Boska komedja (Dante, 1909)/Piekło/Pieśń XXXIV
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Boska komedja I. Piekło |
Wydawca | Gebethner i Wolff |
Data wyd. | 1909 |
Druk | W. L. Anczyc i Spółka |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Tłumacz | Edward Porębowicz |
Tytuł orygin. | Divina Commedia |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Pobierz jako: EPUB • PDF • MOBI Cały tekst |
Indeks stron |
PIEŚŃ XXXIV.[1]
1 Vexilla Regis prodeunt Inferni...[2]»Patrz i uważaj«, Przewodnik mój rzecze, 4 Jak kiedy ziemię tuman mgieł oblecze,Lub gdy pół-sfery naszej noc jest blizko, 7 Tak wyglądało potworne zjawisko.Więc się cofałem drżąc w zimnym powiewie, 10 Stałem już, ledwo śmiem powtórzyć w śpiewie,Tam gdzie tłum cieniów pod korą lodową[3] 13 Jedne poziomo a drugie pionowoSterczą, lub w linię przełamane krzywą; 15 Gdyśmy podeszli tak, iż się możliwąZdało Mistrzowi, ażeby mi zjawił 18 Przystanął i mnie za sobą postawił.»Oto Dis, oto miejsce, gdzie w odwadze 21 Jak-em tam skośniał, w członkach stracił władzę,Wyobraź sobie słuchaczu życzliwy: 24 Anim padł martwy, anim został żywy:Jeżeliś bystry, to oblicz, jak między 27 Cesarz władnący nad krainą nędzyZ lodu wysterczał do połowy łona[4], 30 Niż z olbrzymami jego dwa ramiona;Jakiż ogromny, jeśli miara kości 33 Jeśli tak brzydki, jakiej był pięknościGdy przeciw Stwórcy stroszył brew do góry, 37 O jakiż mi się jawił cud natury!Ujrzałem troje lic w jednem istnieniu[5]: 40 A zaś dwa drugie każdemu ramieniuOdpowiadały, razem tworząc głowę, 43 Prawe oblicze było blado-płowe,Lewe jak szczepu, który się wywodzi 46 Pod każdem licem, jako to się godziTakiemu ptaku, po dwa skrzydła wioną: 49 Jako nietoperz[6] miał nieupierzonąSkrzydeł pokrywę, a gdy niemi śmigał, 52 Od tego wiania Kocyt w lód zastygał;Z ócz sześci łzami ciekł i na trzy szczęki 55 Z ust każdych sterczał grzesznik i jak pękiTrawy w miętlicy, na miazgę był tarty: 58 Skazaniec przedni niedość że w zażartejTkwił paszczy; szarpan disowymi szpony 61 Rzecze Mistrz: »Zbrodzień najsrożej męczony,Dowiedz się, Judasz jest Iskaryjota[8]; 64 Z głową na zewnątrz, ten który przez wrotaSterczy lic czarnych, cień jest Brutusowy, 67 Kassjusz ten trzeci, ogromnej budowy.Lecz już wieczorne rumienią się zarze[9], 70 Za szyję Mistrza chwytam, jak mi każe;On upatrzywszy i miejsca i pory, 73 Skrzydeł, za boków chwycił go kędzioryI kudł po kudle spuszczał się szczeliną 76 Gdy ze mną doszedł tam, gdzie uda ginąW biodrach i w jamę wrastają lędźwiową, 79 Gdzie Dis miał stopy, Wódz zwracał się głową[10]Jak człek, co pnie się; a jam myślał: biada! 82 »Trzymaj się mocno«, tak do mnie powiada,Jak człek zmęczony dysząc; »takie wraże 85 Skalną wyszedłszy jamą, na wiszarzeUsadowił mię, na krawędzi skały, 88 Podniósłem głowę, osłupiałem cały:Miast Lucypera twarzy nagle-m zoczył 91 Czym się naówczas zaląkł i zamroczył,Niech tłum pomyśli ciemny, co jest zgoła 94 »Powstań na nogi!« Mistrz do mnie zawoła,»Droga daleka i zła; do spełnienia 97 Nie w pałacowe zaiste podsienia,Lecz w naturalną weszliśmy jaskinię 100 »Nim mi piekielna otchłań z oczu zginie«,Rzekłem do Mistrza, dźwignąwszy się z głazu, 103 Gdzie się staw lodu podział? Śród przełazuPrzecz On na wywrót sterczy? I jak z mroku 106 »Sądzisz, że jesteś na centralnym szlakuZ tej strony osi, gdziem się do pieczary 109 Byłeś tam, pókiś twarz widział poczwary;Gdym się obrócił, przekroczyłeś ziarno 112 I wszedłeś w sferę naprzeciw-polarną,Odwrotną owej, co lądy obleka, 115 Śmierć poczętego bez winy Człowieka[13];Stopy twe stoją na małej półsferze, 118 Tutaj jest ranek, gdy tam podwieczerze;Ow, czyje kudły schodami nam były, 121 Z nieba odrazu spadł do swej mogiły;Lądy leżące tutaj w onej porze 124 Na naszą sferę wypchnęło je morze;Umknął się bodaj ląd i po tej stronie, 127 Czeluść ta w ziemskiem wydrążona łonieCiągnie się, jak grób Belzebuba długi, 130 Rozpoznawana bulgocącej strugi,Która przepływa skalnem wydrążeniem 133 Owem mię skrytem Wódz powiódł podsieniemI szliśmy, by wnet wyjrzeć na lazury. 136 Wciąż wyżej: pierwszy on, ja za nim wtóry,Aż obaczyłem niebios światła cudne 139 Tędyśmy na świat wyszli, witać gwiazdy...[14]
|
- ↑ Koło IX. Giudecca.
