Narzeczona z Abydos (Byron, 1924)

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor George Gordon Byron
Tytuł Narzeczona z Abydos
Podtytuł Powieść turecka
Pochodzenie Powieści poetyckie
Redaktor Andrzej Tretiak
Wydawca Krakowska Spółka Wydawnicza
Data wyd. 1924
Druk Druk W. L. Anczyc i Spółka w Krakowie
Miejsce wyd. Kraków
Tłumacz Antoni Edward Odyniec
Tytuł orygin. The Bride of Abydos
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


NARZECZONA Z ABYDOS
POWIEŚĆ TURECKA
W PRZEKŁADZIE
A. E. ODYŃCA
»Gdybyśmy się nigdy nie kochali tak serdecznie, gdybyśmy nie byli tak zaślepieni w tem kochaniu, gdybyśmy się nie byli nigdy spotkali i nigdy nie rozstawali, nigdybyśmy tak serdecznie nie byli cierpieli«.[1]
JAŚNIE WIELMOŻNEMU LORDOWI HOLLAND[2]
TĘ POWIEŚĆ POŚWIĘCA
WRAZ Z UCZUCIEM WDZIĘCZNOŚCI I POWAŻANIA
JEGO SERDECZNIE ZOBOWIĄZANY I SZCZERY PRZYJACIEL
BYRON


NARZECZONA Z ABYDOS[3]


PIEŚŃ PIERWSZA
I

Znacie kraj, gdzie laur chwały i cyprys żałoby
Godłem są dni obecnych i wieków minionych?
Gdzie żałośna turkawka i sęp krwawo-dzioby
Powtarza dzikość panów i jęk zwyciężonych?

Kraj cedrów wnieborosłych i winnic nektaru;

Kraj niewiędnącej wiosny i wiecznej pogody;
Kędy skrzydła Zefirów od woni ciężaru
Słabieją, przelatując różane ogrody?
Gdzie śród gajów zieleni błyszcząca cytryna

10 
Dziś jeszcze hesperyjskie sady przypomina;[4]

W jagodach złoty balsam oliwy dojrzewa,
A w cieniu drzew jej słowik nieprzestając śpiewa?
Kraj, gdzie ziemi zieloność i niebios lazury
Walczą o piękność barwy przed słońcem bez chmury,

15 
A ocean gra ogniem najżywszej purpury?

Gdzie dziewice jak kwiaty, co noszą do tańców?[5]
Gdzie wszystko piękne, boskie — oprócz serc mieszkańców?
Kraj to Wschodu! kraj słońca, co mu naprzód świecił...
Może-ż się tak uśmiechać na zbrodnie swych dzieci? —

20 
Dzikie, jak krzyk wiecznego rozstania boleści,

Są ich serca — i czyny... i o nich powieści.

II

Otoczon tłumnem niewolników gronem,
Lśniący od złota, i z kornym pokłonem
Gotowych służyć dworaczo czy zbrojnie,

25 
Za orszak w domu, lub za straż na wojnie,

Jak się podoba ich Baszy i Panu, —[6]
Zasiadł Giaffir śród swego Dywanu.[7]
Z brwi nasępionych i groźnego oka
Znać, że go trapi jakaś myśl głęboka.

30 
I choć niełatwo z twarzy muzułmana

Wyczytać duszę — nawykłą przed tłumy
Kryć wszystkie swoje uczucia, prócz dumy, —
Twarz Giaffira mroczna, zadumana,
Zdradza coś więcej, niżby wydać żądał,

35 
Więcej, niż ścierpi, aby dwór oglądał.
III

»Chcę być sam!« — skinął; skinieniu pańskiemu
Posłuszni, tłumem ku drzwiom się cofali.
— »Zawołać do mnie dozorcę haremu!«...
Już w głębi sali sam na sam zostali

40 
Basza z swym synem; i w progu zdaleka

Wezwany murzyn na rozkazy czeka.
»Słuchaj, Harunie! skoro tłum ten cały
Wyjdzie z pałacu za bramę i wały —
Bo biada głowie, którejby źrenice

45 
Śmiały wzrok podnieść na Zulejki lice! —

Córkę tu moję przywiedziesz z haremu.
Dziś chcę na przyszłość ustalić jej dolę.
Mów, niech pośpiesza, lecz nie mówiąc: czemu? —
Sam chcę jej pierwszy objawić mą wolę.«

50 
»Baszo! mem prawem są rozkazy twoje!«

Niewolnik innej odpowiedzi nié ma. —
I już wychodził za sali podwoje,
Kiedy go ramię wstrzymało Selima.
Selim z potrójnym, głębokim pokłonem

55 
Wrócił ku Baszy, i z okiem spuszczonem,

Nieśmiałym głosem rzekł, stojąc przed tronem, —
Bo muzułmana nie ośmielić niczem,
Aby śmiał usieść przed ojca obliczem:
»Bojąc się, ojcze! abyś się nie gniewał,

60 
Czy na Haruna, czy na siostrę moję,

Jeśli tak rychło, jakbyś się spodziewał,
Nie zdąży przybyć na rozkazy twoje:
Wyznam mą winę — jeśli w tem jest wina, —
Że we mnie jednym tej zwłoki przyczyna.

65 
»Słońce dziś rano wschodziło tak jasno,

Że — chyba starcy, ujrzawszy to, zasną.
Jam zasnąć nie mógł; lecz w tak pięknej porze
Patrzeć samemu na niebo, na morze,
Gdy nikt nie słucha i nikt nie podziela

70 
Natchnionych myśli i uczuć wesela,

Smutno jest — zwłaszcza mnie, com od powicia
Nie nawykł znosić samotności życia.
Zulejkę zatem namówiłem z sobą. —
Tyś sam dozwolił, aby każdą dobą

75 
Wstęp do haremu był dla mnie otwarty. —

I nim wpółsenne ocknęły się warty,

Już my, ukryci w cyprysowym gaju,
Pojąc się wdziękiem natury i kraju,
Zapominali o obecnej chwili

80 
W rymach Sadego i pieśniach Leili![8]

Aż usłyszawszy głos bębna, postrzegłem[9]
Że się zbliżyła godzina Dywanu,
I wnet, pamiętny twej woli, przybiegłem
Złożyć cześć winną i ojcu i panu.

85 
Ale Zulejka dotąd błądzi w gaju. —

O! przebacz, ojcze! nie nasrożaj czoła!
Wszakże prócz niewiast i stróżów seraju,
Nikt się tam przedrzeć ni zajrzeć nie zdoła.«

IV

Gniew zawrzał w Baszy: »Synu niewolnika,

90 
Z niewiernej matki! — bo próżno od młodu

Szukałem w tobie godnych mego rodu
Uczuć człowieka albo wojownika! —
Ty zamiast wprawiać do boju twe dłonie,
Zawstydzać strzelców, wyzywać szermierze,

95 
Ciskać dzirytem, lub ujeżdżać konie;

Ty, Greku w duszy, jeżeli nie w wierze!
Gotów iść wzdychać całe dni i noce,
Gdzie jakaś woda w strumieniu bełkoce,
Kwiat jaki pachnie, albo ptak świergoce!...

100 
»Niechbyż przynajmniej to słońce promienne,

Co tak twe oczy zachwyca bezsenne,
Wlało ci swego choć iskrę płomienia,
By i twą duszę obudzić z uśpienia! —

Lecz nie! ty okiem patrzałbyś nieczułem,[10]

105 
Choćby tu przyszły psie wojska pogańskie,

Choćby ich działa grzmiały pod Stambułem;
Nie! choćby wszystkie państwa ottomańskie
Zależeć miały od wsparcia twej dłoni,
Nie śmiałbyś dotknąć zaostrzonej broni!...

110 
»Precz! — niech twa słabsza od niewieściej ręka

Kręci wrzeciono, gdy się szabli lęka! —
A ty, Harunie! śpiesz do córki mojej!
Ten raz przebaczam — dla starości twojej,
Lecz niech Zulejka raz jeszcze na nowo

115 
Wyjdzie z nim kiedy, — odpowiesz mi głową!«
V

Selim nie wyrzekł słowa — ale z twarzy,
Lecz z oczu jego łatwo myśli dociec.
Wyrzuty Baszy i słowa szydercze
Przebodły duszę, jak włócznie mordercze;

120 
»Syn niewolnika! — O podłość mię skarży! —

Chce mię poniżyć! — najgrawać się waży!...
Syn niewolnika!... Któż więc jest mój ojciec?«[11]
Temi myślami wrzał w duszy, a lice
Pałały ogniem, a groźne źrenice

125 
Błysły z pod powiek jak dwie błyskawice.

Giaffir spojrzał — i zląkł się widoku
Gniewnego syna; poznał, jak go drasło
Urągowisko, i w tym jego wzroku
Dostrzegł lub przeczuł pierwsze buntu hasło.

130 
»Pójdź, chłopcze! — Cóż to? nie chcesz odpowiadać?

O! ja znam ciebie, umiem myśl twą zbadać —
Szkoda, żeś bronią nie uczył się władać.
Lecz niechno męska urośnie ci broda,
A wiek odwagi albo siły doda,

135 
Doczekam jeszcze pociechy, jak wróżę,

Ujrzeć cię zbrojnym — albo spotkać może!...«
I gdy to mówił z szyderczym przyciskiem,
Wzrok dumnej wzgardy utopił w Selima.
Selim nie zadrżał — i z urągowiskiem

140 
Tak go nawzajem przejmował oczyma,

Że Basza z trwogą obejrzał się wkoło,
I ogniem wstydu oblało się czoło.[12]
Dlaczego? — Basza dobrze czuł i wiedział
Przyczynę trwogi — lecz jej nie powiedział.

145 
»Nie próżne — myślał — przeczucia, jak widzę,

Żem nigdy jego nie ufał przyjaźni!
Zrozumiał, odgadł, że go nienawidzę, —
I... lecz dłoń jego nie warta bojaźni!
Na łowach ledwo można go ośmielić

150 
Potkać się z sarną, lub strzelbę wystrzelić;

Cóż gdyby z ludźmi miał toczyć bój krwawy,
Narażać życie dla zemsty lub sławy?...
Tak! — gdyżbym zwierzchniej nie ufał pokorze,
Tem mniej krwi związkom... krwi, co kiedyś może...

155 
Ha! lecz on nie wie o tem!... Nic nie znaczy!

Muszę podwoić czujność dostrzegaczy!...
Giaur, pies pogański. Arab memu oku[13]
Znośniejszy stokroć od jego widoku!

»Lecz otóż słyszę głos Zulejki mojej! —

160 
On mi wzburzoną duszę uspokoi:[14]

Miły mym uszom jak hurysek pienia!
W niej widzę moje najsłodsze wspomnienia,
Pierwszej, jedynej miłości zadatki:
Droższa mi nawet, milsza od swej matki!

165 
Moja nadzieja, chluba, szczęście moje!

Jedna, co kocham, — i co się nie boję!

»Witaj, ty moja! ty Peri, bogini![15]
Chłodna fontanna w piaszczystej pustyni
Mniej miła ustom spragnionym pielgrzyma,

170 
Niż tyś jest zawsze przed ojca oczyma! —

Pielgrzym nie może czuć wdzięczności więcej,
Ni Prorokowi dziękować goręcej,
Jak ja dlań w duszy za ciebie ją czuję,
Jak ja mu zawsze, i teraz dziękuję.«

VI
175 
Piękna, — jak pierwsza ze stworzonych w raju,

Gdy z zaufaniem, z weselem dziewiczem
Śmiała się, patrząc w zakazanym gaju,
Jak ją wąż okiem urzekał zwodniczem
I blask swych oczu zaszczepiał w jej wzroku —

180 
Źródło obłudy jej płci, i uroku!...

Miła — jak sennej pociechy widzenie,
Co łzy na jawie płynące osusza,
Gdy w nieśmiertelne ubrana promienie,
Duszę płaczących cieszy zmarłych dusza;

185 
Tkliwa — jak pamięć miłości niewinnej;

Czysta — jak wiara modlitwy dziecinnej

Była dziewica, cel ojca miłości,
Który ją witał ze łzami — radości.

Któż nie doświadczył, jak trudno słów dźwiękiem

190 
Dać uczuć piękność, z jej blaskiem i wdziękiem?

Kto nie czuł patrząc — nim niesyte oczy
Mgła upojenia albo łza zamroczy, —
Jak wzbudzający cześć i jak zwycięski
Jest niewinności urok czarnoksięski!

195 
Ona je łączy: w niej jednej zebrane

Kwitną powaby — jej tylko nieznane:
Niebieskiej łaski świętość tajemnicza,
Pogoda myśli, swoboda dziewicza,
Dusza — muzyka tchnąca z jej oblicza![16]

200 
I czułość, którą lada myśli wzruszą,

I ach! oko, co samo już zda się być duszą! —

Skromnie na piersiach krzyżując ramiona
I pierwszem tkliwem słowem ośmielona,
Na szyję ojca zarzucając ręce,

205 
Co jej wesołe pieszczoty dziecięce

Dzielił i wzajem odpłacał słowami
Błogosławieństwy i całowaniami, —
Zulejka przyszła. — Giaffir czuł w duszy,
Że zamiar jego miękczy się i kruszy.

210 
Nie, by się troskał o przyszłem jej szczęściu,

Czy je mieć może w wybranem zamęściu;
Lecz myśl rozstania zamysłem zachwiała...
Miłość ją wlała, — Duma pokonała.

VII

»Zulejko moja! dziecię mej miłości!

215 
Dziś się przekonasz, jak cię kochać muszę,

Gdy, niepamiętny tęsknot samotności,
W jakiej twa strata pogrąży mą duszę,
Sam się ojcowskiej pociechy wyrzekę,
Aby ci męża zapewnić opiekę:

220 
Męża — którego, prócz chyba Padyszy,[17]

Nikt w państwach jego w niczem nie przewyższy.
Bo choć moślemin mało o ród bada,
Godna jest względu krew Kara-Osmana,[18]
Której potęga, z przodków przekazana,

225 
Dzierżonym krajem jak dziedzictwem włada,

I w razie wojny ma na swe skinienie
Tymaryjotów dzielne pokolenie. —
Z tej krwi Osmana wybrałem na zięcia:
Dziedzic i bliski Oglu-Beja krewny.

