Boska komedja (Dante, 1909)/Czyściec/Pieśń XXX

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Dante Alighieri
Tytuł Boska komedja
II. Czyściec
Wydawca Gebethner i Wolff
Data wyd. 1909
Druk W. L. Anczyc i Spółka
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Edward Porębowicz
Tytuł orygin. Divina Commedia
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
PIEŚŃ XXX.[1]

Już ten siedmio-gwiazd pierwszej Nieb dziedziny

Co nie zna Wschodu, ni Zachodu, ani
Innych mgieł nie zna, oprócz mgławic winy,


Tam zaś naucza, co czynią poddani

Swej powinności: jak ster Niedźwiedzicy
Uczy żeglarza, gdzie szlak do przystani[2],

Stanął; dwadzieścia czterej przodownicy,

Co w ślad Świecznika szli za świętym Ptakiem,
Do Wozu przyszli, do miru stolicy[3].

10 
Jeden z nich, jakby niebios był śpiewakiem,

Pójdź oblubiona z Libanu, pójdź![4] woła.
Reszta wtór pieniem zawodzi jednakiem.

13 
Jak w dzień ostatni na głos Archanioła

Błogosławiona gromadka powstanie
Z odzyskanego jestestwa wesoła,

16 
Tak w stu powstali na świętym rydwanie,

Posłuszni hasłu, które ich przyzywa,
Posłowie, wróżbę śląc na zmartwychwstanie.

19 
Błogosławiony ten, który przybywa.[5]

Śpiewali, kwiaty rzucając obficie:
Kwieciem liliji[6] niech się pookrywa!

22 
Jak wyglądają niebiosa o świcie,

Że wschodnia strona płonie barwą róży,
A reszta stoi w bladawym błękicie;

25 
Tarcz słońca w parach porannych się mruży

I we mgle swego nie broni widoku,
Tak, że jej oczy mogą wstrzymać dłużej;

28 
Podobnie tutaj w kwiatowym obłoku,

Którym okryły Wóz anielskie dłonie
Sypiąc dokoła i z góry i z boku;

31 
Z wieńcem oliwnym na białej zasłonie

Stała Niewiasta[7] w płaszczu barwy ziela,
Pod którym szata jak żar żywy płonie.


34 
Stęsknił się duch mój, że od lat tak wiela

Cudem jej wdzięków nie był czarowany:
Cudem, co wabi i co onieśmiela.

37 
Więc gdy mi błysnął kształt jej ukochany,

Przez moc tajemną, która od niej biła,
Dawnej miłości poczułem kajdany.

40 
A gdy ujęła mię ta można siła,

Co po raz pierwszy kiedym był młodziutki
Chłopczyna, zmogła mię i zniewoliła,

43 
W lewo się zwracam, z tej samej pobudki,

Co dziecko, kiedy pod matczyne ramię
Ucieka koić wielki strach i smutki.

46 
Chcę Wirgilemu rzec: »W serdecznej jamie

Krwi kropli niemam, ażeby nie drżała,
Dawnych płomieni rozpoznaję znamię«.

49 
Ale Wirgili zniknął: moja cała

Radość, Wirgili, co mi stał na straży,
Wirgili, piastun duszy mej i ciała[8].

52 
Nawet te cuda rajskich wirydarzy

Pomóc nie mogły, by zmyte od rosy
Znów nie zczerniały kolory mej twarzy.

55 
A ona rzekła: »Dante, chciały losy,

Byś sam pozostał; nie płacz żalem zdjęty:
Płakać cię zmuszą[9] jeszcze inne ciosy«.

58 
Jak na pomostku stojąc, swe okręty

Admirał z góry kieruje i pędzi
Słowem rozkazu i giestem zachęty,

61 
Tak na rydwanie, po lewej krawędzi

Widzę, — gdym swego dosłyszał imienia,
Którego z musu tu wam się nie szczędzi[10], —


64 
Stała, wróżbami anielskiego pienia

Już przedtem sercu memu objawiona,
Śląc oczy ku mnie po przez nurt strumienia.

