Piosnki wiejskie/całość

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor anonimowy
Tytuł Piosnki wiejskie
Podtytuł dla ochronek z Przygrywką T. Lenartowicza
Redaktor Edmund Bojanowski
Wydawca Księgarnia Jana Konstantego Żupańskiego
Data wyd. 1862
Druk M. Zoern
Miejsce wyd. Poznań
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Okładka lub karta tytułowa
Indeks stron

PIOSNKI
WIEJSKIE
DLA
OCHRONEK
z
PRZYGRYWKĄ T. LENARTOWICZA.
Dzieciństwo sielskie, — anielskie.
A. Mickiewicz



POZNAŃ.
NAKŁADEM KSIĘGARNI JANA KONSTANTEGO ŻUPAŃSKIEGO.
1862.



Dzieciństwo: wiosna, — lato: młodzieństwo, — jesień: dostałe męstwo, — a chmurna zima: starość i żałość.
Dawne przysłowie.
Poznań, czcionkami M. Zoerna.




PRZYGRYWKA
DO
PIOSNEK WIEJSKICH.


Do braci
Wielkopolanów, Mazurów, Krakowiaków i wszelkiego narodu
od
Mazowieckiego Lirnika
krótkie o Piosnkach gadanie.

Śpiewać dla was, rzecz nie lada.
Kto jedwabne słówka składa,
Kto nie dzieli z wami doli,
Nie zaśpiewa sercu k’woli.

No cobym miał suszyć głowę
Na piosneczki wiejskie nowe,

Przynoszę wam pieśni stare,
Ale takie rzeskie, jare,
Że słuchając, jak we wiośnie
Dusza gdyby ziele rośnie,
I świat jéj się w oczach złoci,
Aż się cała rozochoci.
Serce żywo zakołata,
I duch, jakby ptaszek lata,
I człek mówi sam do siebie:
Jeszczeć Pan Bóg jest na niebie!

Na tę ranę, co krwią spływa,
Pieśń się leje jak oliwa,
Świeża, jak ta ziemia z rana,
We łzach rosy wykąpana,
Idzie z serca, jakby z raju
Na wędrowkę po swym kraju,
Dziewczę poda je dziewczęciu,
Pacholątko; pacholęciu.

Ledwie wyszła na świat biały,
Jużci znana o trzy mile,
Jutro zrobi drugie tyle.
Czy ją ciche wiatry zwiały,

I na podziw wszemu światu
Rozproszyły, jak pył kwiatu,
Z ust dziewczyny, jak świt rany,
W głuchem polu zaśpiewanéj, —
Jak obiega, jakiem prawem,
Czy jak ptasze po nad stawem,
Czy jak obłok nad doliną,
Czy jak głosy, co gdzieś giną?
Niewiadomo, — dosyć na tem,
Że obiega całym światem,
Dzisiaj ledwo brzękła w polu,
Jutro już ci na Podolu,
Obleciawszy całym krajem,
Już się wdzięczy nad Dunajem,
W Mazowieckim klaszcze lesie,
Po Karpackich górach pnie się,
Nie uważa hoża na nic,
Dla niéj jednéj nie ma granic,
Ni świadectwa zkąd się bierze,
Progu przed nią nie ustrzeże,
Co najdalszéj dojdzie braci,
I rogatki nie opłaci.
Wiejska śpiewka, dziewcząt sprawa,
To ich szczęście i zabawa,

Różne dziwy plotą plotki,
Kręcąc swoje kołowrotki.
A na duszę pieśń dziewczęca
Jak nić złota się okręca.

Z krwi kochanków, z łez kochanek,
Wiją sobie śrebrny wianek,
Okręcają nitką złotą,
I cieszą się tą robotą.

Nic przed światem się nie skryje,
Ludzka krew o pomstę woła,
Siéjże rutkę, sadź lilije,
Lilja zakryć nie podoła,
Na nic wszystko się nie przyda,
Jeszcze prędzéj lilja wyda. —
Wierzba wyda złość zbójczyni,
Na weselu ją obwini,
Będzie śmiać się z całéj duszy,
Będzie słodkie wino piła,
Lecz fujarka śmiech zagłuszy:
Starsza siostra mnie zabiła,
I wyprawia dziś wesele.
Młode drużby siostrze służą,

Smutku wiele, bardzo wiele,
I łez dużo, bardzo dużo,
I pobledzi wszystkie lica,
Aż się wyda tajemnica. —
A gdy całą rzecz dopowie,
Włosy wzniosą się na głowie.
I tak będzie orszak cały,
Jakby w tańcu skamieniały.
Serce skrzepnie w każdéj druchnie,
I śmiech zgłuchnie, skrzypka zgłuchnie.
Potargane złote szaty,
Rozerwane ślubne kwiaty.
I jak gdyby wśród smętarza,
I jak gdyby nie wesele
Wciąż fujarka swe powtarza,
Smutku wiele, bardzo wiele. —

To znów jak po dziecka zgonie,
Dzieciobójcze matki dłonie,
I koszula krwawa na niéj
Zapalają się w otchłani.
To jak w gaju, gdzieś niewiada,
Kto nieszczęście kiedy wstrzyma,
Wiatr poszumiał, drzewo pada,

Było dwoje, i już niema —
Tyle szczęścia, że we dwoje
Że nikt po nich nie zaboli,
Pożałują się ich doli
Chyba tylko ciche zdroje.

Na mogile konik siwy,
Konik siwy, białogrzywy,
Puka, szuka pana swego,
Grzebie nóżką, żałuje go,
Na mogile panna szlocha,
Nie ma tego, kogo kocha,
Wykopali skrytkę błogą,
Nie szeroką a podłużną,
Mój koniku nie grzeb nogą,
A ty panno nie płacz próżno.

I tak w kolej aż do zorzy,
Pokąd oczu sen nie zmorzy,
Wciąż się kręci nuta słodka,
Jak to kółko kołowrotka.
Wreszcie gdy już skończy swoje,
Gdy nie jedno przeinaczy
Kiedy łez wytrysną zdroje.
Niknie w głębi serc słuchaczy.


Tak w dziewczęce długie noce,
Piosnka z gwiazdą się migoce,
I porówno im rozdziela,
To żałość, to wesela, —
Z szczęśliwymi tańczy, śpiewa,
Ze smutnymi się spodziewa,
A umarłym w głuchą ciszę
Rządek złotych liter pisze.

W wieczór smutna, rzewna z rana,
Rzecby można, skowrończana,
Bo się śpiewa w letniéj ciszy,
A skowronek towarzyszy.
Do innego kędyś świata
Ze skowronkiem dusza wzlata,
I tak byłoby bez końca,
Aleć pieśń się trzyma słońca,
I gdy zniknie słonko boże,
To i piosnka żyć nie może.
Na pagórkach, na wód fali,
Jeszcze chwilkę się pożali,
Wreszcie rosą na smug spada,
I kraj milczy — a wciąż gada.


Pieśni brzęczą, w lewo, w prawo,
Lecz gdy oko w kraj się zwróci,
Ta wesołość więcéj smuci,
Niżbyś ranę widział krwawą,
Taka cisza o swéj nędzy,
Że i grób odpowie prędzéj;
A przecież tam krew się leje,
I nie oddać, nie wymówić,
Żadnem słowem nie wysłowić,
Jaka nam się krzywda dzieje.

A może téż pieśń ta długa,
Na to się tam w polu rodzi,
Na co gwiazda z nieba mruga,
Na co anioł z nieba schodzi,
Żeby w ludzkie łzy tęsknoty
Zapleść promień słońca złoty,
Gdzie się czoła we krwi nużą
Poprzewijać ciernie z różą.
Na nieszczęścia i na smutki,
Rosną piosnki niezabudki,
Coraz nowy kwiat wyskoczy,
Jak aniołów modre oczy.


Śpiewaj ludu polski, złoty,
Wypowiadaj twe tęsknoty,
U orania, u zasiewu, —
Póty serca, póki śpiewu.

Teofil Lenartowicz.


I.
WIOŚNIANKI.
WIOŚNIANKI.


1.

Na ranném niebie
Miesiączek biały
Ze stróży nocnéj
Schodził ospały.

Bystre słoneczko
Wzeszło nad górki,
A deszczyk rosił
Z majowéj chmurki.

Miesiączek mówi:
Nie ma jak to ja
Kiedy się w nocy
Przejrzę u zdroja.


Groble wąwozy
Stają w jasności
I jak w dzień widna
Droga dla gości.

A słonko mówi:
Gadasz daremnie,
Ja bystre słonko,
Nie ma nademnie.

Kiedy zarankiem
W niedzielę wstanę,
Błyszczą w promieniach
Pola ogrzane.

I Boża-męka
Za wsią na końcu,
Czerwona z daszkiem
Błyszczy we słońcu.

A deszczyk szemrze
W pola, dąbrowy,
Idę ja, idę
Deszczyk majowy.


Roszę pszeniczkę,
Drzewa i ziele,
Weselę pola
Sady weselę.

Zielenią, kwitną,
Pachną przyjemnie,
Nie ma nademnie,
Nie ma nademnie.





2.

Zżynała niewiasta
Pod olszyną trawę
Złożyła dzieciątko
W cieniu na murawę.

W tém do niéj słowiczek
Ozwał się w olszynie:
Szczęść ci Panie Boże
I twojéj dziecinie.

Radbym ja za ciebie
Dzieciątku zanucić,

Jeno że się boję
Dzieciątko rozcucić.





3.

Mój słowiczku, nie tak głośno
Śpiewaj na drzewięciu,
Nie przerywaj snu cichego
Miłemu dziecięciu.

Ja uśpiłam, — ja je wzbudzę,
Pójdę urwać fiołek,
Fiołkiem musnę po twarzyczce,
I ocknie aniołek.





4.

Ty dziecino w śnie słodkim
Uśmiechasz się wesoła,
Pono widzisz w śnie słodkim
Twego stróża anioła.





5.

Jaskółeczka
Szczebioce:
— Krótkie teraz
Już noce.

Wstańże Jasiu,
Wstań mały,
Bo dzień biały,
Dzień biały.

Ptastwo spiewa
Na dworze,
Oracz w polu
Już orze.

I dziad z wioski,
Już z trzeciéj,
Idzie budzić
Was dzieci.





6.

A wstawajże jagódeczko!
Póki nie wstanie słoneczko;

Bo jakby cię w śnie zastało,
Mocnoby się sfrasowało.

Słabe w gosposi nadzieje,
Co śpi jeszcze gdy kur pieje,
A wstawajże w równe nogi,
Bo cię wita dzionek błogi.





