Strona:Listy Jana Trzeciego Króla Polskiego.djvu/76

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

trwaią, a ieśli deszcz, uchoway Boże, nad trzy, Jakoż to iest tak pewna, jak że słońce świeci, nigdyśmy w tak złym nie byli razie. Kieby nas był obóz turecki nie posiłkował obrokami, iużbyśmy byli wszyscy zostali pieszo. Takie to iest nieszczęście, że drobiny słomy nie dostanie, ani takiey trawy, coby gęś na niey pożywić się mogła. Ziemia tylko sama czarna została od wielkości woysk pogańskich, a będzie ieszcze tego mil kilkanaście, ieśli nie uczynią miłosierdzia, że nam na Dunaju nie postawią mostu, abyśmy iako nayprędzey w kray nieprzyiacielski wniść mogli, gdzie pożywienia dosyć. Oni nas zaś zwłóczą ode dnia do dnia, a sami wszyscy w Wiedniu siedzą, zażywaiąc tychże podobno swych gustów y plezyrów, za które ich P. Bóg sprawiedliwie karać chciał. Tedy tego Xcia Lotaryńskiego zastał u Komendanta Wiedeńskiego, gdzie iedli y pili. Obadway go dosyć na zimno przyięli y z niczem odprawili, sprzeczaiąc się tylko, że „wy bierzecie prowianty“, których oko tu niczyie nie widziało, ani o nich ucho słyszało. Nasłuchał się tam różnych dyskursów, mów pełnych niewdzięczności. Na ostatek, że Polacy cisną się dla pożywienia do miasta, aby z głodu nie umierali, postanowił Komendant iuż ich dziś nie puszczać, i kazał na nich ognia dawać, a to za to, że któryś strzelił w bramie, co mu konia