Przejdź do zawartości

Czary i czarty polskie oraz Wypisy czarnoksięskie/całość

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Julian Tuwim
Tytuł Czary i czarty polskie oraz Wypisy czarnoksięskie
Pochodzenie Czary i czarty polskie oraz Wypisy czarnoksięskie
Wydawca Instytut Wydawniczy „Bibljoteka Polska“
Data wyd. 1924
Druk Zakłady Graficzne Instytutu Wydawniczego „Bibljoteka Polska“
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


JULJAN TUWIM


CZARY I CZARTY POLSKIE
ORAZ
WYPISY CZARNOKSIĘSKIE










WARSZAWA 1924
INSTYTUT WYDAWNICZY
BIBLJOTEKA POLSKA“



JAN ZIARNKOSABAT CZAROWNIC
(Ze zbiorów bibljoteki Czartoryskich w Krakowie)




CZARY I CZARTY POLSKIE



Łaskawemu czytelnikowi, który książkę tę do rąk bierze, winien jestem zaraz na wstępie udzielić zasadniczych wyjaśnień o charakterze mej pracy. Mam nadzieję, że posłużą mi one jednocześnie za tarczę przed pociskami surowych krytyków. Otóż nie jest to praca naukowa, dążąca do wyprowadzenia z nagromadzonego materjału jakichkolwiek wniosków lub teorji, albo rzucająca snop światła odkrywczego na mało zbadaną dotychczas dziedzinę wiedzy. Nie stać bowiem autora na tego rodzaju poczynania i nie śmiałby zresztą, jako niepowołany, wkraczać w sferę, do której dostęp otworem stoi tak licznym i znakomitym uczonym naszym. „Czary i czarty polskie” są dziełem dyletanta i kompilatora, szperacza i bibljofila, zamiłowanego w poznawaniu dziejów kultury wogóle a jej kurjozów i osobliwości specjalnie. Nie ostry umysł naukowca, lecz żyłka zbieracza, kolekcjonera, amatora białych kruków, magazynów starożytności, gabinetów figur woskowych, antykwarni, wszystkiego co rzadkie, dziwne, tajemnicze, a przez to niepokojące i kuszące, — ta żyłka była bodźcem ku wydaniu tej niesamowitej książki.
Z dość obszernej literatury dzieł, dotyczących czarów, powypisywał autor miejsca najciekawsze — i zebrany materjał sklecił jako tako ma przedmowę, ilustrującą dzieje czarownic i zabobonu w Polsce, same zaś „Wypisy czarnoksięskie” są próbą antologji polskiej literatury magicznej i zawierają przedruki z dzieł arcyrzadkich, stanowiących najczęściej kruki białośnieżne, a przeto szerszemu ogółowi bądź wcale bądź bliżej nie znanych.
Książka ta, której cechą zasadniczą jest brak t. zw. metody naukowej w opracowaniu, jest luźnym zbiorem faktów i obrazów z historji czarnoksięstwa w Polsce. Może kiedyś jaki uczony mąż napisze studjum[1], wychodząc z mitologji, brnąc przez bór klechd i podań, w związku z literaturą ludową, dziejami kościoła, prawa, medycyny, nauk przyrodniczych, rozporządzając całym materjałem, ukrytym w aktach sądowych, kronikach, rękopisach i księgach polskich, rozproszonych bo wszystkich bibljotekach, a opierając się na psychologii i filozofji zjawisk okultystycznych: — będzie to dzieło, o którem marzył wydawca „Czarów i czartów polskich”, którego jednak dokonać nie potrafił, jako że ne sutor ultra crepidam.






I.

„Ubique daemon!” Ten okrzyk powtarzał pewno nieraz biedny pater Richalm z opactwa wirtemberskiego, strasznych bowiem doznawał cierpień ów mnich nieszczęśliwy. Djabły wlazły mu do brzucha, przyprawiały go o mdłości i zawrót głowy, odbierały władzę rąk, tak że nie mógł się przeżegnać, sprowadzały sen podczas nabożeństwa, same zaś chrapały, aby inni braciszkowie sądzili, że to opat grzeszny chrapie w kościele; jego głosem mówiły, sprowadzały kaszel i duszności, zatykały mu nos i gardło, tak że nie mógł westchnąć pobożnie, gryzły go jako pchły, męczyły we śnie i czyniły go ofiarą przypadłości, jakie zdarzają się tylko małym dzieciom, gdy się przed snem ogniem bawią. Szelest szaty zakonnej był sykiem djabelskim; powietrze — niczem innem, jak roztworem drobniutkich demonów; człowiek oblepiony jest djabłami jak żółw skorupą; każdy krok, dźwięk i ruch otoczony jest rojowiskiem biesów! Oto np. mnich: słucha mszy świętej, lecz wokół palca okręca sobie bezmyślnie jakąś słomkę — a to przecież sieci szatańskie[2]. Ubique daemon!
Tak jak uczeni współcześni, dla wytłumaczenia zjawisk przyrody, napełnili przestwór atomami, elektronami, jonami, emanacją eteru czy radu, tak świat średniowieczny pełen był biesów, czartów, djabłów i demonów. Jeden z ojców teologów określił liczbę ich na 10 000 biljonów. Ks. Bohomolec oblicza[3], że jest ich mniej: tylko 15 miljardów, najskromniejsi zaś są kabaliści: twierdzą, że na każdego śmiertelnika przypada tylko 11.000 djabłów — tysiąc z prawej strony, a dziesięć tysięcy z lewej. W każdym razie musiało ich być doprawdy mnóstwo nieprzeliczone, jeżeli zważyć, że z jednej tylko pacjentki jednego egzorcysty (św. Ubalda) wyszło 400 tysięcy demonów. I to skromnie licząc!
Były to według nauki kościoła duchy niematerjalne, „z waporów ziemskich utworzone”, lecz ta abstrakcja nie zadowoliła fantazji wystraszonego ludu. Ludzie widzieli djabła jako postać realną, osobę, względnie zwierzę, a nawet roślinę i przedmiot, słowem objekt zmysłowy. Był tedy mnich, na którego spadł deszcz rzęsisty szatanów; Grzegorz W. opowiada o siostrzyczce zakonnej, która połknęła czarta w sałacie; jeden z uczni św. Hilarego kuszony był przez djabła w postaci winnego grona, innym zjawiał się jako szklanka miodu, trzos dukatów, nawet jako ogon krowi. Massyljanie (sekta heretycka z w. IV) wypluwali djabła w ślinie, św. Antoniemu ukazał się jako lew i żmija, św. Coletta widziała djabła-lisa, żabę, muchę, mrówkę; do papieża Sylwestra II przyszedł jako pudel, a jako koguta spalono biesa w w. XV. Jeżeli kogut mógł stać się djabłem (lub djabeł kogutem), to cóż dziwnego, że kobieta to „vas daemonum”, taniec — „circulus, cuius centrum est diabolus” (św. Cyprjan), „ubi lascivus saltus, ibi diabolus” (św. Chryzostom), melancholja — „balneum diaboli” etc. etc.
Czarty polskie nie ukazywały się wprawdzie w tak wyrafinowanych postaciach, lecz i tu na rozmaitość narzekać nie można. W roku 1543 urodził się w Krakowie djabeł jako potwór arcystraszliwy[4], z płomiennemi błyszczącemi oczyma, z byczemi nozdrzami, grzbietem obrośniętym psią szerścią, z małpim pyskiem na piersi, z kociemi ślepiami na podbrzuszu, z ponuremi łbami psiemi na łokciach i na stopach, z łabędziemi nogami i podwiniętym ku górze ogonem półłokciowym[5]. Rozpustnemu opatowi cysterskiemu Mikołajowi Besidze, w klasztorze wąchockim, podczas uczty wyprawionej w dzień św. Jakóba, ukazał się w r. 1461 djabeł okropny w postaci czarnego murzyna[6]. Innym razem „był bies w rusznicy, przejeżdżający kapłan przeżegnał, a rurę bies, nie czekając dokończenia krzyża, roztrzaskał… niedawno znów był w jelenia skórze, a kiedy przeżegnano — znalazła się kupa gnoju”[7]. Kiedyś — „przeleciał szarańczą, aż słońca widać nie było, a na skrzydełkach u każdej po żydowsku napisano, że to kara boska”[8]. Annie Stelmaszce przedstawiła owczarka Katarzyna za stodołą „pokuśnika po niemiecku w czerwonej barwie“[9]; spalone na Żmudzi pod Szawłami, w r. 1691, czarownice „mistrza swego miały niemca kudłatego“[10], Anna Szymkowa z Nieszawy (1721) miała djabła szlachcica; Pędziszka „wodziła się z djabłami Bartkiem i Grzegorzem: Grzegorz chodzi w modrzy, a Bartek w zieleni;“ Agata wyszła za djabła Michała („on jest ubogi, ja na niego musiałam robić“)[11]. Ciekawy szczegół: w hierarchji djabelskiej rozróżniały czarownice wyższe i niższe jednostki. Jedna z nich zeznała, że nie mogła wcale struć ani oczarować oskarżyciela, „gdyż on ma u siebie starszego djabła, jak mój“. Autor „Czarownicy powołanej radzi wystrzegać się „aby cię w osobie duchownego djabeł nie bałamucił, co mu nie nowina“; w w. XIV podsłuchiwano djabłów w kościele rozmawiających[12]; uwodziciel tłumaczył się, że chyba bies w jego osobie bywał u dziewczyny[13]; żak figlarz korzystał z rozpowszechnionego zwyczaju przypisywania wszystkiego sprawkom djabelskim i tłumaczył się, że zbroił za podszeptem szatana[14]; jakiś hultaj w r. 1413 obciął babie nos a uniewinniał się w ten sposób, że uczynił to w obronie własnej aby go djabelstwo baby na szwank nie naraziło[15]. Nawet kwestje społeczne i gospodarcze pozostawały pod wpływem szatańskim: opór w oddawaniu dziesięcin kładło duchowieństwo na karb djabła i nazywało go owocem pokus djabelskich[16]. I jeszcze za czasów Kolberga[17] oszust, przebrany za djabła, wszedł w nocy do chałupy starej baby i wyłudził od niej książeczkę kasy oszczędnościowej, obiecując płacić większy procent z tamtego świata!
— Ubique daemon!
Nieskończoną litanję imion, przezwisk i epitetów miał w Polsce ów duch nieczysty. Więc generalia: djabeł, szatan, bies, czart, demon, lucyper, napaśnik, kusiciel, pokusa, kaduk, gniewnik, kusy; więc imiona własne — słowiańskie i obce — jak: Farel, Orkjusz, Opses, Loheli, Latawiec, Chejdasz, Koffel, Rozwod, Smołka, Harab-Myśliwiec, Ileli, Kozyra, Gajda, Ruszaj, Pożar, Strojnat, Bież, Dymek, Rozbój, Bierka, Wicher, Szczebiot, Odmieniec, Fantasma, Wilkołek, Węsad, Dyngus albo Kiczka, Fugas; djablice: Dziewanna, Marzana, Węda, Jędza, Ossorja, Chorzyca, Merkana. Był także Muchawiec, Czerniec, Bajor, Czeczot, Kubeba, Smolik, Gonad, Boruta (katalog powyższy podaje „Postępek prawa czartowskiego“). Czarownica Boroszka, żywcem spalona w Poznaniu w r. 1645, spółkowała z djabłami Tórzem, Rokickim, Trzcinką i Rogalińskim[18], W „Sejmie piekielnym“ występują m.i.: Lewko, Liton, Rogalec, Lelek nocny, Przechera frant, Klekot, Paskuda, Dietko. W żywocie św. Kingi z r. 1502 znajdujemy imiona: Oksza, Natoń i Rożen[19]; według ks. Giłowskiego[20] należą do rodziny djabelskiej „ziemscy skryatkowie, domowe ubożęta, leśni satyrowie, wodni tołpcowie, górne jędze, powietrzni duchowie, rozmaici genjuszowie, morscy lewiatanowie, na insułach rozmaite obłudy“, wspaniałym zaś tytułem obdarza djabła „List czartowski do superintendentów i ministrów ewangelizmu luterańskiego“ (1609): cesarz północny, król głębokiego piekła, książę świata, rządca ciemności, wielki hetman pogaństwa, hrabia zbiegów, wojewoda grubego cudzoziemstwa, groff niecnot, obrońca heretyctwa i rozerwania każdego.

II.

Nie siedzieli djabli w Polsce bezczynnie. Wchodzili w grzeszników nieszczęśliwych, trzęśli niemi, podrzucali, męczyli, tumanili, mroczyli umysł tak długo, aż opętana ofiara oddawała im swą duszę. W roczniku Traskim, pod rokiem 1276[21] znajdujemy historję pewnego człowieka, którego na łożu Śmierci namawiano do spowiedzi. Odrzekł, iż nie może, gdyż oddany jest potędze djabelskiej. „Zaraz też usłyszeli uderzenia, któremi go djabli traktowali, ale nikogo nie widzieli, tylko słyszeli trzask i plask uderzeń i widzieli rany a sińce na ciele. Umierający zaś nie mógł głosu żadnego ze siebie wydobyć, tylko twarz marszczył i wykręcał i tak śród plag djabelskich życie zakończył. W szlachcica sandomierskiego Łukasza Słupeckiego, łotra i rabusia, wlazł djabeł 28 grudnia 1459 r.[22] i dręczył go nielitościwie. „Djabli bili go, wyłamywali mu członki ze stawów. Słupecki krzyczał przeraźliwie. Słychać też było wrzaski djabłów i cięcia suchych razów. Ale nikt djabłów koło opętanego nie widział. Słupecki zażądał wreszcie, aby mu sprowadzono z Chełmna sławnego egzorcystę, Jana Kazimierskiego, „qui energumenos exorcismis curare intrepide solitus erat“. Kazimierski starał się uwolnić chorego od plag. Lecz djabeł odgrażał się głośno, że powetuje sobie na domownikach, jeżeli mu ksiądz przeszkodzi z Łukaszem. I rzeczywiście, pochwycił 14-letniego chłopca, wsadził mu głowę w otwór rozpalonego pieca. Swąd spalenizny odkrył sprawę djabelską. Potem obrzucał djabeł smołą i gnojem księdza, ministrantów etc.“ St. Reszka[23] opowiada o pewnej mieszczce krakowskiej, heretyczce, którą djabeł dręczył za to, iż szydziła z procesji katolickiej. Mąż jej, zacięty arjanin, nie pozwolił wezwać księdza — i opętana umarła w mękach straszliwych. Lecz i mężowi jej, bluźniercy, nie darował bies: chwycił go, ciało zwijał w kłębek, wciskał w najciaśniejsze dziury, rzucał po dachach i murach domów, aż go z okna na bruk wyrzucił i roztrzaskał na miazgę. To samo przytrafiło się pewnemu łaziebnikowi w Poznaniu: djabeł wyrzucił go oknem i roztrzaskał o mur kościoła[24], W r. 1652 połowa mieszkańców Korczyna była opętana przez czarta „za sprawą czarów ruskich“, ludzie wrzeszczeli, broili dziwy. Wtedy ojcowie bernardyni „zaklęli, aby tak nie wołali i około tych ludzi pracowali, uwalniając ich od czarów i pokus“.[25] Na każdym odpuście w kościele można było widzieć tłumy całe takich nawiedzonych, krzyczących głosem przeraźliwym i po kilka słów mówiących różnemi językami[26], — napastujących kobiety, które mdlały lub dostawały słabości. W roku 1649, w Okszy, bies opętał cały dom szlachcica ewangelika Andrzeja Kosny, łamał sprzęty, bił ludzi, miotał rozpalone głownie, wrzucał potrawy w nieczystości etc.[27], „Młot na czarownice“ poucza, że nawet dziatki „przenegabanie szatańskie cierpią“. Lecz prym trzymały kobiety, owe „naczynia pełne demonów.“ W dziennikach ojców jezuitów[28] znajdujemy od czasu do czasu wzmianki, że tę czy ową białogłowę „oppugnavit daemon spectris ac terroribus,“ lecz wkońcu zostaje ona „e faucibus daemonis erepta“, oczywiście po zastosowaniu odpowiednich egzorcyzmów. O skuteczności tego środka opowiada pewien szlachcic w Żurominie[29]. Widział on w dzieciństwie opętanego, który nieopatrznie zażył tabaki od człowieka, umiejącego więcej niż pacierz. W Żurominie podówczas znajdował się ksiądz, który wyganiał djabłów z ludzi. Kiedy ksiądz przystąpił do egzorcyzmów, nie mógł mu djabeł nic więcej zarzucić, jak to tylko, że będąc małym chłopcem, porwał raz bułkę straganiarce. Nareszcie djabeł, nie mogąc sobie z księdzem poradzić, zaczął krzyczeć, że wylezie bokiem. Ksiądz mu na to: „Nie! Wyleź jakeś wlazł!” Czart chciał wyłazić oczami, plecami, brzuchem, a ksiądz powtarzał wciąż jedno: „Wyleź, jakeś wlazł,“ aż djabeł musiał ustąpić.
Traktat księdza Chmielowskiego[30] o opętanych znajdzie czytelnik w „Wypisach”, tak samo rozprawę o czynieniu egzorcyzmów z „Młotu na czarownice”, tutaj zaznaczę tylko, że jeszcze w r. 1826, w Miłosławiu, ksiądz wypędzał djabła z krowy, robiąc nad nią znaki 7 krzyżów[31], Chodźko zaś[32] znał najsłynniejszego na Litwie egzorcystę ks. Obłoczymskiego, do którego przywożono opętanych z całej okolicy. „Szatan w babie dziwnych rzeczy dokazywał: krzyczał, skakał, bluźnił, różnemi językami gadał, i po łacinie, i po niemiecku, i takim nawet językiem, że go nikt nie rozumiał“, lecz ksiądz egzorcyzmami swemi natychmiast wypędzał złego ducha[33].
Niezawsze jednak djabeł był stroną atakującą. Mnóstwo wypadków świadczy o dobrowolnem oddaniu się szatanowi. Tak uczynił np. ścięty przed ratuszem w Poznaniu w r. 1722 Andrzej Bocheński z Grodziska, który, będąc na służbie u pana Załuskiego w Pyzdrach, gdzie cierpiał wiele, „z desperacji i melancholji napisał kartę, oddając się djabłu“. To samo uczynił w Krakowie w r. 1728 osiemnastoletni Kazimierz Kamiński:,„Oddał się był cum anima czartowi i na to cyrograf krwią własną podpisał”. „Pochop do zapisu tego, zeznaje Kamiński, miałem z relacji, którą czynili w domu Imć Pana Jałowickiego o pewnym szlachcicu, który przedtem był chudym pachołkiem, a teraz nietrudno mu o kilka miljonów. Napisawszy tę kartę, zaraz krwi z palca, szpilką ukłuwszy się, w pióro wpuściłem i podpisałem, i z tą kartą podpisaną poszedłem pod Bożą Mękę, invocando złego ducha, ale mi się żaden natenczas nie pokazał, tylko we śnie pokazowały mi się różne osoby, obiecując mi pieniądze, bylem tylko kilka niedziel poczekał. Te malowania jam malował, aby mi się w takich posturach źli duchowie pokazali, a nie w inszych, bym się ich mniej bał; miałem też pochop takiego rysowania z widzenia, co student pewny w Lwowie, zapisując się djabłu, tak samo uczynił. Nie miałem dotąd żadnego podarunku ani pieniędzy od czartów.“ Ze względu na małoletność, zamiast kary śmierci, kazano biednemu chłopcu przez rok solenniter nabożeństwa, różańce, spowiedzi odprawiać i siedmkroć pielgrzymować do miejsc świętych. Odlano mu także 50 batów, „aby i ciało nie było przytem bez jakowej mortyfikacji.” Czacki[34] widział cyrograf w r. 1800 podpisany.

III.

Najwięcej pociechy mieli djabli z czarów. „Czary — to nasz największy furlon” mówi Lucyper do swej armji w „Postępku prawa czartowskiego”, kazał przeto „pijaństwem ludzi zwodzić” i czarami „potajemnie kapturać”. Na lep chytrości szatańskiej szły w pierwszym rzędzie „niewiasty wieskie, gdyż w nich niemasz rozumu przyrodzonego ani nauki pisma świętego.” Były to tak zwane baby, cioty, guślnice, matochy, wiedźmy — słowem czarownice. Spotykały się z djabłem na Łysej Górze. Jest to poniekąd nazwa gatunkowa. Linde powiada, że za łysą uważana jest każda góra, opanowana przez siłę nieczystą. „Gdzie karczma, tam też prawie i łysa góra” mówi Haur[35], W Tatrach odpowiada jej Babie Łono[36], na Litwie — góra Szatryja[37]. Czarownice polskie latały na ożogach i miotłach, ruskie — w stępie, żmudzkie na miotłach, litewskie — na łopatach[38]. Przed wyprawą nacierały się baby maścią: wysmażony tłuszcz z dziecka, eleosilinum, aconitum, gałązki topolowe i sadze albo: z węża, jaszczurki, piórek wróblich i przepiórczych i żabiego skrzeku.[39] „Gdyśmy chodziły na chmiel do lasa, zeznaje jedna czarownica, nalazłyśmy miejsce okrągłe za łąką Maćkową, i mówiły inne, że tu czarownice tańcują, i niedługo wzięły mię z sobą na toż miejsce Bielicka i Kotwaska — i niosło nas coś wszystkie, nie chodziłyśmy piechotą, i tańcowałyśmy tam i innych dosyć było, ale nieznajome, bo miały kaptury na gębie. Grywał nam chłop nieznajomy, czarną gębę miał. Na długiem drewnie pijałyśmy piwo, ale nie wiem kędy je brały. Zbierają się tam na Boże Wstąpienie. Kotwaska i Bielicka były u mnie, namawiając mię z sobą. Te co były w kapturach, były grzeczne, pleczyste, biedrzyste, tańcowały z pany. Kotwaska świeczkę trzymała, a szklanicę ja, nalewając innym paniom. Na Łysej Górze bywa nas tam ćma, że okiem nie przejrzy. Smarowałam się u Kotwaskiej. Kiedy się smaruję pod pachą, zaraz kominem wylecę. Mam też towarzysza Wcieutowskiego, ale ze mną żyć nie chce, bom nie warowna (nie dziewica). Jadwigę Kazimierzową na Łysej Górze poznałam po pasku srebrnym kręconym. Miała pachołka swego Laskowskiego i innych dosyć z nią było nieznajomych… Woźnę z Turku zwałyśmy królową, służyłyśmy jej, kłaniałyśmy się jej ubogie, miała kaptur na twarzy, była w kożuchowym minderaku a w palendorze, i inne z nią miały kapturki czarne na gębach… tylko dziurką przez kapturek piły, a ci zdrajcy, oszukańcy, szatani po jednej dziurze w nozdrzach mieli, a nogi jak bociany. Ta Łysa Góra jest pod Poznaniem. Te starsze dostatnie panie pijały wino, a my, ubogie wsianki, piwo; i my im nalewamy i kłaniamy się za każdym razem niziutko, z wielkim strachem”,[40] Spalony w Koźminie, w r. 1690, klecha Grzegorz wyznał na mękach, że na Łysej Górze grywał na piszczałce, ożenił się tam z jakąś Jaśkową, w czerwień odzianą i w koronie. Djabeł mu ślub dawał. Każda czarownica miała kawalera bardzo urodziwego, tylko nogi miał końskie i kozłem śmierdział. W wyroku, zapadłym w Jarocinie, w r. 1719, niejaki Wawrzyniec Dziad zeznaje, że jest Łysa Góra „jedna pod Cielczą na Golażni, druga pod Roszkowem, gdzie grywał na wąsach”[41], Jan Kostera zaś, stracony w Dolsku, pod koniec w. XVIII, nie przeczy, że hulał z czarownicami na bankiecie, ma jednak pewne zastrzeżenia co do szczegółów: otóż w samej rzeczy grał podczas uczty — ale na piszczałce, nie na radlicy[42]. Annę Ratajkę (proces w Wierzbocicach, r. 1699) nauczyła czarowania Jakomianka Jagna z tej samej wsi: „Przyłudziła mnie do siebie i przykrasiła do mnie szatana. Miałam z nim wesele takie jako drugie. Bywałam na Łysej Górze ku Kaliszowi na sobocie.”[43] Stara Zwonniczka w „Peregrynacji dziadowskiej”[44] opowiada:

Na ożogu wyjadę śrzednim oknem w pole,
W oczu mgnieniu objadę podgórskie granice,
Wywróciwszy odziemną koszulę na nice.
Wiem wiele czartów w piekle i gdzie drudzy siedzą,
Oni też wszyscy o mnie, jak się rządzę, wiedzą.
We czwartek się schodzimy na rozstajnych drogach,
Więcej chodzę na głowie aniźli na nogach.

Choć kto idzie imo mię, żaden mię nie widzi,
Jeszcze się idąc potknie, a człek z niego szydzi.

Opis sabatu wraz z wieloma drastycznemi szczegółami znajdzie czytelnik w „Wypisach”. Na tem miejscu zacytuję tylko dowcipne kpiny autora „Czarownicy powołanej”:
„Kiedy czarownicę na swoje brzydkie bankiety (djabeł) zanosi abo wiec, co częściej bywa, uczyni i sprawi fantazja ich jakoby były na bankiecie; uśpiwszy ją w pościeli, abo w legowisku jej, wystawi jej jakiej sąsiadki jej znajomej osobę w fantazji: że się tej będzie koniecznie zdało jakoby spólnie używały, tańcowały, lub po kościołach na wierzchu (coć mi za plac do tańca!) lub gdzie indziej, a on im na radle gra, by na arfie dawidowej. Piękna muzyka, własne szyderstwo i omamienie! Jaki taniec, taka muzyka, choć czasem baba nie może łazić. Dlategoż w wielkim sekrecie to potrzeba odprawować. Ale kiedy i butlowie i kto się nie leni może przy tem być, to tu butel żonie mało lepszej, do domu przyszedłszy, ona innym, nie tylo rozpowie, ale i przyda tyle troje, że tego będzie nazajutrze pełne miasto! A zacniejsze zaś maciory, chcę rzec matrony, za których podnietą mężowie ich na takie nędznice ostro nastąpili, zrozumiawszy kogo, choć poniewolnie, powołały, jako im mianowano, zarazem rozpisują ową niezbożną utrapionych konfesją, zapraszając drugie, jako wróble na cudzą pszenicę, abo jak na odpust, aby rychło przybywały wypytywać się także, jeśli ich kto nie czaruje lub z domowych lub z sąsiad” (str. 73).

IV.

Zaprzysiężona djabłu czarownica wykonywała najróżnorodniejsze praktyki, „sobie pożytki przywodząc, drugim ludziom psując.” Sprawowała czary mleczne, miłosne, myśliwskie, lekarskie meteorologiczne, wzrokowe, mogła więc: zamyślić na czyjąś zgubę, uroczyć, ozionąć, zaziorać, urzec, oczynić, przekosić, nadąć (oczarować zapomocą tchnienia), „człowieka osuć, ostudzić, oślepić, pokrzywić, małżeństwo w sobie ostroczyć, człowieka nie żywić; wrzekomo uroki leczyć abo ogień żegnać, anioła z domu wypędzić, a djabła tam wegnać; śmieciami ciskać, gdy księża chodzą po kolędzie, do poduszki się wyścigać, tam kędy ksiądz siędzie“ (Sejm piekielny[45]).

Nuż w sobotę wielkanocną, kiedy wodę święcą,
To się w ten czas czarownice po chałupach kręcą.
Biegają około domu, brzękając w siekacze,
A druga, wlazłszy na gniazdo, z kokoszami gdacze.
Wziąwszy ognia Święconego, dobytek nim kadzi,
Do siedmi kościołów każe po wodę czeladzi.
Święcone w dzień wielkanocny wkoło domu noszą,
Aby wężów nie widali, kiełbas o to proszą.
Lecie zasię, kiedy trzaska, gdy się boją gromu,
Oknem naczynie żelazne wyciskają z domu:
Siekierę, motykę, widły, łopatę i grabie,
A ziela nakłaść na ogień każą leda babię. (i b.)

W fantazji Krasickiego (Myszeis, VII) zaklinanie djabłów przez czarownicę zbarwiło się w następujący obraz plastyczny:

Do guseł zatem i czarodziejstw sławnych
Skrzętnie się baba natychmiast udaje.
Cyrkuł na ziemi kreśli z liter dawnych,
Szepce pod nosem, dzikie rzeczy baje,
Rzuca pęk ziółek, czarami zaprawnych,
Zżyma się, siada i znowu powstaje.
Nim zaś te wszystkie gusła uczyniła,
Dziewięć się razy wkoło okręciła.

Okropnym głosem straszy okolice,
Mocarstw piekielnych ku pomocy wzywa.
Na wielowładnej rozkaz czarownice
Jęk się okropny z pod ziemi dobywa,
Lucyper z swojej rusza się stolice
I trzoda duchów podziemnych pierzchliwa;
Gwiazdy swych spuszczać przestały promieni
Księżyc się krwawą posoką rumieni.

Zjadłe padalce i gadziny piszczą,
Żmije się na jej czołgają skinienie,
Drży ziemia, ognie piorunowe błyszczą.
A jakby zginąć miało przyrodzenie,
Wzmaga się coraz burza, wiatry świszczą,
Stuletnich dębów wzruszają korzenie.
Dzielniejsze zatem guślarstwa zaczyna
I zwykłym czarty sposobem zaklina.

W sprawie przeciw Zuzannie Rozynie (r. 1718) sąd wyszogrodzki kazał podsądną spalić za to, że udoiła cudzą krowę, do mleka wsypała utartych w proszek grzybów, zmieszała to z rosą, przed świtem zebraną, i tą mieszaniną polała grządki w ogrodzie.[46] Agnieszka Wścibidurzyna widziała na łożu Anny Jedynaczki „kokosz czarną, a kąsek popielatą” i znalazła na tem miejscu robaki białe, długie na pół palca, a łby miały czerwone. I widziała, jak je Jedynaczka w ziemi potajemnie zakopała i liściem kapuścianym to miejsce zakryła (Proces w Koźminie, r. 1648).[47] Były to oczywiście jakoweś praktyki czarnoksięskie. Taż Wścibidurzyna twierdziła, że nieraz w swej kapuście jaja znajdowała kokosze i schła od tego, a kiedy je wyjęła, tedy się poprawiała.[48] Zofja Marchewka (Brześć Kuj. w r. 1771) małżonce sławetnego pana Kwiatkowskiego djabła w kaszy zadała.[49] Chałupnica w Wierzbocicach (1699) „zepsowała świnię, którą pies jadł — i ten pies zdechł”,[50] pozatem robiła proszki z koszul trupich i z żab parszywych na różne ludzkie nieszczęścia, tudzież deszcz zatrzymywała, aby nie ożywiał ziemi.[51] Chroma baba z „Peregrynacji dziadowskiej” zapewnia, że „dojdzie wszędzie, choć zamkną by nalepszą kłodką, bo ma do ślepych zamków rozmaite zioła”. Jedna „żabę w skorupie podłożyła pod pańskiemi głowami pod słomę”,[52] inna sprawiła „koni, bydła i drobiazków zdychanie, pasieki niefruktifikowanie,[53] ta nasyłała kury pod chatę, aby śpiewały na szkodę oskarżyciela,[54] tamta „nóż w piwo maczając, po schodach kapała i przymawiała, powiadając, że to od gnilcu i bolączek”,[55] ta znów „guśliła, bo płotami trzęsła, to ogień żar pod próg sypała, to, rozebrawszy się, goła koło budynku latała; i jak nasypie żaru na koszulę pod progiem i garnkiem przyłoży, to koszula nie zgorzała.”[56] W Wiśniczu w r. 1688 Jadwiga Macowa „mlekiem piec oblepiała, żeby w lecie Śnieg upadł”, kopyta wyrzynała, w wodę kładła i „cicaszki” krowom obmywała, Rabiaszka zaś oskarżona była przez sławetnego pana Walentego Chmielowskiego „o powzięcie łajna krowiego przed domem jego… na co pomieniony actor in ipso actu powzięcia tegoż smrodu solennem intulit protestationem”. (Lud VII). A Jagata Korfunka ukradła Pana Jezusa w Biechowie na odpuście i smagała na Łysej Górze aż krew płynęła, inne zaś biły i dźgały, potem to ze sobą wzięły — to na urodzaj.[57] Gdacjusz[58] opowiada, że w roku 1553 dwie czarownice „sąsiedzie swojej były dziecię ukradły, które na sztuki porąbały i w garncu warzyły. A jako je potem tracić miano, wyznały, że kiedyby ono dziecię były uwarzyć mogły, tedyby wszystkie owoce, tak polne jako i ogrodowe przez suszę wniwecz się były poobracały. Ale to tylko zdrada i oszukanie szatańskie było. Bo ponieważ djabeł jest starym physikiem, który to z eksperjencji i doświadczenia powszedniego ma, kiedy deszcz padać i susza być ma więc naczynie swoje, t. j. czarownice, do tego namawia, aby to i owo czyniły: a tedy deszcz padać nie będzie. A tak, gdy to, co im djabeł rozkazał uczyniły, a deszcze gwałtowne i susze wielkie bywają, tedy te biedne niewiasty mniemają, że to one uczyniły”.[59] Aby sprowadzić suszę „czarownica krostową żabę z chlebem do ziemie zakopa. Póki ona żaba onego chleba nie zje, póty deszcze padać nie może. Drudzy zasię udawają, że czarownice mają jakiś miech; przeto, gdy się na deszcz zanosi, on miech otwierają, z niego wiatr wypuszczają, który deszcz rozpędza. Trzeci mniemają, że się czarownice w prochu myją, a miotłą go na powietrze ku niebu rzucają. I niektóre czarownice słowa do tego mówią. I tak dlatego deszcz padać nie może.”[60]

Chcąc wywołać skutek odwrotny, „bierze piasek w ręce, miece przez się, obróciwszy się tyłem ku wschodu słońca, a gdy chce mieć grad, tedy krzemienie. Kiedy ludzi zwadzić abo małżeństwo, tedy drwa poprzek kładzie przeciw onemu domowi, gdzie chce złość wyrządzić, przymawiając czartowskie słowa.”[61]
To przymawianie czartowskich słów, Czyli zaklęcie, stanowiło ważną część rytuału czarowniczego. W rękopisie Akad. Umiej. Nr. 1711 (w. XV) znajdujemy zaklęcie „contra morsum rabidi canis alias wsczyeklego psa: iran, liran, kyrian oferan, cepharan, cakapharan, stolidon.” „Thesaurus magicus domesticus”[62] radzi przywoływać księcia ciemności słowami „Sicclosciu, Panim, Bescialus, Hakodose, Huben, Vernah, Veolim, Echad”. Niektóre z tych słów przypominają brzmieniem język hebrajski, naogół zaś są to zniekształcone imiona władców piekieł. Do dziś dnia wychodzą w Polsce książki, zawierające podobne zaklęcia, np. w „Prawdziwym ognistym smoku”:[63] „Licer, Onia, Kameron, Oliscot, Mandesumini, Poemi, Oriel” etc., tak jak średniowieczne Grimoir’y, Höllenzwang’i i Claviculae Salomonis roiły się od rozmaitych formuł: „Omogiel, Tramoedy, Mimona, Turmilo, Pandi” etc., etc., etc. Według Poklateckiego[64] rozumiał djabeł tylko po egipsku i tatarsku, według akademików krakowskich — upodobał sobie w łacinie,[65] lecz i po polsku można było mówić przy praktykach zabobonnych a nawet posiłkować się Najśw. Trójcą i imionami świętych. W dziełku „Spraua a lekarstua końskie”[66] podane jest „żegnanie na krczycę”: „Mów tak: w tym to koniu są siedm krczyc od siedmi, sześć od sześci, pięć od piąci, cztyry od cztyrzech, trzy od trzech, dwie ode dwu, jeden od jednej, potem nic, w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego, potrzykroć, poranu”. Rękopis Jag. 5151 zawiera dziełko Szymona z Łowicza „Lekarstpha w osobliwych niemoczach”, a w niem zaklęcia następujące: „od niemocy wielkiej św. Walentego niech mówi pięć pacierzy na pamiątkę pięciu ran bożech i siedm zdrowech Marji na pamiątkę siedmiu wesela panny Marji, a potem niech będzie wzięt garniec wody pełny, którą wziąwszy w prawe ręce, w której niech będzie trzyman i lan na lewą rękę, a ty słowa mają być mówiony: W Nazaret się Pan Bóg począł, w Betleem się narodził, w Jordanie ochrzczon, w Jeruzalem umęczon. Toć jest tak wierna prawda. Tak przestanie wielki wrzód i niemoc wielka Piotrowi albo Annie, a polewając oblicze niemocnego: w imię Ojca i Syna i Ducha świętego. A to masz działać przez trzy piątki pospołu, a będzie zdrów niemocny. To w Gnieźnie jest doświadczono i uzdrowiono od 30 person”; na zażegnanie zaś bolączki: „Daj mi miły Bóg dar, lekuję ja sobie sam, i ze mnie wyszło i ze mnie pójdzie. W imię Ojca i t. d.”[67] Dla rozegnania burzy służyły, według „Młotu na czarownice” (II. 276) słowa: „Poprzysięgam i zaklinam was, grady i wiatry, przez pięć ran Chrystusa Pana, i przez trzy gwoździe, które Jego ręce i nogi przebodły, i przez czterech ewangelistów świętych, Mateusza, Marka, Łukasza i Jana, żebyście w wodę rozpłynąwszy puściły się nadół.” Hanka Czelczonka z Kobylina (r. 1616) zeznaje, że „ziela dawała dziewicom, które zowią limoiza, psując płód, żeby dzieci nie rodziły. Przystojnej miłośnicy Zaleskiego dałam rodzącej kobiecie limoizy, maruny białej, siemienia marchwianego i czerwonej róży. Tem też zepsuje płód, komu chcę”[68]. W Doruchowie (p. str. 46) zarzucano czarownicom m. i., „że raziły ludzi postrzałami, do czego osobliwej używać miały strzelby, t. j. rękojeści od stłuczonych tyglów.”[69] Maciejowa Sieczczyna (Poznań, r. 1559) chodziła pod szubienicę po powróz od szubienicznika „ku wyszynkowaniu miodu.”[70] I pani Mańkowska z Kamieńca (r. 1717) oświadcza, że szynku nie miałaby, „gdyby od Michałka kata postronka nie dostała, który od złodziejów zostaje się.”[71] Po „rzeczy naturalne” (genitalia) wisielca chodził także zabobonny Sebastjan Porębecki: chciał je ukraść dla znajomego szynkarza, aby mu się lepiej powodziło.[72] Wyżej wymieniona Sieczczyna, pragnąc przywrócić jakiejś Kachnie miłość kochanka, uprzędła nić naopak, obwinęła nią grzebień i położyła wszystko pod ogień; kazała też łykać oczy, wyłupione żywemu gołębiowi. Z aktów kobylińskich dowiadujemy się, że „roku pańskiego 1658, podczas żniw, idąc pani Piotrowa mieczniczka, po małżonka swego na gospodę do pani Szotki, z trefunku nadepnęła nogą mieszeczek z czarnego aksamitu, w którym był palec wielki człowieczy, przy nim igiełek trzy bez obu końców.” Gdy po upływie pewnego czasu nikt się po te relikwje nie zgłosił „urząd zupełny” (t. j. burmistrz z rajcami i wójt z ławnikami) rozkazał „nanieciwszy wpół rynku ogień, spalić je, dając napotem znać każdemu, któryby się śmiał poważyć takie relikwie nosić i chować, iż mu się także stanie simili modo, jako tym relikwiom”. Był to prawdopodobnie palec skazańca, który według rozpowszechnionego zabobonu służył do czarów. Nawet 10-letnia dziewczynka Anna stawała w r. 1703 przed sądem wyszogrodzkim, oskarżona o czynienie kolorowych myszy z liścia różanego: „Wzięła 4 listki, złożyła je na krzyż i dwa razy chuchnęła.”[73] Żyd z Kowla Hirszowicz musiał w r. 1700 złożyć w bóżnicy przysięgę, iż otrzebił kota, należącego do p. Andrzejewicza, „nie dla czarów lub złości przeciw chrześcijanom, lecz dla ulżenia własnej dolegliwości i że obciętych części nie moczył ani w miodzie ani w piwie ani w wódce ani w wodzie”, corpus zaś delicti złożyć musiał w prześwietnym magistracie kowelskim.[74]
„Żydy niewierne, których szatan za jedno naczynie sobie obrał”[75] czarowali m. i. zapomocą mleka z piersi kobiet chrześcijańskich, które kupowali rzekomo w celu szerzenia moru śród „gojów”. Potrzeba do tego szubienicy, wiszącego na niej złodzieja i najętego chłopa, który po odprawieniu „gusłów i zabobonów”, ma to mleko lać wisielcowi w ucho i pytać go, coby słyszał. Pewna kobieta oszukała żydów, sprzedając im mleko krowie. Kiedy więc najęty parobek pytał wisielca, co słyszy, ten odpowiedział, że ryk bydła. Żydzi „zasmęciwszy się odeszli od oney białogłowy, łaiąc iey,” a wkrótce nastąpił „on mór bydła gwałtowny po wszystkiey Polszce”;[76] Skarga zarzucał żydom, że czarnoksięstwa uczą,[77] tę samą skłonność przypisywał im Michał z Wrocławia w kalendarzu na r. 1494 („cierpiąc na głębokość rozumu, poświęcą się nigromancji”), skutki zaś tego czarowania żydowskiego były zaiste straszliwe, bo oto według ks. Tyszkowskiego żydówki ciężarne po śmierci rodzą przez czary![78]
Czarownice tatarskie umiały pono tak rusznice czarować, że żadna nie wystrzeliła.[79] „Dokumentem do czarów” tych poganek był m. i. fakt, że posiadały pieniądze z napisami arabskiemi (djabelski język!). W r. 1609 spalono za to przewinienie kilka żon tatarskich.[80] Znane były oczywiście także wróżki i czarownice cygańskie:

Kiedy one Maenades zeszły się w gromadę,
O czarach i o gusłach czyniły więc radę.
Jedna drugą uczyła, zwłaszcza stara młodą,
Owa przed tą rozumem, ta miała urodą
Jak motacją omamić, kwoli białym głowom,
Jako owcom i mleko odjąć cudzym krowom,
Jako wróżyć na ręku, jak poznać przygody,
Tak przeszłe jako przyszłe pożytki i szkody.
Tamże się też ćwiczyły w onej swojej szkole
Jak sąsiedzkie przewabić żyto na swe pole
I jako niecić ogień pod słomianym dachem,
Jako mieszek wyszypłać, jako szalić Lachem.
I dziś temi sztukami u nas nadrabiają,
Gdy z cudzego pieniądze worka wysączają
Cyganki farbowane.(Klonowicz. Worek Judaszów I, 2).


V.

Przykłady powyższe świadczą, jak rozmaite były sfery, z których rekrutowały się czarownice i jak różnorodne sposoby czarowania. Rzecz charakterystyczna, że w bezbożnych praktykach swoich czarownice chętnie posiłkowały się przedmiotami kultu religijnego, kościelnego. Z „Synodu klechów podgórskich“ (w. XVII)[81] dowiadujemy się, że sprzedawano im wosk poświęcony i strzępy z chorągwi kościelnych; gromnic używały baby do odpędzania gradu,[82] czarowały palmami poświęcanemi,[83] z synodu r. 1248 mamy wiadomość o praktykach zabobonnych z wodą chrzestną, olejem św. i najśw. sakramentem,[84] djabeł zaś Rogalec z „Sejmu piekielnego“ uprawia agitację poprostu w kościele. Podczas nabożeństwa stoi z dziewkami w kącie i uczy je:

Jednej każę, aby strzępków w kościele dostała
Od chorągwi, od obrusów, by przy sobie miała.
Jako ludzie kupą chodzą za temi strzępkami,
Tak za tobą będą chodzić, ba, i djabli sami.
A drugiej każę napalić w ogniu trupich kości,
Żeby drugie osypała, naczyniła złości.
Dostawszy jej wieńca z głowy, włóż na trupią głowę,
A z konwie obrączki popal, osyp trzecią owę.
Czwartej stopy wykroiwszy, w czeluście je ulepisz,
Jedną ostudzisz, ususzysz, a drugą oślepisz.
Trzecią uczę, chceli, żeby młodzieńca miała,
Żeby włosów z jego głowy, jak może, dostała.
K temu wosku z kościelnej świece, a świeczkę udziałaj
Z onych włosów, którą sobie we czwartki zapalaj.
Póki ono światło będzie u ciebie gorzało,
Póty się mu serce będzie ku tobie pręgało.
(962—977)

Profesję swą i stosunki z djabłami starały się czarownice ukrywać w największej tajemnicy. Istniały jednak sposoby zdemaskowania podejrzanych. „Chcesz wiedzieć, kto jest czarownica, mówże jedną pewną choć świętą modlitwę, o której nie powiadam; myśląc, gdy mówisz, o tej, którą masz podejrzaną, jeśli się natenczas wezdrgniesz, już jest pewna czarownica ta, o której pomyślasz.“ Na Białej Rusi rozpoznawano czarownice w ten sposób, że „kąpano je w wodzie, pierwej wodę przez prześcieradło przecedziwszy z pilnością, a potem wrzkomo exorcyzując i krążąc około wanny i nieco mówiąc, kość spróchniałą ostrożnie i rzęsę wodną abo i czem innem natkaną wpuszczają, czasem i różne zboża abo kamyki, zaczem rzęsa po wierzchu wody pływa. I z jednego gnata siła gnatów, które z czarowanego wyszły, sława i gęba szczebietliwa narodzi. Głosząc, że za egzorcyzmem w wannie nalazły się wierutne czary, kości trupie, rzęsa, rozmaite zboża, kamyki. Jeszczeby powtórzyć, aby wszystkie wypłynęły. (Czarownica powołana, 97.)
Najczęściej jednak oskarżenie o czary było dziełem „świegotliwych białychgłów, co o wszystkiem chcą wiedzieć, aby miały o czem świegotać, boby im gęba spuchła milcząc, i owszem rozpisują do sąsiadek swoich, aby przybywały, chcąli wiedzieć, jeśli ich kto nie czaruje. A zleciawszy się by sroki do ścierwa, mianują same i tę i ową, grożąc, że się nie przyznasz poniewoli, i obiecując przyczynę ze strony wyzwolenia. Zaczem muszą nędznice pleść troje niewidy“… „Naźrze się druga krup surowych, grzybów, bedłek, korzenia, gliny, wapna, fruktów niewczesnych, smażanek i innych rzeczy, swojej naturze szkodliwych, za czem niezdrowie, zła cera, żołądek niestrawny, uroki, osypanie, czary, czarownice. Napadnie na takiego, co rad smaczne kąski po dworach zobie, wmówi w nie czary, nuż tu djabelstwa po pierzynach, po wannach szukać, nuż tu i te i owe posądzać przed mężem o czary, udawać. On dla klekotanie ustawicznego, musi chudzina w takie plotki się wdać, wrzkomo dla swego pokoju, a ono wielkiego dusznego i doczesnego nabędzie niepokoju, jako sami nieraz z płaczem dobrowolnie, choć nie w czas, wyznawają, i na żony i na tych, którzy im to w głowy lekkomyślne mocno wbili, narzekają.“ (Czar. pow. 92–93).
Przez te plotki „kobiecisk nikczemnych, małocnockich, wyuzdanej gęby“, cała Polska tak się, według „Czarownicy powołanej“, zagęściła czarownicami, że „na posiedzeniach i schadzkach zwyczajnych o żadnej materji więcej nie było słychać, jako o czarownicach.“ Światopogląd wieku był nawskroś demoniczny. Doszło do tego, że przyczyny naturalne zjawisk przestały jakoby istnieć. Wszystko zło zwalano na sztuczki czarownic:

Kiedy wiosna nastąpi, a deszcz ustał w maju,
Czarownice przyczyną. Zdechł wół jeden, drugi,
Albo tam co z przychowków, czarownice winą.
Każą tedy niewinną babę wziąć i męczyć,
Aż ich z piętnaście wyda. Ciągnie kat i pali,
Aż powie i powoła wszystkie co ich we wsi,

A baba dziw że pana z panią nie powoła,
Którychby raczej spalić za to, że niewinnie
Męczyć i tracić każą swoich bez przyczyny.
I tak nie będzie we wsi trzydzieści człowieka,
A piętnaście pogłowia spalą! Co dla Boga
Za przyczyna? Pan chory i nie ma wskórania,
Schnie i dzieci mu często umierają w domu.
Jakoby i suchoty i śmierć przyrodzone
Nie były i zesłane od Boga samego!

(Opaliński. Na ciężary i opresję chłopską w Polsce.)

Zobaczmy, jak odbywało się w Polsce owo męczenie i tracenie czarownic.

VI.

„Nie słychać po innych państwach i nacjach o tak gęstych ekscesach i nagłych a raczej bezprawnych egzekucjach,“ narzeka ks. Gamalski w „Przestrogach duchownych“,[85] „nasza tylko w tem nieszczęśliwa Polska, której wkrótce borów i lasów na stosy nie stanie, a podobno tem prędzej po miastach, miasteczkach i wsiach ludzi nie będzie na podniecenie tych pożarów.“ Jest w tym okrzyku szlachetnym wiele przzesady, gdyż historja świadczy, że w sąsiednich „państwach i nacjach“ męczono i palono stokroć więcej niź w Polsce ofiar. Chociaż już od w. XIV rozlegało się echo o inkwizytorach „haereticae pravitatis“ (był to jeden z urzędów klasztornych zakonu dominikańskiego)[86], to aż do połowy w. XVI nie zajmowano się u nas sprawami o czary, gdy np. we Francji, już w w. XIV (od 1320 do 1350) w samej Karkassonie spalono 400 czarownic i czarowników, w Tuluzie zaś, w tym samym czasie, 600.[87] Proces o czary był jedną z gałęzi św. inkwizycji, która przez usta swych popleczników stworzyła zasadę „haeresis est maxima opera maleficarum non credere“, opierając się na piśmie św.: „Czarownikom żyć nie pozwolisz“ (Exod. 22, 18), „Mąż albo niewiasta, w którychby był duch czarnoksięski albo wieszczy, śmiercią umrą (3 Mojż. XX, 27) i na dogmacie, przez św. Tomasza z Akwinu utwierdzonym: fides catholica vult quod daemones sint aliquid et possint nocere suis operationibus. Gorszył się ks. Chmielowski, że istnieją ludzie, którzy „cale negują, aby czarnoksięstwa i czary miały się znajdować a co większa: niektórzy twierdzą, że nawet i czartów niemasz. Jak oni temu ważą się kontradykować, czemu kościół boży nigdy nie kontradykował?̈́“[88] Kościół utrwalał w ludzie wiarę w djabła,[89] a jednocześnie walczył z czarami, jako „cudami nielegalnemi“, jako z herezją, bo czarownicy, według Alexandra IV, „aperte haeresia sapiant“, djabeł zaś do dziś dnia tak lubi włazić w kacerzy, jak niegdyś w świnie, a kacerze tak się zwykle przemieniają w czarowników, jak stare nierządnice w rajfury.[90] Czary zaliczone były do crimina excepta, atrocissima.
Najdawniejszy przepis prowincjonalnego prawa polskiego o czarodziejstwie znajdujemy w synodzie, odbytym w Budzie przez legata papieskiego Filipa w r. 1279. Czytamy tam: „Ze społeczności wiernych wyłączamy i wyklinamy wszystkich czarowników, którzy czynią czary przez wzywanie djabłów, lub użycie rzeczy poświęconych, surowo zabraniając, aby nikt, prócz własnego ich biskupa, nie dawał im rozgrzeszenia, wyjąwszy w godzinę śmierci; inni zaś czarodzieje mogą być rozgrzeszeni przez miejscowych kapłanów, po naznaczeniu im odpowiedniej pokuty.“[91] Z w. XV pozostało kilka zapisek, jak np. o tem, że „wyeszcza baba z Zakrzewa scilicet czari“ (r. 1476) została pociągnięta do odpowiedzialności za gusła,[92] w roku 1502 „Małgorzata Bilkowska oczyszczała się przed kapitułą poznańską z zarzutów sobie uczynionych;“[93] są ślady, że za króla Aleksandra oskarżono o czary Sapieżynę,[94] lecz aż do roku 1543 wiadomości te są nader skąpe. Dopiero sejm z r. 1543 (Vol. legum I, f. 578, § Differentias) zajmuje się sprawami czarnoksięskiemi i oddaje sądzenie ich władzom duchownym.
„Różnice sądowe między duchownemi a świeckiemi na tym sejmie z radami naszemi obojga stanu i z posły ziemskiemi tak postanawiamy, aby więcej jeden drugiego do prawa sobie nienależytego nie pozywał ani pociągał. Aby tedy wiedzieć, które kauzy do duchownego prawa, które do świeckiego przysługują, tem opisaniem oznajmujemy. Postanawiamy za przyzwoleniem panów prałatów duchownych i panów świeckich i posłów ziemskich: naprzód prawu duchownemu należy sąd rozeznać różnicę około wiary chrześcijańskiej, o heretykach, o schizmatykach, bluźniercach bożych i apostatach. Nadto sądowi duchownemu podległy wróżki, czary, czarnoksięstwo“, etc. (Czar. powołana, str. 9).
Sądy świeckie miały jednak prawo ingerencji, o ile wynikała dla kogo szkoda materjalna — i w ten sposób sprawy o czary przeszły całkowicie pod sądy landwójtowskie, chociaż o formalnej translacji praw sądów duchownych na świeckie nie znajdujemy nigdzie wzmianki.[95] Poza uchwałą z r. 1543, przepisującą sądzenie spraw o czary i uchwałą z r. 1776, znoszącę je, nie znajdujemy w konstytucjach nic, coby określało sposób sądzenia, śledztwa etc. Znamy tylko dekrety królewskie (Warszawa 1672 i 1713) oddające sądom duchownym pierwszeństwo przy badaniu spraw o czary, i reskrypt Augusta III (z r. 1745), zakazujący rozpatrywanie ich sądom miejskim pod karą mille hungaricalium a wiejskim sub poena capitis. Dekrety te i reskrypty nie były jednak nigdy ściśle wykonywane. Praktyka zaś sądowa powstała sama przez się, poczęści na gotowym wzorze niemieckim. Według kalamburu „Czarownicy powołanej“ była to zaprawdę „jurisprudentia — jurisperdentia“. Byle plotka zawistnej sąsiadki wystarczyła, aby „ująwszy gromnicę palił ławnik z burmistrzem w rynku czarownicę,[96] lecz chcąc pierwej dociec zupełnej pewności, pławił ją na powrozie w stawie podstarości.“ O pławieniu niema wzmianek w źródłach archiwalnych, był to jednak obyczaj powszechny: oskarżoną zanurzano w wodę, a jeżeli nie tonęła — był to „wielki dokument do czarów“. — „Z tej przyczyny mnie wzięto, zeznaje Anna Strzeżeduszyna, żem pływała. Ale niejednakowo rzucano w wodę: jedną z ochroną, a drugie — jako mogło być. Tom też od ludzi słyszała, że, kiedy która czarownica, chociaż ją pogrążają, tedy ona przecie pływa jako kaczka.“ Niektórzy księża zwykli byli pierwej poświęcać wodę, w której baby pławić miano[97] i chociaż Innocenty III zakazał takiego poświęcania, czynili to w dalszym ciągu. Mylnie jednak twierdził autor „Czar. pow.“ że pławienia „w porządnych państwach jako we Włoszech, w Hiszpanji, we Francji nie obaczysz“ i „nigdzie też czarownic nie pławią, tylko u nas.“ Zwyczaj ten istniał w Niemczech i we Francji. U nas jednak przetrwał najdłużej. Walczył z nim bisk. Załuski,[98] pisząc że „próba niewinności przez pławienie w wodzie jest niegodziwa i płonna, chcąc aby niewinny tonął a winny pływał, i sprawiedliwie mówić można, że to jest wynalazek ludzkiego dowcipu, przez który częstokroć fałsz prawdzie miejsce bierze — i lubo się czasem uda, to czyni czart, aby tym utwierdził w błędzie człowieka, chcąc go łudzić przez pomaganie mu w niegodziwości... Dlaczego z usilnością zabraniać tego czynić każdy jest obowiązany.“ Nawet po konstytucji r. 1776 zdarzały się wypadki pławienia. W r. 1789 ekonom z Zagościu pod Pinczowem „zdesperowany brakiem deszczu“ kazał baby pławić,[99] Huculi topili wiedźmy w r. 1827;[100] w r. 1836 we wsi Chałupach (pow. Wejherowski) zarzucono 50-letniej Cejnowej, że zczarowała rybaka Kąkola. Przez dziesięć dni bito ją, szarpano, kopano, potem pławiono i utopiono[101]; Gloger wspomina[102], że w r. 1860 włościanie oskarżyli pewną komornicę o rozpędzanie chmur i prosili, aby im pozwolono pławić ją; i jeszcze w r. 1872 we wsi Dżurkowie (powiat stanisławowski) pławiono naskutek posuchy wszystkie ze wsi kobiety.[103]
Po pławieniu, „dla lepszego wyrozumienia strony czarowania i inszych wielu rzeczy“ wydawano oskarżone na tortury. „Porządek sądów miejskich“ z r. 1618 zawiera następujący „dowód przeciw czarownikom i tym wszystkim, którzy się z czarnoksięstwy a z gusły obchodzą“:
Gdy się pokaże, iżeby kto takowych rzeczy innego chciał uczyć, abo że komu tem groził, a temu, któremu grożono, żeby się stąd co złego przydało, abo też, żeby w tem podejrzanym się być pokazał, słowy, obyczajmi, postawą i inszemi sprawami, które się w takowych ludziech najdują, a których takowi ludzie używają, ażeby się tem już osławił — takowemu każdemu słusznie ma być o to wina dana i za takiemi znaki może być i na mękę skazan, ponieważ takowe wszystkie umiejętności, które są naprzeciwko Panu Bogu, i też ludziom chrześcijańskim nie przystoi żeby się z niemi obchodzić mieli, mają być prawem zapowiedziane i srogo karane.
Zeznania wydobywano „wodą, octem, laniem wrzącego oleju w gardło, smarowaniem siarką, smołą gorejącą lub słoniną, głodem, pragnieniem wielkiem, przyłożeniem na pępek myszy, szerszeni albo jakich innych chrobaków jadowitych, nakrytych bańką, ażeby tak wyjść nie mogły, ciało cierpiącego dręcząc; jako też, gdy złoczyńcę ku ławie przywiążą, nogi jego słoną wodą namażą, potem kozę przywiodą, która rada sól jada, aby pięty onego złoczyńcy lizała: który ból powiadają być okrutny bez obrażenia cielesnego... dalej przez ciągnienie powrozami, gdy nago złoczyńca (wszakże wstyd przyrodzony mając nakryty), na węższej ławie niż ciało jest, bywa pod pachę przez piersi przywiązan, potem wielkie palce u nóg bywają związane, a powróz od nich około osi u koła okręca, aby tak obracaniem koła ciało złoczyńcę ku wypowiedzeniu prawdy było ciągnione. Niektórym też, którzy na męki mają być dani, pierwej wszystkie włosy brzytwą ogolą, dla opatrzenia, aby jakich kunsztownych pomocy we włosiech nie miał według czarnoksięstwa abo czarów inych, za któremi więc żadnej męki nie czują... Przed innemi mękami złoczyńca naprzód był bit miotłami“ (ib., 217—218). Przebieg wypełniania tormentów według prawa świętobliwego magdeburskiego opisuje Kitowicz:[104]
„Przed ratuszem była tak urządzona piwnica, że w ścianach jej osadzony był hak żelazny gruby z kółkiem, wysoko od ziemi na półtrzecia łokcia do posadzki w środku piwnicy utwierdzony. Tam stawiano stołek. Na nim kat sadzał więźnia, wiązał mu z tył ręce jednym powrozem, drugim wiązał nogi, końce zaś powrozu przywiązał mocno do kółka niższego; przez powróz u rąk przełożył inny postronek, przez kółko wyższe pojedyńcze przewleczony raz drugi około ręki okręciwszy trzymał, aby mu się w ciągnieniu nie wymknął. Przywiązawszy tak więźnia, stanął przy nim w pewnej odległości. Na boku przy ścianie naprzeciw więźnia stawiano stolik i stołki, kałamarz, pióro, papier, za którym zasiadał wójt z dwoma ławnikami. Gdy tak już wszystko było przygotowane, instygator miejski, stojący przy wójcie, imieniem skarżącego w krótkiej przemowie upraszał owegu sądu: że ponieważ więzień dobrowolnie wzbrania się przyznać do występku popełnionego, aby go wskazał na tortury, podług praw krajowych. Poczem wójt, przystępując do zwykłej formy badania obwinionego, mówił wprzód do niego łagodnie, zachęcał go do szczerego wyznania prawdy. Gdy to nie odnosiło skutku, wójt zaklinał go na wszystkie świętości, na zbawienie duszy jego etc. Gdy i to nie pomagało, wówczas wójt na instygatora zawołał. „Mów więc mistrzowi sprawiedliwości, niechaj postąpi sobie z nim według prawa.“ Instygator zaś zawołał donośnym głosem: „Mistrzu! postąp z winowajcą według prawa.“ Kat, jeszcze nim przystąpił do zadawania mu męczarni, wołał po trzykroć: „Mości panowie zastolni i przedstolni![105] Czy z wolą to waszą, czy nie z wolą?“ Instygator odpowiadał za każdym razem: „Z wolą“. Dopiero kat silnie pociągnął za powróz. Wtenczas ręce więźnia poczęły się wyłamywać ze stawów, ramion, podnosić się wgórę tyłem głowy, postać zaś więźnia, poddając się wyższą częścią ciała za sznurem, znajdowała się na stoliku, nogi zaś, wyciągnięte i do haka przywiązane, wisiały jak na powietrzu. Jeżeli po tej męce więzień w dalszym ciągu trwał w uporze, kat przyzywał wówczas swego pomocnika i obydwaj z całych sił za sznur ciągnęli. Wówczas więzień wyciągnięty był, jak struna. Ręce wykręciły się tyłem i stanęły w prostej linji z ciałem nad głową, w piersiach zrobił się dół, w który tłoczyła się głowa, cały człowiek wisiał na powietrzu. Wszystkie żebra, kości, stawy i żyły stały się wydatnemi. Jeżeli zdarzyło się, że więzień na torturach skonał, wszystko się natenczas kończyło i zmarłego pochowano, a sprawa upadła. Niekiedy obwinionemu kładziono na nogi ostre żelaza, karby nakształt zębów, kształt piły mające, z dwuch sztuk złożone, przez które przechodziły z obu końców śruby; temi śrubami ściągano żelaza zębate na wierzch piszczeli nóg, które pod spodem przymocowane były. Te więc, coraz bardziej gniotąc i kalecząc nogi, nieznośny ból sprawiały. Mistrzowie, żelaza podobne dybom, po swojemu nazywali butami hiszpańskiemi. Utrzymywano powszechnie, że nie było zbrodniarza, któregoby obuwie to do przyznania winy nie przymusiło.
Kropienie gorącą siarką, przykładanie do boków blach rozpalonych, nie było tak bolesne jak buty hiszpańskie.
Kiedy miano czarowników lub czarownice torturami próbować, golono im zwykle włosy na głowie, utrzymując, że we włosach kryje się djabeł i nie dopuszcza czarownicy sumiennego wyznania prawdy, i że ukryty we włosach za niego lub za nią znosi męczarnie, biorąc za powód owe spokojne wytrzymywanie tortur wyżej wymienionych, co zapewne z omdlenia lub opuszczenia sił przychodziło, nie zaś z pomocy szatana. Żydom pospolicie (jak to utrzymują pisarze) o jakibądź występek obwinionym i na tortury skazanym, regularnie to uskuteczniano. Gdy nieraz winowajca, jak żyd bez mydła ogolony, tortury wytrzymał, kat udawał wówczas, że mu jakiś wielki czarownik tortury oczarował, iż swego skutku osiągnąć nie mogły.[106] Skoro zaś przyznał winę, zdejmowano mu z nóg buty hiszpańskie, sadzano na stołku, wziąwszy potem za ręce powykręcane, odkręcano je napowrót z nowym bólem, potem złożywszy je nakrzyż, przed piersi więźnia, kolanem między łopatki tłocząc, tym sposobem naprowadzono w stawy; co było nierównie boleśniejszem niż same tortury. Takowe męczarnie były niekiedy powtarzane do trzeciego razu, po kilkodniowym jednak odpoczynku. Poczem dopiero następował wyrok Śmierci lub uwolnienia, a to podług okoliczności. Tortur jednak nie nakazywał sąd szlachecki, ale jeżeli sądy wójtowskie albo gród skazywały kogo na nie, wtenczas odsyłano go na wykonanie onych do urzędu miejskiego. Toż samo czyniono z wyrokami kryminalnemi, w których na końcu, po wyroku już śmierci, zwykle dodawano: pro cuius modi excutione rerum ad officium scabinale civitatis praeventis remittit.“
Takiemi to mękami wydobywano z nieszczęśliwych ofiar zeznania. Były jednak tak odporne istoty, które „mało do czego na torturach przyznawały się.“ Zawdzięczały to może sui generis „trenningowi“, o którym wspomina „Porządek sądów miejskich“ (str. 221): „Wiele ich najdzie, którzy, będąc w towarzystwie, przemieszkiwając w lesiech, w gajoch, społem sobie męki zadawają i ćwiczą się na wycierpienie rozmaitych mąk, aby potem, gdyby byli pojmani, mocne męki wycierpieli krom wyznania złych uczynków i towarzystwa swego. Co z wyznania złoczyńców poznano.“
Wtedy wynajdywano na ciele piętna djabelskie: „Ręce od plec i nogi od kolan sine, krwawe, zmęczone“ (jeszczeby też !) i „z takowych jawnych dowodów i znaków“ urząd nakazywał spalić czarownicę na drogach rozstajnych, albo, co jest bardzo charakterystyczne, „na miejscu zwyczajnem, gdzie czarowników palą.“ Aktowi egzekucji towarzyszyły nieraz wyrafinowane męczarnie:
„W roku 1526 straszne męki zadawano dwiema białogłowom (piekarce z Krakowa i Kliszewskiej ziemiance), iakoby ony Janusza Xiąże Mazowieckie zgładziły ze świata: wkopali słup pod Warszawą y dwa łańcuchy przy nim, ktoremi ie opak za ręce nago przywiązali, y drew koło nich stosami nakładłszy zapalili: piekły się przez cztery godziny, biegając około słupa, a gdy się z sobą zeszły, kąsały ciało na sobie wzajemnie, aż upieczone pomarły.“[107]
W r. 1699 w Wierzbocicach jedna z oskarżonych Jagata skazana została na spalenie „zachowując tę kondycję, aby wprzód ręce obiedwie jej, po kikut smołą i siarką polane, wzgórę wyniesione i tak gorzały za to, iż się ona rękoma ważyła dotykać Najśw. Sakramentu, a to na ukaranie wszystkich ludzi, aby się złego wystrzegali, a. do dobrego pobudkę mieli.“[108] Były wypadki, że czarownice palono razem z bydłem.[109]
W procesach o czary nikt nigdy nie występował w obronie oskarżonych. Jedynie w pewnej sprawie na Żmudzi w r. 1695 koniuszy inflancki Konstanty Knoff stanął w obronie oskarżonych małżonków Ubów. (,„Ubowa ciałko dziecięcia, nierządnie spłodzonego, cały tydzień w dymie ciepłym suszywszy pochowała, a potem, wygrzebłszy z jamy, w ogrodzie Rudzia, sąsiada swego, kości rozsypała, od którego rozsypania rodzina Rudziasa choruje.[110] Świadków zato nie brakło nigdy.
„Ja Kazimierz Szymon Piotr przysięgam Panu Bogu wszechmogącemu, w Trójcy świętej jedynemu, iż ta pracowita Anna, z tejże wsi Wierzbocic, Ratajka jest prawdziwa i jawna czarownica, którą biorę na sumnienie swoje, a co czynię nie z gniewu, nie z nienawiści, nie z zawziętości, nie z namowy, nie z przenajęcia, ale z samej wiadomości i sprawiedliwości. I cokolwiek mnie się i inszym ludziom stało, tylko przez nią. Jako i syna mego o śmierć przyprawiła. A że ta moja prawdziwa i nieomylna jest przysięga, tęż Annę Ratajkę po pierwsze, po wtóre i po trzecie poprzysięgam i na sumnienie swoje biorę. Z tego wszystkiego na strasznym sądzie boskim rachunek dać obiecuję. Tak mi pomóż Panie Boże wszechmogący i Jego niewinna męko.“ (Z procesu w Wierzbocicach, r. 1699, z Księgi miejskiej miasta Pyzdr.)[111]
Młynarz Jan Januszewicz zeznaje (akta miasta Słomniki r. 1674), że widział oskarżoną szewcową „gdy ta zbierała a rwała jakieś ziele koło chałupy. Więcej nie wiem (sic!), chyba to, że mówili na nią, że ona musi umieć co.“ Inny świadek opowiada, że, gdy mu się krowa ocieliła, oskarżona przychodziła pożyczyć mąki. Adam Pajączek też widział szewcową, gdy zbierała ziele. A Krzysztof „słyszał tylko, iż ona zbierała co raz patyki i trzaseczki,“ na półce zaś w komorze jej znalazł nietoperza ususzonego. Na mocy tego rodzaju „obciążających dowodów“ stawiono szewcową przed sądem, gdzie do niczego nie chciała się przyznać, nawet po trzykrotnych torturach. „Także gdy była palona od mistrza szynami rozpalonemi, tedy nie przyznała się ni do czego.“
Wyrok zaś zapadł następujący:
„Ponieważ Dorota Pilecka szewcowa, poddana jejmości pani Oraczewskiej, bawiła się temi czarami i gusłami różnemi, czego przez zioła zazywała....... tedy ma być za ten występek żywo ogniem spalona od mistrza na to wezwanego, na rozstajniach i na miejscu na to przygotowanem; którym dekretem wszystka gromada kontentowała się przez mistrza stołecznego, przesławnego Krakowa, imieniem Jakuba, magistra, który dekretowi i swojej robocie na też skazanej dość uczynił i przystojnie zrobił i sprawił.“[112]
Innym razem wyrok brzmi:
„Za takowy występek przeciwko Bogu samemu, nie pamiętając na przykazanie Pana Boga: nie będziesz miał Bogów cudzych przedemną, a wyście się czarta chwycili, a to dla czarostwa wielkiego, którem Pana Boga ciężkoście obrażali i ludziom szkodzili, za co abyście były od mistrza ogniem spalone na drogach rozstajnych.“
Czasami używano zwrotu: abyście z tego mizernego świata ogniem były spalone cale na stosie przez mistrza.[113]
Niekiedy wystarczyło czyjeś poręczenie lub przysięga oskarżonej, że nie miała złej intencji, aby sprawę umorzyć. W akcie zr. 1601 mąż ręczy całym swym majątkiem, iż żona jego „żadnych czarów czynić nie będzie i kogo innego na nie nie naprawiać i najmać“.[114] W roku 1598 niejaki Luzar Krzysztof, „upatrzywszy i zrozumiawszy niejaką krzywdę sobie od Orłowej Andrzejowej, mianowicie w tym, iż w stodole swej niejakie rzeczy plugawe położone przez nią nalazł“, pozwał ją przed urząd wójtowski. Eksperci — „wierni“ — uznali wprawdzie, że „tych rzeczy ku dobremu niepodobne“, lecz oskarżona przysięgła, że uczyniła to bez złej myśli, i została zwolniona.[115]
W aktach miast naszych XVI i XVII w. niema prawie jednej karty bez skarg na czarownice. Czarownicami nie były jednak nigdy żony burmistrzów, wójtów, cechmistrzów lub majętniejszych obywateli, lecz zwykle kobiety biedne. Gdy jednak podejrzenie padało na zamożniejszą mieszczkę, znajdywał się zaraz sposób uniewinnienia jej. Tak np. w roku 1673 posądzono w Kobylinie o czarostwo żonę Wojciecha Frydryka, zamożnego obywatela Kobylińskiego. Na prośbę Frydryka stanął w sławetnym urzędzie burmistrzowskim mieszczanin kobyliński Bijak i oświadczył, iż on, będąc przedtem wójtem, sądził wiele czarownic i egzekucje ostre nad niemi ad instantiam instigatoris czynić kazał, lecz nigdy nie słyszał, aby sławetna Urszula Frydrykowa o czarostwo była posądzona. To zeznanie byłego wójta wystarczyło, aby panią Urszulę zwolnić.[116]
Tak wyglądała jurisperdentia ciemnych sędziów w ciemnych katowniach, owych rajców sławetnych, co to „ex codice modice a ex digestis non potestis.“

VII.