7.
|:  Nocka wnet zleci,  :|

Nocka, — serduszko moje, — wnet zleci,

|:  Ranek już świeci,  :|

Ranek, — serduszko moje, — już świeci.


|:  Ptaszki śpiewają;  :|

Ptaszki, — serduszko moje, — śpiewają,

|:  Pszczółki latają,  :|

Pszczółki, — serduszko moje, — latają.


|:  Wszystko u pracy,  :|

Wszystko, — serduszko moje, — u pracy.

|:  Pszczółki i ptacy,  :|

Pszczółki, — serduszko moje, — i ptacy,


::::::|:  A ty próżnujesz,  :|

A ty, — serduszko moje, — próżnujesz,

|:  Ranek marnujesz,  :|

Ranek, — serduszko moje, — marnujesz.





8.

Oj żebym ja miała klucze
Od świtu białego,
Nie dałabym wschodzić zorzy
Do rana późnego.

Ale biada, — nic nie nada,
Bóg otwiera zorze,
Noc do spania, świt do wstania,
Klucz rzucony w morze.





9.

Wyjrzę z mego kątka:
Igrają bydlątka,
Wiosenka, wiosenka:
Igrają bydlątka.


Bydlątka igrają,
Trawkę przeczuwają,
Wiosenka, wiosenka!
Trawkę przeczuwają.

Zaszumiały wody,
Popłynęły lody,
Wiosenka, wiosenka!
Popłynęły lody.

Zaczerwieniało pole,
Zaorane role,
Wiosenka, wiosenka!
Zaorane role.

Brzózki się zielenią,
W liść się pączki mienią,
Wiosenka, wiosenka!
W liść się pączki mienią.

Po wesołym lesie,
Głos się ptaszków niesie,
Wiosenka, wiosenka!
Głos się ptaszków niesie.


Trawki wyskoczyły,
Kwiatki zakwitnęły;
Wiosenka, wiosenka!
Kwiatki zakwitnęły.

Pojdę ja kwiateczki
Zbierać na wianeczki;
Wiosenka, wiosenka!
Zbierać na wianeczki.

Będę wić wianeczki,
Śpiewać pioseneczki;
Wiosenka, wiosenka!
Śpiewać pioseneczki.





10

Miłe słońce, służko Boga,
Dokąd była twoja droga?
Gdzieś tak długo zabawiało,
Kiedyś z nami się rozstało?

— Za lasami dalekiemi,
Za wodami głębokiemi

Ogrzewałam tam pasterzy,
Biednych ludzi bez odzieży.

— Służko Boża, o słoneczko!
Gdzieś spoczęła zmordowana?
Kto ci skrzesał ogień zrana,
Kto w wieczór usłał łóżeczko?

— Jutrzenka ogień skrzesała,
Wieczornica pościel słała,
Oj, mam znoje, mam stron wiele
Między które dary dzielę.





11.

Oj lata słowiczek po naszéj jabłoni,
A smutno mu latać samemu,
Oj, żeby drugiego dać jemu,
Jakby to wesoło śpiewali tu oni!

Oj, biega chłopczyna naokół jabłoni,
A smutno mu biegać samemu,
Oj żeby braciszka dać jemu,
Jakby to wesoło bawili się oni!





12.

Już słoneczko nad górami,
Zabieraj się, dziecię, z nami,
Oj, bo dobrzy z nas ludkowie,
Dobrze u nas, co się zowie.

Woda sama w dzban nam ciecze,
A słoneczko chlebek piecze, —
Nie będziesz tam robić siła,
A będziesz nam wszystkim miła.

Wszystkim miła i kochana,
Będziesz u nas szanowana,
Jak wisienka w ogrodeczku,
Jak pszczółeczka na kwiateczku.





13.

Leci stado gołąbeczków
Z niemi przepióreczka,
Przyleciały i wleciały
W chłód do ogródeczka.


Otóż tobie przepióreczko,
Żyć tu w dni gorące,
Żyć tu z nami gołąbkami,
Nie w zbożu i w łące.

#

Leci dzieci rój wesoły,
Do Ochronki leci,
Wiedzie z pola druchnę nową
Do gromadki dzieci.

Otóż tobie, druchno mała,
W téj tu Bożéj chatce,
Bawić z nami, siostrzyczkami, —
Nie w bróździe przy matce.





14.

Héj dziateczki, héj ptaszeczki,
Powiedzcie nam kochaneczki:
Widziałyście jak mak sieją?
O tak, sieją mak!
O tak, sieją mak!

Héj, dziateczki, héj ptaszeczki,
Powiedzcie nam kochaneczki:

Widziałyście jak mak rośnie?
O tak, rośnie mak!
O tak, rośnie mak!

Héj dziateczki, héj ptaszeczki,
Powiedzcie nam kochaneczki:
Widziałyście jak mak pielą?
O tak, pielą mak!
O tak, pielą mak!

Héj, dziateczki, héj ptaszeczki,
Powiedzcie nam kochaneczki:
Widziałyście jak mak kwitnie?
O tak, kwitnie mak!
O tak, kwitnie mak!

Héj, dziateczki, héj ptaszeczki,
Powiedzcie nam kochaneczki:
Widziałyście jak mak łamią?
O tak, łamią mak!
O tak, łamią mak!

Héj, dziateczki, héj ptaszeczki,
Powiedzcie nam kochaneczki:

Widziałyście jak mak piją?
O tak, pija mak!
O tak, piją mak!

Héj, dziateczki, héj ptaszeczki,
Powiedzcie nam kochaneczki:
Widziałyście jak mak tłuką?
O tak, tłuką mak!
O tak, tłuką mak!

Héj, dziateczki, héj ptaszeczki,
Powiedzcie nam kochaneczki:
Widziałyście jak mak wiercą?
O tak, wiercą mak!
O tak, wiercą mak!





15.

Skrzypeczki,
Z lipeczki,
A z barwinku strunki, —
Świegocą,
Szczebiocą,
Jak z nieba skowronki!


Skrzypasiu,
Nasz ptasiu,
Już ci nic nie trzeba,
Jeno gdzieś,
Het, — nad wieś
Podlecieć do nieba!





16.

Nie ma jak nasz kraj!
To nam skrzypku graj!
Nie wiemy jak komu,
Nam najlepiéj w domu,
Nasz kraj, to nasz raj,
To nam graj i znaj!

Nie ma jak nasz kraj!
To nam skrzypku graj!
Miła swoja chatka,
Jak rodzona matka,
Nasz kraj, to nasz raj!
To nam graj i znaj!

Nie ma jak nasz kraj!
To nam skrzypku graj!

Tu mąka i łąka,
Tu ryby i grzyby,
Nasz kraj, to nasz raj!
To nam graj i znaj!

Nie ma jak nasz kraj!
To nam skrzypku graj!
Tu jest len do płótna,
I owce do sukna,
Nasz kraj, to nasz raj!
To nam graj i znaj!

Nie ma jak nasz kraj!
To nam skrzypku graj!
Tu są stada koni,
Żelazo do broni,
Nasz kraj, to nasz raj!
To nam graj i znaj!

Nie ma jak nasz kraj!
To nam skrzypku graj!
Cudze kraje znajmy,
Ale swój kochajmy,

Nasz kraj, to nasz raj!
To nam graj i znaj!





17.

Komu ten skowronek
Od północy śpiewa,
Co się jako dzwonek
Nad polem odzywa?

Nad polem się wznosi,
Wiosenkę nam głosi,
Żeby się cieszyła
Nasza wioska miła.





18.

Nasz skowronek, ptaszek mały,
Śpiewaniem się bawi,
Od świtania przez dzień cały
Pana Boga sławi.

Niech i nasze liche głosy,
Piosenki te nasze,

Sławią Boga pod niebiosy,
Jak te śpiewy ptasze.





19.

Gdy w czystém polu słoneczko świeci,
Dzionek przy pracy prędko nam leci,
I godzina za godziną,
Przy pracy nam mile płyną,
Śpiewając płyną!

Wszystko przemija, wszystko na świecie,
Wiosna po zimie, jesień po lecie,
Nasze szczęście nie przeminie,
Bo przy pracy życie płynie,
Śpiewając płynie!





20.

Raz chłopcy ziele
Zrywali, zrywali,
A co za ziele?
Nie znali, nie znali.


Więc poszli z zielem
Na zwiady, na zwiady,
Tam do chłopięcéj
Gromady, gromady.

A ci tam ziela
Nie znali, nie znali,
I do rąk ziela
Nie brali, nie brali.

#

Raz chłopcy ziele
Zrywali, zrywali,
A co za ziele
Nie znali, nie znali.

Więc poszli z zielem
Na zwiady, na zwiady,
Tam do dziewczęcéj
Gromady, gromady.

Dziewczęta ziele
Poznały, poznały,
I do rąk ziele
Pobrały, pobrały.


A to jest ziele
Tymianek, tymianek!
Dla dziewcząt ziele
Na wianek, na wianek!





21.

Nadleciała sroczka z lasu
Cze, cze, cze!
Na drzeweczku przed okienkiem
Żegocze.

A dzieciaczki u okienka
Gwar robią,
I dla gości już wianeczki
Sposobią.





22.

Sroczka krzekce na płocie
Będą goście nowi,
Sroczka czasem omyli,
Czasem prawdę powie.


Gdzie gościom radzi w domu,
Sroczce zawsze wierzą,
Gosposia się ochocza
Nie kwapi z wieczerzą.

Sroczko, umiesz ty mówić,
Powiedz, gdzieś latała?
Z ktoréjś strony tam goście
Jadące widziała?





23.

Od sadeczka tam na drogę
Chłodny wietrzyk dmuchał,
Ktoś szedł drogą, zdjął czapeczkę
I stanął, i słuchał.

Mówił: ptaszki snać szczebiocą
Gdzieś tu z niedaleczka,
A to dziatki szczebiotały
Przy wiciu wianeczka.





24.
Wszyscy.

Ciepły czas nadchodzi.
Wędrować się godzi,
Na majówki ranne
W gaiki cacanne.


Jedni.

Gdy powędrujemy,
Którędyż pójdziemy?


Drudzy.

Łąkami, lasami,
Wszędzie Pan Bóg z nami.


Jedni.

Gdy powędrujemy,
Kędyż tam spoczniemy?


Drudzy.

W zielonym gaiku,
Na chłodnym kamyku.


Jedni.

Gdy powędrujemy,
Czém się przykryjemy?


Drudzy.

Temi listeczkami
Co wiszą nad nami.


Jedni.

Gdy powędrujemy,
Cóż tam jeść będziemy?


Drudzy.

Jagódki czerwone,
Rosą obmoczone.


Jedni.

Gdy powędrujemy,
Cóż tam pić będziemy?


Drudzy.

Jest tam w źródle woda,
To nasza ochłoda.





25.

A ja wiem
I powiem
Nowinkę o wiośnie,

Jagódka
Słodziutka
Na boru już rośnie.

