O rolnictwie (Chłapowski, 1852)/całość

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Dezydery Chłapowski
Tytuł O rolnictwie
Wydawca Nakładem księgarni J. K. Żupańskiego
Data wyd. 1852
Druk Ludwik Merzbach
Miejsce wyd. Poznań
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


O
ROLNICTWIE.

PRZEZ

DEZYDERA CHŁAPOWSKIEGO.







Wydanie trzecie przejrzane i pomnożone.






POZNAŃ.
Nakładem księgarni J. K. Żupańskiego.

1852.






WSTĘP.


O rolnictwie, w ścisłém znaczeniu tego wyrazu, kilka słów powiedzieć przedsięwziąłem. Rolnictwo w tém znaczeniu jest wprawdzie jedną tylko gałęzią gospodarstwa wiejskiego, ale gałęzią najważniejszą i podstawą wszystkich innych.
Celem rozumowanego rolnictwa jest podwyższenie produkcyi. Rolnik posiadać powinien dwie rzeczy:
Naprzód: Znajomość wszystkich własności roli i środków, któremi produkcya coraz wyżéj posuniętą być może.
Powtóre: Biegłość w szybkiém rozpoznawaniu i trafném używaniu tychże środków.
Czyli innemi słowy:
Znajomość rzeczy i wykonanie.
Udzielenie współziomkom moim pierwszéj, o ile ją sam przez doświadczenie nabyć mogłem, poczytuję za powinność. Wykonanie od mocnego przedsięwzięcia każdego gospodarza (byleby nie był skrępowanym okolicznościami obcemi) zależy.



ROZDZIAŁ I.
O roli w ogólném znaczeniu.

a) Z jakich części rola jest złożona, i jakie są ich własności.
§. 1.

Rola składa się z dwóch głównych części, piasku i gliny. Do nich łączą się prawie zawsze, ale w mniejszych ilościach, wapno i humus.

§. 2.

Jeżeli prócz wspomnionych inne jeszcze części w roli się znajdują, to w małym bardzo stosunku; temi być mogą: solne, magnezyi i żelazne; ostatnie na kolor ziemi najwięcéj mają wpływu. Gdyby się te części w przemagającym stosunku w ziemi znajdowały, byłaby ona nieurodzajną i na rolę użyćby jéj nie można.

§. 3.

Chemicy liczą nadto do pierwiastków ziemi, prócz piasku i gliny (ponieważ wapna i humusu za pierwiastki nie uważają) glucynę, ittrią i zirkon, których z rozbioru drogich kamieni doszli. Jednakże dla nas rolników dostateczném będzie, znać dokładnie te części, które podług §. 1go naszą ziemię zwyczajnie składają. Dla tego téż ich własności, ich stósunki pomiędzy sobą, najwięcéj nas będą zajmować.

§. 4.

Przystępując do szczegółowego opisu piasku, gliny, wapna i humusu, uprzedzam czytelników, że dla tego przy wyrazie humus pozostanę, iż przyjęty wyraz w ojczystym języku, ziemia roślinna, niezupełnie znaczeniu humusu odpowiada. Humus bowiem jest produktem nietylko przeistoczonych części roślinnych, ale zarazem i przeistoczonych części zwierzęcych.

Piasek.
§. 5.

Czysty pierwiastek piasku, jaki chemicy sobie wystawiają, jest trudny do otrzymania; kryształ nawet, który za najczyściejszy poczytują, zawiera w sobie obce części.
Piasek także składa się po większej części z krzemienia, porfiru, granitu, morskiego piasku. W rolnictwie przyjmujemy za czysty piasek tę substancyą, która, po rozpuszczeniu bryły ziemi w wodzie, najprzód ze wszystkich części, na spód opada. Substancya ta jest podobną do piasku, który wydmuchem nazywamy.

§. 6.

Własności piasku, o których rolnik wiedzieć powinien, są następujące: z wodą się nie łączy, przez co nie zatrzymuje jéj w sobie, ale ją przepuszcza, jeżeli spodnie warstwy nie przeszkadzają. Z tego wynika, że deszcz rozrabia go z łatwością; ale za to przy suchém powietrzu prędko się z niego wilgoć ulatnia.
Piasek nigdy się z humusem nie połączy, chociaż się nawet z nim pomięsza; ztąd jego nieurodzajność.

Glina.
§. 7.

Czysty pierwiastek gliny również w naturze się nie znajduje, tylko połączony z innemi. Ałun uważany za najczystszą glinę: przecież cokolwiek kwasu siarczanego w sobie zawiera. Glina, jaką w ziemi natrafiamy, chociaż nam się wydaje najtęższą, jest jednakże pomięszana z piaskiem; piasek znajduje się w niéj w rozmaitych stosunkach. W pomniejszającym się coraz stosunku piasku, nazywamy ją: gliną cegielną, dachówkową, gliną garncarską, bolus i nareszcie gliną porcelanową.

§. 8.

Glina niełatwo wodę przepuszcza, im tęższa, tém trudniéj; ale skoro ją raz przyjmie, tém mocniéj zatrzymuje; daléj, im jest tęższą, tém większą ilość wody przyjmie i tém pewniéj ją zatrzyma. Wyrachowano, że najtłustsza glina może sześć razy tyle wody wciągnąć w siebie, ile sama waży; ale skoro będzie dobrze skruszoną, tylko półtora razy więcéj od swego ciężaru wody zatrzymać potrafi.
Im ściślejsza glina, tém więcéj do skruszenia wymaga pracy. Mróz może się znacznie do tego skruszenia przyczynić, ponieważ woda, w glinie się znajdująca marznąc, powiększa swoją objętość i rozpycha części gliniaste. Na poparcie téj prawdy, nie wchodząc nawet w przyczyny fizyczne rozdenności wody przez mróz, odwołuję się na znajome każdemu doświadczenie, iż woda w jakiémkolwiek bądź naczyniu, marznąc, toż naczynie rozsadza. Butelka, szklanka, garnek w którym woda zamarzła, pękają. Z téj więc przyczyny, że glina dużo wody zatrzymuje, i że ta wilgoć przez mróz powiększa swoją objętość, skuteczną bardzo jest rzeczą, tęgie gliniaste grunta przed zimą głęboko podorać, ażeby mróz skibę sterczącą dobrze przejął, i części jéj miały dosyć miejsca do rozkruszenia się.
Glina najłatwiéj się łączy z piaskiem i tak połączoną zawsze w naturze natrafiamy.
Z wapnem także bardzo łatwo się łączy; i wtenczas jeżeli znaczny stosunek wapna znajdujemy w glinie, nazywamy ją marglem.
Z humusem nietylko się glina łatwo łączy, ale zdaje się, że z nim połączona stanowi jednę i tę samą substancyą.
Różne kolory gliny pochodzą od połączonego z nią humusu i rudy. Sama przez się jest białą, jak to w ałunie widzieć można.

Wapno.
§. 9.

Gdy wapno w znacznéj ilości się znajduje, tworzy rozmaite gatunki wapiennych ziem i kamieni, z których najczyściejszy, to jest: najwięcéj w sobie zawierający, jest szpat wapienny; potém następuje kamień wapienny; taki używa się do budowli; przez palenie traci swój kwas.
Kamień wapienny połączony z kwasem siarczanym, tworzy gips.
Wapno z gliną, jak wyżej mówiłem, formuje margiel. Połowa gliny, połowa wapna, tworzy właściwy margiel. Gdy jest więcéj gliny, niż wapna, nazywamy tę substancyą marglowatą gliną; przeciwnie gdy jest więcéj wapna, niż gliny, nazywamy to wapnistym marglem. Powinowactwo gliny z wapnem w naturze jest tak ścisłe, że połączenie to formuje jakby jeden tylko pierwiastek. Sztuką jednakże dokonać tego nie można, ażeby mieszając wapno z gliną, margiel się zrobił. Natura jest chemikiem, który nie zawsze dozwala się naśladować.

§. 10.

Wapno ma własność ożywiającą, albo jak mówią gospodarze, ogrzewającą. Palonego a niegaszonego wapna, można korzystnie użyć na dwa gatunki roli: na ścisłą glinę i na torfiatą (czyli wiele roślinnych, jeszcze nieprzeistoczonych części w sobie zawierającą) ziemię. Na ścisłą glinę, świeżo wypalone wapno rozrzucone i zaraz przyorane, wiele się do rodzajności przyczyni, bo mając własność wciągania gwałtownie w siebie wilgoci, rozkruszy glinę, każdą jéj cząstkę przystępną powietrzu zrobi, i tém działaniem ożywi. Na torfiatą ziemię, niegaszone zaraz przyorane wapno, inny wprawdzie, ale niemniéj korzystny wpływ wywiera, bo przeistacza wszystkie roślinne, jeszcze nieprzegniłe części; a to przeistoczenie obraca je w humus. Rola taka, którą gospodarze zwykle kwaśną, zimną, nazywają, przez działanie wapna niegaszonego w rzeczy saméj tak jak gdyby ogrzaną zostanie. Wreszcie jeżeli roślinna ziemia w tęgiéj glinie się znajduje, glina ta niedopuszcza do niéj powietrza, i dla tego nieskutkuje na rodzajność; i tutaj wapno podwójny skutek czyni: glinę kruszy i roślinne części przeistacza.
Wapno, powiedzieć można, jest kordiałem ożywiającym rolę; nie żywi ono wprawdzie, tak jak humus, roślin, ale nadaje roli własność przyjęcia, zatrzymania części rodzajnych i karmienia niemi roślin.

§. 11.

Przy wystawieniu własności wapna, starałem się w poprzedzającym §fie i to wyjaśnić, w jakim ono stopniu do rodzajności naszéj roli się przyczynia. Niechcę jednakże przeto zachęcać gospodarzy, ażeby poprawiali swoje grunta wyłącznie używaniem wapna. Radzę im tylko to czynić, jeżeli w takich stronach mieszkają, gdzie kamień wapienny, i to łupny, obficie i w bliskości się znajduje, to jest, gdzie go tanio i bez wielkiego nakładu nabyć można. W naszéj prowincyi, ile wiem, niemamy takiego wapna; wszystko, co się znajduje, jest niełupne i pomieszane z innemi kamieniami.

§. 12.

Margiel, byle nie piaszczysty, na każdéj prawie roli dobre skutki wydaje. Przez swoje gliniaste części zatrzymuje wilgoć, a przez części wapienne nadaje jéj sprężystość i łatwość rozpruszenia; lekkiéj roli daje spoistość, mocnéj kruchość. Ztąd wypada, że im więcéj w marglu gliny, tém jest lepszy na lekką, a im więcéj wapna, tém lepszy na tęgą ziemię.
Dobry stosunek gliny i wapna w roli jest najkorzystniejszym przypadkiem dla gospodarza, nietylko dla żyzności, ale i łatwéj uprawy roli. W Kujawach polnych i na Podolu, stosunek ten natura jak najszczęśliwiéj utrafiła.

§. 13.

Do rozpoznania, czyli wapno lub margiel w ziemi się znajdują, używa się zazwyczaj kwasu. Polewa się octem bryłę ziemi, a jeżeli to polewanie szum w niéj sprawi, jest dowodem, że się składa z wapiennych części. Ale że i ruda żelazna polana kwasem podobny zupełnie szum wydaje, więc, ażeby z pewnością dojść, a mianowicie kiedy wątpliwość zachodzi, czy wapienne, czyli téż żelazne części w roli się mięszają, bierze się gałka dębowa, która rudę czerni, na wapnie zaś, jak wiadomo, tego skutku nie sprawia.
Pewniejsze jednak i łatwiejsze doświadczenie dla rolnika chcącego dojść, czy w roli części wapienne się znajdują, jest następujące: wziąść trzeba bryłę ziemi i polać ją wodą; jeżeli ta bryła jest złożoną z saméj tylko gliny, woda ulotni się powoli, bryła wyschnie i kształtu nie zmieni; jeżeli się zaś w niéj i wapienne części znajdują, natenczas wciągając szybko w siebie wodę, rozsadzą natychmiast bryłę; skoro w téj ziemi dużo będzie wapna, to nawet i wody niepotrzeba, ponieważ wapno dosyć naciągnie z powietrza wilgoci i bryła się rozpruszy.

Humus.
§. 14.

Uczeni utrzymują, że rośliny wodą i powietrzem żyją, za pomocą ciepła i światła; że ziemia sama tylko przysposabia pożywne części i roślinom udziela; to zaś przysposobienie uskutecznia tém dokładniej i tém obficiej, im więcéj w sobie humusu zawiera. Czy jednak humus sam przez się żywi rośliny, czyli téż tylko ułatwia roślinom przyswajanie tych pożywnych części z wody i powietrza, może nam być zupełnie obojętném. Ale przyznać musimy, że humus jest bogactwem roli, i że przez swoje pośrednie lub bezpośrednie działanie (to jest albo czy sam żywi, albo téż czy tylko przysposabia pokarm dla roślin) ubywa go coraz więcéj z ziemi.

§. 15.

Humus znajduje się w ziemi dwojaki: jeden w stanie natury; drugi, który z nawozu (gnojenia) powstaje.
Początkiem humusu naturalnego były: opadłe liście, gałęzie, przestarzałe bory, które nieużywane niszczały i wpływem powietrza, ciepła i przyzwoitéj wilgoci gniły, nareszcie zupełnie przeistoczone wsiąkły w ziemię i stały się jéj żywiołem. W tym stanie były same pokarmem, a przynajmniéj przysposabiały pokarm innym roślinom. To samo się rozumie i o ciałach zwierzęcych, gdyż i one tym a nie innym sposobem się przeistaczają i do utworu humusu służą.

§. 16.

Przeistaczanie się roślinnych części nie jest zawsze jednostajném i pod różnym wpływem się odbywa, dla tego i humus może być różnéj dobroci. Części roślinne w położeniach od wód zabezpieczonych, przy działaniu czystego powietrza i przez styczność części wapiennych, gnijąc i przeistaczając się, formują humus. Te same zaś rośliny w miejscach niskich, w wodzie kwasami nasyconéj, nie zgniją nigdy, a tém mniéj się przeistoczą; złykowacieją tylko i zamiast humusu utworzą torf.

§. 17.

Humus nadaje roli ciemny kolor, ale niekażda ziemia, która jest czarna, jest żyzna, bo i od rudy żelaznéj, jak wiadomo, ziemia ciemnieje.

§. 18.

Stojące wody, mające komunikacyą z budynkami gospodarczemi, z których wszystkie nieczystości ściekają, gdzie bydło i konie poją, gdzie przytém jeszcze i rośliny gniją, mają zazwyczaj dno obfite w humus, i ten muł, szlam, stawiarka, tém lepszemi będą, im tłuściejszą będzie ziemia na dnie stawu.

§. 19.

Byłoby rzeczą zbyteczną opisywać humus, którego roli udzielamy przez nawóz, a to tém bardziéj, że jego własności są te same, co i naturalnego.

§. 20.

Dwa są dotąd sposoby dowiedzenia się, ile humusu w ziemi się znajduje. To jest: za pomocą ognia i za pomocą wody. Sposób pierwszy zdaje mi się niepewny; najprzód, że w ogniu ziemia bardziéj się wysusza, a gdy potém mniéj waży, wydaje się, jakoby więcéj humusu się wypaliło, niż go istotnie było; powtóre, iż bryła ziemi, przeznaczona na takowe doświadczenie, prócz humusu, mogła jeszcze inne części palne w sobie zawierać. Pewniejszy zatem jest sposób drugi: nalewa się w naczyniu na bryłę ziemi sześć razy tyle wody, ile ona waży i kłóci się mocno; w kwadrans lub w pół godziny opadną wszystkie inne części, prócz humusu, który przez kilka godzin po wodzie pływać będzie. W pół godziny zlewa się ta woda z humusem pływającym, który w 24ch godzinach zupełnie opadnie; poczém się znowu woda zlewa, humus się suszy i waży. Na części za pierwszém nalaniem nasamprzód opadłe potrzeba raz jeszcze lub więcéj nalać wody i kłócić, ażeby zupełnie z tych części wydobyć humus, który, jak powiedzieliśmy, osobliwie z gliną, mocną ma siłę spoistości.
Zresztą gospodarz niewiele potrzebuje czasu, aby się przekonać, czy pola jego dosyć są tłuste i czy potrzebują nawozu. W niektórych jednak stronach w tak znacznym go stosunku natrafiamy, że role nawozu dopiero po wielkich bardzo zbiorach potrzebują. Zanadto humusu znajduje się tylko w ziemi tak zwanéj inspektowéj, lub w miejscach, na które stawiarka wywiezioną była, nareszcie przy miastach, gdzie na kupy gnoje wywożą. Gdyby na takich miejscach humusem zbyt nasyconych, zboża siano, wybujałyby za nadto w słomę, poległyby, a ziarna wcaleby nie było.

§. 21.
Glina tęga największy stosunek humusu znieść może, ponieważ humus mocno w siebie wilgoć wciąga i że tak powiem nią nabrzmiewa, wszystkie części ziemi rozpruszając.
§. 22.
Sposób mechaniczny dochodzenia z jakich części się rola składa i w jakim stosunku każda w niéj się znajduje.

Kopie się stopa kwadratowa ziemi, przesiewa się, ażeby trawy i korzenie oddzielić, wsypuje się w naczynie i nalewa tyle wodą, aby dobrze zamieszać można; po ustaniu się, trzeba zlać wodę i postawić naczynie na słońcu; skoro ziemia dobrze wyschnie, tłucze się to naczynie, ażeby wszystkie warstwy ziemi wyraźnie widzieć można. Tutaj przekonamy się, że piasek osadza się na samym spodzie, potém następuje glina z wapnem, a na wierzchu będzie humus. Podzieliwszy to na części, znajdziemy łatwo, w jakim stosunku składają rolę.

§. 23.

Znając własności każdéj z części składających rolę i stosunek tych części między sobą, sądzić możemy o jéj dobroci i sile produkcyjnéj. Zdaje się, iż nie masz na ziemi kawałka roli, w którymby tych czterech rzeczy: piasku, gliny, wapna i humusu się nie znajdowało. Zdarza się, że niektórych nie można nawet dostrzedz. I tak n. p. piasek, który wydmuchem nazywamy, posiada, lubo w małéj bardzo ilości, humus, który albo z spodniéj warstwy, albo téż z powietrza naciąga. Wapna w takim piasku może nie znajdziemy; gdy przeciwnie nie masz gliny, w któréjby wapna nie było, czasem w tak małéj ilości, że go i za pomocą kwasu odkryć niepodobna.

§. 24.

Wszystko, cośmy o składzie naszéj ziemi powiedzieli, przekonywa nas, że humus w roli jest pożądanym skarbem dla gospodarza, i im go więcéj, tém urodzajniejszą rola będzie.
Przyznając wszelkie te zbawienne skutki humusowi, które wszystkie razem podwyższają produkcyą, wyznać jednak musimy, że glina jest istotnie najważniejszą częścią naszéj roli, ile że ją rzadko bez wapna natrafiamy. Jeżeli glina pożądaną proporcyą wapna w sobie zawiera, wtenczas może nawet mniéj mieć humusu.
Glina bez wapna i humusu nie dałaby się uprawić, ale temu zaradziło samo przyrodzenie, bo w takim razie znajdujemy w niéj piasek, który uprawę ułatwia.

§. 25.

Rozmaity stosunek tych czterech części składających rolę, był powodem do podzielenia ról na klassy. Podział ten w różnych krajach różnie przyjętym został. Na to jednak prawie wszyscy się zgadzają, po uczynionych w téj mierze doświadczeniach, że największy stosunek w roli humusu, może być 12 części na sto. To jest, jeżeli w stu łótach ziemi znajdziemy więcéj niż 12 łótów humusu, rola będzie przesadzoną, a tém samém za bujną. W stu łótach ziemi nie powinno się nad 30 wapna, a gliny nad 75 łótów znajdować. Jeżeli w stu częściach ziemi mieści się więcéj niż 97 części piasku, ziemia ta nie może być na rolę użytą.
Z tego, cośmy powiedzieli w §. 24tym, wynika, że jeżeli humusu jest w roli 12 części, wapna już nie 30 ale najwięcéj 6 być może, inaczéj bowiem rola zanadtoby gębkowatości nabyła, coby urodzajom niezawodnie zaszkodziło.

§. 26.

Przyjmując za prawdę, że największy stosunek, na stu częściach ziemi może być tylko dwanaście części humusu; wapna na stu 30, a gliny 75, nareszcie piasku 97, rozumie się że, jeżeli rola posiada na 100 częściach 12 humusu, pozostające 88 części będą złożone z wapna, gliny i piasku, lub téż tylko z gliny i piasku; także, kiedy zawiera 30 części wapna, reszta będzie 70 części humusu, gliny i piasku razem i t. d.
Podług tych zasad można wszystkie role na klassy podzielić, i tak n. p. do pierwszéj policzyć wszystkie, które na stu częściach złożone będą

z części od 2 do 12stu humusu,
od 6 30stu wapna,
od 50 74ch gliny,
od 8 18stu piasku.

Rzadko kiedy, nawet Iwsza klassa ziemi, posiada 12 części na stu humusu; ale widzieliśmy, że kiedy posiada wiele wapna, może mniéj humusu obejmować, a jednak być równie rodzajną; na przykład jeżeli tylko 2 części humusu, ale zato 30 wapna w niéj się znajduje.
Do Iwszéj klassy można liczyć wszystkie następujące role:

  2  —   12  —   6  —   humusu,
30  — 6  — 14  — wapna,
50  — 70  — 60  — gliny,
18  — 12  — 20  — piasku,
100 100 100

i różne z tych stosunków kombinacye.
Do II. klassy:
od 2 do 3 części humusu, bez lub z małą ilością wapna,
od 30 do 50 „ gliny.
od 45 do 55 „ piasku.
Do III. klassy:
1 część humusu,
24 „ gliny,
75 „ piasku,
także rozmaite kombinacye.
Gdy jest mniej gliny niż 24 części na stu, natenczas do IV. klassy takie role rachować należy.
Rola, na której się nic gliny nie znajdzie, będzie wydmuchem.


b) Czego rola potrzebuje, aby być urodzajną.
§. 27.

Rośliny, jak już wiemy, potrzebują do życia: powietrza, wody, ciepła, światła i właściwego pokarmu. Ziemia jest tylko, że tak powiem, łożyskiem tych pokarmów i razem poniekąd przetakiem, przez który pokarmy przechodzą bezprzestannie i rozdzielają się, tak że rośliny ciągnąc je tym sposobem z ziemi, na własny dopiero pożytek te soki obracają.
O ile zatém ta obfitość części rodzajnych w ziemi potrzebną jest do życia i do bujności roślin, o tyle nas téż użyznianie roli obchodzić powinno.

§. 28.

Rola potrzebuje do użyznienia:
1) Rozpulchnienia,
2) Wychędożenia z chwastów szkodliwych,
3) Spoczynku, jeżeli jest lekka, to jest piaszczysta.
4) Nawozu, jeżeli humusu mało z przyrodzenia posiada, lub jeżeli już wyczerpany.

1) Rozpulchnienie.
§. 29.

Rola powinna być do takiego stopnia rozpruszona, żeby każda jéj cząstka była dostępną powietrzu, i korzonki roślin mogły się rozpościerać, tudzież pokarm czerpać. Rzecz oczywista, że rola tém trudniejszą do rozpulchnienia będzie, im większy stosunek gliny w niéj się znajduje, przeciwnie zaś tém łatwiejszą, im więcéj piasku posiada. Wapno i humus ułatwiają rozpruszenie gliny i dla tego niezawsze rola żyzna będzie trudną do uprawy; owszém przyzwoity stosunek między wapnem, humusem i gliną nietylko żyzność podwyższa, ale i uprawę ułatwia.

§. 30.

Kiedy rola już jest rozpulchnioną, natenczas dla utrzymania jéj w tym stanie, należy ją orać peryodycznie. Im więcéj będzie w niéj gliny, tém krótsze peryody pomiędzy orkami być powinny, ponieważ po każdém rozpruszeniu glina ma wielką skłonność powrócenia do przyrodzonéj spoistości. Przeciwnie zaś piasek, mający mało téj spoistości, rzadko rozpulchniać należy; i z tego wypływa przyjęta zasada, dosyć już powszechna: że mocne grunta często, piaskowe zaś w większych odstępach się orać powinny.
Na gliniastych gruntach orki mogą jedna po drugiéj wkrótce następować, bo tłuste role jako ciężkie, po każdéj orce prędko ulegają. Znając ich własność ścisłości, praca pierwszéj orki byłaby straconą, gdybyśmy z drugą tak długo się ociągali, ażby się wreszcie ziemia uległa.

§. 31.

Wypada nam teraz rozwiązać najważniejsze pytanie w rolnictwie, to jest: do jakiéj głębokości rozpulchniać rolę należy?
Korzyści głębokiéj orki są następujące:
Najprzód: warstwa ziemi doprawionéj, im grubszą będzie, tém więcéj pokarmu roślinom dostarczyć zdoła.
Powtóre: im głębsza uprawa, tém pewniéj będą zabezpieczone rośliny od zbytecznéj wilgoci i od posuchy.
Co do pierwszego: doświadczenie nas przekonywa, że ziarno do 12stu cali korzenie wypuszcza, ale tylko w dobrze uprawionéj ziemi.
Mojém zdaniem, puszczałoby ono korzenie głębiéj, gdyby głębiéj orać można. Roślina więc przez to zapuszczanie coraz głębiéj swoich korzeni karmi się oczywiście, bo im głębiéj je wpuszcza, tém bujniejszą na powierzchni ziemi się pokazuje. Przeciwnie zaś płytko uprawiona rola chociażby najmocniéj była gnojem nawieziona, nie dostarczy nigdy roślinom tyle i tak długo pokarmu, ile głęboka uprawa; mogą zboża wybujać w słomę, ale nie będą plenne.

§. 32.

Co do drugiego: jest rzeczą bardzo jasną, że rola głęboko uprawiona z łatwością wciąga, ale téż równo rozdziela w sobie wszystkie zbyteczne wody i na swojéj powierzchni niełatwo je zatrzymuje. Na gruntach zaś mieléj uprawionych, spostrzeżemy po każdym mocnym deszczu, na początku wiosny, w wielu bardzo miejscach stojące wody, które nie mogąc się wewnątrz wcisnąć, zostają w większéj części na wierzchu, dopokąd się nie ulotnią i zazwyczaj wymoczone po sobie zostawują miejsca.
Daléj, przy trwałych suszach ziemia głęboko rozpulchniona dłużéj wilgoć w sobie zatrzyma, a chłodząc od spodu rośliny, chroni je od zbytecznych upałów. W płytkich uprawach wilgoć się prędko ulotnia, rośliny więdną, a nawet i schną.

§. 33.

Z tych wiec przyczyn każdy gospodarz powinien się starać o głęboką uprawę swojéj roli. Jednak jeżeli dotąd płytką tylko orką swoje role uprawiał, a chce przejść do głębszego orania, musi, nim do tego przystąpi, koniecznie się zastanowić:
Najprzód: czyli warstwa pod dotychczasową uprawą jest dobra.
Powtóre: czyli jest w stanie, w miarę coraz głębszéj orki, świeżo wydobytéj ziemi dostatecznie dodać gnoju.
Ponieważ, co do pierwszego, jeżeli ziemia pod warstwą już uprawioną jest uboższa, natenczas dobywając ją na wierzch i mieszając z powierzchnią lepszą, pogorszamy naszą rolę. W jednym tylko razie może gospodarz bez obawy nawet na wierzch wydobywać gorszą ziemię, jeżeli jéj zaraz tyle może dodać gnoju, że dostatecznie humusem nasycona zostanie i w dobroci z dawna uprawą się zrówna. Inaczéj pogorszymy tylko urodzajność dotychczasowéj uprawy.
Co do drugiego: Jest koniecznym warunkiem, przy każdém głębszém oraniu, więcéj téj ziemi jak zwyczajnie dodawać gnoju, wtenczas nawet kiedy ziemia spodnia będzie lepszą od warstwy uprawionéj, bo takowa potrzebuje ożywienia wszystkich swych części, które dotąd były nieczynne.

§. 34.

Gospodarz będący w położeniu takiém, że poprzedzającym warunkom z łatwością zadosyć uczynić potrafi, przystępując do ich wykonania, i to wiedzieć powinien, że do głębszego orania nie można inaczéj, tylko powoli i stopniowo przechodzić. Ziemia bowiem świeżo wydobyta nie będąc jeszcze dotąd wystawiona na działanie powietrza, znajduje się w stanie martwym i jest ziemią jałową; dla tego tyle jéj tylko naraz na powierznią trzeba dobyć, ileby powietrze mogło dostatecznie przejąć, ożywić i do rodzajności przysposobić; również wzgląd na to mieć należy, ażeby nawóz nowo dobytą ziemię jak najbardziéj nasycił.
Z początku wpuszcza się pług głębiéj na cal jeden i to czyni się w roku, w którym się ugór uprawia lub warzywa sadzą. Przy uprawie ugoru lub pod warzywa rola najwięcéj się przewraca i na działanie powietrza wystawia; tego samego roku przypada gnojenie. Jeżeli teraz rolnik zamyśla głębiéj jeszcze orać z przypuszczeniem drugiego cala, do następującego ugoru lub warzywa poczekać powinien; a orząc tym sposobem coraz głębiéj, uprawi nareszcie swoją rolę od 6 — 10 cali głębokości.

§. 35.

I tego przepomnieć nietrzeba, że przystępując do głębszéj uprawy, wierzchnia warstwa roli musi się w zupełnie dobrym stanie znajdować; powinna być czystą i humusem przejętą. Bo nie zważając na czystość roli i orząc głębiéj, przekonamy się, że wychędożenie jéj potém nadzwyczajnie będzie trudném, a przez to kosztowném.

§. 36.

Jestem przekonany z doświadczenia, że przy ścisłém zachowaniu wymienionych dopiero warunków, gospodarz doprowadziwszy głębokość swojéj uprawy, na przykład: z 3ch do 6ciu cali, w dwójnasób powiększy swoje zbiory. A zważając na to, że koszta pracy bynajmniéj się przy tém nie podwoją, widzimy oczywiste korzyści głębokiéj uprawy. Z tego można nawet wyrozumować, że lepiéj swoje grunta głębiéj uprawiać, niżeli nowemi kupnami majątek powiększać.

2) Wychędożenie.
§. 37.

Pod wychędożeniem roli, rozumiemy wyniszczenie z niéj wszelkich chwastów, które pokarm z ziemi ciągną, odbierając go roślinom sianym lub sadzonym.
Im mocniejsza rola, tém bardziéj chwasty jej się trzymają i tém bardziéj na niéj rosną dla obfitego pokarmu, a przez to tém szkodliwszemi roślinom sianym lub sadzonym się stają; dla tego téż tém staranniéj mocne grunta czyszczone być muszą. Słyszałem gospodarzy utrzymujących, że gnój chwasty wytępia. Ja zaręczyć mogę, że nie gnój, tylko dobra uprawa je niszczy. Sam gnój przysporzy ich na roli, i będą po nim mocniéj rosły.

§. 38.

W §. 30. powiedziałem, że przy rozpulchnieniu roli, orki na mocnéj ziemi prędko po sobie następować mogą; na lekkich zaś gruntach, każda orka potrzebuje do uleżenia się i do nabrania ścisłości, pewnego odpoczynku. To samo zupełnie postępowanie i przy chędożeniu ziemi zachować należy.
Przy orce powinna się skiba przewrócić. Wtenczas wydobyte na wierzch korzenie chwastów zachwycą i wywleką się bronami z łatwością. Na lekkiéj zaś roli, jeżeli po pierwszéj orce zawcześnie druga nastąpi, wtenczas pług zamiast przewrócenia skiby, będzie ją tylko dla braku jéj ścisłości przed sobą popychał, i chwastów z korzeniami na wierzch nie wydobędzie.

3) Spoczynek.
§. 39.

Po bezprzestanném użytkowaniu z lekkiéj i piaszczystéj roli, obsiewając ją rok po roku, nie może sobie gospodarz, nawet przy największych zabiegach, obfitych zbiorów obiecywać. Podjęta praca będzie bez nagrody, i wszelki nakład straconym częstokroć zostanie.
Ta sama przecież ziemia, jeżeli jéj odpocząć przez lat kilka dozwolimy, nie orząc, tylko za pastwisko ją używając, może jeszcze do pewnego stopnia żyzności być doprowadzoną, a wtenczas będziemy pewniejsi zwrotu wykładów.

§. 40.

Role nieorane i nieobsiewane, które odpoczywają przez kilka lat bez użytku, nazywamy odłogiem (użyte być mogą na dzikie pastwisko dla owiec).
Nareszcie pola, z ostatniém ziarnem, jeszcze trawami pastewnemi obsiewane, nazywają się sztuczném pastwiskiem. Ten sposób odpoczywania jest istotnie najkorzystniejszy dla lekkiéj roli, bo nietylko się wzmocni ale i użyzni. Bydło, konie i owce pasąc się po tych trawach, udeptują ziemię a odchodami gnoją. Przytém gospodarz przez czas sztucznego pastwiska, ciągnie istotne zyski z ziemi, ponieważ to jest pastwa najzdrowsza dla inwentarza.
Z tego wszystkiego łatwo wnieść możemy, że im lżejsza rola, tém dłużéj jako sztuczne pastwisko używaną być powinna.

4) Nawóz.
§. 41.

Pod nawozem rozumiemy nietylko gnój zwierzęcy, ale i wszelkie substancye, które dla użyznienia na role się wywożą. Muł, glina z budynków rozebranych, wapno, margiel, wreszcie glina tłusta wywieziona na piasek, do nawozu policzone być mogą.

§. 42.

Jaki u nas najstósowniejszy jest sposób gnojenia pól, i jakie w tym względzie czynione przez nas być mogą nakłady, pomówię w oddzielnym rozdziale, który cały temu ważnemu w gospodarstwie przedmiotowi poświęcę; w tém miejscu o użyznieniu roli mówiąc, nie mogłem o nawozie przemilczeć.


ROZDZIAŁ II.
Uprawa.

a) Narzędzia.
§. 43.

Wydoskonalenie narzędzi rolniczych jest ściśle połączone z polepszeniem gospodarstwa wiejskiego. U nas przecież niedosyć się jeszcze tą prawdą gospodarze przejęli, zwracając za mało uwagi na staranny kształt narzędzi i na ich trwałość. Od pierwszego zależy dobroć uprawy, przez drugą oszczędza się wiele codziennych wydatków, które z częstéj reparacyi powstają. Przekonajmy się więc, jakie narzędzia powinny być w dobrém gospodarstwie.

Pług.
§. 44.

U nas kształt pługa w zaniedbaniu wszędzie pozostaje; jeszcze takim dzisiaj pługiem orzą, jakim niegdyś Rzymianie pola swoje uprawiali. Wywodząc historycznie polepszenie tego narzędzia, dochodzimy, że pług używany w Francyi, w Niemczech i w Wielkopolsce, jest takiéj saméj budowy, jakiéj był pług u Rzymian; co jest dowodem, że wszystkie prawie narody od nich sposób orania przejęły, ale przejęły ślepo naśladując, nie rozumując. W końcu 17go dopiero wieku zaczęli gospodarze w Hollandyi i Brabancyi nad polepszeniem pługa pracować i niektóre w jego składzie poczynili odmiany. Tak poprawiony i nazwany pługiem rotterdamskim przeszedł z Niderlandów do Anglii i Szkocyi. Tutaj nareszcie przez różne z nim czynione zmiany i doświadczenia w tym stopniu jego formę wydoskonalono, iż dzisiejszy skład pługa, podług wyrachowania matematycznego, jest w gospodarstwie poprawném najkorzystniejszy.

§. 45.

Aby pług był dobrym, powinien łączyć w sobie następujące własności:
1) powinien krajać rolę pionowo (prostopadle) do takiéj głębokości, do jakiéj orać chcemy;
2) ukroić potém tęż rolę poziomo w takiéj szerokości, jaką ma być skiba;
3) przewrócić tę skibę, krusząc ją.
Pierwsze uskutecznia krój,
drugie lemiesz (w Poznańskiem zwany łopata),
trzecie odkładnia.
Zadaniem dobrego pługa będzie tedy ścisłe wykonanie tych trzech działań, z użyciem do tego najmniejszéj siły pociągowéj.
Zbyteczną rzeczą byłoby opisywać tu różne lub mało pomiędzy sobą się różniące pługi rozmaitych krajów, ale nadmienić w ogóle nie zaszkodzi niektóre ich podobieństwa pomiędzy sobą. I tak pług francuzki, niemiecki i wielkopolski są z małemi bardzo odmianami podobne sobie. Pług brandenburski tém się tylko od nich różni, że lemiesz jego z trzech szyn żelaznych jest złożony, przez co mniéj kosztuje, a równie służy. Płużyca mazowiecka nie mając kółek, nierównie lżejsza, mniéj siły pociągowéj potrzebuje, i orze się nią tak dobrze, jak poprzedniemi. Socha, która istotnie jest pługiem i którą na Podlasiu tylko i na Litwie orzą, jest z wszystkich dopiero wymienionych niezawodnie najlepsza. Socha kółek nie ma, jest złożona z dwóch tak nazwanych sosników, z których jeden za lemiesz, drugi za odkładnią służy i tak jest wygięty, jak odkładnia u pługa szkockiego. Socha głębiéj orze, jak wielkopolski pług i jak płużyca, lepiéj skibę stawia, i mniéj przytém siły pociągowéj potrzebuje.
Prócz sochy, wszystkie wymienione pługi mają tę wielką wadę, że ich odkładnia prostopadle prawie na lemieszu stoi, przez co skiba ukrojona lemieszem, opór o odkładnią znajduje, to sprawia, że potrzeba więcéj siły pociągowéj; któréjto niedogodności nie doznajemy w sosze, w pługu rotterdamskim, angielskim i szkockim, gdzie odkładnia nie tworząc kąta z lemieszem, jest poniekąd tylko jego przedłużeniem, i przewraca skibę, ale jéj nie popycha.