Według Damhoudera, słynnego kryminalisty w. XVI, za kodeks prawny w procesach o czary uważano wszędzie słynny „Młot na czarownice.“ Młot ten obuchem uderzył w głowy sędziów i inkwizytorów, zamroczył uderzeniem uczone mózgi i rozpętał istną orgję podejrzeń, oskarżeń i egzekucji. Oryginał - „Malleus[117] maleficarum“ — wyszedł w r. 1489,[118] przekład polski Ząbkowica w r. 1614.[119] Autorami jego są Henryk Institoris i Jakub Sprenger, inkwizytorowie nieprawości heretyckiej w Niemczech z ramienia papieża Innocentego VIII. Dla spopularyzowania swej działalności zabrali się oni przedewszystkiem do prześladowania czarownic. Gdy zarzucono im na tem polu niekompetencję, udali się do Rzymu i uzyskali od papieża bullę „Summis desiderantes affectibus“ (z dnia 5 grudnia 1484 r.),[120] stanowiącą pierwszy w dziejach kościoła dokument usankcjonowania przez stolicę apostolską wiary w herezję czarodziejską i urzędowego oddania procesu o czary w ręce inkwizycji haereticae pravitatis. Ten to papież Innocenty VIII, który pono octo nocens pueros genuit idemque puellas“, skarży się w bulli swej, iż słyszał, jakoby wiele osób płci obojga, niepomnych na własne zbawienie, para się z djabłami, którzy w postaci mężczyzn i niewiast wstępują z niemi w związek cielesny śniami zaś, czarami i zaklęciami szkodzą dobytkowi i zdrowiu ludzkiemu, niszczą zasiewy, władzę rodzajną psują i t. d. Poczem narzeka bulla, że przemądrzali klerycy i laicy mają czelność odmawiać inkwizytorom kompetencji sądzenia spraw czarowniczych, którą to kompetencję bulla wyraźnie im przyznaje i nie dozwala stawiać inkwizytorom przeszkód w ściganiu nowej sekty czarownic. Mając taką bullę w ręku, wzięli się „dilecti filii, Henricus Institoris et Jacobus Sprengerus“ do usystematyzowania nauki o herezji djabelskiej, dzieło swe poprzedzili otrzymanem świadectwem „błagonadiożnosti“ i przedłożyli wydziałowi teologicznemu w Kolonji, który je uznał za prawowierne. Przy tak możnej protekcji mogli autorowie „Młotu“ wydać swą księgę i zacząć działać. Cel pracy swej scharakteryzowali bardzo dobitnie:
O Boże wszechmogący! ponieważ sądy Twoje wszystkie słuszne są, któż wybawi ubogich ludzi uczarowanych i w ustawicznych prawie boleściach umierających, a to za grzechami naszemi? Nieprzyjaciel barzo górę wziął. Gdzie teraz ci są, którzyby przystojnemi egzorcyzmami sprawy wszytkie szatańskie wątlili i wniwecz obracali? To tylko jest ostateczne lekarstwo, żeby urząd złości czarownic uskramiał rozmaitem karaniem; zaczem się i chorzy będą obawiać u nich ratunku szukać. Lecz, że z żałością o tem powiemy, żaden do tego serca przyłożyć nie chce, o swoje własne rzeczy, nie o Chrystusa Pana, starając się. (Cz. II, str. 190).
„Malleus maleficarum“ nie był jednak, jeżeli o inwencję chodzi, dziełem Sprengera i Institora, lecz konsekwencją prądów nurtujących społeczeństwo średniowieczne od wielu stuleci, był uwieńczeniem budowy, nad którą pracowały pokolenia pogrążonych w zabobonie i lęku „doktorów“, tak że dziwićby się właściwie należało, gdyby ta biblja ciemnoty i okrucieństwa nie powstała.
Musiały oczywiście istnieć także przyczyny, dla których tłumaczenie i wydanie „Młotu“ w Polsce okazało się potrzebnem czy nawet koniecznem. „Rozumiałem być za potrzebną, pisze Ząbkowic w przedmowie, opisać zwierzchowny postępek i sposoby, których zażywają czarownice w odprawowaniu swej bezbożności... mając nadzieję, że za tą pracą moją ludziom się oczy na te zbrodnie otworzą i urzędy do odprawowania powinności swojej się pobudzą.“ Wydaniem „Młotu“ otworzył wprawdzie Ząbkowic oczy społeczeństwu polskiemu w. XVII, otworzył aż nazbyt szeroko, lecz dla niewiadomych powodów zaniechał przekładu całej trzeciej części dzieła a mianowicie o sposobach tępienia i karania czarownic „tam in foro ecclesiastico quam civili.“[121]
Tę lukę wypełnił Jakub Czechowicz w „Praktyce kryminalnej“ wydanej w r. 1769.[122] Rozdział XVIII, o postępku czarostwa, traktuje szczegółowo o procesie i torturowaniu czarownic; składa się nań sześć artykułów: „,O sposobie i jaki proces formować w sprawie czarostwa“, „Jakiemi czarostwa dowodzić potrzeba probacjami,“ „O prezumpcjach, które dostateczne indicium do tortur czynią“, „Że sprawiedliwie magistraty i sądy czarowników i czarownice karzą na życiu“, „Jako mają być karani czarownicy i czarownice, z djabłem w ugodę wchodzące i jemu się oddające“ i „O tych, którzy nie mając wyraźnego z djabłem przymierza, nauką się czarowską bawią.“ Autor, prześwietny sędzia miasta Chełmna, skompilował traktat swój z dzieł takich klasyków i specjalistów, jak Damhouder, Carpzow,[123] Bodinus,[124] Sprenger i in., dał więc istny „manuel“, znakomite compendium do spraw „postępku czarowskiego“. Podane w „Wypisach“ wyjątki dadzą czytelnikowi pojęcie o duchu książki. Spóźnił się jednak Czechowicz co najmniej o jedno stulecie. W drugiej połowie w. XVIII coraz częściej zaczęły rozlegać się głosy humanitarne, domagające się bądź rewizji, bądź całkowitego skasowania haniebnych procesów i tortur.

VIII.

Pierwszym, który w Polsce przemówił w obronie męczonych czarownic był anonimowy autor „Czarownicy powołanej“ (1639).[125] Nie jest rzeczą ważną, czy dzieło to jest utworem oryginalnym czy też, jak twierdzą niektórzy, powstało pod wpływem „Cautio criminalis“ Fryderyka Spee,[126] zawiera bowiem tyle szczegółów Ściśle lokalnych, takie bogactwo materjału obyczajowego, że śmiało możemy je uznać za dzieło polskie, w każdym razie przez Polaka i tylko dla Polaków pisane. Autor przyznaje wprawdzie „że Bóg i prawo rozkazuje czary karać, ale niezawsze ani każdego pomówionego, chyba, kiedy są dowody tego pewne i dostateczne. A ponieważ wszyscy, tak w duchownem jako i w świeckiem prawie biegli, jednostajnie uczą ten grzech o czarach i spółkowaniu z czartem bardzo trudny do pojęcia i wyrozumienia, nie trzeba skokotliwie ale rozmyślnie, mając bystre oko na różne w tej sprawie trudności, omyłki i zdrady szatańskie i nadto na lekkomyślnych niewieścisk potwarze i obojętne mowy, pełne niestatku.“ (Czar. powoł. 56).
Radzi dalej, aby urząd raczej łaskawością grzeszył: lepiej dziewięciu winnym pofolgować, aniżeliby dziesiąty bezwinny miał z nimi marnie i niewinnie zginąć. „A cóż masz z tego za pożytek, choćbyś i całą prowincję od czar uwolnił, kiedy przytem stracisz duszę twoją? Rzeczesz: będzie gorsza i szkodliwsza, gdy ją (t. j. czarownicę) wypuszczę. Odpowiadam: że się nie zatają szydła w miechu... Pokaże się co na nią, sam bies roztrąci się o bożą mękę, jako mówią.“ Jeżeli zaś wtrącono już czarownicę do więzienia, nie należy jej zaraz męczyć, niech ochłonie z przestrachu i myśl ma swobodną; tortury nie powinny być tak srogie, aby osoba wytrzymać ich nie mogła; nie wolno czynić protokułu z zeznań uczynionych podczas „ciągnienia“, — ani pytać o wspólników, wyliczając ich po imieniu. Gromi autor sędziów, którzy zmuszają poturbowane mękami kobiety, aby plotkowały na sąsiadki, które sami (t. j sędziowie) mianują. „A gdy naplotą, mianując tę i ową, uwierzywszy jako ewangelji płonnym ich bajkom, one piszą i bez żadnego braku ani respektu na dobrą i nigdy nienaruszoną sławę ich i zachowanie starożytne w sąsiedztwie bez żadnej nagany, one, by wierutne złoczyńce, okrutnie łapają, wiążą, niewstydliwie obnażają, męczą, morzą, palą, bez żadnego polutowania, nie dopuszczając się im sprawić ani o sobie sprawę dać, że im i sam żywot w takich katowniach obrzydnie i za takim nierządnym postępkiem przychodzi im do tego, że to wszystko, choć bezwinne, na się czasem wyznawają, o co ich pomawiają, byle onemu utrapieniu przez śmierć jakążkolwiek koniec miały: abo się więc z desperacji wieszają i djabłu oddają. Czego się trafia bez miary.“ (ib. 50—51).
Celem autora nie jest jednak bynajmniej przekonanie rodaków o bezpodstawności zarzutów, czynionych czarownicom, wierzy on święcie w djabła i złość popleczników jego, występuje tylko przeciw okrutnej samowoli sędziów i broni zasady sądów mieszanych (mixtum forum), „albowiem grzech czarownic dwojakiej jest natury: raz, że bliźniemu szkodę przynoszą na zdrowiu, dobytku i majątku — i to należy do sądów świeckich; drugi raz, że duszę własną zatracają, zwykły bowiem wyrzekać się Boga i wiary katolickiej, djabłu cześć boską wyrządzać, jako przemożnemu i szczęśliwemu duchowi, który je wszelakiego szczęścia nabawić może, zaczem i herezją pachną. Sąd zaś o tem należy do duchownych pasterzy. Przeto też papieżowie takowe sądy inkwizycjom, gdzie jest inkwizycja, albo miasto nich mixto foro zlecają. W ślady tych najwyższych pasterzów kościoła poszli też pobożni przodkowie polacy i królowie, i konstytucją toż samo co i oni obwarowali. Masz o tem jasną konstytucję na walnym sejmie krakowskim za Zygmunta Starego z r. 1543.“
W konkluzji czytamy:
Z tych tedy rzeczy wzwyż przełożonych, czytelniku łaskawy, jaśnie obaczyć możesz jako to materja sądowa o czarach i czarownicach zawikłana jest i jako sędzia w niej, by po brzytwach ostrożnie ma postępować, by nie zaraził i nie zawiódł nierozmyślną ciekawością sumnienia swego, bez uważnej a zdrowej porady w tak trudnej sprawie ladajako poczynając. (Str. 108).
Cała zaś książeczka kończy się następującą apostrofą:

Do Czytelnika.

Kto chce radzić o czarach z rozsądku zdrowego,
A nie szpecić człowieka sławy bezwinnego,
Niechże przećci uważnie, co ta księga radzi.
Sąd i zdanie doktorów wiedzieć nie zawadzi.
Kto się bowiem na własnem swem zdaniu funduje,
Jak po ledzie snadnie na sumnieniu szwankuje.

(Str. 110).


W niespełna 20 lat po „Czarownicy powołanej“ ukazała się Instructio romana, którą Florjan Kaźmierz Czartoryski, biskup kujawski, kazał przedrukować po łacinie i dołączył do niej list pasterski z wymienieniem licznych nadużyć sądów:[127]
1) Że odmawiają obwinionym obrońców, a choć na nich pozwalają, to na śmierć skazują, bo tak osądzili zgóry. 2) W wyrokach nie wymieniają przyczyn potępienia, aby w ten sposób ukryć swą niesprawiedliwość. 3) Że wierzą byle jakiemu doniesieniu; zapominają, że prawdziwe czarownice czyhają na zgubę dusz cnotliwych. 4) Nie pozwalają apelować od wyroku tortury, a tem samem sądzą nieważnie. 5) Wymyślają nowe sposoby tortur... każą tak długo męczyć, aż się nieszczęśliwa ofiara nie przyzna: i takie wyznania mają za nieomylne. 6) Czarownice, zostające na torturach, pytają o wspólniczki, poddając im nazwiska i nie spuszczając z mąk, dopóki nie wymienią podsuniętych sobie osób, a jeśli po torturach odwołają wyznanie, znowu je biorą na męki; nie wierzą nawet, gdy na stosie odwołują swe oskarżenia niewinnych osób. 7) Bez nowych dowodów powtarzają tortury albo, przerwawszy je na chwilę, ponawiają je. 8) Po ciężkich mękach umarłym w więzieniu odmawiają chrześcijańskiego pogrzebu, chociaż zbrodnia nie została im dowiedzioną i grzebią je pod szubienicą.
Za główny powód tych błędów uznaje biskup fakt, że sprawy czarownice sądzą ludzie bez nauki, często analfabeci, a przeto nakazuje: 1) ponieważ egzorcyści udają niekiedy, że po pewnych znakach umieją odróżniać czarownic, każdy egzorcysta ma mieć upoważnienie od biskupa, pod klątwą ipso facto, a plebani i dziekani mają innych chwytać i biskupowi odstawiać, nawet przy pomocy władz świeckich, o czem lud ma być zawiadomiony. 2) sędziom zabrania się stosowania tortur na podstawie samego oskarżenia lub wieści bez dowodów (zeznania opętanych). Zakazuje dalej pławienia, więzienia i wydawania wyroku, nim cały proces nie będzie odesłany do biskupa. Gani mieszanie się do tych spraw władz świeckich. Oświadcza, że wprawdzie czarnoksięstwo powinno być karane, lecz naprzód powinni teologowie stwierdzić, czy występek jest magją, kary godną, czy też prostym zabobonem. Za przekroczenie sędziowie odtąd będą karani klątwą latae sententiae. Wkońcu dodaje, iż radby, aby zaprzestano prześladowania czarownic, a raczej zajęto się wykorzenieniem innych zbrodni, nie z głupoty, jak czary, ale ze złości pochodzących.
„Życzymy nakoniec i napominamy wszystkich sędziów którzy mają żarliwość świętej sprawiedliwości, aby według powinności swojej karali grzechy, jednak nie tajemne i niedoświadczone i których trudno dowodzić, ale tylko jawne, które każdemu idą w oczy, naprz.: zabójstwa jawne, kradziestwa, wydarcia, oszukiwania i gwałty, zdrady w kupiectwach, w rzeczach do odziewania abo pożywienia należytych etc... szpetna abowiem i nieprzystojna rzecz jest, opuściwszy jawne grzechy, pytać się o tajemnych i męczyć podejrzane bez dobrego wywodu.“
Następnym etapem walki z prześladowaniem czarownic były „Przestrogi duchowne“ Serafina Gamalskiego.[128] Nie myślał on „bronić obmierzłych czarów i wcielonych czartów“, bo „jeżeliż bluźnierca, który słowami uwłoczy honorowi boskiemu, ma być karany, nierównie ciężej mają być męczone piekielne stośnice, które słowy i uczynkami bluźnią... Na takich złośników i złośnice wielkie są konstytucje i dekreta, opisujące kary, ut pro mensura delicti sit plagerum modus. Jednak, żeby nie był excessus albo defectus sprawiedliwości, żeby nie z pod obucha, ale z drukarskiej wychodziły sentymenta prasy; żeby prawo sub codice, nie pod pańską wolą: — sic volo sic jubeo — zostawało; żeby się bąk nie przebił, a na muchę nie padła wina; żeby przy winnych nie byli karani per fas et nefas niewinni.“
Na podstawie prawa kościelnego dowodzi Gamalski, że nawet inkwizytorom nie wolno używać tortur bez pozwolenia biskupa ani skazywać na nie z błahych podejrzeń: ani trzymać choćby przez jedną godzinę. „O Boże sprawiedliwy i najłaskawszy, a teraz w Polsce mało dwie albo trzy godziny, mało pół dnia, mało drugiego i trzeciego dnia, bez refleksji pofolgowania, reffocylacji etc. nic to, że wycierpiał wszystkie katusze i indicia purgował, skasował, nie dopuszczając apelacji, nie uważając na słabość kondycji, sine novis indiciis, przeciwko wszelkiemu prawu, co raz na okrutniejsze biorą tortury, męczą i dręczą: a jeżeli i te wytrzyma, do niczego się nie przyzna, toż samo za dokument czartostwa mają i na stos dekretują. Żadnem prawem takich nie mogą aplikować katuszów, które duszę wyciskają, nie konfesję. Do tego wszak przez tortury mają się doświadczać, czyli winna czyli niewinna; a przecie czyli się przyzna czyli nie, za obwinioną mają. Toć i przed torturami determinate musieli wiedzieć, że winna, a czemuż niepotrzebnie przez tortury prawdy szukali i nie po chrześcijańsku ale po tyrańsku pastwili się nad mizernem cielskiem? I to niepewne indicium czartowskiej pomocy, że, zostając na mękach, ani łezki z oczu ani słowa z ust wypuści, i owszem — zda się spać; bo naprzód już się dosyć przy pojmaniu napłakała i łzy swoje wszystkie w trapezji wytoczyła, albo też nie może płakać z naturalnego humorów defektu; że nie wrzeszczy, bo bólem ciężkim zdjęta zatnie zęby (jako to w paroksyzmach to bywa), że się zda spać; czyli nie omdlała, albo od strachu nie zdrętwiała, albo też sami kaci od złości zapalczywości nie zalśnęli, albo od wielkich mąk już podobno ostatnim ziewa duchem, i często bywa, że na tak ciężkich torturach umierają. I to mylne indicium, że dobrowolnie sama na się różne śpiewa rzeczy, jak jej pogrozi, albo do żywego smyczkiem mistrz zagra, bo woli umierać, niż takie ponosić męki. W niczem nie będąc winna, do wszystkiego się przyznaje, i to śpiewa, o czem jej (co się nie godzi) przed torturami głowę nabili albo egzaminatorowie albo siepacze albo kat albo warta lub publiczny ogłos, a podobno i sami spowiednicy, nierozumnie pytając się penitentów, ich nauczają i do dalszszego kłamstwa impet dają; na dokument, gdyby i najniewinniejszych gadaczów na podobne wzięto katusze, bodajby im gęba nie pękła, i wywołaliby dziwniejsze akcje na siebie, nie przepuściliby ojcu ani matce, i innym, jako się do tego przyznali niektórzy, a jakże słaba, delikatna, niecierpliwa z natury swojej płci ma nie pleść a baba bajać? Stąd źle czynią sędziowie, którzy, posłyszawszy, że ta lub owa jest czarownicą, odsyłają ją do kata. Tu bowiem czart przeklęty kąkol złej suspicji podsiewa, aby więcej na stos snopków niewinnych przyposobił, a gdzie sam djabeł nie może tam babę posyła i przez nią, jako per organum infernalis vocis, wywoływa, i na języki ludzkie podaje, aby przez złe opinje i porozumienia tem snadniej niewinne dusze pożarł. Zaczem nie zaraz trzeba wierzyć poszczekującej babie, i owszem, to wierzyć trzeba, że ta prawdy nie powie, która się Boga prawdziwego i samej istoty prawdy zaparła; nie zaraz zbierać, łapać, wiązać, kiedy czart, jak cygan, świadczy swemi dziećmi, ale zaczekać i zcierpieć, choćby powołani samą rzeczą byli kąkolem djabelskim... bo nie nowina czarownicom zmyślać, szalbierować, i choćby druga nie była taka, jednak wiele udaje i prawi, według przysłowia naszego: „jak na mękach“; i samej sobie nie przepuszcza, a jakże ma drugim przepuścić? Do tego czart krąży, aby dusze niewinne pożarł; kat nie dosypia, aby sobie więcej roboty przysposobił i zapłaty nabył; a podobno i pan dziedziczny lepiej dopiekać i pociągać rozkazuje, aby mógł rapere pauperem dum attrahit, t. j. aby mógł konfiskować poddanych dobra, albo przynajmniej przymusić, ut redimant vexam; o czem wiele przykładów i eksperjencji w naszem państwie znalazłoby się.“
Dalej protestuje Gamalski przeciw wydobywaniu zeznań podczas tortur. Wolno to czynić dopiero „po ferowanym dekrecie, spowiedzi i należytem przygotowaniu się na śmierć, czego u nas nie uważaj.“
Wyliczywszy te nadużycia w dochodzeniu sądowem czarów, autor dodaje: „Insze racje i fałszywe probacje czartostwa dla krótkości czasu opuszczę, wiedząc, że inni autorowie ex professo o tem traktowali, ad publicum książki wydawali, a że ich temi czasy mało widać, podobno niesprawiedliwi sędziowie wykupili i stosy niemi podpalili. Na ostatek to tylko dodaję: reflektujcie się pp. sędziowie na owe principium naturalne: quod tibi non vis fieri, alteri ne feceris, a bójcie się, aby was samych czasu swego nie powołano i nie palono.“
Następnie podaje rady: o badaniu świadków: czy donoszą z babskiej powieści, czy im się przez pijaństwo w oczach nie dwoiło, albo o tem śniło, czy mają złość, nieprzyjaźń, lub interes do majątku i t. p. „a bywa to, że świadkowie czasem wymyślą więcej, o czem i sam czart nie pomyślał. Djabeł, krążąc około podejrzanych czarownic, wprzód dusze sędziów i świadków niesprawiedliwych łowi, pęta i osiada: i wielki cud, że ich zaraz żywo do piekła nie bierze, o którym cudzie poseł cudzoziesmski, powróciwszy z Polski, relację czynił Rzymowi.“
Szlachetnym uniesiony gniewem, pomstuje na oprawców, którzy ofiarę swą zbili, zmęczyli i wypłakać się nie dadzą. „Siedzi związana, skrępowana, zbolała, w turmie albo lamuzie; nie mieć pocieszyciela i do Boga tylko samego wzdycha: Vide Domine afflictionem meam, quoniam erectus est inimicus. Zawzięci sędziowie rozkazują, aby nikogo do niej nie puszczano, przed kimby się mogła uskarżyć, a bywa o, że i przed spowiednikiem drzwi zawierają; jeżeli zaś wnijść pozwolą, nad godzinę się bawić zakazują, z czego niewypowiedzianie boleje i ostatnie smętna dusza wylewa łzy. Szczęśliwszy w tem czart, na nieszczęście czuwający ludzkie, który ma zawsze przystęp, niż przyjazny człowiek, któryby pocieszył, duchowną umocnił nauką i w Bogu jej nadzieję utwierdził.“
Kończąc dzieło swe, woła autor: „Miłość chrześcijańska wyciąga po prawowiernych, samo prawo natury dyktuje i rozum pokazuje, aby każdy sławy i życia swego bronił, kiedy jeszcze nie jest dowodami pokonany, związany, ani podlega. Wiem, że ciężki jest kryminał czarostwa, ale tem samem większych a większych do konwikcji potrzebuje racji; okrutne za sobą ciągnie kary, ale tem samem na obronę ich wzywać potężniejszych każe patronów. Odniosą kogo do magistratu w kradzieżu, cudzołóstwie, zabójstwie etc., pozwalają mu jurystów, dopuszczają apelacji; prowadzą na szubienicę złoczyńców, naznaczają patronów; a kiedy obwinioną w czarostwie, zmęczoną, zdręczoną i niemowną wyprowadzać mają pod szubienicę, denegują adwokata i słowa na obronę wyzionąć nie dopuszczają. Wtenczas dopiero jasne chcą mieć dowody, kiedy się na stosie zapali! I tu zadumiały stanąwszy zawołać muszę z Eklezjastykiem Pańskim: „Widzę pod słońcem i pod tym zapalonym stosem, na miejscu sądów — niezbożność, na miejscu sprawiedliwości — niesprawiedliwość, okrucieństwo, tyranję. Widzę wielu opętanych spiritu malitiae, ignorantiae et crudelitatis.“
I biskup Załuski w swych „Objaśnieniach“[129] przemawiał do sumienia sędziów, aby żądali od strony oskarżającej stwierdzenia czarostwa „oczywistemi dowodami i naturalnemi probacjami. Nie powinni z taką łatwością, na fundamencie dowodów omylnych, jak pławienia lub innych nienaturalnych sposobów karać śmiercią.“[130]
Podobne przestrogi wychodziły nieraz z synodów duchownych.
Synod wileński r. 1643 nakazuje plebanom często upominać panów świeckich, aby w sprawach o czary nie przekraczali przepisów prawa i nie dozwalali męczyć torturami z lada jakiego podejrzenia. Synod poznański r. 1720, płocki 1733 i żmudzki 1752 ganią barbarzyńskie sposoby śledztwa, to samo biskup Rupniewski w ustawie, wydanej na synodzie łuckim r. 1726: „Często się zdarza że niewiaty i panny, nauczywszy się od innych pewnych znaków czarodziejskich i zabobonnych (w czem niekiedy niema grzechu śmiertelnego), mniemają, że najlepsze rzeczy czynią, a tymczasem za to niewinną krew dają i doczesne życie utracają... Ponieważ jednak osoby o czary podejrzane, nie powinny być oskarżane nim upomniane będą, a to z powodu ich prostactwa i niewiadomości, przeto wpierw przez miejscowego plebana napominane być mają, a jeśli nie poprawią się, mają być doniesione.“ W liście pasterskim z r. 1722 ten sam biskup gani urzędy świeckie, że w zabobonnie prowadzonych śledztwach przeciwko czarownicom najgrubszych dopuszczają się błędów, używając niegodziwych i na fałszu opartych sposobów przekonania obwinionych; sądzą, że Bogu przysługę oddają, gdy więżą niwinnych, gdy męczą ich torturami i innemi środkami chcą wydobyć zeznanie; wreszcie, gdy wydają wyrok śmierci, nie myślą bynajmniej, że popełniają niesprawiedliwość przeciw Bogu, bliźniemu i prawu.
Biskup poznański Czartoryski w liście pasterskim z r. 1739 ostrzega, że „gdyby po miasteczkach i wsiach takowe sądy odprawiać się miały, plebani wszelkiemi sposobami, klątwą nawet grożąc, temu oponować się będą. Jeżeliby zaś uporu przeprzeć nie mogli, o tem do nas albo oficjała naszego znać dawać jako najprędzej będą powinni. Kiedy zaś jaka osoba obwiniona będzie, jakoby na schadzkach czartowskich bywać miała, temu wiary dawać według kanonów kościelnych nie należy, gdyż prawie niepodobna, aby na to świadectwa niepodejrzane być miały.“[131]

IX.

W takiej to atmosferze obudzonych uczuć humanitarnych i nowych prądów umysłowych dojrzewało wiekopomne w historji kultury polskiej dzieło ks. Jana Bohomolca[132] ,„Djabeł w swojej postaci z okazji pytania jeśli są upiory ukazany.“[133] Bodźcem do napisania książki tej, jak z tytułu wynika, była „upioromanja“ społeczeństwa polskiego w. XVIII, lecz dla wywodów swych zgromadził autor materjał nader obfity ze wszelkich dziedzin wiary zabobonnej. Szczegółów, dotyczących Polski, bardzo mało, mnóstwo zato przykładów z dziejów starożytnych i z życia narodów pierwotnych; całość pełna subtelności teologicznych, świadczy o ogromnej erudycji autora.[134] W części pierwszej rozprawia autor o ciele i duszy, o mocy szatana, o opętanych, o cudach, o przenoszeniu ludzi z miejsca na miejsce, o sabatach czarownic, wilkołakach, stosunkach szatana z niewiastą, sprowadzaniu deszczu i piorunów, o dobrych i złych aniołach, o wyroczniach, o hierarchji djabelskiej, o kuszeniu szatańskiem i lekarstwach na nie, o pewnych zabobonach etc. W części drugiej rozpatruje szczegółowo przesąd o upiorach, poczem przechodzi do guseł i czarów. Rejestr tego ostatniego działu podaję w przypisach.[135] Czacki twierdzi, że „Djabła w swojej postaci“ bardzo źle u nas przyjęto, ponieważ uznał czary za chorobliwe urojenie, starając się przekonać ogół, że wiara w gusła „nie jest ani dobrego filozofa ani doskonałego chrześcijanina konsekwencją.“ Dominikanie z ziem ruskich ogłosili nawet pismo, polemizujące z autorem p. t. „Djabeł przeciw djabłu“, na co Bohomolec odpowiedział traktatem „Responsio ad censuram libri de natura et potestate daemonis“ (Warsz. 1775)[136]. Spory namiętne na ten temat, polemiki, głosy pro i contra, artykuły w prasie wszystko to zwróciło oczy społeczeństwa na prześladowanie i procesy czarownic. Edykt cesarski dla krajów austrjackich, znoszący odpowiedzialność sądową za czary zrobił w czasopismach polskich jak najlepsze wrażenie (Wiadomości warszawskie 10. I. 1767),[137] sporadyczne wypadki tracenia czarownic wywoływały już naganę opinji. Na dobre zaś zawrzały w Polsce umysły po słynnej tragedji doruchowskiej (1775). Dziedziczka Doruchowa (ziemia wieluńska) imć pani z Rejczyńskich Stokowska, żaliła się wciąż na prześladowanie ze strony czarownic, twierdząc, że szkodzą jej na zdrowiu i dobytku. Zdarzyło się, że pani ta zachorowała. Wina spadła na „cioty“. Schwytano tedy czternaście wieśniaczek, posądzonych o czarowanie, torturowano je, więziono w beczkach i wreszcie spalono na stosie.[138] Pod wpływem tej zbrodni, zażądał król St. August na sejmie r. 1776 zniesienia tortur, a Wojciech Kluszewski, kasztelan biecki dodał, że warto byłoby zaprzestać wogóle dochodzenia spraw o czary. Oba wnioski przyjęto jednomyślnie (Dyaryusz sejmu r. 1776, str. 432. Vol. leg. VIII, f. 882, tit. konwikcje). Ku upamiętnieniu tego faktu, wybito medal z napisem łacińskim, który w przekładzie brzmi: „„Mękami wyciągać zawsze wątpliwe wyznania zbrodni, pociągać do sądu obwinionych o rzekome związki z mocą szatańską zakazał sejm r. 1776 na wniosek króla Stanisława Augusta.“[139]

X.

Oprócz czarownic, awangardy hufców swoich, miał djabeł w Polsce i innych „sekwitów niemało: mataczów, wróżków, guślarzów, plotkarzów, zabobońców, bałwochwalców, czarnoksiężników, szkolników i szkodników, niepotrzebnych astrologów, proroków, medyków i innych nieprzerachowanych obojga płci pokuśników i zmylników“ (Gamalski). W kazaniach często jest mowa o lekownikach, czasownikach, świętoguślnikach, zaklinaczach, nawęzaczach, czasoguślnikach, ptakoprawnikach, sennikach, badaczach, wróżkach etc.; nie zna to jednak, aby wszystkie te kategorje czarnoksiężników rzeczywiście istniały w Polsce. Ksiądz tłumaczył tylko jak mógł wyrażenia łacińskie: arioli, haruscpices, sortilegi i t. d. – stąd tak obszerna terminologja.[140] Autor „Postępku prawa czartowskiego“ znał „takich wiele, którzy się wizjami nikczemnemi zwierciadłem parali, szukając skarbów abo wietrunków kruszcowych w ziemi“, autor „Czarownicy powołanej“ występuje jako testis oculatus miejsc osób takich, ksiąg, instrumentów i kół czarnoksięskich, zaznaczając, że się ta „przeklęta nauka spólnie z nowem wierzyszczem (t. j. protestantyzmem) w Polsce zagęściła, zwłaszcza po dworach senatorskich i przednich, iż nic nie rzekę o niektórych duchownych, że to sobie osobliwe dworstwo mieli, takie bezecniki, abo, jak je zwali, kunsztmistrze przy sobie chować, przepłacać i one jeden drugiemu odmawiać abo raczej wydzierać.“ (Czar. pow. 34). Monitował biskup Załuski, że trzeba „karać i karcić wszystkich, którzy wróżą przez powietrze, przez wodę, przez ziemię, przez ogień... przez przypatrowanie się na paznogcie, przez znaki na rękach, przez sny, przez umarłych i przez inne sposoby, od czarta wynalezione dla upewnienia niepewnego rzeczy pewnych lub niepewnych. Tych także, którzy przyszłe zdarzenia przepowiadają, którzy szukają przedmiotów ukrytych, którzy chcą odkryć i wynaleźć skarby utajone i innych, podobne rzeczy czyniących dla zwiedzenia ludzi prostych lub ciekawych. Podobnież, którzy przedają pierścionki lub insze rzeczy dla czarów lub jakich zabobonów służące... którzy, będąc w podróżach lub zaczęciu jakiego dzieła, upatrują dni, czasy, momenty, głos zwierząt, śpiewanie, latanie ptactwa, spotkanie człowieka lub zwierząt, z czego wnoszą sobie szczęście lub nieszczęście“.
W aktach kapituł i konsystorzy, w zapiskach sądów duchownych znajdujemy oskarżenia, że ktoś tam np. jest incantator i że „quibusdam litteris febres curare dicitur“ (r. 1473), innego pomawiano „pro querendis thesauris magica arte“ (r. 1497), inny „ritus dyabolicos observat“ posiada bowiem „libros nigromanticos“ (r. 1504).[141] W Krakowie w r. 1505 stają przed sądem rektorskim dwaj bakałarze, Petrus de Nivis i Kasper de Gdana, przychwycono ich bowiem „in certis actibus nigromanticis“,[142] dwaj inni scholarze odpowiadali „ob exercicium ciromanciae“;[143] na okładce dzieła Szymona z Łowicza „Aemilius Macer de herbarum virtutibus“ czytał Czacki uwagę, że i królowa Bona trudniła się praktykami zabobonnemi, wiemy o czarach na dworze Batorego,[144] o gusłach i przesądach Zygmunta Augusta (str. 49 i 50), jakże się tedy dziwić szlachcie i bakałarzom, jeśli na królewskich dworach wiedzę tajemną uprawiano? Dzieje magji w Polsce, przedewszystkiem zaś astrologji i alchemiji, dzieje literatury magicznej, czarnoksiężników polskich (Twardowski!) i wszelakich zabobonów ludu prostego wymagałyby oddzielnej pracy. Anonimowy autor dziełka „Thesaurus magicus domesticus“[145] praktykował w Polsce jako czarodziej przez 37 lat! Sędziwój, Łaski i inni alchemicy polscy cieszyli się sławą i uznaniem w całej Europie ówczesnej, uniwersytet krakowski był głównem ogniskiem astrologji, która sławę jego rozniosła „apud exteras remotissimasque nationes“ — wszystkich tych arcyważnych w dziejach nauki i kultury polskiej czynnków nie wyzyskano jeszcze, nie opracowano! Co zaś najdziwniejsze: że Faust polski, stokroć od Fausta milszy, czarodziejski i czarowny Pan Twardowski, nie znalazł w Polsce ani swego Göthego ani Kiesewettera![146]
Z braku odpowiedniego przygotowania po pierwsze i miejsca po wtóre, pobieżnie tylko rozpatrzę ważniejsze dziedziny wiedzy tajemnej, uprawiane w Polsce, z kilkoma szczegółami o różnych zabobonach i książkach czarodziejskich.[147]
Czytamy w „Dworzaninie“ Górnickiego,[148] że czarnoksięstwa jawnie w krakowskich szkołach uczono. Wiadomość tę potwierdzają świadectwa obcokrajowców: „Crakaw in Polen, eine der Zäuberey halben vor Zeiten berühmte Hochschul“ (w jednej z t. zw. Faustbücher).[149] Sam Faust uczył się pono magji w Krakowie.[150] Astrologja — „w boską opatrzność wścipianie“ (Giłowski) — miała całe zastępy zwolenników. Pierwsi astrologowie przybyli do Polski z Czech (zwano ich matematykami albo gwiazdarzami); jeden z nich, osiadły w Krakowie w 1427, stawiał horoskop nowonarodzonemu Kazimierzowi Jagiellończykowi.[151] Król ten posługiwał się potem astrologami bardzo często. Pierwszy fundusz dla profesora astrologji przy skademji krakowskiej ustanowił Marcin z Żórawic, lekarz nadworny kardynała Zbigniewa,[152] pomnożył go zaś Miechowita (1456—1523), będąc kanonikiem krakowskim.[153] Kolegjat astrologiczny miał przedstawiać corocznie uniwersytetowi prognozy, zawierające wróżby o urodzajach, aurze, położeniu krajów, ziem i pojedyńczych stanów. Pierwszą tego rodzaju próbę ogłoszono w roku 1451. Później pojawiały się te „judicia“ co, rok. Autorami ich byli Jan z Głogowa, Michał z Wrocławia, Mikołaj z Szadka i in.[154]
Wielkiej sławy zażywali astrologowie: Biernat z Krakowa, Mateusz Bembus, Tomasz Rogalius, Zedzianowski, Muzonius, Jan Latosz, Jan Brożek, Walenty Fontanus, Stanisław z Rawy, Proboszczewicz[155] i in. Wróżenie z gwiazd było bardzo rozpowszechnione śród wszystkich stanów. Lekarze przepowiadali z konstelacji wypadki chorób i nieszczęść, jak ów Foksjusz Marcin, który przepowiedział śmierć Zygmuntowi Augustowi. Pisze o tem Sołtykowicz: „Temuż królowi Marcin Foksjusz, nasz akademik i nadworny także astrolog, podług świadectwa Joachima Pastorjusza śmierć przepowiedział na ten właśnie dzień, kiedy roku 1552, wyjeżdżając do Królewca i wystrzałami z dział witany będąc, mało od kuli armatniej przypadkiem czy przez zdradę czyjąś nie zginął, która tuż przy boku jego jadącego księcia Wiśniowieckiego zabija. O łokieć przecież i tu Foksjusza sztuka była od prawdy!“[156], Podczas choroby zasięgał Zygmunt August rady Turneisera, słynnego astrologa w Berlinie, był bowiem naogół bardzo zabobonny, zajmował się magją i alchemją i miewał schadzki tajemne z czarownicami Budzikową, Korycką, Giżanką i in., które go leczyły.[157] Duchowieństwo walczyło z astrologją, uważając ją za przesąd szkodliwy. Podług statutu Konrada, biskupa wrocławskiego (synod r. 1446) astrologowi „qui videt in astrolabio futura“, naznaczono dwa lata pokuty,[158] synod łucki z r. 1607 zabrania duchownym czytać i posiadać dzieła astrologiczne, plebanom zaś poleca upominać parafjan, aby takich książek nie kupowali i nie dawali wiary rozsiewanym przez nie bajkom.[159]
Niemniej gorliwie zajmowano się alchemją. Gromił wprawdzie Poklatecki „szaleństwo alchimickie, które tak z pospolitego człeka, jako z przednie wysokich stanów znacznej liczby poczet uwichłało i siatkami czartowskiemi okupieło“ (Pogrom czarnoks., str. 6), śmieli się współcześni, że „omnis alchimista nil habet in cista“, za „niepewnego pachołka, ciału strapienie a duszy obrazę przynoszącego“ uważał alchemję autor „Etyki“, Krzysztof Pieniążek,[160] Klonowicz zaliczał ją do „artes heroibus (szlachcie) prohibitae“,[161] bo w samej rzeczy trafiali śród jej adeptów chciwcy i szarlatani (jak np. lekarz Baliński, co to „patrzył alchimiey potajemnie, na którą zadłużywszy się w pieniądze u mieszczan krakowskich, uciekł precz od żony, tyloż go było widać“[162]), śmiał się z nich i ironizował zjadliwie słynny niegdyś profesor medycyny przy akademji krakowskiej, Walenty Fontanus: „Admirandi artifices, mówił, non vulgaribus et media plebe petitis remediis medentur, sed prodygiis: decantato elyxyr, balsamo, auro, coelo, lapide philosophorum. Servate obsecro is aurea medicamina pro venturo saeculo aureo; nunc isto ligneo aevo sinite nos ligno malis hominum subvenire“, — mimo wszystko jednak piękna to była nauka i piękny ów awanturniczy typ alchemika, opętanego poszukiwacza eliksiru życia, kamienia filozoficznego i sztucznego a prawdziwego przecie złota! Taki „Franciszek przedtem pieniacz, teraz alchymista“ uwieczniony został w satyrze Krasickiego „Złość ukryta i jawna“:

Dmucha coraz na węgle, przy piecyku siedzi,
Zagęszcza i rozwilża, przerzadza i cedzi
Pełne proszków chymicznych szafy i stoliki,
Wszędzie torty, retorty, banie, alembiki.

W Krakowie zajmowano się alchemją m. i w klasztorze Dominikanów. W r. 1462 bracia, fabrykujący złoto, wzniecili pożar („alchimiae opera certis fratribus laborantibus“, Długosz. Hist. V, 342). Pod panowaniem Zygmunta II wojewoda sieradzki Albert Łaski,[163] trudnił się z zapałem badaniami alchemicznemi i nauką Paracelsa. Mistrz Theophrastus Bombastus wielu miał zwolenników, zwiedził ją nawet, jak o tem w przedmowie do swej „Wundarznei“ pisze. W innem dziele nadmienia, że śród licznych uczniów, którzy mu się nie udali, Polska posiada trzech zaledwie. Pisma jego w przekładzie łacińskim ślązaka Adama Schröttera, wydane były w Krakowie w r. 1569 i 1590.[164] W w. XV najsłynniejszym alchemikiem polskim był Wincenty Kowski, dominikanin (zm. w Gdańsku w r. 1488),[165] w XVI — Suchten,[166] w XVII zaś — Michał Sędziwój, chluba alchemji polskiej, mistrz o sławie europejskiej, fantasta i awanturnik, postać godna najżywszego zainteresowania. Urodzony w Krakowie w r. 1566, kształcił się początkowo zapewne w akademii krakowskiej, potem zwiedzał uczelnie niemieckie. W sztuce alchemickiej doszedł do takiej perfekcji i sławy, że powoływany był na dwory królewskie, honorowany i obdarzany hojnie. Dzieje przyjaźni Sędziwoja z alchemikiem szwedzkim Setonem i niezwykłe przygody jego opisał szczegółowo Wiszniewski.[167]

XI.

Daremnie siliłbym się na wyliczanie nieskończonego mnóstwa objawów wiary zabobonnej i wszystkich rozpowszechnionych w Polsce za dawnych czasów guseł i przesądów. Z każdą niemal czynnością związany był jakiś zabobon, w każdym fakcie dopatrywano się sprężyn i nici tajemnych, roiło od przestróg, wróżb, prognostyków, zażegnywań. i przepowiedni. Wróżono z wosku i ołowiu lanego, z wody milczącej przed wschodem, z pierścienia rzuconego na ziemię, z lotu ptaków, z popiołu, — „błędów zabobonnych sto tysięcy liczyćby potrzeba, które częścią jeszcze od pogaństwa dotychczas między pospólstwem znajdują się, częścią z inszych krajów, za sekret osobliwszy przyniesione, kwitną, częścią za poduszczeniem czartowskiem wymyślone i rozkrzewione, dziedzictwem i posągiem narodu grubego, próżniaków i kobiet, przez potajemną naukę starszych, zostawają“. (Duńczewski.[168]) Słusznie narzekał Podworzecki we „Wróżkach“[169], że „chociaż się na krzcie szatana i spraw jego zarzekamy, chociaż się ludźmi krześcijańskiemi stawamy, przecie, jako się tych dziwnych gusł szatańskich trzymamy, jako się w nich kochamy, jako bez nich ledwo gdzie stąpimy, rzeczy same świadczą“.
„W dzień wilji Bożego Narodzenia nawarzą w drugim domu potraw rozmaitych i z niemi nie wiem jakie gusła stroić będą, kiedy od każdej potrawy bydłu jeść dadzą. A kiedy ich spytasz, czemu to czynią, tedyć odpowiedzą, że temu bydłu, które takowe potrawy w wigilją warzone jada, czarownice i guślarki zaszkodzić nie mogą, albo jako też niektórzy są takiego mniemania głupiego, że krowom mleka od śledzia jeść dawają; powiadają, że takie krowy przez cały rok mleko mieć będą: inni kładą słomę pod obrus stołu świątecznego i tą słomą wiążą drzewa owocowe, inni znów rzucają mak po kątach“ (Gdacjus).[170]
I Rej w „Postylli“ narzeka:
„Dzień św. Jana bylicą się opasać a całą noc koło ognia skakać i toć też niemałe uczynki miłosierne. A tam nawiększe czary na ten czas się dzieją. Nuż co gromnic, błażejków owych świętych, wiązania ziół rozmaitych, onego chodzenia po rynku z bębny, z dudami i innych wymysłów abo zabobonów, a ktoby się napisał abo napamiętał! tak, iż małochmy tym są różni od poganów".
„Czarownica powołana“ notuje „szarpanie koszuli, gdy kto kaduk albo podobną kadukowi serdeczną chorobę cierpi, i tej koszuli rozbijanie na rozstajniach lub na bożych mękach“; zażywanie pewnych słów, znaków, ceremonji płonnych nakształt baśni, na uleczenie ludzi, bydła, na uśmierzenie boleści; stosowanie lekarstw przyrodzonych, „ale jednak z pewnemi ceremonjami, jako niedawno jeden żyd uczynił tu w Poznaniu, co już zdechł. Gdy krew jednej osobie puszczono, ciec nie chciała. Żyd wziąwszy ono puszczadło od cyrulika, uczynił jedną ceremonję, pewne słowa mamrocąc, a zatem się tylko dotknął puszczadłem otworu żyły, zarazem krew skoczyła. A gdy mu przyganiano o to, powiedział, że nie wadzi doktorowi i to i owo umieć dla poratowania chorych.“ Wspomina dalej o rozmaitych zabobonach, „jako na rusznicę, jako opłatki dawać więźniowi, które leżały na ołtarzu, gdzie ksiądz mszę św. odprawował, choć ich nie święcił. Także poświęconym olejem po wszystkich rogach stołu krzyże pierwej pomazać, nakształt biskupa, gdy ołtarze święci.“ Broszura „Pieśni i tańce zabawom uczciwym gwoli (1614) podaje gusła miłosne:

U której panny w tym roku,
Mąż nie będzie podle boku,
Taka musi już kloc ciągnąć
Albo kury z kwoką lągnąć,
Musi jadać i kapustę,
Siać ogródki rutą puste,
Musi ją zlać wielkiej nocy,
Musi suszyć śrzody, piątki,
Msze kupować w każde świątki[171]

Warzono „filtry miłosne“ z ziół, przyczem istniały najrozmaitsze sposoby zbierania rośliny: w jednym wypadku działał tylko korzeń „kopany na wietchu księżyca,“ w innym — na nowiu; „dzięgiel kopany pod Marsem leczy od francy“, ten sam zaś dzięgiel, znaleziony pod innym aspektem, chronił od morowej zarazy; jedną roślinę należało zawieszać na szyi, drugą pod lewem uchem, trzecią nosić śród tabliczek ze szczerego złota, czwartą z sercem kreta etc. „Jaskier przywiązany czerwoną nicią na schodzie księżyca w znaku Byka na ogolonym tyle głowy, lunatykom pomaga“, „korzeń paproci z ługiem dębowego popiołu i krwią z lewego ucha szczeniaka — na czary“, dać choremu „niedośpiałek kosmaczka i pięćperst po trzy poranki pić: jeżeli chory zrzuci, znak pewny Śmierci, jeżeli zatrzyma — wyjdzie z niebezpieczeństwa“. Kto ciekaw, niech przestudjuje „Zielnik czarodziejski: Rostafińskiego, skąd dane powyższe czerpię.[172] Moc tajemną przypisywano kamieniom, np.: „Jeżeli się chcesz uchronić pośmiechowisków i wszystkie fantazje i wszelkie przypadki zwyciężyć, weź kamień nazwany Chalcedonius, a jest blady, rudawy i poniekąd ciemny. Jeżeli ten będzie przedziurawiony, a z mocą kamienia, nazwanego Seneribus, na szyi będzie zawieszony, pomaga przeciwko wszystkim fantastycznym przenagabaniom i dopomaga zwyciężać wszelkie przygody od przeciwników i siłę ciała zachowuje; a ten ostatni skutek: jest doświadczony teraźniejszego czasu“ (Albertus Magnus)[173], W wypisach znajdzie czytelnik więcej przykładów.
Używano amuletów czyli t. zw. „charakterów, pisanych, rytych na papierze lub metalu, istniały appendicula, ligaturae, plicaturae, kostki zwierzęce, ziarna i korzonki, liście, kwiaty, kamyki wszywane w suknie lub noszone na gołem ciele aż nie opadły, potem je nowemi zastępowano.[174] „Czarownicy powołanej“ mamy wiadomość o obrazach wydrążonych w pierścieniach pod pewnemi konstelacjami („kiedy kto pod znakiem Lwa dał sobie na sygnecie obraz lwa wyrzezać, taki, twierdzą guślarze, pomocny na melankolją, na puchlinę, na gorączkę, przeciw powietrzu morowemu“). O amuletach pisanych dowiadujemy się z kazania „De superstitionibus« anonima z XV w. Wypisywano pierwszy rozdział Ewang. Jana lub mękę św. Jerzego i noszono przeciw wszelkiej przygodzie; inni pisali podczas czytania św. Ewangelji w quadragesime „Lutum fecit Dominus ex sputo“ i nosili przeciw bólowi oczu. Nawet gdy kto idzie „ad rixas et turpitudines“, ma w takim armulecie obrońcę.[175] Posługiwano się t. zw. inkluzem czyli duchem zamkniętym w jakiem narzędziu. Inkluzami nazywano także pewne metale, które czarownicy nosili przy sobie i przez nie działali. Inkluz-pieniądz była to moneta, która właścicielowi swemu sprowadzała inne, wydana — wracała. Wróżono z ręki, posługując się podręcznikami chiromancji,[176] tłumaczono sny — istniał sennik polski „Danielowe sny“ (przekład z bardzo rozpowszechnionego w średniowieczu sennika). Na starym druku napisała nieznana ręka z w. XVI bardzo oryginalny sposób wytłumaczenia snu: po przebudzeniu należało otworzyć jaką książkę i pierwszą literę u góry lewej stronicy odszukać w dodanym kluczu, gdzie wierszem podane było znaczenie każdej litery. Np. na literę p: „Możesz ten dzień czyście plęsać, nie będzie cię gniewnik (djabeł) kęsać.“[177] Przelęknione oczy na niebie i w powietrzu „straszliwe widziały portenta: smoka ognistego, miecze i dziwne straszydła z siebie wypuszczającego, który potem niby na ziemię spadł" — i wierzono, że „takowe i podobne apparycye w tym roku od widzianego komety trzecim, w experymentalnej o tem praktyce od nas opisane, iścić się będą, które zaraźliwemi swemi fumami aby duszy z nas nie wykurzyły, Panu Bogu się pilno polecajmy“.[178] Wierzono, że „owa w Hiszpanji nad Kartageną wr. 1743 w grudniu, gdy już trwał kometa, ognista rzeka, która w jeden glub zeszła się, a ten na 4 części świata cum magno et multo fragore rozstrzasł się, owe portenta i monstra... owe latrocinia, rozboje i najazdy... owe bellorum nieustające astus“ etc. — wszystko to były „teraźniejszego komety effekta“,[179]
W r. 1775 nawałnica pod Lwowem sprawiła popłoch śród ludności. Widziano w chmurach poczwary i straszydła. Nawałnicę przypisywano złym duchom, czyhającym podczas dnia sądnego na żydów. „Rzecz do tej żwawości zła., iż kazano wszystkim żydom popis generalny uczynić się, czy w samej rzeczy żadnego z nich biesi nie porwali. Uspokoiło się pospólstwo, gdy szkolnik, policzywszy, dowiódł, że żydzi są wszyscy.“[180] W r. 1789 pod Strzeżewem, w Małopolsce, proboszcz miejscowy widział smoka o czterech nogach i tyluż skrzydłach, długiego na, półtora łokcia, który tchem swoim sprawiał ból oczu, a nawet powodował ślepotę.[181] W Warszawie oglądano z trwogą przedziwne jajo kurze, na którym wyrysowane były wyraźnie figury miecza, krzyża płomiennego, rózgi i łuku — „ita habemus cometas et tot alia praesagia in coelo et supra terram quae nobis praedicant poenitentiam, cuius adhuc exigua apparent indicia“[182] Pisma ulotne[183] roznosiły wieści o dziwach, cudach, potworach, podawały je zresztą także dzieła pseudo-uczone, jak ks. Rzączyńskiego „Historia naturalis curiosa regni Poloniae“, jako to, iż monstra rodzić się mogą przez złość czarta, który za dopuszczeniem Bożem dzieło siły kształtującej spaczyć może (str. 349), więc o dziewczynce z szyją i uszami zajęczemi, o noworodku nieżywym, na którego plecach leżał wąż, o dziecku z oczyma nad pępkiem i z mysim ogonem, o innem — z jelitami nazewnątrz, z wątrobą na miejscu prawego ramienia, o żydówce, która wydała na świat jednocześnie chłopca wielkości palca, łysego szczura i pięcioro piskląt i t. d.[184]
Duńczewski drukował w „Kalendarzach“ baje o dębach, „które odpowiadały nad Dnieprem w puszczy“, o wilkołakach, „którzy bywali na Żmudzi, Polesiu i innych prowincjach Polski“, o tem że „za Chmielnickiego pod Batohowem i Cudnowem, gdy czarowników przyłapano, łby im uciąwszy, jedna głowa na drugą skakała, gryząc się wzajemnie“; ks. Chmielowski w „Nowych Atenach“ straszył czytelników upiorami i bazyliszkami, Haur w „Skarbcu ekonomji“ plótł trzy po trzy o chłopach latających w powietrzu; wierzono, że „córki pierworodne domu Pileckich, jeżeli zmarły przed zamążpójściem, zamieniały się w gołębie, zamężne zaś w ćmę nocną“[185]; czarom przypisywano kołtun (plica polonica), a gdy biskup Czartoryski, przekonany przez lekarza swego Vinera, że choroba ta pochodzi z jedzenia oleju lnianego, wyrobił bullę papieską, pozwalającą na używanie podczas postu nabiału, zakonnicy podnieśli przeciw bulli tej rokosz.[186] Zabobon doprowadzał ludzi do zbrodni i okrucieństwa. Trupom ucinano głowy, aby nie zjawiały się jako upiory, rozprawiano się w ten sposób nawet z ludźmi żywymi, posądzanymi o zdolność szerzenia moru[187] lub upierstwo.
W roku 1720 mieszkańcy miasteczka Krasiłowa spalili niejaką Prośkę Kapłunkę, „mającą lat sto dwadzieścia, pomówioną o upierstwo.“ Stało się to za namową wróżbity, który w staruszce upatrzył winowajczynię moru w Krasiłowie. „Wewlekli Prośkę prosto w dół, tamże po same ramiona wsadzili, a potem ziemią osypali i mocno wokoło niej ziemię drągiem obili, głowę tylko z trochą ramion na wierzchu zostawiwszy, chróstem około głowy i na wierzch głowy obłożyli i on chróst zapalili.“ Potem przywalono ją kamieniem młyńskim. „Którą Kapłunkę psy z pod kamienia, ile się wgłąb mogli dobyć, jedli.“[188]
Jak o dwa stulecia wstecz klecha z „Synodu klechów podgórskich" włóczył się od chaty do chaty, zarabiając na kawałek chleba opowiadaniem niestworzonych rzeczy o czarach i djabłach,[189] tak u schyłku wieku XVIII.

Ledwo nie codzień przechodzące mnichy
O niczem więcej nad to nie gadają,

Jak się umarli z grobów, przez wytrychy
Szatańskie, nocą na świat dobywają.
Jak z niemi wojnę toczą, jak ich biją,
Jak się przed niemi w groby wchodząc kryją.
(Drużbacka).

Istnienia upiorów dowodzili „prawdziwemi probacjami“ Duńczewski, Rzączyński, Chmielowski, a ten ostatni doszedł w uniesieniu apologji upiorów do tak osobliwego wniosku, że chociaż „ci co to swego zdania trzymają się jak rzepiak korzucha powiadają że w cudzych krajach... ...niemasz czarów i upierów... nie idzie (stąd) konsekwencja, że i w Polsce, osobliwie na Rusi, niemasz ich: bo non omnis fert omnia tellus“. Walkę z upiorami podjął dopiero ks. Fr. Bohomolec — starszy brat autora „Djabła w swojej postaci“ — w „Monitorze“ z r. 1765, 1771, 1773. „Śmiechu godne ale oraz arcyszkodliwe jest owe to powszechne prawie, nietylko ludu pospolitego ale też znaczniejszych wielu osób o upiorach zdanie, jakoby to byli jacyś ludzie, którzy po śmierci zmartwychwstają, z grobów wychodzą po nocy włóczą się, straszą, zabijają i innych wiele wyrabiają złości... tych ma być najwięcej wtenczas, kiedy powietrze panuje“. Autor stwierdza, że „podczas teraźniejszej morowej zarazy, która na Wołyniu, Podolu i Pokuciu poczęści grassowała“, ludzie chwycili się guseł, odbywano procesje, trzem osobom głowy ucięto, trzy spalono, zwłoki z grobów wyciągano, „w piersi koła osikowe, a za pazury trzaski wbijano, na popiół palono.“[190] Walkę z upiorem i przesądem wogóle wcielił Fr. Bohomolec do ogólnego programu reformy, występując w „Monitorze“ (pod pseudonimem Staruszkiewicza), gdzie ironicznie broni rzekomo wiary zabobonnej, bo „od niepamiętnych wieków prawie artykuł wiary jest u nas w Polszcze o upiorach.“ Zabobon ten rozproszył ostatecznie ks. Jan Bohomolec, prawdziwy „malleus superstitionum“.

„Nim djabła Bohomolec dał w swojej postaci,
Wieleż książek, powieści o strasznych poczwarach,
O wróżkach, zabobonach, upierach i czarach
Trwożyły nasze ojce!“
(Krasicki „Pochwała wieku”).

Ale — „satana passa!“ (Carducci)
Znikło to wszystko. Zginął korowód larw i strachów, dziwów i dziwactw, cudów i cudactw, czasem pięknych w swej grozie, czasem groźnych w potworności, ale zawsze ciekawych, zastanawiających, kryjących za sobą coś nieskończenie niedocieczonego, mimo mniej lub więcej udatnych prób wytłumaczenia. Zdechł smok stugłowy, który zaczął konać w promieniach wieku oświeconego, a dobijany powoli zdobyczami nauki padł wreszcie, ogłuszony turkotem maszyn, rażony prądem elektrycznym, zatruty skalpelem uczonego, wyśmiany przez władców mikro i teleskopów. Satana passa! Niema już djabła — a właściwie wiary w moc jego. Został jeno w starych pożółkłych księgach, w podaniach, bajkach dla dzieci. Niema czarownic, ucztujących z biesami na Łysej Górze! Skończyły się tajemnicze schadzki miłosne, noce szalone, wściekłe igrzyska, rozpustne sabaty, msze djabelskie i podgwiezdne podróże na miotłach! Niema już alchemików, upartych szaleńców i marzycieli! Niema astrologów, wypisujących horoskopy z konstelacji gwiezdnych! Nikt już nie warzy o nowiu ziół czarodziejskich i suszonych nietoperzy! Nie słychać już zaklęć, zamawiań, odczyniań! Nikt już na rozstaju nie przywołuje księcia ciemności, nie oddaje mu duszy, nie podpisuje się krwią z serdecznego palca na cyrografie, upstrzonym dziwacznemi znakami! Niema już djabła!
Przyznaję, że w słowach powyższych brzmi pewien żal — w tonie zaś owych trenów mógłby kto dosłyszeć westchnienie za „staremi dobremi czasami“, kiedy to czarownice palono mógłby dosłyszeć jakieś echo wyznania 80-letniego kata, z którym rozmawiał w r. 1834, w Kurniku, Tytus hr. Działyński: „Jak tu nie żałować, że nie palą czarownic? A bywało, jak wolnym ogniem począłem skwarzyć!...“ [191] Lecz to oczywiście żal nie tego rodzaju. Ton jego — to nutka melancholji nad „vanitas vanitatum“, nad ostateczną marnością marności wierzeń i wiedzy ludzkiej. Wstrząs obrzydzenia budzi w nas dzisiaj palenie czarownic, z pobłażliwym uśmiechem czytamy o fantastycznych wysiłkach alchemików, argumentami postępu walczymy z przesądem, a przecież za lat trzysta potomkowie nasi z takim samym uśmiechem czytać będą studja i dysertacje współczesnych nam uczonych, takim samym wstrząsem będą reagowali na rozmaite bezeceństwa naszego wieku, tak samo będą wydobywali z pyłu olbrzymich archiwów dokumenty naszej ciemnoty i zacofania, które obecnie uchodzą za zjawiska całkiem normalne, ba! stanowiące często przedmiot dumy naszej! Kultura! XX wiek! Względność sądu w perspektywie historycznej — oto właśnie ta vanitas, ta melancholja, z jaką mówię o zniknięciu djabła, czarownic i guseł.
Myślę o djable bardzo często. I chcę uwierzyć, że „jedna dusza człowiecza przeważy ciebie, czarcie, i twoje wszytkie złości swoją niewinnością, fałsz twój rozwieje się jako plewa od wiatru, jad twój rozpłynie się jako śnieg od słońca, zdrada twoja na cię się samego obróciła. Przeciw tym wszystkim strzałkom czartowskim lekarstwo jest człowieku łaska boża, której ty jesteś próżen, boś ją stracił z swemi towarzyszami na wieki.“

(Postępek prawa czartowskiego, 84).



WYPISY CZARNOKSIĘSKIE
CZYLI
JADÓW I CZARTOWSKICH ZDRAD
MATKA THESSALIA
PUSZKA PANDORY POD POKRYWKĄ DOBROCI
NIESZCZĘŚĆ CHORÓB I ŚMIERCI PEŁNA, ALBO
O CZARCIE, OPĘTANYCH, CZARNOKSIĘSTWIE,
CZARACH I UPIERACH SCIENDA[192]

Dzieła, z których wyjątki podaję w wypisach, omawiam w pierwszej lub w trzeciej części książki (zobacz str. 193 i nast.). Nie wątpię, że przeoczyłem niejedno. Brak odpowiedniej bibljografji[193] utrudniał poszukiwania. Większość materjału — to wyjątki z dzieł polemicznych i dogmatycznych. Jedynie „Thesaurus magicus domesticus“ i kilka zabobonnych recept z zielników zaliczyć można do literatury ściśle czarnoksięskiej. Pisma z „charakterami czarnoksięskiemi“, które według Gabrjela Leopolity (kazanie „Dziękowanie za chleb“) „uwijały się w Polsce“ w w. XVI, były tępione i palone zawzięcie.[194] O kilku książkach słyszałem tylko, znam je z tytułów, lecz odszukać nie mogłem.[195]
Pisownia tekstów modernizowana, lecz nie jednolicie.


CO ZA MOC CZARCI MAJĄ.

