Przejdź do zawartości

Boska komedja (Dante, 1909)/całość

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Dante Alighieri
Tytuł Boska komedja
Wydawca Gebethner i Wolff
Data wyd. 1909
Druk W. L. Anczyc i Spółka
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Edward Porębowicz
Tytuł orygin. Divina Commedia
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Okładka lub karta tytułowa
Indeks stron
Artykuł w Wikipedii Artykuł w Wikipedii
Galeria grafik w Wikimedia Commons Galeria grafik w Wikimedia Commons
DANTE ALIGHIERI

BOSKA KOMEDJA
PRZEŁOŻYŁ
EDWARD PORĘBOWICZ
WYDANIE NOWE, PRZEROBIONE
WARSZAWA
NAKŁAD GEBETHNERA I WOLFFA
KRAKÓW. — G. GEBETHNER I SP.
1909

KRAKÓW. — DRUK W. L. ANCZYCA I SPÓŁKI.


PRZEDMOWA

Poemat nieogarnionej doniosłości, z treścią zawierającą cały świat zmysłów i ducha, losów ludzkich byt ziemski i zaziemski, wiedzy i wierzeń ludzkich obszar wszechstronny; z celem moralnym zakreślonym tak powszechnie i szeroko, że się w nim znajdzie szczytny drogoskaz dla człowieka wszech wieków; z budową obmyślaną i przeprowadzoną tak misternie i skończenie, że stoi jak arcytyp konstrukcji poetyckiej; ze sztuką wyrażania uczuć i uplastyczniania idei oderwanych tak elementarnie nową, silną i porywającą, że od niej liczy się nowożytna epoka stylu literackiego; synteza wieków średnich; synteza poety i jego myśli twórczej; symbol człowieczeństwa w jego historycznym, społecznym i indywidualnym postępie ku doskonałości, — Boska Komedja od chwili ukazania się aż po dzień dzisiejszy nie przestaje zajmować artystów, uczonych, polityków, teologów, moralistów. Dzięki niej, około postaci Dantego ułożyła się literatura tak olbrzymia, że każde dotknięcie się jego osoby lub jego dzieła wypada rozpoczynać przeglądem materjału bibliograficznego i często na nim poprzestać; ten wypadek zdarza się obecnie, gdy tłómacz z pomocą nowego przekładu pragnie czytelnika wprowadzić w kult dantejski i zagrzać jego ochotę do samodzielnych badań na wzór obcych, gdzie od lat wielu istnieją towarzystwa i organa poświęcone wyłącznie Dantemu; pragnie zaś nie tyle dla powiększenia ich liczby, ile dla odsłonięcia nowych źródeł rozkoszy estetycznej; dla wskazania, dokąd warto biec po szczere skarby form wielkiej, głębokiej symboliki, w której poszukiwaniu poezja najnowszej doby zbyt często odwiedza sferę marnej, anemicznej, beztreściwej powszedniości.
Z ogromu literatury dantejskiej wymieniamy zatem dzieła orjentacyjne:
Fr. X. Wegele: Dante Al’s Leben und Werke, Jena 1852/79.
F. Hettinger: Die Göttliche Komoedie, Freiburg 1889.
J. A. Scartazzini: Dante-Handbuch, Lipsk 1892, oraz Enciclopedia dantesca, Lipsk 1899 i Dantologia, ed. N. Scarano, Medjolan 1906.
Fr. X. Kraus: Dante, Berlin 1897.
N. Zingarelli: Dante, Rzym 1905.
E. Porębowicz: Dante, Lwów 1906 (t. II wyd. Nauka i sztuka).
Bibliografię dzieł traktujących o Dantem prowadzili: do 1845 r. hr. de Batines, do 1865 r. Carpellini, do 1880 r. Petzholdt, do 1900 r. Passerini. Organami towarzystw dantejskich są: w Niemczech Dante-Jahrbuch (1867—1876); w Ameryce północnej Annual Report of the Dante-Society (od 1884 r.); we Włoszech Bulletino della Società dantesca italiana (od 1890 r.) oraz Giornale dantesco pod redakcją Passeriniego (od 1894 r.).
Słownik do Komedji podał P. A. Volpi w 1727 r. (nowsze wydanie: Wenecja 1819). Z nowszych wydań tekstu najważniejsze są: K. Wittego, Scartazziniego, Fraticellego, Casiniego, O. Berthier (z komentarzem scholastycznym); krytycznem i ostatecznem ustaleniem tekstu B. K. zajmuje się Towarzystwo dantejskie włoskie pod redakcją Vandelli’ego.




Życiorys. Pierwsze życiorysy Dantego podali: Boccaccio i Lionardo Bruni Aretino; nowsze: Balbo (1839), Fraticelli (1861), Todeschini (1872), Scartazzini (1892). Dante Alighieri urodził się we Florencyi, w maju lub czerwcu 1265 r. Jeden z przodków jego Cacciaguida, wysławiony w Raju (p. XV, w. 130 i nast.) poszedł z cesarzem Konradem na wyprawę krzyżową i tam zginął, zabity od Saracenów. Był on w prostej linii pra-pra-dziadkiem poety, którego matka, donna Bella, pochodziła z rodu niejakiego messer Durante, skąd poszło skrócone nazwisko Dantego. Dom Alighierich miał stać niedaleko Via Riccardiana, w miejscu, gdzie od 1884 r. znajduje się Muzeum dantejskie. Dante musiał otrzymać staranne wychowanie; wcześni biografowie między nauczycielami wymieniają Brunetta Latiniego (por. Piekło, p. XV, w. 55 i nast.), być jednak może, iż Dante znał go jedynie z lektury dzieł encyklopedyjnych Trésor i Tesoretto; z mniejszem prawdopodobieństwem Cecco d’Ascoli bywa wymieniany jako nauczyciel astronomji, a Casella (por. Czyściec, p. II, w. 91) jako nauczyciel muzyki. Był biegły w łacinie, w językach prowanckim i francuskim; wszystkie trzy wówczas we Włoszech były używane jako języki literatury artystycznej: umiał nieco po grecku, mniej zapewne po hebrajsku, za to był wtajemniczony we wszystkie subtelności djalektyki i retoryki: znał medycynę, czego dowodem to, że był wpisany do cechu aptekarskiego, bez którego wpisania droga do urzędów publicznych byłaby dlań zamknięta. Młodzieńcem brał udział w bitwie przeciw Aretynom pod Campaldino 1289 r. (por. Piekło, p. XXII, w. 4); był też obecny wyjściu Pizańczyków pod paktem z Caprony (tamże p. XXI, w. 95). Istnienie Beatryczy i miłość chłopięca poety nie są utrwalone żadnym pewnym dokumentem, należą więc w dziedzinę mniej lub więcej prawdopodobnych legend, które niżej się wyłoży; wiadome jest za to małżeństwo Dantego (1298 r.) z donną Gemmą Donati, należącą do potężnej rodziny Corsa Donatiego, najzawziętszego ze sprawców jego wygnania. Z czworga dzieci Dantego głośniejszy był syn Pietro Alighieri, sędzia w Weronie, któremu przypisuje się najwcześniejszy komentarz B. K.; potomstwo Dantego w linii prostej istnieje we Włoszech po dzień dzisiejszy.
Dante urodził się w chwili, kiedy arystokracja, mianowicie stronnictwo Ghibellinów po bitwie pod Montaperti (1260 r.) trzymały Florencyę w swej władzy. Powołanie Karola andegaweńskiego przez papieża Urbana IV i śmierć króla Manfreda pod Benewentem (1266 r.), oddały ją w ręce papieskich Gwelfów; wtedy to wzmocnieni przystąpieniem stronnictwa ludowego i upadkiem Hohenstaufów Gwelfowie utrwalili na zawsze swoje panowanie, Nowa Konstytucja (ordinamento) ustanowiła dwoisty ustrój: gminę, do której należały szlachta i mieszczaństwo z podestą na czele, oraz lud z kapitanem, co stworzyło odrazu w jednej Rzeczypospolitej dwie władze sobie nieprzyjazne. Lud miał przewagę: do partji ludowej nie mógł otrzymać wstępu, kto należał do szlachty; za to w gminie lud zdobywał sobie stanowisko dominujące. W 1282 r. na miejsce dotychczasowej władzy Czternastu weszli Priorowie cechów (arti) według liczby dzielnic składający kollegium Sześciu z gonfalonierem czyli chorążym na czele; punkt ciężkości władzy przeniósł się do tych cechów handlowych i przemysłowych; demokracja wzmagała się coraz potężniej, aż w 1293 r. nowe Ordinamenti della Giustizia wykluczyły szlachtę od rządów, przypuszczając jedynie tych, którzy wpisali się do cechu. Szlachta udając się do intryg, weszła w układy z papieżem Bonifacym VIII, którego śmiała polityka dążyła do objęcia spadku po cesarzach niemieckich i ogarnienia całych zjednoczonych Włoch. Magnaci, zwłaszcza potężny Corso Donati sprzyjali tym planom, lud jednak pragnął widzieć Rzeczpospolitą wolną od rządów papieskich. W zamieszkach, które wybuchły w 1295 r. padł ofiarą Giano della Bella, twórca ordinamentów, wypędzony z krewnymi i stronnikami.
W tym roku Dante wchodzi na widownię polityczną, wybrany do Rady 100 i wpisany do cechu lekarskiego i aptekarskiego. W 1299 r. jest posłem Rzeczypospolitej do San Gemignano w sprawie wyboru kapitana Gwelfów toskańskich. W 1300 r. zostaje wybrany jednym z sześciu priorów; nie należy godności tej przypisywać zbyt ważnej roli: w demokracji jednostka ginęła; — jakkolwiekbądź jednak dla rozumu i powagi musiał Dante być osobistością wpływową. W tym czasie nastąpiło rozdarcie stronnictwa Gwelfów, spowodowane rywalizacją domów Cerchi i Donati. Starcia ich skłoniły Signorję, iż najzacniejsi członkowie obu rodów zostali z Florencyi wydaleni: Donateschi do Castel della Pieve, Cercheschi do Sarzany; między ostatnimi znajdował się przyjaciel Dantego, równie poeta, Gwido Cavalcanti. Wkrótce obie strony otrzymały wolność powrotu, już jednak Corso Donati knuł w Rzymie intrygi, podając przeciwników w podejrzenie ghibellinizmu. Po odkryciu tych intryg Donateschi zostali po raz drugi wypędzeni, Cercheschi otrzymali we Florencji przewagę. Odtąd Cercheschi zowią się Gwelfami Białymi, Donateschi Czarnymi (Bianchi e Neri); Dante należał do pierwszych.
Papieżowi o tyle te sprawy były na rękę, że Czarni spiskowali na jego korzyść za powołaniem Karola Walezego jako wikarjusza papieskiego i »pośrednika pokoju«. Istotnie Karol przybył w listopadzie 1301 r. do Florencji; chociaż jednak przy wjeździe złożył przysięgę na szanowanie ustaw, rozpoczął odrazu otwarcie sprzyjać Czarnym i wyciskać z mieszkańców haracze. Sam Corso Donati wpadł do miasta rabując; ustanowiono nową Signorję złożoną z Czarnych i poczęto wydawać srogie wyroki banicyjne. W ciągu 1302 r. skazano na wygnanie lub śmierć 600 obywateli; między innymi znajdował się Dante Alighieri. Oskarżenie, zwyczajem ówczesnym obfitujące w fikcyjne zbrodnie zarzucało wypędzonym Białym: oszustwo, nieprawne zyski, wymuszenia pieniężne, przekupstwo, nieprzyjaźń przeciw papieżowi i księciu Karolowi. Byli skazani na zapłacenie 5000 florenów, na wygnanie i na utratę majątku. Dante sam wyszedł z miasta; żona i dzieci zostały na łasce potężnego krewniaka Corsa Donatiego, który poecie do końca był najzawziętszym wrogiem: nawet tego bólu i tej hańby nie oszczędził mu los okrutny.
Dante wygnaniec zaraz w pierwszym roku oddzielił się od swych zdziczałych stronników, którzy kilkakrotnie z bronią w ręku próbowali szczęścia i stworzył »stronnictwo dla siebie«, dumny i w nieszczęściu swem wspaniały. Dzieje pierwszych lat tułactwa streścił w przepowiedni Cacciaguidy (Raj, p. XVII, w. 70—89). Najlepsze dzieło o wędrówkach Dantego dał A. Bassermann: Dantes Spuren in Italien, Lipsk 1897. Najprzód idzie do Werony, do »wielkiego Lombardczyka«, którym jest prawdopodobnie Bartłomiej della Scala; po jego śmierci opuszcza Weronę, cierpi niedostatek; od 1304 do 1306 r. bawi może w Bolonji, 1306 w Padwie, gdzie podobno poznaje się z Giottem; następnie w Lunigianie u margrabiów Malaspinich. Po roku 1308 biografowie przyjmują podróż do Paryża, która nie wyklucza możebności wcześniejszego pobytu w tem mieście, przed r. 1300. Dante znał Francję; widział Arles i Rodan (Piekło, p. IX, w. 112); według niektórych widok przepaści skalnej Li-bans w Prowancji, poddał mu wizję Piekła; świadectwem pobytu w Paryżu jest wzmianka o wykładach Sigierego, profesora filozofji (por. Raj, p. X, w. 133), który uczył w ulicy des Fouarres, blizko dzisiejszego placu Maubert po lewym brzegu Sekwany. Opierając się na wzmiankach topograficznych B. K., biografowie przypuszczają jeszcze podróż do Anglji (Gladstone był gorącym rzecznikiem tej hipotezy), do Niderlandów i t. d., wzmianek podobnych w B. K. jest jednak bardzo wiele i z równą słusznością możnaby z nich snuć wnioski o pobycie Dantego w Czechach, nad Dunajem i Donem, w Afryce i t. d.
W 1309 r. zdarza się fakt, historyczny, który wszechwładnie ogarnia wyobraźnię i rachuby Dantego, polityka patryjoty. Henryk VII obrany po zamordowaniu Albrechta austrjackiego i koronowany na cesarza w Akwisgranie, podejmuje romantyczny plan odnowienia cesarstwa rzymskiego. Wyprawiwszy się do Włoch, w 1311 r. kładzie na głowę lombardzką żelazną koronę. W kilka tygodni po tem zdarzeniu, Dante napisał dwa listy: do Florentczyków i do cesarza; ich autentyczność, dla Bartolego pewna, dla Scartazziniego wątpliwa, Krausowi wydaje się niepodobna do przyjęcia; pierwszy list mówi o konieczności poddania się władzy cesarskiej, drugi jest entuzjastycznym hymnem powitalnym, słanym zwiastunowi pokoju, nowemu Tytanowi — wybawcy. Inaczej przedstawiało się to dobrodziejstwo miastom włoskim; wobec niebezpieczeństwa najazdu Florentczycy ogłosili amnestję dla niektórych mieszkańców; Dante jednak, jako nieprzejednany, był z niej wykluczony. Cesarz bawił długo w północnych Włoszech: oblegał Brescję, gdzie uszczuplił siły wojskowe; w 1312 r. wszedł do Pizy, tegoż roku wkroczył do Rzymu, gdzie po krwawych walkach ze stronnictwem Orsinich i francuskiem, otrzymał koronę cesarską w Lateranie, jednak nie z rąk papieża Klemensa V, który względem Henryka zachował się lękliwie i dwuznacznie, ale z rąk kardynała-biskupa Ostji. Nie mogąc utrzymać się w Rzymie, wrócił do Pizy; w drodze zachorował i umarł: ciało jego pochowane w tumie pizańskim. Z tą śmiercią upadła nadzieja Dantego powrotu do ojczyzny, mrzonka zjednoczonych Włoch i monarchii powszechnej; los naznaczył mu nadal doświadczać, jak gorzkie jest »wstępowanie i zstępowanie po schodach cudzych«.
Śmierć cesarza jest okresem, od którego poczyna się pomysł i wykonanie B. K., napisanej w ciągu lat siedmiu, 1314—1321 r. Świadectwa biograficzne z tych czasów posiadamy nader szczupłe. Na r. 1314 (—1316) wypada przypuszczalny pobyt w Lukce, oraz list Dantego do konklawe kardynałów zgromadzonych w Carpentras po śmierci Klemensa V, zalecający wybór papieża pochodzenia włoskiego. W 1315 r. zostaje ogłoszony powtórny wyrok banicji na Dantego i jego synów, z oznaczeniem ich jako Ghibellinów, czem Dante za pierwszego aktu banicyjnego jeszcze nie był. Tymczasem w 1316 r. wydano trzy nowe akty ułaskawienia dla buntowników, z warunkami jednak tak upokarzającymi, że dumny poeta poddać im się nie chciał. W liście łacińskim, zatytułowanym »Do przyjaciela florenckiego«, który jednak krytyka znów uznała za apokryf, poeta odzywa się wyniośle, że »nie ta jest droga powrotu do ojczyzny; że jeżeli niema innej, to on nigdy do Florencji nie wróci. Wszędzie świecą mu słońce i gwiazdy; lepiej pod gołem niebem myśleć o wzniosłych prawdach, niż bez czci być wróconym ojczyźnie. Nigdy też chleba nie ułaknie«.
Znowu więc chwycił za kij tułaczy; ta druga wędrówka (itinerarium) Dantego, w części legendowa, obejmuje całe Włochy; gdyby zebrać tylko szczegóły geograficzne w B. K., okazałoby się, że niema kraju, miasta, okolicy, których by nie oglądał naocznie. Z tego ostatniego okresu życia posiadamy dokładniejsze szczegóły tylko o pobycie w Rawennie, dokąd przybył na zaproszenie Gwidona Polenty, 1316 lub 1317 r. Stamtąd był wysłany w poselstwie do Wenecji, ale Wenecjanie obawiając się wpływu jego wymowy, nie przyjęli go, nadto wzbronili mu powrotu morzem. W podróży lądowej poeta zapadł na febrę i wnet po powrocie do Rawenny umarł, w wilję Podniesienia krzyża d. 13 września 1321 r. Pochowany został tamże, w kościele Minorytów i uczczony nagrobkiem; do dnia dzisiejszego Rawenna wzbrania się i słusznie, wydać Florencji prochy za życia wzgardzone.
Legenda. Jak widać z powyższego życiorysu, daty pewnemi świadectwami utrwalone są nader szczupłe; za to od chwili śmierci układała się legenda dantejska, otaczająca postać poety nimbem cudowności. Zebrał ją Giov. Papanti w książce p. t. Dante secondo la tradizione e i novellatori. Livorno 1873 r. Pierwsze podania o Dantem wprowadził do literatury Boccaccio; jego jest anegdota o śnie, który mieć miała, będąc w ciąży, matka poety. Znalazła się w cieniu drzewa wawrzynowego i urodziła dziecię nad źródłem. Dziecię rosło prędko, jadło jagody spadające z drzewa i poiło się ze strumienia: wyrosło wnet na pasterza, poczem przemieniło się w pawia. — Inna anegdota opowiada o kobietach w Weronie, które na progu domu szeptały do siebie o przechodzącym, że wraca z piekła, od czego ma włos kędzierzawy i twarz ciemną. Opowiada też Bokacjusz o jego skupieniu ducha, że raz w Sienie, siedząc przed drzwiami księgarza, tak był zatopiony w księdze, iż nie widział turnieju, który przed nim się rozgrywał. Tenże autor przynosi podanie, że poeta przesyłał B. K. częściowo księciu Can Grande i że po jego śmierci cudem tylko odkryto ostatnie 13 pieśni: mianowicie syn poety Jakób miał sen, w którym ojciec objawił mu, gdzie był ukryty rękopis. Jak wiadomo, Dante za życia nie ogłosił swego arcydzieła, łatwo więc pojąć, iż legenda ta urodziła się w nastroju obawy, że B. K. wskutek nagłej śmierci poety mogła pozostać niedokończona.
Wiele anegdot podają: Petrarka, Benwenuto z Imoli, Sacchetti, Poggio: jedną z najsławniejszych jest owa o widzeniu, jakie poeta miał mieć po bitwie pod Campaldino, gdzie jeden z martwych przyjaciół powstawszy, opowiedział mu pobyt na tamtym świecie; podanie to jest już echem wrażenia, wywartego zagrobowym poematem.
Obraz duchowy poety oparty na cytatach z jego dzieł jest przedmiotem wielu rozpraw, jak: J. Klaczko, Wieczory florenckie, przekł. prof. Stan. Tarnowskiego, Kraków 1884. G. Carducci, Opera di Dante, Bologna 1887. Fr. de Sanctis: Carattere di Dante, w Saggi critici, ed. 8, Neapol 1893. C. Cipolla: Di alcuni luoghi autobiografici della D. C. Torino 1893.
Młode lata poety, nieobjaśnione świadectwami dadzą się odtworzyć jedynie z wyznań poczynionych w Vita nuova, gdzie nadto nie wiemy, czy mamy do czynienia z prawdą, czy też z fikcją poetycką. Jest to młodość z uciechami i obłąkaniami, podzielona między miłość, przyjaźń, naukę i poezję. Przyjaciółmi są Cino da Pistoja, prawnik, równie wygnaniec; mało znany Casella (Czyściec, p. II, w. 91), Gwido Cavalcanti (Piekło, p. X, w. 63), Forese de’ Donati (Czyściec, p. XXIII, w. 48, 76).
Miłość idealną, przekształconą w symbol, jak obaczymy niżej, poeta uwielbił w Beatryczy; — poza nią sprawa erotyzmu należy do najtrudniejszych i najsporniejszych kwestji dantejskich. Sam on przyznaje się do draźliwości serca po wielekroć w kanconach i sonetach, lub kiedy powiada (Czyściec, p. XXIV, w. 52), że »jak miłość mu tchnie, tak pisze«; patetyczny epizod Franczeski z Rimini w Piekle świadczy równie, iż człowiek, który go tworzył, przeszedł przez najognistsze serdeczne burze. Krytycy spierają się głównie o zmysłowość Dantego. Starsi biografowie, począwszy od Piotra Alighierego i Bokacjusza twierdzą, iż poeta był skłonny do rozwiozłości (luxuria); z tego powodu Beatrycze w Czyścu (p. XXXI, w. 49) czyni mu wyrzuty; dla oczyszczenia się poeta musi odcierpieć rzeczywistą pokutę płomieni (p. XXVII, w. 46). Scartazzini uznaje tylko dwie miłości: pierwszą jest Beatrycze, drugą Donna pietosa, pocieszająca go po śmierci Beatryczy; wzmianka o niej znajduje się w Vita nuova (c. 36—39): Scartazzini równa ją z żoną Dantego, Gemmą Donati, zaś o płochych miłostkach nic wiedzieć nie chce. K. Witte wierzy w rzeczywiste upadki po śmierci Beatryczy i znajduje ich dowód w Vita nuova (c. 36, 39, 42) i Convivio (II. 2, II. 8). Gaspary utrzymuje, iż Gentucca, o której mowa w Czyścu (p. XXIV, w. 37), Lukezanka, była miłością platoniczną; Bartoli i Klaczko sądzą po ludzku, iż Dante był skłonny do miłości światowych; do tegoż wniosku dochodzi Kraus, uszczuplając jedynie liczbę miłości młodzieńczych Dantego, do których miały należeć jeszcze rzekomo: pani kamienna (donna pietrosa) z Kancon, Piccarda, siostra Forese’a Donatiego i t. d. Jakkolwiek jednak ciężkie były błędy młodości, wynagrodziła je ekspiacja, godna natury wielkiej i szlachetnej; Boska Komedya w najgłębszej swej treści, to dzieje nawrócenia i uświątobliwienia duszy obłąkanej w grzechu. Aktem widomym pokuty miało być wstąpienie pod koniec życia do zakonu Franciszkanów, lub przynajmniej do tego bractwa świeckiego, które nosiło nazwę Tercjarzy, a które mimo braku dokładnych świadectw, nie jest nieprawdopodobne, zważywszy nadzwyczajne rozszerzenie Zakonu w XIV w. Nowsze badania wykazały u Dantego olbrzymi wpływ idei i literatury franciszkańskiej; zwłaszcza Thode, Gaspary, Kraus, zwracają na nie uwagę ze szczególnym naciskiem. Za to przesadne i szalone są wnioski o chorobliwości umysłu poety-wizjonera; częste omdlenia w B. K. (Piekło, p. III, w. 136; p. V, w. 142; Czyściec, p. XXX, w. 84) de Leonardis i Lombroso uważali za przypadłości histeryczne lub epileptyczne... Badając z życia i pism ten genialny umysł, można zgodzić się, iż był on połączeniem temperamentu cholerycznego i nerwowego: olbrzymia pamięć, wyobraźnia, zdolność kojarzenia pojęć, energja i siła woli w połączeniu z najczulszą wraźliwością. Jego geniusz artystyczny polega w łatwości pojmowania i odtwarzania zarówno zjawisk natury, jak stanów duszy człowieka; w uplastycznianiu i ubarwianiu wizji tak, że wyglądają na hallucynacje.
Malując stany duszy tysiąca figur, z których każda występuje w B. K. w innej pozie, z dominującym i znamiennym rysem lub wzruszeniem psychicznem, poeta pozwala niejednokrotnie przeświecać przez nie własnemu charakterowi; w ten sposób, według Döllingera (Akad. Vortr. I, 78 i nast.) B. K.. może być uważana za wyznanie. C. Cipolla wskazał w niej miejsca autobiograficzne. I tak: ustęp Raju: p. XVIII, w. 58—60 jest echem porywów i walk o zdobycie dobra moralnego w wewnętrznem udoskonaleniu; wiersze Czyśca, p. III. w. 8—9 wyrażają boleść z chwilowych upadków. W Piekle, p. VIII, w. 43—45 maluje się godność i oburzenie duszy szlachetnej wobec występku: majestat wzgardy wspaniale jest oddany w spotkaniu z Sordellem (Czyściec, p. VI, w. 61—66), w przedstawieniu Farinaty (Piekło, p. X, w. 31), w sławnych słowach »guarda e passa« (Piekło, p. X, w. 51). Boleść z rozdarcia i upadku Włoch wyrywa mu się jękiem w okrzyku »Ahi serva Italia, di dolore ostello!« (Czyściec, p. VI, w. 76); pragnienie wolności brzmi ze słów Czyśca, p. I, w. 71. Trud i walka o to najwyższe dobro zmusiły go opuścić ojczyznę, dom i rodzinę (Raj, p. XVII, w. 55. i nast.); żal pożegnania odzywa się tęsknem wspomnieniem w Czyścu, p. VIII, w. 1. Po wielekroć w skargach jego drga wymówka z powodu starganego szczęścia rodzinnego (Czyściec, p. V, w. 89; p. VIII, w. 73—78; Raj, p. XV, w. 118—120). Gorycz wygnania boli go w przepowiedni Farinaty (Piekło, p. X, w. 81); w przepowiedni Cacciaguidy (Raj, p. XVII, w. 58). Ale zato jest świadom swej wielkości i pewny niechybnej sławy (Piekło, p. XV, w. 70; Czyściec, p. XI, w. 96): bo wynagradza mu nędze doczesne.
Portrety Dantego. Najstarsze świadectwo o postaci poety podaje Bokacjusz, który rzekomo miał go widzieć będąc dzieckiem. Według niego Dante miał posiadać: średni wzrost, chód poważny i spokojny, postawę nieco pochyloną, strój przystojny, twarz owalną, nos orli, duże oczy, brodę mocno wystającą, dolną wargę wydłużoną, cerę śniadą, gęsty zarost kędzierzawy, wyraz twarzy melancholijny i zadumany. W jadle i napoju był umiarkowany, w wypełnianiu zajęć pilny; małomówny, lubiący samotność, ale gdy się odezwał, w wymowie ognisty. Spis portretów Dantego między innymi podał Ferrazzi w Manuale dantesco, 5 tomów, Bassano 1865—77; Krans rzuciwszy pytanie, czy sztuka wieków średnich była wogóle zdolna do odtwarzania fizjonomii, ocenia krytycznie wizerunki poety na str. 159—202 swego dzieła.
Najstarszym portretom, za którego autentycznością Kraus przemawia, jest portret pędzla Giotta w Palazzo del Podestà czyli Bargello we Florencji, według niego malowany między 1337 a 1340 r., odrestaurowany niedokładnie w 1840 r. Dwa portrety z XIV w. pędzla Tadeusza Gaddiego i Wawrzyńca Monaco zaginęły; z późniejszych ważniejsze są portrety z miniatur kodeksów riccardiańskiego i palatyńskiego; rzekoma maska-pośmiertna z zapisu margrabiego Torrigianiego w Ufizzi; wspaniały w wyrazie bronz Muzeum nar. w Neapolu z XV w. bez racji przypisywany Donatellemu; portret pędzla Luki Signorellego w tumie orwiertańskim; głowy z fresków Rafaela w Parnasie i w Dyspucie. Posągów wiele, ale żaden godny wieszcza Włoch: najdostojniejszy jeszcze jest pomnik w Trydencie.
Chronologja dzieł. Zbiór młodzieńczych poezji Danta, ułożony p. t. Vita nuova, zdaniem przeważnej liczby krytyków pochodzi z przed 1300 r. Najlepsze wydania: Aleks. d’Ancona, Piza, 2 ed. 1884; C. Witte, Lipsk 1876; T. Casini, Florencja, 2 ed. 1891. Jedni jak Fraticelli i Casini pojmują tytuł »Nowe życie« w znaczeniu życia i dzieła lat młodzieńczych; drudzy jak Witte, d’Ancona, Carducci, Scartazzini, rozumieją przezeń odrodzenie. Możnaby także rozumieć: życie poza światem rzeczywistym, w krainie widzeń i marzeń. Formą zbliża się do Boëcjusza: Pociecha filozofji, składa się bowiem z tekstu prozą, w który wcielono szereg poematów (3 kancony, 4 ballaty, 23 sonety, 1 strofa niedokończonej kancony). Treść ich i chronologję d’Ancona i Casini podzielili jak następuje (podział prostszy i jaśniejszy niż u Wittego):
1. c. 1—17. Miłość młodzieńcza: pieśni uwielbiające urodę fizyczną Beatryczy (1274—1287).
2. c. 18—28. Uwielbienie duchowego piękna Beatryczy (1287—1290).
3. c. 28—34. Śmierć Beatryczy i żałość z jej odejścia (1290—1291).
4. c. 35—38. Miłość pani łaskawej (Donna gentile) i poezje na jej cześć (1291—1292).
5. c. 39—42. Powrót do miłości i kultu zmarłej Beatryczy (1294).
Canzoniere, zbiór 140 pieśni złożony cudzą ręką po śmierci poety, zawiera z Vita nuova: 5 kancon, 4 ballaty, 23 sonety; z Convivio 3 kancony, oraz 2 kancony i 2 sestyny z dziełka De vulgari eloquentia; liczne rękopisy podają nadto większą liczbę nieznanych skądinąd utworów przypisanych Dantemu. Obfite i cenne wydanie Fraticellego w Opere minori, t. I.
Dziełko łacińskie De vulgari eloquentia (o wymowie, raczej o języku ludowym włoskim) ma cel dwojaki: 1) dydaktyczny, o powstaniu, znamionach, podziale języka włoskiego; 2) apologetyczny, w obronie liryk, pisanych wzgardzonym dotąd idjomem. Dziełko to jest pierwszą gramatyką języka włoskiego i pierwszą poetyką; odeń poczyna się filologja włoska. Powstało w latach 1308—1309. Wyd. P. Rajny, Florencja 1896.
Convivio lub Convito, rozmowy przy stole, napisane w języku włoskim na wzór Sympozjonu Platona, dysput Cycerona, Boëcjusza i t. d. We wstępie autor broni języka ludowego, następnie zapowiada, iż pragnie objaśnić 14 kancon z Vita nuova i tłómaczy, że przez donna gentile e pietosa należy rozumieć filozofję, mianowicie wiedzę naturalną; tę miłość wiedzy ludzkiej będzie sobie poeta później wyrzucał jako zboczenie i odstępstwo, które nagrodzi dopiero pokuta drogi piekielnej i czyścowej, wiodącej do mądrości bożej, uzmysłowionej w Beatryczy. Convivio powstało w latach 1307—1308. Wyd. w Op. min., t. III.
De Monarchia, dziełko łacińskie napisane po r. 1317, a więc równocześnie z B. K. jest niesłychanie ważne z tego względu, iż zawiera dokładnie określoną i gruntownie uzasadnioną teorję państwową Dantego, głośną teorję jedynowładczej monarchii powszechnej, z łaski Boga i niezależnie od papieża skupionej w ręku cesarza, zastępcy bożego na ziemi. Idea polityczna tu zawarta, pokrywa się z trzema ostatniemi pieśniami Czyśca tj. z allegorją Wozu. Najlepsze wydanie Wittego, Wiedeń 1874.
Prócz wymienionych dzieł Dantego posiadamy eklogi i listy, niektóre podejrzanej autentyczności.
Boska Komedja. Tytuł nie pochodzi od Dantego; on sam nazywał swój utwór »Komedją (P. XVI, 128), według definicji średniowiecznej, jako że smutno zaczyna a wesoło kończy«; także »poematem świętym« (R. XXV, 1). Budowa poematu jest oparta na symbolice cyfr: każda z 3 części zawiera po 33 pieśni; pieśń I jest wstępem, razem B. K. liczy pieśni 100 w tercynach. Piekło ma 4720 wierszy, Czyściec 4755, Raj 4748, razem 14233. Liczba 3 jest symbolem trójcy i odpowiada troistości, powszechnej w architekturze wieków średnich; liczba 33 wyraża może lata ziemskiego bytu Chrystusa. Piekło z przedpieklem składa się z 10 kół; Czyściec z 10 tarasów; Raj z 9 sfer otoczonych 10-tem niebem empirejskiem. Czas trwania podróży zaświatowej obliczają rozmaicie: najtrafniej P. Agnelli w Topo-Cronografia del viaggio dantesco, Medjolan 1891 r. Według niego Dante przepędził jednę noc i jeden dzień w lesie; noc i dzień w piekle; noc i dzień szedł od środka ziemi do antypodów; 3 nocy i 3½ dnia potrzebował na obejście Czyśca; wreszcie jednę dobę na wzlot ku empireum, razem 174 godzin czyli 7¼ dnia. W topografii Piekła i Raju poeta poszedł za pojęciami współczesnemi: pierwsze ma kształt lejka sięgającego do środka ziemi; drugie odpowiada systemowi Ptolomeusza. Ziemia stanowi tutaj ognisko wszechświata, około którego krąży 9 sfer: sfera ognia, niebo Księżyca, Merkurego, Wenery, Słońca, Marsa, Jowisza, niebo gwieździste, niebo kryształowe; wyżej jest empireum. Zato układ Czyśca jest pomysłem Dantego, zbudowanym na tle pojęć platońskich; według niego Czyściec jest górą stożkowatą, wznoszącą się z Oceanu i uwieńczoną rajem ziemskim.
Źródła B. K. Wyczerpujące wiadomości o wizjach i opisach światów zagrobowych znajdują się między innemi w dziełach:
Al. d’Ancona: I Precursori di Dante, Florencja 1874.
P. Rajna: La genesi della D. C. (W La Vita ital. nel Trecento, Medjolan 1895).
Poza podaniami indyjskiemi, greckiemi etc., literatura chrześcijańska posiada utwory wczesne z tą tajemniczą treścią, niepokojącą wyobraźnię wieków średnich; tu należą: Apokalipsa św. Piotra, epizody w Żywocie św. Antoniego, apokryficzna Wizja św. Pawła (por. Piekło, p. II, w. 28), Podróż św. Brandana, Wizja Tundala, Czyściec św. Patryka i najsłynniejsza z nich Wizja Fra Alberyka de Montecassino. Weszły bądź do poezyi epiczno-religijnej, bądź do hagiografii (żywotów świętych).
Wizje polityczne stanowią dział odrębny; dalszą gałęzią tego rodzaju literackiego były satyryczne i wolnomyślne poezje trubadurów, często z cechą żartobliwego niedowiarstwa; słynny jest serventes Piotra Cardinala, w którym wzywa Boga, aby wszystkim ludziom otwarł na oścież bramy niebieskie i zniósł zupełnie państwo szatana. Bezpośrednio na genezę B. K. mogła działać w dużej mierze poezja umbryjska Franciszkanów; utwory takiego Fra Giacomina z Werony: De Jerusalem celesti oraz De Babilonia civitate infernali; albo Piotra da Barsegapè poemat O upadku, zbawieniu i sądzie ostatecznym; albo Fra Bonvesina da Riva opis sądu ostatecznego i t. p.
Stosunek Dantego do poetów franciszkańskich zaznaczył z naciskiem Gaspary (Geschichte der ital. Literatur, t. I, str. 133 i nast.); nowe wskazówki przynosi Kraus (str. 435 i nast.), wymieniając dyskurs największego z liryków franciszkańskich Jacoponego da Todi p. t.: O poznaniu prawdy i dowodząc jego podobieństwa z ideą zasadniczą B. K. Równie uderzającą analogję przedstawia opowieść Brunetta Latiniego w Tessoretto: jak wśród podróży pobłądziwszy w ciemnym lesie, napotyka wysoką górę; jak pod nią ukazuje mu się dostojna postać kobieca (Przyroda), która opowiada o stworzeniu człowieka, grzechu pierworodnym, odkupieniu, o władzach duszy ludzkiej, o czterech temperamentach, o zmysłach, żywiołach, siedmiu planetach, oceanie, podróżach poza słupy Herkulesa. Przyroda poucza Brunetta, jak ma wydobyć się z lasu, i gdzie znajdzie cztery cnoty oraz Boga miłości. Rozkosze miłości ziemskiej odciągają go z drogi prawej. Owidjusz musi go pouczyć o złej i dobrej naturze miłości, poczem czyni pokutę i wraca do Boga; wyznaje grzechy i chciwy wiadomości siedmiu sztuk, wjeżdża napowrót do lasu, aż rankiem dostaje się na szczyt Olympu. Nakoniec studja dantejskie winny uwzględnić łączność Dantego z nauką scholastyczno-mistyczną nie tylko Tomasza z Akwinu, ale zwłaszcza Dionyzego Pseudo-Areopagity, Hugona i Ryszarda de St. Victor, św. Bonawentury.
Wykład poematu podaje przedewszystkiem sam poeta w liście (rzekomo autentycznym) do Can Grande Scaligera (§ 15), powiadając że celem jego było: »Człowieka stojącego jeszcze w tem życiu, ze stanu niedoli wprowadzić do szczęśliwości«. Niebotycznych wyżyn sięga ten cel w wierszach Raju (p. I. w. 70 i 105), gdzie mowa o przeczłowieczeniu (trasumanar) i upodobnieniu się do Boga.
To byłby najogólniejszy, moralno-religijny wykład dążności B. K. Z biegiem wieków tłómaczenie allegorji poematu przebyło liczne ewolucje; Kraus rozróżnia w nich cztery okresy:
1. Pojmowanie moralno-religijne od czasów Dantego aż do końca XVIII w., wyrażone po raz pierwszy u Piotra Alighierego, następnie w kołach Bokacjusza i Jakóba della Lana. Z tych kół wyszedł rzekomo autentyczny, słynny list Dantego do Scaligera; w każdym razie interpretacja w nim zawarta jest najbliższa poety, może nawet z własnych ust jego pochodzi. Autor listu powiada w § 7—8, że znaczenie poematu jest wielorakie: literalne czyli dosłowne, allegoryczne lub mistyczne, moralne i anagogiczne. Treść dosłownie pojęta opowiada stan duszy człowieka po śmierci; allegorycznie przedstawia człowieka, jak przez zasługę lub winę, z wolnej woli sprowadza na się sprawiedliwość karzącą lub nagradzającą; wykład moralny (§ 15) podało się powyżej; wykład anagogiczny, mniej ważny, wyprowadza poza świat zmysłowy; jego przenośnia dotyczy życia duchowego. W myśl zatem wykładu moralnego pierwsi komentatorowie objaśnili allegorje trzech początkowych pieśni B. K. jak następuje: Pobłądzenie w ciemnym lesie oznacza według nich uwikłanie w grzechach; Pantera, Lew i Wilczyca, trzy grzechy główne, wymienione w Piśmie jako źródła wszystkiego złego; zmysłowość, pychę i chciwość; trzy niewiasty Marja, Łucja, Beatrycze są uosobieniem potrójnej łaski: ostrzegającej, oświecającej, skutecznej. Przez Charta rozumieją bądźto szczęśliwość, bądź Chrystusa, bądź genialnego człowieka z nizkiego stanu, bądź jakiegoś świątobliwego papieża i t. p.; to jest równie stanowisko najznamienitszego ze starych komentatorów, Benvenuta Rambaldiego z Imoli (około 1374 r.).
2. Wtóry, zwrotny okres zaznacza się radykalnem odsunięciem wykładu moralno-religijnego i wprowadzeniem wykładu historyczno-politycznego. Zaczyna się z G. Gozzim w Obronie Dantego przeciw Bettinellemu (Wenecja 1758 r.); do przesady dochodzi w Gabryjelu Rossettim, który nie tylko że w każdym rysie chce widzieć aluzję polityczną, ale posuwa do ostatnich granic namiętność stronniczą i fantastyczność. W Lucyperze np. widzi uosobienie Papiestwa (czego dowodem ma być według niego także wiersz Pappe Satan...); twierdzi, że cała B. K. jest kryptogramem, zrozumiałym jedynie Ghibellinom, którzy dla porozumienia się stworzyli tajny język (np. amo-re oznacza kocham króla) i t. p. Dziwactwa tego kierunku dotrwały aż do dni ostatnich, kiedy w Charcie dopatrywano po kolei Wiktora Emanuela, Garybaldiego, Napoleona III, nawet Lutra i Wilhelma I!...
3. Trzeci okres przynosi reakcję przeciw nadużyciom wykładu historyczno-politycznego i wraca do wykładu moralno-religijnego. Przedstawicielami jego są Witte, Blanc, Philaletes, Scartazzini, Kraus. Wszyscy oni, z małymi odcieniami, uważają B. K. za epos powszechne, którego treścią jest życie duchowe człowieka: historja duszy, jej obłąkanie, podniesienie, uświęcenie. Równie we Włoszech Balbo, Tommaseo, Giuliani zwrócili się do wykładu moralnego.
4. Epoka dążności i walki Włoch o zjednoczenie (1848—1870) zaznacza się między komentatorami włoskimi znowu silnem zaakcentowaniem przenośni politycznej w B. K. Do tego stronnictwa należą między wieloma: Gioberti, Fraticelli, Carducci. Zwłaszcza ostatni, namiętny przeciwnik Kurji, sławi Dantego jako piewcę odrodzenia i zjednoczenia Włoch wedle tradycji rzymskiej. Naprzeciw tego antykościelnego wykładu, w duchu wyłącznie katolickim objaśniają B. K. we Włoszech Berardinelli, Jezuita; w Szwajcaryi O. Berthier, Dominikanin; w Niemczech Hettinger, który jednak sądzi, że wykłady moralno-religijny oraz historyczno-polityczny nie wykluczają się, owszem uzupełniają i objaśniają wzajemnie.
Środkiem, jakiego użył poeta, jest przedstawienie duszy ludzkiej w trzech stanach ziemskich i zaziemskich: grzechu i kary, pokuty i oczyszczenia, zasługi i szczęśliwości. Według tego rozkłada się także materja poetycka: w dole panowanie zmysłów, w pośrodku wyzuwanie się z cielesności, w górze byt stworzeń odcieleśnionych i zbawionych. Odpowiednio rozdziela się materja ideowa; w części pierwszej zagadnienia życia i jego drogowskaz praktyczny: etyka; w drugiej zagadnienia istoty bytu i jego zjawisk ziemskich: filozofia; w trzeciej zagadnienia rzędu najwyższego, prawdy odwiecznej o Bogu i ładzie wszechstworzenia: teologja.
Allegorja figur B. K. Dociekania komentatorów tyczą się głównie pieśni początkowych; różnorodne systemy krzyżują się tutaj od najdawniejszych czasów. Góra (Colle) została zgodnie uznana za wizerunek życia cnotliwego, bogobojnego. Las ciemny (Selva oscura) oznacza życie grzeszne człowieka, w pojęciu ogólniejszym upadek moralny społeczności ludzkiej, zaś w wykładzie politycznym zamieszanie państwowe ówczesnych Włoch.
Trzy bestje (tre fiere), tj. Pantera, Lew i Wilczyca wywołują już znaczniejszą różnicę zapatrywań. Pierwsi komentatorowie, jak Bokacjusz, zgodnie z symboliką teologiczno-etyczną wieków średnich widzieli w nich zmysłowość, chciwość i pychę, tj. 3 źródła wszelkiego grzechu; w nowszej egzegezie Scartazzini po wielu wahaniach wrócił do tej starej interpretacji. Co do szczególnego symbolu Wilczycy w znaczeniu politycznem, nawet Kraus zgadza się, iż poeta przedstawił w niej chciwość Kurji rzymskiej, jednak nie władzę świecką papieża, jak chcieli niektórzy.
Trzy niewiasty (tre donne) są tłómaczone rozmaicie. Lucja najprawdopodobniej oznacza łaskę ostrzegającą, a razem oświecającą. Imię jej przejęte od św. Łucyi, męczenniczki syrakuzańskiej, w XIII w. nader popularnej patronki od cierpień oczu, dawczyni światła (w znaczeniu duchowem.) Donna gentile, to Marja, matka wielkiego miłosierdzia. Beatrycze jest postacią najbardziej sporną. Piotr Alighieri widzi w niej teologję, równie Benvenuto da Imola; Boccaccio łaskę odkupiającą: z nowszych Balbo: poznanie Boga; Rossetti i Kraus mądrość bożą; Blanc: objawienie; Witte: teologję jako przeciwieństwo filozofii; Hettinger: łaskę ratującą, oraz ideę ubłogosławienia; Tommaseo: wiedzę teologiczną; Bartoli oraz de Sanctis: ideał kobiecości (das ewig weibliche Goethego); Scartazzini pierwotnie rozumiał przez Beatryczę: światłość bożą; w ostatnich dniach uznał w niej symbol papiestwa naprzeciw symbolu cesarstwa, który chce widzieć w Wirgiliuszu. Najtrudniejsze jest pojmowanie Beatryczy jako wiedzy teologicznej.
Obok Beatryczy najtrudniejszy do odgadnienia jest Chart (Veltro), który ma zadławić Wilczycę (Piekło, p. I, w. 101). Jedni uważają go za tożsamego z owym Wodzem (Dux), który wybawi świat od prastarej wilczycy (Czyściec, p. XX, w. 15), oraz z owym Posłańcem bożym, wyobrażonym cyfrą 515 (DXV—DVX), o którym mowa w Czyścu p. XXXIII, w. 43; inni podkładają każdemu z nich odmienną historyczną lub abstrakcyjną osobistość. Scartazzini w swoim komentarzu do B. K. podaje dokładnie dzieje tych objaśnień, od najstarszych, o których mówiło się wyżej, aż do najnowszych. Według tych ostatnich Veltro i Dux oznaczają bądź księcia Can Grande, bądź innego wodza ghibellińskiego, bądź cesarza Henryka VII, bądź wogóle zasadę monarchiczną, bądź samego poetę, bądź Chrystusa — Parakleta, — nie licząc innych dziwacznych wykładów.
Reszta spornych objaśnień dotyczy Matyldy (Czyściec, p. XXVIII, w. 43). Najprawdopodobniejsza jest hipoteza, że pod postacią tego cudnego zjawiska ziemskiego raju, poeta chciał uczcić cnotliwą Matyldę, margrabinę Kanossy, że w jej symbolu ukrył ideę życia czynnego (vita activa), tę samą, którą Goethe w II cz. Fausta postawił jako czynnik ekspiacji i zbawienia.
Estetyka Dantego. Teorji sztuki w całokształcie nigdzie Dante nie pozostawił, jednak można ją wysnuć z przygodnych wyznań. Najlepsze dzieło o tym przedmiocie podaje H. Janitschek: Die Kunstlehre Dantes und Giotto’s Kunst, Lipsk 1892. Estetyka Dantego jest odbiciem teorji scholastów, zwłaszcza Tomasza z Akwinu, jednak da się odnieść aż do św. Augustyna: piękno polega w harmonii cząstek do całości. T. z Akwinu, Bonawentura, a za nimi Dante wychodzą z założenia, że Bóg jest źródłem piękna i dobra, między któremi z tej przyczyny istnieje związek konieczny; więc też piękno w świecie jest odbiciem piękności bożej (Raj p. XIII, w. 52), zaś dobroć boża sama przez się jest pięknem (Raj, p. VII. w. 64). Dante położył też nacisk na trzecią zasadę etyczną scholastyki, tj. na prawdę i określił nią stosunek sztuki do natury. Więc dzieło sztuki jest odtworzeniem natury; jak zaś natura jest córką ducha bożego, tak sztuka jest jej dziecięciem, a bożą wnuką (Piekło, p. XI, w. 97—105). Myśl sama jest arystotelesowa, przeszła jednak przez pryzmat naturalizmu F. z Assyżu i Umbryjczyków, na których Dante się kształcił. Dalszy rozwój tej teorji snuje się między Monarchią (I, 4 i II, 2), a B. K.: Powstanie dzieła sztuki zależy od trzech momentów: pomysłu artystycznego, narzędzia i materjału. Podobnie natura przechodzi trzy stopnie, nim się objawi; pierwszy stopień twórczej myśli bożej, drugi stopień ducha krążącego w materji, wreszcie trzeci stopień ucieleśnienia. Następnie zarówno natura jak sztuka, będąc tworami skończonymi, posiadają granice i prawa, które poeta zowie wędzidłem sztuki (Czyściec, p. XXVIII, w. 141); artyście nie wolno ich przekroczyć, inaczej dzieło sztuki padłoby w rozsypkę (Raj, p. VIII, w. 105). Równie materja sama przez się stanowi dla myśli twórczej przeszkodę i hamulec, z któremi liczyć się potrzeba (Raj, p. I, w. 127; p. XIII, w. 78).
Drugi pewnik postawiony u Dantego jako zasadnicze prawo sztuki jest ten, że artysta powinien przedstawiać tylko to, co odczuł (Convivio IV, c. 4). Z tą wielką myślą, którą równocześnie do malarstwa wprowadzał Giotto, rozpoczęła się nowa era subjektywizmu w sztuce, lub jak się wyraża Kraus (Geschichte der christ. Kunst, I, 5) »odkrycie natury duszy«; odtąd »artysta wydaje dzieło sztuki z natchnienia osobistego; dążność pouczająca, a z nią wyłączne użycie przekazanych typów i form, powoli ustępują«. To też prawda życia u Dantego jest przedstawiona jako najwyższy ideał i cel sztuki (Czyściec, p. XII, w. 64; Raj, p. XXX, w. 30), a sztuka sama przez się jako rozkosz duszy (Czyściec, p XIV, w. 93); szczytną rozkosz odczujemy kiedyś z oglądania najwyższego piękna, (Raj, p. XXVII, w. 91—96). Zwłaszcza twarz niewieścia rozjaśniona boskością jest dla Dantego źródłem najwyższego zachwytu (Raj, p. I, w. 70; p. III, w. 10—15; p. XI, w. 76; p. XX, w. 13—15). Ideał sztuki chrześcijańskiej tu ma swój początek, najwyżej objawiony w niebiańskich twarzach Madonny, pędzla Rafaela.
Sam Dante to artysta obdarzony najgenialniejszą intuicją, która w połączeniu z głęboką świadomością środków stworzyła z B. K. istną syntezę wrażeń estetycznych. Cały ten świat sztuki jest zbudowany na symbolicznej troistości. Trójca będąca zasadą budowy poematu, panuje równie w szczegółach. Już Schelling zauważył, że Piekło jest plastyczne, Czyściec — malowniczy, Raj — muzyczny; troisty podział da się wieść w nieskończoność. Są to jakby trzy królestwa: kamienia, roślinności, światła; w pierwszem kolorytem dominującym jest czarność przewijana czerwienią; w drugiem zieleń i biel, w trzeciem jasność. Nastrój, który panuje w pierwszem, jest patetyczność; w drugiem łagodna rzewność; w trzeciem zachwycenie; pierwsze brzmi jak tragedja, drugie jak elegja, trzecie jak hymn. A taka jest w słowie twórczem poety moc porywająca, że słuchacz wędrując w jego ślad po owych trzech dziedzinach, przebywa je rzeczywiście całą swą istotą: ze świata ziemskich namiętności wchodzi w świat refleksji i zadumy, aż oczyszczony i udoskonalony moralnie, stanie się godnym wzlecieć tam, gdzie panuje

Miłość, co słońce porusza i gwiazdy.

Wybór tekstu i komentarza mających służyć za podstawę przekładu, nastręczał poważne trudności. Z jednej strony tekst B. K nie jest dotąd ostatecznie ustalony i przedstawia niezmierną ilość warjantów, które często odmieniają znacznie myśl oryginału. Tłómacz uznał za właściwe, do tekstu swego przyjmować te lekcje, które dają myśl najcelniejszą pod względem poetyckim: jest to zapewne probierz zawodny, ale jeszcze najmniej krzywdzący mistrza. W objaśnieniach znowu trzymał się raczej starych komentatorów jako najbliższych ducha dantejskiego, ale uwzględniał równie w dużej mierze wykład polityczny, który niewątpliwie leżał w intencjach poety. Do tych celów wystarczały wydania Fraticellego i Scartazziniego.




O METODZIE PRZEKŁADU.

Przekład poetycki jest rodzajem transpozycji, która ma za cel: przy wiernem zachowaniu treści dzieła odtworzyć jego nastrój i tym sposobem wywołać wrażenie artystyczne, co do charakteru i siły równorzędne z oryginałem. O ile pierwsze jest możebne tak dalece, że treść przekładu i oryginału mogą się dokładnie pokrywać, o tyle drugie, działające wartościami różnorodnemi języka, podatności form poetyckich, wreszcie talentu pisarskiego, da się urzeczywistnić tylko w przybliżeniu. Geniusz twórcy nigdy nie znajdzie równego sobie przetwórcy; trzebaby, aby i on był geniuszem; w tym jednak wypadku natura jego wzdrygałaby się bierności i poddania; siła popędowa zaniosłaby go wnet daleko i uczyniłaby jego dzieło transkrypcją lecz nie przekładem.
Tłómaczenie Boskiej Komedji przedstawiało się jako problem literacki niewysłowionego uroku. Chodziło o to, aby na te jedyne w świecie wielkości znaleźć formę ostateczną i jedyną. Bo jak na każdy byt jest tylko jedno przeznaczenie, tak na każdą myśl i na każde piękno jest forma jedna: znaleźć ją oto zadanie artysty. Przy niniejszem pracownik musiał zacząć od uświadomienia w sobie pewnych niemożebności i od zdobycia się na pewne rezygnacje. Niemożebnością jest odtworzyć wrażenia muzykalne wynikłe z mistrzowskiego użycia włoskiej mowy, rytmów i rymu. Niemożebnością nie nagiąć nigdy treści tak, aby nie odmienić obrazu, porównania, figury stylistycznej; aby na każdy wyraz i termin znaleźć odpowiednik równego znaczenia i siły. A więc konieczne zrezygnowanie z dokładności absolutnej, zniżenie tonu, zadowolenie się proporcją i nastrojem nie równorzędnym lecz równogatunkowym.
Środkami ku temu celowi były: Wtajemniczenie się w ideje poety, w jego wiedzę i wiarę, miłości i nienawiści. Wtajemniczenie się w charakter epoki, z której życiem pulsuje równo, tylko silniej myśl poety. Skutkiem tego obracanie się mniej niewolnicze w sferze jego pomysłów, dające tłómaczowi śmiałość i pewność, że nie popełnia zdrożności, w chwilach nieuniknionych zboczeń od oryginału. Wreszcie wtajemniczenie się w styl Dantego; zdanie sobie sprawy z różnic językowych i stylowych świadomie stosowanych w trzech częściach poematu.
Ostatni szczegół dotyczy tajemnic techniki pisarskiej i wymaga objaśnienia, jak ją tłómacz rozumiał i jak przeprowadził.
Odrębny styl Piekła polega w efektach jaskrawych i gwałtownych, w operowaniu kształtem, linią i barwą brutalnemi, w mieszaninie wzniosłości i komizmu, piękna i potworności, — słowem w grotesce. Środki Dantego są tutaj: język bardziej niż w innych częściach archaiczny; nadużycie wyrazów jędrnych, szorstkich, trywialnych, obficie czerpanych ze słownictwa dyjalektycznego; gwałtowne skróty składni niespokojnej i dziwacznej. Przekład stara się wejść w intencje oryginału: archaizmy wyrazów i składni polskiej, brutalność słowa, rym umyślnie dziwaczny, kapryśna rytmika, stały się w wydobywaniu odpowiednich nastrojów posiłkiem pierwszorzędnym.
W Czyścu ton odmienny; pogoda, łagodność, uciszenie akcentów namiętnych. Odpowiednio w przekładzie usiłowano, aby wiersz płynął swobodnie, aby wyrazy przestarzałe i niezwykłe, aby rytmy niespokojne nie zadzierały gładkiego toku mowy, zbliżonej ile możności do języka codziennego, a tylko wyszlachetnionej poetycko.
W Raju dziwność nieziemska, ton mistycznego zachwycenia łagodzony powagą dysput teologicznych; dla oddania podwójnego nastroju, poeta ma w swej mocy sposoby nowe i nieoczekiwane, narzucające się równie tłumaczowi: nieswojskie przenośnie, które należało zachować: niezwykłe, uczone opisy i określenia, które wypadło ujmować w formę tercyny; ścisłość scholastyczną, w której nie wolno było gubić żywiołu poetyckiego; wyrazy ukute do jednorazowego użycia; owe zwięzłe i malownicze formacje, którym tłómacz ze strachem tylko ważył się przeciwstawiać takie nowotwory jak: zbożeć, przeczłowieczenie, wiedy, ujawić się lub wiekuiścić, rezygnując już z dosłownego oddania słów takich jak immeirsi lub inluirsi. Jak największa troskliwość musiała być skierowana do trafnego odtworzenia treści, której każde najdrobniejsze zboczenie groziło herezją. Przekład zachowując ile możności cechy poetyckie, musiał równocześnie być interpretacją, inaczej stałby się zupełnie niezrozumiały i naraziłby się na to, że po jego objaśnienie uciekanoby się do komentarza wydań oryginalnych.
Dziś, kiedy dzieło lat kilkunastu leży ukończone, praca nad niem wydaje się tłómaczowi jakby jakaś walka mistyczna, jakieś borykanie się z przerażająco piękną a nieugiętą potęgą, — niby zapasy Jakóba z Aniołem. A radość jaka być może, jest zwarzona przeświadczeniem, że wiele tam pozostało szańców niezdobytych i zwycięstw pozornych i klęsk niepowetowanych.

E. P.


I.
PIEKŁO
PIEŚŃ I.

W życia wędrówce, na połowie czasu[1]

Obrawszy błędne manowców koleje,
Pośród ciemnego znalazłem się lasu.[2]

O, jakże ciężko wysłowić tę knieję,

Te puszcz pustynnych[3] zaciernione dzicze!
Kiedy przypomnę, dusza mi truchleje.

Gorzko, śmierć chyba większe zna gorycze;

Lecz dla korzyści dobytych z przeprawy,
Opowiem boru rzeczy tajemnicze[4].

10 
Nie wiem[5], jak w one zaszedłem dzierżawy,

Bo mną owładła senność[6] jakaś duża
W chwili, gdy drogi zaniechałem prawej.

13 
Gdym jednak przybył do góry[7] podnóża,

Którą zaparty owy wądół kona,
Skąd się, jak rzekłem, taki strach wynurza,

16 
Podniósłszy głowę, widzę, że ramiona

Góry już swemi promieniami stroi[8]
Gwiazda wodząca tuziemskie plemiona.

19 
Więc się z widoku tego uspokoi

Przestrach w jeziorze serca rozkiełzany
Przez noc bolesnej bezotuchy mojej.


22 
A jak człek z morza na ląd ratowany

Z piersią dyszącą staje i zdaleka
Oczyma jeszcze bada groźne piany.

25 
Tak było, duch mój, podczas gdy ucieka,

Pogląda za się na przebytą drogę,
Co nie przepuści żywego człowieka.

28 
Więc gdy mdłe ciało odpoczynkiem wzmogę,

Znów po bezludnych progach stopy nużę,
Wciąż niżej mając wyprężoną nogę[9].

31 
Wtem tam, gdzie ścieżka strzelała ku górze,

Znienagła mi się zjawiła u stoku
Zwinna Pantera[10] o plamistej skórze.

34 
Ta z mej osoby nie spuszczała wzroku

I tak męczyła w mojem wstępowaniu,
Że kilka razy chciałem wracać kroku.

37 
Była to właśnie chwila na zaraniu:

Wschodziło słońce z onym gwiazd orszakiem[11],
Co z niem świeciły, gdy w pierwozadrganiu

40 
Świata Pra-miłość wiecznym pchnęła szlakiem

Przepiękne twory; więc ta pora świeża
I wiosny blizkość były dla mnie znakiem,

43 
Że przecież ujdę pstrokatego zwierza;

Ale tuż trwogę poczułem niemałą,
Gdy Lew przedemną wyrósł u pobrzeża.

46 
Głowę podnosił i, jak mi się zdało,

Szedł prosto na mnie, taki wściekły z głodu,
Że przerażone powietrze truchlało[12].

49 
Potem Wilczyca brzemienna od płodu

Żądz wszelkich, mimo, że chuda i sucha,
Sprawczyni nieszczęść mnogiego narodu,


52 
Swoim widokiem zgnębiła mi ducha

I w takie wreszcie strąciła rozpacze,
że dojścia szczytów zczezła mi otucha.

55 
A jak z wygranej ucieszeni gracze,

Kiedy przeciwny zasię wiatr powieje,
Bledną i wszystka myśl się w nich rozpłacze,

58 
Tak ja od zwierza porywczości mdleję

I odpychany cofam się ze skały
W stronę przepaści, gdzie słońce niemieje[13].

61 
Już moje stopy w dół się obsuwały,

Gdy przed oczyma kształt się zjawił mglisty,
Jakby milczeniem długiem spowietrzały[14].

64 
Gdym go obaczył w puszczy opoczystej:

»Pożal się, proszę«, wołam do zjawienia,
»Cień-li, czy człowiek jesteś rzeczywisty!«

67 
»Nie człowiek, jednak z ludzkiego plemienia;

Ojców Lombardów miałem«, rzekła mara,
»Z mantowańskiego oboje nasienia.

70 
Urodziłem się za Jula Cezara[15],

A za Augusta cnego żyłem w Rzymie,
Gdy panowała bogów kłamnych wiara.

73 
Poetą byłem i w epicznym rymie

Uszłego z dumnej Ilionu ruiny
Anchizowego-m syna[16] głosił imię.

76 
A ty, przecz wracasz w nieszczęsne doliny?

Czemu nie spieszysz na górę, rodzicę
Wesela, gniazdo radosnej nowiny?«

79 
»Więc Wirgilego oglądam? Krynicę,

Skąd płynie Słowa strumień tak obficie?«
Odezwałem się, zasromawszy lice.


82 
»O, ty, poetów światło i zaszczycie!

Niech mię zalecą miłość i uwaga,
Com z nią na myśli twojej szedł wykrycie.

85 
Ty jesteś Mistrz mój, ty moja Powaga[17]:

Przez cię jedynie styl mój[18] nabył piętna
Sztuki, skąd dzisiaj moja cześć się wzmaga.

88 
Płoszy mię bestja, przejściu memu wstrętna:

Dopomóż, mędrcze sławny! oto ginę
Z trwogi i żywiej dygocą mi tętna«.

91 
»Ścieżki potrzeba obrać tobie inne«,

Rzekł, widząc oczu moich zapłakanie,
»Jeżeli przebrnąć życzysz tę gęstwinę.

94 
Bo owa bestja, co mię wołasz na nię,

Nikomu drogą swoją przejść nie daje:
Póty przeszkadza, aż w nim dech ustanie.

97 
A tak złośliwe chowa obyczaje,

Że zachłannością jej chciwość się mnoży
I tem głodniejsza, im się bardziej naje[19].

100 
Rozliczny jest zwierz[20], z którym cudzołoży

I dotąd będzie, aż nadejdzie żwawy
Chart[21], co ją na śmierć w boleściach umorzy.

103 
W glebie ni kruszcu[22] nie poszuka strawy,

Jedno w rozumie, cnocie i miłości;
Ojczyzna jego: pośród Feltr[23] dzierżawy.

106 
Nędznej Italii on wybawi włości,

Dla których Turnus, Kamila dziewica[24],
Euryjal, Ninus położyli kości.

109 
Odeń ścigana z grodu w gród wilczyca

Napowrót w piekieł dostanie się władze,
Skąd ją przysłała Zawiść zazdrośnica.


112 
A ja tak dbale o twem dobru radzę,

Ze-ć przewodnikiem będę; skróś tej góry
Przez wiekuiste miejsca przeprowadzę[25],

115 
Kędy usłyszysz rozpaczliwe chóry

Bolesnej duchów starodawnych rzeszy,
Co z wszystkiej piersi woła o skon wtóry[26].

118 
Potem tych ujrzysz, których płomień cieszy,

Rozradowując nadzieją niepłoną,
Że się ich wniebowstąpienie przyspieszy.

121 
A gdy zajść zechcesz aż tą jasną stroną,

Godniejszej zdam cię, niźli moja, pieczy
Na dalszą drogę, gdzie iść mi wzbroniono.

124 
Bo owy Władca i Król wszystkich rzeczy

Za me prawdziwej wiary nieuznanie[27]
Wstępu do miasta swojego mi przeczy.

127 
Wszędy rząd jego, lecz tam królowanie:

Tam ma stolicę, tam wysokie trony;
Szczęsny, w wyborze kto mu się ostanie«.

130 
»Poeto«, rzekę, takiem zachęcony

Słowem, »przez Boga nieznanego tobie,
Bym z tej i gorszej doli był zbawiony,

133 
Tam, gdzie powiadasz, wiedź-że mię w tej dobie;

Niechaj obaczę te piotrowe progi[28]
I tych, co mówisz, że jęczą w żałobie«.

136 
Ruszył, — ja za nim w trop dźwignąłem nogi.





PIEŚŃ II.

Już dzień uchodził[29], mrok szarej godziny

Już odwoływał padolne zwierzęta
Od pospolitych trudów; ja jedyny

Gotowałem się na bój, nie na święta,

Z trudem podróży, z litości katuszą[30];
Skreśli je pamięć, co jej błąd nie pęta.

Wesprzyjcie Muzy[31], krzep mię twórcza duszo!

Pamięci moja, widzeń mych zwierciadło,
Dzisiaj się mocy twe objawić muszą.

10 
»Ty, co mię wiedziesz w krainę przepadłą,

Znasz-li me serce dość silnem i dzielnem,
Aby na wielkiem przejściu sobą władło?

13 
Mówisz, że w ciele jeszcze skazitelnem

Rodzic Sylwiusza[32] odwiedzał te szlaki
I nieśmiertelność czuł ciałem śmiertelnem.

16 
To, że wróg złego był mu łaskaw taki[33],

Wiedząc, jak ważny skutek dzieło czeka
I ważąc kto zacz miał zeń wyjść i jaki,

19 
Chyba nie zdziwi rozumnego człeka:

Gdyż on rzymskiemu państwu i Rzymowi
Na patryjarchę był naznaczon z wieka,

22 
Który i które, — że się tu wysłowi

Prawdę, — dla świętych miejsc są stanowione,
Gdzie dzisiaj siedzą dziedzice Piotrowi.

25 
Przez owo zejście w twej pieśni sławione,

Zrozumiał rzeczy, po których przyczynie
On wziął zwycięstwo, a papież koronę.


28 
Po nim Apostoł, wybrane Naczynie[34],

Skróś przewędrował te zaziemskie smugi
By wzmocnił wiarę, zbawienia dawczynię.

31 
Lecz ja co? Skąd mi łaska? Jam nie drugi

Eneasz, ani Pawła hart posiadam,
Nikt, ni sam do się nie znam tej zasługi.

34 
Więc gdy me pójście na twą wolę składam,

Drżę, czy zamiaru nie roję szalenie;
Ty mędrzec, pojmiesz lepiej, niż powiadam«.

37 
Jak człek, co chciawszy, znów odmienia chcenie[35],

Aż w postanowień kolejnych szeregu
Zgoła odwróci pierwotne życzenie,

40 
Taki ja byłem na ponurym brzegu,

Kiedy namysłem starłem chęci skore
I w pierwszej chwili ochocze do biegu.

43 
»Jeśli twą tajną myśl ze słów rozbiorę«,

Rzekł wielkoduszny cień, »widzę na oczy
Wnętrzne twej duszy nędznym strachem chore;

46 
Który tak czasem człowieka omroczy,

Gdy się zapalił do zacnego dzieła,
Że jak płochliwy zwierz przed nim uskoczy.

49 
By się odwaga z tej trwogi ocknęła,

Opowiem rozkaz dany mi w otchłani
W on czas, gdy litość nad tobą mię zdjęła.

52 
Siedziałem w duchów wątpliwych[36] przystani,

Gdy przyszła cudna, święta białogłowa,
Tak żem ją wołać: Rozkazuj mi pani!

55 
Wzrok jej lśnił jaśniej niż gwiazda wschodowa;

Słodka i cicha była i w mówieniu
Anielska: ta w te ozwała się słowa:


58 
»O ty uprzejmy mantowański cieniu,

Którego imię trwa i pełne chluby
Trwać będzie, póki żywota stworzeniu;

61 
Oto miły mój, a losom nieluby

Takie przekory napotkał w swej drodze
Na pustych progach, że nie wytrwał próby,

64 
Wracał i zbłądził; a lękam się srodze

Słysząc, co o nim powiadano w górze,
Czy mu nie późno z posiłkiem przychodzę.

67 
Więc z ozdobnemi słowy pospiesz, nuże!

Niechaj go zbawi twa pomoc i rada
I niech ja o nim więcej źle nie wróżę.

70 
Jam Beatrycze, która do cię gada:

Z miejsc idę, które wnet odzyskać życzę;
Miłość mię wiodła i teraz mną włada.

73 
Kiedy powrócę przed pańskie oblicze,

Chwalić cię będę i często i szczerze«.
Zamilkła, a ja do niej: »Beatrycze!

76 
O zacna pani, z której jedno bierze

Tę moc ród ludzki[37], że przeszedł stworzenia
Żyjące w nieba najwęższego sferze;

79 
Tak mię ochota służby rozpłomienia,

Że nie usłużę nigdy nadto wcześnie
I tutaj dość mi jednego skinienia.

82 
Lecz powiedz przecie: Nie lękasz się w cieśnie

Naszej śródziemnej zstępować otchłani
Z szerokich dziedzin, gdzie ci radość wskrześnie?«

85 
A na to rzekła mi ta jasna pani:

»Pokrótce zadość twej chęci uczynię.
Bym zejść się bała, nikt mi nie przygani;


88 
Bać się należy tych rzeczy jedynie

Z których się szkoda niepowrotna lęże,
Ale nie innych, których groza minie.

91 
Ja z łaski bożej mam takie pawęże,

Że ni się nędzą waszą nie poplamię,
Ni mię płomieni waszych żar dosięże.

94 
Jest łaski-pełna Pani[38] w bożym chramie:

Przeciw zawadom chce pomagać tobie
I oto górne twarde prawo łamie.

97 
Więc Łucję do się przyzwała w tej dobie

I rzekła: »Sługę twego nęka trwoga;
Pospieszaj, twojej zlecam go osobie«.

100 
A Łucja[39], wszelkiej surowości wroga,

Zeszła, gdzie pobyt mam z Rachelą starą[40]:
»O Beatrycze, prawa chlubo Boga!«

103 
Tak przemówiła do mnie, »jakąż miarą

Nie spieszysz wesprzeć swego miłośnika,
Co się dla ciebie wzniósł[41] nad ciżbę szarą?

106 
Czyli cię łkanie jego nie przenika?

Czyli nie widzisz, jak śród fali wzdętej[42],
Chełpliwszej morza, z śmiercią się potyka?«

109 
Nikt nie miał większej na pośpiech zachęty,

Kto szuka zysku, lub się szkody boi,
Niż ja, gdym głos ten usłyszała święty.

112 
Z błogosławionych zstąpiłam podwoi,

Ufna w wymowie twej zacnej i czesnej,
Co równie ciebie jak słuchaczów stroi«.

115 
A dokonawszy słów tych, wzrok bolesny

Słonecznych oczu ku mej twarzy skłania;
Jam też czemprędzej biegł, by przybyć wczesny.


118 
I oto jestem wedle rozkazania;

Wydarłem ciebie bestji, co na cudną
Górę najprostszej ścieżyny zabrania.

121 
Więc cóż? Przecz stopę zatrzymujesz żmudną,

Dlaczego strachem serce twoje chorze,
Czemu odwaga i zapały chłódną,

124 
Skoro już jesteś na niebieskim dworze

Tak bardzo luby trzem błogosławionym
I gdy ja tobie tyle szczęścia wróżę?«

127 
Jak kwiatki nocnym powarzone szronem

Stulone gną się, aż gdy je odbieli
Słońce, wraz czołem się wznoszą i łonem,

130 
Podobnie we mnie otucha wystrzeli

A serce taka umocni odwaga,
Że wołam jako człek, co się ośmieli:

133 
»O przelitośna ta, co mię wspomaga!

I ty litośny, że długiej namowy
Nie używała do cię jej powaga.

136 
Ty swojem przyjściem i swojemi słowy

Takie w mem sercu wzbudziłeś pragnienie,
Żem znowu silny, żem znowu gotowy.

139 
Pójdźmyż, niech dwojga jedno będzie chcenie;

Ty Mistrzem moim, ty Wodzem, ty Panem«.
Zmilkłem, on ruszył; na jego skinienie

142 
Poszedłem krajem stromym i nieznanym.





PIEŚŃ III.

Przeze mnie droga w miasto utrapienia,

Przeze mnie droga w wiekuiste męki,
Przeze mnie droga w naród zatracenia,

Jam dzieło wielkiej, sprawiedliwszej ręki.

Wzniosła mię z gruntu Potęga wszechwłodna
Mądrość najwyższa, Miłość pierworodna;[43]

Starsze ode mnie twory nie istnieją,

Chyba wieczyste, — a jam niespożyta!
Ty który wchodzisz, żegnaj się z nadzieją...

10 
Na odrzwiach bramy ten się napis czyta

O treści memu duchowi kryjomej[44]:
»Mistrzu«, szepnąłem, »z tych słów groza świta!«[45]

13 
A on mi na to, jak człowiek świadomy:

»Tu oczyść serce podłością zatrute,
Tu zabij w sobie wszelki strach znikomy.

16 
Do miejsc my przyszli, gdzie czynią pokutę

Owi, com mówił, boleści dziedzice,
Duchy ze skarbu poznania wyzute«.

19 
Dłoń mi na dłoni położył i lice

Ukazał jasne, duchem natchnął śmiałym,
Poczem wprowadził w głębin tajemnice.

22 
Stamtąd westchnienia, płacz, lament, chorałem

Biły o próżni bezgwiezdnej tajniki:
Więc już na progu stając, zapłakałem.

25 
Okropne gwary, przeliczne języki,

Jęk bólu, wycia to ostre, to bledsze,
I rąk klaskania i gniewu okrzyki[46]


28 
Czyniły wrzawę, na czarne powietrze

Lecącą wiru wieczystymi skręty
Jak piasek, gdy się z huraganem zetrze.

31 
Nieświadomości skrępowany pęty:

»Mistrzu«, spytałem, skąd ten chór boleści,
Kto ów lud, taką snać rozpaczą zdjęty?«

34 
On rzekł: »Męczarnię takiej podłej treści

Znoszą w tem miejscu te dusze mizerne,
Które bez hańby żyły i bez cześci[47].

37 
Są zaś wmieszane między owe bierne

Rzesze aniołów, które samolube
Żyły, ni wrogie Bogu, ni też wierne.

40 
Niebo ich nie chce, gdyż niosłyby zgubę

Jego piękności; piekło je wyklucza,
Gdyżby z nich gorsi mogli zyskać chlubę«.

43 
Ja znowu: »Mistrzu, co im to dokucza,

Że tak biadają głosami rozpaczy?«
A on wysłuchał mię i tak poucza:

46 
»Wiedzą, że skonu dzień[48] im się nie znaczy,

A ciemnym bytem tak są tutaj mali,
Że wszystko inne przenieśliby raczej.

49 
Świat nie dopuścił, aby w sławie trwali:

Litość ni Sąd się nimi nie opieka;
Nie mówmy o nich; spójrz raz i pójdź dalej«.

52 
A wtem proporczyk[49] ujrzałem, z daleka

Mknący tak szybko, jakby go nosiła
Dłoń niegodnego spoczynku człowieka.

55 
Za nim niezmierna czerń smugą się wiła;

Nigdybym nie był uwierzył na słowo,
Że tyle ludu śmierć już wytraciła.


58 
Poznałem kilku między bezcechową

Ciżbą; pośród nich szła mara człowieka,
Co z trwogi wielką skaził się odmową[50].

61 
Więc zrozumiałem, że tu śmierć zawleka

I tłoczy razem owe podłe sotnie,
Których Bóg i czart równo się wyrzeka.

64 
Nędznym, co w świecie żyli nieżywotnie,

Rój ós i przykra kąsa ciało mszyca;
Jęczą, gdy ból im do żywego dotnie.

67 
Od tych ukąszeń krew tryska na lica,

Którą u stóp ich łzami napojoną
Kłąb glist natrętnych kałduny nasyca.

70 
Potem, gdy inną wzrok posłałem stroną,

Nad wielką rzeką ujrzę ludu ławy.
»Mistrzu«, powiadam, »niech mi dozwolono

73 
Będzie zapytać: Kto są? Jakie sprawy

Każą im spieszyć? Ile zmierzch dozwoli
Rozeznać, widzę, że krok niosą żwawy«.

76 
A on: »Na powieść o nich przyjdzie kolej,

Gdy staniem kroki zahamowanymi
Nad Acherontem, strumieniem niedoli[51]«.

79 
Więc wzrok ze wstydu spuściwszy do ziemi

Zamilkłem, nie chcąc dłużej być natrętem.
I tak do rzeki brzegów szliśmy niemi.

82 
Wtem spojrzę, w łodzi mknie owym odmętem

Starzec kędziorów sędziwych i brody[52],
Wołając: »Gorze wam, duchom przeklętym!

85 
Nie pójdziecie wy na niebieskie gody:

Przybywam przewieść was po czarnej strudze
W ciemności wieczne, na żar i na chłody.


88 
A ty, co jeszcze ciało masz w posłudze:

Precz stąd! Co robisz w umarłym narodzie?..«
Kiedy zaś widział, że z odejściem żmudzę:

91 
»Z innej przystani i po innej wodzie

Jest przeznaczona droga twej podróży;
Wypada tobie lżejszej szukać łodzie«.

94 
»Niech się Charonie w tobie gniew nie jurzy!«

Rzekł Mistrz, »tak życzą tam, gdzie śladem chcenia
Zaraz czyn kroczy; wara pytać dłużej!«

97 
Więc lic kosmatych surowość odmienia

Przewoźnik, włodarz czarnowodnej rzeki,
W krąg ócz mający obrączki z płomienia.

100 
Ale tym nagim i znużonym szczeki

Dzwoniły, w lica strach zachodził siny,
Gdy usłyszeli swój los niedaleki.

103 
Boga, rodziców, ludzkość, narodziny

I dzień i miejsce swych narodzin klęli
I syny swoje i swych synów syny.

106 
Potem się sparli łkając nad topieli

Brzegiem, skąd wszyscy pójdą na męczarnie,
Co żyć w bojaźni bożej nie umieli.

109 
Bies Charon ócz swych zaświeca latarnie

Drogę wskazując i kupą ich goni,
A gdzie nie idą w ład, tam wiosłem garnie.

112 
Jako pod jesień drzewo liście roni

Jedno po drugiem, aż się konar wdowi
Nagim, ze stroju wyzutym, odsłoni,

115 
Tak ci dziedzice grzechu adamowi

Jedno po drugiem zlatują mu w sudno[53],
Niby na wabia sokół[54] w dłoń łowcowi.


118 
I jadą przez toń ciemnościami brudną,

A nim na brzeg je przeciwny wysadzi,
Po drugiej stronie znów od gości ludno.

121 
»Synu mój«, tak Mistrz swoję rzecz prowadzi:

»Lud, co umiera w nieprzyjaźni bożej,
Z ziemi wszech krańców tutaj się gromadzi.

124 
Co rychlej wszyscy rzekę przebyć skorzy,

Bo tak ich boska sprawiedliwość bodzie,
Że zmniejsza lęku, a pragnienie mnoży[55].

127 
Nie chodzą duchy dobre ku tej wodzie;

Wiesz teraz, czemu, widząc cię w ich kole,
Chciał tobie Charon stawać na przeszkodzie«.

130 
Gdy kończył mówić, całe czarne pole

Drgnęło tak mocno, że kiedy przypomnę,
Dziś jeszcze dusza kąpie się w mozole.

133 
Z ziemi łez wianie buchnęło ogromne,

Przeleciał po niej gromu błysk czerwienny:
I omdlały mi zmysły nieprzytomne —

136 
I padłem[56], jako pada człowiek senny.





PIEŚŃ IV.

Silny huk gromu wyrwał mi z pod powiek

Senność kamienną, tak, że się wzdrygnąłem
Niby gwałtownie przebudzony człowiek.

I wypoczęte oczy tocząc kołem,

Wyprostowany patrzałem po stronie,
Aby rozpoznać miejsce, gdzie stanąłem[57].


Otom się, widzę, znajdował na skłonie

Owej bolesnej, piekielnej doliny,
Co nieskończonych echa jęków chłonie.

10 
Loch był bezdenny, mgławy, czarno-siny;

Źrenice moje wysłane na zwiady
Niczego dobyć nie mogły z głębiny.

13 
»Zejdziemy teraz«, rzekł wieszcz cały blady,

»W otchłannych światów ślepe zakomory:
Ja pójdę pierwszy, a ty w moje ślady«.

16 
Widząc, że pobladł: »Jakże iść mam skory«,

Rzekłem, »gdy w tobie odwaga ustaje,
Co mi w zwątpieniach użyczasz podpory?«

19 
»Kaźń ludu, co te zamieszkiwa kraje«,

Rzekł, »twarz mi czyni równą białej chuście
Z barw litowania, co-ć się lękiem zdaje.

22 
Idźmyż: daleki cel ma nasze pójście«.

Ruszył; tu pierwsze przekroczyłem za nim
Koło, z tych, które biegną nad czeluście.

25 
Głos, co mi słuchu doszedł, był nie łkaniem,

Lecz szeptem westchnień, który skróś stuleci
Powietrze wzruszał bezustannem drganiem,

28 
Szedł zaś z cierpienia, które mąk nie nieci,

A które znoszą wielkie ludu ławy,
Gromada mężów i niewiast i dzieci.

31 
Rzecze Wódz do mnie: »Ażaś nie ciekawy

Tłumu, co smętne te wydaje gwary?
Nim stąd odejdziem, masz poznać ich sprawy.

34 
Bezgrzeszni oni są, ale z tej miary

Jeszcze się zasług zbawienia nie bierze:
Stanowi o niem chrzest, brama[58] twej wiary.


37 
Chociaż w pogańskiej przyszli na świat wierze,

Czci potem Bogu nie złożyli winnej;
Do ich gromady oto sam należę.

40 
Dla tej usterki, nie dla winy innej

Pobyt znosimy tutaj bezkatuszny,
W tęsknocie żyjąc próżnej i bezczynnej«.

43 
Tedy mi serce żal ogarnął słuszny,

Bo w tym przedsionku, na wątpliwe trwanie
Skazan, poznałem poczet wielkoduszny:

46 
»Powiedz, o Mistrzu mój, powiedz, o Panie«,

Spytałem, chcąc mieć tę pewność niezbitą,
W której jest wszego błędu zaniechanie,

49 
»Wyszedł-li który stąd, czy z własnej, czy to

Z cudzej zasługi — i był w niebo-brany?«
A on odgadłszy mowę mą zakrytą[59]:

52 
»Krótko przed mojem rozstaniem z ziemiany,

Mocarz tu zstąpił niebiańskiego lica,
Znakiem zwycięstwa ukoronowany.

55 
On z państw tych wywiódł pierwszego rodzica,

Abla, Noego; pośród innych wiela
Abram posłuszny, Mojżesz, praw krynica,

58 
Dawid stąd wyszedł i ród Izraela

Stary: to jest on i ojciec i syny
I wysłużona pasterstwem Rachela.

61 
Ich wyprowadził w niebieskie krainy;

A wiedz, że przed tym dostojnym wyborem
Żaden nie zaznał zbawienia człek iny«.

64 
Podczas gdy mówił, szliśmy dalszym torem,

Prując się czernią lasu bez ustanku,
Chcę rzec: przechodząc gęstym duchów borem.


67 
Małośmy uszli po okólnym ganku,

Kiedym obaczył blask, niby ognisko
W grubych ciemności gorejące wianku.

70 
Było daleko jeszcze, lecz dość blizko,

Ażebym poznał w pomroków prześwicie,
Że zacne duchy miały tam siedlisko.

73 
»Mistrzu mój, wiedzy i sztuki zaszczycie,

Któż oni i czem dostąpili prawa,
Że wiodą tutaj wywyższone życie?«

76 
Tak pytam. »Czesna«, rzekł, i »głośna sława,

Co ich wyniosła pomiędzy ziemiany,
Czyni, że niebo tu im wyższość dawa«.

79 
Wtem głos się rozszedł echem powtarzany

I brzmiał: »Przed wieszczem najwyższym chyl czoła!
Wraca cień jego, co był nam zabrany!«

82 
A gdy się echo uciszyło zgoła,

Ujrzę idące cztery wielkie cienie:
Twarz ich ni smutna była, ni wesoła[60].

85 
Rzecze Wódz dobry: »Obróć swe spojrzenie

Na tego, który mieczem w dłoni toczy,
A co go inni w takiej mają cenie.

88 
To król poetów, Homer; ten, co oczy

Ma uśmiechnięte, mistrz satyr, Horacy;
Owidjusz trzeci; Lukan czwarty kroczy[61].

91 
Że dostojeństwem wszyscyśmy jednacy,

Hołd mnie złożony, wszystkich w sobie brata:
Więc słuszna, że mi są łaskawi tacy«.

94 
Widziałem zatem słynną pośród świata

Szkołę książęcia[62] najszczytniejszej pieśni,
Co nad innymi jak orzeł polata.


97 
Gdy pogwarzyli z sobą ci rówieśni,

Uprzejmej ku mnie obracali twarzy.
Wódz się uśmiechał... A jeszcze mię cześniej

100 
Przyjmie ta rzesza i większym obdarzy

Zaszczytem, bo mię w swem gronie pozdrowi
Jako szóstego[63] śród słowa mocarzy.

103 
Roztrząsaliśmy, idąc ku ogniowi,

Rzeczy, o których z równego powodu
Tam się mówiło, jak tu się nie powie.

106 
Do stóp my doszli wspaniałego grodu,

Otoczonego murem siedmiorakim[64]
I piękną rzeczką; choć nie było brodu,

109 
Przeszliśmy tędy niby suchym szlakiem;

Potem bram siedmią na świeże murawy,
Gdzieśmy się z nowym spotkali orszakiem.

112 
Lud był szanownej, dostojnej postawy,

Powściągliwego, poważnego wzroku,
A mowy cichej, skąpej i nieżwawej.

115 
Zeszliśmy stamtąd od jednego boku

Na połoninę widną i przestroną,
Gdzieśmy ich wszystkich mieli na widoku.

118 
Tam, na zielonej darni mi zjawiono

Duchy, co dawniej były chwałą ziemi;
Na ich wspomnienie dumniej drga mi łono.

121 
Druhów Elektry[65] widzę: między niemi

Poznaję wielu: Hektora, Eneja,
Cezara w zbroi z oczyma orlemi.

124 
Z Kamilą widna mi Pentezyleja[66],

A obok ojca swojego Latyna[67]
Lawinia, w której Włoch była nadzieja.


127 
Brutusa[68] widzę, co wygnał Tarkwina:

Lukrecję, Julję, Marcję i Kornelę[69]
I samotnego z boku Saladyna[70].

130 
A gdy oczyma nieopodal strzelę,

Mistrza spostrzegam mężów pełnych wiedzą[71]
Na filozofów siedzącego czele.

133 
Cześć mu oddają, skinień jego śledzą

Sokrat z Platonem, cała mędrców świta:
Ci dwaj najbliżej u boku mu siedzą.

136 
Przypadkowości głoścę Demokryta,

Anaksagora, Djogena, Talesa,
Empedoklesa, Zena, Heraklita[72]

139 
Poznaję; znawcę ziół Djoskorydesa[73]

I Euklidesa i Ptolomeusza[74],
I Avicennę i Hipokratesa,

142 
Galiena, cnego Senekę, Liwiusza,

Tuliusza[75]; przy nich skał i drzew pieśniarza[76],
Który zwierzęta lirą swoją wzrusza

145 
I Averroę[77], twórcę komentarza.

Przedmiot rozległy, pióro me nie rące,
Nie wszystko com tam oglądał, powtarza.

148 
Z sześciorga dwu nas zostało w rozłące;

Nowym Wódz dobry szlakiem ruszył ze mną
Z cichego świata w światy wiecznie drżące,

151 
W nową dziedzinę, nieśmiertelnie ciemną.





PIEŚŃ V.

W obręb drugiego wstąpiłem koliska[78],

Które zamyka szczuplejsze obszary,
Lecz boleśniejszy z duchów jęk wyciska.

Tu żywie Minos[79], ów sędzia prastary:

Zgrzytając, grzechy roztrząsa u proga,
Sądzi i chwostem znaczy stopnie kary.

To jest, gdy przed nim zjawi się nieboga

Dusza, spowiada swoje grzeszne czyny;
Więc obliczywszy którędy jej droga,

10 
Ów rozeznawca biegły ludzkiej winy

Tylekroć biodra ogonem obwinie,
Na ile stopni ma zapaść w głębiny.

13 
Czerń niezliczona duchów przedeń płynie:

Każdy z kolei przybywa przed sędzię,
Wyzna, wysłucha i już na dół chynie.

16 
»Hej, ty, coś kaźni przekroczył krawędzie«,

Zawołał Minos, spostrzegłszy człowieka,
I zatrzymał się w ponurym urzędzie;

19 
»Bacz jako wchodzisz i co cię tu czeka:

Swoboda wstępu niechaj cię nie zdurzy!«
A Wódz mój: »Czemu gęba twoja szczeka?

22 
Nie czyń ty wstrętu koniecznej podróży:

Życzą jej w miejscu, kędy, czego życzą,
Wraz się i staje; wara pytać dłużej!«

25 
A wtem mi w uszach jęki zaskowyczą;

A w tem doszedłem do miejsca, gdzie duchy
Płaczem ogromnym nieustannie krzyczą.


28 
Stanąłem w jamie ciemnościami głuchej,

Która jak morze w huraganie ryczy,
Gdy niem przeciwne wstrząsną zawieruchy.

31 
Piekielny orkan puszczony ze smyczy

Dusze w gwałtownym ponosi upuście,
Szarpie i kole i ościeniem ćwiczy.

34 
A kiedy lecą razem nad czeluście,

Jęk z jękiem gada, wrzask z wrzaskiem się kłóci,
Bluźnierstwom wolne otwierając uście

37 
Przeciwko mocy bożej; tak rozsuci

Na wolę wiatrów boleją zmysłowi,
Co nad rozsądek wywyższyli chuci.

40 
Jak szpaki, gdy je wiatr jesienią łowi[80],

Snują w powietrzu długie, zbite chmary,
Tak się miotały, poddane wichrowi,

43 
W górę, w dół, tam i sam nieszczęsne mary;

A nigdy nędznych losu nie poprawi
Bodaj nadzieja łagodniejszej kary.

46 
I jak zawodząc pieśń swą klucz żórawi

Długim się sznurem po niebiosach wlecze,
Tak się mym oczom smutna rzesza jawi,

49 
Płynące smugą burz duchy człowiecze.

Więc pytam: »Kto są i jaką się winą
Splamiły, że je czarny wiatr tak siecze?...«

52 
»Pierwsza z mar«, odrzekł, »co przed nami płyną,

Skoro chcesz wiedzieć o niej, panowała
Nad wielogwarych narodów dziedziną.

55 
W grzech rozwiozłości popadła i zwała

Swawolę wolą, aby swe bezprawie
Pozorem prawa z hańby ratowała.


58 
To Semiramis[81]; wiesz o jej niesławie:

Była Ninusa dziedziczką, wprzód żoną:
Jej państwo dzisiaj w sułtana dzierżawie.

61 
Tamta żgnęła się w rozkochane łono,

Prochom Sycheja[82] nie dotrwawszy w statku«.
Więc Kleopatrę widzę; uwiezioną

64 
Helenę, powód Trojanów upadku;

Widzę Achilla[83], chrobrego hetmana,
Co dla miłości walczył do ostatku.

67 
Widzę Parysa i widzę Trystana[84];

Tysiąc miłosnym zatraconych szałem
Dusz tu poznaję z ust mojego Pana.

70 
A gdy do końca Mistrza wysłuchałem,

Co mi wskazywał damy i rycerze,
Litość mię zmogła i zmieszany stałem.

73 
»Poeto«, rzekłem, »oto chęć mię bierze

Przemówić do tych dwojga[85], co się miecą
Na wietrze tam i sam, jak lotne pierze«.

76 
A on mi na to powie: »Czekaj nieco;

Skoro się zbliżą, proś w imię kochania,
Które je niesie, a one przylecą«.

79 
Więc gdy je wichru przywiały smagania,

W głos zawołałem: »Dusze umęczone,
Przemówcie do nas, jeśli nic nie wzbrania!«

82 
Jako gołębie miłością wabione,

Na wyprężonem skrzydle, jedną parte
Chęcią, w lubego gniazda lecą stronę,

85 
Tak z Dydonowej gromady wydarte,

Snać rzewną prośbę słysząc mimo wrzaski,
Leciały, na wiatr stęchły rozpostarte.


88 
»O ty istoto czuła, pełna łaski,

Że raczysz witać w tej ciemności sinej
Nędznych, których krew ziemskie broczy piaski;

91 
Gdyby nam sprzyjał Król świata dziedziny,

Prosilibyśmy o spokój twej duszy,
Żeś się użalił nieszczęśliwej winy.

94 
Chcesz-li przyczynę znać naszej katuszy,

Pytaj i słuchaj co-ć powiemy o niej,
Póki nas burza znów nie zawieruszy.

97 
Kraj mój[86] położon jest nad brzegiem toni,

Którą nurt Padu z utęsknieniem wita,
Bo tam ma spokój[87] od rzek swych pogoni,

100 
Miłość, co łatwo serc zacnych się chwyta[88],

Skuła go czarem mej ziemskiej postaci;
Wzdrygam się, pomnąc, jak była zabita.

103 
Miłość, co zawsze miłością się płaci,

Tak mi kazała w nim podobać sobie,
Że go nie zgubię już, ni on mię straci.

106 
Miłość nas wspólnie położyła w grobie...

Morderca niechaj Kainy[89] się lęka!«
W takim duch do nas przemówił sposobie.

109 
Więc ja poznawszy, jak wielka ich męka,

Zwiesiłem głowę i trwałem w tym stanie,
Aż wieszcz zapytał: »Co za myśl cię nęka?«

112 
Ja się ocknąłem i rzekłem: »O Panie!

Jakie tęsknoty i jakie zachcenia
Na to nieszczęsne wiodły ich kochanie?«

115 
Zaczem zwróciłem się znowu do cienia:

»Franciszko«, rzekłem, »pokutnico biedna,
Do łez mię twoje wzruszyły cierpienia.


118 
Lecz gdy wam z westchnień chęć się rwała jedna,

Skąd wam tej chęci pierwsze przyszły wieści
I jak wykryła się, dotąd bezwiedna?«

121 
A ona: »Niema straszniejszej boleści,

Niż myślą szczęścia zaprawiać rozpacze,
A mistrz twój o tem długie zna powieści.

124 
Lecz skoro taką chęć po tobie baczę

Poznać, skąd wyszły nasze niepokoje,
Wyznam jak człowiek co mówi, a płacze:

127 
Raz dla zabawy czytaliśmy boje,

Gdzie wpadł Lancelot[90] w miłosne więzienie;
Byliśmy sami, bezpieczni oboje.

130 
Czasem nad księgą zbiegło się spojrzenie,

I zdejmowało z lic barwy rumiane, —
Ale nas zmogło jedno okamgnienie.

133 
Kiedyśmy doszli, gdzie usta kochane

Rycerz całował w nieowładnej chęci,
On, z którym nigdy już się nie rozstanę,

136 
Drżący do ust mych przylgnął bez pamięci;

Księga i pisarz Galeottem byli,
W ten dzień jużeśmy nie czytali więcej.

139 
Gdy jeden mówił, drugi cień w tej chwili

Szlochał; a jam czuł, że coś się rozkłada
We mnie i duch się mój ze śmiercią sili...

142 
I padłem, jako ciało martwe pada.





PIEŚŃ VI.[91]

Gdy się zbudziła myśl stulona w sobie

Od mąk widoku, w jakich krewne dusze
Mdlały i gdym się w mej ocknął żałobie,

Nowych skazańców i nowe katusze

Naokół siebie widzę w mrocznym dole,
Gdziebądź popatrzę i gdziebądź się ruszę.

W trzeciem, wieczystych dżdżów stanąłem kole[92]:

Deszcz chłodny, ciężki, ciągły i przeklęty
Wciąż jedną modłą siecze, żga i kole.

10 
Śnieg, brudna woda i grad w bryły ścięty

Walą się strugą na ów kraj ucisku;
Cuchnie skróś ziemia brzydkie ssąca męty.

13 
Cerber[93], zwierz dziki o potrójnym pysku

Warczy i szczeka i jak pies się dąsa
Na lud w okropnem pławiony bagnisku.

16 
Wzrok toczy krwawy, czarne kudły wstrząsa,

Kłąb ma wydęty i szponiaste ręce;
Drze pazurami i targa i kąsa.

19 
Od deszczu jak psi w ciągłej wyją męce;

Jeden bok drugim ciągle zasłaniają:
Prędko się zwijać muszą potępieńce!

22 
Gdy nas gad duży ujrzał między zgrają,

Paszczękę rozwarł i zęby wyszczerzył;
Wszystkie w nim mięśnie jednym dreszczem drgają.

25 
A wódz mój piędzi ku ziemi przymierzył

I w obie garści nagarnąwszy błota,
W sam środek gęby żarłocznej uderzył.


28 
Jak kundys chciwie do jadła się miota

I wraz ucichnie, gdy mu rzucą strawy,
Bo już chuć głodu w nim się nie szamota,

31 
Podobnie naraz umilkł pysk plugawy

Czarta Cerbera, co na dusze łaje
Rade ogłuchnąć, by nie słyszeć wrzawy.

34 
Stąpamy, depcąc widem gęste zgraje,

Dżdżem katowane i stawiamy pięty
Na ich marności, co się kształtem zdaje.

37 
Leżały wszystkie pogrążone w męty,

Lecz jedno w chwili kiedy je mijamy
Siadło i prężąc kadłub wydźwignięty,

40 
Rzekło: »Ty, któryś wszedł za piekieł bramy,

Wiedz: przed mą trumną była twa kołyska;
Spójrz i rozpoznaj com zacz, boć się znamy«.

43 
Więc ja: »Kaźń twoja taką cię odciska

Zmianą na licach, że mi w niej zakrywa
Pamięć twojego ziemskiego nazwiska.

46 
Powiedz, kto jesteś, duszo nieszczęśliwa,

Na której piekło taką złość wywarło,
Że choć są większe, żadna tak dotkliwa!«

49 
A on: »Twe miasto, które napęczniało

Zawiścią jak wór przepełniony ziarnem,
Na jasnym świecie swym mię synem zwało.

52 
Przezwisko Ciacco[94] nosiłem nad Arnem:

Za grzech obżarstwa, brzydki i zwierzęcy,
Jako tu widzisz, w deszczu moknę czarnym.

55 
Nie sam tu cierpię, ale wśród tysięcy,

Wszystko męczarnią karanych jednaką
Za równe winy«. Zmilkł i nie rzekł więcej.


58 
Na to ja: »Tak mię twój stan boli[95], Ciacco,

Że oto z ócz mych słona płynie woda.
Lecz powiedz jeszcze: czyli wiesz na jaką

61 
Niedolę kłótnia głupich mieszczan poda?

Jest-że kto prawy w mieście? i jak na to
Przyszło, że tak je rozdarła niezgoda?«

64 
A on: »Gdy w zwadzie długie minie lato,

Zbroczą oręże i nareszcie dzicy[96]
Wypędzą drugich[97] z krwi wielką utratą:

67 
W trzy słońca padną, a ich przeciwnicy

Wzniosą się, męża wziąwszy za narzędzie,
Co się dziś łasi podły i dwulicy[98].

70 
Długo stronnictwo to panować będzie

I trzymać tamtych pod grozą obucha,
Płaczu i gniewu nie mając na względzie.

73 
Dwaj sprawiedliwi są[99], nikt ich nie słucha:

Z trzech iskier: chciwstwa, zawiści i pychy,
Na wszystkie serca niegodziwość bucha».

76 
Tu uciął smutną wieść i stał się cichy.

»Niechże twe usta reszty mi nie tają«,
Rzekłem, »słów kilka dołóż prośbie lichej:

79 
Gdzie Farinata siedzi? gdzie Tegghiaio?

Gdzie Rusticucci, Arrigo i Mosca[100]
Z innymi, którzy tak o dobro dbają[101]?

82 
Powiedz, bo serce me o nich się troska

I wiedzieć pragnę, czy ich piekło smali,
Czyli ich w niebie chowa łaska boska?«

85 
»Między ciemniejsze duchy się dostali«,

Odparł, »winy ich przeważyły bowiem;
W sam czas obaczysz, postąpiwszy dalej.


88 
Gdy na świat luby z całem wrócisz zdrowiem,

Proszę, głoś o mnie[102] i o mej torturze;
Więcej nie rzekę i więcej nie powiem«.

91 
Oczy wywrócił w zez i w tej posturze

Popatrzał na mnie, łeb wsunął w ramiona
I za innymi ślepcy padł w kałużę.

94 
»Już on nie wstanie, aż się czas dokona«,

Rzekł wódz; »gdy zabrzmią trąby archaniołów,
Wróg złego swoje objawi znamiona,

97 
Wróci z innymi do grobowych dołów

Wziąć ciało i kształt, by w pełnej istocie
Wysłuchać wiecznych wyroku mozołów«.

100 
Tak my szli, stawiąc po mieszanym błocie

Z duchów i deszczu kroki powściągliwe
I rozmawiając o przyszłym żywocie.

103 
»Mistrzu«, pytałem, »te kary straszliwe

Od wielkiej chwili, gdy wyrok zahuczy,
Mniejsze-li będą czy równie dotkliwe?«

106 
A on: »W tem wiedza twoja cię pouczy[103]:

Im doskonalszy jest byt, tem mu więcej
Dobro dogodzi, a boleść dokuczy.

109 
A choć karani tutaj potępieńcy

Nigdy nie dojdą udoskonalenia,
Bliżsi go będą niż dziś, czasu jeńcy«.

112 
Takeśmy przeszli na okół pierścienia,

Gwarząc ze sobą więcej niż powtórzę,
Aż kędy w głębsze schodzi się podsienia:

115 
Tam Plutus, wielki rozbójca[104] ma stróżę.





PIEŚŃ VII.

»Pape Satan, Pape Satan, aleppe!«[105]

Zaryczał Plutus ze swej chrypłej krtani;
A On, wszystkiego świadom[106]: »Niech cię ślepe

Strachy nie zwodzą«, mówił, »bo szatani

Choć wielką mają władzę, nie przekażą,
Byś nie miał zstąpić z tych skał do otchłani.

Potem do wzdętych gęb zwrócił się twarzą

I krzyknął: »Zamilcz mi wilku przeklęty[107],
Sam w sobie żrej się zaciekłością wrażą.

10 
Wara koniecznej drodze czynić wstręty;

Życzą jej w górze, gdzie nad nieowładną
Zgrają[108] wziął pomstę niegdyś Michał święty!«

13 
Jak jednym razem zwiną się i padną

Żagle, skoro maszt przełamie się w połu,
Tak padł złośliwy potwór; a my na dno

16 
Czwartego zatem zstąpiliśmy dołu[109],

Głębiej się drążąc w bolesne dziedziny,
Co wszystko świata złe mieszczą pospołu.

19 
O Sądzie boży! mógłżeby kto iny

Skupić tak razem przeliczne męczarnie?
Przecz nas tak sieką nasze własne winy?...

22 
Jak nad Charybdą[110] fal spienione psiarnie

Ławą wypadną i na siebie skoczą,
Tak się w tym lochu tłum na tłumy garnie.

25 
Liczniejsze, niźli indziej, tu się tłoczą

Zgraje i wyjąc, wszystkiej piersi mocą
Ogromne głazy przeciw sobie toczą.


28 
Prąc, wpadną na się, potem się obrócą

I cofną, w groźnym wciąż łając pomruku:
»Po co wstrzymujesz?« — »A ty, puszczasz po co?«

31 
Tak po pierściennej drogi ciemnym łuku

Z obu stron dążą na kres przeciwległy,
Śród ciągłych obelg i głazów postuku.

34 
Zaledwie swoje półkole obiegły,

Znów się wracają zgięte kształty cieni:
Więc łzy współczucia rzęsę mi obległy.

37 
»Mistrzu mój«, rzekłem, »jak się lud ten mieni?

Z kościoła przyszli czy z klasztornej celi
Owi na lewo, wszyscy podgoleni?«

40 
A Mistrz mój na to: »Wszyscy oni mieli

Umysł tak kosy za ziemskiego trwania,
Że w dóbr rządzeniu miary zapomnieli.

43 
Co łacno z psiego wysłyszysz łajania,

Gdy się na krańcach przeciwnych odwiną,
Dokąd ich zbrodnia przeciwna pogania.

46 
Owi, co nagą łyskają łysiną,

To kardynali, papieże, kapłani,
Grzesznego chciwstwa obarczeni winą«.

49 
Więc ja: »Mistrzu mój, tuszę, że w otchłani

Rozpoznam kogoś z gromady nikczemnej
Tych, co są taką wina pokalani?«

52 
A on mi rzecze: »Szukać trud daremny;

Pozacierany w bycie ladajakim[111]
Kształt ich twym oczom i tu będzie ciemny.

55 
Na wieki tłuc się będą onym szlakiem,

Aż dzień ostatni wszystkich odmogili:
Tych łysków i tych z zamkniętym kułakiem[112].


58 
Że źle dawali i że źle dzierżyli,

Raju nie dojdą, na wieczne poswarki
Skazani, jako w tej oglądasz chwili.

61 
Patrz synu, jaki bierze termin szparki

Mienie, fortuny dziecię, co dlań ludzie
Ustawną pracą wysilają barki.

64 
Ot, wszystko złoto jeszcze skryte w rudzie,

Lub już dobyte, nie ulży strudzonej
Duszy, ażeby odpoczęła w trudzie«.

67 
Mistrzu, w tem jeszcze chcę być pouczony:

Fortuna i jej dziwne kołowroty
Czem są, że piękny świat tak wzięły w szpony?«

70 
A on mi na to: »O głupie istoty,

Nieświadomości i nieuctwa dzieci!
Posłuchaj, że cię wywiodę z ciemnoty:

73 
Ten, czyja wiedza blask najwyższy nieci,

Stworzył niebiosa i tych, co je wodzą[113]
Tak, że część każda każdej cząstce świeci[114],

76 
A światła wszędy równo się rozchodzą.

Podobnie ziemskim blaskom, ziemskiej doli
Nadał mistrzynię, która za swą wodzą

79 
Znikome dobra wciąż obsyła w kolej

Z ludów na ludy, z rodzin na rodziny,
A której ludzki rozum nie zniewoli.

82 
Jeden szczep rośnie, gdy drugi z perzyny

Pada, jak losem władczyni przyniesie,
Której sąd skryty, by wąż pośród trzciny.

85 
Próżno wasz rozum jej przeciwić chce się;

Ona przeziera, roztrząsa, rozstrzyga,
Jak każdy inny Wied[115] w swoim zakresie.


88 
Ciągle jest w ruchu, nigdy nie ostyga,

Z koniecznych przyczyn nieodmiennie chyża,
I stąd tak często dola dolę ściga.

91 
Oto fortuna, której »winna krzyża!«

Woła niejeden, zamiast sławić raczej,
I krzywdzącemi słowy ją poniża.

94 
Lecz ona szczęsna ucha dać nie raczy

I między innych pierwotworów[116] grono
Błogosławione swoje biegi znaczy.

97 
Na większą litość gotuj teraz łono:

Gwiazdy, co wzeszły gdym wyruszał, nizko
Już stoją[117], a nam żmudzić zabroniono«.

100 
Tuśmy przecięli doliny kolisko[118]

I po nad źródłem wyszli, co się pieni,
Padając w ryte swym pędem łożysko.

103 
Woda w niem czarna, lecz krwawo się mieni;

Zaczem tą nową drogą w głąb pieczary
Szliśmy, mętnymi nurty prowadzeni.

106 
Ta smutna struga brzeg podmywa szary,

Jadem ziejący i w bagno rozwlekły,
Styksem[119] nazwane; gdym w te zakamary

109 
Rzucił spojrzenie, ujrzałem ociekły

Błotem ogromny lud z nagiemi ciały
I z twarzą srogą, jakby z gniewu wściekły.

112 
Już nie rękoma na się uderzały

Duchy: nogami i piersią i głową;
Zębami siebie darły na kawały.

115 
Tu dobry Mistrz mój rzecze do mnie: »Owo

Ci, których w świecie złość przemogła licha;
I to wiedz pewnie, że tam pod osnową


118 
Mokradła równie mnóstwo ludu wzdycha:

Gdziekolwiek okiem rzucisz po przestrzeni,
Poznasz po bańkach, które nurt wypycha.

121 
Brnąc, jęczą: »Smutkiem byliśmy karmieni[120]

Na lubym świecie, który się weseli
W słońcu; gnuśnymi dymy napełnieni,

124 
Więc smutek żre nas w tej błotnej topieli!«

Tak odzywają się w bagnie bełkotem,
Co zająkliwie pluska im z gardzieli.

127 
Okrążyliśmy moczar w okół potem,

Z prawej dół mając, a z lewej wybrzeże,
I poglądali na ciekących błotem,

130 
Ażeśmy przyszli pod jakowąś wieżę.





PIEŚŃ VIII.

Mówię: dalekie jeszcze śród wądołu

Majaczyły nam wieży czarne węgły,
A już mi oczy zbiegły ku jej czołu

Do dwu płomyków[121], co się tam wylęgły

Przeciw trzeciemu w takiej odległości,
Że ich zaledwie źrenice dosięgły.

Więc ja wpatrzony w Morze wszechmądrości,

Pytam, co znaczą te ogniste gwary,
Kto nimi gada na tej wysokości.

10 
»Już się przybliża«, odrzekł, »przez moczary,

Na co czekamy i wnet się odsłoni,
Jeśli-ć widoku nie skryją opary«


13 
Nie takim szybkim lotem pewnie goni

Bełt, gdy napięta puści go cięciwa,
Jako w tej chwili ujrzę, a po toni

16 
Maleńkie czółno ku brzegom dopływa:

Jakiś duch ciemny był sternikiem nawy
I wołał: »Tuś mi duszo niegodziwa!«

19 
»Flegjasz, ej, Flegjasz[122], tym razem ty sprawy

Nie wygrasz!« tak Pan do niego zakrzyczy;
»Tyle my twoi, ile tej przeprawy«.

22 
Jak człowiek, co go, kiedy na coś liczy,

Rozczarowanie do głębi ubodzie,
Taki był Flegjasz, pozbawion zdobyczy.

25 
Zaczem Wódz podszedł, wstąpił i do łodzie

Mnie wezwał; teraz dopiero ciężary
Mymi zważony, ponurzył się w wodzie

28 
I przez odmęty pomknął czółn prastary,

Głębiej się dzióbem wrzynając, niż skoro
Przewoził w sobie bezcielesne mary.

31 
Wtem, gdy przez mętne płyniemy bajoro,

Jeden topielec do oczu mi skacze:
»A ty kto?« wrzaśnie, »coś tu wszedł przed porą?«

34 
Ja na to: »Wszedłem, lecz zostać nie raczę.

Kto zaś ty jesteś, oszpecony kałem?«
A on: »Wszak widzisz; jestem, który płaczę«.

37 
»Duchu przeklęty!« na to zawołałem,

»Zstań-że tutaj w płaczu i żałobie;
Choć zbłoconego, przecież cię poznałem!«

40 
Więc mara na bort kładła ręce obie,

Lecz Mistrz podbiegłszy, strącił piekielnicę:
»Psi rodzie!« krzyknął, »idź precz, wara tobie!«


43 
Wziął mię za szyję i całując w lice

Powiadał: »Duszo, pełna oburzenia,
Błogosławione łono twej rodzice!

46 
Ten był w swej pysze pełen zaślepienia;

Żaden czyn jemu nie zdobi pamięci,
Przeto nie znalazł pokoju dla cienia.

49 
Ilu-ż to królów, co państwem nadęci,

Tutaj ugrzęzną jak wieprze w kałuży,
Wprzód w sercach ludzkich na wieki przeklęci«.

52 
»Mistrzu« powiadam, »pragnę, nim podróży

Naszej dokona sternik przez bagniska,
Widzieć, jak nędznik w błocie się zanurzy«.

55 
»Nim łódź drugiego brzegu będzie blizka,

To, czego życzysz, obaczysz na jawie:
Zacne pragnienie nagrodę pozyska«.

58 
Niebawem oczy taką rzezią bawię

Sprawioną widmu od tłuszczy przeklętej,
Że jeszcze dzisiaj za nią Boga sławię.

61 
»Daj go!« — wrzeszczała, »Filipa Argenti!«[123]

Bezsilny przeciw napastników chmarze,
Gryzł sobie ręce Florentczyk zawzięty.

64 
Już go nie wspomnę, zostawię w moczarze.

Wtem mię uderzył jakiś jęk złowrogi:
Więc oczy baczniej w czarną pustkę wrażę.

67 
Mistrz rzekł: »Tu synu koniec wodnej drogi;

Oto gród Disa[124] przed nami odkryty:
Liczne i groźne w nim siedzą załogi«.

70 
A ja: »Widne mi jego moszej[125] szczyty

Umalowane kolorem czerwieni,
Jak w hutnym piecu rozpalone płyty«.


73 
Więc on mi na to: »Od wiecznych płomieni

Z wnętrza wykwita pas barwy ognistej,
Którym się niższe to piekło rumieni«.

76 
Wtem barka nasza wbiegła w rów kolisty,

Który krainę beznadziejną grodzi;
Mur nad nim zdał się barwy żelazistej.

79 
Sternik nasz krążył, zanim dał swej łodzi

Wbiec do przystani; nareszcie przybija:
»Wysiądźcie«, krzyknął nam, »tędy się wchodzi«.

82 
Spojrzę, nad tysiąc czartów się uwija

U wrót i woła głosy zjadliwymi:
»Kto jest ten śmiałek«, pytają, »i czyja

85 
Stopa za życia w martwych staje ziemi?«

Więc Wódz roztropny ku nim jeno skinie,
Że pragnie coś rzec słowy tajemnemi.

88 
Na to ich pycha zaraz się ochynie:

»Pójdź sam«, wołają, »lecz ten niechaj wraca,
Krom prawa w naszej stający krainie.

91 
Niechaj z powrotem błędnej drogi maca;

Ty zostań, coś go wiódł w tę norę ciemną,
Tobie stąd wyniść nadaremna praca!«

94 
Pomyśl, słuchaczu, co się działo ze mną,

Gdy usłyszałem przeklęte wyrazy:
Samemu drogi stąd szukać daremno!...

97 
»Wodzu mój luby, coś nad siedem razy[126]

Wracał otuchę i zwalczał zawady
Stojące w drodze mojej dla obrazy,

100 
Niech nie zostanę słaby i bez rady;

Skoro moc wyższa przeszkodą nam staje,
Co prędzej wróćmy za własnymi ślady«.


103 
Lecz Pan mój, co mię w owe przywiódł kraje,

Rzekł: »Zbądź obawy; nikt nie jest dość silny,
Aby nam bruździł, gdy Bóg wolność daje.

106 
Tu na mnie czekaj i pokarm posilny

Nadziei spożyj i niech myśl się cuci,
Wiedząc, żem twego bezpieczeństwa pilny«.

109 
Zaczem odejdzie i samego rzuci

Mój słodki Piastun; zawahany stałem,
Bowiem »tak« i »nie« w mej głowie się kłóci.

112 
Nie wiem, jakim się świadczył trybunałem,

Ale za chwilę piekielne załogi
Wszystkie do grodu nazad biegły cwałem.

115 
I zatrzasnęły bramę[127] nasze wrogi

W pierś Pana mego; więc do wrót powoli
Wracał, stawiając opieszałe nogi.

118 
I onieśmielił mu się wzrok sokoli

W ziemię spuszczony; idzie i powiada:
»Kto mię niepuszcza do domu niedoli?«

121 
A do mnie rzecze: »Że mną gniew owłada,

Nie dbaj i nie bój się; zwalczę przekory,
Jakabykolwiek stawiała je zdrada.

124 
Nie pierwszy raz to brużdzą krnąbrne zmory[128];

Wszak próbowały buntu u mniej skrytej
Bramy, co nosi pęknięte zawory.

127 
Widziałeś napis śmierci na niej ryty:

A już tamtędy z kamiennych poroży
Skróś kół piekielnych przybywa bez świty

130 
Ten, co nam wrota forteczne otworzy«.





PIEŚŃ IX.

Gdy ujrzał Wódz mój, że z jego kłopotem

Na twarz mi wpełzła blada bezotucha,
Śmiałość na lica przywołał z powrotem,

Stanął i czekał jak człowiek co słucha,

Bo najbystrzejszy wzrok tam nie przebrodzi
Z dymu i mgławic czarnego wańtucha.

»Ten nowy szkopuł zwalczyć nam się godzi«,

Szepnął, »a gdy nie... czekać zmiłowania;
Jakże mi dłuży się, że nie nadchodzi!«

10 
Snadniem ja dostrzegł, że początek zdania

Myśl doufniejszą niźli reszta mieści,
Tak, że z nich razem sprzeczność się wyłania.

13 
To też strach na mnie padł od nowej wieści:

Ze strzępów mowy, niepewny co znaczą,
Możem dobywał nazbyt groźnej treści.

16 
»Zstąpił-li w smutną tę jamę ślimaczą

Kto z duchów, które pierwszy stopień winy
Pragnieniem nieba beznadziejnem płaczą?«

19 
Tak pytam, a Wódz: »Sród naszej drużyny

Niewielu tylko wolność otrzymało
Deptać te oto podziemne ścieżyny.

22 
Raz ja tę podróż odprawiłem całą,

Gdy prośbą dzikiej Erykto[129] zaklęty,
Co była zdolna wskrzeszać trupie ciało,

25 
Wnet potem, kiedym zzuł doczesne szczęty,

Wstąpiwszy tutaj, zabrałem tajemnie
Ducha, co w kręgu Judy był zamknięty[130].


28 
To są najgłębsze, najczarniejsze ciemnie,

Najdalsze nieba, gdzie trwa źródło ruchu[131];
Dobrze znam drogę, miejże ufność we mnie.

31 
Ten staw okropny, siedziba zaduchu,

Twierdzę boleści dzierży pośród fali;
Teraz tam wkroczym z wielkim gniewem w duchu«.

34 
Już nie pamiętam, co powiadał dalej;

Wszystką uwagę ściągnąłem do góry
Ku szczytom wieży, co się krwawo pali

37 
I gdzie odrazu nad ponsowe mury

Trzy krwawe Furje wyrosły pospołu:
Kobiece kształty miały i postury,

40 
Zielenią gadów opasane w połu;

Z źmij i padalców ukręcone bicze
Za włos pokładły surowemu czołu.

43 
A on, co znał już obrzydłe oblicze

Służebnic pani wieczystego jęku[132],
»Patrz«, wołał, »oto Erynnie[133] zbrodnicze.

46 
Oto Megera, ta po lewym ręku;

W prawo Alekto wyje; Tyzyfony
Kształt w środku widzisz«. Zmilkł i stał bez dźwięku.

49 
Spojrzę, pierś sobie drą własnymi szpony

I w dłonie klaszczą i jęczą; ja cały
Drżę, do Poety boku przytulony.

52 
»Bywaj Meduza! Zmień go w kawał skały!«

Przegięte ku mnie wołają djablice;
»My Tezeusza niegdyś ugłaskały!«[134]

55 
»Obróć się prędko, zakryj dłońmi lice:

Niechbyś się dostał na oczy Gorgonie[135],
Żegnałyby się z dniem twoje źrenice«.


58 
Twarzą mię zwrócił ku przeciwnej stronie

I na mych oczach, pełen nieufania,
Jeszcze położył swoje własne dłonie.

61 
O, wy, jasnego zdolni rozeznania!

Patrzcie nauki, która z osłoniętej
Niezwykle mowy tajną myśl wyłania...[136]

64 
A już się zbliżał przez brudne odmęty

Szum, od którego dwa brzegi dygocą:
Przerażające jakoweś tententy.

67 
Tak wyzwolone sprzecznych prądów mocą

Tłuką się wiatry po lasu rubieży,
Szarpią konary, z pniami się szamocą,

70 
Rwą i unoszą kwiat; a po grabieży

Dumnie odchodzą w kurzawy obłoku,
Pędząc przed sobą trzody i pasterzy.

73 
Z oczu mi dłonie zdjął. »Teraz moc wzroku«,

Rzekł, »wytęż, gdzie mgła po fali się wije
Gryząca, zgęsła w oparów natoku«.

76 
Jak przed zjawieniem jadowitej źmije

Stado żab w wodzie nagle się rozprószy
I do dna tonie i tam w grunt się ryje,

79 
Tak więc tysiączne, skazane katuszy,

Zbiegły przed Jednym przerażone duchy,
Który po Styksie stąpał, jak po suszy.

82 
Z twarzy odganiał przygęsłe zaduchy

Wionąc lewicą, ale zdał się zgoła
Nieutrudzony, jeno tymi ruchy.

85 
Więc niebieskiego w nim zgadłem anioła;

Spojrzę na Mistrza, a on znak mi dawał,
Abym stał cicho, i pochylił czoła.


88 
O jakżem pełnym wzgardy Go poznawał...

Podszedł do bramy i dotknięciem wici
Otworzył; nikt mu przeszkodą nie stawał.

91 
»Niebios wyrzutki, sromotą okryci!«

Rzekł, przestępując próg okropnej parni,
»Czem się ta krnąbrność w sercach waszych syci?

94 
Przecz owej Woli stawacie niekarni,

Której zamiarów żaden nie umorzy,
A tylko własnej powiększa męczarni?

97 
Przecz się buntować konieczności bożej?

Próbował Cerber: ku wiecznej przestrodze
Kark ma i gardziel zdarte od obroży«[137],

100 
Rzekł i powracał po błotnistej drodze,

Na nas nie patrząc zgoła, z miną człeka,
Którego wcale inna troska głodze[138]

103 
Niźli o tego, co jej chciwie czeka;

A myśmy weszli skróś czarnego wzwodu,
Czując, że można nad nami opieka.

106 
Już nam gwałt niczyj nie wzbraniał przechodu,

A ja, com ciekaw był przekroczyć progi
I poznać wreszcie treść krwawego grodu,

109 
Wzrokiem zatoczę i widzę rozłogi

Po stronie lewej i po stronie prawej,
Pełne rozjęków i katuszy srogiej.

112 
Jak w Arles[139], gdzie Rodan rozlewa żuławy,

Lub w Pola, gdzie wzdłuż Quarnera[140] wybrzeży
Morze podmywa italskie dzierżawy,

115 
Pole się groby kamiennymi jeży,

Tak tu grobowców sterczą nagie skały[141],
Lecz gorycz tamtych z tą niech się nie mierzy!


118 
Pośrodku mogił płomienie pełzały;

Na skróś je parna przejmowała spieka,
Większa, niż wszelkie hutnicze upały.

121 
Grobowców były uniesione wieka;

Przerażające szły z głębi lamenty
Niby z nędznego na mękach człowieka.

124 
Więc ja do Mistrza: »Kto ten lud zamknięty

I pochowany w granitowe leże,
Na taką rozpacz bolesną przeklęty?«

127 
Na to on do mnie: »Tu cierpią kacerze

Wszelakiej sekty; z nimi naślednicy
Mnodzy; żadną ich liczbą nie przemierzę.

130 
Równi z równymi legli; dla różnicy

Win w różnym stopniu żłoby trumien płoną«.
Tutaj skręciwszy w prawo, wzdłuż ulicy

133 
Męczeńskiej szliśmy, pod murów osłoną.





PIEŚŃ X.

Wązką ścieżyną między miasta mury

Szliśmy, a owe upalne katownie:
Mistrz mój na przedzie, a ja za nim wtóry.

»O szczytna Siło, co mię tak cudownie

Wodzisz po niecnej krainie nędzarzy«,
Rzekę, »jednego-m ciekaw niewymownie:

Owy lud, co się wewnątrz grobów praży,

Można-ż oglądać? bowiem uchylone
Są wieka trumien, a nie widzę straży«.


10 
Na to Mistrz do mnie: »Zatrzasną się one,

Gdy z Józefata dolin liczną zgrają
Przybędą duchy w ciała obleczone.

13 
W tej okolicy swe cmentarze mają

Epikur i tych jego uczniów świta,
Co duszę wspólnie z ciałem zabijają[142].

16 
Ale myśl w twojem pytaniu spowita[143],

Wnet w jednej trumnie znajdzie rozwiązanie,
A za nią inna chęć przedemną skryta«.

19 
»Serca mojego nie zakrywam, Panie,

Gdy chcesz w nie wejrzeć; lecz milczeć się zdało,
Bo takie było twoje rozkazanie...«

22 
»O, Toskańczyku, który żywe ciało

Przez gród ogniowy niesiesz i tak cześnie
Przemawiasz, zostań tutaj chwilę małą.

25 
Już mi twa gwara zdradziła, że nie śnię:

Snać ciebie rodzi ta ziemia sławiona,
Której jam może ciężył zbyt boleśnie«[144].

28 
Te słowa wyszły z kamiennego łona

Trumny; toż większa trwoga na mnie padnie,
Do mego wodza przytulam ramiona.

31 
»Obróć się: co ci?« tak Mistrz mię zagadnie;

»Patrz, Farinata[145] wstał w niszy kamiennej:
Od głów po biodra obaczysz go snadnie«.

34 
»Wzrokiem chwyciłem jego wzrok trumienny;

On wznosił piersi i czoło surowe,
Jakby miał piekło w pogardzie bezdennej.

37 
Wtem ręce Wodza mego piorunowe

Pchnęły mię, kędy ten cień sterczał blady:
»Zwięzłą do niego«, rzekł, »obracaj mowę«[146].


40 
Gdy u grobowca stanąłem posady

Popatrzał na mnie, a potem mi rzucił
Dumne pytanie: »Kto są twoje dziady?«

43 
Ja, bym się z Mistrza przestrogą nie skłócił,

Co chciał, krótkimi wyznałem wyrazy;
Więc on brwi nieco ku górze obrócił[147]

46 
I mówił: »Chciwi byli mojej skazy,

Na ród mój wojnę od wieków zażegli,
Toż w polu pomstę z nich brałem dwa razy«[148].

49 
»Choć zwyciężeni, przecież się postrzegli«[149],

Odparłem; »wzięli zasię gród zabrany;
Twoi w tej sztuce byli mało biegli«.

52 
Wtem oczom moim wstał wyprostowany,

Widny po brodę, duch z bliskiej mogiły:
Myślę, że klęczał w swej trumnie kolany.

55 
Jął się rozglądać, jakby jakiś miły

Gość miał mu z moją zjawić się osobą
I nagle oczy mu się zasępiły.

58 
Płacząc, rzekł: »Skoro skróś smutnych żałobą

Więzień szczytne cię wiedzie przyrodzenie,
Kędyż jest syn mój[150] i czemu nie z tobą?«

61 
»Nie własne tutaj wiedzie mnie zachcenie«

Rzekłem, »tam stoi mąż, co mną się para:
Twój Gwido, rzkomo miał go w małej cenie«.

64 
Zarówno słowa widma, jak i kara

Dosyć mi o nim powiedziały wieści,
Stąd przemawiałem świadom. A wtem mara

67 
Powstała nagle i pełna boleści:

»Jakto, miał, mówisz? Czyż-by już nie bawił
Na jasnym świecie, gdzie blask oczy pieści?«


70 
A gdym go nie dość pospiesznie odprawił,

Duch rozumiejąc, że odpowiedź kryję[151],
Na wznak padł w trumnę i już się nie zjawił.

73 
Tymczasem cień ów dostojny, na czyje

Prośby zostałem, postawy nie zmienia,
Bioder nie skręci, nie obróci szyje,

76 
Lecz jakby kończył swego przemówienia:

»Że tego kunsztu nie znali w niedoli,
Bardziej dolega, niż łoże z kamienia.

79 
Zanim pięćdziesiąt razy[152] twarz wykoli

Pani, co dzierży tu czasu rachubę[153],
Sam ty doświadczysz, jak ta sztuka boli.

82 
A że powrócić masz na światło lube,

Powiedz: przecz lud twój nas prawami smaga?[154]
Czemu nastaje wciąż na naszą zgubę?«

85 
Więc ja mu na to: »Rzeź i ta zniewaga,

Co Arbji dała fale rubinowe,
W zakonie naszym odwetu wymaga«.

88 
A on westchnąwszy i zwiesiwszy głowę:

»Wszak nie sam byłem, kiedy was wyparto;
Nie wszedłbym z nimi bez przyczyny w zmowę.

91 
Za to sam jeden, kiedy się zażarto

Zmienić Florencję w kupę rumowiska,
Broniłem miasta z przyłbicą otwartą«.

94 
»Niechaj-że plemię twoje mir odzyska!«

Rzekłem, »a teraz rozwikłaj pętlicę,
Która mi władzę poznania zaciska.

97 
Jak widzę, wzrok wasz sięga za granicę

Zdarzeń dziejących się w obecnej porze,
Lecz obecności zakryte wam lice?...«


100 
»Jak w dalowidztwie wzrok nasz dostrzec może

Jedynie tylko odsuniętych rzeczy;
Tyle nam łaski daje Światło boże,

103 
Lecz blizkich lub już obecnych nam przeczy;

Toż póki z inąd wieści nie zaznamy,
Skryty przed nami jest wasz stan człowieczy.

106 
Stąd łacno możesz wnieść, że postradamy

To świadomości dobro niewątpliwie,
Skoro przyszłości zatrzasną się bramy«.

109 
Więc ja mą winą cały się roztkliwię;

»Powiedzcie temu, co wpadł w trumnę z głazu:
Syn jego pośród żywych jeszcze żywie.

112 
Żem odpowiedzi nie dał mu odrazu,

To przeto, żem był w błędzie uwikłany
Widnym mi teraz z twojego dokazu«.

115 
A wtem już Mistrza głosem przyzywany,

Spiesząc się, ducha poproszę goręcej,
By mię pouczył, kto z nim pogrzebany.

118 
»Leżę tu«, odparł, »pośrodku tysięcy:

Ze mną Fryderyk drugi i kardynał[155]
I jeszcze..., ale nie chcę mówić więcej«.

121 
Tu zapadł w trumnę, a jam iść poczynał

Ku prastaremu mojemu Wieszczowi
I ową przykrą wróżbę[156] przypominał.

124 
Ruszył; po małej chwili tak mi powie:

»Co to za troska, widzę, tobie cięży?«
Więc ja wyznałem, tusząc, że uzdrowi.

127 
»Coś przeciw sobie słyszał, niech się stęży

W twojej pamięci!« tak Mędrzec mi każe;
»A teraz bacz tu!« i palec wypręży[157].


130 
»Kiedy obaczysz blasków jasne zarze

Tej, której wdzięczny wzrok przegląda wszędy,
Ona ci drogę żywota ukaże«.

133 
W lewo zawrócił Mistrz mój i już tędy

Mur porzuciwszy, ścieżką coraz głębiej
Szliśmy w dolinę, skąd wstrętnymi swędy

136 
Aż ku nam ogień wewnętrzny się kłębi.





PIEŚŃ XI.

Idąc okólną ścieżką po wiszarze,

Co go tworzyły ściany w gruz rozbite,
Nad okropniejsze przyszliśmy cmentarze.

Powietrze było tak zaduchem syte

Co w przepaścistej otchłani się wszczyna,
Żeśmy się skryli za grobową płytę,

Na której napis ryty wypomina:

»Tutaj spoczywa papież Anastazy,
Zwrócony z drogi prawej od Fotyna«[158].

10 
»Zwolna«, Mistrz rzecze, »schodźmy między głazy;

Niech nawyknieniem zmysł się ubezpieczy,
Poczem już dalej pójdziesz bez odrazy«.

13 
Na to ja proszę: »A tymczasem k’rzeczy

Żmudę mil innym wynagrodzić zyskiem...«
»Właśnie«, odpowie, »to miałem na pieczy.

16 
Synu mój, w dole pod głazów urwiskiem

Trzy koła jak te, co nam z ócz znikają,
Wciąż zwężającem się biegną łożyskiem[159],


19 
Wszystkie przeklętą wypełnione zgrają;

Lecz by ci potem spojrzeć wystarczało,
Dowiedz się tutaj, przecz i jak się kają:

22 
Wszelka złość, którą niebo obrzydziło,

Celem ma krzywdę; zrządzić ją się stara
Godząc w drugiego podstępem lub siłą.

25 
Lecz podstęp, człecza jedynie przywara,

Jest niezbożniejszy, to też w niższem kole
Ślęczą podstępni, których sroższa kara.

28 
W pierwszem się mieszczą gwałtownicy kole;

Lecz że gwałt trzema sposobami chodzi,
Więc rozdzielony na troiste pole.

31 
W Boga, bliźniego lub siebie gwałt godzi,

A to w osoby, mówię, albo rzeczy,
Jako się z dalszej mej treści wywodzi.

34 
Gwałtem zabija się, albo kaleczy

Bliźnich osobę, a dobra i mienie
Pożarem gubi, rabuje, niweczy.

37 
Stąd skrytobójców i morderców cienie,

Zbrodniów, złodziei oddzielną komorą
Dostały pierwszy krąg na osiedlenie.

40 
Może obrócić człowiek rękę skorą

Na siebie, lub swój majątek; więc społem
W drugim okręgu beznadziejną biorą

43 
Kaźń, co się sami rozstają z padołem,

Marnują dobra, trwoniąc je bez miary
I płaczą tam, gdzie trzeba być wesołym.

46 
Gwałt Bogu zadać można brakiem wiary,

Albo bluźnierstwy, lub gdy się wyróżni
Od praw przyrody, lub gardzi jej dary.


49 
Więc w mniejszym kręgu cechą z piekieł kuźni

Sodomski znaczon ród i Kaorzany[160]
I ten, co Bogu w sercu swojem bluźni.

52 
Podstęp w sumieniu sprawiający rany,

Krzywdzi tak tego, co na wierność liczy,
Jak co ufnością nie był warowany.

55 
Ostatni owych jeno więzów tyczy,

Które natura na ludzi nakłada[161],
Przeto się kołem drugiem ograniczy

58 
Obłud, złodziejstwa i symonji zdrada;

Tu więc pochlebcy, fałszerze, znachorzy,
Rufjani, szachry i inna szkarada.

61 
Poprzedni miłość przyrodzoną morzy

I to, co z taką miłością się splata,
A co związkami swymi ufność mnoży[162].

64 
Więc w mniejszem kole, gdzie jest środek świata

I kędy się Dis[163] okropny rozsiada,
Zdrajcom wieczysta znaczy się odpłata«.

67 
»Wykład twój«, rzekłem, »jasno opowiada

I jasno dzieli piekielne koliska
I lud, co w piekła głębokościach biada.

70 
Lecz powiedz: Owi z błotnego bagniska

I których tnie deszcz i których wiatr garnie,
I czerń, co na się ciągłe klątwy ciska,

73 
Czemu w szkarłatną nie popadli parnię,

Skoro ich nie ma Bóg w litości swojej;
Jeżeli zaś ma, skąd te ich męczarnie?«

76 
»Przecz«, odparł, »myśl twa w obłędzie się znoi,

Taką niezwykłą złudą opętana?
Czyli, że może kędy indziej roi?


79 
Zbiegła-ż z pamięci twojej prawda znana,

Którą ci jasno wykłada Etyka,
O trzech nałogach, obrzydzeniu Pana?[164]

82 
To niewściągliwość, złość, zwierzęcość dzika:

Jako ta pierwsza mniej Boga obraża
I przeto z mniejszą karą się spotyka?

85 
Jeżeli dobrze rozum twój to zważa,

Przypominając razem, kto są owi
Cierpiący zewnątrz parnego cmentarza,

88 
Pojmiesz, że im się odmienne stanowi

Miejsce niż zdrajcom; że kary mniej wstrętne
Znoszą, bożemu wydani gniewowi«.

91 
»O Słońce[165], które wzroki leczysz mętne:

Tak mi się umysł z twych rozjaśnień złoci,
Że w nich wątpienia stają się ponętne.

94 
Lecz niech twa dobroć«, rzekłem, »myślą wróci

I tę zawiłość jeszcze mi wyłoży:
Jak lichwa z ujmą jest bożej dobroci?«

97 
»Ten filozofja błąd w tobie umorzy«,

Odparł, »wszak nieraz powtarza w swym wątku,
Jako natura bierze źródło w bożej

100 
Sztuce i płynie z bożego rozsądku[166];

A gdy kto pilnie w Fizyce poszuka[167],
Znajdzie w jej księgach zaraz na początku,

103 
Że za naturą dąży wasza sztuka

Jako w mistrzowe uczeń dąży ślady;
Że więc jest ona jakby boża wnuka.

106 
Jeśli na pamięć znów przywiedziesz rady

Z księgi Rodzaju, wiesz, że brać wypada
Z obu porządek życia i zasady[168].


109 
Zaś lichwiarz właśnie karność wypowiada

Naturze i tej, co w trop za nią bieży,
Skoro gdzieindziej nadzieje zakłada.

112 
Teraz pójdź za mną; pospieszać należy;

Na horyzoncie już zamigotały
Ryby, nad Kaurem Wóz już pewnie leży[169],

115 
A nam nie tędy przyjdzie zejść ze skały«.





PIEŚŃ XII.[170]

Grań, którą schodzić mieliśmy po stoku,

Tak była dzika, przytem pełna wstrętu,
Że pierzchał ludzki zmysł od jej widoku.

Jak w usypisku, co z tej strony Trentu

Splezło w Adygę[171], czy własnym ogromem,
Czyli od wstrząśnień podziemnych tententu,

Od stóp do szczytu rozdartym wyłomem

Tak się bok góry zrobił niedostępny,
Że cud był, ścieżka po urwisku stromem, —

10 
Podobnie sterczał gościniec posępny;

A na wierzchołku strzaskanej głowicy
Kreteński leżał brzydki gad[172], w występny

13 
Sposób z kłamanej spłodzon jałowicy;

Ledwo nas ujrzał, cielsko kłem rozporze,
Jak ten, w którym gniew tajony zaryczy.

16 
W tem Mędrzec krzyknie doń: »Rozumiesz może,

Iż tu ateńskie książę na cię godzi[173],
Co cię zadławił na kreteńskim dworze?


19 
Odstąp precz bestja, bo ten nie przychodzi

Jak ów, od siostry twojej nauczony,
Lecz mu kaźń waszę obaczyć się godzi«.

22 
Jak buhaj ciosem śmiertelnym raniony,

Na bok, w który go ugodzono, pada
I wstać nie mogąc, dryga w obie strony,

25 
Tak się miotała kreteńska szkarada;

Więc wódz mój krzyknął: »Zbiegnij po krawędzi,
Wymiń go[174], póki sam sobą nie włada!«

28 
Zaczem po piargach szliśmy, w każdej piędzi

Czując z pod stopy zmykające głazy,
Co je w dół ciężar niezaznany pędzi.

31 
Szedłem w zadumie. »Dziw ci, jakie razy

Wycięły zrąb ten, strzeżon strachem złości,
Którą moimi zgromiłem wyrazy?

34 
Wiedz, gdym raz pierwszy schodził tutaj w gości[175],

Dążąc do piekła najniższego dziczy,
Jeszcze ta góra sterczała w całości.

37 
Lecz jeśli dobrze pamięć moja liczy,

Nie wiele wprzódy nim tu zszedł Obrońca[176],
Co zbawił Disa dostojnej zdobyczy,

40 
Drgnęła w posadach dolina cuchnąca,

Tak iż sądziłem, że to wszechstworzenia
Dreszcz i że Miłość świat odradzająca

43 
Jak niegdyś, naprzód w chaos go zamienia[177];

Owej to chwili runęły w zwaliska
Tu i gdzieindziej pagóry z kamienia.

46 
W dół spojrzyj: oto krwi rzeka już blizka,

Gdzie w kotłujące zanurzon jest piany,
Kto gwałtem bliźnich na ziemi uciska«.


49 
Chciwości ślepa, gniewie wyuzdany![178]

Przecz na doczesnym żgacie nas padole,
Aby na wieczność w takie wtrącać stany!...

52 
Był rów szeroki, żłobiony w okole,

A jak Wódz twierdził, świadomy budowy
Piekła, ogarniał sobą całe pole.

55 
Nad fosą w podłuż ściany granitowej

Łuczne Centaury[179] biegały w orszaku,
Jako tam w górze, gdy chodzą na łowy.

58 
Gdy nas ujrzały, stanęły na szlaku,

Zaś trzy potwory skoczyły przed tłuszczę,
Gotując groty dobyte z sajdaku.

61 
A jeden wołał: »Na jakie w tę puszczę

Schodzicie męki, hej z gór przychodniowie?
Odpowiadajcie, albo bełt wypuszczę!«

64 
Na to Mistrz odparł: »Sam Chyron się dowie

Co my za jedni, jakie nasze sprawy;
Prędka chęć nigdy nie szła ci na zdrowie«.

67 
Tknął mię i szepnął: »To jest Nessus żwawy,

Co go zgubiła piękna Dejanira
I co sam pomścił swojej śmierci krwawej[180].

70 
Ten średni, który na swą pierś spoziera,

Chyron[181], Peleusowego piastun syna;
Ów Folus[182]; za gniew piekło go potyra.

73 
Tysiąc ich łuki nad fosą napina

I godzi w duszę, co się z krwi wychynie
Więcej, niżeli pozwala jej wina«.

76 
Ku szybkonogiej poszliśmy drużynie;

Chyron bełt wyjmie i końcem pocisku
Brodę kosmatą pod szczęki podwinie,


79 
A odsłoniwszy kły w okropnym pysku:

»Uważcie«, mówi, »wtóry z tych co schodzą,
Stąpając wzrusza głazy w usypisku[183].

82 
Chyba on żyje, lub mię zmysły zwodzą...«

Mistrz podszedł; łona sięgał mu ciemieniem,
Gdzie się dwa stany w ludozwierzu godzą[184].

85 
»Żyw on«, tak mówił, »a tych jaskiń cieniem

Ze mną samowtór idzie, prowadzony
Nie ciekawością, ale przeznaczeniem.

88 
By mi go zlecić, swoje antyfony

Przerwała Pani o niebiańskiej twarzy[185];
Ni on jest zbrodzień, ni ja duch splamiony.

91 
W imię Potęgi, przez którą się waży

Ma stopa w dzikie ścieżki tego grodu,
Jednego z twoich dodaj nam dla straży.

94 
Niech nam pokaże, którędy do brodu,

A jego niechaj weźmie na swe bary,
Bo nie jest z duchów uskrzydlonych rodu«.

97 
W prawo stał Nessus; Chyron do poczwary

Zwrócon, rzekł: »Ruszaj i bądź przewodnikiem
I odpędź, gdy im drugie zajdą chmary«.

100 
Iść my poczęli za wiernym strażnikiem

Nad tonią wrzątku, co się pąsem krwawił
I gdzie pękały bańki z głośnym sykiem.

103 
W strudze lud mnogi aż po brwi się pławił.

»To jest tyranów ród«, Centaur powiada,
»Co się łupiestwem i mordem splugawił.

106 
Tu się za srogie krzywdy odpowiada;

Aleksy tu jest z Dyjonizym społu[186],
Co nań tak długo Sycylija biada.


109 
Przypatrz się temu z kruczym włosem czołu:

To jest Azzolin[187]; ów, co włos ma płowy,
Obizzo d’Este[188]; z ziemskiego padołu

112 
Zły syn go strącił w ten nurt rubinowy«.

Chciałem coś pytać, lecz Mistrz: »Już ja z boku
Pójdę«, rzekł, »niech cię wódz prowadzi nowy«.

115 
Cokolwiek dalej Centaur wstrzymał kroku

Nad rzeszą, która, zdawało się, tonie
Po samą szyję we wrzącym potoku.

118 
Widmo ukazał samotne na stronie[189],

Mówiąc: »Wielbione nad Tamizy wałem
Serce on rozsiekł u Boga na łonie«.

121 
Dalej tłum czerniał wynurzony ciałem,

Głowę wznoszący, widny aż po brzuchy;
Pośród mar ludzkich niejednę poznałem.

124 
Coraz to płycej szedł nurt wrzącej juchy,

Tak, aż nareszcie stóp im ledwie tyka:
Tuśmy przez fosę przeszli na brzeg suchy[190].

127 
»Jak z tego końca coraz się umyka

Wrzątek, że ledwie dno łożyska myje,
Masz wiedzieć«, brzmiały słowa przewodnika,

130 
»Że z drugiej strony niżej w grunt się ryje,

Aż wreszcie ową kończy się głębiną,
Gdzie okrucieństwo wiecznym jękiem wyje.

133 
W tej głębi własną zatraceni winą,

Cierpią: Attyla[191], ów bicz boży ziemi,
Sekstus i Pyrrhus[192]; tam łzy z oczu płyną,

136 
Gdy się ich śluza warem krwi otworzy,

Obu Rinierom[193], co gnębili srodze
Ziemię i byli postrachem rozdroży«.

139 
Zwrócił się i w bród wracał po swej drodze.





PIEŚŃ XIII.[194]

Jeszcze nie przebył krwawego potoku,

Gdyśmy się w leśne dostali gęstwiny,
Gdzie żadna ścieżka nie świtała oku.

Liść nie zielony tam, lecz jakiś siny;

Gałąź nie gładka, lecz jakaś żylasta;
Zamiast owoców, zatrute jeżyny.

Nie tak się plące i nie tak zarasta

Między Kornetem a Cecyną puszcza[195],
Gdzie zwierz się chowa, wróg sioła i miasta.

10 
Tu gniazda wije brzydkich harpij tłuszcza[196],

Która Trojanom obmierziwszy żydła,
Z czarną ich wróżbą na wędrówkę puszcza.

13 
Ludzkie oblicza mają, duże skrzydła,

Pierzaste brzuchy i szpony jastrzębie;
Z dziwnych drzew jęczą dziwaczne straszydła.

16 
Rzekł Mistrz mój dobry: »Zanim w lasu głębie

Wejdziesz, masz wiedzieć, że to krąg jest wtóry
I będziesz w jego zostawał obrębie,

19 
Aż na okropne natrafisz piachury;

Teraz patrz pilnie, pomny, com powiadał[197],
Rzeczy obaczysz niezwykłej natury«.

22 
Po boru echem jęk ogromny biadał,

Ale kto jęczeć mógł, nie wypatrzyłem,
Więc stałem, a strach z głosów na mnie padał.

25 
Sądziłem, że Mistrz sądził, że sądziłem[198],

Jakoby głosy owe szły z gęstwiny
Od duchów, które sobą wystraszyłem.


