Boska komedja (Dante, 1909)/Czyściec/Pieśń VIII

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Dante Alighieri
Tytuł Boska komedja
II. Czyściec
Wydawca Gebethner i Wolff
Data wyd. 1909
Druk W. L. Anczyc i Spółka
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Edward Porębowicz
Tytuł orygin. Divina Commedia
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
PIEŚŃ VIII.

Była to chwila[1], gdy nagła tęsknota

Wstaje, w żeglarza duszy obudzona,
Ledwie wyjechał za domowe wrota.

Nowym pielgrzymom serce rwie się z łona,

Kiedy usłyszą za wiatru podmuchem
Dzwon, który, zda się, płacze dnia, co kona[2].

Nagle przestawszy dźwięki łowić uchem[3],

Ku marze oczy obracałem swoje,
Która o ciszę prosi dłoni ruchem.

10 
Podeszła, w górę rąk podniosła dwoje,

Na wschód oczyma zbiegła, jakby chciała
Powiedzieć Bogu: O resztę nie stoję.

13 
»Twórco światłości[4] nabożnie powiała

Z ust jej piosenka tak słodkimi tony,
Że mi się prawie duch wyrywał z ciała.

16 
Za nią chór cały korny i natchniony

Wtórował pieśni nabożnie i ładnie,
Oczy w niebieskie posławszy regiony. —

19 
Słuchaczu, tutaj wzrok naostrz dokładnie:

Zasłona tak jest przeźrocza, że w ślady
Mej mowy idąc, zrozumiesz mię snadnie.

22 
Jakby w czekaniu zejścia bożej rady

Ujrzałem kornie stojące zastępy:
W niebo wpatrzony tłum cichy i blady

25 
I zlatującą na te muraw kępy

Parę aniołów, których miecz ogniście
Gorzał, złamany jednak był i tępy[5].


28 
Jako więc świeżo rozpowite liście

Były ich szaty[6]; zielonemi pióry
Trącane, wiały w ślad ich powłóczyście.

31 
Jeden nad nami tuż, na skłonie góry,

A drugi spłynął na przeciwnym stoku:
Tak między siebie wzięli duchów chóry.

34 
Jasne ich głowy lśniły na widoku:

Lecz że moc niższa w wyższej się wysili,
W tych blaskach omdlał hart mojego wzroku.

37 
»Obaj tu z łona Maryji[7] przybyli«,

Powiada Sordel, »aby strzec doliny
Przeciw wężowi, co wpełznie tej chwili«.

40 
Więc ja nieświadom, skąd czekać gadziny,

Wzrok toczę w koło i skronią się kładę
U wiernych ramion struchlały i siny.

43 
»Teraz«, rzekł Sordel, »pod góry posadę

Zejdźmy zaczepić słowem wielkie cienie;
Wiem, że waszemu przyjściu będą rade«.

46 
Trzema krokami góry pochylenie

Przebyłem; a wtem jeden kształt bez ciała
Coraz badawcze rzucał mi spojrzenie.

49 
Już właśnie ciemność w powietrzu się słała,

Lecz nie dość gęsta, by mi niewyraźniej
Miała to jawić, co wprzód odsłaniała.

52 
Raźno podeszła i jam podszedł raźniej.

Jakże, poznawszy, że mię wzrok nie mami,
Rad byłem, Nino[8], żeś był wolen kaźni!

55 
Żadnych nie brakło witań między nami.

Potem zapytał: »Skróś szerokiej strugi
Kiedy przyszedłeś?« »O« rzekłem, »drogami


58 
Pełnymi smutku, przez krew i szarugi

Przybyłem dzisiaj, pierwszem życiem żywy,
Wędrówką żywot wysługując drugi«.

61 
Gdy te z ust moich usłyszeli dziwy,

Sordel i tamten[9] nagle odrzucone
Głowy przegięli w tył, jak lud płochliwy.

64 
Sordel na Mistrza spojrzał; drugi w stronę

Oczy zwracając, krzyknął: »Patrz, Konradzie[10]
Na dziwo, łaską bożą dopuszczone«.

67 
A do mnie: »Przez tę wdzięczność, którą radzie

Winieneś Boga, co tak pilnie strzeże
Pierwszego czemu,[11] że go nikt w swym ładzie

70 
Nie przejrzy; skoro na tamto wybrzeże

Wrócisz, Joanny[12] proś, niech za mną biada
Tam, kędy dzieci prośba posłuch bierze.