230 
O wiek nie będziesz dbała — jestem pewny, —

Dziecku-bym mego nie zwierzył dziecięcia!
Bogactwo twemu odpowiada wianu;
A temi śluby złączona moc nasza,
Urągać będzie ze śmierci firmanu,[19]

235 
Którego widok tak drugich przestrasza!

I gdy najśmielszy, najmożniejszy basza
Śmie wprzód dać szyję, niż się oprzeć Panu, —
My uczyć będziem sułtańskie Tatary,[20]
Jakiej nagrody warte takie dary! —

240 
»Teraz, Zulejko! wiesz o woli mojej,

Wiesz wszystko, co płci twej wiedzieć przystoi. —
Do posłuszeństwa ojciec córkę skłania;
Sam mąż niech żonę nauczy kochania!«...

VIII

Zulejka, milcząc, skłoniła oblicze —

245 
Czy żeby ukryć zmieszanie dziewicze,

Czy łzy, któremi czuła, że nie władła,
I twarz, co w kolej płonęła i bladła,
Gdy słowa ojca, jak strzały, przez uszy
Świszcząc leciały i więzły w jej duszy.

250 
Lecz ten rumieniec, ta bladość, ta żałość,

Co oznaczają? — czy wstręt? czy nieśmiałość?[21]
Łza w pięknem oku tak słodko porusza,
Że nawet miłość z żalem ją osusza;
Skromny rumieniec tak twarz piękną krasi,

255 
Że nawet litość niechętnie go gasi! —

Czy to Giaffir czuł, czy nie obaczył
Łez i rumieńca, czy zważać nie raczył, —
Trzykroć w dłoń klasnął — konia podać każe,[22]
Rzucił z rąk cybuch oprawny w klejnoty,[23]

260 
I szedł, gdzie zbrojne czekały go straże:

Janczarów, spahów, mameluków roty.[24]
I śród nich śpieszy na pole gonitwy,
Widzieć ich zręczność i wprawiać do bitwy. —

Sam Kizlar-Aga, na czele rzezańców,[25]

265 
Został na straży haremu i szańców.
IX

Selim na dłoni wsparł czoło, i okiem
Zdawał się toczyć po morzu szerokiem,
Gdzie, prąc się między Dardanelskie skały,
Z szumem w pieniste popiętrza się wały.[26]

270 
Nie widział jednak ni morza, ni brzegów,

Ni nawet Baszy wojennych szeregów,
Co bliżej przed nim tocząc bój udany,
To z koni twarde płatają turbany,[27]
To na dwie zręcznie rozbiegłszy się roty,

275 
Biją na siebie stępionemi groty,

A wrzask ich: »Ollah!« powietrze rozdziera;[28]
Selim nie słyszy, nie widząc spoziéra..
W myśli mu tylko — córka Giaffira.

X

Zulejka nie śmie przerywać milczenia,

280 
Lecz smutek myśli zdradzają westchnienia.

Selim wciąż z okna patrzał zamyślony,
Niemy, i blady, i nieporuszony.
Próżno nań siostra spogląda ciekawie:
Nic nie wyczyta w tej zimnej postawie!

285 
Smutek jej równy, ale go pokrywa.

W sercu dla brata tchnie miłość tak tkliwa,
Że wstyd dziewiczy, sama nie wie czemu,
Nie dał jej dotąd wyznać — nawet jemu.
Teraz-by chciała — chce mówić... daremnie!

290 
»Tak smutny! tak się odwraca odemnie! —

Nie tak bywało za każdem spotkaniem;
Czyż się raz pierwszy tak zimno rozstaniem?«...
Trzykroć komnatę obeszła dokoła,
Patrząc na niego; — on nie zwrócił czoła;

295 
Ledwo nie płacząc, pochwyciła dłonią

Urnę stojącą z róż arabskich wonią,
I wonnym deszczem prysnęła z niej wkoło
Na strop, na ściany — i Selima czoło!...[29]
Krople po twarzy stoczyły się zbladłéj,

300 
I z szat złocistych na pierś jego spadły;

On się nie wzruszył, nie zwrócił baczenia,
Jakgdyby lice i pierś miał z kamienia.
»Co? jeszcze smutny? — ach! któż to wytrzyma!
Taka nieczułość i — to od Selima!...«

305 
Wkrąg gmachu kwiaty najrzadsze na Wschodzie

Kwitły w naczyniach, jak w sztucznym ogrodzie.
»On lubi kwiaty! — może z rąk mych przyjmie?...
Musisz się rozśmiać, mój luby Selimie!«
Ledwo dziecinna myśl przyszła do głowy,

310 
Kwiat był zerwany, i bukiet gotowy:

Z nim się pocichu zbliża niewidziana,
I u stóp brata ugięła kolana.
»Słowik tę różę przysyła za posła,[30]
By ci pociechę i radość przyniosła;

315 
I sam prócz tego, jak jej obiecywał,

Będzie noc całą dla Selima śpiéwał.
I z wszystkich piosnek, co umie na wiosnę,
Wybierze same wesołe i głośne,[31]
Z miłą nadzieją, że, jak on swe tony,

320 
Odmieni myśli Selim zasmucony. —
XI

»Co? nie chcesz nawet przyjąć mego kwiatu? —
Jest-że gdzie siostra bardziej nieszczęśliwa,
Coby nie mogła ulgi przynieść bratu,
Którego smutek serce jej rozrywa?

325 
»O! nie patrz na mnie oczyma takiemi! —

Któż cię nademnie kocha na tej ziemi?...
Bracie mój drogi! — obym droższe imię
Wynaleźć mogła! — mój luby Selimie!
Podziel twój smutek ze mną! lub przynajmniej —

330 
Jeśli się gniewasz — powiedz, że nie na mnie.

Pójdź, usiądź! głowę skłoń na piersi moje!
Ja całowaniem twą boleść ukoję,
Gdy cię ni płochy żart mój nie rozśmieszył,
Ni mój zmyślony słowik nie pocieszył.

335 
»Wiem, że nasz ojciec niekiedy zbyt ostry:

Aleś ty takim nie bywał dla siostry!
Wiem, wiem, że ciebie nie kocha jak syna:
Ale czyż Selim o mnie zapomina?...
»Ach! może zgadłam? — tyś jest nierad z planu

340 
Owego związku z Bejem Karasmanu?...

Może ku niemu masz powód urazy?...
Powiedz mi tylko! Pomimo rozkazy
Ojca — przysięgam na Mekki ołtarze,
Jeśli się na nie przysięgać odważę, —[32]

345 
Że bez porady, bez woli Selima

Nikt mnie — sam nawet sułtan nie otrzyma!
»Myślisz, że zniosę oddalenie twoje,
Lub mogę serce rozedrzeć na dwoje?
Któżby nam został — jeśli się rozdzielem —

350 
Mnie przewodnikiem, tobie przyjacielem?

Nie, nie! dzień taki nie błyśnie na niebie,
Coby mą duszę oderwał od ciebie!
Nie! — sam Azrael — on, którego ramię[33]
Wszystko na świecie rozrywa i łamie,

355 
Gdy się na jedno z nas dwojga zamierzy,

Uczuje litość, — oboje uderzy!«

XII

Ożył — odetchnął, — z lic ogień wytrysnął...
Podniósł dziewicę, do piersi przycisnął.
Gniew, boleść znikła...

360 
Z oczu niezwykła

Radość, jak jasność, błysła spojrzeniem,
Myśli promieniem,
Uczuć płomieniem.
Jak woda z gór lecąca,

365 
Gdy ją ciasny brzeg zwęzi,

Wyrywa się iskrząca
Z pod wierzbowych gałęzi;
Jako piorun, gdy z góry
Ogniem błyśnie w obłoku:

370 
Tak z pod brwi tej ponuréj

Dusza błyszczy w tem oku. —
Na dźwięk trąby koń wrzący,
Na wrzask łowów lew śpiący,
Na krzyk buntu szalony

375 
Tyran ze snu zbudzony,

Mniej gwałtownie się wzruszy,
Mniej uczuje sił w duszy,
Jak Selim, słysząc przysięgę dziewicy,
Słysząc wyznanie uczuć tajemnicy! —

380 
»Teraz tyś moją! tyś na wieki moją!

Bóg sam nas chyba, nie ludzie rozdwoją.[34]
Mojąś na wieki! — ta święta przysięga,
Coś ty wyrzekła, oboje nas sprzęga. —
Dobrze zrobiłaś! bo przez to wyznanie

385 
Niejedna głowa na karku zostanie!...

Lecz ty się nie trwóż! — póki miecz w mej dłoni,
Żaden włos nigdy nie spadnie z twej skroni;
Strwożyć cię nawet nie miałbym zamiaru
Za wszystkie skarby pieczar Istakaru!...[35]

390 
»Z innych się przyczyn gniew w sercu mem warzył:

Giaffir dzisiaj zelżył mię, znieważył,
Nikczemnym prawie nazwać się odważył!...
Ha! teraz pora okazać mu w czynie,
Jaka krew w synu niewolnika płynie! —

395 
Drżysz?... On tak nazwał! — lecz serce Selima,

Choć się nie chełpi przed ludzi oczyma,
Jeszcze mu w słowach i czynach dotrzyma!
»Ja synem jego?... Lecz ukój twą trwogę! —
Przez ciebie jestem nim, — albo być mogę;

400 
Tymczasem pomnij, by przysięgi naszej

Niebaczne słowa nie zdradziły Baszy! —
»Znam ja nędznika, co u Giaffira
Ręki się twojej i wiana napiéra;
Podlejszej duszy i skarbów niezmiernych

405 
Gorzej zebranych nie ma kraj niewiernych:

Chciwszy od Greka, trwożliwszy od Żyda!
Gorszego nadeń Egripo nie wyda!...[36]
»Lecz dosyć o tem! — Okiem ni językiem
Pomnij tajemnic nie zdradzić przed nikim!

410 
Na resztę środek znajdziemy w potrzebie.

Osmana Beja ja biorę na siebie! —
»Słuchaj, Zulejko! — raz pierwszy wyznaję...
Słuchaj! — nie jestem, czem się być wydaję.

Tyś mi do szczęścia otworzyła drogę...

415 
Mam broń, przyjaciół, — zawady znieść mogę!«[37]
XIII

»Co? ty nie jesteś, czem się być wydajesz?...
Dziwne mi dzisiaj zagadki zadajesz! —
O! mój Selimie! skąd ci ta odmiana?
Byłeś tak dobry, tak wesół dziś z rana! —

420 
Czem cię tak mogły wzruszyć moje słowa?...

Że ja cię kocham — czyż to rzecz ci nowa?
Kocham! jak kochać nie można goręcej,
Zawsze jednako — bo nie umiem więcej!
Innego szczęścia, nie wystawiam sobie,

425 
Jak by cię widzieć, słyszeć, być przy tobie, —

I stąd dzień lubię, a nocą się brzydzę:
Że noc nas dzieli, a we dnie cię widzę. —
I gdybym mogła na przyszłość wybierać,
Z tobą chcę tylko i żyć i umierać;

430 
Ciebie pocieszać, doglądać, piastować,

Bawić, usypiać, uściskać, całować...
Tak, tak! jak teraz — jak teraz!... Już dosyć!
Dosyć, Selimie! — w twych ustach żar tleje! —[38]
Nie, nie! nie mogę! — ach! przestań mię prosić!...

435 
Ja sama nie wiem, co się ze mną dzieje!...

Obym tak zawsze być mogła przy tobie;
Strzec twego zdrowia, doglądać w chorobie,
Rządzić twym domem — nie trwoniąc ci mienia,
Lub dzielić nędzę — bez łez, bez cierpienia,

440 
I wszystko czynić i pełnić z pośpiechem,[39]

I wszystko cierpieć i znosić z uśmiechem!...
Jednej ci tylko nie oddam posługi:

Oczy twe kiedyś niech zamknie ktoś drugi!...
Bo wiem, że umrę, mając to oglądać. —

445 
Mogęż co więcej — ja zrobić, ty żądać?...


»Lecz, mój Selimie, powiedz mi, dlaczego
Ty się tak ojca obawiasz naszego,
Aby się naszych uczuć nie dowiedział? —
Ja milczeć będę — boś ty mnie powiedział,

450 
Lecz czemużbyśmy ojcu nie ufali?...

I to mi także powtórz zrozumialéj,
Coś wprzód namienił o sobie, o broni,
O przyjaciołach. — Kto są? gdzie są oni?

»Jabym wolała ojcu się otworzyć!

455 
Gniew-by mię jego nie zdołał zatrwożyć. —

Lecz za cóż gniewy? — Ach! nie! on pozwoli,
On mię zostawi panią mojej woli! —
Cóż w tem dziwnego, jeślibym życzyła
Być dla cię zawsze, jak-em dotąd była?

460 
Że odłączoną od ludzi i świata,[40]

Świat i mąż obcy przeraża mnie trwogą?
Że nieznająca nikogo prócz brata,
Prócz niego kochać nie mogę nikogo?...
Czyżby te dotąd uczucia bez winy

465 
Grzechem dziś były? — lub z jakiej przyczyny

Mybyśmy dzisiaj prawdy się wstydzili,
Cośmy jak cnotę kochali i czcili?...[41]

»Wiesz sam, Selimie, jak za fraszkę lada
Ojciec wnet na cię w zapalczywość wpada:

470 
Cóż, gdybyś słuszne dał do niej powody?...

Strzeż nas, Allahu! od takiej przygody! —
Ta tajemnica, nie pojmuję czemu,
Jakby grzech jaki cięży sercu memu!...
Tyś ją narzucił — miej litość nademną!

475 
Zdejm ją, lub rozwiąż tę zagadkę ciemną,

Lecz nie zostawiaj w tych myślach i trwodze!...

»Ach! Czokadera już widzę na drodze;[42]
Ojciec nasz wraca!... Jak mi serce bije!
Czuję, że wszystko z mej twarzy odkryje...

480 
Nigdym nie drżała na spotkanie jego —

Dziś drżę — i nie wiem... ty powiedz, dlaczego?«

XIV

»Odejdź! ja sam tu spotkam Giaffira.
Będziem, jak zwykle, rozmawiać przy świadkach
O dżumie, wojnie, firmanach, podatkach,

485 
I o złych wieściach z obozu Wezyra:

Jak stojąc mężnie nad brzegiem Dunaju,
Czas nieczynnością, a lud głodem traci,
Za co mu kiedyś giaur złotem zapłaci,
Jeśli wprzód jeszcze, za tę miłość kraju,

490 
Sułtan mu stryczka nie przyśle z seraju...

To zwykły przedmiot rozmów — i w tej chwili
O niczem innem nie będziem mówili.