28 
»Spróbuj«, powiada mi, urwać z krzewiny

Jednę gałązkę; kiedy się odłamie,
Mniemania twoje obrót wezmą iny«.

31 
Ja usłuchałem i ściągnąwszy ramię,

Gałązkę z dużej ułamałem śliwy.
»Czemu kaleczysz?« jęknął pień, a znamię

34 
Ciemną czerwienią podbiegło krwi żywej.

I znowu biadał: »Czemu rwiesz mi trzewa?
O jakiż w tobie duch nielitościwy!

37 
Byliśmy ludzie, dziś jesteśmy drzewa,

Ale się z czulszą litością spotyka
Bodaj gadziny dusza.. Tak się gniewa

40 
Widmo i nakształt żywego patyka,

Gdy płonie z jednej, płacze z drugiej strony,
A od przeciągu i skwirczy i syka,

43 
Ów szczątek słów i łez wydawał tony;

Zatem mi z ręki wypadła chabina
I stałem patrząc, jak człek przerażony.

46 
»Duszo rozdarta!« Mistrz mówić zaczyna,

»Gdyby on mógł był uwierzyć w te dziwy,
Które ma stara powieść wypomina,

49 
Nie byłby ściągnął ręki popędliwej;

Źle mi radziło cudu podobieństwo,
Żem go do próby popchnął niegodziwej.

52 
Lecz powiedz, ktoś ty, aby za męczeństwo

Zadane, blasku przyczynił twej sławie,
Gdy między ludzkie wróci społeczeństwo«.

55 
Więc duch: »Tak słodko prosisz i łaskawie,

Że nie lza milczeć; a niech nie zniechęcę,
Jeśli was dłużej powieścią zabawię.


58 
Jam jest, masz wiedzieć, ten, com trzymał w ręce

Obadwa klucze od serca Frydryka[199],
W którem, bywało, tak pochlebnie kręcę,

61 
Że już nade mnie nie zna powiernika.

Ta moja w służbie przychylność i wiara
Sen mi odbiera i grób mi odmyka.

64 
Bo nierządnica, co od wrót cezara

Nigdy wszetecznych oczu nie odwróci,
Dworów zakała[200] i zaguba stara,

67 
Wszystkie przeciwko mnie zapala chuci,

A gniew Augusta[201] od nich tak rozpłonie,
Że świetność moja w kiry się przerzuci.

70 
Więc oburzenia smak poczuwszy w łonie,

Ja prawy, krzywdę sobie zadawałem,
Tusząc, że z śmiercią wzgardy się uchronię.

73 
Lecz na tę korę, co dziś jest mem ciałem,

Przysięgam[202]: panu tak godnemu chluby[203]
Nigdy powinnej wiary nie złamałem.

76 
Który z was obu na świat wróci luby,

Pokrzep mą pamięć, co w bezcześć popada
Z zawiści wrogów żądnych mej zaguby«.

79 
Wieszcz chwilę czekał, a potem powiada:

»Nie zwlekaj; pytaj, póki czasu stanie,
O czem twa dusza jeszcze wiedzieć rada«.

82 
Na to ja rzekłem: »Sam go pytaj, panie,

O to, co mniemasz, że mi wiedzieć płuży[204],
Bo mnie już w piersiach dławi litowanie«.

85 
A on: »Jak tuszę, że druh mój usłuży

W tem, w czem go kolwiek twoja prośba wzywa,
O cieniu, drzewnej powierzony stróży,


88 
Tak racz nam wykryć, przez jakie przędziwa

Duch wasz się wplata w te zaklęte sęki
I czyli kiedy więzy swe rozrywa?«

91 
Więc z pnia się nagle odezwały jęki,

A szmerem westchnień ta się mowa wlekła:
»Krótko wyłożę sposób naszej męki:

94 
Gdy dusza nasza sama na się wściekła

Pożegna ciało na pobyt jej dane,
Minos ją zsyła do siódmego piekła.

97 
Śród lasu, w miejsce wprzód niewyszukane

Pada przygodnie, jak ją wiatr ułowi;
Padłszy, kiełkuje niby ziarnko lniane.

100 
Wypuszcza pędy, drzewkiem się odnowi;

Harpie liść jego szczypiąc, srogie katy,
Ból jemu czynią, a okna bólowi.

103 
Kiedyś po ziemskie nasze wrócim szaty,

Ale ich na się żaden z nas nie wdzieje:
Nie lza odzyskać własnowolnej straty.

106 
Tu je przywleczem[205]; pośród smętnej knieje

Nasze cielesne zawisną łupiny,
Każda na drzewie, gdzie duch jej gnuśnieje«.

109 
Zamilkł, a podczas gdy jeszcze nowiny

Jakiej czekamy z ust dziwnego krzaku,
Chrzęst nas uderzy idący z gęstwiny,

112 
Jako myśliwca, gdy stojąc na szlaku,

Tupot odyńca słyszy i ogary
I trzask gałęzi i hałas orszaku.

115 
Wtem z lewej strony wybiegły dwie mary

Nagie i krwawe skórą obszarpaną:
Biegnąc, łamały chrusty i konary.


118 
»Przyjdź śmierci!« wołał przedni; za zdyszaną

Duszą w te-ż tropy drugi próżno rące
Wytężał nogi, wołając: »Hej, Lano![206]

121 
Mniej prędko biegłeś po tieppijskiej łące!«

Wtem tchu mu brakło; niechawszy zdobyczy,
Przypadnie i z krzem w jeden kłąb się splące.

124 
A las za nimi psiarnią zaskowyczy;

Sfora suk czarnych[207] w okropnym obcesie
Jakby na łowach puszczona ze smyczy,

127 
Do ukrytego w krzaku ducha rwie się,

Potem drugiego porwie na paszczękę
I nędzne szmaty rozwłóczy po lesie.

130 
Tedy przewodnik mój wziął mię za rękę

I wiódł do krzewu, co daremnie biada
I krew z ran sączy za niesłuszną mękę.

133 
»Jakóbie de Sant-Andrea!«[208] krzak gada,

»Czemu się moją ratujesz przyczyną?
Za grzech twój czemu na mnie kara spada?«

136 
Więc przystanąwszy Wódz mój nad krzewiną,

Spytał: »Kto jesteś, co-ć tyloma usty
Krew i westchnienia jedno z drugiem płyną?«

139 
»Istoty, którym dziwnymi dopusty

Rzeź była wstrętna przed oczy stawiona,
Co pniowi memu pozdzierała chrusty,

142 
U stóp smutnego zgarnijcie je trzona:

Jam dziecię grodu, który na Baptystę
Zamienił swego dawnego patrona[209],

145 
Za co ów gniewy poprzysiągł wieczyste.

I gdyby nie to, że zeń most na Arno
Po dziś dzień szczątki chowa, to ojczyste


148 
Mury, co dłonią wznosili ofiarną

Obywatele z Attyli pogromu,
Pewnie stawiane byłyby na marno[210].

151 
Wiedz, jam obwiesił się na własnym domu«.





PIEŚŃ XIV.[211]

Przejął mię taki żal rodzinnej ziemi,

Żem zebrał liście i oddał je pniowi[212],
Który stał z usty od skarg zemdlonemi.

Przyszliśmy w miejsce, co miedzę stanowi

Trzeciego kręgu i modłą cierpienia
Okropnie świadczy bożemu gniewowi.

Dla dokładnego rzeczy wyjaśnienia

Powiem: na suche przyszliśmy ugory,
Gdzie żadne ziele nie puści korzenia.

10 
Wkoło nich smutny las i ptasie zmory,

Sam okolony wstrętnymi ukropy[213];
Na skraju krok nasz zatrzymujem skory.

13 
Spostrzegam miałkie, piaskowe zatopy;

Tak owo muszą wyglądać pustynie,
Skróś których brnęły Katonowe stopy[214].

16 
O boża zemsto, jakże cię uczynię

Straszną grzesznikom, kiedy im ukażę,
Co się mym oczom odsłoniło ninie!

19 
Zgraje dusz nagich ujrzałem: nędzarze

Płaczem żałosnym wszyscy zawodzili,
Różnymi kształty w jednej cierpiąc karze.


22 
Ci na wznak w piasku położeni wyli,

Ci z sterczącymi siedzieli kolany,
Ci ustawicznie tam i sam chodzili.

25 
Liczniejszy był tłum na chody skazany;

Mniejszy tych, którzy leżeli pokotem,
Lecz język mieli bardziej rozpętany.

28 
Na step piaskowy płomienistym miotem

Padały żaru rozczepione kiście,
Jako na ciszy w górach, równym lotem.

31 
Tak Aleksander w Indjach ognio-liście

Widział lecące nad ludzi i konie,
Przy ziemi jeszcze płonące jarzyście[215].

34 
Zaczem je kazał deptać na wygonie,

Jako, że łacniej zarzewie się zgłuszy,
Póki osobno, a nie w kupie płonie.

37 
Podobnie tutaj wieczny ogień pruszy,

A piach się żarzy tak, jak się zczerwienia
Próchno od skałki, i zwiększa katuszy.

40 
Nędzne ramiona młyńcem bez wytchnienia

Trzepiąc się, bronią ciała złudnej kory
Od kąsań zawsze świeżego płomienia.

43 
»Mistrzu«, zacząłem, »co wszystkie przekory

Piekielne zwalczasz, prócz tej, którą duchy
Stawiały hardzie u Disa komory;

46 
Kto jest ten olbrzym dumny i bezruchy[216],

Co się w kłąb zwinął, ani się nie miota,
Jakby nie mięknął[217] pod żarkimi puchy?«

49 
Na dźwięk mej mowy olbrzym zadygota;

Poczuł, że o nim się pytam i rzecze:
»Takim po śmierci, jaki za żywota.


52 
I choćby ten, co piorunowe miecze

Kuje dla Zewsa, który w te otchłanie
Strącił mię, ciało przebiwszy człowiecze;

55 
I choćby wszyscy pomdleli Tytanie

Zamknięci w kuźni Mongibelu[218] czarnej;
Choćby Zews wołał znów: Bywaj Wulkanie!...

58 
I choćby mię znów jak w elementarnej

Bitwie pod Flegrą[219], ciął śmiertelnym ciosem,
Smak jego zemsty jeszcze byłby marny!«

61 
Tedy zawołał Mistrz mój wielkim głosem,

Jakom go jeszcze nie słyszał w tej dobie:
»O, Kapaneo! sprawiedliwym losem

64 
Za kata pycha własna służy tobie,

Do żadna boleść nie dorówna wrażej
Szałowi dumy w piasków parnym żłobie!«

67 
Obrócił ku mnie łagodniejszej twarzy:

»To jeden z siedmi«, rzekł, »co wznieśli bronie
Przeciwko Tebom; Boga lekceważy,

70 
Jak dawniej nie chciał trwać w jego zakonie;

Własna mu krnąbrność najciężej dolega,
Słuszny, jak rzekłem, szał wzniecając w łonie.

73 
Teraz pójdź za mną, a niech się wystrzega

Stopa wysunąć na żarkie piaszczyska;
Idź tuż pod lasem, trzymając się brzega«.

76 
Milcząc my doszli aż tam, gdzie wytryska

Potoczek źródłem ukrytem w gęstwinie;
Strach wspomnieć krwawy nurt, co w nim się ciska[220].

79 
Jak w Bulicame[221] struga waru płynie,

Który grzesznice niżej w dzbany biorą,
Tak zdrój ów płynął przez piasków pustynię,


82 
Kamienną stoki i dno kryjąc korą;

Tędy spojrzałem, rozumiejąc k’rzeczy,
Że to jest droga pośród pól, co gorą.

85 
»Z wszystkich aż dotąd zjawionych ci rzeczy,

Odkąd za groźne weszliśmy podwoje,
Których przystępu żadna moc nie przeczy,

88 
Godniejszej oczy nie spotkały twoje,

Niźli ten strumień, obecnie widomy,
Na którym gasną ogniopłatków roje«.

91 
Tak mówił do mnie; zaczem ja łakomy

Proszę, aby już nie skąpił mi strawy,
Do której takiej nabrałem oskomy.

94 
»Leżą śród morza puste lądów ławy«,

Mówił Mistrz, »ostrów Kretą się nazywa;
Za jego króla świat był cny[222] i prawy.

97 
Tam góra Ida, bywało, opływa

W wody i gaje, w łąki pełne krasy;
Dziś ona martwa, niby rzecz nieżywa.

100 
Kolebką Zewsa była[223] w tamte czasy,

Kiedy go chronić przed ojcem wypadło;
Płacz dziecka kryły Kuretów hałasy.

103 
Śród góry sterczy olbrzymie widziadło[224]:

Starzec, w Damiatę plecyma podany,
A w Rzym wpatrzony niby we zwierciadło.

106 
Głowa z litego złota, bez odmiany:

Srebrne ramiona i barki olbrzyma,
Stąd do rozkrocza z mosiądzu jest lany.

109 
Nogi z żelaza, w którem skazy niema;

Jedynie prawa stopa z terrakotty,
Lecz ona cały gmach na sobie trzyma.


112 
Wszystek pęknięty, oprócz głowy złotej,

Którem pęknięciem łzy ustawnie płyną;
Złączone żłobią wnętrze onej groty

115 
I z góry spadłszy, biegną tą doliną:

Z nich się Acheron, Styks, Flegeton rodzi.
Potem wpłynąwszy w ciasny wąwóz, giną,

118 
Tam zapadając, skąd się już nie schodzi;

Ujrzysz je zlane w zmarzłe topieliska
Kocytu; tu ich wspomnieć się nie godzi«.

121 
Na to ja: »Skoro strumień ten wytryska,

Jak mówisz, pośród ziemskiego padołu,
Czemuż dopiero tu widzim go z blizka?«

124 
»Miejsce to, jak wiesz, ma formę okołu,

A choć już drogi zbiegłeś kawał spory,
Ciągle na lewo idąc i ku dołu,

127 
Jeszcześ w krąg całej nie zwiedził komory[225];

Więc gdy rzecz nowa zjawia się na oczy,
Strzeż się objawiać podziw każdej pory«.

130 
»Gdzież«, pytam, »rzeka Letejska się toczy,

O której milczysz? Gdzie Flegeton łzawy
Zlany z wód, które owy kolos broczy?«

133 
»Cieszy mię«, odrzekł, »twój umysł ciekawy;

Lecz nazwa rzeki, w której płyną wary[226],
Już była winna wskazać strumień krwawy.

136 
Letę obaczysz, gdy z piekieł pieczary

Wyjdziesz[227]; w niej myć się chodzi duch człowieczy,
Skoro okupi grzechy pełnią kary«.

139 
I dodał: »Z lasem pożegnać się k’rzeczy;

Teraz pójdź za mną po skalnej cembrzynie,
Co ci przed spieką stopy ubezpieczy:

142 
Nad nią żar ogniów padających ginie«.





PIEŚŃ XV.[228]

Krok teraz niesiem po cembrzynnej skale,

A para, co się unosi nad strugą,
Broni od ognia i brzegi i falę.

Jako więc między Guizzantem a Brugą[229]

Flamandczykowie morzu czynią wstręty
I odpierają przypływ tamą długą;

Lub Padewczycy po wybrzeżu Brenty,

Gdy ochraniają swe miasta i grody,
Nim Chiarantana[230] od wiosny poczętej

10 
Roztaje; taki biegł wał brzegiem wody,

Lecz niższy, tudzież na grubość mniej spory,
Dzieło rąk mistrza[231] tajemnej przyrody.

13 
Gdzieś w tyle został z dziwnymi upiory

Gaj i już zniknął z widnokręga wzroku
Niedostrzegalny; a wtem przez ugory

16 
Piasków spostrzegam wzdłuż tamy potoku

Dusz grono ku nam idące z daleka
I wpatrujące się w nas, jak o zmroku

19 
Na nowiu człowiek patrzy się w człowieka;

Tak nam te widma wzrok wlepiały w twarze,
Jak stary krawiec w igłę[232], gdy nawleka.

22 
A gdy podeszli, gdzieśmy stali w parze,

Jeden poznawszy mię, za suknię chwytał
I zadziwiony wołał: »Czy ja marzę?«

25 
Więc ja do ducha, który tak mię witał

Ściągnięciem dłoni, obrócę powiekę
Dość blizko, żem z lic, kto był zacz, wyczytał.


28 
Potem do twarzy przez piekielną spiekę

Skróś przepalonej, twarzy mej nachylę:
»Czy to wy, panie Brunetto?«[233] tak rzekę.

31 
»Synu mój«, odparł, »zechciej przyjąć mile,

Że przy twym boku Brunetto Latini
Kęs pójdzie, orszak zostawiając w tyle«.

34 
»Jak chcesz«, powiadam, »niech się tak uczyni;

Usiądźmy razem, jeśli życzysz, Panie,
A on pozwoli, Wódz mój w tej pustyni«.

37 
Tedy on: »Kto tu na chwilę przystanie,

Za karę leżąc musi stoma laty
Bezbronny znosić ogniowe smaganie.

40 
Ale idź naprzód, a ja w ślad twej szaty,

Aż tłum dopędzę, co ze spiekłem ciałem
Kroczy, wieczystej żaląc się zatraty«.

43 
Jam zstąpić nie śmiał i wciąż szedłem wałem,

Który me stopy od żarów odgradza,
Lecz jak człek pełen czci, głowę schylałem.

46 
On rzekł: »Jakiż traf czy przeznaczeń władza

Przed dni ostatkiem na ten szlak cię miecie
I kto jest owy, co cię przeprowadza?«

49 
Więc ja mu na to: »Tam na jasnym świecie

Zabłąkałem się w boru nieprzebytym,
Nim się spełniło moje pełnolecie[234].

52 
Wynijść zeń chciałem wczoraj rannym świtem,

Alem nie zdołał, aż mię wziął pod stróżą
On[235], i tem ujściem oto wiedzie skrytem«.

55 
»Byleś gwiazd słuchał«[236], rzekł, »które ci służą,

Do zaszczytnego wpłyniesz portu, skoro
Znaki o tobie, jak wiem, dobrze wróżą.


58 
A ja, gdybym był nie umarł przed porą,

To widząc one gwiazd nad tobą śluby,
W spełnieniu dzieła byłbym ci podporą.

61 
Lecz ten złośliwy lud i samoluby,

Który z fiezolskich zszedł kamiennych progów[237]
I tak jak one jest twardy i gruby,

64 
Odpłaci tobie[238] jak najgorszy z wrogów;

A słusznie wcale, bowiem nie wypada,
By figa owoc rodziła śród głogów.

67 
Ślepymi stara powieść ich powiada[239]:

Rasa zawistna, chciwa, w złości żwawa...
Niechże na tobie ten brud nie osiada.

70 
Tobie się taka z losu znaczy sława,

Że cię ułaknie[240], kto dziś prześladuje;
Lecz niech od kozła zdala rośnie trawa.

73 
Niechże się wzajem na barłóg tratuje

Trzoda fiezolska, ale niech się strzeże
Dotykać ziela, jeśli gdzie kiełkuje

76 
Na tem śmiecisku, wyrosłe z macierze

Rzymskiej, z tych Rzymian, co tam mieli chaty,
Gdy powstawało nieprawości leże«[241].

79 
»Gdybym«, powiadam, »otrzymał przed laty

O com się modlił, ty, ziemi banita,
Nosiłbyś dotąd człowieczeństwa szaty.

82 
W pamięci mojej żyje, tak wyryta

Jak dziś bolesną widzę, twoja postać
I twa nauka, z której mi wyświta,

85 
Nieśmiertelności jako można dostać.

Jeśli żyć będę, świat z mych dzieł obaczy,
Jak pragnę łasce twej wdzięcznością sprostać.


88 
To, co powiadasz, że z gwiazd mi się znaczy,

Z tem, co mi inne wróżyły znachory[242],
Dobra mi Pani[243], da Bóg, wytłómaczy.

91 
To jedno pewnie wiedz, że każdej pory,

Bylem w sumieniu swem miał wartownika,
Słuchać przeznaczeń głosu jestem skory.

94 
Już mię raz drugi ta wróżba potyka;

Jak trzeba, niech się wolą losu święci
Fortunie koło, a chłopu motyka«[244].

97 
Tu Wódz mój głowę na prawo przekręci,

Pogląda na mnie bystro, wreszcie powie:
»Dobrze ten słuchał[245], kto chowa w pamięci«.

100 
Ja przecież ciekaw, nowe wieści łowię,

Brunettowego idąc bokiem cienia
I kto są jego znaczniejsi druhowie

103 
Pytam. »Jedni«, rzekł, »godni przypomnienia,

Drudzy niech lepiej będą nie nazwani;
Czas broni wszystkich wyliczać z imienia.

106 
Wiedz: wszystko wielcy mędrcy i kapłani,

Których świat w liczbę najsławniejszych kładzie,
A wszyscy jednym grzechem pokalani.

109 
Tam Pryscjan[246] chodzi w bolesnej gromadzie,

Także Franciszek z Accorso[247] z nim drugi;
Gdybyś się bliżej przyjrzał tej szkaradzie,

112 
Ujrzałbyś kogoś[248], co z rozkazu sługi

Sług był z nad Arna słan nad Bachiglionę,
Gdzie zezuł członki, żądne złej posługi.

115 
Więcej-bym mówił, ale w waszą stronę

Niewolno dalej iść, bo oto świeże
Spostrzegam dymy z piasku podniesione;


118 
Lud idzie mnogi, kędy nie należę.

Lecz przecie, zanim odejdę, w rozłące
Skarb mój[249], gdziem żywy jest, tobie powierzę«.

121 
Zaczem się zwrócił i rozpuścił ręce

Nogi, sposobem biegnącego męża
O płaszcz zielony[250] na werońskiej łące:

124 
A biegł tak szybko, jak ten, co zwycięża.





PIEŚŃ XVI.[251]

Doszliśmy miejsca, kędy fala dudni

W niższego kręgu pędząc zakamary,
A huczy jak ul, skoro się zaludni.

Wtem my znienacka ujrzeli trzy mary,

Jak zostawiwszy w tyle jednę zgraję
Uciekającą pod ostrymi żary,

Biegły, gdzie owe szumiały ruczaje.

»Czekaj, żeś z naszej bezbożnej ojczyzny«,
Wołały duchy, »po sukni poznaję!«[252]

10 
Aj, jakie rany i oparzelizny

Świeże i dawne po ich członkach broczą!
Strach przypominać przeokropne blizny.

13 
A Wódz spostrzegłszy, że wprost ku nam kroczą,

»Czekaj!« rzekł, stając i zwracając twarzy:
»Tych przyjąć trzeba cześnie i ochoczo.

16 
I gdyby nie ten ogień, którym praży

Przyroda miejsca, winienby człek grzeczny
Pierwszy biec witać takich luminarzy«.


19 
Wtem oni lament swój podnieśli wieczny,

A skoro do nas podeszli, o dziwo,
Spletli się i krąg stworzyli taneczny.

22 
Jako więc nadzy i lśniący oliwą

Szermierze krążą, upatrując pory,
Zanim rozpoczną walkę zapalczywą,

25 
Tak się toczyły kołem dziwne stwory,

A twarze ciągle obracane wsteczą[253]
Zda się z nogami wiodły przekomory.

28 
Ozwał się jeden: »Jeśli nieczłowieczo

Twarz odmieniona i brzydota kaźni
Sprawia, iż prośby ucho twe kaleczą,

31 
Dla dawnej sławy spójrz ku nam przyjaźniej

I mów, kto jesteś, co w piekielne czady
Cielesną stopą wkraczasz bez bojaźni?

34 
Patrzaj: ten oto, czyje depcę ślady,

Goły, golizną szkaradnej wyliny,
Większy niż mniemasz: wnuk dobrej Gwaldrady[254].

37 
Gdy zamieszkiwał padolne dziedziny,

Gwidona Guerry przyobłóczył miano,
Mądrością wsławion i dzielnymi czyny.

40 
Tuż za mną depce ziemię przegarzaną

Tegghiaio Aldobrandi[255]; ten jest warty,
Aby go w świecie wdzięcznie wspominano.

43 
A ja, wspólnymi płomieniami żarty,

Wiedz, Rusticucci[256] jestem, przez złą żonę
Wpędzon w grzech i tu posłan między czarty«.

46 
Gdybym miał wówczas od żaru osłonę,

Między nich skoczyć[257] byłbym się odważył.
A Mistrz mój widząc, jaką chęcią płonę,


49 
Nie byłby wzbraniał; lecz piasek tak prażył,

Że chociaż drżałem do nich w tej minucie,
Strach we mnie czułość i tęsknotę zwarzył.

52 
»Nie wzgardę«, rzekłem, »lecz ból i współczucie

Budzi to kształtów ludzkich wykrzywienie,
W pamięć zaryty znak strasznej pokucie,

55 
Od pierwszej chwili, gdy Mistrza skinienie

I słowa poznać niezwłocznie mi dały,
Że w was dostojne zbliżają się cienie.

58 
Wasz rodak jestem; dzieła pełne chwały,

Imiona wasze, które w sercu liczę
Do najzacniejszych, zawsze mię wzruszały.

61 
Po żółci mam pić owocu słodycze;

Niemi, Wódz mówi, mój trud się nagrodzi;
Lecz przejść mi trzeba przez centralne dzicze«.

64 
»Niechaj-że długo członkom twym przewodzi

Dusza«, odrzekło widmo, »a jasnota
Sławy po śmierci niechaj nie zachodzi.

67 
Lecz powiedz, proszę: Czy dzielność i cnota

W stolicy naszej zawsze jeszcze żywa?
I nie wygnano jej dotąd za wrota?

70 
Bowiem Borsiere[258], który tu przebywa

Od dni niewielu i miejsc tych jest blizki,
Powieścią o niej serce nam rozrywa«.

73 
»Florencjo! Nowy lud i nagłe zyski[259]

Zbytek i pychę zrodziły takową,
Że czuć zaczynasz gorzko ich uciski!«

76 
Tak zakrzyknąłem, wznosząc twarz surową;

A oni widząc tę o miasto pieczę,
Spojrzeli na się, przytakując głową.


79 
»Jeśli-ć i nadal tak łacno, człowiecze,

Dozwolą prawdy obnosić orędzie,
Szczęsny, że możesz mówić, co cię piecze.

82 
Więc gdy za ciemnic tych wyjdziesz krawędzie

I wrócisz pięknych gwiazd oglądać jawę,
Gdy rzec: tam byłem, pociechą ci będzie[260],

85 
Przed ludźmi czasem wspomnij naszą sławę...«

Wtem nagle pierzchli, wyrwawszy się z koła:
Furknęły nogi jak na skrzydłach żwawe.

88 
Wprzód, niźli »amen« człek wymówić zdoła

Owe się duchy z widnokręgu zwiały,
A Mistrz już naprzód idzie i mnie woła.

91 
Ruszyłem za nim: kęs my uszli mały,

A owe szumy tak już były blizko,
Że prawie mowę naszą zagłuszały.

94 
Jak rzeka, własne co żłobi łożysko

Po apenińskich gór lewej połaci
Od Monteveso na wschód i nazwisko

97 
Ma Cichej Wody[261], zanim ubogaci

Doliny, niższym rzucając się torem,
Już zaś od Forli swoje miano traci;

100 
I huczy, w wąwóz lecąc nad klasztorem,

Co w Benedykcie świętym ma patrona,
A zmieścić może tysiąc mnichów dworem;

103 
Tak od granitów piersi odrzucona

Owa kaskada purpurowa brzmiała:
Myślałem, że mi słuch od huku skona!

106 
Sznur[262], com go nosił związany w pół ciała,

Gotowy użyć w nieszczęsną godzinę
Na pstrą panterę, co mi zagrażała,


109 
Teraz na rozkaz Wodza z biódr odwinę

I zmiąwszy w garści, podaję go karnie
Do rąk, jak w kłębek zwiniętą gadzinę.

112 
A on się nieco na prawo odgarnie

I zaciśnięty kłębek puszcza z dłoni
Daleko brzegu w przeotchłanną parnię.

115 
Jakieś tu nowe cudo się wyłoni,

Myślałem, patrząc na ten znak dziwaczny,
Który on, zda się, okiem w pędzie goni.

118 
O jakże człowiek winien być opatrzny

Przed tymi, którzy nietylko naocznie
Sądzą, lecz w serce zmysł kierują baczny!

121 
»To, na co czekam, zjawi się niezwłocznie«

Rzekł, »co się tobie w mglistych kształtach marzy,
Na jawie oczom twoim uwidocznię«.

124 
Prawdzie, co kłamstwu jest podobna z twarzy,

Niech człek niechętnie ust świadectwo niesie,
Bo mimowolny wstyd mu z niej się zdarzy.

127 
Lecz tutaj zmilczeć nie mogę i klnę się

Słuchaczu, na tę Komedję, o której
Niech sława głosi w najpóźniejszym czasie,

130 
Że przez mgieł gęstwę i skłębione chmury

W górę się parła jakaś rzecz straszliwa,
Przerażającej i dziwnej postury.

133 
Właśnie jak nurek, co z toni wypływa,

Bywszy po kotew głazem hamowaną
Lub morskiem zielem i w takt się podrywa,

136 
Pierś wyprężając, a kurcząc kolano.





PIEŚŃ XVII.[263]

»Oto zwierz[264], co chwost ponosi kolczaty

Po górach, twierdze i zbroje druzgoce,
Wstrętnym oddechem zapowietrza światy«,

Rzekł Mistrz i skinął czarciemu wywłoce,

Ażeby do nas przybliżył się, skrzydły
Dźwignąwszy w górę ku samej opoce.

A owy zdrady pierwowzór obrzydły

Do brzegów tułów i głowę wypręża,
W dół opuszczając ogoniaste widły.

10 
Twarz jego, niby twarz zacnego męża,

Ufność budziła składając się szczerze,
Lecz resztą cielska przypominał węża.

13 
Łapy kosmate miał do pach jak zwierzę,

A boki jego, grzbiet i przepuklina
Były upstrzone w węzły i puklerze.

16 
Żaden kunszt Turka ani Tatarzyna

Tak barwnym haftem nie zdobi dywanów,
Ani tak kwitła Arachny[265] tkanina.

19 
Podobien owej sterczącej z bałwanów,

A pół w nadbrzeżny piasek wrytej łodzi,
Lub bobru w kraju żarłocznych Germanów,

22 
Kiedy na chatach do pół ciała brodzi,

Zwierz przylgnął piersią tam, gdzie brzegu spadek
Tamą kamienną morze piasków grodzi.

25 
Potwór nad próżnią wykręcał pośladek

I jadowity ogon rozszczypany
Widlasto w górę prężył jak niedźwiadek.


28 
Wódz rzekł: »Tu z drogi naszej dla odmiany

Zboczymy, aby dostąpić do smoku,
Co się tam rozparł złośliwy i szczwany«.

31 
Zaszliśmy zatem od prawego boku

I brzeżkiem uszli kroków dziesięcioro,
Strzegąc od żaru stóp swoich i wzroku.

34 
Gdyśmy stanęli prawie nad potworą,

Widzę opodal lud, co obsiadł pole
Kaźni nad czarną schylony komorą.

37 
»Ażebyś poznał wszystkie w tem tu kole

Duchom występnym naznaczone kary,
Idź naprzód«, rzekł Mistrz, »obacz ich niedolę.

40 
Niech będą krótkie twoje z nimi gwary[266];

Ja zaś do zwierza podejdę i każę,
Aby nam podał swoje mocne bary«.

43 
Zaczem sam jeden, by się nowej karze

Przyjrzeć, po rąbku siódmego koliska
Szedłem, gdzie owi siedzieli nędzarze.

46 
Męczarnia łzami z pod powiek im tryska.

Spojrzę, a każdy to rękoma strząsa
Żar, to się broni ogniom legowiska.

49 
Podobnie latem pies gniewny się dąsa,

Paszczęką kłapie albo łapą bije,
Gdy go pchła lub bąk, lub też mucha kąsa.

52 
Po twarzach, które deszcz płomienny myje,

Wzrok toczę; wszystkie obce się wydały;
Lecz wszyscy mieli ustrojone szyje

55 
W jakoweś mieszki[267] czy też futerały,

Kreślone w barwy i tarcze herbowe,
W które się duchy pilnie wpatrywały.


58 
Jednego widzę znamię lazurowe,

W żółtej woreczka tarczy malowane,
Mające niby lwią postać i głowę[268].

61 
Znów potoczywszy okiem w krąg, przystanę

Na mieszku znacznym krwawymi kolory:
W herbie gęś bielą prześcigła śmietanę[269].

64 
A wtem duch, co miał błękitnej maciory

Znamię kreślone na woreczku białym[270],
Rzekł do mnie: »Pocoś wszedł do strasznej nory?

67 
Idź stąd, a skoro żywem wrócisz ciałem,

Wiedz: dla sąsiada mego, Vitaliana[271],
Tu z lewej strony miejsce zachowałem.

70 
Padewczyk jestem sam, lecz mi przydana

Ta czerń florencka; głuchnę od jej krzyku;
»Czekamy«, wrzeszczą, »na wielkiego pana,

73 
Który trzy dzióby ma w herbowym szyku...«[272]

Skrzywił się, język wyciągnął plugawie[273],
Podobien nozdrza liżącemu byku.

76 
Ja zaś zalękły, że nad nimi bawię

Dłużej, niż Mistrza mego brzmiała rada,
Wracam, a biedne duchy tam zostawię.

79 
Wróciwszy, spojrzę, a Wódz już zasiada

Na karku zwierza potwornej urody;
»Mężnym i silnym teraz być wypada«,

82 
Rzekł, »takie tutaj w głąb prowadzą schody[274];

Usiądź na przedzie, ja na środku krzyża,
By ci smok żądłem nie wyrządził szkody«[275].

85 
Jak ten, którego paroksyzm się zbliża

I już mu w febrze paznokcie zsiniały
Drży na myśl samę chłodu, tak się zniża


88 
Moja odwaga; wtem się zbiorę cały,

Wstydem skrzepiony z jego napomnienia,
Jako z łaskawej mowy rab nieśmiały.

91 
Siadłem na karku strasznego stworzenia;

Chcę wołać Pana mego, niech mię broni!...
Głos w gardle utkwił i nie wydał brzmienia.

94 
Lecz on, co z gorszej ratował mię toni;

Prośby nie czekał; zaledwo się wspiąłem,
Sam mię przygarnie i jeszcze osłoni.

97 
Potem zawoła: »Gerion[276], ruszaj dołem!

Czujnie, nowemu ciężarowi gwoli
Spuszczaj się zwolna i szerokiem kołem«.

100 
Jak łódź, gdy z brzegu wyrwać się mozoli,

Potwór się cofnął wstecz i odbił o wał;
Aż kiedy poczuł się całkiem na woli,

103 
Tam, gdzie wprzód była pierś, ogon kierował

I niby węgorz kręcąc w obie strony,
Łapami pod się powietrze zajmował.

106 
Nie był Faëton bardziej przerażony

W momencie, kiedy z rąk wypuszczał wodze,
Od czego nieba strop jest przepalony[277];

109 
Ni Ikar[278], kiedy w słonecznej pożodze

Uczuł od ramion zlatujące skrzydła
I krzyk rodzica: Na złej jesteś drodze!...

112 
Niż ja w przestworzu niesion od straszydła,

Widząc, że w koło mnie jeno powietrze,
A przed oczyma poczwara obrzydła.

115 
Bujanie smoka było coraz letsze;

Krążył i spadał, lecz jam nie czuł spadu[279],
Jeno na licach po bijącym wietrze.


118 
W głębi na prawo tentent wodospadu

Słyszę, który się w ciemne rzuca kraje,
Więc głowę na dół chylę z szyi gadu.

121 
W pędzie okropnym strachu mi przydaje

Że widzę ognie, słyszę jęków tony;
Zaczem lękliwiej kurczę się i czaję.

124 
Teraz dostrzegłem, że byłem niesiony

Okólnym lotem, albowiem dokoła
Jawią się kaźnie, i z tej i z tej strony.

127 
Do zmęczonego podobien sokoła,

Co nie czekając ptaka ni przynęty,
Zlata, aż łowiec: Już to wracasz? woła[280];

130 
Tak jak wprzód bujał, nad obłoki wspięty,

Teraz zemdlony z daleka usiada
Od sokolnika, gniewny i nadęty,

133 
Nagle nas Gerion u stóp skały składa

U strzaskanego granitów kościelca
I zdjąwszy brzemię, do góry przepada,

136 
Jak wypuszczona strzała z łuku strzelca.





PIEŚŃ XVIII.[281]

Jest miejsce w piekle Złymi Doły zwane[282],

Całe z kamienia, ale barwy rdzawej,
Takimże w koło murem opasane.

Na samym środku złośliwej dzierżawy

Czerni się otchłań przepastnej grążeli:
W swym czasie skreślę jej kształt i ustawy.


Przestrzeń od onej studziennej gardzieli

Aż do stóp skały ma postać pierścienia,
A ten na dziesięć znów jarów się dzieli.

10 
Jako dla murów zamkowych chronienia

W krąg biegną fosy napełnione wodą,
Coraz z większego zajęte promienia,

13 
Podobną jary te krążyły modą.

A jak na zamek w krąg od każdej bramy
Mosty zwodzone powyż fosy wiodą,

16 
Tak od stóp góry szły kamienne tamy

Przecinające w poprzek wszystkie jary
Aż do chłonącej je studziennej jamy.

19 
Tu wysadzeni od zwierza poczwary

Stajem; poeta wprzód, ja za nim ruszę;
W lewo idziemy ponad nowej kary

22 
Krainą: z prawej odmienne katusze,

Nowym oprawcom cały dół podległy,
A pełen kaźni; spojrzę, nagie dusze

25 
Grzeszników dołem we dwa rzędy biegły[283]:

Wolniejsze ku nam obracały głowy,
Prędsze kierunek brały przeciwległy.

28 
Właśnie Rzymianie w jubileuszowy

Rok[284], dla mnogości ludu, co się tłoczy
Na moście, sposób przyjęli takowy,

31 
Że jedną stroną idą ci, co oczy

Na zamek mają i ku Bazylice,
A druga fala ku Wzgórzu się toczy.

34 
Porozstawiani przez czarną ulicę

Rogaci biesi, zbrojni w pęki biczy,
Z tyłu ćwiczyli mary pokutnice.


37 
Aj, jak z pierwszego zacięcia skowyczy

Zgraja i nogi zbiera i nie czeka,
Rychło ją kańczug drugi raz oćwiczy!

40 
Wtem się me oczy natknęły z daleka

Na kształt znajomy. »Bogdaj się nie mylę«,
Zawołam, »znałem ten duch w ciele człeka«.

43 
Aby rozpoznać co zacz, oczy silę;

Więc Wódz przystanął ze mną i słodkiemi
Słowy pozwolił zostać nieco w tyle.

46 
Owy smaganiec snać rozumiał, że mi

Ujdzie, gdy spuści łeb; liche wykręty!...
»Hej, ty, co wzrokiem dziury wiercisz w ziemi,

49 
Jeśli mię cień twój nie zwodzi przeklęty«,

Krzyknąłem, »Caccianimika poznaję[285]:
Za cóż ty sieczon takiemi praszczęty?«

52 
»Wstyd mi wymówić«, odparł, »lecz nie taję,

Bowiem mię jasna twa mowa niewoli,
Co przypomina podsłoneczne kraje.

55 
Ja jestem owy, com z pięknej Ghizoli

Pastwę uczynił dla Markiza chuci,
Choć różnie mówią o mojej w tem roli.

58 
Jam nie jedyny Bolończyk, co kłóci

Te sfery jękiem; ci, co »sipa«[286] rzeką,
Pewnie mieszkają mniej gęsto rozsuci

61 
Pomiędzy Reno a Saweny rzeką.

Jeśli-ć świadectwo moje mało waży,
Pomyśl: tak chciwych szukałbyś daleko«.

64 
Jeszcze nie skończył, kiedy go opraży

Szatan kańczugiem, krzycząc: »Hej rajfurze!
Precz stąd; niema tu dziewek dla sprzedaży!«


67 
Stanąłem przy nim, co mię wziął pod stróżę

I szliśmy aż tam, kędy głaz wystrzeli
Tworzący przełęcz po okólnym murze.

70 
Bez trudu-ś-my się na grzbiet jego wspięli

I w prawo szorstką zboczywszy szeżują,
Z tych kół wieczystych wreszcie-ś-my wybrnęli.

73 
Tam, gdzie się skały dołem rozstępują,

By puścić mary chroniące się bicza,
Wódz rzekł: »Niech dobrze oczy twe wyczują

76 
Gnanych w tę stronę skazańców oblicza

Nie znasz ich jeszcze, bowiem równoległa
Z nami szła dotąd fala pokutnicza«.

79 
Na moście staliśmy, patrząc, jak biegła

Przeciw nam duchów rozpędzonych rzeka,
Wszystka oprawców kańczugom uległa.

82 
A Wódz, co mego pytania nie czeka:

»Widzisz olbrzyma śród mar co k’nam suną?
Trwa w bólu, ani zadrży mu powieka.

85 
Jaką królewską dotąd bije łuną!

To Jazon[287] dzielny w sercu, chytry w mowie,
Który z Kolchidy wykradł złote runo.

88 
Niegdyś w lemneńskim wysiadłszy ostrowie,

Kraju występnych, śmiałych dziewek, co to
Doszczętnie męskie wybiły pogłowie,

91 
Obłudą zaklęć i słówek pieszczotą

Zwiódł Izyfilę młodziuchną, co raczej
Ślub złamać woli, niż zostać sierotą.

94 
Rzucił ciężarną, samą i w rozpaczy;

Za ten czyn cierpi kaźń uwodzicieli;
Taż mu się kara za Medeję znaczy.


97 
Tłum równie winnych równą kaźń z nim dzieli:

Na takie zatem skazani cierpienia
Ci, co w głąb dołu pierwszego zabrnęli«.

100 
Wązką-ś-my ścieżką doszli rozramienia

I w tem stanęli miejscu na przełęczy,
Gdzie się łuk wspiera pierwszego sklepienia.

103 
Lud posłyszymy, co w parowie ślęczy

Drugiego dołu[288] i wciąż gębą pryska,
Po ciele dłońmi się tłucze i jęczy.

106 
Ściany wąwozu pleśń obległa ślizka;

Węch i wzrok mdlały rażone oparem,
Który się stęchły wznosił z trzęsawiska.

109 
Wzrok dna nie zgonił przepaścistym jarem,

Aż gdy się doszło przełęczy chochołu,
Co nad przepaścią przegiął się wiszarem.

112 
Tam gdy staniemy, w samej głębi dołu

Widzę lud, w strasznym pławiony kanale,
Jakby wszech kloak brud mieścił pospołu.

115 
Okiem powiodę i ujrzę łeb, w kale

Tak umazany ciężkim i smrodliwym,
Że ksiądz, czy laik, nie rozeznać wcale.

118 
»Czemu«, zakrzyczał, »wzrokiem uporczywym

Na mnie poglądasz, nie na inne duchy?«
»Bo pomnę«, rzekłem, »żem cię widział żywym

121 
Na świecie, gdyś włos nosił jeszcze suchy;

Jesteś Aleksy Interminej z Luki[289],
Przeto ciekawszy-ś dla mnie, niż twe druhy«.

124 
A on w łeb się bił, pięści zjąwszy w tłuki:

»Pochlebstwa to mię takiem bagnom karzą;
Cierpię, żem nie brał języka w munsztuki«.


127 
Wtem Wódz przemówił: »Wychyl-no się twarzą

Za krawędź i spójrz w przeokropne kadzie
I niechaj oczy w oblicze się wrażą

130 
Tej brudnej dziewki z włosami w nieładzie;

Drze się paznogciem umazanym w łajno,
Kładzie się, wstaje i znowu się kładzie.

133 
To Tais nierządna[290]; tej, jak ci nietajno,

Gdy pytał gamrat: Znajduję-ż ja w tobie
Łaskę? Odrzekła: O! i nadzwyczajną!...

136 
Lecz dajmy oczom odpocząć w tej dobie«.






PIEŚŃ XIX.[291]

Szymonie Magu![292] Nędzni świętokupcy,

Co rzeczy boskie, które winny z cnotą
Żenić się, jako chciwcy i porubcy

Gwałcicie podle za srebro i złoto!

Teraz wam, w ten dół trzeci potępionym,
Pieśń ma zahuczy wieczystą sromotą.

Jużeśmy doszli po progu sklepionym

Drugiego rowu tam, kędy okropnie
Nad środkiem jamy ostrym sterczy pionem.

10 
Mądrości Boża! Jakże Ty roztropnie

Niebo i ziemię i to miejsce kary
Wyznaczasz, w słuszne rozkładając stopnie!

13 
Ujrzałem stoki i żłób skały szarej

Usiane gęsto w wyżłobione jamy,
Wszystkie okrągłe, wszystkie jednej miary.


16 
Krój ich i wygląd był właśnie ten samy,

Jak u lubego mi świętego Jana[293]
Dotąd studzienki chrzcielne oglądamy.

19 
Jednę ja niegdyś, za co mi przygana

Niesłuszna, stłukłem ratując dziecinę;
Niechże niewinność ma będzie uznana.

22 
Z każdego dołu wyzierały sine,

Dziwnej postury piszczele grzesznika
Utkwione w jamie po samą pęcinę.

25 
Od płomiennego lizane języka

Wyprężały się te ciała kawalce
Tak, że zerwały-by najtrwalsze łyka.

28 
Jako to pełza puszczony na smalce

Ogień, że tylko po powierzchni liże,
Tak chodził płomień od pięty po palce.

31 
»Kto on zacz, Mistrzu, co gwałtowniej strzyże

Nogami, niż z nim cierpiący pospołu,
I piętę mu ssą krwawsze błyski ryże?«

34 
»Chcesz-li, bym stokiem spadzistym ku dołu

Zniósł cię, opowie sam duch, co się kaje,
Kim jest i wyzna przyczynę mozołu«.

37 
Więc ja: »Na wszystko jako chcesz przystaję,

Panie mój; ty wiesz, jak mam słuch otwarty
Na twe rozkazy; wiesz nawet, co taję«.

40 
Tedy wszedł ze mną na ów pomost czwarty,

Skręcił i schodził w dół po stromym wale
W żłób zdziurawiony i ścianami zwarty.

43 
Nie wprzód mię z bioder zdjął i wrócił skale,

Aż był nad duchem, który modłą nową
Nogami dziwne to zawodził żale.


46 
»Ktokolwiek jesteś, wbrew naturze głową

W ziemię wetkwiona jak pal, duszo licha,
Jeżeli-ć wolno«, proszę, »przemów słowo!«

49 
Stałem tam, na kształt spowiednika mnicha[294]

Nad zbrodniem, który po szyję wkopany,
Woła o spowiedź, bo póty oddycha.

52 
A duch zawołał; »Już to tam u ściany

Sterczysz?[295] spieszno ci, Bonifacy, pono!
Patrz, o lat kilka jestem oszukany.

55 
Jużeś tak rychło syt ową mamoną,

Co cię skusiła zostać pięknej Pani
Mężem, by pastwić się nad uwiedzioną?«[296]

58 
Jam stał jak ludzie nieprzygotowani,

Gdy nie zrozumią co się do nich mówi,
Jakby stropieni i jakby zmieszani.

61 
»Żwawo!« Wirgili rzecze, »niech się dowie

Duch, że się w twojej pomylił osobie«.
Jam go też ostrzegł posłuszny Mistrzowi.

64 
A mara nogi w tem wykręci obie,

Westchnie i pyta żałosnym językiem:
»Więc czego żądasz ode mnie w tej dobie?

67 
Wiedz, skoroś po to przebrnął jarem dzikim,

By poznać, co tu za dusza się biedzi:
Ja-m był wielkiego płaszcza dostojnikiem.

70 
Z miana i z dzieła syn byłem niedźwiedzi,

Nazbyt o dobro swych niedźwiadków dbały;
Jak tam me złoto, tu duch w saku siedzi.

73 
W głąb niższą dusze tych pozapadały,

Którzy przede mną skarb kupczyli święty,
Głową w dół wbite przez otwór tej skały.


76 
I ja zarówno skryję kiedyś pięty,

Skoro tu spadnie i w głąb mię przeważy
Ten, za którego właśnie byłeś wzięty.

79 
Ale ja dłużej w dół nachylam twarzy

I dłużej w ogniu pięta mi się smali,
Niż temu będzie, co ją po mnie sparzy[297].

82 
Wnet bowiem przyjdzie od zachodniej dali[298]

Pasterz niegodny, mistrz podlejszej sprawy;
Ten mnie i jego zarazem przywali.

85 
Jak Machabejski Jazon[299] niecnej sławy

Był od monarchy swego ulubiony,
Tak temu będzie Francji król łaskawy«[300].

88 
W mej porywczości może zbyt szalony,

Na to mu taką przymówką dokuczę:
»Hej, powiedz-no mi, jakiej to mamony

91 
Żądał od Piotra Pan, zdając mu klucze,

I jakiemi to skarby się zbogacał?...
Chodź za mną, prosto rzekł; tobie je zruczę.

94 
Nie żądał równie Piotr, by się opłacał

Złotem Mateusz, kiedy mu przydzielił
Urząd, co zdradą Judasza doń wracał.

97 
Siedź-że tu, wpadłeś bowiem, gdzieś wycelił

I niech ci mile kruszec w uszu dzwoni,
Który cię przeciw Karłowi ośmielił[301].

100 
A gdyby nie to, że szacunek broni

I wzgląd na owe klucze przedostojne,
Coś tam na jasnym świecie dzierżył w dłoni,

103 
Słowa-by moje ostrzej były zbrojne,

Bo chciwość wasza mir świata uboży,
Lichych wynosząc, dobrym głosząc wojnę.


106 
Was w objawieniu wytknął Pisarz boży[302],

Gdy o niewieście przepowiadał owej,
Która z królami ziemi cudzołoży;

109 
Co się zrodziła, dziw siedmioro-głowy

I moc swą z rogów ciągnęła dziesięci,
Dopóki grzech jej nie zgubił mężowy.

112 
Czemże-bo od was różnią się wyklęci

Poganie, w kruszcu swe mający bogi,
Jak, że im jeden, a wam się stu święci?

115 
O Konstantynie! jakżeś się stał wrogi

Światu, nie przez chrzest, lecz przez darowiznę,
Którą się pasterz zbogacił ubogi!«[303]

118 
Podczas, kiedy nań takim szydem bryznę,

Snać gniew, lub żarły go w sumieniu grzechy,
Duch obu łydek wytrząsał goliznę.

121 
A Wódz mój widno był pełen uciechy,

Że się obrażam na bezecną winę,
Bo usta swoje przystroił w uśmiechy.

124 
Zaczem na ręce wziął mię jak dziecinę,

A kiedy dobrze ogarnął w ramiona,
Jak zszedł, tak znowu piął się na wyżynę.

127 
Ani nie przestał tulić mię do łona,

Aż tam wysadził, gdzie przełęcz porogi
Mościła, na wał piąty przerzucona.

130 
Ostrożnie złożył ciężar sobie drogi

Na wirchu grani stromym i wysokim,
Gdzieby kozica nie odkryła drogi...

133 
Tu jar zaczerniał nowy przed mym wzrokiem.





PIEŚŃ XX.[304]

O nowej kaźni rym ułożyć muszę

W pierwszego śpiewu tej dwudziestej pieśni:
Śpiewu, co głosi potępieńcze dusze.

Już byłem gotów zajrzeć w otchłań cieśni,

Która zionęła usty okropnemi
I którą łzami myli ci boleśni.

W okólnym rowie ujrzałem ich. Niemi

Szli i płaczący, podobnymi chody,
Jak tam procesje chodzą pośród ziemi.

10 
A gdy tak śledzę cieniów korowody,

Widzę u wszystkich szyje przekręcone
W miejscu, gdzie kadłub odbiega od brody.

13 
Twarz odwróciły od piersi i w stronę

Oczom przeciwną szły pomimo chęci,
Mając z oczyma stopy powaśnione.

16 
Może gdy kogo paraliż wykręci,

To go zamienia w takiego kalekę;
Ale nie sądzę, ani mam w pamięci.

19 
Jeśli słuchaczu na tym, co tu rzekę,

Bóg ci pozwoli uczyć się przykładzie,
Pomyśl, czy mogłem suchą mieć powiekę,

22 
Widząc człowieczą godność w tej szkaradzie

Tak upodloną, że woda co ciecze
Z ócz, żłobem pleców spływała po zadzie!

25 
To też płakałem, aż Mistrz do mnie rzecze,

Com stał na głazu oparty ociosie:
»I tobie żal ich, niemądry człowiecze?


28 
Litość zatłumić tu litością zwie się,

Bo i któż ciężej od zuchwalca grzeszy,
Co z sądem przeciw sądom bożym rwie się?[305]

31 
Podnieś więc głowę; niech się wzrok nacieszy

Tym, co go grunt pod tebańskimi mury,
Schłonął, aż poszedł krzyk od wrogów rzeszy:

34 
Amfiarao![306] Do jakiej to dziury

Umykasz z placu?... A on leciał w wieczny
Grób, w Minosowe okropne pazury.

37 
Patrz: gdzie miał piersi, ma pacierz napleczny;

Że nazbyt chyżo przedtem w przyszłość godził,
W tył patrzeć musi i krok niesie wsteczny.

40 
Owdzie Tyrezjasz[307], co się to przerodził

W niewiastę, męża zesuwając postać
I wzrok członkami zmienionymi zwodził;

43 
Gdy zaś poprzednich kształtów pragnął dostać,

Tedy dwa węże uściskiem splecione
Musiał poprzednio chabiną ochłostać.

46 
Na kłąb mu patrząc w naszą idzie stronę

Arons[308], któremu śród Lunejskiej góry,
Gdzie Kararyjczyk w głąb zapuszcza bronę[309],

49 
Pieczar mieszkaniec, śnieżyste marmury

Dały siedzibę, skąd wolnym polata
Wzrokiem[310] na morze, gwiazdy i lazury.

52 
Owa, co kosę na piersi rozplata,

Których nie widzisz, bo je kark zasłania,
A zaś od piersi cała jest kosmata,

55 
To Manto[311]: ona syta wędrowania

Osiadła niegdyś w gnieździe mej młodości;
Słuchaj, co o niej gadają podania:


58 
Kiedy jej rodzic w ziemi złożył kości,

A gród Bachusa w cudzej legł obieży,
Długo śród ziemskich wędrowała włości.

61 
Jezioro w górnej Italiji leży

U stóp alpejskich, Benaco z nazwiska[312],
Niemiec granica u tyrolskich leży.

64 
Tysiącem źródeł na Apenin tryska

Od Kamoniki po Gardyjskie grody
Nurt, co się dalej w to jezioro ciska.

67 
W pośrodku, gdyby zeszli się z przygody

Trentu, Werony i Brescji pasterze[313],
Mogliby swoje błogosławić trzody.

70 
Gdzie brzeg się łukiem zgina, sterczą wieże

Peskiery silnej, co pewną osłoną
Kraj przed Bergamem i przed Brescją strzeże.

73 
Czego Benaku nie pomieści łono,

To wodospadem się rzuca i płynie
W strumień zebrane przez łąkę zieloną.

76 
A ledwo głowę do biegu wychynie,

Już nie Benaco, Mincio się nazywa
Aż po Governo, kędy w Padzie ginie.

79 
Kęs mały zbiegłszy, na doliny spływa

I tam się w moczar rozlane zamyka;
Śmiercią zeń zionie para zaraźliwa.

82 
Tędy przechodząc owa dziewka dzika,

Spotkała wyspu jarowe ostępy,
Nagie, nietknięte lemieszem rolnika.

85 
Z dala od ludzi osiadłszy śród kępy,

Ze służbą swoje święciła sabbaty
I tam cielesne porzuciła strzępy.


88 
Ludność, co w okół osiadła przed laty,

Widząc siedzibę bagnem warowaną,
Ściągając zewsząd, budowała chaty.

91 
Na kościach zmarłej gród ufundowano

I już wróżbitów nie czekając zgody,
Od pierwszej pani Mantową nazwano.

94 
W liczbę wzrastała ludność bez przeszkody,

Dopóki fałszem nie oszukał gładkim
Chytry Pinamont[314] głupstwa Kassalody.

97 
A to powiadam, bo gdyby przypadkiem

Inne mniemania[315] tę powieść prześcigły,
Moje świadectwo przeciwstanie świadkiem«.

100 
»Mistrzu, twe słowa wątpliwość rozstrzygły

I tak się wiarą w ich prawdziwość poję,
Że reszta mi jest jak węgiel wystygły.

103 
Lecz spójrz na owe przechodzące roje:

Jest-że gdzie godna pamięci pokuta?
W to jedno godzą wszystkie myśli moje«.

106 
Na to Mistrz: »Owy, co mu broda suta

Na ciemne barki puszcza kędzior kręty,
Był wieszczkiem w Grecji[316], gdy z mężów wyzuta

109 
Została bronna samemi chłopięty.

On to z Kalchasem na wiatr wybłagany
Pierwsze w Aulidzie z lin odciął okręty.

112 
Za życia on był Eurypilem zwany;

Śpiewałem niegdyś jego ziemskie trudy:
Z Tragiedji mojej pewnie tobie znany.

115 
Owy cień drugi, w biodrach taki chudy,

Michała Szkota[317] jest dusza wyklęta:
Ten w czarodziejskie bawił się obłudy.


118 
Tu Bonattiego[318], tam widzisz Asdenta,

Co radby wrócił do dratwy i szydła,
Lecz się za późno w piekle opamięta.

121 
A tam wróżbitki[319], co od motowidła,

Igły i szpulki poszły w czarownice
I z figur i z ziół czyniły mamidła.

124 
Lecz chodźmy; już się chyli za granicę

Dwu pół-sfer Kain, co pęk cierni niesie
I pod Sewilą w morzu topi lice[320].

127 
Wczorajszej nocy księżyc w pełnym kresie

Wszedł: na blask jego pątnik się nie żali;
Sam wiesz, coś wczoraj w ciemnym błądził lesie«.

130 
Podczas gdy mówił do mnie, szliśmy dalej.





PIEŚŃ XXI.[321]

Tak z mostu na most, gwarząc bez ustanku

O rzeczach, które w powieści pominę,
Szliśmy, aż doszli najwyższego ganku,

By stamtąd zajrzeć w następną szczelinę

Złych Dołów i jej marne poznać żale:
Spojrzę, w ciemnościach dziwnych okiem ginę.

Jako w weneckim zimą arsenale

Wre lepka smoła w kotłach na zaprawę
Okrętów, których uszkodziły fale;

10 
Więc kiedy jeden nową stawia nawę,

Drugi rozbitej przez długie podróże
Pakułą boki zatyka dziurawe;


13 
Więc jeden reje, drugi sztaby, trzeci struże

Wiosła, a czwarty zasię kręci liny;
Ów żagle łata i małe i duże.

16 
Tak mocą bożą, bez ognia przyczyny

W padolnym żłobie smoła wrzała zgęsła
I ośliniała całą głąb kotliny.

19 
Widziałem jeno tyle, że się trzęsła

W bańkach powierzchnia bulgocąca wrzątku:
To się wzdymała w kożuch, to znów klęsła.

22 
A gdym tak patrząc, czekał zdarzeń wątku,

Wódz mój zawołał nagle: »Wara! wara!«
I ściągnął z miejsca, gdziem stanął z początku.

25 
Więc się zwróciłem jak człek, co się stara

Wytrwać i poznać strach, który go pędzi,
A choć w nim bojaźń odwagę rozpara,

28 
Ucieka wprawdzie, ale kroków szczędzi;

Ujrzałem postać czarnego straszydła,
Biegnącą mimo po skalnej krawędzi.

31 
Aj, jaka mara to była obrzydła!

Jak mi się wydał czart w swem iściu srogi
Na lekkiej nodze, roztoczywszy skrzydła!

34 
Z bark, co prężyły pyszne ostre rogi,

Zwisał mu grzesznik na wznak wywrócony;
On pazurami dzierżąc go za nogi,

37 
Z naszego mostu krzyczał: »Hej, Złe szpony![322]

Oto starosta jeden z Citty grodu[323];
Weźcie go pod się, a ja w tamte strony

40 
Wracam do miasta, gdzie ich mam jak lodu;

Oprócz Bontura[324] chłop w chłopa filuty,
Za dzięgi z »nie« »tak« robią bez zachodu«.


43 
W przepaść go rzucił i po skale lutej

Wracał, a gonił nie stawiając pięty,
Szybciej niż kundys w złodzieja poszczuty.

46 
Ow spadł i grzbietem wypływał, wpół zgięty,

A czarci stojąc pod mostem, krzyczeli:
»Nie kłaniaj! Tu nie Wizerunek święty[325].

49 
Inszej tu zażyj niż w Serchio[326] kąpieli;

Jeśli z łap naszych nie strach ci zadzierki,
Bacz, żebyśmy cię więcej nie widzieli!«

52 
Wtem stoma widły pokłuli mu nerki,

Krzycząc: »Po ciemku pląsaj sobie w warze
I po omacku czyń swoje szacherki!«

55 
Właśnie tak samo kuchcikom kucharze,

Aby po wierzchu mięso nie pływało,
Każą je topić widelcami w garze.

58 
A Wódz mój rzecze: »By się nie wydało,

Że jesteś tutaj, obierz sobie głazy
Za mur i skryj się, przysiadłszy za skałą;

61 
A jakiejkolwiek doznał-bym obrazy,

Bądź-no spokojny, że im się obronię:
Raz już mię takie spotkały przekazy«.

64 
Potem most przeszedł; gdy po drugiej stronie

Docierał, gdzie się poczyna wał szósty,
Zaprawdę, musiał nieść odważne skronie!

67 
Z jaką wściekłością i z jakimi szusty

Zgraja kundysów wypadnie na dziada,
Aż krzyczy: »Ratuj«, drżąc białemi usty,

70 
Tak tu czerń djabłów z pod mostu wypada,

Grożąc widłami; lecz on na kaduki
Krzyknął: »Wara wam! Ta nie płuży zdrada!


73 
Zanim poczniecie dziubać, czarne kruki,

Sam tutaj który! słysz, co się mnie tyczy!
Potem już dam się potargać na sztuki«.

76 
»Hybaj, Zły Chwoście!«[327] czereda zakrzyczy.

Więc jeden wyszedł, reszta w miejscu stoi;
Podbiegł i pytał Mistrza, czego życzy.

79 
»Myślisz, Zły Chwoście, że mógłbyś tu mojej

Osoby w piekle zażywać widoku
I że mógłbym wam oprzeć się krom zbroi

82 
Bożego sądu i losów wyroku?

Zatem puszczaj mię! Niebo rozkaz dawa,
Bym komuś drogę ukazał śród mroku«.

85 
Tedy runęła czarta duma żwawa;

Z rąk mu narzędzie męki wyleciało
I rzekł do czerni: »Żgać nie mamy prawa!«

88 
A Wódz mój do mnie: »Ej, ty, co za skałą

Siedzisz, kamiennym zasłonięty wałem,
Powstań i do mnie tu powracaj śmiało!«

91 
Zaczem się ruszę i popędzę cwałem;

Wszyscy szatani zabiegli mi drogę,
A ja już się ich niekarności bałem.

94 
Pamiętam twierdzy poddaną załogę:

Śród wrogich szyków, pod paktem z Kaprony
Wychodząc[328], równą czuć musiała trwogę.

97 
Do boku Wodza cały przytulony,

W gromadę czartów, co z takim wypadła
Złowrogim giestem, wzrok miałem wlepiony.

100 
Zniżając haki, piekielne widziadła

Szeptały do się: »Kuper mu zdziurawię!«
I podjudzały: »Kól go aż do sadła!«


103 
Lecz ten, co w naszej pośredniczył sprawie

Prędko do czarta przyskoczy i powie:
»Zdziebełko![329] Hola, hola, nie tak żwawie!«

106 
A do nas: »Niech wam nie postoi w głowie

Kołować dalej po tej skały grzbiecie;
Łuk szósty leży skruszony w parowie.

109 
Lecz skoro naprzód koniecznie iść chcecie,

Tym tu wyłomem drogę przedsięweźcie;
Blizko most stoi, którędy przejdziecie.

112 
Lat się spełniło właśnie tysiąc dwieście

Sześćdziesiąt i sześć wczoraj o tej porze[330],
Więcej pięć godzin, jak się owo przejście

115 
Zapadło; czarcią z wami poślę stróżę

Zajrzeć, czy gdzie duch głowy nie wytyka;
Pokorę dla was i rygor im wdrożę«.

118 
»Niech Tłumirosa z Wiłą naprzód zmyka!«[331]

Wrzasnął. »Psia-Morda za nimi w sie czasy;
Kudłacza daję wam za dziesiętnika.

121 
Nadto ruszajcie Smoczy-Pysk i Łasy

I Ostry-Pazur i Knurec zębaty
I ze Szalejem Opętaniec-Krasy.

124 
Nad wrzącą smołą rozstawić mi czaty;

Tym mają dane być glejt i opieka
Do mostu, co się nie zapadł przed laty«.

127 
»Biada!« krzyknąłem, »co nas tutaj czeka?

Odejdźmy sami, gdyś szlaku podróży
Świadom; ja wolę widzieć ich z daleka.

130 
Przezorny byłeś dotąd, bądźże dłużej;

Nie słyszysz, jak to zgrzytają im kielce?
Brew namarszczona rzecz niedobrą wróży«.


133 
A Mistrz mój na to: »Lękliwy-żeś wielce!

Niechże się marszczą i zgrzytają zdrowi;
Na prażące się pomstują topielce«.

136 
Wtem ku lewemu pierzchnęli wałowi,

Wprzód wyciągnąwszy języki przed starszym,
Zębem przycięte, znak dziesiętnikowi.

139 
A on im z kupra zagrał przed wymarszem.





PIEŚŃ XXII.[332]

Widziałem w życiu wojowników roty

Na bój idące; widziałem ataki
Hufców, przeglądy wojska i odwroty;

Widziałem na harc wodzone rumaki,

Aretynowie![333] i rycerskie gony,
W turniejach kopie kruszone i znaki,

Podczas gdy trąby huczały i dzwony

I bębny i twierdz wołające straże
I hasła swojskie, albo z cudzej strony[334].

10 
Nigdym nie widział przy takiej fujarze

Wymarszu pieszych, ni jezdnych, ni floty,
Gdy się jej hasło do drogi ukaże.

13 
Szliśmy śród biesów dziesięciorga roty,

Straszna kompania!... Ale cóż? W kościele
Siedzisz przy świętych, w karczmie śród hołoty.

16 
Ja wszystką baczność na wrzątku zestrzelę,

By lud ogarnąć w tę fosę wchłonięty
I w smole straszne biorący kąpiele.


19 
Jako delfiny, kiedy grzbiet wygięty

Z podmorskiej fali jawią marynarzom
Na znak, aby się chronili z okręty[335],

22 
Tak ci, by ulżyć mąk, w których się prażą,

Coraz to plusną, skryją się i znowu
Grzbiet szybko, jak błysk piorunu, ukażą.

25 
Albo jak żaby w kałuży, gdy z rowu

Nad wodę pyszczki prężą za oddechem,
A kryją nogi i resztę tułowu,

28 
Tak wysterczali ci skalani grzechem;

Ale gdzie Kudłacz przejdzie, zaraz sami
We wrzątku toną, zmykając z pośpiechem.

31 
Wtem, na wspomnienie jeszcze serce drga mi,

Jeden się spóźnił, jak żaba, w bagnisko
Gdy nie uskoczy za towarzyszkami.

34 
Lecz Ostry-Pazur, który stał tuż blizko,

Śmignął, za zlepły włos hakiem do góry
Podniósł, jak wydrę obmokłą i ślizką.

37 
Z imienia znałem już djabelskie ciury,

Bo werbowanych znaczyłem w pamięci
I uważałem jak się wabił który.

40 
»Hej, Opętańcze, nie szczędź mu dziesięci

Szponów i nadrzej no porządnie łyka!«
Tak jednym głosem wołali przeklęci.

43 
»Mistrzu«, do mego rzekę Przewodnika,

»Spytaj gdy wolno, o imię maszkary,
Którą tak wrogo czerń oprawia dzika«.

46 
Więc Wódz natychmiast przystąpił do mary

I pytał, co zacz, a duch krzyknął z dołu:
»Urodziłem się w królestwie Nawary[336]


49 
Matka mię moja u dworskiego stołu

Służyć oddała, zrodziwszy z hultaja,
Co strwonił mienie z żywotem pospołu.

52 
Król Tybalt, bywa, rad mię słucha, a ja

Wnet szalbierstwami żywot swój zachwaszczę,
Za które w smole teraz duch się kaja«.

55 
Tu djabeł, co miał uzbrojoną paszczę

W parę sterczących kłów, jak dzikie knury,
Zaraz mu jednym dał poczuć, jak głaszcze.

58 
Popadła biedna mysz w kocie pazury!

Lecz Kudłacz ducha objąwszy ramiony,
Rzekł: »Póki dzierżę, wara mu od skóry!«

61 
Potem do Mistrza pyskiem obrócony:

»Pytaj, co jeszcze chcesz wiedzieć«, powiada,
»Nim go rozerwą tamci swymi szpony«.

64 
Więc Wódz zagadnął: »Śród topielców stada

Jest tu z łacińskiej włości ziomek jaki?«
Duch na to: »Krajów łacińskich sąsiada[337]

67 
Jeno co-m widział w głębi smolnej młaki;

Bogdaj-bym przy nim warem się napawał,
Nie straszyłby mię pazur i bosaki«.

70 
A Łasy: »Dość-em cierpliwie wystawał«.

I wysunąwszy nagle harpun chwytki,
Z ramienia mięsa mu odszarpnął kawał.

73 
Smoczy-Pysk znowu widłami do łydki

Rwał się, dziesiętnik jednak skoczył żwawy
I dookoła wzrok zatoczył brzydki.

76 
Gdy uciszyli nieco wielkiej wrzawy,

Tego, co ranę swą oglądał, spyta
Mój dobry Piastun, niemieszkając sprawy:


79 
»Kto owa dusza, tak dobrze ukryta,

Coś ją porzucił i z lichej porady?«
Odpowie widmo: »Jest to brat Gomita,

82 
Z Gallury rodem, naczynie wszej zdrady,

Który miał wrogów swego pana w saku,
A tak ich użył, że każdy mu rady.

85 
Brał od nich dzięgi, wypuszczał bez braku;

W innych urzędach zdzierstw popełnił sporo;
Słowem, był to łotr wysokiego znaku.

88 
Z nim siedzi Michał Zanche z Logodoro[338];

Tam o Sardynii gawędzą do syta:
Skoro raz zaczną, kończyć im nieskoro.

91 
Aj! tamten, słyszę, kłami na mnie zgrzyta!

Rzekł-bym coś jeszcze, alem pełen strachu,
Że mi się zębem głowizny dopyta!«

94 
Więc na Szaleja, co go trzymał w szachu

I białkiem toczył, stając jak do sztyku,
Dziesiętnik wrzasnął: »Precz, złośliwy ptachu!«

97 
»Gdyś rad usłyszeć coś o Toskańczyku,

Albo Lombardzie«, rzekł duch zastraszony,
»Zaraz ci przyślę; jest ich tam bez liku.

100 
Lecz niech się nieco odsuną Złe-Szpony,

Bo tamci wyjrzeć nie śmią, w strachu kary;
Ja tu pod skałą sobie przyczajony

103 
Za mnie jednego zwabię całe chmary,

Gdy tylko świsnę, co u nas jest znakiem,
Że wolno głowę wyścibić nad wary«.

106 
Psia-Morda słowem oburzony takiem,

Łbem zaczął kiwać, uniósłszy paszczęki:
»Patrzcie, co zmyślił, aby ujść przed hakiem!«


109 
A on, co w głowie nosił kruczków pęki,

Powiada na to: »Ha, dowcipnie wcale,
Że towarzyszy dam na większe męki!«

112 
Wiła na przekór krzyknął: »Doskonale!

Spróbuj-no czmychnąć, omyliwszy warty,
Ja w zakład idę: nie zgonię we cwale,

115 
Lecz w locie ponad smołą rozpostarty,

Dopędzę: pójdź tu i stań za urwiskiem,
Obaczym, czyś co więcej od nas warty«.

118 
Nowem, słuchaczu, zdziwię cię igrzyskiem:

Wszyscy się biesi tyłem obrócili,
A on najpierwszy, Psia-Morda nazwiskiem.

121 
Chytry Nawarczyk dobrał sobie chwili,

Odbił się piętą na urwiska spadku,
Szusnął, a djabli zabawą pokpili.

124 
Na brzegu stali markotni z wypadku,

Ale najbardziej ów pokpiwca sprawy:
Prędko się porwał, krzyknął: »Mam cię bratku!«

127 
Lecz nadaremnie, strach był bardziej żwawy;

Spadł potępieniec w smołę, i dał nura,
A szatan wracał, prężąc skrzydeł stawy.

130 
Tak sokół kiedy poluje kaczóra,

Już, już go sięga, gdy ten w wodzie znika,
A sokół, wraca, opuściwszy pióra.

133 
Wściekły, lecz i rad z tej psoty grzesznika,

Powstrzymał druha w locie Tłumirosa,
Bo uśmiechała mu się bijatyka.

136 
Więc kiedy oszust czmychnął im z przed nosa,

Wbił w towarzysza szponiaste ostrogi
I zwisł, gdzie wrzątkiem parowała fosa.


139 
Ale i ów był raróg nad rarogi,

Więc pazurami zadzierżył go krzepko,
Aż razem wpadły w war zacięte wrogi.

142 
War zapaśnikom prędką był rozczepką,

Ale nie mogli wygrzebać się z młaki,
Bo skrzydła smołą kleiły się lepką.

145 
Kudłacza skwasił kłótni obrót taki:

Pchnął czterech lotem na drugi brzeg jaru,
Wszystkim kazawszy wziąć widły i haki.

148 
W różnych zlecieli miejscach i z wiszaru

Widły podając, przybyli ratunkiem
Djabłom wpieczonym już w skorupę waru.

151 
I zostawiliśmy ich z tym frasunkiem.





PIEŚŃ XXIII.[339]

Samowtór szliśmy, samotni i niemi;

Mistrz mój na przedzie, ja po jego tropie,
Sposobem Braci Mniejszych pośród ziemi[340].

Ja zatrzymawszy myśli na Ezopie,

W bitwie djabelskiej do bajki o szczurze
I żabie[341] dziwne podobieństwo tropię.

Bo mniejszy związek dwu członów w figurze

Logicznej[342], niż tu, kiedy z punktów wiela
Zważając, skutek po przyczynie wróżę.

10 
A jako z myśli druga myśl wystrzela,

Tak się rachuba ma z rachubą składa
I podwójnym mię lękiem onieśmiela.


13 
Rozumowałem tak: Djabelska zwada

Przez nas powstała, przez nas owa psota;
W czartach się musi burzyć złość nielada.

16 
Gdy jeszcze podstęp na gniew się namota,

Wnet na nas wścieklej wpadną czarcie złaje,
Niż charty w polu poszczute na kota.

19 
Toż czułem, że mi włos na głowie wstaje;

Za Mistrzem stojąc i piekielnej wrzawie
Podając ucha: »Mistrzu, mnie się zdaje«,

22 
Rzekłem, »że jeśli stąd się nie wybawię,

Sfora Złych Szponów prędko nas dopadnie;
Ja ich tak czekam, że już czuję prawie«.

25 
»Choćbym zwierciadłem był, tak się dokładnie

Twój kształt zewnętrzny we mnie nie wyświęci,
Jak się wewnętrzny tu przede mną kładnie.

28 
Dwie myśli nasze z pod jednej pieczęci

W tej chwili wyszły, jednakowym śladem
Ryjąc powstałe w obu sercach chęci.

31 
Jeśli pozwoli prawy stok swym składem

Do następnego opuścić się rowu,
Przed spodziewanym umkniemy napadem«.

34 
Ledwo dał wyniść z ust otuchy słowu,

Gdy spojrzę, skrzydła wyprężając skore,
Lecą szatani w nadziei obłowu.

37 
Ale Przewodnik pochwycił mię w porę:

Tak matka nocnym zbudzona rozruchem,
Gdy ujrzy, że dom nad jej głową gore,

40 
Porywa dziecię i ucieka duchem,

Więcej o skarb swój niż o siebie dbała,
I nie odzieje się nawet rańtuchem...


43 
Na wznak się rzucił i ciężarem ciała

Sunął po zboczu stromego urwiska,
Którem się druga fosa zamykała.

46 
Nie tak się rączo wyrywa z łożyska

Potok, kamienie obracać u młyna,
Nawet, kiedy już na koła się ciska,

49 
Jak Mistrz, gdy niósł mię, gdzie owa ruina

Sterczy, na piersi położywszy swoje
Nie jak wspólnika drogi, lecz jak syna.

52 
A ledwo stanął na dnie, djabłów roje,

Spojrzę, nad nami biegną samą granią,
Lecz już się teraz ich złości nie boję.

55 
Opatrzność, co ich nad piątą otchłanią

Postanowiła naczelnymi pany,
Nie pozwoliła wychylać się za nią.

58 
Tu-ś-my znaleźli naród farbowany[343]:

Płacząc, powolnie wlókł się w okół góry,
Zdał się znużony bardzo i znękany.

61 
Odzian był w płaszcze i nizkie kaptury

Na oczy, krojem i miarą takowe,
Jak w Kolnie noszą zakonników chóry[344].

64 
Złocony kaptur krył grzesznikom głowę,

Wewnątrz tak grubo ołowiem podbity,
Że słomką przy nim hełmy frydrykowe[345].

67 
O wiekuistych udręczeń habity!...

W lewo skręcamy, chcąc pójść w równej mierze
Z nimi, wsłuchani w ból płaczem niesyty.

70 
Lecz snać im straszne ciężyły pancerze,

Bo szli tak wolno, że przy każdym ruchu
Mieliśmy coraz towarzystwo świeże.


73 
Więc ja do Mistrza: »Spójrz, w cieniów łańcuchu

Rozpoznaj kogo, w krąg podawszy głowę
I o jakim mi sławnym powiedz duchu«.

76 
Wtem jeden, który toskańską znał mowę,

Wykrzyknął do nas: »Wstrzymajcie się w pędzie,
Wy, przez powietrze biegnący kirowe[346];

79 
Może ja ciebie objaśnię w tym względzie«.

Wódz się obrócił: »Stań, gdy prosi o to
I niech krok jego twemu miarą będzie«.

82 
Stanę i widzę dwu, partych ochotą

Dojścia mnie, lecz kruk niosących powłokiem,
Wagą wstrzymany i drogi ciasnotą.

85 
Wreszcie podeszli, popatrzyli bokiem[347],

Potem do siebie, jakby zawahani
Szeptali, obcym zdziwieni widokiem:

88 
»Że jeden żyje, widno z ruchu krtani[348];

Lecz choćby zmarli, przez jakie przejrzenie
Przychodzą w ciężki habit nie ubrani?

91 
O, Toskańczyku, w smutne Zgromadzenie

Obłudnych takim zapędzony cwałem,
Niech cię nie płoszy od nas obrzydzenie!«

94 
Więc ja: »Rodziłem się i wychowałem

W przesławnem mieście u Arnowej fali[349],
A ciało dotąd mam to, które miałem.

97 
Ale wy co zacz, z których tak się żali

Katusza, iż łzą wytryska na lice
I na kapturach blaskami się pali?«[350]

100 
A widmo rzekło: »Te płowe kapice

Tak są ołowiem ciężkie, że pod niemi
Kość nam jak waga pod ciężarem zgrzyce.


103 
W Bolonii zwą nas Braćmi Uciesznymi[351]:

Jam jest Katalan, on Lodryng się zowie[352];
Urzędy w twojej oddano nam ziemi,

106 
Bo z żadną partją nie zostając w zmowie,

Rokowaliśmy pokój; jak wesoły
Nasz pokój, świadczy Gardyngi pustkowie«.

109 
»Bracia!« zacząłem[353], »te wasze mozoły...«

Lecz nie skończyłem; uwagę mą skłócił
Nędzarz do ziemi wbity trzema koły.

112 
Kiedy mię ujrzał, okropnie się rzucił[354]

I w brodę ciężko sapał, rozszlochany;
A brat Katalan do mnie głos obrócił:

115 
»W Faryzeusze ten ukrzyżowany

Wmówił[355], że godzi się dla praw powagi,
By człowiek za lud na śmierć był wydany.

118 
Na drodze leży przebity i nagi,

A kto przechodzi tędy, musi wprzódy
Dać piersiom jego swej doświadczyć wagi[356].

121 
Teść jego na te-ż potępiony trudy;

W tym samym dole reszta Synagogi,
Która nasieniem była złem dla Judy«.

124 
Widziałem, jak się zdziwił Mistrz mój drogi

Marze na własnym krzyżu przygwożdżonej,
Wygnanej na te wieczyste rozłogi.

127 
Potem się ozwał, do mnicha zwrócony:

»Jeżeli wolno i tę łaskę mamy,
Powiedzcie proszę, czy tu z prawej strony

130 
Niema w następny dół wiodącej bramy,

Byśmy bez czarnych pomocy aniołów
Swobodnie mogli z waszej wyniść jamy«.


133 
»Bliżej niż sądzisz, jest tu most, co z dołów

Studziennych aż do wielkiego koliska
Przecina wszystkie koryta wądołów,

136 
Jedno naszego sobą nie przyciska,

Jako że runął; owym powalonym
Mostem wam drogę uścielą zwaliska«.

139 
Mistrz stał przez chwilę z czołem pochylonem,

Potem rzekł: »Licho swej użył przekory
Ten, co tam łotrów rozszarpuje szponem«.

142 
Mnich na to: »Uczą bolońskie doktory

O czarta złości, a między innemi,
Że ojcem fałszu jest, do kłamstwa skory«.

145 
Tu Mistrz wyruszył kroki ogromnymi,

Twarz jego była gniewem pomieszana;
Zaczem wyszedłem z obarczonych ziemi

148 
W ślad ukochanej stopy mego Pana.






PIEŚŃ XXIV.[357]

W owej-to porze młodzieńczego roku[358],

Gdy słońce włosy na Wodniku stroi,
Noc do długości dnia przymierza kroku;

Gdy szron po polach śnieżnej siostry swojej

Obraz barwami białemi wymości,
Który się jednak długo nie ostoi;

Kmiotek, któremu już głód w chacie gości,

Wstaje i wyjrzeć idzie, jak na dworze,
A tam ci niwa calutka w białości.


10 
Tedy po bokach bije się nieboże,

Do izby wraca i z żalu się słania;
Lecz się zaśmieje i otuchą wzmoże,

13 
Widząc zmieniony świat do niepoznania

Za małą chwilę; kostur bierze krzywy
I na pastwisko chudobę wygania.

16 
Tak się zaląkłem, kiedym frasobliwej

Na czole Mistrza mego dostrzegł chmury;
Lecz on wnet polał na ranę oliwy,

19 
Bo ledwie wstąpił na zwalone mury,

Ku mnie się zwrócił w tak słodkiej postawie,
Jak tam raz pierwszy u podnóża góry.

22 
Potem po krótkiej sam z sobą rozprawie

Otwarł ramiona, chwycił mię w pół ciała,
Spojrzawszy wprzódy po ruin dzierżawie.

25 
A jako człowiek co waży i działa,

Lecz chce, by czyn miał bezpieczeństwa znamię,
Tak on stawiając gdzie grań wysterczała,

28 
Już mi wskazywał drugą. »Na tym złamie«,

Mówił, »oprzej się i dobrze obramień,
A przedtem spróbuj, czy się nie załamie«.

31 
Nie chodzić tędy za zbrodnię omamień

W ołów zakutym, gdy on niewcielony,
Ja podpierany, z kamienia na kamień

34 
Ledwo stąpamy; i gdyby z tej strony

Stok nie był wiele niższy niż z poprzedniej,
To nie wiem, czy on, — ja padłbym zemdlony.

37 
Lecz że Złe-Doły ku studni ośredniej

Całe się chylą, zatem ściany jarów
Są ułożone w sposób odpowiedni:


40 
Jedna się wznosi, druga zniża w parów.

Jużeśmy doszli tam, gdzie w ruin strzępie
Sterczał ostatni kamień u wiszarów.

43 
Kiedy stawałem na granitów kępie,

Płuca mi wyschły, krok niosłem ołowi
I zaraz usieść musiałem na wstępie.

46 
»Teraz się z lichej gnuśności rozpowij!«

Mistrz do mnie rzecze, »bowiem pod pierzyną
I w puchach łoża sławy się nie łowi.

49 
A komu bez niej dni na ziemi płyną,

Po takim ślad się padolny rozpyli
Dymem na wietrze i wód szumowiną.

52 
Więc wstań i niemoc niechaj w tobie zmyli

Duch, co zwycięzcą jest w każdej rozprawie,
Chyba go brzemię ciała ubezsili.

55 
Na wyższych schodach ciebie ja postawię;

Niedość, że ciemne rzucimy katownie:
Wyczerp naukę z tego, co ci prawię«[359].

58 
Wstałem, udając sobą, że cudownie

W członki me siła wstąpiła ognistsza;
»Pójdź«, rzekłem, »krzepki jestem niewymownie«.

61 
Po skalnym lęku ruszyłem w ślad Mistrza;

Perć była wązka i pełna obrazy
I jeszcze niźli poprzednie spadzistsza.

64 
Idę i gwarzę, by nie zdradzić skazy

W odwadze, gdy wtem dosłyszę pomruku,
Co w niewiązane składał się wyrazy.

67 
Niewiem, kto mówił, choć stałem na łuku,

Co nowej fosy stanowił granicę,
Lecz głos był pełen gniewliwego fuku.


70 
Spojrzałem na dół; żyjące źrenice

Dna dla ciemności nie mogły zgruntować,
Więc rzekłem: »Mistrzu, by zejść w tę ulicę,

73 
Do rogu ściany okólnej mię prowadź,

Bo jak słuchając nie słyszę, tak łowię
Wzrokiem, a kształtów nie mogę zmiarkować«.

76 
»Czynem«, Mistrz odparł, »odpowiedź wysłowię,

Bo zacna prośba wysłuchania warta;
Niemy czyn na nią najsnadniej odpowie«.

79 
Zeszliśmy zatem, aż gdzie przełęcz zdarta

Na ósmej ściany opada się zrębie;
Przedemną otchłań zionęła otwarta,

82 
Gdzie obaczyłem w przeokropnym kłębie

Węże przeróżnych kształtów i natury;
Myśląc, dziś jeszcze krew mą w żyłach ziębię«.

85 
Niech się nie chełpią libijskie piachury[360],

Że płodzą bestje niezwykłe i gady:
Hydry, padalce, niedźwiadki, jaszczury.

88 
Takich złośliwych, z tak różnymi jady

Etyjopijskie nie znają obszary,
Ani czerwono-morskie ich sąsiady.

91 
Pomiędzy wstrętne i dzikie poczwary

Tam i sam biegał nagi, zastrachany
Tłum, spragnion skałki-niewidka[361] lub szpary.

94 
Na rękach w tyle miał z wężów kajdany:

Powyprężawszy głowy i ogony
Tworzyły węzeł z przodu zadzierzgany.

97 
Owoż w jednego, co stał z naszej strony

Nagle wpił się wąż i kłem go uszczypał
Tam, kędy szyja wiąże się z ramiony.


100 
Pewnie mniej szybko z łuku padnie wypał,

Niż ten zapłonął, zgorzał i z pożogi
Prochem się marnym po ziemi rozsypał.

103 
A kiedy leżał taki proch ubogi,

Nagle się zgarnie, pospaja, podniesie
I w dawnym kształcie powstaje na nogi.

106 
Ów ptak bajeczny, co feniksem zwie się[362],

Podobnie kona i wstaje w popiele
Na pięć-wiekowym swego życia kresie.

109 
Nie wykarmia go ziarno, ani ziele;

Krople amonu i bursztynu jada,
Z nardu i mirry stos ostatni ściele.

112 
A jako człowiek, co na ziemię pada

Czy w opętaniu, gdy w nim czart się rzuca,
Czy przez humorów sok, co w nim się zsiada:

115 
To potem, gdy się z omdlenia ocuca,

Błędnie wzrok toczy, męką obłąkany,
Ciężkim oddechem pracują mu płuca;

118 
Podobnie grzesznik ów, z pyłu zebrany.

O Sądzie boży, jakżeś jest surowy,
Gdy za grzech wtrącasz w tak okropne stany!

121 
»Ktoś ty?« Wódz pytał. Skwapliwemi słowy

Odrzekł: »z Toskany jestem; dni to świeże,
Jako popadłem w okropne parowy.

124 
Tam nie jak człowiek żyłem, ale zwierzę,

Rówien mułowi; jam jest Vanno Fucci[363],
Bydlę; Pistoja godne moje leże«.

127 
»Każ mu«, powiadam, »niech wyznać nie zwłóczy

Za co tu wtrącon, gdyż między ziemiany
Wiem, był człowiek wściekły[364], co się gniewem tuczy«.


130 
Usłyszał, żal mi zjawił nieudany,

Oblicze na mnie podniósł, gdzie sromota
Zjadliwa w barwie wykwitła rumianej.

133 
»Zaiste, bardziej ból mną tutaj miota,

Że w nędzy tego widzisz mię momentu,
Niż tam na ziemi w odjęciu żywota[365].

136 
Skoro wymagasz, wyznam aż do szczętu,

Skąd duch mój głębiej, niźli-ś czekał, leży[366]:
Jam był złodziejem kościelnego sprzętu

139 
I delatorem fałszywym grabieży.

Lecz byś się z mego nie chełpił widzenia
Gdy z tego lochu na blask wyjdziesz świeży,

142 
Skupiwszy baczność, słuchaj objawienia[367]:

Naprzód Pistoja Czarnych się pozbywa,
Potem Florencja rząd i ludność zmienia.

145 
Mars z Val di Magra wielki tuman zrywa,

A wtem go chmura niezmierna obwinie,
Zaczem się burza podnosi straszliwa

148 
I bój się stacza w Piceńskiej dolinie;

Tuman przebija chmurę w swym rozpędzie
I wszelki Biały w zawierusze ginie.

151 
— To mówię, bo wiem, że cię boleć będzie!«[368]






PIEŚŃ XXV.[369]

Tak powiedziawszy, rabuś pięści obie

W dwie figi złożył[370] i w butnej zajusze
Krzyknął: »Hej Boże, weź to, daję tobie!«


Odtąd być wężom przyjacielem muszę:

Jeden nań wpełznął, krtani sięgał pyskiem,
Jakby mu groził: Milcz, bo cię uduszę!...

Drugi ramiona ciałem oplótł ślizkiem

A łeb z ogonem w kluczkę wiążąc z przodu
Unieruchomił go takim uściskiem.

10 
Ej-że Pistoja! czemu twego grodu

Nie przeklniesz w popiół rozpaść się na szczęty,
Gdyś gorsza, niźli szczep twojego rodu?[371]

13 
Równie bezbożnej między piekieł skręty

Nie naszłem pychy, bo nawet u ducha,
Co był z tebańskich murów gromem zdjęty[372].

16 
Zbluźnił i umknął z wężem miast łańcucha;

Wtem przypadł Centaur, z wściekłości się pieni
Wołając: »Gdzie jest, gdzie jest?.. Daj tu zucha!«

19 
W Maremmie[373] tyle gadów się nie pleni,

Ile ich lazło po grzbiecie poczwary
I tam, kędy się zwierz w człowieka mieni.

22 
Pod potylicą, wczepiwszy się w bary

Siedział smok; skrzydeł nastroszył się błoną,
Na przechodzących rzygał krwawe pary.

25 
Mistrz rzekł: »To Kakus[374], co granitów łono

Pod Apeninów drążone posadą
Niejednokrotnie krwią zbluzgał czerwoną.

28 
Nie chadza razem z Centaurów gromadą;

On to podstępem Herkulesa pożył[375],
Gdy z blizkich pastwisk ukradł wielkie stado.

31 
Ale się dowcip jego wnet ułożył

Od strasznych razów maczugi olbrzyma:
Sto ich wziął, ale dziesięci nie dożył«.


34 
Wtem Centaur przebiegł i znikł przed oczyma[376].

A trójca duchów szła dołem[377]. W rozmowy
Toku nie widzim jej, aż się zatrzyma

37 
I patrząc na nas zawoła: »A kto wy?«...

Więc tu się nasza gawęda urywa,
Ku nim uważne obracamy głowy.

40 
Jam ich nie poznał, ale jak to bywa,

I jak się właśnie zdarzyło w tej porze,
Jeden drugiego nazwiskiem przyzywa

43 
Wołając: »Cianfo! Gdzieżeś to nieboże?«...[378]

Ja żeby ostrzec, że tu coś się święci,
Palec w poprzek ust i brody położę.

46 
Gdybyś słuchaczu wierzyć nie miał chęci,

Wcale-bym tobie nie dziwił się, skoro
Ja dziś sam własnej nie ufam pamięci.

49 
Poglądam po nich, gdy za jedną zmorą

Wąż sześcionożny bieży; raptem skoczył
I wpił w skazańca swoich nóg sześcioro.

52 
Dwiema średniemi tułów mu otoczył,

Ramiona ujął w przednie nogi obie,
Kłami policzki uszczypał i zbroczył.

55 
Tylne po udach ściągnął i w tej dobie

Chwost między nogi opuściwszy dołem
Prężył go z tyłu po krzyżowym żłobie.

58 
Nigdy tak powój nie okrąża kołem

Pnia, jak ci obaj ciałmi się zczepili,
Wszystkimi członki powiązani społem.

61 
Potem się jako ciepły wosk stopili,

Zmieszali barwy i jestestw znamiona,
Ani pozostał ślad, czem wprzódy byli.


64 
Jako więc w ogniu karta przypalona,

Na której barwy tracą czystość swoję:
Czarność nie doszła, a białość już kona.

67 
Więc duchy patrząc na dziwne przestroje:

»Agnelu, co za kształt przybierasz nowy,
Że już nie jesteś ni jeden ni dwoje?«

70 
W tej chwili obie stopiły się głowy

I dwa ujrzałem lica w jedno zlane,
Ale z istoty śladem dwulicowej.

73 
Dwie pary ramion na jedno zebrane,

Nogi i uda, tułowy i brzuchy
Stworzyły kształty nigdy niewidziane.

76 
Pierwotną postać pokruszyły duchy:

Stwora się zdała ni to czem, a niczem
I powlekła się powolnymi ruchy...

79 
Jako jaszczurka pod słonecznym biczem

Z krzaku do krzaka w dzień kanikularny
Przemyka niby mknieniem błyskawiczem,

82 
Tak do dwu drugich potępieńców marnej

Postaci żmijka przypadła gniewliwa[379],
Żółta, czarnemi centkowana ziarny.

85 
W miejsce skąd pierwszy pokarm nam przybywa

Skoczył gad i kłem cios duchowi zadał,
Potem padł przed nim niby rzecz nieżywa.

88 
Ranny stał prosto, patrzał, nic nie gadał,

Tylko w przeciągłe zapadł poziewanie,
Jakby był w febrze, lub go sen napadał.

91 
Żmija na niego, on poglądał na nię:

Ona paszczęką, a on kurzył raną
I łączyło się owo parowanie...


94 
Niech teraz Lukan zamilknie z odmianą

Swego Nassyda, albo Sabellona[380],
Niech tu rzecz zważa bardziej niesłychaną.

97 
Niech Aretuza i Kadmus Nazona[381],

Ten zmienion w węża, a tamta w krynicę
Zbledną; dziw u mnie większy się dokona.

100 
Bo nigdy on tak dwu natur granice

Nie zniósł, by z formą w dwoistej osobie
Razem materję obrócić na nice.

103 
Oto w jakim się złożyli sposobie:

Ogon się w dwoje rozczepił u gadu;
Gdy zaś zranieniec skupił stopy obie,

106 
Łydki i uda ze ścisłego składu

Tak się spoiły i tak w siebie wsiękły,
Że ze spojenia nie zostało śladu.

109 
W nogi się zmieniał gadu chwost rozpękły,

Kształt nóg zaś ginął; skóry co je kryły,
Tutaj twardniały, a tam zasię miękły.

112 
Ramiona coraz w pachy zachodziły,

A łapy węża ściągane ku dołu
Tam ubywały, a tu się dłużyły.

115 
Potem zaś tylne, związane pospołu,

Stały się członkiem wstydliwym człowieka,
A srom nędznika rozczepił się w połu.

118 
Gdy nową barwę na obu wypieka

Dym, razem szerć im zmienia w tymże czasie:
Jednemu zdziera, drugiego obleka.

121 
Więc jeden padał, drugi wstawał zasię,

Lecz wciąż wlepiali w siebie niecne oczy;
Pod ich spojrzeniem w twarzach zmiana gra się:


124 
Ten co stał teraz, pysk we skronie wtłoczy,

A zaś z nadmiaru materji wchłoniętej
W policzkach para uszu mu wyskoczy.

127 
Z reszty zaś paszczy na tył nieściągniętej,

Jak twarzy ludzkiej wymaga budowa,
Usta składają się i nos wydęty.

130 
U leżącego wzdłużała się głowa

Zaczem w głąb czaszki uszy się wsuwały
Jak u ślimaka, kiedy rogi chowa.

133 
Więc język mowny pękł na dwa kawały,

A węża język rozczepiony, składem
Człowieczym zlał się — i dymy ustały.

136 
Duch, co z człowieka stał się teraz gadem

Sycząc umykał w głębokie parowy,
Drugi coś mruczał, parskał i biegł śladem.

139 
Wreszcie od niego grzbiet odwrócił nowy

I mówił tamtym: »Niechże Bozo czyni
Jak ja, gdym pełzał po ścieżynie owej«.

142 
Te dziwy w siódmej widziałem pustyni:

Jeśli chybiło nieco moje pióro
Przez rzeczy nowość, niech mię nikt nie wini.

145 
A choć mi oczy zachodziły chmurą,

Choć się zmysł mieszał tą kształtów zatratą,
Nie dość umknęli spiesznie, by posturą

148 
Nie zdradził mi się Puccio Sciancato.

On jeden z trójcy widnej nam przez chwilę
Został z dawnego człowieczeństwa szatą.

151 
Trzeci, to powód łez twoich, Gaville[382].






PIEŚŃ XXVI.[383]

Hulaj Florencja, światowładna pani!

Skrzydłami bijesz po świata połaci[384],
A imię twoje głośne jest w otchłani.

Pośród złoczyńców aż pięciu spółbraci

Znalazłem; przeto we mnie wstyd się burzy,
Ale twą wielką chwałę to wzbogaci.

Jeżeli prawdę sen przedrany wróży[385],

Rychło na sobie poczujesz dłoń kata,
Którym śród innych Prato[386] ci posłuży.

10 
A nie zawczesna będzie to zapłata!...

Niechże się dzieje, jako napisano;
Radbym już widział, bo mi biegną lata. —

13 
W górę wracamy opoczystą ścianą

Po węgłach; Wódz wprzód, a ja za nim wchodzę
Na schody, ręką wsparty ukochaną.

16 
A potem dalej po samotnej drodze

Pomiędzy szkarpy i szczerby przełęczy,
Gdzie ręka pomoc, musi dawać nodze.

19 
Męczył się duch mój i dziś jeszcze męczy,

Gdy wspomni, com tam w dolnym widział żłobie;
Więc umysł dzierżę w mocniejszej obręczy,

22 
Aby się cnotą rządził w każdej dobie,

A mając dobro z gwiazd lub nieb wyroku,
By tego dobra nie zajrzał sam sobie. —

25 
Jak wczasujący rolnik w porze roku,

Kiedy planeta co blask ziemi nieci,
Dłużej nam swego użycza widoku;


28 
Gdy w miejsce muszek ćma komarów zleci,

Z pagórka patrzy w pola i winnice,
A śród nich mrowie świętojanków świeci:

31 
Tak roziskrzoną ujrzałem ciemnicę

Ósmego dołu przepastnej gardzieli,
Z miejsca skąd mogłem w jar posłać źrenice.

34 
Jak prorok, co miał w niedźwiedziach mścicieli

Widział w powietrzu wóz elijaszowy
Z końmi lecący w górę, cały w bieli,

37 
Aż nic rozróżnić nie mógł, wzniósłszy głowy,

Prócz samotnego, wiotkiego płomyka,
Który mknął w górę, jak obłoczek płowy:

40 
Tak migotała jaru szyja dzika;

Nie znać co kryją ogniste osłony,
A każda sobą zasnuła grzesznika.

43 
Stałem na moście tak w dół przechylony,

Że gdybym nie był trzymał się krawędzi,
To spadłbym w przepaść, nawet nietrącony.

46 
Rzekł Wódz mój widząc, jaka chęć mię pędzi:

»Płomiennym duchy są odziane strojem,
Każda się mara w ogniu własnym swędzi«.

49 
»Pewność mam«, rzekę, »w utwierdzeniu twojem.

Że tak być musi zrozumiałem ja ci
I chciałem spytać: kogo swym zawojem

52 
Otula płomień, co w górnej połaci

Jest rozczepiony, jakby bił ze stosu
Który tebańskich obu schłonął braci?«

55 
»Ullises tutaj gore«, rzekł, »od losu

Skazan z Djomedem na wspólne cierpienie,
Jak był wspólnikiem do zdrady i ciosu.


58 
Jęk im wyciska Trojan omamienie

I brama koniem udanym zdobyta,
Skąd wyszło Rzymian szlachetne nasienie.

61 
Tu płaczą zdrady, przez którą zabita

Jeszcze Achilla skarży Deidamija;
Za Palladjonu rapt cierpią do syta«.

64 
»Jeśli z płomienia, który ich spowija,

Wolno im mówić, Mistrzu, proszę mile,
Chętna-li prośbie mej łaskawość czyja,

67 
Racz się zatrzymać jeszcze małą chwilę,

Aż tu podejdzie pochodnia dwurożna;
Patrz, z ciekawości już cały się chylę«.

70 
A on mi na to: »Prośba twa niezdrożna,

Owszem chwalebna, toż ci jej nie ganię;
Lecz milcz, odzywać się tobie nie można[387].

73 
Zgadłem twe chęci, wyłuszczę żądanie,

To Grecy: przyjąć gotowi-by dumnie
I pogardliwie twoje odezwanie«.

76 
Więc gdy tak blizko płomień podszedł ku mnie,

Że doń przemówić stósownem się zdało,
Te słowa posłał ognistej kolumnie:

79 
»Wy, których pożar w jedno ubrał ciało,

Jeślim zasłużył się«, skromnie powiadał,
»Jeślim zasłużył się wielce lub mało

82 
Kiedym dostojne o was rymy składał[388],

Stójcie; a jeden podejdź do kamienia
I mów, gdzieś błądził i gdzie życie stradał?«

85 
Tedy róg wyższy starego płomienia

Poszepce i swym szczytem zamigota,
Jak płomień świecy z wiatrowego tchnienia.


88 
A jasny kiścień tam i sam się miota,

Jakbyto język ludzki przezeń gadał,
Aż wyszły słowa z ognistego knota:

91 
»Gdym był od Cyrcy wrócił[389], gdziem postradał

Wolność, w pobliżu Gaëty[390] więziony,
— Eneasz imię to grodowi nadał, —

94 
Nie mógł powstrzymać syn mój ulubiony,

Ni cześć starego ojca, ni miłości
Powinność, niegdyś szczęście lubej żony[391]

97 
Nie mogły zdusić we mnie ciekawości

Zajrzenia w świata roboty misterne,
Poznania błędów ludzkich i dzielności.

100 
Więc na głębokie morze, na niezmierne

W jednej się puszczam łodzi; druhów grono
Ze mną, do końca posłuszne i wierne.

103 
Aż po Hiszpanię brzeg podwójną stroną

Zwiedzam; więc Marok, Sardynię i mnogą
Wysp rzeszę, jednem morzem otoczoną.

106 
W starość my wszyscy zaszli żmudną drogą,

Nimeśmy w owe cieśnie się dostali,
Które Herkules piętnował przestrogą[392],

109 
Aby nie ważył się człowiek pójść dalej;

Po stronie prawej została Sewila,
A Ceuta z lewej szarzała na fali.

112 
»Bracia!« mówiłem, »śród hazardów tyla

Zaszli na świata podwieczorne skraje,
Skoro wam jeszcze bodaj jedna chwila

115 
W zmysłów czuwaniu przed śmiercią zostaje,

Nie żmudźcie duszę wydobyć z ciemnoty,
Za słońcem idąc w niemieszkane kraje.


118 
Zważcie plemienia waszego przymioty;

Nie przeznaczono wam żyć jak zwierzęta,
Lecz poszukiwać i wiedzy i cnoty«[393].

121 
A w mej gromadce ta lekka zachęta

Takie pragnienie podróży zapali,
Że się w porywie na nic zapamięta.

124 
Ku wschodowi-ś-my rufę obracali,

Prąc skrzydła wioseł na jazdę szaloną
I ciągle w lewo przybierając fali[394].

127 
Już wszystkie gwiazdy południową stroną

Były nam widne; nasze zaś tak nizko
Zeszły, iż zdało się, że w morzu toną.

130 
Po pięćkroć dołem księżyca kolisko

Blask uszczuplało[395] od czasu, jak nawa
Zapędziła się w groźne topielisko,

133 
Gdy nam się góra ukazała[396] bława

Od odległości, postaci niezwykłej,
Jak w reszcie ziemi widzieć się nie dawa.

136 
Z krótkiej uciechy prędko łzy wynikły,

Bo przypadł wicher od nowego lądu,
Aż pękł pod ciosem dziób okrętu nikły.

139 
Trzykroć go strącał wir pełnego prądu,

Raz czwarty fala rufę w pion wyparła;
Dziób pornął na dół i z przeznaczeń Sądu

142 
Toń się nad nami wieczyście zawarła«.






PIEŚŃ XXVII.[397]

Już wyprostował się i zmilkł ognisty

Język i zwolna od nas w dal odpływał
Za zezwoleniem słodkiego lutnisty[398].

Wtem drugi, który w trop za nim przybywał,

Wierzchołka swego niewyraźnym sykiem
Wzrok nasz ku swemu zjawieniu pozywał.

Jak się zdarzyło z sycylijskim bykiem[399],

W którym — jak słuszna — naprzód zaznał kary
Samże Mistrz, co go odlał; skąd porykiem

10 
Wydobywał się z wnętrza jęk ofiary,

Przez co spiżowy potwór zdał się życie
Mieć i męczony być wnętrznymi żary;

13 
Tak tu nie mając ujścia, należycie

Z naturą ognia na gwarę ogniową
Zamieniało się potępieńca wycie[400].

16 
Lecz skoro wyszedł głos płomienną głową

I drganie nadal takie, jak w przeprawie
Wziął od języka, tą nas witał mową

19 
Duch z ognia: »O ty, do którego prawię,

Któryś przypomniał mi lombardzką stronę
Mówiąc: — Idź sobie, już cię tu nie bawię; —

22 
Choć przyjście moje może jest spóźnione,

Nie przykrzyj sobie kęs pogwarzyć ze mną,
Gdy się nie przykrzy, patrzaj, mnie co płonę.

25 
Jeżeliś popadł w tę krainę ciemną

Z łacińskiej ziemi słodkiej, skąd ja moję
Do piekieł winę przyniosłem nikczemną,


28 
W Romanii, powiedz, pokój-li czy boje?

Wiedz, że pochodzę z gór między Urbinem
A tą przełęczą, gdzie są Tybru zdroje«[401].

31 
Jeszcze schylony uważnie w kotlinę-m

Patrzał, gdy Wódz mój lekko w bok mię trąca,
Mówiąc: »Odezwij się, ten jest Latynem«[402].

34 
A na języku mym odpowiedź rąca

Natychmiast tymi wyrazy zabrzmiała:
»Duszo w płomiennym knocie gorejąca,

37 
Romania twoja nigdy nie bywała

Wolna od wojny w sercu swych tyranów,
Lecz gdym ją żegnał, niby pokój miała.

40 
Rawenna stoi jak za dawnych panów:

Orzeł Polenty[403] tam swe gniazdo ściele
I swemi skrzydły otula Cerwianów.

43 
Ziemia, która prób wytrwała tak wiele[404],

Darząc Francuzów krwawem cmentarzyskiem,
Zielonym Szponom[405] przypadła w udziele,

46 
Zaś stary Kundys z psiakiem werukijskim[406]

Od których poszła Montanii zatrata[407],
Tam gdzie i dawniej krwawym gryzą pyskiem.

49 
Stołb nad Lamonem i Santernu czata[408]

Lwiątko z białego gniazda sobie wiodą,
Co zmienia wiarę od zimy do lata.

52 
Gród, co mu Savio bok podmywa wodą[409],

Jak między górą leży, a padołem,
Między niewolą żyje a swobodą.

55 
Teraz mi wyznaj, kto jesteś«, zakląłem

Ducha, »mniej mi bądź, niż tamci surowy;
I niech twa sława nie ginie z popiołem«.


58 
Więc zaszumiawszy ów język ogniowy

Na modłę swoją, światłem zachybota,
Poczem takiemi odzywa się słowy:

61 
»Gdybym przypuszczał, że słucha istota

Co się z tych ciemnic na słońce wybije,
Nie drgnąłby więcej płomień mego knota.

64 
Lecz że z czeluści tych stopy niczyje

Nie powróciły życiem odzyskanem,
Bez trwogi tobie mą hańbę odkryję:

67 
Jam to z żołnierza został Franciszkanem[410],

Tusząc, że paskiem grzechy życia zmażę.
I Bóg-by litość miał nad moim stanem,

70 
Gdy Wielki Kapłan, niechaj bies go karze,

Napowrót w dawne pociągnął mię złości:
Czemu i jak się zdarzyło, pokażę.

73 
Gdym jeszcze kształtem był z miąszu i kości,

Jakom z macierzy łona wyszedł żywy,
Nie lwie, lecz lisie chowałem skłonności.

76 
Wszelkich podstępów, wszelkiej ścieżki krzywej

Świadom misternie swoje wiodłem czyny:
Po świecie o nich powiadano dziwy.

79 
Gdy życie moje dobiegło godziny

Takiego kresu, gdzie ludziom wypada
Pozwijać żagle i pościągać liny,

82 
Zbrzydła mi uciech marność i szkarada;

Pokutowałem, przysiągłem przystojne
Życie i byłbym ocalał... O biada!

85 
Faryzeuszów nowy książę wojnę

Rozpoczął wówczas wieść pod Lateranem[411].
A nie na Turki ani Żydy zbrojne


88 
Szedł; on wojował jeno z Chrześcijanem,

Który z Niewiernym Akry nie zdobywał,
Ani nie kupczył w krajach pod Sułtanem[412].

91 
Urząd swój skalał, praw świętość pozrywał,

Nie uszanował sznura mojej szaty,
Co zwykł umartwiać, kogo opasywał.

94 
Lecz jak Konstantyn Sylwestra z Syrraty

Wołał, aby mu leczył trądu rany[413],
Tak ten mię wezwał z za klasztornej kraty

97 
Chcąc być w gorączce pychy ratowany;

Żądał porady; jam stał oniemiały,
Gdyż był w swej mowie jakoby pijany.

100 
Tedy rzekł: — Ja cię rozgrzeszam; bądź śmiały!

Co czynić, niech się od ciebie nauczę,
Aby upadły Penestryny wały?

103 
Wiesz, że mam w mocy dwa od nieba klucze:

Szacunek świadczył im nienależyty
Ten, po kim płaszcz mój dostojny obłóczę[414].

106 
Tak poważnymi dowodami zbity,

A przytem pewny, że milcząc popadam
W błąd jeszcze większy, rzekłem: Skoro mi ty

109 
Sumienia czystość wracasz, którą stradam,

Radzę-ć: przyrzekaj dużo, czyń niewiele,
Tędy ci pewny tryumf zapowiadam —

112 
Gdym konał, Patron mój stanął przy ciele,

Lecz głos się ozwał czarnego cheruba:
Nie czyń mi krzywdy, nie przeszkadzaj w dziele!

115 
Już on jest mój rab, już go czeka zguba

Jako zbrodniarza, co złą radą truje;
Już dawno moja dłoń u jego czuba.


118 
Grzechu nie zmaże, kto żalu nie czuje,

Ale żałować pragnąc, to zamyka
Sprzeczność, którą się ład logiczny psuje.

121 
Jakże rubasznie potrząsł mnie nędznika,

Kiedy uchwycił mówiąc drwiącym głosem:
— A co? Możeś mię nie miał za prawnika?

124 
Tedy poniósłszy stawił przed Minosem.

On twarde biodra osiemkroć obwija[415]
Do krwi gryzionym z wściekłości oczosem

127 
I rzecze: ten jest z ognia ducho-kryja.

Chodzę więc, w szatę ogniową zaklęty,
Która się we mnie ostrym żarem wpija«.

130 
Powieści swojej skończywszy lamenty

Odeszła od nas bolejąca mara,
Wijąc i wiejąc płomiennymi skręty.

133 
Idziemy z Wodzem dalej, wierna para,

Po skał krawędzi aż tam, gdzie sklepienie
Dół kryje nowy i gdzie tych jest kara,

136 
Co sianiem waśni skalali sumienie.






PIEŚŃ XXVIII.[416]

Kto zdoła nawet w niewiązanej mowie

Opisać rany i szkarłatne strugi,
Jakie w następnym ujrzałem parowie!

Choćbym powtarzać chciał i raz i drugi,

Pojęcia myślom zabraknie, wyrazu
Trafnego ustom braknie do posługi.


Gdyby zgromadzić wszystek lud odrazu

Z Apulji szczęsnej, co krwi rubinowe
Soki rzymskiemu dawał pić żelazu[417];

10 
Lub co przypłacił życiem boje owe,

Gdzie łup obfity pierścieni zebrano[418],
Jak świadczą wierne księgi Liwiuszowe;

13 
I hufy, co krew wylały rumianą,

Że nie uznały Roberta Gwiskarda[419];
I tych, których kość zbierasz w Ceperano[420],

16 
Skąd na Apulji synów pada wzgarda;

I z Tagliacozzo[421], skąd nabrała sławy
Bitwa bez boju starego Alarda[422].

19 
Gdyby z nich każdy to kadłub dziurawy,

To kikut zjawił, nie zrównałby snadnie
Szkaradnym rzeziom dziewiątej dzierżawy.

22 
Mniej pluszcze, kiedy klepka zeń wypadnie,

Ceber, niż mara, co stała rozryta
Na skróś od brody aż po części zadnie.

25 
Między nogami wisiały jelita,

Widniały płuca z owym smutnym worem,
Gdzie w kał się zmienia potrawa spożyta.

28 
Gdym nań z litośnym poglądał uporem,

Dłońmi roztargał łono duch wyklęty;
»Patrz!« rzekł, »ręce mi własnym są toporem.

31 
Oto ci widne Mahometa[423] szczęty;

Przedemną spojrzyj, płacząc idzie Ali[424],
Od brody przez twarz po ciemię rozcięty.

34 
Wszyscy co ze mną w ten loch się dostali,

To siewcy schyzmy i zgorszenie świata;
Tak połupani, że waśni wzniecali.


37 
W tyle na drodze stoi djabla czata;

Ona to duchy okropnym koncerzem
Siecze, a my raz wraz pod ręce kata

40 
Wracamy, ledwie krąg bolesny zbieżym;

Coraz się blizna ran naszych zasklepia,
On coraz ciosem ją otwiera świeżym.

43 
Lecz ktoś ty, co tam z głazu czaisz ślepia?

Może rozumiesz, że odwleczesz kary,
Którą wyznanie win w tobie zaszczepia?«

46 
»Żyw on, nie zbrodnia w te go wiedzie jary

I nie na krwawą mękę on przychodzi,
Lecz by doświadczeń zaznał pełnej miary,

49 
Mnie com zmarł, być mu przywódcą się godzi

Przez wszystkie kręgów piekielnych podsienia;
W to wierz, jak wierzysz, że cię wzrok nie zwodzi«.

52 
Tak Mistrz... Sto duchów z pośród krwi strumienia

Spojrzało na mnie zatrzymując kroku;
Mąk zapomniały z wielkiego zdumienia.

55 
»Ty co wnet może na świat wyjdziesz z mroku,

Pośpieszaj bratu Dolcino[425] z przestrogą:
Jeśli nie spragnion naszego widoku,

58 
Niechże się w żywność opatrzy z załogą,

Inaczej zaspy śniegowe Nawarze
Do zbyt łatwego zwycięstwa pomogą«.

61 
Z nogą wzniesioną[426] ku iściu tak każe

Mahomet; skończył, sprostował kolano
I poszedł dalej w ciemne korytarze.

64 
A w tem duch, co miał gardziel wielką raną,

Nozdrza wydarte do samej nasady
I jednę muszlę ucha w szczęt wyrwaną,


67 
W pośrodku stojąc zdumionej gromady

Na oścież dłońmi rozwarł gwałtownemi
Szyję czerwoną od okropnej szpady.

70 
»O ty, któregom już w łacińskiej ziemi

Oglądał, człecze, coś tu wszedł bez winy,
Nie zwodzisz-li mię kształty kłamliwymi,

73 
Przypomnij proszę, Piotra z Medycyny[427].

Jeśli powrócisz w krainę kochaną,
Która z Vercello w Markabu[428] niziny

76 
Chyli się, ostrzeż dwu najlepszych z Fano[429]:

Angiolella i pana Gwidona,
Że ile przyszłość wywróżyć mi dano,

79 
Pod Kattoliką tyran ich dokona;

Z łodzi strąceni będą od wioślarzy,
Mając na szyi kamienne brzemiona.

82 
Nie widział Neptun zbrodni równie wrażej

Na śródlądowem swem morzu szerokiem
Śród Argolidów[430], ani śród korsarzy.

85 
Zdrajca, co jednem tylko patrzy okiem[431],

Pan ziemi, której ktoś z naszego grona
Nie chciałby nigdy karmić się widokiem,

88 
Zwabił ich w dom swój niby dla narady,

A wraz uwolnił od ofiarowania
Okupu wichrom fokarskiej posady«[432].

91 
»Poucz mię, rzekłem, »ja dla dziękowania

Sprawię to, że świat o tobie usłyszy:
Kto jest ów zbrodzień gorzkiego poznania?«[433]

94 
Więc do jednego w gronie towarzyszy

Wyciągnął rękę, usta rozwarł marze
I rzekł: »Ten ci jest, lecz dziś gada ciszej.


97 
On to wahania przeważył w Cezarze

Z Rzymu wygnany, mówiąc, że kto sprawy
Dojrzałej zwłóczy, los go klęską karze«.

100 
Jakże wylękłe stało widmo, krwawy

Język i w gardle ukazując ranę:
Curio, do rady niegdyś taki żwawy!

103 
A jeden, co miał dłonie odrąbane,

Prężył kikuty w czarności oparnej,
Na twarz mu strugi lały się rumiane.

106 
»Moskę przypomnij« wołał; »ja człek marny[434],

Że każda sprawa ma kres, powiedziałem;
Słowo w Toskanie złemi zeszłe ziarny«.

109 
»I na twe plemię będące pujnałem!«

Krzyknę; więc boleść piętrząc na boleści,
Odszedł jak człowiek smutny, zdjęty szałem[435].

112 
Jam został innych mąk przyjrzeć się treści

I widzę straszną rzecz...; krom utwierdzenia
Nie śmiałbym w mojej powtórzyć powieści.

115 
Ale zachętę słyszę od sumienia,

Dobrego druha, który w czesnej zbroi
Sam chodząc, śmiałość w człeku rozpłomienia.

118 
Ujrzałem, dotąd na oczach mi stoi,

Tułów bez głowy, cień niegdy człowieka
Depcący glebę, która krwią się gnoi.

121 
Za kędzior głowę dzierżąc, ów kaleka

Ręką w powietrzu jak latarnię waży
I patrząc na nas: »Gorze mi!« narzeka.

124 
Własnemu ciału oczy świecą z twarzy

I jedno w dwojgu jest, a w jednem dwoje;
Jak?... On wie, który te cuda kojarzy.


127 
Więc duch pod mostu podszedłszy wykroje,

Ramię wyciągnął, aby straszne słowa
Wyraźniej w uszy ugodziły moje.

130 
»Patrz na bolesną karę!« rzekła głowa,

»Ty co żyw chodzisz śród czerni nieżywej
I pomyśl, jest-że która tak surowa?

133 
Byś między ludzi o mnie poniósł dziwy,

Wiedz: Bertran de Born jestem[436], królewica
Jana gorszyciel[437] i radca zdradliwy.

136 
Jam jest, com z synem pokłócił rodzica;

Sam Achitofel[438] w sercu Absalona
Ku ojcu równej złości nie podsyca.

139 
Że taka jedność była roztargniona

Z mej winy, własny mózg obnoszę w ręce,
Którego korzeń wewnątrz tego trzona.

142 
Słuszność odwetu widzisz w mojej męce«.





PIEŚŃ XXIX.[439]

Od łez tak miałem powiekę nabrzmiałą[440]

Z patrzenia na lud rozliczny i rany,
Że mi się stanąć i zapłakać chciało.

Wirgili do mnie: »Gdzie wzrok zapomniany

Posyłasz? na kim czepiasz oczy w tłoku
Rzeszy ciężkimi ciosy połupanej?

Pierwszy raz widzę taką chęć w twem oku;

Łatwo rachubę stracisz w mar powodzi:
Dwadzieścia dwie mil[441] ten krąg liczy w toku.


10 
Pod stopy nasze już księżyc podchodzi[442],

Wnet się nam kończy wolność wędrowania,
A jeszcze wiele obejrzeć się godzi«.

13 
»Gdybyś przyczynę poznał, co mię skłania«

Rzekłem, »tak baczne puszczać w dół źrenice,
Może dłuższego pozwolił-byś stania«.

16 
Wódz już odchodził; krok jego pochwycę

I w drodze kończąc przemowy, dodaję:
»Oto zapuszczam wzrok w ciemną ulicę

19 
Pomiędzy duchów nieszczęśliwe zgraje;

Może jednego z krewnych mych wyśledzi,
Co tu kosztowną odpłatą się kaje«.

22 
A Mistrz mój na to: »Niechże się nie biedzi

Myśl nad krewniaka duszą pokalaną;
Ty indziej patrzaj: on gdzie wpadł, niech siedzi.

25 
Palcem na ciebie pod przełęczy ścianą

Wskazując kinął i groził surowie;
Geri del Bello[443] na niego wołano.

28 
Wzrok miałeś wówczas na uciętej głowie

Altafortowej stannicy barona,
Żeś go niebaczył; potem znikł w parowie«.

31 
»Wodzu, myśl moja zaniepokojona,

Że jego gwałtem z żył wypruta dusza
Od uczestników hańby[444] niepomszczona

34 
Wzgardą się na mnie należną obrusza;

Stąd przeszedł milcząc, nasrożywszy lice,
A to mię bardziej do litości zmusza«.

37 
Takeśmy gwarząc przyszli na granicę

Wału, skąd zajrzeć można było w głębie,
Gdyby świt jaki rozjaśnił ciemnicę.


40 
Gdyśmy stanęli na ostatnim zrębie

Złych Dołów, ujrzę jaru długą szyję[445],
A w niej tłum zbity w przeokropnym kłębie.

43 
Lamentów zawierucha ku mnie bije[446],

W litość okutych jak groty ze stali;
Przed nimi uszy rękoma zakryję.

46 
Gdybyście wszystkich nędzarzy zebrali

I umieścili w jednej dołu cieśni,
Co śród maremskich, sardyńskich szpitali

49 
I waldichiańskich od lipców do wrześni[447]

Leżą, smród taki buchnąłby z natłoku
Ciał gnuśniejących w zgniliźnie i pleśni.

52 
Jużeśmy zeszli po przełęczy stoku

Na rąbek, w lewym wciąż idąc kierunku,
Zaczem brzask żywszy świtał memu oku

55 
W otchłani, kędy bożego rachunku

Wypłacicielka, Sprawiedliwość święta
Fałszerzy strąca i żga bez ratunku.

58 
Nie wiem, czy była na większą przeklęta

Plagę Egina[448] z wszystkim ludem chorym,
Tak zarażona, że nawet zwierzęta,

61 
Nawet robaczki dotknięte pomorem

Padały, aż się stare plemię owo,
Mamy-li wierzyć za starym autorem,

64 
Z jaj mrówczych rodzić musiało na nowo, —

Niż ta skłębiona tłuszcza, duch na duchu,
Zalegająca dolinę morową.

67 
Jeden drugiemu to leży na brzuchu,

To znów na plecach: inny się mozoli
Na raczkach pełznąć po ziemi zaduchu.


70 
Milczący kroczym przez środek, powoli

Wzrokiem i słuchem rozbierając kupy
Ciał, którym boleść powstać nie pozwoli.

73 
Wtem wzrok mój pobiegł do dziwacznej grupy

Dwu mar o siebie wspartych jak patelnie
Grzane, pokrytych obrzydłymi strupy.

76 
Zaprawdę zgrzebłem śmigają mniej dzielnie

Gdy strach im pana, obozowe ciury,
Lub gdy się późno zbudzą poniedzielnie,

79 
Niż ci dwaj palcy krzywymi ze skóry

Dla nieznośnego świądu darli sobie
Ciało, gwałtowne topiąc w niem pazury.

82 
Łuszczyli własną krostę w tym sposobie,

Jako się karpia, albo ryby innej
Szerokołuskiej grzbiet tasakiem skrobie.

85 
»Ty co paznogciem drzesz z siebie łupiny

I jak kleszczami targasz«, Wódz zawoła,
»Jest tu kto z tobą z łacińskiej dziedziny

88 
W kupie ciał zgniłych leżących dokoła?

A bodaj niech twój paznogć będzie spory
I niech wieczystej robocie wydoła«.

91 
»Z Lacjum my oba, jednymi pomory

Skarani«, płacząc liche widmo rzekło;
»Lecz ty kto jesteś, coś to wiedzieć skory?«

94 
Wódz rzekł: »Z tym oto, co zeń się nie zwlekło

Ciało, pokrętne odwiedzam parowy,
Bo mi należy ukazać mu piekło«.

97 
Więc oni nagle rozjęli tułowy

I obrócili się, drżący ogromnie,
Z nimi zaś inni na głos takiej mowy.


100 
Dobry Przewodnik skierował się do mnie

I rzekł: »Jako chcesz, objaw im swe chęci«.
Tedy się ozwę, posłuchawszy skromnie:

103 
»Niechaj się mir wasz w człowieczej pamięci,

Życzę, na pierwszym świecie nie rozprasza
I przez słońc liczne obroty się święci.

106 
Mówcie, co wy zacz, gdzie kolebka wasza;

Wstrętnej i przykrej kary upodlenie
Odsłonić mi się niech was nie odstrasza«.

109 
»Jam jest z Arezzo«[449] rzekł duch; »Albert w Sienie

Zbrodni mej karę naznaczył ogniową;
Inny grzech strącił między zgnilców cienie.

112 
Prawda, twierdziłem żartobliwą mową,

Iż wiem, jako się na powietrze wspina;
A on ciekawy lecz głupi, za słowo

115 
Wziąwszy, Dedalem być się upomina;

Żem tego nie mógł, zemścił się i zdradził
Temu, który go uważał za syna.

118 
Jam alchemiczne na świecie prowadził

Praktyki: Minos tak słuszny w urzędzie
Za to mię w dole ostatnim osadził«.

121 
Więc ja do Mistrza: »Jest-że w ludów rzędzie

Lud taki próżny, jako nasz seneski?
Nawet z nim Francuz zrównany nie będzie«.

124 
A trędowaty: »Skoro liczysz kreski,

Niech nie zostaje wyłączony Stricca[450],
Rozrzutnik sławnie ochoczy do kieski;

127 
Oraz Niccolo, po którym praktyka

Nastała w kuchnią wprowadzać bogatą
Nieznany dotąd aromat gwoździka.


130 
Dolicz też ową zgraję wichrowatą,

Gdzie Caccia d’Ascian wielką schedę trwoni,
A górny rozum zjawia Abbagliato.

133 
Lecz abyś wiedział, kto w takt tobie dzwoni

Przeciwko Sienie, spójrz: kim ci się zdaję?
Niech twarz ci moje nazwisko odsłoni.

136 
Capocchia[451] dusza przed tobą się kaje;

Widzisz fałszerza i topcę metali;
Jeśli mnię pomnisz, a ja cię poznaję,

139 
Wiesz że mię w świecie słynną małpą znali«[452].






PIEŚŃ XXX.[453]

W owym to czasie, gdy z winy Semele[454]

Na krew tebańską rozżarta Junona
Co swoję pomstę w dzikiem zjawia dziele,

Na Atamancie[455] tym razem dokona

Gniewu, szał bowiem taki w nim roznieci,
Że widząc z dwojgiem niemowląt u łona

Małżonkę, krzyknął: Zastawiajmy sieci

Na szlaku, chwycim lwicę ze szczenięty!
Poczem bezbożną ręką jedno z dzieci,

10 
Synka Learcha chwycił i na szczęty,

Ręką śmignąwszy strzaskał o granity,
Ona zaś z drugiem skoczyła w odmęty.

13 
A gdy fortuna poniżyła szczyty

Wielkości Trojan, na ogniową zgubę
Dawszy, a z państwem wraz król był zabity,


16 
Na smutną, nędzną, niewolną Hekubę[456],

Gdy Polikseny widziała zabicie,
A na wybrzeżu Polydora lube

19 
Spotkała zwłoki, co uszło z nich życie,

Obłęd przystąpił tak zapamiętały,
Że się jej z gardła psie ozwało wycie.

22 
Lecz ni tebańskie, ni trojańskie szały[457]

Nie były takie dzikie i zajadłe,
Zwierzęty władnąc, czy ludzkiemi ciały,

25 
Jak tu dwa cienie nagie i wybladłe,

Co gryząc, skalnym goniły wyrębem,
Niby dwa wieprze z karmnika wypadłe.

28 
Jeden skoczywszy, uczepił się zębem

Karku Capocchia i przyciął go srodze,
Zdusił i taszczył, aż grunt zamiótł kłębem.

31 
Tu Aretyńczyk[458] co stał w wielkiej trwodze

Rzekł: »Upiór, który na nim pysk posoczy
Jest Gianni Schicchi[459]: patrz, jak druha głodze«.

34 
»Niechże na tobie zębów nie ubroczy«

Powiadam; »jeślim odpowiedzi godny,
Kto jest cień drugi, mów mi, nim uskoczy«.

37 
»To duch prastary Mirrhy kazirodnej[460],

Która mieć chciała w ojcu miłośnika
W miłości z prawem i cnotą niezgodnej.

40 
Tak z nim popełnia grzech chytra podwika,

Że sobie cudzej kształt postaci nada,
Właśnie jak tamten, który już umyka.

43 
Co, by dla siebie zdobyć panią stada,

W Buosa Donati postać się przemieni
I po swej woli testament układa«.


46 
Skoro już pierzchli oba pobieszeni,

Na których oczy me wieszałem smutnie,
Do innych[461] wzrokiem biegnę po przestrzeni.

49 
Jeden duch kształtem przypominał lutnię,

A raczej takim fantazji się zjawi,
Gdy mu się w myśli obie nogi utnie...

52 
Wodna puchlina, która miąsz w nim trawi,

Stosunek członków znosi u nędznika,
Potworny rozmiar lic i brzucha jawi.

55 
Choroba wargi obie mu rozmyka,

Górną wzdymając, obciągając dolną,
Niby spieczone usta suchotnika.

58 
»Wy, co wam w smętnym świecie chodzić wolno

Nie pojmę czemu, krom katuszy wszelkiej,
Pójdźcie i patrzcie na mękę mozolną

61 
Mistrza Adama[462], co był taki wielki

Za życia, pełen bogactw, syt wygody,
A dzisiaj, ot dżdżu pożąda kropelki!...

64 
W zieleni stoków szeleszczące wody

Od Cassentyna które bieżą w Arno
Dając wybrzeżom i pulchność i chłody,

67 
Niepróżno dzisiaj na pamięć się garną;

Od ich widzenia wysycha mi cera,
Srożej je czując, niśli spiekę parną.

70 
Oto jak twardej Sąd kary dobiera:

Czyniąc narzędziem mąk scenę mej winy,
Gorętsze jęki z gardła mi wydziera.

73 
Jam to w Romenie fałszował floryny,

W podłym metalu bił Chrzciciela godło[463],
Za co na stosie poszedłem w perzyny.


76 
Lecz by gdzie z duszą Gwidonową podłą

Cień Aleksandra spotkać i ich brata[464],
Oddałbym całe Fontebrandy źródło[465].

79 
Pierwszy podobno w piekle się kołata:

To jedna mara zbieszona przerzekła;
Cóż gdy mię niemoc wiąże i przygniata!...

82 
Bogdaj mi w członki taka siła zciekła,

Iżbym co sto lat uszedł bodaj piędzi,
Jużbym się puścił szukać go śród piekła

85 
W tłumie tej, którą wrzód i krosta swędzi

W krąg jedenastu mil[466] zbitej gawiedzi,
A pół od jednej do drugiej krawędzi.

88 
Przez nich to duch mój pośród zgnilców siedzi:

Oni skusili, abym bił czerwieńce,
Co zawierały trzy karaty miedzi«.

91 
»Kto są« spytałem, »ci dwaj potępieńce?

Kurzą jak w zimie dłoń wyjęta z wody
I siedzą razem po twej prawej ręce«.

94 
»Przedemną wpadli w piekielne zagrody

I odtąd żaden nie drgnął« rzekła mara,
»Ani drgnie, aż w dzień ostatniej nagrody.

97 
Owa — przewrotna żona Putyfara,

Ów — Sinon[467], co się w Troję wkradł sromotnie;
Gorączkę poci z nich cuchnąca para«.

100 
Tu zgnilec, który słuchał nieochotnie

Że go wspomniano z takiem obrzydzeniem,
W brzuch wypuczony mówcę pięścią grzmotnie.

103 
Jak bęben zabrzmiał brzuch pod uderzeniem;

Zato Mistrz Adam w gębę trzasnął ducha,
Na odlew ciężkiem zwaliwszy ramieniem.


106 
»Choć moje ciało zgnilizna bezrucha«,

Mówił, »ochocze na taką robotę
Jeszcze me ramię rozkazania słucha«.

109 
A Sinon: »Mniejszą jawiłeś ochotę

Gdzieś widział, że stos dla cię układali,
Niż gdyś z mosiądzu bił czerwone złote«.

112 
A spuchlec: »Prawdę rzekłeś, co się chwali,

Aleś podobno tak świadczyć nie spieszył,
Gdy cię pod Troją o prawdę pytali«.

115 
A na to Sinon: »Jeślim kłamstwem grzeszył,

To raz; tyś każdym złym kłamał dukatem:
Żaden czart nigdy tyle nie nabreszył«.

118 
Znowu odpalił ów z brzuchem pękatym:

»Konia przypomnij sobie kłamco wraży
I cierp, że się fałsz nie ukrył przed światem«.

121 
»I ty cierp; niech cię ta gorączka praży«

Rzekł Grek, »i trawi ta wodna puchlina,
Co z twego brzucha płot zrobiła twarzy«.

124 
A mincarz: »Gęba znów latać zaczyna

I zjadliwością zwykłą mi dogryza;
Jeśli ja puchnę, jeśli schnie mi ślina,

127 
Ty wewnątrz goresz i pęka ci łyza;

Długiej-by pewno nie trzeba namowy,
Ażebyś cmoktał zwierciadło Narcyza!...«[468]

130 
Stałem zajęty zelżywemi słowy,

Gdy Mistrz mój: »Patrz-że, patrz na głupie cienie!
Jeszczem się z tobą powaśnić gotowy«.

133 
Gdym z głosu poznał Mistrza rozdraźnienie,

Oblicze moje wstydem się pokryło;
Wspomniawszy, jeszcze dzisiaj się rumienię.


136 
Jak ten, co marzy jakąś rzecz niemiłą,

Śniąc życzy, aby to był sen nie jawa
I pragnie, aby to co jest, nie było,

139 
Tak ja, wzruszenie gdy mówić nie dawa,

Chcący tłómaczyć się, nie zauważę,
Iż się milczenie już wymówką stawa.

142 
»Większa się wina mniejszą skruchą maże«

Ozwał się Pan mój w łagodnym sposobie;
»Niechże jej smutek tak ciężki nie karze.

145 
Gdyby cię losów zmiana w której dobie

Między podobnych kłótników przywiodła,
Pamiętaj czynić jakbym był przy tobie.

148 
Słów obelżywych słuchać chęć jest podła«.






PIEŚŃ XXXI.[469]

Tenże sam język naprzód mię skaleczył,

Aż krwią się moje lica zrumieniły,
I tenże prędko zadraskę wyleczył.

Podobna miała być czarownej siły

Włócznia Peleusa[470] i Achillesowa,
Że od niej własne rany się goiły.

Za nami ziemia została morowa;

Okalającym ją kamiennym wałem
Szliśmy, nie mówiąc do siebie ni słowa.

10 
Nie było nocą, nie było dniem białym

I zmysł mozolnie w mroku się przekradał,
Gdy dźwięk tak gromki trąby usłyszałem,


13 
Że przy nim wszelki inny głos przepadał:

Więc przeciw niemu od skalnego progu
Wzrok posyłany głąb czeluści badał.

16 
Po smutnej klęsce[471], gdy zdradzony wrogu

Padł w bitwie święty poczet Karlomana[472],
Nie grzmiał tak strasznie Roland na swym rogu.

19 
Zwróciłem głowę: skróś cieniów tumana

Ujrzałem niby wysokie wieżyce:
»Co za gród taki?« pytam mego Pana.

22 
»Oczy puszczone w mroczną okolicę

Dalekiej mety wypatrzeć nie mogą,
Więc zaludniają mrzonkami ciemnicę.

25 
Skoro za naszą tam zajdziemy drogą,

Poznasz, jak przestrzeń łudzi wzrok wątpliwy,
Jeno spiesz i sam bądź sobie ostrogą«.

28 
Tak rzekł i dłoń mą ujął piewca tkliwy

Dodając: »Zanim staniemy nad nimi,
Byś nie otwierał oczu jak na dziwy,

31 
Wiedz, że nie wieże to są, lecz olbrzymi;

Z pośrodka jamy w głąb piekielną wklęsłej
Tułowy sterczą wyprostowanymi«.

34 
Jak w chwili, gdy się mgły z powietrza strzęsły

Wzrok wyłuskiwać zacznie kształtów ziarno,
Które wprzód przed nim taił obłok zgęsły,

37 
Tak gdy spojrzeniem wiercę gęstwę czarną,

W miarę jak kroczym do studziennej dziury,
Złudzenie pierzcha, a strachy się garną.

40 
Jako wieńczące Montereggion[473] mury

W okół u szczytów basztami się stroją,
Tak w cembrowiny wnętrzu, w pół postury


43 
Na wzór wież kołem wielkoludy stoją;

Ich to dziś jeszcze, kiedy huczy burza,
Gniewem Jowisza gromy niepokoją[474].

46 
Już mi się jedna, druga twarz wynurza;

Spostrzegam barki, piersi, wypuklinę
Brzucha, po bokach zwieszone ramiona.

49 
Że na potwory takie stłukła glinę

Natura, błądzi kto się temu dziwi:
Marsowi groźną zabrała drużynę.

52 
Jeśli po dziś dzień wieloryby żywi

I słonie, uzna, kto rzecz lepiej bada,
Że tu zrobiła mądrzej i godziwiej.

55 
Bo gdzie z rozumem połączy się zdrada,

A taka przemoc przystąpi do złości,
Tam słaba ludzkość zostaje bezrada.

58 
Jako piotrowa szyszka[475], tej wielkości

Była ogromna głowa wielkoluda;
W równym stosunku do niej inne kości.

61 
Brzeg, co mu służył przepaską na uda,

Osłaniał cały wierzch strasznej poczwary;
Trzem Fryzom[476] czuba sięgnąć się nie uda,

64 
Choć staną jeden drugiemu na bary;

Od miejsca szyi, gdzie płaszcz zapinamy,
Trzydzieści piędzi liczył naszej miary.

67 
Rafel mai amech zabi almi[477] z jamy

Zaryczał, dziką dręczony katuszą:
Takimi psalmy biją piekieł chramy.

70 
A wtem go zgromił Wódz mój: »Głupia duszo,

Dzierż się swej trąby, niechże przez nią wyje
Gniew i te wszystkie pasje co cię duszą.


73 
Duszo zbieszona! Sciągnij dłoń, u szyje

Trafisz na rzemień, trąby wartownika,
Co w okół piersi wielkich ci się wije«.

76 
Potem rzekł do mnie: »Ten co tak poryka

Już sam się zdradził; oglądasz Nemroda[478],
Co pychą jedność zatracił języka.

79 
Zostaw, niech stoi, słów ci tracić szkoda;

Jak on niczyjej mowy, tak nawzajem
Jego nie pojmie nikt, choć ucha poda«.

82 
Idziemy przeto dalej murów skrajem

I postąpiwszy na odległość strzały
Duższego jeszcze olbrzyma zastajem,

85 
Związać go, nie wiem kto był dosyć wdały;

Prawe do grzbietu, lewe ramię ducha
Do piersi szczelnie przywarte sterczały,

88 
Przymocowane żelazem łańcucha,

Co szedł od szyi i pięćkroć krępował
Kadłub odkryty cały aż do brzucha.

91 
»Ten śmiałek możnych sił swoich próbował

Na arcybogu w zuchwałym obcesie«
Rzekł Wódz mój, »za to tak go Jowisz skował.

94 
Efialt mianem[479]; wojował w tym czesie,

Kiedy to bogów straszyli olbrzymi;
Ramion, co prężył, więcej nie podniesie«.

97 
»Wolno-li« mówię, »chciałbym dziwo ziemi,

Bryjareusza[480] nieludzkiej wielkości
Ujrzeć i zmierzyć oczyma własnemi«.

100 
Odrzekł: »Tu jeno Antej[481] na wolności

Mieszka, używa naszego języka;
Ten nas wysadzi na dno wszelkiej złości.


103 
Ów, o kim mówisz, równie wzięty w łyka,

Stoi od miejsc tych odległy niemało;
Twarz jego bardziej ohydna i dzika«.

106 
Nigdy trzęsienie tak nie zatargało

Dreszczem gwałtownym posad wielkiej wieży,
Jak się zatrzęsło Efialta ciało.

109 
Tedy śmiertelny strach we mnie uderzy

I pewnie skonałbym z bojaźni samej,
Gdybym go w takiej nie widział obieży.

112 
Znowu się nieco naprzód posuwamy,

Aż Anteusza najdziem; ten do pięci
Sążni, nie licząc głowy, sterczał z jamy.

115 
»Mieszkańcze dolin szczęsnych, gdzie pamięci

Scypiona schedę dziedziczyły dzieje
W dniu, co się klęską Hannibala święci

118 
I gdzieś z tysiąca lwów pobrał trofeje[482];

Byś był w Tytanów boju, jak niektórzy
Chcą, z braćmi niebios szturmował wierzeje,

121 
Wyszliby może zwycięzcami z burzy

Synowie ziemi[483]; weź nas i staw na dnie,
Gdzie się Kocytu toń od chłodu mruży.

124 
Nie każ nam innych szukać; ten tu snadnie

Pragnieniu twemu wygodzi na świecie;
Schyl się i nie krzyw lica tak szkaradnie.

127 
On ci tam wawrzyn z rozgłosu uplecie;

Jeśli mu łaska boża żyć pozwoli,
To jeszcze przejdzie życia pełnolecie«.

130 
Tak rzekł Mistrz, Olbrzym ruszył ku nam k’woli

I wziął go dłonią ręki wyciągniętej:
Poznał Herkules, jak jej uścisk boli!...


133 
Gdy się Wirgili poczuł w garść ujęty,

Rzekł: »Niech twa kibić pod mą dłonią będzie;
I tak się ze mną złożył jak dwa pręty.

136 
Jak gdy ustawisz się przy Garysendzie[484]

I oczy zwrócisz na niebieski pował,
Szczyt ci umyka przeciw chmurom w pędzie,

139 
Tom miał widzenie, gdym się przypatrował

Anteuszowi, jak się giął, niezmierny;
I jużem drogi tym szlakiem żałował.

142 
On lekko złożył nas na dnie cysterny,

Gdzie z Lucyperem Judasz w męce stężał;
A nie trwał długo w zgięciu piastun wierny,

145 
Lecz się jako maszt[485] okrętu wyprężał.





PIEŚŃ XXXII.[486]

Gdybym znał rymów twarde, chrypłe zgrzyty[487],

Jako się godzi kreśląc smutną norę,
Na której wszystkich kół ciężą granity,

Możebym wyżął soki bardziej spore

Z mego przedmiotu; lecz że niebogata
Mowa, ze strachem pieśń tę przedsiębiorę.

Bo to nie lada rzecz opisać świata

Wszystkiego środek i językiem jeszcze,
Który zaledwie jąka: »mama, tata«.

10 
Wiersz mój niech wesprą owe Panie wieszcze,

Co grodzić Teby wsparły Amfiona[488];
Niech w swoich słowach swoję treść pomieszczę.


13 
O wy nad wszystko wyklęte plemiona

Z miejsc, które tyle opisać mi trudniej,
Bogdaj wam dola trzód była znaczona!...

16 
Już my stanęli na dnie ciemnej studni

Niżej strażnika z piekielnej załogi,
A jam na mury patrzał; wtem zadudni

19 
Odgłos mówiący: »Ostrożnie staw nogi,

Bo piętą, w której snać litości nie ma,
Depcesz po czaszkach twej braci ubogiej!«

22 
Obróciwszy się, widzę przed oczyma

I pod stopami zamarzłe jezioro,
Szklane od mrozu co je w więzach trzyma.

25 
Nigdy tak grubą nie kryje się korą

Don, co chłodnemi strefami przebiega,
Ni austryjacki Dunaj mroźną porą.

28 
Gdyby Tabernik[489] z pól które zalega

Tu spadł, lub całą Pietrapana mocą,
To nie zachrupałby lód nawet z brzega.

31 
A jako żaby, gdy w stawie rechocą,

Pyszczki wyścibią w on czas, gdy to żniwo
Wieśniaczkom częściej przyśniwa się nocą[490],

34 
Tak aż do miejsca, co pierwsze wstydliwą

Barwą się krasi[491], klekcąc jak bociany,
Sterczały duchy wbite w lodu szkliwo.

37 
Głowy ku szybie gięły zwierciadlanej;

Wargi mrozowi, oczy każdej zmory
Męce świadczyły niewypowiedzianej.

40 
Spojrzę na okół, potem w dół komory

I pod stopami widzę dwu nędzarzy
Tak spiętych, że łbów plątali kędziory.


43 
»Kto wy i co wam tak piersi kojarzy?«

Pytam; więc oni szarpną głowy zlepłe
I obracają ku mej stronie twarzy.

46 
Z ócz tryskające dwa strumienie ciepłe

Na twarz się tocząc stygły i w powłoce
Lodu na klamry wyrastały skrzepłe.

49 
Nie tak się hakiem spinają dwa kloce

Jak ci dwaj; zaczem jak tryki na stepie
Ze złości głową druh druha łomoce.

52 
Inny z dziurami miast uszu w czerepie

Mrozem wyżartych, w dół głowę pochyli
I pyta: »Czemu tak wytrzeszczasz ślepie?

55 
Chcesz poznać, kto są ci sobie niemili?

Ową dolinę gdzie Bisenzio płynie,
Wiedz, naspół z ojcem Albertem dzierżyli[492].

58 
Z jednej macierzy obaj; byś w Kainie

Najdłużej szukał, duch tu się nie chowa
Godniejszy marznąć w piekieł zakrzeplinie.

61 
Nawet ten, co mu strzała Artusowa

W piersi i w cieniu wraz otwarła ranę[493];
Ani Focaccia[494], ni ten, czyja głowa

64 
Taką przed wzrokiem stworzyła mi ścianę,

A który zwie się Sassol Mascheroni[495]:
Kto był, wiesz, mając ojczyzną Toskanę.

67 
Ja, skoro mię już twe natręctwo goni,

Jestem Camicion de’Pazzi; Karlina
Czekam[496], on wielką mą zbrodnię przysłoni«.

