Listy Jana Trzeciego Króla Polskiego/całość

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Jan III Sobieski
Tytuł Listy Jana Trzeciego Króla Polskiego
Wydawca Księgarnia Gubrynowicza i Schmidta
Data wyd. 1883
Druk K. Piller
Miejsce wyd. Lwów
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Okładka lub karta tytułowa
Indeks stron


LISTY
JANA TRZECIEGO
KRÓLA POLSKIEGO
PISANE
DO KRÓLOWEJ KAZIMIRY
W CIĄGU WYPRAWY POD WIEDEŃ
w roku 1683
Z MAPĄ POCHODU WOJSK POLSKICH POD WIEDEŃ
i podobizną listu
KRÓLA JANA TRZECIEGO

LWÓW
NAKŁADEM KSIĘGARNI
GUBRYNOWICZA i SCHMIDTA
1883
Z drukarni K. Pillera.





Od wydawców

W roku 1883 świat chrześcijański obchodzić będzie dwóchsetną rocznicę odsieczy Wiednia.
Wiedeń mniej może pomny przysługi Jana III, sławić zapewne będzie oręż zjednoczonych książąt Rzeszy; ale Polska i Polacy, w rocznicę świetnego powodzenia oręża Króla Sobieskiego, Jego przedewszystkiem pamięć czcić będą.
Pragnąc choć drobnym z naszej strony hołdem wziąć udział w tej uroczystości, ponawiamy wydanie „Listów Króla Jana III. pisanych do królowej Maryi Kazimiry“.
Książka ta została w handlu księgarskim wyczerpana a rzadko już dziś i w bibliotekach się znajdzie. Ponawiając jej wydanie, idzie nam o to, ażeby rzecz ta jako miła każdemu Polakowi pamiątka, znalazła się w ręku wszystkich, co jest tylko możliwem, przez powtórzenie jej w nowem wydaniu.
Pierwszy wydawca „Listów Króla Jana“ śp. Edward Raczyński wydając je z archiwów rodzinnych, zachował pisownię owoczesną, t. j. taką, jakiej król używał w listach do żony, poczytujemy więc za nasz obowiązek trzymać się ściśle tego pierwowzoru.
Śp. Raczyński pierwszy zaznajamiając publiczność polską z prywatną korespondencyą Jana III. jak sam przyznaje, rozporządzał tylko kopiami Listów wielkiego króla. Dopiero śp. A. Z. Helcel w r. 1860. uzupełnił uporządkował oryginalny materyał, pozostały po Jerzym Samuelu Bandtkiem, który znowu przygotował wierne odpisy z archiwów niegdyś Sobieskich. Oba te wydania, służyły nam za podstawę do niniejszej publikacyi.
Ceniąc pracę pierwszego inicyatora śp. Raczyńskiego, przytaczamy na czele przedmowę jego, którą wydanie drugie poprzedził, i dodajemy także mapę wypraw, jako też facsimile listu króla Jana III.

Lwów, we Wrześniu 1882.

Wydawcy.
KAZIMIERZOWI
HRABI
RACZYŃSKIEMU
wnuk wdzięczny
poświęca.
PRZEDMOWA

Szukając przed kilku laty w archiwum domowém, potrzebnych do układów familijnych dowodów, znalazłem pomiędzy papierami, po Michale Raczyńskim Wojewodzie Poznańskim pozostałemi, poszyt z kilkunastu arkuszy złożony, na którym takowy wyczytałem napis: Korrespondencya nieboszczyka Króla z Królową w czasie wyprawy Wiedeńskiey. W tym tak interesującym zbiorze, znajdował się i ów list, o którym D’Alerac (anecdotes de Pologne) i Rubinkowski wspominają, z namiotu W. Wezyra dnia 13 Września r. 1683 datowany, a o zwycięztwie nad Turkami odniesioném i oswobodzeniu Wiednia donoszący. Ważny ten pomnik sławy narodu naszego, na przeźroczystym oliwą napuszczonym papierze, z własnoręcznego listu Królewskiego przerysowany, kształt naśladowanego pisma najwierniej dochowuje.
Styczność Michała Raczyńskiego z Janem III, od którego do negocyacyj politycznych w różnych krajach, a mianowicie w Wiedniu był używany, zaświadcza współczesny Załuski; takowe jego z dworem stosunki, mogły mu otworzyć przystęp i do tajemnego familii Królewskiej archiwu.
Styl tych listów niewątpliwie Janowi III. właściwy, i facsimile, jedno z najdawniejszych w Polszcze, już same przez się byłyby może dostatecznym wiarogodności mego rękopisma dowodem; pewniejszą atoli jeszcze w tym względzie zdaje mi się rękojmią sama osnowa tychże listów, cechę właściwych Sobieskiemu przymiotów noszących. Maluje się w nich nieustraszone męstwo, gorliwość o sławę narodu, zaufanie w pomocy Najwyższego, przywiązanie do dzieci i czuła do żony przychylność. Zbytnie uleganie Jana III. Maryi Kazimirze, słusznie zapewne zaostrzy pióro dziejopisa ściśle ważącego złe skutki podobnéj słabości w tym Królu. Ja go usprawiedliwiać nie będę, słodkiego atoli doznaję uczucia, ilekroć spoglądam na obraz bohatera, któremu krwawe i długie boje téj uprzejméj nie odjęły czułości, co tak chlubnie w sercu ludzkiem z odwagą się łączy.
Wkrótce po wynalezieniu tych listów, uwiadomiony zostałem, iż z Oławy w Szląsku, gdzie Królewic Jakób przez wiele lat przemieszkiwał, przewieziono do Wrocławia zbiór pozostałych po nim papierów, tyczących się familii Sobieskich, między któremi znajdować się miały listy Jana III. do Królowey Maryi Kazimiry w czasie wyprawy Wiedeńskiej pisane, których ja kopie posiadam i dziś do druku podaję.
Usiłowania moje, aby te do Historyi Polskiej siedmnastego wieku, tak ważne papiery w archiwach rządowych Wrocławskich przejrzeć, były bezskuteczne. Natomiast szczęśliwém zdarzeniem, dostały mi się ułomki tychże samych listów, które Sekretarz Rejencyi tamecznéj, ułożenie archiwu Sobieskich poruczone sobie mający, w roku podobno 1804 dla własnéj ciekawości był wypisał, i które po jego śmierci w obce przeszły ręce.
Wypisy te, lubo ułomki tylko kilku listów Jana III. zawierają, co do słowa jednak zgodnemi są z znajduiącym się u mnie rękopismem.
Gdy uporządkowaniem niniejszego dziełka zajęty byłem, wyczytałem w 43 numerze Pszczółki dziennika Krakowskiego, list Jana III., z Heiligebron je datowany, ten sam, który w zbiorze moim, liczbą 5 jest oznaczony. List ten, stylem zupełnie do innych podobny, co do słowa z moim się zgadza.
Gdy mi dziś żadne nie pozostaje powątpiewanie o prawdziwości listów Jana III., na widok je publiczny wydaję, zachowując pisownią temu Monarsze właściwą; pierwej atoli wspomnieć mi należy, z jakich powodów wszczęła się ta uporczywa wojna, w której waleczny nasz Król, trzy razy liczniejsze wojsko Tureckie odparłszy od oblężenia Wiednia, odwrócił cios, nieodzowną zgubą Monarchii Austryackiej grożący, i do dalszych powodzeń domowi Rakuskiemu drogę utorował.
Pierwszym powodem do wojny, która tak bardzo oręż Polski wsławiła, była ówczesna niechęć Węgrów ku domowi Austryackiemu.
Już w roku 1670, Hr. Serini, Nadasti, Frangipani, Wesselini, na czele 14 Powiatów, (comitatus) Leopoldowi I. posłuszeństwo byli wypowiedzieli; wkrótce atoli zwyciężeni i w niewolą wzięci, jako winni obrazy majestatu, głowę pod miecz oddali. Odjęcie różnych przywilejów, przez Cesarza przy wstąpieniu jego na tron Węgierski zatwierdzonych, skutkiem było i karą przytłumionego rokoszu.
Porwali się powtórnie Węgrzy do broni w roku 1678, pod sprawą sławnego Hr. Emeryka Tekoli, który ufny w pomoc Turecką, i pieniędzmi od rządu Francuskiego i Porty tajemnie zasilany, liczne do boju wyprowadził wojska.
Sejm do Oedenburga zwołany w celu pojednania Narodu z Monarchą, lubo zezwolił na kilkomiesięczne zawieszenie broni, nie odpowiedział przecież zamiarom gorliwych o rzeczywiste dobro swego kraju Węgrów, gdy Hr. Tekoli, któremu Porta przyrzekła była Koronę Węgierską, zerwał układy do ustalenia pokoju dążące. Wódz ten, po upłynionym rozejmie w Oedenburgu umówionym, ufny w pomnożoną znacznie zbrojną potęgę, rozpoczął natychmiast nieprzyjacielskie kroki, a odebrawszy Niemcom kilka mocnych zamków, na czele licznego wojska Węgrów, posiłkowych Książęcia Apaffi Siedmiogrodzan i znacznego oddziału Turków, wjazd wspaniały odprawił do Budy, gdzie go Basza Budeński Książęciem, czyli (jak drudzy twierdzą) Królem Węgierskim, po protekcyą Porty ogłosił.
Wzmagające się raptownie siły rokoszan Węgierskich, bezskuteczne w Stambule rokowania o przedłużenie rozejmu z Portą, krwawą i niebezpieczną Cesarzowi groziły wojną. Monarcha ten, pomimo przyrzeczonych zobie od Xiążąt Niemieckich posiłków, zwątpiwszy o możności odporu, ubezpieczenia swego i ratunku szukał w przymierzu z Polakami. Wysłany do Warszawy Hr. Waldstein, Poseł nadzwyczajny, zawarł z Królem traktat zaczepny i odporny, w dniu 31 Marca 1683 roku podpisany, mocą którego zwycięzca pod Chocimiem i Podhajcami zobowiązał się na czele 40.000 wojska pośpieszyć na odsiecz Wiedniowi, Cesarz Leopold zaś zrzekł się wszelkich pretensyj, jakie do żup solnych w Bochni i Wieliczce rościł, zwracając oraz akt zaręczenia jednemu z Arcy Xiążąt Elekcyi do Korony Polskiej, które nieszczęśliwy Jan Kazimierz, w roku 1656 dał był Cesarzowi Ferdynandowi III, w celu otrzymania od niego posiłków przeciwko Szwedom.
Poseł Cesarski Wilczek w skutku zawartego przez Hrabiego Waldsteina z Królem Polskim przymierza, nieprzestawał naglić Jana III. do spiesznego wyjazdu do wojska; a nawet dnia jednego, gdy Król przechodził przez galeryą zamkową, wspólnie z Nuncyuszem Pallavicini upadłszy przed nim na kolana zawołał: Królu ratuj Wiedeń! Nuncyusz zaś dodał: i Chrześciaństwo.
Smutne położenie Leopolda I. spiesznej z strony jego przymierzeńca wymagało pomocy. Porta wydała mu była wojnę, a W. Wezyr Kara Mustafa, na czele 200.000 wojska, złączył się pod Pesztem z rokoszanami Węgierskiemi. Tak ogromnej nieprzyjaciela potędze, nie odpowiadały siły Cesarza. Postanowiony przez niego wodzem naczelnym X. Lotaryngii, wzmocniwszy załogi w Raab i Jawarynie, zaledwie 24.000 żołnierzy pod swemi liczył chorągwiami. Na początku Lipca 1683, W. Wezyr zbliżył się pod Preszburg. Dnia 10 Cesarz wyjechał do Linz z Cesarzową Maryą Eleonorą, w ciąży naówczas będącą. Gonili za niemi Tatarzy, i Cesarz ledwie rąk ich uszedł. Dnia 14 Lipca Turcy stanęli pod Wiedniem, a spustoszywszy okolice tego miasta, dnia 18 podkopy otworzyli.
Tegoż dnia Król Polski wyjechał z Warszawy na odsiecz oblężonym. Spieszyły ze wszystkich części kraju naszego, chciwe boju pułki, dążąc ku granicom Morawii i Austryi. Dnia 15 Sierpnia Jan III. opuścił Kraków, a pożegnawszy Królowę, przybył do Gleywic w Szląsku. Z tego to miasteczka datowany jest pierwszy list jego. Odtąd sam Król zwycięzca, kreślić będzie opisanie pochodu wojska, tryumfów, przygód i pokonanych trudności.





LIST I.
W Gliwicach[1] z klasztoru OO. Reformatów o piontey z rana.

Jedyna duszy y serca pociecho, nayślicznieysza y nayukochańsza Marysieńku. Móy tu nocleg zwyczaynie po rozieznym, był bardzo nie dobry. Przyległem sobie rękę u którey zdrentwiały mi palce, z czego porwawszy się ze snu, spadło mi coś de l’épine du dos iusqu’ au croupion, zkąd podobno przypadnie rhumatisme. Ale bardziéy ieszcze poturbował mię był Dupont[2], który powróciwszy od WMci. Serca mego o dziewiontey w noc, powiedział mi, że z tey turbacyi WMci. Serca mego niepotrzebney, pewnie WMci. Sercu memu zapaść przyidzie. Uniżenie tedy moia Jedyna Duszo proszę, abyś się chciała w tym miarkować, a nieprzeciwić się woli Bożey. Ten nam iako zawsze przyda Aniołów swoich, że da P. Bóg, w dobrym powrócić się zdrowiu. Poczta też tu nas Gdańska nagoniła. Naypierwsza y naylepsza nowina, że Jeymość Pani Kanclerzyna[3] szczęśliwie zległa y córkę powiła. Z Paryża niemasz nic; o Królowéy tylko, że była zapadła na rhumatisme y febrę, ale się iuż lepiey miała. Od P. Wdy. Czerniechowskiego[4] iest siła. Nie miał ieszcze audiencij de congé, bo się obawiaią, że to samo wyrządzić zechce, co Vitry,[5] że Królowey żegnać nie bendzie. Z strony owego strzelania Tyszkiewiczowego[6] mało z nim mówiono. To też pisze, że mówił, z Caliersem[7] o cyfry, który mu te właśnie odpowiedział słowa, że ich dać iemu nie może, bo się boi, żeby nie zginęły, ponieważ tak wiele listów ginie na pocztach, albo żeby można odmienić cyfrę, ale że ie prześle przez pewno[8] okazio. Daię tedy o tym znać P. Kanclerzowi, że cyfry są, ale że ich wydać nie chcą, aby iuż P. Podskarbi[9] wiedział, że zginieniem Cyfr, ani zakazem ode Dworu, wyniść, ani się wydrwić nie może. O kleynotach żadney nie czyni wzmianki. Le Prince de Conti[10] czyli malcontent, czy par deséspoir, par jalousie, ou par autre raison, avec le prince Carignan[11] de Soissons, z iednym tylko paziem uiechali, udaiąc: że na sukurs Wiedniowi. Że zaś bez opowiedzenia, dla tego, że drugim, którzy o to prosili, Król pozwolić nie chciał, posłał Król za nimi z surowym ordinansem. Nasz też P. Polanowski z tond się wrócił do domu, wczora bywszy cale zdrowym. Powiedają, że się strudził dniem wczoraiszym, że na krzyże upadł, y że mu krew szła w nocy kilka razy. X. Biskup Warmiński[12] był u du Vernego[13] szalonego z P. Wdo. Pomorskim.[14] Z razu pokazał się dolce, potym okrutnie furioso, mówionc te słowa, które dla gustu WMci. Serca mego piszę, que je ne connais en ce monde, ani nad sobo, tylko mon Maitre Jupiter et son épée. Wprzód ieszcze Pana niżeli Jowisza. Tandem znowu ku końcowi dolce, ten dawszy respons, że napiszę do Pana mego, aby mi odiazdu dał ordinans, bo wprzód ieszcze pokazał, że ma charakter de l’envoié de Transilvanie, i że mu tam we Gdańsku czekać kazano. Aleśmy tu z cyfr wyczytali, że iuż odebrał ordinans od Pana swego, aby ztamtąd precz iechał, y tak chconc lepiéy uczynić niżeli Vitri, bardziey podrwi, bo ludzie będą rozumieli, że on dla tego Poselstwa Seimiku Pruskiego musiał precz odiechać. Lubo czasu pisać nie daią Reienci, Comisarze, Grafowie, osobliwie P. Obersdorf stary, który ma siostrę P. Denhofowey,[15] (ten mi ieszcze wczora zaiechał drogę, człowiek grzeczny barzo, inni zaś poprzysyłali tu jeleni, danieli, bażantów, które, to iest bażanty, odsyłam do Żółkwi.) Muszę ieszcze oznajmić WMci. Sercu memu, albo raczey posłać, co do mnie niecnota Biskup Płocki[16] pisze, y co mu ia też odpisuję. Posyłam list nie zapieczentowany do przeczytania, który zapieczętowawszy, każesz WMć. moie serce oddać na pocztę Warszawską. Całuię zatym y ściskam ze wszystkiéy duszy, wszystkie śliczności WMci. Serca mego jedynego.
Mes Baisemains à M. le Marquis,[17] et à ma soeur[18].
Dzieci całuię i obłapiam.
Namiot zostawił się w Tarnowskich górach dla JMci P. Comtego[19].
Do Tarnowskich gór rozłożyć pocztę z Drabantów. Postawić ich czterech, a co raz ich odmieniać.




LIST II.
W Opawie, 25 Sierpnia o pierwszey z południa.

Jedyna duszy y serca pociecho nayślicznieysza, naywdzięcznieysza y nayukochańsza Marysienko. Jam się iuż oddzielił od ciężkiego woyska. Idę przodem ze dwudziesto kilko chorągwi lekkich y w kilkaset Dragonii. Jutro da P. Bóg, stanę w Ołomuńcu, gdzie na mnie czeka P. Szawgocz od Cesarza. Dla tego tak pospieszam, bo P. Marszałek Nadworny[20] cudownie naglił na P. Wdę. Wołyńskiego[21], aby się z nim y z X. Lotaryńskim łączył: o toż y sam X. Lotaryński do niego pisał, aby coś przed nami uchwycić albo podrwić. Boiąc się tedy aby nie chcieli uczynić iaki contre temps, albo precipiter, uchoway Boże nieuważnie, albo mieć tę sławę, żeby za zgłoszeniem się złączenia Polaków z Niemcami, miał też nieprzyjaciel ustąpić, niżeli my nadeydziemy, spieszę iako nayprędzey y poiutrze złączę sie z P. Woiewodą Wołyńskim[22]; bom mu absolument kazał na się czekać. Sam zaś przy łasce Bożej mam nadzieię że ostatniego dnia tego miesiąca nie wstępuiąc w September, stanę u Dunaiu. O czym oznaymiłem Oycu S. avec une petite plainte, który list samem koncipował po francusku i dałem do tłomaczenia Talentemu[23]. Pośle go Dupont przepisawszy WMci Sercu memu. Fanfanika[24] osypało barzo, tak iako po naycięższey febrze. Byliśmy też wczora w Raciborzu u P. Grafa Obersdorfa w zamku, ale się iemu nie godziło nas częstować, tylko z kamery Cesarskiey. Sama P. Grafowa sprowadziła naymniey Dam trzydzieści, które siedziały z nami do stołu: a lubo młodsza jest siostra naszey P. Podkomorzyney[25], zda się, że iest iey matka. Barzo grzeczna białogłowa y podobna mową y gestami cudownie do P. Podkomorzyny. Ma dwie czyli trzy córki, naystarsza za P. von Prazmo ruchawa y rozwodzi się z mężem; młodsza Panna nadobna, podobna barzo do P. Marszałkowéy[26]. Graliśmy w karty przed obiadem, naystarsza iakaś y nayszpetnieysza ograła mnie. Lud tu niewymownie dobry y błogosławiący nam: kray cudownie wesoły. Przybyło do nas ludzi nie mało; osobliwie P. Wda. Krakowski[27] który tu iest zemno. Wiencey Damy pisać nie pozwalaią, które mię tu przyszły wizytować, lubom stanął w stodole na przedmieściu. Miasto tuteczne barzo piękne y obronne. Dziś na noc idziemy za trzy mile ieszcze z tond pod same Morawskie góry. Całuię zatym y ściskam śliczności WMści. Serca mego iedynego.
Mes baisemains à Mr. le Marquis et ma soeur.
Dzieci całuię i obłapiam.
Mr. le Comte[28] iuż się złączył z nami wczora.




LIST III.
W Prostkowie, dwie mile za Ołomuńcem ku Nikielszpurkowi 27 August. 1683.

Jedyna duszy y serca pociecho, nayśliczniejsza y najukochańsza Marysieńko. Po wizycie dam w stodole pod Opawo, przeiechaliśmy Opawę, miasto pewnie miłe, ludne, ochędożne. Milę wielko z tamtąd przenocowaliśmy. Nazaiutrz uiechawszy mil z półtory kraiem barzo ślicznym, wiechaliśmy w góry.Osobliwie iedna była barzo przykra y kamienna. Tam w iednym miasteczku, do któregośmy się ledwo późno w noc dobrali, zastaliśmy P. Szawgocza, który od Cesarza potykał mię, avec des conseils, ou plutót ayec des impertinances de leur Cour: czego będzie co dzień przybywało, iak się Cesarz zbliży do Lincu, iako on y drudzy udaią. Nazaiutrz iechaliśmy ieszcze górami mil trzy, z których ziechawszy milę, iuż równo y piękno drogo do Ołomuńca, to iest wczora przyiechaliśmy, z wielką fatigą dla oratii ustawicznych, tak że się co dzień iak do ślubu ubierać muszę, y iak Pan młody wieżdżać z kawalkatą. Musiałem tedy nocować w mieście z wielko moio zgryzoto. Postawili mię w kamienicy takiey, gdzie nie było, tylko sień z sieni, a iedna drugiey większa, a to dla nieszczęsnego swego zegaru, żeby go było widać, kiedy osóbki przed wybiianiem kręciły się do koła, comme des marionettes. Miasto większe niżeli Opawa, ale lud nie tak polityczny. Wszystko arcy drogo a y przedawać niechcieli. OO. tylko Jezuici wielki mi uczynili honor, nazywaiąc i w oratiach y na przybiianiach po ołtarzach, Salvatorem. Dziś byłem u nich, y w pałacu Biskupim, którego tu niemasz: oboie to mogłoby stać wśród Rzymu. Ludzie tu nas wszędzie błogosławią, wznosząc ręce do P. Boga za nami. Tu dziś na popas stanąłem. Wielce uturbowany z listu P. Woiewody Wołyńskiego, który mi oznaymuie, że Xiąże Lotaryński, znowu od tego mostu, który przeciwko Tulnowi buduią, ruszył się nazad ku Preszpurkowi, zkąd Tekoli z Turkami y Tatarami wszedł w Austryą y w onéy wsie pali y plondruie; do którego ruszył się P. Woiewoda Wołyński, nad móy ordinans. Tego momentu, gdy to piszę, przyszedł list od P. Woiewody, że iuż Xże Lotaryński miał potrzebę z tym nieprzyiacielem. Listu tego originał posyłam WMci sercu memu; a sam nie maiąc czasu, kończę tym co zawsze, to iest, całuię i ściskam milion razów wszystkie śliczności WMci serca mego Jedynego.
A Mr. le Marquis mes baisemains et a masoeur. Dzieci całuię i z duszy obłapiam.
Posyłam original de lettre de Mr. le Duc de Lorraine WMci sercu memu.




LIST IV.
Mila za Bruno, we wsi Modric 29 przed północą.

Jedyna duszy y serca pociecho, nayślicznieysza y nayukochańsza Marysieńku. Po napisanym liście z Ołomuńca nie stało się nic osobliwego. O Tekolim[29] ucichło y Tatarowie gdzieś zapadli, że o nich słuszney dotąd niemasz wiadomości. Skoro my przeidziemy za most, tym co poiadą za nami, trzeba się będzie mieć na wielkiey ostrożności, i daleko prosty do Wiednia obieżdżać gościniec. Osobliwie tego życzę P. Wdzie. Pomorskiemu,[30] który moie od X. Warmińskiego[31] przy sobie wiezie pieniądze. Już tu ztąd do Wiednia tylko trzynaście mil. P. Marszałek Nadworny[32] zabiegł mi drogę pocztą, ieszcze na tamtey stronie Bruny: tamże y owa kiedyś Xiężniczka Olsztyńska, co była przy Królowy Eleonorze[33] z kilko Dam. Jest za Xiążęciem Lichtensteinem.[34], gburem i coś ieszcze nadto. Odmieniła się tak, że wszyscy, cośmy ią znali, niemożemy dotąd sobie perswadować, żeby to ta była. Gruba, tak właśnie wysoka, iako Pani L’Etreux[35]. Mszy S. słuchałem w Brunie, w kościele Franciszkanów, gdzie się trafił odpust y założenie S. Jana Chrzciciela a dziś obchodzi właśnie Kościół ścięcie iego. Miasto piękne y obronne. Osobliwie zamek na wysokiey górze, forteca wielka. Co do kraiu, niemasz w świecie nic równego; ziemia lepsza niżeli w Ukrainie. Góry wszystkie pełne winogradów, którymi a brzoskwiniami domy swe okrywaią. Gęstość taka kup w polu, że temu nikt nic nigdy podobnego nie widział. Jutro da P. Bóg złączę się z P. Woiewodą Wołyńskim[36] a poiutrze z Xiążęciem Lotaryńskim, o którym taką mi czyni P. Marszałek Nadworny[37] relatio, że człowiek niewielki, gros, sans mine melancolique, niczym się nie bawiący, ospowaty; stroi się tak iako naymizernieyszy człowiek, w podartey prostey sukni, kapelusz nie tylko bez pióra, ale i bez rubantu, wytarty y utłuszczony; alias człowiek dobry y rozum maiący, mało mówiący i niby timide, nieśmieiąc snać w niwczem wykroczyć przeciwko ordinansom dworskim. W Brunie dziś iedliśmy obiad u nieiakiego Kolowrata, który tą zawiaduie Prowincyą, a był Posłem od Cesarza na traktatach Oliwskich. Dosyć nas pięknie traktował y cale z francuska. Widzieliśmy też w kościele owę Celerin alias Woiewodzinę Ruską[38], y Panią Sztumową. Nie pomnę ieźlim oznaymił WMci. Sercu memu z Ołomuńca, żeśmy tam widzieli w oknie owo Ludron, która iest za mężem, uczynionym teraz od Cesarza Kapitanem nad studentami. Woiewodzie Ruskiemu[39] kazałem iść za sobą z usarzami y ostatkiem woyska, zostawiwszy po zadzie piechoty. To pisząc, przybiega pocztą Chorąży od X. Lotaryńskiego z listami, który mi posyła list od Staremberka Kommendanta Wiedeńskiego, dwudziestego siódmego pisany. Proszo barzo o sukurs, bo iuż nieprzyiaciel w iednym z niemi siedzi Ravelinie, a idzie ziemią podkopem pod Beluard nazwany Cesarski[40], tak, że go czuią nasi minierowie, którzy contre-miny kopio pod sobo. Przydaie, że na głowę wszystko woysko prawie Wezyr wpendził w aprosze, i że się na coś wielkiego gotuią; a u nas ieszcze dotąd most nie stanął. Woyska Xiążąt y Elektorów iuż się prawie wszystkie o iutrze zgromadzą; ale Brandeburskie nie przyidą na czas. Niewiemy co iest w tym, że Turcy napieraią się koniecznie ponaprawiać te mosty, które Xiążę Lotaryński przy Wiedniu był popalił, y szańce które tam rozrzucił. Daią znać, że tam znowu do tego mieysca ordinował tysiąc piechoty. Jutro da P. Bóg, spodziewamy się usłyszeć działa Wiedeńskie, a poiutrze napić się wody Dunayskiey. Dumont ieźli nadiechał, proszę aby to co dla mnie przywieść miał, przysłać mi przez pierwszą okazyą. O kozakach co tam słychać, oznaymić mi, a poganiać ich za mną, powiedziawszy pacierz P. Menżyńskiemu, że mi się z razu nie odezwał. Z Litwo co się także dzieie, która iest moim naywiększym kłopotem; bo tu ich cale nie potrzebuią, y ustawicznie mi głowę o to gryzą. Zyczą wszyscy, aby szli przez Węgry, aby przynaymniey za te pieniądze, które pobrali, uczynili iakokolwiek nieprzyiacielowi diversio. O zdrowiu WMci Serca mego, po rozieznym się naszym, naymnieyszy niemam wiadomości: bo lubo ich tak wiele ztamtąd przyieżdża, takie iakieś nieszczęście, że żaden tamtym, gdzieby się miał potkać z WMcią, Sercem moim, nie iechał gościńcem.
Całuię zatym i ściskam ze wszystkiey duszy i serca wszystkie śliczności nayulubieńszego mego ciałeczka.
Mes baisemains à M. le Marquis et à ma soeur.
Dzieci całuię, obłapiam y pozdrawiam.




LIST V.
Z Heiligebron, mil trzy od Tulmu, gdzie most buduią. Ultima Augusti.

Jedyna duszy y serca pociecho, nayślicznieysza y nayukochańsza Marysieńku. Pocztę Krakowską, powróciwszy z Nikielszpurku, który widzieć lekko ieździłem, zastałem w Obozie późno iuż w noc. List WMci. serca mego z niewymownym odebrałem ukontentowaniem. Naprzód poyrzałem na numero, y znalazłem, że to iuż drugi list, a pierwszego niewidziałem, bo to dopiero pierwsza po rozieździe naszym poczta: na datę potym, ale tylko dzień y wieczór napisany; że to iednak iuż z Krakowa, doczytałem się niżey. Niech P. Bóg będzie pochwalon, żeś WMć. moie serce jedyne w dobrym zaiechała zdrowiu: ten ból iednak w palcach iest rzecz iakaś cudowna. Jeźli mi się tu gdzie trafi iaki sławny doktor, niezapomnę pewnie proponować mu téy kwestii. Co strony Mr. le Comte,[41] sprawię się we wszystkim według woli WMci serca mego. Namiot ieden z moich zostawiłem był dla niego, albo raczey z drogi przez Stefana wróciłem, y w Tarnowskich górach złożyć zleciłem. Ale się widzę y Stefan minoł z J. M. P. Contem, i IMP. Comte minoł Tarnowskie góry. Za konia angielskiego pięknego y dobrego dałem czerwonych złotych sto, tegoż momentu liczyć kazałem. Ale P. koniuszy koronny[42] z odebraniem ich zatrzymał się, to mi powiedziawszy, że się dowiedział od Siekierzyńskiego, że J. M. P. Comte ma pieniądze, które pożyczył u J. M. X. Nuntiusa[43]. J. M. X. Nuntius zaś ma ich odebrać na assignatio w Woiewództwie Krakowskiem, którą J. P. Comtowi na Regiment, JP. Kanclerz[44] posłał. Z drugiemi zaś pieniądzmi uczyni się to, iako WMć moie serce pisać raczysz y z samym tylko Majorem o tym znosić się będzie. Aleć tu dotąd nietrzeba było pieniędzy, bo wszędy prowianty bardzo dobre dawano: a przecie iako się skarżą oficerowie, siła mi żołnierzów ucieka y pacholików Towarzystwa. Dla Boga, dla Boga niechay to tam łapią a naybardziey około Częstochowy; o czym pisać y do JP. Krakowskiego[45] kazałem. Zły człowiek P. Mężyński, iuż był we Lwowie a naymnieyszéy nie pisze litery o kozakach, y co sprawił w Ukrainie. Zdrayca Zywert Postmayster Lwowski pisze o nim, że iest we Lwowie y że on sam miał wypisać wszystko; iakoby zdrayca siła stracił, gdyby y on był cokolwiek o nich napisał. (Skarży się tenże Zywert, że poczta z Krakowa do Lwowa chodzi aż na Warszawę.) A ia niedbam ni o kogo, ieno o samych kozaków[46], do których nie raz przez dzień westchnę. Łożywszy tak wielki koszt na nich a niemieć ich na sam czas, ieśli iest supportable? racz WMć serce moie uważyć. Tych tedy jedynych kozaków popychać ieźli nadeydą y pod tych wozy dawać! bo się bez inszych ludzi obeyść możemy. Bez kopii y bez dzid siła tu bardzo chorągwi. Jam siła swoich porozdawał różnym, nawet y Litewskie; ponieważ o tych niesłychać gaszykach. Wspomniey sobie WMść moie serce iako się mnie niechciało tych Chorągwi; bom to widział y wiedział, że koszt tak iako w błoto wrzucę. Dzidy swym kosztem kazałem tu robić po miastach y z proporcami, y bendę cudzym rozdawał chorągwiom. Możesz to WMść moie serce powiedzieć J. M. X. Nuntiusowi, a oraz, że tu nam PP. Generałowie y Rządzcy tuteczni y radzi bardzo y nie radzi. Radzi, żeśmy ich salwować przyszli; nieradzi, albo przynaymniey zadziwieni, żeśmy tu prędzey przyszli, niżeli się spodziewali; a oni dotąd się ieszcze niewygotowali. Dla tego nie byłoby, uchoway Boże, czego złego na kogo złożyć, bo y most ieszcze niegotowy, y ludzie sascy et de l’Empire po zadzie. Ale to teraz wszystko na głowę leci: P. Waldek niechciał tu u mnie y ieść; pisać wolał do ludzi swoich, aby dniem y nocą pośpieszali. Cesarz ma się pewnie a pewnie spuścić wodą aż do Kremzy, gdzie iuż stanął nasz P. Międzyrzycki[47] przodem, y będzie tu u mnie o iutrze. Xiążęta też Bawarski y Saski pewnie sami będą. Prince de Conti[48] za pisaniem Królewskiem został w Frankfurcie, a de Soissons[49] tu przyiechał do woyska samowtór tylko. Sepeville[50] niechciał się tu zbliżać: wymyślił sobie drogę do Inszpruku do Cesarzowey wdowy, niby to daiąc znać o śmierci Królowey swoiey. O Brandeburskich ludziach cale nie słychać, y iuż na nich czekać nie będą. Możesz tedy WMść moie serce przymówić X. Nuntiusowi, żeciem przecie godzien był owego miecza, który Królowi Michałowi posłano y tey róży[51]; a przecie mię to nie potkało z zadziwieniem całego świata. Zaprawdę takiego erroru Rzym jeszcze nigdy nie popełnił.
Jam dnia wczorayszego uszedł z woyskiem więcey niżeli mil sześć polskich. Zszedłem się z rana z P. Woiewodą Wołyńskim[52], y tak nas w kupie przecie zbiegł X. Lotaryński, niespodziewanie barzo, bo go y pierwsze nie poznały straże. W kilkanastą tylko koni przybieżał; ale nas przecie w dobréy zastał sprawie z wielkim swoim, y tych ludzi, co z nim byli, podziwieniem. Bom trafunkiem półgodziny przed tym, iako iść mieli nazaiutrz, zaordinował. Mamy też tu cztery usarskie chorągwie, y z dzidami niemało; co się zdało wielce okazało. Przed tem potkaniem się widzieliśmy na niebie o siódmey z rana w śliczną barzo y iasną pogodę, tęczę, niby małą w miesiąc właśnie zrobioną, tak iako zwykł bywać kilka dni po nowiu. Rzecz to cale niezwyczayna. Myśmy szli na zachód, a to się pokazało za nami obróciwszy się ku wschodu w lewo od słońca. Potym z tego miesiąca poczęło się czynić jak na kształt lx. t. j. takim kształtem    Trwało to około półgodziny. Zsiadłszy z koni w obozie przypatrował się Xiąże woysku naszemu, które do obozu wchodziło, a tym czasem namioty rozbiiano. Prosiłem go potym ieść, czego się niespodziewał, bo wozy dopiero nadchodziły, a stanęliśmy w polu bez wody, drew y ognia. Atoli przecie dosyć na nich było, że nie tylko się naiedli, ale się y popili, y dobrze. P. Waldek przyiechał także w godzinę iakoś po Xięciu Lotaryńskim. Ten nieiadł z nami, dla tego, iak się wyżéy napisało. X. Lotaryńskiego portret niżéy opiszę, ale to wprzód dla uciechy Xiężney Jey Mci.[53]. Naprzód niechciał pić inszego wina ieno Mozelskie z wodą, y to wody barzo siła; iakoż cale nie piia. Rozochociwszy się iednak, pił y Węgierskie. Ow Taff[54] co był Posłem od niego na moiéy Elektii, był też z nim, y zda mi się, że jest we wszystkiem Robakowskim[55], często mu do ucha szeptał, y aby był niepił, przestrzegał; ale się zaś y sam stróż upił y samże potym ochoty dodawał. Gdy iuż sobie tedy podpił Xiąże, po różnych komplementach pytał iak się zowie po polsku Oyciec y Brat. Powiedziano mu. Tedy, iako owo X. Arcybiskup Gnieźnieński[56] zwykł czynić, powtórzył to z pięćset razy, pokazuiąc na mnie; „to Oyciec, a ia syn, a wy bracia moi.“ Na Fanfanika[57] zaś coraz, że: „ten wprzód y tamci trzey, a ia piąty.“ To znowu co moment zapomniał iak Oyciec po polsku. To tak było tego przez kilka godzin. Było z nim y inszych grzecznych kawalerów, iako to ieden Savoyard, który przyprowadził z sobą kilkadziesiąt Volonterów: synowie potym Montekukulego, Ausperka i inni. Niepodobna to wyrazić takiey wesołości, takiego ukontentowania, iako ci ludzie pokazowali. Wivat ustawicznie, wynoszenie nas iusque’ aux nues, tam ieszcze gdzieś wyżey pod niebiosa. O Electii siła diskurował Taff, że on mi iéy pierwszy winszował imieniem pana swego, który nigdy zemną nie konkurował. Owo zgoła, roziechaliśmy się z sobą, obie strony wielce z siebie kontente. Xiąże jechał na całą noc do swego obozu. Z miasta nie było nic świeżego. Dano im iednak zaraz znak o przyieździe naszym. Absolument w naymnieyszey rzeczy chcą słuchać ordinansów. O tym dniu, który P. Bóg przeznaczył, do zeyścia się z nieprzyiacielem, wszystek był z razu diskurs z wielkim ukontentowaniem, że mię będą mieli à leur tete. Dla tego moie serce tak obszernie piszę, (podobno z fatigą WMści serca mego), abyś tego y drugim udzieliła nakształt gazet. Portrait de Mr. de Loraine[58]. Wzrost y mężność mało się różni od X. Radziwiłła Marszałka Litewskiego[59]. Twarz y oczy P. Oboźny Koronny[60], y tego niby zda się być wieku. Nos aąuilin barzo y niby en perroquet. Ospa dość znaczna na twarzy; bien plus vouté que d’Espine: w pasie zaś iako nasz nowotny murzyn. Suknia na nim szara, bez wszystkiego, guziki tylko złote szmuklerskie, dosyć nowe; kapelusz bez piór. Buty żółte były przed dwiema miesiącami albo trzema; napiętki z korków. Koń niezły, siedzenie stare; uzdy na koniu to iest harnais proste, rzemienne złe arcy y stare. Ayec tout ceci, ce n’est pas la mine d’un marchand, ou d’un Italien, ale d’un honnete homme, et d’un homme de condition. Dyskurs barzo dobry w co go tkniesz. Modeste; nie wiele mówiący, y zda się być właśnie poczciwy człowiek; y woynę rozumie barzo dobrze y do niey się aplikuie. Perruque blonde nie cnotliwa: znać że cale o stróy niedba. Owo zgoła iest człowiek, z którego się fantazyą moia barzo łacno zgodzi, y godzien większey daleko fortuny. Już tedy tą okazyą nie śmieiąc dłużey inkomodować WMści serca mego, całuię, lubo w imaginacyi, z niewymownym iednak gustem, wszystkie śliczności nayukochańszego mego ciałeczka. Obiecuię też WMści sercu memu niegniewać się tylko w dzień potrzeby na samych Turków.
Mes baisemains à Mr. le Marquis et à ma soeur. Dzieci całuię, obłapiam. Cieszę się barzo, że się tak grzecznym czyni Filonecik[61].