Rzekłby kto albo wątpił w sobie, jako takich wiele jest, iż czarta niemasz żadnego in rerum natura, a jeśli jest, tedy jest duch, ciała nie mając, nie ma co czynić z człowiekiem, nie może człowiekowi szkodzić ani się ukazać widocznie, gdyż też nie wie przyszłych rzeczy ani tajemnic boskich, jako i człowiek, bo to tylko Pan Bóg sobie zachował wiedzieć. Jest odpowiedź na to słuszna z pisma świętego nie na jednym miejscu, w starym i nowym zakonie. W starym, jako Jopa, który był bojący się Boga, a wżdy go czart rozmaicie oczywiście prześladował i trapił rozmaitymi plagami, poruszywszy elementa wiatrowe, które dom obaliły, pobieli mu dziatki niewinne. Takież czarownica jedna wskrzesiła Samuela w postaci czartowskiej, który opowiedział upadek króla Saula i z jego wszystkim domem, i stało się tak. Balaam też, prorok pogański, wiele rzeczy powiadał i winszował czartowską mocą i stało się tak, jako rzekł. W nowym zakonie też się tego najduje dosyć: jako czart kusił Pana Krystusa widomie, jako je też z ludzi wyganiał, jawna rzecz jest; takież Hermogenesa związali za nogi i za ręce i donieśli do świętego Jakóba, Antoniego na puszczy kijmi słukli. U pogan z słupów bałwochwalnych ludziom odpowiedzi dawali, jako u Delfu, w Rodis, W Efezie i na innych miejscach, czasem prawdziwie, czasem zdradliwie. Jako gdy Pirus z Rzymiany walczył, pytał swoich bogów, czartów, jeśli zwyciężą Rzymiany, czyli nie zwyciężą. Odpowiedzieli tak: Bądźcie pewni Rzymiany zwyciężyć. Tu się na dwoje rozumiało: zwyciężyli potym Rzymianie, a tym obyczajem Pirusa zawiedli w insze domniemanie. Także i on Symon, czarnoksiężnik, który zajrzał cudów apostołom, rzekł cesarzowi Neronowi: Daj mię ściąć przed sobą, a wstanę z martwych. Gdy mu to miano uczynić, włożył swoję osobę na barana, iż żadny nie poznał, a sam się przez ten czas na stronę schował; ścięto barana miasto Symona i pokopano, on się potym ukazał; dziwowali się i chwalili go za Boga, aż go potym święty Piotr potępił. Stądże powiedział święty Piotr w dziejach apostolskich: Widziałem fasę z nieba spaść, w której było niezliczona rzecz bestyi i chrobactwa.
Nie dziwujże się tedy, miły krześcijaninie, iż na świat i na ludzi przychodzą rozmaite plagi i pokusy, gdyż lud pospolity tak zatwardziałej krzczyce jest, iż więcej wierzy stworzeniu czartu, niż stworzycielowi swemu, czego się dosyć najduje i między nami, a to wszystko ze złej wiary przychodzi. Karze Pan Bóg lud swój na ziemi pospolity troim mieczem, to jest, przez anioła dobrego, przez anioła złego i przez człowieka okrutnego. Przez anioła dobrego karał znamienicie, jako pisze Ezajasz w rozdzieleniu swoim 38. Gdy Senacherib obległ jeruzalem, pobił anioł lud wielki jego pod namioty. Ludu było w liczbie sto i ośmdziesiąt i pięć tysiąc, iż się podniósł w pychę. Przeciw takim mówi Pan Bóg: Izaż się piła ma chlubić z tego, iż drzewo trze, przeciw temu, co u niego w ręku jest, takież siekiera, gdy drwa rąba, przeciw temu, kto ją wiada? Jako też uczynił Pharaonowi, gdy mu wszytki pirworodki pobił w Egipcie, dla uporu jego; także Nabuchodonozora przemienił na wołu.
Przez człowieka też karze lud występny, jako przez Asura karał żydy, nas przez Turki, którzy są prawi Asurowie, bo Asyryą wszytkę osiedli. Stądże mówi prorok: Vae Assur, virga furoris! Karze też Pan Bóg lud swój przez czarta, jako przez swego egzekutora, czasem na ciele, czasem na rzeczach abo statkach, jako się na Jopie i na innych okazało. Stądże Dawid mówi w psalmie 34: Fiat angelus Dei persequens eos, bo też i choroba przychodzi na ludzi dla grzechu według pisma świętego, gdzie mówi w ewanieliej Krystus, uzdrowiwszy onego chorego: Idź, a nie grzesz więcej, być się co gorszego nie przydało. Lepiej tedy dusznego lekarza szukać w chorobie, niż cielesnego. A tak Pan Bóg rozmaicie swymi plagami szafuje, tak winne i niewinne karząc. Dostanie się dobrym dla złych wiele ucisków na świecie, jako się dostało onym miastom Segor i Jegor, niewinnym, przy winnych Sodomie i Gomorze. Karze i desperacyą przez czarta, gdy uczyni taką tęskność W chorobie, iż się sam człowiek obiesi abo od rozumu odejdzie abo dziecię swoje zabije, a to z nawodu czartowskiego. Stądże się okazuje, iż czart nie wszytko w piekle przebywa, idzie na świat wyrządzać wiele złego narodowi ludzkiemu; gdzie sam nie może, idzie po inszych siedmi nad się gorszych, aby swojej złości dosyć uczynili.

Wiele ma czart przed człowiekiem naprzód w tych rzeczach, które nie są znajome ludzkiemu narodowi i w podziwieniu mu są, gdyż ciało a krew grubością przyrodzenia swego zaćmiły człowieku takie zmysły, któremiby mógł obaczyć sprawy duchów złych i dobrych, strony dobrego dobre, strony złego złe, jakoby się uwarować mógł złych a za dobre dziękować Panu, stworzycielowi swemu. Biorąc na przykład onego Mojżesza, który przed królem Faraonem dziwne cuda czynił z strony dobrej, czynili też i czarnoksiężnicy z strony złej, z czego serce zatwierdzili królowi, iż na Mojżeszowe cuda nie dbał, nie chciał rozkazaniu bożemu dosyć uczynić. Tu może każdy obaczyć możność czartowską, z strony złej, łacno człowieka shołduje, który nie ma osobnego piątna, to jest karakteru od Boga włożonego na czoło, jako święty Jan napisał w Apokalipsie: Anioł boży od wschodu słońca wołał głosem w ty słowa: Którym dano szkodzić na ziemi i na morzu, nie czyńcie szkód ani na ziemi ani na morzu ani drzewu, aż poczynimy znaki na ciele sługom bożym.
(Postępek prawa czartowskiego 107—110).
O NIEDOWIARKACH, KTÓRZY ISTNIENIE CZARTA NEGUJĄ.

Nic jest to nowa rzecz ani przed jaką kilkaset lat zmyślona, że są na świecie czarci albo źli aniołowie, gdyż nas wiara uczy, że ich Bóg stworzył wtedy, kiedy i świat, wyrzekłszy te słowa: fiat lux et facta est lux, według OO. Świętych. Stworzeni są dobremi aniołami, a przez pychę straciwszy niebo, piekła nabyli i imienia czartowskiego albo złych aniołów. De Magis, alias o mędrcach vulgo czarnoksiężnikach, czarownikach, także którzy czartów sprawy i pomocy zażywają, tu pokażę z Pisma Starego i Nowego Testaimentu, tylko proszę z uwagą czytać i konsyderacją. Przywiodło mnie do pisania w tej materji, iż w wielu kompaniach i dyskursach słyszę negujących tę prawdę. Jedni z nich są religiosiores in Deum, wszytkie cuda lub cudami zdające się awantury extraordanaryjne Wszechmocnej Boga przypisują ręce, nic czartów sprawie nie przyznając. Drudzy zaś, że scientia verae theologiae destituti, trochę tylko w szkołach liznęli łaciny, a choć teologji słuchali, tedy bez applikacji, nomine non re Theologi, a teraz ni pisma św. ni dobrych autorów czytają katolickich, mądrych, aprobowanych, ale czytają owych, co levitates, scurrilitates traktują lub jaką herezyą a subtelnie zarażone czytają; stąd są vaniloqui, iactabundi wiele, a mało co dobrego mówiący, nie bez lezyi piarum aurium albo której prawdy katolickiej: sentencji u wszytkich doktorów pospolitej, swoje widzi mi się albo nie zda mi się uporczywie utrzymują, najmędrszych sentimenta spernując, co jest superbire, t. j. super omnes ire, a żadna ich akademia nie uczyniła doktorami, ani żadnej nie masz rewelacji, że to oni tak dobrze sine errore trzymają i uczą, jak Tomasz Anielski: Bene de me scripsisti Thomas. Niech jeno ci scioli porzucą mniej potrzebne lekcje, babom pod kądzielą przyzwoite, a czytają natomiast wielkie traktaty wielkich ludzi i teologów, to X. Marcina Delriona Jezuity[196] Disquisitiones Magicas zwane, żyjącego około roku 1608, to Simona Majolusa Włocha, Biskupa Wulturarienskiego drugą część albo tom Dierum Canicularium,[197] będącego in vivis roku 1610; to książkę Malleus maleficiorum (sic), to Flagellum daemonum, to książkę Tribunal Sacrum[198] X. Wojciecha Tylkowskiego Soc. Jesu, wielkiego filozofa i teologa, i innych, którzy tu occurrent dalej.
Z tych i wielu innych autorów, którym więcej wierzę affirmującym, niż owym sciolom negującym, dokumenta wyprowadzę o czarnoksięstwie, czarach, opętanych, upierze, a najpierwej o Djable, tego wszystkiego autorze, promotorze, fautorze. Zażywają tych niegodziwych sposobów źli ludzie, chcąc sobie to, zysk jaki doczesny, choć z stratą duszy swojej przynieść, to, próżną zjednać chwałę, to bliźnim szkodzić z jakiej zawziętości. Jako zaś sprawiedliwy człek nic dobrego czynić nie może bez Boga, mówiącego Joannis capite 15: sine me nihil potestis facere, tak czarnoksiężnicy, formalni czarownicy, bez czarta czynić nic nie mogą, który jest simia Divinorum Operum.

(Nowe Ateny, str. 201 i nast.).
O CZARCIE, CZAROWNIKÓW POMOCNIKU.

Ten tedy czart (mówi Paweł S. w liście II do Koryntian, w rozdz. II) transfigurat se in Angelum Lucis, aby pod tak świętą i piękną postacią do szpetnego grzechu prowadził duszę.
Św. Piotr także W liście swoim I, w rozdz. 5, mówi.: Adversanus vester diabolus, tamquam leo rugiens circuit quaerens quem devoret. Może czart to sprawić że się gigantes albo Olbrzymi będą rodzić, mocnego i dostatek nasienia zażywając, rosłych go porywając mężczyzn i z potężnemi mając sprawę kobitami, idem semen im applicando. Pigmejczyków także mogą płodzić similiter, jako probuje Franciscus Valesius.
Ma czart wiadomość doskonałą ziół, kwiatów, kamieni, drzewa i innych naturalnych rzeczy, wlaną od Boga przy stworzeniu jego. Dlatego, activa passivis applikując, sympatją i antypatją może cudne rzeczy wyrabiać in naturalibus.
Czart nie może żadnej substancjalnej ani akcidentalnej formy inmediate ani z niczego co stworzyć; biegów niebieskich pomieszać nie może, bo perturbaretur Ordo na świecie; stąd nie mogą księżyca zdjąć z nieba, elementu całego z miejsca swego przenieść. A święci jeżeli to czynią, tedy mocą Boża a swemi zasługami...
Bierze czart na siebie ciało z powietrza, z grubych waporów ziemskich. S. Antoniemu Pustelnikowi dawał się widzieć, strasząc go, to w postaci zwierząt strasznych, to ptaków drapieżnych. S. Pochomiuszowi w postaci koguta; S. Romualdowi w postaci jelenia; S. Hilarionowi w postaci liszki; S. Dunstanowi w postaci niedźwiedzia; Małgorzacie Świętej w figurze smoka. Innych zwodząc, jako to św. Marcina, prezentował się w osobie Chrystusa; S. Teodorze w osobie Boga; S. Juljannie w osobie anioła; S. Natanaelowi Pustelnikowi, nigdy nie wychodzić z celle niemającemu ex voto, w osobie jeźdźca na ośle, wywołując go z celle; S. Makaremu w osobie kosarza; Apellesowi Pustelnikowi jako też Wiktorowi w osobie urodziwej panny. Chcąc wiernym poufałym się komu stawić, pokazuje się w postaci pieska, kota. W Czechach był czart Rybencał,[199] który inter mirabilia i to uczynił, iż szklarzowi idącemu na targ i zmordowanemu, prezentował blizko drogi siebie pieńkiem, szklarz usiadł, szkła potłukł. Powiadają, że nie bierze na się postaci gołębia, owieczki, baranka, gdyż te zwierzęta Chrystusa Pana symbolizują; w czym ja nie bardzo consentio, ponieważ samego Chrystusa bierze postać, gdyż się wielom świętym w osobie Jego prezentował, chcąc oszukać. Najbardziej się delektuje postacią kozła, który znaczy szpetność, odrzucenie, lewą rękę na dniu sądnym.
Czartowską to sprawą i mocą Apollina Delfickiego bałwan odpowiedzi dawał, owszem wszyscy owi pogan bożkowie, czy rznięci, czy lani z metalu, czy wykuci z kamienia, gadali i dziwne rzeczy czynili dla zabobonnych pogan, ale zawsze z jakim ich oszukaniem, jak princeps mendacii je nakierował, przez nie mówił.
Może czart nie samą rzeczą, ale tylko na oko, przez omamienie sprawić, że ludzie będą się zdawać końmi, osłami, może prezentować kapłana, mnicha każącego, jako świadczy książka Malleus Maleficarum, a to tylko w immaginacyi, jako naucza Albertus Magnus w książce o zwierzętach.
Czart częstokroć, choć nie ma gęby, języka, przecież uformowawszy sobie ciało z powietrza i waporów grubych ziemskich, mówi w tym ciele mową artyficjalną, która się zdaje mieć voces articulatas, a nie są takie. Drugi ma sposób gadania, gdy wstąpi w jakie bydlę, jego organum, alias jego instrument ryczenia, rżenia, kwiczenia obraca na organum mowy ludzkiej; że owe bydlę gada, a nie wie co, i to złą wymową, jak szpak, sroka, kruk, papuga. Tak uczynił ten zwodziciel z Ewą, przez usta węża mówiąc z nią w Raju...
Czart nieraz się czyni incubum albo succubum, alias (jak tu zowią na Rusi) latawcem albo latawicą, do takiej przywodząc ludzi lubieżnych, niepowściągliwych amoratów, niecnoty, że albo białogłowę uformuje z powietrza dla nich urodziwą miłosną, a czasem ścirw skąd porwawszy, przy nim układa, pokrywszy pięknej amazyi postacią; albo też dla białogłowy naturalnej, uwikłanej amorami lub cielesności appetycznej, reprezentują mężczyznę, wtedy się czyniąc incubum, actum z nią czyni venereum, z czego może białogłowa vere impraegnari, semine virili calido aliunde allato et debite applicato: z której konjunkcji człek się urodzi naturalny, duszę mający i ciało jak wszyscy mamy. Ale takowa niezbożna akcja jest grzechem ciężkim, apostazją od wiary. Mnie samego na dziekańskiej kongregacji przed lat kilkunastu radzono się o remedium, co z tym Czynić, że do pewnej nabożnej staruszki, przed obrazem, reprezentującym Chrystusa Pana ukrzyżowanego, modlącej się, czart brał speciem istius Crucifixi i do niej zstępował, carnaliter coeundo przez lat kilka; aż czasu jednego na spowiedzi casualiter wyznała, (bo z prostoty nie wiedziała), że to grzech i że sanctus sanctorum tego czynić, nie mógłby (co absit et cogitare); podane sposoby, malum sopitum, a ona bono fine quievit. Dawniejszy cudny przykład tu kładę ci, czytelniku. Magdalenie Krucyi, czyli de Cruz, hiszpance, zakonnicy w Kordubie mieście, czart przeklęty, w postaci murzynka prezentując się, lubieżne, niej wzniecił ognie i amory, i dokazał tego swemi czartowskiemi sztukami, że z nim mieszkała lat 30, W posagu mu swoją sakryfikowawszy cnotę, w leciech jeszcze czart wzajemnie deklarował się jej u wszystkich sprawić jej wielką świętobliwości opinię, u książąt i królów. Tych uciech cielesnych aby spokojnie wżywał, oblubieniec jej czart innego subordynował czarta, któryby Magdaleny Krucyi osobę w chórze, w refentarzu, często i u forty reprezentował. Cokolwiek w świecie wtedy stało się awantur, wszytkie jej reportował djabeł, a ona jak cudem boskim wiedziała, wszytkim komunikowała; co ją i ksienią uczyniło w klasztorze. Nie raz od ziemi podniesiona bywała, cuda czyniła, choć

zmyślone. Do świętej komunii gdy przystępowała, zawsze komunikant jeden przed komunią zniknął, żeby się jej nie dostał; a ona twierdziła, że z rąk ją przyjmowała, anielskich. Króle, cesarze, papieże listownie jej się modlitwom polecali. Nakoniec około roku 1546 ku sobie Magdalena przychodzić poczęła; podczas wizyty klasztoru na siebie zeznała tę nieprawość; dana do karceresu. Czart jej osobę tymczasem w chórze reprezentował; czym obruszone zakonnice. o jej wygnanie z klasztoru usilnie starały się. Ale gdy Magdalena surową uczyniła pokutę, do takiej boskiej przyszła łaski, że, co przedtem. zmyślone, potym prawdziwe czyniła cuda.
(Nowe Ateny).


JAKO ROZMAITEMI ŚLEPOTAMI SĄ UWICHŁANI OD SZATANÓW CZARNOKSIĘŻNICY
.

Czytamy u Euzebjusza, człeka, w kościele Pańskim niepodlejszego, w księgach piątych o przygotowaniu ewangieljej, a położenia, szóstego od Porfirjusza filozofa, doświadczeniem opisaną ślepotę czarnoksięską samodziewiątą. Proszą naprzód z pokłony i dary czarnoksiężnicy szatana o jakie raczą od niego uczynności i jemuż co chcą rozkazują. Chce szatan ludzie mieć sprawiedliwe, a sam za rozkazaniem czarnoksiężnika wszelką niecnotę i porobstwo płodzi i prowadzi. Czart nie chce wysłuchać czarnoksiężnika, ażby długo wstrzymięźliwie żył bez nieczystoty ponieważ za staraniem czarnoksięskim do nieczystot wiele ludzi przywodzi. Chce czart aby go czarnoksiężnik prosił i wzywał, wstrzymając się od pokarmu miąs i post żeby uczynił obyczajem katolickim, a sam duszobojca krwią zabitych bydląt pragnie być uraczony. Kto się umarłego dotyka, do postępków czarnoksięskich przystąpić nie pozwała, a sam przez zamordowanie i ludzi i bydląt sprawy czarnoksięskie prowadzone i skończone mieć chce. Fukają i grożą czarnoksiężnicy słońcu, miesiącowi i inszym świadkom niebieskim i bogom, i oświadczają się, że jeśliże do nich bez omieszkania nie przybieżą bogowie i oczekiwania i żądości ich nie wypełnią, niebo i wszystkie światła jego wywrócić obiecują. Tak ci też Boga. jako dziecię strachem i groźbami sobie jednać kto słyszał? Posłuchajmy czarnoksięskich modł, wyśmiania godnych, do szatana: Ty któryś z błota wybrnął i siedzisz w miejscu i który w okręcie się wozisz, a każdych godzin kształt swój odmieniasz. Iż są takiemi prośbami ubezpieczeni, że szatan przyjść ma do człowieka postaci widomej widomie. Co za moc i władzą mają w sobie słowa te, których czarnoksiężnicy w modłach swych do czarta używają językiem egipskim, tatarskim, a nie inszym? Izali bogowie są Egipczycy i Tatarowie? Na ostatek, gdyż szatan jest duchem stworzonym, a nad bieg każdego przyrodzenia, jakoż rzeczami przyrodzonemi, jako ziołmi, rozmaitemi literami, śkłem, mieczem i inszemi tym podobnemi zbiory ma być ubłagany i do człeka, ma być przyłączony i kwoli jego przymuszony? Jest tych postępków szatańskich sobie przeciwnych liczba gromadna, lecz skrócone nasze przedsięwzięcie odłącza szerokość na stronę, a położoną trochą przy łasce Pańskiej zelżenie i ohydę szatanowi uczyni, a potomstwu katolickiemu poznane zwycięstwo i ucieszną ochłodę przyniesie.

(Pogrom błędów czarnoksięskich, III, 5).


O POKUSACH, PRZESZKADZAJĄCYCH LUDZIEM.

Z wszytkich czartów każdy ma swe godziny i miejsca karaktery, którymi kapturają ludzi potajemnie, czego sobie człowiek za żywota nizacz nie ma, gdyż ciało a krew nie mogą rozumieć, które są rzeczy z ducha, tylko według ciała rozumieją; ale naonczas, gdy swoje występki ujrzy przed wroty, dusza każda, wyszedszy z człowieka, rozumieć będzie.
Wysadził tu Lucyper na przodek Bachusa z swoją rotą, rozumiejąc o naszych krześcijanach, iż są poddani jemu, jako temu który trunki ludzkimi szafuje, to jest wszystkie opilce na świecie sprawuje. Bo przez opilstwo każdy człowiek narychlej we wszystkie złości wpadnie, o które się Pan Bóg gniewa, a czart się w nich barzo kocha, nie tylko w pijaństwie komu złość wyrządzi, ale i sam marnie zginie, bo więcej obżarstwo albo pijaństwo ludzi potraci, niż miecz. Przeto czartom rozkazał Lucyper, aby pijaństwem łowili a zwodzili ludzi, jako mogli nalepiej.
Farel, czart wygnaniec, tak chytry jest, iż się wkradł między ludzi tak chytro, jako jaskółka, od ptaków odłączywszy się, w domiech ludzkich się lęże, także i on czyni. Tego używają czarownice w swoich czarzech (jako wielki Wojciech pisze), iż baby, które wiedzą jego zioła, w których się on kocha, narwą onych ziół na te czasy, które ony wiedzą, naczynią z nich maści, zakopają ony słoiki z maściami na krzyżowej drodze, na swój czas i w dzień, o czwartej godzinie w noc po pełniej, skoro modlitwy tam będą mówić długo czartowskie, prosząc, aby im potwirdził ony maści, które ku jego czci zakopały i poczyniły, gdy odejdą, trzeciego dnia przydą na ono miejsce, wezmą swoje słoiki z maściami, ony maści operują, iż gdy wsiędzie na kij, pomazawszy go maścią, na końcu jednym przywiąże nietoperza, na drugi kreta, leci, kędy chce, nie na dobre ani też dla jakiego pożytku swego, jedno aby złość wyrządziła, na kogo się rozgniewa, bo pospolicie ony dla mleka to czynią, aby do krów ludzkich latały. Ale im takie mleko nie przyjdzie ku pożytku, bo im się w niwecz obróci, przeto widzimy, iż pospolicie czarownice nędznic się mają, każda nędzę klepie.
Tego też czarta i czarnoksiężnicy w swoich wsiach wzywają, którzy mają zwierciadła kryształowe, mają też swoje egzorcyzmy, oni zową konjuracje, którymi go przyzywają do onego zwierciadła, aby się ukazał chłopięciu (jeszcze niewinnemu) w onym zwierciedle; tamże przez znaki ukaże skarby ziemi, gdzie kruszce będą ołowne, srebrne, złote, albo o co będzie pytał majster.
Drugi czart Diabelus. Tego czarta przeto zową djabeł, iż był w obrazie króla Belusa tym obyczajem: Dał był Ninus, król asyryjski, ojcu swemu, Belusowi, obraz namalować i prawa takie nadał: ktoby był co nagorszego uczynił, a do tego obraza przyszedł a tknął się go, tedy była wina odpuszczona, by też szło i o gardło. Obrócił się tedy wielki lud do onego obraza, iż nie tylko się go tykali, ale i przed nim klękali i ofiary czynili; widząc to czart, wszedł w on obraz i znaki czynił z odpowiedziami. Widząc Ninus, król, ojca swego obraz czynić, znaki, zbudował mu pyszny kościół, w którym się, czart kochał barzo; potym z tych cudów przydano jeszcze: „dya“, po grecku: dwa Beele, a stąd djabei urósł wielki ze dwu. Właśnie tedy diabeł Się rozumie: z jednego obraza dwa czarty. Stądże ot u nas powstało (nie wiem, którym duchem zwiedzeni), iż jakmiarz za każdym słowem nie lubim, jeszcze nie lepszego wzywamy tego czarta djabła, mówiąc: A djablić potym, a djabeł cię sili, a djabeł cię o to prosił, a djablić kazali. Boże daj, aby ten obyczaj u nas przestał, w mowie naszej polskiej mówić a wspominać tego czarta złego, djabła, boć nikomu nie pomoże, jedno zaszkodzi.
Opses, czart, tejże chytrości jest jako i Farel, bo też z człowiekiem rad nakłada potajemnie, nie jawnie, ani też żadnej rozmowy czyni z ludźmi, ani człowieka osiada własną mocą, jedno grzechem jego, bo tej mocy tuż nie ma, jako pierwej, póki Pan Krystus nie przyszedł na świat. A tak mniszy w Częstochowej próżne prace podejmują około ludzi wartogłownych, bo przy owych żadnego Opsesa[200] nie będzie, jedno manja, to jest niedostatek zdrowia w głowie. Wiele bywa takich zwłaszcza między kmiecym narodem, którzy odstępują, od pamięci: z takich każdym oni mkną do Częstochowy. Mniszy tego przyglądają dla swego pożytku; dosyć też tego najdzie między babami, co się czynią takimi aby im dawano, których ja takich wiele widział. Niektóre z księdzem miały porozumienie, aby ludźmi szaliły, bo ich o to nie karzą.
Latawiec też jest z narodu czartowskiego. Na ziemi a na powietrzu się chowa, tychże obyczajów, jako i ci wyższej mianowani, jedno, iż często na się bierze ciało obłudne, w cieniach się chowa, jako nietoperz abo kret. Używają też jego posług baby i wszytkie czarownice i rozmowy z nim miewają. W cieniu, tak iż jeden drugiego nie widzi, jedno pomaca. Przekażają, ludzkim małżeństwom, ale nie tym obyczajem, jako ludzie mniemają przez małżeński uczynek. Nie chciej temu wiary dać, boć on nie ma takiego przyrodzenia, jako człowiek ma, ani ciała własnego, jedno obłudne; wiele się ich na nim omyla, zwłaszcza oni, co dawno pisali, aby święty Merlinus był z Latawca poczęty i urodzony. Musiałci się ten Merlinus urodzić z człowieka jako i drugi, dla wstydu swego ta królewna brytańska pomówiła Latawca.
Bywa też i samica i samiec z tego narodu czartowskiego; przeciw tym śpiewają w kościele hymnę dobrą, nabożną: Cul-or Dei, memento te fontis et lavacri etc.
Odmieniec jest też drugi rodzaj tych czartów, którzy się odmieniają w rozmaite osoby, tak zwierzęce jako i ptasze. Na tym też jeżdżą baby; gdy się przemieni w wilka, stądże go drudzy zowią wilkołek. Ten wiele przekaża pożytkom ludzkim przez baby, gdy zakręci wiatrem od morza północnym, między dobytkiem prędko się odmieni, będzie ze zdrowego chore, także i świnie, owce. Przeto mówią: wilkołek pokąsał owce, ano je pomorsczyzna pomorzyła. Także przychodzi i na gęsi, kokoszy i na inny dobytek.
Rozwot jest też jeden rotmistrz czartowski, co nietylko małżeństwa rozwodzi, ale i jednania i sejmy i inne sprawy dobre albo nabożne, strzegąc tego, aby ludzie w zgodzie nigdy nie bywali, jedno zawżdy w kłopocie, będąc w kłopociech, ku desperacyej przychodzili, a z desperacyej w czartowskie sidła.
Orkius, po grzecku przysięgacz, ten pilnuje przysiąg, aby tak przez nie napądzał ludzi w czartowską matnią, ba każdy, który o grunty ziemne przysięga, iż jest jego, jest krzywoprzysięzcą, bo żadny matki w swej mocy nie ma, jedno matka syny, nie jednego, ale wszytki społu; a tak ziemia nie jest jednego ani dwu, ale spólna wszytkich, a ziemia zasię jest w mocy bożej, bo od niego stworzona; nie ma nikt o nię przysięgać, gdyż nie jego wieczna, jedno trochę do czasu małego.
Koffel, czart. Też jest rota czartowska wielka z hordy Bachusowej, nad którą rotmistrzem Koffel. Ten sprawuje pijanice wszytki i przywodzi je ku wszemu złemu, tak aby każdy swe kotki okazał, podpiwszy sobie, podusczając, aby był inszy po ranu, a inszy pod wieczór. Upiwszy się, woła drugich czartów do siebie, które zowią: Hajdaż, Hała, Helu, Polelu; a jeśli się powadzi, chocia go ubiją, rzecze, iż on wygrał i niewinien. Czart, osiadszy mu serce, podburza go: Mści się, zapisz rany, wygraj prawem i ręką; tobieć krzywda jeszezeć się naśmiewa. Nabij nań rusznicę, czekaj go tu, kiedy pójdzie; jeśli tego nie uczynisz, rzeczeć, iż się go boisz. Nie chroń się go, więcejci się on ciebie boi. A pij dobrze, jadłeś surowy kęs; cić to mrzygłodowie a skąpcy nie piją dobrze; toć nasz doktor: gorzałka po ranu, a piwo pod wieczór. Odmi gębę, nastrój wąs, krokiem chodź, bądź srogi, każ sobie pełnić, nie chceli, zalej mu oczy, aby była sławna biesiada twoja; nigdy nie ujeżdżaj cicho. Ujedzieszli z pokojem od towarzystwa, tedy doma, uczyń niepokój, ubij żonę, rozpądź czeladź, garnce potłucz, poduszki posiecz, a zapomnij nazajutrz ani sobie daj wspominać. Nagrodzisz to po ranu trzeźwością gdyć każdy rzecze: Nic lepszego jako on, gdy po trzeźwiu bywa.
Tak i owak czart nachyla pijanic, aby się tym przysłużył książęciu swemu potępieniem ludzkiem.
Harab, czart, myśliwiec jednooki, który myśliwce ze psy sprawuje, podburzając affekty szlacheckie: Bądź Prawym szlachcicem, chowaj myślistwo, chowaj ptaki, psy, myśliwce, strzelce, konie potemu, bębny, sowę dla wron, jedź, na pole z nimi. Teraz dobry czas, chocia niedziela, nie zającci kościół, nie ucieczeć, a zwierz ubieży. Osobna to rozkosz i krotofila, gdy się psi ciągną przez pole, zbieży dzień prędko i jeść się nie chce, patrząc na krotofilę. Chocia z koniem padniesz, nie stłuczesz się; jedź we zboże, nie wadzić, odrościeć to, tam się zając chowa. Daj psom masła w parzą, ptakom kurcząt, charty niechaj młynarze chowają. Chartać dobrego ukradziono, pomści go się; wydałci go precz, zabij go o psa: nic miał tu żaden takiego. Nu zasię z ptaki: teraz kaczka tłusta, sokół bujny, jastrząb mais, raroga naszychtuj, pilnuj tego i pacierzy boś nie księdzem, boć też to jest jedno nabożeństwo myślistwo, gdy się jeżdżąc utrapi, wypości, utłucze, jako jeden Bernardyn w wielki piątek. A tym obyczajem czarci kroczą, myśliwce, jako myśliwcy kuropatwy; przeto je zowiemy jednookimi, iż jedno oko stracili, którym. do nieba patrzą, a to zostawili, co do piekła patrzy.
Strojnat jest też jeden czart pyszny, który stroi pyszne ludzi, przyglądając pychy, pompy, postawy, wkradszy się w affekły ludzkie, tak w ubiorze, w chodzie, jako w potrawach narodu. Ale widzimy więcej w tej mierze być występniejszy rodzaj żeński, niż mężczyński, zwłaszcza nasze szlachcianki, którym ten czart szepce za uchem: Spraw sobie nowy strój, w starym to już chodzisz; przystoić szata hiszpańska ku łańcuszkam, które masz, takież pannie Zofijej. Spraw sobie pontały, manyle, junkiery, boć już dziś tak noszą, przeczyń starzyznę na nowe, miej saltarelle od tańca, drugie na odmianę, jakobyś się przez dzień dziesięć razów odmieniła, także i nazajutrz, okrom żałobnych. Oblecz koszulkę perłową, miej jednę albo dwie wielkich pereł.
Także też czynią, jako je czart uczy, zapomniawszy onych plag, któremi Pan Bóg karał lud o pychę rozmaicie i o inne zbytki, które się ściągają ad luxum. Udali się na te niepobożne stroje z utratą i z szkodą swoją wielką bez wszego wstydu, jedno z rozpusty a z pychy, jako to widamy częstokroć, gdzie na, weselu będą, jako się w szaty odmieniają często a często, a która nie ma w co, tedy się rozsięka i nie ukaże się, patrzy przez ścianę, przypatrując się ich strojam, sromając się za obyczaj zwykły. jeśli też którą posadzą na podłym miejscu, jedzie prędko precz, wymówi się iż klucza w skrzynce zapomniała a czeladź nowotna. Stądże powstały drogości wielkie u kramów, iż to jest z podziwieniem wielkiem u obcych ludzi. A to więtszy dziw, iż im tego mężowie dopuszczają, a urząd kramarzom (mogący im tego zabronić), rozkazać, aby przedawał to po temu, aby już tego nie wożył ani przedawał, jedno tak, jako rozkazano.
Kierdos, czart jeden, któremu też Lucyper rozkazuje, aby był pilen duchownych ludzi, mówiąc w te słowa: Pójdziesz też, Kierdosie, do księżej tak pogańskich, żydowskich, jako krzeeścijańskich z swoją wszytką rotą, opowiadając im moc mszę; czyńcie strachy i dziwy w kościelech, iż nam wosków nastawiają, za święte będą chwalić, którzy tu z nami są; kapłany napójcie letheo poculo, aby więcej pijali, niż czytali, zwłaszcza tych, co żon nie mają, bo to naszy młodzieńcy. Pozwalajcie im kucharek młodych, jako prawym celibatom, bo białej kormżej białej głowy trzeba. Bywajcie też radami starszych, a pozwalajcie im tego wszytkiego, co się nam podoba, a Bogu nie podoba, boć takim trzeba wczesności i rozkoszy, a z rozkoszy łacno je ku wszemu dobremu naszemu przywiedziecie. Przywódcie je też ktemu, aby te heretyki palili, którzy teraz powstali ku naszej wielkiej szkodzie, jako są Husyan, Luter, Kalwin: ci przyprawili lud krześcijański, iż się wszyscy jęli czytać pisma bożego, nakoniec i białe głowy. Ale to nic przedsię, i te zhołdujecie pychą i łakomstwem, boć z tych nic nic opuszczą na. skrzydło: każdy się z nich mnima być lepszym niż drugi. Dodawajcie swoim nauki w gadaniu, zwłaszcza sofistryej, która glozuje i nicuje ewangelją, aby temu koniec nigdy nie był dla sporów w gadaniu; stądżeć przydą znienagła walki między królmi samymi, z cesarzem, z książęty niemieckimi i papieżmi, iż potrącą ludzi między sobą nam kwoli bez liczby. Będziem z tego radość mieć i pożytek niemały, gdy się knam wszyscy obrócą.
Szczebiot albo Markot; tym czartom rozkazał Lucyper, aby ludzi ięzyczne przywodzili ku swarom i obmówkom rozmaitym, szepcąc im za uchem, jako ma mówić, łając, przeklinając tak, jakoby nas za każdym słowem wspominano; stądże ludzie przychodzą ku złym przygodom, ku zelżeniu, ku nienawiści, nie przyjaźni i ku zabiciu, kto się rozumem nie umie sprawować.
Węsad też jest czart, co ludziom dobytek morzy. Mają czarci z tego jednę rozkosz, gdy baby żegnają. dobytek, mówięcy ladaco, w czym się oni kochają, jako gdy zielim święconym kadzą, gromnicą, bo to baby nawięcej dla czarów święcą, ku czci, ku chwale czartom.
Kozyra albo Bierka, ten przygląda graczów, kostarzów i wszytki, którzy się losy parają, przywodząc je na to, aby w rozpacz wpadli, zwłaszcza kiedy przegra, aby się obiesił, aby łajał, klął się, czarta brał na pomoc, zabił, towarzysza złupił, skradł, nic robił i ku wszem złym rzeczam przywodził, które każdego sumieniu szkodzą. Też bez czasu schodzą z z śiata, jako i pijanice, takowi wszyscy.
Śmieszek, czart, ten sprawuje wszytki naśmiewce, którzy stroją śmiechy z prostych ludzi, sprawuje też błazny, w których się królowie, panowie kochają więcej, niż w ludziech statecznych, sam się śmieje z tych wszech, którzy chcą być trefni, dworni, a błąd się ich dzierży.


LUCYPER UPOMINA WSZYTKI CZARTY:

Wy wszyscy i drudzy, którzy tu nie są mianowani, przykazuję wam pod łaską naszą, abyście już szli po wszytkim świecie, a sobie społu pomagali przywodzić, zwodzić i powodzić ludzi wszech na świecie, aby się knam obracali, podawając im rozkoszy wdzięcznych z pochlebstwem, rozumiejąc dobrze chuci ich, a najwięcej przełożonych bądźcie pilni, tak duchownych, jako świeckich, cesarzów, królów, biskupów, wielkich i małych; poważniejci nam mieć jednego króla abo biskupa u siebie, niż tysiąc prostych kmieci abo smrodliwych szewców z kuśnierzmi. Zwłaszcza wy, bracia mili, którzy temi dary możnie szafujecie, pychą, łakomstwem, okrutnością, weźmijcie z sobą Diskordyą, która przeciwności będzie w nich sprawowała, jakoby się sami niwczym nie zgadzali, a walki stroili z sobą więcej niż z obcymi, aby też żonami gardzili, a nałożnice chowali, niewieściuchy byli, o Boga nie dbali, nas pilni byli, prawa odwłoczyli i ubogimi gardzili, uporni byli, służb nie płacili. dzieciom, wdowom księżej sprawy poruczali, w błaźniech się kochali i drugie rzeczy, które są, przeciwne Bogu i prawdzie jego, czynili, ostatka abyście się sami domyślali.

(Postępek prawa czartowskiego, 98-106).


CZEMU BÓG DOPUSZCZA SZATANA NA CZŁOWIEKA, MU SZKODZIŁ:

1.Iżeby okazał tem dziwną swoją wszechmocność, z której ma władzę rozkazać i djabłu, a musi go słuchać, i to co jemu rozkaże, i jako wiele, tak uczynić.
2.Aby pobożni krześciani na wszelki czas byli czujnymi i ostrożnymi, jakoby się bronili i zastawiali temu swojemu nieprzyjacielowi.
3.Aby byli wierni kuszeni, a przez pokusy brali pożytek i duszny i cielesny.
4.Aby złego człowieka karał złym duchem, bo niegodny łaskawej ręki.
5.Aby łaska boża i wspomożenie jego było widomsze tem, gdy nas ode złego on sam wybawi.
6.Aby była złość djabeiska poznana, gdy bywa zwyciężony od krześcianów.
7.Abyśmy trzeźwymi i czujnymi byli i zawsze na modlitwach trwali.

(Giłowski, Wykład katechizmu, 189).
O LATAWCACH.

Tak też wiadomość jest o latawcach, które incubos mężczyską obłudę, succubos, niewieścią nazywają. Co to zacz są ci latawcy, dobrze jest wiedzieć. Szatan ma moc rozmaite osoby wziąć a w nich się okazować, jako któremu gdzie a do czego jest potrzeba. A czytamy o tem iże niektórych czasów ukazował się i mienił się być Krystusem, niekiedy aniołem dobrym, niekiedy Mojżeszem. Jako to był uczynił roku bożego 400 w prowincji, albo insule Krecie, tam się Mojżeszem był okazał z rogami i chodził po onej tam krainie między żydy, oznajmując się im być zasię posianym od Boga, aby ich, jako ojce z Egiptu, tak też teraz z niewoli od Kretskich panów przez morze do obiecanej ziemie doprowadził. Żydzi gdy mu wierzyli, bo cuda przed nimi czynił, zgromadzili się wszyscy na jedno miejsce, a tak je prowadził aże ku morzu, a pomarniwszy je jakoby się morze rozstąpić miało, wszytkie potopił. Jako o tem Hist. Tripart. Lib. 12. cap. 9 świadczy. Tak też może inszych ludzi rozmaite formy sobie stworzyć albo okazować, przed oczyma ludzkimi. Jako też był okazał Saulowi Samuela proroka, nie iżby proroka prawego, ale szatan się okazał w jego osobie. Przetoż okazuje się między obłudami też młodzieńcem, który się zaleci jakowej białejgłowie, zwłaszcza do nierządu chciwej; którą sobie zbłaźni, i tak się sobie obowiążą nie bez upominków, iże potem sobą miewają sprawę nierządną. Albo też w osobie panny jakiej cudnej mężczyznę takież oszuka. I przychodzi to, że i białegłowy niektóre od takowych latawców płodem jakoby zapadały i dzieci rodziły. Jako piszą historykowie o Merlinie niejakowym brytańskim wieszczku roku bożego 440, iże się od latawca, miał narodzić z niejakiej niewiasty na to zmamionej: Pisze Augustyn św. o tych latawcach: Lib. de Ciyit. Dei 15 cap. 23 turni słowy: pospolita, mówi, jest powieść i doświadczona od wielu, jeszcze od tych, którzy tego sami doświadczyli albo byli mogli sami doświadczyć, O których powieści wątpić nie godzi się, ie są latawcy, nagrawacze białychgłów, którzy sprawy grube miewają z niewiastami, o których sprawach wiele ich twierdziło, tak iże temu miejsca nie dawać jest wielkie głupstwo. Wszakże co o nich plotą ludzie, żeby latawcy mieli wychodzić z dziatek z grobów, które w żywocie z matkami umierają i pochowane bywają, toć babski wymysł a obmówka szatańska, aby chytrość jego nie była wiadoma.
Pismo-ć święte o nich właśnie nigdzie nie pisze, ale gdy o szatanie pisze, o jego chytrości a sztukach rozmaitych, któremi ludzi do grzechu zwodzi, tedyć nie trzeba wątpić, iże też to ten latawiec jest obłuda djabelska. Toć nie jest prawda, aby miał spłodzić niewiastę, bo duch jest. Tylko duch święty tę moc miał płodną uczynić Pannę Marję, ale djabeł duch ten nie może. Wszakoż tak mami zmysły ludzkie i onej niewiasty, jakoby płodna była i jakoby się jej żywot podnosił i jakoby urodziła co i bole Lida nią dopuści. A on w ten czas ukradszy indziej dzieciątko u swoich bałwochwalców z dopuszczenia boskiego podrzuci je, iże bywa jakoby urodzone: tak poetami przy tem będące. Aczkolwiek i inszy też piszą, iże ukradą nasienia męskiego a czasu sprawy wypuszczą je ku spłodzeniu. Więcej o tem nie godzi się pisać, dość to wiedzieć ku przestrodze uczciwym a bogobojnym białymgłowam, aby wiedziały jako mają chować ciało swoje w strzymawałości a w świątobliwości. I takież mężczyzna. A nie dać się zwodzić takowym szatańskim obłudom.
Chowają-ć też niektóre czarownice albo guślarze te latawce, a żywą z nimi w tej sprośności, ale dla pożytków swoich doczesnych, które mają od nich; którzy indziej kradnąc pieniądze i zboże, do nich przynoszą, na ich potępienie duszne. Byłoćby co jeszcze pisać o djablech, co za złości ludziom czynią przez bałwany i bałwochwalskie sługi obłudnemi cudami, co sprawują przez rozmaite czarnoksiężniki, guślarze, wieszczki, czarownice ale inszy dosyć o tem pisali, ja opuszczam; dosyć na tem teraz, iże one sztuki są szatańską mocą, sprawujące, rozmaitemi i przyrodzonemi władzami ziół, korzenia, drzew, kamieni, które zna szatan dobrze, też i rozmaitemi jakoby niejakiemi konfekcjami albo karaktery, kryślaniem, jakoby też niejakiemi sakramenty, któremi się szatan obowiązuje tym swoich mataczom być przytomny i skuteczny, których nam Pan Bóg srogo zakazał używać i od nich przyszłych rzeczy albo kradzionych dowiadować się, ale tylko marny wszystkiego patrzeć od Pana Boga samego.

(Giłowski. Wykład katechizmu, 190—192).
ROZMOWA O CZARODZIEJACH.

P. Kto pierwszy był wynalazca czarnoksięstwa?
O. Zoroastres, syn onego Chama, który ojca swego Noego ujrzawszy wstydliwe członki, wyśmiewał i nauczył się uczynków djabła, to jest: czarodziejstwa i zamówienia do szkodzenia ludziom. Tegoż syn Zoroaster wynalazł naukę czarnoksięstwa, był bowiem królem Baktrjanów w Persji, a to wprzód ośmiuset lat przed zbudowaniem Troi. Tenże wyuczył się od czartów tej zaraźliwej nauki, tak świadczy S. Aug. de civitate Dei; Vincensius in spec. histor.
P. Izaliż bywają szkodliwe zaczarowania mężom i niewiastom i jak bywają czynione?
O. Bywają zaiste szkodzące, a czynią się z różnych sił, ziół słów i zamówek i czynią ludzi słabemi, a czasem z tychże zaczarowaniów tak się osłabia ludzka natura, iż ludzie, nawet dołożywszy wszelkiego ratunku i lekarstwa, umierają, a próźne stają się starania lekarzów.
P. Astrologia, przez którą matematycy przepowiadają rzeczy przyszłe, jako to: niepogody, dżdże, przypadki nieuchronne, bynajmniej jednak od wolnej woli ludzkiej niezwisłe, czy też ta umiejętność potępiom ?
O. Astrologja, która żadnej umowy nic ma z djabłem, ale tylko bywa wyśledzona z gwiazd i z pewnych obrotów niebieskich, planet i znaków, nie jest zła, ale pozwolona od Kościoła Świętego i ta umiejętność początki i zasady ma prawdziwe. Druga zaś astrologja, która ma umowę z djabłem wyraźną albo tajemną i taką umową wspomożona przepowiada przyszłe rzeczy albo tajemne objawia, jest zła i potępiona od Kościoła Ś., bo nie jest prawdziwą umiejętnością. Mall malef. p. I. 9, 3.
P. Którzyż to są astrologowie matematycy?
O. Ci są, którzy się bawią umiejętnością około gwiazd obrotów polarnych nieba. Isidorus lib. 8.
P. Którzy się to nazywają guślarze, zamawiacze, incantatores?
O. Ci, którzy rzecz jakową sprawują słowami, naprz. aby kto bosemi nogami bez oparzenia chodził na żarzystych węglach. Isid. 1. 8.
P. Skąd się to nazywa duch podłożnik succubus?
O. Jest to ten czart, który przy spłodzeniu ukazuje się jakoby rodzący, a formuje sobie one ciało z powietrza. Mali. malef. p. 2 q. 1.
P. Które to duchy zowią, się phytenes, wróżkowie?
O. Ci, którzy o przyszłych rzeczach wieszczą, a także niewiasty zowią, się wiedźmy, phytonissae.
P. Który to duch zowie się nalegacz, incubus?
O. Jest ten czart, który, zamyślając spółkowanie cielesne, wykonywa coby samiec czynił z samicą, wszakże te nalegacze spłodzić nie mogą, bo są szczere duchy, a członków ani nasiennych ani zgoła, cielesnych mieć nie mogą; kiedy zdają się płodzić, kradną którego człowieka nasienie i wlewają w tę porę, kiedy niewiasta nasienie swoje ronić poczyna. Malleus malef. Wszakże, chociaż to niepodobna, żeby z tego płód żywy wyszedł, przecież oczywista rzecz, że takowy płód nie byłby czartowski, ale z tego człowieka, czyje było ukradzione zmieszane z niewieścim nasienie. W niewiadomości zaś płód idzie za żywotem i zowie się syn matki naturalny i macierzyste tylko dobra dziedziczy.
P.Czemu czart zmienia się w nalegacza (incubus ) albo w nałożnicę (succubus); izali dla lubieżności?
O. Nic z przyczyny lubieżności ani delektacji, jakoby dla siebie, ponieważ duch ciała i kości nie ma, a zatym ani lubieżności ani delektacji czuć nie może, ale z przyczyny chciwości, zdrady i oszukania ludzkiego, aby tak mężów jako niewiasty w pożądliwym szpetnym występku według ich skłonności naturalnej w ostatnią sromotę wprowadził. Bywają zaś ci ludzie zczarowani, jedni samochętnie czartom się podkładają, drudzy od sennych nalegaczów czartów bywają strapieni, insi, jako panieństwie i czystości żyjąc, bywają przeciwko woli swojej jawnie od czarta kuszeni przez zadane jakowe czary. Mall. mai.
P. Jakowe są lekarstwa kościelne naprzeciw tym duchom?
O. Pięć ich jest: 1. przez spowiedź; 2. przez znak Krzyża Św. i pozdrowienie anielskie; 3. przez używanie egzorcyzmów; 4. przez odmianę głosu; 5. przez klątwę albo złorzeczenie czartu, żeby nie zagabał takowe niewiasty, jako uczynił s. Bernard, który zaklął czarta nalegacza, a tak go wypędził. Niderus in

suo formic. Mall. mal. p. 2. Jeśliby zaś to wszystko nic pomogło, sądzić trzeba, że ta osoba cierpi to zamiast pokusy (chyba pokuty? Wyd.). Wolni zaś bywają od tych duchów książęta, biskupi, inkwizytorowie, kapłani, mający moc nad szatanem i nad czarodziejami, i na władzy zostający, mają dwuch aniołów względem siebie i względem władzy nard podległemi.
(Szczurowski. Prawo kanoniczne,[201] VI, str. 353 — 356).


O MELEFICIUM ALBO O CZARACH

Meleficium albo czary są, jak species pod czarnoksięstwem, nie ku czemu innemu ordynowane, tylko ku szkodzeniu ludziom. Co się najlepiej podoba czadu ludzkiemu adwersarzowi. A choćby mógł sam czart wszystkie dziwy wyrabiać z dopustu Bożego na świecie na złość ludziom, jednak kooperacji zażywa do tego czarowników, raz dla większego Majestatu Boskiego kontemptu, iż rozumnego stworzenia od aniołów coś umniejszonego uzurpuje spółki; druga, że sam świętych rzeczy nie może zażyć, tak jak czarownik; trzecia iż człek z człekiem in societate żyjąc, nic od niego nie spodziewa się i nie ma suspicii złej o nim, czegoby czart sam przez się nic dokazał. Stąd napisał Sinesius: Calamitates mortalium convivia sunt malorum Daemonium, to jest ludzkie nieszczęść sztylety są czartów bankiety.
Że czary są na świecie takowe, bez wąpienia Pismo Ś. oczywiście dowodzi, jurystowie, historycy; któremu to pismu nie wierzyć, jest być ateistą bezbożnym, albo heretykiem: które to wspomina Meleficium, to jest czarownika, dwanaście razy.
Te Meleficium, alias czary, jedne są przez sen, alias usypiające człeka dla okradzenia go, dla czucia, dla porwania niemowlątka, albo uduszenia go, albo nieczystego sprofanowania. Inne są czary miłosne przez Philtra alias zadanie na miłość lubsze dla wzbudzenia w kimś miłosnej pasji, dając co w potrawie, tu na Rusi najwięcej w pirogach, w kaszy mlicznej, w napoju, albo mieszając proszki pewne, ziela, metalla, pierze, szerść pewnych zwierząt. Co nic może naturalnie ciągnąć człeka do amorów, ale może poalterować humory, pomieszać imaginacją, rozpalić wewnętrznie ciało, fantazję wzbudzając do osoby jakiej, różnemi kochającego nabawić obrazkami, aż się wola da nakłonić; ani też do tego z swej natury mają zioła skutek, ale ex pacto z czartem inito. Philtra te albo miłosne czary i rozumowi szkodzą, z racji szkodliwych swoich ingrediencji, jakie są miesięczne odchody, nasienie, mózg kozi albo oślęcia małego, żywot hyeny alias wilka azjatyckiego, virga lupi, Remora, kości ziemnej żaby, lub krokodyla, a najbardziej szalej ziele, skórka z czoła źrebięcia świeżo oźrebionego, którego sam zapach klacze do szaleństwa przyprowadza, jako o tym wszystkie piszą: Aristoteles, Plinius, Columella.[202] Tym Kaligula cesarz z świata zgładzony jest.

Inne czary są nieprzyjacielskie, na zgubę czyją directe ordynowane. Jakto był czarownik jeden który niewolników na galery dekretowanych dusze sobie kupował, biorąc od nich cyrografy, dając im po kilkanaście czerwonych złotych i uwolnienie z galer a tymczasem ich truł, aby im kontraktu nic dotrzymywał. Albo też pewne formują portrety osób, którym chcą szkodzić, iż kolą, smażą, pieką, ale im pierwej z ceremonją pewną dają imię owej osoby, przez które mordowanie portretu żywa osoba nieznośne cierpi boleści. Albo też strzały jakiemiś święcą swemi ceremoniami, które odległych bodzą, śmiertelne przynoszą rany.
(Nowe Ateny, III, 233).


O SPOSOBIE PRZEKLĘTEJ CZAROWNIC PROFESJI ABO WYZNANIA

Sposób przeklętej profesji w czynienia wyraźnej umowy chowania. wiary szatanowi rozmaity jest, ponieważ i same czarownice w czarach swych rozmaicie się obierają. Zaczym wiedzieć potrzeba, iż jako trojakie są czarownice, to jest: szkodzące, ratować nie mogące; drugie, które ratować mogą, ale z jakiś osobliwej z szatanem umowy nic szkodzą; trzecie, które i szkodzą i ratować mogą, — tak między szkodzącemi są jedne najgorsze, wszystkie insze czary, które w inszych potrosze się znajdują, sprawujące, a są te, które nad skłonność natury ludzkiej, abo raczej wszystkich bydląt, niemowiątka, to jest maluchne dziateczki, jeść i pożyrać zwykły. Z których sposobu czynienia profesji niżej opisanego łatwo się i inszych domyślić możem.
I tenci jest najwyższy stopień i najbrzydliwszy w sprawowaniu czar. Drugie abowiem są rozmaite. Insze szkody przynoszące, to jest, że grady i powietrza szkodliwe z piorunami i błyskawicami poruszają, niepłodność w ludziach i w bydle sprawują, niemowiątka, których nie pożyrają szatanom ofiarują abo też zabijają. Ale to czynią dziateczkom niekrzczonym; te abowiem, które pożerają, krzczone bywają, jako się pokaże, i to tylko za bożem dopuszczeniem. Umieją też dziateczki blisko wody biegające w wodę przed oczyma rodziców ich, gdy żaden nic postrzeże, wtrącać; konie pod ludźmi wiściekłe czynić; z miejsca na miejsce przez powietrze, tak rzeczą sarną jako i mniemaniem, przebywać; sędziów i inszych urzędników umysły, żeby im nie szkodzili, odmieniać; milczenie sobie i inszym na mękach będącym sprawować; na tych, którzy je mają, strach i drżenie wielkie przepuszczać; rzeczy tajemnne inszym objawiać i niektóre przyszłe rzeczy, gruntujące się na sprawach i przyczynach przyrodzonych, za nauką szatańską opowiedać; rzeczy, których niemasz, jako te które są, pokazować; do miłości abo nienawiści nieporządnej umysły ludzkie pobudzać; piorunem podczas z ludzi kogo chcą abo i bydło zabijać; władzę rodzajną abo moc do sprawy małżeńskiej odejmować, poronienie sprawować, dziateczki w żywocie matek ich tylko dotknieniem zwierzchownem zabijać; także też samem pojrzeniem, podczas bez dotknienia, ludzi i bydło czarami usidlić i o śmierć przyprawić; dziateczki swoje własne szatanom ofiarować i wszytkie szkodliwe rzeczy, które insze czarownice potrosze czynią, gdy Pan Bóg dla grzechów ludzkich dopuszcza, te, na najwyższym stopniu czarownice będące, sprawować umieją, lecz nie przeciwnym sposobem. W tym się wszakże wszytkie zgadzają, iż brzydkość cielesną z szatany odprawują; przeto też z sposobu czynienia profesji najwyższych czarownic inszych czarownic sposób łatwo może być pojęty. Takowe czarownice były niekiedy przed trzydziestu lat: na granicach Sabaudji, ku państwu Berneńskiemu, a teraz są na granicach Lombardji, ku państwu arcyksiążęcia Rakuskiego, gdzie inkwizytor Kumański w jednem roku czterdzieści czarownic i jedną skazał na ogień; który był do roku 85 i do tego czasu ustawicznie z wielką pilnością urząd ten odprawuje.
Sposób tedy czynienia profesji dwojaki jest: jeden jawny i zawołany, barzo podobny ślubowi ja jawnemu, a drugi szczególny abo osobny, który osobno szatanowi którejkolwiek godziny może być oddany. Jawny i zawołany sposób bywa, gdy czarownice dnia pewnego do kupy się gromadzą i szatana w postaci ludzkiej widzą, który, gdy ich do dotrzymania sobie wiary, obiecując szczęśliwe na świecie powodzenie i długi żywot, upomina, one czarownice zalecają mu nowicjatkę, to jest nowoprzystającą, prosząc, żeby ją w opiekę swą przyjął. Szatan tedy, jeśli do odstąpienia wiary i nabożeństwa chrześcijańskiego, także też szerokiej niewiasty (ponieważ tak błogosławioną Pannę Marję nazywają) i do znieważenia sakramentów obaczy nowicjatkę abo ucznia nowego chętnego; podaje rękę, wzajem też nowy uczeń abo nowicjatka, rękę dawszy, to wszytko zachować obiecuje. Lecz szatan, to otrzymawszy, zaraz przydaje, że jeszcze mało na tym; a gdy uczeń, coby więcej miał czynić i, pyta, szatan przysięgi potrzebuje, któraby to w sobie miała, żeby mu się z duszą i z ciałem na wieki oddał i żeby według przemożenia swego ludzi obojej pici do niego pociągał i nawodził. Nakoniec przydaje, żeby sobie pewne maści z kości i z członków dziateczek, osobliwie krzczonych, robili, przez któreby żądzom swoim zapomocą jego dosyć czynić mogli.
Głośna rzecz była między ludźmi z powieści Piotra sędziego w Botlygen, iż w Berneńskiej ziemi trzynaście niemowiątek czarownice zjadły, zaczym urząd srodze karał takowych krwie rozlewców. Gdy tedy Piotr pytał niektórej pojmanej czarownice, którymby sposobem dziateczki małe jadły, odpowiedziała, iż takim sposobem: na niemowiątka nie krzczone, osobliwie cuhamy, albo też i krzczone, zwłaszcza krzyżem św. nie przeżegnane i modlitwami nie obwarowane (uważ to, czytęlniku, iż za poduszczeniem szatańskiern nawięcej cuhają na niekrzczone, dziatki, żeby do krztu nie przychodziły). Te tedy w kolebkach, abo przy boku matek ich leżące, obrzędami naszemi zabijamy. Które, gdy rozumieją być uduszone abo że z inszej przyczyny umarły, z grobów potajemnie kradniemy i w kotle warzymy, aż, gdy kości opadną, wszytko ciało się rozpłynie, z gęstszej materji czynimy maść, naszej nauce potrzebną i pojazdom służącą; rzedszą zaś napełniamy flaszkę abo bukłażek, z którego gdy się kto napije, przydawszy nieco ceremonji, zaraz stawa się uczestnikiem i uczonym w naszej sekcie.
Do tegoż służy i ten sposób jaśniejszy i do rozumienia snadniejszy. Młodzieniec abowiem niektóry, z żoną swoją czarownicą pojmany do berneńskiego sądu i w osobną wieżę od żony swojej wsadzony, rzekł: gdybym mógł za moje zbrodnie odpuszczenia przed Bogiem dostąpić, wszytko co strony czarów wiem z chęciąbym objawił, abowiem widzę, że mi umrzeć przydzie. Gdy tedy od ludzi uczonych przy sobie stojących słyszał, że może odnieść dostateczne odpuszczenie grzechów, jeśliby za nie z serca żałował, usłyszawszy to, z chęcią się na śmierć gotował i sposób pierwszej zarazy objawił. Taki, mówi, porządek jest, którym i ja zwiedziony jestem.
Naprzód potrzeba, żeby w dzień niedzielny, pierwej niż woda święcona będzie, uczeń nowy z mistrzami do kościoła wszedł i tam przed nimi wyrzekł się Chrystusa P., jego wiary, chrztu i Kościoła powszechnego.
Potem powinien przysięgę, uczynić magisterkowi, tak abowiem szatana, a nie inaczej zową. Gdzie wiedzieć trzeba, iż ten sposób z inszemi wyżej opisanemi zgadza się. I nic to nie wadzi, że szatan podczas obecnie bywa przy oddawaniu sobie przysięgi, a podczas nie; sztucznie abowiem na ten czas postępuje, bacząc sposobność nowego ucznia, któregoby podobno obecnością swoją, jako nowotnego, odstraszył dla bojaźni, tedy przez jemu znajome i towarzysze jego łatwiej go rozumie przywieść do zezwolenia.
Dlategoż go na ten czas magisterkiem nazywają, gdy go obecnie niemasz, żeby ucznia nie tak bojaźń dla małego uważenia mistrza zjęła. Nakoniec pije z bukłaka namienionego, co uczyniwszy natychmiast poczuje w sobie umiejętność sposobów postępowania w przedniejszych sprawach naszej sekty. Tym sposobem ja jestem zwiedziony i żona moja, o której wiem, że jest tak uporna, że w ogień będzie wolała wnijść, aniżeli cokolwiek prawdziwie powiedzieć. Ale niestetyż oboje winni jesteśmy.
Jako powiedział młodzieniec, tak się wszytko pokazało. Albowiem, wprzód wyspowiedawszy się, szedł z wielką skruchą na śmierć. Żona zaś jego, świadkami przekonana, najmniej prawdy i na samej męce nie chciała powiedzieć ani też przy śmierci. I tak, gdy stos drew od kata był nałożony, nałajawszy mu sprośnie, spalona była. Z tych tedy rzeczy pokazuje się sposób profesji ich znaczniejszy.
Drugi zaś sposób osobny bywa rozmaicie. Podczas abowiem mężczyznom abo białemgłowom, w rzeczach doczesnych utrapionym, szatan pokazuje się oczywiście, podczas też przez osoby pewne z nimi rozmawia, i jeśliby rady jego chcieli być posłuszni, obiecuje według myśli powodzedzenie we wszytkim, od małych wszakże rzeczy, jak się w pierwszym rozdziale wspomniało, zaczynając, żeby zlekka do więtszych rzeczy przyprowadził. Mogłyby się tu przywieść rozmaite dzieje i sprawy, od nas na inkwizycji doznane, ale iż w tym żadnej trudności niemasz, krótkości trzeba dogadzać z dalszem objaśnieniem.

O CZYNIENIU PRZYSIĘGI SZATANOWI NIEKTÓRE OBJAŚNIENIA.

Strony tego zaś, iż szatan po czarownikach przysięgi potrzebuje, potrzeba nieco wiedzieć, dlaczego i jako rozmaicie to czyni. Naprzód tedy, choć to czyni osobliwie ku więtszej obrazie boskiego majestatu, stworzenie jemu oddane sobie przywłaszczając, i dla więtszej pewności jego przyszłego potępienia, którego on wielce pragnie. Wszakże częstokroć doznaliśmy tego, że przysięgę taką wespół i z profesją do pewnych tylko lat przymował. Podczas też czynienie profesji i przysięgi do pewnych lat odkładał. Powiedamy tedy, iż profesja należy na zupełnem abo też w cząstkach jakich, to jest szczególnem odstąpieniu wiary. Zupełne odstąpienie bywa, gdy się kto zgoła wiary odrzeka. Szczególne zaś abo w cząstkach odstąpienie, gdy kto podejmuje się ceremonje pewne przeciwko ustawom kościelnym zachowywać, naprzykład: niedziele pościć, albo w piątki mięso jeść, albo niektóre grzechy na spowiedzi zataić albo cokolwiek podobnego czynić. Przysięga zaś należy na oddaniu dusze i ciała szatanowi. Przysięgę tedy czemuby szatan do pewnych lat: odkładał, przyczyny cztery mogą być położone.
Pierwsza, ponieważ szatan myśli serdecznych wiedzieć nie może, bo to tylko samemu Panu Bogu należy, ale po tętnie abo znakach ich dochodzi, jako się niżej pokaże. Dlatego ten chytry nieprzyjaciel, gdy obaczy nowicjatkę zrazu trudną być do zezwolenia, zlekka z nią postępuje, mało po niej potrzebując, żeby do więtszych rzeczy przywiódł. Wtóra przyczyna, abowiem iż między temi, które się wiary wyrzekają, jest różność, gdyż niektóre usty ale nie sercem, drugie zaś usty i sercem wiary odstępują, szatan, chcąc doświadczyć, jeśli tak sercem jako usty do niego przystają, pewne lata naznacza, żeby tymczasem z sprawy i życia ich myśli ich doszedł.
Trzecia przyczyna, iż jeśli przez czas naznaczony pozna ją być nie we wszytkim sobie prawic posłuszną, iż usty tylko nie sercem do niego przystała, bacząc, że miłosierdzie swe Pan Bóg dla przytomności i straży anioła dobrego, której szatan wielu rzeczach doznawa, nad nią pokazać może, tedy ją porzuca i utrapieniem w rzeczach doczesnych prześlduje, żeby ją tak do rozpaczy przywiódłszy, mógł sobie pozyskać. Co się stąd pokazuje: abowiem jeśli pytamy, czym się dzieje, że niektóre czarownice, w mękach by nawiętszych, nidoczego się przyznać nie chcą, drugie zaś łatwusieńko na wszelkie pytanie do swoich występków znają się; także też, co za przyczyna tego, iż, skoro się do występków swoich przyznają, chcą sami siebie wieszać. Wprawdzie rzec możemy, iż gdzie wola boża przez anioła świętego do tego nie przystąpi, żeby czarownica musiała prawdę przyznać i za działanie milczenia przez czary od niej odstąpić, iż na ten czas wszytko za sprawą szatańską się dzieje, cokolwiek się dzieje: bądź to milczenie bądź przyznanie występków. Milczenie się pokazuje na tych, o których wie szatan, że tak usty jako i sercem wiary się wyrzekli i takimże sposobem przysięgę uczynili, których stateczności pewien jest, gdzie przeciwnym obyczajem od drugich ochlała swą obronę, dlatego iż zna, że mu się ninacz nie zejdą.
Czego doświadczeniem częstokroć doszliśmy, ponieważ z przyznania tych wszytkich, którechmy skazali na ogień, pokazało się, że poniewoli czarami się bawili. Czego nie uczynili nadzieje wybawienia, gdyż z bicia i razów, onym od szatana zadanych, gdy im nie chciały być posłuszne, prawda się pokazowała. Częstokroć abowiem były widane z twarzami opuchłymi, zasiniałymi. Także te też my sami doznali, iż po przyznaniu występków na męce zawsze się chcą wieszać; czego przestrzegając, straż na każdą godzinę bywa, przysadzona, która tego pilnuje. I podczas za niedbalstwem straży znajdo-wano je zawieszone na rzemykach abo podwikach, a to pewnie za poduszczeniem szatańskim, żeby przez skruchę abo spowiedź sakramentalną odpuszczenia nie dostąpili, i których sercem do siebie nigdy pociągnąć nie mógł, co im snadniejszą drogę czyniło do dostąpienia łaski bożej; nakoniec przez doczesną sromotę i okrutną śmierć do rozpaczy przywieść usiłuje. Aczkolwiek z łaski bożej, jako mamy pobożnie wierzyć, prędszego grzechów odpuszczenia przez prawdziwą skruchę i zupełną spowiedź dostąpiły te, które nie z chęci tym plugastwem i brzydkościami bawiły się.
Tuż się pokazuje z tych rzeczy, którekolwiek się w biskupstwach Argentińskim, Konstantińskim i w miasteczkach Hagonie i Rawenspurgu zaledwie przed trzema laty działy. W pierwszym abowiem miasteczku jedna na podłej i bardzo słabej podwice obiesiła się. A druga, imieniem Walipurgis, w zadziaływaniu milczenia przez czary barzo doświadczona, która insze białegłowy uczyła, jako takowe milczenie, uwarzywszy W piecu chłopiątko pierworodne, sprawować miały.
Sprawy te i dzieje ich są pogotowiu także inszych, w drugim miasteczku spalonych, które przy różnych materjach potrosze wspomnione będą.
Jest i czwarta przyczyna, dlaczego szatani przysięgę pewnym czarownicom odkładają, a drugim namniej nic, a to dlatego, iż oni, mogąc łatwiej wiedzieć wiek ludzi aniżeli astronomowie, snadniej im kres żywota abo naznaczyć abo kres przyrodzony przez przypadkowy sposobem opisanym uprzedzić mogą.