73 
Matka jej pewnie za mną nie zagada,

Odkąd się w białe czepce nie ubiera,
Które, nieszczęsna, znowu kłaśćby rada.

76 
Na niej się widzi, jak prędko umiera

Miłość w kobiecie, z płochej swej natury,
Gdy jej spojrzenie lub uścisk nie wspiera[13].

79 
Nie da jej takiej na trunę purpury

Wojewodząca Milańczyków Żmija,
Jakby ją przybrał kiedyś Kur z Gallury«[14].

82 
Tak rzekł, a w twarzy znak mu się wybija

Pieczętny owej żarliwości młotem,
Która statecznie w serce ślad swój wpija.

85 
W niebo wzrok chciwy obracałem potem,

Tam, kędy droga gwiazd jest opieszała[15],
Gdyż bliższym osi biegną kołowrotem.


88 
A Wódz mój: »Synu, przecz w niebieskie ciała

Poglądasz?« Więc ja: »Tę gwiazd trójcę[16] płową
Śledzę, od której cały biegun pała«.

91 
On na to: »Gwiazdy, któreś miał nad głową

Dziś rano, teraz są pod nieboskłonem;
Jutro swe miejsca zamienią na nowo«.

94 
Wtem Sordel wściągnął go i dotknął łonem,

Mówiąc: »Oto wróg wszelkiej bożej sprawy!«
I ostrzegał mię palcem wyprężonym.

97 
Z jaru, gdzie z lewym brzeg stykał się prawy,

Dolinę w ciasną zamieniając puszczę,
Pełzał wąż[17], dawca pierwszej gorzkiej strawy.

100 
Pomiędzy kwiaty sunął gad i bluszcze,

Łeb obracając i po lśniącym grzbiecie
Liżąc językiem[18] jak zwierz, co się muszcze.

103 
Nie uważałem — jeśli wiedzieć chcecie —

Przylotu boskich sokołów[19], lecz potem
Wylot obudwu dobrze-m widział przecie.

106 
Zielonych skrzydeł spłoszona łopotem

Uszła gadzina, i wnet za granicę
Wzroku anieli równym zbiegli lotem.

109 
Cień, co do sędzi szat przytulał lice

Podczas owego aniołów ataku,
U mojej twarzy wciąż wiązał źrenice.

112 
»Niech świeca[20] po tym wiodąca cię szlaku

Tyle ma z ciebie wosku dobrej woli,
Byś po szczyt góry nie zaznał jej braku.

115 
»Jeśli wiesz«, mówił, »w jakiej żyje doli

Lud, co go Magry zamyka dolina,
Mów: byłem niegdyś włodarzem tej roli.


118 
Zwano mię wtedy Konrad Malaspina[21]:

Stary szczep, a ja dziedzicem w rodzinie.
Przesadna troska o nią, to przyczyna

121 
Mojego czyśca«. Więc ja: »W twej krainie

Nigdy nie byłem, lecz gdzie jest dzielnica,
Gdzieby nieznano, jak wysoce słynie?

124 
Ta sama sława, co twój dom zaszczyca,

Głosi o panach i głosi o kraju,
Że choć kto nie zna, przecież się zachwyca.

127 
A ja przysięgam, jak chcę wejść do Raju,

Że ród twój zacny i mieniem i szpadą
Cześć ma od wieka w swoim obyczaju.

130 
Zwyczaj z naturą to mu piętno kładą,

Że chociaż złe wódz rady światu szepce[22],
On drogą krzywą gardzi, prawej świadom«.

133 
»Idź zatem«, odrzekł, »a nim w tej kolebce[23]