LIST VI.
A Stetelsdorf, w zamku starego Grafa Ardeka, który był Koniuszym Wielkim u sławnego Wallensteina, a żyie dotąd, ćwierć mile od mostu pod Tulnem, 4 Septembris.

Jedyna duszy y serca pociecho nayślicznieysza y nayukochańsza Marysieńko. Dobrze barzo WMść moie serce pisać raczysz w liście swym Nro. 3. du 28 aout, że insi maią więcéy y częściéy pisać czasu. Spieszna bowiem droga, przeiazdy przez miasta, komplementa, witania, konferencye ustawiczne z X. Lotaryńskim y inszymi, ordynanse różne, nie daią nie tylko siła pisać, ale ani ieść, ani spać wcześnie. A tym bardziey teraz, kiedy Vienne iest iuż fort pressée, u Dunayskiéy iuż stoimy przeprawy, kiedy nieprzyiaciel iuż tylko o mil cztery; a cóż dopiero ceremonie nieszczęsne, adiustamenty to tego, to owego, kto wprzód, kto na zadzie, kto po prawéy, kto po lewéy ręce; konsylia potém długie, flegma, nie rychłe rezolutie, nie tylko czasu niepozwalaią, ale przykrość y zgryzotę wielką przynoszą. Co zaś do tego, aby było koło nas propre, assekuruię w tym, że ieżeli nas z tego tylko sądzić będą, tedy nas będą mieli pour plus riches, quil’ ne fut Crésus, et pour les plus magnifiques de ce siécle. Barwy bowiem na Paikach, na Paziach, na Lokaiach arcypiękne, konie bogato ubrane, pokoie obite, bo y móy, y Fanfanika złocistemi obiciami, trzeci zaś, to iest Antikamera Burkatelą.
Oni zaś centki srebra nie maią u koni, Suknie proste, w pół z niemiecka, w pół z węgierska; wozy proste; Pazia, Lokaia, żadnegośmy dotąd nie widzieli. Xże Saski[62] wczora był w czerwonéy sukni prostéy, szarpo karmazynowo z frandzlo prosto przepasany, iako owo więc bywał nieboszczyk P. Woiewoda Sendomirski. Do wizyt też tu nie przychodzi, bo woyska różnie stoią, y daleko od siebie: y tak niby pocztą przybiegaią y odieżdżaią. Zaszedłszy zaś za Dunay, rozumiem, że ieszcze będzie mniéy czasu do strojów, do powagi y do komplementów. Portrait de Mr. de Saxe. Plus petit que Jarocki, et bien plus gros la barbe à la mode des vieux Allemands. Il pourrait avoir quarante ans; il ne sait pas parler, ni francais, ni latin, et parle fort peu allemand; point de harangue, ni compliment; parait etre etourdi, ivrogne, simple et bon homme. Na Ustrzyckiego barzo mi nie miło, że nie wziął lichtarza y fuzyi, które przywiózł Dumont[63], a teraz to oboie potrzebnieysza niżeli nożyk za czapką, albo strusie pióra u kapelusza. Przynaymniéy że tedy przysyłać to oboie przez P. Woiewodę Pomorskiego[64], uniżenie proszę. Vous me parlez mon amour d’un certain Stanecki, qui a été autre fois à moi. Prawda to iest: był potym pielgrzymem. Trzeba wprzód widzieć tych ludzi y popisać, niżeli mu pieniądze pokazać. Ale to wszystko iuż nie rychło, chyba by się tam na co P. Lubaczewskiemu[65] zgodzili, bo my tu pewnie onziéme de ce mois będziemy mieli z nieprzyiacielem rozprawę, do czego iuż tylko siedm dni. O Doktorze Pecorinim naymnieyszey nie zastaliśmy litery w Ołomuńcu, ani naymnieyszey dotąd wiadomości. Mr. De Varmie pisał do mnie iuż dawno, że mi téy drogi dopomódz nie może, bo mu tego Prowincya Pruska, iako swemu Prezydentowi żadną miarą pozwolić nie chciała, osobliwie dla tych pokazuiących się po morzu okrętów Francuzkich[66]. Złego zdrowia de Mr. le Marquis[67] z duszy żałuię. Dla Boga, trzeba, mu to wybiiać z głowy: dosyć że on będzie miał de la gloire, kiedy nam tu P. Bóg z łaski swéy Świętéy poszczęści. O X. Kamienieckiego[68] się też niesłychanie turbuię. Tak P. Bóg z woli swojey S. ustawicznie na naszych przepuszcza przyiaciół. WMść. zaś moie serce, dobrze barzo uczynisz, że zażyiesz des remédes dla zdrowia swego, które mi iest tak précieuse. Les quarante heure że się zaczynaią, dobrze barzo; y daley to continuer, iako do tego Pana, który się sam nazwał Panem woysk zastępów, a zatym y zwycięstw. Przy mnie sypia P. Podskarbi[69] Nadworny y Pan Starosta[70] Łucki, który przed wczorem nas nagonił. Fanfanik dosyć grzeczny, y praca mu nie wadzi. Nie wiem kogo mu przydać. P. Lwowski[71] zabawny. P. Inflancki[72] aby zaś sobie y na potym nie chciał tego pretendować, dla tego ieszcze się z tém zatrzymało. Tymczasem zawsze iest przy mnie, y podle mnie stawa zawsze, lubo w kotarze lubo w pokoiach. Nie wiem ieżeli też to doszło wiedzieć WMci serca mego, że się z Gliwic P. Polanowski wrócił do Polski, nie żegnając mię, ieno iuż odiechawszy przysłał do mnie Woiewodę Ruskiego,[73] P. Złotnickiego y P. Prusinowskiego, powiadaiąc, że się owem prezentowaniem przed WMcią moim sercem tak strudził, czyli przełamał w krzyżach, że iechać nie może, że iedzie do Częstochowy, tam umierać, albo się leczyć. Jam posyłał za nim perswaduiąc, że choremu naylepiéy na mieyscu leżeć, że tu w Gliwicach u OO. Reformatów wczas wielki, blisko granicy; ozdrowiawszy, za nami iuż iechać będzie bliżéy; nawet chorować w tym kraiu będzie poczciwiéy, bo każdy rzeknie, że tam chory leży, gdzie woyna, y za złe mieć nie będzie. Jeźli zaś umrzeć, to tak daleko do Nieba ze Szląska, iako y z Polski. Nie miałem od niego na to żadnego responsu. Widział go P. Starosta Łucki w Częstochowie w kościele mszy słuchaiącego: tam tylko przenocował y po nabożeństwie daley w Polskę iechać miał, narzekał, płakał na swe nieszczęście. Nic nie iest widzę innego, ieno sama iedyna hipokondrya, która iest strasznieysza nad wszystko, kiedy z sławy i reputacyi ludzi odziera i łupi. Mr. le Comte iest zawsze przy mnie, y w czem tylko będzie potrzeba, miłość moię wyświadczyć gotówem. Mnie katar dotąd nieopuszcza y ustawicznie tyłu głowy bolenie, osobliwie w nocy; lubo i w kaftaniku sypiam, y w pawilonie, y w cieple. Pawilon y obicie dobrze się barzo aiustowało. Fanfanik ze mną nayczęściey iada; co zaś do kuropatw, do bażantów y innych zwierząt, mógłby ich ziadać y po kilkoro na dzień, bo tego mamy dostatek, iako i fruktów. Nie trzeba się było widzę obawiać, aby byli czego tu przed nami nie zaczęli; bo y teraz ieszcze niektórzy radziby albo zwlekli ieszcze iaki czas, albo zbytniego upatruią bezpieczeństwa: ale to nie nasi. Co o żałobę po Królowéy Francuzkiey, nie zwyczay iéy brać, póko nie oznaymią o śmierci. Tu dotąd nikt iéy nie bierze, y wątpię aby iéy zażywano à la Campagne: osobliwie mnie, nie rozumiem żeby się zeszło, póko nam z tamtąd nie dadzą wiadomości. Xdza Biskupa Chełmińskiego[74] piechota omieszka iuż pewnie, iako y drudzy. Każę ią przyłączyć do Regimentu JP. Comtego[75]; ale wątpię żeby tego było potrzeba, bo y PP. Kożuchowscy[76] obadway przyszli, y ludzi przyprowadzili. Co strony pieniędzy Panu Krakowskiemu[77] gdy Wć. y rada ta, która iest przy WMści moim sercu, obaczycie własną tego potrzebę, że się to obróci na imprezę jaką pewną nie żałować pieniędzy, nie odsyłaiąc tu do mnie, bo by to było nierychło. P. Kanclerz[78] życzy wydania wici: nie wiem dla czego y dla kogo? bo ieżeli dla Tekolego, ten z tamtąd daleko, bo tu obległ Preszpurk z Turkami y Tatarami, y przysłał prosząc o armistitium, aby się mógł tym sposobem zbyć Turków i Tatarów, którzy mu kraje iego w niwecz obracaią. I Xże Apaffi[79] Siedmiogrodzki pisał w tych czasach do Cesarza, ofiaruiąc medyatio między nim a Turkami. O nas cale ani Węgrowie, ani Turcy nie wiedzą, ani wierzyć temu nie chcą, co barzo dobrze na naszą stronę. Już też dzień dobry nastaie lubo pochmurny, po kilko dniowym deszczu; zaczym mi kończyć przychodzi, bo mi dziś dziewięć mil wielkich uiechać przyidzie, rozsadzonemi końmi do mostów Wiedeńskich, które z tąd wielkich pięć mil, y nazad się wrócić; bo jutro zaś w Imie Boże trzeba się brać ku przeprawie. Kończąc zatém, całuię z duszy i serca wszystkie śliczności WMści serca mego iedynego.
Jado ze mną y obadway PP. Hetmani, bo iuż tu wczora stanął JP. Wda. Ruski.
A ma soeur et à Mr. le Marquis mes baisemains.
Dzieci całuię i obłapiam.
Tak mi się zwlókł czas, że iuż ósma; zaczym nocą siła nadłożyć przyidzie.




LIST VII.
Za Dunaiem u mostu pod Tulnem, 9 Septembra, rano o piątey.

Jedyna duszy y serca pociecho, nayślicznieysza y najukochańsza Marysieńko. Dwa listy dnia wczorajszego oddane mi od WMci serca mego; późnieyszy No. 5, du 4me Septembre wprzód mię doszedł, ten zaś Nro. 4 et du premier Septembre, w kilka godzin potém, obydwa przez ręce P. Rezydenta, który tak reglował pocztę, że dwa razy tylko w tydzień chodzić będzie, to iest we czwartek, iako to dziś, y w poniedziałek. Ale y ta P. Bóg wie, ieżeli przechodzić będzie mogła; bo iako się skarżył generalny Postmagister, że ci, co się po zadzie wloką, iuż mu dwóch pocztarzy zabili dla koni, które z pod nich pobrali. Myśmy dzień wczorayszy tu strawili na nabożeństwie, gdzie nam dawał Padre Marco d’Aviano[80] benedictio, umyślnie tu przysłany imieniem Oyca S. Komunikował nas z rąk swych; Mszą miał y exortę niezwyczaynym sposobem, bo pytał, ieźli macie ufność w Panu Bogu, y odpowiedaliśmy mu wszyscy, że mamy, potym kilka razy kazał za sobą mówić głośno: „Jezus Marya, Jezus Marya.“ Mszą miał dziwnem nabożeństwem: prawdziwie to iest człowiek złączony z P. Bogiem, nie prostak, y nie bigot. Był u mnie na tamtey stronie Dunaiu na audiencyi więcéy niż pół godziny; powiadał co mówił z Cesarzem prywatnie, iako przestrzegał, napominał, pokazował dla czego P. Bóg te tu karze kraie. Na woynę mu samemu iść, ani się tu zbliżać nie kazał, y kiedy wczora rozgłoszono, że Cesarz iedzie, że mu gospody tu w Tulnie rozpisuią, on się tylko uśmiechał a głową pokazował, że nie. Jakoż to znać tylko finta, o czym y do mnie Cesarz pisał, chcąc niby się ze mną widzieć, a oraz i woyska wszystkie. Ale poznałem to, że temu barzo radzi, żem ia tego nie potrzebował, y owszem życzyłem, aby nad Krems daley się tu nie zbliżał, ponieważ woyska się dziś w imie Boże do nieprzyiaciela ruszaią, y w ciasnoty wielkie, góry y lasy wniydą. Tu zaś z tyłu mogą Tatarowie przyiść, aby tym ludziom, którzy idą pozad, znami się złączyć przeszkadzali. My się tu iuż kilka dni bieduiemy z przeprawami, a co raz nam ieszcze deszcz przeszkadza. Mosty lubo arcy dobre a przecie się ustawicznie psuią, dla czego dotąd y połowę ieszcze wozów woyska konnego naszego nie przeprawiło się, co iest z srogo niewygodo, bo tu na tey stronie y ździebła słomy nie dostanie nie tylko siana. Bo tu na tem mieyscu właśnie Han z swymi woyskami stał przez kilka niedziel. Ale ieszcze gorzey daleko z tąd do nieprzyjaciela, gdzie tylko góry srogie a lasy, które przebywać potrzeba kilka razy na dzień. Sprowadzaią przewodników, y wszyscy nad tym radzą, a żadną miarą sposobu wynaleźć nie mogą; y tak się przypadnie puścić na samą wolą Bożą. Tak przeto stanęło między nami, że piechoty wszystkie wprzód grimperont na te góry, y dla kawaleryi przeprawy robić będą. Dziś iuż tedy w Imie Boże do tego się bierzemy, by też y wozy wszystkie przeprawić się nie miały; co będzie z wielko niewygodą y narzekaniem woyska konnego; bo nietylko że wozy nie przeydą, ale co z nimi będzie daléy czynić, iest trudność niewymowna; ponieważ z iedney strony drogi nieprzebyte, a z drugiéy w tak pustym y głodnym kraiu, gdzie wszystko nieprzyjaciel z ziemią porównał, bez nich się obejść niepodobna. Z Xcia Lotaryńskiego iestem niewymownie kontent. Il en use fort bien avec moi, et c’est un honnete homme, et homme de bien, et il entend le métier de guerre plus que les autres. Sam odbiera zawsze odemnie parol. Toż uczynił wczora et M. de Saxe, gdy się iuż ich z nami złączyły woyska, które dnia wczorayszego widzieliśmy. Arcypiękne, gromadne, munderowane, y w wielkim porządku. Może się rzec o Niemcach, co o koniu powiedziane, że nie znaią siły swoiéy. Une fausse alarme mieliśmy iuż po dwie nocy; osobliwie téy przeszłéy, była wielka; dotąd ieszcze nie wiemy przyczyny. Fanfanik nie pokazał żadnéy po sobie trwogi, y owszem grande envie de voir au plutot les ennemi. Il se fait tout autre qu’il n’a pas été. Przydałem mu Mr. le Castelan do Livonie[81], bo inaczéy być nie mogło. Xiążąt niezmierna się rzecz zbiega z całéy Europy: pocztami biegą dzień y noc. Xiąże Bawarski miał iuż téy stanąć nocy; wczoray przybyli Neyburscy dway, Hanowerski, de Virtzburg, młody Anhalt, y innych rzecz niezliczona. Dopieroż Kawalerów różnych nacyi, którzy chcąc mię widzieć, nie daią mi prawie co inszego robić, y o czém myśleć. Lekko to wszystko barzo się wybrało; moim namiotom y assystencyom wydziwić się to nie może. X. Saski obieżdżał ze mną wczora woyska, w teyże swoiey codziennéy czerwonéy sukni: na koniu u rządzika, trzy tylko albo cztery centki z białego srebra, lokaia ani pazia żadnego; namieciska z prostego chwilichu, nawet assystencya barzo mała koło niego, y to chyba z samych officyerów. Gwardya iednak, która wczora za nimi przyszła, barzo piękna y gromadna iako y całe woysko. Języcy nieprzyjacielscy, których dotąd wodzono, wszyscy się na iedno zgadzają, że Turcy o przyściu naszym wierzyć nie chcą. Koło Wiednia czemu barzo rzadko strzelaią, zgadnąć nie możemy, iuż dawno z tamtąd żadnéy niemaiąc wiadomości. P. Stadnickiego Niemirowskiego[82] nie widać ieszcze. P. Starosta Lubelski[83] przybył i o drugich, że idą powiadają, osobliwie o Panu Staroście Sendomirskim[84], iako by miał być z tąd tylko o dziewięć mil, czemu ia nie wierzę. Niemasz ani Regimentu iego, ani chorągwi. Kopii ani dzid nieprzysłano; ale co po nich wszystkich, kiedy Kozacy z Menżyńskim iuż nie na czas przyidą, którzy tu iedni byli naypotrzebnieysi, osobliwie w przeyściu przez te niecnotliwe góry y lasy. Ale niech się we wszystkiem dzieie wola Boża. Tego momentu przychodzi wiadomość od podiazdów, że pod Wiedniem strzelaią bardzo z muszkietów, a z dział rzadko barzo. Estki[85] tu nikt nie widział, ani o nim nie słyszał. Peccorini też tu doktor stanął przed wczorem; człowiek się zda barzo grzeczny. X. Kamienieckiemu naszemu, że się poprawiło, niech P. Bóg będzie pochwalon: niewymowniem się o niego frasował, i iakoby mi kilka tysięcy ludzi przybyło, tak mię ta o polepszeniu zdrowia iego ucieszyła nowina. Giża[86] siedzi ieszcze w Lubowli; nie przysłał po niego konwoju Tekoli dotąd. Tekoli sam iest tu nie daleko pod Preszpurkiem z częścią Turków y Tatarów. Przysłał do X. Lotaryńskiego Posła swego, ofiaruiąc mu Armistice, a to, aby się zbyć mógł od siebie Turków y Tatarów, którzy mu ziemię pustoszą. O mnie cale tu nie wiedział Poseł: gdy mię obaczył, zadumiony ledwo słowo przerzec mógł. Pisałem tedy do niego przez tego Posła w cyfrach y dobre dałem mu napomnienie. X. Siedmiogrodzki iest pod Wiedniem przy Wezyrze y z swoiem woyskiem. Pisał przed kilko dni do Cesarza ofiaruiąc mu medyacyo. Wezyr mu to pisać pewnie kazał, według swoich dawnych zwyczaiów. Wołosza y Multani tamże, ale z tymi wszystkiemi trudna correspondentia. Sługa Xieżny JMci[87] omylił się, bo z Apostołem[88] niemasz Kozaków nad półtorasta; są to ludzie P. Wdy. Wołyńskiego[89]: a P. Menżyński siedzi ieszcze z swymi we Lwowie, iako sam pisze y Zywert Postmagister Lwowski. Żalę się też na WMści moiej duszy, przed samem sercem moim Waszecio, moia iedynie kochana Marysieńko, żem sobie dotąd nie mógł zarobić na lepszo reputacyo. Po tak wielkich dowodach miłości moiey, pomawiać mię czy się godzi, że listów nie czytam? a ia w naywiększych zabawach moich, naymniéy ich trzy razy czytam: raz kiedy przyidą, drugi układłszy się, kiedy się uwolnię od spraw publicznych, trzeci kiedy na nie odpisuię. Rachowanie zaś lat pobrania naszego, liczba dzieci, cale nie miała co robić, nie tylko w liście ale i w myśli. Że czasem nie wiele piszę, oh moia duszo! trzebaż było inszym przypisać przyczynom, nie téy, którą sobie niewinnie i niesłusznie imaginować raczysz. Pół świata ludzi iuż tylko mil kilka od siebie, a o tych wszystkich wiedzieć potrzeba, nuż o domowych, gdzie się samemu naymnieyszey rzeczy dotknąć potrzeba; a czasu na to nie dadzą. WMść moie serce dla miłości moiey, nie chciey tak rano wstawać, bo iakieżby to zdrowie znieść mogło, rano wstawać a kłaść się późno? Czego ieżeli WMść dla mnie nie uczynisz, to mnie wiele uturbuiesz y zdrowiu memu zaszkodzisz, a bardziéy ieszcze swemu, które iedyną iest moią tylko na tym świecie konsolatio. Co do miłości, osądźmy się moia duszo, kto w niéy bardziéy ziembnieie? We mnie ieźli iej lata iuż nie grzeią, serce iednak y umysł zawsze ciepły, zawsze gorący y iednostaynie kochaiący. W ostatku wszak się tak było rzekło mon amour, że też to iuż miał być votre tour, że się od WMci moiéy duszy, karesses zaczynać miały, a w tym cale nie dotrzymuią mi słowa. Tak tedy moia pociecho, swoiéy winy nie składać na kogo innego, a pokazać to nietylko w myśli, piśmie, mowie, ale y w rzeczy samey, że kochasz nie odmiennie naywiernieyszego swego Celadona, który tym kończąc, całuie wszystkie śliczności naywdzięcznieyszego ciałeczka iedynéy Marysienki swoiéy. Mes baisemains à Mr. le Marquis et à ma soeur. Dzieci całuię z duszy i obłapiam, cieszę się niezmiernie z fantazyi Murmurka.
P. Woiewoda Pomorski dopiero przyiechał. Xże Bawarski ma być u mnie zaraz.




LIST VIII.
Z gór Kalenberg nazwanych, na których klasztor Kamedułów teraz spalony, nad obozem Tureckim, 12 Septembris o trzeciey przededniem.

Jedyna duszy y serca pociecho, nayślicznieysza y nayukochańsza Marysieńko. Luboć też iuż teraz wierzyć by potrzeba, że pisać czasu nie masz y poczta nie wychodzi aż iutro, y nie wiemy iako przechodzić będzie, bo Tatarowie pewnie w tyle nas będą, atoli iednak, abyś się moie serce nie turbowała, odłożywszy wszystko na stronę, oznaymuię, żeśmy iuż tu za łaską Bożą stanęli nad obozem Tureckim, wczora przed wieczorem. Dziś do południa, da P. Bóg, ostatek nadciągnie. Wypisać niepodobna co się tu z nami dzieie, ani wieki takiey drugiey rzeczy słyszały, po tak ciężkiey przeprawie Dunaiowey; gdzie się y mosty łamały, y wozów większa część brodów sobie szukać musiała, y kilka ich znalazła sur tous les bras du Danube, prócz saméy tylko macicy, gdzie sam idzie courant d’eau, bo drugiey tak bystrey rzeki nie ma na świecie. We czwartek zaraz, to iest 9 du mois, po przyieździe Elektora Bawarskiego, którego iest Portret taki: wzrost y la taille de notre Mr. le Comte de Maligny; włosy nieszpetne chatain brun, na twarzy nie szpetny, ale usta i broda poszły przecie na austryackie, ale przecie nie barzo. Oczy niby trochę chore; l’air francuski. Przyiechał do nas prawie poczto, stroi się lepiéy niż drudzy, konie ma piękne, angielskie, których mu przysłał Król Francuski 12 z siedzeniami. Lokaiów, paziów, nie widać, grzeczności y ludzkości dosyć, młodość ieszcze wielka. Z Fanfanikiem tak dobrze et familiérement, iakoby się iuż z sobą znali od kilkunastu lat. Zowie go często mon cher frére, bo y Fanfanikowi przyznać, il est tout autre, y nieboraczeńko souffre beaucoup, a za łaską Bożą zdrów y nie przykrzy mu się to. Z razu Elektorowie obadway byli przecie z nami niby obcy. Teraz iakeśmy się to poczęli zbliżać ku nieprzyjacielowi, niepodobna wyrazić jakie z nich mam ukontentowanie. Sami zawsze parol odemnie odbieraią y dziesięć czasem razy pytaią, ieśli ieszcze czego nie rozkażę. Saski poczciwy człowiek, w którego sercu niemasz zdrady. Spadł onegday nieboraczeńko z konia y podrapa sobie twarz: jakobyś się Wć. patrzała na owę kompanię kapraliską.
Kawalerów kilku maią przy mnie zawsze dla odbierania odynansów, raytarów nawet zbroynych przysłali po kilkadziesiąt tey nocy, aby stali na koniach przed namiotem moim. Co moie serce iedyne racz oznaymić Xdzu Łuckiemu, (bo ia nie mam czasu), który był tego rozumienia, żem z nimi miał zażyć y z flegmo ich, wielkiey trudności. Przydali mi do woyska mego Polskiego na skrzydło prawe, cztery wielkich regimentów piechoty, owo zgoła, kapitan nayprostszy nie mógłby być posłusznieyszym nad nich; y dla tego możemy się spodziewać dobrego, przy łasce Bożey skutku, lubo z wielką pracą. Bośmy cale rzeczy inaczey znaleźli, osobliwie w położeniu mieysca, niżeli nas informowano. Po tey tedy przeprawie Dunayskiey, o którey wyżey namieniłem, przeprawiliśmy się przez takie góry, żeśmy nie wchodzili bo nalie wstempowali, mais nous avons grimpé. Począwszy tedy od piątku nie iemy ani nie śpiemy, ani konie nasze. Jam się w piątek oddzielił był od woyska naszego, zaiechawszy wprzód na radę z Xiążęty, y byłem bez woyska swego 26 godzin. Nasi się byli zostali po zadzie dla tych nieszczęsnych przepraw, tak że iuż prości ludzie nie dobrze to byli poczęli tłómaczyć: tylko że mnie widzieli y trefunkiem przy mnie Węgierską piechotę, którąm przecię w samym postawił przedzie, bo woyska niemieckie barzo się iuż były ku temu pomknęły mieyscu, y dosyć niebezpiecznie: ale P. Bóg z nieograniczoney swey łaski, uchował dotąd, że się naymnieysza nie stała konfuzya, y człowiek i ieden nie zginął, lubo ze wszystkich stron, y z tyłu Tatarowie naglądać poczęli. Turków zaś wodzą iako psów, y bydeł im moia dragonia y kozacy nie mało zabrali. O Menżyński! Menżyński! To tu tylko cudowna, że tu iuż od dwudziestu sześciu godzin pannie taki wiatr, a właśnie prosto w oczy nam od nieprzyiaciela, że się ludzie na koniach ledwie osiedzieć mogą. Właśnie na nas spuścili les puissances aeriennes, bo Wezyr ma być wielki czarownik. Wczora tedy o południu zszedłem się z woyskiem swoiem, y przechodziliśmy tę tu znowu górę niecnotliwą lasem wielkim, gęstym okrytą, przykrą et inaccesible. Uważyć tedy, co to za łaska Boża, żeśmy tu przeszedłszy takie mieysca bez szkody i impedimentu. Wozy swoie zostawiliśmy o mil z tąd trzy, nad Dunaiem, w mieyscu iednem barzo dobrem y obronnem: tuśmy tylko wzięli dwa lekkie, ostatek na mułach, ale to wszystko nic; większe się nam w tym stało oszukanie, że nam wszyscy powiadali, nawet Generałowie sami, że skoro wyniydziemy na tę tu górę Kalemberg nazwano, że tam iuż będzie dobrze, że tylko winnicami pochyła nam będzie ku Wiedniowi droga. Aż gdy my tu stawamy, naprzód widzimy obóz Turecki wielki bardzo iako na dłoni, miasto Wiedeń, y za mil kilkanaście daley: ale od nas tam nie pole, ale lasy ieszcze, i des précipices et une grandissime montagne du coté droit; o czym nam nigdy nie powiedziano, et cinq ou six ravines. Dla tego tedy ledwo nam ieszcze za dwa dni przyidzie do samey akcyi, bo musiemy odmienić cale teraz y szyk, y manierę woyny, y zacząć z nimi a la maniere owych wielkich Maurycych, Spinolów y innych, którzy szli a la secura, gagnant peu à peu le terrain. Mówiąc iednak humainement a pokładaiąc wszystkie nadzieie w Bogu naszym, miałby też nieprzyiaciel wielką odnieść konfuzyą, który ani się okopał, bo mu się też okopać niepodobna, ani ścisnął son camp w kupę, ale tak stoi, iako byśmy na sto mil od niego byli. Komendant Wiedeński widzi nas: puszczał race y z dział biie ustawicznie. Turcy zaś nic dotąd nie uczynili, tylko na skrzydło lewe, tam gdzie Xże Lotaryński z Saskim stoią, pod murami klasztoru de la Cameldolie, (i te mury nasi opanowali), wyprawił kilkadziesiąt Chorągwi z kilko tysięcy Janczarów, bronione niby pasu tamtendy nad Dunaiem. Jadę tam zaraz, y dla tego kończyć muszę, ieżeli tamtey nocy nie zrobili iakiego retranchement; coby było bardzo dla nas nie dobrze, bo ia ich z tamtąd atakować myślę. Woysko nasze stoi wszerz z wielkie pół mile po górach w lasach, że mieysce ledwo iest ścieszko przedrapać się od skrzydła do skrzydła. Ia tu na samym nocowałem skrzydle prawym przy piechotach[90]. Obóz wszystek widać Turecki. Działa zmrużyć oka nie dały. Takeśmy się tu wylekczyli przez ten piątek i sobotę, żeby każdy z nas ielenie po górach uganiać mógł. O konie naygorzey, które cale nie iedzą ieno liście z drzew. Nie masz prowiantu dotąd obiecanego ni na konie, ni na ludzi: Ludzie iednak nasi barzo ochotni. Piechoty te, które mi przydano do woyska naszego, z taką się wysługuią submissyą, że nigdy tak swoie: nasze zaś poglądaią miłosiernym okiem na obóz Turecki, a z wielką tam bytności swojey impatientio; Ale to chyba sama mocna ręka Boska sprawić może. Tatarów prawie dotąd nie widać: nie wiemy jeszcze, gdzie są. List od WMci serca mego przez sługę P. Wdy Wołyńskiego pisany, pod samą tą niecnotliwą wczora odebrałem górą, pisany 6 Septembra Nro 6. Nie trzeba się z tym chwalić, że szósty, bo ten móy będzie już ósmy: zabawił mię mile barzo ten list aż do świtu. Zaczym iuż kończyć muszę, całuiąc milion razy wszystkie śliczności WMści serca mego iedynego.
Mesbaismains à ma soeur et à Mr. le Marquis.
Dzieci całuię y przyciskam do siebie.
Przeczytay WMść moia Panno ten list P. Drionowi, bo z niego może mieć wielką do dyskursu materyą.




LIST IX.
W namiotach Wezyrskich,
13 Septembra w nocy[91].

Jedyna duszy y serca pociecho, nayślicznieysza y nayukochańsza Marysieńku. Bóg y Pan nasz na wieki błogosławiony, dał zwycienstwo y sławę narodowi naszemu, o iakiey wieki przeszłe nigdy nie słyszały. Działa wszystkie, Obóz wszystek, dostatki nieoszacowane dostały się w rence nasze. Nieprzyiaciel zasławszy trupem aprosze, pola y Obóz, ucieka w Confusii. Wielblondy, Muły, Bydła, owce, które to miał po bokach, dopiero dziś Woyska nasze brać poczynaią, przy których Turków trzodami tu przed sobą pendzą: drudzy zaś, osobliwie des Renegats na dobrych koniach y pienknie ubrani od nich tu do nas uciekaią. Taka się to rzecz niepodobna stała, że dziś iuż miendzy pospólstwem tu w mieście y u nas w Obozie była trwoga, rozumieionc y niemogonc sobie inaczey perswadować, ieno że nieprzyjaciel nazad się wróci. Prochów samych y amunitii porzucił wiencey, niżeli na million. Widziałem tu nocy przeszłey rzecz tę którém sobie zawsze widzieć pragnoł. Kanalia nasza w kilku mieiscach zapaliła tu prochy, które cale sądny dzień reprezentowały, bez szkody cale ludzkiey: pokazały na niebie, iako się obłoki rodzo, ale to nieszczenście wielkie, bo pewnie na million w nich uczyniło szkody. Wezyr tak uciekł od wszystkiego, że ledwo na iednym koniu y w iedney sukni. Jam został iego Sukcessorem, bo po wielkiey czenści wszystko mi się po nim dostały splendory a to tym trafunkiem, że bendonc w Obozie w samym przedzie, y tusz za Wezyrem postempuionc, przedał się jeden Pokoiowy iego y pokazał namioty iego, tak obszerne, iako Warszawa albo Lwów w murach. Mam wszystkie znaki iego Wezyrskie, które nad nim noszo: chorongiew Mahometańsko, którą mu dał Cesarz iego na woine, y którą dziś-że ieszcze posłałem do Rzymu Oicu S. przez Talentego poczto. Namioty, Wozy wszystkie dostały mi się, et mille d’autres galanteries fort iolies et fort riches, mais fort riches, lubo się ieszcze siła nie widziało. N’y a point de comparaison avec ces de Chocim. Kilka samych Saidaków rubinami, y szafirami sadzonych, stoią się kilku tysiency Czerwonych złotych. Nie rzekniesz mnie tak, moia Duszo, iako więc Tatarskie żony mawiać zwykły menżom bez zdobyczy wracaioncym, żeś „ty nie Junak, kiedyś się bez zdobyczy powrócił,“ bo ten co zdobywa, w przedzie być musi. Mam y konia Wezyrskiego ze wszystkiem siedzeniem, y samego mocno doieżdżano, ale sie przecie salwował. Kihaię iego, to iest pierwszego człowieka po nim, zabito, y Paszów niemało. Złotych szabel pełno po woisku y innych wojennych rynsztunków. Noc nam ostatka przeszkodziła, y to, że uchodzonc, okrutnie się bronio, et font la plus belle retirade du monde. Janczarów swoim odbiegli w aproszach, których w nocy wyścinano: bo to była taka hardość y pycha tych ludzi, że kiedy sie iedni z nami bili w polu, drudzy szturmowali do miasta: iakoż mieli czem co poczonć. Ja ich rachuię, prócz Tatarów na trzy kroć sto tysiency: drudzy tu rachuią Namiotów samych na trzy kroć sto tysiency y bioro proporcyą trzech do iednego namiotu, co by to wynosiło niesłychano liczbę. Ja iednak rachuie namiotów sto tisiency naimniey, bo kilką Obozów stali. Dwie nocy y dzień rozbieraią ich, kto chce już; y zmiasta wyszli ludzie: ale wiem, że y za tydzień tego nie rozbioro. Ludzi niewinnych tutecznych Austryaków osobliwie białychgłów y ludzi siła porzucili; ale zabiiali kogo tylko mogli. Siła barzo zabitych leży Białychgłów, ale y siła rannych które żyć mogą. Wczora widziałem dzieciontko iedne we trzech leciech chłopczyka, barzo naimileiszego, któremu zdraica przecioł gembe szkaradnie y głowę. Ale to trefna, że Wezyr wzioł tu był gdzieś w którymści Cesarskim pałacu strusia żywego dziwnie ślicznego; tedy y tego, aby się nam żywcem nie dostał, kazał ścionć. Co zaś za delicye miał przy swych namiotach, wypisać niepodobna. Miał łaźnie, miał ogródek y fontanny, króliki, koty, y nawet papuga była, ale że latała, nie mogliśmy iey poimać. Dziś byłem w mieście, które by iuż było nie mogło trzymać dłużey nad pienć dni. Oko ludzkie nie widziało nigdy takich rzeczy, co to tam miny porobiły. Z Beluardów podmurowanych okrutnie wielkich y wysokich, porobiły skały straszliwie, y tak ie zruinowali, że wiencey trzymać nie mogły. Pałac Cesarski w niwecz od kul zepsowany. Woyska wszystkie, które dobrze barzo swoią czyniły powinność, przyznały Panu Bogu a nam te wygrano potrzebę. Kiedy iuż nieprzyiaciel poczoł uchodzić y dał się przełamać, (bo mnie się przyszło z Wezyrem łamać, który wszystkie a wszystkie woyska na moie skrzydło prawe sprowadził, tak że iuż nasz środek albo corpus, iako y lewe skrzydło nie miały nic do czynienia, y dla tego wszystkie swoie niemieckie posiłki do mnie obróciły[92]; przybiegały tedy do mnie Xionżenta, iako to Elector Bawarski, Waldek, ściskaiąc mię za szyie a całuionc w gembę, generałowie zaś w rence i w nogi: Cóż dopiero Żołnierze, Officerowie y Regimenty wszystkie kawaleryi y Inffanteryi, wołały: „Ah unzer brawe Kenig!“ Słuchały mię tak, że nigdy tak nasi. Cóż dopiero, y to dziś rano, Xże Lotaryński, Saski; bo mi się z nimi wczora widzieć nie przyszło, bo byli na samym końcu lewego skrzydła, którym do P. Marszałka Nadwornego przydałem był Usarskich kilka Chorongwi: Cóż Comendant Staremberg tuteczny! Wszystko to całowało, obłapiało, swym salwatorem zwało. Byłem po tym we dwóch kościołach. Sam lud wszystek pospolity całował mi rence y nogi, suknie, drudzy się tylko dotykali wołaionc: „ach! niech tę rękę tak waleczną całuiemy!“ Chcieli byli wołać wszyscy vivat, ale to było znać po nich, że się bali Officyerów y starszych swoich. Kupa iedna nie wytrwała y zawołała vivat pod strachem, na co widziałem, że krzywo patrzano. Dla tego ziadszy tylko obiad u komendanta, wyiechałem z miasta tu do Obozu, a pospólstwo rence wznoszonc prowadziło mię aż do Bramy. Widzę że y P. Comendant krzywo tu patrzą na się z Magistratem mieiskim; bo kiedy mię witali, to ich nawet mi y nie prezentował. Xionżenta się ziechali, y Cesarz daie znać o sobie, że iest za milę; a ten list nie kończy się aż teraźnieyszym rankiem; nie daią mi tedy dopisować y dłużey się cieszyć z Wcią sercem moim. Naszych nie mało zginęło w tey potrzebie: osobliwie tych dwóch żal się Boże[93], o których iuż tam opowiedział Dupont. Z wojsk cudzoziemskich Xionże de Croy zabity, brat postrzelony y kilku znacznych zabitych. Padre d’Aviano, który mię sie nacałować nie mógł, powiada, że widział gołembicę biało nad woyskami sie naszemi przelatuionco. My dziś za nieprzyiacielem się ruszymy w Węgry. Elektorowie odstompić mię nie chco. To takie nad nami błogosławieństwo Boże; za co mu niech bendzie na wieki cześć, sława y chwała! Kiedy iuż postrzegł Wezyr, że wytrzymać nie może, zawoławszy Synów do siebie, płakał iako dziecie, potem rzekł do Hana: „ty mię ratuy ieśli możesz.“ Odpowiedział mu Han: „my znamy Króla; nie damy mu rady, y sami o sobie myśleć musimy, abyśmy się salwować mogli.“ Gorąca tu mamy tak srogie, że prawie nie żyiemy, tylko piciem. Teraz dopiero znaleziono okrutną ieszcze moc wozów z prochami y ołowiem. Ia nie wiem czym iuż oni bendą strzelali. W ten moment daią nam znać, ze ostatnie kilkanaście Działek małych letkich porzucił nieprzyiaciel. Już tedy wsiadamy na koń ku Wengiersklej stronie prosto za nieprzyiacielem: y iakom dawno wspominał, że się da P. Bóg, w Stryiu aż z sobą przywitamy, gdzie P. Wyszyński niech każe kończyć kominy y stare poprawiać budynki. List ten nailepsza gazeta, z którego na cały świat zrobić gazetę, napisawszy, que c’est la lettre du Roy a la Reine. Xionżenta Saski y Bawarski, dali mi słowo, y na kray świata iść zemną. Musimy iść dwie mili wielkim pośpiechem, dla wielkich smrodów, od trupów, koni, bydeł, wielbłądów. Do Króla Francuskiego napisałem kilka słów, że iako au Roi Très Chrétien, oznaymuię de la bataille gagnée et du salut de la chrétientè. Cesarz iuż tu tylko o mil półtorej; płynie Dunaiem. Ale widzę, że się nie szczerze chce widzieć ze mną, dla swey podobno pompy. Życzyłby zaś być sobie iako nayprędzey w mieście, pour chanter le Te Deum, i dla tego ia mu z tąd ustępuię, maiąc sobie za naywiększe szczęście uiść tych ceremoniy, nad które niceśmy tu ieszcze nie doznali. — Fanfanik brave au dernier point, na piędź mię ieszcze nie odstąpił. Il se porte á merveille w takich fatygach, iakie większe być nie mogą, et se fait fort joli. Z Xięciem Bawarskim, (który lezie wszędzie do nas, y wczora przyiechał do nas do Komendanta, dowiedziawszy się o mnie,) iako brat z bratem. Zdobyczy mu swoie Fanfanik rozdaie ostatnie. Xże. de Hesse von Cassel[94], którego tylko nie dostawało, przybył tu do nas. C’est une armée véritablement ressemblante, que le grand Godfred menait à la Terre Sainte.
Jużże tedy kończyć muszę, całuiąc y ściskając ze wszystkiego serca y duszy nayślicznieyszą moią Marysienkę. — A Mr. le Marquis et a ma soeur mes baisemains. — Niech się wszyscy cieszą, a P. Bogu dziękują, że pogaństwu nie pozwolił pytać się: „a gdzie wasz Bóg?“ Dzieci całuię y obłapiam. Minionek[95], ma się z czego cieszyć, bo iego Chorągiew Wezyra złamała, y sławę największą u wszystkiego utrzymała woyska. — Mr. le Comte zdrów dobrze, nie odstąpił mię y na piędź. — Do Litwy piszę, t. j. do dwóch Hetmanów aby iuż nie tu, ale prosto szli do Węgier. Kozacy zdraycy niechay za mną idą. Te listy do Hetmanów Litewskich odsyłać iako naypilniej. Którędy będą mieli iść Litwa, oznaymi się drugo okazyą.





