Strona:Listy Jana Trzeciego Króla Polskiego.djvu/140

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Krakowskiego, a naybardziey gdzie tam od Samboru albo Stryia, luboć nie widzieliśmy w nich tu tego courage. Tekoli też tu przysłał swych Kommissarzów, między któremi iest y Humanay młody, pan wielki.
Ale się nam wszystek pomięszał traktat tym postępkiem woyska Litewskiego. A dla Boga, a za cóż niewinni chłopkowie cierpieć maią? A czy nie radziżby w domu siedzieli? Ja tu nawet wziętych na woynie węgierskich żołnierzów nazad ich odsyłam; wyimuiąc to im z głowy, żeśmy tu nie Chrześcian ani Kalwinów (iak im udano) woiować przyszli, ale tylko samych pogan. Ten naród ustawicznie ręce wznosi do Pana Boga za nami, nam się w protekcyą oddaie, w nas wszystkie pokłada nadzieie: a ich za to ścinać, a ieszcze tych, którzy nas żywią y żywić daley będą! Nie ta zaprawdę miała być tego woyska droga: a cóż tam czynić ku granicom Morawskim, gdzie nie masz woyny? Tu Turcy, tu Tekoli, tu kapitanów maluią! pod miastami Tureckiemi harcować, nie ubogich ziemnych robaków zatracać! Nie chcieli tedy Kommissarze wchodzić w żadne propozycye, aż wprzód respons odbiorą od Tekolego na listy swe, w których znać dali, że się to wszystko stało bez wiadomości moiey, y aż list móy do Hetmanów posłali, w którym surowie się pisało, aby tym tam