(Młot na czarownice, II).
O SPOSOBIE, KTÓRYM Z MIEJSCA NA MIEJSCE BYWAJĄ PRZENASZANE.

Maść z członków dziatek, przed krztem od nich zabitych, robią według nauki. szatańskiej, którą namazują stołek jaki abo drewno, co uczyniwszy zaraz bywają na powietrze porywane, tak we dnie jako i w nocy, widomie i jeśli chcą niewidomie, gdyż szatan zasłoną jaką je zakrywa. Wszakże, aczkolwiek szatan przez maść takową nawięcej te rzeczy odprawuje dlatego, żeby łaski bożej, ze krztu płynącej, dziatki niewinne zbawiał, częstokroć jednak i bez niej to czyni przez zwierzęta, które nie są zwierzęta prawdziwe, ale szatani w postaci ich, abo też bez wszelkiej zwierzchniej pomocy, tylko za sprawą szatana widomie sprawującą podczas bywają przenaszane.
Rzecz dziwna o dziennym i widomym przenoszeniu w miasteczku Waldshut nad rzeką Rhenem w biskupstwie Konstantińskim trafiła się. Czarownica niejaka, będąc w nienawiści u mieszczan miasta onego, na wesele jedno zaproszona nie była, na którym niemal wszyscy obywatele miasta onego byli. Ona rozgniewawszy się, myśląc o pomście, szatana przyzwała i swojej żałości przyczynę powiedziała, prosząc, żeby wzbudził grad i wszytkich z tańca, rozegnał. Zezwolił szatan, i wziąwszy ją, przeniósł po powietrzu, na co pewni pastuchowie patrzali, na górę blisko miasta leżącą. I jako się potem przyznała, gdy wody nie miała nalać w dołek, który mały (bo ten sposób, jako się pokaże, gdy grady sprawują, zachować zwykły) uczyniła, miasto wody moczu weń napuściła i palcem obyczajem swym przy szatanie zamieszała. Szatan tedy, zaraz ku górze wyniósłszy onę wilgotność, grad baszo wielki nakształt kamieni nad tańcującemi i miasteczkiem onym tylko spuścił. Zaczym, gdy się on rozbiegli i zobopólnie o przyczynie gradu onego z sobą rozmawiali, czarownica potym w miasto weszła. Czym w podejrzenie więtsze wpadła. Ale gdy pastuchowie, to co widzieli, powiedzieli, podejrzenie ono wielkie w dowód się obróciło. Przeto pojmana, i po przyznaniu, że to dlatego uczyniła, że na wesele zaproszona nie była, także też, że się wielą inszych czarów parała, spalona była.
A iż między pospólstwem głośna rzecz jest o ich przenaszaniu, nie potrzeba nic więcej dla dowodu przywodzić. Niechaj na tym przestaną przeciwnicy, którzy takowego przenaszania abo nie przyznawają, abo że się tylko w mniemaniu i fantazji dzieje, twierdzą. Którzy, choćby też w błędzie swym zostawali, mniejszaby to i nie byłoby o cO mówić, gdyby ten błąd ich nie był z szkodą wiary świętej. Ale widząc to, że oni do tego błędu ku rozmnożeniu czarownic i szkodzie wiary świętej inszych do tegoż rozumienia przywodzić śmieją, gdy uczą, że wszelkie czary (które się prawdziwie i słusznie czarownicom, jako naczyniu szatańskiemu, przypisują) nic nie są w rzeczy samej, tylko z fantazji i omamienia na niewinne ludzi się kładą, jako też i to przenaszanie zmamione, zaczym częstokroć bez karania, ku wzgardzie Stwórce naszego i rozmnożeniu ich wielkiemu, zostawały i zostawają, potrzeba tedy jądra w tych tam słowach się domacać.

Między którymi jedna w miasteczku Brysaku od nas pytana, czy według mniemania tylko i fantazji, abo też cieleśnie bywają przenoszone, odpowiedziała, iż obojako. Gdyby abowiem z przypadku jakiego nie chciałyby być przeniesione rzeczą samą i wedle ciała, jednałby pragnęły wiedzieć, coby w zgromadzeniu onym towarzyszki ich czyniły, tedy takowego zażywają sposobu: że taka w imię wszytkich djabłów ma się położyć nią lewy bok, na łokieć, z której ust wychodzi jakoby żółtawa para. Skąd wszytkie rzeczy, któreby się tam działy, dostatecznie wiedzą. A jeśli też według ciała chcą być przeniesione, wyżej opisany sposób zachowują.
(Młot na czarownice, 60—64).

CZY CZAROWNICE LATAJĄ NA ŁYSĄ GÓRĘ?

Pewna, rzecze kto, rzecz jest, iż czarownicy i czarownice zeznali, iż na górę łysą latają. Nie przeczę, iż pewna rzecz jest, że zeznali, alo to zeznanie albo torturami wymuszone było, albo podobne do owych ludzi wyznania, którzy, sądząc się być w ziarno zamienionemi, z izby wychodzić lękali się, aby ich ptastwo nie pożarło. I aby komu dziwno nie było, iż to mam za sen, i imaginację albo mózgu naruszenie, niech rozstrząśnie sprawy swoje, a doświadczy, iż o czem najczęściej myśli, to też mu się najżywiej marzy. Co zaś pospolicie ludzie prości i łacnowierni czynią? Bajki o lataniu na łysą górę dzieciom swoim jako prawdziwe powiadają historje. Ci, nie mając jeszcze ani rozeznania ani doświadczenia, mocno temu wierzą. Gdyż to powiadają rodzice, mamki, i niańki ich, którym najwięcej ufają. Te zaś powieści tem głębiej do ich umysłu przechodzą, im są dziwniejsze i im mózg ich dziecinny miękki sposobniejszy jest do przyjęcia śladów tego, o czem słyszą i myślą. Przeto jedni lękając się ustawicznie podobnych przypadków, nakoniec przychodzą do tego stanu, że się im śni najczęściej, jakby na nich czarownice jeździły, drudzy ze złości lub ciekawości, pałając żądzą zakosztowania owych rozkoszy, tak latają na łysą górę, jako żeglarz we śnie żegluje, oracz orze, kupiec kupuje i przedaje. A że słyszeli, co czynią czarownice dla przypodobania się szatanowi, one też na podobne zdobywają się zbrodnie, aby milej były przyjęte od tego, z którym rozumieją, że prawdziwie obcują.
Zdanie to moje potwierdza olejek, którym, jako powiadają, przed leceniem namaszczają się. Do czego bowiem ten olejek potrzebny? alboż szatan nie mógłby czarownicy zanieść bez tego przygotowania? Kto w drogę wyjeżdża, wóz a nie siebie smaruje; na szatanie jeżdżą czarownice, więc szatana tym olejkiem, aby nie skrzypiał, namaszczaćby powinne. Jakąż tedy ma moc ten olejek? Oto wzbudza duchy żywne, które, rzeźwiej biegając temiż drogami, któremi biegały, gdy o tem czarownice myśliły, też same umysłowi wystawują obrazy. Przykład tego mamy pijanych: czemu, co u trzeźwego w sercu, to u pijanego na języku? bo wino lub inny likwor gorący wzbudza duchy żywiące, a te myśli teżsame, które mieli trzeźwi.
Nadto jakie, pytam się, osoby najczęściej w tych to nocnych ptaków zamieniają się? Niewiasty, to jest skłonne z natury do melancholji i częstokroć podległe hipochondrji, którą w nich nazywają lekarze hystericus morbus albo macicowa choroba. Jakiego zaś stanu? Nigdy prawie z godnych i majętnych, ale niewiasty proste, ubogie, w nędzy żyjące, to jest temi karmiące się potrawami, tym podlegające niewygodom, które bez wrodzonej skłonności same przez się umysłu choroby sprowadzają i pomnażają w ludziach ułożenia lubo ciała najzdrowszego.
Jakoż obłudę tę, czyli raczej chorobę mniemanego latania na łysą górę, odkryły doświadczenia. Czytamy w księdze Malleus maleficarum: iż gdy jedna czarownica wyznała przed inkwizytorami, albo sędziami duchownemi, iż prawdziwie mogła latać i przenosić się po powietrzu dokądby chciała, sędziowie przykazali jej, aby na pewne miejsce leciała i ztamtąd, odprawiwszy poselstwo sobie poruczone, znowu powróciła. Obiecała tak uczynić. Dla czego zamknięto ją w izbie jednej, tam ona zaraz rzuciła się na ziemię i leżała jak zabita. Wszedłszy sędziowie do izby, kazali ją budzić; miotano, szarpano, nogi palono, lecz ona nic nie czuła. Wkrótce, przyszedłszy do siebie, dała sprawę poruczonych sobie rzeczy, przydając, iż przykrą nader podróż miała. Spytana zaś, jeśliby nie czuła bólu w nodze odpowiedziała, iż go uczuła za powrotem swoim; zkądby zaś pochodził nie wiedziała. Naówczas sędziowie, przełożywszy jej, co się z nią działo, nakłonili ją do wyznania i wyrzeczenia się na potem błędu tego.
Nic zaś bardziej nie utwierdza mnie w zdaniu mojem, jako zeznania różnych czarownic o czasie, którego lecą, o sposobie, którym lecą, o miejscu, na które się zbierają, o rozkoszach, których używają, o postaci szatana, w której się ukazuje, i o innych okolicznościach tych biesiad. Te krótko tu zebrane, już dla przekonania, już dla ciekawości czytelnika położę.
Któregoż czasu latają?[203] W nocy, i to tylko ze środy na czwartek albo z piątku na sobotę; i tej nocy, według zeznania jednych, spać potrzeba, według innych czuć (=czuwać), a według wielu jedno oko tylko zmrużone mieć należy.[206]
Którejże godziny? której szatan na niebie ukaże się w postaci barana, albo której w postaci kozła stanie przede drzwiami. Kto tej godziny nie leci, musi zapłacić pół talara albo dziesięć groszy, jakby czarownica swoją mocą mogła lecieć! raczej szatan czarownicy miałby zapłacić, że jej wcześniej nie zaniósł. Czarownicy francuscy, mówi Bodinus, kładą tylko miotłę między nogi, mrucząc niektóre słowa, bez namaszczenia się, i wnet lecą. Czarowników zaś włoskich zawsze kozioł czeka u drzwi dla ich przeniesienia na miejsce biesiady.
Jakim zaś sposobem lecą i na czcili? Na miotłach, na kozłach, na osłach, na kijach namaszczonych tłustością dzieci nie chrzczonych, zabitych.
Inne siebie tylko namaszczają, powtarzając te słowa: tam i sam. Nawet z więzienia lecą, ale szatan znowu ich przywraca sprawiedliwości. Czemuż czarownicy i czarownice znowu powracają do więzienia? czy dobrowolnie? któż dobrowolnie leci na męki okrutne? czy szatan ich przymusza? jakimże sposobem? odbieraż im wolność czynienia tego, co chcą? skądże miałyby tę moc? nie od siebie, nic z natury swojej, bo żaden duch stworzony nie tylko najmniejszej władzy nic ma nad wolą, ale też myśli, chęci i skrytości jej wiedzieć nie może. Nie od Boga, bo wiara nas uczy, iż póki człowiek żyje, ma wolność, ma moc i pomoc od Boga potargać więzy szatańskie. Czemuż tedy czarownicy, powracając do więzienia, wydają się dobrowolnie na męki, któremi dręczyć i karać tego rodzaju ludzi jest zwyczaj? Nie inną zaś drogą wylatują, jedno przez komin, gdyż ten kolorem ma podobieństwo z czartem. Inne zaś twierdzą, iż nie koniecznie trzeba wylatywać kominem.[207] Dokądże lecą? Na cmętarz jaki, na miejsca puste, ale przy bagnach i jeziorach leżące, aby szatan, wzbudzając nawałności, mógł wygodniej szkodzić ludziom.[208]
Co tam znajdują? Dzban, z którego djabeł wychodzi, albo w postaci zająca, albo w postaci wołu, albo nakształt pnia. Najczęściej zaś siedzi na krześle w postaci kozła, rogi mającego na czele i w pośladku, a między rogami lampę i nadto pod ogonem twarz ludzką.[209]
Cóż tam przyleciawszy robią? Tyłem szatanowi kłaniają się albo kulką przed nim wywracają, potem całują pod ogon, mszę mają, chrzczą się, ofiary szatanowi czynią, dzieci niemowlęta i zwiedzionych od siebie stawią przed nim. Szatan zaś na pokazanie ukontentowania swego dziurę w ziemi zrobiwszy, mocz puszcza i tą moczą wszystkich kropi. Żegnają, się ręką lewą, mówiąc: W imię Patrika Petrika Arragońskiego teraz teraz Valentia złe nasze już minęło.[210]
Co czyni szatan z nowoprzyjętemi czarownikami? Każe zaprzeć się Boga i świętych; potem, ochrzciwszy, daje proso czarne z proszkiem wątroby niemowląt niechrzczonych, albo krew ssie z nogi lewej, używa zaś tego sekretu, aby nie wydawali sekretu nawet na torturach.[211]
Jaka ich biesiada? Jedzą ropuchy, wisielców, trupy świeże dzieci niechrzczonych ale wszystko bez soli, chleb zaś jest Z prosa. czarnego.[212]
Co czynią po biesiadzie? Tańcują. Jakimże porządkiem? Oto w pierwszej parze idą ropuchy, w aksamity czarne ubrane, za niemi szatani albo djabli i djablice prowadzą czarowników i czarownice, mające na ramieniu, na głowie, na ręku ropuchy, także w aksamity przystrojone, i kota czarnego, który jako paź niesie ogon za niemi.[213]
Jakże się kończy ta uciecha ? Djabeł, który jest marszałkiem, obraca się w lisa i skoro zamruczy, wnet wszyscy umilknąć powinni.[214]
Kończy się też czasem niee wcześnie, a to na ów czas, gdy kur zapieje; aby zaś nie piał, trzeba mu głowę namazać oliwą albo zrobić kołnierz z latorośli winnej.
Ktoż tu i pomyśleć może, że to są zeznania ludzi, zdrowy rozum mających? Byćże może, aby człowiek odważał się na tak wielkie zbrodnie i sprośności, jakie przypisują czarownicom i czarownikom, dlatego tylko, aby patrzał na brzydką postać szatana, aby jadł ropuchy, wisielców, trupy etc., aby tańcował z ropuchami, aby na koniec djabła pod ogon całował? Kto takowym bajkom wierzy, nie zna serca ludzkiego, nie zna siebie samego. Dosyć byłoby do odrażania ludzi od czarodziejstwa wysłać ich raz tylko na takowe reduty.

(Djabeł w swojej postaci I, 128-139).

JAKO CZAROWNICE Z LATAWCAMI OBCUJĄ.

Co się tknie sposobu, którym czarownice z szatany, latawcami nazwanemi, cieleśnie obcują, pięć rzeczy potrzeba mieć na baczeniu. Naprzód szatana i ciało, które na się bierze, z któregoby elementu abo żywiołu było ukształtowane. Powtóre sprawę, jeśli się ona zawsze z wypuszczeniem nasienia, od kogo inszego wziętego, odprawuje. Potrzecie czas i miejsce, jeśli barziej jednego czasu aniżeli drugiego to bywa. Poczwarte, czyli się widomie z białągłową łączy i czyli tylko te białogłowy, które z takich brzydkości się rodzą, takowym sprośnościom szatańskim podlegają. Piąta, czyli też te bywają tym sprośnościom podległe, które od bab przy porodzeniu szatanom są ofiarowane. Ale wprzód mówmy o materji ciała, które na się biorą, także o przymiotach.
Powiadamy tedy, że bierze ciało z powietrza, które poniekąd jest ziemiste, ile ma w sobie własności ziemie w gęstości, co się tak objaśnia: abowiem iż powietrze samo z siebie nie jest sposobne do wyobrażenia, jedno względem ukształtowania inszej materji, w której się zamyka, dlategoż też granic samo od siebie nie ma, ale tylko od inszych rzeczy. Boby tak zgoła nie mógł ciała z samego powietrza wziąć, które jest barzo snadne do odmienności w każdą rzecz, co stąd znać, iż niektórzy, chcąc ciało od szatana wzięte mieczem rozdąć abo przebić, nie mogli dokazać tego, abowiem cząstki powietrza rozdzielonego zaraz się z sobą znowu zbiegają i wiążą. Skąd się pokazuje, iż powietrze samo z siebie do takiego ciała jest sposobne, ale iż nie może być kształtowane, ażby się co do niego ziemistego przymieszało, przeto potrzeba, żeby to powietrze było jakokolwiek zgęszczone, do własności ziemie przystępujące, wszakże żeby istota powietrza nie ginęła. Takowe zagęszczenie mogą czynić szatani i dusze od ciała odłączone, z waporów abo wilgotności gęstych, z ziemie wychodzących, gromadząc je i kształtując w ciało, w którym mieszkają, jako nim tylko ruszający, ale żywota mu nie dający: abowiem ten pochodzi od dusze z ciałem złączonej.
Są tedy w takowych, wziętych i ukształtowanych z powietrza, ziemistemi waporami zagęszczonego, ciałach nie inaczej, jako żeglarz w łodzi, którego wiatr pogania: w których szatani z czarownicami mówią, jednak nieprawdziwie i niewłaśnie (jako to w takim ciele), ale dźwięk z wiatru, podobny słowom, puszczają do uszu słuchającego. Widzą i słyszą daleko wyborniej niż ludzie, nie oczyma ani uszyma ciała wziętego, ale widzeniem i słuchem duchownym, który nierównie jest prędszy i subtelniejszy niż cielesny. Jedzą nieprawdziwie, choć pokarmy, w uściech zgryzione i zeżwane, w się puszczają. A to dlatego nieprawdziwie, iż ciało ich nie ma ani może mieć mocy, któraby pokarm potrzebny w ciało rozsyłając, w ciało go obracała, abo też niepotrzebny i zbyteczny z niego wyrzucała; co w jedzeniu prawdziwym ma się znajdować. Rodzą częstokroć nie mocą z ciała onego pochodzącą, ale męskiego nasienia, bądź w sprawie cielesnej miasto białej płci się podrzuciwszy, bądź w zmazaniu nocnym nabytego zażywając.
Tu wszakże nie postąpimy dalej. Dwojaka wątpliwość nas zachodzi. Pierwsza, jeżeli czarownice teraźniejsze takowemi brzydkościami bawią się. Druga, jeżeli czarownice z tego plugastwa początek swój wzięły. Na pierwszą z tych wątpliwości odpowiadając, mówimy, że cokolwiek się z przeszłymi czarownicami przed rokiem wcielenia syna Bożego tysiąc czterysta abo bliżej działo, to jest, jeśli się temi brzydkościami szatany mazały, jako od czasu onego teraźniejsze czarownice czynią, nie jest nam wiadomo. Acz żeby nie mieli być zawsze czarownice, żeby sprawami swymi szkód wielkich w ludziach, bydle, ziemskich urodzajach nie czyniły, także o bytności latawców i latawic, żaden wątpić nie może, który jedno historje czyta, ponieważ tak kanony, jako doktorowie święci od wielu set lat siła o nich na potomne czasy podali i zostawili. Aczkolwiek w tych różność jest, iż szatani latawcy przeszłych czasów z białymigłowami niektóremi nad wolę ich obcowali, o czym Nider w księgach swoich także i Thomasz Brabantinus piszą.
Teraźniejsze zaś czarownice, że tej sprośności szatańskiej podlegają, ichże własne świadectwa wiarę czynią, i te sprawy swoje podobne być nam pokazują, nie jako się po ten czas działo poniewolnie, ale dobrowolnie, z chęcią się na brzydkie upodobanie szatańskie podając. Ilekolwiek abowiem było ich od nas zostawionych na karanie urzędowi świeckiemu w różnych biskupstwach, wszystkie przez wiele lat, to jest do dwunastu, dwudziestu i trzydziestu tym obrzydliwościom szatańskim służyły, a zawsze z odstąpieniem od wiary, bądź zupełnym bądź w cząstce jakiej. Co wszystkim tamtym obywatelom jest wiadomo; wyjąwszy abowiem te, które, do wiary św. przywróciwszy się, pokutę potajemnie odprawowały, nie mniej czterdziestu ośmi w piąci leciech na ogień skazanych było, nie tak wszakże im była dana wiara, jako tym, które dobrowolnie się na pokutę udawały. A te wszytkie w tym były zgodne, iż na znak odstępstwa swego potrzeba, żeby się taką szkaradnością mazały.
O których szczególnie w drugiej części tej księgi będzie się mówiło, gdzie ich sprawy zosobna będą opisane, opuściwszy te, których towarzysz nasz inquisitor Kumański w hrabstwie Burbiskim doszedł: który jednego roku, t. j. 1485 czterdzieści czarownic i jednę skazał na ogień. Te wszytkie jawnie przyznawały się do tego brzydkiego obcowania z szatany.
Co się tknie drugiej wątpliwości, jeśli czarownicy z tych brzydkości szatańskich początek mają, powiedamy z św. Augustynem, iż to jest prawda, że wszystkie zabobonne nauki z zaraźliwego spółkowania szatanów z ludźmi początek wzięły.

(Młot na czarownice, 65—70).

JEŚLI W TAKOWYCH BRZYDKOŚCIACH SZATANI LUDZKIEGO NASIENIA ZAWSZE ZAŻYWAJĄ.
W rozwiązaniu tej wątpliwości nie może się nic tak dalece pewnego powiedzieć oprócz tej do wiary podobnej dystynkcji („distinctiey“), bo czarownica abo jest niepłodna, abo do zastąpienia sposobna. Jeśli niepłodna, tedy nie zażywa nasienia, boby ninacz się nie zeszło. A szatan, jako i przyrodzenie, we wszytkich sprawach swoich ile może zbytku się strzeże; z takim tedy łączy się dla pobudzenia rozkoszy nie w sobie, bo ciała prawdziwego i kości nie ma, ale w czarownicy. A jeśli jest czarownica do rodzenia sposobna, tedy, męskiego nasienia wedle potrzeby dostawszy, obcuje z nią i zażywa go. A jeśliby kto spytał, czyli nasienia, w nocnym pomazaniu wypuszczonego, tak może szatan dostawać i zażywać, jako tego, które w sprawie cielesnej wypada, na to się, podobieństwo upatrując, odpowiada, że nie może, acz podobno kto co inszego będzie rozumiał. Albowiem iż szatani przestrzegają tego, żeby nasienie moc rodzenia jako nawiętszą w sobie miało, która moc w sprawie cielesnej barziej wychodzi i trwa, w pomazaniu zaś nocnym nie tak, bo wybiega nasienie, dla dostatku wielkiego wilgotności, nie z taką mocą, któraby się do rodzenia słusznie zyść mogła. A przeto rzecz podobna, iż go nie zażywa do rodzenia potomstwa, oprócz żeby wiedział jednako do rodzenia sobie być służące.[215] Toteż jest niewątpliwa, że w czarownicy, która męża ma i z mężem płodem zastąpi, latawiec wpuszczeniem inszego nasienia płód może zarazić.
(Młot na czarownice 72—73).

JEŚLI WIDOMIE TE SPROŚNOŚCI LATAWCY ODPRAWUJĄ.

Na to zaś, jeśli widomie abo niewidomie takowe brzydkości spólnie płodzą, powiedamy, ilechmy doświadczeniem tego doszli, że zawsze widomie względem czarownice szatan się łączy i niema do niej, dla postanowionej umowy, niewiadomie przystępować. Aczkolwiek co się tknie inszych stojących, (w oryginale łacińskim: „quoad circumstantes“) czarownice częstokroć były widane w polach abo lasach leżące ze wszystkimi okolicznościami (uszom uczciwym się folguje) tej brzydkości należącemi, gdzie się z nimi latawcy niewidomie względem przypatrujących się łączyli, i na skończeniu sprawy chmureczka czarna wzdłuż na człowieka ku górze na powietrze od czarownice się wynosiła, ale to barzo rzadko. Co dlaczegoby czynił ten zwodziciel, wie dobrze: żeby białychgłów i inszych ludzi przypatrujących się umysły abo do siebie pociągnął abo w nich odmianę jaką uczynił. O których rzeczach, jako się działy tak w mieście Rawenspurgu jako i w państwie panów Rappelstein i inszych miejscach, w drugiej części pokazem.
To też trafiło się, rzecz jest pewna, że mężowie, oczywiście podczas, (=w rzeczywistości czasami) latawce (których nie szatanami, ale ludźmi być rozumieli) z żonami swemi obcujące widali, pozwawszy się do broni, chcąc ich przebić, natychmiast szatan z oczu ich zniknął. Zaczyni białegłowy, rękami się zakładając (aczkolwiek podczas obnażone były), mężów swych gromiąc, czy olśnęli abo czy ich szatan osiadł, z nich naśmiewały się.[216]


(Młot na czarownice 76—77).

O SPOSOBIE, KTÓRYM WŁADZĘ RODZAJNĄ PSUJĄ.

Strawa cielesna czarom nad insze barziej podległa. Nie bez przyczyny, że Pan Bóg na sprawę cielesną więcej przypadków dopuszcza aniżeli na insze sprawy ludzkie, ponieważ ona jest przez którą grzech pierworodny na wszytek naród ludzki wylewa się. Jako i na węże, które do czarów sposobniejsze są nad insze zwierzęta. Czego tak my jako i inszy inkwizytorowie doszli, że przez węże abo gadzinę im podobną czary odprawowane bywają. Pojmany abowiem jeden czarownik przyznał się, iż, przez wiele lat niepłodność w ludziach i w bydle przez czary w pewnym domu czynił. Nider także powiada o pewnym czarowniku, Stadlin przezwiskiem, w biskupstwie lauzaneńskim pojmanym, który przyznał się, że w pewnym domu, gdzie mąż z żoną wespół mieszkali, swymi czarami w żywocie żony siedmioro dziatek jedno po drugim zabił, tak że zawsze przez wiele lat poronić niewiasta musiała. Toż uczynił w tymże domu wszelkiemu bydłu płodnemu, z których żadne przez one wszytkie lata żywo płodu na świat nie wypuściło. A gdy go ciągniono, żeby powiedział, jakimby to sposobem sprawił, powiedział, że pod próg domowy zakopałem węża, który gdy będzie wyjęty, płodność w domu mieszkającym przywróci się. Co tak się stało jako powiedział. Choć abowiem wąż nie był znaleziony, bo się już był w proch obrócił, ziemię wszakże wszytką wyrzucił, i tegoż roku żenie i bydłu wszytkiemu płodność przywrócona była.

Drugi także przypadek w mieście Rychschofen ledwie cztery lata przedtem trafił się. Była jedna czarownica barzo sławna, która dotknieniem samym każdej godziny uczarować i poronienie sprawić umiała. W tym mieście, gdy żona człowieka jednego możnego płodem zastąpiła i dla pilności około siebie babę przyjęła, upominała ta baba, żeby z zamku nie wychodziła, a osobliwie żeby się rozmowy i obcowania z oną czarownicą strzegła. W kilka niedziel, pani, zapomniawszy onego upomnienia, wyszedłszy z zamku, szła do niektórych białychgłów na bankiet zgromadzonych dla nawiedzenia, gdzie gdy troszeczkę usiadła, czarownica nadeszła i, panią witając, żywota się jej obiema rękoma dotknęła i natychmiast pani poczuła dziecię z boleścią w żywocie obracające się. Strwożona tedy, do domu się wróciła i wszytko, jako się działo, babie opowiedziała; która z narzekaniem zawołała, mówiąc: „Ach, biedak mnie, jużeście dziecię stracili!“ Co się tak przy porodzeniu pokazało. Abowiem ani zupełnie poroniła, jedno zlekka sztuki głowy, rąk, nóg z siebie wypuszczała. Srogie karanie za Bożym dopuszczeniem na męża jej, który takowe czarownice karać i krzywd Boga swego na nich mścić się był powinien.
(Młot na czarownice 83—85).

O SPOSOBIE, KTÓRYM MĘŻCZYŹNIE CZŁONEK WSTYDLIWY ODEYMOWAĆ SWYM MAMIENIEM ZWYKŁY.

Temu wiary dawać nie potrzeba, jakoby takie członki były odejmowane od ciała rzeczą samą, ale nauką szatańską abo omamieniem zmysłów ludzkich bywają zakryte, że nie mogą być widziane ani dotknione. Co się pokazuje z słów Aleksandra de Ales, który, omamienie opisując, mówi: Omamienie właśnie jest oszukanie szatańskie, które nie gruntuje się na odmianie rzeczy, ale tylko na poznawającym człowieku, który bywa oszukany na zmysłach, tak wnętrzanych jako i zwierzchownych. Czemu dziwować się nie potrzeba, że szatani to mogą, ponieważ i przyrodzenie to może, a zwłaszcza nakażone, jako widzimy w szaleńcach, melankolikach, manjakach i pijanicach niektórych, którzy rozeznać nie mogą.. Ludzie szaleni rozumieją, że dziwy widają, bestje i insze straszne stworzenia, czego namniej W prawdzie niemasz. Potwierdza tego i rozum. Ponieważ abowiem szatan ma moc niejaką nad rzeczami dolnymi, wyjąwszy tylko duszę, dlatego może w tychże rzeczach odmiany jakie czynić, gdy Bóg dopuszcza, żeby się inaczej pokazowały aniżeli w sobie są. A czynią to w oku z odmiany abo poruszenia wilgotności, naprzykład żeby rzecz jasna zdała się być ciemną, jako więc bywa po płaczu, dla przystąpienia wilgotności do oka, że światło inaksze się widzi aniżeli przedtym. Czynią też to, przywodząc do fantazji wyobrażenia abo postaci rzeczy widzianych, abo inszym zmysłom podległych, abo też rozmaite wilgotności do oka przyciągając, żeby się rzeczy pokazowały ogniste abo wodne, które są suche i ziemne. Jako niektórzy czynią, że ludzie w mieszkaniu jakim muszą się z szat rozbierać, rozumiejąc, że w wodzie pływają.
Zaś jeśliby kto spytał strony tego omamienia w straceniu członku wstydliwego: ponieważ go sprawiedliwi i dobrzy ludzie na sobie samych ponosić nie mogą, jeśliże oczy ich mogą być oszukane i zmamione, żeby inszych tak uczarowanych widzieli? Na co się odpowieda, iż ponieważ nie tak wielka szkoda jest widzieć kogo uczarowanym, jako to samemu na sobie ponosić, dlatego ludzie, w łasce bożej będący, aczkolwiek mogą na cudzą szkodę patrzeć i może szatan w tym zmysły ich zbłaźnić, jednak onym samym tego wyrządzić i członku wstydliwego im, choć tylko według rozumienia, odjąć nie może; dlatego iż nieczystości nie służą.
Cobychmy zaś nakoniec o tych czarownicach rozumieć mieli, które tych członków wstydliwych podczas w liczbie, niemałej, to jest dwadzieścia abo trzydzieści, razem w gniazdo ptasze abo też skrzynię jaką zamykają, a te jakoby żywe pomykają się do jedzenia owsa abo inszej zobi, co ludzi wiele widało i pospolita o tym bywa mowa. Powiedamy, iż sprawą szatańską i omamieniem zmysłów sposobami opisanymi wszytko się dzieje. Powiedał abowiem człowiek niektóry, iż, gdy członek męski zgubił i czarownice jednej o przywrócenie go prosił, rozkazała mu czarownica, żeby na drzewo pewne wstąpił i z gniazda, w którym takowych członków było niemało, któryby mu się podobał, wziąć pozwoliła. Gdy tedy on, jeden najwiętszy między nimi obrawszy, wziąć go chciał, rzekła czarownica: „Zaniechaj tego, abowiem to jest plebana jednego."
A jeśliby kto spytał gdyby szatan, oprócz czarownice, członek wstydliwy komu odjął, jeśliby była różnica jaka między tym jego odjęciem a owym, które się przez czarownicę odprawuje? Odpowiedź na to: dwojako to szatan uczynić może, abo w osobie ludzkiej abo w swojej. Jeśli w ludzkiej osobie — różności żadnej niemasz. Co się pokazuje z plebana jednego, który, będąc barzo podejrzany o cudzołóstwo z żoną pana wsi onej, W której mieszkał, musiał uciekać z plebanji dla bojaźni. Idąc tedy przez gaj, barzo zafrasowany, potkał go szatan w osobie zakonnika jednego i rzekł mu: „Dokąd idziesz tak frasowity ? Co po tobie znam objawienia, bożego." A on mu szczerze wszytko powiedział, jako się co działo.

Rzecze mu zakonnik: byś tego przeklętego członka nic miał, bezpieczniebyś mógł w plebanji swojej mieszkać. Na co on odpowiedział: prawda to jest, panie mój. Rzecze mu zakonnik: podnieś jedno szaty a dotknęć się członka. Co gdy uczynił, natychmiast za dotknieniem szatańskim członek wstydliwy z oczu mu zginął. Czemu pleban wielce się radując, wrócił się do wsi i uderzywszy w dzwony gotował się przed wszytkiemi parafianami swemi niewinność swoją pokazać. Którzy gdy się zeszli, ksiądz, nadzieje pełen, stanąwszy na wyniosłym miejscu, bezpiecznie mowę wprzód uczyniwszy, szat podniósł. Ażci to członek jego daleko większy, niż przedtym był, pokazał się. I tak go szatan w ludzkiej osobie oszukał.
(Młot na czarownice 88—95).

BEZ NARUSZENIA PANIEŃSTWA, ŻEBY BIAŁAGŁOWA PORODZIŁA, SZATAN SPRAWIĆ MOŻE.

W biskupstwie Bamberskim znałem pannę, która dziecię porodziła, a panną prawdziwą po porodzeniu została, nie całością czystości cielesnej, sama abowiem tylko Panna, błogosławiona ten ma przywilej, ale niedoznaniem umyślnem rozkoszy cielesnej. Była to panna urodziwa, która służyła jednej pani zacnej. O tej czystość młodzieniec jeden niewstydliwy a chytry starał się sposobami jakiemi mógł. Którego gdy się panna, jako nieprzyjaciela jakiego chroniła, zażył takiego sposobu: wywiedziawszy się, nie wiem skąd, że w pierwospy twardo barzo, jako kamień, sypiała, w nocy zakradł się do łożnice jej, poznał ją śpiącą. Panna nie wie, co pod przysięgą zeznawa, jako płodem zastąpiła, i tak on odszedł. Panna potem, o zdradzie żadnej nie wiedząc, znaki brzemienia gdy poczęła na sobie mieć, na opyt od uczciwych białychgłów wzięta, brzemienną była znaleziona. Uciekł zdrajca on z ojczyzny zaraz, który pewnieby był na palu. A panna niewymownemi złami przypadek ten swój opłakiwała.

Niech się panny z przykładu jej uczą, z jaką, ostrożnością skarb taki chować mają, który przynajmniej z zupełności ciała podczas latawiec, podczas zły człowiek, abo we śnie twardym abo przez trunek jaki, umknąć i wydrzeć może.
(Młot na czarownice, 370—371).

CZAROWNIKÓW CUDNE SPRAWY. ITEM INSTRUMENTA, I CO MOGĄ A CZEGO NIE MOGĄ.

Czarownicy i czarownice mocą czarta z miejsca na miejsce często przeniesione bywają; kozy, trzciny, miotły za konia zażywszy, jako z wielu autorami trzyma Dario autor Lib. 2, 9, 16. A gdy tę czynią translację, zażywają do tego sadła z dzieci małych, przed chrztem poduszonych, niem się smarując. Gdy przez sen osobiście chcą być porwane na granicę, na lewy bok leżą; jeźli na jawie, tedy z ust grubą parę wypuszczają, a wtedy jak w zwierciedle się im prezentuje, co się dzieje na ich sejmie na granicy. Majolus autor. Jednak czart tego nie może dokazać, aby przez replikację jedno ciało na wielu miejscach znajdować się mogło, ani to potrafi, aby na jednem były miejscu dwa ciała, razem zobopólnie się przenikając, co oboje Boską tylko stać się może mocą. Nie może czart przez czarowników jednej postaci rzeczy doskonałych żyjących w drugą inną zamienić postać; bo do dania postaci potrzeba, aby dana była forma, przy zachodzącej organizacji i dyspozycji przyzwoitych (bo causae operantur seu rectam objecti dispositionem). Czarownicy zdają się inną komu dawać postać naprzykład konia, wilka, a to tylko jest iluzja, czarta omamienie, tumanu puszczenie, jak prościej mówią, przy zostaniu człeka w swojej nieodmiennej postaci naturalnej. Albo też czart inne ciało tymczasem podstawia, albo z powietrza grubego formuje, we wszytkiem podobne człekowi owemu, który wtedy snem bywa złożony albo gdzie oddalony. Lub też czart bestji jakiej, bydlęcia, skórę akkomoduje, albo bestji powierzchowną daje postać. A że często trafia się, iż czarownica będzie cięta, raniona na owem miejscu, członku, na którem owa zmyślona, od czarta pokazana, cięta jest bestja, — tedy to czyni czart: czarownicę ową na miejscu owem kaleczy, na którem ciało owej bestji jest ranione.
Może przez czarownicze sprawy statua, bestja gadać, aby te rozumiały mowę swoją; jako tyle u pogan było bałwanów, które mówiły, jako to delficki Apollo. Jeźli bowiem przez kunszt może mówić statua arte humana, a czemu niema tego dokazać przez czarta? Może to zrobić czarownik, żeby człek cale nic czuł bólu, przez długi czas był uśpiony, a to mocą ziół, od czarta subministrowanych, na których on zna się doskonale. Trzymają niektórzy, że staremu czarownik może przywrócić młode i czerstwe lata, jako pisze Delrio i Lohner.[217] Tak jeden indyjski szlachcic żył lat 340, trzy razy odnawiając młodość. Jeźli bowiem na wyspie Bonnica zwanej, w Nowym Świecie alias w Ameryce, od Hispanioli insuły na 1200 kroków odległej, z góry jednej wierzchołku spada jedno źródło, które młodość starym przywraca, siwizny jednak i zmarszczków nie gładząc, jako pisze Cardanus[218] de subtilitate, Libro de elementis ex Petro Martyre Angerio, i ten cud natury czytają Massenius[219] et Lohner, dopieroż czart uczynić może przez czarowników, wiedząc naturę ziół, kamieni, wody.
Czary koło duszy to tylko mogą, że zmysły mogą omylić, oszukać, pasję pobudzić, pamięć uczynić bystrzejszą albo tępszą (na co i naturalne są sekreta u medyków), sposobiąc jej organum; rozum uczynić subtelniejszy co do funkcji rozumu i rozsądku, lepsze organów jego dyspozycje, delikatniejsze sprawując humory, przeciwne oddalając albo krew czyszcząc, novas artes nauczyć. W woli zaś ludzkiej, która cum libero arbitrio operuje tylko, czart i czary prezentują objecta zewnątrz jakie amabilia albo odibilia, albo wystawują imaginaryjne wizje albo myśli, wolę łudząc i jakoś wkładając potrzebę czynienia i nakłonienie. Czarownik czarta nie może wygnać z opętanego, chybaby takie z czartem było pactum, Delrio, lib. 2, 932, bo wyższa moc jest w czarcie niż w czarowniku i od czarta mu dana; lecz to świętym i moc na to mającym służy. Ani też może czarownik biesa w jakiem zamknąć miejscu, np. w pierścieniu, w kącie domowym, bo jest wyższy i potężniejszy nad czarownika, ale sam się gdzie znajduje dobrowolnie, albo dla pactum uczynionego nie oddala się od owego miejsca, jako pięknie Henricus de Hossia in Genesim piszący mówi: Ipse simulat se captum, ut te capiat, se vinctum, ut te vincat etc. Co św. Rafał archanioł mógł dokazać, Asmodeusza czarta na puszczy przywiązawszy imperio et vinculo, bo tu moc Boska była i rozkaz.
Miewają czarownicy czartów familiares alias poufałych konfidentów, służących sobie w interesach, w reportowaniu nowin, w objawieniu rzeczy sekretnych; których trzymają w kątach domowych, albo niby w pierścieniu, alias inkluzów, deklarując im duszę swoją albo obiecując Mszy świętej nie słuchać, nigdy prawdy nie mówić. Do takiej usługi nie może być czart sprowadzony, tylko per pactum explicitum albo implicitum, i przez obietnicę jemu rzeczy jakiej niegodziwej. Takie czarta konserwowanie jest ciężkim grzechem; ani może być dana absolucja, póki czart ów familjarny nie będzie relegowany inkwizycji świętej. Trybunał ciężko za to karze, bo człek to czyniący jest podejrzany w wierze.
Czarownicy nie mogą w realne transmutacje przemieniać człeka, np. w konia, woła, kozę, wilka, tylko przez omamienie patrzących, jako mówi Albertus Magnus in Libro animalium, boby to było transsubstancjacją. Dlatego fałsz to jest wielki, jakoby na Żmudzi i innych prowincjach, do Polski należących, mieli się znajdować Lycantropi alias wilkołaki, t. j. z ludzi wilki, jakoby się ludzie pewnych czasów w wilków przemieniali. A jeźli to jest, tylko czarownicy postać dają taką ludziom przez omamienie, a ludzka postać jest wtedy nieodmieniona. Cudem tylko takie dzieją się rzeczy bożym, jako w Hibernji z przekleństwa św. Natalisa Opata, z familji Ossiriensiów mąż i żona w wilków się przemieniali, w las szli; siedem lat tak wypokutowawszy, do domu i dawnej ludzkiej postaci powracali się, i znowu druga para z tej familji, w wilków się przemieniwszy, znowu szła do lasa na pokutę, jako świadczą Sylvester Giraldus w opisaniu Hibernji cap. 16, Nierembergius w Historji naturalnej[220] i Engelgrave.
Może czarownik czarta mocą niektóre osoby tak oziębić, że cale do płodu nie będą sposobne, per ligamen przynosząc impotentiam ad coitum, albo też nierodzące i niepłodne active albo passive uczynić płodnemi przez swoje czarnoksięskie sztuki. Malleus malef. cap. 6 Mogą, jako to najczęściej czynią, czarownicy i czarownice pobudzić burze, łyskawice, pioruny, grady, deszcze wielkie, na zbóż wybicie, drzew urodzajnych obicie, połamanie, jako na Jobowe sługi i owce ogień sprowadzony z nieba mocą szatana. Job. cap. 1. Wiatry wichry zbudzone nieznośne na obalenie domów, ciężkie prezentowane chmury, ciemności na postrach, jako nieraz to czynili Tatarowie, według Paula Weneta, na różnych swoich wojnach; i u nas w Polsce za Bolesława Wstydliwego pod Lignicą roku 1240, gdy na kopii, już blizcy przegranej, podnieśli coś do góry, nakształt ludzkiej brzydkiej głowy, nią wywijali, dym z niej i fetor nieznośny puszczając; tak mgłę uczyniwszy, Polaków wielkim na pełnili strachem i tak ich nieszczęśliwą znieśli klęską. Cromerus.
Mogą czarownice wody zarażać, jako Polakom uczyniono pod Zbarażem, powietrze uczynić smrodliwe, zarażające, rzeki małe bieżące na czas zastanowić, źródła w swych początkach zatkać, bo to wszystko nie przewyższa naturalnej czarta dzielności. Gellius autor świadczy w książce swojej, Noctes Atticae zwanej, lib. 9 cap. 4, że w Afryce znajdowały się familje, że cokolwiek pochwaliły, czy człeka, czy drzewo, czy zboże, czyli konia, bydlę, zaraz te rzeczy chorować i ginąć musiały; a to czynił czart, mający już taką z ową familją umowę. Delrio, nie raz pomieniony tu autor, lib. 29, 12, czyni relację w księdze o czarach wydanej, iż za życia jego czarownica w Trewirze, mieście stołecznem elektoratu Trewiskiego w Niemczech, czop w ścianę domu swego zatknąwszy, mleko z niego doiła, jak z wymia krowy; a to sprawował czart, prędko mleko od krów porwawszy, subministrując; za które słodkie mleko na gorzką śmierć dekretowana. Wiele takich Podole, Ukraina, Ruś, a najbardziej Wołoszczyzna ma wydojnic.
Czarownik dobrej może zaszkodzić sławie, jako jednemu księdzu, miasto brewiarza, pod pachę włożył taistrę kart do gry służących, o co był cenzurowany z pociechą czarta. Czasem na poczciwych grzechu nieczystego wkładają czarownicy kalumnię, lubo rzadko takiej rzeczy pozwala im Pan Bóg, dla ciężkiej mogącej wyniknąć hańby i konsekwencji. W Krakowie zacna osoba, wzgardziwszy konkurentem, wstąpiła do klasztoru; gdy się zabiera do profesji, konkurent sprawił to przez czary, iż się pokazała brzemienną, czystą będąc. Ksiądz Modestus Wiśniowski, reformat pobożny, przy spowiedzi wyciągnął z niej przez usta woreczek z stem łokci sznurka karmazynowego. A jeszcze dawniej Artemjusza, opiekuna syna cesarskiego Teodozjusza (inni mają go za cesarza zachodniego), córkę uczynił niewinną panienkę brzemienną, brzuch jej rozdymając; ale S. Apolinara, siostra jej, dotknięciem ją uzdrowiła, czarta i żywot rozpędziła. Miewają czarownice swoje też bankiety, ale obłudne, zmyślone, napozór fantastyczne, które czart, jako swoim kooperatorkom i dworkom, sprawuje, a to z ścierwa, z ekskrementów końskich, bez chleba, respektując Najśw. Sakrament pod osobami chleba zostający, i bez soli, iż ta bywa benedykowana i do święconej wody zażywana.
Czarownicy mogą komu godność sporządzić pomocą czarta, jako Teofilowi, iż na przeszły gradus ekonoma przywrócony; mogą też wypuścić z więzienia, z kajdan. Potrafią czarownicy i to, że wielkie kto może mieć bogactwa, skarby, albo je z ziemi przez czarta odkrywając, albo kując de novo pieniądze. Ale i tu częste bywa oszukanie, plewy, łupiny, szkiełka, skorupki, kawałki skóry, węgle zamiast pieniędzy dając, postacią pokrywszy pieniędzy albo srebra, jako wywodzi Delrio. Mogą czarownicy mocą czarta zwierzęta produkować i wyprowadzać, ale tylko niedoskonałe, rodzące się z korupcji, aplikując activa passivis: np. glisty, robaki, muchy, komary, klaki berykle w Hibernji z okrętów pogniłych rodzące się, jako trzyma Delrio z S. Augustynem i teologami; ale zwierząt rodzących się z nasienia wydawać nie mogą, według pospolitej sentencji. A jeżeli jaki zwierz doskonały, mocą czarta, czarowników inspektora, urodził się, tedy to nasieniem zkąd inąd subministrowanem, jako to z czarta inkuba, a białogłowy naturalnej sukkuby człek nie raz urodził się doskonały, nie syn czartowski, ale owego, od którego porwane semen et applicatum debite. Często czarownik w żołądek ludzki wpuszcza wielkie i ciężkie do zbycia rzeczy, jako to gwoździe żelazne, kamienie, węgle, które pozbyte obracają się w smark, w pleśniznę, w jakiś szpetny ekskrement. Często czarownik domy, miasta z pomocą czarta zapala, lasy łamie, zboża ściele, wywraca, groble zrywa w stawach etc.
Trzeba też wiedzieć, że czarownicy muzyką, śpiewaniem, ziołami czarta wabią, gdy on czci jest bardzo apetyczny i nią się kontentuje, według S. Augustyna Lib. 36, de Civitate Dei.
Zażywają czarownice do swych sztuk czasem chleba ukąszonego od jakiej osoby, albo dostają kawałek jej szaty, mieszają to i składają z jakiemi ziołami, mówiąc albo nie mówiąc pewne słowa; zażywają do tegoż jakiegoś olejku, ziół, mleka, kości lub ciała umarłego, formują portreciki z jakiej materji, jako już wyżej się mówiło, i je kolą, zażywają też rzeczy rzadkich, uryny ludzkiej, łoju z lamp kościelnych; piszą jakieś modlitwy na karteczce z jakiemiś znakami, każą nosić na szyi jak świętość, czasem dają ząb szubienicznika, albo kawałek ukąszony jakiego zwierzęcia, albo ziele zbierane w nocy na S. Jan, aby kto nie był postrzelony, zabity, raniony. Według Delriona.

Z dopustu Bożego czarownicy swą sprawą wiele ludzi zarażają chorobą, Śmiercią, jako to pisze S. Augustyn, Concilium Trulańskie, prawo duchowne i świeckie. Oni mogą sprawić poronienie, ciężkie rodzenie, pokarmu mamkom i matkom wysuszenie. Do ukrzyżowanego Pana Jezusa na figurze strzelają, a tem samem ranią adwersarza swego odległego. Inni podobne swym nieprzyjaciołom robią z wosku, ciasta, portrety, nad niemi złość wywierają żywym szkodząc.
(Nowe Ateny, III, 235 i nast.).

CUDOWNE SKUTKI I PRZYKŁADY TEGO CZARNOKSIĘSTWA.

Świadczy Palladius w życiu S. Makarego egipskiego, pustelnika, iż egipcjanin jeden, upodobawszy sobie z urody żonę Partenika podściwą, a będąc ku niej żądzą zapalony szpetną i nie mogąc inaczej jej użyć, przekupił czarnoksiężnika jednego, aby albo jej serce ku sobie skłonił albo mężowi ją obrzydził. Czarownik tedy oczy patrzących i samego jej męża tak omamił i zaraził, iż się żona owa klaczą zdawała, nic nie jadła przez trzy dni, co męża ciężko utrapiło. Więc się udał z żoną ouzdaną (tak się mężowi zdawało) do S. Makarego na puszczę. Którą mąż boży widział prawą białogłową, i jak tylko ją wodą polał święconą na głowie, wszytkim się pokazała białogłową, nie klaczą. A to się jej trafiło na ukaranie za nieczęste do kościoła i do Stołu Pańskiego chodzenie, jako jej wymówił św. pustelnik.
Bazyliusz czarnoksiężnik, żyjący około roku 520, gdy czarnoksiężników palono w Rzymie, uciekł do Walerji, do klasztoru S. Ekwicjusza opata. Tam djabłem, nie mnichem być poznany, gdyż w panieńskim klasztorze jedna nieszpetnej urody, chorując, nie innego, tylko tego Bazyliusza na uleczenie siebie pretendowała. Ale S. Ekwicjusz ją uzdrowił, a Bazyliusza z klasztoru wyrzucił, przyznawając się na swojem z klasztoru występie, że swojem rzemiesłem czarnoksięskiem nie raz komórkę Ekwicjusza na powietrzu zawiesił, a żadnego z jego domowych obrazić nie mógł, jako pisze S. Grzegorz, Lib. I. Dialog c. 4.
Świadczy S. Amphilochius, biskup Ikonieński, w życiu S. Bazylego, wielkiego biskupa Cezarji, jako sługa jeden w córce Proterjusza senatora Bogu poślubionej rozamorował się, a nie mogąc jej dostąpić, przez czarnoksiężnika udał się do czartów, przed niemi zaparł się Chrystusa, dał cerograff, pretendując w rekompensie owej córki senatorskiej. Jakoż serce panny do Amazjusza skłonione, dla perswazji samejże panny ojcu uczynionej; dana słudze za żonę swemu. Uważała je po nim żona, że w kościele nie bywał ten nowożeniec, serjo go strofowała. Aż się jej przyznał o swojem Chrystusa zaprzaniu i czartu zapisie danym. O czem, smutna i strwożona, S. Bazylemu doniosła; ten go wyekzaminowawszy, zamknął w komórce na długą pokutę, wizytując go i na czole krzyż S. kładąc: gdzie ciężko zrazu, potem dyskretnie, od czarta był prześladowany o niedotrzymanie słowa sobie danego. Tandem po pokucie w publicznej procesji do kościoła przez S. Bazylego wyprowadzony z komórki. Po całonocnej S. Bazylego i ludu zgromadzonego modlitwie cerograf oddany przez czarta widomie, a człek ów, od czartowskiego prawa uwolniony, do świętych tajemnic przypuszczony był, zawsze odtąd cud wielki wszędzie głosił. Książka Nucleus Catechelicus sub praecpbto I Decalogi wylicza wiele cudów czarownickich.
Ze świeckich też autentycznych historji moc czarnoksięstwa wielka pokazuje się. Zedechiasz, żyd czarnoksiężnik, za Ludwika Pobożnego cesarza, człekiem jak piłką do góry rzucał; na ćwierci go poszarpawszy, znowu do kupy spajał. Wóz z końmi i sianem połykał, według Majolusa in Diebus canicularibus, Ollerus kunsztu czarnoksięskiego w Szwecji; tem rzemiosłem na wojnach uczynił się sławny, jako świadczy Saxo Grammaticus. W Danji zaś był Oddo niejaki, tejże nauki mistrz, niezbożny rozbójnik morski, który bez żadnego statku wielkie przebywał morza swemi czarami, nawałności zburzywszy, nieprzyjacielskie wywracał okręty Gwagninus autor za Kazańskiem królestwem (do Moskwy teraz należy) trzy wylicza ordy tatarskie, które w czarach są bardzo zatopione. Barannus, król Bulgarji, ile razy chciał, w wilka się zamieniał, to niewidzialnym się czynił, alias wzrok ludzki omamiał, oszukiwał. Wacław, król czeski, miał takiego czarnoksiężnika na swoim dworze, imieniem Zyto, który w Pradze czeskiej jednego z czarnoksiężników pryncypalniejszego, rozdziawiwszy swą gębę, aż do uszu całkiem połknął, same powalane zostawiwszy trzewiki czyli bóty jego, poszedł potem na stolec, pozbył go w wannę wody pełną i stawił spektatorom śmiejącym się wszytkiego zmaczanego, jako pisze Joannes Dubravius, ołomucki biskup, historyk czeski, libro 23. Ten sam Zyto, dobrego w piekle wymłócenia godny, królowi temuż prezentował się w purpurze, jako król albo książę, to w siermiędze, jako chłop. Król po ziemi szedł, a on obok koło króla płynął po wodzie; koło króla, jadącego poszóstną karetą, jechał wózkiem, zaprzągłszy koguty. Podczas bankietu gości siedzących ręce w nogi wole albo końskie zamieniał, rogi im dając jelenie. Trzydzieści uformował wieprzów z siana wiązanek, puścił na pastwisko jednego piekarza, potem mu je przedał w nadgrodę spasienia, dyskretnie przestrzegając, aby je do rzeki nie puszczał. Czego że nie obserwował piekarz, do wody puścił, obaczył, że wieprze potonęły, a tylko wiązanek siana 30 pływało. Pobiegł do Zyta owego czyli Zytona, żaląc się na wielką swoją szkodę i zastał Śpiącego; budził, za nogę ciągnąc; nogę mu urwał; za co od Zytona na sąd pociągniony, odstąpił swej pretensji. Tenże autor.

Karol IX, król francuski, że serio et rigorose na herezję w Francji wszczynającą się nacierał, heretycy takich znaleźli czarnoksiężników, którzy portret jego, alias osóbkę uformowawszy z wosku ad instar króla, ten portrecik różnemi kłuli instrumentami, to w głowę, to w bok, to w serce, to w nogi; a król żywy w tych samych członkach w też same czasy nieznośne ponosił boleści, przez najdoskonalszych nie uśmierzone medyków. Co się na sam fest S. Bartłomieja wyjawiło; z czego król musiał umierać.
(Nowe Ateny).

DALSZE HORRENDA CZAROWNIC OPERA.

Już to rzecz nieomylna z autorów o czarownictwie piszących, signanter z Tylkowskiego, w książce Tribunal sacrum intytułowanej, że czarownice wyrzekają się wiary, Chrystusa Pana, Najśw. Matki, anioła stróża, świętych pańskich, czarta sobie za stróża obierając. Spowiedź czynią dla oka tylko świętokradzką, Najśw. Sakrament plują, depczą. Najczęściej się obierają za baby do brania dzieci i wtedy, praeveniendo chrzest, je czartom oddają, duszą je, z ciałek ich, dobytych z grobu, maść czynią, którą się posmarowawszy, latają. Czartu się przez przysięgę obowiązują ludziom koniecznie szkodzić, do jego usług wielu zachęcać. Biorą z kościołów różne rzeczy i ich niegodziwie na wzgardę zażywają. Boskich się wyrzekają przykazań, a czartowskie obowiązują się wypełniać; czarownice, które są w stanie małżeńskim, mężom nie są posłuszne quo ad debitum praestandum, aby czartom były posłusznemi. Ksiądz Jerzy Woglerus jezuita 45 sztuk złośliwych wylicza czarownickich, z których co znaczniejsze tu wspomnę dla czytelnika.
Że oprócz wyrzeczenia się wiary, Chrystusa etc., zrzucają z siebie chrzest święty (co niepodobna, dla charakteru niezmazanego i wiecznego na duszy), chrisma z czoła ścierają, łoju koziego zażywszy: nowy jakiś chrzest od czarta biorąc i nowych kmotrów. Pozwalają, a czasem proszą o to, aby ich czart z księgi żywota wygluzował, w księgę śmierci wpisując. Sukni swej dają czartu kawałek, na znak, iż z całą się czartu oddają fortuną. Ofiarę mu czynić obiecują i czynią i zabijają co, adorują za Boga, co rok mu dają jaką daninę na znak subjekcji. Piętno na miejscu jakiem ciała czart im wyraża. Na swych schadzkach, bankietach, Najśw. Pannę ciężko bluźnią; imię, rzeczy święte, jako to soli i słów poświęcających Ciało Chrystusowe, na złe zażywają. Mszę św. czartu akkomodują; jemuż się submittują nigdy nie adorować Najśw. Sakramentu, obrazy i kości świętych szarpać, deptać, pluć; krzyż, sól, zioła święcone nieuczciwie traktować. Obiecują przed czartem, że całej spowiedzi czynić nie będą; urzędownie się nie przyznają do swej złości, choćby je ciężko exekwowano. Drugich do ubóstwa przywodzą, grad, burzę, pioruny zaprowadzając na wygubienie owoców ziemskich. Na bydło, owce czarta nasyłają, aby je wybił, wydusił, albo przez truciznę gładzą. Daje im czart pewny proszek, który ogrody, pola posypawszy, rozmnożą szarańczę, gąsiennice etc. Synów i córki swoje djabłu ofiarują. Hostję najświętszą, dostawszy jej lub podczas komunji lub wykradłszy, w oczach djabła depczą.
Bankiety czarownicom sprawuje czart, potrawy do gustu prezentując, albo same je sobie czarownice zastawiają, zkąd inąd złodziejskim porwawszy sposobem. Stołu mają benedykcję, Belzebuba wzywając. Po traktamencie mają swój taniec przy adoracji czarta i śpiewaniu wszetecznych pieśni; świece potem pogasiwszy, też czarownice to z mężczyznami to z czartami carnaliter coëunt. Maści sobie na czarów sprawowanie preparują z trupów tych, co na szubienicy albo na palu zostają, często potyrczenta warzą na tęż maść; a co większa — Najśw. Sakramentu (Deo permittente) i oleju świętego do tegoż zażywają. Spowiedzi, które kiedy należycie czyniły, kasują, odwoływają. Na cześć czarta Śpiewają psalmy owe: „Laudate Dominum de coelis“ (djabła panem nieba mianując), „Benedicite omnia opera etc.“, „Confitemini Domino quoniam bonus etc“.
Jest książka, wydana w Paryżu roku 1623, przypisana królowi francuskiemu Ludovico Justo, intytułowana De tribus energumemis, w której książce opisano, jako roku 1613 in julio w Belgji przed dwiema biskupami, Tornaceńskim i Buskoduceńskim, officiose czarownica pytana, wyznała wszystkie złości, wszeteczności czarownic, od samych djabłów, do tego przymuszonych, na wyjawienie dyspensowana; a te są takie:
Że czarownice, choćby tysiąc życia miały, ochoczoby się sakryfikowały czartu, a przytem serce, krople krwi, a nie Bogu swemu, któregoby rade poszarpać, a Lucypera na jego osadzić miejscu. Wszystkie członki na obrazach bodzą, z złorzeczeniem do każdego; wieleby zabijały, tylko im anioł stróż, każdemu deputowany, od Boga przeszkadza.
W każdy piątek, żydów imitując, nad krucyfiksem zbytkują się, krew Pańską, nibyto poświęciwszy swym obrządkiem, w kloakę rzucają, co i z Hostją czynią w czasy solenniejsze. Infułę ukradłszy biskupią, ją czartu na głowę kładą, stroją go w inny aparat biskupi, w którym celebruje czart, niby księży święci, ślub daje czarownicy z czarownikiem. Jeden czart się udaje za chorego, tedy z nim spowiedź czynią, ostatnie dają pomazanie. Potem ową infułę depczą, toż czynią z habitami zakonnemi. Robią nibyto Ducha świętego w postaci gołębia, potem go palą. Na dni wszystkie tygodnia swoje rozporządzają sprawy, jako to, inne dni mijając: we czwartek despektują Najśw. Sakrament i sodomski w ten dzień grzech popełniając; w piątek lżą mękę Pańską; w sobotę żadnej czci na Matce Bożej nie położą, bestjalskim wtedy mażąc się grzechem. Formują sobie bałwany czartowskie albo bestji jakiej, przed nią się kłania ją z kadzeniem. Asmodeusza statuę wyformowawszy z wosku, zażywają prochu koziego i z kości ludzkich uczynionego, na zbudzenie w sobie lubieżności. Cztery mają swoje sakramenta: chrzest, bierzmowanie, eucharystję, małżeństwo. Ten, co kapłana u nich bierze osobę, kropi ich krwią niby Chrystusową, a oni wołają: sanguis eius super vos! Podczas mszy swojej (którą czartowskim rytuałem odprawują), wszystkiego zażywają wszeteczeństwa, ś$miechów, bluźnierstwa; podczas swej elewacji tyłem się obracają; świece mają do tej mszy jakiegoś szpetnego odoru. Psalmy, też same co w kościele są w zażywaniu, śpiewają, ale ku czci Lucypera; Ave Maria mówią ku czci Antychrysta matki; skład apostolski — ku uszanowaniu Lucypera, książęcia piekielnego; litanje odprawują, wspominając, miasto świętych Pańskich, różne imiona czartów; miasto trzech osób Trójcy przenajświętszej, kładą te imiona: Lucypera, Lewiatana, Belzebuba. Kazanie jeden miewa to w osobie Ojca, to w osobie Syna, to w osobie Ducha Św. Gdy chcą stadła pokłócić, czarują: gołębia czarnego rozdzierają na dwoje, dają jeść małżonkom; chcąc zaś niezgodne pogodzić albo do miłości zwabić kogo, Najśw. Sakrament w ustach mając, całują osobę ową. Nieurodzaj chcąc oddalić, Najśw. Hostję kruszą na kawałki, rozsiewają po polu, jako piszą Hollenus i Grinandus.[221]

To jeszcze addendum, że czarownice na święta te: S. Jura alias Jerzego, na Zielone świątki, na S. Jan w nocy chodzą (jak widywano) nagie, wrót, odźwierza ustrugują po trzaseczce, rzucają w szkopel, rosę zbierają zrana na drodze; którędy bydło idzie z pola, swoje zakopują czary dla odebrania krowom mleka; czasem wodę, gdzie bydło pije, na tenże koniec czarują etc. Zrzynają w ogrodach wysadki, gdy są świeżo sadzone, mieszają do tego jakieś ziele, tym sposobem nabiału sobie przyczyniają; ale to wszystko ex pacto habito z czartem. Na psy wściekłe mają ten formularz u siebie napisany: Hax, Pax, Max. U Delriona autora.
(Nowe Ateny).

O SPOSOBIE, KTÓRYM CZAROWNICE LUDZI W BESTIE PRZEMIENIAJĄ, I SAMY SIEBIE.

Pyta Albertus, jeśli szatani czynić mogą prawdziwie zwierzęta? Odpowieda, że mogą, ale te, które zowiemy niedoskonałemi. Gdzie wiedzieć potrzeba, iż stworzenie jest dwojakie: doskonałe, jako jest człowiek, wół, osieł i insze, niedoskonałe, jako są węże, żaby, myszy, muchy, które dlatego zowierny niedoskonałymi, iż z zagniłości materji rodzić się mogą. Te tedy ostatnie szatan może czynić, lecz nie zaraz ani w mgnieniu oka, jako Bóg czyni, ale za czasem, aczkolwiek prędkim, jako czynił przez czarowniki. w Egipcie.
A opuściwszy one dawne i od poetów ogłoszone przykłady o czarownicy, nazwanej Circe, która towarzysze Ulissesowe w bestje była obróciła; także towarzystwo Diomedesowe w ptastwo obrócone, którzy czas długi około kościoła Diomedesowego latali; i insze gościnne niewiasty, które goście swoje w bydło dla noszenia ciężarów przemieniały; także przemienienie Apuleiusa filozofa w osła, o czym. sam księgę napisał, — świeższe i które poczęściej w piśmie najdujem wiarę nam mogą czynić.
Bartholomeus de Spina, dominikan, teolog i inkwizytor, swej książce,[222] którą napisał o czarownicach, powieda, iż niejaki Antoni Leo, mieszczanin ferarski, z żoną swoją pod przysięgą zeznali, że przed trzema laty w łożnicy swojej, dobrze zamknionej, nocy jednej dwa wielcy kotowie pokazali się, czuhając na jedno ich dziecię; których oni, ponieważ spali, nie postrzegli, aż skoro dziecię krzyczeć poczęło. Już abowiem prawie wyssali byli krew z dziecięcia onego, gdy się rodzicy ocknęli, z której przyczyny w krótkim czasie dziecię wysechłszy umarło. Porwawszy się tedy z łoża, skoro jeno parę kotów ujrzeli, żeby je pojmawszy pobili, aczkolwiek mąż jednego z nich żelazną łopatą (jako rozumiał) bardzo dobrze uderzył, drugiego też ledwie byli nie oskoczyli, jednak obadwa, okna doskoczywszy, spuścili się, ani ich więcej było nocy onej widać. Toż właśnie temuż stadłu we dwie lecie potym przydało się przy córce niedawno narodzonej. Tę abowiem, gdy dwa wielcy kotowie, jeden morągowaty a drugi biały z czarnymi płatami, podczas spania rodziców jej, w nocy napadli; obudziła rodziców wielkim płaczem. Którzy obaczywszy to, z loża skoczyli, żeby ich pojmali, ale nic nie sprawili. Abowiem jako pierwej, tak i na ten czas łatwo rąk ich uszły, oknem się nadół spuściwszy; a panienka ona po dwu dniach wysechłszy umarła. Inszych potym nocy bieganie wiciu kotów, czuhających na insze dzieci i na miejsce, gdzie maść jedna od czarownice im dana była w schowaniu, żeby się nią namazawszy byli uzdrowieni (abowiem i oni sami już byli wysuszeni, ale nie barzo szkodliwe) częstokroć słyszeli, choć w domu jedną tylko koteczkę mieli.