LIST X.
W obozie pod wsią Szenau na gościńcu Preszowskim nad Dunayem mil trzy od Wiednia (17go Września.)

Jedyna i t. d. — Narzekano kiedyś za Rzymian na Annibala, że zniósłszy woysko ich, zażyć wiktoryi nie umiał. Mybyśmy zaś umieli; ale czy nie chcemy, czy Bóg nie pozwala, widząc niewdzięczność naszo za tak wielkie nam pokazane łaski, czy też iest coś w tem, czego my rozumieć nie chcemy. Myśmy tu w przedzie, a przed nami ieszcze mil kilka P. Starosta Łucki z Panem Strzałkowskim[96], ścieląc trupem drogi, niewolników Tureckich trzodami po szlaku y gościńcu zbierayąc. Woyska Cesarza JMci. y inne stoyą za nami o milę tylko od Wiednia. My dziś daley w imie boże ruszymy: oni pewno ieszcze zostaną. Xże. Saski powrócił iuż y z swem woyskiem nazad, pokazawszy znacznie swóy dysgust y ressentiment; któremu wczora na pożegnanie posłałem dwóch koni bogato ubranych, dwie chorągwie Tureckie, czterech więźniów, dwie śliczne farfurze, y bogatą zasłonę dla żony. Szablę we złoto iego Generałowi Gulczowi oprawną, zdobyczną; y temu officyerowi który mię żegnać przyieżdżał, konia dobrego. Z niewymowną to przyiął wdzięcznością, ale ieszcze większem podziwieniem, że ich ten upominkuie, którego samego tu upominkować było potrzeba.
Z Cesarzem JMcią widzieliśmy się też przed wczorem, t. j. le 15me, który po moiem się ruszeniu od Wiednia, w kilka godzin zaraz do miasta przyiechał. Ja tedy nie spodziewaiąc się z nim iuż widzieć, ponieważ ieszcze przed potrzebą ustawicznie go obiecywano, ode dnia do dnia, od godziny do godziny odkładano, posłałem z komplimentem y powinszowaniem JM. Xiędza Podkanclerzego[97], dawszy mu znak jeden Wezyrski na pamiątkę szczęśliwej naszéy wiktoryi. Zbliżywszy się tedy JMX. Podkanclerzy pod miasto, stanął w iakimści pustym ogrodzie, czekaiąc na przyjazd Cesarski, bo go był poprzedził; a tymczasem tak grzeczny Chorąży iego Jaskulski, który ten znak niósł za nim, postawił gdzieś ten znak tak nieostrożnie y niedbale w ogrodzie, że mu go ukradziono; z którą wiadomością dogoniono mnie iuż o dwie mile; tak aż drugi, którym był dla siebie zostawił, musiałem posłać. Ale takich mam ieszcze dwa. Przenocowawszy tedy JMX. Podkanclerzy na burku, czyli na bukszpanie, bo go do miasta nikt nie prosił, (ale my y téy podobney nocy mieliśmy ze cztery,) nazajutrz rano do miasta wiechał. Tymczasem Gałecki[98], o północy iako szalony przybiega do mnie od Pana Szawgocza, że Cesarz wielce utrapiony, że przez JMXdza Podkanclerzego mówić z nim chcę, a on nie z oratorem moim, ale ze mną samym rozmówić się chce: aby tedy pisać do JMX. Podkanclerzego, aby się zatrzymał aż do dalszego èclaircissement, co to i dla czego się dzieie? To expedyowawszy, aż w godzin dwie znowu przybiega P. Szawgocz. Dla Boga, omyłka się stała! C’ est le mal entendu Pana Gałeckiego, który powiedział, że X. Podkanclerzy będzie od Króla perorował, nie sam Król z Cesarzem mówić będzie. Widząc tedy że drwią, y że Żyda grzebiono pod tym pretextem, powiedziałem, że „ia z Monarchami y z Xiążęty, y innemi według potrzeby sam mawiam. X. Podkanclerzy odpowiada tylko odemnie Kommissarzom, miastom, kapitułom y t. d.; zaczem niepotrzebny wasz skrupuł. Ale powiedzcie mnie, czego wy potrzebuiecie, czego chcecie, y czemu koło płota chodzicie? Podobno to wam o prawą idzie rękę: ale na wszystko znaydzie się sposób, tylko się zwierzyć potrzeba“. Odpowiedział Pan Szawgocz, że tak iest, że Cesarz JMć tem się turbuie, że prawey ręki dać nie może, ile teraz przy Elektorach, którzy reprezentuią les États de l’  Empire. Dałem mu tedy sposób, że się tego dnia z woyskiem ruszę: skoro tedy Cesarz zbliżać się będzie, wyiadę od woyska ku niemu, y przywitamy się na koniach, y staniemy przeciwko sobie; ia od mego woyska, a on od swego y od Wiednia; on między Elektorami, a ia między swoim synem, Senatorami i Hetmanami. Przyięli tedy ten sposób z wielką ochotą, y tak się stało.
Przyiechał Cesarz z samym tylko Elektorem Bawarskim, bo iuż Saskiego nie było; kilkadziesiąt z nim kawalerów dworskich, urzędników y ministrów: drabanci za nim, trębacze przed nim, et des valets de pied sześć albo ośm. Son portrait nie opisuię, bo iest znaiomy. Siedział na koniu gniadym snadź hiszpańskim. Juste aucorps na nim bogato broderowany; kapelusz francuski z zaponą y piórami białawymi y ceglastymi; zapona szafiry z dyamentami; szpada takaż. Przywitaliśmy się tedy dosyć ludzko; uczyniłem mu komplement kilką słów po łacinie; on tymże odpowiedział ięzykiem, dosyć dobrymi słowami. Stanąwszy tedy przeciwko sobie, prezentowałem mu syna swego, który się mu zbliżywszy ukłonił. Nie pociągnął Cesarz nawet ręką do kapelusza; na co ia patrząc, ledwom nie strętwiał. Toż uczynił y wszystkim Senatorom y Hetmanom, y swemu allié Xciu Woiewodzie Bełzkiemu[99]. Nie godziło się iednak inaczej, aby się świat nie skandalizował, nie cieszył, albo nie śmiał, ieno ieszcze kilka słów mówić do niego, po których obróciłem się na koniu, pokłoniwszy się wspólnie, y w swą pojechałem drogę. Jego zaś P. Woiewoda Ruski poprowadził do woyska, bo sobie tego życzył; i widział woysko nasze, które okrutnie było żałosne, y głośno narzekało, że im przynaymniey kapeluszem tak wielkiey ich pracy y straty nie nagrodził.
Potem się widzeniu, zaraz tak wszystko się odmieniło, iakoby nas nigdy nie znano. Odiechali od nas y Szafgocz, y Ablegat, który się zaraz po potrzebie tak odmienił, żeby go żaden przed tem go znayący nie poznał; bo nietylko że pyszny, że stroni od wszystkich, ale ieszcze gada, upiwszy się, des impertinences. Prowiantów żadnych nie daią, na które Oyciec Ś. przysłał pieniądze do rąk JMXdza Bonvizego[100], który się został w Lincu. Poseł Hiszpański, który tak barzo pragnął audyencyi, y iuż to był u mnie otrzymał, że na audyencyi prywatnej miano mu było dać stołek, teraz się nie odzywa. Chorzy nasi na gnoyach leżą y niebożęta postrzeleni, których barzo siła; a ia na nich uprosić nie mogę szkuty iedney, abym ich mógł do Preszburku spuścić y tam ich swoim sustentować kosztem. Bo nietylko im, ale mnie gospody a przynaimniey w niey sklepu za moie pieniądze pokazać nie chcieli, aby było złożyć z wozów tych, od których konie pozdychały. Ciał zmarłych na tej woynie zacnieyszych żołnierzów w kościołach w mieście chować nie chcą, pokazuyąc pole, albo spalone po przedmieściach pełne trupów pogańskich cmentarze: którym zaś w mieście grobu pozwolą, trzeba nietylko pieprzem, ale y solą dobrze osolić! Pazia za mną o cztery kroki iadącego, uderzył okrutnie Dragon fuzyą w nos y twarz, y srogo okrwawił. Skarżyłem się zaraz Xciu Lotaryńskiemu; żadney nie odebrałem sprawiedliwości. Drugiemu także za mną iadącemu opończę moyę wydarli: wozy nam rabuią; konie gwałtem biorą, które zostawione za górami, teraz za nimi przychodzą. Raitarów moich kilku przy działach nieprzyiacielskich zostawionych, które w kupę zbierać, a potem równie się niemi dzielić rzekliśmy sobie, lubo ia ie sam prawie wszystkie pobrał, odarli z płaszczów, na których cyfry moie były, z sukien y koni obnażyli; y tu żadnego na świecie nie uznawamy ukontentowania.
Wczora po południu posyłałem mon Capitaine Okar do Xcia Lotaryńskiego, pytaiąc się, co wzdy iuż uradzili, co czynić daley będziemy? gdyż konie nasze iuż daley nad 6 dni nie wytrwaią, a ieśli deszcz, uchoway Boże, nad trzy. Jakoż to iest tak pewna, jak że słońce świeci, nigdyśmy w tak złym nie byli razie. Kieby nas był obóz turecki nie posiłkował obrokami, iużbyśmy byli wszyscy zostali pieszo. Takie to iest nieszczęście, że drobiny słomy nie dostanie, ani takiey trawy, coby gęś na niey pożywić się mogła. Ziemia tylko sama czarna została od wielkości woysk pogańskich, a będzie ieszcze tego mil kilkanaście, ieśli nie uczynią miłosierdzia, że nam na Dunaju nie postawią mostu, abyśmy iako nayprędzey w kray nieprzyiacielski wniść mogli, gdzie pożywienia dosyć. Oni nas zaś zwłóczą ode dnia do dnia, a sami wszyscy w Wiedniu siedzą, zażywaiąc tychże podobno swych gustów y plezyrów, za które ich P. Bóg sprawiedliwie karać chciał. Tedy tego Xcia Lotaryńskiego zastał u Komendanta Wiedeńskiego, gdzie iedli y pili. Obadway go dosyć na zimno przyięli y z niczem odprawili, sprzeczaiąc się tylko, że „wy bierzecie prowianty“, których oko tu niczyie nie widziało, ani o nich ucho słyszało. Nasłuchał się tam różnych dyskursów, mów pełnych niewdzięczności. Na ostatek, że Polacy cisną się dla pożywienia do miasta, aby z głodu nie umierali, postanowił Komendant iuż ich dziś nie puszczać, i kazał na nich ognia dawać, a to za to, że któryś strzelił w bramie, co mu konia wydzierano. Jam teraz tam posłał Xdza Hackiego Jezuitę, zabieraiąe chorych, y aby ich wykupił z gospody, a potem aby naiął pod nich statek, y aby ich za nami wodą spuścił pod Preszburk. Ja dla rzeczy moich ledwom się wprosił do OO. Jezuitów; y to osobnego na nie nie chcieli dać miejsca, ani pod regestrem odbierać. Tak się tedy to na bożą zostawiło łaskę.
Racz-że to tedy Wć m. s. wszystko opowiedzieć JXdzu Nuncyuszowi: ieżeli za taką naszą akcyą, gdzie tak wiele zacney trupem padło szlachty, powinniśmy odpadać od koni, a potem być pośmiewiskiem? Pisał X. Kardynał Bonvisius, że na 100.000 woyska na ośm dni przygotowany prowiant; a teraz nas zawiódłszy, suchem ieszcze na zgubę naszą patrzą okiem, ani się tu nam nikt od niego nie odezwie: bo co o Rządzców Cesarza JMci, ciby podobno y to nam odięli, co mamy. Druga rzecz; a cóż po tey wiktoryi, kiedy w ziemie nieprzyiacielskie nie idą, y nas wprzód zgubią, niżeli tam dojdziemy? Jesteśmy teraz tu właśnie, iako zapowietrzeni: nikt się do nas nie pokaże; a przed potrzebą przecisnąć się było w tak wielkich moich niemożna namiotach. Wiemy że Ojciec Ś. daje, że i sreber kościelnych nie żałuje; że y prywatni ludzie składaią wielkie summy; a na cóż się to zeidzie? By też y dano potem, iuż te konie co pozdychały y pozdychaią, pewnie nie zmartwychwstaną. Bóg widzi, że y człowiek umiera tysiąc razy na dzień, uważaiąc tak szczęśliwe okazye, pogody tak śliczne: bo tu gorąca teraz daleko większe, niżeli u nas podczas kanikuły. Cokolwiekeśmy hażardowali, uczyniliśmy to wszystko w nadzieię obietnicy Ojca Ś.; a teraz żałośnie nam tylko wzdychać przychodzi, patrząc na ginące woysko nasze, nie od nieprzyiaciela, ale od naywiększych, którzyby nam być powinni, przyiacioł naszych.
Przyiechał też P. Giża z Absalonem do mnie od Tekolego, któryby wszystko dla mnie uczynił, y na słowo moie. Daię o tem znać Cesarzowi. Ichm-cie nie dbaią widzę teraz iuż na nic: znowu się do dawnej wrócono pychy, i podobno tego, że iest nad nami Pan Bóg, nie uważaią. — Ja się dziś daley ruszam, lubo w takiż ieszcze albo większy głód; ale przynaymniey dla tego, aby się oddalić od tego Wiednia, gdzie do naszych strzelać postanowili, y posyłamy tam pod miasto, y chorych zbierać, y zdrowym y żywności tam potrzebuiącym zjeżdżać (kazać), aby zaś do iakiey nie przyszło konfuzyi. Kiedy się tam różni żołnierze przy bytności Okara skarżyli Xciu Lotaryńskiemu, że tego w bramie odarto, albo wóz rozbito, albo konia wydarto, to na to nic, tylko „poznaway sobie“. Co moment przybiegaią Towarzystwo z płaczem, iako im ich rabuią miiaiące Wiedeń a za nami idące wozy. W koniach powodnych wielką ponoszą y w rynsztunku szkodę. Stoimy tu nad tymi brzegami Dunayskiemi, iako kiedyś lud izraelski nad Babilońską wodą, płacząc nad końmi naszymi, nad niewdzięcznością tak nigdy niesłychaną, i że tak pogodną nad nieprzyiacielem spuszczamy okazyą.
Obraz tu ieden cudownym sposobem dosyć dostał mi się, o którym historya na osobney, karcie. — Owego P-a Stadnickiego z fuzyą dotąd tu nie widać. Nadiechali P. Woiewoda Bracławski[101] y P. Wda Bełzki[102] iuż po potrzebie. — Posyłamy tam Xdza Szumlańskiego, którego Wć m. s. prezentuy Xdzu Nuncyuszowi. Nie bawić go tam; bo on tam w Ukrainie y do Wołoch będzie barzo potrzebny. Nasi owi Tatarowie, co sokoły nosili, dokazuią; więźniów wodzą, a poczciwie y wiernie się sprawuią. Marco d’Aviano święty y poczciwy człowiek płacze patrząc na te rzeczy, a czyni co może w Wiedniu, aby ich te tam Bady zagrzał, y do jakieykolwiek przywiódł rezolucyi. — Mniszka iedna w Rzymie wyprorokowała, że 25me d’Aout miano bić Turków; iakoż to ten był dzień, kiedy Xże Lotaryński z Panem Marszałkiem Nadwornym napędzili Turków w Dunai przed przyiściem moiem.
Z listów tych moich, każ Wć m. s. gazety koncypować; ale tego nie pisać na co się tu skarży; a to trzymaiąc się starego wierszyka Kochanowskiego:

Nie źle czasem zamilczeć, co człowieka boli,
By nie rzekł nieprzyiaciel, że cię mam po woli.

To tylko pisać, że Kommissarze Cesarscy zawiedli woyska w prowiantach, na które Oyciec Ś. tak wielkie ordynował summy; że mostu nie masz; que l’armée souffre beaucoup; y że woyska Cesarskie bawią się ieszcze pod Wiedniem; że Saxońskie poszło nazad; że Król w przedzie; że iego leksza kawalerya w tropy idzie za nieprzyiacielem; że kieby nie to spustoszenie tak wielkie kraiu, dla którego nieprzyiaciel y sam ginie y rzuca wszystko, nogaby ich nie uszła; y że Król ustawicznie posyła do Cesarza, aby co prędzej w nieprzyiacielską wchodzić ziemię, żeby ze dwie fortec razem obledz, póko ieszcze czasy pogodne; Tekoli przysłał Posłów do mnie, chcąc wszystko uczynić, ale na niczyie tylko moie słowo; y tym rzeczy podobne.
Naszych z tąd siła się napiera nazad, y zatrzymać to będzie z trudnością. Jedni z srogimi zdobyczami wymykaią, drudzy dla głodu koni, (bo co dla siebie, nabraliśmy u nieprzyiaciela dosyć pożywienia), trzecim się przykrzy woina, czwarci maią różne sprawy y potrzeby. — Całuię zatem wszystkie śliczności y mile ściskam nayśliczniejszego ciałeczka Wci s. m. jedynego. — A Mr le Marquis et à ma soeur mes baisemains. — Niech się Xna JMć gotuie barzo wstydzić za Pana Zierowskiego y iego Ablegatów. Powiedzieć jej, że tu wszystkę okolicę wypalono, y faworytę, i Laxemburg; ieno się ieden został pałac, gdzie były lwy; dla tego, że tam przed półtorastą lat stały namioty Sulimanowe.
Z tey okazyi przepomniałem Wci s. m. tego oznaimić. Ruszywszy się od Wiednia, szedłem sam przy przedniej straży; z kąd obaczywszy na dole wielki zamek niezepsowany, pytałem, co za zamek, powiedziano mi, że to ten, gdzie lwy chowaią. Jechałem tam tedy, aliści usłyszałem zbliżaiąc się, że tam strzelaią. (To trzeba opisać w gazecie.) Posłałem się dowiedzieć, coby to było takowego, aliści mi daią znać, że kilkudziesiąt Janczarów, którzy już późno w noc wyszli z aproszów Wiedeńskich, zamknęli się tam w iedney wieży, spodziewaiąc się, że Wezyr przyidzie do rekollekcyi, y tu się znowu powróci, a że Niemcom żadną miarą poddać się nie chcą. Jakoż iuż siła ludzi byli nastrzelali, a onych chyba miną by z tamtąd wyrzucić było potrzeba. Kazałem im tedy o sobie powiedzieć, y tak zaraz na imie moyę wyszli, y zdrowo zaprowadziłem ich aż do swego obozu. Ale co większa, zastałem tam z 50.000 worów sucharów Tureckich, które z tamtąd do obozu na każdy dzień wożono.
18 Septembris, P. S. — Moie iedyne serce, przepomniałem ieszcze w liście dołożyć o nieboraku Doktorze Pecorinim, który iest barzo poczciwy człowiek, y zda się fort habile. Aby tedy tem ochotniey służył woysku, y ia z mego własnego skarbu pozwoliłem mu kontentacyą, iako to Wci s. m. dobrze wiadomo. Teraz X. Hacki Jezuita, którego to Starszym uczynił X. Nuncyusz nad l’hopital, nie chce wiedzieć o nim, ani go zażywać, powiedaiąc, że X. Nuncyusz nie położył mu go na regestrze. Trzeba tedy o to mówić z X. Nuncyuszem, bo tu nie tylko rannych, ale chorych srodze wiele. Wszystka się prawie starszyzna rozchorowała na dyssenteryę y gorączki: nie z fruktów pewnie, bo tu ich nie masz, ale z srogiego niewczasu, z nieiedzenia, y z srogich gorąc, y że tylko piciem prawie ludzie pięć albo sześć dni żyli, mało sypiaiąc y to chyba na ziemi a pod niebem. Siła się ich też barzo wraca, którym zabronić nie podobna, bo cale a cale tego niewczasu znieść nie mogą. Tey nocy umarł P. Wilczkowski Porucznik P-a Starosty Sandomirskiego[103], który mię nabawił wielkiego kłopotu y zgryzoty, dla konkurencyi o te, które miał z dóbr królewskich drobiazgi. Nie chorował ieno cztery dni na dyssenteryą.
Myśmy tu dziś ieno trzy mile od Preszburka. Znaleźliśmy tu, za osobliwą prawie łaską bożą po trosze siana dla koni, na wyspach Dunajowych, y po polach cokolwiek niedokoszonych hreczek. Trupów po drogach pełno; osobliwie przy iedney tu przeprawie, położono ich do 2.000, tak nasi, iako y chłopi z zameczków. Nie możem tedy dotąd z tych zaraźliwych wyniść smrodów. Woyska Cesarskie y inne niemieckie ieszcze się nie ruszyły za nami z pod Wiednia. Jako daley mamy continuer la guerre cale nie wiemy, bo tam sami radzą bez nas. Wczora miałem komplimenty przez listy od Posła Hiszpańskiego y od Xcia Anhalta, który ieszcze kończy swoie negocyacye z Cesarzem, imieniem Xięcia Brandeburskiego. Do Pana Koniuszego[104] wskazał Rezydent, że z nim mówił d’Arak[105] Koniuszy Cesarski, żeby się przymówić Królowi o pięknych parę koni dla Cesarza, a Cesarz się też oddaruie parą też swoich koni. Dosyć dobry kompliment; a lubo iuż sam prawie nie mam na czem jeździć, przecież się starać każę w woisku, kiedy mię P. Bóg na to powołał, aby mnie wszyscy byli obligowani, a ia nikomu, tylko samemu P. Bogu. Naszych siła zostało w Wiedniu; P. Woi-da Wołyński[106] chory trochę, y innych wielu. Pan Podstoli Koronny[107] Pan Woj-da Pomorski[108], P. Chorąży Koronny[109], kręcą się tam czegoś w Wiedniu koło Dworskich.
W gazetach, moia duszo, przydać, (ieno nie w tych, w których będzie excerpt z listu mego do Wci moiey duszy), że Forval[110] iest na rezydencyi przy Tekolim na tem mieyscu, gdzie miał być Du Vernay[111]. Między rzeczami cudownymi y to niemnieysza, że iesteśmy tu iako błędni iacy. Spodziewaliśmy się, że to tak należało, że się mię spytaią, albo spytać każą, iako daley prowadzić tę woynę? Aliści, ani pytano, ani przysłano. Gdyby powiedzieli, że nas nie potrzebuią, a sami robić co przynaymniey z swej chcieli strony, tobym ia gdzie poszedł urwać też co na swą stronę. Adio, adio, cor mio. O nieprzyiacielu nie mamy inney wiadomości, tylko że ucieka prosto tą drogą ku Belgradu gdzie ich Cesarz, dniem y nocą, rzucaiąc wszystko po przeprawach.




LIST XI.
Mila od Preszburku, 19 Septembris.

Jedyna i t. d. Już do połowy napisany list, zdrayca wiatr wyrwał mi z rąk y wszystek nań wylał inkaust. Zaczynam tedy drugi raz, oznaymuiąc, że Głębski pokojowy Pana Starosty Sandomirskiego nie mógł się z listem moim onegdayszym y postskryptem przez Dunay przewieźć, za czem przez tę znowu okazyą, ze wszystkiey duszy ściskam y całuię iedyną pociechę moię. My, da P. Bóg, iutro u Dunaiu staniemy, y tam przez most, który stawiamy, przeprawimy się, a to aby iak nayprędzey wniść w krai nieprzyiacielski, dla pożywienia koni. A że nieprzyiaciel wciąż poszedł, nigdzie się nie zatrzymuiąc, ale rzucając wszystko, a nawet y ludzie swe, których ostatek w tak głodnym wyzdycha kraiu, chcielibyśmy tę kampanią zakończyć, wziąwszy dwie albo trzy fortece temu nieprzyiacielowi. Ja życzę prosto do Budy, jako à la capitale de Hongrie, a mieysce na wszystek świat sławne. Prawda, qu’il nous faudra encore repasser le Danube, ale w tem żadna się nie znajduie trudność, bo most przy nas zaraz wszędzie Dunaiem płynąć będzie; ale zaś ta wielka commodité, że i Gran, autrement Strigonie, będziem mogli oraz obledz, y przy łasce bożej, obojgu temu zadosyć uczynić. Drugim się zda, a naybardziej z interesu bliskości Wiednia, y że iuż tam byli na wiosnę podstąpili y zaś w kilka dni z tamtąd odeszli, aby wprzód obledz Nowe Zamki ou Naihaisel. Póydziemy potem mimo te Zamki, y ieżeli Pasza Budeński w nie ze wszystkiem nie wszedł swem woiskiem, y ieżeli się trafi iaka rzeczy dobra conjoncture, możemy y tam próbować szczęścia.
Ale Wć moia duszo mniey mile podobno te nasze będziesz woienne czytała dyskursy; bom to obserwował więc często, żeś ich, podczas kiedy z kąd przyszły, nie barzo z attencyą słuchała. Naszych siła zostało w Wiedniu y po zadzie, y zdrowych y chorych. Pan Waldek chory, aż na tamtę kazał się odwieźć o milę za Wiedeń stronę, dla lepszego powietrza. Pan W-da Wołyński dziś się miał dopiero wodą ruszyć z miasta. Cesarz JMć iuż dziś wyiechał nazad do Lincu. Posłałem mu dziś parę pięknych i głównych koni, bo się o to swoim przymówić kazał, z siedzeniami barzo bogatemi, suto rubiny z szmaragdami, a rządzik dyamentowy. On też Fanfanikowi naszemu przysłał dziś, przy samem ruszaniu woyska, par son gentilhomme de chambre, szpadę dyamentami sadzoną dosyć nie szpetną, któremu oduzdnego kazałem dać kilka par głównych soboli, co z niepojętem odebrał ukontentowaniem. Dziś także posłałem konia Xciu Anhaltowi[112], dawnemu memu przyiacielowi, któregom tylko na moment w Wiedniu widział, konia także ze wszystkiem siedzeniem; a że to dopiero początki, chyba, da P. Bóg, bauzetami (sic) albo wielbłądami do Wci s. m. powrócę.
Le Père Louis et son frère będą się mieli, da P. Bóg, z czego cieszyć, bo mi się w iednym sepecie dostała cała apteka wezyrska, oleyki, kompozycye różne, gummata, balsamy, mumie, y innych rzeczy wiele cudownie drogich y rzadkich, którym się P. Pecorini wydziwić nie może. Il faut avuer ça à la gloire du Grand Vizir, que c’était un galant homme, et qu’il nous a donné bien de belles choses; mais tout ce gai touchait seulement son corps, ce sont des choses les plus mignonnes et les plus délicates du monde. Znalazła się też pewna ryba, y tym rzeczy siła podobnych, która się zowie Stinca marina. Pytay się Wć, moie serce, le Père Louis: ma to być rzecz dobra dla zagrzania spodniego żołądka, ou le bas ventre.
Xże Lotaryński przyjeżdża, przed którymi dzień y noc pokoiu y wczasu mieć nie mogę; ten po to, ten po owo, ten po hasło, ten po ordynans; ten od Cesarza, ten od tego albo owego Xiążęcia. Wć m. s. wiesz, iako rad czytam; a poczciwością to moią Wci m. s. powiadam, żem od samego Raciborza książki w ręku nie miał. — Podskarbstwo Nadworne oddałem dziś Panu Podkomorzemu Halickiemu[113], na utulenie żalu domu ich[114], y że człowiek wielce rycerski, poczciwy, y gospodarz dobry, ieśli się zechce do tego aplikować.
Już tedy kończyć muszę, całuiąc milion razów wszystkie śliczności nayukochańszego ciałeczka moiey iedyney Marysienki, y one mile przytulayąc do siebie ze wszystkiego serca y duszy. — A Mr le Marquis et à ma soeur mes baisemains, za której zdrowie iadamy tu wino w gronach, u którego iagody na pół palca długie. O! popsowaliż tu kray piękny to pogaństwo, żal się Boże! Dzieci całuię y obłapiam. Xiążęta IchMć także pozdrawiam.




LIST XII.
Nad Dunaiem przeciw samemu Preszburkowi.

Jedyna, i t. d. Dnia wczorayszego rano melankolizuiących ieszcze nad niezbudowanym mostem, zbiegł nas Dupont tak niespodziewanie, iż nam dotychczas ieszcze to z podziwienia wyniść nie może. Ucieszył iednak niewymownie, gdy szczęśliwą osobliwie mnie o zdrowiu Wci s. m. przyniósł nowinę. Dotychczas ieszcze napytać się go nie możemy, iako zastał moią iedyną Pannę, iakoś była surprise, coś potem czyniła, mówiła? Owo zgoła, ieżeli tam był dobrze examiné, pewnie y tu nie mniey. Za écharpe uniżenie dziękuię Wci s. m., y te rączki, które robiły koło niey, milion razy całuię. Obrałem sobie zaraz, skorom tylko obaczył, celle de rose, i ucieszyłem się wielce potem, że się y w tem myśli y upodobanie nasze zgodziło.
List ten do Wci s. m. piszę przy ordynansach do PP. Hetmanów Litewskich[115], którzy aby byli szli od Siedmiogrodzkiey Ziemi y od Satmaru w tamte ku Waradynu Tureckie kraie, wszyscy z woysk cudzoziemskich z Rady życzyli Generałowie. Ale żeby to było zbyt od nas daleko, et qu’ils seraient séparés de nous par le Tibisque, fleuve de grande considération, a zatem mogłaby się tam na nich wszystka obrócić potencya, zdało się tedy, aby raczey do nas przychodzili pod Nayhayzel albo Nowe Zamki: lubo teraz tego woyska mnieysza będzie potrzeba, bo pewnie tego iuż roku nieprzyiaciela w polu nie obaczymy, który, iuż to będzie iutro tydzień, iako z pod Jawaryna w różne się rozszedł strony, y ani duszenie, ani ścinanie utrzymać ich nie mogło.
Jednego z siedmiu Wezyrów, a Paszę Budzyńskiego nazwanego Imbrahim, który niedawno był na Kamieńcu, a miał żonę Polkę nieiaką Poniatowskę, człowieka starego, dobrego y poczciwego, lubo był ranny y postrzelony w tey teraz pod Wiedniem potrzebie, przecie go udusić w oczach swoich rozkazał, na co patrzali oczyma swemi pewni przedawczykowie, których tu dziś przyprowadzono, kładąc tę na niego winę, że woysko iego było świeże, bo dopiero przed dziesięcią dni przyszło było do obozu, a przecie bić się nie chciało, y wprzód uciekać poczęli. Stracił y innych kilka tak Paszów, iako y Beyów, ostatek pod Budą ieszcze tracić będzie. Wszystek gniew y furya na naród nasz Polski. Han ieszcze go poprzedził pod Jawaryn, stanąwszy tam zaraz w Poniedziałek rano: a gdy nazajutrz przyszedł za nim Wezyr, radził mu, aby się nie bawił, y sam mu poszedł torować drogę.
Sam się dotąd ieszcze biedzę, iako ten list póydzie do Wci s. m., ponieważ w pocztach wielkie mankamenta. Pan zaś ten Unichowski, aby w drodze nie chciał bawić, obawiamy się; y po części nie barzo ieszcze bezpieczny na prost przeyazd. Umyślnych posyłać, iest to rzecz niepodobna, bo konie naylepsze wiatr prawie powiewa, a cóż dopiero może być u Kozaków albo u Dragonów? — Ce que Vous faites, mon amour, antre deux élévations, me fache et chagrine extremement. Woli bożey powinniśmy się cale poddać, y o to go tylko prosić, co iest z iego upodobaniem. Przez tegóż tedy P. Boga, do którego Wć moie serce obracasz tę swoię modlitwę, proszę, aby temu dać pokóy, a prosić go, aby się we wszystkiem stała y działa iego wola. Inaczej się nie uspokoię, aż to Wć m. s., wprzód dla P. Boga, a potem dla mnie uczynisz. Padre d’Aviano, który odiechał zaraz z Wiednia do Lincu, a z tamtąd miał zaraz iechać do Włoch, narzekał na srogie grzechy Dworu y miasta Wiedeńskiego, których równi nigdzie nie kładł; na Ministrów Cesarskich, na pychę, na niesprawiedliwość, na rozpustę srogą miasta y Dworu; na Cesarza zaś grzechy d’omission, y że pozwala tych niesprawiedliwości Ministrom swym, sam się nie aplikuiąc, sam w te rzeczy nie wglądaiąc. Zemną czasu barzo mało miał mówić. Obiecował przecie wiktoryi; prawda, że czasem niby przez zęby. Po wiktoryi obłapiał mię, całował, a wzdychał, prosił, aby continuer bez omieszkania czasu: narzekał na lenistwo drugich, na niedbalstwo; mówił co należało, a potem nie mogąc na to y patrzyć, odiechał. Nie pisz tedy Wć m. s. tego do niego, co masz wolą: wiem pewnie, żeby mu to nie było miło, bo się on cale każe stósować do woli bożej.
U nas ludzi nie mało poczęło mrzeć; iedni z ran y postrzałów, drudzy z tey nieszczęsney dyssenteryi. Jam tu kilka czaiek kazał sprowadzić chorych z Wiednia do Preszburka; bo tu ludzie właśnie iako nasi, barzo dobrzy, poczciwi, y nam przychylni. Nie masz tu człowieka iednego tak z Panów, starszyzny oficyerów, iako y żołnierzów, aby go ta plugawa nie miała napaźdź choroba. Mnie P. Bóg z łaski swoiey ieszcze dotąd od niey zachował. PP. Hetmani obadway niebożęta chorzy, starszy na nogę, drugi na swe znów zwyczayne alteracye. Asferus[116] ów nasz nieborak wczora skończył z postrzału dans le bas ventre. Towarzystwa siła my się nie dorachowali, a prawie co na wybór. Z pod Chorągwi syna naszego Alexandra, zginęło Towarzystwa podobno ośm, wszystko szlachty barzo znacznej. Ów też nasz Bełkacki także zginął: insi się zaś tak zdobyli, że nie ieden został Panem. Pasów dyamentowych barzo siła między żołnierzami; siła tego za lada co pozbywali w Wiedniu, a drudzy się zaś z tem dotąd kryią. Xiądz Hacki[117] powlókł się tam nazad: od brata iego wczora dopiero odszukałem lichtarz arcy wczesny, a przed wczorem fuzyą od P. Stadnickiego.
Xiądz Hacki nasz nieborak Opat biegł z listem moim do Cesarza aż do Lincu z nowiną przeprawry przez Dunay; miał gdzieś y mszą w drodze przed Cesarzem. Miał znowu y drugą audyencyą w Wiedniu: nie zastawszy Padre d’Aviano, czytał Cesarzowi, co imieniem moyem X. Przyborowski pisał; kręcił się, biegał, cyfry popokazował: nic to nie pomogło. Pisze dziś tu z Wiednia do mnie, że powraca próżny iuż nie tylko skutku, ale y nadziei; co że on tam u Wci m. s. szerzey roztrząśnie, nie powątpiewam.
Był też tu u mnie wczora z wielkim żalem, płaczem y skargą ledwie wymowną Xże Saski fon Lauembourg, człowiek poczciwy barzo, pan wielki, y starszy w domu swoim[118], który w dzień potrzeby komenduyąc prawe skrzydło Cesarskie, był zawsze przy mnie: a to o to, że Cesarz regratyfikuiąc Kommendantowi Wiedeńskiemu Panu Staremberkowi, że dotrzymał miasta do przybycia naszego, dał mu 100.000 Talerów, toison d’or, y uczynił go Feldmarszałkiem, pominąwszy Xcia tego Saskiego, Kaprarę, y Lesla, którzy wszyscy kładą się daleko starszymi, y że nim kommendowali. Tak tedy Xże wielce się czuiąc urażonym, odjeżdża z woyska. Ale y tym drugim ma być barzo niemiło, y dla tego y most nam podobno spóźniaią, że wszyscy ręce opuścili, y pokazuią się być nieukontentowanymi. Uszy tu bolą słuchaiąc z daleka, co mnieysi mówią; a nawet iuż y na nas narzekaią, „żeście go sekurowali; niechby była ta pycha y z korzeniem do szczętu wyginęła“. Jam też dopiero wczora odebrał list od Kardynała Bonvizego; ale tylko komplement; o łasce albo dyskrecyi iakiey Oyca Śgo nad woyskiem naszem ginącem, ani słowa iednego. Generałowie ci malkotenci maią wielką po sobie racyę. Że Kommendant dobrze się bronił, przyznawamy; ale żeby się był nie obronił, gdyby my byli w sukursie nie przyszli.
Z Xięciem Bawarskim iużeśmy się dawno nie widzieli: przysłał iednak wczoray do mnie, pytaiąc o ordynans. Idzie bokiem iedna iego część woyska tą, druga tamtą Duuaju stroną, dla pożywienia: aleć iemu wszystko z Bawaryi Dunaiem płynie. Xże Lotaryński bywa codzień. Nie znać na nim nieboraku ani zdobyczy, ani łaski Cesarskiey. Ja lubo niewiele mam czasu, bobym chciał ziechać do miasta, które za Dunaiem, y tam wziąć lekarstwo, atoliż przecie cokolwiek dziś miawszy, napisałem list do Du Vernego[119] en fort méchant français: ale to Wć m. s. poprawisz, byle ten sens był, ieśli się to zdać będzie Wci moiey duszy. Na podpisie wymyślić imie iakiekolwiek francuzkie. Lubo to pokaże Królowi swemu, lubo nie pokaże, przecież się będzie musiał pukać od gniewu y żalu, y przeyrzy w swych fałszach y niecnotliwym procederze. W ostatku pod tymże podpisem posłać kopię tego listu à Mr de Beauvais[120] et a Mr le Marquis de Bethune[121], a zalecić Gracie y Richterowi, żeby te listy kształtnie na Paryską przeprawili pocztę.
Z rad Warszawskich śmiać się trzeba, bo ych y samych P. Bóg w pośmiewisko obrócił. Z Kurfirsztem Brandeburskim pewnie mię nie powadzą; ale y on się zna barzo dobrze na takich ludziach. — Mr le Marquis d’Aly vient d’arriver, który chciał być w potrzebie en volontaire, ale jej omieszkał. — Muszę tedy iuż kończyć, całuiąc milion razy i t. d. — A Mr le Marquis mes baisemains, y podziękowanie za oycowski affekt, który w swym wyraził liście. Xiężnę JMć z duszy obłapiam. Dzieci całuię. Minionkowey persekucyi z duszy żałuię. Racz Wć moie serce napomnieć ode mnie. Wolałbym, żeby się nie uczył, niżeli żeby miał stracić fantazyą.




