Pielgrzymka do Ziemi Świętej odbyta w roku 1863/Wspomnienia pielgrzymki mojej do Ziemi Świętéj z roku 1863

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Eustachy Iwanowski
Tytuł Pielgrzymka do Ziemi Świętej odbyta w roku 1863
Podtytuł Roku 1875 opisana z przydaniem różnych o Ziemi Świętéj szczegółów, i o Synai.
Wydawca nakładem autora
Data wyd. 1876
Druk Wincenty Kornecki
Miejsce wyd. Kraków
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
Wspomnienie pielgrzymki do Ziemi św. w r. 1863.

Najgorętsze już oddawna przepełniało mnie pragnienie zwiedzenia miejsc świętych i skłaniało dawno uczynione votum. Puściwszy się w drogę, niespodzianie a tak szczęśliwie dowiedziałem się, że są urządzane pielgrzymki corocznie wychodzące z Francyi, i do téj pielgrzymki się wpisałem. Ustanowiony był w Paryżu komitet, który pielgrzymki organizował i urządzał. Formowały się karawany, złożone z pielgrzymów Francuzów, którzy się wpisują w Paryżu w komitecie; na dzień oznaczony zjeżdżają się w Marsylii, i wsiadają na okręt Méssagerie Impériale. Przypływają do Jaffy, tam już się organizują w karawanę, która ma prezesa (président), kapelana (aumonier), a miejscowi Arabi, z których jeden jest głównym przewodnikiem, przygotowane mają konie. Wszyscy siadają na koń, bo w Palestynie i w całéj Turcyi odbywały się wtedy wszystkie podróże konno. Są przygotowane namioty sypialne, i główny dla jadania i zgromadzania się ogólnego. Przydana jest eskorta dla bezpieczeństwa, kuchnia, wszelka usługa. Płaci się bilet w Marsylii. Na mocy opłaty przed rozpoczęciem podróży złożonéj, w całéj Palestynie odbywa się podróż karawaną z zapewnieniem bezpieczeństwa i wygód, prócz tego przejazd już bezpłatny zapewniony okrętem Méssagerie Impériale od Marsylii tam i napowrót całém morzem Śródziemném przez miesięcy cztéry. Komitet działa przez swoich agientów, daje przewodnika, Itinéraire to jest książeczkę, w któréj jest wskazany pobyt, gdzie ma być, w jakiém miejscu, i jak długo. Wszyscy się stosować muszą do tych przepisów. Karawana, przybywszy do Jeruzalem, po zabawieniu trzech dni, jedzie do Puszczy św. Jana, do Betleem, do św. Saby, i powraca w sobotę przed niedzielą kwietnią do Jeruzalem, bawi cały Tydzień Wielki, a drugiego dnia świąt Wielkiéjnocy wychodzi, chociaż wielu gorliwych i pobożnych pragnęło dwa dni uroczystości wielkonocnéj w Jerozolimie zabawić, dopiéro wychodzić dnia trzeciego, jednak stosują się do przepisów z góry danych. Po nabożeństwie, drugiego dnia świąt wielkanocnych, wszyscy odeszli, chociaż z wielkim niektórych żalem. Mogą być przepisy zmienione, jeżeliby zawotowano i było ⅔ wotów, a jeżeliby była większość bez ⅔, to się wszyscy do przepisów stosować muszą. Konsul francuski, pod którego szczególną opieką jest karawana pielgrzymów, prosił całe towarzystwo do siebie na obiad na drugi dzień Świąt Wielkanocnych, jednak zostać nié mogli, bo w przepisach komitetu drugiego dnia świąt o godzinie 11 przed południem był oznaczony wyjazd z Jerozolimy. Wielu zostać jeszcze ten dzień pragnęło, dlatego wotowano; większość była głosów za pozostaniem, ale że w téj większości nie było dwóch trzecich, karawana Jerozolimę opuściła. Kiedy nocleg wypadał w Tyberyadzie, przy morzu Galilejskiém według przepisów o 6 zrana należało wsiąść na koń dla wysłuchania mszy św. na górze Błogosławieństw, dla zwiedzenia Kany Galilejskiéj. Ale kiedy kilku z karawany prosiło prezesa, aby się zostać do południa w Tyberyadzie, za jednomyślném zgodzeniem się wszyscy zostali, chociaż podług przepisu komitetu o 6 zrana wyjść mieli. Gdzie tylko były po drodze klasztory, których jest bardzo wiele w Ziemi św., karawana zawsze tam zajeżdżała. W klasztorach, w każdym z nich osobny jest dom dla pielgrzymów, zupełnie formą klasztoru z celami, refektarzem zbudowany, tylko za klauzurą, częstokroć na jednym dziedzińcu pod tym samym dachem, tylko w drugim skrzydle klasztoru jak w Nazarecie i Betleem, a w Jerozolimie zupełnie jest dla pielgrzymów dom osobny. Najgościnniej w klasztorach każdego pielgrzyma, a tém bardziéj karawanę francuską przyjmują, i kasyer z prezesem gwardyanowi przy wyjściu składają ofiary. W miejscach, w których klasztorów nié ma, np. przy źródle Elizeusza, w Tyberyadzie, przy morzu Galilejskiém, i w drodze przez całą Samaryę, przewodnik karawany, mieszkaniec jerozolimski (Mathijas), drogoman od komitetu umówiony, w namiotach lokował, i karmił karawanę. Drogomani, którzy eskortują pielgrzymów i mają dla nich konie i namioty, rekomendowani od francuskiego konsulatu są najlepsi i najpewniejsi. Oprócz drogomanów przy konsulatach są drogomani prywatni, każdy podróżujący bez karawany może się umówić i podróżować; opłaca się daleko drożéj wtedy. Każdy ma dla siebie namiot, eskortę, przewodnika i wszystkie wygody. Tak podróżują Anglicy i Amerykanie, którzy nigdy do żadnych karawan się nie wpisują, i do klasztorów nigdzie nie wstępują, ale nocują w namiotach, pod drzewami pomarańczowémi, i tak cały Wschód przejeżdżają, i w Palestynie często bywają nie dla pobożności, ale dlatego, aby być wszędzie, widziéć wszystko, i używać. Na Wschodzie głoszą i mówią o niebezpieczeństwach tam podróży; w czasie mojéj pielgrzymki wskazywano miejsca, w których był zabity wracający do klasztoru zakonnik, jeden Anglik odarty. Więcéj o tém mówią, jak jest w istocie, boby upadł tak znaczny dochód drogomanów przewodników. Po drogach, którémi tylko koń jeden przejść może wśród gór, wąwozów, skał, gdzie nié ma nigdzie hotelów, chyba w wielkich miastach, a klasztory nie w każdém są miejscu, niepodobna obejść się bez namiotów, bez karawany. Mieszkańcy Palestyny są bardzo ubodzy, nie mieszkają jak u nas we wsiach zebrani, po kilka chatek najwięcéj jest razem zbudowanych, i to nie są chaty, domy, ale w ziemi jamy wykopane, jakby budki kamienne. Tak są rozsypani w kamiennych jamach po całym kraju, tak ubodzy, że dwóch posiada jedno drzewo oliwne. Wedle zwyczaju miejscowego, wszyscy uzbrojeni utrzymują się z myślistwa. Wielu ich przeto żebrze, wszystkie drogi pielgrzymów podróżujących są napełnione ludźmi wyciągającymi rękę i wołającymi: Bakszysz. Nié ma więc tam band rozbójniczych, ale sami mieszkaúcy uzbrojeni snują się wszędzie; jeśli spotkają podróżnego samotnego, nieuzbrojonego, mogą go obedrzéć, co się często zdarza.
Dwie są urządzone karawany pielgrzymów. Francuska z Marsylii wypływa dwa razy na rok: na wiosnę, aby zdążyć do Jerozolimy na Wielkanocną uroczystość, i w jesieni przed Bożém Narodzeniem. Austryacka św. Seweryna organizuje się w Wiédniu, wychodzi z Tryestu. Do niéj należą Niemcy i Słowianie z państwa austryackiego. We francuskiéj są Francuzi i Amerykanie. Francuzi pielgrzymujący do Jerozolimy są legitymiści, między którymi wielu ludzi nie tak z pobożności jak z pryncypiów zwiedzają miejsca święte. Są to ludzie wierni dla swoich prawych królów, najzupełniéj dla nich poświęceni, niezwalczeni prześladowaniem, niepowodzeniem i wszelkim uciskiem. Są to ludzie niezmiennych, niezachwianych pryncypiów. Uznają religię katolicką jako religię narodową państwa francuskiego, królewskiej rodziny i własną. Pragną, usiłują ją najjawniéj wyznawać, dlatego odbywają pielgrzymki do Ziemi świętéj dla publicznego wyznania religii katolickiéj, jako najgłówniejszego pryncypium francuskiéj monarchii. Mało jednak, a szczególnie niektórzy się modlą, na mszy św. bywają raz tylko co tydzień we święto, nié mają serdecznéj miłości P. Boga, zapału duszy, który rozwija uczucia religijne niezależne od politycznych wyobrażeń i celów. Karawanę francuską składają wyłącznie legitymiści, ludzie dobrego towarzystwa. Karawana ma pewne religijne formy, np. przed śniadaniem i obiadem nim zasiądą, stają wszyscy i aumonier (kapelan) głośno mówi pacierz, za którym wszyscy powtarzają; w każdém miejscu świętém aumonier ma mszę św., przy któréj się cała karawana znajduje, i czyta głośno z Pisma św. wyjątek stosowny do miejsca, tak np. przy studni, z któréj czerpiąc wodę Samarytanka, zapytywała Chrystusa Pana gdzie jest prawdziwsza chwała Pana Boga, czyta kapelan ustęp z Ewangielii stósowny itd. Po przyjściu do Jerozolimy, karawana ze świécami idzie po nieszporach z procesyą do miejsc świętych w kościele będących jerozolimskim grobu Pańskiego. W Wielki Piątek, idąc procesyonalnie, odbywają wspólnie stacye męki Pańskiéj, całą drogę świętą obchodzą. Niektórzy tylko spowiadali się, z całéj karawany zaledwie dwóch, prezydent Rohan i syn jego, ale nie jak u nas w kościele, ale w celi, w pokoju u kapelana wieczorem. Wybrałem karawanę francuską, chociaż mi było bliżéj złączyć się z karawaną św. Seweryna, dlatego, abym mógł poznać bliżéj Francuzów. W r. 1863 mieliśmy silną dla Francyi sympatyę, ufność i nadzieję w ich pomocy, postanowiłem pobyć w ich gronie przez parę miesięcy pielgrzymki, dla bliższego ich poznania, zrozumienia, czy pomoc, któréj się spodziéwamy, istotnie nastąpi. Pewny tego byłem, że gronko małe Francuzów wykryje ich ogół. W tém niewielkiém gronku czterdziestu ludzi, jasno się odbił charakter francuski, i zupełnie się dał poznać. Francuska edukacya narodowa jest powiérzchowną, wady ich utrzymuje i powiększa, lubią o wszystkiém mówić i pisać, a wszystko pobieżnie bardzo przeglądają. Zgłębiać, nauczyć się nie chcą. Pomimo ukształcenia, wdzięku przyjemnych form, mają brak nauki z niechęci do gruntownego nauczenia się. Najbardziéj szkodzi im próżność, rozniecana ciągłemi sobie oddawanémi pochwałami. Nasz aumonier, zapalony Francuz, jak to mówią, do ostatniego paluszka, wymowny, wszędzie przemawiał w każdém miejscu, przy początku naszéj pielgrzymki, przy wyjściu, i wszędzie w Ziemi św., i zawsze Francyę wychwalał i unosił się nad jéj sławą. Nie można się było, słuchając tych pochwał, oprzéć uczuciu wewnętrznemu, które mówiło, że ta sława jest pozorną, powiérzchowną, nie tak silną jak innych narodów, np. Anglii, która tak olbrzymie na całéj kuli ziemskiéj utworzyła kolonije i umiała się przy nich utrzymać. Francya zawsze tylko przelotnie przechodziła przez Wschód, zwycięstwa jéj były czcze, bo się kończyły klęską. Mowy kapelana karawany w Ziemi św. były przykre z powodu nieustających pochwał i wynoszenia Francyi. Przy grobie Zbawiciela wzbudzały smutne o jéj losie przeczucie. Próżność bowiem tak wielka, która się przy grobie Chrystusa Pana skruszyć nié mogła, nigdy narodu do prawdziwéj wielkości przywieść nié może. Cała natura francuska objawiła mi się najjaśniéj w tém małém gronku, które było dla mnie jak żywa książka, w któréj wyczytywałem istotę Francyi, przekonywając się, że jest w położeniu, w którém naprzód siebie wspierać, siebie jeszcze budować powinna.
W sercu każdego Francuza, współczucie dla nieszczęśliwego człowieka i nieszczęśliwego narodu, zdolność poświęcenia się dla ludzkości, dla honoru, wskazują wyższą misyę tego narodu, do któréj on zapewne zdąży. Namiętna nienawiść do Anglików, lekceważenie i pogarda Niemców, drażniąc miłość własną innych narodów, postawiły Francye w odosobnieniu, dlatego przyjść do zwycięstwa nié mogła, do których potrzeba stałego związku. Bardzo się im podobają Rosyanie, dlatego, że im pochlebiają. Rosyanie są praktyczni i trafni, w czasach pomyślnych łapali na wędkę Francuzów, schlebiając ich miłości własnéj. Nasłuchałem się wybuchów nienawiści dla Anglików, narodowego ich uczucia; pamięć doznanych nieraz upokorzeń, a brak siły do ich zwyciężenia, wyrodziły tę szkodliwą i nieszlachetną nienawiść. Zupełna nieznajomość obcych języków i tego wszystkiego, co jest za granicą Francyi, jest bardzo rażąca i przykre robi wrażenie. Co do kwestyi polskiéj, ta się bardziéj w tradycyi Napoleońskiéj zachowuje, a legitymiści są najwięcéj obojętni z powodu ich nienawiści do rewolucyi francuskiéj; Polaków zawsze widzieli złączonych z Napoleonem, którego zrodziła rewolucya.
Francuzi zbyt są przywiązani do wygód, na materyalne niedostatki i cierpienia bardzo są tkliwi, nadto lubią stołowe zbytki i bardzo się tém zajmują, wszyscy bez wyjątku; wszystkie partye, na które dzieli się Francya, w tém się zgadzają. To bardzo wszelkiéj wyższości duchowéj i moralnéj przeszkadza, stawi nawet silne bardzo zapory. Widziałem ich wśród największéj chwały i powodzeń Francyi. Mówiłem im: jeśli tacy wszyscy Francuzi, łatwo was bardzo zwyciężyć. Doświadczenie tego dowiodło, i widzieć można było w małém gronku, że są odważni, ale do pierzchania, do ustania na siłach, do rozsypki bardzo łatwi. Jechaliśmy zwykle stępo, stępem dość skorym. Wielu jeźdźców wypuszczało konie, biegali w dalekie strony, zadziwiali dzielnością jazdy, zręcznością, wszyscy uzbrojeni polowali, zabijali ptaki w locie. Doskonali jeźdźcy, dzielni strzelcy; po dwóch miesiącach podróży, kiedy już dojeżdżali do kresu, z umęczenia zaledwie się na koniach trzymać mogli, przedstawiali rozbicie, obraz w miniaturze téj wielkiéj armii Napoleona, która tak była dzielną, zwycięską, potém w rozsypkę poszła; obraz, który niestety tak się prędko powtórzył.
Niejedność jest jakby naturą francuską, żyją w kilku partyach; partye wzajemnie się nienawidzą. Legitymista np. z republikanem zupełnie się nie zna, nie dyskutuje z nim, widziéć nie chce, jak gdyby nie był ziomkiem jego. Różnica opinii politycznéj stanowi zupełny rozbrat. W karawanie naszéj, gdzie była jedna opinija polityczna, a przecie nastąpiło rozdzielenie się z sobą stanowcze. Z początku szło jednomyślnie, potém utworzyła się opozycya przeciw prezydentowi i kapelanowi. Niecierpliwiły ich pacierze, i niechętnie słuchali czytania Pisma św. Kiedy prezydent ogłaszał wyjazd ranny z Nazaretu, aby ksiądz mógł mieć mszę św. na górze Tabor, zaczęli sarkać, chcieli wyjeżdżać późniéj, nie spiesząc się zupełnie na mszę św.; przyszło do poróżnienia tak silnego, że z sobą już nie mówili; aumonier przestał czytywać głośno wyjątki z Pisma św., i prezydent nie doprowadził karawany do Bejrutu. W Karmelu jedni zostali i odpłynęli okrętem, drudzy konno pojechali. Prezydent Rohan z księdzem i kilku innymi zwiedzali wszędzie klasztory, zakłady miłosierdzia, szpitale. PP. Lasserre, Espinasse ani tam nogą nie weszli, niecierpliwili się i przysyłali, wzywając do wyjazdu w sposób dość przykry. Smutny mi się obraz Francyi przedstawił, i bolesne przeczucie, które się, niestety, sprawdziło.
Poznałem bliżéj Francuzów legitymistów, którzy pomimo wad wspólnych wszystkim Francuzom, nie są skalani egoizmem, chciwością, uzwierzęceniem, najpełniejszą bezbożnością, jak inni; partya legitymistów moralnie jest najzacniejsza, ludzie zasad, mają szczére przywiązanie do prawego króla, ochotę do wsparcia bliźniego, i wiele jeszcze przymiotów, a jednak tak łatwi są do sporu, do niejedności, do rozerwania się. Francuzów niepodobna nie ganić i nie uboléwać poznawszy bliżéj, ale należy ich kochać i wierzyć, że staną na czele jako najpiérwszy z narodów.
