Strona:Czary i czarty polskie oraz wypisy czarnoksięskie.pdf/62

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

która wydała na świat jednocześnie chłopca wielkości palca, łysego szczura i pięcioro piskląt i t. d.[1]
Duńczewski drukował w „Kalendarzach“ baje o dębach, „które odpowiadały nad Dnieprem w puszczy“, o wilkołakach, „którzy bywali na Żmudzi, Polesiu i innych prowincjach Polski“, o tem że „za Chmielnickiego pod Batohowem i Cudnowem, gdy czarowników przyłapano, łby im uciąwszy, jedna głowa na drugą skakała, gryząc się wzajemnie“; ks. Chmielowski w „Nowych Atenach“ straszył czytelników upiorami i bazyliszkami, Haur w „Skarbcu ekonomji“ plótł trzy po trzy o chłopach latających w powietrzu; wierzono, że „córki pierworodne domu Pileckich, jeżeli zmarły przed zamążpójściem, zamieniały się w gołębie, zamężne zaś w ćmę nocną“[2]; czarom przypisywano kołtun (plica polonica), a gdy biskup Czartoryski, przekonany przez lekarza swego Vinera, że choroba ta pochodzi z jedzenia oleju lnianego, wyrobił bullę papieską, pozwalającą na używanie podczas postu nabiału, zakonnicy podnieśli przeciw bulli tej rokosz.[3] Zabobon doprowadzał ludzi do zbrodni i okrucieństwa. Trupom ucinano głowy, aby nie zjawiały się jako upiory, rozprawiano się w ten sposób nawet z ludźmi żywymi, posądzanymi o zdolność szerzenia moru[4] lub upierstwo.
W roku 1720 mieszkańcy miasteczka Krasiłowa spalili niejaką Prośkę Kapłunkę, „mającą lat sto dwadzieścia, pomówioną o upierstwo.“ Stało się to za namową wróżbity, który w staruszce upatrzył winowajczynię moru w Krasiłowie. „Wewlekli Prośkę prosto w dół, tamże po same ramiona wsadzili, a potem ziemią osypali i mocno wokoło niej ziemię drągiem obili, głowę tylko z trochą ramion na wierzchu zostawiwszy, chróstem około głowy i na wierzch głowy obłożyli i on chróst zapalili.“ Potem przywalono ją kamieniem młyńskim. „Którą Kapłunkę psy z pod kamienia, ile się wgłąb mogli dobyć, jedli.“[5]
Jak o dwa stulecia wstecz klecha z „Synodu klechów podgórskich" włóczył się od chaty do chaty, zarabiając na kawałek chleba opowiadaniem niestworzonych rzeczy o czarach i djabłach,[6] tak u schyłku wieku XVIII.

Ledwo nie codzień przechodzące mnichy
O niczem więcej nad to nie gadają,

  1. Antonowicz O. c., 393.
  2. Wójciki. Klechdy I, 16.
  3. Smoleński. Przewrót, 91—92.
  4. Monitor 1771, Nr. 22.
  5. Antonowicz O. c., 393.
  6. Berwiński I, 8.