LIST XIII.
Na insule Szütt, między Preszburkiem a Komorą pod San Peter. 28 Septembra.

Jedyna i t. d. Wczoray w samym marszu oddany mi list przez pocztę od Wci s. m. du 20me, który mię niewymownie ucieszył, przy ciężkich utrapieniach naszych. Weszliśmy tu w ten kray, gdzieśmy przecie dosyć pożywienia dla koni zastali; ale cóż po tem, kiedy zaś połowa nam prawie woyska choruie na taką chorobę, która iest zarazą podobna powietrzowi. Gorączka to iest, którą zowią Węgierską, niby wnętrzna z dyssenteryą krwawą, przy tem wymioty, mdłości, i le délire. Panowie wszyscy y znacznieysi oficyerowie leżą na pował w Preszburku, gdzie się zostali, y iuż umierać nie mało ich poczęło; a co naydziwnieysza, że się wraca coraz ta choroba, choć kto y ozdrowieie. Już y Towarzystwo, y żołdaci, y czeladź umierać poczęli. Wczora mieliśmy deszcz po tych srogich gorącach, przez kilka godzin. Fruktów też na tey insule żadnych nie znaydzie, prócz dereniowych y berberysowych iagód, które na to arcy dobre. Aza tedy P. Bóg z łaski swoiey świętey cokolwiek uśmierzy; bo gdyby to tak trwać miało, iako się zaczęło, nie trzebaby na nas inszego nieprzyiaciela. Z ran także y postrzałów niemało ludzi umiera. Ów nieborak Kinzynk co się zalecał Pannie Bokunownie, umarł przed wczorem z wielkiego razu ciętego w głowę. P. Gałęzowski Podczaszy Lubelski chodząc prawie, także skonał onegdy w Preszburku na tę plugawą chorobę. P. Woj-da Wołyński barzo źle; Pan Wołyński[122] ieszcze gorzej; P. Podskarbi[123] teraźnieyszy Nadworny, P. Starosta Opoczyński[124], P. Starosta Winnicki, iuż konał; P. Starosta Horodelski[125] źle także barzo. Tu zaś w obozie nie tak barzo, ależ przecie choruią P. Woiewoda Krakowski, Lubelski[126], Pan Sendomirski[127]. Dosyć że odjeżdżaiąc dziś z P. Woy-dą Ruskim[128] do Jawarynu, dla widzenia tey tak sławney fortecy, nie mamy przy kim komendy zostawić. P. Woiewoda Pomorski[129] słaby się także ieszcze został w Preszburku: owo zgoła, że się y posłużyć nie ma kim. Szczukowie owi obadway także na pował leżą. To dziwna, że tu dopiero chodzi, a tu iuż przybiegaią, że źle, że mdleie, że umiera. Jako się uważyć może, że piianicom nie tak szkodzi ta choroba. Pecorini powieda, który tu w Węgrzech przez kilka lat przebywał, że y strach wiele przyczynia tych chorób, y aprehensya. Wczora przysłał do mnie P. Woy-da Krakowski, „że się lepiey mam trochę; ale że między trupami leżę, bo y Towarzystwo y czeladź koło mnie umiera, tedy mię to alterować musi“. Niech P. Bóg za wszystko będzie pochwalon, y niech się iego święta dzieie wola.
Jam po lekarstwie dosyć ieszcze zdrów, lubo mię zęby boleć poczynaią, ale przecież nie tym owym nieznośnym bólem. Fanfanik z łaski bożey zdrów, y twarz cale ynaksza, nie tak, iako bywała. — My się pod Komorą przeprawiać ieszcze będziemy, która tylko dwie mili od Naihayzlu, który obledz mamy: z tamtąd zaś Tekoli stoi ieno o trzy mile z swem woyskiem y z dwiema Paszami Tureckiemi, Waradyńskim y Egierskim, znać nie wiedząc o naszem tak bliskiem sąsiedztwie. Wczoray tu od niego przyiechało trzech ludzi, daiąc znać, że za przyiazdem Absolona zaraz tu Tekoli wyprawił swych Posłów, którzy za milę z tąd nocuią, y na nich tylko czekam. Niewiem, ieżelim oznaymił w pierwszych listach Wci s. m., że Wezyr udusił Paszę Budyńskiego, y wszystko po nim pobrał, y siła innych. Cesarz Turecki ieszcze był w Belgradzie; Wezyr ku niemu poszedł. Węgrowie, którzy byli rebelizowali, osobliwie co po tey stronie Dunaiu, od Styryi wszedłszy, Turków biią, a do nas z poddaństwem y posłuszeństwem przysyłaią.
My tu iesteśmy w przedzie: Xże Lotaryński za nami, a Xże Bawarski przeszedł był Dunay, y zachorzał był; alem mu dał znać o Tekolim, y podobno z nami tu złączy się. Pierwszy iego Minister umarł z teyże choroby; z czego wielce żałosny. Waldek cale sam nazad powrócił, zostawiwszy niewiem przy kim komendę woyska tego, którym kommendował. Xże Saski fon Lauenbourg odiechał także mal content, że Staremberka przed nim podwyższono. Caprara Generał iechał także do Cesarza, albo po ukontentowanie, albo dla pożegnania. Gałecki[130], który ieździł do Cesarza z końmi darowanemi ode mnie, ieszcze dotąd niepowrócił. On ne parle pas ici, ni français, ni espagnol, ni allemand. Poseł tylko Hiszpański pisał do mnie komplement, żałuiąc, że się widzieć ze mną nie mógł. Ja zaś do Biskupa Wiedeńskiego w ten sens napisałem, że ponieważ iuż do inney przeieżdżam dyecezyi, a od Ciebie nie miałem żadney przynaymniey spólney kongratulacyi, że P. Bóg poszczęścił Chrześcianom, więc ia Tobie winszuię, że tenże P. Bóg przywrócił Cię pasterza do zgubionych iuż prawie owieczek Twoich. Nie mam dotąd y na to responsu. Od Cesarza też nic, ani o toison, ani o Węgrach, ani o Bawaryi. Xiąże Bawarski często Fanfanikowi powiedał, że ma siostrę młodszą w dziesięciu lat, daleko gładszą niżeli Madame Dauphine. Ludzie zaś iego wszyscy, y dworscy, y oficerowie, y spowiednicy, barzo o tem często przed naszymi; ale to tylko dyskursy. Xże Bawarski może mieć lat dwadzieścia trzy, cztery: na koniach oklep biega, pływa po Dunaiu; fort vigoureux do wszystkiego. Fanfanik mu dał Turczynka chłopca y kilka bagatel, z których niewymownie kontent: iam zaś mu dał kilku więźniów y chorągwi kilka tureckich. P. Zdżański przyiechał w cale. Kompas y książka doszły mię niedawno, y lichtarz. P. Starosta Sędomirski dotąd nie przyiechał, ale ma być iuż niedaleko.
Posyłam też Wci s. m. reiestr amunicyi[131], którą zabrano w obozie tureckim, y którymi się dzielić mamy. Rzecz nigdy do wiary niepodobna, iakie to było przygotowanie, y co to kosztować musiało: a ieszcze połowę tego wszystkiego woyska rozebrały, bo to tylko spisywano, czego woyska przez trzy dni zabrać nie mogły. Brał bowiem każdy to co chciał, a spalono prochów tyle troie; a cóż go dopiero wystrzelano? Trzeba to na różne przetłómaczyć ięzyki, y drukować w gazetach kazać. Pour le butin, n’est pas moyen d’écrire tout, mais les choses principales sont: pięć... (?) comme les enfants, bleu et rouge; une ceinture de diamans; deux montres de diamans; quatre ou cinq conteaux fort riches; cinq carquois de rubis, de saphirs, et de perles fort riches; des rideaux trés riches; des couvertures, des tapis, et mille autres bagatelles; fourrure de martres, la plus belle du monde. Po woysku siła barzo pasów dyamentowych. Nie możemy zrozumieć, co to oni z tem robili, bo tego wcale sami nie zażywaią; ale znać dla dam Wiedeńskich, których się dostać spodziewali, y one sobie stroić. Prawda, że w nich dyamenty cienkie, y źwierciadełka pod nimi; ale robota dziwnie piękna, y rzecz przecie barzo bogata. On dit, que Miączyński cadet a pris une fort belle, mais il ne la veut pas montrer, disant qu’il l’a renvoyé: et ça est faux. W Wiedniu też tego okrutną rzecz czeladź poprzedała za lada co, boiąc się, żeby im tego byli Panowie nie odbierali. Wezyr kiedy przybiegł do swego namiotu, to kazał brać wszystkim swoim dworzanom y pokoiowym po kilku worków, y ci co do nas pouciekali, to każdy z nich miał po dwa, po trzy tysiące Czerwonych Złotych, y po koniu dobremu. Koń samego Wezyra, który był na powodzie, iest u mnie ze wszystkiem siedzeniem. Dostał go móy Towarzysz z pod Chorągwi pancernej, nieiaki Rączkowski. Mam przy tem skofią z chorągwi samego Mahometa i kaletkę pewną ze złota litego, w którey były nakształt portugałów trzy sztuki złote, ale cieńkie, iak pargamin, gdzie coś na nich pisowano de la cabalistique. Ja teraz w tem noszę ów maleńki obrazek Nayświętszey Panny od Wci s. mego. Skarb zaś w pieniądzach grubych gdzie się podział, tego zgadnąć trudno; bom ia pierwszy stanął u namiotów Wezyrskich, a nie widziałem, żeby go rozrywać miano. Snadź albo był między woysko rozdany, albo go było nie nadwieziono, albo go też przodem wyprawiono; ponieważ niektórzy Turcy, iako y Tłumacz naypierwszy, poczęli ieszcze o czwartey po południu uciekać, iako iego poymany powieda sługa, obaczywszy że iuż woysko nasze ku ich obozowi zbliżać się poczęło.
W Tekolim, moia duszo, ia się nie kocham; ale nad narodem Węgierskim mam wielkie miłosierdzie, bo są okrutnie utrapieni. Byłem też na Zamku w Preszburku: naywiększy tam specyał widziałem, ciało całe Ś. Jana Jałmużnika. — Od Apafiego[132] miałem list, który wykupił od Turków Zakonnika iednego, y przysłał go z kartką w cyfrze, że się dobrze stało; że sobie Turcy życzą pokoiu z Niemcami, (ale ia tego nie pokazał), przestrzegaiąc przy tem, że Tatarów chce posłać Wezyr do Polski: ale to podobno było dla tego, abyśmy my się wrócili do Polski, nie zbliżaiąc się do Państwa iego. — Że listu nie było od Fanfanika y ode mnie do PP. Hetmanów Litewskich, Xdza Sarnowskiego to wina, y Wiedeńskiego wina, a potem importunitas Xdza Szumlańskiego, który niektóre pobrał pakiety, obiecuiąc się być równo z pocztą. Teraz do PP. Hetmanów Litewskich wyprawiłem znowu Rezydenta ich Unichowskiego, aby szli przez Węgry prosto do mnie. Kozacy zaś niech idą zwyczayną drogą za drugimi, t. j. Semen y inni, bo tu iuż yest Worona y Mężyński. Kopią zaś listu do Króla Francuzkiego, przysięga Sarnowski, że posłał Xiędzu Kanclerzowi[133].
Do P. Krakowskiego pisałem przez tych ludzi, co ciało[134] prowadzili, y drugi raz przez pocztę, y przywileie posłałem. Przemyśl mam w dobrey pamięci. Do Pana Kanclerza[135] pisać, aby on expostułował imieniem moiem z Panem Marszałkiem W.[136], że to iest iego officii, i Woiewództwa tego po nim potrzebowały, aby aresztował rzeczy we Gdańsku przeszłego Podskarbiego[137], a tem bardziey y na tym fundamencie, kiedy Ablegatowi naszemu nie wydano w Paryżu kleynotów Rpltey. — Nie napisałaś mi Wć nic, m. s., co te listy sprawiły, które tenże przeszły Podskarbi dał był à Dumont. Nie mógłem zrozumieć końca listu Wci s. m. coś to opowiedziała Staroście Kowalskiemu, que Vous irez Vous même a la tête des soldats de Votre Compagnie; którzy to tak szczęśliwi będą soldats, y która Kompania co ią Wć zowiesz la Vôtre?
Więcey czas nie pozwala, y droga do Jawarynu dokąd mil tu siedm węgierskich w bok, y znowu albo wodą, albo lądem zabiegać drogę przed Komorą potrzeba woysku. Audyencya przy tem Posła Tekolego. Aleć podobno y to co się napisało, nadprzykrzy się czytać. Całuię iuż tedy, (a w rzeczy samey nie w słowach tylko to uczynić, tysiąc razy przez dzień myślę,) wszystkie śliczności serca mego, począwszy od nayślicznieyszych włosów, aż do naywdzięcznieyszych stópeczek s. m. jedynego kochanego. — A Mr le Marquis et a ma soeur mes compliments. Dzieci całuię y z duszy obłapiam. Xiążęta pozdrawiam. — O nowiny francuskie w gazetach i holenderskie prosimy aby nam przysłać. — Kiedy się, da P. Bóg, z sobą obaczymy, y gdzie, o tem myśleć, nie tylko zgadnąć niepodobna. Dosyć że teraz na głowę wszyscy się proszą do Polski, do której, żebym ia tylko dyszlem nakierował, nie rozumiem, żeby się tu dusza iedna została, chyba ci, coby nie mieli na czem y o czem. — Mr Kielmski[138] a chassé de son régiment son cousin et son Lieutenant-Colonel: il le faut donc compter pour un mort. Sa compagnie de cavalerie était augmentée de quelques Towarzysz, et son Lieutenant est blessé. Je le attends ici avec impatience.




LIST XIV.
Pod Komorą, przeszedłszy Dunaj. 5go Octobris[139].

Jedyna y t. d. — Niemile przez tę okazyę pisać będę, bo ten list nierychło doydzie ślicznych rączek moiey iedyney Panny; dziś w wieczór, albo iutro rano szerzey o wszystkiem wypiszę przez P-a Daleraka. Tu tylko oznaymuię, że P-a Zdżańskiego wracam z tąd nazad, przez którego, lubo na hazard, posyłam niektóre bagatele dla Wci s. m. Nayprzód kołdrę z hatłasu białego chińskiego ze złotymi kwiatkami nową y cale ieszcze nie używaną: nic na świecie delikatnieyszego; bo pod taką drugą sam sypiam. Daleko rzecz milsza niżeli de ouate, ani owo pierze, które przykro iest gorące. Do teyże kołdry posyłam poduszkę do siedzenia na niej, którą haftowała rękami swymi pierwsza żona Wezyrska, iako iego pokoiowi powiedaią, których także odsyłam trzech albo czterech. Ma z tych ludzi każdy po tysiącu Czerwonych Złotych, y po drugim; chcą być kupcami, y osiąść w Żółkwi. Trzecią rzecz posyłam przykrycie na taburet, na którym Wezyr siadał, a ten taburet stawiał na sofie, t. j. tapczanie; o co z Posłem Francuzkim tak wielka kontrowersya. Czwarta rzecz iest parę kobierczyków karmazynowych złotem tkanych; co przyiąć za wdzięczne uniżenie proszę. Tenże Pan Zdżański weźmie tu z tąd niektórych Tureckich więźniów, chorągwi nieprzyiacielskich część, namioty z Wiednia wszystkie Wezyrskie tam zostawione, y niektóre w sepetach drobiazgi, osobliwie farfury co podleysze, aptekę y pewne stołeczki dwa na świece y na szkło, którem ich obstawiaią; skrzyneczek także dwie, wszystko to kością y perłową macicą sadzone. Skrzynkę iednę oddać Pupusience[140], dawszy do niey przyrobić szufladki, które kanalia popsowała: niech się y ona nieboga cieszy tymczasem iakążkolwiek zdobyczą, nim iey co lepszego, da P. Bóg, przywiozę z sobą. Day Boże, aby to tylko P. Zdżański wcale zaprowadził. Więźniów do Żółkwi odesłać; namioty zaś iako nayporządniey w sklepach Łobzowskich kazać złożyć, a po namiotników do Lwowa posłać, aby to oni porozbiiali, ponaprawiali, pochędożyli, y czego niedostaie dorobili. Całuię zatem nayślicznieysze stópeczki, rączki y wszystkie wdzięczności nayślicznieyszego ciałeczka. Xiężnie JMci ieśliby się podobała druga skrzynka trochę większa, nim się na co lepszego zdobędę albo z sobą przywiozę, miałbym sobie za iedyne szczęście: którey kłaniać nisko, iako y JM.Panu Markizowi, któremu zasłonę posyłam białą turecką z brzegami fiałkowymi: drugą takąż właśnie Xiężnie JMci; obiedwie ieszcze niekrajane. Dzieci całuię y obłapiam z duszy y serca.




LIST XV.
7 Octobris; na samem się ruszeniu ku Parkanom, które mieysce iest na końcu mostu przeciwko Strigonium, alias Gran, na tey Dunaiu stronie.

Jedyna y t. d. — Dnia wczorayszego pisałem do Wci s. m. przez Pana Zdżańskiego, y posłałem niektóre drobiazgi; nie dziwować się tedy, że list Nro 15. nie rychło doydzie, bo siła rzeczy z sobą ciężkich prowadzi P. Zdżański, osobliwie namioty wszystkie Wezyrskie w Wiedniu pozostałe, y kilkunastu więźniów. Jeżeli zaś w powrocie swym P. D’Alerak będzie tak spiesznym, iako tu był do nas w pośpiechu, tedy to będzie dziw ieden y rzecz prawie do wierzenia nie podobna: stanął tu bowiem we czterech dniach z Krakowa, et nous a si surpris, że do tych czas tego poiąć nie możemy, którzyśmy rozumieli, żeśmy tu iuż gdzieś na końcu byli świata y w tych cieplicach, do których tylko od nas ptacy na zimę odlatuią. Przybycie tu te iego odbieram za znak nieporównaney miłości Wci serca mego. Że iednak w niedochodzeniu listów nie w nas wina, iużeś Wć m. s. tego doiść miała: bo lubo przy ciężkich y wielkich zabawach moich, na którego tu głowie wszystko, naymnieiszeym iednak nigdy nie opuścił okazyi.
O zdobyczy moiey opowie Mr D’ Alerak, którąm mu prezentował. Wć s. m. frasuiesz się o buńczuk, którym dał Cesarzowi; ale ia takich mam kilka, chorągwi zaś mam tak ślicznych sur le ponceau złotem tkanych, że nic pięknieyszego y bogatszego. A propos de Gałecki, któregom posłał z końmi do Cesarza, stało się to, że się kto inszy nie trafił, ile w tak daleką drogę; bo do dzisieyszego dnia żadney o nim nie masz wiadomości, ani od Cesarza naymnieyszego listu, ani się spytania, co się też z nami dzieie. Owi ludzie, o których Wć m. s. wspominać raczysz, wątpię aby się zdobyli; bo narzekali że im y namioty ktoś powydzierał, drudzy zaś nazaiutrz aż y szmaty po obozie zbierali, zdobywszy w lot kilkadziesiąt wozów z wołami w obozie tureckim. Ale co do tey zdobyczy, niesłychanie mię to poalterowało, że to com chciał mieć w sekrecie, wydrukowano po polsku, y ieszcze excerptem uczyniono z listu mego do Wci m. d., y ieszcze głupie ni to ni owo poprzydawano. Dla Boga, wykupić to kazać y popalić, bo mię to niewymownie gryzie.
U nas tu choroby nie ustaią, bardziey iednak ieszcze mrą ci, którzy się zostali w Preszburku, niżeli ci, co tu kawęczą w obozie; bo tu iuż nigdzie nie mamy y mieć nie będziemy żadnego swego ani miasta, ani zamku. Pan Starosta tedy nieborak Winnicki[141] umarł w Preszburku, y nasz X. Przeborowski, którego cale opium zabiło, y śpiąc umierał bez żadney dyspozycyi. Chłopiec iego powiada, że mu go żyd Lwowski dał; żyd zaś pisze, że nie on, ale iakiś iego przyiaciel, którego on wydać nie chce. P. Woj-da[142] Wołyński przychodzi do siebie: móy też tu Golański iuż prawie na śmiertelney pościeli. — Niemcy w radzie swoiey Wiedeńskiey naparli się pod Naihayzel; teraz zaś tysiączne trudności wynaiduyą, y iuż tam iść nie chcą, żałuiąc że mię nie słuchali, y nie szli prosto pod Budę, z kąd byśmy byli drugi raz iuż Wezyra gonili: który tam stanąwszy, Hana[143] z Państwa zrzucił, a iednego z młodszych Sułtanów na iego mieysce nastawił, samego zaś en exil do mieysca zwyczainego odesłał. Cesarza iuż przeprosił Wezyr tą kondycyą, aby żadney mu fortecy nie utracił.
My teraz póidziemy ku Budzie przecie, ale po tey stronie Dunaiu, a oraz y ku Tekolemu, do którego wszystkę ordę Wezyr posłał y iuż przeszła most pod Budą, i iest na tey stronie gdzie y my, y iuż nasze czaty y podiazdy hałasuią się z nieprzyiacielem. Ale y ich ięzyków nasi wodzą przy łasce bożei, y dobrych barzo. Absolona[144] widziano u Wezyra, który tu był niedawno u mnie. Od Xcia Siedmiogrodzkiego przyszedł tu wczora do mnie Poseł; ten tylko ieden poczciwy z Chrześcian; ale nic nie może, bo go Wezyr od siebie do mnie puścić nie chce. W tem poselstwie nie masz nic, tylko przestrogi, wiadomości, assekuracya przytem swoiey życzliwości. Giża[145] est ici avec moi, et fait tout ce qu’il faut; aleć tu ten naród ma dosyć affektu do Orondate[146] bez tego wszystkiego. Do PP. Hetmanów Litewskich posyłam listy, które tegoż momentu przesyłać za nimi, bo są wielkiey konsekwencyi, iak to Wć m. s. z kopii listów do nich pisanych wyrozumiesz. Za écharpe uniżenie Wci s. m. dziękuię; il n’y a rien de plus galant et plus mignon; ale się tu nie masz przed kim popisować; cale tu o stroje nie dbaią. Wszyscy Xiążęta y Generałowie stroią się tu w pół po francusku, a pół po węgiersku; nie dbaią, byle tylko suknia była podszyta. Xże Bawarski dał znać, że chce sam przybyć z częścią swego woiska: ale les Cercles de l’Empire nie chcą z nim póiść, y wracaią się nazad: ale y sam ieszcze z temi ludźmi gdzieś daleko za nami.
Mr le Castellan[147] de Livonie cale nie miał nic á demêler avec Mr Zebrzydowski, et il parait être fort content. O Kompanią po X. Biskupie Chełmskim[148] prosił mię barzo Mr Kielmski przed kilką dni, y obiecałem mu ią był, ale nie wiemy gdzie się obraca. Mógłby ią rozdzielić: ale Xdzu Biskupowi wszystko to będzie nie miło, bo ią podobno chciał mieć pod swoiem ymieniem bez swey szkody. Cyfrę, która się przecie zda być potrzebna, posyłam Wci s. m. iedynemu. — Co strony Kozaków y Mężyńskiego, czyniliśmy tu inkwizycyą. Tak się sprawuie Pan Mężyński, że pieniądze są przy nim: a z Kozakami tak postanowił: „tu w Polsce, macie barwę, a tam w woysku u Króla, skoro przyidziecie, będziecie mieć pieniądze“; bo inaczey, gdyby tam w Polsce pobrali byli pieniądze, toby byli z niemi nazad pouciekali. Cokolwiek im tedy wydał JMX. Nuncyusz na oręże, to nie zginie, y wróci się do naimnieyszego szeląga. Cokolwiek iuż iest tych tam Kozaków, niech to iuż idzie wszystko z Litwą dla lepszego ich bezpieczeństwa. — O Szafarzu tym hultaiu calem ia nie wiedział, ani Gałecki pewnie. Wć m. s. wiesz dobrze że ia tego nie chwalę, y narzekam zawsze na te przemawiania czeladzi. Teraz się go pytać każę, iako się odprawił? W ten moment przychodzi P. Koniuszy y powiada, że się on tem składa, że P. Ossowski[149] wiedział o tem, i że tamten szafarz podiął się przez ten czas służyć Wci s. m. y zawiadować wszystkiem aż do przyiazdu mego. Niewiemże, ieśli to prawda. — Jest też tu sam u nas to w wielkiem podziwieniu, żeś Wć m. s. napisać raczyła, żeś widziała listy od P. Koniuszego y od innych pisane du 13, 14, 15, 16, 18. Pytałem ich, co to maią za okazye tak częstego pisania? Przysięgaią wszyscy, że pisać tak często nie mogli, ani o takich słyszeli y przez sen okazyach. Chcieyże Wć m. s. w tem rzetelnieyszą dać informacyą: chyba że to w iednym pakiecie te wszystkie daty, bo tu drudzy nie wiedząc, kiedy się trafi okazya, napiszą raz, y codzień zaś przypisuią.
Co o zdobyczach, ieśli się dzielili w regimentach, o tem tu nie słychać. Szczęśliwy się to tylko zdobył, bo obozu y namiotów Turcy ieszcze bronili. Pod gardłem zaś zakazano zsiadać z koni, ani pieszym odbiegać od regimentów, bośmy się cale spodziewali, że się obróci na nas nieprzyiaciel, skoro obóz rabować zaczną y na łupy padną. Noc potem zaszła, ieden o drugim nie wiedział: w nocy tedy pozaświecali sobie Tureckie świece, y dopiero rabowali y zdobywali się, osobliwie ci, którym się trafiło, że mieli czeladź przy sobie, albo ludzi takich, którzyby okkupowali, iaki namiot, y wydrzeć sobie drugim nie dali. Gałeckiego naywiększa zdobycz w wołach, o które drudzy nie dbali. On zaś ie i brał, y skupował nazaiutrz po Taleru, a zbierał naczynia różne miedziane, mosiądzowe, które po obozie y do czwartego dnia leżały, y pospólstwo Wiedeńskie naywięcey tego nabrało, iako y namiotów podleiszych, których nasi brać nie chcieli. Fanfanik iednak namiot ieden piękny kazał wziąć dla siebie. Z namiotów Wezyrskich siła rzeczy naypięknieyszych kanalia w nocy pobrała; bo choć z iedney strony broniono, to oni przerznęli z drugiey strony namiot, y wybierali co chcieli, a żołnierze w paradzie y gotowości stać musieli. Kozaczek kuchcik Chorążego iednego z pod Starosty Nowomieyskiego Chorągwi, przyniósł Panu swemu w kleinotach na 4.000 Czerwonych Złotych. Niemcom cudzoziemskim prawie się nic nie dostało, bo oni tego dnia, prócz tych co przy mnie byli, nie weszli w obóz Turecki. Nie maią oni ani więźniów, ani chorągwi, ani żadnych zwycięztwa znaków; y żaden z ich kawaleryi w potrzebie nie strzelił. Ale tego nie głosić; bo ia wszystkich chwalę; y o naszych niektórych, nad wszystkie na świecie spodziewanie, trzebaby cudowne rzeczy pisać, ale to, da P. Bóg, chyba ustnie.
Wymawiam sobie wcześnie moia iedyna pociecho, że nie będę miał czasu siła pisywać, y że się coraz oddalać będziemy: bo na prost od Budy ku Krakowu y Stryiu nie będzie przeiazdu, ieno wszystko na Wiedeń; y do Wiednia dla bliskości Naihaizlu nie bardzo będzie snadny przeiazd. Ja zaś o wszystkiem wiedzieć iuż będę musiał, bo tu u nas wszystko idzie iak z kamienia, albo iak za pańsczyznę; co iest w podziwieniu u wszystkich. — Piszesz Wć moia pociecho, żeby woisko postawić iuż, a samemu się wrócić. Ale trzeba uważyć, m. s., że się to trzeba o to bić wprzód y tego dobywać, gdzie stać y odpoczywać: a zebralić by się iak znowu y nam by zaś samym odpoczynku nie dali. Mais Vous faites la guerre, mon amour, selon que Vous souhaitez; za który znak miłości ia uniżenie dziękuię, a o to tylko s. m. iedynego proszę, aby mię tak kochać y karesować przytomnego, iako teraz odległego: bo miłość w imaginacyi, lubo iest barzo dobra, ale przecie nie tak solide, iako w rzeczy samey. Do czego że ia teraz przyjść nie mogę, czynię to w imaginacyi, całuiąc milion razy wszystkie śliczności y wdzięczności nayukochańszego ciałeczka. — A Mr le Marquis et à ma soeur, mes baisemains. — Dzieci całuię y obłapiam z duszy. Xiążęta pozdrawiam y Xiężnę Panią Starościnę Sandomirską[150], którey mąż iest tu u mnie assidu.




LIST XVI.
8-vo Octobris, milę od Granu.

Jedyna y t. d. — Dzień wczorayszy niebardzośmy mieli szczęśliwy. Ja według zwyczaiu ruszyłem się, skoro dzień, ku mostom Tureckim, posławszy Xdza Zebrzydowskiego do Xcia Lotaryńskiego, aby z swoią kawaleryą szedł zaraz za nami. Straży zaś rozkazałem, aby szli przodem, aby czayki na Dunaiu pozabierali dla Kozaków, a sami aby mię o milę od mostu czekali, a żeby wprzód przed sobą posłali: ieżeliby z tego miasteczka, co przy moście, które się zowie Parkan, mieli na tamtę stronę do Granu uciekać y most za sobą zbierać, to okkupuiemy to miasteczko; a ieśliby zaś miało być iakie woysko, żeby się tam bronić chciało, to staniemy sobie o milę, czekaiąc na Cesarską piechotę y na działa, które ieszcze o kilka mil od nas. Straż tedy nie czekaiąc wiadomości, ani mnie znać dawszy, poszli aż ku mostu, y tam zastali woysko Tureckie, które było tey dopiero nocy przez most przeszło. Tamże się z niemi poczęli hałasować. Nadiechał tam potem P. Woi-da Ruski, który Dragonii kazał zsięść z koni; a gdy się z chróstów większe Tureckie pokazało woysko, iuż się cofnąć nie mogli, bo by byli y Dragonów y siebie zgubili. Do mnie tedy przysyłali posłańca za posłańcem, aby ich ratować. Tymczasem gdy ia idę z pułkami tymi, które były przy mnie bez piechot y dział, bo te były na zadzie, oni też nie powiedali że woisko było wielkie Tureckie, wsiedli na przednie straże, y wsparli ich tak, że Dragonów pieszych odbiedz musieli.
Jam tymczasem uszykował te które przy mnie były pułki. Dopiero się pokazał nieprzyiaciel, y stanął o sto tylko kroków od nas. Nas nie było wszystkich pięciu tysięcy; bo iednych pozabiiano, drudzy pomarli, trzeci chorzy, a naywiększa część w taborze przy wołach, krowach, owcach y zdobyczach. Takem tedy stać kazał nie ruszaiąc się, a tymczasem ustawicznie posyłałem do Xcia Lotaryńskiego y do piechot naszych. Tam zaś postawiwszy P. Woi-dę[151] Ruskiego na prawem skrzydle, a Krakowskiego[152] na lewem, w środku Lubelskiego[153], sam składałem owe woysko, iakom mógł, cienkie okrutnie y zmięszane. Przybiegł potem P. Woi-da Ruski, y począł mię zaklinać, przez P. Boga, przez oyczyznę, abym się wcześnie salwował, bo postrzegł po woysku wielką konfuzyą: iakoż była iuż taka, że Dragonia gwałtem z koni zsiadać nie chciała, a drugie Chorągwie tam póiść y stać, gdzie im kazano. Mnie się iednak to ani zdało, ani godziło, przyszedłszy tam z woyskiem, a potem ich tam zostawiwszy, odiechać. Stałem tedy z Panem Generałem Dynewaldem, który sam tylko był przybiegł od woiska Cesarskiego, uważaiąc la contenance de l’ennemi. Tenże Dynewald posyłał posłańca za posłańcem do Xcia Lotaryńskiego, aby nam cokolwiek kawaleryi przysłał, aleśmy się tego doczekać nie mogli. Tymczasem uderzył nieprzyiaciel na P. Woi-dę Ruskiego. Odparli go iego skrzydło. Drugi raz znowu spróbował: toż uczyniło. Trzeci raz, iak skoczył nieprzyiaciel, tak okrążył skrzydło iego, y w tył mu poszedł, a drudzy z przodu go zmięszali. Gdy tedy to skrzydło zmięszane uchodzić poczęło, ia niewidząc większego bezpieczeństwa, ieno przy Usarzach, (bo iakoż przed Turkami uciekać w pole, iak w dym, y dokąd?) ruszyłem się przeciwko tym, co P. Woi-dy Ruskiego skrzydło iuż z tyłu okrążyli, y przy łasce bożey wsparłbym ich był zaraz. Ale skorom się tylko ruszył y obrócił frontem do nieprzyiaciela, aliści środek y lewe skrzydło, przeciwko któremu y nie było nieprzyiaciela, razem skoczywszy, poczęli uciekać. Wsiadł tedy nieprzyiaciel na nich, y gonił z srogą konfuzyą bez obrócenia się, więcey niżeli pół mili, aż ku infanteryi naszey y ku woysku Cesarskiemu. Mnie wszyscy odbiegli y porzucili, bom wołał, krzyczał, zawracał, iakom tylko mógł. Fanfanikowi kazałem przodem uchodzić, o któregom się potem frasował, nie zaraz się o nim dowiedziawszy, żem mało na mieyscu nie skonał. Sam zaś samoósm za woyskiem uchodziłem: bo w tey mięszaninie ieden drugiego z konia spychał, ieden przed drugim padał, iako się to stało nieborakowi P. Woiewodzie Pomorskiemu,[154] który tamże został, y innych niemało. Zemną byli P. Koniuszy Koronny[155], P. Starosta Łucki, P. Czerkas[156], P. Piekarski, P. Ustrzycki[157], Towarzysz Chorągwi moiey husarskiey, Raytar nieznaiomy, który nam stanął za różany wianek, a ia ósmy. Po wszystkiem woysku naszem y Cesarskiem udano było, żem poległ na placu: iakoż że się to nie stało, iest to cud nad cudami; za co niech P. Bogu będzie cześć y chwała, bo żywa dusza przy mnie się obrócić nie chciała. P. Woy-da Ruski, Lubelski, y inni, szukali mię iako nieżywego za powieścią różnych. Żeby to tedy tam nie zaleciało, dla tego piszę y oznaymuię, żem za łaską bożą zdrów.
Nie wątpimy, że nieprzyiacielowi przybyło hardości, y że się podobno y Wezyr przeprawić tu zechce. Ale my, da P. Bóg iutro, byle piechota nadeszła Cesarska y armata, przecie ten Parkan y most atakować będziemy, przyiąwszy to za sprawiedliwą karę od P. Boga, za rabunki kościołów, zdzierstwa, cudzołoztwa, za co naymnieyszey żaden nie odniósł kary. Widziałem ia to wszystko, iako we zwierciedle, y groziłem nieraz odiazdem, że ia przy takiem woysku być nie mogę, nad którem wisi kara Boża. A do tego, że się rozleżało; exercycyi żadnych nie umieią, y officyerowie głupcy, niedbalcy, niepilni. Sami na nich narzekaią y wołaią żołdaci, osobliwie w Dragonii, których siła marnie potracili, bo nawet y lontów zapalonych[158] nie mieli. Jam ieszcze wczora radził Xciu Lotaryńskiemu, żebyśmy byli poszli na nich na odwrót, lubom na koniu ledwie siedział z wielkiey fatygi y utrudzenia się nieporównanego. Ręce, boki, karwaszami, zbroiami, utłukli uciekaiący; a cóż rowy, trupy, bębny, zbroie, kopie porzucane, przez co było potrzeba wszystko skakać. Ale Xże Lotaryński nie chciał wymawiaiąc się, że ieszcze drugie nie przyszło skrzydło, lubo miało dosyć czasu y mieysca w kupie iść, bo pola było aż nazbyt. Pod P. Starostą Sandomirskim dwa razy koń padał; a szczęście iego, że go ratowano y zdrów cale: Sekretarza tylko Włocha stracił. P. Marszałek[159] Nadworny nie był z nami; był przy Cesarskiem woisku; y pułków także naszych dwóch nie było, które odwód trzymały. Całuię zatem y t. d. — A Mr le Marquis et a ma soeur mes baisemains. Dzieci całuię y obłapiam; Xiążąt pozdrawiam.
(Dopisek.) „Obłapiam za nogi W. K. M., y oznaymuię, żem z łaski bożey zdrów. — W. K. Mci Pani y Dobrodzieyki najniższy sługa, Jakób“.




LIST XVII.
Przeciwko Strigonium pod Parkanem, 10. Octobris rano.

