O rolnictwie (Chłapowski, 1852)/Rozdział III

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Dezydery Chłapowski
Tytuł O rolnictwie
Podtytuł Rozdział III
Wydawca Nakładem księgarni J. K. Żupańskiego
Data wyd. 1852
Druk Ludwik Merzbach
Miejsce wyd. Poznań
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron

ROZDZIAŁ III.
O nawozie.

a) Pasienie inwentarza ze względu na nawóz.
§. 210.

Uprzedzam czytelników, że tyle tylko o inwentarzu nadmienię, o ile produkcya gnoju od dobrze pasionego inwentarza zależy. Chodowanie bydła, jako też ciągnięte z tego korzyści, tworzą obszerną a zarazem odrębną zupełnie gałęź gospodarstwa wiejskiego, i niniejszą rozprawą, w któréj wyłącznie o samém rolnictwie mówię, objęte być nie może.

§. 211.

W karmieniu bydła, celem zyskania jak najwięcéj gnoju, natrafiamy u nas, z małym bardzo wyjątkiem, we wszystkich prawie gospodarstwach, na dwa główne błędy.
1) że inwentarz w niedosyć dobrym stanie jest utrzymywany;
2) że słoma na sieczkę się zrzyna.
Założyłem sobie przykładami tę rzecz wyjaśnić, a doświadczeniem z czasu mego gospodarowania uzasadnić.

§. 212.

Co do pierwszego: każdy gospodarz może łatwo zrobić następujące doświadczenie; wybrać sześć sztuk bydła równego rodzaju i w równie dobrym stanie; z tych postawić dwie sztuki w jednéj stajni lub przegrodzie, a cztéry w drugiéj. Dwom pierwszym podawać tyle pokarmu ile potrzebują do bytu dobrego; czterém drugim zaś dawać tylko tyle, ile tamtym dwom, również ściełkę dzielić porówno i tyle tylko słać pod cztéry, ile się pod te dwie ściele.
Z obydwóch stajen lub przegród, gnój należy do tego doświadczenia wynosić na osobne dwa miejsca, układając go porządnie, a wkrótce się przekonać można, że daleko więcéj nawozu będzie od tych dwóch sztuk ale dobrze pasionych.
To doświadczenie przekona gospodarza, iż nietylko co do innych korzyści z bydła, ale i co do ilości gnoju wielką stratę ponosi, jeżeli inwentarza nie utzymuje w dobrym stanie. Rzecz oczywista, że bydlę, które tylko tyle paszy dostaje, ile do utrzymania życia koniecznie potrzeba, lub któremu tak nieregularnie karmę podają, iż często mają jéj za nadto na raz przed sobą, obrzydza ją sobie, stoi nad nią, źreć nie chce chociaż głodne, przeistacza ten skąpy żywioł na zwierzęce do utrzymania życia swojego potrzebne części, które dla tego właśnie w sobie zatrzymać musi a gnoju mało oddaje.

§. 213.

Dobre karmienie inwentarza nie zawsze będzie wstosunku podanego mu pokarmu, ale zawsze będzie w stosunku dostatecznéj ilości połączonéj z największą regularnością w karmieniu i pojeniu. Przysłowie nasze: „Bydle nie potrzebuje święta byle piątku nie znało“ jest bardzo dobitne i trafne, ale nam należy mieć je więcéj na pamięci. Trzeba wyznaczyć godziny, o których pewna ilość pokarmu powinna być bydłu daną, i ściśle dopilnować, żeby o tym czasie tyle a niewięcéj, jak wyznaczono, dane zostało. Przypilnowawszy wciąż przez czas niejaki, ludzi się do regularności włoży i ta stanie się u nich zbawiennym nałogiem. Ale przestrzegam, że gniewem i chałasem tego dopiąć nie można, tylko jedynie spokojnym i wytrwałym dozorem. Ten dozór jest najpotrzebniejszy przy zmianach paszy; osobliwie kiedy się z latowéj na zimową przechodzi, należy z początku dobrze uważać, zeby bydło z przeznaczonéj na raz ilości pokarmu, nic nie zostawiło; jeżeli téj ilości ciągiem nie wyżarło, należy resztę wybrać, wyrzucić, lub mniéj przebiernemu bydłu założyć. Bydle zdrowe każde założenie wciąż wyźreć powinno, i tyle tylko ile w jednym ciągu poźre, na jedno założenie mu dać należy.
Jakiego czasu bydle do pożarcia jednego założenia potrzebuje, doświadczenie jedynie gospodarza nauczyć może; zależy to z resztą od rodzaju inwentarza i od pokarmu. Im pokarm lepszy, to jest im więcéj pożywnych części w sobie zawiera, tém ilość jednego zadania może być mniejszą, i tém krótszego czasu bydle do skonsumowania takowéj potrzebuje.

