Strona:Dante Alighieri - Boska komedja (tłum. Porębowicz).djvu/309

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
124 
Nie wiecie, żeśmy to robak, co tworzy

Dopiero z siebie rajskiego motyla
Bez osłon na sąd lecącego boży?

127 
Czemu się duch wasz kokoszy do tyla,

Nakształt gąsienic nieuzupełnieni
Robacy, w których byt się nie dosila?...

130 
Jak podtrzymując dach lub pułap sieni,

Z kolanem w piersi, kamienni siłacze[1]
Gną się, ciężarem gzymsu przytłoczeni.

133 
Skąd patrzącemu serce się rozpłacze

Przed złudą prawdy, tak ci przełamani
Chylą się; zadrżę, kiedy to obaczę.

136 
I gną się duchy w bolesnej kompanii

W miarę wielkości brzemienia na grzbiecie;
Ten, co pod głazem giął się najpoddaniej,

139 
Zdał się narzekać: Omal, a przygniecie!






PIEŚŃ XI.

»O, Ty Ojcze nasz, który jesteś w niebie,

Nie, byś w niem mieścił się, lecz dla miłości,
Co pierwotworom[2] stamtąd ślesz od siebie.

Święć się twe imię i moc Twej wielkości

U wszystkich stworzeń, jako że godziwa
Dziękczynić tchnieniu Twojej łaskawości.

Królestwa Twego mir niech nam przybywa:

Jeśli go łaska twoja nie udzieli,
Żadna go siła nie zdobędzie żywa.


  1. Kamienni siłacze: karjatydy.
  2. Pierwotworami są niebo i aniołowie.