Strona:Listy Jana Trzeciego Króla Polskiego.djvu/193

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

się kilka miesięcy z taką robiło pracą, upadłyby; przez co i Polska nasza nabrałaby się strachu. I Absalon także, który tu iest przy mnie w poczciwym areszcie, przysłał prosząc na żywy Bóg, abym z Węgier nie wyieżdżał tak prędko, zapraszaiąc mię do pałacu Kesmarskiego, gdzie stoi P. Marszałek Nadworny Koronny, a należy to Tekolemu; obiecuyąc, że za listami iego, które wyprawił, przyidzie ieszcze Tekoli do reflekcyi. Sam tedy nie wiem co czynić: bo tak daleko trudzić Wć m. s. nie śmiem, y żyć zaś dłużey y wytrwać bez Wci m. s. rzecz niepodobna. Gdyby można, abyś Wć m. s. mogła się wybrać choć do Czorsztyna, ieśli iuż tamten zamek Joanellego, który ieszcze o pół ćwierci mile od Czorsztyna odebrany od ludzi Tekolego, tobym ia tę naygorszą drogę, która iest między Czorsztynem a Lubowlą letko przebiegał, y tak by się oboygu wygodzić mogło. Jeśli zaś w tym zamku iest nieprzyiaciel, to by iuż daley Wci s. m. iechać nie przyszło, chyba do Nowego Targu, o czem wszystkiem iako nayprędszey czekać będę wiadomości, całuiąc iako zawsze, i t. d. — A Mr. le Marquis i t. d. — Dzieci całuię i t. d.