A ja wiem
I powiem,
Nowinkę téż drugą,
Że ją zjem,
To powiem,
Nie śpiewając długo.





26.

Dziewcze jagódki zbierało
W rozmajonym lesie,
Dziewcze sobie zaśpiewało,
Rosa piosnki niesie.

A kukułka zakukała
Z drzewka do dzieweczki:
Dzięki tobie kochaneczko
Za śliczne piosneczki.





27.

Oj gaiku, zagaiku!
Dobry ten twój panek,
Co ci sprawia w jednym roczku
Aż troje sukmanek.

Tę zieloną masz na Świątki,
Na Zaduszki płową,
A na Gody jeszcze trzecią,
Bieluśką, zimową.





28.

Oj sikorko, sikoreczko!
Nie ściel gniazdka, kochaneczko,
Nie ściel blisko nade drogą,
Bo ci gniazdko popsuć mogą.

Uściel lepiéj tam w gęstwinie,
Tam w gęstwinie na leszczynie,
Gdzie się listek nie zachwieje,
Nikt się gniazdka nie spodzieje.

#

Oj sikorko, sikoreczko!
Nie wierz temu, kochaneczko,
Bo i w gąszczach po orzeszki
Pastuszkowie depcą ścieszki.

Oj sikorko, sikoreczko!
Ściel gniazdeczko, kochaneczko,
Lepiéj w borze na jaworze,
Gdzie go dostać nikt nie może.

#

Oj sikorko, sikoreczko!
Nie wierz temu, kochaneczko,
Jak ten jawór zetną kiedy,
Cóż z gniazdeczkiem będzie wtedy?

Oj sikorko, sikoreczko!
Więc na sośnie ściel gniazdeczko,
Sosna zawsze zielenieje,
Wiatr gniazdeczka nie rozwieje.

#

Oj sikorko, sikoreczko,
Nie ściel gniazdka tak daleczko,

W naszym sadku, na jabłoni
Tam się gniazdko lepiéj schroni.

My i płotek zapleciemy,
My i kotka wypłoszemy,
Jeno miła sikoreczko,
W naszym sadku ściel gniazdeczko.





29.

Jedno dziewczątko,
Dziewczątko małe,
Chowało sobie
Gołąbki białe.

Chowało w zimie,
W lecie chowało,
I z tego wielką
Uciechę miało.

Aż raz od sionki
Drzwi uchyliło, —
Gołąbek furknął,
Już go nie było.


I jak ci furknął,
Siadł na jabłoni,
A dziewczę co tchu
Gołąbka goni.

Z jabłoni zleciał,
Przysiadł na dąbku;
Dziewczątko woła:
Dyś, — dyś, gołąbku!

I zleciał z dąbka,
Siadł na wisience,
Dyś, — dyś, — mój dysiu,
Zleć mi na ręce.

Z wisienki zleciał,
Przysiadł na płotku,
Dyś, — dyś, — mój dysiu,
Zleć, zleć klejnotku!

I zleciał z płotka,
Przysiadł na progu,
A tuś! — mój dysiu,
Tuś! — chwała Bogu!


I dziewcze za to
Garstką po troszku,
Na próg dysiowi
Sypnęło groszku.





30.

Czmych! — zajączek pod kamionkę,
Oczki trze łapkami,
— Za co ty mnie, moj pastuszku
Poszczuwasz pieskami?

Czy ja tobie łączkę zdeptał?
Dróżkę przeszedł kiedy?
Czym kapustę w kapuśniku
Ruszył kiedy z biedy?

Źrebce łączkę ci zdeptały,
Wilk ci przeszedł drogę,
Krówki weszły ci w kapuśnik —
Czy ja za to mogę?





31.

Brzózeczko, brzózeczko!
Co nad drogą stoisz,
Czy się ty brzózeczko
Siekierki nie boisz?

Czego się brzózeczka
Siekierki ma bać?
Gdzie jéj Bóg naznaczył
Tam téż musi stać.





32.

Żegnajmy się z piękną brzozą,
Już ją ścięli, już ją wiozą,
Jużci padła brzoza biała,
Co pastuszków ocieniała.

Już się brzoza nie zieleni,
Już nikogo nie ocieni,
Płaczcie chłopcy i dziewczęta,
Że ta piękna brzoza ścięta.





33.

Nie tnij, ojcze, brzózki,
Brzózki w białe ciało,
Bo ją będzie boleć,
Jak mnieby bolało.

A do lasu matko
Nie chódź na jagody,
Bo mi żal jagódek
Jak własnéj urody.

I nie koś braciszku
Na łączce pokosów,
Bo mi żal téj trawy
Jak uciętych włosów.

Ani ty siostrzyczko,
Nie rwij kwiatków jasnych,
Bo mi ich żałosno
Jakby oczek własnych.





34.

W gęstym sadku rosa kapie,
Pachnie ziele, ptastwo śpiewa,

A Zosinka ptaszki łapie,
A Kasinka ziele zrywa.

Nie łap ptaszków, ty Zosinko,
Bo bez ptaszków nie wesoło;
Nie rwij ziela, ty Kasinko,
Bo bez ziela bardzo goło.





35.

Co najmilsze w kalince?
— Że ma białe kwicie,
Że stać lubi w dolince,
W dolince nad życie.

Co najmilsze w dziewczątku?
— Że się czysto nosi,
Że się tuli w zakątku,
Oczek nie podnosi.





36.

Jest w gaiku
Drożyna,

Nad dróżyną
Kalina,
Ze zwieszoną
Gałązką,
Nad dróżyną,
Nad wązką.

Tam dzieweczka
Szła mała,
Tę gałązkę
Złamała,
I z liściami,
I z kwiaty,
Niesie sobie
Do chaty.

W chacie siędzie
Za stołem,
Stawi gałąź
Przed czołem,
I co w główce
Zaświta,
To szczebioce
I pyta:


Wywróżcie mi
Matuchno,
Czy ja téż tak
Ładniuchno, —
Jak Kalinka
Na wiosnę, —
Tak ładniuchno
Wyrosnę?

— Oj wyrośniesz
Ty dziecię,
Jeśli Pan Bóg
Da życie,
Wyrośniesz mi
Dziewczynka,
Jak ta w lesie
Kalinka.

Ale jak mnie
Nie będzie,
Wnet ci krasy
Ubędzie,
Wnet opadnie,
Jak wieniec,

Z twego liczka
Rumieniec.





37.

Chrząszczyk usiadł na gałązce,
Gałązce pochyłéj,
Chciał gałązkę rad rozbujać
Ale nie miał siły.

Jeno z gałązki płaczącéj,
Otrząsł krople rosy,
I co u listków wisiały,
Opadły na wrzosy.

#

Dziecię matce zasmuconéj
Siadło na kolanie,
Chciało matkę rozweselić,
Ale nie jest wstanie.

Jeno matkę jeszcze bardziéj
W smutku rozrzewniło,

Aż jéj kilka łez, jak groszek,
Z rzęsów się spuściło.





38.

Zakukała kukułeczka
W sadeczku,
Kłoniąc główkę na zielonym
Listeczku:

— Póki latko, póty sadek
Cacany,
Zieleni się, jako wianek
Ruciany.

Oj nie będzie sadek zimą
Zieleniał,
Jeno będzie liść z pod śnieżku
Czerwieniał.

#

Zapłakało dziewcze w sadku
Przy grządce,
Opierając smutną główkę
Na rączce:

— Oj miłeć to młode latka
Na świecie,
Ścielą się, jak kiedy wianki
Kto plecie.

Oj nie będą młode latka
Wciąż tak iść,
Jeno będą gasnąć jak ten
Marny liść.





39.

Oj płynie na wodzie sinéj
Zwiany kwiat z kaliny,
Płynie, ginie wiosna młoda,
Jak z tem kwiciem woda.


Młoda wiosno, gdzież nam giniesz?
Gdzie nam się podziewasz?
W ciemne bory, lasy płyniesz,
Z wiatrem się rozwiewasz. —





40.

Dziękowała brzózka biała
Zaciszu leśnemu:
Oj jakże ja wydziękuję
Ustronkowi twemu?

Tum podrosła, tum się leśnych
Ptaszków nasłuchała,
Listeczkami, gałązkami,
Oj, nawywijała!


#

Dziękowała wiochna mała
Swojéj wiosce miłéj:
Twoje strzechy i uciechy, —
Bodaj się święciły!


Tum podrosła, tum się ptasich
Piosnek wyuczyła,
W maikowych, wiośniankowych,
Pląsach nacieszyła.



II.
LETNICE.
LETNICE.


1.

Miły święty Janie,
Cóż na powitanie
Niesiesz nam z puszczy nowego?
— Przynoszę wam wianki
Z drobnéj macierzanki,
Pęk cały ziela różnego.

Snop łączu na ganek,
Na stół jagód dzbanek,
I pierwsze z pola już strączki, —
I kropliste rosy,
Kośnikom do kosy
Na bujne smugi i łączki.





2.

W szczerem polu na dąbeczku
Kukułka żałosna,
Zakukała, zapłakała,
Że nie zawsze wiosna.

Jakby źrało żytko w polu,
By wciąż wiosnę miało?
Jakby źrało jabłko w sadzie,
By wciąż lato grzało?

Jakby marzły kłosy w stogu,
By wciąż jesień trwała?
Jakbym na chleb ja rabiała,
Bym wciąż była mała?





3.

W źrałem życie ozwały się
Polnych świerczów głosy:
Nic stać żytu dłużéj w polu
Z dostanemi kłosy.


I dziewczęciu, niebożęciu,
Smutnie serce wróży:
Już ty w domu, gdzieś urosła,
Będziesz nie najdłużéj.




4.

Na łanie pszeniczki,
Trzy hoże siostrzyczki
Żną i żną;
Miły, mocny Boże!
Któż im dopomoże?
Nie wyżną;
Słoneczko już nisko,
Wieczorek już blisko,
Nie wyżną.

Żwawo się zwijają,
Snopeczki znaszają,
Nie zniosą;
Miły, mocny Boże!
Któż im dopomoże?
Nie zniosą;
Słoneczko już nisko,
Wieczorek już blisko,
Nie zniosą.


Kukułeczka kuje,
Kopeczki rachuje,
Nie zliczy;
Miły, mocny Boże!
Któż jéj dopomoże?
Nie zliczy;
Słoneczko już nisko,
Wieczorek już blisko,
Nie zliczy.





5.

Nie wiesz ty słoneczko
W twojéj główce złotéj,
Co to być dzień cały
U ciężkiéj roboty.

Gdybyś z nami było,
Dopierobyś znało,
Późniejbyś wschodziło,
Rychléj zapadało.

— Oj, robotni ludzie,
Co to wam pomoże,

Że ja późniéj wstanę,
Rychléj się położę.