§. 46.

Opisy szczegółowe, nawet najdokładniejsze, pługów, nigdy tego nie zastąpią,, czego przez naoczne przekonanie się i obejrzenie pługa dopiąć można. Zastanowiwszy się n. p. nad pługiem wielkopolskim, widziemy, że jego odkładnia tworzy z lemieszem (łopatą) kąt, mniéj lub więcéj otwarty, podług mniéj lub więcéj ukośnego położenia odkładni. Na samym zaraz początku orki ten kąt wypełni się ziemią; ta ziemia, dopokąd jéj oracz nie zrzuci, osadzi się na zadniéj części lemiesza i na przedniéj części odkładni tak, że z kąta zrobi powierzchnią wgiętą, to jest: że powierzchnia przedniéj części lemiesza, z powierzchnią téj ziemi, która kąt wypełniła, i powierzchnia tylnéj części odkładni, utworzą wszystkie razem jednę tylko powierzchnią krzywą, po której skiba się snuje i przewraca; ale że snując się natrafia na część powierzchni złożonéj z ziemi, zaciera się o nią. To więc przekonywa nas dostatecznie, że skiba daleko łatwiéjby się snuła, gdyby ta sama powierzchnia była wygiętą, gładką i śliską, jaką znajdujemy w pługu szkockim.
Daleki jestem od zachęcania gospodarzy do nagłego odmienienia swego pługa. Pługiem zwyczajnym można bardzo dobrze i czysto rolę uprawiać, i po nim daleko lepiéj się będzie rodzić, niż po pługu szkockim, gdyby się tym zaraz z początku za nadto głęboko lub niedbale orało.
Ponieważ dzisiaj wielu gospodarzy szczerze się rolnictwu poświęca i czuwa nad niem skrupulatnie, spodziewam się, że się nareszcie o wadach naszego pługa ci i owi przekonają i pomyślą o jego polepszeniu.
Polecam pług szkocki jako najdokładniejszy, w razie jeśli kamieni w polu wcale nie ma, albo téż w małéj bardzo ilości się znajdują. Radzę gospodarzom jednak, nie prędzéj ten pług zaprowadzać na całych swoich gruntach, dopokąd nie będą pewni, że wszędzie sami dopilnować orki potrafią.
Pług szkocki z kółkiem z tylu służącém za płóz, o którym w pierwszém mówiłem wydaniu, nie znalazłem w użyciu tak dokładnym, jak pług dawniéj już używany, dla tego, że z przyczyny tego kółka trzęsie się, nie tak równo orze i trudniejszy do utrzymania w równowadze.
Lubo orzę temi pługami dla zużycia tych które mam, przecież nowych już robić nie każę i nie polecam ich nikomu.
Ale ponieważ doświadczenie mię przekonało, że żadna grundziel, która jest u tych pługów żelazna, nie złamała się, więc u tych dawnych bez kółek każe teraz robić grundziele żelazne, które chociaż droższe, przecież nie łamiąc się tak jak drewniane, są korzystniejsze.
Rysunku pługa szkockiego nie przyłączam, raz, że z rysunku nikt go zrobić nie potrafi, powtóre, że w Poznaniu w kilku sklepach żelaznych już takich pługów dostać gotowych można.

Radło.
§. 47.

Również zbyteczną byłoby rzeczą, radło obszernie opisywać, ponieważ powszechnie jest znaném. Narzędzie do obsypywania ziemniaków także nazywają radłem (obsypywacz).
Radło jest przeznaczone do kruszenia ziemi i do przygotowania jéj pod brony, które po radlonkach daleko dokładniéj wszelkie korzenie chwastów zębami swemi wydobędą.
Radło na mocnych gruntach nie bardzo ziemię porusza; tutaj zamiast radlić, skuteczniéj będzie, podoraną tłustą rolę w poprzek orać, przez co się cała massa ziemi przewróci i skruszy. Gdzie cztero- i sześcio-skibowe zagony są używane, takowe koniecznie radlić trzeba, bo najprzód, trudno takie zagony w poprzek orać, a potém, trzeba całą ich powierzchnię zrównać do siewu. Czyli innemi słowy: gdzie zagony, tam radlić, gdzie składy albo órka równa, tam orać w poprzek wypada.

§. 48.

Są przypadki, w których na składach i orce równéj radła użyć można. Po kilku bowiem orkach i bronowaniach, jeżeli jeszcze pérz drobny w roli pozostanie, to jest taki, który przez orki i brony poprzyrywanym został, wtenczas radło dobre wydobędzie go na wierzch i bronom poda.
Jeżeli zaś długi pérz w roli się znajduje, natenczas dla wychędożenia ziemi trzeba orać, a nie radlić, ponieważ radło długi pérz tylko poprzyrywa, a tém samém go pomnoży; zważając jednak, że orka w poprzek dwa razy tyle pracy przysparza, co radlenie, przeto trzeba zastanowić się dobrze, kiedy pługa a kiedy radła użyć należy, ażeby na próżno roboty sobie nie przyczyniać.

§. 49.

Naszém zwyczajném radłem można także ziemniaki obradlać, jak się zwyczajnie dzieje, lubo obsypywacz, to jest, radło z dwiema odkładniami, daleko lepiéj obsypuje. Jeżeli raz tylko ziemniaki się obradlają, lepiéj będzie użyć do tego obsypywacza; jeźli dwa razy w jednym kierunku, najskuteczniéj będzie pierwszy raz radła, drugi raz obsypywacza użyć.

Brony.
§. 50.

Nasze drewniane brony są bardzo dobre na lekką ziemię i na płytką niezrosłą orkę. Na głębszą zaś lub na płytką nawet orkę, ale pérzem przerosłą, trzeba koniecznie broń z kolcami żelaznemi. Im orka będzie głębsza, tém dłuższe kolce żelazne w bronach być powinny.
Chociaż się zaś bron żelaznych na głębszéj orce lub na roli zrośniętéj używa, to przecież nie zarzućmy nigdy naszych drewnianych, ponieważ są dokładne do otrząśnienia pérzu z ziemi, która go się trzyma nawet po dobyciu go na wierzch; dopóki zaś cząstki jego ziemi się trzymają, dopóty nie jest zniszczony; pérz po pierwszym deszczu popuszcza kiełki i za pomocą téj ziemi, która go się jeszcze trzyma, przyjmie się i na nowo rosnąć będzie. Brony zaś drewniane otrzęsą go z ziemi i musi uschnąć; szczególnie w porze letniéj, przy krótkich nocach najpewniéj się wytępi, kiedy się z włoczką na suszę trafi i kiedy następujacéj nocy rosy nie masz; to się najczęściéj na schodzie księżyca wydarza. Starzy gospodarze mówią, że na schodzie trzeba chwasty tępić, a to dla tego, że wtedy najczęściéj suche noce się zdarzają. Nie księżyc więc, ale posucha dwudziestocztero-godzinna chwasty niszczy.

Wałek.
§. 51.

Narzędzie to najtańsze, najłatwiejsze do zbudowania i do użycia, czasem bardzo potrzebne a przecież tak mało jeszcze rozpowszechnione.
W uprawie roli gliniastéj prawie zawsze się napotykają bryły, których żelaznemi nawet bronami nie rozpruszy; wałek dębowy lub sosnowy rozbije te bryły od pierwszego razu; poczém brony roztargają ziemię; jeżeli korzonki chwastów w nich się znajdują, brony je zachwycą i wytrzęsą.

§. 52.

Na taki wałek bierze się kawał dębu lub sosny mającéj trzy łokcie długości a półtora średnicy; końce jego, opatrzone w dwie ośki z żelaza na dwa cale grube, wiążą się żelaznemi obręczami, żeby się nie rozłupywał.
Otacza się wałek mocną ramą, do któréj się konie zaprzęgają.

§. 53.

Również używa się wałka do zrównania zasianéj koniczyny. Ale do tego są wałki mniejsze jednokonne. Przez wałkowanie koniczyna się wbija w ziemię. Przekonałem się z doświadczenia, że koniczyna wałkowana równiéj zarasta rolę, niż w miejscach gdzie tego nie zrobiono.

§. 54.

Nareszcie kiedy rola zupełnie uprawiona pod rzepak, to jest: gdy już zorana i zbronowana, wtedy skoro się ją przed siewem wałkuje, zasiany potém rzepak i lekko zbronowany, zdaje się, że równiéj wschodzi i rośnie.

Extyrpator.
§. 55.

Extyrpator składa się z 7 kolcy żelaznych, każdy dwa cale w kwadrat grubości, a długości półtory stopy, każdy ku dołowi na 6 cali zaokrąglony.
Kolce owe mają końce naprzód tak wygięte, że ryjąc w ziemi na głębokość orki, pérz zachwycają i nie przyrywając go bynajmniéj na powierzchnią roli wydobywają. Jest to narzędzie najlepsze do wydobycia pérzu z roli, osobliwie pérzu długiego, który się więcéj przy głębokiéj orce znajduje, jak przy płytkiéj, gdyż w takiéj uprawie więcéj pokarmu ciągnąć może.

§. 56.

Extyrpatorem oszczędzić czasem można jedną orkę albo radlenie, kiedy tylko pérz długi się znajduje, jest on nawet lepszy, jak radlonka. Po extyrpatorze dobyty pérz łatwo się wywlecze lekkiemi bronami.

§. 57.

Używałem już także extyrpatora do przykrycia siewu żyta, i bardzo mi się dobrze udało.

Skaryfikator.
§. 58.

Skaryfikator składa się z jedenastu, z siedmiu lub pięciu radelek poziomo w dwóch rzędach osadzonych. Celem jego jest powierzchnią chędożyć szczególnie z chołdrychu, łopuchy i innych chwastów nie głęboko korzenie puszczających. Najwięcéj używają tego narzędzia po zasadzeniu ziemniaków, przejeżdża się nim po roli krótko przed ich wyjściem z ziemi. Skaryfikatorem wychędoży i skruszy się powierzchnia, poczém ziemniaki łatwiej i piękniéj wschodzą.

§. 59.

Także można nim siew żyta przykryć, oszczędzając tym sposobem jednéj orki.

Wozy.
§. 60.

Wozy należą także do narzędzi rolniczych i zajmują ważne miejsce w gospodarstwie wiejskiém; prócz używania ich w drogę, niemi się sprzęty sprowadza i nawóz wywozi. Słaba i niekorzystna budowa, jaką we wszystkich jeszcze wozach gospodarczych u nas dostrzedz można, powoduje mnie do zwrócenia uwagi moich kolegów gospodarzy na to, aby o ich polepszeniu pomyśleli i powoli zaprowadzali u siebie wozy z skorzanemi buxami. Ja sam używam ich od lat 12stu i nigdy ich nie porzucę, chyba w razie, gdyby inne lepsze wynaleziono.
Pierwsze takie wozy kazał zrobić Pan Biesiekierski (Stanisław), obywatel z Kujaw polnych, i niezawodnie wielką przysługę uczynił rolnictwu, a tém samém i krajowi. Mam nadzieję, że niezawodnie się upowszechnią, gdyż przez ich zaprowadzenie dużo się pracy pociągowéj oszczędzi.

§. 61.

Opisywać wozu, o którym mowa, nie będę, ponieważ ich się dosyć już u nas w wielu miejscach znajduje, a więcéj z obejrzenia korzystać można. Powiem tylko, że jest półtoraczni, w kołach wóz ten ma dzwona na 2¾ cala szerokie, a zatém w piasku i błocie nie tak łatwo się zarzyna. Osie u niego żelazne mocne, buxy skórzane smarowane rozpuszczoném sadłem z fałszywym ołowiem. Cały wóz krótki kosztuje ze wszystkiém około 60 talarów, a zatém prawie dwa razy tyle ile zwyczajny.
Korzyści jego są: że gdy jest półtoracznym, już innych wozów w gospodarstwie mieć niepotrzeba. Taki wóz służy do dróg, do gnoju i do żniwa; ale największa korzyść, iż zawsze można daleko więcéj na niego włożyć, niż na zwyczajny, i konie będą miały lżéj do ciągnienia.

§. 62.

Smaruje się przy zwyczajnéj robocie domowéj raz w miesiąc, w drodze dwa lub więcéj, podług potrzeby.
Trwałość takich wozów oczywiście daleko większa. Koła dwa razy tyle trwać powinny (co u zwyczajnego woza) i trwają, osie niezdarte; buxy, z których każdy trzy złote kosztuje, w moich wozach już od 5 lat tkwią i są mało zużyte.
Z tego co powiedziałem wynika, że chociaż wozy te wydają się dwa razy tak drogie, jak zwyczajne, to porównywając ich trwałość i lekkość, przekonamy się, że są tańsze i w użyciu dogodniejsze.
Wszystkich wozów, ile ich każdemu będzie potrzeba, razem sprawić trudno, powoli więc opatrywać się w takowe gospodarz powinien.

Nareszcie i o tém gospodarz pamiętać powinien, aby wszystkie narzędzia rolnicze były dobrze utrzymywane i zabezpieczone od deszczu i słońca. Szopa nie wiele kosztuje, pod nią, ile możności, w porządku stawiają się narzędzia, i nie zaszkodzi każde numerować, a to dla tego, że parobek za powierzony sobie numer będzie odpowiedzialnym.
b) Uprawa względnie na rośliny.
§. 63.

W rolnictwie wszystkie gałęzie tak ściśle połączone są z sobą, że mówiąc o jednéj, trudno zamilczeć o drugich. W uprawie roli pod różne zboża i warzywa trzeba zarazem zachować konieczny wzgląd na różność ziemi; chociaż bowiem każde zboże na właściwéj sobie roli najlepiéj się udaje, to przecież i na mniéj dogodnéj, w rozmaitych stosunkach, także udać się może; dla tego uprawa pod jedno i to samo zboże będzie podług różnéj dobroci ziemi.

§. 64.

Nim do téj różnéj uprawy roli pod różne produkta przystąpimy, nie zaszkodzi tutaj o zagonach, składach i równéj orce nadmienić, ponieważ i w tém uprawa wielkim odmianom podlega.

§. 65.

Zupełnie inaczéj rola się uprawia w zagonach, inaczéj w składach, inaczéj na równéj orce. Zastanówmy się teraz, która z tych upraw najwięcéj przynosi korzyści i najlepiéj ziemię doprawia. W początku mego gospodarowania wnosiłem zawsze, że te różne uprawy zależą tylko od różnych położeń naszych pól, i że w niskiém zagony, w górzystém położeniu składy i równa orka przyjętemi być muszą. Widząc zaś późniéj u nas i w Szląsku w wysokich położeniach, po lekkich gruntach zagony, a w niskich, naprzykład nad Odrą około Kiestrzyna, równą orkę, dochodzę tego przekonania, iż używanie zagonów, składów, albo równéj orki jest tylko zwyczajem. Prawda, że po zimie na zagonach niezawodnie się ozimina prędzéj zazieleni i poruszy, ponieważ je słońce prędzéj zagrzeje; za to na składach lub na równéj orce, nie tylko zboże dogoni, ale i wkońcu mocniejsze się okaże w rośnieniu.

§. 66.
Orząc w zagony, chociaż gospodarz ma mniéj pracy, oczywistą stratę ponosi. Jeżeli zagony są cztero-skibowe, jedna trzecia część powierzchni zostaje nieużyta zupełnie; w sześcio-skibowych jedna czwarta się nie uprawia. Gospodarz powinien z całéj ziemi odnosić korzyści. Ten szkodliwy sposób uprawiania roli zarzucić powoli wypada, a chwycić się składów albo orki równéj.
§. 67.

Odmiana jednak takiéj uprawy nie może od razu być wykonaną. Zwolna się do składów i równéj orki przechodzi. Gdybyśmy w jednym roku całe pole z zagonów zorali w składy, natenczas wydobyta z brózd ziemia surowa, zjałowiłaby już uprawną rolę, i na długo uczyniłaby ją nieurodzajną. Taki przechód byłby bez korzyści, a nawet naganny.

§. 68.

W przechodzie z zagonów do składów lub równéj orki, najlepiéj się następującym sposobem postępuje. Odznacza się pewną część pola, którą w tym roku na warzywo przeznaczamy, i to się w składy lub równo orze. Można tak czynić bez obawy, ponieważ na warzywo kilka razy się orze i mocno nawozi, a zatém ta nowo z brózd wydobyta ziemia, wystawioną będzie na działanie powietrza i pomiesza się z nawozem. Daléj, warzywo obszernie w ziemi rozkłada korzenie, i chociaż natrafi na surową ziemię, nie tak mu to zaszkodzi, jak drobnemu ziarnu zboża, które dostawszy się w martwą ziemię, słabo pójdzie, a czasem wcale nie urośnie.

§. 69.

Z tego cośmy powiedzieli, wypada, ze równa orka jest najkorzystniejszą, ponieważ nie masz wcale miejsca straconego. Kiedy zaś po równéj orce, w właściwych kierunkach przecznice, przegony i przekopy tak będą dane jak po składach i zagonach, pole od stojącéj wody zostanie zabezpieczone.

§. 70.
Ja pola moje orzę w składy z dwunastu skib złożone. Używając pługa szkockiego, tracę bardzo mało ziemi na brózdy, gdyż nadzwyczajnie wąską ostatnią skibę nim zająć można. Sieję wszystko na wierzch, ponieważ ziarno tym pługiem przyorane, nadtoby głęboko się dostało. Siejąc na wierzch, zasieją się i brózdy, poczém się małém radłem z dwiema odkładniami brózduje; ziarno, które się tutaj z brózdy na skrój składu dostanie, bardzo mocno w tém miejscu rośnie, ile, że ziemia wyrzucona dodaje mu wiele pokarmu. Z téj saméj przeto przyczyny, dla któréj w zagonach zwyczajnie na środku najbujniejsze jest zboże, tu także w składach brózdowanych na skraju mocniéj ziarno rośnie; w obydwóch bowiem razach najwięcéj się w tych miejscach pulchnéj ziemi znajduje.
Rzepak.
§. 71.

Rzepak zimowy siewa się zawsze po ugorze, a zatém z uprawą na niego połączymy i uprawę ugoru.

§. 72.

W samém ziarnie rozróżniamy cztery osobne gatunki, rzepak zimowy, rzepik zimowy, rzepak latowy i rzepik latowy.
Rzepak zimowy potrzebuje z wszystkich u nas siewanych ziarn najbogatszéj ziemi, czyli najobfitszéj w humus, ponieważ nie koniecznie gliny wymaga, owszem na czarnoziemi piaszczystéj, byle obfitą była w humus, lepiéj się jeszcze udaje, niż na tłustéj glinie. Jeżeli na mocnéj glinie siać chcemy rzepak, musi być dokładnie rozpulchnioną. Czas jego siewu jest od 15. Lipca do 15. Sierpnia.
Rzepik zimowy. Ziarno to mniejsze i nie tak w oléj obfite jak poprzednie. Wymaga także dobréj ziemi, ale i na mniéj mocnéj udać się może; gdzie zatém bardzo bogatéj ziemi nie masz, korzystniéj jest siać go, niż rzepak. Czas jego siewu jest od 15. Sierpnia do 15. Września, i chociaż cztery tygodnie późniéj od rzepaku się sieje, zawsze jednak rychléj od niego dojrzewa.
Rzepak latowy mocnéj wymaga roli.
Rzepik latowy ma ziarno jeszcze mniejsze, dobréj jęczmiennéj roli potrzebuje; sieje się w Maju. O uprawie będzie mowa przy jęczmieniu 4rzędowym.

§. 73.

Rzepak i rzepik zimowy potrzebują najpilniejszéj uprawy, co się najlepiéj wykona za pomocy zupełnego ugoru.

§. 74.

Przez ugór zupełny rozumie się rola cały rok nieobsiana i starannie uprawiana.
Gdzie używane zagony, uprawa ugoru odbywa się zwyczajnie podoraniem miałkiém, potém się odwraca głębszą orką, radli i bronuje. Kiedy rola bardzo mocna, lub długo nieczysta, musi się czasem radlić i bronować kilka razy.
Na składach tym samym sposobem się uprawia, wyjąwszy, że tutaj randlonka nie wiele pomaga, dla węższych i rzadszych brózd, ponieważ rola tak rozsypywać się jak przy zagonach nie może; zamiast radlenia orka poprzek lepszy tutaj skutek sprawi.
Nareszcie w równéj orce, w niektórych tylko przypadkach się radli, a to dla wytępienia drobnego pérzu, albo dla dokładnego rozpruszenia ziemi, jeżeli po orkach nie jest dostatecznie rozpruszona; z resztą w miejsce radlonki używa się tutaj orki w poprzek, którą się nierównie lepiéj uprawia rola.
Jeżeli rola była czysta, natenczas uprawa ugoru będzie dostateczną skoro się go raz zwyczajnie, a potém w poprzek zorze; w razie, jeżeli była zaniedbaną i chwastami zarosłą, gdy przytém jeszcze wiele gliny tłustéj w sobie zawiera, w ten czas trzeba więcéj razy, i to w różnych kierunkach orać, po każdéj orce dokładnie bronować, a nawet jeżeli po tych orkach bryły pozostaną, walcować i potém znowu bronować.

§. 75.

Lubo w mojém gospodarstwie mało się roli bardzo mocnéj znajduje, jednakże opiszę uprawę zupełnego ugoru, a mianowicie, jak w nim tę mocną ziemię uprawiam.
Podoruję najprzód w późnéj jesieni i po całém polu zaraz prowadzę przecznice i przekopy, gdzie tego widzę potrzebę, ażeby w czasie mokrym nigdzie się woda zbyteczna nie gromadziła. Orzę głęboko i starannie, ażeby skiba stała, bo w takiém położeniu najlepiéj je mróz przejmie i skruszy. Na wiosnę, po zasiewach jarzyn w czasie ile możności pogodnym, orzę to pole w poprzek, w kilka dni potém bronuję te orkę żelaznemi a zaraz potém drewnianemi bronami. Po téj robocie, jeżeli jeszcze bryły pozostaną, wałkuję i włóczę żelaznemi, ale już mniejszemi bronami, całe pole. Dla tego po wałkowaniu żelaznych bron używam, iż ich ostre kolce najłatwiéj chwasty pozostałe chwytają i z brył roztłuczonych wywłóczą. Nim teraz do dalszéj orki przystępuję, czekam dopókąd się ta rola dobrze nie uleży. Rychłe lub późne uleżenie się zależy zawsze od stopnia wilgoci. Jeżeli mocny grunt i przytém deszcz spadnie, ziemia się w tydzień uleży; przy posuszy staje się to czasem po kilku dopiero tygodniach. Już uleżoną rolę orzę znowu, ale w kierunku ukośnym, to jest tak, ażeby ani w pierwszą ani w drugą skibę pług nie trafił, potém bronuję, jeżeli będą bryły, tudzież przejeżdżam wałkiem i broną.
Jeżeli w roli długi pérz się znajduje, używam pomiędzy temi orkami extyrpatora; krótki, radłem się lepiéj wydobędzie.
Pomiędzy ugorem całkowitym, to jest takim, który się orać w jesieni zaczyna, a pół-ugorem, który dopiero latem się orze, następująca zachodzi różnica. W pierwszym, to jest przed zimą, podór powinien być głęboki, w pół-ugorze zaś (tak Anglicy nazywają ugór nie przed zimą, tylko po zimie po raz pierwszy orany) miałki, jeśli używamy pługa krajowego. Szkockim pługiem pierwsza orka ugoru, czy przed czy po zimie, zawsze powinna być tak głęboką, jak mające przyjść orki późniejsze. Pług szkocki albowiem rusza całą ziemię, nic nieruszonéj nie pozostawia, tak, że następująca orka nigdy nie wypadnie głębiéj, jak pierwsza.

§. 76.

Na mocnych rolach, zwłaszcza kiedy jeszcze niedoprawione, wypadnie częstokroć nazajutrz po orce, a niekiedy i tego samego dnia zebrawszy wszystkie zaprzęgi bronować; już to z obawy posuchy, któraby skleiła tak silnie wszystkie części skib, że potém zamiast dobrego bronowania bryłyby się tylko przewracały, już z obawy mocnego deszczu, po którym bronowanie na takiéj roli jeszczeby mniéj skuteczne było. Deszcz przybije czasem orkę tak silnie, że już bronami nic zrobić nie można i trzeba na nowo orać, a przynajmniéj extyrpatorem ziemię poruszyć. Ogółem mocne role wymagają więcéj uwagi i pilności ze strony gospodarza, który koniecznie potrzebuje chwytać korzystne chwile. Z drugiéj strony takie role pracę i pilność najlepiéj wynagradzają.

§. 77.

Tym sposobem uprawa ugoru mocnéj ziemi nie jest, jak widzimy, łatwa, ale raz wykonana dokładnie, posłuży na lat kilka, czasem na całą koléj; i następne zboża można prawie po jednych orkach siać, ponieważ rola tak uprawiona zupełnie będzie czystą i rozpulchnioną. Ta uprawa niezawodnie opłaci gospodarzowi podjętą pracę późniejszemi płodami.

§. 78.

Przy takiéj uprawie stosownie jest, z zagonów do składów lub równéj orki przechodzić, bo wydobyta ziemia surowa dostatecznie na działanie powietrza wystawioną będzie, a że się rzepak zazwyczaj mocno gnoi, to i humusem przejdzie.

§. 79.

Nawozi się dopiero po zupełnie dokończonéj uprawie, gdy już rola będzie tak zrównaną, że składów nie znać; najlepszy oracz takowe jedną skibą oznacza, gnój się wozi, rozrzuca i przyoruje. Po kilku dniach bronuje się lekko, walcuje wpodłuż składów, dla zrównania powierzchni; poczém się rzepak sieje po deszczu, lub jeżeli trafić można, przed nadchodzącym deszczem. Z utrafieniem siewu na czas wilgotny trudności nie będzie, gdyż się ma do tego cztery tygodnie czasu.
Po uwalcowanych składach można dobrze poznać, czy się równo sieje, na czem wiele zależy. Do siania dobiera się człowieka jednego, który już jest wprawny. Rachuje się garniec rzepaku na jedną morgę magdeburską, jeżeli zaś wiatr lub siewacz niedokładny, dodaje się cokolwiek więcéj. Po zasianiu pobronuje się lekko w podłuż. Składy brózdują się i przegony dają, również rowy pobliskie się chędożą.
Pewniejszy i doskonalszy jest jednak siew w rządki, które w jesieni i na wiosnę się obradlają, czém nietylko że rzepakowi się więcéj żywiołu dodaje, ale i rolę pod następujące ziarno lepiéj się przysposabia.
Do siewu w rządki używa się siewnika, któren sieje cztery rzędy razem i ciągnięty jednym koniem bywa, lub siewnika ręcznego, który tylko jeden rządek sieje; pcha go jeden człowiek przed sobą jak taczki.
Kiedy rzepak zejdzie i na sześć wyrośnie cali, odoruje się od rządku ziemia, małym do tego urządzonym płużkiem, a w kilka tygodni potém jak rzepak jeszcze trochę podrośnie, np. 9—10 cali wysokości, obradla się go radłem dwiema opatrzonémi odkładniami.
Na wiosnę skoro tylko rzepak się podniesie, czyli z korzeni wypuści na kilka cali wysokie liście, obradla się powtórnie. Tém dodaniem mu świeżéj ziemi właśnie wtedy kiedy rośnie, dodaje mu się pokarmu, któren całą roślinę wzmacnia, tak że nietylko daleko więcéj strąków ale i mocniejsze ziarno wyda.
Sprzęt następuje w Lipcu; rzepak trzeba żąć przed dojrzeniem, w snopki wiązać i stawiać: w tym stanie dojrzeje. Zwozi się go na wozach płótnem przykrytych.
Rzepik zimowy również tylko po uprawie ugoru siać można. Ale nie potrzebując tak mocnéj roli, jeżeli ta nie była zaniedbaną, mniéj pracy kosztować będzie.
Przed zimą choćby rzepak lub rzepik jak najmocniéj wybujał, nigdy go kosić dla bydła, lub wypasać nie należy; liście bowiem jego są zasłoną, która go od mocnych mrozów chroni.
Rzepak latowy sieje się w Maju i to na mocnéj roli. Uprawy dobréj potrzebuje.
Rzepik latowy mało ziarna wydaje, ale go zawsze cokolwiek siać należy, ażeby w przypadku nieudania się zimowego, można zasiać więcéj.

Pszenica.
§. 80.

Jest kilka gatunków zimowéj pszenicy, prócz tego i latowa. Dzielimy je razem na dwa główne oddziały, na białą i czerwoną: białéj jest ziarno jaśniejsze i w handlu więcéj pokupne, ale za to lepszéj wymaga ziemi.

§. 81.

Pszenica w ogóle potrzebuje roli bogatéj, dobrze uprawionéj i zupełnie uleżałéj. Ponieważ ziarno zwolna korzenie i kiełki puszcza, dla tego po zasiewie nie powinna się już ziemia ulegać. To późne uleganie się ziemi, przeszkadza rośnieniu, czasem je nawet przerywa.
Najwłaściwsza ziemia pod pszenicę jest glina, ale udać się ona może na każdéj, która jest niewypleniona i dobrze gnojem doprawiona, byle nie za piaszczysta.

§. 82.

Kiedy się po ugorze pszenica sieje, wtenczas ugor tak jak pod rzepak uprawionym być powinien. Gospodarz do téj uprawy więcéj będzie miał czasu, ponieważ czas siewu pszenicy jest we Wrześniu.

§. 83.

Korzystnie także siać można pszenicę na kilkoletnich koniczynach, choćby rola z przyrodzenia nie była bardzo mocną. Na to tylko uważać trzeba, aby ta rola przed koniczyną już była w dobrym stanie, to jest dobrze wyczyszczoną i mocno nawiezioną. Daléj o tém się przekonać należy, czy ta koniczyna ostatniego roku powierzchnią swoją dobrze pokryła; w przeciwnym bowiem razie, w miejscach łysych, niezarosłych koniczyną, rozkrzewi się pérz, chociażby go nawet przed koniczyną nie było.
Uprawa pola koniczynnego zwyczajnym pługiem jest trudna, ponieważ pierwsza nim orka poprzerywa korzenie koniczyny, darni całéj nie przewróciwszy; powtórna orka te darń znowu na wierzch wydobędzie i przy bronowaniu trzeba całéj pilności dołożyć, aby wszystkie korzonki z darni wytrzęśnionemi dobrze zostały, bo inaczéj pérz z nich porośnie. To przymnaża rolnikowi nadzwyczaj pracy.
Pługiem szkockim zaś, którym głębiéj orać można, zajmuje się pod korzenie koniczyny; ten pług daleko dokładniéj skibę przewróci, powierzchnia cała darni dostanie się na spód, a gnijąc, humusu roli doda. Po téj pierwszéj orce, która nigdzie darni na wierzchu nie zostawi, skoro się tylko po kilku tygodniach dobrze ziemia uleży, sieje się bez dalszéj uprawy pszenica i zabronuje się; ponieważ zaś rola dobrze uleżona, brony już skib przewracać nie będą.
Po koniczynie, kiedy tylko raz orana, trzeba gęściéj siać pszenicę, bo niektóre ziarna wpadają szparami za głęboko i dostają się zupełnie pod skibę, pod darń przewróconą i tam nie znijdą. Po zasiewie i ostrém zabronowaniu, brózduje się pole i przecznice się daje.

§ 84.

Po rzepaku, jeżeli był sianym, jak być powinien, na czysto uprawnéj roli, i przy rośnięciu dobrze powierzchnią zagaił, przez co chwastom rość nie dozwolił, można także po pierwszéj orce siać pszenicę; ale jeżeli rola nieczysta lub się rzepak nie uda, trzeba będzie przynajmniéj dwa razy orać.

§. 85.

Siewa się także pszenica po roślinach strącznych. Najczęściéj po takich, które przed dojrzeniem na zieloną paszę skoszono; ale po roślinach strącznych na ziarno sprzątnionych siać ją można, byleby tylko rola była mocna, bogata i czysta. Zwykle najlepiéj po jednéj orce.

Żyto.
§. 86.

Zboże najpewniejsze, najwytrzymalsze na mróz i na posuchy. Zbytniéj wilgoci ono nie lubi. Na polach wysoko położonych zawsze mu dogodniéj niż w nizinach. Dobrze się udaje na lekkich rolach, jeźli się znajdują w dobrym stanie; na niskich gruntach, lubo bujniéj w słomę wyrośnie, nigdy jednak jego ziarno nie wyrówna w dobroci ziarnu z górzystego pola.

§. 87.

Żyto sieje się w ugorze, po roślinach strącznych i po kilkoletniéj koniczynie. Najlepiéj się udaje i najobfitsze miewa ziarno po białych koniczynach, a gdzie pług szkocki używany i rola czysta, najkorzystniéj siać je na jednéj orce, do tego wszakże rola musi być bardzo czysta. Orze się starownie w Sierpniu koniczyna, potém w trzy lub cztery tygodnie sieje się i zabronuje żyto.

§. 88.

Na takich odpoczętych polach, jakie są role, które przez kilka lat leżą pod białą koniczyną, najkorzystniéj jest siać gatunek żyta, które krzycą nazywamy. Krzyca na spoistéj ziemi, jaką jest ta, która kilka lat spoczywa, najlepiéj się udaje; sieje się rzadziéj; trzeba się starać siać ją rychléj od zwyczajnego żyta i zawsze jednoroczne ziarno, ale świeżo młócone; mając bowiem tego samego roku sprzątnięte ziarno, drugiego już się odmieni i będzie żyto zwyczajne.

§. 89.
Kiedy się żyto w czystym sieje ugorze, uprawia się wprawdzie ten ugór bardzo starannie, jednakowoż nie tyle, ile uprawa pod rzepak lub pszenicę, ponieważ na żyto najczęściéj ziemia lżejsza się wybiera, któréj nie potrzeba tyle razy orać.
§. 90.

Zwyczajny czas siewu żyta jest Wrzesień i Październik. Pola słabsze sieją się rychléj, mocniejsze, byle nie nisko położone, na ostatku. Na świeżym gnoju można je siać najpóźniéj.

Żyto latowe.
§. 91.

Jest to jarka, która się późniéj w Maju siewa i żyto marcowe, które zupełnie tak jak zobaczymy przy jęczmieniu dwurzędowym, zaraz po zimie siać należy.
Na lekkiéj roli, lepiéj takie żyto niż jęczmień się uda, i koniczynie białéj na pastwisko równie jak jęczmień jest dogodném.
Ponieważ takiéj saméj uprawy jak jęczmień wymaga, razem przy jęczmieniu o niéj mówić będziemy.

Jęczmień.
§. 92.

Mamy jęczmień duży i mały, czyli dwurzędowy i czterorzędowy.
Jęczmień z wszystkich ziarn wymaga najtroskliwszéj uprawy, najstaranniéj rozprószonéj roli i nawozu już z ziemią dobrze pomieszanego; dla tego najlepiéj się udaje po warzywie, ponieważ taka rola, przez chędożenie i wydobywanie warzywa jest rozprószoną i wszystkie jéj cząstki naszły gnojem.
Po warzywie rola jest na wiosnę zupełnie gotowa do siewu i skoro tylko mróz puści, można siać jęczmień dwurzędowy. Im rychléj go się sieje, tém pewniéj i lepiéj się uda.

Jeżeli jęczmień po oziminie siejemy, powinna być rola na zimę pod niego podoraną, a na wiosnę w poprzek uprawioną; czas siewu jest w tym razie od początku Maja do środka Czerwca, i wtenczas pewniejszy będzie jęczmień czterorzędowy. Kiedy się jęczmień po pszenicy lub życie sieje, uprawić trzeba rolę dokładnie kilku orkami, i dla tego nie można go tak rychło siać. W tym razie lepiéj go siać późno, to jest w Czerwcu, zwłaszcza jeżeli Maj był suchy, a wtenczas można się spodziewać mokrego Lipca i Sierpnia. Jęczmień koniecznie deszczu potrzebuje; nie trzeba go siać w zbyt suchéj roli, bo równo nie znijdzie; po zejściu potrzebuje deszczu, inaczéj więdnieje; również po kłosowaniu (wygrawaniu) deszcz znacznie go poprawi.
§. 95.

Jeżeli używamy pługa zwyczajnego, sieje się jęczmień po warzywach pod skibę. Szkockim zaś pługiem orze się ta rola przed zimą i w tym razie najkorzystniéj się sieje zaraz ze kry jęczmień dwurzędowy na wierzch, skoro tylko można broną na rolę wjechać. Chociaż mróz jeszcze spodem trzyma, nic nie szkodzi, owszém na nisko położonéj roli konie wtenczas nie tak więzną. Również i na lekkiéj ziemi im rychléj się sieje, tém lepiéj, ponieważ więcéj zastanie wilgoci.
Siałem już jęczmień w końcu Lutego, i mróz tak mocny trwał przez cały Marzec, że dopiero w Kwietniu się pokazał; pewien jestem, iż się lepiéj udał, niż żeby był późniéj siany, zwłaszcza, że rola była bardzo lekka. Tak rychło siany jęczmień, chociaż go mrozy czasem strącą i pożółknie, to zawsze jednak lepszy będzie miał omłot i grubsze ziarno, lubo w słomę niebardzo wyrośnie.