67 
Chociaż na twarz jej spadała zasłona

Z uzielenionej oliwami głowy,
Tak, że mym oczom była utajona,

70 
Jednak słyszałem, gdy z giestem królowej,

Zaczęła mówić, patrząc mi w oblicze,
Jak człek, co wyrzut gotuje surowy:

73 
»Przypatrz się: Jam jest, jam jest Beatrycze.

A więc raczyłeś wspiąć się na te schody?
Wiedziałeś, jakie w tym świecie słodycze?«

76 
Oczy me padły na zwierciadło wody,

Lecz gdym się przejrzał, powiodłem po łanie
Kwiecia, bo wstyd mi ubarwił jagody.

79 
Jak serce w dziecku na matki łajanie,

Tak się na głos jej we mnie onieśmieli,
Bo gorzkie w smaku jest politowanie.

82 
Zamilkła; po niej śpiewali anieli:

W tobiem, o Panie, położył nadzieję..[11]
Nie dokończyli zwrotki i stanęli.

85 
Jako na grzbiecie italskim[12] topnieje

Śnieg i śród borów zrazu w lód się zmienia,
Gdy od słowiańskiej strony wiatr powieje;

88 
Kiedy zaś z lądów, gdzie brak czasem cienia[13],

Zadmie, wnet taje z gorącym podmuchem,
Jako gromnica taje od płomienia;

91 
Tak jam bez westchnień stał i z okiem suchem,

Zanim poczęli śpiew święci duchowie,
Nucący zgodnie ze sfer wiecznym ruchem.


94 
Lecz skorom czułość wysłyszał w ich mowie,

Z której dźwięczała nuta bardziej tkliwa,
Niż gdyby rzekli: Czemu tak surowie?...

97 
Lodowa serca mojego pokrywa

Tchem się i wodą stawszy niespodzianie,
Jęk i łez potok ze mnie wydobywa.

100 
Ona wciąż stojąc na swoim rydwanie

Wyprostowana, niemieszkając dłużej,
Tak rzekła na ich litośne wołanie:

103 
»W ciągłem czuwaniu wam się wzrok nie mruży,

Ani krok jeden wam w ciemnościach ginie
Z tych, które czyni świat w ciągłej podróży[14].

106 
Więc odgadniecie, do kogo tu czynię

Przymówkę i słów zwracam ostre groty:
Chcę, aby skrucha była równa winie[15].

109 
Nietylko przez sfer niebieskich obroty,

Z których się pierwszy siew po ziemi sieje
Tam, gdzie każdego ziarna chcą przymioty,

112 
Ale przez łaski bożej przywileje,

Co deszcz swój czerpie z tak wysokiej chmury,
Że na jej drodze ziemskie oko mdleje[16],

115 
On w wieku młodym otrzymał z natury

Tak wiele darów, że w rozumnej szkole
Byłby wypiękniał, jak nielada który.

118 
Lecz im obficiej mieści w sobie pole

Soków żywotnych, bywszy bez uprawy
Tem bujniej rodzi chwasty i kąkole.

121 
Długo mój widok strzegł go od niesławy,

A obrócony nań mój wzrok dziewczęcy
Nie dał mu z drogi występować prawej.


124 
Lecz gdy na skłonie doby pacholęcej

Śmierć dla drugiego życia mię zabrała,
Pokochał inną, a mnie nie chce więcej.

127 
Ledwie na duszny byt wybiegłam z ciała,

Gdzie owszem wzrosły ma moc i uroda,
Tom się mniej lubą i ponętną zdała.

130 
Na krzywą drogę zaraz krok swój poda;

Dóbr go doczesnych wabią złudne cienie
I obietnice, którym wierzyć szkoda.

133 
Nic nie pomogło zsyłać nań natchnienie,

W snach go ostrzegać i przez inne próby
Wołać do siebie; w małej miał je cenie.

136 
Tak nizko upadł, że wszystkie rachuby

Zbawienia spełzły na nic i zawiodły;
Zostało wieść go przez naród zaguby.

139 
Przebyłam bramę z piekielnemi godły;

Do przewodnika jego ze łzą w oku
W słowach błagalnych zanosiłam modły.

