Strona:Dante Alighieri - Boska komedja (tłum. Porębowicz).djvu/153

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
61 
Jako więc w ogniu karta przypalona,

Na której barwy tracą czystość swoję:
Czarność nie doszła, a białość już kona.

64 
Więc duchy patrząc na dziwne przestroje:

»Agnelu, co za kształt przybierasz nowy,
Że już nie jesteś ni jeden ni dwoje?«

67 
W tej chwili obie stopiły się głowy

I dwa ujrzałem lica w jedno zlane,
Ale z istoty śladem dwulicowej.

70 
Dwie pary ramion na jedno zebrane,

Nogi i uda, tułowy i brzuchy
Stworzyły kształty nigdy niewidziane.

73 
Pierwotną postać pokruszyły duchy:

Stwora się zdała ni to czem, a niczem
I powlekła się powolnymi ruchy...

76 
Jako jaszczurka pod słonecznym biczem

Z krzaku do krzaka w dzień kanikularny
Przemyka niby mknieniem błyskawiczem,

79 
Tak do dwu drugich potępieńców marnej

Postaci żmijka przypadła gniewliwa[1],
Żółta, czarnemi centkowana ziarny.

82 
W miejsce skąd pierwszy pokarm nam przybywa

Skoczył gad i kłem cios duchowi zadał,
Potem padł przed nim niby rzecz nieżywa.

85 
Ranny stał prosto, patrzał, nic nie gadał,

Tylko w przeciągłe zapadł poziewanie,
Jakby był w febrze, lub go sen napadał.

88 
Żmija na niego, on poglądał na nię:

Ona paszczęką, a on kurzył raną
I łączyło się owo parowanie...


  1. Żmijka gniewliwa. Jest nią przemieniony Fran. Guercio Cavalcanti, obywatel florencki.