O! Jako to dobry P. Bóg, moia iedynie kochana Marysienku! Za małą konfuzyą, dał większe zwycięztwo, niżeli pod Wiedniem. Nie ustawać mu tedy dziękować, przez miłość moię, y ustawicznie nie przestawać prosić, aby y daley pokazał miłosierdzie nad ludem swym. Za umarłych kazać Ossowskiemu znowu exekwie w Krakowie odprawić, za tych, co w tych potrzebach poumierali. Jako się wszystko działo, wypisałem ręką moią po francusku, Duponowi przepisać kazałem. Tę relacyą na wszystkie rozesłać strony, bo tak było właśnie. Jam za łaską bożą zdrów po wczorayszem zwycięztwie, iakoby mi 20 lat nazad się wróciło. Ale tamte dwie nocy dały mi się w znaki, naybardziey żaluiąc sławy narodu naszego. Ale się to wszystko za łaską bożą poprawiło; y Niemcy iako znowu wychwalić się nie mogą, lubo iuż byli poczęli mówić: „a Polacy, Polacy! niegodniście takiego Króla, a odstąpiliście go“. Ale żołdacy niebożęta w regimentach pieszych, kiedy im dano znać, że ia iuż nie żyię, krzyknęli na oficyerów swych: „a cóż iuż y po nas, kiedyśmy oyca stracili: prowadźcie nas, niech tam pomrzemy wszyscy“.
Napisałem Wci s. m. że ósmy był przy mnie Ustrzycki; alem się omylił; był to ieden Towarzysz syna mego. Raytar zaś ten cnotliwy, któremum nagotował był wielkie ukontentowanie, co zabił iednego Turczyna, a drugiego postrzelił, którzy iuż się byli wynieśli z dzidą ieden, drugi z szablą, nie wyszedł z tey potrzeby. Godzien przynaymniey, aby za duszę iego proszono tam P. Boga. Już teraz, kiedym z łaski bożey zdrów, oznaymuię Wci. s. m. że mię tak potłukli byli uciekaiący, to zbroiami, to karwaszami, że w kilku mieyscach ciało moie było iako nayczarnieysze sukno. Nieboraka Woy-dę Pomorskiego[160] znaleziono bez głowy. Nikogo zdraycy żywcem nie biorą: dla tego też y nasi teraz im nie folguią, y mało żywcem biorą.
Już się tu z nami śmierci tak zpospolitowały, iż nie patrzymy na nic, ieno na śmierci swoich, albo nieprzyiaciół. Mnie prawie wszyscy chłopcy poginęli: Golański onegdy z choroby umarł. Owego Murzyna Józefa Holendra Turcy iuż w ręku maiąc go, ścięli. Miałem także Węgrzynka, co kilka ięzyków umiał; y ten zginął. Ale z Kałmukiem małym co się stało, racz Wć uważyć: że kiedy w polu, to równo z charty na koniu zaiąca uganiał, a teraz uiść nie mógł, kiedy mnie P. Bóg salwował. Niewiem tedy, iakiem to szczęściem, że go Turczyn nie ściąwszy, wziął żywcem. Dnia tedy wczorayszego, kiedyśmy znieśli Turków, znaleźli go w obozie Tureckim w namiecie, którego zaraz nasi poznali, i konika zaraz iego, który przy tymże stał namiecie; ale Niemiec iakiści przypadłszy, ciął go rapirem przez nos y przebił. Niewiemże, ieśli będzie żyw, luboć mu przecie cyrulik nie źle tuszy.
Ja z tą wiadomością tak wesołą y tak sławną, którą Bóg z niepoiętego swego dał nam miłosierdzia, wyprawuię P. Kaszowskiego, który też tam ma wielkie swoie potrzeby, ale sposobu wynaleźć nie możemy, iako go ieszcze wyprawić. Pocztarz generalny żadną miarą podiąć się tego nie chce, powiedaiąc, że iuż stracił dwunastu postylionów, nietylko od Tureckich y Węgierskich partyi, ale y od chłopów y od swey woli oboyga woyska. Co daley czynić będziemy, po podziękowaniu P. Bogu za tak wielką a nam niegodnym daną łaskę, będziemy mieli radę. Ale to trefna, że na zaiutrz po téy konfuzyi, kiedym się radził swoich, co daley czynić, większa część wiodła do tego, żeby nazad ustępować, a potem do Polski z niesławą. Jam im odpowiedział, że „tę radę w was strach sprawuie; że lubo woysko wczora podrwiło, iutro się poprawi; bo to nie nowina. Posłuchaycie Niemców, którzy że nie strwożeni, to też ich consilium nie będzie trwożliwe“. Xiądz nieborak Podkanclerzy nie zapiera się, że się y on bał srodze. W ostatku powiedziałem im: „co o fortunę mówicie, zdepcę ią, iako małpę, a Boga przeprosiwszy, obaczycie iutro odmianę“. Ale y X. Skopowski swoią exhortą y narzekaniem na zbrodnie, które zwyczaynie karę boską za sobą pociągąią, skruszył wszystkich, że z lepszą wyszli w pole rezolucyą, y Chorągwie okrytsze iuż były; bo przedtem siła się tego w taborach ukrywało.
I tę akcyą iednego czeladnika Usarskiego muszę napisać Wci s. memu. Stanąwszy przed Chorągwiami, rozkazałem, aby kto ma ieszcze kopią, wiechał w pierwszy szereg. Aliści pachołek iedzie z kopią, a Pan iego za kopią! Aż mu pachołek odpowieda: „Mospanie! iam dla siebie wywiózł tę kopią z potrzeby. Nie porzuciłem iey, iak drudzy“. Jam tedy barzo pochwalił pachołka, y dałem mu 5 Czerwonych Złotych.
Tekolego dwóch Posłów było przy wczoraiszey okazyi. Drżeli wprzód, rozumieiąc że nas Turcy zniosą; teraz zaś niewiem, ieżeli się prawdziwie cieszą; ale że katolicy, być to może. Odprawuię ich zaraz, przetrzymawszy ich po owey konfuzyi, aż do tey szczęśliwey wiktoryi, któreym się ia nieomylnie spodziewał, maiąc ufność w Panu Bogu. Tatarów w tey okazyi nie było, tylko kilka set: dla czego? wymyślić tego niepodobna, choć są tylko o mil kilka od nas. Widzę, że się y nowy Han z nami bić nie chce, iako y stary. Ja iednego więźnia Tatara poślę do niego z komplementem, że tak na nas dyskretny, y przyiaźni z nami łamać nie chce.
Listów pakiet, które Forval[161] przysłał do B. Giży przez tych Posłów, posyłam Wci s. m. Adresować do P. Marquis de Bethune[162]. — Tu mnie znowu konkurencya o Woiewództwo Pomorskie gryzie głowę P. Woy-da Ruski na P. Referendarza[163], a X. Podkanclerzy na syna[164] swego. Jam obudwu żadney nie dał rezolucyi, y że P. Woy-da ieszcze żyć może, bo się w ciele bez głowy snadno omylić może. — Do JMPanny Xieni[165] nie mam czasu pisać: racz Wć m. d. uczynić to ode mnie, oznaymiwszy iey o wszystkiem y zaleciwszy modlitwom, y dalsze intencye nasze.
Rzecz dziwna, że we Czwartek, kiedyśmy szli do nieprzyiaciela, tedy pies iakiś czarny bez uszu ustawicznie nam zachodził drogę, którego odegnać nie możono: orzeł przy tem czarny iakiś przeleciał nad nas niziusieńko, y poleciał w tył nas. Teraz zaś wczora naprzód gołąb biały upadał po kilka razy przed Chorągwiami, a orzeł biały śliczny obleciawszy nisko nade mną, prowadził mię do nieprzyiaciela. — Więcey iuż nie maiąc czasu, całuię bez przestanku wszystkie śliczności iedynego serca mego. A Mr le Marquis et a ma soeur mes baisemains. Dzieci całuię y t. d. Xiążęta pozdrawiam.
Fanfanika dobrze wczora z dział ostrzelano; bo z zamku z tamtey strony ustawicznie do nas bito. Ale to cudowna, iako to nieszczęśliwa Chorągiew Alexandra. Co pod Wiedniem zabito mu dwunastu Towarzystwa, we Czwartek czterech, a wczora iednego z działa, Załuskiego[166], między wszystkiem woyskiem. Tak tedy z czeladzią ta iedna Chorągiew straciła iuż ludzi 50. Ślubuię, żeśmy dobrze krwią szlachecką oblali tę przysługę Cesarską y całego chrześciaństwa: a ich woyska tak szczęśliwe, że takiey szkody nie maią. O Xciu Bawarskim słychać, że się namyślił za nami; y świeżych ludzi coś idzie Cyrkułu Szwabskiego, iako pisze Gałecki z Preszburku, który się dopiero odezwał, a siedzi tam przy Panu Kiiowskim[167] chorym. Pisze że Cesarz wdzięcznie przyiął ode mnie darowane konie, y nic więcey.




LIST XVIII.
Nad Dunaiem, przeciwko Strygonium, 15. Octobris.

Jedyna y t. d. — List od Wci m. s. doszedł mię przed wczorem przez pocztę, który między pakietami ledwo w pół godziny znalazł w swoim P. Koniuszy, z wielkiem iuż moiem podziwieniem: list ten był Nro 15, ce 3me Octobre. Odpisać nań nie mogło się, aż dziś, kiedy konwóy po prowianty do Komory wychodzi, o których to dopiero pierwszy raz usłyszeliśmy. Drogi zaś niebezpieczney ta iest okazya, że Nayhayzel iest nam w tyle, Tatarowie zaś w boku, o których ani wiadomości, ani ięzyka pewnego żadną miarą mieć nie możemy, lubo się wszystkimi o to staramy sposobami. Wszyscy iednak twierdzą, że stoią pod Pesztem przeciwko Budzie na tey stronie Dunaiu; ale czemu nie widać ich było w tych potrzebach, wydziwić się, ani poiąć tego nie możemy. Przyszło mi tedy wyprawić Kaszewskiego na ręce Tekolego, który znowu daley się pomknął; y Komisarze iego, którychem się tu ieszcze wczora spodziewał, dotąd nie stanęli.
Niewiedzieć m. d., iako to wygodzić. Raz Wć m. s. piszesz, że źle pisać przez poczty, że listy tam biorą, otwieraią, zatrzymuią, giną: iakoż Dupont pewny świadek, że kilka pakietów z sobą przywiózł porzuconych czy zaniedbanych na pocztach. Drugi raz zaś, że źle przez umyślnych, że nierychło jeżdżą, że leda co prawią. — I to rzecz foremna, czem Wci m. s. nabili głowę ci, co kieliszki po stole szykuią, albo ci co się im dobrze wiedzie, y prawią co im ślina do gęby przyniesie. Gdyby tu ci choć przez pół godziny pobyli, wiem, żeby ich te wszystkie raisonnemens odbiegły. Racz tedy Wć m. s. naprzód wiedzieć, że wszystkie mapy Węgierskie są arcy złe, y z nich się informować nie podobna. Mam ia tylko iednę dobrą, y to ieszcze, kiedy iuż przyidzie do granic polskich, niebarzo doskonałą. Buda od Stryia przynaimniey sto mil, od Krakowa bliżey.
Tey kampanii, day Boże, kiedyby wziąć Strygonium, przeciwko któremu stoimy, y dziś przez Dunay most kończymy. Pod Budą Wezyr stoi; kray wszystek zniszczony o kilkanaście mil, po potrzebach y szczęśliwey Sobotniey wiktoryi. Nie mamy ieszcze nic pewnego o nim; tylko przed wczorem przyszło ze trzy tysiące woyska, y weszło w Strygonium z rana; ku wieczorowi zaś nazad znowu powracali. Snadź że prochy przywozili, a ludzi rannych y gołych z sobą zabrali. Próbowaliśmy nocą wody Kozakami, aby byli na tamtey stronie co dobrego zrobili, a przynaymniey ięzyka wzięli: ale to canaille, y nie trzeba żadnego fond czynić na nich. Przyznaią się teraz sami, osobliwie Worona, że to oni prostych chłopów zaciągali, nie Kozaków, bo tak prędko Kozaków dostać nie mogli. Żal się Boże tylko kosztu! Ludzie tylko ubogie, a ieszcze katolików y Xiężą odzieraią, a wina nabrawszy przedaią.
U nas choroby nie ustaią. Kałmuczek nieborak nie wytrzymał razów. Dąbrowski ów tak grzeczny page umarł, także y drudzy się gotuią. Konie też poczęły barzo zdychać, osobliwie w tych kilku dniach, przez które deszcze zimne padaią. P. Woj-da Wołyński[168] z drugimi chorymi stanęli też tu iuż, ale ieszcze barzo słabi. Pana Strzałkowskiego nieboraka tam pozbywszy w Preszburku, człowieka dziwnie rycerskiego, y którego wielka pewnie w woysku szkoda, Towarzystwa, żołdatów, czeladź, gęsto chowamy. Ale to rzecz cudowna, że Niemcom te choroby tak nie wadzą, którzy bywali daleko słabsi niżeli my. Ludzie Xcia Brandeburskiego nam należący iuż też tu stanęli: Bawarska sama tylko piechota dziś tu stawa; ale sam nie będzie, y kawalerya. Szwabski też Cyrkuł pewnie przybędzie w kilku dniach; ma go być koło pięciu tysięcy. To te y takie nasze woyska; y zdadzą się być wielkie. Przeciwko nam zaś Wezyr pod Budyniem, Han pod Pesztem, przez most tylko od siebie, Tekoli w ośmiu tysięcy swego woyska, y dwóch z nim Paszów, Waradyński y Egierski, zamki y fortece wszystkie nieprzyiacielskie y miasta.
Czas spóźniony: deszcze, głód na ludzie y konie, (osobliwie w chlebie dla ludzi, bo mięsa y soli iest siła,) choroby, rabunki, palenia wsi, kościołów, kapłanów. Onegdy trzech hultaiów spalono; wczora kilku obieszono. Nieochota sroga y ztęsknienie się do domu, do pieca y do piwa. Onegdy Pan Referendarz Koronny publice rzekł w maidanie, że „ia wezmę swą Chorągiew y póydę do Polski; bo ten most buduią na to bez Dunay, aby nas poprowadzić pod Budę y tam nas pogubić“. Nie mówiłem ieszcze nic dotąd o to: poczekam swego czasu. Do płochego serca przybył znać dysgust, że mu nie deklarowano Woiewództwa Pomorskiego. P. Marszałek Litewski[169] naparł się też był Regimentu, którym ia naznaczył Panu Inflantskiemu[170]; bo iakoż to na dwoie służyć, y w Litwie, y w Koronie? aleć są y inne ieszcze wakuiące. I ten tedy zaraz stronić począł. Innych rzeczy milion byłoby pisać, ale czasu nie masz; bo ieżeli kiedy, to w tym teraz razie iest co robić, y o czem myślić, aby tę kampanią szczęśliwie skończyć, która iuż na schyłku, a woysko w dobry wprowadziwszy krai, porządnie rozstawić; luboby ono wolało do Polski, do czarnych pieców y złego piwska, niżeli tu w pałacach y nailepszem Tokaiskiem winie.
Do tego tedy wszystkiego ieszcze list Wci m. s. miasto iakiey konsolacyi me mande, qu’on me glose, de ce que je n’ai pas tout quitté aprés la bataille de Vienne, aby sobie było owę napisać przypowieść: że umie Król zwyciężać, ale zwycięztwa nie umie zażyć. Potem sur le tableau, ieśli ressamble á l’original; que cette nègligence Vous inspire bien de choses: iam zaś nie tylko odpisał; aleśmy go tu wszystkim pokazowali, y przyznawali, że nic podobnieyszego. Za pierścionek dziękowałem: o fuzyi, lichtarzu nierychło oddanym oznaymiłem, iako y o książce y kompasie, że mię to wszystko doszło. Kończysz Wć m. s. na ostatek tem, que Vous êtes grandement mal contente de moi; a do tych czas wszystkoś to m. d. znalazła w listach swoich. To takie moie szczęście i taka konsolacya!
Ce que Vous écrivez par aprés des affaires du tems, cale tego rozumieć nie mogę. Qui me recherche? Kogo potrzeba écouter? Bo tu tylko ieden się odzywa Tekoli, o którym Wć m. s. tak wiele razy pisałaś, że nie trzeba nad nim miłosierdzia, car c’est un traître. Odpisać mi na to proszę. — Gałecki ten nieszczęsny ma tu u siebie ten pas y rząd, y wywodzi się, u kogo kupił, y co za to dał; ale przecie widzę, że to u regimentowych za leda co pokupił żołdatów. — Nie byliśmy też tacy prostacy y niedbalcy, iako nas Wć sądzisz, abyśmy nie byli mieli expostulować o niezdięcie kapelusza; y nieraz wymawiano się, „żem się schylił do Króla wyciągnąwszy ręce, zaczem nie mógłem tak prędko zdiąć kapelusza“; prosząc przy tem, aby go posłać do Dworu Cesarskiego, że się mu to wszystko nagrodzi, y że wielkie mu będą oddawane honory.
Comte iakiś d’Ally wpadł do mnie pod Preszpurkiem, powiedaiąc się być wielkiego Dworu, y że tu przyiechał iako volontaire, a że omieszkał potrzeby pod Wiedniem, żałował barzo. Potem wszedł w dyskurs, iako mię pan iego estymuie, iako on tu przyiechał za pozwoleniem iego, iako będzie pisywał à Mr de Croissy. Człowiek iest niewielki; zda się być barzo młody, ale ia przecie rozumiem, że ma więcey niżeli 30 lat. Potem nie widzieliśmy go więcey; tylko w Preszpurku był przez kilka godzin u JMXdza Podkanclerzego, gdzie siła rzeczy naprawił podobnych temu, co ze mną, ale bez wszelkiego fundamentu. O czem posyłam do Xdza Podkanclerzego, aby wypisał Wci s. memu. Teraz zaś w Sobotę po szczęśliwey wiktoryi, widziałem go schorzałego iako Piotrowina, z szpadą ieżdżącego tak długą, iako nóż kucharski, winszuiącego, cieszącego, y mówiącego barzo siła; bo to ma do siebie, że siła a prędko barzo mówi. Pytałem, „gdzieś był, gdzie przebywasz“? Powiedział, „żem chorował“; potem namienił któregoś oficyera, gdzie stawa, znać z Cesarskiego woyska. Cyfrę posłałem przez D’Aleraka, ale teraz czasu nie masz pisać; to tylko, że 134 wszystkie rzeczy robi, iak za pańszczyznę. On ne peut pas s’imaginer une chose semblable; et toujours avec 138, avec 139 et les autres de meme etoffe[171], Starszyzna nasza za łaską bożą poprzychodziła do siebie. P. W-da Ruski na nogę się skarży drugą, w którą go koń uderzył, y przez kilka dni mało wychodzi z kotary. P W-da Wołyński ieszcze nędzny. La mouche dobra barzo do cyfry, bo y sama do niey podobna; ale snadź tak zapomniała swego przyiaciela, że y w pomyśleniu przed nią nie postoi. Dla tego y on nie śmiał się przypominać, lubo tak tęskni bez usługi iey, że się to śmierci równa. Jako to tedy przyimie, oznaymić uniżenie prosi. Całuię zatem y t. d. — A Mr le Marquis, y t. d. Xiążąt całuię y Mme la Starostine de Sandomir.




LIST XIX.
Nad mostem iuż skończonym, przeciwko Strygonium 20. Octobris.

Jedyna y t. d. Onegdayszy dzień był tak szczęśliwy, że trzy prawie pakiety doszły mię w kilku godzinach od Wci s. m. Pierwszy du 5me d’Octobre, a dwa du 10me, z których w poślednieyszym, lubo iednego dnia pisanym, oznaymować mi Wć s. m. raczysz o przybyciu de Mr d’Alerac. Na siła rzeczy nie doczytałem się responsu, którem w moich namieniał listach, iako to o Wenecyi, y innych. Widzę, że te trzy materye naybardziey okkupowały myśl Wci s. mego: Naihayzel, Gałecki, y Kozacy. Co do Naihayzlu, wydziwić się tego nie mogę, że P. d’Alerak tego nie powiedział Wci s. m. (bośmy się teyże godziny co y on z woyskiem ruszali,) żeśmy nie ku Naihayzlowi, ale w inszą obracali stronę: ale y ia, zda mi się, musiałem to przez niego oznaymić, y napisać że ku Parkanowi ruszyliśmy się.
Co strony Gałeckiego, ten widzę u Dragonów, czy tych którzy wartę mieli y którzy to rozebrali, czyli też u inszych, pokupił za leda co te rzeczy; to iednak pewna, że u Dragonów Regimentu mego. Te zaś rzeczy, które był zostawił przy sobie, odesłał do Polski przez Pana Kiiowskiego, który nieopowiednie do Polski z Preszburka odiechał. Obiecuie iednak stawić te wszystkie kleynoty do sądu mego, za szczęśliwym, da P. Bóg, powrotem. Cesarzowi żadney szabli nie dał, y tę także odesłał y prezentować ią gotów; y tylko był żart, iako powieda, z Xdza Szumlańskiego, że mu Cesarz dał assygnacyą do Szląska; iakoż nie maią tu tego zwyczaiu. Dał y P. Marszałek Litewski konia pięknego y dobrego; y temu dotąd nie oddarowano się. Że zaś przez niego się odesłały konie, stało się to, że iuż Cesarz odiechał był z Wiednia, y trzeba było ieździć za nim aż do Lincu, czego się żaden podiąć nie chciał; bo to z tąd, gdzie nas zaś Gałecki dogonił, wielkich sześćdziesiąt mil. Nawet Pan Miedrzyrzecki, któremu to było w iego właśnie drogę, wymówił się złem zdrowiem, y że z Wiednia tak prędko wyiechać nie mógł. Dano mu tedy w oduzdnem pierścień nieszpetny; ale porachowawszy drogę tam y sam, y co go kosztowały mansye, upewniam że nie zarobił. — Co zaś do Boima, ten iako umieiący ięzyk niemiecki, gonił Xcia Saskiego; bo na ten czas przeiazd był y trudny, y niebezpieczny, kiedy się woyska rozchodziły, y kiedy ieden drugiego zabiiał y rabował. Ale go iuż nie dogonił; oddał tylko konie Dworu iego Starszemu, za co nietylko on nic nie wziął, ale y mnie dotąd nie podziękowano. Co do Panny Kruszelnickiey y do Pana Jordana[172], ten niewiem gdzie mnie pilnował; to iednak wiem dobrze, że y rzędy y łańcuchy ma złote, y konie tureckie, bo mi to sam pokazywał.
Co zaś do Kozaków, ci hultaie poltronowie niegodni żeby o nich pomyślić, nietylko tak wiele pisać, y o nich się turbować. Cokolwiek ich tam przybywać będzie, niech ich JMPan Krakowski tam u siebie zażyie, iako rozumie; na co, iako y dla Hospodara Wołoskiego aby JMX. Nuncyusz chciał dać ze sześćdziesiąt tysięcy, piszę do niego: bo to iest ten czas, którego wieki czekały; y ieżeli go opuścimy, P. Bogu odpowiedać za to będziemy. Wszak widzi JMX. Nuncyusz, co się ze mną dzieie. W niweczem się obrócił, a przecie o się nic nie mówię, ani o swóy interes, tylko o interes całego Chrześciaństwa.
Most nasz wczora dopiero stanął; zaraześmy go z częścią kawaleryi przeiechali, y skorośmy się tylko pokazali, zaraz nieprzyiaciel przedmieścia, miasta część, y Zamek ieden nazwany Góra Śgo Tomasza, zapalił. Sam się tylko w zamku iednym na górze y w części miasta zawarł, gdzie go dobywać iuż konkludowaliśmy, y dziś infanterya przez most przechodzi. — O Wezyrze ta nam w nocy przychodzi wiadomość, że skoro mu tylko doniesiono, że most nasz iuż w pół gotowy, ruszył się ze wszystkiem woyskiem od Budy w dzień Sobotni, t. i. 16go ku Beligradowi, razpuściwszy Tatarów, Apafiego, y Hospodarów Wołoskiego y Multańskiego. Od Apafiego miałem respons na list móy przez chłopów do niego posłanych. Oznaymuie, że Turków w tei ostatniey potrzebie pod Parkanem zginęło 15.000 wybornego woyska, y pięć Paszów; szóstego zaś, t. i. Wezyra Budyńskiego przywieziono wodą postrzelonego. Tak tedy iuż Wezyr za odeyściem swem wszystkie porzucił Królestwo Węgierskie, które byli od kilkuset lat zawoiowali Turcy. Bo y to Strygonium, które dobywać mamy, iest iuż w ręku ich 140 lat. Fortec głównych nie osadził nad pięć albo sześć: niech nam tedy kto da czasu choćby tyle niedziel, a my przy łasce bożey całe to tak sławne y wielkie eliberuiemy Królestwo, nad spodziewanie nasze y wieków, które kiedy na to czekały.
Tatarowie aby tam kędy nie chcieli zawadzić powracaiąc skrzydłem, przestrzegamy JM Pana Krakowskiego, a naybardziey gdzie tam od Samboru albo Stryia, luboć nie widzieliśmy w nich tu tego courage. Tekoli też tu przysłał swych Kommissarzów, między któremi iest y Humanay młody, pan wielki.
Ale się nam wszystek pomięszał traktat tym postępkiem woyska Litewskiego. A dla Boga, a za cóż niewinni chłopkowie cierpieć maią? A czy nie radziżby w domu siedzieli? Ja tu nawet wziętych na woynie węgierskich żołnierzów nazad ich odsyłam; wyimuiąc to im z głowy, żeśmy tu nie Chrześcian ani Kalwinów (iak im udano) woiować przyszli, ale tylko samych pogan. Ten naród ustawicznie ręce wznosi do Pana Boga za nami, nam się w protekcyą oddaie, w nas wszystkie pokłada nadzieie: a ich za to ścinać, a ieszcze tych, którzy nas żywią y żywić daley będą! Nie ta zaprawdę miała być tego woyska droga: a cóż tam czynić ku granicom Morawskim, gdzie nie masz woyny? Tu Turcy, tu Tekoli, tu kapitanów maluią! pod miastami Tureckiemi harcować, nie ubogich ziemnych robaków zatracać! Nie chcieli tedy Kommissarze wchodzić w żadne propozycye, aż wprzód respons odbiorą od Tekolego na listy swe, w których znać dali, że się to wszystko stało bez wiadomości moiey, y aż list móy do Hetmanów posłali, w którym surowie się pisało, aby tym tam ubogim ludziom dali pokóy, y aby do nas iako nayprędzey pospieszali[173].
Ale y temu się wydziwić nie mogą, (co znać z nieczytania listów, albo bez aplikacyi, pochodzi,) że się tam Wć obawiacie Tekolego, a Tekoli od granic tamtych iest mil z pięćdziesiąt, a od nas tu tylko mil sześć: ale byśmy się tylko ruszyli ku niemu, to zaraz idzie nocą mil kilka. Żona iego dotąd zawsze przy nim była. W dzień Sobotniey wiktoryi kazano mu tu było przyiść, y z Tatarami; ale spóźnił się, y tylko z dalekich gór patrzał, co się działo z Turkami. Kommissarze iedni tego zapieraią, a drudzy wymawiaią, że umyślnie spóźnił, aby był żadney nie dał do niechęci y nieprzyiaźni nam okazyi. Tatarowie zaś, czemu wcześnie nie przyszli, tego my poiąć, ani żadnym ludzkim dociec nie możemy sposobem. Apaffi stanąwszy w swym kraiu, zaraz się ma odezwać, y szerzey o wszystkiem postanowić. Tekolego zaś Kommissarze barzo nie kontenci z wizyty, którą mieli u Xięcia Lotaryńskiego, y z tych które u nich miewaią officyerowie y kawalerowie Niemieccy. Widzę, że sroga antypatya narodów. W klar mówią Węgrowie: „że ieżeli chcą, abyśmy odstąpili protekcyi Tureckiey, niechże weźmiemy polską, y niech iedno z nimi będziemy“. Ja zaś w tych terminach stawam iako medyator, prowadząc do zgody obiedwie strony.
Paszowie ci, którzy tu są w poimaniu, dyskuruiąc z P. Starostą Chełmskim[174], pytali go: „co to będzie daley? Myśmy rozumieli, żeście się wy mieli wrócić po Wiedeńskiey wiktoryi“. Odpowiedział im P. Starosta, że woynę kontynuować będziemy, y kraie te które oni Chrześcianom wydarli, odbierać. Na to odpowiedzieli: „widzimyć to, że P. Bóg tego Króla Waszego na nasz przepuścił naród: ale co też wy macie w swych księgach? Co to się dzieie za omyłka? Bośmy mieli wprzód posiąść wszystko Chrześciaństwo y onemu panować; a wy dopiero potem. Ale na co spieszycie: czy życzycie iuż sądnego dnia? Bo u nas tak stoi w naszych księgach, że skoro Chrześciaństwu się poszczęści, y zwoiuią Turków, to iuż zaraz ma nastać sądny dzień. I iakoż sobie macie tak prędko życzyć sądnego dnia?“ Odpowiedział im z uśmiechem P. Starosta: „że my się sądnego dnia nie wzdrygamy, a was woiować nie przestaniemy“. — List który Forval pisał do P. Giży posyłam Wci s. memu.
Przenieść się Wci m. d. bardziey życzyłbym do miasta, niżeli do Zamku: bo co o niebezpieczeństwo, za to assekuruię; ale y w tem niech się dzieie wola Wci d. m., którey niedobre zdrowie wielce mię alteruie, y mego własnego uimuie. Zdać się przez miłość bożą na Pana Boga; on wie co z lepszem naszem. A nie trapić się bez potrzeby; a mieć ufność w łasce bożey, że będzie wszystko dobrze, na chwałę imienia iego świętego. — Buda iest bliższa Krakowa, niżeli Stryia; iużem to razów kilka pisał. My iednak po wzięciu Strygonium, za łaską y pomocą Boga naszego, przeidziemy znowu Dunai, bo iuż czasu do Budy nie będzie, y póidziemy znowu tą stroną niby ku Pesztowi, który iest przeciwko Budzie, a z tamtąd dopiero ku granicom naszym, dla rozłożenia woyska.
Mr le Comte se porte fort bien; il a le commandement sur les Dragons. Kontusz ma dobry podszyty; bo tu tak wszyscy chodzą, albo w Węgierskich, albo Tureckich sukniach. Wziął coś pieniędzy u Xdza Podkanclerzego; ia się też każę pytać Panu Koniuszemu, ieśli czego potrzebuie. L’aigrette que Duhomme[175] a pris le matin du lendemain, quand nous fumes aux tentes de Vizir, n’est pas grande chose. Je lui fis donner 50 Ducats. Postrzelony teraz nieborak podobno od swoich, y oko pewnie straci. — Niewiem coś to Wć m. s. napisała na wierzchu pakietu du 5me Octobre sur la mouche, pour ce que Vous savez à l’avenir, a w listach żadney o tem nie było mencyi. — Co o kopie y o proporce, sam mi tylko oddał Pan Łasko kopie, a Pan Starosta Sandomirski proporce; bom to był wszystko porozpożyczał. Xiądz Podkanclerzy nie oddał ani proporców, ani kopiy; ale że w Krakowie odebrane kopie, y to iakożkolwiek. Drugie kopie porzucone gdzieś w Ołomuńcu, które się były zleciły Xdzu Hackiemu, aby ie był popchnął tu gdzie za nami; ale on podobno tego y myśli niemiał. Mam tu ia proporce dla iedney Chorągwi; drugie się różnie rozdawały tym, co ie pokruszyli, połamali, albo porzucali; aleć to iuż skończymy my woynę, nim oni nadeidą. Żal się Boże kosztu na te Chorągwie: zimie też niewiele kopiami nawoiuią.
Jam brał przed czterema dniami lekarstwo y niedobrzem się miał po niem na żywot y żołądek. Ale to iuż z łaski bożey minęło. Lekarstwo brałem zwyczaine, a przecie iuż to drugi raz żołądek mnie po niem boli. Trudno zgadnąć co to takiego. P. Pecorini grzeczny barzo y pilny; wielcem z niego kontent. Xże Bawarski ruszył się też z Berny, y dał znać o sobie, że w dwóch tysięcy kawaleryi przybędzie do nas. Całuię zatem wszystkie śliczności s. m. iedynego, ze wszystkiey duszy affektu. A Mr le Marquis et â ma soeur mes baisemains. — O wyieździe Xiążąt wiedziałem, że na zimę miała ich wyprawić Xna JMć do Lovanium[176]; co ieśli się nie odmieni, napiszę list à Mr de Grana[177], aby tam wiedział o nich. Dzieci całuię y obłapiam; żałuię barzo nieboraka Filona; a ze złości de l’Amour cieszę się barzo, byle się nie chciał odmienić do przyiazdu mego. O Pupusience nic mi Wć nie oznaymuiesz, iaka się teraz czyni: a Minionkowi nieborakowi dla Boga nie psować fantazyi; dla którego P. Porucznik iego ma barzo grzecznego Turczynka; tylko się boimy, żeby go ten zdraica Amorek nie zabiiał. Xiążęta mile pozdrawiam, y Mme la Starostine de Sandomir.




LIST XX.
Nad przeprawą pod Strygonium, 21. Octobris.

Jedyna y t. d. Pan d’Alerak stanął tu wczora po południu o 3ciey cale niespodziewany, który mi dał list pełny du désespoir. Żal się Boże, że Pan Kaszewski nie poprzedził tey poczty, którego się wyprawiło na prost, przez którego iużeś Wć m. s. dostateczną miała odebrać wiadomość, że Mr le Comte se porte fort bien, y że to nieszczęście na samym W-dzie Pomorskim stanęło, który miał tak niecnotliwego konia, że dwa razy pod nim szwankował. Raz go ratowano, y iuż był przodem odiechał, za drugą zaś razą, iuż go ratować nie możono. Mnie z tąd odiechać, nie skończywszy kampanii, ani się godzi, ani podobna. Nie masz tu za łaską bożą nic złego. Woiska coraz świeższe przybywaią, a drugie się nazad wracaią; iako to Xże Bawarski, którego się tu po iutrze spodziewamy. Nieprzyiaciel wszędy przed nami ustępuie, opuszcza fortece y Królestwo. Choroby za łaską bożą ustaią: woyska nad podziwienie wielkie; a dla czegóż rzeczy tak dobrze rozpoczęte opuszczać? ile kiedy sam czas w krótce, da P. Bóg, z chwałą y pociechą skończy tę kampanią. Wierzę, że tam ich siła pisze y pisało, żebym nazad powracał; ale to są ci, którzy tego życzą y życzyli, nie dla mnie, ale dla siebie. Ja zdrowie, życie, y szczęście moie, oddałem raz w ręce Boskie y chwale iego świętey, ani go też hazarduię więcey nad to, co poczciwemu należy, y temu, na którego akcye cały patrza świat. Miłe mi życie dla usługi Boskiey, chrześciaństwa, y oyczyzny, miłe dla Wci s. m., dzieci, krewnych, y przyiaciół moich; ależ y honor, na który się cały wiek robiło, powinien być miły: a te oboie przy łasce y protekcyi boskiey zgodzą się.
Poczty, albo umyślnych, aby rozstawić przez Węgierską Ziemię, to iest impraticable, ile za tem woyska Litewskiego Węgrów irrytowaniem. Myśmy też tu ieszcze nic z Tekolim nie skończyli. Chłopów po lasach pełno; po zameczkach Turków y Węgrów; zaczem tego y myśli mieć nie potrzeba. Aleć y poczty dosyć się teraz uwiiać poczęły. Wpół godziny po przyieździe P. D’Aleraka oddany mi list z poczty du 13me d’Octobre, y w nim cyfry które teraz w tak krótkim czasie decyfrować nie podobna. Vous me parlez des amitiés des femmes, des hérédités; o czem się tu u nas ani śniło, ani się o to starano, ani o to proszono, ani o tem namieniono. W karty, iakom wyiechał z Krakowa, nie grałem nad dziesięć razy: z tym, o kim się to rozumie, razów ze trzy, y to kiedy innego nie było gracza. Ci co siedzą w kącie, iuż y za murem, niewiem co tu mieli robić w liście, ile na fundamencie fałszywym. Ci to forgent des nouvelles semblables et à plaisir, którym się dobrze wiedzie, którzy dobrze swe brzuchy karmią, ni o czem nie myślą, ieno o swych plezyrach albo interesach. My tu zaś mamy dosyć du chagrin, przydawać nam go nie trzeba, ani narzekać y skarżyć się niewinnie o takie ile rzeczy, o których tu naimnieyszey nie było wzmianki.
Ażeby P. D’Alerak nie wymawiał się mną żem go długo zatrzymał, kończę ten list na wpół do dziewiątey rano, całuiąc wszystkie śliczności Wci s. mego. A Mr le Marquis mes baisemains. Dziękuię wielce za kompliment, który mi w liście oświadczyć raczył. Uczynię to wszystko, cokolwiek z rozumem zdrowym, reputacyą tak dawną y dobrze nabytą zgadzać się będzie. Xiężną JMć obłapiam, dzieci, y Xiążęta.
Dla Boga, moia kochana Marysienku, strzeż się Wć tych ludzi którzy to Wci niewinnie głowę turbuią, mille chimères przed oczy wystawuią, radzą o tem, czego nie rozumieią. O iakoć mi piękna rada, oswobodziwszy Węgry, y odeiść ich na zimę, zostawiwszy chleb komu inszemu, czemu by tu byli barzo radzi, a prowadzić woysko do Polski, y w niwecz ią obrócić, albo w Ukrainę, gdzie pustynia y ziemia tylko goła. A cóż za krzywda, co za niewczas, co za niebezpieczeństwo, tu zimować woisko, y tego zażyć chleba, który sobie szablą zakroili? Jużci mi wczoray proponował P. Ablegat, żebyśmy im ustąpili Węgier na zimę, a sami abyśmy poszli do Siedmiogrodzkiey ziemi, do Wołoch y do Multan. Znać że mu ktoś komunikował tamtę polską radę. Tak barzo potrzebuiemy tego woyska do Polski; a wszystko mi się zda, żebyśmy sobie prędko z niem stęsknili. A wzdyć to nieprzyiaciela żadnego nie masz y nie będzie w Węgrzech, y bezpiecznieysza zimówka woysku w Węgrzech, niżeli koło Sieradza albo Poznania. W Polsce zaś nie uciążoney przez zimę żołnierzem, kiedy pieniądze złożą, to się woysko na wiosnę rekrutuie, y będzie lepsze niżeli teraz było, bo na prędce y takiego y owakiego zaciągać się musiało. A sama, dla Boga, Litwa, gdyby powracać miała do siebie przez Polskę, y znowu na wiosnę na woynę przez Polskę, kopytami by wsi poznosiła, a zatem by y podatki y robocizna wszystka upadła. Będzie to, da P. Bóg, dobrze: woysko się postawi porządnie, byle go tylko starszyzna odieżdżać nie chciała, którey pewnie nieutrzyma, ho się iuż tego nauczyli. Moie zdanie iest y było zawsze takie, że lepiey na woynę nie ieździć, niżeli z niey prędko zieżdżać; bo to nie po zaiąca do lasa, ani po rybę do sadzu. Ustąpić zaś teraz nieprzyiacielowi na piędź, to on postąpi za nami na łokieć. Tak starzy mawiali, że tedy łyka drzeć, kiedy się drą. Tracono przedtem wiele ludzi y krai, chodząc zimie w Ukrainę, y daleko więcey niżeli teraz; a to dla tego tylko, żeby było woysko polskie w Polsce nie zimowało; y żadnego to nigdy nie czyniło effektu. Teraz zaś, za łaską bożą nie tak; bo iakiż może być większy effekt, kiedy z całego prawie wypędzony tak potężny nieprzyiaciel Królestwa, odszedł, ustąpił wszystkiego, y iuż się będzie miał czem bawić niemały wiek, odbieraiąc to y naprawuiąc co stracił, nie myśląc o nowych conquetes. Kto tedy to może poiąć, niech poimie, słucha y uczy się, a leda czego niech nie bzdurzą. Kiedyby na woynie ludzie nie mieli umierać, y głodu cierpieć, tracić, toby była woyna iedno co y pokóy, y nie myślono by też tu, ieno o balach, komedyach, cadeaux, ruelach, etc. Ale te rzeczy chciał mieć P. Bóg rozdzielone, a oraz y ludzie do tego podzielił; iednym doczesny plaisir, a drugim wieczną naznaczywszy sławę.