70 
Co stąpnę, z lodu twarz mię straszy sina;

Odtąd nie mogę na zmarzłe bajora
Patrzeć, bo mi się strach ten przypomina.


73 
Idziemy dalej[497], gdzie piekielna nora

Zbiega do środka wszelkiego ciążenia;
W mroku się z lękiem dusza moja pora.

76 
Z bożej-li woli, z trafu, z przeznaczenia,

Nie wiem: stąpając po zamarzłej fali
Nogą trąciłem łeb jednego cienia.

79 
»Czemu mię kopiesz?« płacząc duch się żali;

»Czy może, abyś przyczynił mej nędzy,
Za Montaperti tutaj cię przysłali?«[498]

82 
»Wstrzymaj się Mistrzu« powiadam, »niech między

Duchami tego wyświecę dowodnie,
Potem już pójdę, jako życzysz, prędzej«.

85 
Stanął; do ducha skrzepłego za zbrodnię

Co wciąż klątwami miotał, obelżywy,
Krzyknąłem: »Ktoś jest, który lżysz przechodnie?«

88 
»A ty kto?« odparł, »tak nielitościwy,

Śród Antenory piętą ludzkie twarze
Hańbiący, jakby człek nie umiał żywy?«

91 
»Jeszcze ja żyję«, tak odrzekłem marze,

»A mogę miłym stać się, kiedy wieści
O tobie światu śród innych przekażę«.

94 
A on: »Ja tutaj nie pożądam cześci[499];

Źle umiesz schlebiać jeńcom tego dołu;
Idź precz ode mnie i oszczędź boleści!«

97 
Tedy-m mu ręką zatargał chochołu[500]:

»Zaraz mi wyznaj swój ród i swe losy,
Lub zdejmę wszystek włos podłemu czołu!«

100 
A mara: »Za to, że mi targasz włosy,

Nic ci nie wyznam, ani się odkryję;
Niczego tutaj nie wymogą ciosy«.


103 
Więc krzywe palce w kudły jemu wbiję

I już niejeden kędzior wydrę w czubie;
Duch oczy spuszcza ku dołu i wyje.

106 
A wtem głos ozwał się w lodowym łubie:

Co ci to Bocca? Niedość dzwonić w szczękę,
Jeszcze i wyjesz? jaki czart cię dzióbie?«

109 
»Teraz już możesz nie gadać!« tak rzekę,

»Zdrajco ohydny! już twojej osławy
Wstyd nieśmiertelny na światło wywlekę«.

112 
»Idź precz, głoś sobie gdzie chcesz, moje sprawy,

A jeśli wyjdziesz stąd za czyją wodzą,
Nie zamilcz o tym, co miał język żwawy.

115 
Za Francji złoto łzami mu zachodzą

Powieki[501]; zdrajca z Duera się kryje,
Opowiedz, w lochu, gdzie się mary chłodzą.

118 
Chcesz-li usłyszeć jeszcze imię czyje?...

Beccheria[502] siedzi tu pod szybą szklaną:
Florencja jemu poderznęła szyję.

121 
Gian de Soldanier ma tu być i Gano[503]

I Tebaldello[504], przez którego padła
Twierdza Faency, podczas kiedy spano«.

124 
Gdy odchodzimy, w rowie dwa widziadła

Spostrzegam taką zwarte zawziętością,
Że głowa głowie za kaptur przypadła.

127 
Jak się do chleba rwie człek zdjęty czczością,

Tak wyższy leżąc niższemu na grzbiecie
Wpił się w kark, po nad pacierzową kością.

130 
A jako Tydej w pomściwym odwecie

Zębami szarpał łeb Menelippowy[505],
Tak ten darł czaszkę i ssał mózg w szkielecie.


133 
»O ty, którego zwierzęce narowy

Świadczą, że wroga tutaj ząb twój głodze,
Odpowiedz: przecz-żeś taki dlań surowy?

136 
Ja gdy wybadam przyczynę i zgodzę

Grzech z karą, znając was i wasze dzieje,
Na jasnym świecie tobie wynagrodzę,

139 
Jeśli mi wprzódy język nie skośnieje!«





PIEŚŃ XXXIII.[506]

Usta oderwał od okropnej strawy

Ow potępieniec i z chciwej paszczęki
Włosami wroga skrzep ocierał krwawy.

Potem rzekł: »Srogie chcesz odnawiać męki,

Których myśl sama już rani boleśnie,
Zanim się jeszcze przelała we dźwięki.

Lecz że opowieść moja ziarnem wskrześnie,

Skąd temu zdrajcy ma wyróść niesława,
Słów mych i płaczu słuchaj równocześnie.

10 
Nie wiem kto jesteś, ni z jakiego prawa

Wszedłeś tu, jeśli nie wiodła cię wina;
Aleś Florentczyk; język cię wydawa.

13 
Widzisz przed sobą hrabię Ugolina[507];

Ten jest Ruggieri; był arcybiskupem;
A oto mojej mściwości przyczyna:

16 
Zbytnia powtarzać, jak stawszy się łupem

Podstępu, zwabion złudnymi wyrazy,
Uwięzion, w kaźni z głodu padłem trupem.


19 
Lecz co więzienne zataiły głazy,

Okropne skonu mojego momenty
Opowiem; ty sądź, czym doznał obrazy!

22 
Przez wązki otwór w klatce tej wycięty,

Co po mnie zwie się: głodowa ciemnica,
Gdzie będzie jeszcze niejeden zamknięty,

25 
Liczne-m już widział odmiany księżyca,

Gdy raz mi nocą sen był ukazany,
W którym przyszłości prysła tajemnica.

28 
Śniło mi się więc, że ten pan nad pany

Polował wilka i młode wilczęta
W górach, co kryją Lukę przed Pizany.

31 
Galand, Sismondi, Lafranchi, panięta

Pizańskie, biegli na orszaku czele,
Z nimi suk sfora chuda i zawzięta.

34 
Lecz pomęczeni nie ubiegli wiele

Ojciec i dziatwa; wnet na nich obławy
Spadły, kły ostre topiąc w wilczem ciele.

37 
Zbudzon przed świtem do bolesnej jawy

Słyszę, a przez sen dzieci me, niewoli
Mej towarzysze łkają, prosząc strawy.

40 
Srogi, gdy się mej nie zlitujesz doli

Czując, co nocna wróżyła mi zmora;
Gdy tu nie płaczesz, kiedyż cię zaboli?...

43 
Już się ocknęli; nadchodziła pora,

Gdy zwykle jadło podawały straże;
Od snów nam wszystkim dusza była chora.

46 
Szczęk z dołu straszną prawdę mi ukaże:

Drzwi zagwożdżono! zamknięto nas w grobie!
Tedy spojrzałem niemy w synów twarze.


49 
Jam nie zapłakał: skamieniałem w sobie;

Lecz chłopcy łkali; mój Anzelmek mały:
Ojcze, rzekł, patrzysz tak dziwnie! co tobie?

52 
Jam nie zaszlochał; milczałem dzień cały

I noc do chwili kiedy gwiazdy gasną;
Aż gdy po nocy tej przyszedł dzień biały

55 
I kiedy w lochu zrobiło się jasno,

W cztery oblicza spojrzę i tak na nie
Wzrok kładąc, twarz w nich odgaduję własną.

58 
Więc ręce sobie z bólu do krwi ranię,

A oni myśląc, że to ból ze czczości
Nagle się dźwigną: — Ojcze nasz i panie!

61 
Wołają do mnie: oszczędzisz żałości

Z ciał naszych jedząc; tyś nas oblókł niemi,
Wolno-ć je zezuć z naszych nędznych kości. —

64 
By ich nie płoszyć zmilkłem i tak niemi

Trwaliśmy dwa dni z nadziei zatratą.
Czemuś nie pękło, twarde łono ziemi?...

67 
A kiedy czwarty dzień błysnął za kratą,

Gaddo do kolan moich się przywlecze
I woła: Czemu nie ratujesz, tato!...

70 
Wołał i skonał; jak mnie tu człowiecze

Widzisz, tak chłopcy w oczach mych konały
Do dnia szóstego; więc mi wzrok wyciecze

73 
We łzach; oślepły między synów ciały

Pełzam i trzy dni wołam na nieżywe...
Aż głód mocniejszy był, niż bólu szały!«[508]

76 
Skończył i białka wywrócił straszliwe

I zęby w czerep znów zapuścił siny,
Twardo i jak psie krwawej kości chciwe.


79 
O Pizo! pięknej zakało krainy,

Gdzie brzmi lubego si nuta pieszczona[509];
Gdy się nie kwapią sąsiadów twych syny[510],

82 
Niech cię Capraja porwie i Gorgona[511];

U Arnowego ujścia tamą wspięta,
Potopem zguby twych mieszczan dokona.

85 
Bo jeśli piekło słusznie to pamięta

Ugolinowi, że wydał twe grody,
Czemu skazywać na mękę chłopięta?

88 
O nowa Tebe[512], wszakże sam wiek młody

Usprawiedliwiał Brigatę, Hugona
I tych dwu, których już nazwałem wprzódy!...

91 
Poszliśmy dalej[513], gdzie zlodowacona

Toń inną rzeszę otula w pieluchy,
W których zastygła, na wznak wywrócona.

94 
Płacz nie pozwala, by płakały duchy:

Boleść w głąb wraca napotkawszy tamę
I wzmaga srogiej cierpień bezotuchy.

97 
Bowiem łzy pierwsze wyszłe przez ócz bramę

Zmarzły i szklaną stworzyły przyłbicę,
Pod powiekami ócz oszkliwszy jamę

100 
Wtem, choć od mrozu stężało mi lice

I jak naskórek, kiedy otwardnieje
Straciło czucie, dech wiatru pochwycę,

103 
Który z nieznanej strony ku mnie wieje.

Więc pytam: »Gdzie zdrój mroźnego oddechu?
Czyliż tu tchnienie wszelkie nie tężeje?«

106 
A Mistrz mi na to: »Czekaj, bez pośpiechu:

Wnet się twym oczom własnym uwydatni
Skąd ten wiatr dmucha i z jakiego miechu«.


109 
Wtem jeden nędzarz z pod lodowej matni

Zawołał do nas: »Duchy tak zbrodnicze,
Że wyznaczono wam okręg ostatni,

112 
Zdejmijcie łuskę z ócz mych; niech użyczę

Otuchy sercu w okropnym mozole,
Zanim zakrzepnie znów od łez oblicze!«

115 
»Powiedz, kto jesteś, pewnie cię wyzwolę«[514]:

Rzekłem do mary, co hełm straszny dźwiga.
»Niech tak polegnę w lodowatym dole!«

118 
»Widzisz« odparła, »brata Alberyga[515]:

Żem jadowite owoce miał w sadzie,
Tym mi daktylem nagrodzona figa«.

121 
»Ha!« wykrzyknąłem, »jużeś to w gromadzie?«

A on: »Zewłoka moja jeszcze żywa[516]
Na ziemi nie wiem, w jakim żyje ładzie.

124 
Bo Ptolomeja tej łaski używa,

Że czasem ludzka dusza tutaj spada,
Nim jej dokona Atropos[517] przędziwa.

127 
Abyś zaś chętniej lód, co się układa

Z łez przestarzałych, obłuskał mi z twarzy,
Wiedz, że w momencie, gdy się spełnia zdrada

130 
Jako ta moja, czart staje na straży

Ciała i póki śmiercią nie ochłódnie,
Do tego kresu sam w niem gospodarzy.

133 
Dusza odrazu przelata w tę studnię;

Niejedno ciało do świata należy,
Którego cień tu swe odprawia grudnie.

136 
Uważne oczy zwróć, przychodzień świeży,

Na Brankę d’Oria[518], o którym ci powiem,
Że tu duch jego od wielu lat leży«.


139 
»Chcesz mię jak widzę, okłamać!« odpowiem,

Bo Branka d’Oria nie umierał zgoła;
Je, pije, sypia i cieszy się zdrowiem«.

142 
»W Dole Złych Szponów«, odrzekł »gdzie wre smoła,

Jeszcze się Michał Zanche nie pojawił,
Kiedy już Branca czarnego anioła

145 
Na swoje miejsce w zewłoku zostawił:

Podobnie krewniak jego, jeszcze żywy,
Który się zbrodnią wspólnie z nim splugawił.

148 
Lecz ściągnij rękę! Zdejm te z ócz pokrywy«..

A jam zostawił mu na oczach brzemię;
Surowość moja — tam był czyn cnotliwy.

151 
Genueńczycy! Przeniewiercze plemię!

Wrogowie cnoty zbrodniami skalani!
Przecz wam pozwala los zaludniać ziemię?

154 
Otom z najgorszym zbrodniarzem Romanii[519]

Naszedł jednego z was, którego dusza
Występna krzepnie w Kocytu otchłani,

157 
Podczas gdy ciało żywe czarta słusza.






PIEŚŃ XXXIV.[520]

Vexilla Regis prodeunt Inferni...[521]

»Patrz i uważaj«, Przewodnik mój rzecze,
»Czy w dalekości już On się nie czerni«.

Jak kiedy ziemię tuman mgieł oblecze,

Lub gdy pół-sfery naszej noc jest blizko,
Wiatrak wygląda co skrzydłami siecze,


Tak wyglądało potworne zjawisko.

Więc się cofałem drżąc w zimnym powiewie,
Za plecy Wodza, jedyne schronisko.

10 
Stałem już, ledwo śmiem powtórzyć w śpiewie,

Tam gdzie tłum cieniów pod korą lodową[522]
Przeświecał niby źdźbła w szklanej polewie.

13 
Jedne poziomo a drugie pionowo

Sterczą, lub w linię przełamane krzywą;
Jedne nogami w górę, drugie głową.

15 
Gdyśmy podeszli tak, iż się możliwą

Zdało Mistrzowi, ażeby mi zjawił
Twarz cudotworu dawniej urodziwą,

18 
Przystanął i mnie za sobą postawił.

»Oto Dis, oto miejsce, gdzie w odwadze
Trzeba«, powiada, »byś serce zaprawił!«

21 
Jak-em tam skośniał, w członkach stracił władzę,

Wyobraź sobie słuchaczu życzliwy:
Nie mówię, bowiem słowy nie poradzę.

24 
Anim padł martwy, anim został żywy:

Jeżeliś bystry, to oblicz, jak między
Dwoma stanami stan mój był wątpliwy!...

27 
Cesarz władnący nad krainą nędzy

Z lodu wysterczał do połowy łona[523],
A olbrzym ze mną porówna się prędzej

30 
Niż z olbrzymami jego dwa ramiona;

Jakiż ogromny, jeśli miara kości
Była w nim całym równo rozmierzona!

33 
Jeśli tak brzydki, jakiej był piękności

Gdy przeciw Stwórcy stroszył brew do góry,
Słuszna iż zwie się źródłem wszelkiej złości!


37 
O jakiż mi się jawił cud natury!

Ujrzałem troje lic w jednem istnieniu[524]:
Jedno na przedzie koloru purpury,

40 
A zaś dwa drugie każdemu ramieniu

Odpowiadały, razem tworząc głowę,
Co się kończyła w grzebień na ciemieniu.

43 
Prawe oblicze było blado-płowe,

Lewe jak szczepu, który się wywodzi
Z krain, gdzie wody wpadają nilowe.

46 
Pod każdem licem, jako to się godzi

Takiemu ptaku, po dwa skrzydła wioną:
Żagł równie duży po morzach nie chodzi.

49 
Jako nietoperz[525] miał nieupierzoną

Skrzydeł pokrywę, a gdy niemi śmigał,
Trzy wiatry[526] budził pod okropną błoną.

52 
Od tego wiania Kocyt w lód zastygał;

Z ócz sześci łzami ciekł i na trzy szczęki
Ustawnie śliną zakrwawioną rzygał.

55 
Z ust każdych sterczał grzesznik i jak pęki

Trawy w miętlicy, na miazgę był tarty:
Te jednocześnie trzej cierpieli męki.

58 
Skazaniec przedni niedość że w zażartej

Tkwił paszczy; szarpan disowymi szpony
Raz po raz łypał ze skóry obdarty.

61 
Rzecze Mistrz: »Zbrodzień najsrożej męczony,

Dowiedz się, Judasz jest Iskaryjota[527];
Wewnątrz ma głowę, na zewnątrz nóg trzony.

64 
Z głową na zewnątrz, ten który przez wrota

Sterczy lic czarnych, cień jest Brutusowy,
Słowa nie rzecze, tylko sobą miota;


67 
Kassjusz ten trzeci, ogromnej budowy.

Lecz już wieczorne rumienią się zarze[528],
Widziałeś wszystko, teraz bądź gotowy!«

70 
Za szyję Mistrza chwytam, jak mi każe;

On upatrzywszy i miejsca i pory,
W momencie gdy Dis rozchylił wachlarze

73 
Skrzydeł, za boków chwycił go kędziory

I kudł po kudle spuszczał się szczeliną
Pomiędzy żebra, a lód zmarzłej nory.

76 
Gdy ze mną doszedł tam, gdzie uda giną

W biodrach i w jamę wrastają lędźwiową,
Z widocznym trudem, z twarzą lękiem siną

79 
Gdzie Dis miał stopy, Wódz zwracał się głową[529]

Jak człek, co pnie się; a jam myślał: biada!
Oto mię w piekło prowadzi na nowo!

82 
»Trzymaj się mocno«, tak do mnie powiada,

Jak człek zmęczony dysząc; »takie wraże
Schody, żegnając Złe, brać nam wypada«.

85 
Skalną wyszedłszy jamą, na wiszarze

Usadowił mię, na krawędzi skały,
Poczem mi przełaz niezwykły ukaże.

88 
Podniósłem głowę, osłupiałem cały:

Miast Lucypera twarzy nagle-m zoczył
Nogi potworu[530], jak w górę sterczały.

91 
Czym się naówczas zaląkł i zamroczył,

Niech tłum pomyśli ciemny, co jest zgoła
Nieświadom, jaki-m punkt ziemi przekroczył.

94 
»Powstań na nogi!« Mistrz do mnie zawoła,

»Droga daleka i zła; do spełnienia
Słońce przebiegło już część szóstą koła«.[531]


97 
Nie w pałacowe zaiste podsienia,

Lecz w naturalną weszliśmy jaskinię
O chropowatem dnie i pełną cienia.

100 
»Nim mi piekielna otchłań z oczu zginie«,

Rzekłem do Mistrza, dźwignąwszy się z głazu,
»Pozwól, że kilka zapytań uczynię:

103 
Gdzie się staw lodu podział? Śród przełazu

Przecz On na wywrót sterczy? I jak z mroku
Słońce ku zorzy przebiegło odrazu?«

106 
»Sądzisz, że jesteś na centralnym szlaku

Z tej strony osi, gdziem się do pieczary
Spuszczał po ziemię wiercącym robaku.

109 
Byłeś tam, pókiś twarz widział poczwary;

Gdym się obrócił, przekroczyłeś ziarno
Ziemi, gdzie wszystkie ściągają ciężary

112 
I wszedłeś w sferę naprzeciw-polarną,

Odwrotną owej, co lądy obleka,
Których środkowy szczyt widział ofiarną

115 
Śmierć poczętego bez winy Człowieka[532];

Stopy twe stoją na małej półsferze,
Której odwrotnem licem jest Giudecca.

118 
Tutaj jest ranek, gdy tam podwieczerze;

Ow, czyje kudły schodami nam były,
Sterczy tam ciągle w tej, co dawniej mierze.

121 
Z nieba odrazu spadł do swej mogiły;

Lądy leżące tutaj w onej porze
Ze strachu przed nim w fale się pokryły.

124 
Na naszą sferę wypchnęło je morze;

Umknął się bodaj ląd i po tej stronie,
Pod sobą próżne zostawiając łoże.


127 
Czeluść ta w ziemskiem wydrążona łonie

Ciągnie się, jak grób Belzebuba długi,
Oczom niewidna, a jedno po tonie

130 
Rozpoznawana bulgocącej strugi,

Która przepływa skalnem wydrążeniem
Lekko skłonionem na piekielne smugi«.

133 
Owem mię skrytem Wódz powiódł podsieniem

I szliśmy, by wnet wyjrzeć na lazury.
Idziem i w drodze wcale się nie lenim.

136 
Wciąż wyżej: pierwszy on, ja za nim wtóry,

Aż obaczyłem niebios światła cudne
Przez krągły otwór migocące z góry.

139 
Tędyśmy na świat wyszli, witać gwiazdy...[533]







II.
CZYŚCIEC
PIEŚŃ I.[534]

Ku łagodniejszej fali wzdyma płótno

Łódź mego ducha i na cichsze morze
Wpływa, za sobą mając toń okrutną.

A ja o wtórem z królestw śpiew ułożę,

Gdzie się duch ludzki z grzesznej myje pleśni,
Gotując stanąć na niebieskim dworze.

Lecz tutaj martwa poezyjo[535] wskrześnij!

Słudze waszemu dodajcie natchnienia
Wy, Muzy święte! Kalliope[536], wstań w pieśni,

10 
Posil ją echem potężnego brzmienia,

Co to sroczemi ukarało pióry[537]
Nędznych śpiewaczek niepokorne pienia. —

13 
Wschodnim szafirom[538] podobne lazury,

Co się zebrały jak gdyby powłoka
Sfery miesięcznej[539] na niebie bez chmury,

16 
Radość mym myślom wróciły z wysoka,

Ledwie Mistrz z martwych stref mię wyprowadzi,
Ciężkich dla piersi i smutnych dla oka.


19 
Piękny płaneta, co na miłość radzi[540],

Całą wschodową rozpogadzał ścianę,
Blask zwyciężając swoich Ryb czeladzi[541].

22 
Zwrócę się w prawo i okiem przystanę

U podbieguna: gwiazd tam ujrzę czworo[542]
Po pierwszych ludziach późniejszym nieznane.

25 
Niebiosa od nich — zda się — jasność biorą:

O ty północny widnokręgu wdowi,
Któremu nigdy te światła nie gorą!...

28 
Potem wzrok zdejmę z niebieskich wezgłowi

I patrzę w stronę, kędy Niedźwiedzica
Zaszła, już memu niewidna wzrokowi.

31 
Samotny starzec tam stał[543]; jego lica

Dostojną były kraszone zasługą;
Cześć dlań poczułem, jak syn dla rodzica.

34 
Brodę sędziwą miał i bardzo długą,

Tej samej barwy co włosów pierścienie,
Która spływała w dół podwójną smugą.

37 
Owego czworga gwiazd święte promienie

W twarz blaskiem takiej biły mu urody,
Że jaśniał niby słoneczne zjawienie.

40 
»Kto wy jesteście, co ślepej skroś wody[544]

Przed niespożytą uszliście męczarnią?«
Rzekł, wiejąc pierzem swej czcigodnej brody.

43 
»Kto wyprowadził was? kto był latarnią

Rozchylającą bezdenne pomroki,
Któremi piekieł doliny się czarnią?

46 
Czy to otchłanne skruszono wyroki,

Lub z Nieba wolność potępieńcom dano
Na moich pieczar wdzierać się opoki?«


49 
Tedy Wódz żywo ujął mą poddaną

Dłoń, zaczem mową i ręką i ruchy
Brew mi ukorzył moję i kolano.

52 
»Nie z mej go chęci wiodę między duchy;

»Niebieska Pani«, Wirgiljusz odpowie,
»Zszedłszy, kazała dodać mu otuchy.

55 
Lecz skoro pragniesz poznać szczegółowie

Kto my zacz i skąd przychodzim w tej porze,
Nie lza, jeno ci posłusznie wysłowię:

58 
Ostatnie jemu nie zagasły zorze,

Ale z płochości kresu niedaleki
Prawie już wchodził na życia rozdroże.

61 
Przeto podparłem chód jego kaleki,

A żadna droga w te nie wiodła kraje,
Prócz onej jednej, przez ogniste steki.

64 
Już potępieńcze przebrnęliśmy zgraje,

Zaczem mu duchów innych ćmę ukażę,
Która pod twoją zwierzchnością się kaje.

67 
Jak go tu wiodłem, prędko nie wyrażę;

Z wysokich dziedzin schodzi na mnie władza
Czyniąca, że z nim do ciebie się ważę.

70 
Mile go przyjmij, boć go tu sprowadza

Wolności żądza; jak się drogo ceni,
Wie ten, co za nią krew oddać się zgadza

73 
I z dobrowolną śmiercią się nie leni,

W Utyce ziemskie rzucając zewłoki,
Które dzień wielki[545] znowu rozpromieni.

76 
Nie starte dla nas odwieczne wyroki:

On jeszcze żyje, mnie Minos nie zmaga;
Przebywam w kręgu Marcji jasnookiej[546],


79 
Co spojrzeniami — zda się — ciebie błaga,

Byś ją przygarnął na swe święte łono.
Niechże cię skłoni tych oczu powaga

82 
Puścić nas w górę siedemkroć toczoną[547];

Pochwał na ciebie odniosę jej siła,
Jeśli pozwolisz, że cię tam wspomioną«.

85 
»Marcja[548] mym oczom tak bywała miła«,

Rzekł, »póki ziemskie dzierżyło mię pęto,
Że wszelkich życzeń zawsze dostąpiła.

88 
Lecz dziś, gdy mieszka za rzeką przeklętą,

Jej prośby wagę tracą[549] skutkiem prawa
Działającego, odkąd nas rozjęto.

91 
Skoro mu z niebios Pani tak łaskawa,

Jako powiadasz, prośba tu nie k’rzeczy;
Dość mi, że przez cię taki rozkaz dawa.

94 
Idź przeto, a on niech się ubezpieczy

Paskiem z sitowia[550]; wodą zmyj mu lice,
Niechaj zeń spłynie wszystek kurz człowieczy.

97 
Nie lza, by w jego zamglone źrenice

Patrzali święci tych dziedzin stróżowie,
Którzy przedrajskie obchodzą granice.

100 
Tam, gdzie najniższe miejsce na ostrowie,

Gdzie brzeg wysepki ciągłe fale piorą,
W miękkim namule wyrasta sitowie.

103 
Roślina liściem obrosła i korą

Nie zdoła w grunt ów zapuścić korzeni,
Bo ją bijące fale wnet rozbiorą[551].

106 
Po innej ścieżce wyjdziecie z zieleni

I poszukacie lżejszej w górę drogi,
Wciąż idąc torem słonecznych promieni«[552].


109 
To rzekłszy, zniknął, a jam wstał na nogi,

Bezmownie wodza czepiając się boku
I oczy wznosząc doń, pielgrzym ubogi.

112 
»Synu«, tak zaczął, »pilnuj mego kroku:

Zejdźmy z powrotem, kędy do podnóża
Równina spływa po pagórnym stoku«.

115 
Szare mgły ranne zwyciężała zorza,

Pędząc przed sobą, zaczem już zdaleka
Rozpoznawałem migotanie morza.

118 
Szliśmy po puszczy, podobni do człeka,

Co nim ślad znajdzie ścieżki obłąkanej,
Rozumie ciągle, że go próżno czeka.

121 
Gdyśmy przybyli, gdzie szron rosy ranej

Ze słońcem walczy, ale się nie trwoni,
W cieniu na czerstwym gruncie uchowany,

124 
Mistrz mój łagodnie ku ziemi się skłoni

I rąk swych muszle zwilży na murawie.
Ja wiedząc, czego z lubych czekać dłoni,

127 
Spłakane jemu jagody podstawię:

Więc twarz mi obmył[553] i barwy pierwotne
Wrócił, przyćmione w piekielnej kurzawie.

130 
Stąd na wybrzeże wyszliśmy samotne,

Którego wody nie zaznały wiosła
Zdolnego szlaki odnaleźć powrotne.

133 
Tu trzcinę, która za falą się niosła,

Jak starzec życzył, wiązał mi na ciele:
O cudo! gdzie szczknął, trawa wraz odrosła,

136 
Nie uszczuplało się poddane ziele[554].






PIEŚŃ II.

Wstawało słońce i niosło się mimo[555]

Skraj widnokręgu, który południka
Swego szczyt wieszał nad Jerozolimą.

A noc, co w kole odwrotnem pomyka,

Szła z wód Gangesu[556], dzierżąc Wagi w ręce[557],
Co rwą się, kiedy Nocorówni tyka.

Więc lic zorzanych białość i rumieńce

Przez słońca blizkość, w miejscu skąd patrzałem,
Ten miały pozór co zblakłe czerwieńce.

10 
Staliśmy ciągle nad fal morskich wałem,

Jako podróżni[558] do drogi gotowi,
Myślą spieszący, a żmudzący ciałem.

13 
Wtem jak o świcie, gdy się ma ku dniowi,

Mars się w oparach czerwonością krwawi[559],
Morze zachodnie mając u wezgłowi,

16 
Tak mi się zjawił, — bodaj jeszcze zjawi

Blask, co po wodnej ścieżce w szybkim gonie
Leciał, jak żaden lot, ziemskich żórawi.

19 
A ledwo, że się ku Wodzowi skłonię,

By spytać co to, już on na topieli
Rośnie i coraz ogromniejszy płonie.

22 
Wtem po dwu bokach zjawienia wystrzeli

Jakowaś białość, a dołem dokoła
Drugi się jakiś płat śnieżny zabieli.

25 
Mistrz jeszcze słowa nie wymówił zgoła,

Gdy błysła skrzydeł para białopiana,
Aż wtem żeglarza pozna i zawoła[560]:


28 
»Prędzej, o prędzej, padaj na kolana!

Anioł to Boży: złóż ręce, skłoń lice,
Wnet ujrzysz więcej takich rabów Pana.

31 
Patrz, jak on sztuki ludzkie ma za nice:

O żaglach nie dba, ani dba o sterze,
Na skrzydłach mierząc tak wielkie granice.

34 
Patrz jak powietrze niemi pod się bierze,

Parą wieczystych żagli strzygąc z góry,
Co nie padają jak to ziemskie pierze«.

37 
Potem, gdy bliżej ptak z boskiemi pióry

Podleciał, takim pożarem zapłonął,
Że znieść nie mogąc, mój ziemskiej natury

40 
Wzrok szukał ziemi; on zaś dalej wionął

Do brzegu czółnem tak lekkiem, że w wodzie
Nawet rąbeczek jego dna nie tonął.

43 
Sternik na tyłach stał, w takiej urodzie,

Że mi wyglądał jak osoba święta;
Więcej sta duchów siadło w głębi łodzie.

46 
»Egipskie Izrael kiedy rzucał pęta«[561]...

I to co dalej stoi w księdze, społem
Śpiewały zgodnie duchy niebożęta.

49 
Anioł krzyż kreślił, więc padają czołem

i na wybrzeżnym piasku się pokładą,
A on jak przybył, tak i pierzchł sokołem.

52 
I przyglądają się górskim posadom

Na tej nieznanej rzucone krawędzi,
Jak człowiek lądu nowego nieświadom.

55 
Już Koziorożca z pośród niebios pędzi[562]

Słońce i bełty ognistymi praży,
Śląc swoje żary każdej świata piędzi,


58 
Gdy obca rzesza k’nam obróci twarzy:

»Pokażcie w górę drogę, jeśli znacie«,
Powiada do nas. Więc takiem ją darzy

61 
Mistrz dobry słowem: »Zapewne mniemacie,

Żeśmy świadomi drogi w tej krainie:
W pątniczej idziem, jako i wy, szacie.

64 
Chwilką przed wami przez takie pustynie

Szliśmy i takich urwisk zawieruchy,
Że wyjście w górę fraszką będzie ninie«.

67 
A wtem zaledwie spostrzegły się duchy

Po mem oddechu[563], iżem człowiek żywy,
Stanęły; podziw opętał im ruchy.

70 
Wraz jak do posła, co z różdżką oliwy[564]

Przybył, tłum spieszy i coraz to większy
Kupi się, ciśnie, staje, nowin chciwy,

73 
Ów orszak chwilką tylko się ulększy,

Podbiegł i stanął; oczyma mię mierzy,
Zapominając iść, gdzie duch się piększy.

76 
Wtem jedna postać zerwie się i bieży

Z giestem tak lubym przed rzesze podróżne,
Iż czułem, że jej odpłacić należy.

79 
O mary, oczom tylko od mar różne!

Trzykroć się na niej ręce me wiązały[565],
Trzykroś do piersi mych opadły próżne.

82 
Snać się me lica dziwem malowały,

Gdyż duch uśmiechnął się i cofnął wsteczą,
A jam się rwał biec, wychylony cały.

85 
Rzekł słodko: »Nie sil się nad próżną rzeczą!«

Tedy poznawszy, usta doń obrócę,
Prosząc, by ze mną pogadał człowieczo.


88 
»Jeślim cię kochał, w doczesnej zewłoce

Bywszy, dziś niemniej kocham, toż pogwarzę;
Lecz jakie ciebie pchnęły tutaj moce?«

91 
»O mój Casella![566] ja tu iść się ważę,

Bym mógł powrócić znowu w te dzierżawy;
Ale kto tobie zwłokę cierpieć każe?«

94 
On na to: »Nikt mi nie wzbraniał przeprawy,

Jedno, kto bierze kogo chce, do łodzi:
Ten na mnie dotąd bywał niełaskawy.

97 
Snać z wolą bożą anioł swoję godzi...

Od trzech miesięcy[567] jednak niewątpliwie,
Na pokład jego każdy wolno wchodzi.

100 
Toż gdym nad morza brzegiem czekał chciwie,

Gdzie Tybru rzeka[568] swoje nurty soli,
Zostałem odeń przyjęty życzliwie.

103 
Teraz odleciał nową odbyć kolej

Do portu, kędy oczekują roje
Duchów, piekielnej niezdanych niewoli«.

106 
»Pieśniarzu«, rzekłem, »jeśli tutaj twoje

Odczłowieczenie więzów nie nakłada
Na śpiew, co we mnie koił niepokoje,

109 
Ni na moc ową, co pamięcią włada,

Pociesz mą duszę, która obleczona
W cielesne szaty, z trudu już upada«,

112 
»Miłość śród myśli moich rozgwarzona«[569]...

Rozpoczął głosem tak słodkiego brzmienia,
Że echo jego dotąd mi nie kona.

115 
Ja, mistrz i duchy pełni upojenia

Tak chciwe jemu daliśmy posłuchy,
Że w nas pamięci nie zostało cienia.


118 
Jemu poddany, a na resztę głuchy

Stałem: tłum ze mną. A wtem starzec na nie
Zawoła; »Ejże! opieszałe duchy:

121 
Co to za żmuda? za leniwe stanie?

Bieżajcie z łuski osmuknąć źrenice,
Która wam Boże opóźnia poznanie!«

124 
Jak kiedy dziubiąc proso i pszenicę,

Pozbywszy dumy, co nią pióra stroszą,
Drobno stąpają ciche gołębice;

127 
Skoro się nagle jakim strachem spłoszą.

Naraz od smacznej odlecą wieczerzy,
Bo już ważniejszą w sobie troskę noszą;

130 
Tak, widzę, śpiewu zaprzestał ów świeży

Poczet i wszystek rozpierzchł się po stoku,
Jak człek co bieży, ni wie, dokąd bieży;

133 
A my też za nim, nie hamując kroku.





PIEŚŃ III.

Gdy tak po polu rozbiegła się rzesza

Tęsknem spojrzeniem w szczyty zapatrzona,
Dokąd rozumem duch wiedzion, pospiesza[570].

Ja się tuliłem do wiernego łona:

I jakże mógłbym sam jeden pozostać?
Któżby pod górę podparł me ramiona?

Lecz on miał człeka zgryzionego postać[571]:

O ty sumienie zacne, trwożne błędu,
Najlżejszą winą każące się chłostać!...


10 
Gdy stopy jego powolniły pędu,

Co wszystkim sprawom dostojeństwo kradnie,
Pragnienie moje z ciasnego oprzędu

13 
Skupionej myśli szerszy kręg owładnie;

Zaczem źrenice obracam na górę,
Co wyżej ziemskich niebios czoło kładnie.

16 
Słońce co z tyłu czerwonością gore,

Przedemnie rzuca złamane promienie,
Spotkawszy w mojej osobie zaporę.

19 
Myśląc, żem został sam, bo nie dwa cienie

Lecz tylko jeden kładł się plamą ciemną,
W bok przestraszone rzuciłem spojrzenie.

22 
A mój Cieszyciel: »Czemu drżysz daremno?«

Szepnął, postacią zwróciwszy się całą;
»Nie ufasz, żem tu? nie idziesz to ze mną?

25 
Podwieczerz schodzi[572], gdzie spoczywa ciało,

Co odeń dawniej padał cień ten samy;
Neapolowi Brindisi je dało.

28 
Że kształt mój ciemnej nie odrzuca plamy,

Nie dziw się bardziej, niż niebiosom, kędy
Nie kładzie promień promieniowi tamy[573].

31 
Niemniej ból cierpieć i mrozy i swędy

Ciałom, jak moje, każe Moc żywota,
Niewybadana ludzkimi obłędy.

34 
Darmo się człowiek w tej nadziei miota,

Że swym rozumem szlaki poodwija,
Którędy działa trój-jedna Istota.

37 
Rodzie człowieczy, dość tobie ad quia![574]

Gdyby wszechwiedzą ludzkość była mocna,
Przecz-by Synaczka rodziła Maryja?


40 
Znana ci mężów tęskność bezowocna,

W którychby mogła być uspokojona
Tą wiedzą, a tak przejmuje ich do cna.

43 
Arystotela myślę i Platona

I innych wielu«... Czoło schylił blade,
Zmilkł, a twarz jego była zasępiona.

46 
Wtem już pod góry przyszliśmy posadę.

Spojrzę, opoka takim pionem sterczy,
Że stopy po niej darmo piąć się rade.

49 
Najdziksza między Turbiją a Lerici[575]

Droga wyda się, że jak schody proście
Wstępuje wobec tej spadzistej perci.

52 
»I któż odgadnie, którędy tam dojście«,

Wykrzyknął Wódz mój, zatrzymując kroku,
»Gdy komu pierze u ramion nie roście?«

55 
A kiedy stał tak nachyliwszy wzroku

I badał drogę, ścieżki nieświadomy,
Mnie, którym patrzał po kamiennym stoku,

58 
Zjawił się w lewo od ścieżyny stromej

Czet duchów; spojrzę, prosto ku nam kroczy
Tak wolno, że się wydał nieruchomy.

61 
»Podnieś«, do Mistrza mówię, »podnieś oczy:

Oto się zbliża, skąd ci rada znidzie,
Skoroś nieświadom tych skalistych zboczy«.

64 
Spojrzał, nie barwił lic w fałszywym wstydzie,

Lecz rzekł: »Podejdźmy, zbyt kroczą pomału;
A ty miej, synu nadzieję na widzie«.

67 
Jeszcze dalekość onego oddziału

Liczyła milę rzymskiego mierzenia,
Czyli odległość procarskiego strzału,


70 
Kiedy się nagle skupił u kamienia

I sparł o góry wysoczystą ścianę,
Jak czekający ktoś, pełen wątpienia[576].

73 
»O błogokreśne duchy, o wybrane!

Przez uciszenie owo«, rzekł Wirgili,
Co od was wszystkich jest oczekiwane,

76 
Powiedzcie, gdzie tu stok góry się chyli?

Aby wyjść na szczyt, którą brać nam stronę?
Kto świadom celu, żal mu każdej chwili«.

79 
Jak owce schodzą przez koszary bronę

Po jednej, po dwie i po trzy; niezwinne.
Postawające, w ziemię zapatrzone;

82 
Co pierwsza czyni, za nią czynią inne;

Na grzbiet się kupią idącej na przodzie,
Nie wiedząc czemu, proste i niewinne,

85 
Tak szli duchowie w onej świętej trzodzie,

Postępujący śladem przewodnika,
W licach wstydliwi i przystojni w chodzie.

88 
Ledwie spostrzegli, że jasność promyka

Po prawej stronie mej cieniem się dzieli,
A cień złamany na krawędzi znika,

91 
Zawahali się i w tył się cofnęli,

A wszyscy inni, którzy szli za niemi,
Niewiedząc czemu, równie przystanęli.

94 
»Ciekawość waszę, o duchowie niemi,

Uprzedzę; człeka widzicie, nie marę;
Przez niego promień łamie się na ziemi.

97 
Nie dziwujcie się, ale dajcie wiarę,

Że z łaską bożą, co go prze i broni,
Przychodzi ściany te zwyciężyć stare«.


100 
Tak Mistrz. »Wracajcież przed nami ku toni«,

Mówiła do mnie ta zacna drużyna,
Znak dając grzbietem odwróconej dłoni.

103 
»Ktokolwiek jesteś«, jeden z nich poczyna,

»Idąc, odwróć się[577], spojrzyj w lice moje
I pomyśl dobrze, kogo-ć przypomina«.

106 
Więc spojrzę bystro, źrenicę nim poję:

Pański był w ruchach, piękny, z płowym włosem,
Lecz miał brew jedną przeciętą na dwoje.

109 
Toż mu pokornym odpowiadam głosem:

»Nie znam cię«. »Patrzaj«, rzekł pan jasnobrody
I pierś ukazał naznaczoną ciosem.

112 
»Wiedz«, dodał, krasząc uśmiechem jagody:

»Jam jest Konstancji wnuk, Manfred[578]. A tobie
Zlecam, gdy zejdziesz między ziemian grody,

115 
Spiesz donieść córze mej lubej, ozdobie

Sycylskiej ziemi, chwale Aragonu,
Żem jest tu, jeśli wątpi. W mej osobie

118 
Gdy dwa utkwiły ciosy[579], w chwili skonu,

Do tej, co grzechy przebacza człowiecze,
Łkaniem się wzniosłem, błagając pardonu.

121 
Zbyt ciężkie były me grzechy[580], nie przeczę;

Lecz łaska boża przestronna ogromnie,
Garnie, kto tylko do niej się uciecze.

124 
Gdyby Kosency pasterz[581], co go po mnie

Posłał był Klemens z łowczymi pachoły,
Pamiętał o tem, czego snać nie pomnie,

127 
Dziś bym leżące widział me popioły

U Benewentu, pod mostu głowicą,
W straży mogilnych głazów. Tak na gołej


130 
Ziemi deszcz myje i wiatry je sycą

Wzdłuż Verde rzeki, na obcym majdanie
Pod zagaszoną rzucone gromnicą[582].

133 
Lecz się nie mrozi klątwą Pra-kochanie[583]

Do tyla, aby wesprzeć mię nie miało,
Póki źdźbło bodaj nadziei ostanie.

136 
Prawda, że czyje w klątwie kona ciało,

Choć opamięta się w grzechu nareszcie,
Musi zostawać za czyścową skałą,

139 
Ile w uporze trwał, tyle — trzydzieście,

Chyba modłami waszemi skrócicie
Termin katuszy wy, co tam jesteście.

142 
Pomyśl, jak możesz wzmóc mię znakomicie,

Wieści zanosząc[584] mojej drogiej córze
O tym zakazie i mym tu pobycie.

145 
Tak potrzebujem was ziemian — my w górze«.





PIEŚŃ IV.

Gdy moc rozkoszy albo moc boleści

Jednę z władz naszej istoty pochłonie,
Duch nasz w niej jednej tak się cały streści,

Że innej władzy nie da postać w łonie:

Przeciw błędowi to wiedz, co orzeka,
Że w nas nad jedną druga dusza płonie[585].

Gdy się więc na co skłoni zmysł człowieka,

To duszę w takie zapatrzenie wtrąca,
Iż nie spostrzega jak jej czas ucieka.


10 
Bo insza jest w niej moc spostrzegająca,

A insza, która źródłem jest pojęciu:
Tamta spętana, ta wolno chodząca. —

13 
Tegom ja doznał w mojem duchowzięciu:

Gdym zmysły topił w urodnej istocie,
Słońce dobiegło stopni pięćdziesięciu[586],

16 
A myśmy zaszli, gdzie w głosów jednocie

Wołała do nas owa święta trzoda:
»Tutaj odpowiedź jest waszej tęsknocie«.

19 
Szersze częstokroć wrotka od ogroda

Rosochatymi cierniami przepina
Kmieć w porze, kiedy dojrzewa jagoda,

22 
Niżeli była ta ciasna szczelina[587],

Którędy z Wodzem wszedłem samowtóry,
Skoro nas duchów odeszła drużyna.

25 
Wejść na Sanleo, zejść z nolijskiej góry

I Bismantowy[588] można dojść grzebienia:
Lecz tu potrzeba chyba lecieć pióry,

28 
Chcę rzec: na skrzydłach pożądnych pragnienia

I być wiedziony takim drogoskazem,
Co krzepi mocy i rozprasza cienia.

31 
Szliśmy więc naskróś rozłupanym głazem

Tak, że nam z obu stron uciskał boki:
Rak i nóg było trzeba użyć razem.

34 
Gdyśmy wpełznęli na krawędź opoki

I na odkrytą natrafili ścianę,
»Gdzież teraz«, pytam, »obrócimy kroki?«

37 
»W górę wprost pnij się przez bramy złupane;

Krok od mych śladów niech się nie odrywa,
Aż przewodnika biegłego dostanę«.


40 
Szczytu źrenica nie dobiegła żywa

I stromszy[589] był stok tej kamiennej bryły,
Niż na promieniu kwadrantu cięciwa.

43 
Zgnębiony byłem, mówiąc: »Ojcze miły!

Obróć się ku mnie i spójrz, jak się nużę;
Stań, lub do reszty opuszczą mię siły«.

46 
»Synu mój!« odparł, »podźwignij się druże!«

I ukazywał kamień w kształcie proga,
Skąd ścieżka wężem wiła się po górze.

49 
Tak dzielna była jego słów ostroga,

Żem lazł na raczkach w górę pracowicie,
Aż na tę krętą perć trafiła noga.

52 
Tameśmy oba siedli na granicie

Twarzą zwróceni na wschód, bo przyjemnie
Poglądać człeku na trudów przebycie.

55 
Naprzód spojrzałem na doliny ciemnie,

Potem w wóz słońca; dziwno mi się zdało,
Że z lewej strony blask uderzał we mnie[590].

58 
Kiedy Wódz ujrzał twarz mą osłupiałą

I wzrok snujący się po słońca szlaku,
Co między nami, a północą stało,

61 
Rzekł: »Gdyby Kastor i Polluks w orszaku

Znajdowali się onego Zwierciadła,
Co w dwu półsferach chodzi po Zodjaku,

64 
Bliżej-by jeszcze Niedźwiedzicy kładła

Wstęga Zwierzyńca płomienną obrożę,
Chyba-by ze swej kolei wypadła[591].

67 
Chcesz-li zrozumieć, jak to dziać się może,

Wyobraź sobie ów Sion padolny
Wyszykowany ku niniejszej górze


70 
Tak, że horyzont posiadają wspólny

W różnych półsferach; więc tor, gdzie swe konie
Źle poprowadził Faëton swawolny

73 
W jednym kierunku bieży po tej stronie,

A zaś, (rachubą już rozwiążesz własną),
W odwrotnym po tej, co ma szczyt w Sionie«[592].

76 
»Zaiste«, rzekłem, »nigdy-m ja tak jasno

Nie widział, ni tak w pewność był bogatym
Tam, gdziem już mniemał, że mi oczy gasną.

79 
Sródkole kręgu najwyższego zatem,

Które mędrcowie równikiem nazwali,
Iż między zimą toczy się a latem,

82 
Tu ku północy wybiega nie dalej,

Niż tam u Żydów na drugiej półsferze
Ku południowi, co się wiecznie pali.

85 
A teraz proszę, byś mi wyznał szczerze:

Daleko-ż tak iść? Stok, co nas prowadzi,
Strzela wysoko, że okiem nie zmierzę«.

88 
A on: »Tę górę takie prawo ładzi,

Że zrazu przykro po jej wysoczyźnie,
Ale im wyżej, tem się idzie gładziej[593].

91 
Kiedy wybiegniesz w takie sfery wyżnie,

Iż czuć przestaniesz, że cię droga nuży
I będziesz jak łódź, co się z prądem śliźnie,

94 
Natenczas koniec ujrzysz swej podróży;

Tam odpoczynek znajdą twoje trudy:
A to wiedz pewnie i nie pytaj dłużej«.

97 
Taką zachętą pokrzepił mej nudy,

A wtem głos jakiś tuż blizko zawoła:
»Może ci będzie trzeba usieść wprzódy!«


100 
Na dźwięk tej mowy zwracaliśmy czoła

I w lewo biegli oczyma do skały,
Cośmy jej przedtem nie spostrzegli zgoła.

103 
Podejdziem bliżej. Osoby tam stały[594]

W cień zasunięte, co padał od ściany,
Jako zwykł stawać człowiek opieszały.

106 
Jeden duch jakby trudem pokonany

U kolan wiązał swoich ramion sploty,
A lica ukrył pomiędzy kolany.

109 
Więc ja do Mistrza: »O panie mój złoty,

Spojrzyj na tego, co siedzi w nieruchu,
Jakby był bratem rodnym bezochoty«.

112 
Ocknął się, głos nasz przyjąwszy do słuchu

I siedząc, okiem z podełba w nas godził,
Poczem rzekł: »Idź sam, gdyś dzielny, mój zuchu![595]«

115 
Poznałem wtedy, kto był; ni przeszkodził

Dech przyspieszony z ciężkiego zmęczenia,
Żem zatem zwolna ku niemu podchodził.

118 
A kiedym podszedł, głowę od niechcenia

Podniósł i mruknął: »Widziałeś słoneczny
Wóz podchodzący z lewego ramienia?«

121 
Te skąpe słowa i ten giest stateczny

Chwyciwszy, usta rozwarłem w uśmiechu.
»Belacqua!« rzekłem, »jużeś ty bezpieczny!

124 
Lecz czemu siedzisz tu w takim nieśpiechu?

Czy przewodnika czekasz? czyli może
Znów jesteś w dawnym zanurzony grzechu?«

127 
»Bracie, i cóż mi w górę iść pomoże,

Gdy zacząć nie da czyścowej katusze
Ptak[596], co u bramy pełni straży boże?


130 
Tylekroć słońca obrót widzieć muszę

Po za tą furtą, ilem żył na świecie,
Żem się ociągał w szczerej westchnąć skrusze.

133 
Chyba, że tam mię modlitwą wesprzecie,

Jeśli z serc w łasce żyjących wynika,
Bo inna w niebie nic nie waży przecie«.

136 
Wódz już odchodził. »Pospiesz! południka«,

Mówił, »już sięga słońce[597] krążąc w toku,
A Noc po skraju morza idąc, tyka

139 
Czarną swą stopą wybrzeży Maroku«.





PIEŚŃ V.

Już zostawiwszy za sobą gromadę

Mar, w tropy Mistrza parłem się skwapliwie,
Gdy prężąc palec, jedno widmo blade

»Patrzcie«, krzyknęło, »i niech was zadziwię:

Owy kroczący niżej chłonie ciałem
Słońce i stąpa jak człowiek, co żywie«.

Na dźwięk tej mowy lica obracałem.

Spojrzę, tłum duchów ciekawie mię bada,
Zdziwiony owym światła niedopałem.

10 
»Czem-że uwagę zaprzątasz?« powiada

Mistrz, »i dlaczego kroczysz opieszalej?
Cóż cię obchodzi, co się tutaj gada!

13 
Żwawo pójdź za mną; ci niech szepcą dalej;

Mocny jak wieża bądź, co się nie zegnie,
Chociaż się wicher na jej szczyty wali.


16 
Człowiek, co chęcią przeciw chęci zbiegnie,

Odwłóczy metę, wróg własnej uciesze,
Bowiem osłabia moc w zamiarów ściegnie«.

19 
Cóż mogłem na to rzec? jeno: »Już spieszę!«

Na twarz zwołując wstydu barwy szczere,
Który nam czasem przebaczenie krzesze.

22 
Na skos przez ową zaziemską kwaterę

Zbliżał się duchów poczet w naszą stronę
I wiersz po wierszu nucił: Miserere!

25 
Kiedy się spostrzegł, że nieprzeniknione

Słońcem ciemniały me ziemskie osnowy,
Usta rozchylił w O długie, tłumione.

28 
A dwaj jak gońce, gdy przed huf bojowy

Wybiegną, k’nam się przybliżyli cwałem,
Wołając: »Prosim was, powiedzcie, kto wy?«

31 
Na to odpowiedź Mistrza usłyszałem:

»Wracajcie! swoim donieść to możecie,
Że ciało jego jest prawdziwem ciałem.

34 
Jeśli cień jego wstrzymał ich na mecie,

Ta wieść im winna być wystarczająca;
Uszanujcie go, on wam odda w świecie«.

37 
Nigdy tak szybko gwiazda spadająca

Pierwszych ciemności nocnych nie przepada,
Ni chmur sierpniowych na ubytku słońca[598],

40 
Jak ci wracali, gdzie widem gromada

Stała i nowym zaś ku nam zawodem
Współbiegli nakształt bezuzdnego stada.

43 
»Licznym tu będziesz nawiedzon narodem«,

Rzekł Wódz, »z prośbami do nas dążą, wnoszę;
Nie stawaj, a prośb słuchaj mimochodem«.


46 
»O duszo, która idziesz na rozkosze

W powłoce, co się jeszcze życiem cieszy«,
Wołali biegnąc, »zatrzymaj się proszę!

49 
Może rozpoznasz kogo z naszej rzeszy,

Byś o nim głosił, wróciwszy z powrotem.
Czemu nie staniesz? czemu ci się spieszy?

52 
Rozłączyła nas nagła śmierć[599] z żywotem;

Do przedostatnich chwil my w grzechu trwali;
W ostatnich łaski ugodzeni grotem,

55 
Win żałujący, skruszeni i biali

Z ciał swych my wyszli, sprzymierzeńcy Pana,
Co nas widoku swego żądzą pali«.

58 
»Patrzę, nie widzę, by mi była znana

Twarz aby jedna, lecz co wiedzieć płuży,
Pytaj, odpowiem, gromadko wybrana,

61 
W imię pokoju, co mię w mej podróży

Z świata do świata szczytnym celem nęci
I wodzi torem takiej zacnej stróży«.

64 
Tak rzekłem, a on: »Nie trzeba pieczęci

Przysiąg; wierzymy, iż chętna twa wola,
Byleby niemoc nie zwichnęła chęci.

67 
Ja pierwszy proszę: Jeśli kiedy pola

Obaczysz moje i ziemskie dziedziny
Między Romanią a krajem Karola[600],

70 
Nie poskąp ty mi litośnej daniny;

Niech się modłami za mną wstawią w Fano,
Bym mógł odkupić rychlej swoje winy.

73 
Stamtąd ród wiodę; cios, pod którym raną

Wyszła krew, gdziem ja — duch sprawował życie;
W Antenorydów kraju mi zadano,


76 
Kędym biegł znaleźć bezpieczne ukrycie.

Este mię zgubił, co zawzięciej godził,
Niżeli słuszna, na moje zabicie.

79 
A gdybym nie był ku Mirze[601] pobrodził,

Gdy mię dopadły zbiry pod Oriaco,
Jeszcze bym dzisiaj pośród żywych chodził.

82 
Zbiegłem ku bagnu, lecz w szuwar i młako

Ugrzązłszy, padłem i mej krwi kałuże
Widziałem sprawą wytoczone taką«.

85 
Zaś inny mówił: »Niechże cię ku górze

Niosą tęsknoty ku błogosławionym,
A ja niech litość i pomoc wysłużę.

88 
Buonconta[602] widzisz; Montfeltru baronem

Byłem; nie dbają o mnie moi doma,
Więc tutaj chodzę z czołem powstydzonem«.

91 
»Jakiż przypadek«, pytam, »lub kryjoma

Moc tak wywlekła twój trup z Campaldinu,
Że nam mogiła twoja niewiadoma?«

94 
Na to cień odrzekł: »U stóp Cassentinu

Przepływa rzeczka nazwiskiem Archiano:
Ta nad Pustelnią[603] tryska z Appeninu.

97 
Tam, kędy gubi swe pierwotne miano,

Przybiegłem cięty przeokropnie w szyję;
Pieszo-m biegł, ślady krwawą znacząc raną.

100 
Tam wzrok mi zagasł; z imieniem Maryje

Na ustach padłem i w niekrytym grobie
Poległo ciało moje, dziś niczyje.

103 
Wróciwszy, prawdę o mej głoś osobie:

Anioł mię boży brał, lecz duch piekielny
Wołał: — Oddaj go niebieski parobie![604]


106 
Unosisz jego szczątek nieśmiertelny

Za jednę łezkę[605]; ta mi go wydziera!
Ja drugiej cząstce pogrzeb sprawię celny. —

109 
Wiadomo-ć, jak to w powietrzu się zbiera

Para wilgotna i zmienia się w wodę,
Skoro kropelki swe chłodem pozwiera.

112 
Czart[606], co złą wolę z rozumem na szkodę

Łączy człowieka, mocą swej natury
Wzbudził mgłę, wiatrem zaburzył przyrodę.

115 
Potem dolinę, gdy dzień zgasł u góry,

Od Pratomagno[607] aż do gór łańcucha
Tumanem pokrył, pozaciągał chmury:

118 
Deszczem brzemienna spadła zawierucha;

Woda przelana za łożysk krawędzie
Zatopem rośnie i w kotliny bucha.

121 
Gdy jej posiłku z wielkich strug przybędzie,

W królewskiej rzeki[608] ponosi mię tonie;
Nic jej w szalonym nie powstrzyma pędzie.

124 
Skrzepło me ciało w podarneńskiej stronie

Archian nadybał i w Arno je wtoczył;
Krzyż mi rozwiązał, który z rąk na łonie

127 
Złożyłem w chwili, gdy mię ból zamroczył;

Po dnie i brzegach kości tłukł w szkielecie,
Nakoniec mułem osnuł i zpowłóczył«.

130 
»Ach, gdy wróciwszy, znajdziesz się na świecie,

Gdy żagl wędrówki twojej się pozwija«,
Mówiło do mnie teraz widmo trzecie,

133 
»O mnie pamiętaj, proszę: jestem Pia[609].

Siena mię rodzi, Maremna zgubiła;
Jakim sposobem, — wie ten dobrze, czyja

136 
Obrączka wdowę ślubem zniewoliła«






PIEŚŃ VI.

Kiedy zakończy grę kosterów grono,

Pobity jeszcze nie wstając od stoła
Próbuje rzutów z twarzą nachmurzoną.

Zwycięzcę gawiedź prowadzi wesoła:

Ten bieży naprzód, a ten z tyłu goni,
Ten mu zabiega z boku, a ten z czoła.

On idąc, temu i temu się skłoni;

Da na odczepne, gdy kto zbyt naciska
I tak od ciżby natrętnej się broni[610].

10 
Tak szedłem, a tłum następował z blizka;

Tu przyrzekając, tam skłaniając głowy.
Umykałem się z pośród zbiegowiska.

13 
Oto Aretyn[611], ten co mu z surowej

Ręki śmierć zadał Ghin Tacco zuchwały;
Inny utonął[612] idący na łowy.

16 
Tam ręce w górę wzniósł, błagalny cały,

Frydryk Novello[613]; Pizańczyk z nim czwarty,
Który przyczynił Marzukowi chwały.

19 
Widziałem Orsę[614]; przy nim duch wydarty

Ciału, jak świadczył sam, z cudzej potwarzy,
Nie z własnej winy pokarania wartej.

22 
Piotr de la Brosse[615] to był; a niechże zważy

Brabantka, póki ziemski byt ją cieszy,
Aby nie zaszła między brzydsze twarzy.

25 
Gdym z owej duchów otrząsnął się rzeszy,

Co dba tak wielce o modlitwę ludzi,
W nadziei, że im zbawienia przyspieszy,


28 
»O Światło moje«, rzekłem, »czyż mię łudzi

Słowo twej pieśni, mówiąc: Przeznaczenie
Cofnąć modłami[616] — próżno człek się trudzi.

31 
A o to właśnie nawołują cienie;

Czyżby ich prośba miała być jałowa.
Lub mi niejasne tamtych słów znaczenie?«

34 
Więc Mistrz tak do mnie: »Jasna moja mowa,

Ni tych proszących nadzieja omyli,
Jeśli roztropnie wyłożysz me słowa.

37 
Sprawiedliwości szczyt się nie nachyli,

Że czego oni oczekują w kaźni,
Płomień miłości zmyje w jednej chwili.

40 
Gdziem o tych rzeczach rozprawiał wyraźniej,

Tej mieć nie mogła modlitwa krzepkości,
Gdyż módlca działał, z Bogiem w nieprzyjaźni.

43 
Dziś nie rozstrzygaj[617] ważnej wątpliwości,

Aż przyjdzie pani, co ci światłem progi
Między rozumem a prawdą wymości.

46 
O Beatryczy mówię; pośród drogi

Ku wierzchołkowi zaznasz jej widoku:
Tam żywot wiedzie radosny i błogi«.

49 
»Wodzu mój!« rzekłem, «przyspieszajmy-ż kroku;

Już utrudzenia, jak wprzód, nie doznaję,
A coraz dalej pada cień[618] od stoku«.

52 
»Pójdziemy«, odrzekł, »póki słońca staje

I póki ścieżek noc nam nie zacieni,
Choć podróż dłuższa, niż ci się wydaje.

55 
Nim szczytu dojdziesz, jeszcze się zrumieni

Niebo od słońca[619], które tak się chyli,
Że już na tobie nie łamie promieni.


58 
Samotną duszę spostrzegam w tej chwili,

Wyglądającą, jakby nas czekała:
Jej nas przewództwo pewno nie omyli«.

61 
Podejdziem. Jakże dumna i wspaniała

Stałaś, z lombardzkiej ziemi maro blada,
W toczeniu źrenic taka opieszała!

64 
Do przechodzących słowem nie zagada,

Puszczając mimo; tylko okiem śledzi
I patrzy nakształt lwa, co się pokłada[620].

67 
Mistrz przystąpiwszy, słowa me wyprzedzi,

Prosząc, by drogę wskazała nieznaną.
Mara nie raczy dać wprost odpowiedzi,

70 
Ale o kraj nasz zapyta i miano.

Więc Wódz mój: »Mantua«, zaczął. Na dźwięk ony,
Duch jakby nagle w połu go złamano,

73 
Rzucił się, cały ku nam wychylony:

»Jam Sordel! Mantua wspólna nam rodzica!«[621]
I objął jeden drugiego ramiony.

76 
Biedna Italia, bólu gościnnica,

Śród wielkiej burzy bez sternika nawa;
O, już nie pani ludów, — nierządnica!

79 
Uczcić rodaka, patrz, jak biegła żwawa

Na same ziemi rodzinnej odgłosy
Pełne słodyczy, jedna dusza prawa!

82 
A twoi żywi wzajemnymi ciosy

Gubią się i żrą nieustannym bojem
W obrębie muru jednego i fosy!

85 
Spojrzyj nieszczęsna po wybrzeżu twojem

I murach; potem spojrzyj na swe łono:
Jest-że kąt, coby cieszył się pokojem?


88 
Cóż, że ci uzdę krótko przykrojoną

Włożył Justynian[622], gdy łęk siodła pusty:
Bez tego[623] mniejbyś była powstydzoną!

91 
Ludu[624], coś winien czcić boże dopusty:

Było-ć utrzymać na siodle cesarza,
Pomnisz-li, co rzekł Bóg Chrystusa usty[625].

94 
Patrz, jak się krnąbrna stała bestja wraża,

Odkąd ująłeś ręką za jej wodze,
Ale jej w lędźwie nikt kolca nie wraża.

97 
Albercie Niemcze[626], teraz mści się srodze,

Żeś o niekarnym zapomniał biegunie
I boku jego nie poddał ostrodze.

100 
Sąd sprawiedliwy[627] z gwiazd niech rychło runie

Na krew twą; kary nowość niech zasłynie:
Budź twych dziedziców grozę, leżąc w trunie.

103 
Twojej i ojca przypisać to winie[628]

U siebie władzy chciwym, że niestety,
Ogrodziec państwa zamienion w pustynię.

106 
Patrz na Monteki, patrz na Kapulety[629],

Patrz na orwieckich panów, gnuśny człecze:
Ci już zdławieni, tym grożą sztylety.

109 
Spójrz, jakie dybią na twą szlachtę miecze[630]:

Przynieś ratunek, ułagodź rozpacze;
Spójrz, jak o siebie Santafior[631] ma pieczę.

112 
Przyjdź i posłuchaj, jak twa Roma płacze;

Z pustego łoża biada głos jej wdowi:
— Cezarze ty mój, kiedyż cię obaczę?...

115 
Patrz na poddanych, jak się żreć gotowi;

Jeśli już nie dbasz o krew, co się toczy,
Sromaj się hańby, co twe imię słowi.


118 
Boski Jowiszu[632], coś umarł ochoczy

Na krzyżu; przebacz grzeszne me pytanie:
Czyś zwrócił indziej sprawiedliwe oczy?

121 
Lub to jest próba, jaką tu z otchłanie

twej rady zsyłasz gwoli zbawczych planów,
Wyżej leżących, niż ludzkie poznanie?

124 
Ziemia Italii jest pełna tyranów,

Chłop ladajaki zmienia się w Marcela[633],
Zaledwie wejdzie między partyzanów.

127 
Florencjo moja[634], nie trać ty wesela:

Zarzut podobny ciebie nie dotyka,
Dzięki ludowi, co mój głos podziela.

130 
Rozum lada kto ma, lecz go zamyka,

Aby z cięciwy nie wypadł nie w porę:
Twój lud go nosi na końcu języka.

133 
Nie wszystkie barki urząd dźwigać skore;

Twój lud się za to nieproszony zrywa:
Ciężar podajcie sam!... na się go biorę!

136 
To dość dla szczęścia; bądź-że mi szczęśliwa!

Masz skarby, pokój masz i masz rozsądek;
Że prawdę mówię, w skutkach się wykrywa.

139 
Aten i Sparty państwowy porządek

Niczem zapewne w porównaniu będzie
Z twoim; ty jesteś podobna do prządek,

142 
Które tak mają pożytek na względzie

I tak opatrznie czynią, że rozkręci
Listopad to, co październik uprzędzie.

145 
Ileż to razy za naszej pamięci

Zmianę tych ustaw ludzie już widzieli,
Twoich urzędów, monet i pieczęci.


148 
A jeśli pamięć światła ci udzieli,

Poznasz, żeś jako złożona niemocą
Niewiasta, co się wije na pościeli,

151 
By ulżyć bólom niedospaną nocą.





PIEŚŃ VII.[635]

Gdy powtórzyli zacni dwaj rodacy

Ramion ujęcia i krzyki radości,
Sordel się cofnął i rzekł: »Któż wy tacy?«

»Zanim posłano ku tej wysokości

Dusze, co bożej godne są gościny,
Oktawian pogrześć kazał moje kości[636].

Jestem Wirgiljusz; nie z innej przyczyny,

Jak tej, że była mi nieznana wiara[637],
Straciłem niebo«, rzekł Wódz mój jedyny.

10 
Jak kiedy kto rzecz rozpoznać się stara,

Co go zaskoczy nieoczekiwana,
Wierzy, nie wierzy, mówiąc: Sen czy mara,

13 
Tak on przystanął i jak rab do pana,

Oczy powieką zakryte nieśmiało
Spuszczając, giął się ująć za kolana[638].

16 
»O czci Latynów, w której się poznało,

Ile to nasza zacna mowa zdoła;
Ojczyzny mojej nieśmiertelna chwało,

19 
Czy cię zasługa, czy łaska tu woła?

Godny-m li słyszeć twojej mowy brzmienie,
Powiedz: Czy z piekieł? i z którego koła?«


22 
Przez wszyskie kraju boleści pierścienie«,

Odrzekł, »przeszedłem, zanim tu przybyłem;
Moc mię niebieska przez te pchnęła cienie.

25 
Nie iżbym czynił, lecz że nie czyniłem,

Słońca-m nie ujrzał, co dla ciebie wstanie,
A które ja sam za późno odkryłem.

28 
Są niżej smutne ciemnością otchłanie,

Choć nie męczarnią smutne, gdzie lamenty
Brzmią nie jak jęki, ale jak wzdychanie.

31 
Tam z niewinnemi mieszkam pacholęty;

Zęby je śmierci stargały o czasie,
Gdy z nich grzech ludzki był jeszcze niezdjęty.

34 
Tam mieszkam z tymi, co nie wzięli na się

Trójcy cnót[639] świętych, ale inne znali
I bez obłudy chodzili w ich krasie.

37 
Ty jeśli drogę wiesz i wolno-ć dalej

Iść z nami, pomóż, byśmy stopą żwawą
Do istotnego Czyśca się dostali«.

40 
Rzekł: »Wszystką chodzić wolno nam dzierżawą:

Po góry stoku i po jej obwodzie;
Wodzem posłużę wam, dokąd mi prawo[640].

43 
Ale już oto słońce jest w zachodzie,

A próżno kusić tej drogi o zmroku,
Więc trzeba radzić o dobrej gospodzie.

46 
W prawo tu dusze mieszkają na boku:

Jeżeli pragniesz, do nich zaprowadzę;
Uciechy pewnie zaznasz z ich widoku«.

49 
»Jakto«, Mistrz pytał, »gdyby ktoś odwadze

Zwierzywszy stopy, chciał wyjść z tych bezdroży,
Będzie wstrzymany, lub sam straci władzę?«


52 
Więc Sordel palcem w piasku znak wydroży:

»Patrz, za tę linię ni jednego cala
Nie zrobisz[641], ledwie słońce się ułoży.

55 
Nie inna siła przytrzyma cię zdala,

Jeno mrok, który twe stopy uplące;
On tutaj wolę niemocą zniewala.

58 
Wolnoby było jeno zejść ku łące,

Lub w okół góry błąkać się aż do dnia,
Póki nie wyjrzy za horyzont słońce.

61 
Więc Wódz dziwiąc się: »Niechże nas przewodnia

Ręka twa dzierży i wiedzie do stołu,
Gdzie taka radość czeka na przychodnia«.

64 
Postąpiliśmy kęs drogi pospołu,

Gdym zauważył, że była włamana
Góra na sposób ziemskiego wądołu.

67 
»Tam pójdziem«, rzekł cień, »kędy góry ściana

Stworzyła z siebie łono, łukiem wgięta,
I tam nowego będziem czekać rana«.

70 
Po nad wądołem poszła ścieżka kręta

I ta nas wiodła, kędy ku pościeli
Traw na dolinie krawędź biegła ścięta.

73 
Purpura, złoto, srebro, czystość bieli,

Indyjskie drewna[642] światlejsze od zorzy
I szmaragd, kiedy po brzegu odstrzeli,

76 
Do tej doliny przyrównane bożej,

Pobledną, ni się żadne z nich obroni,
Jako że mniejsze przed większem się korzy.

79 
Nie same barwy śnią na onej błoni:

Zapach mię doszedł, w których się kojarzy
Tysiąc nieznanych, nieujętych woni.


82 
Salve Regina z kwietnych wirydarzy[643]

Siedząc śpiewała garść błogosławiona:
Dopiero teraz dostrzec mogłem twarzy.

85 
»Nim się ugnieździ słonecznego łona

Rąbek«, tak Sordel odezwał się ninie,
»Nie kłóćmy wczasów śpiewaczego grona.

88 
Stąd wam ruch żaden ani giest nie zginie

I lepiej wszystkich poznacie zdaleka,
Niżeli stojąc tuż blizko w kotlinie.

91 
Ten, co najwyżej siedzi, z twarzą człeka,

Który się czuje opieszalstwa winny
I końca pieśni z niemą wargą czeka,

94 
To cesarz Rudolf[644], co żmudził bezczynny,

Mogąc Italię ratować w złym kresie;
Dziś chorą leczyć próżno chce kto inny.

97 
Ten, w czyją patrząc twarz, pocieszyć chce się,

Panował w kraju onej wody, co ją
Mołdawa w Elbę, Elba w morze niesie.

100 
Ottokar[645]: Ten-ci miał pieluchę swoją

Lepszą, niż Wacław słuszny wiek brodaty,
Gdy go rozpusta i lenistwo poją.

103 
Ów krótkonosy[646], co się trzyma szaty

Tego, który mu posłuchu nie broni,
Zginął w ucieczce, hańbiąc lilii kwiaty.

106 
Patrz, jak się kaja i w pierś pięścią dzwoni:

Tamten westchnieniom ustać nie pozwoli,
Wezgłowie licu uczyniwszy z dłoni.

109 
To ojciec i teść francuskiej niedoli[647];

Owo występne i pełne brzydoty
Życie tu jeszcze gryzie ich i boli.


112 
Ów gruboczłonki, co zgodnemi nóty

Z tym męskonosym[648] śle pieśń po dolinie,
Opasywał się sznurem wszelkiej cnoty.

115 
I gdyby po nim zdano tron chłopczynie[649],

Który tam siedzi za jego plecyma,
Dzielność by przeszła z naczynia w naczynie.

118 
W reszcie dziedziców tej zacności niema:

Frydryk z Jakóbem[650] wzięli w spadku trony,
Lecz schedy jak ta, żaden nie otrzyma.

121 
Jako w konaru latorośli płonej,

Cnota się ojca w synach nie utrwala:
Ów co udziela jej, chce być proszony[651].

124 
Przygana moja dotyczy Nosala

I Piotra[652], co z nim głosem zgodnym śpiewa:
Pulia się na nich z Prowancją użala.

127 
Nasienie tyle gorsze jest od drzewa[653],

Ile Margoty mąż lub Beatryczy
Mniej niż Konstancyn czci na żonę zlewa.

130 
Patrzcie, z innymi jak siedzieć nie życzy

Henryk angielski[654], król pełen prostoty;
Zacniejsze pędy jego konar liczy.

133 
Tego, co niżej siedząc, wzrok w namioty

Wbił nieba, grabią Wilhelmem wprzód zwano[655];
Przezeń to mściwej Aleksandrji roty

136 
Nad Montferratem się pastwią i Kaną«.






PIEŚŃ VIII.

Była to chwila[656], gdy nagła tęsknota

Wstaje, w żeglarza duszy obudzona,
Ledwie wyjechał za domowe wrota.

Nowym pielgrzymom serce rwie się z łona,

Kiedy usłyszą za wiatru podmuchem
Dzwon, który, zda się, płacze dnia, co kona[657].

Nagle przestawszy dźwięki łowić uchem[658],

Ku marze oczy obracałem swoje,
Która o ciszę prosi dłoni ruchem.

10 
Podeszła, w górę rąk podniosła dwoje,

Na wschód oczyma zbiegła, jakby chciała
Powiedzieć Bogu: O resztę nie stoję.

13 
»Twórco światłości[659] nabożnie powiała

Z ust jej piosenka tak słodkimi tony,
Że mi się prawie duch wyrywał z ciała.

16 
Za nią chór cały korny i natchniony

Wtórował pieśni nabożnie i ładnie,
Oczy w niebieskie posławszy regiony. —

19 
Słuchaczu, tutaj wzrok naostrz dokładnie:

Zasłona tak jest przeźrocza, że w ślady
Mej mowy idąc, zrozumiesz mię snadnie.

22 
Jakby w czekaniu zejścia bożej rady

Ujrzałem kornie stojące zastępy:
W niebo wpatrzony tłum cichy i blady

25 
I zlatującą na te muraw kępy

Parę aniołów, których miecz ogniście
Gorzał, złamany jednak był i tępy[660].


28 
Jako więc świeżo rozpowite liście

Były ich szaty[661]; zielonemi pióry
Trącane, wiały w ślad ich powłóczyście.

31 
Jeden nad nami tuż, na skłonie góry,

A drugi spłynął na przeciwnym stoku:
Tak między siebie wzięli duchów chóry.

34 
Jasne ich głowy lśniły na widoku:

Lecz że moc niższa w wyższej się wysili,
W tych blaskach omdlał hart mojego wzroku.

37 
»Obaj tu z łona Maryji[662] przybyli«,

Powiada Sordel, »aby strzec doliny
Przeciw wężowi, co wpełznie tej chwili«.

40 
Więc ja nieświadom, skąd czekać gadziny,

Wzrok toczę w koło i skronią się kładę
U wiernych ramion struchlały i siny.

43 
»Teraz«, rzekł Sordel, »pod góry posadę

Zejdźmy zaczepić słowem wielkie cienie;
Wiem, że waszemu przyjściu będą rade«.

46 
Trzema krokami góry pochylenie

Przebyłem; a wtem jeden kształt bez ciała
Coraz badawcze rzucał mi spojrzenie.

49 
Już właśnie ciemność w powietrzu się słała,

Lecz nie dość gęsta, by mi niewyraźniej
Miała to jawić, co wprzód odsłaniała.

52 
Raźno podeszła i jam podszedł raźniej.

Jakże, poznawszy, że mię wzrok nie mami,
Rad byłem, Nino[663], żeś był wolen kaźni!

55 
Żadnych nie brakło witań między nami.

Potem zapytał: »Skróś szerokiej strugi
Kiedy przyszedłeś?« »O« rzekłem, »drogami


58 
Pełnymi smutku, przez krew i szarugi

Przybyłem dzisiaj, pierwszem życiem żywy,
Wędrówką żywot wysługując drugi«.

61 
Gdy te z ust moich usłyszeli dziwy,

Sordel i tamten[664] nagle odrzucone
Głowy przegięli w tył, jak lud płochliwy.

64 
Sordel na Mistrza spojrzał; drugi w stronę

Oczy zwracając, krzyknął: »Patrz, Konradzie[665]
Na dziwo, łaską bożą dopuszczone«.

67 
A do mnie: »Przez tę wdzięczność, którą radzie

Winieneś Boga, co tak pilnie strzeże
Pierwszego czemu,[666] że go nikt w swym ładzie

70 
Nie przejrzy; skoro na tamto wybrzeże

Wrócisz, Joanny[667] proś, niech za mną biada
Tam, kędy dzieci prośba posłuch bierze.

73 
Matka jej pewnie za mną nie zagada,

Odkąd się w białe czepce nie ubiera,
Które, nieszczęsna, znowu kłaśćby rada.

76 
Na niej się widzi, jak prędko umiera

Miłość w kobiecie, z płochej swej natury,
Gdy jej spojrzenie lub uścisk nie wspiera[668].

79 
Nie da jej takiej na trunę purpury

Wojewodząca Milańczyków Żmija,
Jakby ją przybrał kiedyś Kur z Gallury«[669].

82 
Tak rzekł, a w twarzy znak mu się wybija

Pieczętny owej żarliwości młotem,
Która statecznie w serce ślad swój wpija.

85 
W niebo wzrok chciwy obracałem potem,

Tam, kędy droga gwiazd jest opieszała[670],
Gdyż bliższym osi biegną kołowrotem.


88 
A Wódz mój: »Synu, przecz w niebieskie ciała

Poglądasz?« Więc ja: »Tę gwiazd trójcę[671] płową
Śledzę, od której cały biegun pała«.

91 
On na to: »Gwiazdy, któreś miał nad głową

Dziś rano, teraz są pod nieboskłonem;
Jutro swe miejsca zamienią na nowo«.

94 
Wtem Sordel wściągnął go i dotknął łonem,

Mówiąc: »Oto wróg wszelkiej bożej sprawy!«
I ostrzegał mię palcem wyprężonym.

97 
Z jaru, gdzie z lewym brzeg stykał się prawy,

Dolinę w ciasną zamieniając puszczę,
Pełzał wąż[672], dawca pierwszej gorzkiej strawy.

100 
Pomiędzy kwiaty sunął gad i bluszcze,

Łeb obracając i po lśniącym grzbiecie
Liżąc językiem[673] jak zwierz, co się muszcze.

103 
Nie uważałem — jeśli wiedzieć chcecie —

Przylotu boskich sokołów[674], lecz potem
Wylot obudwu dobrze-m widział przecie.

106 
Zielonych skrzydeł spłoszona łopotem

Uszła gadzina, i wnet za granicę
Wzroku anieli równym zbiegli lotem.

109 
Cień, co do sędzi szat przytulał lice

Podczas owego aniołów ataku,
U mojej twarzy wciąż wiązał źrenice.

112 
»Niech świeca[675] po tym wiodąca cię szlaku

Tyle ma z ciebie wosku dobrej woli,
Byś po szczyt góry nie zaznał jej braku.

115 
»Jeśli wiesz«, mówił, »w jakiej żyje doli

Lud, co go Magry zamyka dolina,
Mów: byłem niegdyś włodarzem tej roli.


118 
Zwano mię wtedy Konrad Malaspina[676]:

Stary szczep, a ja dziedzicem w rodzinie.
Przesadna troska o nią, to przyczyna

121 
Mojego czyśca«. Więc ja: »W twej krainie

Nigdy nie byłem, lecz gdzie jest dzielnica,
Gdzieby nieznano, jak wysoce słynie?

124 
Ta sama sława, co twój dom zaszczyca,

Głosi o panach i głosi o kraju,
Że choć kto nie zna, przecież się zachwyca.

127 
A ja przysięgam, jak chcę wejść do Raju,

Że ród twój zacny i mieniem i szpadą
Cześć ma od wieka w swoim obyczaju.

130 
Zwyczaj z naturą to mu piętno kładą,

Że chociaż złe wódz rady światu szepce[677],
On drogą krzywą gardzi, prawej świadom«.

133 
»Idź zatem«, odrzekł, »a nim w tej kolebce[678]

Siedmkroć się słońce ułoży na spanie,
Którą nogami czterma Baran depce,

136 
Takie o rodzie moim grzeczne zdanie

Utkwi ci w głowie mocniejszymi ćwieki,
Niśli to moje słabe dziękowanie,

139 
Chyba Bóg wstrzyma wyrok niedaleki«.





PIEŚŃ IX.

Już nałożnica dawnego Tytona[679]

Białym się rąbkiem ze wschodu wyłoni
Z objęć lubego kochanka spłoszona;


I klejnotami zabłyśnie[680] na skroni

W kształt złożonymi Ryby zimnosokiej,
Co się ogonem od ujęcia broni;

Więc noc z naszego miejsca już dwa kroki

Naprzód zrobiła[681] i gotując nowy,
Skrzydłem zniżonem wionęła przez mroki,

10 
Gdy ja, spuścizny dziedzic adamowej[682],

Nagle zmorzony snem, kędyśmy w pięci
Siedzieli, na ruń nachyliłem głowy.

13 
W godzinie, kiedy bolesnej pamięci

Pełna jaskółka[683], blizko u przedświtu
Pierwszem kwileniem powietrze zasmęci;

16 
Gdy myśl, władniejsza pani swego bytu[684]

I swobodniejszych wiadoma polotów,
Zdolna jest jakby wieszczego zachwytu,

19 
U lazurowych zwieszony namiotów

Ukazał mi się Orzeł złotopióry,
Cały rozpięty, do runięcia gotów.

22 
A śniłem, żem stał na wierzchołku góry,

Skąd był porwany od króla lataczy
Ganimed[685] między olympijskie chóry.

25 
Dumałem: orzeł w tem miejscu co znaczy?[686]

Może on tu jest na swem żerowisku,
Może skądinąd łupu brać nie raczy?

28 
Kręgi po kręgach zataczał, aż w błysku

Gromu spadł na mnie ptak przerażający,
Uniósł i w górnem zawisnął ognisku[687].

31 
Tam nas oboje owiał żar gorący:

Mniemany płomień tak się w ciało wżerał,
Żem się obudzić musiał mimochcący.


34 
Nie inaczej się Achilles wydzierał

Snowi i wznosząc zdumiałe powieki
Po nieznajomej krainie spozierał,

37 
Gdy wydartego z Chyrona opieki

Matka zaniosła pod skiryjskie straży,
Skąd go dwa sławne wywabiły Greki[688], —

40 
Jakom ja zadrżał, kiedy sen mi z twarzy

Pierzchnął; stanąłem tak bladością siny,
Jak człowiek, co go przestrach mrozem zwarzy.

43 
Przy moim boku Mistrz został jedyny;

Oczy ku toni obrócone były;
Słońce zrobiło w górę dwie godziny.

46 
»Nie miej ty lęku«, rzecze Pan mój miły,

»Oto kres blizki naszego pochodu,
Zatem nie ścieśniaj, lecz rozprężaj siły.

49 
U czyścowego stanęliśmy wzwodu;

Patrz na przedmurze stok okrążające,
Środkiem spękane jakby dla przechodu.

52 
W chwili gdy jutrznia wywróżyła słońce

A duch spał, w ciało spowity człowiecze,
Na umajonej pięknem kwieciem łące,

55 
Przyszła niewiasta ku mnie i tak rzecze:

Jam Łucja; daj, niech śpiącego zabiorę
I łatwość drogi jemu ubezpieczę.

58 
Śród zacnych cieniów Sordel pod tę porę

Bawił, gdy wschodnia zabielała strona;
Łucja szła naprzód, a ja za nią w górę.

61 
Tu cię złożyła, a mnie zaświecona

Ocz jej pochodnia ku tej wiodła bramie:
Potem odeszli razem sen i ona«[689].


64 
Jak człowiek, co się z domysłami łamie,

Lecz po wahaniu pewność bierze w duszę,
Skoro rzecz zyska rzetelności znamię,

67 
Tak jam się zmienił; więc Wódz mię w otusze

Widząc, do góry posunął po wale:
Ja tedy za nim ku wyżynom ruszę.

70 
— Widzisz, słuchaczu, jak wznoszę pomale

Gmach mej powieści, więc nie miej we wstręcie,
Że tutaj wyższym kunsztem[690] go utrwalę. —

73 
Jużeśmy doszli i tam w tym momencie

Stali, gdziem ściany jakoby rozwarte
Widział przez owo podłużne pęknięcie.

76 
Brama to była[691]: a do niej przyparte

Kamienne stopnie barw jawiły troje:
Na nich milczącą obaczyłem wartę.

79 
Kiedy w nią baczniej me źrenice wpoję,

Poznam Anioła; na najwyższym głazie
Siedział tak jasny, że rwał oczy moje.

82 
Dłonią miecz goły trzymał, a w żelazie

Taka się jasna paliła poświata,
Żem nie mógł okiem chwycić go na razie.

85 
»Zdaleka stojąc, mówcie!« woła czata,

»Co wy za jedni? kto dróg waszych strzeże?
Baczcież, aby was nie potkała strata«.

88 
»Niebieska Pani świadoma w tej mierze«,

Rzekł Mistrz, »przed chwilą ukazała wzwody,
Mówiąc: Wstępujcie w górę, oto dźwierze«.

91 
»Niechże was wiedzie do celu bez szkody«,

Przemówił znowu uprzejmy odźwierny;
»Wstępujcie zatem na te nasze schody«.


94 
Pierwszy był biały, gładkości misternej,

Przeczysty marmur; jak szkło jednolity
Powierzchnią obraz mój odbijał wierny.

97 
Schód drugi z ciemnej granitowej płyty,

Powierzchni szorstkiej, słońcem przepalonej,
Wzdłuż i wszerz gęsto szczerbami poryty.

100 
Trzeci zaś stopień na sam szczyt zwalony,

Barwą porfirów zdał się rozpłonięty,
Jak krew co tryśnie prosto z ran, czerwony.

103 
Na nim swe stopy oparł Anioł święty,

Sam zaś na progu wrót zasiadł na straży;
Próg[692] był tak lśniący jako dyjamenty.

106 
Po dobrej woli, w powyż trzech poroży

Wszedłem z mym Panem. On rzekł: »Kornem czołem
Uderz i poproś, niechaj ci otworzy«.

109 
Przeto nabożnie padłem przed Aniołem,

»Łaski! otwórz mi!« wołając nieśmiele
I w pierś się bijąc. Miecza ostrzem gołem

112 
Odźwierny siedm P[693] wyrył mi na czele.

»Bacz«, mówił, »niech się każda plama spłócze
Podczas gdy będziesz hartował się w dziele«.

115 
Popiół[694] lub gleba gdy ją skwar potłucze,

Równały barwie szat świętej Istoty:
Z pod szaty Anioł wydobył dwa klucze:

118 
Jeden był srebrny, drugi szczerozłoty[695];

Więc naprzód białym, żółtym zaś po chwili
W zamku pracując, koił me tęsknoty.

121 
»Gdy bodaj jeden z tych kluczów omyli«,

Mówił, »snać jakiś błąd zachodzi, zaczem
Już się ta furta przejściu nie odchyli.


124 
Jeden cenniejszy; drugiego badaczem

Trzeba być lepszym, by bramę otworzył,
Bo on jest właśnie węzła rozdziergaczem[696].

127 
Piotr mi je w ręce podał i dołożył:

Raczej litością grzesz tutaj niż wstręty,
Byle się grzesznik u nóg twoich korzył«.

130 
Tedy pchnął Anioł skrzydła bramy świętej.

»Wchodźcie«, rzekł, »ale wiedźcie, idąc wyżej:
Kto spojrzy za się, będzie odepchnięty«[697].

133 
Ukuta w twardej i brzęczącej spiży,

Na swoich czopach wykręcona cała,
Obróciła się tarcza świętych dźwiérzy.

136 
A nie zgrzytnęła tak, ni się wzdragała

Odewrzeć, zbywszy Metella obrony
Na ujmę skarbów swych, tarpejska skała[698].

139 
Słuchem pobiegłem w nowe regiony:

Te Deum[699] brzmiało za bramy okołem
W głosach zmieszanych z muzycznymi tony.

142 
Takie wrażenie w me zmysły przejąłem

Z owej muzyki, jak to na przemiany,
Gdy z organami śpiew się złączy społem,

145 
To śpiew góruje, to znowu organy.





PIEŚŃ X.[700]

Gdyśmy przebyli onej bramy progi,

Którą na często skazywa zastoje
Chuć, co prostemi mieni krzywe drogi,


Ze szczękiem za mną zapadły podwoje;

Gdybym się jeno obejrzał, ażali
Byłbym okupić zdołał winę moję?

Po wyłupanym żlebie-śmy stąpali,

Którego ściany gięły się w łuczyste
Linie[701] na sposób rozbujałej fali.

10 
»Wielkiej tu sztuki potrzeba zaiste«,

Powiada Wódz mój: »postępujmyż bacznie,
Dłońmi się w ściany wpierając faliste«.

13 
To naszę drogę opóźniało znacznie,

Tak, że wprzód księżyc idący po niebie
Rąbkiem w łożysko swe chylić się zacznie[702],

16 
Nimeśmy krawędź naszli w onym żlebie.

Wyszedłszy wreszcie na otwarte pole
Tam, gdzie stok góry umyka sam w siebie,

19 
Obaj zbłąkani, ja cały w mozole,

Przystanęliśmy na jakiejś płaszczyźnie,
Pustszej niżeli stepowe podole.

22 
Przestrzeń od miejsca, gdzie szlak w dół się śliznie[703],

Potąd, gdzie góra wspina się wysoka,
Równała trzykroć słusznemu mężczyźnie.

25 
Ile zbiec mogło skrzydło mego oka,

Czym w lewo spojrzał, czy na prawo zasię,
Z obu stron droga szła równo szeroka.

28 
Jeszczem nie zrobił kroku w onym czasie,

Kiedym obaczył, że okólne mury,
Co nieprzystępnym pionem po tarasie

31 
Biegły, białymi błyszczały marmury,

Pokryte rzeźbą, co nie w Polyklecie[704],
Lecz-by zbudziła zazdrość u Natury.


34 
Anioł, co ziemi zniósł w bożym dekrecie[705]

Mir łzami wieków żądany tęskliwie
I otwarł niebo bronne w dawnem lecie,

37 
W oczach się naszych jawił, tak prawdziwie

Ruch umilony mając i postawę,
Że się nam wydał istotą co żywie.

40 
Przysiągł-by człowiek, że wymawiał: Ave!

A tuż Niewiasta, co nam grzesznym chowa
Miłości bożej otwartą dzierżawę.

43 
W gieście jej skromnym odbiły się słowa:

— Otom ja twoja służebnica Panie! —
Jakby je pieczęć odbiła woskowa.

46 
»Inne tu dziwy dokoła; spójrz na nie!«

Mówił Mistrz słodki, z którym szedłem razem
Z boku, który zwą serdecznym ziemianie.

49 
Więc się zwróciwszy twarzą, za obrazem

Maryji ujrzę po prawem ramieniu,
Gdzie szedł ten, co był moim drogoskazem,

52 
Inną historję wykutą w kamieniu:

Obszedłem Mistrza[706], aby należycie
Uwagę podać nowemu widzeniu.

55 
Były wycięte w marmurowej płycie

Wóz i ta skrzynia[707] ze świętego drzewa,
Która urzędu karci nadużycie.

58 
Przed nią tłum ludu: a ten się ozewa

Siedmioma chóry, aż słuch brany w sidło
To mówił: śpiewa, to znowu: nie śpiewa.

61 
Równie misternie było tam kadzidło

Wyobrażone, że w tejże godzinie
Wzrok mówił: jawa, a zaś węch: mamidło.


64 
W pląsach wyprzedzał poświęcaną skrzynię

Korny psalmista, skacząc jak pacholę,
Więcej niśli król i mniej w takim czynie.

67 
Na górnym ganku widziałem Mikolę,

Jak w pałacowe patrzała podwórze
Z wzgardą na ustach i chmurą na czole.

70 
Stamtąd podszedłem ku innej figurze,

Co za postacią Mikoli bielała
Wyobrażona dłutem na marmurze.

73 
Gdzie wyrzeźbiona była wielka chwała

Księcia[708], którego cnota zawołana
W szczytnem zwycięstwie Grzegorzowem pała.

76 
Rozumiem tutaj cesarza Trajana:

Za uzdę konia wdoweńka się chwyta
W gieście bolesna, w oczach zapłakana.

79 
Dokoła tłoczy się rycerzów świta,

A chmara orłów złotych po nad pole
Wieje, na wiatry skrzydłami rozwita.

82 
Tedy biedactwo stoi w onem kole,

Prosząc: O Panie, pomścij mi się syna,
Co go zabili na matki niedolę!

85 
Zaś on jej na to: Niewczesna godzina;

Czekaj, aż wrócę. — Panie, wdowa rzecze
Jak człek, w którym się boleść dopomina:

88 
A gdy nie wrócisz? — Kto po mnie oblecze

Płaszcz, ten uczyni. — Po innym nie tuszę,
Jeżeli ciebie ma nędza nie piecze. —

91 
Więc on jej na to: Bądź-że mi w otusze;

Zanim odjadę, dotrzymam ci słowa:
Litość mi każe wypełnić, co słusze. —


94 
On, dla którego żadna rzecz nie nowa,

Rzeźbił te oczom mym wymowne twory,
A dziwne, bo ich kunszt ziemski nie kowa.

97 
Podczas gdym patrzał z lubością na wzory

(Tem droższe, ile że mistrz nad rzeźbiarze
Był ich kowaczem), niezmiernej pokory,

100 
Wódz szepnął do mnie: »Oto po wiszarze

Widzę wlokącą się ku nam gromadę:
Ta na próg wyższy drogę nam ukaże«.

103 
Ja oczy, każdy wypatrywać rade

Cud, kędy jeno nowością się wdzięczy,
Na twarzy Mistrza pytający kładę.

106 
— Proszę, słuchaczu, niech cię nie odstręczy

Od zacnej skruchy pokutne narzędzie,
Jakiem tam Pan Bóg kających się dręczy.

109 
Kształtu katuszy nie miej ty na względzie;

Myśl o korzyściach; choć i kaźń ugodzi,
Trwać dłużej niśli po dni kres[709], nie będzie. —

112 
Tu ja krzyknąłem: »Mistrzu, kto nadchodzi?

Spostrzegam twory[710] z dziwacznemi godły:
Dobrze-li widzę? wzrok-li mię zawodzi?«

115 
A on tak do mnie: »Karą ciężkiej modły

Ich marna postać do ziemi nagięta;
Już się też na nich moje oczy zwiodły.

118 
Ale spójrz bystro i niech wzrok rozpęta

Kształty z pod głazów widne; patrzaj na nie:
Słuchaj, jak ciężko jęczą niebożęta«.

121 
O ubożuchni, pyszni chrześcijanie,

Co na duchowe zaślepienie chorzy
We wstecznych krokach macie zaufanie!


124 
Nie wiecie, żeśmy to robak, co tworzy

Dopiero z siebie rajskiego motyla
Bez osłon na sąd lecącego boży?

127 
Czemu się duch wasz kokoszy do tyla,

Nakształt gąsienic nieuzupełnieni
Robacy, w których byt się nie dosila?...

130 
Jak podtrzymując dach lub pułap sieni,

Z kolanem w piersi, kamienni siłacze[711]
Gną się, ciężarem gzymsu przytłoczeni.

133 
Skąd patrzącemu serce się rozpłacze

Przed złudą prawdy, tak ci przełamani
Chylą się; zadrżę, kiedy to obaczę.

136 
I gną się duchy w bolesnej kompanii

W miarę wielkości brzemienia na grzbiecie;
Ten, co pod głazem giął się najpoddaniej,

139 
Zdał się narzekać: Omal, a przygniecie!





PIEŚŃ XI.

»O, Ty Ojcze nasz, który jesteś w niebie,

Nie, byś w niem mieścił się, lecz dla miłości,
Co pierwotworom[712] stamtąd ślesz od siebie.

Święć się twe imię i moc Twej wielkości

U wszystkich stworzeń, jako że godziwa
Dziękczynić tchnieniu Twojej łaskawości.

Królestwa Twego mir niech nam przybywa:

Jeśli go łaska twoja nie udzieli,
Żadna go siła nie zdobędzie żywa.


10 
Jako składają wolę swą anieli

Tobie w ofierze, hymny śląc do nieba,
Tak niech się człowiek wobec onieśmieli.

13 
Nie skąp nam dzisiaj powszedniego chleba;

Bezeń człek rzucon na te ziemskie smugi
Cofa się, gdy mu naprzód iść potrzeba.

16 
A jako my złe, co nam zrządził drugi,

Przebaczać chcemy, tak nam ty nawzajem
Przebacz, ni naszej nie zważaj zasługi.

19 
Hartu, co łatwo pokusie poddajem,

Nie próbuj mocą starego Zwodnika,
Lecz zbaw przed jego chytrym obyczajem.

22 
Ostatnia, Panie, prośba Cię potyka

Już nie nam gwoli, bo meta przed nami,
Lecz tym, co jeszcze noszą ziemskie łyka«[713].

25 
Takiemi Bogu modląc się prośbami,

Szli nachyleni pod brzemię tak duże,
Jak to, co czasem we śnie zmysły mami.

28 
Nierówny ciężar nieśli i po górze

Z nierówną męką w pierwszem upokorzeń
Szli kole, myjąc z siebie ziemskie kurze.

31 
Gdy nam tak sprzyja czułość onych stworzeń[714],

Jak winni dla nich być pełni ochoty
Ci, którzy woli mają zacny korzeń,

34 
Dopomagając zbyć ziemskiej brzydoty

Co ich kalała, by letcy i czyści
Mogli w gwieździste wstąpić kołowroty! —

37 
»Słuszność i Litość niech wam ulgę ziści

I niech się skrzydeł waszych lot posili,
By was poniosły ku pewnej korzyści.


40 
Mówcie nam, która ścieżka nas nie zmyli

W drodze ku schodom; a gdy ścieżek dużo,
Która się z góry najłagodniej chyli?

43 
Bo mój towarzysz zmęczony podróżą.

Adamowego jeszcze nie zzuł ciała,
Więc jego chęciom nogi nie dość służą«.

46 
Odpowiedź, która w ślad pytania brzmiała

Temu, co zawsze moją był osłoną,
Nie zgadnę z czyich do mnie ust bieżała,

49 
Tak mówiąc: »Z brzegu przy nas prawą stroną

Pójdźcie; kęs wyżej szczelinę znajdziecie
Dla przepuszczenia go dosyć przestroną.

52 
I gdyby nie to brzemię na mym grzbiecie,

Które tak moję postawę odmienia
I pyszną czaszkę mą do ziemi gniecie,

55 
Jemu, co żyje, obcy mi z imienia,

W twarz bym popatrzał, czyli mi nieznana
I żal wywabił dla mego cierpienia.

58 
Jam Latyn, dziedzic wielkiego Toskana[715];

Wilhelma z Aldobrandeschi’ch jam synem:
Nie wiem, czy tego świadomiście miana?

61 
Dumny dzidami i krwi karmazynem

Mych przodków, tak się panoszyłem w świecie,
Że matki wspólnej nie pomnąc, nad gminem

64 
Władca wzgardliwy, padłem w lat mych kwiecie:

Naród seneski coś rzec o tem umie
I w Campagnatico wie każde dziecię.

67 
Omberto jestem; nie samego tu mię

Wpędziła pycha; krewnych moich dusze
Podobnie jak ja, kata mają w dumie.


70 
Tę dumę gładząc, pod głazem się kruszę,

Aż bożą pomstę do reszty nasycę:
Nie chciałem żywy, pośród martwych muszę«.

73 
Słysząc tę mowę, pochyliłem lice;

Wtem drugi z duchów idący też blizko,
Ciemieniem ciężką podźwignął przyłbicę,

76 
Ujrzał mię, poznał, wymówił nazwisko

I z trudem w mą się wpatrywał osobę,
Bo idąc z nimi, głowę niosłem nizko.

79 
»Oderisiego-ż[716] to widzę? ozdobę

Gubbia i sztuki, którą Paryżanie
Alluminacją zową w naszę dobę?«

82 
Tak pytam. »Bracie«, rzekł, »na malowanie

Spójrz, w Bolończyka[717] kunszcie uśmiechnięte!
Przy nim ma chwała ledwo się ostanie.

85 
Mniej skromny byłem, kiedy łono wzdęte

Pożądaniami wróżącemi sławę
W doskonałości bieżało ponętę!

88 
Tem mytem spłacam dziś doczesną wrzawę;

A byłbym indziej, lecz jeszcze śród ciała
Mego mieszkając, czyniłem poprawę.

91 
Ot, człowieczego kunsztu marna chwała!

Jakże trwa krótko zieleń tego drzewa[718],
Jeśli tuż po niej znów dzicz nie nastała!

94 
Sądził Cimabue[719], że wszystkich olśniewa,

A dzisiaj Giotto pierwszy staje w rzędzie
I tak, że sławę onego przyćmiewa.

97 
Tak jeden Gwido po drugim narzędzie

Wziął stylu[720], a już może wnet powstanie
Taki, co po nich w ich gnieździe usiędzie[721].


100 
Bo sława ziemska jest jak wiatru wianie,

Co raz z tej strony, raz z owej zalata:
Zmieni kierunek, to zmienia nazwanie.

103 
Wzmożesz-li sławę, że ta ziemska szata

Późnych lat dotrwa, niż gdybyś zmarł z młodu,
Kiedyś wymawiał jeszcze: papu, tata?

106 
Cóż za lat tysiąc będzie? do pochodu

Wieczności one są jak oka mgnienie
Do najszerszego sfer górnych obwodu.

109 
Ten, co przedemną tuż stąpa[722], był w cenie

Takiej, że wszystka brzmiała nim Toskana;
Dziś się zaledwie o nim szepce w Sienie,

112 
Gdzie władał w czasie, gdy padła stargana

Wściekłość florencka, pyszna od lat wiela,
Jak jest od wczoraj wszeteczeństwem pjana.

115 
Bo wasza sława jest natury ziela:

Wschodzi i ginie; w tem samem płowieje
Słońcu, za którem nieźrzała wystrzela«.

118 
Na to ja: »Z mowy twej w me serce wieje

Zdrowa pokora i pychę mą gani:
Ale o kim to głoszą twoje dzieje?«

121 
»Oto jest«, odrzekł, »Provenzan Salvani;

Dostał się tutaj, że pragnął zbyt śmiele,
By wszyscy w Sienie byli mu poddani.

124 
Zmarł i tu błądzi, odkąd nie jest w ciele,

Bez odetchnienia; pokutuje łzawo,
Kto tam za życia pożądał za wiele«.

127 
Ja jemu na to: »Jeśli duch z poprawą

Swoją zwłóczący aż do bytu brzeżka
W przedczyścu bawić ma (ani mu prawo


130 
Wejść tutaj, chyba, że ktoś nieomieszka

Wesprzeć modłami), tyle ile w żywej
Bawił osobie[723], skądże ten tu mieszka?«

133 
»Kiedy był jeszcze możny i szczęśliwy,

Wielkiej pokory dał znak«[724], duch powiada,
»W rynku seneskim wziąwszy obelżywy

136 
I nędzny łachman żebrzącego dziada:

Na wykup druha z kaźni karolowéj
Do przechodzących drżące dłonie składa.

139 
Wiem, niejasnemi to powiadam słowy,

Lecz niezadługo rodakom swym dzięki
Zbyt jasno pojmiesz[725] znaczenie mej mowy.

142 
— Tym czynem termin ukrócił swej męki«.





PIEŚŃ XII.

Jako pod jarzmem woły[726] chodzą w parze,

Tak póki Mistrz mój pozwalał łaskawy,
Jam szedł przy owej obciążonej marze.

Lecz gdy zawołał: »Rzuć go i bądź żwawy;

Tu każdy musi i żaglem i wiosłem,
O ile umie, popędzać swej nawy«,

Czoło do iścia gotowy podniosłem.

Jeno, że teraz pokorniejszy w duchu,
Do mej postawy myślą nie dorosłem[727].

10 
Ruszyłem, zawsze skory do posłuchu;

A ktoby spojrzał na nas w onej porze,
Lekkość-by naszę zgadł po samym ruchu.


13 
On rzekł: »W dół spojrzyj, byś obaczył łoże

Stóp swoich i ślad na ścieżce wyryty;
To-ć do ulżenia drogi dopomoże«.

16 
Jak wykwitają z grobowcowej płyty

Rzeźbione rysy pod przechodnia nogą,
Pouczające kto w mogile skryty;

19 
Stąd często oczy łez wstrzymać nie mogą,

Gdy czułą duszę wspomnienie opęta,
Które litośnych jeno jest ostrogą;

22 
Takie u stóp mych kwitły ornamenta,

Jeno cudniejsze, dzieło wszechuczonej
Dłoni, gdzie taras tworzy góra ścięta.

25 
Widziałem tego[728], co był przeznaczony

Nad wszystkie niebios twory jaśnieć chwałą,
Jak padał z nieba, piorunem rażony.

28 
Obok niebieską przewiercone strzałą

Ciężyło, góry zaległszy posadę,
Bryjareusowe[729] śmiercią skrzepłe ciało.

31 
Widzę Tymbreja, Marsa i Palladę[730],

Jak zbrojni, z ojcem swoim stojąc w parze,
Mierzą oczyma pobitą gromadę.

34 
U stóp swej wieży Nemrod się ukaże[731]:

Wzrok pomieszany zwraca ku drużynie,
Co z nim grzeszyła pychą w Sennaarze.

37 
I twój, bolesna Niobe[732], przez boginię

Skarana w dzieciach, co je boga ciosy
Pobiły, obraz widzę na drożynie.

40 
I Saula[733], jak padł na gelbojskie wrzosy

Przebity mieczem własnym boleściwie
I już nie zaznał więcej dżdżu ni rosy.


43 
Tobie, szalona Arachno się dziwię:

Oto w pająka twa postać się łamie
W źle uprzędzionem zasnuta przędziwie.

46 
Już twój nie straszny widok, Roboamie[734],

Jako na wozie swym grodzkiemi wroty
Uciekasz, nim cię mściwe sięgnie ramię.

49 
Ukazywały surowe roboty,

Jak to Almeon[735] czerwonymi soki
Matce wypłacał nieszczęsne błyskoty.

52 
Ukazywały, jak lecą otroki

Sennacheryba[736] i wewnątrz świątnice
Zabiwszy, ojca porzucają zwłoki.

55 
Ukazywały nędzę i krwawicę,

Jaką Cyrusa darzyła Tomiri[737]
Mówiąc: Krwi pragniesz, niechże cię nasycę.

58 
Ukazywały, jak pierzchły Assyry

Po śmierci wodza swego, Holoferna[738],
A trupów zaległ stos[739] na ziemi szczyrej.

61 
W prochu przedemną leżała mizerna

Troja; o Ilion, w jak smutnej pokucie
Wyraziła cię ta sztuka misterna!

64 
Któryż artysta w pędzlu albo dłucie

Tak oddał kształty i ruchy, że niemi
Podziw się wrażał w patrzącego czucie?

67 
Żyw zdał się żywym, a martwi martwymi;

Nie widział lepiej, ktoby widział jawę,
Niż ja, tam idąc z oczyma ku ziemi.

70 
Puszcie się, stroszcie wyniosłą postawę

Synowie Ewy! nie schylajcie czoła,
Żeby obaczyć swe ścieżki nieprawe!...


73 
Jużeśmy dalej obeszli do koła

Góry i torem słońca więcej znacznie,
Niż zaprzątnięty duch ocenić zdoła,

76 
Gdy On co naprzód wciąż pozierał bacznie,

Powiada do mnie: »Nie pochylaj lica;
W zadumę wpadać teraz nieopatrznie.

79 
Spójrz, oto Anioł boży[740] cię zaszczyca

Swem nawiedzeniem; spójrz, oto ze straży
Dnia ustępuje szósta służebnica[741].

82 
Szacunek okaż i w gieście i w twarzy,

By wiódł nas chętnie ku szczęsnym gromadom;
Dzień drugi jak ten więcej się nie zdarzy«.

85 
Już tak przywykłem mego Mistrza radom

Popędzającym krok mój opieszały,
Że go słuchałem, celów jego świadom.

88 
Anioł szedł ku nam w szacie śnieżno-białej,

Dorodny kształtem i twarzą, na której
Zda się, jutrzenki rannej blaski drżały.

91 
Rozłożył ręce, potem powiał pióry:

»Tu schody«, wołał, ukazując w ścianie
Rysę; »tą drogą wstąpicie w głąb góry«.

94 
— Nie wszystkich takie zachęca wezwanie.

O człecze, na lot stworzony wysoki,
Przecz cię z nóg ścina lekkie wiatru wianie?[742]

97 
Wtem do pękniętej powiódł nas opoki;

Podmuchem skrzydeł wionął mi u czoła,
Poczem pozwolił wstępować bez zwłoki.

100 
Jako na wzgórzu, siedzibie kościoła[743]

Wzwyż grodu, mądre gdzie siedzą ministry
Nad mostem co się Rubakontem woła,


103 
Po prawej stronie stok się gładzi bystry

Szeregiem schodów kutych w onym czesie,
Gdy pewne były szalki i registry;

106 
Tak się łagodzi stromość, co w ociesie

Wtórego kręgu prawie w pion się kłoni,
Choć w ciasnej szyi skał tyka, kto pnie się.

109 
Ledwo że w górę wyruszymy po niej:

»Błogosławiony jest duchem ubogi«,[744]
Głos jakiś dźwiękiem nadludzkim zadzwoni.

112 
— O! ileż milszy wstęp na rajskie progi!

Tu się wstępuje z pieśnią jak na gody,
Gdy tam do piekieł śród jęków i trwogi. —

115 
Tak my na święte spinali się schody,

A jam się sobie zdał tak lekki, że mię
Chód nie utrudzał, jak w nizinach przódy.

118 
»Jakie to«, pytam, »ze mnie spadło brzemię,

Że znów me członki sobą lekko władną
I że bez trudu prawie depcę ziemię?«

121 
On rzekł: »Gdy siedm P, które już bladną,

Lecz zawsze świecą w swej hańbiącej cesze,
Jako to pierwsze, do reszty przepadną,

124 
Takie pragnienie w twych stopach się skrzesze,

Że już nie tylko trudu nie uznają,
Lecz dążyć będą do szczytu w uciesze«.

127 
Więc szedłem jak ci, co w głowie dźwigają

Myśl jakąś, a przyjść nie umieją do niej,
Jeno coś z cudzych znaków przeczuwają.

130 
Aż do pomocy zawezwawszy dłoni,

Znajdą, w co trafić nie umieli zgoła
I czego wzrok im domyślać się broni.


133 
Palec prawicy ściągnąłem do czoła:

Sześć tylko liter wymacałem z cechy
Wyrytej dłonią Klucznika Anioła...

136 
Wódz poglądając, twarz stroił w uśmiechy.





PIEŚŃ XIII.[745]

Doszliśmy szczytu kamiennej drabiny,

Gdzie po raz drugi stożek się wycienia,
Co wstępowaniem maże ludzkie winy.

A tam go taras gładki opierścienia

Bieżący w okół, jak pierwszego razu,
Jeno z mniejszego zajęty promienia.

Figur tam rytych niema, ni obrazu,

Ale jednego szarego koloru
Zarówno gładka ścieżka, jak mur z głazu.

10 
»Jeśli czekamy kogoś z tego dworu,

Nim się u niego drogoskaz wyprosi,
Długo tu bawić musim bez wyboru«.

13 
Rzekł i wzrok bystro ku słońcu podnosi;

Bok prawy czyni obrotu ośrodkiem[746],
A na lewym się skręca jak na osi.

16 
»O słońce!« wołał, »ty, którego słodkiem

Wiedziony światłem, na tor nowy wchodzę,
Jakim tu trzeba ratować się środkiem,

19 
Poucz; ty grzejesz świat, ty jego drodze

Świecisz; póki nic nie staje na wstręcie,
Brać trzeba zawsze twe blaski za wodze«[747].


22 
Jużeśmy uszli po owym zakręcie

Na tysiąc kroków swego rachowania,
Tak nas chęć sama parła w tym momencie,

25 
Kiedy wionęły ku nam skrzydeł wiania

Duchów niewidnych, ale nas przelotem
Zapraszających do stołu kochania.

28 
I był głos pierwszy[748] usłyszany potem:

Wina nie mają — wymówił dokładnie
I brzmiał za nami echowym nawrotem.

31 
A nim ten jeszcze w powietrzu pobladnie,

Inny zawoła: Abyście wiedzieli,
Orestes jeste
m![749] — to rzekłszy, przepadnie.

34 
»Jakiej to, Ojcze, są głosy kapeli?«

Pytam; a oto duch trzeci zakrzyczy,
Lecąc: Kochajcie swoich krzywdzicieli![750]

37 
Na to Mistrz luby: »W tem kole się ćwiczy

Winę zazdrości; tu więc miłość miecie
Razy z jej własnych ukręcone biczy.

40 
Wędzidło z głosów odmiennych się plecie;

Zaznasz ich jeszcze, jeśli mię nie myli
Domysł, nim spoczniesz w przebaczenia mecie.

43 
Teraz niech wzrok twój w przestrzeń się wysili:

Ujrzysz gromadę mar siedzących razem;
Każda pod ścianą kamienną się chyli«.

46 
Tedy rozwarłszy oczy za rozkazem,

Popatrzę ku nim; siedzieli opięci
W płaszcze, co barwą zmieszały się z głazem.

49 
Gdyśmy podeszli, owi smutkiem zdjęci,

Wołali: »Módl się za nami Maryja,
Michale, Piotrze i wy wszyscy Święci!«


52 
Nie wiem, jest-li kto tak surowy, czyja

Litość od tego nie zadrży widoku,
Który się teraz w moje oczy wpija.

55 
Skoro tak blizko podsunąłem kroku,

Że mi ich postać była ukazana,
Żal mi z pod powiek trysnął w łez potoku.

58 
Szata ich nędzna, jakoby włósiana;

Jeden drugiemu wspierał się o plecy,
A wszystkich znowu podpierała ściana[751].

61 
Tak wyglądali, jak ślepi kalecy,

Gdy na odpuście w kościelnej zagrodzie
Żebrzą, głowami wsparłszy się, by lecej

64 
Spółczucie zbudzić w pobożnym narodzie,

Wiedząc, że niemniej jak skarga, nędzarzy
Widok litością czułe serca bodzie.

67 
A jako ślepcom słońce za nic waży,

Tak i tym duchom do miejsca przykutym
Próżno blask świecił od słonecznych zarzy.

70 
Jak czyni ptasznik z zuchwałym birkutem,

Kiedy nie może nad nim zyskać władze,
Powieki mieli pospinane drutem[752].

73 
Zdawała mi się rzecz równa zniewadze

Patrzeć, niewidny będąc ich wzrokowi;
Więc się oczyma mego Mistrza radzę.

76 
A On, co giestu znaczenie w lot łowi,

Niemieszkający rzecze: »Niech pospołu
Krótko i jasno twa chęć się wysłowi!«

79 
Wirgili przy mnie z tej strony cokołu

Stąpał po ścieżce, skąd łacno spaść można,
Bowiem jej poręcz nie chroni od dołu.


82 
Po mojej stronie ślęczała nabożna

Duchów gromada, którym szwu szczeliną
Łez krople żałość cisnęła przemożna.

85 
Podszedłszy, tak się ozwałem: »Drużyno,

Owej światłości szczytnej niedaleka,
Która dziś tobie troską jest jedyną;

88 
Niech Łaska zmyje pianę, co obleka

Twoje sumienie, aby w nie bezpieczna
Prawdziwej wiedzy popłynęła rzeka.

91 
Powiedz, rzecz będzie i luba i grzeczna:

Jest tu gdzie dusza italskiego rodu?
Chęć moja być jej może użyteczna«.

94 
»Bracie, wszystkieśmy prawdziwego grodu

Obywatelki[753]; rozumiesz pątnicę,
Co żyła pośród Italów narodu?«

97 
Taką odpowiedź lecącą pochwycę

Z miejsca, gdzie cieniów siedziała gromada;
Więc głośniej jeszcze myśl moję wyświécę.

100 
Sądzę, że na mnie jedna dusza blada

Czekała, brodę wysunęła bowiem
Na sposób ślepca, gdy przechodnia bada.

103 
»Ty, co się zniżasz, by wznieść się«, tak powiem

Do ducha, »twej-że głos to odpowiedzi?
Niech o twym kraju i rodzie się dowiem«.

106 
»Sieny mieszkanką byłam[754]; tu się biedzi

Duch nasz«, odrzekła, »i pył ziemski myje
We łzach, czekając, rychło Bóg nawiedzi.

109 
Głupie czyniłam, choć imię Zofije

Nosząc, bo o swe korzyści nie dbałam:
Radowały mię raczej szkody czyje.


112 
Lecz abyś wierzył, że szczerością pałam,

Słuchaj, szał jaki zrodził się w mej głowie,
Kiedy po łuku życia zstępowałam:

115 
Pod Colle moi gdy stali ziomkowie

Przeciw wrogowi, ja podnosząc dłonie
Błagałam Boga, by im stał na zdrowie.

118 
Rozbici poszli po gorzkim wygonie

Ucieczki, a ja świadek tej przygody,
Niewysłowioną rozkosz czułam w łonie.

121 
I wzniosłam w niebo zuchwałe jagody

Mówiąc: — Już teraz ciebie się nie boję! —
Jak ów kos głupi dla trocha pogody[755].

124 
Pod koniec życia z Bogiem się pokoję;

Ale podobno bogobojne chęci
Nie starczyłyby za powinność moję,

127 
Gdyby nie szczęście, że się mej pamięci

Ruszyła litość w Pietrze Pettinagnie[756];
On w modłach zmniejszył kaźń, która mię smęci,

130 
Lecz ty kto jesteś, co o naszym stanie

Chcesz wiedzieć? Ócz twych niespięta powieka,
A ust twych słowa budzą wiatru wianie«.

133 
»I moje oczy równa kara czeka,

Ale nie długa«, rzekłem, »gdyż na świecie
Zazdrość odemnie bywała daleka.

136 
Ale się duch mój bardziej lęka przecie

Kary, co w kręgu niższym[757] się wygładza;
Już prawie czuję ciężar, co mię zgniecie«.

139 
»Kto on«, duch pytał, »co cię przyprowadza,

Iż tuszysz wrócić na padolną drogę?«
»To«, rzekłem, »Wódz mój, ale się nie zdradza.


142 
Żyw jestem; pytaj, czem ci pomóc mogę,

Jeżeli pragniesz, o wybrany cieniu,
Bym ruszył w sprawie twej śmiertelną nogę«.

145 
»Rzecz to zaiste dziwna ku słyszeniu;

Poznaję teraz, że ci Bóg łaskawy;
Więc wesprzyj czasem w pobożnem westchnieniu.

148 
Nadto cię błagam w imię świętej sprawy:

Gdy będziesz kiedy deptał grunt Toskany,
U krewnych moich popraw mojej sławy.

151 
Znajdziesz ich między próżnymi ziemiany,

Co w Talamonie dufni[758], choć opłacą
Tę dufność drożej, niż źródła Dyjany[759].

154 
— Lecz więcej od nich admirali stracą[760]...





PIEŚŃ XIV.

»Kto on, co kręgi naszej góry tłoczy,

Nim śmierć popchnęła żagle jego łodzi
I jak chce, zwiera i odmyka oczy?«

»Kto on zacz, nie wiem, lecz nie sam przychodzi;

Ty siedzisz bliżej ku jego osobie,
O ród i miano pytaj go najsłodziej«.

Tak więc szeptały, schylone ku sobie

Dwa widma obok siedzące na prawo
I szyje do mnie wyciągały obie.

10 
Powiada jedna z nich: »Duchu, postawą

Cielesną w niebios kroczący wierzeje,
Miej litość, wieścią pociesz nas łaskawą.


13 
Ktoś jest? Skąd idziesz? bo twe przywileje

Podziw nasz budzą, jak obca i nowa
Rzecz, która tutaj nigdy się nie dzieje«.

16 
»Środkiem Toskany«, rzekłem, »fale snowa

Mały strumyczek[761] zrodzon z Falterony;
Nie nasyca go droga stumilowa.

19 
Tam jest ojczysty kraj mój położony;

Nazwisko moje wymieniać — rzecz marna,
Mej sławy jeszcze nie brzmią głośne dzwony«.

22 
»Jeśli przejrzałem myśl twą aż do ziarna«,

Pierwsza się dusza do mnie znów odzywa,
»Po twojej mowie domyślam się Arna«.

25 
A druga rzecze: »Czemuż on ukrywa

Niedomówione[762] owej rzeki miano,
Jakby w niem rzecz się mieściła brzydliwa?«

28 
Na to głos ducha, którego pytano:

»Pewnie dlatego, iż się lepszą zdało,
Aby jej dolin wiecznie zapomniano.

31 
Bowiem od źródeł, któremi nabrzmiało

Siodło gór (co z nich odpadło Peloro)[763],
A tak, że w świecie bogatszych jest mało,

34 
Po ujście, gdzie się krzepi morze, skoro

Słońce mu nieco słonych wód upije,
Skąd znowu później rzeki pokarm biorą[764],

37 
Cnotę się zdala obchodzi, jak żmiję;

Czy to się dzieje ze złego nawyku,
Czy że ich gleba ten wstręt w sobie kryje.

40 
Tak odmienili obyczaj do zniku

Mieszkańcy biednej tych dolin krawędzi,
Jakby ich Circe chowała w karmniku.


43 
Śród sprośnych wieprzów, godniejszych żołędzi[765],

Niżeli strawy, którą człowiek żywie,
Naprzód ta rzeka nędzne nurty pędzi.

46 
Spotyka dalej, na niższym przepływie,

Głośniej nad małość łające szczenięta
I usta od nich odwraca wzgardliwie.

49 
Płynąc poniżej, coraz bardziej wzdęta,

Z pomiędzy psiarni między wilcze stada
Wlewa się struga licha i przeklęta.

52 
Lisy spotyka, w których mieszka zdrada,

Skoro w najniższe potoczy się kraje;
Daremnie na nie paści się zakłada.

55 
Choć tu człek słucha, sprawy nie zataję;

Dobrze mu będzie, jeśli zapamięta,
Co mu Duch prawdy przezemnie podaje.

58 
Wnuka twojego widzę[766], jak wilczęta

Dzikie pogromi, wpadłszy na wybrzeże
Ohydnej strugi i wszystkie popęta.

61 
Na targ poniesie wilcze mięso świeże,

A resztę, jak lew, położy pokotem;
Tak wielom życie, sobie cześć odbierze.

64 
Z nędznego lasu we krwi wyjdzie potem[767],

Tak spustoszywszy, że w tysiączne lata
Nie zagai się ta puszcza z powrotem«.

67 
Jak po złej wróżbie wesołość ulata

Z twarzy człowieka; więc patrzy i słucha
I tylko czeka, skąd runie zatrata,

70 
Tak spoważniała twarz innego ducha,

Podczas tej mowy; nagle stał się rzewny,
Kiedy proroctwo doszło mu do ucha.


73 
Widok jednego, głos drugiego gniewny

Ciekawość moję zwiększyły ogromnie,
Więc kto są, pytam, nazwiska niepewny.

76 
Rzekł duch, co pierwszy odzywał się do mnie:

»Patrz, czego prośba moja nie uzyska
Od ciebie, teraz ty pożądasz po mnie?

79 
Lecz dobroć boża, która tak pobłyska

Z twojej osoby, wyznać mię zniewala:
Gwidona Duki[768] niepomnisz nazwiska?

82 
Bywało, zawiść tak mię skroś przepala,

Że gdym gdzie w twarzy obaczył wesele,
Z lic moich zaraz krwi pierzchała fala.

85 
Z mego posiewu takie zbieram ziele.

O ludzie, czemu dóbr waszych krynica
W wykluczającem rodzi się podziele[769]?

88 
Oto Ranieri[770], co sobą zaszczyca

Calbolich plemię skłonne do upadu,
Póki nie najdzie jego cnót dziedzica.

91 
W obrębie morza, Renu, gór i Padu[771]

Nietylko w biednej krwi już się nie pleni
Zapał do prawdy i pięknego ładu,

94 
Ale porosły na całej przestrzeni

Trujące gąszcze; żadne ich oskardy
Nie wykarczują rychło od korzeni.

97 
Gdzie dobry Lizio i Henryk Manardi[772]?

Gdzie Traversarich i Carpignów[773] plemię?
O Romańczycy, zeszli na bastardy!

100 
Fabbro[774] bolońską ozdobi-ż znów ziemię?

Bernarda Fosco[775] w Faency obaczę?
Różdżkę tak wdzięczną wyda-ż drobne siemię?


103 
O Toskańczyku, nie dziw się, że płaczę!

Gwida da Prata imię mi przytomne
I Ugo d’Azzo[776] do serca kołacze.

106 
Pomnę Tignosa[777], druhów jego pomnę;

Dom Anastazych i dom Traversarów[778]:
Oba te rody dzisiaj bezpotomne!...

109 
Damy, rycerstwo, świat czynów i gwarów,

Dworności naszej i miłości szkoła[779]
Tam kwitły, gdzie dziś wrósł występku narów...

112 
Wyjdź Brettinoro[780] z siebie, gdy dokoła

Właśni panowie twoi precz uchodzą
Śród innych wielu, by nie sromać czoła.

115 
W Bagnacavallo[781] niewiasty nie rodzą,

I słuszna: zato Castrocaro, Conio[782]
Źle gdy hrabiątek niegodnych napłodzą.

118 
Pagani[783] lepsi będą, gdy uronią

Swojego Djabła, ale trud zbyteczny
Oczyszczać sławę: od plam jej nie schronią.

121 
O Ugolinie z Fantoli[784], bezpieczny

Będzie twój honor, bo go już nie zaćmi
Czynem niegodnym żaden syn wszeteczny!

124 
Idź Toskańczyku teraz, idź, bo łkać mi

Chce się — nie mówić; rzewnie płakać muszę,
Tak się me serce ścisnęło nad braćmi«.

127 
Widno nam było, że te zacne dusze

Słyszały chód nasz, a że nie ostrzegły,
Po drodze dalej poszliśmy w otusze

130 
Znowu samotni; nagle z przeciwległej

Strony jak piorun powietrze przelata,
Tak ku nam słowa wołające biegły:


133 
Ktokolwiek spotkasz, zgładź mię z tego świata![785]

I pierzchły jako grzmot, który pobladnie,
Skoro wprzód obłok na ćwierci rozpłata.

136 
A ledwie znowu sobą słuch owładnie,

Inny głos obok huknął raz za razem,
Jako grom, który za piorunem padnie:

139 
Jam jest Aglauro[786], co się stała głazem.

Cała się postać moja w tył podawa,
Pragnę się ukryć za swym Drogoskazem.

142 
Już też ucichła napowietrzna wrzawa,

Gdy Wódz mój rzecze: »Oto twarde pęta[787],
Co winny dzierżyć was w granicach prawa.

145 
Ale szalonych zbyt wabi przynęta,

Z pod której stary wróg na wędę chwyta
Duszę, skoro się nie wczas opamięta.

148 
Woła was niebo; nad wami rozwita

Piękność swe kręgi toczy; cóż, gdy biedna
Źrenica wasza do ziemi przybita!

151 
Za to was karci Siła wszystkowiedna!«





PIEŚŃ XV.[788]

Ile to czasu w obrocie używa[789]

Od zaświtania po godziny trzecie
Sfera niebieska, jak dziecko ruchliwa,

Tyle dopełnić miało, ku swej mecie

Biegnące słońce, ze swego obwodu:
Tu wieczór, północ była zaś na świecie.


W sam środek twarzy blask nas raził z przodu,

Bo całą górę obeszliśmy kołem
I podążali prosto do zachodu,

10 
Gdym nagle swojem jął miarkować czołem,

Że mi coś na nie większe blaski roni,
Więc nowej rzeczy dziwić się począłem

13 
I ku szczytowi brwi uniosłem dłoni,

Aby się oczom jak blaskochron kładła,
Co od nadmiaru jaskrawości broni.

16 
Jako od wody albo od zwierciadła

Odbita strzała jasnego promienia
W stronę przeciwną odpryska niż padła,

19 
I — co z nauki albo z doświadczenia

Wiemy — od pionu odchyla się tyle,
Ile wynosił kąt jej uderzenia,

22 
Tak wydawało mi się pod tę chwilę,

Że skądś odbite światło[790] we mnie runie:
Więc twarzy przed tą jasnością uchylę.

25 
»Ojcze mój«, pytam, »co jest w ognia łunie?

Zasłona dłoni na nią nie poradzi,
A oto, zda się, prosto ku nam sunie«...

28 
»Nie dziw się« odparł, »że bożej czeladzi

Widok źrenice twe jeszcze kaleczy:
To poseł, który w górę poprowadzi.

31 
Rychło czas przyjdzie, kiedy ci tych rzeczy

Blizkość nie będzie przykra, ale błoga,
O ile zmysł jej podoła człowieczy«.

34 
Gdyśmy podeszli, gdzie stał poseł Boga,

Radośnie rzekł nam: »Wstępujcież w pokoju
Na łagodniejszą stromość tego proga«.


37 
Zaczem wstępujem po chwili postoju. —

Błogosławieni miłosierni![791] słyszę;
I znowu: Raduj się, zwycięzco w boju![792]

40 
Gdy idziem w górę, wierni towarzysze,

Zastanowiłem się i zadumałem,
Jakiem pytaniem ważnem przerwać ciszę.

43 
Więc obrócony do Wodza pytałem:

»Jakie to zyski owy duch z Romanii,
Wykluczającym nazywał podziałem?«[793]

46 
»Wie dziś, jak cierpią zawiścią skalani«,

Wódz rzecze. »Nie dziw, byście śród żywota
Wy mniej błądzili, on tu sam się gani.

49 
Iż się chuć wasza ku tym rzeczom miota,

Gdzie podział zmniejsza własne posiadanie,
Zawiść westchnieniom wszerz otwiera wrota.

52 
Gdyby wodziła wasze pożądanie

Miłość jedyna ku najwyższej sferze,
Tej-byście męki nie znali ziemianie.

55 
Tu im spólników więcej, w większej mierze

Miłość powszechna każdemu się święci
I większą każdy cząstkę dobra bierze.

58 
»Oto pewności łaknę teraz więcej«,

Rzekłem, »niżeli wprzódy, gdy milczałem,
I duszę większa wątpliwość mi męci:

61 
Jak to się bowiem dzieje, że podziałem

Wzbogacić można więcej posiadaczy,
I ktoś jest cząstką bogatszy, niż całem?«

64 
»Ponieważ«, odrzekł, »rozsądek twój baczy

Jedynie ziemskie dobra niestateczne,
Śród prawdy światła jak we mgle majaczy.


67 
Niewymówione owo Dobro wieczne,

Które jest w górze, ku miłości leci,
Jak w jasne ciało promienie słoneczne.

70 
Ile zapału znajdzie, tyle nieci:

Im większa z kogoś miłość się wydziela,
Tem się w nim jaśniej wieczny skarb rozświeci.

73 
Im większą duchów liczbę uwesela,

Tem szersze w okół zakreśla granice:
Tak źrzadło, jeden drugim ją odstrzela.

76 
Łakniesz-li jeszcze, w rychle Beatrycze

Obaczysz, która więc nauką swoją
Te, a z nią inne ukoi tęsknice.

79 
O to dbaj jeno, niech jak z tamtą dwoją,

Z resztą pięciorga twoich skaz się stanie:
Skaz, mówię, które cierpieniem się goją«.

82 
Gdym chciał rzec: »Jużem zaspokojon, Panie«,

Wtórego-m kręgu przeszedł wał graniczny,
Więc oniemiło mię oczekiwanie.

85 
Naglem się poczuł w wizji ekstatycznej:

Ramiona moje po powietrzu płyną,
W świątyni staję pośród rzeszy licznej.

88 
W progu niewiasta z czułością matczyną

Odzywała się, zasmuciwszy lice:
»Dlaczego to nam zrobiłaś dziecino?[794]

91 
Oto zalękli o ciebie rodzice

Szukaliśmy cię...« tu mówić przestała
I obróciło się zjawisko w nice.

94 
Po niej niewiasta mi się ukazała

Z rosą na twarzy wyciśniętą bólem,
Kiedy od gniewu wielkiego zapała.


97 
I rzekła: »Jeśliś tej stolicy królem[795],

Co o jej imię spór wiedli bogowie[796]
I co nauki wszelkiej była ulem,

100 
Niechaj zuchwalec odcierpi surowie

Całus na czole złożony dziewiczem,
O Pizystracie«. Więc w łagodnej mowie

103 
Tak odrzekł pan ów ze słodkiem obliczem:

»Za cóż się czyja nienawiść policzy,
Jeśli kochanie za występek liczym?«

106 
Potem ujrzałem pośród wściekłej dziczy

Młodzieńca[797]: motłoch głazami weń miota
I podszczuwając: »Zabij, zabij!« krzyczy.

109 
A on z gasnącym oddechem żywota,

Gdy go na ziemię zwalili morderce,
Do niebios czynił z oczu swoich wrota,

112 
Modląc się Bogu w tej wielkiej rozterce,

By prześladowcom puścił dzieło krwawe,
Z takim wyrazem, że chwytał za serce. —

115 
Gdy dusza moja odzyskała jawę,

Którą zgubiła, sama w się zebrana,
Poznałem wszystkie czyny me nieprawe.

118 
Przeto tam stałem w oczach mego Pana,

Jak człowiek, co się ze snu powstać sili;
Więc rzekł: »Co tobie, że ci drżą kolana?

121 
Oto uszedłeś więcej niż pół mili

Z wzrokiem zamglonym[798], w nóg nierównowadze,
Jak człowiek, co go sen lub wino zmyli«.

124 
»Ojcze mój słodki«, rzekłem mej Powadze,

»Jeśli posłuchać zechcesz, to-ć wyświecę
Com widział, kiedym w członkach stracił władzę«.


127 
»Choćbyś sto masek«, rzekł, »włożył na lice,

Oczy me przez nie głąb myśli postrzegą,
Ani im będą skryte tajemnice.

130 
To co widziałeś, widziałeś dlatego,

Byś otwarł serce wodom pojednania[799],
Które ze zdroju wieczystości biegą.

133 
Pytałem nie jak człowiek, co odsłania

Rzeczy cielesne okiem z przed mogiły,
Niedowidzącem od chwili skonania,

136 
Ale, by stopom twoim dodać siły,

Jak się leniwe bodzie i oporne,
Gdy się ich zmysły wreszcie obudziły«.

139 
Tak my stąpali przez zorze wieczorne

W dal pozwalając zapuszczać się oku
Skróś przez promienie żarkie i przekorne

142 
Nagle się ku nam tumany obłoku

Jęły przybliżać, jako noc czarniawe:
Trudno przed nimi było umknąć kroku.

145 
— Aż nam odjęły powietrze i jawę.





PIEŚŃ XVI.[800]

Ciemności piekieł, albo noc wyzuta

Pod biednem niebem z wszelkich gwiazd widoku,
Gdy się ciemnemi chmurami okuta,

Równą zasłoną nie otuli wzroku,

Jak ta mgła przykra, gęsta i chropawa[801],
Która zstąpiła nam teraz w obłoku.


Powieka pod nią kamieniem się stawa;

Więc mój Towarzysz doznany i drogi
Zbliża się do mnie i ramię podawa.

10 
Jak w ślad przywódcy ślepiec stawia nogi,

By się nie potknąć na ścieżynie krętej
I nie poranić i nie zbłądzić z drogi,

13 
Tak ja stąpałem przez mgieł cierpkie męty;

»Uważaj pilnie«, głos jego dolata,
»Ażebyś nie był ode mnie odcięty«.

16 
W górze gdzieś rzesza śpiewała skrzydlata:

O mir i litość w pieśni był proszony
Baranek, który gładzi grzechy świata.[802]

19 
Raz wraz »barankiem« zaczynał śpiew ony,

A głos falował tak równymi ruchy,
Jakby był zgodnem czuciem nastrojony.

22 
»Wszak ci to«, pytam, »wyśpiewują duchy?«

»Prawdę-ś powiedział«, odrzekł, »wiedz, że tędy
Ziemskiego gniewu kruszy się łańcuchy«.

25 
»Ktoś ty, co mgławe przedzierasz oprzędy

I mówisz głosem, który przypomina
Tych, co czas jeszcze dzielą na kalendy?«

28 
Tak mówić do mnie duch jeden poczyna.

»Idź doń«, Mistrz rzecze, »wieścią się podzielisz;
Spytaj, którędy perć się w górę wspina?«

31 
»Istoto«, rzekłem, »która tu się bielisz,

By wrócić czysta do Stwórcy swojego,
Dziw ujrzysz, jeśli ku mnie się ośmielisz«.

34 
»Iść z tobą chwilę, prawa mi nie strzegą,

Rzekła; »jeśli mgieł okiem nie wyruszę,
Myśli przynajmniej za głosem się zbiegą«.


37 
Więc ja ciągnąłem: »Dążę tam w pielusze,

Z której dopiero martwość mię rozpęta;
Wprzód przejść musiałem przez piekieł katusze.

40 
Skoro zaś tak mię łaska dzierży święta,

Że na swym dworze chce mię przyjąć w gości
Cudem, jakiego człek żyw nie pamięta,

43 
Powiedz, kim byłeś pośród ziemskich włości?

Czyli nie błądzim tą drogą nieznaną,
Niech się z ust twoich dowiem dla pewności«.

46 
»Lombardem byłem: Marko[803] moje miano:

Znałem świat, honor ceniłem nad życie;
K’niemu napisać łuk dziś zapomniano.

49 
Idąc wprost siebie, do celu zdążycie«.

Tak rzekł i dodał: »Wdzięczny za mitręgę,
Pomódl się za mnie, gdy będziesz na szczycie«.

52 
Ja na to: »Żeć to uczynię, przysięgę;

Teraz się w jednej niepewności ważę:
Jeśli nie pojmę w sobie się rozprzęgę.

55 
Wprzód po jednemu, teraz na mnie w parze

Runą wątpienia; miesza mię twa skarga,
Skoro ją z dawniej słyszanem[804] skojarzę.

58 
Tak-że to świat już związki z cnotą targa,

Jak twoja mowa rozżalona biada;
Tak się to w złości i kala i szarga?

61 
Gdzie ma przyczynę, powiedz, ta szkarada?

Niechaj poznawszy, innym podam lepiej;
Jeden ją w niebie, drugi w ziemi składa«.

64 
Duch westchnął: boleść te w nim smutki szczepi,

A potem tak się odezwał: »Mój bracie,
Ślepy jest świat wasz i wy na nim ślepi.


67 
Wy, ludzie żywi, przyczynę składacie

W gwiezdnych obrotach, mniemając, jakoby
Wszystko się w tamtym tworzyło warsztacie.

70 
Gdyby tak było, brak-by wam ozdoby

Swobodnej woli; brak-by z tego względu
Za cnotę szczęścia, a za grzech żałoby.

73 
Gwiazdy są źródłem pierwszego popędu,

Lecz choćby wszystkich, to i w tym przypadku
Światło wam dane na obejście błędu

76 
I wolna wola; ta gdy nie ma statku

I zrazu onych sił ulega wadze,
Dobrze karmiona wygra na ostatku.

79 
Lepszej przyrodzie i wyższej powadze

Wyście poddani; z nich jest w ludzkim tworze
Rozum, nad którym gwiazdy tracą władzę[805].

82 
Jeśli świat dzisiaj schodzi na bezdroże,

W was jest przyczyna i tej się dowiècie;
Oto ją dla was znajdę i wyłożę:

85 
Dusza pieszczona w swoim pierwobycie,

Na ziemię schodzi od bożego stoła,
Kwiląc i śmiejąc się jak małe dziècię.

88 
Duszyczka prosta nie pojmuje zgoła

Nic, lecz byt szczęsny chowając w pamięci,
Popędem dąży, gdzie ją rozkosz woła.

91 
Naprzód ją w świecie marne dobro nęci;

Nieostrzeżona, za tem dobrem bieży,
Jeśli wędzidło nie sprostuje chęci[806].

94 
Więc praw wędzidło skroić jej należy:

Przełożyć króla, któremu zaświta
W stolicy prawdy bodajby szczyt wieży[807].


97 
Prawa istnieją, lecz kto o nie pyta?

Przewodnik trzody, choć w zakonie prawy,
Nierozdwojone ma jeszcze kopyta[808].

100 
Więc lud gdy widzi, że wódz szuka strawy

Do jakiej własne łakomstwo go żenie,
Rwie się tam, świętszej zaniedbując sprawy.

103 
Stąd łacno pojmiesz, że złe przewodzenie

Winno jest w świecie grzesznego nałogu,
Nie zaś zepsute niby przyrodzenie.

106 
Rzym, który wyrwał świat wiecznemu wrogu,

Dwojgiem słońc rzucał w dwoje dróg swe blaski:
W drogę ku światu i w drogę ku Bogu.

109 
Jedno zagasło w drugiem; miecz do laski

Przystał pasterskiej, a ta wspólna sprawa
Musiała stworzyć pośród nich niesnaski.

112 
Jeden drugiemu nie ustąpi prawa;

Jeśli nie wierzysz, obacz dla przykładu,
Jak to po ziarnie poznaje się trawa[809].

115 
Kraj śród Adygi leżący i Padu[810],

Póki nie wstały kłótnie Frydrykowe,
Był pełen cnoty, dzielności i ładu.

118 
Ktoby się dawniej bał wejść w ziemie owe,

By się nie natknąć na uczciwych ludzi,
Dziś-by niósł śmiało podniesioną głowę.

121 
Jest troje starców, a tym trwać się nudzi

W nowym zwyczaju i boli do żywa,
Że Bóg z wezwaniem ich do siebie żmudzi.

124 
Konrad z Palazzo, Gherard tam przebywa

Dobry i Gwido z Castel, co z francuska
Także się szczerym Lombardem nazywa[811].


127 
Głoś-że: niech ludziom z oczu spadnie łuska:

Rzym, iż dwie władze w jednę rękę chwyta,
Z brzemieniem w błoto wpadł i w niem się pluska«.

130 
»O Marku«, rzekłem, »prawda to niezbita;

Teraz pojmuję, dlaczego wyzutym
Z tego dziedzictwa miał zostać Lewita[812].

133 
Lecz kto ów Gherard, co w świecie zepsutym

Pozostał jakby próbą dawnych ludzi,
I zdziczałemu płomieniu wyrzutem?«

136 
»Albo mię kusi głos twój, albo łudzi«,

Odrzekł; »wszak słyszę, że jesteś z Toskany,
A pamięć jego już się w tobie studzi?

139 
Pod innem mianem on mi jest nieznany,

Chyba je córka Gaja[813] rozesławi...
Lecz idźcie z Bogiem; mój kres u tej ściany.

142 
Oto już obłok prześwieca białawiej,

A ja zawracać muszę z mej podróży;
Anioł już idzie i wnet tu się zjawi«.

145 
Skończył i nie chciał ze mną bawić dłużej.





PIEŚŃ XVII.[814]

Jeśliś był w górach od mgieł pochwycony,

Przez które tyle dopatrzy spowita
Źrenica, ile kret przez powiek błony,

Przypomnij, gdy ćma wilgotna i zbita

Zaczyna rzednąć, jak słabem i bladem
Światłem tarcz pod nią słoneczna prześwita,


A pojmiesz, idąc wyobraźni śladem

I tak ci słońce właśnie widne będzie
Jak mnie, kiedym je ujrzał nad zapadem.

10 
Więc stopy moje w jednym stawiąc rzędzie

Z Mistrza stopami, wystąpiłem z chmury
W blask, co już dolin porzucił krawędzie[815].

13 
O wyobraźni, w takie nas wichury

Zdolna porywać, że rogów tysiące[816]
Nie zbudzą duszy rwanej temi pióry!

16 
Kto tobą rządzi, kiedy zmysły śpiące?

Snać rządzi światło o niebiańskiej treści[817],
Z siebie lub woli wyższej działające. —

19 
Bezbożność dziewki, co swój kształt niewieści

Zmieniła w ptaka, pieśni miłośnika,
W widzeniu mojem naprzód się obwieści.

22 
A tutaj duch mój tak szczelnie przymyka

Swe wrota i tak sam się w sobie zwinie,
Że weń z zewnętrznych światów nic nie wnika.

25 
Potem mi w szczytną wyobraźnię spłynie

Krzyżowanego okrutnika zjawa
Wzgardliwie dumne w śmiertelnej godzinie.

28 
Tuż wielkie widmo Ahaswera stawa

I przy Esterze Mardoch sprawiedliwy,
Którego mowa jak czyn była prawa[818].

31 
A skoro prysnął owy obraz żywy,

Jak bańka w świateł barwistych ozdobie,
Kiedy jej wodnej nie stanie pokrywy,

34 
Ujrzałem widmo dzieweczki w żałobie[819],

Która mówiła: »Z jakiej-że przyczyny
Królowo, gniew twój na śmierć radził tobie?


37 
Umarłaś, aby nie tracić Lawiny,

Przecie daremnie; otom rozżalona,
Matko, twej wprzódy, niż cudzej ruiny«.

40 
Jak się sen łamie, gdy powiek osłona

Przepuści nagle jasne zorze brzasku
I chwilę szarpie się, nim całkiem skona.

43 
Tak znikło widmo owego obrazku,

Skoro strzeliła jasność[820] w oczy moje
Od padolnego ogromniejsza blasku.

46 
Obróciłem cię, by poznać, gdzie stoję.

Gdy głos mówiący: »Wstępujcie na stopnie«
Rozprószył wszystkie inne niepokoje.

49 
Pragnieniem dusznem biegłem tak pochopnie

Wypatrzeć mówcę, iż mi się wydało,
Że nie odpocznie, aż swojego dopnie.

52 
A jak się kryje słońca świetlne ciało

Nadmiarem blasków, co nas w oczy rażą,
Tak tu spojrzenie moje nie dotrwało.

55 
»Duch to jest boży, co nas pod swą strażą

Nie oczekując prośby, wyprowadzi;
Oczom twym własną zasłania się zarzą.

58 
Rad nam, jak inni samym sobie radzi[821]:

Kto widząc obcy mus, czeka wezwania,
Taki złośliwie już odmowę ładzi.

61 
Niech zaproszenie doda ci wytrwania;

Przed zejściem nocy trzeba kończyć drogę,
Albo na nowo czekać do zarania«.

64 
Tak mówił Wódz mój, zaczem siły wzmogę

I zwracam kroki na wyniosłe schody.
Ledwiem na pierwszym stopniu stawił nogę,


67 
Uczułem z blizka jakby wiatru chłody

Od skrzydeł i głos ten: Błogosławieni
Pokój czyniąc
y,[822] nie czyniący szkody.

70 
W górze już gasnął ostatek promieni,

Po których zaraz idzie noc na świecie
I już migały gwiazdy po przestrzeni.

73 
»O siły moje, dlaczego mdlejecie?«

Mówiłem, czując mocy niedostatek
I drżąc, że nóg mych władza się rozplecie.

76 
Jużeśmy stali, gdzie schodów ostatek

Dochodzi ściany i o tę granicę[823]
Utknęli, niby zholowany statek.

