Strona:Czary i czarty polskie oraz wypisy czarnoksięskie.pdf/33

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

dować a co większa: niektórzy twierdzą, że nawet i czartów niemasz. Jak oni temu ważą się kontradykować, czemu kościół boży nigdy nie kontradykował?̈́“[1] Kościół utrwalał w ludzie wiarę w djabła,[2] a jednocześnie walczył z czarami, jako „cudami nielegalnemi“, jako z herezją, bo czarownicy, według Alexandra IV, „aperte haeresia sapiant“, djabeł zaś do dziś dnia tak lubi włazić w kacerzy, jak niegdyś w świnie, a kacerze tak się zwykle przemieniają w czarowników, jak stare nierządnice w rajfury.[3] Czary zaliczone były do crimina excepta, atrocissima.
Najdawniejszy przepis prowincjonalnego prawa polskiego o czarodziejstwie znajdujemy w synodzie, odbytym w Budzie przez legata papieskiego Filipa w r. 1279. Czytamy tam: „Ze społeczności wiernych wyłączamy i wyklinamy wszystkich czarowników, którzy czynią czary przez wzywanie djabłów, lub użycie rzeczy poświęconych, surowo zabraniając, aby nikt, prócz własnego ich biskupa, nie dawał im rozgrzeszenia, wyjąwszy w godzinę śmierci; inni zaś czarodzieje mogą być rozgrzeszeni przez miejscowych kapłanów, po naznaczeniu im odpowiedniej pokuty.“[4] Z w. XV pozostało kilka zapisek, jak np. o tem, że „wyeszcza baba z Zakrzewa scilicet czari“ (r. 1476) została pociągnięta do odpowiedzialności za gusła,[5] w roku 1502 „Małgorzata Bilkowska oczyszczała się przed kapitułą poznańską z zarzutów sobie uczynionych;“[6] są ślady, że za króla Aleksandra oskarżono o czary Sapieżynę,[7] lecz aż do roku 1543 wiadomości te są nader skąpe. Dopiero sejm z r. 1543 (Vol. legum I, f. 578, § Differentias) zajmuje się sprawami czarnoksięskiemi i oddaje sądzenie ich władzom duchownym.

„Różnice sądowe między duchownemi a świeckiemi na tym sejmie z radami naszemi obojga stanu i z posły ziemskiemi tak postanawiamy, aby więcej jeden drugiego do prawa sobie nienależytego nie pozywał ani pociągał. Aby tedy wiedzieć, które kauzy do duchownego prawa, które do świeckiego przysługują, tem opisaniem oznajmujemy. Postanawiamy za przyzwoleniem panów prałatów duchownych i panów świeckich i posłów ziemskich: naprzód prawu duchownemu należy sąd rozeznać różnicę około wiary chrześcijańskiej, o heretykach, o schizmatykach, bluźniercach bożych i apostatach. Nadto sądowi duchownemu

  1. Echem słów Chmielowskiego jest wyznanie ks. biskupa przemyskiego J. S. Pelczara: „Niestety nawet śród katolików niby to oświeconych spotkać można takich, którzy w szatanie widzą abstrakcyjne uosobienie złego„ („Tajemnice religji katolickiej“ Przemyśl 1918, str. 105); albo ks. Nowodwor-skiego (W „Pamiętniku religijno-moralnym“, 1861, luty, str. 151 w artykule „Jaka jest nauka kościoła o djable“):
    „I nam istnienie jego (djabła) nie jest bynajmniej przyjemne, i owszem, czem silniej przekonani jesteśmy o jego zgubnym wpływie w życiu, tem chętniej zgodzilibyśmy się na jego niebytność, gdyby tylko jej zaprzeczenie wyłączyć go mogło z liczby istot rzeczywistych, gdyby kościół nic nas nie uczył o tej jego bytności. Ale ponieważ tak nie jest; ponieważ myśl nasza zbyt słaba, aby siła samego przeczenia odjąć mogła duchom istnienie; ponieważ kościół wyraźnie uczy, że djabeł jest, przeto pomimo wszelkich wykrzykników zadziwienia, które z pewnej strony łatwo przewidzieć się dają, pomimo osobistej niechęci do wszystkiego, co z djabłem ma styczność, podejmuję to pytanie.“
    Wreszcie słowa ks. Stieglitza („Szczegółowo rozwinięte katechezy o nauce wiary“. Przełożył ks. dr. Wojciech Galant. Mikołów-Warszawa 1909, str. 84): „Jako myśliwy zasadza się na zwierza, tak czarci zasadzają się ustawicznie na nas, ustawicznie przemyśliwują i pracują nad tem, by uwodzić i gubić dusze ludzkie“. Tamże na str. 26 zabawne curiosum: „Wiara katolicka jest najprostszą drogą do nieba. Wiara protestancka może tam także, ale trzeba bardzo nakładać drogi“ (podkreślenie moje).
  2. W wieku XIII posiłkowano się przytem tak prostemi środkami, jak wprowadzanie do kościołów na postrach ludu maszkar i poczwar, dusz potępionych w orszaku djabelskim (monstra larvarum... ducentes procesiones diaboli). Patrz Berwiński I, 12—13.
  3. „Wstręt do wszelakiej herezji i schyzmy tak dalece starano się w Polsce katolickiej obudzić, że samą już naukę języka greckiego, jako niepotrzebną kościołowi łacińskiemu, nietylko stanowczo potępiano, ale ją narówni kładziono z nauką magji“ ...„kto się greczyzny w Polsce uczył, to był czarnoksiężnik”. Ks. Ign. Włodek w dziele „O naukach wyzwolonych w powszechności i szczególności księgi dwie.“ Rzym 1780.
  4. Encykl. kość. III, 627.
  5. Łoś, o.c. 85.
  6. Łukaszewicz, Obraz II, 264.
  7. Czacki 103.