»Ale pamiętaj! że skoro o zmroku
Bęben na hasło spoczynku uderzy,

495 
Selim cię czeka u drzwi twojej wieży! —

Zakryci nocą od dozorców wzroku,
Możem bezpiecznie do jutra, do wschodu,

Błądzić samotnie wśród wałów ogrodu.
Strome, — szpieg na nie nie wedrze się snadnie,

500 
A choćby wdarł się, — mam sposób, że spadnie.

Wtedy się dowiesz o losach Selima,
Czego nikt o nim ani wie, ni mniéma. —
Ty się mnie nie bój! zawierz sercu memu!
Wiesz, że mam klucze tajnych drzwi haremu...«

505 
— »Ja się bać ciebie?... Z twych ust taka mowa?...

»O! mój Selimie!...«
— »Nie trać chwil na słowa!
Mam klucz haremu — straż rygle odsunie.
Umiałem wzbudzić przychylność w Harunie.
On nas nie zdradzi — zaufaj mu śmiele!

510 
Dziś ci odkryję mój los, moje cele. —

Ale, Zulejko! — pomnij, że nie taję,
Żem rzekł: nie jestem, czem się być wydaję«.






PIEŚŃ DRUGA
I

Wiatr, hucząc, wzdyma Hellespontu wody,
Jak w owej strasznej i pamiętnej nocy,[43]

515 
Gdy, urągając z fal i niepogody,

Piękny, szlachetny, odważny i młody
Kochanek w bogów zaufał pomocy,
I sam zwiedziony nadzieją opieki,
Nadzieje lubej omylił na wieki!

520 
Lecz ach! gdy ujrzał, że z wieży jej wierzchu

Hasło jej, lampa, połyska się w zmierzchu:
Cóż, że mógł widzieć, jak niebo się chmurzy,
Że go krzyk ptastwa ostrzegał o burzy?
Że wiatry w górze, ryk wałów u dołu,

525 
Zdały się grozić i radzić pospołu?

On, pełen uczuć i nadziei błogich,
Nie baczył znaków, ni głosów złowrogich;
Na światło tylko kochanki spoglądał,
Gwiazdę miłości! — i innych nie żądał;

530 
Kochanki tylko śpiew słyszał zdaleka:

»Śpiesz się, mój luby! kochanka cię czeka!«...
Stara to powieść, lecz zawsze i wszędzie
Miłość ją lubić i powtarzać będzie.

II

Wiatr dmie od morza, i w paszczę ciaśniny

535 
Prze wał po wale, pieniący się, siny,

I noc ponurą rzuciła zasłonę
Na pola, niegdyś tylą krwi zbroczone,
Gdzie stare grody Pryjama świeciły: —[44]
Dzisiaj pustynia, gruzy i mogiły!

540 
Jedna znikłej potęgi i chwały oznaka

Prócz nieśmiertelnych marzeń ślepego żebraka![45]

III

Oby mi jeszcze dano na te brzegi wrócić,
Gdziem raz już proch ich święty deptał stopą młodą;[46]
Łamać się, jak-em łamał, z Hellespontu wodą,[47]

545 
I z tobą, wieszczu grecki! cieszyć i smucić!

We wszystkiem widzieć ślady dzieł dawnych rycerzy,
Wierzyć, że w każdym grobie proch półboga leży;
Myśleć, że jako przed ich, przed memi oczyma[48]
Też góry błękitnieją, toż morze się wzdyma;

550 
Żyć ich myślą, ich czuciem, ich wiekiem! — Któż z ludzi,

Raz tak marząc, dla wieszcza wiecznej czci nie wzbudzi?

IV

Pomrok okrywa ziemię i morze, — nim wznidzie,[49]
Hako dziewicza jego bogini na Idzie,
Ów księżyc, co stąd niegdyś, patrząc skróś ciemnoty,

555 
Przeglądał mury Troi i Greków namioty.

Nie klną mu dziś na zdradę śpieszący rycerze,
Lecz błogosławią dotąd spokojni pasterze.
Na zielonym pagórku pasą się ich trzody —
Grób to jest Achillesa! ołtarz jego chwały!

560 
On, przed którym bił czołem Macedończyk młody![50]

Który króle wieńczyły, sławiły narody!
Grób, pomnik bohatera! — jak ciasny, jak mały!...
Dzieł jego i imienia zapomniał lud płochy,
Przez rozpadłe kamienie wiatr wydmuchał prochy;

565 
Obcy chyba przychodzień, dumając w milczeniu,

Westchnie nad nim — i ducha wezwie po imieniu!...

V

Późno dziś, późno księżyc rozweseli
Smutny pasterza nocleg, i ośmieli
Błędną rybaka łódź, który inaczéj

570 
Brzegów, ni drogi do niej nie zobaczy.

Chmurą się gwiazdy zakryły przewodnie,
Wzdłuż brzegów morskie pogasły pochodnie;
Z Zulejki tylko samotnej komnaty
Mdłe światło lampy miga się przez kraty.

575 
W złotym kagańcu ta lampa się pali,[51]

Z góry u stropu zwieszona śród sali;
Na sofach z tkani perskiego przędziwa
Leżą w nieładzie, ale pełnym wdzięku,[52]
Tu bursztynowe różańca kaliwa,[53]

580 
Z których woń cudna rozlewa się w ręku,

Ówdzie, w szmaragdów promienie objęty
(O! jak zła wróżba, że go zapomniała!),[54]
Z tekstem Koranu amulet jej święty,[55]
Co go jej matka przed skonaniem dała,

585 
By słów wyrytych mocą tajemniczą

Świecił jej duszy gwiazdą przewodniczą.
I bliżej przy nim — Alkoran otwarty[56]
Złotem barwnemi połyska się karty;

I dalej nieco, zwoje lżejszej treści,

590 
Perskich poetów pieśni i powieści;

I na nich wsparta, brzmieć niemi lubiąca,
Spoczywa lutnia — rzadko tak milcząca.
Śród izby kwiaty, świeżą tchnące wiosną,
Z japońskich naczyń jak ze śniegu rosną,[57]

595 
I wszystkie zmysły czarują od razu

Barwą Kaszmiru i wonią Szyrazu. —[58]
Wszystko, co tylko natura i sztuka
Pięknego stworzy, miłego wyszuka,
Wszystko się zbiegło w tej wdzięków świątyni —

600 
I wszystko tylko smutniejszą ją czyni,

Gdy w niej nie widać kapłanki — bogini![59]
Gdzież ona? — mogłaż rzucić ją w tej porze,
Gdy taka noc, wiatr taki, i burza na dworze?...

VI

W szacie czarniejszej niż tej nocy cienie

605 
(Żadna z cór gminu równej nie używa),

Którą ramiona i pierś swą okrywa,
Pierś, Selimowi droższą nad zbawienie;
Po krętych ścieżkach, krzewami zarosłych,
Drżąc na świst wiatru, na szum drzew wyniosłych,[60]

610 
Co wkoło z skrzypem chylą się ku ziemi;

W ciemności, mgłami zwiększonej morskiemi,
Z wytężonemi przed siebie oczyma,
Niepewnym krokiem szła obok Selima.
I chociaż serce do powrotu radzi,

615 
Choć w niem złych przeczuć potłumić nie może,

Czyż go samego zostawi w tej porze?
Czyż się ma lękać, gdy on ją prowadzi?

VII

Doszli do groty, którą w łonie skały
Sztuka z naturą wspólnie wykowały;

620 
Gdzie nieraz w chwilach wieczornych lub rannych,[61]

Lub w skwar, świeżego szukając powiewu,
Słuchała morza harmoniji szklannych,
Lub głos swej lutni budziła do śpiewu;
Albo się ucząc z Koranu miejsc świętych,

625 
W marzeniach, wiary prostotą natchniętych,

Roiła obraz rozkoszy niezmiernych,
Jakie raj przyszły gotuje dla wiernych, —
Gdzie duszom niewiast przybytek oznaczył,
Prorok im o tem powiedzieć nie raczył;

630 
Lecz jeśli Selim miejsce w nim otrzyma,

Czyż raj ten byłby rajem dla Selima,
Czyżby go przyjął, i w nim się weselił,
Gdyby z nią jego rozkoszy nie dzielił?...
Jest-że huryska, któraby zdołała

635 
Kochać go tyle — jak ona kochała?...
VIII

Od ostatniego niewidzenia groty
Zda się w niej jakąś spostrzegać odmianę;
Może to ciemność odmienia przedmioty,
Przy świetle tylko dnia dotąd widziane? —

640 
Z wpół przygasłego na środku ogniska[62]

Mdłe ledwo światło na ściany odbłyska.
Patrzy ciekawie, — lecz czegóż tak zbladła? —[63]
Na dziwny widok źrenica jej padła!
W głębi stos broni! — nie broń muzułmanów!

645 
Zamiast jańczarek, łuków, ataganów,

Znać strzelbę obcą z kształtu i oprawy!
Proste pałasze... przebóg! jeden krwawy!...[64]
Blask się od niego odbija czerwono.
Na stole widzi czarę postawioną,

650 
Ach! nie sorbetem zda się napełnioną!...[65]

Strach ją ogarnął — chce pytać Selima,
Zwraca się... On-że to przed jej oczyma?...

IX

Szat swych zasłonę
Rzucił na stronę —

655 
Na skroniach jego, zamiast turbanu,

Szal okręcony,
Jak krew czerwony,
Dwoma końcami zwisa do stanu.
W pasie z rzemienia, z obojej strony,

660 
Zamiast nagłowia złotych sztyletów,

Zdobnych w kamienie godne korony,
Błyszczy żelazo dwóch pistoletów.
U boku prosty miecz przypasany;
Z ramienia krótki, w fałdy zebrany,

665 
Z rozwieszonemi na dół wyloty,

Powiewa śnieżny płaszcz Kandyjoty.[66]

Na piersiach kaftan — lecz z pod kaftana,
W srebrzyste łuszczki zręcznie łamana,
Zbroja od pasa sięga kolana;

670 
Dalsza w poziomem świetle ogniska,

Greckim koturnem stopa połyska. —[67]
Gdyby nie wyraz oczu i twarzy,
Gdyby nie ogień, co się w nich żarzy,
Rzekłbyś, że prosty galjongi grecki,[68]

675 
Lub że na lądzie arnaut zbójecki.[69]
X

»Widzisz! nie jestem, czem się być zdawałem! —
A teraz mojej posłuchaj powieści!...
Jeżeli smutna, nie ja ją pisałem
Ogniem mych wstydów i łzami boleści;

680 
Moja rzecz tylko: prawdę jej okazać,

I krwią mych wrogów dopisać — i zmazać!
»Tyś pierwsza na jej słuchaczkę wybrana. —
Przysięgłaś nie być małżonką Osmana;
Lecz gdyby usta twe dziś nie zdradziły

685 
Tajemnic serca, jak ci jestem miły, —

I jabym strasznych nie rozwarł skrytości.
Nie bierz słów moich za dowód miłości!
Nie! — ja-ć jej czynem dowiodę w potrzebie,
Życiem dla ciebie, lub śmiercią za ciebie!

690 
Tyś mi przysięgła nawzajem... dość na tem! —

Ha, — ja, Zulejko! — nie jestem twym bratem«...

XI

»Ty nie mym bratem?... Boże! — O! ja biedna!...
Lecz nie! — ty możesz... jeszcze czas zaprzeczyć!...
Milczysz?... Więc mam-że pozostać tak jedna,

695 
I żyć, by płakać, bo nie śmiem złorzeczyć,

Że się sierotą na świat narodziłam?...
Ale się zlituj nad niedolą moją!
Mnie pozwól zostać przynajmniej, czem byłam,
Siostrą, Zulejką, przyjaciółką twoją!...

700 
»Lecz ty mnie kochać nie zechcesz już dłużéj![70]

Zdawna mi serce coś jakby śmierć wróży. —
Może ty nawet masz zemsty zamiary?
Może mię zabić chcesz śród tej pieczary?
Ach! dobrze! zabij! — lepiej raz być w grobie,

705 
Niż żyć tak obcą, nienawistną tobie!...[71]

Ach tak! — bo teraz pojmuję, dlaczego
Giaffir zawsze był z tobą tak ostry;
On cię obraził, a jam dziecię jego! —
Nie! ty nie możesz kochać mnie jak siostry.

710 
Ale miej litość nad biedną dziewicą!

Pozwól przy sobie choć być niewolnicą!«

XII

»Ty niewolnicą? — O! nie! mnie to raczéj
Twym niewolnikiem pozostać na wieki! —
Ale pohamuj ten zapęd rozpaczy!

715 
Klnę się na świętość Medyny i Mekki:[72]

Nikt cię, nikt z mojej nie wydrze opieki!
I niech tak święty tekst na mem żelazie[73]
Na twą obronę, w niebezpiecznym razie,
Ramieniu memu dodaje potęgi,

720 
Jak ja tej święcie dochowam przysięgi!

»Tak! bądź spokojna! — choć odmieniam imię
Które tak twemu sereu było drogiem,
Miłości brata nie tracisz w Selimie.
Choć ojca twego zwać muszę mym wrogiem,

725 
Bliższe, niż myślisz, łączą nas ogniwa:

Słuchaj, i zadrżyj! — bo powieść straszliwa.[74]
»Abdalla było imię mego ojca,[75]
Giaffir jego brat — i bratobójca!

Brat zajrzał bratu potęgi — i zabił,

730 
By urząd jego i skarby zagrabił!

Lecz mnie, sierotą zrobiwszy w powiciu,
Mnie — nie wiem czemu — zostawił przy życiu,
I dotąd zdradą uwodząc nikczemnie,
Czegóż prócz zdrady ma czekać odemnie? —

735 
Kazał mi zwać się — i sam zwał mię synem,

Fałsz słowa każdym okazując czynem.
Strzegł mię, jakgdyby potomka Kaima,[76]
Lub jak lwię młode, co kto w klatce trzyma,
Upokorzeniem gnębiąc siłę ducha,

740 
By ją uczuwszy nie zerwał łańcucha! —

»Krew ojca mego wre we mnie i woła
O pomstę w duszy, jakby głos anioła!
Mógłbym się pomścić, lecz uśmierz twą trwogę!
Dla ciebiem wszystko przebaczyć gotowy,

745 
Wszystko — krew ojca i moje okowy, —

Lecz już w nich dłużej pozostać nie mogę.
Nie! — Lecz wprzód słuchaj! — choć wbrew twej boleści,
Muszę dokończyć ciąg strasznej powieści. —

XIII

»Skąd się w nich bratnia zawzięła nienawiść?