Karawana wszędzie była przyjmowana ze czcią i uszanowaniem. Basza w jedném miejscu na jéj spotkanie wychodził, zgromadzenia zakonne spotykały, posyłając po dwóch księży; patryarcha jerozolimski wysłał swego wikaryusza, a konsul straż honorową. Był to czas największego znaczenia Francyi na Wschodzie w Turcyi; konsul francuski największéj używał powagi po wojnie krymskiéj. W kościołach katolickich zawsze był na uroczystościach przytomnym. W Niedzielę Palmową osobną dla siebie miał honorową palmę. W kościołach śpiéwano „Salvum fac Imperatorem Napoleonum“, jakby był panującym cesarz francuski. Główny protektorat wszystkich katolików należał do Francyi. Turcya od wieków zawsze zagrożoną była od Rosyi, jéj się najsilniéj lękała, a Francya ją broniła, największą cześć okazywano przeto dla Francyi. Francya, ponieważ legalnie miała prawa jako protektorka katolików, przeto dla spełnienia swéj misyi, dla utrzymania wpływu, zawsze występowała śmiało w obronie katolicyzmu, a Turcya najszczególniejszą opiekę okazywała dla religii katolickiéj z przyrodzonego wstrętu do Rosyi, więcéj daleko uciskając Greków, szyzmatyków. Grecy i szyzmatycy uważają się za głównych miejscowych piérwszych chrześcian, w katolikach widzieli tylko przychodniów. Z najgorętszym fanatyzmem wyniszczyliby i wygnali katolików, gdyby ich najdzielniéj nie bronili Turcy, którzy są jakby zastępem orężnym katolickim, najszczególniéj po wojnie krymskiéj, zasłaniającym ich od przemocy szyzmatyckiej. Stosunek wzajemny polityczny, ta konieczna potrzeba dla Francyi miéć stanowisko wpływów legalne, jakiém była opieka nad religią katolicką, a Turcyi miéć tarczę we Francyi, spowodowały swobodny rozwój instytucyj katolickich w Turcyi, i wolność dla Kościoła katolickiego tak wielką, jakiéj nie doznaje już oddawna w Europie.
Ustanowionym został patryarcha jerozolimski, którego przedtem nigdy nie było, rozwinął i powiększył seminaryum świeckie łacińskiego i wschodniego zjednoczonego rytu, zupełnie wedle praw kanonicznych od siebie zależne. Duchowieństwo i zakony najzupełniéj nie zależą i nie podlegają władzy świeckiéj, i utrzymują ze Stolicą apostolską stosunek bez żadnéj kontroli, bez wmieszania się rządu świeckiego. Fundusze Kościoła są najzupełniéj nienaruszone i po kasatach w Europie zakonnicy, szczególnie z Hiszpanii, napełnili klasztory Palestyny i państwa tureckiego, są pod bezpośrednim zarządem prowincyałów, i reguły zakonne są zachowane zupełnie wedle praw Kościoła, bez gwałtów, jakie spełniają się nieustannie w Europie. Edukacya i wychowanie młodzieży chrześcijańskiéj oddane jest zgromadzeniom zakonnym. Przy parafiach są szkółki wszędzie, i niemal wszyscy chrześcijanie się uczą. Frères des écoles chrétiennes i Misyonarze mają wszędzie najpiękniejsze swoje zakłady uczącéj się młodzieży. Siostry miłosierdzia, Siostry św. Józefa, wszędzie najobszérniejsze szpitale. Rząd turecki nigdy nie kontroluje, nie kasuje, nie broni, ale pomaga, raz z powodu własnéj religijności, która mu nie pozwala prześladować pobożności ludzkiéj; drugie, aby się nie narazić Francyi i jéj zasłużyć, a Francya, chociaż w gruncie miała interesa i cele polityczne, ale dla ich zamaskowania spełniała chwalebnie swój urząd opieki nad religią katolicką. Zakłady miłosierdzia, nauki, do najpiękniejszego przyszły rozwoju. Tę usługę spełniają zakonnicy i zakonnice, Włosi, Hiszpanie, Francuzi i nawet Arabi, którzy są już zakonnikami. Religia katolicka wszędzie rozwija się i kwitnie, a cóż dopiéro przy takiéj wolności, na gruncie tak bujnym, jakim jest Wschód, w którym ludy są czulsze i religijne z natury, gdzie nié ma bezbożności, niedowiarstwa, chociaż są różne wyznania.
Do rozwinienia religii katolickiéj wiele się przyłożyła sympatya do Francyi ludów wschodnich, chrześcijan tureckich; wszyscy spieszą do szkół, aby się nauczyć, aby mówić po francusku. Szkoły tylko są pod zwierzchnością duchowną, przeto dążą do zakładów religijnych li dla nauczenia się języka francuskiego, ucząc się tego języka, w pobożności i w religijnéj nauce się gruntują. Nigdzie tak powszechnie dobrze nie mówią po francusku jak w Turcyi; gardzą tym, mają za prostaka tego, który po francusku nie mówi. Kto nie był w Turcyi, kto się zbliska nie przypatrywał, nié może sobie wyobrazić rozwoju katolickiéj wiary, jaki się tam znajduje. Przypominają się czasy Rzeczypospolitéj polskiéj, tyle jest tam klasztorów męskich i żeńskich, tyle szpitalów, szkół świeckich, seminaryów. Jak w piérwszych czasach chrześciaństwa, gościnne klasztory są przytułkiem, mieszkaniem dla podróżnych. Każdy wchodzi, zajeżdża, bawi jak zechce i ile zechce; chorzy mają infirmeryą, lékarstwa, dozór, opiekę.
Po wojnie krymskiéj uciszyła się szyzma, a religia święta katolicka i cywilizacya europejska silnie się rozwinęły na Wschodzie. Wielu zamieszkało cudzoziemców, Francuzi urządzili komunikacye publiczne przez nowe drogi kolei żelaznych. Kościół św. używał zupełnéj swobody.
W Ziemi świętéj, w Palestynie, oprócz różnych zgromadzeń żeńskich zakonnic, męski tylko jest jeden franciszkanów Obserwantów, których my w Polsce Bernardynami zowiémy. Oni są stróżami miejsc świętych, Custodes Terrae Sanctae, mają ten przywilej, że sami tylko znajdować się mogą w Ziemi świętéj. Wszędzie tu mają klasztory swoje w Jaffie, w Ramleh, w Jerozolimie, w Betleem, na puszczy św. Jana, w Nazaret, i zachowują najściślejszą obserwancyę, taką, jaka była w piérwszych czasach po założeniu ich zakonu. Dawniéj prowincyał czyli kustosz Ziemi świętéj, gwardyan klasztoru św. Salwatora celebrował w ubiorze biskupim, dawał uroczyste błogosławieństwo pielgrzymom i całemu ludowi. Po ustanowieniu patryarchy jerozolimskiego przez Piusa IX, kustosz nie celebruje w biskupiém ubraniu. W Palestynie jest główne patryarchalne seminaryum koło Betleem. Za granicą Palestyny, w całéj Turcyi są wszystkie zakony, Karmelici, Kapucyni, Dominikanie, Bracia szkół chrześcijańskich (Frères des écoles chrétiennes), Łazarzyści, Misyonarze, Jezuici, którzy głowne swoje zakłady mają w Syryi.
Skréśliwszy wpływy zbawienne rządu przeszłego francuskiego na rozwój Kościoła katolickiego i cywilizacyi w Turcyi, przejdźmy do naszéj pielgrzymki. Karawana nasza, oprócz Francuzów, miała kilku Amerykanów, jeden ksiądz z Grenady, drugi sekretarz ks. biskupa w Rio Janeiro, obaj mówili po portugalsku. Już niemłody człowiek, trochę sparaliżowany Brazylijczyk, ale mieszkający w Europie w jedném z miast niemieckich, Salmoni z Meksyku, przez całą drogę ust nie otworzył, nie mówił po francusku, raz tylko do mnie przemówił, żegnając się powiedział: in coelo. Spotkaliśmy dwóch Franciszkanów, jadących z rzymskiego seminaryum do Jerozolimy, jeden z nich zagrożony suchotami nié mógł znieść klimatu w Rzymie, który mu się za zimny wydawał.
Po kilkodniowéj bardzo dla mnie przyjemnéj morskiéj podróży, która była wielką dla mnie nowością, a tém samém uciechą, radością niemal, najpierwéj wylądowaliśmy w Aleksandryi. Jechaliśmy razem z pielgrzymami do Mekki dążącymi i Algieru. Ludzie ubodzy bosi, okryci płaszczem wełnianym białym z kapturem, zapewne dla tego nazywają ich: biali Arabi. W Aleksandryi wysiedli, i lądem poszli do Mekki. Tęskno się było z nimi rozstawać; wielką pobożnością, gorącą modlitwą miłe robili wrażenie. Przybyliśmy w lutym. W Egipcie, w Aleksandryi, to najpiękniejsza wiosenna pora tak zwana saison egipska; potém następują upały, cudzoziemcy się rozjeżdżają, dlatego kiedyśmy odpływali z Aleksandryi, mnóstwo Anglików wsiadło do okrętów już wyjeżdżających z Egiptu. Po raz piérwszy wsiadłszy do okrętu w Marsylii, z początku strwożyłem się, tém bardziéj, że było wzburzenie morza, silne kołysanie się, ale nie wiele było osób, miałem osobną dla siebie celijkę; rychło przywykłem do tego nowego życia. W celijce wiele godzin spędziłem na czytaniu i rozmyślaniach. Prowadziłem życie duchowne jakby w klasztorze, ale z Aleksandryi wypływając do Jaffy, straciłem tę swobodę, celijka moja Anglikami przepełnioną została. W pokoiku, w którym długości było ledwie dwa kroki, cztérech nas się już mieściło. Okręt nasz, którymeśmy płynęli, Eufrate, należący do Méssagerie Impériale, tylko półtoréj doby stał w porcie, zaraz odpłynął do Jaffy, mało mieliśmy czasu, ledwie dzień jeden do zwiedzenia tego zachwycającego Egiptu. Nié mogłem zwiedzić Kairu, trzeba było dążyć z karawaną. Kiedyśmy się zbliżali do Aleksandryi, zaczęły przelatywać ptaki białe, które nam bliski ląd zwiastowały, i zaraz ujrzeliśmy port i w nim wiele okrętów różnych narodów. Widok na Aleksandryę był piękny, szczególnie wieczorem, gdy całe miasto było zailluminowane z powodu Ramazanu, który Mahometanie wtedy obchodzili. Mahometanie bardzo przejęci są czcią Boga, ich modlitwa jest pełną uniesienia ducha i wiary. Gdybyśmy z tém uczuciem poświęcenia się byli wspólnie, jednomyślnie dla wyznania swego, dla swéj chrześcijańskiéj religii, która jest nieskończenie doskonalszą, o jakżebyśmy wielkie i zbawiennę przynieśli owoce!!
Ludność, zacząwszy od Algieru, na brzegach północnéj Afryki i w większéj części Turcyi aż do Smyrny i wyżéj nawet, jest arabską. Zowią ich Arabami. Podobni są do żydów z nosa orlego i rysów, tylko są szlachetniejsi, mają postać rycerską, i wszyscy mówią po arabsku. Wyżéj Smyrny, koło Konstantynopola jest plemię i język inny, turecki. W Egipcie Arabi są plemieniem napływowém. Plemię piérwotne, rodzime było zupełnie inne. Koptowie są piérwotnem plemieniem egipskiém. W cerkiewce, o któréj mówią, że jest w niéj grób św. Marka, spotkałem koftów, którzy najwidoczniéj różnią się od Arabów, przypominają naszych cyganów, którzy są nieomylnie pierwotném plemieniem egipskiém, które ustąpiło Arabom.
Aleksandrya, jak jest dziś, jak ją w r. 1863 widziałem, różni się od innych miast wschodnich, które mają zwykle ciasne uliczki, zupełnie zasłonione. Aleksandrya ma plac obszérny na wzór europejskich miast, przytém otoczoną jest ogrodami z pięknémi mieszkaniami, pałacykami wśród kwiatów i najpiękniejszych gazonów. Wszędzie rosną dość okazałe akacye i piękne palmy bujnie rozwinięte jakby parasole, obok nich daktyle, krzewy bardzo wielkie. Palmy i daktyle wśród miasta, przy zieloności, którą tylko w Egipcie widziéć można, i właściwem li Afryce opromienieniu słoneczném, robią niewymownie miłe wrażenie. Zachwycony byłem klimatem. Powietrze było nieznaną dotąd dla mnie rozkoszą, przepełnione wonią kwiatów. Od słońca nié mogłem się oderwać, nigdzie go tak okazałém, tak piękném, tak jasném, tak świecącém nie widziałem. Kanał za miastem, odnoga Nilu ubarwiona najpiękniejszą zielonością i kwieciem. Zaledwie się wchodzi do miasta, napełnione są ulice osiołkami i chłopczykami, którzy mówiąc: monto, monto, niemal gwałtem na oślika wsadzają, i szpikując go zaostrzonym kijkiem, sami szybko biegną i osiołek galopem leci, i tak lekko unosi, że to sprawia prawdziwą przyjemność. Tak utresowanych osiołków, tak lekko niosących nigdzie nié ma. W Aleksandryi jest zwyczaj, że wszyscy ogólnie na osiołkach jeżdżą.
W Aleksandryi jest klasztor OO. Franciszkanów reguły św. Franciszka Serafickiego Obserwantes, i kościół tak obszérny, równego mu nié ma w całéj Palestynie i Turcyi, kościół podobny do europejskich. Gwardyanem był Słowak r. 1863, pobożny i świątobliwy człowiek. Obok ich klasztoru mieszczą się w dość wielkim gmachu Braciszkowie uczący, Frères des écoles chrétiennes. Zgromadzenie złożone z księży Braciszków niemszalnych, poświęceni li tylko uczeniu dzieci chrześcijańskich, szczególnie na Wschodzie. Widziałem, wiedli w ordynku młodzież szkolną do 80 niemal. W greckiém królestwie, w Atenach, ci sami braciszkowie doznawali różnych prześladowań i przeszkód, tak dalece, że ustąpić musieli nakoniec, a w Turcyi instytucyę szkół chrześcijańskich najpiękniéj rozwinęli. Jeszcze trzeci kościół katolicki jest Misyonarzy Łazarzystów, ci nas gościli, u nich obiadowaliśmy, przyjmowali nas wyborną sałatą i daktylami konserwowanémi z przeszłorocznego urodzaju w inny sposób jak ten, który jest u nas zwyczajnie znany. Najbardziéj mię zajęło w Aleksandryi poznanie Karan-Beja. Francuska karawana z uszanowaniem, należném mu od wszystkich szlachetnych ludzi, go odwiedziła. Karan-Kej był emirem, naczelnikiem Libanu, obrońcą wolności i niepodległości Maronitów; w całém swojém plemieniu kochany. Jak się rozwinęła domowa wojna na Libanie, między Maronitami i Druzami, a potém rzeź chrześcijan nastąpiła, którą Karan-Bej i interwencya francuska uspokoili, rząd turecki, dla uśmierzenia niby i zadośćuczynienia Druzom, którzy dotąd zostawali pod naczelnictwem katolika Karan-Beja emira Maronity, a którego jako poganie nienawidzili, usunął go, a wprowadził baszę chrześcijanina (aby nie obrażać Francyi, opiekunki chrześcijan), człowieka zupełnie obcego Daud-Baszę. Główny narodowy naczelnik, którego się lękała Turcya, aby nie oderwał i nie oswobodził Libanu, wysłanym został na wygnanie bez żadnéj winy bo wzburzenia i wojny nie był powodem i do zgaszenia pożaru wznieconego dzikim fanatyzmem Druzów poświęceniem się swojém przyczynił.
Na Libanie, gdzie największa część jest chrześcijan, został naczelnikiem acz chrześcijanin ale nie Maronita. Liban jest ojczyzną Maronitów i niémi głównie jest zaludniony, a Druzów jest mała liczba. Rząd turecki w karby silnéj uległości ujął do swobód i udzielności dążący Liban. Rząd francuski Turcyi dopomógł kosztem najświętszych praw i sprawiedliwości, dozwalając wygnania Karan-Beja, co szlachetnych ludzi szczególnie Francuzów oburzyło. Stąd wszyscy manifestowali cześć i sympatyą dla Karan-Beja, który nakoniec zyskał pozwolenie mieszkania w Egipcie, gdzie było mu przyjemniéj dogodniéj jak w Turcyi Europejskiéj, gdzie był najpierwéj wygnany. Roku 1863 do ojczyzny do Libanu wrócić nié mogąc mieszkał w namiotach za Aleksandryą. Nie spotkałem człowieka tak szlachetnego oblicza, pełnego łagodności i wdzięku i przypomina rycerzów i mężów wielkich, którémi spłynęły wieki średnie, tylko ubiór nosił wschodni, ale z ukształcenia człowiek najzupełniéj europejski, katolik gorliwy, ze czcią najwyższą dla Ojca św., pełen współczucia dla Polski, kochający Francyą. Z wielkiém bogactwem i gustem urządzone były jego namioty, przyjęcie gościnne, pańskie. Słudzy jego strojnie po czerkiesku przybrani, roznosili limoniadę, kawę, konfitury, i najrozmaitsze przysmaki.
Aleksandrya otrzymała to nazwisko od Aleksandra Wielkiego, który po zniszczeniu tego miasta przez Sannacheryba wzniósł je i w niém pogrzebany został, nadawszy imię swoje. Po nim panowało ośmiu Ptolomeuszów, po nich piękna Kleopatra, po któréj się Aleksandrya dostała Rzymianom, i z nią Egipt cały.