Owies.
§. 96.

Różne są gatunki owsa; ale ponieważ pomiędzy niemi, co do ziemi, któréj wymagają, żadnéj nie masz różnicy, nie będę ich tu wymieniał. Siałem niemal wszystkie gatunki i na każdéj roli znalazłem najlepszym owies tak zwany w Anglii ziemniakowy. Nie wiem dla czego to nazwisko mu dano, ale jest grubszy, bielszy i mączystszy od innych gatunków; także wąsów czyli ogonków prawie nie ma. Każdy owies woli rolę mocną jak lekką i zupełnie przeciwny w tém od jęczmienia, nie lubi roli rozprószonéj, tylko spoistą; a zatém rola nie wymaga innéj uprawy prócz jednéj orki i bronowania. Dla tego łatwo sobie wytłómaczyć można, że na kilkoletnich koniczynach najlepiej się udaje, ponieważ po nich rola najwięcéj spoistości nabrała.
Siejąc go po koniczynach kilkoletnich najbardziéj się korzyść pługa szkockiego pokaże, ponieważ jedna orka tym pługiem, dokładnie powierzchnią zadarnioną z korzeniami przewróci. Ta orka następuje przed zimą, a owies na nią sieje się w Kwietniu i bronuje tyle ile potrzeba razy, im rola mocniejsza, tém więcéj bronowania potrzebować będzie; nawet czasem extyrpatorem ją poruszyć wypadnie, jeżeli deszcze skibę przybiły, tak że brony nie dobrze ją zachwycić, rozprószyć i owies przykryć mogą. Na każdy przypadek po zimie ta rola już się nie orze, cała więc wilgoć w niej zostanie, czego owies najwięcéj potrzebuje.

§. 97.

Z tych samych przyczyn, z których się udaje po koniczynach kilkoletnich, udaje się na nowinach, ponieważ więcéj spoistości w ziemi niż świeżego nawozu wymaga.

§. 98.

Owies można także siać po życie i tak najczęściéj go siewają. W takim razie trzeba mu wybierać dobre kawałki i nisko położone miejsca, które nie będąc od kilku lat nawożone, pod jęczmień nie byłyby pewne. Na lekkich gruntach, tak jak go u nas często siewają, owies wysiewu i roboty nie wróci. Glinę bardzo lubi i najpewniéj się na niéj uda.

§. 99.

Czas siewu owsa jest cały Kwiecień; rychły więcéj daje ziarna, późny więcéj słomy, i to bardzo naturalnie: dla tego, że rychły mając więcéj wilgoci chociaż zwolna rośnie, ponieważ powietrze w rychléj wiośnie zimniejsze, przecież na końcu kiedy się kłosuje, największą jeszcze w roli siłę znajduje, co ziarnu dodaje żywiołu. Późniejszy owies częściéj w słomę wybuja, słońce bowiem już wyżéj i powietrze ogrzane, owies prędzéj rośnie, wybuja, ale ziemia nie tyle już pokarmu ziarnu dostarczy.

§. 100.

Te cztery zboża: pszenica, żyto, jęczmień i owies u nas siewane, nazywamy kłosiste. Przejdziemy teraz do strączystych.

Bób.
§. 101.

Bób koński najlepszym jest pokarmem dla koni ciężko pracujących. Nie jest to ten bób, który u nas w ogrodach sadzą; jest tego samego koloru, ale mniejszy i prawie okrągły, dwa lub trzy razy większy od grochu.
Pod taki bób, lubo go można siać i na innych, byle w humus obfitych gruntach, właściwa rola jest tłusta glina; na niéj nietylko że najlepiéj się udaje, ale poniekąd uprawia ziemię, ponieważ korzeniami swemi ją rozprósza. Nie masz ziarna, któreby, zasiane na tłustéj ziemi, tak sowicie pracę rólnikowi opłaciło jak bób; raz, że ziarno dla koni bardzo dobre a potém i dla ludzi pokarm najlepszy, czeladź przekłada często bób nad groch, a przynajmniéj lubi, żeby nim przeplatać.
Oprócz ziarna, konie i słomę bardzo jedzą, jest im zdrowa i pożywna. Jeżeli niezwyczajne, to z początku nie bardzo ją jeść będą, ale po kilku dniach można bezpiecznie przestać siano dawać, kiedy tylko bób był sucho sprzątniony.

§. 102.

Że bób glinę tłustą poniekąd uprawia, jest istotną prawdą, i to w ten sposób: bób siany lub sadzony w rzędy, kiedy na kilka cali zejdzie, obradla się lub gracuje; ta praca uprawę ugorową zastąpić może.
Można go siać także w radlonki, które po zasiewie dla przykrycia ziarna, rozradlają się, po tygodniu lub więcéj, co od powietrza zależy. Jeżeli z wierzchołków radlonek listki popuszcza, wypada mocno te radlonki zbronować, poczém w kilka dni najpiękniéj się pokaże. Z obradlaniem nie trzeba czekać ażby nad sześć cali wyrosł, inaczéj orczykiem radła wierzchołki bobu przyginać i łamać się będą.

§. 103.

Anglicy sieją bób w Kwietniu, ja zaś doświadczyłem, że w naszym, nie tak wilgotnym klimacie, czém rychléj go się sieje, tém jest lepszy.

§. 104.

Nie mogąc czasem na początku wiosny wjechać na rolę, sadziłem go rękoma już w Marcu. Nadmienić jednak muszę, że nie mając w moich polach, jak tylko małe kawałki mocnéj gliny, nigdym go nad kilka korcy nie sadził. Miałem z niego już dwadzieścia kilka ziarn, to jest z 4 korcy 96, które mi w paszy dla koni wiele pomogły; ponieważ garniec bobu tyle znaczy co 3 garnce owsa. Cena jego i z téj przyczyny w Anglii utrzymuje się w cenie równo z pszenicą.

§. 105.

Na gnoju świeżym niezawodnie się uda, ale lepiéj prawie na rocznim lub dwuletnim, gdyż wtedy łatwiejszy do utrzymania czysto przez obradlanie lub gracowanie rękoma; rola nie puszcza tyle chwastu jak po świeżym nawozie.

§. 106.
Po bobie czysto utrzymanym śmiało można siać pszenicę na jednéj orce.
§. 107.

Bób dojrzewa najczęściéj na początku Września, sierpem się zrzyna i zaraz się wiąże w małe snopki, ustawia się ziarnem do góry, i w tém położeniu tak długo pozostawia, aż dobrze dojrzeje i słoma wyschnie. Skoro się sprzątnie, rola po zbronowaniu gotowa jest pod siew pszenicy.

§. 108.

Mając mało kawałków w polach, gdzie tłusta glina się znajduje, wybieram takowe w polach, gdzie wykę sieję, bo taka glina poniekąd niepewna pod wykę, a tém mniéj pod groch kiedy w tym oddziele pola przypada.

§. 109.

Przy siewie wyki na zieloną paszę, można mieszać cokolwiek bobu, tylko trzeba uważać, aby wyka była skoszoną nim bób kwiatki popuszcza; młode jego liście konie i bydło bardzo lubi, późniéj jednak nie chce go jeść.
Jeżeli w polu gdzie groch sieją, znajdują się miejsca gliniaste lub niskie, w których obawiać się należy, żeby groch za nadto nie wybujał, nie pokładł się, można trochę bobu do grochu przymieszać. Bób się nigdy nie pokłada, utrzyma więc i groch, który przez to lepiéj dojrzeć może, w słomie nie zgnije, a do koszenia łatwiejszym będzie.

Wyka.
§. 110.

Jest ciemna i biała. Prawie na każdéj ziemi siać ją można, byle nie bardzo lekkiéj. Im lżejsza, tém trzeba się starać rychléj ją siać, żeby wilgoci zimowej dużo jéj się dostało. Jeżeli się sieje dla zebrania ziarna, nie trzeba dla niéj zbyt mocnéj roli, ale za to tém rychléj siać ją wypada. Na zieloną paszę można ją siać w Kwietniu, w Maju a nawet jeszcze i w Czerwcu; bo gdy lato dżdżyste, natenczas do koszenia urośnie. Krowy wolą koniczynę, ale konie są mocniejsze od zielonéj wyki. Siewa się zwyczajnie w ugorze, to jest: po jęczmieniu i owsie, ale téż i po życie lub pszenicy. Po niéj zawsze ozimina.

Jeżeli wykę w ugorze po owsie lub jęczmieniu siejemy, zwyczajnie się na nią gnoi; a po niéj, jeżeli jeszcze na zieloną paszę była skoszoną i rola jest dobra, można po jednéj orce siać pszenicę. Siejąc ją po oziminie, wybiera się takie kawałki, które były niedawno nawiezione.
Groch.
§. 111.

Potrzebuje średniego gruntu. Na roli, w któréj znaczny jest stosunek piasku, byle tylko była obfitą w humus, lepiéj się groch uda i lepszym będzie do gotowania, niż na mocnéj ziemi.
Wtenczas dopiero możemy się spodziewać dobrego grochu, kiedy role od kilku lat starownie uprawiane i nawożone były. Wymaga pulchnéj, ale dobrze odleżałéj, świeżo lub niedawno nawiezionéj ziemi. Najlepiéj się po warzywie udaje. Zawsze tylko jednéj orki wymaga.

§. 112.

Trzeba go siać jak najrychléj, bo mróz mu nie wiele szkodzi a bez wilgoci udać się nie może. Ale pod niego wybiera się najczystsza rola, w któréj ani pérzu, ani innych chwastów nie masz, inaczéj jeszczeby ich się więcéj namnożyło.

§. 113.

Anglicy sieją groch z bobem w radlonki i potém go obradlają. Tym sposobem rola się nie zapérzy. Bób razem z grochem się sprząta, młóci, a potém przez kratę do tego zrobioną, łatwo się oddziela, ponieważ bób niérównie jest większym.
Po grochu trzeba zawsze siać oziminę, bo ta rola zostawiona na jarzynę, zupełnie się zapérzy i będzie w gorszym stanie na wiosnę, niż była przed zimą. Jak wiadomo, pérz rośnie w późnéj jesieni, kiedy już prawie wszelka inna roślinność ustaje; a jeżeli po grochu innego ziarna nie będzie zasianego, tém bardziéj będzie rosł, bo znajdzie w ziemi dużo pokarmu.
Dobry groch także się udaje po ziemniakach i kiedy wypada z kolei płodozmianu nie siać po nim żyta, tylko puścić oddział na pastwisko, dobrze będzie przymieszać do niego jednę czwartą część żyta marcowego, a wtedy groch się nie położy, i dla tego można będzie siać weń trawy na pastwisko.
Ponieważ groch później jak żyto schodzi, dobrze będzie, zasiać go pod orkę tydzień lub dziesięć dni przódy, potém żyto na wierzch i zabronować; zaraz za broną siać trawy i powałkować.
Sprzęt grochu z żytem jest łatwiejszym jak grochu samego, ponieważ nie leży, a zatém lepiéj się kosi.
Po wymłocie łatwo się przetakiem oddzieli.
Słoma taka pomieszana jest lepszą dla owiec jak same grochowiny, ponieważ groch będąc przez żyto prosto utrzymanym, nie powalał się leżąc na ziemi, nie kurzy się z niego, to jest: nie masz w nim piasku.

Soczewica.
§. 114.

Lubo nie sieje się nigdy w znacznéj ilości, przecież jest dobrym i przyjemnym pokarmem i ma słomę bardzo pożywną. Nie można o niéj zamilczeć. Wymaga żyznego i kruchego gruntu; mrozu nie zniesie, dla tego się późniéj od grochu sieje. Na dojrzewaniu ziarno się wyłuszcza, wiec przy zbiorze trzeba z nią bardzo ostrożnie postępować.

§. 115.

Oto są produkta strączyste: bób, wyka i grochy, jakotéż i soczewica, które że przed oziminą siewane bywają, dla tego je także ugorowemi nazywają.

Hreczka, tatarka, gryka.
§. 116.

Hreczka uda się na lekkich rolach, na którychby po życie, innéj jarzyny siać z korzyścią nie można, lubo udaje się także i na lepszéj, byle sypkiéj ziemi, i to szczególnie na podolskiéj, to jest: roli z przyrodzenia bardzo bogatéj, a przytém łatwéj do rozprószenia.

§. 117.

Na hreczkę uprawia się rola zupełnie, ale siać ją można w niezupełnie wychędożonéj ziemi, ponieważ prędko korzenie puszcza, które szybko i silnie żywioł z ziemi ciągną; również prędko wschodzi, a jeżeli jeszcze po wznijściu nieco deszczu dostanie, liście zaraz rozkłada i chwasty przytłumia.

§. 118.

Hreczka w dalszym swoim wzroście potrzebuje ciepła, posuchy i położenia od wiatrów południowych zasłonionego; i to jest właśnie, co ją od wszystkich innych produktów rozróżnia, które przeciwnie tylko pod zasłoną od północy i wschodu, lepiéj rosną. Ta zasłona południowa tylko opodal od hreczki być musi, za bliska bowiem rzuca cień, a ta szkodzi jéj wzrostowi.
Że hreczka w ogóle wiatrów nie lubi, inaczéj tego dowieść nie mogę, jak doświadczeniem zaręczyć. A że właśnie wiatry południowe jej są szkodliwe, pochodzi ztąd, że się bardzo późno sieje, gdzie wtenczas u nas najczęściéj wiatry z południa działają. Na wiosnę zaś mamy wiatry wschodnie. Na Rusi rozróżniają hreczkę od tatarki, ostatnią nazywają tę, która wyżéj rośnie; ziarno jéj jest twardsze i ciemniejsze.

§. 119.

Umieściłem hreczkę dla tego osobno, to jest: ani pomiędzy kłosistemi ani pomiędzy strączystemi roślinami, ponieważ istotnie środek pomiędzy niemi trzyma. Zdaje się, że jéj ziarno tak mocno ciągnie soki z ziemi, jak zboża kłosiste, a liście jéj tak jak u strączystych więcéj z powietrza się żywią; stąd wniosek, że siejąc ją na zieloną paszę i kosząc rychło, nim zakwitnie, nie wypleni roli, ale się przyczyni do jéj wychędożenia.

§. 120.

Jeżeli hreczkę na ziarno siejemy, rola późniéj powinna spocząć. Na zieloną paszę można ją siać przed oziminą, i lubo pasza z niéj nie jest tak dobra jak z wyki, to jednak w latach suchych, kiedy wyki się nie udają, można sobie wiele nią dopomódz. Nawet na pognojonéj roli, na której wyka w Czerwcu skoszoną była na zieloną paszę, można jeszcze także na zieloną paszę zasiać hreczkę, a po niéj oziminę.
Ale ponieważ siejąc ją po wyce, potrzeba orać i bronować za każdą razą, chodzi zatém o to, czy w Czerwcu gospodarz czas znajdzie do téj pracy. W suchym jednak roku trzeba się starać, czas ten upatrzyć sobie, ponieważ hreczka zielona właśnie wtedy dopomoże, kiedy z przyczyny posuchy koniczyny na drugie koszenie nie wyrosną.

Proso.
§. 121.

Równie jak hreczka, proso jest zupełnie oddzielnym produktem. Jak najczyściejszéj roli wymaga, ponieważ przeciwnie jak hreczka, późno wschodzi, wolno z początku rośnie i chwastów wcale nie przytłumia. Rola więc pod proso najstaranniéj uprawioną być powinna, inaczéj po zasianiu puszczające się chwasty koniecznie wypielone być muszą, i wiele żmudnéj pracy gospodarzowi przyczynią.

§. 122.

Potrzebuje gruntu kruchego, żyznego i ciepłego, ale lepiéj się uda w drugim roku po nawozie, niż na świeżym gnoju. Sieje się późno i to, kiedy się mrozu obawiać nie masz przyczyny. Jeżeli można z siewem trafić na deszcz, tém lepiéj. Ziarno przed siejbą zawsze się sparza, najlepiéj w serwatce, tym sposobem czyści się od pyłu i prędzéj kiełki wypuści. Jest bardzo dobrze po zasianiu i zabronowaniu role powalcować, aby powierzchnią jak najdokładniéj rozprószyć i zrównać, a po tygodniu lub więcej jeszcze raz zbronować dla zniszczenia puszczających się chwastów. Proso nie pokaże się nigdy przed dwoma tygodniami, i wtedy posucha najlepiéj mu służy. Jeżeli po wznijściu w pierwszym tygodniu, deszcz na nie gwałtowny spadnie, niezawodnie nic z niego nie będzie, zagłuszy je w istocie, ponieważ listki jeszcze nierozwinięte, mając kształt uszka, napełniają się wodą i od niéj roślina ta gnije. Deszcz dopiero późniéj, kiedy listki się rozwiną, a jeszcze bardziéj, kiedy proso już się kłosuje, jest pomocnym.

§. 123.

Proso mocno rolę wyplenia, to jest: dużo z niéj wyciąga żywiołu, i dla tego nie wypada go siać przed oziminą, lubo czasem to czynią na nowinach lub borowinach, na których, jeżeli są w położeniu suchém, proso dobrze się udaje, ponieważ pod powierzchnią nowin ziemia zawsze jest sypka, a taką ziarno to lubi.

Konopie.
§. 124.

Konopie należą do roślin oliwnych; mówiąc więc o rzepaku, i o nich wypadało wspomnieć; ale że u nas konopie nie stanowią produktu handlowego, tylko wyłącznie dla zaspokojenia potrzeb w gospodarstwie się sieją, i to w małéj ilości, przeto rozumiem, że tutaj właściwe dla nich jest miejsce.

§. 125.

Konopie potrzebują roli wilgotnéj i żyznéj, która głęboko i pulchno uprawioną być musi. Na spuszczonych stawach najlepiéj się udają. Czas siewu jest w środku Maja, kiedy już mrozu obawiać się nie należy. Pod konopie zwykle się gnoi, i jeżeli stały w miejscu od wód zimowych zabezpieczoném, można po nich na jednéj orce siać pszenicę, tak jak po rzepaku. Jeżeli zaś były zasiane na ziemi nieco torfiatéj, na któréj, jeżeli dobrze nagnojona, mogą się udać, lepiéj będzie, po nich sadzić kapustę. Można téż raz po raz zasiać konopie; czasem w drugim roku lepiéj prawie się udadzą.

§. 126.

Jeżeli się w niskich położeniach po zimie znajdują kawałki rzepaku wymokłe, takowe będą pod konopie przydatne, trzeba tylko na nowo te kawałki uprawić.
Konopie w bliskości rzepaku, chronią go także od mszyc, które czasem na listkach rzepaku się gnieżdżą i takowy niszczą; a zapachu konopnego nie znoszą i oddalają się.

Len.
§. 127.

Potrzebuje bardzo dobrze uprawionego, nie lekkiego i nie za mocnego gruntu.
Sieją go u nas w Maju; przecież w Szląsku uważam, że go daleko rychléj siewają i lepiéj się tam udaje, a zatém nie musi się bardzo mrozu obawiać.

Uprawy na te wszystkie produkta nie opisałem szczegółowo, ponieważ zawsze téj saméj potrzebują, wyjąwszy jednego owsa, który za nadto pulchnéj roli nie lubi.
Ziemniaki.
§. 128.

Tyle jest rozmaitych gatunków ziemniaków, iż rozklasyfikować je byłoby rzeczą trudną, a zgoła nieużyteczną. Dostateczném będzie dla nas, gdy je razem na dwie główne klasy podzielimy; to jest: 1) na takie, które na lekkich gruntach się udają, i 2) na takie, które mocniejszéj ziemi potrzebują. Tłusta glina jest wprawdzie dla nich za mocną, ale i na niéj kartofle się udać mogą, jeżeli poprzedniemi zbiorami i staranną uprawą już dobrze skruszoną została.
W nadaniu nazwisk tym gatunkom ziemniaków, które na lekkiéj, a które na lepszéj roli sadzone być powinny, równa także trudność zachodzi, ponieważ te nazwiska niemal co kilka mil się zmieniają. Trzeba tylko, żeby gospodarz przy nabywaniu ziemniaków do sadzenia, o takie się starał, które urosły na gruntach podobnych do jego roli, i o ile to być może, przenosił je z lżejszych na lepszy grunt, ponieważ każda roślina przeniesiona z lżejszéj roli na lepszą, lepiéj będzie rosła. Jednak kartofli, które tylko na lekkiéj ziemi zwyczajnie się udają, nie można na mocną przenosić; obficie się wprawdzie rodzą, ale będą tyle wodnistych części w sobie zawierały, że nawet na pokarm dla bydła nie są pożywne.
Na wódkę czerwone pokazały się najlepsze.

§. 129.

Każdy gospodarz powinien, przynajmniéj co kilka lat, część swoich ziemniaków na sadzenie, przez nasienie przysposobić. Doświadczenie przekonało, iż ziemniaki z nasienia się poprawiają, to jest: więcéj mącznych części nabędą, a przeciwnie z korzenia wciąż rozmnażane, na dobroci tracą, jeżeli ich jeszcze nie odmieniamy.
Rozmnożenie z nasienia dzieje się następującym sposobem; w jesieni, kiedy już ziemniaki dobrze okwitną, i gałki (które jednak nie co rok się obradzają) zaczynają żółknieć, co znakiem dojrzałości, te gałki się zbierają i sypią w stojące beczki. Po tygodniu lub dłużéj, skoro te gałki zgniją i cała massa opadnie, nalewa się beczka wodą i mięsza. Czcze nasienie i łupiny spłyną, dobre ziarnka opadną; jak się ustoi, zlewa się woda z czczém nasieniem i łupinami, potém nasienie dobre się wybiera, i pod dachem na powietrzu suszy.
Nasienie to następującéj wiosny zasiane, w miejscu, jeżeli być może, od północy zakrytém, starannie utrzymywane przez częste pielenie, już w téj samej jesieni wyda maleńkie ziemniaki, które na drugi rok sadzone, wydadzą dobry owoc, z którego rozmnożyć ziemniaki na całe pole do sadzenia w trzecim roku wypada. Te ziemniaki z nasienia rozmnożone, będą daleko mączystsze od tych, z których się nasienie wzięło.
Gospodarz, który posiada w swoim ogrodzie oranżeryą, lub owoce i kwiaty pod szkłem chowa, może nasienie kartoflane już w Lutym zasiać, powyrastają przez Marzec i Kwiecień krzaczki ziemniakowe, bardzo słabe wprawdzie, ale na 6—8 cali wysokie; w Maju, kiedy już mrozu obawiać się nie należy, przesadzić z ostrożnością można te krzaczki na kawałek ziemi dla nich przeznaczony i dobrze uprawiony. W jesieni pod każdym krzakiem, nietylko drobnych ziemniaków pełno, ale i po dwa, trzy i cztery duże, znajdziemy. I małe i duże dobre do sadzenia; a pierwsze nawet do jedzenia zdatne. Małe trzeba przez zimę z większém staraniem jak zwyczajne, od mrozu zasłonić, ponieważ z natury są mniéj wytrzymałe.

§. 130.
Czas sadzenia ziemniaków jest Kwiecień i Maj.
§. 131.

Trzy następujące sposoby sadzenia ziemniaków są mi znajome: pierwszy pod znacznik, drugi w radlonki, trzeci pod pług. Przy wszystkich tych sposobach rola powinna być jak najstaranniéj uprawioną i czystą.

§. 132.

1) Pod znacznik:
Kiedy rola już zupełnie uprawiona, nawóz przyorany i całe pole pobronowane, przejeżdża się znacznikiem (duże grabie, z pięcioma lub sześcioma kolcami drewnianemi, o łokieć jeden kolec od drugiego oddalony) najprzód w podłuż całego pola, potém w poprzek; w punktach, gdzie linie znacznika się krzyżują, robią się dołki kołkami na głębokość orki, w które się ziemniaki sadzą. Powałkować jest dobrze.

§. 133.

Po tygodniu jeżeli deszcz popadał, po dwóch jeżeli posucha, chwasty jakie jeszcze mogą być w ziemi się pokażą, naówczas przejeżdża się skaryfikatorem raz w podłuż, drugi raz w poprzek; ten wszystkie chwasty niegłęboko korzenie mające zniszczy, a te, które głęboko je puszczają, przytnie i tém osłabi; skoro wszystkie ziemniaki po kilka listków z ziemi powypuszczają, trzeba dobrze zbronować, żeby jeszcze raz małe chwasty puszczające się, zniszczyć.
Jak kierzki na 4 lub 6 cali nad powierzchnię wyrosną, trzeba je obradlić raz w podłuż, drugi raz w poprzek. Jeżeli czas wystarczy, to korzystnie będzie dla ziemniaków i dla roli, dwa razy je obradlić w każdym kierunku, pierwszą razą zwyczajném radłem, drugą obsypywaczem. A że jeden człowiek jednym koniem może sześć mórg w jednym dniu obradlić, to nie będzie taką wielką robotą. Można także obradlać, skoro się z ziemi pokażą i nim listki rozłożą; choć ziemia je zasypie, nic nie szkodzi.

§. 134.

Takie sadzenie połączone z dokładnem obradleniem i obsypaniem nietylko obfity zbiór ziemniaków wyda, ale i rolę pod następujące produkta należycie doprawi i niejako przygotuje.

Dla tego ten sposób żmudniejszy od następujących, stosownym jest wtenczas, kiedy gospodarz przechodzi z dawnego gospodarstwa do korzystniejszego, to jest: kiedy po ziemniakach następują jarzyny z koniczynami, którym tak dokładnie przerobiona rola jest dogodną.
§. 135.

2) Pod radło:
Rola na zimę głęboko się podoruje, po zimie radli się lub w poprzek orze, raz lub dwa, podług potrzeby; każdą razą się bronuje i czyści z chwastów.
Kiedy rola już dobrze uprawiona, zbronowana i odleżała, robią się radlonki; gnój się rozwozi i w te radlonki się rozkłada. Na gnój sadzą się ziemniaki. Radlonki rozladlając, nawóz i ziemniaki się przykryje.

§. 136.

Najlepiéj, kiedy się radlonki w ukośnym pola dają kierunku; przez to rola jeszcze lepiéj będzie przerobiona. po kilku latach; kiedy pole ziemniaki sadzić przypada, również kierunek odmienić będzie dobrze, i dając go wspak poprzedniemu, wszystkie cząstki ziemi pomieszają się i przerobią tém dokładniéj.

§. 137.

Skoro ziemniaki wschodzą, trzeba całe pole mocno zbronować, potém jak kierzki wszystkie już dobrze stoją, obradlać i obsypywać.

§. 138.

Ten sposób jest prędszy, ale wysadzi się ziemniaków więcéj na taką samą przestrzeń niż podług poprzedniego.

§. 139.

3) Pod pług:
Jest to sposób znajomy, najczęściéj używany, i kiedy role czyste najdogodniejszy, ponieważ wiele pracy oszczędza i sadzić daleko rychléj ziemniaki można, a jeżeli rola czysta i równie dobrze nawieziona, można się spodziewać dobrego plonu.

§. 140.

Gospodarz, który swoją rolę chce stopniowo głębiéj uprawiać, powinien się chwycić jednego z dwóch poprzednio wymienionych sposobów.
Jeżeli zaś głębiéj orać mu nie wypada, jak dotychczas swoją ziemię uprawiał, lub że zgłębienie już nastąpiło, to sadzenie pod pług jest najlepsze. Trzeba tylko dopilnować, żeby rola była dokładnie wychędożoną pod ziarno, które ziemniaki poprzedza; wtedy będzie można pod nie w jesieni podorać i dobrze zbronować; jeżeli wody na polu nie ma przyczyny obawiać się, gnój się w zimie wywiezie i rozrzuci; jak się rola zazieleni, zaraz w Kwietniu pod pług sadzić można ziemniaki. Tak postępując zmniejszy się praca wywozu i sadzenia.
Pod pług sadzone ziemniaki, również bronują, obradlają i obsypują; także, dla dokładnego pomieszania ziemi, można pole orać ukośnie.

§. 141.

Do sadzenia, ziemniaki przekrawać, lub tylko kły sadzić, jest wprawdzie znaczna oszczędność, ale sobie pochlebiać nie można, żeby te małe oddziały równy plon wydały, ponieważ cały ziemniak jest poniekąd mamką młodego krzaka. Do przekrawania lub kiełków sadzenia wtenczas tylko udać się należy, kiedy dla ludzi kartofli przybraknie, lub że rola bardzo jest bogatą.

§. 142.

Od kilkunastu lat wydoskonalone bardzo zostało palenie okowity; poszukano i znaleziono sposoby otrzymania jak największego wydatku z kartofli. Tak przekonano się, że ziemniaki sadzone na świeżym nawozie mniejszy dają wydatek, jak te, które sadzone były na mierzwie staréj, a zatem już rozłożonéj i kiedy ostrość swą straciła. Gospodarze zatém rzucili się do sadzenia ziemniaków na drugiéj mierzwie, to jest po zbożach, na które rolę nawieziono. Przyczyniła się też do tego i choroba kartoflana, jaka się zjawiła od lat kilku. W prawdzie ziemniaki bez mierzwy sadzone także na nią zapadają; przecież można wnioskować, że mierzwa świeża obfitująca w ostre sole więcéj się do téj choroby przyczynia.

§. 143.

W gospodarstwie na wszystkie okoliczności wzgląd mieć trzeba. Zastanówmy się. Nawożenie roli pod warzywa jest rzeczą z uwagi na rolnictwo najstosowniejszą, gdyż warzywa a raczéj uprawa pod nie najlepiéj role spulchnia, czyści i pod następne płody przysposabia, najlepiéj też miesza części nawozu z ziemią, przez co potém jarzyny, a osobliwie koniczyny siane w jarzynach bywają najpewniejsze. Jeżeli znowu świeża mierzwa szkodzi ziemniakom, to równie żyto i pszenica nigdy na jesiennéj świeżéj mierzwie nie będą tak czyste, nie dadzą tak mączystego ziarna, jak kiedy się je zasieje w czystym przed dwoma laty mierzwionym ugorze, lub po koniczynach kilka lat wypasanych. W tych ostatnich warunkach żyto i pszenica nie tylko piękne, czyste ziarno i to daleko obficiéj, ale nawet więcéj słomy wydadzą. Z drogi patrząc na pole, ozimina zasiana na jesiennéj świeżéj mierzwie zawsze bujniéj wygląda: jest to wszakże tylko rzecz pozorna i skoro wejdziemy w środek przekonany się, że stoi kępiato nie równo.
Cóżkolwiek bądź można połączyć dwa systemata i sadzić, kiedy kto ma gorzelnie, kartofle po życie mierzwionym, a kiedy kto chce spaść je rychło inwentarzem na mierzwie. Ugory po owsach naprzykład będą się mierzwiły, jeśli można rychło w lecie na żyto, po którem przyjdą ziemniaki. Zaś w oddziałach na jęczmień przeznaczonych umierzwi się na warzywa, po których skoro były na mierzwie najpewniéj się udaje koniczyna, zwłaszcza czerwona, która inaczéj jest wątpliwa.

§. 144.

Przy uporządkowaniu rolnictwa wypada koniecznie pod warzywa gnoić, ponieważ wtedy porzuca się a przynajmniej prostuje zagony, przyczém dobywa się z brózd martwa ziemia, która jeśli nie dostanie nawozu martwą pozostanie. Łatwiéj przeto w starem rolnictwie, od lat kilkunastu rozumnie prowadzonem, tam, gdzie rola nasycona gnojem i uporządkowana, sadzić ziemniaki w drugiéj mierzwie, jak na początku, kiedy oddziały pól nie są jeszcze w porządku.

§. 145.

Dzierżawca ośmioletni, nawet dwunastoletni, dobrze zrobi, skoro dochodu największego spodziewa się z gorzelni, jeśli sadzić będzie ziemniaki w drugiéj mierzwie. Właściciel powinien rozłożyć postęp swego rolnictwa na więcéj lat, a zatém sadzić ziemniaki bez mierzwy dopiero wtedy, kiedy pola jego już zostały uregulowane i mierzwą przesycone.

Turnips, brukiew, rzepa.
§. 146.

Na początku mego gospodarowania, rozumiałem, że turnips jest rodzaj warzywa u nas się nie znajdujący; późniéj jednak, siejąc go z nasion angielskich przez kilkanaście lat, przekonałem się, iż gatunek turnipsu, ten, który Anglicy szwedzkim turnipsem nazywają, jest zwyczajna nasza brukiew, z tą tylko różnicą, że kobiety na wsi sadzą ją w niskich miejscach na czarnej ziemi, tam gdzie i kapustę, zkąd jest niegładka, ma korzeni mnóstwo i cała kosmata. Siałem nasienie naszéj brukwi na roli lżejszéj nie w niskiém położeniu i na jesień spostrzegłem turnips szwedzki (Rutabaga), po który jeździłem do Anglii. Zdaje się, że Anglicy dla tego tylko nasienie brukwi z Szwecyi do siebie sprowadzili, że ona rosnąc pod zimniejszym klimatem, ma trwalszy korzeń i łatwiéj mrozy zniesie. W Anglii bowiem wiele bardzo brukwi dla bydła w czasie zimy pod otwartem niebem trzymają; z téj więc przyczyny gatunek tego warzywa, który wytrzymały na mrozy, jest im bardzo dogodnym. Doświadczenie nas uczy, że każda roślina przeniesiona z zimnego do cieplejszego kraju, pewniej mróz zniesie.

§. 147.

Wyraz turnips jest ogólny, znaczy wszystkie gatunki brukwi i rzepy. Turnips szwedzki zaś znaczy li brukiew białą i żółtą. Niemcy nazywają go rutabaga. W Anglii sieją do 50 gatunków turnipsów, z których każdy z osobna, oprócz wyrazu turnips nosi odmienne nazwisko, jak naprzykład: żółty szkocki turnips. Jest to z rzepy najlepszy gatunek, ale jak w ógole każda rzepa mrozu znieść nie może. Przeciwnie brukiew, chociaż zupełnie mrozem przejdzie, nic jéj nie szkodzi. Jeżeli wśród zimy chcemy ją bydłu dawać, to wsypawszy ją w wodę zimną, zamróz z niéj wyjdzie i na karm jest wyborna; po zimie zaś, kiedy mrozy się kończą, samo powietrze zamróz z brukwi wyciągnie, byle tylko w miejscu leżała, gdzie jest wolny przeciąg powietrza, i żeby przykrytą nie była; inaczéj stęchnie, a nareszcie zgnije.

§. 148.

Lubo brukiew i rzepa potrzebują sypkiego, dobrze uprawionego i humusem przenikłego gruntu, to jednak brukiew istotnie mocniejszéj niż rzepa wymaga roli. W Anglii siewają brukiew i rzepę na zupełnie lekkich ziemiach; tego u nas czynić nie można; w Anglii bowiem powietrze daleko wilgotniejsze i rola od 30 lat uprawiana głęboko, przez co więcéj jak u nas, wilgoci w sobie zatrzymuje.

§. 149.

Uprawa roli pod te warzywa jest następująca: w jesieni podoruje się głęboko, żeby mróz skibę jak najlepiéj mógł przejąć; po zimie orze się w poprzek lub radli, i to kilka razy podług potrzeby, a za każdym razem bronuje się i chędoży jak najdokładniéj. W Maju radli się pole ukośnie, i rozwozi się nawóz w radlonki, które się potém rozradlają, wreszcie tak się postępuje, jak przy ziemniakach.

§. 150.

Brukiew i rzepę można, albo od razu siać w polu i potém je przeorywać, albo téż rychło na rosadę zasiać w miejscu od północy zakrytém, i potém z końcem Maja i początkiem Czerwca, kiedy wilgotne powietrze, w pole przesadzać.

§. 151.

Do siewu zaraz w polu jest siewnik, który u nas łatwo i dobrze może być zrobionym (ale nie z opisu, tylko z widzenia). Tym siewnikiem sieją się dwie radlonki razem. Jeden człowiek jednym koniem zasieje przez dzień mórg magdeburskich 12. Na morgę wychodzi nasienia od pół do trzech ćwierci funta.

§. 152.

Siać należy podczas pogody, żeby radełka u siewnika nie garnęły ziemi i nie zatykały się. Po pierwszym deszczu brukiew lub rzepa znijdzie; ale jeżeli po znijściu nastapi posucha i gorąco potrwa, trzeba drugi raz siać, ponieważ słońce spali te młode wyrostki. Zważając, jak mała praca siewu i jak mało nasienia wychodzi, tego powtórnego siewu lękać się nie należy.

§. 153.

Skoro wyrostki na dwa cale się podniosą, trzeba gracami ręcznemi (motykami) tak je poprzerywać, żeby stały o 12 cali jeden od drugiego.
Chędożenie, w czasie rośnięcia, odbywa się przeciwnie jak ziemniaków. Tam się ziemia do nich nagarnia, a od brukwi i rzepy trzeba ją odgarniać, ponieważ te korzenie lubią pół ziemi, pół nad ziemią siedzieć. Kto nie ma narzędzia do odsypywania, musi to gracami ręcznemi uskuteczniać.

Buraki (ćwikła) na paszę.
§. 154.