750 
Co ją zrodziło? — łakomstwo czy zawiść?

Nie wiem; — lecz często pożar nieprzyjaźni
W gwałtownych sercach lada skra rozdrażni.
»Abdalla w męstwie nie znalazł równego.
W Bośniji dotąd brzmi sława dzieł jego,[77]

755 
Gdzie, mieczem jego zwycięsko ścigana,

Pierzchała przed nim dzicz Oglu-Paswana.[78]
Lecz o tem zinąd możesz się dowiedzieć —
Śmierć tylko jego ja muszę powiedzieć,
I jak to rodu mojego odkrycie

760 
Dało mi wolność, — choć zatruło życie.
XIV

»Gdy Paswan Oglu, z buntownemi tłumy,
Naprzód z obawy śmierci, potem z dumy,
Wszczął bój z Padyszą i po latach wielu
Morderczych bitew, bez skutku i celu,

765 
Twierdze Widdynu owładał nareszcie, —[79]

Bracia baszowie obiegli go w mieście.
Równi znaczeniem i z władzą podobną,
Każdy swem wojskiem dowodził osobno.
Z dwóch stron do szturmu iść miały ich roty;

770 
Już obu wojskom plac bitwy wskazano;

Dla obu wodzów rozbito namioty:
Lecz ach! napróżno Abdalli czekano!...

Cóż mówić więcej? — Puhar z ręki brata,
Z jadem ukrytym, jak myśl jego serca,

775 
Posłał Abdallę do lepszego świata, —

Dóbr tego tylko zazdrości! morderca!
»Abdalla nie czuł podejrzeń bojaźni,
Znać, że o bratniej nie wątpił przyjaźni.
I gdy po łowach, po dniu skwarnej spieki,

780 
Wieczorem w łaźni orzeźwiał się z znoju, —

Brat przysłał czarę chłodnego napoju...
Skosztował kroplę — i zasnął na wieki![80]
Jeśli ci trudno zawierzyć mej mowie,
Spytaj Haruna! — on świadek! on powie!

XV
785 
»Czyn raz spełniony — i władza Paswana

Zachwiana z gruntu, choć niepokonana:
Urząd, paszalik, i skarby Abdalli[81]
Mordercy brata jak bratu oddali!...
»Nie wiesz, co w naszym Dywanie niecnota

790 
Dokaże mocą intrygi i złota!

Wprawdzie zbyt drogo tę łaskę opłacił:
Rozsypał wszystko, czem go mord zbogacił,
Ale wnet umiał odzyskać, co stracił!
Jak? — spytasz może! — Patrz na te pustynie,

795 
Patrz na te ludy konające z nędzy!

Z krwi, z łez ich tyran ładuje w swe skrzynie
Stosy klejnotów i wory pieniędzy!

Ale dlaczego mnie życie ocalił?[82]
Czemu nie wygnał? z ócz swych nie oddalił?...

800 
Nie wiem — i nawet zgadywać daremnie.

Może zgryzota dręcząca tajemnie,
Może nadzieja przebaczenia winie,
Gdy krzywdę ojca poprawi na synie
I wzięte jemu mnie wróci bogactwa,

805 
Może cel jaki, lub powód dziwactwa,

Złączone z małem ważeniem mej siły,
Uśpiły bojaźń, i mnie ocaliły:
Nie wiem. Lecz przyszedł dzień zdawna żądany,
Że nas łączące czas zerwać kajdany!

810 
Mściciela we mnie czuć musi zabójca,

I ja nie mogę przebaczyć krwi ojca!

XVI

»W pałacu jego, śród haremu progów,
Z między tych nawet, z którymi chleb łamie,
Znam wielu tajnych Giaffira wrogów:

815 
Mógłbym do zemsty uzbroić ich ramię.

Dość, bym rzekł słowo, i ród mój powierzył,[83]
Każdyby mieczem lub nożem uderzył.
Lecz Harun dotąd jeden wie, lub wiedział,
Tę tajemnicę; — on mi ją powiedział;

820 
Nie dość — o prawdzie słów swoich przekonał.

Z młodu w pałacu Abdalli sprawował
Ten, co tu, urząd. Harun mię wychował,
Kochał Abdallę — widział go, gdy konał!

Lecz cóż mógł biedny niewolnik poradzić?

825 
Zemścić się pana? — czyn już był spełniony;[84]

Czy mnie ocalić, chronić i prowadzić?
Wybrał ostatnie; i gdy otoczony
Niewolnikami, którzy przed nim drżeli,
Lub pochlebcami, co łask jego chcieli,

830 
Giaffir łupy rozdzielał zbrodnicze, —

Przyniósł mię dzieckiem przed jego oblicze.
I nie napróżno znać że się domagał
Łaski, o którą na kolanach błagał.
Przysięgą tylko związał się wzajemną,

835 
Kryć mnie przed światem, i ród mój przedemną.


»Wkrótce Giaffir paszalik swój zmienił,
I z Rumeliji, z nad brzegów Dunaju,[85]
Gdy ją swem zdzierstwem wyssał i wyplenił,[86]
Jak sęp przeleciał do świeżego kraju,

840 
Tu, gdzie jesteśmy, w ten ogród rozkoszy,

Co go dziś własny lud klnie, on pustoszy!
Sam Harun, z dawnej niewolników zgrai,
Przybył z nim tutaj — zyskał ufność pana:
Widząc, jak święcie tajemnicę tai,

845 
Przestał się lękać, że mu była znana.

Lecz tajemnica zbrodniarza i zbrodni
Cięży jak łańcuch na sercu człowieka;
By się jej pozbyć, pory tylko czeka.
Skorom wzrósł, Harun uwolnił się od niéj.

850 
Tak Allah nieraz zbrodniarzom udziela

Sług, wykonawców, — nigdy przyjaciela.

XVII

»Com rzekł, Zulejko, dziko razi uszy,
Lecz dzikszą jeszcze być musi ma powieść.

Nieradbym głębiej rozraniać twej duszy,

855 
Ale ci muszę szczerości mej dowieść.

»Widziałem drżenie, gdyś strój mój spostrzegła;
Noszę go zdawna, długo muszę nosić!
Ten, komuś dzisiaj na wiarę przysięgła,
Co cię o trwałość przysięgi śmie prosić:

860 
Jest... hordą morskich korsarzów dowodzi;

Bez praw — prócz miecza; bez domu — prócz łodzi;
A których czyny i o nich powieści
Nie są dla uszu i duszy niewieściéj!
»Broń tę, co widzisz, ich dłoń tu przyniosła,

865 
Na znak mój blisko czekają ich wiosła, —

I na nich czeka ta czara na stole.
Z niej krzepią męstwo — mniejsza! jakim płynem;[87]
Pijąc, nie pomną na Proroka wolę: —
Ach! gdybyż tylko kalali się winem!

XVIII
870 
»Jestem ich wodzem; — czemże miałem zostać?

Gnębiony w domu niewolą i sromem,
Znikąd pociechy niemogący dostać,
Wyśmiany, gdym jej chciał szukać za domem:
W gnuśnej się nudzie młody wiek mój trwonił.

875 
Giaffir miecza i konia mi wzbronił!

Choć nieraz — Allah! ty wiesz, ile razy! —
W pełnym Dywanie śmiał tyran urągać,
Jakbym ja ostrza lękał się obrazy,
Lub nie miał siły wędzidła zawściągać!

880 
Na wojnę nawet brać z sobą nie raczył:

Na wieczną nicość, na wzgardę przeznaczył,
Bym bez nadziei, bez siły, bez chwały,
Śród niewolników przegnuśniał wiek cały!
Gdy ty — ty! której przychylność i wdzięki

885 
Choć słabiąc duszę, słodziły jej męki —

Na zamek Brusy zasłana spokojny,[88]
Gościć w nim zwykłaś do skończenia wojny!...
»Harun naówczas, widząc, jak mię nękał,
Jak mię bezczynny każdy dzień przywalał,

890 
Wzruszył się, — kary, śmierci się nie lękał,

Więźniowi użyć swobody pozwalał;
Puszczał samego, ufny memu słowu,
Że wprzód niż Basza — w pęta wrócę znowu.
Próżnoby mówić, com czuł, com doświadczył,[89]

895 
Gdym po raz pierwszy na wolnym przestworze

Wolnem powietrzem odetchnął, obaczył,
Błękitne niebo i szerokie morze!
Nawskróś ich dusza leciała jak strzała,
Wszystkie ich cuda pojęła, zbadała!...

900 
Do czegóż wtedy nie czułbym się zdolny?

Silny, szczęśliwy, równy bogom — wolny!...
Znikł z myśli obraz cierpień i katuszy...
Świat — o! nie! — niebo czułem w mojej duszy!

XIX

»Harun naraił sternika murzyna,

905 
Biegłego w sztuce i wiernego panu;

Ster nasz zwabiła wysp greckich drużyna,[90]
Pas szmaragdowy szaty oceanu!

Każdą z kolei zwiedziłem tajemnie.
Lecz gdzie, jak hordę spotkałem, i kiedy

910 
Obrany wodzem, przysiągłem wzajemnie

Żyć nim lub zginąć, — opowiem ci wtedy,
Gdy wszystko dzisiaj zamierzone skończym,
Odetchniem wolno, i z nimi się złączym.

XX

»Wprawdzie, Zulejko! są to rozbójnicy,

915 
Równie w uczuciach, jak zwyczajach dzicy,

I każda wiara, i różne plemiona,
Mają, lub mogą mieć wstęp do ich grona, —
Lecz dzielna ręka i otwarta mowa,
I dusza śmiała, na wszystko gotowa,

920 
Co na nic strachu nie spojrzy oczyma,

I przyjaźń, którą jeden z drugim trzyma,
I wspólna ufność i wierność bez skazy,
I posłuszeństwo na wodza rozkazy,
Łatwoby mogły otworzyć im drogę

925 
Do wyższych celów, niż ja wskazać mogę.

Wielu z nich nawet — a wszystkich zbadałem,
Znaczniejszych czucia lub myśli zapałem:
Chociaż do rady tych raczej przyzywam,
W kim większą Franków przebiegłość odkrywam. —[91]

930 
Wielu z nich nawet roi wyższe cele:

Są to greckiego Lambra przyjaciele.[92]

Dusza ich, zamiast używać swobody,
Jakiej im żadne nie dadzą narody,
Niewolą tylko Grecyji zajęta:

935 
I czy wkrąg masztu legną na pokładzie,

Czy wkrąg ogniska zasiądą w gromadzie,
Rozmowa zawsze: jak skruszyć jej pęta?
Jak wskrzesić z grobu ducha dawnych Greków
I w krwi tyranów zmyć wstyd tylu wieków?...

940 
Pozwalam gwarzyć i słucham zdaleka,

Jak rozprawiają o prawach człowieka,
I o wolności, której świat wygląda,
I o równości, której próżno żąda!...
Słucham z uśmiechem, i marzę sam w sobie:[93]

945 
Ach! i ja kocham wolność, choć w różnym sposobie!


»Obym mógł bujać jak ów patryjarcha morza,[94]
Lub koczować jak Tatar śród pustyń przestworza![95]
Lekki namiot na brzegu, lotna łódź nad wody,
Milsze mi są nad wszystkie pałace i grody.

950 
Na grzbiecie wzdętej fali, na dzikim rumaku,

Na otchłaniach bez brzegu, na stepach bez szlaku,
Nie dbam, gdzie wiatr popędzi, gdzie koń zwróci wodze,
Ty tylko, gwiazdo moja! przyświecaj mej drodze!

Ty, gołąbko pokoju! przodkuj mojej łodzi

955 
I gałązkę oliwną przynieś z nad powodzi!

Lub, gdy dla niej pokoju niema, prócz rozbicia,[96]
Świeć mi przynajmniej tęczą w burzach tego życia!
Promieniem, który pomrok nocnych chmur rozgania
I proroczo jutrzejsze zwiastuje zarania!

960 
»Święte, jak muezzina wołanie z wież Mekki,

Na które ze czcią pielgrzym przyklęka daleki;
Miłe, jak nuta pieśni znana z lat dziecinnych,
Wspomnieniem ich słodząca gorycz wszystkich innych;
Drogie, jak wygnańcowi dźwięk ojczystej mowy,

965 
Będą mi wszystkie twoje słowa i rozmowy!

Dla ciebie na tych wyspach wynajdę schronienie,
Kwitnące jako w nowo stworzonym Edenie;[97]
Tysiąc rąk, tysiąc piersi, tysiąc serc uzbroję,
By cię strzegły, służyły na skinienia twoje!

970 
Na ich czele, przy tobie, zbiegłszy ląd czy morze;

Łupy krajów i ludów u stóp twoich złożę!
Czyż się pieszczot haremu, gnuśnych i jednakich,
Zrzec nie warto dla trudów, dla rozkoszy takich?
Cóż, że patrząc w mą dolę, widzę, lecz nie blednę,

975 
Niebezpieczeństw tysiące, szczęście tylko jedne:

Miłość twoję? — ach! ona wszystko mi nagradza!
Niech mię los prześladuje, niech przyjaciel zdradza,
Najczarniejszy mrok duszy ta myśl rozpromieni:
Wszystko się odmieniło, jej nic nie odmieni;

980 
Niech tylko moc twa — mocy duszy mej dotrzyma,

Niech twa miłość dorówna miłości Selima,
Potrafim zdwoić rozkosz, smutek rozweselić,
Pokonać lub znieść wszystko, byle się nie dzielić!

»Raz stargawszy me pęta, z przyjacioły memi,

985 
Bez trwogi wojnę całej wypowiemy ziemi,

Wojnę ludziom! — bo wojna przeznaczeniem ludzi,
Bo sama w nich natura żądzę wojny budzi.
Patrz! gdzież się nasycili łupem i rozbojem?
Kraj zamienią w pustynię, i to zwą — pokojem!

