Strona:Dante Alighieri - Boska komedja (tłum. Porębowicz).djvu/120

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
97 
Tłum równie winnych równą kaźń z nim dzieli:

Na takie zatem skazani cierpienia
Ci, co w głąb dołu pierwszego zabrnęli«.

100 
Wązką-ś-my ścieżką doszli rozramienia

I w tem stanęli miejscu na przełęczy,
Gdzie się łuk wspiera pierwszego sklepienia.

103 
Lud posłyszymy, co w parowie ślęczy

Drugiego dołu[1] i wciąż gębą pryska,
Po ciele dłońmi się tłucze i jęczy.

106 
Ściany wąwozu pleśń obległa ślizka;

Węch i wzrok mdlały rażone oparem,
Który się stęchły wznosił z trzęsawiska.

109 
Wzrok dna nie zgonił przepaścistym jarem,

Aż gdy się doszło przełęczy chochołu,
Co nad przepaścią przegiął się wiszarem.

112 
Tam gdy staniemy, w samej głębi dołu

Widzę lud, w strasznym pławiony kanale,
Jakby wszech kloak brud mieścił pospołu.

115 
Okiem powiodę i ujrzę łeb, w kale

Tak umazany ciężkim i smrodliwym,
Że ksiądz, czy laik, nie rozeznać wcale.

118 
»Czemu«, zakrzyczał, »wzrokiem uporczywym

Na mnie poglądasz, nie na inne duchy?«
»Bo pomnę«, rzekłem, »żem cię widział żywym

121 
Na świecie, gdyś włos nosił jeszcze suchy;

Jesteś Aleksy Interminej z Luki[2],
Przeto ciekawszy-ś dla mnie, niż twe druhy«.

124 
A on w łeb się bił, pięści zjąwszy w tłuki:

»Pochlebstwa to mię takiem bagnom karzą;
Cierpię, żem nie brał języka w munsztuki«.


  1. Koło VIII, jar 2. Pochlebcy.
  2. Aleksy Interminej, szlachcic z Lukki, zresztą nieznany.