Ale i czarownica jedna, która niedawnych czasów była spalona, powiedziała im, gdy jej o to pytali, iż były dwie białegłowy czarownice w postaci kotów co je W łożnicy widzieli, które też insze dziatki ich przedtem świata pozbawiły obyczajem opisanym i przydała to, że ich zna, jedno imienia ich powiedzieć nie chciała, znakami tylko pewnemi one wyrażając.
(Młot na czarownice, 97-101)

O NIEKTÓRYCH CHOROBACH SZCZEGÓLNIE.

Pod ten właśnie czas, gdy w mieście Insburgu inkwizycja strony czarownic odprawowana była, między inszemi przypadkami ten też był ogłoszony. Niektóra uczciwa białagłowa, żonka jednego jednego z dworzan arcyksiążęcych, przy obecności pisarza według prawa zeznała: iż za czasu panieństwa jej, gdy pewnemu mieszczaninowi służyła, trafiło się, że pani jej głowy ciężkie bolenie cierpiała, dla którego bólu uleczenia, gdy jakaś niewiasta przyszła, żeby swojem przymawianiem boleść głowy uśmierzyła, ja (powieda) piskiem się jej sprawie przypatrowała i widziałam, że przeciw przyrodzeniu wody nalanej na jakąś miseczkę, ona woda w garku inszym znaleziona była z przydawaniem pewnych ceremonji, którym tu miejsca niemasz. Ja, widząc, iż pani moja W boleści głowy żadnej folgi nie czuje, nieco się obruszywszy rzekłam do czarownice: nie wiem co czynicie, miła pani, widzę, że czarami jakiemiś się paracie dla pożytku swego. Na co czarownica zaraz odpowiedziała: jeślim jest czarownica abo nie, doświadczysz tego dnia trzeciego; co się jej ziściło. Abowiem dnia trzeciego, gdym usiadła do przędzenia kądziele, okrutna bolość ciało moje opanowała. Naprzód wewnątrz taki mię ból napadł, że nie było miejsca w ciele, w którymbym srogiego kłucia nie czuła. Powtóre tak mi się widziało, jakoby mi kto na głowę, żarzyste węgle sypał. Naostatek na ciele od głowy aż do stopy nie było miejsca igłą pchnąć, gdzieby jątrzystej krosty nie było; w których boleściach krzycząc a śmierci jeno pragnąc, do czwartegom dnia trwała. Potem mąż pani mojej rozkazał mi, żebym do stajni jednej weszła. Któremu rozkazaniu jego posłuszna będąc, jakom nalżej mogła szłam za nim. Gdyśmy przyszli przed wrota stajenne, rzeczo mi: oto węzełek sukna białego jest nade drzwiami stajennmi. Rzekłam ja: widzę, panie mój. Rzecze, on: ile możesz usiłuj, żebyś go zrzuciła, bo podobno lepiej się będziesz miała. Zaczem ja, com mogła, jedną ręką wrót się trzymając, drugąm węzełka dosięgła. Rzecze pan: odwiąż a przypatrz się pilnie, co tam jest.
Tedy ja, węzełek rozwiązawszy, znalazłam tam wiele rzeczy zawiązanych, mianowicie ziarna jakieś białe nakształt krost moich, także nasienia pewne i jarzyny, na którem ja i patrzeć przedtem nie mogła, nie tylkobym miała jeść; widziałam także kości wężowe i inszych zwierząt. Na które rzeczy zdumiawszy się, pytałam pana, coby z tem czynić kazał. Który rzekł, żebym wszytko w ogień wrzuciła. Wrzuciłam tedy, aż oto zaraz, nie w godzinę ani w ćwierć, ale we mgnieniu oka, skorom one rzeczy w ogień wrzuciła, do pierwszego zdrowia zupełniem przyszła.
A iż wiele rzeczy na panią jej urzędownie było powiedzianych, dla których o czary barzo była podejrzana, osobliwie, iż towarzystwo z niemi ustawicznie miała, rzecz jest podobna, że, wiedząc o czarach tam położonych, mężowi o tem powiedziała. I tak po pokazaniu i spaleniu do zdrowia pierwszego przyszła.
Ale gdybym chciał wspomnieć wszytko, co się w tem jednem miasteczku okazało, byłaby książka niemała. Barzo ich abowiem wiele było ślepych, chromych, wyschłych i rozmaitemi chorobami udręczonych, którzy według prawa zeznali, że te wszytkie choroby od czarownic mają, jedni na czas krótki, a drudzy aż do śmierci. Także, iż się im wszytko stało według powieści i pogróżek czarownic, bądź to w chorobie jakiej bądź w śmierci inszym. Co stąd pochodzi, że ziemia ta ma obywatele z więtszej części szlachtę, którzy próżnowaniem się bawią. A iż próżnowanie jest żagwią do grzechu dla życia nieporządnego z białemigłowami; gdy nieuczciwe białegłowy dla uczciwych małżonek porzucali, zrzadka się trafiło, żeby w sposób pomsty od białychgłów porzuconych mąż abo żona uczarowani nie byli, lecz nie tak się często między męską płcią jako między białogłowską najdowało, podobno dlatego, ile się domyślić możem, żeby, żony pomorzywszy abo posuszywszy, do pierwszych swych nałożnic mężowie się wracali.
Są i takie czarownice, które sędziów wejrzeniem tylko samem czarują, że im szkodzić nie mogą, także też o rzeczy główne obwinionym i na próbę danym umieją milczenie sprawić, że ich występki nie mogą być objawione.
Są i takie, które krucyfiks biczmi siekąc abo nożmi koląc dla odprawowania czarów obelżywych słów przeciw błogosławionej Panny czystości i Zbawiciela naszego z Jej niepokalanego żywota narodzeniu zażywają. Słów tych i spraw ich bezbożnych wspominać nie trzeba, ponieważ barzo uszy pobożnych ludzi obrażają, są jednak na piśmie schowane, jako krzczona niektóra żydówka inszych białychgłów nauczyła była. Z których jedna, Walburgis imieniem, w tym roku bliska śmierci będąc, gdy ją do pokuty czynienia upominano, zawołała: ciało i duszę moją oddałam szatanowi, ani mam nadzieje żadnej zbawienia. I tak skończyła.

To wszytko nie ku hańbie, ale ku chwale arcyksiążęcia jegomości napisano jest, ponieważ, jako pan chrześcijański i prawdziwy miłośnik religji katolickiej, dla wykorzenienia ich z biskupem brykseńskim wielkie starania i prace podejmował. Niemniej też to wszytko wspomnieliśmy dla ohydzenia tej bezbożności: żeby ci, którzy krzywd ludzkich srodze bronią, daleko pilniej i srożej krzywdy Boga wszechmocnego i obelżenia wiary katolickiej, bez wszelkiego względu na rzeczy doczesne, bronili, bo wszytkich czarowników naprzedniejszy grunt jest odstąpienie wiary.
(Młot na czarownice, 134-141)

O SPOSOBIE, KTÓRYM BABY CZAROWNICE, PRZY RODZENIU POSŁUGUJĄCE, WIELKIE SZKODY CZYNIĄ, DZIATKI ZABIJAJĄC, ABO JE Z PRZEKLĘCTWEM ODDAJĄC I OFIARUJĄC.

Skoro się dziecię urodzi, baba, jeśli matka nie jest czarownica, dziecię przed komorę, jakoby dla ochłodzenia jego, wynosi, a podniósłszy go ku górze, oddaje go książęciu szatańskiemu Luciferowi i wszytkim szatanom, co czyni na ognisku nad ogniem. Jako jeden zeznał: gdy obaczył, że żona jego, czasu połogu, nad zwyczaj inszych białychgłów rodzących, nie dopuszcza do siebie wniść żadnej białejgłowie, oprócz córki własnej, która jej jakoby babiła, chcąc przyczyny tego doświadczyć, podczas połogu zataił się w domu, gdzie wypatrzył porządek świętokradztwa i ofiary szatańskiej sposobem opisanym, to przydawszy, że dziecię, jako mu się widziało, po łańcuchu, na którym kotły wieszają, bez wszelkiej ludzkiej pomocy, ale pewno z szatańską, ku górze się mknęło. Czego się on przelękłszy, niemniej i tego gdy straszne i ogromne słowa przy wzywaniu szatanów i inszych bezbożnych obrzędach słyszał, z pilnością żeby dziecię było chrzczone nalegał; a gdy nieśli dziecię do inszej wsi, gdzie kościół był, a droga przez most przypadła, on, dobywszy miecza, napadł na córkę, która dziecię niosła, mówiąc (co drudzy dwa, przy nim idący, słyszeli): nie chcę, żebyś miała dziecię przez most nosić, bo abo samo o swej mocy przejdzie abo cię utopię! Zlękłszy się ona z inszemi, które przy tem były, białemigłowami pytały, czy od rozumu odstąpił (abowiem o tem co się stało nikt nie wiedział, oprócz dwu mężów, którzy z nim byli). Rzecze on: niecnotliwa białagłowo, twą czarowniczą nauką sprawiłaś, że się dziecię ku górze po łańcuchu mknęło, uczynże teraz, żeby bez przenoszenia samo dziecię przeszło abo cię w rzece utopię! I tak przymuszona, położyła dziecię na moście; gdy według nauki swojej szatana wzywała, aż oto znagła dziecię na drugiej stronie mostu obaczono. Ochrzciwszy tedy dziecię i do domu się wróciwszy, gdy już córkę świadkami o czary pokonać mógł (czego nie mógł uczynić, gdyby był chciał dowodzić onej ofiary szatanowi czynionej, dlatego, iż sam jeno na nią patrzył), po wyleżeniu połogu córkę z matką przed urzędem oskarżył i obiedwie spalone były; także też sposób bezbożny i przeklętej ofiary, którego baby zażywać zwykły, wyjawił się.

Uczy nas tego doświadczenie, że córki czarownic i onym podobnych, jako te, które w tropy matek swoich wstępowały, zawsze były o czary podejrzane i naród prawie wszytek zarażony. Czego przyczyna ta może być dana, iż umowy, z szatanem postanowionej, powinne są następce zostawić, ze wszytkich sił o rozszerzenie tego odstępstwa starając się. Skądże barzo często tego doświadczono, że dzieweczki w ośmi albo dziesiąci leciech niepogody i grady sprawowały, co nie z czego inszego pochodziło, jedno iż z umowy szatanowi, skoro po porodzeniu od matek czarownic ofiarowane były. Dzieci abowiem za odstąpieniem wiary takowych rzeczy nie mogłyby uczynić, jako dorosłe czarownice na samym początku czynią, zwłaszcza iż o żadnym członku wiary chrześcijańskiej nie wiedzą.
(Młot na czarownice, 144-149)

O SPOSOBIE, KTÓRYM W BYDLE WIELKĄ SZKODĘ CZYNIĄ.

Niemasz prawie tej wioski, gdzieby czarownice niewiasty bydła nie zarażały, mleka nie odejmowały i podczas zabijały, a począwszy od najmniejszej szkody, która w odjęciu mleka, może być rozumiana. Jeśli pytamy, którymby to sposobem sprawować mogły, odpowiedamy secundum Albertum 3 de animal., iż mleko, jako w białejgłowie tak w każdem bydlęciu, pochodzi ze krwie zbytecznej i na czas uchodzącej. Ta krew, jeśli się nie zastanawia z choroby jakiej, tedy się podczas zastanawia z spraw czarownic. Mleko zaś przyrodzonym sposobem stanowi się zaraz po poczęciu. Z choroby zaś przypadkowej, to jest z jedzenia ziela jakiego, które przyrodzeniem swem mleko stanowi i krowę odmienia. Czarami zaś mleko odejmują rozmaitemi sposobami; niektóre abowiem w nocy, osobliwie w uroczystsze, za powodem szatańskim, żeby ciężej majestat boski był obrażony, w którymkolwiek kącie domu siędą, wiaderko między kolanmi trzymając, a wetknąwszy (w oryg. „westchnąwszy“) nóż, szwajcę abo cokolwiek takiego w Ścianę abo w słup, i ręce jakoby do dojenia przyłożywszy, szatana, który im zawsze na wszelką potrzebę dogadza, wzywają, powiedziawszy, że z domu takiego i krowy takowej, która zdrowsza i więcej mleka ma, doić chce. Tedy natychmiast szatan z wymiona krowy onej mleko wziąwszy, przynosi na miejsce gdzie czarownica siedzi i jakoby z onej rzeczy, która w ścianę jest wetkniona, ciekło, tak sprawuje.

Które rzeczy ludziom powiedając, żaden się wszakże z nich tego nie nauczy, bo choćby też kto szatana wzywał i wzywaniem samem spodziewałby się tego dokazać, oszuka się na tem, bo niema gruntu tego odstępstwa, to jest iż przysięgi szatanowi nie uczynił i wiary nie odstąpił. Tom dlatego położył, że wiele takich jest, którzy rozumieją, iż te i insze rzeczy któreśmy wspomnieli nie mają być przed ludźmi głoszone i powiedane dla nauczenia, gdyż nie jest rzecz podobna z przyczyny opisanej, żeby się kto miał czego takowego od kaznodzieje nauczyć. Raczej napisano to i ma być opowiedano dla ohydzenia i zbrzydzenia się tem odstępstwem, ażeby urząd ku pomście tak bezbożnej zbrodni, to jest odstąpienia wiary, barziej się zapalił. Lecz ludzie więcej sobie ważą szkody doczesne, iż ziemskie rzeczy nad duchowne więcej miłują, przeto gdy słyszą, że ich toż od czarownic potkać może, do karania ich barziej się pobudzają. Ale kto może wypowiedzieć chytrość szatańską?
(Młot na czarownice, 151-153)

O SPOSOBIE, KTÓRYM GRADY I WIELKIE NIEPOGODY POBUDZAĆ, TAKŻE PIORUNMI I BŁYSKAWICAMI BIĆ NA LUDZIE I NA BYDŁO ZWYKŁY.

Powieda Nider o jednym czarowniku pojmanym, gdy go sędzia pytał, jako sobie postępuje w sprawowaniu gradów i zamieszaniu powietrza i jeśli im tego dokazać nie z trudnością przychodzi, odpowiedział: łatwo nam przychodzi grad uczynić, lecz szkodzić nim wedle woli naszej nie możemy dla straży aniołów dobrych. Tym tylko szkodzimy, których Pan Bóg z obrony swojej wypuścił. Także i tym, którzy się krzyżem św. znaczą, nic złego uczynić nie możemy. Tak zaś zwykliśmy sobie postępować: naprzód słowy pewnemi książęcia szatańskiego w polu wzywamy, żeby którego z swoich duchów posłał, któryby od nas naznaczonego człowieka utrapił abo zabił. Gdy tedy szatan którykolwiek przydzie, ofiarujemy mu na zejściu dróg dwu kurczę czarne, ciskając je ku górze, które gdy szatan weźmie, czyni wolę naszą i zaraz porusza powietrze; wszakże nie tam zawsze grady i pioruny obraca gdzie my chcemy, ale według Boga żywiącego dopuszczenia.

STANFUS CZAROWNIK W MYSZ SIĘ MÓGŁ OBRÓCIĆ.

Na temże miejscu jest powieść o niejakim przednim czarowniku, Stanfus nazwanym, który w powiecie berneńskim i miejscach przyległych mieszkając, jawnie się chwalił, iż gdyby jeno chciał, może się w oczach nieprzyjaciół swoich w mysz obrócić i tak ujść rąk ich; którym sposobem częstokroć uchodził z rąk głównych nieprzyjaciół swoich. Boska wszakże sprawiedliwość, chcąc koniec uczynić złości jego, sprawiła, że gdy nieprzyjaciele jego postrzegli, iż w izbie przy oknie nieostrożnie siedział, przez okno oszczepami i mieczmi pokłuli go; i tak dla swoich zbrodni nędznie z świata zszedł. Zostawił jednak ucznia, Hoppo nazwanego, który Stadlinowym, o którym w rozdziale szóstym wzmianka była, nauczycielem był.

Umieli ci obadwa, gdy się im podobało, trzecią część zboża abo siana, bądź też czegokolwiek inszego, z sąsiedzkiej roli, gdy żaden nie widział, na swoją własną rolę przenieść; grady srogie i pioruny z błyskaniem niezwyczajne sprawować; przed oczyma rodziców dziatki małe, przy wodzie biegające, w wodę wtrącać, jakoby nikt nie postrzegł; niepłodność w ludziach i w bydle czynić; rzeczy tajemne inszym objawiać; w majętności i zdrowiu sposobami jakiemikolwiek szkodzić; piorunem podczas, kogo się im podobało, zabić i inszych wiele szkodliwych rzeczy czynić, gdy im tego Pan Bóg dopuszczał.
(Młot na czarownice, 159-160)

O TRZECH SPOSOBACH, KTÓREMI TYLKO MĘŻCZYŹNI A NIE BIAŁEGŁOWY CZARAMI SIĘ PARAJĄ.

Ostatni jest rodzaj czarów, który się między męską płcią najduje trojakim obyczajem. Są abowiem jedni z nich strzelcy czarownicy, którzy na każdy dzień trzech abo czterech ludzi nieomylnie, jeśli chcą, zabić mogą. Drudzy, którzy broń rozmaitą zamawiają, żeby im nie szkodziła, iżby rany w sobie mieć nie mogli. Trzeci, którzy dla obrony ciała swego słowa pewne abo charaktery przy sobie noszą. W czem potrzeba się naprzód przypatrzeć srogości występku w strzelcach czarownikach, którzy w dzień uroczysty obchodzenia męki Zbawiciela naszego, to jest w Wielki Piątek, pod ten czas gdy się msza odprawuje, mają obraz męki Pańskiej, do którego jako do celu jakiego strzelają. O, jakie okrucieństwo i niezbożna krzywda Zbawiciela naszego! Powtóre, iż jako uczynkiem tak i słowy wiary odstępują i do szatana przystają. Co acz nie jest rzecz tak dalece pewna, jednak, jakożkolwiek jest, więtsza zelżywość wierze od chrześcijanina dziać się nie może, ponieważ, gdyby to poganie czynili, nie miałoby żadnego skutku. W żadnej także rzeczy szatanowi upodobać się tak dalece nie może, jako w tej, skąd ci ludzie nędzni i opłakani raczejby mogli uznać prawdę i skutek wiary katolickiej i dla których przyczyn Pan Bóg takowych zbrodni dopuszcza. Potrzecie, iż trzy albo cztery postrzały w obrazie męki Pańskiej czynią, żeby także wiele tyleż na każdy dzień mogli zabić. Czwarta, iż w tej swojej sprawie upewnieni są od szatana, takim wszakże sposobem, że wprzód potrzeba, żeby widzieli tego, którego zabić chcą, a potem, żeby umysł swój i wolę do zabicia jego zupełnie przyłożyli. Takowy tedy, gdziekolwiekby był zamkniony, ustrzec się nie może, żeby strzały, od czarownika wypuszczone, za sprawą szatańską nie miały ustrzelać ciała jego. Piąta: tak nieomylnie strzałę z łuku wypuszcza ją, że i grosz z głowy zjąć mogą z ruśnice by najwiętszej. Szósta, iż przysięgę czynią szatanowi, oddając mu się z duszą i z ciałem, żeby takowe rzeczy sprawować mogli.
Przystąpmy do drugiego rodzaju czarowników, którzy broń rozmaitą zamawiają, żeby im nie szkodziła i żeby rany w sobie mieć nie mogli. Ci z czarownikami strzelcami w tem się zgadzają, iż obelżeniem obrazu męki Chrystusa Pana nauki tej dostępują. Naprzykład, który chce, żeby nie miał rany w głowie od oręża ani żadnego razu, zwykł utrącać głowę u krucyfiksa; który zaś w szyi rany się chroni, utrąca szyję; który chce mieć ramię całe, tłucze krucyfiksowi ramię; i tak w inszych członkach. Podczas, dla całości i bezpieczeństwa ciała wszytkiego, wszytek zgoła obraz wniwecz obracają. Czego dowód jest, że zaledwie w polu z dziesiąci jedną Bożą mękę całą znajdziesz. Różność zaś między temi a strzelcami czarownika mi jest, że strzelcy zelżywość czynią obrazowi męki Pańskiej dla zabijania bliźnich swoich, ci zaś nie dlatego żeby ludziom szkodzić mieli, ale dla zachowania całości ciała swego.

Trzeci czarownicy, którzy wiersze i słowa pewne abo charaktery jakie dla całości ciała i zdrowia swego abo też dla czego inszego przy sobie noszą; także słów podczas świętych, a częstokroć sobie niewiadomych, używają. Tych względem dwuch pierwszych rodzajów jako się więcej najduje, tak występek ich jest jakokolwiek znośniejszy, iż bez zwierzchownego obelżenia wiary i obrazu męki Chrystusa Pana naukę swą odprawują. Jednak przedsię tajemną umowę z szatanem mają. W czem wiedzieć potrzeba, iż przymawiania abo używanie słów św. nad choremi jest podczas przystojne, jeśliby jeno miało w sobie siedm kondycji, o których w drugiej części, przy wyłączaniu sposobów leczenia z czarów chorujących, powiemy. Insze zaś przymawiania abo używania słów nieznajomych dla skutku jakiegokolwiek, bądź też noszenia przy sobie jakich charakterów i imion niewiadomych, są niesłuszne i majestat Boży obrażają. Przeto ci, którym to należy, mają tego przestrzegać i ludzi od tego odwodzić, żeby nic takowego przy sobie nie nosili i wiary temu żadnej nie dawali, oprócz żeby tylko znak krzyża św. przy sobie mieli. Zabobony takie i czary najwięcej się najdują między żołnierzmi, kupcy, ludźmi podróżnemi, podczas między białegłowami, które przy sobie zwykły nosić charaktery abo wiersze jakie i błogosławieństwa, którym rzeczom tak spowiednicy jako i urząd duchowny powinien zabiegać i wykorzeniać je, ponieważ takowi z szatanem dla słów nieznajomych i charakterów wstępują w umowę tajemną, której szatan pilnie przestrzega i w tem, czego kto pragnie, dogadza, żeby potem na hak człowieka przywiódł.
(Młot na czarownice, 165-173)

RÓŻNICE CUDÓW BOSKICH OD CZARNOKSIĘSKICH.

Czynią ludzie i aniołowie cuda, lecz mocą Boską; czarnoksiężnik też miewa sprawy dziwne abo siłą szatańską, abo władzą rzeczy przyrodzonych. Ludzie źli, acz czynią pod czas cuda, jednak rzadko i tylko na potwierdzenie i objaśnienie prawdy i mocy Boskiej, a iż czarnoksiężnicy pospolicie są ludzie źli i nader złośliwi, dlatego z nimi mieć społeczności i ich rady i nauki używać, prawa Boskie i ziemskie zakazują, gdyż co czynią, są rzeczy zmyślone, nietrwałe i szkodliwe, a prawdziwe cuda są nieomylne i ludziom wielce pożyteczne. Czarnoksiężnicy sprawy swe prowadzą z przyczyn przyrodzonych a pomocy szatańskich i narabiają kłamstwy, literami, karaktery, nic abo mało znaczącemi i miesza ją rzeczy święte z przeklętemi i używają słów świętych do spraw czartowskich, na lekkie uważenie i onych zeszpecenie, a na wzgardę, zelżywość i lekkość Pana Boga naszego, bo onych czart używać i mówić je każe na pewną godzinę i według czasu biegów niebieskich i według miejsca z pewną liczbą krzyżów i świec (nie względem tajemnic zbawiennych) ogolić głowę, wodą powną omyć się i w naznaczonej szacie chodzić, nici omienionej wielgości, karty i obrazy sztuczne mieć rozkazuje, którychby się abo panna, abo chłopiec, dziewictwo przyrodzone zachowawszy, dotknął, a w zwierciadło patrzył. A iż niezbożność i okrucieństwo kocha się w zamordowaniu, dlategoż czarci krew ludzką rozlewać rozkazują czarnoksiężnikom i sobie ofiary oddane, krwią onąż przyprawować, imion swych do tego wzywać przykazują, a towarzystwo i społeczność z niektóremi bestjami mają i z nimi rozmowy przedłużają. I do tego błędu przywiódł czart czarnoksiężniki, że im ofiary czynią, bestje dla nich mordując, imienia Chrystusowego i wiary jego odprzysięgają się, zakazując ludziom używania męki Chrystusowej i inszych rzeczy wiele czynią, które wyliczać czasuby nie stało, pośmiechu i obrzydzenia godnych. Lecz ludzie, przez które Bóg cuda czyni, od takich matactw dalecy są i samemi prośbami wnętrznemi i zwierzchnemi a chrześcijańskiemi pobożnościami, używając łaski i mocy Pańskiej, a krzyża świętego władzą, cuda czynią. Nie tak tedy szatan przez czarnoksiężnika cuda czyni, jako zdradza człeka, a Twórcy swemu sprzeciwia się, że Jego imię straszliwe i wszechmocność, uczciwość i chwałę Boską do siebie sprowadza, i tylko docześną cześć i sławę i prawdę sobie przywłaszczając, onę fałszuje, ale też do czarów, cudzołóstw, kradziestw i inszych niezbożności ludzie prowadzi.

Pobożni zasię ludzie czynią cuda nie dla bogactw abo sławy, nie dla dobrego mienia, którym pogardzili, lecz żeby Bóg przez cuda był tym lepiej poznany, uczczony w dobroci swej, a lud jego w cnotach i powinnościach chrześcijańskich tym pilniej i chętliwiej chodził. Kto tedy kocha się w prawdzie i w klejnocie cnoty, nie będzie mu rzecz trudna prawdziwe cuda od fałszywych rozeznać. Lecz kto nie tak dla poznania prawdy, jako napaść oczy i żądzej swej dosyć uczynić, cudów pragnie, tego sprawiedliwy sąd Pański dopuszcza fałszem i matactwy cudów obłędnych, iż prawdą pogardził, oszukać. I toć teraz czart prowadzi przez czarnoksiężniki i przed sądnym dniem skończyć mu Bóg pozwolił, jako czytamy u apostoła w liście wtórym do Tesalończyków, wtórego położenia, że przyjdzie czart w tytule antychrysta z cudami kłamstwa, przywodząc do nieprawości acz nie wszystkich ludzi, ale tych samych, którzy miłości i prawdy nie przyjęli, aby zbawieni nie byli, i na tych dopuści antychrysta, którzy w lekkim uszanowaniu ustawy Boskie mieli i one wykrętnie udawali, że uwierzą jego kłamstwu i błędom, na straszliwy sąd wiecznego potępienia.
(Pogrom czarnoks. błędów III, 9).

PODZIAŁ CZARNOKSIĘSTWA.
Zostając przy zdaniu katolickich pisarzów, czarnoksięstwo tak dzielimy: jedno jest przyrodzone, którego umiejętnością a z pomocy i władz rzeczy stworzonych skutki dziwne bywają; i tegoż biegłością tak medycy w rzeczach przyrodzonych wynajdują skryte skutki i mocy prawdziwe, bez czarów przysady, jako i matematycy, zwłaszcza Archilus i Archimedes, rzadkie i ludziom nigdy niewidome sprawy czynili i czynią. Drugie — z fałszu czarta a wzywania jego pomocy i siły płynie; i do tego się wszystkie insze czarnoksięstwa, jakiekolwiek nazwiska ma ją, jako źrzódła ściągają, jaką jest treurgja, goecja, nigromancja i insze. Toż pierwsze czarnoksięstwo przyrodzone jest i same przyrodzone przez się mające skutki, niezmyślonym obyczajem. przyrodzonym; jest i nieprzyrodzone, pokazujące skutki podobne tylko przyrodzonym przez omamienie zmysłów ludzkich: jako kto chleb je — zda mu się mąkę dmuchać, i kto wino pije — zda się że je szyją albo czołem wyrzuca, i kto miecze połyka — zda się gromadę igieł drobnych wyrzucać. A to zowią Praestigią, z której pochodzi dwojakie czarnoksięstwo: jedno zowią Opida, które rękom i inszym członkom człowieczym władzę i prędkość odejmuje, i bez zwierciadł, blach, pierzcionków, obrazów, kamieni nic czynić nie raczy. Drugie na imię Pharmatica, już niżej położone, które przy każdem kurzeniu związków, trunków, zmysły ludzkie jako chce oszukiwa.
(Pogrom czarnoks. błędów I, 2).

MAGIA TROJAKA.

Jedna naturalna — t. j. należyte skrytych własności, cnót, mocy, jakiej natury spenetrowanie, sympatji i antypatji wszystkich rzeczy, czas, miejsce, sposób uważając, stosowanie i kombinowanie, co się cudem u nierozeznanych zdaje. Bardzo była in usu Persów, od nich się nauczyli Marcion i Manes. Jako to jest magia naturalna, że Tobiasza w Piśmie Św. ślepota żółcią ryby ugojona; w bęben z skóry wilczej zabębniwszy, drugi bęben z skóry baraniej rwie się i pada: bo wilk z baranem mają nienawiść naturalną; że Turczyn w Wenecji ołowiem roztopionym ręce sobie umywał, nic ich nie obraziwszy; że na ukąszenie jaszczurki Tarantuli niemasz innego remedium, tylko słuchać muzyki, po niej tańcować aż do potu (Alexander ab Alexandro Lib. 2. Genialium Dierum). Tej naturalnej magii jest autorem Adam, według Delriona, mając tę wlaną sobie od Boga przy swojej kreacji scjencję, którą w swoich sukcesorach całemu światu komunikował. Po nim doskonały był naturalista Salomon, mający także infusam scientiam, ale tylko naturalem, non supernaturalem, który disputavit super lignis a cedro quae est in Libano usq. ad hyssopum według trzecich ksiąg królewskich cap. 4., t. j. o drzewach, bydlętach, ptakach, o wężach, rybach, o dyspozycji świata, o mocy, o dzielności żywiołów, o czasie, o gwiazdach, o cnotach skrytych ziół, jako księga mądrości to mu wszystko przypisuje, cap. 7, ale te księgi jego potem spalone i są, aby lud o Bogu nie zapomniał był, mogąc mieć pomoc od rzeczy naturalnych. Ta sama magia naturalna albo operuje rzeczy naturalne, dziwne pokazując skutki, albo niejako prorokuje, wieszczy, prognostykuje przez filozofię i matematykę; przez co różne się zimy tęgie pokazały, woły robione ryczały, węże krzykały, gołębie zrobione latały (u Persjusza, cap. 5, de Magia). Czasem przez magię naturalną z niebieskich influencji i aspektów, planet i gwiazd, niektórzy skutków spodziewa ją się dziwnych, niejakie pisma, charaktery, figury rysując, liczby pisząc, wierząc, że tym znakom, pismom ich, moc jest z niebieskich influencji komunikowana; co że bardzo sapit magią czartowską, od teologów nie jest rzeczą pozwoloną. Tak książę Gvisius w wojsku swojem heretyckiem, dość licznem a przecież zbitem, żadnego nie miał żołnierza, któryby na szyi jakich nie miał kartelusów, charakterów zabobonnych, jako się pokazało przy rewizji trupów, którzy, przez pactum z czartem uczynione, ufali owym charakterom, że na wojnie nie zginą. Ale czart, ociec kłamstwa, oszukał ich i odstąpił; wolał być panem dusz ich na wieki, niżeli panem słowa, im na czas danego. Tejże magii naturalnej przypisują vim imaginativam, że ona cudne sprawuje skutki, jako to, że w Wittemberdze matrona ciężarna, na trupa się za patrzywszy, trupiej twarzy płód wydała. W Isenaku białogłowa szczura porodziła, nim znienacka przestraszona. Za Mikołaja III papieża, matrona porodziła dziecię jak niedźwiedź kosmate, iż na obrazy się takie zapatrywała. Co wszystko może się stać per accidens albo przez sympatję, którą ma fantazja matki z potencją formującą: cokolwiek fantazja mocno uważa, potentia formatrix swym sposobem formuje.
Do tejże magii naciągają magowie naturalni cokolwiek się dzieje z spojrzenia, głosu, tchnienia, pocałowania, z czego cudne skutki dzieją się, jako to: z przyłożenia gołej chustki do rany ją leczącej, co zowią artem S. Anselmi, Włosi zowią gentiliam S. Catharinae aut S. Pauli, a Belgowie zowią Feriae 6-tae Parasceves taki plaster; miłość z zapatrywania się; uroki z pojrzenia baby; zwierciadła zarażenie przez patrzącą weń białogłowę na czas swój chorą; z patrzenia galgali, alias wilgi ptaka, na chorego człeka na żółtaczkę, polepszenie zdrowia z śmiercią ptaka; namazując miecz maścią, zwaną armarium, ciętego nieobecnego uleczenie; wilka niespodziane zdybanie; głosu ludzkiego alias mowy odjęcie sprawuje; strusia i żółwia na jaja swoje patrzenie płód z nich wywodzi; laska z leszczyny drzewa nachyleniem swojem gdzie skarb utajony wydaje; lew tak srogi i duży boi się koguta; bazyliszek wzrokiem zabija na się patrzących; słonecznik kwiat za słońcem po niebie idącem kieruje się; jaspis kamień krew płynącą przyłożony zatrzymuje; trup przy prezencji swego zabójcy krwią się zalewa, jako się stało, że z Henryka, króla angielskiego, do grobu prowadzonego, iż tam był praesens Richardus, syn ojcu rebellis, krew się puściła, według świadectwa Maimburga w Krucjacie. Do uryny ludzkiej chorej osoby proszki lekarskie sypiąc, Rewel, doktór gdański, przed lat kilkudziesiąt tam znajdujący się, ją do zdrowia przyprowadzał, byle osoba owa nie była dalej nad milę odległa. Torpedo, albo drętwik ryba, rzecz żywą od siebie dotkniętą zdrętwieniem zaraża. Hyeny t. j. azyatyckiego wilka cień psom niemotę przynosi. Wąż, dębową dotknięty gałęzią, zdycha. Skrzydła inne przy orlich skrzydłach wraz położone, niszczeją, psują się. Wąż cieniu drzewa jesiona zcierpieć nie może. Stefanowi Czarnieckiemu, sławnemu wojennikowi, na chorobę podano remedium słuchanie muzyki.
Te wszystkie skutki, jeźli są które prawdziwe, albo się dzieją z bożej permisji, albo przypadkiem, albo sympatją i antypatją rzeczy między sobą, albo własnością nam skrytą i niewiadomą; niektóre też fałszywe są, inne naostatek sprawą szatana, wiele mogącego in naturalibus, weryfikować się zdają.
Druga magia jest artyficjalna, która sztuką, inwencją ludzką, dziwne w ludzkich oczach sprawuje spectacula. Nieba jednak, obrotów jego, słońca, gwiazd, żeby kołem swojem obracały się regularnie i zawsze, nikt uczynić nie może. Chlubił się prawda niejaki Cornelius Drebellius w liście swoim, do króla angielskiego pisanym, że umiał uformować okrąg świata, in spatio 24 godzin obracający się przez lat 1000 constanter, bez najmniejszej omyłki, trybem naturalnego Świata, lata, miesiące, dni, słońca i księżyca biegi, wszytkich planet i gwiazd obroty reprezentujący. Ale tego w rzeczy samej nie dokazał. Był ksiądz Atanazy Kircher, wielki swego czasu matematyk, przy takich imaginaryjnych świata stwórcach, ale nie było co widzieć. Inne jednak świata opera czynić może magia artyficjalna, jako to uczynił Archytas, filozof sekty Pytagoresa, rodem z Tarentu, miasta włoskiego, że gołębicę wyrobił tak sztucznie, że po powietrzu latała. W Norymberdze mucha z rąk jednego magistra wyleciawszy, okrążywszy lotem swoim wszytkich u stołu siedzących, do rąk jego nazad się wracała. W Rzymie statua z miejsca na miejsce chodziła; takich teraz osób wiele jest w wielkich miastach, jako to w Gdańsku przedażnych, które nakręciwszy, chodzą po pokojach, oczyma ruszają, w bęben biją. W zimie frukta różne Albertus Magnus w Kolonii prezentował Wilhelmowi cesarzowi (teste Kwiatkiewicz sub anno 1348). Tenże sam statuę lat 30 formował, S. Tomasza z Akwinu witającą: salve Thoma. W Gdańsku rycerz na cekauzie rzeźko się obraca na koniu, strzela, arte wyrobiony jak żywy. Zegary wybijają dzwonkami kuranty i pozytywy wygrywają, obracając korbę. W Wenecji skrzynia poruszona strzela. Pod Pleszkowem, za hetmana Zamojskiego, z industrji i inwencji Ostrzemeckiego, generała artylerji, machina wymyślona takowa, że w skrzyni żelaznej było 12 pistoletów, nabitych prochem strzelbnym, z cienkiemi rurami umyślnie zrobionych, tak akkomodowanych, że jednego z odwiedzionym kurkiem dotknąwszy, wszystkie mogły dać ognia i porozrywać się, cum periculo tykających i blizko zostających; włożona była do drzewianej skrzyni, sznurek wewnątrz szedł do cyngla owego pistoletu z odwiedzionym kurkiem, do drzewianej skrzyni drugim końcem przywiązany, aby tak skrzynię drzewianą, czyli otwierając, czyli żelazną z niej wyciągając, cyngla ruszono z daniem fatalnego ognia. Ta machina tak sporządzona dostała się Szujskiemu, wodzowi moskiewskiemu; rozumiejąc, że wielkie w niej skarby, gdy chciwie otwierano, wiekiem szarpniono za sznur ów i cyngiel, ognia dały pistolety, rozerwawszy się, kilku zabiły, drugich przestraszyły. Wiele jest wież takowych, co się zdają już lecieć, a one wiekują, będąc tak arte umyślnie wystawione. Wody gorejące, kuglarze po sznurze na powietrzu tańcujące i różne ich sztuki w łamaniu się — są to species różne magii artificjalnej, która się prostym zdaje cudem albo sprawą czartowską.
Trzecia magia jest demomiaca, prawdziwe czarnoksięstwo albo czarownictwo, dziwne czyniące skutki, z umową z czartem wyraźną albo dómyślną. Tej czartowskiej: magii Sadducaei, i Democritus, Aristoteles, Averroes nie przyjmowali, negując czartów na świecie, a tym samym grzesząc przeciw Pismu Świętemu. Nie jest to gratia gratis dana od Boga, ta magia, według niektórych mniemania, bo się jej uczyć potrzeba i pewne czynić ceremonje. Nie jest od dobrego anioła administrowana ani od dusz zmarłych, gdyż anioł i dusza nie dają się czcią Bogu przyzwoitą wenerować, jak czarci czynią. Gdy przez wyraźne pactum czarnoksiężnik w postaci widzialnej czyni z czartem kontrakt, pretenduje czart, aby się zaprzał wiary Świętej, chrzest odwołał, a czart, palcem dotykając czoła jego, pokazuje zmyślnie, że chrztu świętego charakter w duszy jego zmazuje, według Delriona, ale to niezmazane na wieki piętno. Tego zaś wyraźnego pactum albo zmowy, czyli wyraźnej, czyli niewyraźnej, znaki są te:
1. Że do rzeczy nie święconych zażywają rzeczy świętych.
2. Wiele czynią przeciw wierze świętej directe, jako to, gdy obraz chrzczą, albo dziecię z grobu wykopują, mówią jakie słowa przeciw wierze, namazują ręce jakimsiś olejkiem albo mieszają wodę święconą.
3. Obliguje czart, aby chest jego i nowe imię brali czarnoksiężnicy.
4. Pretenduje bies, aby mu magus dał szaty swej kawałek.
5. Wyciąga po nim szatan, aby na okrągu, na ziemi wyrysowanym, uczynił jurament.
6. Aby się starał być wymazanym z księgi żywota, obliguje go djabeł.
7. Obliguje bies, aby mu człek obiecował czynić ofiary, naprzykład zabijając niemowlęta lub innych ludzi.
8. Chce czart i wyciąga po magusie, aby sobie blizny, znak, herb na czele wypiętnował z profesją czarta.
9. Obliguje bies, aby nigdy Bogu sakramentalnemu adoracji nie czynić, Matki Najśw. ani świętych nie wzywać, kości świętych ani obrazów nie nosić ani szanować, wodą się nie kropić święconą ani soli zażywać święconej, nigdy całej nie czynić spowiedzi, krzyżem się świętym nie żegnać.
10. Ten kontrakt i pactum z czartem mieć w wielkim sekrecie, na granicę pewnych czasów przybywać na radę, i co tam uradzą nieodwłocznie wykonać, jak najwięcej do służby czartowskiej zachęcić i pociągnąć.
Wzajemnie też się czart submittuje czarnoksiężnikowi zawsze być na zawołanie jego, intencjom dogadzając na świecie, a po śmierci wiecznie go szczęśliwym uczynić deklaruje się. Toż wszystko czyni czart i tym, co z nim i wyraźnego nie mają pactum, byle człek, do tego mający inklinację, znaków od czarta zwyczajnie proponowanych i pretendowanych chwytał się i trzymał. Tak świnopas jeden, mając sobie zleconą trzodę wieprzów, laskę zatykał koło nich, a sam gdzie chciał odchodził, w lasce mając karteczkę z imieniem S. Błażeja napisaną; żaden zwierz nie tykał wieprzów, bo czart, na ów znak postawiony i taką z świnopasem mający umowę, strzegł trzody jego, jako dociekł tego podróżny tamtędy przechodzący (Nuclens Catecheticus).

Tak czartowska magia, albo z czartami narabiająca mądrość, to tylko może uczynić przez się, co nie przewyższa mocy i dzielności natury: gdyż wiedząc przez naturalną mądrość o sympatji i antypatji natur, a ma też czart, tego wszytkiego magister, potentiam locomotivam mocną i chybką; żelazo, ołów, kamień ma za letkie plewy, gdzie chce je przeniesie; rzeczy ciężkie, lecące na dół, wody impetem płynące, zatrzymać potrafi etc.
(Nowe Ateny, III, 220 i nast.)

CZEMU CZARNOKSIĘŻNICY BEZ ZWIERCIADŁ, GWIAZD, ZIÓŁ, KRYSZTAŁÓW, FIGUR ROZMAITYCH NIC UCZYNIĆ NIE MOGĄ WŁADZĄ INKLUZÓW CZARTÓW.
Czart cokolwiek myśli i czyni na porażkę i zgubę ludzką moc swą kieruje. Co za społeczność ma mieć światłość wieczna z doczesną? Sama iż przez się doskonała jest, dlatego druga jako podlejsza szwankować musi, której iż czart za Boga ludziom udać nie może, Bogiem gwiazdy i światła niebieskie przez czarnoksiężniki udawa, a przynajmniej z tego się cieszy, żeby one przywiódł, że coś. Boskiego i chwały godnego w sobie mają. A mało na tym mając, jako obojętny zdrajca, co zaleca jednym, drugim toż gani i brzydzi i dlatego Światła niebieskie, same z siebie nader dobre, udaje ludziom przez czarnoksiężniki, że są przyczyną czarów, szkód, kłopotów, smętków, utrapienia i inszych żałobnych przypadków, jednając im od ludzi wzgardę i obrzydzenie. A jeśliż w czym fortel i zdradę szatańską każdy poznać i snadnie obaczyć może, tedy w tym, że on mało co czyni w przyrodzonych skutkach, jedno z pomocą i z przyczyn natury i dlatego biegu niebieskiego do sposobnej natury potrzebuje, który onę nie każdego czasu według rozmaitych skutków sprawuje, na co on oczekiwając, słabość mocy swej biegłym i mądrym pokazuje, a głupich oszukiwa. Co pokazuje w lunatykach na wschodzie miesiąca, których Pan nasz, jako wszechmocny u Mateusza w czwartym i w trzynastym położeniu uzdrowić raczył. Bo iż mózg człowieczy z nauki wielkiego Arystotelesa i doświadczenia samego jest ze wszech członków najwilgotniejszy, dlatego jest barzo podległy miesiącowi, który ma wielką moc do poruszania wilgotności w mózgu człeczym, które gdy porusza, szatan do tego się przyłącza, bacząc być mózg sposobnie zgotowany do zepsowania fantazjej człeczej i pomiesza i zawichrzy wnętrze główne sieły. Dobrze wyrozumiał przesławny Augustyn wielu ludziom zakrytą szatańską przeciw Bogu najwyższemu zazdrość w księgach 2 o Mieście Bożym, a położeniu szóstym. Acz czart chce być obecnym i przyłączonym do każdych spraw i postępków ludzkich, jednak ze swą uciechą, bo przez posty, ofiary, kryształy, dary, jałmużny, kamienie, zioła, modły chrześćjańskie chce być uszanowany; i który do grzechów rozmaitych ludzi przywodzi, grzechem zda się brzydzić, gdy czystość zachowałym, tajemne rady tylko chce być wiadome i przez nie inszym jawne, dlatego aby tym fortelem Boską cześć i najwiętszą uczciwość przedniejszego twórce samemu czartowi wszelkie stworzenie przyznało i zupełnie a zawsze oddawało; i niewinnością, którą sam utracił, dziateczek małych i ludzi nienaruszonej czystości panieńskiej całością chce być równie z Bogiem prawdziwym raczony.
(Pogrom czarnoks. błędów, III 3).

O OPĘTANYCH.

Opętany zowie się to Energumenus, to Arreptitius, to Daemonium habens; w rzeczy samej jest, kiedy z dopustu i woli Najwyższego nieba i ziemi Pana, czart, albo wiele ich, w ciało ludzkie wstąpi, albo karząc grzechy jego lub antenatów albo próbując cierpliwości.
Bez liczby jest autentycznych prawdziwych historji, że święci Pańscy z opętanych, jako też sprawiedliwi exorcystowie czartów wyrzucali. Dały okazję do dubitacji niektórym, łatwo się gorszącym, te osoby, które się często dla elemnozyny i pijaństwa udają za opętanych. Za mojej pamięci jeden jaśnie oświecony prałat dewotce, zmyślającej opętanie, miasto relikwiarza pokazał tabakierkę; a ona się zaczęła wszystka trząść, wykrzywiać; poznał figle pijaczki, rózgami dobrze kazał odstraszyć czarta, pachołków, nie exorcystów, do tego zażywszy. Jak się poprawiła, dobrą potem opatrzona jałmużną.
Czart, gdy w człeka wstępuje, ma do niego ingres którędykolwiek, najczęściej jednak przez usta et per secessum i temiż wychodzi miejscami, jako pisze Tyraeus jezuita, de Daemonia cis, cap. 5. Wnijść w człeka własną nie może wolą, tylko boską, ani może szkodzić dobrom ludzkim, ani zwierzętom, ani zbudzać burze, pioruny, łyskawice bez tejże woli. A jeźli permittente Deo wstępuje w człeka, tedy jest albo w całem ciele, albo w części której, najbardziej w sercu: ale w duszy być nie może, bo ta jest nierozdzielna , i wtedy przez organa jego wewnętrzne mówi różnemi jężykami, t. j. gdy opanuje pulmones alias płuca; wtedy człeka napędza na ogień, na wodę, na przepaść; wtedy się kaliczy opętany, wszystko szarpie na sobie.
Znaki opętanego prawdziwego te są:
1. Jeźliby koźlęciny przez dni 30 jeść nie chciał.
2. Jeźli ma oczy straszne, członki słabe.
3. Jeżli nie chce mówić psalmu: Miserere mei Deus et Qui habitat, ewangelii św. Jana In principio erat verbum etc., Magnificat amima mea etc.
4. Jeźli mówi językiem cudzoziemskim nienauczonym.
5. Jeźli na czytanie nad niemi exorcyzmu strachają się kapłana i ręki jego.
6. Od niektórych wychodzi zimny wiatr.
7. Niektórych głowa dziwnie cięży.
8. Innym mózg ściśniony bardzo zdaje się.
9. Innym coś się zdaje rzucać w żołądku, jak gałka albo wąż, jaszczurka, żaba, zkąd womity ciężkie.
10. Innym brzuch się zdyma jako bęben.
11. I to znak opętanego: serca ściskanie, rzucanie się jak ryba w której części ciała.
12. Przechodzenie od głowy do nóg, od nóg do głowy jakiegoś wiatru.
13. Znaki bywają czarne, napuchłe gęby, gardła podnoszenie, nadymanie.
14. Na pytanie hardo odpowiadają. Spytani, często, choć przymuszani, gadać nie chcą.
15. Czasem nad miarę dyskurują, ale niewiedzieć coby to był za dyskurs.
16. Sen miewają cudnie twardy i jakby byli bez zmysłów często się prezentują.
17. Często czegoś się nagle lękają.
18. Różnych zwierząt, bestji, głos naśladują, jako to ryczenie lwów, niedźwiedzi, wołów, szczekanie psów, kwiczenie, beczenie etc.
19. Zębami zgrzytają; jak psy wściekłe, zapienią się.<br 20. Idą na jakie przepaści, na drzewa, mury.
21. Od ręki na sobie cudzej położonej czują coś: albo zimnego, albo gorącego, albo ciężkiego.
22. Położenie na sobie relikwii sekretne czują; każą odrzucić, smrodem nazywając.
23. Wszystkie rzeczy duchowne, święcone, mają w nienawiści, osobliwie księży, exorcystów; w kościół wnijść nie chcą. Krzyża, wody święconej, ewangelii, passji czytania tak nie lubią, że się zżymają, rzucają, jak na torturze, pocą się, zgrzytają, w zmysłach tępieją, pomieszanie wielkie pokazują, na ziemię padają.
24. Będąc z natury prości, nieuczeni, litery nieznający, jeźliby głębokie, wysokie rzeczy interpretowali, innych sekreta rewelowali, grali na instrumentach, prorokowali, różnymi mówili językami; jeźliby coś nad moc, naturalne siły, co supernaturalnego czynili, wtedy prawdziwie są opętanymi.

(Nowe Ateny, III, 213.)
CZEMU W POLSCE TYLU OPĘTANYCH?

Osobliwa moja była w tem curiositas różnych pytać się cudzoziemców, jeśli też są w Hiszpanji, we Francji, we Włoszech i w inszych krainach chrześcijańskich ludzie opętani, jako u nas w Polsce znajdują się, na co wiele godnych i zacnych ludzi różnej nacji odpowiedzieli, że tam o tem ani słychać ani widzieć ani o tem wiedzą, i owszem się temu dziwują, że się tu tego niemało znajduje; nawet sami nasi Polacy, powracający z cudzych krajów toż potwierdzają. Sprawują to tedy ustawiczne przekleństwa i niepohamowane złorzeczenia, a ile w złą godzinę, gdy jeden drugiemu ćmami, tysiącami ich naliczy i wspomina, a tak takie szataństwo w tych panuje krainach, gdzie się bez nich źli ludzie obejść nie mogą. Toż o czarach powiedają, że te kraje są od tego wolne. Trzebaby właśnie jakie obmyśleć karanie na takich pijaków, także nie przepominając, aby te zbytki i zły szatański uskromić obyczaj.

(Haur. Skarbiec ekon. ziemiańskiej, 456).
LEKARSTWA PRZEZ PRZYSTOJNE ZAKLINANIA ABO EGZORCYZMY KOŚCIELNE PRZECIW WSZELKIM CHOROBOM, OD CZAROWNIC SPRAWIONYM, I SPOSÓB EGZORCYZOWANIA ABO ZAKLINANIA UCZAROWANYCH.

Gdy się jaka sprawa odprawuje przystojnie i według obrzędów wiary chrześcijańskiej, to jest gdyby kto chciał chorego ratować jaką modlitwą abo błogosławieństwem przez słowa św., ten, ma uważać siedm kondycji, które jeśli się znajdują, takowe błogosławieństwo i żegnanie ma być rozumiane za przystojne i pozwolone. Jeśliby było w sposób zaklinania przez moc imienia bożego i przez moc spraw Chrystusa Pana, która się w Jego narodzeniu, męce i nadroższej śmierci pokazała, przez którą szatan zwyciężony był, takowe błogosławieństwa, żegnania i egzorcyzmy są przystojne i pozwolone. Takowi zaś, którzy je odprawują, mogą być nazwani egzorcystami abo zamawiaczami przystojnemi.
Pierwsza kondycja, która ma być w uważeniu, jako się z nauki Tomasza św. pokazuje, żeby słowa nic w sobie nie zamykały, coby należało do wzywania szatana, bądź wyraźnego, bądź tajemnego. Wzywanie szatana wyraźne któreby było, w pierwszej części powiedzieliśmy. Tajemne zaś któreby było, pokazuje się z umysłu abo przedsięwzięcia i postępku w sprawie. Z przedsięwzięcia i umysłu, gdy ten, który co sprawuje, nie dba, bądź od Boga, bądź od szatana skutek będzie, byle jeno mu się według myśli powodziło. Z postępku zaś w sprawie, gdy rzecz, którą gdy kto sprawuje, nie ma żadnej własności z przyrodzenia do uczynienia takiego skutku, o której lekarze, astrologowie, nawet i teologowie rozsądek mają dawać. Takim sposobem czarnoksiężnicy czynią obrazy, pierścionki i kamienie według nauki, które wszytkie rzeczy przyrodzonej skłonności nie mają do sprawowania takowych skutków, których oni barzo często spodziewają się. Przeto do spraw ich musi się szatan przymieszać.
Powtóre przestrzegać potrzeba, żeby żegnania i błogosławieństwa nie miały w sobie żadnych słów i imion nieznajomych, takich abowiem Chryzostom św. strzec się każe, żeby w sobie nie miały czego zabobonnego.
Potrzecie, żeby słowa żadnego w sobie fałszu nie zamykały, takim abowiem sposobem skutku od Pana Boga oczekiwać nie jest rzecz podobna, bo on nie jest świadkiem fałszu. Tak pospolicie niektóre i baby w swych wirszach i zamawianiu bajki mają: Panna Marja Jordan przeszła, a Szczepan św. drogę Jej zabieżał i zapytał Jej...... Inszych także wiele głupstw i bajek zażywają.
Czwarta, żeby w nich rzeczy nie były próżne i charaktery wszelkie, oprócz znaku krzyża św. Przeto brevia abo listy z charaktermi, które noszą żołnierze, godne wielkiej nagany.
Piąta, żeby człowiek nadzieje nie pokładał w sposobie pisania, czytania i wiązania abo w jakiejkolwiek takowej próżności, która się ku chwale i uczciwości boskiej nie ściąga, bo gdzieby inaczej było, pewnieby były zabobony.
Szósta, żeby w przyrodzeniu i wymawianiu słów bożych abo pisma św. wzgląd tylko był na same słowa święte i rozumienie ich i na chwałę, abo moc boską, od którego skutku czekać, trzeba także na kości abo relikwje św., od których skutku także może oczekiwać sposobem pośledniejszym, aczkolwiek od Pana Boga pierwszym.
Naostałek, żebyśmy skutek, którego oczekiwamy, puszczali na wolę bożą, który wie, jeśliże zdrowie abo utrapienie jakie człowiekowi, wzywającemu Go, pożyteczniejsze jęst abo nie.
Przystępując do przedsięwziętej kwestji, gdy pytają: jeśli choroba ma by egzorcyzowana i szatan zaklinany i co z tych rzeczy wprzód czynić? – odpowiedamy, iż choroby samej nie egzorcyzują, ale człowieka, chorego i uczarowanego. Przeto, jako dziecię pierwej bywa egzorcyzowane, potem szatan zaklinany, żeby odstąpił, tak i uczarowany pierwej ma być egzorcyzowany, a potem szatan zaklinany, żeby odstąpił z prawami swemi. Także, jako sól i wodę egzorcyzują, podobnym sposobem uczarowanemu wszytkie rzeczy, ku pokramowi i napojowi jego należące, egzorcyzować i błogosławić wielce potrzeba. Gdzie wiedzieć mamy, iż aczkolwiek w egzorcyzmach przy krzcie zachowuje się, że bywa tchnienie na zachód słońca i wyrzekanie się szatana, powtóre ręki ku niebu podnoszenie z wyznaniem wiary chrześcijańskiej, potrzecie modlitwa, błogosławieństwo i ręku kładzienie, potem odkrycie i olejem św. pomazanie, naostatek po krzcie ciała i krwie Pańskiej przyjęcie i w białą szatę przyobleczenie, wszakże nie potrzeba, żeby to zachować miało przy egzorcyzowaniu człowieka uczarowanego. Ale ma taki, wprzód skruszonem sercem za grzechy swoje żałując, spowiedź zupełną uczynić, świecę zapaloną, możeli, powinien trzymać, do stołu Pańskiego przystępować, a miasto szaty białej, świecą święconą, według wzrostu ciała Chrystusa Pana abo krzyża Jego świętego zrobioną, po gołem ciele się opasać. Taki tedy egzorcyzm nad nim może być mówiony: egzorcyzuję cię, Piotra abo Barbarę, chorego, ale naświętszym krzyżem odrodzonego, przeż Boga żywego i Boga prawdziwego, który Cię krwią swoją odkupił! Żebyś był człowiekiem egzorcyzowanym, żeby odstąpiła i odbieżała od ciebie wszelka fantazja i złość zdrady szatańskiej i wszelki duch nieczysty poprzysiężony, przez tego, który ma przyjść sądzić żywe i umarłe i świat przez ogień. Amen.

SPOSÓB EGZORCYZOWANIA LUDZI UCZAROWANYCH.

Oremus. Boże miłosierdzia, Boże łaskawy, który według miłosierdzia twego, których miłujesz, karzesz, i których przyjmujesz, łaskawie do poprawy pociągasz, ciebie wzywamy, Panie, żebyś słudze twemu, który w członkach ciała swego jest ułomny, łaskę swoją dać raczył, i cokolwiek jest z ułomności ziemskiej nakażonego także zdradą i złością szatańską zepsowanego, do jedności ciała, kościoła twego, członek odkupienia przywrócił! Ulituj się, Panie, stękania, ulituj się płaczu jego, i niemającego ufności, tylko w miłosierdziu twojem, do przejednania łaski twojej racz przyjąć. Przez Chrystusa Pana naszego amen. Przeto, przeklęty szatanie, uznaj dekret twój, daj chwałę Bogu prawdziwemu i żywemu, daj uczciwość Panu Jezusowi Chrystusowi, żebyś odstąpił od tego sługi Jego z twojemi, sprawami, którego Pan nasz Jezus Chrystus swą nadroższą krwią odkupił.
Także powtóre i potrzecie ma egzorcyzować, jako wyżej, z modlitwami niższemi.
Oremus. Boże, który stworzeniu twemu łaskę swą zawsze pokazowaĆ raczysz, nakłoń ucha swego ku, prośbom naszym, sługę twego, złem zdrowiem utrapionego, racz miłosiernie wejźrzeć i jego nawiedzić i niebieskiej łaski lekarstwo jemu dać. Przez Chrytusa Pana naszego amen. Przeto, przeklęty szatanie, etc. jako wyżej.
Do trzeciego egzorcyzmu modlitwa. Boże, niedołężności ludzkiej osobliwa obrono, ratunku twego nad chorym tym racz moc pokaząć, żeby pomocą miłosierdzia twego poratowany (abo poratowana) kościołowi twemu świętemu zdrowo stawić się był godzine. Przez Chrystusa Pana naszego, amen.
A ma go co raz pokrapiać wodą święconą. Gdzie wiedzieć potrzeba, iż ten sposób jest wypisany nie dlatego, żeby koniecznie tak być miało abo żeby nic było inszych egzorcyzmów skuteczniejszych, jeno żeby sposób egzorcyzowania i zaklinania był wykonterfetowany. W historjach abowiem starych i księgach kościelnych nabożniejsze i skuteczniejsze egzorcyzmy najdują się, ale iż wszytko ma się dziać ku chwale bożej, niech każdy czyni, ile z siebie może.

Zamykając tę wszytką rzecz, dla ludzi prostych mech będzie ten sposób egzorcyzowania człowieka uczarowanego. Naprzód, żeby uczynił spowiedź dostateczną. Potem ma być, pilne szukanie we wszech kątach domu, mieszkania, w łożu, kołdrach, pod progiem drzwi, jeśliby jakie czary nie mogły być znalezione, które po znalezieniu zaraz w ogień wrzucić trzeba. I toby rzecz potrzebna była, żeby pościel i szaty człowiek takowy odmienił, a nawet dom i mieszkanie. A jeśliby zaś nic takowego nie znaleziono, tedy człowiek uczarowany, jeśli może, rano do kościoła niech wnidzie, osobliwie w święta uroczyste, jako są dni Panny Marji abo wigilje ich, w tenże czas kapłan pobożnego żywota, a do tego spowiedzią oczyszczony, ratunek mu może dać. Ma tedy człowiek uczarawany postawnik święcony w ręku trzymać, jako będzie mógł, siedząc abo klęcząc, za którym modlić się powinni nabożnie ludzie przy tem będący. Potem niech pocznie, kapłan litanję: poratowanie nasze w imieniu pańskiem. A respondent ma mu odpowiedać. Pokropi go potem wodą święconą i, stułę włożywszy na szyję, psalm będzie mówił: Boże, ku ratunku memu przybądź. Potem nastąpi litanja, jako zwyczaj jest nad chorym, mówiąc; przy wzywaniu świętych módl się abo módlcie się za nim i bądź, miłościw, wybaw go, Panie, porządnie wszytko odprawując aż do końca. Gdy zaś przydzie do modlitw, na miejsce ich ma zacząć egzorcyzm i będzie go kończył obyczajem opisanym abo też i inszym lepszym, jako mu się będzie podobało. Te egzorcyzmy mogłyby być odprawowane przynamniej trzykroć w tydzień, żeby tak za uczęszczaniem próśb do zdrowia człowiek mógł prędzej przyść.
(Młot na czarownice, 243-256).

CZARY ABO GUSŁA WSZELAKIE JAKO ZNOSIĆ i SPĘDZIĆ Z CIAŁA.

Wielkie dzieją się straszliwe przypadkowe choroby, którekolwiek z czarów, z uczynków szatańskich, guślarskich, przez złych ludzi zapamiętałych na ludzie dobre przypadają, a przeto za rzecz słuszną, potrzebną i osobliwą poczytam sobie w tej materii nieco wspomnieć i napisać, abowiem często i gęsto o tych wszędzie słychać między ludźmi nieszczęśliwych przypadkach, gdy człowieka niejednego przez ten bezbożny postępek tak bardzo popsują, że go ledwie i kamień nie zapłacze.
Złe razy i wrzody z trudnością wielką przyrodzonemi i zwyczajnemi lekarstwy kurować się dadzą, a przeto, gdy się takim ludziom razy jakie abo wrzody jątrzyć i otwierać poczynają, z pomienionych razów włosy, końce nożów, szpilki i tym podobne różne rzeczy wychodzą.
W Altemburku mieście był sługa miejski zczarowany w lewe ramię, z którego nie tylko mianowane te rzeczy, ale też i żywe wychodziły gadziny, jako to żaby, węże, także jakieś węzełki starych szmat, których choć tak wiele dziś wybrano, a przede nazajutrz i trzeciego dnia wiele inszych dziwów pokazowało się. Cierpiał ten człowiek takie męki, że trudno wypisać i wyrazić, co się z nim działo. Więc na te rzeczy zaczarowane żadne lekarstwa zwyczajne nie pomagały i owszem pacjenta do większej pobudzały z bólu dolegliwości.
Urząd sławny miejski altemburski za prośbą i ukontentowaniem, pewnego lekarza, aby o tem radził i pomyślił, jakoby mógł tego człowieka ratować, obstalował, który jakiemi sposobami, przeciwnemi i dziwnemi rzeczami w tem postępował, że snadnie — stąd każdy uzna: naprzód kazał na te znaki abo złe razy gnój własny tegoż pacjenta położyć, aby tak był do dwudziestu czterech godzin, potem, odjąwszy, kazał to w wieprzową włożyć mecherzynę i w dymie w kominie zawiesił, a przez trzy dni we dnie i w nocy ustawicznie pod tem kurzono i dym rzęsisty czyniono; a tak te wszytkie czary do szczętu wszytkie zginęły, a pacjentowi srogie bóle uśmierzyły się. A przytern pewnemi zwyczajnemi plastrami te wrzody, blizny i złe razy okładano, a tak prędko te pomienione razy zagoiły się i wolny od tego niebezpieczeństwa ówże człowiek został.
Osoba pewna, którą o ten uczynek pomówiono, żeby mu to uczynić miała, sama dobrowolnie do tego sługi miejskiego przyszła, ofiarując się, że jakoby usłyszawszy (że) cierpisz wrzód niebezpieczny, mam na to pewną maść, jeśli jej chcesz użyć, prędko się wyleczysz. Więc że ten pacjent, mając już o tem przestrogę od pomienionego lekarza, aby od wszelkiej jakiejkolwiek osoby żadnej nie przyjmował rzeczy i pomocy, rady nie słuchał i wiary nie dawał, albowiem ta materja póki w dymie wisiała, ta osoba pokoju nie miała, co dobrze było na niej znać, gdy chorzała i truchlała, a pacjent został zdrowym i wolnym.
Dziwować się tu bardzo potrzeba głupstwu, szaleństwu i zaślepieniu czarownic, gdy tego rozumem nie uważają, co z niemi djabeł robi i jako sobie z niemi postępuje, gdy kto jaki figiel za figiel odda i uczyni (jako się tym dymie opisało) i wyrządzi, że same potem dobrowolnie przyść muszą, i do usług i pomocy ofiarują się, tylko żeby zdjęto z dymu ową materję.
Zły duch nie ma wiele mocy i sposobu, żeby oną materję, zawieszoną w dymie, zdjął i przeszkodził temu, a przecie źli i głupi ludzie serca zakamiałego dają mu się zwodzić, do tego, dla onych zawieszonych rzeczy w dyrme, w ciężkie sami wpadają choroby i niemocy niebezpieczne i toż sami prawie cierpią i popadają, jako oni kogo chcieli potępić i trapić.
Da się to jawnie widzieć, kiedy miasto mleka krew doją, a przeto gdy kto w to mleko oczarowane (za łaską mówiąc i z odpuszczeniem) swym zaraz własnym gnojem w toż naczynie nagnoi, a z tym zaraz garnkiem do ognia przystawi i warzy, tedy na tę czarownicę własną przypada tęsknica i mdłość, źe się nie może na żadnem pozostać miejscu, do tego w ustach jej, gdy pokarmu zażywa abo pije, zda się jej w smaku, jakoby właśnie tego gnoju zażywała. Malus omnia semina nequitiae habet. Seneca. Przypadek taki właśnie stał się z czarów w pewnej majętności, gdy było poczarowane bydło, tedy dworniczka takiego kunsztu na to abo sposobu zażyła. Było się czemu przypatrzeć, kiedy taż czarownica własna uczynku tego sama przybieżała, jakoby czegoś potrzebując, a tak krowy w swoim pożytku i całości prędko się naprawiły i do siebie przyszły. Tak słabego potentata czarta zaraz poznać stąd, gdy biednego pomienionego gnoju oddalić nie może ani pomóc, ale tylko szyderstwo i pośmiewisko z swoich czyni czarownic.
W Altemburku, pomienionem mieście, trafiło się też i to, gdy pewnej gospodyni kury niemal każdą noc były poczarowane, które niejako sobie czyniły igrzyska, sztuczne jakoby sząlone były, a gdy do nich dozierano, co się z niemi dzieje, tedy owe kury wszytkie na sznukach powieszane były u wierzchu kurnika; żaden domyśleć się nie mógł, co się to dzieje, ktoby je powieszał; a którą oderżnięto, zaraz zdechła. A przeto musiano im dać pokój, póki djabeł nie odprawił swojej komedji.

Nauczono tedy tę niewiastę, aby one sznurki, na których kury wisiały, człowieczym gnojem nasmarowała, a tak natychmiast te ustały czary. Skąd jest ten dowód, że diabeł niecierpi gnoju człowieczego i nań nie ma mocy i sposobu żadnego. Sprawuje to pycha jego (dla której z nieba strącony), że się nie chce tak, ladajako parać materją i mazać, a tak temu musi być contrarius.
Cito ignominia fit superbi gloria.
(Haur. Skarbiec ekonomji ziemiańskiej).