§. 214.

Ilość nawozu oczywiście także w stosunku pościełki być musi; téj zaś zazwyczaj podczas zimy zbytek, latem brak się okazuje. A jednak latem pasza będąc soczystsza więcéj sprawuje ścieków, a zatém ażeby ropa nie zginęła, dużo pod bydło słać należy.
Nie zawsze więc ilość nawozu będzie w stosunku ilości inwentarza, ale zawsze w stosunku dobrego pokarmu i pościełki.
Dla tego próżne marzenia gospodarzy, którzy rozumieją pomnożyć ilość nawozu przez trzymanie bydła całe lato na stajni; jeżeli ściełki nie będzie dostatek, nie powiększy to wcale ilości gnoju.

§. 215.

Mogą się znajdować położenia folwarków, na których inwentarz powinien być cały rok na stajni trzymany, i nigdy w pole na paszę, chyba na koniecznie dla zdrowia potrzebne przewietrzenie, wypuszczany.
Położenie takowe znajduje się, kiedy folwark same mocne i tłuste grunta posiada. Takowych na pastwisko nigdy obracać nie należy. Deptanie bydła jest im bowiem bardzo szkodliwe; ile, że z przyrodzenia już nadto ścisłości mają. Grunta takie powinny nie równie większą, jak inne ilość koniczyn czerwonych dla karmienia w stajni i słomy pszennéj na ściełkę produkować.
Ale gdzie role średnie i lekkie, tam myśleć nie trzeba o trzymaniu całoroczném bydła na stajni, ponieważ role lekkie jeszcze lepiéj kilkuletniém sztuczném pastwiskiem, niż nawozem poprawić się uda, i bardzo im deptanie bydła jest pożyteczne.

§. 216.

Mniemanie, iż gospodarstwo, w którem inwentarz cały rok na stajni karmiony, do najwyższego stopnia doskonałości być musi posunięte, jest zatém mylne. Takowe karmienie w niewielu bardzo położeniach stosowne, może być tylko uważane nie jako skutek wysokiej kultury, ale jako środek do niéj prowadzący. Na folwarku, który same tłuste gliny posiada, właściciel powinien zaraz karmienie na stajni zaprowadzić, ażeby uniknąć deptania roli. Na tłustéj ziemi w drugim rozsądnego gospodarowania roku, znacznéj ilości koniczyn spodziewać się można.

§. 217.

Przystępuję do drugiéj przyczyny, która u nas zmniejsza ilość gnoju, a tą jest, że słomę na sieczkę rżnąć gospodarze dają.
Każde długi czas istniejące postępowanie przechodzi w nałóg trudny do opuszczenia, nawet i w ten czas, kiedy się błędnym okaże. Rżnięcie słomy na sieczkę jest tak powszechnym zwyczajem, że rozumieć by należało, iż jest korzystne, to jest, że przez porznięcie słomy na drobne kawałeczki, takowa na karmę lepszą się staje, czyli więcéj pożywnych nabiera części.
Że nie nabiera pożywnych części, jawném musi być każdemu; ale wielu rozumie, iż mniéj słomy potrzeba na sieczkę, jak na pasienie jéj bydłem nieporżniętą; że z długiéj za drabkę założonéj słomy bydle powybiera tylko tę, która mu się podoba, a znaczną jéj część pod siebie w gnój wyciągnie.
Stanie się to, jeżeli bydłu za nadto na raz założą słomy, ale się nie stanie, jeżeli tylko tyle, ileby na sieczkę wypotrzebowano. czas choćby i część jaką z za drabki wyrzuciło, to ją potém znajdzie i pożyje.