Siedmkroć się słońce ułoży na spanie,
Którą nogami czterma Baran depce,

136 
Takie o rodzie moim grzeczne zdanie

Utkwi ci w głowie mocniejszymi ćwieki,
Niśli to moje słabe dziękowanie,

139 
Chyba Bóg wstrzyma wyrok niedaleki«.









  1. Była to chwila, n. b. wieczorna, kiedy pielgrzymów owłada największa tęsknota.
  2. W. 1—6. Do słów, które same przez się są muzyką, dorobił melodję R. Schumann.
  3. przestawszy dźwięki łowić uchem, z powodu, że śpiewy ucichły.
  4. Hymn o przepięknym rytmie: Te lucis ante terminum.
  5. których miecz... złamany był i tępy, na znak, że sprawiedliwość boża łagodzi się litowaniem, albo że aniołowie występują obronnie, nie zaś zaczepnie.
  6. Szaty aniołów są koloru nadziei; oni sami są stróżami, strzegącymi dusz od pokusy chytrego szatana.
  7. Z łona Maryji, tj. z nieba empirejskiego, z kielicha Róży mistycznej.
  8. Nino (zdrob. Ugolino) de Visconti z Pizy, wnuk po matce hr. Ugolina delia Gherardesca, tragicznej postaci z XXXIII p. Piekła. Był gubernatorem Gallury na Sardynii. Wypędzony z Pizy 1288 r., umarł 1296 r. Dante cieszy się, że mimo życie spędzone w krwawych zatargach Nino nie zasłużył na potępienie.
  9. Sordel i tamten. Sordel zajęty jedynie Wirgilim nie spostrzegł dotąd, że Dante jest osobą żywą.
  10. Patrz Konradzie. Jest to Konrad Malaspina, o którym niżej.
  11. co tak pilnie strzeże — Pierwszego »czemu«, pierwszej przyczyny swego działania.
  12. W. 71 i nast. Joanna, jedyna córka Nina w 1300 r. miała około 9 lat. Wyszła bardzo młodo za Ryszarda da Camino, który został zamordowany 1312 r. Matka jej, żona Nina, Beatrycze, córka Obizza II da Este, wyszła 1300 r. po raz drugi za mąż za Galeazza Visconti, bywszy już narzeczoną jednego z synów Alberta Scotti, pana Piaczency. Za poduszczeniem mściwego Scottiego, Galeazzo 1302 r. został wypędzony z Medjolanu i zmarł w biedzie na wygnaniu 1328 r. Biały czepiec przy czarnej sukni był strojem wdowim.
  13. W. 76—78. Słowa te brzmiące jak wymówka, według komentatorów rzucają światło niekorzystne na żonę Dantego-wygnańca.
  14. Żmija, herb Viscontich z Medjolanu; Kur z Gallury, herb Viscontich pizańskich.
  15. kędy droga gwiazd jest opieszała: w okolicy bieguna (południowego).
  16. trójca gwiazd jest allegorją trzech cnót teologicznych, wiary, nadziei, miłości, w przeciwieństwie do czterech gwiazd widzianych rano (p. I, w. 23), a oznaczających cztery cnoty kardynalne. Pierwsze oglądane wieczorem wspierają życie kontemplacyjne, drugie jako zwiastunki dnia, życie czynne.
  17. pełzał wąż. Wąż jest szatanem, który przychodzi kusić duszę codzień wieczorem; wprawdzie dusze czyścowe nie ulegają już pokusie (por. Cz. XI, 23), ale tu w Przedsionku Czyśca szatan chce może napełniać dusze lękiem i zniechęceniem.
  18. Liżąc językiem na znak obłudnego przymilenia.
  19. boskich sokołów. Nazwę ptaków łowczych daje poeta Aniołom spędzającym węża.
  20. W. 112 i nast. Niech świeca... Niechaj łaska oświecająca, która cię wiedzie ku niebu, znajdzie tyle posiłku w twej wolnej woli, abyś mógł zajść aż do raju ziemskiego.
  21. Val di Magra, dolina w Lunigianie. Konrad Malaspina, margrabia Lunigiany, zmarły w 1294 r. Odróżnić go należy od Malaspiny starszego, który umarł w r. 1250. Przesadna dbałość o ziemskie dobra rodu sprawiły, że zaniechał troski o sprawę zbawienia własnej duszy.
  22. Chociaż złe wódz rady światu szepce. Przez przewrotnego wodza jedni rozumieją szatana, drudzy papieża Bonifacego VIII, inni w ogóle Rzym jako głowę Gwelfów. (Porów. Czyściec, p. XVI, w. 100).
  23. w tej kolebce, tj. w tej części Zodjaku, gdzie znajduje się konstellacja Barana. Nim upłynie 7 lat, ty sam — powiada Malaspina do Dantego, — zaznasz gościnności mego domu, przyjęty jako wygnaniec od Franceschina da Mulazzo i Moroella di Villafranca. Według tego miejsca oznacza się datę owej gościny na rok 1306.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Dante Alighieri i tłumacza: Edward Porębowicz.