79 
Nadstawiam ucha, czy skąd nie pochwycę

Wieści, przez nowe te biegnącej kraje,
Zaczem powiadam, obróciwszy lice:

82 
»Drogi mój ojcze, jaki to się kaje

Grzech w okoleniu, gdzie nas stopa wniosła?
Choć stają nogi, głos niech nie ustaje«

85 
A on: »Tu miłość cnoty, niedorosła

Do obowiązku, prości się i czyści;
Tu raźniej chodzą zapóźnione wiosła.

88 
Posłuchaj pilnie, by ci oczywiściej

Ta rzecz przezemnie była ukazana;
Tak nie wypadnie zwłoka bez korzyści:

91 
Czy w Stwórcy, czyli w stworzeniu z rąk Pana

Wyszłem, jak to wiesz, miłość tkwi niezbędna,
Wrodzona, lub też wyrozumowana.

94 
Miłość wrodzona zawsze jest bezbłędna,

Lecz druga czasem pochybi w wyborze,
To mdła w działaniu, to zbyt nieoględna.


97 
Tam, — póki stawia za cel dobro boże,

Tu, — póki sama swe miarkuje chuci,
Zgubnej uciechy źródłem być nie może.

100 
Lecz skoro ku złym myślom się obróci,

Lub z niepomierną troską w dobro godzi,
Zaraz ze Stwórcą stworzenie pokłóci.

103 
Z tego, jak widzisz, jasno się wywodzi,

Że miłość równie cnotę sobą iści,
Jak wszelką sprawę, która karę płodzi.

106 
Że zaś jest miłość swej własnej korzyści

Samolubnemu stworzeniu konieczna,
Więc niema w świecie samo-nienawiści.

109 
A iżby była rzecz w zasadzie sprzeczna:

Twór niezwrócony ku pierwszej przyczynie,
Nienawiść Stwórcy też jest niedorzeczna[824].

112 
Ze złych miłości znamy więc jedynie

Złą ku bliźniemu miłość; otóż ona
Trzema sposoby wstaje w ludzkiej glinie.

115 
Ten czeka, rychło czyjś kres się dokona,

Na nędzy bliźnich buduje rachuby,
Chce, by ich wyższość była poniżona.

118 
Ów stracić nierad władzy, cześci, chluby

Przez to, że nadeń wzrośnie wielkość cudza
I ze zmartwienia bratu życzy zguby.

121 
Tam krzywda w człeku taką wściekłość wzbudza,

Iż jego serce mściwością zażega
I przeciw drugim niecną myśl podjudza.

124 
Te trzy miłości niżej tego brzega

Kają się; teraz ową ci zwiastuję,
Co się za dobrem niesfornie ubiega:


127 
Każdy bezwiednie i niejasno czuje,

Że jest gdzieś dobro, co duszę pokoi,
Więc go koniecznie dostać usiłuje.

130 
Chęć, co leniwo ku nieba ostoi

Dąży, w tym kresie czyścowych umorzeń
Po słusznej skrusze męką się wygoi.

133 
Jest inne dobro, co nie zbawi stworzeń,

Bo nie jest szczęściem, ni jest w niem zasada
Wszelkiego dobra, ni owoc, ni korzeń.

136 
Miłość takiemu dobru zbytnio rada

W trzech wyższych kołach łzami się opłócze:
Lecz jak się owy trójpodział układa,

139 
Pragnę byś doszedł sam, więc nie pouczę[825].





PIEŚŃ XVIII.[826]

Koniec położył Mędrzec swej rozprawie,

A chcąc rozpoznać, czym go słuchał chętny,
Oczy mi w twarzy utopił ciekawie.

Ja zaś spragniony rzeczy tak ponętnej,

Milczałem usty, a w sobie-m tak gwarzył:
Czy tylko jemu nie będę natrętny?

Lecz szczery ojciec mój, gdy zauważył,

Że chęć gorącą z nieśmiałości taję,
Mową ośmielił, bym się mówić ważył.

10 
Więc rzekłem: »Mistrzu, wzrok mój tak się staje

Bystry od światła twojego przyczyny,
Że coś mi podał, wszystko rozeznaję.


13 
Lecz powiedz, proszę, ojcze mój jedyny:

Co jest ta miłość, przez którą się płodzą
Mówisz, zarówno dobre jak złe czyny?«

16 
»Niech«, odrzekł, »w myśl mą źrenice ugodzą

Twego rozumu; niechaj się rozświeci
Błąd tych, co ślepi, przecież ludzi wodzą.

19 
Duch, co z natury swej na miłość leci,

Do każdej rzeczy przyjemnej się skłania,
Skoro w nim lubość chęć do lotu wznieci.

22 
Wasza pojętność bierze cel kochania

Z rzeczywistości; tu ziemska uroda
W kształtach powabnych duszy się odsłania.

25 
A gdy się dusza na jej zachwyt poda,

To zwie się miłość; w niej się po raz wtóry
Przez rozkosz z wami jednoczy przyroda.

28 
Jako zaś płomień mocą swej natury

Prąc się, gdzie dłużej może trwać w swym stanie
Ogniowym, zawsze podąża do góry,

31 
Tak gdy ogarnie duszę pożądanie,

Które jest ruchem ducha, nie spoczywa,
Aż kochanego przedmiotu dostanie.

34 
Teraz się tobie wyraźnie odkrywa

Błąd, którym ludzie często się łudzicie,
Że każda miłość przez się jest godziwa.

37 
Zda się wam, iż treść w takim pierwobycie

Zawsze jest dobra; lecz że wosk bez skazy,
Nie przeto czyste musi być odbicie«[827].

40 
»Myślom spieszącym za twymi wyrazy

Istność kochania już jest odsłonięta,
Lecz i wątpliwość wzmogła się dwa razy.


43 
Skoro nam miłość duszę z zewnątrz pęta,

A dusza drogą odmienną nie chadza,
To nie przez miłość jest prosta i kręta«.

46 
Tak rzekłem, więc on: »Póki moja władza,

Wyjaśnię, z resztą czekaj Beatryczy:
To jest rzecz wiary, mnie w tem rozum zdradza.

49 
Wszelki duchowy kształt[828], co uczestniczy

Z ciałem, lecz z nim się na wieki dwoiści,
Właściwy przymiot odwiecznie dziedziczy.

52 
Ten bez działania w jawie się nie iści,

Ale się w skutkach objawia, jak w drzewie
Życie się znaczy zielonością liści.

55 
A zatem człowiek tam na ziemi nie wie,

Kiedy w nim pierwsze wybłyska poznanie,
Gdzie się zażega pierwszych żądz zarzewie.

58 
Są mu właściwe, jak pszczole zbieranie

Miodu, więc pierwsza ta wasza chęć czynna
Jest niepodległa chwale ni naganie.

61 
Lecz że się do niej wiąże wszelka inna,

Władza wyboru w was odwiecznie tleje;
Ta przyzwolenia progu strzec powinna.

64 
To jest pierwiastek, skąd idą nadzieje

Waszej zasługi, w miarę jak w omłocie
Czynów zło ziarna od dobrych odwieje.

67 
Ci co badali duszę w jej istocie,

Poznali, że jest do wolności skłonna:
Ci dali światu naukę o cnocie[829].

70 
Przypuśćmy nawet, że moc nieuchronna

Wszelaką miłość w sercu wam zażega,
W was samych przecie jest tarcza obronna.


73 
Beatryx uczy, że ta moc polega

W swobodnej woli; gdy ci los podarzy
Z nią mówić, niech to z pamięci nie zbiega«. —

76 
Księżyc, co późno wstał[830] dla nieba straży,

Blaskiem przerzedził gwiazdy w swej koronie,
Płonąc jak głownia, gdy się cała żarzy.

79 
I biegł po nieba obręczy, po stronie

Prażonej słońcem[831], gdy dla Rzymianina
Między Sardynią a Korsyką tonie.

82 
Cień ów uprzejmy[832], co przezeń mieścina

Pietola rozgłos bierze nad Mantową,
Z brzemienia pytań mych swój kark odgina[833].

85 
Pouczonego jego jasną mową

Tak mię olśniła prawda niewątpliwa,
Żem stał jak człowiek z odurzoną głową.

88 
Aż z rozmarzenia tego mię wyrywa

Gromada duchów, co za nami goni
I już nas sięga, w biegu popędliwa[834].

91 
Jak u Ismenu i Azopu toni

Tebanie nocą w tłumnym korowodzie
Krzykiem błagali Bakcha zbawczej dłoni[835],

94 
Tak się tu sierpem toczą po obwodzie

Pagórka duchy; po czyścowym brzegu
Chęć ich i miłość sprawiedliwa bodzie.

97 
Wnet są nad nami, bowiem w pełnym biegu

Ogromna ciżba wstęgą się wywija,
A dwaj wołają, wybiegłszy z szeregu:

100 
»W górę skwapliwie spieszyła Maryja;

Cezar z szybkością piorunnych płomieni
Obległ Marsylję, Ilerdę podbija.


103 
»Nuże, iść w górę niech się nikt nie leni

Z braku miłości«; inni zaś wołali:
»Dobra ochota łaskę uzieleni«[836][837].

106 
»O duchy, w których żarliwość się pali

Pewnie, by żmudę nagrodzić i zwłokę;
O wy, w czynieniu dobra opieszali,

109 
Żywą on tutaj przynosi zewłokę

I pragnie w górę piąć się, gdy zaświta:
Powiedzcie, gdzie są wrota przez opokę?«

112 
Takiemi słowy mój Wódz je powita.

A na to odrzekł głos jednego cienia:
»Pójdź w tropy: znajdziesz, gdzie brama wybita.

115 
Wszyscy jesteśmy tak pełni pragnienia,

Że się zatrzymać trudno: przebacz zatem,
Gdy tu rzecz słuszna w niegrzeczność się zmienia.

118 
Jam był świętego Zenona opatem[838]

Za Barbarossy, po którym w żałobie
Dotąd Medjolan[839] trwa zimą i latem.

121 
Ktoś, co już stoi jedną nogą w grobie,

Zapłacze swojej w tym klasztorze sprawy,
Nierad, że władzę tam przywłaszczył sobie,

124 
Że jego ciałem i duchem koszlawy

Syn, koszlawego równie urodzenia
Siedzi, gdzie siedzieć winien pasterz prawy«[840].

127 
Niewiem, czy słowa mówiącego cienia

Tu się kończyły, gdyż był już daleko;
Com słyszał, warte było powtórzenia.

130 
On, który zawsze był moją opieką:

»Obróć się«, rzecze, »obaczysz mar dwoje,
Co opieszałość wyrzutami sieką«.


133 
Za nami wołał głos: »Zginęły roje

Ludu, co środkiem przeszedł morskie wały,
Nim dzieci doszły nad Jordanu zdroje.

136 
I ów lud, który w trudzie niewytrwały

Anchizowego osierocił syna
I sam się podał na życie bez chwały«[841].

139 
Gdy już nam z oczu zniknęła drużyna

I popędziła, wciąż tocząc się kołem,
Nowych wir myśli w mej głowie się wszczyna

142 
I tak obłędnie snuje się pod czołem

I takich marzeń rozpowija tłumy,
Że w tem błądzeniu powieki zamknąłem

145 
I w sen prawdziwy popadłem[842] z zadumy.





PIEŚŃ XIX.[843]

Owej godziny, kiedy dzienne ciepło

Do reszty swego oddechu pozbawi
Noc wpływem ziemi lub Saturna skrzepłą[844],

I gdy to wieszczkom wielki los się jawi[845]

W chwili przedświtu, gdzie mrok już opada
Z gościńca, który wnet się rozjaskrawi,

W śnie moim wzeszła niewieścia szkarada[846],

Jękliwa w mowie, z wejrzeniem rozokiem,
Bez rąk, z nogami w kabłąk, w twarzy blada.

10 
Wpiłem w nią oczy. Jak zwarzone mrokiem

Na słońcu taje zesztywniałe ciało,
Tak jej odtajał naprzód pod mym wzrokiem


13 
Język i postać prostowała całą,

Aż w małej chwili blade jej oblicze
Lubą miłości barwą pokraśniało[847].

16 
A z rozchylonych warg takie słodycze

Pieśni wionęły, że ja w zachwycenie
Wpadłszy, już od niej odstąpić nie życzę.

19 
»Przypatrz się«, nuci, »pochlebnej Syrenie:

Ja marynarzy na manowce wodzę
Urokiem, co go kryje wdzięczne pienie.

22 
Ja Ulyssesa wstrzymałam[848] po drodze;

Kto raz do mego przylubił się domu,
Nierad mię żegna, tak mu w nim dogodzę«.

25 
Jeszcze śpiewała, gdy z szybkością gromu

Święta niewiasta[849] podeszła w tej chwili,
Snać aby tamtę nabawiła sromu.

28 
»Kto ona? Mów mi! Wirgili, Wirgili!«

Rzekła surowie: więc pełen posłuchu
W tę zacną wpatrzon, krok swój ku niej pili.

31 
Ku tamtej ściągnął dłoń: szatę na brzuchu

Rozdarłszy, odkrył... wtem mię sen odleci
Od bijącego z jej łona zaduchu[850].

34 
Dobry Wirgili do mnie: »Po raz trzeci

Wołam: wstań i chodź; pora ruszyć dalej
I szukać, kto nas o bramie oświeci«.

37 
Wstałem, a oto już się pełnym pali

Dniem każdy okręg onej góry świętej;
Tak my, świt mając w tyle[851], wstępowali.

40 
Idąc, skroń niosłem jak człek zaprzątnięty

Jakowąś myślą, co mu w sercu leży
I miałem postać pół-arkady zgiętej.


43 
Wtem nagle do nas: »Wejdźcie do tych dźwierzy!«

Głos wołał słodki, jak ten co z błękitu,
A nie z padolnych wyleci rubieży.

46 
Tak Anioł wzywał i wabił do szczytu,

Wiejąc swoimi łabędzimi puchy[852]
I stojąc w onych podsieniach z granitu.

49 
I szedł głos między skrzydlate podmuchy:

Błogosławieni, których we łzach oko:[853]
Dusze ich będą paniami otuchy.

52 
»Czemuż twe oczy po ziemi się wloką?«

Do idącego tak Wódz się odzywa,
Nim jeszcze Anioł odleciał wysoko.

55 
»Widzenie nowe myśli me porywa«,

Rzekłem, »i tak me pociąga źrenice,
Że myśl ku niemu wraca uporczywa«.

58 
»Widziałeś«, pytał, »starą czarownicę,

Za której sprawą powyżej lud jęczy?
Widziałeś, jak jej złość poszła na nice?

61 
Dosyć już; postąp dalej i ku tęczy

Blasków zwróć oko; Władca niezmierzony
Wabiem ją toczy[854] w wielkich sfer obręczy«.

64 
Jak sokół naprzód spojrzy na swe szpony,

Potem na strzelca głos pióra rozpina,
Pragnieniem strawy do ziemi nęcony,

67 
Tak się porwałem i póki szczelina

Wiodła nas, krokiem ile można chyżym
Szedłem do ścieżki, gdzie w krąg iść zaczyna.

70 
Aż gdy na miejsce odkryte się wzwyżym,

Ujrzę leżące podłuż ściany duchy,
Wszystkie do góry obrócone krzyżem.


73 
Przylgnęła dusza moja![855] ów bezruchy

Lud mówił, takim szarpany szlochaniem,
Że słów zaledwie szept słyszałem głuchy.

76 
»Wybrańcy Boga, co oczekiwaniem

Koicie mękę i miłością Sędzi,
Pouczcie, jak tam wyżej się dostaniem?«

79 
»Skoro pokuty naszej Pan wam szczędzi,

A chcecie drogę wynaleźć niezwłocznie,
Prawicą zawsze bądźcie od krawędzi«[856].

82 
Tamtemi słowy Wieszcz mój mówić pocznie,

Temi odpowie widmo ukorzone;
Że się coś kryło[857], poznałem widocznie.

85 
Oczyma w oczach mego Pana tonę;

Więc on łaskawem przyzwoleniem darzył
Chęci we wzroku moim wyrażone.

88 
Skorom swe myśli na nowo skojarzył,

Do rozciągnionej powiadam istoty,
Com ją po głosie wprzódy zauważył:

91 
»Duchu, co łzami kupujesz przymioty,

Bez których nie lza być wam w bożym bycie,
Uspokój dla mnie swej wielkiej zgryzoty.

94 
Kim byłeś? Czemu krzyżem tu leżycie?

Chcesz, że za tobą prośbami się wstawię
Tam na padole, skąd przynoszę życie?«

97 
A on: »Czemu nas niebo w tej postawie

Mieć życzy, później dowiesz się powodu;
Teraz wiedz: jam miał Piotra tron w dzierżawie[858].

100 
Między Chiaveri a Siestri ze wschodu

Płynie rzeczułka: od jej miana bierze
Swój szczyt nazwisko sławne mego rodu.


103 
Niedawno w pełnej doświadczyłem mierze,

Tak trudno ustrzec wielki płaszcz[859] od błota;
Inny trud przytem jest jak lekkie pierze.

106 
Późna do skruchy była ma ochota,

Aż na piotrową wezwany stolicę,
Dopierom poznał kłamliwość żywota.

109 
Widziałem, że go nawet nie nasycę

Władzą, nad którą nic w życiu nie czeka,
Więc rozpaliłem duszę, miłośnicę

112 
Drugiego życia; nędzna i daleka

Boga aż dotąd i dóbr była chciwa,
Za to, jak widzisz, w tej męce narzeka.

115 
Czem jest łakomstwo, tu ci się wykrywa

W karze, co duchy znów z Bogiem jednoczy,
A bardziej gorzka kara tu nie bywa.

118 
Jak zdane dobrom tego świata oczy

Nie wzlatywały ku niebieskiej stronie,
Tak nas Sąd boży tu do ziemi tłoczy.

121 
Jako zaś chciwość zgasiła nam w łonie

Miłość ku dobru i wartość zasługi
Wydarła, tak Sąd stopy nam i dłonie

124 
Wiąże, niewolnych rzuca na te smugi;

Jak długo będzie Sądem nakazano,
Bolesny mozół nasz tak będzie długi«.

127 
Zacząłem mówić i zgiąłem kolano[860],

Lecz on zaledwie po słów moich brzmieniu[861]
Cześć zauważył sobie okazaną,

130 
»Czemu przedemną gniesz się w ukorzeniu?«

Spytał. — »Szacunek ku dostojnej szacie«,
Odrzekłem, »tak mi każe, zacny cieniu«.


133 
»Sprostuj kolana, powstań z ziemi, bracie!«

Przerwał mi duch ów, co wnet miał być czysty:
»Wszyscyśmy słudzy Boga w majestacie.

136 
Jeżeliś pomny słów ewangielisty,

Które to: Ni się żenią,[862] powiadały,
Sens ci mej mowy będzie oczywisty.

139 
Teraz idź[863]: stanie twoje u tej skały

Opóźnia płacz mój, którym winy myję
Dopomagając skrusze niedostałej.

142 
Mam ja na świecie wnuczkę Alagiję[864],

Dobrego serca, dopóki rodzina
Swym w niej przykładem cnoty nie zabije:

145 
A ona mi tam została jedyna«.





PIEŚŃ XX.[865]

Z mocniejszą wolą trudno iść w zawody,

Więc wbrew mym chęciom, ale jemu gwoli,
Niesytą gąbkę dobywałem[866] z wody.

Ruszyłem; dróżką swobodną, powoli,

Wzdłuż ścian, prawie się ocierając o wał,
W dalszą Wódz ze mną odprawił się kolej.

Bo lud, co w kroplach przez oczy folgował

Złemu, wszechświata brudzącemu lica,
Aż do krawędzi gościniec zajmował.

10 
Bądź ty przeklęta, prastara Wilczyca![867]

Większy łup bierzesz niż inne zwierzęta,
A chuć się twoja nigdy nie nasyca.


13 
O Niebo, w wirach twoich jest zamknięta

Moc, która losu przewodzi odmianie;
Kiedyż ten przyjdzie, co potwór opęta?

16 
Szliśmy powolnie i pomiarkowanie,

A jam na duchy poglądał w przechodzie,
Zważając to ich przebolesne łkanie.

19 
»Maryjo!« wołał leżący na przodzie,

A była w głosie taka rzewna trwoga,
Jako niewiasty wołanie w porodzie.

22 
Głos ciągnął dalej: »Byłaś ty uboga,

Co się widziało po stajence lichej,
Gdzieś powijała wcielonego Boga«.

25 
Inny głos mówił: »Nie znałeś ty pychy,

Dobry Fabrycy[868] i z ubóstwem cnotę
Wolałeś, niśli z występkiem przepychy«.

28 
Ze słów tych taką czerpałem ochotę,

Że mię poniosła nagle ruchu żywość,
Ażebym poznał mówiącą istotę.

31 
A głos ów znowu sławił dobrotliwość,

Przez którą dziewkom skłonionym na zgubę
Mikołaj[869] dziewczą ocalił poczciwość[870].

34 
»O duszo, której słowa takie lube,

Powiedz, kim byłaś? czemu sama jedna
Czynów szlachetnych wypominasz chlubę?

37 
U mnie twa mowa odpłatę wyjedna,

Jeśli tam wrócę dobiec drogi krótkiej,
Która już dąży do swojego sedna«.

40 
»Odpowiem tobie«, rzekł duch, »nie z pobudki

Czekanych pociech, lecz że w twojem ciele
Żywem niezwykłych łask oglądam skutki.


43 
We mnie swój korzeń miało podłe ziele[871],

Co tak zarosło chrześćjańskie ogrody,
Że owoc zdusi, gdy kto nie wypiele.

46 
Gdyby moc większą miały Flandrji grody[872],

Jużby mu była zemsta wymierzona;
Ja też u Boga tej dlań proszę szkody.

49 
Nosiłem miano Kapeta Hugona;

Od synów moich: Filipa z Ludwikiem[873]
Na nowo teraz Francja jest rządzona.

52 
Rodzic w Paryżu niegdyś był rzeźnikiem[874]:

Gdy dawnych królów zgasło pokolenie[875]
Aż do jednego, który zakonnikiem

55 
Chciał żyć, rząd w moje dostał się dzierżenie.

Z dobytku tego taka wnet drużyna,
Tak mi urosły potęga i mienie,

58 
Że do korony wdowiej głowę syna

Mojego jako następcy podano;
Odeń święcona rasa się zaczyna.

61 
Jak długo wielkie prowansalskie wiano[876]

Nie zdjęło z rodu mego uczciwości,
Znano w nim lichość, lecz zbrodni nie znano.

64 
Gwałtem i kłamstwem począł swoje złości

Rozbójcze; zaczem pobrał za pokutę
Ponthieu, Normandji i Gaskonii włości[877].

67 
Wpadł do Italii Karol; za pokutę

Wziął Konradyna sobie na ofiarę,
Tomasza w niebo posłał — za pokutę.

70 
Lecz widzę czasu dopełnioną miarę:

Inny się Karol[878] z Francji wysforuje,
Aby dał poznać siebie i swą wiarę.


73 
Bez miecza wyjdzie: włócznią on wojuje

Iskarjotową[879], którą gdy się złoży,
Brzuch wypuczony Florencji rozpruje.

76 
Nie ziemi, — grzechu i wstydu przymnoży,

A tem się bardziej w tej hańbie umaże,
Ile że sam ją między lekkie łoży.

79 
Innego widzę jeńcem na galarze[880]:

Wolny, wnet córki na targu pozbędzie,
Jak pozbywają niewolnic korsarze.

82 
Chciwości, w jakim dusze wikłasz błędzie!

Trucizna twoja tak w me plemię wnika,
Że niema nawet własnej krwi na względzie.

85 
Na ulgę hańby, która nas potyka,

Widzę w Alagna wschodzącą liliją[881]
I chrystowego więzy namiestnika.

88 
Widzę, powtórnie szydem go okryją,

Podadzą z żółci i octu napoje,
Między żywymi łotrami zabiją.

91 
Widzę, jak nowy Piłat chuci swoje

Niesyte zwraca na nowe bezprawie[882]
I chciwość wnosi w święcone podwoje[883].

94 
— O Panie, kiedyż oczy me zabawię

Tą zemstą, która skryta w tajemnicy,
Osładza gniew twój, nim zabłyśnie w jawie?...

97 
To, com powiedział o oblubienicy

Ducha świętego[884] i o co w sumiennej
Pytałeś chęci, wiedz, że dla różnicy

100 
Znaczeń śpiewamy jeno w porze dziennej;

Natomiast, skoro dzienne światło skona,
W śpiewaniu naszem rodzaj brzmi odmienny.


103 
Przypominamy wtedy Pigmaljona,

Jak ojcobójcą, zdrajcą i zbrodniarzem
Chciwość zrobiła go nienasycona.

106 
Skąpstwo Midasa opowieścią karzem,

Jak się dopytał biedy żądzą złota
I został wiecznym głupstwa luminarzem.

109 
Tu brzmi rozgłośnie Achana głupota,

Co sobie łupy przywłaszczył krom prawa,
Za co go Jozue pozbawił żywota.

112 
Safirę z mężem na wstyd się podawa,

O stratowanym śpiewa Heliodorze;
W krąg oblatuje tę górę niesława

115 
Twego niecnego mordu, Polidorze!

Śpiew Krassusowi brzmi urągowiskiem:
»Powiedz-no, jaki smak w złotym likworze?«[885]

118 
Jeden wysokim, drugi głosem nizkim

Wywodzi, w miarę, jaka myśl go wzruszy:
Zatem to z większym, to z mniejszym naciskiem.

121 
Dobre przykłady, co w naszej katuszy

Brzmią, nie sam jeden głoszę, lecz z tej strony
Nie było innej śpiewającej duszy«.

124 
Jużem pożegnał ów cień rozżalony

I jako sił mych starczyło napięcie,
Z wodzem się parłem w wyższe regiony,

127 
Kiedy się wstrzęsła góra w tym momencie

Jak od wielkiego runącego ciała;
Więc ścierpłem jak człek, co idzie na ścięcie.

130 
Pewnie tak góra delijska[886] nie drżała,

Nim w niej uwiła swe gniazdo Latona,
Gdzie dwoje źrenic nieba spowijała.


133 
Potem zakrzykła wrzawa podniesiona;

Jam struchlał, aż Mistrz słowem mię ochłośnie:
»Póki cię wiodę, obawa twa płona«.

136 
Chwała w niebiesiech Bogu![887] jednogłośnie

Śpiewały chóry, a tak blizko, że mi
Pieśń brzmiała w uszach jasno i donośnie.

139 
Staliśmy w miejscu zalękli i niemi,

Jak słyszący je raz pierwszy pasterze;
Aż ustał śpiew ten razem z drżeniem ziemi.

142 
Mistrz mój znów świętą drogę przedsiębierze;

Patrzym po marach leżących na drodze,
Ciągle nucących swe rzewne pacierze.

145 
Nigdy mię jeszcze nie bodła tak srodze

Ciekawość, rzeczy przenurtować ciemnie,
Jeśli dziś dobrze w to pamięcią godzę,

148 
Jaka naówczas — zda się — była we mnie.

Ale z pośpiechu zapytać nie śmiałem,
A samo przez się dociekać daremnie,

151 
Przeto zalękłem się i zadumałem.





PIEŚŃ XXI.[888]

Pragnienie wiedzy, co się w tym napoju

Jedynie[889] gasi, którego wstydliwa
Samarytanka prosiła u zdroju,

Nurtuje we mnie i stopy podrywa,

Podczas gdy duchów leżących pokotem
Rzewnie mię wzrusza kara sprawiedliwa.


A nagle, jako Łukasz pisze o tem[890],

Że Chrystus w drodze dwu uczniów nawiedził,
Zmartwychpowstawszy z pierwotnym żywotem,

10 
Cień się ukazał za nami i śledził

Gromadę, która tak nizko się korzy.
A nie spostrzegliśmy go, aż uprzedził,

13 
Witając: »Bracia, pokój z wami boży«.

Wzrok obracamy na to powitanie,
Wirgili zaraz cześć mu wzajem złoży

16 
I rzecze: »Niechaj świętych obcowanie

Przeznaczą tobie te szczytne Ustawy,
Co mnie skazały na wieczne wygnanie«.

19 
»Jakto« rzekł tamten, »czemu taki żwawy

Wasz krok, gdy Bóg was odtrąca od łona?
Kto wam pomaga do szczytnej przeprawy?«

22 
Na to mój Doktór: »Wskażą ci znamiona[891],

Z których już tylko trzy nosi na czele,
Że mu śród dobrych znaczy się korona.

25 
Gdy nie doprzędła mu Parka kądziele,

Co się każdemu snuje aż do grobu
Pod ręką Kloto[892] w nieustannem dziele,

28 
Więc jego dusza, siostrzyca nas obu,

Nie podołała stanąć na tem piętrze:
Jej ziemskie oczy nie znały sposobu.

31 
Ja go przewiodłem przez szerokie wnętrze

Piekieł i dokąd ziemska wiedza dopnie,
Sam jeszcze rzeczy pokażę mu więtsze.

34 
Lecz powiedz, czy wiesz, czemu tak okropnie

Zadrżała góra i krzyk taki chodził
Aż po zwilżane morzem góry stopnie?«


37 
Mistrz tem pytaniem jak w ucho ugodził

Igielne życzeń mych; wodą nadzieje
Pragnienie moje poniekąd ochłodził.

40 
Ow rzekł: »Nie rządzą tutaj przywileje;

Wszystkie zjawiska zakon mają ładny,
Nic się nad zwykły porządek nie dzieje.

43 
Odmiany tutaj nie obaczy żadnej;

Prócz praw, które Bóg z siebie, sobie głosi,
Niema tu innej siły samowładnej.

46 
W tym świecie nie dżdży[893], nie śnieży, nie rosi;

Szron ni grad na te nie upada stoki
Wyżej, niż trójca stopni się podnosi.

49 
Ni chmury gęste, ni rzadkie obłoki,

Ni grom, ni wstęga córy Taumantowej[894],
Co wam tak często odmienia widoki.

52 
Suchy tu wyziew[895] nie dosięga głowy,

Jak powiedziałem, ostatniego schodu,
Gdzie oparł stopy starosta piotrowy.

55 
Może drży więcej, albo mniej od spodu,

Lecz wiatr jej nie tknie, co się w ziemi kryje:
Dlaczego? — nie wiem, ni znajdę powodu.

58 
Drży zato, gdy duch, który grzechy zmyje,

W sobie poczuwszy się, wstanie i leci:
W on czas to w niebo taki okrzyk bije.

61 
O tem obmyciu sama chęć oświeci,

Która więc zdolnej byt odmienić duszy
Podbija skrzydła i ochotę nieci.

64 
Nim to nastąpi, lubą chęć w niej głuszy

Sprawiedliwości bożej wyglądanie:
Jak wprzód do grzechu, bieży do katuszy.


67 
I jam przeleżał w tym bolesnym stanie

Lat przeszło pięćset; dziś we mnie doścignął
Pochop wylotu na lepsze mieszkanie.

70 
Oto dlaczego stóg góry się wzdrygnął;

W tych kręgach Boga sławiące narody
Prosiły Pana, ażeby je dźwignął«.

73 
Tak rzekł, a jeśli rozkosz z kubka wody

Niecierpliwością pragnienia się mierzy,
Zrozumieć łacno, czym doznał ochłody.

76 
Tu Mistrz mój rzecze: »Dojrzałem więcierzy,

Które was łowią; wiem jako je rwiecie,
Czemu radości dreszcz po stokach bieży.

79 
Lecz powiedz, proszę: kim byłeś na świecie[896]

I niech mi będzie prawda ukazana,
Czemuś tu leżał przez to pięćsetlecie?«

82 
»W czasie, gdy Tytus, mocą wsparty Pana,

Mścił się ran, z których śmiertelnemi tętny
Krew trysła, w zdradzie Judasza sprzedana,

85 
Sławą rozgłośny, nazwiskiem pamiętny«,

Takiemi do nas duch przemówił słowy,
»Żyłem, lecz jeszcze wierze obojętny.

88 
W mym śpiewie tyle kryło się wymowy,

Że mię z Tuluzy wezwał Rzym, gdzie pieniem
Na czoło wieniec zdobyłem mirtowy.

91 
W świecie mię zwano Stacjusza imieniem;

Pieśń ma o Tebach głosi i Achillu:
Ten to ostatni mię dobił... Nasieniem

94 
Dzielnem dla ognia były mego stylu

Iskry przez bożą wyrzucone świecę,
Co zapaliła już poetów tylu.


97 
Rozumiem tutaj Eneidę, rodzicę,

Piastunkę moich niemowlęcych pieśni;
Bez niej by zeszła cześć ma na marnicę.

100 
I bogdajbyśmy żyli równocześni,

Radaby dzisiaj przydać moja dusza
Rok więcej niż jej liczono, tej cieśni«.

103 
Zwrócą się ku mnie oczy Wirgiljusza:

Zda się, chciał »zamilcz« wyrzec giestem twarzy,
Ale nie zawsze wolę się przymusza.

106 
Bowiem śmiech i płacz z uczuciem się parzy,

Co je wywoła, a to tak najściślej,
Że im kto szczerszy, tem mniej wolą waży.

109 
Skinąłem jak człek, który się domyśli,

Więc duch zmilknąwszy, spojrzał mi w źrenice,
Gdzie wyraz duszy najjaśniej się kreśli.

112 
»Bodaj twa praca nie poszła na nice«,

Rzekł, »ale powiedz, czemu w twej zamkniętej
Twarzy ujrzałem śmiechu błyskawicę?«

115 
W dwa ognie uczuć byłem teraz wzięty:

To milczeć każe, a to mówić błaga;
Westchnąłem jeno — i byłem pojęty.

118 
»Przemów«, Mistrz rzecze, »niech cię strach nie zmaga,

Odpowiedz na to duchowi prawdziwie,
Czego się z taką żywością domaga«.

121 
Więc ja powiadam: »Widzę, iż w podziwie

Pytasz przyczyny, co mój uśmiech budzi;
Lecz się zdumiejesz bardziej niewątpliwie.

124 
Ten, za kim wzrok mój ku górze się trudzi,

Jest ów Wirgiljusz, co twą pieśnią rządził,
Kiedyś opiewał i Bogów i ludzi.


127 
Jeśliś uśmiechu mojego przesądził

Inną przyczynę, pozbądź-że wątpienia;
To ci powiadam, ażebyś nie błądził«.

130 
On się do kolan chylił dla uczczenia

Mojego Mistrza, lecz ten przerwał: »Bracie,
Niechaj! cień jesteś i mówisz do cienia«.

133 
A on, powstając: »Widzisz, w jakiej zna cię

Powadze miłość, jak mię prze ku tobie,
Kiedy niepomnąc w jakiej idziesz szacie,

136 
Duchowi kłaniam jak żywej osobie«.





PIEŚŃ XXII.[897]

W tyle została osoba Anioła,

Co nas na szóstym tarasie postawił,
Skoro znów jedno znamię starł mi z czoła,

I zapałowi dusz pobłogosławił

»Sprawiedliwości pragnących«[898]. Na słowie
»Pragnących« uciął i dłużej nie bawił.

A mnie jak gdyby z nóg spadły ołowie;

Znów lżejszy, niśli w poprzednim wyłomie
Szedłem, gdzie szybcy wiedli mię duchowie.

10 
Wirgili zaczął: »Szlachetności plemię

Roznieca miłość; ta wzajem zapala
Miłość[899], lecz musi rozgorzeć widomie.

13 
Mnie dobroć twoja wiąże i zniewala

Od chwili, kiedy w sień piekielnej kaźni
Wszedłszy, oznajmił mi duch Juwenala[900]


16 
Twą czułość; za to tyle znam przyjaźni,

Ile znać można dla obcego ducha:
Toż mi po stopniach kroczyć teraz raźniej.

19 
Przez przyjaźń proszę: nie odwracaj ucha;

Daruj, że puszczam śmiałości wędzidła
I przemów do mnie tak jak druh do druha.

22 
Skąd mogła potrwać w łonie twem obrzydła

Skąpstwa przywara? Przecz widząc, że grzeszy,
Rozum nie chwytał namiętności w sidła?«

25 
Jego zdziwieniem Stacjusz się rozśmieszy,

Lecz zaraz rzecze: »Wszystka twoja mowa
Jako znak szczerej miłości mię cieszy.

28 
Nieraz się w świecie rzecz zdarza takowa,

Która człowieka i myli i łudzi,
Gdyż w niej z istotą kłóci się osnowa.

31 
Widzę, iż się w was przypuszczenie budzi,

— Może po kręgu, gdzie mię znajdujecie —
Żem skąpstwem grzeszył, mieszkając śród ludzi.

34 
Wiedzcie, że skąpstwem przewiniłem w świecie

Do zbytku mało — i ten właśnie zbytek
Tu mię uwięził na tak długie lecie.

37 
Gdyby nie z ksiąg twych czerpany pożytek,

Gdzieś-to powiadał, słusznym gniewem zdjęty
I strofujący ludzki rodzaj wszytek:

40 
— Dokąd nie wiedziesz, o złota przeklęty

Głodzie[901], śmiertelnych swym niemądrym szałem? —
Ot, dziś-bym toczył głaz[902] przez piekieł skręty.

43 
Pojąłem wtedy, że skrzydłem zbyt śmiałem

Dłoń[903] pchnąć się może na rozrzutne czyny,
Więc tej i innej wady żałowałem.


46 
Iluż w dzień sądu wyświeci łysiny[904]

Z niewiedzy, że się grzech ten skruchą zbawia
Za życia, albo ostatniej godziny!

49 
A wiedz, że wina, która tu przedstawia

Modłę przeciwną z innym grzechem jakim,
Jedną z nim karą grzeszny miąsz wytrawia.

52 
Jeżelim mieszkał więc pod skąpstwa znakiem

Śród tego ludu, by blask przybrać nowy,
To, żem przeciwnym w świecie grzeszył brakiem.«

55 
»Poeto, któryś bój śpiewał surowy

I Jokaścinej[905] przyczynę boleści«,
Przemówił śpiewak[906] pieśni sielankowej:

58 
»Wezwanie Klio[907] na czele powieści

Świadczy, żeś jeszcze nie czerpał w krynice
Wiary, bez której czyn jest marny w treści.

61 
Więc jakie słońca i jarzące świece

Objaśniły cię tak wielkimi blaski,
Żeś za Rybakiem płynąć — wzniósł kotwicę?«

64 
A on: »Tyś pierwszy na szczyt mię parnaski

Poniósł, bym w pięknym poił się potoku;
Tyś też do bożej pierwszy przywiódł łaski.

67 
Tyś był jak człowiek, który idąc w mroku,

Za sobą światło trzyma; nie dogodzi
Sobie, lecz innym przyczynia widoku,

70 
Kiedyś powiadał: — Na nowo się rodzi

Świat[908]; sprawiedliwość wraca z nowem ranem
Ludzkości; z nieba nowe plemię schodzi. —

73 
Przez cię poetą, przez cię Chrześcijanem

Stałem się, a jak, to ci mową żywą
Niby w obrazie podam malowanym:


76 
— Już był świat cały brzemienny prawdziwą

Wiarą, którą to posłanniki boże
Pozasiewały na obfite żniwo,

79 
A wywróżone w twoich pieśniach zorze

Tak z ich nauką schodziły się w treści,
Żem ciekaw począł przebywać w ich zborze.

82 
Wydali mi się święci, godni cześci,

Więc w prześladowań czas Domicyjanów[909]
Nie bywał płacz ich bez mej współboleści.

85 
Pókim przebywał żywy śród ziemianów,

Pomoc im niosłem; ich cne obyczaje
Obrzydziły mi pogańskich bałwanów.

88 
Nim pod tebańskie przywiodłem ruczaje[910]

Greków mej pieśni, święty chrzest przyjąłem.
Ze strachu długo nową wiarę taję

91 
I z poganami jak wprzód żyję społem;

Za to w okręgu czwartym[911] cztery wieki
Skazał mię boży Sąd obiegać kołem.

94 
A ty, coś moje rozchylił powieki

Na piękność, której wspomnienie mię wzrusza,
Powiedz, nim mety dojdziemy dalekiej:

97 
Czyli spotkałeś kędy Terencjusza?[912]

Spotkałeś Plauta, Cecyla, Varrona?
Są-li przeklęci? Gdzie żywie ich dusza?«

100 
»Ci«, rzekłem, »Persjusz i ja pośród grona

Wielu mieszkamy z Greczynem, przyjaźniej
Wyhołubionym, niż kto, u Muz łona,

103 
W pierwszym okręgu bezsłonecznej kaźni.

Tam się o owej bawimy rozmową
Górze, siedzibie stróżek wyobraźni;


106 
Tam się Eurypid, Anakreon chowa,

Tam Symonidy, Agatona cienie,
Ktorych zdobiła korona laurowa.

109 
Z niewiast przez twoje rozsławionych pienie,

Są: Antygona, Deifile, Argia,
Przy smętnej, jako zazwyczaj, Ismenie.

112 
Jest Isifile, co Argiwom sprzyja

I dusza Dafny, Terezjasza córy
I z siostrzycami swemi Deidamija«[913].

115 
Zamilkł; szli dalej i po stoku góry

W okół swobodne toczyli źrenice,
Za korytarza dostawszy się mury.

118 
A już też cztery dzienne służebnice[914]

Zostały w tyle, zaś piąta szła z przodu,
Kierując w górę płonącą głowicę,

121 
Gdy Wódz rzekł: »Droga naszego pochodu

Tak się powinna odbywać, by prawa
Ręka zwrócona była do obwodu«.

124 
Już się nam nawyk drogoskazem stawa;

Zatem my poszli po rozwadze krótkiej,
Jak poradziła owa dusza prawa.

127 
Oni dwaj przodem poszli; ja samiutki,

Ich rozhoworu, w trop idąc za nimi,
Słuchani, do pieśni biorę zeń pobudki.

130 
A wtem ich w miłej gawędzie oniemi

Widok jabłonki[915], co wzrosła z pośrodka
Drogi, jabłkami pełna pachnącemi.

133 
A jako jodła szersza jest od spodka,

Tak ta przeciwnie: gałęźmi spadziście
Od góry szersza, dołem była wiotka.


136 
Tam, gdzie się drogi zamykało wniście,

Spojrzę, a skała strużkę wody roni,
Która wycieka na korony liście.

139 
Obaj poeci doszli do jabłoni,

A wtem głos od niej wionący powiada:
Z tego owocu pożywać się broni.

142 
I znów: »Maryja bardziej była rada,

By gościom w smak się potrawy udały,
Niż własnym ustom, w których się zakłada

145 
Człecza nadzieja; Rzymianki czerpały

Za napój wodę, a Daniel honory
Kuchni wzgardziwszy, wiedzą nabył chwały.

148 
Piękny zaiste był wiek złotowzory:

Głód wtedy bywał żołędzi przyprawą,
Napój z ponika smaczny jak likwory.

151 
Miód i szarańcza były przecież strawą,

Którą Janowi przynosiła puszcza;
Przeto się okrył świętością i sławą,

154 
Jak ewangelii opowieść wyłuszcza«[916].





PIEŚŃ XXIII.[917]

Kiedym oczyma po gałęziach wodził

Nakształt myśliwca, który pośród liści
Poziera ptaszka, aby weń ugodził,

Ten co mi więcej był niż ojcem: »Iść ci

Należy prędzej«, rzekł, »niedługie chwile
Ku niezbędniejszej obrócić korzyści«.


Więc krok przynaglę i twarzy nachylę

Ku Mistrzom, co szli, prawiąc tak uczenie,
Że stąpać było i łatwo i mile.

10 
Wtem zabrzmi płaczem przerywane pienie:

Wargi me otwórz![918] w tak dziwnej muzyce,
Że budzi razem żal i upojenie.

13 
»Ojcze mój«, rzekłem, »czem to słuch mój sycę?«

A on mi na to: »Lud jest, co wywleka
Swej powinności splątaną pętlicę«[919].

16 
Jak pielgrzymiego widzimy człowieka,

Gdy spotka obcych, w zadumie od ziemi
Oczy podniesie i przejdzie zdaleka,

19 
Tak przeszły szybko i niewidzącemi

Oczyma na nas spojrzały widziadła
Ludzkie, duchowie nabożni i niemi[920].

22 
Jama ich oczu ciemna i zapadła,

Twarz blada, postać była wycieńczona
Tak, że się skóra wprost na kościach kładła.

25 
Nie sądzę, aby u Eryzychtona[921]

Tak było wyschło ciało na szkielecie
W chwili, kiedy czuł, że go głód dokona.

28 
Chyba — myślałem — ci w bożym dekrecie

Z Jerozolimy uszli oblężenia[922],
Gdzie matka z głodu jadła własne dziecię.

31 
Jako popsuty pierścień bez kamienia,

Były ich oczy; kto chce czytać OMO[923]
W twarzy, poznawał tu M bez wątpienia.

34 
Jest nie do wiary rzeczą, ni wiadomą,

Aby mógł człowiek wyschnąć aż do kości
Pragnieniem wody i jabłka oskomą.


37 
Jeszczem dociekał, mocą jakiej czczości

Mogły dojść owe szkieletów obrazki
Takiej wysuszy i bezcielesności,

40 
Gdy wtem duch jeden oczy z głębi czaszki

Na mnie obrócił, wpatrzył się i zdumiał
I krzyknął głośno: »Skąd mi tyle łaski?«

43 
Kto był zacz, z twarzy poznać-bym nie umiał,

Ale dźwięk głosu odkrył niespodzianie
To, czego wzrok mój ciemny nie rozumiał.

46 
W tym mi więc błysku rozświtło poznanie

Lic odmienionych, tak, że naostatek
Forese żywy w pamięci mej stanie[924].

49 
»Niech cię«, rzekł, »suchość mych cielesnych szatek,

Ani nie razi to ich odbarwienie,
Ni ten istoty mojej niedostatek.

52 
Mów mi, kto jesteś, kto są oba cienie,

Idące z tobą tym kamiennym wałem?
Stój, bodaj słowko niech z tobą zamienię«.

55 
»Lica twe martwe niegdyś opłakałem,

A teraz znowu na płacz mi się zbiera,
Widząc zmienione tak«, odpowiedziałem.

58 
»Mów ty, przez Boga, kto z ciał was obdziera,

A mnie nie pytaj: póki dziw na oku,
Próżno się język mówienia napiera«.

61 
On na to: W wodę, co płynie ze stoku,

I w drzewo siła odcieleśniająca[925]
Przesiąka z niebios wiecznego wyroku.

64 
Wszystka ta rzesza, co śpiewa łkająca,

Niewstrzemięźliwość w jadle i napoju
Głodem i dusznem pragnieniem odmąca.


67 
A zaś podnietą tego nieukoju

Są: zapach jabłek i ta jasna woda
Na zieleń drzewa kanąca ze zdroju.

70 
Nie raz jedyny śród tego ogroda

Męki się naszej odnawia zgryzota;
Mówię: zgryzota, zamiast rzec: osłoda.

73 
Ku drzewu prze nas ta sama ochota[926],

Która Chrystusa wiodła, by opłatą
Swej krwi serdecznej kupił nam żywota«.

76 
»O mój Forese«, odpowiadam na to,

»Od dnia, gdyś stanął za wybrańszym progiem,
Przecież już piąte upłynęło lato!

79 
Jeżeli w tobie leżącej odłogiem

Skruchy dopiero zbudziła się władza
W dniu dobrej męki, co nas żeni z Bogiem,

82 
Co cię tak prędko tutaj przyprowadza?

Owszem liczyłem, że między niższymi
Bywasz[927], gdzie czasem czas się wynagradza«.

85 
A on: »Przywiodła mię, gdym zeszedł z ziemi

Aby pić słodki piołun oczyszczenia,
Ta moja Nella[928] łzami rzęsistemi.

88 
Przez korne modły, gorące westchnienia

Wydobyła mię z czekania ostoi
I uwolniła od reszty cierpienia.

91 
Bóg tyle bardziej rad wdoweńce mojej,

Którą kochałem tak czule i tkliwie,
Ile że w cnocie sama jedna stoi.

94 
Bowiem Barbagia[929] sardyńska prawdziwie

Skromniejsza w niewiast życiu i ubierze,
Niż ta Barbagia, gdzie dziś ona żywie.


97 
Bracie, cóż więcej powiem ci w tej mierze?

Lepsze oglądam czasy w jasnowidzie,
I nie dalekie dzisiejszym, tak wierzę,

100 
Gdy ku niewiastek florenckich ohydzie

Z ambon wyklinać będą[930] księże ręce
Taką, co piersi odsłania w bezwstydzie.

103 
Jakiej-ż Germance, jakiej Saracence

Trzeba duchownej, lub innej przestrogi,
Aby chodziła w przystojnej sukience?

106 
Gdyby wiedziały bezwstydne, jak w srogiej

Pomście Bóg na nie gotuje pociski,
Jużby otwarły usta wyciem trwogi.

109 
Jeżeli termin mych przeczuć jest blizki,

Zbledną, nim temu puch lica ustroi[931],
Co go dziś tuli śpiewka do kołyski.

112 
Więc nie kryj bracie celu drogi swojej;

Nie ja, tłum cały już się twej osobie
Dziwi, która mu w polu słońca stoi«.

115 
Na to ja rzekłem: »Gdy przypomnisz sobie,

Jakeśmy oba źle żyli, niestety,
Smutek w tej jeszcze owładnie cię dobie.

118 
On, by mi pomóc do szczęśliwej mety,

Wyrwał z obłędu w chwili, gdy foremną
Tarczę[932] jawiła siostrzyca płanety«.

121 
Tu-m wskazał słońce. — »Przez krainę ciemną

Prawdziwie zmarłych, skroś jej głębokości
Przewiódł mię w ciele, co tu weszło ze mną.

124 
Z nim się po przykrej piąłem pochyłości

I po okólnej ścieżce w szczyt się ważę
Góry, co ziemskie skrzywienia w was prości.


127 
A tak nam długo postępować w parze,

Aż dojdę, kędy Beatryx zasiada;
Tam mi samemu pozostać rozkaże.

130 
Oto Wirgili, w którym się zakłada

Moja nadzieja; drugi jest tym, gwoli
Któremu właśnie zadrżała posada

133 
Waszego państwa, w znak, że go wyzwoli.





PIEŚŃ XXIV.[933]

Ni mowa krokom, ni krok szkodził mowie,

Więc równo czyniąc stopami i garły,
Szliśmy jak z wiatrem pomyślnym majtkowie.

Widma tak chude, jakby dwakroć zmarły,

Kiedy spostrzegły, że cień ścielę dołem,
Jamami oczu podziw ze mnie żarły.

Zatem ja ciągnąc dalej, jak zacząłem,

Mówię: »Ten trzeci umyślnie nie spieszy[934],
Aby z osobą Mistrza kroczyć społem.

10 
Lecz powiedz: Jakim Piccarda[935] się cieszy

Bytem? I jest-li kto pamięci godny
Pośród tej, we mnie zapatrzonej rzeszy?«

13 
»Siostrze mej«, odrzekł, »dobrej i dorodnej,

— Co bardziej nie wiem, w szczycie olimpijskim[936]
Już dano wieniec i żywot pogodny.

16 
Wolno każdego zwać tu swem nazwiskiem,

Bo w czczości tak się odmieniły twarze,
Iż ziemskich twarzy są urągowiskiem.


19 
Ot, Buonagiunta z Lukki«: i ukaże

Palcem; »a tamten idący nieskorzej,
W którym się bardziej ziemskość rysów maże,

22 
W ramionach niegdyś trzymał Kościół boży[937];

Z Torso pochodził, a tu zbytki gładzi
W winie warzonych bolseńskich węgorzy«.

25 
Tak mię od jednych do drugich prowadzi;

Anim nie widział w nich z tego powodu
Niechęci; ród swój słyszeć byli radzi.

28 
Widziałem: szczęką siekł powietrze z głodu

Ubaldin z Pila[938]: przy nim duch prałata[939],
Co pastorałem pasł rzesze narodu.

31 
Za nimi Markiz[940], co bywszy śród świata,

W Forli mógł pijać przy mniejszem pragnieniu,
Choć nigdy niedość pijał w owe lata.

34 
Jak gdy kto patrzy, ale w zapatrzeniu

Myśl indziej zsyła, tak ja ducha z Lukki
Zważam, chęć ku mnie widząc w zacnym cieniu.

37 
Zamruczał cicho, a między pomruki

Wyszłe z ust, co je Sąd boski tak warzy,
Jakby się imię wymknęło »Gentuki«[941].

40 
»Maro«, powiadam, »zgaduję z twej twarzy,

Iż chcesz przemówić; mów, coś mówić rada,
I niech obojgu stąd się dobrze darzy«.

43 
»Żyje dzieweczka«, odrzekł, »nie nakłada

jeszcze namitki[942]; ta ci gród umili,
O którym taki dzisiaj źle powiada.

46 
Z tą przepowiednią idź; w niedługiej chwili

Zagadkę przyszłość spełniona rozplecie,
Jeśli cię dzisiaj moja mowa myli.


49 
Lecz powiedz: widzę-ż ja w tym naszym świecie

Tego, co pieśni znalazł rodzaj nowy,
Pisząc: Wy, które miłość pojmujecie[943]

52 
Więc ja mu na to: »Człek jestem takowy,

Że gdy tchnie miłość, śpiewam[944] i w tej mierze,
Jak mi dyktuje, wypowiadam słowy«.

55 
»Bracie mój«, westchnął, »widzę ja obieżę,

Co Notarjusza[945] i mnie i Gwittona
Ku nowej, słodkiej nie puszcza manierze.

58 
Widzę, piór waszych tęgość wyprężona

Za dyktującym[946] prosto leci strzałą;
Nasza tej drogi pewno nie dokona.

61 
Kto się dziś wdzięczyć chce nutą przebrzmiałą,

Wyższości waszej chyba nie dostrzega«...
Zmilkł; że mię poznał, snać go radowało.

64 
Jak ptaki, które zimują wzdłuż brzega

Nilu, ze stada czasem klucz narządzą
I cała rzesza lotem szybkim zbiega,

67 
Tak owe duchy, co po dróżce błądzą,

Odwróciły się i pobiegły rącej,
Lekkie chudością i pośpiechu żądzą.

70 
A jak przystaje człek szybko idący

I czeka, naprzód puściwszy przywódcę,
Póki nie schłódnie mu oddech gorący,

73 
Tak zbiec pozwolił naprzód świętej trzódce

Forese, sam zaś stąpał ze mną w parze
I pytał: »Czyliż obaczym się wkrótce?«

76 
»Nie wiem«, odrzekłem, »jak długo żyć każe

Bóg, lecz choć wcześnie bym umarł, już wcześniej
Tęsknotą z wami duszę mą skojarzę.


79 
Bo w owej, gdzie mi żyć kazano, cieśni,

Cnota codziennie chyli się i ginie,
Zapadła w smutek pustoszy i pleśni«.

82 
»Idź«, odrzekł, »zbrodzień winien tej ruinie[947]

Widzę — w strzemieniu po ziemi wleczony
Gna w przepaść, kędy niema łaski winie.

85 
Coraz to szybciej pędzi zwierz szalony,

Aż z wiszącego dech wytrząsa zgoła
I trup zostawia strasznie poraniony.

88 
Nie wiele drogi ubiegą te koła, —

Tu spojrzał w niebo — a los ci ukaże
To, czemu mowa moja nie wydoła.

91 
Teraz pozostań sam; czas w tym obszarze

Jest dla nas cenny, a ja zbyt go trwonię,
Kiedy tak z tobą postępując, gwarzę«.

94 
Jako się wyrwie z hufów na wygonie

Rycerz i pędzi cwałem przed innymi,
Ażeby chwałę zdobył w pierwszym gonie,

97 
Tak ten poskoczył krokami rętszymi,

A na ścieżynie pozostali ze mną
Ci dwaj, tak wielcy niegdyś mistrze ziemi.

100 
Skoro zaś odbiegł tyle, że daremno

Chciały go spatrzeć oczy wytężone,
Jak myśl za mową wytężona ciemną,

103 
Ujrzałem drugie drzewo, obwieszone

Owocem w liści zielonych osłonce;
Dotąd za kopcem góry miało schronę.

106 
Widma gromadą całą ku jabłonce

Wznosiły dłonie i błagalne oczy,
jak pacholęta chciwe i łaknące,


109 
Kiedy się z niemi kto przekornie droczy

I by powiększyć oskomy i głodu,
Ponętnem jabłkiem, w górę dzierżąc, toczy.

112 
Odeszły, jak człek, co dozna zawodu,

A my staniemy u dziwnej jabłoni,
Gardzącej jękiem błagalnym narodu.

115 
»Kto idzie, niech się nie zbliża, niech stroni!

Wyżej jest jabłoń, z której jadła Ewa;
To jest latorośl pozostała po niej«.

118 
Ten głos zaszumiał śród gałęzi drzewa;

Więc ja, Wirgili i Stacjusz, we troje
Skręcim, gdzie ściana wysterczała lewa.

121 
»Znane wam«, wołał, »nieszczęśliwe znoje

Obłokotworów, gdzie lud winem syty
Dwoistą piersią wiódł z Tezejem boje.

124 
Znani Żydowie, z Gedeona świty

Powykluczani i boju niewarci,
Który gotował na Madyjanity«[948].

127 
Kroczymy prawie do ściany przyparci,

Przysłuchując się, jakimi dopusty
Pan Bóg łakome i opiłe karci.

130 
Więcej tysiąca kroków tak po pustej,

Stąpając luzem, uszliśmy drożynie,
Skupieni w sobie, z zamkniętemi usty.

133 
»O czem dumacie wy trzej?« taki spłynie

Głos ku nam. Zatem drgnę całą istotą,
Podobien płochej, przelękłej zwierzynie.

136 
Podniosłem głowę, chcąc obaczyć, kto to?

Zaprawdę bledszą kruszec w ogniu tygli
Jarzy się barwą purpurowo-złotą,


139 
Niż on, gdy mówił; »Abyście się dźwigli,

Trzeba wam po tej obrócić się zboczy;
Tędy szli, którzy pokoju dościgli«.

142 
Widzenie jego porwało mi oczy,

Więc ku mym mędrcom nachylałem głowy
Jak człowiek ślepy, co za słuchem kroczy.

145 
A jako zwiastun jutrzenki, majowy

Wietrzyk nabrzmiały zapachami wionie
Ssanymi z kwiecia łąki i dąbrowy,

148 
Taki dech, — czułem, — omuskał mi skronie

Archanielskimi, — czułem, — zbudzon pióry,
I dał mi poczuć ambrozyjskie wonie[949].

151 
Głos wtem powiadał: »Błogosławion[950], który

Tyle ma łaski bożej, że mu z dusze
Zbytnich pożądań nie wstają wichury,

154 
Że jeno tyle pożąda, co słusze«.





PIEŚŃ XXV.[951]

Czas było w górę dążyć ku ostatku,

Gdyż słonecznego okrąg południka
Stał już na Byku[952], a noc na Niedźwiadku.

Więc jako człowiek, co się nie umyka,

Lecz dąży prosto, gdzie mu zamiar każe,
Mimo, że w drodze szkopuły spotyka,

Myśmy wstąpili w nowe korytarze

Jeden za drugim i na wązkie schody,
Co nie pozwolą postępować w parze.


10 
Jak się poderwać chce bocianek młody

Z gniazda i nie śmie i sam sobą trwoży
I skrzydła zwija w obawie przygody,

13 
Tak ja, gdy pełgła i zgasła tem skorzej

Chęć odezwania się w głos, bywszy w gieście
Człowieka, który już usta otworzy.

16 
Nie przestał gwarzyć, mimo żwawo przejście,

Mój słodki Ojciec i rzekł: »Wypuść strzałę
Mowy, napiętą po same żeleźce«.

19 
Więc rzekłem, wargi rozchylając śmiałe:

»Jak się to może dziać, iż widma chudną
W bycie, gdzie winny być na głód wytrwałe?«

22 
»Jeśli przypomnisz«, odrzekł, »powieść cudną

O Meleagrze[953], jako z ogniem drewna
Wraz gorzał, pojąć będzie ci nie trudno.

25 
Spójrz, jak w zwierciedle[954] kształtów twych odzewna

Postać z twym ruchem jednako się śliźnie,
A rzecz oporna stanie ci się pewna.

28 
Lecz byś wybadał tych spraw głębie niźnie,

Masz tu Stacjusza; jego proszę grzecznie,
Aby lekarzem zechciał być twej bliźnie«.

31 
Ów na to: »Prawa działające wiecznie

Wykładać, gdzie ty stoisz, mistrz nad mistrze?...
Ale posłucham, gdy każesz koniecznie«.

34 
I zaczął: »Jeśli myśl zrozumiesz bystrze,

Którą ci tutaj mój wykład podawa,
Światło twym mrokom wybłyśnie ognistsze:

37 
— Krew najwybrańsza, która się ostawa

Z soków, skoro miąsz ciała wykarmiły,
Jako zebrana ze stołu potrawa,


40 
W sercu, nie indziej, czerpie twórcze siły

Na kształtowanie członków; a te składa
W ten sposób, co krew, która ciecze w żyły.

43 
Coraz się czystsza klaruje, aż spada,

Gdzie przystojniejsza milczeć i tam z inną
Krwią w przyrodzonem naczyniu się zsiada.

46 
Obie się łączą skłonnością, powinną

Źródłu, skąd biorą szlachetne poczęcie:
Jedna z naturą bierną, druga z czynną;

49 
I zaczynają działać w tym momencie,

Naprzód formując, a potem tchnąc życie
W płód utworzony przez dwu krwi zajęcie[955].

52 
Moc czynna duszą zwie się w nowym bycie[956]

Jak w zielu, jeno, że tam otrzymuje
Odrazu, tu zaś urabia swe życie.

55 
W dalszem istnieniu już rusza się, czuje

Na sposób morskich głębin zwierzokrzewa
I zmysły ze swych pierwocin kształtuje[957].

58 
To rozprzestrzenia się, to w jedno zlewa

Moc, co się z serca płodzącego bierze,
Kędy natura członki przyodziewa.

61 
Lecz jak w człowieka przemienia się zwierzę[958],

Jeszcze nie widzisz: niech ci wstyd nie będzie,
Bo większy mędrzec zmylił się w tej mierze.

64 
Uczy on — i tu widocznie tkwi w błędzie, —

Że jest od umu dusza oddzielona,
Skoro nam umu nie widne narządzie.

67 
Ty prawdę z ust mych zdjętą przyjm do łona:

Ledwie się w płodzie materja ustroi
Tyle, iż mózgu budowy dokona,


70 
Pierwo-ruch boży z czynu ręki swojej

Zadowolony, tchnie weń pełen mocy
Duch i pierwotnym oddechem go poi.

73 
Ten władze czynne w swej treści jednoczy,

Z których się tworzy jedna i jedyna
Dusza, co żyje, czuje, sobą toczy[959].

76 
Byś lepiej pojął, jak się to poczyna,

Patrz na żar słońca, gdy w płynnej kąpieli
Jagód przemienia się na tęgość wina.

79 
Aż kiedy Parce zabraknie kądzieli,

Dusza zabrawszy tak ludzkie jak boże
Mocy, z cielesnej wyrywa się celi.

82 
Władze zmysłowe osłabną w tej porze,

Zato pamięci, rozumu i woli
Moc wówczas w niej się powiększy i wzmoże.

85 
Gdy sama przez się z ciała się wyzwoli,

Cudem przypada na jedno z wybrzeży
I tam poznaje swoję nową kolej.

88 
Gdy ją ogarnie wiew krainy świeżej,

Moc promienieje twórcza z jej istoty,
Jak tam, gdy żyła śród ziemskich rubieży.

91 
A jak powietrze wilgotne w czas słoty,

Pod wpływem słońca, co się w niem przeziera,
Siedmią barw krasi tęczy kołowroty,

94 
Podobnie cała w okół duszy sfera

Powietrzna, swoje kształtuje osnowy
Wedle form, które duch na nią wywiera.

97 
Jak za płomieniem języczek ogniowy

Polata w górę śladem jego tchnienia,
Tak i za duchem kształt podąża nowy.


100 
Z niego swój pozór biorąc, nazwę cienia

Nosi i daje właściwych narzędzi
Moc zmysłom, nawet zmysłowi widzenia.

103 
Tu się więc śmieje i tu się gawędzi,

Tutaj się wzdycha i płacze i smuci,
Jako to słyszysz na każdej krawędzi.

106 
W miarę, jak które budzą się w nas chuci

Albo niechęci, swój cień zmienia dusza;
I to jest, z czem się twój rozsądek kłóci«[960]. —

109 
Już tylko jedna została katusza;

W prawo ostatnie zbiegamy koleje;
Tu inny widok do baczności zmusza.

112 
Cały bok góry płomieniami zieje,

A zaś od brzeżka pęd silnej wichury
Napowrót spędza ognistą zawieję.

115 
Wąziuchnem przejściem Mistrz i Stacjusz wtóry,

Ja trzeci kroczym; groza mię opadnie:
To drżę, że spłonę, to, że runę z góry.

118 
»Wędzidło wzroku niech tu sobą władnie«,

Mistrz mi powiada; »miej się ku obronie,
Bo na tej ścieżce chybić można snadnie«.

121 
Boże wielkiego miłosierdzia![961] w łonie

Czerwonych żarów śpiewali pieśniarze,
Zmuszając oczy spojrzeć ku ich stronie.

124 
Ujrzałem widma chodzące w pożarze;

Więc to na stopy swe patrząc, to na nie,
Na dwoje spojrzeń mych dzieliłem straże.

127 
Zaledwie rozjęk żałosny ustanie,

Gdy: Męża nie znam, brzmią głosy ogniste,
A po nich ciszej poprzednie śpiewanie.


130 
Inny głos wołał: »Dyjana Kalistę

Wygnała z gaju, bo nimfie sromota
Splamiła duszę przez żądze nieczyste«.

133 
Potem niewiasty zacnego żywota

Były sławione i mężowie czyści,
Jak ich mieć życzy małżeństwo i cnota[962].

136 
Tak to zawodzą, podczas gdy się iści

Ich odkupienie w ogniowej ostoi:
Takim-to trudem ich wina się czyści

139 
I taką maścią ich rana się goi.





PIEŚŃ XXVI.[963]

Kiedy idziemy jeden w ślad drugiego,

Coraz to do mnie rzecze Mistrz łaskawy:
»Baczność, gdy usta moje cię ostrzegą«.

Słońce raziło mię w obojczyk prawy[964],

A na zachodzie całym już lazury
Szły w białość, zwolna gubiąc odcień bławy.

Ogień brał barwę ciemniejszej purpury[965]

Od mego cienia; wędrowcy pożarni
Jęli poglądać na ten cud natury

10 
I być zaczęło między nimi gwarniej:

»Snąć jego ciało«, tak mówić poczęli,
»Nie jest pozorne«, i z ogniowej parni

13 
Niektórzy prosto ku mnie się pomknęli,

Zawsze stąpając uważnie i dbale,
Ażeby nie wyjść z płomiennej kąpieli.


16 
»O ty, co z tyłu kroczysz opieszale,

Może z szacunku dla tych, co cię wiodą,
Mnie, co się w ogniu i pragnieniu palę,

19 
Odpowiedz; wszystkim będzie nam osłodą:

Bardziej się wieścią radujem w tym świecie,
Niż Etyjopczyk lub Ind chłodną wodą.

22 
Skąd mogłeś murem stanąć w przek płanecie?

Toć go cielesną przesłaniasz okrywą,
Jakbyś w śmiertelne jeszcze nie wpadł siecie!«

25 
W te słowa ozwał się duch; ja co żywo

Chciałem mu odkryć siebie i swe miano,
Kiedy wtem inne zjawiło się dziwo.

28 
Bo skróś płomieni buchających ścianą

Spieszył lud jakiś naprzeciw tej trzódki,
Com jej źrenicą śledził zawahaną.

31 
I poskoczyły z serdecznej pobudki

Objęcia siebie wzajemnym uściskiem
I rade były uciesze, choć krótkiej.

34 
Jak między jednem a drugiem mrowiskiem

Mrówka spotkawszy mrówkę, pyszczkiem tyka,
Niby pytając: Skąd idziesz? czy z zyskiem?

37 
Tak one; potem każda się umyka

I spieszy w drogę skwapliwa i skora,
A na odchodnem każda w głos wykrzyka.

40 
Jedne wołają: Sodoma, Gomora!

Drugie śpiewają, jak w bezecnej sprawie
Chuć Paryfai[966] płodziła potwora.

43 
A jako kluczem podwójnym żórawie,

To kraje zimne lubiąc, to upalne,
Lecą ku mroźnej lub ciepłej dzierżawie,


46 
Tak te dwie rzesze: przez płomienie skalne

Jedna się zbliża, druga precz ucieka,
Ciągle zawodząc swe pienie pożalne.

49 
Z pośrodka ognia, który ich przypieka,

Podeszli owi, poprzód dziwem zdjęci
I stali z giestem tłumu, który czeka.

52 
Więc ja, com dwakroć[967] był świadkiem ich chęci,

Zacząłem: »O wy, którzy już wnet gośćmi
Wiecznego miru będziecie przyjęci,

55 
Nie pozostało między świata włośćmi

Mężem pomarłe, lub dzieckiem w kolebce
Ciało me; jest tu z krwią swoją i kośćmi.

58 
W górę ja dążę, porzucając ślepce;

Łaskawa dla mnie Pani mieszka w szczycie;
Dla niej śmiertelną stopą kraj ten depcę.

61 
Oby chęć wasza znalazła w dosycie

Najwyższą łaskę na tych niebios dworze,
Które najszersze tworzą rozpowicie.

64 
Powiedzcie, — niechaj w moje księgi włożę, —

Kto wy jesteście i kto jest ta rzesza,
Co się cofnęła od nas w ognia morze?«

67 
Jak się góralczyk zdumiewa i miesza,

Kiedy rzuciwszy skaliska i hale,
W mieście swe oczy po pałacach wiesza,

70 
Tak osłupiały w pożarnym upale,

Lecz się ocknęły zaraz smętne mary,
Bo w mądrym podziw trwa niedługo wcale.

73 
»Szczęsny ty, który ostatecznej kary

Zwiedzasz krainę«, duch do mnie powieda;
»Ładunek wiedzy bierzesz na galary.


76 
Zgrzeszyła owa wędrowna czereda,

Czem zgrzeszył Cezar[968] po zwycięstwie doma,
Gdy go poddanym zwano Nikomeda.

79 
Przeto odchodząc, wołała: »Sodoma!«

Sama się karci takowemi słowy,
A skruchę iści, gdy się w ogniu sroma.

82 
To-ć powiem jeszcze: grzech nasz był dwupłciowy;

Skłóciliśmy się z natury zakonem,
Idąc za chucią, jako zwierz surowy,

85 
Więc wstyd budzimy w sobie pieśni dzwonem,

W której śpiewamy nazwisko tej wstrętnej,
Co się zbestwiła w drewnie ubestwionem.

88 
Wiesz już, jakiemi znaczeniśmy piętny:

Trudno-by wszystkie ponazywać dusze:
Ni czas pozwoli[969], ni jam ich pamiętny.

91 
Lecz sam się tobie przecież odkryć muszę:

Jam jest, masz wiedzieć, Gwido Guinicelli[970],
Tu-m wszedł, bo życia kres pędziłem w skrusze«.

94 
Jak w Lykurgowem nieszczęściu[971] bieżeli

Synowie matkę uściskać wbrew straży,
Tak jam się porwał biec przeciw zgorzeli,

97 
Gdy mi się nazwał i przybliżył twarzy

Mój rodzic[972], rodzic najlepszych na ziemi
Słodkich i lubych miłosnych pieśniarzy.

100 
Tak mię zachwytem ujmie i oniemi,

Żem szedł i patrzał w postać lubej mary,
Jeno wstrzymywan żary ogniowymi.

103 
A kiedy wzrok mój napasłem bez miary,

To mu oddałem służbę mą i chęci
W słowach zaklęcia, co zmusza do wiary.


106 
On na to: »Tak się chowa w mej pamięci

Cudowność łaski, którą idziesz silny,
Że mi jej woda letejska nie zmęci.

109 
Lecz mam-li ufać przysiędze niemylnej,

Nie taj mi, proszę: z jakiej to przyczyny
Wzrokiem i mową mnie jesteś przychylny?«

112 
Na to ja: »Póki śród włoskiej dziedziny

Pieśń będzie żyła, twój wiersz miodopłynny
Cennymi czynić będzie pergaminy«[973].

115 
»O bracie«, odrzekł, »jest tutaj kto inny« —

I wskazał palcem, — »bardziej godzien cześci,
Bieglejszy kowacz swej mowy rodzinnej.

118 
W pieśniach miłosnych, w rycerskiej powieści[974]

Przewyższył wszystkich; głupim zwać należy
Tego, kto wyżej Limuzyńca[975] mieści.

121 
Taki rozgłosem, nie wartością mierzy

Sztukę i nim go biegły sąd przekona,
Swemu błędowi nazbyt długo wierzy.

124 
Ojcowie nasi wielbili Gwittona[976],

Aż sława jego rozgłośna przed światem,
Została gwoli większych uszczuplona.

127 
Jeśliś na górę tę wstąpił bogatym

W szczytny przywilej, a będziesz w klasztorze[977],
Gdzie jest sam Chrystus zakonu opatem,

130 
Zmów z Ojczenaszu tyle[978] w imię boże,

Ile brak jeszcze ku wiecznej pogodzie
Duszy, która być kuszona nie może«.

133 
Potem usunął się, bywszy na przodzie,

By puścić innych i wraz śród ogniska
Zapadł i zginął, niby ryba w wodzie.


136 
Jam jeszcze podszedł i stanąwszy z blizka

Nieznajomego, rzekłem mu, że zdobię
W sercu mem miejsce dla jego nazwiska.

139 
A duch rozpoczął grzecznie w tym sposobie:

»Taką ponętę[979] w prośbie twojej baczę,
Że się nie mogę, ni chcę taić tobie.

142 
Ja jestem Arnold, co śpiewam i płaczę,

Przypominając swój miniony szał,
Rad szczęścia dniowi, że go wnet obaczę.

145 
Teraz przez Boga, co ci władzę dał

Wejścia w te światy i na szczyt prowadzi,
Proszę, byś w porę o mnie pomnieć chciał«.

148 
Tu przepadł w ogniu, którym winy gładzi.





PIEŚŃ XXVII.[980]

Słońce tak stało, jak kiedy się świtem

Swych pierwszych blasków na Golgocie jarzy;
Gdy Ebro stoi pod Wagi zenitem,

A nurt Gangesu południe rozparzy[981].

Dzień już uchodził; prawie w tejże chwili
Zjawił się jasny Anioł z bożej straży.

Stanął u ognia, tam gdzie stok się chyli:

Błogosławiony, mówił, sercem czysty,[982]
Głosem dźwięczącym od naszego milej.

10 
»Wprzód was ukąsać musi żar ognisty,

Duszyczki święte, chcące do tej bramy:
Słuchajcie głosu Anioła-psalmisty«[983].


13 
Tak śpiewa do nas, którzy się zbliżamy;

Więc ja się cały w pomieszaniu słonię,
Jak człowiek żywcem rzucany do jamy.

16 
Twarz pochyliwszy na splecione dłonie,

Poglądam w ogień i w mej wyobraźni
Widzą skazańca, jak na stosie płonie.

19 
Aż towarzysze, świadki mej bojaźni,

Zwrócą się do mnie: »Synu, próżna trwoga!
Nie śmierci tutaj czekaj, jeno kaźni«,

22 
Rzecze Wirgili. »Wszak z Otchłani proga

Na Geryjonie[984] przewiozłem cię snadnie,
Cóż tu dopiero, gdzieśmy bliżej Boga?

25 
Choćbyś lat tysiąc w tych płomieniach na dnie

Gorzał i płonął jako wiór paździerzy,
Wiedz, że włos jeden z głowy twej nie spadnie.

28 
Jeśli dowodów żąda, nim uwierzy

Twój ludzki rozum, to pozbądź wątpienia,
Włożywszy w ogień rąbek swej odzieży.

31 
Obacz się w trwodze, ocknij z przerażenia

I przejdź bezpieczny skróś ognia powodzi«...
A jam stał ciągle wbrew głosów sumienia.

34 
Kiedy się spostrzegł, że próżno podwodzi,

Nieco zmieszany rzekł: »Widzisz, mój synu,
Od Beatryczy ta ściana cię grodzi«.

37 
Jak po spełnieniu rozpacznego czynu

Na imię Tisby Piram[985] wzniósł powieki,
Gdzie morwa brała kolory karminu,

40 
Tak jam zmiękł nagle i do mej Opieki

Obróciłem się, słysząc to w pamięci
Chowane imię, drogie mi na wieki.


43 
Mistrz się uśmiechnie i głową pokręci,

Mówiąc mi: »Jakże? długo-ż będziem stali?«
Jak matka dziecku, gdy jabłuszkiem nęci.

46 
Potem wszedł pierwszy w głąb ogniowej fali.

»Idź ty ostatni!« Stacyjusza wzywa.
A tak mię w środek wziąwszy, wstępowali.

49 
Gdym się tam znalazł, do płynnego szkliwa

Byłbym rad skoczył[986], tusząc, że ochłódnę,
Tak mię owiała gorącość straszliwa.

52 
On umilając wędrowanie trudne,

O Beatryczy mówił mi natchniony.
»Widzę«, powiadał, »te jej oczy cudne«.

55 
Głos jakiś wabił nas od tamtej strony;

Wyszliśmy[987], w dźwiękach jego zatopieni,
Gdzie szlak prowadził w wyższe regijony.

58 
Pójdźcie tu do mnie[988] ubłogosławieni!

Nucił z pośrodka blasku, co jaśnieje
Tak, że lśnią oczy od jego promieni.

61 
»Słońce zapada, barwa dzienna mdleje;

Nie przystawajcie, lecz krok pilcie chyży,
Dopóki zachód na skróś nie zczernieje«.

64 
Na wschód szła droga w granitowej nyży:

Ja nieprzeźroczą osobą chłonąłem
Promienie słońca, które biły z niży.

67 
Ledwie po schodach z nimi iść zacząłem,

Gdy wszyscy troje, widząc jak cień pierzchnie,
Że zajść musiało, pojęliśmy społem.

70 
Więc zanim nieba rozległe powierzchnie

Ujednostajnią się w ciemnym kolorze
I nim dokoła widnokręgu zmierzchnie,


73 
Z kamiennych schodów czynim sobie łoże;

Chęć w nas jest żywa, lecz sobą nie włada:
Takie w tym świecie rządzi prawo boże.

76 
Jak to kóz trzódka szczęśliwa i rada

Dniowi, po skałach żeruje i hasa,
A potem żując, cicho się pokłada

79 
W cieniu, gdzie słońca gorącość przygasa,

Pozostawiona śród tego wywczasu
W straż opartego na lasce juhasa;

82 
Albo jak owczarz, co wewnątrz szałasu

Czuwa patrzący na owieczki swoje,
By nie rozprószył ich zwierz dziki lasu,

85 
Takeśmy byli naówczas my troje:

Ja niby owca, oni moi stróże,
W ciasnej framudze mając swe pokoje.

88 
Wąziutki skrawek nieba świtał w górze,

Gwiazd było tędy widać migotanie:
Lśniły niezwykle iskrzące i duże[989].

91 
A kiedy dumam i poglądam na nie,

Sen mię ogarnął; sen, przed wschodem słońca
Świadom częstokroć rzeczy, nim się stanie.

94 
W chwili gdy dniowi wysłana za gońca

Cytera[990], gwiazda miłości, poranka
Pierwszym promieniem szczyt góry potrąca,

97 
Przyśniła mi się nadobna młodzianka[991]:

Chodzi po łące i kędy kwiat mija,
Tam się nachyla i bierze do wianka,

100 
Nucąc: »Kto spyta, wiedz, że jestem Lia;

Tu się krzątają palce moje skore,
W mych pięknych rękach wianuszek się zwija.


103 
Przed zwierciadełkiem w kwiaty się ubiorę:

Siostrzyczka Rachel stroi się, a stroi
I u zwierciadła siedzi w każdą porę.

106 
Ona się wdziękiem pięknych oczu poi,

Ja się zaś rąk mych zakrzątaniem cieszę;
Jak ją patrzenie, tak mnie czyn pokoi«

109 
Już też na wschodzie pierwszy świt się krzesze,

Świt pielgrzymowi tem milszy śród drogi,
Im bliżej zdąża ku rodzinnej strzesze.

112 
Już też pierzchają cienie na rozłogi,

A mój sen z nimi: zerwę się czem skorzéj,
Widząc, że Mistrze powstali na nogi.

115 
»Ród ludzki trudy niepomierne łoży

W poszukiwaniu, gdzie jest jabłoń słodka[992]:
Ona dziś twoję oskomę umorzy«.

118 
Takiemi słowy Wirgili mię potka;

A były dla mnie tak lube i świeże,
Iż żadna z niemi nie zrówna łakotka.

121 
Zatem ochotę z ochotą sprzymierzę

Iścia ku szczytom i wyruszam śmieléj,
Jakby u ramion wyrosło mi pierze.

124 
Gdyśmy za sobą wszystkie schody mieli

I przestąpili stopień ostateczny,
Ku oczom moim Mistrz oczyma strzeli

127 
I rzecze: »Ogień doczesny i wieczny

Poznałeś, synu; wstąp na ziemię jasną,
Gdzie hart mych źrenic jest niedostateczny.

130 
Rozsądkiem wiodłem cię i sztuką własną,

Teraz twój zapał niechaj ci przewodzi;
Rzuciłeś dróżkę i bystrą i ciasną.


133 
Widzisz to słońce, co przed tobą wschodzi?

Widzisz te krzewy i kwiaty i zioła,
Które ta gleba sama z siebie rodzi?

136 
Nim przyjdzie Ona, w oczach znów wesoła,

Co płacząc ciebie, zeszła w padół cienia,
Usieść tu możesz, lub chodzić do koła.

139 
Nie czekaj głosu mego, ni skinienia:

Sąd twój dziś wolny, pewny, niezmącony;
Głupstwem-by było nie iść w trop sumienia.

142 
— Ja ci udzielam mitry i korony«[993].





PIEŚŃ XXVIII.[994]

Pragnąc czemprędzej dostać się do lasku,

Co swojem gęstem, żywem liściem chroni
Oczy od słońca zbytecznego blasku,

Brzeg porzuciwszy, poszedłem po błoni

I zapatrzony w tę rajską dąbrowę
Zwolna stąpałem śród światła i woni.

Wianie łagodne, słodkie i miarowe

W skroń mię trącało, chodzący po sadzie
Tak delikatnie, jak tchnienie majowe.

10 
Zatem gałązki w pokorze i ładzie

Wszystkie tą stroną gięły swe badyle,
Gdzie święta góra pierwszy cień swój kładzie.

13 
Lecz ich wiatr przecież nie odgarniał tyle,

Aby ptaszęcy rój na każdem drzewie
Przestawał pieśni swoich pod tę chwilę.


16 
Owszem, kąpiąc się w porannym powiewie,

Z pośrodka liści nuciły radośnie,
A szelest wiatru był jak wtór w ich śpiewie.

19 
Podobnie szumi w podraweńskiej sośnie,

W Chiassi[995] na morskim brzegu, gdy Sirokkiem
Południe nagle powieje ku wiośnie.

22 
Już się zaszyłem, wolnym idąc krokiem,

W starożytnego głębokości gaju
Tyle, żem wstępu nie dopatrzył wzrokiem,

25 
Gdy mię wstrzymała przeszkoda ruczaju[996]:

W lewo garnęły jego drobne fale
Zioła i kwiaty rosnące po kraju.

28 
Wody w padolnej urodzone skale,

Choćby najczystsze, jakiś pył zamąca;
Ale w tej było czysto jak w krysztale,

31 
Jeno, że ciemną zdała się, płynąca

Pod ciemną gęstwą, która jako żywo
Nie puści słońca blasku, ni miesiąca.

34 
Stopami stałem, lecz źrenicą chciwą

Biegłem oglądać za rzeczułki tonie
Różnego kwiecia świeżość osobliwą.

37 
Nagle zjawiła się po tamtej stronie, —

Jako się zjawia rzecz niespodziewana,
Że swą dziwnością wszystek zmysł pochłonie, —

40 
Niewiasta; sama szła i rozśpiewana

I zbierająca z pośród kwiatów kwiecie,
Którem jej dróżka była malowana.

43 
»O piękna pani, w miłosnej poświecie

Snać wypieszczona, jak świadczy twe lice,
Które jest serca zwierciadłem w kobiecie:


46 
Proszę cię, podejdź pod moję granicę«,

Powiadam do niej, »nad te czyste zdroje;
Niech pieśni twojej osnowę pochwycę.

49 
Patrząc na ciebie w wyobraźni roję,

Że być musiała taką Prozerpina[997],
Kiedy żegnała dom i wiosnę swoję«.

52 
Jak w tańcu młoda i smukła dziewczyna

Jednę przed drugą z lekka stawia nóżki
I ledwie naprzód sunąc się przegina,

55 
Tak więc sunęła ku mnie wzdłuż swej dróżki,

Skromnie w dół patrząc i jak wiotkie puchy
Depcąc czerwone i żółte kwiatuszki[998].

58 
Aż prośbie mojej dodała otuchy,

Podszedłszy do mnie tyle, że jej pienia
Tak się wyraźne stały, jak jej ruchy.

61 
Skoro stanęła, gdzie w fali strumienia

Z brzegu rosnące ziele się kąpało,
Uraczyła mię podarkiem spojrzenia.

64 
Nie wiem, czy równe światło zajaśniało

W oczach Wenery[999], gdy ją płoche dziecię
Nieuświadczoną ugodziło strzałą.

67 
Potem z uśmiechem, rękoma obficie

Garnęła barwny kwiat, co na tej glebie
Świętej niesiany wyrasta i kwicie.

70 
Trzy kroki tylko dzielą nas od siebie,

Lecz fala Pontu[1000], pyszałków wędzidła,
Brama Kserksesa w ostatniej potrzebie,

73 
W oczach Leandra pewnie tak nie zbrzydła

Tam pod Abydos, jak mnie owa woda,
Że nie rozwarła się jak wrótne skrzydła.


76 
»Gośćmi jesteście«, rzekła pani młoda,

»Na tej wybranej i czarownej niwie,
Gdzie miała gniazdo człowiecza przyroda.

79 
Może mój uśmiech trzyma was w podziwie,

Lecz psalm: Cieszyłeś mię w stworzeniu Panie![1001]
Światłem ćmy waszej będzie niewątpliwie.

82 
A ty jeżeli masz jakie pytanie

Na ustach swoich, mów; mój obowiązek,
Ku nasyceniu odpowiedzieć na nie«.

85 
»Ta woda«, rzekłem, »i ten szum gałązek

Rozum mi mącą, sprawiając, że niszczę
Dotychczasowych wierzeń[1002] moich związek«.

88 
A ona na to: »Pragnienie twe ziszczę;

Wskażę przyczynę, co dziw budzi w tobie,
Twoja zamglona myśl swój świt odzyszcze:

91 
— Najwyższe dobro, co się lubi w sobie,

Stworzyło człeka dobrym, te dziedziny
Na zakład miru dając w twórczej dobie.

94 
Krótko bawiwszy tutaj z własnej winy,

Słodką uciechę, radość pełną ciszy
Zmienił na mozół padolnej krainy.

97 
Aby wyziewy, którymi to dyszy

Woda i ziemię dokoła obleka
I których opar ciepłu towarzyszy,

100 
Nie utrudzały pierwszego człowieka,

Strzelistej góry tej, od świętych dźwierzy
Począwszy, nie tknie burza, deszcz, ni spieka.

103 
A że powietrzna sfora w okół bieży

Za pierworuchem swym, wspólnie krążąca,
Póki o krawędź jaką nie uderzy,


106 
W tej wysoczyźnie, której nic nie zmąca,

W żywem powietrzu ruch okólny wieje
I dzwoni, kiedy w gęstwy lasu trąca.

109 
A kiedy się las tym ruchem rozchwieje,

Powietrzu w okół moc nadaje płodną,
Ono nasiona po przestworach sieje.

112 
Zaczem na ziemi, gdzie znajdzie dogodną

Glebę lub sferę, rodzi i rozplenia
Drzew rozmaitych własność różnorodną.

115 
Pozbądźcie zatem dziwu i zdumienia,

Jeśli najdziecie śród ziemskiego płodu
Roślinę obcą z nazwy i siemienia.

118 
Masz wiedzieć, gleba świętego ogrodu

Wydaje bujnie kwiaty i owoce,
Jakich nie uszczknął nikt z waszego rodu.

121 
Woda, co widzisz, nie tryska w opoce,

Ani jej syci para oziębiona,
Jak strugę, co schnie albo wzrasta w moce:

124 
Płynie z polnego wciąż krynicy łona,

Tyle wzrastając, ile jej odpływa
W nurcie dzielącym się na dwa ramiona.

127 
Jeden ma taką właściwość, że zmywa

Pamięć wszystkiego, co człowiek nabroi,
W drugim zaś pamięć cnych czynów odżywa.

130 
Z tej strony Lety, a z drugiej Eunoi

Nosi nazwisko, ale nie skutkuje,
Aż się duch z obu strumieni napoi.

133 
Nad wszystkie wody ta woda smakuje,

A choć już dusza twa musi być syta
I dalszych wieści mych nie potrzebuje,


136 
Z łaski ci jedno dodam, ni poczyta

Za złe, ani też z tego dozna straty
Twój duch, jeśli mu na domiar zaświta.

139 
Pieśniarze, co to śpiewali przed laty

O wieku złotym[1003] i szczęśliwym bycie,
W snach wieszczych może te widzieli światy.

142 
Tu wiódł człowieczy szczep niewinne życie;

Tu był maj wieczny, owoc wiecznie źrzały:
To jest ów nektar, o którym gwarzycie«.

145 
Więc ja się na to obróciłem cały

Ku Wieszczom, którzy stali zasłuchani
W dźwięk słów, a oczy — widzę — im się śmiały.

148 
Potem spojrzałem znów ku pięknej Pani.





PIEŚŃ XXIX.[1004]

Śpiewała ciągle, niby rozkochana

Niewiasta, wreszcie skończyła w te słowa:
Szczęśliwi, których wina jest zmazana.[1005]

Jak nimfy, kędy cienista dąbrowa

Splata gałęzie, snują się po gaju:
Ta szuka słońca, ta się przed niem chowa,

Tak przeszła w górę prądu; ja na skraju

Fali, co moje hamowała chęci,
Równym z nią krokiem szedłem wzdłuż ruczaju.

10 
Jeszczem nie zrobił kroków pięćdziesięci,

Kiedy się rzeka w łuk odginać zacznie[1006]
I równo swoje oba brzegi skręci.


13 
Za skrętem dalej uszliśmy nieznacznie,

Gdy ona ku mnie swe podała lice;
»Mój bracie«, rzekła, »patrz i słuchaj bacznie«

16 
A wtem od jednej po drugą granicę

Ogromna jasność zaświeciła w lesie,
Przypominając sobą błyskawicę.

19 
Ale gdy piorun jak wypadł, tak rwie się

Tu zaś blask ciągle wzrastał między drzewy,
Myślałem w sobie: »Co też dziw przyniesie?«

22 
I oto słodkie rozebrzmiały śpiewy

W jasnem powietrzu; zatem rozżalony
Przypominałem przeniewierstwo Ewy.

25 
Bo gdzie słuchała ziemia i regiony

Niebios, tam jedna, zaledwie z rąk Pana
Wyszła podwika, nie zniosła zasłony.

28 
Gdyby zcierpiała ją, skromnie poddana,

Dawniej i dłużej byłaby udziałem
Moim ta rozkosz niewypowiedziana.

31 
Gdy tak pośrodku pierwocin stąpałem

Wiecznej uciechy, prężąc zmysłów straże
I jeszcze większych cudów wyglądałem,

34 
Nagle przed nami zabłysło w pożarze

Wszystko powietrze pod gałęzi majem
I rozróżniłem pieśń w tonów pogwarze.

37 
— O święte Panny![1007] Jeśli ja zwyczajem

Dla was niewczasy i chłody i głody
Cierpiałem, wy mię dziś nagródźcie wzajem.

40 
Niech mi Helikon[1008] sączy swoje wody,

Aż się me myśli trudne w rym ubiorą;
Niech mię Uranii wesprą korowody. —


43 
Ujrzałem niby drzew złotych siedmioro,[1009]

Które sunęły k’nam od świętych włości,
Niedobadane w swym kształcie; aż skoro

46 
Tak blizko owe podeszły jasności,

Że ich zewnętrzna postać nie trwoniła
Żadnej ze swoich widzialnych własności,

49 
Człowieczej duszy rozpoznawcza siła

Drzewa świecami, a pieśń z dźwięków mętu
Nagle wyraźnie Hozanną wykryła.

52 
Łuna szła górą od pięknego sprzętu,

A oto światła świec jaskrawiej płoną,
Niż księżyc w pełni pośród firmamentu.

55 
Ja wzrok niepewny posyłałem stroną

Do Wirgiljusza, ale on odprawi
Moje zdumienie źrenicą zdumioną[1010].

58 
Więc ku widziadłu wzrok podam ciekawiej,

Które się niosło krokiem tak niesporym,
Że panny młode nie stąpają żwawiej.

61 
Widząc, że oczy wodzę za splendorem,

Rzekła: »Przecz wzrok twój w żywem świetle tonie,
A nie dba o to, co mknie jego torem?«

64 
Lud obaczyłem idący przez błonie

Jak za wodzami, ustrojony biało;
Równej białości niema w ziemskiej stronie.

67 
Zwierciadło wodne światłem migotało

U stóp mych leżąc od lewego boku,
I lewą moję stronę odbijało.

70 
Kiedym postąpił na sam brzeg potoku,

Co odgraniczał owe święte szyki,
By lepiej widzieć, zatrzymałem kroku.


73 
Naprzód się niosły ogniste płomyki

I smug za każdym snuł się malowany;
I wyglądały niby proporczyki,

76 
Z których w powietrzu sklepił się świetlany

Łuk, barwy kładąc tak jednę po drugiej,
Jak tęcza słońca lub obręcz Dyjany[1011].

79 
W tył się ciągnęły kolorowe smugi

Dalej, niż wzrok je zgonił po przestrzeni;
Cały ten szyk był dziesięć kroków długi.

82 
Pod baldachimem tęczowych płomieni

Dwudziestu czterech starców[1012] szło parami,
Wszyscy w liljowe wieńce ustrojeni.

85 
Błogosławiona-ś między niewiastami,

Śpiewali wszyscy, i błogosławione
Niech będzie cudo twych wdzięków nad nam
i!

88 
Tak szli przez kwiaty i ziółka zielone,

Tuż naprzeciwko, nad samym ruczajem,
Czyniąc za sobą wolne, i przestrone

91 
Pole. — Jak gwiazdy po zachodzie, skrajem

Wody kolejno zwierząt wzeszło czworo,[1013]
Wszystkie gałązek uwieńczone majem.

94 
Na każdem było po skrzydeł sześcioro,

Wszystko oczastych; w tysiąc oczu zbrojny
Argus[1014] taką miał postać wielozorą.

97 
Czasu nie staje ten ich wygląd strojny

Opisać w pełni; w rzecz ważniejszą godzę,
Więc tutaj w słowa nie mogę być hojny.

100 
Ezechiela widzeniem nagrodzę

W jego wspaniałej księdze opisanem:
Jako z północy w wichrze i pożodze


103 
Widział niesione ognistym rydwanem.

(Z nim zgodny skrzydeł kształt i ornamenty,
Lecz liczbę zgodną mam ze świętym Janem).

106 
Pośrodku, między czterema zwierzęty,

Wóz tryumfalny dwukólny[1015] pomykał,
Do szyi Gryfa misternie przypięty.

109 
Gryf po trzy smugi skrzydłami przenikał,

Sam zaś pod niemi brał miejsce środkowe:
Do nieba sięgał[1016], ale barw nie tykał.

112 
Cudny twór złotą miał szyję i głowę,

A reszta ciała była barwy mlecznej,
Z którą się zlały barwy purpurowe[1017].

115 
Na takim wozie ni Scypion waleczny,

Ni August zacny wjeżdżał do stolicy;
Równego nie miał Faeton słoneczny,

118 
Co z zodjakowej wyrwał się granicy,

Aż zaklęciami ziemi ubłagany,
Jowisz go spalił w sądu tajemnicy[1018].

121 
Po prawej stronie wiodły skoczne tany

Trzy młódki:[1019] jednej barwa purpurowa,
W której nie było od ognia odmiany;

124 
Drugiej tancerki cielesna osnowa

Jakby szmaragdu urobiona wzorem;
Trzeciej tak biała, jak śnieżna ponowa.

127 
Raz biała wiodła rej, to znów kolorem

Szkarłatnym znaczna; w takt jej tanecznice
Pląsały krokiem to wolnym, to sporym.

130 
Z lewej tańczyły cztery[1020] przy muzyce

Pieśni, w najżywszym gorejąc szkarłacie;
To trójoczastą miały przodownicę.


133 
Za tym orszakiem, jak go tu czytacie,

Szli dwaj starcowie[1021] różnego ubioru,
Lecz równi sobie w ruchów majestacie.

136 
Jeden się uczniem wydawał ze zboru

Hipokratesa, co był od natury
Zesłany dla jej najmilszego tworu.

139 
Odmiennej trosce świadczył starzec wtóry,

Dzierżąc miecz ostry, blaskami pogromny:
Sam jego widok sprawiał mi tortury.

142 
Za nimi czterech szło postawy skromnej[1022];

Na końcu starzec pochylony laty[1023],
Śpiący, wpatrzony w jakiś wid ogromny.

145 
Wszyscy siedmioro mieli równe szaty

Z pierwszą gromadką, a skronie ubrali
Nie jako tamci, w lilijowe kwiaty,

148 
Lecz w kwiecie barwą róży i korali[1024];

Ktoby poglądał z nieco dalszej mety,
Rzekłby, że ogniem ich czoło się pali.

151 
Gdy rydwan wreszcie przybył na brzeg Lety,

Grom usłyszałem i wraz piękne mary,
Jakby komendą zatrzymane czety

154 
Z przodowniczymi stanęły sztandary.





PIEŚŃ XXX.[1025]

Już ten siedmio-gwiazd pierwszej Nieb dziedziny

Co nie zna Wschodu, ni Zachodu, ani
Innych mgieł nie zna, oprócz mgławic winy,


Tam zaś naucza, co czynią poddani

Swej powinności: jak ster Niedźwiedzicy
Uczy żeglarza, gdzie szlak do przystani[1026],

Stanął; dwadzieścia czterej przodownicy,

Co w ślad Świecznika szli za świętym Ptakiem,
Do Wozu przyszli, do miru stolicy[1027].

10 
Jeden z nich, jakby niebios był śpiewakiem,

Pójdź oblubiona z Libanu, pójdź![1028] woła.
Reszta wtór pieniem zawodzi jednakiem.

13 
Jak w dzień ostatni na głos Archanioła

Błogosławiona gromadka powstanie
Z odzyskanego jestestwa wesoła,

16 
Tak w stu powstali na świętym rydwanie,

Posłuszni hasłu, które ich przyzywa,
Posłowie, wróżbę śląc na zmartwychwstanie.

19 
Błogosławiony ten, który przybywa.[1029]

Śpiewali, kwiaty rzucając obficie:
Kwieciem liliji[1030] niech się pookrywa!

22 
Jak wyglądają niebiosa o świcie,

Że wschodnia strona płonie barwą róży,
A reszta stoi w bladawym błękicie;

25 
Tarcz słońca w parach porannych się mruży

I we mgle swego nie broni widoku,
Tak, że jej oczy mogą wstrzymać dłużej;

28 
Podobnie tutaj w kwiatowym obłoku,

Którym okryły Wóz anielskie dłonie
Sypiąc dokoła i z góry i z boku;

31 
Z wieńcem oliwnym na białej zasłonie

Stała Niewiasta[1031] w płaszczu barwy ziela,
Pod którym szata jak żar żywy płonie.


34 
Stęsknił się duch mój, że od lat tak wiela

Cudem jej wdzięków nie był czarowany:
Cudem, co wabi i co onieśmiela.

37 
Więc gdy mi błysnął kształt jej ukochany,

Przez moc tajemną, która od niej biła,
Dawnej miłości poczułem kajdany.

40 
A gdy ujęła mię ta można siła,

Co po raz pierwszy kiedym był młodziutki
Chłopczyna, zmogła mię i zniewoliła,

43 
W lewo się zwracam, z tej samej pobudki,

Co dziecko, kiedy pod matczyne ramię
Ucieka koić wielki strach i smutki.

46 
Chcę Wirgilemu rzec: »W serdecznej jamie

Krwi kropli niemam, ażeby nie drżała,
Dawnych płomieni rozpoznaję znamię«.

49 
Ale Wirgili zniknął: moja cała

Radość, Wirgili, co mi stał na straży,
Wirgili, piastun duszy mej i ciała[1032].

52 
Nawet te cuda rajskich wirydarzy

Pomóc nie mogły, by zmyte od rosy
Znów nie zczerniały kolory mej twarzy.

55 
A ona rzekła: »Dante, chciały losy,

Byś sam pozostał; nie płacz żalem zdjęty:
Płakać cię zmuszą[1033] jeszcze inne ciosy«.

58 
Jak na pomostku stojąc, swe okręty

Admirał z góry kieruje i pędzi
Słowem rozkazu i giestem zachęty,

61 
Tak na rydwanie, po lewej krawędzi

Widzę, — gdym swego dosłyszał imienia,
Którego z musu tu wam się nie szczędzi[1034], —


64 
Stała, wróżbami anielskiego pienia

Już przedtem sercu memu objawiona,
Śląc oczy ku mnie po przez nurt strumienia.

67 
Chociaż na twarz jej spadała zasłona

Z uzielenionej oliwami głowy,
Tak, że mym oczom była utajona,

70 
Jednak słyszałem, gdy z giestem królowej,

Zaczęła mówić, patrząc mi w oblicze,
Jak człek, co wyrzut gotuje surowy:

73 
»Przypatrz się: Jam jest, jam jest Beatrycze.

A więc raczyłeś wspiąć się na te schody?
Wiedziałeś, jakie w tym świecie słodycze?«

76 
Oczy me padły na zwierciadło wody,

Lecz gdym się przejrzał, powiodłem po łanie
Kwiecia, bo wstyd mi ubarwił jagody.

79 
Jak serce w dziecku na matki łajanie,

Tak się na głos jej we mnie onieśmieli,
Bo gorzkie w smaku jest politowanie.

82 
Zamilkła; po niej śpiewali anieli:

W tobiem, o Panie, położył nadzieję..[1035]
Nie dokończyli zwrotki i stanęli.

85 
Jako na grzbiecie italskim[1036] topnieje

Śnieg i śród borów zrazu w lód się zmienia,
Gdy od słowiańskiej strony wiatr powieje;

88 
Kiedy zaś z lądów, gdzie brak czasem cienia[1037],

Zadmie, wnet taje z gorącym podmuchem,
Jako gromnica taje od płomienia;

91 
Tak jam bez westchnień stał i z okiem suchem,

Zanim poczęli śpiew święci duchowie,
Nucący zgodnie ze sfer wiecznym ruchem.


94 
Lecz skorom czułość wysłyszał w ich mowie,

Z której dźwięczała nuta bardziej tkliwa,
Niż gdyby rzekli: Czemu tak surowie?...

97 
Lodowa serca mojego pokrywa

Tchem się i wodą stawszy niespodzianie,
Jęk i łez potok ze mnie wydobywa.

100 
Ona wciąż stojąc na swoim rydwanie

Wyprostowana, niemieszkając dłużej,
Tak rzekła na ich litośne wołanie:

103 
»W ciągłem czuwaniu wam się wzrok nie mruży,

Ani krok jeden wam w ciemnościach ginie
Z tych, które czyni świat w ciągłej podróży[1038].

106 
Więc odgadniecie, do kogo tu czynię

Przymówkę i słów zwracam ostre groty:
Chcę, aby skrucha była równa winie[1039].

109 
Nietylko przez sfer niebieskich obroty,

Z których się pierwszy siew po ziemi sieje
Tam, gdzie każdego ziarna chcą przymioty,

112 
Ale przez łaski bożej przywileje,

Co deszcz swój czerpie z tak wysokiej chmury,
Że na jej drodze ziemskie oko mdleje[1040],

115 
On w wieku młodym otrzymał z natury

Tak wiele darów, że w rozumnej szkole
Byłby wypiękniał, jak nielada który.

118 
Lecz im obficiej mieści w sobie pole

Soków żywotnych, bywszy bez uprawy
Tem bujniej rodzi chwasty i kąkole.

121 
Długo mój widok strzegł go od niesławy,

A obrócony nań mój wzrok dziewczęcy
Nie dał mu z drogi występować prawej.


124 
Lecz gdy na skłonie doby pacholęcej

Śmierć dla drugiego życia mię zabrała,
Pokochał inną, a mnie nie chce więcej.

127 
Ledwie na duszny byt wybiegłam z ciała,

Gdzie owszem wzrosły ma moc i uroda,
Tom się mniej lubą i ponętną zdała.

130 
Na krzywą drogę zaraz krok swój poda;

Dóbr go doczesnych wabią złudne cienie
I obietnice, którym wierzyć szkoda.

133 
Nic nie pomogło zsyłać nań natchnienie,

W snach go ostrzegać i przez inne próby
Wołać do siebie; w małej miał je cenie.

136 
Tak nizko upadł, że wszystkie rachuby

Zbawienia spełzły na nic i zawiodły;
Zostało wieść go przez naród zaguby.

139 
Przebyłam bramę z piekielnemi godły;

Do przewodnika jego ze łzą w oku
W słowach błagalnych zanosiłam modły.

142 
Lecz szczerba w bożym byłaby wyroku,

Gdyby mu wolno w za-letejskie kraje
Przejść i kosztować wody z tego stoku,

145 
Nie płacąc skruchą, co przez łzy się kaje«.





PIEŚŃ XXXI.

»Hej ty z za wody!« ciągnąc dalej, rzecze

I zwraca ku mnie ostrze swej nagany,
Której sam brzeszczot dość boleśnie siecze;


»Prawda-ż to? prawda?« nastawa, bez zmiany

W surowym głosie; »mów, niech się dokona
Własnem wyznaniem lek tej twojej rany«.

Moc życia we mnie była tak stropiona,

Żem czuł, jak głos mój zerwawszy się mdleje,
Nie zdolny wyniść z przywartego łona.

10 
Czekawszy chwilę; »Co się w tobie dzieje«?

Spytała, »wyznaj; wszak jeszcze w potoku
Niezmyta pamięć zna win swoich dzieje«.

13 
Więc tedy w uczuć przeciwnych natłoku

Ciche »tak«[1041] jękiem z mych ust się wyrywa;
Żeby je pojąć, trzeba było wzroku.

16 
Jak kusza pęka, gdy pod nią cięciwa

Zbyt się przeciągnie, więc puszczony z łęku
Pocisk mniej wartko powietrze przeszywa,

22 
Tak jam się złamał pod ciężarem lęku

I pomieszania; głos się w łonie dławił
I wydobywał pośród łez i jęku.

25 
A ona: »W zacnym porywie, co sprawił,

Żeś na kochanie dobra nie był głuchy,
Nad które świętszych nikt ci nie objawił,

28 
Jakie to fosy i jakie łańcuchy

Wzbraniały tobie, byś w tej żądzy świętej
Tak wytrwałości pozbył i otuchy?

28 
Jakie powaby znów, jakie ponęty,

Na czyich licach tobie zaświeciły,
Żeś został wszystek ku nim pociągnięty?«

31 
Gorzkie westchnienie zerwało me siły;

Głosowi z piersi wyniść było trudno,
Wargi przemocą w słowa go złożyły.


34 
Płacząc, odrzekłem: »Ponętą ułudną

Doczesność moje przykłoniła chęci,
Zaledwie w grobie skryłaś twarz swą cudną«.

37 
»Czybyś był przeczył, czy chciał w niepamięci

Utaić«, rzekła, »wyjdzie na jaw wina;
Przed wielkim Sędzią prawda się wyświęci.

40 
Lecz gdy ją spowiedź własna wypomina,

Wtedy, jak boże chce postanowienie,
Na własnym brusie jej ostrze się ścina.

43 
By się ocknęło zgnębione sumienie,

By po raz wtóry w takie niepokoje
Nie wprawiły cię ponęty syrenie,

46 
Zatamowawszy te żałosne zdroje

Posłuchaj, dokąd winne raczej były
Zaprowadzić cię martwe szczątki moje.

49 
Nigdy z naturą sztuka nie stworzyły

Rzeczy tak pięknej[1042], jak ziemska osłona
Moja, co dzisiaj jest prochem mogiły.

52 
A jeśli komu taka rozkosz skona,

Jaka śmiertelna piękność zdolna potem
Nową ponętą zakraść się do łona?

55 
Ledwieś był pierwszym zadraśnięty grotem,

Do mnie, której już marne szaty prysły,
Potrzeba było uciekać z powrotem,

58 
Ani pozwolić, aby pióra zwisły[1043],

Pocisków czekać z oczu małolatki[1044]
Lub z innej rzeczy, która łudzi zmysły.

61 
Młody ptak nieraz da się zwieść do klatki,

Ale na tego, co już porósł w pierze,
Darmo zastawiać potrzaski i siatki«.


64 
Jako się dziecko zawstydzi macierze

I słucha, oczy spuściwszy z pokorą,
I błąd uznawa i żal czuje szczerze,

67 
Tak stałem, ona zaś mówiła: »Skoro

Słuchać cię boli, podnieś twarz brodatą[1045]:
Zgryzota twoja wzrośnie w dziesięcioro«.

70 
Łatwiej dębinę wyrwie rosochatą

Wicher wiejący z ziem, gdzie wieczne lody,
Lub z ziemi Jarby[1046], gdzie znów wieczne lato,

73 
Niż ja na rozkaz jej wzniosłem jagody:

Wyrozumiałem jad w jej słowach skryty,
Skorom przymówkę słyszał do mej brody.

76 
I wzrok podniosłem dotąd w ziemię wbity

I obaczyłem, jak swój deszcz kwiecisty
Zahamowały owe pierwobyty.

79 
A Beatrycze moja w mgle złocistej,

Z twarzą do zwierza dziwnego zwróconą,
Gdzie jest byt jeden w naturze dwoistej,

82 
W zasłonie białej, nad wodą zieloną

Tak Beatryczę-ziemiankę zaćmiewa,
Jak tam ziemianek zaćmiewała grono.

85 
Zatem mię żalu przypiekła pokrzywa,

Że którą serce moje ulubiło,
Tak mi się bardzo stała nieżyczliwa.

88 
Ostrze zgryzoty tak się we mnie wpiło,

Żem padł w omdleniu[1047]: nikt mi nie uwierzy
Prędzej, niż ona, której dziełem było.

91 
Kiedy nabrałem z serca mocy świeżej,

Widzę nad sobą piękną panią gaju[1048]:
»Dzierż się«, wołała, »dzierż się mej odzieży«.


94 
I zanurzywszy po szyję w ruczaju,

Wlokła za sobą, a sama po toni,
Jak czółnko tkackie szła. Kiedym do skraju

97 
Już się przybliżał czarodziejskiej błoni,

Pokrop mię Panie,[1049] zabrzmią słodkie tony,
Jakich ni pióro, ni zmysł mój nie zgoni.

100 
A piękna pani objąwszy ramiony

Głowę mą, w wodę wcisnęła całego,
Tak, żem się musiał napić, zanurzony[1050].

103 
I wyciągnąwszy tak umoczonego,

W czworga tanecznic postawiła chórze;
Wszystkie ramiona ich na mnie się zbiegą.

106 
»Tu-śmy nimfami, a gwiazdami w górze[1051];

Nim na wasz padół zeszła Beatrycze,
Nam czterem była oddana pod stróżę.

109 
Zaprowadzimy cię przed jej oblicze;

Wzrok ci wystalą te nasze trzy drużki[1052],
Co patrzą głębiej w rzeczy tajemnicze«.

112 
Tak wyśpiewują do mnie boże służki:

Do piersi Gryfa pod ręce mię wiodą,
Gdzie stała pani ma nad brzegiem strużki.

115 
»Teraz ócz nie szczędź; paś się jej urodą,

W blaskach szmaragdu[1053] napój się łakomie,
Skąd Amor strzały ciskał w pierś twą młodą«.

118 
Tysiąc pożądań gorących jak płomię

Do jej błyszczących oczu biegło lotem,
Które utkwiły w Gryfie nieruchomie[1054].

121 
Jako w zwierciedle słońce skier migotem,

Tak się w jej wzroku zwierz, co wraz był ptakiem,
Odbijał to tym, to owym przymiotem.


124 
Pomyśl, czym zdumiał się nad cudem takim:

Oto w mych oczach przedmiot stał nietknięty,
A obraz kształtem mienił się dwojakim!...

127 
Gdy tak rozkoszą i dziwem przejęty

Duch mój kosztował tej rajskiej łakotki,
Co sycąc, razem wzmaga swej ponęty,

130 
Owe z pod znaków najwyższych trzy młódki

Szczytną godnością strojne w każdym gieście
Podbiegły, tańcząc w rytmie świętej zwrotki:

133 
»O Beatrycze, zlituj się nareszcie,

Zjaw święte oczy swemu kochankowi!
On tyle schodził, by stanąć w twem mieście.

136 
Ukaż mu usta[1055]; niech łaska odpowie

Tej prośbie naszej, a on niech z tej łaski
Wtórą twą piękność pojmie i pozdrowi«.

139 
Tak nucą. — O wy słońc wieczystych blaski![1056]

Choćby kto pracą wychudził swe lice,
Choćby się poił w krynicy parnaskiej,

142 
Tu-by przekroczył możności granice,

Chcąc skreślić, jak się zjawiła-ś dla oczu,
W kwiatów obłoku, w sferowej muzyce,

145 
Zrozpowijana w powietrznem przeźroczu!





PIEŚŃ XXXII.[1057]

Tak chciwie na niej oczy me zawisły,

Dziesięcioletnie chcąc gasić pragnienie[1058],
Że zapomniały mi się inne zmysły.


A nieowładne owo zapatrzenie

Stanąwszy między światem a jej świętem
Obliczem, w dawne niewody mię żenie.

Kiedy tak pasę wzrok, jednym momentem

W lewo go wściągną trzy niewiasty boże,
Wołając do mnie: »Olśnie ci ze szczętem«.

10 
Wtem moc widzenia moja zaniemoże,

Jako to mdleją oczy oślepione
I znieczulone w słonecznym splendorze.

13 
Aż kiedy w mniejszych jasnościach ochłonę[1059], —

Powiadam: mniejszych przeciw jej urodzie,
Od której głos mię odwiódł w inną stronę, —

16 
Ujrzę, dostojne wojsko w swym pochodzie

Skręca na prawo, ukąpane w złotem
Słońcu i świecach sunących na przodzie.

19 
Jak rota bronna puklerzy namiotem

Skręca się, koło sztandaru zebrana,
Aż front odmieni zupełnym obrotem,

22 
Tak te zastępy niebieskiego Pana

W mych oczach łukiem gięły się na szlaku,
Zanim zawrócił kierownik rydwana[1060].

25 
Przy wozie poszły niewiasty orszaku;

Gryf ciągnął ciężar swój, tak lekki w chodzie,
Że jedno piórko nie drgnęło na ptaku.

28 
A piękna pani, co mię zmyła w wodzie

I Stacjusz i ja szliśmy w trop za kołem,
Które łuk mniejszy kreśliło w obwodzie[1061].

31 
Tak snuł się pochód po gaju wesołym,

Pustym z win Ewy, co węża uznała;
W rytmach anielskich stąpaliśmy społem.


34 
Bliżej, niż trzykroć wypuszczona strzała

Przeleci, stanął pochód ze sztandary:
Tam Beatrycze z wozu zstępowała.

37 
»Adamie!« smutne rozebrzmiały gwary

W okół rośliny[1062], co ogołocona
Z liści, nagimi sterczała konary.

40 
Modłą przedziwną była jej korona

Szersza ku górze; rośliny tak sporej
Nie rodzą nawet indyjskie nasiona.

43 
»Błogosławiony ty Gryfie[1063], żeś kory

Z drzewa nie uszczknął, choć w smaku miodowa;
Ktoś inny od niej wił się[1064] z bólu chory«.

46 
Pod krzepkiem drzewem taka brzmiała mowa,

A zwierz dwukształtny wołał, gdy je zoczył:
»Sprawiedliwości siemię tak się chowa«[1065].

49 
Tedy do wozu zwrócił się i toczył,

Aż go przyciągnął do wdowiego drzewa
I to, co z niego, do gałęzi troczył[1066].

52 
Jak w porze, kiedy słońce jasność zlewa

Z inną jasnością[1067], która to w koronie
Zodjaku po za Rybą rozelśniewa,

55 
Pęcznieją zioła, aż każde zapłonie

Barwą z bożego daną mu dekretu,
Nim w innym znaku słońce sprzęże konie,

58 
Podobnie, mniej niż barwą fioletu,

Więcej niż róży[1068], ów pień się odnowi,
Stojący nakształt nagiego szkieletu.

61 
Nie znam i nie wiem, czy gdzie słuch ułowi

Pieśń taką słodką, jak ta, co tam biła;
Zmysł mój nie zdołał zdzierżeć jej czarowi.


64 
Gdybym mógł pędzlem oddać, jak uśpiła

Okrutne oczy powieść o Najadzie:
Oczy, dla których czujność zgubą była,

67 
To sztuką, co się w żywych barwach kładzie,

Wyobraziłbym, jak wpadałem w ciszę;
Niestety, niemoc stoi mi na zdradzie.

70 
Zatem odrazu ocknienie opiszę:

Pękła zasłona snu; blask poszedł po niej;
»Wstawaj! co czynisz?« takie słowa słyszę.

73 
Jak mając ujrzeć kwiateczki jabłoni,

Której owocu anieli łakomi
I która Niebo upaja w swej woni,

76 
Piotr, Jan i Jakób padli niewidomi

I znów powiekę podnieśli zemdloną
Na głos, co większe sny, bywało, skromi;

79 
I zobaczyli uszczuplone grono,

(Eliasz z Mojżeszem zniknęli w obłoku),
A szatę Mistrza swego przemienioną,

82 
Tak jam się ocknął i podniósł z widoku

Tej rozżalonej[1069] nad zbłąkaniem mojem,
Która mię przedtem wiodła wzdłuż potoku[1070].

85 
»Gdzie Beatrycze?« pytam z niepokojem.

»Patrz«, rzekła, »siedzi na drzewa korzeniu[1071]
Umajonego nowych liści strojem.

88 
Przypatrz się, w jakiem błyszczy otoczeniu;

Reszta za Gryfem już jest wniebowzięta,
Wzlatuje w słodszem i wznioślejszem pieniu«.

91 
Czy jeszcze więcej mówiła ta święta,

Nie wiem, bo w oczach mych już tylko gości
Ona i wszystkie moje zmysły pęta.


94 
Sama siedziała na ziemi szczerości[1072],

W straż tej kolaski pięknej zostawiona,
Którą Zwierz przywiózł jeden w dwuistności.

97 
W okół się plotła z siedmi nimf[1073] korona:

Każda z nich w ręce jasny lichtarz dzierży,
Nietrwożny Austru ani Akwilona.

100 
»Krótko zabawisz; ze mną ci należy

Obywatelstwo wieczne w onym Rzymie,
Gdzie to sam Chrystus był pierwszym z rycerzy[1074].

103 
By świat poprawić, który zła się imie,

Na rydwan patrzaj; co tutaj się stanie,
Wróciwszy na dół, opiszesz w swym rymie«.

106 
Tak Beatrycze; ja zawsze poddanie

Wypełniający, cokolwiek poleci,
Wzrok i uwagę wieszam na rydwanie.

109 
— Nigdy tak pędem gwałtownym nie leci

Piorun z za gęstej obłoków osnowy,
Skoro się w sferze płomienia roznieci,

112 
Jak tutaj runął z góry Jowiszowy

Ptak[1075] i obszarpał na jabłoni korę
I omuskał z niej kwiaty i liść nowy.

115 
Wtem całą mocą uderzył w komorę

Wozu; tak w okręt tłuką wodne masy,
Rozkołysane w nawałniczną porę.

118 
Do tryumfalnej następnie kolasy

Wkradł się Lis,[1076] cały wychudzony czczością
I na potrawę niezaznaną łasy.

121 
Ale skarcony w swej brzydkiej chytrości

Od pani mojej naganą surową,
Pierzchł, ile znieść go mogły chude kości.


124 
Po chwili Orzeł, skąd spadł, stąd nanowo

Rzucił się[1077] pędem na wozu rynsztunek
I zasłał pierza białością puchową.

127 
Jak z łona, w którem tłucze się frasunek,

Tak z nieba ozwał się głos i żałował:
»O łódko moja, smutny twój ładunek«.

130 
Między kołami grunt się rozstępował;

Z głębi Smok wyszedł i kolcem oczosa
Z pod spodu wiercąc dno, kolaskę psował.

133 
A jak swe żądło w siebie ściąga osa,

Tak je ściągała poczwara zjadliwa:
Część dna wyrwała i uszła z ukosa[1078].

136 
Jak pulchna ziemia runią się okrywa,

Tak rydwan puchem bożego sokoła,
Co go chęć może przyniosła życzliwa.

139 
Szczęt zatem wozu i dyszel i koła

Otuliły się w te puszyste stroje
Szybciej, niżeli człowiek westchnąć zdoła[1079].

142 
Gdy tak sprzęt boży zmienił kształty swoje,

Nagle mu z wnętrza siedem głów wynika:
Czworo po krańcach, a na dyszlu troje.

145 
Na trzech po parze rogów jak u byka,

Na czterech jeden w czele; tak bajecznej
Stwory śród ziemi nikt nie napotyka[1080].

148 
Jako na góry szczycie głaz bezpieczny,

Siedziała na niej, chyżemi oczyma
Strzelając, postać Niewiasty wszetecznej.

151 
A jako strażnik straż nad skarbem trzyma,

Stał nad nią Olbrzym[1081] z ohydnem obliczem:
I całował ją, a ona Olbrzyma.


154 
Widząc, że ku mnie swem okiem zwodniczem

Strzelała, srogi ów gach nielitośnie
Od stóp do głowy siekł ją ostrym biczem.

157 
Potem odrazu gniewnie i zazdrośnie

Odwiązał potwór i powlókł do boru,
Który tam jak tarcz dzieląca mię rośnie

160 
Od nierządnicy i dziwnego stworu.





PIEŚŃ XXXIII.[1082]

Boże, w dziedzictwo twe weszły pogany![1083]

Ten chórem raz trzy, raz cztery dziewice
Psalm zawodziły, nucąc na przemiany.

Pani ma słucha, zapłakawszy lice,

A mnie się zdaje, gdy tak głowę kłoni,
Że widzę bożą pod krzyżem Rodzicę.

Kiedy skończyły, wstaje z pod jabłoni,

Aby przemówić i cała w rozświcie
Miłości barwą ognia się zapłoni.

10 
»Maluczko«, rzecze, »a nie obaczycie

Mię[1084]; zaś maluczko przeminie, a ono
Siostrzyczki lube, znów mię obaczycie«.

13 
Przodem posłała drużek śpiewne grono,

A ruchem dłoni stawiła w odwodzie
Mnie i Stacjusza i niewiastę oną

16 
Litośną; tak szła po rajskim ogrodzie.

Nie uczyniła dziesiątego kroku,
Kiedy oczyma w oczy me ubodzie


19 
I tak łagodnie rzecze: »Na widoku

Bądź mi, ażebyś słuchał, gdy ci wskażę;
Pospieszaj prędzej i chodź przy mym boku«.

22 
Tedy podbiegłem i stanąłem w parze,

A ona: »Bracie, skąd te lęki zbytnie?
Czemu nie wyznasz, co chowasz w zamiarze?«

25 
Jak się podwładny zbliża czołobitnie

I ledwie bąka słowa przed zwierzchnikiem,
Bo mu się w ustach głos zalękły przytnie,

28 
Tak ja niepewnym bąkałem językiem:

»Ty wiesz, co na mój pożytek wypada,
Bo tak jak ze mną, nie współczujesz z nikim«.

31 
»Niechże cię«, rzekła, »trwoga nie owłada;

Zbądź zawstydzenia; chcę, byś w tej krainie
Nie szedł jak człowiek, który we śnie gada.

34 
Wiedz, że od smoka zepsute naczynie

Było, lecz nie jest; niech się z pomstą liczy
Olbrzym, która go pewno nie ominie.

37 
Zrodzi się Orlik i rząd odziedziczy

Po orle, co wóz obsypał swym puchem:
Wóz-potwór, Drzewu zabrany w zdobyczy.

40 
To wam oznajmiam, co oglądam duchem:

Oto się w gwiazdach lepsza dola święci
Niepowstrzymana przeciwieństw łańcuchem.

43 
Gdy od Pięciuset pięci i dziesięci

Na śmierć zdławiona będzie Rozbójnica
I Olbrzym, co z nią w sprosnej grzeszył chęci[1085].

46 
Może cię miesza słów mych tajemnica,

Jak Temidzinej lub Sfinksa zagadki[1086]
I dla twych oczu zakryte ma lica.


49 
Lecz Najadami[1087] wnet będą wypadki,

Wypełniające to, co słowa wróżą,
Ani się tutaj użalą ich świadki.

52 
Widzenie moje niech wiernie powtórzą

Twe usta ludziom, co żyją żywotem
Będącym ciągłą w kraj śmierci podróżą.

55 
A kiedy pisać będziesz, pomnij o tem,

Żeś widział Drzewo, ku którego zgubie
Zamierzano się podwójnym nawrotem[1088].

58 
Kto zeń ukradnie lub kto go uskubie[1089],

Ten bluźni czynem przeciwko osobie
Boga, co święcił je ku swojej chlubie.

61 
Lat pięć tysięcy miał czekać w żałobie

Duch utęskliwy waszego pradziada,
By Zbawca winę jego mścił na sobie.

64 
Śpi chyba duch twój, jeśli nie dobada,

Czemu roślina tak wzwyż wystrzeliła[1090]
I swe konary tak w okół rozkłada.

67 
Gdyby ci duszy nie zaskorupiła

Nakształt wód elskich, płochość korą z głazu,
Ni jej jak Piram morwę poplamiła[1091],

70 
Po tych znamionach poznałbyś odrazu

W sensie moralnym, jakie prawo boże[1092]
Tkwi w treści tego o drzewie zakazu.

73 
Lecz widząc umysł twój w kamiennej korze

I przyciemniony jak owoc morwowy,
Tak że jasności słów mych znieść nie może,

76 
Chcę, byś obrazem, jeżeli nie słowy,

Tę prawdę na swej zawiesił pamięci,
Jak na pielgrzymiej lasce liść palmowy«[1093].


79 
Na to powiadam jej: »Nakształt pieczęci,

Która się w wosku powtarza odbita,
Mowę twą w duszy wyryły me chęci.

82 
Lecz czemu wiedza twoja smakowita

Tak nad mój rozum wylatuje zgoła,
Że im ją bliżej goni, tem mniej chwyta?«

85 
»Przeto, byś wiedział, jaka twoja szkoła[1094]

I jak daleko jej bystrość domierzy
I jak mych wyżyn doścignąć nie zdoła.

88 
Od bożej drogi tak daleko leży

Wasza, jaka jest odległość obręczy,
Po której niebo najszczytniejsze bieży«.

91 
»Nie pomnę«, rzekłem, »bym w dobie młodzieńczej

Zaniechał wiedzy, co mię dziś zachwyca,
Ani mię o to me sumienie dręczy«.

94 
A na to ona, śmiechem krasząc lica:

»Ale ci przecież pamięć przypomina,
Że cię poiła letejska krynica?...

97 
Jako się z dymu ogień przypomina,

Tak tu ze skutku ten wniosek się snowa,
Że była zdrada i że była wina[1095].

100 
Odtąd już naga będzie moja mowa:

Widzę, że muszę wyświecić ją z cienia,
By jej dostrzegła źrenica surowa«.

103 
Już też jaskrawiej i wolniej w płomienia

Kręgu szło słońce torem południka,
Co dla każdego miejsca się odmienia.

106 
Siedm nimf stanęło nakształt przewodnika,

Który na czele kompanii bieży
I nagle przedmiot nieznany spotyka.


109 
Tam, gdzie cień konał na lasu rubieży,

Ciemny, jak owy, co pod rosochatem
Drzewem nad chłodną wodą w Alpach leży,

112 
Ujrzałem, niby Tygrys z Eufratem[1096]

Płynące; jedne wydały je zdroje:
Rozstawały się zwolna, jak brat z bratem.

115 
»Chwało ludzkiego rodu, światło moje!«

Pytam, »jak zwie się woda, co wypływa
Z jednego źródła, a nurt dzieli w dwoje?«

118 
Na to odrzecze mi ta dobrotliwa:

»Spytaj Matyldy«. Więc ta przemówiła
Jak człowiek, co się z zarzutu obmywa:

121 
»Te tajemnice, oraz innych siła

Już mu przezemnie były wyjawione:
Chyba-ż ich woda letejska nie zmyła«.

124 
A Beatrycze: »Może w inną stronę

Podana baczność, w której pamięć ginie,
Na oczy duszy rzuca mu zasłonę...

127 
Lecz spojrzyj: Oto Eunoë płynie:

Jako z innymi czynisz, wiedź go do niej:
Niechaj się w swojej niemocy ochynie«.

130 
Jako się dusza uprzejma nie broni,

Lecz cudzej woli swą czyni obrazem,
Skoro się w znaku widocznym odsłoni,

133 
Tak ona dłoń mą z uprzejmym wyrazem

Wzięła i poszła naprzód, do Stacjusza
Z pańskiem skinieniem mówiąc: »Chodź ty razem«.

136 
Gdybym mógł spisać, ile mię porusza

Tych chwil wspomnienie, śpiewałbym napoje,
Z których-by wiecznie rada czerpać dusza.


139 
Lecz oto pełne są już karty moje

Materją na śpiew o czyścowym kraju,
Więc cuglem sztuki[1097] ten zapęd pokoję.

142 
Na brzeg wróciłem, w przeświętym ruczaju

Tak odrodzony, jak rośliny nowe,
Okryte szatą zielonego maju:

145 
Czysty i gotów wylecieć na gwiazdy[1098].








III.
RAJ
PIEŚŃ I.[1099]

Majestat wszystkich rzeczy wzruszyciela

W przestwory wnika i na światów skronie
Ustopniowaną jasnością[1100] odstrzela.

W niebie, co sporzej bożych iskier chłonie[1101]

Byłem; widziałem, czego nie wyświęci
Słowami człowiek, choć był w tamtej stronie.

Bo przybliżony do celu swych chęci

Rozum nasz tak w nim przepaściście ginie,
Że nie pociągnie za sobą pamięci.

10 
Ile z widzianych w przeświętej krainie

Cudów zaskarbić zdołał umysł gruby,
Obecnie treścią mych pieśni uczynię.

13 
Dobry Apollo[1102], u kresowej próby

Zrób mię naczyniem swej mocy i łaski,
Abym wysłużył wawrzyn tobie luby!

16 
Dotąd wystarczał jeden szczyt parnaski[1103];

Teraz, gdy w szranki mam wstąpić takowe,
Z obudwu na mnie muszą spłynąć blaski.

19 
Wnijdź w moje piersi, daj taką wymowę,

Jak gdyś wyłuszczał w zwycięskiej zabawie
Z pochwy swych członków ciało Marzjaszowe![1104]


22 
O boska Mocy, gdy przez ciebie sprawię,

Że ów kraj święty, widny wyobraźni,
Bodaj słów cieniem odbiję na jawie,

25 
Pod twój pieszczony krzew podejdę raźniej

Wieńczyć skroń liściem, którym wyposaża
Dostojność treści i dank twej przyjaźni.

28 
Tak rzadko, Ojcze, uszczknąć go się zdarza

(O wstyd! — przez winę błędnej ludzkiej chuci)
Na tryumf wieszcza lub tryumf mocarza,

31 
Iż, pewnie tuszę, w radość się obróci

Bogowi z Delfu ta myśl, że krzewina
Penejska[1105] jeszcze w kimś pragnienia cuci.

34 
Z małej się iskry wielki pożar wszczyna:

Po mnie, skuteczniej ktoś[1106], w późniejsze lata
Będzie o łaskę prosił Apollina. —

37 
Przez rozmaite bramy lampa świata[1107]

Wschodzi śmiertelnym, lecz onym zaworem,
Co cztery kręgi w troje krzyżów splata,

40 
Pod lepszą gwiazdą, ruchem bardziej skorym

Krok swój posuwa; w naszej ziemskiej glinie
Umiarkowańszym odbija się wzorem.

43 
Tu więc był ranek[1108], a wieczór w nizinie:

Czarność zapadła w ziemskiej półkulicy,
A świt wybielił przestworne pustynie.

46 
Na Beatryczę spojrzę: ku lewicy

Zwrócona[1109] oczy ze słońcem potyka
Bystrzej, niżeli zdoła wzrok orlicy.

49 
Jak jeden promień z drugiego wynika,

Gdy załamany powrotnie ku górze
Odstrzela na wzór tęsknego pątnika,


52 
Tak ja giestowi Beatryczy wtórzę,

Który się odbił w moich źrenic szybie
I w słońce patrzę wbrew ludzkiej naturze.

55 
Snać tam mi wolno, czego tu pochybię,

Dzięki przedziwnej mocy rozesnutej
W rodu ludzkiego właściwej siedzibie.

58 
I wytrzymałem słońce wzrokiem póty,

Aż mi się nagle iskrami zaroił
Jak od żelaza dobytego z huty.

61 
Wtem zajaśniało[1110], jakby się podwoił

Dzień i jak gdyby Ten, co pięknem darzy,
Niebiosa w słońce podwójne przystroił.

64 
Zapamiętała w kół wieczystych zarzy

Stała Beatryx, ja zaś wzrok odjęty
Od kręgu słońca utkwiłem w jej twarzy.

67 
Tedym się począł od tej twarzy świętej

Mienić jak Glaukus[1111], gdy zjadł pewne zioła
I między bogi — bóg skoczył w odmęty.

70 
Przeczłowieczenie wyrazić się zgoła

Słowami nie da; przykładem bądź syty,
Nim Pan do takich przemian cię powoła.

73 
Czym tam był w ciele[1112], czyli duch dobyty

Z powłok sam bieżał, — ty wiesz, niebem włodne
Kochanie[1113], światłem rwące mię w błękity.

76 
Wtem z koła, co się znieśmiertelnia[1114], głodne

Uścisków bożych, w mym słuchu się zbiorą
Dźwięki miarowe[1115] i harmonią zgodne.

79 
Zaczem niebiosa tak w łunach rozgorą

Od blasku słońca, że strugi ni deszcze
Nigdy się w większe nie zlały jezioro.


82 
Melodje nowe i blask takie dreszcze

Ciekawej żądzy obudziły we mnie,
Że większych dotąd nie zaznałem jeszcze.

85 
A ona widząc, com myślał tajemnie,

Aby pragnienie me ukoić raźniej,
Nim się ozwałem rzekła: »Nadaremnie

88 
Zabawiasz myśli fałszem wyobraźni:

Gdybyś otrząsnął z duszy widma mgliste,
Czego nie dojrzysz, widziałbyś wyraźniej.

91 
Nie jesteś więcej na ziemi, — zaiste!

A grom mniej wartko ze swej sfery leci
Niż ty, wracając w dziedziny ojczyste«[1116].

94 
Jak wprzódy czułem, że w mym mózgu nieci

Jej uśmiechnięta mowa pierwsze świty,
Tak teraz nowe osnuły mię sieci.

97 
»Jeden cud« — rzekę — »już mi jest odkryty;

Obecnie rozum odgadnąć się biedzi,
Jak mogę wzlatać ponad lekkie byty«.

100 
Ona westchnęła w czułej odpowiedzi

I rozrzewniła swoje oczy hoże
Jak nad dziecięciem, co w gorączce bredzi.

103 
Potem zaczęła: »Rzeczy na przestworze

Są we wzajemnym ładzie; to jest modła,
Dająca światu podobieństwo boże.

106 
Wtem twory wyższe dopatrują godła

Mocy, co ma cel we własnym rozsądku,
Gwoli któremu prawo swe wywiodła[1117].

109 
Słuchają tego wiecznego porządku

Wszystkie istoty, wedle przeznaczenia
Bliższe lub dalsze swojego początku.


112 
Po oceanie bytu bez wytchnienia

Do swej przystani gna ich ta potęga,
A każde z musu swego przyrodzenia.

115 
Nią party, sfery księżycowej sięga

Płomień; zwierzęta ona ruchem darzy,
Ona miąsz ziemi jednoczy i sprzęga[1118].

118 
Nietylko twory niestojące w straży

Rozumu owy łuk swą strzałą godzi,
Lecz te, gdzie miłość z umem się kojarzy.

121 
Opatrzność, która takie sprawy godzi,

Blaskiem pokoi do nieruchomości
Niebo, pod którem z nieb najrętsze chodzi.

124 
Do ukazanej dekretami włości

Niesie nas siłą własną ta cięciwa,
Co w szczęsne sedno swoje strzały prości.

127 
Prawda, że często forma nie pokrywa

Umyślonego od artysty wzoru,
Bowiem materja jest nieposkromliwa.

130 
Częstokroć także od prawego toru

Stworzenie samo odegnie swe chęci,
A to za wiedzą wolnego wyboru,

133 
— (Tak się i piorun z chmury na dół skręci)[1119]

Jeżeli duszę w przyrodzonym pędzie
Rozkosz fałszywa ku ziemi przynęci[1120].

136 
Niechże ci zatem w podziwie nie będzie

To że się wznosisz, jak że popędliwy
Strumień w dół bieży przez skalne krawędzie.

139 
Toby dopiero były istne dziwy,

Gdybyś ty, wolen przeszkód, został w dole,
Gdyby na ziemi usiadł ogień żywy«[1121].

142 
Rzekła i wzniosła swe oczy sokole.





PIEŚŃ II.[1122]

Wy, co spragnieni słuchać, w wiotkim drewnie

Prujecie fale, poganiając biegu,
W ślad barki mojej płynącej tak śpiewnie,

Wracajcie sobie do waszego brzegu,

Ani puszczajcie się na wielkie morze,
Bo zginie, który nie dotrwa w szeregu.

Nikt nie biegł nurtem, kędy ja się wożę;

W żagl dmie Minerwa, Feb drogę odkryje,
Muzy poznaczą gwiazdami bezdroże[1123].

10 
O wy nieliczni, co prężycie szyje

Po chleb anielski, którym tu żywione,
Lecz syte usta nie były niczyje:

13 
Popchnijcie za mną na te nurty słone

Łódź waszę, nim się zamknie srebrna smuga
I wyrównają wody rozdwojone.

16 
Rzecz obaczycie, jakiej równa druga

Dziwiła chyba owe bohatery
W Kolchis[1124], gdy naszli Jazona u pługa. —

19 
Wrodzona człeku bogokształtnej sfery[1125]

Oskoma wieczna, jazdą taką żywą
Jak ruch niebiosów, niosła nas w etery.

22 
Beatryx w niebo a ja w urodziwą

Twarz jej patrzałem. Jako grot pocisku
Tkwi w sednie, ledwo że pchnięty cięciwą,

25 
Jam nagle w dziwnym zawisnął zjawisku:

Wzrok mi porwało; więc ona, co do dna
Przegląda dusze w jednym myśli błysku,


28 
Spojrzała na mnie piękna i pogodna.

»Podziękuj, — rzekła, — »Dobroci przedwiecznej,
Oto płaneta pierwszem niebem włodna«[1126].

31 
Wtem mię ogarnął jakby obłok mleczny:

Tuman błyszczącej, gęstej, zbitej bieli
Skrzącej jak klejnot w poświacie słonecznej.

34 
W tę wiekuistą perłę my wpłynęli:

Tak woda promień słoneczny połyka,
Ale pod ostrzem jego się nie dzieli.

37 
Jeślim tam żywy wszedł — (choć się wymyka

Z pod zmysłów ten wlot w księżyca struktury,
Bo wszak materja w materję nie wnika), —

40 
Zważ, jak my winni żarliwemi pióry

Dążyć do bytu, na którym dostrzeżem,
Jak się jednoczą[1127] w Chryście dwie natury.

43 
Tam rozpoznamy, w co dziś tylko wierzem,

Bez argumentów, lecz z samo-prześwitu,
Jak pierwsze prawdy[1128], z których wiedzę bierzem.

46 
»O pani«, rzekłem, »do niebiosów szczytu

Ślę korne modły i Panu dziękczynię,
Który mię wyniósł z padolnego bytu.

49 
Odpowiedz, proszę: Co za mgła to płynie

Po owem ciele? na ziemi z niej klecą
Powieść o ciernie noszącym Kainie«[1129].

52 
Ona się na to uśmiechnęła nieco:

»Gdzie klucze zmysłów tępe, tam istoty
Śmiertelne — widzisz, — prosto w obłęd lecą.

55 
Niech cię nie rażą zadziwienia groty,

Bo gdzie za wodze wybieramy zmysły,
Tam rozum musi mieć podcięte loty.


58 
Lecz ty jak sądzisz? Od czego zawisły

Te rzkome plamy?« »Sądzę, że je może
Miąsz wywołuje mniej lub więcej ścisły«.

61 
A ona: »Zaraz ten błąd twój umorzę,

Jeżeli zechcesz pójść prostymi szlaki
Tych argumentów, które ci wyłożę.

64 
Tam w sferze ósmej liczne gwiazd orszaki

Okólnym ruchem po przestworach płyną,
Rozmiarów oraz jaśni niejednakiej.

67 
Gdyby gęstości stopień był przyczyną

Odmian, byłaby gwiazd na świecie władza
Różna nie treścią, lecz wielkością ino.

70 
Ale wpływ różny gwiazd się wyprowadza

Z podstaw formalnych, którym, oprócz samej
Racji gęstości, twój wywód przeszkadza.

73 
Jeśliby nadto tworzyła te plamy

Rzadkość materji, to albo-by w zwartej
Masie płaneta posiadała jamy,

76 
Lub jak śród mięsa jest tłuszcz rozpostarty,

Takby i tutaj księżycowe ciało
Cieniem i światłem przeplatało karty.

79 
W pierwszym wypadku toby się wydało

Podczas zaćmienia słońca, bo przez rzadszy
Miąsz-by natenczas światło przeświecało.

82 
Teraz się drugi wypadek rozpatrzy;

Gdy i ten zbiję w rozumnym wywodzie,
Tedy błąd uznasz: Jeżeli wypadłszy

86 
Ze słońca, promień na skróś nie przebodzie

Tego co masą księżycową zowiem,
To, że grunt jakiś staje na przeszkodzie.


88 
Od tego gruntu odbija się bowiem,

Jak się odbija przedmiotu widziadło
Od szyby szklanej podbitej ołowiem.

91 
Odpowiesz może, iż światło zapadło

Bardzo głęboko w księżycowe luki
I że dlatego w tych miejscach przybladło.

94 
Otóż w tym względzie zamiast mej nauki

Pospolitemu zawierz doświadczeniu:
Ono jest źródłem dla dzieł waszej sztuki.

97 
Ustaw dwa lustra w równem oddaleniu,

A między niemi trzecie, dalej nieco;
Z tyłu za sobą a na podniesieniu

100 
Umieścisz lichtarz z zapaloną świecą;

Niech blask wprost pada na zwierciadła owe
I wszystkie razem niech ci w oczy świecą.

103 
Choć stoi dalej zwierciadło środkowe,

Ujrzysz, i o to nie stoczymy sporu,
Odbicie wszystkich świateł jednakowe[1130].

106 
Jak płatek śniegu od słońca wigoru

Staje się nagim bez postaci bytem,
Bo pozbawiony chłodu i koloru,

109 
Tak się z umysłem twym stało, obmytym

Z błędu; więc teraz blask z mądrości zdroju
Fałsz tobie światłem zastąpi sowitem:

112 
— Pod niebiosami wiecznego pokoju

Toczy się sfera pewna; w możnym wpływie
Na rzeczy mieści się treść jej ustroju.

115 
W następnej, co tak błyszczy migotliwie,

Ta treść na liczne byty jest dzielona,
Różne, lecz mknące we wspólnym porywie.


118 
Poniższe kręgi nadają znamiona

Rzeczom odmienne, a tocząc się kołem,
Ku stałym celom sieją swe siemiona.

121 
Owe narządy świata, wszystkie społem

Działają — widzisz — ze stopni na stopnie:
Przyjmują z góry a oddają dołem.

124 
Uważaj jeno, jak wiodę roztropnie

Myśl twą ku mecie pragnionej ponęty,
A już bezemnie reszty celu dopnie.

127 
Ten obrót i wpływ kręgów rzeszy świętej

Jak dzieło młota ze sztuki kowala,
Z błogosławionych bodźców jest poczęty.

130 
Niebo, co tylą świateł się zapala,

Kształty swe bierze w krążącym Aniele
I w innych bytach jak pieczęć utrwala.

133 
A jako dusza w waszem ludzkiem ciele

We wnętrze całej przenikłszy postaci
Po wszystkich członkach swoje władze ściele,

136 
Tak owa Intelligencja bogaci

Dobrocią swoją gwiazdy we wszechbycie:
Dzieli się, jednak całości nie traci.

139 
Moc różna, toż się wiąże rozmaicie

Z mnogością cennych ciał, na które wpływa;
Łączy się z niemi tak jak z ciałem życie.

142 
Dzięki pogodzie miejsca skąd przybywa,

Ta moc anielska skroś gwiazdy prześwieca:
Tak się uciechą skrzy źrenica żywa[1131].

145 
Oto przyczyna, czemu tarcz księżyca

Niejednostajna; i nie rozrzedzenie
Sprawia, lecz podstaw formalnych różnica

148 
To, co wygląda jak światła i cienie.





PIEŚŃ III.[1132]

Słońce[1133], co pierwszy żar w mej piersi młodej

Zatliło, oto znowu mi odsłania
Słodką twarz prawdy mądrymi wywody.

Więc z jego łaski pełen rozeznania

A niepewności wolen, wzniosłem głowy
Ile się godzi dla potakiwania.

Wtem mi się nagle dziw ukazał nowy,

Który na oczy parł się z tak widoczną
Chęcią, że w ustach zapomniałem mowy.

10 
Jako przez szybę gładką i przeźroczną,

Lub niegłębokie strumienie topieli
Kiedy jej fale od wiatru wypoczną,

13 
Ku patrzącemu własna twarz odstrzeli,

Lecz tak niepewna, że na czole białem
Perła się plamą wyraźniejszą bieli, —

16 
Taki tłum liców człowieczych ujrzałem:

Zaczem popadłem w odwrotne złudzenie
Narcyza[1134], co go cień ogarnął szałem.

19 
Zaledwiem spostrzegł te rzekome cienie,

Aby rozpoznać skąd-li są i czyje,
Szybko za siebie rzuciłem spojrzenie.

22 
Ale nie widząc nic, wykręcam szyję,

Ku mojej pani ślę wzroku narzędzie
I uśmiech tlący w świętych oczach piję.

25 
»Niech ci mój uśmiech w podziwie nie będzie«

Rzekła; »nim prawdę słaby sąd odróżni,
Stopa twa jeszcze waży się w obłędzie


28 
I zmysły twoje zawiesza na próżni.

Prawdziwie tutaj dusze ci się jawią
Ludzi, co ślubem swym zostali dłużni.

31 
Mów z nimi, słuchaj, wierz w to, co ci prawią,

Bo zapatrzone w światło, które żywi,
Wbrew jego blaskom kroku nie postawią«.

34 
Zaczem jam w ducha, który utęskliwiej

Pragnął przemówić, oczy moje wszczepił
Jak ludzie chęcią przemożną lękliwi.

