Strona:Listy Jana Trzeciego Króla Polskiego.djvu/78

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

pewnie nie zmartwychwstaną. Bóg widzi, że y człowiek umiera tysiąc razy na dzień, uważaiąc tak szczęśliwe okazye, pogody tak śliczne: bo tu gorąca teraz daleko większe, niżeli u nas podczas kanikuły. Cokolwiekeśmy hażardowali, uczyniliśmy to wszystko w nadzieię obietnicy Ojca Ś.; a teraz żałośnie nam tylko wzdychać przychodzi, patrząc na ginące woysko nasze, nie od nieprzyiaciela, ale od naywiększych, którzyby nam być powinni, przyiacioł naszych.
Przyiechał też P. Giża z Absalonem do mnie od Tekolego, któryby wszystko dla mnie uczynił, y na słowo moie. Daię o tem znać Cesarzowi. Ichm-cie nie dbaią widzę teraz iuż na nic: znowu się do dawnej wrócono pychy, i podobno tego, że iest nad nami Pan Bóg, nie uważaią. — Ja się dziś daley ruszam, lubo w takiż ieszcze albo większy głód; ale przynaymniey dla tego, aby się oddalić od tego Wiednia, gdzie do naszych strzelać postanowili, y posyłamy tam pod miasto, y chorych zbierać, y zdrowym y żywności tam potrzebuiącym zjeżdżać (kazać), aby zaś do iakiey nie przyszło konfuzyi. Kiedy się tam różni żołnierze przy bytności Okara skarżyli Xciu Lotaryńskiemu, że tego w bramie odarto, albo wóz rozbito, albo konia wydarto, to na to nic, tylko „poznaway sobie“. Co moment przybiegaią Towarzystwo z płaczem, iako im ich ra-