Strona:Dante Alighieri - Boska komedja (tłum. Porębowicz).djvu/390

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
13 
Tak śpiewa do nas, którzy się zbliżamy;

Więc ja się cały w pomieszaniu słonię,
Jak człowiek żywcem rzucany do jamy.

16 
Twarz pochyliwszy na splecione dłonie,

Poglądam w ogień i w mej wyobraźni
Widzą skazańca, jak na stosie płonie.

19 
Aż towarzysze, świadki mej bojaźni,

Zwrócą się do mnie: »Synu, próżna trwoga!
Nie śmierci tutaj czekaj, jeno kaźni«,

22 
Rzecze Wirgili. »Wszak z Otchłani proga

Na Geryjonie[1] przewiozłem cię snadnie,
Cóż tu dopiero, gdzieśmy bliżej Boga?

25 
Choćbyś lat tysiąc w tych płomieniach na dnie

Gorzał i płonął jako wiór paździerzy,
Wiedz, że włos jeden z głowy twej nie spadnie.

28 
Jeśli dowodów żąda, nim uwierzy

Twój ludzki rozum, to pozbądź wątpienia,
Włożywszy w ogień rąbek swej odzieży.

31 
Obacz się w trwodze, ocknij z przerażenia

I przejdź bezpieczny skróś ognia powodzi«...
A jam stał ciągle wbrew głosów sumienia.

34 
Kiedy się spostrzegł, że próżno podwodzi,

Nieco zmieszany rzekł: »Widzisz, mój synu,
»Od Beatryczy ta ściana cię grodzi«.

37 
Jak po spełnieniu rozpacznego czynu

Na imię Tisby Piram[2] wzniósł powieki,
Gdzie morwa brała kolory karminu,

40 
Tak jam zmiękł nagle i do mej Opieki

Obróciłem się, słysząc to w pamięci
Chowane imię, drogie mi na wieki.


  1. Na Geryjonie. Patrz Piekło, p. XVII, w. 91.
  2. Piram i Thysbe, tragiczna para kokochanków, Romeo i Julia starożytności. Ożenieni wbrew woli rodziców, naznaczyli sobie schadzkę pod drzewem morwowem. Thysbe przybyła pierwsza; lew ją spłoszył; w ucieczce zgubiła zasłonę, którą zwierz poszarpał i zakrwawioną porzucił. Piram przybywszy, w mniemaniu, że kochanka jego nie żyje, odebrał sobie życie; przed skonaniem raz ostatni otwarł oczy, kiedy Thysbe nazwała mu się po imieniu. Ona sama zabiła się obok ukochanego, a morwa z żalu zarumieniła jagody, które wprzód były barwy białej. (Por. Owid. Metam. V, 145 i nast.).