Takiék saméj roli i uprawy potrzebuje ćwikła biała, czerwona i żółta. Można ją sadzić z rozsady lub siać ręką.
Podobnież jak brukiew i rzepa potrzebuje odgarnięcia od siebie ziemi.
Kto sieje ćwikłę w wielkiéj ilości, powinien ją siać siewnikiem, ponieważ równiéj w ziemię się dostaje; powinien w jesieni zupełnie doprawić ziemię tak, ażeby ją siać na wiosnę jak najrychléj. Jeżeli ćwikła zmarznie wypuszczając pierwsze listki, łatwiéj drugi raz zasiać, niekosztowne bowiem jest ziarno; nierówniéj gorsze pociągnie skutki za sobą późny siew, raz że nie zastając w roli już tyle wilgoci, nie równo powschodzi, powtóre, czeka się długo, czy na miejscach gołych jeszcze nie powschodzi, a czekając, spóźnia się pielenie, które im dłużéj odwleczone, tém trudniejsze i kosztowniejsze się staje. Rychły siew sprawi, że buraki przed posuchą wyrosną i liściami ziemię okryją co i pielenie oszczędzi drugie lub trzecie, i pozwoli, że buraki piękniéj wyrosną.
Można siać którykolwiek gatunek. Czerwona ćwikła wyrasta największa; odsypując od niéj ziemię, bardziéj się wzmoże nad ziemią jak w ziemi.
Chcąc się dochować ziarna, wybiera się buraki najzdrowsze, najgładsze, nie największe ale mierne. Przechowują się one ziemi w rządkach. Przykrywają się najlepiéj liściami suchemi a na wierzch ziemią.
Na wiosnę wysadzają się w ziemię bogatą, głęboko skopaną; czysto się utrzymują tak jak ogrodowiny, i sprzątają w miarę dojrzałości.

Buraki (ćwikła) do fabrykacji cukru.[1]
§. 155.

Rola pod buraki musi być z przyrodzenia bogatą. Najprzydatniejsza ta, w któréj się znajduje dostateczny stosunek gliny. Gdyby stosunek gliny był za mocny, wtedy trudnoby ją przyszło uprawiać, oprócz tego równe niebezpieczeństwo groziłoby w czasie mokrym jak w czasie suchym. Nic nie szkodzi znaczny stosunek gliny w ziemi przeznaczonéj pod buraki, jednakże wówczas tém staranniéj trzeba ją doprawić i dognoić tak, żeby się stała pulchna i przepuszczająca.
Nieprzydatne role pod buraki do cukrowni przeznaczone, są role lekkie i role nisko położone, próchnice. Na pierwszych nie urosną, na drugich będą za wodniste i tylko na pokarm dla bydła przydatne.

§. 156.

Doświadczałem róznemi sposobami sadzić nasienie burakowe; siałem je téż siewnikiem francuzkim z Grignon, siewnikiem, który bardzo pięknie a regularnie sieje i przysypuje; w każdym razie jestem za sadzeniem ręką.
Kiedy rola już dokładnie doprawiona i naostatku zwałkowana, robią się radlonki potrójnem radełkiem. To radełko tylko dwie radlonki znaczy, bo żelazo skrajne idzie już zrobioną skrajną radlonką, żeby nie zmylić kierunku. Radlonki mają 22 cali szerokości. Po radlonkach w poprzek także na 22 cale odległości znacznik się przeciąga. Na każdém przecięciu znacznika sadzi się w radlonce trzy lub cztery ziarnka, tak, żeby jedno ziarnko o cal za drugiem leżało. Ziarnka przysypuje się ziemią nie głębiéj, jak dwa cale, nie mieléj, jak cal. Tym sposobem wyjdzie daleko więcéj nasienia, ale pewniéj próżnego miejsca nie będzie.

§. 157.

Do fabrykacyi cukru sieje się biały gatunek ćwikły.

§. 158.

Skoro większa część buraków znijdzie, zaraz trzeba chędożyć gracami i motykami. Skoro podrosną na 4 lub 5 cali, należy popsuć motykami zbytnie rośliny tam, gdzie buraki za gęsto stoją i nie zostawić tylko po jednéj roślinie na każdem miejscu. Przejeżdża się potém pomiędzy radlonkami rodzajem gracy z nożykami po boku, a jak buraki jeszcze wyżéj podrosną chędoży się je radełkami i rękoma piele, ile razy potrzeba.

§. 159.

Buraki przeznaczone dla bydła lepiéj, kiedy rosną nad powierzchnią ziemi. Buraki do fabrykacyi cukru nie powinny prócz liścia nic nad poziomem pokazywać. Ztąd idzie, że trzeba obsypywać rządki.
Przed sprzętem nie należy liści dla krów obłamywać.

§. 160.

Buraki, które w Kwietniu sadzone były, dobywają się zwykle we Wrześniu, późniejsze w Październiku. Czyści się je o ile można prosto z ziemi obrzynając ogonki i całe wierzchołki, potém oczyszczone zrzuca się na kupki i liścmi naci przykrywa.
Późniéj się zwożą na miejscu stosowne sucho położone, przykrywają słomą albo trzciną i przysypują ziemią, coraz więcéj w miarę spodziewanych mrozów.
W Magdeburgu przysypują zaraz buraki ziemią bez słomy i twierdzą, że ten sposób nietylko tańszy, ale i lepszy. Mówią, że nie tak łatwo wtedy porastają, bo ziemia nie dopuszcza jak słoma powietrza, bez którego jarzyny kiełków nie wypuszczają.
O wysadkach jest w §. 154.

Kapusta.
§. 161.

Wymaga niskiego, wilgotnego, bogatego ale sypkiego gruntu; w takiéj roli, uda się daleko lepiéj w radlonkach, niż na kopanych ogrodach, zwłaszcza z głębokiemi brózdami, które całą wilgoć z ziemi ściągają.
Kapusta się zawsze z rosady sadzi i osypuje ziemią tak jak ziemniaki.

§. 162.

Godne jest uwagi, że brukiew, rzepa i ćwikła nierównie mniéj rolę wysilają, jak ziemniaki. W mojém gospodarstwie doszedłem tego z przekonania, że zasiany jęczmień w polu równéj wszędzie dobroci, na miejscu, gdzie brukiew, rzepę i ćwikłę sprzątnięto, daleko się lepiéj udał, jak tam, gdzie kartofle były sadzone i na lepszéj ziemi.
Kto sadzi ziemniaki tylko jako paszę dla bydła, to daleko będzie korzystniéj sadzić wspomnione warzywa, niż kartofle, bo nietylko że to taniéj wypadnie gospodarzowi, ale nadto, jeżeli mu obrodzą, to więcéj nierównie z téj saméj przestrzeni ziemi sprzątnie co do wagi warzywa, niż ziemniaków.
Nareszcie o liściach tych warzyw przepomnieć nie należy, które zwyczajnie dwa, a w przekropnym roku i trzy razy na karm letnią dla krów, obłamywać lub zżynać można. Również i sprzęt warzywa jest łatwiejszy i nie tak zmudny w gospodarstwie.
Wyłuszczywszy tutaj czyste korzyści, które z sadzenia warzyw w gospodarstwie wynikają, mam wielką nadzieję, że każdy przekona się o tém powoli i na paszę więcéj ich sadzić będzie.


ROŚLINY PASTEWNE.
Lucerna, czyli błękitna koniczyna, koniczyn ślimaczy, koziorożec.
§. 163.

Przydatnéj przestrzeni ziemi pod lucernę, korzystniéj użyć nie można, jak kiedy nią będzie obsiana. Przydatną jest, jeżeli niżéj wyszczególnione własności w sobie zawiera:
Położenie téj przestrzeni powinno być dosyć wysokie, a przynajmniéj zupełnie od wody, bądź to deszczowéj, bądź źródlanéj, wewnątrz ziemi na dwa łokcie głębokości zabezpieczone. Lucerna bowiem długo trwać nie może, jeżeli zapuściwszy korzenie natrafi w ziemi na zbyteczną wilgoć.
Również na dwa łokcie głębokości nie powinny korzenie natrafić na tłustą glinę, ponieważ taka, dla zbytniéj ścisłości, ich nie przepuści, i cała roślina prędko zginie. Nie tak więc na powierzchnią, jak raczéj na spodnie warstwy ziemi uważać należy.
Gospodarz wtenczas dopiero osiągnie zapłatę podjętéj około téj rośliny pracy, gdy jéj korzenie znajdą w swym wzroście sypkie i niezbyt mokre warstwy, i dojdą do głębokości dwóch łokci. Przez lat sześć coraz bujniéj będzie rosła, i coraz bardziéj się wzmagała; w tym stanie wytrwa lat 12ście, jeżeli starannie utrzymywaną będzie, to jest, jeżeli ją tylko kosić gospodarz każe, a nigdy po niéj paść bydła lub owiec nie pozwoli; deptania inwentarza bowiem nie zniesie, potrzebując zawsze pulchnéj powierzchni. Położenie spadziste na południe, na działanie słońca wystawione, a od północy zakryte, bardzo jéj posłuży.

§. 164.

Kiedy gospodarz pomiędzy polami znajdzie taki z położenia i ze składu dogodny kawał ziemi, i przysposobi go przytém dobrze, żaden produkt obficiéj mu nie wynagrodzi pracy, jak lucerna.

§. 165.

Przysposobienie ziemi pod lucernę wymaga uprawy jak najstaranniejszéj. Jeżeli warstwa wierzchnia jest tłusta, rozprószyć ją kilkokrotnemi orkami i bronowaniem należy; jeżeli lekka ziemia powierzchnią stanowi, użyźnić ją potrzeba dobrze przegniłym gnojem, a lepiéj jeszcze mułem, szlamem. Na tak przysposobionéj roli należy dla większego rozpulchnienia, wyczyszczenia i pomieszania gnoju, sadzić warzywo, a dopiero następującego roku siać lucernę.

§. 166.

Najkorzystniéj jest siać ją z tatarką; to jest, na końcu Maja zasiewa się tatarka, zaraz po zabronowaniu tejże po świeżéj ziemi sieje się lucerna i lekkim walcem w ziemię wciska. Rychléj na wiosnę nie lubi być sianą, chociaż w następnych latach, kiedy korzeń wgłąb się już dostał ziemi, mrozu się obawiać nie ma przyczyny, przecież pierwszego roku przymrozek wiosenny strąciłby ją zaraz po zejściu.
Także kiedy wychodzi z ziemi, jeżeli posucha i gorący czas panuje, słońce wypalić ją może; dla tego właśnie w tatarce ją siać radzę, ponieważ ta za młodu zaraz swemi szeroko się rozciągającemi listkami, lucernę przykryje, a cieniem chłodzi.

§. 167.

Gdy już lucerna na kilka cali wyrosła, i upałów lękać się gospodarz nie ma przyczyny, nie należy dozwolić dójść do swojéj dojrzałości tatarce, ale ją skosić i spaść zielono. Wtedy bowiem, kiedy tatarka dojrzewa, najwięcéj z ziemi ciągnie żywiołu, który właśnie w pierwszym roku lucernie zostawić wypada, ażeby się, jak rolnicy mówią, zawzięła, a gdy to nastąpi, naówczas już ani mróz, ani posucha jéj nie zaszkodzą.

§. 168.

Równy kawał pola lucerny dwa razy wyda tyle paszy, ileby jéj z koniczyny czerwonéj było. Można ją bowiem trzy i cztery razy do roku kosić; a największa korzyść wynika z tego, że najrychlejszą bywa na wiosnę trawą do koszenia. O tydzień jeden, a jeżeli od północy zakryta i o dwa tygodnie rychléj niż koniczyna kosić się daje.

§. 169.

Lucerna ciągnąc pokarm głęboko w ziemi, w suchych latach, jakie się u nas często zdarzają, kiedy właśnie koniczyny słabo wyrastają, piękne i gęste pokosy wydaje; lepsza nawet w suchym niż dżdżystym roku bywa, z tejże to przyczyny tak mało w Anglii, a tak często we Francyi widzieć ją można.

§. 170.

Powiedziałem już, że lucerna wymaga powierzchni bardzo czystéj; dodaję znowu, że nietylko przed siewem wyczyścić ziemię potrzeba, ale i taką utrzymywać czas cały; ponieważ jeżeli inne trawy się zjawią zdaje się, iż lucerna istotnie im zaraz miejsca ustępuje. Należy więc co rok na wiosnę lub po każdem skoszeniu, jeżeli się potrzeba okaże, ciężkiemi bronami lub jeszcze lepiéj extyrpatorem zjeździć cały kawał pola, tak mocno, żeby trawy obce powyrywane z korzeniami zostały. Można extyrpatorem wzruszyć całą powierzchnią tak doskonale, że lucerny wcale widać nie będzie; to jednak w gospodarzu niech nie wzbudza żadnéj obawy, bo wkrótce daleko piękniéj i równiéj się pokaże. Tak mocno jednak powierzchni w drugim i trzecim roku poruszyć niepotrzeba, dostateczne będzie bronowanie; ale kiedy korzenie czwartego i piątego roku już do największéj dojdą głębokości, niczego obawiać się nie trzeba; można naówczas lucernę i poradlić dla wygubienia z niéj obcéj trawy, skoro takowa się pokaże; jeżeli bowiem lucerna się zawzięła, to nietylko nie będzie jéj szkodzić, ale owszém odmłodzi ją i wzmocni.

§. 171.

Lubo na piaszczystéj, byle w humus obfitującéj roli można siać lucernę, przecież naturalną jest rzeczą, że im lepsza jest rola (o warunkach położenia i składzie spodnich warstw nigdy nie zapominając), tém bardziéj lucerna rosnąć będzie, bo chociaż z głębi ziemi soki ciągnie, przecież spodnie warstwy będąc ziemią martwą, wilgoci tylko tyle ile potrzebuje dodać jéj mogą, a za pomocą téj wilgoci dopiero z warstwy uprawnéj pobocznemi włoskowatemi korzonkami posilny dla siebie pokarm odbiera. Z tąd pokazuje się widocznie, że im warstwa uprawiona obfitszą będzie w humus, i im ta warstwa będzie grubszą, czyli głębszą, tém mocniejsza będzie lucerna, a zatém nietylko, że pod nią dobra głęboka uprawa i w znacznéj ilości dobrze przegniły nawóz być powinien, ale nawet nie od rzeczy będzie, po 5ciu lub 6ciu latach, jeżeli jeszcze na tém samém ma pozostać miejscu, dodać jéj nawozu.
Nawiózłszy powierzchnią lucerny dokładnie gnojem przegniłym, należy go zaraz i bardzo starannie wszędzie rozrzucić, ażeby przez nierówne udzielenie każdemu miejscu, lucerna potém kępiasto nie rosła, to jest w jednym miejscu bujniéj, w drugiém słabiéj, stosownie do tego, jak w którém miejscu jest zasilaną.

§. 172.

Sposób robienia siana z lucerny jest ten sam, jak z innych traw; tylko że łatwiéj się grabi od koniczyny, ponieważ zawsze wyżéj, niż ta wyrasta.

§. 173.

Dodam tutaj jeszcze, że pole, na którém lucerna dziewięć do dwunastu lat rosła, znajduje się w najbogatszym użyźnienia stanie, można po niéj wciąż lat kilka zbierać produkta bez nawozu, a jeszcze zbiory będą obfitsze, niż na takiéj saméj roli, gdzie lucerny nie było. W pierwszych dwóch latach pomiędzy temi zbożami będzie się jeszcze lucerna puszczała, choćby i najgłębiéj była zaoraną, dopiero wyginie po warzywach utrzymywanych bardzo czysto, lub wtedy, gdy pole to na kilkoletnie sztuczne pastwisko obróconém będzie. Deptanie bydła wytępi ją; dla tego téż powiedziałem, że dopókąd się z lucerny użytkuje, inwentarza żadnego puszczać na nią nienależy, i najlepiéj ochronić ją od tego, otaczając ją rowkiem z każdéj strony. Rowek nietylko od szkody ją obroni, ale i od sąsiedzkich pól oddzieli, tak, że trawy z tych pól na nią się nie rozszerzą. Skoro bowiem koło lucerny inne trawy rosną, natychmiast pomiędzy nią się cisną, formalnie jakby ją pokonać chciały. Więcéjby pracy z tych traw chędożenie kosztowało, niż rowku wybicie.

Esparcetta, dzięcielina.
§. 174.

Jeżeli trudno wynaleść stósowną przestrzeń pod lucernę, tém trudniéj daleko pod esparcettę, ponieważ potrzebuje koniecznie pokładu wapiennego. Ale dla tego właśnie może być pagórek wapienny, który pod żaden inny produkt tylko pod esparcettę nie mógłby być użytym.

W Krakowskiem i Sandomierskiem wiele pagórków wapiennych dzięcieliną mogłoby z korzyścią być zasiane. Na Litwie po wzgórkach dziko rośnie, i byt wapna w spodniéj warstwie dowodzi; ale nasienia w znacznéj ilości, o ile mi wiadomo, z Francyi tylkoby dostać można. Jest ono bowiem wielkości wiczki, a zatém dużo go wyjść do siewu musi. Dzięcielina zasiana na właściwém jéj miejscu piętnaście lat wytrwać może.
Koniczyna czerwona.
§. 175.

Tak już dawno u nas i tak powszechnie ta roślina jest siewaną, że prawie zbyteczną rzeczą o niéj mówić mi się zdaje, przecież kilka słów podług mego doświadczenia o niéj napiszę.
Wiadomo, iż potrzebuje ziemi bogatéj, z przyrodzenia mocnéj lub użyznionéj i dobréj uprawy, lub z innemi zbożami siać ją można; czyni się to zwykle w jęczmieniu. Podług wszystkich przepisów teoryi 1 garniec wystarczyć powinien na jedną morgę magdeburską; przyznaję, że kiedy rola bardzo czyta, ziarno bardzo piękne i czas cichy, garncem morgę obsiać można. Przecież w Anglii więcéj na morgę biorą i do tego jeszcze jednę czwartą lub jednę piątą część rajgrasu (o którym późniéj) dodają, twierdząc, że rajgras nietylko ją od mrozu chroni, ale i pokosy pomnaża. Siew gęsty nigdy nie zaszkodzi, za rzadki bowiem nietylko, że obficie nie wyda plonu, ale i chwastom się rozszerzać dozwoli. Najbezpieczniéj jest, siać ją na krzyż, to jest, raz podłuż, drugi raz poprzek, tym sposobem będzie ziarno równiéj rozłożone.
Po zasiewie jeżeli deszcz nie spadnie, lekkim wałkiem w ziemię się wgniata, lub lekkiemi bronami przysypuje; inaczéj na powierzchni wysuszone słońcem ziarno, jako pozbawione sił organiczego życia, nie znijdzie wcale.

§. 176.

Kosi się koniczyna zwykle dopiero w drugim roku. Kiedy rychło po zimie zasiana, już na jesień do pewnéj wyrośnie wysokości; przecież doświadczenie mnie nauczyło, że jeżeli na jesień już się pokosi, na drugi rok późniéj i słabiéj wyrasta. Można popaść owce po niéj, ale nie wypaść zupełnie. Ochronienie jéj w pierwszym, sowicie się w drugim roku nagradza.

§. 177.

Na zieloną paszę i na siano kosić ją należy kiedy już kwiatki wypuści, zapóźne koszenie nietylko, że mniéj daje paszy, ale i rolę wysila; z drugiem koszeniem także za długo bez straty czekać nie można. Bywają lata, w których na przemian czas gorący i dżdżysty, że koniczyna trzy razy kosić się daje, ale do tego bardzo bogatą rola być musi.

§. 178.

Na siano suszy się koniczyna na pokosach; albo zaraz zgrabiona w kupy i po zagrzaniu rozrzucona wysycha. Suszenie koniczyny na pokosach nie potrzebuje opisu, ale przez przewracanie i trzęsienie listki opadają, ilość się zmniejsza i przytém siano nadto wiele dobrych części utraca. Koniczyna zaś po skoszeniu zaraz zgrabiona i zagrzana, lubo ciemne, ale daleko pożywniejsze siano wydaje.

§. 179.

Sposób zagrzania koniczyny podług Klapmeyera dużo rąk potrzebuje. Grabi się zaraz za kosą, i zwozi kilkoma wozami parokonnemi na miejsce środkowe pola; tam się układa kupa wielkości takiéj, żeby z niéj było 4 do 6ciu wozów czterokonnych siana; kilku ludzi odbiera koniczynę z wozów i zaraz mocno przydeptuje. Taka kupa mocno udeptana zagrzewa się w 12stu godzinach, po których upłynieniu odkrywa się kupa i w środek wierzchnia koniczyna się wkłada; ta dostawszy się do mocno zagrzanéj, sama wkrótce rozparzoną będzie; rozrzuciwszy kupę całą drugiego dnia tém prędzéj wysycha, im lepiéj zagrzaną była. Przyznać trzeba, że siano takie jest najlepsze. Jednak, że daleko więcéj ludzi potrzeba, jak do sposobu, który niżéj podam, tylko wtedy go użyć należy, kiedy gospodarz przewiduje, że za dni kilka ludzi wszystkich do innéj pilnéj roboty potrzebować będzie, i woli przez trzy dni użyć więcéj ludzi, ażeby pracę już miał ukończoną. Sposób Klapmeyera bowiem w najkrótszym czasie koniczynę ususzy. Pierwszego dnia się grabi, zwozi i udeptuje, drugiego zewnętrzna trawa w środek wkłada, trzeciego rozrzuca od rana, popołudniu jeżeli pogoda, zgrabia.

§. 180.

W zwyczajnym czasie radzę zaraz za kosą grabić, równo w kupki małe układać dla zagrzania, listki już nie odpadają, zatém nic się z niéj nie traci, a ludzi jak najmniéj do tego potrzeba.
Następujący sposób z doświadczenia kilkunastoletniego i który w moich stronach dosyć już jest upowszechniony, zalecić mogę. I tak zaraz za kośnikami (rachując dwoje grabi na jedną kosę) grabi się koniczyna w kupki małe, to jest takie, których się około ośmiu na wóz czterokonny zmieści (lepiéj mniejsze niż większe), w czasie pięknéj pogody, udeptać je mocno potrzeba. To zagrzanie w spokojnéj i ciepłéj porze czuć się da niedługo, to jest w 24ch godzinach; im mocniéj deptane, tém prędzéj kupki w środku zagrzane będą, a zatém wiele na równo mocném deptaniu zależy, dla tego to dla uskutecznienia téj roboty, rozsądnych ludzi używać potrzeba.
W dniu atoli niepogodnym lub pogody niepewnym kupki się nie depcą, tylko układają się jak najkończatsze u góry. Jeżeli więc wilgotne nastąpi powietrze, i kupek deptać nie można będzie, takowe ledwo przez tydzień zagrzane zostaną. Ale deptane czy niedeptane śmiało i spokojnie zostawić można, aż się z nich kurzyć będzie, i wtedy nie należy się nigdy obawiać, żeby przed upłynieniem 24 godzin po pierwszém zakurzeniu do stopnia kiśnienia kupki dojść miały. Skoro koniczyna dobrze zagrzaną w kupkach zostanie, posyła się kilku ludzi do ich przełożenia, to jest, żeby koniczyna z wierzchu i boków kupek, gdzie jeszcze jest zieloną, w środek dla lepszego zmacerowania się dostała. Tym razem trzeba kupki jeszcze staranniéj układać, to jest, dobrze zakupiać, ażeby w przypadku deszcz wytrzymać mogły.
W dniu bystréj pogody zrana, skoro rosa obeschnie, kupki rozrzucić należy, ażeby dobrze siano przeschło, i tyle tylko kupek rozrzucić trzeba, ile od południa na dobre zgrabić można. Całe działanie, jeżeli pogoda posłuży, piątego dnia może być skończone, ale może także potrwać i trzy tygodnie bez obawy popsucia, kiedy deszcze padają; jednakże wtedy siano nie może być tak dobre.

§. 181.

Na nasienie obiera się miejsce wyższe, gdzie ziemia nie zbyt mocna. Zbyt mocna nie daje tyle nasienia, cała bowiem siła w łodygi się i liście zbiera.
Jeżeli z wiosny i przez cały Maj powietrze wilgotne, tak, że koniczyny rosną wysoko, lepiéj koniczynę na nasienie przeznaczoną skosić na końcu Maja, urośnie bowiem drugi raz i więcéj nasienia wyda.

Koniczyna biała.
§. 182.
Na bogatym gruncie kosić się daje na siano, które z niéj jest najpiękniejsze jakie być może; przecież najczęściéj tylko na pastwiska dla owiec, bydła i koni na lżejszéj siewa się ziemi. Na bardzo lekkiéj nawet roli, byle dobrze uprawionéj i zażyznionéj, siać ją można. Im ziemia lżejsza tém bujniéj, czy na wypaszenie, czy na skoszenie, rość będzie. Na mocnéj korzystniéj zawsze siać czerwoną.
§. 183.

Kiedy ją na pastwisko gospodarz sieje, powinien mieszać do niéj cokolwiek rajgrasu angielskiego, bez niego bowiem rzadko powierzchnią ziemi zupełnie zadarni; a zupełne zadarnienie ziemi jest koniecznym warunkiem korzystnego sztucznego pastwiska, ponieważ wtedy tylko, kiedy ziemia wszędzie okryta i pastwisko w każdym czasie dla owiec zdrowe i ziemia się polepsza.
Dla tego zdaniem mojem na pastwisko nie można siać koniczyny białéj mało, i lubo zasady różnych autorów przyjęte mówią o garncu jednym na morgę, siewam jéj dwa garnce i dwa razy tyle rajgrasu jeszcze do niéj dodaję.

§. 184.

Na nasienie wybiera się lepszy kawał ziemi, i sieje się biała koniczyna sama.

Koniczyna żółta.
§. 183.

Tak jak koniczynę czerwoną i białą podług koloru kwiatu nazywają, tak i żółta od tego ma swoje nazwisko.
Siewają ją na gruncie średnim, to jest na takim, który pod czerwoną niedosyć mocny, a pod białą za dobry być się wydaje. Na takim radzę jednak zamiast żółtéj siać białą koniczynę, ta ostatnia bowiem gęściéj nierównie lubo nie tak wysoko rośnie.

§. 186.

Żółta koniczyna ma tę zaletę, że w nasienie bardzo obfita i omłaca się bardzo lekko.

Rajgras angielski, owsik polny.
§. 187.

Nie trzeba go z rajgrasem francuzkim pomieszać. Angielskiego trawka jest ciemniejsza, delikatniejsza, francuzki wyżéj rośnie, ale trawa nie dobra; u pierwszego na jedném źdźble widać ziarnek dwa rządki; u drugiego nasienie siedzi w kłosie formy serca.

§. 188.

Rajgras angielski siać można na najlżejszéj ziemi, byle posiadała cokolwiek humusu, prędzéj się przyjmie i zadarni, jak koniczyna biała, przecież gdy nie jest tak pożywny, jak ta ostatnia, mieszać ją zawsze na pastwisko należy. Do garnca białéj koniczyny mieszam zwykle dwa rajgrasu.

§. 189.

Anglicy do czerwonéj często także cokolwiek rajgrasu mieszają, twierdząc, że ten wyrastając cokolwiek przed zimą, od mrozu koniczynę zakrywa, przytém, iż koniczyna czerwona, przymieszawszy do niéj cokolwiek rajgrasu, rośnie sporzéj i łatwiéj się na siano suszy. W tym celu bierze go się czwarta lub piąta część tylko, to jest jeden garniec do 4 czerwonéj koniczyny.
W naszym klimacie nie tak dla koniczyn dogodnym, jak jest w Anglii, uważałem, że rajgras w czerwonéj koniczynie tejże zawadza, to jest, że ona nie tak gęsto wówczas rośnie.

§. 190.

Właściwe miejsce rajgrasu jest na sztuczném pastwisku, bez niego z pewnością dobrego być nie może. Rajgras rychléj z wiosny jak koniczyna się puszcza, w przeciągu lata sporzéj po ugryzieniu go wyrasta a nadewszystko całą powierzchnią ziemi dobrze okrywa i dla tego najzdrowsze pastwiska tworzy. Deszcz, chociaż gwałtowny, nie bije w ziemię, nie wyrzuca piasku na listki koniczyny, czego owczarze się tak lękają. Kiedy rajgras gęsto zasiany dobrą darń utworzył, już owca i po deszczu piasku nie dostanie. Także kiedy darń dobrze utworzona, odchody owiec pod listkami w cieniu ziemię użyzniają; przeciwnie kiedy ziemia niezadarniona, te odchody na działanie wiatru i słońca wystawione wysychają i ulotniają się.

§. 191.

Na nasienie wypada siać sam rajgras na lepszym, ale nie zbyt mocnym kawałku ziemi. Bardzo obficie nasienie wydaje, ale to do sprzętu jest trudne, dla tego, że się bardzo łatwo okrusza. Należy go tak jak rzepak pożąć lub skosić, zaraz w snopki powiązać i popostawiać. W tym stanie dojrzeje. Wozić go trzeba za rosy na wozach płutnem przykrytych, stąd oczywiście pokazuje się, że bardzo łatwo się omłaca.

Miodowa trawa.
§. 192.

Można ją mieszać do białéj koniczyny i do rajgrasu; na pastwisko dla krów osobliwie dobra. Owczarze mówią, że dla owiec jest niebezpieczna, ponieważ kępiasto rosnąć późniéj jak inne trawy z rosy obsycha. Lubi ziemię średnią, która może być i lekka, byle glina się do niéj mieszała. Na takiéj bowiem krzewić się i rosnąć żywo będzie, i dla bydła obfite pastwisko wyda.

§. 193.

W nasienie bardzo obfita, łatwo się omłaca, pospolicie w plewach siana bywa, ponieważ ziarno jéj jest bardzo drobne i trudne do wywiania z plew.

Trawa Tymoteuszowa, Chaber. Brzanka.
§. 194.

Na niskich miejscach, gdzie gospodarz się obawia, żeby koniczyna dla zbytnéj wilgoci przyjąć się nie mogła, lub skąpo rosła, téj tu trawy namieszać powinien. Chaber lubi miejsca niskie, wilgotne, niewymaka nigdy, chyba pod stojącą wodą.

Lubo i siano i trawa zielona na karm latową koszona, nie są bardzo pożywne, przecież kawałki niskie w oddziałach na czerwoną koniczynę przeznaczone, obsiewać nim będzie korzystnie, ponieważ takie kawałki, na których koniczyna wymoknie, nie tylko, że się stają tego roku nieużytecznemi, ale i chwastom miejsce zostawiają. Z chabru jakiżkolwiek użytek; zadarniwszy rolę i chwastom rość nie dozwala.
§. 195.

Nasienie znajduje się w baśkach pałkowatych, podobne do trawy na łąkach rosnącéj, którą lisi ogon nazywają; jest łatwe do omłacania, i przy sprzęcie nie tak łatwo jak rajgrasowe opada.

§. 196.

Jeszcze jest wiele innych traw, które w Niemczech i Anglii siewają, ale umieściłem ich tutaj tylko tyle, ile sam siejąc z doświadczenia poznałem.

§. 197.

O uprawie pod każdą z tych traw nie rozwodzę się szczegółowo, ponieważ pod wszystkie jest równa; sieją się bowiem wszystkie po świeżem zbronowaniu jarzyn, i przywalcują się lub zbronują lekko.
Można także siać koniczyny i rajgras po oziminie, jak to w przechodzie z trzech do wielopolowego gospodarstwa wypaść może; rychło na wiosnę, skoro ozimina zielenić się zaczyna, zbronuje się ostro, trawy się zasieją i powalcować nie zawadzi. Siałem już także koniczynę i rajgras na jesień w oziminie, zaraz po zasianiu i zabronowaniu tejże; wcale nie wymarzła i piękne miałem pastwisko. Prawda jednak, iż oddział, na którym to uczyniłem, laskiem od północy był zakryty; czyby na otwartém polu podczas ostrych mrozów nie wyginęły, zapewnić nie mogę.

Sporek pięcio- i siedmiokolankowy.
§. 198.

Jest to ziarnko olejne, ale zwykle się sieje na paszę, która bardzo pożywna dla każdego inwentarza. Osobliwie krowy po niéj wiele mleka wydają. Rodzi się na rolach lekkich i średnich, ale na glinkach właściwe jego miejsce.
W gospodarstwie trzechpolowém, kiedy ugór poorany cały i zwykle skąpo pastwiska bywa, sporkiem bardzo dobrze dopomódz inwentarzowi można.
I tak, skoro część ugoru się podorze, trzeba go dokładnie pobronować i zaraz nim zasiać, rachując cztéry garnce na jedną morgę magdeburską. Po zasiewie najlepiéj go przywalcować, ale jeżeli walce nie są w używaniu, można po nim przeciągnąć lekkie brony.

§. 199.

Jeżeli deszcz po siewie popada, sporek z ziemi wychodzi po tygodniu, a po dwóch można na nim już paść owce lub krowy. Bladożółty kolor jego jest przyczyną, że mało go widać po ziemi, ale przecież bardzo pożywne wydaje pastwisko. Skoro tylko wypasiony będzie, czasu tracić nie należy i zaorać go zaraz, tym sposobem nie tylko, że roli nie wysili, ale owszem ta zostanie nieco użyznioną.
Na nasienie zostawiony, ziemi dużo siły odbiera; znaczną różnicę w życie po wypaszonym sporku, a tém, które siane po sprzątnionym na nasienie, spostrzec można.

§. 200.

W trzechpolowem gospodarstwie bardzo jest korzystnym, ponieważ uprawy osobnéj nie wymaga, najwięcéj jeżeli bronowania użyć trzeba. Ugór podoranym i odwróconym zwykle bywa, a otrzymuje się pastwisko w najtrudniejszym o nie czasie, to jest przed samém żniwem, pastwisko doskonałe chociaż nie pozorne, daje.

§. 201.

Wypada go siać co dwa tygodnie w miarę podoru, żeby wciąż pastwisko było. W porze na przemian dżdżystéj i gorącéj najlepiéj rośnie.

Chmiel.
§. 202.

Ażeby umieścić razem wszystkie produkta rolnicze i ponieważ także kawał ziemi pod chmiel przeznaczony rolą nazwać można, powiem w krótkości, jakie kawałki na chmielnik wybierać potrzeba, i jak z niemi postępować należy.

§. 203.

Chmielnik potrzebuje koniecznie bardzo bogatéj i cały rok wilgoć utrzymującéj ziemi, także zasłony od gwałtownych wiatrów, to jest, od północy i zachodu; może zatém być umieszczony niedaleko budynków lub drzew wysokich, że lubi jednak wolny przeciąg powietrza, nie powinien być niemi otoczony, boby był poniekąd zaduszony.

§. 204.

Nie jeden może gospodarz nie posiada kawałka ziemi pod chmiel, to jest bogatéj i wilgotnéj, a przynajmniéj może nie posiada jéj w przyzwoitém położeniu.

Ja znajduję się w tym przypadku, i pospieszam wymienić tu, jak na lekkiéj i nic wilgoci nie trzymającéj ziemi, założyłem chmielnik, który mi co rok piękny chmiel wydaje.

§. 205.

Kawał ten ziemi zakryty jest laskiem od północy, na zachód o sto kroków dębinką niegęstą, tak, że chmielnik od mocnych wiatrów zasłania, lecz powietrza nie wstrzymuje, na południe zupełnie na działanie słońca wystawiony; dla tego téż miejsce to obrałem, lubo grunt był zupełnie lekki; następującym sposobem polepszyłem go i dodałem trwałéj wilgoci.

§. 206.

Miejsca, w których chmiel miał być sadzonym, oznaczone zostały w szachownicę kołeczkami w odległości trzech łokci jeden od drugiego, około każdego kołka wykopano doły dwóch łokci okręgu, tyleż głębokości mające; w każdy dołek wsypano kamieni małych polowych i kawałków cegieł od budowli pozostałych, od spodu na pół łokcia wysokości. Ta warstwa kamieni przykryta została darnią zdjętą z powierzchni, i odłożoną osobno w czasie kopania dołków, tak, że strona z trawą na kamienie, a druga z ziemią na wierzch się dostała. Późniéj na darń wsypano ziemi na łokieć jeden i na tę nałożono gnoju od trzody 6 cali grubo; znów przykryto go 6ciu calami ziemi.
Naturalnie przez przybycie pół łokcia k amieni i 6 cali gnoju, uformuje się kopczyk nad powierzchnią pierwiastkową dołka, w środek każdego utkwi się znów kołek wyjęty w czasie kopania.

§. 207.

Na końcu Kwietnia lub na początku Maja, podług stanu powietrza, sadzą się korzenie chmielowe oberznięte od starego lub sprowadzone z obcego chmielnika.
Jeżeli korzenie piękne, jeden tylko się sadzi, dwa, jeżeli słabe; sadzą się prostopadle i przykrywają trochę ziemią.
Po kilku tygodniach wypuszczą na kilka cali latorózgi, natenczas cały chmielnik się skopie, sadzą się tyczki na punktach, gdzie kołki stały. Jak na łokieć lub dwa chmiel podrośnie, do tyczek się go przywięzuje.
Tyczek wysokich pierwszego roku nie potrzeba, dopiero drugiego roku, ponieważ wtedy, kiedy chmiel sadzony o trzy łokcie odległości jeden od drugiego, bardzo się pnie wysoko. Korzystniejsze daleko sadzenie takie niż ciasne; nierównie na każdéj tyczce więcéj chmielu i lepszy, a robota zmniejszona.
Około Śgo Jana pierwszego roku i potém co rok podobnie, trzeba każdy kierzek obsypać ziemią, tak, żeby się zrobił kopczyk półłokciowy, trzeba także wszystkie poboczne latorózgi poobrzynać, nie zostawiając więcéj, jak tylko dwie, które będąc przywiązane pną się po tyczce nawet do 20 łokci wysokości, jeżeli powietrza i żywności im nie brakuje, to jest, jeśli chmiel był odlegle sadzony.
Na trzy łokcie wysokości, to jest tak daleko, jak ręką dostać można, korzystnie będzie nożem wszystkie liście poobrzynać, byle nie popsuć macicy.
Ku końcowi Lipca wypada raz jeszcze skopać lub wygracować chmielnik cały, zgoła w tak czystym stanie go utrzymywać, ażeby od chwastów zupełnie był wolny.