§. 218.

Prócz tego gospodarze dają za przyczyny rżnięcia sieczki korzyść, która wyniknąć ma z pomieszania sieczki z inną pożywną karmą, jako to warzywa, wywaru, wycisków olejnych, że naówczas sieczka nabiera dobroci, i bydło ją chętnie pożywa.
Z warzywem sieczka nigdy tak dalece się nie pomiesza, żeby bydle warzywo wybierając nie wyrzuciło znacznéj ilości sieczki z koryta. Sieczki zaś z ziemi nie pozbiera tak jak słomy, kiedy jéj jaka część z za drabki wypadnie.
Wywar i wyciski polepszą wprawdzie sieczkę, ale napiwszy się tychże bydle, bardzo chciwie słomę całą z za drabki źre, mało z niéj zostawi, jeżeli nie za nadto założono, a nawet może mniéj słomy popsuje, niż sieczki, chociaż polanéj, którą parskając z koryta wyrzuca.

§. 219.

Że pasienie słomą całkowitą przydatniejsze jest bydłu jak sieczką, mam tego dowody z 25letniego doświadczenia mego. Również utrzymuję, że nie więcéj słomy wychodzi, kiedy przy dobrym dozorze nie więcéj jéj zakłada, jakby na sieczkę wyszło. A że nawozu więcéj, kiedy się słoma nie rżnie, téj prawdy mało który gospodarz zaprzecza, ponieważ i słomy z za drabki i sieczki z koryta zawsze bydło część jakąś wyrzuca, i ta się w mierzwę dostaje. Ze słomy całéj oczywiście mierzwy więcéj, ponieważ słoma cała więcéj, niż sieczka ropy (moczu) wstrzymać w sobie może.
Że nie więcéj słomy potrzeba dla bydła, zakładając ją całkowitą za drabkę, jak robiąc z niéj sieczkę, przekonałem się przez doświadczenie wieloletnie. Doświadczenie to powtarzałem na kilku folwarkach, na jednym z nich kazałem rżnąć sieczkę, na innych zakładać całkowitą słomę. W stosunku ilości inwentarza porówno wypotrzebowano słomy, ale tam, gdzie długą paśli, zawsze bydło było lepsze, i więcéj miałem gnoju.

§. 220.

Odmieniając pasienie bydła z sieczki na długą słomę, należy tę odmianę czynić na początku zimy, kiedy bydło zaczyna być na stajni pasione. Ponieważ wśród zimy, każda odmiana miałaby skutek szkodliwy. Bydle do sieczki przyzwyczajone nie dostając jéj nagle, niezawodnieby zbiedniało, tak jak przy każdéj zmianie w pasieniu.
Prawda, iż zadając całkowitą słomę, potrzeba większego dozoru, żeby takowa za prędko nie wychodziła, ponieważ ludzie nie mając żadnéj innéj z słomą pracy, jak ją za drabkę założyć, zawsze za nadto na raz wydać są skłonni.

§. 221.

Nim przystąpię do wyłuszczenia najważniejszéj przyczyny szkody, którą sobie gospodarz wyrządza przez rżnięcie na sieczkę słomy, nadmienię tutaj, że w gospodarstwie są wyjątki, i że czasem wypada trochę urżnąć sieczki. Naprzykład kiedy żyto się końmi pasie, bardzo będzie dobrze sieczki przymieszać do niego, żeby nagle bardzo nie żarły; cielęta, które się zaczyna paść ziemniakami, sieczka od rozwolnienia szkodliwego ochroni; jest téż dobra dla owiec, ażeby słabsze mogły porówno dostać i t. d.

§. 222.