990 
A ja-ż nie miałbym ufać mej sztuce lub sile?

Nie, by ziemie zdobywać, — dość, gdy jej mam tyle,
Ile mi wkrąg potrzeba na zamach mej broni, —
Lecz, by nie być ich łupem, muszę być jak oni!
Chcę władzy — nie co z trwogą przez niezgodę włada,

995 
Której dwoistem berłem jest moc albo zdrada:

Nie! ja w moc tylko ufam! — podstęp przyzwię wreście,[98]
Jeśli się kiedy w ludnem zniewolniczym mieście.
Tam-to niebezpieczeństwo godne naszej trwogi!
Tam twa nawet-by dusza mogła zboczyć z drogi.

1000 
Ileż serc nierozdzielnych w niebezpieczeństw fali

Obłudnicy zwaśnili, zdrajcy rozerwali!
A niewiasta im łacniej niźli mąż ulegnie:
Gdy los lub świat kochanka poniży i zegnie,
Gdy szyderstwo lub potwarz utopią weń miecze,

1005 
Trwożna o siebie próżność wyprze się go, zrzecze,

I wstydzić się go będzie! — Precz te podejrzenia!
Nie skażą one mojej Zulejki imienia!
»Lecz życie jest grą losu! — Pocóż zwlekać dłużéj
Tu, gdzie nam nic wygranej, wszystko zgubę wróży;

1010 
Tak, zgubę! — czyż mi jutro nie masz być wyrwana

Wyrokiem Giaffira, przemocą Osmana?
Lecz dziś jeszcze na wieki zbędziem tej obawy.
Niech tylko wiatr swe skrzydła przypnie do mej nawy![99]
Raz złączonych na zawsze o cóż bojaźń wzruszy?

1015 
Błądząc bez odpoczynku, pokój znajdziem w duszy.

Przy tobie, silny w czynach, śmiały w przedsięwzięciach,
Ląd, morze dla mnie jedno! — świat mój w twych objęciach!

»O! niech wre wściekła fala, niech grom w maszty bije!
Skoro ty mi tem tkliwiej rzucisz się na na szyję!

1020 
Każda myśl, każde słowo, każde me westchnienie

Będzie tylko modlitwą za twe ocalenie!
Najdziksza waśń żywiołów mniejszą trwogę wzbudzi,[100]
Niżbyśmy tu drżeć mieli przed przemocą ludzi:
Tu skały, wpośród których nie ujdziem rozbicia;

1025 
Tam chwile niebezpieczne, — tu każdy dzień życia!...

Precz, złowrogie przeczucia! — ta chwila rozstrzygnie,
Czy nas los wtrąci w przepaść, czy miłość podźwignie?...
»W niewielu słowach skończę powieść mojej doli,
Twoje jedno wnet z mocy wrogów nas wyzwoli.

1030 
Tak! wrogów! — Czyż Giaffir nie jest wrogiem moim,

Lub Osman, co nas chciałby rozłączyć, nie twoim? —

XXI

»Głowę Haruna by ustrzec od kary,
Wróciłem na czas, wierny słowu memu;
Mało kto wiedział, nikt nie złamał wiary,

1035 
Żem się śmiał wykraść za progi haremu.

Odtąd, choć zdala od wiernej gromady,
Rzadko omylić mogę czujne straże,
Wszystkie ich czyny, zamysły i rady
Ja rozporządzam, kieruję i ważę;

1040 
Ja daję plany, ja wskazuję cele,

Ja godzę spory i zdobycze dzielę.
Czas, bym sam wreszcie walczył na ich czele!...
»Skończyłem powieść. — Zulejko! czas nagli;
Łódź moja blisko — w chwili ją mieć mogę;

1045 
I wnet pod skrzydłem opiekuńczych żagli

Rzucim za sobą nienawiść i trwogę!
Jutro przybywa Osman, — my tej nocy
Ujść stąd musimy — lub uleć przemocy.
Jeśli więc pragniesz oszczędzić krwi Beja,

1050 
Krwi droższej może, — nie zwlekaj daremno!

W pośpiechu dla nas jedyna nadzieja:
Zulejko moja! bądź moją! pójdź ze mną!...
»Lecz jeśli, słysząc tajemnic wyznanie,
Żałujesz przysiąg wyrzeczonych z rana:

1055 
Zostań! — lecz wtedy i Selim zostanie,

Ale cię żoną nie ujrzy Osmana!«

XXII

Rzekł, — ona blada, bez ruchu i tchnienia,
Jako ów posąg i pomnik cierpienia,
Gdy wszystko tracąc, wszystko czując razem,

1060 
Matka z rozpaczy skamieniała głazem:

W równej postawie i lica żałobie,
Stała i sercem podobna Niobie.[101]
Lecz wprzód nim usty, nim nawet oczyma
Wydać zdołała myśl — wyrok Selima, —

1065 
Brzękły wrzeciądze u bramy ogrodu,

I z mrocznej głębi sklepionego wchodu
Wybiegła jasność pochodni iskrząca;
Druga i trzecia — i szereg bez końca!
W różne się strony rój ogniów rozlata: —

1070 
»Uchodź, mój... ach! nie bracie! — lecz droższy od brata!«

Śród drzew w ciemnościach, iskrzące czerwono,
Rozpierzchłe światła migają się, wioną:
Nie same światła; — w każdej prawej dłoni
Lśni od ich blasku ostrz dobytej broni.

1075 
Dzielą się, plączą, zbiegają się razem,

Świecący ogniem, grożący żelazem.
Wśród nich Giaffir zżyma się i dąsa,[102]
Miecz bratobójczy nad głową potrząsa. —
Już w głąb jaskini sięgają oczyma...

1080 
Maż ona stać się grobem dla Selima?
XXIII

On czekał śmiało: — »Co ma stać się, stanie! —
Zulejko! uścisk i pocałowanie!
Może ostatnie nasze pożegnanie!...
Blisko gdzieś jednak łódź mych towarzyszy;

1085 
Może da pomoc, gdy hasło posłyszy!...

I tak nas mało! — lecz ujrzym, co znaczy
Złączona siła męstwa i rozpaczy!«
Rzekł, i ku wyjściu groty skoczył śmiało.
Echo wystrzału w powietrzu zagrzmiało.

1090 
Zulejka, z żalu jak martwa opoka,

Ani zadrżała, ni zmrużyła oka! —
»Nie słyszą może, — lub, chociaż przybędą,
Śmierci mej chyba mścić się tylko będą!
Strzał zwabił ku mnie nieprzyjaciół roje.

1095 
Teraz, mój mieczu, pokaż dzielność twoję!

Ty, ojca mego spuścizno jedyna,
Dziś za krew jego daj pomstę dla syna!
»Bądź zdrowa, luba! — uchodź! albo raczéj
Schroń się w głąb groty! — Chroń się! już są blisko. —

1100 
Ojciec cię kocha, i wszystko przebaczy. —[103]

Chroń się! na krwawe nie patrz widowisko,
By czasem kula zbłąkana lub strzała
Niewinnej piersi za cel nie obrała! —
»Nie drżyj o niego! — choć mego zabójca,

1105 
Wolałbym zginąć, niż ci wydrzeć ojca!

Nie! — choćby z mieczem sam na mnie nastawał,
Choćby mi podłość na nowo zadawał! —
Ale się zgrai nie poddam tak snadnie;
Prócz głowy jego — każda inna spadnie!«

XXIV
1110 
Skoczył ku morzu; — jak błysk piorunowy,

Miecz jego z pochew na powietrzu błysnął.[104]
Drgająca głowa i tułów bez głowy
Padł mu pod nogi z tłumu, co się cisnął;
Padają drudzy — lecz nakształt mrowiska

1115 
Ruchoma ciżba otacza go, ściska.

On, w lewo, prawo, tnąc ścieżkę krwawą,
Z falą już prawie spotyka się w biegu:
O strzał już ledwo towarzysze z nawą —
Łódź bliżej jeszcze: — jak szybko, jak żwawo

1120 
Z rozpaczną siłą wiosłują do brzegu!

Ach! chwila jeszcze — a zbawić go mogą!...
On już fal morskich dotyka się nogą, —
Korsarze z czółna rzucają się w morze
Z szablami w zębach, ze strzelbami w górze:

1125 
Zapamiętali, rozżarci, zajadli,

Już skaczą na brzeg — na bitwę przypadli...
Ach!... Zemsta chyba teraz sił im doda! —
Krwią serca jego rumieni się woda.

XXV

Śród kul i mieczów i grotów miotanych,

1130 
Bez ran, lub wcale nie czując zadanych,[105]

Przedarł się Selim — i ku morskiej toni
Biegł spotkać odsiecz, lub ujść od pogoni.
Już wpław ku łodzi miał rzucić się bratniéj,
Już podniósł ramię na zamach ostatni —

1135 
Czegóż się wstrzymał? — nieszczęsna przewłoka!

Próżno w głąb groty chciał sięgnąć oczyma...
Ta jedna chwila, ten jeden rzut oka,
Może go zgubić, lub w więzach zatrzyma!
O! smutny dowód, jak serce człowieka

1140 
Trudno ostatniej pociechy się zrzeka!!...

U stóp się jego już fala rozpryska —
Pomoc tuż przed nim — już widna, już bliska!...[106]
Wtem razem wystrzał i głos zagrzmiał srogi:
»Tak giną wszystkie Giaffira wrogi!« —

1145 
Czyj głos, czyj wystrzał? czyja, śród tak wielu,

Kula, zbyt bliska, by chybić do celu,
Świsła w powietrzu i plusła do fali? —
Twoja to, twoja, morderco Abdalli!
W mękach trucizny ojciec życie kończył,

1150 
Prędszą z nim śmiercią sierota się złączył!

Wrząca krew pluszcząc wylewa się z rany,
Śnieżne nią wkoło zbroczyły się piany!
On padł bez jęku, — próżno usty ruszył:
Głos śmierć stłumiła, lub szum fal zagłuszył.[107]

XXVI
1155 
Ranek, — wiatr w kłębach rozwiewa mgły nocne...

Gdzież ślady bitwy, co tak krwawą była?

Strzały, co echa budziły północne,
Groźby, błagania, jęki niepomocne,[108]
Ścichły — dym opadł — krew woda obmyła...

1160 
Powietrze, morze spokojne.

Na piasku tylko gdzieniegdzie rzucone
Szczątki orężów, lub w nim wytłoczone,
W rozpacznej z wrogiem czy ze śmiercią walce,
Ślady stóp zbrojnych, i rąk krwawe palce

1165 
Świadczą człowieka czyn — wojnę.[109]


Z brzegu na wodzie — znać ledwo co zniosła —
Pływa pochodnia i łódka bez wiosła,
I dalej nieco, w zielska zaplątany,
Okryty pleśnią i morskiemi piany,

1170 
Z falą się biały płaszcz wznosił:

Z rozrzuconemi na wodzie wyloty,
Zwykła greckiego odzież Kandyjoty...
Gdzież jest ten, który ją nosił? —
Widzisz tę plamę? — czerwona, straszliwa!

1175 
Morze jej dotąd nie zmyło, — nie zmywa!...

Lecz kto chcesz płakać nad ciałem ofiary,
W kim los jej litość ocuca:
Idź, kędy płócząc Sygejskie pieczary,[110]
Podwodnym nurtem morze swe ciężary

1180 
Nad brzegi Lemnu wyrzuca! —[111]

Tam czarne ptaki nad swoją zdobyczą
Ciężkiemi skrzydły podlatują, krzyczą,
Ilekroć fala, co ku brzegom dysze,
Leżącą na niej głową zakołysze;

1185 
Ilekroć, jakby strasząca ptastw chmury,

Stężała ręka, dłoń blada
Z silniejszym wałem wzniesie się do góry,
I znów z nim razem opada!
Cóż ma obchodzić, czyli go w swem łonie

1190 
Ziemia pogrzebie, czy morze pochłonie?

Czy że szarpiące już go dzioby ptaków
Pozbawią pastwy ryby lub robaków?...
Jedyne serce, coby się krwawiło,
Jedyne oko, coby łzę wylało

1195 
Nad jego ciałem, lub jego mogiłą, —

Serce to pękło, oko się zaćmiło
Wprzód, niż śmierć jego ujrzało!...

XXVII

W haremie Giaffira płacz i narzekanie;
Oko niewiast zroszone, i mężczyzn twarz blada.[112]

1200 
Czyjże to okrzyk rozpaczy?

»Zulejko! córko moja!« — daremne wołanie!
Biada ci, tyranie, biada!
Ona ci nie odpowie — ha! i nie przebaczy!

Zapóźno, oblubieńcze, przybywasz na gody!

1205 
Nie widziałeś, nie ujrzysz narzeczonej wdzięków!

Czyżeś nie słyszał, wjeżdżając w te grody,[113]
Smutnych pieśni derwiszów i płaczennic jęków,
Że się przybliżasz tak śmiele?
Czyż te skupione przy bramach haremu

1210 
Tłumy niewieście,

Ta niewolników postać nieruchoma,
Z założonemi na piersiach rękoma,
Żal w mieście, —
Nie dosyć jeszcze mówią sercu twemu,

1215 
Jakie cię czeka wesele?


Pokój sercu dziewicy! — Allah twemu oku,
Duszy twej, najsroższego oszczędził widoku:
Śmierci twojego Selima!
W chwili, gdy z objęć twoich wydarł się, i w mroku

1220 
Znikł przed twojemi oczyma:

Rozpacz twe serce strętwiła.
On ci był wszystkiem! — szczęściem, nadzieją i chlubą;
Myśl, że go tracisz, ustrzec nie możesz przed zgubą,
Ta myśl — zabiła!

1225 
Usłyszano krzyk jeden — głośny, niedaleki...

Czyj? — On zgadł! — wstrzymał się chwilę;[114]
Słucha, próżno! — Już wszystko ucichło... na wieki.
Pokój dziewiczej duszy, i wczesnej mogile!

