Strona:Dante Alighieri - Boska komedja (tłum. Porębowicz).djvu/52

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
Otom się, widzę, znajdował na skłonie

Owej bolesnej, piekielnej doliny,
Co nieskończonych echa jęków chłonie.

10 
Loch był bezdenny, mgławy, czarno-siny;

Zrenice moje wysłane na zwiady
Niczego dobyć nie mogły z głębiny.

13 
»Zejdziemy teraz«, rzekł wieszcz cały blady,

W otchłannych światów ślepe zakomory:
Ja pójdę pierwszy, a ty w moje ślady«.

16 
Widząc, że pobladł: »Jakże iść mam skory«,

Rzekłem, »gdy w tobie odwaga ustaje,
Co mi w zwątpieniach użyczasz podpory?«

19 
»Kaźń ludu, co te zamieszkiwa kraje«,

Rzekł, »twarz mi czyni równą białej chuście
Z barw litowania, co-ć się lękiem zdaje.

22 
Idźmyż: daleki cel ma nasze pójście«.

Ruszył; tu pierwsze przekroczyłem za nim
Koło, z tych, które biegną nad czeluście.

25 
Głos, co mi słuchu doszedł, był nie łkaniem,

Lecz szeptem westchnień, który skróś stuleci
Powietrze wzruszał bezustannem drganiem,

28 
Szedł zaś z cierpienia, które mąk nie nieci,

A które znoszą wielkie ludu ławy,
Gromada mężów i niewiast i dzieci.

31 
Rzecze Wódz do mnie: »Ażaś nie ciekawy

Tłumu, co smętne te wydaje gwary?
Nim stąd odejdziem, masz poznać ich sprawy.

34 
Bezgrzeszni oni są, ale z tej miary

Jeszcze się zasług zbawienia nie bierze:
Stanowi o niem chrzest, brama[1] twej wiary.


  1. brama, porta. Inni czytają: parte i tłómaczą: część twojej wiary.