REMEDIA NA CZARY.

Gdyby się takie wrzody i złe znaki otworzyły i gubić nic dały, a bole były srogie, takim sposobem z tem sobie postępować: dostać psiego sadła łutów 4, niedźwiedziego łutów 8, kapłoniego sadła łutów 12, jemioły z leszczyny dwie garści usiekawszy drobno, utłuc dobrze na sok i włożyć to do szklenice, przyłożywszy do tego wzwyż mianowanego trojakiego sadła, zmieszać to dobrze wespół i w szklenicy mocno zawiązać, niech tak całe dwa miesiące na słońcu stoi i będzie z tego jakoby balsam zielony, którego potem na te skazy przykładać. Ustaną bóle i prędko się wrzód otworzy i wynijdą z niego wszytkie złe uczarowane materje i prędko się zaś ten wrzód pomienionym emplastrem zagoi. Leszczynowa jemioła ma w sobie na podziw wszelaką moc i istotę na czary, także i leszczyna sama osobliwe czyni skutki.
Hadrinus Minsicht doktór wydał kosztowną kompozycję emplastru, który się zowie Emplastrum Faetidum, jest wielce do uczarowanych skaz i złych razów doświadczony. Recipe Assae Faetidae Eiij. Granorum Antirrhini quae sceleton representat numero. Foliorum quercus numero iij. Corallorum rubrorum pulverisatorum. Pulveris magnetis ANA. Eis misceantur et cum Oleo Hypericoni fiat. Gdy się kto być wie i widzi zczarowanym i bóle mu w tem dojmują, tedy ten emplastr przykładać. Z podziwieniem ustaną boleści i czary zginą, zażywając do tego trunku często w napoju:
Rp. Aerbe, Antirrhoni cum semine Hypericy, Pirolae quantum vis, coquatur in cerevisia vel vino ad tertias.
Virilitatem gdy także komu przez czary odejmą tak dalece, że z tego będzie impotens ad coeumdum, czego się temi czasy między ludźmi bardzo wiele znajduje, a używają ci źli ludzie, czarownicy bezbożni, do tego rozmaitych sposobów i instrumentów, t. j. kłotki (kłódki?), wstążki czerwonej, hufnala, dębowego pala, szpilki i inszych rzeczy tym podobnych, któremi ludzi czarują i szkodzą na zdrowiu i czerstwości ciała, że całe będzie impotens tak długo, póki ta złość uwzięta piekielna chce w tem dokazować, a czasem też już aż do śmierci tak zostanie, zwłaszcza gdy takie rzeczy giną, jako to kłotka abo wstążka.
Przykład jest tego dowodny taki, który się stał w Lipsku mieście sławnem, gdzie jednego zacnego szlachcica pomorskiego przez wstążkę oczarowano, która w kloace zginęła, a tak nietylko był impotens, ale też jako szczapa usechł i wywiądł, a na ostatek i umrzeć musiał, na co żadnego nie było ratunku ani pomocy, żeby miał kto owe rozwiązać czary, ponieważ się tej wstążki dostać nie mogło, albowiem ta osoba, która w tem była podejźrzana, sama się do tego przyznała, że ją była po tym uczynku do kloaki wrzuciła, a tak ów nieborak musiał się na zdrowiu wniwecz obrócić.
Najbardziej pod progami w mieszkaniu i przy oborach, w pościeli, w gorzelni, w browarze i w pożytkowych miejscach zwykły się takie ladajakie śmieciska znajdować, a przeto takie znalezione czary, które zaraz poznać jako rzeczy niezwyczajne, dobrze trzeba związać i schować w te zioła pomienione, które się wyżej opisały, bo ich już czart więcej nie ukradnie, ludziom szkodzić niemi nie będzie, bo choćby spalone były, rzecz niewarowna, bo może: proch pozbierać i tem szkodzić, znowu ponawiając i gorzej uczyni.
Ktoby tedy takich ludzi chciał ratować i pomoc im dać naprzód wziąć takiego pacjenta własnej uryny abo moczu garniec niemały, do którego włożyć garść dobrą ziela, nazwanego Durant i zalepiwszy pokrywką dobrze na wierzchu garnca, przystawić do ognia a zwolna warzyć, a tak na owego przypadnie czarownika nagła mdłość i tęsknica, że się nigdzie nie będzie mógł pozostać, nawet i przybieżeć sam musi w swej osobie, prosząc dla Boga, aby go tem długo nie trapiono, że chce temu nazad przywrócić zdrowie.
Gdy komu taką psotę przez pal dębowy abo przez ufnal wyrządzą, wziąć tedy brzozowego chróstu, ziela Genisty i Sambuci cervini i związać to jako miotłę i wetknąć w ziemię takim sposobem, żeby końce drobne chróstu onego do góry stały, a na tę miotłę abo chróst niech pacjent oczarowany urynę swoją puszcza, a tak owe zginą i zniszczeją czary i dalej ciału szkodzić nie będą.
W tym przypadku jest także dobre i pomocne remedium: dostać świeżo zniesionego kurzego jaja, choćby jeszcze i ciepłe było, włożyć je do garczka i w moczu swoim do ognia przystawić, aby ta uryna z tem wrzała. Kiedy już do połowice wywre, tedy ją na ciekącą wodę po prądzie ku dołowi wylać, a w jaju tem poczyniwszy dziurki, w mrowisko włożyć, a tak to maleficium zginie, a pacjent zdrowym zostanie.
Pewny człowiek, będąc bardzo czarami nawątlony, od medyka miał tę poradę, aby poszedł do dzwona i z samego serca, które we dzwon uderza, także i ślubnego pierścienia złotego, potrosze uskrobawszy metalu, zrana, nim słońce wznijdzie, wypił w ciepłem winie, a tak doznał stąd pomocy i do sił z znacznie przyszedł.
Znajdują się i insze czary ludziom bardzo szkodliwe, które człowieka pokurczą, połamią, w kłębek zwiną, w kąt abo w jaką wetkają dziurę, wniwecz obrócą, o czemby wiele trzeba pisać i o różnych w tem przypadkach, na które według opisania sposobów zażywać, o których Paracelsus de Homunculis instrukcję podał, jako na to odprawić się ma kuracja, lubo też niżej opisaną maścią nasmarować. A ponieważ przy tak złych razach i gorączki panują, która stąd człowieka jako ogień pali i piecze, a przeto tem pomocnem gasić i chłodzić się lekarstwem.
Wziąć paproci korzenia, warzyć to w ługu, z dębowego popiołu uczynionym, przylawszy do niego, tak wiele jako ługu, wódki dystylowanej z ziela tego, trzy abo cztery kropelek krwie z lewego ucha od szczenięcia młodego, pamiętając, że jeśli ten pacjent mężczyzna, to z pieska, a jeśli białogłowa, to z sobaczki; co przykładając, zapał i bóle uśmierza, a jeśliby się jaki znak na ciele gdzie otworzył, maścią goić z jemioły, z leszczyny urobioną; przyłożywszy, czary zginą i zniszczeją.

Paracelsus pomieniony miał za osobliwy sekret srebro wyborne kruszcowe abo złoto przyprawne niedoszłe, które kazał na szyi zawieszone nosić, więc oczarowani zaraz byli: wolni i jąć się takiego już czary nie mogą.
Koral także czerwony i tynktura z niego wyprowadzona przeciw wszelakim czarom także pewna obrona i zasłona.
(Haur. Skarbiec ekonomji ziemiańskiej, 450—455.)

PRZECIW CZAROM SPROSNYCH NIEWIAST, KTÓREMI DLA SWOJEJ PSOTY MĘŻCZYZNY MAMIĄ.
Jeśli możesz wiedzieć która to sprawiła, przyłóż pilności abyś jej łajna dostał. Włóż je zczarowanemu poranu w prawy but, a wnet go czary opuszczą skoro smród poczuje. Albo w piórko nabierz trtęci a zatkawszy włóż zczarowanemu pod główną poduszkę abo pod próg gdzie przechodzi a skoro przestąpi opuszczą go czary. Abo niechaj zczarowany pomaże wszystko ciało sobie olejem sezamowym, wmieszawszy weń żółć krukową, a będzie wolen od czarów. Abo go podkurz zębem człowieka umarłego a opuszczą go czary. Jest to rzecz doświadczona. Przyczyna przyrodzenia tego jest ta, że ząb człowieczy spalony, gdy się nim kadzi, rozpędzającą i wysuszającą mocą, którą ma, czary niszczy. Mąż, który z sobą nosi serce wrony samca, a niewiasta samice, łatwie się zejdą.
(Aleksego Podemontana, medyka i filozofa, Tajemnice.)[223]
ROZMAITE SUPERSTYCJE.
Superstycje, jako uczy Augustyn św. lib. 2 de doct. christiana, wspierają się pospolicie na tajemnej umowie z djabłem, choć słowy z pisma świętego wyjętemi i rzeczami świętemi będą przykraszone, jako się już powiedziało. Bo co to ma ku rzeczy, egzorcyzując człowieka zczarowanego, tkać mu w gębę sztukę koziny, jakoby się djabeł kozła bał. Także, gdy koń abo bydlę jakie zachoruje, szeptać mu pewne słowa w pewne ucho. Także, kąpiąc w wannie uczarowanego, smagać go rozmarynową abo majoranową różdżką wszędzie po ciele, twierdząc, że to flagellatio daemonum. A czemu nie pokrzywą abo nie brzeziną? Także opłatki dawać o czary pomówionym, które leżały tylo na ołtarzu przez mszę ś. i czasem na nich pewne karaktery pisać. Także dać pierwszą ablucję z kielicha białejgłowie dla gładkości. Także gołębięty tylo karmić a nie innem mięsem o czary pomówione, aby bez trudności rychlej na się wyznały. Także, kąpiąc w wannie oczarowanego, krzyże czynić wszędzie olejem poświęconym po jego ciele. Także kłokotkowem drewnem, a nie inszem, w kadzi mięszać, kiedy piwo abo męty nie wschodzą. I inne plotki rozmaite, nie egzorcyzmom ale zabobonom podobniejsze, których wstyd i sromota nie dopuści mianować, choć się prywatnie częstokroć nad oczarowanym odprawują.
(Czarownica powołana, 101—102).

POTOMSTWO STRUTE.
Miały czarownice na jeden dom i familję zacną chrap, że im bardzo niechętny był, a nie było też komu. W tym domu gospodyni gotowała się do kąta. Za zgodną instancją czarownic jedna swojemu czartowi przykazała pod testą, aby jakim sposobem struł one w niej potomstwo, już na czasie będącej. Robił co mógł bies, ale nie miał przystępu, bo, jako mówił, nawieszała była na sobie plotek i wymysłów. Pilnował jednak, aż raz ona pani, zażywając wanny, złożyła z siebie relikwiarz i wyszedłszy z wanny, z ziółmi święconemi narządzonej, nie pomniała go znowu na noc włożyć na szyję. Około północy, jakoby ją kto w żywot uderzył, zaczem zawoła na małżonka, powie o uderzeniu i że już więcej dziecięcia nie czuje w sobie. Nastąpią bóle, wyda potomka, ale świeżo zmarłego. Co potem niedługo taż czarownica na się wyznała dobrowolnie, o co innego wkrótce pojmana.
(Czarownica powołana, 105—106).

OBŁUDY W NORWEGIEY.
Powiadają też o niektórych obłudach szatańskich w Norwegiey, gdzie Lapończykowie mają tam z nimi (z djabłami) wielkie pospolitowanie i używają ich w służbach swoich. A ci tam jakoby osoby ludzkie są, mają w brodzie trzy warkocze, którzy gdy się rozgniewają a szkodzić chcą, tedy jeden warkocz gdy rozplotą, wnet srogie zaburzenie morza stanie się. Jeśli drugi warkocz, tedy wielkie nawałności już jako góry nawyższe podniosą się. A jeśli trzeci, tedy już aże do nieba morska woda i z piaskiem pomieszawszy się już będzie się burzyć i będące na morzu potopi wszystkie.
(Giłowski. Wykład katechizmu, 190).)

HERETYCZKA UKARANĄ.
W przemysłkiej ziemi krawcy u szlachcica robili około barwy, a iż pani heretyczką była, gdy weszła do robotników przypatrzeć się robocie, grzmoty i błyskania powstaną. Krawcy, jako katolicy, poczną się żegnać. Pani uczyni sobie śmiech z nabożeństwa ich, siedząc między dwiema okny. Tymczasem uderzy piorun na ono miejsce: panią porwie i wpół izby stołowej uderzył o ziemię. Przyszedłszy k’sobie, podniosą panią napoły umarłą, tylo jej piorun krzyż niemały wypalił na grzbiecie, który aż do śmierci nosiła. Ba, i katoliczką nie mieszkając została. I tak, czego na czele nie chciała wyrażać, wyraził jej piorun na grzbiecie.
(Czarownica powołana, 106—107).

JAJCA MRÓWCZE ŻYWOT ODYMAJĄ.
Widziałem jedną białągłowę, która wierzyła, iż miewała spółkowanie cielesne z latawcem i o inszych rzeczach dziwnych (jakoby je cierpieć miała) powiedała. Podczas też rozumieją białegłowy być się brzemiennemi z latawcami i żywot się im bardzo podnosi, a gdy czas porodzenie nastąpi, samem wypuszczeniem wiatrów upada. Co mogą sprawić jajca mrówcze, w trunku wzięte, które niezmierne wiatry i zamieszanie w żywocie ludzkim sprawują. Toż bywa od nasienia skoczkowego i nasienia drzewa, które zowiemy czarna sosna. Które wszytkie rzeczy, i nad te więtsze, barzo rzecz jest łatwa szatanowi w żywocie ludzkim sprawić. Tośmy dlatego przydali, żeby nie zaraz była dawana wiara białymgłowom, co takowego powiedającym, ale tylko tym, o którychby było jakie doświadczenie, od tych osobliwie, którzy z niemi w nocy bywają.
(Młot na czarownice, 207).

LATAWCY Z CZARÓW LUDZI MAŻĄCY.

W mieście Konfluencji jest jeden ubogi tak uczarowany, że przy bytności żony swojej sprawę cielesną sam przez się po kilkakroć odprawuje, od czego staraniem i wrzaskiem żony swej nie może być odwiedziony. Ten, po odprawieniu razu jednego abo trzech, mówi: czy chcemy jeszcze znowu? choćże żadnej osoby, która się z nim łączyła, na oko nie widać. Nakoniec, po długiem spracowaniu siłę straciwszy, na ziemię spada. Którego, gdy ku sobie przyjdzie, pytają, jakimby to sposobem cierpiał i jeśliby miał jaką osobę, z którąby się łączył? Zwykł odpowiadać, że nic takowego nie widzi, jednak tak dalece od rozumu odchodzi, że wstrzymać się nie może. Strony jego takiego uczarowania jest jedna białagłowa barzo podejrzana, ponieważ temu ubogiemu człowieku w łajaniu pogroziła, iż za to, że nią pogardził, miała go wystroić.

(Młot na czarownice, 199).

BLUŹNIERSTWA CZAROWNIC.
Wiele białychgłów przed nami na urzędzie inkwizycji siedzącemi uskarżało się, iż gdy dla szkód, krowom z odjęcia mleka i inszemu bydłu, uczymionych, podejrzanych czarownic Się radziły, lekarstwa też od nich podane przyjmowały, by tylko cokolwiek jednemu duchowi chciały obiecać. A gdy ony pytały, coby miały obiecać, odpowiadały, że malusieńkie rzeczy, to jest, żeby na nauce tego mistrza przestawały, zachowując pewne rzeczy, przy służbie bożej w kościele abo przy spowiedzi kapłanowi nie wszytkie grzechy objawiając. Gdzie przypatrzyć się możem, iż ten mędrela od drobniuchnych i malusieńkich rzeczy zaczyna, to jest, żeby czasu podnoszenia ciała Pana Chrystusowego na ziemię plwały, abo oczy mrużyły, abo jakie słowa niepotrzebne mówiły: jako jednę znamy jeszcze żywą, od ludzi świetckich obronioną, gdy przy mszey świętej kapłan lud pozdrawia, mówiąc: Dominus vobiscum, tak zawsze odpowiada mową swą: Kehr mir die zunge im Arsz umb, to jest: wymieć mi zadek językiem. Abo że na spowiedzi, po rozgrzeszeniu, takowe abo podobne rzeczy mówią.
(Młot na czarownice, 21—22).

POKUSA CIELESNA ZAKONNIKA.
W żywotach ojców śś. które ś. Heraclides zebrał w jednę księgę i Rajem nazwał wspomina niektórego świętego zakonnika na imię Heliasza. Ten miłosierdziem poruszony trzysta białychgłów do zakonu zebrał i rządził nimi. Po dwu tedy leciech, mając już lat trzydzieści wieku swego, czując w sobie pokusę cielesną, na puszczę uciekł, gdzie dwa dni w poście modląc się, mówił: Panie Boże mój, abo mię zabij, abo mię wybaw od tej pokusy. Wieczór tedy, trochę zasnąwszy, trzech aniołów do siebie przychodzących widział, którzy gdy go pytali, czemuby z klasztoru panieńskiego uciekł, on dla wstydu odpowiedzieć nie śmiał. Rzekli mu aniołowie: Jeśli będziesz wybawiony, czy się wrócisz opiekać białymigłowami? Odpowiedział on, iż chętnie rad. Tedy oni, wysłuchawszy przysięgi, otrzebili go, trzymając jeden z nich ręce, drugi nogi, a trzeci brzytwą wstyd jego zdał się wyrzynać: nie żeby tak doprawdy było, ale że mu się tak widziało: i gdy go pytali, jeśliby czuł lekarstwo, odpowiedział się być barzo ratowanym. Ztamtąd dnia piątego do płaczących panien wrócił się i przez czterdzieści lat, które potym przeżył, cielesnej żądze namniej w sobie nie czuł.
(Młot na czarownice, 15—16).

CZEGO SIĘ CZART BOI?
1. Soli, że do wody święconej jej zażywają, Św. apostołów Chrystus nazwał solą: vos estis sal terrae, którzy byli wielcy burzyciele czarta. 2. Nie bierze postaci nigdy gołębicy, iż pod jej figurą duch św. 3. Ani postaci baranka, iż Chrystus zowie się Barankiem. 4. Lękał się czart Asmodeusz żółci rybiej, gdyż jej kadzeniem wygnany z stancji Tobiasza. Lękał się czart w osobie Saula lutni dawidowej, a raczej psalmów wygrawanych, która lutnia Chrystusa, wyciągnionego na krzyżu jak struna, według św. Prospera, psalmy zaś figurowały zaklinania teraźniejsze, według Teodoreta; dlatego od Saula recedebat spiritus malus. Coby zaś za racja była, że się czart bał dymu owej ryby? oto ta, że ryba znaczy Chrystusa Pana u Prospera, Tertuljana, Augustyna, bo jest symbolum i figurą postu, którego czart nienawidzi. 5. Jeszcze się czart boi brać postaci człeka, po wziętej przez Boga naturze ludzkiej, a przedtem ją zawsze brał; a jeśli się pokaże w postaci ludzkiej, tedy zaraz coś bestjalskiego, albo ogon, albo kopyto, albo pazury ma przy sobie. 6. Chleba też nie zażywa do swych spraw czart, iż Chrystus Pan pod osobami chleba mieszka w najśw. Sakramencie. 7. Dziwnie się też stracha owych słów: per ipsum, cum ipso et in ipso, któremi Lucyper w piekle przykuty, jako mówi Cezarjusz. Boi się jeszcze czart nabożnych ludzi, modlitw, niespania, pokory, postów surowych... etc. etc..
(Nowe Ateny).

MOCE TAJEMNE ZIÓŁ
Dzięgiel.

Korzeń świeżo wykopany tego ziela, wyrzezać na nim (każą matematacze) Raka, pod Saturnem w Raku niebieskim będącym albo wchodzącym, i to na wrzody jadowite a ciało wyjadające i psujące każą przykładać, twierdząc, że to samo bez wszelkich maści i plastrów, bez olejku, prochu i wódek, takie złe i jadowite wrzody osobliwie goi. Ale potrzeba je pierwej moczem tegoż chorego przemywać dwakroć każdego dnia: na świtaniu i na noc. Toż dopiero ten korzeń, na którym jest Rak wyryty, przyłożyć i przywiązać. Drugi zabobon z tego korzenia dzięgielowego ci mistrzowie czynią i czynić uczą: wziąwszy świeżo kopanego na ten czas, gdyby Saturnus w swym domie t. j. w Kozorożcu był, a 5kop by następował albo wchodził, w talarki cienkie zaraz pokrajać i z niego sok wyżąć, dobrze nakryć i warzyć, ażby go dziesiąta część wywrzała, do tego arsenicum sublimatum przydać, a z tego kołaczki na wielkość talera poczynić i ambrą je potrząść a w bawełnę obwinąć i w cyndelin albo w taftę cienką zawiązać, na szyi nosić. Za doświadczoną rzecz i lekarstwo udają nietylko przeciwko morowemu powietrzu, ale przeciwko wszelakim zaraźliwym i jadowitym smrodom być ratunkiem. A nie dziwować się temu, ponieważ sam arszenik swą jadowitością wszystkie ine jady zatłumia i odbija.

(Syrenjusz[224] 97).
Misarz czyli mistrzownik.

Przypomniało się wyżej, na końcu o czasie kopania korzenia miarzowego, że nietylko do lekarstw, ale do innych, mniej przystojnych ludziom rzeczy używany bywał, a zwłaszcza od Kaldejczyków, Arabów, Medów, Żydów i od lekarzów pogańskich a mistrzów wszelakich gusł, czarów i zabobonów. I teraźniejszych czasów od złych a Pana Boga się nie bojących chrześcijan, jako wiele inych ziół, do złego i szkodzenia inym, a siebie do zatracenia i potępienia wiecznego. I powiadają, że korzeń miarzów, według pierwszego sposobu kopania na szyi zawieszony, żeby się gołego ciała dotykał, nieprzyjaźni i gniew między dwiema otrokami błaga, a do zgody i przyjaźni przywodzi; jednak ta przyjaźń niezgodą i nienawiścią się kończy, a słusznie, bo nie z Boga ani z błogosławieństwa Jego świętego pochodzi, ale z gusł od Szatana bezecnego, przeto się też tak kończy, jako się wszczęła. Tegoż ziela korzeń, według sposobu pierwszego kopania, od wierzchu, w cienkie talarki pokrajany, czerw abo i wszy zaskórne, z którejkolwiek części ciała, nawet ze wszytkiego, wypędza i traci, gdzieby jeno z tych talarków, nad samem czołem skórę przerznąwszy, był włożony i przywiązany, a to, gdyby księżyc był we dwudziestym szóstym stopniu Niedźwiadka, w domu dwudziestym trzecim. To wtóry zabobon. Ci zabobonnicy twierdzą, że tenże korzeń podług trzeciego sposobu kopania, bez naci w wiązanki powiązany, a nad stołem, nad którymby jadano, powieszony, ma potężność i moc wyciągania jadu i trucizny potrawami pokryte. I tak, że one potrawy zjadowiczone, pozbywszy z siebie przez to trucizny, mogą być bezpiecznie bez wszelakiej szkody pożywane.

(Syrenjusz 122—123).
Pokrzyk.

Jest mniemanie, a głupie, między ludem, jakoby pokrzykowe korzenie miało rość nakształt człowieczy: samiec mężczyzny a samica białejgłowy. I są tak w tym od mataczów i szalbierzów utwierdzeni, że się od tego nie dadzą odwieść, dosyć drogo te pokrzyki na czary i gusła, które im z tymże przedają, płacąc. A nie chcą prawdzie wierzyć, że to nie pokrzykowe korzenie, ale przestępowe albo mieczykowe albo wodnej trzciny albo kosaćcowe. Wyrzynają postać obojej płci człowieczej ci machlerze i oszukacze ludzi. A gdzie włosy mieć chcą, tam ziarnko prosiane albo jęczmienne kładą i do ziemie znowu albo w piasek przez dni dwadzieścia zakopują. Potem zaś, wykopawszy, obrzezują i formują postać człowieczą, włosy na głowie, na brodzie i w łonie nożykiem ostrym formując. I dają to ludziom prostym, powiadając z jaką trudnością i niebezpieczeństwem te pokrzyki wykopują, na jakich miejscach i z czego rosną: t. j. pod szubienicami, gdzie z moczu tych, które wieszą, rosną. Do tego, jako do psa czarnego i do kura czarnego ten korzeń przywiązawszy, sobie pierwej uszy woskiem zatkawszy, żeby głosu tego pokrzyku nie słyszeli, wyrywają. Który krzyk kiedyby słyszeli, zarazby pomarli, jakoż jednak pies i kur na on krzyk jego zdychają. Te i inne baśni o tym pokrzyku tych mataczy i oszustów bywają, które są wzięte z Józefa Żydowina z ksiąg 3 rozdziału 25 o zburzeniu Jerozolimskiem, od Baaras, tak rzeczonego ziela, albo korzenia, do pokrzyku. Stąd te baśni szalbierze biorą i pokrzykowi przyszywają, przypisując mu dziwne skutki około płodu, o wielkiem szczęściu i fortunnem powodzeniu i wiele innych plotek i szalbierstw. Co ludzie lekkowyślni wierząc, barzo drogo to od nich kupują z szkodą i z grzechem wielkim. Przeto zabiegając takowemu oszukaniu i szalbierstwu tych ludzi, rozumiałem przestrzec prostaki, żeby się mataczom zwodzić nie dali, koszt ważąc niepotrzebny, i w grzech nie przychodzili.

(Syrenjusz 1378).
Lubczyk.

To ziele, gdyby wcale było ze wszytkim t. j. z nacią, z korzeniem, z nasieniem i z kwieciem kopane pierwszego dnia października o szóstej godzinie na dzień, zwłaszcza, gdyby Wenus w dziewiątym stopniu Panny, znaku niebieskiego, Merkurjusz w pierwszym a dwudziestym stopniu, Mars we dwudziestym ósmym stopniu, w domu dwunastym, byli, żeby jeno Niedźwiadek nie był w ogonie smoczym albo blisko niego, wielkie i znamienite skutki czyni: w małżeństwie roztyrki i niezgody w niem równając.

(Syrenjusz 245).
Przewrotnik.

Szkoła alchimiska udaje, żeby przez to ziele mieli trztęć albo żywe srebro twardzić i skrzepiać. Ta prawda przy nich samych zostawa.

(Syrenjusz 329).
Anyż polny.

Wydworni mistrzowie powiadają tego ziela nasienie być dwojakiego przyrodzenia: abowiem które bywa obijane w jesieni około porównania dnia i nocy t. j. gdy słońce w Wagę wnidzie, a miesiąc grzbietem do niego się obróci, być go wielkim i niewymownym użytkiem białogłowskiej płci. Zaś gdyby się miesiąc rogami swemi ku słońcu obrócił, a było w ten czas obijane, mężczyznom tylko użyteczne, nie białymgłowom.

(Syrenjusz 410).
Wódka z kwiecia dziewanny.

Gdyby się kto bał czarów, pij tę wódkę a bądź przezpieczen, i tam gdzie rad siadasz, dawszy uchędożyć, pokrop tą wódką, a będą przy tobie dobrzy duchowie ku potwierdzeniu ciebie, tylko ty naprzód w Panu Bogu dufaj, a temu wierz, iż ta wódka ma tę moc a stanieć się jakom ci powiedział.

(Herbarz Siennika 237).
Ruta.

Kto się obłoży rutą, iże miejsca gołego nie będzie, tedy taki może bazyliszka zabić bez wszelkiej szkody i obrazy.

(Herbarz Siennika, 147).
Szałwja.

To zaś ziele, zgnojone pod gnojem w naczyniu szklanem, rodzi niejakiego robaka abo ptaka, mającego ogon nakształt kosa, z którego krwią gdybyś pomazał kogo na piersiach, straci zmysł przez pięć dni i więcej. A gdyby pomieniony wąż (?) był spalony, a położony był popiół w ogień, zaraz stanie się dźwięk nakształt gromu strasznego. A gdyby pomieniony proch był wsypany w lampę i zapalony, będzie się zdało, że cały dom jest wężami napełniony. I tego teraz doświadczono.

(Sekrety białogłowskie 228).

MOCE TAJEMNE KAMIENI.
Diament.
Djamentowa moc więtsza jest we złocie i we srebrze i we stali (?). A gdy będzie przywiązan u myszki lewej, przynosi zwycięstwo nad nieprzyjacielem i zwierz szkodliwy skromni, pokusy odgania, czyni człowieka sprawnego i śmiałego, mocniąc go w rzeczach zaczętych. Między wszelakim kamieniem jest ten natwardszym, tak, iż mu i stal nie zdoła, tylko mocz kozłowy a jego krew.[225] Miesięcznikom i też opętanym ludziom jest pożyteczny. Djament czyni człowieka mocnego przeciw nieprzyjacielom, sny próżne odpędza, truciznę oddala, bowiem tak powiadają, iż się poci, jeśli będzie jad blisko położon, wszakże ktoby ten kamień pił, byłby mu sam truciną śmiertelną.
Kapłoni kamień.

Moc tego kamienia jest, że kto go będzie nosić przy sobie, czyni go niezwyciężonym, a gdy będzie w uściech trzymany pragnienie oddala, a przeto zapalnikom pomaga, żonę mężowi czyni przyjemną i cnotliwą a nabytej czci zachowywa, urzeczone rozwiązuje, opuszczonego stadłem wdzięcznym i przyjemnym czyni ku królestwu straconemu i inszym dopomaga. Ten kamień jest pożyteczen tym, którzy są przyrodzenia zimnego i tym, którym jurność folguje.

Iskrzyk (Karbunkuł).

Iskrzyk kamień drogi barzo, czerwony, w ciemnościach świeci jako ognisty wągl, barwą albo i mocami zwycięża albo przechodzi insze wszystki kamienie świecące albo pałające, albowiem ten sam kamień ma wszystki mocy, które mają insze drogie kamienie, a są krom prawego dwanaście rodzajów, ale niewielkiej są mocy. Mocy tego kamienia są: powietrze jadowite i morowe odpędzać, zbytków albo cielesnych żądz powściągać, ciała zdrowie sprawować i zachowywać, aby w niemocy nie wpadało, złe myśli oddala i też przyjacielstwo między ludźmi czyni a wszelkie szczęście rozmnaża.

Żółwie oko (Chelonites).

Chelonites jest indyjskiego żółwia oko. Czarnoksiężnicy kładą go pod język, a tak rzeczy przyszłe ludziom przepowiadają; a tę ma moc ten kamień, jeśli kto usta wymywszy będzie go nosił w uściech, iże może przyszłe rzeczy przepowiadać pewnych czasów, to jest od słońca wschodu aż do szóstej godziny przed pełnią, póki miesiąc roście; ale gdy miesiąc jest stary, tedy powiadają, iż ten kamień przez wszystek dzień tę moc ma, a po piętnaście dni miesiąca tedy tylko przededniem ma tę moc. A ten kamień nie zgore ani się ognia boi, jakoby djament.

Chryzolit.

Tego kamienia jeden rodzaj przejrzysty żółtej barwy, mając w sobie niejako pałające iskry. Drugi rodzaj jest jego barwy woskowej, a jest zielony jakoby morska woda ku więtszej zieloności się mająca, a gdy go na słońcu położy, tedy złotą gwiazdę przez się ukazuje, a bywa nalezion w murzyńskiej ziemi. Kiedy bywa w złoto wprawiony, tedy się przeciwi strachom nocnym, da wa mądrość i cześć, szaleństwo odpędza. Gdy go kto starwszy będzie pić, pomaga przeciwko dychawicy.

Gagatek.

Gagatek jest kamień czarny i światły, a kiedy będzie zapalon, pomaga naprzeciw niemocy św. Walentego, djabły odpędza, abo, jeśliby przez usta człowiecze mówili, tedy dym gagatkowy nie da im mówić, żołądek wspomaga, gdy pokarmu przyjąć nie chce. Woda, w którejby trzy dni moknął, czyni lekkie porodzenie, a jeśliby onę wodę piła dziewka, tedy bywa poznana, jeśli prawa dziewka albo nie. Albowiem jeśli dziewica, tedy nie będzie poruszona, a jeśli nieprawa, tedy zarazem urynę wypuści. Ten kamień djabelstwu i czarom się przeciwi, węże odgania, przeto i orzeł ten kamień kładzie w gniazdo swoje dla wężów, a wszakoż Sorglus powiada, iż to czyni orzeł aby dzieci chłodził.

Jaspis.

Filozof powiada, że jeśliby kto nalazł jaspis zielony, a w nimby był krzyż, tedy ma taką moc, iże ktoby go przy sobie nosił, tedy takowy nigdy nie może utonąć.

Szafir.

Jeśli go kto będzie z mlekiem pił, a kto go nosi, czyni go spokojnym, miłym, nabożnym i miłościwym, a duszę w dobrych uczynkach posila, zdrady odkrywa, strachy odpędza, ku naukom czarnoksięskim bardzo służy.

Szmaragd.

Jest pożyteczny ten kamień onym ludziom, którzy czystość cielesną miłują, gdyż złączenia cielesnego nie cierpi, a jeśli będzie noszon przy zgwałceniu panny, tedy się złamie, jako o tem Wojciech pisze, żądze cielesnej poruszenie uśmierza, dobro czesne rozmnaża, djabelskie nagrawania i nawałności precz oddala.

(Herbarz Siennika, 324—340).
O PRÓŻNOŚCI ŚRZODKÓW, KTÓRYCH LUDZIE ZABOBONNI LUB GŁUPI UŻYWAJĄ DO ZJEDNANIA MIŁOŚCI, DO ODKRYCIA SEKRETÓW I WIERNOŚCI NIEWIAST LUB MĘŻCZYZN, DO UTRZYMANIA W ZGODZIE MAŁŻEŃSTWA.

Że zaś człowiekowi Bóg zostawił wolność woli, której sam nawet nigdy naruszyć nie chce, idzie zatem, iż szatani nie zawsze, ani we wszystkich rzeczach, ani tak, jak mogliby, omamiania ludzi mają wolność. Nie mogą, naprzykład, rzecz od Boga zakazaną umysłowi wystawić tak miłą, tak powabną, aby razem nie widział jej szpetności i złości, bo inaczej musiałby koniecznie ją miłować, ją obierać i jej szukać, a zatem i zgrzeszyć; gdyż wola, idąc zawsze za światłem rozumu, nie może nie miłować tego, co on jej ze wszech miar dobre pokazuje. A stąd postrzec możemy próżność sposobów, których niektórzy, równie głupi jako bezbożni, używać zwykli, albo do odkrycia myśli i chęci innych osób, albo do zjednania miłości niewiast lub mężczyzn, albo dla doświadczenia wierności małżonków, albo do innych podobnych końców. Skąd bowiem te śrzodki skutek miałyby? Czy od szatana? Lecz gdyby szatan był panem woli naszej, albo miał wolność być na zawołaniu swywolnym ludziom, służyłby im chętnie i bez ziół, I bez napojów, i bez dziwackich obrządków, których używają do tych końców. Czy z natury?[226]
Do przekonania każdego o ich nieskuteczności, dosyć wystawić je przed oczyma takie, jakie one są w swojej istocie.

Chcesz się dowiedzieć myśli, chęci i sekretów, osobliwie niewiast?

Serce gołębie z głową żaby ususzywszy, zetrzyj na proszek i połóż na śpiącej, a powie ci wszystko, co ma w sercu. Gdy zaś wypowie, odbieraj je co żywo, aby się nie ocknęła. (Les admirables secrets d’Albert le Grand, l. 2, b. 145.) Albo żabę do wody wpuściwszy, język z niej wyjęty połóż na sercu niewiasty śpiącej; albo serce ropuchy na lewej jej piersi; albo serce kosa; albo serce i nogę sowy prawą pod głowę; albo kamień quirim, znajdujący się w gniazdach dudków, na głowie śpiących jakichkolwiek osób: spytane w głos na wszystko odpowiedzą. (Trinum magicum. Les adm. secr. d’Alb l.2. Mizauld Centurie 2 n. 61, Thiers Traité des superstitions). Trzymając kamień czarny, beratides nazwany, dowiesz się, co kto myśli. (Les admir. secr.), W Etyopji było według Diodora Sycylijskiego źrzódło, z którego kto się napił wody nic nie mógł zataić.

Chcesz poznać wierność żony twojej lub innej niewiasty?

Połóż djament na czele śpiącej. Niepoczciwa porwie się nagle z łóżka. (Trinum Magicum p. 203). Albo słonecznik, zbierany w sierpniu, gdy słońce jest we Lwie, zawinąwszy w liściu bobkowym razem z wilczym zębem, połóż w kościele. Niewiasty, które złamały wierność małżeńską, tam się modlące, póty nie będą mogły wynijść, póki słonecznik z zawiązaniem tam będzie. (Les adm. secy. d’Alb. l. 2, p. 73.)

Chcesz, aby małżeństwo zgodne it małżonkowie z siebie kontenci byli?

Niech mąż samca, a żona samicy przepiórek serca noszą przy sobie. (Les adm. secr. d’Alb. l. 3, p. 170. Mizauld Cent 8, n. 18. Thiers t. I, p. 283). Albo żona niech nosi przy sobie szpik z lewej nogi wilka, a mąż kawał rogu jeleniego (Les adm. secr. d’Alb.). Albo, ile razy żona część włosów ze wszystkich części ciała ofiarowanych u ołtarza z świecą zapaloną nosić na głowie będzie, tyle razy mąż zapali się ku niej miłością (Delrio. Disquis. Mag. p. 47.)

Chcesz osobę jaką usidlić miłością ku tobie?

Noś przy sobie mięso źrzebięcia, Hyppomanes nazwane[228] ususzone w garnku nowym polerowanym i w piecu, z którego chleb wyjęto. Do którejkolwiek osoby je przyłożysz, kochać cię będzie. (Le solide Trésor du petit Albert p. 6). Albo noś przy sobie włosy końca ogona wilczego. Albo zaszyj w kołnierzu te słowa i krzyże: † authos † aaortoo † noxio † bay † gloy † aperit † — a wszyscy cię kochać będą. (Thiers t. I, p.410). Albo miej przy sobie kości zgryzione od mrówek prawej strony żaby. Lewej zaś strony kości nosząc, wszystkim byłbym nienawistnym. (Div. Cur. 6, 23). Albo rękami namaszczonemi sokiem bluszczowym dotknij się osoby, od której chcesz być kochanym. (Les adm. secr. d’Alb. l. 3, p. 166.) Albo noś na brzuchu głowę kani. Albo miej pomadę, robioną ze szpiku lewej nogi wilka, z ambry szarej i proszku cyprysowego, i czasem dawaj do wąchania osobie, której chcesz ująć serce. (Le Solide Trésor etc. p. 12). Albo, gdy chleb z pieca wyjmą, ususz krew własną, puszczoną na wiosnę w dzień piątkowy, razem z jądrami zająca i wątrobą gołębicy, zetrzyj to wszystko na proszek i daj wypić pół drachmy osobie ulubionej. (Le Solide Trésor, p. 7.)

Albo pierścień złoty djamentowy, nigdy jeszcze nie zażywany, zawinąwszy w materję jedwabną, noś przy sercu, między koszulą i ciałem, dni i nocy dziewięć: dziewiątego dnia przed wschodem słońca rylcem nowym wyryj na nim słowo Sheva. To uczyniwszy, osoby, od której chciałbyś być kochanym, trzy włosy złącz z trzema swojemi, mówiąc: O, ciało, bodajbyś mmie miłowało! Bodajby zamysłom twoim i moim skuteczną mocą Sheva zadosyć stało się! Upleć z włosów tych sidło miłosne tak, aby pierścień był niemal we śrzodku, i zawinąwszy je w materję jedwabną, znowu noś przy sercu, jak pierwej, dni sześć; siódmego dnia wyjmij pierścień z sidła i daj go osobie ulubionej; a to wszystko czyń przed wschodem słońca.[229] (Le Solide Trésor, p. 9.). Pierścień ten miany był za najdzielniejsze filtrum i najpewniejszy śrzodek ujmowania afektów.
Chcesz poznać, która ciebie ze trzech lub czterech osób bardziej miłuje?

Weź trzy lub cztery główki ostu, utnij końce i każdej dawszy imię tych trzech lub czterech osób, podłóż każdej zosobna pod poduszki. Główka, nazwana imieniem osoby bardziej miłującej, puści kiełki. (Thiers l. c. t. I.)
Gdyby wyroki kościelne nie potępiały tych, którzy używali takowych zabobonów, rozumielibyśmy, że pisarze dawne wieki opisujący, albo potwarz wkładają na starożytność, albo babskie bajki wieków owych opisują. O, jakoż wdzięczni być powinniśmy filozofji, która obróciła w materję śmiechu i rozrywki to, co u przodków naszych było poważną nauką i zabawą, a razem sromotą ich wieku i wielu materją potępienia!

(Djabeł w swojej postaci I, 362 — 371).
OBŁUDA ALCHIMICKA.
Alchimja daje swe pożytki.

Ile komu co należy przyznać, każdy toż słusznie musi i my nielada sztuczną biegłość przyznawamy alchimistom. Bo jako mogą tylko, a nic więcej uczynić podobny kruszec kruszczowi, jako miedzi żelazo, miedź złotu i srebru, co się jaśnie pokazuje w perłach, tak co sprawuje niektórą siłą i władzą samo przyrodzenie, tego też i alchimista mocą ogniową dokazać podczas postawnie może. I co z dostatku i chojności swej przyrodzenie wydawa, to alchimja za swą sztuczność mieć chce, gdy z wapna kałun wybiera. Może alchimja władzą ognia rozmaitych naczynić złocenia rzeczy i wódek wiele narobić, a rozłączenie wielu rzeczy uczynić przyrodzonych i może niektóre rzeczy sprawić tak dla ukochania ludzkiego, jako i dla ozdoby różnymi farbami naczynia rozmaitego, lecz mało nie wszystkie sztuki alchimickie, jako są zdradliwe i fałszywe, tak też mało abo rzadko pożyteczne i daleko więcej szkodliwe.

Złota prawdziwego alchimistowie uczynić żadną miarą nie mogą.

Złota takiego, jakie natura sobie upodobała i dawa światu, żadnym obyczajem sprawić iż nie może alchimista którykolwiekbądź, z słusznych przyczyn uznać się może. Rzecz jest doświadczona, że kruszec natury swej odmienić nie może w inszy kruszec, chociaż jakimkolwiek podobieństwem to pokazuje, kiedy miedź tak przyprawuje, wytarwszy ołów, że się zdać będzie podobną złotu, przecie według swych natur miedzią i ołowiem będą. I acz pozwoli się to może naukom, że podczas niektóre istoty przyrodzone, biegiem przyrodzonym sprawić mogą, jednak alchimja nie ma tej umiejętności i mocy, żeby złoto prawdziwe uczynić mogła, ponieważ istota złota przez gorącość ognistą tak sprawiona i umiarkowana być nie może, tylko samym podobieństwem jako ciepłem słonecznym na miejscu przyrodzonym z natury swej złoto bywa. Może i to alchimista, że kruszec umiarkuje i uczyni jeden z kilku prostych kruszców, jako z elektrum, które powiadają, że ma w sobie trzy części złota, a czwarta srebra, a iż często w żyłach kruszców jeden kruszec z drugim się miesza, alchimista władzą ogniową odłączając złoto, które się było zmieszało z inszym kruszcem zda się i tak to udawa, że czyni nowe złoto, a on ani podobnego prawdziwemu złotu uczynić nie może. Złota, które sama natura daje, używają medicy do umocnienia serc ludzkich i do zgładzenia rozmaitych chorób, lecz złoto sprawione przez alchimją nie tylko natargało zdrowie wielu ludzi, ale i siła ich pomordowało wieków naszych, widzieliśmy, ponieważ ma insze postanowienie i spojenie istoty, niż to, które natura sama dała. I co najdujemy w wielu rzeczach przyrodzonych, toż i w kruszcach upatrujemy, bo jedne są z przyrodzenia rzeczy doskonałe i mają rodzaj swój naznaczony tak z początku, jako i z materjej i miejsca, na którym się rodzą; a drugie zasię są niedoskonałe, którym na tym schodzi, jako mysz mocą słoneczną z materjej sposobnej będzie taką, jako urodzona, lecz konia koń tylko sam urodzi i ogień jako jeden z żywiołów ani będzie, ani zachowan być może, jedno na swym miejscu sobie przyrodzonym aż pod samym niebem. Także i złoto, iż z natury swej jest nader doskonałym ze wszystkich kruszców, dlatego ma naznaczone pewne początki swe i miejsce we wnętrznościach głębokich ziemskich, okrom których żadną miarą złotem prawdziwym być nie może, lecz tylko samę obłudę złota alchimja pokaże. Nie była nigdy tak doskonała nauka, któraby nie tylko umiejętnością i biegłością swą kruszec sam przez się jaki sprawić, ale też i on w co inszego odmienić mogła, gdyż nauka wszelka nie ma tak dostatecznej mocy i wiadomości, któraby samą istotę rzeczy w inszą obracała. Najdują niektórzy pewne początki, z którychby złoto być miało, to jest żywe srebro i siarkę, lecz jakoby to być mogło, pokazać nie mogą, gdyż doświadczenie samo to pokazuje, że w żyłach, któremi natura prowadzi złoto i srebro, nie przyłącza się namniej siarka do nich, ani znaleziona kiedy była. Pisze Gardanus w księgach siedemnastych o subtelnościach, że widział alembik jeden śklany alchimisty jednego, białymi linjami przyprawny, który opuszczony padł na tło kamienne tak potężnie, że aż w strop się sam uderzył i wracając się z miejsca na miejsce, mocą silną przedsię stłuczony nie był. I acz nie dzielimy żadną różnością gorącości ognia niebieskiego od tego, który jest jednym z żywiołów, jednak to się zeznać musi, że ciepło niebieskie dla porządnego biegu niebios jest bardzo wolne i sposobne do zrodzenia i zachowania rzeczy stworzonych, dla czego ma tytuł słuszny, iż ożywiającym i siły dającym jest; gorącość zasię ogniowa jest przez się barzo potężna i silna, a nie umiarkowana i dlatego rzeczy rychlej przesili i w niwecz obróci, aniż one w miarę sposobia i nie da tak z sobą ciepło ogniste władać według potrzeby człowiekowi, jako niebieskie przyrodzonym biegom bywa sprawowane. Są w tym mniemaniu niektórzy, żeby toż sprawić mogło ciepło ogniste co i przyrodzone i dokazują tego wywody słychanymi, lecz nie wiem by kiedy doświadczonymi, biorąc sobie Juljusza Skaliglera za męża wysoce uczonego w biegłości rzeczy przyrodzonych, który pisząc przeciwko Cardanowi w ćwiczeniu dwudziestym trzecim, opisuje za rzecz prawdziwą, że w egiptskiej ziemi kurczęta się mnożą z jaj przez moc i władzę ciepła ognistego w takim mnóstwie, że je korcem, lecz beze dna odmierza ją. Skąd, jako z powinnego, a inaczej być nie mogłego koniecznie wywodu twierdzą, iż toż uczyni i sprawi ciepło ogniste w naczyniu sztucznym, co czynią siły niebieskie i dzielne ciepło przyrodzonego biegu w naczyniu i miejscu z natury sobie obranym i upodobanym, abo przez człeka uczynionym. Nauki acz wyprawują i doskonalsze czynią przyrodzenie władzą biegłości i umiejętności swej, jednak natura obiera i zostawuje sobie siły i władze najdoskonalsze, których ani naukom, choć są przez się zacnemi, ani rzeczom stworzonym, choć najszlachetniejszym nigdy ani udziela, ani udzieli dlatego, żeby one sobie przywilejnym prawem zachowała i zatrzymała, niepozwalając ich w pospolite używanie. I to alchimistom nie pójdzie, co przywodzą z Plinjusza w księgach jego trzydziestych trzecich, a czwartego położenia, że być może, co czasów jego było, że ze złota malarskiego złoto prawdziwe w Syrjej czyniono, czego kusił się doświadczyć Kajus książe zacne i prędko poprzestał z wielką szkodą, utratą, a żałością swą. Dobrzeby to było, żeby własności przyrodzone powolne były nauce jakiżkolwiek i dały się nakłonić i wieść, gdzieby człek zamyślał, siła byśmy przez się tym kształtem odprawili, nie czekając biegu zwykłego, wrodzonego przyrodzeniu, i więcej byśmy staraniem swym sprawili przez jeden miesiąc, byto w naszej władzej było, a niż przyrodzenie przez czas długi sprawuje z naszym długim oczekiwaniem i utrapieniem. Ustaje tedy obrona alchimijej Jana Liciniusa, którego alchimistowie nauki naśladując do błędu i upadku sami przyszli i inszych przywiedli. Bo jeśliż woda obraca się w kamienie i rodzi się z bazyliszka niedźwiadek, a z koni krówki robaczkowie i z inszych materji naruszonych i napsowanych insze mnożą się stworzenia, ponieważ mają wszytkie potrzeby i przyczyny z których być mogą, lecz złoto ze srebra żywego i siarki żadną miarą być nie może, bo ani te są własne początki złota, ani natura sama z tego obojga złota i srebra nie czyni, a jeśliż czyni, tedy nie w czasie krótkim, lecz aż w tysiąc lat w głębokich wnętrznościach ziemi natura tylko sama złoto rodzi. I jako i insze kruszce od siebie są różne, tak żywe srebro z siarką od złota i srebra samemi istotami i różnymi własnościami z każdej miary od siebie są insze, a jeśliż ukazują alchimistowie jakie własności równe żywego srebra złotu, że się rozpuszcza od ognia, że ciężkie, że glanc ma, tedyć to czynią na oszukanie ludzkie, a swej nauki zalecenie fałszywe, bo te podobieństwa są same przez się, a nie własności złota prawego. A jeśliż kiedy pokażą, że siarka i żywe srebro ma tę wrodzoną własność złota utwierdzać i zmacniać serca człecze, tedy pozwolimy chętliwie tej zabopólnej jedności natur i ich własności, a przyznamy za tym, że są początkami złota prawdziwego Jeśliż tedy przez alchimją ludzie przyść mogą do skarbów i snadnego nabycia złota i srebra, czemuż sami alchimistowie usilnie się starają o perły, złoto i drogie kamienie, ani bogaczmi, ani pomiernego dostatku ludźmi zostają? Czemu gotowiznę swą z przodków swych pozostałą, abo inakszą pracą nabyte dobra i bogate zbiory utraciwszy, do żebractwa przychodzą? Czemu fałszem poratować usiłują niedostatków swych, dostatkiem i nakładem obcym? Czemu ludzi, wiele do zdrad, utrat i oszukania rozmaitego naprzywodzili i sieła ich zniszczyli i zubożyli? Czemu w każdej rzeczypospolitej wszelkim prawem bronią nauki alchimickiej i zakazują pod utraceniem gardła i majętności skutków alchimickich? Czemuż i wieków naszych patrzamy na ich zamordowania i przelanie krwie przez prawo i zwierzchność urzędu rozkazane? Zaprawdę znałem i sam takie alchimisty, którzy po kilku i po kilkadziesiąt tysięcy, na ostatek i majętności własne i cudze utracali, z którymi, gdy mi się mówić trafiało o przewrotności i fałszu nauki alchimickiej, i błąd swój uznawali i zło się robić z narzekaniem szaleństwa i nieszczęścia swego odrzekali. Ta jest tedy nie nauka, lecz okazałości alchimickiej sztuka: śkło wielkie i podługowate nie zwykłym kształtem kazać robić i dziwnie przetwarde uczynić, monetę, perły, srebro, złoto fałszywe za prawdziwe udać, kruszce pomieszać, a obrazy na śkle wyrażać rozmaite i co sobie sama natura zostawiła, alchimistowie toż swej umiejętności przyznawają. Jako tedy omylony i fałeszny jest przemysł alchimicki, tak też niewymownie każdemu jest szkodliwy i obraźliwy, dlaczego odkryliśmy wkrótce przewrotność i zdradę alchimicką na wywiedzienie z błędów i utrat rozmaitych stanów ludzi. Z tych tedy wywodów dobrze baczymy, że istoty żadnej w drugą istność obrócić i odmienić choć najsztuczniejszemi przemysłami alchimistowie nie mogą, ani się też niechaj nie chełpią sławą i tytułem możności swej. A ich eliksir, którego oni do odmian natur używają, zelżon i lekce poważan być musi.

(Pogrom czarnoks. błędów, IV)
O PRÓŻNOŚCI SZTUKI DJABELSKIEJ.

Powiadają niektórzy, iż Bóg świat potopem ukarał dla oczyszczenia go od gusłów i wygubienia niezmiernie rozmnożonych czarowników. Cham potem, jeden z synów Noego, nauczył czarodziejstwa syna swego Mezraima, nazwanego od niektórych dla spraw dziwnych Zoroastrem, który w tej materji napisał miljon wierszów, i w oczach uczniów swoich porwany od djabła na wieki zniknął, jako pisze Suidas (De Lancre, p. 410). Inni, za świadectwem Bocharta Geogr. Sacr. lib. przydają, iż Cham ojca swego uczynił niepłodnym, mszcząc się, że kochał bardziej dzieci po potopie spłodzone. Józef Żydowin lib. 8, cap. 2, Antiq. Jud. powiada, iż Bóg sam nauczył Salomona sztuki czarowania, o której on księgę napisał. Zależała zaś ta sztuka według niego na wypędzaniu szatanów przyłożeniem ziela pewnego, w pierścieniu zamkniętego, wzywając coraz imienia Salomona i powtarzając pewne słowa (Le monde enchanté, t. 2, p. 126).[230] Numa Pompiljusz w siedmiu księgach zawarł reguły czarodziejstwa. Te księgi znaleziono przy jego grobie w kamieniu i publicznie spalono (L’icredul. Scav. p. 45). Według del Rio i Loyera autorami fałszywych powieści o Numie są Plutarchus i Dyonizy z Halikarnasu, gdy przeciwnie oni te bajki zbijają. (Naude Apolog, p. 185).[231] W Salmantyce i Toledzie, miastach hiszpańskich, były szkoły publiczne czarodziejskie w jaskini jednej głębokiej, do której wejście kazała zamurować Izabella królowa, żona Ferdynanda (L’icredul. Scav. p. 45). Między wszystkiemi zaś temi bajkami najniegodniejsza i najniewstydliwsza jest o Leonie papieżu, jakoby on Karolowi Wielkiemu posłał w podarunku księgę, zapisaną figurami i słowami mistycznemi, której ten cesarz w wielu okazjach skutków doznał. Tytuł tej księgi jest Enchirdion Leonts Papae. Tak to pospolicie wielkie kłamstwa, wielkiemi się pokryć szukają imionami.[232]
Djabeł ukręca łeb czytającym księgi czarodziejskie i siebie wzywającym; gdy mu nic nie dają za to, przynajmniej kawał trzewika starego albo włos albo dźbło.
Czytałem w dziejach czeskich, iż hrabia jeden, będąc młodym a słysząc o skarbie, w zamku swoim dziedzicznym ukrytym czy zaklętym, sprowadził czarownika. Ten, wyprawić kazawszy wszystkich ludzi z zamku, w nocy wszedł z hrabią i z dwoma lokajami, pochodnie niosącemi, do pokoju zaklętego. Tam, przeczytawszy coś z księgi swojej, zaczął kopać rydlem ziemię, a oto szkatuła żelazna ukazała się. Założywszy tedy trzonkiem rydla za antaby, chciał ją wydobyć, ale próżno; więc powrócił do czytania. Czytał cicho, czytał głośno i znowu dobyć kusił się. lo po kilkakroć czyniwszy, zaczął wkoło owej szkatuły biegać, coraz większym głosem pieśń czarodziejską Śpiewając i podnosząc się wyżej a wyżej od ziemi, a gdy już był wyniesiony aż pod sklepienie, spadł z wielkim impetem i szelestem, jakby od kogoś był rzucony, a szkatuła w ziemie zapadła. Tem widowiskiem przerażony, hrabia nie wiedział, co czynić, lękał się djabła, ale bardziej sądu, aby za tak piękne dzieło skarbu tego życiem nie przypłacił. Prosi tedy lokajów, aby wynieśli czarownika, ale tych bojaźń nieczułemi i nieposłusznemi uczyniła. Nakoniec prośbami i obietnicami zmiękczeni, ledwo otrzeźwili czarnoksiężnika, który, łając szatanowi, obiecywał powrócić i pomścić się nad nim; ale hrabia nie miał już pokusy do przyjęcia jego. Jakoż we dni kilka od stłuczenia czarownik umarł.
Próżności tej sztuki djabelskiej mniemanej doświadczył sam na sobie Agrippa. Ten w księdze o próżności nauk,[233] w rozdz. 48, tak mówi: „Wyznaję ze wstydem, iż, będąc młodym i płochym, napisałem trzy wielkie księgi O tajemnicach filozofji.[234] Cokolwiek złego przez to pismo uczyniłem, chcę na prawić tem mojem odwołaniem. Wielem zaiste, wiele i o! jak z wielką szkodą! stracił czasu na tych próżnościach szkaradnych, a ten tylko pożytek odniosłem, iż mogę być innym przykładem odrażającym od tej próżnej i szkodliwej nauki. Mówię tedy, iż ktokolwiek nie mocą boską ani jego prawdą, ale przez wzywanie djabłów i złych duchów chce wiedzieć i opowiadać przyszłe rzeczy, czynić sprawy dziwne, zaklinać szatanów, zamawiać choroby, jednać miłość, takowy popełnia bałwochwalstwo i, uganiając się za marnościami niknącemi będzie z Jannem i Mambre, z Symeonem czarnoksiężnikiem skazany na ogień prawdziwy i wieczny.“
Lecz silniej jeszcze przekonywa nas wiara o próżności tej sztuki. Wiara albowiem nas uczy, iż szatan nic czynić nie może bez pozwolenia boskiego. Mówić tedy, iż jest sztuka czy przymuszenia czy nakłonienia szatana do służenia ludziom, jest toż samo, co mówić, iż jest sztuka nakłonienia woli boskiej do dania pozwolenia albo dopuszczenia szatanowi służyć ludziom. To zaś który zdrowy rozum i pomyśli?
Trzeci fałszywy przydatek jest wielka powolność, którą przypisują szatanowi do służenia ludziom. Dosyć wynijść na rozstajne drogi, do lochu jakiego, do domu pustego, okręcić się w koło trzy razy, uczynić cyrkuł rózgą około siebie, zawołać hej, djabli! — aliżci zaraz hufcami z piekła pyszni duchowie wypadają, ubijając się jeden przed drugim do usługi. Do jakiejże usługi? Do budowania mostów[235], do wykucia w skałach drogi[236], do przygotowania potraw i niemi zastawiania stołów, do tworzenia wpośrzód zimy ogrodów, wabiących oczy pięknością, a smak nasycających najdelikatniejszemi owocami.
Co większa, podłych nawet usług nie zbraniają się, którzy Bogu, twórcy swemu powinnej posługi oddać nie chcieli: do zdejmowania butów, osobliwie podróżnym, do chędożenia koni, do wymiatania stajni, do służenia za kuchcików, do wykradania zboża, do wynoszenia wszelkiego plugawstwa i gnojów, lubo według pospólstwa niemasz nad gnój skuteczniejszego śrzodka do odpędzenia szatana.
Na jakież pieniądze zmawiają się? Za nic prawie. Zakopać w ziemi albo chować przy sobie ropuchę, sowę, chrabąszcza, kawał zbutwiałego obuwia, kilka włosów, kilka węzłów; uczynić gest jaki dziwacki; wymówić słowa dzikie, te osobliwie: Mies, Jequiet, Benedo, Efes, Douvima, Enitemaus, Barabba; wystrzelić strzałę; — oto kondycje i znaki, za daniem których szatani i z ołtarzów, na których u pogan pokłony i najdroższe ofiary odbierali, porzuciwszy, gotowi byliby stawać do usług.
Jakimże ludziom szatani tak są powolni? Najniecnotliwszym i najzłośliwszym. Pozwalaż Bóg, aby żądze i rozkazy ich tak były skuteczne? Trzeba wyznać iż pozwala, gdyż wiara uczy, iż szatan nic uczynić nie może bez pozwolenia boskiego. Więc pozwolenie boskie jest na zawołanie tak złośliwych ludzi? Któż to i pomyśli? Bóg nic nie czyni i nie dopuszcza, jedno na chwałę swoją; używa szatanów, ale albo na ukaranie złych, albo na doświadczenie sprawiedliwych. A jakaż stąd chwała byłaby Bogu, że ludzie złośliwi, mając powolnych sobie szatanów, mieliby okazję łacno wypełnienia złej woli swojej, którą się Bóg brzydzi, którą zakazuje, od której odwodzi? Przynęta to byłaby największa do złości. Bo jeżeli ludzie dla fraszek częstokroć odważają się na grzechy i piekło, o którem wiedzą, iż Bóg karze, o! jakoż daleko łacniej na nie odważyliby się dla nabycia mocy nad elementami, dla czynienia spraw dziwnych, dla zjednania sobie sławy, miłości, powagi dla zemszczenia się nad nieprzyjacielami, dla uniknięcia kary surowej u sądu świeckiego!
Co większa, jeśli szatan nie chce być posłusznym, może, mówią, czarownik dręczyć, piec, smażyć i przymusić szatana. Jakimże, pytam się, sposobem? Czy łajaniem? Szatan uszu nie ma. Czy kłuciem, biciem, smaganiem, pieczeniem? Szatana to jąć się nie może. Nie ma ani ciała ani zmysłów. Czy wymiataniem mu umowy uczynionej? Ojciec kłamstwa nie tak wielki skrupulat, aby drżał na samo wspomnienie niewierności. Częstokroć stawi się on nieposłusznym kapłanom, którym Bóg dał moc nad wszelkim szataństwem, a jakoż od czarowników, niewolników swoich, mógłby być przymuszonym?[237]
Wielki czarownik neapolitański, nazwany Conservator, drugi zaś nazwiskiem Trois Echelle Manceau, skazany na śmierć i uwolniony pod kondycją wydania innych, powiedział, iż w samem królestwie neapolitańskiem było ich więcej niż sto tysięcy (Boduinus, p. 7). Jeden, za Karola IX miany za największego czarownika, zeznał, iż w samym Paryżu było trzydzieści tysięcy (Journal d’Henri III). Mamyż zaraz takowym zeznaniom wierzyć? Owszem, powinniśmy nie wierzyć. Czytamy 5 Reg. 21, iż Manasses, król judzki, naczynił pythonów i namnożył wieszczków. Wszystkim że tym służyli szatani? Znać z wieszczków babilońskich, którzy Nabuchodonozorowi snu powiedzieć nie mogli, iż to byli oszustowie i łudzigroszowie. Ile razy ludzie sprawą szatana co czynili, zaraz ich Bóg przez sług swoich zawstydzał. Czarowników faraona — Mojżesz, Symona i Elimasa — apostołowie. Z tak wielkiej zaś liczby czarowników, po kątach tułających się, jaka chwała boska, jaki pożytek dusz? Bóg nieskończenie skłonniejszym jest do czynienia nam dobrze i wysłuchania naszych modlitw, niż szatan do szkodzenia ludziom. Przecież Bóg modlitw ludzi sprawiedliwych nawet, proszących o to, co jest złączono z chwałą Jego, ani zawsze ani zaraz wysłuchiwa, a ludzi złośliwych za pierwszem odezwaniem się wysłuchiwałby? i dawałby wolność szatanom im służenia? To rozumieć — nie jestże wyraźnie bluźnić Boga?
Jak wiele zaś z tego o powolności szatanów zdania wynika posądzania, z posądzania kłótni, nieprzyjaźni, zabójstwa, uciekania się do zabobonów i czarowników, których mocniejszego szatana mieć rozumieją! Nie tylko prości, ale też rozumni i bogobojni ludzie zdają się rozumieć, iż do tej materji nie ściągają się te przykazania Chrystusowe: Nie sądźcie a nie będziecie sądzeni. Choroba jaka nieuleczona opiera się lekarstwom, obiad weselny lub pogrzebowy, albo raczej obżarstwo, skazi żołądki, robactwo zniszczy pole lub ogrody, źle wyrobiona rola nic nie urodzi, wywinie się z nieochędóstwa albo od gorzałki kołtun, nałóg ciągnie kogo do karczmy, wynajdzie rzecz jaką nową, przyjdzie niespodzianie do fortuny,[238] — zaraz na złego człeka zwalają, a to nie tylko w powszechności, ale w osobności tej i tej osoby: roztrząsają jej mowy, gesta, chodzenie, wejrzenie, odzienie, we wszystkiem upatrują djabeistwo. Diaczegoż? Bo sąsiedzi o niej takie mniemanie mają, bo kilka razy dla słabości lub niedostatku obuwia w kościele nie była. Nie sąż to posądzenia równie nierozumne, jak dekret ów sędziów: lubo żadnych dowodów o tej osoby czarodziejstwach nie znaleźliśmy, przecież, że źle jej z oczu patrzy, na stos skazujemy.
Sama, mówią czasem, wyznała. Kiedyż? Na torturach. A gdzież prawda więcej cierpi, jeżeli nie na torturach? Długie doświadczenie nauczyło wielu sędziów teraźniejszego wieku, iż tortury nie służą do odkrycia prawdy, ale do zgubienia niewinnego słabego, a uwolnienia złoczyńców silnych i trwałych. Wyznała, rzekną, dobrowolnie. Łacniej nierównie rozum stracić mogła, niż szatana do usług dostać. A małoż mniemanych czarowników wyznało, iż tych i tych ludzi zabili, których przecie potem żywych znaleziono? Świadczy o jej złości wielu godnych świadków. W innych materjach, nie przechodzących bieg natury zwyczajny, świadectwo ludzi waży, lecz w rzeczach tak dziwnych, tak niezwyczajnych, jakie albo inni albo oni sobie przypisują, nie możemy wierzyć; chyba, żeby albo pokazali przywilej, iż ani skłamać ani omylić się nie mogą, albo żeby świadectwo swoje potwierdzili cudem jakim. Trzech, mówi jeden autor, widzieli tego człeka na wschodzie, trzech innych w godzinę na zachodzie. Nie jestże podobniejsza rzecz do prawdy, że dwunastu kłamie, jak że jeden we dwunastu godzinach przeleciał od wschodu na zachód? Przyzwoitsza i sprawiedliwsza rzecz jest sądzić, iż rozum tego świadka dla słabości umysłu i zmysłów wyruszył się z miejsca, jak że człowiek z ciałem i kośćmi na miotle wyleciał przez komin.
Czwarty odrażający od wierzenia czarom przydatek są znaki, z których poznają czarowników. Pospolicie ich pławiono. W Holandji, w mieście Oudewater, ważono, a to tylko cudzoziemców; którzy mniej ważyli, niż ciężar na drugiej szali położony, miani byli za czarowników. Nie było zaś żadnej wagi pewnej, uważano tylko na tyłowitość i, miarkując się nią na wejrzenie, kładziono tyle funtów, ile się komu podobało.
Według Bodyna, w Niemczech, gdy się chcą dowiedzieć, kto konia zaczarował, biorą, wnętrzności innego konia i, wniósłszy je do domu jakiego, nie drzwiami ale przez piwnicę z pod ziemi, palą. Naówczas czarownik taki ogień czuje w żołądku swoim, iż bieży do domu owego, gdzie co żywo porywa węgiel i zaraz ból ustaje. Jeżeli drzwi mu nie otwierają, takie ciemności, burza i pioruny w domu powstają, iż, unikając ruiny domu, muszą mu drzwi otwierać.
Według tegoż Bodyna, w Niemczech sędziowie chłopiąt w butach nowych, tłustością wieprzową namaszczonych, wprowadzają do kościoła, skąd czarownicy wynijść póty nie mogą, póki oni są, bez ich pozwolenia. Stawią też miotły u drzwi, rozumiejąc, że czarownik naówczas z izby wynijść nie może. Podczas buntu strzelców, po śmierci Fedora, brata Iwana i Piotra, w. carów, gdy strzelcy w Moskwie szukali Daniela Vangad, lekarza nadwornego, rodem z Holandji, napadli na syna, pytają się: gdzie ojciec? Odpowie: nie wiem; i zaraz zabity. Napadli na drugiego lekarza, niemca. Ty jesteś, wołali, lekarzem! Jeżeli nie otrułeś, cara naszego, bez wątpienia otrułeś wielu innych, a zatem godzien jesteś śmierci! I zaraz tę sentencję wykonali. Znalazłszy zaś Daniela Vangad, wlekli go przed pałac. Tam carówny, miłego i potrzebnego sobie starca chcąc uwolnić, i prosiły i świadczyły, iż on brata ich nie otruł. Lecz próżno! Buntownicy go w oczach ich rozsiekali, wołając: godzien tej kary, bo nie tylko lekarzem, ale i czarownikiem jest, ponieważ znaleźliśmy u niego ropuchę i skórę węża suszoną.
Szlachcic jeden w Polsce żalił się przed podróżnym kapłanem na czarowników we wsi swojej rozmnożonych. Skądże ich poznawał? Oto, mówił, w dzień nie słychać żadnego świerszcza, a skoro chłop na stróżę przyjdzie, zaraz w tym albo w owym kącie odzywa się. Lecz wynalazłem, przydawał, przeciwko nim ochronę. Nie mogę dla drżącej od starości ręki tak silnie uderzyć, aby się krwią zalał, więc, zwoławszy stróża, póty w nos młotkiem biję, aż się krew ukaże. Dowodził mu kapłan, niegodziwości i znaku i ochrony takowej od czarów, lecz on więcej wierzył swojej starości, niż kapłana w teologji biegłoki.
Mówią też pospolicie: ten człowiek ma pewne znamię na czele, na torturach nie płakał albo trzy tylko łezki wylał z oka prawego, djabła wyrzekając się nazywał barabaszem, nie mógł szkodzić sędziom i katowi, więc jest czarownikiem. Byćże może, aby sędziowie, ludzie do uszczęśliwienia narodu z pomiędzy gminu wybrani, wyroki swoje, a wyroki na śmierć i okrutne męki skazujące, fundowali na tak słabych, na tak obojętnych dowodach? Co mówię dowodach? Na tak wielkich bałamuctwach! Przywodzić takowe dowody na pokazanie, iż są czarownicy, nie jestże to przymuszać ludzi rozumnych do wierzenia, iż ich zgoła niemasz? Rozumniej nierównie, według swego o czarownikach zdania, takby wnosić mieli: gdyby ten człowiek był czarownikiem, szatan, stróż skarbów, uczyniłby go ważniejszym na szali, odmienionego w muchę, szczura etc. uwolniłby z więzienia, otworzyłby drzwi, pogruchotłby i potargał instrumenta katowni, katów w ręce w nogi zamieniłby wołowe, sędziów uczyniłby martwemi posągami etc. etc., a przynajmniej omamiłby i łapiących i strzegących swego czy przyjaciela czy sługę. Nic czyni tego, więc ten człowiek nie jest czarownikiem. Tak wnosić należy, bo któżby mu na potem służył, gdyby sług swoich w tak ciężkich opuszczał okolicznościach? Pewnie ten zły duch dlatego iż ma wiele rozumu, tak grube popełnia omyłki. Erault powiada, iż czarodziejstwo teraz grzechem i sztuką stało się samych nędznych i niedołężnych prostaków. Czarownicy są żebrakami, mówi powien autor, cóż tedy za pożytek odnoszą, służąc djabłu? Żyć w niedostatku wszystkich rzeczy, być w ustawicznej bojaźni złapania i tortur, umierać z głodu albo w okrutnych mękach i iść potem do piekła, — sąż to przynęty dla ludzi by też najzłośliwszych? Malebranchius de inquirenda veritate, lib. 2 culti, daje tę przyczynę, czemu we Francji czarowników niemasz prawie: bo wiele parlamenta nie karzą ich, luboby mogły, bo lubo nie są w rzeczy takiemi, ale są chęcią i złością. Nie mają, mówią, szatani mocy nad temi, którzy są w ręku sprawiedliwości. Jakiejże sprawiedliwości? Częstokroć albo kupionej albo przedażnej. Wyznaję, iż ma się czego lękać szatan tak szacownej świętości.
Piąty przypadek, odrażający od wierzenia powieściom o czarach i czarownikach są środki, których przeciwko nim używają, jakie są: nosić przy sobie trochę soli; albo pestkę daktylową wypolerowaną, albo cebulę; plunąć, ubierając się, w trzewik prawy albo na włosy, które czeszącym się wypadają, albo trzy razy na łono, moczyć ręce lub nogi w urynie, zawiesić na pleciach dzieci kawały zwierciadła stłuczonego, albo skórki lisiej lub owczej, albo, według Plinjusza, hyjeny z czoła, mieć żywe srebro w trzcinie, albo ziele nazwane po łacinie Bracchar, wypić wodę, w której czarownicy ręce myli, pożyczyć albo ukraść co od czarowników, używać wszelkiego rodzaju gnojów, których wstyd wymieniać zabrania, uderzyć czarownika, krew mu spuścić, ogolić go i inne czynić sprawy i nosić ochrony, które tylko komu nieroztropna bojaźń poda.
Lubo zaś każdy rozumny człowiek na same wymienienie poznaje próżność tych środków, aby jednak kogo nie zwiodła powaga zalecających, nie bez pożytku będzie spytać się, czemu te rzeczy sądzą być skuteczne przeciwko szatanowi? Czy dla mocy przyrodzonej czyli nadprzyrodzonej, to jest dla obietnicy od Boga uczynionej, iż tym, którzy ich używać będą, nie pozwoli aby szatan szkodził? Nie dla mocy nadprzyrodzonej, bo, aby nie była próżna, objawiłby Bóg o niej mężom apostolskim, gdyż ich używa do zawstydzenia i starcia mocy szatana, i kościołowi św., bo on, będąc uczynionym nauczycielem i pasterzem owczarni Chrystusowej, powinien wiedzieć o wszystkich sposobach i środkach rządzenia, bronienia i ratowania owieczek. Nie objawił zaś. Gdzie bowiem? kiedy? i przez kogo? Nadto Chrystus Pan użyłby ich do Sakramentów, które ustanowił; kościół zalecałby je miasto wody i olejów i innych rzeczy święconych, jako skuteczniejszych dla dwojakiej mocy: i danej im z natury, i uproszonej przez modlitwy kościelne; ojcowie teologowie i inni ludzie bogobojni używaliby ich. Nie zażywali zaś ani zażywają. Owszem, potępiają używających.