Szczęśliwaś! — jak kwiat w pełni rannego rozwicia,

1230 
Serce zwiędło, nie piło gorzkich mętów życia!

Ból ten, srogi, śmiertelny, był pierwszy, jedyny!
Nie doznałaś, co gorycz żalu, wstydu, winy,
Pychy, zemsty, zgryzoty! ach! ni tej katuszy,
Co jak wieczne szaleństwo wre w mózgu i w duszy:

1235 
Jak robak lęgnie w sercu i nawskróś je wierci,

I nie śpiąc sam, nie daje zasnąć, prócz snem śmierci;
Każdą myślą, jak żądłem zatrutem, kaleczy,
Obawia się ciemności, a światłu złorzeczy;
Jak ogień w suchem oku i we krwi się pali,

1240 
I aż w popiół obróci, wprzód się nie oddali!

Biada tobie, morderco! na dni i na lata,
W życiu i w wieczności biada!
Darmo tarzasz się w prochu i sinemi usty
Klniesz siebie i z przestrachem błagasz o odpusty, —[115]

1245 
Pokuta, rozpacz nie nada![116]

Dłoń, z której legł Abdalla, Selim, — brat, syn brata,
Próżno będzie targała włos i szaty darła:
Zbrodni nie minie zapłata!
Chluba twoja, rękojmia przyjaźni Osmana,

1250 
Godna, gdyby ją poznał, dzielić tron Sułtana,

Córka twoja — umarła!

Zgasła u wschodu gwiazda dziewiczej czystości,
Której blask noc twej chmurnej duszy rozweselał:
Jutrzenka twych nadziei, zorze twej starości!

1255 
Któż ją zagasił? — Krew, którąś Ty przelał!

Biada ojcu-zabójcy! tyranowi biada!
Słyszysz ten okrzyk rozpaczy?
»Gdzie dziecię moje?« — Echo mu: »gdzie?« odpowiada.[117]
Ona mu nie odpowie — ha! i nie przebaczy!

XXVIII
1260 
Między pomników i grobów tysiące,

Lśniących się spodem, gdy z boków i z góry
Cyprysy mroczne, choć zieleniejące
Zimą i latem, ścielą cień ponury,
Jak myśl rzucona na groby:[118]

1265 
Jest jedno miejsce, osobne, kwitnące,

Wiecznie zielone, rozweselające
Nawet te gaje żałoby.
Tam jedna tylko, tchnąc samotną wonią,
Róża rozkwita, posępna i blada,

1270 
Rzekłbyś, rozpaczy zasadzona dłonią:

Tak mdła, tak słaba, że, zda się, wiatr lada
Liść jej po polu rozproszy.
Jednak choć wicher, choć burza się wścieka,
Kwiat jej trwa cało; choć ręka człowieka,

1275 
Co wszystko piękne w tym kraju pustoszy,

Kwiat jej oberwie, — niepojęta władza
Kwiat ten nazajutrz na nowo odradza:
Jakby duch jaki miał ją w swojej pieczy,
Który jej rany łzami niebios leczy,

1280 
I czarodziejską mocą swego śpiewu[119]

Co noc kwiat nowy wykołysze z krzewu!

Nie dziw, że dotąd helleńskie dziewice
Wierzą, że kwiat ten nie jest z tego świata,
Co mu ni szkodzić nie śmią nawałnice,

1285 
Ni szrony zimy, ani skwary lata;

On zawsze smutny, lecz piękny jak w maju,
Zdaje się tęsknić po kraju swym — raju.

Nad kwiatem co noc ptaszek jakiś śpiewa,
Ukryty w liściach pobliskiego drzewa:

1290 
Sam dotąd ludzkiem okiem niedojrzany,

Lecz głos ma wdzięczny, jak hurysek lutnie.
Nie jest to słowik w róży zakochany, —
Słowik nie śpiewa tak czule, tak smutnie!
Ci, którzy słyszą śpiew ten tajemniczy,

1295 
Doznają w duszy tak rzewnej słodyczy

I czują w sercu taką tęskność tkliwą,
Jakgdyby czuli miłość nieszczęśliwą,
I choćby chcieli, łez wstrzymać nie mogą.
Lecz te łzy same tak słodko im płyną,

1300 
Żal ten tak z żadną nie zmieszany trwogą,

Że się im zdaje rozkoszą jedyną,
Że się lękają promienia poranku,
Chcieliby słuchać, płakać bez przestanku...
Taki jest urok w tym śpiewie!

1305 
Lecz skoro pierwszy świt niebo zapłoni,

Ptaszek, nie wiedzieć, znika, czy się chroni,[120]
I śpiew zamilka na drzewie.

Są nawet — może urok przesłyszenia —
(Lecz ci, co czują, nie będą się śmieli),

1310 
Są, którzy mówią, że śród jego pienia

W najtkliwszej jego nucie dosłyszeli
Brzmienie Zulejki imienia![121]

Bo dla niej, zda się, ten ptaszek tak śpiewa
Z cyprysowego nad jej grobem drzewa;

1315 
Bo z jej to właśnie mogiły dziewiczéj

Wykwita róży ów kwiat tajemniczy.

Niegdyś kamienny grób stawiać jej chciano,
Lecz postawiony wieczorem, znikł rano.
Ni dłoń to ludzka, co go w nocnej porze,

1320 
Wyrwawszy z miejsca, przeniosła nad morze, —

Bo go tam właśnie ujrzano o świcie,
Gdzie Selim w boju dał za nią swe życie,
I skąd go fale uniósłszy, zbawiły
Czci pogrzebowej i ziemskiej mogiły.

1325 
I odtąd co noc, gdy księżyc lśni w górze,

Widać na białym pomnika marmurze
Wspartą, jakgdyby dumającą z żalem,
Głowę czerwonym okręconą szalem.
Powieści o niej lud z trwogą powtarza,

1330 
I pomnik zowie »Wezgłowiem Korsarza«.

A na Zulejki mogile, jak pierwéj,
Zakwitła róża — i kwitnie bez przerwy:
Smutna i blada, jak lice piękności,
Gdy słucha dziejów nieszczęsnej miłości!