Wy przed wschodem w polu,
W polu po zachodzie, —
Za to téż wam zimą
Bieda nie dobodzie.





6.

Powiadały
Nam żniwka,
Że nam Pan Bóg
Da piwka,

Da nam z chłodnéj
Piwnicy,
W malowanéj
Szklenicy.





7.

Oj, szczęśliwie zażąć żytko,
Dał nam Bóg!

Oj, szczęśliwie sprzątnąć wszytko,
Dał nam Bóg!

Jeno jeszcze zdrowo spożyć;
Daj Boże!
Do nowego żniwka dożyć,
Daj Boże!





8.

Dobra niwka była,
Dobrze obrodziła;
Stoi snop przy snopie
I kopa przy kopie.

Zaprzęgajcie woły,
Jeżdżajcie na bory,
Trzeba ciąć podpory,
Podpierać stodoły.





9.

Dałeś Boże pożąć,
Daj Boże i spożyć,

Do nowego plonu
Starym chlebem dożyć.

Dobrym darz omłotem,
Pulchnem ciastem w dzieży,
W piecu pięknym wzrostem —
Chleb nam dany świeży.





10.

Wołałaś ty przepióreczko:
— Pójdźcie zacząć żniwo! —
Teraz sama gdzie się bawić
Nie masz jako żywo.

Trzebaby choć kęs pszeniczki
Stojącej zostawić,
Żeby nasza przepióreczka
Miała się gdzie bawić.





11.

Przynosimy plon,
Ze wszech czterech stron:
Tam z oźminy i z jarzyny,
Tam ze sadów i z leszczyny,
Przynosimy plon.

Przynosimy plon,
Ze wszech czterech stron!
Bodaj wszystko plonowało,
Jak najlepszy plon wydało,
Jak najlepszy plon!





12.

O mój Boże, mocny Boże!
Żywisz ty ród ptaszy,
Dasz dla pszczółek dosyć ziołek
I bydlątkom paszy.

Kogo stworzysz, nie umorzysz,
— Dawno mówią starzy, —

Kto dał życie zajączkowi,
Ten i trawkę zdarzy.





13.

Tak chłop śpiewa,
Kiedy siewa
Zboże na rozłogu:
— Gdzie się chrośnie,
Tam urośnie —
I będzie po Bogu;

Coś dla ptaka
I robaka,
Coś dla przyjaciela,
I dla siebie
Ku potrzebie,
Chociaż mało wiela.





14.

Szare gęsi podlatały,
Na ścierniskach rozmawiały,

Jak jagódce dobrze w chłodzie,
A dziewczęciu w swoim rodzie.

Miła dla niéj tam gościnka
U matuli, u tatynka, —
Ale onych jak nie stanie,
Cóż się z biedną wtedy stanie?

Oto — gdzie jéj stąpa nóżka,
Ta zarośnie dla niéj dróżka,
Płaczącemi brzezinami,
I gorzkiemi olszynami.





15.

Sen, matuchno, chce mnie zmorzyć
Radźcie, gdzieby główkę złożyć?

— Na murawce, koło zdroja,
Przedrzymaj się, coruś moja.

— O, — tam krówki przyjdą poić,
Będą śpiącą niepokoić,


— Więc posłuchaj mnie, kochanie,
Idź do sadku na wyspanie,

— O, — toć i tam wietrzyk wieje,
Ptaszki budzą, liść się chwieje.

A tu ojciec wchodzi na to,
I corunię złajał za to:

— Nie tobie to moje dziecię,
Patrzeć słodkich snów na świecie,

Bóg wie! — może przyjdą na cię
Takie czasy w cudzéj chacie,

Co ty będziesz tam kontenta,
Dospać rana, aby w święta, —

I dziękować Bogu będziesz,
Kiedy mało-wiela siędziesz,

Na murawie, czy na ławie,
Przy ubogiéj twojéj strawie.





16.

Masz u źródła czystą wodę?
Pomnij go niekłócić;
Masz u matki swéj ochłodę?
Pomnij jéj nie smucić.

Bo gdy w źródle woda mętna,
Jakże się napoisz?
Bo gdy matki dusza smętna,
Jakże się ukoisz?





17.

Oj musisz ty, moje dziecię,
Pracowitem być.
— Cóż, kiedy ja jeszcze mała,
Nie umiem robić.

— A to możesz pleć zagonek,
Albo łupać bób.
— Czy mnie matka rzekła kiedy:
Tak a tak to rób?


— No, to widzisz, tam brzózeczka
Stoi przed wroty;
Chcesz, — to ona cię nauczy
Wszelkiéj roboty.





18.

U jednych dzieweczek,
Pachnie porządeczek;
W każdym się tam statku
Przejrzeć, jak w zwierściadłku.

Czyściutko, jak z płatka,
Umieciona chatka,
A dokoła ścianek
Ogródek jak wianek.

#

U drugich dzieweczek,
Inszy obrządeczek:
Świnki w sionce ryją,
Psy naczynia myją.


Izby nie zamiecie,
Kupą stoi śmiecie,
A łyżki pod ławą
Zarosły murawą.





19.

Bodajś ty mi z twoją modą,
Taką paradną, paradną!
Nawiązałaś koralików,
Mienisz się ładną, ej, ładną!

Koraliki, fontaziki, —
Znaczą nie wiele, nie wiele,
Jak nie umiesz chleba upiec,
Ni prząść kądziele, kądziele.





20.

Przeszłać pora, kukułeczko!
Twojego kukania,
Przeszłać pora, kukułeczko!
W gaju polatania.


Wnet ci przyjdzie w suchym krzaczku,
Przez pożółkłe liścia,
Z pól wyglądać pajęczyny
I jesieni przyjścia.

#

Przeszłać pora, twego, — dziewczę,
Z ptaszkami śpiewania;
Przeszłać pora twego, — dziewczę,
W kwietniczku hasania.

Wnet ci przyjdzie siąść pod strzechą
Z lnianą kądziołeczką,
Prząść w izdebce, na ławeczce,
Zglądać w okieneczko.





21.

Oj, ubogi kwestarz idzie,
Niema nic swojego,
Jeno trepki te na nogach,
Z drzewa lipowego.


I paciorki te kokowe,
Co u paska nosi,
A wszędzie za dobre dziatki
Pana Boga prosi.

Kasinka téż koraliki
Dała mu na kościół,
Żeby za nią się pomodlił,
Żeby za nią pościł.

— Będę modlił się w niedziele
I pościł soboty,
Żeby była Kasineczka
Dobra do roboty.

Będę pościł ja soboty,
Modlił się w niedziele,
Żeby była Kasineczka
Dobra do kądziele.





22.

Biała pajęczyna
Ścierniska okryła;

Oj, żebym ja prędko
Szyć się nauczyła.

Wyszyłabym sobie
Bielutką chusteczkę,
Braciszkowi memu
Piękną koszuleczkę.

Nosiłby braciszek
Piękną tę koszulkę,
Modliłby się zemną
Za naszą matulkę.

Że mnie tak młodziuchno
Szyć już nauczyła,
Żem mu koszuleczkę
Tak pięknie uszyła.





23.

Lata gąska, lata
Z wysokiéj góreczki,

Zbieram sobie piórka,
Będą poduszeczki.

A piórko do piórka
I do kąska, kąsek,
Będzie pościółeczka
Choć nie chowam gąsek.





24.

Zrządziła się psota
Szkodniczce nicpocie,
Poszła na makówki
I uwięzła w płocie.

— Cóż ja sobie pocznę,
Szkodniczka nicpota,
Oj, nie mogę wyjąć
Swojéj nóżki z płota.

Przyszedł ci gospodarz,
Co jego makówki,
Nagnał ci jéj, nagnał
Rozumu do główki.





25.

Widzisz-że, dziewuszko,
Widzisz-że, — widzisz-że,
Różowe jabłuszko,
Urwij-że, — urwij-że!

Ej, niech sobie wisi
Jabłuszko różowe,
Bo ono nie nasze,
Jeno sąsiadowe.





26.

Oj, w sobotę po południu
Jabłonkę sadziła,
A w niedziele raniuteńko
Bogu się modliła.

Żeby jéj się jabłoneczka
Dobrze przyjąć chciała,
Żeby prędzéj, jak najprędzéj
Jabłuszka wydała.


Jużci mojéj jabłoneczce
Jeden roczek mija,
Jużci moja jabłoneczka
W listki się rozwija.

Jużci mojéj jabłoneczce,
W drugiem zaraz lecie,
Rozpękły się pąkóweczki,
I stanęła w kwiecie.

Jużci mojéj jabłoneczce
Trzeci roczek schodzi,
Jużci moja jabłoneczka,
Jabłuszka mi rodzi.

I urwała pani matce
Jabłuszko czerwone;
— Oto macie, pani matko,
Przezemnie-ć sadzone!





27.

Ptaszek gniazdko wije,
Zwierz się w jamy kryje.

Ja biedny człowieczek
Zbuduję domeczek.

Sosny wybujały,
A ja jeszcze mały,
Jak jeno urosnę,
Zetną w boru sosnę.

Narznę z niéj deseczek,
Uklecę domeczek,
Mały, malusienki,
Cały nowusieńki.

Dam w nim okieneczka,
Od wschodu słoneczka,
Żeby nas budziło,
Jak będzie wschodziło.

Dam w domku i drzwiczki,
Prosto od uliczki,
Żeby i ubogi
Miał wnijście od drogi.

A prosto w okienka,
Będzie Boża-męka,

Żeby Bóg łaskawy
Patrzał w nasze sprawy.





28.

Biada mi, oj biada!
— Mówił len zielony, —
Rzadko deszczyk pada
Na zagon spalony.

Nie da mi urosnąć,
Podnieść się od ziemi,
Ani ubrać główkę
Kwiatkami modremi.

#

Biada mi, oj biada!
— Mówi biedne dziecię, —
Niema w domu chleba,
Trzeba służyć w świecie.

Bieda urość nie da,
Przy kochanéj matce,

I rozumu nabrać
W rodzicielskiéj chatce.





29.

A kiedy ja z domu,
We świat powędruję,
Komuż wtedy, komu
Naprzód podziękuję?

Komużbym ja, komu
Naprzód dziękowała,
Jeno matce w domu,
Co mnie wychowała.





30.

Oj, tatuniu, tatyneczku,
Tatulku jedyny!
Nie dajże mnie do miasteczka,
Daj mnie do wioszczyny.


Wolę ci ja na wioszczynie
Kłoski w polu zbierać,
Aniżeli po miasteczkach
W boki się podpierać.

Bo niejeden był w miasteczku
Jeno raz na rynku,
A już matka płakiwała:
— Popsułeś się synku! —





31.

