Strona:Listy Jana Trzeciego Króla Polskiego.djvu/192

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

My barzo tu wszyscy radzi temu wzięciu miasta, gdzie się część naszego zmieści woyska; bo co żywo do tey nieszczęsney nakierowało Polski, y oczy obróciło. Lubośmy tu weszli w kray barzo dobry y zyzny; ale umyślnie drudzy zdraicy palą nietylko zboża, wsi, miasta, ale y kościoły katolickie, aby się tu nie ostać; tego nie wiedząc, żeby nieprzyiaciel wziąwszy serce, poszedłby za nimi w Polskę, y oddałby im to palenie. Miasto to tu dosyć dobre y piękne, y ledwo nie tak obronne, iako y Preszów. Żołnierze ci co się poddali, zaraz się obiecuyą iść bić z ostatkiem ieszcze tych hultaiów, co się tułaią między tem tu mieyscem a Lubowlą: z którymi wyprawuię Pana Starosłę Łuckiego znowu, y przez tę list dayę okazyą. O Joannelim tu nie słychać, ani żadney po Grotkowskim od Lubowli wiadomości, lubośmy iuż są tak oney bliscy. Znać, że to dla tego wieszaiącego się po drogach łotrostwa. Po uczynioney dyspozycyi woyska, tey fortecy, y innych do tego należących spraw, spodziewam się stanąć w Lubowli le 12 ou 13 du mois; ieśli wody iakie nie przeszkodzą. Bo tu zima cale zginęła: wody bieżą iak na wiosnę, a całą noc deszcz lał.
Mnie się koniecznie trzeba zabawić w Lubowli; nie tylko, że co żywo zaraz pryśnie do Polski, ale y dla wiadomości z Lincu; bez czego gdybym odiechał, to wszystkie rzeczy, na które