§. 208.

W miesiącu Wrześniu, kiedy w środku kwiat lipki i piękny zapach wydaje, znakiem, że dojrzały i wtedy do sprzętu przystąpić trzeba. Przyrządza się do tego rozpostarte płótna w stronie południowéj chmielnika, i rozumie się, iż to się dziać może tylko w czasie pogody.
Urzyna się chmiel na łokieć jeden od ziemi, wyjmuje się tyczka i z chmielem nad płótnem pochyło stawia. Tam się kwiat obrywa i na miejsce do suszenia przeznaczone odnosi lub odwozi.
Wysuszenie chmielu odbytém być musi starannie. Wilgotno zapakowany pleśnieje, nadto długo suszony utraca przez ulotnienie najlepsze części.
Lubo chmiel mój jest zasadzony na lekkiéj roli, zbieram jednak od lat kilku piękny i obfity; przypisuję to wilgoci, którą woda zebrana z deszczu pomiędzy kamyczkami spodniemi, dodaje przez całe lato téj ziemi. Rozumie się, że podczas posuchy, ziemia w miarę wyschnięcia wciąga w siebie z téj głębi wilgoć pomiędzy kamyczkami przez zimę zebraną; a że jest dwa łokcie głębokości, zatém nie tak prędko ją wyczerpie, i zawsze się spodziewać można, że, nim wszystką wybierze, deszczu się doczeka.
Ale dla tego, że na lekkiéj roli zasadzony, przykrywam go corocznie zimową porą, każdy kierzek trochę gnojem, czego rozumiem nie potrzeba lepszéj ziemi.

§. 209.

Na bardzo nisko położoném miejscu także chmiel być może, ale tutaj przeciwnie od zbytecznéj wilgoci go zabezpieczyć trzeba. Widziałem chmielnik sadzony na ziemi wyrzuconéj z rowków, to jest: kilka szeregów rowków dwułokciowych było pokopanych, w których zawsze woda stała, a na tamach poniekąd uformowanych z téj ziemi, chmiel bardzo mi się dobrym wydawał i obficie, jak mi mówiono, rodził.
Kiedy na takich ostatecznościach chmiel rość może, tém łatwiej na wszystkich średnich i dobrych kawałkach gruntu go produkować. Na dobrém zasadzeniu i chodowaniu więcéj zależy, jak na rodzaju chmielu. Z czeskiego, który uchodzi za najlepszy, zrobi się zły, jeżeli będzie gęsto sadzony i nie czysto utrzymany; z krajowego piękny, jeżeli starannie utrzymany.


ROZDZIAŁ III.
O nawozie.

a) Pasienie inwentarza ze względu na nawóz.
§. 210.

Uprzedzam czytelników, że tyle tylko o inwentarzu nadmienię, o ile produkcya gnoju od dobrze pasionego inwentarza zależy. Chodowanie bydła, jako też ciągnięte z tego korzyści, tworzą obszerną a zarazem odrębną zupełnie gałęź gospodarstwa wiejskiego, i niniejszą rozprawą, w któréj wyłącznie o samém rolnictwie mówię, objęte być nie może.

§. 211.

W karmieniu bydła, celem zyskania jak najwięcéj gnoju, natrafiamy u nas, z małym bardzo wyjątkiem, we wszystkich prawie gospodarstwach, na dwa główne błędy.
1) że inwentarz w niedosyć dobrym stanie jest utrzymywany;
2) że słoma na sieczkę się zrzyna.
Założyłem sobie przykładami tę rzecz wyjaśnić, a doświadczeniem z czasu mego gospodarowania uzasadnić.

§. 212.

Co do pierwszego: każdy gospodarz może łatwo zrobić następujące doświadczenie; wybrać sześć sztuk bydła równego rodzaju i w równie dobrym stanie; z tych postawić dwie sztuki w jednéj stajni lub przegrodzie, a cztéry w drugiéj. Dwom pierwszym podawać tyle pokarmu ile potrzebują do bytu dobrego; czterém drugim zaś dawać tylko tyle, ile tamtym dwom, również ściełkę dzielić porówno i tyle tylko słać pod cztéry, ile się pod te dwie ściele.
Z obydwóch stajen lub przegród, gnój należy do tego doświadczenia wynosić na osobne dwa miejsca, układając go porządnie, a wkrótce się przekonać można, że daleko więcéj nawozu będzie od tych dwóch sztuk ale dobrze pasionych.
To doświadczenie przekona gospodarza, iż nietylko co do innych korzyści z bydła, ale i co do ilości gnoju wielką stratę ponosi, jeżeli inwentarza nie utzymuje w dobrym stanie. Rzecz oczywista, że bydlę, które tylko tyle paszy dostaje, ile do utrzymania życia koniecznie potrzeba, lub któremu tak nieregularnie karmę podają, iż często mają jéj za nadto na raz przed sobą, obrzydza ją sobie, stoi nad nią, źreć nie chce chociaż głodne, przeistacza ten skąpy żywioł na zwierzęce do utrzymania życia swojego potrzebne części, które dla tego właśnie w sobie zatrzymać musi a gnoju mało oddaje.

§. 213.

Dobre karmienie inwentarza nie zawsze będzie wstosunku podanego mu pokarmu, ale zawsze będzie w stosunku dostatecznéj ilości połączonéj z największą regularnością w karmieniu i pojeniu. Przysłowie nasze: „Bydle nie potrzebuje święta byle piątku nie znało“ jest bardzo dobitne i trafne, ale nam należy mieć je więcéj na pamięci. Trzeba wyznaczyć godziny, o których pewna ilość pokarmu powinna być bydłu daną, i ściśle dopilnować, żeby o tym czasie tyle a niewięcéj, jak wyznaczono, dane zostało. Przypilnowawszy wciąż przez czas niejaki, ludzi się do regularności włoży i ta stanie się u nich zbawiennym nałogiem. Ale przestrzegam, że gniewem i chałasem tego dopiąć nie można, tylko jedynie spokojnym i wytrwałym dozorem. Ten dozór jest najpotrzebniejszy przy zmianach paszy; osobliwie kiedy się z latowéj na zimową przechodzi, należy z początku dobrze uważać, zeby bydło z przeznaczonéj na raz ilości pokarmu, nic nie zostawiło; jeżeli téj ilości ciągiem nie wyżarło, należy resztę wybrać, wyrzucić, lub mniéj przebiernemu bydłu założyć. Bydle zdrowe każde założenie wciąż wyźreć powinno, i tyle tylko ile w jednym ciągu poźre, na jedno założenie mu dać należy.
Jakiego czasu bydle do pożarcia jednego założenia potrzebuje, doświadczenie jedynie gospodarza nauczyć może; zależy to z resztą od rodzaju inwentarza i od pokarmu. Im pokarm lepszy, to jest im więcéj pożywnych części w sobie zawiera, tém ilość jednego zadania może być mniejszą, i tém krótszego czasu bydle do skonsumowania takowéj potrzebuje.

§. 214.

Ilość nawozu oczywiście także w stosunku pościełki być musi; téj zaś zazwyczaj podczas zimy zbytek, latem brak się okazuje. A jednak latem pasza będąc soczystsza więcéj sprawuje ścieków, a zatém ażeby ropa nie zginęła, dużo pod bydło słać należy.
Nie zawsze więc ilość nawozu będzie w stosunku ilości inwentarza, ale zawsze w stosunku dobrego pokarmu i pościełki.
Dla tego próżne marzenia gospodarzy, którzy rozumieją pomnożyć ilość nawozu przez trzymanie bydła całe lato na stajni; jeżeli ściełki nie będzie dostatek, nie powiększy to wcale ilości gnoju.

§. 215.

Mogą się znajdować położenia folwarków, na których inwentarz powinien być cały rok na stajni trzymany, i nigdy w pole na paszę, chyba na koniecznie dla zdrowia potrzebne przewietrzenie, wypuszczany.
Położenie takowe znajduje się, kiedy folwark same mocne i tłuste grunta posiada. Takowych na pastwisko nigdy obracać nie należy. Deptanie bydła jest im bowiem bardzo szkodliwe; ile, że z przyrodzenia już nadto ścisłości mają. Grunta takie powinny nie równie większą, jak inne ilość koniczyn czerwonych dla karmienia w stajni i słomy pszennéj na ściełkę produkować.
Ale gdzie role średnie i lekkie, tam myśleć nie trzeba o trzymaniu całoroczném bydła na stajni, ponieważ role lekkie jeszcze lepiéj kilkuletniém sztuczném pastwiskiem, niż nawozem poprawić się uda, i bardzo im deptanie bydła jest pożyteczne.

§. 216.

Mniemanie, iż gospodarstwo, w którem inwentarz cały rok na stajni karmiony, do najwyższego stopnia doskonałości być musi posunięte, jest zatém mylne. Takowe karmienie w niewielu bardzo położeniach stosowne, może być tylko uważane nie jako skutek wysokiej kultury, ale jako środek do niéj prowadzący. Na folwarku, który same tłuste gliny posiada, właściciel powinien zaraz karmienie na stajni zaprowadzić, ażeby uniknąć deptania roli. Na tłustéj ziemi w drugim rozsądnego gospodarowania roku, znacznéj ilości koniczyn spodziewać się można.

§. 217.

Przystępuję do drugiéj przyczyny, która u nas zmniejsza ilość gnoju, a tą jest, że słomę na sieczkę rżnąć gospodarze dają.
Każde długi czas istniejące postępowanie przechodzi w nałóg trudny do opuszczenia, nawet i w ten czas, kiedy się błędnym okaże. Rżnięcie słomy na sieczkę jest tak powszechnym zwyczajem, że rozumieć by należało, iż jest korzystne, to jest, że przez porznięcie słomy na drobne kawałeczki, takowa na karmę lepszą się staje, czyli więcéj pożywnych nabiera części.
Że nie nabiera pożywnych części, jawném musi być każdemu; ale wielu rozumie, iż mniéj słomy potrzeba na sieczkę, jak na pasienie jéj bydłem nieporżniętą; że z długiéj za drabkę założonéj słomy bydle powybiera tylko tę, która mu się podoba, a znaczną jéj część pod siebie w gnój wyciągnie.
Stanie się to, jeżeli bydłu za nadto na raz założą słomy, ale się nie stanie, jeżeli tylko tyle, ileby na sieczkę wypotrzebowano. czas choćby i część jaką z za drabki wyrzuciło, to ją potém znajdzie i pożyje.

§. 218.

Prócz tego gospodarze dają za przyczyny rżnięcia sieczki korzyść, która wyniknąć ma z pomieszania sieczki z inną pożywną karmą, jako to warzywa, wywaru, wycisków olejnych, że naówczas sieczka nabiera dobroci, i bydło ją chętnie pożywa.
Z warzywem sieczka nigdy tak dalece się nie pomiesza, żeby bydle warzywo wybierając nie wyrzuciło znacznéj ilości sieczki z koryta. Sieczki zaś z ziemi nie pozbiera tak jak słomy, kiedy jéj jaka część z za drabki wypadnie.
Wywar i wyciski polepszą wprawdzie sieczkę, ale napiwszy się tychże bydle, bardzo chciwie słomę całą z za drabki źre, mało z niéj zostawi, jeżeli nie za nadto założono, a nawet może mniéj słomy popsuje, niż sieczki, chociaż polanéj, którą parskając z koryta wyrzuca.

§. 219.

Że pasienie słomą całkowitą przydatniejsze jest bydłu jak sieczką, mam tego dowody z 25letniego doświadczenia mego. Również utrzymuję, że nie więcéj słomy wychodzi, kiedy przy dobrym dozorze nie więcéj jéj zakłada, jakby na sieczkę wyszło. A że nawozu więcéj, kiedy się słoma nie rżnie, téj prawdy mało który gospodarz zaprzecza, ponieważ i słomy z za drabki i sieczki z koryta zawsze bydło część jakąś wyrzuca, i ta się w mierzwę dostaje. Ze słomy całéj oczywiście mierzwy więcéj, ponieważ słoma cała więcéj, niż sieczka ropy (moczu) wstrzymać w sobie może.
Że nie więcéj słomy potrzeba dla bydła, zakładając ją całkowitą za drabkę, jak robiąc z niéj sieczkę, przekonałem się przez doświadczenie wieloletnie. Doświadczenie to powtarzałem na kilku folwarkach, na jednym z nich kazałem rżnąć sieczkę, na innych zakładać całkowitą słomę. W stosunku ilości inwentarza porówno wypotrzebowano słomy, ale tam, gdzie długą paśli, zawsze bydło było lepsze, i więcéj miałem gnoju.

§. 220.

Odmieniając pasienie bydła z sieczki na długą słomę, należy tę odmianę czynić na początku zimy, kiedy bydło zaczyna być na stajni pasione. Ponieważ wśród zimy, każda odmiana miałaby skutek szkodliwy. Bydle do sieczki przyzwyczajone nie dostając jéj nagle, niezawodnieby zbiedniało, tak jak przy każdéj zmianie w pasieniu.
Prawda, iż zadając całkowitą słomę, potrzeba większego dozoru, żeby takowa za prędko nie wychodziła, ponieważ ludzie nie mając żadnéj innéj z słomą pracy, jak ją za drabkę założyć, zawsze za nadto na raz wydać są skłonni.

§. 221.

Nim przystąpię do wyłuszczenia najważniejszéj przyczyny szkody, którą sobie gospodarz wyrządza przez rżnięcie na sieczkę słomy, nadmienię tutaj, że w gospodarstwie są wyjątki, i że czasem wypada trochę urżnąć sieczki. Naprzykład kiedy żyto się końmi pasie, bardzo będzie dobrze sieczki przymieszać do niego, żeby nagle bardzo nie żarły; cielęta, które się zaczyna paść ziemniakami, sieczka od rozwolnienia szkodliwego ochroni; jest téż dobra dla owiec, ażeby słabsze mogły porówno dostać i t. d.

§. 222.

Największa przyczyna nierżnięcia sieczki jest tu, że z téj saméj ilości słomy porżniętéj daleko mniéj gnoju, jak z całéj. Traci się na gnoju w dwójnasób: naprzód, sieczka wyrzucona z koryt (a przez osiem miesięcy znacznie jéj u nas bydło nawyrzuca), chociaż w gnój wpada, bynajmniéj tyle gnoju nie pomnoży, ile tyleż wyrzuconéj całéj słomy; drobne kawałeczki nie mogą już tyle w sobie wstrzymać ścieku, jak długa słoma; słoma rznięta już tak wyschła, iż gnijąc mniejszą ilość mierzwy przysposabia. Powtóre, można się przekonać, że bydło sieczką karmione, często takową niestrawioną oddaje, czego przy zakładaniu całéj słomy być nie może, ponieważ bydle dłużéj ją żuć musi, przez co strawi dokładnie.

§. 223.

Prawie wszystkich u nas gospodarzy doświadczonych słyszałem przyznających, że karmienie całą słomą więcéj gnoju daje, tylko zawsze mi tę uwagę czynili, że więcéj słomy na takie karmienie mieć potrzeba. Przecież nie wydając jéj na jeden dzień, jak tyle, ileby się na sieczkę wydać musiało, nie można jéj zużyć więcéj w pierwszym jak w drugim razie.

§. 224.

Znajome mi są folwarki blisko miast położone, w których korzystniéj wypadnie słomę zerżnąć na sieczkę, krasząc ją warzywem, wywarami, wyciskami, nareszcie i osypką roztworzoną, a nawóz na role swoje wozić z miasta. Ale to są szczegółowe położenia, które ogólnéj zasady nie naruszają.


b) Gnojówki.
§. 225.

Gnojówki położenie powinno być takie, żeby ropa z gnoju nie odchodziła, ale żeby i woda pod nim nie stała; a zatém powinien gnój leżeć ani za sucho, ani za mokro, co się stanie, jeżeli miejsce dla niego przeznaczone będzie na zupełnéj płaszczyźnie, od ścieków z dachów i pagórków zabezpieczonéj, i jeżeli się da, od słońca ze strony południowéj, a od wiatrów ze wszech stron zakrytéj.
Jeżeli bowiem leży na wzgórku, ropa z gnoju wyciecze i sama słoma pozostanie. Jeżeli leży w głębokim dole, ropa i woda z deszczu pod niego zbierać się będzie. Wypłóczą się najlepsze jego części, a słoma sama pozostanie i lubo mokra, jednak nie zgnije.
Także nie należy gnoju deptać. Ludzie, którzy go wynoszą, powinni tego unikać, ponieważ deptanie i ropę wyciska i przystęp powietrza do każdéj cząstki niepodobnym czyni. Tym sposobem wysuszony deptaniem gnój, pali się sam w sobie i niknie; czego można doświadczyć napełniwszy mierzwą beczkę, przycisnąwszy w niéj takową mocno, wilgoci i powietrza nie dopuszczając; gnój się spali, to jest, obróci się w popiół, tak, że z całéj beczki mierzwy, troszeczkę tylko popiołu pozostanie.
Kiedy przy wywozie gnoju natrafiamy osiwiałe miejsca w środku kupy, nie trzeba rozumieć, że mało gnoju się popsuło, trochę tylko wprawdzie popiołu widać, ale na niego dużo gnoju się wypaliło.
Deptanie bydła po gnoju wcale tego samego skutku co chodzenie po nim ludzi, nie sprawia, ponieważ bydło po gnoju chodząc, także w stosunku dodaje mu ropy, która do dobrego kiszenia służy.

§. 226.

Najlepiéj tedy, kiedy miejsce do układania mierzwy jest z powierzchnią ziemi zupełnie równe, i kiedy do tego miejsca ani z dachów, ani z pagórków woda ściekać nie może. Jeżeli zasłonięte budynkami lub drzewami od słońca i wiatrów, tém lepiéj.
Rozległość tego miejsca powinna być zastosowaną do ilości mierzwy, która na niém ma się układać i najlepiéj kiedy wymierzy się to miejsce w czworobok dłuższy niż szeroki. Na jednéj stronie, w kierunku długości, dobrze żeby był rowek niegłęboki i wybrukowany, do którego podczas nadto ciągłych deszczów, zbyteczna wilgoć z gnoju ściągaćby się mogła. Tym sposobem na wszystkie strony ropa by się nie rozlewała, ale zbierała cała w ten rowek, z którego, kiedy po deszczach posucha nastąpi, ropę nabierać wiadrem lub inném naczyniem, i gnój, jeżeli już za suchy, polewać można; rowek taki powinien być niegłęboki, ażeby fury, które po gnój zajeżdżają, mogły z łatwością przejechać przez niego.

§. 227.

Mierzwę, którą się z obór i stajen wynosi, należy porządnie układać, zacząwszy od południowéj strony, i od razu tak ją kłaść wysoko, żeby drugiego dnia już na wierzch nie przykładać bez koniecznéj potrzeby. Na kupę ludzie nigdy do składania wchodzić niepowinni, tylko mierzwę podrzucać; naostatku dopiero kiedy tego dnia mierzwa już ułożona, jeden człowiek z widłami wnijść musi dla porównania wierzchniéj warstwy. Kiedy znowu innego dnia mierzwa się wynosi, układa się przy tém pierwszem nałożeniu, i jeżeli pierwsze kiśniejąc już niżéj upadło, trzeba to drugie do pierwiastkowéj pierwszego ułożyć wysokości, tak, żeby cała kupa kiśniejąc stopniowo równo opadała i przegniwszy cała, równą wszędzie kupę stanowiła.
Rachować można, że kupa mierzwy po przegniciu na połowę swojéj pierwiastkowéj wysokości opadnie, a zatém chcąc mieć kupę na półtora łokcia wysoką, należy ją układać na trzy łokcie.

§. 228.

Nie jest rzeczą wcale obojętną, w jaki sposób mierzwa ze stajen i obór wyrzuca się lub wynosi, czy się bez ładu, czy porządnie układa. Mierzwa ułożona w dopiero wymienionym sposobie, odbędzie stopniowo kiśnienie, przegnije i stanie się doskonałym nawozem.
Wyrzucając mierzwę bez ładu, będzie miał gospodarz w jedném miejscu gnojówki samą słomę, w drugiem zaś samo błoto.
Zdawać się może, że układanie zabiera dużo czasu, ale kiedy dozorca pokaże ludziom, w które miejsce i w jaki sposób mierzwę układać mają, późniéj oni sami do tego przywykną i w równym czasie, jakiby do wyrzucania bez ładu potrzebowali, ułożą kupę porządną.

§. 229.

Kto już gnojówki ma urządzone, uważać tylko powinien, żeby woda pod gnojem nie stawała. Wówczas w takiéj gnojówce może mierzwę układać bezpiecznie, ale czyniąc to porządnie w sposób wyżéj wymieniony, będzie miał nawóz nietylko lepszy, ale będzie miał i więcéj, ponieważ z niego nic się wodami nie wyjałowi, ani suszą nie spali.
W Anglii i Szkocyi po wszystkich folwarkach, mierzwę wyrzuconą od krów i koni rozkładają w podwórzu pomiędzy stajniami i oborami położoném i ogrodzoném barierami, pomiędzy które puszczają młode bydło i woły na opas. Te i tamte chodząc po mierzwie udepczą ją i zmoczą tak, że nawóz doskonały się zrobi. Nic go w tym razie nie ubywa, bo nigdy się nie pali.


c) Rozmaitość nawozu.
§. 230.

Nawóz jestto wyraz ogólny, obejmuje wszystko, co tylko na rolę gospodarz dla jéj użyźnienia nawieść może. I dla tego nawozami są: wapno, margiel, muł czyli stawiarka, glina, a nareszcie gnój, najpospoliciéj w gospodarstwie za nawóz używany.
Pognój zielony jestto zaoranie tatarki lub trawy pięciokolanka i innych. Zaorują się wtedy, gdy wyrosną zupełnie, ale nim okwitną, naówczas w liście najobfitsze i lekkiéj roli nieco soku dodają.

§. 231.

Nawozy nietylko użyźniają rolę dodając jéj humusu, ale i podług tego jakim jest nawóz, obudzają w niéj części rodzajne, a nawet niekiedy mechanicznie ziemię poprawiają. Trzy własności zatém w nawozach spostrzegamy, czasem w jednym i tym samym nawozie wszystkie te trzy razem, czasem dwie, a niekiedy jedną tylko. Te trzy własności są następujące:
1) dodawania roli części rodzajnych;
2) obudzania sił rodzajnych, kiedy takowe są uśpione w ziemi, nie działając na roślinność;
3) poprawiania mechanicznie roli, podług rodzaju nawozu rozprószając glinę, a spoistości dodając piaskowi.

§. 232.

Gnój, który doskonale kiśnienie odbył, łączy te wszystkie trzy własności w sobie, użyznia, obudza i mechanicznie poprawia. Mierzwa słomista, która nie odbyła kiśnienia, żywi wprawdzie, ale mniéj nierównie, jak gnój dostatecznie przegniły, także i obudza, ale co do poprawy mechanicznéj, na tłustą glinę tylko może być w tym względzie użytą; na lekkiéj roli zły skutek sprawić musi, rozprószając ją, kiedy ona owszém spoistości nabrać potrzebuje.
Stawiarka równie jak dobry gnój działa, spaja i mocno pożywia, ale posiadając mniéj zwierzęcych gorących części, mniéj obudza i dla tego lepsza na lekką niż na tłustą ziemię.
Wapno najmocniéj obudzą części rodzajne, ale w ziemi uśpione, jakie się naprzykład znajdują w tłustéj glinie, która niedosyć przerobioną i na działanie powietrza niedosyć wystawioną była.
Niemniéj wapno obudza części martwe ziem nisko położonych, zimnych i sapiastych.
Wapno i mechanicznie gliny poprawia przez swoją władzę wilgoć mocno wciągającą,, rozprósza je i tém łatwiejsze do uprawy czyni.
Margiel obudza o tyle, o ile jest z wapiennych części złożony; dodaje spoistości o tyle, o ile gliny w sobie zawiera.

§. 233.

Słowem i gnój dobrze przegniły i muł, mocno pożywiają i spajają. Mierzwa słomista osobliwie owcza i końska, rozprósza, obudza, ale mało użyźnia. Wapno obudza i rozprósza, glina spaja.
Pognój zielony na czas krótki tylko żywi.


d) Nawóz w względzie na różność ziemi i płodów.
§. 234.

Znając własności rozmaitych nawozów, łatwo je do różnych gruntów zastosować potrafimy. Widzieliśmy, iż w użyciu nawozów na trzy główne ich własności uwagę zwróconą mieć należy. To jest na własność użyzniającą, obudzającą i mechanicznie poprawiającą.
Z tych własności każdy gospodarz dowiedzieć się może, na który rodzaj ziemi jakiego mu nawozu potrzeba.
Na lekką rolę potrzeba nawozu mocno żywiącego i spajającego, a zatém gnoju doskonale przegniłego; również muł będzie tutaj właściwie użyty.
Im rola lżejsza, tém kosztowniejsza do nawiezienia będzie, ponieważ tém lepszego gnoju wymaga.
Lepiéj taką rolę nietak często nawozić, ale kiedy się to czyni, należy użyć gnoju najlepszego.
Na role mocne gliniaste, lubo je dobrym gnojem nie popsuje, jednak słomistéj mierzwy, któréj produkcya i wywóz łatwiejszy, użyć można. Ziemia mocna potrzebuje bardziéj jeszcze rozpulchnienia, niż użyznienia; mierzwa słomista ten skutek sprawi, że przysypana orką, nie dozwoli przez czas niejaki skibie spoić się ze spodnią warstwą ziemi; skiba dłużéj będzie wystawioną na działanie powietrza, i łatwiéj się rozprószy.

§. 235.

Tłuste gliny posiadają zazwyczaj obficie pożywnych części, ale z przyczyny mocnéj swojéj spoistości, nie wypuszczają ich z siebie. Ponieważ są trudne do rozpulchnienia, rośliny korzonków w nich rozkładać nie mogą. Na takie role wapno, popiół, margiel wapnisty skutecznie działać będą, i istotnie obudzą te rodzajne, ale uśpione części.
Ziemia torfiata jest nieurodzajną, dla tego, iż roślinne w niéj znajdujące się części, złykowaciały przez zbyteczną wilgoć. Jeżeli takową ziemię osuszyć można, wapno na nią także najdzielniéj skutkować będzie, ponieważ roślinne złykowaciałe wątła ożywi i do zgnicia przysposobi. Te części roślinne obumarłe, rozgrzane przez wapno palone, gniją i obracają się w humus. Ale gospodarz, któryby chciał to doświadczenie zrobić, powinien się zapewnić, że woda tam już nie postoi, inaczéj próżnyby był wydatek cały i praca. Woda nietylkoby nie dozwalała przyorania wapna (co uczynić po nawiezieniu jak najspieszniéj trzeba), ale nadto gasiłaby wapno zbyt gwałtownie, a właśnie wolne gaszenie jest tutaj najskuteczniejsze, gdyż stopniowo na części roślinne działa. Gwałtownie gaszące się wapno, straci ogień nagle, i pozostawi te części w pierwiastkowym łykowatym stanie.
Wspomniałem już, że w naszéj okolicy palonego wapna do polepszenia ziemi używać nie można, jużto z przyczyny niedobrego składu naszego wapna, już dla wysokiéj jego ceny. Ale w Sandomierskiém pod Tarnoskałą widziałem wapno bardzo skutecznie użyte na tłustéj glinie i na torfiatéj ziemi, które poprzednio wcale rodzić nie mogły.

§. 236.

O ilości nawozu bardzo wiele pisano, rozumowano i rachowano, naprzód wiele pewna ilość paszy i pewna ilość inwentarza gnoju daje, późniéj ile go na rolę wywozić wypada. Jest wielu pisarzy, którzy to wszystko na wagę obrachowali.
Takie rachuby do wyobrażenia o rzeczy posłużyć mogą; ale w zastosowaniu do żadnego celu nie doprowadzą.
Rolnictwo nie jestto fabryka, która kiedy raz zbudowana i w bieg puszczona, bez dalszych zabiegów umysłowych postępuje. Nauka rolnictwa trzyma środek pomiędzy naukami mechanicznemi i umysłowemi; oparta jest wprawdzie na pewnych mechanicznych zasadach, ale od zastosowania tychże najwięcéj zależy; zastosowanie zaś zawisło od tylu różnych i nieustannie zmieniających się wypadków, iż jedynie rozsądek wyćwiczony gospodarza, z téj rozmaitości środki do celu prowadzące wybrać zdoła. Gospodarz, któryby umysł swój samemi tylko mechanicznemi obarczył rachubami, najmniejby był zdatnym do prędkiego użycia właściwych środków w rolnictwie.

§. 237.

Skoro zastosujemy różne nawozy do różności ziemi, tém samém one do różnych produktów zastosowanemi będą.
Powiedziałem w §. 235., że w naszéj poznańskiéj okolicy nie wiem o wapnie dosyć mocném do palenia, celem użycia go na mocne ścisłe gliny lub na torfiate ziemie. Ale i wapno mniéj dobre, a nawet i margiel mocno wapnisty niepalony, tylko w naturalnym stanie skutecznie użyć się dadzą na zaścisłe gliny. Marglu niepalonego, chcąc aby działał skutecznie, użyć trzeba w większéj ilości, jakby się palonego użyło, i tém więcéj go nawieść wypadnie im jest słabszym.
Ilości wapiennego marglu jaką na glinę nawieść wypada, trudno oznaczyć, zależy ona od ilości wapna wchodzącego w skład tego marglu; na morgę Magdeburską będzie dostatecznie nawieść stóp kubicznych 800, to jest, jeżeli się taczkami wozi które zwykle dwie stopy sześcienne marglu trzymać mogą, nawieść 400, lub wózkami, które 8 takich stóp trzymają, 100 na morgę.
Margiel gliniasty dobry jest bardzo na piasczyste ziemie. Jeżeli się znajduje takowy, jak to się często u nas zdarza, pod ziemią (którą nawieść wypada), i to nie głęboko, będzie to nawóz najtańszy jaki mieć można, ponieważ jeżeli się wszędzie znajduje pod pierwszemi warstwami, wydobyć go na powierzchnią łatwo. Robi się to następującym sposobem: kopie się na polu do nawiezienia rowek dwułokciowy, piasek z wierzchu wyrzuca się na brzegi rowka po obu stronach; jak się dojdzie do marglu, wyrzuca się pierwsza jego warstwa daléj druga i trzecia także za ten piasek na kupki, które ludzie z przygotowanemi do tego taczkami, kawałek daléj od rowku tam gdzie margiel z pierwszéj warstwy nie doszedł, rozwożą po tarcicach dla tego położonych, ażeby taczkami lżéj jeździć było. Jak już się z rowku tyle marglu wydobędzie, że kopiąc głębiéj bardzo by żmudną robota była, zarzuca się rowek piaskiem z niego po obuch wyrzuconym stronach, a ponieważ piasku tego nie będzie dosyć do zarzucenia zupełnie rowku, stanie się to późniéj orząc potém zawsze ku rowkowi. Kiedy się z jednym rowkiem ukończy robota, kopie się drugi w równoległym kierunku, w odległości zależnéj od ilości dobytego marglu z pierwszego, i równie jak z tym pierwszym się postępuje.
Na morgę jedną trzeba rachować około 720 taczek 2 stóp sześciennych. Płaciłem od stu taczek wywiezionego marglu po 2 złp. a zatém morga kosztowała mnie około 15 złp. oprócz rozrzucenia kupek, które ludzie zostawiają tak jak są po przewróceniu taczek, dla przerachowania ich ilości i przekonania się, iż taczki były pełne co się po wielkości kupek pomiarkować daje.
Nawiozłem tym sposobem kilka oddziałów pola. Jeden np. obejmujący mórg 30 kosztował mnie talarów 75. Wysiałem na tym oddzielę 10 korcy krzycy, omłociłem z niego 121 korcy, a gdybym nie był nawiózł, nie można się było spodziewać więcéj jak 6 ziarn, to jest 60 korcy, zapłacona zatém została robota w jednym roku, a większa ilość słomy i plew czysty zysk przyniosła. Prócz tego pole na całą koléj polepszyło się i gnojenie następujące drugiego roku po marglowaniu było oczywiście skuteczniejsze.


O gipsowaniu.
§. 238.

Ponieważ potrząsienie gipsem roślinność niektórych ziemiopłodów pomnaża, miejsce mówienia o nim będzie tutaj właściwe. Jakim sposobem gips ten skutek wywiera, jeszcze dokładnie rozwiązane nie jest. Twierdzono długo, że działa on przez liście, i że dla tego siać go należy wtedy, kiedy koniczyny lub strąkate płody lub nareszcie rzepaki liście już mają. Przecież doświadczenia różne przekonały, że siejąc go zaraz po zasianiu koniczyn, równie dobrze działa, a zmoczywszy groch lub wykę i w gipsie przerobiwszy kilka razy, tak, żeby te ziarna w nim się oblepiły, daleko lepiéj i mocniéj rosną, jak kiedy tego nie uczyniono, a zatém nietylko przez liście gips działa, ale i dostawszy się w ziemię, także skutkuje. Tyle pewno, iż gips tylko na liściowe rośliny skutkuje; i tém mocniéj, im więcéj kwasu siarczanego w sobie zawiera. Z gipsów znanych, gips przy Paryżu na Montmartre najwięcéj siarczanu trzyma, ale po rozłożeniu chemiczném przekonałem się, że gips nasz w wsi Wapno, w powiecie wągrowieckim, kilka procentów jeszcze więcéj siarczanu zawiera, i doświadczenia moje ten wypadek potwierdziły tém, że kiedy półtora cetnara gipsu szlązkiego lub brandenburskiego na morgę wysiałem, jeden cetnar gipsu z Wapna, ten sam jeżeli nie lepszy skutek sprawił. Do cetnara gipsu przymięszywam połowę popiołu czysto przesianego, żeby gips się nie zlepiał w kluski. Gipsu paryzkiego wiele do Gdańska jako balast przywożą.


ROZDZIAŁ IV.
Płodozmian.

§. 239.

Że nie co rok to samo ziarno w tém samém miejscu pola sianém bywa, każdemu wiadomo; przemieniają się płody i stąd pochodzi wyraz płodozmian.

§. 240.

Doświadczenie przekonało, iż to samo ziarno kilka lat wciąż na jedném miejscu siane, niedobrze się udaje; jakoż każde zboże potrzebuje dla siebie właściwego pokarmu, a ziemia coroczném dostarczaniem lub przysposobianiem takowego, prędko się wyplenia.
Wprawdzie w bliskości miast, gnojąc corocznie, bez odpoczynku ziemi i przemiany płodów kłosiste zboża zbierają. Ale te lubo w słomę obfite, nie będą przecież dobrze sypały.
Prócz takich szczególnych położeń wszędzie w rolnictwie na płodozmian natrafiamy.

§. 241.

Przemieniają się płody nietylko żeby nie wypleniać ziemi, ale także, żeby gospodarz miał dosyć czasu po sprzęcie jednego pod drugi produkt uprawić rolę. Te są dwie główne przyczyny płodozmianu, z których wypływają dwie główne zasady:
1) koléj płodów tak uporządkować, żeby jednego roku produkt nie potrzebował tego samego pokarmu z ziemi, co następujący drugiego roku;
2) tak porządek ten wyrachować, żeby poprzedzający produkt zostawił zawsze rolę w przygotowanym stanie dla następującego.
Siewane bywają kłosiste zboża, strączne, olejne, warzywa i trawy naprzemian. Tym sposobem wszystkie w polu koléj podług rozmaitości ziemi, w mniéj lub więcéj lat obchodzą.
Następstwo płodów w pewnym przeciągu czasu nazywa się koleją płodozmianu.

§. 242.

Koleje od dwóch do kilkunastu lat bywają w używaniu, ale ma się rozumieć, że podług zasad mniéj lub więcéj rozumowanych.

§. 243.

Koléj dwuletnia, praktykowana jest tylko przez gospodarzy mało roli posiadających, i może być dosyć zyskowną, kiedy gospodarz także do innych zarobków swojego pociągu rolniczego używa, a w razie potrzeby obraca go całkiem pośpiechem do uprawy. W takiéj kolei siewa się zazwyczaj, w pierwszym roku ozimina, w drugim jarzyna, do jarzyny rachując ziemniaki, grochy i lny. Rzecz oczywista, że po sprzęcie latowych drugoletnich płodów to jest jęczmienia, tatarki, owsa, prosa, który się zwykle w Sierpniu odbywa, trzeba jak najspieszniéj podorać rolę, ażeby uprawa ukończoną została pod oziminę, która jeszcze tego samego roku sianą być musi, żeby po radleniu i zabronowaniu ziemia do siewu się uległa, i żeby siew, jeżeli się nie nawozi, na początku Września, a w przeciwnym razie na końcu Września mógł nastąpić.
Po grochu, ziemniakach i lnie raz tylko, ale starannie, zorać i na wierzch skiby zasiać należy, gdyż uprawa pod oziminę byłaby już za późną.
Przy téj kolei potrzeba dużo nawozu, który częścią pod jarzyny wywożonym być musi, tak ażeby połowę całego pola co rok wygnoić. Oziminnego pola gnoi się połowa, a mianowicie takie kawałki, na których w drugim roku len, proso i część grochu siane być mają. W jarzynném polu gnój się pod ziemniaki, jęczmień i część grochu wywozi.
Bez tak znacznéj ilości nawozu i dostatecznego pociągu, koléj dwuletnia w bardzo krótkim czasie wypleniłaby ziemię; a chociaż i przy wystarczającym nawozie, wyda więcéj słomy niż ziarna.