Marek św. wysłanym był od Piotra w roku 60, założył stolicę apostolską Aleksandryjską. Następcy jego mianowali się patryarchami aleksandryjskimi, kościół w którym nauczał był biskupem Marek św., był nazwany katedrą aleksandryjską, w któréj była marmurowa chrzcielnica. Aleksandrya słynęła z akademii, któr wzniósł Ptolomeusz Filadelfus, i założył bibliotekę aleksandryjską majcą 54,800 dzieł. Za staraniem Ptolomeusza Filadelfa przez 72 tłumaczów Pismo św. z języka hebrajskiego zostało na grecki język przełożone. Ksiądz Drohojewski reformat w pielgrzymce swojéj mówi, że widział gmach, w którym mędrcy bibliją przekładali. Była w Aleksandryi akademija lekarska, w któréj się kształcili lekarze oddzielnie do każdéj choroby. Najdroższym Aleksandryi klejnotem, największym jéj skarbem jest św. Katarzyna aleksandryjska męczenniczka. Pięćdziesięciu mędrców w akademii się zebrało dla dyskutowania ze św. Katarzyną; 18 letnia panna mądrością i miłością Bożą oświecona, zachwycającą gruntowną wymową nawróciła mędrców świeckich, którzy ponieśli potém śmierć męczeńską. Ksiądz Drohojewski Józef, reformat w pielgrzymce swojéj do Ziemi św. o św. Katarzynie mówi: „Maksymin cesarz chciał ją ująć swoją miłością i listy pisywał z uwielbieniem jéj przymiotów, które zostały zachowane. Nié mogąc jéj serca skłonić i od miłości odwrócić Bożéj, umęczyć ją kazał w sposób najokrutniejszy; kołem szarpana, roztargana została, męczeństwem swojém nawróciła żonę Maksymina i Porfiryusza hetmana. Aniołowie Boży z miejsca umęczenia zanieśli jéj ciało i złożyli na szczycie góry Synai; po dwóch wiekach do kościoła została przeniesioną, tam są ni skrzyni kamiennéj złożone jéj zwłoki. Czytamy w Brewijarzu, w żywocie św. Katarzyny: Deus qui dedisti le gem Moisi in monte Sinai, et in codem loco per S. S. Angelos tuos corpus B. Catharinae virginis et Martyris mirabiliter collocasti!“ Ksiądz Drohojewski był w Aleksandryi r. 1786 i mówi z relacyi księży greckich, że ciało św. Katarzyny na górze Synai jest złożone bez prawéj ręki. Prawa ręka jako relikwiarz oddaną została patryarsze konstanopolitańskiemu dla kościoła, w którym obraz cudowny N. M. Panny niejednokrotnie Saracenów odegnał. Ksiądz Balsam jezuita, którego ksiądz Drohojewski cytuje w kazaniu o św. Katarzynie męczenniczce, opiérając się na kronice J. Wielowiejskiego Soc. J., pisze, że greccy biskupi żaląc się swych krzywd, które od Turków ponosili, chcąc zyskać pomoc Stefana Batorego i pobudzić go do ocalenia chrześcijaństwa, przynieśli w ofierze relikwiją, prawą rękę św. Katarzyny z Synai ofiarowaną, z autentykiem listu Maksymina na czerwonéj materyi literami arabskiémi wydrukowanym, z rysunkiem téjże ręki. Anna, królowa po śmierci Stefana Batorego ofiarowała ten relikwijarz do kościoła św. Barbary ks. Jezuitów. W późniejszym czasie, jak mówi ksiądz Drohojewski, z powodu wypadłych okoliczności krajowych odstąpiony urzędownie relikwijarz P. Mączyńskiemu, Syndykowi prowincyi Małopolskiéj Reformatów, który go ofiarował kościołowi krakowskiemu Reformatów św. Kazimiérza[1].
Ksiądz Drohojewski oglądał ułamki obalonego pałacu ojca św. Katarzyny, przed którym wtedy było 5 kolumn, a dwie zabrano do Wenecyi. W cerkwi greckiéj za carskiémi wrotami okazują kamień, na którym głowę św. Katarzynie ścięto. W Aleksandryi był pałac czarodziejskiéj Armidy, którą opiéwał Ariosto. Stosy kolumn w gruzach długo leżały. Najpiękniejszemi miasta całego świata są ozdobione kolumnami wywiezionémi z Egiptu. Stoi dotąd kolumna Pompejusza, na któréj stało długo jego popiersie. Od tej kolumny niższa jest piramida porfirowa na pamiątkę Kleopatry. Długo stały gruzy pałacu rozkosznéj Kleopatry, w którym królestwo, życie, i honor straciła.
Z Aleksandryi odpłynęliśmy do Jaffy. Tam wylądowaliśmy w Palestynie w Ziemi świętéj. Półtora dnia bawiliśmy w Jaffie mieszkając w klasztorze. Chodząc wieczorem nad brzegiem morza spoglądałem z najżywszém uczuciem na okręt nasz Eufrate, do którego szczérze się przywiązałem, tak dalece, że wsiadłszy na łódkę umyślnie potém płynąłem, aby go raz obaczyć, wstąpić do mojéj celijki, i kapitana okrętu pożegnać. Organizacya żeglugi po morzu Śródziemnem Méssagèrie Impériale, jest wzorową, robi zaszczyt rządowi francuskiemu. Wszystko jak najlepiéj urządzone z bezpieczeństwem, gustem i wygodą. Człowiek najwykwintniejszego smaku i nawyknień, nic żądać, nic wymagać nié może, książki, szachy, fortepian, najlepsze towarzystwo, stół wyborny, uprzejma usługa, wszystko tam znajdzie. Na pokładzie wpatrywałem się w niebo i w morze, które jakby się skojarzyły i złączyły ze sobą. Przedtém bałem się morza, przed wyjazdem z Marsylii nie chodziłem do bulwaru nadmorskiego, aby się nie patrzéć na morze. W sam dzień wejścia na okręt przyjmowałem N. Sakrament, w wierze, że zachorować nie mogę po przyjęciu Ciała i Krwi Pańskiéj, i tak się stało. Podróżni, po wzburzeniu morza, które natychmiast nastąpiło, dzień i noc całą ryczeli, a ja nie miałem choroby morskiéj. Towarzysze moi nazywali mię vieux marin. Kiedy nic się na stole utrzymać nié mogło, szklanki, butelki spadały, wszyscy do łóżka się kładli, ja śmiało ze środka. okrętu szedłem po schodach na pokład i przypatrywałem się burzy. Nieznano tajemnicy méj śmiałości. Odtąd zawsze, ilekroć na okręt wsiadałem, przystępowałem do Komunii, i nie miałem nigdy morskiéj choroby. Wpatrując się w niebo i w morze wieczorem, i rankiem ile to myśli rozwijało mi się w mym umyśle, ile rozmaitych snułem poglądów; gdybym to wszystko był spisał, byłoby wiele rzeczy ciekawych, które na stałym lądzie na myśl nigdy nie przychodziły.
Wszędzie koło Jaffy brzegi morza Śródziemnego są żyzne. Widziałem na końcu lutego jęczmiona już dojrzewające, i tak piękne, jakich nigdy nie widujemy w Europie. Jaffa obfituje w ogrody pomarańczowe, których do 400 liczy. Każdy z ogrodów jest osadzony kolczastym kaktusem, który służy za ogrodzenie. Byliśmy w czasie zbioru pomarańcz. Na placach rynku wielkiémi kupami leżały, z ogrodów wywożono je osiołkami, które miały do boków po obu stronach przywiązane kosze, napełnione pomarańczami. Wywożono pomarańcze na okręt francuski, który bardzo ich wielką masę zabiérał. Byliśmy w ogrodzie ks. Franciszkanów (Franciscains) którzy nas gościli, dawali tyle pomarańcz, ileśmy ich zerwać chcieli. Pomarańcze owalne, długie, grubą skórę mają, ale słodkie i soczyste. Jaffa ma charakter miast wschodnich, ciągły gwar, pochód nieustający w różne strony wielbłądów, osłów, i krzyki ludzi wołających bakszysz.
Przybywszy do Ziemi świętéj należy miéć Pismo św. stary i nowy Testament, aby w każdém miejscu przeczytać werset tego się miejsca tyczący. Czytane w świętych miejscach Pismo święte, wdraża się silnie w umysł, duszę najzupełniéj przenika, i w niéj na zawsze zostaję. Pielgrzymka tedy jest jakby kursem, na nowo dawaną nauką Pisma św. Męka Chrystusowa staje się dla nas jakby obecna i żywa. Modlitwa jest gorętszą, szczérszą, żywszą, doskonalszą, dlatego, że jesteśmy jakby obecni i świadkowie téj wielkiej ofiary, któréj Bóg-człowiek Chrystus Pan w tych miejscach dokonał. Żeby być jakby obecnym męce Chrystusa Pana należy, będąc w Palestynie, w pełnéj wierze wznieść się całém sercem do Boga, skruchą wskroś się przeniknąć, pobudzić w sobie łzy żalu za grzéchy własne, i ludzi, których tyle razy byliśmy świadkami, a może powodem. Drugim, głównym owocem pielgrzymki jest powtórzenie i naśladowanie modlitwy, jaką Chrystus Pan czynił. Nikt z ludzi nigdy od początku świata i do końca nie był i nie będzie tak doskonały jak Chrystus Pan, i nikt tak się nie modlił jak nasz Zbawiciel. Chrystus Pan dla modlitwy bywał w kościele, ale oprócz tego wstępował na górę lub do ogrodu i tam się modlił. Chrystus Pan w samotności, w najzupełniejszém od ludzi oddaleniu modlił się pod drzewem, ale w sposób tak rzewny, tak zachwycający, serdeczny, piękny; żaden z ludzi nigdy modlić się tak nie potrafi. W zedłszy na takie miejsce wstępuje w serce duch modlitwy, jéj pojęcie, do niéj poryw. Potrzeba ukochać Boga, tą miłością do pielgrzymki być pobudzonym, aby otrzymać ducha modlitwy! Szczególna łaska Boża do każdéj pamiątki życia Chrystusowego jest przywiązaną, gdzie tylko stąpił, gdzie był, gdzie się urodził, a témbardziéj gdzie umierał, został na zawsze zdrój łaski Bożéj. Kto się zbliży do zdroju, ten ugasi pragnienie, wodą się ożywi i wzmocni, a bardziéj jeszcze odżyje w duszy kto zaczerpie łaskę Bożą w głównym płynącym jéj zdroju. Ktoby się do źródła wody zbliżył, a do ust swoich nie przyjął, nie orzeźwi się, nie ugasi pragnienia, tak gdyby kto był w Palestynie, a nie chciał, nie umiał przyjąć łaski do serca, napróżno się do jéj zdroju przybliżył.
Z dziejów Ziemi św., Palestyny uderzają wspomnienia 3-ch epok, o których nigdy tradycya zapomniéć nié może, i zdaje się do końca świata zostanie ich pamiątka. W tych epokach Palestyna była kwitnącą pod każdym względem, miała gmachy, które mogły być ozdobą najpotężniejszego państwa. Piérwszą z nich była epoka Salomona, druga cesarzowéj Heleny, trzecia panowania chrześcijańskiego po zdobyciu Jerozolimy przez Godfryda de Bouillon. Kanały, sadzawki, kamienne wodociągi zostawił Salomon. Helena była nietylko królową, ale matką Palestyny; cesarskim sumptem wzniosły się kościoły, gmachy wielkie przepełniały Ziemię świętą. Królowie, rycerze, którzy bohaterskiém poświęceniem się Saracenom Ziemię św. wydarli, w krótkim przeciągu czasu wznieśli gotyckie gmachy, kościoły, klasztory na każdém św. miejscu. Góra Oliwna, była jakby zasianą kościołami chrześcijańskiémi. Dziś kamień na kamieniu z tych epok nie został, gruzy już nawet zniknęły, w ziemię weszły, w proch się obróciły. Pamięć tylko tych 3-ch epok została niestartą, niewygasłą. Duch ludzi, których imieniem epoki oznaczone zostały, zdaje się że w téj Ziemi świętéj jakby na zawsze zostały. Przesiekła drogiém dla ludzkości wspomnieniem. Wjeżdżając od Jaffy do Palestyny w drodze ku Jeruzalem, naprzód się myśl i serce wznosi ku wielkim mężom Bożego zakonu, ku Prorokom, których imieniem góry wzniosłe za morzem są nazwane i oznaczone, potém ku wielkim królom Izraela, Dawidowi psalmiście, i pisarzowi mędrcowi Salomonowi, do kolébki, i grobu Chrystusowego!! Tu się zaczęło królestwo Boże, Kościół święty, cesarstwo pogańskie zmieniło się w chrześcijańskie, duchem wyczerpanym w Ziemi św. przez Helenę, matkę piérwszego chrześcijańskiego cesarza. Tu się wznosiły chrześcijańskie świątynie. Tu chrześcijańskie królestwo jakby ideałem i wzorem było, choć krótko trwające królestwo rycerskie Jerozolimskie!!!
Przejdźmy teraz do szczegółowego opisania miejsc, zacząwszy od Jaffy do Jeruzalem, i innych w Samaryi i w Galilei, które zwiedzają pielgrzymi.
Do Jaffy wylądowali Sydończykowie i dostawiali drzewo z gór Libańskich na kościół Salomonowy. W Jaffie się schronił Jonasz wysyłany do Niniwitów, nie chciał tam iść, ukrywał się przed obliczem Pańskiém. Tu mieszkał długo Piotr św., okazują dom jego. Gdzie tylko przebywał Piotr św. w Palestynie, tam jest miejsce świętsze, odnosi się bowiem do tego, którego Chrystus Pan uczynił głową Kościoła, dał mu moc czynienia nawet większych cudów, niż te, które sam wykonał. W Jaffie Piotr św. wskrzesił umarłą wdowę, tam miał widzenie w zachwyceniu Boskiéj woli nawracania pogan. W Jaffie otrzymał wezwanie dla ochrzczenia Korneliusza w Cezarei.
Jaffa, starożytna Joppé, wspominają o niém Jozyasz XIX. 46. Ezdrasz III. 7. i księgi Machabeuszowe.
O św. Piotrze w Jaffie, mówią akta apostolskie IX. 36. 43. X. 5. 8. 23. 32. XI. 5. 13.
W Jaffie potrzeba czytać z Pisma św. podług téj wskazówki, utkwi się silnie w pamięci to, co się stało z Piotrem św. w tém miejscu. Słowo każde z Pisma św. jest jakoby zasiéw Boży w duszy ludzkiéj, który przyjmować i uprawiać w każdém miejscu, a szczególnie w Ziemi św. należy.
Dolina Saron o której mówi prorok Izajasz: factus est Saron sicut desertum. Gloria Libani data est ei decor Carmeli et Saron. Następnie była to ziemia piękna i żyzna, naczelnicy téj ziemi brali od téj doliny swoje nazwisko, Jozue pisze Rex Saron.
Gazer. Jozue wchodząc do Palestyny gonił i zwyciężył króla Gazer. W księgach Paralipomenon ks. XX. 4. pisze rozpoczęła się wojna przeciw Filistynom u Gazer.
Lidda przedtem Dijospolis. Tu św. Piotr uzdrowił Eneasza paralityka mówiąc mu; Enea, sanat te Jesus Christus, surge, et continuo, surrexit. Eneaszu! uzdrawia cię Jezus Chrystus, wstań i chodź; i powstał. „Widzieli to wszyscy, którzy mieszkali w Lidzie i w Saronie, i nawrócili się do Pana, wtedy słysząc uczniowie, że Piotr był w Lidzie, przysłali do niego dwóch mędrców, prosząc, aby wszedł do nich do Jaffy i wskrzesił umarłą, i długo w Jaffie mieszkał u Szymona Skorneta.“ Tak jest zapisano w apostolskich dziejach. W Lidzie św. Jérzy żołniérz poniósł męczeństwo.
W tych miejscach Samson niszczyć począł i zabijać Filistynów, żniwo ich spalił. Miejsce, w którém Samson wystąpił z swą nadludzką siłą i Filistynów przeraził jest między Saron i Gazer. Dojeżdżając do Ramleh widziéć się dają ruiny kościoła rycerzy krzyżowych św. Jerzego, który był zbudowany w XIII wieku. Czas nie spożył ruin tego wielkiego gotyckiego gmachu. W Ramleh nocowaliśmy w klasztorze OO. Franciszkanów, najmilėj od nich będąc przyjęci. Przybyliśmy dość wcześnie, mogliśmy jeszcze przed zachodem słońca zwiedzić ruiny kościoła rycerzy, którzy niegdyś w Ziemi św. panowali. Ramleh zwano dawniéj Arymatiją. Sławną, była urodzeniem i mieszkaniem Samuela proroka, który tam jest pogrzebany. Tu Saul był na króla przez tegoż proroka namaszczonym. Arymatija była miejscem urodzenia Józefa i Nikodema którzy Chrystusa Pana pogrzebali. Za ludzkość i cześć Zbawicielowi wymierzony są wsławieni, w Piśmie świętém zapisani.
Ramleh dawniejsza Arymathija, czytać ewangieliją Mateusza XXVII. 57. Marka XV. 43. Łuk. XXIII. 53. Jan. XIX. 38.

Z Ramleh do Jeruzalem.
El-Birieh.
El-Kebab.
El-Latroun koło Emmaus albo Nicopolis.
Deir-Eyoub.
Saris.
Kuriet el Enab.
Kostoul.
Kolonieh.
Kefr el Bistan.
Dolina Trebizondy.
na lewo Lifta.
Stamtąd do Welyshekh-Beder.
Z Ramleh do Jeruzalem przez bramę Jaffy.
Stamtąd do Welyshekh-Beder.
Z Ramleh do Jeruzalem przez bramę Jaffy.
Z Ramleh do Jeruzalem konnéj drogi godzin 7 minut 50.

