Strona:Listy Jana Trzeciego Króla Polskiego.djvu/27

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

młody wieżdżać z kawalkatą. Musiałem tedy nocować w mieście z wielko moio zgryzoto. Postawili mię w kamienicy takiey, gdzie nie było, tylko sień z sieni, a iedna drugiey większa, a to dla nieszczęsnego swego zegaru, żeby go było widać, kiedy osóbki przed wybiianiem kręciły się do koła, comme des marionettes. Miasto większe niżeli Opawa, ale lud nie tak polityczny. Wszystko arcy drogo a y przedawać niechcieli. OO. tylko Jezuici wielki mi uczynili honor, nazywaiąc i w oratiach y na przybiianiach po ołtarzach, Salvatorem. Dziś byłem u nich, y w pałacu Biskupim, którego tu niemasz: oboie to mogłoby stać wśród Rzymu. Ludzie tu nas wszędzie błogosławią, wznosząc ręce do P. Boga za nami. Tu dziś na popas stanąłem. Wielce uturbowany z listu P. Woiewody Wołyńskiego, który mi oznaymuie, że Xiąże Lotaryński, znowu od tego mostu, który przeciwko Tulnowi buduią, ruszył się nazad ku Preszpurkowi, zkąd Tekoli z Turkami y Tatarami wszedł w Austryą y w onéy wsie pali y plondruie; do którego ruszył się P. Woiewoda Wołyński, nad móy ordinans. Tego momentu, gdy to piszę, przyszedł list od P. Woiewody, że iuż Xże Lotaryński miał potrzebę z tym nieprzyiacielem. Listu tego originał posyłam WMci sercu memu; a sam nie maiąc czasu, kończę tym co zawsze, to iest, całuię i ściskam mi-