Żagiew i zgliszcza/Sowiety w r. 1929

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Panait Istrati
Tytuł Sowiety w r. 1929
Pochodzenie Żagiew i zgliszcza
Wydawca Księgarnia polska — Bernard Połoniecki
Data wyd. 1931
Druk Księgarnia polska — Bernard Połoniecki
Miejsce wyd. Lwów i Warszawa
Tłumacz Kazimierz Rychłowski
Źródło Skany na commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


TOM II
SOWIETY W R. 1929




Kilka prawd — Siły przyszłości

Podróżnik, który przepędził w Z. S. S. R. trzy tygodnie i na tej podstawie napisze dzieło o objętości paruset stron, może wedle swych przekonań politycznych albo oczernić Sowiety albo wyrażać się o nich z zachwytem bez żadnych zastrzeżeń. Kto jednak przebywał w Rosji szereg długich miesięcy i to nietylko w pierwszorzędnych hotelach lub w towarzystwie dygnitarzy, lecz stykał się z codziennem, szarem życiem wszystkich warstw społecznych, — ten ma inne zupełnie obowiązki, zwłaszcza jeżeli nie czuł się obco w tym kraju rewolucji i jeżeli przyszłość tej pierwszej republiki robotniczej wydaje mu się ważnym i cennym czynnikiem w przyszłości całego świata.
Faktycznie też Sowiety widziane zbliska wydają się nam jakimś światem znajdującym się w okresie przeobrażenia, gdzie z bezprzykładną zaciętością zwalczają się wzajemnie dwa rodzaje sił, tak ściśle ze sobą związane, że nieraz zlewają się w jedno w tych samych środowiskach, w tych samych instytucjach: siły przeszłości zmierzające do odbudowania kapitalizmu i siły proletarjatu dążące do stworzenia socjalistycznego porządku. W Rosji rewolucja jeszcze nie skończona; ona trwa dalej, to znaczy iż nadal trwa walka socjalizmu z kapitalizmem.
A teraz druga prawda: Skoro trwa dalej walka klas, walka sił nieodwołalnie sprzecznych i wrogich sobie, obserwator poczuwający się do solidarności z pracownikami Z. S. S. R. ma obowiązek nie tyle prawić im komplementy z powodu odniesionych dotychczas sukcesów, jak raczej podnieść swój głos ostrzegawczy, wołając ku nim: Baczność, towarzysze! Podwoić trzeba czujność na tym oto punkcie zagrożonym! Przygotujcie się do walki na tym odcinku, gdzie dotąd panuje pozorny spokój!
Pierwszym obowiązkiem obserwatora, który nie chełpi się głupio swą neutralnością, jest uprzedzić swych braci o każdem dostrzeżonem a grożącem im niebezpieczeństwie.
Powie kto może, że należałoby się raczej podkreślać uzyskane dotychczas rezultaty i owocne wysiłki, celem podtrzymania entuzjazmu wśród proletarjatu. Na to odpowiadam: entuzjazmu prawdziwych rewolucjonistów nie można podtrzymywać wyłącznie tylko biuletynami zwycięstw; hartują ich lepiej trudności i przeciwności losu, byleby można dojrzeć ich kres niedaleki. Proletarjat, to przedewszystkiem ludzie realni. A pozatem — na wszystko przychodzi odpowiednia pora: dziś trzeba mówić o niebezpieczeństwach i trudnościach. Dziś zbrodnią byłoby milczeć i zamykać na nie oczy.
Bo oto w ciągu lat ostatnich siły wrogie socjalizmowi mogą się w Z. S. S. R. pochwalić na każdem polu zupełnie widocznemi rezultatami, wykazując duży postęp, zarówno na polu obyczajów, literatury i teatru, jak i w życiu umysłowem, ekonomicznem, a nawet politycznem. Dyktatura proletarjatu utrzymała i utrzymuje nadal wszystkie swe dominujące pozycje; ale podgryza je ze wszystkich stron cała zgraja termitów.
Siły socjalizmu wzmagały się, wzmacniały, dojrzewały; ale w równym stopniu i siły jego wrogów. Trzeba by być bardzo naiwnym utopistą, aby wyobrażać sobie, że którykolwiek kraj może iść ku socjalizmowi linją zupełnie prostą. Z drugiej strony trzebaby nie mieć zupełnie ducha rewolucyjnego, by dać się odstraszyć i zniechęcić chwilowemi a nieuniknionemi ciosami i niepowodzeniami. W tej walce, która się rozpętała, siły nowego świata mogą i powinny zwyciężyć, — oto jeszcze jedna prawda, którą chciałbym zaakcentować. Lecz aby zwyciężyć, muszą uczynić ponownie to, co już tylekrotnie robiły w ciągu ostatnich dwunastu lat: dać dowody energji, trzeźwego realizmu i wysokiego poczucia obowiązku.
Pracownik rosyjski, porwany zapałem, odniósł może większe nawet zwycięstwa, od tych, o jakich marzył Lenin. Minęło lat dwanaście. W Rosji zmagają się dziś ze sobą najlepsze i najgorsze moce. Nie zatarto jeszcze wszystkich plam i skaz dawnego reżimu carskiego, a przeistoczenie społeczeństwa i człowieka dopiero zaledwie się tam zaczęło. Ale to zaledwie jest już ogromne i niesłychanie cenne, czegoś podobnego bowiem nie było i niema nigdzie na świecie.
Opiszę później wszystkie choroby, na jakie od samego urodzenia cierpi ta pierwsza Republika robotnicza: pamiętajmy o tem, że świat kapitalistyczny zawarł z Rosją pokój, i to dość wątpliwy, dopiero w r. 1920. Z. S. S. R. w swoim dziewiątym roku pokoju, zdany jest wyłącznie na swoje własne siły.
Przedtem jednak pragnę wyłuszczyć powody, dla których Z. S. S. R. powinna ufnie patrzeć w swą przyszłość.
Kraj ten, posiadający zadziwiające bogactwa naturalne, zamieszkany jest przez masy ludzi wprost wyjątkowych. Rosjanin, człowiek o nieugiętej energji, o niewyczerpanych zasobach wiary, miłości, silnej woli, cierpliwości i wytrzymałości, Rosjanin którego typ przechodzi całą szeroką skalę od skończonego Azjaty do doskonałego Europejczyka, — jest może skarbem najmniej w Z. S. S. R. eksploatowanym. Przyszłości tego człowieka nikt przewidzieć nie zdoła. Społeczeństwo, które potrafiłoby go odpowiednio zużytkować, byłoby poprostu wspaniałe. A ten człowiek właśnie już dzięki swej głębokiej naturze, jest budowniczym nowego życia. W tym sensie najlepsi z pośród nich tęsknią do socjalizmu. Podczas rewolucji, tak samo jak i na wojnie jakość materjału ludzkiego gra pierwszorzędną rolę.
A wśród tej olbrzymiej masy stoi zorganizowana, zdyscyplinowana falanga, wiedziona i kierowana jedną potężną zbiorową myślą partji komunistycznej. Falanga ta kroczy swoją drogą, wiodąc za sobą masy. Ogółem jest około 2 miljony komunistów i komsomolców (młodzieży komunistycznej). Wiem, że z liczby tej może jedna dziesiąta tylko jest prawdziwymi komunistami. Oni to tworzą rdzeń tej falangi, — oni, te 200 tysięcy ludzi, są solą ziemi rosyjskiej w tej historycznej chwili. Te dwieście tysięcy ludzi może zdziałać cuda. Zdziałali już ich niemało, — począwszy od rewolucji październikowej aż do odbudowy zsocjalizowanego przemysłu.
Do tych dwustu tysięcy dochodzą ci wszyscy, którzy nie mając karty przynależności do Partji, są jednak szczerymi komunistami lub sympatykami. I kto wie, czy oni właśnie dzięki swej ogromnej liczbie i swym zaletom nie dają pełnej kompensaty za wszystkie te elementy passywne czy ułomne, z których partja sama w czterech piątych się składa. Cała ta falanga rewolucyjna ma dwie wspaniałe generacje przywódców: starych, którzy przez dziesiątki lat zwalczali dawny ustrój państwowy i kapitalizm międzynarodowy, generację Lenina i Trockiego; — oraz młodych, wyrosłych w ogniu walki domowej, w latach 1917—1921. Na punkcie zdolności, energji i wartości moralnej ludzie ci niewielu mają równych sobie w obecnej chwili.
W kraju tym życie umysłowe uległo kompletnemu odnowieniu. Nowe zupełnie przykazania wiedzy znalazły tam po raz pierwszy zastosowanie na wielką skalę we wszystkich gałęziach wiedzy ludzkiej. Oczywiście ma to i swoje złe strony: łatwiej jest uprawiać ogród warzywny, starannie uprawiony, niż teren dziewiczy, którego jakości jeszcze się nie zna. Ale tak zawsze bywało: początek każdej rewolucji umysłowej jest trudny.
W normalnym porządku rzeczy bywają zwycięstwa wczorajsze i dawniejsze. Zwycięstwa z okresu walk zbrojnych, będące najwymowniejszym dowodem żywotności. I zwycięstwa na polu organizacji socjalistycznej państwa. Organizacji może jeszcze niedoskonałej, ale socjalistycznej, nowej, zdolnej do życia i żywej, czego dowody już złożyła po raz pierwszy w chwili, gdy po siedmiu latach wojen domowych i zewnętrznych, po piętnastu inwazjach na Ukrainę, potrafiła własnemi siłami doprowadzić znów produkcję do przedwojennego poziomu.
Robotnicy rosyjscy mogą słusznie mieć ufność w przyszłość. Mają wszystkie dane po temu, by zwyciężyć. Ludziom silnym winno się prawdę mówić w oczy; należy uprzedzić tych ludzi, którzy wyruszyli na zdobycie przyszłości o wszystkich przeszkodach i zasadzkach zastawionych na ich drodze.
Jakżeby się chciało krzyknąć im odrazu:
— Nie zaniedbujcie, nie lekceważcie i nie trwońcie waszego wspaniałego materjału ludzkiego! Nie dopuśćcie do zdemoralizowania waszej falangi komunistycznej! Nie dziesiątkujcie sami waszych przywódców! Nie rozdrabniajcie na kazuistyczne formułki waszych bogactw intelektualnych, waszej komunistycznej doktryny! Brońcie energiczniej i starajcie się wyleczyć zupełnie wasze państwo, wasz przemysł! A na to trzeba, abyście mieli oczy czujnie i szeroko otwarte!...



Kryzys zbożowy — „Kułaki”

Kryzys zbożowy wyraża się w tem, że ta Rosja, jeden ze spichlerzy świata, która przed wojną eksportowała corocznie zbóż za przeszło 1,300 miljonów franków, a jeszcze w roku 1923 wywiozła ich za przeszło 100 miljonów rubli, — ta sama Rosja zmuszoną była w r. 1928 sprowadzać zboże z zagranicy i chwytać się wyjątkowych zarządzeń celem zmuszenia zamożniejszych włościan do oddania zboża.
„Z początkiem roku“, oświadczył Rykow[1] dnia 9 marca 1928, „aprowizacja miast była zagrożona“. A przewodniczący leningradzkiego Sowietu, Komarow oświadczył 28 grudnia tegoż roku: „O ile nadejdą oczekiwane zapasy zboża, uda nam się od biedy powiązać koniec z końcem aż do jesieni“. Zatem i w roku 1929 kryzys zbożowy nie zelżał, skutkiem czego po miastach wystają pod piekarniami długie ogonki, a po wsiach walka klasowa uległa silnemu zaostrzeniu.
Eksport zboża stanowił poprzednio jedno z najważniejszych źródeł dochodu.
Katastrofa, przepowiadana od dwóch lat przez silną grupę opozycyjną w łonie partji komunistycznej, wybuchła nagle z całą mocą, w trzy miesiące po porażce tych właśnie, którzy nadaremnie ostrzegali partję. Opozycja zwracała nieustannie uwagę partji na wzbogacenie się „kułaków“, na nieudolność przemysłu, nie mogącego zaspokoić wszystkich potrzeb wsi, na zupełną bezmyślność i zaślepienie biurokracji, będącej zdania, że wszystko jest w zupełnym porządku. Ale opozycjoniści zostali wyrzuceni z Partji na XV Kongresie w grudniu 1927 i zesłani natychmiast na wygnanie. Kongres zaś oświadczył solennie, że wszystkie ich twierdzenia i ostrzeżenia są wręcz nieprawdziwe.
I oto prawie bezzwłocznie po zamknięciu kongresu wybuchł kryzys, zadając brutalnie kłam wszystkim jego uchwałom. Partja, prowadzona przez Stalina, zrobiła gwałtowny zwrot na lewo, stając odrazu w dwóch trzecich na platformie opozycji. Oto komunikat urzędowy „Prawdy“ z 15 lutego 1928 mówi coś wręcz przeciwnego temu, co uchwalono na Kongresie: „Po wsiach „kułaki“ wzbogacili się... oni to w pierwszej linji przetrzymują rezerwy zbożowe celem wyśrubowania wyższej ceny... oni dyktują prawa... pociągając za sobą średniego włościanina...“
Trzeba było chwycić się energicznych środków. Wobec tych, którzy ukrywali zboże poczęto stosować § 107 ustawy karnej, przewidujący więzienie i konfiskatę ukrytych zapasów. Po wsiach wybuchały masowo bardzo przykre zajścia, gdyż lokalne władze nie robiły żadnej różnicy między „kułakiem“, umiejącym zręcznie ukryć swą własność, a dobrze sytuowanym chłopem, posiadającym nieco zboża. Rolnik zareagował na to w ten sposób, iż obsiewał mniejszy obszar, z obawy przed konfiskatą ewentualnej nadwyżki. I ostatecznie — z końcem lata — Komitet Centralny Partji zmuszony był uroczyście potępić wszelkie nadużycia, zrezygnować z dalszego stosowania § 107 i podwyższyć ceny zboża. Kryzys złagodniał nieco, ale trwał dalej. Zboże nie napływało i nadal do magazynów rządowych, po wsiach zarysował się ostry rozłam między biednym chłopem, skłonnym do popierania władzy w jej zarządzeniach, a kułakiem, zdecydowanym do opierania się tym zarządzeniom wszelkiemi możliwemi sposobami.
Jakie są faktyczne przyczyny tego kryzysu?
1) Przedewszystkiem ogólne ubóstwo chłopów rosyjskich, zacofany stan rolnictwa, gdzie jeszcze miljony drewnianych pługów jest w użyciu, a o nawozach sztucznych nic nie wiadomo; 2) Przyrost ludności, której ogólna liczba w czasie od r. 1914 do 1926 zwiększyła się ze 135 na 145 miljonów, mimo wojny i klęski głodowej; 3) niski stan przemysłu wytwarzającego w niewystarczającym stopniu te towary, których wieś potrzebuje; — stąd wygórowane ceny manufaktury a niskie ceny zboża; 4) wyniki systemu biurokratycznego po wsiach, wypaczającego stosowanie wszelkich dekretów, umożliwiającego prawdziwym kułakom ukrycie ich mienia, a uderzającego całem ostrzem w wieśniaków średnio zamożnych, — i wreszcie 5) świadomy opór bogatych wieśniaków, z których każdy marzy tylko o polepszeniu swej sytuacji i o zamienieniu się nieznacznie w małego kapitalistę.
Chłop bogaty „kułak“, to przyszły kapitalista, jak go określił Lenin. Czy przedstawia on jakąś potęgę w ustroju społecznym, — na ten temat toczyły się długie i namiętne dyskusje. W ciągu roku 1925—1927[2] większość partji zaprzeczała temu, opozycja natomiast utrzymywała, że tak jest istotnie. Odnośne statystyki ulegały dużym a ciekawym wahaniom. Sfery kierownicze Partji twierdziły, że na całym obszarze Z. S. S. R. może być najwyżej 5% kułaków; opozycja utrzymywała, że 10%, a może i więcej...
Ale wpływ jaki wywiera jakaś grupa społeczna nie zależy tylko wyłącznie od jej siły liczebnej. Podobnie jak na Zachodzie jeden miljoner posiada nieskończenie większy wpływ niż cała gromada drobnych ludzi, — tak samo i po wsiach rosyjskich wpływ bogatego chłopstwa objawił się nagle z tak potężną siłą, iż zachwiał odrazu całą polityką i sprowadził kryzys zbożowy. Od chwili gdy poczęto sobie zdawać sprawę z niebezpieczeństwa i wypowiedziano „wojnę kułakom“, — „Prawda“ notuje co dnia wypadki pożarów, zabójstw, morderstw politycznych, których bez przesady można liczyć już na miljony.
A „kułaki“ umieją się brać sprytnie do dzieła. „Prawda“ rejestruje ustawicznie rozmaite próby podejmowane przez nich celem zjednania sobie wszystkich warstw ludności, nawet najbiedniejszej: pożyczają innym zboża, nasienia, sprzętu gospodarczego, starają się zdobyć popularność, to znów występują jako najzapaleńsi zwolennicy sowietów lub demonstrują swą religijność. Odnosi to wszystko pożądany skutek. W okolicy Nowo-Sybirska, w obwodzie Bugrińskim, na 27 przewodniczących Sowietów wiejskich, musiano 14 odwołać.
„Kułak“ nie jest jakąś postacią mityczną, nie jest też istotą złośliwą, ni jakimś Machiawelem[3] lub wielkim politykiem. Jest on nieuniknionym, zupełnie realnym wynikiem ekonomicznym systemu drobnej własności i wolnego handlu. Kułak, to zwyczajny sobie człowiek, przyszły kapitalista, broniący wszelkiemi sposobami swych interesów, biegnących bardzo często po jednej linji z interesami licznych innych wieśniaków (bo i oni żyją w takich samych warunkach i mają takie same aspiracje). Nie należałoby go ani ignorować, ani prześladować, ani tem mniej niszczyć i zwalczać zapomocą czysto administracyjnych zarządzeń. I tu dopiero występują w całej pełni wszystkie błędy polityczne popełnione na wsi. Z końcem roku 1925, kiedy skutkiem zwłoki w dostawie zboża ze strony włościan rząd znalazł się po raz pierwszy w kłopocie, Bucharin[4] woła do chłopów: „Starajcie się wzbogacać!“ Bucharin cofa się wkrótce, ale na XIV kongresie partji, mimo opozycji Zinowiewa[5], uchwalono pozostawić chłopom zupełnie wolną rękę. Przez dwa lata utrzymuje się teza, że niema powodu obawiać się kułaków, że dzięki kooperatywom odbywa się po wsiach ewolucja w kierunku socjalizmu, że ci którzy mówią o jakiemś niebezpieczeństwie wiejskiem, to złośliwi pesymiści. I następny, XV kongres (w grudniu 1927) podtrzymuje tę tezę, ale pod presją opozycji uchwala dążyć do kolektywizacji gospodarstw wiejskich przy równoczesnem zwalczaniu elementu kapitalistycznego. A w sześć tygodni później wybucha kryzys, partja wypowiada walkę „kułakom“, których teraz nagle odkryto i wydaje przeciw nim drakońskie zarządzenia. Zboże zaczyna nadchodzić, ale przesilenie jeszcze się zaostrza. Więc po paru miesiącach partja postanawia cofnąć wszystkie wyjątkowe rygory, stara się uspokoić włościan, podwyższa ceny zboża. Ale trochę już za późno: przesilenie ekonomiczne szaleje. Po nieudanej próbie pacyfikacji wojna z kułakami rozpoczyna się znów w najlepsze. Tak dziś sprawy stoją.
Jeszcze rok temu wedle cytowanej przez Rykowa oficjalnej statystyki, rezerwy zboża u chłopów wynosiły około 600 czy 700 miljonów pudów. Czy statystyka fałszywa? Czy owe zapasy zboża jeszcze dotąd są pochowane? Ta druga hipoteza wydaje się bardziej prawdopodobną. W każdym razie faktem jest, że większość chłopów niema ani zboża, ani chleba, ani paszy dla bydła.
W całej Rosji obserwować można takie charakterystyczne sceny, że chłopi odbywają ze wsi dalekie podróże do miast, by tam zakupić chleba, którym karmią swe konie i bydło. A dlaczego? wyjaśnienie jest bardzo proste: oto pud owsa kosztuje 3 ruble, podczas gdy pud czarnego chleba w mieście kosztuje tylko półtora rubla! Oto są skutki fałszywej polityki cen!
Poznaliśmy już zło i jego przyczyny. Jakież na to lekarstwo? Na tym punkcie ścierają się wśród komunistów trzy zdania:
A więc opinja prawicy:
„Nasza wieś jest taka biedna i nędzna, że trzeba jej pozwolić przedewszystkiem podźwignąć się trochę. Mniej strasznym jest kułak, niż ta głupia polityka walk klasowych na wsi. Obowiązkiem naszym jest dążyć do pacyfikacji wsi, a nie do rozpalania i podsycania zawiści klasowych. Pozwólmy rolnikowi się wzbogacać, — bo wzbogacenie się wsi, która dostarcza nam żywności i surowców jest pierwszym warunkiem wszelkiego postępu w przemyśle. Głupim jest ten, kto spodziewa się zażegnać kryzys przez stworzenie wielkich gospodarstw sowieckich, bo mogłyby one zacząć produkować dopiero po latach całych, a wymagałyby miljonowych wkładów, które rzucone w gospodarstwa indywidualne przyczyniłyby się do natychmiastowego polepszenia sytuacji. Nie przesadzajmy na punkcie uprzemysłowienia kraju, skoro rolnictwo znajduje się w stanie marazmu“.
Teza głoszona przez większość partji, a wyrażona przez Stalina i Mołotowa[6], zbliża się już do tezy „trockistów“. Można ją streścić w tych słowach:
„Ze strony kułaków grozi nam wielkie niebezpieczeństwo, ale kryzys obecny jest przejściowy tylko i przetrwamy go z łatwością, krocząc nieugięcie po drodze jak najintensywniejszego uprzemysłowienia wsi. Opór kułaków złamiemy przemocą, tworząc wielkie gospodarstwa sowieckie. A zapomocą kooperatyw poprowadzimy wieś ku socjalizmowi. Głoszona przez prawicę polityka koncesji dla drobnego rolnika doprowadziłaby republikę do zguby, przyczyniając się do powstania po wsiach straszliwej klasy drobnych kapitalistów. Opóźniając rozwój ciężkiego przemysłu a faworyzując przemysł drobny dla zaspokojenia potrzeb szerokich mas ludności, — popadlibyśmy w zależność od zagranicy na punkcie środków produkcji, a nawet na punkcie konsumcji. Byłoby to początkiem kolonizacji ekonomicznej Z. S. S. R. przez państwa kapitalistyczne“.
A teraz posłuchajmy co mówią opozycjoniści:
„Nigdy nie głosiliśmy jakiejś absurdalnej walki administracyjnej z kułakami. Mówiliśmy, że trzeba się liczyć z utworzeniem się klasy bogatych wieśniaków, że trzeba działać rozsądnie, zdecydowanie a politycznie, aby nie trzeba było kiedyś, w chwili kryzysu, uciekać się do nadzwyczajnych środków. Domagaliśmy się nałożenia na bogatych chłopów przymusowej, ale oprocentowanej pożyczki w wysokości 150 miljonów rubli. Z tego powodu Stalin oskarżył nas, jakobyśmy chcieli zrobić zamach na samą zasadę nepu. Ale już w kilka miesięcy potem nie znalazł innej rady, jak uciec się do brutalnych rekwizycyj, na podstawie § 107. Konieczność zmusiła Stalina do powtarzania dosłownie tego, co myśmy głosili przez lata całe w kwestji włościańskiej, uprzemysłowienia, niebezpieczeństwa grożącego partji od strony prawicy a nawet i od biurokracji. Byłoby wszystko w porządku i bylibyśmy go poparli bez zastrzeżeń, zapominając o przeszłości, — gdyby Stalin nie był naszych tez zastosował praktycznie w sposób karykaturalny, co musiało się skończyć fiaskiem. Bo przecież nie myśli na serjo ani o rozwiązaniu kwestji włościańskiej, ani o zreformowaniu wewnętrznem partji.
„A póki się to nie stanie, nie można na serjo myśleć ani o jakiemkolwiek uprzemysłowieniu, ani o skutecznej walce z kułakiem, nepmanem i biurokracją, czyli z wytwarzającym się nowym elementem kapitalistycznym. Stalin jednak, zawdzięczający swą władzę właśnie biurokracji, na tę drogę wejść nie może.
„Co się tyczy prawicy, to popełnia ona błędy, których skutki mogą być nieobliczalne. Historja nie czeka; te kilka lat wytchnienia jakie nam ona dała, powinniśmy wykorzystać celem zdobycia środków produkcji, a więc przedewszystkiem celem stworzenia ciężkiego przemysłu, o ile nie mamy się stać jutro kolonją międzynarodowego kapitału. Musimy liczyć się z szybkim rozwojem przemysłu w krajach kapitalistycznych, zamiast marzyć o socjaliźmie w jednym tylko kraju, pozwalając się coraz bardziej zdystansować przez naszych wrogów. Ale prawica niema już zaufania ani do proletarjatu Z. S. S. R., który jednak potrafi odnieść niejedno jeszcze zwycięstwo, — ani do proletarjatu międzynarodowego, który nie odmówi nam poparcia, ani do rewolucji światowej, z której skłonną jest już zrezygnować“...
Jeszcze jedno, godne zapamiętania zdanie, które słyszałem z rozmaitych stron:
„Być może, że stoimy przed koniecznością przyznania pewnych koncesyj na punkcie własności indywidualnej chłopa. W takim razie najważniejszą rzeczą byłoby przedewszystkiem odbudowanie jedności w łonie partji. Jeżeli koncesje przyznane chłopom pociągną za sobą presje ekonomiczne wobec klasy robotniczej i dalsze represje wobec elementów komunistycznych z lewicy, wówczas przyczynią się wydatnie do wzmocnienia wszystkich sił wrogich socjalizmowi i mogą pociągnąć za sobą skutki wręcz katastrofalne.
„Gdy jednak koncesje te wyjdą z łona partji, w której wszyscy ludzie październikowej rewolucji zajmować będą należne im miejsca, gdy uzdrowimy, odżywimy i oczyścimy demokrację naszą wewnętrzną, — wówczas zarządzenia te nie będą niczem więcej jak przejściowym manewrem, zupełnie usprawiedliwionym z punktu widzenia wyższych interesów proletarjatu“.