Z Ramleh jedzie się do El-Birieh godzinę czasu, do El-Kebab półgodziny około Emmaus alho Nicopolis. W księgach Machabejskich czytamy o wojskach Judy około Emmaus zgromadzonych i obozujących Mac. III. 40, 57, IV.3. Zaraz potém jest Latroun, krzyżacy nazywali Natroun, ojczyzna dobrego lotra, a według tradycyi góra, i miasto Modin Machabejczyków. W księgach Machabejskich czytamy: „Matathyas syn Jana, wnuk Symeona, kapłan pochodzący z synów Joaryba z Jeruzalem wstąpił na górę Modin. Tu przybyli wysłani od króla Antyocha zmusić tych, którzy się do miasta Modin schronili do czynienia ofiar i kadzenia, i do odstąpienia prawa Bożego. Wysłani od króla Antyocha rzekli do Mathatyasza: Najznakomitszy i wielki w tem mieście, ozdobiony synami i braćmi, przystąp piérwszy i spełnij prawo króla, jakto czyniły wszystkie narody i mężowie Judy, którzy przebywają w Jeruzalem. Będziesz ty i synowie twoi zaliczeni do przyjaciół króla, i obdarzony zostaniesz złotem, srebrem i wielkiémi darami. Na to Mathatyasz odrzekł wielkim głosem: Ja, synowie, bracia moi, posłuszni będziemy prawu ojców naszych. Niech nam miłościwy będzie Bóg i Pan nasz, nie opuścimy praw i przykazań Bożych. Nie posłuchamy rozkazu króla Antyocha, nie uczynimy ofiar zabronionych prawem naszém, i pójdziemy inną drogą.“
W témže mieście Modin, które się dziś Latroun zowie, jest pogrzebany na drodze z Jaffy do Jeruzalem Mathathijas Machabejczyk, jak w księgach tych Mach. 11, 70 jest napisano: „Et defunctus est anno centesinio et quadragesimo sexto et sepultus est a filiis suis in sepulchris patrum suorum in Modin et planxerunt eum omnes Izrael planeto magno.“ W tymże Modinie mieście, Jonathasz i Szymon pogrzebali w grobie ojców brata Judę Machabejczyka, cały go Izrael opłakiwał, obléwał łzami przez wiele dni. Oto umarł potężny, który wybawił naród Izraelski. Potém Szymon kości brata swego Jonatasza pogrzebał w Modinie. Na grobie ojca i braci swoich w rodzinnem miejscu Modin, wzniósł Szymon Machabejczyk pomnik z polérowanego kamienia. Ojcu, matce i 4 braciom wzniósł 7 piramid, otoczył je wielkiémi kolumnami, ozdobionémi wyrytémi herbami, super columnas arma et justa arma naves sculptas. Pomnik ten widzianym był od wszystkich płynących morzem.
Deir-Ajoub albo Bir-Ajoub jest to źródło Hijoba czyli Ajalon, dolina, o której po trzykroć wspomina Jozue, w księgach królewskich; mówi, że Filistynów ścigano aż do Ajalon 1. Reg. XIV 31. W księgach królewskich w roz. 8 w Genealogii Benijamina. Od Benijamina 134 z rzędu Bareja był naczelnikiem mieszkającym w Ajalon. Roboam który wznosił miasta murowane w Judei między innémi w pokoleniu Benijamina Ajalon było miasto najobronniejsze, twierdza silna, extruxet Saara et Ajalon et Hebron quae erant in Juda et Benjamin civitates munitissimas.
Saris góra Seir. Na górze Seir mieszkał Ezaw. Pokolenie Ezawa wyprowadza się z ziemi Seir. W Seir naprzód mieszkali Horrejczykowie, Horraei, po ich wygnaniu Ezawa potomkowie. Mojżesz mówi w ks. Deuteron. c. 11, 22: „Tak uczynił Pan synom Ezawa, którzy mieszkają w Seir, zgładził Horrejczyków i zniszczył, a ziemię ich oddał synom Ezawa, którą aż dotąd posiadają.“ Mojżesz prowadząc Izrael do ziemi obiecanej rozkazał im szanować potomków Ezawa, zamieszkujących dzisiejsze Saris. To samo mówi Jozue w ks. XXIV. „Zgromadził Jozue w Sychem wszystki starszych Izraela, i rzekł im: Oto mówi Bóg i Pan Izraela. Za rzéką mieszkali ojcowie wasi od początku. Thare ojciec Abrahama, wziąłem przeto Abrahama z brzegów Mezopotamii, i przywiodłem do ziemi Chanaan, i rozmnożyło się nasienie jego. Dałem jemu syna Izaaka, Izaakowi Jakóba, i Ezawa. Ezawowi dałem w posiadanie górę Seir, a Jakób z synami poszedł do Egiptu. Król Izraelski Amazyasz pobił synów Seir 10,000. Pogańskim bożkom Seir cześć oddawał.“ O Seir tak mówi prorok Ezechijel: „Rzekł mi Pan: obróć oblicze twoje ku górze Seir i mów: oto ja, mówi Pan, podniosę nad tobą rękę moję, i uczynię cię pustą i zniszczoną. Et dabo montem Seir desolatam atque desertam et auferam de eo euntem et redeuntem. Rozproszona będziesz góra Seir, i cała Idumea, aby wszyscy wiedzieli że ja Pan jestem, Dissipatus eris mons Seir et Idumea omnis, ut scient quia ego Dominus.“ Ezechel. 10 XXXV.
Kiriat-le Enab Carijathiarim. Jozue kilkakroć wspomina miasto Kariathiarim zwąc je miastem leśném, urbs silvarum, urbs filiorum Judae, miasto starożytne, które znalazł Jozue wchodząc do ziemi obiecanéj. Sześćdziesięciu ludzi uzbrojonych z pokolenia Dan kiedy wyszli naprzód dla objęcia ziemi w swoje posiadanie przebywali w Carijathiarim, które odtąd było twierdzą, tarczą pokolenia Dan. Filistynowie zwyciężyli z woli Bożéj Izraela, który poniósł wielką klęskę tak dalece, że arkę filistyńczykowie zabrali. Wtedy mężowie Carijathiarim odebrali arkę Pańską, i umieścili ją w domu Aminadaba. Eleazara, syna jego, poświęcili, aby strzegł arki Pańskiéj. Stało się; od tego dnia arka Pańska zostawała w Carijathiarim, requievit omnis Israel apud Dominum. Zgromadził Dawid cały Izrael, aby arkę Pańską przywieść i wprowadzić do Jeruzalem. Poszedł więc Dawid i wszystek Izrael do wzgórza Carijathiarim, które jest w Judei, aby stamtąd przynieść arkę Boga i Pana siedzącego nad Cherubinami, gdzie wzywane jest imię Jego. Et ascendit David et omnes vir Israel ad collem Cariathiarim, qui est in Juda ut afferet inde arcam Dominic Dei sedentis super cherubim, ubi est invocatum nomen ejus, 1. Para. XIII 5, 6. „Arkę Pańską przywiódł Dawid z Carijathiarim do miejsca, w którem przygotował dla niej namiot w Jeruzalem.“ Paralip. 1, 4. Ezdrasz mówiąc o tych, którzy powrócili z niewoli babilońskiej pod Zorobabelem, wspomina o potomkach z miasta Carijathiarim których było 74-ch. „Był mąż prorokujący w imieniu Pańskiém Uryasz syn Semei z Cariathiarim, i prorokował przeciw miastu temu i przeciw całéj ziemi wedle słów Jeremijasza proroka. Usłyszawszy król Joakim i książęta słowa jego, kazał go zabić; dowiedziawszy się Uryasz uszedł do Egiptu. Posłał król Joakim za nim do Egiptu, i przywiedli Uryasza do Joakima króla, który go przeszył mieczem, i rozkazał wyrzucić ciało jego do grobów ludu pospolitego, et projecit cadaver ejus in sepulchris vulgi ignobilis.
Tak miasto Carijathiarim dzisiejsze Kiriath-El-Enab pamiętne jest urodzeniem w niém umęczonego proroka Uryasza. Dziś jest to miejsce rezydencyą familii Abou-Gosch, i jest tam kościół św. Jeremijasza. Kostoul (Castellum) które jest od drogi na lewo, według Dra Seppa ma być Modinem Machabejczyków, ale więcéj jest tego zdania że dawnym Modinem jest Latroun.
Kolonieh jest to Emmaus ewangieliczne. Są między uczonémi spory gdzie jest to Emmaus; jedni chcą go miéć w Nikopolis, drudzy w Kiriath el Enab, a doktor Sepp w Coloniech. Emmaus jest to miejsce, w którém spotkali apostołowie Chrystusa Pana po zmartwychwstaniu, z początku go nie poznawszy. Wyjechawszy z Coloniech przejeżdża się przez dolinę Terebintha, gdzie się odbyła walka Dawida z Golijatem. Po lewéj stronie Lifta z znaczącémi bardzo ruinami, wedle zdania uczonych badaczów Palestyny ma to być dawne Nephtoa źródła, o których pokilkakroć wspomina w pochodzie swoim z Bożym ludem Jozue ad fontem aquarum Nephtoa.
Zbliżyliśmy się nakoniec do Jeruzalem; wszyscy wtedy wzruszeni zamilkli, uroczysta nastąpiła cichość, i pośpiech w drodze, zawołano: au rang Messieurs! uszykowaliśmy się w ordynku po 2-ch jadąc spiesznie z bijącém sercem. W tém zrobił się szelest, stanęliśmy; wyjechała na spotkanie karawany eskorta francuzkiego konsulatu. Po przywitaniach uprzejmych, znowu jechaliśmy z tym samym pośpiechem, i niepokojem wyrywającego się jakby serca. Potém wikaryusz patryarchy jerozolimskiego księdza Valergi nas witał, odprowadzał aż do samego kościoła. Nakoniec dał się słyszéć okrzyk ogólny: Jeruzalem, Jeruzalem! Wszyscy jadący ujrzawszy miasto, uroczyście wołać zaczęli: Jeruzalem, Jeruzalem! i stanęli jak wryci. Zsiedliśmy z koni. Kapelan karawany (aumonier) czytał stosowne z Pisma św. ustępy. Tym słowom cisza nadawała wielką uroczystość, niejeden uronił łzę, i zanurzył się w modlitwie. Potém jechaliśmy wolniėj jakby uroczystym krokiem, wprost do kościoła grobu Pańskiego. Wikaryusz patryarchy wskazał nam naprzód kamień namaszczenia, płytę długości wzrostu człowieka, okrytą marmurem białym, a nad nią wiszące znacznéj wielkości srébrne gorejące lampy. Weszliśmy do grobu Pańskiego. Na środku samego kościoła jestto rodzaj kaplicy rozdzielonéj na dwie części, jedna obszérniejsza zowie się kaplicą Anioła, w mniejszéj zaledwie 4 osób pomieścić mogącéj z niskiem sklepieniem był grób naszego Zbawiciela, okrywa go płyta marmurowa. Nad nią goreją niezliczone wielkie srébrne lampy. Na tym grobie odprawiają się codziennie Msze św. latini ritus. Pielgrzymi wszedłszy koleją jeden po drugim wchodzą i całują grób Pański. Wtedy wszelka obojętność tryska, każdy się rozrzewnia, i przenika najzupełniejszą, czcią i miłością Zbawiciela. Oderwać się od tego grobu niepodobna. W tym marmurze zimnym jest ogień niebieski, który serca i dusze strzałą niebieską przenika. W grobie Pańskim nieustanne łkania, głośny płacz daje się słyszéć, Boże, Boże, mój Zbawicielu nasz jedyny, Panie Jezu, Chryste! zmiłuj się nad nami!! zmiłuj się nad nami!!! Od grobu powiódł nas ksiądz wikary schodami w tymże kościele grobu Pańskiego na górę Kalwaryi, na to miejsce, w którém Zbawiciel nasz na krzyżu był wbity, i rzecze do nas: Hic est Calvariae locus!!! Słowa te były tak przenikające, tak uroczyste, i tak wyrzeczone, że wrażenie ich nigdy się w duszy nie starło. Potém weszliśmy zaraz do klasztoru św. Salwatora do OO. Franciszkanów (Bernardynów), dla ich powitania. Najuprzejmiej przyjął nas ksiądz kustosz, przełożony klasztoru jerozolimskiego, a razem i prowincyał przełożony wszystkich klasztorów w Palestynie, zwany kustoszem Ziemi św., który przedtem pontificaliter w biskupim stroju celebrował, do przybycia patryarchy jerozolimskiego, który dopiéro za Piusa IX ustanowionym został, i był nim wówczas Włoch ksiądz Valerga. Rozlokowaliśmy się zaraz w osobnym domu li dla pielgrzymów zbudowanym, należącym do zakonników, i zupełnie jak klasztor urządzonym, w którym są cele dla pomieszczenia osób przybyłych, a przytém refektarz dla zgromadzania się na obiady. W samym klasztorze tylko zakonnicy franciszkanie mieszkają i zgromadzają się, nikomu tam wchodzić nie wolno. Ci zakonnicy są stróżami grobu Pańskiego, wszystkich miejsc świętych, mają klasztory swoje w Jaffie, w Ramlech, w puszczy św. Jana, w Betleem, w Nazarecie, w Jeruzalem klasztor wielki św. Salwatora, przy kościele grobu Pańskiego klasztorek drugi mały, w którym księża tylko po 4 miesiące przebywają, zmieniając się i wracają do klasztoru głównego i kaplica Getsemani.
Franciszkanie obserwanci zwani u nas Bernardynami zachowują w Palestynie najściślejszą obserwancyę, jakiéj nie znamy i nie widzimy w Europie, taką, jaką wprowadził św. Franciszek, jaka za życia jego i w początku ustanowienia zakonu istniała. Ścisłość ich życia zakonnego w obecnym wieku jest podziwiającą, jestto rodzaj żywéj księgi, z któréj dzieje Kościoła św. czytamy i widzimy własnémi oczyma to, co opowiadają cudowne dzieje św. mężów ustawodawców zakonów Bożych. Zakonnicy ci są jakby gorejące przy grobie Pańskim duchowe lampy. Godni swego ustawodawcy św. Franciszka synowie, rozwijają coraz wyższą cześć Pańską w najświętszych miejscach, podnoszą serca pielgrzymów do najgorętszej modlitwy, do najwyższej kontemplacyi!!!

Kościół Grobu Pańskiego.

W mieście wschodniém, w którém są zacieśnione bardzo uliczki i nié ma żadnych oddzielnych przestrzeni, nié można ujrzeć kościoła, dopiéro wszedłszy na plac niewielki, na którym jest postawiony. Plac ten napełniony jest pielgrzymami, szczególnie rosyjskiėmi. Ludu rosyjskiego jest pełno w Jeruzalem, ze wszystkich najdalszych rosyjskich gubernij, zupełnie tak, jak ich widzimy w Kijowie w tym samym ubiorze, bez różnicy, jakbyśmy ich przed cerkwiami kijowskiémi widzieli. Napełniają Jezuzalem i wszystkie miejsca święte, tak dalece, że miejscowi Arabi już się wyuczyli niektórych słów rosyjskich. Z ludem tym jest wiele mnichów i djaków. Przed kościołem przedają krzyże, krzyżyki, najwięcéj z białéj perłowéj macicy, wyrabiane w formie greckiéj. Kościół grobu Pańskiego był w r. 1863 bez dachu, stary dach niegdyś z ołowiu, był już zepsuty i zdjęto go, miano przystąpić do postawienia nowego ale się to bardzo długo ciągnęło. Sprowadzono architekta, koszta opłacały konsulat francuski, rosyjski i rząd turecki jako opiekunowie, piérwszy katolików, drugi pielgrzymów rosyjskich, trzeci Greków, tureckich poddanych. Kościół żadnych nie zawiéra ozdób, ani pamiątek z czasów panowania królów jerozolimskich, krzyżowych rycerzy. Miejsca święte są okryte białym marmurem i ozdobione drogiémi lampami. Na środku kościoła jest grób Pański w kaplicy z rotondą. Przed grobem Pańskim, terasa marmurowa łączy grób Pański z główną patryarchalną cerkwią grecką. W czasie nabożeństwa greckiego drzwi od cerkwi się odmykają, i drzwi od grobu. Księża greccy wchodzą do grobu Pańskiego z nieustanném kadzeniem i śpiéwem. Mszy greckiéj przy grobie Pańskim nié ma. Cerkiew grécka jest dość obszérna wewnątrz, bogato ozdobnie przybrana. W niéj to wedle opisów różnych pielgrzymek do Jeruzalem, mają być 4-ry krzesła patryarchalne, i środek ziemi. Cerkiew ta jedna tylko w kościele grobu Pańskiego jest najbogatsza i najozdobniéj wykończona.
Ksiądz Drohojewski w pielgrzymce swojéj mówi: „Kościół grobu Pańskiego jestto gmach kształtu krzyżowego, ma długości stóp 250, a szerokości 150 (nie rachując występów i podziemnych kościołów); dwoma wielkiémi galeryami i licznémi kaplicami wiele tysięcy ludzi objąć może. W górze jest okrągły, a u samego wierzchołka széroko otwarty. Otwór szczytu nad grobem Pańskim grubémi żelaznémi kratami mocno od pocisków kamiennych Arabów zawarowany. Ten otwór służy do wyjścia dymów z lamp kilkuset zewnątrz i wewnątrz palących się. Wewnątrz kościoła otaczają grób Pański dwie wspaniałe galerye, jedna nad drugą postawione na kolumnach granitowych. Po ścianach tych krużganków znajduje się wiele wyobrażeń z malutkich przezroczystych różnego koloru i gatunku kamyków kształtnie ułożonych czyli mozajkowych.
