Strona:Dante Alighieri - Boska komedja (tłum. Porębowicz).djvu/654

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
52 
Bowiem źrenica otwarta i szczera

Coraz się w szczytnem świetle prawdy piększy
I coraz głębiej w jej otchłanie wziera.

55 
Od owej chwili mój wid stał się większy

Niż ludzka mowa potrafi mu sprostać
I pamięć mdleje, grozy się ulększy.

58 
Jak temu, co śniąc widzi cudną postać,

Wrażenie miłe trwa, choć sen uciecze,
Ani w nim inna myśl nie może postać,

61 
Tak mnie: z pamięci mej już nadczłowiecze

Pierzchają mary, a jeszcze mi rzadki
Posmak do serca z onych widzeń ciecze.

64 
Słońce odkształca tak śniegowe płatki,

Tak podmuch wiatru rozpraszał kłąb liści,
Gdzie były ryte sybilskie zagadki[1].

67 
O szczytne światło, błyszczące gwiaździściej

Ponad pojęcie; wspieraj mię w zamiarze,
Niechże mój język coś z mych widzeń ziści!

70 
Niechże obficie zaczerpnę w twym żarze:

Jeśli choć jedna iskra zeń odpryśnie,
Dość już rodowi ludzkiemu przekażę.

73 
Jeśli choć nieco z moich marzeń wyśnię

I zdołam oddać szukanymi tony,
Już mu twój tryumf potężnie zabłyśnie. —

76 
Tak w owej chwili byłem porażony

Żywym promieniem, iżby mię oślepił
Każdy blask, coby z innej przypadł strony[2].

79 
Tu pomnę owszem, iż się mi pokrzepił

I zahartował wzrok tak doskonale,
Żem go bez lęku w Moc najwyższą wszczepił.


  1. sybilskie zagadki. Wyrocznie Sybilli kumejskiej były wypisywane na liściach; wiatr wpadający do groty rozpraszał je i mącił jasne orzeczenia.
  2. iżby mię oślepił. Poeta utonął wszystek w blasku bożym, dlatego straciłby wzrok, gdyby się nagle ocknął w innem świetle.