Czy uprzemysłowienie naprawdę wzrasta?

Wszyscy podnoszą zgodnie konieczność uprzemysłowienia tego olbrzymiego zacofanego kraju rolniczego. Z chwilą jednak, gdy zagadnienie to zaczyna się rozważać praktycznie, zdania stają się rozbieżne, operuje się masą cyfr, które wkońcu zaczynają budzić raczej nieufność i ma się wkrótce wrażenie, że podejmuje się walkę wśród ciemności.
Wojny, blokada i rewolucja zniszczyły w roku 1920 kompletnie produkcję w Rosji, która spadła mniej więcej do jednej piątej produkcji z r. 1913, a w niektórych okręgach, zwłaszcza górniczych, nawet do zera. W ciągu pięciu lat względnego spokoju, robotnicy rosyjscy, zdani zupełnie tylko na własne siły, odbudowali w znacznej mierze swe warsztaty pracy, doprowadzając niejednokrotnie produkcję do poziomu przedwojennego. A nie zapominajmy o tem, że robotnicy rosyjscy oparli całą produkcję na zupełnie nowej organizacji, dotychczas nigdzie na świecie nieznanej i nie stosowanej, że zatem byli pionierami na tem polu. Ostateczne zwycięstwo odnieśli w roku 1925.
Nie miałoby celu przemilczać lub pomniejszać to zwycięstwo; — ale też byłoby bardzo niebezpiecznem pysznić się niem do tego stopnia, by nie dostrzegać wszelkich trudności, jakie się w międzyczasie wyłoniły. A zaraz zobaczymy, że trudności te są wielkie.
Przywódcy partji lubią w wielkich momentach przemawiać językiem zdeklarowanych optymistów. A więc Stalin, opierając się na starym tekście Engelsa[7], oświadcza i udowadnia, że Z. S. S. R. zrealizował już dziewięć dziesiątych programu socjalistycznego. A więc prasa powtarza w kółko, że rozwój ekonomiczny Z. S. S. R. odbywa się w szybszem nawet tempie, niż w Stanach Zjednoczonych. A więc na VI kongresie międzynarodowym w Moskwie, we wrześniu 1928 oświadcza prof. Warga[8], że płaca robotnika rosyjskiego wzrasta procentowo szybciej niż płaca robotnika amerykańskiego. Dosłownie: Płaca robotnika rosyjskiego, łącznie z ubezpieczeniami społecznemi osiągła 134% płacy przedwojennej, podczas gdy płaca robotnika w Ameryce dochodzi tylko do 130% przedwojennej“.
Podobne oświadczenia muszą wywołać pewną reakcję i przyczyniają się tylko do wytworzenia „literatury oficjalnych komunikatów“, nie mającej nic wspólnego z tem, co wszyscy mówią, widzą i myślą.
Bo, że kryzys istnieje, to już dziś wszyscy wiedzą. Od roku już brakuje, i niewątpliwie długo jeszcze będzie brakować w Rosji zboża, masła, oliwy, herbaty, papieru, manufaktury, skóry, żelaza, materjałów budowlanych. Koszty utrzymania wciąż rosną i nawet po wysokich cenach trudno dostać artykułów pierwszej potrzeby. Uczciwy obserwator niema prawa mówić w tonie pewnego oficjalnego optymizmu, któremu życie wyraźnie kłam zadaje.
Trzeba mówić prawdę, tak jak jest rzeczywiście. Prawda, że produkcja doszła do wysokości przedwojennej, — równocześnie jednak liczba ludności zwiększyła się o 10 miljonów, co znaczy, że konsumcja na głowę, przy 145 mil jonach dusz, musiała spaść o jakie 7—8% w stosunku do przedwojennej. Aby mówić o prawdziwem uprzemysłowieniu kraju, nie wystarczy budować corocznie nowe fabryki; trzeba, by przemysł na ogół rozwijał się i rósł w szybszem tempie niż przyrost ludności, wyrażający się w cyfrze około 3 miljonów rocznie. A i to jeszcze byłoby zamało: rozwój przemysłu w Sowietach musiałby dotrzymywać kroku rozwojowi przemysłu w państwach kapitalistycznych. A trzeba mieć odwagę powiedzenia sobie, że tak nie jest. Obecny kryzys jest najlepszym dowodem, iż wzrost ludności i jej potrzeb idzie szybciej niż uprzemysłowienie kraju — i że niema mowy o dotrzymywaniu kroku krajom kapitalistycznym. Miejmy odwagę postawić tę kwestję zupełnie jasno. Opublikowano świeżo daty ilustrujące rozwój przemysłu automobilowego od r. 1913. żyjemy dziś przecie w wieku automobilizmu. Otóż w roku 1913 było na całym świecie około 2½ miljona automobili, z czego w Rosji 11 tysięcy. Prawda, obecnie Rosja w produkcji aut doszła do poziomu przedwojennego ze swemi 11 tysiącami automobili; — ale dziś jest na świecie automobili ponad 21 miljonów! Zapewne, trudno wymagać cudów: Z. S. S. R. i tak już zrobił dość dużo; ale trzeba patrzeć trzeźwo na rzeczy, tak jak one w rzeczywistości wyglądają.
Jakąż drogą iść dalej? Przemysł drobny, obliczony na bezpośrednią konsumcję, jest już na ogół odbudowany, jakkolwiek dotychczasowe wysiłki tegoż okazały się niewystarczającemi. Przemysł ciężki, metalurgiczny, wytwarzający przedewszystkiem środki produkcji, jest jeszcze bardzo słaby. Polityka uprzemysłowienia zmierza obecnie w kierunku dalszego rozwoju fabrykacji środków produkcji, aby Z. S. S. R. pod tym względem mógł się uniezależnić od zagranicy. Ale zdania są na tym punkcie podzielone. „Prawica“ twierdzi, że trzeba przedewszystkiem dążyć do natychmiastowego zaspokojenia potrzeb wsi, a więc do rozwoju przemysłu drobnego.
Wedle Bucharina („Prawda“ z 30 września 1928) przemysł, skutkiem marazmu rolnictwa, doszedł do kresu swych wysiłków. Rozwija się on bez porównania szybciej niż rolnictwo.
Jest to w gruncie rzeczy zaprzeczeniem tezy Trockiego, utrzymującego, że marazm rolnictwa jest właśnie wynikiem zbyt powolnego procesu uprzemysłowienia kraju, miasta bowiem nie zdołają dostarczyć wsi wszystkich środków niezbędnych do rozwoju rolnictwa. A w rok później Bucharin, wychodząc znów ze zupełnie innego punktu widzenia, wytyka wszystkie jaskrawe błędy planu „pięcioletniej gospodarki“, której wynikiem — wedle niego — musi być „ustawicznie wzrastający deficyt we wszystkich kategorjach konsumcji metali“. Na poparcie swego twierdzenia przytacza preliminarz produkcji węgla w latach 1926—27 oraz 1928—29, z którego wynika, że w pierwszym roku zapotrzebowanie było pokryte w 82%, a w ostatnim może być pokryte tylko w 71%. O ile idzie zaś o zaspokojenie potrzeb ludności, to z 60,2% w pierwszym roku spadnie pokrycie tegoż zapotrzebowania w roku ostatnim do 56,6%, jasną bowiem jest rzeczą, iż lwią część produkcji zużyją koleje i fabryki. Bucharin dochodzi ostatecznie do konkluzji, że trzeba natychmiast złagodzić panującą nędzę, stworzyć rezerwy, o których dotąd nikt nie myślał, nie przeciągać struny pod względem uprzemysłowienia, oraz „unikać wszelkich fałszywych kosztów i nieproduktywnych wydatków, idących w bajeczne sumy“. Dodać należy, że po opublikowaniu tych swoich uwag Bucharin pozbawiony został swych kierowniczych funkcyj i że zakneblowano mu poprostu usta.
Przypomnieć też trzeba, iż jeszcze na rok przed wystąpieniem Bucharina opozycja kierowana przez Trockiego, a przez Bucharina namiętnie zwalczana, zwracała już uwagę na wszystkie te niebezpieczeństwa w swoich kontr-tezach z listopada 1927.
Oto co pisała wówczas w sprawie konsumcji: Konsumcja indywidualna produktów przemysłowych, dziś minimalna, powinna w ciągu pięciu lat wzrosnąć conajmniej o 12%. Konsumcja tkanin bawełnianych w roku 1931 dojdzie do 97% konsumcji przedwojennej, przedstawiając zaledwie jedną piątą konsumcji Stanów Zjednoczonych z roku 1923. Konsumcja węgla wynosić będzie 1/17 konsumcji niemieckiej z roku 1926, a 1/17 konsumcji amerykańskiej z roku 1923. Konsumcja papieru z końcem pięciolecia osiągnie 83% konsumcji przedwojennej. Najbardziej optymistyczny plan pięcioletniej gospodarki, opracowany przez Radę najwyższą Ekonomji narodowej nie wprowadza żadnych zasadniczych zmian ani różnic w wyżej cytowanych proporcjach. Tak np. konsumcja bawełny na głowę dojdzie w latach 1931 do 1932 zaledwie do 106,8% konsumcji przedwojennej! I to wszystko w piętnaście lat po rewolucji październikowej! Przedstawiać w dziesiątą rocznicę rewolucji tego rodzaju plan skromny i zdecydowanie pesymistyczny, — to oznacza w praktyce pracować przeciw socjalizmowi!“
Ów plan pięcioletniej gospodarki, potraktowany w ten sposób przez Trockiego i jego przyjaciół, uległ w międzyczasie rozmaitym modyfikacjom. Nie wiemy, co dziś myśli o nim Trocki, — wiemy natomiast co o nim sądzi Bucharin. Wiemy też, że konsumcja indywidualna faktycznie nie wzrosła, ani też nie wykazuje tendencji do wzrostu.
Wedle tego co piszą dzienniki, prawica zarzuca obecnym kierownikom partji, że popadają w ten sam błąd, jaki imputowano Trockiemu: nadmiernego uprzemysłowienia. Czy mamy za dużo socjalizmu w Z. S. S. R. pyta się „Prawda“ w numerze z 14 listopada 1928 i przytacza ciekawe naprawdę cyfry: W roku 1928—29 w produkcji zsocjalizowanej pracowało ogółem blisko 11 miljonów ludzi (czyli 13,1%); cała reszta ludności (86,9%) poświęcała się produkcji indywidualnej, przeważnie rolniczej. Naprawdę nie wydaje się, jakoby socjalizm był w Rosji nadto mocny...