Po lewéj stronie grobu Pańskiego jest nasza łacińska główna kaplica, mająca trzy ołtarze. W środkowym, w którym jest Przenajświętszy Sakrament, Pan Jezus się objawił N. M. Pannie. W drugim ołtarzu cesarzowa Helena złożyła znaczną część drzewa Krzyża św. W trzecim jest znaczna część kolumny biczowania. W kaplicy łacińskiéj, w chórze, odprawiają się codziennie jutrznie, hory, nieszpory, kompleta. Z téj kaplicy są drzwi do klasztoru, w którym mieszkają zakonnicy po cztéry miesiące, dla nabożeństwa nieustającego we dnie i w nocy przy grobie Pańskim. Oprócz cerkwi greckiej i kościołka Franciszkanów, są w kościele Grobu Pańskiego na dole dwie kaplice większe św. Heleny. Jedna wyższa, druga niższa, łacińska i ormiańska, Ormian szyzmatyków. Na Kalwaryi, ktora w tymże kościele jest Grobu Pańskiego, są dwa ołtarze. W miejscu, gdzie przybijano Chrystusa Pana do krzyża, jest ołtarz łaciński, a gdzie był krzyż wbity, tam gdzie się zachowuje rozpadlina skały, i były krzyże dwóch łotrów, jest ołtarz grecki. Przy samym grobie Pańskim, o jego ścianę oparta jest kapliczka malutka koftów, w któréj jest stałych dwóch księży. Dziś w kościele Grobu Pańskiego nié ma już, jak dawniéj, Abisynów, Gieorgijanów, Nestoryanów, którzy jeszcze byli w r. 1790 i 1791. Dziś sa łacinnicy, Grecy i Ormijanie, i jakby już dogorywający koftowie, którzy tylko ciche mają msze św. we własnej kaplicy. W kościele Grobu Pańskiego nabożeństwo jest nieustające, we dnie i w nocy, odbywa się koleją: łacińskie, greckie i ormijańskie. Niejedność religijna, rozdział wyznań przy grobie Pańskim jest jawniejszy, głębszy, dotkliwszy, wyraźniejszy i boleśniejszy, i nigdzie na całéj kuli ziemskiej nie jest tak wielki i zupełny. Nie zawsze powstrzymują się od wybuchów nienawiści, kłótni, nawet bitwy, do któréj Grecy są pochopni i zawsze piérwsi pobudzają. Katolicy mają się odpornie i bardzo troskliwie wszelkiego zgorszenia unikają, gdy Grecy najmniejszego nie mają skrupułu, tylko straż zbrojna turecka ich trzyma na wodzy. Nabożeństwo zaczyna się naprzód łacińskie, potém greckie, na końcu ormijańskie. O godzinie czwartéj zrana zaczynają się łacińskie msze św., jednocześnie przy grobie Pańskim i na Kalwaryi. O godzinie ósméj, najdalej pół do dziewiątéj się kończą. Przy grobie Pańskim jest codziennie dwie mszy śśw. śpiewanych. Po dziewiątéj zaczyna się greckie nabożeństwo, po jego ukończeniu ormijańskie, które trwa do dwunastéj. W czasie mszy świętych łacińskich drzwi do cerkwi greckiéj są zamknięte. Na terasie marmurowéj w dnie uroczyste odbywa się celebra biskupów. O godzinie dwunastéj po południu zaczynają się nieszpory w kościołku łacińskim, a po nich procesya uroczysta do miejsc świętych. Potém nieszpory z procesyą, greckie, nakoniec ormijańskie. O godzinie dwunastéj w nocy jest jutrznia łacińska, potém grecka i ormijańska. Po ich zakończeniu msze łacińskie. Jutrznie trwają od dwunastéj do czwartej zrana, msze święte od czwartej w trzech obrządkach do dwunastéj południowéj. Pomimo tak uregulowanéj zmiany, nie raz jednak w czasie łacińskiego nabożeństwa, śpiéwy greckie, dzwonienia, bardzo przeszkadzają. Nieskończenie robią przykre wrażenie duchowni wschodnich odszczepionych rytów, którzyby radzi wycisnąć katolików, i wydrzéć im wszystkie miejsca święte, i wyłącznie miéć pierwszeństwo, które siłą fizyczną i przemocą zdobywają.
Pomimo nieustającego przy grobie Pańskim nabożeństwa, pielgrzymi mało jednak korzystać mogą, kościół bowiem jest odmykany przez Turków na godzin kilka przed południem i po południu, nie stosując się do nabożeństwa, ale do godzin na otwarcie pozwolonych. Zamykanie kościoła odbywa się bardzo hałaśliwie, poprzedzane głośném, przerażającém wołaniem. Po zamknięciu, pomimo nieskończonego nabożeństwa, w żadnym razie nie otwiérają, tylko w godzinę oznaczoną.
We wszystkich kościołach Ziemi św. i całego państwa tureckiego nie widzimy nigdzie Turków pilnujących i zamykających kościoły, tylko w jednym kościele Grobu Pańskiego zachowują ten dawny zwyczaj, który przypomina chrześcijanom ich niewolę i utratę miejsc najświętszych. Dawniéj pielgrzymi wchodzić nié mogli do kościoła bez opłaty. Dziś jéj pielgrzymi nie składają, ten podatek klasztor ponosi. Pielgrzymi dziś od haraczu, który dawniéj płacili, są wolni, tylko zamykanie drzwi z hałasem jest dotkliwe, przeszkadza w nabożeństwie, szczególnie w czasie świąt uroczystych Wielkiego Tygodnia i innych, gdy drzwi się otwierają tak, jak w dzień powszedni. Trudno wyobrazić dotkliwego wrażenia, jakiego doznałem, gdy w Wielki Czwartek wniesiono Przenajświętszy Sakrament do grobu Pańskiego do kaplicy oświéconéj, rozpromienionéj, gorejącéj, jasnéj. W niéj się modlić pielgrzymi najgoręcéj pragnęli; silny głos Turków wyganiał z kościoła i drzwi z hałasem zamykał. Przybywszy do Jeruzalem na głos dzwonu przyszedłem do kościoła i stać musiałem przed zamkniętémi drzwiami od godziny czwartéj zrana, dopiéro otworzyli Turcy po ósméj, gdy się już msze święte ukończyły. W tém bolesném kilkogodzinném oczekiwaniu wszedłem do kaplicy na boku przy ścianie kościoła Grobu Pańskiego stojącéj, w tém miejscu, gdzie Najświętsza Panna stała pod krzyżem. Z téj kaplicy jest okno do kościoła Grobu Pańskiego, z którego można widziéć odprawiające się msze święte, ale tylko na Kalwaryi. Kto chce przeto goręcéj i dłużéj się modlić, zostaje w kościele zamknięty, nie wychodzi na głos wołających Turków. Turcy bowiem nie wyganiają, ale niewychodzących zamykają. Zamknięci Grecy leżą pokotem na posadce kościoła, a katolicy wchodzą do klasztorku, który żadnego wyjścia nié ma na ulicę, tylko przez główne drzwi kościoła od Turków zamykane. Zamknąwszy się tylko można było słuchać mszy świętych od czwartéj zrana odprawianych i być na jutrzni.
Nabożeństwa przy grobie Pańskim w nocy, acz uroczyste i solenne, są samotne, złożone z kapłanów i tych, którzy się zamknęli. Kto nie wychodzi przy zamykaniu i jest obecnym przy nocném nabożeństwie, zrozumié, pozna i napełni duszę modlitwą uroczystą, przenikającą, solenną, nigdy niezapomnianą, otrzyma jakby namaszczenie nigdy niestarte, i otworzy dla duszy swej wnijście Duchowi św., który objaśnia tajemnice Pisma św. tu wykonane, da zrozumienie słów bożych. Z zamknienia tego przy Pańskim grobie wychodzimy pokrzepieni i oświéceni. Boże, Zbawicielu nasz! który stałeś się człowiekiem, przyjąłeś cierpienia, boleści ludzkiéj natury, i dałeś nam udział Twéj natury boskiéj! My nędzni, nieszczęśliwi, utrapieni, znękani, zgnieceni ludzie, możemy się zachwycać uczuciem, które nié ma źródła w ludzkości, tylko w niebiesiech istnieje, przez modiitwę wstępuje w człowieka. Możemy pojmować, czego rozum ludzki zrozumiéć, odgadnąć nié może, i posiadać światło, co świéci w niebiesiech, a jego promienie wstępują w człowieka, który uwierzył i ukochał Zbawiciela!
W kościele Grobu Pańskiego są miejsca święte, do których się codzienne odbywają procesye. Wszystkie miejsca, w których się odbywała męka Pańska, są święte. Do tych, które są w Jerozolimie za kościołem, procesya się nie odbywa; np. do miejsca, gdzie Chrystus Pan pod krzyżem upadł, bo jest na ulicy; do tego, w którém wyszła N. M. Panna na spotkanie P. Jezusa, do Wieczernika. To, co jest za kościołem i do stacyi męki Pańskiéj należy, prywatnie obchodzą pielgrzymi, biorąc sobie księdza lub kogo ża przewodnika. Procesye solenne odbywają się li tylko do miejsc dwunastu, które są w kościele. W mieście jest niepodobna wychodzić z procesyą, chociaż dziś nie spotykają zniewagi, bicia, obelgi, ale mieszkańcy jerozolimscy Mahometanie nie zważają na religię katolicką, ruch na ścieśnionych uliczkach handlowy przejśćby poważnie nie dozwolił. Na ulicy, w tém miejscu, gdzie Chrystus Pan upadł pod krzyżem, leżą dotąd piękna kamienna kolumna na połowę przełamana. Przełamanie jest niepojęte, cudowne. W tém miejscu, gdzie Matka Boska spotkała syna swojego, daje się widziéć zielona murawka, która zadziwia wśród uliczek kamiennych i ścieśnionych. Gdzie Chrystus Pan szedł po schodach na ratusz, okazują miejsce, gdzie te były schody, które zostały do Rzymu przeniesione, i umieszczone przy kościele Lateraneńskim, i te, na którém Piłat okazał ludowi Chrystusa Pana, mówiąc: oto człowiek. Przy ulicy niedaleko tych miejsc jest dom Weroniki. Do tych wszystkich miejsc przywiązane są odpusty, ale publicznéj czci religijnėj nié mają, są na ulicy napełnionéj wrzawą, hałasem. Pielgrzymi tylko przechodząc, wskazują je, mówiąc naznaczone modlitwy w cichości. W tém miejscu, gdzie się odbywało biczowanie, stoi oddzielny kościołek li tylko łaciński pod zarządem księży Franciszkanów; codziennie tam się odprawiają msze święte. Tam nieprzerwanie od najpiérwszych czasów chrześciaństwa było, istnieje dotąd katolickie nabożeństwo i cudowny tam jest obraz N. M. Panny. Gdzie Chrystus Pan krwawo się pocił w Getsemani, w formie groty jest łacińska kaplica, w któréj odprawiają się msze święte księży Franciszkanów. Miejsce bardzo święte, do modlitwy pobudzające, do rozmyślań nad męką Paúską i do kontemplacyi, szczególnémi odpustami obdarzone. Gdzie Chrystus Pan strącony był i upadł, został znak na kamieniu, gdzie pożywał z apostołami ostatnią wieczerzę i ustanowił N. Sakrament, Wieczernik Pański, jest w wielkiéj czci u Turków, dla chrześcijan nieprzystępny. Ogród Oliwny na dole pod górą Oliwną omurowany, należy zupełnie do katolików, zawsze tam ksiądz łaciński Franciszkanin przebywa. Pielgrzymi się modlą li tylko pod drzewem, kaplicy tam nié ma, jest kilka drzew oliwnych.
To, co nazywamy stacye męki Pańskiéj, to jest wszystkie miejsca, od których się zaczęła męka Pańska, są najdroższynı skarbem chrześcijan. Na téj drodze z kościołem świętym należy rozmyślać, rozpamiętywać mękę Pańską i ja uobecnić sobie i wyryć ją w duszy swojéj. Stacye męki Pańskiej w kościele Grobu Zbawiciela są następne:
Pierwsza przed kolumną biczowania, która jest w bocznym ołtarzu łacińskiéj chórowéj kaplicy.
Druga więzienia Chrystusowego, w którém Gieorgijanie przedtém mieli swoje kaplicę.
Trzecia, na którém był los rzucony na całkowitą suknię.
Czwarta. Kaplica św. Heleny, należąca do Łacinników; do niéj schodzić potrzeba przez 30 schodów murowanych. W krześle w skale wykutém, dni i noce spędzała cesarzowa Helena na rozmyślaniach męki Pańskiéj, modliła się o wynalezienie krzyża. W tej kaplicy jest okno, z którego patrzyła na robotników pod górą Kalwarya, krzyża szukających.
Piąta. Druga kaplica niższa, do któréj się schodzi trzynastu schodami, należy do Ormian szyzmatyków. Tam było znalezione drzewo krzyża św. Na tém miejscu jest ołtarz.
Szósta. Kolumna zelżywości. U téj kolumny Jezus Chrystus był koronowany cierniem, oplwany i w głowę bity. Tu była niegdyś kaplica Abisynów, dziś żadnėj nié ma.
Siódma. Na górze Kalwaryi, gdzie Chrystus był przybijany, tam jest ołtarz łaciński.
Ósma. Na górze Kalwaryi, miejsce gdzie Chrystus Pan na krzyżu był wbitym, należy do Greków szyzmatyków. Miejsce najświętsze skonania i śmierci, księża rzymsko-katoliccy, chociaż dawniéj jé posiadali, dziś przy tym ołtarzu nie odprawiają mszy św., ale z procesyą go codziennie obchodzą. Na miejscu, gdzie był krzyż św. Dyzmy, dawniéj był ołtarz Gieorgijanów, dziś go już nié ma. Między krzyżem Zbawiciela, a krzyżem Gizmy złego Łotra, jest rozpadlina w skale, która, jak mówi ksiądz Drohojewski, „poczyna się od wiérzchołka góry, gdzie ma szérokości stóp dwie, ciągnie się aż do dołu, aż do miejsca wynalezienia krzyża. Miejsce, gdzie krzyż Pański był z Jezusem osadzony, jest dół okrągły w skale wykuty, ma głębokości łokci dwa, szérokości łokieć jeden, przykryty złocistém okryciem z napisem: „Hic Jesus Christus pro salute generis humani expiravit“. Koło ołtarza goreje lamp 70.
Dziewiąta. Kamień namaszczenia.
Dziesiąta. Grób Pański.
Jedenasta. Miejsce, w którém się objawił Chrystus Pan Maryi Magdalenie.
Dwunasta. W którém po raz piérwszy Chrystus Pan się okazał Maryi Pannie Matce swojéj, przy głównym ołtarzu, gdzie jest Przenajświętszy Sakrament.
Procesye się zaczynają w kościele księży Franciszkanów, od bocznego ołtarza i kończą się w tymże ich kościele przy ołtarzu wielkim.
Przy każdém z tych miejsc są Indulgentiae plenariae, śpiewa się hymn i Oratio. Po procesyi skończonéj przy wielkim ołtarzu śpiéwa się litanija do N. M. Panny i hymny:
Gaude Mater Christi, i
O Gloriosa Virginum.
Oprócz codziennych procesyj jest jedna najsolenniejsza, jaką tylko w kościele katolickim widziéć można w Wielki Piątek. Rozpoczyna się wieczorem. Wtedy nikt nie przeszkadza z Ormijan i Greków, usuwają się w téj chwili uroczystéj, która wszystkich bez wyjątku przejmuje najgłębszą, najwyższą czcią i uwielbieniem chwili śmierci Zbawiciela. Kościół rzymsko-katolicki ma ten przywilej, w którym wyraźnie się objawia piérwszeństwo jego przy grobie Pańskim. W dzień Wielkiego Piątku obchodzi najsolenniėj sam wyłącznie tę najświętszą pamiątkę. Procesye prowadził patryarcha jerozolimski ksiądz Valerya z całym świeckim klerem, z seminaryum swojém i z całym zakonem. Śpiéwają się hymny tonem muzycznym harmonijnym, rzewnym, uroczystym. Procesya rozpoczyna się w kościołku Franciszkańskim, idzie do Kalwaryi, ztamtąd zstępuje do kamienia namaszczenia, do grobu Pańskiego, i wraca do wielkiego ołtarza Franciszkańskiéj kaplicy. Kościół jest napełniony ludem, wszyscy idą ze świécami, co nadaje uroczystą całéj procesyi powagę. Chwila śmierci Boga Zbawiciela tu w tém miejscu dokonanéj, nadaje całej procesyi uroczystość jak tylko można najwyższą, najbardziéj przenikającą. Na miejscu, w którém najhaniebniéj był zamordowanym nasz Zbawiciel, na Jego grobie i na miejscu ukrzyżowania, przechodzi Kościół św. w najwyższém Jego uwielbieniu, w prawdziwym tryumfie. Procesya jest w takiéj okazałości i powadze, zgładza w téj chwili z serc ludzkich i pamięć smutną, rzeczywistość panowania nad miejscem świętém tureckiego, i rozdziału chrześcijańskich wyznań. W ciągu procesyi przy każdém świętém miejscu jest kazanie w innym języku. Przy kolumnie biczowania włoskie, w przejściu od kaplicy do Kalwaryi były dwa: greckie i polskie. Na Kalwaryi francuskie i niemieckie. Przy kamieniu namaszczenia arabskie, przy samym grobie hiszpańskie. Zlanie się tylu narodów i języków przy grobie Pańskim, jest uroczyste, przenikające, tryumfalne. Jaki to tryumf dla Zbawiciela znieważonego, zamordowanego, być uwielbianym we wszystkich narodach, i słowo Jego opowiadane językami świata całego. Narody wykształcone nauką Zbawiciela, z barbarzyństwa i niewoli wyprowadzone, przychodzą u grobu Jego wynurzyć wdzięczność, i corocznie jakby wznawiać ten cud wielki, który się stał w Jerozolimie, gdy zstąpił Duch Św. na apostołów i przemówili rozlicznémi językami.
Pielgrzymka nasza przybyła na dwa tygodnie przed Wielkanocą, zabawiwszy dni trzy w Jerozolimie, pojechaliśmy do Betleem, do góry 40-dniowego postu, do puszczy św. Jana, do Jordana, i wróciliśmy w sobotę przed niedzielą Kwietnią, bawiąc w Jerozolimie cały Wielki Tydzień i przez święta Wielkanocne. Byliśmy obecni nabożeństwu, uroczystościom Wielkiego Tygodnia. Patryarcha mieszka w Jerozolimie, ale ma koło Betleem dom oddzielny przy kościele P. Maryi, i tam jest umieszczone jego seminaryum. Wszyscy klerycy na Wielki Tydzień przyjeżdżają do Jerozolimy, i ze wszystkimi zakonnikami i kapłanami w pielgrzymce przybyłymi wspólnie odbywają nabożeństwo na marmurowéj terasie przy grobie Pańskim, przy zamkniętéj greckiej cerkwi. Nabożeństwo zupełnie to samo, jakie obchodzi w całym świecie Kościół święty. Jutrznie ciemne śpiéwane są pięknie, uroczyście, najgłębiéj wzruszają i zachwycają. Będąc na téj jutrzni obecnym, człowiek nie tylko widzi ale uczuwa, że jest w Jerozolimie, przepełnia się wtedy, iż tak rzekę, duszą, uczuciem nadludzkiém, szczęściem niebieskiém i zachwyceniem. Ta nieustająca Kościoła św. pieśń i chwała Boża w każdém miejscu i przy grobie Jego zwycięży nieprzyjaciół Bożych, dziś przeludniających Kościół św., tak znikną i rozsypią się jak mordercy Chrystusowi, nauczyciele i kapłani żydowscy. Na ziemi nié ma pieśni wyższéj, wznioślejszėj i tyle rzewnéj, jako te jutrznie, śpiéwane przez trzy dni przy grobie naszego Zbawiciela.