LIST XXI.
W samem Strigonium, 21. Octobris.

Jedyna i t. d. — Niech P. Bóg będzie na wieki pochwalon, który nam codziennie wyświadcza łaski z niewymowney swey dobroci, nad zdanie y imaginacyą wszystkich. Rezolwowaliśmy się na tę fortecę w deszcze, zimna, bez żadnego sposobu, paszy dla koni, y żywności dla siebie. Zdarzył P. Bóg cudem wielkim, że lubo trzy miał w tem (mieście) nieprzyiaciel meczety, poddał się tey nocy, t. i. czwartego tylko dnia od obsydyi, na imię moie, lubo nasze woyska, prócz Brandeburskich, w to się nie mięszały, dla słabości y chorób. Było na tey fortecy 5000 Turków, Paszów dwóch; Kommendantem Pasza Alepu, ieden z nayprzednieyszych Paszów; którym Wezyr do ostatniey kropli krwi zlecił obronę tey fortecy, sam uciekłszy z Budy. O co nań y ci tu, y wszyscy źli barzo Turcy, że sam ucieka, a drugim się bić każe, y o to ich ścina y traci. Z duszą tylko y ręcznym orężem wychodzi to prezydyum do Budy.
O! iako to dziś wszyscy weseli, wypowiedzieć tego niepodobna; a przed kilką dni nie było człowieka, coby mu się to zdać miało. Jest to forteca nayprzednieysza całego Królestwa Węgierskiego, Arcybiskupstwo, zamek wielki barzo na górze wysokiey y skale; miasto zaś na dole do koła zamku. Było w ręku Turków lat 140 minęło w Auguście. Tu wszystek stek ludzi rycerskich y pogranicznych, y niby kudak kiedyś nasz polski, około którego bywały ustawiczne bitwy, tak, że gdyby ścisnął garść tey tu ziemi, toby krew z niey wysiknęła. Dopieroć teraz ieszcze ziednałem sobie przyiaźń Turecką, którzy mię zowią katem tureckim, że z moiey okazyi tak wiele ich poginęło; a z tem wszystkiem wolą się przecie spuszczać na moie słowo y dyskrecyą, niżeli na czyie insze. Tak tedy sławnie y pożytecznie dnia dzisieyszego tę tak trudną, krwawą y śmiertelną kończymy kampanią. Jutro o zimowych kwaterach, iako się niemi dzielić będzie, konkluzya stanie.
Xże Bawarski wczora stanął tu, któregom ieszcze nie widział. — Na list par Kaszewski żadnego dotąd nie mieliśmy responsu, czemu się wydziwić nie możemy. Dziś okrutną rzecz odebraliśmy listów, ale włoskich tylko. My te listy z wielką wyprawuiemy odwagą; bo nam partye z Nowych Zamków po drogach bardzo dokuczaią. Panu Woi-dzie Ruskiemu kilkanaście koni wczora znieśli, którzy iechali z Komory. Z Tekolim też dotąd żadney nie masz konkluzyi, dla tego, na prost przez Węgry zawarta droga. Szalony człowiek, doczeka się dla tey zwłoki, swey zguby; bo znowu przysłał prosząc o konwóy, aby więcey ieszcze swych przysłał Kommisarzów; a my teraz ze wszystkiem póydziemy ku niemu y kraiom iego, t. i. prosto ku granicom polskim.
O woysku Litewskiem żadney nie mamy wiadomości, ani o Pnu Krayczym Koronnym[178]. Już też nam po tem wszystkiem nic; bo bić się dobrze w wielkiey kupie, a ieść w małey; a bić się cale iuż nie mamy z kim, chyba żeby iaki zameczek zastąpił na drodze. — Strygońska ta forteca broniła się bardzo dobrze przez te kilka dni, ale za łaską bożą bez szkody: z naszey zaś strony granaty y bomby wielką w nich czyniły szkodę, ale y działa nie mały effekt w murach. Gdyby się September chciał wrócić nazad, w Panu Bogu nadzieia, żeby się było mało Turków w fortecach Królestwa Węgierskiego zostało; bo siła zameczków y sami opuścili. Żołnierz zaś konny y Janczarowie, nie tylko służbę, ale y przywileie na maiętności Wezyrowi rzucali, na którego wszyscy źli, y niedobry mu obiecuią koniec. Uważyć tedy, iakim to iest świat podległy odmianom; iako się ta zaczęła kampania, a iako się kończy; iaka była w Juliuszu i Auguście cesarska fortuna, a iaka w Septembrze i Oktobrze.
Z nami tu nikt nioczem nie mówi: Pan Bóg, a sława pour récompense. P. Zierowski Ablegat wyieżdża z tąd na tydzień w legacyi do Moskwy. Dziś dzień mieliśmy bardzo piękny y wesoły; aza da P. Bóg użyczy ieszcze cokolwiek pogody, któremu solenniter tam dziękować za rekuperacyą tey tak wielkiey z rąk pogańskiey fortecy. Kościół w meczet założony obrócony iest założenia Ś. Woiciecha, który tam chrzcił Króla Stefana, pierwszego Chrześcianina.
Po odieździe Pana D’Aleraka tłómaczyłem cyfrę od Wci s. m., nad którą ledwom z żalu nie umarł. Dla Boga, cóż też to za tak niebaczny człowiek, co Wci m. s. takie rzeczy w głowę kładzie, y onemi mięsza y turbuie! Ja sobie mam uczynić w Polsce des affaires, żem wprzód substancyą, a potem zdrowie moie hażardował. Chciało się im ligi: iam na nią pozwolił; wyprowadziłem woysko bez pieniędzy Rzpltey. Nie wprowadzam im woyska na zimę, czego się oni naybardziey obawiali: nakarmiłem naród ten y sławą y zdobyczą. Że ludzie umieraią; bo się na to rodzą. Konserwować trzeba woysko, nic nad to pewnieyszego; ale na woinę, nie na wiosnę; bo wiosna może być bez woiny, a okazyi woiennych, które takie drugie i w tysiąc lat się nie trafią, dla konserwacyi opuszczać się nie godzi. Pisze ta cyfra, że drudzy odeszli, czemuż i ia nie miałem odeiść, comme avec les troupes auxiliaires. O! wielkaż to dyfferencya mnie od drugich. Naprzód, że to iest nasz interes, woiować z tym nieprzyiacielem, któryby nas w Polsce woiował, (gdyby tu nie miał zabawy), gdzie indziey, nie w swym kraiu. Druga, że żaden tak solenney nie czynił przysięgi przez Kardynałów Protektorów w ręku Ojca Ś-go, nie odstępować ieden drugiego. Trzecia że Cesarz barzo by rad tey okazyi; bo by się teraz zgodził z Turkiem fort avantageusement na swą stronę. Czwarta, że mnie woyska chrześciańskie obrały leur Généralissime. Choćby polskie odeszło woisko, iabym pewnie był z Cesarskiem, Bawarskiem, y innymi kończył kampanią. Oto y teraz, kiedy tu na tey stronie Dunaiu stało woisko nasze, Generałowie wszyscy prosili mię, abym ia tylko osobą swoią przeniósł się do nich, nie potrzebuiąc turbacyi woiska polskiego. O iako to źli ludzie, chcieć, aby woisko na zimę prowadzić, niewiedzieć po co, iakby się to w Węgrzech rekrutować nie mogło; byle mu tylko złożono zasługi. A zaprowadziwszy go do Polski, pewnieby wszystkie ustały podatki. Nieprzyiaciel to wprzód nasz, potem oyczyzny y wiary świętey, który takiemi rzeczami nabiia głowę W-ci s. m. a mnie przez to tak ciężką przynosi zgryzotę. Jać woyska nie zaprowadzę do Polski: zaprowadzić go kto w krótce; potem nacieszą się do woli z niego, y tego dokażą, czego chcą. Bo ia iuż sobie pewnie pokóy uczynię, bo mi nieprzyiaciel tak nigdy nie dokuczył, iako takie rzeczy, iak ci umieią dyskurować przy kominie: y choć podrwi sto razy w swey radzie, to się iey zaprzeć wolno. Odprzysięgnę się drugi raz y ligi, y komendy y wszystkiego świata interesów. Mnie ieszcze grozić za to, com zdrowiem swoiem tu mało nie nałożył; co dzień y noc nie doiadłszy, niedospawszy, myślę, bieduię, pracuię, choruię dla konserwacyi moiey oyczyzny! A niechże rządzą ci, co tak pięknie dyskuruią; a ia więcey nie chcę mieć les affaires za moię cnotę, za moię pracę, za moie pieczołowanie, kiedy to wszystko źle u nich, co ia czynię, lubo świata całego inszy sentyment. Niechże się dzieie według tey tam rady. Ja się, da P. Bóg, prędko zbryguię wszystkiego u tych tu narodów, kiedy nie u tamtych konsyliarzów.
Ja nieborak co raz się męczę, cyfryiąc, chcąc się doczytać czego miłego, czego wdzięcznego, czego pociesznego do ukontentowania y iakieykolwiek, choć w imaginacyi konsolacyi: a tam iak zaczęto tak skończono, że co się robi, to robi y robić będzie wszystko źle: wszystko się to tam podobać nie będzie. Widzę, że tam u tych ludzi barzo popłacią Świderscy, Ostrzyccy[179], y ci wszyscy co związki porobiwszy, sprowadzali z woien woiska do Polski. Niech się tedy nie frasuią: znaydą się y teraz tacy, y że ich nie trzeba będzie sprowadzać, bo się oni y sami sprowadzą.
Ruszywszy się z tąd, nie wiem co będziemy mieli za sposób pisania; bo tam iuż poczt nie będzie, ani bezpiecznego dla postarzów przeiazdu. Nie trzeba się tedy dziwować, ieżeli od nas nie tak częste będą mogły być wiadomości, o które się iednak wszystkiemi będziemy starać sposobami. Droga nasza podobno będzie niby ku Tokayowi, ale o tem się ieszcze assekurować nie może. Całuię zatem i t. d. A Mr Le Marquis et a ma soeur mes baisemains. Dzieci całuię i obłapiam.




LIST XXII.
Pod Strygonium, 30 Octobris.

Jedyna i t. d. My tu ieszcze na temże stoimy mieyscu, oczekuiąc na przeprawę przez Dunaj woisk Cesarskich. Jutro iednak, da P. Bóg, skoro dzień, ruszymy się. X-że Bawarski dziś odieżdża, z którym mi się ieno raz widzieć przyszło. P. Staremberk także na swoię do Wiednia powraca komendę. Pana Woj-dy Ruskiego powrócił tłómacz wczora z Nowych Zamków iakoś o południu, którego posyłał dla szukania officyera swego y kilku żołnierzy z pod Chorągwi Wołyńskiey, wziętych na drodze do Komory. Ten między inszemi nowinami powiedział, że pocztę naszą przeięli Turcy i pocztarza samotrzeciego przyprowadzili, który miał na sobie pocztarską trąbkę. Czytali listy, y powiedzieli, że znaleźli między inszemi obrazek iakiś, który snać ktoś sam siebie wymalował, y posyłał damie czyli żonie swoiey. Jam zaraz pomyślił na D’Aleraka. Kazałem pytać po wszystkiem woysku, ieżeli kto iakiego obrazka nie posłał przez D’Aleraka. Było bayek siła z tey okazyi, ale nic pewnego y rzetelnego. Ale że trąbkę pocztarską miał na sobie D’Alerak, y że się to stało tego dnia, którego on wyiechał, potem opisanie osoby iego, nie wątpiłem prawie, że to te na niego paźdź miało nieszczęście. I nie zawiodłem się: bo w kilka godzin potem iuż w sam wieczór, przywiedziono siedmiu Turków z Lewencu, który się poddał, a ieszcze Turcy o tem niewiedzieli. Ci tedy z pocztą iechali do Wezyra od Paszy Nowych Zamków. Ten tedy Pasza przy wielu innych listach tureckich oznaymuie Wezyrowi, że pocztarza naszego ludzie iego przeięli y poimali iadącego do Komory, y list móy ieden szczególny posyła Wezyrowi y obraz móy ten, który to było z Rzymu posłano Fanfanikowi, a on go zaś był dał D’Alerakowi. Tym tedy sposobem wrócił się ten list do rąk moich y obraz, który odsyłam Wci sercu memu. Do Paszy zaś Nowych Zamków wyprawiliśmy zaraz Tłómacza, aby nam oddał Pocztarza za Pocztarza; na znak czego posłaliśmy mu kilka listów, które ludzie iego pisali, narzekaiąc na głód y insze defekta swey fortecy. Niewiemże, iako się z tego ucieszy; bo y z mego listu nie miał mieć wielkiey pociechy, bo się tam pisało généralement, y ty co iest, y być w samey rzeczy powinno.
Wszakem ia tak wiele razy przestrzegał, że przeiazdy trudne, że umyślnych wyprawiać niebezpieczno; ale tego nie słuchano, ieszcze się gniewano, y czemu inszemu to przypisywano; rozumieiąc y chcąc tego koniecznie, aby tu w nieprzyiacielskim kraiu poczty chodziły tak bezpiecznie, iako z Krakowa do Warszawy: a rozum uczy, że nietylko posyłać, ale y pisać w takich okazyach trzeba ostrożnie. Oto y teraz iuż tak dawno naymnieyszey z Polski nie mamy litery, ani na listy przez Kaszewskiego responsu. O Kaszewskim zaś to tylko, że go iuż widziano w woysku Litewskiem, które tu przed wczorem dało znać o sobie, że się dopiero ku nam od granic aż Morawskich ruszyło.
Przed wczorem widzieliśmy Paszów dwóch, Alepskiego y Nikopolskiego, wychodzących z ludźmi swymi, których było pewnie naymniey 4.000. Zamku zaś sytuacya tak mocna, że to cud nad cudami, że się ci ludzie poddali. Z tymi, co ich odprowadzali za trzy mile, osobliwie z Alepińskim, różne mieli dyskursy. Naszych wielce estymuią y wychwalić się nie mogą. Sami do Wezyra nie śmieią, boiąc się o tę fortecę, że ią poddali. Na Doroszenka y Tekolego narzekaią, że ich ci do tey hańby przyprowadzili, że meczetów swoich ustępować muszą, czego od zaczęcia swey monarchii ieszcze nie uczynili.
Jest kilka raritates barzo pięknych w tem Strygonium. Naprzód, że ta góra wszystka, na którey stoi zamek, iest z samych tylko marmórów różnych kolorów, mianowicie takich czerwonych, iakie są na Zamku w Krakowie w kaplicach. Druga, że z teyże góry niewiedzieć wiele ciecze źródeł wody ciepłey, tak, że w sadzawkach tey wody żaby w dzień Śgo Szymona Judy wrzeszczały re, re, re, iako u nas w Maiu. Kaplica zaś na zamku wszystka marmórowa, z którey poganie meczet sobie byli zrobili; a myśmy w dzień tychże ŚŚ. Apostołów mszą ś. y Te deum laudamus, pierwszy raz po stu czterdziestu lat zaśpiewali. Robotą cudowną ółtarz Zwiastowania N. P. cały; tylko twarze trocha nadpsowane, ale zaś architécture et les mosaïques barzo osobliwe.
Z Tekolim, którego Kommissarze u mnie nad głową siedzą, cale iuż Kommissarze Cesarza JMci traktować nie chcą, insze po tych szczęśliwych wiktoryach odebrawszy ordynanse, wdawszy mnie samiż w tę medyacyą. Co lubo się im wywodzi, y że wiele z tąd woysko nasze będzie miało w zimowych kwaterach zatrudnienia, nie znaiduie to cale mieysca. Jam im tylko wczora wywodził, żeby sobie wspomnieli na Julium i Augustum, co z nimi był Bóg uczynił: żeby trzymać środek tak w szczęściu, iako y nieszczęściu, życzyłem. Prawda, że Tekoli winien sobie sam wiele, że rady moiey słuchać nie chciał, że zwłóczył, y ostatniey, która należała, przed się nie wziął rezolucyi. Nie wiem, do czego ostatnia przywiedzie desperacya. — Całuię zatem i t. d. Mes baisemains i t. d. Dzieci całuię y obłapiam.




LIST XXIII.
Nad rzeką nazwaną Ipol, pode wsią Szage, 5. Novembre.

Jedyna i t. d. — Dnia onegdayszego pożegnawszy się z Xięciem Lotaryńskim, rozeszły się woyska, podzieliwszy się kwatyrami nie bez wielkiey prace y kłopotu. Onym się dostał ten krai, począwszy od Austryi, Szląska, y Morawy, aż po Koszyce, nam zaś od Koszyc, aż po Siedmiogrodzką Ziemię. Ale w ten nasz udział bierzemy y Tekolego, który o to barzo prosił. A traktat z nim dotąd ieszcze nie skończony, ponieważ twardo y hardo stawa Austrya: czemu wszystkiemu winna zwłoka, y dla tego sam na się Tekoli narzekać musi. Jakożkolwiek iednak, lubo cale do siebie obie stronie serca nie maią, starać się o to będziemy, aby ich tak akomodować, iakby się to na pożytek całego mogło obrócić Chrześciaństwa.
Myśmy się rozeszli z sobą z woyskiem Cesarza JMci prędzey, niżeliśmy sobie obiecywali; a to z tey przyczyny, że deszcze srogie nagłe, potem śniegi y mrozy przeszkodziły nam cale iuż wszystkie operacye woienne. — Oni w tem szczęśliwsi, że po iutrze iuż wyszedłszy z granic Tureckich, mogą na swych stawać konsystencyach; osobliwie Xże sam Lotaryński, którego kwatyry widzieć nam z tąd, które będzie miał w miastach Bańskich, t. y. gdzie kruszce biorą, iako to: Szemnic, Kremnic, Altsol, Neisol: nam zaś trzeba ieszcze iść mil siedm granicą Turecką, gdzie na drodze będziemy ieszcze mieli iednę Turecką fortecę, nazwaną Szecin. Nim tedy z Tureckich wyidziemy granic, musimy kilka dni gdzie wypocząć koniom, które wielce znużone, począwszy ode mnie samego; a ieszcze mamy częste rzeki na drodze, na których y konie y ludzie, osobliwie niebożęta piechoty, brnąc, ledwo nie spływaią, gdyż nigdzie nie znayduiemy mostów. Od tego Szecina póidziemy mimo Filek, którego dobrze świadomy JMX. Kamieniecki: z tamtąd mimo Koszyce do Eperies, gdzie się woysku konsystencye rozdawać będą, y gdzie y sobie y koniom iaki tydzień odpocząć będzie potrzeba. Z tamtąd do Polski, ieśli śniegi, które coraz większe spadać będą, pozwolą, są dwie drogi; iedna na Lubowlą, a druga na Bardyów y Makowice; którego Bardyowa Xna JMć dobrze wiadoma, bo tam niemały czas podczas woyny Szwedzkiey mieszkała. Ale że z tąd tu do Eperies iest ieszcze wielkich kilkadziesiąt mil Węgierskich, zaczem niewiedząc, iakie się tam zastaną drogi, trudno też ieszcze decydować, która będzie sposobnieysza, y która sie obierze, y dokąd się nią w Polskę wyiedzie. A że iuż poczty cale od Wiednia ustały, osobliwie za roziazdem się z Xciem Lotaryńskim, iużeśmy y my cale byli zdesperowali, nie maiąc do wczorayszego dnia nietylko responsu na listy par Kaszewski, ale y naimnieyszey z Polski od niedziel iuż prawie trzech litery, lubo poczty co dzień z Wiednia, Lincu, Pragi, przechodziły y przychodziły.
Aliści wczora nad wszystkie spodziewanie przybyli Gulczewski, Puzyna y Umiastowski...... Xdza Biskupa Kiiowskiego[180]. Przydał im kilkanaście Węgrów P. Tekoli, dla bezpiecznieyszego przeiazdu, y wielką im, gdy u niego byli, wyświadczył ludzkość. Wszystko w cale przywieźli; y wódkę, y sobole do szyie, y czepki na bonet; za co uniżenie Wci s. m. dziękuię; ale się przyznam Wci m. d. że nie taki by miał być do prędkiego mego powrotu do Polski powab. Pierwey napisałaś mi Wć, que je me ferai des affaires, na com iuż szeroce odpisał; teraz zaś, że tam krewni narzekaią, że tu swoich potracili nie na usłudze oyczyzny, ale na iakieiści moiey prywacie. A cóż też iuż nad to może być cięższego y nieznośnieyszego, wyprawić kogo na woynę, kazać mu hażardować zdrowie, życie, y substancyą, a potem mu kazać odpowiedać, kiedy kto umrze, albo z konia spadnie, y ieszcze kłaść kalumnie na poczciwość czyię, y mięszać interes, który że żaden nie iest y nie był, świat to widzi y widzieć będzie. Chyba że się to kto ieszcze urąga, widząc, com ia uczynił, a co dla mnie? Aleć ia, da P. Bóg, myślę temu wszystkiemu y sobie taki uczynić koniec y pokói, iaki ieszcze w imaginacyi podobno nie był ludzkiey. Cóż czynić, kiedy przeciwko wodzie trudno pływać: ale że się szerzyć więcey nie godzi w tey materyi, na tera stanąć przyidzie.
Po P-a D’Aleraka posłaliśmy do Nowych Zamków, którego się dziś spodziewamy, y na niego się ociągamy, że się y dziś nie ruszamy. Ale nas pozbawił dobrych barzo więźniów, których się na zamian za niego posłało, lubo go w regestrze za Pocztarza tylko napisano. Zdrów dobrze, y obadwa Kozacy którzy przy nim byli. — O Litwie żadney świeżey wiadomości nie mamy: nie chce się od Morawskich granic! Ten Towarzysz, co go tu PP. Hetmani przysłali, obiecował ych trzeciego dnia; a iuż temu trzynaście minęło. Obawiamy się barzo, że niechcąc iść w granice Tureckie, weszli w kwatery woyska Cesarskiego, które pewnie zniosą, y nas wielkiego nabawią kłopotu. Sami zaś tak woynę y kampanią odprawią, że począwszy od Litewskich stanowisk, przeszli Polskę y Węgry ciągnieniem na drugie stanowiska, y zieść tylko dopomogą tym, co to dobrze zasłużyli. P. Wołowicz[181] przecie iawił się tu wczora z Chorągwią, któregom ieszcze nie widział: ale ten osobnym od nich szedł traktem.
Przed niedziel trzema pozwoliłem Panu de Villars[182] iako choremu, powrócić się nazad, y dałem paszport: tą iednak kondycyą, powtarzaiąc to razów kilkanaście, aby nikogo z woyska do swey nie przybierał kompanii. Nie słuchał widzę y tego, y przybrał sobie wielkiego hultaia y niecnotę owego, który się bawił przy artyleryi a potem przy de Fitry, Rabota. Ten niecnota nabrawszy pieniędzy przez lat kilka na zasługi, nigdy swego prètendu minierstwa nie chciał pokazać próby. Uciekł dla tego ode mnie ze Złoczowa. We Lwowie złożył się złą ziemią; teraz zaś zdrayca niewiem z kim do woyska zaiechawszy, skoro tylko usłyszał o obsydyi, zaraz powędrował nazad. O tym tedy hultaiu napisał to JMX. Łucki, lubo go nigdy nie znał, że tam do Warszawy pisywał wielkie fałsze et des impertinences. Gdyby można dostać którego z tych listów, a wziąć go w areszt, y skarać potem, aby się setny kaiał, a mieć go comme pour un déserteur de l’armée, ponieważ odiechał sans congé.
A St Louis dałem Kompanią w Regimencie moim Dragońskim; iada u Fanfanika stołu z drugiemi, konia sobie dobrego zdobył, y pieniędzy mu się dać każe. P. Krayczy Koronny przyszedł dopiero z polskiemi Chorągwiami y Kozakami, Litewskie woysko zostawiwszy gdzieś ieszcze daleko na zadzie. — Całuię zatem wszystkie śliczności Wci s. m. iedynego, którego niesposobność zdrowia wielce mię poalterowała, iako y de Mr le Marquis. Aleć ia rozumiem, że się to różą skończy, bo zwyczainie o tym czasie zwykł tę miewać affekcyą; któremu kłaniam nisko, iako y Xiężnie Jei Mci. Dzieci całuię y obłapiam.




LIST XXIV.
W dzień Śgo Marcina, pod Szecinem.

Jedyna i t. d. — Niech P. Bogu naszemu będzie cześć y chwała za wczorayszą kolendę, którą nam dał z łaski y miłosierdzia swego, nad nasze spodziewanie y ludzkie rozumienie. Udano nam było, że to tu mieysce miało być nieobronne, że rzecz mała, y że prezydyum usłyszawszy tylko o nas, zeydzie zaraz, y bronić się nie będzie; y dla tego w przeszłych listach nazwałem to mieysce forteczką. Zbliżaiąc się tu tedy, bo koniecznie trzeba było iść mimo, posłałem do PP. Hetmanów, aby uczynili conseil de guerre avec les Généraux et fes Colonels, ieśli attakować to mieysce, albo minąć? Zgodzili się prawie wszyscy, prócz pewnych dwóch, aby minąć. Tymczasem posłałem Fanfanika z Panem Lwowskim, Woiewodą Lubelskim, Dynewaldem Generałem Cesarskim, y Truxem Generałem Brandeburskim, aby byli rekognoskowali to mieysce, którym, ile się mogli z daleka przypatrzyć, nie zdało się barzo do wzięcia trudne. Tymczasem deklarowałem PP. Hetmanom, iż miyać ludzi tak hardych, którzy ani ustąpić, ani poddać się nie chcą, z reguły woienney nie godzi się, ile gdym tu iest sam en personne. Jeśli zaś o to, że czas y pora woienna ustawa, mrozy, śnieg y słoty ustawicznie, tedy, cośmy się gdzie indziey mieli dzielić kwaterami zimowemi, dzielmy się y tu na tem mieyscu w granicy nieprzyiacielskiey, ponieważ sian y innego pożywienia będziemy tu mieli z potrzebę.
Stanęliśmy tu tedy wczora pod miastem w śnieg y słotę srogą, które znaleźliśmy cale inaksze, niżeli nam było uczyniono relacyą. Naprzód miasto nie małe, budowne, y piękne, cale Turecką manierą, iakiegośmy ieszcze nie widzieli. Meczetów w nim dwa, innych wieżyczek, figlów, barzo siła. Fortecę przy tem zastaliśmy barzo dobrą; les palissades doubles, fossé, muraille, des grosses tours, flanc fort bien escarpé, et sur une éminence; dział dwadzieścia y kilka. Żołnierzów konnych 560; do pieszego zaś zwyczaynego garnizonu y do mieszczanów, którzy tam wszystko Turcy, przysłał ieszcze Pasza Egierski z Agryi, o mil z tąd ośm, przed półtorą niedziel Pułkownika Janczarskiego we trzechset wybornych Janczarów. Widząc tedy les remparts tak dobrze garnis, zaraz wszyscy nasi narzekać y desperować poczęli. Jam ich przecie cieszył, lubom to y sam dobrze widział, że ia mam szczęście do fortec, że się na moie imię fortece zdawaią. Tymczasem pierwsza kula z miasta z działa wystrzelona nawiasem przez górę, cudownym trafunkiem zabiła żołdata regimentu Pana Inflantskiego. Gdy tedy Regimenty piesze y dragońskie nadciągały, y pod górą stawały, czekaiąc na armatę, tymczasem nieprzyiaciel począł palić przedmieścia y stodoły, które nam były barzo potrzebne do aproszowania się do miasta. A żem był przodem wyprawił ieszcze od północka z Panem Starostą Łuckim Kozaków, co teraz świeżo przyszli z P. Myśliszewskim, Semenem, Bułyhą, y Iskrzyckim[183], tym zaraz kazałem iść w przedzie, aby byli przedmieścia y stodół od ognia bronili. Ci tak chyżo, odważnie, y mężnie poszli, że pod dymem nie tylko przedmieścia y stodoły, ale palisadę pierwszą y bramę zaraz opanowali, y chorągwie swoie z krzyżami w niey zatknęli; co m. s. na pociechę racz Wć opowiedzieć JMX-dzu Nuncyuszowi; bo pewnie poprawili swey reputacyi, y u wszystkich na wielką sobie zarobili reputacyą.
Tymczasem piechoty nasze nadeszły y dragonie; działa potem wszystkie. Tedy zaraz opanowali palisady y więcey uczynili niżelim ia potrzebował; bo trzeba było nocy czekać, y daley nie awansować. Ta też część woyska Cesarskiego z P. Dunewaldem, którzy w tę z nami stronę na swe idą kwatery, awansowała z swoiey strony, ale ieszcze o podal byli. Tymczasem, iako to bez tego być nie może, że kilku zabito Kozaków, a kilku postrzelono, znowu nasi Panowie desperować poczęli, narzekać, żeśmy tu przyszli, że oni inaczey radzili. Zdarzył tedy P. Bóg takie szczęście y taką swoię świętą pokazał nam łaskę, weiźrzawszy na westchnienie do siebie, że po trzygodzinnym tylko ogniu, bez przestanku wprawdzie, chorągiew białą wywiesili, ręce składaiąc na wałach, o miłosierdzie prosili. Kazałem tedy ustać strzelbie; a tymczasem spuścili się z muru Komendant Bei tego miasta, starszy Janczarski, dwóch Prałatów ych duchowieństwa, ieden od duchowieństwa, drugi od pospólstwa. Zdali się tedy cale na dyskrecyą, y zaraz piechoty nasze do bram puścili. Prosili potem, aby mnie widzieli; których skoro przyprowadzono, drżeli iako ryby: coraz przypadali do ziemi, całuiąc suknią moię; a gdy coraz prosili o żywot, iam im rzekł, „że iuż macie słowo moie, lubom miał urazę, żeście się wczora nie poddali.“ Oni upadłszy znowu na ziemię, wymawiali się, „żeby nas był Wezyr zaraz pościnał“. Jam im rzekł znowu: „Nie bóicie się, nie spadnie wam włos z głowy. My nie iesteśmy pyszni w szczęściu, bo to Bogu przyznawamy wszystko“. A oni zaraz wszyscy razem odpowiedzieli: „Myśmy byli pyszni, y za to nas P. Bóg karze“. Prosili się potem aby mogli widzieć Paszów. Byli tedy u nich: gdzie z razu Paszowie poczęli byli narzekać, czemu się poddali. Ale gdy im powiedzieli, że impetu wstrzymać nie mogli, y że ych siła narażono, powitawszy się mile, rozeszli się y powrócili nazad z strachem po staremu wielkim. Gdy się to stało, dopiero nasi zbliżywszy się pod mury, wały, y bramy, obaczyli y uznali, że to osobliwie dzieło boskie, y że się tam niedziel kilka bawić mogli, przy dostatku wielkim żywności y amunicyi. Trzeba tedy solennie za tę łaskę podziękować P. Bogu, że taki na to pogaństwo przepuścił strach, a oraz y ufność iakąś do mnie y do słowa mego.
Węgrowie ze wszystkich stron gromadzą się do mnie, y wszystkie zamki poddaią się. Dziś posłałem dwie partye do małych tureckich zameczków, z których albo iuż uciekli, albo się poddadzą pewnie. Za wzięciem tedy tey fortecy, iuż Nowe Zamki trzeba mieć za zgubione: y nie trzeba będzie stracić człowieka iednego, ani funtu prochu: bo Parkan y Strygonium odięły im kommunikacyą z Budą, ta zaś forteca odeimuie im z Agryą. W tey to fortecy naywięcey bywało zbóiców, których zowie JMX. Kamieniecki Martawcami czyli Martelauzami, co chodzywali do nich aż pod Muran, kiedy tam mieszkali. Jutro, da P. Bóg, w obudwu meczetach każemy zaśpiewać Te deum, których to iuż pięć odebraliśmy tego roku poganom; za co niech będzie imię Pańskie na wieki wieków pochwalone.
Tekoli nieborak uchodzi ku Muchaczowi, chory barzo y niebezpiecznie. Wszyscy go iuż prawie odstąpili, tylko go ieszcze sam Forval nie odstępuie. — Gazetę z tego listu kazać dobrą napisać, ostatek y ustnie opowie Dupont, który się z tym listem naparł iechać. D’Aleraka co moment wyglądamy. Pisać á de Mollo[184], aby postąpił pensyą temu Gazetarzowi, aby chciał prawdę pisać.
Litwa po zadzie się wlecze, omiiaiąc z daleka nietylko fortece Tureckie, ale y granice. Byli od nas iuż tylko o kilka mil: ale nie dawszy znać o sobie, ani starszyzna zbiegłszy przodem do nas, iako byli powinni, zostali się czegoś znowu w kwaterach Cesarskich koło Lewencu, w niwecz ych obracaiąc, y czekaiąc na iakieś działa, z których do kogo oni będą strzelać, my odgadnąć nie możemy. Dosyć dokażą, że od Wilii przyidą aż do Cisy ciągnieniem z stanowisk do stanowisk, nie widząc nieprzyiaciela. Ja, iakom w pierwszych listach oznaymił, nie maiąc iuż żadnego nieprzyiaciela ani fortecy po drodze, będę się przebierał do Eperiesa, byle czas, krai, pogoda, y konie, moiey się chciały iako naylepiey akomodować intencyi. Boć to wielką biedę mamy z rzekami gęstemi, z górami i z ziemią tłustą. Szkoda w ludziach naszych barzo mała: nie kładę więcey kilkunastu zabitych Kozaków y żołdatów: postrzelonych tyleż drugie. Znacznego prawie nikogo nie zabito; postrzelono tylko P. Lanckorońskiego Starostę Stopnickiego[185] w nogę.
My tu iesteśmy w takim kraiu, że z niskąd żadney nie miewamy wiadomości. Ja, da Pan Bóg, z Eperiesa mam wolą napisać list do Cesarza, żegnaiąc go, a pokazuiąc mu, że mu nasza kolligacya przez osobę moią oddała Wiedeń, Austryą, y Królestwo Węgierskie. Jeśli to kto kiedy y dla kogo uczynił, a w tak krótkim ieszcze czasie, niech mi pokażą przykłady. Nie targowaliśmy się tu o szturny ani o batalie, iako się stało w dobywaniu Kazimierza pod Krakowem z Szwedami; ani nam miast Bańskich, t. j. kruszcowych w zastaw tak nie dano, iakośmy byli dali żupy Wielickie. — Nikt tu nie chce mówić po francusku: wszyscy teraz guter Daiczer, y nie pisuią, a nawet nie odpisuią y nie dziękuią. Całuię zatem wszystkie śliczności Wci s. m. iedynego. Mes baisemains a Mr le Marquis et a ma soeur[186].




LIST XXV.
Z Ryma Sombat, le 19 de Novembre

Jedyna i t. d. — Zaszliśmy tu w taki krai, że nie tylko listów żadnych nie odbieramy, ale y o Polsce, ieśli iest na świecie, tu nie słychać. Wczora minęliśmy zburzony roku przeszłego od Turków Filek. Z tąd rachuią nam ieszcze do Koszyc mil Węgierskich 12; z tamtąd do Eperies mil sześć. Listy te idą na Roznau, na Lewocz, do Lubowli. Gdyby się była postawiła poczta z Krakowa do Lubowli, z kąd odsyłanoby było listy do Koszyc do P. Jaigla[187], ten zaś miałby był zawsze od nas wiadomość. U nas tu za łaską bożą od kilku dni panuie piękna pogoda; przeszłe dni z przymrozkami, dzisieyszy z takim mrozem, iaki u nas zwykł bywać o trzech Królach. Inaczey nie wyleźlibyśmy byli z tego kraiu, y pod wczorayszą niezwyczaynie wysoką górę.
Jako to ludzkie zawodzą powieści! Udawano nam przedtem, że gór w Węgrzech nie masz, tylko te, które nas od nich dzielą. A teraz doznawamy tego, że od samego Dunaiu aż do Polski, nie masz nic tylko góry. Mnieysze rodzą wina, złoto, srebro, miedź, y insze minery; a większe śnieg a okropne lasy. Jako nas tu tedy ma być tęskno, snadno Wci s. m. uwierzyć, widząc y znaiąc miłość moią y ustawiczną myśl o zdrowiu Wci iedyney duszy moiey. Niemnieiszy musi być chagrin, że y od Kamieńca y z Ukrainy żadney dotąd rzetelney nie mieliśmy wiadomości. Wszystka w tem konsolacya, że się przecie coraz zbliżamy; osobliwie ia do tego mieysca, gdzie wszystkie moie na tym świecie ukontentowania, y tak ta tylko w dzień y w nocy karmi mię y trzyma nadzieia. Zdrowie też za łaską bożą niezgorsze, które aza zdarzy P. Bóg, że zawiozę do usług Wci s. m., y odwdzięczenia tego, cośkolwiek tam dla mnie czyniła w niebytności moiey, z uszczerbkiem znacznem zdrowia swego, które u mnie, iest y było zawsze nieoszacowanym skarbem. — A że gazety o nas pisuią arcy nieprawdziwie, bo ich też nikt dobrze nie opisuie, ukoncypowałem sam te iedne en mèchant français, które Wć m. s. każ poprawić y rozesłać, dla uciechy nieprzyiaciół naszych. Listy także zalecam Wci sercu memu, albo raczey pakiet do Pana Wyszyńskiego, aby go odsyłać dniem y nocą. Talenti a fait bien ses affaires á Rome et dans toute l’Italie. Przyznać to Włochom, że są galanthomowie, y ieden naród, w którym wdzięczność panuie y estyma des actions héroïques[188]. — — Dziś mamy list od P. Tekolego, z którym dotąd żadnego nie mamy końca. Pędzi go do Turków desperacya y złych ludzi podobno rada. Posyłam tedy do niego P. Giżę, aby go zatrzymać gdzie na iednem mieiscu, dla prędszego skończenia. — 134, 139, 50, 39, 85, 30, 60, 32, 16, 38, 14, 82, 57, 37, 16, 39, 21, 14, 43, 30, 50, 37, du monde[189], o czem, da P. Bóg, ustnie. Teraz całuiąc wszystkie śliczności Wci s. m. iedynego, Celadon baise million de fois les deux bonnes amies. — — A Mr le Marquis et a ma soeur mes baisemains. Dzieci całuię y obłapiam.




LIST XXVI.
W obozie pod Chaciem, mile od Ryma Sombat ku Koszycom, 21 Novembris w nocy.