Największa przyczyna nierżnięcia sieczki jest tu, że z téj saméj ilości słomy porżniętéj daleko mniéj gnoju, jak z całéj. Traci się na gnoju w dwójnasób: naprzód, sieczka wyrzucona z koryt (a przez osiem miesięcy znacznie jéj u nas bydło nawyrzuca), chociaż w gnój wpada, bynajmniéj tyle gnoju nie pomnoży, ile tyleż wyrzuconéj całéj słomy; drobne kawałeczki nie mogą już tyle w sobie wstrzymać ścieku, jak długa słoma; słoma rznięta już tak wyschła, iż gnijąc mniejszą ilość mierzwy przysposabia. Powtóre, można się przekonać, że bydło sieczką karmione, często takową niestrawioną oddaje, czego przy zakładaniu całéj słomy być nie może, ponieważ bydle dłużéj ją żuć musi, przez co strawi dokładnie.

§. 223.

Prawie wszystkich u nas gospodarzy doświadczonych słyszałem przyznających, że karmienie całą słomą więcéj gnoju daje, tylko zawsze mi tę uwagę czynili, że więcéj słomy na takie karmienie mieć potrzeba. Przecież nie wydając jéj na jeden dzień, jak tyle, ileby się na sieczkę wydać musiało, nie można jéj zużyć więcéj w pierwszym jak w drugim razie.

§. 224.

Znajome mi są folwarki blisko miast położone, w których korzystniéj wypadnie słomę zerżnąć na sieczkę, krasząc ją warzywem, wywarami, wyciskami, nareszcie i osypką roztworzoną, a nawóz na role swoje wozić z miasta. Ale to są szczegółowe położenia, które ogólnéj zasady nie naruszają.


b) Gnojówki.
§. 225.

Gnojówki położenie powinno być takie, żeby ropa z gnoju nie odchodziła, ale żeby i woda pod nim nie stała; a zatém powinien gnój leżeć ani za sucho, ani za mokro, co się stanie, jeżeli miejsce dla niego przeznaczone będzie na zupełnéj płaszczyźnie, od ścieków z dachów i pagórków zabezpieczonéj, i jeżeli się da, od słońca ze strony południowéj, a od wiatrów ze wszech stron zakrytéj.
Jeżeli bowiem leży na wzgórku, ropa z gnoju wyciecze i sama słoma pozostanie. Jeżeli leży w głębokim dole, ropa i woda z deszczu pod niego zbierać się będzie. Wypłóczą się najlepsze jego części, a słoma sama pozostanie i lubo mokra, jednak nie zgnije.
Także nie należy gnoju deptać. Ludzie, którzy go wynoszą, powinni tego unikać, ponieważ deptanie i ropę wyciska i przystęp powietrza do każdéj cząstki niepodobnym czyni. Tym sposobem wysuszony deptaniem gnój, pali się sam w sobie i niknie; czego można doświadczyć napełniwszy mierzwą beczkę, przycisnąwszy w niéj takową mocno, wilgoci i powietrza nie dopuszczając; gnój się spali, to jest, obróci się w popiół, tak, że z całéj beczki mierzwy, troszeczkę tylko popiołu pozostanie.
Kiedy przy wywozie gnoju natrafiamy osiwiałe miejsca w środku kupy, nie trzeba rozumieć, że mało gnoju się popsuło, trochę tylko wprawdzie popiołu widać, ale na niego dużo gnoju się wypaliło.
Deptanie bydła po gnoju wcale tego samego skutku co chodzenie po nim ludzi, nie sprawia, ponieważ bydło po gnoju chodząc, także w stosunku dodaje mu ropy, która do dobrego kiszenia służy.

§. 226.

Najlepiéj tedy, kiedy miejsce do układania mierzwy jest z powierzchnią ziemi zupełnie równe, i kiedy do tego miejsca ani z dachów, ani z pagórków woda ściekać nie może. Jeżeli zasłonięte budynkami lub drzewami od słońca i wiatrów, tém lepiéj.
Rozległość tego miejsca powinna być zastosowaną do ilości mierzwy, która na niém ma się układać i najlepiéj kiedy wymierzy się to miejsce w czworobok dłuższy niż szeroki. Na jednéj stronie, w kierunku długości, dobrze żeby był rowek niegłęboki i wybrukowany, do którego podczas nadto ciągłych deszczów, zbyteczna wilgoć z gnoju ściągaćby się mogła. Tym sposobem na wszystkie strony ropa by się nie rozlewała, ale zbierała cała w ten rowek, z którego, kiedy po deszczach posucha nastąpi, ropę nabierać wiadrem lub inném naczyniem, i gnój, jeżeli już za suchy, polewać można; rowek taki powinien być niegłęboki, ażeby fury, które po gnój zajeżdżają, mogły z łatwością przejechać przez niego.