(Djabeł w swojej postaci II, 280—302).
CO TO SUPERSTITIA ABO ZABOBON A CO MALEFICIUM ABO CZARY.

Czarnoksięstwo abo czary (bo to za jedno biorę i rozumiem) jest sposób pewny abo nauka, jako broić i dokazować dziwnych rzeczy przez pewne znaki abo hasła a godła z pomocą szatańską, które to znaki abo hasła, jako i wszytka ta nauka bezecna czartowska, naprzód od djabia postanowiona i podana. O czym czytaj św. Augustyna lib. 21 de Civ. Dei cap. 6. Nie Żeby się on miał w takich godłach kochać, ale tylko dla czci, którą mu przez nie wyrządzają z wzgardą i despektem Boskim. Pierwsza promota persona abo pierwszy mistrz w tej nauce czartowskiej był Zoroastres, jako pisze Augustyn ś. i Grzegorz Turoński lib. 1 histor. Franc. c. 6., którego też mistrza pierwszego na koniec piorun roztrzasi. Tej nauki bezecnej dwojako dostępują. Naprzód przez umowę wyraźną abo oczywistą z djabłem. Za którą umową niezbożną i kontraktem wielą innych nieprawości zaraża i morduje dusze swoje. Naprzód herezja, bo wiele z nich nic nie trzymają o wiecznem potępieniu czartowskiem, ani tej wiary dają, żeby miał być takim nędznikiem, raczej wielmożnym wszego dobra dawcą, ile tym, którzy z nim przystają i przy nim wiernie stoją. Potem wyrzeka się Boga i wiary jego, wyrzeka się krztu ś. i innych świętości (jako mi samiż takiego rzemiesła ludzie przyznali), a do djabła, miasto Boga przystają, ślubując mu nieodmienną wiarę do śmierci, z ciałem i z duszą mu się odlecając za wieczne niewolniki: ofiary mu pewne ofiarują i pewnych czasów różną cześć i chwałę jemu oddają. Po czwarte bluźnią Boga i naturę jego przenajświętszą człowieczą, także Matkę jego błogosławioną z świętemi jego. Piąta – popełniają świętokradztwo, kradnąc rzeczy święte, jako Najświętszy Sakrament i inne rzeczy święte, zażywając ich do swoich przeklętych zabobonów. Szósta — zażywają wszeteczeństwa brzydkiego z czartami. Siódma — szkody barzo wielkie czynią ludziom, one zabijając, zwłaszcza dziatki niewinne, ponieważ do nich łatwy przystęp mają, gdy jem rodzicy nieostrożni krzest ś. dla pewnych świeckich respektów odwłoczą. Z których to dziatek nowonarodzonych krew wysysają, one tajemnie i nieznacznie mordując, z których potem ciał zwarzonych maści, proszki i insze godła szatańskie gotują. Nie wspominam rozmaitych chorób ludzkich i bydlęcych, które zarażają, jako i zboża po polu truciznami i sztukami czartowskiemi. Pytałem tu jednej niekiedy w Poznaniu, którą potem spalono, czemby też zabijali ludzie i bydło? Odpowiedziała mi, że mimo insze sposoby, mają jedno ziele pewne, które tylo na Łysej górze roście, ile mogą wiedzieć, gdzie też na ten czas był Zbór Heretycki; tego, prawi, tylo zwarzywszy, pokropić lubo człowieka lubo jaką bestię, której śmierci życzysz, natychmiast zdechnie. Czegom, prawi, i sarna doznała na psie, który skorom go tą wodą pokropiła, w koło się obróciwszy padł i zdechł.
Uważ że, jeśliż tego kąkolu nie trzeba wykorzeniać, nie tylo dla pokoju i dobra pospolitego, ale i dla obelżenia Boskiego Majestatu; powtóre — tej piekielnej nauki przez umowę niewyraźną wprawdzie z czartem, ale przez hasła wyraźne, gdy je wiernie chowają, jako ich ci nauczyli, którzy ich pierwej nawykli od samego czarta, uczyniwszy z nim umowę wyraźną i oczywistą. Bo nie tylo jem samem takowe bezecne instrukcje podają, ale i przykazują, jako najwięcej drugie niemi zarażać i do usługi czartowskiej, pogardziwszy Bogiem, zaprawować. Zaczem, qui fach per alium, per se facere videtur.
Pewien przykład tej to wyraźnej z czarty umowy i nie wyraźnej. Szlachcie jeden z Podlasia, ewangielik, mając synaczka, nie chciał go dać z sąsiedzkiemi dziatkami do kolegjum Pułkowskiego, ale mu z Niemiec kosztem niemałym zaciągnął mistrza, który ono dziecię w trzynastu niemal leciech spólnie z gramatyką potajemnie uczył czarnoksięstwa i z nim w kole czartowskiem często bywał. Raz już tylo ostatni miał być w niem na promocję i umowę wyraźną abo oczywistą z czartem. Zdarzył P. Bóg, iż inne sąsiedzkie dziatki odesłano na wakacje z kolegjum do domów, gdzie na jednem posiedzeniu z rozkazania rodziców spróbowali się z onym domatorem. A widząc ociec, że nierównia jego jedynakowi, odprawił inspektora, syna z drugimi dał do szkoły, który, poznawszy się z kondyscypułami, wkrótce nauczył niektórych swoich rówienników rozmaitych sztuk szatańskich i złości ludziom wyrządzać, jako to kłódki otwierać na pewne hasła i zamki, wody czynić, rozdzierać suknie, która za chuchnieniem cała była, pieniądze rozdawać w izbie, które on w sieni w cale odebrał, a onym z rąk zniknęły, i tym podobne psie sztuki. Dlaczegoż musieli często mistrzowie ich brzozowych egzorcyzmów zażywać, póki nie odwykli onej nauki. Zkąd się pokazuje, iż oprócz wyraźnej umowy z djabłem może kto być przez niewyraźne pakta czarownikiem abo czarownicą, karania godną. A żebyś lepiej poznał tę umowę czartowską oboje,[239] weźmij z doktorów taką regułę abo naukę: cokolwiek się dzieje niezwyczajnego w kościele Bożym i bez pochwały jego abo opisania i potwierdzenia, aby się co natychmiast stało, choć odległe, a nad siłę i moc przyrodzoną, to czarami i zabobonami śmierdzi i do zmowy tajemnej i niewyraźnej z szatanem należy. Abowiem gdyż taka rzecz nie ma tej mocy przyrodzenia do takiego uczynku; idzie zatem, iż jest tylo znakiem abo godłem, nie boskim ani świętym, ponieważ nic jest na to od Chrystusa ani od kościoła jego ustawiona, ale od djabła, i jest godłem jakiemkolwiek jego...

A nie zarzucaj, że są krzyże, słowa święte, modlitwy nabożne, kiedy się przytem co innego wiesza i przydaje, naprzykład imiona nieznajome abo słowa, karaktery etc. Abo jeśli nadzieję jaką pokłada, te słowa pisząc abo rzeczy wierząc i inne tym podobne wymysły i caerimonje niekościelne ani ku chwale Bożej należyte: masz to wszytko rozumieć zabobonami. Tak uczy S. Tomasz, q. 96, art. 4. Naprzykład, niech panna na pargaminie białym, gdy wschodzi słońce, ewangielję św. Jana napisze, którą na trzech sznurkach nosić masz na szyi; modlitwę jaką abo słowa koniowi lubo bydlęciu jakiemu schorzałemu w ucho szeptać: czary są i zabobony z tajemnej i niewyraźnej umowy z djabłem. I owszem, choćbyś nic nie przydawał, jedno same słowa nabożne mówił, abo wierszyk jaki z psalmu, lubo samo wino z ofiary i ablucji kapłańskiej, sam opłatek, który na ołtarzu przy Mszy św. odprawowaniu leżał dla próby czarownic, konopie abo len na gromnicach wiążąc, drzewa słomą po jutrzni Bożego Narodzenia opasujesz, koszule na rozstajniach i przy Bożej męce rozbite poszarpane rozbijasz — wszystko to biesowe dzieło, jeśli w nich pewną a nieomylną ufność kładziesz i używasz ich dla dostąpienia zdrowia abo dla jakiego pożytku. Przyczyna: bo tych słów abo modlitewki nie dla czci boskiej używasz, ani dlatego że są słowa boże, ale zamysłem płonnym, aby się co stało płonnego abo pletliwego. Na co ani Bóg ani kościół tych słów nie ustawił. Przykład jeden dam: pewne święte słowa, żeby psi nie szczekali, mówić. Takowe słowa na cześć djabłu mówią, choć same przez się świętobliwe, bo on w rzeczach świętych, jako w sakramentach, swoje hasła i sidła zasadzał, jako rybak pod pastwą wędy, na snadniejsze ludzi oszukanie, na obelżenie Majestatu Bożego i rzeczy samych świętych, jako ptasznik siemię w klatce na połów sikor nieostrożnych.
(Czarownica powołana 28–33).
JAK BADAĆ CZAROWNICE?

Należy odróżniać prawdziwe czarownice, kóre zawierają z djabłem układ przysięgają mu wierność i wyrzekają się wiary, od prostych bab, uprawiających jeno przez nieokrzesanie jakieś praktyki zabobonne. Zdarza się często, iż sędziowie najniesprawiedliwiej skazują na śmierć te kobieciska, którym raczej przydałby się spowiednik a nie kat. Ustanawiamy tu sposób przesłuchiwania istotnych czarownic. Spowiednik winien wiedzieć przedewszystkiem, że bardzo rzadko usłyszy od nich prawdę. Naprzód należy przemówić im do serca, nie spiesząc się z udzieleniem komunji. Jak tego praktyka dokazała, zbrodniarki owe tak są za sprawą szatańską zatwardziałe, że jednej łezki uronić nie potrafią. I owszem: mogą nawet spowiednika uczarować, gdy ten z niemi nieostrożnie postępuje. Niech się tedy strzeże, aby go czarownica w jakikolwiek sposób nie tknęła, niechaj baczy, aby nie przyniosła ze sobą rzeczy przez kościół błogosławionych; niechaj się powstrzyma od próżnej ciekawości i zbytecznych rozmów, bo rzadko to bezkarnie uchodzi. Samo zaś badanie może spowiednik w ten oto sposób prowadzić.
Czy śniło jej się kiedy, że bierze udział w jakichś biesiadach lub igrzyskach? Jeżeli czarownica przyzna się, należy zapytać, co tam widziała. Czy we śnie czuła, że ją ktoś na owe biesiady przenosi? Jeżeli da odpowiedź twierdzącą, wtedy, postępując oględnie, można ją doprowadzić do wyznania, iż działo się to na jawie. Gdy przyzna się i do tego, należy ją badać w dalszym ciągu. O jakim czasie działo się to zazwyczaj? Czy naocznie na tej schadzce widziała djabła? Ile razy? (To quoties powtarza się następnie po każdem pytaniu). Czy wyrzekła się wiary Chrystusowej, sakramentów, Najśw. Marji Panny i świętych? Czy Bogu i świętym bluźniła ? Czy przyjęła błogosławieństwo djabelskie? Czy dała djabłu cyrograf? Djabeł odda go bez wielkiego zachodu, jeżeli czarownica nawróci się szczerze ku Bogu. Czy przysięgła djabłu, że już nigdy nie powróci ku Chrystusowi i wierze Jego? Czy otrzymała cośkolwiek od djabła i czy to ma przy sobie. Rzeczy te należy jej odebrać i spalić. Czy kiedykolwiek czyniła spowiedź podstępną i fałszywą? Czy ofiarowywała djabłu hostję św., depcząc i plując na nią? Czy miała z djabłem sprawę lubieżną? An cum conjugatis, solutis, sodomitice etc., jako mówi szóste przykazanie? Czy ofiarowała djabłu swój płód? Czy używała maści do latania i czy dla uczynienia jej gotowała ciałka zmarłych dzieci? Czy psuła małżonkom władzę rodzajną? Czy przysięgła djabłu, że będzie szkodzić komu tylko będzie mogła? Czy zabijała dzieci niechrzczone? Co czynią czarownice przy połogu? Czy przysięgła djabłu zupełną uległość i oddanie? Czy nasyłała choroby, majaki senne, burze, pożary? Straty powinna wynagrodzić, lecz czarownice są zwykle bardzo biedne. Czy pozwoliła djabłu wycisnąć sobie na ciele jakikolwiek znak? Czy oskarżyła kogo fałszywie o rzekome czary i t. p.? Powinna to odwołać. Czy kradła rzeczy ze świątyni? Jak ich użyła, ile razy, jakie rzeczy, z jakim skutkiem? Czy je ma jeszcze dotąd? Czy wzniecała w kimkolwiek sprośne pożądania? Czy miotała na kogo pioruny, czy nasyłała widma? Czy kradła co i zabierała na swe biesiady? Czy oddawała djabłu córkę swą lub krewną na shańbienie? Czy sprowadzała grady i burze, czy zatapiała okręty?
Czy wzniecała nienawiść pomiędzy małżeństwem lub kim innym? Czy zostały gdzie ślady czarów? Należy je usunąć i spalić. Czy cieszyła się z nieszczęść, nasłanych przez djabła? Czy śpiewała hymny na cześć jego? Czy wyrzekła się przykazań boskich i przysięgła wierność ustawom szatańskim? Czy, wyrzekłszy się anioła stróża, przyjęła w miejsce jego djabła? I w samej rzeczy miała go? Czy djabeł dał jej jakie pismo? Niechaj je przyniesie, należy je spalić. Czy często naradzała się ze swym djabłem? Czy odmawiała mężowi należnych mu praw, djabłu wierność zachowując? Czy nasyłała wilki na owce, woły etc.? Straty powinna wynagrodzić. Czy zamroczyła komu umysł i rozsądek? Czy posiada jakie maści? Niechaj je przedstawi, iżby były spalone.

(Tylkowski. Tribunal sacrum. Z rozdziału „Examen sagarum”, przekład z łacińskiego).
THESAURUS MAGICUS DOMESTICUS
(według Maciejowskiego)[240]

W przedmowie powiada bezimienny autor, że treść dzieła swego zaczerpnął z ksiąg dawnych i własnego doświadczenia; że cierpiał wiele z powodu tej pracy; że mimo prześladowań ogłasza ją drukiem, pragnąc przysłużyć się bliźniemu wiadomościami, których nabył w przeciągu 37 lat praktyki czarodziejskiej. Napomina tych, którzy chcą z nauki jego korzystać, aby rozważyli, czy mają dość odwagi do obcowania z duchami, czy mają czyste sumienie i są ludźmi bez zmazy. Zapewnia, że jeżeli odpowiadają tym warunkom, mogą bezpiecznie oddać się rzemiosłu czarnoksięskiemu i wiele przez to nagromadzić skarbów.
Przystępując następnie do ogłoszenia światu swych wiadomości, oświadcza naprzód, że nikt nie może być czarnoksiężnikiem, kto nie jest dobrym katolikiem, bo inaczej zgotuje sobie zgubę; że przystępując do działania powinien się po pierwsze pomodlić, uzbroić głowę świętościami, a piersi pomazać krwią gołębią, napisawszy nią na sercu nazwiska czterech ewangielistów śś.; że rozpoczynający rzemiosło czarodziejskie powinien się przedewszystkiem opatrzyć laską z drzewa hebanowego lub czarodziejskiego (hyerichontinum lignum), urzniętą zaraz po nowiu nowym nożem, mającym na sobie wyobrażenia siedmiu księżyców i tyleż krzyżów z napisem I. N. R. I., dokonanym krwią z czarnego barana; że gdy Ścina drzewo na laskę i pomazuje ją ową krwią, winien odmawiać pewne modlitwy; że zaklinając ducha ma laską tą rozpocząć działanie, bądź sam, bądź w towarzystwie współpracowników — koniecznie w nieparzystej liczbie; że towarzysze ci mają być widzami tylko, że nawet słówka wymówić nie powinni, gdyż cały proceder ma być wykonywany tylko przez tego, który pragnie zostać egzorcystą czyli czarnoksiężnikiem. Ten egzorcysta. powinien sobie obrać miejsce spokojne, w któremby go nikt nie widział ani nie podsłuchał; najlepiej będzie, gdy się zamknie w lochu lub komóreczce z oknem, wychodzącem na wschód słońca, lub niechaj stanie nad strumykiem, przecinającym lasek czy gaik. Każe nadto obrać czas stosowny: siódmy dzień po nowiu księżyca, o pierwszej godzinie po zachodzie lub trzeciej po wschodzie słońca. Egzorcysta winien naprzód okadzić miejsce i siebie aloesem, myrrhą, bluszczem i t. p. Pomyśl przedewszystkiem, mówi autor, do jakiego z duchów masz lub możesz mieć największe zaufanie, potem dopiero weź kawał czystego i nowego pergaminu, zrobionego ze skóry czarnej kozy, napisz na nim krwią czarnego barana lub nietoperza imię sprzyjającego ci ducha i połóż pergamin wraz z laską na brzegu koła czarodziejskiego. Masz także nakreślić podług wzoru (podaje go) to koło i wypisać na niem imiona: swoje, towarzyszów i duchów, które pragniesz wyzwać. W koło to wstąp z towarzyszami i zaraz wezwij ducha. Gdyby zaś duch zmiarkował, że jesteś nowicjuszem w rzemiośle magicznem i usłuchać cię nie chciał, natenczas weź w rękę pergamin, podnieś go w górę i mów: „Słuchaj duchu (tu nazwij go po imieniu) nieodzownej woli mej i nie bądź uparty.“ Jeżeli zaś i wtedy nie zechce być posłusznym, weź w rękę laskę czarodziejską, uderz nią siedemkroć siedem w cyfrę ducha, a zobaczysz, że usłucha cię natychmiast. Można jednak zmusić ducha do pokazania się i innym sposobem. Weź z sobą, idąc na czary, nowy garnek, włóż weń napisane imię ducha, połóż go na ogniu, użytym do kadzenia, smaż tak i pal ducha, mówiąc te słowa: „Zaklinam cię, straszny żywiole ognia, zaklinam cię na imię tego, który na sądnym dniu spali ziemię ogniem, ażeby, jak się nazwisko to i cyfra praży i pali, tak też duch ten niechaj uczuje twoją moc w jestestwie swojem. Co niech się stanie przez...“ (następuje szereg imion, których Maciejowski nie cytuje). Zaklinając i wzywając duchy, należy zapalić dwie zwyczajne świece i postawić krzyż św., a uwalniając je — zapalić świece poświęcone. Autor przechodzi następnie do szczegółów. Daje wskazówki, jak się ma czarnoksiężnik zachować, stojąc w kole, na wypadek nieposłuszeństwa ducha. Otóż w jednej ręce powinien trzymać laskę, w drugiej cyfrę, a obracając się wokoło na wszystkie cztery strony świata, wymawiać te słowa, żegnając się przy każdem: SicclosciuPanimBescialusHakodoseHubenVernachHakodoseVeloimEchad, poczem podaje formułę wzywania ducha (b. długą) i zwraca uwagę, że, wymawiając ją, należy zawsze w jednej ręce trzymać cyfrę, drugą zaś prowadzić po tej cyfrze laską czarnoksięską. Wymienia wreszcie imiona ważniejszych duchów, któremi są Astharot, Azielis, Achuzin, Phul wraz z osobną dla każdego formą zaklęcia. „Kiedy się już duch pokaże, mówi dalej, (po trzeciem zaś zaklęciu pokazać się musi koniecznie) i zapyta: czego żądasz? — nie lękaj się go (pomnąc, iż jedynie po to na świat wyszedł, aby ci usłużyć), lecz odważnie wyjaw swe żądania, uprzednio atoli silnie go zaklnij na nowo. Jeżeli prosi o czas do namysłu, nie daj mu dłuższego nad 10 minut. Gdy przyrzeknie wszystko uczynić, o co prosisz, i zapyta cię nawzajem,jak go wynagrodzisz, wtedy, żegnając się, powiedz mu: ArgielAtrielApatat, a skoro tylko te słowa usłyszy, zrobi wszystko, nie żądając wynagrodzenia, gdyż te właśnie słowa mają moc związywania i rozwiązywania duchów. Gdy zrobi wszystko co trzeba, puść go w spokoju i pożegnaj uroczystemi słowy (autor podaje te słowa); a kiedy zniknie, ty powtarzaj je przez 5 lub 10 minut. Tymczasem występuj powoli z koła, odklinając zaklęte na wstępie. Pamiętaj o tem, że duch, stosownie do miejsca i woli egzorcysty, pokazuje mu się najczęściej w postaci ludzkiej — jako strzelec, młynarz, chłop lub nawet satyr leśny. Bywa niekiedy, że przybycie jego poprzedza wicher lub skrzypienie zawiasów u drzwi i okien. Wtedy to musisz zachować największą przytomność umysłu: donośnym głosem, dzielnie i uważnie zaklinać ducha, bo inaczej spotkać cię może większe, niźli przypuszczasz, nieszczęście.
Zresztą, ponieważ te i tym podobne praktyki, z przyczyny iż dobrych rzeczy zwykle nadużywamy, są zakazane od niepamiętnych czasów przez stolicę apostolską, (choć Magji samej, sądzę, ograniczyćby ona nie była w stanie), dobrzeby było a nawet konieczną jest rzeczą, ażeby ten, co ich użyć chce, objawił swój zamiar księdzu i od tegoż, po wysłuchaniu mszy świętej, wziął upoważnienie do wykonywania działań przedsięwziętych, będąc przezeń umocowany do uczynienia tego, co umyślił i niejako rozgrzeszony, na wypadek, gdy miarę w działaniu przebierze. A tak, czytelniku miły, dzieło to za łaską boską ukończone. Jakiekolwiek jest — oddaję ci je na użytek. Nie utaiłem zazdrośnie przed tobą w miarę możności niczego, pragnąc jeno, abyś korzystał zeń na chwałę bożą i bliźniego pożytek a także ku swojej, jeżeli można, pomocy. Chcę, abyś uciekał się do niego, jakoby do miejsca schronienia pewnego, ilekroć będziesz do tego zmuszony. Dzieło to obficie udzieli ci pomocy, nastręczając różne środki do wprowadzenia w czyn twych zamiarów, i zapewniając posiadanie zdobyczy. Używaj zbiorów, a nie sprzeciwiając się nauce chrześcijańskiej, okaż jawnie, żeś godzien tego, czegoś dostąpił. Co przyjąwszy za epilog mej pracy, bądź zdrów.

O PREZUMPCJACH, KTÓRE DOSTATECZNE INDICIUM DO TORTUR CZYNIĄ.

Pierwsza prezumpcja do tortur wystarczająca, jeżeli kto zna się, że naukę czarowską umie, i inszych tejże nauki uczyć usiłuje.
Druga: jeżeli czarownica komu odgrażała, że go oczaruje.
Trzecia: jeżeli kto z czarownikami pewnemi konwinkowanemi często konwersuje, i z niemi przyjaźń i poufałość ma.
Czwarta: jeżeli kto rzeczy o czarostwo podejrzane ma przy sobie, rozumiej, jeżeli przy czarownicy, albo w jej mieszkaniu znajdują się czary, garnek napełniony robactwem, hostjami, członkami ludzkiemi, obrazkami woskowemi, które igłami są pokłute.
Dlaczego jeszcze oprócz tych insze indicia są, które do tortur wystarczaią, jako to: jeżeli dzieci albo niewiniątka przy rękach matki znajdują się zabite, a matka przedtym o czarostwo podejrzana była.
Albo jeżeli czarownica mówi, kiedy straż ją bierze: już po mnie, jużem zginęła, albo jeżeli mówi: darujcie mię życiem, a ja wszystko opowiem.
Także zaklinanie, wzywanie djabła, których słów czarownice używają, ażeby czarostwo odjąć, dostateczne indicium do tortur czyni.
Jeszcze jeżeliby czarownica oprócz sądu o odpuszczenie popełnionego występku prosiła, a potymby się tego w sądzie zaparła.
Albo jeżeliby znak wypalony znaleziony był, i pokazowałoby się jakiej rzeczy naznaczenie; który znak wypalony ażeby sędzia mógł łatwiej poznać, najczęściej jest wyrażony jak stopa zajęcza, i miejsce to gdzie jest wypalenie nie jest cierpiętliwe, że luboby igła w to miejsce utknęła, i aż do kości przeszła, jednak czarownica żadnego koniecznie bólu nie czuje, ani krew nie płynie.
Podobnie jeden świadek, jeżeli na jaką czarownicę skarży i dostatecznie probuje, jego świadectwo wystarcza do tortur. Także jeżeli jedna czarownica inszą nominuje, i przeciwko niej wyznaje, i do tej nominacji insze indicia przystępują, takowa nominacja wystarcza do tortur. Oprócz tego, jeżeli dwóch towarzyszów występku, albo czarowników, czyli dwie czarownice przeciwko inszym dobrowolnie, lub na torturach wyznają, wystarcza do tortur. Podobnie wyznanie oprócz sądu, jako się wyżej rzekło, czyni indicium do tortur, chociażby kto wyznanie owe nie sądowne potym w sądzie rewokował, i onegoby się parł. Zgoła fama publiczna jest także do tortur indicium.
Tymże sposobem, jeżeli kto choremu uzdrowienie albo kurację przyobiecał, albo czarowskiemi superstycjami zdrowieby choremu przywróci. Jest więcej indiciów, które do tortur wystarczają, jednakże te indicia wyżej wyrażone same przez się do tortur nie wystarczają, ale potrzeba, ażeby każde z nich najmniej przez dwóch świadków było wyprobowane. Do tego potrzeba, ażeby przynajmniej jakokolwiek zła fama i suspicja czarostwa poprzedzała, która jednak przez się sama do tortur nie wystarcza. Obserwować należy, ażeby sędzia czarowników i czarownic samych tylko w więzieniu nie zostawiał, bo umowę mają z djabłem, który ich od mówienia prawdy odwodzi, albo ażeby się konfessatów zaparły. Najpierwej sędzia ma uważać, jeżeli w niedostatku inszych probacji prawdy od czarownic przez tortury chce dojść, ażeby one zaraz, jak prędko być może, na tortury skazał, albo examinował, ponieważ doświadczona rzecz jest, że czarownice jak prędko wzięte są, zaraz djabeł one opuszcza, i jakoby zadumiałe, w umyśle są pomięszane, i wtedy dobrowolnie wyznają, czego przedtym żadna siła, ani kwestja (tortura) od nich wymóc nie mogła; jeżeli zaś w kajdanach przez jaki czas zostawać będą, nie trzeba wątpić, że ich djabeł informować będzie. I żeby także prawda od oskarżonych czarownic tym prędzej mogła wyniknąć, należy ażeby sędzia speciem commiferantium induat, mówiąc do czarownicy, że to nie ona przez się mówi, ale djabeł jest autorem, który ją do tego przymusił, ażeby ludziom szkodziła, a zaczym i ona zda się być niewinna.
Że zaś często się trafia, iż z tych indiciów torturowane osoby o czarostwo zdają się jakoby mąk nie czuły, a przeto nic wyznać nie chcą, różne różni doktorowie na to dają sposoby, które ja tu opuszczam, gdyż jeżeli się podobna rzecz trafi można się o onych dowiedzieć z autorów odemnie cytowanych. (Cytat tych jest takie mnóstwo, że je opuszczam. Wyd.) Naostatek zachodzi wątpliwość, jeżeli pławienie czarownic w wodzie, rozumiejąc, że kiedy doniesione o czarostwo pływają, że takowe są czarownicami, czyli to mieć za pewny experyment i probację nieomylną? Krótko z autorami niżej wyrażonemi odpowiadam, że takowa exploracja przez zimną wodę nie jest sposób doskonały i prawdziwy poznania czarownic, i nie tylko na takie magistraty i urzędy a Sede Apostolica zaszła exkommunika, którzy się do takowych udają superstycji, ale i doktorowie prawa negative w tym odpowiadają.

(Czechowicz, Praktyka kryminalna III).
.
JAKIEMI CZAROSTWA DOWODZIĆ POTRZEBA PROBACJAMI?

Co się tyczy probacji, z których sądy i dekreta pochodzą, tych trzy są species potrzebne i zgoła niewątpliwe, to jest: prawda jawnego i trwającego uczynku, własne wyznanie, i świadków pewnych i statecznych świadectwo.
Co do pierwszego, że czarostwo z prawdy notorii et permanentis facti probować się może powątpiewania zgoła żadnego nie masz. Ponieważ probacja, która z widzenia i prawdy jawnego uczynku pochodzi, wszystkie insze probacje przechodzi. Zkąd zaś wynika prawda jawnego i zostającego uczynku w tym występku? Jeżeli przy czarownicy trucizny i czary są znalezione, jeżeliby widziano, że pod progiem, gdzie stajnie albo chlewy są, kopała, i czary zakładała, i ztądby zaraz bydło zdychało, albo jeżeliby widziano czarownicę, lub inszą o czarostwo podejrzaną, że niewiniątko zabija, albo jeżeliby czarownica nieprzyjaznemu sobie zdrowemu odgrażała: a onby nagle umarły upadł, alboby go wzięła apoplexia, lub insza nagła choroba. Co jest prawda, że jeżeliby kto z takowego przegrażania nagle umarł, albo nagle chorobą był zarażony, inaczej jeżeliby nie nagle, ale potym śmierć albo choroba nastąpiła, tedy ztąd jawny, i zostający uczynek nie rozumie się być. ale tylko indicium jest do tortur.
Uczynek także jawny i oczywisty rozumie się być, jeżeliby sędzia albo inni świadkowie widzieli czarownicę głośno djabłu supplikującą, ażeby oczarowanie odjął. Także jeżeliby instrument obligacji i wzajemnej między czarownikiem i djabłem ugody, od niego zapieczętowany, w skrzyni czarownika albo czarownicy był znaleziony, albo jeżeliby postrzeżono, że czarownica z djabłem rozmawia i jego wzywa, albo jeżeliby z łóżka albo z domu czarownica w momencie wyszła drzwiami zamknionemi, która w wieczór położyła się była na łóżku swoim, a potym na toż łóżko powróciła, albo jeżeli ludzi, bydło, zboże oczarowała, na powietrze się wzbiła, psu mowę dała, i członki roztargawszy, krew wyrzuciła, i znowu też same członki do kupy spoiła.
O jawnym także i zostającym uczynku ztąd jest presumpcja, jeżeli czarownica płakać i łez z oczu puszczać nie może.
Z tych tedy wszystkich i osobliwych uczynków jawnych, i podobnych sędzia dekret kondemnacji na czarowników i czarownice formować może, luboby się tego zapierali.
Powtóre: jeżeli uczynki jawne i zostające niepokazują się, udać się trzeba do własnego i dobrowolnego przyznania się obwinionego, własne obwinionego przyznanie się plene probuje i do kondemnacji wystarcza, która affercja tak dalece jest prawdziwa, że wyznanie przeciwko czarownicom zupełnie probuje, chociażby one nie przed sędzią przyzwoitym uczynione było. Do tego ta affercja ma miejsce i przyznanie się waży, chociażby rzeczy niepodobne i które przeciwko naturze zdadzą się być w sobie zawierało, rozumiej: jeżeli czarownica przyzna się, że na schadzki uniwersalne była zaniesiona, że na powietrze uniesiona była, że w wilka abo w insze bydlę przemieniła się, że sprawę z djabłem miała, i tym podobne rzeczy czyniła. Ta jednak affercja omyla i wyznanie nic nie probuje: 1. jeżeli indicia inaczej probujące i fama niewinności pokazuje się przeciwnie; 2. omyla w wyznaniu nie w sądzie uczynionym, to bowiem nie wystarcza do kondemnacji, ale tylko indicium czyni do tortur; 3. omyla, kiedy wyznanie w więzieniu stało się 1 za następującym niebezpieczeństwem bojaźni sprawiedliwej; 4. omyla jeżeli wyznanie nie z sumnienia popełnionego występku, ale raczej z tęskliwości życia pochodzi; 5. omyla, jeżeli wyznanie czarownicy różnie się rozumie, bo wyznanie sobie podobne, stateczne i jednostajne powinno być; dlatego, jeżeli wyznanie różnie może się rozumieć et in varios sensus może się brać, tłumaczenie jego na łaskawszą stronę czynić trzeba, na tego co wyznał; 6. omyla, jeżeli wyznanie pod obietnicę i w nadzieje przyszłej łaski sobie przez Sędziego obiecanej stało się. Ale zachodzi wątpliwość, czyli ta obietnica przez Sędziego przyobiecanej łaski ma być zachowana, i czarownica, jeżeli dla niej czarostwo wyznaje, nie może być karana? Według opinji doktorów takowe wyznanie ani nie wystarcza do kondemnacji, ani obwiniony z takiej obietnicy powinien być uwolniony, ale to wyznanie czyni indicium do tortur tak, że nie wielkim mękom ma podlegać, a jeżeli nie zna się, i w tym trwa, i mówi, że to wyznanie łagodnemi słowami z niego wyciągnione, uwolniony i wypuszczony ma być, albo że z tym wyznaniem insze schodzą się indicia, i czarownica na torturach będąca w przyznaniu się trwa, wtedy słusznie kondemnowana może być. Gdyby jednak sędzia z tej obietnicy uwolnienia bardzo był obligowany, przestroga w tym byłaby, ażeby sędzia obwinionego, pod obietnicą łaski wyznającego występek, uwolnić nie był przymuszony, ale onego z jego wyznania zaraz kondemnować mogł, która przestroga taka jest, ażeby obwiniony pod obietnicą uwolnienia to co wyznaje nie przed samym sędzią wyznał, ale przed jego assessorami, lub przed inszemi; co gdy się stanie, sędzia obwinionego zaraz kondemnować może; 7. omyla wyznanie na spowiedzi Xiędzu uczynione, onego bowiem Xiądz rewelować nie powinien, a jeżeliby inaczej uczynił, wyznanie nie probuje.
Do tego jednak ażeby czarownicy i czarownice ze swego wyznania czy dobrowolnie, czyli na torturach uczynionego, byli kondemnowani, potrzeba tego koniecznie, ażeby ich wyznania z inszych czarowników wyznaniami zgadzały się; i ponieważ djabelskie akcje zawsze sobie i wszędzie są wiadome, które, jeżeli sobie wiadome i zgadzające się znajdują się, dobrze jest, i czarownicy słusznie kondemnowani mogą być: inaczej zaś rzecz się ma, jeżeli sobie nie podobne i niezgadzające się znajdują się.
Jeżeli prawda czarostwa ani z uczynków jawnych i zostających ani z dobrowolnego wyznania czarowników nie może wyniknąć, udać się trzeba do inszych świadków depozycji. I wprawdzie dwaj świadkowie do probowania czarostwa wystarczają, jeden zaś świadek regulariter do kondemnacji nie wystarcza, jednego jednak świadectwo w tym strasznym i zakrytym występku słusznie wystarcza, ażeby obwiniony na tortury i kwestje wzięty był. Lubo zaś świadkowie w probowaniu tego występku powinni być omni exceptione majores, którym koniecznie nie może nikt nic zarzucić, jednakże tu niektórych świadków przypuszczają, których zgoła świadectwa w inszych występkach albo także in causis civilibus miejsca nie mają: jako to białogłowy w występku czarostwa świadczyć mogą, syn albo córka przeciwko Ojcu albo Matce, i przeciwnym sposobem. Bodin de daemonom, wiele prejudykatów przywodzi, że matki ze świadectwa córek kondemnowane i żywcem są spalone. Także Patronowie i Prokuratorowie świadczyć mogą. Także exkommunikowani i bannitowani. Także bezecni samym uczynkiem, rozumiej z okazji mężobojstwa, kazirodztwa, cudzołoztwa infamowani. W inszych sprawach; kiedy świadkowie nie byli pozwani i samych siebie narażają, nic nie probują; inaczej jednak jest w występku czarostwa.
Zachodzi kwestja, czy jedna czarownica już wzięta i inkarcerowana, przeciwko inszym świadczyć, one pokazać i inkulpować może? W inszych sprawach i występkach rzecz pewna jest, że towarzysz występku ani za towarzyszem, ani przeciwko towarzyszowi probować i świadczyć nie może. W występku jednak czarostwa inaczej rzecz się ma.
(Następnie rozpatruje Czechowicz szczegółowo sprawę ważności zeznań świadków i kończy temi słowy:)
Kiedy tedy czarostwo ani uczynkami wiadomemi, i zostającemi, ani własnym czarowników wyznaniem, ani świadkami sposobnemi przyzwoicie i dostatecznie wyprobować się nie może, tedy sposób jest, ażeby do tortur, albo do prezumpcji i koniektur dostateczne indicium do tortur czyniących udać się. Jednakże do tortur sędzia nie zaraz ma postępować, chyba aż obwiniony koniekturami, prezumpcjami i argumentami oczywistemi słuszne indicia do tortur czyniącemi obciążony będzie, bo w sprawach kryminalnych, a osobliwie także w występku czarostwa potrzeba probacji nad słońce południowe jaśniejszych.

(Czechowicz, Praktyka kryminalna XVII, 2).
.


NOTATKA BIBLJOGRAFICZNA


„Wypisy czarnoksięskie“ składają się z wyjątków z następujących dzieł, które omawiam w pierwszej lub trzeciej „Przypisy i uzupełnienia“ części książki:
1. Młot na czarownice (patrz str. 35–37, 201–206).
2. Chmielowski. Nowe Ateny czyli akademja wszelkiej scjencji pełna. Lwów 1754.
3. Czarownica powołana (patrz str. 37–39 i 206, Nr. 121).
4. Postępek prawa czartowskiego (patrz str. 196, Nr. 58).
5. Poklatecki. Pogrom czarnoksięskie błędy, latawców, zdrady etc. (patrz. str. 197, Nr. 61).
6. Giłowski. Wykład katechizmu, r. 1579.
7. Szczurowski. Prawo kanoniczne, Supraśl 1792.
8. Bohomolec Jan. Djabeł w swojej postaci (patrz str. 45-46, 208-209).
9. Haur. Skarbiec ekonomji ziemiańskiej (w. XVIII).
10. Podemontanus Aleksy. Tajemnice (patrz str. 216, Nr. 202).
11. Szymon Syrenjusz. Zielnik, r. 1613 (patrz str. 216, Nr. 203).
12. Siennik. Herbarz, r. 1568.
13. Albertus Magnus. O sekretach białogłowskich (patrz str. 212, Nr. 166).
14. Tylkowski Adalbert. Tribunal sacrum. (patrz str. 215, Nr. 190).
15. Thesaurus magicus domesticus (patrz str. 196, Nr. 59).
16. Czechowicz. Praktyka kryminalna (patrz str. 206, Nr. 118).




  1. Najważniejszem dziełem o czarach w Polsce są Berwińskiego „Studja o gusłach, czarach, zabobonach i przesądach ludowych”, Poznań, 1862, 2 tomy. Korzystałem z nich niejednokrotnie. O innych przyczynkach i artykułach stopniowo będę wspominał.
  2. Richalmus. Liber revelationum de insidiis et versutiis daemonum adversus homines. (Pez. Thesaurus anecdotorum, I2, 373 i nast.).
  3. „Djabeł w swojej postaci”, I, 250—253.
  4. Ks. Gabrjel Rzączyński. Historia naturalis curiosa regni Poloniae. Sandomiriae 1721, Str. 350.
  5. Jako pendant do faktu z r. 1543 niechaj posłuży artykuł, który ukazał się w dzienniku krakowskim „Naprzód” dnia 26 czerwca roku 1920.
    Narodziny djabła w Krakowie.

    „Od kilku dni krążą po mieście senzacyjne wieści, że w klinice ginekologicznej 10-letnia izraelitka porodziła dyabełka z rogami, kopytkami i ogonem. Wczoraj od rana już poczęły się gromadzić tłumy publiczności przed kliniką położniczą, przy ulicy Kopernika, żądając wpuszczenia ich do wnętrza, celem oglądnięcia dyabła. Wśród tłumów zauważyć było można panie elegancko ubrane, które głośno twierdziły, że dyabła widziały na własne oczy. Jest on przywiązany do łańcuchów w parterowej sali kliniki. Bryka on i bodzie, kto tylko do niego dostąpi. Opowiadano także, że we wtorek chciano go ochrzcić w kościele św. Mikołaja, równocześnie jednak błyskawica rozdarła obłoki i przeleciała nad kościołem, który się zatrząsł w posadach. Także i księdzu, który miał ochrzcić dyabełka, wypadło kropidło z ręki. Doktorzy postanowili otruć dyabła i dawali mu najostrzejsze trucizny, jednak bezskutecznie, gdyż dyabeł po zażyciu tychże okazywał większe tylko niezadowolenie i krzesał iskry kopytami.
    Tak tumaniły osoby inteligentne zbierający się coraz większy tłum, który, mając podnieconą wyobraźnię, rozpoczął szturm do bram kliniki. Mimo perswazyi tłumów przez służbę szpitalną i doktorów, kobiety (a nawet i mężczyźni!) poczęły uporczywie nalegać, aby wpuszczono je do wnętrza.
    Gdy im odmówiono i perswadowano, że to jest nieprawdą, w tłumie gruchnęła wieść, że dyrektor szpitala wziął „łapówkę” od rodziny matki dyabła, ażeby zatuszować skandal rodzinny. Popołudniu tłumy wzrosły do kilku tysięcy. Wśród tego znowu jakaś inteligentna pani opowiadała, że zna pewne osoby, które były wpuszczone do dyabła. Naturalnie zawiedziony tłum począł znowu awanturować się ze służbą, a portyer począł się zaklinać, że dyabła niema w klinice położniczej; tłumy ruszyły do szpitala św. Łazarza i św. Ludwika w poszukiwaniu za dyabłem. Po długich poszukiwaniach tłum powrócił wzburzony przed klinikę ginekologiczną i zażądał wpuszczenia do dyabła. Długo przedkładano kobietom, mężczyznom i dzieciom, że w XX wieku dyabły się nie rodzą w tej postaci, w jakiej oni sobie wyobrażają, jednak nie dało się przekonać zebranych, wśród których gruchnęła wieść, że dyabeł będzie przewieziony karetką pogotowia na kolej, skąd osobnym pociągiem ma być odesłany do jednego z zakładów antropologicznych w Berlinie, celem zachowania dyabła w spirytusie.
    Mimo rozpędzania tłumu przez policję, czekały rzesze na ulicy do późnej nocy, by zobaczyć przynajmniej w przelocie utęsknionego dyabełka.”

  6. Mon. Pol. Hist. VI, 588.
  7. Kazanie Jana z Przeworska, z r. 1593, według Czackiego „O lit. i pol. prawach“, II, 103. (Wyd. Turowskiego, Kraków 1861.)
  8. Chodźko. Obrazy litewskie. Wilno 1847, str. 41.
  9. Tripplin. Tajemnice społeczeństwa. 6 tomów. Wrocław 1852. I, 279.
  10. Jucewicz. Wspomnienia Żmudzi.
  11. Wawrzeniecki. Krwawe widma.
  12. Maciejowski. Polska aż do pierwszej połowy XVII w. pod względem obyczajów i zwyczajów. Petersburg i Warszawa 1842. 4 tomy: — IV, 147.
  13. Antonowicz. Kołdowstwo. (Trudy etnogr.-stat. eksped. w zap.-rus. kraj. Petersb. 1877), str. 412.
  14. Dziennik spraw OO. Jezuitów u św. Barbary w Krakowie. Script. rer. pol. X, 41.
  15. Mon. Med. Aev. t. XIII, Acta Capituli Gnezensis, nr. 1507.
  16. Czacki. Dzieła, wyd. Raczyńskiego I, 333.
  17. Lud. Poznańskie VII, 227.
  18. Łukaszewicz. Obraz hist.-stat. miasta Poznania, II, 323.
  19. Rozprawy wydz. hist.-fil. Akad. Um. w Kr. XXV, 275.
  20. Wykład katechizmu, r. 1579.
  21. Mon. Pol. Hist. II, 843.
  22. Długosz II, 45 (wg. Berwińskiego I, 105—110).
  23. De atheismis et phalarismis evangelicorum. Neapol 1596, p. 544 (w rozdziale „Evangelicorum phalarismi in Polonia”).
  24. Łukaszewicz. Obraz II, 322.
  25. Smoleński. Przewrót umysłowy w Polsce w. XVIII. Kraków 1891; str. 15.
  26. Patrz o tem studjum Konowałowa: Religjoznyj ekstaz w ruskom misticzeskom sekstantstwie. Sergijew Posad 1908.
  27. Patrz Wilhelm Bruchnalski „Djabeł w Okszy w r. 1649” („Lud”, Kwart. etnogr. VII, 146).
  28. Dziennik spraw OO. Jezuitów u św. Barbary w Krakowie. Script. rer. pol. X, 41.
  29. Sadkowski. Szlachta w powiecie płońskim i płockim (Wisła XVII, 682).
  30. Nowe Ateny.
  31. Kolberg. Poznańskie VII, 85.
  32. Obrazy litewskie, str. 22.
  33. W bibljotece ord. Zamojskich w Warszawie widziałem niezmiernie ciekawy podręcznik dla egzorcystów (Sygnatura II, T. 304): „Thesaurus exorcismorum atque coniurationum terribilium, potentissimorum, efficacissimorum cum practica probatissima, quibus spiritus maligni, daemones maleficiaque omnia de corporibus humanis obsessis tamquam flagellis fustibusque fugantur, expelluntur, doctrinis refertissimus atque uberrimus. Coloniae 1608. Przeszło 1300 str. druku. Specjalnie ciekawy rozdział XII: „De diversis nominibus diaboli et eorum interpretatione.“
    W „Pamiętniku religijno-moralnym”, r. 1861, luty, str. 151 w artykule „Jaka jest nauka kościoła o djable” pisze X. M. Nowodworski m. i.:
    „W pokusie szatan do człowieka ma się zewnętrznie, pokusą chce wolę człowieka skierować ku przyjęciu woli swojej; w opętaniu wkracza we wnętrze człowieka, działa jak trucizna na cały organizm, dążąc do ogarnienia wszystkich sił duszy, do nadania im kierunku przewrotnego, chociaż w istotę duszy wniknąć i zupełnie jej woli siłą opanować nie może. I dlatego w człowieku opętanym uderzającą jest dwoistość osobowa; dotykalnie prawie rozróżnić można w nim jedną osobę przygniecioną, opanowaną, słabą, drugą panującą i silną. W opętaniu najwidoczniej pokazuje się istnienie i potęga złego ducha. ................ Wiarę w rzeczywistość opętań kościół dostatecznie pokazuje użyciem egzorcyzmów. Bez wątpienia, w czasach bardzo ograniczonej znajomości natury niejeden objaw chorobliwy organizmu poczytywanym był bezzasadnie za działanie szatana; ale również bezzasadnym, choć wręcz przeciwnym przesądem jest tłumaczenie opętania naturalną chorobą ciała. Zjawiska, będące znakami opętania, a mianowicie: znajomość obcych języków bez ich uczenia się poprzedniego, biegłość w umiejętnościach sobie obcych i poprzednio nieznanych, wiadomość rzeczy tajnych, faktów spełnionych w oddaleniu i t. p. oczywiście przechodzą siły naturalne człowieka i stąd też kuszenie się o ich wytłumaczenie sposobem naturalnym jest niedorzecznością”.
  34. O. c. II, 251.
  35. W „Skarbcu ekonomji ziemiańskiej”, str. 158.
  36. Rzewuski. Nie-bajki, str. 104.
  37. Ludwik z Pokiewia. Litwa, str. 227.
  38. Wójcicki. Zarysy domowe. Warszawa 1842, 4 tomy; III, 146.
  39. Z aktów sprawy w Wiśniczu w r. 1688, Lud VII, 302-322.
  40. Milewski. Pamiątki historyczne krajowe. Warszawa 1848; str. 350-352.
  41. Tripplin, o. c., I, 277.
  42. Kolberg. Poznańskie VII, 81.
  43. Tripplin, o. c., I, 269. W innem miejscu — „na Sobótce”. Czy to nie Sobótki?
  44. „Peregrynacja dziadowska” — broszura popularna z r. 1614, opisująca życie dziadów, włóczęgów, bab-czarownic etc. (Przedruk w „Pomnikach do historji obyczajów w Polsce” Kraszewskiego. Warszawa 1843).
  45. „Sejm piekielny straszliwy i examen książęcia piekielnego, abo słuchanie liczby wszytkich czartów, co który zrobił na świecie za te lata od strącenia z nieba aże do sądnego dnia“, r. 1622. Przedruk w Bibljotece Pisarzów Polskich. Wydał A. Brückner.
  46. O. F. Prześladowanie czarów w dawnej Polsce. („Album uczącej się młodzieży, poświęcone Kraszewskiemu”, Lwów 1879, str. 496).
  47. Milewski, o. c. 346.
  48. ib. 349.
  49. O. F. o. c. 502.
  50. Tripplin o. c. I, 270.
  51. ib. 272.
  52. Antonowicz, o. c. 381.
  53. ib. 367.
  54. ib. 384.
  55. ib. 396.
  56. ib. 540.
  57. Tripplin I, 270.
  58. Adam Gdacjusz, ślązak, w. XVII, autor „Ardens irae divinae ignis”, „Postilla popularis” i in., występował przeciw czarom i gusłom. Wspomina pracę teologa Freudiusa „Gründlicher Bericht von Zauberey und Zauberern”, oraz pisma Hartmana i na ich podstawie oraz znajomości stosunków miejscowych charakteryzuje zabobony. (Patrz Kaz. Kolbuszewski „Postyllografja polska”, Kraków 1921).
  59. Kolbuszewski o. c. 246—247.
  60. Gdacjusz, ib. 246.
  61. „Postępek prawa czartowskiego”, str. 114 wg. przedruku z r. 1892 w Krakowie (Bibljoteka pisarzów polskich” Nr. 22, wydał Dr. Artur Benis). Postępek wyszedł w r. 1570 w Brześciu Lit. u Cyprjana Bazylika.
  62. Thesaurus magicus domesticus sive approbatus niger libellus. J. E. R. S. in extrema necessitate dicendus. Cracoviae post partum salutis A. 1637. W 24-ce, kart 16. Na odwrotnej stronie karty tytułowej drzeworyt, przedstawiający młodą osobą, niosącą pod pachą zawiniątko z narzędziami czarodziejskiemi. Nad głową jej unosi się Opatrzność boska, z lewej i prawej ręki wznosi się siedem gwiazd. Wokoło dziwaczne napisy po łacinie.
    Książki tej nie mogłem odszukać. Cytuję w „Wypisach” urywki według Maciejowskiego. (Piśmiennictwo I, 259—265).
  63. „Prawdziwy ognisty smok albo władza nad duchami niebios i piekieł i nad mocarstwami ziemi i powietrza. Z tą tajemnicą aby umarli mówili, zawołanie Lucypera, cytowanie duchów, ugody z duchami i do tego potrzebny inkaust, moc nad kluczem czarodziejskim, tajemnice różczki wieszczbiarskiej laski cudotwórczej, odżycia, oczarowania broni palnych etc. etc. etc.” Tytuł o wiele dłuższy, na całą stronicę. Bzdurna książeczka, napisana straszliwą polszczyzną. Pierwowzór jej sięga w. XVI: por. „Le dragon rouge ou l’art de commander les esprits célestes aériens, terrestes, infernaux; avec le vrai secret de faire parler les morts, lire dans les astres, decouvrir les trésors, sources minières” etc. 1521.
  64. Pogrom czarnoksięskie błędy, latawców zdrady i alchimickie fałsze jako rozpłasza, za pozwoleniem zwierzchności spisany od Stanisława z Gór Poklateckiego na ochronę zbawienia ludzkiego wydany. Trzecie księgi Mojżeszowe położenia 19: Nie chodźcie do czarnoksiężników ani się o czym pytajcie od wieszczków, abyście się przez nie nie splugawili. Ja Pan Bóg wasz. W Krakowie. Z drukarnie Jakuba Siebeneychera 1595. Str. nlb. 60.
    Treść książki:

    Księgi pierwsze czarnoksięstwa rozmaitego poczet przekładają.
    1. Jeśliż godzi się umieć czarnoksięstwo.
    2. Pierwszy herst czarnoksięstwa i jego rozmaitość.
    3. Co jest gwiazdarskie czarnoksięstwo.
    4. Czarnoksięstwo, które zową kabalistyką co zacz.
    5. Czarnoksięstwo niektóre jest prawdziwie przyrodzone.
    Księgi wtóre czarnoksiężniki króla faraona w Egipcie opisują.
    1. Czemu Bóg dopuścił czarnoksiężnikom czynić niektóre cuda Mojżeszowym podobne.
    2. Króla faraona czarnoksiężnicy co zacz byli.
    3. Jeśliż były prawdziwe cuda, a nie zmyślone przez czarnoksiężniki faraonowe w Egipcie.
    4. Jakim sposobem czarnoksiężnicy faraona króla w Egipcie węże poczynili.
    Księgi trzecie sprawy czarnoksięskie okazują.
    1. Spraw czarnoksięskich barzo wiele zmyślonych.
    2. Duchów złych, inkluzów mocy, czarnoksiężnicy używają.
    3. Czemu czarnoksiężnicy bez zwierciadł, ziół, gwiazd, kryształów, figur rozmaitych, nic czynić nie mogą władzą inkluzów czartów.
    4. Czart przez się samego co czynić może gwoli czarnoksięstwu.
    5. Jako rozmaitemi ślepotami są uwichłani od szatana czarnoksiężnicy.
    6. Czart przez Nigromanczyki nie może skrzesząć umarłych.
    7. Czego czart ani przez się, ani przez czarnoksięstwo uczynić nie może.
    8. Nigromanckie w czarnoksięstwie zdrady, przez pisarze katolickie odkryte.
    9. Różnice cudów Boskich od czarnoksięskich.
    Księgi czwarte obłudę alchimicką pokazują.
    1. Alchimja daje swe pożytki.
    2. Złota prawdziwego alchimistowie uczynić żadną miarą nie mogą.
    3. Jako poznać złoto fałszywe i nieprawdziwe.
    4. Nauk czarnoksięskich każda zwierzchność broni.
    Księgi piąte zdrady latawców jawne czynią.
    1. Co jest latawiec.
    2. Czemu latawcy znoszą nabożeństwo i pobożność chrześcijańską.
    3. Obrona przeciw latawcom.

  65. Krzyżanowski. Dawna Polska. Warszawa 1857; II. 603.
  66. Bibljoteka pisarzy polskich Nr. 53. Kraków 1905.
  67. Łoś. Przegląd językowych zabytków staropolskich do r. 1543. Kraków 1915. str. 327.
  68. Lud. Poznańskie VII, 262.
  69. Tripplin I, 264.
  70. Łukaszewicz o. c. I, 123.
  71. Antonowicz o. c. 388.
  72. Karłowicz. Czary i czarownice w Polsce (Wisła, I).
  73. O. F. o. c. 497.
  74. Antonowicz 331.
  75. X. Przecław Mojecki. Żydowskie okrucieństwa, mordy i zabobony. Kraków 1589.
  76. Sebastjan Miczyński. Zwierciadło korony polskiej. Kraków 1618. Art. XV: „Jak żydowie czarami i upominkami sczarowanemi o co się pokuszą dokazują.” Według Bartoszewicza: Antysemityzm w literaturze polskiej XV—XVII w., Warszawa 1914, str. 81.
  77. Żywoty świętych. W opisie męczeństwa pacholęcia Szymona Trydenckiego.
  78. Theatrum myśli przez siedmiu aktorów zagajone. Lwów 1780, str. 233.
  79. Wójcicki. Klechdy II, 191. Warszawa 1837.
  80. Krzyżanowski. Dawna Polska II, 568. Azulewicz w „Apologji tatarów” z r. 1630 broni pomówione o czary tatarki: „Mają one zasię pieniądze, które ich bracia im przysyłają. Nie umieją ich czytać, ale dalibóg niemasz tam konterfektu djabelskiego...... Ej, czyż za to palić potrzeba, że kto ma sztuczki srebrne i złote? Czytać nie umiecie, a gadacie, że to djabelskie pismo.”
  81. Berwiński I, 8.
  82. Arch. für slav. Phil. XIV, 185.
  83. Prace filol. IV, 573.
  84. Encyklopedja kościelna III, 627; artykuł ks. Z. Ch. Czarodziejstwo w Polsce, str. 627—645.
  85. „Przestrogi duchowne sędziom inwestygatorom i instygatorom czarownic, napisane przez wieleb. niegdyś ojca Serafina Gamalskiego, exministra prowincji wielkopolskiej, świętej teologji lektora jubilata zakonu św. Franciszka wieleb. ojców bernardynów, a teraz z dozwoleniem zwierzchności duchownej do druku podane. Roku Sędziego Boga człowieka oraz niewinnych Patrona 1742, w Poznaniu, w drukarni akademickiej.”
  86. Krzyżanowski, o. c. II, 601.
  87. Berwiński II, 147.
  88. Echem słów Chmielowskiego jest wyznanie ks. biskupa przemyskiego J. S. Pelczara: „Niestety nawet śród katolików niby to oświeconych spotkać można takich, którzy w szatanie widzą abstrakcyjne uosobienie złego“ („Tajemnice religji katolickiej“ Przemyśl 1918, str. 105); albo ks. Nowodworskiego (W „Pamiętniku religijno-moralnym“, 1861, luty, str. 151 w artykule „Jaka jest nauka kościoła o djable“):
    „I nam istnienie jego (djabła) nie jest bynajmniej przyjemne, i owszem, czem silniej przekonani jesteśmy o jego zgubnym wpływie w życiu, tem chętniej zgodzilibyśmy się na jego niebytność, gdyby tylko jej zaprzeczenie wyłączyć go mogło z liczby istot rzeczywistych, gdyby kościół nic nas nie uczył o tej jego bytności. Ale ponieważ tak nie jest; ponieważ myśl nasza zbyt słaba, aby siła samego przeczenia odjąć mogła duchom istnienie; ponieważ kościół wyraźnie uczy, że djabeł jest, przeto pomimo wszelkich wykrzykników zadziwienia, które z pewnej strony łatwo przewidzieć się dają, pomimo osobistej niechęci do wszystkiego, co z djabłem ma styczność, podejmuję to pytanie.“
    Wreszcie słowa ks. Stieglitza („Szczegółowo rozwinięte katechezy o nauce wiary“. Przełożył ks. dr. Wojciech Galant. Mikołów-Warszawa 1909, str. 84): „Jako myśliwy zasadza się na zwierza, tak czarci zasadzają się ustawicznie na nas, ustawicznie przemyśliwują i pracują nad tem, by uwodzić i gubić dusze ludzkie“. Tamże na str. 26 zabawne curiosum: „Wiara katolicka jest najprostszą drogą do nieba. Wiara protestancka może tam także, ale trzeba bardzo nakładać drogi“ (podkreślenie moje).
  89. W wieku XIII posiłkowano się przytem tak prostemi środkami, jak wprowadzanie do kościołów na postrach ludu maszkar i poczwar, dusz potępionych w orszaku djabelskim (monstra larvarum... ducentes procesiones diaboli). Patrz Berwiński I, 12—13.
  90. „Wstręt do wszelakiej herezji i schyzmy tak dalece starano się w Polsce katolickiej obudzić, że samą już naukę języka greckiego, jako niepotrzebną kościołowi łacińskiemu, nietylko stanowczo potępiano, ale ją narówni kładziono z nauką magji“ ...„kto się greczyzny w Polsce uczył, to był czarnoksiężnik”. Ks. Ign. Włodek w dziele „O naukach wyzwolonych w powszechności i szczególności księgi dwie.“ Rzym 1780.
  91. Encykl. kośc. III, 627.
  92. Łoś, o.c. 85.
  93. Łukaszewicz, Obraz II, 264.
  94. Czacki 103.
  95. O. F. 486.
  96. Adam Gdacjusz, ślązak, w. XVII, autor „Ardens irae divinae ignis”, „Postilla popularis” i in., występował przeciw czarom i gusłom. Wspomina pracę teologa Freudiusa „Gründlicher Bericht von Zauberey und Zauberern”, oraz pisma Hartmana i na ich podstawie oraz znajomości stosunków miejscowych charakteryzuje zabobony. (Patrz Kaz. Kolbuszewski „Postyllografja polska”, Kraków 1921).
  97. Berwiński I, 101.
  98. Objaśnienie błędami zabobonów zarażonych oraz opisanie niegodziwości, która pochodzi z sądzenia przez próbę pławienia w wodzie mniemanych czarownic jako takowa próba jest omylna, różnemi dowodami przez J. W. J. X. Józefa Andrzeja hrabi na Załuskach Junoszy Załuskiego (następuje szereg tytułów) stwierdzone. Dla pożytku każdego, osobliwie sędziów, spowiedników, aby sędziowie poznali niepewność takowej próby, a spowiednicy wierzący takim zabobonnym próbom z błędu wyprowadzać mogli. Kosztem Wielmożnego J. X. Marcina Rostkowskiego kanonika kijowskiego do druku podane roku 1766. W Berdyczowie. Drukarni WW. OO. Karmelitów Bosych Fortecy Najśw. P. M. za przywilejem J. K. Mci. (str. 72)
    Rozdział I.

    O osobach, do których należy zabraniać gusłów i zabobonów; jakim sposobem obchodzić się z temi, którzy się uciekają na poradę w błędach swoich. Zdanie generalne kościoła, pokuty wyraźne w koncyljach i rezolucja wielu przypadków.