Oj żebyś mnie w miejską służbę
Miała matko dać,
To mnie lepiéj w kałek za wsią
Prosto ze lnem kładź.

Bo len przecie będzie lepszy,
Jak wyjmiesz z błota,
A ja już jak w złe zagrzęznę,
Będę nicpota!





32.

Héj na górze
Dębina,
Przy dębinie
Dolina,

Przy dolinie
Staweczek,
Przy staweczku
Młyneczek,

A w młyneczku
Młynarka,
U młynarki
Cór parka,

Jednéj imie:
Jagusia,
Drugiéj imie:
Hanusia,

Téj smakował
Chleb miejski,

A téj drugiéj
Chleb wiejski,

Ta na miejskim —
Nie hoża,
Ta na wiejskim,
Jak róża.





33.

Zachodzi słoneczko
Za las kalinowy,
Zimna rosa pada
Na sadek wiśniowy.

Nie padaj, nie padaj
Moja zimna roso,
Aż z ochronki do dom
Nie zabiegnę boso.





34.

Zachódź słońce,
Zachódź skrzące

Złocistą koroną,
Za dębinę,
Za leszczynę,
Za paproć zieloną.

Słońce w dole,
Jak na stole
Malowana miska,
I nad ziemią
Mgły się dymią, —
Wieczerza już bliska!





35.

Czas do domu, czas!
Już wołają nas!
Dzwonek z wieży do pacierzy,
Matka z progu do wieczerzy,
Już wołają nas,
Czas, czas, czas,
Czas do domu, czas!





36.

Chodził senek i drzemota
Za chałupką koło płota,
I tak sobie rozmawiali:
— Gdzież będziemy nocowali?

Tam będziemy nocowali,
Gdzie się spory ogień pali;
Gdzie chałupka najcieplejsza,
Gdzie dziecina najmilejsza.





37.

O Święty Józefie!
Racz dziecię piastować,
Jak trochę podrośnie,
Naucz je pracować.

O Matko Najświętsza!
Chciéj mu błogosławić,
Przez Syna Twojego
Łaskę jemu sprawić.


Aniołowie święci,
Z nieba przybywajcie,
Dzieciątku miłemu
Sen łagodny dajcie!



III.
DUMKI.
DUMKI.


1.

Za lasem, za górą
Zszedł się wicher z chmurą, —
W pasy się porwali,
Kto kogo przewali.

Wicher się obrócił,
Chmurę w bagno rzucił,
Aż woda pluskała,
Jak chmura spadała.

Gwizdnął sobie potem,
I leciał z łoskotem,
Aż na łyse góry,
Bić téż drugie chmury.





2.

Lecą wrony
Z mroźnéj strony,
I żałobnie kraczą;
A niejedni
Ludzie biedni
Na niedolę płaczą.





3.

Posiwiały śronem góry,
Posiwiały lasy!
Gdzieście z liściem uleciały
Młode nasze czasy?

Młode latka, — śpiewne ptaszki,
Gdzieście podziały się?
Żebyście wy w lasach były,
Zieleniałyby się.

Lasy z wiosną w liść porosną,
Nam się bardziéj smucić,

Bo latka co nam ulecą,
Już im się nie wrócić.





4.

Tyś nie powiadał,
Żebyś wnet opadał,
Liściu mój, liściu klonowy!
A tu, — ku zimie
Opadasz na ziemię,
Że nieznać ścieszki gajowéj.

#

Tyś nie dopuszczał,
Żebyś mnie opuszczał,
Ojcze mój, ojcze jedyny!
Teraz — ty w ziemi, —
Ja przed łzami memi
Nie widzę we świat dróżyny! —





5.

Postawię ja świecę
Naprzeciw księżyca,
Czy jak jasny księżyc
Jaśnieć będzie świeca?

Postawię ojczyma,
Naprzeciw rodzica,
Czy tak miłem licem,
Jak rodzic przyświeca?

Oj, wielka różnica —
Świeca od księżyca,
Ale jeszcze większa,
Ojczym od rodzica!





6.

Córunia się do matuli
Przytula,
A córunię zagaduje
Matula:


Powiedz-że mi, moje dziecie,
Moj kwiecie!
Co téż tobie najmilszego
Na świecie?

— Wyście milsi mi niżeli
Cały świat,
Boście pod sercem nosili
Mnie jak kwiat.

A ileście drzazg po nocach
Spalili?
Dopókiście mnie przy piersiach
Karmili.

Żadnejście, jak Bóg dał, nocy
Nie spali,
Jenoście się na poduszkach
Wspierali.

— Oj, i we łzach, com nad tobą
Wylała,
Jużbyś ty się, miłe dziecie,
Skąpała!





7.

Dziatki, moje dziatki!
Siądźcie koło matki;
Osuję się wami,
Jako kwiateczkami.

Ale moje dziatki,
Coście mnie obsiadły,
Nie sieję, nie orzę,
Cóż będziecie jadły?

— Matuchno ty miła!
Nietrzeba nam siła;
Kawałeczek chleba,
Więcéj nam nie trzeba.

Przy chlebie i wodzie,
Głód nam niedobodzie;
Dosyć na tém mamy,
Kiedy się kochamy.





8.

Idzie dziadek borem, lasem,
Przymierając głodu czasem;

Suknia z niego oblatuje,
Wiatr dziurami przelatuje;

Trzeba dziadka poratować,
Chleba, soli nie żałować.





9.

Oj, sierotka nieboga,
Stoi bosa u proga;
Czem ją mogę, wspomogę,
I przeżegnam na drogę.

Te trzewiczki, choć z łatą,
Dam sierotce na lato,
I buciki na zimę,
A sam, chyc! — pod pierzynę.





10.

Bujna brzózka ku pochyłéj
Brzózce się schyliła, —
— Użalasz się na macochę
Sieroteczko miła.

Nachodzisz się ty w koszulce,
W jednéj i nie nowéj;
Naśpisz się na twardéj ziomce,
Z piąsteczką pod głowy.

A ja — jakże wydziękuję
Mojéj matce miłéj?
Szczęsne moje młode latka,
Bodaj się święciły!

Nachodzę się w świątki, piątki,
W białych koszuleczkach;
Mnie nie twardo, — mnie nie nisko
Na pstrych poduszeczkach.





11.

Tęskna nocka bez miesiąca,
Dzionek bez słoneczka;
Nie pod okiem matki swojéj
Tęskniejsza dzieweczka.

I tęskne jéj młode latka,
Bez matczynéj rady,
Jako lasy bez kukułki,
Bez słowika sady.





12.

Oj, żebym ja była
U matusi dłużéj,
Chodziłabym sobie,
Jak kwiateczek róży.

Teraz jak lilija,
Co wiatr na nią wieje,
Ja blada i marna,
Od wiatru się chwieję.


Oj, wiewajże, wiewaj
Wietrze wieczorowy; —
Wywiewaj, wywiewaj
Smutne myśli z głowy!





13.

Tam pod brzozą, pod cienistą,
Łyszcząca murawka,
A przy pieńku, przy spruchniałym,
Wypalona trawka.

I u matki, u jedynej,
Dziatki aż łyszczały,
A przy grobku, przy matczynym,
Główki im spłowiały.





14.

W lot gołąbka uroniła
Piórko na jeziorko; —

Matka poszła precz — do nieba, —
Ja w cudze podwórko!

Biada piórku na jeziorku,
Tak samemu pływać;
Biada w cudzem mnie podwórku
Łzami się zalewać!





15.

Oj sierota tam pod płotem
Wyrzeka z płaczem:
— Nie mam ci ja mojéj główki
Położyć na czém.

— Połóż ci ją na kamieniu,
Niebogie dziecię,
A choćby był i najtwardszy,
Zmiękczysz go przecie.





16.

Wy mi płaczecie oczuszka,
Wy mi płaczecie, płaczecie,
Bo matusi i ojcuszka,
Nie ma na świecie, na świecie!

Ni siostrzyczki, ni ja bratka,
Sama jedyna, — jedyna-ć!
Po czemże was młode latka,
Będę wspominać, wspominać?





17.

Powij wietrze, powij,
Na górze i w dole, —
Może ty rozwiejesz
Moją lichą dolę.

— Chociaż ci ja będę
Bez przestanku wiał,
Już ja nie rozwieję
Tego co Bóg dał.





18.

O mój Boże, mocny Boże!
Com ja zawiniła,
Iżem ja się tak ubochną,
Na świat urodziła?

— Nie frasuj się, moje dziecię,
Jest ci Bóg na niebie;
Ma on jeszcze tyle bogactw,
Że ma i dla ciebie.

Jeno go trza pięknie prosić,
A przytem pracować;
Nie będzie téż Pan Bóg taki,
Żeby ci żałować.





19.

Oj sierocie
Na tym świecie
Ludzka ochłoda,
To jak w lecie

Przy robocie
Studzienna woda!

Oj na świecie,
Nad niebogą
Ochłoda ona,
To jak w lecie
Nade drogą
Wierzba zielona!





20.

Sierota przed Bogiem
Na niedolę biada,
A Pan Bóg sierocie
Z nieba odpowiada:

Dałem ci ja rączki,
Dałem zdrowe obie, —
Sieroteńko miła,
Zarób sama sobie.





21.

Sierotka w komorze
Z Bogiem rozmawiała,
Pod słomianą strzechę
Boga zapraszała.

— Bądź jeno cierpliwa,
Dam ci ja pociechę:
Przyjdę z aniołami,
Pod słomianą strzechę.

Sam pobłogosławię,
Aniołów zostawię,
Żeby w każdéj chwili
Sierotkę cieszyli.





22.

Zaszumiały łozy,
Rozlały się rzeki;
Umarł ojciec, matka, —
Sierota-m na wieki!


Wyjdę ja przed wrota,
Za główkę się trzymam;
Ludzie orzą, sieją, —
A ja nic już nie mam.

Oj robię ja, robię,
Nieboga sierota,
A ludzie gadają:
Ladaco robota.

Oj robię ja, robię,
Aż rączki ustają;
Jak przyjdę do chaty,
Do mnie nie gadają.

Ukroję ja chleba,
Jak dębowy listek,
A już patrzą na mnie,
Czy nie wezmę wszystek.

I z oczu im znijdę,
Usiędę za drzwiami;
Wejrzę na chlebaszek,
Zaleję się łzami.


Rozstąp-że się ziemio,
Niech zapadnę w ciebie;
Będę ojca, matkę
Miała koło siebie!





23.

Komuż gorzéj w świecie,
Jak sierocie biednéj?
Dzień i noc pracuje,
Nie ma chwili jednéj.

A ludzie się kary,
Nie lękają z nieba, —
Jeszczeby sierocie
Zazdrościli chleba.