§. 227.

Mierzwę, którą się z obór i stajen wynosi, należy porządnie układać, zacząwszy od południowéj strony, i od razu tak ją kłaść wysoko, żeby drugiego dnia już na wierzch nie przykładać bez koniecznéj potrzeby. Na kupę ludzie nigdy do składania wchodzić niepowinni, tylko mierzwę podrzucać; naostatku dopiero kiedy tego dnia mierzwa już ułożona, jeden człowiek z widłami wnijść musi dla porównania wierzchniéj warstwy. Kiedy znowu innego dnia mierzwa się wynosi, układa się przy tém pierwszem nałożeniu, i jeżeli pierwsze kiśniejąc już niżéj upadło, trzeba to drugie do pierwiastkowéj pierwszego ułożyć wysokości, tak, żeby cała kupa kiśniejąc stopniowo równo opadała i przegniwszy cała, równą wszędzie kupę stanowiła.
Rachować można, że kupa mierzwy po przegniciu na połowę swojéj pierwiastkowéj wysokości opadnie, a zatém chcąc mieć kupę na półtora łokcia wysoką, należy ją układać na trzy łokcie.

§. 228.

Nie jest rzeczą wcale obojętną, w jaki sposób mierzwa ze stajen i obór wyrzuca się lub wynosi, czy się bez ładu, czy porządnie układa. Mierzwa ułożona w dopiero wymienionym sposobie, odbędzie stopniowo kiśnienie, przegnije i stanie się doskonałym nawozem.
Wyrzucając mierzwę bez ładu, będzie miał gospodarz w jedném miejscu gnojówki samą słomę, w drugiem zaś samo błoto.
Zdawać się może, że układanie zabiera dużo czasu, ale kiedy dozorca pokaże ludziom, w które miejsce i w jaki sposób mierzwę układać mają, późniéj oni sami do tego przywykną i w równym czasie, jakiby do wyrzucania bez ładu potrzebowali, ułożą kupę porządną.

§. 229.

Kto już gnojówki ma urządzone, uważać tylko powinien, żeby woda pod gnojem nie stawała. Wówczas w takiéj gnojówce może mierzwę układać bezpiecznie, ale czyniąc to porządnie w sposób wyżéj wymieniony, będzie miał nawóz nietylko lepszy, ale będzie miał i więcéj, ponieważ z niego nic się wodami nie wyjałowi, ani suszą nie spali.
W Anglii i Szkocyi po wszystkich folwarkach, mierzwę wyrzuconą od krów i koni rozkładają w podwórzu pomiędzy stajniami i oborami położoném i ogrodzoném barierami, pomiędzy które puszczają młode bydło i woły na opas. Te i tamte chodząc po mierzwie udepczą ją i zmoczą tak, że nawóz doskonały się zrobi. Nic go w tym razie nie ubywa, bo nigdy się nie pali.


c) Rozmaitość nawozu.
§. 230.

Nawóz jestto wyraz ogólny, obejmuje wszystko, co tylko na rolę gospodarz dla jéj użyźnienia nawieść może. I dla tego nawozami są: wapno, margiel, muł czyli stawiarka, glina, a nareszcie gnój, najpospoliciéj w gospodarstwie za nawóz używany.
Pognój zielony jestto zaoranie tatarki lub trawy pięciokolanka i innych. Zaorują się wtedy, gdy wyrosną zupełnie, ale nim okwitną, naówczas w liście najobfitsze i lekkiéj roli nieco soku dodają.

§. 231.