    Rozdział II.

    O trudności, którą mieli uczeni ludzie przez kilka wieków w rozsądzeniu tej próby przez wodę, której zażywali w próbowaniu czarownic lub czarowników lub innych występków i w sądzeniu ich na karę przez tę próbę, gdy wrzuceni w wodę tonąć nie mogli, lecz po wodzie pływali, jak pospolicie pławieniem nazywają.

    Rozdział III.

    Odnowienie tego sposobu próbowania przez pławienie czarownic mniemanych. Zwyczaj w Niemczech i sprzeczki między uczonemi o tej materji. Zwyczaj przeniesiony do Francji.

    Rozdział IV.

    Jakim sposobem ta próba przez pławienie nastała we Francji. Takową próbę parlament paryski zakazał. Zdanie parlamentu o czarownicach i czarach.

    Rozdział V.

    Sentencje generalne Kościoła Świętego tyczące się tych osób, którzy (!) zabobony czynią lub do czyniących na jaką uciekają się poradę, to jest kara kościelna.

  99. St. Wodzicki. Wspomnienia przeszłości.
  100. Afanasjew. Poeticzeskija wozrienja sławian na prirodu III, 511.
  101. Karłowicz, o. c. Dokładny opis: patrz „Gryf“ 1910, str. 168—175, 201 — 208.
  102. Encykl. starop. I, 269.
  103. Rozenblatt: „Czarownica powołana. Przyczynek do historji spraw przeciw czarownicom w Polsce." Warszawa 1883; str. 63.
  104. Opis obyczajów i zwyczajów polskich. Poznań 1840. I, 233.
  105. Za stołem siedział wójt z ławnikami, przed stołem stał instygator i pachołcy miejscy.
  106. Por. u Czackiego: „Kiedy powszechnie żydów oskarżano o czary, rozumiano, że djabeł ciało męczonego na torturze przenosi na cień i dlatego żyd nie przyznaje się. Patrz „Żydowskiego procesu odgłos 1720 r.“ („Rozpr. o żydach i karaitach.“ Wyd. Turowskiego. Krak. 1860, 54).
  107. Wawrzeniecki. Krwawe widma.
  108. Tripplin I, 273.
  109. Moszczeński. Pamiętniki do hist. Polski w ostatnich latach panowania Aug III. Warszawa 1905; IV, 25.
  110. Jucewicz, 184—186.
  111. Tripplin I, 268.
  112. Zbiór wiad. do antrop. krajowej, tom III, Kraków 1879 (ks. Wł. Siarkowski: Materjały do etnogr. ludu polskiego z okolic Kielc).
  113. Tripplin I, 277.
  114. Klarner. Sprawy o czary w urzędach bełżyckich (Wisła XVI, 469)
  115. ib. 468.
  116. Łukaszewicz. Opis powiatu krotoszyńskiego. Poznań 1869, 74—75.
  117. Wyrażenia malleus (haereticorum) używał już w r. 400 św. Hieronim. Za tytuł książki posłużyło ono Janowi z Frankfurtu w r. 1420: „Malleus iadaeorum“ (Hansen. „Quellen und Untersuchungen zur Geschichte des Hexenwahns und der Hexenverfolgung im Mittelalter,“ Bonn 1901; str. 361) Nb.: w Thesaurus exorcismorum z r. 1608 czytamy na str. 863: Jesus, malleus maleficiorum.
  118. Malleus maleficarum in tres partes divisus in quibus concurrentia ad maleficia, maleficiorum effectus, remedium adversus maleficia et modus denique procedendi ac puniendi maleficos abunde continetur. Coloniae 1489. Drugie wydanie tamże 1494, potem w Norymberdze 1494 i 1496, później znów dwa razy w Kolonji 1511 i 1520, dwa razy we Frankfurcie 1580 i 1582, wreszcie w Leodjum 1595 (znacznie powiększone), 1620 i 1669. (Patrz Berwiński I, 76 i Soldan „Geschichte der Hexenprocesse," Stuttgart 1880, I, 276). Posiadam wydanie z r. 1669 (Lugduni. Sumptibus Claudii Bourgeat) p. t. „Malleus maleficarum, maleficas et earum haeresim framea conterens, ex variis auctoribus compilatus etin quatuor tomos iuste distributus, quorum duo priores vanas daemonum versutias, praestigios eorum delusiones, superstitiosas strigimagarum caeremonis, horrendas etiam cum illis congressus, exactam denique tam pestiferae sectae disquisitionem et punitionem complectuntur. Tertius praxim exorcistarum ad daemonum et strigimagarum maleficia de Christi fidelibus pellenda. Quartus vero artem doctrinalem, benedictionalem et exorcismalem continet“ etc. etc.
  119. Młot na czarownice. Postępek zwierzchowny w czarach, także sposób uchronienia się ich i lekarstwo na nie, w dwuch częściach zamykający.
    Księga wiadomości ludzkiej nie tylko godna i potrzebna, ale i z nauką Kościoła powszechnego zgadzająca się.
    Z pism Jakuba Sprengera i Henryka Instytora, zakonu Dominika S. teologów i w niemieckiej ziemi inkwizytorów po większej części wybrana i na polskie przełożna.
    Przez Stanisława Ząmbkowica, sekretarza księcia jegomości Ostroskiego, kasztelana krakowskiego.
    Do której w tejże materji przydana jest książka Jana Nidera, tegoż zakonu Dominika S. teologa i inkwizytora, także Ulryka Molitora dialog o wieszczych białychgłowach abo czarownicach.
    W Krakowie, w drukarni Symona Kempiniego, roku pańskiego 1614.
    Zamieszczam poniżej całkowite Spisanie rozdziałów, które się w tej książce zamykają.
    Młotu na czarownice część pierwsza. Postępek zwierzchowny w czarach, szesnastą rozdziałów zamykająca. Przed którymi wprzód się kładzie quaestia abo pytanie: Jeśli kto od aniołów dobrych może tak być obwarowany, żeby mu czarownicze sposoby niżej opisanymi czarami szkodzić nie mogły.
    Rozdział pierwszy.

    O różnych sposobach, którymi szatani przyciągają i wabią ludzi niewinnych przez czarownice ku rozszerzeniu tego odstępstwa.

    Rozdział wtóry.

    O sposobie przeklętej czarownic profesji abo wyznaniu. Także o czynieni przysięgi szatanowi niektóre objaśnienia.

    Rozdział trzeci.

    O sposobie, którym z miejsca na miejsce bywają przenaszane.

    Rozdział czwarty.

    1. Jako czarownice z latawcami obcują. 2. Jeśli w takowych brzydkościach szatani ludzkiego nasienia zawsze zażywają. 3. Jeśli równie każdego czasu i na każdem miejscu tę brzydkość odprawują. 4. Jeśli widocznie tę sprośność łatwie odprawują. 5. Z któremi białemigłowami szatani sprośności takie zwykli odprawować.

    Rozdział piąty.

    O sposobie, którym wobec przez sakramenta kościelne swoje czary odprawują.

    Rozdział szósty.

    O sposobie, którym władzę rodzajną psują.

    Rozdział siódmy.

    O sposobie, którym mężczyźnie członek wstydliwy odejmować swem omamieniem zwykły.

    Rozdział ósmy.

    O sposobie, którym ludzi w bestje przemieniają i same siebie.

    Rozdział dziewiąty.

    O sposobie, którym szatani w głowie bez szkody bywają, gdy zmysły ludzkie mamią.

    Rozdział dziesiąty.

    O sposobie, którym szatani za sprawą czarownic w ludziach podczas osobą swą mieszkają.

    Rozdział jedenasty.

    O sprawowaniu przez czarownice wszelakich chorób, a mianowicie o głównych wobec chorobach.

    Rozdział dwunasty.

    O niektórych chorobach szczególnie.

    Rozdział trzynasty.

    O sposobie, którym baby czarownice, przy rodzeniu posługujące, szkody czynią, dziatki zabijając, abo je szatanom z przeklęctwem oddając i ofiarując.

    Rozdział czternasty.
    O sposobie, którym w bydle wielką szkodę czynią.
    Rozdział piętnasty.

    O sposobie, którym grady i wielkie niepogody pobudzać także piorunmi z błyskawicami bić na ludzie i bydło zwykły.

    Rozdział szesnasty.

    O trzech sposobach, którymi tylko mężczyna a nie białegłowy czarami się parają.

    Młotu na czarownice,
    część druga, sposoby leczenia czarów w sobie zamykająca.

    Quaestia abo pytanie do tej części należące: Jeśli się godzi czarami czarów zbywać abo je leczyć.

    Rozdział pierwszy.

    Lekarstwo kościelne przeciw latawcom.

    Rozdział wtóry.

    Lekarstwa tym, którzy w władzy rodzajnej oczarowani bywają.

    Rozdział trzeci.

    Lekarstwa służące oczarowanym w miłości abo gniewie nieporządnym.

    Rozdział czwarty.

    Lekarstwa tym, którym przez czary wstydliwy członek bywa odejmowany, abo gdy w postaci bestjalskie bywają przemieniani.

    Rozdział piąty.

    Lekarstwa ludziom od szatana opętanym przez czary.

    Rozdział szósty.

    Lekarstwa przez przystojne zaklinanie abo egzorcyzmy kościelne przeciw wszelkim chorobom od czarownic sprawionym i sposób egzorcyzmowania abo zaklinania oczarowanych.

    Rozdział siódmy.

    Lekarstwa przeciw gradom i bydłu oczarowanemu.

    Rozdział ósmy.

    Lekarstwa niektóre przeciw pewnym tajemnym szatańskim sprawom abo tajemnemu przenaśladowaniu.

    Jana Nidera, zakonu Dominika S., teologa i inkwizytora,
    o czarownicach księga.
    Rozdział pierwszy.

    O widmach na niebie i potworach w nocy się pokazujących, i jeśli dusze zmarłych, z miejsc swoich wyszedłszy, pokazować się mogą.

    Rozdział wtóry.
    O niepokoju w domach od duchów nieczystych i prześladowaniu ludzkiem. Przyczyny, dla których egzorcyzmy nie zawsze pomocne bywają. Nakoniec, co zacz ci duchowie są, którzy niepokoje w domu czynią.
    Rozdział trzeci.

    O sposobach, którymi czarownicy ludziom tak w osobach jako i majętności ich szkodzą, także o początku ich przeklętego odstępstwa, jako sobie w niem postępują.

    Rozdział czwarty.

    Różności między czarnoksiężnikami i czarownikami o sprawach czarowniczych i rzeczach, które są czarom na przeszkodzie.

    Rozdział piąty.

    O miłości i gniewie abo nienawiści nieporządnej, które ich przyczyny są, kto od czarów takich wolny bywa i które przeszkody szatan w takiej sprawie miewa.

    Rozdział szósty.

    Lekarstwa na miłość i nienawiść nieporządną i na zepsowanie władzy rodzajnej. Tak też jako leczyć, którzy bez czarów miłością bywają uwikłani i o obronie aniołów dobrych.

    Rozdział siódmy.
    Jako czarownice na ciele i zdrowiu ludziom szkodzi.
    Rozdział ósmy.

    O wielkiej śmiałości białychgłów w wdawaniu się w czary. Także o trzech rzeczach, które są na świecie najlepsze i najgorsze.

    Rozdział dziewiąty.

    O trojakiej pomście abo karaniu. I jeśli szatani latawcami stawają się, dowody i przykłady.

    Rozdział dziesiąty.

    1. Jeśli kiedy latawcy rodzą. 2. Dlaczego więtsze prześladowanie od nich białegłowy miewają niżeli mężczyzna. 3. Jako mogą ci poratowani być, którzy od latawców przenagabanie miewają.

    Rozdział jedenasty.

    O przyczynach i sposobach posiadania ludzi od szatanów. Także lekarstwa, opętanym służące.

    Rozdział dwunasty.

    1. Jeśli ziółmi, kamieńmi i melodją szatani mogą być od ludzi odganiani. 2. O mniemanem posiedzeniu, gdy kto rozumie się być takim a nie jest.

    Książka pożyteczna i bardzo potrzebna, w sposób djalogu o czarownicach pisana przez Ulryka Molitora, w duchownem prawie doktora, którego się wprzód kładzie przemowa do oświeconego książęcia i pana Zygmunta arcyksiążęcia rakuskiego Styrji i Karyntji etc.

    Rozdział pierwszy.
    Quaestia.

    Jeśli czarownice rzeczą samą pioruny i grady sprawować mogą?

    Rozdział wtóry.

    Jeśli czarownice za pomocą szatańską dziatkom małym i ludziom szkodzić mogą i choroby w nich sprawować także niepotężność w małżeństwie czynić?

    Rozdział trzeci.

    Jeśli czarownice twarze ludzkie mogą w inszą postać odmieniać?

    Rozdział czwarty.

    Jeśli czarownice jeżdżą na biesiady na ożogach namazanych maścią, abo na wilku, bądź też na inszem zwierzęciu i jeśli z miejsca na miejsce dla tych biesiad bywają przenaszane: gdzie jadają, pijają i cieleśnie z sobą obcują?

    Rozdział piąty.

    Jeśli szatan w osobie ludzkiej może się pokazać i z takiemi przeklętemi czarownicami cieleśnie obcować?

    Rozdział szósty.

    1. Jeśli z społeczności cielesnej szatanów z białemigłowami może się dziecię urodzić? 2. Jeśli czarownice przyszłe rzeczy mogą opowiadać i tajemnice monarchom objawiać?

    Rozdział siódmy.

    1. Jeśli szatani, bądź też i ludzie, za pomocą i sprawą szatańską mogą powietrze zamieszać, grady przywodzić i ziemi szkodzić? 2. Także jeśli mogą między ludźmi rozmnażać choroby i człowieka niepłodnym uczynić?

    Rozdział ósmy.

    Jeśli czarownice za sprawą szatańską mogą same siebie i inszych ludzi w różnych bestji postacie przemieniać?

    Rozdział dziewiąty.

    Jeśli czarownice zgromadzają się na bankiety i społecznie z sobą jadają, pijają, rozmawiają i cieleśnie obcują?

    Rozdział dziesiąty.

    Jeśli szatan w osobie ludzkiej może cieleśnie z białemi głowami obcować? 2. Jeśli z takowej sprawy może się płód zawiązać?
    Nie wiem z którego wydania oryginału tłumaczył Ząbkowic. Stosunek „Mellei maleficarum“ z r. 1669 (a więc późniejszego niż książka Ząbkowica) do przekładu polskiego jest następujący:
    T. I: 1) Traktat Sprengera i Institora składa się z trzech części, z których Ząbk. przełożył tylko cz. II (Młot: str. 1 —286).
    2) Fr. Joannis Nideri „Formicarium” = Jana Nidera o czarownicach księga. T. II składa się z trzynastu traktatów różnych autorów (Basinus, Molitor, Gerson, Spina, Comensis, Alfons a Castro i in.), z których w „Młocie“ znajdujemy tylko Molitora. (Tractatus utilis et necessarius per viam dialogi de phytonicis mulieribus etc. = Książka pożyteczna i bardzo potrzebna i t. d.).
    Przekład niemiecki wyszedł dopiero w r. 1906 i zawiera tylko traktat Sprengera i Institora. (Der Hexenhammer. Uebertr. V. J. W. R. Schmidt. Berlin 1906, 3 tomy).

  120. Hansen (o. c.) przytacza 47 listów papieskich i 46 dzieł, dotyczących czarów i czarownic z okresu lat 1260— 1540. M. i.: Arnaldus de Villanova„De maleficiis“, Zauchinus Ugolini „Super materia haereticorum“, „Spicilegium daemonolatriae“, Bertramus Teuto „De illusionibus daemonum“, Raimundus Tarrega „De invocatione daemonum", Nicolaus Jacquerius „Flagellum haereticorum fascinariorum“, Marianus Socinus „Tractatus de sortilegiis“, Joh. Vicentii „Liber adversus magicas artes“ etc. „Malleus maleficoram“ powołuje się na niespełna setkę innych autorów.
  121. Cz. III „Mall. Mal." podzielona jest na 25 rozdziałów, m. i.: kto powinien sądzić czarownice? Sposób wszczynania procesu. O świadkach. Procedura sądowa. Tortury etc.
  122. Praktyka kryminalną to jest wzór rozważnego i porządnego spraw kryminalnych sądzenia według praw przyzwoitych i przystosowanych, zdaniem autorów poważnych. Przez szlachetnego IMC Pana Jakóba Czechowicza, radcę i sędziego miasta Chełmna. Z rękopisma po jego śmierci zostawionego. Drukowano w Chełmnie roku 1769.
  123. „Practica nova rerum criminalium imperialis saxonica in tres partes in tres partes divisa“ Viteberg. 1635.
  124. „La démonomanie des sorciers“. Paris 1580. (i kilka wydań późniejszych). Jest w bibl. ord. Krasińskich w Warszawie. Egzemplarz ten należał niegdyś do bisk. Załuskiego.
  125. Czarownica powołana abo krótka nauka i przestroga z strony czarownic zebrana z rozmaitych doktorów, tak w prawie Bożym jako i w świeckim biegłych, dla ochrony i poratowania sumnienia, osobliwie na takie sądy wysadzonych. Psalm III. Ćwiczcie się, którzy sądzicie ziemię. W Poznaniu, Roku Pańskiego 1639.
    Treść książki:
    Pytanie I: Co to superstitia abo zabobon, a co maleficium abo czary?
    Pytanie II: Jaki kres, do którego, jako do celu, zmierzają czarami swojemi czarownicy albo czarownice?
    Pytanie III: Czemu więcej białychgłów aniżeli mężczyzn czarownic?
    Pytanie IV: Jeśli sędzia bez wielkich zawodów i dowodów powinien zaraz surowo następować na ludzie, o czary powołane, czyli uważnie trzymając się postępku prawnego?
    Pytanie V: Jaka inkwizycja abo wypytywanie w tym to obwinieniu o czary ma być?
    Pytanie VI: Jakie znaki abo dowody mają być, ogółem mówiąc, aby sędzia mógł się jąć powołanego abo pomówionego?
    Pytanie VII: Jeśli się godzi dla próby albo doświadczenia czarownice pławić?
    Pytanie VIII: Jakich kondycji potrzeba sędziemu upatrować w osobności, za któremiby mógł bezpiecznie jąć się powołanej na inkwizycję i więzienie, kiedyby była powołana od wierutnej czarownice?
    Pytanie IX: Jeśliże sędzia może kogo imać, więzić, męczyć, z prostego samego jednego abo drugiego powołania, bez innych dowodów?
    Pytanie X: Których osób nie godzi się męczyć?
    Pytanie XI: Jako ma sobie sędzia postępować, gdy już męczy czarownice i inne złoczyńce?
    Pytanie XII: Jeśliżeby powołana o czary, z niewczasów, z frasunku i mąk umarła w więzieniu, godzili się ją chować jako i drugie ludzie na miejscu święconem?
    Pytanie XIII: Jako czar pozbywać?
    Drugie wydanie „Za staraniem i kosztem Wiel. Consystorza Gdańskiego... w Gdańsku u Jana Daniela Stolla 1714“, str. 88.
  126. Cautio criminalis seu de processibus contra sagas. Znam wydanie: Solisbaci 1695.
  127. Książki tej nie widziałem. Cytuję według Encyklopedji kościelnej III, 629—630. Tytuł instrukcji brzmi: Instructio circa iudicia sagarum, iudicibus eorumque consiliariis accomodata. Romae primum 1657, nunc iterum pro bono publico anno MDCLXXXII edita. Gedani. 8 str. in 40. Książeczka ta składa się z instrukcji, listu pasterskiego, sententiae et regulae quaedam iuris i notandum, w którem sędziom zaleca czytać Czarownicę powołaną i Cautio criminalis. Wkrótce wydanie to przedrukowano, bez roku i miejsc druku, in 120, dołączając tekst polski.
    Finkiel podaje (4393 i 4499) jeszcze dwa wydania: Kraków 1705 i Wilno 1721.
  128. „Przestrogi duchowne sędziom inwestygatorom i instygatorom czarownic, napisane przez wieleb. niegdyś ojca Serafina Gamalskiego, exministra prowincji wielkopolskiej, świętej teologji lektora jubilata zakonu św. Franciszka wieleb. ojców bernardynów, a teraz z dozwoleniem zwierzchności duchownej do druku podane. Roku Sędziego Boga człowieka oraz niewinnych Patrona 1742, w Poznaniu, w drukarni akademickiej.”
  129. Objaśnienie błędami zabobonów zarażonych oraz opisanie niegodziwości, która pochodzi z sądzenia przez próbę pławienia w wodzie mniemanych czarownic jako takowa próba jest omylna, różnemi dowodami przez J. W. J. X. Józefa Andrzeja hrabi na Załuskach Junoszy Załuskiego (następuje szereg tytułów) stwierdzone. Dla pożytku każdego, osobliwie sędziów, spowiedników, aby sędziowie poznali niepewność takowej próby, a spowiednicy wierzący takim zabobonnym próbom z błędu wyprowadzać mogli. Kosztem Wielmożnego J. X. Marcina Rostkowskiego kanonika kijowskiego do druku podane roku 1766. W Berdyczowie. Drukarni WW. OO. Karmelitów Bosych Fortecy Najśw. P. M. za przywilejem J. K. Mci. (str. 72)
  130. Światłemu temu mężowi dziękowała za działalność Drużbacka w wierszu: „Sprzeczka z różnymi zakonnikami o upiorach, którym autorka tych wierszów wiary nie daje“:

    Że teraz djabłów nie zna Częstochowa,
    Królowa nieba nadgrodzi ci sama,
    Żeś z Jasnej Góry zkopciałe czernidła
    Ztarł, wychędożył, lustr wrócił bez mydła.
    Poznałeś, duchem prorockim natchniony,
    Fałszywych osób bezbożne wykręty.
    Wyniósł się z niemi z granic duch zmyślony;
    Co więc prawiły: mój pyszny, nadęty,
    Mój pijak główny, mój mi kraść pozwala:
    Baba hultajka, a na djabła zwala.
    Oswobodziłeś i szlacheckie domy,
    Chaty wieśniaków prostych, bojaźliwych,
    Bo kiedy do nas przyszedł czart łakomy
    Wymusił, co chciał: jeszcze słów złośliwych
    Nagadał; teraz każdy go wypędza.
    Bez exorcysty, kropidła i księdza.

  131. Więcej szczegółów w „Encyklopedji Kościelnej“ t. III.
  132. Jan Chryzostom Bohomolec urodzony na Białej Rusi 27 stycznia 1724 r., wstąpił do Towarz. Jezus. w r. 1739. Przez dłuższy czas był wileńskim magistrem nauk wyzwolonych i filozofji tudzież prefektem szkół. Był misjonarzem i cenzorem jezuitów warszawskich do r. 1771, wreszcie profesorem prawa kanonicznego. Po skasowaniu zakonu, któremu służył przez 34 lata,był nauczycielem w domu Fr. Bielińskiego, pisarza wielkiego koronnego, aż w r.1775 dostał probostwo skaryszewskie i praskie. Występując szorstko przeciw swym przeciwnikom religijnym, ściągnął na siebie groźby i oburzenie (r. 1794), przed któremi z ledwością obronili go przyjaciele. Zmarł u Bonifratrów 17 lutego r. 1795. Pochowany na Powązkach.
  133. Cz. I wyszła w Warszawie w r. 1772. Drugie wydanie cz. I w r. 1775:„Djabeł w swojej postaci, z okazji pytania jeśli są upiory, ukazany. Przez X. Jana Bohomolca soc. Jesu, nauk wyzwolonych i teologji doktora, proboszcza skaryszewskiego i praskiego. Część pierwsza, edycja druga, za dozwoleniem zwierzchnosci. W Warszawie. Nakładem Michała Grölla bibliopoli nadworn. J.K. M-ci w Marywilu pod znakiem Poetów“.
    Cz. II: „Djabeł w swojej postaci albo o upiorach, gusłach, wrókach, losach, czarach, z przydatkiem o ukazywaniu się duchów i odpowiedzią na zarzuty przeciwko pierwszej części czynione”. Przez etc. (j. w.) W Warszawie 1777. Wreszcie: „Przydatek do książki Djabeł w swojej postaci. O ukazywaniu się duchów". Przez etc. Warszawa 1777.
  134. Ale zabawnie brzmią dzisiaj takie zdania, jak:
    „Błyskawica jest para siarczysta, zmieszaniem się i burzeniem się z innemi parami, jako to: saletrowemi, kleistemi, solnemi, siarczystemi zapalona“. (I, 171)
    a zwłaszcza:
    „... próżne jest usiłowanie ludzi o wynalezienie sposobu latania gdyż tak wielkich skrzydeł do ogarnienia powietrza, mogącego unieść człowieka, potrzeba, iż, luboby z najlekszej były materji, żadna ich siła ludzka ruszyć nie mogłaby." (I, 114.)
  135. Co i wielorakie są gusła? Jakie gusła były Furjusza, kapłanów meksykańskich, Zamolxesa, Hermesa Trismegista, Zoroastra, Indjan, Ghaldejczyków, Persów ? Kto pierwszy pisał o gusłach, jako sztuce jakiej? Przez co gusła stają się niegodziwemi? Co to jest Mandragora? Czemu, według Demokryta, starzy kazali uważać wnętrzności bydląt, na ofiarę zabitych? Kto wieszczby był wynalazcą? Jaki był urząd i znaki wieszczków w Rzymie? Dlaczego choroba wielka nazwana morbus comitialis? Jakie były reguły wieszczków? Jacy ptacy i jakie rzeczy zdawały się być zgodne do przyszłych rzeczy oznajmowania? Co Pismo Św. mówi o wieszczkach? Co ojcowie św. i poganie sami o nich sądzili? Co to są wielorakie losy? i jeżeli godzi się ich używać, i kiedy, i których? Co są losy Homerowe, Wirgiljuszowe i świętych? Jako zwyczaj pobożny obierania losem patronów miesięcznych, rocznych, może być zabobonny? O wróżeniu z słów, przypadkiem wymówionych. O wróżeniu z potwór, deszczów i różnych widoków niezwyczajnych. O wróżeniu z kichania, piszczenia w uszach, drżenia członków. O wróżeniu z upadnienia na ziemię.
    O wróżeniu z potykania niespodzianego ludzi, zwierząt etc. O wróżenia z dni pewnych albo o dniach szczęśliwych i nieszczęśliwych. O wróżeniu z imion i nazwisk. Druga przyczyna, która czyni gusła przyrodzone zabobonami. Co to są gusła albo czary misterne? O głowie gadającej, którą przypisywano Albertowi Wielkiemu, jakby od niego była zrobiona? O głowie gadającej, zrobionej od Roberta Bakona. Co to były Teraphim, o których wspomina Pismo św. jakby wyroki wydawały? Co to są gusła jadowite? O słowach, którym starzy moc osobliwszą przypisowali. Co to jest Kabała? Jaką moc starzy literom i liczbom pewnym przyznawali? Co to jest kwadrat czarodziejski? O dniach krytycznych. O rokowaniu z słów ułożonych, a mianowicie o proroctwach względem przyszłych papieżów, które przypisywano S. Malachiaszowi biskupowi. Co jest genomancja? Co są gusła obrządkowe? Co hydromancja, lekomancja, aëromancja, gastromancja, amniomancja, kataptomancja, krystalomancja, klidomancja, aephitomancja, pegomancja, axinomancja, koscinomancja, cephalecjomancja, onychomancja, rabdomancja, ksylomancja, keromancja, pyromancja, pnomancja? Czy były i czy mogą być czary prawdziwe? Czy czynili i czy mogli czynić czarownicy dzieła, jakie im przypisywano i przypisują? O dzieciach miasta Hamelu, przeprowadzonych przez ziemię od czarownika. O wieży zaczarowanej w Hiszpanii. O czarowniku, zaczarowanym w jaskini kępy jeziora Veter w Gocji. O dziwnych sprawach czarowników. Czy czarnoksięstwo jest sztuką. Czy są jakie do tego reguły? Czy można go się nauczyć? O wynalazcach sztuki czarnoksięskiej. O pisarzach tej sztuki. Dowody próżności tej sztuki, Czy szatan tak jest powolny i posłuszny czarownikom, jako pospolicie rozumieją? Czy może czarownik dręczyć szatana? Czy można wierzyć iż tak wielka jest liczba czarowników, jak powiadają? Jakie szkody przynosi rozumienie o czarownikach i czarach? Czy można wierzyć wyznającym, choćby urzędownie, że są czarownikami? Czy są jakie znaki poznania czarowników? Czy godziwe są ochrony, których przeciwko czarom używają? Czy godziwe teżsame śrzodki, gdy są poświęcone? O żółci ryby, która odpędziła Asmodeusza od Sary, oblubienicy Tobiasza. Jakim sposobem anioł Asmodeusza przykuwał na puszczy? (Potem rozprawa o ukazywaniu się duchów).
  136. Szyjkowski. Dzieje polskiego upiora przed wystąpieniem Mickiewicza. Kraków 1917; str. 16.
  137. Smoleński. Przewrót, 88.
  138. Relacja naocznego świadka egzekucji w „Przyjacielu ludu“ 1835. Przedruk w „Sprawach ponurych“ St. Wasylewskiego.
  139. Smoleński, o. c. 88.
  140. Brückner, kazania średniowieczne. I, 40—41.
  141. Mon. med. aev. t. XVIII, cz. I. Akta kapituł i sądów biskupich, zapiski Nr.Nr. 109, 553, 241 i wiele innych.
  142. Kaz. Morawski. Historja Uniwersytetu Jagiellońskiego, 2 tomy, Kraków 1900; II, 322.
  143. ib, 321.
  144. Al. Kraushar. „Czary na dworze Batorego.“
  145. Thesaurus magicus domesticus sive approbatus niger libellus. J. E. R. S. in extrema necessitate dicendus. Cracoviae post partum salutis A. 1637. W 24-ce, kart 16. Na odwrotnej stronie karty tytułowej drzeworyt, przedstawiający młodą osobą, niosącą pod pachą zawiniątko z narzędziami czarodziejskiemi. Nad głową jej unosi się Opatrzność boska, z lewej i prawej ręki wznosi się siedem gwiazd. Wokoło dziwaczne napisy po łacinie.
    Książki tej nie mogłem odszukać. Cytuję w „Wypisach” urywki według Maciejowskiego. (Piśmiennictwo I, 259—265).
  146. Kiesewetter. Faust in der Geschichte u. Tradition. Nowe wydanie: Berlin 1921.
    O Twardowskim pisali: Siarczyński Fr „Śledzenie dokładniejsze wiadomości o Twardowskim“, Czasop. Ossol. 1829, Maciejowski: „Polska pod względem obyczajów“ IV, 376; „Piśmiennictwo“ I, 11. Wójcicki Klechdy I, 210—231; II, 165—169. Świeżawski: Bibl. warsz. 1875, III. Chl. Fr.: ib. 1843, III. Jewstigniejew: „Żizń i prikluczenja pana Twardowskawo“ Moskwa 1892 i in. (Patrz Fr. Gawełka „Bibljografję ludoznawstwa polskiego“, Kraków 1914, str. 186—187). Ś. p. Andrzej Niemojewski zostawił podobno w rękopisie studjam o Twardowskim.
  147. Z pominięciem t. zw. „Księgi czarodziejskiej Twardowskiego“, gdyż okazało się, że jest to rękopis Pawła z Pragi (por. Józefa Muczkowskiego „Pauli Paulirini olim Paulus de Praga vocitati viginti artium manuscriptum librum“ etc., Kraków 1835).
  148. Cz. II, wyd. Turowskiego, str. 162.
  149. Kiesewetter I, 81.
  150. Joannes Faustus... Cracoviae magiam, ubi olim docebatur palam, didicit“, pisze Wier w książce „De praestigiis daemonum“, (Kiesew. I, 41). Tak samo Manlius, uczeń Melanchtona, w wydanem w r. 1590 dziełku „Locorum communium collectanea“ etc.: „Hic [Faust] cum esset scholasticus cracoviensis, ibi magiam didicerat, sicut ibi olim fuit magnus usus et ibidem publicae eiusdem professiones". (Kiesew I, 29)
  151. Maciejowski. Polska IV, 139.
  152. Gąsiorowski. Zbiór wiadomości do historji sztuki lekarskiej w Polsce. Poznań 1839; I, 115.
  153. ib. 178.
  154. Morawski o. c. II, 301.
  155. Dla przykładu kilka tytułów dzieł astrologicznych:
    Jan Latosz:
    Przestroga przyszłego znacznego na świecie odmienienia. Kraków 1595.
    Srogiego i straszliwego zaćmienia słonecznego także dwojga miesiącowego, na rok pański 1598 przypadające, krótkie skutków opisanie. Do tego przystępują effekty złączenia obudwu niefortun Saturnusa i Marsa w znaku niebieskim w wadze przez... doktora w lekarstwie z pilnością uczynione. Proff. Crac.
    Strażnik opowiada przypadki rozmaite, które za sobą pociągnie złączenie obudwu niefortun Saturnusa y Marsza. Roku ninieyszego 1596 (Kraków).
    Tomasz Rogalius:
    Prognosticon albo przestroga walnych i celnych przygód i przypadków, które mają przyjść na wszystek lud, pospolicie z nauki gwiazd i biegów niebieskich na 6 lat uczyniona. Kraków 1595.
    Bernath z Krakowa:
    Lucubratio astrologica. Albo pilne uważenie a wyrozumienie astrologskie z postanowienia znamion y planet niebieskich, zacnemu królestwu polskiemu służących. I rozsądek ktemu o kształcie spraw potocznych,państwu temu i wszystkim stanom koronnym należących w tym roku pańskim 1608 przypadających opisany.
    Przestroga i dekret astrologski z strony skutków srogiego zaćmienia słonecznego i złączenia dwu płanetów złych, Saturnusa z Martesem, w roku 1598 przypadającego, przez... w wyzwolonych naukach mistrza i w filozofji doktora opisana.
    Mikołaj Wajs:
    Prognosticon z nauki gwiazdarskiey. Od roku 1572 aże do r. 1588 będące. (Druk u Mac. Wirzbięty 1572).
    W końcu są wiersze „do tego co cżedł ty straszne rzeczy“:

    Straszneć to są iście rzeczy,
    moy naymilszy bracye,
    A iże to zasługuiem,
    snadź to wszyscy znacye.

    Jam Muzonius:
    Prognosticon solis et lunae ecclipsium i obwieszczenie skutku z trojga zaćmienia, dwuch miesiąca a słońca jednego, które 1598 r. przypadają.
    Andrzej Zedzianowski:
    Kometa z przestrogi niebios r. 1618 w niedźwiadku zodjacznym z skutkami pilnie uważanemi. Kraków 1619.
    „Cometologia albo krótki dyskurs astrologiczny o komecie i skutkach jego, który się pokazał ostatnich dni miesiąca grudnia, roku od słowa wcielonego, gwiazdom monarchom ziemskim objaśnionego 1680, i trwał w roku blisko następującym 1681. Na pospolitą świata polskiego przestrogę wydany przez M. J. Wiśniowskiego Fil. Doktora Astrologicy i Geometriey w Collegium Mniejszym Ordynaryusza. Kraków 1681.“

  156. Gąsiorowski I, 237.
  157. Niemcewicz. Pamiętniki I, 127—131.
  158. Wiszniewski. Hist. lit. IV, 156.
  159. O walce duchowieństwa z astrologją patrz Smoleńskiego „Przewrót umysłowy w Polsce w XVIII w.“. Kraków 1891, str. 92 i nast.
  160. Maciejowski. Polska IV, 400.
  161. W poemacie „Victoria deorum“, cap. 28 i 29. (Patrz Kraszewskiego „Nowe studja literackie“. Warszawa 1843, str. 115.)
  162. Stryjkowski. Chron. Polon. XXII, wg. Gąsiorowskiego o. c. I, 102.
  163. Patrz K. Lacha Szyrmy „Z dziejów alchemji“ („Czas“, dod. mies. rok IV, tom XVI).
  164. Archidoxi Philippi Theophrasti Paracelsi magni germani philosophi et medici solertissimi ac mysteriorum naturae scrutatoris et artificis absolutissimi L. X. Nunc primum illustri ac magnifico Domino Alberti a Lasko Palatino Siradiensi, Duce et Auspice, studio et diligentia Adami Schrötteri Philosophi et Poëtae laureati, e Germanico in Latinum sermonem translati et editi. Marginalibus annotationibus et indice copiosissimo per Joannem Gregorium Mairum Philosophum et Medicum adjectis, cum gratia et privilegio imperiali ad septennium. Cracoviae ex officina Typographica Mathiae Wirzbięta Typographi Regii 1569, 4-to;
    De praeparationibus P. Theophrasti Paracelsi ab Hohenheim Germani Philosophi ac Medici omnium judicio absolutissimi Li. II. Cura et studio summaque fide et integritate qua fieri potuit, ab Adamo Schrötero Silesio Philosopho et Poëta laureato, in lucem editi, cum privilegio Caesareo ad septennium. Cracoviae ex officina Typographica Mathiae Wierzbięta 1596, 4-to.
  165. Dzieło Kowskiego: „Tractatum de prima materia veterum lapidis philosophorum“ znajduje się w „Benedicti Figuli Thesaurinella olympica aurea tripartita“, Francfort 1608 i 1682.
  166. Wg. Encykłoped. słowar Brokhauz i Efron art. „Ałchimja“.
  167. „Bakona metoda tłumaczenia natury“. Warszawa 1879, str. 130-136. Roth-Scholz wydał dzieła Sędziwoja w Norymberdze w r. 1718. Traktat „Novum lumen chymicum w przekładzie polskim d-ra Jod. drukowany w „Wiedzy filozoficznej“. Warszawa 1920 — 1921, Nr. 1—4.
  168. „Kalendarz polski i ruski“.
  169. Jan Podworzecki (pseudonim Januszewskiego) „Wróżki“, Kraków 1589. Pięknie zachowany egzemplarz w bibl. Czartoryskich w Krakowie.
  170. Wg. Kolbuszewskiego, o. c., 246.
  171. Maciejowski. Piśmiennictwo III, 84.
  172. „Zbiór wiadomości do antropologji krajowej“, t. XVIII. Kraków 1895.
  173. „O sekretach białogłowskich, mocy ziół, kamieni i zwierząt osobliwych“. W Amstelodamie 1698. Dziełko to jest typowym okazem ówczesnej popularnej literatury lekarskiej. Oprócz poradnika hygjenicznego dla kobiet, zawiera opis ziół, kamieni i zwierząt, obdarzonych cudownemi własnościami, „księgę o przedziwnych cudach“, podającą rozmaite zabobonne recepty, wreszcie traktat „„Michała Skott, fizyka osobliwego, o sekretach przyrodzenia“, składający się z przepisów życia małżeńskiego (część I) i rozprawki o fizjognomice, poprzetykanej wiadomościami o wieszczbiarstwie, snach etc.
  174. Brückner, I, 63.
  175. ib. 64.
  176. 1. „Chiromantia abo praktykowanie z rąk człowieczych. Z starych philosophów i nowych inszych autorów pilnie i porządnie zebrane. Przez Jana Kalkowskiego z Gwoźdźca“ (bez miejsca i roku). 2. Jan Głogowczyk. Recollectio chiromantiae in florigera Cracov. Univ.
  177. Brückner, I, 65.
  178. Kalendarz na rok 1746, wydany w Krakowie przez „w przesławnej akademji krakowskiej w kollegjum większym ordynarjusza“.
  179. Patrz Dr-a Daniela Wierzbickiego „Pogadanki o kometach i kometomancji”. Kraków 1889.
  180. „Gazeta Warszawska“ 7. X. 1775.
  181. ib. 17. VI. 1789.
  182. St. Lubieniecki.„Theatrum cometicum“. Amsterdam 1667. (Korespondencja, otrzymana przez autora z Warszawy 1. V. 1665).
  183. Np.: 1. „Straszny i przedziwny cud, nowopokazany w ojczyźnie Friuli niedaleko Clausy. Nad jednym złośliwym człowiekiem, który fałszywie przysiągł w sądzie, z nienawiści, którą miał przeciw swemu stryjecznemu bratu. A potem szedł do kościoła i tam komunikował, nie spowiadawszy się: za dziwnym cudem od Pana Boga przyszedł djabeł w postaci wężowej na gardło jego i zamorzył go“ etc... (Przekład z włoskiego, Kraków 1641).
    2. Discurs Stanisława Roszyńskiego o Nowinie cudownej, która do Warszawy w dzień S. Łucji przeszłego roku 1631 przyszła. Kozacy zaporowscy idący niedaleko Białocerkwie usłyszeli w jednej górze krzyk i wołanie, którym strwożeni, przystąpić blisko nie śmieli, aż się z nich niektórzy ośmieliwszy podeszli pod górę, która się natychmiast rozstąpiła, z niej strumień krwie z wodą wypłynął i kul niemało wypadło. Na dowód tego przysłana jest do Warszawy jedna kula z klejowatej jakiejsiś materji, spiekłej smole podobnej, zapachu siarczanego, a za uderzeniem żelaza iskry sypiąca. W Warszawie, w drukarni Jana Rossowskiego, Króla J. M. Typographa. Roku 1632.
  184. Antonowicz O. c., 393.
  185. Wójcicki. Klechdy I, 16.
  186. Smoleński. Przewrót, 91—92.
  187. Monitor 1771, Nr. 22.
  188. Antonowicz O. c., 393.
  189. Berwiński I, 8.
  190. Patrz Szyjkowski o. c.
  191. Wójcicki. Zarysy domowe I, 387.
  192. Tytuł „Jadów i czartowskich zdrad...“ etc. — z „Nowych Aten".
  193. Najważniejsze bibljografje przedmiotu w językach obcych:
    1. R. Jve-Plessis. Essai d'une bibliographie française méthodique et raisonnée de la sorcellerie et de la possession démoniaque. Paris 1900.
    2. Nisard Ch. Histoire des livres populaires ou de la littérature du colportage depuis l'origine de l'imprimerie jusqu'à l'établissement de la commission d'examen des livres du colportage. 2 ed. Paris 1864 (rozdział III).
    3. Ladragne. Sciences secrètes. Moscou 1870. (Książka b. rzadka, drukowana w ilości 75 egzemplarzy. Jest to katalog dzieł okultystycznych ze zbiorów ks. Uwarova).
    4. Chevalier. Répertoire des sources historiques du moyen âge. Partie bio-bibliographique. Paris 1877—1883.
    5. Catalogue des livres et manuscrits relatifs aux sciences occultes, provenant de la Bibliothèque de feu Stanislas de Guaita. (Bez miejsca i roku).
    6. Albert Caillet. Manuel bibliographique de sciences psychiques ou occultes. Paris 1913. 3 tomy.7. J. G. T. Graesse. Bibliotheca magica et pneumatica oder wissenschaftlich geordnete Bibliographie der wichtigsten in das Gebiet des Zauber, Wunder, Geister und sonstigen Aberglaubens vorzüglich älterer Zeit einschlagenden Werke. Leipzig 1843.
    8. Scheible. Bibliotheca magica. Catalog des antiquarischen Bücherlagers von J. Scheible in Stuttgart, 1847.
    9. Hauber. Bibliotheca sive acta et scripta magica. Gründliche Nachrichten und Urteile von solchen Büchern u. Handlungen, welche die Macht des Teufels in leiblichen Dingen betreffen. Lemgo, 1738— 1745;
    10. Horst. Zauber-Bibliothek. Mainz 1825.
    11. Antoszewskij. Bibliografja okultizma 1783— 1909. Petersb. 1911.
    12. Sumcow N. Kołduny, upyri i wiedmy. Bibliogr. ukazatel. Charkow 1891.
  194. Por. Index librorum prohibitorum (Zamość 1604):
    §9. Libri omnes et scripta geomantiae, hydromantiae, aëromantiae, pyromantiae, onomantiae, chiromantiae, necromantiae sive in quibus continentur sortilegia, veneficia, auguria, auspicia, incantationes artis magicae prorsus reiciuntur. Episcopi vero diligenter provideant, ne astrologiae indiciariae libri, tractatus, indices, legantur vel habeantur.
    Trzy indeksy ksiąg zakazanych, opisane przez Celichowskiego (Archiwum do dziejów literatury i oświaty w Polsce X, 35—45) t.j. Kraków 1603, Zamość 1604 i Kraków 1617, nie zawierają jednak tyłułów takich książek. [Nb.: „Joannis Bodini Andegavensis Daemonomania omnino prohibetur“ (Index z r. 1604, str. 32)].
    O tem jak namiętnie prześladował kler książki zakazane mówi ustawa synodu piotrkowskiego z r. 1542:
    „... ut in singulis dioecesibus, ad minus semel in anno per duos loci ordinarios aut eorum delegatos, bibliothecae aut libri venales in eis contenti visitentur et diligentius revideantur, quod si qui libri in eis suspecti aut haeretici reperirentur, cremari debent“. (Lelewel Bibl. ksiąg dwoje, II, 97).
  195. O jednem z nich, wydanem przez Piotra Sarjusza z Pacanowa w roku 1527 wspomina Bandtke (Hist. druk. I, 227). Czacki (O lit. i pol. prawach) podaje tytuł dzieła Lubomilskiego „Monotesseron“, w którem autor zastanawia się nad zagadnieniem: „Jakiejże władzy źle czynienia nie ma djabeł i czyli ten djabeł sam ze swoich przymiotów chce ludzi gubić czyli szczególnem dopuszczeniem boskiem rozciągać ma swą władze?“ W „Rozprawie o żydach i karaitach“ (str. 104, uw. 4) czytamy o broszurce z r. 1557, „zawierającej dosyć poziome uwagi, jak oszukują mniemani czarownicy“. Na str. 105, uw. 1 pisze Czacki: „Dowody w piśmie o czarach i czarownicach 1567 r. (?) wydane, zdają się być z Wiera dzieła (De praestigiis et incantationibus) przepisane, lecz tylko na k. 4; nie zgadza się to jednakz datą obu edycji (Wier ur. 1515 um. 1588; Czacki pisze, że zna wydanie dopiero z 1660 r.).“
  196. Del Rio Martinus. „Disquisitionum magicarum libri VI quibus continetur accurata curiosarum artium et vanarum superstitionum confutatio.“ Lovanii 1599 (wiele wydań późniejszych).
  197. Dies caniculares, VII tomi, XLVI colloguis absoluti. Znam wydanie: Offenbaci 1691, in fol.; zawiera m. i.: de meteoris, de lapidibus, de metallis, de oraculis, de sagis, de perfidia iudaeorum, de diabolis, de daemonomagia etc.
  198. W.Tylkowski, S.I., Tribunal sacrum seu de arte faciendae et audiendae sacramentalis confessionis. Opus Regno Poloniae specialiter accomodatum. Vars. 1690.
  199. Rybencał = Rübenzahl, Rzepior górnośląski. (J. Praetorius. „Daemonologia Rubinzalii Silesii“, Arnstadt 1662).
  200. por. obsessio — opętanie.
  201. Supraśl 1792.
  202. Autor dzieł: De re rustica lib. XII i Hortuli commentarium.
  203. Katarzyna de Neguille z parafji Ustarits, dwunastoletnia, zeznała, z towarzyszką swoją, iż w południe nawet była na tej biesiadzie. Wszystko to, co się tu kładzie, zebrane jest z zeznania urzędownego czarowników i czarownic. Obacz de Lancre,[204] Maiolus, Delrio, Trinurn Magicum,[205] Bodinus.
  204. P. de Lancre. „Tableau de l’inconstance des mauvaia anges et demons ou il est amplement traicte des sorciers et de la sorcellerie etc.“ Paris 1612. (Do dzieł tego dołączony został „Sabat Czarownic“ Ziarnki.)
  205. Longinus Caesar. Trinum magicum seu secretorum magicorum opus, continens: 1. de magia naturali, artific. et superstit. disq. 2. theatr. naturae, praeter curam magneticam et veterum sophorum sigilla, etiam conclusiones physicas. 3. Oracula Zoroastris et mysteria mysticae philos. Hebraeorum, Chaldeorum etc. Francf. 1608.
  206. Czarownica jedna zeznała, iż nie można lecieć na łysą górę, chyba wprzód zasnąwszy choć na jedno oko, w tym bowiem stanie w momencie tam przeniesione bywają. Drugie zeznają, iż znamię albo piętno, które daje szatan, służy do tego, aby czarownicy nie zaspali godziny, której lecieć potrzeba. De Lancre, p. 98. Majol. l. 3, t. 2.
  207. Węglarz jeden, postrzegłszy żonę swoją namaszczającą się pewną maścią, gdy się nią namaścił, wyleciał kominem i był przeniesiony do piwnicy hrabi jednego. Tam znalazł żonę swoją, która, gdy z podziwienia przeżegnała się, wszystko zniknęło, a sam a tylko węglarz, znaleziony w piwnicy, wszystko wyznał.
  208. Na miejscu tej biesiady nic nie może rodzić się. Strozzi w księdze 4 rozdz. 4 „Del Palagio degli incanti” powiada, iż w Castelnovo, niedaleko Vincenza, na polu był cyrkuł około jednego kasztanu, W którym czarownice tańcować zwykły, tak wydeptany, iż nic na nim nic rodziło się.
  209. Marja d'Aspiconetto zeznała, iż djabeł ma postać kozła z ogonem i z twarzą ludzką pod ogonem. Przydają, iż całującym w pośladek szatan daj pewny pieniądz. Joanetta d'Abadie de Siboro, szesnastoletnia, zeznała, że djabeł ma twarz ludzką na czele i na tyle, jako Janus. Inne zeznały, iż szatan stawi przed czarownicami kozia białego, który sam przez się obraca się w ogień i popia Ten popiół rozdaje djabei czarownicom do czarowania i zabijania ludzi i bydląt. Czasem djabeł ukazuje się w postaci ptaka czarnego, czasem robaczka malutkiego, czasem siedzi na krześle w koronie z rogu czarnego, mając dwa rogi; na szyi jeden, drugi na czele, z światłem oświecającem łysą górę, włosy najeżone, twarz blada i pomieszana, oczy okrągłe, wielkie, nad miarę otwarte, zapalone, brzydkie, brodę koźlą, ciało częścią ludzkiej, częścią koźlej figury; ręce ludzkie, wyjąwszy, iż palce wszystkie równe, zaostrzone, jastrzębiate, z pazurami ostremi, nogi zaś jak u gęsi, ogon ośli, głos straszny i niewdzięczny, minę poważną i pyszną, ułożenie osoby melancholicznej i nieukontentowanej. De Lancre, Monstrele t. 3 des Chroniques fol. 84. Joanna de Hortilaptis, czternastoletnia, zeznała, iż dorośli całują szatana pod ogon, ale dzieci sam szatan całuje, co i jej uczynił. De Lancre p. 76.
  210. Chrzczą też ropuchy, w aksamity czerwone odziane albo czarne z dzwoneczkami u szyi; ojciec chrzestny głowę, matka nogi trzyma. Dzieci świeżo stawione prowadzą nad strumień lub bagno jakie, tam dają im białą trzepaczkę i każą paść ropuchy. Gdy lat kilka na tym urzędzie dobrze sprwią się, postępują wyżej i na koniec do tańca przypuszczonemi być mają nieszczęście. De Lancre p. 85. Gdy czarownica nie przyprowadza obiecane sąsiady swojej dziecię, musi stawić własne, albo inne tyleż ważące, inaczej surowie karana bywa. Przy przyjęciu nowych czarowników śpiewają: alegremonos alegremos que gente nueva tenemos. To hiszpakie; nasze co śpiewają nie wiem.
  211. Szatan grozi wtrąceniem do morza czarnego, które w oczach czarowników wystawuje, gdyby się Boga i ŚŚ. nic zaprzeli. Po zaprzeniu naznacza, albo piętnuje ich, albo pod powieką albo na pośladku albo w gębie albo na łopatce prawej albo na ustach, niewiast zaś na lędźwiach lub pod pachą, a dzieci jednym z rogów swoich albo żelazem rozpalonem w oku lewem. Figura tego piętna jest zająca albo szczenięcia czarnego albo kota albo nogi ropuchy. Wielu czarowników prosiło sędziów, aby to piętno zgładzić kazali, mieniąc, iż żadnej prawdy inaczej wyznać nie mogli. Każdemu szatan daje imię. De Lancre.
  212. Niektórzy czarownicy wyznali, iż obrusy na stolach pozłacane, potrawy dobre i chleb, sól, wino dają. Ale starsi czarownicy zeznają, iż tam nie jedzą, tylko ropuchy i wisielców. Inni twierdzą, iż potrawy zdają się być dobre, ale skoro do nich ściągnie kto rękę, zaraz nikną, wyjąwszy potrawy z dzieci, czy chrzczonych czy niechrzczonych, które jeść dają się. De Lancre p. 194, 195, 135. Chłop jeden, przypadkiem zaniesiony na tę czartowską biesiadę, gdy mu dano naczynie z napojem, wylał napój, a sam uciekł z naczyniem, które i materji i koloru było nieznajomego. To naczynie oddane było Henrykowi Staremu, królowi angielskiemu. Trinum magicum, p. 37, 38.
  213. Czarownicy de Logny śpiewali, tańcując: Har, diable, diable, saute ici, saule là, joue ici, joue là. Inni śpiewali, podnosząc miotły w górę, te słowa: Sabbat, Sabbat. Tańcują albo w koszuli albo nadzy, plecy z plecami i w koło. Joanna d'Abadie wyznała, iż pani Martia Balzarene tańcowała, mając ropuchy w aksamicie czarnym, jedne z dzwonkami u nóg, drugie, bez dzwonków, na ramieniu prawem, inne trzy nieubrane trzymała, jako ptaka na ręku. Czasem te ropuchy, idąc w tańcu przed czarownicami, skarżą się na nie, iż źle były od nich karmione. Tańcującym przygrywa karzeł ślepy de Siboro na fujarze i bębnie. De Lancre.
  214. Dwuch djabłów rządzi teraj redutami: jeden wielki murzyn nazwiskiem Leonard, drugi podmarszałek, mały djabei, nazwany Pan Jan Mullin. Piotr Daguerre, mający lat 73, sądem na śmierć skazany w Ustarits, przekonany był dwoma świadkami, iż na tej biesiadzie marszałkował z kijem pozłacanym, którym szykował i który po biesiadzie oddawał djabiu, wielkiemu marszałkowi. De Lancre, p. 125. Djabli bez rąk wzniecają wielki ogień i do niego wrzucają czarowników, dla pokazania, że się piekła niemasz czego lękać. Ale takowa biesiada stoi za piekło.
  215. „Ideo cum eo se minus exercere ad generationem prolis exeditur, nisi fortassis vim illam adesse semini intelligeret.“
  216. Następne pytanie: „Z któremi białemi-głowami szatani sprośności takie zwykli odprawować?“
    Idzie im głównie „o uczciwsze i świątobliwsze panienki“. Kończy się ten króciutki rozdzialik słowami: „Insze rzeczy, do wiedzenia mało potrzebne a snadź niewinnym uszom obraźliwe, opuszczają się“.
  217. Lohner M. Fr. De gigantibus eorumque reliquiis. Basil 1580.
  218. Autor dzieł: Somniorum synesiorum omnis generis insomnia explicantes libri IV quibus accedunt de libris propriis de curationibus et praedicationibus admirandis. Basil 1562; De subtilitate lib. XXI (zawiera m. i.: de coclo, de mixtione, de plantis, de sensibus, de mirabilibus, de daemonibus ete.); De rerum varietate; Metoposcopia i in.
  219. „De l’imposture et tromperie des diablo, enchanteurs, noveurs de’guilletes et autres qui par art magique abusent le peuple“, Paris 1379.
  220. Nierembergius. Historia naturae, maxime peregrinae libris XVI distincta, Antverpiae 1635, in folio.
  221. „De haereticis et sortileg. omnifarium coitu eorumque poenis“, Lugd. 1536.
  222. „Quaestio de strigibus et apologia de lamiis“.
  223. Jest to poradnik lekarski i gospodarczy z r. 1620. Przepis „przeciw czarom sprosnych niewiast“ umieszczony jest pomiędzy receptą odwaru na wypadek „gdy kto w iney chorobie tak nawątlał y osłabiał, że prawie chodzić nie może“ a przepisem „na szyszki francuskie abo wrzody“.
  224. Zielnik Syrenjusza (wyd. w r. 1613) zawiera wiele recept magicznych w których skuteczność autor nie wierzy, bowiem „mądrzy a rozumem się sprawujący, chocia poganie, wszelakie czary i gusła zawsze ganili i w nienawiści mieli, jednak najbardziej czary miłości, bo te same rozum i zdrowie psują i odejmują. Przeto zawierali wrota wiadomości ziół i skutków ich do takowych nieprzystojnych spraw używania, i zatem są tak od nich pokryte, że zaledwie jeden z kilkudziesięci ziołopisów może się znaleść, któryby takowych własny kształt i wyobrażenie, nietylko ich moc i skutki, poznać mógł. A mądrze i bacznie to uczynili: bo baczyli głupstwo i szaleństwo zielu temu albo owemu to przypisować albo od bab obrzydliwych, czarownic i czarowników, od szalbierzów i oszustów, od miasta do miasta biegających i tułająch się, tego szukać i sobie obiecować, co rychlej i pewniej samo przyrodzenie, uroda, spaniałość, gładkość, obyczaje cudne sprawić mogą, I te rzeczy potężniejsze są nad wszystkie zioła, nad wszystkie czary i gusła.
    Tylko takowe czary miłości są znośne, które nie z ziół, nie z obmywania od bab, nie z karakterów ani czarowników, ale z szlachetnego przyrodzenia i obyczajów ozdobnych pochodzą. Niema się tedy żaden w takowe nieprzystojne gusła i czary wdawać, które są sprawą szatańską i naczynia jego. Mamy i każdy mieć może wiele takowych przymiotów, byśmy się jeno sami o to starali i w tem się pilnie ćwiczyli, które nas mogą każdemu w miłość zalecić, nie szukając po lesiech, po górach i skałach ziela miłości, rzęsy wietrznej albo nocnego cienia“.
    (Zielnik Szymona Syrenjusza 124 — 126)
  225. Por. rozprawę E. Lippmanna „Diamant und Bocksblat“ (Beiträge zur Geschichte der Naturwissenschaften und der Technik, Berlin 1923m, str. 213).
  226. Van Helmont[227] usiłuje dowieść, iż podarunki miłosne mają moc przyrodzoną czynienia tych skutków. Lecz dowody jego są jedynem wielomówstwem. Filtra albo podarunki miłosne są właściwe chimery, stworzenia próżnujących umysłów, a skutki albo fałszywie im przypisują, albo z innych przyczyn pochodziły. Dictionare de Trevout. Jeżeli jakie kiedy skutki nastąpiły, tedy nieomylne podarunki owe jad w sobie jaki zawierały. Józef Żydowin l. II Antiq. Jud. powiada, iż Lucylla, żona Lukrecjusza, chcąc być od niego miłowana, dała mu filtrum, albo podarunek miłosny, od którego on, wpadłszy w szaleństwo, sam siebie zabił. Napój, który Cesonia dała Kaliguli dla zjednania jego miłości, pozbawił go rozumu. Suetonius in Calig.
    Philtra nocent animis vimque furoris habent. Ovidius.
  227. Alchemik i lekarz w. XVII.
  228. Hyppomanes, według zabobonnego mniemania, jest mięso czarne, okrągłe, wielkości figi suchej, z którem źrzebię na czele rodzi się, Przydają, iż klacz, skoro źrzebię porodzi, to mięso odrywa i połyka. Jeżeli zaś nie znajdzie, taki ma wstręt do źrzebięcia, iż znieść go nie może. To tedy mięso na proszek starte i dane ze krwią tego, który chce być kochanym, miano za najskuteczniejszy środek do zjednania miłości. Lecz teraźniejsi fizycy, przekonani doświadczeniem, słusznie za bajkę to mają. Urosła zaś stąd, iż źrzebię leży w macicy uwinięte w błonkę, w której wszystkie sznury, razem złączywszy się przy końcu, czynią niby węzeł, wiszący na głowie źrzebięcia. Ten węzeł razem z błonką, skoro źrzebię urodzi się, z klaczy wypada, i to dało okazję tej bajce. Z takowej też przyczyny urosło przysłowie o ludziach: w czepku się rodzi. Płód albowiem ludzki zawiniony i zamkniony jest w dwuch błonkach. Te przed porodzeniem pospolicie otwierają się i rozdzierają się ciężarem płodu, głową wychodzącego. Przytrafia się zaś, iż miasto otworzenia się, część ich oderwana zostanie na głowie nakształt czepku. Pospólstwo bierze to za znak przyszłego jego szczęścia. Przeto części te pilnie chowają, rozumiejąc, iż gdyby zaginęły, ci, którzy z nimi się urodzili, nieszczęśliwszemi nad innych byliby. Inni, mniemając, iż te czepki nie mogą uszczęśliwić nieprzytomnych (=nieobecnych), w workach je albo w naczyniach z metalu jakiego robionych zawsze noszą przy sobie. Co wszystko jest głupim i niegodziwym zabobonem.
    Według Delrio, Disquis. Mag. 1. 3, p. I, quaest. 3, trzy są rodzaje hyppomanes. — „Hyppomanis tria genera: plantula Arcadiae, virus stillans ex inguine equae cupidae et pelicula revulsa a fronte pulli equimi“. Saumasius ziele Arkadji nie ma za hyppomanes.

    Hinc demum hyppomanes, vero quod nomine dicunt
    Pastores, lentum distillat ab inguine virus:
    Hyppomanes, quod saepe malae legere novercae.

    Vergilius Georg. l. 3.
  229. Franciszek Petrarcha w liście jednym, opisując podróż swoją do Francji i Niemiec, powiada, iż w Akwizgranie słyszał od jednego kapłana, że Karol Wielki, podbiwszy wiele krajów, tak rozkochał się w jednej podłej niewieście, iż nie tylko o rządach, ale nawet o osobie swojej zapomniał. Po śmierci tej niewiasty miłość nie umarła. Kochał trupa, rozmawiał z nim, pieścił się i zawsze trzymał w swoim pokoju, jakby żywa była. Arcybiskup Turpin, dowiedziawszy się o tej nieporządnej miłości, a domniemywając się co było, wszedł do pokoju, w którym trup leżał, i oglądając go, znalazł pod językiem pierścień, który i wyjął. Za powrotem swoim Karol Wielki, niby ze snu ocucony, zdziwił się, iż znalazł trupa zgniłego w pokoju. Zatem kazał go zaraz pogrześć. Wszakże rozkochał się tak w arcybiskupie, noszącym pierścień, iż nie mogąc od niego odłączyć się, zawsze za nim chodził. Zrozumiawszy to, prałat wrzucił pierścień do jeziora. A Karol tak się zakochał w owem miejscu, iż nigdy nie wyjechał z Akwizgranu, w którym zbudowawszy pałac i klasztor, zakończył dni swoje, i tam nie tylko sam chciał być pogrzebionym, ale też testamentem zalecił, aby było miejscem koronacji cesarzów rzymskich. (Recherches de Pasquier, l. 5, c. 31).
    który pisarz wieków owych albo życia cesarza tego pisał o tem?
    O, lekkowierności! jako ślepa jesteś, iż nie widzisz, że albo powtarzasz osoby ze wszech miar i dla świętobliwości i dla męstwa i dla mądrości wielkie, albo naruszasz przedni artykuł wiary naszej o wolności, abyś tylko utrzymała to, czemu nieuważnie wierzysz!
  230. Baltazara Bekkera, kaznodziei w Amsterdamie, słynne dzieło „De betoverde Weereld“, Amsterdam 1691; przekład niemiecki: „Die bezauberte Welt“, Amsterdam 1693; przekład francuski: Amsterdam 1604.
  231. Naudé Gabriel. Apologie pour les grands hommes qui ont esté faussement soupconnez de magie. Paris 1625.
  232. Czytamy w księdze „De essentiis essentiarum,” fałszywie przypisanej św. Tomaszowi, iż Abel zamknął w kamieniu księgę mocy niebieskich, którą Hermes znalazł po potopie. Były czarodziejskie księgi, pod imieniem wydane Enocha, Raziela, Rafała, Abrahama, Salomona, św. Tomasza, Alberta Wielkiego, św. Hieronima, Owidjusza, Galiena.
  233. Przekład niemiecki: Agrippa von Nettesheim. Die Eitelkeit und Unsicherheit der Wissenschaften. 2 tomy. München 1912, bei Georg Müller.
  234. Przekład francuski: La philosophie occulte ou la magie. 2 tomy. Paris 1911, Bibliothèque Chacornac.
  235. Zdanie było powszechne prawie we Francji, iż w Avenionie, na rzece Rodanie most długości 2520, a szerokości więcej niż 16 stóp, wspierającej się na 26 arkadach, t. j. 19 większych a 7 mniejszych, był w momencie od szatanów zbudowany. Ukazywano mi w Czechach w Pradze kolumnę, którą z Rzymu szatan, jako rozumiano, przyniósłszy, a usłyszawszy kura piejącego, wypuścił i stłukł w tym samym kościele, do którego onej potrzebowano.
  236. Neapolitańczykowie rozumieli, iż góra Pausilippe była przekopana czarodziejstwem Wirgiljusza, lubo i tegoż czasu żyjący i dawniejsi od Wirgiljusza pisarze mówią o tej drodze, jako dawno pierwej uczynionej. (Baronius ad an. 1177.)
  237. Jakie podobieństwo, mówi jeden autor, iż skoro babsko swarliwe, głupie, mrukliwe, od starości drżące, wymruczy przez zęby spróchniałe słów kilka, albo skoro miotłę włoży między nogi, zaraz szatan jest obowiązany nieść ją przez komin, dokąd ona chce? że Bóg, którego wszechmocność rzadko nader dyspensuje w prawach natury, dopuszcza, aby ten nieprzyjaciel imienia jego gwałcił je codziennie? aby dla obrzydliwego mu i bezbożnego czarownika czynił te cuda, które z podziwieniem czytamy w życiu proroków, od Aniołów przeniesionych, a z których Herodotus szydzi, l. 4, w osobie Abarysa, o którym pogaństwo rozumiało, iż miasto Pegaza latał na strzale, którą według Jamblika c. 19, de vita Pyth., dał w podarunku Pytagoresowi.
  238. Jeden szlachcie w Normandji popadł w suspicję o czarodziejstwo dlatego, iż spojrzawszy na barometrum w pogodę, kazał grabić siano (Diction. Crit. i. 26). Roku 1611 de Vatan oskarżony o czarodziejstwo, że kazał drukować uwagi swoje na księgę Euklidesa, co tak przeraziło Genesta, którego on tego dzieła uczynił dozorcą, iż nie tylko uciekł z Paryża, ale też wkrótce umarł. Galiena w Rzymie miano za czarownika, iż w dwuch dniach zatamował krew przez otworzenie żyły i upuszczenie krwi. Lami pisze w swojej anatomji r. 1615, iż Blondel, sławny lekarz paryski, publicznie w szkołach nauczał, iż używający do lekarstwa chiny grzeszą śmiertelnie i mają tajemną zmowę z szatanem, gdyż ona służy wszystkim temperamentom, a po niejakim czasie choroba powraca, co jest charakterem uzdrowienia szatańskiego według wszystkich pisarzów. (Diction. Critic, 1, 605.)
  239. Te obydwie umowy czartowski.
  240. Thesaurus magicus domesticus sive approbatus niger libellus. J. E. R. S. in extrema necessitate dicendus. Cracoviae post partum salutis A. 1637. W 24-ce, kart 16. Na odwrotnej stronie karty tytułowej drzeworyt, przedstawiający młodą osobą, niosącą pod pachą zawiniątko z narzędziami czarodziejskiemi. Nad głową jej unosi się Opatrzność boska, z lewej i prawej ręki wznosi się siedem gwiazd. Wokoło dziwaczne napisy po łacinie.
    Książki tej nie mogłem odszukać. Cytuję w „Wypisach” urywki według Maciejowskiego. (Piśmiennictwo I, 259—265).





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Julian Tuwim.