Prosi gospodynią,
Żeby jeść jéj dała;
Dzisiaj-m nie paliła,
Nic nie gotowała.


Idź-że ty spać sobie,
Jutroć dam wieczerze;
O głodzie sierota
Do spania się bierze.

Ledwo się układła
I przymknęła oczy,
A już gospodyni
Do łóżka przyskoczy:

Wstawajże niecnoto!
Dosyć tego spania;
Któż tak późno bydło,
Jako ty wygania?

Nie ma czém sierotka
Ogieniaszka skrzesać;
Nie ma się czem, biedna,
Odziać i uczesać.

Pognała bydełko
Do lasu głęboko,
Żeby łez jéj ludzkie
Nie widziało oko.





24.

Posłali mnie do lasu,
Szukać jagód, poziomek;
Nie miałam ci ja czasu,
Szukać jagód, poziomek;

Jenom poszła na wzgórek,
Gdzie jest świeży grób matki;
Tam ja gorzkie łzy lała,
I stroiłam go w kwiatki.

— Któż tam płacze nademną,
Kto mi chodzi po grobie?
— To ja, córka jedyna,
Ja sierota po tobie!

Któż mnie teraz uczesze?
Kto mi lica umyje?
Komuż smutki wypowiem?
Żałość serca odkryję?

— Idź do matki, do chrzesnéj,
Ta ci włoski uczesze,

Tać wychowa ku Bożéj,
I ku twojéj pociesze.





25.

Poszły dzieci na jagody,
Aż nad leśne zaszły wody,
I we wielkim tam kłopocie,
Każą naprzód brnąć sierocie.

Brnęła, — brnęła, — utonęła!
A macocha zaś mówiła:
Nie żal mi tak sieroteczki,
Jak mi żal jéj koszuleczki.





26.

Raz biedna sierotka,
Nieszczęśliwe dziecię,
W ostatniéj koszulce
Chodziło po świecie.


I napotkał ci ją
Sam Pan Jezus w drodze,
— Gdzie idziesz sierotko?
— Matki szukać chodzę.

— Oj, niechódź-że, niechódź,
Bo daleko zajdziesz, —
Swojéj matulinki
Nigdzie tam nie znajdziesz.

Ale idź, sieroto,
Na cmentarz zielony,
Ozwie ci się matka,
Z téj ziemi święconéj.

— Któż tam puka, stuka,
Po moim tu grobie?
— To ja, matulinko,
Tak tęsknię po tobie.

Matulinko złota,
Weź-że mnie do siebie;
Bo mi tu na świecie,
Bardzo źle bez ciebie.


Nikt mnie nie pogłaszcze,
Nikt mnie nie przytuli;
A macocha nie chce
Wyprać i koszuli.

A jak mi ją pierze,
Leci z niéj paździerze;
A jak mi ją daje,
Ciężko na mnie łaje.

Oj, i jak mnie czesze,
Wydziera mi plesze;
A jak mnie zaplata,
Izbę mną zamiata. —

I zesłał Pan Jezus
Aniołów od siebie;
Ci wzięli sierotkę,
Posadzili w niebie.

I zesłał Pan Jezus
Czarnych czartów z piekła;
Ci brali macochę,
A ta z płaczem rzekła:


— Oj, dajże mi Boże,
Na tamten świat wrócić,
Już nie dam sierocie
Po świecie się włóczyć!





27.

Oj, jest ci tam, pono, w niebie
Krzesło szczero złote,
Dla macochy, co na świecie
Kochała sierotę.

Ale gęsta pajęczyna
Na krzesło już spadła, —
Bo tam, pono, jeszcze żadna
Macocha nie siadła.





28.

Bodaj na macochę,
Nikt dobry nie poszedł,

Bo macocha kole,
Jak kolący oset.

Ja kolący oset,
Z daleka ominę;
Na macochę płaczę,
W kaździutką godzinę.





29.

Oj, w niedzielny, święty ranek,
Bogu ducha oddał Janek,

I sąsiedzi zasmuceni,
Położyli Janka w sieni.

Położyli na ławeczce,
We śmiertelnéj koszuleczce,

I mogiłę wykopali,
Piaskiem oczy przysypali.

Potem ziemią zarzucili,
I kalinę posadzili.


Po gałązkach wiatr szeleści,
Słychać z chatki płacz niewieści;

Słychać płacz ze smutnej chatki,
Narzekanie biednéj matki:

— Oj, żebym ja była ptakiem,
Podleciałabym nad krzakiem,

Usiadłabym na kalinie,
I wołała: O mój synie!

Podaj mi choć rękę twoją!
Podałbyś na prośbę moją,

Ale darmo, synu miły,
Piaski ciebie przywaliły.





30.

Pod drzewem, przy drodze,
Spało sierot dwoje;
Drzewo się złamało,
Zabiło oboje.


Oboje zabiło,
I dobrze zrobiło;
Żadne nie zostało,
By z żalu płakało.





31.

Była biedna sierotuszka,
Bez matusi, bez ojcuszka;
Bo ojcuszek i matusia,
Ci już w niebie u Bożusia:

Przed Panienką królującą,
Palą świeczkę gorejącą,
I Jezusa upraszają,
Do nóżek mu upadają;

— Och, puść-że nas Synu Boski!
Z dźdżem roszącym tam do wioski, —
Z mgłym miesiącem do okienka,
Gdzie jest nasza sieroteńka.

Niechże my tam popatrzyma,
Czy sierotka krzywdy nie ma,

Tam u ludzi na wysłudze,
W cudzéj chacie, dziecię cudze. —

I dwie dusze, jak anioły,
Z dźdżem się spuszczą na padoły, —
Z mgłym miesiącem do okienka,
Gdzie nieboga sieroteńka.

Popatrzyły — i w téj dobie,
Kości wstrzęsły się w ich grobie!
Dusze w niebo wzięły duszkę,
Sierotuszkę — tam na służkę.





32.

Wzeszła gwiazda nad kościołkiem,
Pod kościołkiem rosa, —
I sierotka na grób matki
Co noc przyszła bosa.

Na kalinach śpiące ptaszki
Kwileniem budziła,

Tłukła główkę, — włosy rwała, —
Długo nie pożyła.

Między bluszczem i barwinkiem,
Ostem i pokrzywą,
Kopacz znalazł na tym grobie
Sierotkę nieżywą.

Po trzech dniach ją pochowali
W dołku pod kościołem;
Ale szkoda — pochowali,
Nie przy matce społem.

Grób matczynin przy kościółku
Był po stronie jednéj,
A po drugiéj za kościółkiem,
Grób sierotki biednéj.

Tam na grobie, na matczynym,
Lipka wyrastała,
A sierotce skądsiś brzózka
Sama się zasiała.

I choć matka ze sierotką
Nie leżały społem,

Wszelako się lipa z brzózką
Zrosły nad kościołem.





33.

Wyprawiali bracia ucztę,
Siostry zapraszali;
Po bogatą na trzech koniach,
Posłów trzech posłali, —
A ubogiéj ledwie jeno
Znać przez ludzi dali.

Możną siostrę za wrotami
Bracia spotykają,
A ubogiéj i na progu
Jeszcze nie witają,
I tę w kącie, tę przy piecu
Na ławie sadzają.

Możną siostrę miodem poją,
Piwem siostrę biedną;
Tamtę proszą na trzy noce,
Tę przed nocą jedną

Wysełają, wyprawiają,
Siostrę swoją biedną.

Wyszła ona po za wrota,
I zapłacze szczerze:
— Niech tam w boru i zwierz dziki
Życie mi odbierze,
Już niestoję o wasz nocleg,
Ani o wieczerzę.

Posłyszała siostra można,
I woła w téj chwili:
— Wróćcie siostrę i przeproście,
Wróćcie, bracia mili,
A co dacie, tem będziemy
Z siostrą się dzielili.





34.

O polska korono!
Co słychać o tobie?
Kosztowne klejnoty
Dałaś strwonić sobie.


Ziemia już nie rodzi,
Jak przedtem rodziła,
Czy ją zaniedbano?
Czy się wypleniła?

Ni ją zaniedbano,
Ni się wypleniła,
Jak jéj Bóg przykazał,
Ziemia uczyniła.

Oj, przedtem lud stary
Brzydził się grzechami,
A teraz lud młody
Liczy tysiącami.

Tysiącami grzechów
Ten lud młody liczy,
Ojciec, matka słyszy,
Dzieci nie wyćwiczy.

Dzieci nie wyćwiczy,
Czarta nie odstraszy,
A czart go krępuje,
Ten lud młody naszy.


Oj, matko, ty matko!
Żebyś ty wiedziała,
W piekle będzie za to
Twa dusza gorzała.

A żebyś ty była
Wczesne słówko rzekła,
Możebyś swą duszę
Wybawiła z piekła,

Dziś matka u córki
Miejsca nie zagrzeje,
Bo się u niéj w domu
Złe przekleństwo dzieje.

Ani siostra siostry
W domu nie uwidzi,
Bo się ta bogata
Za ubogą wstydzi.

Oj, córko, ty córko!
Coś się swych zaparła,
Bodajeś ty była
Przed zrodzeniem zmarła.


Matka ciebie swemi
Karmiła piersiami,
Teraz wejrzy na cię, —
Zaleje się łzami.

Ojciec syna swego
O kęs chleba prosi,
A tu syn na ojca
Ciężki kij podnosi.

Idzie do drugiego, —
Ten go nie nocuje;
Idzie do trzeciego, —
Ten go psami szczuje.

Poszedł do czwartego, —
Ten chleb sobie kraje,
Prosi go o skibkę,
Syn ojcu nie daje.

Poszedł do piątego, —
Ukląkł tam na progu
I przy drzwiach zawartych —
Oddał ducha Bogu.


Najlepszy Pan Jezus
Z nieba wysokiego,
Bo on nieopuści
Nędzarza żadnego.

Anieli go wzięli,
Zanieśli do nieba;
W niebie już mu teraz
Niczego nie trzeba.

Ale ty nie przyjdziesz
Synu na te gody!
Z piekła będziesz wzdychał,
O kropelkę wody.

Oj, synu, ty synu!
Choćby całe morze,
W gorejącem piekle
Już ci nie pomoże.





35.

W noc Zaduszną wiatr powiewa, —
Gdzieś smętarne skrzypią drzewa,
Czy dziad nóci gdzieś u krzyża?
Czy się zkądsiś drogą zbliża?

To nie skrzypią stare drzewa,
To nie dziad pod krzyżem śpiewa, —
Jeno jakieś dusze jęczą,
Gdzieś w powietrzu tak się dręczą...

Nad smętarzem zapłakały,
I ku ziemi zawołały:
— Ziemio! ziemio! — przyjmij-że nos,
Bo Pan Jezus znać nie chce nas!