§. 244.

Ta koléj sprzeciwia się obydwom zasadom płodozmianu. Nie dopełnia pierwszéj, ponieważ ziarna tego samego rodzaju jedne po drugich się siewają; również i drugiéj, gdyż uprawa pod poprzedzający płód, wcale pod następujący roli nie przysposabia; uprawa bowiem pod oziminę tylko tejże służy, a na jarzynę znowu uprawiać potrzeba. Po jarzynach rola pod oziminę nietylko że nie jest właściwie przysposobioną, ale nawet czasem w przeciwnym zupełnie znajduje się stanie, w jakim być powinna; np. po ziemniakach rola nadto rozprószona czasu do odleżenia przed siewem mieć nie może, i żyto nigdy się nie uda.

§. 245.

Koléj trzechletnia, jest daleko lepszą, osobliwie na polach mocnych, które dla dobréj uprawy i doskonałego wyczyszczenia potrzebują ugoru zupełnego.

W trzechletniéj czystéj kolei sprząta się w pierwszym roku ozimina, w drugim jarzyna, do któréj rachują się ziemniaki, grochy i lny; w trzecim roku się ugoruje. Gnój się tylko w ugór pod oziminę wywozi, a mianowicie w te miejsca, w których ma nastąpić len, ziemniaki, rośliny strączyste i jęczmień. Taka jest trzechletnia koléj, czyli trzypolowe czyste gospodarstwo, jakie dawniéj powszechnie w używaniu było.
§. 246.

Przy téj kolei zadosyć uczynić można roli, co się tyczy doskonałéj uprawy, ponieważ podczas ugoru da się zupełnie rozprószyć i wyczyścić ziemię. Jednak i ta koléj sprzeciwia się obudwom zasadom płodozmianu, gdyż kłosiste zboża nieprzegradzane bywają innemi płodami, i poprzedzające produkta nie przysposabiają roli następującym; po oziminie na jarzyny uprawiać potrzeba, a po ziemniakach stan rozpulchnienia tak przydatny jęczmieniowi i koniczynom jest stracony.

§. 247.

W naszych czasach, nazywają jeszcze trzypolowém gospodarstwem i takie, w którém koniczyny na kilkoletnie siewają użytkowanie, i w których zamiast w jarzynném polu rośliny strączne w ugorze przychodzą.
Lubo takie gospodarstwo do porządku trzechpolowego zawsze powraca, przecież nie w trzechletniéj już kolei płody następują. Naprzód jeżeli sieję koniczynę i zostawiam ją dwa lata, czwartego roku dopiero, ozimina lub jarzyna na to samo miejsce wraca, a zatém jest już koléj cztéroletnia. Jeżeli sieję grochy nie w jarzynie, ale w ugorze, nie mogę ich siać co trzy lata na tém samém miejscu, ponieważ doświadczenie nauczyło, iż rośliny z liściem w takiéj kolei się nie udają, gdyż one, jak teoretycy mniemają, wiele cukrowych części potrzebują i dla tego po nich rola może inne płody, a nie takie same z korzyścią wydawać. Jakakolwiek będzie przyczyna, to pewna, iż każdy niemal gospodarz doświadczył, że roślin strącznych i koniczyny nie można co trzy lata siać korzystnie na tém samém miejscu, i że tak ich siejbę uporządkować wypada, ażeby tylko co sześć lat, a jeszcze lepiéj co dziewięć na te same miejsca wracały.

§. 248.

Z przyczyny siewu grochów w ugorze, koniczyn w jarzynie po ziemniakach, znaleść można gospodarzy, którzy u siebie mają trzechletnią, sześć i dziewięcioletnią koléj, a przecież mniemają, że jest trzechletnią, ponieważ przy pierwiastkowym trzech pól podziale pozostali.
Tacy mają dwojaki mozoł, porządek dawny i nowy utrzymywać i znajdują się ciągle w stanie przejścia z gospodarstwa trzechpolowego do wielopolowego.
Gospodarstwo podobne nie może się nazwać dowolném, ponieważ wcale niém nie jest; i owszem chcąc przy trzech polach użytkować z ugoru i siać korzystnie koniczyny, potrzeba wyrachować dokładnie lata, i ściśle się tego porządku trzymać.

§. 249.
Cztéroletnia koléj znajoma mi, jest dwojaka. Pierwsza wynikła z 3polowego gospodarstwa, to jest, jak ugór zaczęto obsiewać, zabrakło pastwiska dla owiec. Temu zaradzić chcieli gospodarze dzieląc swoje pola na cztéry, to jest: w jedném mając oziminę, w drugiém jarzynę, w trzeciém rośliny strączne i koniczyny, czwarte zostawiając na ugór. Koléj takowa nie odpowiada celowi; naprzód część trzeciego pola obsiana roślinami strącznemi, rok cały po sprzęcie takowych leży nieorana, co jest zupełnie przeciwném korzystnemu użytkowaniu ze swojéj roli; powtóre, jeżeli czwarte pole służyć ma za pastwisko, uprawić go nie będzie można dokładnie; że zaś po roślinach strącznych i koniczynach, gdy rola drugi rok leżała, uprawa na oziminę będzie trudniejszą, i rychlejby zacząć takową wypadało, zatém niebardzo na to czwarte pole jako pastwisko rachować można.
§. 250.

Druga cztéroletnia koléj jest następująca. W pierwszym roku sadzą się na gnoju warzywa, w drugim sieje się jęczmień z koniczyną, w trzecim użytkuje się koniczyna i zaoruje pod oziminę, w czwartym sprząta się ozimina.

Ta koléj zupełnie się dwóch głównych zasad płodozmianu trzyma. Podług pierwszéj zasady, potrzeba przegradzać kłosiste płody innemi; w téj czteroletniéj kolei ozimina znajduje się pomiędzy koniczyną i warzywami, a zatém kłosiste rośliny po kłosistych nie następują. Powtóre, co do drugiéj zasady, to jest przysposobienia roli pod płód następujący, warzywa doskonale rolę doprawiają pod jęczmień i koniczynę, ozimina lubi odleżałą ziemię i na taką po rocznéj koniczynie natrafia. Ta koléj byłaby najdoskonalszą, gdyby koniczyna mogła co trzy lata na to samo powracać miejsce. Ale to być nie może, ponieważby nareszcie wcale rość nie chciała, a zatém trzeba, żeby koléj cztéroletnia była podwójną, tak aby koniczyna co siedm lat tylko na to samo powracała miejsce; to jest potrzeba ośm oddziałów, o czém przy ośmioletniéj kolei mówić będę.
§. 251.

Koléj pięcioletnia:
1. Warzywa.
2. Jarzyna.
3. Koniczyna.
4. Koniczyna.
5. Ozimina.
Również jak cztéroletnia musi być podwójną, dla téj saméj przyczyny, że koniczyna nie może tak często na to samo powracać miejsce.

§. 252.

Koléj sześcioletnia:
1. Warzywo.
2. Jęczmień.
3. Koniczyna.
4. Owies.
5. Rośliny strączne.
6. Ozimina.
W téj kolei obadwa warunki płodozmianu znajdujemy dotrzymane, kłosiste zboża są przegrodzone, jęczmień, owies i ozimina ani razu po sobie nie następują. I drugi warunek zupełnie dopełniony, warzywo przysposabia pod jęczmień i koniczynę ziemię; owies po koniczynie najlepiéj się udaje; nareszcie po roślinach strącznych najkorzystniéj wypada siać oziminę.
Taka koléj mogłaby być zaprowadzoną, lecz tylko na bardzo bogatéj roli, i przy obfitym nawozie, ponieważ pod warzywa jednę szóstą część pola gnoić potrzeba.

§. 253.

Siedmioletnia koléj, móże być dwojaka.

Pierwsza: Druga:
1. Warzywa. 1. Warzywa.
2. Jęczmień. 2. Groch.
3. Koniczyna. 3. Ozimina i na niéj konieczyna.
4. Koniczyna. 4. Koniczyna
5. Ozimina. 5. Koniczyna.
6. Rośl. strączne. 6. Ozimina.
7. Ozimina. 7. Owies.

Pierwsza z tych siedmioletnich kolei jest taka sama jak poprzednia 6cioletnia, z tą tylko różnicą, że koniczyna rok jeden dłużéj jest używaną, ta koléj jest właściwszą na lżejsze role niż poprzednia.

Druga jest na średnich, to jest chociaż lekkich, ale żyznych ziemiach, lepszą. Sprzeciwia się wszakże głównéj zasadzie, ponieważ owies po oziminie następuje, i tak sypnym nie będzie.
§. 254.

Ośmioletnia koléj:
Ośmioletnich kolei jest kilka rozmaitych podług gatunków roli.
Naprzykład na mocnéj roli, która ugoru potrzebuje:

1. Ugór.
2. Pszenica.
3. Wyka i groch.
4. Żyto.
5. Warzywo.
6. Jęczmień.
7. Koniczyna.
8. Owies.

Jest to właściwie koléj cztéroletnia podwójna, dwa razy się w niéj nawozi, w pierwszym roku ugór, w piątym na warzywo. Do takiéj rotacyi potrzeba dużo mieć gnoju, ale na mocnéj roli ściełki dużo spodziewać się można.
Na lekkiéj ziemi 8letnia koléj wypadnie następująca:
1. Ziemniaki i rzepy czyli turnips.
2. Jęczmień z koniczyną białą.
3. Koniczyna.
4. Koniczyna.
5. Koniczyna.
6. Ozimina.
7. Groch.
8. Żyto.
Na lekkiéj roli lepiéj wypadnie dać ziemi jak najwcześniéj odpoczynek przez sztuczne trzechletnie pastwisko, żeby ta rola nabrała ścisłości a przez to mocy.

§. 255.

Dziewięcioletnia koléj:
Na mocnym gruncie i kiedy gospodarstwo już jest dawno w dobrym stanie można siać rzepak, w 9cioletniéj kolei.
1. Ugór.
2. Rzepak.
3. Pszenica.
4. Strąki.
5. Żyto.
6. Warzywo.
7. Jęczmień.
8. Koniczyna.
9. Owies.

§. 256.

Na mniéj mocnym gruncie, na którym rzepaku siać nie można, ale który na świeżéj mierzwie pszenicę rodzić może.
1. Ugór.
2. Pszenica.
3. Rośl. strączne.
4. Żyto.
5. Warzywa.
6. Jęczmień.
7. Koniczyna.
8. Koniczyna.
9. Owies lub żyto.

§. 257.

Na lekkiéj ziemi:
1. Ziemniaki.
2. Żyto marcowe.
3. Koniczyna z rajgrasem na pastwisko.
4. Pastwisko.
5. Pastwisko.
6. Pastwisko.
7. Żyto.
8. Groch.
9. Żyto

§. 258.

Koléj dziesięcioletnia na mocnym gruncie:
1. Ugór.
2. Rzepak.
3. Pszenica.
4. Strąki.
5. Żyto.
6. Warzywa.
7. Jęczmień.
8. Koniczyna.
9. Koniczyna.
10. Owies.
Tę wyż umieszczoną koléj można także nazwać pięcioletnią podwójną.

§. 259.

Na średnich rolach może być koléj dziesięcioletnia następująca:
1. Ugór.
2. Żyto.
3. Groch.
4. Żyto.
5. Ziemniaki.
6. Jęczmień.
7. Koniczyna.
8. Koniczyna.
9. Żyto.

10. Owies.
§. 260.

Na lekkiéj ziemi także dziesięcioletnia:
1. Ugór.
2. Jęczmień lub żyto marcowe.
3. Koniczyna z rajgrasem na pastwisko.
4. Pastwisko.
5. Pastwisko.
6. Pastwisko.
7. Żyto.
8. Groch.
9. Zyto.
10. Tatarka.

§. 261.

Jedenastoletnia koléj. Na mocnych rolach:
1. Ugór.
2. Rzepak.
3. Pszenica.
4. Groch i wyka.
5. Zyto.
6. Bób na gnoju.
7. Pszenica.
8. Jęczmień.
9. Koniczyna.
10. Zyto.

11. Owies.
§. 262.

Jedenastoletnia na średnim gruncie:
1. Warzywa.
2. Jęczmień.
3. Koniczyna.
4. Koniczyna.
5. Zyto.
6. Groch.
7. Zyto.
8. Tatarka i proso.
9. Koniczyna i rajgras na pastwisko.
10. Pastwisko.
11. Owies.

§. 263.

Na zupełnie lekkich rolach na 11 lat:
1. Ziemniaki.
2. Zyto marcowe.
3. Koniczyna i rajgras na pastwisko.
4. Pastwisko.
5. Pastwisko.
6. Zyto.
7. Tatarka.
8. Rajgras na pastwisko.
9. Pastwisko.
10. Pastwisko.

11. Zyto.
§. 264.

Dwunastoletnia koléj.
Mocnych ról na dwanaście oddziałów dzielić już nie wypada. Widzieliśmy bowiem, że kiedy na nich dziesięcioletnia i jedenastoletnia koléj przyjęta, składa się ona istotnie z dwóch pięcioletnich.
Dwunastoletnia na średniéj roli:
1. Ziemniaki.
2. Jęczmień.
3. Koniczyna.
4. Koniczyna.
5. Zyto.
6. Groch.
7. Zyto.
8. Tatarka, proso.
9. Koniczyna i rajgras na pastwisko.
10. Pastwisko.
11. Zyto.
12. Owies.

§. 265.

Na lekkiéj ziemi:
1. Ziemniaki.
2. Zyto marcowe.
3. Koniczyna i rajgras na pastwisko.
4. Pastwisko.
5. Pastwisko.
6. Zyto.
7. Groch.
8. Zyto.
9. Tatarka.
10. Koniczyna i rajgras na pastwisko.
11. Pastwisko.
12. Zyto.
Więcéj jak dwanaście oddziałów na średnich gruntach robić nie wypada, i tak już dwie ostatnie koleje są właściwie 6cioletnie. W pierwszym roku gnoi się pod ziemniaki, w 6tym lub 7mym pod groch.

§. 266.

Lekkie pola mogą jednak pójść i w 13stoletnią koléj, prócz tego wypada jeszcze pozostawić jeden lub dwa oddziały zbytnie, dla odpoczynku dłuższego pod trawami pastewnemi tych oddziałów, które są najlżejsze.

§. 267.

Trzynastoletnia koléj na lekkiéj ziemi:
1. Ziemniaki.
2. Marcowe żyto.
3. Koniczyna i rajgras na pastwisko.
4. Pastwisko.
5. Pastwisko.
6. Zyto.
7. Groch.
8. Zyto.
9. Tatarka.
10. Koniczyna i rajgras na pastwisko.
11. Pastwisko.
12. Pastwisko.
13. Zyto.

§. 268.

Gdzie gorzelnia się znajduje, i gdzie o to chodzi, żeby mieć ziemniaki mączyste, lepiéj będzie, jakośmy powiedzieli, sadzić takowe w drugim roku po gnoju; wówczas trzeba gnoić na oziminę i będzie:
1. Ugór gnojony.
2. Zyto.
3. Ziemniaki.
4. Groch.
5. Zyto a w nim na wiosnę biała koniczyna.
6. Pastwisko.
7. Pastwisko.
(jeżeli rola lekka i trzeci rok)
8. Żyto lub owies.
Albo
1. Ugór gnojony.
2. Żyto.
3. Ziemniaki.
4. Jęczmień z koniczyną.
5. Koniczyna.
6. Koniczyna.
7. Owies.
8. Strąki na gnoju.
9. Żyto.

§. 269.

Z tych tu podanych kolei czyli rotacyi będzie każdy gospodarz mógł sobie jeszcze daleko większą rozmaitość utworzyć, podług stosunków, w których się znajduje.
Naprzykład, jeśli szkockiego pługa nie używa, unikać będzie siania owsa po koniczynie, a zato urządzi tak koleje, żeby owies po życie, które było po trawach siane, przypadał.

§. 270.

Co do wyboru kolei, rzecz oczywista, że wybór ten zastosować należy do rodzaju lub rodzajów roli swojéj.

§. 271.

Przy wyborze nie trzeba wypuszczać z uwagi ilości siana jaką gospodarstwo może dysponować. Siano bowiem jest podstawą gnoju, ponieważ im go więcéj, tém mniéj słomy do słania ochraniać potrzeba. Im więcéj gnoju, tém częściéj produkta wymagające go powracać mogą.

§. 272.

Zaprowadzenie siewu rzepaku także od ilości gnoju zależy, ponieważ pod rzepak dużo go wychodzi. Jeżeli jeszcze nawozu niewiele, lepiéj przejść jedną koléj nie siejąc go, a przy ukończeniu kolei spodziewać się należy, iż gnoju przybędzie dostatecznie i przy drugim obrocie kolei rzepak zaprowadzić będzie można.

§. 273.

Przechodząc koleje płodozmienne, które tu wymieniłem, i inne, które gospodarz w stosunku ziemi, położenia i ilości siana, sobie ułożyć może, zobaczymy, iż przy dobréj uprawie, rolnictwo do coraz pomnażającéj produkcyi dążyć będzie, a to z przyczyny użyznienia roli. I tak w przeciągu każdéj kolei więcéj pożywnych części (czy nawozem, czy odpoczynkiem) się roli daje, niż produkta téjże saméj kolei z niéj wyciągną. Rola zatém na końcu kolei bogatszą, żyzniejszą, płodniejszą jak na początku stać się powinna.

§. 274.

Autorowie pewni podwyższenie żyzności roli przez nawóz i odpoczynek, i ubytek przez zbiory na liczby wyrachowali. Podług mego zdania takowe obrachowanie tylko do wyjaśnienia rzeczy posłużyć może bo ono zasadza się na wyrażeniu w liczbach rodzajności roli:

naprzykład: przypuśćmy że z przyrodzenia rola posiada siły rodzajnéj .. części 50,
nawożąc ją średnio, dodamy jéj siły  .............. „ 60,
przez spoczynek podczas ugorowania zyskuje  .......... „ 10,
będzie zatém miała  .. „ 120,
Odwrotnie: rola posiada siły  ................. części 120,
zbiega się z niéj żyto, przez co ubywa  ............. „ 30,
w drugim roku jęczmień, przez co ubywa  ............ „ 20,
zostaje  .. „ 70.

§. 275.

Ale niektórzy autorowie także w obrachowaniu, o ile zboża umniejszają siłę roli, przypuścili, iż im lepszy zbiór zboża, tém więcéj siły z roli wyciągnie; przecież doświadczenie nigdy tego nie potwierdza. Owszem kiedy zboże się dobrze uda, w lepszym stanie rolę po sobie zostawia a zatém i rodzajniejszą. I to rzecz jasna, że kiedy zboże się udaje, natenczas chwastom rość nie dozwala; chwasty zaś bardziéj niż zboże ziemię wypleniają, rosnąc mocno tam, gdzie zboże jest rzadkie.

§. 276.

Podług zasad Taera następujące liczby wyrażają dodatek siły rodzajnéj:

przez ugór  .................... 10,
przez nawóz słaby  ................. 40,
przez nawóz średni  ................. 60,
przez nawóz mocny  ................. 80,
przez odpoczynek sztucznego pastwiska co rok  ....... 10.

Ubywa sił, wedle Taera:

przez zbiór rzepaku 40 do 50,[2]  
przez zbiór pszenicy  . 35 do 40,  
    „      „   żyta  .. 25 — 30,  
    „      „   jęczmienia   18 — 20,  
    „      „   owsa  .. 10 — 15,  
    „      „   kartofli  .. 20 — 30, i t. d.

Podług tych licz przyjętych obrachować można ile, w jakiéjkolwiek kolei, ubędzie i przybędzie roli żyzności, a najlepszą koleją będzie ta, która, przy największym użytku, najwięcéj przy końcu żyzności w roli pozostawi.
Rozmaitość nadzwyczajna dobroci nawozu i uprawy, także sztucznych pastwisk zadarnienie, każdego doświadczonego gospodarza przekona, o ile takowe wyrachowanie może być ścisłe.


ROZDZIAŁ V.

a) Przysposobienie pól do rolnictwa angielskiego.
§. 277.

Rolnictwu, o którém teraz mówić będę, nie mogę dać innego nazwiska, jak nazwisko rolnictwa angielskiego, ponieważ takie rolnictwo w Anglii jedynie zaprowadzoném jest powszechnie. Wyrazy rolnictwo wielopolowe, przemienne, płodozmienne, rozumowane, nie oznaczają jeszcze zupełnie rolnictwa angielskiego. Te wszystkie nazwiska używanemi bywają także i w krajach, w których pola dzielą na wiele oddziałów, tak jak w Anglii, ale w których oddziały te są porobione jedynie ze względu na rozległość i oznaczone liniami prowadzonemi od głównéj drogi, nie zważając na to, czy w jednym oddziele jednostajność ziemi, czy rozmaitość gruntu panuje; ogradzanie zaś tych oddziałów tylko w Holsztynie i tu i owdzie w Meklemburgii jest używaném.

§. 278.

Cechą podziału pól w Anglii jest, że w każdym oddziele znajduje się jeden tylko rodzaj ziemi, która jednostajnéj uprawy wymaga i w jednym roku jednym tylko ziemiopłodem jest zajętą. Zatém te oddziały podług różnego położenia gatunków ziemi nie koniecznie od głównéj drogi są oznaczone; owszem wszystkie drogi do oddziałów się stosują. Każdy z tych oddziałów żywym płotem cierniowym otoczony, jest opatrzony wrotami tak, że w dzień i w nocy bydło, owce i konie pasterzy nie potrzebują. Nareszcie kliny, które się po oznaczeniu regularném oddziałów tworzą lub powstają, zasadzają się różnemi drzewami, a to porządkiem takim, żeby pola od szkodliwych wiatrów zasłonionemi były, a jednak przewiew powietrza, tam gdzie jest potrzebnym, działać mógł z tém większą siłą, że jest ściśniętym pomiędzy gaikami.
W Anglii i Szkocyi tym sposobem uporządkowane pola nadają tym krajom postać angielskiego ogrodu. Nie dla saméj tylko piękności życzyłbym widzieć takie rolnictwo u nas zaprowadzone, ale także dla wielkich korzyści, które z niego wypływają, i o których, w ciągu tego pisma, rodaków moich starać się będę przekonać.

§. 279.

Że nie od razu porządek taki zaprowadzić można, każdy łatwo sobie wystawi; osobliwie zasadzenie drzewami klinów, a tém bardziéj otaczanie oddziałów płotami żywemi może tylko stopniowo postępować; nam więc tylko zacząć to dla następnych pokoleń, czas dozwala.
Ale podział pól na oddziały podług gatunku ziemi, tak jak w Anglii, może i powinien być zaraz zaprowadzony, ponieważ do tego potrzeba tylko: 1) znajomości swojego gruntu, 2) najprostszego rozmiaru.
Kiedy pola podzielonemi zostaną na kilkanaście, a nawet na kilkadziesiąt oddziałów dobrze oznaczonych podług gatunku ziemi, zastosowawszy do nich koleje, łatwym już potém będzie zarząd i łatwiejszą każda robota. Nie potrzebuje się naówczas gospodarz namyślać, które staje nawozić i jakiém ziarnem obsiewać; wszystko to naprzód jest ułożone. Ile ziarna użyć do siewu, ile zaprzęgu i ludzi do pracy, naprzód mu jest wiadomo; ponieważ zaś każdy oddział jest rozmierzony, i odosobniony będąc oddzielony, przeto już żyto do pszenicy, owies do jęczmienia się nie zamiesza. Zgoła, tak jak w każdém przedsięwzięciu, gdy uporządkowanie pierwiastkowo będzie dobre, wykonanie stanie się łatwiejsze i skuteczniejsze.

§. 280.

Przystąpmy teraz do wykonania podziału pól podług rodzaju ziemi. Rzecz oczywista że im większa rozmaitość ziemi na jednym folwarku, tém podział trudniejszym będzie. Ile gatunków ziemi, tyleż kolei płodozmianu gospodarzowi przyjąć wypada. Na jednym przecież folwarku nie powinien więcéj kolei zaprowadzać jak trzy; większa bowiem liczba zanadtoby rozdrobniła oddziały, a rozporządzenie roboty zawszeby utrudniła. Chociażby więc nadzwyczajna rozmaitość panowała, powinien ją przecież gospodarz zredukować na jednym folwarku na trzy gatunki, ażeby do niej trzy koleje tylko zastosować można.
Na jednostajnym gruncie podział jest łatwy; trudniejszy kiedy dwie koleje płodozmianu przyjąć wypada, a najtrudniejszy, kiedy ich trzy być musi.
Przystępuję zaraz do tego trzeciego przypadku, ponieważ podany przykład uskutecznienia podziału na trzy koleje, posłuży zarazem w przypadkach, kiedy ich mniéj być może.

§. 281.

Kiedy więc trzy gatunki ziemi rozdzielić potrzeba, gospodarz zacznie od gruntu mocnego, przejdzie potém do średniego i nareszcie do lekkiego.
Jeżeli posiada mappę i rejestr bonitacyi, może ich użyć do przygotowania planu, ale może także bezpiecznie bez tychże rozpocząć swoją pracę skoro z doświadczenia poznał swoją ziemię. Puszcza się tedy w prost w pole, opatrzony w stosowną ilość kołeczków do oznaczenia gatunków ziemi. Oznacza naprzód wszystkie kawałki, które podług jego doświadczenia należą do rodzaju ziemi mocnéj, i stosują się do kolei właściwéj gruntom mocnym; to jest, gdzie tylko taki kawał mocnego gruntu w pewnej rozległości napotyka, otacza go kołeczkami.

§. 282.

Oznaczając kołeczkami, uważa, ażeby pomiędzy niemi mógł prowadzić bez zawady linie proste, tak, aby te formowały boki przyszłych oddziałów; stara się, o ile być może, żeby boków było cztéry, a z tych dwa przeciwległe, żeby mogły być równoległemi. Rzecz oczywista, że nie zawsze jeden gatunek ziemi prostą linią będzie od innego rodzaju rozdzielonym. Ale, że linie proste bardzo ułatwiają wszystkie rolnicze prace, starać się o nie koniecznie i następującym sposobem krzywe linie prostować należy: kiedy granica pomiędzy ziemią mocną a lekką jest krzywa, trzeba ją prowadzić prosto tak, żeby z lekkiéj przybierać do mocnéj, nie zaś przeciwnie, ponieważ uprawa mocnéj ziemi prawie zawsze lżejszéj przydać się może, gdy tymczasem uprawa stosowna dla lekkich gruntów zawszeby mocnym szkodliwą była. Te kawałki lekkiéj ziemi, przybrane do mocnego oddziału dla wyprostowania jego boków, będzie można nawozami tłustemi wzmacniać stopniowo, dopókąd całemu oddziałowi nie wyrównają.

§. 283.

Oznaczywszy kołeczkami po całem polu wszystkie kawałki mocnéj ziemi, pomierzy je gospodarz łańcuchem, sznurem lub prętem. Przypuśćmy, że tego mocnego gruntu 300 mórg ogółem posiada i że mu dziesięcioletnią koléj płodozmianu przeznacza; wypadnie na każdy oddział mórg 30. To obrachowanie ukończywszy, przystępuje do stanowczego oznaczenia oddziałów podług różnych położeń kawałków już naznaczonych kołeczkami. Potrzebuje dziesięć oddziałów, ale może tych kawałków jest mniej lub więcej jak dziesięć. Jeżeli ich jest mniéj, naówczas jeden kawał na kilka oddziałów podzielić wypadnie; a jeżeli więcéj kawałków jak dziesięć, wtedy do jednego oddziału kilka kawałków należeć może. Najlepiéj zapewne, kiedy każdy oddział z jednego kawałka tylko złożony; ale że niezawsze położenie posłuży, mogą dwa i więcéj kawałki osobno nawet od siebie leżąc, jeden oddział stanowić, to jest, oddział składać się będzie w takim razie z mniejszych kilku, które razem zawierać będą mórg trzydzieści lub około trzydziestu, (ściśle się téj liczby trzymać nie potrzeba.) Jeżeli z położenia wypadnie, że w jednym lub w kilku oddziałach nieco różnicy zachodzi, uważać na to nie należy. Może wypadnie, że mniéjszy oddział będzie miał właśnie najmocniejszą ziemię; stanie się to bardzo dobrze; ponieważ oddziały powinny być dla tego równemi, o ile można, między sobą, żeby każdego roku równa praca co do uprawy była, i ażeby równych prawie zbiorów spodziewać się należało, a zatém, jeżeli oddział mocniejszy, będzie mniejszym w rozległości, praca w nim wyrówna robocie większego ale z lżejszéj ziemi złożonego oddziału, i zbioru na pierwszym, chociaż mniejszym, spodziewać się można równie dobrego.

§. 284.

Przy oznaczeniu oddziałów należy także uważać na rowy, których zazwyczaj więcéj na mocnych niż na lekkich gruntach bywa; starać się trzeba, żeby te rowy nie dzieliły oddziału jednego na kilka nieforemnych części, takie niezgrabnéj postaci części utrudzają każdą robotę w polu. Najlepiéj kiedy potrzebne rowy mogą zarazem stanowić granicę oddziału. Gospodarz osądzić z uwagą na spadek dla wody powinien, czy rów może być prowadzony lub przemieniony, tak, żeby stanowił bok jeden oddziału.
Jeżeli położenie i spadek koniecznie wymagają rowu środkiem oddziału, trzeba przynajmniéj ażeby części pola po każdéj stronie rowu były nie bardzo małe, także kształtu regularnego, żeby w nich orać i bronować można porządnie, bez częstego nawracania.

§. 285.

Na nisko położonych polach, a czasem i w wyższém położeniu, natrafiamy na dołki, które są dla orki zawadą, i w których często woda się zbiera. Takich trzeba albo pozbyć się zawiezieniem, lub tak oznaczyć oddziały, żeby te dołki przypadły nie w środku, ale na boku lub narożniku.
Pozbyć ich się zawiezieniem ziemią można tylko wtenczas, kiedy nie są wielkie. Doły zaś znaczne i tak głębokie, że cały rok w nich woda stoi, pozostawić wypadnie; na polach od wody odległych, posłużyć one mogą za sadzawki do pojenia bydła; zawsze jednak starać się o to trzeba, żeby nie w środku ale na boku, a jeszcze lepiéj na narożniku oddziału były położone, to jest, oznaczenia oddziałów do nich stosować należy.

§. 286.

Odznaczywszy wszystkie oddziały mocne, przystępuje gospodarz do średniego gatunku roli, i w oznaczeniu tém stosuje się także do tego, co przy pierwszém powiedziałem, pod względem rozmiaru podziału, zastosowania kolei i otrzymania prostych boków.
Tu przy średnich gruntach już się mniéj uważa na kliny, które dla foremnego oddziałów kształtu odciąć wypadnie, zwłaszcza jeżeli kliny te przypadają na północ, zachód i nareszcie wschód, z których to stron korzystnie jest, zasadzając drzewa, zasłaniać od wiatrów pola swoje.
Jeżeli w niektórych miejscach średni grunt z mocnym już oznaczonym na oddziały graniczy, ułatwiona oczywiście będzie robota, ponieważ boki mocnych oddziałów średnim od ich strony posłużą.

§. 287.

Po oznaczeniu oddziałów mocnych i średnich, grunt lekki już oznaczonym będzie, należy go tylko rozmierzyć i podług właściwéj dla niego kolei podzielić. Z lekkiego gruntu należy już oddziały zupełnie foremne porobić, ponieważ klinów najmniéj żałować wypada, i nawet korzystnie będzie grunt taki ze wszystkich cztérech stron drzewami zasłonić. To zasłonienie od wiatrów pomnoży roślinność.

§. 288.

Podałem tu całe postępowanie krajania pól na oddziały podług rodzaju ziemi, dla gospodarzy nie posiadających mapy. Naturalnie, że mając takową i znając przytém pola swoje, można ten cały podział oznaczyć na mapie i przenieść go na pole.

§. 289.

Przy rozporządzeniu i wykonaniu tego podziału, należy, jak widzieliśmy, nie spuszczać nigdy z oczu dwóch głównych przedmiotów: 1) żeby w każdym oddziale jeden był tylko rodzaj ziemi; 2) żeby oddziały, o ile można, były foremnemi, i żeby przegrody ich, orce nie zawadzały.

§. 290.

Mapka Fig. 1. wystawia folwark, w którym według przypuszczenia, trzy gatunki gruntu się znajdują. Najlepszy, na którym rzepak siać można, oznaczyłem czerwonym, średni żółtym, lekki nareszcie niebieskim kolorem.
Od północy i zachodu poodcinane kliny zasadzone są drzewami i zasłaniają z tych stron pola. Nad polem mocném zostawiono z umysłu przerwę w zasadzeniu, już to żeby nie zmniejszać ilości dobréj roli, już żeby tą przerwą powietrze tém mocniéj działać mogło.
Ponieważ łąk mało, a pastwisk naturalnych nic temu folwarkowi nie nadałem, przeto mocne pola na nim podzieliłem na 10 oddziałów, z których co rok dwa przeznaczone są na koniczynę czerwoną do koszenia, a sześć z lekkich za sztuczne pastwisko służą.

§. 291.

Nie znam kraju, do któregoby się bardziéj stosowało rolnictwo angielskie, jak jest nasz z swego położenia, już to że płaszczyzny nasze podziały ułatwiają, już, że właśnie na płaszczyznach o zasłony dla otwartego zupełnie pola starać się należy; już nareszcie, że wielka obszerność pól naszych najmniéj żałować każe zmniejszenia ich rozległości dla uporządkowania rolnictwa. Każdy rolnik doświadczony przekonał się zapewne, iż mniejszy, ale dobrze doprawiony i należycie użyzniony kawał ziemi, więcéj daleko przyniesie, niż większa ale zaniedbana przestrzeń pola.

§. 292.

Zresztą kliny poodcinane, zasadzone drzewami, za stracone uważać nie można, bo wydadzą one na opał i porządki drzewo, będą podczas deszczu i upału schronieniem dla owiec, dla których także trawa obficie tam rośnie; zgoła więcéj może czystego dochodu z nich się otrzyma, niż gdyby wydatek uprawy w klinach zawsze utrudnionéj od dochodu odtrącić wypadło.

§. 293.

Odcinanie zatém klinów dla pól wyprostowania i zasadzenie ich drzewami dla zasłony, zmniejszy wprawdzie pola, ale ułatwiając uprawę, użyznienie, robotę i zarząd cały, pomnoży zbiory a osobliwie czystą intratę.


b) Osuszenie.
§. 294.

Nie o osuszeniu błót lub przestrzeni jakiéj nieużytéj mówić mi tutaj przypada, ale o zabezpieczeniu pól ornych od zbytecznéj wody i wilgoci. Zabezpieczenie to w każdém wprawdzie rolnictwie musi zatrudniać gospodarza, przecież w polach urządzonych podług angielskiego sposobu nieco je ułatwionem widzimy, już to dla tego że orka prosta, już że rowy dla uregulowania oddziałów starannie wyprowadzonemi być muszą.

§. 295.

Na rowy, które wodę z pól odbierać i dalszy jéj odbieg ułatwiać mają, zwróci gospodarz najpierwéj uwagę. Po przekonaniu się dopiero, iż w rowach żadna zawada wody zatrzymać nie może, ze skutkiem użyć może sposobów ściągnienia zbytniéj z pól wilgoci.

§. 296.

Z położenia i z składu ziemi każdy gospodarz łatwo osądzi, jak dalece pole jego wilgoci podlega, a uważając pilnie powierzchnią całą, dowie się, w którym lub w których kierunkach woda ściągać się u niego będzie. Podług ogólnego spadu powinien rozporządzić całą orkę. Orząc w składy ma uważać by składy leżały w kierunku spadu, ażeby brózdy pomiędzy składami ściek wody ku niższéj stronie ułatwiły. W stronie najniższéj pola przecznicę należy wyorać głęboką, od téj dać przekop do rowu.
Jeżeli powierzchnia pola jest równą, lub jeżeli gospodarz jednę tylko na niéj pochyłość spostrzega, dostateczną jest na cały jeden oddział jedna na niższéj stronie dana przecznica.
Jeżeli zaś powierzchnia jest nierówna, trzeba będzie poprowadzić kilka przecznic, i albo każdą z osobna przekopem z rowem połączyć, lub je téż wszystkie powiązać pomiędzy sobą takiemiż przekopami.

§. 297.

Znajdują się niekiedy wśród pola miejsca, które więcéj od innych wilgoci zatrzymują. Być może, że to z przyczyny ich położenia wynika, albo téż że zdroje pod powierzchnią tę wilgoć sprawują. Na gruntach, których spodnia warstwa jest piaszczysta, bardzo często spostrzedz można, że wilgoć niejako się z ziemi dobywa. Na takich przecznice powierzchne mało skutkują. Skuteczniejszemi będą rowki podziemne. Ponieważ rowy podziemne (Drain) w rolnictwie angielskiem więcéj niż u innych są w używaniu, i z przyczyny, iż sam ich dobrego doznałem skutku, sposób robienia takowych w tém miejscu opiszę.

