Strona:Listy Jana Trzeciego Króla Polskiego.djvu/58

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

przysłali po kilkadziesiąt tey nocy, aby stali na koniach przed namiotem moim. Co moie serce iedyne racz oznaymić Xdzu Łuckiemu, (bo ia nie mam czasu), który był tego rozumienia, żem z nimi miał zażyć y z flegmo ich, wielkiey trudności. Przydali mi do woyska mego Polskiego na skrzydło prawe, cztery wielkich regimentów piechoty, owo zgoła, kapitan nayprostszy nie mógłby być posłusznieyszym nad nich; y dla tego możemy się spodziewać dobrego, przy łasce Bożey skutku, lubo z wielką pracą. Bośmy cale rzeczy inaczey znaleźli, osobliwie w położeniu mieysca, niżeli nas informowano. Po tey tedy przeprawie Dunayskiey, o którey wyżey namieniłem, przeprawiliśmy się przez takie góry, żeśmy nie wchodzili bo nalie wstempowali, mais nous avons grimpé. Począwszy tedy od piątku nie iemy ani nie śpiemy, ani konie nasze. Jam się w piątek oddzielił był od woyska naszego, zaiechawszy wprzód na radę z Xiążęty, y byłem bez woyska swego 26 godzin. Nasi się byli zostali po zadzie dla tych nieszczęsnych przepraw, tak że iuż prości ludzie nie dobrze to byli poczęli tłómaczyć: tylko że mnie widzieli y trefunkiem przy mnie Węgierską piechotę, którąm przecię w samym postawił przedzie, bo woyska niemieckie barzo się iuż były ku temu pomknęły mieyscu, y dosyć niebezpiecznie: ale P. Bóg z nieograniczoney swey łaski, uchował dotąd, że się