A ziemia im odpowiada:
— Oj, biada wam, biada, biada!
Czemuście to nie słuchały,
W ciężkich grzechach umierały?

Dusze rzewnie zapłakały,
I ku chmurom zawołały:

— Chmury! chmury! przyjmijcie nas,
Bo Pan Jezus znać nie chce nas!

A szum chmur im odpowiada:
— Oj, biada wam, biada, biada!
Czemuście to nie słuchały,
W ciężkich grzechach umierały?

Dusze rzewnie zapłakały,
I ku lasom zawołały:
— Lasy! lasy! przyjmijcie nas,
Bo Pan Jezus znać nie chce nas!

A szum lasów odpowiada:
— Oj, biada wam, biada, biada!
Czemuście to nie słuchały,
W ciężkich grzechach umierały?

Dusze rzewnie zapłakały,
I ku wodom zawołały:
— Wody! wody! przyjmijcie nas,
Bo Pan Jezus znać nie chce nas!

A szum wód im odpowiada:
— Oj, biada wam, biada, biada!

Czemuście to niesłuchały,
W ciężkich grzechach umierały?

Dusze rzewnie zapłakały,
I ku piekłu zawołały:
— Piekło! piekło! przymij-że nas,
Bo Pan Jezus znać nie chce nas!

A tam w piekle radzi byli,
Wrota piekieł roztworzyli,
Roztworzyli jak szeroko,
Otchłań ciemną i głęboką. —

Dusze na wskroś się przelękły,
Potruchlały i poklękły:
— Matko Boska! ratuj-że nas,
Bo Pan Jezus znać nie chce nas!

Matka Boska przybieżała,
Swym płaszczykiem je odziała:
— Piotrze! Piotrze! otwórz drzwiczki,
Wpuść do nieba te duszyczki! —



IV.
PRZYŚPIEWKI.


PRZYŚPIEWKI.
Krakowiaki, Kołomyjki, Wyrwasy.


1.

Czy też u was, jak ta u nas,
Jest ta sama gadka?
Że tak miła swoja chatka,
Jak rodzona matka.

A nie swoja chatka cudza,
To już ani trocha,
Nie jest miła człowiekowi,
Jak gdyby macocha.





2.

Oj, ciężko konopiom,
W mokrym dole gnić;
Ciężéj człowiekowi,
W cudzym kącie żyć.





3.

Miła strona, ta poranna,
Gdzie słoneczko wschodzi; —
Ale milsza ta każdemu,
Gdzie się kto urodzi.





4.

Bodaj się święciła
Ta rodzinna strona;
Miłać ona, miła,
Jak wiosna zielona!





5.

Dzień się rozedniewa,
Skowroneczek śpiewa, —
Dziatki do paciorka,
Do Ochronki wzywa.





6.

Grzeczne dziecko rychło wstaje,
Rosę otrząsa, otrząsa, —
A niegrzeczne późno wstaje,
Jeszcze się dąsa i dąsa.





7.

A wstawajże — kiedy wstają;
Zajadajże, — co ci dają;
Strzeż się tego, — czego bronią,
A uważaj, — na co dzwonią.





8.

Płacze dziecko przed chałupką,
Jakże niema płakać?
Matka nieda do Ochronki, —
Z kimże ma poskakać?





9.

Matusia mnie łają,
Że się uczyć chodzę;
Oj, biedać mi, bieda,
Mizernéj niebodze!





10.

Powiedzcie matusiu,
Co wy też w tém macie,
Że mi do Ochronki
Chodzić zabraniacie?

Wszak-ci to już ludziom
Sam ksiądz pleban prawi,

Że tam rad Pan Jezus
Dziatkom błogosławi.





11.

Ciężko temu, ciężko
Co pod wodę płynie,
Ale ciężéj, ciężéj
Mnie biednéj dziecinie.

Bo mam do Ochronki
Chodzić szczerą wolą,
A często matusia
Chodzić nie pozwolą.





12.

Dzieci się tam uczą —
A ja nie;
Muszę pasać gąski, —
Biada mnie!


Drudzy do kościołka
Z książeczką,
A ja za gąskami,
Z rózeczką.





13.

A ja do Ochronki
W każdziutki dzień chodze,
Tom rada!
Hop! wyskaczę sobie,
Hop! na jednéj nodze,
Oj da, da!





14.

Rad się bawi ptaszek w lesie,
Rybka rada w stawie; —
A ja jeszcze bardziéj rada
W Ochronce się bawię.





15.

A cóż tobie, cóż tobie?
Raj w Ochronce masz sobie;
Oj, gorzéj mnie, gorzéj mnie,
Za gąskami na zimnie!





16.

Oj, pada deszcz, pada,
Będzie chodzić ślisko,
A ja niedbam na to,
Do Ochronki blisko.

Blisko, czy nie blisko,
Deszcz mnie nie zaleje, —
Słoneczko poświeci,
Wietrzyk mnie owieje.





17.

Malutkam ja była,
Na deszczykem poszła, —

Zaraz po deszczyku
Tak otom podrosła.





18.

Oj, w naszéj Ochronce
Wielka dzieci ciżba; —
Rozpychajcie ściany,
Kiedy ciasna izba.

Rozpychajcie ściany,
Co siły, co siły!
Żeby się tu wszystkie
Dziatki pomieściły.





19.

Nasza wioska jak wianek,
Jak majowy poranek,
Pachnie zawsze kwiatkami,
Chędogimi dziatkami.





20.

Za to mi się podobacie,
Że chędogo wyglądacie;
Za to mi się nie zdajecie,
Że paciorka nie umiecie.





21.

Nieszastaj, nieszastaj,
Sukienką po błocie,
Bo druga sukienka
Nie schnie ci na płocie.





22.

Dziewczyneczko z niedaleczka,
Brudna twoja sukieneczka;
Napisane masz na czole,
Że cię w oczki wstyd nie kole.





23.

Znam dziecię, co zawdy
Czarne rączki miewa;
— Białych mieć nie może,
Bo się z wodą gniewa.





24.

A pocóż przyszłyście,
I postanęłyście?
Lepiéj jedno z drugiem,
Tańcowałybyście.





25.

Daléj chłopcy, daléj nasi,
Daléj zwijajcie się!
Jak zajączki na murawce,
Jak wiewiórki w lesie.





26.

Daléj, chódźmy wyskakiwać,
Chódźmy się mocować;
Nóżki nam się pokrzywiły,
Będziem je prostować.





27.

Oj, chłopcy, dziewczęta!
Wesołéj natury,
Zaśpiewajmy sobie,
Podskoczmy do góry!





28.

Daléj na wyścigi,
Kto się w nóżkach czuje, —
A kto się nie czuje,
Niech się nie próbuje.





29.

Trzymała się Kasia wierzby,
I tak bujała, bujała! —
Wierzba pękła, — Kasia brzękła,
Aż się rozśmiała, rozśmiała!





30.

Hajże, jeno hajże!
Jak mi matka każe, —
Jak mi matka nieda,
Ani się poważę.





31.

Do mnie dziatki, jak do matki
Wszystkie się schadzajcie!
Dam jabłuszko każdziutkiemu,
Jeno się zgadzajcie.





32.

Nieparzyste kółka,
Źle się obracają;
Rówiennicy tylko
Dobrze się zgadzają.





33.

Braciszku, braciszku!
Nieróbże mi krzywdy;
Ty mnie zawsze bijesz,
A ja cię przenigdy.





34.

Płaczek stroi dudki,
Braciszek malutki, —
A siostrzyczka mniejsza,
Od niego grzeczniejsza.





35.

Nie bijmy się, nie bijmy się,
Bo nas będzie boleć;
Lepiéj że się pogodzimy,
To Bóg będzie woleć.





36.

Wszak z miasteczka siekiereczka,
Ze wsi toporzysko, —
A jak sobie pomagają,
Choć nieżyli blisko.





37.

Pięknie dziatki się bawicie,
Jeno sukienek nie drzyjcie;
Bo to teraz nie po temu,
Łokieć płótna po złotemu.





38.

Wesołoć to tu w Ochronce!
Oj, wesołoć to tu!
Żeby nóżki tu nie drgały,
I piosneczki nie pachniały,
Nie byłoby mnie tu!
Nie byłoby mnie tu!





39.

Chybabym musiała
W Ochronce nie bywać,
Żebym nie umiała,
Ślicznych piosnek śpiewać.





40.

Rąbią las, rąbią las,
A las lasem będzie,
I was Krakowiaczków,
Jak listówia wszędzie.





41.

Pusto w ulu, pusto,
Jest na wiosnę pszczółce,
Nam pusto w komorze,
Pusto i w stodółce.





42.

Zieleni się zboże,
Zboże to niczyje,
Sypnie chmura gradem,
I kłosy obije.





43.

Ja chudobna sieroteczka,
Niemam chleba kawałeczka;
Pan Jezus mnie nie opuści,
Chlebaszek mi z nieba spuści.





44.

Ja Boży robaszek,
Mam z nieba chlebaszek;
Gdzie się nie spodzieję,
Pan Bóg mi go sieje.





45.

Rowkiem woda ciecze,
Mały młynek miele;
Nam małym do szczęścia
Nie potrzeba wiele.





46.

Nie mój ogródeczek,
Bom go nie grodziła,
Ale ziele moje,
Bom je nasadziła.





47.

Po deszczu została
Woda na kamieniu;
Dobrodziejstwa Boskie
Miejmy we wspomnieniu.





48.

Prawdę ptaszek gada,
Co na drzewku siada:
Kto Boga nie chwali,
Praca mu nic nada.





49.

Więcéj kwiecia bywa w wiośnie,
Niż owocu w lecie;
Więcéj młodość obiecuje,
Niż ziści na świecie.





50.

Nie każda się piszczałeczka,
Ulini we wiośnie;
Nie każde się dziecko uda,
Chociaż gładko rośnie.





51.

Nie wszystko trawa,
Co się zieleni;
Nie każdy taki,
Jakim się mieni.





52.

Matka mnie chowają,
Jak pszeniczne ziarno;
Dopomóż mi Boże,
Wyrość nie na marno.





53.

Chłopiec ci ja, chłopiec,
Wychował mnie ojciec,
Wychowała matka,
Ludzie do ostatka.





54.

My na świat idziemy,
Dróżeczki nie wiemy,
Starsi ludzie wiedzą,
To nam ją powiedzą.





55.

Kula się i kula
Czerwone jabłuszko;
Gdzie się ty zakulniesz
Moja złota duszko?

— Gdzie ja się zakulnę?
To Bóg wiedzieć raczy,

I ty powędrujesz,
Gdzie ci Bóg naznaczy.





56.

A żebym ja znalazł
Takiego człowieka,
Coby mi powiedział
Dolę, co mnie czeka.