§. 298.

Na pierwszy rzut oka sądzićby należało, że praca około budowania rowków podziemnych jest bardzo znaczną; przecież przy kopaniu okaże się przeciwnie, a nawet kiedy wiele kamyczków jest na polu, których pozbyć się z roli tylu już u nas gospodarzy przedsięwzięło, łatwiéj przyjdzie je w rowki na polu sypać, niż odwozić daleko.

§. 299.

Robią się bowiem rowki podziemne z kamyków różnéj wielkości, a gdzie ich nie masz wcale można użyć do tego gałązek z drzewa długo w wilgoci trwającego, jako to: olszowych, wierzbowych, topolowych, a nareszcie i brzozowych.
Najlepsze będą jednak rowki z kamyczków wielkości od głowy do kurzego jaja; z większych jak głowa zmudniejsza robota.

§. 300.

Rowki podziemne kamienne są dwojakie: otwarte lub pełne.
Otwarte, kiedy w nich po bokach ustawiono kamienie i przykryto płaskiemi lub długiemi na wierzchu tak, że zupełnie jakoby kanał podziemny się utworzył.
Pełnemi nazywa rowki napełnione drobnemi kamyczkami, pomiędzy któremi woda się sączy. Te ostatnie są łatwiejsze do robienia, trwalsze i lepsze, ponieważ nie tak prędko, jak pierwsze ziemią się zapychają. Jeżeli bowiem woda cokolwiek ziemi pomiędzy szpary kamyczków naniesie, woda ją także wypłucze, ponieważ na dużo ziemi w rowkach pełnych nie masz miejsca. Przeciwnie w otwartych coraz więcéj ziemi woda z sobą nanieść musi, i nareszcie ta zgromadzona ziemia zupełnie wodzie tamę położy; trzeba będzie nawet kamienie wierzchnie podnieść, dla odkrycia i wychędożenia rowku. Z pełnemi nigdy się ten przypadek nie zdarzy.

§. 301.

Do robienia rowków podziemnych potrzeba znać praktycznie niwellacyą czyli równowagę; ale gospodarz, którego oko wprawne i któremu przez doświadczenie spady po polach są znajome, również jak przecznice tak i kierunek rowkom podziemnym dać potrafi. Naznaczy kołeczkami małemi kierunek cały, którym mu prowadzić rowki wypada i kopać zaraz każe szerokości od pół łokcia do 18 cali, podług ilości wody, któréj się spodziewa a głębokości na łokieć jeden z razu, głębiéj zaś w miejscach wyższych na polu, tak żeby spód rowku był wszędzie w równowadze, i cokolwiek ku spadowi nachylony, ale tak mało, że na dziesięć prętów rowku dosyć jest zniżyć go na cal jeden; a zatém pochyłości téj okiem dostrzedz nie można.
Gdy rowek już wykopany, sypią się w niego kamyczki na wysokość pół łokcia, to jest także pół łokcia od powierzchni pola. Sypią się naprzód na spód najmniejsze kamyczki, potém większe, a na wierzch znowu małych warstwa; na tę kładzie się darń przewrócona lub mech, i przysypuje się ziemią z rowku wyrzuconą. Z razu nad rowkiem wyżéj cokolwiek ziemia leży, niż cała powierzchnia pola; za kilka lat osadzi się wszystko i zrówna. Tym sposobem, wszędzie nad górną warstwą kamyczków, pół łokcia ziemi lub więcéj pług natrafi, i do kamyczków nie dostanie.
W miejscu, w którém podziemny rowek do otwartego głównego rowu za granicą oddziału pola wpada, należy rowek podziemny zakończyć i założyć kilku kamieniami dużemi, żeby małe się nie wysypały.

§. 302.

Do rowków otwartych kopią się od razu rowki szersze, stawiają się kamienie na bokach i te się płaskiemi lub przynajmniéj długiemi nakrywają, a że kamienie te nie wszędzie szczelnie łączyć się mogą, należy je także mchem lub darnią przykryć nim się rów cały ziemią przyrzuci.
Głębokość i szerokość, na które kopać zrazu potrzeba, zawisła oczywiście od wielkości kamieni, które gospodarz do tego pod ręką znajduje. Rowki podziemne już ukończone powinny trzymać pół łokcia w kwadrat otworu.

§. 303.

Na rowki z drzewa, robią się długie półłokciowéj średnicy snopki z gałęzi, kładą się w rowek, także darnią przykrywają, i ziemią na pół łokcia najmniéj przysypują.
Woda pomiędzy temi gałązkami znajdzie sobie drogę i uformuje jakoby zdroje; im bezprzestanniéj wilgoć sączyć się będzie, tém dłużéj gałęzie potrwają.

§. 304.

Kiedy rowki po polu dla osuszenia w różnych kierunkach dawać wypada, lepiéj zawsze każdy rowek do rowu otwartego doprowadzić, jak łączyć je pomiędzy sobą, bo pewniéjszy będzie odciek wody.

§. 305.

Kilka oddziałów pomiędzy memi polami nisko położonemi takiemi rowkami od zbytniéj wilgoci zabezpieczyłem, i z najgorszych stały się najlepszemi mojemi oddziałami. Dawniéj mi dawały miotły więcéj niż zboża, teraz najlepszy rzepak i pszenicę rodzą.

§. 306.

Gdzie kamyczków po polach nie masz, a wypada dać rowki podziemne, lepiéj robić takowe z rur garncarskich, jak używać gałązek. Takich w Anglii najwięcéj używają, już dla tego, że kamyczków z pól się dawno pozbyli, już dla tego, że w Anglii takie rury bardzo tanio fabrykują. Robienie rowków za pomocą takich garncarskich rur jest nawet łatwiejsze i prędsze jak z kamyczków. Ile na zakupienie ich gospodarz wyda, tyle zarobi na oszczędzonéj robocie. Rury w Anglii fabrykują dwojakie: zupełne rury na 15 cali długie, i pół rury podobne do naszych gąsiorów, które na kalonki dachów kładziemy, tyle, że do rowków podziemnych są one na obydwóch końcach równéj szerokości.

Czy rury czy pół rury, kładą się one w rowek wykopany jedna za drugą, a na szparę czy to nad rurami czy nad gąsiorkami, gdzie się łączą, stawia się pół obrączki także garncarskiéj roboty na cztéry cale szerokie. Te szparę przykryją i częściom ziemi wstęp zatamują, przepuszczą jednak wodę bokiem i spodem. Woda będzie się sączyć, ale ziemi z sobą nie wniesie.[3] Kiedy się gąsiorków, nie rur używa, dobrze spód rowku wyłożyć wpierwéj dachówkami lub kawałkami dachówek potłuczonych. Pod rury oczywiście tego nie potrzeba.
§. 307.

Nie będzie może zbyteczną rzeczą przestrzedz, że na tłustych glinach rowki podziemne skutku zrobić nie mogą. Jeżeli glina grubą spodnią warstwę składa, nie przepuści wody. Na takich gruntach przecznicami i przekopami po powierzchni zbyteczną wilgoć ściągać należy.


c) Ogrodzenie.
§. 308.

Tak jak rowki podziemne uważam za pracę mniejszą niż się być wydaje, tak pól ogrodzenie podług mego zdania, jest przedsięwzięciem znaczném i potrzebującém nietylko pracy ale i czasu. Przecież należy zacząć z mniejszym lub większym pośpiechem podług możności każdego, ponieważ korzyści z pól ogrodzonych są jeszcze znaczniejsze, niż praca około nich.
Wystawmy sobie pola nasze na oddziały podług gruntu podzielone, każdy oddział ogrodzony i wrotkami opatrzony; wpędziwszy krowy w jedno ogrodzenie, młodociane bydło w drugie, źrebce w trzecie, każde stado owiec w oddzielne pole, można każdemu rodzajowi inwentarza wyznaczyć właściwe dla niego pastwisko i być pewnym, iż na inne puszczonym nie zostanie. Można te wszystkie stada pozostawić w ogrodzeniach, pastuchów i owczarków użyć do roboty. W Anglii mają na każdym folwarku tylko jednego tak zwanego pasterza, który jest pewnym rodzajem urzędnika; objeżdża on bezustannie na małym koniku wszystkie ogrodzenia i uważa, czy bydle które na pastwisku nie potrzebuje w przypadku choroby ludzkiéj pomocy.
Tym sposobem oszczędziłoby się dużo ludzi, całą wiosnę, lato i jesień próżnujących nad pilnowaniem inwentarza na pastwisku otwartém. Lubo korzyść z tylu ludzi więcéj do roboty jest dosyć znaczną, przecież jeszcze więcéj zyskamy na tém, że w ogrodzeniu każdy rodzaj inwentarza daleko się lepiéj pasie i wychowuje. Doświadczenie aż nadto o tém przekonało, i gospodarz, który się napatrzył, jak się inwentarze zaganianiem po otwartém polu męczą, zakurzają i dziczeją, łatwo pojmie, ile zyskać muszą w ogrodzeniach, gdzie paść się i leżeć spokojnie mogą. Koni zwłaszcza u nas, wcale z korzyścią bez ogrodzeń chować nie potrafimy; kilku pastuchów nawet od wbiegania w zboża, lub na miejsca mokre, gdzie nogi zrywają, ich nie wstrzyma.
Jako dowód wielkiéj korzyści z ogrodzenia pól dla gospodarza, przytoczę, że w Anglii nim jeszcze wszystkie pola ogrodzonemi zostały, folwarki co jeszcze pól ogrodzonych nie miały, puszczano w dzierżawę za połowę ceny téj, jaką płacono z folwarków, których oddziały, przy równych innych stosunkach, poogradzane już były.
W roku 1818, kiedy Anglią zwiedziłem po raz drugi, natrafiłem w Norfolku na folwark z 2000 akrów angielskich czyli blisko z 3000 mórg magdeburskich złożony, jeszcze nieogrodzony, chociaż już w płodozmiennéj kolei pola doprawione i użyznione dobrze były. Wypuszczonym był na 21 lat za pewną roczną dzierżawę, która podwojoną być miała, skoro wszystkie oddziały poogradzane będą, do czego się dziedzic zobowiązał w przeciągu lat dziewięciu. Dzierżawca, lubo miał płacić wtedy dwa razy tyle, jeszcze w tém uważał korzyść swoją.
Ale że wydatki na roboty około ogrodzenia są znaczne, mało który z nas w przeciągu lat dziesięciu do tego celu dojść zdoła. Przysposabiając się powoli, mniejszy jest wydatek, a możemy mieć nadzieję, że w przyszłości sprowadzimy na kraj nasz takie korzyści.

§. 309.

Ogrodzenia są trojakie: drewniane, kamienne i żywe. Te ostatnie uważam za najlepsze, ale że długo na nie czekać nim dorosną potrzeba, wypadnie niejednemu postawić drewniane lub kamienne.
Nad temi ostatniemi rozwodzić się próżnoby było; każdemu są znajome. Kto dużo drzewa posiada, dobrze że i takiém oddziały ogradzać zacznie; kto duże kamienie z pola uprząta, stosownie będzie, że je zaraz tak nad polami ułoży, ażeby płoty utworzyły. Ogrodzenia kamienne jednak ze wszystkich najwięcéj pracy wymagać będą, a przecież jeżeli nie na wapno budowane, nie będą trwałemi.

§. 310.

Płoty żywe najwięcéj przygotowawczéj pracy i starania wymagają, dopóki nie dorosną. Kamienne i drewniane raz założone, są natychmiast, że tak powiem, doletniemi, żywe zaś przeciwnie długo zostają w niedoletności i dla tego potrzebują opieki; ale kiedy przy dobrém założeniu i opiece wyjdą z téj niedoletności, staną się najtrwalszemi i najpiękniejszemi płotami. Do takich zatém chodowania zachęcić pragnę, i o sposobie ich dochowania się pomówię.

§. 311.

Sadzić można żywe płoty z akacyi, grabiny, świerków, wiciokrzewów, głogu i wszystkich drzew i krzewów, które się dadzą obcinać. Ale najlepszym do tego jest głóg zajęczy (Crategus oxyacantha).

§. 312.

Płoty z zajęczego głogu sadzić można z wysadków, które się znajdują po lasach i różnych miejscach dziko rosnące, lub téż, które się w szkółce umyślnie do tego przeznaczonéj chodują.
Prędzéj wprawdzie płot zasadzić można pierwszemi, ale takie dzikie wysadki nie wszystkie się przyjmą. Najczęściéj korzenie ich są ostarzałe; nikomu téż używać ich nie radzę. Widzimy wprawdzie w Szlązku piękne płoty cierniowe z wysadków dzikich, ale tam przed domami tylko lub około ogródków małych cierniowe płoty mają.
Gdy są blisko domu dosadzić ich w miarę wyschnięcia właściciel może, i te nowo dosadzone tak nawozem podsycić, że one w wzroście pierwsze dogonią. Ale do ogrodzenia znacznych oddziałów pola, lepiéj daleko następującym postąpić sposobem.

§. 313.

Na piaszczystéj, głęboko latem skopanéj i z chwastów dobrze oczyszczonéj ziemi, sieje się w jesieni zajęczy głóg w rządki o sześć cali od siebie odległe; ziarno siane przytrząsa się ziemią tylko tyle, żeby go ptaki nie pozbierały.
Na drugi rok wśród lata, piele się starannie cały kawał, a na trzeci rok, kiedy głóg zajęczy już powschodżi, piele się znowu. Tegoż samego trzeciego roku na jesień, lub czwartego na wiosnę, przesadzają się małe wysadki na inne miejsce w szkółce, także w rządki. Tam zostają półtora lub dwa lata, ażeby korzenie ich dobrze się wykształciły. Na miejsce na płot przeznaczone, zasadzają się zatém piątego dopiero roku po zasianiu w jesieni, lub szóstego na wiosnę. Jest to wprawdzie przeciąg czasu dość długi, ale cierpliwość stanowi przymiot gospodarzowi niezbędnie potrzebny; jeżeli jéj w ciągu gospodarowania jeszcze nie nabył, to niezawodnie przy chodowaniu płotów cierniowych, dokładnie wykształcić ją w sobie musi.

§. 314.

Przechodzę do sadzenia wysadków, już na miejscu, gdzie ma być ogrodzenie. W téj linii, którą się ma poprowadzić płot żywy, weźmie się przestrzeń na dwa łokcie szerokości; środkiem skopie się ziemia na pół łokcia głębokości i łokieć jeden szerokości. Po jednéj i drugiéj stronie dadzą się rowki po łokciu szerokie, z których się ziemia na ten łokieć skopanéj i łokieć nieskopanéj między rowkami przestrzeni wyrzuci. Nad drogami, kędy trzody przepędzają, potrzeba z jednéj strony rowku szerszego, żeby bydło od płotków dopiero co zasadzonych wstrzymywać. Nie będzie nic nadto w tych miejscach dać rowek dwułokciowy.
Szerokość pomiędzy rowkami powinna wynosić dwa łokcie, żeby się ziemia na środek z nich wyrzucona nie zsypywała. Tym sposobem cztéry łokcie są potrzebnemi do zasadzenia płotu; dwa na rowki i dwa pomiędzy niemi, a pięć jeżeli z jednéj strony rowek dwułokciowy był poprowadzony. Ziemi pulchnéj skopanéj będzie pół łokcia, tyleż z rowów wyrzuconéj, a zatém łokieć jeden głębokości. Tę całą głębokość skopie się jeszcze raz jeden, i powierzchnia jéj się zrówna. Poczem na środku téj powierzchni skopie się rowek pół łokcia szeroki i tyleż głęboki, w ten rowek wsadzą się wysadki o ośm cali jeden od drugiego, ziemią wyrzuconą przysypią i przydeptają.

§. 315.

Jeżeli ziemia, na któréj zajęczy głóg się sadzi, jest piaszczysta i nieżyzna, trzeba przedewszystkiém w rowki wrzucić na spód trochę mułu lub dobrze przegniłego gnoju, albo téż po zasadzeniu polać łożówką gęstą całą linią, i toż samo następnych lat uczynić podczas posuchy.
Mułu lub gnoju wychodzi na ten cel bardzo mało; na czarnoziemi lub glinie wcale go nie potrzeba, a nawet, ponieważ na takich gruntach wysadki dosyć rość i krzewić się będą, można je sadzić zamiast ośmiu, dwanaście cali jeden od drugiego.

§. 316.

Jeżeli wysadki sadzimy na jesień, natenczas w drugim roku starannie je z chwastów wygracować trzeba; jeżeli na wiosnę, zaraz w jesieni uczynić to należy.
Bardzo jest dobrze dla zapobieżenia rzuceniu się chwastów w pierwszych dwóch latach po zasadzeniu obsypać wysadki iglicami sosnowemi na dwa cale wysokości. Nietylko, że takie przykrycie wzrost chwastów wstrzyma i pielenia oszczędzi, ale i wilgoć potrzebną w ziemi przytrzyma; tym sposobem głóg zajęczy czyściéj i prędzéj rość będzie.

§. 317.

Na wiosnę roku następnego po zasadzeniu obejrzeć trzeba pilnie linie zasadzone, i podosadzać wszędzie, gdzie się wysadki nie przyjęły; w trzecim roku bowiem dosadzać nie jest dobrze, ponieważ wysadki, które się przyjęły, już wzmocniały i korzeniami wszystkie soki pożywne dla siebie ciągną.
Dosadzenie zatém zaraz drugiego roku uskutecznić należy z największém staraniem, wybierając do tego najlepsze z szkółki wysadki.

§. 318.

Jeżeli drugiego, a najdaléj trzeciego roku słabo wysadki na linii rosną, trzeba je na wiosnę przyrżnąć przy saméj ziemi; zaraz mocniéj i gęściéj wypuszczą, i sporzéj rość będą.

§. 319.

Trzeciego roku lub czwartego, potrzeba będzie obcinać gałązki rzutno wyrastające na bok i u góry. W następnych latach obcinają się już nożycami i tak się to obcinanie urządza, żeby płotowi nadać postać muru. Czyni się to około Śgo Jana lub na jesień.

§. 320.

W pięć lat po zasadzeniu na dobréj ziemi, a w siedem na słabéj, będzie płot doletni, to jest, do jego ochrony, rowków już nie potrzeba. Kolce jego własne, których wypuści podostatkiem, obronią go. Kolce te tak są bydłu nieznośne, że zbliżać się ono do płotów cierniowych nie lubi.

§. 321.

Zatém od czasu nasiania w szkółce aż do epoki płota doletniego z zajęczego głogu, potrzeba lat dziesięciu, na lekkim gruncie i dwunastu. Ale nagradzając tę cierpliwość gospodarza, płot ten będzie, jak już powiedziałem, płotem najpiękniejszym i wieczystym.

§. 322.

Już po wydaniu pierwszéj edycyi Rolnictwa doświadczenie mnie przekonało, że lepiéj, z miejsca, gdzie załęczy głóg był zasiany, nie przesadzać wysadków do innéj szkółki, tylko wprost na miejsce przeznaczenia płotu. Wysadki choć małe, tém pewniéj się przyjmą, tylko je czysto kilka lat utrzymać potrzeba, i starannie zachować od uszkodzenia.
Także widziałem następującym łatwym sposobem założone płoty z zajęczego głogu. Było po polu małych kamyczków wiele, które wyzbierano, i na brzegu pola we dwa rzędy, za pomocą dwóch ram łokieć jeden szerokich, pół łokcia głębokich a cztéry łokcie długich ułożono. W te ramy z wozów je zsypywano; ramę podniosłszy, utworzyły się dwa jakoby płotki kamienne, a pomiędzy niemi jednołokciowa przestrzeń, którą głęboko skopawszy, obsiano nasieniem zajęczego głogu. Nasienie drugiego roku wychodzi z ziemi. Podobno ten płot dobrze bardzo i gęsto rośnie, ponieważ kamienie usypane na łokieć wysokości po obu stronach, wilgoć w ziemi utrzymują, i mogą go od uszkodzenia ochronić w młodości.


ROZDZIAŁ VI.
Przejście z 3chpolowego do angielskiego rolnictwa.

§. 323.

Gdy rolnictwo wielopolowe, urządzone podług zasad płodozmiennych, jest już w biegu, staje się do prowadzenia niezaprzecznie łatwiejsze niż 3chpolowe.
Ale przejście z 3ch do wielu pól, jest cokolwiek trudne, osobliwie jeżeli przejście to gospodarz chce, tak jak to zawsze czynić powinien, wykonać bez straty. Mówię bez straty, ponieważ poświęcając kapitał znaczny, możnaby z 3chpolowego do wielopolowego porządku przejść w jednym roku; i przejście takowe nagłe, dalekoby łatwiejsze było do wykonania, ponieważ od razu w wszystkich oddziałach porządek płodozmienny by się zaprowadził. Rzecz oczywista, iż nową kolej urządzić od razu łatwiéj, niż prowadzić razem jeden obok drugiego tryb, to jest, stary i nowy, nie zaniedbując żadnego.

§. 324.

Ale przemieniając nagle porządek w rolnictwie, potrzeba kapitału znacznego, z jednéj strony by zastąpić intratę ze zboża, którego w pierwszych latach po nagłym przechodzie mało będzie; z drugiéj, na zakupienie słomy, któréj także przy nagłym przechodzie ubyć w pierwszych latach musi. Przy nagłéj przemianie znaczna strata pochodzi z sprzętu oziminy po oziminie, a nawet i oziminy po jarzynie, tak jak w pierwszym roku w wielu oddziałach siać by przypadło. Ziarna by mało było i słomę wypadłoby kupować, inaczéj bowiem paszy i ściełki, a następnie i nawozu by zabrakło.
Ażeby więc gospodarstwo nie cofnęło się, kupować by należałoby paszy i ściełki przez lat kilka, aż dopóki grunta nową koleją wzmocnione, nie wydadzą plonów obfitych w ziarnie i słomie.

§. 325.

Przejście bez straty tylko w przeciągu lat kilku uskutecznione być może, mianowicie w przeciągu tylu lat, ile trwać ma jedna koléj płodozmianu, która jest zaprowadzona. W rozdziale o płodozmianie widzieliśmy, że kiedy koléj trwa dłużéj nad lat sześć, natenczas jest istotnie podwójną, więc możemy przyjąć zasadę, że przez lat sześć przemienne rolnictwo zaprowadzić można bez straty, to jest bez najmniejszego nakładu.
Przez te lata przejścia podwójny porządek w polu prowadzony być musi; dawny trzechpolowy w miarę postępu nowego płodozmiennego usuwa się, i dopiero z ukończeniem nowéj kolei zupełnie z pola znika.
Zaprowadzając zatém rolnictwo angielskie, przez lat sześć i dozorując równie pola w staréj i nowéj kolei będące, do téj zmiany dojść można bez nakładu. Stratę bowiem przez wyprostowanie linii pomiędzy oddziałami za nakład policzyć nie mogę, ponieważ i przy trzechpolowym porządku pozostając, tę stratę ponieśćby korzystnie było.

§. 326.

W ciągu tego przechodzenia zarząd rolnictwa z przyczyny podwójnego porządku jest nieco utrudniony i potrzebuje ścisłego dopilnowania. Każdy gospodarz, który chce płodozmienną zaprowadzić koléj, dwóch rzeczy powinien być pewien: 1) że tak dobrze całe przejście z 3ch pól do wielu pól rozumie, iż mu się to bardzo prostą rzeczą wydaje; 2) że od przypilnowania całego przejścia innemi zatrudnieniami odrywany nie zostanie.
Jeżeli niezupełnie jasno całe przejście rozumie, lub przewiduje, że czasu do dopilnowania jego wykonania mieć nie będzie, lepiéj niech się wstrzyma i przy dawnym trybie pozostanie. Każde rolnictwo, choćby nawet na mylnych było oparte zasadach, jeżeli w szczegółach dobrze jest wykonane, zawsze więcéj przyniesie dochodu, niż to, które acz dobrze pierwiastkowo rozporządzone, źle jest wykonywane.
Rozumie się samo przez się, że przy równie dobrém wykonaniu, produkcya będzie większa na tém, które na zasadach rozumniejszych jest oparte.

§. 327.

Po dostateczném ostrzeżeniu, przystępuję do opisania położenia gospodarza, który już przedsięwziął zaprowadzić u siebie płodozmienne rolnictwo. Zaczyna on od podziału pól na oddziały podług gruntu, tak jak to nadmieniłem.
Zdaje mi się, iż przejście samo jaśniéj wytłomaczyć nie potrafię, jak przykładem.
Przypuszczam tedy, że folwark, na którym dotychczas 3chpolowe rolnictwo w trybie było, przechodzi w rolnictwo płodozmienne angielskie; i żeby za jedną razą pomieścić przejście na różnych gruntach, przypuszczam, że na tym folwarku na trzy gatunki rozłączyć grunta wypadło i trzy zaprowadzić koleje płodozmianu.
Dajmy, iż z rozmiaru okazało się 260 mórg gruntu mocnego, 294 m. średniego, nareszcie 585 m. lekkiego; folwark cały zatém zawiera 1139 m. roli ornéj.
Dzieląc mocne grunta na 10 oddziałów do 10cioletniéj kolei, na każdy oddział wypadnie około 26 mórg.
Średnie ma 7 oddziałów, każdy z nich zawierać będzie około 42 morgi.
Lekkie na 13, każdy oddział około 45 m. obejmie.

§. 328.

Przystąpimy teraz do wprowadzenia tych kolei (Fig. 1.).
Z oznaczenia oddziałów po polach dotychczas na 3 pola podzielonych, widzimy, iż w tych 3ch, pole I. czyli oziminne obejmuje nowych oddziałów mocnych Nra 1., 2., 3.; z średnich nic, z lekkich Nra 3., 4., 5., 5., 6., 7. i 8my.
Drugie pole czyli jarzynne zajmuje z mocnych nowych oddziałów Nra 4., 5ty; z średnich I. i znaczną część IIgo; z lekkich zaś 1., 2., 10. i 11ty.
Pole trzecie czyli ugorowe, mocne oddziały 6., 7., 8., 9., 10ty; średnie resztę IIgo, III., IV., V., VI., VIImy; lekkie 12. i 13ty.
W te wszystkie oddziały powoli postępując, wprowadzamy koleje płodozmianu (proszę wejrzeć na tabellę) i tak:

1go roku zastajemy wszystkie oddziały zasiane podług 3chpolowego porządku;
2go roku wybierając oddziały gnojne w przeszłym roku, przeznaczamy je pod produkta wymagające w roli już rozłożonego nawozu, np. pod jęczmień z koniczyną; pod produkta zaś świeżego nawozu potrzebujące, jako to rzepak, warzywa, zaraz się nawozi; jak z tabell przekonać się możemy, pod oziminę dostateczny obszar pola w tym roku mamy;
3go   „  w mocnych i średnich oddziałach oziminy mniéj zasiejemy, ale za to z lekkich 4 oddziały obsiane nią będą.

Postępując coraz daléj na tabellach zobaczymy, że w pierwszych latach siew oziminy wcale nie jest zmniejszony, a to żeby w słomie uszczerbku nie było; powtóre spostrzeżemy, że co rok w miarę stosowną każdego produktu będzie, i nareszcie, że szóstego roku wszystkie trzy koleje uporządkowane już zostaną.

§. 329.

Jaśniejby jeszcze w oczy wpadało, gdyby i przejście i koléj uporządkowana, na mapie saméj po oddziałach podpisaną była, ale gospodarz mający tylko jednę mapę czynić tego niepowinien, a to z przyczyny, że mu wypadnie niekiedy jeden oddział z drugim przemienić. Np. jeżeli w jednym oddziale koniczyna, która jeszcze rok jeden miała pozostać, z powodu posuchy lub innéj przyczyny wyginęła, można rok jeden rychléj, niż się to stać miało, ten oddział pod zboże zaorać, a w to miejsce innemu oddziałowi, który miał być zaorany, rok dłużéj dać spoczynek wybierając do tego taki, któremu spoczynek będzie przydatny.
Przemianę taką na mapie trudno naznaczyć, ponieważby trzeba koléj popisaną wyskrobywać i inną pisać, łatwiéj inną tabellę napisać, a na mapie tylko numer oddziału przemienić.
Najlepiéj zaś będzie mieć pewną ilość map litografowanych, i na tych pisać w każdym oddziale, co na nim w każdym roku przypada. Tym sposobem nietylko układa się jasna instrukcya dla niewprawnych dozorców, ale i chowając mapy w ten sposób zapisane, będzie poniekąd miał gospodarz historyą całą pól swoich od początku przejścia w płodozmienny porządek.

§. 330.

Wzór folwarku z trzema gatunkami gruntu, służyć może za skazówkę i dla tych gospodarzy, którzy tylko dwa lub wcale jeden rodzaj ziemi posiadają, i dla których podział i przejście łatwiejszemi będą.
Przypuściłem, że na owym folwarku gatunki ziemi nie są nadto pomiędzy sobą pomieszane, a to dla tego, żeby czytelnikom nie utrudzać zanadto szukania z tabell oddziałów na mapie. Oczywista rzecz, że być mogą folwarki, z gruntami daleko bardziéj pomieszanemi; jednakże gospodarz powziąwszy wiadomość o celu podziału, łatwo tenże i na bardziéj pomieszanych gruntach uskutecznić zdoła, dokładając tylko cokolwiek więcéj pracy, niż na folwarku, na którym role mniéj pomieszane, jak na tym, który na wzór przypuściłem, lub na takich, które mają różne grunta jeszcze odrębniéj od siebie leżące.

§. 331.

Nietylko tym podanym tu porządkiem można z 3ch pól do wielu pól uskutecznić przejście. Wskazałem jeden tylko porządek, wnosząc, iż po rozpoznaniu rzeczy, każdy gospodarz podług położenia swoich pól i ich stanu użyznienia, przejście uskutecznić potrafi.
Że na gruntach, jakieśmy tutaj za wzór przypuścili, można także inne zaprowadzić koleje, jak koleje, które na tabellach podałem, rozumie się z tego, co w rozdziale o płodozmianie powiedziałem.
Wybór kolei zależy najwięcéj od ilości siana łącznego, które gospodarstwo posiada. I tak ponieważ przypuściłem, że na tym za wzór podanym folwarku mało jest siana, wybrałem dla niego koléj taką, ażeby na mocnych oddziałach warzyw i koniczyny podostatkiem było. Ale, jeżeli gospodarz tyle posiada siana, że go całą zimę dla inwentarza dostarczyć może, naówczas korzystniéj będzie przyjąć koléj taką, któraby więcéj zbóż kłosistych, zwłaszcza pszenicy, także więcéj rzepaku dawała.

§. 332.

Umieszczę tutaj co do kolei na mocnych rolach, dwie jeszcze uwagi: pierwszą co do warzyw, drugą co do siewu owsa.
Lubo zaleciłem mocno sianie i sadzenie warzyw, przecież przyznaję, że uprawa pod nie i czyszczenie ich przez lato z chwastów, jest znaczną pracą, którą może warzywo samo nie nagrodzi. Ale do zysku z warzywa także i to rachować należy, że po ich zbiorze rola już jest doskonale uprawioną pod jęczmień z koniczyną tak, że na wiosnę następującą po warzywie już jéj wcale uprawiać nie potrzeba. A zatém jeżeli położenie jest takie, że zimową wilgoć z téj roli na wiosnę ściągnąć niełatwo, i że w skutek wilgoci rola po warzywie tak się zleje, iż ją na wiosnę powtórnie uprawiać potrzeba, natenczas korzyść z uprawy pod warzywa odpada, i lepiéj będzie uporządkować koléj w sposób, ażeby w tych niskich oddziałach jęczmień z koniczyną następował po pszenicy.
Pod warzywa zaś w takim przypadku, wybrać można kawałki lepsze w oddziałach na ziemniaki przeznaczonych. Na średnim byle użyznionym gruncie udadzą się rzepy, brukiew i ćwikła, zgoła wszystkie prócz kapusty.
Co do siewu owsa po koniczynie czerwonéj dwuletniéj, można go siać na jedną skibę, to jest raz tylko rolę zorawszy, kiedy pług szkocki jest używany. Naszym krajowym pługiem nigdy skiby zrośniętéj korzeniami koniczyny tak dokładnie przewrócić nie można, żeby na tę pierwszą orkę siać owies korzystnie było. Prócz miejsc szczególnie pulchnéj roli i czystéj, trzeba będzie przed zimą koniczynę raz zorać, a na wiosnę drugi raz; podwoi się zatém praca, i pytanie, czy nie lepiéj gospodarz używający pługa zwyczajnego zrobi, siejąc po koniczynie kilkoletniéj żyto, a dopiero potém na jednę skibę owies.

§. 333.

Wybór kolei dla pól zależy jak widzimy nie tylko od rodzaju ziemi, ale i od różnych stosunków, z których mnóstwo kombinacyi w zaprowadzeniu gospodarstwa wielopolowego wypada; najstosowniejszéj dla siebie każdy gospodarz, byle znał zasady, wybrać nie omieszka.


ROZDZIAŁ VII.
Rolnictwo płodozmienne już uporządkowane i w biegu.

§. 334.

Po dokonaném przejściu z 3polowego a zaprowadzeniu wielopolowego rolnictwa, znajdzie gospodarz wszelką łatwość w zarządzie i uprawie roli.
Zarząd jest bowiem bardzo prosty i stały; uprawa znacznie ułatwiona i cały rok równiéj rozłożona. W żadnym czasie nie wypadnie się spieszyć tak gwałtownie z orkami, jak się to w 3chpolowém gospodarstwie zdarza, np. z wiosny dla uprawy pod jarzyny, latem z orką ugoru. W płodozmienném angielskiém rolnictwie już są po większéj części role po warzywach pod jarzyny gotowe, a ugoru mało.
Ażeby tém lepiej przekonać o równym rozkładzie uprawy w ciągu roku, przejdziemy całoroczną, zaczynając od wiosny, pracę w roli.

§. 335.

Po zimie, skoro mróz rozpuści i słońce cokolwiek rolę rozgrzeje, z siewem jarzyn spieszyć się należy. Jęczmień dwurzędowy osobliwie tém pewniéj się udaje, im rychléj z wiosny jest siany; więcéj bowiem dla niego potrzebnéj wilgoci pozostanie w ziemi. Podrośnie dosyć w Kwietniu, aby wytrzymał przymrozki majowe.
Zdarzyło mi się siać jęczmień dwurzędowy już 27. Lutego, na roli dość wysoko położonéj, nie mocnéj, ale dobrze użyznionéj. Rola była po ziemniakach w jesieni zoraną; siałem na skibę, która spodem była jeszcze cokolwiek zmarzłą, wierzchem jednak brona dokładnie ją rozprószyła i ziarno ziemią zasypała. Jęczmień pokazał się dopiero po pięciu tygodniach, śnieg go przykrył, na końcu Kwietnia mróz go tak zwarzył, że pożółkł zupełnie, a przecież wydał plon bardzo dobry.

§. 336.

Również po zimie, kiedy już rola nieco ogrzana, z siewem roślin strącznych spieszyć należy: bób, groch i wyka, tém plenniejsze bywają, im rychléj są siane. Rozpoznać zatém gospodarz powinien, które oddziały oschły najpierwéj i te nasamprzód pozasiewać. Rzecz oczywista, że oddziały wyżéj położone i na działanie słońca bardziéj wystawione, najpierwéj pracę rozpocząć dozwolą. W równym stanie oschnięcia należy zacząć od oddziałów nisko położonych, ponieważ bywają lata, że na takowe zaraz po zimie broną wjechać można, a późniéj może przybyć wilgoci.

§. 337.

Po zasiewie jęczmienia dwurzędowego i roślin strącznych uprawiają się oddziały na warzywa, len, konopie, proso; te trzy ostatnie sieją na lepszych kawałkach, przeznaczonych na jęczmień mały i tatarkę, a jeżeli tam dla nich nie masz miejsca dogodnego, trzeba je znaleść w oddziale warzywnym.

§. 338.

Po połowie Kwietnia sieją owsy.

§. 339.

Sadzą się potém ziemniaki, warzywa się sieją i sadzą. Kończy się robota wiosenna siewem tatarki i prosa ostatnich dni Maja lub na początku Czerwca.

§. 340.

Zaczyna się potém uprawa ugoru; przy niéj najbardziéj uwagę zwrócić należy na oddział przeznaczony pod rzepak, który na początku Lipca powinien być ukończony.

§. 341.

Podczas żniwa, odrywkiem tylko do uprawy gospodarz się udaje, wtedy jednak najdłuższe są dni i bronowanie najskuteczniejsze jest zrana; często téż wypada zrana bronować, po południu zaś zwozić zboże z pola.
W płodozmienném rolnictwie, ponieważ, mniéj jest ugoru, dla tego rychléj uprawione ugorowe oddziały zostaną, i w czasie żniw już pod ostatnie bronowanie mogą być gotowe.

§. 342.

Na siew oziminy, oprócz rzepaku, który ku końcowi Lipca lub na początku Sierpnia się odbywa, rachuje się Wrzesień cały i połowę Października.

§. 343.

Po ukończonych zasiewach należy zaraz rozpocząć orkę jesienną. Nasamprzód zorać trzeba oddziały nisko położone, z obawy, żeby późniéj w jesieni wilgoć na przeszkodzie do tego nie stanęła. Przy równém co do wilgoci położeniu należy zaczynać orkę jesienną od oddziałów położonych daléj od folwarcznego zabudowania, dla tego, iż, gdy dnie coraz krótszemi się stają, lepiéj w późnéj jesieni, kiedy dla rannych przymrozków odrywkami tylko orać można, pługów blisko domu używać, bo na wyjeżdżanie nie wiele czasu tracą.

