Strona:Listy Jana Trzeciego Króla Polskiego.djvu/81

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

A Mr le Marquis et à ma soeur mes baisemains. — Niech się Xna JMć gotuie barzo wstydzić za Pana Zierowskiego y iego Ablegatów. Powiedzieć jej, że tu wszystkę okolicę wypalono, y faworytę, i Laxemburg; ieno się ieden został pałac, gdzie były lwy; dla tego, że tam przed półtorastą lat stały namioty Sulimanowe.
Z tey okazyi przepomniałem Wci s. m. tego oznaimić. Ruszywszy się od Wiednia, szedłem sam przy przedniej straży; z kąd obaczywszy na dole wielki zamek niezepsowany, pytałem, co za zamek, powiedziano mi, że to ten, gdzie lwy chowaią. Jechałem tam tedy, aliści usłyszałem zbliżaiąc się, że tam strzelaią. (To trzeba opisać w gazecie.) Posłałem się dowiedzieć, coby to było takowego, aliści mi daią znać, że kilkudziesiąt Janczarów, którzy już późno w noc wyszli z aproszów Wiedeńskich, zamknęli się tam w iedney wieży, spodziewaiąc się, że Wezyr przyidzie do rekollekcyi, y tu się znowu powróci, a że Niemcom żadną miarą poddać się nie chcą. Jakoż iuż siła ludzi byli nastrzelali, a onych chyba miną by z tamtąd wyrzucić było potrzeba. Kazałem im tedy o sobie powiedzieć, y tak zaraz na imie moyę wyszli, y zdrowo zaprowadziłem ich aż do swego obozu. Ale co większa, zastałem tam z 50.000 worów sucharów Tureckich, które z tamtąd do obozu na każdy dzień wożono.