Przemysł a biurokracja

W międzyczasie eksport zboża ustał zupełnie na szereg lat, co oczywiście odbiło się ujemnie na procesie uprzemysłowienia kraju. Wszyscy jednak, jak się zdaje, zgodni są w tem, że w samym kraju środków i zasobów jest poddostatkiem, trzeba je tylko umieć wyszukać i odpowiednio wykorzystać.
Niechaj mówią jednak same fakty, tak jak opisują je dzienniki. W roku 1926 oddano pod sąd biurokratów, którzy mając poruczone sobie prowadzenie prac nad nawodnieniem Turkiestanu, wyrzucili 70 miljonów rubli, z czego zaledwie 8 miljonów zużytkowano w należyty sposób. Z początkiem stycznia 1928 oddano pod sąd w Baku personal służby wodnej w Asserbejdżanie: personal ten miał polecenie wykopać kanał irygacyjny kosztem 376 tysięcy rubli, a wydał na to jedenaście miljonów. Drugi taki kanał zamiast preliminowanych 700 tysięcy kosztował dwa miljony rubli, a iryguje zaledwie 75 hektarów zamiast 10 tysięcy (dzienniki sowieckie z dnia 9 stycznia).
Od trzech lat przebudowuje się olbrzymią fabrykę metalurgiczną w Kercz, na Krymie. Wydano dotychczas już 20 miljonów, a jeszcze niema ustalonego definitywnego planu przebudowy. Zaczęto roboty zupełnie na ślepo, bez planu, licząc się z tem, że w ciągu trzech do czterech lat wszystko się zrobi kosztem jakich 20 miljonów. A teraz, po czterech latach roboty pokazuje się, że koszta przebudowy wyniosą najmniej 64 do 66 miljonów rubli! Za późno już obecnie na zatrzymanie robót, które tyle już pochłonęły. Teraz dopiero spostrzeżono się, że trudno będzie sprowadzać do fabryki niezbędny materjał opałowy; — że po ukończeniu przebudowy fabryka ta będzie produkować towar droższy, niż w innych, starych fabrykach. Za takie trwonienie grosza odpowiedzialni są urzędnicy „Glawmetalu“ i trustu „Jugostal“. Wszystkie te szczegóły opublikowała „Prawda“ z dnia 8 września 1928.
A nie jest to wcale wypadek odosobniony; — raczej typowy! Oto kilka dokładnych dat o przemyśle papierniczym („Prawda“ 20 styczeń 1928).
W roku 1928 wypracowano plany kilku fabryk papieru i cellulozy, które miały stanąć w Balakna (Wołga) kosztem 40 i pół miljona rubli. Zabrano się do pracy. Upłynęły trzy lata. Koszty budowy wzrosły do 65 miljonów, a produkcja okazała się znacznie niższą, niż przewidywano. Fabryka papieru w Kondopog (Karelja) miała produkować papier po 140 rubli za tonę; obecnie dochodzi się do stwierdzenia, że papier wyprodukowany w tej fabryce musiałby kosztować 235 rubli za tonę.
Niema jednego trustu, którym w ciągu ostatnich dwóch do trzech lat nie zajmowałyby się trybunały karne, z powodu przerozmaitych afer świadczących czy to o zupełnej indolencji, czy o łapownictwie lub marnotrawieniu grosza publicznego. Oto kilka odnośnych, bardzo charakterystycznych dat.
Wedle aktów komisyj rewizyjnych i protokołów sądowych roztrwoniono następujące sumy: trust „Seweroles“ (eksploatacja lasów na północy) 2½ miljona rubli, trust „Aznaft“ (naftowy) 2½ milj. rubli w latach 1924—25, trust jedwabny blisko 5 milj. rubli w latach 1922—24, koleje żelazne 9 miljonów rubli za pierwszy kwartał r. 1925/6, Czajuprawlenje 801 tysięcy rubli w r. 1925/26, — przemysł drzewny w Leningradzie 1,278.000 rubli w r. 1925, trust skórzany ½ miljona rubli w roku 1925, — port w Leningradzie 2½ miljona rubli ukradzione i roztrwonione, jak to stwierdziła rozprawa sądowa w r. 1925, — magazyny wojskowe w Moskwie: roztrwonione 720 tysięcy rubli w r. 1924/25.
Osobną rubrykę stanowią ogromne budowle reprezentacyjne, do których „Prawda“ z dnia 28 grudnia 1928 zalicza między innemi: nowy gmach poczt i telegrafów w Moskwie, najzupełniej niepotrzebny, a kosztujący bardzo drogo, dobudówki do Banku Państwowego w Moskwie, dwa banki w Iwanowo-Wozneseńsku. Pałac Przemysłu w Charkowie.
Zapewne i te budowle przydadzą się na coś. Ale czy nie ważniejszem było pomyśleć przedewszystkiem o budowaniu mieszkań dla robotników, którzy odczuwają straszliwie srożący się w Z. S. S. R. kryzys mieszkaniowy? Oto w okręgu Donieckim wybudowano dziesięć pałaców przeznaczonych dla kultury robotniczej, kosztem jakich sześciu czy jedenastu miljonów rubli. Dziś gmachy te, źle administrowane, stoją przeważnie pustką, zapomniano bowiem o wytyczeniu potrzebnych dobrych gościńców, należycie wieczorami oświetlanych. Pałac kultury robotniczej w Stalińsku stoi niewykończony; miał kosztować 1½ miljona rubli, a dotąd wydano na jego budowę już 3 miljony. („Prawda“, 9 stycznia 1929).
Podobnych wypadków jest takie mnóstwo, że stają się one raczej regułą, niż wyjątkiem. W ten sposób trwoni się masę pieniędzy, których można było użyć na uprzemysłowienie kraju i poprawę bytu klasy robotniczej, to należy sobie zapamiętać.
A czemu się tak dzieje? Kto temu winien?
Na odbytym w połowie grudnia 1928 kongresie Syndykatów, jeden z przywódców partji komunistycznej, Ordżonikidze[9], mówił temi słowy:
„W biurach naszych mamy trzy kategorje współpracowników: drobny zastęp naszych ukrytych nieprzyjaciół, pracujących jednak sumiennie; funkcjonariuszy, którzy pobierają swe płace i nie interesują się zupełnie socjalizmem; wreszcie techników i funkcjonarjuszy walczących dla naszej sprawy“.
Ktokolwiek przebywał w Z. S. S. R., wie o tem, że funkcjonarjusze którzy sobie kpią poprostu z socjalizmu stanowią prawdopodobnie większość w tem państwie robotniczo-włościańskiem; — oraz że owa mniejszość socjalistycznych funkcjonariuszy i techników pracuje wśród wyjątkowo niekorzystnych warunków. Weźmy jeden przykład: Wielka fabryka perfum Tege zwraca się z końcem marca 1927 do Rady ekonomicznej w Moskwie z prośbą o dostarczenie jej potrzebnych olejków. W kwietniu 1928 fabryka olejków tych jeszcze nie otrzymała, a formalności nie ustają: do tej daty wymieniono już 72 listy, odbyto 13 konferencyj, debatowano nad tą sprawą pięciokrotnie w najwyższych sferach ekonomicznych, — komisarze ludowi wysłali już ośm depesz. Opis całej tej historji podany przez „Prawdę“ zakrawa poprostu na humoreskę. I cóż poradzi na to wszystko najlepsza wola funkcjonarjusza czy technika-komunisty?
A cóż mówić dopiero o owej historji z częściami wymiennemi dla traktorów automobilowych? Sprowadzano traktory z zagranicy, produkowano je nawet i w Rosji. Rolnictwo potrzebuje ich gwałtownie. Zapomniano jednak o wytwarzaniu części wymiennych, skutkiem czego tysiące tych traktorów stoi całemi miesiącami bezczynnie, skutkiem niemożności otrzymania jakiejś drobnej nieraz części składowej. Skandaliczną tę historję opublikowała „Prawda“ w numerze z dnia 29 stycznia 1929:
„Przez dwa i pół roku“ — pisze ten dziennik — wszystkie reklamacje, upominania się, opinje władz, protokoły konferencyj zbierano skrzętnie i składano do aktów, — a nie zrobiono nic pozytywnego celem powiększenia produkcji niezbędnych części wymiennych do traktorów“.
Części te wyrabiają Zakłady Putiłowskie, ale nie zdołają pokrywać więcej jak 15% zapotrzebowania...
Oto jest ów system biurokratyczny! Niepodobna poprostu ocenić, jakie szkody przynosi on Z. S. S. R.... A to samo widzimy we wszystkich dziedzinach życia społecznego. Spróbujmy zdefinjować system ten w przemyśle. Cała rzecz w tem, że w biurach pracują urzędnicy mianowani czy to przez swych przełożonych czy przez komitety partyjne, — a urzędnicy ci nie chcą absolutnie brać na siebie jakiejkolwiek odpowiedzialności. Duży procent z nich nie posiada potrzebnych minimalnych chociażby kwalifikacyj... Wszystko tam się załatwia stosami aktów, które się protokołuje, numeruje, wysyła i zaopatruje uwagami, na tem polega cała praca tych biurokratów, zadowolonych, że dostają swoje pensje. Chcąc uchylić się od odpowiedzialności, każdy stara się usilnie zwalić całą robotę na swego sąsiada. Szefowie, od których zależy decyzja, dostają tylko stosy papierów, których nie mają możności nawet przeczytać, a tembardziej zaznajomić się z ich treścią. A już wręcz niepodobieństwem jest śledzić dalszy przebieg jakiejś sprawy, zadecydowanej prostym podpisem szefa.
Dyrektor takiego trustu czy władzy administracyjnej dostaje nieraz tyle aktów do podpisania, iż każe sobie sporządzać poprostu stampilę z podobizną swego podpisu i stampilę tę... powierza swemu sekretarzowi. Skutkiem tego ten, kto podpisuje i ponosi odpowiedzialność za decyzję, nie wie zupełnie co podpisuje. Ten zaś, który przedkłada akty do podpisu, może i wie dobrze co robi, — ale nie ponosi za to żadnej odpowiedzialności.
Każdy zajęty w tej biurokratycznej maszynie boi się tylko jednego: utraty zajmowanej posady w tych ciężkich czasach bezrobocia. Dlatego mały urzędniczyna trzyma się stale zasady: nie robić żadnych historyj!
Więc kiedy widzi, że wyrzuca się miljony rubli w błoto, — będzie o tem opowiadał swym znajomym, w małem kółku, — ale nie odważy się zabrać w tej sprawie głosu na ogólnej konferencji fabrycznej. Szef jego nigdyby mu tego nie przebaczył. Niech sobie robią tedy co chcą, byleby on dostawał dalej swoje sto rubli miesięcznie. Robotnik najczęściej myśli również tak samo.
Czy w tych warunkach może ktoś wykazać swą energję, inicjatywę, swoje zdolności administracyjne lub przemysłowe? Jest to prawie niemożliwe. Każdego, kto odważy się na krytykę, „wpakują“ prędko w jakąś paskudną historję. Toteż z czasem każdy zrozumie, iż najwyższą mądrością jest siedzieć cicho.
Karjera człowieka nie należącego do partji zależy od partji; karjera komunisty zależy od biurokracji partyjnej. W obu wypadkach nie wchodzą tu w rachubę wybitne talenty, lecz zdolność przystosowywania się i wykonywania zleceń otrzymanych, gorliwość i „wyrozumienie“. Cały mechanizm maszyny biurokratycznej i przemysłowej zapaskudzony jest od dołu do góry taką miernotą, grawitującą dookoła władzy. Z punktu widzenia rozbudowy przemysłu, wymagającej przedewszystkiem energji i inteligencji, — nie wiele to jest warte nawet o ile pochodzi z klasy robotniczej.
Jeszcze jeden rys charakterystyczny: ludzi stojących na czele przemysłu nie mianuje się ani nie zatrzymuje na stanowiskach na podstawie ich fachowej wiedzy czy ich przeszłości, — lecz zależnie od ich poglądów politycznych. Każda dyskusja w łonie partji (a „dyskutuje się“ tam od r. 1923 bez przerwy i bardzo zażarcie!) pociąga za sobą niełaskę pewnej części kadr przemysłowych. Więc kiedy dyrektor pewnej fabryki konfekcji głosuje w roku 1924 przeciw Zinowiewowi, pozbawia się go posady i przenosi naprzykład do Pragi w charakterze reprezentanta trustu kauczukowego, na którym się zupełnie nie zna. Ale w roku 1925, już na swem nowem stanowisku, znowu głosuje niewłaściwie. Przenoszą go znowu, tym razem na stanowisko kierownika zakładów miejskich gdzieś na prowincji. W następnym roku nasz uparciuch znowu głosuje źle, tym razem zgodnie z Zinowiewem. Zaledwie zdążył się zapoznać z pracą w zakładach miejskich, a już znowu przenoszą go... tym razem do biura statystycznego... I tak w kółko. W taki to sposób komendant floty Bałtyckiej, Zof[10], za to, że w roku 1926 popierał Zinowiewa, został nagle przewodniczącym... trustu potasowego! Skoro uprzytomnimy sobie, ile to trzeba lat pracy i praktyki dla wyszkolenia dobrego przemysłowca, zrozumiemy cały bezsens podobnych praktyk. Zdławienie opozycji „trockistów“ pozbawiło przemysł sowiecki paruset ludzi najzdolniejszych i najbardziej bezinteresownych, zajmujących od dawna kierujące stanowiska.
Prawda, że w grudniu 1923 Komitet centralny partji uchwalił, iż członków partji zajmujących jakieś stanowiska kierujące w produkcji i przemyśle nie można usuwać z tych stanowisk z racji ich przekonań politycznych. Rezolucje analogiczne uchwalano i potem niejednokrotnie; ale w praktyce aplikuje się je wręcz odwrotnie.
Stwierdzam tedy w konkluzji, że republika socjalistyczna posiada olbrzymie zasoby zarówno w pieniądzach jak i w materjale ludzkim. Potrafi ona dokonać trudnego dzieła uprzemysłowienia kraju, — o ile nie roztrwoni tych zasobów, to znaczy, o ile potrafi bezzwłocznie znaleźć lekarstwo na trawiącą ją chorobę: biurokrację.



Kino — Książka

A teraz spojrzyjmy, jakie są wyniki biurokratyzmu w dziedzinach najważniejszej produkcji dla rozwoju intelektualnego kraju: kino i książka.
Kilka arcydzieł („Pancernik Potiomkin“, „Matka“) pewna ilość filmów doskonałych czy też przeciętnych, wyrobiły zagranicą dobrą i zasłużoną opinję dla filmu sowieckiego. Kino sowieckie podjęło inicjatywę zakrojoną na bardzo szeroką skalę, jak to tylko w tym kraju rewolucji było możliwe. Umiało postawić wspaniale problem socjalny, — pokazało też, do jakiego stopnia naturalizm, entuzjazm i rewolucyjne wyznanie wiary proletarjatu potrafi wpłynąć ożywczo na sztukę. Była to zdrowa i rzetelna robota. Teraz trzeba dalej kontynuować to, co tak ładnie się zaczęło. Aby zaś to było możliwe, — trzeba wyleczyć się najpierw ze wszystkich tych przypadłości, dobrze znanych jego przyjaciołom. Przecież w ostatnich latach produkcja filmów w Rosji stosunkowo spadła, ulegając stopniowemu wyjałowieniu.
Bucharin stwierdził niedawno, że „przemysł kinematograficzny jest najuboższym ze wszystkich gałęzi przemysłu“. A przecież wszędzie indziej przynosi on dobre zyski. Taksamo mogłoby być i w Z. S. S. R., gdzie 1500 kin przynosi corocznie jakie 100 miljonów rubli dochodu. Sprawa kinematografów rozpatrywaną była wszechstronnie na licznych konferencjach w listopadzie i grudniu 1927. Zajmowała się nią również moskiewska „Gazeta przemysłowo-handlowa“, — z której właśnie czerpię te informacje. Otóż w roku 1926 trzy wielkie sowieckie przedsiębiorstwa kinowe „Proletkino“, „Goskino“ i „Leningradkino“ wykazały deficyt w wysokości 5 miljonów rubli, — a to z powodu niewłaściwej administracji. Zreorganizowano te przedsiębiorstwa, łącząc je w jedno: „Sowkino“. To ostatnie jednak, nie będąc w stanie pokryć całego wewnętrznego zapotrzebowania, dosłownie zalało całą Rosję produkcją zagraniczną, dając przeważnie filmy stare, zaledwie przeciętne. Prowincja zalana jest filmami amerykańskiemi najgorszej sorty... I cóż takie filmy, nawet mniej czy więcej obcięte i zaopatrzone w nowy tekst, nieraz nieudany, mogą dać pracownikom sowieckim, tak spragnionym wiedzy, kultury i nowego życia? Najlepszych filmów zagranicznych nie kupuje się, bo są za drogie. Od roku 1925 do 1927 liczba filmów zagranicznych wyświetlonych w Z. S. S. R. podskoczyła z 2 tysięcy do 5.508. W ten sposób wyrzucono miljony rubli na zakupno rzeczy, których celowość i wartość jest problematyczna, — podczas gdy rodzima produkcja w ciągu pięciu lat, — do końca roku 1927 wynosi zaledwie 322 filmów. A i z tych 322, wedle zdania prasy sowieckiej, większość jest poprostu zła: są to poprostu liche imitacje fabrykatów zagranicznych.
Wyliczam tu tylko najpoważniejsze choroby, na jakie cierpi przemysł kinowy w Rosji. Kosztuje (drogo, produkuje mało, i to przeważnie rzeczy średniej wartości, importuje towar obrzydliwy, a administracja przeważnie jest zła.
A przecież ma wszelkie warunki, by mógł prosperować: niezliczoną publiczność, żywą i chciwą wiedzy; gorącą sympatję i dobrą opinję zagranicy; prześliczne krajobrazy (Kaukaz, Krym, Syberja, daleki Wschód); pierwszorzędne talenty; kapitał moralny — idee, aspiracje, na które żadne Hollywood zdobyć się nie potrafi. A więc?
Inspekcja przeprowadzona w księgarni państwowej („Gosizdat“) w latach 1925—26, dała następujące wyniki, opublikowane w „Prawdzie“ z dn. 23 czerwca 1927:
Biura księgarni, to ciężka maszyna, złożona ze 180 działów, sekcyj, podsekcyj i odcinków, źle zorganizowanych, źle ze sobą powiązanych. W samej centralnej dyrekcji było z dniem 1 stycznia 1927 — 1148 osób personalu. Opracowanie i przygotowanie do druku zakupionych manuskryptów kosztowało niekiedy więcej niż prawa autorskie, to jest sam manuskrypt. Sekcja wiejska zapłaciła w roku 1926 autorom tytułem honorarjów 74.380 rubli, natomiast redaktorom, którzy manuskrypty opracowali i zaadjustowali, wypłacono 106.028 rubli (143%). Ogólne koszty dochodziły do 175%, a czasem nawet do 400% kosztów wyprodukowania książki w ścisłem tego słowa znaczeniu. Skutkiem tego książki dzięki swej wygórowanej cenie stawały się niedostępne dla przeciętnego nabywcy — i nie szły. Po pewnym czasie sprzedawano je niekiedy... na wagę. Zapasy księgarni obejmowały z dniem 1 stycznia 1927 niemniej jak za 5,930.000 rubli książek, określonych jako nieużyteczne i nie dające się sprzedać, — czyli 30% ogólnej produkcji. Koszty produkcji wzrastały, równie jak i koszty redakcyjne. W ciągu jednego roku sprzedaż zmniejszyła się o 19%, natomiast koszty handlowe wzrosły o 7%. Zamknięcie ksiąg wykazało czysty dochód w wysokości 440 tysięcy rubli, — po sprawdzeniu jednak dochód ten zamienił się w deficyt w wysokości 3,434.000 rubli. „Prawda“ z której czerpię te daty, dopatrywała się przyczyny zła w „złej dyrekcji“, domagając się usunięcia ówczesnego dyrektora. Ale nie sądzę, aby kwalifikacje czy wady tego lub innego dyrektora mogły być jedynym powodem tego chronicznego kryzysu. Wiemy wszyscy dobrze, że w Z. S. S. R. książek szkolnych stale brakuje i że pojawiają się one zawsze z opóźnieniem, — że propaganda książki jest poprostu haniebna, — że jakość produkcji pozostawia dużo do życzenia; że książka jest za droga (normalna cena 2—3 rubli, na co robotnik pozwolić sobie nie może), że zamało wydaje się książek tanich. Kto temu wszystkiemu winien? Znów ten sam system biurokratyczny, odsuwający od pracy fachowców, unicestwiający wszelką inicjatywę, wprowadzający nadmierną centralizację i pisaninę, mnożący pasorzytów.
Pozostańmy w dziedzinie literatury. Niechby jakiś młody pisarz rosyjski zaoferował księgarni państwowej książkę nową, śmiałą, — lękliwi cenzorzy będą się długo namyślać czy ją przyjąć czy odrzucić, — podczas gdy inteligentny kierownik prywatnej księgarni wydałby ją natychmiast i dobrze na tem zarobił. Ale kiedy jaki karjerowicz bez talentu zaproponuje wydanie lichej aktualnej tandety, naszpikowanej cytatami z Lenina, — zapłaci mu się dobrze za książkę, której nikt nie zechce kupować. Istnieją w Sowietach nieliczne księgarnie prywatne. Okazało się potrzebnem ograniczyć ich działalność do wydawania dzieł technicznych lub literackich, aby nie robiły konkurencji groźnej dla „Gosizdat“. Kooperatywy wydawnicze, takie jak Zemlia i Fabryka w Moskwie, potrafiły jednak zmontować doskonały aparat wydawniczy, funkcjonujący dobrze i bez deficytu.

A przecież księgarnia państwowa korzysta z cennych przywilejów: faktycznie ma ona w tym kierunku niemal monopol, w kraju, który o książki się dopomina, który książkę kocha, — w kraju, gdzie cała rosnąca obecnie generacja, wykwit rewolucji proletarjackiej, pragnie gorąco wypowiedzieć się, tworzyć, uczyć się i czytać. A więc...

Kooperatywy

Kooperacja odgrywa w Z. S. S. R. bez porównana donioślejszą rolę niż gdziekolwiek indziej. Kooperatywy zakupują wyroby przemysłowe i artykuły spożywcze od zetatyzowanych hurtowni i sprzedają je konsumentom. Jako organy rozdzielcze opanowały one rynki wielkich miast, a i na wsi zajmują stopniowo coraz ważniejsze miejsce, — eliminując zwolna wszelką konkurencję prywatnego handlu. Ale właśnie z tych względów należy zapoznać się ze wszystkiemi jej bolączkami, znanemi dobrze w całym Z. S. S. R., a wywołującemi często zupełnie usprawiedliwione niezadowolenie wśród ludności.
W obecnym stanie rzeczy przed wszystkiemi kooperatywami wystają bez przerwy długie ogonki. Czeka się w ogonku na chleb, na masło, na herbatę, na wiktuały, na materjały, na naftę. Wszystkie te artykuły otrzymują kooperatywy w ilościach niewystarczających; sprzedają je zatem tylko członkom kooperatywy, wydzielając im ściśle odpowiednie porcje. Dalej, kooperatywy wykorzystując ogólny brak środków spożywczych, podniosły znacznie wysokość udziałów członków, — które z reguły przed dwoma laty jeszcze wynosiły 5 rubli, a obecnie wynoszą 15 rubli (a już jest mowa o dalszej podwyżce do 20, 40, 50, 75 rubli, zależnie od wysokości płacy danego członka). Wreszcie zniesiono 2% zwroty, do których poprzednio każdy członek kooperatywy miał prawo.
Że zaś w kooperatywach dostaje się tylko pewne minimum towarów, absolutnie nie wystarczające do życia, — zatem resztę musi się kupować w handlach prywatnych, płacąc 2, 3 i 4 razy drożej za wszystko. W ciągu jednego roku ceny soczewicy i fasoli w handlu prywatnym wzrosły pięciokrotnie, cena masła podwoiła się. Robotnik obarczony rodziną nie jest nieraz w stanie zapłacić rozmaite swe udziały w kooperatywach; żona jego nie zawsze ma czas wystawać godzinami w ogonku, na wietrze i trzaskającym mrozie.
W magazynach stale pełno ludzi: ogonki przy ladzie, przy kasie, przy ekspedycji, wszędzie. Wedle zdania dzienników moskiewskich tłómaczy się to zbyt szczupłym personalem: subjekt który mógłby obsłużyć najwyżej 2.000 klientów, obsłużyć musi 5 tysięcy. Jak obliczono, klienci kooperatywy „Komunar“ w Moskwie tracą dziennie na wystawanie w ogonku 11 tysięcy godzin, czyli około 4.000 rubli, licząc wedle przeciętnej normy płac („Prawda“ z 19 grudnia 1928). Robi się tego rodzaju oszczędności, ze szkodą dla konsumentów i dla przepracowanego personalu.
Sklepy prywatne, którym trusty odmówiły sprzedaży swych produktów, przygniatane śrubą podatkową, zmuszone były się likwidować. Wedle „Prawdy“ z 19 grudnia 1928, w ciągu roku 1927-28 zamknięto na całym obszarze Z. S. S. R. nie mniej jak 182.546 sklepów. A ubytku tego kooperatywy nie zdołały dotychczas zastąpić; bardzo im jeszcze daleko do tego.
Kooperatywy często wykazują deficyt. Tak naprzykład kooperatywa moskiewska miała w roku 1927 deficyt w wysokości 234.000 rubli. Płace personalu są niskie, skutkiem czego kradzieże magazynowe są tam na porządku dziennym. Nawet trybunały nie mogą sobie dać z tem rady. Procesy kooperatyw stanowią stałą rubrykę w kronice sądowej.
Mechanizm biurokratyczny kooperatyw spożywczych funkcjonuje ospale, brak mu inicjatywy. Jest to rzeczą powszechnie znaną, że kapitał prywatny rozwija zawsze większą inicjatywę i osiąga znacznie większe i szybsze obroty, niż kapitał współdzielni. Wreszcie i samo utrzymanie całego „aparatu“ musi wpływać na podrożenie cen towaru. Trzeba było silnego nacisku administracyjnego na handel prywatny, właśnie z tego względu, że kooperatywa nie zdołała znieść jego konkurencji. Jest to coś wręcz przeciwnego temu zjawisku, jakie powinno się obserwować przy kooperatywie opartej na zdrowych podstawach, która eliminowałaby handel prywatny na normalnej zupełnie drodze konkurencji. Ten system biurokratyczny stwarza tedy na rynku rodzaj recydywy komunizmu z czasów wojny, z wszystkiemi jego konsekwencjami: Cierpi na tem w pierwszej linji konsument, — rynek rozdwaja się na handel legalny (kooperatywy i handel prywatny) oraz na handel nielegalny (handel pokątny i spekulacja). Handel prywatny staje się po części automatycznie nielegalnym, drobny kapitalista bowiem trzymający jakiś sklepik w mieście nie ostałby się w rzeczywistości dłużej jak dwa tygodnie, gdyby od czasu do czasu nie pozwolił sobie na jakieś przekroczenie czy obejście ustawy, regulaminów i dekretów. Więc choć ma legalny patent, jest faktycznie potrochu i spekulantem.
Jakie są bezpośrednie przyczyny tego zła? Niechaj nam odpowie na to „Prawda“ z 13 stycznia 1929:
„Skandaliczne afery kooperatyw w Saratowie i w Stalingradzie, nepotyzm panoszący się w kooperatywie w Rostowie nad Donem, napływające do nas ze wszystkich stron kraju setki informacyj o nadużyciach, roztrwanianiu pieniędzy i wypaczaniu polityki partyjnej w kooperatywach wiejskich, — to wszystko zmusza nas do postawienia kategorycznego żądania przeprowadzenia „czystki“ w kooperatywach. Biura kooperatyw są niesłychanie zaśmiecone, a kontrola w nich zupełnie niedostateczna...“
A „Życie ekonomiczne“ z dnia 4 stycznia pisze:
„Należy wytknąć zbyt wysokie koszty handlowe zarówno organów państwowych jak i kooperatyw. Wynikiem tego jest zbyt wielka różnica między ceną kupna a ceną sprzedaży. Różnica ta — w stosunku do przedwojennej — wyższą jest o 93 proc. przy zbożu, 130% przy jajach, 123% przy maśle...“
W każdym sklepie współdzielczym widnieją małe wywieszki tej treści: „Kooperatyści! wy jesteście panami tego magazynu, kontrolujcie jego działalność, proponujcie ulepszenia jakie należałoby wprowadzić“. Doskonale! Ten kooperatysta jest również wyborcą do sowietów, a niejednokrotnie i członkiem partji komunistycznej. Nie pragnie zapewne nic więcej, jak wypełniać swe obowiązki i korzystać z przysługujących mu uprawnień. Ale spróbuj z nim pomówić o tem: odpowie ci, że cała maszyna jest za ciężka, że nikt na to nic nie poradzi, że ktoby próbował zanadto krytykować, może się narazić na różne niemiłe historje, na miano kontr-rewolucjonisty i t. p. Jeśli nie jest członkiem partji, doda z rezygnacją: „My tam nic zrobić nie możemy, bo wszystko jest w ręku komunistów“. A jeśli jest komunistą, powie ci może: „Próbowałem walczyć, ale to się mogło źle dla mnie skończyć...“
Prowadzenie kooperatyw, podobnie jak i przemysłu i wszelkich trybów machiny rządowej może być naprawdę ulepszone tylko pod warunkiem pewnego rodzaju nawrotu do demokracji robotniczej, to jest w pierwszym rzędzie pod warunkiem uzdrowienia stosunków w łonie samej partji.



