Strona:Jerzy Byron-powieści poetyckie.pdf/163

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
1100 
Ojciec cię kocha, i wszystko przebaczy. —[1]

Chroń się! na krwawe nie patrz widowisko,
By czasem kula zbłąkana lub strzała
Niewinnej piersi za cel nie obrała! —
»Nie drżyj o niego! — choć mego zabójca,

1105 
Wolałbym zginąć, niż ci wydrzeć ojca!

Nie! — choćby z mieczem sam na mnie nastawał,
Choćby mi podłość na nowo zadawał! —
Ale się zgrai nie poddam tak snadnie;
Prócz głowy jego — każda inna spadnie!«

XXIV
1110 
Skoczył ku morzu; — jak błysk piorunowy,

Miecz jego z pochew na powietrzu błysnął.[2]
Drgająca głowa i tułów bez głowy
Padł mu pod nogi z tłumu, co się cisnął;
Padają drudzy — lecz nakształt mrowiska

1115 
Ruchoma ciżba otacza go, ściska.

On, w lewo, prawo, tnąc ścieżkę krwawą,
Z falą już prawie spotyka się w biegu:
O strzał już ledwo towarzysze z nawą —
Łódź bliżej jeszcze: — jak szybko, jak żwawo

1120 
Z rozpaczną siłą wiosłują do brzegu!

Ach! chwila jeszcze — a zbawić go mogą!...
On już fal morskich dotyka się nogą, —
Korsarze z czółna rzucają się w morze
Z szablami w zębach, ze strzelbami w górze:

1125 
Zapamiętali, rozżarci, zajadli,

Już skaczą na brzeg — na bitwę przypadli...
Ach!... Zemsta chyba teraz sił im doda! —
Krwią serca jego rumieni się woda.

  1. ww. 1100—1 dodane niepotrzebnie przez tłumacza.
  2. w. 1111. Szczegół o mieczu dodany przez tłumacza, tak samo porównanie z mrowiskiem (reminiscencja z Reduty Ordona) w w. 1114.