37 
»O duchu błogi, coś się już pokrzepił

Słodyczą blasków wiecznego żywota,
Której nie pojmie ten, co sam z nich nie pił,

40 
Niechaj pozwoli łaska i ochota

Poznać twe własne i innych koleje«[1135]...
Z uśmiechem rajska odrzekła istota:

43 
»Przychylność nasza otwiera wierzeje

Słusznym życzeniom i tak jest im skłonna,
Jak boża: boży dwór myśl pańską sieje.

46 
Jam była w świecie siostrzyczka zakonna[1136];

Jeśli się swojej poradzisz pamięci,
Nie zakryje mię uroda pozgonna.

49 
Jestem Pikarda; tu, gdzie inni święci,

W błogosławieństwie siedzę, sama święta,
W sferze, która się najpowolniej kręci[1137].

52 
Władzę uczucia jedyna nam pęta

Miłość świętego Ducha; w naszym bycie
W taką rozkoszy normę jest ujęta[1138].

55 
Los nasz pozornie uboższym[1139] widzicie,

A jest nam dany, bośmy zaniedbali
Lub nie spełnili ślubów należycie«.


58 
A ja: »W tych waszych postaciach się pali

Jakiś blask boski i twarz waszę cudną
Od ziemskich stawia w nieskończonej dali.

61 
Więc z razu pamięć była mi obłudną;

Ze słów twych dzieje zdołałem odtworzyć
I rysy teraz przypomnieć nie trudno.

64 
Lecz powiedz: Szczęśni, którym dano z-bożeć,

Czy pożądacie wyższego mieszkania
By widok albo użycie pomnożyć?«

67 
Na to uśmiechnie się duchów kompania,

A zaś Pikarda, szczęsna anielica,
Jakby w zapale pierwszego kochania:

70 
»Bracie« — powiada — »chęć naszę nasyca

Zupełnie miłość, która chcieć nam radzi
Co posiadamy: i to jest granica

73 
Żądz naszych. Byśmy wyżej byli radzi,

Znalazłaby się wola nasza w sporze
Z wolą Onego, który los nasz ładzi.

76 
Nieradość w sferach nieba być nie może:

W kochaniu Boga żywie, kto tu gości,
A miłość stąpa po zgodliwym torze.

79 
Raczej jest formą[1140] naszej szczęśliwości

Biec, kędy boża wodzi nas potęga,
Z wolą się bożą skupiać do jedności.

82 
Ilu nas tu jest, od kręga do kręga,

Duch żaden na chęć inną się nie poda,
A Pan je wszystkie w swoję wolę wprzęga.

85 
Bo wola Pana to nasza pogoda:

Ona jest morzem dokąd spływa życie,
Które on tworzy lub przezeń przyroda«.


88 
Teraz mi nagle wybłysło odkrycie,

Że w całem niebie — raj[1141], lecz łaska rosi
Tutaj obficiej, a tam mniej obficie.

91 
A jak gdy służba potrawy obnosi,

Kto syty jednej, drugiej patrzy chutnie:
Tutaj dziękuje, a o tamtę prosi,

94 
Tak ja spragniony i ciekaw okrutnie

Proszę słowami i giestami przytem
Pleść nici na tem niedotkanem płótnie.

97 
»Większą nagrodą, doskonalszym bytem

Jest obdarzona Ta, co w swym klasztorze
Mniszki welonem stroi i habitem[1142],

100 
Aby gotowe były w każdej porze

Dla oblubieńca, co jest ślubom chętny,
Byle składanym w miłosnej pokorze.

103 
Dzieweczce już świat wydał mi się wstrętny;

I poszłam za nią, jej przybrałam stroje,
Przyrzekłam żywot z jej świętemi piętny.

106 
Ale przywiedli na mnie niepokoje

Źli ludzie; z cichych murów mię wyrwali:
Bóg wie, czem odtąd było życie moje...

109 
Ta wtóra jasność[1143], co w świetlanej fali

Obok mnie błyszczy i wszystkimi blaski
Tej naszej sfery płomiennej się pali,

112 
Od losu równej doznała niełaski:

Mniszeczką była; jej też ludzie śmieli
Zedrzeć ze skroni cień świętej przepaski.

115 
Lecz chociaż na świat wywlekli ją z celi

I wbrew jej ślubom welon zdarli z twarzy,
Z serca jej zasłon raz wziętych nie zdjęli.


118 
To Konstancyji wielkiej duch się jarzy,

Co z Szwabii wichru wtórego na tronie
Wydała trzeci[1144], kres rzymskich cesarzy«.

121 
Tak rzekła. Potem — słucham — z ust jej wionie

Ave Maria i nucąc przepadnie
Niby rzecz ciężka rzucona na tonie.

124 
Wzrok mój, dopóki mógł ją ścigać snadnie,

Biegł za nią; skoro kształty jej się zwiały,
Na celu pragnień swoich znów się kładnie

127 
Ku Beatryczy obrócony cały.

Lecz grom piękności jej mię zpiorunował
Tak, że źrenice zrazu nie zdzierżały

130 
I usta moje pytające skował.





PIEŚŃ IV.[1145]

Prędzej człek wolny głodem się zamorzy,

Nim z dwojga potraw równo podniebienie
Nęcących jednę na zębie położy.

Śród pary wilków równe zalęknienie

Uczuwa jagnię; z takimże namysłem
Staje pies czwany między dwa jelenie[1146].

Jeślim więc milczał i w źródle wytrysłem

Wiedzy nie czerpał, ni wstyd, ni się szczycę:
Bo między dwiema chęciami zawisłem.

10 
Milczałem, ale wydawało lice

Jaśniej niż gdybym chciał użyć słów wiela,
Moje pragnienia i moje tęsknice.


13 
A Beatrycze na sposób Daniela[1147],

Co gniew ugłaskał Nebukadnezora
I pohamował wróżków karciciela,

16 
Odgadłszy rzekła: »Widzę, jak się pora

W tobie podwójna chęć i jak się stawa
Hamulcem myśli odmiennych przekora.

19 
Wszak rozumujesz: Jeśli wola prawa

Trwa w człeku, przecz-że gwałt co ją pokona,
Ma jej ujmować do zasługi prawa?

22 
Powtóre: myśl twa jest zastanowiona

Dusz powracaniem do gwiazd[1148], skąd ród wiodą
Wedle pewnego twierdzenia Platona.

25 
Te dwie zagadki równo ciebie bodą,

Lecz przedewszystkiem tobie się wyłoży
Mniemanie, które większą grozi szkodą.

28 
Serafin choć się najwewnętrzniej w-boży,

Mojżesz, Samuel i święci Janowie,
Nawet majestat Marji, Matki bożej

31 
Nie wyższe dzierżą krzesła w tej budowie

Raju, ni dłuższą mierzą szczęście dobą,
Niż ci, w tej chwili zjawieni duchowie.

34 
Wszyscy pierwszego kręgu są ozdobą;

Większej lub mniejszej zaznają słodyczy,
W miarę jak na nich tchnie Bóg swą osobą.

37 
W niebie, które się niniejszym graniczy

Kręgiem, jawią się, by wskazać tym znakiem,
Że się ich szczęście do mniej szczytnych liczy.

40 
Do was potrzeba gadać słowem takiem,

Bo wasza wiedza przez zmysły się wszczyna,
Rozum zmysłowym jeno kroczy szlakiem.


43 
Do pojęć waszych Pismo się nagina,

Gdy Panu Bogu daje kształt człowieczy[1149],
Choć, czem naprawdę jest, nie zapomina.

46 
To samo Kościół święty ma na pieczy,

Gdy Gabryela lub Michała kreśli
Albo Anioła co Tobiasza leczy.

49 
Co o człowieczych duszach Platon myśli,

Nie jest symbolem, jak w tutejszym bycie,
Gdyż co powiada, to rozumie ściślej.

52 
Mówi, że dusza na gwiazdę w błękicie

Wraca, skąd była odjęta — jak wierzy, —
By stać się formą na cielesne życie.

55 
Może też inna w jego słowach leży

Myśl i rzekoma sprzeczność nią się godzi,
Wtedy powagę jej uznać należy.

58 
Jeśli rozumie, że od gwiazd pochodzi

Wpływ zły i dobry, z naganą i chwałą,
Może łuk jego w cząstkę prawdy godzi.

61 
Fałszywy wykład[1150] sprawił zła niemało:

Przezeń Jowisza, Marsa, Merkurego
Imiony gwiazdy się ponazywało.

63 
Wtóre wątpienie[1151], skróś którego biegą

Twe myśli, słabszy jad wysącza z czary,
Nie zdolen odwieść cię od boku mego.

67 
Kiedy-ć się krzywdą wydadzą zamiary

Sprawiedliwości bożej na padole,
To nie kacerstwa się imaj, lecz wiary[1152].

70 
Ponieważ jednak rozsądek wasz zdole

Wniknąć w tej prawdy głębiny przejrzyste,
Jako pożądasz, tak cię zadowolę:


73 
Jeśli przemocą zwać się ma zaiste

Ten gwałt, co wolę przeciw woli zmaga,
To nie ze wszystkiem te dusze są czyste.

76 
Wola prawdziwa wytrwa, gdy się wzdraga;

Tak płomień ognia swego nie uroni,
Choć wiatr tysiąckroć kręci go i smaga.

79 
Jeśli się wola choć cokolwiek skłoni,

Już służy sile; ich w tem wina głównie,
Że nie wróciły do świętej ustroni.

82 
Gdyby w swej woli trwały tak hartownie

Jako Wawrzyniec brany na katusze
Lub Mucjusz gdy kładł dłoń w płonącą głownię,

85 
Wyrwałyby się światu i w otusze

Poszły po dawno przedsięwziętej drodze:
— Ale są rzadkie takie silne dusze.

88 
Jeśli wykładem moim trafnie godzę

W twoję pojętność, błąd ci się umyka,
Coby ci nieraz jeszcze dojadł srodze.

91 
Teraz innego obłęd matecznika

Zagraża tobie: z jego kotłowiska
Nigdy nie wyszedłbyś bez przewodnika.

94 
Już ci mówiłam, że duch gdy pozyska

Raz świętość, kłamstwem brzydzi się koniecznie,
Jako że pierwszą Prawdę ujrzał z blizka.

97 
Zaś od Pikardy wiesz, jak to statecznie

Welon w czci miała Konstancja pobożna,
Stąd możesz mniemać, że myślimy sprzecznie[1153].

100 
Padnie-li, iż się inaczej nie można

Większej uchronić szkody, człowiek zatem
Wbrew chęci czyni rzecz, która jest zdrożna.


103 
Almeon[1154] ojca mszcząc, matki szkarłatem

Splamił się, ale z powinności syna:
Miłość synowska zrobiła go katem.

106 
Kiedy więc wola sama się nagina

Dopomagając sile, wtedy snadnie
Usprawiedliwić już się nie da wina.

109 
Wola bezwględna zawsze sobą władnie,

Ulega jednak, kiedy strach zagraża,
Iż przez oporność w złe większe popadnie.

112 
Pikarda w swojej powieści wyraża

Tę wolę czynną, gdy ja opór bierny[1155]:
Najdzie wtem zgodę, kto dobrze uważa«.

115 
Tak to płynęła z przeświętej cysterny

Prawd wszelkich struga pięknego ponika,
Mir niosąc mojej tęsknocie niezmiernej.

118 
»O ty, pierwszego ze wszech, Miłośnika

Oblubienico«, tak rzekłem, »w poświatę
Słów hojna, co mię do głębi przenika,

121 
Jestestwo moje jest niedość bogate

By opłaciło łaskę należycie:
Ten, który może i wie, da zapłatę.

124 
Nigdy nasz rozum nie będzie w dosycie,

Jeśli go prawda boża nie ucieszy,
Nad którą niema prawdy we wszechbycie.

127 
W niej kwapi spocząć jako zwierz w pieleszy,

Ledwie tam wróci; a powrócić zdoła,
Boć przyrodzona chęć ku wiedzy spieszy.

130 
W krąg prawd wątpienia rosną jak dokoła

Pnia młode pędy, a natura święta
Ze szczytu na szczyt wstępować nas woła.


133 
W tem ma otucha leży i zachęta.

O pani! pytać chcę pokornie dalej
O inną prawdę, co mi zasłonięta.

136 
Chcę wiedzieć: Śluby chybione, ażali

Można zastąpić czem, co równo waży
I czyli można takie kłaść na szali?«

139 
Spojrzałem na nią, a jej wzrok się żarzy

Skrami miłości tak wielce boskiemi,
Że nie zdzierżyłem, odwróciłem twarzy

142 
I stałem błędny, z oczyma ku ziemi.





PIEŚŃ V.[1156]

»Jeśli ja w ogniu miłości jarząca

Tak gaszę ziemski blask, iż władza wzroku
W nadmiarze moich żarów się zamąca,

Nie dziw, albowiem moc mego uroku

Bierze początek z pełni rozeznania
Prawd jasnych, których używam widoku.

Widno mi, jak już tobie się odsłania

Wieczyste źródło, co gdy raz uświęci
Duszę, wiecznie ją do miłości skłania.

10 
Jeśli was kiedy inny powab nęci,

To że skroś niego odbłysk nierozwiany
Pierwszego piękna[1157] tkwi w waszej pamięci.

13 
Pytasz, czy można sposobem zamiany

Okupić i ślub zastąpić jałowy
Tak aby duszę zbawić od nagany?«


16 
Tem Beatrycze zaczęła śpiew nowy

I jako człowiek co go prze natchnienie,
Wiodła rozprawę świętą temi słowy:

19 
»Największe dobro, którem Bóg stworzenie

Darzy, litości Jego odpowiedne
I które stawia sam w najwyższej cenie,

22 
Jest wolność woli[1158], którą samowiedne

Istoty były i są na przestworze
Obdarowane tylko one jedne.

25 
Samo to już ci zrozumieć pomoże,

Jak wielce waży ślub, gdzie do twej chęci
Przyłączyło się pozwolenie boże.

28 
Człowiek umowę z Panem Bogiem święci,

Ofiarę składa przed najwyższym tronem,
Znak dobrej woli kładąc miast pieczęci.

31 
W zamian, cóż można? I jest równie płonem

Chcieć dobrze użyć raz oddanej rzeczy,
Jak dobrze czynić nabytkiem kradzionym.

34 
Oto się błąd twój najważniejszy leczy:

Ale bywało, Kościół ślub odwoła,
A to powyższej prawdzie rzkomo przeczy.

37 
Więc trzeba tobie jeszcze trwać u stoła,

Bo karmi ciężkiej, którąś teraz spożył,
Umysł twój strawić odrazu nie zdoła.

40 
Trzeba byś słowom mym posłuch otworzył

I przejął w siebie, bo źle wiedzę chowa
Ten, który słyszał, a w rozum nie wdrożył.

43 
— Dwie rzeczy w sobie zawiera osnowa

Ofiary, która ślubu nosi miano:
Jedną jest przedmiot a drugą umowa.


46 
Druga nie może nigdy być zmazaną,

Lecz się wypełnić musi; o dekrecie
Owym dokładnie wyżej powiedziano.

49 
Żydom kazano w ustawnej objecie

Dziękczynić Bogu, lecz Stare przymierze
Ofiar zastępczych dozwalało przecie.

52 
Przedmiot zastępczy można w pewnej mierze

Podstawić, jeśli tem się nie ukróci
Wartości ślubu danego w ofierze.

55 
Lecz samowolnie jarzma nikt nie zrzuci:

Czekać potrzeba, aż ręka kapłana
Srebrny i złoty klucz w zamku obróci.

58 
Jeśli nie będzie ustosunkowana

Wartość dwu danin jak cztery do sześci,
Nieważna będzie wszelaka zamiana[1159].

61 
Więc gdy ślub tyle ceny w sobie mieści,

Że każdy ciężar na szali przeważa,
Nie lza zastąpić niczem jego treści.

64 
Nie czyńcie ślubów płocho, jak się zdarza:

Trwajcie w przysiędze, lecz nie bądźcie ślepi
Jak Jefte, gdy wiódł córkę do ołtarza.

67 
Omyłkę wyznać było jemu lepiej,

Niż być jak Greczyn[1160] u Aulidzkiej fali,
Gdy na uczciwym ślubie głupstwo szczepi.

70 
Stąd Ifigenia młodości się żali

I wszyscy się jej użalą urody,
Co o szalonym obrzędzie czytali.

74 
Bądźcie chrześćjanie ważniejszej przyrody,

A nie jak wiotkie na wiatr każdy pierze:
Was nie opłóczą ladajakie wody.


76 
Toć macie stare i nowe Przymierze,

Wodza[1161], który wam prawo przypomina;
To was wybawi i zguby ustrzeże.

79 
Gdy się zła żądza w sercu waszem wszczyna

Nie zwierzę w sobie czujcie, lecz człowieka:
Niech was nie potka pośmiech Żydowina[1162].

82 
Toć tylko jagnię poniechawszy mleka

Macierzy, głupie uskoczy w komysze,
Gdzie się, igrając, nieszczęścia doczeka«.

85 
Tak więc mówiła do mnie, jak tu piszę;

Potem ku stronie jutrzenkowych świtań
Tęsknie zwrócona, podała się w ciszę.

88 
Jej oniemienie, brzask nowych rozkwitań

Z liców bijący nadziemską naturą,
Zahamowały żądzę moich pytań.

91 
Jak grot z cięciwy poderwawszy pióro

W cel wpadł, nim jeszcze struna się ułoży,
Tak myśmy w sferę wystrzelili wtórą.

94 
W twarz mojej pani wpłynął taki hoży

Blask[1163], ledwie w sferę oną przeleciała,
Że sam płaneta rozpogodniał w zorzy.

97 
A jeśli taka gwiazda się zaśmiała[1164],

Jakże jam musiał rozpogodzić oczy,
Zdolen odmiany i z duszy i z ciała! —

100 
— Jako w sadzawce cichej i przeźroczej

Śród potworzonych od żeru pierścieni
Tysiące rybek ściąga się i tłoczy,

103 
Taką ujrzałem rzeszę jasnocieni;

A głos dolatał z każdego zjawiska:
»Oto, który w nas miłość rozpłomieni«[1165].


106 
W każdej jasności, gdym się przyjrzał z blizka,

Tkwił cień[1166]; ja przedtem rzeczy nieświadomy
Poznałem, że to z niego radość tryska.

109 
Pomyśl, jakbyś sam wiedzieć był łakomy,

Gdybym ja, co cię tą powieścią dziwię,
Nie zaspokoił twej słusznej oskomy,

112 
A zgadniesz łacno, czylim czekał chciwie

Zrozumieć duchów ten stan niepojęty,
Gdym okiem spoczął na jarzącym dziwie.

115 
»O ty, któremu mocą łaski świętej

Wiecznych tryumfów trony są odkryte
Nim — żołnierz[1167] — ziemskieś rzucił regimenty,

118 
Blaskami, co w tem niebie rozpowite,

My zapaleni; więc naszymi żary
Paś się[1168], aż oczy twoje będą syte«.

121 
Taki mi wionął głos od jasnej mary.

A Beatrycze; „Powiedz, powiedz śmiele
I daj tym boskim posłuch pełen wiary«.

124 
»Widzę, jak postać twa w gnieździe się ściele

Własnego światła, co-ć się z ócz dobywa:
Snać niemi twoje wybłyska wesele.

127 
Lecz niewiem, kto ty, duszo urodziwa,

Czemu w tej gwiazdy mieszkasz kołowrocie,
Co nam ją światłość słoneczna zakrywa«...

130 
Tak się ozwałem przejasnej istocie,

Co pierwsza do mnie obróciła słowa:
Zabłysła, świadcząc wewnętrznej ochocie.

133 
A jak na niebie żarkość południowa,

Gdy łagodzącym niekryte oparem
W białości własnej oczom słońce chowa,


136 
Tak znikła[1169], skryta radości nadmiarem

Święta istota w jarzącej oponie
I niewidoma poiła mię czarem

139 
Słów, które w pieśni następnej wydzwonię.





PIEŚŃ VI.[1170]

»Odkąd Konstantyn na wstecz słońca biegu

Eneaszowej zwrócił lot orlicy,
Co przyleciała od wschodniego brzegu,

Lat przeszło dwieście na lądów granicy

Ptak boski skrzydła roztoczyste ważył
W rodzimych swoich szczytów okolicy[1171].

W cieniu piór świętych światu gospodarzył

Coraz oddając władzę w ręce nowe,
Aż mnie nakoniec berłem wyposażył.

10 
Tam Cezar, tutaj Justynian się zowę;

Ja to z praw księgi, Pramiłością tknięty
Powypleniałem[1172] zbytnie i jałowe.

13 
Zanim ten zamiar we mnie był poczęty

W Chryście naturę jednę uznawałem[1173]
Pokojącymi złudzon argumenty.

16 
Kiedym był takim ogarnięty szałem,

Papież Agapit[1174] prawdę mi do sedna
Odkrył i moim uczynił udziałem.

19 
Jam w to uwierzył co mi dobył ze dna

Tajni tak pewnie, jak jest pewnem zgoła,
Że śród dwu sprzecznych prawda tylko jedna.


22 
Gdym stopy zrównał z krokami Kościoła,

Bóg owej księgi plan mi kreślił w łonie;
Oddałem mu się, ile duch podoła.

25 
Belizarowi[1175] odstąpiłem bronie,

A tryumf jego był bożem wskazaniem,
Że mi już pora odpocząć na tronie.

28 
Tak więc skończyłem z tem pierwszem pytaniem,

Ale natura jego mię pozywa
Kilką gloss jeszcze poszlakować za niem.

31 
A to, byś wiedział, jak jest obelżywa

Rzecz, którą czyni orłu ku zniewadze
Ten co go zwalcza i co nadużywa[1176].

34 
Patrz jaki szereg cnót jego powadze

Stawał podporą od tej pierwszej chwili,
Gdy Pallant[1177] konał, aby zdać mu władzę.

37 
Przeszło trzy wieki w albańskiej bastyli[1178]

Miał swoje gniazdo aż do dnia rozprawy,
Gdzie to trzej bracia przeciw trzem walczyli[1179].

40 
Od łez Sabinek aż po krzywdę prawej

Lukrecji[1180], wiesz to, co pod siedmią panów
Zdziałał, sąsiednie zgarniając dzierżawy.

43 
Wiesz, czego dopiął w ręku kapitanów,

Przeciwko hufcom niesion przed Rzymiany:
Brena, Pyrrhusa[1181], królów, partyzanów.

46 
Stąd Torkwat, Kwincjusz »Czupurnym« przezwany

I Decyjuszów i Fabiuszów[1182] zbroje,
Godnych by mirrhą[1183] owiać im kurhany.

49 
On to arabskie zdeptał pyszne woje,

Co z Hannibalem zdobyły przełęcze
Alp, gdzie ty Padzie, masz krynice swoje.


52 
Pod nim święcili tryumf dwaj młodzieńce:

Scypion i Pompej; on miasto[1184] na stoku
Pod którym wzrosłeś, wydał gorzkiej męce.

55 
A potem blizko szczęśliwego roku[1185],

Gdy świat miał zakwiść w niebieską pogodę,
Po woli Rzymu Cezar niósł go w toku.

58 
Od Varu po Ren[1186] jak wiódł orły młode,

Wiadomo Sônie, Sekwanie, Izarze
I rzekom, kędy Rodan czerpie wodę.

61 
Co po Rawennie, co po Rubikonie[1187]

Działał, przybrało tak wysokie loty,
Że tego piórem ni słowem nie zgonię.

64 
To do Hiszpanii powiódł rzymskie roty,

To na Durazzo i Farsalę runął,
Aż z bólu jęknął Nil pełen spiekoty[1188].

67 
Antandros[1189], Simois zwiedził, skąd wyfrunął

Pisklęciem; z grobu Hektora na zgubę
Ptolomeusza dalej się posunął;

70 
Stamtąd piorunem uderzył na Jubę

I znowu nagle nad Zachodem krąży,
Kędy usłyszał Pompejańską tubę[1190].

73 
Nad tem co zdziałał następny chorąży[1191],

Brutus z Kassjuszem z żalu w piekle wyje,
W smętek Modena z Perugią[1192] się grąży,

76 
A Kleopatra łzami lica myje

Uciekająca przed jego legiony
I śmierć biorąca od okropnej źmije.

79 
Z nimże poleciał aż na brzeg czerwony[1193]:

Wtedy świat zaznał takiej spokojności,
Że Janusowy chram[1194] został zamkniony.


82 
Ile wprzód zdziałał i jeszcze w przyszłości,

Miał zdziałać znak ten, co mówić mi każe,
Pośród podległych jemu ziemskich włości,

85 
Małem i ciemnem w jawie się okaże,

Gdy serce czyste i wzrok odsłonięty
Zatrzymają się na trzecim cezarze[1195].

88 
Bo Sprawiedliwość, którą wniebowzięty

Jestem, zleciła jemu w misji szczytnej,
By się narzędziem zdziałał zemsty świętej.

91 
Słuchaj i niżej kłoń się, czołobitny[1196]:

Orzeł z Tytusem leciał mścić się Męki,
Co była pomstą za grzech starożytny.

94 
A gdy się w Kościół lombardzkie paszczęki

Wgryzły, Karloman w orlich skrzydeł cieniu
Wsparł go pomocą swej zwycięskiej ręki[1197][1198].

97 
Patrz czy mam słuszność w jednem oskarżeniu

Łączyć tych wszystkich, na których grzech cięży,
Iż są przyczyną waszemu strapieniu?

100 
Ten przeciw godłu wszechcesarstwa pręży

Złote lilije, ów dla własnej chuci
Używa; — nie wiem, kto z nich grzeszy ciężej.

103 
Niech się Ghibellin pod inny znak rzuci

Czyniąc swe sztuki, bo złej to natury
Służba, co z Orłem sprawiedliwość kłóci[1199].

106 
Niech nań z Gwelfami swymi Karol wtóry

Nie godzi, a lew siłę orła ceni[1200]:
Tęższe on grzywy bierał pod pazury.

109 
Wielekroć byli synowie karceni

Za winy ojców; nie myśli on przecie,
Że Pan Bóg herb swój na lilie odmieni[1201].


112 
Ta drobna gwiazda[1202] pąsowi się w kwiecie

Duchów szlachetnych, co czyniły pilnie,
By po nich trwały cześć i sława w świecie...

115 
Że chęci nasze dążyły omylnie[1203],

Słabiej z nas boże utęsknienie bieży
I promieniuje ku szczytom mniej silnie.

118 
Lecz że tu każdy z nas nagrodę mierzy

Zasługą, a z jej wymiarem się godzi,
W zadowoleniu nasza rozkosz leży.

121 
Tu sprawiedliwość tęsknotę łagodzi

I tak do pełna zaspokaja wolę,
Że jej myśl żadna zdrożna nie odwodzi.

124 
Śpiew słodki w dźwięków powstaje zespole:

Tak byty nasze rozmaitej skali
Wdzięczną harmonię tworzą w niebios kole.

127 
A oto w pierwszej tej perle się pali

Blask z Romeowych[1204] złożony promieni:
Złem jemu niegdyś za dobre oddali.

130 
Płaczą dziś przeciw niemu sprzysiężeni

Prowensalowie, bo w złe wpada tonie,
Kto cudzą cnotę swoją krzywdą mieni.

133 
Cztery miał córki — a wszystkie na tronie,

Rajmond Berlinghier: w takie ornamenty
Skromny mu pielgrzym przyozdobił skronie.

136 
Potem z poszeptów nieufnością tknięty

Cnego włódarza pozywał o zyski:
On mu wykazał dwudzieste procenty.

139 
Sam zaś ubogi, zgrzybiałości blizki

Dwór pański żegnał; a gdyby wiedziano,
Jak mężnem sercem jadł z żebraczej miski,

142 
Toby go bardziej jeszcze uwielbiano.





PIEŚŃ VII.[1205]

»Hosanna, święty Pan Bóg wojowników!

On wśród tych królestw, na aniołów czole
Zapala sobą skry szczęsnych płomyków«[1206].

Tak nie ustając krążyć w swojem kole[1207]

Zaczęła niebios bogomyślne pienie
Dusza w podwójną strojna aureolę[1208].

W tan poszły razem wszystkie jasnocienie,

Mignęły niby iskier pobłysk rączy
I nagle skryło mi je oddalenie.

10 
A ja mówiłem do się wahający:

Powiedz — mówiłem — powiedz twojej świętej,
Która ci w duszę słodki napój sączy.

13 
Ale szacunkiem wszystek owładnięty,

Co sprawia że drżę, słysząc B lub ICE[1209],
Schyliłem głowę jak człek snem ujęty.

16 
Ulitowała się mnie Beatrycze

W krasie uśmiechu taka urodziwa,
Że osłodziłaby katusz gorycze.

19 
Rzekła: »Głąb duszy twej mi się odkrywa:

Myślisz, jakim to prawem spadać może
Za słuszną pomstę kara sprawiedliwa.

22 
Ja ci wątpliwość tę rychło wyłożę,

Jeno uważaj pilnie: to są rzeczy
Zawierające wielkie prawdy boże.

25 
— Zrywając uzdę która ma na pieczy

Prawy bieg woli, człek nienarodzony[1210]
Gubiąc się, zgubił cały ród człowieczy.


28 
Odtąd lud ziemi niemocą złożony

Przez liczne wieki w obłędzie się mroczył,
Aż zeszło Słowo na ziemskie zagony.

31 
A byt cielesny, który był odskoczył

Od swego stwórcy, w jedynej osobie
Aktem miłości z Bóstwem się zjednoczył.

34 
Teraz bacz na to, co odkrywam tobie:

Ow byt złączony ze swoim Podmiotem
Dobry i szczery był w stworzenia dobie.

37 
Lecz własnowolnie był wygnany potem

Z raju, stawszy się Bogu nieposłuszny,
Który jest drogą prawdy i żywotem.

40 
Zatem na krzyżu skon Chrysta katuszny,

Jeśli się zważy naturę przybraną,
Był po nad wszystkie godziwy i słuszny.

43 
Ale też większej krzywdy nie widziano,

Zważywszy godność cierpiącej Osoby,
Która człowiecze wzięła na się miano.

46 
Skutek podwójny wynikł z tej żałoby,

Bóg i Żydowie sąd przyjęli radzi;
Niebo się śmiało, pękały się groby[1211].

49 
Teraz cię pojąć rozum doprowadzi,

Jak się to stało, że słusznie przyjęta
Kara słuszną się znowu pomstą gładzi.

52 
Lecz widzę, myśl twa jeszcze zaprzątnięta

Tokiem wywodu w klubę weszła ciasną
I czeka, rychło węzeł się rozpęta.

55 
Myślisz: Com słyszał, to pojmuję jasno;

Nie pojmę, czemu dobroć boża chciała
Zbawienie nasze krwią okupić własną.


58 
Ten dekret, bracie, przed oczyma ciała

Skryty jest temu, czyja mroczna dusza
W ogniu miłości jeszcze nie dojrzała.

61 
Tej tajemnicy wielu się pokusza,

Nie każdy pojmie, czemu odkupienia
Środkiem wybrana została katusza.

64 
Wiedz: Łaska boża, w której nie masz cienia,

Pała i błyszczy, a kędy zaświeci,
Tam wieczne piękno z siebie wypromienia.

67 
Wszystko, co się z niej bezpośrednio nieci

Jest nieśmiertelne; żadna moc nie zmywa
Cechy, która się raz na niem wykwieci.

70 
Wszelaka istność, która z niej wypływa,

Jest na wszem wolna, bo jej nie uciska
Swą doczesnością żadna rzecz pierzchliwa.

73 
Bardziej jej luba dlatego że blizka;

Bo ogień święty, co nad światem dnieje,
W podobnem sobie jaskrawiej wybłyska.

76 
Te są natury ludzkiej przywileje;

Jeśli jej tylko jednego zabraknie,
Już dostojeństwo jej karłowacieje.

79 
W grzech wpadłszy, rychło wolności ułaknie

Toż grzech w niej boże podobieństwo skłóci;
Nierozjaśnione bożem światłem, blaknie

82 
I do godności swej póty nie wróci,

Póki przez skruchę nie odzyska maju
Łask, uwiędłego w gorącościach chuci.

85 
Natura wasza we wszystkim rodzaju

Swoim zgrzeszyła i z tego powodu
Straciła prawa swe i rozkosz raju.


88 
Zważ teraz pilnie: Pomimo zachodu

Nie odzyskałaby straconych włości,
Wprzód nie przeszedłszy dwojakiego brodu:

91 
Albo że Pan Bóg w swej wielkiej litości

Odpuściłby jej słuszne pokaranie,
Lub by sam człowiek odkupił swe złości.

94 
Teraz-że zapuść źrenice w otchłanie

Tajników, ile zdołasz, człek padolny
I daj mym słowom baczne posłuchanie:

97 
W granicach władz swych nigdy nie był zdolny

Człowiek win zmazać, ni zniżyć się póty
W upokorzeniu, niebiosom powolny,

100 
Ile wprzód w górę piął się, pełen buty;

I to jest powód, czemu płód człowieczy
Z mocy zgładzenia grzechu był wyzuty.

103 
Więc sam Bóg musiał spieszyć pełen pieczy,

By człeku pełnią przywrócić żywota,
Z jednym lub dwojgiem tych środków k’odsieczy.

106 
A że tem milsza jest mistrza robota,

Im się w niej żywiej jego duszy tętna
I jego uczuć odbija szczodrota,

109 
Więc dobroć boża, która swoje piętna

Nadaje światu, obiema sposoby
Ludzkość z upadku dźwigać była chętna.

112 
Od pierwoświtu po noc kreśnej doby

Nie było sprawy tak nad wszelką miarę
Szczytnej. Bo oto Bóg z własnej osoby

115 
Człeku hojniejszą uczynił ofiarę

Aby go dźwignął i znowu wanielił,
Niż gdyby z łaski odpuścił mu karę.


118 
A darmo innym sposobem by celił

Wyrokom zadość uczynić do syta,
Gdyby sam w ludzką postać się nie wcielił.[1212]

121 
Teraz chcę jeszcze, by-ć była odkryta

Zasłona jednej tajemnicy świętej:
Niech w niej twe oko równo z mojem czyta.

124 
Powiadasz w sobie: Cztery elementy

I elementów rozliczne złożenia
Są skazitelne a byt ich ujęty.

127 
W granice czasu; jednakże istnienia

Są tworem ręki bożej; dla tej cnoty
Byćby powinny wolne od zniszczenia.

130 
Anioły — bracie — i te kołowroty

W których szybujesz, czyste i świetlane,
Były stworzone z pełnią swej istoty.

133 
Ale pierwiastki żywiołami zwane

I wszystkie rzeczy, które z nich się biorą,
Z mocy pochodnych są uformowane.

136 
Stworzone ciało, które jest ich korą,

Stworzona jest moc, w kształtowaniu czynna
A tkwiąca w gwiazdach, które tutaj gorą.

139 
Dusza zwierzęca i dusza roślinna,

Która jest z miazgi zrodzona pośledniej,
Błyskom i ruchom gwiazd swą istność winna.

142 
Lecz życie wasze w sposób bezpośredni

Tchnie łaska boża i rozmiłowywa
Tak, że już do niej tęsknicie po wsze dni.

145 
Z tego się dla was argument dobywa

O zmartwychwstaniu, jeżeliś rozważał,
Z czego się wzięła cielesna pokrywa,

148 
Gdy Pan Bóg waszych prarodziców stwarzał[1213].






PIEŚŃ VIII.[1214]

Mniemał świat, w zgubnej obłąkany wierze,

Iż piękna Kiprys[1215] miłością skalaną
Włada, po trzeciej rozpędzona sforze.

Zatem nietylko jej samej składano

Korne modlitwy i ofiarne wonie
W owe obłędne człowieczeństwa rano:

Kupidynowi także i Dionie;

Czczono jej matkę i czczono łucznika,
Co na kolanach siadywał Dydonie[1216].

10 
Po niej, która pieśń niniejszą odmyka,

Nazwano gwiazdę co się słońcu wdzięczy[1217],
Pląsa-li przed niem, czy za niem pomyka.

13 
Jak w nią wpłynąłem, nie wiem, lecz mi ręczy

Za prawdę cudu to, iż się na twarzy
Mej pani wybił blask piękniejszej tęczy.

16 
A jak w płomyku iskierka się żarzy,

Lub ton wibruje wśród akordu brzmienia
I na harmonii strun niby się waży,

19 
Tak ja ujrzałem iskry wśród płomienia

Żwawsze, wolniejsze, to bliżej, to dalej,
W miarę pełności ich jasnowidzenia[1218].

22 
Wiatr, co się z zimnych obłoków przewali

Niosąc chłód, albo pyły piasku wzdęte,
Pewnie wygląda w locie opieszalej

25 
Temu kto patrzał na płomyki święte,

Jak swe taneczne porzuciły roty
U Serafinów[1219] wysokich poczęte.


28 
W trop tych co niosły najbliżej swe loty,

Brzmiało »hosanna« tak słodkiej kapeli,
Żem po niej nigdy nie pozbył tęsknoty.

31 
Wtem jeden płomień szybciej ku nam strzeli

I pocznie: »Na twą zdajemy się wolę;
Patrz w nas i niech cię nasz widok weseli.

34 
Z Księstwami[1220] nieba w jednem lecim kole,

Zjednani ruchem, celem, pożądaniem.
O nich śpiewałeś niegdyś na padole,

37 
Że pędzą trzecie niebo pojmowaniem[1221]:

A tak cię lubim ja i me siostrzyce,
Że będziem szczęśni, gdy chwilę postaniem.

40 
Ku pani korne podniosłem źrenice,

A gdy ucieszę je i gdy posilę,
Do światła, co mi taką obietnicę

43 
Z siebie czyniło, cały się wychylę:

»Kto jesteś«[1222], pytam, »duszyczko ogniowa?«
A głos swój wielką czułością umilę.

46 
O, jakie świetne blaski radość nowa

Słońc aureolą kładła zolbrzymiałą
Na duchu, gdy te wymawiałem słowa!

49 
»Śród ziemi waszej«, odrzekł, »żyłem mało;

Bogdajbym dłużej tam pomieszkał żywo,
Wieleby złego pewnie się nie stało.

52 
Uciecha duszna osłania pokrywą

Promieniejącą kształty mej postaci,
Jak jedwabnicę kokonu przędziwo.

55 
Tę miłość, jaką za miłość się płaci,

Dałeś mi[1223]; gdybym trwał między ziemiany,
Byłbyś z niej ujrzał coś więcej prócz naci[1224].


58 
Owy brzeg lewy, falami oblany

Rodanu, gdzie się z Sargi[1225] nurtem godzą,
Miał niegdyś berłu memu być poddany.

61 
Z nim róg Auzonii, który wokół grodzą

Zamki Gaëty, Bari i Krotony,
Gdzie Tronto z Verdem do morza uchodzą[1226].

64 
Jużem na czoło przymierzył korony[1227]

Z tej ziemi, co ją swym strumieniom płócze
Dunaj, niemieckie porzuciwszy strony.

67 
Piękna Trynakria, — nad którą mgły krucze

Nie Tyfej wzdyma, lecz siarka pod korą
Gruntu zatoki, gdzie się Eurus tłucze

70 
Między Paquino wiejąc i Peloro[1228], —

Raczejby prawych Rudolfa i Karła
Następców na tron czekała. Cóż, skoro

73 
Tyrania, która tylekroć otwarła

Wrota niesnaskom, w sykulskiej stolicy
Okrzykiem: Śmierć! śmierć! rozjuszyła garła[1229].

76 
Gdyby brat przejrzał, że mu namiestnicy

— Ta katalońska łapczywa hołota —
Lud krzywdzą, byłby zapobiegł krwawicy.

79 
Kto państwem rządzi, niechaj się kłopota

O jego dobro: gdy z ładunkiem płynie
Zbyt ciężkim, zbędzie mienia i żywota.

82 
Szczodrość rodzica zwyrodniała w synie:

Winienby takich wybierać włodarzy,
Co nie zgarniają pieniędzy do skrzynie«.

85 
»Miło mi wierzyć, że ty twarzą w twarzy

Pogrążon bożej, oddychasz weselem,
Co dzięki tobie i na mnie się żarzy


88 
I co dóbr wszelkich jest źródłem i celem;

Milej, że słów mych szczere znasz oblicze,
Boś jasnowidny duch przed Stworzycielem.

91 
Ucieszyłeś mię, teraz przeto życzę

Abyś oświecił, bo mię podziw ima,
Jak miód się może wyrodzić w gorycze«[1230].

94 
Tak rzekłem, a on: »Niech się myśl zatrzyma

Na tem co powiem, a ku prawd powadze
Będziesz stał twarzą[1231], tak jak dziś plecyma.

97 
Dobro sycące i dzierżące w wadze

Światy, po których wstępujesz do szczytu,
Opatrzność swoję zmienia w nich na władze.

100 
A dba nie tylko o naturę bytu

Wszego przezorność boża doskonała,
Lecz o ład jego i pełnię dosytu.

103 
Rzecz, która z tego łuku wybieżała,

Tak niezawodnie do swej mety chynie,
Jako do celu przejrzanego strzała.

106 
Inaczej nieba, po których drabinie

Stąpasz, zmieniłyby ten świat ogromny
W twór nie cudowi rówien, lecz ruinie.

109 
Co niepodobna, chyba że ułomny

Duch mają Wiedy, tych gwiazd wzruszyciele
I ów Pierwowied[1232], mocą w nich przytomny.

112 
Chcesz-li, tę prawdę jaśniej ci wybielę«.

A ja: »Nie trzeba, wierzę bez dowodu:
Natura chybić nie może w swem dziele«.

115 
»Byłożby«, dodał »dla ludzkiego rodu

Gorzej, gdyby żył nie w społecznym stanie?...«
»Tak«, rzekłem, »ani nie pytam powodu«.


118 
»A istniałby ten stan, gdyby ziemianie

Za rozmaitem powołaniem nie szli?«
»Nie, i w tem jasne stoi mistrza zdanie«[1233].

121 
Te racje podał i dołożył: »Jeśli

Tak jest, to przeto, że na przeznaczonem
Są miejscu, jak je na świat z sobą wnieśli.

124 
Ten się Kserksesem rodzi, ten Solonem,

Melchizedechem lub tym, czyj junaczy
Syn chciał się w chmury wzbić lotem szalonym[1234],

127 
Siła okrężna niebios własnem znaczy

Piętnem wosk ziemski z odwiecznego prawa,
Lecz na stan, ani krewieństwo nie baczy.

130 
Jakób się rdzennie różni od Ezawa,

Romulus idzie z tak ciemnego rodu,
Że mu się Marsa za ojca podawa.

133 
Nie byłby różny płodzący od płodu

I twórca zawsze odbiłby się w tworze,
Gdyby nie czujność bożego zachodu[1235].

136 
Na prawowitym stoisz teraz torze;

Aby zaś dowieść, żem ci jest po woli,
Na domiar jeszcze jednego dołożę:

139 
Jeśli z przyrodą los się nie zespoli,

Płód wyda lichy dobrocią i trwaniem,
Jak ziarno siane w niewłaściwej roli.

142 
Gdyby świat chodził w parze z przykazaniem

Natury ową przejrzaną koleją,
Samiby dobrzy rodzili się na nim.

145 
Lecz tam przyrody słuchać nie umieją,

Czyniąc kapłanem kto stworzon do miecza,
A królem kto miał zostać kaznodzieją[1236].

148 
Na błędnych ścieżkach jest stopa człowiecza«.






PIEŚŃ IX.[1237]

Tak mię pouczał twój Karol zwycięski

Piękna Klemencjo[1238], a potem przed oczy
Przesunął przyszłe domu swego klęski[1239],

Lecz ostrzegł: Zmilcz je[1240], niech się dola toczy.

Więc milczę, — tyle jednakże odsłonię:
Za krzywdy wasze słuszna zemsta kroczy.

Nakoniec istność mieszkająca w łonie

Świętego blasku zapadła wesoła
W słońce dobroci, co dla wszystkich płonie.

10 
O wy stworzenia bezbożne i zgoła

Omylne, które tem dobrem gardzicie
I ku próżności podajecie czoła!

13 
A oto druga z tych dusz[1241] w błogim bycie,

Na okazanie że jestem jej miły,
Błyśnieniem ognia przebiła spowicie.

16 
Oczy mej pani, które we mnie tkwiły,

Uśmiechnęły się jak wprzód; po nich zgadłem,
Że każe ustom, aby przemówiły.

19 
»O szczęsny duchu! skoro twą posiadłem

Łaskę, wynagródź moję chęć i dowiedź,
Że mych pożądań raczysz być zwierciadłem!«

22 
Tak rzekę. — A duch ze swych jasnych powić

Śród których nucił, jak człek w dobrem żwawy
Tę na wezwanie moje dał odpowiedź:

25 
»W owym zakącie nierządnej dzierżawy

Italskiej, która Rialtem jest zawarta,
A wraz źródłami Brenty i Piawy,


28 
Stanęła góry niewysokiej warta,

Gdzie to zatliła się głównia, w pożodze
Rychło na cały kraj ów rozpostarta.

31 
Z jednej z nią iskry — masz wiedzieć — pochodzę[1242]:

Cunizza zwałam się; tu w blaskach żywię,
Bom za tą gwiazdą stąpała w swej drodze.

34 
Radośnie patrzę dziś i pobłażliwie

Na przeszłość moję; iż mię to nie dręczy
Żem w niższem niebie, będzie wam w podziwie.

37 
Ów cenny klejnot[1243], który na obręczy

Naszego nieba blizko mnie się złoci,
Wielką się sławą na padole wieńczy

40 
I będzie, zanim wiek się zpięciokroci[1244].

Patrz-że: by pamięć swą przekazać wiekom,
Do jakiej trzeba podnieść się dobroci!

43 
Od tak poważnych myśli jest daleko

Rzesza sieczona katorżnymi chrusty
Nad Tagliamentu i Adygi rzeką.

46 
Rychło znów Padwa otworzy upusty,

Aby Viczenzę grześć w wodnej mogile,
Bo jest niekarny lud i twardousty.

49 
Tam gdzie z Cagnanem jednoczy się Sile,

Włada i głową niebiosów domierza
Ktoś, komu pętlę plotą pod tę chwilę.

52 
Feltro powtórnie na złego pasterza

Zdradę zapłacze; będzie tak mizerna,
Że nie widziała lichszych Malty wieża.

55 
Byćby musiała pojemną cysterna,

Coby zmieściła wszystką krew Ferrary
— (Na uncje mierzyć, praca niepomierna) —


58 
Którą wytoczy ten grzeczny wikary,

Gwoli stronnictwu swemu umilony;
Snać są w zwyczaju ówdzie takie dary[1245].

61 
Wyżej są Żrzadła[1246], — wy mówicie Trony,

W których sądzący Pan Bóg nam odsłania
Przyszłość; uwierz więc wróżbie przerzeczonej«.

64 
Zmilkła i żeby dać mi do poznania,

Że w innych myślach chce utonąć ninie,
Wpłynęła w sferę krążącą kochania.

67 
A duch radosny, co tak w świecie słynie,

Nagle mi błysnął w zachwycone oczy
Właśnie jak słońce jarzące w rubinie.

70 
W niebie uciecha z blaskiem się jednoczy

Jak tu z uśmiechem; za to tam w Gehennie
Im duch smutniejszy, tem się bardziej mroczy.

73 
»Widzi Bóg«, mówię, »i tobie promiennie

Wid swój odsyła, duchu rajem syty;
Więc znasz pragnienia moje nieodmiennie.

76 
Dlaczegoż głos twój, cieszący błękity

Wraz z pobożnymi ogniami na niebie,
Co z sześci skrzydeł wkładają habity[1247],

79 
Tak jest niełaskaw mej dusznej potrzebie?

Jabym nie czekał twojego proszenia
Gdybym tak samo umiał wnikać w ciebie«.

82 
A na to były słowa jasnocienia:

»Największa z dolin, wody schłaniająca
Po oceanie co świat opierścienia,

85 
Śród wrogich brzegów, przeciw biegu słońca

Tak się wydłuża, iż u wschodniej ściany
Południk czyni z widnokręgu końca[1248].


88 
Na tem wybrzeżu byłem ja chowany,

Wpół między Ebru u Makry[1249] strumykiem,
Który Genuę dzieli od Toskany.

91 
Prawie pod jednym leżą południkiem

Buggia[1250] i gród mój, co nurt swej przystani
Widział krwawiący[1251] pod Rzymianów szykiem.

94 
Folco mię zwali ziomkowie wsłuchani

W me pieśni; dziś mię sfera trzecia chowa:
Czem ona dla mnie wprzód, jam dziś jest dla niej[1252].

97 
Mniej rozgorzała córa Belusowa[1253]

Z duchem Sycheja i Kreuzy zwaśniona,
Niż ja, póki mi nie zsiwiała głowa.

100 
Ni Rodopeja[1254], niegdyś uwiedziona

Od Demofonta, ni Alcyd[1255], gdy Joli
Obraz kochany zamknął w głębi łona.

103 
Tutaj się cieszym, nie że nas nie boli

Wina, bo ta nam już się nie odzywa,
Ale że żyjem tak po bożej woli.

106 
Tutaj nam jawią się najwyższe dziwa

Stworzone sztuką[1256]; poznajem ustroje,
Przez które wyższy świat na niższy wpływa.

109 
Lecz by poczęte tu pragnienia twoje

Uciszyć pełną wiedzą doskonalej,
Dalszem cię jeszcze słowem zaspokoję.

112 
Chcesz wiedzieć, kto się w tem światełku pali,

Które tu blizko swój płomień kołysze
Jak smuga światła w przeźroczystej fali?

115 
Oto wiedz, że w niem przyucza się w ciszę

Raab[1257] pośród nas, a gwiazda Wenera
Najwyższe piętno na jej bycie pisze.


118 
Do tego nieba, gdzie się cień opiera[1258]

Ziemią rzucany, pierwsza przed innemi
W chwale boskiego weszła Bohatera.

121 
Bo należało dźwignąć ją z podziemi

Na jednę z tych sfer, ją, zwycięstwa znamię
Wywalczonego dłońmi złożonemi[1259].

124 
Ona to wsparła Jozuego ramię,

Kiedy dobywał sławnie ziemi świętej,
Nad którą papież dzisiaj rąk nie łamie[1260].

127 
Twój gród, od ducha pysznego poczęty,

Co pierwszy stanął przeciw Majestatu
I niekarnością wszczął świata lamenty,

130 
Jest rozsadnikiem nieszczęsnego kwiatu[1261],

Który obłąkał trzodę śród bezdroży,
Z pasterza wilka czyniąc na złe światu.

133 
Więc Ewangelia i wielcy Doktorzy

W pogardzie; górą za to Dekretały[1262],
Na których pismak swoje glossy mnoży.

136 
Niemi się para papież, kardynały;

Do Nazaretu ich myśl nie popłynie,
Gdzie archanielskie skrzydła powiewały[1263].

139 
To też Watykan i inne świątynie

Rzymu, które się zmieniły w cmentarną
Sadybę Piotra świętego drużynie,

142 
Rychło się z tego nierządu wygarną[1264].






PIEŚŃ X.[1265]

Niewysłowiona Moc patrząc na Syna

Oczyma tego świętego Kochania,
Które się z obu od początku wszczyna,

Wszystko co na wzrok albo myśl się skłania

Wprawia w ład taki, że rozkosz bez liku
Płynie z samego tych praw oglądania[1266].

Więc czoło teraz podnieś czytelniku

I wzrok twój niech się w tem miejscu zatrzyma,
Kędy przechodzi Zodjak po Równiku[1267].

10 
I niechaj pierś twa zachwytem się wzdyma

Nad sztuką Mistrza co tak swego tworu
Strzeże, iż tkwi w nim ustawnie oczyma.

13 
Patrz jak się odgiął od prostego toru,

Przeto że ziemia jego władz przyzywa,
Owy zwierzyniec niebieskiego dworu.

16 
Gdyby nie była droga jego krzywa,

Wiele sił nieba zeszłoby na nice
I mocby żadna nie została żywa[1268].

19 
Gdyby choć nieco zboczyła z granice

W prawo lub lewo, ładby znikł w dzierżawie
Świata, zczezłyby ziemskie półkulice.

22 
Siedź-że słuchaczu teraz na swej ławie,

Rozpamiętywaj nad uczty przedsmakiem:
Ja zanim znużę, wprzódy cię zabawię.

25 
Pchnąłem cię naprzód; idź wskazanym szlakiem

Bo oto chłonie wszystkie me zachody
Materja, której zostałem śpiewakiem.


28 
— Owy najwyższy namiestnik przyrody[1269],

Który odstrzela światu boże raje
I blaskiem swoim znaczy godzin chody,

31 
Przyszedłszy na te dwu kręgów rozstaje

Zaczął posuwać się spiralnem kołem,
Po którem chodząc, co dzień raniej wstaje.

34 
Już byłem w słońcu, lecz jak w nie wpłynąłem,

Tegom nie dostrzegł; tak człowiek nie zbieży
Wybłysku myśli, jeno z myślą społem.

37 
O! w jaki blask się ustroiła świeży[1270]

Ona, po stopniach piękności wodząca
Szybciej, niż miarą czasu się wymierzy

40 
I jaka była cała jaśniejąca!

A już mi sztuki i dowcipu braknie,
By rzecz opisać, widną wewnątrz słońca

43 
W blasku nie barwie; pod piórem mi blaknie

Obraz i słowa stają się nieskładne;
Lecz ten uwierzy, kto oglądać łaknie[1271].

46 
Nie dziw, że w takich wyżynach nie władnę

Pamięcią, by z niej mieć wiernego świadka:
Wzwyż słońca oko nie wybiegło żadne.

49 
Tam mi jawiła się czwarta czeladka[1272]

Boża, którą już wieczyście nasyca
Odkryta Trójcy najświętszej zagadka.

52 
Więc Beatrycze: »Wznieś dziękczynne lica,

Słońce aniołów[1273] chwal, że szczęsnej pory
Tym dotykalnym cudem cię zaszczyca«.

55 
Nigdy człek w sercu nie był taki skory

Do uwielbienia Boga, ni tak chętny
Dank mu wdzięczności składać i pokory,


58 
Jak ja, kiedy mię w jakiś żar namiętny

Bożej miłości pchnęła jej zachęta:
I trwałem, pani mojej niepamiętny[1274].

61 
Nie zadąsała się, lecz uśmiechnięta

Spojrzała: od jej uśmiechów uroku
Znów się skupiona moja myśl rozpęta.

64 
Rój świateł widny w słonecznym otoku

Ogniskiem czynił nas swojego kręga,
Słodszy dla ucha niż widny dla wzroku.

67 
Czasem wygląda tak Dyjany wstęga,

Gdy z pary wodnej splecioną obrożę
Wokoło tarczy księżycowej sprzęga[1275].

70 
»Tam, skąd wróciłem, na niebieskim dworze

Jaśnieją piękno i drogie klejnoty:
Nie lza ich wywieść[1276] za królestwo boże.

73 
Tak wyglądały te śpiewacze roty:

Ten chce w niemowie mieć nowin zwiastuna,
Kto ku nim nie wzbił się własnymi loty[1277].

76 
Słońc gorejących rozśpiewana łuna

Trzykroć nas brała w swoje błyskawice,
Krążąc jak gwiazdy wokoło bieguna.

79 
Tak rozpędzone w pląsach tanecznice

Razem przystaną i pełne skupienia
Uchem chwytają nowy rytm w muzyce.

82 
A z wewnątrz ten-ci brzmiał głos jasnocienia:

»Gdy promień łaski który miłość płodzi,
Co się w kochaniu jeszcze rozpłomienia,

85 
Do takich granic swą czułość przywodzi,

Że ci pozwala stąpać po drabinie,
Po której nikt bezpowrotnie nie schodzi[1278].


88 
Ktoby ci bronił zmaczać usta w winie[1279]

Zbawienia, byłby tak wolności próżny,
Jak woda która do morza nie płynie.

91 
Chcesz-li usłyszeć, jaki kwiat przeróżny

Składa girlandę, rozwitą w urodzie
Pani[1280], co krzepi w tobie trud podróżny?

94 
Wiedz-że: owieczką byłem w świętej trzodzie

Dominikowej, co jeżeli czynu
Nie zaniedbywa, nie sypia o głodzie[1281].

97 
Ów z prawej strony duch jasny — o synu —

Bratem i mistrzem mi był; to z Kolonii
Albertus Wielki[1282]; — jam Tomasz z Akwinu[1283].

100 
Jeżeli pragniesz, że ci się odsłoni

Inne w tym wieńcu nieśmiertelne miana,
Obracaj oczy za wodzą mej dłoni.

103 
Ów blask pochodzi z uśmiechu Gracjana[1284],

Co tak skutecznie praw pogodził dwoje,
Że stąd uciecha była w Raju Pana.

106 
Czwarty, zdobiący te święte pokoje

Jest ów Piotr[1285], który jak wdowa uboga
Zdał Kościołowi wszystko mienie swoje.

109 
Ta piąta jasność, nad wszystkie tu droga

Z takiej miłości tchnie, że w ziemskiej stronie
Każdy rad wiedzieć, jak żywie u Boga[1286].

112 
Taka w niej mądrość przepaścista płonie,

Że póki prawda prawdą, równej sławy
Mąż się nie rodził na ziemskim wygonie.

115 
Po za nią widzisz tu blask co pojawy

Wziąwszy cielesne, śród ludzi najręczej
Poznał naturę anielską[1287] i sprawy.


118 
A w tem maleńkiem światełku się wdzięczy

Owy obrońca chrześcijańskich ołtarzy[1288],
Którym się — było — Augustyn wyręczy.

121 
Jeśli po blaskach innych luminarzy

Myśl twoja tropem mych pochwał śladuje,
Zapragniesz poznać, co się w ósmem żarzy.

124 
W nim oglądaniem Boga się raduje

Duch mędrca[1289], który sercu co go słyszy,
Marności świata tego ukazuje.

127 
Ciało, skąd został wygnany, tam w niszy

Leży Cieldauru[1290]; z wygnania, z mozołu
Tutaj się dostał do miru i ciszy«.

130 
W ognistym wieńcu krążyli pospołu

Izydor, Beda i ów Ryszard[1291] z nimi,
Który był więcej niż człekiem padołu.

133 
Ostatni z duchów jasnych tak szczytnemi

Zadumaniami miał zajętą głowę,
Że mu dłużyło się ulecieć z ziemi.

136 
To jest wieczyste światło Sigierowe[1292],

Co nauczając w Słomianej ulicy
Głosił budzące zawiść prawdy nowe.

139 
Wtem jak o świcie gdy oblubienicy

Boskiej[1293] spragnionej świętego kochania
Śpiew budzi męża miłego w łożnicy,

142 
A zegar kółka toczący, wydzwania

Dzień, dzień, tonami pieszczoty tak słodkiej,
Że się w niej sam duch od lubości słania,

145 
Tak krążąc w świateł wirownicy wiotkiej

Grali pieśń swoję przesławni lutniści,
W której nikt jeszcze nie pochwycił zwrotki,

148 
Chyba tam, gdzie się rozkosz wiekuiści.






PIEŚŃ XI.[1294]

O bezrozumne zabiegi człowiecze,

Jakaż tkwi w waszych syllogizmach[1295] wada,
Że się wam skrzydło tak poziomo wlecze!

Ten księgi prawne, ów lekarskie bada,

Ten chce w kapłańskiej pysznieć świętej krasie,
Ten sztuką rządzi, a ów siłą włada.

Ten się rozbojem, ów urzędem pasie,

Znów inny zmysły rozkoszą mozoli,
Inny w gnuśności żyje i wywczasie.

10 
A ja wyrwany z tej wszystkiej niewoli

Otom był w raju[1296], gdzie mię Beatrycze
Wyniosła z sobą w gwiezdnej aureoli.

13 
Już też duchowie na swoje stanice

Po kręgach blasku wróciwszy, stanęli
W miejscu, jak w swoich lichtarzach gromnice.

16 
Potem z pośrodka ogniowej topieli

Głos mi się ozwie, już słyszany skorzej
I w znak radości światłem jaśniej strzeli:

19 
»Wszystko ja«, mówił, »widzę w łunie bożej«.

Toż zapatrzony w to wieczyste płomię
Wiem, jaki teraz niepokój cię trwoży.

22 
Wątpisz i czekasz, że ci uświadomię

I nieomylnym wywodem rozjaśnię
Tak, że w nim przejrzysz, wątpliwości kromie,

25 
Znaczenie słów tych, że »głodnym nie zaśnie«

I o tym co był »niezrównany wiedzą«:
Oto rozróżnić tutaj trzeba właśnie[1297].


28 
Opatrzność, która nad tą ziemską miedzą

Czuwa rozumem takim, że źrenicy
Moce się zwichną, zanim dna dośledzą,

31 
Chcąc oto miłość wzmóc Oblubienicy

Ku małżonkowi, który z nią wesele
Odprawiał w jęku i świętej krwawicy,

34 
Pragnąc by szła doń i ufnie i śmiele,

Dwu książąt wybrał w ziemskich mężów gronie
Na przewodników jej w podwójnem dziele.

37 
Jeden miał ogień seraficki w łonie,

A w drugim taka mądrość się zebrała,
Że od niej blaskiem cherubina płonie.

40 
O jednym powiem, bo jednego chwała

Obu dotyczy, a ich powołanie
W jednym kierunku i znaczy i działa.

43 
Między Tupinem, a wodą, co kanie

Ze wzgórz, gdzie pamięć Ubalda jaśnieje,
Stok żyzny kłoni się po górskiej ścianie.

46 
On to Perugię raz ziębi, raz grzeje

Od strony Porta Sole; w tyłach wzgórza
Gualdo z Nocerą pod uciskiem mdleje.

49 
W miejscu, gdzie stromość z lekka się wydłuża,

Słońce[1298] tam wzeszło człowieczego rodu,
Jak owo, co się z Gangesu wynurza[1299].

52 
Kto więc wspominać chce owego grodu,

Nie mówże: Assyż, bo rzekłbyś za mało,
Lecz Wschód, bo słuszna zwać go mianem Wschodu.

55 
Na niebie jeszcze nie wysoko stało,

Gdy plemię ludzkie z zasług jego cnoty
Już pierwszych błogich skutków doznawało.


58 
Bo on chłopięciem, wbrew ojcu, w zaloty

Biegł do tej pani, co nie wszystkich nęci,
Podobnie jak śmierć, dla swojej brzydoty.

61 
Przed trybunałem duchowym swe chęci

Zgłosił et coram patre dał jej słowo[1300],
A potom co dnia kochał ją goręciej.

64 
Po pierwszym mężu[1301] swoim była wdową

Tysiąc, więcej stu i kilkoma laty,
Aż ją ten oto poślubił na nowo.

67 
Bo nie pomogło, aby zwabić swaty,

To, że w rybaka chacie[1302] nie zadrżała
Na głos Cezara straszącego światy.

70 
A taka była wierna i wytrwała,

Że razem z Chrystem zawisła na krzyżu[1303],
Gdy nawet matka u stóp pozostała.

73 
Lecz byś nie błądził, będąc już w pobliżu

Prawdy, odkryję myśli osłonięte:
To z panią Biedą Franciszek z Assyżu[1304].

76 
Zgoda małżonków, lica uśmiechnięte,

Miłość przedziwna, wzrok pełen pogody
Budziły wkoło zadumania święte.

79 
Pierwszy się rozzuł bieżący na gody

Bernard Czcigodny[1305] i jeszcze się wstydzi,
Że spieszy mało... O dobro bez szkody,

82 
O skarbie wieczny! Więc rozzuł się Idzi,

Rozzuł Sylwester[1306] za pierwszym małżonkiem,
Taka im luba małżonka się widzi.

85 
Tak poszedł ojciec i mistrz ze swem gronkiem

Dobranem: z panią i czeladką chętną,
Już opasaną pokornym postronkiem.


88 
Ni mu chmurzyło czoła wstydu piętno,

Choć się urodził synem Bernardona
I że miał postać oczom nieponętną[1307].

91 
Lecz po królewsku zamiarów dokona,

Odkrywszy trudny plan przed Inocentym
I bierze pierwszą pieczęć[1308] i znamiona.

94 
Gdy trzódka rosła, w trop za mistrzem świętym

Krocząc, którego żywot nad pojęcie
Godzien, że sławią go nad firmamentem,

97 
Papież Honorjusz, na Ducha zaklęcie

Ozdobił chwałą powtórnej korony
Arcypasterza szczytne przedsięwzięcie.

100 
A że był palmy męczeńskiej spragniony,

Chrystusa głosić jął i Apostołów,
Przed sułtańskimi nie zadrżawszy trony[1309].

103 
Lecz widząc próżne owoce mozołów

A lud ów twardym i wierze niezdarnym,
Wrócił brać żniwo z italskich padołów.

106 
Pośród skał, które Tybr okrąża z Arnem,

Ostatnią pieczęć[1310] od Chrystusa wziętą,
Dwa lata nosił na ciele ofiarnem.

109 
Gdy Bóg, który mu taką pracę świętą

Wyznaczył, po tej ziemskiej poniewierce
Przygotowywał mu wieczyste święto,

112 
Na brać swą, mienia słuszne spadkobiercę

Zdał opiekuństwo swej małżonki miłej,
Każąc, by wierne jej chowali serce.

115 
Z jej łona[1311] zstąpił potem do mogiły;

Gdy dusza do swej wzlatała dzierżawy,
Zwłoki mar innych sobie nie życzyły.


118 
Pomyśl, jakim był drugi sternik[1312] nawy

Piotrowej, którą z nim razem prowadzi
Przez dzikie morza do przystani prawej.

121 
To patryarcha nasz; o kim on radzi

I kogo służba i trud nie przestrasza,
Dobry ładunek na swą barkę ładzi.

124 
Lecz trzodę nowa ponęciła pasza,

Więc tak się stała łakoma bez miary,
Że po manowcach za nią się rozprasza.

127 
A gdy odbiegnie w gąszcze i czahary

Precz od pasterza co tak o nią stoi,
Z pustem wymieniem wraca do koszary.

130 
Niejedna przy nim trwa; szkody się boi;

Lecz tak ich mało, że się wszystkim łacnie
Ze sztuki sukna kaptury wykroi.

133 
Jeśliś za myślą mą nie szedł omacnie,

Jeżeli słowa moje masz w pamięci,
Jeśli słuchając, roztrząsałeś bacznie,

136 
Już w części swojej dopełniłeś chęci:

Widzisz, z jakiego drzewa strugam wióry[1313]
I co się w słowach Rzemiennika[1314] święci

139 
Gdy mówi: »Syty, kto do dzieła skory«.





PIEŚŃ XII.[1315]

Zaledwie przerzekł swe ostatnie słowo

Błogosławionej ognik aureoli,
Święty krąg[1316] począł wirować na nowo.


Lecz zanim jeszcze pełną odbył kolej,

Już się krąg drugi w pierwszą tęczę wplata
I słowo z słowem, dźwięk z dźwiękiem zespoli.

Dźwięk, do którego w tych nadniebnych świata

Organach tak się mają ziemskie tony,
Jak do pierwo-słońc[1317] ich ziemska poświata.

10 
Taki jest właśnie, na rozkaz Junony

Z barw równoległych wity łuk dwutęczny[1318]
Na wiotką chmurę w powietrze rzucony.

13 
Ze środkowego wystrzela zewnętrzny

Jak głos tej nimfy[1319], co niby opary
W słońcu, zmarniała w miłości niewdzięcznej.

16 
Weń poglądając ludzie są tej wiary,

Że to znak boży[1320] pisany na chmurze,
Jako nie spuści więcej równej kary.

19 
Tak więc naokół nas wieczyste róże

W girlandzie toczą swoje korowody,
Zewnętrzna średniej wtórując w tym chórze.

22 
Aż gdy te wielkie i radosne gody,

Owe migoty i owa muzyka
Świateł, lubości pełna i pogody

25 
Za zgodną wolą, która w ruch przenika

Zmilkły tak razem, jak obie połowy
Powiek się razem zwiera i odmyka,

28 
Znienacka łono jednej jaśni nowej

Sprawiło, pieśnią nagle się rozpększy,
Żem się k’niej nakształt igły magnesowej

31 
Zwrócił. Śpiewała: »Miłość co mię piększy,

O drugim wodzu[1321] powiadać mi każe:
Przez niego pierwszy w czci zajaśniał większej.


34 
Słuszna by z jednym drugi chodził w parze,

Bo jak walczyli pod sztandarem wspólnie[1322],
Niech się i sława ich razem pokaże.

37 
Wojsko Chrystusa[1323] zebrane mozolnie

Po pierwszych klęskach[1324], formowało cugi
Chwiejne, nieliczne, ciężko i powolnie.

40 
Więc Władca wieczny opatrzył swe sługi

I podparł słabe Kościoła obrońce
Według swej łaski, nie zaś ich zasługi.

43 
I jak już rzekłem, posłał swej małżonce

Z odsieczą tych dwu przedziwnych szermierzy,
Aby skupili wojska błąkające.

46 
W tej ziemi, kędy wstaje Zefir świeży

Rozwijać zioła na poczęciu roku,
Z których Europa ma ruń swej odzieży,

49 
W pobliżu Oceanowego skoku

Za którym słońce, zszedłszy w dal od proga
Lądów, z ostatnich ziem ginie widoku,

52 
Błogosławiona leży Callaroga

Pod czułą strażą tej tarczy potężnej,
Gdzie się na wieże lwia wspina załoga[1325].

55 
Tam się urodził ten nowozaciężny

Miłośnik wiary, ten zapaśnik święty.
Dla swoich słodki, na wrogów orężny.

58 
A w duszy taką mocą był zaklęty,

Że matka ogniem proroczym owiana
Sny o nim śniła[1326], ledwie był poczęty.

61 
Gdy wziął ślub z Wiarą[1327] i tytułem wiana

Obojej stronie u świętej krynice
Pewność zbawienia była warowana,


64 
Niewiasta co zań składa obietnicę[1328],

We śnie ogląda owoc ów dostały
Co miał wzróść z niego i przejść na dziedzice.

67 
Aby w imieniu samem się streszczały

Duszy znamiona, Anioł go w swej zjawie
Kazał zwać »pańskim«, bo w Panu był cały.

70 
Zwał się Dominik, a ja o nim prawię

Jak o rataju wezwanym od CHRYSTA[1329],
By mu pomagał w ogrodu uprawie.

73 
I widno, że był pracownikiem CHRYSTA,

Bo pierwszą miłość i pierwszą swą wolę
Zwrócił ku myśli zesłanej od Chrysta.

76 
Nocą piastunka trafiała pacholę

Na ziemi, pełne niemego skupienia,
Jakby mówiło: Na tę-m skazan dolę[1330].

79 
Rodzicu jego »Szczęsny« bez wątpienia,

O matko jego, w istocie »Joanno«,
Jeżeli los wasz wykładać z imienia.

82 
Nie żądzą ziemskiej mądrości naganną

Wiedzion za głośnych kanonistów[1331] wzorem,
Lecz by prawdziwą nasycić się manną

85 
Rychło zasłynął przedziwnym doktorem

I począł chodzić około winnicy
Pod złym hodowcą nawiedzanej morem.

88 
Nie o to prosić szedł[1332] świętej stolicy,

Która spełniała miłosierdzia cnotę
Gdy szafarzyli w niej lepsi skarbnicy, —

91 
By pozwalała brać z sześci trzy złote,

Albo zagarniać kościelne prebendy,
Albo z dziesięciu obdzierać biedotę;


94 
Lecz by posłała go karczować błędy,

Ratować ziarno, skąd na naszej roli
Dwudziestu czterech drzew[1333] wyrosły pędy.

97 
Potem jak strumień, nim się z gór wyzwoli

Z swą apostolską misją czekał do pór
Kiedy się poczuł i w wiedzy i w woli.

100 
Do heretyckich krzów[1334] przykłada topór

A usilnością tam żywiej nastaje,
Kędy zaciętszy napotyka opór.

103 
Z niego rozliczne wytrysły ruczaje:

Tak katolicka zagroda skrapiana
Drzewka swe stroi w zawsze jasne maje.

106 
Gdy tak ci kreślę jedno z kół rydwana,

Z którego Kościół w domowej rozprawie
Bronił się i skąd gromił wrogów Pana,

109 
To ci tem samem przed oczyma stawię

Czem był ów drugi niebieski najmita,
O którym Tomasz mówił tak łaskawie.

112 
Lecz kolej przezeń w szczycie kół tych ryta[1335]

Przemieniła się na manowce kręte,
A gdzie był winny osad, pleśń zakwita.

115 
Rodzina jego porzuciwszy święte

Tropy już dzisiaj tak opacznie czyni,
Że stawia palce gdzie on stawiał piętę.

118 
Sama się lichej uprawy obwini

W dniu owym, gdy to zapłacze wydarty
Kąkol, że się go nie daje do skrzyni.

121 
Prawda, że waszych ksiąg przejrzawszy karty

Znajdę takiego, którego pochwalę,
Że dziś jest tyle co i dawniej warty.

124 
Nie z Acquasparta jednak, nie z Casale[1336],

Bo tam spaczona reguły istota:
Ten ją zaostrza, ów pełni niedbale.

127 
Ja z Bagnareggio jestem: duch żywota

Bonawentury[1337], dostojnik w kościele;
Przed ziemską wrzawą zamykałem wrota.

130 
Z Illuminatem swoje szczęście dzielę

I z Augustynem[1338]; to pierwsi w pokorę
Żebraczą strojni Boga przyjaciele.

133 
Hugo z San Victor i Piotr Mangiadore,

Piotra Hiszpana duch cię tutaj wita:
W dwunastu księgach jego słowo gore[1339].

136 
I Natan prorok i Metropolita

Chryzostom, Anzelm, Donat[1340] blaski toczy,
Z którego dzieł wam pierwsza wiedza świta.

139 
Rabanus tu jest, a obok rwie oczy

Duch Joachima[1341], Kalabrji opata,
Co mowę pełną miał mocy proroczej.

142 
Wysławiać tylu paladynów świata

Oto żarliwa uprzejmość mię skłania,
Oraz wymowność przeroztropna brata

145 
Tomasza, a z nim ta święta kompania.





PIEŚŃ XIII.[1342]

Kto chce oglądać własnemi oczyma

Com teraz ujrzał, niech w myśli posplata
I jak kształt ryty w pamięci zatrzyma,


Te piętnaścioro gwiazd najżywszych świata

Tak gorejących, że śród mgławic mętu
Mrok się najgęstszy przed niemi odmiata.

Niech wyobrazi wóz, który zakrętu

Pełnego w jednej dokonywa dobie
Nie schodząc nigdy za skraj firmamentu.

10 
Niech uście rogu wyobrazi sobie

Które w pobliżu tego punktu płonie
Kędy tkwi biegun w lazurowym globie.

13 
Niech je pomyśli w podwójnej koronie

Tak ułożone między gwiazd kurzawą,
Jak się złożyły po Ariadny skonie.

16 
Niechaj przedstawi sobie taką sprawą

Ześrodkowane te niebios ozdoby,
Że jedna w lewo, druga bieży w prawo, —

19 
A ujrzy duszy oczyma jakoby

W widmie obrazu te pląsy i tany
Co się toczyły wokół mej osoby[1343].

22 
Widok z ziemskimi tak nieporównany,

Jak pierworuchu szalone wichury
Z powolnym chodem naszej swojskiej Chiany[1344].

25 
Tam nie Apollem, nie Bachem brzmią chóry:

Sławi się Osób trzech przyrodę bożą,
Sławi w Osobie jednej dwie natury.

28 
A wtem się tańce i śpiewy ułożą:

Duchy skłonione z kolistego szlaku
Ku nowej trosce myśl zwracają hożą.

31 
Potem milczenie zgodnego orszaku

Przerwie ów płomień świętego ogniska
Co mi powiadał o bożym żebraku[1345].


34 
»Gdy jedna słoma sprzątniona z boiska

I do szpichlerza ziarno już zesute,
Miłość mi drugi snop pod cepy ciska[1346].

37 
Myślisz tak: W łonie, skąd było wyprute

Żebro na zaczyn owej gładkiej twarzy
Co świat na taką przywiodła pokutę,

40 
I w owem skłótem włócznią dzikiej straży,

Które ściągając na się pomsty ramię,
Przeszłą i przyszłą winę równoważy, —

43 
W nich obu, to jest w Chryście i w Adamie

Tyle wmieściła wiedzy twórcza władza,
Ile dopuszcza człowieczeństwa znamię.

46 
Przeto też dziwno tobie, jak się zgadza

Z tą prawdą moje rzeczenie poprzednie,
Że niema równia światło, które chadza

49 
W piątym płomieniu. Utkwij wzrokiem w sednie

Mej myśli; tak z nią twoję wiarę złożę,
Iż będą jako dwa koła spółśrednie:

52 
To co umiera i co mrzeć nie może

Jest jeno ziemskie idei odbicie,
Którą kochaniem rodzi tchnienie boże.

55 
Bo światłe Słowo, które bierze życie

Od swej Prajaśni, a zawsze się jedna
Z nią i z Miłością, złączone w trójbycie,

58 
Promienie rzuca z dobroci bezedna

Na dziewięciorga sfer wiry okolne
Ustawnie trwając jako istność jedna.

61 
Potem zstępuje w tworzywa padolne

Stopień po stopniu, — aż na byty schodzi
Krótkotrwałego jeno życia zdolne.


64 
Przez byty owe rozumieć się godzi

Te, co je wirem pierworuchu sfera
Z nasienia albo i bez niego płodzi.

67 
Lecz miazga bytów i moc co ją zbiera

W kształt, są nierówne, toż z pod ich osnowy
Typ idealny nierówno przeziera.

70 
Stąd też pochodzi, że niejednakowy

Owoc, gdzie drzewa gatunek jednaki
I że są tępsze i bystrzejsze głowy.

73 
Gdyby ta miazga była bez poszlaki

I pełnia wpływów szła z niebiosów toni,
W bytach by żadne nie istniały braki.

76 
Ale natura dużo blasku roni

Tworząc swe dzieło, właśnie jak artysta,
Który zna kunszt swój, lecz jest słabej dłoni.

79 
Zato jeżeli Miłość płomienista

W dzieło jasnością pierwomocy tchnęła,
To się w niem jawi doskonałość czysta.

82 
Tak w owej glinie stworzonej do dzieła,

W które spłynęły wszystkiej krasy zdroje;
Tak w płodzie Panny, co z Ducha poczęła.

85 
Słuszne jest zatem powiedzenie moje,

Że nigdy dotąd nie było śród ziemi
Tak doskonałych tworów, jak ci dwoje[1347].

88 
Gdybym nic nie rzekł więcej, słuszna, że mi

Zadasz pytanie, co znaczyło ono:
»Iż niema równia między żyjącemi.

91 
By ci nie taić prawdy pod zasłoną,

Uważ kim on był i czego to w darze
Żądał, kiedy mu żądać dozwolono.


94 
Mniemałem, że ci w mych słowach ukażę,

Iż on był królem i mądrości życzył
Od Boga, by był władcą nad mocarze,

97 
Nie zaś, by niebios ruchadła policzył,

Lub dwu przesłanek co są sobie sprzeczne:
Musu z przypadkiem następstwo wytyczył;

100 
Zgadł, są-li dźwignie ruchu ostateczne,

Wkreślił w półkole trójkąt, gdzieby wcięcie
Kąta prostego nie było konieczne[1348].

103 
Zebrawszy wszystko wiesz, żem w tym momencie

Mądrość królewską przez ową wspaniałą
Wiedzę rozumiał, godząc w twe pojęcie.

106 
Jeśli się słowo »wzniósł się« pomieszało,

Wiesz, że na celu miałem ukazanie,
Iż królów wielu jest, lecz dobrych mało.

109 
Z tem objaśnieniem przyjmij i patrz na nie

I niech w pamięci twojej tak ostaną
Nasz pierwszy Rodzic i nasze Kochanie.

112 
A miej u nogi kulę ołowianą

I stąpaj zwolna jak człowiek znużony,
Zanim osądzisz rzecz nieoglądaną.

115 
Bo gorzej głupca będzie poniżony,

Kto zbyt dorywczo rozstrzyga i sądzi,
Nie odróżniwszy wprzódy lepszej strony.

118 
Taki się zmiesza zwykle i pobłądzi:

Nazbyt pochopnie bieży ku fałszowi,
Przyczem uczucie już rozumem rządzi[1349].

121 
Kto swej nie znając sztuki, prawdę łowi,

Próżno zarzuca na głębinach wędy,
Bo wynik jego chęciom nie odpowie.


124 
W takie to właśnie popadli obłędy

Parmenid, Melis, Brissos[1350], inny taki,
Którzy kwapili się, nie wiedząc kędy.

127 
Sabeljusz, Arjusz[1351] i owe pismaki,

Którzy dla Pisma byli jak te miecze[1352]
Czyniący z twarzy dorodnych — pokraki.

130 
Nie bądź więc w sądach zbyt rączy, człowiecze,

Ani nie szacuj zboża na rozłogu,
Zanim się ziarno na słońcu wypiecze.

133 
Widziałem nieraz wiosną badyl głogu,

Który wyglądał suchy i chropawy,
A potem kwieciem róż wdzięczył się Bogu.

136 
A znów widziałem szkut piękny i żwawy

Jako po fali szedł w wielkiej paradzie,
A potem tonął przy końcu wyprawy.

139 
Niech więc nie sądzi lada kto w gromadzie

Mówiąc: ten darzy Kościół, ów okrada,
Iż już do wnętrza zajrzał bożej radzie,

142 
Gdyż ów się może podnieść, gdy ten pada.





PIEŚŃ XIV.[1353]

W krągłym naczyniu dwojgiem fal się mąci

Płyn, które na się zachodzą wzajemnie,
Gdy się go z zewnątrz i z wewnątrz potrąci.

Podobny obraz ujawnił się we mnie,

Gdy duch żywota niegdyś Tomaszowy
Zapadł w milczenie; bo się tak foremnie


Układał teraz pogłos jego mowy[1354],

Ku nam falując, z głosem Beatryczy,
Która więc temi ozwała się słowy:

10 
»Choć on nie wyrzekł jeszcze czego życzy,

Ani chęć nawet w głowie mu nie świta,
Potrzeba jemu nowych prawd zdobyczy:

13 
Blask, którym wasza substancja zakwita,

Wiecznie-li będzie trwał, czy też docześnie,
Póty aż się wiek wypełni do syta?

16 
A jeśli przetrwa dzień, gdy człowiek wskrześnie,

Jakim sposobem w ciele cierpiętliwem
Płonąc, nie będzie ócz raził boleśnie?«

19 
Jak uniesiony radosnym porywem,

Pląsając w kole cały chór taneczny
Objawia afekt swój giestem i śpiewem,

22 
Tak po tej prośbie naglącej i grzecznej

Zawirowały z radosnymi głosy
Dwa święte kręgi obręczy słonecznej.

25 
Kto z was się skarży na śmiertelne ciosy,

Które raj dają po ziemskiej rozłące,
Nie wie, jak luby chłód niebieskiej rosy.

28 
Jedność i z Dwójcą Trójca, wiecznie tchnące

A władne w Trójcy, w Dwojgu i w Jedności,
Nieogarnięte, wszechogarniające

31 
Trzykroć śpiewane były pośród włości

Niebios tak słodko, że najlepszy zgoła
Do większych nagród prawa nie urości.

34 
I usłyszałem śród mniejszego koła

W zbożniejszem świetle pełen umilenia
Głos, jak ów Marji zwiastuna — anioła:[1355]


37 
»Dopóki w Raju te pląsy i pienia

Trwać będą, póty miłość co w nas tleje
Wyiskrzać będzie te szaty z płomienia.

40 
W miarę zapału blask nasz potężnieje,

A zapał w miarę patrzenia, tem silniej,
Im więcej Łaska na nas mocy zleje.

43 
Gdy dawne ciała mieszkańce mogilni

Przywdziejem, wtedy w tej chwalebnej korze
Bóg będzie na nas poglądał przychylniej.

46 
Przez to się równie nasza jasność wzmoże,

Którą wysiewa niebieska skarbnica
I dzięki której patrzym w lica boże.

49 
Widzeń się naszych rozszerzy granica,

Roztleje ten żar, który z nich się nieci,
Posili promień, co się w nich nasyca.

52 
Jak węgiel, kiedy płomień go ukwieci,

Swoję łupinę ogniową przebija
I pośród światła czerwonością świeci,

55 
Tak przez tę jasność, która nas spowija,

Kształt nasz cielesny lśnić będzie z pożaru,
Dziś jeszcze skryty w grobie co przemija.

58 
Ani nie będziem zmęczeni od skwaru:

Organ cielesny będzie dosyć silny
Aby nie zemdleć z rozkoszy nadmiaru.«

61 
Tedy słyszałem, jak bardzo był pilny

Zawołać — Amen — każdy ognia płatek
Spragnion dostania swej szaty mogilnej.

64 
Nie tyle dla się, ile dla swych matek,

Ojców i wszystkich, których w tamtym bycie
Kochali, zanim zbyli ziemskich szatek.


67 
A oto mi się zjawiły w rozkwicie

Nowe jasności[1356] nad tęcz pierwszą parą,
Niby na rąbku niebiosów o świcie.

70 
Jak na sklepieniu nieb godziną szarą

Zamajaczeją coraz błyski nowe
Widniejąc w oczach ni jawą, ni marą,

73 
Podobnie błysły przez mgielną osnowę

Światła i jęły toczyć swe obroty
Ponad dwie inne obręcze tęczowe.

76 
O szczere Ducha świętego błyskoty![1357]

Utkwiony w waszej ognistej koronie
Wzrok mój lśnął, rażon gwałtownymi groty.

79 
Wtem Beatryczy piękność mi rozpłonie

Uśmiechem między światłości ruczaje
Tak, że mej wizji opisem nie zgonię.

82 
Czułem, że wzrok mój nowych sił dostaje

I że jak gdyby potężnemi pióry
Jestem z mą panią rwany w wyższe raje.

85 
Czułem to, żeśmy lecieli do góry,

Po roześmianiu gwiazdy purpurowem,[1358]
Czerwieńszem niż ton jej zwykłej purpury.

88 
Modlitwą serca, tym wspólnym duchowym

Językiem Bogu składałem ofiary
Po Jego łaski objawieniu nowem.

91 
A nie ostygły jeszcze we mnie żary

Całopalenia, gdym miał niewątpliwy
Dowód, że przyjął Bóg me korne dary.

94 
Bo tak szkarłatny, światły nad podziwy

Błysnął kształt w głębi tęczowego kręga,
Żem wołał: Helios![1359] jakżeś urodziwy!


97 
Jak owa, która dwa bieguny sprzęga,

Gwiazdami siły różnej świecąc światu,
Niewybadana wiedzą mleczna wstęga[1360],

100 
Tak pośród Marsa pełen majestatu

Znak mi się jawił[1361], złożony w te linie,
Co razem tworzą przekątnię kwadratu.

103 
Tutaj ma sztuka z pamięcią się zminie,

Bo oto w krzyżu lśniła postać CHRYSTA:
Wobec niej wszelkie porównanie ginie.

106 
Lecz kto krzyż bierze naśladując CHRYSTA,

Przebaczy mowie mojej niedojrzałej,
Gdy kiedyś ujrzy sam łyskanie CHRYSTA.

109 
W ramionach krzyża, tam gdzie się mijały

Lub gdzie schodziły święte błyskawice,
Zaraz się skrzyło żywszymi zapały.

112 
Jako przez niedość szczelne okiennice

Wciska się iskier gromada drgająca
Pasem świetlanym w komnaty ciemnicę

115 
I cząsteczkami ognia cień roztrąca

Co go człek sobie sztucznie dla osłony
Uczynił, chroniąc się nadmiaru słońca;

118 
Lub jako w gęśli albo wielostronej

Harfie ze zgodnych uderzeń wykwitną
Miłe, choć w słowa nieubrane tony,

121 
Tak ja w me zmysły przejmowałem szczytną

Muzykę świateł, która się zbierała
W ramionach krzyża melodją niechwytną.

124 
Śpiewana była snać najwyższa chwała:

»Powstań«, — »zwyciężaj« — jeno mię doleci
Z pieśni, która się w swoim wątku rwała.


127 
Zatem się we mnie taka miłość nieci,

Że owładnęła całą duszą moją:
Nigdy nie byłem brany w słodsze sieci.

130 
Może te słowa nieopatrznie roją,

Mając przepiękne oczy w niepamięci
Co były dotąd mych tęsknot ostoją.

133 
Ale kto zważy, iż żywe pieczęci[1362]

Piękna, im wyżej, tem działają żywiej
I że w tej chwili do nich wszystkie chęci

136 
Miałem zwrócone, ten usprawiedliwi

W czem uchybiłem, albowiem dowiodę,
Iż się jednemu drugie nie przeciwi:

139 
Wszak ona wzrosła tymczasem w urodę[1363].





PIEŚŃ XV.[1364]

Ta dobra wola, w której się wykrywa

Miłość, będąca z wolą boską w mirze,
Jak jest w rozterce wola niegodziwa,

Milczenie słodkiej nakazała lirze[1365],

Pokojąc struny w szczytnym instrumencie,
Na których sam Bóg swoje nuty niże.

Mogłybyż modłom moim stać na wstręcie

Istoty, które zgłuszyły swe pienia,
Ażeby moje usłyszeć zaklęcie?

10 
Taki doczeka duszy potępienia,

Kto się pozbywa sam miłości czystej
Dla rzeczy marnej, dla rozkoszy cienia. —


13 
Jako przez lazur cichy i przejrzysty

Ciągnąc za sobą zadumane oczy
Nagle przebieży lotem smug ognisty,

16 
I zda się gwiazdą która z drogi zboczy,

Tylko że tamta, w miarę jak się zniża
Gaśnie, a ta trwa, ani się nie mroczy,

19 
Tak porzuciwszy prawe ramię krzyża,

Od konstellacji gdzie mieszka, jak strzała
Do stóp krzyżowych zbiegła iskra chyża.

22 
Ni się od wstęgi perła odrywała:

Z bieli jarzącej swój ognik wyłoni
I jak za płytą alabastru pała.

25 
Potem się ku mnie jak Anchiz[1366] przykłoni

Wedle powieści poety, tą chwilą,
Gdy syna ujrzał na Elizjum błoni.

28 
»O ty krwi moja, obsypana tylą

Łask bożych, komuż tak szczęśnie jak tobie
Po dwakroć wrota niebios się odchylą?«[1367]

31 
Tak rzekła światłość. Więc w jasnej osobie

Wzrok utkwię i znów pani mojej lice
Podziwiam; dwojgiem kras swój zachwyt zdobię.

34 
Takim uśmiechem grały jej źrenice,

Żem się swojemi zdał zapadać do dna
Po łask i rajów ostatnie granice.

37 
W słuchaniu słodka, w widzeniu pogodna

Postać zaczęła mówić dziwne rzeczy:
Ich sensu moja myśl była niewłodna

40 
Nie przeto, by duch tajność miał na pieczy,

Ale że nabył przez swe wniebowzięcie
Znamion szczytniejszych nad umysł człowieczy.


43 
Lecz gdy gorącej miłości napięcie

Tak odtężało, że tajników zjawa
Zdołała w moje utrafić pojęcie,

46 
Pierwsze, co mi się wyrozumieć dawa

Było: »Sławię cię, trójjedną Istotę,
Żeś była dla mej krwi taka łaskawa«.

49 
A dalej: »Słodką i dawną tęsknotę,

Wyrosłą z wróżby zapisanej w księdze,
Kędy konieczność nie chybia na jotę,

52 
Koisz[1368] przechodząc za jasne wrzeciędze

Bytów niebiańskich, dzięki tej co z twego
Świata wyniosła cię nad ludzką nędzę.

55 
Ty wiesz, że ku mnie myśli twoje biegą

Odbite z Boga i obraz zeń wstaje
Twych chęci, jako cyfr szereg z jednego.

58 
Nie pytasz zatem, ktom ja, przecz się zdaję

Płonąć jasnością czerwieńszych korali,
Niż inne duchy zdobiący te raje.

61 
I wiesz prawdziwie, bo wielcy i mali

Tych nieb są jeno odbiciem zwierciadła,
Gdzie, ledwie błyśnie ich myśl, już się pali.

64 
Lecz aby miłość, która mną owładła

I ma wnet moję tęsknotę uzdrowić
Za twą osobą, w pełni cię posiadła,

67 
Szczerze, wesoło, ufnie spiesz wysłowić

Jaka się w tobie myśl i chęć poczęła;
Wiedz, że gotowa już im jest odpowiedź«[1369].

70 
Na Beatryczę spojrzałem; pojęła,

Nim rzekłem słowo; uśmiechu wymowa
Wraz prędkie skrzydła mym chęciom przypięła.


73 
Potem zacząłem: »Odkąd Pierwsza owa

Równość wam błysła, wszak się w was kochania
I wiedzy zdolność stała jednakowa?

76 
Bowiem je Słońce grzeje i rozsłania

Ciepłem i światłem w takiej równej mierze,
Iż między niemi niema stopniowania.

79 
Zato chęć a moc w naszej ziemskiej sferze,

Z powodów, które poznali niebianie,
Mają w swych skrzydłach różnej mocy pierze.

82 
W tym ja śmiertelny znajduję się stanie,

Przeto jedynie sercem niosę do cię
Za twój ojcowski afekt dziękowanie[1370].

85 
Topazie żywy[1371], który w tym klejnocie

Niezrównanymi blaskami wykwitasz,
Mów mi, jak zwałeś się w ziemskim żywocie«.

88 
»Szczepie mój miły, że tu wnet zawitasz,

Czekałem. Jam jest twego rodu korzeń«.
Tak począł mówić niebieski dygnitarz.

91 
Ten, który żyjąc śród padolnych stworzeń

Dał ci nazwisko i sto lat z okładem
Już błądzi w pierwszym kręgu upokorzeń,

94 
Był synem moim a twoim pradziadem;

Słuszna żebyś mu w tej ciężkiej przygodzie
Modłami rajski wypraszał dyjadem[1372].

97 
— Florencja w starym mieszcząca się grodzie,

Skąd jej jak dzisiaj wydzwaniały wieże,
Podówczas żyła w skromności i zgodzie.

100 
Nie były modne kosztowne odzieże,

Manele, wieńce, trzewiczki i pasy:
Jeszcze je liczka zaćmiewały świeże.


103 
Córka rodząc się, rodzica nie straszy

Że wyjdzie za mąż, nim doczeka pory;
Zamiast posagu wystarczało krasy[1373].

106 
Nie stały pustką pałace i dwory,

Ani był znany kunszt Sardanapala,
Który znieprawia małżeńskie komory.

109 
I nie prześcigał jeszcze Montemala

Uccellatoio[1374], a nie tak upadła
Roma, jak on się upadkiem pokala.

112 
Szlachta jak Berti[1375] pas rzemienny kładła

Z kościaną sprzączką; niewiasty wstawały
Z nieubieloną twarzą od zwierciadła.

115 
Nerli, Vecchietti[1376] w proste samodziały

Chodzili strojni; żony u wrzeciona
Siedząc, z kądzieli nitki wysnuwały.

118 
Szczęsna z nich każda, że w ojczyźnie skona,

Lub że od męża, samotna w izdebce
Dla dziewek z Francji[1377] nie będzie rzucona.

121 
Inna, bywało, ślęczy przy kolebce

I ową gwarą właściwą dziecinie,
Kołysząc, słowa pieszczotliwe szepce.

124 
Ta u przęślicy długą nitkę winie

Snując powieści, — tak wieczór ulata, —
O Troi, Rzymie, fiesolskiej dziedzinie[1378].

127 
Tak trudno było spotkać w owe lata[1379]

Cianghellę, albo Lapa Saltarella[1380],
Jak dziś Kornelę albo Cyncynata.

130 
Do tej siedziby miru i wesela,

Do tego cnego, wiernego narodu
Powołała mię na obywatela


133 
Marja, od matki mej w bólach porodu

Wzywana; imię i chrztu szatę nową
Brałem w kościele chrzcielnym twego grodu.

136 
Bracia się moi Elizeusz zową

I Moront; żony ojczyzna nad Padem[1381]:
Od niej wywodzisz swą nazwę rodową.

139 
Potem chadzałem z cesarzem Konradem[1382];

On mię pasować raczył na rycerza,
Tak za mą prawą służbę był mi radym.

142 
Lud wojowałem, co święte wybrzeża

Fałszywą wiarą plugawi, w zdobyczy
Zabrane z winy niecnego pasterza.

145 
A potem byłem od szkaradnej dziczy

Zbawion żywota, który w mętnym zdroju
Da czerpać duszom ułudnej zdobyczy

148 
I z męki wszedłem do niebios pokoju.





PIEŚŃ XVI.[1383]

O krwi człowieczej dostojeństwo liche!

Pytam ja, czyli dziwić się wypada,
Że tu na ziemi wzbijasz człeka w pychę,

Gdy porywami swych uczuć nie włada,

Skoro tam, gdzie mu prosto dano latać,
Jam zaczął pysznieć[1384] świetnością pradziada!

Jesteś jak ten płaszcz, co go ciągle łatać

Potrzeba, bowiem czasu go nożyce
Krążąc wokoło, nie przestają płatać[1385].


10 
»Was« — (tym wyrazem tok mowy pochwycę,

Który był czczony w twem mieście, o Tewrze!
Lecz zaniechali go Rzymian dziedzice[1386].

13 
Tu Beatrycze uśmiechem odewrze

Usta, znak dając na porozumienie,
Jak niegdyś owa służebna Ginewrze)[1387]. —

16 
»Was« — tak powiadam — »swoim ojcem mienię;

Przez was mi wzrasta mówienia otucha,
Przez was podnoszę się nad przyrodzenie.

19 
Radość mi pełnią strug napełnia ducha;

I znów się cieszę, że pod tak bogatym
Plonem nie pęka ta skorupa krucha.

22 
Szczycie dostojny, powiedzcie mi zatem,

Kto dziady wasze; do winnicy pańskiej
Duch wasz z prabytu którem zstąpił latem?

25 
Mówcie mi, ile trzody świętojańskiej

Było podówczas? jacy luminarze
Przyozdabiali w chwałę gród mieszczański?«[1388]

28 
Podczas kiedy ja tak pochlebnie gwarzę,

Coraz się jasność jego rozrumienia
I jak od wiatru węgiel, staje w żarze.

31 
A jak w mych oczach piękniej się przemienia,

Tak mi łacińską mową[1389] ucho pieści,
Pełną słodszego i milszego brzmienia:

34 
»Od dnia gdy Marji Anioł przyniósł wieści,

Do dnia gdy matce mojej, dzisiaj świętej,
Przyszło mię rodzić w lęku i boleści,

37 
W obiegu po raz pięćset pięćdziesiąty

Trzydziesty gwiazda co przed tobą płonie
Głowicą swoją lwiej dotknęła pięty[1390].


40 
Dom nasz stał w miejscu, gdzie w dorocznym gonie

Na ostateczną trafiają dzielnicę
Do swojej mety rozpędzone konie.

43 
Kto byli moich rodziców rodzice,

O tem zamilczeć tutaj skromność każe:
Tem, com rzekł dotąd, niech cię już nasycę[1391].

46 
Od chrzcielnic po most, gdzie Mars trzyma straże,

Mieszkańców zdatnych do walnego szyku
Pięćkroć mniej niż dziś było na obszarze[1392].

49 
Lecz krew ludności co dziś jest na zniku

Zlana z krwią Campi, Certalda, Figghiny,
Czysta w najlichszym była rzemieślniku.

52 
Bogdaj nie były wcielone do gminy!

Galluzzo albo Trespiańska przykopa
Bogdajby nasze kończyły dziedziny.

55 
Nie trzebaby wam znosić odór chłopa

Z Aguglion, albo rodzonego w Signie,
Co rad brać cudze do swojego snopa[1393].

58 
Gdyby ten co dziś ku przepaści chynie

Nie był dla swego Cezara macoszy,
Lecz się w nim kochał jako matka w synie,

61 
Taki Florentczyk, co się dziś panoszy

Handlem, powracałby do Simifonti,
Gdzie to dziad żebrał do torby trzech groszy.

64 
Trzymaliby się w Montemurlo Conti,

Cerchi by żyli w prowincji Acone
A w Valdigreve może Buondelmonti[1394].

67 
Stadła małżeńskie źle postanowione,

To złe, skąd czyha na państwo zagłada,
Jak z potraw, gdy są w żołądku skłócone.


70 
Ślepy byk prędzej, potknąwszy się, pada,

Niż ślepe jagnię: byle z dobrej stali,
Lepiej niż pięć szpad, siecze jedna szpada[1395].

73 
Przyjrzej się Lunie, przyjrzej Urbisaglii,

Jako zginęły; patrz, śmierci zarody
Nie od dziś w Chiusi tkwią i Sinigaglii[1396].

76 
Że z biegiem czasu upadają grody,

Niechaj ci dziwne nie będzie odkrycie;
Mają swój koniec państwa i narody.

79 
Wszystko ma swą śmierć, lecz ta czasem skrycie

Przychodzi i kres przed oczyma chowa,
Gdy jest leniwsza, niźli ludzkie życie[1397].

82 
A jak wirując, sfera księżycowa

Raz wraz to zniża, to podnosi fale[1398],
Tak się Florencji dola różnie snowa.

85 
Przeto nie będzie tobie dziwno wcale,

Że się tu mężów florenckich przypomni,
Pokłoni skrytej w łonie czasu chwale.

88 
Catellinowie, Ughi mi przytomni,

Filippi, Greci, Ormanni, Albrichi:
Już wyrodzeni, a jeszcze ogromni.

91 
Wielcy dziadowie, rodów naczelniki:

Owi z Sannella oraz owi z Arki,
Toż Soldanieri, Ardinghi, Bostichi.

94 
Nad bramą, która obciążyła barki

Dźwigając takiej podłości brzemiona,
Że wróżą zgubę przepełnionej barki,

97 
Ród Ravignanów siadł, skąd rozpleniona

Familia Guida i liczni dziedzice
Sławnego niegdyś mianem Bellinciona.


100 
Pan z Pressy znał już wtedy tajemnicę

Rządów pomyślnych; już dom Galigaio
Ozłocił miecza gardę i głowicę.

103 
W górę wyrosła już kolumna z Vajo,

Sacchetti, Giuochi, Fifanti, Basucci,
Galii i ci co korca się sromają.

106 
Ow szczep, z którego wyrośli Calfucci,

Strzelił wysoko; do krzeseł się wspięły
Kurulnych: Sizich ród i Arrigucci[1399].

109 
Niejedne własną dumą się zwichnęły,

Podczas gdy w złotych kulach[1400] było ładnie
Florencji, strojnej przezacnemi dzieły.

112 
Takimi czyny doszli chwały snadnie

Przodkowie onych, co dzisiaj w kościele
Sierocym spadłszy, pasą się gromadnie[1401].

115 
Zgraja zuchwała[1402], co się smoczy śmiele

Na pierzchających, lecz gdy jej kto kłami
Lub kieską błyśnie, jak owca się ściele.

118 
Już się wznosili — drobni ludzie sami:

Na teścia dąsał się Ubert Donati[1403],
Że mu ród lichą parentelą plami.

121 
Już Caponsacco osiadł się bogato

Zszedłszy z Fiesole; już wzmogła uczciwa
Praca ród Giudi i ród Infangato.

124 
Rzecz to zaiste dziwna[1404], lecz prawdziwa:

Do miasta wrota ubożuchne wiodły,
Co je od rodu Pera lud nazywa.

127 
Kto tylko zdobił tarcz pięknemi godły

Cnego barona, któremu brzmi sława
Włączona w święto — Tomaszowe modły,


130 
Szlachectwo razem brał i wszystkie prawa.

(Choć dziś się z ludem brata ktoś, co złotej
Frendzli do belek na herbie dodawa)[1405].

133 
Już Importuni kwitli, Gualterotti;

Już wreszcie Borgo żyłoby spokojnie,
Gdyby przybysze zostali za wroty.

136 
Dom, co początek dał zabójczej wojnie

Przez pomstę słuszną za niecne zachody[1406],
A was przymusił czuwać ciągle zbrojnie,

139 
Cny był sam i cne związane z nim rody;

O Buondelmonte, czemuż cię widzieli
Na inne stamtąd spieszącego gody!

142 
Ci co dziś smutni, byliby weseli,

Gdybyś do miasta jadąc, spoczął w Emie
Przez dopust boży na wodnej pościeli.

145 
Lecz było trzeba, by florenckie plemię

Poświęciło cię w miru dni ostatnie
Głazowi, który u stóp mostu drzemie...

148 
Widziałem zatem w jedno plemię bratnie

Czule spojoną Florencję w tej porze,
Zanim się nad nią pomsta boża zatnie.

151 
Z onymi rody w jednym sławnym zborze

Lud sprawiedliwy tak, że lilii kwiaty
Na drzewcu lancy zawsze były w górze,

154 
Ni odmieniały bieli na szkarłaty[1407].






PIEŚŃ XVII.[1408]

Jak ten, co bieżał, dawszy słuch obmowie,

Badać Klimenę o swe pochodzenie
— Odtąd są skąpsi dla synów ojcowie[1409], —

Tak jam się kwapił i tak me pragnienie

Pojęli ona i duch świętej chęci,
Co ku mnie zstąpił po krzyżowej ścienie.

Więc Beatrycze rzekła: »Tchnij goręciej

Pożądań twoich wewnętrznymi żary,
Znacząc je cechą serdecznej pieczęci.

10 
Bo choć nam nie są tajne twe zamiary,

Chcę byś się uczył, sam będąc niesytym,
Prosić, aby ci dopełniono czary«.

13 
»O pniu ojczysty, coś nieb dosiągł szczytem

I rzeczy przyszłe leżące w bezkresie
Oglądasz, jaźnią złączony z prabytem;

16 
Któremu każdy dzień dzisiejszym zwie się

Tak nieomylnie, jako jest niemylne
To, że rozwartych dwóch trójkąt nie zniesie[1410];

19 
W czas gdy mię ramię Wirgilego silne

Wiodło ku górze co lekuje skazy
I gdym zstępował w ciemnie zamogilne,

22 
O losach swoich słyszałem wyrazy

Srogie[1411], choć dusza jak skała ciosana
W sześcian nie baczy na fortuny razy.

25 
Oto chcę wiedzieć od samego rana,

Jaka się dola stanie mym udziałem,
Bo mniej dokucza strzała przewidziana«.


28 
Tak się do iskry świętej odezwałem

I jak mi jasna moja pani każe,
Pragnienia duszne otwarcie wyznałem.

31 
Nie w tej dwuznacznej dawnych wieszczków gwarze,

Jak nią wróżyli, zanim był zabity
Baranek, który grzechy świata maże,

34 
Lecz w mowie prostej, jasnej i niekrytej

Dziad mój najmilszy ozwał się łaskawie,
Widny mi, chociaż w uśmiechu spowity.

37 
»Wszelkie zdarzenie, co w świata ustawie

Za pojęć waszych materyją leży,
W oczach się boskich kreśli jak na jawie.

40 
Lecz się z przedwiedzą boską nie przymierzy

Zdarzeń konieczność[1412]; tak wzroku narzędzie
Przez się nie sprawia, że łódź z falą bieży.

43 
Jak ucho słyszy organ, który gędzie

Słodką harmonię, tak i wzrok mój chwyta
Na toni czasów to, co z tobą będzie.

46 
Więc jak wygnały niegdyś Hipolyta[1413]

Z Aten macochy niecne obyczaje,
Tak i ty wyjdziesz z Florencji banita.

49 
Już tego pragnie ktoś i już nastaje

Na cię i wnet się twą krzywdą nasyci
Pan ziem, gdzie codzień Chrysta się sprzedaje[1414].

52 
Winę, jak zwykle, poniosą pobici,

Lecz pomsta, która za zbrodnią ugania,
Wyda, po której stronie prawowici.

55 
Naprzód porzucisz najsłodsze kochania:

To pierwsza będzie z twych losów przygody
Strzała puszczona po łuku wygnania.


58 
Poznasz następnie, jakie gorzkie gody

Spożywać cudzy chleb; jak uciążliwa
Droga wstępować na nieswoje schody.

61 
Lecz co ci bardziej dopiecze do żywa,

Będzie kompania, którą zły los wnęci
W twe obcowanie, dzika i złośliwa,

64 
Niewdzięczna, głupia, bez czci i pamięci

Nieprzyjacielsko stanie przeciw tobie,
Ale też nie ty, lecz ona kark skręci.

67 
Jej zbydlęcenie poznasz po sposobie

Jakim ci będzie czynić swoje wstręty:
Chwała-ć, bo stworzysz stronnictwo sam sobie.

70 
Pierwsza gościna gdzie będziesz przyjęty,

W czesnej wielkiego Lombarda ostoi:
Ponad schodami u niego ptak święty[1415].

73 
Taka go hojność i uprzejmość stroi,

Taka łaskawość w dobrodziejstwie skrzętna,
Że nim poprosisz, już prośbę ukoi.

76 
Z nim ujrzysz chłopię[1416], które wzięło piętna

Od szczęsnej gwiazdy w urodzin godzinie,
Iż wiekom będzie jego cześć pamiętna.

79 
Nie wiedzą jeszcze dzisiaj o chłopczynie,

Bowiem zaledwie lat dziesięć, nie dłużej,
Jak wokół niego słońca krąg się winie.

82 
Gaskon wielkiego Henryka nim zdurzy,

Blask cnót młodzieńca światu się objawi[1417]:
Złota nie chciwy, przed trudem nie stchórzy,

85 
A dobroć jego tak się rozesławi

Przez usta wielu po świata połaci,
Że jej wróg nawet milczeniem nie zdławi.


88 
On cię też kiedyś wesprze i wzbogaci:

To zdziała jego nad ludem opieka,
Że stan zamienią biedni i bogaci[1418].

91 
Słuchaj, co niesie przyszłość niedaleka,

Lecz nie głoś...[1419]; rzeczy dodał niesłychane:
Cudem się zdadzą temu, co doczeka.

94 
Oto są — mówił — glossy przypisane

Do wróżb o tobie; oto niekorzyści,
Których masz doznać przez losów odmianę.

97 
Nie przeto oszczędź bliźnim nienawiści;

Trwalsze po tobie wieńce wawrzynowe,
Niż pomsta, co się na twych wrogach ziści«.

100 
Gdy dusza święta zakończyła mowę

I tak ucięła nić w onem przędziwie,
Skąd snuła wątek na moję osnowę,

103 
Zacząłem jak ktoś, co wygląda chciwie

Jakowejś rady od osoby drogiej,
Która wie i chce i kochaniem żywie.

106 
»Ojcze mój, widzę, czas w pełne ostrogi

Pędzi przeciw mnie, a cios tem boleśniej
Uderza, im kto jest pełniejszy trwogi.

109 
Toż muszę tarczą osłonić się wcześniej,

Bym, skoro los mi ojczyzny nie życzy,
Reszty nie stracił z winy moich pieśni.

112 
Tam, w owym świecie bezmiernej goryczy

I na tej góry pięknej krętym szlaku,
Skąd mię porwały oczy Beatryczy[1420]

115 
I tutaj w niebie z gwiezdnego orszaku

Szły mi w słuch rzeczy, które gdy powtórzę,
To niejednemu będą przykre w smaku.


118 
Gdy zaś przed prawdy oznajmieniem stchórzę,

Lękam się stradać przyszłego żywota
Śród tych, dla których zmiany losu wróżę«.

121 
A wtem klejnotu mojego jasnota

Uśmiechem w snopy wybłyśnie ogniste
Jako od słońca tarcz zwierciadła złota.

124 
I doda: »Tylko sumienie nieczyste

Z własnych lub cudzych win, twoich orędzi
Surowość przykro poczuje — zaiste!

127 
Ty jednak z prawdy dróg nie schodź ni piędzi:

Opowiedz w pieśniach wszystką twoją zjawę,
A niech się taki skrobie, kogo swędzi

130 
Chociaż użali się na cierpką strawę

Posmakowawszy, potem z jej dosytu
Soki wynikną na zdrowia poprawę.

133 
Wołanie twoje będzie wiatr u szczytu

Gór, co najwyższe potrząsa konary,
A to ci doda nielada zaszczytu.

136 
K’temu to w niebie i w wieczystej kary

Dolinie i tam na górze umorzeń
Ukazano ci sławne w świecie mary.

139 
Bo nie buduje się duch ludzkich stworzeń,

Ani przykładom wierzyć nie jest zwykły,
Co mają skryty i nieznany korzeń[1421]

142 
I nie znęci ich żaden dowód nikły«.






PIEŚŃ XVIII.[1422]

Już zadumaniem własnem się ukoił

Błogosławiony wid, a jam radości
Ze smutkiem plotąc, swe marzenia roił,

Gdy pani co mię wiodła ku boskości,

Rzekła: »Myśl odmień[1423]; bacz, jak niedalece
Siedzę tej mocy, która krzywdy prości«.

Na głos ten spojrzę ku mojej Opiece:

Jaką miłością wzrok jej święty gore,
Niecham rzec, bowiem mową nie dolecę.

10 
Nie tylko przeto, że słów nie dobiorę,

Lecz że nie zdołam odwołać w pamięci,
Jeżeli ktoś mię nie podeprze w porę.

13 
Tyle rzec jeno wspomnienie mię nęci,

Że gdym poglądał na nią, w tym zachwycie
Roztopiły się wszystkie inne chęci.

16 
Aż z jej lic piękna wiecznego odbicie

Pośrednie ku mnie odstrzelone, daje
Mym zachwyconym zmysłom nowe życie.

19 
Gdy tak od światła jej uśmiechu taję,

Rzekła mi: »Obróć się i spójrz po stronie:
Nie tylko w moich oczach błyszczą raje«.

22 
Gdy duszę wszystką jakaś myśl pochłonie,

To się ją łacno odgaduje z twarzy,
W której jak gdyby jasnym ogniem płonie.

25 
Toż widząc, jak się płomyk święty żarzy

I tem zarzewiem w uśmiech przyodziewa,
Znak w tem poznałem, że ze mną pogwarzy.


28 
Płomień rzekł: »Na tem piątem piętrze drzewa[1424]

Co z góry czerpie sok, nie traci liści,
A owoc na niem ustawnie dojrzewa,

31 
Siedzibę mają duchowie ogniści,

Co zasłużyli, nim doszli podwyża
Tych sfer, by już ich sławili lutniści.

34 
Lecz spojrzyj teraz na ramiona krzyża:

Kogo zawołam, zleci takim ruchem,
Jak po obłoku spada iskra chyża[1425]«.

37 
Gdy patrzę, ognia wyrwie się okruchem

Na wzew: »Jozue!« jedna jasna dusza;
Prędzej ją okiem pojąłem niż uchem[1426].

40 
Potem na wtóry wzew Machabeusza

Druga zaczęła w lot okrążać polem:
Jako bicz frygę[1427], radość ją porusza.

43 
Więc za Rolandem i Wielkim Karolem

Biegła mi w tropy źrenica rozwarta,
Jak po powietrzu za lotem sokolim.

46 
Potem widziałem Wilhelma, Renwarta;

Goffreda dusza mknęła świętym szlakiem
I Gwiskardzina, od krzyża oddarta[1428].

49 
Zjednany z duchów krążących orszakiem

Ów wid mówiący pokazał nareszcie,
Jak dzielnym w chórze niebian był śpiewakiem.

52 
Obróciłem się ku świętej niewieście

Po mej prawicy, tusząc, że pochwycę
Rozkaz zjawiony w słowie albo gieście.

55 
Ujrzałem wtedy jej czyste źrenice:

Nigdy nie była strojniejsza w pieszczotę
Ani weselej jaśniały jej lice.


58 
Jak dobrze czyniąc, wzmaga się ochotę

I rozkosz dobra, a śród tego społem
Człowiek spostrzega, że urasta w cnotę,

61 
Tak zapatrzony w piękny cud, pojąłem,

Że ja i ze mną wszystka niebios chwała
Coraz to szerszem toczymy się kołem.

64 
Jak w jednej chwili rumieńcem zapała

I znowu, skoro ze wstydu ochłonie,
Szkarłaty zwiewa niewieścia twarz biała,

67 
Tak ją ujrzałem obróciwszy skronie;

Nagle w jasności złagodzonej zbladła[1429],
Gdy szósta gwiazda wzięła nas w swe tonie.

70 
W tej Jowiszowej żagwi[1430] się układła

Miłość, błyszcząca płomiennymi znaki
W kształcie łacińskiej mowy abecadła[1431].

73 
A jak siedzące po wybrzeżu ptaki

Ciesząc się swojej wygrzebanej strawie
Zlatują w chmary lub w długie orszaki,

76 
Tak pośród świateł migocą jaskrawie

Duchy pieśń nucąc, aż sobą wypiszą
D. I. L. na mgieł jarzącej kurzawie.

79 
Naprzód w takt śpiewu chwilę się kołyszą,

A potem w każdej literze zatknionej
Na niebie cicho, nieruchomie wiszą.

82 
O boska Muzo, która bijesz w dzwony

Geniuszom, długi wiek im niosąc w darze,
Gdy oni darzą nim państwa i trony; —

85 
Pokrzep me siły, niechaj się odważę

Skreślić tę ogniów mowę jasnowzorą:
Niech w szczupłych wierszach twa moc się ukaże.


88 
— Ujrzałem tedy pięć razy siedmioro

Głosek wiązanych ognistym zaplotem:
Rozpalają się kolejno i gorą.

91 
Diligite justiciam: z swym przedmiotem

Słowo wybłysło w tej pierwszej kwaterze;
Qui judicatis terraM stało potem.

94 
Gdy wiersz dopełnił kresu na literze

M, wtedy Jowisz zdał się srebrny cały,
A tylko złotem tkane miał obrzeże.

97 
Na szczyt owego M pozlatywały

Iskry i pieśnią zaczęły wymownie
Sławić moc, co je wiodła do swej chwały.

100 
Jak gdy potrącisz zapaloną głownię,

Tysiąc się iskier zaraz z niej rozleci,
Z których gmin ciemny wróży, — tak ponownie

103 
Trysła kurzawa ognistej zamieci:

Tutaj opada, tam się w górę wzbije,
W miarę jak skinie słońce co ją nieci.

106 
A gdy iskrami całe tło wyszyje,

Tedy patrz: gwiazda utkana przy gwieździe
Złożyły głowę orlicy i szyję[1432].

109 
Ten kto tam jeździ, wodza swojej jeździe

Nie zna; sam wozi, wydzielając onę
Moc, co się formą czyni[1433] w każdem gnieździe.

112 
Chór co skwapliwie układał koronę

Z lilij ponad M, kilkoma obroty
Spłynął w orlicy kształty spłomienione.

115 
O słodka gwiazdo, iloma-ż klejnoty

Świadczysz, że Prawo ziemskie się wywodzi
Z nieba, zdobnego twojemi błyskoty[1434].


118 
Więc błagam kornie Myśl, z której się rodzi

Twój ruch i władza, niech odpędza chmurę
Złości, bo cień jej twoim łunom szkodzi.

121 
Niechaj zapłonie gniewem po raz wtóry

Na tych, co hańbią kupczeniem dom boży,
Z męczeństw i cudów mający swe mury.

124 
Wojska niebieskie! przed wami się korzy

Duch mój: módlcie się za ten ród człowieczy,
Co pod złym wodzem błądzi śród bezdroży.

127 
Dawniej się w wojnie używało mieczy;

Dziś się odkrada od ust chleb prawdziwy,
Którego ojciec nikomu nie przeczy.

130 
Ty klątw miotaczu, któreś mazać chciwy,

Wiedz: żywie Paweł, i Piotr za winnicę
Którą pustoszysz, umęczon, — też żywy.

133 
Odpowiesz: Ja się wizerunkiem sycę

Świętego, który zamieszkał pustkowie
I na śmierć wydan był przez tanecznicę,

136 
— A jacyś Paweł i Piotr mi nie w głowie!...[1435]





PIEŚŃ XIX.[1436]

Lśniło przedemną z rozwartemi pióry

Piękne zjawisko; pośród słodkich pieni
Radowały się w niem niebiańskie chóry.

Każda duszyczka, rubinek w czerwieni,

Słońcem odbitem tak gorzeć poczęła,
Że miałem pełne źrenice płomieni.


Co tutaj wejdzie do mojego dzieła,

Nie było z pisma znane, ni ze słuchu,
Ani go ludzka fantazja powzięła.

10 
Orzeł przemawiał; w powietrznym podmuchu

»Ja« »Moje« brzmiało powiadano głośno,
Gdy »My« i »Nasze« brzmiało w jego duchu[1437].

13 
»Żem sprawiedliwą czynił i litośną,

Ku wielkiej jestem podniesiony cześci,
Dokąd pragnienia żadne nie dorosną[1438].

16 
Pozostawiłem czyny takiej treści,

Że je człek lichy bliźniemu zachwala,
Choć w ślad nie kroczy tych o mnie powieści«.

19 
Jak z mnóstwa głowni jeden się rozpala

Żar, tak z miłości wielu w tym płanecie
Jedna się z głosów dobywała fala.

22 
Więc się ozwałem: »Nieśmiertelne kwiecie

Wiecznej radości, wy, co wszystkie wonie
W jedno zebrane wdychać mi dajecie,

25 
Tchnieniem ukójcie głód, co w mojem łonie

Wciąż się odzywa od młodości rana,
Bo dlań pokarmu niema w ziemskiej stronie.

28 
A gdy tu w niebie sprawiedliwość Pana

Inne królestwa czyni swem zwierciadłem,
O ileż jaśniej wam jest ukazana.

31 
Wiecie, jak chciwie tu słuchać przypadłem

Co mi rozjaśniać raczycie, i która
To strawa[1439], co jej tak dawno nie jadłem«.

34 
Jak sokół, kiedy pozbywszy kaptura

Wykręca głowę i krasą się chwali
I okazuje wigor, bijąc w pióra,


37 
Tak wstrząsnął sobą znak, w którym się pali

Łask bożych chwała i zabrzmiał w muzyce,
Której klucz owi tylko święci znali.

40 
»On, co przyłożył cyrkiel swój w granice

Świata[1440], — tak brzmiało, — i na jego scenie
Rozmieścił wszystkie jawy i tajnice,

43 
Nie mógł swej mocy znamion na stworzenie

Przenieść do tyla, aby jego słowo[1441]
Nie było zawsze wyższe nieskończenie.

46 
Dlatego duch ten, co był stworzeń głową[1442],

Upadł przez pychę jak owoc zielony,
Bo nie chciał czekać na chwilę wschodową.

49 
Więc temże bardziej twór niedokształcony

Nigdy wielkiego Skarbu nie doceni,
Co sam jest miarą sobie — niezmierzony.

52 
Wzrok nasz, jakkolwiek jest jednym z promieni

Tej myśli, która wypełnia krawędzie
Wszelakich bytów na świata przestrzeni,

55 
Z natury własnej tych sił nie dobędzie,

By się mu jawił w pełni Bóg przestworza:
Zawsze dlań mniejszy, niż istotnie będzie.

58 
Tem bardziej waszym sprawiedliwość boża

Tak płytko właśnie odsłaniana bywa,
Jak płytko sięga w głębokości morza.

61 
Dno widzi z brzegu, tam gdzie fala spływa,

Lecz go nie widzi na morzu szerokiem:
A przecież dno jest, lecz je głąb zakrywa.

64 
Nie jest światłością, co nie płynie tokiem

Niezamąconej jaśni; jest ciemnością
I jadem ciała, albo jego mrokiem.


67 
Oto że tobie nad sprawiedliwością

Prawdziwą sklepień zasłona odkryta,
Coś jej dociekał z taką usilnością,

70 
Mówiąc: »Mieszkaniec z nad Indu koryta,

Z nieuznającej Chrystusa dziedziny,
Kędy nikt o nim ni pisze, ni czyta:

73 
Sądząc rozumem pobudki i czyny,

Przypuśćmy, że jest bez wszelkiej przywary,
Żywot i mowa jego są bez winy.

76 
Jakiż sąd słusznej nań dopuści kary,

Jeżeli umrze w pogańskim obłędzie?
Gdzie wina, skoro nie był naszej wiary?...

79 
A któż ty jesteś, co siadasz za sędzię

I badasz tysiąc mil odległe sprawy
Sądem, mierzącym zaledwie na piędzie?

82 
Gdyby nie Pisma świętego ustawy,

Zaiste, miałby powód do wątpienia,
Ktoby się ze mną w takie wdał rozprawy.

85 
O twory ziemskie, o mózgi z kamienia!

Najwyższa Wola, Dobroć pierworodna,
W swem dobru trwając, dróg swych nie odmienia.

88 
Ta rzecz jest słuszna, która z nią jest zgodna[1443];

Promieniowaniem ziemskie byty płodzi,
Jej zaś nie ciągnie żadna rzecz przygodna«.

91 
Jak tuż nad gniazdem krążący się wodzi

Bocian, gdy swoje wykarmił pisklęta,
A ród bocianków za nim wzrokiem chodzi,

94 
Tak poruszała się figura święta

Memi tęsknemi oczyma ścigana,
Na tylu chęciach zjednanych rozpięta.


97 
Krążąc nuciła: »Jak jest nieprzejrzana

Pieśń nasza, której nie zgadniesz tajników,
Tak dla śmiertelnych sprawiedliwość Pana«.

100 
Gdy się uciszył rój światłych płomyków

Ducha świętego, nie burząc figury,
Co świat pod stopy kładła rzymskich szyków,

103 
Głos mówił: »Nie siadł między orła pióry

Nigdy człek ziemi niewierzący w CHRYSTA,
Przed czy po wzięciu człowieczej natury[1444].

106 
Lecz patrz: niejeden wykrzykuje CHRYSTA,

Co go w dzień sądu będzie tak daleki,
Jak blizkim inny, chociaż nie znał CHRYSTA.

109 
Chrześcian zawstydzi syn Nilowej rzeki,

Kiedy się obie rozdzielą drużyny:
Tu bogacz wieczny, tam nędzarz na wieki.

112 
Co królom waszym wytkną Tatarzyny,

Kiedy się zjawi w księdze prawda naga,
Gdzie wypisane będą ich złe czyny?

115 
Tam z rąk Alberta zadana zniewaga

Wnet piórem bożem będzie zapisana:
Przez nią boleje spustoszona Praga.

118 
Tam fałsz, na który żali się Sekwana,

Cierpiąca że jej znieprawia pieniądze
Ktoś, kogo czeka śmierć kłami zadana.

121 
Tam się obaczy tę wyniosłą żądzę

Nadymającą Anglika i Szkota,
Która ich kusi za swych bram wrzeciądze.

124 
Tam też rozpusta i gnuśność żywota

Królów hiszpańskiej i czeskiej dzierżawy,
Którym nieznana i niemiła cnota.


127 
Jeruzalemu monarcha kulawy

M-tą mieć będzie znaczone swe złości,
A tylko Jotą swoje zacne sprawy.

130 
Tam znajdzie wyrok chciwstwa i podłości

Ten, co ognistą wyspę ma pod stróżą,
Gdzie leżą w ziemi Anchizesa kości.

133 
Jego przepychy nikogo nie zdurzą:

Będzie miał żywot kreślony tytłami,
Które na małem wypisują dużo.

136 
Wuj jego i brat żyw stanie przed wami,

Których nieczyste dzieło antenaty
Zacne i piękne dwie korony plami.

139 
Król Portugalu w niecnotę bogaty

I Król Norwegii i ten król Dalmata,
Co źle fałszował weneckie dukaty.

142 
O szczęsne Węgry, gdyby w ręce kata

Więcej nie wpadły; szczęsny kraj Nawarry,
By jej ustrzegła Pyrenejów czata.

145 
W zapowiedź tego, co tamtej na bary

Spadnie, Nikozja łka i Famagosta,
Uciemiężona od własnej poczwary,

148 
Której złość innych okrucieństwu sprosta«[1445].





PIEŚŃ XX.[1446]

Kiedy ta gwiazda, co jest lampą świata

Za widnokręgu zasunie się ścianę
Tak, że brzask za nią ostatni ulata,


Wprzód jednym jasny, przez taką odmianę

Strop tysiącznymi błyska ornamenty,
Które są wszystkie słońcem malowane.

Tom miał widzenie, gdy zamilkł dziób święty

W godle, które się rozpostarło chwałą
Nad nizkim światem i jego książęty.

10 
Bo nagle mrowie ogników zadrżało

I zabłysnąwszy wzniosło antyfonę,
Już dzisiaj w mojej pamięci zwątlałą[1447].

13 
Kochanie[1448] słodkie, w uśmiechu oponę

Zasnute! jakie rzucałoś płomienie
Skroś pieśni duchów tchnących w bożą stronę!

16 
Skoro już drogie, jarzące kamienie,

Którymi iskrzy się płaneta szósty,
Na rajskich nutach pokładły milczenie,

19 
W słuch mi uderzą niby wód upusty,

Które ze skalnych, nabrzmiałych garłuszy
Wyrzucają się kamiennemi usty.

22 
A jak gitary dźwięk nabiera duszy

U rękojeści lub wiatr wydmuchnięty
Staje się tonem w otworach pastuszej

25 
Fletni, tak rozgwar tej orlicy świętej

Natychmiast szumem dziwnym zaszeleścił
Przez gardziel szyi jak gdyby wydętej.

28 
W głębi się począł i głosem obwieścił

Przez dziób i słowy przemówił takiemi,
Jak pożądało serce gdziem je mieścił:

31 
»Na ten mój narząd, którem orły ziemi

Wzierają w słońce«, — głos do mnie powiada,
»Ile potrafisz bystro, patrzaj-że mi«.


34 
Śród iskier, z których mój kształt się układa,

Owy rój duchów, co nim w oku świécę,
Stopień i godność najwyższe posiada[1449].

37 
Ognik co moję stanowi źrenicę,

Był niegdyś Ducha świętego lutnista:
Ze świętą skrzynią obchodził stolice.

40 
Teraz wie, skoro z zasługi korzysta,

Jaka jest wartość w jego pieśni czynie,
W tej części, co jest jego osobista[1450].

43 
Z piątki, która brwią nad okiem się winie,

Duch co nad samym mym dzióbem się żarzy,
Jest ten, co cieszył wdoweńkę po synie.

46 
Teraz wie, kiedy wspomnieniem kojarzy

Z dolą dawniejszą to dziś słodkie życie,
Jak ciężko Chrysta niepoznanie waży[1451].

49 
Ta iskra, co się sadowi na szczycie

Brwi, umierając dopraszała zwłoki,
Aby pokutę odbyć należycie.

52 
Teraz wie, jak są niezłomne wyroki

Boskie, choć z łaski szczerego pacierza
Od dziś do jutra zatrzymają kroki[1452].

55 
Ów trzeci, pewny, iż dobre zamierza,

Zabrawszy z sobą znak mój i statuty,
Zgreczył się, miejsce czyniąc dla pasterza.

58 
Teraz wie, jako zły skutek wysnuty

Z dobrych zamiarów nieba mu nie wzbroni,
Choć przezeń świata mir został popsuty[1453].

61 
Ów, co po łuku brwi schodzi ku skroni,

— Wilhelm; ten sam kraj płacze nad nieżywym,
Co przez dwu innych żyjących łzy roni[1454].


64 
Teraz wie, jak się w królu sprawiedliwym

Kochają nieba, bo swą czułą wolę
Rozpłomienieniem wskazują żarliwem.

67 
Któżby chciał wierzyć na błędnym padole,

Że tu Ryfeusz[1455] trojański się złoży
Piątym ognikiem w owem duchów kole?

70 
Teraz wie, że się w głębiach łaski bożej

Tak niezbadana tajemnica mieści,
Że jej, choć święty, przecież nie otworzy.«

73 
Jako skowronek naprzód się obwieści

Pieśnią na skrzydłach drgając — i odrazu
Zcichnąwszy, dźwiękiem ginącym się pieści,

76 
Takie więc miałem widzenie obrazu

Wieczystej woli[1456], która wszelkie ciało
Wedle swojego formuje przykazu.

79 
A choć wątpienie moje przezierało

Przez mą istotę jak barwa przez szkliwo,
Na pouczenie milczkiem nie czekało,

82 
Lecz z ust słowami: »A co to za dziwo?«[1457]

Wypadło mocą własnego ciężaru
— I zaraz iskry jęły błyszczeć żywo.

85 
A potem w oczach swoich pełne żaru

Tak przemówiło znamię orła święte,
By mię wyzwolić z osłupienia czaru:

88 
»Widzę, twej wierze daje to zachętę,

Że ja powiadam: wewnętrzne znamiona,
Chociaż i wierzysz, są ci niepojęte.

91 
Czynisz jak człowiek, co poznał imiona

Rzeczy, lecz nie treść; gdy kto nie pokaże,
Znana mu tylko ich zewnętrzna strona.


94 
Królestwa niebios hart w miłości żarze

I w tej otusze żywej się odpręża,
Co samej woli bożej giąć się każe[1458].

97 
Nie tak, jako mąż w bitwie zgina męża,

Ale poddaje się z własnej ochoty
I zwyciężona, litością zwycięża.

100 
Podziw sprawiły tobie dwa żywoty:

Pierwszy i piąty, które w naszej sferze
Malują sobą anielskie namioty.

103 
Z ciał swych nie wyszły, jak mniemasz, w niewierze;

Chrześcijanami grzebła ich mogiła:
Ten ufał w przyszłej, ów przeszłej ofierze.

106 
Bo jeden z piekieł, skąd nie wiodła siła

Własna nikogo, wrócił do swych kości,
A to mu żywa ufność wyprosiła.

109 
Ufność, pacierzom która drogę mości

Ku Panu; a On folgi mu udziela,
By mógł akt spełnić wiary i miłości.

112 
Więc się w swój zewłok sławna dusza wciela:

Tak długo bawi między ziemskie rzesze,
Aż uwierzyła w swego Cieszyciela.

115 
A wiara taki ogień z niej wykrzesze

Miłości szczerej, że po wtórym skonie
Okazała się godna tej uciesze.

118 
Wtóry duch z łaski, tryskającej w łonie

Krynic tak tajnych, że żadne stworzenie
Nie zajrzy głębiej niż po zwierzchnie tonie,

121 
W sprawiedliwości skupił wszystko chcenie;

Więc z łaski w łaskę Bóg go tak nawidził,
Iż mu ukazał przyszłe odkupienie.


124 
On w nie uwierzył i zaraz obrzydził

Zaduch pogaństwa, a ludziom ujętym
W niewolę błędu, jego fałsz zohydził.

127 
Z trzech niewiast brał moc przy swoim chrzcie świętym[1459];

Widziałeś wszystkie na prawo Rydwana:
Istniały tysiąc lat przed sakramentem.

130 
O przeznaczenie, głębia nieprzebrana

Dzieli twój korzeń od wzroku mieszkańców
Globu, któremu pierwsza jaźń nieznana!

133 
Nie sądźcie-ż rącze, — wy do ziemi krańców

Przykuci, gdy my, oglądacze Boga
Zliczyć niezdolni ćmy jego wybrańców.

136 
Ale niewiedza bytom naszym błoga,

A dobro nasze w tem dobru ma zdroje,
Że z wolą bożą jest nam wspólna droga«.

139 
Oto jak lecząc słabe oczy moje

Owy uroczy wizerunek Pana
Pić mi podawał miodowe napoje.

142 
A jak trącając struny teorbana

Dobrym śpiewakom dobre grajki wtórzą,
Skąd pieśń pięknieje sharmonizowana,

145 
Tak podczas mowy orła, iskier różą

Rozogniały się dwie święte pochodnie
I jako razem powieki się mrużą,

148 
Iskry i słowa falowały zgodnie.






PIEŚŃ XXI.[1460]

Ja tedy oczy znów wiążąc z obliczem

Władczyni, ducha mego za nią wodzę,
W zachwycie myśleć nie mogę o niczem.

Zahamowała swego śmiechu wodze

I mówi do mnie: »Jeśli się zaśmieję,
Zginąłeś, jako Semele w pożodze[1461].

Bo piękność moja krocząc przez wierzeje

Pałaców wiecznych, wciąż rośnie widomie
I jako widzisz, coraz potężnieje.

10 
A gdy jej wielkich żarów nie uskromię,

To moc twa ziemska w ostrzu jej promieni
Będzie jak gałąź w piorunowym gromie.

13 
Do siódmej gwiazdy jużeśmy wzniesieni,

Co pod piersiami Lwa[1462] gorejącego
Swoim i jego żarem się płomieni.

16 
Zatem w trop oczu niechaj myśli biegą;

Źrenice uczyń tych widzeń zwierciadłem,
Co się w zwierciedle płanety zażegą«.

19 
Gdy kto pomyśli, jakiem słodkiem jadłem

Karmiłem zmysły tonąc w cudnej twarzy,
Kiedy to duszą gdzieindziej przypadłem,

22 
Pojmie, skoro to dwie rozkosze zważy:

Wzroku i słuchu, jak chętnie i szczérze
Oddawałem się mej niebiańskiej straży.

25 
Wewnątrz kryształu, który w świata wirze

Krąży, a zwie się, jak król pierwobytu[1463],
Co pod nim człowiek odpoczywał w mirze,


28 
Z barw złota pełnych słonecznego świtu

Wysnuta, biegła ku górze drabina[1464]
Taka, że wzrok mój nie dobiegał szczytu.

31 
Patrzę, po szczeblach zstępuje drużyna

Świetlana: rzekłbyś, że w swe kształty bierze
Wszelaką jasność, co się w niebie wszczyna.

34 
Jak kawki, nocne porzuciwszy leże,

Swoim zwyczajem kupiąc się u sioła,
Aby się rozgrzać potrząsają pierze;

37 
Te odlatują, by nie wrócić zgoła,

Te, skąd wzleciały, ściągają powrotem,
Inne na miejscu zataczają koła:[1465]

40 
Takim przedemną wzlatywały lotem

Gromadnie owe migotliwe roje,
Aż na swych szczeblach przystanęły potem.

43 
Wtem duch najbliższy mnie w cudowne stroje

Przejasnych blasków ubrał się odrazu:
Snać chciał okazać mi kochanie swoje.

46 
Lecz ta, od której czekałem rozkazu

Słów czy milczenia, zcichła nieruchoma,
Więc ja wbrew chęci stałem bez wyrazu.

49 
Potem snać życzeń mych dusznych wiadoma,

Widnych w Nim, co mu widne tajń i jawa,
Rzekła: »Mów śmiało, jaka twa oskoma«.

52 
A ja: »Zasługą nie zdobyłem prawa

Prosić, byś do mnie obrócił orędzie;
Lecz przez tę, co chce, by mię rajska strawa

55 
Karmiła, duchu, żyjący w oprzędzie

Własnej uciechy co się blaskiem wieńczy,
— Mów: schodząc ku mnie, co miałeś na względzie


58 
I czemu w światów tych jasnej obręczy

Niechają śpiewu rajskie służebnice,
Gdy indziej pieśń ich tak nabożnie dźwięczy?«

61 
On na to: »Ziemski twój słuch i źrenice;

Śpiew zmilkł przed tobą z tej samej przyczyny[1466],
Dla której uśmiech wściąga Beatrycze.

64 
Ja sam po szczeblach tej świętej drabiny

Witać cię blaskiem i słowem łaskawszem
Zstąpiłem z pośród uciesznej drużyny.

67 
Nie większa miłość czyniła mię żwawszym;

Równa lub większa tam górą się żarzy,
Strojąc duszyczki płomieniem jaskrawszym.

70 
Lecz szczytna Miłość, co nas ma we straży

Posłami woli, która światom włodnie,
Tem oto do cię poselstwem mię darzy«.

73 
Na to ja: »Wiem już, w twą świętą pochodnię

Patrząc, iż wolna wola na tym dworze
Z boskim rozkazem może stąpać zgodnie.

76 
Lecz jeszcze rozum mój pojąć nie może,

Czemu na tego radosnego gońca
Ciebie wybrało przeznaczenie boże?«

79 
Jeszczem nie dobiegł mowy mojej końca,

Gdy zatoczyła krąg świetlny opona
Duszy, jak młyński kamień wirująca.

82 
A głos miłosny wyleciał z jej łona:

»Upadłszy na mnie, promień łaski bożej
Przez szaty we mnie wnika; a gdy ona

85 
Potęga światła z mym wzrokiem się złoży,

Dotąd mię wznosi, aż mi się ukaże
Ów byt najwyższy, który światło tworzy.


88 
Z niego radosny blask, co się nim żarzę,

Bowiem z jasnością mojego widzenia
Jasność ogniowej szaty staje w parze.

91 
Lecz najświatlejszy nawet duch płomienia,

Najzapatrzeńszy w Bogu Seraf święty
Pytaniu twemu nie da rozstrzygnienia.

94 
Bo tajemnica ta w takie odmęty

Zapada wiecznych niebieskich wyroków,
Że wzrok stworzenia jest od niej odcięty.

97 
Skoro znów staniesz pośród ziemskich mroków,

Powiedz swej braci: niechaj po próżnicy
Ku takiej mecie nie ruszają kroków.

100 
Myśl, co tu świeci, tam jest we mgławicy.

Więc uważ: który śmiertelnik odpowie,
Gdy tu nie mogą boży namiestnicy?«[1467]

103 
Tak skoro tamę naznaczył mej mowie,

Musiałem zmilknąć, pokarmu niesyty;
Jednak pytałem kornie, jak się zewie.

106 
»W pośród Italii ciągną się granity

Gór stromym grzbietem, twej ojczyzny blizko;
Grom bije niżej, niż sterczą ich szczyty.

109 
Przełęcz tam leży, Katrji ma nazwisko[1468];

Pod nią święcona pustelnicza grota,
Jedyno-bożych wyznawców siedlisko«.

112 
W ten sens poczęła raz trzeci istota

Święta i wiodła dalej: »Tak żarliwie
Czyniłem Bogu ofiarę z żywota,

115 
Że na potrawach przyprawnych w oliwie,

Było, przeżywam upały i chłody
I zapatrzeniem bożem jeno żywię.


118 
Plon wydawały nabożne ogrody

Niebu obficie; dziś są pustem mianem,
Ich marność prędko poznają narody.

121 
Na świecie byłem Piotrem Damianem

(Zaś Piotr Pokutnik w domu bożej Matki
Mieszkał, nad falą Adrji zbudowanym)[1469].

124 
Gdym już przeżywał żywota ostatki,

Powołano mię do tego honoru,
Co wiedzie w coraz groźniejsze upadki.

127 
Wszak Cefas[1470], a z nim Naczynie wyboru

Ducha świętego szli bosi i chudzi,
Żebrzący strawy od dworu do dworu.

130 
Dzisiejszy pasterz tak się nie utrudzi:

Ma po pachołku z tyłu i na przedzie,
Z prawej i lewej wspiera go dwóch ludzi.

133 
Pod jednym płaszczem koń i jeździec jedzie,

Tak że dwie bestje chodzą w jednej skórze:
O cierpliwości, gdzie nas to zawiedzie!«

136 
Gdy mówił, światła wyiskrzone w górze

Schodziły krążąc i przez szybkie ruchy
W coraz jaśniejsze zmieniały się róże.

139 
Otoczywszy go, przystanęły duchy:

Wraz runął okrzyk[1471] w wyższe regiony,
Jakich człowiecze nie słyszały słuchy...

142 
Nie zrozumiałem, hukiem zwyciężony.






PIEŚŃ XXII.[1472]

Pochyliłem się przerażony wielce

Ku mojej pani; tak dziecię się wiesza
U ramion swojej czułej rodzicielce.

Ona jak matka, gdy pomóc pospiesza

Swemu blademu, zlękłemu chłopięciu
I pieszczotliwym głosem je pociesza,

Rzekła: »Czy nie wiesz, żeś w rajskiej krainie

I czyli nie wiesz, że Raj wszystek święty
I że tu wszystko z żarliwości płynie?

10 
W coby cię mego uśmiechu ponęty,

W coby cię śpiewy szczytne obróciły,
Gdy cię krzyk jeden w te wprawia zamęty?

13 
Gdyby ci modły ich odkryte były,

Poznałbyś, że już pomsta niedaleka:
Ujrzysz ją[1473], zanim zstąpisz do mogiły.

16 
Miecz boży bowiem ni spieszy, ni zwleka:

Temu się żmudny wydaje, lub żwawy,
Który go trwożnie albo chciwie czeka.

19 
Teraz uwagę zwróć na inne zjawy:

Duchów dostojnych tu obaczysz roje,
Gdy za mym giestem wzrok podasz ciekawy«.

22 
Gdzie chciała, oczy obróciłem swoje;

Ujrzałem krążków sto[1474], co na się wzajem
Rzucały świateł promieniste stroje.

25 
Stałem, jak kiedy zawahani stajem,

Tłumiąc pragnienie duszne i w obawie
Natręctwa z siebie wyniść mu nie dajem.


28 
A w tem największy z błyszczących jaskrawie

Rajskich klejnotów[1475] ku mnie się przywionie,
Aby mię sobą nacieszyć łaskawie.

31 
»Gdybyś to widział« — mówi — »jaki płonie

Ogień w mieszkańcach naszego płanety,
Jużbyś chęć wydał, którą nosisz w łonie.

34 
Lecz byś zwlekając, do wysokiej mety

Nie spóźnił lotu, ja twej niewyznanej
Chęci oznajmię mych losów sekrety:

37 
Wierzchołek wzgórza, gdzie u stromej ściany

Przylgnęło drobne murami Cassino,
Lud zamieszkiwał krnąbrny a zbłąkany.

40 
Jam pierwszy dobrą darzył go nowiną

O Nim, co światu głosił prawdy dziwo,
Za którem dusze dziś w górę się winą.

43 
Bóg mi dozwolił widzieć trudu żniwo,

Bom ponawracał grody okoliczne
Spętane wiarą zwodną i fałszywą.

46 
Owe ogniki, to są duchy liczne

Kontemplatywne; pod świętymi żary
Wydały kwiaty i owoce śliczne.

49 
To jest Romuald, a tamten Makary[1476];

Bracia to moi, co trwali w klasztorze,
Stopą tam wrośli i duchem ofiary«.

52 
A ja do niego: »Czułość, co w ferworze

Słów twoich tętni i ochota szczera,
Którą tu płoną na niebieskim dworze,

55 
Serce me taką ufnością otwiera,

Jak słońce różę, aż się całkowitą
Koroną w blaskach jego porozpiera.


58 
Więc proszę ojcze i pytam cię, czy to

Doznam tej łaski, aby lico w lice
Oglądać istność twoję niezakrytą?«[1477]

61 
On na to: »Bracie, niebiańskie tęsknice

Ukoi w tobie sfera ostateczna,
Gdzie wszechstworzenie i gdzie ja się sycę.

64 
W niej pełna, źrzała, całości bezpieczna

Wszelaka żądza; ona nie odmienia
Miejsca, w niej każda cząstka jest stateczna.

67 
Biegunów nie zna, ni rozprzestrzenienia;

Nasza drabina tonie w jej bezmiarze
Za granicami twojego widzenia.

70 
Już patryjarcha Jakób w sennej marze

Widział wierzchołek tej samej drabiny:
Stąpały po niej uskrzydlone straże.

73 
Dzisiaj brać moja piąć się na wyżyny

Nie spieszy, jeno regułę z ferworem
Kopiując, psowa drogie pergaminy[1478].

76 
Mury, co niegdyś miały być klasztorem,

Są dziś jaskinią, a kaptury mnisze
Stały się mąki zapleśniałej worem.

79 
W obliczu Boga lichwa się zapisze

Mniej ciężej, niźli kościelne bogactwa,
Do których serce zakonników dysze.

82 
Bo ten depozyt, to własność biedactwa[1479],

Ilekroć żebrać w imię boże będzie;
Nie krewnych, ani różnego plugactwa.

85 
Mdłe ludzkie ciało: choć w zacnym zapędzie

Poczyna, prędzej mija mu ochota,
Nim młody dąbek urodzi żołędzie.


88 
Piotr rozpoczynał bez srebra i złota,

Jam stawiał zakon modlitwą i postem,
Franciszek swoje pokorą żywota.

91 
Ty, coś znał prątek, widzisz, jak ze wzrostem

Karłowacieje konar na krzewinie
I wykrzywia się to, co było prostem.

94 
Lecz Jordan, kiedy cofnął się w pustynię,

Morze, gdy pierzchło z bożego wyroku[1480],
To był cud większy, — więc i tu nie minie«.