Klasa robotnicza

Klasa robotnicza w Rosji nie prędko jeszcze doczeka tej chwili, kiedy ziarno zasiane przez nią podczas rewolucji zacznie wydawać owoce; trzeba na to jeszcze dużo czasu i pracy. Trzeba też rozprawić się przedtem ostatecznie z tymi wszystkimi, którzy chcieliby pozbawić ją owoców dotychczasowych zwycięstw.
Chcąc ocenić obecną sytuację klasy robotniczej w Rosji należy przypomnieć sobie, jak ta sytuacja wyglądała przed dwunastu laty, za dawnych rządów. Robotnicy nie mieli żadnych praw politycznych; ubezpieczenia społeczne nie istniały wówczas zupełne, a legislatura pracy znajdowała się zaledwie w zarodku. Pracowano po dziesięć godzin dziennie, a nieraz i dłużej. Celem uzyskania lepszych warunków pracy trzeba było staczać ciężkie walki. Strejki, syndykaty, traktowane były jako coś nielegalnego. Zamykano do więzienia lub skazywano na wygnanie każdego robotnika podejrzewanego o przekonania socjalistyczne. Wśród spodlonego proletarjatu roboczego, złożonego przeważnie z analfabetów, gnieżdżącego się po piwnicach lub w cuchnących koszarach, szerzyło się pijaństwo.
Trzeba patrzeć pod tym kątem widzenia, aby zdać sobie sprawę i ocenić cały ogrom zwycięstwa proletarjatu, który dziś stał się klasą rządzącą, narzucił swą socjalistyczną ideologję całemu społeczeństwu, wkroczył do wszystkich szkół i uniwersytetów, stworzył nowy system nauki. Również i pod względem materjalnym widzimy na ogół ogromną poprawę, mimo wszelkich trudności, jakie rząd obecny ma do zwalczenia. Poprawa ta wyraża się w następujących rzeczach: wyższe płace, budowa mieszkań robotniczych, ośmio- lub siedmio-godzinny dzień pracy, rozliczne ubezpieczenia społeczne (od wypadków, bezrobocia, choroby), emerytury.
Robi się wszystko możliwe, aby zapewnić każdemu robotnikowi corocznie dwutygodniowy lub miesięczny pobyt w domach wypoczynkowych; urlopy płatne są bezwzględnie obowiązkowe. Robotnik korzysta z dużych zniżek w teatrach i kinach. Ilość klubów robotniczych, żłóbków, ogródków dziecięcych, bibljotek wzrasta z każdym rokiem.
Ale mimo to, — jakże ogromnie dużo pozostaje jeszcze do zrobienia!
Płace robotników przekroczyły już, zdaje się, poziom przedwojenny; koszty utrzymania jednak są obecnie znacznie (bo prawie 2½ raza) wyższe, niż w roku 1913.
Urzędowy rocznik statystyczny za rok 1927 podaje następujące daty o sytuacji klasy robotniczej:
Przeciętna płaca miesięczna robotnika we wszystkich gałęziach przemysłu: w roku 1923 — 35 rbl. 30, w roku 1926/27 — 59 rbl. 92. Wzrost jest widoczny. Ale w przeliczeniu na ruble z roku 1913, płaca ta nie wynosi więcej jak 31 rbl. 48. Nominalnie tedy płaca poszło w górę, ale na pewno nie w tym stosunku, co koszty utrzymania i mieszkania (podwyższane czterokrotnie w ciągu 3 lat), tak, że faktycznie, od chwili wybuchu kryzysu zbożowego, płace raczej się obniżyły. Urzędnik pobiera przeciętnie wyższą płacę niż robotnik, — choć co prawda cała masa drobnych funkcjonarjuszy wynagradzaną jest gorzej, niż robotnik wykwalifikowany.
We większych centrach płace są wyższe, niż na prowincji. Robotnik kwalifikowany zarabia w Moskwie czy w Leningradzie faktycznie jakie sto rubli miesięcznie, niekwalifikowany jakieś 30 rubli.
Przeciętna płaca robotnika wiejskiego waha się od 10 do 35 rubli-czerwońców miesięcznie. Dzień pracy takiego robotnika w rzeczywistości nie jest ograniczony.
Bezrobocie. Nie mam pod ręką najświeższej statystyki, ale mimo nieustannego rozwoju przemysłu, bezrobocie w ciągu ostatnich lat wzrosło. Oto kilka cyfr ilustrujących wzrost bezrobocia, na podstawie zapisków, prowadzonych przez 256 giełd pracy od września 1925 do grudnia 1926: ilość bezrobotnych zwiększyła się w tym okresie czasu z 920.409 na 1,310.418. Cyfry te rosną stale, z miesiąca na miesiąc, co starają się tłumaczyć napływem wieśniaków do miast, w poszukiwaniu za pracą. Z początkiem roku 1928 bezrobotni doprowadzeni do rozpaczy szykanami biurokratycznemi i rozmaitemi brzydkiemi aferami (urzędnicy pobierali opłatę w naturze od każdej robotnicy, która chciała dostać zajęcie) zniszczyli i splądrowali giełdy pracy w Leningradzie i w Moskwie.
Syndykaty są bogate i potężne. Aktywa ich wyrażają się w miljonach. Budują sobie one piękne domy, zwołują kongresy, na które zjeżdżają się delegaci ze wszystkich zakątków państwa, wydają czasopisma. To jedna strona medalu. Niestety jednak — odwrotna strona wygląda zupełnie inaczej. Syndykaty te zamieniły się w olbrzymie instytucje biurokratyczne, prowadzone przez całe falangi urzędników. Robotnik zsyndykalizowany, jednostka gubi się poprostu wśród tych miljonów ludzi zarejestrowanych, wśród tych eleganckich biur, do których rzadko tylko zagląda. Corocznie na kongresach zapadają uchwały co do „zbliżenia organizacyj syndykalnych do masy robotniczej“; ale zdaje mi się, że faktycznie zbliżenie takie dotąd nie nastąpiło.
Wspominałem o ekscesach bezrobotnych na giełdach pracy. W Moskwie ekscesy te były dziełem przedewszystkiem sezonowych robotników budowlanych. I jakże się im dziwić, skoro przypomnimy sobie budującą historję o „Kabukach“, opisaną przez dzienniki moskiewskie?
Oto Komitet Syndykatu Budowlanego w Moskwie, utworzył rodzaj stowarzyszenia wesołych zuchów pod nazwą Kabuki.
„Systematyczne pijaństwo, rozpusta, trwonienie pieniędzy publicznych, sprzeniewierzenie, nadużycie władzy“, — oto litanja drobnych grzeszków, jakie zarzuciła im komisja kontrolująca partji w swej rezolucji, opublikowanej dnia 6 stycznia. Jednych wyrzucono za to z partji, inni dostali naganę. Wypadek wyjątkowy? Już to samo daje dużo do myślenia, że coś podobnego mogło się zdarzyć właśnie w Moskwie. Ale centralny organ Syndykatów cytuje nieustannie podobne wypadki. Wystarczy pomówić chwilkę z pierwszym lepszym członkiem którego Syndykatu, aby się przekonać, z jaką niechęcią wszyscy się do Syndykatów odnoszą.
Nie ulega kwestji, że również i Syndykaty sowieckie potrzebują uzdrowienia, — co jednak nastąpić może dopiero wówczas, o ile sama partja kierująca potrafi przeprowadzić w swem łonie konieczne reformy.
W roku 1926 korzystało z dobrodziejstwa ubezpieczeń społecznych ogółem 8 miljonów 799 tysięcy funkcjonariuszy, urzędników i robotników. Obecnie cyfra ta przekroczyła już napewno dziewięć miljonów.
Robotnik odczuwa bardzo boleśnie kryzys mieszkaniowy. Nowobudowane domy zaledwie starczą na pomieszczenie nowego proletarjatu. „W barakach kopalni i fabryki Mokiejewka szyby są powybijane, dachy dziurawe, ściany popękane. Niema tam ani umywalni, ani stołków... Analogiczne wypadki trafiają się często... Podobne baraki istnieją naprzykład i w Iwanowo-Wozneseńsku...“ pisze „Prawda“ z dnia 23 września 1928. Wszędzie brakuje łazienek, szkół, bibljotek.
Fatalne warunki mieszkaniowe, brak zdrowych rozrywek, dostępnych szerokim masom, — o to wszystko rządy carskie zupełnie nie dbały. Dziś istnieją coprawda kluby, ale jest ich za mało, a zorganizowane są zanadto biurokratycznie: można tam poprostu umrzeć z nudów wśród portretów leaderów i moralnych sentencyj. Brakuje tych małych kawiarenek czy knajpek, jakie widzimy na Zachodzie, — gdzieby można przeczytać gazetę, pogadać ze znajomymi, zagrać partyjkę i t. p... A skutkiem tego szerzy się pijaństwo. Wedle urzędowej statystyki konsumcja alkoholu na głowę wynosiła w roku 1924—1926 tylko 0,6 butelki, w roku 1926—1927 natomiast 4,3 butelki, — wzrosła zatem w ciągu dwóch lat siedmiokrotnie! Wreszcie dzięki energicznej kampanji opozycji z Trockim na czele, uświadomiono sobie grożące niebezpieczeństwo, ograniczono produkcję alkoholu i podwyższono cenę wódki.
Niskie płace, haniebne warunki mieszkaniowe, ignorancja i alkoholizm, wywołały w następstwie wzrost antysemityzmu, szerzącego się nawet w łonie samej partji: „Pewna robotnica żydówka prześladowaną była i poniewieraną przez całe miesiące, na oczach 700 robotników, przez komitet robotniczy i przez różne organizacje“ (przemówienie Cikona na VIII Kongresie Syndykatów). „W pewnej fabryce w Kostromie, robotnicy żydzi narażeni byli na nieustanne prześladowania i ze wstydem musimy powiedzieć, że brali w tem udział również i funkcjonarjusze Syndykatów oraz Komsomolcy...“ „W pewnem przedsiębiorstwie w Mińsku, urządzono prawdziwy pogrom...“ (przemówienie Grigorjewa na tymże Kongresie).
Jakież z tego wnioski?
Że dziedzictwo przeszłości cięży bardzo na dzisiejszej Rosji, że pozbyć się go i eliminować można tylko nieustępliwym, rozumnym wysiłkiem wszystkich najbardziej uświadomionych ludzi z klasy robotniczej; że ludzie ci powinni mieć się na baczności przed swoimi najbliższymi towarzyszami klasowymi, o mentalności nieraz zacofanej i skoncentrować wszystkie swe siły w partji komunistycznej, ich głównej i istotnej organizacji; że dyktatura proletarjatu winna być mocną i nieugiętą, upadek jej bowiem byłby straszliwą klęską dla tego proletarjatu, który dopiero zaczyna zaledwie wydobywać się z ciemności na światło dzienne.
I cóż jeszcze?

Że trzeba dyktaturę proletarjatu oczyścić z tego trądu biurokratycznego, jeżeli chce się szybciej poprawić sytuację materjalną robotnika i zwiększyć jego płace; że jest wielkim błędem i to błędem niebezpiecznym, jeżeli — jak to się dzieje w ostatnich latach, — obniża się pod rozmaitemi postaciami efektywne pobory robotnika (zwiększone koszty utrzymania, mieszkania i t. p.) że wreszcie trzeba zwracać baczniejszą uwagę na repartycję dochodów w całem społeczeństwie, gdyż wytwarza się tam nowa kasta drobnej burżuazji, której dobrobyt kontrastuje wymownie z ciężką sytuacją pracowników fizycznych.

Sowiety

Ale, odpowie mi kto może, robotnik może przecież reagować sam w odpowiedni sposób. On przecież ma głos decydujący we wszystkich Sowietach?
Z optymistycznego punktu widzenia biurokracji, Unja sowiecka jest najbardziej demokratycznem państwem na świecie, gdyż w wyborach do Sowietów bierze udział przeszło 60 miljonów wyborców. Wybory te odbyły się ostatnio w styczniu zeszłego roku. W centrach przemysłowych na zgromadzenia wyborcze robotnicy szli w pochodach, z rozwiniętemi sztandarami, z muzyką na czele. Wybory bowiem odbywały się w dzień roboczy, a czas stracony na głosowanie liczył się robotnikom zupełnie tak samo jak godziny pracy. Dyscyplina partyjna nie pozwalała zatem robotnikowi uchylać się od spełnienia tego obywatelskiego obowiązku. Toteż dzienniki rejestrowały z zadowoleniem fakt, że w wielu miejscowościach wszyscy wyborcy bez wyjątku (pełne sto procent) brali udział w głosowaniu. Głosuje się przez podniesienie rąk; wszystkie kandydatury komunistów (najmniej siedmiu na dziesięć mandatów) oraz bezpartyjnych były poprzednio omawiane wyczerpująco na zebraniach komórek partyjnych. W większości wypadków też przechodzą one przy wyborach bez żadnych zmian. Wyborca, któremu one mogą się nie podobać, nie ma zgoła ochoty popadać w konflikt z organizacją partyjną fabryki w której pracuje, wiedząc dobrze, że gdyby głosował contra choćby tylko dla demonstracji, będą na niego krzywo patrzeć, co w czasach bezrobocia może mu się dać bardzo niemiło we znaki. W tych warunkach wybory z zasady nie stoją prawie nigdy w sprzeczności z reżimem biurokratycznym. Wedle konstytucji wyborcy mają prawo odwołać swoich wybranych delegatów, o ile są z nich niezadowoleni. Ale w ostatnich latach nigdy prawie wyborcy z prawa tego nie korzystali, — nawet w takich skandalicznych wypadkach, jakie zdarzały się w Artemowsku, w Smoleńsku czy na Krymie. Natomiast organy kierujące robiły użytek z tego prawa, aby z Komitetu egzekutywnego sowietów wykluczyć przywódców opozycji.
Masy robotnicze w Sowietach nie mogą zatem występować przeciw biurokracji nawet wówczas, gdy przybiera ona wręcz potworne formy, lub gdy znajduje ona swój wyraz w ropiących wrzodach, które prędzej czy później musi się wypalać do żywego. Zaraz to udowodnimy.
Afera w Smoleńsku. Z wiosną roku 1928, cały szereg pospolitych zbrodni — kradzieży, roztrwonienia grosza publicznego, morderstw, — wyjawił zupełną zgniliznę moralną wszystkich władz sowieckich i komunistycznych, zarówno w mieście jak i na całej prowincji. Milicja miejska pracowała wspólnie z bandytami. Urząd Komisarjatu skarbowego stał się pepinjerą zwolenników dawnego reżimu, robiących interesy na własny rachunek. Zarządy fabryk były tak zdemoralizowane, iż żadna robotnica nie mogła otrzymać pracy, o ile nie chciała być powolną zachciankom swych przełożonych. Komunistyczni przywódcy Komitetu egzekutywnego sowietów i komitetu partji oddawali się hulankom i rozpuście; po wsiach bratali się z kułakami. Wszystkie te fakty opublikowała „Prawda“, w maju 1928. Dopiero delegaci przybyli z Moskwy przeprowadzili z pomocą robotników gruntowną czystkę całej organizacji komunistycznej w Smoleńsku. Smoleńscy delegaci do Centralnego Komitetu egzekutywnego Sowietów zostali napędzeni; kilku łotrów rozstrzelano.
Afera na Krymie. Z początkiem roku 1928 przewodniczący Centralnego Komitetu egzekutywnego Sowietów Republiki Tatarów na Krymie, Weli Ibrahimow[11], został rozstrzelany razem ze swym spólnikiem, jako winien zbrodni morderstwa i całego szeregu innych zbrodni. Ów Ibrahimow, jak się pokazuje, nie był jednak wyjątkiem. — Oto „Prawda“ z dnia 11 sierpnia 1928 pisze w tej materji co następuje: „Organizacja partyjna na Krymie ani nie kierowała się zasadami demokratycznemi, ani też nie potrafiła się zdobyć na jakikolwiek samokrytycyzm bolszewicki. Dlatego też i tylko dzięki temu pospolity zbrodniarz otoczony grupą awanturników tego samego pokroju, mógł tak długo utrzymywać się na czele Komitetu egzekutywnego na Krymie. Dlatego nikt nie mógł na miejscu reagować należycie przeciw zalaniu administracji sowieckiej przez elementy, nie mające z klasą robotniczą nic wspólnego“.
Afera w Artemowsku (dzienniki z lutego 1928). Przewodniczący Trybunału i naczelnik milicji, obaj kompletnie pijani, gwałcą młodą kobietę, która nazajutrz odbiera sobie życie. Lekarz przywołany dla stwierdzenia śmierci nie chce w protokole zanotować przyczyny samobójstwa, aby się nie narazić... Sędzia śledczy, któremu powierzono tę sprawę, odkłada ją do aktów... Miejscowy dziennik odmawia o całej historji jakiejkolwiek wzmianki... Lokalny Komitet partyjny nie chce się sprawą tą zająć... Wrzód pękł nareszcie tylko dzięki temu, że echa tej sprawy doszły do Charkowa. Wówczas dopiero skonstatowano, że cała administracja, milicja, prasa, sąd, komitet partyjny, były zupełnie zgangrenowane.
Czyliż podobne skandale byłyby możliwe, gdyby istniało choć pewne minimum demokracji robotniczej?
Ba, — kiedy faktycznie wszystkie władze lokalne desygnuje prowincjonalny Komitet partyjny; a jeżeli ten Komitet sam jest chory, łatwo zgadnąć, jaka się wytwarza sytuacja. Owi zbrodniarze z Artemowska, przewodniczący trybunału i naczelnik milicji, należeli do partji. Należał do partji i sędzia śledczy, który odłożył sprawę do aktów, i redaktorzy dziennika, którzy nie chcieli o tem pisać. Robotnik czy obywatel, któryby chciał protestować przeciw podobnym nadużyciom, miałby przeciw sobie wszystkie władze lokalne i prasę w dodatku.
Zobaczymy później, gdy będzie mowa o partji, że choroba ta sięga bardzo głęboko i bardzo jest rozpowszechniona.
I czyż można się wobec tego dziwić, że z reguły robotnicy nie znają nawet nazwisk tych członków Sowietów, których oni sami „wybrali“ jako swoich „reprezentantów“? Czy można się dziwić, że np. w takiem Kokand (Turkiestan) trzy czwarte Sowietu poprostu gdzieś się ulotniło, jak zaczarowane? Wybrano do Sowietu 450 członków, ale lista wybranych zagubiła się. Apelowano do wybranych zapomocą dzienników, aby się sami zgłosili; na apel ten odpowiedziało zaledwie stu sześćdziesięciu, — a ledwo połowa, z tej ilości wzięła udział w pierwszem posiedzeniu Sowietu...
Co prawda, Sowiet zbiera się dość rzadko. Jest to za wielka machina, a członkowie jego są nieraz zbyt niefortunnie dobrani, by mogli naprawdę aktywnie obradować. Regularnie zatwierdzają sprawozdania swych kierowników, formalnie wybranych, faktycznie jednak desygnowanych przez Komitet partji. Komisje jego mogą wypełniać pewne prace administracyjne w lokalnym zakresie. Działalność jednak poszczególnego, zwyczajnego członka Sowietu jest na ogół bardzo nieznaczna. O ile nie jest członkiem partji, musi w kwestjach ogólnych aprobować poprostu propozycje partji. Jako członek partji mógłby ostatecznie w łonie frakcji komunistycznej dyskutować nad rezolucjami, które mają być przedłożone Sowietowi, — ale najczęściej lęka się, aby nie popadł w konflikt ze swymi przywódcami; w samym Sowiecie nie może zabrać głosu, o ile nie zostanie desygnowany przez biuro frakcji komunistycznej, a więc przez swoich przełożonych...
Mówi się często w Z. S. S. R. o „tchnięciu nowego ducha“ w Sowiety, które widocznie zupełnie osłabły znacznie w swej działalności. Mojem zdaniem, potrzebują one rzeczywiście takiej kuracji ożywiającej. Ale jakież polecić na to lekarstwa?
Przedewszystkiem wyeliminujmy głosowanie tajne, proponowane przez menszewików i innych krytyków, może i w najlepszej intencji, ale bez gruntownego zastanowienia. Dojdzie się i do tego, niewątpliwie, ale chyba później. Dopóki Z. S. S. R. będzie narażony na tyle wrogich ataków z zewnątrz i tyle trudności wewnętrznych, tajne głosowanie stałoby się snadnie igraszką elementów najbardziej zacofanych wśród klasy robotniczej. Lepiej przypominać zatem pracownikom uświadomionym o ich prawach i obowiązkach, przedewszystkiem zaś o tem, że mają prawo i obowiązek mówić głośno i jasno we wszystkich swoich instytucjach. Ale na to trzeba im w jakiś sposób zabezpieczyć realnie te ich prawa, a więc zagwarantować członkom Sowietu nietykalność, — uniezależnić ich od jurysdykcji administracyjnej, to jest od jurysdykcji G. P. U. Członkowie Sowietów powinni podlegać jurysdykcji zwykłych sądów, obradujących publicznie, z dopuszczeniem obrońców.
Wreszcie trzebaby każdemu pracownikowi dać gwarancję, że nie będzie narażony na żadne szykany ekonomiczne z tego powodu, iż zrobił użytek ze swych praw obywatelskich.
Sowiety powinny składać się z mniejszej ilości ludzi, ale zato staranniej dobranych. W gruncie rzeczy nie byłoby to wszystko niczem innem, jak nawrotem do sowieckiej konstytucji.
Ale nie w tem sedno rzeczy. Nadewszystko i przedewszystkiem należałoby uzdrowić wewnętrzną atmosferę partji, zreorganizować ją w duchu naprawdę demokratycznym, któryby stamtąd promieniował na Sowiety. Bo właśnie ta partja rewolucyjnego proletarjatu sprawuje dziś rządy dyktatorskie poprzez Sowiety. Bo właśnie ta partja komunistyczna, — zorganizowana awangarda klasy robotniczej, — ma obowiązek prowadzić pracowników ku ich demokracji.