§. 344.

Zimową porą, kiedy droga dobra, a jeszcze lepiéj kiedy jest sanna, gnoje na warzywa i rośliny strączne powywozić trzeba. Jeżeli rola czysta i położenie zalewu obawiać się nie każe, najlepiéj gnój wywieziony codzień zaraz rozrzucić nim zamarznie; tym sposobem w śnieg wklęśnie i nic z niego się nie ulotni; a choćby śniegu nie było, wilgoć zimowa także go do ziemi przyciśnie.
Jeżeli zaś rolę na wiosnę jeszcze uprawiać wypada, lub jeżeli położenie nierówne, tak, że woda gnoj spłókać i spławić może, trzeba go wozić w narożnik oddziału i układać w kupy, tak jak o tém w rozdziale o nawozie powiedziałem.

§. 345.

Zastosujmy robotę jednoroczna płodozmiennego rolnictwa do folwarku i weźmy rok siódmy, ponieważ w tym roku koleje wszystkie trzy już we właściwym sobie trybie się znajdują: to jest rok 1840.

§. 346.
Bywają lata, że pracę na polu z początkiem Marca rozpocząć można, ale bywają inne, w których z początkiem Kwietnia czynić to dopiero powietrze dozwala. Dajmy wtedy, że w przecięciu praca w roli rozpoczyna się z 15tym Marca.
§. 347.

Powiedziałem nieco wyżéj, iż po zimie zaraz trzeba siać jęczmień dwurzędowy. Pod niego przypadają w roku 1840 w oddziałach mocnych oddział 10ty, w oddziałach lekkich 13ty. Jeżeli więc oddział mocny 10ty jest w dostatecznym stanie wyschnienia, od niego siew jęczmienia zacząć należy, a to dla tego, żeby późniéj wilgoci nadto nie przybyło; potém sieje się oddział lekki 13ty, a jeżeli oddział mocny nie dosyć wysechł, sieje się lekki przed nim, nawet jeżeli po zasiewie lekkiego oddział 10ty mocny jeszcze jest za mokry, trzeba siać tymczasem grochy, który przypadają w oddziele lekkim 4tym i w oddziele średnim VItym.
Ukończywszy siewy grochu zapewne oddziały mocne już dostatecznie wyschną, tak, że jeżeli jęczmień w oddziale 10tym mocnym jeszcze nie zasiany, teraz to uczynić będzie można. Zaraz téż siać wypada wykę i bób, które przypadają w oddział mocny 4ty.
Siewy te, jeżeli bronowania tylko wymagają, i gdy czas posłuży, w tygodniu jednym ukończone być mogą. Kiedy zaś role przed zimą pod siew nie zorane były, natenczas przyorując jęczmień i grochy, dwa tygodnie na to rachować trzeba.
Na początku Kwietnia uprawiają się pola pod ziemniaki: oddział lekki 3ci, średni IIgi; pod warzywa oddział mocny 3ci. Po tych uprawia się oddział lekki 7my pod tatarkę.
Około 15. Kwietnia można albo siać pierwéj owies w oddziale mocnym 9tym, lub zacząć sadzić ziemniaki w oddziałach dopiero wymienionych.
Zawsze, owies przed końcem Kwietnia zasiać należy a ziemniaki sadzić można do połowy Maja; wtedy téż warzywo siać i sadzić wypadnie w oddziale mocnym 3cim.
Na środku Maja sieją się lny, konopie, na kawałkach do tego wybranych, albo osobnych, albo w warzywnym oddziale. Na końcu Maja lub początku Czerwca sieje się tatarka w oddziale lekkim 7mym, w którym także na proso mały kawał wybrać można.
Tu się kończy siew i robota wiosenna, a zaczyna się letnia.

§. 348.

Oddział 6ty mocny jest w roku 1840 na rzepak przeznaczony, trzeba go zatém w Czerwcu i na początku Lipca kilkakrotnemi orkami dokładnie doprawić; pomiędzy temi do uprawy ugoru na żyto udać się można. Na żyto w tym roku są przeznaczone oddziały lekkie 2gi i 12sty, a trzeci ów z którego groch się sprzątnie, to jest oddział lekki 4ty. Nareszcie na średnich gruntach oddział Vty pod siew żyta się uprawia.
W Czerwcu sprzęt i zwożenie siana, w Lipcu żniwo nie dozwalają pracy w roli przyspieszyć, dla tego téż oddziały ugorowe peryodycznie orać i bronować wypada. W Sierpniu po sprzęcie rzepaku zorać oddział mocny 5ty pod pszenicę trzeba. Po sprzęcie grochu z oddziału lekkiego 4go i średniego VIgo to samo uczynić pod żyto. Po wyce i bobie oddział mocny 4ty jak najprędzéj także orać należy.
Ta latowa robota w roli ukończona być ma pierwszych dni Września, kiedy się siewy oziminy zacząć powinny.

§. 349.

Czasu siewu rzepaku nie wymieniłem, ponieważ starać się trzeba utrafić z nim, albo przed deszczem albo zaraz po deszczu, żeby równo potém wschodził. Lepiéj zatém, jeżeli posucha na końcu Lipca panuje, wstrzymać się, choćby i cały miesiąc a na wilgotne powietrze utrafić; wiele bowiem na tém zależy. Siew pszenicy po 10. Września odbyć można, siew żyta od początku Września do połowy Października; oddziały są nam już wiadome.

§. 350.

Po zasiewach zacząć trzeba zaraz orkę jesienną, zaczynając ją od oddziałów najniżéj położonych i najodleglejszych. W roku 1840 wypadnie oddział mocny 9ty pod rzepak w następnym roku, pod warzywa oddział mocny Iwszy, nareszcie oddział mocny 7my pod owies, jeżeli się ten na pierwszą skibę sieje, po pszenicy na wykę oddział mocny 2gi i nareszcie oddział mocny 3ci po warzywie pod jęczmień dwurzędowy, na pierwszą mający być siany skibę.
Z średnich oddziałów podoruje się oddział Iszy pod ziemniaki na następny rok, i jeżeli groch na wierzch ma być siany, oddział pod ziemniaki IIgi.
Z lekkich podorują się 5ty pod ziemniaki, 3ci pod jęczmień, nareszcie 6ty pod tatarkę.
Jeżeli czasu zbędzie, gnój na groch w oddział lekki 1wszy wywieść można; jeżeli rola nie zmarzła, zaraz go przyorać, zmniejszy się przez to praca wiosenna.

§. 351.

Zimowa porą, to jest w Grudniu, Styczniu i Lutym, wywożą się gnoje, upatrując do tego dobréj drogi, a jeszcze lepiéj sanny.
W zimie z roku 1840 na 41 wypada nawieść oddział lekki 1wszy pod groch i oddział lekki 5ty pod ziemniaki; także oddział średni Iwszy pod ziemniaki. Ale, ponieważ ten oddział średni Iwszy pod samym podwórzem leży, możnaby wywieść gnój zimową porą w dużą kupę w oddział mocny 6ty na rzepak przeznaczony, ażeby latem, kiedy najwięcéj do czynienia, pracy sobie oszczędzić, a w oddział średni Iwszy dopiero kiedy ziemniaki się sadzą, nawieść gnoju. Jednak do tego znaczny zapas gnoju jest potrzebnym; ale ponieważ, choć na ziemniaki wszystek gnój z podwórza się wywiezie, na rzepak do Lipca jeszcze go przyrobić można, nie tyle go w zapasie mieć potrzeba.

§. 352.

Podałem tylko jeden przykład i to na jednym folwarku, ponieważ nie do ślepego naśladowania i stosowania chciałbym kolegów moich rolników zachęcić. W naturze, chociaż wszystko co jest organiczne podług jednéj i niezmiennéj zasady się rodzi, rozwija i umierając w inną postać przechodzi, przecież co do form zewnętrznych taka różność panuje, że równie jak nie znajdzie dwóch drzew, choć jednego rodzaju, zupełnie do siebie podobnych, i owszem każda ich gałązka, każdy niemal listek mimo ogólnego, familijnego rysu, będzie od drugiego choć z małą odmianą, różnym, tak téż nie masz podobno na całym świecie dwóch folwarków we wszystkich stosunkach zupełnie sobie podobnych. Nie można zatém tego, co jest dobrém dla jednego, zastosować zupełnie do drugiego. Myślą moją było zasady płodozmiennego rolnictwa wytłomaczyć tak, żeby każdy, nie naśladując żadnego wzoru, zastosować mógł jak najkorzystniéj zasady ogólne do swego właściwego położenia.


ROZDZIAŁ VIII.
Robota.

a) Sprzężajna.
§. 353.

Pierwsze pytanie, które tutaj zachodzi, jest: czy wołami czy końmi korzystniéj uprawiać rolę? Na to zdaniem mojém ogólnéj odpowiedzi dać nie można; zależy to bowiem od różnych stosunków, w jakich się gospodarstwo znajduje.
Zdaje się, iż w gospodarstwie w stanie niewykształconym lepiéj wołami, a im gospodarstwo na stopień wyższy doskonałości się posuwa, tém korzystniéj końmi orać będzie.
W gospodarstwach w kolebce łatwiéj jest wyżywić woły i lepiéj orać niemi niż końmi. Przy takich gospodarstwach zwykle naturalne pastwiska wołom tylko przydatne się znajdują; pomiędzy zbożami także wiele dzikiéj trawy się rodzi, nadto po ścierniach woły mają obfitą paszę. W gospodarstwach w tym stanie często kamienie po polu jeszcze niewydobyte i zagony pokrzywione; pomiędzy kamieniami i na zagonach krzywych, gdzie co chwila pług stawać musi, woły mniéj się zniszczą niż konie, lepsza i tańsza będzie orka wołami.

§. 354.

Ale kiedy gospodarstwo już na ten stopień posunięte zostało, że pastwisk dzikich nie masz, że łąki poprawione tak, iż dwa pokosy wszędzie wydają, że role są czysto doprawione, tak, iż inne trawy prócz tych, które na nich gospodarz zasiał, nie rosną; naówczas wypada karmić woły na stajni. Jakoż wyrachować każdy może, że wół więcéj zje a nierównie mniéj zrobi niż koń.
Może niejeden gospodarz się zadziwi, żem wyrzekł, iż wół więcéj zje niż koń, ale tak jest istotnie. Przez całe late karmiąc woły i konie koniczyną i wyką koszoną, zobaczymy, że pierwsze przy równéj pracy, zużyją ich więcéj niż drugie. Przez zimę, gdyby konie nie tak jak woły lub mało co robiły, mniejszą ilość słomy i siana spotrzebowałyby, i plewy byłyby im pożywniejsze niż wołom.
Na wiosnę, kiedy się robota w roli rozpoczyna, odwołuję się do każdego doświadczonego gospodarza, a zapewnić mogę każdego właściciela, który wykonanie urzędnikom swoim powierza, że gdyby wół tylko tém był karmiony, co w rejestrach na niego podane, podupadłby po jednotygodniowéj pracy. Wołom pracującym urzędnicy, karbowi i parobcy na wyścigi do sieczki przymieszywają ziarna ze stodoły pod nazwiskiem plew, spachów i zgonin, czém wszystkiém i koń dokładnie by został wyżywiony, mógłby pracować i sił by nie utracił.
W wykształconém już rolnictwie role w dobrym się znajdują stanie, kamienie uprzątnięte, orka prosta; na takich para koni więcéj niż cztéry woły mocne lub sześć mniejszych zrobi. Do bronowania przydatną porę zawsze skwapliwie chwytać należy; używając wszystkich zaprzęgów razem do tego, tém pewniéj z suchego powietrza korzystać można. Zimową porą nareszcie koni korzystniéj do zwózki i wywózki się bierze.

§. 355.

Teraz przystępuję do głównéj przyczyny, dla któréj gospodarze bardziéj woły niż konie zalecają: koń na starość przynosi tylko skorę, wół utuczony pieniądze. Na to odpowiadam: wół stary, chudy, trudno i wolno bardzo się tuczy. Kupując do tuczenia z okolic w łąki obfite woły nie stare i nie zbyt chude, w mniéj się je o połowę czasu jak stare upasie, i zysk większy będzie.
Lecz nietylko te są korzyści z koni. Ponieważ para jedna koni zrobi to samo co wołów najmniéj cztéry, przeto pozbywając się wołów, krów w miarę tego liczbę powiększać można. Z tych nietylko, że gospodarz intratę czystą wyciągnie, ale także mając ich więcéj, więcéj téż ze starych odstawi co rok do tuczenia. Krowa stara nigdy tak nie jest zbiedzona, jak wół stary, skóra na niéj od bicza nie przyrosła do kości, tak jak u wołu, łatwiéj się téż upasie.
Nareszcie wół pracuje lat 6—8, koń 12—18.

§. 356.

Przytoczę tutaj przykład innych krajów. Wszędzie, gdzie rolnictwo na wyższy stopień jest posunięte, ustąpiły woły koniom pracy w roli. Za Elbą im bliżéj Renu, tém mniéj wołów w pługu zobaczymy; za Renem w Brabancyi, Holandyi i Anglii już wcale ich nie widać.

§. 357.

W teoryi zatém konie do orki korzystniejsze być muszą, niż woły, ale w zastosowaniu uważać należy na stan rzeczy. Największą trudność w zaprowadzeniu koni w miejsce wołów do orki upatruję w konieczności dozoru. Koń, zwłaszcza dobry, wielu przypadkom podlega, ludzi do koni potrzeba ostrożnych i dobrych; do wołów i niezręczny dobry, nie łatwo je bowiem popsuje. Do koni daleko więcéj porządków mieć należy; jeżeli nad temi nie masz ścisłego dozoru, wydatek na nie będzie bardzo znaczny.
W naszym kraju, zdaje mi się, że w małych tylko gospodarstwach, w których sam właściciel dozór mieć może nad porządkami i utrzymaniem koni, takowe miejsce wołów korzystnie zająć mogą.

§. 358.

Konie i woły powinny zawsze być w dobrym stanie, to jest chociaż nie tłuste, ale przy sile. Do tego nie tak wielka ilość obroku, jak regularność w pasieniu i w robocie dopomoże. Lubo niekiedy zmęczenie koni jest koniecznością, i można więcéj jak zwyczajnie robić niemi dzień jeden, dwa i trzy, ale za to czwartego należy im wypocząć, ażeby znowu siły odzyskały; w przeciwnym razie czwartego i następnych dni połowę tylko zwyczajnéj wydołają ukończyć roboty, albo, co gorzéj, jeżeli konie są dobrego pomiotu i żywe, skończą wprawdzie robotę, ale będą zniszczone.
Także odpocząć koniom kilka dni potrzeba, kiedy im się pasza zmienia. Naprzykład, kiedy napoczątku Czerwca przestaje im się dawać suchy obrok, a zaczyna się dla nich kosić koniczyna, należy wtedy koniecznie zawiesić kilka dni robotę, puścić je na trawę, lub ją w stajni potroszę im podawać. Świeża bowiem trawa rozwolni ich żołądek z początku i jeżeli ich się wtedy do ciężkiéj pracy użyje, posłabną bardzo i schudną. Przeciwnie jeżeli podczas tego rozwolnienia kilka dni spoczywać będą, przeczyszczenie wyjdzie im na dobre, wkrótce rozwolnienie ustanie, konie się wygładzą i przy równéj jak przy obroku domowéj pracy, będą na koniczynie i wyce całe lato przy sile.

Zwykle przy téj na początku Czerwca zmianie, daję koniom trzy dni odpoczynku i wypuszczam je na trawę, ludzi od nich przez ten czas używam do koszenia koniczyn na siano; czwartego i piątego dnia znowu zaczynam robić niemi po połowie dnia, a szóstego już cały dzień.

§. 359.

Wypadałoby w tém miejscu obliczyć ile roboty na dzień para koni, lub zaprząg jeden na przeprząg wołów, wykonać może. Przecież myślę, że wszystkie rachuby w téj mierze zawsze będą bardzo stosunkowe. Każda praca zależy od rozmaitych okoliczności, z których tutaj głównemi są:
1) stan pociągu i narzędzi,
2) stan roli.
Zdaniem mojém wielka rozmaitość tych dwóch głównych przyczyn nie dozwala żadnéj pewnéj położyć zasady. Jest rzeczą pewną, że na roli w dobrym stanie i już spulchnionéj, dobrym pociągiem zorać można sześć razy tyle, ile na roli zachwaszczonéj perzem, zaprzątnionéj kamieniami i po któréj jeszcze do tego pokrzywione są zagony. Na takiéj roli lepiéj już dla harmonii pozostać przy złych zaprzęgach, ponieważ konie dobre niezawodnie się zniszczą i narzędzia popękają. Na takiéj roli chcieć dobremi orać końmi, jest to chcieć nożykiem rąbać drzewo.

§. 360.

Najwięcéj jednak, co para koni, lub zaprząg na przeprząg wołów, w jednym dniu zorać może na bardzo czystéj i pulchnéj roli, jest cztéry morgi magdeburskie. Ale przez przecięcie przez rok cały rachować należy na dzień tylko dwie morgi m.
Porachowawszy pracę całoroczną w roli, okaże się, że na 100 mórg magdeburskich mocnego, ale już doprawionego gruntu potrzebny jest zaprząg jeden parokonny, lub jeden wołów na przeprząg. Na 150 mm. średniego gruntu także jeden. Nareszcie do lekkiego gruntu 200 do 230 mm. można jeden rachować; tak że na folwarku na przykład podanym w Fig. 1. potrzeba do uprawy, rachując w to zwózkę w żniwa, 7 zaprzęgów parokonnych lub o tyle mniéj koni, o ile będzie wołów na przeprząg.


b) Ręczna.
§. 361.

Ludzie przeznaczeni do ręcznéj roboty w gospodarstwie są wynagradzani: rolą, wymiarem w snopie lub ziarnie, nareszcie pieniędzmi. Co z tego jest lepszém, od miejscowości zależy. W kraju nieludnym przymuszony jest gospodarz starać się o pomieszczenie we wsi swojéj tylu ludzi, ile mu ich jest potrzeba w czasie największéj pracy, to jest w czasie żniw, i musi ich w porach roku, w którychby się mógł bez tylu ludzi obyć, utrzymywać dając im wyżywienie.
Ale w kraju, w którym zawsze za pieniądze ludzi dostać do pracy można, nietylko że taniéj tacy wypadną, ale i każda robota będzie dokładniejszą, kiedy zaraz jest płaconą. Człowiek z ochotą pracujący zrobi nierównie więcéj, niż kiedy mu na dobrych chęciach zbywa. U przymuszonego do pracy człowieka, chociaż bojaźń sprawia, iż się rusza i rękoma macha, robota się nie posuwa.
Do dobréj pracy dwóch rzeczy człowiekowi potrzeba, dobréj chęci i fizycznéj siły; pierwszéj uczciwém obejściem się z ludźmi, drugiéj zdrowym pokarmem dodać możemy.

§. 362.

Rzecz oczywista, że nawet tam, gdzie za pieniądze ludzi do pracy zawsze dostanie, do koni, wołów, krów i owiec na zasługi rocznie służących trzymać potrzeba.

§. 363.
Co do wykonania roboty, zawsze wiele od dozorcy pracy zawisło. Ten powinien znać się na robocie i być rozsądny. Kiedy ludzie widzą, że dozorca dobrze zna się na robocie, że na każdego z osobna uważa i od każdego nie więcéj jak zrobić może wymaga, daleko chętniéj pracować będą, czy to za dzienne, czy za roczne wynagrodzenie.
§. 364.

Szczegółowo każdą robotę ręczną opisywać, byłoby rzeczą niepraktyczną, ponieważ daleko łatwiéj o tém ustnie od ludzi doświadczonych w każdéj okolicy podług różnych zwyczajów dowiedzieć się można. Nietylko, że zwyczaje te nadto są różne, ale i prace bardzo stosunkowe; koszenie naprzykład zależy tyle od gęstości zboża i trawy, że ogólnéj miary roboty podać nie można.
Zadanie w téj mierze daleko trudniejsze jeszczeby było do rozwiązania, niż wyznaczenie wymiaru do robót sprzężajnych.


c) Rozkład roboty.
§. 365.

Na rozporządzeniu roboty bardzo wiele zależy. Rzecz niezawodna, iż gospodarz doświadczony i rozsądny mniéj o połowę na roboty wyda, jak ów, który nie ma doświadczenia ani rozwagi w rozporządzeniu.

§. 366.

Kiedy pańszczyzną odprawiano wszystkie gospodarskie roboty, a najemnika wcale nie, lub tylko cokolwiek do sprzętu używano, mniéj może o dokładne rozporządzenie roboty chodziło. Lubo przez złe rozporządzenie mniéj wykonano, przecież w wydatku gotowizną uszczerbku być nie mogło. Dzisiaj przy gotowéj zapłacie, bądź pieniędzmi bądź zbożem, przy złym zarządzie, można bardzo łatwo mieć w gospodarstwie więcéj wydatku, niż dochodu.

§. 367.

Rzadko się u nas zdarzy, żeby właściciel większej włości mógł się sam trudnić dziennym rozkładem pracy, interesa różne odrywają go od tego, musi zatém prawie każdy mieć w tém zastępcę. Rzecz oczywista, że kiedy właściciel sam jest doświadczony, może tym zastępcą kierować i dawać mu instrukcje ogólne; musi przecież, jeżeli sam nie zawsze przy gospodarstwie przebywa, mieć tyle w jego zdatności zaufania, iżby mu mógł powierzyć zupełnie rozkład szczegółowy użycia ludzi.
Jeżeli właściciel oddala się na dni kilka z domu, za powrotem swoim niepowinien odmieniać nagle rozkładu przez zastępcę zrobionego, choćby mu się i najgorszym być zdawał; nie będąc bowiem codziennie przy robocie, nie można nigdy dość ściśle obrachować wszystkich zdarzeń, jakie zajść mogły i nie należy przeszkadzać dokończeniu roboty w obrachowanym czasie. Ale może i powinien właściciel obrachować ile na najemnika do każdéj roboty wydano, i z tego obrachunku się przekonać, czy zastępca jego rozporządzać rozsądnie i ze znajomością rzeczy jest w stanie. Jeżeli się przekona, że on nie posiada rozwagi ani znajomości rzeczy, starać się będzie objaśniać go powoli i w przyzwoitym, wolnym czasie, nie w przytomności jego podwładnych lub pracujących ludzi: przytém jednak odmieniać jego rozporządzeń dziennie nie powinien. Jeżeli go co moment poprawiać zechce, osłabi mu jeszcze bardziéj głowę i większą jeszcze z wynikającego ztąd nieładu stratę poniesie.

§. 368.

Jeżeli w gospodarstwie jest kilku urzędników, którzy także do oddzielnych im powierzonych robót ludzi potrzebują, jak to naprzykład pisarz, piwowar, ogrodnik i t. d. ważną rzeczą jest, ażeby tylko najwyższy urzędnik w gospodarstwie tych ludzi im rozdzielał, to jest, żeby on wymieniał, kiedy i których ludzi posłać do pisarza, piwowara, ogrodnika i t. d. Może wprawdzie właściciel o tyle, ile w każdym z nich ma zaufania, powierzyć im zarząd wewnętrzny sypania, browaru, ogrodu i w ich obrębie dozór nad ludźmi, ale nie powinien im dozwolić ludzi oddzielnie najmować; owszém wszyscy ci urzędnicy zawczasu pierwszemu urzędnikowi oznajmić powinni, ilu w nadchodzącym tygodniu i do jakich robót ludzi potrzebować będą i mogą, tak żeby tylko jedna głowa podział ludzi miała sobie oddany, inaczéj niezawodny nieład i powiększony wydatek nastąpi.

§. 369.

Urzędnik najstarszy w gospodarstwie powinien sobie zrobić ogólny plan roboty całorocznéj i kwartalnéj, z którego potém tygodniową wyciągać będzie.
W tych planach umieści:
1) roboty sprzężajne, czyli uprawę i zwózki,
2) roboty ręczne.
Każdy z tych planów podzieli na dwie kolumny. W pierwszéj umieści roboty pilne, zwłoki niecierpiące; w drugiéj mniéj pilne roboty, czyli takie, które dopiero wtedy kiedy pociągu i ludzi od koniecznie zaraz potrzebnych zbędzie, przedsiębrać wypada. Rzecz oczywista, iż w drugiéj kolumnie umieszczone będą takie roboty, które do pierwszéj przejść muszą, kiedy nadchodzi czas, w którym je pilnemi nazwać potrzeba.

§. 370.

Robota pierwszego rzędu, czyli pilna może przed ukończeniem być przerwaną z przyczyny odmiany powietrza; w takim razie należy użyć pociągu lub ludzi do robót w drugim rzędzie umieszczonych, ale nie wypuszczając z pamięci pierwszéj, na czas niejaki tylko przerwanéj. Czas ten przerwy trzeba się starać, o ile się da, naprzód przewidzieć, i, jeżeli można, obrachować. Jeżeli się zdaje, że czas ten tylko krótkim będzie, lepiéj wypadnie pociąg i ludzi do innéj roboty (zwłaszcza jeżeli miejsce jéj jest odległe) nie posyłać, ale wypocząć im przez pół godziny lub godzinę, ażeby potém tém silniejsi do przerwanéj pilnéj gotowi byli. Rzecz jasna, że użycie ludzi do mniéj pilnéj roboty, kiedy pilna przerwana, zawisło od czasu przerwy i od miejsc odległości. Zbyt gorący gospodarz może w podobnych zdarzeniach znaczną sobie wyrządzić szkodę, ponieważ na krótki czas tylko, nie warto do nowéj udawać się roboty; przemienianie narzędzi, rozstawienie innym porządkiem ludzi, zawsze pół godziny lub godzinę zabierze czasu, ludzie się przechodzeniem zmęczą, i jak do przerwanéj pracy powrócą, już jéj najczęściéj nie wydołają; lepiéj będzie zamiast do innéj odległéj się udawać roboty, ludziom odpoczynek zapowiedzieć jednogodzinny, przez któryto czas odpoczną, posilą się i tém lepiéj czas stracony powetują.

§. 371.

Rządzca gospodarstwa zawsze przed oczyma mieć powinien wszystkie roboty kwartalne i rozłożyć tak rozsądnie, ażeby w drugiéj kolumnie umieszczone, to jest mniéj pilne, zostawił na ten czas, w którym w bliskości tychże, około pilnych pracować potrzeba.

§. 372.

O ile tylko można, nie należy dzielić ludzi na wiele małych oddziałów do różnych prac; starać się owszem trzeba wszystkimi razem jedną robotę dokończyć, nim się drugą zacznie. Używając całą siłę do jednéj a potém do drugiéj, skoro się to da uczynić, obudwu się prędzéj dokończy. Są roboty, do których gdy się nadto ludzi używa razem, natłok sprawi mitręgę. Podzielić oczywiście ludzi należy w podobnych przypadkach; tych zaś osądzenie rozsądkowi urzędnika zostawione być musi.

§. 373.

Urzędnik pierwszy rozkazy co do robót wydawać powinien swoim podwładnym w przytomności wszystkich urzędników i w pewnym do tego przeznaczonym czasie, tak, ażeby wśród dnia, kiedy wszystko w ruchu, był naddozorem tylko zajęty, a nie rozporządzeniami. Podwładni, którzy robót szczegółowych pilnują, powinni odebrać rozporządzenia na przypadek odmiany powietrza, tak, iż chociażby jeszcze rozkazu ostatecznego czekać mieli, już do niego przygotowani byli.
Rozporządzenie wśród dnia podczas rozpoczętéj już roboty, wszystko zabałamuca, ponieważ uwagi takiéj, jaką mieć powinien dozorca w czasie przeznaczonym do tego, wtedy mieć nie może.

§. 374.

Zapisywanie robót najlepiéj wieczorem po ukończonéj dziennéj robocie się uskutecznia. Każdy dozorca podaje, wiele zaprzęgu i ludzi do jakiéj roboty i w którym oddziale pola użył i ile jéj ukończył. Z téj księgi właściciel każdego czasu przekonać się może, ile produkcya w każdym oddziale pracy kosztowała.

§. 375.

Znajome mi są gospodarstwa, w których każdy oddział pola swoją ma rachunkowość oddzielną; w tej zapisują, ile wynosi uprawa jego na pieniądze obrachowana, wiele zasiew, wiele sprzęt i omłot, późniéj wiele ziarno i słoma warta, a zatém ile czystego dochodu.
Rozumieć taką rachunkowość każdy gospodarz powinien, pomnożyć ona może wyobrażenie jego o ogóle gospodarstwa, ale prowadzenie jéj zawsze zajmuje dużo drogiego czasu, lub pomnaża piśmiennych urzędników, którzy na wsi, przeto że się ludziom pracującym próżniakami być wydają, są niedobrym przykładem. Z resztą taka rachunkowość nie doprowadzi do ścisłego obrachowania. Może ona jednak być bardzo pożyteczną dla uczących się gospodarstwa.
Co do zarządu majętności, złożonéj z kilku folwarków w styczności z sobą i pod jednym dozorem będącyęh, jeden człowiek powinien wszystkiemu temu, co jest istotnie w rolnictwie potrzebném do zapisania, wydołać, czyniąc to w jednéj wieczornéj godzinie.




Wykaz treści


O roli w ogólném znaczeniu.
Strona
a) Z jakich części jest rola złożona, i jakie są ich własności 
 1
b) Czego rola potrzebuje, aby być urodzajną 
 18
Uprawa.
a) Narzędzia 
 28
b) Uprawa względnie na rośliny 
 43
O nawozie.
a) Pasienie inwentarza ze względu na nawóz 
 127
b) Gnojówki 
 138
c) Rozmaitość nawozu 
 143
d) Nawóz w względzie na różność ziemi i płodów 
 145
Płodozmian 
 153
a) Przysposobienie pól do rolnictwa angielskiego 
 177
b) Osuszenie 
 190
c) Ogrodzenie 
 198
Przejście z trzechpolowego do angielskiego rolnictwa 
 208
Rolnictwo płodozmienne już uporządkowane i w biegu 
 219
Robota.
a) Sprzężajna 
 230
b) Ręczna 
 238
c) Rozkład roboty 
 240
Tabella I. do 10letniéj kolei.
Płodozmian na mocnych oddziałach pola.
111 lata Oddz. 1. 2. 3. 4. 5. 6. 7. 8. 9. 10.
Przejście.
1834 żyto pszenica żyto żyto warzywo jęczmień ugór ugór wyka ugór
1835 jęczmień jęcz. z kon. ugór ugór jęcz. z kon. warzywo pszenica żyto żyto rzepak
1836 ugór koniczyna rzepak żyto koniczyna jęcz. z kon. jęczmień ugór warzywo pszenica
1837 rzepak owies pszenica ugór koniczyna koniczyna warzywo żyto jęcz. z kon. wyka
1838 pszenica ugór wyka rzepak owies koniczyna jęcz. z kon. warzywo koniczyna żyto
Koléj cała 10letnia
Kolw porządku.
1839 wyka rzepak żyto pszenica ugór owies koniczyna jęcz. z kon. koniczyna warzywo
1840 żyto pszenica warzywo wyka rzepak ugór koniczyna koniczyna owies jęcz. z kon.
1841 warzywo wyka jęcz. z kon. żyto pszenica rzepak owies koniczyna ugór koniczyna
1842 jęcz. z kon. żyto koniczyna warzywo wyka pszenica ugór owies rzepak koniczyna
1843 koniczyna warzywo koniczyna jęcz. z kon. żyto wyka rzepak ugór pszenica owies
1844 koniczyna jęcz. z kon. owies koniczyna warzywo żyto pszenica rzepak wyka ugór
1845 owies koniczyna ugór koniczyna jęcz. z kon. warzywo wyka pszenica żyto rzepak
1846 ugór koniczyna rzepak owies koniczyna jęcz. z kon. żyto wyka warzywo pszenica
1847 rzepak owies pszenica ugór koniczyna koniczyna warzywo żyto jęcz. z kon. wyka
1848 pszenica ugór wyka rzepak owies koniczyna jęcz. z kon. warzywo koniczyna żyto
Tabella III. do 13letniéj kolei.
Płodozmian na lekkich oddziałach.
111 lata Oddz. 1. 2. 3. 4. 5. 6. 7. 8. 9. 10. 11. 12. 13.
Przejście.
1834 żyto żyto żyto ziemniaki groch tatarka ugór ugór żyto żyto żyto żyto owies
1835 ziemniaki groch owies jęczm. z białą kon. żyto ugór żyto żyto owies ugór tatarka owies ugór
1836 jęczm. z białą kon. żyto ugór pastwisko tatarka z kon. białą żyto ugór owies ugór żyto groch ziemniaki żyto
1837 pastwisko tatarka z kon. białą żyto pastwisko pastwisko ugór żyto ziemniaki żyto groch żyto jęczm. z kon. białą ugór
1838 pastwisko pastwisko ugór pastwisko pastwisko żyto groch jęczm. z białą kon. ziemniaki żyto tatarka z kon. białą pastwisko żyto
1839 pastwisko pastwisko żyto żyto pastwisko groch żyto pastwisko jęczm. z białą kon. tatarka z kon. białą pastwisko pastwisko ziemniaki
1840 żyto pastwisko ziemniaki groch żyto żyto tatarka z kon. białą pastwisko pastwisko pastwisko pastwisko pastwisko jęczm. z białą kon.
1841 groch żyto jęczm. z kon. białą żyto ziemniaki tatarka z kon. białą pastwisko pastwisko pastwisko pastwisko pastwisko żyto pastwisko
1842 żyto ziemniaki pastwisko tatarka z kon. białą jęczm. z kon. białą pastwisko pastwisko żyto pastwisko pastwisko żyto groch pastwisko
1843 tatarka z kon. białą jęczm. z kon. białą pastwisko pastwisko pastwisko pastwisko pastwisko groch żyto żyto ziemniaki żyto pastwisko
1844 pastwisko pastwisko pastwisko pastwisko pastwisko pastwisko żyto żyto groch ziemniaki jęczm. z kon. białą tatarka z kon. białą żyto
1845 pastwisko pastwisko żyto pastwisko pastwisko żyto ziemniaki tatarka z kon. białą żyto jęczm. z kon. białą pastwisko pastwisko groch
1846 pastwisko pastwisko groch żyto żyto ziemniaki jęczm. z kon. białą pastwisko tatarka z kon. białą pastwisko pastwisko pastwisko żyto
1847 żyto żyto żyto ziemniaki groch jęczm. z kon. białą pastwisko pastwisko pastwisko pastwisko pastwisko pastwisko tatarka z kon. białą
1848 ziemniaki groch tatarka z kon. białą jęczm. z kon. białą żyto pastwisko pastwisko pastwisko pastwisko pastwisko żyto żyto pastwisko
1849 jęczm. z kon. białą żyto pastwisko pastwisko tatarka z kon. białą pastwisko pastwisko żyto pastwisko żyto groch ziemniaki pastwisko
1850 pastwisko tatarka z kon. białą pastwisko pastwisko pastwisko pastwisko żyto ziemniaki żyto groch żyto jęczm. z kon. białą pastwisko
1851 pastwisko pastwisko pastwisko pastwisko pastwisko żyto groch jęczm. z kon. białą ziemniaki żyto tatarka z kon. białą pastwisko żyto
1852 pastwisko pastwisko żyto żyto pastwisko groch żyto pastwisko jęczm. z kon. białą tatarka z kon. białą pastwisko pastwisko ziemniaki




  1. Od czasu wydrukowania dwóch pierwszych wydań tego pisemka, powstało w Księstwie Poznańskiém osiem fabryk cukru krajowego. Więcéj ich jeszcze daleko naliczy w królestwie kongresowém i w dawnych naszych prowincyach. Oprócz tego należy się spodziewać, że się ta gałęź przemysłu bardzo rozszerzy, co ja za bardzo szczęśliwą dla kraju okoliczność uważać będę. Jakoż cukrownie zatrudniają znaczną ilość ludzi zimową porą, dostarczając im w ogrzanym gmachu rozmaitéj do różnych sił zastosowanéj pracy. Nadto wydają znaczną ilość doskonałéj karmi dla inwentarzy, karmi nierównie lepszéj jak wywar. Daléj przysparzają różnych nawozów z nieczystości fabrycznych. Daléj jeszcze rodzajność ziemi bardzo podwyższają. W końcu są powodem, że cena cukru coraz bardziéj spada, tak, iż się można spodziewać, że produkt ten stanie się dostępny dla ludu, i dostarczy zdrowéj przyprawy, która w części zastąpi używanie spirytusów jako napoju, słoni i olejów jako okras.
    Przy tém wydaniu należało obszerniéj o tym przedmiocie pomówić; dodałem więc rozdział o produkcyi i przechowywaniu buraków do fabrykacyi cukru przeznaczonych.
  2. Doświadczenie przekonywa, że się Taer pomylił, ponieważ rzepak nie wysila roli. Pszenica po rzepaku lepiéj się udaje, jak na świeżym nawozie, osobliwie lepiéj sypie.
  3. Takie rury i gąsiorki do rowków podziemnych robi garncarz w Mosinie Dąbkiewicz podług wzoru przywiezionego z Anglii przez Teodora Mańkowskiego. Robi je bardzo tanio po 6 Tal. za tysiąc gąsiorków po 15 cali długich. Widzieć je u niego można i powziąść lepsze wyobrażenie, jak z opisu lub rysunku.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Dezydery Chłapowski.