  1. MOTTO z R. Burnsa (»Pożegnanie z Nancy«. [Joasia]).
  2. DEDYKACJA — Lord Holland był synem sławnego parlamentarzysty Karola Jakóba Foxa. Wyśmiany przez Byrona w jego pierwszej literackiej satyrze za swoje literackie próby i za literacki salon, stał się potem jednym z najlepszych przyjaciół Byrona, w którego domu Byron bywał w okresie od 1812–1815 r. bardzo często.
  3. NARZECZONA Z ABYDOS (po ang. wymawia się: Abajdos). — Właściwie pojęcie »narzeczona« nie odpowiada ściśle treści pojęcia the bride, panna młoda, jednak pomimo to jest dobrym odpowiednikiem na to wyrażenie, gdyż sam Byron miał skrupuły co do stosowności użycia wyrazu the bride dla postaci Zulejki, która jest tylko narzeczoną Selima, ale nie zawiera z nim jeszcze ślubów małżeńskich.
    Abydos — starożytne miasto w Myzji (w Azji Mn.); dzisiaj: Nagara (nad Hellespontem).
  4. w. 10. hesperyjskie sady — Podług mitologji greckiej rosły w nich jabłonie o złotych jabłkach, których przeniesienie do Grecji było jedną z prac Herkulesa.
  5. w. 16. co noszą — które one noszą.
  6. w. 26. Baszy — Basza albo pasza, tytuł przysługujący w Turcji najwyższym dostojnikom wojskowym i cywilnym.
  7. w. 27. Giaffir należy wymawiać jako trzyzgłoskowe słowo. — Dywan — otoczenie przyboczne wyższego urzędnika tureckiego.
  8. w. 80. W rymach Sadego i pieśniach Leili — »Sadi, poeta dydaktyczny perski. Medżnun i Leila — Romeo i Julja Wschodu« (B.); — Odyniec dodaje: »lub Abelard i Heloiza«.
  9. w. 81. głos bębna — »W Turcji uderzenie w bęben ogłasza wschód, południe i zachód słońca« (B. Od.).
  10. ww. 104 do 109 brzmią w oryg.: »Ty, który mógłbyś patrzeć na to, że chrześcijańskie działa rozbijałyby po kawałku tę twierdzę; o tak, mógłbyś spokojnie patrzeć, jak mury starego Stambułu rozpadałyby się przed moskiewskiemi psami, i nie zadałbyś ani jednego cięcia w walce na śmierć i życie przeciw kundlom z Nazaretu«. — Odyniec musiał to zmienić ze względów cenzuralnych.
  11. w. 122. Któż więc jest mój ojciec? — Odyniec źle tu tłumaczy powiedzenie: and who my Sire? — »A kim jednak był mój ojciec?« — gdyż Selim zna tajemnicę swego pochodzenia; tłumacz niepotrzebnie zatem wprowadza słowo: »więc«, które zupełnie zmienia treść powiedzenia, — wygląda bowiem w przekładzie, jakoby Selim nie znał tej tajemnicy.
  12. w. 142 I ogniem wstydu itd. Cały wiersz dodany niepotrzebnie przez Odyńca, podsuwa bowiem nieznane Giaffirowi poczucie wstydu.
  13. w. 157 i n. Arab memu oku itd. — »Turcy nienawidzą Arabów, — którzy się im w dziesięcioro odpłacają wzajemnością, — więcej nawet niż chrześcijan« (B. Od.).
  14. w. 160 dodany przez Odyńca, tak samo wiersz 163, który mimowoli nadaje opowieści »wschodniej« sentymentalność romantyczną w gorszym stylu.
  15. w. 167. Peri — według wierzeń perskich dobra wróżka, dobry duch (genjusz).
  16. w. 199. Dusza — muzyka tchnąca z jej oblicza. — »Wyrażenie to podległo zarzutom. Nie odpowiadając na nie krytykom »niemającym muzyki w duszy«, proszę tylko czytelnika, aby przypomniał w myśli na chwilę rysy najpiękniejszej, jaką znał, kobiety. A jeśli wtenczas jeszcze nie zrozumie tego, co mój wiersz słabo wyraża, wyznaję, iż będę żałował nas obu.
    »W dziele O Niemczech (tom III, rozdz. 10), napisanem przez kobietę, przewyższającą genjuszem kobiety wszystkich wieków, znajduje się bardzo wymowny ustęp o podobieństwie zachodzącem między malarstwem i muzyką i porównanie tych obu sztuk, wynikające z tegoż podobieństwa. Czyżby więc nie miało być większe podobieństwo muzyki z oryginałem, jak z kopją? z kolorytem natury, jak sztuki? [kolorytem: właściwie malowidłem]; wreszcie jest to rzecz, która daje się bardziej czuć, niż wyrazić. Jestem pewny, iż znajdzie się zawsze kilka osób, które to wyrażenie moje zrozumią, a przynajmniej któreby zrozumiały, gdyby widziały twarz, której mówiąca harmonja tę myśl mi natchnęła. Wyrażenie to bowiem nie jest wzięte z wyobraźni; znalazłem je w mojej pamięci — w tem zwierciedle, które smutek rzuca o ziemię, a patrząc na jego szczątki, widzi w nich tylko pomnożone odbicie« (B. Od.).
    Autorką dzieła O Niemczech (De l’Allemagne) jest pani de Staël (1766—1817). Dzieło to, zakazane przez Napoleona, jako będące apoteozą Niemiec, wyszło w Anglji w r. 1810 i przyczyniło się bardzo do rozpowszechnienia wpływu poezji romantycznej niemieckiej w całej Europie.
  17. w. 220. Padyszy — Odyniec odmienia dla względów metrycznych (rytmu i rymu) słowo Padyszach jako: Padysza, podług wzoru: sędzia, sędzi itd.
  18. w. 223 i n. krew Kara-Osmana... »Karasman Oglu, albo Kara Osman Oglu, jest pierwszym wasalem w Turcji, zarządza Magnezją [wsch. część Tessalji w Grecji półn.]. Ci, którzy na podstawie pewnego rodzaju feudalnego systemu posiadają ziemię z warunkiem służby za to posiadanie, zowią się Timarjolami; służą oni, stosownie do wielkości posiadanej ziemi, jako spahowie [naczelnicy wojskowi okręgów] i wiodą w pole pewną ilość żołnierzy, przeważnie kawalerji« (B.). Odyniec mylnie tłumaczy tę notę w kilku miejscach, — więc jego tekstu nie podajemy.
  19. w. 234. firman — rozkaz sułtana.
  20. w. 238 i n. uczyć będziem sułtańskie Tatary itd. — »Jeśli basza czuje się dosyć potężnym, aby się oprzeć sułtanowi, rozkazuje pospolicie udusić posłańca, który mu rozkaz śmierci i stryczek przywozi. Niekiedy pięciu lub sześciu podobnych posłańców ginie jeden po drugim na rozkaz zbuntowanego baszy. Lecz jeśli, przeciwnie, basza czuje się słabym, lub nieposłusznym okazać się nie chce, natenczas schyla głowę, całuje podpis sułtana i pozwala się udusić z pokorą. W r. 1810 wystawiono nad bramą seraju głowy wielu razem baszów, którzy podobnego losu doznali; a między innemi głowę baszy Bagdadu, dzielnego młodzieńca, który po długim oporze przez zdradę nakoniec zamordowanym został« (Od.). W oryg. B. ostatnie zdanie brzmi: »W r. 1810 wiele z tych podarków (t. j. stryczków po uduszonych dostojnikach) było wystawionych w zagłębieniu bramy seraju« — a zatem nie ich głowy, lecz jedynie głowa owego baszy Bagdadu, który właśnie nie chciał dać się udusić.
  21. w. 251. czy wstręt — zwrot ten jest zupełnie zbytecznym dodatkiem Odyńca.
  22. w. 258. Trzykroć w dłoń klasnął — »Turcy klaszczą w dłonie, wołając na sługi. Nie lubią trwonić próżno głosu, a dzwonków nie znają« (B. Od).
  23. w. 259. cybuch oprawny w klejnoty — »Cybuch, turecka fajka, której bursztynowy munsztuk, a często i gałka, zawierająca sam tytoń, są ozdobione drogiemi kamieniami, zwłaszcza u palaczy z wyższych klas społecznych« (B.).
  24. w. 261. Jańczary — w oryg.: »Delis, — wyborowa jazda, która stanowi najodważniejsze pułki i zawsze rozpoczyna bitwę« (B.).
  25. w. 264. Kizlar-Aga — »Kizlar-Aga jest to tytuł naczelnika czarnych stróżów seraju« (Od.). — Kislar po turecku: »dziewczyna, dziewica«.
  26. w. 269. wały — z rosyjskiego; przez poetów romantycznych często używane zamiast: »fale«. Ten ustęp o Dardanelach jest bardzo słabo przełożony. W oryginale ma wybitnie onomatopeiczne zabarwienie, t. zn. samym dźwiękiem wyrazów oddaje ruch fali między zakrętami Dardanelów; nie mówi zaś zupełnie o szumie i o spiętrzaniu się fal, czego w Dardanelach niema.
  27. w. 273. twarde płatają turbany — »W Turcji do wypróbowania szabel używają pospolicie złożonych w kilkoro wojłoków z pilści, albo też bardzo twardych turbanów; i żadna inna szabla, oprócz najlepszej tureckiej, nie zdoła ich przeciąć odrazu. Walka na stępione dziryty, ulubione igrzysko jazdy tureckiej, przedstawia bardzo ożywiony i malowniczy widok«. (B. Od.) — Odyniec fałszywie przekłada scimitar practice jako wypróbowanie szabel, zamiast: »ćwiczenia w władaniu krzywą szablą«; tak samo nie obroni tureckiej mowa, tylko o ramionach muzułmańskich, że one jedne mogą przeciąć taki turban odrazu.
  28. w. 276. A wrzask ich: Ollah!... »Ollah! Allah il Allah«, owe »Leilie«, jak je nazywają hiszpańscy poeci, są to zwykłe okrzyki tureckie, któremi, jak na lud milczący, zanadto szczodrze szafują, zwłaszcza podczas walki na dziryty, na łowach a najwięcej śród bitwy. Ożywienie Turków w otwartem polu [w czasie bitwy] z powagą ich w izbie, przy lulce lub różańcu zabawną wystawia sprzeczność (B. Od.).
  29. w. 298. Na strop, na ściany — W oryginale jest: pictured roof: — malowany strop, przyczem uwaga na dole, której Odyniec nie podał: »Strop i tapety, lub raczej mury muzułmańskich pałaców, są przeważnie malowane, zawsze jednym i tym samym, bardzo barwnym widokiem Konstantynopola, którego główną cechą jest szlachetna pogarda dla perspektywy; pod nim zbroje, karabele itd. są naogół z wielką fantazją i wcale przystojnie ułożone«.
  30. w. 313. Słowik tę różę przysyła... »Miłostki róży i słowika są ulubionem zmyśleniem poetów wschodnich«. (Własna nota Odyńca).
  31. w. 318. Wybierze same wesołe i głośne... »Roztrząsano szeroko, czy pieśni tego »kochanka róży« są smutne czy wesołe. Uwagi p. Foxa w tym przedmiocie wywołały uczony spór co do zapatrywań dawniejszych na tę sprawę. Nie ośmielam się postawić hipotezy w tym względzie, choć nachylam się nieco ku »errare mallem« itd., gdyby p. Fox był w błędzie (B.).
    Karol Jakób Fox (1748—1806), wybitny polityk, przewódca partji Whigów, do której i sam Byron należał.
  32. w. 344. Jeśli się na nie przysięgać odważę — W oryg. zrozumialsze: »jeżeli ołtarze, które nie pozwalają na zbliżenie się stopy kobiety, dopuszczą do siebie jej zaklęcia«.
  33. w. 353. Azrael — »Anioł śmierci« (B. Od.).
  34. w. 381 zupełnie źle oddany; — w oryg.: »moja na całe życie i ledwie z utratą życia oddana«. — O Bogu — ze względu na fatalistyczny charakter wiary mahometańskiej — mowy być tutaj nie może. Byron bardzo przestrzegał tak dokładności kolorytu, jak i wierzeń i wyobrażeń orjentalnych w swoich poematach wschodnich.
  35. w. 389. skarby pieczar Istakaru. — »Mają to być zaklęte skarby sułtanów, przed Adamem jeszcze żyjących« (B. Od.).
  36. w. 407. Egripo — »Egripo, tak Turcy nazywają Negropont. Podług krajowego przysłowia, Turcy z Egripo, Żydzi z Salonik, a Grecy z Aten, są najgorszymi, każdy ze swego plemienia (B. Od.).
    Negroponte — włoska nazwa na wyspę Eubeę (na wschód od środk. Grecji).
  37. w. 415 dodany przez tłumacza.
  38. w. 433—436. W przekładzie zupełnie zmieniony obraz; w oryg.: »Bo, na Allaha, twe wargi są płomieniem; jak gorączka w twoich żyłach wzbiera! Moje się niemal twoją zaraziły, bo zdaje mi się, że me lica płoną«.
  39. ww. 440—441 dodane przez tłumacza.
  40. ww. 460—1 źle przetłumaczone, gdyż Zulejka nie myśli o mężu w danej chwili, ale o towarzyszu, na którego sobie wybiera Selima.
  41. Po wierszu 467 opuścił tłumacz cały ustęp, którego treść w oryg. brzmi: »Nasze prawo, nasza wiara i nasz Bóg zabrania, by miał mnie widzieć wzrok obcego męża; i ani jedna błąkająca się myśl nie żaliła się na ten rozkaz Proroka: O nie! uczynił mnie tym rozkazem szczęśliwszą jeszcze, pozostawił mi wszystko, pozostawiając ciebie. Ciężką byłoby dla mnie przykrością, gdybym była zmuszona pojąć za męża kogoś zupełnie mi nieznanego; dlaczego nie miałabym tego wyznać? dlaczego zmuszasz mnie do ukrywania tego?«
  42. w. 477. Czokadera — »Czokader nazwisko sługi, poprzedzającego zwykle orszak znakomitych Turków (B. Od.).
  43. w. 514 i n. Wspomniana tu opowieść grecką o parze kochanków: Hero i Leander, znanej z poematu greckiego poety Musajosa (ok. r. 500 po Chr.), jako temat często powtarzanej w czasach Odrodzenia. Leander co noc przepływał Hellespont, aby ujrzeć swoją ukochaną Hero, mieszkającą na drugim brzegu cieśniny. Hero stawiała w oknie swej komnaty płonącą lampę, która była dla Leandra przewodniczem światłem. Jednej burzliwej nocy Leander utonął, a fale wyrzuciły jego zwłoki pod dom Hero.
  44. w. 538. stare grody Pryjama — Troja.
  45. w. 541. starego żebraka — Homera. W oryg. niema wyrażenia: »stary żebrak«, ale »starzec z wyspy Scio«. Cały ustęp drugi jest w oryg. oktawą, czego tłumacz nie zachował.
  46. w. 543. proch święty. — Dla Byrona miejsca uwiecznione poezją Homera były wprost świętemi; wypływało to z ówczesnego rozmiłowania w starożytności greckiej i znacznie szerszej znajomości tej literatury u czytającego ogółu. Dodać jednak trzeba, że Byron sam wykazuje mało wpływów literatury klasycznej, do której w szkołach niebardzo się przykładał.
  47. w. 544. Łamać się, jak-em łamał, z Hellespontu wodą... W oryg.: »moje członki unosiła ta kołysząca się fala« — Widać tu w przekładzie wpływ
    Ody do młodości i to pojęcie bohaterstwa, jakie otaczało w oczach romantyków Byrona. Odyniec opuścił tu także notę Byrona, gdyż nie zacytował wyrażenia »szeroki Hellespont« (απειρος).
    »Walka o ten epitet szeroki H. albo bezgraniczny H., czy to jest użyte w tem, czy tamtem znaczeniu, czy wogóle w jakiemkolwiek znaczeniu, nie da się bezwarunkowo szczegółowo rozstrzygnąć. Słyszałem jak ją toczono nawet nad samym Hellespontem, i nie przewidując szybkiego rozwiązania tej dysputy, zabawiłem się na własną rękę, przepłynąwszy tymczasem wpław cieśninę; i bardzo prawdopodobnie jeszcze raz to uczynię, zanim kwestja zostanie ustalona. Swoją drogą, sprawa prawdziwości »boskiej opowieści o Troi« ciągle jeszcze wisi w powietrzu, gdyż poważna jej część spoczywa na tem właśnie czarodziejskiem słowie απειρος. Prawdopodobnie Homer ma takie samo pojęcie o przestrzeni, jak kokietka o czasie; i kiedy mówi o »bezgraniczności«, myśli o połowie mili, tak samo jak kokietka, gdy mówi o wieczystem przywiązaniu, bierze jedynie pod uwagę trzy tygodnie«.
    Byron przepłynął rzeczywiście cieśninę Dardanelską i był z tego czynu niezmiernie dumny. W listach ze Wschodu opisuje ten sportowy czyn kilkakrotnie, nawet do jednej i tej samej osoby, aby wiadomość o tem doszła bezwarunkowo do Anglji. Zresztą czyn ten należy naprawdę do rekordów pływackich.
  48. ww. 548—551 są daleką przeróbką oryg., który nie zawiera żadnego obrazu; wiersz 550 jest wogóle dodatkiem Odyńca.
  49. ww. 552—555 w oryg.: »Noc zamknęła się nad strumieniem Helle, a na wzgórku Idy nie wszedł jeszcze ten księżyc, co świecił nad jego [Homera] wspaniałym tematem opowieści«.
  50. w. 560. Macedończyk młody — »Aleksander Wielki przed wyprawą do Persji zwiedził grób Achillesa i uwieńczył laurem wystawiony przez siebie na jego cześć ołtarz. Naśladował go w tem Karakalla, cesarz rzymski. Jest podanie, że ten ostatni otruł umyślnie przyjaciela swego Festusa, aby mieć powód ponowienia igrzysk, jakie niegdyś Achilles na cześć Patrokla wyprawił. Widziałem pasące się owce na grobach Ejetesa i Antylocha; pierwszy z nich leży na środku równiny« (B. Od.).
    Ejetes, albo Aesyjetes — nie znany bliżej bohater trojański, którego wysoką mogiłę pod Troją wymienia Iliada. Uczeni klasycy za czasów Byrona toczyli spory o ustalenie przeznaczenia kilku kurhanów w okolicy Troi. Towarzysz Byrona Hobhouse w swojej Podróży po Albanji poświęca długi rozdział temu przedmiotowi. — Antilochos, jeden z bohaterów Iliady, syn Nestora, sławny z piękności, szybkości nóg i zręczności w powożeniu.