Pojedynek opozycji i sfer kierujących

Przyjechałem do Sowietów w październiku 1927, w chwili gdy trwająca od lat już walka między Stalinem a Trockim rozgorzała w najlepsze. A kiedy w piętnaście miesięcy później wyjeżdżałem z Rosji, walka nie była jeszcze skończona. Poprzednio toczyła się ona jawnie, — obecnie stała się podziemną. Partja komunistyczna stoi w przededniu świeżego kryzysu.
Rok 1923, trzeci rok „nepu“, pokoju i odbudowy przemysłu, zaznaczył się upadkiem rewolucji niemieckiej i przesileniem w łonie partji, osłabionej w swym rozwoju skutkiem śmierci Lenina. Duży odłam, ze starymi bolszewikami na czele, domagał się zdemokratyzowania wewnętrznego reżimu partji. Należało — ich zdaniem — „zdemilitaryzować“ partję, skoro wojna domowa się skończyła. Trocki głosił odważnie „nowy kurs“, mający zaradzić zbiurokratyzowaniu i zastojowi umysłowemu, mający zrobić miejsce dla młodych. W tym duchu też powziął Centralny Komitet jednomyślnie liczne rezolucje. Ale kiedy Trocki w „Prawdzie“ zaczął upominać się o wprowadzenie tych rezolucyj w życie, wówczas rozpętała się przeciw niemu odrazu gwałtowna kampanja. Zarzucono mu, że dyskredytuje Komitet Centralny, że zagraża jedności partji, że chce naruszyć podstawowe fundamenty bolszewizmu. Młodzież szkół średnich i wyższych stanęła z entuzjazmem po stronie Trockiego. Zaczęła się energiczna czystka, wyrzucanie młodzieży z uniwersytetów; setki członków partji zesłano na prowincję. Tak oto wyglądała ta tak zwana dyskusja w roku 1923...
Trzeba było jednak skończyć raz z tą olbrzymią popularnością Trockiego, w którym kraj cały i partja widzieli następcę Lenina, którego każde słowo, każde pismo zawierało treść zadziwiająco bogatą, którego każde pojawienie się na placu Czerwonym witane było burzą oklasków. Za pretekst posłużyła przedmowa Trockiego do III tomu jego dzieła „Nauki październikowe“. Trocki pozwolił sobie przypomnieć, że w r. 1917 Lenin, z nim razem, zmuszeni byli, w imię zwycięstwa rewolucji, zwalczać tendencje prawicy, która sprzeciwiła się objęciu władzy przez partję, a do której to prawicy należeli Zinowiew, Kamieniew, Rykow i Nogin[12]. Jakkolwiek był to fakt znany i stwierdzony niewątpliwie przez szereg dokumentów, w szczególności przez pisma samego Lenina, — podniesiono krzyk, że Trocki fałszuje historję i rzuca oszczerstwa.
Trocki musiał złożyć przewodnictwo Rady rewolucyjnej czerwonej armji. Sekretarz jego, Glasman, bohater z wojny domowej, wykluczony z partji pod błahym pretekstem, popełnił samobójstwo. Nie był to jedyny wypadek samobójstwa wśród opozycjonistów. Trocki przyjął bez szemrania uchwałę partji, karnie jak żołnierz (jak się wyraził), — ale nie wyrzekł się ani na włos swoich przekonań. Tak wyglądała owa „dyskusja“ w roku 1924... W międzyczasie pod rozmaitemi pretekstami wykluczono też z komunistycznej międzynarodówki komunistów podejrzanych o sympatyzowanie z Trockim.
W roku 1925 stosunki między Zinowiewem a Stalinem stają się naprężone. Ten ostatni próbuje zbliżyć się do Trockiego, który nie zabiera publicznie głosu, natomiast publikuje szereg doskonałych dzieł: „Europa i Ameryka“, „Dokąd zmierza Anglja?“, „O jakości produkcji“, „Ku kapitalizmowi czy ku socjalizmowi?“ — Jest mowa o jego powrocie do władzy. Ale Trocki głosi politykę uprzemysłowienia, która napotyka na cały szereg przeszkód i trudności.
Z początkiem roku 1926, na XIV kongresie partji, wybucha nagle nowe przesilenie, skutkiem zerwania Stalina z Zinowiewem, czyli skutkiem konfliktu między organizacjami Leningradu i Moskwy. Zinowiew zwraca publicznie uwagę na niebezpieczeństwo grożące ze strony kułaków i reżimu biurokratycznego, przez niego samego stworzonego. Stalin i Bucharin oskarżają Zinowiewa i Kamieniewa, że z ich winy nieudała się akcja magazynowania zboża, że oni to domagali się wykluczenia Trockiego, że oni zapoznali znaczenie średniego włościaństwa. Organizacja leningradzka ulega rozbiciu; członków jej setkami całemi zesyła się na prowincję. Zwycięstwo to zawdzięcza Stalin swej cierpliwej przez lata całe prowadzonej pracy, którą on sam kierował wykorzystując swe prerogatywy generalnego sekretarza partji i obsadzając pomału swymi ludźmi wszystkie kierujące stanowiska w organizacjach lokalnych.
Zinowiew ma, bez wątpienia, ciężką przeszłość za sobą, ale w tem co mówi ma zupełną rację. Z drugiej strony jego sojusz z Trockim, którego poprzednio prześladował, rozwiewa decydująco legendę o „trockiźmie“, jako o antytezie „leninizmu“. Tegoż samego zdania są też i starzy opozycjoniści z r. 1923. Tymczasem zarząd partji popełnia dalsze błędy; rewolucja chińska stawia przed nimi bardzo ciężkie problemy. Opozycjoniści z roku 1923 (Trocki, Radek[13], Preobrażeńskij[14]) i opozycjoniści leningradcy (Zinowiew, Kamieniew) zawierają sojusz. Na pamiętnem posiedzeniu Komitetu centralnego Zinowiew przyznaje, że jego przeciwnicy z roku 1923 mieli słuszność w punkcie zasadniczym, że „trockizm“ nie jest niczem więcej jak niezdarnie sfabrykowaną legendą, że istnieje tajny komitet siedmiu, celem kierowania kampanją przeciw Trockiemu... Posiedzenie to zakończyło się wśród straszliwego tumultu. Od tej chwili walka między opozycją a kierownikami partji stała się niesłychanie zaciętą. Przechodzić wszystkie jej perypetje jest rzeczą niemożliwą.
Spróbujmy raczej sprecyzować platformę opozycji.
Opozycja utrzymuje, że kułak, „nepman“ i biurokrata — jednem słowem cała wytwarzająca się nowa burżuazja, — stanowi groźne i wzmagające się ustawicznie niebezpieczeństwo; że położenie materjalne i polityczne klasy robotniczej wciąż się pogarsza. Wytyka chorobę biurokracji, szerzącą się wśród partji i w komunistycznej międzynarodówce, wytyka presję wywieraną przez biura na wszystkich członków partji, wytyka korupcję w szeregach partji i domaga się nawrotu do wewnętrznej demokracji, „jak za czasów Lenina“.
Demaskuje nadmierne ambicje Stalina, który chce swych osobistych przeciwników odsunąć od kierownictwa partji. Domaga się opublikowania i wprowadzenia w czyn testamentu Lenina, to jest jednego z ostatnich orędzi Lenina do kierownictwa partji, w którem to orędziu Lenin poleca odebrać Stalinowi prowadzenie generalnego Sekretarjatu i oświadcza, że uważa Trockiego za jednego z najlepszych przywódców partji.
Zbija optymistyczne twierdzenia sfer oficjalnych, jakoby sytuacja ekonomiczna stale się polepszała, jakoby wieś skłaniała się spokojnie ku socjalizmowi. Dopomina się bardziej aktywnej polityki uprzemysłowienia kraju.
Opozycja nie ma prawa ani odezwać się głośno, ani pisać. Członków jej przenosi się z miejsca na miejsce, pozbawia pracy (czyli naraża na śmierć głodową), wyklucza. To się praktykuje stale. Cała prasa co dnia oskarża opozycję o zdradę, o przekonania socjalno-demokratyczne, o najgorsze zbrodnie. Oskarża się ją o szerzenie defetyzmu podczas wojny. Nieraz imputuje się opozycjonistom coś wręcz przeciwnego temu, co faktycznie mówili, — a ewentualnych sprostowań dzienniki nie zamieszczają. W jesieni r. 1928, przed XV Kongresem partji, walka jeszcze się zaostrza.
Wedle statutów należy w przeddzień Kongresu, na miesiąc lub dwa naprzód, zwołać wszystkich członków partji, celem przestudjowania i przeprowadzenia dyskusji nad ogólną polityką partji. Biuro polityczne, — z którego na gwałt wykluczono Trockiego, Kamieniewa i Zinowiewa, — decyduje, że będzie się dyskutować jedynie nad tezami przez to biuro przedłożonemi. Trzynastu członków Komitetu centralnego — i to ludzie wybitni, — staje wobec Kongresu na platformie opozycji. Stalin oświadcza, że jest to platforma kontr-rewolucyjna, zabraniając ogłoszenia, rozpowszechniania, a nawet odczytania tej deklaracji. Wówczas oponenci postanawiają odwołać się do partji zapomocą swych własnych środków. Publikują swe dokumenty, posługując się maszynami do pisania. G. P. U. interwenjuje, konfiskuje te pisma. Prasa trąbi po świecie, że opozycja zakłada w Z. S. S. R. tajne drukarnie, co jest fałszem, bo przecież maszyna do pisania nie jest jeszcze drukarnią. Opozycja manifestuje 7 listopada, z okazji uroczystości Dziesięciolecia rewolucji październikowej: przygotowane zawczasu bojówki komunistyczne wygwizdują oponentów a czasem ich nawet mordują. W Moskwie na placu Czerwonym, zamordowano dwóch ludzi, którzy rozwinęli plakat z napisem „Pamiętajcie o testamencie Lenina“. Mieszkanie opozycjonisty Smilgi, który wystawił na balkonie portrety Lenina i Trockiego, zostało splądrowane do szczętu: potargano nawet portret Lenina... Trocki, Zinowiew i Radek organizują zebrania członków partji w mieszkaniach robotników. Komitet centralny, zaalarmowany powodzeniem tych zebrań, upoważnia „robotników“ do rozbijania takich zebrań przemocą. Jest to wyraźna zachęta do gwałtów ulicznych, z pełną gwarancją bezkarności.
Człowiek, który brał udział w r. 1918 w rokowaniach pokojowych w Brześciu litewskim, pierwszy ambasador Sowietów w Pekinie i w Tokio, Joffe, chory, mając uniemożliwione leczenie się, pali sobie w łeb w Moskwie, protestując jeszcze przed śmiercią przeciw wykluczeniu z partji Trockiego i Zinowiewa. Jego ostatni list do Trockiego, to naprawdę wzruszający testament polityczny. Za zwłokami jego szło przeszło miljon ludzi przez całą Moskwę.
Tymczasem zaczynają krążyć dziwne wieści: przywódców opozycji oskarża się o spisek i o porozumienie z biało-gwardzistami. Mówi się o jakimś byłym oficerze armji Wrangla, który w rzeczywistości okazuje się ajentem G. P. U.
XV Kongres zbiera się w tej atmosferze represyj, — opozycjonistów wyklucza się całemi grupami (w Leningradzie naraz 39 robotników), — w partji sroży się terror. Jasną jest rzeczą, że na konferencjach regjonalnych opozycjoniści nie zdobyli ani jednego mandatu delegatów. Uchwały Kongresu zapadały jednogłośnie. Jednogłośnie też uchwalono wykluczenie opozycjonistów i tak już zresztą poprzednio przeważnie wykluczonych. Wyrzuca się z partji każdego, kto nie aprobuje bez zastrzeżeń wszystkich uchwał. Oświadcza się, że nie dość jest poddać się uchwałom Kongresu, lecz że opozycja musi wyrzec się publicznie swych przekonań. Zinowiew i Kamieniew i na to się godzą, ale mimo to na sześć miesięcy zostają usunięci z partji. I już na drugi tydzień rozpoczynają się deportacje.
Mijają miesiące, przychodzi kryzys zbożowy, wybuchają głośne skandale, Stalin przejmuje niemal dosłownie pewne części programu opozycji.
Walka z kułakami! Kampania autokrytycyzmu w łonie samej partji! Wałka z biurokracją! Upływa znów parę miesięcy, a Stalin podejmuje szeroko zakrojoną walkę ze „zdecydowanie oportunistyczną prawicą w partji“. Usuwa się kierowników organizacji w Moskwie. Mówi się dużo o oportunizmie Bucharina. Ale prawica milczy uparcie, o ile nie przyłącza się jawnie do kampanji przeciw... prawicy!
Oto jak dziś sprawy stoją.
Dojrzewa nowy kryzys.



Zdławienie „trockizmu“

Zaczęło się to bezpośrednio po XV Kongresie. Wykluczono z partji około 4.000 opozycjonistów. Miljony innych wyrzekły się swych przekonań. Większość wykluczonych utraciła swe dotychczasowe zajęcia. Podczas przeprowadzanych w Moskwie rewizyj, G. P. U. dostała w ręce kopje dwóch listów wysłanych przez przewódców rosyjskiej opozycji do ich towarzyszy komunistycznych we Francji i w Niemczech; w listach tych powiedziane było, że wobec poważnej sytuacji w międzynarodówce komunistycznej byłoby usprawiedliwionem utworzenie międzynarodowej frakcji lewicowej. Opublikowanie tych „senzacyjnych dokumentów“, które w rzeczywistości nie miały w sobie nic senzacyjnego, posłużyło do usprawiedliwienia deportacji trzydziestu najwybitniejszych leaderów opozycji. Trockiego zesłano do Alma-Ata, na granicy Mongolji. Radek, nieposkromiony międzynarodowy agitator, który tułał się po wszystkich więzieniach Europy, zesłany został do Tobolska, gdzie wkrótce powędrował za nim i jego syn. Były komisarz ludowy poczt i telegrafów, stary bolszewik, Smirnow[15], zesłany został nad morze Czarne, do Abkasji.
Przywódcy rewolucji na Uralu, Mraczkowskij[16] i Biełoborodow[17], wrócili w charakterze wygnańców politycznych w te same strony, których niegdyś bronili przed wrogiem.
Jeden z wodzów powstania październikowego w Moskwie, Muralow[18], otrzymał na rezydencję małą mieścinę Tara, w głębi syberyjskich lasów, oddaloną setki wiorst od linji kolejowej. Smilga[19], organizator floty bałtyckiej w roku 1917, utalentowany ekonomista musiał wyjechać aż do Azji centralnej, do miejscowości Narym, dokąd zesyła się czasami spekulantów. Woja Wojowicz[20], młody Serb, znany ze swej działalności wśród międzynarodowej młodzieży komunistycznej, wyjechał, chory, do Archangielska. Grupę Sapronowa[21] potraktowano jeszcze ostrzej: ekonomistę Smirnowa wraz ze żoną zesłano w tundry północnego Uralu, do Berezowa. Z Rakowskim i Preobrażeńskim obeszli się łaskawiej: pierwszego zesłano do Uralska, drugiego do Astrachania.
Opozycja zarządzenia te przyjęła z zimną krwią. W kraju prawie nic o tem wszystkiem nie wiedziano. Wygnańcy poczęli korespondować najpierw między sobą, potem z większemi centrami, na drodze legalnej i nielegalnej. Wkrótce też po wszystkich fabrykach, po wszystkich ośrodkach partji, poczęła krążyć ukradkiem cała masa listów i artykułów. A tymczasem bieg wypadków przekonywał ludność, że opozycja miała rację. Wobec ścigania i prześladowania opozycjoniści organizowali się potajemnie, wydając coraz więcej pism, najczęściej pisanych na maszynach, a później drukowanych, oczywiście nielegalnie, na prymitywnych maszynach drukarskich.
Na VI Kongres międzynarodówki komunistycznej opozycja przesłała swoją odezwę, której treść podano do wiadomości uczestników Kongresu jako dokument tajny. Trocki porobił szereg krytycznych uwag o programie Międzynarodówki, które uważano za stosowne nie podawać do wiadomości uczestników Kongresu. Podczas gdy w partji życie intelektualne zamierało, opozycja podwajała swą aktywność. Trzeba było działać energiczniej.
G. P. U. dokonywała nieustannie coraz to nowych aresztowań, po których następowała deportacja. Z końcem lata ilość zesłańców doszła do czterystu. Drugie tyle opozycjonistów siedziało w więzieniach, czekając swej kolejki.
Tymczasem poczęły krążyć alarmujące wieści na temat Trockiego. Opowiadano o jakimś zamachu na niego, potem znów o drugim zamachu. Nie wiedziano nic pewnego, a ten brak wiadomości przyczyniał się do tem większego zdenerwowania robotników opozycyjnych. Starsza córka Trockiego, Nina Bronstein, umarła w Moskwie na gruźlicę; ojcu nie pozwolono wziąć udziału w pogrzebie. Wreszcie przyszła wiadomość, że Trocki jest dość poważnie chory. Wówczas dopiero grupy opozycyjne zdecydowały się zwrócić z pierwszym apelem do proletarjuszy. W Charkowie, Kijowie, Moskwie, Leningradzie fabryki zarzucono odezwami, w których protestowano przeciw represjom, żądano przyjęcia wykluczonych z powrotem, sanowania samej partji i podjęcia ofenzywy przeciw kułakom, nepmanom i biurokracji.
Odpowiedzią na to były znów setki aresztowań, przeciw czemu znów opozycja podnosiła głośne protesty, piętnując każdy wypadek represji, — o czem jednak dzienniki nie wspominały nigdy ani słówkiem. Można było żyć w Z. S. S. R. i ani nie domyślać się, jaka zacięta walka wre tam między G. P. U., a paru miljonami komunistów zdecydowanych na wszystko, mających za sobą sympatję uświadomionych robotników.
Minął już rok od wybuchu tej walki, a aresztowania i deportacje, tajne odezwy i nielegalne manifestacje nie ustają; mówi się ciągle o wyjątkowych zarządzeniach, o bezlitosnem zdławieniu tej „nowej formy kontr-rewolucji i menszewizmu“. Ten upór i ta żywotność opozycji dowodzą w każdym razie, że przywódcy jej nie byli nigdy „generałami bez wojska“, „garstką intelektualnych pesymistów“, jak ich prasa sowiecka nieraz określała.
Z końcem roku 1928 zaszły wypadki tragiczne, które przyczyniły się do jeszcze większego zaognienia walki. Jeden ze sekretarzy Trockiego, jego współpracownik i powinowaty, Jerzy Wasylewicz Butow, weteran z wojny domowej, zaaresztowany pod hańbiącym zarzutem szpiegostwa, a mając uniemożliwioną obronę, popełnił straszne samobójstwo w jednem z moskiewskich więzień, umierając śmiercią głodową, po 35 czy 50 dniach strajku głodowego. Dzienniki nic o tem nie pisały. W Leningradzie pewien robotnik we fabryce „Czerwony Trójkąt“, niejaki Albert Heinrichson, żonaty, ojciec rodziny, rewolucjonista od roku 1905, aresztowany dnia 21 października, zginął w więzieniu w tajemniczy sposób dnia 31-go. G. P. U. poinformowała jego żonę, że zaszedł tu wypadek apopleksji, później zaś stwierdziła samobójstwo. Na zwłokach widoczne były ślady gwałtu. W Butyrkach, w Moskwie zaszedł szereg incydentów, co do których brak bliższych szczegółów.
Dowiedziano się, że G. P. U. odebrała zesłańcom jakąkolwiek możność korespondowania, odcinając ich od wszelkiego kontaktu z rodzinami i ze światem. W przeddzień XI rocznicy październikowej rewolucji dokonano znów masowych aresztowań w Kijowie, Charkowie, Odessie, Leningradzie, Moskwie. W Kijowie i w Odessie wybuchły gwałtowne manifestacje i demonstracje robotników na ulicach.
Z końcem roku opozycja wzmogła znacznie swą działalność po fabrykach, z okazji odnawiania zbiorowych umów; znać było, że w stosunku do tego co było na początku roku, opozycjoniści stali się o wiele silniejsi. Przesilenie ekonomiczne zaostrzało się niemal z dnia na dzień; spoistość partji, choć na oko utrzymana, podminowana była walką wewnętrzną Stalina z prawicą. W tej sytuacji postanowiono skończyć ostatecznie i raz na zawsze z opozycją. Od końca grudnia do połowy stycznia w samej Moskwie dokonano trzystu aresztowań. Szeptano sobie na ucho, że Trocki nagle zniknął, wywieziony z Alma-Ata. Rozeszły się pogłoski, że został skazany na wygnanie i w ścisłej tajemnicy wywieziony do Turcji. Prasa milczała.
Niepodobna opisać atmosferę, w jakiej ta walka się rozgrywa. Wszystko jest tajemnicze, ciemne, pełno sprzecznych pogłosek, wszędzie czai się lęk i niepewność jutra. Ludzie nikną w sposób tajemniczy na ulicy, kiedy wychodzą z domu lub idą do pracy. Nikt nie wie, co się z nimi stało, — ani milicja, ani G. P. U. Po paru tygodniach dopiero przychodzi wiadomość o ich aresztowaniu. Dzienniki podają wiadomości o takich aresztowaniach tylko w wyjątkowych wypadkach, kiedy idzie np. o przygotowanie opinji na wiadomość o banicji Trockiego. Oto dla przykładu komunikat, jaki pojawił się w „Prawdzie“ z dnia 24 stycznia, na czwartej stronie, drobniutkim drukiem:

„G. P. U. dokonał świeżo aresztowania całej nielegalnej organizacji trockistów, za jej działalność antisowiecką. Aresztowano 150 osób,; między innymi: Mdiwani[22], Pankratow, Globus, Drobnis, Kawtaradze, Woroński[23], Gajewski, Grünstein. W czasie rewizji skonfiskowano szereg dokumentów antisowieckich. Wszystkie te osoby, usposobione wrogo dla dyktatury proletarjatu, zostaną ukarane surowo więzieniem“.

Ani słowa więcej. Zapamiętajmy sobie z pośród tych nazwisk wyżej wymienionych dwa: Mdiwani, były przewodniczący Rady Komisarzy ludowych w Georgji, były delegat na konferencję genewską, — oraz Woroński, były dyrektor najbardziej rozpowszechnionego w Sowietach przeglądu literackiego „Krasnaja Now“, jeden z najwybitniejszych krytyków literackich Rosji.
Że wystarczy podobny lakoniczny komunikat dla usprawiedliwienia „surowej kary więzienia“ dla tego rodzaju osób, to, naszem zdaniem, fakt który musi głęboko zasmucić i zaniepokoić nawet najszczerszych i najbardziej oddanych przyjaciół Rewolucji.
Aresztowanych trzyma się w zupełnem odosobnieniu, nieraz całemi miesiącami. Wolno im raz na dwa tygodnie wysłać kartkę do swej rodziny, — ale kartka nie zawsze dochodzi. Przez pierwsze dziesięć lub dwadzieścia dni pozbawieni są nieraz przechadzki a nawet wszelkiej lektury, śledztwo prowadzi się tajnie, z wykluczeniem obrońców. Werdykt, na podstawie wyników śledztwa wydaje rada G. P. U., bez przesłuchania oskarżonego, który jest dosłownie zupełnie izolowany, bezbronny, zdany na łaskę i niełaskę swych przeciwników.
Znaczny procent opozycjonistów aresztowanych z początkiem roku zesłano do robót przymusowych w starych kopalniach w Tobolsku. Ilu ogółem aresztowano i deportowano, tego nikt dokładnie nie wie. W ciągu stycznia 1929 ilość ta waha się przypuszczalnie między 1500 a 2000 osób.
W więzieniach traktuje się więźniów politycznych o wiele surowiej, niż zwykłych przestępców. Z reguły tylko ci ostatni korzystają z rozlicznych i wielkich ulepszeń wprowadzonych przez sowiety w więziennej administracji (kluby, teatry, nauka, odwiedziny, urlopy) jak również i z amnestji.
Wiem dobrze, że w Sowietach jest dużo i innych więźniów politycznych, prócz komunistów należących do opozycji. Rząd, który pragnie przekształcić całe społeczeństwo, rząd który przeszedł już tyle wściekłych ataków, który otoczony jest tyloma wrogami, — taki rząd musi się bronić przeciw szpiegostwu, zdradzie, spiskom zagranicy, przeciw wszelkim grzechom przeszłości. Rosyjska klasa robotnicza musiała uciec się do terroru, aby utrzymać się przy władzy i w ten sposób zaasekurować się sama przed terrorem białym. Takie jest nieubłagane prawo każdej rewolucji. Terror w Z. S. S. R. się skończył, — ale jednak coś jeszcze z niego zostało. Rozumiem to, iż klasa robotnicza pragnąc utrzymać się przy władzy, broni się taką samą bronią jak każda inna klasa, która ma władzę w ręku. Rozumiem, że należy unieszkodliwić wszystkich wrogów obecnego reżimu, którzy Sowietów nie uznali, którzy próbowali lub marzą jeszcze o obaleniu tego systemu drogą walki zbrojnej, z pomocą zagranicy. Dla dobra rewolucji niema nic bardziej potrzebnego, jak zdławienie kontrrewolucji.
Ale zgoła co innego jest określać arbitralnie mianem kontr-rewolucjonistów własnych braci, wprawdzie z innego obozu, ale walczących dla tej samej, wspólnej sprawy. Zgoła co innego jest posługiwać się wobec założycieli republiki sowieckiej bronią ukutą na jej śmiertelnych wrogów. Zgoła co innego jest wreszcie dławienie, w łonie klasy robotniczej, akcji reformatorskiej, choćby źle pojętej, choćby niebezpiecznej, dokładnie temi samemi metodami, jakiemi dławi się intrygi stronników dawnego reżimu.
W pierwszym wypadku broni się rewolucji, w drugim natomiast ją się tylko osłabia.
Już widzę, jak moi przyjaciele rosyjscy uśmiechają się — i mówią:
— Chciałbyś zatem, abyśmy pozwolili trockistom na zupełne zdezorganizowanie całego systemu rządów?
Nie, towarzysze, nie myślę was uczyć, co czynić należy. Ale znam was, jednych i drugich, wiem, że jesteście braćmi, choć zwaśnieni. Ta sama krew rewolucjonisty płynie w waszych żyłach. Zmierzacie do jednego celu, choć w poglądach waszych zarysowują się pewne różnice. W was wszystkich razem leży nadzieja całego świata. Więc ja, obcy przechodzeń, wołam do was: pojednanie między wami nie jest wcale niemożliwe, i owszem wyniosłem z Z. S. S. R. pewność, że jest ono zupełnie możliwe. Nauczcie się rozstrzygać spory w inny sposób, niż za pomocą strażników więziennych. Toczycie walkę bratobójczą. Więc wołam do was: dosyć! przestańcie, bo mogłoby to was zbyt drogo kosztować.
A skoro wśród was są już zwycięscy i zwyciężeni, władcy i deportowani, — pozwólcież sobie powiedzieć, że właśnie ci silniejsi wśród was mogą najwięcej zdziałać dla złagodzenia lub zażegnania konfliktu.



Niewidzialny Trocki

Kto wie, czy do wszystkich kryzysów jakie obserwować można w dzisiejszym Z. S. S. R. nie należałoby doliczyć jeszcze jednego: kryzys przywódców. Partja niema już dzisiaj owego oślepiającego wianuszka przywódców z pierwszych sześciu lat rewolucji. Jedni pomarli, inni...
Dzisiejsi przywódcy cieszą się tylko autorytetem władzy, podtrzymywanym z trudnością przez prasę, ministrów i oficjalnych leaderów. O jednym mówią, że jest inteligentny, że jednak w zaraniu rewolucji przeciwny był dyktaturze proletarjatu; o drugim, że jest doskonałym teoretykiem, ale chwiejnym i lubującym się w kazuistyce; o trzecim, że to umysł tępy, ograniczony, uparty, — jak go zresztą Lenin trafnie ocenił w swym testamencie. Wszyscy ci ludzie nie posiadają tego autorytetu przywódców, umiejących porywać za sobą masy.
Jedynym człowiekiem, który zachował w Z. S. S. R. zdumiewający mir i autorytet, to ów niewidzialny wygnaniec z Alma-Ata. W czasie mego pobytu w Rosji postać Trockiego otoczona była jakąś epiczną legendą; nawet najgorsi jego wrogowie przyznają mu bez zastrzeżeń ogromnie wysoką inteligencję, bezinteresowność i uczciwość oraz stałość charakteru. Nic nie pomaga zacięta kampanja prowadzona przeciw niemu od szeregu lat. Bo wszyscy wiedzą, że tego rodzaju kampanja może mieć powodzenie tylko tak długo, dopóki Trocki milczy. Toteż wszystkie kampanje przeciw niemu polegały w pierwszej linji na systematycznem niedopuszczaniu go do głosu. Kiedy Trocki był jeszcze członkiem Komitetu Centralnego, dawano mu pięć minut czasu na wypowiedzenie się. A jeszcze urządzano się niekiedy w ten sposób, że w stenograficznem sprawozdaniu z obrad Komitetu (zresztą tajnem i rozsyłanem tylko przywódcom organizacji) przemówienie to, pięciominutowe! — zupełnie wypuszczano. Każde słowo Trockiego, czy to wypowiedziane czy pisane, wzbudza taki strach, że deportowano ludzi niejednokrotnie za to tylko, że zbliżali się do Trockiego lub czytali jakiś dokument przez niego podpisany. Liczne pisma Trockiego kursują pokryjomu lub ukazują się zagranicą. Ogół ich nie zna. Warto jednak zaznaczyć, że żaden obywatel Sowietów, nawet komunista nie może czytać bezkarnie broszurek opozycyjnych, które każdy człowiek może sobie kupić w Paryżu czy w Berlinie. Ale kto potrafi zdobyć dla siebie podobną broszurę, ten ją poprostu pożera. Trocki na wygnaniu pisał dużo, — toteż w całej Rosji pełno jest tej zakazanej, czytanej pokryjomu literatury.
Na ogół ludzie zdają sobie z tego sprawę, że Trocki miał słuszność, kiedy przed dwoma czy trzema laty przepowiadał przyszłe trudności i kłopoty oraz wskazywał środki zaradcze, jakie zastosować należy.
Trocki cieszy się dużą popularnością. Posiada on to, co posiadał jeden tylko Lenin: miljony uczniów, partyzantów, odnoszących się do niego z pełnem zaufaniem, którzy kochają go jako człowieka, a podziwiają jako wodza, gotowi iść za nim nawet do więzienia, jak niegdyś szli za nim na polach bitew. Ktokolwiek się do niego zbliżył, pozostaje długo pod wrażeniem tego osobistego magnetyzmu, działającego dziwnie przyciągająco.
Cieszy się on popularnością tego rodzaju, o jakiej mówi się jedynie po cichu lub w zaufanem kółku. Bezpartyjni i komuniści należący do większości — w cztery oczy — wyrażają się o nim z dużym respektem. Są tylko dwie kategorje ludzi, które nie tają się zupełnie ze swą nienawiścią do Trockiego: cała warstwa tej nowo powstałej burżuazji, pozornie bardzo lojalnej, która utrzymuje, że Trockiego należało już dawno rozstrzelać, — oraz oficjalni funkcjonarjusze partji wraz z krążącą koło nich grupą satelitów.
Na ogół wszyscy prawie są zdania, że na wypadek wojny lub jakiejś katastrofy Trocki ująłby z powrotem władzę w swe ręce, równocześnie jednak zdają sobie sprawę, że robionoby wszystko możliwe, aby go odsunąć od władzy i że szanse jego powrotu są minimalne. A jednak ogólnie panuje przekonanie, że Trocki, to największy i najzdolniejszy człowiek w dzisiejszej Rosji.
Próbowałem zebrać garść informacyj o jego obecnych warunkach bytu. Oto, czego dowiedziałem się z najlepszych źródeł. Trocki mieszkał w nowej stolicy Kazakstanu, w Alma-Ata (dawniej Wiernyj), mieście, liczącem 40.000 mieszkańców, oddalonem o zgórą 200 kilometrów od najbliższej linji kolejowej, — między pustynią na północy, a górami Ala-Tau na południu. Najbliższa granica, w odległości 300 kilometrów na południe, prawie niemożliwa do przebycia dzięki czterem wysokim łańcuchom górskim. Alma-Ata „miasto jabłoni“, leżące na granicach Mongolji, między pustynią a górami, miasto dość miłe, ale pozbawione dotychczas kanalizacji, jest idealnem obszernem więzieniem. Listy i dzienniki z Moskwy dochodzą tam w 8 do 15 dni, jak się zdarzy. Miasto zamieszkane przeważnie przez Kirgizów. Zdarzają się tam nieraz trzęsienia ziemi. Bandytyzm kwitnie w najlepsze.
Leon Dawidowicz Trocki teoretycznie korzystał tam z zupełnej swobody, w praktyce jednak był pilnie strzeżony. Ktokolwiek próbował dotrzeć aż do niego, narażał się na ryzyko aresztowania i deportacji. W ten sposób wyłapano niemało komunistów, którzy w swej naiwności jechali do Taszkientu, a stamtąd do Piszpeku, miasta leżącego w „sąsiedztwie“.
Trocki mieszkał na pustem wzgórzu, nieco za miastem. Razem ze swą żoną, starszym synem, młodym lekarzem pełniącym funkcję sekretarza i ze swą synową zajmował trzy małe pokoje na pierwszem piętrze; na parterze w tym samym domu ulokowała miejscowa G. P. U. swych ludzi. Również i w sąsiednich domach, z jednej i drugiej strony ulicy, mieszkali ajenci G. P. U.
Cała ta rodzina wygnańców żyła bardzo skromnie, — nigdy się tam nie przelewało. Nieraz można było ujrzeć wyniosłą sylwetkę trybuna październikowego na rynku, gdzie zakupywał artykuły spożywcze gawędząc z Kirgizami, — lub jak rąbał drzewo na podwórzu. Największą jego przyjemnością było polowanie, którego mu jednak od czasu do czasu zabraniano, rzekomo ze względów bezpieczeństwa.
Ze zdrowiem było kiepsko: cierpiał na malarję, chorobę wątroby, reumatyzm. Ale nie upadał nigdy na duchu. Proponowano mu podobno przeniesienie się na Kaukaz, pod warunkiem ściślejszej kontroli. Odmówił. Z dniem 15 października zastosowano wobec niego — podobnie jak wobec wszystkich zesłańców, — bardzo przykre rygory: nie wolno mu było otrzymywać żadnej korespondencji, ani pisać do nikogo. Pozostała mu tylko ryzykowna droga korespondencji tajnej. Został jeszcze bardziej odcięty od świata, — bezbronny, stary lew, zamknięty w klatce. Nigdy nie był tak straszny, jak wówczas właśnie.[24]
W dzień spodziewanego wyjazdu Trockiego do Alma-Ata odbyły się dwie imponujące manifestacje. Tłum złożony z tysięcy robotników wdarł się na stację, uniemożliwiając przez szereg godzin odejście pociągu. Władze nie miały odwagi przeciwdziałać temu, — ale opóźniły wyznaczoną godzinę odjazdu. Nazajutrz dopiero zupełnie nieoczekiwanie kazały Trockiemu szykować się do drogi.
Odmówił i zamknął się w swojem mieszkaniu, pragnąc w ten sposób zdementować kłamstwa oficjalnej ajencji Tass, która głosiła zagranicą, że wobec opozycji nie stosuje się żadnych środków represyjnych.
Ajenci G. P. U. wyłamali kolejno jedne i drugie drzwi; kiedy stanęli przed trzeciemi, zażądali od Trockiego, by je otworzył. Komisarz G. P. U. krzyczał poprzez drzwi: „Jesteśmy żołnierzami, spełniamy tylko nasz obowiązek!“
„Ja również, — odparł Trocki, — „jestem żołnierzem Rewolucji“. Wyłamali trzecie drzwi, że zaś nie chciał iść dobrowolnie, porwali go przemocą. Przez całą drogę aż do pociągu stosował ten system biernego oporu. Wsadzono go do wagonu na małej stacyjce pod Moskwą.
Po przebyciu do Alma-Ata spotkał się z żywą sympatją i życzliwością ze strony nielicznej kolonji rosyjskiej, z członkami której zetknął się w miejscowem towarzystwie myśliwskiem czy w klubie regjonalnych badań, — ale wkrótce wytworzyła się dookoła niego pustka.
Kirgizi, którym przedstawiono go jako nieprzyjaciela chłopów, odnosili się do niego wrogo.