Jedyna i t. d. — Przybiegł tu posłaniec od P. Moszyńskiego[190] z Lubowli, daiąc znać, że tam stanął Dupont 15 du Novembre, a wyiechał z tamtąd do Krakowa le 16me. Że zaś od Wci ś. m. żadnych nie miał listów, ani żadney inszey wiadomości, prócz tey, że do ludzi tych Litewskich, którzy tam stoią y kray w niwecz obracaią, po kilkakroć pisała, aby z tamtąd ruszyli się, y za woyskiem pospieszali, czego oni uczynić nie chcieli; przez tego tedy posłańca, który przeprowadza na prost przez Muran na Spiż Pana Starostę Sandomirskiego i Pana Chorążego Koronnego, piszę ten list, całuiąc milion razy wszystkie śliczności Wci s. mego. P. Starosta Sandomirski tu kilka razy zapadał. Teraz nam znowu świeżo zapadł P. Woj-da Krakowski, a ów nieborak P. Kożuchowski młodszy dziś dokończył.
Z Tekolim wątpię, abyśmy doszli iakiey sprawy: sam się widzę dobrowolnie zgubić chce. Przeprawuie się przez Cisę, y idzie prosto w Turecką Ziemię, nie chcąc czekać na nas, lubom go tak wiele razy brał na słowo moie. I owszem udaią, iakoby kilkaset Janczarów miał wprowadzić na prezydyum do Koszyc, y inne, gdzie my stać mamy, swymi ludźmi poosadzał miasta.
Byłoby tu co z tąd pisać, ale się to inszemu zachowuie czasowi. Niech Pan Bóg będzie za wszystko pochwalony, co się cierpi, y co się ucierpi ieszcze. Udaią tu po woysku, między milion inszych bayek, że Francya cale się iuż akomodowała z Szwedami. My na to nie wiemy co odpowiedać, bo po Gulczewskim cale naymnieyszey nie mieliśmy z Polski wiadomości, czemu wydziwić się nie możemy. A nie tak nam idzie o nowiny, które z Krakowa mogłyby się przysłać na Wiedeńską pocztę (bo z tamtąd idzie zawsze regularnie do X-cia Lotaryńskiego, od którego zaś co kilka dni miewamy wiadomości), iako o zdrowiu Wci d. m., na którem zawisło y życie, y zdrowie, y szczęście, y wszystkie ukontentowania moie. — JMX. Podkanclerzy daie do wiadomości pewną przestrogę Wci s. m., którą mieć w konsyderacyi, a zaraz i w exekucyi. A że iuż późno, chłodno, y z drogi po trosze sturbowanym się być musi, kończyć przychodzi, całuiąc z duszy y serca wszystkie śliczności s. m. iedynego. Celadon całuie de toute son affection ses bonnes amies, les deux soeurs. — — Mes baisemains a Mr. le Marquis, et a ma soeur. Dzieci całuię y obłapiam.




LIST XXVII.
W obozie pod Torno, trzy mile od Koszyc, 27 Novembris.

Jedyna i t. d. — Gdyby Polska była wyspą, t. i. insulą, mielibyśmy ią tu za owę na Oceanie, o którey piszą historycy, że była flottante, y że się raz pokazywała, drugi raz się oczom kryła ludzkim. Po Gulczewskim nie tylko o zdrowiu Wci s. m., ale nawet ieśli Polska iest na świecie, naymnieyszey nie mieliśmy wiadomości. Jako zaś Gulczewski wyiechał z Krakowa, iuż to niedziel pięć minęło. Uważże tedy Wć moia duszo, ieżeli to iest, tak kochaiącemu iak ia, supportable, y ieżeli dłużey żyć można? Ale co naycięższa, żeśmy tu mieli kilka listów, i świeżych barzo, które naymnieyszey, ani o Wci s. m., ani o Polsce nie czynią mencyi. Nayprzód był list z Lubowli du 16me de Novembre, kiedy Dupont tamtędy przeieżdżał, od P. Moszyńskiego, który to tylko napisał, że z Krakowa nie miał żadnych listów. Drugi list był od tegoż du 21 Novembre, który siła pisze, a ieszcze w cyfrach o rzeczach Węgierskich, których tu nowin u nas aż do uprzykrzenia; a o Polsce ani słowa iednego. Dziś nawet przyiechał tu człowiek z miast Spiskich, z plebanii X-dza Zebrzydowskiego: przyniósł listy różne z tamtąd, a o Polsce y mencyi naymnieyszey. W iakiem tedy podziwieniu zostawać musimy, wyrazić tego niepodobna, ile ia, którybym przysiągł milion razów, że Wć m. s. pisuiesz, y okazyi szukasz do pisania. Ale to konsyliarze Wci s. m. coś dziwnego robią, którzy coś wszystko opak y czynią, y rozumieią, szykuyąc w ciepłey izbie kwiczoły na przemiany z kieliszkami, a dyskuruiąc o woynie, y o gościńcach do Węgier, mapę wspak obróciwszy. A tu nie trzeba było żadney filozofii, iedno listy odsyłać do Lubowli; gdyż my tu od miast Spiskich od kilka czasów nie iesteśmy daley, nad mil ośm, dziewięć, dziesięć, lubo przez góry wielkie, ale konnemu z listami wszędy przebyte y bezpieczne. Jako nam tedy tu miło na te tam rady, snadno się domyślić, osobliwie mnie, który, po zdrowiu Wci s. m., tak dawno wiedzieć pragnę, co też tam robią Pan Krakowski, Pan Lubaczowski, i Hospodar Wołoski? Nie maią widzę Ichmoście tey dyskrecyi y tego miłosierdzia, aby nas tem przynaymniey pocieszyli, przy swych wczasach y delicyach, w nagrodę biedy naszey, gdy nam iuż przyidzie nie pod namiotami, ale pod niebem samem stawać y koczować, ponieważ za nastąpieniem tak srogich mrozów y śniegów, iuż kołka w ziemię wbić niepodobna.
Ode dni trzech, weszliśmy tu w kray cale sobie nieprzyiazny. Miasta się y zamki wszystkie przed nami pozamykali, osadzone garnizonami Tekolego, który poszedł za Cisę w granicę Turecką, nie dawszy nam żadney w sprawach swych doskonałey rezolucyi. W Koszycach iest ludzi do obrony z kilka tysięcy. Posyłamy tam Posłów naszych; ale wątpimy, aby co sprawili. Jakie to tedy nasze będą stanowiska, chyba drugą, da P. Bóg, oznaymi się okazyą, całuiąc tą teraźnieyszą milion razy wszystkie śliczności Wci s. m. iedynego. A Mr. le Marquis et a ma soeur mes baisemains. Dzieci całuyę i obłapiam.




LIST XXVIII.
W dzień Śgo Mikołaia, 6ta Novembris (sic!) pod Preszowem[191].

Jedyna i t. d. — Przed wczorem ta część woyska Litewskiego, która stała pod Lubowlą dała nam znać o sobie; przez których dowiedzieliśmy się, żeś Wć m. s. wyprawiła do mnie Grotkowskiego[192] z listami, y że z Lubowli miał się gdzieś do mnie prosto przebierać, wyiechawszy z tamtąd dniem przed nimi. Jużeśmy go tedy mieli za zgubionego; ale za łaską Bożą iawił się do nas wczora, nietyłko z temi listami, które ma do rąk oddane, ale i te, z któremi go wyieżdżaiącego z Podegrodzia dogoniła poczta du 28 Novembre. Nagrodził nam tedy P. Bóg sowicie, osobliwie mnie, którym iuż ledwo żyć mógł, nie maiąc tak długi czas żadney o zdrowiu Wci s. m. wiadomości. Mnie wszyscy cieszyli nadzieyą, począwszy od P. Kawalera, żeś Wć m. s. iuż miała była stanąć w Lubowli, że tam zamek wyprzątano, że zwierzyny gotowano; ale ten głos to był snadź tylko między pospólstwem, ponieważ Wć m. s. naymnieyszey o tem w żadnym liście nie czynisz mencyi.
Ja z tąd nie mogę iuż iechać, tylko do Lubowli; ale z tamtąd do Krakowa zaraz wyiechać, iakobym sobie życzył, nie podobna, z wielu przyczyn, o których będzie niżey. Ale y dla słabości koni, y odpoczynku zdrowia iakiegośkolwiek. Konie świeżo wysyłać darmo; bo y naylepsze, po takich górach, iakie są między Krakowem a Lubowlą, nie pospieszą. Naylepsza przecie słyszę ma być droga, choć trochę dalsza, przez Nowytarg.
Jam iako iest zawiedziony przez Cesarza y Tekolego, wypisać tego nie podobna. Perswadowałem Cesarzowi tak wiele razy (nie maiąc w tem moiey żadney prywaty) aby było uspokoić Węgrów przynaymniey amnistyą, a potem obietnicą, że w tych wolnościach będą zachowani, na iakie im Cesarz na swey przysiągł koronacyi. Tekolego, aby było czemkolwiek kontentować, pokazuiąc, że inaczey Węgry się nie uspokoią. W ostatek, ieśli nie chcą nic uczynić dla Tekolego, przynaymniey co uczynią, a czego nie uczynią, aby mię przestrzegli. Na żadną z tych rzeczy naymnieyszego nie mógłem się doprosić responsu. Woyska Cesarskie wzięły sobie kwatery blisko swych granic. Starszyzna roziechała się, do Dworu iedni, drudzy do swych domów, nam tu pokazawszy te mieisca, w których wszystka forsa Tekolego.
Ten zaś taką poszedł z nami zdradą. Nayprzód prosił, aby Koszyce były wolne; w których miało być prezydyum Cesarskie. Pisałem tedy o to do Cesarza, radząc, aby to miasto było wolne, aż do skończonego traktatu. Na to także żadnego nie otrzymałem responsu. A tymczasem Tekoli nie chcąc nigdzie na mnie czekać, lubom mu wszelkie obiecywał bezpieczeństwo, y zastawę dawał, poszedł do Turków do Debreczyna z żoną y ze wszystkiem, odesławszy od siebie wszystko woysko, a tu ie, gdzieśmy stać mieli, rozłożywszy; z takim ordynansem, aby nas wszędy tak traktować, iako nieprzyiaciół: o czem, ani nas nie przestrzegł, ani tych swych, których ma przy boku naszym Posłów. Tak tedy skorośmy weszli dans la supérieure Hongrie, nie spodziewaiąc się iuż żadnych nieprzyiaciół, zastaliśmy wszystko nam nieprzyiazne, y począwszy od zamku Satmar nazwanego, mil z tąd 9, z za każdego krzaka do nas strzelayą, y z każdego miasta y chłopi, y szlachta, y żołnierze wołaią: „bij, bij“, iako na wilka. Chorych pozostałych okrutnie morduią; gorzey daleko niżeli Turcy: dla czego dzień y noc strzedz się musimy y powoli postępować, aby ludzi nie tracić. Poszczęścił trochę P. Bóg na nich przed wczorem tu pod Preszowem. P. Starosta Łucki trochę ich przepłoszył, y owi moi Tatarowie Sokolniccy barzo się dobrze sprawili; y więźniów poprzywozili. Strzelali tedy y wypadali aż pod obóz z Koszyc, któreśmy miiali, bo nie do naszych należało stanowisk. Ci tu zaś w Preszowie ieszcze daleko gorsi. Zabili nam z działa Pana Modrzewskiego Woyskiego Halickiego[193], starego y dobrego żołnierza. Nie tylko traktować, ale y mówić z sobą nie dadzą. Fortecę maią barzo dobrze opatrzoną, bo się wszystkie tu zbiegły Górnych Węgier powiaty, y część większa woyska. Maią y Niemców nie mało, osobliwie w Koszycach, którzy pozbiegali z woysk Cesarskich. Stoimy barzo blisko tu od nich. Nie strzelamy do nich z dział; bo strzeliwszy, trzebaby ich iuż dobywać; a woysko nasze pragnie odpoczynku. Choroby nie ustaią; głód wielki, bo wszystkie wsie do miast wielkich, albo do lasów pozbiegały. Pod Panem Strażnikiem Woyskowym konia w samym obozie zabito, y innym officyerom, strzelaiąc ustawicznie do nas: lubo cale my im daiemy pokóy; bo nam y o to chodzi, że tam iest ludzi y dusz siła barzo katolickich y niewinnych; a w szturmie musiałoby to wszystko zginąć miasto, wielkie y piękne barzo. Dziś całą noc nam spać nie dali. Otóż nam odpoczynek, otóż nam nagroda, otóż nam zimowe po takich pracach wytchnienie! Prawda, że z tym narodem trzeba sobie inaczey Niemcom było postępować; ale zaś y naród ten iest wielce niecnotliwy y okrutny. Tamci, co przy granicach Tureckich, ludzie cnotliwi; ale tuteczni wisielcy wielcy.
Dziś będziemy mieli consilium, co daley czynić, y gdzie woysko postawić? Między którem tysiąc plotek, które źli ludzie rozsiewayą, y iakobym ia ich chciał tu wygubić, udayą. — Turbacyi zaiazdu mi do Lubowli, nie śmiem proponować Wci s. m., dla złych dróg y gór niecnotliwych. Że mi się zaś obaczyć tak prędko, iakom był u siebie postanowił, z Wcią s. m. nie przyidzie, na to umierać będę. Jam sobie był porachował pour la Conception, potem na Śtą Łucyą, kiedy naydłuższa noc, ale mię to widzę omyli. Zrozumiewam też to z listu Wci s. m., że to iest contre son tempérament, y że sobie w tem gwałt czynisz, kiedy piszesz de la Duchesse et de la Comtesse. A ia zaś wolę naywiększego mego ustąpić gustu, abym naymnieyszey nie uczynił Wci s. m. przykrości. Już tedy y do tego prowadzić nie będę, sam sobie to zawarłszy. Imaginacyą przynaymniey, iak to y teraz czynię, całować będę i t. d. — A Mr. le Marquis i t. d.
P. S. Może mię teraz bezpiecznie nazwać Moyżeszem; bo tak właśnie to woysko z tych mieysc wyprowadzam, iako on kiedyś lud boski. Racz Wć m. s. spytać JMPani Woyewodziny Kiiowskiey, kto Jeymości oznaymił z obozu takie nowiny, iakie pisała do Lwowa? Na co mam antentyk. Słowa te są własne: „Broniąc Króla, JMP. Woiewoda nasz wiszących nad szyią Królewską Turków trzech, sam ręką swą w oczach Królewicza zabił“. Co taki fałsz, iakiego większego być nie może; bo P. Woj-da był dobrze w przedzie, y Królewicz, któremu P. Koniuszy kazał przodem uchodzić, a myśmy się zostali na odwodzie. Nie wiem kto także udał Wci s. m., że Fanfanik spadł z konia na ten czas; czego iako żywo nie było. Wszak Kaszewski y Dupont mieli to powiedzieć. Co strony Fanfanika, kontentem barzo z niego y teraz: ale nie zawsze iest czas o tem pisać, ile w takim, iak my są razie.




LIST XXIX.
Pod Sibinem, 9 Decembris, cztery mile od Lubowli.

Jedyna i t. d. — Nie zdało się zdobywać Preszowa, y dla chłodu, y dla głodu, y dla nieochoty, y dla drugich przyczyn, które, da P. Bóg ustnie opowiem. Tu P. Bóg z łaski swoiey świętey znacznie nas pobłogosławił; bo wprzód idąc P. Starosta Łucki, nadciął kawaleryi Węgierskiey, a oraz y piechoty, która była wyszła w sukkursie kawaleryi, y zaraz miasto blokował, w którem prócz mieszczan y szlachty, było kilkaset konnych y pieszych żołnierzów Tekolego, których umyślnie tu z Lewoczy y innych było sprowadzono prezydyi. Za moiem tedy wczorayszem przyjściem w dzień N. P. Poczęcia, a za uderzeniem kilkadziesiąt razów z dział tylko Litewskich, które były przyszły do Lubowli z P. Połubińskim młodym[194], poddało się to miasto na dyskrecyą. Żołnierze służbę przyimuyą y przysięgayą wiarę Cesarzowi, którym ia dam swoich pieniędzy dla przychęcenia drugich.
My barzo tu wszyscy radzi temu wzięciu miasta, gdzie się część naszego zmieści woyska; bo co żywo do tey nieszczęsney nakierowało Polski, y oczy obróciło. Lubośmy tu weszli w kray barzo dobry y zyzny; ale umyślnie drudzy zdraicy palą nietylko zboża, wsi, miasta, ale y kościoły katolickie, aby się tu nie ostać; tego nie wiedząc, żeby nieprzyiaciel wziąwszy serce, poszedłby za nimi w Polskę, y oddałby im to palenie. Miasto to tu dosyć dobre y piękne, y ledwo nie tak obronne, iako y Preszów. Żołnierze ci co się poddali, zaraz się obiecuyą iść bić z ostatkiem ieszcze tych hultaiów, co się tułaią między tem tu mieyscem a Lubowlą: z którymi wyprawuię Pana Starostę Łuckiego znowu, y przez tę list dayę okazyą. O Joannelim tu nie słychać, ani żadney po Grotkowskim od Lubowli wiadomości, lubośmy iuż są tak oney bliscy. Znać, że to dla tego wieszaiącego się po drogach łotrostwa. Po uczynioney dyspozycyi woyska, tey fortecy, y innych do tego należących spraw, spodziewam się stanąć w Lubowli le 12 ou 13 du mois; ieśli wody iakie nie przeszkodzą. Bo tu zima cale zginęła: wody bieżą iak na wiosnę, a całą noc deszcz lał.
Mnie się koniecznie trzeba zabawić w Lubowli; nie tylko, że co żywo zaraz pryśnie do Polski, ale y dla wiadomości z Lincu; bez czego gdybym odiechał, to wszystkie rzeczy, na które się kilka miesięcy z taką robiło pracą, upadłyby; przez co i Polska nasza nabrałaby się strachu. I Absalon także, który tu iest przy mnie w poczciwym areszcie, przysłał prosząc na żywy Bóg, abym z Węgier nie wyieżdżał tak prędko, zapraszaiąc mię do pałacu Kesmarskiego, gdzie stoi P. Marszałek Nadworny Koronny, a należy to Tekolemu; obiecuyąc, że za listami iego, które wyprawił, przyidzie ieszcze Tekoli do reflekcyi. Sam tedy nie wiem co czynić: bo tak daleko trudzić Wć m. s. nie śmiem, y żyć zaś dłużey y wytrwać bez Wci m. s. rzecz niepodobna. Gdyby można, abyś Wć m. s. mogła się wybrać choć do Czorsztyna, ieśli iuż tamten zamek Joanellego, który ieszcze o pół ćwierci mile od Czorsztyna odebrany od ludzi Tekolego, tobym ia tę naygorszą drogę, która iest między Czorsztynem a Lubowlą letko przebiegał, y tak by się oboygu wygodzić mogło. Jeśli zaś w tym zamku iest nieprzyiaciel, to by iuż daley Wci s. m. iechać nie przyszło, chyba do Nowego Targu, o czem wszystkiem iako nayprędszey czekać będę wiadomości, całuiąc iako zawsze, i t. d. — A Mr. le Marquis i t. d. — Dzieci całuię i t. d.




LIST  XXX.
W Lubowli, 14 Decembra t. i. we Wtorek.

Jedyna i t. d. — Podobno nieprzyiaciel duszy y ciała wstąpił w tego, który namówił Wć m. s. iechać tą drogą na Sącz. Prawda to, że to iest bliższa droga, ale niecnotliwie zła, y tylko na konnego albo na pieszego. Ta zaś droga, którąm ia raił, trochę dalsza, ale dobra y bardzo wygodna, t. i. na Czorsztyn y Nowytarg. Tą tedy drogą wyprawiłem wczora P. Inflantskiego y dałem mu list do Wci s. m., prosząc, abyś się w Nowym-Targu zatrzymała, y tam na mnie czekała. Ależ ia tak nieszczęśliwy, że nikomu perswadować nic nie mogę. Dziś tedy, kiedy się iuż letkie, które ze mną iść maią wozy, ku Czorsztynu ruszyły, (bo co cięższe, albo wszystkie zginęły, albo nie wiem gdzie błądzą, y gdzie zaszły), aliści list Wci s. m. mię zachodzi pod datą z Wieliczki, niewiedzieć którego dnia; w tym liście zaś, który mię wczora doszedł, nie napisano którą drogą. Co się tedy ze mną dzieie, wypisać tego niepodobna, ani zgryzoty imaginować. Pisząc wczora przez P. Inflantskiego, kazałem dla wszystkiego pisać JMci X-dzu Podkanclerzemu na Sącz do X. Biskupa Kiiowskiego, maiącego to w pamięci, że ludzie zawsze opak czynić zwykli, że ieżelibyś Wć m. s. na Sącz puściła się traktem, abyś na mnie w Sączu Starym czekała: co że iuż doszło Wci s. m. nie wątpię. Teraz z temże Duponta wyprawuię, sam się wybieraiąc za nim, ale iako, Bóg wie. Tu wozów nie mam, osobliwie tego, gdzie wszystkie rzeczy naylepsze; tu śnieg srogi, y drogę zawiało; tu iuż ku nocy, góra sroga zaraz się zaczyna; tu nigdzie bliskiego nie ma noclegu; tu nowina iedna drugiey gorsza. P. Podskarbi Nadworny iuż umarł; P. Woiewoda Wołyński za nim się gotował. Za milę z tąd pozostali. Listy z Wiednia, któreśmy tu zastali, nic pociesznego nie mayą w sobie. Co wszystko P. Bogu oddaiąc, całuię milion razów wszystkie śliczności Wci s. m. iedynego. Morysienka całuię. — Śniegi tu tak srogie spadły, że się wybić z nich nie będzie podobna; a ieśli rozciecz zapadnie, to tydzień, y drugi, rzek przeiechać będzie niepodobna; czegoby było nie było na Czorsztyn i Nowytarg.





Jakób Królewicz do Maryi Kazimiry[195].
(Wyciąg.) — (Niewiadome miejsce i data listu; ale się domyśleć można, że w okolicy Komorna, około 1go Października.)

— — Ale też za cudze grzechy, trzeba żebyśmy gorąco Pana Boga prosili; bo oto teraz, gdy Król JMć iuż iechał do Jawarynu, zostawił wszystko y oddał komendę Panu Woi-dzie Krakowskiemu; sam z wielkiego Szutu na Mały Szut się przeprawił, z małą barzo kupą, ze stu tylko ludźmi ze wszystkiem, y iadł za przewozem obiad. I w pół obiadu Xsiądz Węgierski przyszedł skarżąc się na naszych, że mu kielich y patenę ukradli. O co potem Król JMć queres uczyniwszy, nietylko to, ale y cymboryum znalazł, y dowiedział się, że hostyę poświęconą wyrzuciwszy, samo cymboryum wzięli. Bóg, boią się, żeby niewinnych za to nie karał. — —
Mam wielką z Panem K.....[196] uciechę; gdyż widząc się w małey kupie, niezmiernie się bał nieprzyiaciela: a ia rad z uciechy znaleźć okazyą, po węgiersku się przebierał, żeby go straszyć, y czasem był iak bez duszy. Tegoż wieczora był wiele przestraszony. Wyszedliśmy czterey, Wuiaszek, P. K...., Starosta Wiślicki[197], y ia z tego Zamku, ku lasu, dokąd rebelizanci uciekli. Zaszliśmy o ćwierć mili od Zamku; gdzie P. K.... z Wuiaszkiem w karty grał na łące; a gdy deszczyk nakrapiał ku wieczorowi, przestali grę, y iuż się wracali; iam się był pozostał niedaleko rowu z Starostą Wiślickim. Aż tu lecą rebelizantów dwóch do nas, y blisko nas będąc, dwa razy do nas strzelali; za niemi wyszło ze 300 koni. My dway na równem polu, niewiedząc co czynić, daleko od miasta, czekamy końca tego. K..... z daleka, iuż blisko Zamku, tylko huk usłyszawszy, w nogi! — y nie oparł się aż pod Zamkiem. Oni chcieli rów przeskoczyć niedaleko, u którego byliśmy, ale nie mogąc, obieżdżali go, a my tymczasem do Zamku uszliśmy. Ale K.... gorszy miał strach niż my, choć był daley ognia. — Dziś złączyliśmy się z woyskiem naszem, y idziemy daley. Zostayę ze wszystką submissyą Waszey Kr. Mci Pani y Dobrodzieyki moiey, nayposłusznieyszym synem y nayniższym sługą

Jakub.



Królewicz Jakób do Maryi Kazimiry.
9. Octobris, po wziętym Parkanie 1683.

Madame! — Zostawuiąc sobie na wolnieyszy czas opisanie tego wszystkiego, co się stało, teraz dosyć będzie W. K. M. powinszować tak szczęśliwey wiktoryi, po tak wielkim wstydzie. Trzeba żebyś W. K. M. Bogu podziękowała za zdrowie Króla JMci, gdyż onegday było w wielkiem niebezpieczeństwie. Potem więcey napiszę. Teraz oznaymuyąc o dobrem Króla JMci zdrowiu, zostayę W. K. M. Pani y Dobrodzieyki, nayniższym y uniżonym sługą —

Jakub Królewicz.

P. S. Krótko opowiem, że Kara Mechmet Baszę zabito, Ali Baszę y Sylistryiskiego Baszę żywcem poymaliśmy na mieyscu zabitego Pana Woiewody Pomorskiego. Połowa Turków potopionych. Dziś pierwszy meczet Turecki na chwałę Bożą spalimy. Jeżeli śmiem, proszę W. K. Mci, żebyś mię exkuzowała przed Dziadusiem y Xiężną JMci, że nie piszę, y że miłę moyę siostrę y braci obłapiam, oraz y Xiążęta. Proś W. K. M. Króla JMci, żeby się tak nie narażał iako czyni, bardziey niż prosty żołnierz. Ustawicznie go o to P. Woi-da Ruski prosi, y to mi się barzo podoba. Przyznaie mu sam Król JMć. Dobrze stawał; trzymał lewe skrzydło póki mógł, y Janczarowie konia pod nim za to ubili: ale on wprzód ich kilku zabił, y wczora się iego skrzydło naypierwey z nieprzyiacielem starło. Cieszy się, że rzeczy dobrze idą.





Królewicz Jakób do Maryi Kazimiry.
15. Octobre, pod Granem, R. P. 1683.

Madame! Jużem pisał do W. K. M.; że te dwa listy iedną pocztą posyłaią, nie chciałem omieszkać W. K. M. oznaymić o dobrem Króla JMci zdrowiu. Co zaś z nowin, tylko to, że buduią most; y iak go zrobią, Cesarscy się wprzód przeprawią. Tekolego za godzinę maią być Posłowie, daiąc iego ostatnią rezolucyą, przy kim chce być, czy przy nas, czy przy Porcie. Naygorzey nam, że ięzyka mieć nie możemy; a Kozacy miasto iakie posługi, na insule Xięży drą, kielichy biorą, y insze czynią excessa. Insi się tegoż od nich nauczyli, y toż czynią. Wczora ich żywo trzech spalili, y iednego Niemca. Woysko nie chcą iść daley; a to wszystko z przyczyny pewnych ludzi, o których wiem, że W. K. M. słyszałaś. Ci że są malkontenci, woysko buntuią, y przez swe instrumenta sieią, że ich Król cale zgubić chce. Tak iuż wzięli górę, że tylko się obawiamy co godzina nieszczęścia. Widząc że Król JMć chce iść do Budy, oni go chcą odstąpić y wrócić się. Całe woysko iest tego pełne. Nie śmieią mówić Królowi; ale nie wątpię, żeby się w tem Król JMć nie postrzegał, y zabiegł temu. Teraz zalecaiąc się łasce W. K. M., zostaię W. K. Mci y Dobrodzieyki nayniższym sługą

Jakub.