W niedzielę Kwietnią jest uroczyste rozdanie palm i procesya; konsul francuski odbiéra palmę dla cesarza francuskiego przeznaczoną. We wszystkich procesyach, najgłówniej w palmowej, nieustannie asystuje wojsko tureckie, które jest strażą honorową dla patryarchy i dla nabożeństwa katolickiego, któremu służy wyłącznie i daleko jest poważniejsze i łagodniejsze od wojsk europejskich, asystujących uroczystościom. W Wielki czwartek nie tylko księża, ale wszyscy katolicy obecni w Jerozolimie, do Przenajświętszego Sakramentu przystępują, przyjmują go z rąk patryarchy celebrującego. Komunija ta wielkoczwartkowa jest rzewna i solenna. W Wielki czwartek przy śpiéwaniu hymnów, patryarcha dwunastu pielgrzymom nogi umywa. Przybyli w karawanie francuskiéj, do umywania nóg byli wybrani. Karawana francuska obecną była na wszystkich nabożeństwach Wielkiego Tygodnia, szczególnie w czasie procesyi Wielkiego Piątku, idąc zaraz za duchowieństwem, miała pierwsze miejsce wśród ludu. Taki był zbiór wielki ludzi, że do Kalwaryi wszyscy wejść nié mogli, ale karawana francuska zaraz z duchowieństwem weszła, i słyszeliśmy tam kazania francuskie i niemieckie. Karawana zwiedziła wszystkie miejsca męki Pańskiéj dwa razy: raz po przyjeździe, i w Wielki Piątek z kapelanem swoim i prezesem przechodziła całą drogę do domu Annasza i Kaifasza, przez wszystkie miejsca święte w ulicach jerozolimskich, całą stacyę od góry Cedron do kościoła. Silne wrażenie czynił obchód drogi Pańskiėj; niektórzy Francuzi, co się nigdy modlić nie chcieli, a w ten dzień ze skupieniem ducha w precesyi się znajdowali (professeur Duhamel i M. Socélin). Byliśmy w kościołku biczowania, w kaplicy Getsemani. Kapelan karawany miał mszę świętą, i przemówił rzewnie do towarzyszów pielgrzymki. Ksiądz Gagaryn jezuita, który ze dwa razy był w Jerozolimie, podróżując w karawanie francuskiéj, mówił mi, że najwyższych wzruszeń doznawał w miejscu krwawego potu, widząc w tém szczególną łaskę dla Kościoła rzymsko-katolickiego, że tego świętego miejsca ani mahometanie ani szyzmatycy nie zajęli, ale wyłącznie do katolików należy i tam się odprawia codzienna ofiara Pańska. Za miastem była dawniéj rzeczka Cedron, która zupełnie wyschła, niedaleko jéj była sadzawka z krużgankami, w któréj poruszające się wody léczyły chorych, dziś jest dołem suchym, pustym, w który tylko śmieciska są rzucane. Przy rzece Cedron jest ogród oliwny; jestto ogród maleńki, wysoko omurowany, w którym jest drzew kilka oliwnych. Do ogrodu oliwnego należy samemu tylko wchodzić, aby przypomniawszy te słowa: a wszedłszy Pan, zaczął się modlić, można było zrozuniéć modlitwę samotną, Zbawiciela. Chrystus Pan uczęszczał do kościoła, modlitwę w kościołach uświęcił, pobłogosławił. Kościół św. ją szczególnie zaleca, do największéj uroczystości przywodzi, w niéj rozdaje łaski boże dla całego zebranego ludu i dla każdego w szczególności. Oprócz téj jednak modlitwy, Chrystus Pan zalecił się modlić samotnie, zawarłszy drzwi w komorze swojéj, i sam się modlił samotnie na gorze w ogrodzie pod drzewem. Co jest ta samotna modlitwa, jak się w niéj można unieść do zachwycenia, do najwyższéj kontemplacyi! jak ta modlitwa jest porywającą tak gwałtownie, że się zdaje pierś rozedrze, odbierze życie, rozdzieli duszę od ciała, ten tylko pojąć może, kto był w Jeruzalem i na tém miejscu, w którém Chrystus Pan samotnie się modlił. Przyjść do téj modlitwy, pojąć ją, uczuć i modlić się w ten sposób, naśladować modlitwę Chrystusa Pana, raczéj zapragnąć tego naśladowania, jest najgłówniejszym celem pielgrzymki i jéj owocem. Kto był w ogrodzie Oliwnym, kto tam doznał tego nadludzkiego porywu modlitwy, w niéj się zanurzył, zachwycił, w Bogu utonął, ten ma najwyższy dowód jasny, dotykalny wszystkich prawd objawionych, przez człowieka niepojętych. Taką modlitwę, jaką skruszony pielgrzym w ogrodzie odbywa Oliwnym, może tylko wzbudzić Bóg żywy, Bóg obecny.
Zaraz za ogrodem Oliwnym, po tamtéj stronie rzeki Cedron, jest miejsce, w którém pojmano Chrystusa Pana i gdzie apostołowie usnęli. Za rzeką jest ślad w kamieniu, na który upadł Chrystus Pan zepchnięty. W tém miejscu téż szczególniej czuć się daje poryw ku Zbawicielowi, ku Panu naszemu, tu najrzewniéj ku Chrystusowi się unosiłem, jakbym się chciał rzucić do piersi i serca Jego! Kiedyśmy mieli wyjeżdżać z Jeruzalem, już wyszliśmy z kościoła, konie były już posiodłane, rzuciłem się niemal namiętnie z pożegnaniem do Chrystusa Pana, bojąc się spóźnić, leciałem do miejsca, w którém jest znak wyryty, gdy uderzony i pchnięty padł na kamienie. Tu na tym kamieniu, Chrystusa Pana mojego w Jerozolimie pożegnałem.
Za rzeką Cedron już wyschłą, wznosi się góra Oliwna zupełnie za miastem. Nie jest to góra, ale wzgórze dość obszérne. Przedtém musiał tam być las oliwny. W Palestynie drzewo oliwne jest pospolite, zwyczajne. Palestyna niemal cała, szczególnie okolice Jeruzalem, Betleem, są napełnione oliwnémi drzewami. Na górze Oliwnéj dziś zrzadka stoją i drobne są. Cała góra Oliwna napełniona jest pamiątkami, miejscami świętémi, do których są przywiązane od Stolicy św. odpusty. Po zdobyciu Jerozolimy przez rycerzy chrześcijańskich na wszystkich niemal miejscach św. góry Oliwnéj stanęły piękne gotyckie kościoły. Można sobie wyobrazić, jak piękną była góra lesista i w niéj kilkanaście kościołów. Dziś najzupełniejsze na górze Oliwnéj jest spustoszenie. Z kościołów kamień na kamieniu nie został i drzewa już niemal wyginęły. Na téj górze Chrystus Pan nauczył modlitwy Pańskiej Ojcze nasz. Tu złożyli apostołowie Skład apostolski. Tu Matka Boska była w niebo wziętą. Tu Chrystus Pan wstapił w niebo! Na miejscu wniebowstąpienia był najokazalszy kościół za czasów krzyżackich, dziś jest meczecik, przed którym na kamieniu trochę wzniesionym księża łacińscy, jakby w przedsieniu tego meczetu, odprawiają msze św. w dzień Wniebowstąpienia tylko. Na szczycie téj góry jest miejsce, na którém apostołowie zasmuceni po odejściu Zbawiciela, długo patrzyli w niebo. Rzekł im anioł: czego stoicie? Zbawiciel jako powstał z umarłych, przyjdzie w chwale swojéj sądzić żywych i umarłych. Jeżeli wszystkie miejsca przypominają cuda, co się stały, co się wykonały, szczyt góry Oliwnėj świadczy o tém, co się stanie nieomylnie! Niebo i ziemia przeminą, słowa Pańskie nie przeminą. Przyjdzie ten Zbawiciel, który był ukrzyżowany, sądzić żywych i umarłych, my na tym sądzie staniemy. Ta pewność Pańskiego sądu i przyjścia, w tém miejscu bardziéj się utwierdza i zapisuje się w sercu żywémi głoskami. Nie oczy, ale już serce się wyrywa ku niebu. O kiedyż, kiedyż Panie staniemy, kiedyż ujrzymy chwałę, z którą przyjdzie nasz Zbawiciel, która dla nas tylko jest przeznaczoną, do niéj jesteśmy stworzeni, li tylko dla niéj przeznaczeni, z niczego stworzeni będąc, i do niéj zdążyć powinniśmy, nawet łatwo możemy, mając tyle pomocy Boskiéj. Ta chwała, jeśli do niej wéjść potrafimy, ile nas wiekuiście uszczęśliwi, tyle rozraduje serce Pańskie. Na szczycie góry Oliwnéj, przejmując się duchem Chrystusowym, pielgrzymi doznają najpełniejszego szczęścia, nieznanego wśród świata. Nadzieja zamienia się w pewność! Ta zasłona, która okrywa majestat Boży i wiekuiste prawdy, tu jakby się odsuwała na chwilę, która gdy raz drugi Zbawiciel zstąpi na ziemię, odsunięty będzie na wieki. Jako przepowiedziane było piérwsze przyjście, i wierni pewni go byli i świat go doczekał; drugie nastąpi i wiernych już zupełnie uszczęśliwi.
Góra Oliwna, pełna świętych wspomnień, jest jakby wieńcem pielgrzymki, któréj głównym celem są modlitwy tak zwane strzeliste, rozmyślania nad Pismem św. i przejście do stanu kontemplacyi. Pielgrzymka do Ziemi św. powinna być ćwiczeniem duchowném wyższego i najwyższego stopnia, wyłącznie dla tych korzystna, którzy z pobudek wyższéj miłości Zbawiciela i pobożności doskonalszéj ją odbywają. Z góry Oliwnéj widzimy całe miasto Jerozolimę, która dziś jeszcze do lepszych i piérwszorzędnych miast wschodnich się liczy. Jest rozłożone na górach, po lewéj stronie Syon, po środku Moriah, po prawéj Kalwarya. Niegdyś miasto było na Syonie i Moriah, Kalwarya była za miastem, dziś całe jest na Moriah i Kalwaryi, a Syon już jest jakby przedmieściem. Na górze Moriah panuje nad całém miastem, nad wszystkiémi gmachami kościół zwany Salomonowym. Na placu Salomona po zniszczeniu tylokrotném na nowo postawiony meczet, który jest drobnym gmachem w porównaniu dawnych kościołów Izraela, jednak jest najpiękniejszym w Jerozolimie i na Wschodzie. Zdaleka przy nim kościół Grobu Pańskiego wydaje się jakby parafialny kościołek przy katedrze. Nieskończona liczba kopuł, kopułek, meczetów, minaretow, bań, z sobą skupionych i przy nich wieżyczki, dają charakrer czysto wschodni całemu miastu, bardzo zajmujący.
Jerozolinia jest opasana murem, który wzniósł Salomon i dotąd się zachowuje. Szary granit w kolosalnych płytach, które się dobywały w samém Jeruzalem, i kopalnia tego kamienia dotąd istnieje. Po za murami miasta, nad rzeką Cedron, idzie droga do Syonu około grobów królów judzkich. Wedle wschodniego zwyczaju, groby były zaraz za miastem. Piękne nagrobki składały jakby jedną ulicę, a raczéj drugie miasto. Miasto żywych graniczyło z miastem umarłych. Nagrobki były największą miast ozdobą. Wedle starożytnego zwyczaju, były za miastem, za bramą groby królów, z których niektóre dotąd istnieją; najpiękniejszy jest grób Absalona, który dotąd przypomina złote serce króla Dawida, który kochał nieprzyjaciół swych i prześladowców, podobał się przeto Bogu i najbardziéj go uwielbił; słowy i pieśnią jego chwalą Boga wszystkie wieki i narody. Idąc koło doliny Jozafata zbliżamy się do Syonu pamiątki króla Dawida, który tam mieszkał, psalmy swoje ułożył, pokutował, Boga wielbił. Na tymże Syonie Chrystus Pan ostatnią odprawił wieczerzę i ustanowił Przenajświętszy Sakrament. Góra Syon była przedtém okrytą cyprysami, które swym cieniem osłaniały to najozdobniejsze miejsce w Jeruzalem. Tam była twierdza Jabuzejczyków, po jéj zdobyciu założył dom dla siebie król Dawid; nazwał to miejsce twierdzą Syonu, miastem Dawida, mieszkaniem królewskiém, tronem Dawidowym. Na Syonie chciał być pogrzebanym, tam jest grób jego i Salomona. Na Syonie było więzienie królewskie w którém zostawał Jeremiasz prorok, dom walecznych, w którym się ćwiczyli mężowie orężni za czasów Dawida. Na Syonie była fontanna téj Betsabei, która pobudziła do grzéchu Dawida, i była powodem łez jego, i pokuty. Na miejscu Wieczernika wzniosła cesarzowa Helena wspaniały kościół. Zbudowała w Ziemi św. 500 kościołów, z których kościół Wieczernika był najwspanialszy. Przy Wieczerniku Pańskim O.O. Franciszkanie mieli swój główny klasztor, i kościół, w którym, jak mówi ksiądz Drohojewski, mieszkali lat 300. Po wygnaniu stamtąd przenieśli się do kościoła św. Salwatora. To święte miejsce już dla chrześcijan utracone zostało, dziś jest w ręku Turków, do miejsc najświętszych w ich wyznaniu jest policzoném, i dla nas najzupełniej nieprzystępném.
Rzeczono jest w księgach królewskich o Jerozolimie: Fundamenta ejus in montibus sanctis. Stoi na górach, które są z dziejów i wspomnień świętych pamiętne.
Druga góra w Jeruzalem Akra jest zwana córką Syonu. Między Syonem i Akrą była przepaść, którą do trzech części kazał zasypać Salomon i na niéj most postawił. Na końcu tego mostu była brama zwana żelazną, przez którą anioł wyprowadził Piotra z więzienia. Na górze Akra były synagogi Faryzeuszów, Saduceuszów, Herodyanów. Na téj górze był dom zwany Sanchedrin najwyższéj rady. Na téj górze był dom Piłata zwany Gabbatha, w którym się odbywał trybunał. Na Syonie było mieszkanie królewskie. Na górze Akra rada kapłańska, trybunał sądowy, i wspaniały starożytny pałac, w którym mieszkał naczelnik duchowny mahometański, także i naczelnik świecki Kady tu rezydował.
Trzecia góra była Morya, na któréj stał kościół Salomonowy. Czwarta góra składająca ostatnią część miasta zwana Betutha. Na niéj był pałac Heroda. Ta góra była na krańcu miasta, a za miastem, góra Kalwarya, którą wsławiła Jeruzalem. Na miejscu dawnego kościoła Salomonowego, z którego ani jeden kamień nie został, zbudowany w późniejszych czasach meczet jest najpiękniejszym gmachem w Jeruzalem. Jego kopuła przypomina kościół św. Piotra w Rzymie. Na gruzach Salomonowego kościoła kilka już było świątyń zbudowanych i obalonych. Patrząc na gmach ten już najpóźniejszy gorące się wyrywa pragnienie ujrzenia w Jerozomie na tym meczecie Krzyża Pańskiego, i ofiary w nim Ciała i Krwi Jego. Mahometanie mają cześć wielką dla patryarchów, w ich liczbie mieszczą Dawida i Salomona, przeto posiedli Syon i górę Morya, i zbudowali świątynię w Jeruzalem, która drugie zajmuje miejsce po Meku. Marmury starożytne, perły, kamienie, umieścili dla ozdoby świątyni, która nie zrównywając Salomonowéj, podziwia jednak gmachem okazałym, pięknością wewnętrznych ozdób wielkiéj ceny i wartości. Dziedziniec ozdabiają kolumnady. Jerozolimska mahometanów na Syonie świątynia była w takiéj czci, że nigdy stopa chrześciańska na tém miejscu nie stanęła; ktoby się wejść odważył karanym był śmiercią. Ksiądz Drohojewski, reformat, w pielgrzymce swojéj powiada, że za jego czasów nikt z chrześcijan w świątyni téj nie był. Zakonnik Franciszkanin lekarz był do Muftego wezwanym, w czasie ciężkiéj jego choroby, w któréj mu lekarze mahometańscy pomódz nié mogli. Pomimo solennych zaręczeń jednak iść nie śmiał, tak wielki był postrach zbliżenia się nawet do meczetu, przez tę bowiem świątynię trzeba było iść do domu Muftego. Nakoniec poszedł, co było rzeczą nadzwyczajną, nie zdarzającą, się nigdy. Mufty mu rzekł: Czegoś się tak ociągał i wahał, miałeś sposobność widziéć to, co pragnęli królowie, książęta, a osiągnąć tego nié mogli. Dziś się zupełnie rzeczy zmieniły, z łatwością otrzymuje się bilet do zwiedzenia wielkiego na górze Morya meczetu. Konsul francuski całą naszą karawaną do kościoła Salomonowego (tak go zawsze zowią) zaprowadził, ale tak szybko mówił opowiadając wszystkie jego szczegóły, tak się spieszył, a głosy Turków taką robiły dystrakcyę, mimowolnie przejmowały trwogą, nié mogłem skorzystać i dokładnie się przypatrzyć bogactwom marmurów, drogich kamieni. W pielgrzymce w latach 1790, 1791 odbytéj przez księdza Drohojewskiego, czytamy następny opis dawnego salomonowego kościoła.
