Strona:Dante Alighieri - Boska komedja (tłum. Porębowicz).djvu/645

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
88 
Wspieraj mię czuła, teraz i w godzinie,

Gdy dusza moja od cię wziąwszy leki
Z ciała się mego ku tobie wywinie«.

91 
Tak się modliłem; a ona z dalekiej

Strony uśmiechnie się i znów do zdroju
Twarz swą obraca, płynącego w wieki.

94 
A starzec do mnie: »Byś po długim znoju

Z łaski mych uczuć oraz jej pacierzy
Ostatecznego ujrzał cel pokoju,

97 
Niech wzrok po stopniach tego sadu zbieży,

Bo tak hartowny w najjaskrawszym żarze
Łacniej z promieniem boskim się sprzymierzy.

100 
Królowa niebios, której niosłem w darze

Serce, pozwoli; łaska jej obfita.
Wiedz, Bernard jestem, który z tobą gwarzę«.

103 
Jako gromadka pielgrzymów, gdy wita

Twarz wierzytelną Chrysta w Weronice[1]
I w wizerunek, patrzenia nie syta

106 
Pogląda, pasąc nim chciwe źrenice:

O Panie Jezu, o Boże prawdziwy,
Tak wyglądało Twoje święte lice?...

109 
Taki ja byłem, patrząc w płomień żywy

Miłości męża, co przez zapatrzenie
Na świecie mirem rajskim był szczęśliwy.

112 
»O synu łaski! Ubłogosławienie«

— Tak mówił starzec, »znano ci nie będzie,
Póki poglądasz na dół między cienie.

115 
Lecz spójrz ku górze; tam w najwyższym rzędzie

Obaczysz panią, którą za królowę
Uznają święci po niebios krawędzie«


  1. Weronika, vera ikon, wizerunek twarzy, rzekomo Chrystusowej, na chuście przechowywanej w kościele św. Piotra w Rzymie.