Nawozy nietylko użyźniają rolę dodając jéj humusu, ale i podług tego jakim jest nawóz, obudzają w niéj części rodzajne, a nawet niekiedy mechanicznie ziemię poprawiają. Trzy własności zatém w nawozach spostrzegamy, czasem w jednym i tym samym nawozie wszystkie te trzy razem, czasem dwie, a niekiedy jedną tylko. Te trzy własności są następujące:
1) dodawania roli części rodzajnych;
2) obudzania sił rodzajnych, kiedy takowe są uśpione w ziemi, nie działając na roślinność;
3) poprawiania mechanicznie roli, podług rodzaju nawozu rozprószając glinę, a spoistości dodając piaskowi.

§. 232.

Gnój, który doskonale kiśnienie odbył, łączy te wszystkie trzy własności w sobie, użyznia, obudza i mechanicznie poprawia. Mierzwa słomista, która nie odbyła kiśnienia, żywi wprawdzie, ale mniéj nierównie, jak gnój dostatecznie przegniły, także i obudza, ale co do poprawy mechanicznéj, na tłustą glinę tylko może być w tym względzie użytą; na lekkiéj roli zły skutek sprawić musi, rozprószając ją, kiedy ona owszém spoistości nabrać potrzebuje.
Stawiarka równie jak dobry gnój działa, spaja i mocno pożywia, ale posiadając mniéj zwierzęcych gorących części, mniéj obudza i dla tego lepsza na lekką niż na tłustą ziemię.
Wapno najmocniéj obudzą części rodzajne, ale w ziemi uśpione, jakie się naprzykład znajdują w tłustéj glinie, która niedosyć przerobioną i na działanie powietrza niedosyć wystawioną była.
Niemniéj wapno obudza części martwe ziem nisko położonych, zimnych i sapiastych.
Wapno i mechanicznie gliny poprawia przez swoją władzę wilgoć mocno wciągającą,, rozprósza je i tém łatwiejsze do uprawy czyni.
Margiel obudza o tyle, o ile jest z wapiennych części złożony; dodaje spoistości o tyle, o ile gliny w sobie zawiera.

§. 233.

Słowem i gnój dobrze przegniły i muł, mocno pożywiają i spajają. Mierzwa słomista osobliwie owcza i końska, rozprósza, obudza, ale mało użyźnia. Wapno obudza i rozprósza, glina spaja.
Pognój zielony na czas krótki tylko żywi.


d) Nawóz w względzie na różność ziemi i płodów.
§. 234.

Znając własności rozmaitych nawozów, łatwo je do różnych gruntów zastosować potrafimy. Widzieliśmy, iż w użyciu nawozów na trzy główne ich własności uwagę zwróconą mieć należy. To jest na własność użyzniającą, obudzającą i mechanicznie poprawiającą.
Z tych własności każdy gospodarz dowiedzieć się może, na który rodzaj ziemi jakiego mu nawozu potrzeba.
Na lekką rolę potrzeba nawozu mocno żywiącego i spajającego, a zatém gnoju doskonale przegniłego; również muł będzie tutaj właściwie użyty.
Im rola lżejsza, tém kosztowniejsza do nawiezienia będzie, ponieważ tém lepszego gnoju wymaga.
Lepiéj taką rolę nietak często nawozić, ale kiedy się to czyni, należy użyć gnoju najlepszego.
Na role mocne gliniaste, lubo je dobrym gnojem nie popsuje, jednak słomistéj mierzwy, któréj produkcya i wywóz łatwiejszy, użyć można. Ziemia mocna potrzebuje bardziéj jeszcze rozpulchnienia, niż użyznienia; mierzwa słomista ten skutek sprawi, że przysypana orką, nie dozwoli przez czas niejaki skibie spoić się ze spodnią warstwą ziemi; skiba dłużéj będzie wystawioną na działanie powietrza, i łatwiéj się rozprószy.

§. 235.