97 
Rzekł i spłynął się na drabiny stoku

Ze swą drużyną; zbite w jasną chmurę
Frunęły w szczyty i znikły z widoku.

100 
A słodka pani popchnęła mię w górę

Po szczeblach owych za świateł orszakiem;
Moc jej przemogła mą ziemską naturę.

103 
Nie wstępowały wstępowaniem takiem

Na żaden ziemski schód stopy niczyje,
Jak moje, com się stał nadziemskim ptakiem.

106 
Że prawdę mówię, niechaj tak zażyję

Rajskich tryumfów, dla których bez liku
Łzami się zlewam i w piersi się biję.

109 
Bo oto palec sparzony w płomyku

Mniej prędko zemknie, niźli ja wleciałem
W znak konstellacji świecący po Byku.

112 
Gwiazd świetna paro, o blasku nabrzmiałym

Potężną mocą; z was był formowany
Geniusz, który się moim stał udziałem.

115 
Z wami wstępował i schodził w rumianej

Zorzy rodziciel śmiertelnego bytu
W dniu, gdym tchnąć zaczął powietrzem Toskany.


118 
Potem, gdym zaznał łaski i zaszczytu

Przejęty w sferę, która z wami krąży,
Los mi was zdarzył na drodze do szczytu[1481].

121 
Ku wam nabożnie dusza moja ciąży

I mocy swoje posila i wzwyża,
Zanim się w wielkim zachwycie[1482] pogrąży. —

124 
»Pora ostatnich wyzwoleń się zbliża«

Rzekła Beatryx; czujna w przyszłem dziele
Źrenica twoja niech tu leci chyża.

127 
Zanim cię przecież w ten świat nowy wcielę,

Przypatrz się, oczy potoczywszy dołem,
Jakie to światy pod twe stopy ścielę,

130 
Abyś pogodnem sercem i wesołem

Witał wspaniałą rzeszę planetarną,
Co tu radosnem polatuje kołem«.

133 
Zaczem sfer siedem oczy me ogarną

I glob[1483] tak nikły w swojej ziemskiej zjawie,
Żem śmiechem cisnął w jego bryłę marną.

136 
Temci ja wyżej człowieka postawię

Im mniej go ceni; lecz kto w wyższe strony
Patrzy, takiego iście zbożnym sławię.

139 
Spostrzegam córę płonącą Latony,

Lecz bez plam ciemnych, co była przyczyna,
Żem dopatrywał tam miazgi zgęszczonej.

142 
Na twego patrzę, Hyperionie, syna

Nie mrużąc oczu; i jak się świetlany
Maji i Diany krąg w niebie rozpina.

145 
Tam mi się jawi Jowisz miarkowany

Pomiędzy ojcem a synem; tam widzę
Ich położenia kolejne odmiany[1484].


148 
Zaczem oglądam siedem płanet w lidze,

Jak która wielka, jakim torem biega,
W jakiej oddali. Ta, której się wstydzę,

151 
Bryłka, co ziemską dzikość w nas zażega,

Kiedym tak krążył z wiecznemi Bliźnięty,
Była mi widna od brzega do brzega.

154 
— A potem w oczy spojrzałem mej Świętej[1485].





PIEŚŃ XXIII.[1486]

Jak ptak w osłonie lubionych gałęzi

Siedzi na gnieździe pośród miłych dziatek
Kiedy noc jeszcze ziemię w cieniach więzi

I żeby zebrać pokarmu dostatek

— Słodkim trud wszelki dla takiej korzyści, —
Pragnieniem z głębi zielonych komnatek

Czas wyprzedzając, który światło ziści,

Patrzy czy zorza wschodu nie roztrąca
I czeka świtu przez gęstwinę liści; —

10 
Tak moja pani stała czekająca,

Utkwiwszy oczy w niebios okolicę,
Gdzie najmniej chyżym zdaje się bieg słońca[1487].

13 
Widząc że się jej zapalało lice,

Byłem jak człowiek, który się wysila,
Aby nadzieją uciszać tęsknice.

16 
Niedługo jeszcze trwała owa chwila

Czekania, kiedym ujrzał, że pożarną
Zorzy jasnością niebo się rozchyla.


19 
A Beatrycze: »Oto już się garną

Rzesze z tryumfu Chrysta; oto w toku
Sfer wirujących wyłuskane ziarno«[1488].

22 
Twarz swą ubrała w płomienie, a w oku

Zatliła takiej radości kagańce,
Że nie potrafię skreślić jej uroku.

25 
Jak na księżyca pełni Diana tańce

Wyprawia z nimf swych nieśmiertelnem gronem
Co rozpogadza wszystkie nieba krańce,

28 
Tak obaczyłem nad iskier milionem

Słońce; tamtejsze światy tak niem płoną,
Jak naszem gwiazdy w stropie wyiskrzonym.

31 
Pod przeźroczystą i jasną przeponą

Lśniła substancja światłości tak wielka,
Żem nie mógł oczu obrócić tą stroną.

34 
O Beatrycze, luba wodzicielka!...

Oto mi rzekła: »Władze twe rozprzęga
Ta Moc, przed którą mdleje władza wszelka.

37 
To owa Mądrość i owa Potęga,

Co szlak otwarła od ziemi ku górze,
Po którym niebios tęskna dusza sięga«.

40 
Jak ogień rwie się, uwięziony w chmurze

Co go nie zdoła objąć, więc wypruty
W dół się przewala, wbrew swojej naturze[1489],

43 
Tak duch mój pasion na biesiadzie sutej

Zolbrzymiał w sobie i tak wybiegł z ciała,
Że już nie pomni zdarzeń tej minuty.

46 
»Podnieś powieki, spójrz jaka-m się stała;

Z wielkich widoków nabrałeś tej mocy,
Że zdzierżysz patrzeć, jak mój uśmiech pała«[1490].


49 
Czekałem czegoś, jak ten, co po nocy

Był nawiedzony cudną senną marą
I pragnie włudzić ją znowu na oczy,

52 
Gdy ucieszyła mię piękną ofiarą

Wartą wdzięczności tak wielkiej i trwałej,
Że jej nie zgubi pamięć żadną miarą.

55 
Choćby języki wszystkie pomagały,

Które Polymnia[1491] z siostrami na mlécznym
Napoju w niebie swojem wychowały,

58 
Trudnoby pieniem tem wielojęzycznem

Rzec, czem był uśmiech kraszący jagody
Mej świętej i czar w tym uśmiechu ślicznym.

61 
Więc opisując owe rajskie grody,

Święcone dzieło przeskokami biegnie
Jak ktoś, co w drodze spotyka przeszkody.

64 
A ty zważywszy ciężar, który zegnie

Najtęższe siły w każdym ziemskim tworze,
Nie gań, że duch mój niekiedy przylegnie

67 
Nie dla maleńkich łódek jest to morze,

Gdzie płynie barka moja niespożyta;
Lękliwy żeglarz wiosłem go nie porze.

70 
»Czemu twarz moja tak cię czarem chwyta?

Patrz indziej[1492], gdyżeś u ogrodu proga,
Który w Chrystusa promieniach zakwita.

73 
Tu rośnie Róża, w której słowo Boga

Ciałem się stało; tu lilije wonne
Zapachem wiodą, kędy prawa droga«[1493].

76 
Tak Beatrycze; a myśli me skłonne

K’jej woli, nowe widowisko chłoną;
Na żar obracam źrenice niebronne.


79 
Jak pod obłoku spękaną zasłoną

W słońca kurzawie, która przez nią leci,
Z oddali widno łąkę umajoną,

82 
Tak się przedemną mrowie iskier kwieci

Pooświecanych blaskiem gdzieś z wysoka;
A niewiem, jakie ognisko je nieci.

85 
O szczytna Mocy, co kształtem obłoka

Wzniosłaś się w górę, ażeby, zbyt nizko
Pałając mego nie oślepić oka!

88 
Słysząc to kwiecia pięknego nazwisko,

Którego wzywam zmierzchem i o świcie,
Spojrzę w największej iskry palenisko.

91 
A ledwo, że się w oczach mych odbicie

Żyjącej gwiazdy odmalować zdoła,
Co tam króluje tak jak w ziemskim bycie,

94 
Gdy wtem żagiewka[1494] gdzieś od niebios czoła

Zleci i w jasny wieniec się zaplata
I w lot osnuwszy ją, krąży dokoła.

97 
Nawet najsłodsza melodyja świata

Co dusze więzi w zgodnych dźwięków mirze,
Zgrzytem się wyda który z chmur wylata,

100 
Przeciwstawiony tej niebiańskiej lirze,

Co tu klejnoty świetnymi jaśnieje
W najprzeźroczystszym niebiosów szafirze.

103 
»Ja jestem radość anielska, co sieje

Górną uciechę, a z żywota płynie,
Który gospodą był naszej Nadzieje[1495].

106 
I będę krążył, pókiś ty przy Synie,

Pani niebieska i póki w obręczy
Najwyższej blask twój ponad inne słynie«.


109 
W ten sens okrężna melodyja dźwięczy,

A inne światła imieniem »Maryja«
W chórze śpiewały za tym, co ją wieńczy.

112 
Ów płaszcz królewski, co sobą spowija

Wszechświata warstwy i żar w siebie bierze
Boski i jego tchnień najwięcej spija,

115 
Tak swoich ogni najniższe obrzeże

Kreślił wysoko ponad świata zwoje,
Żem poznał, iż go oczyma nie zbieżę

118 
I że nie zdołam w niebieskie pokoje

Zdążyć dość szybko, gdzie się uwieńczona
Jasność podniosła, śledząc plemię swoje[1496].

121 
A jak dziecina, kiedy nakarmiona,

Giestem wskazując co jej w duszy świta,
Do matki swojej wyciąga ramiona,

124 
Tak owa duchów rozgorzałych świta

Prężyła w górę swych płomieni kiście,
Miłością Marji cała rozpowita.

127 
Na oczach moich gorzała rzęsiście,

Regina caeli nucąc, trzódka gwarna:
Tak mi w pamięci została wieczyście.

130 
O jakże dobrym plonem jest ciężarna

Każda z skrzyń owych, co na ziemskiej roli
Rozsuła niegdyś takie zdrowe ziarna![1497]

133 
Tutaj się żyje i czerpie dowoli

Z uskładanego umartwieniem plonu,
Co w babilońskiej powschodził niewoli[1498].

136 
Tak u stóp Chrysta i u Marji tronu

Zwycięstwa swego używa bezpieczny
Pospołu z Radą obojga zakonu

139 
Ten, co ma klucze od radości wiecznej[1499].






PIEŚŃ XXIV.[1500]

»Bractwo[1501] wezwane na wielką wieczerzę

Baranka, co tak waszych łaknień baczy,
Iż wam wydziela wszystko w pełnej mierze;

Skoro za łaską bożą on się raczy

Tem, co się z chleba waszego odkruszy[1502]
Wcześniej, niż się mu z Opatrzności znaczy,

Niech was niezmierny głód jego poruszy:

Otrzeźwijcie go rosą; wszak czerpiecie
Z krynic, skąd trysła istność jego duszy«.

10 
Tak Beatrycze. Wtem każdy w tym świecie

Uweselony duch stał się jak fryga
I skrą błysł żywszą[1503], podobny komecie.

13 
Jak się rząd kółek zrzeszonych prześciga

W zegarze: małe zda się w miejscu stoi,
Duże wiruje, że tylko się miga, —

16 
Podobnie duchy niebieskiej ostoi

Obracały się to wolno, to żwawiej,
Wedle wymiaru niebiańskości swojej.

19 
Z wieńca co mi się najpiękniejszy jawi

Wytrysnął promień[1504] tak szczęsnej ekstazy,
Że żaden wokół nie błyszczał jaskrawiej.

22 
W krąg Beatryczę owionął trzy razy,

A brzmiało z jego ust tak boskie pienie,
Że nie opiszę żadnymi wyrazy.

25 
Ominę piórem rzecz nad przyrodzenie;

Nie głos, fantazję nawet zbyt mam ostrą,
By odmalować gry wiotkie odcienie.


28 
»O ty nabożna, czuła, święta siostro!

Patrz, jak mię wabią za szczytne regiony
Prośby twe, gdy się przedemną rozpostrą«.

31 
Tak przystanąwszy, wid błogosławiony

W twarz Beatryczy z ognia błyskawicy
Tchnął i takimi odezwał się tony. —

34 
A ona: »Wielki cieniu jasnolicy

Męża, co klucze pańskie w swe władanie
Przyjął, zniesione z tej uciech stolicy;

37 
Zadaj mu łatwe lub trudne pytanie:

Dowiedz się, czy-li w wierze nie szwankuje,
Z którą tyś stąpał przez morskie otchłanie[1505].

40 
Wprawdzie, wierzy-li, ufa-li, miłuje,

Nie skryte tobie, gdyż wzrok twój dostawa
Tam, gdzie się obraz wszechrzeczy maluje;

43 
Ale że wielu nabyło tu prawa

Obywatelstwa czcią dla wiary świętej,
Przygodzi mu się o wierze rozprawa«[1506].

46 
Jako się szkolarz zbroi w argumenty

Słuchając mistrza słów, by jego wzorem
Syllogizować na temat podjęty,

49 
Tak śród tej mowy jam się czynił skorym

Zacząć dysputę i wystąpić godnie
Przed tak dostojnym egzaminatorem.

52 
»Chrześcijaninie, z przekonaniem zgodnie

Mów, co nazywasz wiarą?« — Wzniosłem lice
I popatrzałem w mówiącą pochodnię.

55 
Potem utkwiłem oczy w Beatryczę:

Ona mi giestem dawała odpowiedź,
Każąc bym otwarł swych myśli krynicę.


58 
»Łaska« — zacząłem, »która mi tę spowiedź

Pozwala odbyć przed wodzem naczelnym,
Niech też pomoże myśli me wysłowić:

61 
Jako napisał piórem wierzytelnem

Brat twój, co z tobą po ścieżynach prawa
Wodził lud rzymski i czynił go dzielnym[1507],

64 
Wiara jest rzeczy czekanych podstawa,

Wiara — argument rzeczom niepojętym:
Oto, czem mi się jej istotność wydawa«.

67 
Głos na to: »Stąpasz po dobrze wytkniętym

Szlaku, jeśli wiesz, dlaczego jest ona
Tutaj podstawą, a tam argumentem«.

70 
Ja na to: »Rzeczy tajnia niezgłębiona,

Którą mi dano oglądać w tej sferze,
Przed wzrokiem moim tak jest utajona,

73 
Że ich byt wszystek polega na wierze,

W której nadzieja szczytna się zakłada,
Przeto podstawy nazwę słusznie bierze.

76 
A że z jedynej wiary nam wypada

Syllogizować bez innej podpory,
Słusznie dowodu miano jej się nada«[1508].

79 
Głos na to: »Gdyby tak pewnymi tory

Prawd dochodzono pośród ziemskiej włości,
Nie byłyby tam potrzebne doktory«[1509].

82 
Te słowa tchnęły z płomiennej miłości

I jeszcze: »Już się zbadało do znaku,
Jakiej twój kruszec próby i ciężkości.

85 
Lecz powiedz: Masz-li tę monetę w saku?«

»Zaiste«, rzekłem, »lśniąca i toczona;
Widzę jej stempel bez wady i braku«.


88 
Potem zabrzmiało ze światłości łona

Gorejącego: »Perła prawowita[1510],
Na której wszelka moc jest założona,

91 
Skąd ci się bierze?« »Ta struga obfita

Ducha świętego, która z każdej karty
Starych i nowych pergaminów świta[1511],

94 
Taki stanowi dowód nieprzeparty

I tak niezbicie w mój umysł się wkowa,
Że przy nim inny jest tępy i zdarty«.

97 
Na to głos prawił: »Ta stara i nowa

Tradycja, która tak twą wiarę stali,
Przecz ci w niej boże wydają się słowa?«

100 
»Dowodem mi są te, cośmy czytali

Cuda, dla których dłoń ziemskiej przyrody
Nie grzała, ani nie kowała stali«[1512].

103 
Głos pytał znowu: »Gdzie widzisz dowody,

Że cuda działy się? Czy nie w tem właśnie,
Czego chcesz dowieść?« »Jeżeli narody«,

106 
Rzekłem do ducha, co pytał tak jaśnie,

»Nawróciły się bez cudów, toć przecie
Był cud, przy którym wszelki cud zagaśnie.

109 
Ty-żeś szedł biedny i głodny po świecie,

Kiedyś siał ziarno dobrego rodzaju,
Co wzrosło winem, a dziś w cierń się plecie«.

112 
Gdym skończył mówić, cały dworzec Raju

Pieśnią Te Deum zabrzmiał przez obszary
Na nutę, jaka tam jest we zwyczaju.

115 
A owy książę, co po drzewie wiary

Wspierał z gałęzi na gałąź me loty,
Widząc już blizkie ostatnie konary


118 
Mówił: »Do myśli twej Łaska w zaloty

Idąca[1513], w onej o wierze rozprawie
Już pozwoliła ci dojść jej istoty.

121 
Ja ci to w pełni uznaję i sławię.

Teraz, w co wierzysz, powiedz mi w rozłące
I na której się opierasz podstawie?«

124 
»O święty ojcze, o tchnienie widzące

Rzecz w którą wierzysz; coś u grobu Pana
Zwyciężył niegdyś stopy bardziej rące[1514];

127 
Chcesz, by słowami była ci podana

Suma prawd, które wyznaję skwapliwie
I na czem wiara ma jest fundowana:

130 
Wierzę w jednego Boga, który żywie

Wiecznie i wzrusza świat, sam niewzruszony,
Budzący miłość, gdy tchnie miłościwie.

133 
Ni przyrodzony, ni nadprzyrodzony

Dowód zniewala me wierzące chęci,
Ale ta prawda, którą był natchniony

136 
Mojżesz, Psalmista i prorocy święci

I Ewangielia; Ty, druhowie twoi,
Pisarze, Ducha żarem owionięci.

139 
Więc w Trójcę świętą wierzę, co się troi,

Tak pozostając jedną w swoim składzie,
Że jej »są« i »jest« zarówno przystoi.

142 
Prawdę o Trójcy tej przepastnym ładzie

Niby pieczęci niemylne odbicie
Na myślach moich Ewangielia kładzie.

145 
To źródło moje[1515]; iskra, co w rozświcie

Coraz szerszymi ogniami się pali
I jest mą gwiazdą na nieba zenicie«.


148 
Jak pan, któremu miłą wieść przysłali

Miłego posła bierze w uściśnienia
I tę nowinę szczęsną sobie chwali,

151 
Tak błogosławiąc, śród rajskiego pienia

Trzykroć mię ognia okręcił zawojem
Ow apostolski nosiciel płomienia:

154 
Snać mu wlubiłem się mówieniem swojem.





PIEŚŃ XXV.[1516]

Jeśli poemat święty, co doń społem

Ziemia i niebo przykładały dłoni[1517],
Który lat tyle układam z mozołem,

Zwycięży srogość[1518], co mi wstępu broni

Pięknej owczarni, gdzie bytem jagnięcem
Żyłem, wróg wilków szturmujących do niej, —

Z inną ja mową, choć już nie młodzieńcem

Wrócę poeta; u chrzcielnego zdroju
Czoło umaję wawrzynowym wieńcem.

10 
W wierze tam wszedłem, która do pokoju

Wiedzie: w nagrodę święty Piotr z płomyków
Uwił mi glorję jasnego zawoju[1519].

13 
A wtem z pośrodka rozśpiewanych szyków

Trysł promień i szedł na gromady czele,
Skąd powstał pierwszy z Chrysta namiestników[1520].

16 
W oczach mej pani zatliło wesele:

»Przypatrz się, widzisz rajskiego magnata,
Co dlań dziś pątnik zwiedza Compostellę[1521].


19 
Jako to gołąb do gołębia zlata,

Puszy się, grucha, kroczy dookoła
I pieszczotliwie skrzydła z nim zaplata,

22 
Tak tu apostoł witał apostoła,

Jeden drugiemu miłość niosąc w darze
I chwaląc strawę z niebieskiego stoła.

25 
A gdy skończyli obaj luminarze

Witać, stanęli przedemną jak świéce,
Tacy ogniści, że lśnąłem w pożarze.

28 
A Beatrycze umiliwszy lice:

»Przesławny bycie, któryś pisał dzieje
Źródeł hojności w rajskiej bazylice[1522],

31 
Spraw, niech się tutaj wymówi nadzieję;

Ty ją przedstawiasz, ilekroć swą chwałą
Zwiększoną Chrystus wam trzem zajaśnieje«[1523].

34 
»Podnieś ty zatem głowę i patrz śmiało;

Co tu przybywa z śmiertelnej natury,
Trzeba by w naszych promieniach dojrzało«.

37 
Tę mi pociechę tchnął ów ognik wtóry;

Wzniosłem więc oczy zmrużone w poświacie,
Na dwie tłoczące mię ogromem góry.

40 
»Skoro-ć pozwolił Władca w majestacie

Przed śmiercią rajskich oglądać baronów[1524]
W najskrytszej swego pałacu komnacie

43 
I skoroś poznał prawdę jego tronów,

Nadzieję teraz, która miłość nieci
W innych umocnij, a sam w sobie ponów,

46 
Wyznając, czem jest i jak się nią kwieci

Twa dusza i skąd ku tobie przybywa«.
Ten głos drugiego ognia mię doleci.


49 
Gdy to usłyszy pani dobrotliwa

Ku wzlotom skrzydła moje hartująca,
Natychmiast tak się do ducha odzywa:

52 
»Jak wyczytałeś w skrach naszego Słońca[1525],

Nie chowa sytszych nadzieją żołnierzy
Cała Kościoła armia wojująca[1526].

55 
Dlatego jemu z egipskiej obieży

W jerozolimskie dano wstąpić wrota,
Gdy mu czas jeszcze wojowania bieży

58 
Dwa punkty inne[1527], gdy pytać ochota

(Nie g’woli wiedzy, lecz by niósł ludowi
Wieści, jak tobie jest miła ta cnota), —

61 
Jemu zostawiam; tuszę, że odpowie,

Ani stąd będzie dawał folgi pysze;
Niech łaska boża w tem go postanowi«.

64 
Stałem jak uczeń, który chęcią dysze

I czeka, w sobie gotów na pytanie,
Pewien, że swoją sztuką się popisze:

67 
»Nadzieja«, — rzekłem — »jest oczekiwanie

Chwały niechybnej, która mi z zasługi
Własnej i z łaski bożej się dostanie.

70 
Z licznych gwiazd biorę te jasności strugi,

Lecz kto najhojniej nalał mi z tej czary,
Był śpiewak, pierwszy między pańskie sługi[1528].

73 
Powiada w hymnie: Ufają bez miary

Ci, którym nie jest skryte imię Twoje; —
A komuż skryte, kto jest mojej wiary?

76 
Oglądam potem przelane te zdroje

Do twego Listu; oto mię przesyca
Taka obfitość, że spragnionych poję«.


79 
Podczas gdym mówił, ta żywa zbiornica

Światła migała ze swego ogniska
Często i prędko, niby łyskawica.

82 
I tchnął głos: »Miłość co ze mnie wytryska

K’nadziei, która mi towarzyszyła
Do męczeńskiego zejścia z bojowiska,

85 
Żąda, bym wezwał cię, skoro tak miła

Tobie ta cnota, abyś łaską silny
Wyznał, co ciebie tuszyć nauczyła[1529].

88 
»Jest w Piśmie świętem«, tak rzekę, »niemylny

Cel jej wskazany: oglądam go ninie.
O duszach, którym Pan Bóg jest przychylny

91 
Mówi Jezajasz, że w swojej krainie

Kiedyś dwoista je oblecze szata,
A kraj swój to ten, co słodkością płynie.

94 
Jeszcze wyraźniej u twojego brata

Owo widzenie szat świetności białej
Z tem się proroka objawieniem splata«.

97 
Gdym skończył mówić, gromkimi hejnały

Wionęło: Sperent in te[1530] z nad mej głowy;
A wszystkie kręgi echem powtarzały.

100 
Wtem z pośrodka nich strzelił promień nowy:

Gdyby Rak tyle miał jasnej urody,
Dniemby ustawnym był miesiąc zimowy[1531].

103 
Jak wstaje, stąpa i wchodzi na gody

Dziewica hoża, nie by się pochwałą
Ucieszyć, ale ku czci panny młodej,

106 
Tak w moich oczach Zjawienie stąpało

Ku parze duchów co się kręgiem toczy,
Jak ich żarliwym miłościom przystało.


109 
Wtem się głos jego z ich pieśnią zjednoczy:

A moja pani jak oblubienica
Stoi bez ruchu, wlepiwszy w nie oczy.

112 
»Oto ten, który skłaniał niegdyś lica

Na przenajświętsze łono Pelikana[1532]
I z Krzyża wybran Matce na dziedzica«.

115 
Tak rzekła; ani zaszła w niej przemiana,

Bo ciągle wzrok swój obracała bacznie
Na promień, w pienie jego zasłuchana.

118 
Jak patrząc w słońce spostrzegać się zacznie

Że się powoli w tarczę zmienia ciemną,
Bo z nadmiar blasku widzi się opacznie,

121 
Tak ja, w żar patrząc co gorzał przedemną,

I mówił: »Czemuż wysilasz się tyle
Rzecz widzieć, której tu szukać daremno?

124 
Pyłem jest ciało moje w ziemskim pyle

I póki liczba nie będzie spełniona
Wybrańców bożych, trwać musi w mogile.

127 
Dwa tylko światła[1533], z pośród duchów grona

Z ciałem wstąpiły w niebieskie pokoje;
Ponieś to między twe ziemskie plemiona«.

130 
Gdy skończył mówić, spłomienione zwoje

Zatrzymały się, wraz z harmonią ładną,
Którą tworzyli ci święci we troje.

133 
Tak wiosła, rafę ominąwszy zdradną,

Naborykawszy się z nurtów nawałem,
Na głos gwizdawki odrazu opadną. —

136 
Jakże się nagle ogromnie zmieszałem,

Kiedy chciawszy się przyjrzeć Beatryczy,
Zwrócony ku niej już jej nie ujrzałem,

139 
Choć była przy mnie w tym kraju słodyczy.






PIEŚŃ XXVI.[1534]

Gdym nad ślepotą moją stał w żałobie,

Z ognia, którego uległem pożodze
Tchnął duch[1535] i ciągnął uwagę ku sobie,

Mówiąc: »Zanim twój zmysł odzyska wodze,

Co się od blasku mojego podarły,
Stratę rozmową tobie wynagrodzę.

Mów: na jakim się fundamencie wsparły

Kochania twoje? Niech cię nie przestrasza
Ciemność; omdlały wzrok twój, nie umarły.

10 
Bo pani, co cię w te światy zaprasza,

Ma w swoim wzroku moc, którą na chore
Źrenice miała dłoń Ananijasza«[1536].

13 
»Niechże uleczy«, rzekłem: »w każdą porę

Oczy me dla niej jak wrota otwarte,
Którędy wniosła ogień, co nim gorę.

16 
Dobro, na ten dwór wszystek rozpostarte

Jest mego ducha alfą i omegą,
Ilekroć miłość tchnie na jego kartę«[1537].

19 
Usta, com przez nie zbył przestrachu mego

Upewnion, że mię nie tknęła ślepota,
Znów mię do dalszych wyjawień podżegą:

22 
»Przez gęstsze« — prawi — »siać musisz rzeszota

I wyznać, czyjej to dłoni napięcie
Ku prawym celom twoje strzały miota?«

25 
»W filozoficznym prawdy argumencie

Oraz w powadze, co się zeń wyłania,
Ta miłość swoje hartuje pieczęcie.


28 
Dobro pojęte z chwilą rozeznania,

Im więcej w sobie zawiera dobroci,
Tem do większego pobudza kochania.

31 
Więc do Istoty, w której się stokroci

Dobro do tyla, że wszystko co żywie
Poza nią, w jej się aureolach złoci,

34 
Bardziej niż indziej musi każdy chciwie

Dążyć kochając, kto się ubezpieczy,
Że swój syllogizm wyłożył prawdziwie.

37 
Tej prawdy nabył mój umysł człowieczy

Od mędrca, który miłość uznać każe
Za pierwszą pośród nieśmiertelnych rzeczy.

40 
Nabył od Stwórcy, co w świętym rozgwarze

Z Mojżeszem, mówił rozumiąc o sobie:
Oto ja wszystko dobro ci pokażę.

43 
W twej też powieści wzniosłej ją sposobię,

Gdzie się najwyższa tajemnica słowi
Z nieba zniesiona stworzeniom na globie«[1538].

46 
Tu usłyszałem: »Wierząc rozumowi,

Wierząc powadze, co się z nim nie mija,
Ku Bogu miłość najwyższą rozpowij.

49 
Ale wprzód jeszcze jedno powiedz: Czyja

Moc[1539] cię ku Bogu ciągnie swemi pęty?
Ilą się zębów miłość w ciebie wpija?«[1540]

52 
Chrystusowego orła[1541] zamiar święty

Nie był mi tajny; czułem krom wątpienia,
Dokąd mię wodził w trop swojej zachęty.

55 
Zaczem mówiłem: »Wszystkie ukąszenia

Ku Bogu w słodkiej bodące katuszy
Zbiegły się moje podsycać pragnienia.


58 
Istota świata, istota mej duszy,

Śmierć którą poniósł On, bym ja był żywy
I to co wiarą pozyskać się tuszy

61 
I wiedza prawdy, której byłem chciwy,

Sprowadziły mię z wód miłości grzązkiej
I postawiły na brzegu prawdziwej.

64 
Miłuję wszystkie te bujne gałązki[1542]

Rozwite w sadzie, kędy niepojęty
Ogrodnik wcielił wszechdobra zawiązki«.

67 
Kiedy umilkłem, poprzez firmamenty

Śpiew brzmiał, a pani mojej słodkie tony
Wtórem wołały: Święty, święty, święty!

70 
Jako się budzi człek światłem rażony

(Bo się duch wzroku jego z blaskiem zmaga
Przenikającym od błony do błony), —

73 
I w przedmiot blizki poglądać się wzdraga

Całkiem nieświadom swojej wzrocznej siły,
Póki go znowu nie wesprze rozwaga,

76 
Tak z moich źrenic wszelkie mroczne pyły

Zwiała pani ma swemi źrenicami,
Które na tysiąc mil wkoło świeciły.

79 
Wtem śród migotu, który w oczach gra mi,

Wzrok mój na nowe dziwo się otworzy:
Oto błysk czwarty zaświtał przed nami.

82 
A Beatrycze rzekła: »W tej tu zorzy

Wdzięczy się Stwórcy pierwsza dusza męża[1543]
Na świat z potęgi wywołana bożej«.

85 
Jako gałązka, gdy ją wiatr zwycięża,

Szczytem się zgina ulegając sile
I znowu własnym nerwem się odpręża,


88 
Tak ja zdumiony ku światłu się chylę;

Poczem mię zaraz prostuje na nowo
Zapał słuchania nie zgasły na chwilę.

91 
»Jabłko, coś było stworzone gotowo,

Ojcze, któremu wszelaka podwika
Po Ewie córką była i synową[1544],

94 
Mów do mnie, prośba moja cię potyka;

O czem, — nie wskażę, bo pragnę co żywo
Słuchać; sam wzrok twój w moje myśli wnika«.

97 
Jako to owad, kiedy popędliwą

Chęcią wiedziony, co go lecieć zmusza,
Chęć tę objawia drżąc skrzydeł pokrywą,

100 
Podobnie owa pierworodna dusza

Okazywała skrząc w jasnym oprzędzie,
Jak ją radosny ku mnie pęd porusza.

103 
I tchnęła ku mnie: »Zbyteczne orędzie;

Chęć twa widniejsza przed mojem obliczem,
Niż tobie kiedy rzecz najbliższa będzie.

106 
Gdyż ja w zwierciedle widzę niezwodniczem,

Gdzie się odbija każdy twór przyrody,
A samo się zaś nie odbija w niczem.

109 
Chcesz wiedzieć: kiedy Pan Bóg mię w ogrody

Rajskie wprowadził, skąd Ona cię z ciałem
Uczyła wkraczać na wyniosłe schody;

112 
— Jak długo w rajskich uciechach wytrwałem;

— Za co tak srodze Pan Bóg mię strofował
I jaką mową w raju rozmawiałem. —

115 
Nie to, synu mój, żem z drzewa kosztował,

Było przyczyną wywołania mego,
Ale żem bożej przestrogi nie chował.


118 
Tam, skąd twa pani wzięła Wirgilego,

Cztery tysiące trzysta dwa obroty
Słońca tęskniłem: lat, które z niem biegą

121 
Wschodząc wszystkiemi Zodyjaku wroty,

Narachowałem dziewięćset trzydzieście
W czasie pobytu na ziemi zgryzoty.

124 
Język dany mnie i pierwszej niewieście,

Masz wiedzieć, wygasł, zanim się poczęło
Niedokonalne w Nemrodowem mieście.

127 
Bowiem w rozumie ludzkim wszczęte dzieło

Gnąc się z afektem poddanym wpływowi
Płanet, trwałością nigdy nie słynęło.

130 
Rzecz przyrodzona jest, że człowiek mówi,

Lecz wybór mowy jemu zostawiono;
Natura sama o tem nie stanowi.

133 
Kiedym zstępował z ziemi w piekieł łono,

Szczyt Dobra zwał się Jot; z niego się leją
Te blaski szczęścia, co są mą oponą.

136 
Potem znów Eli[1545], — zwyczajną koleją:

Bo zwyczaj ludzki jako drzew ubiory
Odrastające, gdy stare zetleją.

139 
Na szczycie falą okolonej góry

Żyłem niewinny — do pozbycia cześci,
To jest od pierwszej godziny do wtórej

142 
Następującej po godzinach sześci«[1546].






PIEŚŃ XXVII.[1547]

Ojca i Syna i świętego Ducha

Raj cały zabrzmiał niemilknącą chwałą:[1548]
Upajać musi zmysły, kto jej słucha.

Uśmiechem mi się wszechświata wydało

To, com oglądał; słodkie upojenie
Przez wzrok i przez słuch we mnie wstępowało.

O radość, szczęście, o niewysłowienie

Piękny kochania i miru żywocie!
O wolne żądzy i bezpieczne mienie!

10 
Stały przedemną, zatlone w ochocie

Cztery pochodnie[1549]. I jęła ta, która
Pierwsza przybyła, rzucać iskier krocie.

13 
Przeobraziła się wtem jej natura:

Jakby z Jowiszem Mars postać lataczy
Przybrawszy, wzajem zamienili pióra.[1550]

16 
Opatrzność, z której każdemu się znaczy

Kolej i służba, nakazało ciszę
Wszystkiej naokół gromadzie śpiewaczej.

19 
»Żem pąsem spłonął« — takie słowa słyszę, —

»Nie dziw się, bo gniew, co we mnie dygoce
Barwę sromoty na każdym wypisze.

22 
Ten, co przywłaszczył sobie na Opoce

To moje miejsce, moje miejsce, moje
Miejsce, — w obliczu Chrystusa sieroce[1551],

25 
Zmienił mych kości cmentarne pokoje

W krwi i plugactwa cuchnącą kałużę,
Ucieszne ducha upadłego zdroje«.


28 
Jakie w wiszącej przeciw słońcu chmurze

Rankiem lub zmierzchem barwy widzieć można,
Takie na niebie w krąg wykwitły róże.

31 
A jak niewiasta o siebie nietrwożna

Zlęknie się przecie i wstydem zapała,
Gdy ją doleci czyjaś wina zdrożna,

34 
Tak Beatrycze wszystka pokraśniała:

Podobna była ciemność firmamentu,
Gdy Moc najwyższa na krzyżu konała.

37 
Duch mówił tonem żałoby i wstrętu:

Jak mu się przedtem zasępiły lica,
Teraz dźwięk głosu zmienił się do szczętu.

40 
»Po to-ż karmiła się oblubienica

Pańska krwią moją i Lina i Kleta[1552],
Że swe łakomstwo dziś złotem nasyca?

43 
By dojść tu, gdzie jest życia szczęsna meta,

Syksta, Piusa, Kaliksta, Urbana[1553]
Krew się polała w męce. Nasza nie ta

46 
Intencja była, aby armia Pana

Przez naśledników na dwojaką stronę:
Prawą i lewą była roztargana[1554].

49 
By klucze[1555], straży mojej powierzone

Miast godeł świętych na sztandarach szyto,
Które się wodzi na ludy ochrzczone.

52 
By wizerunek mój w pieczęciach ryto

Na fałszowane, kupne przywileje;
— Dlatego na mnie wstydu barwy kwitą.

55 
W skórach pasterzy wilki wyszły z knieje;

Kolejno wszystkie zwiedzają owczarnie...
O zemsta boża, czemu nie pośpieje!


58 
Już z Kaorzanem Gaskończyk[1556] się garnie

Spijać krew naszę; o początku prawy,
Jak się tu musisz dokonywać marnie!

61 
Jednak Opatrzność, która rzymskiej sławy

Obrońcę światu dała w Scypionie,
Jak tuszę, prędkiej dokona naprawy.

64 
Ty synu, gdy cię ku padolnej stronie

Ciało znów ściągnie, nie chowaj języka
I nie osłaniaj[1557], czego ja nie słonię«.

67 
Jako się na dół od nieba pomyka

Zamrożonego powietrza płat biały
W porze gdy słońce Koziorożca tyka[1558],

70 
Taki się czynił eter pełny chwały,

Gdy górą płatki tryumfalne ronił,
Które tam z nami przez chwilę gadały.

73 
Wzrok mój światełka znikające gonił,

Aż wreszcie przestwór porwał je za progi
Mego widzenia i pościgu wzbronił.

76 
Pani ma widząc, żem od skier pożogi

Oderwał oczy, rzekła: »Pochyl głowę
I obacz, ile już ubiegłeś drogi«.

79 
Ziemia, odkąd ją oglądałem, nowe

Jawiła lico; snać łukiem zwrotnika
Już pierwszej sfery ubiegłem połowę.

82 
Stąd me spojrzenie za Gadem spotyka

Szlak Ulyssesa szaleństw; stąd znów morze,
Gdzie słodki ciężar siadł na karku byka.

85 
Więcejbym odkrył miejsc na ziemskiej korze,

Lecz pod mą stopą okrężnymi loty
Słońce o jeden znak zbiegło w tej porze[1559].


88 
Myśl do mej pani lecąca w zaloty[1560]

Kieruje memi oczyma, że muszą
Ciągle pożądać jej spojrzeń pieszczoty.

91 
Kunszt i natura, co się o to kuszą

Czy w kształcie żywym, czy w kreślonem dziele,
Aby przez zmysły zawładnąć nad duszą,

94 
Razem zebrane nie miały tak wiele

Władzy, jak cud ten, którym mię olśniła,
Kiedy zajrzałem w jej oczu wesele.

97 
A jej spojrzenia potajemna siła

Z gniazda mię Ledy wyrwawszy[1561], w regiony
Najrozpędliwszej sfery wprowadziła.

100 
Jej najgórniejsze, jej najniższe strony

Tak jednolite są[1562], że nie obliczę,
Gdziem był od pani mojej postawiony.

103 
Lecz ona wiedząc, czego w sercu życzę,

Rzekła, — a taka biła z niej poświata,
Jakby Bóg szczęsny wstąpił w jej oblicze:

106 
»Natura ruchu, który środek świata

Trzyma w bezwładzie, a resztę w pęd rączy
Wprawia, stąd, jako z swych krańców wylata[1563].

109 
Z niczem to niebo swych wirów nie łączy

Prócz z Myślą bożą[1564]; z niej miłość wynika
Co pędzi światy, moc, co się w nie sączy.

112 
Miłość i blask je swym kręgiem zamyka,

Jak ono mniejsze kręgi; po swej chęci
Wszystkie dłoń wodzi światów Kierownika.

115 
Samo się ruchem niewymiernym kręci;

W niem inne ruchy mieszczą się wymiernie
Tak jako piątka i dwójka w dziesięci.


118 
Oto jak Czasu krzew rośnie misternie:

Korzeń zapuszcza w tym szczytnym wazonie,
W niższych rozwija kwiat, liście i ciernie[1565].

121 
Chciwości![1566] wir twój śmiertelników chłonie:

Kto weń popadnie, pewny jest zatraty,
Niezdolen głowy już dobyć nad tonie.

124 
Pięknymi kwitnie wola ludzka kwiaty,

Lecz ustawiczny deszcz zawiązki psowa,
Śliwę zamienia w owoc guzowaty.

127 
Wiara, niewinność dziś chyba się chowa

Śród dzieci: zanim broda stanie w krasie,
Już się poplami ta szata godowa.

130 
Ow, który dzieckiem pościł, w prędkim czasie,

Gdy przyjdzie piątek, głodem się nie morzy:
Tłustą potrawą chciwe gardło pasie.

133 
Ów, który dzieckiem przed matką się korzy,

Ledwo językiem władać się nauczy,
Patrzy, rychło ją do trumny ułoży.

136 
Tak się to z białych szat w czarne obłóczy

Córa płanety, co przed sobą pędzi
Poranek, a zmierzch za sobą zawłóczy[1567].

139 
Mowa ci moja pytania oszczędzi:

Oto ród ludzki wnet prawdy odwyknie,
Bo brakło wodza śród ziemskich krawędzi.

142 
Zato nim styczeń w szczęt z zimy wyniknie

Dzięki tej drobnej cząstce poniechanej,
Świat naszych kręgów górnych tak zaryknie,

145 
Iż los od wszystkich nas oczekiwany

W kierunku rufy dziób obróci statku
I nawa pomknie prosto przez bałwany,

148 
A kwiecie owoc prawy da w ostatku«[1568].






PIEŚŃ XXVIII.[1569]

Tak to przedemną świata obyczaje

W całej nagości występku odkrywa
Ta, co mą duszę w szczytne wiedzie raje. —

»Jak za plecyma zatlone łuczywa

Zgadnie ktoś, trafem spojrzawszy w zwierciadło,
Nim je wzrok jeszcze i myśl podejrzywa,

A zwróciwszy się, widzi że przypadło

Widmo do rzeczy w zwierciadlanej szybie
Jak nuty z rytmem powiązane stadło; —

10 
Tak jam się zwrócił, — bodaj nie pochybię

Pamięcią, skorom zajrzał w jej źrenice,
Skąd Amor na mnie w swych potrzaskach dybie.

13 
A gdy tak patrzę i spojrzenia sycę

Tem, co tam widne pośród sfer obszaru
Oczom puszczonym po niebios granice,

16 
Promieniejącą ujrzę iskrę żaru;

A tak mi w oczach przenikliwie pała,
Że je zasłaniam od blasków nadmiaru.

19 
Gwiazda niebieska nieskończenie mała,

Gdy ją się przy tym punkciku postawi,
Księżycem by się ogromnym wydała[1570].

22 
W tem oddaleniu, w jakiem ci się jawi

W koło płomienia krąg świetlanej tęczy
Na zgęsłej parze, strojny w kolor pawi,

25 
Dokoła punktu maleńkiego, ręczej

Niźli najszybszy ruch dokoła świata,
Wirował ciągle pas jasnej obręczy.


28 
Spojrzę, a nad nią drugi krąg polata,

Trzeci i czwarty wolniejszymi gony,
Za nimi piąty i szósty się splata,

31 
Za szóstym siódmy, smugą roztoczony

Taką szeroką w przestrzeni się pali,
Że nie ogarnie jej służka Junony.

34 
Ósmy, dziewiąty; — a tem opieszalej

Każdy z tych kręgów swoję wstęgę wije,
Im od jedności odsadził się dalej.

37 
Żar najświatlejszy z tej obręczy bije,

Która najbliższa czystej iskry leży:
Snać ze strug prawdy najobficiej pije[1571].

40 
Pani ma widząc, że mię kłopot świeży

Trapi: »Od tego« — powiada — »ognika
Niebo i cała przyroda zależy[1572].

43 
Spojrzyj na koło, co go prawie tyka[1573]:

Miłości żar w niem gore niespożyty
I przeto ruchem tak chyżym pomyka«.

46 
Na to ja mówię: »Gdyby wszystkie byty

Trwały w tym ładzie, co te sfery sprzęga,
Czułbym się twojem objaśnieniem syty.

49 
Ale w granicach dokąd rozum sięga,

Im sfera dalsza jest centralnych zniczy,
Tem obrót szybszy od kręga do kręga.

52 
Więc gdy spragniony duch mój poznać życzy

Wszystek ład w dziwnym tym anielskim chramie
Który z miłością i światłem graniczy,

55 
Spytam, przecz prawom przyrodzonym kłamie

Obraz, gdy wzoru nie odtwarza wiernie?
Nad tem napróżno myśl moja się łamie«.


58 
»Jeśli twe palce na taki misternie

Splątany węzeł za słabe, — nie dziwo:
Niedotykany zaciął się niezmiernie«.

61 
Tak rzecze pani ma i doda: »Żywo!

Mą wiedzą nasyć głód co cię pożera,
Wyostrz rozumu władzę przenikliwą:

64 
Każda niebiosów tych widzialna sfera

Ma obwód różny wedle mocy bożej,
Która we wszystkie ich części przeziera.

67 
Gdzie większa dobroć, tam i szczęścia sporzej;

Sporsze z obfitszych źródeł się wyłania,
Lecz żadna cząstka nie smakuje gorzej.

70 
Więc niebo, które w swoje wirowania

Wciąga świat cały, kołu odpowiada
Najpełniejszemu wiedzy i kochania.

73 
Kto ład tutejszy wedle mocy bada,

Nie według tego, jak szerokiem kołem
Każdy z tych światów swą istność wykłada,

76 
Ujrzy świat duchów i materji społem

Krążące: z niższym mniejszy, z wyższym większy,
A każdy okręg za swoim Aniołem«[1574].

79 
Jako się w górze rozjaśnia i piększy

Strop wypuklonej lazurowej czary,
Gdy z Boreasza wiatr powieje miększy[1575];

82 
I z pod powłoki rozprószonej pary

Co się całunem kładła na błękicie
Wyniebieszczą się piękności bez miary,

85 
Tak mnie się stało, kiedy mi odkrycie

Przez nią zstąpiło, bo tegoż momentu
Pojąłem trudną prawdę znakomicie.


88 
A gdy ucichły jej słowa do szczętu,

Z rzędu kół iskier wytrysły ruczaje
Jak z rozgrzanego do białości prętu.

91 
Za każdem pożar bił na nieba skraje:

A iskier tyle szło, ile zdwajana
Stawka na polach szachownicy daje[1576].

94 
Z chóru do chóru bieżała Hozanna

Ku chwale Punktu, co dzierży te zwoje
Tęcz, po swej drodze mknących z woli Pana.

97 
Ona myśli mej nowe niepokoje

Widząca rzekła: »Te dwa pierwsze skręty
To Serafinów i Cherubów roje.

100 
Każdy związany z Nim silnemi pęty

Wylata wbożyć się woń ile zdoła,
W miarę o ile mu jest odsłonięty.

103 
Dalsze w kochaniu wirujące koła

Zowią się Trony, bo dla Boga stoją:
To pierwszy ternar od niebiosów czoła.

106 
Wiedz, że rozkoszą o tyle się poją,

Ile się każdy w otchłani zanurzy
Prawdy, gdzie wszystkie wiedy się pokoją.

109 
Poznałeś, jaki akt narzędziem służy

Błogości rajskiej: oto zapatrzenie[1577],
A nie zaś miłość, bo ta jeno wtórzy.

112 
Miarą błogości są zasług strumienie

Płynące z Łaski i z własnej dobroci;
Tak z stopnia w stopień rośnie nieskończenie.

115 
Następny ternar, w którym się stokroci

Krzew tej wieczystej wiosny, co go z liści
Barana nocny znak[1578] nie ogołoci,


118 
To w trój-melodji nucący lutniści

Wieczne Hozanna, w trzech stopniach wesela,
Którem się owa hierarchia troiści.

121 
Na trzy włódarstwa zatem się rozdziela:

Po pierwsze — Państwa, drugie — Mocy, trzecie:
Mocarstwa, — cała ta boża kapela.

124 
Więc z Archaniołów i Książąt się plecie

Krąg przedostatni, a w ostatnim krążą
Pląsy Aniołów tęsknych ku swej mecie.

127 
Te wszystkie stopnie z szczytem oczy wiążą

A w dół panują, tak, że w bożą stronę
Świat pociągają, dokąd same dążą.

130 
Już Dyjonizy[1579] myśli utęsknione

Zwracał do duchów tych górnego rzędu:
Nazwy ich, cechy były mu zjawione.

133 
Grzegórz się rozszedł z nim, lecz gdy oprzędu

Ciała pozbywszy, tu otwarł źrenice,
Jakże się musiał śmiać z własnego błędu!

136 
Jeśli zaś mędrzec zniósł tę tajemnicę

Ludziom, to przeto, że mu ktoś dyktował[1580],
Co ją oglądał tutaj lice w lice

139 
I w inne jeszcze prawdy się wpatrował.





PIEŚŃ XXIX.[1581]

Ile upływa mgnień od chwili onej,

Gdy wszedłszy pod znak Wagi i Barana
Przejasna para bliźniątek Latony


Trwa, horyzontem wspólnym opasana

I stoi w równej dali od Zenitu, —
Do chwili gdy się przeważy w dwie strony[1582],

Tyle milczała Beatrix, do szczytu

Zwrócona, gdzie się tlił punkt, przesłoneczny,
W twarzy swej pełna radosnego świtu.

10 
Potem zaczęła: »Pytać trud zbyteczny:

Twoje pragnienie stamtąd mi widnieje,
Gdzie czas i miejsce mają kres swój wieczny.

13 
Nie, by radości własnej przywileje

Zwiększyć, lecz by blask co z niej się wyłania
Mógł świecąc, wyrzec o sobie: istnieję[1583],

16 
W bezczasie wiecznym, za granicą trwania

I pojmowania, z woli swej podmuchu
Pramiłość nowe stworzyła kochania[1584].

19 
Ani też przedtem nie trwała w bezruchu,

Bo nie istniało ni »przedtem« ni »potem«,
Gdy nad wodami się niosła Moc w Duchu.

22 
Jako trójstruny łuk potrójnym grotem,

Tak wola boża wystrzeliła w czynie
Ciałem[1585] i formą i wraz ich zaplotem.

25 
A jak w krysztale, szkle albo bursztynie

Od chwili, kiedy promień je otworzy,
Do chwili, kiedy w ich przeźrocze wpłynie,

28 
Przerwy nie widno, tak tu z ręki bożej

Dzieło trójkształtne odrazu bez zmiany
Całe się było i zupełne złoży.

31 
A równocześnie substancjom był dany

Ład i to one są stworzenia czołem
I w nich jest czysty akt ufundowany.


34 
Czysta potencja podążyła dołem;

Potencja i akt, w pośrodku natury
Ściśle złączone osiadły się społem.

37 
Pisze Hieronim, że anielskie chóry

Były stworzone na wiele stuleci
Przedtem, nim wyszedł z rąk bożych świat wtóry.

40 
Ta sprawa ci się rzetelniej wyświeci,

Gdy się rozpatrzysz w tych pisem osnowie,
W których się Ducha świętego żar nieci[1586].

43 
Ale pozatem sam rozum ci powie,

Że niepodobna, by stworzone dźwignie
Miały tak długo istnieć bezcelowie.

46 
Gdy się twa baczność do mej myśli przygnie,

Poznasz jak były stworzone anioły,
Trzecia żądz twoich gorączka ostygnie.

49 
Niedługo jednak świetlanemi koły

Krążyli owi duchowie bez błędu:
Część ich wnet ziemskie skłóciła żywioły,

52 
Część pozostała i swego urzędu

Jęła dopełniać rozkoszą przejęta
I do tej pory nie zwolniła pędu.

55 
Powód upadku ich była przeklęta

Pycha zbudzona w doskonałym tworze[1587],
Co go dziś ziemia swem brzemieniem pęta.

58 
Ci których widzisz, uznali w pokorze,

Że to im dobroć boża pomagała
Wspiąć się na szczytne poznania poroże,

61 
Więc też źrenica ich dzielna się stała

Zasługą własną oraz łaską bożą,
A wola wzrosła i pełna i stała.


64 
Niechaj me słowa tę prawdę ci wdrożą,

Że łaska boska na stworzenia spływa
W miarę, jak ku niej swe serca otworzą[1588].

67 
Jeśliś dokonał pilnie swego żniwa

Wiedzy, już rozum twój sam z siebie zdole
Wyrozumować tajemnic ogniwa.

70 
Lecz że na ziemi uczą w waszej szkole

To o aniołów niebieskich naturze,
Że mają rozum i pamięć i wolę,

73 
Zatem ci jeszcze wyraźniej powtórzę

Prawdę zepsutą wykładem zwodniczym
I dzięki mędrcom okutaną w chmurze:

76 
Twory te, odkąd Boga są obliczem

Szczęsne, wpatrują się w majestat wieczny,
Któremu nikt się nie ukryje z niczem.

79 
Nie chodzą myśli ich na żaden wsteczny

Szlak, bo ich jedna myśl zajmuje zbożna;
To też pamięci dar im jest zbyteczny.

82 
Śni taki mędrzec na jawie, rzec można,

Co ucząc wierzy w tamto, lub nie wierzy,
Jeno że w drugim wina bardziej zdrożna[1589].

85 
Po różnych ścieżkach tam u was się bieży

Filozofując, bowiem wami rządzi
Miłość pozorów i pustej lubieży.

88 
A i to jeszcze w niebie się osądzi

Z większą pogardą, kiedy kto wywraca
Pismo, niż gdy w niem poniewoli błądzi.

91 
Nie baczy, jak się krwawicą opłaca

Prawd siejba w świecie i jak Pan Bóg sprzyja
Temu, kto za nim korny krok obraca.


94 
Więc by zabłysnąć, w księgach się rozwija

Własne wymysły, a ksiądz z kazalnice
Powtarza; za to Ewangielią mija.

97 
Więc, że się księżyc cofnął, aby lice

Słońca skryć sobą przy Chrystusa skonie
I ciemność spuścić na ziemskie granice.

100 
Inny, że przez się stanęła w zasłonie

Światłość, ażeby mrok rozpostrzeć gruby
W Hiszpanii, Indach i tam w judzkiej stronie.

103 
Rzadsi nad Arnem Bindowie i Kuby[1590],

Niż owo, które do kazań się miesza
I w pergaminach spisywane duby.

106 
Tymczasem wiernych nieświadoma rzesza

Wraca z pastwiska wiatrem napasiona;
Lecz nieświadomość z winy nie rozgrzesza.

109 
Chrystus nie mówił: Ponieście nasiona

Bredni, kiedy swe w świat rozsyłał ucznie,
Lecz dał nauce ich mocne bierwiona.

112 
Oni głosili i jawnie i hucznie,

Bojując słowem, aby wiarę dźwigli;
Tarcz z Ewangielii czynili i włócznię.

115 
Dziś kaznodzieje z baraszek i figli

Klęcą naukę, i byle śmiech pusty
Zbudzić, dmą w kaptur, bo celu dościgli.

118 
Gdyby tłum wiedział, co za złotousty

Ptaszek się mieści pod mniszą kapicą,
Mało szacowałby jego odpusty.

121 
Oni to ziemię takiem głupstwem sycą,

Że nim się pewnym dowodom poruczy,
Za ladajaką goni obietnicą.


124 
Wieprz się świętego Antoniego tuczy,

A za nim tacy, gorsi niźli wieprze
Sieją monetę, w której mosiądz huczy[1591]. —

127 
Aleśmy zeszli z drogi, więc na lepsze

Sprawy obróćmy czas nam pozostały,
Uwagę twoję niechaj chęć podeprze:

130 
Rzesze anielskie w swych stopniach do chwały

Tak są przeliczne, że niema języka
Ani wyrazu, coby je nazwały.

133 
Gdy zważysz, jak w swem proroctwie odmyka

Te tajemnice Daniel, pojmiesz snadnie,
Że ścisłych liczby określeń unika[1592].

136 
Kiedy Pramiłość w ich naturę wpadnie,

Różnymi z nią się sposoby kojarzy,
W miarę, iloma promieńmi owładnie

139 
A że za aktem zapatrzenia w twarzy

Boskiej wraz skutek kroczy, więc i wstęga
Miłości w każdym inaczej się żarzy.

142 
Patrz, jak rozległa jest boża potęga,

Skoro zwierciadeł tyle w sobie wszczyna,
W każdem na liczne części się rozprzęga,

145 
Mimo to w sobie zostaje jedyna«[1593].





PIEŚŃ XXX.[1594]

Gdy sześć tysięcy mil od nas godzina

Szósta najwyższą gorącością zionie,
A ziemia cień swój do poziomu zgina;


Zaś u nas niebo w swej najgłębszej stronie

Czyni się takie, że w niem gwiazda srebrna
Bledszem i coraz bledszem światłem płonie,

Stąpi-li słońca przejasna służebna

Jeszcze krok dalej, to idąc, wypruwa
Do ostatniego gwiezdnych iskier stebna[1595].

10 
Tak ów korowód, gdy ciągle przefruwa

Dokoła punktu, co mię spiorunował,
A zda się wsnutym w to co sam osnuwa[1596],

13 
Bladł jak te gwiazdy u niebieskich pował;

Więc miłość i gwiazd zdziałało zniknięcie,
Żem ku mej pani znów oczy kierował.

16 
Gdybym to wszystko chciał w jednym momencie

Skupić, co o jej powiedziałem krasie,
Jeszczebyś słabe miał o niej pojęcie.

19 
Tak zmysły ziemskie zwycięża, iż zda się,

Że tylko jeden On, co dał ją światu,
Jej cudem w pełni święty wzrok napasie.

22 
Bardziej się czuję od jej majestatu

Przybity, niźli w którąkolwiek porę
Komik lub tragik od swego tematu.

25 
Jako się słońca lęka oko chore,

Tak ja uśmiechu jej rażon postrzałem
Tu z wyobraźnią własną rozbrat biorę.

28 
Od dnia pierwszego, gdy jej twarz ujrzałem

Na naszym świecie, do tych chwil zachwytu
Sławić ją nigdy się nie zawahałem.

31 
Teraz nie mogę iść dalej, bo mi tu

Siła ustawa poetyzująca,
Tak jak artyście, kiedy dobiegł szczytu.


34 
Taką przepiękną kiedyś głośniej brzmiąca

Tuba wysławi, niż to słabe pienie,
Które wieść musi rzecz trudną do końca. —

37 
Z głosem i giestem jak wódz nad stworzenie

Mówiła; »Otośmy z najszerszej włości
Wlecieli w jaśni przeczystej przestrzenie.

40 
W jaśnię duchową[1597] a pełną miłości,

Miłości dobra, które trwa w uciesze,
Uciesze wyższej nad wszystkie słodkości.

43 
Tu ujrzysz obu wojsk niebiańskie rzesze:

Jednę tak, jak się przystroi do lotu
W ów dzień, gdy rzuci swe ziemskie pielesze«[1598].

46 
Jak się duch wzroku od słońca migotu

Rozprzęga, poczem przestaje być czuły
Na kształty nawet dużego przedmiotu,

49 
Tak gdy mię żywe jasności osnuły,

Źrenica ślepnie i nic nie dostrzega
W owych rozłogach bez dna i kopuły.

52 
»Miłość kojąca od brzega do brzega

To niebo, wita błyskiem każdą świécę,
Bo tak ją łacniej w swych ogniach zażega«[1599].

55 
Zaledwie krótkie te słowa pochwycę,

Gdym poznał, że się w mej górnej podróży
Wynoszę poza sił ludzkich granice.

58 
A wzrok mój nabrał takiej mocy dużej,

Tak stał się zdolny wszelkiego widoku,
Że odtąd w żadnym blasku się nie zmruży.

61 
Ujrzałem światłość w postaci potoku[1600]:

Światłość ognistą między brzegów dwoje,
Malownych barwą wczesnej pory roku.


64 
Ze strugi iskier wytryskały roje

I zapadały w ukwieconej błoni
Niby rubiny w złociste zawoje[1601].

67 
Potem jak gdyby omdlałe od woni

Zanurzały się znowu w cudną pianę:
To wynikały, to ginęły w toni.

70 
»Szczytne tęsknoty, po których w nieznane

Kraje wylatać taki żar cię piecze,
Tem mi są milsze, im bardziej wezbrane.

73 
Napić się musisz wody[1602], co tu ciecze,

Nim swoje wielkie ugasisz pragnienie«.
Tak do mnie słońce moich oczu rzecze.

76 
Rzeka, topazów przeźrocze kamienie

W nurtach wędrowne, zieleń uśmiechnięta,
To przyszłych cudów są zwiastuny — cienie[1603].

79 
Nie, by rzecz była przez się niepojęta,

Lecz to ci pełne widzenie zakłóca,
Że nosisz jeszcze nieśmiałości pęta«.

82 
Nigdy dziecina, kiedy się ocuca

W późniejszej, niźli jeść zwykła godzinie,
Tak się skwapliwie do piersi nie rzuca,

85 
Jak ja, zwierciadło kiedy z oczu czynię

I całem ciałem chylę się po leki
Ku fali, co dla dusz zbawienia płynie.

88 
A ledwo z niej się napiły powieki

I duch mój ledwo z niej światłości zarwie,
Gdy mi się kula[1604] czyni z onej rzeki.

91 
Jak w czasie zapust człek chodzący w larwie,

Skoro ją zdejmie, zmieniwszy pozory
Wraz przed oczyma w innej staje barwie,


94 
Tak się zmieniły we wspanialsze twory

Iskry i kwiaty — i oto widziałem
W okazałości dwa niebieskie dwory.

97 
O blasku boży, przez który widziałem

Królestwa prawdy chwałę nadobłoczną,
Daj mi opisać tak, jak ją widziałem.[1605]

100 
Światłość to zatem, czyniąca widoczną

Twarz Stworzyciela po przed stworzeń wzrokiem,
Które w nim jednym, wiedzą, że odpoczną.

103 
A rozciąga się kolistym otokiem

Tyle, że całe jego rozpowicie
Byłoby słońcu pasem zbyt szerokim.

106 
Całe z promieni, przegląda się w szczycie

Owego pierworuchowego koła,
Co bierze odeń i władzę i życie.

109 
A jak pagórek od stóp aż do czoła

Odbija w wodzie kształt swój, gdyż mu miło
Widzieć się strojnym i w kwiaty i w zioła,

112 
Tak ponad światłem wokół się piętrzyło

W tysiąc tysięcy stopni każdą stroną
To, co zostaje z nas poza mogiłą[1606].

115 
A gdy najniższe stopnie tyle chłoną

Wielkiego światła, pomyśl, jak go wiele
Chłonie ta Róża całą swą koroną!

118 
Ile więc liści wszerz i wzdłuż się ściele,

Tyle mi widne było w swej postaci,
W liczbie i jaśni to rajskie wesele.

121 
Dalekość ani blizkość tam nie płaci,

Albowiem w sferze Boga majestatu
Moc swoję prawo przyrodzone traci.


124 
W ośrodek żółty wieczystego kwiatu,

Co się rozrasta, piększy i śle wonie
W cześć słońca, które wiosnę daje światu,

127 
Jak ten co milczy, ale chęcią płonie

Mówienia, rwany-m był od Beatryczy:
»Patrz«, rzekła, »ile białych szat[1607] tu wionie.

130 
Zmierz, ile gród nasz w głąb i wokół liczy:

Patrz, tak są świętych pełne nasze ławy,
Że już niewiele dusz się tutaj życzy[1608].

133 
Na wielkiem krześle, któregoś ciekawy,

Bo się w królewskim błyszczy dyjademie,
Nim ty sam rajskiej pokosztujesz strawy,

136 
Usiędzie dusza Henryka[1609]; on ziemię

Italską przyjdzie ratować z ruiny
I nie gotowe do poprawy plemię.

139 
Chciwości ślepa! z czyjej władasz winy?

Przez ciebie ludzie równi z niemowlęty:
Głodne, a nie chcą ssać piersi matczynej.

142 
A będzie siedział na stolicy świętej

Podówczas taki, co królowi wszędzie
Jawnie i tajnie zechce czynić wstręty.

145 
Ale go krótko na świętym urzędzie

Pan Bóg zachowa; strącon do otchłani,
Tam gdzie mag Szymon w wiecznym gore swędzie,

148 
Przywali sobą owego z Anagni«.[1610]






PIEŚŃ XXXI.[1611]

W postaci jasnej, różanej korony

Święci wojacy mi się ukazali,
Krwią Chrystusową poczet poślubiony.

Tuż wzlata drugi, ogląda i chwali[1612]

Wielkość Onego, co w nim miłość nieci
I Dobroć wieczną, co go doskonali.

Jako rój pszczelny raz po raz się wkwieci

I znów polata nad pąkiem koliście,
Miód urabiając z kwiatu słodkiej śnieci,

10 
Tak owy hufiec między piękne liście

Wpadał i wzlatał i ginął w bezmiarze,
Gdzie miłość jego mieszka wiekuiście.

13 
Z płomieni żywych były jednych twarze,

A skrzydła złote: drugi huf był w bieli:
Żadna biel śnieżna z nim nie stanie w parze.

16 
Stopień po stopniu schodzili anieli

W głąb róży: gońce miru i pogody,
Które powiewem skrzydeł wciąż garnęli[1613].

19 
Nie stanowiły dla wzroku przeszkody,

Ani dla światła te przez blasków morze
Ciągle płynących aniołów pochody.

22 
Bo skroś wszechświata wnika światło boże

I wedle zasług różnie się rozdziela,
A nic mu stanąć oporem nie może.

25 
Owo królestwo ciszy i wesela

W lud starożytny i w lud nowy strojne
Wzrok i myśl swoję w jeden cel zestrzela.


28 
O ty, w jedynej skrze światło potrójne,

W którem się miłość duszyczek zażega,
Spójrz, w jaką padół nasz wplątany wojnę!

31 
Jeśli z dzikiego barbarzyńcy brzega,

Który Helice gwiazda w jednej dobie
Z najukochańszym swym synem obiega[1614],

34 
Widząc Rzym w hardej pałaców ozdobie

Zdumiewali się gmachom Lateranu[1615],
Który był wówczas przedniejszy na globie,

37 
Mnie, com z ludzkiego do bożego stanu

I z doczesności leciał wieczność witać,
Z florenckich granic w kraj oddany Panu[1616],

40 
Jakież musiało osłupienie chwytać!

Zdumiony, szczęśliw, zapatrzony w Róży
Czekałem, nie rad ni słuchać, ni pytać.

43 
Jak pielgrzym stając u celu podróży,

U ślubowanej świątyni, wesoło
Układa, jak swe widzenie powtórzy,

46 
Tak ja ku żywym blaskom wznosząc czoło,

Po stopniach kwiatu wzrok puszczałem strażą
W górę i na dół i znowu wokoło.

49 
Widziałem lica, co się kochać każą.

Własnym uśmiechem i skrą bożą śliczne,
Z giestem gdzie godność i wdzięk się kojarzą.

52 
Znałem już Raju architektoniczne

Kształty, lecz skupić się chciałem daremnie;
Pociągały mię piękności zbyt liczne.

55 
I nowa chęć się zapaliła we mnie,

Aby zapytać o coś mojej pani,
Co mi świtało w myśli nieforemnie.


58 
Jednegom czekał, — drugie wziąłem w dani:

Oto w jej miejscu stał mąż siwobrody[1617],
W bieli, jak owi duchowie wybrani.

61 
Szczęściem kraszone oczy i jagody,

A giest miał taki, jak ojciec, do dzieła
Przynaglający swe czułe zachody.

64 
»Gdzie ona?« — pytam, widząc że zniknęła.

»By ci ukoić ostatnie tęsknoty,
Z siedzib mię moich Beatrycze pchnęła«.

67 
Tak rzekł i dodał: »Spójrz w szczyt Róży złotej:

Tam w rzędzie trzecim ujrzysz ją na tronie,
Który zdobyła zasługą swej cnoty«.

70 
Milcząc ku owej obracam się stronie:

Widzę ją w blasku co na okół krąży
I w świateł własnych ognistej koronie.

73 
Od wyżyn nieba, które piorun drąży,

Aż po najgłębsze dno morskiego łona
Krótszą zapewne drogą promień dąży,

76 
Niźli odemnie teraz była ona;

Lecz mimo przestrzeń tę, postać mej pani
Była mi widna, niczem nie zmącona.

79 
»O święta moich porywów przystani!

Aby mię zbawić, ponosiłaś trudy;
Pozostawiłaś swe ślady w Otchłani.

82 
Jeśli mi dano dziwami i cudy

Wzrok cieszyć, mocy twej i uprzejmości
Zawdzięczam łaskę tę dzisiaj i przódy.

85 
Przez cię z niewoli wszedłem do wolności,

Stąpając wiernie po każdej ścieżynie,
Która pod duszy swobodę się mości.


88 
Wspieraj mię czuła, teraz i w godzinie,

Gdy dusza moja od cię wziąwszy leki
Z ciała się mego ku tobie wywinie«.

91 
Tak się modliłem; a ona z dalekiej

Strony uśmiechnie się i znów do zdroju
Twarz swą obraca, płynącego w wieki.

94 
A starzec do mnie: »Byś po długim znoju

Z łaski mych uczuć oraz jej pacierzy
Ostatecznego ujrzał cel pokoju,

97 
Niech wzrok po stopniach tego sadu zbieży,

Bo tak hartowny w najjaskrawszym żarze
Łacniej z promieniem boskim się sprzymierzy.

100 
Królowa niebios, której niosłem w darze

Serce, pozwoli; łaska jej obfita.
Wiedz, Bernard jestem, który z tobą gwarzę«.

103 
Jako gromadka pielgrzymów, gdy wita

Twarz wierzytelną Chrysta w Weronice[1618]
I w wizerunek, patrzenia nie syta

106 
Pogląda, pasąc nim chciwe źrenice:

O Panie Jezu, o Boże prawdziwy,
Tak wyglądało Twoje święte lice?...

109 
Taki ja byłem, patrząc w płomień żywy

Miłości męża, co przez zapatrzenie
Na świecie mirem rajskim był szczęśliwy.

112 
»O synu łaski! Ubłogosławienie«

— Tak mówił starzec, »znano ci nie będzie,
Póki poglądasz na dół między cienie.

115 
Lecz spójrz ku górze; tam w najwyższym rzędzie

Obaczysz panią, którą za królowę
Uznają święci po niebios krawędzie«.


118 
Podniosłem oczy; a jako wschodowe

Części niebiosów o godzinie świtu
Są bielsze, niż gdzie słońce skłania głowę,

121 
Tak niby z dolin patrząc do gór szczytu,

Punkt ujrzę w szczycie różanego pręgu[1619],
Jaśniejszy listek róży śród rozkwitu.

124 
A jak tam, gdzie ma wzejść dyszel zaprzęgu[1620],

Co nim Faëton władał niedołężny,
Blask bije przeciw reszcie widnokręgu,

127 
Tak sztandar miru[1621] tej niebieskiej księżnej

W środku rozbłyskał, gdy w bledsze purpury
Stopniowo schodził cały strop okrężny.

130 
A w owym środku z rozwartemi pióry

Anieli w liczbie pląsali bezkreśnej,
Każden odmiennych blasków i figury.

133 
Do tych igraszek anielskich i pieśni

Śmiała się Piękność, a to jej wesele
Brali w swe oczy duchowie niebieśni.

136 
Choćbym wymowę tę dostał w udziele

Co wyobraźnią, jeszcze te najświętsze
Rozkosze będę opiewał nieśmiele.

139 
Bernard me oczy na najwyższem piętrze

Widząc utkwione w żarów jego żary[1622],
Sam zwrócił ku niej źrenice gorętsze,

142 
Zaczem i moje rozpłoną bez miary.






PIEŚŃ XXXII.[1623]

Cały pogrążon w swej świętej rozkoszy,

Nauczyciela urząd biorąc na się
Ów kontemplator tak mój zachwyt spłoszy:

»Ranę zadała w raju ludzkiej rasie

Potem zgojoną dłońmi Matki Bożej
Ta, co u stóp Jej siedzi w takiej krasie.

O jeden stopień niżej, u podnóży

Siedzi Rachela przy twojej Nadziei
W obręczy, którą szereg trzeci tworzy.

10 
Sara, Rebeka, Judyt i z kolei

Prababka piewcy, co kając się w błędzie
Wołał do Pana: Miserere mei!

13 
Jak je wymieniam tu, grzęda po grzędzie,

Wzrok swój zatrzymaj na każdej figurze;
Pionem zstępując siedzą w jednym rzędzie.

16 
Zatem od stopnia siódmego ku górze

I od siódmego w dół, Żydówki siedzą
I na połowę dzielą wszystką Różę.

19 
Albowiem wedle praw, o których wiedzą

Wierzący w Chrysta, te niewiasty iście
Dla schodów świętych są dzielącą miedzą.

22 
Oto z tej strony, gdzie są Róży liście

W pełni rozwite, ci miejsca zajęli,
Którzy ufali w Chrystusowe przyście.

25 
Po drugiej stronie, tam gdzie się kwiat dzieli

Próżnemi krzesły, Bogiem się nasyca
Rzesza Chrystusa żywego czcicieli.


28 
Jak z tamtej strony Maryji stolica

I dolne krzesła na rozwitym kwiecie
Znaczą, gdzie idzie dwu połów granica,

31 
Z tej tron wielkiego Jana, co na świecie

Był zawsze święty i znosił pustynię
I mękę i był w Otchłani dwie lecie.

34 
Przy Benedykcie i przy Augustynie

Siedzi Franciszek; stworzona z ich tronów
Podobna miedza w pół Róży się winie.

37 
A teraz serca uwielbienie ponów

Dla mocy bożej, która swoje sługi
Do raju z obu wybiera Zakonów[1624].

40 
Wiedz też, że idąc w dół od owej smugi,

Która przecina środkiem oba działy,
Duchy zasiadły nie z własnej zasługi

43 
Lecz z zasług cudzych; a weszły do chwały

W warunkach, w których możebne zbawienie,
Zanim wyboru same dokonały.

46 
Zrozumiesz, słysząc ich dziecinne pienie

I patrząc na ich twarzyczki dziecięce,
Że to są chłopiąt małych jasne cienie[1625].

49 
Lecz jeszcze wątpisz i jesteś w udręce,

Zatem posłuchaj mojego wywodu;
Pętlicę, która cię ciśnie, rozkręcę:

52 
Pośród obszarów rajskiego ogrodu

Żadna przygodna rzecz się nie nachodzi,
Jako żałości, pragnienia lub głodu.

55 
Wszystko tu prawo boża wola rodzi,

Stosując jedno z drugiem tak roztropnie,
Że jako pierścień do palca się godzi.


58 
Więc dziatkom, co tak zleciały pochopnie

Ku życiu prawdy, ta sama przyczyna
Sprawia, że różne są ich szczęścia stopnie.

61 
Król, przez którego niebieska kraina

Trwa w tym pokoju, miłości, dosycie,
Że wyżej żaden poryw się nie wspina,

64 
Stwarzając dusze w swoich spojrzeń świcie,

W łaskę je stroi to skąpiej, to suciej:
Czemu, — tego się nigdy nie dowiécie.

67 
Stary Testament wykłada to króciej

W figurze pary bliźniąt, co się w łonie
Matki o prawo pierworództwa kłóci[1626].

70 
Więc w miarę łaski co im g’woli płonie,

Owa najwyższa promienność żywota
Bladziej lub jaśniej dziatkom zdobi skronie.

73 
Zatem nie większa albo mniejsza cnota,

Ale na stopnie odmienne je dzieli
Zdolność wglądania za niebieskie wrota.

76 
Dość dla zbawienia, gdy w niewinnej bieli

Pierwszych lat swoich zeszły do mogiły,
Wyznając wiarę swoich rodzicieli.

79 
Kiedy się pierwsze wieki wypełniły,

Już niemowlętom męskim obrzezanie
Potrzebnej na lot dodawało siły.

82 
Lecz dziś w okresie łaski, w nowym stanie,

Jeśli nie przez chrzest doskonały CHRYSTA,
Już niewiniątkom raj się nie dostanie[1627].

85 
Teraz spójrz znowu w lica, co do CHRYSTA

Tak są podobne[1628]; ich jasność jedynie
Pozwoli przenieść ci oblicze CHRYSTA«.


88 
Spojrzę, a na Nią radość z góry płynie

Przez owe święte Myśli wysiewana[1629],
Stworzone latać po tamtej wyżynie.

91 
Żadna mię piękność dotąd ukazana

Nie zadziwiła urodą tak przednią,
Ani tak blizkiem podobieństwem Pana.

94 
Ta sama Miłość[1630], co zeszła poprzednio

Ze słowem: Witaj łask pełna Maryja,
Teraz swe skrzydła roztoczyła przed nią.

97 
Wtóruje pieśni słodka melodyja

Całego błogosławionego dworu:
Na wszystkich licach większy blask wybija.

100 
»O święty ojcze, co do mnie z przestworu

Zlatasz, rzucając swą słodką stolicę,
Która ci dana z bożego wyboru;

103 
Kto jest ten anioł, tak czule w źrenice

Patrzący naszej niebieskiej królowej,
Że się zapala od niej, jak gromnice?«

106 
Takiemi oto znowu pukam słowy

Do wiedzy mędrca, co się w Matce bożej
Piększy jak w słońcu poseł porankowy.

109 
A on tak do mnie: »Wdzięk i zapał hoży,

Jakie być mogą w duszy i w aniele,
Są w nim, — a to nam naszę radość mnoży.

112 
Marji zwiastował zwycięstwa wesele,

Kiedy Syn boży na się ludzkie złości
Brać raczył, aby odkupić je w ciele.

115 
Teraz niech za mną twój wzrok się wyprości,

A ja ci wszystkich mocarzy wymienię
Tej sprawiedliwej i nabożnej włości:


118 
Dwa najszczęśliwsze nieba jasnocienie,

Jako że Pani dostojnej sąsiedzi[1631],
To jakby Róży rajskiej dwa korzenie.

121 
Owy, który jej po lewicy siedzi,

To rodzic, smaku nieznanego chciwy:
Przezeń się człowiek dziś w goryczy biedzi.

124 
Ów zaś na prawo, to ojciec sędziwy

Kościoła, co mu Chrystus dla opieki
Powierzył klucze Róży urodziwej.

127 
Ten, co przed skonem, w łzach widział powieki

Oblubienicy[1632], zdobytej ofiarnie
Na krzyżu lancą i krwawymi ćwieki,

130 
Jest przy nim; a do tamtego się garnie

Wódz ludu[1633], co go wykarmiła manna,
Co żył niewdzięcznie, zmiennie i niekarnie.

133 
Naprzeciw Piotra oto siedzi Anna

Tak zapatrzona radośnie w swej córze,
Iż jej nie płoszy aniołów hozanna.

136 
A naprzeciwko patryjarchy w chórze

Łucja[1634], co-ć niosła ratunek tak rączy,
Kiedyś się chylił w przepaść tam na górze.

139 
Lecz czas uśpienia[1635] twojego się kończy:

Bądźmy jak dobry krawiec, co oblicza
Wedle ilości sukna krój opończy.

142 
Ku Pramiłości obróćmy oblicza:

Ty poglądając bacz, byś oczy wszczepił
Ile wydołasz, w płomień jego znicza.

145 
Aby cię jednak pożar nie oślepił,

Byś nie padł, myśląc, że się w górę ważysz,
Trzeba, abym cię pacierzem pokrzepił


148 
Prosząc o łaskę; więc nim wyposażysz

Siły, uczucie niechaj w tobie wzbierze
I sercem memu wołaniu towarzysz«.

151 
— Poczem tak zaczął swe święte pacierze:





PIEŚŃ XXXIII.[1636]

»Dziewico Matko, Córo swego syna[1637],

Korna a w takiej u aniołów cenie,
Ostojo, w której pokój się poczyna;

Ty uzacniłaś ludzkie przyrodzenie

Tak, że Stworzyciel zszedłszy z majestatu
Nie wzgardził wmieszać się między stworzenie.

W twem łonie miłość zapłonęła światu,

A nią rozgrzany i wiecznym pokojem
Obronny wyrósł pąk cudnego kwiatu.

10 
Tyś nam jest światła południowym zdrojem,

Ty śmiertelnikom na porze spiekoty
Jesteś nadziei żywiącym napojem.

13 
Pani, tej jesteś mocy i szczodroty,

Że kto chcąc łaski, do cię nie ucieka,
Taki bez skrzydeł waży się na loty.

16 
A tak jest wielka twoja dla człowieka

Który cię wzywa, uczynność i dbałość,
Że go ratuje, ani prośby czeka.

19 
W tobie jest zbożność i w tobie wspaniałość,

W tobie dobroci poryw miłosierny,
W tobie wszelaka stworzeń doskonałość.


22 
Ten, co od świata najgłębszej cysterny

Dotąd, gdzie oczom widne rzeczy wieczne,
Żywota duchów zwiedził kraj niezmierny,

25 
O siły oto błaga dostateczne,

Aby mógł zrzucić kryjącą zasłonę
Tu, gdzie zbawienie znajdzie ostateczne.

28 
Żądzą zjawienia mniej dla siebie płonę

Niźli dla niego: błagam, niech cię wzruszą
I niech nie będą prośby moje płone.

31 
Mgły doczesności niech się w nim rozprószą,

— To mu u Boga sprawi twa wymowa —
I szczytna rozkosz niech błyśnie przed duszą.

34 
Jeszcze cię o to proszę, o Królowa,

Za której wolą idzie czyn w pokłonie,
Niech po zjawieniu zmysły swe zachowa.

37 
Stłum namiętności ludzkie w jego łonie;

Patrz, Beatrycze śród świętego wiana
Dla mej poparcia prośby składa dłonie«.

40 
Jej drogie oczy, ulubieńce Pana,

Utkwione w mówcę zaraz znać mi dały,
Że korna prośba była wysłuchana.

43 
I znów je zwraca do wieczystej Chwały,

— Ani się może pomieścić w rozumie,
By mógł stworzenia wzrok być taki śmiały.

46 
A ja w tej chwili już pewny, że tu mię

Cel ostateczny mych tęsknot nie minie,
Żar pragnień w sercu przyciszam i tłumię[1638].

49 
Bernard uśmiechnie się do mnie i skinie,

Bym patrzał w górę; lecz mię już nie wspiera
Znak cudzy; własnym popędem tak czynię.


52 
Bowiem źrenica otwarta i szczera

Coraz się w szczytnem świetle prawdy piększy
I coraz głębiej w jej otchłanie wziera.

55 
Od owej chwili mój wid stał się większy

Niż ludzka mowa potrafi mu sprostać
I pamięć mdleje, grozy się ulększy.

58 
Jak temu, co śniąc widzi cudną postać,

Wrażenie miłe trwa, choć sen uciecze,
Ani w nim inna myśl nie może postać,

61 
Tak mnie: z pamięci mej już nadczłowiecze

Pierzchają mary, a jeszcze mi rzadki
Posmak do serca z onych widzeń ciecze.

64 
Słońce odkształca tak śniegowe płatki,

Tak podmuch wiatru rozpraszał kłąb liści,
Gdzie były ryte sybilskie zagadki[1639].

67 
O szczytne światło, błyszczące gwiaździściej

Ponad pojęcie; wspieraj mię w zamiarze,
Niechże mój język coś z mych widzeń ziści!

70 
Niechże obficie zaczerpnę w twym żarze:

Jeśli choć jedna iskra zeń odpryśnie,
Dość już rodowi ludzkiemu przekażę.

73 
Jeśli choć nieco z moich marzeń wyśnię

I zdołam oddać szukanymi tony,
Już mu twój tryumf potężnie zabłyśnie. —

76 
Tak w owej chwili byłem porażony

Żywym promieniem, iżby mię oślepił
Każdy blask, coby z innej przypadł strony[1640].

79 
Tu pomnę owszem, iż się mi pokrzepił

I zahartował wzrok tak doskonale,
Żem go bez lęku w Moc najwyższą wszczepił.


82 
O hojna Łasko, przez którą zuchwale

Ku nieśmiertelnej zbliżam się potędze
I wszystek się w niej rozprzęgam i palę!

85 
W jej łonie widzę wszystkich bytów przędzę:

Kochanie wiąże jednolitym splotem
To, co oddzielnie stoi w świata księdze.

88 
Treść i przejawy rzeczy z ich przymiotem,

Złożone razem w takie pełne dziwo,
Że z mojej mowy trudno sądzić o tem.

91 
Uniwersalnych praw wieczne ogniwo[1641]

Musiałem widzieć, bo wspomnienie zjawy
Rozkosz mi daje nieprzepamiętliwą.

94 
Zbladła, jak blednie dziś pamięć wyprawy

Z przed wielu wieków, gdy pierwszego razu
Neptun cień widział Argonautów nawy[1642].

97 
Nieporuszony stałem, bez wyrazu,

A myśl skupiona i w jeden punkt wbita
Zapalała się od widzeń obrazu.

100 
Skoro to światło raz duszy zaświta,

To niepodobna, gdy się z niem zespoli,
By gdzieś widokiem innym była syta.

103 
Bowiem szczęśliwość, cel najwyższy woli

Tam jest zupełna; co się tam nie wszczyna
I tam nie kończy, jest pełne niedoli.

106 
Ile się nawet z chwil tych przypomina

Pamięci mojej, słowem nie pochwycę:
Niedołężnym się wyznam, jak dziecina.

109 
Nie przeto, by miał kształty wielolice

Ów blask ogromny, w który-m patrzał bacznie,
Gdyż jeden będzie poza lat granice:


112 
Lecz wzrok mój, który mocy nabrał znacznie,

Gdy się tak mienię, w istocie spoistej
Wielokształt jakiś rozpoznawać zacznie.

115 
Oto w głębinach materji przejrzystej

Światła, zjawił się rys trojga obręczy,
Równych w obwodzie, lecz barwy troistej.

118 
Jeden z drugiego krąg, jak tęcza z tęczy

Zdał się odbity, a w trzecim pałało
Jak ogień, który z dwojga się wywnętrzy.

121 
Słabą zaiste mową, nieudałą

Do moich myśli, te widzenia mącę
I nie wystarcza tutaj rzec: za mało!

124 
Zarzewie wieczne, samo w sobie tkwiące,

Samo — pojętne, samo — pojmowane,
W tem się pojęciu własnem kochające!...

130 
Na owem kole, które z siebie brane

Zda się promieniem z promienia odbitym,
Teraz oczyma mojemi przystanę.

130 
W niem, ale własnym malowany świtem

Zjawił się twarzy człeczej wizerunek...
Źrenice w niego wpoiłem z zachwytem.

133 
Jak gieometra wykreśla rysunek

Na kwadraturę koła i zestawia
Z nieupewnionych danych swój rachunek,

136 
Tak mnie zjawienie nowe zastanawia:

Podpatrzeć chciałem, jako się sprzymierza
Figura z kręgiem i jak się weń wjawia.

139 
Lecz nie wystarczał lot ziemskiego pierza...

Wtem grom mię raził; myśl w cudo się grąży,
Czułem, że wola Jego w nią uderza.


142 
Dalej fantazja moja nie nadąży.

— A już wtórzyła pragnieniu i woli
Jak koło, które w parze z kołem krąży,

145 
Miłość, co wprawia w ruch słońce i gwiazdy[1643].



KONIEC.



Skończyłem w Belalp w Alpach walliskich, w Sierpniu 1905 r., przerobiłem w 1908 r.









