Strona:Listy Jana Trzeciego Króla Polskiego.djvu/183

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

gierskich, których tu nowin u nas aż do uprzykrzenia; a o Polsce ani słowa iednego. Dziś nawet przyiechał tu człowiek z miast Spiskich, z plebanii X-dza Zebrzydowskiego: przyniósł listy różne z tamtąd, a o Polsce y mencyi naymnieyszey. W iakiem tedy podziwieniu zostawać musimy, wyrazić tego niepodobna, ile ia, którybym przysiągł milion razów, że Wć m. s. pisuiesz, y okazyi szukasz do pisania. Ale to konsyliarze Wci s. m. coś dziwnego robią, którzy coś wszystko opak y czynią, y rozumieią, szykuyąc w ciepłey izbie kwiczoły na przemiany z kieliszkami, a dyskuruiąc o woynie, y o gościńcach do Węgier, mapę wspak obróciwszy. A tu nie trzeba było żadney filozofii, iedno listy odsyłać do Lubowli; gdyż my tu od miast Spiskich od kilka czasów nie iesteśmy daley, nad mil ośm, dziewięć, dziesięć, lubo przez góry wielkie, ale konnemu z listami wszędy przebyte y bezpieczne. Jako nam tedy tu miło na te tam rady, snadno się domyślić, osobliwie mnie, który, po zdrowiu Wci s. m., tak dawno wiedzieć pragnę, co też tam robią Pan Krakowski, Pan Lubaczowski, i Hospodar Wołoski? Nie maią widzę Ichmoście tey dyskrecyi y tego miłosierdzia, aby nas tem przynaymniey pocieszyli, przy swych wczasach y delicyach, w nagrodę biedy naszey, gdy nam iuż przyidzie nie pod namiotami, ale pod niebem samem sta-