„Kościół się budował lat 7. Ludzi robotą zajetych było corocznie 153,600. Kościół składał się z 4 części, z których jedna się zwała Sanctum Sanctorum, druga Sanctuarium, trzecia Chórem Żydów, czwarta Chórem Narodów. Przegrody cedrowe czystem złotem były pokryte, za któremi złożone były święte naczynia. W Sanctum Sanctorum była arka, osłoniona skrzydłami Cherubinów. Do Sanctum-Sanctorum wchodzić mógł tylko arcykapłan w pontyfikalném ubraniu raz na rok. Sanctum Sanctorum od Sanctuarium było oddzielone zasłoną purpurową szkarłatową i hijacentową, która się w czasie skonania Pańskiego rozdarła. W Sanctuarium się mieścili kapłani.“
„Był ołtarz wonności szczérem złotem pokryty.“
„Dziesięć było wielkich świeczników złotych. Dziesięć stołów, po pięć z każdéj strony dla ofiarnych chlebów, na nich sto czar złotych. Dwie części kościoła główne, były okryte kosztownym dachem, a trzecia i czwarta były otwarte. Do trzeciéj mogli wejść tylko czyści żydzi. Tam stal ołtarz miedziany długości łokci 20, szérokości łokci 20, wysokości 10. Wielka była miedziana wanna, zwana morzem miedzianém napełniona wodą, mogła mieścić wody 3,000 wiader, wspartą była na 12 litych wołach. Stały przy drzwiach kolumny miedziane, mające 35 kokci wysokości. Król Tyru Hiram do kościoła salomonowego ofiarował wielkie kotły miedziane trójzęby, i czasze z czystéj miedzi. Tyle było miedzi, że jéj nawet wagi nie wiedziano. Czwarta część kościoła zwaną była Atrium Gentium. W niéj Zbawiciel niewiastę rozgrzészył, i handlujących wyganiał. W niéj był sławny zegar Achaza, na którym poznano cofanie się słońca. Z czwartéj części do trzeciéj przechód był przez 30 stopni, na których śpiéwały się psalmy, które dlatego i dotąd zowią się Graduales. Były jeszcze przy kościele na wzór minaretów dwie wiéże, z których zwoływano lud do modlitwy.“
Kościół tak wspaniały, cud świata, zupełnie zburzonym został, kamienia na kamieniu nie zostało. Tem zburzeniem wskazał nam Bóg i Ojciec nasz, że Kościół prawdziwy, godny tylko czci Bożéj, jest ten, który nie jest zbudowanym ręką ludzką, Kościół nowego przymierza, który zastąpił kościół salomonowy, trwa i trwać będzie na wieki. Jest zbudowanym z dusz ludzkich krwią Baranka odkupionych, połączonych z sobą w jednolitą budowę i całość, wiarą i nauką prawdziwą i nieomylną. Kościoła katolickiego Chrystusowego był figurą kościół salomonowy. Zarysował nam jego wielkość, któréj żadna miara oznaczyć nié może, całą kulę ziemską obejmuje, i świat zagrobowy, w którym są święci Pańscy, i usprawiedliwione dusze ludzkie, i te które się w cierpieniach doczesnych oczyszczają. Złoto kościoła Salomona jest figurą mądrości, nauki, cnót, doskonałości życia, które napełniają Kościół św. przez wszystkie wieki!!! W cóżeś się obróciła Jeruzalem, miasto królewskie!! Ozdobo świata całego!!! Jeruzalem założone przez Melchizedecha! Ulubione od Dawida i Salomona!!! Zniszczył je z kościołem Nabuchodonozor, i uwiódł Izrael do Babilonu. Po 70 latach niewoli wrócili Izraelici, i odbudował kościół Nehemijasz który był tyle uboższy i niepodobny do dawnéj świątyni. Izraelici starzy, którzy dawny kościół pamiętali, od łez się wstrzymać nié mogli. I ten zelżył i splugawił Antyoch Epifanes, odnowili go i oczyścili sławni Machabejczycy. W tym stanie był aż do zburzenia przez Tytusa. Ostateczna ruina kościoła i miasta, dokonaną została przez Adryana cesarza, który wszystkich żydów wygnał, nawet miejsca św. znieważył, stawiając tam posągi bożków pogańskich. Dopiéro cesarzowa Helena i Godfryd de Bouillon odrodzili Jerozolimę, uczynili je miastem stołecznem chrześcijańskiéj wiary. Wiekopomne ich dzieła także zniszczone i zburzone zostały, szczególnie przez Saladyna, który zmienił Jeruzalem w miasto mahometańskie. Jerozolima dziś czeka nowego Nehemijasza i Machabejczyków którzyby ją powrócili chrześcijaństwu i kościołowi tryumfującemu na wieki.
Zwyczajem pielgrzymów w kościele grobu Pańskiego noc całą spędziłem na modlitwie spowiadając się z życia całego; spowiedź ta dała mi niewymowną pociechę i słodkość. Zniknęły wszystkie troski, smutki i uciski życia. Otrzymałem niespodzianą łaskę. Nigdy w mojém życiu nie przystępowałem codziennie do Przenajświętszego Sakramentu, nigdy myśléć o tém się nie ośmieliłem. W kościele grobu Pańskiego w Wielką Sobotę wieczorem ksiądz przy rozgrzészeniu powiedział mi: Po dzisiejszéj spowiedzi będziesz przez trzy dni uroczystości wielkanocnej codziennie bez spowiedzi do Komunii przystępował. Z tego powodu uroczystość Wielkanocna w Jeruzalem była dla mnie wielkim, solennym festem, radością najwyższą, szczęściem zupełném. Od dzieciństwa mego na tę uroczystość wstępowało ni do duszy iż tak rzekę uczucie solenne. Tu w Jeruzalem w najwyższéj potędze weszło mi do serca, napełniło zachwyceniem. Dnia 1 i 2 przyjmowałem w kościele grobu Pańskiego N. Sakrament. Karawana francuska wyruszyła z Jeruzalem dnia drugiego po mszy. Straciłem nadzieję korzystania z udzielonėj mi łaski przyjmowania przez trzy dni N. Sakramentu, bo w drodze do Nazaret, którą przez cztéry dni odbywać trzeba, nie było żadnego kościoła i klasztoru. Na piérwszym noclegu kiedy rozłożyliśmy ognisko, pielgrzymi przy ognisku zasiedli, ujrzałem człowieka. Był to ksiądz Francuz z okolicy o kilka tylko wiorst przy kaplicy mieszkający. Ujrzawszy ogień, domyślał się, że wędruje karawana, przyszedł dla przywitania ziomków. Wyjeżdżaliśmy z noclegu zwyczajnie o szóstéj zrana, miałem czas o czwartéj z rana wysłuchać Mszy św. i przyjąć N. Sakrament; łaski mi udzielonej przyjmowania przez trzy dni wielkanocne N. Sakramentu dostąpiłem. Po Mszy i Komunii uczułem młodzieńczą lekkość, jakbym na nowo był zrodzony. Uciski, boleści moralne, fizyczna niemoc i różnodne choroby mię opuściły, byłem zupełnie uzdrowiony. Z Jeruzalem jeździliśmy na cały niemal tydzień, dokąd się wszyscy udają pielgrzymi, do puszczy św. Jana, do Betleem, do Jordanu, do morza Martwego, do Jericho, do góry cztérdziestodniowego postu, do św. Sabby; po kilku dniach do Jeruzalem powróciliśmy. Potém wyjechaliśmy z Jeruzalem do Nazaretu.
W miejscu narodzenia św. Jana znajduje się klasztor i kościół księży franciszkanów, gdzie słuchaliśmy Mszy św., i drugi klasztor sióstr św. Józefa, dwa téż domy Zacharyasza, ten, w którym jest klasztor, był miejscem narodzenia św. Jana, w którym Zacharyasz napisał imię, jakie ma być dane nowonarodzonemu synowi Jan, mowę odzyskał i zawołał Benedictus Dominus Deus Izrael, quia visitavit et fecit redemptionem plebis suae. W drugim domu Zacharyasza N. M. Panna pozdrowiła, powitała Elżbiétę, i dziękowała Panu za łaskę doznaną mówiąc: Magnificat anima mea Dominum, hymn śpiéwany przez cały Kościół św. Księża nasi należący do pielgrzymki wszedłszy do miejsca tego zaśpiéwali serdecznie i rzewnie ten hymn w nieszporach śpiéwany. Między dwoma domami Zacharyasza jest źródło N. M. Panny Fonte della Madona, w którém N. Marya Panna mieszkając trzy miesiące i czyniąc usługi Elżbiécie czérpała wodę. Z tego źródła wytryska strumień wchodzący do morza Śródziemnego. Miejsce, w którém schronili niemowlęciem św. Jana od morderstwa Herodowego, jestto grota naturalna nad jaskinią z oknem, w którém przebywał św. Jan wiodąc pustelnicze życie. Przy saméj jaskini jest źródło wody, z którego pił św. Jan Chrzciciel. Wszyscy pielgrzymi z tego źródła piją dotąd, jest bardzo zdrowe i orzeźwiające. Ksiądz Drohojewski w swojéj pielgrzymce mówi o puszczy św. Jana: „Przy jaskini źródło wody z marmuru wytryskujące, napełnia trzy w marmurze dołki niby płytko okrągłe sadzaweczki, z których wypływająca woda rozléwa się po skałach i wpada w dolinę puszczy. Jest tam wiele drzewa zwanego Karubbe, wydaje owoce nazwane chlebem św. Jana. Miejscowe latające robaczki suszone są zdrowe i służą na pokarm. Baroniusz twierdzi że z ziela zwanego Langustae zrywane wierzchołki są pokarmem ubogich. Przy jaskini jest grób św. Elżbiéty, Sepulchrum S-ta Elisabeth.“
Z Jeruzalem do Betleem jest dwie godziny drogi; wielu odbywa tę pielgrzymkę pieszo. Między Jeruzalem i Betleem jest grób Racheli, o którym najdawniejsi pielgrzymi pisali że był bardzo starożytny. Podziwiającym jest z piękności i starożytnych form. Miały tam być zapisane imiona dwunastu synów Izraela, a przytém na kamieniu wyryte przymioty Racheli. Grobowiec ten jest bez rzeźby, wsparty na czterech słupach kwadratowych. Okolica przy Betleem jest piękniejsza i żyzniejsza od Jerozlimskiéj. Drzewa oliwne są większe, zdrowsze, bujniejsze, wiele jest drzew figowych. Po przybyciu pielgrzymi do Betleem, zatrzymują się przy klasztorze, i złożywszy cześć O. Gwardyanowi idą z nim do kościoła, do świętych miejsc, do groty. W Palestynie są dotąd groty, do których zapędzają na nocleg bydło. Nié ma tam stawianych budowli z drzewa, w kamiennych grotach chroni się bydło. Te groty są mieszkaniem ubogich. W takiéj grocie narodził się Zbawiciel. Nad nią jest wzniesiony kościół. Cesarzowa Helena wzniosła w Betleem jeden z najwspanialszych kościołów całéj Palestyny. Dziś on już nié istnieje, ale ten, co dziś jest na miejscu jego, jest najlepszym w Ziemi świętéj. Są razem złączone cerkiew grecka i kościół łaciński. Cerkiew grecka jest większa, ozdobniejsza. Z groty schodami w górę wstępuje się do cerkwi. Grota jest to Sanctuaryum, w którém są marmurem wyłożone dwa miejsca. Jedno, w którém się narodził Zbawiciel, drugie zaraz naprzeciw, w którém po urodzeniu został złożony. Piérwsze należy do Greków, drugie do księży łacińskich, gdzie jest ołtarz, przy którym odprawiają się codziennie msze święte łacińskie od godziny czwartéj z rana. Na miejscu urodzenia Chrystusa Pana jest koło słoneczne jakby gwiazda. W środku jéj na jaspisie jest obraz N. M. Panny. W téj grocie we dnie i w nocy nieustające jest nabożeństwo łacińskie, a potém greckie. Po skończonych mszach łacińskich wszyscy katolicy natychmiast z groty ustępują. Nienawiść Greków zdaje się jeszcze tu większa; nieraz bywają straszne i zapalczywe wybuchy. W Polsce mamy wiele greckich syzmatyckich cerkwi, nie obraża to księży greko-rosyjskich jeśliby katolicy byli na nabożeństwie ich obecni, zdaje się nawet że są radzi, dają krzyż do pocałowania, ofiarują proskurki. W Palestynie po skończonem łacińskiém nabożeństwie, jeśliby kto z katolików nie wyszedł i został, natychmiast go Grecy wypędzają, dyakon lub ktokolwiek z usługi duchownéj. W Jerozolimie, na Kalwaryi, gdy się odprawiało greckie nabożeństwo, z zapaloną świécą zostałem zdala przy naszym katolickim ołtarzu, ale mi zaraz świécę zdmuchnięto. Pomimo tak wielkich różnic narodowych, jakie są między Polską i Rosyą, pomimo tak wielkiego prześladowania, jakiego Polska jest ofiarą, nié możemy miéć wyobrazenia nienawiści Greków do katolików, jaka jest w Ziemi świętéj. Jestto rozdział przepaścisty tak głęboki, wielkiego cudu potrzeba aby napełnić tę przepaść, i drogę do zejścia się uformować; ci, którzy z Europy przybywają, przejmują się do Greków odrazą, wstrętem, tak dalece, że katolik gdy wstąpi do domu człowieka wyznania greckiego gdyby nawet i duchownego którego, do ust swych nic nie przyjmuje. Utrzymuje się podanie, że Grecy katolików w pokarmach zatruwają. W dawnych wiekach musiało się coś podobnego zdarzyć kiedy trwa dotąd nieprzełamane to przekonanie. Istotnie Grecy są wstrętni, co dobrze Francuzi orzec umieli zowiąc ich la Grécaille. Grecy, tylowiekowi niewolnicy, mają niewolniczy charakter, przytém pychę i są zdradliwi. W państwie swém niezależném w królestwie Greckiém bez żadnych politycznych powodów prześladują katolików. Rząd turecki jest szlachetniejszym, łagodniejszym i lepszym od Greków. Co dziś w Rosyi widzimy zdaje się być wziętém z Grecyi, ze Wschodu uparcie odszczepionego, zawziętego, Grecy jednak codziennie od téj nienawiści i szyzmy się odrywają, coraz się więcéj jednoczą. Stale nieustanie przybywają Grecy, katolicy, unici, którzy przy zachowaniu rytu, wszystkie prawdy na których się opiéra Kościół św. katolicki przyjęli. W Betleem rozdział i nienawiść są wyraźniejsze.
Niżéj Sanctuarium, to jest miejsca narodzenia Zbawiciela, jest Kościół tylko łaciński, w którym się odprawiają Msze św. księży Franciszkanów, przed ołtarzami św. Józefa, śś. Młodzianków, św. Hieronima. Tu są groby męczenników, dziatek malutkich, zamordowanych przez Heroda. Przy żłobku Zbawiciela mają swój grób najpiérwsi męczennicy, święte niewiniątka. Ten związek z kolébką Pańską świętych niewiniątek jest bardzo rozrzewniającym, porusza do najgłębszéj i najgorętszéj modlitwy. W podziemiu o godzinie czwartéj z rana odprawiają się Msze święte; w miejscu krwią męczeńską niewiniątek uświęconém, przejmuje się dusza miłością P. Boga, i tonie w modlitwie, we łzach, i żalu nad ludzkiém okrucieństwem, które się objawiło przy śmierci naszego Zbawiciela, i przy Jego kolébce, i przez wszystkie wieki się nie wyczerpało. Święty Józef, patron dzieciństwa Chrystusa Pana, przy Jego kolébce ma szczególną cześć i uwielbienie. W Betleem z kolébką Chrystusową jest nieoddzielne, nierozłączone wspomnienie św. Hieronima, który pustelniczą modlitwę wzniósł do rozmyślania, do kontemplacyi. Rozmyślanie ocechował mądrością doktora i ojca Kościoła. W podziemiu tém z ubóstwa i pokory św. męża wytrysnęła mądrość podziwiająca wieki i narody. Wysysał słodkość Bożej nauki w samém źródle przy kolébce Zbawiciela i w Piśmie świętém, którego był nieśmiertelnym tłumaczem. Jako kardynał książe Kościoła do Rzymu się przeniósł. Stolica Apostolska składając w Rzymie drogie relikwie ze Wschodu, żłobek Zbawiciela Betleemski, i ciało św. Hieronima przeniosła. W stolicy apostolskiej ten wielki święty cześć odbiéra który był i jest po wieki filarem Kościoła rzymsko-katolickiego. Po powrocie z Ziemi świętéj czytałem pielgrzymkę księdza Drohojewskiego; mówi on, że nad grobem świętych niewiniątek był Rafaela obraz r. 1510 uczyniony; nie wiem czy się znajduje, nikt nam go nie wskazywał, równie nie widzieliśmy marmurowéj figury św. Hieronima przez księdza Drohojewskiego widzianéj. Wspomina i o 52 wysokich kolumnach porfirowych. W kościele Betleemskim oprócz grobu św. Hieronima, z którego ciało do Rzymu jest wyniesioném, są groby św. Euzebiusza biskupa, i dwóch rzymianek: św. Pauliny, i jéj córki św. Eustachii. Do tych miejsc świętych odbywa się codziennie procesya.