— Jabym ci powiedział,
Jabym ci wywróżył:
Takać dola czeka,
Na jaką’ś zasłużył.





57.

Boże z nieba wysokiego,
Wejrzyj na mnie, na młodego;
Daj mi dolę, proszę ciebie,
Tu na ziemi i tam w niebie.





58.

Uleję ja świeczkę z wosku,
Do kościołka dam, —
Żeby Pan Bóg w naszym domku
Błogosławił nam.





59.

A ja już nie proszę Boga
O dom, ani krowę, —
Jeno żeby mi dał rączki
Do roboty zdrowe.





60.

Oj, żebym ja jadła, piła,
Wyspała się, nie robiła,
Rosłabym ja, rosła,
A w świat z torbą poszła.





61.

Zdrój na młyńskie koło bieży,
Ima się i spada;
A bieda, jak raz się imie,
Odbiegać nie rada.





62.

O Boże, mój Boże,
Z wysokiego nieba.
Nie dajże mi, nie daj
Proszonego chleba!

Ani proszonego,
Ani też inszego,
Jeno mi daj Boże
Dorobić się swego.





63.

Oj, w naszéj wsi jest dzieweczka,
Wielki darmojadek;

Do taneczka — wiewioreczka,
Do pracy — niedźwiadek.





64.

Oj, robisz ty robisz,
Jakby nie robiący;
Oczy prawie bolą
Na ciebie patrzący.





65.

Od roboty bolą ręce,
Bolą cię i boki;
Tacy po wsi pieski drażnią
I noszą tłomoki.





66.

Robili, orali,
Leń na piecu leżał;

Do miski wołali,
On najpierwszy bieżał.





67.

Niedziw próżniakowi,
Że bogactwa pragnie;
Pracować nie umie,
A żyć chce paradnie.





68.

Kto nie zna próżniactwa,
Ten żyje szczęśliwy;
Nockę ma spokojną,
Dzionek nietęskliwy.





69.

Co mi to za pole,
Kiedy niezorane?

Co mi to za życie,
Kiedy spróżnowane?

Z próżnującéj roli,
Tylko oset wschodzi;
Wszystko złe na świecie,
Z próżniactwa się rodzi.





70.

Jeden zszedł się z leniwym,
Częstowali się piwem;
Z leniem pijał, — sam zleniał,
Jabym się z nim nie mieniał.





71.

Oj, karczemka mimo woli,
Niejednego wygna z roli;
Tobie chłopcze takoż będzie,
Jeno siadaj w karczmie wszędzie.





72.

Oj, studzienna woda,
Wszędzie jéj dostanie;
Wody się napijmy,
Niedamy nic za nie.





73.

Pieniążki, pieniążki,
Zkądżeby się brały,
Żeby nasze rączki
Na nie nie rabiały.





74.

Nie dbam ja o złoto
Co chciwych zbogaca,
Cały mój majątek:
Poczciwość i praca.

Poczciwość i praca,
Czyściutkie sumienie,

Tysiąc Krakowiaczków,
Całe moje mienie.





75.

Nie tam szczęście, nie tam dola,
Gdzie bogaci ludzie;
Kto poczciwy, ten szczęśliwy,
Choć w chróścianéj budzie.





76.

Choć majątku niemam,
Alem jest poczciwy;
Będę Boga prosić,
To będę szczęśliwy.





77.

Spokojności pragnę,
Ale nie majątku,

Mogę być szczęśliwy
I w małym zakątku.

Bym miał dwa koniki,
Parę wołków w pługu,
Chałupeczkę małą,
Bez żadnego długu.





78.

Co znaczy majątek,
Gdzie cnoty niewiele?
Lepsza ona w piątek,
Niżli on w niedziele.

Majątek się straci,
I uroda zginie,
A cnota zostanie
Poczciwéj chudzinie.





79.

Oj, szkoda ci, szkoda tego
Liczka rumianego,

Kiedy serce nie do Boga,
Rączki do niczego.





80.

Oj, pożal się miły Boże,
Téj młodéj urody, —
Kiedy w sercu tyle cnoty,
Jak w koszyku wody.





81.

Nie będzie pytano,
Czyś dzieweczka gładka,
Jeno czy co rano
Umieciona chatka.





82.

Oj, dzieweczko, boso chodzisz,
Na trzewiczki nie zarobisz;

— Oj, pojdę ja na porzyczki,
Zarobię ja na trzewiczki.





83.

Każdy ptaszek sobie
Dziobkiem żer udziobie,
I ja też sam sobie,
Na chlebaszek robię.





84.

A my biedne sieroty,
Nieumiemy roboty;
Uszyjemy woreczek,
Będziem nosić piaseczek.





85.

Rozlega się w polu
Śpiewanie oraczy:

Co niema to niema
Bez pracy kołaczy.





86.

Chłopek ci ja chłopek,
Wesół w polu orzę;
Dobrze mi się dzieje,
Chwała tobie Boże.

Z pracy nie choruję,
Lenistwem się brzydzę,
Żadnéj się roboty,
Żadnéj nie powstydzę.





87.

Wołki, moje wołki,
Choć płużek dźwigacie,
Ale mnie kochacie,
Bo bata nie znacie.





88.

Od Kujawy wietrzyk wieje,
Kujawianka żyto sieje,
I zasiała, — przeżegnała,
To też będzie chlebek miała.





89.

Pszeniczka tam pierwéj była,
Gdzie latosie proso;
Nachodziłam się w trzewiczkach,
Teraz chodzę boso.

Nachodziłam się w trzewiczkach,
I ze wstążeczkami,
Teraz chodzę i po błocie
Bosemi nóżkami.





90.

Oj, na dworze zimna rosa,
A ja bosa, a ja bosa;

Więc się matko postarajcie,
Na trzewiczki dziecku dajcie.





91.

Nie wiem cobym dała za to,
Żeby dłużéj było lato,
Ale kiedy być nie może,
Chwalmyż Boga i w komorze.





92.

Oj, na dworze słotno,
Miła nam dziś chata, —
Jeno nam markotno,
Że nie widać świata.





93.

Nie bojmy się zimy,
Mamy ci kożuszki,

Chałupinkę ciepłą
I niegłodne brzuszki.





94.

Oj, nasza chudoba
W bogactwa uboga;
Boże, żywże ty nas
I uboższych przy nas.





95.

Czego ty sierotko
Spoglądasz do nieba?
— A gdzież mam spoglądać
Gdy mi czego trzeba.





96.

Sierota jak kamień,
Ludziom w drodze leży;

Kto nie był sierotą,
Temu nie uwierzy.





97.

Po zapłotkach śnieg się bieli,
Choć już w polu wiosna;
Choć się wszystek świat weseli,
Sierota żałosna.





98.

Ni my ojca, ni my matki,
Gdzie się przytulimy, dziatki?
Przytulmy się do Bożusia,
To nasz tatuś i matusia.





99.

Boże nasz, Boże nasz!
Nieopuszczaj-że nas,

Jak nas ty opuścisz,
Cóż potem będzie z nas?





100.

Pocieszenia nie mam,
Pociesz-że mnie, Boże!
Kiedy ojciec, matka,
Pocieszyć nie może.





101.

Najświętsza Panienko,
Pociesz-że mnie, pociesz!
Bo mnie nie pocieszy,
Matka ani ojciec.

Najświętsza Panienko,
Tyś-ci matka moja!
Pociesz-że mnie, pociesz —
Jeśli wola twoja.





102.

Pocieszenia nie mam,
W polu go nie sieję;
Ty mi dasz je Boże,
Zkąd się nie spodzieję.





103.

Pracuj na chleb w pocie,
A nie skąp sierocie;
To znaczy: dla nieba
Dorabiać się chleba.





104.

Wszelka dobra dusza,
Jest jako ta świeca, —
Sama się wyniszcza,
A drugim przyświeca.





105.

Oj, dzieci, dzieci!
Dzisiaj sobota,
Zakończyła się
Nasza robota.

Kiedyśmy wolni,
Cóż mamy robić?
Trzeba na święty
Dzień się sposobić.





106.

Sprawujże się dziecię,
Jak ci Pan Bóg każe, —
Bo za młode grzechy,
Bóg na starość karze.

Jeśli nie na duszy,
To skarze na ciele,
To na mająteczku,
Co go masz nie wiele.





107.

Nie siać tego pola,
Które źle zorane;
Nie wyuczać dziecka,
Które źle chowane.





108.

Oj, matka co dziecka
Z młodu nie karciła,
Kiedy złe wyrośnie,
Będzie się hańbiła.





109.

Do serduszka, do mojego,
Dam ci matko klucz:
Różczką mnie nie napominaj,
Słówkiem tylko ucz.

Od różczki się rozum traci,
Duch się może stłuc,

Słówkiem rozum się zbogaci,
Słówkiem tylko ucz!





110.

Słuchaj dobréj rady,
I dobrze się sprawuj;
Starych ludzi szanuj,
A młodych się waruj.





111.

Która dzieweczka poczciwa,
Z niedobremi nie przebywa,
A jak minąć ich nie może,
To rumieni się jak zorze.

I ty chłopcze dobry bywaj,
Z niedobrymi nie przebywaj,
A jak który ci zaskoczy,
Wciśnij czapkę aż na oczy.





112.

Nie mów ludziom lada czego,
Coć się w głowie kleci,
Bo to ludzie poroznoszą,
Jako wicher śmieci.





113.

O, dajże mi Panie Boże,
Służyć tobie wiernie,
A złych ludzi mijać wszędzie,
Jak na ścieszkach ciernie.





114.

Oj, cóż to tam za świat,
Cóż to tam za ludzie,
Gadają o cnocie,
Jak o jakim cudzie.





115.

Oj, cnoto, ty cnoto,
Czyściejsza nad złoto,
Nie upadnij-że nam,
Jak listeczek w błoto.





116.

Ścięli dąbek, ścięli,
Już się nie zieleni;
Wyrzeczone słowo
Już się nie odmieni.





117.

Nie wart ten imienia
Nosić poczciwego,
Co nie dotrzymuje,
Przyrzeczenia swego.





118.

Przed wieczorem przeproś wszystkich
W czemeś rozgniewała,
Bo jak wszystkich nie przeprosisz,
Snu nie będziesz miała.





119.

Pokłońże się dziecię,
Ojcu twemu nisko,
Bo jego serduszko,
Jest twojego blisko.

A matce się pokłoń,
Pokłoń jeszcze niżéj,
Bo matki serduszko
Jest ci jeszcze bliżéj.





120.

O gwiazdeczce, o wieczornéj
Chódź z ptaszkami spać, —
A jak rano ptaszki wstaną,
Nie leń się téż wstać.



SPIS RZECZY.


Strona.
 57
 89



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autorów: anonimowy, Edmund Bojanowski.