142 
Lecz szczerba w bożym byłaby wyroku,

Gdyby mu wolno w za-letejskie kraje
Przejść i kosztować wody z tego stoku,

145 
Nie płacąc skruchą, co przez łzy się kaje«.








  1. Beatrycze.
  2. W. 1—6. Siedmio-gwiazd (settentrion), tj. siedm świeczników, które poeta nazywa małą Niedźwiedzicą nieba empirejskiego. Jako symbol darów Ducha św. nie mogą niczem być przyćmione, chyba grzechem. Na morzach Niedźwiedzica wskazuje drogę; podobnie tam ów świecznik kierował całym pochodem, wskazując każdemu z uczestników rolę właściwą.
  3. do miru stolicy. Kościół jest stolicą pokoju.
  4. Pójdź oblubiona z Libanu: Pieśń nad pieśniami, IV, 8.
  5. Błogosławiony ten, który przybywa, słowa, któremi Żydzi witali wjazd Chrystusa do Jerozolimy.
  6. Kwieciem liliji, słowa wzięte z Eneidy, VI, 883: Manibus o date lilia plenis. W oryginale podkreślone zwrotki od w. 11 do 21 są śpiewane po łacinie, dla uroczystszego nastroju.
  7. Niewiasta. Beatrycze zapowiedziana tak uroczyście i pożądana tak utęskliwie, zjawia się nareszcie w kwietnej mgle, ale jeszcze nie odsłania twarzy. Ubrana jest w barwy trzech cnót teologicznych; na głowie ma wieniec oliwny, symbol mądrości i pokoju. Dante nawiązuje tutaj dzieje swej miłości, przerwane w Vita nuova: »Boska Komedja« jest ostatnim pojednawczym aktem mistycznego dramatu jego duszy.
  8. W. 49—51. W chwili pojawienia się Beatryczy, Wirgiljusz znika: poeta po trzykroć wymawia jego imię na znak czułości.
  9. Płakać cię zmuszą. Surowość Beatryczy objawia się zaraz w pierwszem odezwaniu: przepowiada mu niedolę. W oryginale wyraz piangere, płacz, jest powtórzony trzykrotnie.
  10. Dante usprawiedliwia się koniecznością. Beatrycze musiała wyraźnie wymienić jego nazwisko, jedyny raz w całej Boskiej Komedji.
  11. W tobiem o Panie, początek psalmu XXX, 2.
  12. na grzbiecie italskim, tj. w Apeninach.
  13. W. 87—8. od słowiańskiej strony, tj. od północno-wschodniej Slawonii; z lądów, gdzie brak czasem cienia, tj. z Afryki, gdzie w pewnych porach roku słońce stoi na samym zenicie.
  14. W. 103—5. Aniołowie są nieustannie zapatrzeni w Boga, a co za tem idzie, widzą odbite w nim ruchy świata i myśli wszechstworzeń; nic się przed nimi nie ukryje.
  15. Chcę, aby skrucha była równa winie. Poeta stanął przed Beatryczą już oczyszczony: mimo to Beatrycze przyjmuje go z niespodziewaną surowością, która mu wyciska gorące łzy. Za jaką winę go strofuje? O to trwa zasadniczy spór między komentatorami. Słowa w. 126: Pokochał inną, a mnie już nie życzy, łącznie z wierszem 59 następnej pieśni, jedni pojmują jako aluzję do rzeczywistej, płochej miłości zmysłowej, inni chcą tu widzieć miłość rzeczy ziemskich, w szczególności wiedzy ludzkiej, filozofii, podczas gdy Beatrycze ma wyobrażać teologię. Pierwsze, bardziej ludzkie pojmowanie ma więcej prawdopodobieństwa; wchodzi tu w grę kobiecość Beatryczy, która niezadowolona pokutą kochanka, chowa dlań wymówki i dąsy za urazę osobistą.
  16. W. 109—114. Człowiek otrzymuje przymioty umysłu i ciała nie tylko z wpływu planet, jak wierzono, tj. z przyrodzenia, ale także ze szczególnej łaski bożej.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Dante Alighieri i tłumacza: Edward Porębowicz.