Obyczaje

Naród przypomina spokojną głęboką wodę. To co się dzieje na jej powierzchni, nie zamąca głębin. Fale przepływają, załamują się w świetle; wiry zwolna słabną i zamierają w głębi wody.
Co się tam w głębi dzieje, o tem można wyrobić sobie najlepiej zdanie, obserwując obyczaje danego narodu.
Społeczeństwo sowieckie na oko wykazuje bez porównania mniej jaskrawych przeciwności niż społeczeństwa zachodnie. Wszystko tam jest mniej więcej zrównane. Znajdziesz i bezdomnych i głodnych i żebraków i desperatów (najlepszy dowód, że co dnia notują w Moskwie i w Leningradzie po kilkanaście samobójstw), — ale niema tam miljonerów, ani wielkich obszarników czy fabrykantów, ani wielkich kurtyzan. Nie oznacza to jednak, jakoby brakowało tam elementów nowo tworzącej się burżuazji. Mamy więc nielicznych „nepmanów“, ukrywających swój majątek, jeżeli nie mogą ukryć swego zajęcia. Mamy techników i specjalistów słono płaconych — od 300 do 1000 rubli miesięcznie, — stanowiących rzeczywiste kadry produkcji i wyższej administracji; dużo ich jest, a żyją doskonale. Są wreszcie podwładni funkcjonarjusze i komuniści zajmujący odpowiedzialne stanowiska. Ci ostatni, — z wyjątkiem pisarzy ciągnących dochody ze swych praw autorskich, — mogą zarabiać najwyżej 225 rubli miesięcznie. Te trzy warstwy ludności mieszkają przyzwoicie, ubierają się porządnie i mają zabezpieczoną przyszłość; oni to bywają w teatrach, jeżdżą do zdrojowisk i do zagranicznych stolic. Ich materjalna sytuacja różni się dość głęboko od sytuacji robotnika, zwykłego urzędnika czy biednego chłopa, by można ich uważać za przedstawicieli kiełkującej dopiero nowej burżuazji.
Ciekawe są daty co do wkładek w Kasach oszczędności. W roku 1926 między składającymi wkładki było: 21,1% robotników, 6,4% włościan, 44% funkcjonarjuszy i urzędników, 19% innych. Co do wysokości złożonych wkładek w tymże samym roku, to wedle statystyki złożyli: robotnicy 12%, włościanie 3,6%, funkcjonarjusze 36,7%, inni 20%. A trzeba dodać, że nepman i spekulant woli lokować swe kapitały gdzieindziej, niż w Kasach oszczędności.
Czy można w Rosji się wzbogacić? Czemużby nie? Trudno co prawda, ale przecież jest to możliwe. Ludzie wykształceni skupują stare książki, kolekcje, przedmioty sztuki. Jest to bardzo korzystna lokata kapitału, — gdyż na te rzeczy mało jest amatorów, można je tedy kupować za bezcen, wykorzystując chwilową potrzebę czy nędzę sprzedawcy. Nepman skupuje raczej brylanty i klejnoty, które można z łatwością ukryć. Pożyczki państwowe czy wkłady oszczędnościowe do kas lub banków przynoszą 9 do 12 procent rocznie. Tymczasem kapitał 30.000 rubli ulokowany w pożyczkach przemysłowych przynosi sowieckiemu rentjerowi blisko 3.000 rubli rocznego procentu, z czego można żyć wygodnie bez pracy i nie płacąc podatków, tego rodzaju odsetki bowiem nie podlegają opodatkowaniu. Wreszcie samo mieszkanie, urządzenie tegoż, meble, bibljoteka, — to wszystko jest kapitałem. Widziałem takie zupełnie burżuazyjnie urządzone mieszkania wyższych urzędników, nepmanów, lekarzy, techników, literatów... Przykro jest patrzeć na ten kontrast między temi warstwami społecznemi a robotnikami. Z reguły robotnik nie może sobie pozwolić na jakiekolwiek ulepszenia czy upiększenie swego mieszkania, — wobec wysokich cen mebli, kryzysu mieszkaniowego i podwyżki czynszów.
Wyżsi funkcjonarjusze komuniści pobierają co prawda niezbyt wysokie płace, — ale za to korzystają ze wspaniałych domów wypoczynkowych, na Krymie i na Kaukazie, ze zniżek kolejowych, z podróży „służbowych“ zagranicę, z automobili przydzielonych im i z rozlicznych przywileji, przywiązanych do ich urzędów.
Bezwątpienia tego rodzaju nierównomierność jest w dużej mierze nieunikniona i robotnik rosyjski wie o tem dobrze. Nie byłoby w tem tak dalece nic złego, gdyby przynajmniej wszyscy mieli równe prawa. W obecnym stanie rzeczy, mojem zdaniem, trudno na to zaradzić, — ale należałoby zwykłemu pracownikowi tytułem kompensaty za ten dobrobyt, którego jest pozbawiony, zapewnić więcej faktycznej wolności, większy, a rzeczywisty udział w życiu publicznem. W ten tylko sposób możnaby drogą ewolucji dojść do pewnego zrównania wszystkich.
Dzisiaj robotnik rosyjski uświadomiony, stanowiący istotną żywą siłę wszelkich instytucyj i przedsiębiorstw, z ochotą będzie ciężko pracować, — nie protestuje przeciw temu, iż specjaliści-technicy żyją w takich warunkach, o jakich on sam nawet marzyć nie może. A to dlatego, że robotnik czuje się w tym kraju panem. Z dumą mówi: „nasza fabryka“, „nasza produkcja“. Otóż trzeba, aby taksamo czuli i myśleli wszyscy pracownicy bez wyjątku; trzeba, aby taki sposób myślenia odpowiadał coraz bardziej rzeczywistości.
We wszystkich warstwach społeczeństwa rosyjskiego obyczaje uległy głębokiemu przewrotowi. Dawny rząd nie uznawał ani małżeństw cywilnych, ani rozwodów, ani praw kobiety i dziecka; spędzenie płodu traktowane było jako zbrodnia. Wszystkie te tradycyjne fundamenty życia rodzinnego runęły i jakoś to Rosji zbytnio nie zaszkodziło. Małżeństwo stało się zwykłą formalnością rejestracyjną, nie wymagającą nawet pięciu minut czasu: wystarczy złożenie odpowiedniej deklaracji przez oboje małżonków, którzy odtąd mają prawo używać obydwu złączonych nazwisk albo jednego z nich, wedle wolnego wyboru. Małżeństwo niezarejestrowane ma legalnie to samo znaczenie i daje obu stronom te same prawa, co małżeństwo zarejestrowane. Rozwód jest rzeczą jeszcze bardziej prostą: wystarczy żądanie którejkolwiek ze stron aby został bezzwłocznie zarejestrowany. Dochodzenie ojcostwa jest dozwolone, w interesie matki i dziecka. W wypadkach wątpliwych może sąd ciężary przypadające na ojca rozdzielić między kilka osób. Spędzenie płodu jest dozwolone w warunkach określonych troską o zdrowie publiczne. Równouprawnienie płci wedle prawa jest absolutne, w stosunkach społecznych faktyczne, natomiast mniej realne, o ile idzie o pracę. Prawa dziecka, ilekroć wchodzą w rachubę, są przedewszystkiem uwzględniane.
W wielkich miastach Rosji małżeństwa i rozwody są liczniejsze, niż gdziekolwiek na świecie. Wolna miłość ma dość licznych zwolenników wśród młodzieży komunistycznej „komsomolców“ i na uniwersytetach. Młodzi teoretycy wśród komsomolców ciągle jeszcze dowodzą, że miłość to „przesąd burżuazyjny“, na który niema miejsca w komunistycznem społeczeństwie. Popęd płciowy, hygjena, reprodukowanie rasy, — to jedyne, co wchodzi w rachubę. Oczywiście idąc tą drogą, można łatwo dojść do najbardziej potwornych absurdów.
Stara gwardja komunistyczna, — Lunaczarskij, Scholtz, Siemaszko, cały szereg poważnych publicystów, — zwalcza te idee i te obyczaje. Z drugiej strony — jak mówią, — wolna miłość ma dziś wśród młodzieży nieco mniej już wyznawców. Zwalczają ją z powodzeniem różne sekty religijne wśród zacofanych robotników. Ale komsomolcy i studenci żyją dotychczas w zbyt nędznych warunkach by można się spodziewać rychłej poprawy obyczajów. Jest to jedną z konsekwencji sproletaryzowania wyższych uczelni i braku odpowiednich dotacyj ze strony państwa. Większość studentów, — to młodzi robotnicy czy wieśniacy, którym państwo wypłaca minimalne tylko zasiłki na studja. Żyją z 30 do 40 rubli miesięcznie, mieszkają wspólnie w domach, gdzie nieraz brak najelementarniejszego nawet komfortu.
Wielu z pośród nich, przed pójściem na wykłady, pracuje ciężko dla zarobku po portach i fabrykach. Większość uczy się poprostu heroicznie; a że niejeden może załamie się moralnie, to jest rzeczą naturalną. Ci młodzi ludzie, to materjał podatny na wszelkie choroby moralne. Opowiadano mi, że samobójstwo poety Essenina[25] przed paru laty pociągnęło za sobą całą epidemję samobójstw w moskiewskiej szkole sztuk technicznych.
Tem niemniej prawdą jest, że na gościu ze zachodu Z. S. S. R. robi wrażenie kraju o zdrowej moralności, gdzie nieznaną jest owa hulatyka i rozpusta wielkich miast, gdzie praca, nauka i walka naprawdę zajmują naczelne miejsce w życiu człowieka. Z pewnością niemniej tam jest trwałych związków małżeńskich, jak gdzieindziej; wśród komunistów spotyka się co krok piękne naprawdę pary: mężczyznę i kobietę zaabsorbowanych jednakiem dążeniem społecznem, złączonych jednakiem pojmowaniem życia.
Ludzie cieszący się pewnym dobrobytem ogólnie starają się stosować do mody z zachodu. Inżynier czy funkcjonarjusz komunistyczny wysłany w interesach zagranicę, po powrocie stamtąd musi nieodwołalnie przywieźć sobie ubranie skrojone według ostatniej mody i jedwabne pończoszki dla żony. W teatrach pełno nieraz publiczności nie różniącej się na pierwszy rzut oka niczem zupełnie od publiczności premjerowej w Berlinie. Należałoby ubolewać nad tym brakiem wszelkiej oryginalności. Czemuż pracownicy rosyjscy zaprzągnięci do swego wielkiego dzieła przeobrażenia społeczeństwa, nie próbują stworzyć w odzieży swego indywidualnego stylu, jakiejś nowej, własnej mody, prostszej, racjonalniejszej, mniej napuszonej i papuziej, — niż nią jest moda Zachodu?



Rozwój intelektualny komunizmu

Jest jedno zagadnienie dotyczące rozwoju intelektualnego Z. S. S. R. i komunizmu, którego dotąd nikt nie stawiał i które zresztą nie może być traktowane zupełnie odrębnie od innych.
Rozmawiałem niedawno o polityce z jednym towarzyszem rosyjskim, który trzymał w czasie rozmowy na kolanach swą córeczkę, milutkie siedmioletnie dziewczę.
„W tej kwestji“ — mówiłem — „Lenin się pomylił“. Dziecko spojrzało na mnie ze zdumieniem, mówiąc poważnie: „Lenin nie mylił się nigdy“.
Gdybym zaczął wypytywać to dziewczę, napewno dodałaby, że zato Trocki mylił się zawsze. W ten sposób utrwala się w umysłach odwieczny dualizm dobrego i złego, pojęcie nieomylnego posiadacza prawdy i heretyka zasługującego na spalenie. Cytuję te słowa dziecka, aby wskazać na niebezpieczeństwo jakiem z punktu widzenia wychowania młodej generacji jest owo kanonizowanie Lenina na człowieka genjalnego, nieomylnego, którego żadne słowo nie może być podawane w wątpliwość, którego wystarczy zacytować, by zawsze mieć rację, a którego interpretowanie zastrzeżone jest surowo tylko kierownikom partji. Cała nauka w szkołach rządowych, cała propaganda partji, wszystkie doktryny rozpowszechniane przez prasę opierają się na tej właśnie oficjalnej doktrynie, w ciągu ostatnich lat nieraz w zadziwiający sposób deformowanej dla celów utylitarnych.
Wszystkie przeglądy kinowe, sportowe, szachowe, młodych matek, i t. p. publikują po wielekroć razy w ciągu roku portrety Lenina wraz ze specjalnie ad hoc napisanemi artykułami. Jest w tem specjalny system eliminowania żyjących na rzecz zmarłego, — system przypadający niewątpliwie do smaku biurokracji, bardziej biegłej w komentowaniu tekstów niż w studjach intelektualnych, — ale kryjący w sobie pewne niebezpieczeństwo.
A oto dowód na to. Przed jakiemi dwunastu laty, w początkach rewolucji, bolszewizm w życiu intelektualnem reprezentowany był przez całą wspaniałą plejadę publicystów, teoretyków, uczonych, wybitnych agitatorów. Im to ma bolszewizm w znacznej mierze do zawdzięczenia swą zdumiewającą potęgę ekspanzji. Ale od tego czasu plejada ta ustawicznie się tylko kurczy. Lenin umarł, Trocki, na wygnaniu, Radek, najbystrzejszy publicysta i polityk, również na wygnaniu. Preobrażeńskij, Smilga, Smirnow, utalentowani ekonomiści, na wygnaniu. Z dawnych teoretyków pozostał tylko jeden, Bucharin, — wolny wprawdzie, ale chwilowo zupełnie się nie odzywa. Jedyny jeden teoretyk na cały ten kraj, w dwunastym roku po rewolucji!
Od szeregu lat w całym Z. S. S. R. wśród powodzi publikacji stojących nieraz pod względem poziomu umysłowego poniżej jakiejkolwiek poważnej krytyki, — nie pojawiło się ani jedno dzieło wybitne, interesujące, oryginalne, podpisane jakiemś nowem (a choćby nawet i starem!) nazwiskiem.
Toż samo dzieje się i w dziennikarstwie. Na miejsce starego bolszewika Sosnowskiego[26], skazanego na wygnanie, objął redakcję „Prawdy“ stary dziennikarz nawrócony burżuj Zasławski[27], który w r. 1917 pisał o Leninie jako o niemieckim ajencie...
Dodajmy, że tak samo wygląda i w komunistycznej Międzynarodówce, gdzie nie wyrobił się ani jeden młody teoretyk, ani jeden polemista, z wyjątkiem niektórych zbyt zapalczywych, których wykluczono. Czyżby ten wielki ruch ideowy zrodzony z rewolucji październikowej miał się okazać zupełnie bezpłodnym?
Nie! Ani w międzynarodówce komunistycznej, ani w Z. S. S. R. nie brak młodych — i to pierwszorzędnych talentów. Ale oficjalna ortodoksja i system biurokratyczny robiący wszystko możliwe by zamknąć usta największym weteranom rewolucji, tem bardziej nie pozwala i młodym na swobodne wypowiedzenie się. Każde dzieło komunisty zanim dostanie się do drukarni bywa przedtem podejrzliwie i skrupulatnie cenzurowane. A skoro już zostanie opublikowane, to los jego zależy od okoliczności i od przynależności partyjnej autora. Jeśli przypadkowo autor nie idzie zupełnie „po linji“, tem gorzej dla niego i dla jego książek. Będzie się je ignorować, bojkotować, a nawet wycofa się je z obiegu.
Toż samo dzieje się nawet i na polu wiedzy. Jest rzeczą niemożliwą napisać uczciwie historję rewolucji. Joffe, w ostatnim swoim liście przed samobójstwem oświadczył, że zrezygnował z napisania pamiętników, aby nie zniekształcać historji na rzecz obecnego Komitetu Centralnego. Wydaje się podręczniki historji Armji Czerwonej, w którym na dwustu stronach nazwisko Trockiego wymienione jest jedyny jeden raz. Czyliż socjalizm w samej istocie swojej nie jest międzynarodowym? Czyliż można wyobrazić sobie urzeczywistnienie go w jednym tylko kraju i to na gruncie nacjonalnym? Otóż o tym problemie, czysto teoretycznym i naukowym nie wolno absolutnie nic pisać. Czem była rewolucja w Chinach, o tem Rosjanie wiedzą lepiej, niż ktokolwiek inny w Europie; ale dzieło Radka traktujące o historji i przewrotach socjalnych w Chinach, owoc paroletniej pracy, nie zostało opublikowane. Wydano na temat rewolucji chińskiej jedynie te dzieła, w których podane były tezy oficjalne.
Jak się ustosunkowuje faktycznie świat kapitalistyczny do Z. S. S. R.? Absolutnie nie wolno omawiać tego problemu ekonomji politycznej, posiadającego przecież pierwszorzędne znaczenie. Jakiemi drogami idzie rozwój ekonomiczny, społeczny, intelektualny i religijny w Rosji sowieckiej? Nie wolno tych kwestyj traktować inaczej, jak tylko rozwijając i parafrazując ostatnie rezolucje konferencyj i kongresów partyjnych oraz przemówienia paru oficjalnych mówców partji. Możesz pisać co ci się podoba, ale nikt tego nie wydrukuje. A jeśli wydrukuje przez przeoczenie, tem gorzej dla autora!
Wynikiem tego jest zupełna pustka i jałowość intelektualna, niemniej przerażająca od tej powodzi drukowanego papieru, pozbawionego wszelkiej wartości. Młoda generacja Z. S. S. R., chciwa wiedzy jak żadna inna na świecie, musi się karmić marksizmem odpowiednio obciętym i przykrojonym, w którym niema miejsca dla Róży Luxemburg[28], dla Trockiego, który z zamkniętemi oczyma potępia wszystko co mu jest obce. Młodzież ta nie zna zupełnie wszystkich najbardziej rozpowszechnionych w Europie i w Ameryce doktryn filozoficznych, nie zna idealistów ani mistyków. Czasem jej się zdaje, że ich rozumie, choć ich nie zna. Ta monotonja i jednostronność wykształcenia zgotuje kiedyś niewątpliwie Z. S. S. R. i proletarjatowi poważne niespodzianki.
Na tem wszystkiem cierpi najwięcej inteligencja rewolucyjna, — ale to zło ma jeszcze i drugą stronę medalu. Oto na uniwersytetach, w dziennikach, we wszystkich środowiskach, widzi się ludzi wykształconych pochodzących ze sfer burżuazyjnych, którzy noszą maskę komunistów choć w głębi duszy odnoszą się wrogo do obecnego systemu. Wyuczą się abecadła komunistycznego, potrafią dostosować się do aktualnych konieczności politycznych znacznie prędzej i zgrabniej niż prawdziwi komuniści, rozpierając się i wodząc rej z zapałem prawdziwych neofitów.
W zakresie życia umysłowego Rosja dzisiejsza jest jeszcze w powijakach. Daleko jeszcze bardzo do tego, by nauka była obowiązkową i obejmowała całą ludność.
W samej Moskwie liczono w roku ubiegłym 54 tysiące analfabetów (6,1% ludności, między 16 a 34 rokiem życia). W okolicach Moskwy procent ten dochodzi do dziesięciu, a po wsiach leżących nieco dalej od Rosji centralnej nawet do 40%.[29]
Szkół buduje się zamało, dla braku funduszów. Dziewięć dziesiątych szkół w Moskwie pracuje na zmiany, — w niektórych szkołach w jednej i tej samej klasie odbywa się nauka na trzy zmiany dziennie. Daty te czerpię z raportu tow. Aleksińskiego dyrektora szkolnictwa w Moskwie. W raporcie swym przedłożonym komitetowi Partji dnia 2 czerwca z. r. Aleksiński dochodzi do wniosku, że jeżeli nie wybuduje się natychmiast nowych szkół w Moskwie i okolicy kosztem jakich 20 miljonów rubli, — wówczas za parę lat będzie się musiało setki tysięcy dzieci pozbawić nawet najelementarniejszej nauki. Podaje też ciekawe cyfry: w samej Moskwie na każde 10 tysięcy mieszkańców wypada: 1,5 szkoły, 0,8 klubów, 0,3 bibljotek, 0,1 teatrów, 0,2 kin, 1,6 kościołów, a blisko 4 lokale sprzedające napoje alkoholiczne („Weczernaja Moskwa“, 2 czerwiec 1928).
Im dalej od centr, tem okrutniej odczuwa się w szkołach demoralizację biurokratyczną. Jeden przykład: „Trud“, organ centralnego Komitetu Syndykatów, w numerze z dnia 29 grudnia 1928 publikuje artykuł o prześladowaniach, na jakie narażone są nauczycielki „jako kobiety“ ze strony władz lokalnych. W ciągu jednego roku pojawiło się w pismach trzydzieści artykułów podobnej treści. Cały szereg nauczycielek odebrał sobie życie. „Trzeba z tem skończyć!“ woła „Trud“, i słusznie. Ale zło tkwi głębiej niż się zdawać może: oto pracownica jest bezbronna i bezsilna wobec obrzydliwych lokalnych tyranów, — od których uwolnić ją może jedynie postęp w rozwoju robotniczej demokracji.
Walka z religją i ze sektami nie ustaje. Jak ona jest trudną, o tem można sobie wyrobić pojęcie z poniższych cyfr:
Na Ukrainie wychodzi obecnie jedenaście publikacyj religijnych, podczas gdy w r. 1926 było ich tylko sześć. Ogólny nakład 33 tysiące egzemplarzy, co jest wcale nieźle — mówi „Prawda“ z dnia 10 kwietnia 1928 — skoro się uwzględni, że ukraińskie wydawnictwo „Ateista“ ma nakład zaledwie 6.000 egzemplarzy. Książek do nabożeństwa, kalendarzy, ulotek o treści religijnej drukuje się na Ukrainie 4 miljony egzemplarzy w ciągu roku. Podobne stosunki panują w całej reszcie Rosji. Od sekt rozmaitych roi się poprostu. Pop Czurikow[30] wygłasza swe kazania w okolicy Leningradu, pod portretem Lenina. Sekta jego, niedawno założona, zwalcza pijaństwo i wolną miłość, dzięki czemu robotnicy odnoszą się do niej życzliwie.
Na ogół młodzież nie odnosi się wrogo do kościoła. Odczuwa się wśród niej jakieś prądy mistyczne. Wiara jest jedną z ostatnich legalnych form odporu przeciw idei komunistycznej.
Każde święto kościelne staje się bardziej imponującą i znamienną manifestacją, niż jakakolwiek manifestacja polityczna. Widziałem kiedyś w niedzielę rano kościół zapchany dosłownie ludźmi.
A wychodząc stamtąd między dwoma szeregami żebraków myślałem:
— Tak jest, partja robotnicza, która wiedzie Z. S. S. R. ku lepszej przyszłości, potrzebuje możliwie największego wysiłku intelektualnego. Aby przezwyciężyć tę twardą masę ciemności trzeba wam, moi bracia z Rosji, płomienia jak najżywszego, jak najwyższego, płomienia, podsycanego nieustannie, bez przerwy...