  1. na połowie czasu, tj. w 35-tym roku życia. W. Convito, trak. IV, roz. 25 Dante oznacza średni wiek ludzki liczbą lat 70. Akcja poematu rozpoczyna się w nocy poprzedzającej Wielki Piątek, tj. w nocy z 24 na 25 marca, według innych komentatorów w nocy z 7 na 8 kwietnia. Jest to pierwszy dzień nowego stulecia, licząc ab Incarnatione (od Wcielenia) jak liczyli wówczas Florentczycy i sam Dante. Z wiersza niniejszego biografowie oznaczają rok urodzenia Dantego na 1265 r.
  2. Ciemny las (Selva oscura) w wykładzie moralnym i teologicznym oznacza duszę obłąkaną w grzechu, pozbawioną światła Łaski; w wykładzie politycznym zaś oznacza nędzę i zamęt ówczesnych Włoch.
  3. puszcz pustynnych, w oryg. selva selvaggia.
  4. rzeczy tajemnicze. Przyjmujemy tekst vulgaty: alte cose. Inni czytają altre cose.
  5. Nie wiem. W wykładzie moralnym: poeta nie zdaje sobie sprawy, jakim sposobem został uwikłany w błędach swego wieku; w wykładzie polit.: przez jaką fatalność wmieszał się w zatargi stronnictwa Białych i Czarnych.
  6. senność, brak panowania nad grzechem.
  7. góra oznacza życie szczęsne, oddane cnocie.
  8. Słońce wschodzące u szczytu góry w wykładzie moralnym oznacza jasność pociechy i pokoju, które czekają duszę cnotliwą; w wykładzie polit. oznacza szczęśliwość jakiej Dante spodziewa się dla Włoch po upragnionem zwycięstwie i ustaleniu cesarstwa.
  9. wciąż niżej mając wyprężoną nogę. Opis obrazowy wstępowania pod górę.
  10. Pantera, Lew i Wilczyca w wykładzie moralnym wszystkich komentatorów wyobrażają Zawiść, Pychę i Chciwość, które człowiekowi bronią osiągnięcia doskonałości (porów. p. IV, w. 74); zaś w wykładzie polit. komentatorów nowych oznaczają trzy potęgi Gwelfów, które rozdzielały Włochy i buntowały się przeciw powadze cesarskiej: Pantera centkowana w plamy białe i czarne to Florencja ze swemi stronnictwami; Lew — to królestwo francuskie; Wilczyca — to Rzym czyli Kurja rzymska.
  11. z onym gwiazd orszakiem. Słońce znajdowało się w znaku Barana, w porze wiosennej, kiedy według starych pisarzy nastąpiło stworzenie świata.
  12. truchlało: w oryg. temesse. Inni czytają tremesse, drżało.
  13. gdzie słońce niemieje. W orygin. dove’l Sol tace. Transpozycja, zamiana wrażenia wzrokowego na słuchowe.
  14. spowietrzały, w oryg. fioco, wiotki. Inni odnoszą owo milczenie do licznych pokoleń średniowiecza, niedbających o autora Eneidy.
  15. Wirgiljusz urodził się w Mantui w 69 r. przed Chr.
  16. Syn Anchizowy tj. Eneasz. Wirgiljusz w wykładzie moralnym oznacza wiedzę ludzką; w wykładzie polit. jest tu wymieniony jako śpiewak cesarstwa.
  17. powaga; w oryg. autore, w znaczeniu auctoritas.
  18. Styl mój tj. styl sonetów i kancon.
  19. im się bardziej naje. »Chciwość jest zawsze niesyta« (Conv. IV. 12)
  20. Rozliczny jest zwierz. W wykładzie moralnym: z chciwością kojarzą się liczne występki; w wykładzie polit.: Rzym wchodzi w związki z licznymi mocarzami dla wzmocnienia stronnictwa Gwelfów.
  21. Chart (Veltro). Porów. Przedmowę.
  22. W glebie ni kruszcu. Nie będzie chciwy ziemi ani bogactw, lecz mądrości i cnoty.
  23. Feltre, gród Marchii trewigjańskiej; Montefeltro, gród Romanii. Inni tłómaczą feltro przez: pilśń, opończa pilśniowa i sądzą, że Dante czekał wybawcy z pośród duchowieństwa zakonnego. Przepowiednia wogóle niezrozumiała.
  24. Kamilla, córka króla Wolsków; Turnus, syn króla Rutulów — bohaterowie rzymscy. Euryjal i Nisus — bohaterowie Troi, która rzekomo była kolebką Rzymu.
  25. W. 114 i nast. Dante wyobraża człowieka w stanie nieświadomości, Wirgiljusz wiedzę ludzką, wiedzę moralną. Przez nią człowiek dojdzie do poznania i obrzydzenia grzechu, ale niebo obaczy dopiero oświecony wiedzą teologiczną (Beatrycze).
  26. skon wtóry. Wieczyste potępienie przez Sąd ostateczny, według Apokalipsy XX, 14. Można też rozumieć, że potępieńcy modlą się — daremnie — o śmierć duszy.
  27. nieuznanie. W oryg. jest: ponieważ byłem buntowniczy (ribellante). Według pojmowania W. śr. Wirgiljusz przeczuwał wiarę chrześcijańską, ale jej nie uznał.
  28. piotrowe progi znaczą tutaj nie bramę Raju, ale bramę Czyśca, która jednak równocześnie jest bramą niebieską, gdyż w budowie dantejskiej po za nią wszystkie kręgi stoją już otworem.
  29. Już dzień uchodził. Akcja p. I trwała od rana do wieczora.
  30. Z trudem podróży, z litości katuszą: walka fizyczna i moralna; ta ostatnia znaczy: tłumienie litości na widok słusznej kary potępieńców.
  31. Muzy są tutaj nie bóstwa pogańskie, ale umiejętności chrześcijańskie.
  32. Rodzic Sylwjusza: Eneasz, którego podróż do Hadu Wirgiljusz opiewa w Enejdzie.
  33. W. 16—24. Wróg złego tj. Bóg pozwolił Eneaszowi na podróż piekielną, gdyż chciał go przygotować do wysokiego posłannictwa: do założenia państwa rzymskiego i Rzymu, siedziby Kościoła.
  34. Apostoł, wybrane Naczynie, nazwa dawana św. Pawłowi, który za życia równie miał odwiedzić światy zaziemskie, mianowicie Niebo. Porów. List II. do Koryntjan, 12, 2: »Znam Człowieka w Chrystusie przed czternaścią lat, — iż takowy był zachwycony aż do trzeciego nieba«.
  35. W. 37—39. Ulubiony Dantemu sposób wyrażania aktu duchowego symbolem duchowym.
  36. duchów wątpliwych (sospesi) tj. znajdujących się w przedpieklu (limbo).
  37. z której jedno bierze — Tę moc ród ludzki. Dzięki Beatryczy wyobrażającej wiedzę teologiczną, ród ludzki przeszedł godnością wszystkie stworzenia żyjące w najwęższej sferze nieba księżycowego, tj. na ziemi.
  38. łaski pełna Pani (Donna gentile). Matka wielkiego miłosierdzia, wyobraża Łaskę ostrzegającą. Imię Marji równie jak imię Jezusa nie jest ani raz wymówione w Piekle.
  39. Łucja, męczenniczka syrakuzańska, patronka od cierpień oczu, jest symbolem łaski oświecającej.
  40. Rachela, córka Labana, a żona Jakóba patryjarchy, w Starym testamencie figura życia kontemplatywnego.
  41. co się dla ciebie wzniósł. Aluzja do zakończenia »Życia nowego«, gdzie poeta postanowił »nie mówić o tej błogosławionej, póki nie będzie mógł uczynić tego godniejszemi słowy«. W tym celu powiada, »kształcę się, ile zdołam, a ona wie o tem«.
  42. Śród fali wzdętej — przenośnia oznaczająca to samo co las ciemny.
  43. Przedsionek. W. 1—6, zachowane w niedościgłym przekładzie A. Mickiewicza. W stworzeniu Piekła Sprawiedliwość boża była przyczyną moralną, a Trójca św. przyczyną skuteczną. Potęga wszechwładna — Bóg Ojciec; Mądrość najwyższa, według teologji średniowiecznej to jest Syn boży, Miłość pierworodna — Duch św.
  44. Napis o treści... kryjomej, w oryg.: parole di colore oscuro, co inni tłómaczą: ciemnymi głoskami widomy, — jednak nietrafnie, gdyż ciemny napis na ciemnej bramie byłby niewidoczny.
  45. groza świta, w oryg. il senso lor me duro, co inni (między nimi Mickiewicz) tłómaczą: ich myśl jest mi tajemna.
  46. W. 25—27. W oryg. nie podobne do odtworzenia a mistrzowskie w artyzmie stopniowania wrażeń od ścisłych do coraz ogólniejszych: lingue, favelle, parole, accenti, voci, tuoni.
  47. bez hańby, bez cześci, tj. którzy nie byli »ani zimni ani gorący«.
  48. skonu dzień. Komentatorowie rozumieją: zejście do nicości. Prędzej odnosi się to do ustępu Piekła I. w. 117: tam potępieńcy modlą się »skon wtóry«, tj. skon duszy. Ci nie modlą się nawet o to, do tego stopnia czują się niczem.
  49. proporczyk, symbol chwiejności.
  50. Co z trwogi wielką skaził się odmową. Piotr Morone, pustelnik wyniesiony na tron papieski pod imieniem Celestyna V, wnet złożył godność, powrócił do pustelni, a uwięziony od papieża Bonifacego VIII, swego następcy, w więzieniu umarł. Został kanonizowany już po śmierci Dantego, który względem Celestyna V popełnia tutaj niesprawiedliwość, mszcząc się prawdopodobnie za to, iż ustąpienie Celestyna oddało tron papieski znienawidzonemu Bonifacemu VIII, zawziętemu przeciwnikowi Ghibellinów.
  51. Acheron »strumień niedoli«, strumień piekielny, jak wiele innych żywiołów mitologicznych, przyjęty ze starożytności.
  52. Charon przedstawiony według Wirgiljusza Aen. VI, 298.
  53. sudno: łódź, krypa.
  54. sokół na wabia, obraz wielekroć powtarzany w B. K., świadczący, że poeta czy to we Florencji, czy na wygnaniu brał często udział w rycerskich zabawach.
  55. Każda wina musi być opłacona karą. To prawo niezłomne równowagi moralnej sprawia, iż grzesznicy muszą sami pragnąć katuszy.
  56. I padłem. Tak wyrażony symbolicznie moment przejścia ze świata realnego w zaświaty. Poeta nie zdaje sobie sprawy, jak i przez kogo został przeniesiony na przeciwległy brzeg Acherontu.
  57. Przedpiekle, (limbo), gdzie mają pobyt beznadziejny lecz bezkatuszny cnotliwi poganie, dzieci, patryjarchowie, poeci, filozofowie, bohaterzy starożytni. Piekło Dantego ma kształt ogromnego lejka, zwężającego się ku dołowi; wierzch jest pokryty skorupą ziemską, wylot sięga matematycznego środka ziemi. Całe wnętrze otchłani jest podzielone na 9 kół coraz się zwężających; jego powierzchnia jest pełna jam i wąwozów, gdzie męczą się potępieńcy. Obaj poeci postępując ciągle w lewym kierunku zwiedzają tylko część kół i spuszczają się coraz niżej.
  58. brama, porta. Inni czytają: parte i tłómaczą: część twojej wiary.
  59. mowę mą zakrytą. Dante ma na myśli zejście Chrystusa do Przedpiekla; nadto — zdaje nam się, — chce wybadać, czy dla jego ukochanego Mistrza nie ma wybawienia. Ten szczegół, że Wirgiljusz wyszedłszy z piekieł towarzyszy Dantemu aż do ostatnich wyżyn Czyśca każe przypuszczać, że istotnie poeta żywił skrycie taką nadzieję.
  60. Twarz ich ni smutna była, ni wesoła. W człowieku sprawiedliwym »nihil triste, nihil immuniter laetum«. (Św. Augustyn. De Civitate Dei XIV, 26).
  61. W. 88—90. Homer, Horacy, Owidjusz i Lukan, według określenia średniowiecznego przedstawiciele czterech głównych gatunków literackich: epopei, satyry, komedji, tragedji.
  62. książęcia w oryg. quel signor, tj. Wirgiljusza. Inni czytają quei i rozumieją wszystkich pięciu poetów.
  63. Jako szóstego. Dante nigdy nie tai, że jest świadomy swej wielkości.
  64. murem siedmiorakim. 7 murów i 7 bram wyobraża 7 cnót i 7 umiejętności (nauczanych w Trivium i Quadrivium); przez nie wstępuje się do grodu Sławy otoczonego i bronnego »piękną rzeczką« wymowy.
  65. Elektra, córka Atlasa, z której Jowisz spłodził Dardana, założyciela Troi.
  66. Pentezyleja, królowa Amazonek, która przybyła na pomoc Trojanom i poległa w walce z Achillesem.
  67. Latynus, król Aborygenów, ojciec Lawinii, narzeczonej Turnusa, oddanej Eneaszowi.
  68. Lucjusz Junjusz Brutus wypędził z Rzymu Tarkwinjusza i założył Rzeczpospolitą.
  69. Lukrecja, żona Kollatyna, zgwałcona od Sekstusa Tarkwinjusza sama sobie śmierć zadała. Julja, córka Cezara, żona Pompejusza. Marcja, żona Katona z Utyki. Kornelja, córka Scypjona afrykańskiego, matka Grachów.
  70. Saladyn, sułtan Egiptu i Syrji szanowany w W. śr. dla swej szlachetności.
  71. Mistrza... mężów pełnych wiedzą; Arystotelesa ze Stagiry, ojca filozofii scholastycznej.
  72. Demokryt z Abdery, Djogenes cynik, Anaksagoras z Klazomene, Tales z Miletu, Empedokles z Agrygentu, Heraklit z Efezu, Zenon stoik: filozofowie i mędrcy greccy.
  73. Djoskorydes sycylijski, autor traktatu o własnościach ziół.
  74. Euklides, autor Elementów geometrji; Ptolomeusz, autor systemu astronomji zwanego odeń ptolomejskim, panującego w W. śr.
  75. Awicenna, Hipokrates, Galjen, słynni lekarze; Tytus Liwjusz, historyk rzymski; Seneka z Korduby, moralista, syn Seneki, autora tragedji; Tuljusz, tj. Ciceron.
  76. Skał pieśniarza: Orfeusza.
  77. Awerroes, filozof arabski, komentator Arystotelesa, powaga w szkole filozoficznej, do której należeli Dante i przyjaciel jego, Guido Cavalcanti.
  78. Koło II. Zmysłowi.
  79. Minos, syn Jowisza i Europy, sprawiedliwy król Krety, według Mitologii sędzia piekieł wraz z Eakiem i Radamantem.
  80. W. 40 i nast. Poeta rozróżnia dwie rzesze: tych co zgrzeszyli rozwiozłością (rzesza Semiramidy) i tych co zgrzeszyli miłością namiętną (rzesza Dydony) Paolo i Franczeska należą do ostatniej.
  81. Semiramis, królowa babilońska, żona i następczyni Ninusa. Che succedete a Nino, inni czytają che sugger dette: która dawała ssać Ninusowi, tj. była jego matką. Temi słowy poeta oznaczyłby charakter kazirodny Semiramidy.
  82. Sychej, pierwszy mąż Dydony.
  83. Achilles, kochanek Polikseny został zabity od jej brata Parysa.
  84. Widzę Parysa i widzę Trystana. Może tu być mowa zarówno o Parysie, królewiczu trojańskim, jak a Parysie, rycerzu Okrągłego Stołu kochanku Vienny, dla której położył życie. Trystan jest to kochanek Isotty jasnowłosej, żony króla Marka z Kornwalii, słynny i nieszczęśliwy bohater romansów bretońskich.
  85. Francesca da Polenta, zwana pospolicie Franczeską z Rimini, była ożeniona wbrew swej woli z panem na Rimini, Malatestą, brzydkim i ułomnym, jak świadczy przydomek Gianciotto (Jan Kulawy). Zakochana w pięknym jego bracie, Pawle Malateście, została od męża pochwycona na schadzce i zabita wraz z kochankiem, w 1284 lub 1285 r. Stało się to nie w Rimini, jak sądzono, lecz w Pesaro.
  86. Kraj mój tj. Rawenna.
  87. Bo tam ma spokój. Obraz użyty dla przeciwieństwa z wiecznym lotem dusz pędzonych namiętnością.
  88. Miłość co łatwo serc zacnych się chwyta. Według teorji »miłości dwornej« trubadurów i truwerów, wydoskonalonej i wyidealizowanej u Guiniccellego i Dantego, miłość i serce szlachetne to jedno (amor e cor gentil son una cosa). Porów. Dante, Vita nuova, § 20. Z trzech cudnych tercyn pierwsza opowiada miłość Paola, druga miłość Franczeski, — wspólna śmierć jest akordem trzeciej.
  89. Kaina. Miejsce w Piekle gdzie są karani bratobójcy. (Patrz p. XXXII). Gianciotto żył jeszcze w r. 1300.
  90. Lancelot, kochanek królowej Ginewry, bohater romansu prozą z cyklu bretońskiego p. t. Lancelot z jeziora. Galleotto był pośrednikiem miłostek rycerza z cudzołóżną królową: takim »Galeottem« dla Pawła i Franczeski byli autor romansu i sama księga.
    Epizod Paola i Franczeski, tak sławny w poezji, podniesiony siłą geniuszu do takich szczytów piękna, historycznie jest brzydką kartą kroniki domu Malatestów, nie ten jedyny raz zbrodniczego. Paolo zgrzeszył potrójnie: uwiódł kobietę zamężną, żonę brata, zdradził żonę własną. To też poeta wiedziony subtelnem poczuciem artystycznem każe opowiadać smutne dzieje nie jemu, ale jego ofierze. Przyczyna zaś, dlaczego Dante z pomocą sztuki poetyckiej zrehabilitował poniekąd pamięć Franczeski było, że pochodziła z domu Polentów, u których wygnaniec spędził ostatnie lata życia.
  91. Koło III. Żarłocy.
  92. W trzeciem, wieczystych dżdżów stanąłem kole. Omdlałego poetę do trzeciego koła zniósł zapewne Wirgiljusz.
  93. Cerber, pies trójgłowy, wzięty z mitologii greckiej i tu uczyniony szatanem. Trójgłowy, jako symbol żarłoczności.
  94. Ciacco, obywatel florencki, wykwintny i jowialny pasorzyt, lubiący zwłaszcza smaczną kuchnię magnacką. Umarł w 1286 r. Imię Ciacco jest prawdopodobnie przerobione z franc. Jacques.
  95. tak mię twój stan boli... Trzeba zauważyć, jak Dante w pierwszych kręgach objawia dla potępieńców współczucie, które w miarę zstępowania coraz stygnie aż wreszcie zupełnie zamiera.
  96. Dzicy, stronnictwo białych zwane tak przeto, że ich przywódcami była rodzina Cerchi, pochodząca z lasów Val di Sieve.
  97. Wypędzą drugich, tj. stronnictwo Czarnych, którego głową był wróg Dantego, Donati. Przepowiednia dotyczy 1301 r.
  98. W. 67—69. W trzy słońca padną. Klęska i wypędzenie Białych, do których należał sam poeta, wypadła w 1302 r. Mężem, co się łasi jest prawdopodobnie papież Bonifacy VIII, który udając dbałość o pokój we Florencji, posłał tamże Karola Walezjusza rzekomo dla ułagodzenia sporów. Karol jednak połączył się z Czarnymi i zdusił stronnictwo przeciwne.
  99. Dwaj sprawiedliwi są... Przypuszczają, że Dante rozumie przez nich siebie i Gwidona Cavalcantego, lub Dina Compagniego.
  100. W. 78—9. Farinata degli Uberti, o którym będzie mowa w p. X; Tegghiaio Aldobrandi degli Adimari i Jakób Rusticucci powrócą w p. XVI; Arrigo de’ Fifanti i Mosca degli Uberti w pieśni XXVIII.
  101. tak o dobro dbają. Zastanawia tu pochwała ziomków Dantego, którzy dostali się między »ciemniejsze duchy«, mianowicie między heretyków, sodomitów i gorszycieli. Przypuszczają, że Dante mówi z ironją; inni, że chwali cnoty obywatelskie niezależnie od win osobistych.
  102. Proszę, głoś o mnie. Wszyscy potępieńcy pragną i proszą, aby ich pamięć w świecie nie ginęła; to też okropna jest męczarnia duchów, które jak Bocca (p. XXXII, w. 94), straciły ze wszystkiem żądzę bytu i życzą owszem, aby je w pamięci ludzkiej wytarto.
  103. W tem twoja księga cię pouczy, tj. filozofja arystotelesowa, według której im istota jest doskonalsza, tem żywiej odczuwa zarówno rozkosz jak cierpienie. Równie św. Augustyn powiada: Cum fiet ressurectio carnis, et bonorum gaudium maius erit, et malorum tormenta maiora.
  104. Plutus wielki rozbójca, syn Jazona i Cerery, bóstwo bogactw, zatem największy wróg pokoju i miłości w społeczeństwie ludzkiem.
  105. Pape Satan... Wyrazy wykładane różnie i dziwacznie. Pape ma być wykrzyknikiem greckim, oznaczającym zdziwienie; aleph lub aleppe wyrazem hebrajskim znaczącym wodza, księcia. Plutus odzywałby się zatem do szatana, księcia piekieł z okrzykiem zdziwienia i groźby, że człowiek żywy wstępuje w jego dziedzinę. Inni czytają po grecku: Παπαῖ σατᾶν, παπαῖ σατᾶν, ᾶ λίπε, tłómaczą: Hej buntowniku, hej buntowniku, precz stąd. Najzabawniejsza jest transkrypcja językiem nowofrancuskim: Pas paix, satan, pas paix satan, á l’épée!
  106. A on wszystkiego świadom. Wirgiljusz, jak się powiedziało, jest symbolem wiedzy.
  107. wilku przeklęty! Wilk jest symbolem chciwości, dlatego postawiony na straży tego koła.
  108. nieowładną zgrają, w oryg. superbo strupo, pyszna trzoda. Inni uważają »strupo« za metatezę wyrazu »stupro«, nierząd, bunt.
  109. Koło IV. Chciwcy i rozrzutnicy.
  110. Scylla i Charybda, dwie skały w cieśninie messyńskiej, gdzie ścierają się wody dwu mórz: jońskiego i tyreńskiego.
  111. w bycie ladajakim, tj. nieznającym prawdziwego celu dążeń ludzkich.
  112. Łysi oznaczają rozrzutnych, duchy z zamkniętym kułakiem chciwych.
  113. i tych, co je wodzą, tj. władze rozumne »wiedy«, (intelligenze) ruchu. W kosmografii dantejskiej przejętej z »Summy« św. Tomasza z Akwinu, każda sfera niebieska posiada anioła (czyli »intelligencję«), który jej ruch nadaje. Jedną z takich władz rozumych jest Fortuna.
  114. tak, że część każda każdej cząstce świeci. W harmonii ruchu jedna sfera świeci ku drugiej, a blaski ich rozszerzają się w słusznej proporcji.
  115. Tak każdy inny wied, w oryg. »come gli altri dei«. W tem miejscu jak gdzieindziej nazwami Jowisza, Apollina i t. d. Dante oznacza pojęcia chrześcijańskie. Dla uniknięcia dwuznaczności położyłem tu wyraz odpowiadający właściwemu terminowi scholastycznemu: intelligenza.
  116. pierwotworów. Aniołowie zostali stworzeni równocześnie ze sferami niebieskiemi.
  117. Gwiazdy — nizko już stoją. Od zejścia do piekieł upłynęło 6 godzin. Dla Dantego, w przeciwieństwie do potępieńców czas liczy się według gwiazd; tak łączność jego ze światem nie jest zerwana.
  118. Koło V. Gniewliwi i gnuśni.
  119. Styks, z greckiego Στύξ, smutek, groza.
  120. Smutkiem byliśmy karmieni. »Wesołość ducha« była przepisem w regule św. Franciszka z Assyżu, który wywarł tak olbrzymi wpływ na umysłowość wieków średnich, na literaturę i sztukę XIII i XIV w., że odeń liczy się początek Odrodzenia. Mnóstwo rysów wskazuje, że Dante w ogromnej mierze uległ ideom franciszkańskim. Niektórzy komentatorowie, między nimi Scartazzini przyjmują, że bagno Styksu mieści jedynie gniewliwych. Ci, którzy tłoczą się w głębi, to są zapamiętali gniewem tłumionym, stąd »accidioso fummo«, gnuśne dymy oznaczałyby ową złość tajoną, nurtującą w głębi duszy.
  121. Do dwu płomyków. Z wieży przewoźnik Flegjasz otrzymywał sygnały: ilość płomieni oznaczała może ilość dusz, które miał przewieść. Płomień drugiej wieży oznaczał, iż sygnał zrozumiano.
  122. Flegjasz od greckiego φλέγω, goreję. Mszcząc się na Apollinie, który mu uwiódł córkę, Flegjasz spalił świątynię delficką; Bóg zabił go i skazał do piekieł.
  123. Filippo Argenti z szlacheckiej rodziny Adimari, magnat słynny z wybuchów szalonego gniewu. Powiadają, że Dante zemścił się za czynną zniewagę, której był raz doznał od dumnego magnata. Pięknie jest tu przedstawione oburzenie (sdegno) gniewowi.
  124. Gród Disa. Dis, przydomek Lucyfera, od którego nosi nazwę gród płomienny. Inni przez Disa rozumieją Plutusa.
  125. moszeje, świątynie muzułmańskie, nazwa przyjęta tutaj dla budowli piekielnej.
  126. nad siedem razy. Cyfra może ogólnikowa, a może oznaczająca istotnie tylokrotną pomoc Wirgilego udzieloną poecie w spotkaniu z trzema zwierzętami, z Charonem, Minosem, Cerberem, Plutusem, Flegjaszem.
  127. zatrzasnęły bramę. Szatani nie chcą wypuścić Wirgiljusza do kręgu heretyków; symbolicznie oznacza to, że rozum ludzki nie wystarcza do zwalczenia herezji.
  128. Nie pierwszy raz. Przy zejściu Chrystusa do Piekieł. Inni sądzą, że Wirgiljusz czyni aluzję do swej podróży piekielnej, o której mowa dalej (p. IX, w. 22).
  129. Erykto, czarownica tessalska, o której mówi Lukan w VI p. Farsalii. Miała posiadać tajemnicę odwoływania dusz w ciała zmarłe i od nich dowiadywać się o przyszłości.
  130. zabrałem tajemnie Ducha, co w kręgu Judy był zamknięty. Żaden komentator nie odgadł, coby to była za dusza, którą Wirgiljusz miał wynieść z kręgu Giudekki.
  131. niebo, gdzie trwa źródło ruchu, jest to najszersza sfera niebieska, w kosmografii dantejskiej zwana pierworuchem (primo mobile).
  132. pani wieczystego jęku — Prozerpina.
  133. Erynnie, furje ścigające zbrodniarzy, córki Erebu i Nocy.
  134. My Tezeusza niegdyś ugłaskały. Tezeusz zstąpił do Piekieł w towarzystwie Pirytousza, aby porwać Prozerpinę. Pirytousz został pożarty od Cerbera, Tezeusz pozostał w niewoli, póki go Herkules nie uwolnił.
  135. Gorgona, głowa Meduzy, od której widoku patrzący kamieniał.
  136. Patrzcie nauki... Ostrzeżenie to odnosi się do allegorji ukrytej w gieście Wirgiljusza, osłaniającego dłońmi oczy Dantego i oznacza, że człowiek niebronny wiedzą nie może bez szkody spojrzeć w twarz wątpieniu, sceptycyzmowi (Meduza).
  137. Próbował Cerber... Kiedy wzbraniał Herkulesowi wstępu do piekieł, bohater skuł go i wywlókł za bramę.
  138. głodze — żre. Poseł boży spełnia co mu Bóg rozkazał, na resztę obojętny.
  139. Arles, miasto w Prowancji, posiadające starożytny cmentarz, na którym stoją szeregiem kamienne sarkofagi. Za czasów Dantego było ich daleko więcej niż dzisiaj. Podanie głosi, iż zostały wywołane z ziemi jednej nocy dla pochowania ciał rycerzy chrześcijańskich poległych w bitwie z Saracenami. Od Arles rzeka Rodan zaczyna rozlewać się szeroko i tworzyć laguny.
  140. Pola miasto w Istrji; Quarnaro, zatoka oblewająca Istrję, ówczesny kraniec Włoch.
  141. Koło VI. Kacerze.
  142. Co duszę razem z ciałem zabijają. Według pojęć średniowiecznych Epikur miał głosić, iż dusza umiera razem z ciałem. Dlatego też dusza ich za karę zamknięta razem z ciałem w jednej trumnie.
  143. myśl w twojem pytaniu spowita. Wirgiljusz przeziera i uprzedza myśl Dantego; podobnie p. XVI, w. 118; p. XXIII, w. 25 i i.
  144. Której jam ciężył może zbyt boleśnie przez ustawiczną wojnę z Gwelfami.
  145. Farinata degli Uberti, głowa Ghibellinów florenckich. Pod Montaperti, nad rzeką Arbją, w pobliżu Sienny, 1260 r. odniósł zwycięstwo nad Gwelfami i wkroczywszy do Florencji, skąd był wygnany, skazał na banicję wszystkich Gwelfów, między którymi znajdowali się przodkowie Dantego. Oparł się jednak stanowczo zburzeniu Florencji, za co też poeta przedstawia go pełnym majestatu. Gienialny artysta, gdy kogo chce wywyższyć, umie to uczynić środkiem zdumiewającej prostoty. Epizod Farinaty nie ustępuje w wielkości największym.
  146. Zwięzłą mowę, w oryg. le parole tue sien conte (od computus liczony). Inni tłómaczą »jasną mowę«, wywodząc conte od cognitus.
  147. brwi nieco ku górze obrócił, przypominając sobie nazwisko Alighierich.
  148. pomstę z nich brałem dwa razy. Ghibellini po dwakroć wypędzili Gwelfów z Florencji: pierwszy raz za Fryderyka II w 1248 r., drugi raz w 1260 r.
  149. przecież się postrzegli. Gwelfowie powrócili do Florencji w 1251 r. i w 1266 po śmierci króla Manfreda; tego ostatniego wejścia Farinata już nie widział, gdyż zmarł 1264 r.
  150. Kędyż jest syn mój? Przemawiającym jest ojciec Gwidona Cavalcantego, słynnego poety. Nie wiadomo dlaczego Gwido mało cenił Wirgiljusza: była to może antypatja poety lirycznego do epika lub poety włoskiego do łacinnika, lub wreszcie filozofa do opowiadacza baśni.
  151. Dante nie odpowiadał Cavalcantemu, gdyż był pomieszany sprzecznością tego faktu, że Ciacco (p. VI, w. 64 i nast.) przepowiadał mu był przyszłość, a teraz ojciec Gwidona nie znał nawet teraźniejszości. W dalszym ciągu Farinata tłómaczy, że nieznajomość teraźniejszości wynagrodzona duchem wieszczym jest właśnie cechą życia zagrobowego.
  152. Zanim pięćdziesiąt razy... Zanim upłynie 50 miesięcy, dowiesz się, jak boli niewyuczona sztuka odzyskania utraconej ojczyzny. Przepowiednia Farinaty odnosi się do udaremnionej próby Ghibellinów, między nimi Dantego, odbicia Florencji. Stało się to w 1304 r.
  153. co dzierży tu czasu rachubę. Księżyc w mitologji greckiej jest planetą Prozerpiny.
  154. przecz lud twój nas prawami smaga? Familja Ubertich podobnie jak Dante, była stale wyłączona z pod amnestji. Działo się to z mściwości za udział Ubertich w bitwie nad Arbją. Wysoce patetyczna jest ta scena, gdzie jeden wygnaniec skarży się na Florencję przed drugim wygnańcem, swym wrogiem.
  155. Fryderyk II, syn Henryka VI, wnuk Barbarossy, król obojga Sycylij, władca gienialny, rycerz i poeta, ale obojętny w rzeczach wiary, zawzięty wróg Rzymu, zwłóczący po wielekroć z przyrzeczoną wyprawą krzyżową i okładany klątwami; kacerz »par excellence«, który w wizjach Joachimitów i zelantów franciszkańskich wyrósł na Antychrysta. Kardynał Oktawian degli Ubaldini, pan wielu zamków w Mugello, prowincji toskańskiej, tak dalece oddany stronnictwu Ghibellinów, że raz miał się odezwać: Jeżeli jest dusza, zgubiłem ją dla Ghibellinów.
  156. przykrą wróżbę, tj. przyszłe wygnanie.
  157. i palec wypręży, wskazując w górę i rozumiejąc Beatryczę, która skłoni poetę, aby z pytaniem o swoje losy zwrócił się do Cacciaguidy. (Porów. Raj XVII, 7 i nast.)
  158. papież Anastazy. Anastazym, który wpadł w herezję Fotyna, djakona tessalskiego, był nie papież A. II, lecz cesarz grecki; Dante popełnił ten błąd, oparłszy się na kronice Marcina Polaka. Herezja Fotyna polegała w twierdzeniu, że Chrystus był naprzód człowiekiem, a dopiero przez zasługę świętego życia stał się Synem bożym.
  159. Podział niższego piekła jest następujący: Koło VII Gwałtowników dzieli się na 3 kręgi: gwałtowników przeciw Bogu, przeciw bliźniemu, przeciw sobie; koło VIII Podstępnych na 10 klas w 10-ciu jarach; koło IX Zdrajców na 4 klasy.
  160. Kaorzany, mieszkańcy miasta Cahors w Guiennie francuskiej, za czasów Dantego głośni z lichwiarstwa, tak że Kaorzan stał się synonimem lichwiarza.
  161. które natura nakłada, tj. miłość przyrodzona.
  162. Zdrada zaufania obraża nietylko miłość, której żąda przyrodzenie od człowieka względem człowieka, ale niweczy równie węzły społeczne przyjaźni i pokrewieństwa; ten rodzaj podstępu zowie się u Dantego w ogóle zdradą (tradimento) w odróżnieniu od poprzedniego (frode).
  163. Dis, tj. Lucyper tkwi w samym środku ziemi.
  164. Etyka Arystotelesa, ks. VIII, roz. 1: Dicendum est rerum circa mores fugiendarum tres species esse, incontinentiam, vitium et feritatem.
  165. Wirgiljusz nazwany Słońcem, jako światło mądrości.
  166. W. 97—100. Filozofja, nb. platońska, rozróżnia trzy stopnie nauki: pierwsza mieści się w rozumie bożym, druga w naturze, trzecia w rozumie ludzkim. Natura bierze źródło z rozumu i ustroju bożego.
  167. Fizyka Arystotelesa zaraz w pierwszych wierszach powiada: Ars imitatur naturam in quantum potest.
  168. Księga Rodzaju (Genesis): Posuit Deus hominem ut operaretur... Vesceris in sudore vultus tui. Lichwiarz zarabiający nie pracą rąk i mający w drugich nie w sobie źródło utrzymania, nadto psujący harmonję, równowagę w rozkładzie dóbr ziemskich, obraża po dwakroć naturę: raz w niej samej, drugi raz w tej, która ją naśladuje, tj. w sztuce.
  169. już zamigotały
    Ryb
    y, nad Kaurem Wóz już pewnie leży.
    Konstelacja Ryb zniżyła się do widnokręgu; Wóz, czyli Wielka niedźwiedzica, znajduje się w stronie, skąd wieje Caurus, wiatr zachodni. Poeci nie widzą nieba i gwiazd, ale Wirgiljusz oblicza godziny i teraz chce powiedzieć, że na świecie zaczyna się brzask dnia. Dante przepędził w lesie 10 godzin, wszedł do otchłani wieczorem, dotąd zatem podróż jego trwała jednę dobę.
  170. Koło VII, krąg 1. Gwałtownicy.
  171. Jak z usypisku, co z tej strony Trentu
    Splezło w Adyg
    ę.
    Jedni rozumieją tu usypisko góry Barco blizko Rovereta, widne po dziś dzień; inni usypisko Chiusy, pod Rivoli, powstałe przez oderwanie się skały, która rzeczywiście runęła w rzekę Adygę w 1310 r.
  172. Kreteński brzydki gad. Minotaur, potwór o kształtach pół-człowieka, pół-wołu, spłodzony z Pazyfai, żony króla kreteńskiego. Minotaur karmił się ciałem ludzkiem, stąd jest postanowiony na straży koła gwałtowników.
  173. Tezeusz, syn króla ateńskiego Egeusza, zabił Minotaura z pomocą Arjadny, córki Pazyfai i Minosa.
  174. Wymiń go. Należy uważać, że Dante nie przechodzi przez Piekło jako bierny widz, ale jest narażony na wszystkie afekty: współczucia, wstrętu, strachu, gniewu. Tak poznaje w pełni wszystko złe.
  175. gdym po raz pierwszy schodził tutaj. Wirgiljusz miał zejść do piekieł na pół wieku przed Chrystusem.
  176. Obrońca, tj. Jezus Chrystus. Góra piekielna runęła na chwilę przed zejściem Chrystusa do otchłani, w momencie Jego śmierci. U Wirgiljusza jest to jeszcze jedno przeczucie nowej ery.
  177. że Miłość świat odradzająca Jak niegdyś, naprzód w chaos go zamienia. Empedokles twierdził, że świat powstał z niezgody żywiołów i że nawzajem zgoda, tj. łączenie się atomów jednorodnych rozwiązało go, tworząc chaos, punkt wyjścia nowego stworzenia.
  178. Chciwości wściekła, gniewie wyuzdany; chciwość i gniew, to są dwa bodźce gwałtu.
  179. Centaury, dzieci Iksjona i chmury, której Jowisz dał kształty Junony. Są symbolem dzikości, dlatego przeznaczeni na straż i na katów gwałtownikom.
  180. W. 67—69. Nessus porwał Herkulesowi Dejanirę; bohater zabił go strzałą umaczaną w posoce hydry. Nessus umierając dał Dejanirze krwawe odzienie powiadając, że mieści się w niem czar miłosny skuteczny na niewiernego Herkulesa, który wówczas bałamucił Jolę. Herkules włożywszy przysłaną odzież, wpadł w szaleństwo.
  181. Chyron nie był tak jak inni centaurowie synem Iksjona i chmury, ale synem Saturna i Filiry. Był mędrcem i nauczycielem Achillesa.
  182. Folus pierwszy rozpoczął walkę z Lapitami na weselu Pirytousza i Hipodamii.
  183. wzrusza głazy. W Piekle poznają żywego człowieka po obsuwaniu się kamieni za idącym; w Czyścu po rzucaniu cienia.
  184. Gdzie się dwa stany w ludozwierzu godzą, tj. gdzie kształt człowieka przechodzi w kształt konia. Chyron był tak ogromny, że Wirgiljusz sięgał mu zaledwie po piersi.
  185. Pani o niebiańskiej twarzy, tj. Beatrycze.
  186. Aleksy, tyran tessalski; inni rozumieją Aleksandra macedońskiego. Dyjonizy, tyran Syrakuz.
  187. Azzolino lub Ezzelino da Romano, wikarjusz cesarski Marchji trewigjańskiej, srogi tyran padewski, zabity 1259 r.
  188. Obizzo da Esti lub d’Este, margrabia Ferrary i Marchji ankońskiej; własny syn, Azzo VIII miał udusić go poduszką, w 1293 r.
  189. Widmo samotne: Gwido z Monforte, który mszcząc się śmierci ojca, zabił księcia Henryka, kuzyna króla angielskiego Edwarda; stało się to w kościele w Viterbo 1273 r. Ciało zabitego zostało przewiezione do Londynu i pochowane nad Tamizą.
  190. Dante przebył potok na grzbiecie Nessusa, Wirgiljusz lotem.
  191. Attyla, król Hunów, »bicz boży«, który we Włoszech zburzył Akwileję i zatrzymał się dopiero pod murami Rzymu.
  192. Pirrus, okrutny syn Achillesa; Sekstus, syn Pompejusza Wielkiego; po śmierci ojca opanował Sardynię i Sycylię i niepokoił morze korsarstwem. Inni rozumieją Sekstusa Tarkwiniusza, uwodziciela Lukrecji.
  193. Rinierowie, rozbójnicy Maremmy i prowincji florenckiej; rabowali prałatów z polecenia cesarza Fryderyka II, za co zostali obłożeni klątwą wraz z potomstwem.
  194. Koło VII, krąg 2. Samobójcy.
  195. Corneto, miasteczko w Maremmie rzymskiej; Cecyna, rzeka przepływająca prowincję Volterra.
  196. Harpie, ptaki bajeczne o twarzy i piersiach kobiecych, córki Neptuna i Ziemi, które na wyspach Strofadach porywały Eneaszowi i Trojanom strawę ze stołu i plugawiły ją kałem. Jedna z Harpij, Celeno przepowiedziała Trojanom niedolę tułactwa.
  197. pomny, com powiadał nb. w Eneidzie, ks. III, gdzie Wirgiljusz opowiada o krzewach broczących krwią.
  198. Sądziłem, że Mistrz sądził, że sądziłem. Gra słów zapowiadająca groteskę i barok stylowy wieków późniejszych.
  199. Jam jest ten, com trzymał w ręce
    Obadwa klucze od serca Frydryk
    a.
    Piotr delle Vigne, uczony prawnik, kanclerz cesarza Fryderyka II, fałszywie oskarżony o zdradę tajemnic stanu, został skazany na wyłupanie oczu; nie mogąc przenieść kalectwa, zabił się, stłukszy głowę o mur, w 1249 r.
  200. Dworów zakała: zawiść pochlebców.
  201. gniew Augusta, tj. cesarza.
  202. Potępieniec nie może przysięgać na Boga: przysięga na to, co w nim cierpi; na swą drzewną powłokę.
  203. panu tak godnemu chluby. Zauważyć należy cześć Dantego dla cesarza Fryderyka, która nie licuje z nienawiścią Włoch ówczesnych do kacerskiego cesarza.
  204. płuży: jest pożyteczna.
  205. tu je przywleczem. Pomysł oryginalny poety.
  206. Lano, szlachcic młody i rozrzutny z Sieny; należał do liczby obywateli sieneskich, którzy w 1280 r. wspierali Florentczyków przeciw Aretynom. Wracając później do Sieny, zostali napadnięci pod Pieve al Toppo. Wielu z nich zabito. Lano bądź iż nie widział ocalenia, bądź iż nie chciał żyć w nędzy, rzucił się między nieprzyjaciół i znalazł śmierć, 1287 r.
  207. Sfora suk czarnych. Komentator Petrus Dantis (syn poety) objaśnia, że sfora psia oznacza wierzycieli rozrzutnika. Można też rozumieć, iż są szarpani na sztuki dlatego, że sami rozdzierali własne mienie.
  208. Jakób di Sant’ Andrea z Padwy, dostawszy w spadku olbrzymi majątek, szybko go roztrwonił, poczem odebrał sobie życie.
  209. na Baptystę
    Zamienił swego dawnego patron
    a.
    Florencja w miejsce pierwszego boga opiekuńczego, którym był Mars, wybrała św. Jana Chrzciciela, za co Mars miał ją karać nieustającą wojną. Mówiącym jest Rocco de’ Mozzi, który strwoniwszy ojcowiznę, powiesił się. Inni sądzą, że jest nim samobójca Lotto degli Agli, sędzia, który powiesił się ze zgryzoty, że wydał wyrok fałszywy.
  210. W. 146—150. I gdyby nie to, że u Starego mostu (ponte Vecchio) pozostał szczątek posągu Marsa, bóg był się mścił na odbudowanem mieście, strącając je na nowo w ruinę. Podanie jakoby Attyla zburzył Florencję jest nieprawdziwe; tym, który ją zrabował, lecz nie zburzył, był Fotilas.
  211. Koło VII, krąg 3. Tu jest karany gwałt popełniony przeciw Bogu (bluźnierstwo).
  212. Chwytający za serce giest człowieka, który przez pamięć ojczyzny spełnia tak dziecinną robotę, jak zbieranie oderwanych liści.
  213. wstrętnymi ukropy, nb. Flegetontu.
  214. Skróś których brnęły Katonowe stopy, kiedy prowadził resztki wojsk Pompejusza przez piaski libijskie.
  215. Tak Aleksander... Dzieje wypraw Aleksandra macedońskiego do Azji złączyły się z podaniami bajecznemi o dziwach istniejących w tamtej stronie. Weszły one później do romansów ludowych opiewających Aleksandra.
  216. Kto jest ten olbrzym? Kapaneusz, jeden z »siedmi przeciw Tebom«. Dla bezbożności został od Jowisza rażony piorunem.
  217. Jakby nie mięknął, w or. marturi. Ten wyraz odpowiada lepiej hardości Kapaneusza niż lekcja: marturi, od marturiare, katować.
  218. Mongibel, nazwa średniowieczna Etny na Sycylji, w której starożytni mieścili kuźnię Wulkana i Cyklopów.
  219. Flegra, dolina w Tesalii, gdzie Jowisz miał stoczyć bitwę z Olbrzymami.
  220. Strach wspomnieć krwawy nurt.. Straszny w istocie jest koloryt tego miejsca: czerwień krwi między czarnością lasu a żółtością piasku skrapianego ognistymi płatkami.
  221. Bulicame (bełkotka, wary) zwało się jeziorko wrzącej wody siarczanej, leżące niedaleko Viterbo. Wypływał zeń strumyk tworzący niżej kąpiele lecznicze; jeszcze dalej przepływał koło domów publicznych.
  222. Za jego króla świat był cny. Za króla Krety Saturna, według Juwenala: Credo pudititiam Saturno rege moratam in terris.
  223. Kolebką Zewsa była. Rea, zwana także Cybele, urodziła Saturnowi Zewsa, Junonę, Neptuna i Plutona. Ponieważ Saturn (Czas) pożerał własne dzieci, ukryła przed nim Zewsa na górze Idzie i kazała Kuretom okrzykami zagłuszać płacz dziecka.
  224. W. 103—114. olbrzymie widziadło. Jest ono symbolem państwa, a wzięte ze snu Nabuchodonozora, (Daniel, II. 31 i nast.). Pod postacią złota, srebra, miedzi, żelaza i gliny rozumieją się różne formy rządu: idealny rząd monarchiczno-cesarski; rząd królewski, arystokratyczny, tyrański, demokratyczny. Inni przez 4 metale rozumieją: wiek złoty Saturna (lub Augusta); wiek srebrny: początek upadku cesarstwa; wiek brązowy: epoka aż do rozdziału państwa; w czwartej epoce spółczesnej Dantemu noga żelazna ma oznaczać cesarstwo, zaś stopa gliniana: papiestwo. Kolos stoi na Krecie, gdyż tam miało istnieć pierwsze, najszczęśliwsze państwo; plecyma w Damiatę podany, gdyż w Egipcie, gdzie leży Damiata, wogóle na Wschodzie istniały najstarsze państwa: Egipcjan, Assyrów, Persów; w Rzym wpatrzony niby we zwierciadło, gdyż Rzym w pojęciu Dantego jest siedzibą państwa światowego, monarchii powszechnej. Wszystek spękany oprócz głowy złotej; ze wszystkich form rządu, prócz formy monarchicznej wypływa dla ludzkości niedola. Albo wszystkie okresy, prócz złotego były pełne występków, które spływają w formie rzek ku otchłani Disa. Jeszcze inni widzą w Kolosie symbol Czasu.
  225. W. 124—127. Dante przebiega z Wirgiljuszem każdego koła część dziewiątą, zatem całe koło zatoczy, skoro zstąpi w głąb 9 razy.
  226. Flegeton znaczy gorejący, od φλέγω.
  227. Letę obaczysz, gdy z Piekieł pieczary wyjdziesz...
    Lete, oznaczająca zapomnienie znajdować się nie może w piekle, gdzie pamięć zbrodni jest właśnie największą katuszą, ale w Czyścu.
  228. Koło VII, krąg 3, (c. d.), obejmuje tych, co spełnili gwałt przeciw naturze, tj. Sodomitów.
  229. między Guizzantem (Witsand) a Brugą. Dwa miasta we Flandrji.
  230. Chiarentana zwie się ta część Alp, gdzie ma swe źródło rzeka Brenta, przepływająca terytorjum padewskie.
  231. mistrzem tym mógł być szatan uzupełniający po swem widzimisie boską budowę Piekła.
  232. jak stary krawiec w igłę: charakterystyczny sposób patrzenia tego rodzaju grzeszników.
  233. Brunetto Latini (ur. około 1200, um. 1294 r.), Florentczyk, nauczyciel lub tylko ulubiony autor Dantego, wielki erudyt, twórca encyklopedji wierszowanej p. t. Skarb, napisanej w języku francuskim, w Paryżu, dokąd był udał się wypędzony wraz ze swem stronnictwem Gwelfów po bitwie pod Montaperti.
  234. Nim się spełniło moje pełnolecie. W chwili gdy zabłądził w lesie, tj. d. 24 marca 1300 r., brakowało mu dwa miesiące do 35 lat.
  235. On. Imienia Wirgiljusza Dante przez szacunek nie wymienia w Piekle wprost ani razu.
  236. Byleś gwiazd słuchał. Dante urodził się pod znakiem Bliźniąt, które według astrologów wróżą naukę i wiedzę.
  237. Który z fiezolskich zszedł kamiennych progów. Fiesole, stare miasto etruskie leżące na kamienistem wzgórzu nad Florencją, która stamtąd wzięła swój początek.
  238. Odpłaci tobie. Dante chciał dobra Florencji należąc do tych, którzy sprzeciwiali się przyjęciu Karola Walezjusza.
  239. Ślepymi stara powieść ich powiada, dlatego że dali się oszukać pochlebstwami i obietnicami Totilasa i otwarli mu bramy.
  240. Że cię ułaknie. Zarówno Biali jak Czarni po śmierci twojej będą się o ciebie dobijać.
  241. W. 73—78. Niechże się na barłóg tratuje Trzoda fiezolska, tj. Florentczycy pochodzący z Fiesole, ale niech nie dotyka tych, może jeszcze gdzie istniejących rodów, w których odradza się święte nasienie rzymskie. Florencję miała założyć kolonia rzymska wzmocniona przybyszami z Fiesole; Dante sam uważał się za potomka jednego z tych rzymskich rodów, mianowicie Frangipani’ch.
  242. inne znachory, tj. Farinata.
  243. dobra Pani, tj. Beatrycze.
  244. cokolwiek przeznaczył los, niech każdy wypełnia swoje.
  245. dobrze ten słuchał. Wirgiljusz czyni aluzję do własnych słów, Piekło X, 127.
  246. Pryscjan z Cezarei, gramatyk.
  247. Franciszek z Accorso, Florentczyk, znakomity prawnik, profesor boloński, um. 1229 r.
  248. Ujrzałbyś kogoś, tj. Andrzeja de Mozzi, biskupa florenckiego, który z rozkazu papieskiego został przeniesiony na biskupstwo do Wiczency nad rzeką Bachiglione.
  249. Skarb mój, książkę pod tym tytułem.
  250. O płaszcz zielony. Na równinie werońskiej w pierwszą niedzielę wielkopostną odbywały się wyścigi piesze o płaszcz z zielonego sukna.
  251. Koło VII, krąg 3, (c. d.) Sodomici ze stanu rycerskiego.
  252. po sukni poznaję. Typ szaty florenckiej z kapturem znajduje się na portrecie Dantego pędzla Giotta.
  253. A twarze ciągle obracane wsteczą. Dante stał na tamie; duchy kręcąc się w koło, musiały, aby nań patrzeć, ustawicznie odwracać głowę.
  254. wnuk dobrej Gwaldrady, pięknej i rozumnej córki Belinciona Bertiego, jest Gwidoguerra, biegły strategik, który w Bitwie pod Benewentem miał głównie przyczynić się do zwycięstwa Karola andegaweńskiego nad Manfredem. Owa Gwaldrada była cnotliwą i mądrą panną: gdy hrabia Gwido chciał ją pocałować w czasie jednej uroczystości, powiedziała, że pozwoli uczynić to tylko mężowi; wtedy on prosił o jej rękę.
  255. Tegghiaio Aldobrandi. Florentczyk ze szlacheckiej rodziny Adimarich, dzielny kapitan, który Florentczyków wspierał radą w zamierzonej wyprawie przeciwko Sienie; nieusłuchanie go spowodowało klęskę pod Montaperti i wypędzenie Gwelfów.
  256. Jacób Rusticucci, znakomity szlachcic florencki. Rozłączywszy się z żoną porywczą i kapryśną, wpadł w grzech, za który pokutuje.
  257. Między nich skoczyć. Stary komentator, Anonim florencki z tych wierszy wyprowadza dziwaczny wniosek, że i Dante skaził się podobnym grzechem. Zaznaczyć przecież należy szczegół charakterystyczny, że Dante okazuje mało oburzenia wobec grzechu, który nam wydaje się potworny.
  258. Wilhelm Bersiere, zacny szlachcic florencki: mówi o nim Bokacjusz w Dekameronie (dz. 1, now. 8).
  259. Nowy lud i nagłe zyski. Dante, konserwatysta skarży się równie gdzieindziej (Raj XVI, 50 i nast.) na napływ rodów chłopskich do Florencji i na zbytek bogactwa.
  260. Gdy rzec: Tam byłem pociechą ci będzie. Wirgiljusz: Forsan et haec olim meminise invabit.
  261. Acquaqueta. Cicha woda, rzeka w Romanii, spływająca wprost do morza i przebiegająca pod klasztorem Benedyktynów w Alpe.
  262. Sznur opasujący poetę, coby oznaczał, nie wiadomo: jedni wnioskują zeń, że Dante należał do trzeciego zakonu św. Franciszka i że opasał się sznurem zakonnym przeciw pokutom zmysłowości (pantera); drudzy sądzą, iż jest symbolem czujności wedle słów Pisma św. »Opaszcie biodra wasze« (Łuk. XII, 35).
  263. Koło VII, krąg 3, (c d.). Obejmuje tych, co spełnili gwałt przeciwko sztuce, tj. lichwiarzy.
  264. Oto zwierz. Gerion jest symbolem zdrady. W wykładzie historycznym chciano przezeń rozumieć Wilhelma, posła Karolowego we Florencji. Gerion mitologiczny jest trójgłowy. Tutaj jest podobny raczej do szarańczy apokaliptycznej (Obj. IX, 7—11).
  265. Arachne prządka lidyjska, która ośmieliwszy się rywalizować z Palladą, została zamieniona w pająka.
  266. »Mów z nimi krótko«, upomina Wirgiljusz; jako z ludźmi nierozumnymi niema co wdawać się w rozmowę.
  267. Jakoweś mieszki. Mieszki zamiast tarcz herbowych na oznaczenie lichwiarzy.
  268. Znamię lazurowe etc., herb rodu florenckiego Gianfigliazzi.
  269. W herbie gęś. Klejnot florenckiej rodziny Ubbriachi.
  270. błękitnej maciory — znamię, herb rodziny Scrovigni w Padwie.
  271. dla sąsiada mego Vitaliana. Vitaliano del Dante, sąsiadujący ze Scrovigni’emi. Przepowiednia pełna grozy dla żyjącego jeszcze człowieka.
  272. Trzy dzióby... w herbowym szyku posiadał Giovanni Bujamonte, szlachcic florencki, największy lichwiarz swego wieku.
  273. język wyciągnął plugawie: giest ironicznej pochwały.
  274. takie tutaj w głąb prowadzą schody: Gerion, później Anteusz (p. XXVI) i Lucyper (p. XXXIV).
  275. Wirgiljusz osłania Dantego: rozum strzeże człowieka przed zdradą.
  276. Gerion był królem hiszpańskim, miał posiadać trzy głowy i odznaczać się niezwykłą przebiegłością, dlatego postanowiony strażnikiem koła oszustów i szalbierzy.
  277. Od czego nieba strop jest przepalony. Faeton zmyliwszy drogę wozu słońca miał przepalić niebo. Stąd powstała droga mleczna.
  278. Ikar, syn Dedala, wzleciawszy na sztucznych skrzydłach, przyprawionych do bark woskiem, spadł, kiedy zbytnio zbliżył się do słońca.
  279. lecz jam nie czuł spadu. Poeta odgaduje to, co areonauci dzisiejsi wiedzą z doświadczenia.
  280. W. 127—132. Sokolnik łaje sokoła powracającego bez łupu, z obawy że się znarowi.
  281. Koło VIII. Złe Doły. Jar. 1. Uwodziciele.
  282. Złe Doły w oryg. Malebolge składają się z głębokiej studni opasanej pierściennymi jarami, w liczbie 10: zstępują one coraz niżej i zapomocą kamiennych tam są podzielone na mnóstwo przegród; niektóre z nich spodem wykrojone, wyglądają jak włoskie, łukowate mosty.
  283. we dwa rzędy. Dwa rodzaje uwodzicieli: dla korzyści cudzej i własnej.
  284. w jubileuszowy — Rok tj. r. 1300, Papież Bonifacy VIII kazał podzielić most św. Anioła na dwie części, dla dwu fal ludu płynących w kierunku przeciwnym; w jednę stronę ku kościołowi św. Piotra, w drugą ku Janikulowi.
  285. Venedico Caccianimico, Bolończyk, za pieniądze stręczył własną siostrę, piękną Gizolę, margrabiemu Obizzowi II da Este, władcy Ferrary.
  286. sipa, zwrot odpowiadający fran. si fait, właściwość gwary bolońskiej. Prowincja bolońska leży między rzekami Saveną a Reno.
  287. Jazon, książe grecki, w młodości uwiódł Izyfilę, córkę Toanta, króla Lemnu, która chcąc ocalić ojca, złamała ślub, dany kobietom wyspy, sprzysiężonym na wymordowanie wszystkich mężczyzn. Porzuciwszy ją, wyprawił się z Argonautami do Kolchidy, gdzie z pomocą czarodziejki Medei zdobył złote runo. Następnie uciekł z nią razem, ale sprzykrzywszy sobie, pojął za żonę Kreuzę córkę Kreonta. Wreszcie zginął z okrętem Argo, rozbitym sprawą mściwej czarodziejki.
  288. Koło VIII, jar 2. Pochlebcy.
  289. Aleksy Interminej, szlachcic z Lukki, zresztą nieznany.
  290. Tais, kurtyzana z komedji Terencjusza Eunuchus. Aluzja ta odnosi się zapewne do sceny 1, aktu III: Magnas vero agere gratias Thais mihi? — Ingentes.
  291. Koło VIII, jar 3. Świętokupcy. Tkwią w jamach głowami na dół, gdyż odwracali porządek boży, chciwi dóbr ziemskich miast niebieskich: deptali płomień Ducha św., dlatego płomień piekielny liże im stopy.
  292. Szymon mag z Samarji przyjąwszy chrzest, ofiarował św. Piotrowi pieniądze dla otrzymania Darów Ducha św. Odeń pochodzi nazwa Symoniaków.
  293. W kościele chrzcielnym (battisterio) św. Jana we Florencji znajdowały się studzienki głębokie na pół wysokości człowieka, w których stawał kapłan aby chronić się przed tłokiem ludu, kiedy zanurzał nowochrzczeńca w wielkiej stojącej pośrodku chrzcielnicy. Studzienek takich około niej za czasów Dantego miało być cztery. Wypadek, o którym poeta mówi w wierszach 19—21 skądinąd jest nieznany.
  294. nakształt spowiednika mnicha. Jednym z rodzajów kary śmierci w wiekach średnich było grzebanie żywcem głową na dół (propaginatio). Skazaniec, którego zasypywano odwlekał śmierć, wzywając spowiednika, którego sędzia nie mógł mu odmówić.
  295. Już to tam u ściany — Sterczysz? Potępieńcem, który przemawia, jest Papież Mikołaj III, z rzymskiego rodu Orsinich (od orso niedźwiedź — herb Orsinich). Mniemając, że stoi nad nim Bonifacy VIII, dziwi się, iżby śmierć jego miała być wcześniejsza, niż ją przepowiedziały księgi prorocze. Bonifacy umarł dopiero w 1303 r.
  296. W. 55—57. Dante nienawistnie i przesadnie oskarża papieża Bonifacego o to, iż z chciwości bogactw dostał się na tron papieski i że kupczył Kościołem, który według starej alegorji Pisma św. jest tu przedstawiony pod postacią oblubienicy. To jest równie przyczyna, dlaczego świętokupcy cierpią w sąsiedztwie stręczycieli.
  297. Ale ja dłużej... tj. Bonifacy będzie tutaj sterczał krócej ode mnie, gdyż wnet po nim przybędzie papież Klemens V. Istotnie od śmierci Mikołaja III do śmierci Bonifacego VIII upłynęło 25 lat (1280—1303), od śmierci zaś Bonifacego do śmierci Klemensa tylko lat 11.
  298. od zachodniej dali, tj. z Gaskonii. Bertrand de Gotto, późniejszy papież Klemens V był biskupem w Bordeaux. Wnet bowiem, jednak nie bezpośrednio, gdyż następcą Bonifacego był Benedykt XI.
  299. machabejski Jazon za wielką sumę pieniędzy, od Antiocha, króla Syrji otrzymał godność wielkiego kapłana, należną bratu jego Onjaszowi (ob. ks. II Machabeuszów).
  300. Tak temu będzie Francji król łaskawy, Klemens otrzymał pontyfikat za wpływem króla Filipa Pięknego.
  301. który się przeciw Karłowi ośmielił. Mikołaj dumny ze swych bogactw prosił króla Karola andegaweńskiego o rękę jednej z jego córek dla swego siostrzeńca, a za odmowę odebrał mu tytuł senatora rzymskiego i spiskował z Aragończykami dla odebrania mu Sycylii. Inni rozumieją pieniądze, które Mikołaj miał otrzymać od Jana Procida, aby nie przeszkadzał powstaniu, które też wybuchło pod nazwą Nieszporów sycylijskich.
  302. Pisarz boży, tj. św. Jan w Apokalipsie rozdz. XVII. Niewiastą ma być Rzym, tj. Kurja rzymska ubiegająca się o władzę świecką.
  303. W. 115—117. Mowa tu o rzekomej darowiźnie cesarza Konstantyna Wielkiego, którą uczynił papieżowi Sylwestrowi.
  304. Koło VIII, jar 4. Wróżbici starożytni i nowożytni.
  305. W. 28—30. Litować się nad wróżbitami nie pozwalają subtelne racje teologiczne. Po upomnieniu Wirgiljusza Dante będzie odtąd coraz surowszy.
  306. Amfiarao, jeden z »siedmiu przeciw Tebom«. Będąc wróżbitą wiedział, że ma zginąć w czasie jakiegoś oblężenia, ukrył się zatem, ale go wydobyto i zmuszono wziąć udział w walce. W czasie potyczki ziemia otwarła się pod nim i pochłonęła go.
  307. Tyrezjasz, wieszczek tebański. Według podania (Owid. Metam. III, 320 i nast.) zmienił płeć, uderzywszy różdżką dwa splecione węże; w ten sam sposób po 7 latach odzyskał płeć pierwotną.
  308. Arons, wróżbita etruski mieszkający w górach Lunigiany. Miał przepowiedzieć wojnę domową i zwycięstwo Cezara nad Pompejuszem.
  309. Gdzie Kararyjczyk w grunt zapuszcza bronę, tj. gdzie uprawia ziemię, gdzie mieszka.
  310. Skąd wolnym polata — Wzrokiem. Jako wróżbita, potrzebował rozległego widoku na horyzonty.
  311. Manto, wróżbitka tebańska, córka Tyrezjasza. Po śmierci ojca i po przejściu Teb w ręce Kreonta osiedliła się we Włoszech niedaleko miejsca, gdzie Mincio wpada do Padu. Z boga rzeki Tyberyna miała syna Oenusa, który założył Mantuę, ojczyznę Wirgiljusza.
  312. Benaco, dziś Lago di Garda.
  313. Trentu, Werony i Brescji pasterze. Punkt zetknięcia się trzech dyecezji znajduje się tam, gdzie rzeka Tignalga wpada do jeziora Garda.
  314. Chytry Pinamont Buonacossi, magnat mantowański wmówił w hrabię Alberta Casalodiego, władcę miasta, że najlepszym środkiem zyskania przychylności ludu będzie wydalenie i osadzenie poza miastem kilku możnych. Gdy się to stało, z pomocą mieszczaństwa opanował miasto i wyciął resztę szlachty.
  315. Inne mniemania... Niektórzy istotnie za założyciela Mantowy uważali Tarkona, księcia etruskiego.
  316. Był wieszczkiem w Grecji, kiedy wszyscy mężowie dorośli wyruszyli na wojnę trojańską. Eurypil i Kalchas dali hasło do wyjazdu flocie stojącej w porcie aulidzkim.
  317. Michał Szkot, lekarz, astrolog, w służbie cesarza Fryderyka II, według podania był potężnym magiem, miał na posługach duchy, którym kazał znosić potrawy co smaczniejsze ze stołów króla francuskiego lub angielskiego.
  318. Gwido Bonatti z Forli, słynny astrolog hr. Gwidona di Montefeltro; Asdente, szewc parmezański, który wsławił się przepowiedniami.
  319. wróżbitki: niewiasty, które porzuciwszy uczciwe zajęcie zostały czarownicami.
  320. W. 124—6. Kain niosący ciernie, jest to nasz »chłop na księżycu«. Księżyc na pełni w tej chwili zachodzi, jest więc poranek. Pod Sewilą, tj. w Kadyksie (Gades), który jest krańcem zachodnim pół-sfery ziemskiej przeciwnie jak Ganges od strony wschodniej.
  321. Koło VIII, jar 5. Oszuści. Groteska piekielna.
  322. Złe Szpony, w oryg. Malebranche.
  323. Starosta jeden z Cytty grodu, z miasta św. Zity, tj. z Lukki. Komentatorowie sądzą, iż potępieńcem tym jest Marcin Bottaio.
  324. Oprócz Bontura, dla większej ironii. Bonturo Dati, głowa stronnictwa ludowego w Lukce, osławiony jako »największy oszust lukezański«.
  325. Wizerunek święty. Krucyfiks czczony w Lukce pod nazwą Święte oblicze.
  326. Serchio, rzeka przepływająca w pobliżu Lukki.
  327. Zły Chwost, w oryg. Malacoda.
  328. pod paktem z Kaprony — Wychodząc. Pizańczycy oblężeni zjednoczonemi siłami Lukezanów i Florentczyków, z braku wody musieli poddać twierdzę Kaprony. Kiedy bezbronni opuszczali warownię, wojska oblegających wołały »zabij, zabij«, tak, iż zachodziła obawa, czy dochowają warunków kapitulacji. Dante brał udział w tem oblężeniu 1290 r. jako żołnierz konny.
  329. Zdziebełko, w oryg. Scarmiglione.
  330. Lat się spełniło właśnie... Rachując od śmierci Chrystusa i dobierając 33 lat i 3 miesiące Jego życia, otrzymujemy pierwszy dzień roku 1300, tj. chwilę wizji poematu. Jezus skonał o 3-ciej popołudniu, jest zatem 10-ta rano.
  331. W. 118—123. Imiona czartów odpowiadają imionom oryginalnym jak następuje: Tłumirosa: Calcabrina; Wiła: Alichino (Arlechino); Psia-Morda: Cagnazzo; Kudłacz: Barbaricia; Smoczy-pysk: Draghignazzo; Łasy: Libicocco; Ostry-Pazur: Graffiacane; Knurec zębaty: Ciriatto sanuto; Szalej: Farfarello; Opętaniec-Krasy: Rubicante pazzo.
    Cała ta oraz następna pieśń posiadają charakter komiczny groteski, odpowiednio do stylu wieków średnich mieszającego potworność i karykaturę z majestatem, np. na odrzwiach kościołów gotyckich. Język, scena, działacze, sposób przedstawienia są umyślnie trzymane w tonie i nastroju naiwnych powieści wizyjnych i kazań.
  332. Koło VIII, jar 5 (c. d.).
  333. Aretynowie! Poeta zwraca się do Aretynów, gdyż w ich kraju zdarzały się w owym czasie ciężkie utarczki: w dwu Dante brał osobiście udział.
  334. hasła — z cudzej strony. Wojska francuskie, niemieckie, szwajcarskie grasujące po Włoszech, przyzwyczaiły Włochów do różnojęzycznej komendy.
  335. Jako delfiny... Według wiary żeglarzy, delfiny mają przepowiadać burzę.
  336. Urodziłem się w królestwie Nawary. Ciampolo lub Giampolo dzięki marnotrawstwu ojca musiał być oddany w służbę dworską. Król Nawary Teobald II polubił go tak, że uczynił swym powiernikiem. Ciampolo jednak przez chciwość począł bawić się intrygami i kupczeniem urzędów.
  337. Krajów łacińskich sąsiada, tj. pochodzącego z Sardynii brata Gomitę. Ten brat Gomita, niewiadomo jakiego zakonu, wkradłszy się w łaski Viscontiego z Pizy, gubernatora Gallury na wyspie Sardynii, wyzyskiwał swe stanowisko, sprzedając urzędy. Dostawszy w ręce kilku wrogów swego pana, pozwolił im uciec. Wreszcie sprawki jego zostały odkryte, a on wbity na pal.
  338. Michał Zanche, podczaszy króla Enza, kochanek, później mąż jego matki Blanki (czy też wdowy po nim Adelazji), ambitny i chciwy samorządca prowincji Logodoro na wyspie Sardynii. O nim jeszcze raz mowa w p. XXXIII, w. 134 i nast.
  339. Koło VIII, jar 6. Obłudnicy.
    Po scenach pełnych ruchu i wrzawy następuje pochód duchów powolny i ociężały.
  340. Braci Mniejszych, tj. Minorytów, Franciszkanów. Pierwsza nazwa, którą św. Franciszek z Assyżu nadał swemu zakonowi założonemu w 1209 r. była Fratres minores.
  341. Bajka o szczurze i żabie za czasów Dantego była przypisywana Ezopowi; autor jej jednak jest niepewny. Żaba chcąc utopić szczura, ofiarowała się przenieść go na grzbiecie, ledwo jednak odpłynęła od brzegu, kania spadłszy pożarła ją wraz ze szczurem.
  342. Bo mniejszy związek dwu członów w figurze — Logicznej. W oryginale jest właściwie: Chè piu non si pareggia mo ed issa. Mo skrócone z modo, issa skrócone z hac ipsa hora; oba wyrazy oznaczają: teraz. Podobieństwo leży w tem, że w obu razach zamiar podstępny wyszedł na złe jednej i drugiej stronie. Tłumirosa chciał podejść Wiłę, a obaj stali się ofiarą wrzącej smoły.
  343. naród farbowany, w oryg. una gente dipinta, na oznaczenie obłudników. Niektórzy rozumieją: o twarzy uróżowanej.
  344. Jak w Kolnie, tj. w Kolonii noszą zakonnicy: kaptury szerokie, z grubego sukna. Zarówno te kaptury złocone po wierzchu, jak chód powolny i spuszczone głowy symbolizują dobrze hipokrytów.
  345. hełmy frydrykowe. Cesarz Fryderyk II winnych obrazy majestatu kazał zakuwać w ołów i rzucać w ogień.
  346. wy przez powietrze biegnący. Szli tak wolno, iż zwyczajny krok poetów wydawał się im biegiem.
  347. popatrzyli bokiem, dlatego, że nie mogli podnieść głowy, a także dlatego, że tak poglądają obłudnicy.
  348. Równie w Czyścu (II, 67) duchy poznają człowieka żywego po oddechu.
  349. W przesławnem mieście u arnowej fali, tj. we Florencji.
  350. na kapturach blaskami się pali, nb. blaskami złota.
  351. Braćmi Uciesznymi, fratres gaudentes. Na wzór Trzeciego zakonu św. Franciszka w wiekach średnich powstało dużo bractw świeckich, między innemi Rycerze Marji, nasi późniejsi Sodales Mariani; w regule ich zasadą była »wesołość ducha«, często pojmowana opacznie i prowadząca do wybryków.
  352. Catalano de’ Catalani i Loderingo degli Andaló, z których pierwszy był Gwelfem, a drugi Ghibellinem, zostali w 1266 r. mianowani wspólnie podestami Florencji. Na urzędy te przez czas jakiś wybierano cudzoziemców jako mniej interesowanych w sporze stronnictw. Ci dwaj jednak wnet stanęli po stronie Gwelfów, tak że Ghibellini musieli uciekać z miasta. Między innemi chroniła się ucieczką rodzina Ubertich, która miała pałace na ulicy Gardingo. Zostały one spalone i zrównane z ziemią.
  353. Bracia, zacząłem. Poeta chciał wyrazić litość lub potępienie, raczej to drugie ze względu na krzywdę wyrządzoną przez nich jego ojczyźnie, a także ze względu, że w tych kręgach już na litość niema miejsca.
  354. okropnie się rzucił, może dlatego, że zobaczył chrześcijanina.
  355. W Faryzeusze... wmówił. Potępieńcem tym jest Kaifasz; teść jego Annasz oraz reszta Synagogi, która skazując Jezusa na śmierć stała się przyczyną zburzenia Jerozolimy przez Tytusa, są skazani na podobną mękę.
  356. Kaifasz nie ma na sobie ołowianego kaptura, ale ustawicznie znosić musi ciężar owych zakutych w ołów.
  357. Koło VIII, jar 7. Złoczyńcy.
  358. W. 1—18. Jedna z najciekawszych figur stylu dantejskiego: akt duchowy wyrażony rozwiniętym na całą scenę dramatyczną obrazkiem przyrody.
  359. W. 55—57. Na wyższych schodach, tj. na schodach wiodących do Czyśca. Wyczerp naukę: za poznaniem grzechu winno iść oczyszczenie.
  360. libijskie piachury. Za czasów rzymskich Libią zwała się dzisiejsza Sahara.
  361. skałka-niewidek, mityczny kamień helitropii miał posiadać własność czynienia niewidzialnym. Był to kamień zielony z czerwonemi centkami.
    Kara złoczyńców jest zastosowana do ich natury: zakradają się cicho i podstępnie jak węże, używają przebrań i nazwisk fałszywych.
  362. O Feniksie opowiadają Pomponiusz, Tacyt, Pliniusz, Klaudjan, Owidjusz, etc.
  363. Vanni Fucci, syn nieprawy Fucciego de’ Lazzari, szlachcica z Pistoi, stąd nazwany mułem.
  364. był człek wściekły. Jako namiętny stronnik Czarnych. Spiskował przeciw Focaccii (Pieśń XXXII, 63), zabił kawalera Bertino, popełnił jeszcze inne gwałty.
  365. w odjęciu żywota. Fucci został stracony za kradzież popełnioną w kościele św. Jakóba w Pistoi, której omal nie ucierpiał kto inny, niejaki Rampino di Ranuccio.
  366. głębiej, niżeś czekał. Dante znał Fucciego kłótnikiem i gwałtownikiem, mógł zatem szukać go w kole VII, kręgu I.
  367. W. 143—150. Przepowiednia Fucciego dotyczy następujących wypadków historycznych: W 1301 r. Biali miasta Pistoi naspół z Białymi florenckimi wypędzili Czarnych; ci uciekłszy do Florencji powiększyli tamże stronnictwo Czarnych, wskutek czego nastąpiła zmiana rządu. Czarni stawszy się panami Florencji uchwalili wyprawę przeciw Pistoi z pomocą miasta Lukki. Kapitanem został obrany Moroello Malaspina z Lunigiany w dolinie Magry i rozpoczął wojnę od oblężenia zamku Seravalle. Pistojczycy przybiegli na pomoc, lecz zostali pobici i musieli poddać Pistoję; stronnictwo Białych poszło wówczas w zupełną ruinę.
  368. To mówię, bo wiem, że cię boleć będzie, jako należącego do stronnictwa Białych. Potępieniec jeszcze tutaj wywiera złość na człowieku przeciwnego stronnictwa.
  369. Koło VIII, jar 6. Złoczyńcy (c. d).
  370. W. 1—2. rabuś pięści obie — W dwie figi złożył, giest i bluźnierstwo złoczyńcy-świętokradcy. Villani opowiada, że na zamku Pistojczyków nazwiskiem Carmignano sterczały z wieży dwa kamienne ramiona, pokazujące »figę« Florencji. W statutach miasta Prato znajdował się paragraf stanowiący, że kto pokaże »figę« wizerunkowi P. Jezusa lub Matce Boskiej, zapłaci 10 lirów kary.
  371. Gdyś gorsza niźli szczep twojego rodu. Założycielami Pistoi mieli być rozbici i rozprószeni stronnicy Katyliny.
  372. Co był z tebańskich murów gromem zdjęty. Kapaneo został z murów strącony gromem Jowisza w chwili, kiedy zbluźnił bogu (patrz p. XIV, w. 46 i nast.).
  373. Maremma, część nadmorska Toskany, bagnista i niezdrowa, dawniej podobno pełna wężów.
  374. Centaur Kakus, syn Wulkana, rabuś i okrutnik, który według podania miał swą jaskinię w górze awentyńskiej. Nie chadza z Centaurami na straży kręgu gwałtowników, gdyż oprócz okrucieństwa działał podstępem i zdradą.
  375. podstępem Herkulesa pożył. Kakus ukradł Herkulesowi z pastwisk na Awentynie stado złożone z czterech byków i czterech krów, a odebrane niegdyś królowi Hiszpanii Gerjonowi. Dla zmylenia śladów uprowadził je wlokąc tyłem. Herkules domyślił się podstępu, dopędził złoczyńcę i zabił uderzeniami maczugi.
  376. W. 34. i nast. Należy zauważyć nastrój tajemniczy wywołany ruchami niespokojnymi potępieńców tego jaru.
  377. A trójca duchów szła dołem. Są to: Agnolo Brunelleschi, Buoso degli Abati i Puccio Sciancato de’ Galigai, wysocy urzędnicy florenccy, którzy dopuszczali się przeniewierstw na szkodę publiczną.
  378. Cianfa z rodu de’ Donati lub też degli Abati.
  379. Żmijka gniewliwa. Jest nią przemieniony Fran. Guercio Cavalcanti, obywatel florencki.
  380. Niech teraz Lukan zamilknie z odmianą
    Swego Nassyda, albo Sabellona.
    Lukan w Farzalii p. IX opowiada, że Sabello żołnierz z armii Katona przebywającej puszczę libijską, ukąszony od węża rozpadł się i rozsypał w popiół. Nassydjusz, inny żołnierz ukąszony od żmiji miał wzdąć się tak, iż pękł wraz z pancerzem. Istotnie, niniejszy epizod »przemian« należy do największych arcydzieł sztuki epickiej.
  381. Aretuza i Kadmus Nazona. Owidjusz w Metamorfozach, p. III, opowiada o przemianie Kadmusa, założyciela Teb, w węża; w p. V zaś o przemianie nimfy Aretuzy w źródło.
  382. powód łez twoich, Gaville. Jest nim Franciszek Guercio de’ Cavalcanti, którego mieszkańcy ziemi Gaville zabili za zdzierstwo i kradzieże. Krewni jego pomścili srodze tę śmierć na zabójcach.
    Proces przemian przedstawiony z takim niezrównanym artyzmem odbył się jak następuje: Naprzód zjawili się poecie: Agnolo Brunelleschi, Buoso Donati i Puccio Sciancato; potem nadbiegł Cianfa w postaci sześcionożnego węża i z Brunelleschi’m zlał się w kształt jednego potworu. Następnie Guercio Cavalcante w postaci źmiji przemienił Donatiego w węża, sam zaś odzyskał postać ludzką; ludzkiego kształtu równie nie stracił Sciancato.
  383. Koło VIII, jar 8. Źli doradcy.
  384. po świata połaci. Florentczycy w owym czasie krzątali się ruchliwie po lądach i morzach.
  385. Jeżeli prawdę sen przedranny wróży. Że sny śnione nad ranem miały się sprawdzać, powiadają poeci: Owidjusz (Sub aurora... tempore, quo cerni somnia vera solent); Horacy (post mediam noctem... quum somnia vera).
  386. Prato, miasteczko w blizkości Florencji wraz z innemi miastami Toskany pałało nienawiścią ku pysznej stolicy. Inni rozumieją kardynała Mikołaja di Prato, który w 1304 r. rzucił klątwę na Florencję.
  387. odzywać się tobie nie można. Grecy górujący kulturą nad Rzymianami, równie w wiekach średnich, mianowicie w początkach humanizmu byli uznawani jako rasa wyższa; jedno z pierwszych świadectw takiego mniemania widzimy tutaj u Dantego. Wykład taki nie jest zresztą zupełnie pewny.
  388. Kiedym dostojne o was rymy składał, nb. w poemacie epicznym, Eneidzie.
  389. W. 91. i nast. Losy i śmierć Odysseusza tutaj opowiedziane, są fikcją Dantego, uzupełniającą dzieje bohatera niedokończone w Odyssei. Porównaj analogiczne opowiadania Ugolina (P. XXXIII) króla Manfreda (Cz. III) i innych.
  390. w pobliżu Gaety, leżącej na górze cyrcejskiej.
  391. Nie mogły powstrzymać trzy uczucia przyrodzone: miłość synowska, ojcowska, małżeńska.
  392. W. 107—8. w owe cieśnie... Które Herkules piętnował przestrogą. W cieśninie gibraltarskiej miał postawić słupy graniczne, ostrzegające żeglarzy przed niebezpiecznymi tajnikami oceanu atlantyckiego. Słupami Herkulesowymi są dwie góry: Abila w Afryce i Calpe w Europie.
  393. poszukiwać wiedzy. Według Arystotelesa popęd do wiedzy jest człowiekowi wrodzony, a zdobycie jej jest najwyższym celem człowieka (Porów. Conv. I, 1).
  394. W. 127. i nast. w lewo przybierając fali, tj. dążąc ku Równikowi. W miarę zbliżania się i przejścia Równika ukazały się im konstelacje sfery antarktycznej, zaś gwiazdy sfery północnej zniżyły się do widnokręgu.
  395. W. 130—1. Po pięćkroć dołem księżyca kolisko — Blask uszczuplało, tj. minęło pięć miesięcy.
  396. Gdy mi się góra ukazała. Dante nie dodaje, że górą tą jest góra czyścowa, będąca antypodem Jerozolimy. Jako poganin dotrzeć do niej nie może, ale dzięki wiedzy, jest jej blizki. Olbrzymi symbol kryje się w tym pomyśle.
  397. Koło VIII, jar 8. Źli doradcy (c. d.).
  398. słodkiego lutnisty, tj. Wirgiljusza.
  399. Jak się zdarzyło z sycylijskim bykiem. Rzeźbiarz ateński Peryl, dla Falaridesa, tyrana Agrygentu na Sycylii wyrzeźbił bronzowego byka tak misternie, że gdy wewnątrz zamknięto człowieka i podłożono ogień, jęk męczonego wydobywał się na kształt ryku. Pierwszy, na którym tyran dokonał próby, był sam artysta.
  400. W. 13—15. Z powodu niepewnej lekcji ustęp ten nie zupełnie jest jasny. Kładę przecinek po pierwszym wierszu, czytam principio del fuoco i tłómaczę »natura ognia«.
  401. z gór między Urbinem — A tą przełęczą, gdzie są Tybru zdroje, tj. z Montefeltro, które leży na górze między Urbinem a przełęczą Apeninów.
  402. ten jest Latynem. Latynami Dante nazywa Włochów mieszkających w prowincjach na południe od Padu; Włosi północni zwą się u niego Lombardami.
  403. Orzeł Polenty. Ród Polentów panujący w Rawennie i Cerwii miał w herbie orła pół-białego w polu niebieskiem i pół-czerwonego w polu złotem.
  404. Ziemia, która prób wytrwała tak wiele. Jest to miasto Forli, które wytrzymało oblężenie wojsk papieskich i francuskich w 1282 r.
  405. Zielonym Szponom. Rodziną panującą w Forli byli Ordelaffi, mający w herbie lwa zielonego.
  406. Stary Kundys z psiakiem werukijskim: Malatesta da Verrucchio i młody Malatetino, srodzy tyrani (patrz p. XXVIII, w. 76. i nast.).
  407. Montanii zatrata. Montagna de’ Parcisati, szlachcic z Rimini, ze stronnictwa Ghibellinów został zamordowany z rozkazu Malatestów.
  408. Stołb nad Lamonem i Santernu czata, tj. miasta Faenza i Imola leżące nad rzekami Lamonem i Santernem znajdowały się pod panowaniem Menarda Paganiego, którego klejnotem był lew niebieski w białem polu i który od Gwelfów przeszedł do Ghibellinów.
  409. Gród, co mu Savio bok podmywa wodą, tj. Cesena leżąca między płaszczyzną a łańcuchem Apeninów.
  410. Jam to z żołnierza został Franciszkanem. Potępieńcem tym jest Gwido, hrabia Montefeltru, znakomity żołnierz i statysta, pan kilku miast Romanii, który na starość cofnął się w zacisze klasztorne. Według Dantego miał rzekomo Bonifacemu VIII. podać sposób opanowania miasta Palestryny (starego Preneste), należącego do kardynałów Jakóba i Piotra Colonnów. Papież wyłudziwszy miasto od kardynałów kazał je zburzyć, Colonnowie zaś musieli uciec do Francji i na Sycylję. Przez usta poety przemawia tutaj bezlitośna nienawiść stronnicza.
  411. wojnę rozpoczął wieść pod Lateranem. Walka z Colonnami toczyła się w samym Rzymie, w pobliżu kościoła laterańskiego, gdzie posiadali swoje pałace.
  412. W. 88—90 on wojował jeno z Chrześcijanem i t. d. Poeta powiada szyderczo, że papież Bonifacy walczył jedynie z dobrymi Chrześcijanami, z których żaden nie był renegatem biorącym udział w oblężeniu Akry w 1291 r., gdzie zginęło 60.000 Chrześcijan, ani nie prowadził handlu w krajach saraceńskich, jak przekupnie ciągnący za wojskami krzyżowców.
  413. Lecz jak Konstantyn Sylwestra z Syrraty
    Woła
    ł, aby mu leczył trądu rany.
    Fakt ten nie jest historyczny. Mowa o cesarzu Konstantynie Wielkim, który rzekomo miał domagać się cudownego wyleczenia od papieża Sylwestra, przebywającego w grotach góry Syrraty lub Sorraty (dziś Sant’ Oreste).
  414. W. 104—105. Poprzednikiem tym jest papież Celestyn V (patrz P. III, 59).
  415. On twarde biodra osiemkroć obwija. Porównaj P. V, w. 11.
  416. Koło VIII, jar 9. Szerzyciele waśni.
  417. W. 9—10. wszystek lud — Z Apulii szczęsnej. Podbój Apulii, prowincji Włoch południowych rozpoczął się w 429 r. przed Chr. Rzymskiemu żelazu, w oryg. per i Romani. Inni czytają Trojani, co wychodzi na jedno, bo Rzymianie byli uważani za potomków Trojan.
  418. łup obfity pierścieni. W bitwie pod Kannami w drugiej wojnie punickiej poległo tyle wojska rzymskiego, że według Liwiusza Kartagińczycy zebrali 3½ korca żelaznych pierścieni, będących odznaką rycerstwa.
  419. Że nie uznały Roberta Gwiskarda. Wojska greckie, które cesarz Aleksy wysłał w celu odzyskania Kalabrji i Apulii, zostały pokonane od Roberta Gwiskarda, Normana, nowego władcy tych ziem. Stało się to w połowie XI w.
  420. których kość zbierasz w Ceperano. W miejscowości tej, pod górą Cassino, rozegrała się w 1265 r. pierwsza bitwa między Manfredem, królem Apulii i Sycylii a Karolem andegaweńskim. Trzecia armia Apulczyków widząc klęskę swoich, przeszła w czasie bitwy od Manfreda do Karola.
  421. Tagliacozzo, twierdza w Abruzzach, gdzie Karol andegaweński, już jako król Apulii i Sycylii stoczył bitwę z Konradynem, siostrzeńcem Manfreda 1268 r.
  422. Alardo di Valleri, szlachcic francuski, doradził Karolowi, aby w bitwie użył tylko ⅔ swej armii, zachowując trzecią na chwilę rozstrzygającą. Wskutek tej rady bitwa już przegrana skończyła się dla Karola zupełnem zwycięstwem.
  423. Mahomet jest tu karany jako winien schizmy, największej w świecie według pojęć średniowiecznych.
  424. Ali, zięć i następca Mahometa.
  425. Brat Dolcino, pustelnik, który popadł w kacerstwo, głosząc powszechny komunizm. Był głową sekty »Braci apostolskich«. Z 3000 zwolenników obwarował się w górach między Nowarą a Vercelli, ale pozbawiony żywności i osaczony śniegami został schwytany i spalony żywcem w 1307 r.
  426. Z nogą wzniesioną. Giest symboliczny oznaczający, że duchy nie przerywają swego bolesnego krążenia ani na chwilę.
  427. Piotr z Medycyny (Pier da Medicina) z rodziny Cattani’ch siał niezgodę między Bolończykami a Gwidonem da Polenta oraz Malatestinem da Rimini.
  428. Marcabo, zamek na terytorjum rawenackiem; Ramberto da Polenta zburzył go w 1309 r.
  429. Dwaj najlepsi z Fano: Gwido del Cassero i Angiolello da Carignano, których Malatestino zaprosiwszy na naradę, kazał utopić w morzu pod zamkiem Kattoliką.
  430. Śród Argolidów, tj. awanturników greckich.
  431. Zdrajca co jednem tylko patrzy okiem. Malatestino był ślepy na jedno oko.
  432. uwolni od ofiarowania — Okupu wiatrom z fokijskiej posady. Fokara, góra w pobliżu Kattoliki, skąd wieją wiatry niebezpieczne dla żeglarzy, którzy też przejeżdżając tamtędy polecają się Bogu. Dwaj zamordowani nie dojechali do Fokary, gdyż ich strącono w morze.
  433. Kto jest ów zbrodzień gorzkiego poznania. Tym, który nigdy nie chciałby oglądać Rimini jest wygnany z Rzymu Curio, który według Farsalii Lukana (w. 280) miał ostatecznie namowić Cezara do podniesienia broni przeciw ojczyźnie.
  434. W. 106 i nast. Mosca degli Uberti czy też dei Lamberti na radzie familijnej Amideich, zwołanej w celu pomszczenia skrzywdzonej krewniaczki na hrabim Buondelmoncie, doradził, aby go zamordować, powiadając: Cosa fatta capo ha, tj.: co się stało, to się nie odstanie. Śmierć Buondelmonta 1215 r. stała się powodem zamieszek w Toskanie i zgładzenia całej rodziny Ubertich, bądź śmiercią, bądź wygnaniem i konfiskatą dóbr. To był początek zatargu Gwelfów i Ghibellinów.
  435. człowiek smutny z powodu nieustannego bólu fizycznego, zdjęty szałem na wieść o zagładzie swego rodu.
  436. Bertran de Born, wicehrabia zamku Altaforte w Gaskonii, słynny trubadur, twórca namiętnych satyrycznych serventesów, podżegał młodzieńczego króla angielskiego przeciw ojcu Henrykowi.
  437. królewica — Jana gorszyciel, właściwie królewicza Henryka. Dante powtórzył ten błąd za kronikarzami.
  438. Achitofel, doradca zbuntowanego przeciw Dawidowi Absalona.
  439. Koło VIII, jar 9. Szerzyciele waśni (c. d.).
  440. Poeta ma »powieki od łez nabrzmiałe« nie z litości, ale z nadmiaru wzruszeń; przed litością owszem się broni, patrz w. 45.
  441. Dwadzieścia dwie mil. Według kilku podobnych danych topografowie jak Agnelli obliczają całą objętość lejka piekielnego. (Porów. Pieśń XXX, w. 86—7).
  442. Pod stopy nasze już księżyc podchodzi. Wirgiljusz chce rzec, że na ziemi minęło południe, gdyż podczas pełni księżyc wieczorem jest na horyzoncie, o północy na zenicie, o południu na nadirze tj. pod nogami wędrowców dążących do środka ziemi.
  443. Gino del Bello, syn Bella Alighierego, człowiek kłótliwy, intrygant, zabity w kłótni z jednym z Sacchetti’ch.
  444. Od uczestników hańby niepomszczona. Według praw vendetty rodzina, która nie pomściła śmierci krewniaka, okrywała się hańbą.
  445. ujrzę jaru długą szyję. Tu zaczyna się Koło VIII, jar 10, gdzie pokutują fałszerze.
  446. W przekładzie zachowano rytm znamienny oryginału: Lamenti saettaron me diversi. Fałszerze dzielą się na 4 gromady: fałszerze metali (alchemicy), osób, monet, mowy.
  447. W. 48—49. Śród maremskich, sardyńskich szpitali — I waldichiańskich. Wszystkie trzy prowincje za czasów Dantego były bagniste i niezdrowe. Valdichianą zwie się kraj między Arezzo a Perugią. Od lipców do wrześni, tj. w najgorętszej porze roku.
  448. Egina, wysepka blizko Peloponezu, gdzie w czasie wielkiej zarazy wyginęli ludzie i zwierzęta. Na prośby króla Eaka Jowisz napowrót zaludnił wyspę, stworzywszy z jaj mrówczych ludność, nazwaną dlatego Mirmidonami, od μύρμηξ, mrówka. Opowiada o tem Owidjusz (Metam. VII, 523—600).
  449. Jam jest z Arezzo. Griffolino d’ Arezzo, alchemik, przyrzekł pewnemu Albertowi z Sieny, że za pieniądze nauczy go sztuki latania. Kiedy nie mógł spełnić przyrzeczenia, Albert oskarżył go przed biskupem, który go kazał spalić na stosie.
  450. W. 125. i nast. Stricca de’ Marescotti, albo de’ Salimbeni, albo de’ Tolomei; Niccolo de’ Salimbeni czy też de’ Bonsignori; Caccia d’Asciano, Abbagliato de’ Folcacchieri: bogata młodzież seneska, która za czasów Dantego założyła hulaszczy »związek rozrzutników« (brigata spendereccia) i przesadzała się w wybrykach, fałszując prosty i naturalny sposób życia.
  451. Capocchio z Sieny czy z Florencji, wraz z Dantem studjował filozofię naturalną; oddawał się alchemii i fałszował metale. Został spalony żywcem w 1293 r.
  452. słynną małpą, tj. biegłym naśladowcą.
  453. Koło VIII, jar 10. Fałszerze osób.
  454. Semele, córka Kadmusa, założyciela Teb, urodziła Jowiszowi Bachusa. Z jej powodu zazdrosna Junona mściwość swą wywarła na cały ród tebański: zabiła Semele, podszepnąwszy jej, aby kazała Jowiszowi ukazać się w całym blasku; rozdarła psami Akteona, jej siostrzeńca i t. d.
  455. Atamas, król Teb, który pojął za żonę Ino, siostrę Semele, oszalał za sprawą Junony.
  456. Hekuba, żona króla Pryjama, po upadku Troi uprowadzona została w niewolę wraz z córką Polykseną; ujrzawszy jak zabijano ją na grobie Achillesa i następnie znalazłszy na wybrzeżu zwłoki syna Polidora, którego był zabił Polinestor, zamiast jęku wydała z siebie psie wycie. Latravit conata loqui, powiada Owidjusz w Metamorfozach. XII, 570.
  457. Karą tych, co fałszowali własną istotę, jest szaleństwo, tj. przemiana osobowości. Do porównania poeta używa dwu przykładów klasycznych.
  458. Aretyńczyk, tj. Griffolino.
  459. Gianni Schicchi de’ Cavalcanti był biegły w udawaniu osób. Kiedy umarł bogaty Buoso Donati, Szymon Donati, jego daleki krewny namówił Schicchiego, iż zająwszy w łóżku miejsce zmarłego podyktował jakoby ostatnią wolę, w której Szymona mianował spadkobiercą, za co otrzymał najpiękniejszą klacz ze stada, imieniem madonna Tonina. Dla poczucia nowożytnego jest to temat raczej komiczny, użyty w Légataire universel Regnarda.
  460. Mirrha, córka Kinirosa, króla Cypru, zapaławszy ku ojcu miłością kazirodną, oszukała go, przybrawszy na siebie obcą postać.
  461. do innych, tj. fałszerzy monet. Mieszali ze złotem podłe metale, dlatego mają w krwi nieczyste soki.
  462. Mistrz Adam z Brescji z namowy hrabiów Romeny fałszował pieniądze, za co został spalony 1281 r.
  463. Chrzciciela godło. Czerwieńce z wizerunkiem św. Jana po jednej, a lilią po drugiej stronie zaczęto wybijać we Florencji w 1252 r.
  464. W. 77—78. Gwido, Aleksander i Aghinolf, hrabiowie Romeny.
  465. Fontebranda, źródło w Romenie, które należy odróżnić od Fontebrandy w Sienie.
  466. w krąg jedenastu mil. To jest obwód 10-go jaru; jar 9-ty liczy mil 22; 8-my 44, 7-my 88 i t. d.
  467. Sinon Grek udając zbiega namówił króla Pryjama, że pozwolił wprowadzić drewnianego konia w mury Troi. On i żona Putyfara, fałszerze mowy są trawieni wstrętną gorączką.
  468. Zwierciadło Narcyza, tj. woda. Narcyz ujrzawszy swą postać odbitą, zakochał się sam w sobie, poczem został przemieniony w kwiat.
  469. Studnia, gdzie na straży stoją Olbrzymi.
  470. Włócznia Peleusa. Achilles odziedziczył po ojcu Peleusie włócznię posiadającą tę cudowną własność.
  471. Po smutnej klęsce, nb. w dolinie ronsewalskiej, gdzie zginęła tylna straż armii Karlomana; paladyn Roland, który wprzód wstydził się wołać o pomoc, widząc pogrom wojska, zatrąbił na swym olifancie, aby cesarz powrócił i pomścił zabitych.
  472. Święty poczet (la santa gesta), tj. 12 paladynów.
  473. Montereggioni, zameczek w pobliżu Sieny, wystawiony w 1213 r., zburzony w XVI w.
  474. Gniewem Jowisza gromy niepokoją, nb. przypominając bitwę pod Flegrą, gdzie Giganci zostali rażeni piorunami.
  475. piotrowa szyszka. Olbrzymia szyszka z bronzu, za czasów Dantego stała na placu starej bazyliki św. Piotra; obecnie zaś stoi w ogrodzie, który prowadzi do pałacyku Innocentego VIII.
  476. Fryzja, prowincja Holandji.
  477. Rafel mai amech zabi almi. Co wyrazy te znaczą, niewiadomo; prawdopodobnie jest to żargon wyrażający zamieszanie języków Babelu.
  478. Oglądasz Nemroda, od którego rzekomo pochodzi pomysł wystawienia wieży babilońskiej.
  479. Efialt mianem. Efialtes, jeden z olbrzymów, którzy podnieśli bunt przeciw Jowiszowi.
  480. Bryjareusz, olbrzym sturęki, opisany w Eneidzie, p. X, w. 565. i nast.
  481. Anteusz, olbrzym, zabity od Herkulesa, miał według Lukana władać krainą, gdzie Scypio odniósł zwycięstwo nad Kartagińczykami.
  482. I gdzieś z tysiąca lwów pobrał trofeje. Anteusz miał być przepotężnym łowcą lwów.
  483. Synowie ziemi: Giganci, synowie Tytana i Ziemi.
  484. Garysenda, jedna z pochyłych wież w Bolonii, wystawiona przez rodzinę Garisendich w 1110 r.
  485. jako maszt. Mowa o maszcie mniejszych statków, który się spuszcza i podnosi.
  486. Koło IX, w którem pokutują zdrajcy, dzieli się na 4 oddziały: 1-szy zwany Kainą mieści tych, co zdradzili krewnych; 2-gi zwany Antenorą, od Antenora, który miał zaprzedać Troję Grekom, mieści zdrajców ojczyzny; 3-ci zwany Ptolomeą, od Ptolomeusza, króla egipskiego, który zabił Pompejusza, mieści zdrajców przyjaźni; w 4-tym zwanym Giudekką od Judasza, pokutują ci, którzy zdradzili dobroczyńców. Wszyscy w lodzie, który jest symbolem serc twardych i zimnych.
  487. rymów twarde, chrypłe zgrzyty, w oryg. rime aspre e chiocce.
  488. owe Panie wieszcze — co grodzić Teby wsparły Amfiona. Amfion, syn Jowisza i Antiopy, grą na cytrze sprowadził głazy z góry Kiteronu i obwarował nimi Teby.
  489. W. 28—29. Tabernich, inni Tambernich. Starożytni rozumieją górę w Slawonii. Bassermann przypuszcza pomieszanie z Javornikiem, koło groty Adelsberg w Karyntji; Pietrapana lub Pietra Apuana, góra w Garfagnanie.
  490. w on czas, gdy to żniwo — Wieśniaczkom... przyśniwa się, tj. w lecie.
  491. aż do miejsca, co pierwsze wstydliwą — Barwą się krasi, tj. aż po policzki.
  492. naspół z ojcem Albertem dzierżyli. Alberto degli Alberti, szlachcic florencki miał posiadłość w dolinie Bizencja, rzeczki Toskany. Po śmierci ojca dwaj synowie: Aleksander i Napoleon wszczęli spór o dziedzictwo i pomordowali się wzajem.
  493. ten co mu strzała Artusowa W piersi i w cieniu wraz otwarła ranę. Mordrek syn a właściwie bratanek króla Artusa, bohater romansu Lancelot z jeziora zbuntowany chciał go zabić. Artus uprzedzając morderstwo przebił zdrajcę lancą tak, że wedle słów autora, przez ranę skróś przejrzał promień słońca.
  494. Focaccia de’ Cancellieri, szlachcic z Pistoi, gwałtownik, rozgniewany o jakąś drobną winę, uciął rękę swemu młodemu krewnemu i zabił mu ojca, co stało się powodem wielkich zamieszek w Toskanie (1286 r.).
  495. Sassol Mascheroni z Florencji zabił swego wuja, według innych zaś swego synowca pupila, aby zagarnąć dla siebie spadek.
  496. Jestem Camicion de’ Pazzi; Karlina — Czekam... Alberto Camicione de’ Pazzi zabił zdradnie jednego ze swych krewnych. Carlino de’ Pazzi w 1303 r. zaprzedał Czarnym zamek Piano di Trevigne i wydał w ręce nieprzyjaciela wszystkich stronników.
  497. Idziemy dalej, tj. ku Antenorze.
  498. abyś przyczynił mej nędzy — Za Montaperti... Bocca degli Abati, Florentczyk, przekupiony od Ghibellinów sieneskich w bitwie pod Montaperti, wiosce w dolinie Arbii pod Sieną, podkradłszy się, uciął rękę chorążemu niosącemu sztandar. Z upadkiem sztandaru wojsko Gwelfów poszło w rozsypkę (1260 r.).
  499. Wszyscy potępieńcy proszą Dantego o słowo wspomnienia na świecie, jest to bowiem pragnienie przyrodzone człowieka, nie ginąć ze wszystkiem; jedynie zdrajcy czują się tak podłymi, że wolą, aby pamięć o nich zaginęła.
  500. ręką zatargał. Pozorne ciało duchów tutaj w najniższym kręgu zda się całkiem materjalne.
  501. Za Francji złoto łzami mu zachodzą — Powieki. Buoso da Duera przekupiony od Gwidona z Montfort, wodza francuskiego, otwarł nieprzyjacielowi wolne przejście do środkowych Włoch.
  502. Beccheria, opat Vallombrozy, kardynał, legat papieża Aleksandra IV we Florencji, miał spiskować na korzyść Ghibellinów, za co został ścięty.
  503. Giovanni Soldanieri, szlachcic florencki, Ghibellin, przeszedł do stronnictwa Gwelfów 1266 r. Gano lub Ganelon zdradził Karlomana, nasławszy Saracenów na Rolanda i straż tylną armii Karolowej.
  504. Tribaldello de’ Manfredi, obywatel z Faency, należącej do Gwidona da Montefeltro, nocą otworzył Francuzom bramy miasta.
  505. Tydeusz z Kaledonii i Menalippos Tebańczyk walcząc pod murami Teb ranili się śmiertelnie. Tydeusz, który przeżył nieprzyjaciela, kazał sobie przynieść jego głowę i gryzł ją z wściekłości.
  506. Koło IX. Antenora, granica Ptolomei.
  507. Ugolino della Gherardesca, hrabia Donoratika, magnat pizański ze stronnictwa Gwelfów, wspólnie z arcybiskupem Ruggierim degli Ubaldini wypędził z Pizy Nina de’ Visconti, sędziego Gallury i zajął jego miejsce. Ale arcybiskup czy to z zazdrości, czy z zemsty za zabicie jednego krewniaka wzburzył przeciw niemu lud i z pomocą Gualanda, Sismondiego i Lafranchiego napadłszy na jego dom, uwięził go wraz z dwoma synami, Gadonem i Ugoccionem, oraz dwoma bratankami, Brigitą i Anzelmucciem. Następnie wmówiwszy w lud, iż Ugolino przez zdradę sprzedał Florenczykom i Lukkezanom kilka grodów, kazał wszystkich zamknąć w wieży Gualanda i po siedmiu miesiącach wrzucić klucze do Arna, poczem więźniowie pomarli z głodu. Stało się to w 1288 r. Klasycznemi rozprawami o epizodzie Ugolina są: Fr. de Sanctis w N. Antologia, t. XII, oraz Fr. d’Ovidio, w N. Studi danteschi (1907).
  508. Aż głód mocniejszy był niż bólu szały. Niektórzy komentatorowie ze słów tych chcą wnosić, że Ugolino z głodu chwycił się ciała umarłych, czemu jednak sprzeciwiają się wszystkie świadectwa. Zauważyć należy jedynie, że poeta dla spotęgowania grozy, wszystkich współwięźniów czyni synami Ugolina i daje im wiek młodszy, niż mieli w istocie.
  509. lubego »si« nuta pieszczona. W wiekach średnich dzielono języki romańskie na lingua d’oil, tj. francuski, lingua d’oc, tj. prowancki i lingua de si, tj. włoski.
  510. sąsiadów twych syny, tj. Lukka, Florencja i Siena.
  511. Capraia i Gorgona, dwie wysepki na morzu tyrreńskiem, blizko ujścia Arnowego.
  512. O nowa Tebe! Teby miały sławę miasta okrutnego, dla wielu czynów zbrodniczych w niem spełnionych.
  513. Poszliśmy dalej. Zaczyna się 3-ci oddział: Ptolomea.
  514. pewnie cię wyzwolę. Dawną litość poety zastępuje tutaj okrutne szyderstwo.
  515. Alberigo de’ Manfredi z Faency był »bratem uciesznym«. Kazał na uczcie, w chwili gdy podawano owoce, zabić Manfreda i syna jego Alberghetta.
  516. Zewłoka moja jeszcze żywa. Przerażający pomysł, który wskazuje, jak strasznym-by umiał być Dante dla swoich przeciwników politycznych i osobistych, gdyby jak niektórzy (np. Emil Gebhart) chcieli, Piekło było pamfletem.
  517. Atropos, jedna z Park snujących przędzę żywota.
  518. Branca d’Oria, Genueńczyk, w 1275 r. zabił zdradnie szwagra swego Michała Zanchego (patrz p. XXII, w. 88), aby mu odebrać sędziostwo Logodoro na Sardynii.
  519. z najgorszym zbrodniarzem Romanii, tj. z bratem Alberygiem.
  520. Koło IX. Giudecca.
  521. Vexilla Regis prodeunt Inferni: zbliżają się sztandary króla piekieł. Trzy pierwsze wyrazy pochodzą z hymnu na cześć Krzyża; sztandary oznaczają skrzydła Lucyfera. Poeta dodaje do nich ironiczne zakończenie. On, nienazwany, to jest Arcyszatan.
  522. W. 11—15. tłum cieniów pod korą lodową. Dla tych, którzy dopuścili się zdrady względem dobroczyńców, poeta czuje taką pogardę, że nie raczy wymienić ich nazwiska. Cztery różne położenia w skorupie lodowej odpowiadają stopniom ich zbrodni wobec różnego rodzaju dobroczyńców.
  523. Cesarz władnący nad krainą nędzy. Ideałem formy rządu według Dantego jest cesarstwo; w ujemnem znaczeniu cesarzem jest też nazwany władca wszelkiego złego, odwrotnie »cesarzem nieba« nazwany Bóg (P. I, 124).
  524. Ujrzałem troje lic. Trzy barwy: purpurowa, biało-żółta i czarna odpowiadają trzem znanym podówczas częściom świata: Europie, Azji i Afryce. Ich trójca jest przeciwieństwem Trójcy św., alegorja wykładana rozmaicie; najtrafniejszy wykład jest następujący: Ponieważ Trójca św. wyobraża Moc, Mądrość i Miłość, zatem trzy oblicza Lucyfera wyobrażają: bezsiłę, ciemnotę, nienawiść.
  525. Jako nietoperz. Lucyfer jest ptakiem nocy.
  526. trzy wiatry są może symbolem trzech grzechów rodzących wszystko złe, tj. pychy, zazdrości i chciwości.
  527. W. 62 i nast. Judasz Iskaryjota zdradził Chrystusa, tj. zasadę chrześcijaństwa i cesarstwa bożego; Brutus i Kassjusz zdradzili Cezara, tj. zasadę monarchiczną cesarstwa ziemskiego, stąd skazani są na najcięższą karę, przeciwną poczuciu dzisiejszych wychowańców rzymskiego ideału republikańskiego.
  528. wieczorne zorze, nb. w półsferze północnej.
  529. Gdzie Dis miał stopy, Wódz zwracał się głową. Przekroczywszy środek ziemi, Wirgiljusz obrócił się głową na dół; poeci stanęli w antypodach.
  530. Nogi Potworu. Lucyfer tragiczny od strony Piekła, tutaj przedstawia się w pozie raczej śmiesznej.
  531. część szósta koła. Jest zatem około 8-mej rano w półsferze południowej, czas odpowiadający początkowi nocy w sferze północnej.
  532. Której szczyt widział ofiarną — Śmierć... W budowie dantejskiej Golgota leży w punkcie środkowym sfery północnej; w sferze południowej odpowiada jej góra czyścowa, utworzona przez wypchnięcie ziemi jakoby cofającej się z przestrachu przed Lucyperem, kiedy spadał z niebios strącony. Od środka ziemi zatem aż do stóp góry czyścowej ciągnie się rodzaj korytarza tej długości co głębokość całego Piekła; aby go przejść, poeci potrzebują dużo czasu, ale Dante opisuje tę drogę już tylko w kilku wierszach.
  533. widać gwiazdy. Poeci szli zatem przez cały dzień; późnym wieczorem stanęli u stóp góry czyścowej. Piekło było pozbawione blasku ciał niebieskich. Wyrazem gwiazdy (stelle) kończą się symbolicznie wszystkie trzy części Boskiej komedji.
  534. Czyściec Dantego jest pomyślany w kształcie góry stożkowatej na wysepce pośród oceanu. Szczyt jej ścięty przedstawia płaszczyznę kolistą i tam znajduje się raj ziemski.
  535. martwa poezjo, w znaczeniu: poezjo opiewająca istoty skazane do piekieł i umarłe dla łaski.
  536. Kalliope lub Kalliopea, muza epiki.
  537. Co to sroczemi ukarało pióry. Kara dziewięciu cór króla tessalskiego Pierjusza, które za chełpliwe wyzwanie Muz zostały przemienione w sroki.
  538. Wschodni szafir był cenniejszy jako nieprzeźroczysty.
  539. powłoka — Sfery miesięcznej: barwa czystego nieba sięgająca po granice pierwszej sfery księżycowej.
  540. Piękny płaneta, co na miłość radzi, gwiazda Wenery.
  541. swoich Ryb czeladzi. Silne światło Wenery zaćmiewa konstellację Ryb, która nieco ją wyprzedza.
  542. gwiazd czworo bieguna południowego. Raj ziemski, mieszkanie pierwszych rodziców, wedle pomysłu Dantego leży w antypodach Jerozolimy; jedynie zatem Adam i Ewa przed wygnaniem z Raju mogli oglądać te gwiazdy ogromnego blasku. Takie 4 gwiazdy znajdują się istotnie w Krzyżu południowym należącym do konstellacji Centaura; Dante musiał wiedzieć o nich czy to z Ptolomeusza, czy z kart Alfonzyńskich (por. Conv. Il, 15). Alegorycznie 4 gwiazdy oznaczają 4 cnoty kardynalne.
  543. Samotny starzec tam stał. Jest to Kato z Utyki, postanowiony stróżem Czyśca. Jako samobójca powinien-by znajdować się w Piekle, ale samobójstwo było spełnione w umiłowaniu wolności; bądź co bądź poeta spełnia akt śmiałej tolerancji, mieszcząc Katona bodaj u stóp góry czyścowej, z nadzieją, że po dokonaniu się wieków dostąpi Nieba. Przedstawienie Katona starcem jest równie dowolnością artystyczną; Kato umarł mając lat 49. Może zresztą Katon nie jest przedstawiony starcem sędziwym; poeta mówi, że broda jego była »przypruszona siwizną«.
  544. ślepej wody: przykład śmiałej, poetyckiej przenośni.
  545. dzień wielki. Po skończeniu wieków Kato wstąpi do Raju.
  546. w kręgu Marcji jasnookiej, tj. w Przedpieklu. Marcja, żona Katona, odstąpiona Hortenzjuszowi, po jego śmierci wróciła do pierwszego męża.
  547. górę siedmkroć toczoną. Góra czyścowa jest podzielona na 10 tarasów; 3 z nich stanowią Przed-czyściec, w którym oczyszczają się Opieszali; w 7 następnych oczyszcza się siedmioro grzechów głównych w porządku od najcięższych do najlżejszych: Pycha, Zazdrość, Gniew, Lenistwo, Chciwość, Obżarstwo, Nieczystość. Skala ta jest ułożona według innego systemu niż w katechizmie, ale bez wątpienia uzasadniona w teologji wieków średnich.
    Z tarasu na taras wstępuje się po schodach wykutych w skale; im wyżej, tem wstępowanie staje się lżejsze, które to zjawisko naturalne, obserwowane w wysokich górach, tu jest użyte symbolicznie.
  548. W oryginale Kato wymawia imię Marcji pieszczotliwie: Marzïa.
  549. Jej prośby wagę tracą. Jezus Chrystus wydobywając go wraz z innymi z Przedpiekla, zerwał między nimi wszelki związek.
  550. Paskiem z sitowia: jedni widzą w nim symbol prostoty i szczerości, drudzy symbol pokory.
  551. W. 103—5. Allegorycznie: Jedynie pokora pomaga do oczyszczenia; inne cnoty jak sprawiedliwość lub męstwo nie biorą w niem udziału.
  552. idąc torem słonecznych promieni, tj. ze wschodu na zachód.
  553. twarz mi obmył, przepiękny pomysł: Wirgiljusz używa nie wody morskiej lecz rosy i wykonywa swą czynność giestem pełnym wdzięku.
  554. W. 135—6. trawa wraz odrosła, — Nie uszczuplało się poddane ziele. Ziele odrastające po zerwaniu, motyw wzięty z Eneidy VI, 143; symbolicznie oznacza nieuszczuploną nigdy łaskę bożą pomagającą do pokuty.
  555. Moment tuż przed wschodem słońca. Z każdego punktu widnokręgu można zakreślić południk: jego szczyt, zwany zenitem, wedle systemu Dantego będzie wisiał z jednej strony nad Jerozolimą, z drugiej nad górą czyścową.
  556. A noc — Szła z wód Gangesu. Noc uosobiona jako istota krążąca w kierunku odwrotnym do słońca. Z Gangesu, ponieważ poeta mieści tam wschodni horyzont Jerozolimy.
  557. niosąc Wagi w ręce. Noc wstępuje w znak Wagi w miesiącach wiosennych, a »wypuszcza je z rąk« na przesileniu letniem. Dante obliczając, że Jerozolima znajduje się w równej odległości od dwu rzekomych punktów krańcowych ziemi: Ebra i Gangesu, popełnia omyłkę dość znaczną. Zbyteczna zresztą zwracać tutaj uwagę na urojone i fałszywe pojęcia kosmograficzne, astronomiczne, geograficzne, fizyczne etc. wieków średnich. Pojęcia te jednak u Dantego są ujęte w najdokładniejszy system, pamięci poety zawsze przytomny, ustawicznie używany do obliczeń i określeń, dlatego nie wypada czytelnikowi, jak z góry dać nań nieme przyzwolenie.
  558. Jako podróżni. Środek stylistyczny ulubiony Dantemu: na wyrażenie aktu niewidzialnego, tj. stanu niepewności użyty symbol widzialny.
  559. Mars się w oparach czerwonością krwawi, n. b. pod zasłoną pary wodnej wznoszącej się z morza na chłodnym poranku.
  560. W. 16—27. Świetnie przedstawiony ruch osoby zbliżającej się szybko: punkt świetlny rośnie, plamy białe po bokach i z dołu okazują się skrzydłami i szatą powłóczystą Anioła. Ten Anioł-przewoźnik odpowiada symetrycznie Charonowi w Piekle.
  561. Egipskie... In exitu Israël de Aegypto, początek ps. 113.
  562. Już Koziorożca z pośród niebios pędzi — Słońce, tj. słońce podniosło się nad horyzont o 9 stopni, wszedłszy przed pół-godziną.
  563. zaledwie spostrzegły się duchy — Po mym oddechu. W Piekle (p. XII, w. 81) potępieńcy poznali zbliżanie się żywego człowieka po tem, że kamienie usuwały mu się z pod stopy; w Czyścu duchy poznają go bądź po oddechu, bądź po tem, że chłonie sobą promienie słoneczne.
  564. z różdżką oliwy. W starożytności był to symbol pokoju, za Dantego wogóle symbol dobrej wieści.
  565. trzykroć się na niej ręce me wiązały, motyw naśladowany z Eneidy, VI. 700 i nast. Zwrócić należy uwagę, że kształty potępieńców były bardziej dotykalne: porów. Piekło, p. XXXII, w. 78, 103. Równie kiedy cienie Wirgiljusza i Sordella obejmują się (Cz. VI, 75), uścisk jest pozorny, choć dla oczu Dantego rzeczywisty. Zato Wirgiljusz w Piekle, Łucja w Czyścu przenoszą Dantego z miejsca na miejsce, a Matylda zanurza go w wodzie. Jedno i drugie jest uzasadnione teorją »ciał pozornych«.
  566. Casella, muzyk florencki, przyjaciel Dantego z lat młodzieńczych; dorabiał muzykę do jego liryk.
  567. Od trzech miesięcy, tj. od czasu Jubileuszu, który się rozpoczął w Boże Narodzenie 1299 r. Przedtem Anioł wybierał dusze godniejsze prędszej przeprawy.
  568. Gdzie Tybru rzeka. Ujście Tybru jest portem, skąd dusze bywają przewożone na wyspę czyścową.
  569. Miłość śród myśli moich rozgwarzona: Amor che nella mente mi ragiona, początek kancony Dantego z Convito, trakt. III, roz. I, zapewne jednej z tych, do których Casella dorabiał muzykę.
  570. Dokąd rozumem duch wiedzion, pospiesza. Duch bieży ku pokucie za popędem własnego rozumu, pojmującego konieczność sprawiedliwości bożej.
  571. Wirgiljusz jest zgryziony, że naraził się na naganę wielkiego Rzymianina.
  572. Podwieczerz schodzi, n. b. w Neapolu, na drodze do Pozzuoli, gdzie mają spoczywać zwłoki Wirgilego, przeniesione z Brundisium rozkazem cesarza Augusta.
  573. niebiosom, kędy — Nie kładzie promień promieniowi tamy. Materja cielesna duchów, według św. Tomasza z Akwinu, jest przeźroczysta jak niebiosa.
  574. Rodzie człowieczy, dość tobie ad quia. Według Arystotelesa, są dwa rodzaje dowodu: jeden zwany propter quod, wywodzący skutki z przyczyn a priori; drugi ad quia, wywodzący a posteriori przyczynę ze skutków. Poeta więc chce rzec: nie usiłujcie wiedzieć więcej niż to, co wam okazują fakta, o rzeczach wyższych bowiem zdolna was pouczyć jedynie wiara. Gdyby człowiek z natury swej był wszechwiedzący, Adam nie byłby zgrzeszył, a Zbawiciel nie potrzebowałby schodzić na świat. Starożytni filozofowie, do których Wirgili sam się zalicza, nie byliby wówczas tęsknili beznadziejnie do najwyższej wiedzy boskiej.
  575. między Turbiją a Lerici. Wieś i zamek po krańcach riviery genueńskiej, jeżącej się skałami. Tamtędy Dante musiał jechać do Francji.
  576. pełen wątpienia. Duchy były zdziwione, czyto, że obaj poeci idą na lewo zamiast na prawo, czy też, że postępują krokiem tak żwawym.
  577. Idąc, odwróć się. Duch nie prosi Dantego, aby się zatrzymał, wiedząc, że w Czyścu wszystkim spieszno ku górze. Inni, zmieniając interpunkcję tłómaczą: ty który tak idziesz, odwróć się.
  578. Manfred, król Apulii i Sycylii, syn cesarza Fryderyka II, wnuk Henryka VI i Konstancji. Córka Manfreda zwała się także Konstancją, a była żoną Piotra, króla Aragonu. Manfred nie wymienia ojca, gdyż jest bastardem.
  579. Gdy dwa utkwiły ciosy. Manfred zginął pod Benewentem w bitwie przeciw najeźdzcy, Karolowi andegaweńskiemu 1266 r.
  580. Zbyt ciężkie były me grzechy. Wyznanie to nie jest potwierdzeniem baśni, jakoby Manfred dla zdobycia tronu miał zgładzić ojca i brata, ale dotyczy jego wrogich uczuć względem Kościoła, za które został wyklęty.
  581. Gdyby Kosency pasterz i td. Gdyby arcybiskup Kosency, którego za mną w pościgu wysłał papież Klemens IV, był pamiętał słowa ewangelii św. Jana, VI. 37: »a tego, co do mnie przychodzi, nie wyrzucę precz«, ciało moje spoczywałoby dotąd, gdzie zostało pogrzebane. Arcybiskup miał wyrzucić ciało wyklętego z ziemi należącej do kościoła i pogrzebać, czy też zostawić niepogrzebane nad rzeką Verde.
  582. pod zagaszoną rzucone gromnicą. Przy pogrzebie wyklętych trzymano gromnice zgaszone i odwrócone.
  583. Lecz się nie mrozi klątwą Prakochanie. Dzięki miłości bożej, nawet wyklęty może być jeszcze zbawiony, póki jest żyw, póki więc ma nadzieję odkupienia w przedśmiertnej skrusze. Wprzód jednak musi pozostawać przed wrotami Czyśca trzydzieści razy tak długo, jak trwała ekskomunika.
  584. Wieści zanosząc. Konstancja umarła w Barcelonie, w 1302 r. Dante nigdy jej nie widział.
  585. Że w nas nad jedną druga dusza płonie. Platon przypuszczał w człowieku troistą duszę: wegetatywną, senzytywną i intellektywną. Manichejczycy przypuszczali dwie dusze. Trzy rodzaje dusz platońskich teologowie średniowieczni pojmują jako trzy władze jednej duszy: władzę żywotną, władzę spostrzegania i czucia, władzę pojmowania. Druga z tych władz jest jakby przywiązana do przedmiotów zewnętrznych, bez których nie dałyby się pomyśleć; ostatnia trwa sama przez się. Gdy jedna z władz duszy jest zajęta, cała dusza skupia się w niej i nie dopuszcza innych wrażeń.
  586. Słońce dobiegło stopni pięćdziesięciu. Była w tej chwili 10 godz. rano.
  587. ciasna szczelina. Poeci wchodzą na pierwszy taras (balzo) przez rodzaj korytarza pnącego się ku górze. Nie jest to ciemna jaskinia, ale szczelina (po tatrzańsku »komin«), wyłupana w odstającym cokole góry.
  588. Sanleo, twierdza na górze w prowincji Urbino; Noli, miasto w genueńskiem; Bismantova, góra w księstwie Modeny.
  589. stromszy, tj. wynoszący więcej niż 45°.
  590. że z lewej strony blask uderzał we mnie. Dante siedział zwrócony twarzą ku wschodowi; gdyby się znajdował w naszej sferze północnej, w tym samym miesiącu wiosennym, miałby słońce po prawej ręce: w półsferze południowej położenie słońca było odwrotne. Tak samo dziwili się Arabowie, którzy przybyli na pomoc Pompejuszowi, według Lukana Phars. III. 247 i nast.
  591. Gdyby zwierciadło słoneczne znajdowało się w tej chwili w znaku Bliźniąt, zamiast w znaku Barana, to promienista wstęga Zodjaku musiałaby być zbliżona jeszcze bardziej ku północy, chybaby Zodjak wbrew prawom astronomicznym wypadł ze swej ekliptyki.
  592. Wirgili tłómaczy, dlaczego w Czyścu widzi się słońce bliżej północy, podczas gdy na ziemi bliżej południa. Z jednej strony Syon, z drugiej góra czyścowa znajdują się zarówno po za ekliptyką, jak po za zwrotnikami Raka i Koziorożca, a tylko horyzont mają wspólny, tj. stoją w antypodach. Tor Faetonta, tj. kolej słońca bieży dla nas od lewej ku prawej, podczas gdy dla antypodów od prawej ku lewej. Dante zwrócony ku wschodowi, widzi słońce po stronie lewej i przechylone ku północy.
  593. Im wyżej, tem się idzie gładziej. W wykładzie moralnym oznaczało to, że w miarę ćwiczenia i doskonalenia skrucha i cnota stają się coraz lżejsze i milsze.
  594. Niedbali zajmują pierwszy okręg, będący Przedsionkiem Czyśca i odpowiadający Przedpieklu.
  595. W. 113—4. Leniwy duch zaledwie że podnosi głowę. W oryginale także z lenistwa przemawia monosylabami; Or va’ su tu. Jest nim Belacqua, Florentczyk, fabrykant narzędzi muzycznych, sławny w mieście ze swego lenistwa. Miał być poufałym Dantego, stąd pochodzi żartobliwy ton ich rozmowy.
  596. Ptak. Po raz drugi poeta nazywa Aniołów ptakami. Jest to wspomnienie naiwnej ikonografii średniowiecznej, gdzie Aniołowie istotnie mają postać raczej ptaków, niż istot ludzkich.
  597. południka — już sięga słońce, tj. już jest blizka godzina południowa; w tej samej chwili w Jerozolimie musi być północ, w Marokku zaś zaczyna się noc.
  598. W oryg. ne sol calando; inni czytają: no solcar lampo i rozumieją błyskawicę.
  599. nagła śmierć. Tu, w drugim okręgu Przedpiekla kają się Niedbali, którzy pomarli nagłą śmiercią w bitwach, w zatargach, lub z ręki skrytobójców.
  600. Między Romanią a krajem Karola. Marchia ankońska leżała między Romanią a królestwem Apulii, gdzie w 1300 r. panował Karol II andegaweński. Mówiącym jest Jakób del Cassero z Fano, podesta boloński, który naraziwszy się na gniew Azza XIII da Este, padł pod ciosami nasłanych zbirów, na drodze między Wenecją a Padwą, 1298 r. Według podania, założycielem Padwy był Antenor trojański.
  601. Mira, gród między Padwą a Oriaco (lub Oriago), nad kanałem wypływającym z rzeki Brenty.
  602. Buonconte da Montefeltro, syn Gwidona da Montefeltro (porów. Piekło, p. XXVII, w. 67 i nast.), zginął w bitwie pod Campaldino; ciała jego nie znaleziono, opowiadanie więc zawarte w wierszach następnych jest fikcją poety. Buonconte skarży się na żonę Joannę i na krewnych, którzy o nim zapomnieli. Bitwę ową w 1289 r. Ghibellini wypędzeni z Florencji i wsparci posiłkami Aretyńczyków, stoczyli z Gwelfami florenckimi. Na czele Aretynów stali: biskup Arezza, Guglielmino Ubertini i Buonconte da Montefeltro. Zwycięzcy Florentczycy mieli wodzem Ameriga di Nerbona; w pułku jazdy walczył Dante Alighieri.
  603. Pustelnia Kamedułów, której nazwa przeszła na imię własne Ermo, tj. eremo.
  604. W. 104—5. Walkę anioła z szatanem o duszę konającego po dziś dzień ogląda się na obrazach nabożnych.
  605. Za jednę łezkę, n. b. łzę skruchy przedśmiertnej.
  606. Czart. Zwrócić należy uwagę, że szatan zsyłający burzę spełnia tutaj czynność bóstwa starożytnych.
  607. Od Pratomagno. Jedna z gór Appeninu, dzieląca Valdarno od doliny kasentyńskiej i oderwana od wielkiego łańcucha.
  608. Królewskiej rzeki. Jedni rozumieją rzekę Archian, drudzy z większem prawdopodobieństwem Arno.
  609. Pia de’ Tolomei po śmierci pierwszego męża wyszła za Nella lub Paganella de’ Pannocchieschi. Zawiózłszy żonę do Maremmy, Nello kazał ją zrzucić z okna zamku, czy to podejrzywając o niewiarę, czy też ażeby mógł się ożenić z hrabiną Małgorzatą de’ Aldobrandeschi. Inni sądzą, że Pia nie była wdową, kiedy wyszła za Nella i przyjmują odmienne brzmienie tekstu.
  610. W. 1—9. Cały ten obraz znajduje się w jednej książce prawnika bolońskiego Odofreda (um. 1265 r.), ale mógł równie należeć do tradycji figur retorycznych.
  611. Aretyn: Benincasa da Laterina, sędzia w Arezzo, skazał na śmierć jednego lub dwu krewnych Ghina di Tacco za rozboje na publicznej drodze, których dokonywali, wypadając z pewnego zamku w Maremmie, zabranego gminie seneskiej. Kiedy Benincasa został sędzią w Rzymie, Ghino wpadł do sali trybunału i zabiwszy, uniósł z sobą odciętą głowę swego wroga.
  612. Inny utonął. Cione lub Guccio Tarlati di Pietramala utonął w Arnie, ścigając wrogów swych, Bostolich z Arezzo.
  613. Fryderyk Novello, syn Gwidona Novello, zabity od jednego z Bostolich pod Bibienną 1289 lub 1291 r. — Pizańczyk: Farinata degli Scornigiani, syn Marzuka. Ten Marzucco jadąc raz konno, napotkał w Maremnie olbrzymiego węża; za ocalenie ślubował wstąpić do zakonu Minorytów (Franciszkanów). Potem, kiedy syn jego, Farinata, zginął z ręki pewnego obywatela pizańskiego, do tego stopnia stłumił w sobie żądzę zemsty, iż zawarł pokój z wrogami swego rodu, a nawet na znak pokory, miał ucałować rękę zabójcy.
  614. Widziałem Orsę: według jednych jest to Orso degli Alberti, zabity od krewnych; inni sądzą, że jest to Napoleon da Cerbaia, zabity od swego wuja.
  615. W. 22 i nast. Piotr de la Brosse, sekretarz króla francuskiego Filipa III, z poduszczenia królowej, Marji brabanckiej i dzięki nienawiści dworzan oskarżony o zdradę stanu, został skazany na śmierć 1276 r. Królowa Marja umarła dopiero 1321 r.
  616. Przeznaczenie — Cofnąć modłami. Skuteczność modlitwy za dusze w Czyścu cierpiące jest jednym z motywów najobficiej użytych w drugiej części poematu Dantego; podczas gdy dusze w Piekle dbają tylko o to, aby ich pamięć na świecie nie zginęła, — więcej bowiem pragnąć im nie wolno, — dusze w Czyścu proszą o modlitwę, która przyspiesza ich oczyszczenie. Idea sprawiedliwości nie traci na powadze, jeżeli modlitwa ludzka skróci termin pokuty grzesznika. Wirgiljusz zdaje się przeczyć skuteczności modlitwy w Eneidzie, w. 378 i nast., gdzie Sybilla powiada do Palinura: Desino fata deum flecti sperare precando, — Przestań tuszyć, że prośbami ubłagasz bogów wyroki. Poeta rzymski tłómaczy jednak Dantemu, że tam była mowa o człowieku znajdującym się w niełasce bogów.
  617. Dziś nie rozstrzygaj. Jest to kwestja teologiczna, którą rozstrzygnąć może dopiero Beatrycze, symbol wiedzy boskiej.
  618. coraz dalej pada cień. Jest godzina trzecia z południa.
  619. jeszcze się zrumieni — Niebo od słońca, tj. słońce wzejdzie, jeszcze i nie raz, ale trzy razy.
  620. W. 61—66. Dante gdy chce kogo uczcić, umie jednym rysem nadać mu piętno niezrównanego majestatu.
  621. Jam Sordel! Mantua wspólna nam rodzica. Mantua była miejscem rodzinnem Wirgiljusza; stamtąd równie pochodził Sordello, trubadur włoski, piszący po prowancku, w wielkiej będący czci u spółczesnych dla dostojeństwa i powagi. Między jego poezjami lirycznemi sławny jest Żal na śmierć Blacatza, zamieniony w piorunującą satyrę na królów i książęta. Działał w czasie 1225—1250 r. Na ironii Sordella Dante kształcił się niezawodnie.
  622. ż, że ci uzdę krótko przykrojoną — Włożył Justynian. Justynian zostawił Włochom kodeks praw, ale państwo, wyobrażone tu pod postacią krnąbrnego rumaka, dziś nie czuje nad sobą pana.
  623. Bez tego. Mniejsza byłaby hańba, gdybyś była praw nieświadoma, jak narody barbarzyńskie.
  624. Ludu! W oryg. gente odnosi się w ogóle do narodu włoskiego; inni odnoszą do kleru przywłaszczającego sobie władzę.
  625. co rzekł Bóg Chrystusa usty, nb. »Oddajcie co cesarskiego, cesarzowi«.
  626. Albercie Niemcze. Albrecht z domu habsburskiego, syn cesarza Rudolfa, koronowany 1298 r., posiadał tytuł króla rzymskiego, jednak nigdy nie chciał przybyć do Włoch.
  627. Sąd sprawiedliwy. Albrecht zginął zamordowany 1308 r.; poeta przedstawia tę śmierć gwałtowną jako ostrzeżenie zesłane synowi, Henrykowi VII luksemburskiemu.
  628. twojej ojca przypisać to winie. Poeta sądzi, że zaniedbanie, w jakiem obaj cesarze pozostawili Włochy, było przyczyną wszystkich nieszczęść kraju.
  629. W. 106. i nast. Patrz na Monteki. Montecchi i Capelletti lub Capulletti, dwa wrogie sobie dumy magnackie w Weronie, wsławione w tragedji Szekspira: Romeo i Julia. — Panowie orwieccy, to Monaldi i Filipeschi.
  630. jakie dybią na twą szlachtę miecze, tj. na jakie uciski narażeni są Ghibellini, stronnicy cesarscy.
  631. Santafior, hrabstwo w Maremmie. Jedni czytają: E vedrai Santafior come si cura, tłumacząc: jak sobą rządzi, rozumiejąc ówczesne uciski hrabiów di Santafiora; drudzy zaś: com’e sicura, tj. jak jest bezpieczna, pojmując jako aluzję do rozbójniczych baronów, od których roiła się Maremna.
  632. Boski Jowiszu. w oryg. O sommo Giove. Nazwa boga pogańskiego przeniesiona na Boga chrześcijańskiego, utrwaliła się już u pierwszych humanistów. Usprawiedliwiała ją fikcyjna etymologia: Giove miało być skróceniem hebr. Jehowy.
  633. Chłop ladajaki zmienia się w Marcela. Prawdopodobnie mowa tu o C. Claud. Marcellusie, stronniku Pompejusza i zapamiątałym wrogu Juliusza Cezara, przedstawiciela idei cesarstwa. Także gdzieindziej (R. XVI. 49) poeta skarży się na to, że Florencję najeżdżają i że w niej rej wodzą rodziny chłopskie.
  634. W. 127 i nast. Florencjo moja, apostrofa pełna ironii, karcąca gadatliwość, niesprawiedliwość, chciwość, płochość i zmienność Florentczyków.
  635. Dolina gnuśnych książąt.
  636. Oktawian Augustus kazał pochować zwłoki Wirgilego w Neapolu.
  637. że była mi nieznana wiara, Porów. Piekło, p. I, w. 125.
  638. giął się ująć za kolana. Wirgiljusz przyjmuje hołd Sordella, podczas gdy nie pozwala uniżać się Stacjuszowi (Cz. XXI. 130) zapewne dlatego, że ten ostatni jest Rzymianinem.
  639. Trójcy cnót teologicznych: wiary, nadziei, miłości; sprawiedliwi poganie znali jedynie cnoty przyrodzone.
  640. dokąd mi prawo, tj. aż do bramy właściwego Czyśca.
  641. za tę linię ni jednego kroku — Nie zrobisz. Słońce jest symbolem łaski; bez niej człowiek nie zdolny jest kroczyć po drodze poprawy i musi błąkać się bez celu.
  642. Indyjskie drewna. W oryg. Indico legno lucido. Niewiadomo, co poeta przez to rozumiał. Inni chcą rozróżniać: Indico, legno.
  643. z kwietnych wirydarzy. Ta pogodna dolina odpowiada polom elyzejskim w Piekle, p. IV. Salve Regina jest hymnem wieczornym.
  644. Rudolf habsburski (1273—1291). Kronikarz Villani czyni mu wyrzuty, że zaniedbał Włochy dla swych włości niemieckich.
  645. Ottokar II, król czeski (1253—1278), zginął w bitwie pod Wiedniem, walcząc przeciw cesarzowi Rudolfowi. Nieprzyjaciele na ziemi, tu są przyjaciółmi. Dante sądzi, że Ottokar w wieku młodzieńczym posiadał więcej zalet, niż syn jego, Wacław IV (um. 1305 r.) w wieku dojrzałym.
  646. Ów krótkonosy: Filip III, król francuski, trzymający się szaty Henryka III nawarskiego. Filip zwyciężony w bitwie morskiej od Ruggiera, Lauria, admirała Piotra III, króla Aragonu, usunął się do Perpignan, gdzie umarł ze zmartwienia 1285 r.
  647. ojciec i teść francuskiej niedoli Filip piękny, syn Filipa III, zięć Henryka III, nazwany mal di Francia. Filip i Henryk boleją nad jego nieprawością. Dante odzywa się o nim po wielokroć nienawistnie, jak w ogóle o Francuzach, odwiecznych wrogach cesarstwa niemieckiego.
  648. W. 112—113. Ów gruboczłonki — Z tym męskonosym: Piotr III, król Aragonu (od 1276 r.) i Sycylii (od 1282 r.) Karol andegaweński, syn Ludwika VIII, króla francuskiego, zaborca Neapolu i Sycylii, zabójca Konradyna.
  649. Chłopczyną jest Alfons, syn pierworodny Piotra III z Aragonu; panował w Aragonie tylko 6 lat (1285—1291).
  650. Frydryk z Jakóbem, inni synowie Piotra III.
  651. Dante chce powiedzieć, że cnota jest darem bożym.
  652. Przygana moja dotyczy Nosala — I Piotra, tj. Karola i Piotra III. Syn Karola zrujnował Apulię i Prowancję przez złe rządy.
  653. W. 127 i nast. Nasienie tyle gorsze jest od drzewa, tj. Karol II o tyle jest gorszy od swego ojca, o ile mąż Konstancji, tj. Piotr III jest znów lepszy od Karola I, którego pierwszą żoną była Beatrycze, córka Rajmunda, hr. Prowancji, a drugą Małgorzata, hrabianka burgundzka.
  654. W. 131—3. Henryk III, król angielski (1216—1272), według Villaniego »człowiek dobrej wiary, lecz małej wartości, w istocie słaby, lękliwy bez charakteru, narzędzie w cudzem ręku«. Syn jego Edward (1272—1307) »król dobry i dzielny, jeden z najtęższych i najmędrszych panów w chrześcijaństwie, szczęśliwy we wszystkich przedsięwzięciach«. Zwany był Justynianem angielskim.
  655. Wilhelm VII, margrabia Monferratu (1254—1292), wikarjusz cesarski i głowa Ghibellinów, w powstaniu Aleksandrji został pochwycony i zamknięty w żelaznej klatce. Umarł po 17 miesiącach więzienia. Syn jego Jan I, mszcząc się, wyruszył przeciw Aleksandrji; w zamian kraj jego został najechany i zniszczony.
    Godzi się zauważyć, z jaką sztuką poeta jednym rysem zaznacza pozę, fizjonomię, charakter wymienionych postaci.
  656. Była to chwila, n. b. wieczorna, kiedy pielgrzymów owłada największa tęsknota.
  657. W. 1—6. Do słów, które same przez się są muzyką, dorobił melodję R. Schumann.
  658. przestawszy dźwięki łowić uchem, z powodu, że śpiewy ucichły.
  659. Hymn o przepięknym rytmie: Te lucis ante terminum.
  660. których miecz... złamany był i tępy, na znak, że sprawiedliwość boża łagodzi się litowaniem, albo że aniołowie występują obronnie, nie zaś zaczepnie.
  661. Szaty aniołów są koloru nadziei; oni sami są stróżami, strzegącymi dusz od pokusy chytrego szatana.
  662. Z łona Maryji, tj. z nieba empirejskiego, z kielicha Róży mistycznej.
  663. Nino (zdrob. Ugolino) de Visconti z Pizy, wnuk po matce hr. Ugolina delia Gherardesca, tragicznej postaci z XXXIII p. Piekła. Był gubernatorem Gallury na Sardynii. Wypędzony z Pizy 1288 r., umarł 1296 r. Dante cieszy się, że mimo życie spędzone w krwawych zatargach Nino nie zasłużył na potępienie.
  664. Sordel i tamten. Sordel zajęty jedynie Wirgilim nie spostrzegł dotąd, że Dante jest osobą żywą.
  665. Patrz Konradzie. Jest to Konrad Malaspina, o którym niżej.
  666. co tak pilnie strzeże — Pierwszego »czemu«, pierwszej przyczyny swego działania.
  667. W. 71 i nast. Joanna, jedyna córka Nina w 1300 r. miała około 9 lat. Wyszła bardzo młodo za Ryszarda da Camino, który został zamordowany 1312 r. Matka jej, żona Nina, Beatrycze, córka Obizza II da Este, wyszła 1300 r. po raz drugi za mąż za Galeazza Visconti, bywszy już narzeczoną jednego z synów Alberta Scotti, pana Piaczency. Za poduszczeniem mściwego Scottiego, Galeazzo 1302 r. został wypędzony z Medjolanu i zmarł w biedzie na wygnaniu 1328 r. Biały czepiec przy czarnej sukni był strojem wdowim.
  668. W. 76—78. Słowa te brzmiące jak wymówka, według komentatorów rzucają światło niekorzystne na żonę Dantego-wygnańca.
  669. Żmija, herb Viscontich z Medjolanu; Kur z Gallury, herb Viscontich pizańskich.
  670. kędy droga gwiazd jest opieszała: w okolicy bieguna (południowego).
  671. trójca gwiazd jest allegorją trzech cnót teologicznych, wiary, nadziei, miłości, w przeciwieństwie do czterech gwiazd widzianych rano (p. I, w. 23), a oznaczających cztery cnoty kardynalne. Pierwsze oglądane wieczorem wspierają życie kontemplacyjne, drugie jako zwiastunki dnia, życie czynne.
  672. pełzał wąż. Wąż jest szatanem, który przychodzi kusić duszę codzień wieczorem; wprawdzie dusze czyścowe nie ulegają już pokusie (por. Cz. XI, 23), ale tu w Przedsionku Czyśca szatan chce może napełniać dusze lękiem i zniechęceniem.
  673. Liżąc językiem na znak obłudnego przymilenia.
  674. boskich sokołów. Nazwę ptaków łowczych daje poeta Aniołom spędzającym węża.
  675. W. 112 i nast. Niech świeca... Niechaj łaska oświecająca, która cię wiedzie ku niebu, znajdzie tyle posiłku w twej wolnej woli, abyś mógł zajść aż do raju ziemskiego.
  676. Val di Magra, dolina w Lunigianie. Konrad Malaspina, margrabia Lunigiany, zmarły w 1294 r. Odróżnić go należy od Malaspiny starszego, który umarł w r. 1250. Przesadna dbałość o ziemskie dobra rodu sprawiły, że zaniechał troski o sprawę zbawienia własnej duszy.
  677. Chociaż złe wódz rady światu szepce. Przez przewrotnego wodza jedni rozumieją szatana, drudzy papieża Bonifacego VIII, inni w ogóle Rzym jako głowę Gwelfów. (Porów. Czyściec, p. XVI, w. 100).
  678. w tej kolebce, tj. w tej części Zodjaku, gdzie znajduje się konstellacja Barana. Nim upłynie 7 lat, ty sam — powiada Malaspina do Dantego, — zaznasz gościnności mego domu, przyjęty jako wygnaniec od Franceschina da Mulazzo i Moroella di Villafranca. Według tego miejsca oznacza się datę owej gościny na rok 1306.
  679. nałożnica dawnego Tytona. Jutrzenka (Eos), małżonka Tytona, królewicza trojańskiego. Wyprosiła dlań u bogów nieśmiertelność, ponieważ jednak zapomniała prosić o wieczną młodość, Tyton zwiądł i zkarlał. Inni czytają: Tytana i rozumieją Tetydę, żonę Okeana, czyli morze »bielejące« od światła gwiazd.
  680. I klejnotami zabłyśnie, tj. gwiazdami ułożonemi w znak Ryby. Kiedy słońce znajduje się w znaku Barana, konstellacja Ryb jawi się na wschodzie chwilę przed jutrzenką.
  681. noc z naszego miejsca już dwa kroki — Naprzód zrobiła. Na nocorówni noc »wstępuje i schodzi« w 12 krokach, tj. godzinach, licząc od godz. 6 wieczór do 6 rano. W Czyścu zatem byłaby godzina około 9 wieczór. Wiersze 1—6 oznaczałyby zatem położenie w sferze północnej: w Jerozolimie byłoby około 8 rano, we Włoszech świt. W ten sposób sprzeczność wykładów tego ciemnego ustępu byłaby usunięta. Sen Dantego trwa do świtu: nad ranem ma widzenie.
  682. »spuścizną adamową« jest cielesność.
  683. bolesnej pamięci — Pełna jaskółka. Król Tereusz, mąż Progny, uwiódł przemocą jej siostrę Filomelę i by nie mogła wydać zbrodni, kazał uciąć jej język. Ona jednak znalazła sposób porozumienia się z siostrą, która zabiwszy własnego syna Itysa, podała go na stół mężowi. Potem Progna została zamieniona w słowika, a Filomela w jaskółkę. (Patrz Owidjusza Metamorfozy, ks. VI).
  684. myśl, władniejsza pani swego bytu. W starożytności i w wiekach średnich wierzono, że we śnie dusza wolna od więzów cielesnych zdolna jest nadludzkich objawień. Zwłaszcza sny oglądane nad ranem miały posiadać wartość przepowiedni. (Por. Piekło, p. XXVI, w. 7). Istotnie Dantemu sen się spełni; Orzeł jest tutaj wróżbą Łucji, symbolu łaski oświecającej.
  685. Ganimed, syn Troosa, króla trojańskiego został z góry Idy porwany na Olymp.
  686. orzeł w tem miejscu co znaczy. Łaska oświecająca spada na człowieka piorunem (klasyczny przykład św. Pawła i Pascala) w tej chwili kiedy nieświadomie skupiły się w nim wszystkie warunki do jej przyjęcia.
  687. w górnem zawisnął ognisku, tj. w sferze ognia leżącej między sferą powietrza a sferą księżyca. Sfera ognia zaczyna się u szczytu góry czyścowej.
  688. W. 36 i nast. Tetyda, matka Achillesa zabrała śpiącego z pod opieki centaura Chirona i poniosła na wyspę Skiros, gdzie między królewnemi chował się w ubraniu dziewczęcem, póki Ulysses z Diomedesem, pokazawszy młodzieńcowi zbroję, nie wywabili go na wojnę trojańską.
  689. odeszli razem sen i ona, wyrażenie piękniejsze, niż Wirgiljuszowe: Nox Aeneam somnusque reliquit. (Aen. VIII, 67).
  690. wyższym kunsztem. Opis wstępu do właściwego Czyśca wymaga podnioślejszego stylu.
  691. Brama oznacza sakrament pokuty; barwa biała pierwszego schodu oznacza szczerość spowiedzi; barwą ciemna i spękanie drugiego — skruchę; barwa purpurowa trzeciego płomienną miłość ku Bogu. Inni rozumieją trzy warunki sakramentu pokuty: skruchę, spowiedź i zadośćuczynienie. Miecz goły jest zapewne symbolem sprawiedliwości.
  692. Próg dyjamentowy oznacza niewzruszoność powagi Kościoła, uprawnionego do odpuszczania grzechów.
  693. Siedm P oznacza siedm grzechów głównych.
  694. Kolor popielaty szat anielskich oznacza smutek i spółczucie dla grzesznika; według innych pokorę, z jaką kapłan winien przyjmować grzesznika w konfesjonale.
  695. Klucz złoty oznacza powagę spowiednika; srebrny jego wiedzę potrzebną do rozeznania złego i dobrego.
  696. W. 121—123. Jeden cenniejszy, jako że kupiony krwią Chrystusa: drugi jest węzła rozdzierzgaczem, w myśl słów Chrystusa: »Którym odpuścicie grzechy, będą im odpuszczone«.
  697. Kto spojrzy za się, będzie odepchnięty, tj. utraci łaskę bożą, kto popadnie w dawne grzechy.
  698. tarpejska skała, gdzie był złożony skarb Rzymu pod strażą trybuna L. Cecyliusza Metella. Cezar przekroczywszy Rubikon, przemocą zabrał skarb i obrócił na żołd dla swego wojska. Dante powtórzył wiersz Lukana, Phars. III, 154: Tunc rupes tarpeia sonat...
  699. Te Deum, hymn na powitanie dusz idących ku zbawieniu.
  700. Taras I. Pycha. Duchy kają się, obarczone głazami. Chuć, tj. »zła miłość«, kierująca ku złemu popęd przyrodzony człowieka (por. Cz. XVII, 100), sprawia, że brama Czyśca rzadko się otwiera.
  701. łuczyste linie. Stroma i nierówna droga oznacza uciążliwość pierwszych popędów skruchy.
  702. Księżyc znajdujący się w ostatniej kwadrze zachodzi około 11 godz. przed południem.
  703. Szerokość pierwszego tarasu wynosiła około 5 metrów. Rzeźby znajdują się na okólnej, pionowej ścianie. Nowy okres sztuki plastycznej, równorzędny z malarstwem Giotta jest zwiastowany w tem przedstawieniu scen ruchu i akcji.
  704. Polyklet, rzeźbiarz grecki ur. około 480 r. przed Chr., spółcześnik Fidjasza.
  705. W. 34 i nast. W Czyścu grzechy oczyszczają się zapomocą medytacji i ćwiczenia w skrusze. Ku temu celowi służą nadewszystko przykłady cnót przeciwnych poszczególnym grzechom. Pychę zatem karci się przykładami pokory. Pierwszym z nich jest wizerunek Zwiastowania.
  706. Obszedłem Mistrza. Dante obchodzi górę, postępując zawsze od lewej ku prawej. Wirgiljusz idzie po krawędzi, Dante zaś od ściany. Zwróciwszy się twarzą ku górze, Dante musi obejść Wirgiljusza, tj. przejść na prawo. Dokładność przedstawienia każdego ruchu i giestu potęguje prawdę poetycką.
  707. W. 56 i nast. Wóz i ta skrzynia. Drugim przykładem pokory jest Dawid tańczący przed Arką ku zgorszeniu dumnej żony swej, Mikoli. (Porów. II. Król. VI, 20).
  708. W. 73 i nast. wielka chwała — Księcia. Według podania, papież Grzegorz Wielki miał duszę cnotliwego cesarza Trajana wykupić z piekieł. Tak pisze Joan. Diaconus w Vita S. Greg., IV, 44. Rozumieć to należy tak, że św. Grzegorz wskrzesił Trajana, aby mógł nawrócić się i być zbawiony. Istnieją liczne legendy o podobnych wskrzeszeniach. Anekdotę o spotkaniu z wdową, której zabito syna, opowiada Dio Cassius, XIX, 5.
  709. dłużej, niźli po dni kres. Kary czyścowe, choćby najcięższe, nie mogą trwać dłużej, niż po dzień Sądu ostatecznego.
  710. Spostrzegam twory. Pyszni, którzy na świecie wywyższali się, ukarani takiem poniżeniem, że nie widno nawet, czy są istotami ludzkiemi.
  711. Kamienni siłacze: karjatydy.
  712. Pierwotworami są niebo i aniołowie.
  713. W. 1—24. Parafraza Ojczenaszu, gdzie jest wysławiona wielkość Boga, ma za cel ćwiczenie pokory.
  714. Gdy nam tak sprzyja czułość owych stworzeń. Duchy czyścowe mogą jedynie modlić się za ludzi; ludzie, zwłaszcza ci, których wolna wola jest wsparta łaską bożą, winni modlić się za nie i wypraszać im odpust dobrymi uczynkami.
  715. dziedzic wielkiego Toskana: Omberto, syn Wilhelma de’ Aldobrandeschi, hr. Santafiore, Ghibellin, uduszony w Campagnatico z poduszczenia gminy seneskiej, 1259 r.
  716. Oderisi d’Agobbio lub da Gubbio w księstwie Urbino, sławny miniaturzysta ze szkoły Cimabuego. Zmarł 1209 r.
  717. Francesco Bolognese, inny miniaturzysta, może uczeń Oderisiego. Malarz oddający pierwszeństwo drugiemu malarzowi, — to równie przykład niezwykłej pokory!
  718. Jakże trwa krótko zieleń tego drzewa. Sława artysty ustępuje prędko większej sławie następców, chyba że po głośnym talencie przyjdzie epoka ciemna i jałowa.
  719. W. 94—5. Giov. Cimabue, Florentczyk, ur. ok. 1240, um. ok. 1300. Giotto ur. w Vespignano pod Florencją ok. 1266 r., um. we Florencji 1337 r.
  720. jeden Gwido po drugim narzędzie — Wziął stylu. Gwido Cavalcanti (patrz Piekło, p. X, w. 60) wziął berło po Gwidonie Guinicellim (p. Czyściec, p. XXVI, w. 92).
  721. Taki, co po nich w ich gnieździe zasiędzie. Wielu komentatorów mniema, że Dante mówi tu o sobie samym, inni przeczą, uważając, że właśnie w tem miejscu nie pora była poecie głosić wyższość własną.
  722. Ten, co przedemną stąpa: Provenzano Salvani, znakomity magnat seneski; pobił Gwelfów florenckich pod Montaperti (1260 r.) sam zaś zginął w wojnie Florencji przeciw Sienie, pod Colle di Valdelsa (1269 r.). Głowę jego odciętą obnoszono na lancy.
  723. tyle, ile w żywej — Bawił osobie; porów. Cz. IV, 134.
  724. Wielkiej pokory dał znak. Karol I, król Apulii, trzymał w więzieniu jednego z przyjaciół Salvaniego, nazwiskiem Vigna lub Vinea i żądał zań 10 tys. florenów okupu. Salvani zasiadłszy na rynku Sieny, której wówczas był panem, zebrał dlań ten okup pokorną jałmużną.
  725. Zbyt jasno pojmiesz, tj. na wygnaniu doświadczysz, jak bardzo drżą ręce, kiedy się je składa giestem prośby. Porów. R. XVII, 58.
  726. Jako pod jarzmem woły. Niezrównane określenie powolnego, ociężałego ruchu.
  727. myślą nie dorosłem: dusza poety, kając się, była uniżona.
  728. Widziałem tego, nb. Lucyfera.
  729. Bryjareusz (patrz P. p. XXXI, w. 98).
  730. Tymbreusz, tj. Apollo, tak zwany od Tymbry, miasta Troady, gdzie posiadał świątynię. Razem z Marsem i Palladą wspierał Zewsa w walce z Olbrzymami.
  731. U stóp swej wieży Nemrod się ukaże. Na równinie Sennaar miał być powzięty plan zbudowania wieży Babel. Sam Nemrod znajduje się w Piekle (p. XXXI, w. 77).
  732. Niobe, córka Tantala i Diony, żona Amfiona, króla tebańskiego, za swą dumę wobec Latony ukarana przez Apollina i Dyjanę, którzy strzałami zabili jej wszystkie dzieci.
  733. Saul zwyciężony w bitwie z Filistynami, nie chcąc wpaść w ręce nieprzyjaciół, przebił się własnym mieczem. (Patrz I Król. XXXI).
  734. Roboam, syn Salomona, ludowi, który go prosił o złagodzenie ciężarów, odpowiedział: »Ojciec mój obciążył jarzmo wasze, a ja przyłożę do jarzma waszego«. Wskutek czego wybuchło powstanie, a Roboam musiał uciekać do Jerozolimy. (Patrz III Król. XII).
  735. Anfiarao (Piekło, p. XX, w. 34) jako wieszczek wiedział, że miał zginąć w wojnie przeciw Tebom, skrył się więc w miejscu znanem jedynie żonie Eryfili. Polynik darem naszyjnika skusił Eryfilę, że zdradziła męża. Almeon mszcząc się za ojca, zabił matkę.
  736. Sennacheryb, król Assyrów, został zabity od własnych synów podczas gdy odprawiał ofiarę w świątyni. (Patrz IV Król. XVIII, 13).
  737. Tomirys, królowa Scytów, wziąwszy króla perskiego Cyrusa do niewoli, mszcząc się śmierci syna, kazała uciąć mu głowę i zanurzyć w naczyniu pełnem krwi.
  738. Po śmierci Holofernesa, który poległ z ręki zdradzieckiej Judyty, Assyryjczycy rozprószyli się w ucieczce. (Patrz ks. Judith, XV).
  739. trupów stos, w oryg. reliquie del martiro. Inni rozumieją w szczególności trup Holofernesa.
  740. Anioł boży. U każdych schodów wiodących na wyższy taras stoi Anioł, który omusnąwszy pokutnikowi z czoła ślad grzechu, zachęca go do wstępowania i żegna go odpowiednią pieśnią.
  741. ze straży — Dnia ustępuje szósta służebnica, tj. szósta godzina słoneczna, czyli południe.
  742. lekkie wiatru wianie, tj. podmuch pychy. Bo sława ziemska jest jak wiatru wianie. (Czyściec, p. XI, w. 100).
  743. W. 100 i nast. na wzgórzu, siedzibie kościoła. Opis wzgórza z kościołem San Miniato we Florencji. Most Rubaconte jest to dzisiejszy most alle Grazie, zwany tak od Rubaconta di Mandella, podesty florenckiego, który rozpoczął budowę tego mostu w 1237 r. Dalsze słowa są ironicznym przytykiem do fałszerstw kupiectwa florenckiego.
  744. Błogosławiony jest duchem ubogi, pierwsze błogosławieństwo ewangeliczne (św. Mat. V, 3), które śpiewa Anioł na przejściu z pierwszego tarasu na drugi, jako ostatnią zachętę pokory. Inni sądzą, że zwrotki te pochodzą od duchów już oczyszczonych.
  745. Taras II. Zazdrość. Pokutnicy siedzą oparci o skałę, w lichych włósienicach; powieki mają pospinane drutem.
  746. Bok prawy czyni obrotu ośrodkiem. Poeci mają słońce po prawej ręce, Wirgiljusz zatem zwracając się ku słońcu, czyni pół obrotu w prawo.
  747. Brać trzeba zawsze twe blaski za wodze. Wirgiljusz przypomina radę Katona, (p. I, w. 108), że należy postępować za biegiem słońca. Słońce jest symbolem prawości.
  748. głos pierwszy. Na tym tarasie zazdrość jest karcona przykładami miłości, wyrażonymi już nie w płaskorzeźbach, ale w głosach aniołów i duchów. Okrzyk Wina nie mają, przypomina troskliwość Marji na godach w Kanie galilejskiej.
  749. Orestes jestem. Słowa Piladesa, który chciał poświęcić się za przyjaciela skazanego na śmierć wyrokiem króla Egista.
  750. Kochajcie swoich krzywdzicieli. Słowa Chrystusa (św. Mat. V, 44) powtórzone tu ustami Anioła.
  751. W. 58—61. Zazdrośnicy są zrównani nędzną szatą; wspierają się wzajemnie wbrew dawnym nienawiściom: śpiewają litanię miłościwą, wyrażającą »świętych obcowanie«.
  752. Powieki mieli pospinane drutem. Zazdrośni według etymologii średniowiecznej są jakby niewidomi, in-vidiosi. Albo: mają oczy zamknięte, gdyż za życia nie mogli poglądać radośnie na szczęście cudze.
  753. prawdziwego grodu obywatelki: w Czyścu i Raju niema rozróżnienia ojczyzny.
  754. Sieny mieszkanką byłam. Sapia (Zofia), żona Ghinibalda Saraciniego, szlachcianka seneska wygnana z miasta, żyła w Colle. Kiedy w 1269 r. pod Colle rodacy jej ponieśli klęskę (patrz p. XI, w. 121), Sapia objawiała z tego powodu niepomierne ukontentowanie.
  755. Jak ów kos głupi. Stara bajka ludowa opowiada, że kos w Styczniu poczuwszy trochę ciepła, uciekł z klatki śpiewając: »Panie, już nie dbam o ciebie, bo skończyła się zima«, — na swoję niedolę, gdyż wkrótce powróciły mrozy.
  756. Piotr Pettinagno, kupiec grzebieni w Sienie, człowiek wielkiej uczciwości i pobożności, stojący in odore sanctitatis. Był tak sumienny, że kiedy nakupił grzebieni w Pizie, a znalazł między nimi sztukę nieco wadliwą, rzucał ją do Arna. Sieneńczycy wystawili mu nagrobek i ustanowili nawet w 1328 r. na jego cześć obchód doroczny.
  757. Kary, co w kręgu niższym. Dante wyznaje, że grzeszył nie tyle zazdrością, co pychą.
  758. między próżnymi ziemiany — Co w Talamonie dufni. Mieszkańcy Sieny pragnęli napróżno zkolonizować Talamon w niezdrowej Maremmie pełnej bagien, spodziewając się z tego portu wielkich korzyści.
  759. źródła Dyjany. Dyjana, podziemna żyła wodna, której Sienejczycy, ubodzy w wodę, napróżno przez długi czas szukali. Ta »studnia Dyjany« znajduje się dziś w górnej części miasta, w klasztorze Karmelitów.
  760. Lecz więcej admirali stracą. Admirałami Dante nazywa tutaj komendantów floty, albo dyrektorów robót w porcie talamońskim, którzy pomarli na malarję.
  761. Mały strumyczek, tj. Arno, mający źródło w tej części Apeninów między Toskanią a Romanią, która się nazywa Falterona.
  762. niedomówione. Dante wymienia Arno po wielekroć bez tego wstrętu, raz nawet (Cz. V, 122) zwie go »królewską rzeką«.
  763. Siodło gór (co z nich odpadło Peloro). Apeniny są w tem miejscu bogate wodą, gdyż tam równie Tyber ma swe źródła. Peloro, góra Sycylii, musiała niegdyś należeć do łańcucha Apeninów.
  764. W. 34—6. Bystrze spostrzeżone zjawisko nieustającej wymiany materji: morze parując, zasila rzeki, rzeki zaś powracają mu ubytek.
  765. W. 43 i nast. Zjadliwe określenie grodów toskańskich naturą czterech zwierząt: Sprośni wieprze, to mieszkańcy Cassentynu; wrzaskliwe szczenięta, to Aretynowie. Wilkami są Florentczycy; wreszcie lisami mieszkańcy Pizy.
  766. Wnuka twojego widzę. Tak przemawia w ciągu dalszym Gwido do Rinierego. Wnukiem Rinierego jest Fulcieri da Calboli, który w 1303 r. będąc po raz drugi wybrany podestą Florencji, przekupiony od Czarnych, wielu Białych uwięził, brał na tortury i skazywał na śmierć pod zarzutem zdrady. Ci Biali, jako Florentczycy, równie nienawistnie są tu nazwani wilkami.
  767. Z nędznego lasu we krwi wyjdzie potem. Nędznym lasem jest Florencja (selva oscura I p. Piekła).
  768. Guido del Duca. Mamy o nim szczupłe wiadomości. Pochodził z Brettinoro.
  769. »Podziałem wykluczającym« nazywa się tu owa czynność Fortuny, która »znikome dobra wciąż obnosi w kolej« (P. VII, 79): odbiera jednym, by obdarzyć drugich. Dalej (Cz. XV, 44) będzie mowa o innych dobrach, które nie uszczuplają się, choć rozdzielone między wielu.
  770. Rinier da Calboli z Forli, Gwelf, podesta Parmy w 1252 r.
  771. W obrębie morza, Renu, gór i Padu, tj. w granicach Romanii.
  772. Lizio da Valbona, mąż dworny i wielkiej zacności; Henryk Manardi z Brettinoro, mąż roztropny, uczynny i pełen zacności, przyjaciel Gwidona del Duca.
  773. Piotr Traversari, władca Rawenny za Fryderyka II. Gwido di Carpigna, syn Ranierego, hr. di Carpigna, żył w pierwszej połowie XIII w.
  774. Fabbro, prawdopodobnie F. de’Lambertazzi, rodem z Bolonii, podesta Pizy w 1254 r.
  775. Bernardin di Fosco z Faency, podesta Pizy w 1249 r. Ród jego nieszlachecki nazwany jest »drobnem siemieniem«.
  776. Gwido da Prata i Ugolin d’Azzo wielcy przyjaciele, którzy z nizkiego stanu doszli do wielkich zaszczytów.
  777. Frydryk Tignoso z Rimini, wielce szanowany dla swej powagi i hojności.
  778. Anastagi i Traversari, domy magnackie Rawenny.
  779. W. 109—110. Dworność, miłość, wojna, — trzy ideały świeckie wieków średnich.
  780. Brettinoro, dziś Bertinoro, miasteczko w Romanii między Ceseną a Forli. Dante czyni aluzję do emigracji Ghibellinów w 1295 r.
  781. Bagnacavallo, gród w Romanii między Lugo a Rawenną. Dante czyni aluzję do wymierania występnego rodu hrabiów Malavicinich.
  782. Conio i Castrocaro, równie grody Romanii, należące wówczas do hrabiów da Barbiano i do Ordellaffich di Forli.
  783. Pagani, władcy Imoli i Faency, powiada poeta, poprawią się po śmierci Mainarda, zwanego Djabłem. Ten Maghinardo Pagano jest wspomniany w Piekle p. XXIII, w. 50. Umarł w 1302 r.
  784. Ugolin de’Fantolin, zacny szlachcic z Faency zmarł bezpotomnie 1282 r.
  785. Ktokolwiek spotkasz, słowa Kaina po zabiciu Abla. To i następne wołania są przykładami na zazdrość ukaraną.
  786. Jam jest Aglauro. Aglauro, córka Cekropsa, króla ateńskiego, przez zazdrość przeszkadzała miłostkom siostry swej Ersy z bożkiem Merkurym, za co została przemieniona w kamień.
  787. twarde pęta, tj. przykłady zgubnych skutków zazdrości.
  788. Taras II. Zazdrość. Taras III. Gniew. Pokutnicy kają się w gęstym dymie.
  789. W. 1 i nast. Była godzina 3 (inni obliczają 2) po południu: słońcu pozostawało do przebieżenia jeszcze około 45°. W antypodach Czyśca była 3 lub 2 po północy, we Włoszech zaś była północ.
  790. skądś odbite światło. Z Boga pada na Anioła i odbite godzi w Dantego.
  791. Błogosławieni miłosierni, piąte błogosławieństwo ewangeliczne.
  792. Raduj się zwycięzco, parafraza Apokalipsy, II, 7, lub słów św. Pawła z Listu do Rzym. XII, 21.
  793. W. 45 i nast. Odnosi się do Cz. XIV, 87. Wirgiljusz tłumaczy Dantemu różnicę między dobrami materjalnemi a duchowemi. Przy pierwszych warunkiem wzbogacenia jest zubożenie strony przeciwnej; zaś dobra duchowe mają to do siebie, że im więcej mają uczestników, tem większa rozkosz dostaje się każdemu w udziale. Przyczyna jest w miłości bożej, która ciągnie ku każdej miłości, przez to ją wzmacnia i rozprzestrzenia.
  794. Dlaczego to nam zrobiłaś dziecino? Słowa Marji do Jezusa w świątyni. Pierwszy przykład łagodności.
  795. Jeśliś tej stolicy królem. Pizystrat, syn Hippokratesa, tyrana ateńskiego (um. ok. 528 przed Chr.). Val. Maximus opowiada, że pewien młodzieniec zakochany w córce Pizystrata, nie mogąc dostać jej za żonę, pocałował ją publicznie, a kiedy królowa domagała się ukarania zuchwalca, Pizystrat miał odpowiedzieć z pobłażliwością i oddać młodzieńcowi królewnę za żonę. Drugi przykład łagodności.
  796. spór wiedli bogowie. Neptun z Ateną mieli wieść spór o to, kto z nich ma nadać nazwę nowo założonemu miastu; Atene zwyciężyła.
  797. Młodzieńca: Ukamienowanie św. Szczepana opowiedziane w Dziejach apost. VII. Trzeci przykład łagodności.
  798. Z wzrokiem zamglonym. Zwolennicy senzacji przytaczają ten ustęp jako dowód, że Dante był epileptykiem lub przynajmniej lunatykiem, podczas gdy to jest tylko objektywne przedstawienie ekstazy.
  799. Byś otwarł serce wodom pojednania. Widzimy jak poeta w swej podróży zaziemskiej oczyszcza się kolejno z ziemskich namiętności; tu więc uczy się tłumić dawny gniew, przebaczać i kochać.
  800. Taras III. Gniew.
  801. Mgła przykra, gęsta i chropawa. Gniew przyćmiewa władze umysłowe, co symbolicznie jest wyrażone dymem gęstym i gryzącym.
  802. Duchy śpiewając Ecce Agnus Dei, ćwiczą się w łagodności i miłości.
  803. Marco Lombardo, szlachcic wenecki żyjący w XIII w. bohater Novellina, zbioru nowel z XVI w. (now. 46) sławny z dworności i porywczości.
  804. z dawniej słyszanem, tj. z tem, co Gwido del Duca mówił mu o powszechnem zepsuciu (patrz p. XIV, w. 29). Lombardo skarży się równie, że »zapomniano napinać łuk ku rzeczom honoru«.
  805. W. 64—81. Wykład teorji wolnej woli, jak się przedstawia w Sum. theol. św. Tomasza z Akwinu oraz u innych Ojców Kościoła.
  806. W. 88—93. Wykład teorji grzechu. Popędem przyrodzonym duszy ludzkiej jest szukanie rozkoszy. Nieoświecona rozumem chwyta za rozkosz pozorną, zatem mądry prawodawca winien na nią nakładać wędzidło.
  807. bodajby szczyt wieży tj. przynajmniej sprawiedliwość.
  808. Nierozdwojone ma jeszcze kopyta. Prawo Mojżesza zakazywało Izraelitom pożywać mięso ze zwierząt jednokopytnych. Według św. Tomasza z Akwinu »rozdwojenie kopyt« oznacza: rozdział dwu Zakonów, albo odrębność Ojca i Syna, rozdział dwu natur w Chrystusie, rozróżnienie złego i dobrego. Dante chce więc powiedzieć, że papież może być biegły w piśmie, ale nie umie odróżniać dóbr doczesnych od duchowych. Cały ten ważny ustęp zawiera rdzeń teorji monarchicznej Dantego. Pomieszanie prerogatyw władzy świeckiej i duchownej jest według niego przyczyną zepsucia.
  809. obacz dla przykładu — Jak to po ziarnie poznaje się trawa, tj. ze skutku wyrozumuj przyczynę, z zepsucia wywnioskuj, że w ustroju politycznym kryje się jakiś błąd zasadniczy; jest nim właśnie nieustatkowanie dwu władz: duchownej i świeckiej.
  810. W. 115—120. Kraj śród Adygi i Padu, tj. Lombardja, nim wybuchł spór między cesarzem Fryderykiem II a Rzymem, była pełna pokoju; dziś jest skalana zbrodniami stronnictw politycznych.
  811. W. 124—6. Konrad di Palazzo z Brescji, kapitan w wojnie przeciw Tarentynom w 1279 r., podesta Piaczency w 1288 r. — Gherard da Camino di Trevigi, kapitan generalny trewigiański 1283—1300 r. — Gwido da Castel, szlachcic z Reggia, modą francuską zwany szczerym (il semplice) Lombardem.
  812. Lewici według ks. IV Mojż. Num. XVIII, 20, mieli być wyzuci z posiadania ziemi.
  813. Gherard był znany powszechnie pod imieniem »dobrego«; nazwisko jego rodowe mogłaby chyba osławić życiem rozwiozłem córka Gaja, głośna na całą Lombardję.
  814. Taras III. Gniew.
  815. blask, co już dolin porzucił krawędzie. Słońce tak się zniżyło, że oświecało już tylko wierzchołek góry.
  816. rogów tysiące. Jedna z anekdot o Dantem opowiada, że bawiąc w Sienie, zadumany nad książką nie widział turnieju, który odbywał się na placu. Może też anekdota została dorobiona do tego ustępu B. K.
  817. światło o niebiańskiej treści. W czasie snu wyobraźnia jest rzekomo poddana wpływowi gwiazd, stąd jej moc prorocza.
  818. W. 19—30. Przykłady gniewu ukaranego. Pierwszym jest wizja Filomeli (o której wyżej, p. IX, w. 14), drugim wizja Hammana ministra króla Persów Ahaswera. Hamman, kiedy wykrył się jego spisek przeciw Mardocheuszowi i Żydom, został ukrzyżowany na krzyżu, który był sam przygotował. (Patrz ks. Esther, III—VII). Jak Farinacie w Piekle Dante nie odmawia mu szacunku.
  819. widmo dzieweczki w żałobie. Jest nią Lawinia, córka króla Latyna i Amaty, która odebrała sobie życie z rozpacznego gniewu, sądząc, że Eneasz zabił w pojedynku Turnusa i że Lawinia musi zostać jego żoną.
  820. strzeliła jasność, nb. bijąca z Anioła pokoju stojącego na przejściu z trzeciego do czwartego tarasu.
  821. Rad nam, jak inni samym sobie radzi. Człowiek nie czeka prośby, ażeby uczynić rzecz miłą sobie; miłość Anioła do ludzi jest tak wielka, jak ich miłość siebie samych, zatem pierwszy i nieproszony wzywa ich do wstępowania.
  822. Błogosławieni — Pokój czyniący, słowa Anioła pokoju, siódme błogosławieństwo ewangeliczne.
  823. Granica trzeciego tarasu. Zapada noc, poeci zatem wedle praw panujących w Czyścu nie mogą postępować dalej.
  824. W. 79—111. Teorja miłości według św. Tomasza z Akwinu. Są dwa rodzaje miłości: 1) miłość wrodzona, naturalna, wspólna wszystkim stworzeniom. Taka jest np. miłość siebie samego, czyli instynkt samozachowawczy; 2) miłość moralna, rozumna, właściwa istotom obdarzonym wolną wolą. Jedynie ta druga może być źródłem zarówno cnoty jak grzechu.
    Miłość cnoty nie dorosła — Do obowiązku. tj. opieszałość w spełnianiu czynów cnotliwych.
  825. W. 112—139. Porządek moralny podziału Czyśca. »Zła miłość« jest źródłem wszystkich grzechów; według jej rozlicznych odmian układa się skala kar czyścowych. Zła miłość występująca w postaci pychy, zazdrości i gniewu, jako cięższa oczyszcza się na niższych tarasach; miłość nieustatkowana w formie opieszałości, popędliwości, skąpstwa, obżarstwa, zmysłowości pokutuje w regionach wyższych.
  826. Taras IV. Lenistwo. Pokutnicy biegają bez wytchnienia.
  827. W. 19—39. Istota miłości. Wykład mający źródło w Platonizmie, a zgodny z nauką św. Tomasza z Akwinu i z tem, co Dante podaje w Convito III, 2 i 3: »Miłość jest połączeniem duchowem duszy z przedmiotem kochanym«. Jej postać najprostsza, pierwotna, to popęd naturalny, pierwszy łącznik między duszą a przyrodą: Drugi, uczuciowy łącznik, — to zapatrzenie się w istocie urodziwej. Z zapatrzenia rodzi się pojmowanie piękna, tj. miłość intelektualna, łącząca duszę już nie z przyrodą, lecz z Bogiem. Tylko więc ta ostatnia jest miłością »prawdziwą«.
  828. duchowy kształt, w oryg. forma sustanzial, termin scholastyczny na duszę. Właściwym przymiotem, który dusza otrzymała w dziedzictwie, jest naturalny popęd kochania; ten jednak występuje na jaw dopiero pod wpływem pobudek zewnętrznych.
  829. Ci dali światu naukę o cnocie. Mowa o filozofach, którzy stworzyli Etykę.
  830. Księżyc co późno wstał. Był to bowiem dzień piąty po pełni, jak obliczają komentatorowie.
  831. I biegł... po stronie — Prażonej słońcem, tj. biegł z zachodu na wschód (jako że w antypodach) po tej drodze Zodjaku, od strony konstelacji Niedźwiadka, gdzie znajduje się słońce w porze roku, kiedy Rzymianin widzi je zachodzące między Korsyką a Sardynią, to znaczy w porze zimowej.
  832. Cień ów uprzejmy, to Wirgiljusz, właściwie urodzony nie w Mantui, ale w sąsiedniem miasteczku Pietoli, zwanem u starożytnych Andes.
  833. Z brzemienia pytań... kark odgina, nb. odpowiedziawszy na nie.
  834. Gromada duchów — w biegu popędliwa. Są to opieszali, nagradzający swe winy pośpiechem.
  835. W. 91—93. Ismen i Asop, rzeki Beocji; po ich brzegu Tebanie biegali z zapalonemi pochodniami, modląc się do swego patrona Bakchusa, kiedy potrzebowali jego pomocy.
