Strona:Czary i czarty polskie oraz wypisy czarnoksięskie.pdf/64

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wów i dziwactw, cudów i cudactw, czasem pięknych w swej grozie, czasem groźnych w potworności, ale zawsze ciekawych, zastanawiających, kryjących za sobą coś nieskończenie niedocieczonego, mimo mniej lub więcej udatnych prób wytłumaczenia. Zdechł smok stugłowy, który zaczął konać w promieniach wieku oświeconego, a dobijany powoli zdobyczami nauki padł wreszcie, ogłuszony turkotem maszyn, rażony prądem elektrycznym, zatruty skalpelem uczonego, wyśmiany przez władców mikro i teleskopów. Satana passa! Niema już djabła — a właściwie wiary w moc jego. Został jeno w starych pożółkłych księgach, w podaniach, bajkach dla dzieci. Niema czarownic, ucztujących z biesami na Łysej Górze! Skończyły się tajemnicze schadzki miłosne, noce szalone, wściekłe igrzyska, rozpustne sabaty, msze djabelskie i podgwiezdne podróże na miotłach! Niema już alchemików, upartych szaleńców i marzycieli! Niema astrologów, wypisujących horoskopy z konstelacji gwiezdnych! Nikt już nie warzy o nowiu ziół czarodziejskich i suszonych nietoperzy! Nie słychać już zaklęć, zamawiań, odczyniań! Nikt już na rozstaju nie przywołuje księcia ciemności, nie oddaje mu duszy, nie podpisuje się krwią z serdecznego palca na cyrografie, upstrzonym dziwacznemi znakami! Niema już djabła!

Przyznaję, że w słowach powyższych brzmi pewien żal — w tonie zaś owych trenów mógłby kto dosłyszeć westchnienie za „staremi dobremi czasami“, kiedy to czarownice palono mógłby dosłyszeć jakieś echo wyznania 80-letniego kata, z którym rozmawiał w r. 1834, w Kurniku, Tytus hr. Działyński: „Jak tu nie żałować, że nie palą czarownic? A bywało, jak wolnym ogniem począłem skwarzyć!...“ [1] Lecz to oczywiście żal nie tego rodzaju. Ton jego — to nutka melancholji nad „vanitas vanitatum“, nad ostateczną marnością marności wierzeń i wiedzy ludzkiej. Wstrząs obrzydzenia budzi w nas dzisiaj palenie czarownic, z pobłażliwym uśmiechem czytamy o fantastycznych wysiłkach alchemików, argumentami postępu walczymy z przesądem, a przecież za lat trzysta potomkowie nasi z takim samym uśmiechem czytać będą studja i dysertacje współczesnych nam uczonych, takim samym wstrząsem będą reagowali na rozmaite bezeceństwa naszego wieku, tak samo będą wydobywali z pyłu olbrzymich archiwów dokumenty naszej ciemnoty i zacofania,

  1. Wójcicki. Zarysy domowe I, 387.