Tłuste gliny posiadają zazwyczaj obficie pożywnych części, ale z przyczyny mocnéj swojéj spoistości, nie wypuszczają ich z siebie. Ponieważ są trudne do rozpulchnienia, rośliny korzonków w nich rozkładać nie mogą. Na takie role wapno, popiół, margiel wapnisty skutecznie działać będą, i istotnie obudzą te rodzajne, ale uśpione części.
Ziemia torfiata jest nieurodzajną, dla tego, iż roślinne w niéj znajdujące się części, złykowaciały przez zbyteczną wilgoć. Jeżeli takową ziemię osuszyć można, wapno na nią także najdzielniéj skutkować będzie, ponieważ roślinne złykowaciałe wątła ożywi i do zgnicia przysposobi. Te części roślinne obumarłe, rozgrzane przez wapno palone, gniją i obracają się w humus. Ale gospodarz, któryby chciał to doświadczenie zrobić, powinien się zapewnić, że woda tam już nie postoi, inaczéj próżnyby był wydatek cały i praca. Woda nietylkoby nie dozwalała przyorania wapna (co uczynić po nawiezieniu jak najspieszniéj trzeba), ale nadto gasiłaby wapno zbyt gwałtownie, a właśnie wolne gaszenie jest tutaj najskuteczniejsze, gdyż stopniowo na części roślinne działa. Gwałtownie gaszące się wapno, straci ogień nagle, i pozostawi te części w pierwiastkowym łykowatym stanie.
Wspomniałem już, że w naszéj okolicy palonego wapna do polepszenia ziemi używać nie można, jużto z przyczyny niedobrego składu naszego wapna, już dla wysokiéj jego ceny. Ale w Sandomierskiém pod Tarnoskałą widziałem wapno bardzo skutecznie użyte na tłustéj glinie i na torfiatéj ziemi, które poprzednio wcale rodzić nie mogły.

§. 236.

O ilości nawozu bardzo wiele pisano, rozumowano i rachowano, naprzód wiele pewna ilość paszy i pewna ilość inwentarza gnoju daje, późniéj ile go na rolę wywozić wypada. Jest wielu pisarzy, którzy to wszystko na wagę obrachowali.
Takie rachuby do wyobrażenia o rzeczy posłużyć mogą; ale w zastosowaniu do żadnego celu nie doprowadzą.
Rolnictwo nie jestto fabryka, która kiedy raz zbudowana i w bieg puszczona, bez dalszych zabiegów umysłowych postępuje. Nauka rolnictwa trzyma środek pomiędzy naukami mechanicznemi i umysłowemi; oparta jest wprawdzie na pewnych mechanicznych zasadach, ale od zastosowania tychże najwięcéj zależy; zastosowanie zaś zawisło od tylu różnych i nieustannie zmieniających się wypadków, iż jedynie rozsądek wyćwiczony gospodarza, z téj rozmaitości środki do celu prowadzące wybrać zdoła. Gospodarz, któryby umysł swój samemi tylko mechanicznemi obarczył rachubami, najmniejby był zdatnym do prędkiego użycia właściwych środków w rolnictwie.

§. 237.