  836. W. 100—105. Przykłady skwapliwości. W górę skwapliwie spieszyła Maryja, nb. w odwiedziny do krewnej Elżbiety. (Ewang. św. Łuk. I, 39). — Cezar piorunem spadł z Rzymu pod zbuntowaną Marsylję i obległszy ją, równocześnie przeszedł do Hiszpanii walczyć ze stronnikami Pompejusza, na których zdobył Ilerdę, dzisiejszą Leridę.
  837. Ochota łaskę uzieleni, tj. skwapliwość dobrych uczynków powróci łaskę bożą.
  838. świętego Zenona opatem w Weronie, za czasów Fryderyka Barbarossy był niejaki Gherard II. zmarły w 1187 r.: bliższych szczegółów o nim nie posiadamy.
  839. Medjolan został od Barbarossy zburzony w 1162 r.
  840. W. 121—126. Ktoś, co już stoi jedną nogą w grobie. Opat św. Zenona przepowiada, że Albert della Scala, pan Werony (um. 1301 r.) dostanie się do piekieł za to, że opatem klasztoru postanowi nieprawego syna, Józefa. Ten Giuseppe był opatem św. Zenona 1291—1314 r. Jednym z synów Alberta della Scala był Can Grande, który gościł u siebie Dantego-wygnańca.
  841. W. 133—138. Przykłady lenistwa ukaranego. Pierwszym są Żydzi, którzy pozostawszy w tyle za Mojżeszem, poginęli na puszczy. Drugim towarzysze Eneasza, którzy znużeni wędrówką, porzucili wodza i osiedli na Sycylii.
  842. w sen popadłem. Noc nastała, Dante zasypia, jak wprzód u bramy czyścowej (IX, 11).
  843. Taras IV. Lenistwo.
  844. W. 1—3. Była ostatnia godzina przed świtem. W starożytności i wiekach średnich wierzono, że księżyc i noc zimne same przez się, zostają jeszcze bardziej oziębiane naturalnym chłodem Ziemi lub Saturna, jeżeli ta gwiazda znajduje się na horyzoncie.
  845. gdy wieszczkom wielki los się jawi. Sny oglądane nad ranem miały posiadać znaczenie wróżb. »Wielkim losem« geomanci zwali figurę, którą z zamkniętemi oczyma udało się skreślić laską na piasku, a która przypominała linie łączące koniec konstellacji Wodnika z początkiem konstellacji Ryb. To położenie posiadają gwiazdy wschodniego horyzontu w chwili, którą tutaj poeta opisuje.
  846. niewieścia szkarada: symbol uciech zmysłowych, mianowicie tych, których człowiek szuka w bogactwie, w rozkoszach stołu i łoża. Każda z jej znamion: jękliwość, zezowatość etc. może symbolizować grzechy, które teraz nastąpią: chciwość i rozrzutność, obżarstwo i opilstwo, nieczystość.
  847. W. 10—15. Allegorycznie pojmowana ta przemiana oznacza, że uciechy zmysłowe same przez się brzydkie, człowiek wypiększa własną wyobraźnią.
  848. Ja Ulyssesa wstrzymałam. Dante miesza tutaj Syrenę z XII p. Odyssei i Cyrce z p. X.
  849. Święta niewiasta według jednych oznacza Cnotę, według innych Prawdę albo Łucję, czyli łaskę oświecającą.
  850. W. 31—33. Allegorycznie: W świetle rozumu występek odkrywa się z całą swą brzydotą. Porów. Ezech. XVI, 37: »Odkryję sromotę twoję przed nimi i oglądają wszystkę szkaradność twoję«. Ściągnął dłoń. Giest ten wykonywa Wirgiljusz: inni rozumieją, że »święta niewiasta«, co jednak mniej odpowiada wykładowi allegorycznemu.
  851. świt mając w tyle. Poeci postępują ustawicznie od wschodu ku zachodowi. Tu jest wejście na V taras, gdzie oczyszczają się skąpi i rozrzutni, leżący w płaczu, twarzą do ziemi.
  852. Wiejąc skrzydłami Anioł zciera czwarte P z czoła poety.
  853. Błogosławieni, którzy płaczą, — piąte błogosławieństwo ewangeliczne.
  854. Wabiem ją toczy. Metafora z zakresu sokolnictwa. Bóg jest sokolnikiem, który blaskami sfer, jak tamten migocącym wachlarzem wabi człowieka ku strawie duchowej.
  855. Przylgnęła do ziemie dusza moja, słowa psalmu CXVIII, 25. Duchy na świecie przywiązane nadmiernie do dobr ziemskich, skazane są na nieruchomość.
  856. prawica od krawędzi, tj. postępujcie zawsze od lewej ku prawej.
  857. że się coś kryło, w oryg. l’altro nascosto. Inni rozumieją, że mowa o duchu leżącym z twarzą ukrytą.
  858. jam miał Piotra tron w dzierżawie. Jest to papież Hadrjan V, z rodu Ottobuono Fieschi, hr. di Lavagna. Lavagna jest nazwą rzeczułki w genueńskiem. Ottobuono, póki nie został papieżem, odznaczał się chciwością w zbieraniu majątku; później nawrócił się cały do dzieł pobożności.
  859. Jak trudno ustrzec wielki płaszcz, tj. płaszcz pontyfikalny, od zniesławienia, wobec fałszywej polityki Kurji rzymskiej. (Patrz p. XVI, w. 128).
  860. zgiąłem kolano. Dante gromi jednostki, lecz okazuje zawsze cześć najwyższą instytucji Kościoła; tak w Piekle XIX, 101.
  861. po słów brzmieniu. Duch nie mógł widzieć, ale słuchem zauważył, że Dante klęka. W pokorze swojej nie chce przyjąć hołdu, podobnie jak Wirgili hołdu Stacjusza (Cz. XXI, 130).
  862. Ni się żenią (Neque nubent), słowa Chrystusa do Faryzeuszów: »Albowiem w zmartwychwstaniu ani się żenią, ani za mąż idą; ale będą jako Aniołowie boży w niebie«. (Św. Mat. XXII, 30).
  863. Teraz idź. W piekle grzesznicy radzi byli zatrzymywać Dantego rozmową jak najdłużej; tutaj przeciwnie każdy kwapi się pełnić własną pokutę.
  864. Alagia dei Fieschi, żona Moroella Malaspiny, pani wielkiej zacności. Dante znał ją osobiście i tu wspomina ku zawstydzeniu reszty Fieschi’ch.
  865. Taras V. Skąpstwo i rozrzutność (c. d.).
  866. Niesytą gąbkę dobywałem, tj. ciekawości mojej nie zaspokoiłem w pełni.
  867. prastara Wilczyca, tj. chciwość; patrz Piekło, p. I, w. 49.
  868. Dobry Fabrycy. Caius Fabricius Lucinius, konsul rzymski w 282 r. przed Chr. odrzucił dary Samnitów, a później dary króla Pyrrhusa.
  869. Mikołaj, biskup Miry, żyjący z końcem III w., według podania wyposażył troje dziewcząt, które dla ubóstwa były blizkie puszczenia się na niecnotę.
  870. W. 19—33. Przykłady ubóstwa i szczodrobliwości.
  871. We mnie swój korzeń miało podłe ziele. Duchem, który przemawia, jest Hugo Wielki, głowa królewskiej dynastii Kapetyngów. Dante pomieszał go z synem, Hugonem Kapetem (987—996). W słowach poety przebija się straszna nienawiść do Francji, która głównie, według niego, była winna nieszczęścia Włoch.
  872. Flandrji grody: Douai, Lille, Gand, Bruges. Jest to aluzja do krzywd wyrządzonych Flamandczykom przez Francuzów i przepowiednia bitwy pod Coltrai, gdzie ci ostatni zostali pobici 1302 r.
  873. Filipa z Ludwikiem. Od 1060 do 1316 r. panowało we Francji czterech Filipów i pięciu Ludwików.
  874. Rodzic w Paryżu był niegdyś rzeźnikiem. Hugo Kapet był rzeczywiście hrabią Paryża, ale legenda uczyniła go potomkiem paryskiego handlarza wołów, czy rzeźnika. Wierzy w nią równie Rabelais, powiadając w roz. I Gargantui: »Plusieurs sont auiourd’hui empereurs, rois... lesquels sont descendus de quelques porteurs de rogatons«. Dante podjął skwapliwie podanie, rzucając cień na dostojeństwo domu francuskiego.
  875. Gdy dawnych królów zgasło pokolenie, tj. dynastja Karolingów. Przez zakonnika Dante rozumie Karola lotaryńskiego, prawdopodobnie mieszając go z ostatnim Merowingiem, Childerykiem III. Po śmierci Ludwika V królem został obrany syn Hugona Kapeta, Robert I (1031).
  876. wielkie prowansalskie wiano, tj. hrabstwo Prowancji, które po śmierci hr. Rajmonda dostało się jego zięciowi, Karolowi andegaweńskiemu.
  877. W. 65 i nast. pobrał za pokutę — Ponthieu, Normandji i Gaskonii włości. Krwawa ironia. Filip III Śmiały rozpoczął gwałtem i podstępem, zagarniając hrabstwa Valois, Poitou, Owernii i królestwo Nawarry; potem Filip IV Piękny zabrał królowi angielskiemu Edwardowi I włości francuskie; wreszcie Karol andegaweński wydarł Konradynowi królestwo Neapolu, a samego zamordował 1268 r. Według podania, Karol miał równie otruć św. Tomasza z Akwinu 1274 r.
  878. Inny Karol, tj. Karol bez ziemi, brat Filipa Pięknego, który w 1301 r. przybył do Florencji pod pozorem zaprowadzenia pokoju, a stał się przyczyną zguby Białych.
  879. włócznią iskarjotową, tj. włócznią zdrady. Karol przybył do Włoch na czele kilkuset rycerstwa; poeta nawet z takiego szczegółu umie ukuć broń inwektywy.
  880. Jeńcem na galarze jest Karol II, król Apulii, syn Karola andegaweńskiego, wzięty do niewoli przez Rogera di Lauria, admirała Piotra aragońskiego. Córkę swą, młodziutką Beatryczę dla zysku oddał staremu Azzowi VIII, margr. d’Este.
  881. W Alagna wschodzącą liliją jest wojsko francuskie Filipa Pięknego, który w Anagni papieża Bonifacego VIII oddał w ręce zawziętych wrogów: Nogareta i Sciarry Colonny. Dante gromiący tak namiętnie Bonifacego VIII w p. XIX Piekła, okazuje jednak cześć jego urzędowi; tutaj równie gwałt popełniony na osobie papieża uważa za hańbę, przy której bledną wszystkie inne występki domu francuskiego.
  882. W. 88—92. Analogia z męką Chrystusową (przypominająca Mickiewicza) jest ściśle przeprowadzona: »Octem i żółcią« są szyderstwa, jakich nie szczędzono jeńcowi; »żywymi łotrami« są Nogaret i Sciarra; »Piłatem« Filip Piękny.
  883. w święcone podwoje, nb. Templarjuszów, których zakon Filip zniósł w 1312 r.
  884. o oblubienicy — Ducha św., tj. o Marji.
  885. W. 103—117. Przykłady chciwości ukaranej: Pigmalion, król Tyru, który zabił Sycheja, swego wuja, a męża swej siostry Didony, aby przywłaszczyć sobie jego skarby. — Midas, król Frygii, któremu wszystko, czego się dotknął, zamieniało się w złoto. — Achan, przywłaszczywszy sobie łupy zabrane w Jerycho, został ukamienowany. (Ks. Jozuego, VI, 17). — Ananiasz i Safira, którzy skłamali przed apostołami, padli trupem. (Dz. Ap. V, 1—11). — Heliodor chcący zrabować skarby świątyni jerozolimskiej, został stratowany przez mistycznego konia. (II Machab. III, 7—40). — Polinestor, król Tracji, zabił podstępnie młodziutkiego Polidora, chcąc przywłaszczyć sobie jego mienie; zato matka zabitego, żona Priama, Hekuba wydarła mu oczy i następnie zabiła. — Crassus, wódz rzymski, poległ w wyprawie przeciw Partom. Król Orodes kazał odciąć mu głowę i na wyszydzenie chciwości w usta wlewać roztopione złoto.
  886. góra delijska. Neptun miał wyspę Delos wywołać z morza, aby na niej Latona, ścigana złością Junony, mogła powić Apollina i Dyjanę, tj. »dwoje źrenic nieba«: Słońce i Księżyc.
  887. Chwała w niebiesiech Bogu, Gloria in excelsis, — śpiew anielski brzmiący tutaj z radości nad wyzwoleniem nowej duszy.
  888. Taras V. Skąpstwo i rozrzutność (c. d.).
  889. w tym napoju — Jedynie, tj. w wiedzy bożej. (Patrz Ew. św. Jana, IV, 13).
  890. jako Łukasz pisze o tem, w Ew. XXIV. 13 i nast.
  891. znamiona: 7 P, z których 4 Anioł już wygładził.
  892. Kloto, najmłodsza Parka.
  893. w tym świecie nie dżdży. Na trzech stopniach i bramie czyścowej kończy się sfera ziemska, a zaczyna sfera powietrzna, dlatego te regiony nie podlegają zmianom atmosferycznym. Wyobrażenie Raju ziemskiego jako krainy, gdzie panuje wieczna pogoda, pochodzi z powszechnej tradycji średniowiecznej, z podań o »wyspie szczęśliwej« i t. p.
  894. córa Taumanta, tj. Irys (tęcza), posłanniczka bogów.
  895. Suchy wyziew. Meteorologia starożytna rozróżniała opary mokre i suche: z pierwszych miały powstawać deszcz, śnieg, grad, z drugich wiatr i trzęsienie ziemi. Ponieważ do wyżyn Czyśca opary nie sięgają, zatem drżenie góry musiało mieć inną przyczynę.
  896. kim byłeś na świecie. Mówiącym jest Stacjusz, poeta neapolitański (ur. około 40 r., um. około 96 r. po Chr.), autor Tebaidy, Achilleidy i zbioru poezji p. t. Silvae. Tych ostatnich spółcześni Dantego nie znali; on sam pomieszał Stacjusza włoskiego ze Stacjuszem, retorem tuluskim. Stacjusz umarł nie dokończywszy Achilleidy. Czyściec jego trwał 12 wieków: 5 pozostawał w kręgu chciwych, 4 w kręgu opieszałych, resztę w Przedsionku i na pierwszych tarasach.
  897. Taras VI. Obżarstwo i opilstwo. Duchy cierpią głód i pragnienie.
  898. Anioł sprawiedliwości, stróż piątego tarasu, żegna ich czwartem błogosławieństwem: »Błogosławieni pragnący i łaknący sprawiedliwości«. Anioł zatrzymuje się na »pragnących«; »łaknącym« pobłogosławi inny anioł na tarasie szóstym (XXIV 151).
  899. Szlachetności płomię — Roznieca miłość, ta wzajem zapala — Miłość. Teorja miłości wyłożona w Vita nuova i w Komedji brzmi, że: Amor e cor gentil son una cosa (Miłość i serce szlachetne to jedno) i że: Amor a nullo amato amar perdona (Miłość zawsze miłością się płaci).
  900. Juwenal, satyryk rzymski (ur. około 47 r., um. około 130 po Chr.) w Satyrze VII, w. 82, wychwalał Tebaidę, gdzie Stacjusz odzywa się z wielką czcią o Wirgiljuszu.
  901. złota przeklęty — Głodzie, auri sacra fames. (Aeneid. III, 50). Dante tłómaczy: o sacra fame dell’oro, jednak we włoskim sacro znaczy zawsze: święty, podczas gdy w łacińskim może znaczyć: przeklęty, jak właśnie u Wirgiljusza. Stąd różne domysły przy objaśnianiu tego miejsca.
  902. dziś-bym toczył głaz. Katusza skąpców w czwartym kręgu Piekła (p. VII, w 27).
  903. skrzydłem dłoń. Fałszywa przenośnia, która jednak znajduje się w tekście. Podobnie Cz. X, 25. Należy to do znamiennych cech barokowych stylu dantejskiego.
  904. wyświeci łysiny. Kara rozrzutników: por P. VII, 56.
  905. Jokasta, żona Laiosa, matka, potem żona Edypa, musiała patrzeć z boleścią na śmiertelny bój swoich dwóch synów: Eteoklesa i Polynika.
  906. Śpiewakiem Bukolikon jest Wirgiljusz.
  907. Klio, muza historji. Stacjusz rozpoczynając Tebaidę wezwaniem muzy pogańskiej, wskazywał, że wówczas nie przyjął jeszcze chrześcijaństwa.
  908. Na nowo się rodzi — Świat. Stacjusz opowiada, że światło wiary zabłysło mu pierwszy raz ze słów, które przez całe wieki średnie były uważane jako proroctwo przyjścia Chrystusa: — Magnus ab integro seculorum nascitur ordo. — Jam redit et virgo, redeunt Saturnia regna; — Jam nova progenies caelo demittitur alto. (Virg. Egl IV, v. 5—7).
  909. czas domicyjanów, lat 15 od 81 do 96 r.
  910. tebańskie ruczaje, Ismen i Azop. Stacjusz chce rzec: nim dokończyłem IX p. Tebaidy, przyjąłem chrzest. Nawrócenie Stacjusza zdaje się być fikcją Dantego.
  911. w okręgu czwartym, gdzie oczyszczają się leniwi, Stacjusz musiał biegać lat przeszło 400.
  912. W. 97 i nast. Terencjusz, Plant, Cecyljusz, Varro, Persjusz, poeci łacińscy; Homer, Eurypides, Anakreon, Symonides, Agathon, poeci greccy. Ustęp niniejszy jest uzupełnieniem spisu poetów wyliczonych w Przedpieklu. (Piekło, p. IV, w. 88—91). Greczynem »przyjaźniej od Muz wyhołubionym« jest Homer.
  913. W. 110—114. Antygona, córka Edypa i Jokasty, bohaterka tragedji Sofoklesa; Deifile, córka Adrasta, króla Argiwów, żona Tydeusza, matka Diomedesa; Argia, siostra Deifili, żona Polynika; Ismene, siostra Antygony; Isifile spragnionemu wojsku Adrasta pokazała źródło Langię blizko Nemei; Dafne druga obok Manto córka Tyrezjasza. Wieszczka Manto znajduje się w Piekle, p. XX, w. 55. Deidamia, córka Likomedesa, króla skiryjskiego, kochanka Achillesa. Dante wymienia tu przeważnie postaci opiewane w Achilleidzie.
  914. cztery dzienne służebnice, tj. godziny 6—10 przed południem minęły, zaś z następnej ubiegło już sporo.
  915. Drzewo mistyczne z gałęźmi w kształcie odwróconego stożka, tak ułożonemi, aby nikt nie mógł dostać się do owocu. Nie jest to latorośl dawnego drzewa wiadomości, bo ta znajduje się wyżej, Cz. XXIV. 113, ale latorośl drzewa życia.
  916. W. 142—154. Przykłady umiarkowania i wstrzemięźliwości: Marja na godach w Kanie galilejskiej; Rzymianki za Rzeczypospolitej, które nie pijały wina; Daniel gardzący potrawami ze stołu króla babilońskiego; św. Jan Chrzciciel na puszczy. Ostatni wymieniony tu z rozmysłem jako patron Florencji.
  917. Taras VI. Obżarstwo i opilstwo.
  918. Wargi me otwórz! Ps. L, 17.
  919. wywleka spętaną pętlicę, tj. wynagradza grzech pokutą. Przenośnia powtórzona w p. XVI, w. 24.
  920. duchowie nabożni i niemi. Jak za życia przy biesiadach byli krzykliwi i niesforni, tak tutaj cisi i skupieni w sobie.
  921. Eryzychton, chcący wyciąć las poświęcony Cererze, został ukarany głodem tak nienasyconym, że szarpał zębami swe własne ciało. (Owid. Metamorf. VIII. 726).
  922. Z Jerozolimy oblężenia. Opowiada o niej Józef Flawiusz w Wojnie żydowskiej, VI, 3.
  923. Symbolicy średniowieczni twierdzili, że Bóg wypisał nazwę człowieka (Homo) w jego twarzy: litery O wyrażają oczy, M przypomina nos i dwie bruzdy boczne. W twarzach wychudłych te rysy uwydatniały się wyraźniej.
  924. Forese Donati zm. 1296 r., poeta, przyjaciel Dantego, choć brat jego zawziętego wroga, Corsa Donati. Siostrę jego, Pikardę Dante uwiecznił w Raju III, 34 i nast. Obaj przyjaciele wymienili między sobą sonety, które się dochowały. Dante strofuje w nich obżarstwo młodego smakosza.
  925. siła odcieleśniająca. Z wyroku bożego widok strumienia i jabłoni wywołuje chudość dusz.
  926. ta sama ochota, tj. chęć zadośćuczynienia sprawiedliwości boskiej.
  927. że między niższym — Bywasz, tj. w Przedpieklu, gdzie duchy zwlekające z pokutą pozostawać muszą drugie tyle, ile żyły na świecie.
  928. Ta moja Nella, zdrob. Giovannella, żona Foresego. Dante wynagradza tutaj krzywdę, jaką wyrządził za płochych lat tej dobrej istocie, napisawszy o niej żartobliwy sonet, jeden z wyżej wymienionych, gdzie wystawił ją jako wiecznie kaszlącą i niczem nierozgrzaną połowicę. Równocześnie spowiada się z rozwiozłego życia, jakie wiódł w towarzystwie Foresego.
  929. Barbagia, część górzysta Sardynii, słynna naonczas dzikością mężczyzn i rozpustą kobiet, ubierających się zwłaszcza w suknie nadmiar nieskromne. Gorszą Barbagią poeta nazywa Florencję.
  930. Z ambon wyklinać będą. Mowa o dekretach biskupich i karach kanonicznych ogłaszanych przeciw zbyt swobodnym strojom. Inwektywa Dantego bez wątpienia jest przesadna, a co zadziwia, to, że obok Nelli Donati poeta nie wspomina swej własnej żony Gemmy. Czyżby zaliczał ją do »niewiast Barbagii?«... Z całego ustępu wieje duch ascetyczny, ten sam, którym w dwa wieki później strawił się Savonarola.
  931. nim temu puch lica ustroi, tj. nim dzisiejsze dziecko wyrośnie na mężczyznę. Niewiadomo, które z licznych nieszczęść spadłych na Florencję w pierwszych latach XIV w. poeta ma tutaj na myśli.
  932. foremną tarczę, tj. gdy Księżyc (Diana, siostra Słońca-Apollina) stał w pełni.
  933. Taras VI. Obżarstwo i opilstwo.
  934. umyślnie nie spieszy, z miłości Wirgiljusza opóźnia własne wejście do Raju.
  935. Piccarda, urodziwa siostra Foresego. Z klasztoru Klarysek brat, Corso Donati wydobył ją przemocą, aby dać za żonę Rosellinowi della Tosa; Piccarda wkrótce potem umarła.
  936. w szczycie olympijskim, tj. w Niebie. (Patrz Niebo, p. III, w. 34).
  937. W ramionach trzymał Kościół boży, tj. miał za oblubienicę Kościół. Papież Marcin IV (1281—85), wielki smakosz: jedną z jego wyszukanych potraw były węgorze gotowane w białem winie z Bolseny.
  938. Ubaldin z Pila, zamku w Mugello, ojciec arcybiskupa Ruggierego z epizodu Ugolina.
  939. duch prałata, Bonifacego del Fieschi, arcybiskupa Rawenny 1274—95 r. Był to raczej agitator polityczny, niż duszpasterz; lubił wystawność i utrzymywał liczny dwór z dochodów dyecezji.
  940. Markiz de Rigogliosi z Forli, gdy ktoś uczynił przymówkę, że za wiele pije, miał odpowiedzieć, że ma ustawiczne pragnienie.
  941. Gentucca, Lukezanka. Buonagiunta przepowiada poecie, że zakocha się w dziewczynie tego imienia, kiedy będzie w Lukce 1314 r. Szczegół biografii Dantego dość ciemny.
  942. namitka, czepiec będący strojem niewiast i wdów.
  943. Wy, które miłość pojmujecie (Donne ch’avete intelletto d’amore), początek kancony Dantego z Vita nuova, rozdz. 19. Sposobem nowym (nuove rime), stylem nowym (dolce stil nuovo) nazywa poeta manierę liryczną, o treści miłosno-filozoficznej, którą na miejsce manier prowancko-sycylijskiej i doktrynalnej wprowadzili: Gwido Guinicelli, Dante i Gwido Cavalcanti. Cały ten ustęp jest niesłychanie doniosły dla dziejów poezji włoskiej.
  944. W. 53—54. gdy tchnie miłość, śpiewam. Sławne wiersze określające ten nowy rodzaj liryki opartej nie na sztuce, ale na uczuciu.
  945. Notarjusza, Jacopo da Lentini, zwany Il Notaro, poeta pierwszej połowy XIII w., piszący w manierze prowanckiej — Gwido (Guittone d’Arezzo) głowa szkoły doktrynalnej, um. 1294 r.
  946. Za dyktującym, tj. za Amorem.
  947. zbrodzień winien tej ruinie. Forese we wstrząsającej wizji przepowiada śmierć swego brata, Corsa Donati, którego — w myśl Dantego — uznaje za sprawcę nieszczęść Florencji. Corso po wypędzeniu Białych i Dantego, został w r. 1308 sam oskarżony o bunt i zdradę. Villani (VIII, 96) opowiada, jak w ucieczce spadłszy z konia, został dobity od żołnierzy katalańskich.
  948. W. 121—126. Przykłady opilstwa: Centaurowie, którzy zaproszeni od Lapitów na wesele Pirytousza i Hippodamii, upiwszy się, chcieli porwać pannę młodą z drużkami. Wskutek tego wszczęła się walka, w której prawie wszyscy poginęli. — Żydzi, pijący chciwie z potoku i wykluczeni z hufu Jozuego (Ks. Sędziów, VII, 7).
  949. W. 148—150. Poeta powtarza po trzykroć wyraz czułem dla wywołania wrażenia zapachu. Podobnie w Raju wyraz widziałem (XXX, 90—99) dla unaocznienia wizji Róży mistycznej.
  950. Błogosławion... Anioł wstrzemięźliwości zmywszy poecie z czoła szóste P, wskazuje mu wejście na siódmy taras. Dante interpretuje tutaj słowa ewangelii: którzy łakną sprawiedliwości, na: wedle sprawiedliwości, tj. wedle umiarkowania.
  951. Taras VII. Nieczystość. Duchy oczyszczają się, przechodząc przez płomienie i obejmując się miłośnie.
  952. Południk słoneczny stał na Byku, tj. była godzina 2 po południu. W półsferze ziemskiej była godzina 2 po północy.
  953. Meleager, królewicz kaledoński, według przepowiedni miał umrzeć wtedy, kiedy kloc zapalony przy jego urodzeniu całkowicie się spali. Matka Altea zgasiła go natychmiast i schowawszy, strzegła pilnie. Kiedy jednak Meleager w czasie łowów na dzika kaledońskiego, w sprzeczce pozabijał swych wujów Altea z gniewu rzuciła kloc do ognia, a kiedy się dopalił, w tejże chwili Meleager umarł. — Wirgiljusz chce tutaj rzec, że równie tajemna była przyczyna śmierci Meleagra, jak przyczyna wycieńczenia duchów; trawiła ich moc działająca po za nimi.
  954. jak w zwierciedle. Ciało powietrzne duchów jest jakby zwierciadłem ich dusz: afekty wewnętrzne odbijają się na zewnątrz; tutaj więc łaknienie duszne objawia się chudością.
  955. W. 37—51. Stacjusz wykłada teorję gieneracji, według naiwnych pojęć ówczesnych, powtórzoną wiernie z Sum. theol. św. Tomasza z Akwinu. Stacjusz wyręcza tu poganina Wirgiljusza.
  956. Stworzenie duszy roślinnej (wegietatywnej), która w człowieku tem się różni od duszy roślin, że jest tylko zaczątkiem, po którym przychodzi dusza czująca i dusza rozumna.
  957. Zmysły ze swych pierwocin kształtuje, tj. pierwsza moc czynna tworzy narzędzia zmysłów, które składają się na duszę czującą.
  958. jak w człowieka przemienia się zwierzę. Stworzenie duszy rozumnej. Dante odrzuca naukę Origenesa i Tertuliana, a przyjmuje naukę Scholastyków. Origenes przyjmował teorję platońską preegzystencji dusz; Tertulian twierdził, że jak ciało rodzica tworzy ciało syna, tak i jego dusza płodzi nową duszę. Laktancjusz, św. Augustyn i Scholastycy wreszcie uczyli, że duszę tworzy Bóg i wlewa ją w ciało: w samej chwili poczęcia, powiadali jedni; nieco później, powiadali drudzy, jak św. Tomasz z Akwinu, a za nim Dante.
  959. Dusza co żyje, czuje, sobą toczy. Dusza jedna i zupełna, mieszcząca w sobie wszystkie 3 władze: wegietatywną, senzytywną, rozumną.
  960. W. 80—108. Stan duszy po śmierci. Słabną w niej władze zmysłowe, a zato potęgują się intellektualne; niemi wiedziona dusza wie odrazu, do którego z trzech światów pośmiertnych należy. Przybywszy na jeden z brzegów, tworzy sobie ciało powietrzne, będące wizerunkiem ziemskiego, a więc opatrzone zmysłami i cierpiętliwe, zdolne wszystkich ziemskich afektów. To pozorne ciało mar zaziemskich jest nawet mniej lub więcej materjalne, jak się widziało w Piekle.
  961. Boże wielkiego miłosierdzia, hymn śpiewany w sobotę; mowa w nim o oczyszczaniu namiętności ogniem.
  962. W. 128—135. Przykłady czystości. Marja odpowiadająca archaniołowi Gabryelowi; Diana wypędzająca od siebie nimfę Kallisto, która dała się uwieść Jowiszowi. Juno zamieniła ją w niedźwiedzicę, a Jowisz umieścił w niebie jako konstellację.
  963. Taras VII. Nieczystość.
  964. Słońce raziło mię w obojczyk prawy. Była godzina 4 po południu; słońce zniżając się bieliło stronę zachodnią nieba.
  965. ciemniejszej purpury. Dante, bystry obserwator, zna dobrze to zjawisko, że każda barwa w cieniu wydaje się ciemniejsza.
  966. Pazyfaë, matka Minotaura, wypominana tutaj obok Sodomy jako przykład zwierzęcej lubieżności.
  967. dwakroć. Duchy biegną nie zatrzymując się, tak że Dante może odpowiedzieć dopiero za drugim nawrotem.
  968. czem zgrzeszył Cezar, aluzja do satyrycznej piosenki, którą żołnierze rzymscy wytykali złośliwie stosunek Cezara do Nikomedesa, króla Bitynii: Gallias Caesar subegit, Nicomedes Caesarem i t. d.
  969. ni czas pozwoli, zbliża się bowiem wieczór.
  970. Guido Guinicelli, bolończyk, poeta z drugiej połowy XIII w. Um. na wygnaniu 1276 r. O jego dolce stil nuovo patrz wyżej.
  971. w lykurgowem nieszczęściu. Z winy Izyfili Lykurg, król Nemei stracił synka Ofeltesa. Skazano ją na stracenie; synowie Toant i Euneusz szukający matki znaleźli ją kiedy była już w rękach kata i poznawszy padli w jej objęcia. Podanie to opisuje Stacjusz w Tebaidzie, V, 720.
  972. Mój rodzic, tj. Guinicelli; Dante miał go w wielkiej czci, jako wodza nowej szkoły poetyckiej.
  973. W. 113—114. Rękopisy z utworami Guinicellego zawsze będą cenione. Istotnie, dziś dla rzadkości bardziej niż kiedykolwiek.
  974. W pieśniach miłosnych, w rycerskiej powieści, w oryg. Versi d’amore e prose di romanzi. Miejsce nie zupełnie jasne; mowa tu o Arnoldzie Danielu, trubadurze prowanckim z drugiej połowy XII w. Versi d’amore oznaczają kancony, zatem wiersze liryczne; prose di romanzi uczeni tłómaczą przez wiersze epiczne, romanse rycerskie materji bretońskiej, chociaż takie po Danielu nie dochowały się.
  975. Limuzyńcem jest Guiraut de Borneil (pisał między r. 1175 a 1220). Ci dwaj poeci byli przywódcami dwóch kierunków poetyckich; »ciemnej« i »jasnej« maniery. Dante sam był zwolennikiem sztucznej, tylko wtajemniczonym zrozumiałej maniery Daniela.
  976. Gwittona. Mowa o Gwittonie d’Arezzo, założycielu toskańskiej szkoły doktrynalnej, wprowadzającej do liryki tematy uczone i moralne.
  977. w klasztorze, tj. w Niebie.
  978. Zmów z Ojczenaszu tyle, tj. aż do słów: »I nie wódź nas na pokuszenie«, które dla dusz czyścowych już są zbyteczne.
  979. Taką ponętę. W oryg. Arnold Daniel przemawia do Dantego po prowancku: Tan m’abelis vostre cortes deman. Rzecz charakterystyczna, że jak w Piekle (p. XV), tak w Czyścu za grzech rozwiozłości pokutują przeważnie poeci i uczeni; tam Brunetto Latini, Pryscjan i i., tu Guinicelli i Arnold Daniel.
  980. Przejście do Raju ziemskiego.
  981. W. 3—4. Ebro, tj. zachodni kraniec ziemi stoi pod Wagą o północy; na krańcu wschodnim jest wtedy południe; na górze czyścowej wieczór, w Jerozolimie poranek.
  982. Błogosławieni czystego serca, szóste błogosławieństwo ewangeliczne, którem anioł czystości zaprasza duchy do przejścia przez ogień. Jest to jedyna z mąk czyścowych, której poeta musi się poddać, chcąc dostąpić oglądania Beatryczy.
  983. Anioła-psalmisty, śpiewającego po drugiej stronie ognia.
  984. Na Geryjonie. Patrz Piekło, p. XVII, w. 91.
  985. Piram i Thysbe, tragiczna para kochanków, Romeo i Julia starożytności. Ożenieni wbrew woli rodziców, naznaczyli sobie schadzkę pod drzewem morwowem. Thysbe przybyła pierwsza; lew ją spłoszył; w ucieczce zgubiła zasłonę, którą zwierz poszarpał i zakrwawioną porzucił. Piram przybywszy, w mniemaniu, że kochanka jego nie żyje, odebrał sobie życie; przed skonaniem raz ostatni otwarł oczy, kiedy Thysbe nazwała mu się po imieniu. Ona sama zabiła się obok ukochanego, a morwa z żalu zarumieniła jagody, które wprzód były barwy białej. (Por. Owid. Metam. V, 145 i nast.).
  986. do płynnego szkliwa — Byłbym rad skoczył. Określenie w naiwnym stylu średniowiecza. W poemacie Giacomina z Werony p. t.: Babilon miasto piekielne czytamy (w. 86—9), iż czarci rzucają grzesznika do wody tak zimnej, że każdy dzień wydaje mu się rokiem; ale potem przenoszą go w taki ukrop, że radby czemprędzej wracać, skąd był wyjęty.
  987. Wyszliśmy. Poeta nie powiada, czy anioł wygładził mu na czole ostatnie P; starło się może w płomieniach ognia.
  988. Pójdźcie tu do mnie, słowa, któremi Chrystus wezwie dusze wybrane w dniu Sądu ostatecznego.
  989. niezwykle iskrzące i duże, z powodu czystości powietrza i z powodu znacznego ku niebu zbliżenia.
  990. Cytera, raczej Cyterea, Wenus tak nazwana od wyspy, w której pobliżu miała urodzić się z piany morskiej.
  991. Przyśniła mi się nadobna młodzianka. Znowu sen, który jak sen p. IX, w. 19, ma się sprawdzić w rzeczywistości: Lia zapowiada zjawienie się Matyldy. Lia i Rachel, córki Labana, a żony patrjarchy Jakóba (Gen. XXIX), są symbolami życia czynnego i kontemplatywnego, bogomyślnego.
  992. jabłoń słodka, tj. prawdziwe dobro.
  993. Ja ci udzielam mitry i korony, tj. koronuję cię na własnego pana i króla, jak papież koronuje cesarzy podwójną koroną. Inni rozumieją: oddaję ci nad sobą samym rząd świecki i duchowy. Wirgiljusz, symbol rozumu ziemskiego, dopełnił swej roli, przywiódłszy poetę do poznania grzechu i pokuty. Własna wola i ochota ma wieść go dalej ku szczęśliwości, a prawdy wyższe, teologiczne odkryje mu Beatrycze.
  994. Raj ziemski.
    W opisie Raju Dante z jednej strony idzie za tradycją złożoną w legendach, z drugiej, w określeniu topografii, za św. Tomaszem z Akwinu.
  995. Chiassi, dziś Classe, miejscowość nad morzem blizko Rawenny, sławna swym gajem sosnowym.
  996. ruczajem jest rzeka Lete.
  997. Prozerpina, córka Cerery; bóg piekieł Pluton porwał ją, kiedy zbierała kwiaty na łące. Uroczem zjawiskiem Raju jest Matylda, symbol życia czynnego. O jej identyczność komentatorowie spierają się; jedni widzą w niej postać historyczną: margrabinę Kanossy lub jakąś mniszkę niemiecką, inni jednę z towarzyszek Beatryczy opiewanych w Vita nuova.
  998. czerwone i żółte, (tj. barwy złota) kwiatuszki: symbole miłości i czystości.
  999. w oczach Wenery, kiedy zapłonęła miłością do Adonisa.
  1000. Fala Pontu, tj. Hellespontu, przez który Kserkses uciekał po klęsce salamińskiej. Leander przebywał go wpław, spiesząc na schadzkę z Hero.
  1001. Cieszyłeś mię w stworzeniu, psalm XCI, 5. Matylda uśmiecha się w zachwycie cudów przyrody, która ją otacza.
  1002. Dotychczasowych wierzeń. Stacjusz w p. XXI twierdził, że góra czyścowa nie podlega zmianom atmosferycznym, poeta zatem jest zdziwiony, widząc wodę, czując i słysząc wianie wiatru. Matylda tłómaczy, że wianie pochodzi od krążenia sfery powietrznej, która toczy się porwana wirem pierworuchu (primum mobile). Powietrze trącając w las wywołuje dźwięczne szumy, ono także pierwociny wszystkich roślin, jakie tylko istnieją, ze wspólnej ich ojczyzny, tj. z Raju, rozsiewa po ziemi. Woda nie pochodzi ze stoku podobnego do krynic ziemskich, zebranych z opadu deszczowego, ale wytryska z niewyczerpanego źródła i dzieli się na dwa ramiona płynące w kierunkach przeciwnych; jednem jest Lete, rzeka zapomnienia grzechów, drugiem Eunoë, rzeka pamięci dobrych uczynków, pomysł odmienny i głębszy od tradycji mitologicznej. Lete spływa po stoku góry i spada do Piekieł (por. p. XXIV, 130), o Eunoi poeta nie powiada, gdzie się podziewa.
  1003. Pieśniarze, co to śpiewali — O wieku złotym. Matylda podsuwa myśl, że mitologiczny wiek złoty jest niczem innem, jak Rajem starego Testamentu, czem sprowadza wiarę pogan, żydów i chrześćjan do jednego Objawienia.
  1004. Pochód mistyczny.
  1005. Szczęśliwi, których wina jest zmazana, psalm XXXII, 1.
  1006. w łuk odginać zacznie, nb. ku wschodowi.
  1007. święte Panny, tj. Muzy, w szczególności Urania, muza astronomii.
  1008. Helikon, góra w Beocji, siedziba Muz. Tam wytryska wieszcze źródło Hippokrene.
  1009. drzew złotych siedmioro, siedm świeczników, które są wzięte z Pisma św. (Exod. XXV, 37. Apokal. I, 12.) oznacza siedm darów Ducha św., według innych siedm Duchów bożych. (Apokal. IV. 5). W opisie pochodu poeta używa tego samego sposobu, co przy przedstawieniu Anioła-przewoźnika: od obrazu niewyraźnego kształtów i dźwięków przechodzi do wizji dokładnej.
  1010. Wirgiljusz nie umie Dantemu wytłómaczyć zjawienia, gdyż przybył do miejsca, dokąd już rozum jego nie sięga.
  1011. obręcz Dyjany, tj. krąg świetlny, otaczający księżyc w porze dżdżystej. Kolorowe smugi snujące się od świeczników oznaczają według jednych: światło siedmi kościołów, według innych: siedm darów Ducha św.
  1012. Dwudziestu czterech starców, jak w Apokal. IV, 4. Tam oznaczają dwudziestu patryarchów i dwunastu apostołów; u Dantego 24 księgi starego Testamentu.
  1013. Czworo zwierząt, których wygląd jest skombinowany z opisu Apokal. IV, 6—8 i Ezech. I, 4—14, oznaczają cztery ewangelie.
  1014. Argus, wielooki stróż Iony, zabity od Merkurego. Skrzydła zwierząt oznaczają szybkość, z jaką ewangelia rozszerzyła się po ziemi; oczy oznaczają czujność, z jaką Kościół strzeże czystości Pisma św. Istnieją jeszcze inne szeregi interpretacji.
  1015. Wóz dwukólny jest symbolem Kościoła powszechnego; Gryf orzeł-lew, symbolem Chrystusa, Boga-człowieka, w którego osobie łączą się dwie natury: niebieska i ziemska.
  1016. Do nieba sięgał. Chrystus żyjąc na ziemi, był równocześnie w niebie.
  1017. W. 112—114. Głowa orla, wyobrażająca boskość jest z metalu najszlachetniejszego, ze złota; reszta postaci lwiej barwami białą i purpurową symbolizuje czystość i miłość Chrystusa.
  1018. W. 115—120. Scypio Afrykański, zwycięsca Hannibala. — Cesarz August odbywający tryumf po zwycięstwach pod Akcjum, w Dalmacji i Aleksandrji. — Faëton, syn Heliosa.
  1019. Trzy młódki oznaczają trzy cnoty teologiczne, mianowicie jedna w barwie purpurowej — miłość; druga w zielonej — nadzieję; trzecia w białej — wiarę; wszystkie tańczą w takt miłości, matki cnót.
  1020. Cztery niewiasty oznaczają cztery cnoty kardynalne: roztropność, sprawiedliwość, umiarkowanie, męstwo. Przodownicą jest roztropność, trzema oczyma patrząca w przeszłość, teraźniejszość i przyszłość. Ubrane są w purpurę, kolor miłości, bez której istnieć-by nie mogły.
  1021. Dwaj starcowie oznaczają Akta apostolskie i Listy św. Pawła. Autorem pierwszych jest św. Łukasz, którego św. Paweł zowie »drogim lekarzem«; drugich św. Paweł, którego miecz świadczy o zawodzie lekarzowi przeciwnym.
  1022. czterech postawy skromnej, to uosobienia Listów św. Piotra, Jakóba, Jana i Judy.
  1023. Starzec śpiący, to uosobienie Apokalipsy. Wszyscy ci święci występują tutaj nie we własnych osobach, gdyż siedziba ich jest w Niebie, ale niejako w personifikacjach. Niektórzy komentatorowie jednak chcą w nich widzieć postaci rzeczywiste, które zstąpiły do Raju jako świta Beatryczy.
  1024. barwą róży i korali, może na oznaczenie śmierci męczeńskiej, jaką pomarli.
  1025. Beatrycze.
  1026. W. 1—6. Siedmio-gwiazd (settentrion), tj. siedm świeczników, które poeta nazywa małą Niedźwiedzicą nieba empirejskiego. Jako symbol darów Ducha św. nie mogą niczem być przyćmione, chyba grzechem. Na morzach Niedźwiedzica wskazuje drogę; podobnie tam ów świecznik kierował całym pochodem, wskazując każdemu z uczestników rolę właściwą.
  1027. do miru stolicy. Kościół jest stolicą pokoju.
  1028. Pójdź oblubiona z Libanu: Pieśń nad pieśniami, IV, 8.
  1029. Błogosławiony ten, który przybywa, słowa, któremi Żydzi witali wjazd Chrystusa do Jerozolimy.
  1030. Kwieciem liliji, słowa wzięte z Eneidy, VI, 883: Manibus o date lilia plenis. W oryginale podkreślone zwrotki od w. 11 do 21 są śpiewane po łacinie, dla uroczystszego nastroju.
  1031. Niewiasta. Beatrycze zapowiedziana tak uroczyście i pożądana tak utęskliwie, zjawia się nareszcie w kwietnej mgle, ale jeszcze nie odsłania twarzy. Ubrana jest w barwy trzech cnót teologicznych; na głowie ma wieniec oliwny, symbol mądrości i pokoju. Dante nawiązuje tutaj dzieje swej miłości, przerwane w Vita nuova: »Boska Komedja« jest ostatnim pojednawczym aktem mistycznego dramatu jego duszy.
  1032. W. 49—51. W chwili pojawienia się Beatryczy, Wirgiljusz znika: poeta po trzykroć wymawia jego imię na znak czułości.
  1033. Płakać cię zmuszą. Surowość Beatryczy objawia się zaraz w pierwszem odezwaniu: przepowiada mu niedolę. W oryginale wyraz piangere, płacz, jest powtórzony trzykrotnie.
  1034. Dante usprawiedliwia się koniecznością. Beatrycze musiała wyraźnie wymienić jego nazwisko, jedyny raz w całej Boskiej Komedji.
  1035. W tobiem o Panie, początek psalmu XXX, 2.
  1036. na grzbiecie italskim, tj. w Apeninach.
  1037. W. 87—8. od słowiańskiej strony, tj. od północno-wschodniej Slawonii; z lądów, gdzie brak czasem cienia, tj. z Afryki, gdzie w pewnych porach roku słońce stoi na samym zenicie.
  1038. W. 103—5. Aniołowie są nieustannie zapatrzeni w Boga, a co za tem idzie, widzą odbite w nim ruchy świata i myśli wszechstworzeń; nic się przed nimi nie ukryje.
  1039. Chcę, aby skrucha była równa winie. Poeta stanął przed Beatryczą już oczyszczony: mimo to Beatrycze przyjmuje go z niespodziewaną surowością, która mu wyciska gorące łzy. Za jaką winę go strofuje? O to trwa zasadniczy spór między komentatorami. Słowa w. 126: Pokochał inną, a mnie już nie życzy, łącznie z wierszem 59 następnej pieśni, jedni pojmują jako aluzję do rzeczywistej, płochej miłości zmysłowej, inni chcą tu widzieć miłość rzeczy ziemskich, w szczególności wiedzy ludzkiej, filozofii, podczas gdy Beatrycze ma wyobrażać teologię. Pierwsze, bardziej ludzkie pojmowanie ma więcej prawdopodobieństwa; wchodzi tu w grę kobiecość Beatryczy, która niezadowolona pokutą kochanka, chowa dlań wymówki i dąsy za urazę osobistą.
  1040. W. 109—114. Człowiek otrzymuje przymioty umysłu i ciała nie tylko z wpływu planet, jak wierzono, tj. z przyrodzenia, ale także ze szczególnej łaski bożej.
  1041. Ciche »tak«. Dante wyznaje winę szeptem tak cichym, że domyśleć się go można zaledwie po ruchu warg.
  1042. Rzeczy tak pięknej. Beatrycze mówi tutaj o swojej urodzie ziemskiej, ale wyidealizowanej wedle teorji miłości dwornej trubadurów.
  1043. aby pióra zwisły, tj. aby cię ściągnęły ze szczytnych lotów zaziemskich ku ziemi.
  1044. z oczu małolatki. Piotr, syn Dantego, komentując ojca tłómaczy »małolatkę« (pargoletta) jako poezję świecką i wiedzę ziemską: kto tu nie szuka allegorji, lecz alluzji do zdarzeń realnych, przypomina »małolatkę« opiewaną w Kancjonarzu (Io mi son pargoletta); występuje w niej kobieta wyanielona, ale podkład jej jest zapewne realny.
  1045. podnieś twarz brodatą, aluzja ironiczna do wieku Dantego, który nie jest już chłopięciem, ale mężem dojrzałym.
  1046. z ziemi Jarby, tj. z Afryki. Jarba był królom Libii, opiekunem i kochankiem Dydony.
  1047. Żem wpadł w omdlenie. W Boskiej Komedji omdleniami lub uśpieniami są znaczone przejścia poety ze sfery ziemskiej do zaziemskiej, dlatego, że zmysłem pochwycić, a słowami opisać ich niepodobna; tak P. III, 136; Cz. IX, 61.
  1048. piękną panią gaju, tj. Matyldę.
  1049. Pokrop mię Panie hyzopem, psalm L, 9.
  1050. W. 100—2. Dante zostaje zanurzony z głową, na znak zupełnego rozgrzeszenia i musi się napić wody niepamięci.
  1051. Tu-śmy nimfami, a gwiazdami w górze. Cztery cnoty kardynalne na ziemi są siłami czynnemi, na niebie są siłami oświecającemi.
  1052. Wzrok ci wystalą te nasze trzy drużki, tj. cnoty teologiczne, które zaglądają głębiej w rzeczy boskie.
  1053. W blaskach szmaragdu. Tak nazwane oczy Beatryczy, zapewne nie dla barwy, ale dla jasności.
  1054. utkwiły w Gryfie nieruchomie, tj. zapatrzone były w dwoistość natury Chrystusa. Tę dwoistą naturę Gryf zjawiał, odbijając się w oczach Beatryczy-teologii, raz jako Orzeł-Bóg, raz jako Lew-człowiek.
  1055. W. 133—137. Zjaw święte oczy — Ukaż mu usta. »Dwa są miejsca, z których dusza wdzięk swój najistotniej objawia: oczy i usta« (Conv. III, 8). Według teorji trecentystów są one streszczeniem piękna kobiecego; Dante podkłada im jeszcze znaczenie allegoryczne: u Beatryczy są one objawicielami tajemnic bożych.
  1056. Poeta jest w takim zachwycie, że już nie opisuje giestu, jakim Beatrycze podniosła z twarzy swej zasłonę.
  1057. Dalszy pochód. Przemiany mistyczne.
  1058. Dziesięcioletnie pragnienie. Beatrycze umarła 1290 r.
  1059. kiedy w mniejszych jasnościach ochłonę. Olśniony blaskiem Beatryczy Dante krzepi wzrok, zwróciwszy go na mniejsze jasności.
  1060. Zanim zawrócił kierownik rydwana, tj. cały pochód już skręcał na prawo, gdy dyszel wozu był jeszcze obrócony w pierwotnym kierunku.
  1061. Dante postępuje z tej strony, gdzie koło zakreślało mniejszy łuk, tj. z prawej.
  1062. W okół rośliny. Drzewo ogołocone z liści jest symbolem cesarstwa rzymskiego w epoce apostołów, ogołoconego z cnót. W rzeczywistości jest to rajskie drzewo poznania złego i dobrego. Jest szersze ku górze, jak owo z p. XX, w. 133, na oznaczenie nietykalności monarchii.
  1063. Błogosławiony ty Gryfie. W wykładzie politycznym: Chrystus nie tylko nic nie ujął cesarstwu, ale owszem zalecał posłuszeństwo, mówiąc: Oddajcie co cesarskiego, cesarzowi. Inni, np. Gwelfowie z ataków na tę uświęconą władzę doznali porażki. W wykładzie moralno-religijnym: Chrystus nie uczestniczył w grzechu pierworodnym, jak pierwsi rodzice.
  1064. Ktoś inny wił się. W oryg. torse, inni czytają torce, uogólniając aluzję poety.
  1065. Sprawiedliwości siemię tak się chowa, nb. w nieuszczuplaniu uświęconej władzy.
  1066. I to co z niego, do gałęzi troczył, tj. dyszel drewniany. Chrystus wiąże dyszel Kościoła tj. Stolicę apostolską, do cesarstwa rzymskiego, z którego wyrosła.
  1067. kiedy słońce jasność zlewa — Z inną jasnością, tj. z konstellacją Barana, następującą po Rybach; innemi słowy, na wiosnę.
  1068. mniej niż barwą fioletu — Więcej niż róży. Za zbliżeniem się Wozu drzewo okryło się liśćmi i przybrało barwę purpurową. Allegorycznie: Zaledwo Stolica apostolska znalazła siedzibę w Rzymie, wieczne miasto przystroiło się we wszystkie cnoty. Barwą pośrednią między fioletem a różą jest purpura, może oznaczająca krew Chrystusa i męczenników. Kościół zharmonizowany z państwem, to ideał polityczny Dantego.
  1069. Tej rozżalonej, tj. Matyldy.
  1070. W. 64—84. Merkury uśpił Argusa, opowiadając mu powieść o nimfie Syryndze, kochance bożka Pana. Poeta zasnął tak samo przy dźwiękach pieśni, miała bowiem zajść nowa zmiana mistyczna jego widzenia. Ocknął się od błyskawicy i od wołania: »Co czynisz«, a to zaśnięcie i przebudzenie, przypominało mu Przemienienie pańskie na górze Tabor (św. Łuk. IX, 32). Kwiateczkami jabłoni (w. 73) jest Chrystus, według Pieśni nad pieśniami, II, 3: Jako jabłoń między drzewem leśnem, tak miły mój między synami.
  1071. siedzi na drzewa korzeniu. Wiedza objawiona spoczywa na fundamencie posłuszeństwa albo na poznaniu złego i dobrego. Równocześnie, jeżeli drzewo jest symbolem cesarstwa, to korzeniem jego jest Rzym, siedziba teologii katolickiej.
  1072. na ziemi szczerości, tak nazwany Raj ziemski.
  1073. W. 97—9. Siedm Nimf, tj. siedm cnót, które trzymają w ręku świece, niezgaszone żadnym podmuchem.
  1074. W. 100—2. Beatrycze zapowiada Dantemu, że zamieszka w Rzymie niebieskim, tj. w Niebie, gdzie Chrystus był i jest pierwszym cives romanus.
  1075. jowiszowy ptak, tj. Orzeł. Wizja wzięta z Ezechiela, XVII, 3 i nast., gdzie orzeł przedstawia króla babilońskiego, prześladowcę Żydów. Tutaj wyobraża cesarzy rzymskich, Nerona i Dioklecjana, prześladowców Kościoła.
  1076. Lis wyobraża ogólnie herezje, czyhające na popsucie dogmatu; Beatrycze-teologia karci je i odpędza.
  1077. W. 124—6. Orzeł... znów na nowo — Rzucił się. Ten powtórny atak Orła, który obsypuje Wóz pierzem, oznacza zamach cesarstwa na pierwotny charakter Kościoła, spełniony przez obsypanie go dobrami doczesnemi w t. zw. darowiźnie Konstantyna. Głos z nieba ubolewa nad tą fatalnością.
  1078. W. 130—5. Smok, wzięty z Apokalipsy, XII, 3, zarówno tam, jak tutaj wyobraża Szatana, który okrada Kościół z pierwotnej prostoty i ubóstwa. — Inni komentatorowie przez Lisa i Smoka rozumieją herezje.
  1079. W. 136—41. Co pozostało z wozu tak uszczuplonego, tj. kler, ustroiło się w pierze orła, tj. w bogactwa i przepych świecki. Wtedy też Kościół doznał najohydniejszej przemiany.
  1080. W. 142—7. Wóz przemienia się w Bestję Apokalipsy, XVII, 1—18, zgromioną już w Piekle p. XIX, w. 109. Siedm głów wyobraża siedm grzechów głównych; rogi podwójne u trzech pierwszych, tj. pychy, gniewu i skąpstwa oznaczają, że grzechy te krzywdzą podwójnie: Boga i bliźniego.
  1081. W. 149—52. Niewiasta wszeteczna, według większości komentatorów wyobraża Kurję rzymską, w szczególności za pontyfikatu Bonifacego VIII i Klemensa V. Olbrzymem jest król francuski, w szczególności Filip piękny; plagi, jakie jej wymierza, to prześladowania w Anagni (patrz p. XX, w. 86). Wreszcie powleczenie do lasu jest przepowiednią emigracji awiniońskiej w 1305 r. Rozumie się, że istnieją jeszcze inne wykłady całej wizji dantejskiej. Odsyłamy po nie do wielkiego wydania B. K. przez Scartazziniego, t. z. wydania lipskiego.
  1082. Proroctwo Beatryczy. Eunoë.
  1083. Boże w dziedzictwo twe, psalm LXXVIII, opłakujący zburzenie Jerozolimy i Świątyni przez Chaldejczyków.
  1084. Maluczko, a nie obaczycie mię, słowa Chrystusa do apostołów (św. Jan, XVI, 16).
  1085. W. 34—45. Beatrycze powiada, że przemiana Wozu była tylko wizją (Apokal. XVII, 8: Bestja, którąś widział, była a nie jest); w rzeczywistości Kurja awiniońska nie jest prawowitą Stolicą piotrową. Cesarstwo nie będzie zawsze bezpotomne; urodzi się kiedyś prawdziwy monarcha, którego symboliczną cyfrą będzie 505. Wszyscy komentatorowie zgadzają się, że cinquecento diece e cinque ma być pisane w cyfrach rzymskich, co daje DXV = DVX, tj. Dux, Wódz. Kogo jednak Dante przezeń rozumiał, dojść niepodobna. Najbłędniejsze zdaje się, są przypuszczania, wskazujące na jakąś osobistość historyczną, podobnie jak przy Charcie (Veltro) I p. Piekła. Równie dowolne są interpretacje takie jak Dominus Xristus Victor, niby Chrystus Paraklet, albo Domini Xristi Vicarius, t.j. Papież i t. p. Pomysł symboliki cyfr jest wzięty z Apokalipsy (XIII, 18) gdzie pod 666 jest wyobrażony Neron Caesar.
  1086. Jak Temidzinej lub Sfinksa zagadki. Temida, córka Uranosa i Ziemi, słynna niejasnością wyroczni. — Sfinks, córka Tyfona i Chimery, zamieszkująca górę Fino pod Tebami i zadająca przechodniom zagadki.
  1087. Najadami. Wiersz niezrozumiały, wynikły z fałszywego czytania tekstu Owidjusza Metam. VII, 759, gdzie stoi nie Naiades lecz Laiades, tj. syn Laiusa, Edyp, rozwiązujący zagadkę Sfinksa.
  1088. powtórnym nawrotem. Rozumieją tutaj: zamach Adama i olbrzyma, albo Orła i Olbrzyma etc.
  1089. Kto zeń ukradnie lub kto go uskubie. Drzewo wiadomości równocześnie w wykładzie politycznym oznacza cesarstwo rzymskie. Kto mu odbiera Stolicę apostolską, lub uszczupla jego władzę, ten bluźni przeciw Bogu.
  1090. Czemu tak wzwyż wystrzeliła, mianowicie na znak niedobadanych i niewymierzonych celów sprawiedliwości bożej.
  1091. W. 67—9. Nakształt wód elskich. Elsa rzeczka Toskany, posiadająca wiele składników wapiennych, osadzających się skorupą na przedmiotach, które się w nią włoży. Owoce morwy, splamione krwią Pirama, nieszczęśliwego kochanka Tysby, zabarwiły się czerwono.
  1092. jakie prawo boże. Dante powiada, że w sensie moralnym zakaz, dany Adamowi pożywania z drzewa wiadomości, oznaczał nienaruszalność i całość monarchii oraz winne tej władzy posłuszeństwo. Umysł poety niedość jeszcze się skupił w dociekaniu przenośni moralnych, aby sam z siebie odkrył allegorję nienaruszalności monarchii, którą zresztą uznawał.
  1093. Jak na pielgrzymiej lasce. Pielgrzymi wracający z Palestyny wieszali na laskach pamiątkowe liście palmy.
  1094. jaka twoja szkoła, tj. co warta wiedza ludzka, której poświęcałeś się po mojej śmierci.
  1095. W. 91—99. Dante nie pamięta, iż oddalił się od Beatryczy, gdyż już napił się wody letejskiej; ta jednak niepamięć świadczy właśnie, że owo oddalenie się było grzechem, gdyż Lete maże jedynie pamięć grzechów.
  1096. Tygrys i Eufrates, dwa strumienie z czterech, o których mówi ks. Genesis, II, 10. Poeta porównywa do nich Letę i Eunoë.
  1097. cuglem sztuki, która wymaga równomierności.
  1098. gotów wylecieć na gwiazdy. Zapowiedź trzeciego śpiewu, którego treścią będzie podróż ekstatyczna po dziewięciu sferach.
  1099. Sfera ognia. Ze szczytów Raju ziemskiego Dante wzleciał z Beatryczą niepostrzeżenie w sferę nadpowietrzną, będącą żywiołem ognia. Tu poczyna się jego wizja ostatnia oglądana w stanie ekstazy, którą poeta zowie »przeczłowieczeniem«. Beatrycze tłómaczy mu ład wszechstworzenia.
  1100. Ustopniowaną jasnością. Byty wszechświata są mniej lub więcej doskonałe, w miarę stopnia światłości, jaką je Bóg z łaski swojej darzy i w miarę, jak są godne jej przyjęcia.
  1101. W niebie, co sporzej bożych iskier chłonie, t. j. w niebie empirejskiem, najbliższem Boga, a więc najświatlejszem. Jest to najwyższe, najprzestrzenniejsze niebo nieruchome; pod niem krąży 9 nieb poruszanych i rządzonych mocą Aniołów czyli »Intelligencyj«, według systemu wyłożonego u Pseudo-Dionyzjusza Areopagity. O nich patrz niżej, w p. XXVIII.
  1102. Dobry Apollo. W śpiewach poprzednich poeta wzywał Muz, tutaj samego Apollina, t. j. według komentatorów »moc wiedzącą rzeczy niebieskie«, w rozumieniu chrześcijańskiem — Boga.
  1103. Dotąd wystarczał jeden szczyt parnaski, t. j. Helikon, poświęcony Muzom; obecnie poeta czeka światła z Cirry, siedziby Apollina.
  1104. Według baśni starożytnej Marzjasz wyzwał na śpiew boga poezji; Apollo zwyciężył go, za karę powiesił i obdarł ze skóry.
  1105. Krzewina penejska, laur, tak nazwany od Dafny, córki boga rzecznego Peneiosa, przemienionej w drzewo wawrzynowe.
  1106. Po mnie skuteczniej ktoś. Myśl pełna otuchy w doskonalenie się sztuki, ta sama co w Cz. XI. 91 i nast. XXVI. 125, a zarazem pełna smętku, zważywszy samopoczucie gieniuszu poety.
  1107. W. 37—42. Lampa świata, t. j. słońce wschodzi w różnych punktach nieba. Chwilą, kiedy cztery kręgi (horyzont, zodjak, równik i kolurus) przecinając się tworzą trzy krzyże, jest porównanie dnia z nocą wiosenne. Słońce znajduje się wówczas w znaku Barana, niosącym ziemi umiarkowane, ożywcze ciepło i według dawnych poglądów astronomicznych wpływającym korzystnie na twory, które pod nim się urodzą.
  1108. Tu więc był ranek. Poeta znajduje się jeszcze na szczycie góry czyścowej: na ziemi, w antypodach Czyśca jest wtedy wieczór.
  1109. Ku lewicy zwrócona. W antypodach, w porze wiosennej słońce wschodzące ukazuje się na lewo od wschodu astronomicznego. Porów. Czyściec, p. IV, w. 57.
  1110. Wtem zajaśniało, z powodu zbliżenia się do księżyca.
  1111. Tedym się począł — Mienić jak Glaukus. Według baśni starożytnej rybak Glaukus z Beocji widział jak ryby schwytane i leżące na wybrzeżu, dotknąwszy pewnego ziela nabierały sił i skakały w morze. Skosztował go sam i przemienił się w bóstwo morskie. Tak poeta, zapatrzony w Beatryczy, t. j. wiedzy boskiej »przeczłowieczył się«, nabrał mocy do oglądania rzeczy bożych.
  1112. Parafraza słów św. Pawła: A znam człowieka (jeśli w ciele, jeśli prócz ciała, — nie wiem, Bóg wie): Iż był zachwycon do Raju (List II do Kor. XII, 3—4).
  1113. niebem władne Kochanie, tj. Bóg.
  1114. z koła, co się znieśmiertelnia. Według Platona ruch sfer niebieskich jest pożądaniem i szukaniem duszy świata, którą jest Bóg, a to celem zlania się z nim w jedną całość. To samo mówi Dante w Convito II. 4.
  1115. Dźwięki miarowe. Nauka Pitagorasa o muzyce sfer niebieskich znajduje się u Cicerona w »Śnie Scypiona«. Scartazzini (w komentarzu B. K.), przypuszcza, że stamtąd wziął ją Dante.
  1116. dziedziny ojczyste. Właściwą ojczyzną duszy człowieczej jest Niebo.
  1117. W. 103—108. Ład panujący w stosunku wzajemnym wszechrzeczy jest tą modłą, która czyni je pełnemi harmonii i piękna a więc podobnemi Bogu. W tym to pięknym ładzie stworzenia rozumne widzą znak mądrości bożej, która porządek świata stworzyła gwoli własnej rozkoszy.
  1118. W. 109—117. Wedle praw owego Ładu rzeczy we wszechświecie są rozłożone stopniami, bliżej lub dalej Boga; każda jest w drodze do przeznaczonego celu, poruszana przyrodzonym, nadanym od Boga instynktem: tak płomień z konieczności swej natury dąży ku górze, zwierzęta pełzają po ziemi, materja dąży do łączenia swych cząsteczek. »Każda rzecz ma swoję, właściwą miłość, która ją porusza«, powiada poeta w Convito, III. 3.
  1119. Tak się i piorun z chmury na dół skręci. Ponieważ wedle aksjomatu scholastyków »naturą ognia jest dążyć ku górze«, zatem spadanie piorunu w dół jest jakby przestępstwem ognia.
  1120. W. 118—136. Tak samo istoty, obdarzone miłością rozumną, ku dobru i prawdzie mają swoje przeznaczenie: dążą do nieba empirejskiego, siedziby Boga. One jednak, zwabione fałszywą rozkoszą, z wolnej woli czasem odegną się od swej prawej drogi.
  1121. W. 137—141. Nie dziw, kończy Beatrycze, że i ty, oczyszczony z grzechów, wzlatasz obecnie ku sferom niebiańskim.
  1122. I. Sfera księżyca.
  1123. W. 8—9. Minerwa, Apollo, Muzy: wiedza boska, natchnienie, sztuka.
  1124. bohatery z Kolchis, — Argonauci zdumiewali się patrząc na wodza swego Jazona, jak orał pługiem zaprzężonym w byki ogniem buchające i siał zęby smocze, skąd wyrosła potem armia ludzi zbrojnych.
  1125. bogokształtna sfera. — empireum uformowane na podobieństwo Boga, będące »nie miejscem, lecz jedynie kształtem«. Conv. II. 4.
  1126. płaneta pierwszem niebem włodna, tj. księżyc, według systemu Ptolemeusza. Zbyteczna objaśniać, że pojęcia poety o powierzchni księżyca odbiegają daleko od stanu wiedzy dzisiejszej. Wytłómaczenie t. zw. plam księżycowych jakie daje Beatrycze jest teologiczne i usuwa się z pod krytyki naukowej.
  1127. Jak się jednoczą. Tajemnicę zlania się w Chrystusie natury boskiej i ludzkiej zrozumiemy dopiero po śmierci; wlot poety wraz z ciałem w materję księżycową jest owego zlania się jakoby symbolem.
  1128. z samo-prześwitu, Jak pierwsze prawdy. Prawd wiary nie będzie trzeba dowodzić argumentami scholastycznymi; wszystkie tajemnice zrozumiemy samem spojrzeniem, instynktownie, jak prawdy wrodzone. Istotnie, w ten sposób poecie odkrywa się np. najwyższa tajemnica Trójcy św. w ostatnich wierszach Raju.
  1129. o ciernie noszącym Kainie. Fantazja ludowa włoska dopatruje w plamach księżycowych kształtu Kaina niosącego wiązkę chrustu.
  1130. W. 59—105. Dante sądzi, że części rzadsze księżyca są ciemne, bo pochłaniają światło; części zaś gęstsze są jasne, bo je odbijają. Beatrycze zbija jego mniemanie w sposób następujący: Gwiazdy sfery ósmej, tj. nieba gwiaździstego, różne rozmiarami i jasnością wywierają wpływ na resztę ciał niebieskich i ziemskich. Gdyby ten wpływ zależał jedynie od gęstości materji gwiaździstej, to na tworach wszechświata odbijałby się jednakowo co do jakości, a tylko co do stopnia rozmaicie. Tymczasem Mars, Jowisz, Wenera i t. d. nadają np. ludziom pod nimi urodzonym usposobienia odmienne. Zatem ten wpływ ma swoje źródło w »podstawach formalnych«, tj. w cechach istotnych każdej gwiazdy. Co do plam księżycowych, to zarówno rozumowanie jak doświadczenie wskazują, że one nie mogą pochodzić z rozrzedzenia materji. Z rozrzedzenia na skroś płanety nie, bo wtedy w czasie zaćmienia słońca światło przezierałoby przez tarczę księżycową; z głębokich czeluści równie, gdyż jak doświadczenie z trzema zwierciadłami poucza, promienie słoneczne, w jakiejbądź odległości odbite, nigdy nie powracałyby do oka jako plama, lecz zawsze jako światło.
  1131. W. 112—145. Wywód Beatryczy jest następujący: Pod niebem empirejskiem krąży »Pierworuch«, primum mobile; jego władzą i przeznaczeniem jest nadawać ruch. W następnem niebie gwiaździstem, władza ta rozkłada się na różne gwiazdy; każda gwiazda ma swego anioła-wzruszyciela, swoję intelligiencję obdarzoną wpływem właściwym, łączącym się z ciałem gwiazdy, tak jak dusza z ciałem człowieka. Z tego złączenia powstaje moc mieszana, która dzięki swemu składnikowi jasności i pogody prześwieca skroś ciał niebieskich. Moc odmienna każdej intelligiencji wywołuje odmienność barwy płanet, a nawet w jednej płanecie, jak tu w księżycu, odmienność części świetlnych i ciemnych.
  1132. I. Sfera księżyca. Duchy niewytrwałe w ślubach. Ta pierwsza wizja przedstawia analogją z ostatniem widzeniem Piekła. Tam potępieńcy widni byli z pod szyby lodowej, tu przezierają przez masę księżycową.
  1133. Słońce, tj. Beatrycze.
  1134. W. 17—21. w odwrotne złudzenie — Narcyza. Narcyz wziął obraz odbity w wodzie za rzeczywistość, Dante rzeczywistość za obraz jakichś postaci stojących poza nim.
  1135. W. 40—1. Poeta nie zachęca ducha ani obiecanką rozgłosu jak w Piekle, ani modlitwy jak w Czyścu: łaska niebian jest bezinteresowna; wzorem bożym pochodzi z miłości i dobrej woli.
  1136. siostrzyczka zakonna. Mówiącą jest Pikarda Donati, siostra Foresego, przyjaciela Dantego (Czyściec p. XXIII. 32) i Corsa, jego wroga (Czyściec p. XXIV. 82). Z franciszkańskiego zakonu Klarysek brat Corso porwał ją gwałtem i wydał za Rosselina della Tosa; Pikarda wkrótce potem umarła.
  1137. Sfera księżyca krąży ruchem najpowolniejszym, gdyż jest najdalsza pierworuchu. Przyczyna fizyczna jej powolności jest ta, że posiada objętość najmniejszą.
  1138. W. 52—4. Pikarda powiada, że treścią ich obecnego bytu jest miłość, atrybut szczególny trzeciej osoby boskiej.
  1139. pozornie uboższym, jako że w najdalszej sferze niebieskiej.
  1140. forma, termin scholastyczny oznacza moc kształtującą, tutaj istotę rzeczy.
  1141. że w całem niebie — raj. Błogosławieni są wszyscy niebianie, szczęśliwość ich jest jedynie różna co do stopnia.
  1142. Ta, co — mniszki stroi, tj. święta Klara z Assyżu, z możnego rodu Sciffi, naśladowczyni św. Franciszka i założycielka zakonu żeńskiego.
  1143. Ta wtóra jasność, tj. cesarzowa Konstancja, żona cesarza Henryka IV, matka Fryderyka II, według podania, które Dante przyjmuje za fakt historyczny, gwałtem wyprowadzona z klasztoru w Palermo.
  1144. W. 119—20. Z Szwabii wichru wtórego — Wydała trzeci. Cesarze z domu szwabskiego nazwani wichrem, jako że panowanie ich było burzliwe a przelotne. Przez wyraz vento inni rozumieją popędliwość czy pychę cesarza Henryka; jeszcze inni pojmują vento jako imiesłów, zam. venuto, zatem: drugi z rodu szwabskiego; trzecim jest Fryderyk II, nazwany kresem cesarstwa rzymskiego, jako że ostatni rzeczywiście potężny władca. Manfred, syn jego, ostatni z Hohenstaufów, zginął w bitwie pod Benewentem, 1226 r.
  1145. I. Sfera księżyca. C. d.
  1146. W. 1—6. Kwestja »wolnego wyboru« z dwu rzeczy równorzędnych należała do poważnych zagadnień filozoficznych; porównanie o »człowieku głodnym« znajduje się w Summie Tomasza z Akwinu I. (2). 13. 6., następne u Owidjusza, Metam., V. 164.
  1147. na sposób Daniela. Prorok odgadł sen króla i jego znaczenie; tym sposobem ugłaskał gniew jego przeciwko wróżbitom.
  1148. W. 23—39. Dusz powracaniem do gwiazd. Według nauki Platona wyłożonej w Timaiosie, dusze mieszkają na gwiazdach, skąd zlatują w ciała ludzkie i dokąd powracają. Dante sam był tego mniemania w Convito, obecnie uważa je za bardziej szkodliwe niż kwestja stosunku gwałtu do woli, dlatego też Beatrycze roztrząsa je na pierwszem miejscu. Mogłoby cię — powiada, — utwierdzić w błędzie to, że spotykasz duszę Pikardy, mniszki niestatecznej, na tej planecie zmiennej, jaką jest księżyc. Tymczasem wiedz, że cienie, które oglądasz i jeszcze będziesz oglądał w swej górnej podróży, są jedynie symbolami dusz prawdziwych, które wszystkie zasiadają w empireum, a ukazywaniem się w sferach niższych i wyższych wyrażają stopień swej szczęśliwości. Istotnie poeta w wizji końcowej będzie oglądał jeszcze raz cały dwór niebieski rozmieszczony na liściach róży mistycznej.
  1149. W. 43—4. Dante podaje tutaj istną krytykę antropomorfizmu.
  1150. Wykład fałszywy o powracaniu na gwiazdy dusz znakomitych ludzi, a takimi rzekomo byli pierwotnie bogowie pogańscy, dał początek nazwom Jowisza etc. Zaznaczyć należy cechę humanistyczną tego mniemania wobec powszechnego przesądu wieków średnich, że bogowie pogańscy byli »djabłami«.
  1151. W. 64—87. Wtóre wątpienie dotyczy pytania, jakim sposobem gwałt, któremu mniszki uległy, zdolny był ująć im zasługi. Beatrycze objaśnia, że zgrzeszyły tem, iż nie przeciwstawiły sile woli niezłomnej, jak św. Wawrzyniec lub Mucjusz Scevola.
  1152. nie kacerstwa się imaj, lecz wiary. Ten wiersz jest jednym z najsilniejszych argumentów prawowierności katolickiej Dantego.
  1153. W. 94—99. Poeta mógłby mniemać, że Pikarda minęła się z prawdą powiadając, że Konstancja w sercu swojem nigdy nie przestała być mniszką (III. 117); otóż uległa ona, aby nie stać się przyczyną większego złego. To jej wprawdzie nie usprawiedliwia, ale wina jej nie jest tak ciężką, aby wzbroniła zbawienia.
  1154. Almeon, syn Anfiaraosa i Eryfili zabił matkę, mszcząc się za ojca, którego zdradziła.
  1155. W. 112—13. Opór bierny ma wartość mniejszą niż wola czynna, absolutna, jednak zasługą jest do niej zbliżony.
  1156. I. Sfera księżyca. C. d. II. Sfera Merkurego. Duchy dzielne i dobroczynne.
  1157. W. 11—12. odbłysk pierwszego piękna. Myśl platońska: piękno i dobro ziemskie są odbiciem niebieskiego; to jest przyczyna ich siły pociągającej.
  1158. W. 19—22. Wolność woli — najwyższe dobro. Myśl dosłownie wzięta z Monarchii I. 12.
  1159. W. 30—60. rzekomo przeczy. Z jednej strony ślub uczyniony Bogu jest nieodwołalny; z drugiej Kościół może rozwiązywać śluby; jak pogodzić te sprzeczności? Otóż z dwu elementów ślubu, jakimi są: przedmiot i umowa, jedynie pierwszy może być odmieniony za pozwoleniem Kościoła; widno to już z tradycji starego Testamentu. (Lewit. 27). Stosunek cztery do sześci oznacza ogólnikowo, że wartość przedmiotu zastępczego ma być wyższa.
  1160. Greczyn, król Agamemnon, który uczynił bogom ślub z córki Ifigenii na uproszenie pomyślnych wiatrów.
  1161. Wodza, tj. papieża, przewodnika duchowego.
  1162. pośmiech Żydowina, znającego lepiej przykazanie boskie. Porów. w. 49.
  1163. W. 94—5. taki hoży — Blask. Twarz Beatryczy rozjaśnia się w miarę wzlotu coraz to światlejszym blaskiem.
  1164. gwiazda się zaśmiała. Uśmiech pogodny jest dla Dantego głównem znamieniem piękna; myśl tę po wielekroć wyraża i uzasadnia w dziełach: jest ona jakby pierwszym promieniem renessansu.
  1165. Oto, który w nas miłość rozpłomieni. Duchy niebiańskie są spragnione kochania, więc przyjmując Dantego cieszą się, że będą mogły wyrządzić mu łaskę i tem wzmóc własną miłość.
  1166. W. 106—7. W każdej jasności — Tkwił cień. Radość cieniów objawia się promieniowaniem, które wkoło nich tworzy aureolę świetlną. W tych niższych kręgach jądro ciemniejsze jest jeszcze widoczne, wyżej roztopi się zupełnie w jasności.
  1167. żołnierz. Dante-teolog zalicza się sam do Kościoła wojującego.
  1168. W. 119—20. więc naszymi żary — Paś się. Symbolicznie: Napawaj się światłem bożej mądrości.
  1169. Tak znikła. Mówiącym jest duch cesarza Justyniana. Radość wystrzeliwszy zeń, na chwilę skryła go zupełnie.
  1170. II. Sfera Merkurego. C. d. Historja Cesarstwa rzymskiego. Scartazzini zwraca uwagę na ten szczegół kompozycji B. K., że w p. VI Piekła poeta opiewał losy Florencji, w p. VI Czyśca bolał nad dolą Italii, w p. VI Raju opowiada dzieje Cesarstwa.
  1171. W. 1—6. Ustęp ten tłómaczy się: Odkąd cesarz Konstantyn Wielki w 330 r. przeniósł stolicę z Rzymu do Bizancjum, tj. na granicę Azji i Europy, obracając tym sposobem »lot orła« z zachodu na wschód, skąd był pierwotnie przybył z Eneaszem, do r. 536, tj. do zwycięstw Justyniana na zachodzie, upłynęło lat przeszło dwieście.
  1172. Pramiłością tknięty — Powypleniałem, tj. z natchnienia Ducha św. usunąłem z olbrzymiego kodeksu praw rzeczy sprzeczne i jałowe, skracając go tym sposobem bardzo znacznie. Jest to dosłowne powtórzenie ustępu z § I. pierwszego dekretu Justyniana.
  1173. W Chryście naturę jednę uznawałem. Błąd historyczny, powszechny w wiekach średnich, gdyż w rzeczywistości Justynian, mimo wielki wpływ żony Teodory, nie uległ herezji eutychiańskiej.
  1174. Papież Agapit I, który przybył do Konstantynopola dla pośrednictwa pokojowego między Justynianem a Teodatem, królem Ostrogotów.
  1175. Belizar, wódz Justyniana, zwycięzca Ostrogotów w Italii. Dante zdaje się nie wiedzieć, że cesarz dopuścił się względem Belizara niewdzięczności, każąc go w 562 r. uwięzić.
  1176. Ten co go zwalcza, — Gwelfowie, stronnictwo papieskie; i co nadużywa, Ghibellini, stronnictwo cesarskie.
  1177. Pallant, syn Ewandra, króla latyńskiego. Posłany od ojca na pomoc Eneaszowi, poległ w walce z Turnusem (Virg. Aen. VIII — X). Według poety dziedzictwo jego przeszło na Eneasza.
  1178. w albańskiej bastyli, tj. w Alba longa, której założycielem miał być Askanjusz, syn Eneasza.
  1179. trzej bracia przeciw trzem, Kurjacjusze przeciw Horacjuszom. Zwycięstwo ostatnich oddało państwo w ręce Rzymian.
  1180. W. 40—1. Od porwania Sabinek po krzywdę Lukrecji, tj. przez czas panowania siedmiu królów.
  1181. Brenus, wódz Gallów senońskich, zwyciężony od Kamilla; Pyrrhus, król Epirotów.
  1182. Tytus Manljusz Torkwatus, zwycięzca Gallów; Kwincjusz Cyncynnatus, sławny dyktator; Decjusze i Fabiusze, rody wsławione w dziejach Rzymu.
  1183. Mirrha służyła bądź do balsamowania zwłok bądź do palenia w kadzielnicy.
  1184. miasto, tj. Fiesole, leżące powyżej Florencji. Rzymianie zburzyli je za to, że udzieliło schronienia Katylinie.
  1185. blizko szczęśliwego roku, tj. niedługo przed narodzeniem Chrystusa Cezar poprowadził orła rzymskiego przeciw Gallom.
  1186. Od Varu po Ren, tj. w Galii transalpińskiej. Poeta określa teren wojen galickich Cezara.
  1187. Rubikon, rzeczka między Rimini a Rawenną, granica Galii cisalpińskiej.
  1188. W. 64—6. Hiszpania, Durazzo, Farsala, teatr wojen pompejańskich. Klęska Pompejusza odbiła się nad Nilem, gdzie został zamordowany.
  1189. Antandros, miasto Frygii mniejszej; Simois, rzeczka niedaleko Troi. Cezar zwiedził je w pogoni za Pompejuszem.
  1190. W. 70—72. Po zwycięstwie nad Jubą, królem maurytańskim, Cezar rzucił się znowu ku Hiszpanii, gdzie zakończył wojnę pokonaniem synów Pompejusza.
  1191. następny chorąży, — Oktawian Augustus, który pobił Brutusa i Kassjusza, zabójców Cezara i unicestwiając ich dzieło, założył cesarstwo, ideał polityczny Dantego.
  1192. Modena z Perugią. Pod Modeną Oktawian pobił Marka Aureliusza, w Perugii obległ i pojmał jego brata, poczem miasto splondrował.
  1193. na brzeg czerwony, tj. nad Morze czerwone.
  1194. Janusowy chram. Świątynię Janusa w Rzymie zamykano na czas pokoju.
  1195. na trzecim cezarze, Tyberjuszu, pod którym Chrystus został umęczony. Śmierć Chrystusa była »świętą zemstą« za grzech pierwszego człowieka, a Tyberjusz jej sprawcą z woli bożej.
  1196. Ale sprawiedliwość boża wymagała, aby ta zemsta nawzajem była pomszczona i narzędziem kary wybrała Tytusa, który obległ Jeruzalem.
  1197. Karol W. bronił Kościoła przeciw Longobardom. Wprawdzie nie był jeszcze wtedy koronowany na cesarza rzymskiego, ale poeta nie liczy się z tym faktem, gdyż w jego pojęciu instytucja cesarstwa nie doznała nigdy przerwy.
  1198. W wierszach 34—96 pod symbolem losów Orła są przedstawione dzieje cesarstwa rzymskiego.
  1199. W. 97—105. Poeta karci zarówno Gwelfów (»złote lilie« Karola II. króla Apulii, wodza Gwelfów) jak Ghibellinów.
  1200. Choćby Karol był lwem, niech pamięta, że orzeł silniejszych zwyciężał.
  1201. Że Pan Bóg herb swój na lilie odmieni, tj. że kiedykolwiek Rzym przejdzie pod panowanie Francji.
  1202. drobna gwiazda. Równie w Conv. II. 14. Dante uważa Merkurego za najmniejszą z gwiazd.
  1203. chęci nasze dążyły omylnie, poszukując jedynie chwały ziemskiej.
  1204. Romeo di Villanova, minister księcia Prowancji, Rajmonda Berlinghera IV. Dzięki jego zabiegom cztery córki księcia wyszły za królów. Według podania miał przybyć na dwór jako pielgrzym i opuścić go w równie biednym stanie, wypędzony intrygami dworaków.
  1205. II. Sfera Merkurego. C. d.
  1206. W. 1—3. W oryginale po łacinie i hebrejsku: Osanna, sanctus Deus Sabaoth etc.
  1207. w swojem kole, w oryg. rota. Inni czytają nota. Tłómaczą: tak poczynając swój śpiew.
  1208. W podwójną strojna aureolę. Justynian jest cesarzem i prawodawcą w jednej osobie.
  1209. B lub ICE. Poetę wprawia w drżenie każda głoska imienia ukochanej.
  1210. człek nienarodzony, — Adam.
  1211. W. 47—8. Bóg i Niebo radowali się z dopełnienia sprawiedliwości, żydzi byli syci nienawiścią, ziemia drżała z przerażenia.
  1212. Od w. 25 do 120 Beatrycze wykłada tajemnicę Odkupienia. W osobie Chrystusa złączyły się natura ludzka i boska. Pierwsza słusznie poniosła śmierć krzyżową za grzech pierworodny, ale druga została skrzywdzona niesłusznie i dlatego sprawiedliwie pomszczona od cesarza Tytusa. Innym znów sposobem niż przez śmierć Chrystusa człowiek odkupiony być nie mógł, zważywszy małość zadosyćuczynienia, jakie mógł dać własną osobą wobec wielkości winy. Musiał go zatem odkupić sam Bóg, a to albo miłosierdziem, albo sprawiedliwością. Bóg raczył użyć obojga: przez miłosierdzie wcielając się, przez sprawiedliwość ponosząc śmierć męczeńską.
  1213. W. 121—148. Beatrycze wykłada tajemnicę zmartwychwstania człowieka w ciele czyli innemi słowy nieśmiertelność człowieka w ciele i duszy. Objaśniając słowa, że »wszystko co się bezpośrednio bierze z Boga« (w. 67) jest nieśmiertelne, powiada, że żywioły zostały uformowane nie bezpośrednio, ale z »mocy pochodnych« i dlatego są przemijające, podczas gdy niebo, aniołowie, dusza i ciało ludzkie są dziełem ręki boskiej i dlatego zginąć nie mogą. Bezpośrednio od Boga jest stworzona materja oraz siła nadająca materji kształty, a mieszcząca się w gwiazdach; z materji ruchem i światłem gwiazd jest równie wydobyta dusza senzytywna i dusza wegetatywna roślin.
  1214. III. Sfera Wenery. Duchy miłosne.
  1215. piękna Kipris, Wenera tak zwana od wyspy Cypru, gdzie się urodziła z piany morskiej. Poganie znali tylko jednę Wenus, zmysłową i dlatego oddawali równie cześć boską jej matce i jej synowi; ale Plato rozróżnia dwie Wenery: ziemską i niebieską; tę wtórą, już chrześciańską uznaje także Dante.
  1216. na kolanach siadywał Dydonie, por. Virg. Aen. I. 657 i nast.
  1217. co się słońcu wdzięczy. Wenus świeci pierwsza po zachodzie i ostatnia przed wschodem słońca.
  1218. W miarę pełności ich jasnowidzenia, tj. oglądania Boga, duchy objawiają swą radość lotem szybszym lub wolniejszym.
  1219. U Serafinów. Ruch nieb wszczyna się w primum mobile, któremu przewodzą Serafini.
  1220. Z Księstwami, tj. z chórem anielskim Księstw, poruszającym niebo Wenery.
  1221. Że pędzą trzecie niebo pojmowaniem: Voi che intendendo il terzo ciel movete, w pierwszej kanconie Biesiady.
  1222. Kto jesteś? Jest to duch Karola Martela, syna Karola II. andegaweńskiego, który był koronowany na króla węgierskiego 1290 r., a umarł 1295, licząc lat zaledwie 24. Dante widział go prawdopodobnie we Florencji w 1294 r.
  1223. W. 54—5. miłość — dałeś mi. Według świadectwa kronikarza Karol sprzyjał Florentczykom a oni jemu.
  1224. coś więcej prócz naci, tj. prócz oznak zewnętrznych; objawiłoby się bowiem czynem politycznym dla jedności italskiej korzystnym.
  1225. brzeg lewy Rodanu, tj. Prowancja południowa. Sorga, rzeczka wytryskająca w Wokluzie.
  1226. W. 61—64. Róg Auzonii, królestwo Neapolu, które Karol miał otrzymać w dziedzictwie po ojcu. Poeta określa zwięźle i trafnie jego granice: Bari od Adrjatyku, Gaëta od morza śródziemnego, Krotona od morza Jońskiego, obie rzeki od północy.
  1227. przymierzył korony. Karol był jedynie tytularnym królem Węgier, które dzierżył Andrzej III; dopiero syn jego Karol Robert objął panowanie w 1310 r.
  1228. W. 67—70. Trynakria, Sycylia; Tyfeusz, olbrzym zionący ogniem i dymem pod wulkanem Etny. Dante nie uznaje baśni starożytnej. Paquino i Peloro przylądki Sycylii.
  1229. W. 71—75. Gdyby nie rewolucja znana pod nazwą »nieszporów sycylijskich« 1282 r., która wypędziła Francuzów z Palerma i z wyspy, Sycylia oczekiwałaby jako prawych następców, jego własnych synów a potomków Karola I. i cesarza Rudolfa. Jedną z przyczyn powstania były zdzierstwo i okrucieństwo urzędników, których król Robert przywiózł z sobą z Katalonii.
  1230. Jak miód się może wyrodzić w gorycze, jak z zacnego ojca może się urodzić niecny syn.
  1231. Będziesz stał twarzą, tj. będziesz widział, czego dziś nie widzisz.
  1232. Wiedy, — tak tłómaczę termin scholastyczny »intelligenze, intelletti«. Pierwowied, — Bóg.
  1233. mistrza zdanie, — Arystotelesa który w Polityce i Etyce dowodzi, że w społeczeństwie potrzebna jest rozmaitość zawodów.
  1234. Kserksesem, Solonem, Melchizedechem lub tym, etc., tj. wojownikiem, prawodawcą, kapłanem, inżynierem, jak Dedal.
  1235. W. 97—135. Karol Martel tłómaczy odmienność charakterów i zdolności, istniejącą między ludźmi. Charakter i zdolność człowieka zależą nietylko od warunków dziedziczności, ale także od wpływu gwiazdy, pod którą się urodził. Opatrzność boża objawia się rozmaitą władzą gwiazd, która wywołuje potrzebną na świecie rozmaitość. Człowiek jest stworzony do życia towarzyskiego, które wymaga rozmaitości zajęć i zawodów.
  1236. W. 139—147. Zdolność przyrodzona, pochodząca bądź to z dziedziczności bądź z wpływu gwiazd, jednak nie wystarcza; do jej pełnego rozkwitu są potrzebne sprzyjające warunki zewnętrzne, a do takich należy trafny wybór zawodu.
  1237. III. Sfera Wenery. C. d.
  1238. Poeta zwraca się nie do żony lecz do córki Karola, która wyszła za Ludwika X., króla francuskiego w 1315 r.
  1239. przyszłe domu klęski, aluzja do uzurpacji tronu Apulii, jakiej dopuścił się Robert w 1309 r. na niekorzyść syna Karolowego.
  1240. Duch każe poecie zamilczeć przepowiednię nieszczęść; podobnie Cacciaguida, R. XVII. 92 każe mu utaić przepowiednię wielkich dzieł domu Scaligerów. W obu wypadkach poeta ma swoje przyczyny: w pierwszym, że nie może nic podać na pociechę królowej Konstancji, w drugim, że niestety do końca życia próżno czeka wielkiego czynu Scaligerów.
  1241. druga z tych dusz, — Cunizza da Romano, córka Ezzelina II., siostra Ezzelina III., słynnego okrutnika. Porów. Piekło, XII. 110. Niewiadomo jaki wzgląd powodował poetą, że ją wprowadził do nieba; Cunizza bowiem była kobietą zmysłową i rozwiozłą: miała trzech mężów i wielu kochanków, między innymi poetę Sordela. Ona sama pogląda na przeszłość swoję »z radosną pobłażliwością«, bo dzięki jej otrzymała miejsce w trzeciem niebie. Poetą jak przy Franczesce powodowała zapewne wdzięczność za jakąś łaskę, doznaną od jej potomków.
  1242. W. 25—31. Ustęp ten tłómaczy się: W owym kącie Marchii Trewigiańskiej, który znajduje się między Wenecją a źródłami Brenty i Piawy, na wzgórzu stoi zamek Romano, skąd pochodzi brat mój Ezzelino. Według podania matka jego śniła, że porodzi głownię płonącą, od której spali się Marchia, stąd przenośnia poety.
  1243. Ow cenny klejnot, — Folco lub Folquet z Marsylji, poeta prowancki i biskup tuluzański, który odznaczył się niezwykłem okrucieństwem w prześladowaniu Albigenzów, umarł 1231 r.
  1244. Zanim wiek się zpięciokroci, określenie ogólnikowe na długotrwałość sławy Folqueta.
  1245. W. 43—60. Cunizza karci mieszkańców Marchii i przepowiada jej szereg nieszczęść: Padewczycy zwrócą wody bagniska bachiliońskiego, aby zalać Vicenzę; w Treviso zostanie zamordowany Rizzardo da Camino, kapitan wojsk cesarskich; biskup Feltra każe pojmać i stracić wygnańców ferrarskich, którzy będą u niego szukać schronienia; równych jemu zdrajców nie widziała nigdy Malta, wieża więzienna w Viterbo.
  1246. Wyżej są Zrzadła. W niebie empirejskiem znajdują się chóry anielskie Tronów, władające sferą Jowisza, ono na kształt zwierciadeł przyjmują światło boże i odsyłają je stworzeniom.
  1247. W. 77—8. pobożne ognie wkładające habity z sześciu skrzydeł, to są Serafiny, tak przedstawione w proroctwie Jezejasza, VI. 2: »Seraphim stali nad nim: sześć skrzydeł miał jeden«.
  1248. W. 82—87. Poeta określa Marsylię, ojczyznę Folqueta w sposób następujący: Największe po Oceanie morze Śródziemne, między wrogiemi sobie Europą i Afryką rozciąga się od zachodu na wschód tak daleko, że tworzy stopni 90. Jest to omyłka gieografów spółczesnych, odległość bowiem od Gibraltaru po Palestynę wynosi tylko 42 stopnie.
  1249. Ebro, rzeka Hiszpanii, Makra, rzeka Włoch; Marsylia leży pośrodku.
  1250. W. 91—2. Buggia (Buggea), miasto w Algierze, leży pod 35°, podczas gdy Marsylia pod 43°, określenie zatem jest niedość dokładne.
  1251. Widział krwawiący. Aluzja do rzezi, jaką wyprawił Brutus zdobywszy Marsylię z polecenia Caesara.
  1252. Czem ona dla mnie wprzód, jam dziś jest dla niej. Na świecie Folquet był śpiewakiem miłości biorącym natchnienie z trzeciego nieba Wenery; teraz on je wypiększa swym śpiewem.
  1253. Córa Belusowa, Dydona, wdowa po Sycheju tak jak Eneasz był wdowcem po Kreuzie.
  1254. Rodopeja, Fillis, córka króla Tracji, mieszkająca pod górą Rodope. Demofont przyrzekł jej małżeństwo, gdy jednak nie wracał, powiesiła się i została zamieniona w migdał.
  1255. Alcyd, Herkules, zakochany w Joli, królewnie tessalskiej, wywołał zazdrość Dejaniry, która zemściła się posyłając mu zatrutą koszulę Nessusa.
  1256. najwyższe dziwa — Stworzone sztuką, tj. system planetarny oraz prawa oddziaływania ciał niebieskich na twory niższego rzędu.
  1257. Rahab, niewiasta wszeteczna, która ukryła i ocaliła szpiegów Jozuego, wypatrujących miasto Jerycho i ziemię obiecaną (Joz. II). Wyzwolona z Piekieł weszła do nieba pierwsza przed innymi jako ta, która przyczyniła się do zdobycia ziemi obiecanej.
  1258. Gdzie się cień opiera. Według astronomii spółczesnej stożek cienia ziemi oświeconej słońcem sięga trzeciej sfery.
  1259. Rahab jest tu symbolem zwycięstwa, według jednych komentatorów zwycięstwa Chrystusowego, według innych zwycięstwa Jozuego, wywalczonego dłońmi złożonemi, tj. modlitwą.
  1260. papież rąk nie łamie, często powtarzany przytyk do papieża nie dbającego o nową wyprawę krzyżową.
  1261. rozsadnikiem nieszczęsnego kwiatu, tj. złotych »florenów«.
  1262. Dekretały, konstytucje papieskie i zbiory praw kanonicznych. Dante z ducha franciszkańskiego skarży się na biurokratyzm Kurji rzymskiej.
  1263. archanielskie skrzydła Gabryjela zwiastującego Marji.
  1264. W. 139—42. Przepowiednia bliżej nieokreślona rychłej naprawy Kościoła.
  1265. IV. Sfera Słońca. Doktorowie Kościoła, Filozofowie i Teolodzy.
  1266. W. 1—6. Przy stworzeniu świata współdziałają: Bóg Ojciec — Moc, przez Syna — Mądrość i Ducha — Miłość.
  1267. Kędy przechodzi Zodjak po Równiku, tj. gdzie się przecina droga gwiazd stałych, biegnąca ze wschodu na zachód i droga płanet, biegnąca z zachodu na wschód. Punkty ich przecięcia są punktami nocorówni. Poeta podziwia mądrość Stwórcy, który kazał Zodjakowi nachylać się do Równika i wywierać tym sposobem zbawienny wpływ na ziemię.
  1268. mocby żadna nie została żywa: »nicby nie rodziło się, nie istniałoby życie zwierzęce ni roślinne; niebyłoby nocy, ani dnia, tygodnia, miesiąca, roku; cały wszechświat znalazłby się w rozterce« (Conv. II. 15).
  1269. W. 28—33. namiestnik przyrody, — słońce. Według systemu Ptolemeusza słońce idąc od jednego zwrotnika ku drugiemu, posuwa się po linii spiralnej. W tej chwili posuwa się od zwrotnika Koziorożca ku zwrotnikowi Raka, od wiosny ku latu.
  1270. W. 34—37. Dante i Beatrycze wpływają w glob słoneczny; poeta poznaje swe wyniesienie po wzmożonym blasku Beatryczy.
  1271. W. 37—45. Przez zmianę interpunkcyi u innych komentatorów otrzymują sens odmienny.
  1272. czwarta czeladka, święci czwartej sfery.
  1273. Słońce Aniołów, tj. Boga.
  1274. Poeta zapatrzony zapomniał o Beatryczy.
  1275. W. 64—69. Duchy niewidzialne dzięki ogromnej jasności krążyły wokoło nich, tworząc z siebie jak gdyby tęczę księżycową.
  1276. Nie lza ich wywieść, tj. niepodobna ich opisać; metafora wzięta z zakazu wywożenia przedmiotów sztuki za granicę, już wtedy istniejącego we Florencji.
  1277. W. 74—5. Kto sam nie oglądał, ten jakby czekał wieści od niemowy.
  1278. Po której nikt bezpowrotnie nie schodzi. Kto raz był w niebie, choć zstąpi na ziemię, już musi żyć tak, że do nieba wróci. Poeta jest pewny własnego zbawienia i pewność tę wyraża wielokrotnie.
  1279. Kto z nas-by wzbraniał tobie wiedzy rzeczy boskich, nie byłby święty i postępowałby wbrew własnej naturze.
  1280. W. 92—3. rozwitą w urodzie pani. Duchy wypiększają się, poglądając na urodę Beatryczy.
  1281. W. 94—6. owieczkę w trzodzie — Dominikowej. Św. Tomasz z Akwinu należał do zakonu kaznodziejskiego św. Dominika. W następnej przenośni poeta chce rzec, że jeżeli się spełnia regułę zakonną, zdobywa się doskonałość chrześciańską.
  1282. Albert Wielki, hr. Bollstaedt z Lauingen (1193—1280), uczył około 1244 r. w Kolonii, gdzie słuchał go Tomasz z Akwinu. Jeden z największych teologów i filozofów swego czasu, zwany doctor universalis.
  1283. Tomasz z Akwinu, z książęcego domu Roccasecca pod Monte Cassino (1227—1274), największy teolog wieków średnich; nauczał w Kolonii, Paryżu, Neapolu. Zwany doctor angelicus. Jego Summa theologiae jest głównem źródłem systemu teologii Dantego w B. K.
  1284. Gracjan, słynny kanonista, urodz. w Chiusi w Toskanie, z zakonu Kamedułów, autor dzieła Concordia discordantium canonum (1150 r.), zwanego Decretum Gratiani, w którem dąży do pogodzenia prawa kanonicznego z cywilnem.
  1285. Petrus Lombardus, autor dzieła dogmatycznego Sententiarum libri IV. Umarł w Paryżu 1160 r.
  1286. W. 109—11. Piąta jasność, — król Salomon. Wszyscy ziemianie pragną wiedzieć, jaka dola dostała mu się w udziele, gdyż teologowie spierają się, czy został zbawiony.
  1287. Poznał naturę anielską, — Dionysius Areopagita, uważany dawniej za autora dzieła De caelesti hierarchia. Dziś dowiedziona jest jego nieautentyczność, stąd nazwisko Pseudo-Dionysius. Dante przejął ogromnie dużo z jego nauki, równie jak poeci mistycy wieków średnich.
  1288. W. 119—20. obrońca chrześciańskich ołtarzy, Paweł Orosius, apologeta hiszpański z V wieku. Dzieło jego p. t.: »X ksiąg Historyj przeciw Poganom« zostało napisane pod zachętą św. Augustyna, który później niem się wyręczał. Inni rozumieją św. Ambrożego lub Laktuncjusza.
  1289. Boecjusz (470—525), autor De consolatione philosophiae, napisanej w więzieniu, dokąd był wtrącony od króla Gotów Teodoryka. Książka miała niesłychany rozgłos w W. śr. i jeszcze później.
  1290. Cieldauro, — Ciel d’oro, kościół św. Pawła w Pawii.
  1291. Izydor, biskup sewilski (560—636), uczony teolog i gramatyk. — Beda Venerabilis, (674—735), teolog angielski, autor Homelij, Komentarzy do Pisma św. i Historji kościelnej Anglii. — Ryszard de St. Victor, teolog mistyczny, przeor klasztoru św. Wiktora pod Paryżem, zwany Magnus Contemplator. Um. ok. 1173 r. Dante w myśl jego nauki uważa zapatrzenie, kontemplację, za najwyższe podniesienie ducha i oddaje mu cześć niezwykłą, nazywając »więcej niż człekiem«.
  1292. Sigier z Brabantu, profesor teologii w Paryżu, w szkole filozoficznej, w ulicy du Fouarre, niedaleko dzisiejszego placu Maubert. Nazwa ulicy pozostała do dziś dnia; obok niej prowadzi »ulica Dantego«. W 1277 r. był ścigany za herezję, ale uniewinniony.
  1293. W. 139—41. Boską oblubienicą jest Kościół; ona modlitwą poranną i dzwonem grającym na jutrznię wzywa małżonka Chrystusa, aby skłonił się ku niej miłośnie. Metafora oblubienicy równie realistycznie użyta w opowieści żywota św. Franciszka, R. XI. 79 i nast.
  1294. IV. Sfera Słońca. C. d. Żywot św. Franciszka.
  1295. syllogizmach, — rozumowaniach.
  1296. Otom był w raju. Jakby hymn wyzwolenia bije z tych słów poety w radosnej ekstazie.
  1297. W. 25—7. Św. Tomasz wyjaśnia Dantemu dwa wątpienia: pierwsze dotyczy powołania zakonu św. Dominika. Przedewszystkiem wysławia założyciela drugiego zakonu, tj. św. Franciszka, następnie gromi zepsucie swych braci.
  1298. Słońce, tj. św. Franciszek. Żywot św. Fr. przez Tomasza z Celano zaczyna się od słów: »Jak słońce wschodzące nad światem, św. Fr. jaśniał życiem, nauką, cudami«.
  1299. W. 43—51. Określenie miasteczka Assyżu, leżącego między rzeczkami Tupino i Chiascio. Św. Ubaldo Baldassini (1084—1160) był w tych stronach pustelnikiem, potem biskupem w Gubbio. Stok żyzny, jest to stok góry Subaso na wschód od Perugii, która w lecie grzeje się od wschodzącego z tej strony słońca, zaś w zimie ziębi od leżącego na nim śniegu. Po drugiej stronie stoku leżą miasta Nocera i Gualdo, mdlejące pod uciskiem rządów Roberta neapolitańskiego.
  1300. dał jej słowo. Św. Franciszek wyrzekł się dóbr ziemskich, publicznie w pałacu biskupim zrzuciwszy z siebie wszystkie suknie.
  1301. Po pierwszym mężu, tj. po Jezusie Chrystusie.
  1302. W rybaka chacie. »Bieda« mieszkająca z rybakiem Amielatem była tak odważna, że nie przestraszyła się, kiedy do chaty zapukał Cezar żądając przewoźnika.
  1303. Z Chrystem zawisła na krzyżu, — Chrystus umarł nagi, zatem ta jego małżonka towarzyszyła Mu jeszcze wierniej niż Matka, która została pod krzyżem. Metafora przepiękna w swojej surowej prostocie.
  1304. Ślub św. Franciszka z Biedą jest przedstawiony na jednym z fresków Giotta w Assyżu.
  1305. Bernard di Quintavalle, bogaty mieszczanin z Assyżu, pierwszy jego uczeń.
  1306. W. 82—3. Idzi i Sylwester, między pierwszymi uczniami mistrza.
  1307. W. 89—90. chociaż pochodził z nizkiego mieszczańskiego domu i choć był szpetnej urody. Inni rozumieją: nie wstydził się swej szaty nędzarza, choć był synem bogacza, — Bernardone bowiem był bogatym kupcem Assyżu.
  1308. W. 93—99. bierze pierwszą pieczęć, tj. otrzymuje pierwsze potwierdzenie reguły w r. 1210 przez papieża Inocentego III, drugi raz w 1233 r. przez papieża Honorjusza III.
  1309. przed sułtańskimi trony. Św. Franciszek poszedł nawracać Saracenów w 1219 r.
  1310. Ostatnią pieczęć, stygmaty otrzymane na górze Alverno w Casentynie dwa lata przed śmiercią, tj. 1224 r.
  1311. Z jej łona. Św. Franciszek umierając, kazał się położyć na gołej ziemi.
  1312. drugi sternik, tj. św. Dominik.
  1313. Widzisz, z jakiego drzewa strugam wióry, tj. rozumiesz, do kogo czynię przytyk, mianowicie do braci mego zakonu, którzy często od zdrowej paszy odbiegają na manowce.
  1314. Rzemiennika, tj. braciszka dominikanina. Dominikanie opasują się pasem, zaś Franciszkanie sznurem.
  1315. IV. Sfera Słońca. C. d. Żywot św. Dominika.
  1316. Święty krąg, tj. wieniec 12 duchów.
  1317. Jak do pierwo-słońc, jak promień słońca odbity np. na księżycu wydaje się nam blady w stosunku do samego słońca.
  1318. łuk dwutęczny, Iris, posłanka Junony.
  1319. Jak głos nimfy Echo, zakochanej beznadziejnie w Narcyzie i przemienionej w skałę.
  1320. znak boży: Łuk mój położę na obłokach i będzie znakiem przymierza (Gen. IX. 13).
  1321. o drugim wodzu. Jak św. Tomasz, dominikanin, wysławiał św. Franciszka, tak nawzajem św. Bonawentura, franciszkanin opowiada żywot św. Dominika, a następnie gromi zepsucie własnego zakonu.
  1322. walczyli pod sztandarem wspólnie. Misją wspólną obu zakonów była obrona Kościoła zagrożonego z jednej strony upadkiem obyczajów, z drugiej kacerstwami.
  1323. Wojsko Chrystusa. Metafora trafnie dobrana dla działaczy Kościoła wojującego, do którego Dante sam się zaliczał (por. R. V. 117 i XXV. 52).
  1324. Po pierwszych klęskach zadanych przez szatanów. Inni rozumieją męczeństwa i prześladowania Chrześcian.
  1325. W. 46—54. Miejsce urodzenia św. Dominika (1170—1221), Callaroga, dziś Calahorra, w starej Kastylji, która nosi w herbie lwy wspinające się na wieże (Castilla y Leon).
  1326. Sny o nim śniła. Według podania miała we śnie widzieć psa w plamy czarne i białe (strój dominikański), z pochodnią w paszczęce. Żartobliwa etymologia dominikanów (dominicanes) przeszła równie do sztuki; porów. fresk w kościele Sta Maria Novella we Florencji.
  1327. Gdy ślub wziął z Wiarą. Przy chrzcie św. zawarł jak gdyby kontrakt ślubny, w którym obie strony otrzymały pewne gwarancje. Metafora w stylu właściwym Dantemu.
  1328. Matka chrzestna śniła, że dziecko miało na czole gwiazdę.
  1329. Chrysta. Dostojne imię Zbawiciela nie może rymować z niczem innem jeno z sobą samem.
  1330. W. 76—8. Według Acta Sanct. Aug. I. 566.
  1331. głośnych kanonistów. Św. Dominik słuchał prawa kanonicznego i cywilnego, dla zdobycia nie fortuny, lecz wiedzy i prawdy. Nauczycielami jego mieli być: Henryk z Suzy, biskup Ostji i Tadeusz d’Alderotto, Florentczyk, czy też Tadeusz Pepoli, prawnik boloński.
  1332. prosić szedł. W 1205 r.
  1333. Dwudziestu czterech drzew. Mowa o doktorach Kościoła składających dwa wieńce spółśrodkowe. Por. X. 91.
  1334. W. 100—102. Do heretyckich krzów. Dominikanie działali naprzód głównie w Prowancji przeciw herezji Albigenzów. Znane są okropności wojny wywołanej tą inkwizycją. Dante ocenia ją ze stanowiska żarliwego katolika. Przenośnia »krzów« i »topora« wzięta z ew. św. Mateusza, III, 10: »Bo już siekiera do korzenia drzew jest przyłożona«.
  1335. W. 111—13. kolej przezeń w szczycie kół tych ryta. Św. Franciszek zajmuje szczyt sfery słońca. Św. Bonawentura, generał zakonu, skarży się, że zakonnicy jego reguły zeszli na bezdroża.
  1336. Ubertino da Casale był naczelnikiem zelantów, żądających na kapitule powszechnej w 1310 r. najsurowszego obostrzenia reguły. Przeciwnie Matteo da Acquasparta, generał zakonu w 1287 r. mocno ją rozluźnił.
  1337. Św. Bonawentura, doctor seraphicus, (1221—1274), generał zakonu Franciszkanów w 1256, biskup i kardynał, autor przedziwnie pięknych dzieł mistycznych.
  1338. Illuminat i Augustyn byli między pierwszymi uczniami św. Franciszka.
  1339. W. 133—5. Hugo z San Victor (1097—1141), teolog mistyk z opactwa de Saint Victor pod Paryżem. — Piotr Mangiadore, Petrus Comestor, teolog francuski z XII w., w 1164 r. kanclerz uniwersytetu paryskiego, um. w opactwie St. Victor, 1179 r. Piotr Hiszpan (1226—1277), lekarz, teolog, kardynał, arcybiskup Bragi w Portugalu, autor 12 ksiąg Summae logicales.
  1340. Natan, prorok karcił śmiało grzech króla Dawida. — Jan Złotousty, patrjarcha (metropolita) Antiochii w 398 r. — Św. Anzelm, arcybiskup kantorberyjski w 1093 r., autor dzieła teologicznego Cur Deus homo? — Donatus, z połowy IV w., sławny gramatyk.
  1341. Rabanus Maurus, teolog z IX. w., komentator Biblii. — Joachim de Floris (1130—1202), wizjoner i mistyk, autor dzieł: Zgodność starego i nowego testamentu, Komentarz do Apokalipsy, rzekomy autor Ewangelii wiecznej. W naukach swych przepowiadał blizkość »trzeciej epoki« św. Ducha, Parakleta. Dante miał go w wielkiej czci, snać porwany pięknem poetyckiem jego wizji proroczych oraz namiętną żarliwością religijną.
  1342. IV. Sfera Słońca. C. d.
  1343. W. 1—21. Poeta przedstawia 2 koła taneczne 24 doktorów Kościoła, spółśrodkowe, lecz krążące w strony przeciwne. Porównywa ich do najznamienitszych gwiazd nieba: 7 gwiazd Wielkiej niedźwiedzicy, 2 Małej i 15 innych gwiazd pierwszej wielkości, ułożonych w dwa wieńce na sposób konstellacji Arjadny.
  1344. Chiana, rzeczka Toskany.
  1345. W. 32—3. płomień świętego ogniska, tj. św. Tomasz. Bożym żebrakiem, poverello di Dio, jak sam zwykł był się nazywać, jest św. Franciszek.
  1346. W. 34—36. Przenośnia ta oznacza: Gdy pierwsza sprawa dotycząca powołania obu zakonów została wyjaśniona, miłość każe mi wytłómaczyć jak mogłem rzec, że król Salomon był »niezrównany« wiedzą, skoro najmędrszymi z istot wcielonych byli Adam i Chrystus. Otóż św. Tomasz rozwiązuje wątpliwość zapomocą scholastycznego »distinguo«: Salomon był najmędrszy nie z pomiędzy ludzi, lecz z pomiędzy królów.
  1347. W. 52—87. Rozumowanie o najwyższej śród ziemian mądrości Adama i Chrystusa-człowieka jest następujące: Zarówno to co jest zniszczalne (materja), jak to co niezniszczalne (aniołowie, dusza, niebo, żywioły) jest odbiciem Słowa, które rzuca swe promienie naprzód na sfery niebieskie, a przez nie, stopień po stopniu schodzi na twory padolne, które posiadają różny stopień doskonałości w miarę lepszej treści swego jestestwa i w miarę tego, ile w nich odbija się dobroci bożej. Pełnia wpływów przyrodzonych i nadprzyrodzonych dałaby wszystkim równą doskonałość. To zaś da się rzec tylko o dwu istotach: o Adamie, który wyszedł bezpośrednio z ręki Boga i o Chrystusie.
  1348. W. 95—102. Salomon pragnął mądrości, aby dobrze rządzić, nie zaś aby rozwiązywać zagadnienia metafizyki, dyjalektyki, geometrji, co było ambicją uczonych, Dantemu spółczesnych.
  1349. Poczem uczucie już rozumem rządzi, tj. próżność, upór, zaślepienie już nie pozwalają odmienić zdania.
  1350. Parmenides, filozof grecki ze szkoły Eleatów, wywodził pochodzenie człowieka ze słońca. — Melissos, z tejże szkoły twierdził, że wszechświat jest nieskończony, niezmienny, nieruchomy. — Bryson z Megary szukał kwadratury koła.
  1351. Sabeljusz, heretyk z III. w. urodzony w Pentapolis w Afryce, zaczepiał dogmat Trójcy św. — Arjusz, kapłan aleksandryjski, założyciel sekty Arjanów (um. 336 r.) przeczył jakoby druga osoba boska była odwieczna i spółistotna Ojcu.
  1352. byli jak te miecze, tj. kaleczyli Pismo św.
  1353. IV. Sfera Słońca. C. d. Wzlot do V. sfery Marsa.
  1354. Bo się krzyżował. Głos św. Tomasza szedł z koła zewnętrznego ku środkowi, gdzie znajdowali się Dante z Beatryczą, jej zaś głos w stronę przeciwną.
  1355. W. 34—6. śród mniejszego koła — Głos. Duchem, który z pobliża poety odpowiada na pytanie jest prawdopodobnie Salomon, a odpowiada twierdząco, w myśl nauki św. Tomasza w Summie III. Suppl. 82, 4; 85, 1: Po zmartwychwstaniu ciało świętych równie będzie jaśnieć, lecz dla swej doskonałości nie poniesie szkody od ognia niebiańskiego.
  1356. Nowe jasności. Poeta, aby wyrazić, że liczba świętych tej sfery jest nieskończona, powiada, że ponad dwiema tęczami ukazała się trzecia, jeszcze szersza.
  1357. Ducha świętego błyskoty, tj. natchnione Duchem św., duchem miłości.
  1358. Po roześmianiu gwiazdy purpurowem. Światło Marsa jest czerwieńsze niż innych gwiazd, zapalające gorętszą miłością. W systemie dantejskim jest to gwiazda męczenników i bojowników wiary i Kościoła, dostojniejsza więc i jaskrawsza niż poprzednia płaneta doktorów Kościoła.
  1359. Helios! Słońcem nazywa tu poeta nie płanetę Marsa, lecz Boga-Chrystusa zjawiającego się w jasności krzyża.
  1360. W. 97—9. Droga mleczna według pojęć spółczesnych łączyła dwa bieguny świata.
  1361. Znak mi się jawił. Krzyż równoboczny opierający się ramionami o powierzchnię płanety. Po ramionach spływają duchy, a gdzie się spotkają, tam zaraz błysną miłośniej. Ten znak krzyża, a w następnej sferze Jowisza znak orlicy malowane iskrami przypominają t. z. carmina figurata rękopisów średniowiecznych; przypuszczam (choć nie spotkałem się dotąd z tym domysłem), że to jest źródło koncepcji Dantego.
  1362. Żywe pieczęci, sfery niebieskie kładące swoje piętna na duszy ludzkiej.
  1363. W. 127—139. Poeta wymówiwszy, że nigdy nie czuł większej rozkoszy, reflektuje się przypomniawszy Beatryczę i jej piękne oczy. I naprawia błąd powiadając, że między wyższemi pięknościami ją także rozumiał implicite, gdyż i jej uroda wzrosła pośród wzlotu w wyższe regiony.
  1364. V. Sfera Marsa. Bojownicy wiary.
  1365. W. 1—4. Natchnione razem dobrą wolą płynącą z miłości, duchy zamilkły, aby zwrócić się ku poecie.
  1366. Anchizes, ojciec Eneasza. Patrz Virg. Aen. VI. 684 i nast.
  1367. W. 28—30. Mówiącym jest Cacciaguida, pradziad poety. — po dwakroć: teraz i po śmierci. Poeta niejednokrotnie wyraża pewność, że będzie zbawiony; por. Cz. II. 91; R. X, 87.
  1368. W. 49—52. dawną tęsknotę — Koisz. Cacciaguida znający przyszłość oczekiwał zdawna przybycia poety.
  1369. W. 55—69. Poeta nie potrzebował wyznawać swego życzenia, gdyż wiedział, że jego myśli odbite z Boga wszechwiedzącego są widne duchowi niebiańskiemu. Ten jednak pragnąc spotęgować swą miłość ku krewniakowi, każe Dantemu objawić swe chęci. Szczerze, wesoło, ufnie: trzy znamiona prawdziwego afektu człowieka do człowieka, a zwłaszcza krewniaka do krewniaka.
  1370. W. 73—84. Dante usprawiedliwia się, że nie umie godnie wyrazić swego uczucia. Wy — powiada — odkąd Bóg wam się objawił, posiadacie w równej mierze wiedzę i uczucie; moja moc jednak nie dorówna chęci.
  1371. Topazem nazywa go dla barwy złota.
  1372. W. 91—96. Synem Cacciaguidy był Aldighiero I. cierpiący w pierwszym okręgu czyścowym, gdzie pokutują pyszni. Jego synem był Bellincione, którego synem był Aldighiero II, ojciec poety.
  1373. W. 103—5. To samo kronikarze: »Wychodzą za mąż w dziesięciu latach i mniej..., daje się po 400 złotych posagu, jakby grochu« (Buti, por. Villani, VI. 70).
  1374. W. 109—10. Montemalo, dziś Montemario, góra w pobliżu Rzymu; Uccellatoio, góra w pobliżu Florencji; poeta chce rzec, że widok z tej ostatniej góry nie był jeszcze tak pyszny, jak widok na wspaniałe gmachy Rzymu.
  1375. Bellincion Berti, zacny obywatel florencki, żył w drugiej połowie XII. w.
  1376. Nerli i Vecchietti, stare rodziny florenckie ze stronnictwa Gwelfów.
  1377. z Francji, dokąd nie wyjeżdżali jeszcze tak często z towarami kupcy florenccy.
  1378. O Troi etc., podania i baśni z dziejów tych miast, zastępujące jak widzimy, dzisiejszy skarbiec baśni ludowych.
  1379. W. 97—127. Cacciaguida sławi prostotę starej Florencji, ograniczonej murami z 1078 r.; nowa, rozleglejsza została murem otoczona 1284 r.
  1380. Cianghella, spółcześniczka Dantego, z domu Tosa, żona Alidosiego z Imoli, po śmierci męża powróciwszy do Florencji, żyła rozpustnie. — Lapo Saltarello, spółwygnaniec Dantego, prawnik i poeta, człowiek próżny i rozrzutny. Rzecz uwagi godna, jak poeta nie oszczędza ludzi żyjących.
  1381. W. 136—7. O Elizeuszu i Moroncie niema wzmianek historycznych. — Ojczyzną Alighierich, od których Dante wziął nazwisko, była Parma, Ferrara lub Werona.
  1382. z cesarzem Konradem. Zdaje się, że Dante pomieszał Konrada III., który wyprawił się do Ziemi świętej w 1147 r., z Konradem II. (1024—1039), który wojował Saracenów w Kalabrji.
  1383. V. Sfera Marsa. C. d.
  1384. Jam zaczął pysznieć. Poeta karci się za chwilową próżność, która go ogarnęła gdy usłyszał chwałę swego rodu.
  1385. W. 7—9. Chwała ziemska jest jak płaszcz: nożyce czasu wciąż jej uszczuplają, więc potrzeba nadrabiać jej ustawicznie nowymi zacnymi czynami.
  1386. W. 10—12. Dante mówił zrazu do Cacciaguidy tu, ty, potem z większym szacunkiem voi, wy, którego to terminu (w formie vos) Rzymianie według podania mieli pierwszy raz użyć wobec Juliusza Cezara.
  1387. W. 13—15. Beatrycze uśmiechnęła się dając znak Dantemu, aby zaniechał etykiety w niebie, podobnie jak w romansie prozaicznym Lancelot z jeziora (znanym z epizodu Paola i Franczeski) dama Mallehault kaszlem ostrzegła królowę Ginewrę o niebezpieczeństwie.
  1388. W. 23—27. Dante chce się dowiedzieć, kto byli jego przodkowie; kiedy Cacciaguida urodził się i ilu mieszkańców posiadała wówczas Florencja, mająca za patrona św. Jana Chrzciciela; wreszcie jakie były wówczas jej najznakomitsze rody.
  1389. łacińską mową. Tak większość tłómaczy: »nie tą naszą mową spółczesną« oryginału. Inni rozumieją: starszym językiem włoskim, — ale dla Dantego starszą włoszczyzną była właśnie łacina.
  1390. W. 34—39. Obieg płanety Marsa według podręcznika astronomii Almagesta trwa 686 dni z ułamkiem, przeto urodzenie Cacciaguidy wypadłoby na rok ab incarnatione 1091. Inni zam. trzydziesty czytają: trzeci, w takim razie data byłaby 1106 r. Do peryfrazy poetyckiej użyty został znak Lwa, jako odpowiedni Marsowi.
  1391. W. 40—45. Dante nie wiedząc nic o przodkach Cacciaguidy, wymija zręcznie odpowiedź, daje tylko do poznania, że ród jego należał do bardzo starych, gdyż zamieszkiwał środkową dzielnicę Florencji, tj. sestiere di Porta san Piero, niedaleko Via Calzaioli. W dzień św. Jana Florentczycy urządzali gonitwy konne w stronę Arna. Ostatnią dzielnicą, którą napotykały konie w biegu, była brama św. Piotra.
  1392. W. 46—48. Według określenia Cacciaguidy, właściwy gród sięgający od Baptisterium do Starego Mostu gdzie niegdyś stał posąg Marsa, liczył za jego czasów 6000 mężczyzn zdolnych do noszenia broni (za Dantego 30.000). Z tego jednak »całość owczarni« obliczyć się nie da, chyba że się równie przyjmie pięćkroć mniejszą liczbę mieszkańców, co uczyni 14.000.
  1393. W. 49—57. Dante arystokrata jest tego mniemania, że przyczyną upadku Florencji jest mieszanie się krwi szlacheckiej z chłopską lub mieszczańską. — Campi, Certaldo, Figghine, sioła toskańskie. — Galluzzo i Trespiano, wioski oddalone jedna o dwie, druga o trzy mile od Florencji. — Chłop z Aguglion, tj. Baldo z A., który w 1311 r. nastawał na wyłączenie Dantego z amnestji. — Signa, zamek pod Florencją, skąd pochodził Fazio dei Morubaldini, prawnik, słynny matacz.
  1394. W. 58—66. Gdyby papież nie toczył wojny z cesarzem, trwałby ład w dziedzictwach starych rodów: Conti nie sprzedaliby swego zamku Florentczykom, Cerchi siedzieliby dalej w dolinie Sieve, Buondelmonti nie przenieśliby się do Florencji, aby tam dać początek wojnie Gwelfów i Ghibellinów. Niejeden także wzbogacony mieszczuch wracałby tam, gdzie jeszcze jego dziad był żebrakiem.
  1395. W. 70—72. Duże zwierzę pada łatwiej niż małe i potulne; duże miasto jest mniej zwrotne w ataku i obronie niż małe.
  1396. W. 73—75. Luni nad rzeką Makrą i Urbisaglia w Marchii ankońskiej, — dawne miasta, które już za czasów Dantego stały w ruinie. — Chiusi w dolinie Chiany i Sinigaglia w Romanii, miasta chylące się wówczas do upadku.
  1397. W. 76—81. Groźba rzucona Florencji, że jej potęga upadnie, choć może dopiero w późnych pokoleniach.
  1398. W. 82—3. W wiekach śr. wiedziano o wpływie księżyca na przypływ morza, ale sądzono, że to »sfera księżyca« ruchem swym przyciąga morze.
  1399. W. 88—108. Poeta wymienia najstarsze rody florenckie, wertuje jak gdyby »złotą księgę« szlachty. — Brama obciążona podłością, to jest Porta San Piero, gdzie mieszkała familia Cerchich, gwałtowników i zmienników. Familia Pressa dobiła się już urzędów publicznych; familia Galigaio już została podniesiona do stanu rycerskiego. — Ci co korca się sromają są Chiarmontesi, z których jeden popełnił oszustwo w urzędzie celnym, wyciągnąwszy klepkę z korca używanego do mierzenia soli i ciągnął zyski z tego fałszerstwa.
  1400. W. 110—11. w złotych kulach. Lamberti, którzy pierwsi przyjęli do herbu złote kule (palle), byli podówczas ozdobą państwa.
  1401. W. 113—14. Chwalebnie żyły także rody Visdominich, Tosinghów i Cortigianów, patronów kościoła biskupiego we Florencji, których potomkowie w nim gospodarzą podczas wakansu stolicy biskupiej.
  1402. Zgraja zuchwała, aluzja do Adimarich.
  1403. dąsał się Ubert Donati, tj. na Bellinciona Bertiego, który swą drugą córkę wydał za jednego z Adimarich.
  1404. W. 124—6. Rzecz dziwna. Jedni tłómaczą: Ktoś mógłby wątpić, że ród Peruzzich jest tak starożytny, a jednak od niego wzięła nazwę najstarsza brama miejska. Inni: Rzecz nie do wiary, dawna skromność Florencji, która nie rujnowała się na pyszne bramy.
  1405. W. 127—132. Wszystkie rody pieczętujące się herbem Hugona Wielkiego, margrabiego Toskany, zmarłego w dzień św. Tomasza 1106 r. otrzymały od niego przywileje szlacheckie. Między nimi jednak Giano della Bella, używający tegoż herbu z dodatkiem złotej frendzli, stawał po stronie ludu przeciw szlachcie.
  1406. W. 133—137. Importuni i Gualderotti mieszkali w dzielnicy Borgo Santo Apostolo, która uniknęłaby zamieszek, gdyby Buondelmonti nie przenieśli się do Florencji. Uniknęłoby się sporu z rodziną Amidei, i zabójstwa Buondelmontiego i wynikłej stąd w następstwie wojny Gwelfów i Ghibellinów. Buondelmonti zerwał małżeństwo z panną z rodu Amideich, aby ożenić się z córką Gwaldrady Donati; bracia porzuconej panny, mszcząc się hańby, zamordowali go. Bogdajby raczej, powiada poeta, utonął w rzeczce Emie, płynącej na drodze między jego zamkiem Montebuono a Florencją. Śmierć jego jest przedstawiona jako ofiara, którą trzeba było złożyć Marsowi, dawnemu patronowi Florencji.
  1407. W. 152—4. lilii kwiaty, herb Florencji, — na insygniach wojennych nigdy wówczas nie były odwracane przez szyderstwo zwycięzców szczytem na dół, jak się to zdarzało później w czasie wojen domowych, — ani też nigdy nie plamiły się krwią.
  1408. V. Sfera Marsa. C.d. Cacciaguida.
  1409. W. 1—3. Poeta z takim niepokojem pragnął dowiedzieć się prawdy jak Faeton, gdy bieżał do matki swej Klimeny dowiedzieć się, czy rzeczywiście jest synem Apollina, czego mu zapierał Epafos, syn Jowisza. Apollo, upewniwszy go w tem, pozwolił mu objawić jakieś życzenie; Faeton zażądał wozu słonecznego, który stał się przyczyną jego zguby. Odtąd ojcowie nie ulegają tak łatwo prośbom dzieci. Porów. Ovid. Metam. I. 748., II. 328.
  1410. W trójkącie może mieścić się tylko jeden kąt rozwarty. Godna uwagi, że w III. cz. B. K. poeta używa chętnie porównań i przenośni z dziedziny najbardziej abstrakcyjnej, jaką jest matematyka, por. II. 97; XIII. 51, 102 i t. d., równocześnie jednak przenośni najbardziej materjalnych, np. V. 37; XVII. 23; XXVI. 88 i t. d.
  1411. W. 22—3. słyszałem wyrazy — Srogie, tj. przepowiednie smutnego losu. W Piekle, X. 79 i XV. 61, oraz w Czyścu, VIII. 133—9.
  1412. W. 40—1. Lecz się z przedwiedzą boską nie przymierzy — Zdarzeń konieczność. Zdanie trudno zrozumiałe, boć jeżeli Bóg wie że coś się zdarzy, to widzenie tego przyszłego zdarzenia każe przypuszczać jego rzeczywistość. Chodzi tu o pogodzenie predestynacji z dogmatem wolnej woli: św. Tomasz w Summie, I. 14, 13. czyni to powiadając, że oczom Boga przedstawiają się zdarzenia nie jak nam, w kolejnem następstwie, ale wszystkie razem, gdyż Jego poznanie liczy się na wieczność.
  1413. W. 46—8. Hipolyt, syn Tezeusza musiał opuścić Ateny, wypędzony potwarczem oskarżeniem Fedry. O tułaczce poety patrz we Wstępie.
  1414. gdzie Chrysta się sprzedaje, okrutnie szydercze określenie Rzymu. Należy przypomnieć, że akcja poematu toczy się w 1300 r. tj. dwa lata przed wypędzeniem Białych.
  1415. W. 70—2. Pierwsza gościna. Większość komentatorów przez Wielkiego Lombarda rozumie Bartłomieja della Scala w Weronie. — Ptak święty, orzeł nad schodami w herbie Scaligerów.
  1416. Chłopięciem jest brat młodszy Bartłomieja, Can Grande, urodzony pod znakiem Marsa, 9 marca 1291.
  1417. W. 82—3. Zasłynie cnotą w latach młodzieńczych, nim jeszcze papież Klemens V. zawiedzie cesarza Henryka VII. (w 1312 r.), zapraszając go do Rzymu, a potem go odstępując.
  1418. Że stan zamienią biedni i bogaci, tj. że biedni zbogacą się, a ciemięzcy ludu zbiednieją.
  1419. Lecz nie głoś. Poeta zostawia drogę otwartą przyszłym nadziejom (niestety, nieziszczonym), lecz nie chce występować w pysznej roli proroka.
  1420. W. 112—4. Poeta przypomina przepowiednie dawniej słyszane, por. P. X, 79; XV, 61; Cz. XI, 140.
  1421. skryty i nieznany korzeń, tj. przykładom branym z osób małoznacznych i nieznanych.
  1422. V. Sfera Marsa. C. d. VI. Sfera Jowisza. Książęta mądrzy i sprawiedliwi.
  1423. Myśl odmień. Beatrycze pociesza poetę przyrzeczeniem rychłej pomsty.
  1424. W. 28—30. piątem piętrze drzewa. Metafora ze świata roślinnego: Raj, — drzewo: konary wznoszące się piętrami, — sfery niebieskie; liście, — życie wieczne; owoce, — dusze ciągle nowo przybywające. Drzewo czerpie swe soki, swój byt nie z dołu, lecz z góry od Boga.
  1425. iskra chyża, — błyskawica.
  1426. Razem, tj. równocześnie usłyszał wezwanie i obaczył zstępującego ducha.
  1427. Fryga kręci się podcinana biczem; takim motorem dla owych dusz była radość.
  1428. W. 40—8. Wilhelm d’Orange, rycerz, potem mnich, bohater epopei starofrancuskiej. — Renouart, olbrzym pogański, który przyjąwszy chrześcijaństwo, walczył przy boku Wilhelma; prototyp włoskiego Morganta. — Gotfryd z Bouillonu, wódz pierwszej wyprawy krzyżowej, pierwszy król Jerozolimy. — Robert Gwiskard, rycerz normandzki, książę Apulii i Kalabrji, pogromca Saracenów, um. 1085 r. Wszyscy wyżej wymienieni byli bojownikami wiary w starym i nowym Testamencie.
  1429. w jasności złagodzonej zbladła. Poeta wzleciał w sferę Jowisza, gwiazdę natury umiarkowanej między gorącością i szkarłatem Marsa, a chłodem i bielą Saturna. To przejście odbiło się równie na twarzy Beatryczy.
  1430. W tej Jowiszowej żagwi, w oryg. giovial »jowialny«, na oznaczenie wesela duchów zagrzanych miłością.
  1431. w kształcie abecadła. Według nowego pomysłu poety dusze układają się w ogniste litery, wypisując sobą zdanie z Ksiąg mądrości Salomona: Miłujcie sprawiedliwość, którzy sądzicie ziemię. (I. 1).
  1432. głowę orlicy i szyję. Orlica, symbol sprawiedliwości, której źródłem powaga cesarska. Na kształt jej składają się duchy sprawiedliwych władców; wskazanie symboliczne, że wszelka władza ziemska powinna być poddana cesarstwu rzymskiemu, które jest fundamentem sprawiedliwości.
  1433. co się formą czyni. Forma w znaczeniu scholastycznem: istota; trudny ten ustęp, różnie tłómaczony, może oznaczać: która każdemu niebu nadaje znamię właściwe.
  1434. W. 115—17. Duchy ogniste wypisujące sobą werset: Diligite, świadczą symbolicznie, że prawo ziemskie jest owocem wpływów sfery Jowisza, tj. intelligencyj, aniołów, które mu przewodzą.
  1435. W. 127—136. Inwektywa przeciw papieżowi Bonifacemu VIII., według innych przeciw Janowi XXII., który zbyt łatwo rzucał klątwy pozbawiając wiernych uczestnictwa w stole pańskim i zbyt interesownie je zdejmował. Wizerunek św. Jana Chrzciciela był bity na złotej monecie florenckiej.
  1436. VI. Sfera Jowisza. C. d. Orzeł cesarski.
  1437. W. 11—12. Wszystkie głosy zlewały się w jeden, nie tracąc przecież swojej odrębności.
  1438. Chwała niebieska jest wyższa nad wszelkie pragnienia.
  1439. która to strawa. Jest nią to piekące zagadnienie, czy poganin może być zbawiony, o czem dalej, w. 70 i nast.
  1440. On, co przyłożył cyrkiel swój w granice — Świata, — wspaniałe określenie Boga, — budowniczego kuli ziemskiej.
  1441. słowo, mądrość boża.
  1442. duch ten, co był stworzeń głową: Lucyfer.
  1443. W. 49—88. Poeta stwierdza nieprzeniknioność tajników sprawiedliwości bożej i nie pozwala dochodzić jej skrytych pobudek. Pismo św. głoszące, że Bóg jest sprawiedliwy i dobry, powinno wystarczyć człowiekowi do rozwiązania wszelkich wątpliwości.
  1444. Przed czy po wzięciu człowieczej natury. Przed narodzeniem Chrystusa trzeba było ufać w jego przyjście, po narodzeniu trzeba było uwierzyć w jego boskość.
  1445. W. 106—148. W przeciwieństwie do pogan cnotliwych poeta karci niecnych chrześcian, przedstawiając najwyższego Sędzię, jak zapisuje ich grzechy w księdze uczynków. — Jest to straszny przegląd złych władców chrześcijaństwa ówczesnego. — Cesarz Albrecht skarcony za najazd Czech 1304 r.; król francuski Filip Piękny, który zginął na polowaniu, za fałszowanie monety; — król angielski Edward I. i szkocki Robert za wojny prowadzone dla zysku. Królem hiszpańskim jest Ferdynand IV., czeskim Wacław IV. — Grzechy kulawego Karola II., króla Neapolu i Jerozolimy będą znaczone literą M (mille, tysiąc), podczas gdy dobre czyny tylko Jotą, tj. jedynką (J); — królem »wyspy ognistej«, Sycylii jest Fryderyk II. — Wuj jego, to Jakób, król Balearów, zaś brat, to Jakób II., król Aragonu. — Król Portugalu, to Dionizy Rolnik; — król Norwegii, Akon VII.; — król Dalmata, Urozjusz I. — Węgry byłyby szczęśliwe, gdyby nie były w przyszłości gnębione jak za poprzedników panującego wówczas Andrzeja III.; równie Nawarra byłaby szczęśliwsza, gdyby Pireneje ustrzegły ją przed panowaniem francuskiem. Jak wkrótce Nawarra, tak obecnie jęczą już miasta Cypru pod jarzmem Henryka II. de Lusignan, okrutnika, podejrzanego o otrucie własnego brata.
  1446. VI. Sfera Jowisza. C. d.
  1447. W. 1—12. Poeta przyrównywa zjawienie się nowych duchów do stopniowego wybłysku gwiazd po zachodzie słońca.
  1448. Kochanie, — Miłość najwyższa.
  1449. W. 31—36. Figura orła jest do poety obrócona z profilu, niby herb na tarczy. Oko i jego oprawa składają się z sześciu duchów najsprawiedliwszych. Dziwność tego pomysłu, jakim jest orzeł mówiący, wykracza poza prawidła utarte estetyki a odpowiada dziwności całego Raju. Piękno złożone na ofiarę doniosłym symbolom.
  1450. W. 37—42. Ducha świętego lutnista, król Dawid teraz wie, że obok łaski bożej zasługą własną zdobył sobie niebo.
  1451. W. 43—8. ten co cieszył wdoweńkę, tj. cesarz Trajan; porów. Czyściec, X. 73. Wie jak ciężko płaci się pogaństwo, bywszy parę wieków w Piekle. Wedle podania, cesarza Trajana miał z piekieł wymodlić św. Grzegorz, wskrzesiwszy go i nawróciwszy.
  1452. W. 49—54. Ezechiasz, król judzki, usłyszawszy od proroka Jezajasza o blizkiej śmierci, uprosił sobie u Boga zwłokę piętnastoletnią.
  1453. W. 55—60. Cesarz Konstantyn w dobrym zamiarze przeniósł stolicę, a więc także orły wojskowe, księgi praw, do Byzancjum, pozostawiając Rzym papieżom. Na tę »donację« Dante skarży się bardzo często w B. K.
  1454. W. 61—3. Wilhelm II., dobry król Sycylii jest opłakiwany po śmierci, podczas gdy na Karola Kulawego i Fryderyka II. Sycylia płacze za życia.
  1455. Ryfeusz trojański, wspomniany w Eneidzie, II. 329 i nast. Dante może umyślnie wybrał tę mało znaną osobistość, aby na niej wskazać, jak nieodgadnione są zamiary boże.
  1456. W. 76—7. obraz wieczystej woli, — Orzeł.
  1457. A co to za dziwo? Dante zdumiewa się, spotykając w Raju dwu pogan: Trajana i Ryfeusza i w niecierpliwości rzuca pytanie, które dla duchów przezierających jego myśl, było zbyteczne.
  1458. W. 94—6. Parafraza słów. ewang. św. Mateusza, XI, 12: »Królestwo niebieskie gwałt cierpi, a gwałtownicy porywają je«. Miłość ludzka i nadzieja zwyciężają wolę nieba, które chce być zwyciężone, a to zwyciężenie jest właśnie jej zwycięstwem.
  1459. Z trzech niewiast brał moc przy swoim chrzcie świętym, to jest z wiary, nadziei i miłości; one zastąpiły mu chrzest rzeczywisty. Poeta przedstawił je obok symbolicznego Wozu, w Czyścu, XXIX. 121.
  1460. VII. Niebo Saturna. Drabina ognista. Duchy kontemplatywne. Piotr Damian.
  1461. Semele, córka Kadmosa zachciała oglądać kochanka swego Jowisza w całym majestacie i spłonęła od jego blasku.
  1462. Pod piersiami Lwa. Poeta nie zapomina, iż jego wizja odbywa się w miesiącu marcu, kiedy Saturn stoi w znaku Lwa.
  1463. Król dawnego bytu. Okres Saturna był zwany »złotym wiekiem« ludzkości.
  1464. drabina. Wizja poety jest odbiciem widzenia Jakóbowego. Drabina symbolizuje podnoszenie się duchów kontemplatywnych ku oglądaniu Boga.
  1465. W. 34—9. Jak kawki. Jedno z owych porównań, świadomie trywialnych, których poeta używa na uzmysłowienie rzeczy mistycznych.
  1466. z tej samej przyczyny. Jak nie zniósłby spotęgowanego uśmiechem piękna Beatryczy, podobnie ludzkim zmysłem nie zdzierżałby cudnej muzyce tej sfery. Nowy sposób poetycki wyrażenia coraz to większej rozkoszy Raju.
  1467. W. 83—102. Poeta kładzie ogromny nacisk na niedocieczoność pobudek Przeznaczenia; nie roztrząsa ich żadnem rozumowaniem scholastycznem, naznaczając tutaj metę dociekliwości człowieka. Duch opowiada, w jaki sposób otrzymuje rozkaz boży, ale nie tłómaczy, dlaczego został wybrany na posła.
  1468. W. 106—111. Catria, przełęcz w Appeninach środkowych między Gubbio a Pergola. Pod nią stał klasztor Kamedułów, gdzie przebywał Piotr Damianus, doktór Kościoła, pustelnik, potem kardynał i biskup Ostji (1007—1072). Uroczysty sposób wprowadzenia tej postaci jest jednym z licznych dowodów skłonności poety do kontemplacji i ascezy w ostatnim okresie życia. Tem tłómaczy się równie gwałtowny wybuch przeciw świeckości kleru w wierszach następnych.
  1469. W. 121—3. Tercyna czytana i tłómaczona rozmaicie: jedni nazwę »Pustelnika« odnoszą do Piotra Damiana, inni do Piotra degli Onesti, żyjącego w klasztorze Santa Maria del Porto pod Rawenną.
  1470. Cephas, Kaifasz, tj. apostoł św. Piotr; Vas electionis, — św. Paweł.
  1471. runął okrzyk, — okrzyk oburzenia.
  1472. VII. Niebo Saturna. C. d. VIII. Niebo gwiaździste. Kościół tryumfujący. Św. Benedykt.
  1473. Ujrzysz ją. Przepowiednia odnosi się do jakiegoś zdarzenia spółczesnego, może do uwięzienia papieża Bonifacego VIII. w Anagni, 1303 r.
  1474. Krążków sto, cyfra oznaczająca mnogość duchów.
  1475. największy z rajskich klejnotów, — św. Benedykt, założyciel reguły i słynnego klasztoru na Monte Cassino (528 r.) w królestwie Neapolu. Św. Benedykt zburzył świątynię Apollina i nawrócił lud tamtejszy do chrześcijaństwa.
  1476. Św. Romuald degli Onesti, z Rawenny, założyciel zakonu Kamedułów (956—1027); św. Makary aleksandryjski, uczeń św. Antoniego, pustelnik z nad Nilu (um. 404 r.). Inni rozumieją św. Makarego egipskiego, pustelnika Libii (um. 391 r.).
  1477. Św. Benedykt nie chce odsłonić się poecie; może oznacza to symbolicznie, że kontemplacja wymaga ćwiczenia.
  1478. regułę kopiując, psowa pergaminy, tj. zna jej literę, ale nie wypełnia należycie.
  1479. własność biedactwa. Majątek kościelny jest tylko »depozytem«; właścicielami jego są ubodzy, wedle słów św. Bernarda: Facultates ecclesiarum patrimonia sunt pauperum. Dante z ducha franciszkańskiego bardzo żarliwie trwa przy tym poglądzie i głosi go ustawicznie.
  1480. W. 94—5. Cuda znane ze starego Testamentu: Księgi Jozue III. 14—17 i Exod. XIV. 21—9.
  1481. W. 112—20. Z licznych gwiazd VIII. nieba, poeta za przedmiot swej wizji wybiera Bliźnięta, tj. konstellację, pod którą się urodził (w. 115—16) i której zawdzięcza swój talent pisarski (w. 114).
  1482. w wielkim zachwycie, w oryg. al passo forte. Inni rozumieją chwilę śmierci.
  1483. sfer siedem — I glob. Wspaniała retrospekcja przebytej drogi z maleńkim globem ziemskim u krańca wszechstworów, pomysł zdumiewający jasnowidztwem i śmiałością, jeśli się zważy pojęcia W. śr. czyniące ziemię najważniejszym tworem świata.
  1484. W. 139—147. Córa Latony, — Diana, tj. Księżyc; — syn Hyperiona, Słońce; — syn Maji, Merkury; — córka Diany, Wenera. — Jowisz krąży między chłodnym Saturnem a gorącym Marsem.
  1485. A potem w oczy spojrzałem mej świętej. Przejmująca antyteza.
  1486. VIII. Niebo gwiaździste. C. d. Zjawienie Chrystusa i Marji.
  1487. W. 11—12. Beatrycze utkwiła oczy w stronę południka, w jego punkt najwyższy; tam bowiem miał ukazać się Chrystus. Słońce dobiegłszy w południe najwyższego punktu nieba, zda się posuwać najpowolniej.
  1488. W. 19—21. Rzesze z tryumfu Chrysta, — święci wywalczeni niebiosom przez śmierć krzyżową; ziarno wyłuskane w toku sfer, — duchy ludzkie, ubłogosławione wpływem sfer niebieskich.
  1489. wbrew swojej naturze. »Każda rzecz ma swoją miłość«, powiada Dante w Convito, III. 3. Ta miłość prze ją ku miejscu właściwemu; tak ogień dąży ku górze; spadanie piorunu w dół jest jego zboczeniem, jego grzechem.
  1490. zdzierżysz patrzeć, jak mój uśmiech pała. Dotąd Beatrycze nie wypiększała się uśmiechem w obawie, aby poeta nie spłonął jak Semele (por. R. XXI. 4).
  1491. Polyhymnia wymieniona tu z osobna jako muza liryki, tj. poezji ekstatycznej.
  1492. Patrz indziej. Już po raz wtóry Beatrycze napomina go w ten sposób. Por. R. XVIII. 21.
  1493. W. 73—5. Róża, — Marja; lilije, — apostołowie i święci.
  1494. Żagiewka, archanioł Gabryel, zataczając radosne kręgi wkoło jej głowy, tworzył aureolę z ognia.
  1495. W. 100—5. niebiańska lira, — archanioł śpiewający na cześć Marji, rozsiewa radość, która pochodzi z bożej Rodzicielki.
  1496. W. 112—20. Płaszcz królewski, spowijający sobą wszystkie sfery, tj. primum Mobile, sąsiadujący z samym Bogiem, był wyniesiony tak wysoko, że poeta nie dojrzał nawet jego dolnego brzegu. Ku niemu i po zań, do empireum podniosła się Marja w swym wieńcu anielskim, za swojem plemieniem, tj. za Chrystusem.
  1497. W. 130—2. Skrzyniami, skąd rozsypały się po ziemi zdrowe ziarna, są duchy świętych, dziś ciężarne dobrym plonem, tj. pełne ubłogosławienia.
  1498. babilońską niewolą jest życie doczesne.
  1499. Ten co ma klucze, św. Piotr, występujący w pieśni następnej.
  1500. VIII. Niebo gwiaździste. C. d. Św. Piotr.
  1501. Bractwo, — zgromadzenie świętych.
  1502. W. 4—5. on, tj. Dante. Tem, co się z chleba waszego odkruszy. Dante parafrazuje własne słowa z Convivio, I, 1.
  1503. skrą błysł żywszą, z radości, że może zadowolić pragnienie poety.
  1504. Wytrysnął promień. Jest nim św. Piotr.
  1505. przez morskie otchłanie, po morzu Tyberjadzkiem, według ew. św. Mateusza, XIV.
  1506. W. 43—45. Ponieważ do nieba weszło wielu dla swojej żarliwej wiary (święci Wyznawcy), wypada, aby i poeta złożył swoje wyznanie.
  1507. W. 61—3. Brat twój, — św. Paweł apostoł, który nawrócił Rzymian do prawa bożego, tj. do chrześcijaństwa.
  1508. W. 64—78. Wiara jest podstawą nadziei, każącej ufać w rzeczy przyszłe; jest też jedynym dowodem na tajemnice rozumem niezbadane.
  1509. Nie byłyby tam potrzebne doktory. Dante zdaje się tutaj zaczepiać zasadę scholastycyzmu, którego dążnością było tłómaczyć rozumem nawet te tajemnice, gdzie jedynie wiara dawała rozwiązanie.
  1510. Perła prawowita, tj. Wiara.
  1511. Starych i nowych pergaminów, tj. Pisma św.
  1512. dla których nie kowała stali, które nie były dziełem przyrodzonem.
  1513. Łaska w zaloty idąca (w oryg. che donnea) do myśli twojej, tj. pozwalająca myśli twojej sądzić jasno i trafnie.
  1514. stopy bardziej rące, św. Jana. Wprawdzie św. Jan pierwszy przybieżał do grobu Chrystusowego, ale św. Piotr pierwszy zstąpił do grobowca. Porów. ewangielię św. Jana, XX, 3—6.
  1515. to źródło moje. Jedni rozumieją tutaj: dogmat Trójcy św., drudzy: Ewangielię, — w miarę odmienności poglądów na kierunek Dantego, mniej lub więcej scholastyczny lub ewangieliczny.
  1516. VIII. Niebo gwiaździste. C. d. Św. Jakób.
  1517. Ziemia i niebo przykładały dłoni, tj. wiedza ludzka i wiedza boska, filozofia i teologia. Możnaby też rozumieć: natchnienie płynące z łaski boskiej i poetycka wyobraźnia człowiecza.
  1518. Zwycięży srogość. Poeta zna wielkość swego dzieła i ufa, że przez nie wróci w tryumfie do ojczyzny; marzenie, któremu zaciekłość stronnicza nie dała się urzeczywistnić.
  1519. W. 10—12. Przez akt wiary został chrześcijaninem, a w Raju za takiż akt wiary św. Piotr po trzykroć osnuł go płomieniem swej radości.
  1520. W. 13—15. Wystąpił naprzód z grona w którem jaśniał św. Piotr.
  1521. W. 17—18. Rajskim magnatem jest św. Jakób Apostoł, którego kościół w Compostelli, w Galicji hiszpańskiej, był w wiekach średnich sławnem miejscem pielgrzymek.
  1522. W. 29—30. któryś pisał dzieje — Źródeł hojności, tj. obfitości łask niebieskich. Aluzja do listu św. Jakóba, I. 5: »A jeśli który z was potrzebuje mądrości, niech prosi od Boga, który obficie wszystkim dawa«.
  1523. W. 31—34. Chrystus Pan świadkami cudów swoich i przemienienia uczynił św. Piotra, Jakóba i Jana, jakoby wyobrazicieli trzech cnót kardynalnych. Porów. ew. św. Mat. XVII. 1.; Łuk. VIII. 51. etc.
  1524. rajskich baronów. Poeta używa obficie przenośni ze sfery stosunków feudalnych swego wieku.
  1525. w skrach naszego Słońca. Święci czerpią wszechwiedzę z obliczności boskiej, więc i św. Jakób w niej jak w zwierciedle ogląda skryte myśli Dantego.
  1526. W. 53—4. Dante wielokrotnie zalicza się do Kościoła wojującego. Por. R. V, 117.
  1527. Dwa punkty inne. Beatrycze odpowiedziała w zastępstwie poety na pytanie pierwsze: »jak bardzo się kwieci nadzieją jego dusza«; on sam powiada, czem jest ta cnota i skąd się mu bierze.
  1528. W. 70—2. Z licznych gwiazd, tj. od świętych i doktorów Kościoła, najbardziej jednak z pieśni Dawidowych, jak z ps. IX. II. »I niech ufają w Tobie, którzy znają imię Twoje«.
  1529. W. 87—95. co ciebie tuszyć nauczyła. Św. Jakób zapytuje o przedmiot nadziei. Dante odpowiada, że nadzieją jego jest wniebowzięcie duszy i ciała po zmartwychwstaniu, według proroctwa Jezajasza LXI. 7.: »w ziemi swej posiędą tyle dwoje, wesele wieczne mieć będą« i według Objawienia św. Jana, VII. 9. i nast.: »przyobleczeni w szaty białe«.
  1530. Sperent in te, początek psalmu Dawida.
  1531. W. 101—3. Zjawia się św. Jan w tak świetnej jasności, że gdyby w konstellacji Raka znajdowała się gwiazda tak jaskrawa, czas od połowy grudnia do połowy stycznia byłby dniem nieprzerwanym.
  1532. Pelikana, — Chrystusa.
  1533. Dante próżno spodziewał się oglądać w ciele ukochanego apostoła miłości; św. Jan powiada, że tylko Jezus Chrystus i Marja zostali z ciałem wzięci do nieba.
  1534. VIII. Niebo gwiaździste. C. d. Św. Jan. Pierwszy człowiek.
  1535. Tchnął duch, — św. Jana Apostoła.
  1536. Ananiasz zdjął ślepotę z ócz Szawła. Patrz Dzieje Ap., IX. 10 i nast.
  1537. W. 16—18. Na pierwsze pytanie św. Jana: kto jest przedmiotem twej miłości, Dante odpowiada: Ilekroć we mnie obudzi się pragnienie miłosne, celem jego jedynym jest Bóg.
  1538. W. 23—45. Św. Jan pyta jakie są pobudki jego miłości Boga. Dante odpowiada: Rozum i objawienie: pierwszy działa dowodami filozoficznymi, drugiem jest nauka Arystotelesa (inni rozumieją Platona), a także księgi Mojżeszowe (Exod. XXXIII. 19: »Ja wszystko dobro tobie pokażę«), wreszcie Apokalipsa, I. 8: »Jam jest Alpha i Omega«.
  1539. W. 49—66. Czyja moc?... Poza rozumem i objawieniem, do miłości pobudzają go jeszcze sprawy świadczące o mądrości i dobroci Boga.
  1540. Ilą się zębów miłość w ciebie wpija? Metafora nie dziwna temu, kto zna język Pieśni nad pieśniami i mistyków, np. św. Bonawentury.
  1541. Chrystusowego orła. Orzeł jest symbolem św. Jana ewangielisty.
  1542. bujne gałązki: stworzenia ziemskie. Po miłości Boga miłość bliźnich i całej przyrody. Tę miłość ostatnią, nową w W. śr. Dante wyraża nie tak naiwnie jak św. Franciszek, nazywający ogień i wodę »bratem i siostrą«, ale zapomocą metafory.
  1543. pierwsza dusza męża, tj. Adama.
  1544. Pierwsze niewiasty były równocześnie córkami i synowemi Adama.
  1545. W. 134—6. Jot, inicjał wyrazu Jehovah: według innych symbol kabalistyczny Boga. — Eli, hebrejskie imię Boga.
  1546. W. 109—142. Dante pragnie dowiedzieć się: 1) jak dawno od chwili obecnej Adam został wprowadzony do Raju ziemskiego, czyli: wiele lat upłynęło od stworzenia człowieka; 2) jak długo pozostawał w Raju; 3) w czem leżała jego wina; jakim językiem mówili pierwsi rodzice. — Adam odpowiada: Przyczyna jego wygnania była ważniejsza niż skosztowanie owocu w dosłownem znaczeniu; było nią wyrywanie się poza granice natury ludzkiej, chęć dorównania Bogu. Na ziemi żył lat 930; w Otchłani bawił lat 4302, razem 5232. Według Euzebiusza Chrystus urodził się 5200 lat po stworzeniu świata. — Trudność określenia pierwszego języka Dante wymija zręcznie powiadając, że zaginął przed rozpoczęciem budowy Babelu, a jest w tem ostrożniejszy niż filologowie starożytni i średniowieczni. Co do czwartego wreszcie pytania, z astronomicznych wskazówek wypadłoby, że Adam bawił w Raju tylko 7 godzin.
  1547. VIII. Niebo gwiaździste. C. d. IX. Niebo kryształowe.
  1548. W. 1—2. Święci śpiewają hymn dziękczynny: Chwała Ojcu etc.
  1549. Cztery pochodnie: Św. Piotr, Jakób, Jan i Adam.
  1550. W. 13—15. Gwiazda Jowisza zazwyczaj biała, pokraśniała z gniewu, nawzajem gwiazda Marsa pobladła.
  1551. to miejsce moje — w obliczu Chrystusa sieroce. Ton i poniekąd treść tego namiętnego ustępu przypominają proroctwo Jeremiasza VII. 4, 11. Inwektywa jest zwrócona do papieża Bonifacego VIII, którego Dante uważa za uzurpatora stolicy apostolskiej.
  1552. Linus i Cletus, według tradycji pierwsi następcy Piotra św.
  1553. Sykstus, Pius, Kalikst, Urban, biskupi rzymscy II. i III. w., męczennicy.
  1554. armia roztargana, Gwelfi i Ghibellini.
  1555. Klucze. Wojsko papieskie od r. 1229 nosiło godło kluczów na sztandarach.
  1556. z Kaorzanem Gaskończyk, papieże Jan XIII. i Klemens V.
  1557. nie osłaniaj. Dante umacnia prawo swego posłannictwa, tłómacząc je rozkazem niebieskim.
  1558. Słońce stoi na Koziorożcu w połowie stycznia.
  1559. W. 79—87. Przedziwnej piękności określenie momentu i miejsca, w których poeta obecnie się znajduje: Zawisnąwszy w konstellacji Bliźniąt czyli w południku Jerozolimy (porów. Raj, XXII. 112 i nast.), odbył drogę o 90° ku zachodowi, skąd widzi Ocean Atlantycki poza Kadyksem i brzeg afrykański, gdzie to Jowisz porwał Europę. Tymczasem słońce, które miał wprzód pod stopami, posunęło się o jeden znak Zodjaku, ku Bykowi i część wschodnia ziemi zaczęła zachodzić w cień.
  1560. Myśl do mej pani lecąca w zaloty, por. R. XXIV. 118. Rzadki u Dantego wypadek dwukrotnego użycia tej samej przenośni.
  1561. Z gniazda Ledy, tj. z konstellacji Kastora i Polluksa, synów Ledy, poeta przelata w niebo kryształowe czyli Primum mobile, sferę najrozleglejszą i najszybszą.
  1562. Tak jednolite. W sferze poprzedniej poeta odróżnił konstellację Bliźniąt; tutaj z powodu jednolitości sfery nie mógł rozeznać punktu, w którym się zatrzymał.
  1563. W. 106—108. Wszelki ruch bierze początek w Primum mobile, który toczy wszystkie sfery wokoło ziemi nieruchomej, będącej środkiem świata (dla Dantego i jego spółcześników nie ulegało to jeszcze wątpliwości).
  1564. W. 110—14. Prócz z Myślą bożą. Każde niebo porusza się w wyższem niebie; to ostatnie jest poruszane miłością bożą, a zawarte jest w niebie miłości i światła, tj. w empireum.
  1565. W. 118—20. Śmiała metafora. Ruch będący miarą czasu tutaj ma swoje źródło niewidzialne, a sam widzialny jest w sferach niższych.
  1566. Chciwości! Poeta gromi ziemskie zabiegi człowieka, nie pozwalające mu zająć się wysokiemi tajemnicami.
  1567. W. 136—138. Córa płanety, tj. natura ludzka, córa słońca, z jasnej i czystej przemienia się w ciemną i występną. Inni przez »córę słońca« (duchowego) rozumieją Kościół.
  1568. W. 142—8. Poeta przepowiada jeszcze raz karę bożą, która nastąpi, zanim Styczeń zacznie przypadać na porę wiosenną. Według kalendarza Juliańskiego rok ma 365 dni i 6 godzin, czyli jest mniejszy o 13 minut od roku astronomicznego. Błąd ten został sprostowany przez papieża Grzegorza XIII; różnica kalendarzy wynosi dzisiaj jak wiadomo, dni 13; gdyby trwała dalej, to styczeń po tysiącach lat przypadłby istotnie na miesiące wiosenne.
  1569. IX. Niebo kryształowe. C. d. Hierarchie niebieskie.
  1570. W. 1—21. Poeta wpatrzony w Beatryczę spostrzegł w jej źrenicach przejaskrawy punkt świetlny, a obróciwszy się, ujrzał go rzeczywiście w przestrzeni. Punkt ten, nieskończenie mały, bo niematerjalny, jest symbolem jedności i niepodzielności Boga, a widny jest nie bezpośrednio, tylko przez odbicie w oczach Beatryczy — teologii.
  1571. W. 25—39. Dziewięć tęcz krążących wokoło Jedności, — to są hierarchie niebieskie; tem jaśniejsze i szybsze, im bliżej Boga.
  1572. Dosłownie z Arystotelesa Metaf. XXX, 7: »Od tego pierwiastka zależy niebo i przyroda«.
  1573. koło, co go prawie tyka, — najbliższa Boga sfera Serafinów.
  1574. W. 46—78. Poeta ma wątpliwość następującą: Ponieważ sfery planetarne Księżyca, Merkurego, Wenery etc. są odbiciem kół anielskich, które obecnie ogląda, ruch ich powinienby być równorzędny: najszersze koło anielskie powinnoby krążyć najszybciej, — tymczasem dzieje się przeciwnie. Beatrycze objaśnia: W świecie materji najwięcej dobra mieści w sobie sfera najszersza; w świecie duchów odpowiada jej krąg najbliższy Boga, ruch jego zatem musi być najszybszy i tak odpowiednio w dalszych kręgach. Mając to na uwadze spostrzeże się między kołami a ich ruchem zgodność zupełną.
  1575. Gdy z Boreasza wiatr powieje miększy. Z trzech wiatrów wiejących od północy, najłagodniejszy we Włoszech jest wiatr północno-zachodni.
  1576. Aluzja do legendy o wynalazcy szachów i o nagrodzie, jakiej żądał od króla perskiego.
  1577. W. 109—10. Za drogę do najwyższej rozkoszy niebiańskiej Dante uważa kontemplację, widocznie pod wpływem mistyków: św. Bernarda i Bonawentury oraz Hugona i Ryszarda de St. Victor.
  1578. Barana nocny znak. Jesienią, w porze padania liści słońce znajduje się w znaku Wagi; przeciwległa jej konstellacja Barana świeci wtedy w nocy.
  1579. Mowa o dziele Pseudo-Dionyzego Areopagity p. t. De caelesti hierarchia. Papież Grzegórz W. układał inaczej te stopnie anielskie, równie jak sam Dante w Convito, II. 6. (anioły, archanioły, trony; — państwa, mocy, księstwa; — mocarstwa, cherubiny i serafiny).
  1580. że mu ktoś dyktował, tj. z natchnienia św. Pawła, który je oglądał jeszcze za życia w zachwyceniu.
  1581. IX. Niebo kryształowe. C. d.
  1582. W. 1—6. Poeta określa moment milczenia Beatryczy rachunkiem astronomicznym. Milczała przez chwilę tak krótką, przez jaką słońce i księżyc, jedno stojące w znaku Barana, drugi naprzeciwko w znaku Wagi, niejako równoważą się na linii horyzontu, poczem jedno zniża się i zachodzi, drugi zaś podąża w górę.
  1583. W. 14—15. mógł wyrzec: istnieję, tj. aby Bóg jaśniejąc odczuwał własne istnienie. (Jam jest, którym jest). Inni tłómaczą: aby jasne twory wyłonione z Boga (aniołowie) radowały się samoświadomością bytu.
  1584. nowe kochania, tj. aniołów.
  1585. W. 22—36. Ciało czyli materja czysta, to jest natura; forma czysta, to jest aniołowie, oraz forma złączona z materją, to jest człowiek, wyszli z myśli bożej równocześnie; a równocześnie były dla nich postanowione prawa istnienia: substancje aktywne, to jest aniołowie zostali umieszczeni w górze; substancje równocześnie aktywne i passywne, przyjmujące z góry a oddające dołem, — tj. kręgi niebieskie zostały umieszczone w pośrodku między Bogiem a naturą; wreszcie substancje passywne, tj. człowiek i przyroda stworzyły świat niższy, leżący pod pierwszem niebem księżycowem.
  1586. W. 37—42. Św. Hieronim w Liście I. 2. daje do zrozumienia, że aniołowie istnieli na wiele wieków przed stworzeniem świata. Dante twierdzenie przeciwne opiera na Piśmie św. np. Eccles. VIII. 1: »Który żywie na wieki, wszystko wobec (tj. razem, simul) stworzył«, oraz na tem rozumowaniu, że niepodobna, aby dźwignie ruchu mogły tak długo istnieć bezczynne.
  1587. W. 56—7. w doskonałym tworze, tj. w Lucyperze, strąconym do środka ziemi.
  1588. Łaska boska musi być zdobyta spółdziałaniem człowieka: zasada arcykatolicka, z którą się rozminął protestantyzm.
  1589. W. 70—84. Dante zbija twierdzenie, jakoby aniołowie posiadali pamięć podobną do pamięci ludzkiej. Posiadają oni jedynie »poznanie przeszłości«, lecz pamięci nie potrzebują, gdyż oglądają wszystko w Bogu.
  1590. Bindowie i Kuby. W oryg. Lapi e Bindi; pierwsze skrócone z Jacopo, drugie z Ildebrando, imiona bardzo pospolite w owym czasie we Florencji.
  1591. W. 94—126. Poeta gromi mędrków objaśniających uczenie prosty tekst Pisma św., oburza się też na zły obyczaj kaznodziejów, wplatania do kazań żartów i anekdot często nieskromnych.
  1592. W. 130—35. Liczba aniołów jest niezmierzona; Daniel prorok określa ją ogólnikowo, VII, 10: »Tysiąc tysięcy służyło mu, a po dziesięć tysięcy kroć sto tysięcy stało przy nim«.
  1593. W. 136—145. Światło boże łączy się z każdym aniołem w sposób odmienny, więc i stopień miłości aniołów ku Bogu jest różny. Tem tłómaczą się hierarchie anielskie. Poeta podziwia wielkość Boga, który uczyniwszy z siebie tyle zwierciadeł, tj. tylu aniołów i przeglądając się w każdym, przecież zostaje jeden i niepodzielny.
  1594. Niebo empirejskie. Bóg, aniołowie, święci. Róża mistyczna.
  1595. W. 1—9. Starożytni obliczali obwód ziemi na 24 tys. mil, więc gdy w odległości 6 tys. mil od Italii było południe, to w Italii był poranek. Poeta na przykładzie gwiazd blednących i znikających o świcie przedstawia kolejno znikanie chórów anielskich. Słońca przejasna służebna, to jest Jutrzenka.
  1596. wsnutym w to, co sam osnuwa. Punkt świetlny, jako symbol Boga, mieści się w ognisku sfer; jako Bóg, sam je w sobie mieści.
  1597. W. 38—40. z najszerszej włości — W jaśnię duchową, tj. z Pierworuchu w niematerjalne niebo empirejskie. Temu ostatecznemu wzlotowi odpowiada takie spotęgowanie się piękna Beatryczy, że poeta już nie znajduje wyrazu na jego oddanie.
  1598. W. 43—45. obu wojsk, tj. aniołów i świętych, — tych ostatnich w postaci jak po zmartwychwstaniu.
  1599. W. 52—4. wita błyskiem każdą świécę: Bóg każdą duszę wstępującą do nieba błyśnięciem sposobi do najwyższych widzeń. Słowa te wymawia Beatrycze już niewidzialna oczom poety, olśnionym światłością.
  1600. światłość w postaci potoku, wizja przypominająca ustęp Apokalipsy XII. 1.: »I ukazał mi rzekę wody żywota, jasną jako kryształ«. Jasnym potokiem jest łaska oświecająca.
  1601. W. 64—6. Iskrami są aniołowie, kwiatami święci. Nie objaśniam tu drobiazgowo symboliki tego obrazu, aby nie zacierać piękności jego artystycznej.
  1602. Napić się musisz, tj. rozjaśnić wzrok światłością bożą.
  1603. zwiastuny — cienie. Rzeka, iskry (topazy), kwiaty nie są rzeczywistością, ale zwiastunami symbolicznymi cudów, które poeta za chwilę ma oglądać. Oczy jego nie są jeszcze dość hartowne, aby w nie patrzeć bezpośrednio.
  1604. Kula, niezmierzony glob światłości.
  1605. W. 94—9. Tak się zmieniły. Napełniony łaską poeta przejrzał: w miejsce symbolów ukazała się mu szczera jawa. Wyraz widziałem wracający po trzykroć oznacza symbolicznie, że najwyższa rozkosz boskiej ekstazy wynikła poecie z kontemplacji.
  1606. W. 100—14. Pod światłością, która padała z góry ogromnym kręgiem, szerszym niż obwód słońca i przeglądała się w szczycie Pierworuchu, poeta spostrzega kształt Róży zwężającej się ku dołowi a złożonej z duchów błogosławionych; po przez topiel blasków, z góry na dół i z dołu do góry przepływają wciąż aniołowie, pośrednicy między Bogiem a świętymi.
  1607. białych szat, wedle widzenia w Apokalipsie, VII. 13.
  1608. już niewiele dusz. Beatrycze powiada, że wnet Raj się wypełni i nastanie dzień ostateczny. W wiekach średnich raz w raz oczekiwano końca świata.
  1609. W. 133—8. dusza Henryka VII. zmarłego 1313 r. Dante przeznaczał mu w niebie miejsce tak wysokie, ile że pokładał w nim nadzieję zbawienia Italii.
  1610. W. 139—48. Wspomnienie cesarza wywołuje w nim jeszcze raz gniew przeciw Kurji rzymskiej, a zwłaszcza przeciw papieżom Klemensowi V. i Bonifacemu VIII. (więźniowi z Anagni). Ten umarł w 1303 r., ów zaś niedługo po cesarzu Henryku, 1314 r. Rzecz znamienna, że straszna groźba kary, opisanej w XIX. pieśni Piekła, jest ostatniem słowem wyszłem z ust Beatryczy, która po niem wznosi się na swoje miejsce w glorji niebieskiej.
  1611. Niebo empirejskie. Bóg, aniołowie i święci.
  1612. W. 2—4. Pierwszy poczet, to święci, — drugi, to aniołowie.
  1613. W. 16—18. Aniołowie skrzydłami garnęli z góry pokój i pogodę i znosili ją świętym.
  1614. W. 31—3. Helice, nimfa, przemieniona w konstellację zwaną: wielkiej Niedźwiedzicy. Synem jej był Arcturus, główna gwiazda konstellacji. Okrąża ona biegun północny w jednej dobie.
  1615. gmachom Lateranu. Na Lateranie stały najpiękniejsze pałace cesarzów rzymskich.
  1616. Z florenckich granic w kraj oddany Panu. Kontrast pełen sarkazmu.
  1617. mąż siwobrody, św. Bernard, opat z Clairvaux (1091—1153), doktór Kościoła, duch kontemplatywny. Jak Matylda w Czyścu, p. XXX zastąpiła poecie Wirgiliusza, tak św. Bernard zastępuje Beatryczę. Symbolicznie znaczy to, że do ostatecznych objawień potrzebna jest nie wiedza boska, teologia, ale miłosne zapatrzenie, będące według mistyków ostatnim stopniem podniesienia ducha.
  1618. Weronika, vera ikon, wizerunek twarzy, rzekomo Chrystusowej, na chuście przechowywanej w kościele św. Piotra w Rzymie.
  1619. Punkt ujrzę. Na szczycie Róży mistycznej ma swą siedzibę Marja, matka boża. Św. Bernard miał do M. B. szczególne nabożeństwo.
  1620. dyszel zaprzęgu, — nb. słonecznego. Poeta oznacza tak stronę wschodową.
  1621. sztandar miru. Silniejszy blask oznaczający miejsce M. B., jak sztandar królewski oznacza stanowisko króla w czasie bitwy.
  1622. w żarów jego żary, tj. w Matkę B.
  1623. Niebo empirejskie. Skład Róży mistycznej.
  1624. W. 1—39. Pod tronem Marji rzędem ku dołowi siedzą: Ewa, Rachela (obok Beatryczy), Sara, Rebeka, Judyta, Ruth, tworząc granicę między starym a nowym Testamentem. Do tamtego należą: Adam, Mojżesz, patryjarchowie, królowie, prorocy, którzy są zbawieni, bo uwierzyli w przyjście Chrystusa. Naprzeciw Matki B. siedzi Jan Chrzciciel, pod nim św. Franciszek, św. Benedykt, św. Augustyn, tj. założyciele zakonów, nowi wodzowie wojska Chrystusowego; stanowią równie granicę między starym a nowym Testamentem i tworzą linię prostopadłą a równoległą do szeregu niewiast żydowskich. Po jednej stronie wszystkie miejsca są zajęte; po drugiej stoją jeszcze krzesła próżne, lecz ich już niewiele. Beatrycze n. b. siedzi na granicy, po stronie nowego Zakonu.
  1625. W. 40—8. W pośrodku Róży biegnie linia horyzontalna; pod nią jest siedziba małych dziatek obu zakonów. Zostały zbawione przez zasługę swych rodziców; różny stopień ich szczęśliwości św. Bernard tłómaczy większą lub mniejszą obfitością łaski, która im się dostała z niedocieczonej woli Boga.
  1626. W. 67—9. Obrazem tej dowolności wyboru bożego są Ezaw i Jakób, synowie Izaaka i Rebeki. Por. Gen. XXV. 22.
  1627. W. 76—84. Trzy epoki: do Abrahama wystarczała wiara rodziców, tj. wiara w przyszłego Chrystusa; potem obrzezanie, wreszcie chrzest.
  1628. W. 85—6. lica do Chrysta podobne, tj. oblicze Matki B.
  1629. święte Myśli, tj. aniołów.
  1630. Miłość, — Archanioł Gabryel.
  1631. W. 119—26. Pani dostojnej sąsiedzi, — Adam i św. Piotr; jeden w dzielnicy starego, drugi nowego Zakonu. Adam siedzi po prawicy, św. Piotr po lewicy; według dosłownego pojmowania tekstu, za którym też idą komentatorowie, wydawałoby się, że porządek jest odwrotny, że św. Piotr siedzi po prawej, jako że nowy Zakon jest dostojniejszy od starego. Co do mnie sądzę, że poeta liczy od patrzącego, dziwneby było bowiem, aby tym razem przerwał porządek hierarchiczny, którego się trzyma w całym poemacie, przedstawiając duchy według ich dostojeństw.
  1632. Ten co — we łzach widział — Oblubienicę, tj. św. Jan Apostoł.
  1633. Wódz ludu, — Mojżesz.
  1634. Łucja, symbol łaski oświecającej. Ją to Matka B. posłała do Beatryczy, która ze swej strony na pomoc poecie wysłała Wirgiliusza. Por. Piekło, p. II.
  1635. czas uśpienia. Poeta zaznacza raz jeszcze, że cała jego podróż zaświatowa była wizją; świadomie stawia B. K. w rzędzie wizji średniowiecznych, jak wizja św. Pawła, Tundala i t. p. i nadaje jej tym sposobem cechę popularną.
  1636. Niebo empirejskie. C. d. Wizja Trójcy św. Zachwycenie.
  1637. Dziewico Matko, Córo swego Syna: antytezy tchnące barokiem, który jednak nie razi wobec wzniosłości tematu.
  1638. Żar pragnień w sercu przyciszam. Przedziwny moment ukojenia jeszcze przed dopięciem najwyższej rozkoszy, odmiennie od żądz ziemskich, które nawet nasycone pozostawiają po sobie tęsknotę.
  1639. sybilskie zagadki. Wyrocznie Sybilli kumejskiej były wypisywane na liściach; wiatr wpadający do groty rozpraszał je i mącił jasne orzeczenia.
  1640. iżby mię oślepił. Poeta utonął wszystek w blasku bożym, dlatego straciłby wzrok, gdyby się nagle ocknął w innem świetle.
  1641. W. 85—91. Poeta ogląda stosunek wzajemny zjawisk, które zmysłom wydają się luźnemi, oraz poznaje prawo powszechne, które je wiąże. Poznaje też, czem są: Treść, przymiot, przejawy, substantia, accidens, habitus, — trzy składniki wszelkiego bytu.
  1642. W. 94—6. Rozkosz ogromna wyniesiona z oglądania Boga nie mogła taką pozostać w pamięci i musiała zbladnąć, jak pamięć owej pierwszej wyprawy, którą oglądało morze.
  1643. W. 109—45. Poeta pragnąc usymbolizować tajemnicę Trójcy św., przedstawia ją w szeregu mieniących się obrazów, ostrzegając równocześnie przed mniemaniem, jakoby to zjawiska się mieniły: mienił się jego wzrok, który więc naprzód obaczył niby trzy tęcze równego obwodu, ale barwy różnej, jakby odbite jedna z drugiej. A potem w tęczy środkowej, w świetle odbitem zjawił mu się wizerunek twarzy człowieczej, tj. w Słowie bożem ujrzał naturę boską Chrystusa. Na stosunek tych dwu natur i na ich związek wzajemny pragnął znaleźć formułę, jak na kwadraturę koła. Lecz próżno dociekał, gdy wtem został jakgdyby rażony gromem i wybłysło mu najwyższe poznanie. Zaczem pragnienie jego i wola potoczyły się ruchem zgodnym z miłością bożą.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Dante Alighieri i tłumacza: Edward Porębowicz.