  1. Gliwice, czyli Gleiwitz miasteczko w górnym Szląsku, dziś z fabryk żelaznych słynące. Miejsce to, równie jak i inne, o których w tych listach rzecz będzie, oznaczone jest na Mapie do tego dzieła przyłączonej
  2. Dupont, Oficer Inżynierów, dworzanin Królowej Maryi Kazimiry. D’Alerac (anecdotes de Pologne) często o nim, wspomina. Dziejopis Jana III. Coyer, historyą tego Króla napisał po części z rękopismów tegoż Dupont, które ile wiem, dotąd w druku nie były.
  3. Pani Kanclerzyna, Jana Wielopolskiego Kanclerza Koronnego żona z domu Arquian, Siostra Królowej Polskiej; poszła za niego w roku 1678 i dwoje dzieci spłodziła. Syna, który Starostą Nowotarskim został, i córkę, którą Michał Sapieha Wojewoda Podlaski za żonę pojął.
  4. Wojewoda Czerniechowski, Jan Gniński, herbu Trach syn Podkanclerzego koronnego i Doroty z Jaskulskich Gnińskiej. Miał za sobą Teresę Potocką Wojewodzankę Bracławską. W tymże roku 1683, postąpił na Województwo Bracławskie. Umarł bezpotomnie w roku 1703 Wojewodą Pomorskim.
    W roku 1683 wziął Województwo Czerniechowskie po Gnińskim, Stanisław Maryusz Jaskulski herbu Leszczyc, który na tymże urzędzie w roku 1689 umarł.
  5. Marquis de Vitri poseł francuzki w Warszawie usiłował przeszkodzić zawarciu przymierza między Janem III. i Leopoldem Cesarzem, w celu prowadzenia wspólnie wojny przeciw Turkom; wielu biegłych w radzie państwa polityków, a mianowicie Morsztyn Podskarbi, tegoż byli zdania. Przejęte listy cyframi pisane wyjawiły zamysły Posła. Domagano się oddalenia jego i uchwalono na Sejmie roku 1683 pod laską Rafała Lessczyńskiego, (ojca króla Stanisława) agitującym się, aby odtąd posłowie zagraniczni nigdy ciągle w Polsce nie bawili. W trzy tygodnie najpóźniej po swojem do Warszawy przybyciu, mieli mieć audyencyą u dworu, sześć tygodni wyznaczono im do ułatwienia powierzonych im układów, i trzy tygodnie do wyjechania z granic Rzeczypospolitej.
    Markiz de Vitry protestował przeciwko otwieraniu pisanych przez niego i do niego listów, i dnia 28. Maja tegoż roku pożegnał króla. Królowej atoli żegnać nie chciał, która naówczas na Francyą urażona, przyłożyła się była do zawarcia wyżej wspomnionego traktatu z Austryą.
    W kilka dni potem, czy to przypadkowo, czy też z poduszczenia urażonej na posła francuzkiego Królowej Polskiej, wszczął się zgiełk pod oknami Markiza de Vitry, w którym służący Tyszkiewicza, w Warszawie naówczas nieobecnego, kilku domowników Poselskich z pistoletów zabili. Sprawcy tej zbrodni uszli natychmiast z Warszawy i bezskutecznie ich szukano. Pozwany Tyszkiewicz o to, że ludzi swoich w przyzwoitej utrzymywać nie umiał karności, skazany został na rok i sześć niedziel więzienia bardzo niewinnie, i dla tego tylko aby posłowi jakąkolwiek dać satysfakcyą.
  6. Strzelanie Tyszkiewiczowe. O wyżej wspomnionem zdarzeniu król tu wspomina.
  7. Franciszek de Callierés pan de Rochelay i Gigny zręczny dyplomat i sekretarz gabinetu Ludwika XIV we Francyi, a oraz autor kilku pism i członek Akademii, snadź właśnie wtedy służbę swą wyższą pełnić począł. Umarł r. 1717.
  8. Panu kanclerzowi. Kanclerzem koronnym naówczas był Jan Wielopolski, najprzód stolnik koronny, potem podkanclerzy, umarł kanclerzem w roku 1687. Marszałkował w Izbie Poselskiej w roku 1662. Wchodził trzy razy w śluby małżeńskie, pierwszy raz z Angelą Febronią Koniecpolską wojewodzanką Bełską z Xiężny Poryckiej zrodzoną, która bezdzietnie umarła. Drugą żoną jego była Krystyna Komorowska Kasztelanka Oświecimska, z której miał trzech synów i córkę Konstancyą, później Marcyanowi Ogińskiemu Kanclerzowi Litewskiemu zaślubioną. Trzecią nakoniec żoną jego była Maryanna d’Arquian siostra królowej Maryi Kazimiry żony Jana III. o której wyżej wzmianka była.
  9. Pan Podskarbi Jędrzej Morsztyn. Jeden z najbieglejszych owego wieku w Polsce polityków, usiłował przeszkodzić zawarciu ligi z Austryą, przewidując niebezpieczeństwo ztąd dla Polski wyniknąć mogące. Znienawidzony od króla i królowej, którzy niechętnie rady jego słuchali, przeniósł się do Francyi. Miał z Katarzyny Gordonownej Margrabianki de Huntli, trzy córki, z których jedna za Bilińskiego marszałka wielkiego koronnego, druga za Xiążęcia Kazimierza Czartoryskiego poszła. Trzecia panną umarła. Syn Podskarbiego Morsztyna, od nabytych we Francyi dóbr, Hrabią de Chatonville zwany, był Generałem w wojsku francuzkiem i w oblężeniu miasta Namur zginął.
    Jędrzej Morsztyn, od Jana Kazimierza Króla w dowód zaufania, exekutorem jego testamentu mianowany, umarł we Francyi.
  10. Le Prince de Conti. Franciszek Ludwik de Bourbon urodzony w roku 1664; nosił pierwej tytuł Xiążęcia de Roche sur Yon, umarł w roku 1709.
  11. Le Prince de Soissons. Ludwik Tomasz z domu Sabaudzkiego, prawnuk Karola Emmanuela I. Xiążęcia panującego Sabaudyi i Piemontu, urodzony w roku 1657, umarł z ran odniesionych pod Landau roku 1702.
  12. Biskup Warmiński. Michał Radziejowski syn starszy Hieronima Radziejowskiego Podkanclerzego Koronnego, w historyi Jana Kazimierza z przyłożenia się do nieszczęść Ojczyzny pamiętnego. Biskup Warmiński Radziejowski z domem Jana III. spokrewniony, w roku 1686 Kardynałem, a wkrótce potem Arcybiskupem Gnieźnieńskim został. Umarł w Gdańsku w roku 1707, ostatni swego domu.
  13. Duverney Rezydent francuzki do ziemi Siedmiogrodzkiej wysłany, bawił w Gdańsku, utrzymywał ścisłe związki z przyjaźnemi Francyi panami polskiemi, i zbuntowanych przeciw Austryi Węgrów pieniędzmi zasilał. Lękano się wpływu jego na sejmikach pruskich, i z tego powodu wojewoda Pomorski Denhof i biskup Warmiński mieli zlecenie nakłonić go do oddalenia się z granic polskich.
  14. Wojewoda Pomorski Władysław Denhof syn Gerarda Denhofa równie Wojewody Pomorskiego. Z Konstancyi Słuszczanki Wojewodzanki Witebskiej miał syna Stanisława, który później Wojewodą Połockim i hetmanem polnym litewskim został, i córkę Teressę, którą Xiąże Czartoryski Chorąży litewski za żonę pojął. Wojewoda Pomorski zginął pod Parkanami, jak o tem niżej będzie.
  15. Pani Donhofowey Podkomorzyny koronnej z domu hrabiów de Bessen. Pani ta za panowania Jana Kazimierza wielką miała u dworu powagę i wziętość. Córek miała dwie; starsza Elżbieta poszła za Stanisława Lubomirskiego marszałka wielkiego koronnego. O rękę młodszej Urszuli ubiegali się Ernest Denhof, który później wojewodą Malborskim został, i sławny z odwagi Marcin Kątski, który Kasztelanem krakowskim umarł. Po kilku z tego powodu odbytych między współzalotnikami pojedynkach, podkomorzyna koronna, idąc podobno za skłonnością córki, wydała ją w roku 1679 za Kątskiego.
  16. Biskup Płocki Stanisław Dąmbski z Elżbiety Jemielskiej zrodzony, był najprzód biskupem Chełmskim, potem Łuckim, potem Płockim. Umarł Biskupem Krakowskim w roku 1700. Gdy po śmierci Jana III, kardynał Radziejowski prymas stronę Xiążęcia de Conde popierał, biskup Płocki Augusta II. królem polskim ogłosił i koronował.
  17. Mr. le Marquis d’Arquian, ojciec królowej Maryi Kazimiry, teść Jana III. Bawił przez długi czas w Polsce przy zięciu i córce. W roku 1696. Kardynałem mianowany został.
  18. Ma Soeur, siostra Jana III. Katarzyna Sobieska była naprzód za księciem Dominikiem Ostrogskim wojewodą krakowskim. Po jego śmierci poszła za księcia Michała Radziwiłła wojewodę Wileńskiego, podkanclerzego i Hetmana polnego Litewskiego. Zeszła z tego świata w Warszawie w roku 1694.
    Między papierami Michała Raczyńskiego Wojewody poznańskiego, znalazłem oryginalną assygnacyą na fl. 1.000, przez Jana III. podpisaną; które Wojski lwowski dobrami królewskiemi Jaworów zarządzający, na msze za duszę zmarłej siostry królewskiej miał wyliczyć.
    Assygnacyą tę dosłownie przepisaną tu przyłączam.
    „Urodzony Woyski lwowski. Tejże godziny skoro niniejszy nasz ordynans dojdzie rąk W. Mci, odliczyć z prowentów naszych złotych 1.000 i zawieść do Lwowa, a tam zniósłszy się obecnie, z W. Humniewiczem Kanonikiem lwowskim, rozdać je inter saeeularem et religiosum Clerum, na odprawowanie sufragiorum za duszę księżnej JMci siostry naszej jedynej, która wczora e vivis recessit.“ Dan w Warszawie dnia XXX. Września roku Pańskiego 1694.
    Jan król.
  19. JMci pana Comtego. Le Comte de Maligny brat królowej żony Jana III. był generałem wojsk polskich i pułkownikiem dragonów królowej, towarzyszył Janowi III. na wyprawę wiedeńską. W roku 1690 uzyskał indygenat. W roku 1696, gdy ojciec jego kardynałem został, przybrał na siebie tytuł Markiza d’Arquian, który dotąd ojcu jego był służył.
  20. Pan Marszałek nadworny koronny. Hieronim Lubomirski, syn sławnego w dziejach Jana Kazimierza Jerzego Lubomirskiego, Marszałka Wielkiego, i hetmana polnego koronnego, z Ligęzianki zrodzony, w Węgrzech w wojsku Austryackiem męstwem się wsławił. W młodości swojej był kawalerem Maltańskim. Za dyspensą papieską pojął za żonę Bokunownę Stolnikownę litewską, z którą miał trzy córki. Z tych jednę za Franciszka Wielopolskiego wojewodę krakowskiego, drugą za Rybińskiego wojewodę Chełmińskiego, trzecią za Towiańskiego podkomorzego koronnego wydał. Hieronim Lubomirski umarł w roku 1707 hetmanem W. koronnym i kasztelanem krakowskim.
  21. Wojewoda Wołyński. Mikołaj Sieniawski, Hetman polny koronny wsławił się za Jana Kazimierza, Michała, i Jana III. królów, na wojnach szwedzkich, kozackich i tureckich, pod Głuchowem, Międzyborzem, Chocimem, Żurawnem, Niemirowem. W czasie wyprawy wiedeńskiej, przedniej straży dowodził; powróciwszy w granice ojczyste, umarł w Lubowli na Spiżu na początku roku 1684. Zostawił z Cecylii Radziwiłłównej córki marszałka wielkiego litewskiego, syna i dwie córki, z których jedna za Stefana Potockiego wojewodę Bełzkiego, druga za Jabłonowskiego chorążego koronnego poszła. Syn jego Adam Sieniawski, kasztelan krakowski, i hetman wielki koronny, ostatni tego domu potomek płci męskiej, umarł w roku 1726. Córka jego jedynaczka Zofia była za Stanisławem Denhofem wojewodą Połockim. Po jego śmierci poszła za X. Augusta Czartoryskiego wojewodę Ruskiego.
  22. Mikołaj Sieniawski.
  23. Talenti sekretarz Jana III. do korrespondencyi włoskiej.
  24. Fanfanik królewicz Jakób starszy syn Jana III. urodzony w Paryżu w roku 1667, gdzie jego matka dla układów familijnych była pojechała. Towarzyszył ojcu na wyprawę wiedeńską. Drugiego syna Aleksandra, król Minionkiem zwykł był nazywać, najmłodszego Konstantego Filoneczkiem.
  25. Pani Podkomorzyna Denhofowej, o której już wyżej rzecz była.
  26. Pani marszałkowej. Do Elżbiety Lubomirskiej, żony Stanisława Lubomirskiego marszałka wielkiego koronnego, z domu Denhofownej, córki pani Podkomorzynej, a więc do ciotecznej siostry.
  27. Wojewoda krakowski Feliks Potocki później hetman wielki koronny i kasztelan krakowski, które to urzędy wziął po zejściu sławnego Jabłonowskiego. Chlubnie wojował przeciw Moskwie pod Cudnowem. Z Jerzym Lubomirskim przeciw Węgrom. Z Czarnieckim przeciw kozakom, z Janem III. pod Chocimem i Wiedniem. Pod Niemirowem, Komarzynem, Kałużą Tatarów poraził. Z pierwszej żony Krystyny córki Jerzego Lubomirskiego miał czterech synów i córkę, która najpierwej za Stanisława Jabłonowskiego oboźnego koronnego poszła, a po jego śmierci, w powtórne śluby z Adamem Tarłem wojewodą Lubelskim weszła. Z drugą żoną Łosiowną wojewodzanką Malborską żył bezpotomnie. Umarł Feliks Potocki roku 1702.
  28. Le Comte de Maligny brat królowej, o którym już wyżej wzmianka była.
  29. Tekeli (Emeryk) naczelnik zbuntowanych przeciw Austryi Węgrów, udawszy się pod protekcyą Porty, często szczęśliwie z wojskami austryackiemi walczył; po śmierci Michała Apaffiego księcia Siedmiogrodzkiego, Porta go następcą jego mianowała. Lecz pomimo kilku odniesionych nad Austryakami zwycięstw, utrzymać się na tem księstwie nie mógł i do Stambułu powrócił, gdzie w roku 1705. w prywatnym stanie życia dokonał. Pojął był za żonę wdowę sławnego Rakocego, z domu Hrabiów de Serin.
  30. Wojewoda Pomorski Denhof, o którym wyżej.
  31. X. Warmiński biskup Radziejowski, później kardynał, o którym wyżej.
  32. Hieronim Lubomirski, o którym wyżej było.
  33. Królowa Eleonora arcyksiężniczka austryacka, żona króla Michała.
  34. Maksymilian Jakób Maurycy Xże Lichtenstein z linii Gundaccar, miał drugą tę już żonę Eleonorę Małgorzatę księżniczkę Holstein Wiesenburg.
  35. Pani l’Estreux pierwsza garderobiana i powiernica Maryi Kazimiry nadużyła częstokroć przywiązania królowej do siebie, i słabości, z którą Jan III. żonie ulegał.
  36. Wojewoda Wołyński Sieniawski.
  37. Marszałek nadworny Hieronim Lubomirski.
  38. Helcel pisze: Niewiadomo mi nic o tej Zellerin, lecz był w owych czasach jakiś Jan Wacław Zeller baron de Rosenthal starostą cyrkułu Chrudymskiego w Czechach.
  39. Wojewoda ruski Stanisław Jabłonowski hetman wielki koronny, sławny w Polsce i ościennych krajach siedmnastego wieku wojownik. Pod Czarnieckim i Janem III. do boju się wprawił, sam zaś pod Bukowiną, Uściem, Kamieńcem, Złoczowem, Stawiskami hetmaniąc, Turków zwyciężył, Lwowa przeciw stutysięcy Tatarom obronił. Do traktatu Karłowickiego i odzyskania Podola czynnie się przyłożył. Umarł w roku 1702 kasztelanem krakowskim. Zostawił z Maryanny Kazanowskiej wojewodzanki Bracławskiej trzech synów i dwie córki, z których jedna za Rafała Leszczyńskiego, podskarbiego Wielkiego koronnego (z której się król Stanisław rodził), druga za Jana Krasińskiego, wojewodę płockiego poszła.
  40. Beluard cesarski czyli raczej Burgbastei, zasłania zamek cesarski w Wiedniu. Obok niego ku stronie zachodniej leży Löwel bastei, za tym zaraz Mölker bastei, na którym wznosi się pałac ś. p. księżnej marszałkowej Lubomirskiej, niedawno jeszcze przybytek gościnności i wszystkich cnót towarzyskich.
  41. Mr. Le Comte de Maligny brat królowej, o którym wyżej.
  42. Koniuszy Koronny Małaczyński przyczynił się do ocalenia życia Jana III. pod Parkanami. W roku 1689 wojewodą bełzkim został, wziął potem podskarbstwo Wielkie Koronne, umarł wojewodą ruskim w roku 1697.
  43. Nuncyusz Pallavicini od Innocentego XI. Odescalchi do Warszawy przysłany dla skłonienia Polaków do wojny przeciwko Turkom.
  44. Pan Kanclerz Wielkopolski, o którym wyżej.
  45. Pan Krakowski kasztelan, Jędrzej Potocki, na którego Jan III. idąc pod Wiedeń zdał rządy Państwa. Za powrotem swoim oddał mu wakującą po śmierci Sieniawskiego buławę polną. Miał z Anny Rysińskiej, kasztelanki kruświckiej, córkę Katarzynę, która najprzód za Ludwikiem Wielopolskim, potem za Franciszkiem Denhofem, nakoniec za Lamotem, generałem saskim była. Syn starszy Stanisław, starosta halicki zginął pod Wiedniem; młodszy Józef był wojewodą ruskim i hetmanem W. koronnym. Umarł Jędrzej Potocki roku 1691.
  46. Jak bardzo król polski życzył sobie złączenia pułków kozackich z wojskiem swoim, wspomina Dalerak, mówiąc, iż się zdawało, jakoby król nie sądził, aby bez nich mógł oswobodzić Wiedeń.
    Tenże Dalerak wspomina (Tom I. p. 27) o liście króla do królowej, w którym się żali, że się dotąd z nim nie złączyli. Podług wszelkiego podobieństwa jest to ten sam list.
  47. Pan Międzyrzycki starosta, Piotr Opaliński, syn Krzysztofa Opalińskiego, wojewody poznańskiego, z Teresy Czarnkowskiej zrodzony.
  48. Prince de Conti Franciszek Ludwik de Bourbon, o którym wyżej było.
  49. De Soissons Ludwik Tomasz de Savoye, o którym wyżej było.
  50. Markiz de Seppeville był natedy posłem Francyi przy cesarzu.
  51. Róża króla Michała. Gdy król Michał gotował wyprawę przeciw Turkom w roku 1672, papież naówczas Klemens X. przysłał mu poświęcony miecz, a królowej takąż różę. Zwycięzca pod Podhajcami, mógł był podobno przestać na zdobytych bluszczach, a mniej pragnąć róży. — Zresztą wkrótce po wyprawie wiedeńskiej, równyż podarunek Jan III. od papieża Inocentego XI. w roku 1684 odebrał.
  52. Wojewoda Wołyński Sieniawski.
  53. Księżnej JMci: Katarzyny Radziwiłłowej siostry króla.
  54. Taff. O tymże Taffie, powierniku księcia Lotaryńskiego, i jego uprzejmych dla króla wyrazach w tem zdarzeniu, wspomina Delerak.
  55. Wyrażenie Robakowski oznacza tyle, co fac totum. Ustęp ten opuszczono w wydaniu Raczyńskiego, jak wiele innych.
  56. Ks. arcybiskup Gnieźnieński Stefan Wydzga, najprzód kaznodzieja króla Władysława IV., potem kanclerz królowej Ludwiki, później biskup łucki, później jeszcze Warmiński i podkanclerzy koronny, wziął w roku 1678 arcybiskupstwo gnieźnieńskie, umarł w roku 1686.
  57. Fanfanik królewicz Jakób, o którym wyżej.
  58. Książę Lotaryński Karol, urodzony w roku 1643, jeden z najsławniejszych wojowników siedmnastego wieku. Naczelnym był dowódzcą wojsk cesarskich. Umarł w roku 1690. Pojął był za żonę arcyksiężniczkę Eleonorę, córkę Ferdynanda III. cesarza, a wdowę po Michale Wiśniowieckim, królu polskim, z której pięciu synów zostawił. Książę Lotaryński starał się był o koronę polską.
  59. Ks. Radziwiłł, marszałek litewski, Stanisław Radziwiłł umarł roku 1690.
  60. Oboźny Koronny Marcyan Chełmski, syn Jana, łowczego krakowskiego, z Elżbiety Malickiej zrodzony; na wojnach kozackich, szwedzkich i moskiewskich gorliwie walczył, własnym kosztem chorągwie piesze i konne zaciągając.
  61. Filonecik, Filonek, nazwa poufała dawana przez Sobieskiego synowi swemu małemu, który w dziecinnym snać umarł wieku. Może ten, któremu Jan było na imię.
  62. Książę Saski, elektor Jan Jerzy III, ojciec króla Augusta II., ur. r. 1647 † r. 1691.
  63. Dumont, dworzanin królowej, o którym wyżej.
  64. Wojewoda pomorski Denhof, o którym wyżej.
  65. Kasztelan Lubaczewski, Stanisław Druszkiewicz.
  66. Okręty francuskie. Gdy w roku 1683 nieporozumienie nastało między dworem francuskim a Rzeczpospolitą polską, markiz de Vitry wyjechał z Warszawy, a Duverney przeznaczony do ziemi siedmiogrodzkiej rezydent francuski, bawił w Gdańsku i tajemnie utrzymywał korespondencyę z niektórymi panami polskimi Francyi sprzyjającymi. Lękano się płonnie podobno, wylądowania floty francuskiej w województwach pruskich. Lengnich wspomina, że stojące okręty francuskie solą naładowane mniemano być okrętami wojennemi.
  67. Mr. le Marquis d’Arquian, ojciec królowej polskiej.
  68. Biskupa kamienieckiego, Stanisława Wojeńskiego.
  69. Podskarbi nadworny Modrzejowski, czyli Modrzewski, jak go Niesiecki nazywa, zginął pod Wiedniem. Miał z Urszuli Krasickiej, kasztelanki przemyskiej, córkę, która za Janem Tarłem, wojewodą lubelskim, była.
  70. Starosta łucki. Atanazy Miączyński, wsławił się był już dawniej pod Chocimem, gdzie pierwszy na Turków uderzył i niebezpieczną odniósł ranę. Umarł wojewodą wołyńskim w roku 1723, zostawiwszy z Anny Luszkowskiej dwóch synów i dwie córki, z których jedna za Ossolińskiego, podskarbiego W. koronnego, druga za Józefa Sierakowskiego, strażnika koronnego, poszła.
  71. Pan kasztelan Lwowski, sławny Marcin Kątski, który w czasie wyprawy wiedeńskiej artyleryą dowodził. W pierwszej młodości w czasie wojen szwedzkich za Jana Kazimierza mocno ranny został. Wsławił się we wszystkich owego wieku przez wojsko polskie odbytych wojnach, a szczególniej pod Barem, Żurawnem, Chocimem i Wiedniem. Miał z Urszuli Denhofownej podkomorzanki koronnej dwie córki, z których jednę za Stefana Potockiego, marszałka nadwornego koronnego, drugą za Michała Potockiego, starostę trębowelskiego, wydał. W roku 1683 Kątski wojewodą kijowskim został. Umarł kasztelanem krakowskim w roku 1710.
  72. P. Inflantski, kasztelan Otto Falkierzamb. Postąpił wkrótce potem na województwo Czernichowskie, umarł wojewodą inflantskim.
  73. Wojewoda ruski Stanisław Jabłonowski, o którym wyżej było.
  74. Biskup chełmiński Jan Opaliński.
  75. Comte de Maligny, brat królowej.
  76. Aleksander i Stanisław Kożuchowscy bracia, byli obadwaj jeden po drugim cześnikami Wieluńskimi. Był też jakiś Kożuchowski chorążym krakowskim.
  77. P. Krakowski kasztelan Potocki, o którym wyżej było.
  78. P. kanclerz Wielopolski, o którym wyżej było.
  79. Książę Apafi siedmiogrodzki. Stany siedmiogrodzkie obrały go księciem w roku 1661 pod protekcyą Turków, z którymi przeciwko Austryi pokilkakrotnie wojował. W roku 1687 oddzielny z cesarzem Leopoldem zawarł pokój, mocą którego zrzekł się wszelkich związków z Portą i protekcyę Austryi przyjął. Umarł w Weissenburgu w roku 1690.
  80. Padre Marco d’Aviano, gorliwy i pobożny zakonnik. Dalerak wspomina o nim, że takie o swojej świątobliwości był sobie zjednał mniemanie, iż mówiono, że cuda robił.
  81. Castellan de Livonie Otto Falkierzamb, o którym wyżej było.
  82. Dziedzic Niemirowski, kasztelan Przemyski.
  83. Starosta Lubelski Jan Daniłowicz (jak świadczy konstytucja roku 1678) syn Piotra, krajczego koronnego, z księżniczki Wiśniowieckiej zrodzony.
  84. Starosta sandomirski Józef Karol Lubomirski, który później koniuszym koronnym, później jeszcze marszałkiem nadwornym został; umarł w roku 1703 marszałkiem W. koronnym. Miał za sobą Teofilę, księżniczkę ostrogską i zasławską, ostatnią tego domu dziedziczkę, pozostałą po ks. Dymitrze Wiśniowieckim, kasztelanie krakowskim, wdowę, z którą miał dwie córki. Starszą Teresę wydał za Karola, księcia Najburgskiego, i tym sposobem z pierwszymi panującymi domami w Europie się zpokrewnił, gdy jednę siostrę tegoż księcia Najburgskiego zaślubił sobie cesarz Leopold w roku 1677, drugą król hiszpański Karol II., trzecią Piotr, król portugalski, czwartą Edward Farnese książę parmeński. Piąta była za królewiczem Jakóbem Sobieskim. Druga córka Józefa Lubomirskiego Marya poszła za księcia Jana Sanguszko, marszałka W. litewskiego; i prócz znacznego posagu, księstwo ostrogskie po śmierci bezdzietnego brata w dom jego wniosła.
  85. Rodzina Estków, herbu Estken, z Prus pochodząca, była w owych czasach na Litwie.
  86. Giża, szlachcic polski, którego Jan III. dnia 9go Sierpnia 1683 był wysłał do Tekolego dla tajemnego się z nim ułożenia i odciągnienia go od strony tureckiej. Król polski przyrzekł Tekolemu włości jego dziedziczne w Węgrzech ochraniać, on zaś nawzajem obowiązał się w czasie wyprawy króla pod Wiedeń, nie nachodzić granic Rzeczypospolitej.
  87. Sługa Xiężnej IMci. Podobno Radziwiłłowej, siostry królewskiej, o której wyżej było.
  88. Apostoł, pułkownik kozacki, który pułk miał zaciągnąć dla króla.
  89. Wojewoda wołyński Sieniawski, o którym wyżej.
  90. Piechota polska pod Wiedniem z dwudziestu składała się pułków i na ośm brygad była podzielona. Mniemam, iż ciekawości czytelników moich, szczególniej zaś wojskowych, dogodzę, przyłączając tu szyk bojowy tejże piechoty z wymienieniem jej dowódzców.
    Brygady prawego skrzydła.
    BRYGADA 1.
    Ernesta Denhoffa, kasztelana wileńskiego, generała-lajtnanta.

    1. Pułk tegoż Denhoffa. Pułkownik Bernfejer.
    2. Pułk królewicza Jakóba. Pułkownik Otto Seswegier.
    Brygadę tę królewską nazywano.



    BRYGADA 2.
    Stanisława Morsztyna, chorążego Zatorskiego.

    3. Pułk tegoż Morsztyna. Pułkownik Gerard Tygenhoff.
    Major Krystjan.
    4. Pułk Wacława Szczuki, stolnika wiskiego. Pułkownik Weretycz.



    BRYGADA 3.
    Eliasza Łąckiego, chorążego ziem pruskich.

    5. Pułk tegoż Łąckiego. Pułkownik Franciszek Lanckoroński, starosta stobnicki.
    6. Pułk Wacława Leszczyńskiego, wojewody podlaskiego. Pułkownik Tobiasz Knobelsdorf.



    BRYGADA 4.
    Fryderyka Grebena.

    7. Pułk tegoż Grebena. Podpułkownik Gutry.
    8. Pułk Jabłonowskiego, hetmana W. K. Pułkownik Berens.
    9. Pułk Krasińskiego, referendarza koronnego, pułkownik Zorowski.



    Brygady lewego skrzydła.
    BRYGADA 1.
    Pułkownika Butlera, starosty bydgoskiego.

    10. Pułk tegoż Butlera.
    11. Pułk Kątskiego, generała artyleryi.



    BRYGADA 2.
    Jana Denemarka, pułkownika.

    12. Pułk tegoż Denemarka. Podpułkownik Sakien.
    13. Pułk Potockiego, kasztelana krakowskiego.
    14. Pułk Lubomirskiego.
    15. Pułk hr. de Maligny. Pułkownik Kożuchowski.



    BRYGADA 3.
    Tomasza Zamojskiego, kasztelana halickiego.

    16. Pułk tegoż Zamojskiego. Pułkownik Dobczyc.
    17. Pułk Gnińskiego, wojewody czernichowskiego. Podpułkownik Frank.



    BRYGADA 4.
    Pułkownika Kreuzera.

    18. Pułk Wielopolskiego kanclerza W. koronnego.
    19. Pułk Sieniawskiego, hetmana polnego koronnego. Pułkownik Asferus.
    20. Pułk Denhoffa, wojewody pomorskiego.



    Artyleryi dowodził Kątski, kasztelan lwowski. Pułkownikiem tego oddziału był Fink. Majorem Rudkowski.

    Kochowski Commentarius de bello contra Turcas apud Viennam a 1683.
    Nie wiadomo jak mocne były te pułki i jaka ich była wewnętrzna organizacya.

  91. W dniu tak świetnym dla monarchy i dla narodu, ubiór nawet zwycięzcy obojętnym dla Polaka podobno nie będzie. Nadmienia Kochowski: że król tego dnia nosił kontusz sukienny niebieski, a żupan biały jedwabny, i na dzielnym rumaku płowej maści jeździł. — Poprzedzał króla giermek, puklerz w kształcie herbownej tarczy (Janiny) noszący, i chorąży, który dla oznaki, gdzie się król znajdował, przymocnił był do proporca swego pióra sokoła.
    Królewicz Jakób, nieodstępny ojca w krwawej potrzebie towarzysz, miał szyszak na głowie, zbroję na piersiach, szpadę u boku, a pod udem, zwyczajem przodków naszych, szablę krótką i szeroką.
  92. Przypis własny Wikiźródeł W tekście ponownie przypis nr 1; błąd w druku lub brak przypisu do danego fragmentu.
  93. Zapewne tu król mówi o Stanisławie Potockim, staroście halickim, synu Jędrzeja, kasztelana krakowskiego; i o Modrzejowskim, podskarbim nadwornym.
  94. Przypis własny Wikiźródeł W tekście przypis nr 5; błąd w druku lub brak przypisu do danego fragmentu.
  95. Minionkiem nazywa król syna swego Aleksandra.
  96. Strzałkowski był starostą lityńskim.
  97. X. Podkanclerzy Jan Gniński, pierwej podskarbi nadworny koronny, potem wojewoda hełmiński. Po śmierci żony swojej Doroty Jaskólskiej, złożył województwo, do stanu duchownego wstąpił, i podkanclerzym koronnym w roku 1680 został. Wystawił własnym kosztem chorągiew usarską na tę wyprawę.
  98. Gałecki, kuchmistrz koronny, podpułkownik pułku dragonów królowej. Później kasztelanem kaliskim, później jeszcze poznańskim został. Umarł wojewodą poznańskim w roku 1709. Zostawił z Dzieduszyckiej, wojewodzanki podolskiej, córkę która panną umarła.
  99. Wojewoda Bełzki, Konstanty książę Wiśniowiecki, syn Janusza, koniuszego koronnego, z Eugenii Tyszkiewiczównej, wojewodzianki wileńskiej, zrodzony. Krewnym był cesarza Leopolda przez zaślubienie arcyksiężniczki Eleonory królowi Michałowi. Z pierwszą żoną Mniszchówną żył bezpotomnie, z drugą Chodorowską, podkomorzyną lwowską, dwóch synów i córkę zostawił.
  100. Kardynał Bonvizi, nuncyusz papiezki, o którym wyżej było.
  101. Wojewodą Bracławskim był Mikołaj Sapieha, syn Jana, hetmana polnego litewskiego, z Herburtównej zrodzony. Umarł w roku 1685, zostawiwszy dwóch synów: Jana i Pawła z Anny Charlęskiej, miecznikowej wołyńskiej.
  102. Wojewoda Bełzki. Jan Aleksander Koniecpolski, syn Krzysztofa, wojewody bełzkiego, zrodzony z Konstancyi Stanisławskiej, kasztelanki halickiej. Pojął za żonę Elżbietę Febronią, córkę Rzewuskiego, podskarbiego nadwornego koronnego, z którą żadnego nie zostawił potomstwa. Umarł w roku 1720 wojewodą sieradzkim, ostatni swego domu. Na nim wygasło imię Koniecpolskich tak sławne w dziejach ojczystych. Miał tenże Koniecpolski pięć cór, które wszystkie do klasztoru wstąpiły.
  103. P. Starosty Sandomirskiego Lubomirskiego, o którym wyżej było.
  104. P. koniuszego koronnego Marka Mafczyńskiego, o którym wyżej było.
  105. Ferdynand Bonawentura hrabia Harrach.
  106. Wojewoda wołyński Sieniawski.
  107. Podstoli koronny Stefan Grudziński, jak metryka koronna świadczy, objął ten urząd roku 1677. W roku 1685 Dalerak Aleksandra Przyjemskiego podstolim koronnym nazywa.
  108. Wojewoda pomorski. Denhof, o którym pokilkakrotnie wzmianka była.
  109. Rafał Leszczyński, z krajczego, którym już był w roku 1678 na chorążego koronnego postąpił w r. 1683.
  110. Forval, rezydent francuski przy Tekolim, wspomina o nim Dalerak.
  111. Duverney, o którym już wyżej wzmianka była.
  112. Jan Jerzy II. hrabia Askanii, książę Anhalt-Dessau, feldmarszałek, gubernator Marchii Brandeburskiej. Jego córka Marya Eleonora poszła później za mąż za księcia Jerzego Radziwiłła, siostrzeńca króla.
  113. Podkomorzemu halickiemu Dominikowi Potockiemu, kasztelanicowi krakowskiemu, z Kazanowskiej zrodzonemu. Niedługo się tym urzędem cieszył, gdy wkrótce potem, powróciwszy z wyprawy wiedeńskiej, umarł.
  114. Na utulenie żalu ich domu. Potoccy stracili w tej wyprawie Stanisława Potockiego, starostę halickiego, który pod Wiedniem zginął.
  115. Hetmanem W. Litewskim był naówczas Kazimierz Sapieha, wojewoda Wileński — hetmanem polnym Jan Ogiński wojewoda Połocki, który wkrótce potem w Krakowie umarł.
  116. Asferus pułkownik pułku pieszego Sieniawskiego Hetmana polnego koronnego.
  117. X. Hacki, w Bygdoszczy zrodzony, od Polaków Hackim zwany, sekretarz Jana III. — Był pierwej u dworu tego monarchy mistrzem paziów, później Opatem Oliwskim został.
  118. Juliusz Franciszek Xże Sasko-Lauenburski na Engern i Westfalu, ostatniej linii męskiej tego domu potomek. Urodzony 1640, umarł 1689 r.
  119. Duverney Negocyator francuzki, o którym wyżej było.
  120. De Beauvais (biskup) z familii de Forbin — był najprzód biskupem de Digne, potem w Marsylii, później w Beauvais. W 1672 roku był posłem francuzkim w Warszawie i przyłożył się do Elekeyi Jana III. na tron polski. — W roku 1690 został kardynałem. Umarł w roku 1713, najstarszym z biskupów francuskich.
  121. Le Marquis de Bethune był posłem francuskim w Warszawie, miał za sobą Ludwikę d’Arquian starszą siostrę Maryi Kazimiry królowej polskiej, żony Jana III. W roku 1676, oddał temu monarsze przysłany od Ludwika XIV, order S. Ducha. W roku 1681. Jan III. żądał od dworu francuzkiego jego odwołania, z powodu, że poseł francuzki był się przyczynił do zerwania Sejmu pod laską Hieronima Lubomirskiego chorążego koronnego.
    W roku 1685. wrócił Markiz de Bethune do Polski pod pozorem odwiedzenia królowej polskiej siostry żony jego, w rzeczy zaś samej w celu nakłonienia króla polskiego, do odstąpienia aliansu z Austryą i ściślejszego się z Francyą złączenia.
    Umarł Markiz de Bethune posłem w Sztokholmie roku 1691.
  122. Wojewoda Wołyński Sieniawski.
  123. Podskarbi teraźniejszy Dominik Potocki, o którym wyżej.
  124. Starosta Opoczyński, Stanisław Małachowski, wsławił się męstwem w wyprawie wiedeńskiej, i pod Parkanami trzech Turków własną ręką trupem położył. — Posłował do Francyi, później w Karłowicach pełnomocnikiem był rzeczypospolitej do zawarcia powszechnego z Portą pokoju. Po śmierci pierwszej żony Zeleckiej, która żadnego po sobie niezostawiła potomstwa, pojął drugą, Annę Lubomirską starościankę Sandecką, pozostałą wdowę po Janie Wielopolskim, z którą jednego syna spłodził i córkę; którą za Mycielskiego stolnika koronnego wydał. Umarł w roku 1699 wojewodą Poznańskim.
  125. Starosta Horodelski Prusinowski, jak świadczy Kochowski.
  126. Wojewoda Lubelski Marcin Zamojski, czwarty ordynat po zejściu Jana Zamojskiego wojewody Sandomirskiego; został w roku 1670 kasztelanem lwowskim, później na województwo bracławskie, w roku 1683 na lubelskie postąpił. Umarł w roku 1689 Podskarbim W. koronnym. Zostawił z Gnińskiej Wojewodzanki Chełmińskiej trzech synów i córkę, którą za Dzieduszyckiego koniuszego koronnego wydał.
  127. Pan Sandomirski starosta, Lubomirski, o którym wyżej.
  128. Wojewoda Ruski, Jabłonowski, o którym wyżej.
  129. Wojewoda Pomorski Denhof.
  130. Gałecki kuchmistrz koronny, o którym wyżej było.
  131. Rubinowski umieścił w dziele swojem spis ammunicyi i potrzeb wojennych, które związkowi w obozie tureckim zdobyli.
    Armat 48-funtowych (kartaunów) było 
     60
    Armat 24-funtowych (półkartaunów) 
     60
    Armat mniejszych śpiżowych 
     150
    Moździerzy 
     36
    Wozów ammunicyjnych 
     9000
    Namiotów żołnierskich 
     100000

    Miny nabite były milionem funtów prochu.

  132. Apaffi Xiąże Siedmiogrodzki.
  133. Księdzu Kanclerzowi. Tu oczywiście jest omyłka przepisującego te listy w owym wieku. Zapewne król o księdzu Podkanclerzym Gnińskim mówi. Kanclerzem albowiem naówczas W. koronnym, był Jan Wielopolski. Kanclerzem w. litewskim Krzysztof Pac, a Podkanclerzym litewskim xiąże Dominik Radziwiłł.
  134. Ciało prowadzili starosty Halickiego Kasztelanica krakowskiego, który pod Wiedniem poległ.
  135. Pana Kanclerza, Wielopolskiego.
  136. P. marszałek wielki Stanisław Lubomirski, syn Jerzego Lubomirskiego z Ligęzianki zrodzony, wziął laskę wielką po Janie III. kiedy ten królem obrany został. O nim gmin taką wieść głosi, że gdy o śmiertelności duszy był zaczął pisać dzieło, spotkał na drodze ciało niepogrzebionej dla ubóstwa niewiasty, którą swoim kosztem pochować kazał. Ta w nocy ukazać mu się miała, a zawdzięczając uczynioną sobie usługę, od mylnego o duszy człowieka odwiodła mniemania, o nieśmiertelności jej zapewniła i natychmiast zniknęła.
    Tenże Lubomirski, który w roku 1702 umarł, wybudował pałac w Ujazdowie, wsi niegdyś królewskiej którą mu Rzeczpospolita w roku 1683, w nagrodę jego usług darowała; wybudował oraz pałac w Łazienkach, który król Stanisław Poniatowski później przekształcił i przyozdobił, zostawiwszy kilka pokoi takiemi, jakie w pierwszym tego domu zakładzie były. Wystawił prócz tego klasztor i kościół w Czerniakowie, gdzie jego zwłoki leżą. Zostawił z Zofii Opalińskiej córkę Elżbietę, którą Adam Sieniawski Kasztelan krakowski i hetman W. koronny za żonę pojął. Z Elżbiety Denhofownej Podkomorzanki koronnej, drugiej żony swojej, trzech miał Synów, z których starszy Teodor Krakowskim, a najmłodszy Józef, Czerniechowskim byli wojewodami.
  137. Preszłego podskarbiego Morsztyna.
  138. Marcyan Chełmski oboźny koronny.
  139. Na oryginale listu jest 15 numer; poprzedniego był 13-ty, więc list 14ty może zginął.
  140. Pupusienką, a według tekstu Raczyńskiego Purpurienką nazywa Jan III swą córkę Teresę Kunegundę.
  141. Starostą Winnickim w roku 1629 został Adam Kalinowski, który w roku 1637, wsławiwszy się na wojnach Szwedzkich, tatarskich i kozackich, umarł. Później kto był Starostą Winnickim, na próżno w Metryce koronnej szukałem. W roku dopiero 1749 Poniatowskiego w tejże metryce Starostą Winnickim czytam.
  142. Wojewoda Wołyński, Sieniawski.
  143. Tym przez Wezyra zrzuconym Hanem był Murat Gierej.
  144. Absalon od Tekolego delegowany do króla polskiego.
  145. Giża wysłany tajemnie od Jana III. do Tekolego, o którym wyżej.
  146. Orondate. Tem romansowem nazwiskiem Jan III. sam siebie zwykł oznaczać w poufałych swych do żony listach.
  147. Otto Falkierzamb, o którym wyżej było.
  148. Po ks. biskupie Chełmskim, Stanisławie Święcickim.
  149. Ossowski, snadź ten, co był pisarzem skarbowym. (Theatr Europ. XII. 573).
  150. Starościna Sendomirska, wdowa po Xięciu Dymitrze Wiśniowieckim, Teofila księżniczka Ostrogska siostrzenica Króla, poszła za starostę naówczas Sandomirskiego Józefa Karola Lubomirskiego.
  151. Wojewoda Ruski Jabłonowski.
  152. Wojewoda krakowski Feliks Potocki.
  153. Wojewoda Lubelski Marcin Zamojski, o którym wyżej było.
  154. Wojewoda Pomorski Denhof, o którym wyżej było.
  155. Koniuszy Koronny Matczyński.
  156. Czerkas szlachcic litewski, o którym wspomina Dalerac, że wraz z Koniuszym koronnym najwięcej się przyłożył do ratowania Jana III. w tem nieszczęśliwem zdarzeniu. Królowa Marya Kazimira zawdzięczając mu tę jego usługę wyznaczyła mu 500 talarów pensyi, które w rocznicę bitwy pod Parkanami pobierał.
  157. Ustrzycki prędzej Mikołaj, Stolnik, niż Maciej Stanisław Kasztelan Sanocki. Tego byłby bowiem po godności i naprzód król wymienił.
  158. Broń ręczna w owym wieku w Polsce nie tak wydoskonaloną była jak teraz; piechota i dragonia, używały karabinów, które lontami zapalano.
  159. Marszałek nadworny Hieronim Lubomirski, o którym wyżej było.
  160. Wojewoda Pomorski Denhof.
  161. Forval rezydent francuzki przy hrabi Tekolim.
  162. Markiz de Bethune szwagier Jana III. poseł francuski, o którym wyżej było.
  163. P. Referendarz Koronny, Krasiński.
  164. X. podkanclerzy Gniński (o którym już po kilka razy wzmianka była) na syna swego wojewodę czerniechowskiego, który w tymże roku wojewodą bracławskim, a po Władysławie Łosiu, któremu się naówczas województwo pomorskie dostało, wojewodą pomorskim został.
  165. Panna Xieni, ciotka królewska, Dorota Daniłłowiczówna, córka Jana, wojewody ruskiego, z Żółkiewskiej zrodzona, siostra Teofili Sobieskiej, matki Jana III. W późnym wieku umarła w roku 1687 w klasztorze PP. Benedyktynek u Wszystkich Świętych we Lwowie.
  166. Załuski ten Zygmunt, był synem Wawrzyńca, kasztelana Gostyńskiego, porucznik chorągwi husarskiej.
  167. P. Kijowski Kasztelan Jaskulski. Tegoż roku na województwo czerniechowskie postąpił.
  168. Pan wojewoda wołyński, Sieniawki.
  169. Marszałek litewski. Marszałkiem W. litewskim był Stanisław Radziwiłł, marszałkiem nadwornym Józef Słuszka, który w roku następującym na kasztelanię wileńską postąpił.
  170. P. Inflantskiemu kasztelanowi, Ottonowi Falkierzamb, o którym wyżej było.
  171. Cyfry 134, 138, 139 nie odcyfrowano na oryginale, pozostaną wątpliwemi i dla nas.
  172. Mowa tu o podkoniuszym Adamie Jordanie i pannie Eufrozynie Kruszelnickiej, późniejszej jego żonie.(Nies.)
  173. O gwałtach i łupieztwach litewskiego wojska w przechodzie tym przez Węgry, wspomina i Dalerak, Anecdotes de Pologne, I. 135.
  174. Michał Rzewuski, który niezadługo został podskarbim nadwornym.
  175. Du Heaume, Francuz, dworzanin przy królewiczu Jakóbie, o którym mówi Dalerak, 1. c. str. 245. — W Konstytucyi z r. 1685, która mu przyznaje indygenat, nazwany jest Antoni de Home, porucznik hrabiego de Maligny. (Vol. legg. V. 730).
  176. Widocznie tu mowa o książętach młodych: Jerzym i Karolu Stanisławie Radziwiłłach, siostrzeńcach króla.
  177. Otton Henryk, margrabia de Grana, Caretto i Savona, był wówczas gubernatorem hiszpańskich Niderlandów.
  178. Krojczym koronnym naówczas podobno był Franciszek Wessel.
  179. Za Jana Kazimierza w r. 1661 i 1662 Jan Samuel Świderski, a w r. 1665 (wraz z Józefem Borkiem) Adam Ostrzycki, byli naczelnikami buntownej konfederacyi wojska. (Kochowski Clim. III. f. 6 i 173.)
  180. Gulczewski Tomasz jeździł do Tatarów w misyi od króla r. 1685.
    Z licznych ówczesnych Puzynów, nie wiadomo którego tu rozumieć. Sądzę jednak, że Jerzego, Podczaszego Upitskiego, a to z powodu powinowactwa z Eustachim Umiastowskim, cześnikiem upitskim, którego tu wzmiankowanego przez króla przypuszczam. Widocznie zaś w liście po wymienieniu tych trzech, jakichś wyrazów brakuje. (Porówn. Niesieck. o Umiastowskich.)
  181. Może Wincenty Wołowicz, który według Niesieckiego miał w tej wyprawie zginąć. Brat Marcyana, przyjaciela i dworzanina księcia Michała Radziwiłła, podkanclerzego, który po śmierci księcia, kapłanem został.
  182. Karol Dautant de Villars, kapitan gwardyi królewskiej, otrzymał Indygenat r. 1683 (Vol. V. fol. 673).
  183. Myśliszewski, zapewne Jan Michał, chorąży czerniechowski w r. 1674. Drudzy po nim wymienieni, są pułkownicy kozaccy.
  184. De Molly, rezydent polski w Hadze.
  185. Franciszka Lanckorońskiego, który snadź później został podkomorzym krakowskim, a oraz wielickim i bocheńskim starostą.
  186. Był do tego listu dość znaczny jeszcze z tej samej daty przyczynek, który, gdy do zbyt drobiazgowych a nieprzyzwoitych żartów się odnosił, opuszczam.
  187. Fajgla, zamiast Jajgla podaje Raczyński i kopia Bandtkiego; lecz mylnie, bo Piotr Jajgiel był komendantem w Koszycach.
  188. Następuje w tem miejscu mały ustęp francuzki, w którym wydanie Raczyńskiego mylnie, zamiast „parce que c’est“ podało wyrazy „je parie que c’est“ Ja, w ślad listów dawniejszych znając nieprzyzwoitość tego ustępu, opuściłem go w całości.
  189. Cyfry nie zdecyfrowane.
  190. Jędrzej Moszyński, był gubernatorem spiskim według Niesieckiego, a oraz wojskim horodelskim. Lecz według Vol. legg. V. 303. wojskim horodelskim miał być Jędrzej Moszczewski, którego i Niesiecki zna. Zdaje się więc zachodzić w jednem z tych podań omyłka.
  191. Powinno być 6ta Decembris.
  192. Może Jana, sekretarza królewskiego.
  193. Tego halickiego wojskiego Modrzewskiego (Krzysztofa), którego król w liście tym równie jak Załuski (Epistt. I. 850) Modrzewskim nazywa, Niesiecki właśnie Modrzejowskim mieni, a Modrzejowskiego, podskarbiego nadwornego, Modrzewskim.
  194. Zapewne jeden z synów Aleksandra Hilarego Połubińskiego, marszałka W. litewskiego, bądź Dominik, starosta wołkowicki, bądź Krzysztof, starosta bobrujski. (Niesiecki.)
  195. Listu ten taki wyciąg, znajduje się w wydaniu Raczyńskiego. W kopiach Bandtkiego go nie ma: natomiast są inne tegoż księcia Jakóba z owej wyprawy listy, które poniżej podajemy.
  196. Nie wiem, czy tu nie o kasztelanie inflantskim mowa.
  197. Starostą wiślickim był Franciszek Teodor Denhof, syn podkomorzego. Być jednak może, że tu jest mowa o jego bracie Henryku, który według Niesieckiego był w tej wyprawie, a który, choć był starostą urzędowskim, mógł być wprzód, a mianowicie w r. 1683, wiślickim, zanim to starostwo bratu puścił. — Wujaszkiem, o którym tu mowa, jest hr. de Malligny.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Jan III Sobieski.