- ↑ Vexilla Regis prodeunt Inferni: zbliżają się sztandary króla piekieł. Trzy pierwsze wyrazy pochodzą z hymnu na cześć Krzyża; sztandary oznaczają skrzydła Lucyfera. Poeta dodaje do nich ironiczne zakończenie. On, nienazwany, to jest Arcyszatan.
- ↑ W. 11—15. tłum cieniów pod korą lodową. Dla tych, którzy dopuścili się zdrady względem dobroczyńców, poeta czuje taką pogardę, że nie raczy wymienić ich nazwiska. Cztery różne położenia w skorupie lodowej odpowiadają stopniom ich zbrodni wobec różnego rodzaju dobroczyńców.
- ↑ Cesarz władnący nad krainą nędzy. Ideałem formy rządu według Dantego jest cesarstwo; w ujemnem znaczeniu cesarzem jest też nazwany władca wszelkiego złego, odwrotnie »cesarzem nieba« nazwany Bóg (P. I, 124).
- ↑ Ujrzałem troje lic. Trzy barwy: purpurowa, biało-żółta i czarna odpowiadają trzem znanym podówczas częściom świata: Europie, Azji i Afryce. Ich trójca jest przeciwieństwem Trójcy św., alegorja wykładana rozmaicie; najtrafniejszy wykład jest następujący: Ponieważ Trójca św. wyobraża Moc, Mądrość i Miłość, zatem trzy oblicza Lucyfera wyobrażają: bezsiłę, ciemnotę, nienawiść.
- ↑ Jako nietoperz. Lucyfer jest ptakiem nocy.
- ↑ trzy wiatry są może symbolem trzech grzechów rodzących wszystko złe, tj. pychy, zazdrości i chciwości.
- ↑ W. 62 i nast. Judasz Iskaryjota zdradził Chrystusa, tj. zasadę chrześcijaństwa i cesarstwa bożego; Brutus i Kassjusz zdradzili Cezara, tj. zasadę monarchiczną cesarstwa ziemskiego, stąd skazani są na najcięższą karę, przeciwną poczuciu dzisiejszych wychowańców rzymskiego ideału republikańskiego.
- ↑ wieczorne zorze, nb. w półsferze północnej.
- ↑ Gdzie Dis miał stopy, Wódz zwracał się głową. Przekroczywszy środek ziemi, Wirgiljusz obrócił się głową na dół; poeci stanęli w antypodach.
- ↑ Nogi Potworu. Lucyfer tragiczny od strony Piekła, tutaj przedstawia się w pozie raczej śmiesznej.
- ↑ część szósta koła. Jest zatem około 8-mej rano w półsferze południowej, czas odpowiadający początkowi nocy w sferze północnej.
- ↑ Której szczyt widział ofiarną — Śmierć... W budowie dantejskiej Golgota leży w punkcie środkowym sfery północnej; w sferze południowej odpowiada jej góra czyścowa, utworzona przez wypchnięcie ziemi jakoby cofającej się z przestrachu przed Lucyperem, kiedy spadał z niebios strącony. Od środka ziemi zatem aż do stóp góry czyścowej ciągnie się rodzaj korytarza tej długości co głębokość całego Piekła; aby go przejść, poeci potrzebują dużo czasu, ale Dante opisuje tę drogę już tylko w kilku wierszach.
- ↑ widać gwiazdy. Poeci szli zatem przez cały dzień; późnym wieczorem stanęli u stóp góry czyścowej. Piekło było pozbawione blasku ciał niebieskich. Wyrazem gwiazdy (stelle) kończą się symbolicznie wszystkie trzy części Boskiej komedji.