Strona:Czary i czarty polskie oraz wypisy czarnoksięskie.pdf/103

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Jaka ich biesiada? Jedzą ropuchy, wisielców, trupy świeże dzieci niechrzczonych ale wszystko bez soli, chleb zaś jest Z prosa. czarnego.[1]
Co czynią po biesiadzie? Tańcują. Jakimże porządkiem? Oto w pierwszej parze idą ropuchy, w aksamity czarne ubrane, za niemi szatani albo djabli i djablice prowadzą czarowników i czarownice, mające na ramieniu, na głowie, na ręku ropuchy, także w aksamity przystrojone, i kota czarnego, który jako paź niesie ogon za niemi.[2]

Jakże się kończy ta uciecha ? Djabeł, który jest marszałkiem, obraca się w lisa i skoro zamruczy, wnet wszyscy umilknąć powinni.[3]

    a dzieci jednym z rogów swoich albo żelazem rozpalonem w oku lewem. Figura tego piętna jest zająca albo szczenięcia czarnego albo kota albo nogi ropuchy. Wielu czarowników prosiło sędziów, aby to piętno zgładzić kazali, mieniąc, iż żadnej prawdy inaczej wyznać nie mogli. Każdemu szatan daje imię. De Lancre.

  1. Niektórzy czarownicy wyznali, iż obrusy na stolach pozłacane, potrawy dobre i chleb, sól, wino dają. Ale starsi czarownicy zeznają, iż tam nie jedzą, tylko ropuchy i wisielców. Inni twierdzą, iż potrawy zdają się być dobre, ale skoro do nich ściągnie kto rękę, zaraz nikną, wyjąwszy potrawy z dzieci, czy chrzczonych czy niechrzczonych, które jeść dają się. De Lancre p. 194, 195, 135. Chłop jeden, przypadkiem zaniesiony na tę czartowską biesiadę, gdy mu dano naczynie z napojem, wylał napój, a sam uciekł z naczyniem, które i materji i koloru było nieznajomego. To naczynie oddane było Henrykowi Staremu, królowi angielskiemu. Trinum magicum, p. 37, 38.
  2. Czarownicy de Logny śpiewali, tańcując: Har, diable, diable, saute ici, saule là, joue ici, joue là. Inni śpiewali, podnosząc miotły w górę, te słowa: Sabbat, Sabbat. Tańcują albo w koszuli albo nadzy, plecy z plecami i w koło. Joanna d'Abadie wyznała, iż pani Martia Balzarene tańcowała, mając ropuchy w aksamicie czarnym, jedne z dzwonkami u nóg, drugie, bez dzwonków, na ramieniu prawem, inne trzy nieubrane trzymała, jako ptaka na ręku. Czasem te ropuchy, idąc w tańcu przed czarownicami, skarżą się na nie, iż źle były od nich karmione. Tańcującym przygrywa karzeł ślepy de Siboro na fujarze i bębnie. De Lancre.
  3. Dwuch djabłów rządzi teraj redutami: jeden wielki murzyn nazwiskiem Leonard, drugi podmarszałek, mały djabei, nazwany Pan Jan Mullin. Piotr Daguerre, mający lat 73, sądem na śmierć skazany w Ustarits, przekonany był dwoma świadkami, iż na tej biesiadzie marszałkował z kijem pozłacanym, którym szykował i który po biesiadzie oddawał djabiu, wielkiemu marszałkowi. De Lancre, p. 125. Djabli bez rąk wzniecają wielki ogień i do niego wrzucają czarowników, dla pokazania, że się piekła niemasz czego lękać. Ale takowa biesiada stoi za piekło.