Sowieccy pisarze

Z. S. R. R. ma dwie generacje, a trzy rodzaje pisarzy. Generację przedrewolucyjną reprezentuje paru ludzi, paru mistrzów, coraz mniej znanych wśród publiczności, ale cenionych wysoko przez ich młodszych braci, którzy rzucili się do literatury wówczas, gdy w Rosji można już było myśleć swobodnie o czemś innem, niż o ziemniakach na jutrzejszy obiad i o ratowaniu kraju. Obie te generacje zdają się żywo sympatyzować ze sobą; ale dzieli je pewna przepaść, której nic chyba zapełnić nie zdoła. Ci starzy mistrze, których bracia należą przeważnie do białych emigrantów, przyjęli rewolucję jako pewnego rodzaju kataklizm, ze stoicyzmem i rezygnacją, a nawet z dobrą wolą wobec tego niesłusznego ich zdaniem zrządzenia losu.
Pisarze następnej generacji nie mają już żadnych złudzeń co do prawdziwej natury człowieka. Znają oni mechanizm browninga, umieją podróżować na tenderach wagonów, urządzać polowanie na wszy i leczyć choroby zakaźne... Ludzie ci liczyli ośmnaście lat w czasie wojny, a dwadzieścia podczas srożącego się terroru. Opowiadają z żenującą nieco prostotą o głodzie, o śmierci, o masowych egzekucjach, o inwazjach, o Trockim, Leninie, białogwardzistach, mongołach, o najautentyczniejszem barbarzyństwie, o najpłomienniejszem rewolucyjnem wyznaniu wiary, o najbardziej rafinowanej kulturze. W chwili, gdy dopiero oczy otwierały się im na życie, los rzucił ich na rozstajne drogi Europy i Azji, między reakcję a rewolucję, między dzicz a cywilizację. Wszystko chciwie brali, wchłaniali w siebie, by się następnie wypowiedzieć. Ale cóż! — Komunistami się nie stali! „To nasza rewolucja“, mówią, „nasz kraj sowiecki, nasza nowa Rosja, której korzenie tkwią w dawnej Rosji. W odległości dwudziestu mil od Moskwy, socjalistycznej stolicy, odnajdujemy starą Rosję z XVIII wieku; w odległości stu mil znajdujemy się nagle w połowie XIII wieku...“ Tak pisze Borys Pilniak[31], jeden z najbardziej reprezentatywnych pisarzy z doby porewolucyjnej. Wsewołod Iwanow[32], Lydja Sejfulina[33], Babel[34], Konstanty Fedin[35], Mikołaj Nikitin[36], poeci Pasternak[37], Tikonow[38], Selwiński[39] debiutowali przed paru laty z dużem powodzeniem. Obecnie słyszy się niekiedy zdania, że następne ich dzieła już są słabsze. „Nie umieliśmy pracować ekonomicznie“, mówił mi Pilniak z uśmiechem“. Całe nasze doświadczenie, cały nasz zapał włożyliśmy odrazu w pierwsze nasze dzieła. Nie jest to rozsądnie, jeżeli pisarz wystawia odrazu podobne czeki na przyszłość...“
Czemu pisarze ci nie stali się komunistami, mimo, iż do obecnego systemu rządu są szczerze przywiązani? Przeraża ich potrochu przesadny rygor doktryny, — o ile ich to może raczej nie bawi. Puszkin[40], Dostojewski, Tołstoj[41] zajmują zbyt wiele miejsca w ich umyśle, aby mogli pogodzić Marxa[42] i Lenina z obyczajami wczorajszej i dzisiejszej Rosji. Zbyt mają bystry wzrok, aby nie dostrzec rozdźwięku między formułkami a faktami. Ci pisarze, do których osobiście odczuwałem sympatję wierzą na swój sposób w socjalizm, marząc o przyczynieniu się do stworzenia prawdziwej legendy rewolucji. Ale to nie politycy. „Naszą rzeczą“ mówił mi jeden z nich, „jest pisać dobre książki. W ten sposób oddamy krajowi najlepszą przysługę. Któż dziś pamięta polityków z okresu kiedy Tołstoj pisał swoją „Wojnę i Pokój“? Przeminęli bez śladu, a Tołstoj pozostał. Któż z nich lepiej przysłużył się ojczyźnie?“
Ci pisarze tworzą tak zwaną prawicę literatury sowieckiej, — podczas gdy pisarze zwani proletariackimi, tworzą lewicę — niestety — autoryzowaną.
Gdybym lubował się w statystykach, podałbym dokładną cyfrę tych ostatnich, których jest w Sowietach parę tysięcy, a więc znacznie więcej, niż ich rywali z prawicy. Ale o ile idzie o talenty i poczytność, nie wytrzymują oni z tamtymi konkurencji. Tak zwana literatura „proletarjatu“ nie wyprodukowała od chwili jej powstania więcej jak jakie dziesięć wybitnych utworów. Wyliczy je każdy bez trudu, żadnego nie opuszczając. A więc: Cement Fedora Gladkowa[43], Tydzień Lebedyńskiego[44], Żelazny strumień Serafimowicza[45], Pogrom Fadajewa[46], Głód Semionowa[47], wszystko dzieła przesycone wielkim romantyzmem strasznych lat, — do których dolicza się jeszcze świeżo skonstruowaną doskonale przez Panferowa[48] powieść z życia chłopów, żaden z wyliczonych powyżej autorów w ciągu ostatnich lat faktycznie nie doszedł do większego rozwoju talentu. Literatura proletarjacka nie wzbogaciła się ani na punkcie autorów, ani na punkcie dzieł, mimo, że Gosizdat zalał cały kraj utworami pisarzy proletariackich. Obserwuje się tu zupełne wyjałowienie w dwóch kierunkach: pisarz proletarjacki zdaje się obecnie poprostu dreptać w kółko na jednem miejscu; literatura proletarjatu wzięta w całości, również stoi na jednem miejscu.

Literatura rosyjska przechodzić będzie ewolucję razem ze swym krajem, a nie tak, jak to sobie wyobrażają niektórzy uparci teoretycy, zaślepieni w swoich tezach. Los jej związany jest z losem Sowietów. Im bardziej proletarjat rosyjski stawać się będzie potężnym, wolnym, kulturalnym, — tem bardziej będzie, samą siłą rzeczy, wywierać wpływ na literaturę, a wszelka presja administratywna w tym kierunku okaże się zbyteczną. Ale skoro sytuacja rosyjskich pracowników jest gorszą od sytuacji innych klas — rzeczywiście więcej kulturalnych, — ani wymogi stawiane przez Gosizdat, ani „dyrektywy“ biura partji komunistycznej nie potrafią tchnąć w twórczość proletarjacką nic więcej, jak życie fikcyjne i mizerne.

W was niebezpieczeństwo, w was zbawienie

Jak każdy kraj młody, Z. S. S. R. rośnie potężnie i szybko: corocznie przybywa tam trzy miljony ludności, a w ślad za tem przybywają ośrodki kultury, zakłady, przedsiębiorstwa. Ta szósta część świata rosłaby i rozwijała się tak samo pod jakimkolwiek innym rządem. Nie należy zatem tego rozrostu identyfikować ze wzrostem socjalizmu. Olbrzymia Rosja kroczy ku świetnej bezwątpienia przyszłości. Jaką ta przyszłość będzie? Czyliż po niezliczonych przesileniach skończy się na potwornym eksperymencie Stanów Zjednoczonych Ameryki? Czy dzieci nasze ujrzą Stany Zjednoczone Europy, mające może na sztandarze młot i sierp, ale opanowane przez drapacze chmur jakiejś przemysłowej cywilizacji, gdzie będą biedni i bogaci? Czy też doczekamy się kwitnącej wielkiej Federacji Komunistycznej? Tak oto staje przed nami problem przyszłych przeznaczeń i z myślą o nim należy obserwować perypetje tej, na ogół bardzo ukrytej walki klas, jaka toczy się w Z. S. S. R.
W tej chwili każdy kto zna Rosję sowiecką, powinien budowniczych socjalizmu ostrzegać wielkim głosem: „W was samych tkwi niebezpieczeństwo!“ Sprawy zasadnicze w tej chwili jeszcze od was tylko zależą. Inaczej to jednak wyglądać będzie po pewnym czasie, o ile nie zdobędziecie się z potrzebną mocą na konieczną reakcję.
Dyktatura proletarjatu opiera się mocno na trwałych instytucjach. Partja komunistyczna ma dzisiaj w ręku taką potęgę materjalną, jakiej nigdy dotychczas nie miała. Wszystko dziś w waszych rękach. Ale wy sami, którzy wyszliście z proletarjatu, wy straszliwe zbiorowisko rewolucjonistów uosobniających aspiracje klasy robotniczej, wy sami nosicie w swym organizmie zarodki najgroźniejszej dla was choroby. Nazywałem ją już niejednokrotnie po imieniu: U was idee kostnieją w dogmaty. „Marksizm nie jest dogmatem, lecz tylko przewodnikiem w akcji“, mówił Lenin. Jest to dalej zubożanie oficjalnej doktryny przez hipokryzje i rozmaite utylitarne adaptacje, zależnie od potrzeby chwili; jest to wreszcie owa biurokratyzacja wszelkich waszych instytucyj, począwszy od najważniejszej, będącej sercem wszystkich innych, od samej partji komunistycznej. Falanga gryzipiórków zalega wszystkie wyjścia, zajmuje wszędzie miejsca ludzi żywych i prawdziwych. Lepiej wynagradzani mają tendencję wytworzenia pewnego rodzaju kasty, którą należałoby nazwać drobną burżuazją, a która stopniowo, nieznacznie, niby gromada bakcyli, ujmuje w swoje ręce władzę w partji i w państwie.
System biurokratyczny poczynił ogromne postępy od śmierci Lenina, potrzebny on jest bowiem kierownikom partji w walce z ich rywalami, którzyby prawdopodobnie zdobyli większość dla siebie, gdyby nie coraz potężniejsza presja hierarchij urzędniczych. Zinowiew, Kamieniew i Stalin potrzebowali biurokracji w r. 1923 przeciw Trockiemu i Preobrażeńskiemu, w r. 1924 przeciw Trockiemu, w r. 1926—1927 przeciw Trockiemu i Zinowiewowi. Twórca Armji Czerwonej znienawidzony jest przez biurokrację, on pierwszy bowiem wytknął jej wady i jest nieubłaganym przeciwnikiem biurokratycznego systemu rządzenia.
Ten system właśnie działa hamująco na rozwój potęgi socjalizmu w Z. S. S. R. Wszystko zło z niego się wywodzi.
Wiem dobrze, że w organizmie sowieckim więcej jest mimo wszystko zdrowia, niż choroby. Wszystkie skandale, nadużycia, wszystkie popełniane głupstwa, cała ta falanga gryzipiórków i fałszywych komunistów, wszystko to nie powinno nam pozwolić zapominać o nieustannych choć niewidocznych wysiłkach setek tysięcy prawdziwych komunistów, należących do partji lub z nią sympatyzujących. Że chorobę można jeszcze pokonać, najwymowniejszym na to dowodem jest fakt, iż mimo ociężałości, apatji, zacofania i lęku przed wszelką inicjatywą, co wszystko cechuje biurokrację, — znacjonalizowany przemysł, kooperacja i szkolnictwo, jednak rozwija się i rośnie.
Nie moją jest rzeczą przepisywać środki zaradcze. Rzucam tylko kilka myśli, które same nasuwają się do głowy:
1. Wszystko powinno wychodzić z partji. Podstawą uzdrowienia całego organizmu sowieckiego jest nawrót partji do wewnętrznej demokracji, co może nastąpić tylko pod tym warunkiem, o ile wrócą do partji ci wszyscy, którzy walczyli o jej uzdrowienie.
2. Konieczna jest głęboka reforma prasy, co zresztą musiałoby być wynikiem nawrotu partji do centralizacji demokratycznej. Prasa musi stać się mniej urzędową, bardziej dostępną każdemu komuniście, bardziej uniezależnioną od władz lokalnych. Musi mieć zapewnione prawo odpowiedzi, coby ją chroniło przed szeregiem nadużyć. Musi odzwierciedlać wszystkie niuanse opinji sowieckiej i komunistycznej.
3. W zakresie naukowym, literackim oraz w teoretyce komunistycznej, partja powinna starać się przeforsowywać swe oficjalne doktryny raczej ich własną siłą i wymową, niż zapomocą presji administracyjnej. W tym sensie partja zyskałaby tylko dużo zezwalając na swobodną dyskusję, polemikę i badania. Niebezpieczeństwo zastoju jest znacznie groźniejsze niż ryzyko dopuszczenia pewnej wolności wypowiadania się.
4. Procedura karna administracyjna, sądząca i skazująca oskarżonych politycznych zaocznie, odmawiająca im prawa obrony, otoczona zupełną tajemnicą a zdająca poufnie sprawę ze swej działalności tylko kierującym organom partji, była koniecznością w czasie, gdy szło o doraźne a energiczne stłumienie kontr-rewolucji podczas zamętu. Może i dziś należałoby ją utrzymać wobec szpiegów i klas usposobionych wrogo do proletarjatu. Ale socjaliści i komuniści powinni jednak podlegać jurysdykcji zwyczajnych trybunałów, obradujących publicznie, z dopuszczeniem obrońców.
Zadaniem czeki było zwalczać kontr-rewolucję, spiski wojskowe, zagranicznych ajentów, — to jest klasowa sprawiedliwość. Robotnicy i wszyscy ci, którzy uznają dyktaturę proletarjatu, powinni odpowiadać za swe czyny przed normalnemi sądami tego państwa robotniczo-włościańskiego. W tem swojem państwie powinni mieć zagwarantowane bezpieczeństwo i obronę.
5. W produkcji i w kooperacji jak najwięcej miejsca dla ludzi energicznych, kompetentnych, pełnych inicjatywy! Jak najżywsze zainteresowanie osobiście producenta i sprzedawcy, jak najdalej idąca demokratyzacja robotnicza.
Zarzuci mi kto może, że wywalam otwarte drzwi, że to wszystko przecież w Rosji sowieckiej oddawna istnieje. Z. S. S. R. jest ustrojem czysto demokratycznym! W partji panuje jak najdalej idąca wolność i swoboda! Prasa sowiecka, nawet w takim Smoleńsku, zawsze była i jest doskonała! Nauka i literatura ma pełną swobodę wypowiadania się! G. P. U. aresztuje jedynie tylko kontrrewolucjonistów: jeżeli ten a ten został aresztowany, widocznie jest on kontr-rewolucjonistą (ja to nazywam udowodnieniem winy przez karę)... jednem słowem wszystko jest tam jak najlepiej... etc...
Tym, którzyby tak mi mówili, odpowiem krótko:
„Być może, że naprawdę uważacie się za komunistów. Może szczerze wierzycie w to, że służycie sprawie międzynarodowego proletarjatu. I z zadowoleniem nosicie na oczach opaskę zaopatrzoną w urzędową pieczątkę.
Wasz optymizm na komendę i wasze zaślepienie stanowią dla mnie jeszcze jeden dowód więcej, że sytuacja jest poważna naprawdę...“
A moim towarzyszom z Z. S. S. R. można jedno tylko powiedzieć:
„W was samych tkwi niebezpieczeństwo!
Ale skoro tak rzeczy stoją, — to i w was samych, towarzysze, jest i zbawienie.
Jeszcze sami jesteście panami waszego losu!“




  1. Przypis własny Wikiźródeł Aleksiej Iwanowicz Rykow (1881-1938) – rosyjski polityk socjaldemokratyczny i komunistyczny.
  2. Przypis własny Wikiźródeł Prawdopodobny błąd w druku.
  3. Przypis własny Wikiźródeł Niccolò Machiavelli (1469-1527) – florencki prawnik, filozof polityki, historyk i dyplomata; twórca doktryny politycznej nazywanej makiawelizmem.
  4. Przypis własny Wikiźródeł Nikołaj Iwanowicz Bucharin (1888-1938) – radzecki polityk, działacz partii bolszewickiej.
  5. Przypis własny Wikiźródeł Grigorij Jewsiejewicz Zinowjew (1883-1936) – działacz ruchu bolszewickiego, rosyjski socjaldemokrata i komunista żydowskiego pochodzenia.
  6. Przypis własny Wikiźródeł Wiaczesław Michajłowicz Mołotow (1890-1986) – rosyjski działacz komunistyczny, radziecki polityk.
  7. Przypis własny Wikiźródeł Friedrich Engels (1820-1895) – niemiecki filozof, socjolog i działacz rewolucyjny, współpracownik Karla Marksa.
  8. Przypis własny Wikiźródeł Jewgienij Samujłowicz Varga (1879-1964) – ekonomista marksistowski węgierskiego pochodzenia.
  9. Przypis własny Wikiźródeł Sergo Ordżonikidze (1886-1937) – radziecki polityk gruzińskiego pochodzenia, działacz Partii Komunistycznej ZSRR.
  10. Przypis własny Wikiźródeł Wiaczesław Iwanowicz Zof (1889-1937) – radziecki wojskowy i polityk czeskiego pochodzenia.
  11. Przypis własny Wikiźródeł Veli İbraimov (1888-1928) – krymskotatarski działacz polityczny.
  12. Przypis własny Wikiźródeł Wiktor Pawłowicz Nogin (1878-1924) – rosyjski działacz komunistyczny, polityk radziecki.
  13. Przypis własny Wikiźródeł Karol Radek (1885-1939) – działacz Kominternu, polskiego, niemieckiego i rosyjskiego ruchu socjaldemokratycznego i komunistycznego, polityk bolszewicki, dziennikarz i publicysta pochodzenia żydowskiego.
  14. Przypis własny Wikiźródeł Jewgienij Aleksiejewicz Prieobrażenski (1886-1937) – rosyjski ekonomista, działacz bolszewicki.
  15. Przypis własny Wikiźródeł Iwan Nikiticz Smirnow (1881-1936) – rosyjski rewolucjonista, bolszewik.
  16. Przypis własny Wikiźródeł Siergiej Witaliewicz Mraczkowski (1888-1936) – rosyjski rewolucjonista, jeden z dowódców Armii Czerwonej.
  17. Przypis własny Wikiźródeł Aleksandr Georgijewicz Biełoborodow (1891-1938) – rosyjski działacz komunistyczny, sowiecki polityk.
  18. Przypis własny Wikiźródeł Nikołaj Iwanowicz Murałow (1877-1937) – rosyjski rewolucjonista, bolszewik, dowódca Armii Czerwonej.
  19. Przypis własny Wikiźródeł Ivar Smilga (1892-1937) – łotewski rewolucjonista, bolszewik.
  20. Przypis własny Wikiźródeł Vojislav Vujović (1897-1936) – serbski rewolucjonista i komunista.
  21. Przypis własny Wikiźródeł Timofiej Władimirowicz Sapronow (1887-1937) – rosyjski komunista, bolszewik.
  22. Przypis własny Wikiźródeł Budu Mdiwani (1887-1937) – gruziński działacz bolszewicki.
  23. Przypis własny Wikiźródeł Aleksandr Konstantynowicz Woroński (1884-1937) – marksistowski krytyk literacki, teoretyk i redaktor.
  24. W międzyczasie Trocki skazany został na wygnanie do Konstantynopola i żadne z państw Europy środkowej i zachodniej nie zgodziło się udzielić mu azylu.
  25. Przypis własny Wikiźródeł Siergiej Aleksandrowicz Jesienin (1893-1925) – rosyjski poeta.
  26. Przypis własny Wikiźródeł Lew Siemionowicz Sosnowski (1886-1937) – rosyjski socjaldemokrata i komunista, dziennikarz, działacz partyjny.
  27. Przypis własny Wikiźródeł Dawid Josifowicz Zasławski (1880-1965) – rosyjski publicysta.
  28. Przypis własny Wikiźródeł Róża Luksemburg (1870-1919) – polsko-żydowska filozofka, ekonomistka, działaczka socjaldemokratyczna i antywojenna, marksistka.
  29. Urzędowe te daty odbiegają jeszcze daleko od rzeczywistości. „Izwiestia” z 11 lipca 1929 przyznają zupełnie oficjalnie, że z pośród ogólnej liczby ludności jest 60,4% analfabetów.
  30. Przypis własny Wikiźródeł Iwan Aleksiejewicz Czurikow (1861-1933) – rosyjski duchowny prawosławny, założyciel ruchu religijnego czurikowców.
  31. Przypis własny Wikiźródeł Boris Andriejewicz Pilniak (1894-1938) – rosyjski pisarz.
  32. Przypis własny Wikiźródeł Wsiewołod Wiaczesławowicz Iwanow (1895-1963) – rosyjski pisarz i dramaturg.
  33. Przypis własny Wikiźródeł Lidija Nikołajewna Sejfullina (1889-1953) – radziecka dziennikarka, dramato- i powieściopisarka.
  34. Przypis własny Wikiźródeł Izaak Emmanuiłowicz Babel (1894-1940) – rosyjski powieścio- i dramatopisarz żydowskiego pochodzenia, dziennikarz.
  35. Przypis własny Wikiźródeł Konstantin Aleksandrowicz Fiedin (1892-1977) – rosyjski pisarz.
  36. Przypis własny Wikiźródeł Nikołaj Nikołajewicz Nikitin (1895-1963) – rosyjski pisarz.
  37. Przypis własny Wikiźródeł Borys Leonidowicz Pasternak (1890-1960) – rosyjski poeta i prozaik żydowskiego pochodzenia.
  38. Przypis własny Wikiźródeł Nikołaj Siemionowicz Tichonow (1896-1979) – rosyjski pisarz i poeta.
  39. Przypis własny Wikiźródeł Ilja Lwowicz Sielwinski (1899-1968) – rosyjski pisarz i poeta.
  40. Przypis własny Wikiźródeł Aleksander Sergieiewicz Puszkin (1799-1837) – rosyjski poeta, dramaturg i prozaik.
  41. Przypis własny Wikiźródeł Lew Nikołajewicz Tołstoj (1828-1910) – rosyjski powieściopisarz, dramaturg i krytyk literacki.
  42. Przypis własny Wikiźródeł Karl Marx (1818-1883) – niemiecki filozof, socjolog, ekonomista historyk i dziennikarz, działacz rewolucyjny.
  43. Przypis własny Wikiźródeł Fiodor Wasiliewicz Gladkow (1883-1958) – rosyjski pisarz.
  44. Przypis własny Wikiźródeł Jurij Nikołajewicz Libedinski (18939-1959) – rosyjski pisarz i dziennikarz.
  45. Przypis własny Wikiźródeł Aleksandr Sierafimowicz Sierafimowicz (1863-1949) – rosyjski pisarz.
  46. Przypis własny Wikiźródeł Aleksandr Aleksandrowicz Fadiejew (1901-1956) – radziecki pisarz i krytyk literacki.
  47. Przypis własny Wikiźródeł Siergiej Aleksandrowicz Siemionow (1893-1942) – rosyjski pisarz.
  48. Przypis własny Wikiźródeł Fiodor Iwanowicz Panfiorow (1896-1960) – rosyjski pisarz.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Panait Istrati i tłumacza: Kazimierz Rychłowski.