Strona:Listy Jana Trzeciego Króla Polskiego.djvu/131

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

zaś nazad znowu powracali. Snadź że prochy przywozili, a ludzi rannych y gołych z sobą zabrali. Próbowaliśmy nocą wody Kozakami, aby byli na tamtey stronie co dobrego zrobili, a przynaymniey ięzyka wzięli: ale to canaille, y nie trzeba żadnego fond czynić na nich. Przyznaią się teraz sami, osobliwie Worona, że to oni prostych chłopów zaciągali, nie Kozaków, bo tak prędko Kozaków dostać nie mogli. Żal się Boże tylko kosztu! Ludzie tylko ubogie, a ieszcze katolików y Xiężą odzieraią, a wina nabrawszy przedaią.

U nas choroby nie ustaią. Kałmuczek nieborak nie wytrzymał razów. Dąbrowski ów tak grzeczny page umarł, także y drudzy się gotuią. Konie też poczęły barzo zdychać, osobliwie w tych kilku dniach, przez które deszcze zimne padaią. P. Woj-da Wołyński[1] z drugimi chorymi stanęli też tu iuż, ale ieszcze barzo słabi. Pana Strzałkowskiego nieboraka tam pozbywszy w Preszburku, człowieka dziwnie rycerskiego, y którego wielka pewnie w woysku szkoda, Towarzystwa, żołdatów, czeladź, gęsto chowamy. Ale to rzecz cudowna, że Niemcom te choroby tak nie wadzą, którzy bywali daleko słabsi niżeli my. Ludzie Xcia Brandeburskiego nam należący iuż też tu stanęli: Bawarska sama tylko piechota dziś tu stawa; ale sam nie będzie, y kawalerya. Szwabski też Cyrkuł pewnie przybędzie w kilku dniach;

  1. Pan wojewoda wołyński, Sieniawki.