Strona:Dante Alighieri - Boska komedja (tłum. Porębowicz).djvu/339

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
127 
Głoś-że: niech ludziom z oczu spadnie łuska:

Rzym, iż dwie władze w jednę rękę chwyta,
Z brzemieniem w błoto wpadł i w niem się pluska«.

130 
»O Marku«, rzekłem, »prawda to niezbita;

Teraz pojmuję, dlaczego wyzutym
Z tego dziedzictwa miał zostać Lewita[1].

133 
Lecz kto ów Gherard, co w świecie zepsutym

Pozostał jakby próbą dawnych ludzi,
I zdziczałemu płomieniu wyrzutem?«

136 
»Albo mię kusi głos twój, albo łudzi«,

Odrzekł; »wszak słyszę, że jesteś z Toskany,
A pamięć jego już się w tobie studzi?

139 
Pod innem mianem on mi jest nieznany,

Chyba je córka Gaja[2] rozesławi...
Lecz idźcie z Bogiem; mój kres u tej ściany.

142 
Oto już obłok prześwieca białawiej,

A ja zawracać muszę z mej podróży;
Anioł już idzie i wnet tu się zjawi«.

145 
Skończył i nie chciał ze mną bawić dłużej.






PIEŚŃ XVII.[3]

Jeśliś był w górach od mgieł pochwycony,

Przez które tyle dopatrzy spowita
Zrenica, ile kret przez powiek błony,

Przypomnij, gdy ćma wilgotna i zbita

Zaczyna rzednąć, jak słabem i bladem
Światłem tarcz pod nią słoneczna prześwita,


  1. Lewici według ks. IV Mojż. Num. XVIII, 20, mieli być wyzuci z posiadania ziemi.
  2. Gherard był znany powszechnie pod imieniem »dobrego«; nazwisko jego rodowe mogłaby chyba osławić życiem rozwiozłem córka Gaja, głośna na całą Lombardję.
  3. Taras III. Gniew.