Strona:Jerzy Byron-powieści poetyckie.pdf/134

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Tyś mi do szczęścia otworzyła drogę...

415 
Mam broń, przyjaciół, — zawady znieść mogę!«[1]
XIII

»Co? ty nie jesteś, czem się być wydajesz?...
Dziwne mi dzisiaj zagadki zadajesz! —
O! mój Selimie! skąd ci ta odmiana?
Byłeś tak dobry, tak wesół dziś z rana! —

420 
Czem cię tak mogły wzruszyć moje słowa?...

Że ja cię kocham — czyż to rzecz ci nowa?
Kocham! jak kochać nie można goręcej,
Zawsze jednako — bo nie umiem więcej!
Innego szczęścia, nie wystawiam sobie,

425 
Jak by cię widzieć, słyszeć, być przy tobie, —

I stąd dzień lubię, a nocą się brzydzę:
Że noc nas dzieli, a we dnie cię widzę. —
I gdybym mogła na przyszłość wybierać,
Z tobą chcę tylko i żyć i umierać;

430 
Ciebie pocieszać, doglądać, piastować,

Bawić, usypiać, uściskać, całować...
Tak, tak! jak teraz — jak teraz!... Już dosyć!
Dosyć, Selimie! — w twych ustach żar tleje! —[2]
Nie, nie! nie mogę! — ach! przestań mię prosić!...

435 
Ja sama nie wiem, co się ze mną dzieje!...

Obym tak zawsze być mogła przy tobie;
Strzec twego zdrowia, doglądać w chorobie,
Rządzić twym domem — nie trwoniąc ci mienia,
Lub dzielić nędzę — bez łez, bez cierpienia,

440 
I wszystko czynić i pełnić z pośpiechem,[3]

I wszystko cierpieć i znosić z uśmiechem!...
Jednej ci tylko nie oddam posługi:

  1. w. 415 dodany przez tłumacza.
  2. w. 433—436. W przekładzie zupełnie zmieniony obraz; w oryg.: »Bo, na Allaha, twe wargi są płomieniem; jak gorączka w twoich żyłach wzbiera! Moje się niemal twoją zaraziły, bo zdaje mi się, że me lica płoną«.
  3. ww. 440—441 dodane przez tłumacza.