Strona:Dante Alighieri - Boska komedja (tłum. Porębowicz).djvu/359

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
133 
Potem zakrzykła wrzawa podniesiona;

Jam struchlał, aż Mistrz słowem mię ochłośnie:
»Póki cię wiodę, obawa twa płona«.

136 
Chwała w niebiesiech Bogu![1] jednogłośnie

Śpiewały chóry, a tak blizko, że mi
Pieśń brzmiała w uszach jasno i donośnie.

139 
Staliśmy w miejscu zalękli i niemi,

Jak słyszący je raz pierwszy pasterze;
Aż ustał śpiew ten razem z drżeniem ziemi.

142 
Mistrz mój znów świętą drogę przedsiębierze;

Patrzym po marach leżących na drodze,
Ciągle nucących swe rzewne pacierze.

145 
Nigdy mię jeszcze nie bodła tak srodze

Ciekawość, rzeczy przenurtować ciemnie,
Jeśli dziś dobrze w to pamięcią godzę,

148 
Jaka naówczas — zda się — była we mnie.

Ale z pośpiechu zapytać nie śmiałem,
A samo przez się dociekać daremnie,

151 
Przeto zalękłem się i zadumałem.






PIEŚŃ XXI.[2]

Pragnienie wiedzy, co się w tym napoju

Jedynie[3] gasi, którego wstydliwa
Samarytanka prosiła u zdroju,

Nurtuje we mnie i stopy podrywa,

Podczas gdy duchów leżących pokotem
Rzewnie mię wzrusza kara sprawiedliwa.


  1. Chwała w niebiesiech Bogu, Gloria in excelsis, — śpiew anielski brzmiący tutaj z radości nad wyzwoleniem nowej duszy.
  2. Taras V. Skąpstwo i rozrzutność (c. d.).
  3. w tym napoju — Jedynie, tj. w wiedzy bożej. (Patrz Ew. św. Jana, IV, 13).