Skoro zastosujemy różne nawozy do różności ziemi, tém samém one do różnych produktów zastosowanemi będą.
Powiedziałem w §. 235., że w naszéj poznańskiéj okolicy nie wiem o wapnie dosyć mocném do palenia, celem użycia go na mocne ścisłe gliny lub na torfiate ziemie. Ale i wapno mniéj dobre, a nawet i margiel mocno wapnisty niepalony, tylko w naturalnym stanie skutecznie użyć się dadzą na zaścisłe gliny. Marglu niepalonego, chcąc aby działał skutecznie, użyć trzeba w większéj ilości, jakby się palonego użyło, i tém więcéj go nawieść wypadnie im jest słabszym.
Ilości wapiennego marglu jaką na glinę nawieść wypada, trudno oznaczyć, zależy ona od ilości wapna wchodzącego w skład tego marglu; na morgę Magdeburską będzie dostatecznie nawieść stóp kubicznych 800, to jest, jeżeli się taczkami wozi które zwykle dwie stopy sześcienne marglu trzymać mogą, nawieść 400, lub wózkami, które 8 takich stóp trzymają, 100 na morgę.
Margiel gliniasty dobry jest bardzo na piasczyste ziemie. Jeżeli się znajduje takowy, jak to się często u nas zdarza, pod ziemią (którą nawieść wypada), i to nie głęboko, będzie to nawóz najtańszy jaki mieć można, ponieważ jeżeli się wszędzie znajduje pod pierwszemi warstwami, wydobyć go na powierzchnią łatwo. Robi się to następującym sposobem: kopie się na polu do nawiezienia rowek dwułokciowy, piasek z wierzchu wyrzuca się na brzegi rowka po obu stronach; jak się dojdzie do marglu, wyrzuca się pierwsza jego warstwa daléj druga i trzecia także za ten piasek na kupki, które ludzie z przygotowanemi do tego taczkami, kawałek daléj od rowku tam gdzie margiel z pierwszéj warstwy nie doszedł, rozwożą po tarcicach dla tego położonych, ażeby taczkami lżéj jeździć było. Jak już się z rowku tyle marglu wydobędzie, że kopiąc głębiéj bardzo by żmudną robota była, zarzuca się rowek piaskiem z niego po obuch wyrzuconym stronach, a ponieważ piasku tego nie będzie dosyć do zarzucenia zupełnie rowku, stanie się to późniéj orząc potém zawsze ku rowkowi. Kiedy się z jednym rowkiem ukończy robota, kopie się drugi w równoległym kierunku, w odległości zależnéj od ilości dobytego marglu z pierwszego, i równie jak z tym pierwszym się postępuje.
Na morgę jedną trzeba rachować około 720 taczek 2 stóp sześciennych. Płaciłem od stu taczek wywiezionego marglu po 2 złp. a zatém morga kosztowała mnie około 15 złp. oprócz rozrzucenia kupek, które ludzie zostawiają tak jak są po przewróceniu taczek, dla przerachowania ich ilości i przekonania się, iż taczki były pełne co się po wielkości kupek pomiarkować daje.
Nawiozłem tym sposobem kilka oddziałów pola. Jeden np. obejmujący mórg 30 kosztował mnie talarów 75. Wysiałem na tym oddzielę 10 korcy krzycy, omłociłem z niego 121 korcy, a gdybym nie był nawiózł, nie można się było spodziewać więcéj jak 6 ziarn, to jest 60 korcy, zapłacona zatém została robota w jednym roku, a większa ilość słomy i plew czysty zysk przyniosła. Prócz tego pole na całą koléj polepszyło się i gnojenie następujące drugiego roku po marglowaniu było oczywiście skuteczniejsze.


O gipsowaniu.
§. 238.

Ponieważ potrząsienie gipsem roślinność niektórych ziemiopłodów pomnaża, miejsce mówienia o nim będzie tutaj właściwe. Jakim sposobem gips ten skutek wywiera, jeszcze dokładnie rozwiązane nie jest. Twierdzono długo, że działa on przez liście, i że dla tego siać go należy wtedy, kiedy koniczyny lub strąkate płody lub nareszcie rzepaki liście już mają. Przecież doświadczenia różne przekonały, że siejąc go zaraz po zasianiu koniczyn, równie dobrze działa, a zmoczywszy groch lub wykę i w gipsie przerobiwszy kilka razy, tak, żeby te ziarna w nim się oblepiły, daleko lepiéj i mocniéj rosną, jak kiedy tego nie uczyniono, a zatém nietylko przez liście gips działa, ale i dostawszy się w ziemię, także skutkuje. Tyle pewno, iż gips tylko na liściowe rośliny skutkuje; i tém mocniéj, im więcéj kwasu siarczanego w sobie zawiera. Z gipsów znanych, gips przy Paryżu na Montmartre najwięcéj siarczanu trzyma, ale po rozłożeniu chemiczném przekonałem się, że gips nasz w wsi Wapno, w powiecie wągrowieckim, kilka procentów jeszcze więcéj siarczanu zawiera, i doświadczenia moje ten wypadek potwierdziły tém, że kiedy półtora cetnara gipsu szlązkiego lub brandenburskiego na morgę wysiałem, jeden cetnar gipsu z Wapna, ten sam jeżeli nie lepszy skutek sprawił. Do cetnara gipsu przymięszywam połowę popiołu czysto przesianego, żeby gips się nie zlepiał w kluski. Gipsu paryzkiego wiele do Gdańska jako balast przywożą.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Dezydery Chłapowski.