  51. w. 575—6. Obraz dodany w całości przez Odyńca; w oryg. tylko: »światło jest w komnacie«.
  52. w. 578 dodany przez Odyńca, prawdopodobnie pod wpływem opisu pokoju Zosi w Panu Tadeuszu.
  53. w. 579. bursztynowe różańca kaliwa — paciorki. »Bursztyn potarty (lub w ręku rozgrzany, dod. Od.) wydaje z siebie wonność, nie mocną ale przyjemną« (B. Od.).
  54. w. 582. O! jak zła wróżba, że go zapomniała! — źle przetłumaczone, gdyż uprzedza wypadki; oryg. ma tylko nawiasowe zdanie: »Jak mogła tego nie wziąć z sobą?«
  55. w. 583. amulet jej święty... »Wiara w amulety, rznięte na drogich kamieniach lub w puszkach złotych zamknięte, jest dotąd powszechną na Wschodzie. Noszą je zawieszone na szyi, lub zamiast bransoletek na ręku. Wiersze z drugiego rozdziału Alkoranu, opisujące własności Najwyższego, stanowią najskuteczniejsze amulety i są najczęściej używane« (B. Od.).
  56. w. 587 i n. Alkoran otwarty i t. d. — »Wszystkie rękopisma wschodnie (u Byrona: perskie), a mianowicie Alkoran, ozdobione są z wielkim przepychem i zbytkiem. Kobiety greckie są pospolicie trzymane w zupełnej ciemnocie i nieświadomości, ale wiele młodych Turczynek odbiera bardzo staranne wychowanie, wprawdzie nie mogące się równać z wychowaniem europejskich kobiet« (B. Od.). — Dalej, opuszczone przez Odyńca: »Być może, że niektóre z naszych »błękitnych« nie straciłyby na wartości przy wybieleniu«.
    »Błękitnemi pończoszkami nazywano w Anglji w owym czasie kobiety, zajmujące się przesadnie literaturą i nauką — zwłaszcza te, które nie mając ani powołania ani zdolności, zajmowały się tem jedynie dla panującej mody.
  57. w. 594. z japońskich naczyń — w oryg.: »chińskich«, t.j. porcelanowych; — »japońskich« wogóle nie ma tu sensu.
  58. w. 595—6. Odyniec odniósł fałszywie zdanie bez orzeczenia do kwiatów w urnach; tymczasem w oryg. mamy: »najbogatsze tkaniny irańskie [perskie] i należny haracz perfum z Szyrazu; wszystko co może zachwycić oko lub zmysł« itd.
    Szyraz sławny z wyrobów najdroższych różanych olejków.
  59. w. 601. kapłanki — bogini. W oryg. »Peri«.
  60. ww. 609—611 i 614 dodane przez tłumacza.
  61. ww. 620—622 dodane przez tłumacza.
  62. w. 640. Z wpół przygasłego na środku ogniska. — Zupełnie bez sensu wprowadzone w przekładzie, zamiast: »miedziana lampa rzuca przyćmiony promień, wcale nie niebiańskiej barwy«.
  63. w. 642. lecz czegóż tak zbladła — jest dodatkiem tłumacza.
  64. w. 647—8. W oryg.: »a jeden z nich czerwony, może od zbrodni! jakże bez zbrodni można wylewać krew?«
  65. w. 650. sorbet (lub szerbet) — sok z brzoskwiń surowych z wodą i sokiem cytryny, chłodzony w lodzie.
  66. w. 666. Kandyjoty — Greka.
  67. w. 671. koturn — trzewik na wysokim obcasie i grubej podeszwie, służący do podwyższenia postaci aktora, grającego na otwartej scenie. W przekładzie pojęcie to wprowadzono zupełnie bez sensu. Wogóle cały opis uzbrojenia Selima jest fałszywy. Płaszcz biały zaznaczony u Byrona tylko jako »cienka opończa, biały płaszcz«, — na piersiach zaś »wykładany złotą blachą Kaftan (vest) przylegał do nich jak pancerz (cuirass), pod kolanami nagolennice (greaves) były nabijane srebrnemi łuskami i przywiązane«; — Odyniec zaś wyobraził sobie, że z pod kaftana spływała aż do kolan zbroja z łusek, a nogi były ujęte w rzemienie, przywiązujące koturny.
  68. w. 674. galjongi — »majtek (t. j. majtek turecki). Na flotach tureckich majtkami są Grecy, żołnierzami Turcy. Ubiór galjongich jest bardzo malowniczy; widziałem w nim nieraz samego Kapudana Paszę, który go nosił wychodząc incognito. Nogi ich jednak są nagie po kolana. Skórznie (buskins — wysokie trzewiki zawiązywane na rzemienie), opisane w tekście (jako nabijane z tyłu srebrem), są takie, jakie nosił arnaucki rozbójnik, u którego mieszkałem w Morei (w jego Pyrgo, blisko Gastuni); ma się rozumieć, że już był wtedy swej profesji zaniechał; (były nabijane srebrnemi łuskami, jedna nad drugą, jak na grzbiecie krokodyla) (B. Od.).
    Ustępy w nawiasach opuszczone przez Odyńca.
  69. ww. 675, 678—9 dodane przez Odyńca.
  70. ww. 700—1 dodane przez tłumacza.
  71. w. 705 w oryg.: »niż żyć, będąc dla ciebie niczem«.
  72. w. 715. Mekka i Medyna, dwa święte miasta dla Muzułmanów i miejsca pielgrzymek; jedno jako miejsce, gdzie spoczywa święty kamień Kaaba, który spadł z nieba, drugie jako posiadające grobowiec Mahometa.
  73. w. 717. święty tekst na mem żelazie — »Na wszystkich prawie szablach tureckich znajdują się napisy, czasem wyrażające tylko nazwisko robotnika lub miejsca, gdzie były robione; ale częściej jeszcze jaki tekst z Koranu, wypisany złotemi literami« (B. Od.). Dalej w oryg. (opuszczone przez Odyńca): »Pomiędzy temi, które mam u siebie, jest jedna klinga dziwnej konstrukcji: jest bardzo szeroka, a samo ostrze, cięte w serpentynę, ma linję jakgdyby drobnej fali wodnej lub chwiejącego się płomienia. Pytałem Ormianina, który mi ją sprzedawał, na co specjalnie może się taki kształt przydać; odpowiedział po włosku, że nie wie, ale Muzułmanie wyobrażają sobie, że takie szable zadają cięższe rany i lubią je jako piu feroce. Niebardzo mi się ta przyczyna podobała, ale kupiłem ją dla ciekawości«.
  74. w. 726 dodany przez Odyńca.
  75. ww. 727—748 przekładu są ogromnem rozszerzeniem oryginału, ubranem w dodatki stylistyczne nielicujące z prostotą opowiadania Byrona. Zupełną własnością tłumacza są wiersze 735—6, 744—5 i zakończenie: »choć wbrew twej boleści«.
  76. w. 737. potomka Kaima — »Wiedzieć trzeba, że wszystkie alluzje, tak do osób, jak do wypadków w Starym Testamencie opisanych, równie są powszechne u Muzułmanów, jak u Żydów. Turcy nawet przechwalają się z tego, że więcej wiedzą o życiu patrjarchów niż to, co nasze Pismo Święte o nich podaje; i nie przestając na Adamie, mają szczegółowe biografje patrjarchów przed nim żyjących. Salomon uważany jest przez nich jako największy mędrzec, mający nawet władzę nad duchami, Mojżesz zaś jako prorok niższy tylko od Chrystusa i Mahometa« (B. Od.). Dalej, opuszczone przez Odyńca: »Zulejka jest perską nazwą żony Putyfara; a jej miłość ku Józefowi jest treścią jednego z najpiękniejszych poematów w tym języku. Nie jest to za tem wykroczeniem przeciw kolorytowi (costume) wkładać imiona Kaina lub Noego w usta Muzułmanina«.
  77. w. 754. W Bośni... brzmi sława dzieł jego — Odnosi się to do ludowych pieśni serbskich, zbieranych w tym czasie przez Karajica i wydanych w r. 1814 i 1815; część ich tłumaczona przez Bohdana Zaleskiego.
  78. w. 756. Paswan Oglu — »Paswan Oglu, basza Widdynu, podniósł bunt przeciw Sułtanowi i przez wiele lat zagrażał potędze całej Porty Ottomańskiej (B. Od.).
  79. w. 765. Widdyn — Widyń, obronna twierdza na prawym brzegu Dunaju (dziś w Bułgarji).
  80. w. 782. Skosztował kroplę itd. — »Giaffir, pasza z Argyro Castro (albo Skutari, — nie wiem dokładnie, który) został rzeczywiście otruty przez Albańczyka Alego sposobem w tekście opisanym. Ali Pasza, kiedym był właśnie w tej okolicy, pojął za żonę córkę swej ofiary, w kilka lat potem, jak ten wypadek zaszedł w łaźni w Konstantynopolu czy też Adrjanopolu. Truciznę podano mu w czarce kawy, którą łaziebny podaje przed sorbetem po ubraniu« (B.; u Od. skrócone).
  81. w. 787. paszalik — prowincja zarządzana przez paszę.
  82. w. 798 do 811 brzmią w oryginale: »Dlaczego mnie ten ponury uzurpator (usurper) oszczędził, dlaczego tak ze mną podzielił pałac, nie wiem. Wstyd, — żal, — wyrzut sumienia i trwoga przed dziecięcia siłą, — chęć przyjęcia za syna przez tego, któremu niebo syna odmówiło, lub jakaś nieznana intrygą, kaprys, zachowały mi życie — lecz niespokojne dla niego życie: on nie umiał ugiąć swej dumnej pychy, ja nie mogłem przebaczyć krwi ojca«.
  83. w. 816. ród mój powierzył — odkrył tajemnicę mego pochodzenia.
  84. w. 825. zemścić się pana — za pana.
  85. w. 837. Rumelja — turecka nazwa na dawniejszą Trację, między Dunajem a morzem Egejskiem; dziś w Bułgarji.
  86. ww. 838—841, 844—5, 848—9 dodane przez tłumacza.
  87. w. 867—9 brzmią w oryg.: »gdy ją już wychylą, nie czują wyrzutów sumienia. Nasz Prorok wybaczy tym biedakom, — oni są niewiernymi tylko w piciu wina«.
  88. w. 886. zamek Brusy — 30 km na wschód od morza Marmara; do r. 1366 — jako potężny obronny zamek — stolica sułtanów z linji Osmana. Dzisiejsza nazwa: Bursa.
  89. ww. 894—897 brzmią w oryg.: »Napróżno, — mój język nie zdoła wypowiedzieć, jak niemal upiło się serce moje, kiedy po raz pierwszy to oswobodzone oko ujrzało ziemię — ocean — słońce i niebo«... — Do tego ustępu daje Byron uwagę w manuskrypcie (w wydaniu książkowem opuszczoną): »Muszę się tu zastawić Psalmistą; — czyż to nie Dawid właśnie każe ziemi zataczać się jak pijakowi? Jeżeli kula ziemska może się tak ożywić na widok swego Stwórcy, to uwolniony jeniec nie może doznawać uczuć mniej silnych na pierwszy widok Jego dzieła«.
  90. w. 906 i n. wysp greckich drużyna — »Turcy nie znają prawie innych wysp, prócz Archipelagu greckiego« (B. Od.). W oryg. brzmią te wiersze: »Pragnąłem zobaczyć te wyspy, które jako drogie kamienie zdobią purpurowy diadem starego Oceanu«.
  91. w. 929. Franków — Na wschodzie nazywano Europejczyków przeważnie Frankami.
  92. w. 931. Lambra — »Lambro Canzani, sławny naczelnik powstania greckiego w r. 1789—90, w nadziei wybicia się z pod tureckiego jarzma został korsarzem i długo był postrachem Turków na Archipelagu. (Mówią, ze jeszcze dotychczas żyje w Petersburgu). On i Riga są dwoma najsławniejszymi powstańcami greckimi« (B. Od.). Odyniec dodaje: »przed ostatecznem wybiciem się Grecji«.
  93. w. 944—5. W oryg. »ja też miłuję wolność«. Tłumaczenie w tem miejscu jest nad wyraz niezręczne wobec oryginału.
  94. w. 946. patrjarcha morza — Noe. »Pierwsza podróż na świecie jest jedną z niewielu, których znajomość dobrą okazują Muzułmanie (B. — opuszcz. przez Od.).
  95. w. 947. lub koczować jak Tatar... »Sposób życia koczujących Arabów, Tatarów i Turkomanów opisany jest szczegółowo przez wszystkich podróżujących na Wschodzie, jako mający dla nich szczególniejszy powab. Młody jeden Francuz, renegat, opowiadał sam panu Chateaubriand, że ile razy (jako Farys — dod. Odyńca) cwałował na koniu, sam jeden w pustyni, doświadczał zawsze niewypowiedzianej rozkoszy, która się do zachwytu zbliżała« (B. Od.).
  96. ww. 956 do 1031. nie były zawarte w pierwotnej redakcji Narzeczonej; dodał je Byron dopiero w ciągu druku, do pewnego stopnia psując charakter wyznań Selima przez nieprawdopodobieństwo takich gorących wynurzeń w tak niebezpiecznej chwili.
  97. w. 967. w Edenie — »Jannat-al-Aden, miejsce wiecznego mieszkania, raj Muzułmanów« (B. Od.).
  98. ww. 996—7 znaczą: jeżeli miasto nas kiedykolwiek uwięzi w swoich ciasnych klatkach, wtedy dopiero nauczymy się chytrości.
  99. w. 1013. nawy — niewłaściwie użyte pompatyczne wyrażenie, zamiast prostego wyrażenia Byrona »łodzi«, wzgl. żagli.
  100. ww. 1022—1027 brzmią w oryg.: »Walka żywiołów nie wzbudzi żadnej trwogi w Miłości, dla której najbardziej śmiertelną klątwą jest ludzka Sztuka. Tam to [w tej sztuce ludzkiej właśnie] leżą jedyne skały, które mogą nasz bieg powstrzymać; tu [na morzu] groźne są tylko chwile, — tam są całe lata rozbicia« [życia; jako rozbitków moralnych].
  101. w. 1062. Niobe, — postać mitologiczna: matka, która skamieniała z bólu po stracie 14 dzieci. W oryg. »cała była tylko młodszą Niobe«.
  102. w. 1077. zżyma się i dąsa jest reminiscencją dźwiękową z Pana Tadeusza, ale nie odpowiada zupełnie treści powiedzenia Byrona: »ponury Giaffir, pieniący się wściekłym gniewem«.
  103. ww. 1100—1 dodane niepotrzebnie przez tłumacza.
  104. w. 1111. Szczegół o mieczu dodany przez tłumacza, tak samo porównanie z mrowiskiem (reminiscencja z Reduty Ordona) w w. 1114.
  105. w. 1130. wcale nie czując zadanych — W oryg.: »lub zaledwie draśnięty«.
  106. w. 1142. Pomoc przed nim... W oryg.: »tuż za nim«, — gdyż Selim cofa się tyłem ku morzu.
  107. w. 1154. Głos śmierć stłumiła — dodatek tłumacza.
  108. ww. 1158—60 dodane przez tłumacza.
  109. w. 1165. Świadczą człowieka czyn — wojnę... Świadczą o tem, że człowiek może się zdobyć jedynie na krwawy czyn wojny. Sentencję tę, mającą pozór rzekomo byronowskiej filozofii, dodał Odyniec na własną rękę.
  110. w. 1178. Sigaeum — przylądek na zachodniem wybrzeżu Azji Mniejszej, w pobliżu Hellespontu.
  111. w. 1180. Lemnos — wyspa leżąca na zach. wybrzeżu Azji Mniejszej, naprzeciw przylądka Sigaeum.
  112. ww. 1199—1203 są zupełną własnością Odyńca, któremu tak się podobało powiedzenie: »Ona ci nie odpowie — ha! i nie przebaczy!« że umieścił je jeszcze raz na zakończenie tego (XXVII) ustępu (w. 1259), najzupełniej wbrew intencji Byrona, u którego wogóle moment przebaczenia i skruchy nie odgrywa żadnej roli w poemacie.
  113. w. 1206 i n. Do tego ustępu jest uwaga Byrona, opuszczona przez tłumacza: »Wul-Wulleh, śpiew tureckich niewiast nad zmarłym. Milczący niewolnicy to mężczyźni, którym przyzwoitość obyczajowa nie pozwala żalić się publicznie«.
  114. w. 1226—7. Dodatek tłumacza, zupełnie niepotrzebny, o »romantycznym« nastroju.
  115. w. 1244. i z przestrachem błagasz o odpusty — dodatek tłumacza.
  116. w. 1245. nie nada — nie przyda się; dodane przez tłumacza.
  117. w. 1258. Echo mu: »gdzie?« odpowiada — »Przyszedłem na miejsce urodzenia mojego i zawołałem: Przyjaciele młodości mojej gdzie są? — Echo odpowiedziało: gdzie są? — Z arabskiego rękopisu« (B. Od.). Dalszy ciąg opuszczony przez Odyńca: »Powyższy cytat, z którego wzięty pomysł znajduje się w tekście, musi być znany każdemu czytelnikowi: podany jest w drugiej adnotacji str. 67 Rozkoszy Pamięci, poematu tak znanego, że wyjaśniać to bliżej jest zupełnie zbyteczne, ale do którego kart każdy z rozkoszą powraca«.
    Mowa tu o poemacie w stylu jeszcze klasycystycznym: The Pleasures of Memory (1792) Samuela Rogersa, jednego z mniejszych poetów epoki romantycznej.
  118. w. 1264. Jak myśl rzucona na groby... W oryg. »Jak pierwsza niewzajemna miłość«.
  119. ww. 1280—1 dodane przez tłumacza.
  120. w. 1306 dodany przez tłumacza.
  121. w. 1312. Brzmienie Zulejki imienia... »And airy longues that syllable men’s names. Milton. (I powietrzne głosy, wymawiające imiona ludzi). Mniemanie, że dusze umarłych przybierają niekiedy kształt ptaków, nie na samym tylko Wschodzie jest znane. Powieść o księżnie Kendal, wierzącej i przekonanej, że dusza Jerzego I. przylatywała do jej okna w postaci kruka, jako też wiele innych podobnych opowieści, przekonywają nas, że to mniemanie znajduje się i u nas (w Anglji). Jedna pani z Worcester, uroiwszy sobie, że dusza jej córki przeszła w jakiegoś śpiewającego ptaka, całe swoje oratorjum w kościele napełniła podobnemiż ptakami, zamkniętemi w klatkach. Ponieważ była to pani bogata i wiele na ozdobę kościoła łożyła, nie sprzeciwiano się jej dziwactwu. Patrz Listy lorda Orforda« (B. Od.).





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: George Gordon Byron i tłumacza: Antoni Edward Odyniec.