Oprócz groty urodzenia zwiedzają pielgrzymi grotę, w któréj pasterze otrzymali od Aniołów objawienie o Narodzeniu Pańskiém. Okazują dotąd miejsce, w którém usłyszeli pienia Anielskie, Gloria in excelsis Deo. Tam cesarzowa Helena zbudowała wielki kościół, którego dziś śladu nié ma. Jest grota Latte della Madones, zwana mlékiem N. M. Panny. W niėj przed wyjściem do Egiptu N. M. Panna z dziécięciem się chroniła, utraciła pokarm, i cudownie go odzyskała. Odtąd ziemia z groty jest lékarstwem dla kobiét, które utraciły pokarm; zaraz po wypiciu ziemi rozwiedzionéj z wodą, odzyskują, daje się pić krowom, i oślicom. Turczynki mają tę grotę w wielkiéj czci, wiara w cudowność jéj jest niezachwiana u Chrześcijan, i mahometanów. Na górze około Betleem okazują dom Józefa, męża N. M. Panny, są tam dotąd drzewa oliwne, i figowe. Za Betleem są góry, podziwiające swoją wyniosłością, nadają ozdobną postać temu miejscu. Betleem było jakby przedmieściem Jerozolimy, ustroniem wśród gór, w których założył Salomon ogród swój niegdy najozdobniejszy w świecie, nie murem ale górami opasany, oblany wodą, wypływającą ze sławnego źródła de Fonte Signato. Do ogrodu wewnątrz była woda wprowadzona wodociągami, szła do Jeruzalem do sadzawki owczej zwanéj Betsaida. Napełniwszy sadzawkę na doliny się rozléwała. Sadzawka Betsaida była na placu Kościoła Salomonowego, otoczona pięciu krużgankami, zwana była owczą dlatego, że Lewici w niéj umywali bydło na ofiarę przeznaczone. Anioł poruszał w niéj wodę, a kto wtedy do sadzawki wstąpił, uzdrowionym został. Przy téj sadzawce P. Jezus przez 38 lat bezwładnego, cudownie uzdrowił. Wszystkie wodociągi między źródłem za Betleem będącém a Jeruzalem, zostały zniszczone. Przeto wody w sadzawce oddawna już nié ma, i wszelkie jéj poruszenia uzdrawiające ustały, krużganki się obaliły. Ogród Salomonowy zawiérał najrozliczniejsze kwiaty, rośliny wonne, których zapach orzeźwiał ludzi, lub téż od nich omdléwali, i najrozmaitsze owoce. Możemy sobie wyobrazić co to był za ogród króla mędrca, który od mchu az do cedru znał wszystkie rośliny i drzewa, jakie są na kuli ziemskiéj. Zostały jeszcze długo samotnie i dziko rosnące cytryny, pomarańcze, oliwne drzewa, które nakoniec zginęły. Oprócz gór nic już z tego ogrodu nie widzieliśmy. Zostały niespożyte wiekami trzy sadzawki z białych płytów kamiennych, łaźnie zimne Salomonowe ze sławnémi,- dotąd zachowanémi schodami, które do siedzenia i wchodzenia dla kąpiących się służyły. W tych sadzawkach zebrana była woda ze źródła de Fonte signato. Z jednego źródła woda napelniała trzy sadzawki, i sadzawkę owczą przed Kościołem. Przy Betleem trzy sadzawki dotąd zachowane dają wyobrażenie dzieł Salomonowych, jego kamiennych budowli, którym podobnych w świecie nie widzimy. Piérwsza ma długości łokci 200, szérokości 90. Druga 220, szérokości 90. Trzecia długości łokci 160, szérokości 90, głębokości łokci 10. Przy samém Betleem jest rezydencya księdza Patryarchy Jerozolimskiego łacińskiego (latini ritus). Przy kościele N. M. Panny jest seminaryum świeckich księży w Palestynie. Noszą jak w zakładzie rzymskim de Propaganda fide pasy czerwone. Na uroczystości wielkie tylko do Jerozolimy zjeżdżają. Byliśmy na feście Zwiastowania w kościele N. M. Panny, gdzie był Patryarcha ś. p. Valerga obecnym. Kazanie było arabskie. Liczne seminaryum dowodzi, że religija katolicka coraz wzrasta, jest w pełném życiu i postępie. Zaproszeni na obiad do księdza patryarchy doznaliśmy hojności i obfitości stołu nieznanego w Europie. Oprócz bardzo wielu potraw, dawano owoce, przysmaki, słodycze; przyjemniejsza, niezrównana była uprzejmość księdza Valergi. Z Betleem udaliśmy się do klasztoru greckiego św. Saby à Saint Sabas. Zwykle katolicy do cerkwi i klasztorów greckich nie wstępują, ale tego klasztoru nigdy nie omijają. Z położenia swego jest bardzo zajmujący, uroczy, przytém jakby twierdza umocniony, ma pamiątki szanowane przez katolików. Piérwszy bowiem założyciel klasztoru chociaż obrządku wschodniego, ale w jedności był z rzymskim Kościołem. W tym klasztorze spotkałem jednego mnicha ruskiego rodem z okolic naszych. Chociaż trudno zwyciężyć wstręt przyrodzony, jaki do Rosyan mamy Polacy, jednak spotkawszy mnicha Rosyanina, uczułem przyjemność. Na Wschodzie i Moskal wydaje się bliższy. Doznałem uprzejmości tego mnicha, w ten moment od przełożonego przyniósł klucze do osobnéj i wygodnéj celi. Francuzi wydziwić się nié mogli, jak się mogłem tak prędko i tak wygodnie w nieznanym klasztorze umieścić. Ciągle w Palestynie spotykać można rosyjskich pielgrzymów, powiększéj części z wielkorosyjskich gubernii, wszystkie drogi, wszystkie miejsca święte, są zalane rosyjskim ludem. Żaden naród tyle do świętych miejsc w Palestynie nie pielgrzymuje, Arabi tylko. Dwie pielgrzymki w masie ludu odbywane są: jedna do Mekki, druga rosyjska do Jerozolimy. Z Rosyi pielgrzymuje tylko prosty ubogi lud. Na górze Tabor, na górze cztérdziestodniowego postu z rosyjskimi pielgrzymami przychodzący (Ващенниҝь), ubiéra się w ryzę i odprawia nabożeństwo tak zwane (Молебень). W kościele Grobu Pańskiego, przy samym grobie na Kalwaryi, w Betleem, przy miejscu żłobka w Nazaret, nigdzie popów rosyjskich odprawiających solenne nabożeństwa nie spotkałem. W kościele Grobu Pańskiego nié mają swéj kaplicy, cerkiewki. W Jeruzalem za miastem jest oddzielny rosyjski monastér. Od wjazdu z Jaffy, miejsce górujące nad całém miastem zostało przez rząd rosyjski kupione, czy też nadane od rządu tureckiego, na którém zbudowany jest wielki dom, murowany dla pielgrzymów, murowana cerkiew. Panuje nad miastem, jest ufortyfikowany, mógłby służyć na koszary dla wojska i na twierdzę dla obrony i zdobycia miasta. Księża greccy z wielkiém lekceważeniem patrzą na Słowian wszystkich, pomimo jedności wyznania, a następnie i na Rosyan. Pogardliwie się Grecy ze Słowianami obchodzą, dlatego do miejsc świętych, pomimo jednego wyznania, Rosyan nie dopuszczają. Daleko łatwiejszy, przyjemniejszy jest stosunek między chrześcijanami wyznania rzymsko-katolickiego i Rosyanami, jak między Rosyanami i Grekami. Gdzie nié ma interesu politycznego, np. jak w Polsce, któréj zdobycie, posiadanie, Rosyanie uważają za najgłówniéjszą i kardynalną potrzebę ich istnienia, tam chętnie Rosyanie szyzmatycy się skłaniają do Kościoła katolickiego. Mówiąc jasno, jeśli gdzie spotkają Kościół katolicki od narodu polskiego oddzielony, tam nie okazują swéj nienawiści, jak np. dla księży katolickich Francuzów w Moskwie; Grecy zawsze i wszędzie.

Z klasztoru św. Saby zwiedzieliśmy niedalekie stamtąd morze Martwe, w którém, jak wiemy, ryby żyć nie moga i ptactwo się nawet nie zbliża, na którem wśród największej burzy nié ma fali, i w którém nikt utonąć nié może. Z morza tego zbiéra się sól, która się od słonecznych promieni krystalizuje, i płyn lepki nakształt smoły. Od morza Martwego na noc przybyliśmy do źródła Elizeusza przy mieście Jerycho, u stóp góry 40-dniowego postu, miejsce piękne, poetyczne i powabne. Rozłożyliśmy tu namioty, obiadowaliśmy i zabawiliśmy się przyjemném towarzystwem. Na Wschodzie wędrówki konne i życie w namiotach ma wiele powabu, dlatego Anglicy najdalsze dla téj przyjemności odbywają podróże. W drodze naszéj z Jeruzalem do Jordanu i Jerycho, do trzech klasztorów zajeżdżaliśmy: w miejscu urodzenia św. Jana, w Betleem i greckiego w St. Sabas. Rozkładaliśmy namioty nad Jordanem i przy źródle Elizeusza. Droga do Jordanu zwykle jest ożywioną i tłumną. Idą i wracają rosyjscy pielgrzymi, niosąc palmy na pamiątkę. Jordan, połączony z dwóch strumieni Jor i Dan, jest pamiątką Zbawiciela i św. Jana, granicą królestwa obiecanego Izraela, która dla przejścia ludu Bożego odwróciła bieg swój. W niéj Zbawiciel przyjął chrzest św. z rąk najświętszego z ludzi. Tu człowiek usłyszał i ujrzał Boga w Trójcy jedynego w głosie, w postaci człowieka i gołębicy. Jordan krzewami, zaroślami osłonięty, w miejscu, gdzie się odbył chrzest Pański, jest otwarty, przystępny i napełniony codziennie tłumem ludzkim. Ludzie mają wielki pociąg do miejsc świętych, do tych szczególnie, na których stopa Zbawiciela stanęła. Z najdalszych stron dążą, chcąc choć raz w życiu ujrzéć miejsce, gdzie się wykonało rodu ludzkiego zbawienie. Te święte miejsca mają udzielone przez św. apostolską Stolicę odpusty, przez wszystkie wieki są źródłem niewyczerpaném nigdy, które dusze ludzkie orzeźwia i wzmacnia. Kapelan francuskiéj karawany (aumonier) miał przy Jordanie mszę św., któréj wszyscy do karawany należący pobożnie słuchaliśmy. Potém, pomimo wczesnėj pory wiosennéj, wszyscy się kąpali, nurzaliśmy się bez końca w Jordanie, nie przyszła nawet na myśl bojaźń febry i przeziębienia. Ochłodzeni cieleśnie, orzeźwieni duchownie, wróciliśmy wcześnie do namiotów naszych przy źródle Elizeusza. Zaraz po górach rozsypali się Francuzi, dzielni strzelcy, amatorowie, i przynieśli z sobą nad zachodem słońca wiele rozmaitego ptactwa. Niektórzy zwrócili serca i oczy do góry Cztérdziesto-dniowego postu, która się wznosi nad samém źródłem Elizeusza, nad miejscem namiotów naszych. Nie było w programie komitetu paryskiego, zarządzającego francuską karawaną, na tę górę wejścia. Zostawiono to ochotnikom. Łaska Boża, dary Ducha św., szczególnie dar modlitwy i zachwycenia, są przywiązane do miejsc, w których Chrystus Pan samotnie się modlił, do ogrodu Oliwnego, a najbardziéj do pustelniczéj góry, na któréj nic nie pożywając, nic w usta nie biorąc, przez dni 40 przebywał Zbawiciel. Gdyby innych nie było cudów, innych dowodów, post 40-dniowy byłby dostatecznym dla przekonania o bóstwie Chrystusa Pana. Ważność postu 40-dniowego, cud ten wielki, Boską siłę, jaką pokonał Chrystus Pan ludzką naturę, można pojąć u stóp téj góry. Możeż być serce człowieka tak skamieniałe pychą, fałszywą nauką, któreby na widok téj góry się nie skruszyło? O, jakichże cudów dostąpić można, stanąwszy na szczycie téj niedostępnéj pustyni i zlawszy łzami miejsce, na którém Chrystus Pan 40 dni i 40 nocy nieustannie się modlił. Najgorętsze pragnienie i namiętną miałem wolę dostać się do szczytu tej góry. Z dwoma księżmi, we trzech ruszyliśmy w tę trudną i przykrą drogę. W pośpiechu nie wzięliśmy przewodnika z naszego namiotu. Coraz droga stawała się trudniejszą, nieprzystępną. Wtém ujrzeliśmy nieznanego, uzbrojonego człowieka. Straciliśmy odwagę z nieznanym człowiekiem uzbrojonym zapuszczać się w zarośla, przeto zeszliśmy z góry. Powtórnie z Amerykaninem, już nie młodym człowiekiem i sparaliżowanym, który do karawany naszéj należał, obywatelem brazylijskim, we dwóch zaczęliśmy się wdrapywać. Przyszliśmy do miejsca, którego wejście było trudne, strome, trzeba się było niemal wczołgiwać! Amerykanin przeszedł, ja się zachwiałem, zostałem na miejscu. Sam nie poszedłem już daléj, ale wróciłem. Spotkałem wtedy wielką pielgrzymkę rosyjską, która dążyła na szczyt góry Cztérdziesto-dniowego postu, ale konsul rosyjski przysłał swoich drogomanów, zalecając, że jako już jest dość późno, żeby się na górę nie zapuszczali. Wielu zaraz z nich wróciło, niektórzy koniecznie wejść pragnęli, poszedłem z nimi po raz już trzeci, chcąc się dostać do upragnionego celu. Zaledwieśmy połowę drogi przeszli, zaczęły spadać z góry kamyki, raczéj jeden się kamień bardziej zsunął, jak był zrzuconym. Rzucił ktoś postrach, że kamieniami będą zabijać Turcy i z góry zrzucać. Zaczęli się wszyscy lękać, mieszać, z góry się zsuwać, i jak potok spłynęli na ziemię. Patrząc na tę ucieczkę, zrozumiałem strach paniczny Słowian, trwający przez tyle wieków, który lada głos tatarski obudzał. Słowianie byli tak łatwo zwyciężani, w niewolę brani, zabijani od prawie nieuzbrojonych Tatarów. Postrach ludzki, jakim był głównie w wiekach przeszłych, ułatwiał Tatarom napady, które Polskę, Rosyę, całą Słowiańszczyznę zniszczyły. Dziś wielu Słowian jest w niewoli, nie skutkiem zwycięstw i siły, ale dziwnego postrachu, którym Islam pddbijał narody. Odrębny głos silny te nieszczęśliwe ludy kosił, podbijał, w niewoli trzymał. My tego głosu nie znamy, jego nawet echo już przeszło. Możemy miéć tylko jego wyobrażenie słabe, kiedy zaryglowując kościół Grobu Pańskiego, głosem grozy mahometańskiéj wołają. A tak nié mogłem dojść do góry 40-dniowego postu. O samym zachodzie słońca ujrzałem wracającego już Amerykanina, we łzach dziękował Bogu i cieszył się w pełni wdzięcznego i zachwyconego serca. Nie byłem godzien téj łaski Bożej, jakiéj dostępuje pielgrzym, gdy na téj świętéj górze się modli. Nazajutrz rano ruszyliśmy wszyscy w drogę, karawana się nie zatrzymywała, wejść na górę nie było już czasu przez Betaniją wróciliśmy do Jeruzalem.
Wskazówka drogi do miejsc świętych dopiéro wspomnianych.
Jeruzalem do puszczy Św. Jana.
Z Jeruzalem przez bramę Jaffy do klasztoru greckiego św. Krzyża 
 — godz. 20 m.
Od klasztoru do puszczy ś. Jana (Ain-Karim)
115  „  
Z Jeruzalem do puszczy św. Jana 1 godz. 35 min.
Z puszczy Św. Jana do Betleem.
Do ruin Nawiedzenia (Visitation) 
 — godz. 10 m.
Do groty św. Jana 
 130  „  
Do fontanny św. Filipa 
 1—   „  
Beith-Diallal 
 130  „  
Do Betleem 
 — godz. 15  „  
Z puszczy św. Jana jest drogi godzin 4 i minut 25.
Z Betleem do Jeruzalem.
Do grobu Racheli 
 — godz. 25 m.
Do klasztoru greckiego św. Eliasza (Mar Elias) 
 — godz. 35  „  
Do Jeruzalem 
 1—   „  
Z Betleem do Jeruzalem godzin 2.
Z Jeruzalem do St. Sabas.
Około źródła Nehemijasza. 
 
(Bir-Eyoub) do Ouadi Kattoun 
 — godz. 38 m.
Wzdłuż Ouadi an Bahir do strumienia Ouadi-Leban 
 142  „  
Do St. Sabas wzdłuż Ouadi Rahib 
 125  „  
Z Jeruzalem do St. Sabas godzin 3 minut 45.
Od St. Sabas do źródła Elizeuszowego.
Od St. Sabas do morza Martwego 
 4 godz. 35 m.
Do Jordanu 
 1—   „ 
Do Jericho 
 2—   „ 
Do źródła Elizeuszowego (Ain Sultan) 
 —30  „ 
Od St. Sabas do źródła Elizeusza godzin 8 minut 5.

Ze źródła Elizeuszowego do Jerozolimy jest drogi konnéj godzin 5 minut 35, przejeżdża się przez to miejsce, w którém kruk żywił Eliasza, Oualdi-el Kett około Fontanny apostołów, i przez Betanią.
Przyłączmy tu wspomnienia tych miejsc w Piśmie św.

Puszcza św. Jana.

Wedle Łukasza.
Ks. I. 5. Za dni Heroda króla Judy był pewien kapłan imieniem Zacharyasz, żona jego z córek Aarona imieniem Elżbiéta.
6. Postępowali w sprawiedliwości przed obliczem Pana, pełniąc wszystkie Jego przykazania.
7. I nie mieli syna, albowiem Ełżbiéta była niepłodna, i oboje byli już podeszli w latach swoich.
8. Wedle zwyczajów kapłańskich, gdy wypadł los na niego, aby kadził przed ołtarzem, wszedł do kościoła.
9. Cały lud był za drzwiami, modląc się w czasie kadzenia.
10. Zjawił się przed nim anioł boży, stojąc po prawej stronie ołtarza kadzenia, i Zacharyasz strwożył się bardzo.
11. Rzekł mu anioł: nie lękaj się Zacharyaszu, wysłuchana jest prośba Twoja: żona twoja zrodzi syna i nazwiesz go Janem.
12. Będzie wielką dla Ciebie radością i weselem, i wielu z narodzenia jego cieszyć się będą.
13. Będzie wielki przed obliczem Pańskim, wina pić nie będzie, Duchem św. napełniony jeszcze we wnętrznościach matki swojéj.
14. I nawróci wielu synów Izraela do Pana Boga Ich.
17. Et ipse praecedet ante Illum, in spiritu et virtute Eliae ut convertat corda Patrum in Filios, et incredulos ad prudentiam justorum parare Domino plebem perfectam.
40. Marya weszła do domu Zacharyasza i pozdrowiła Elzbiétę.
41. Stało się, gdy Elżbiéta usłyszała pozdrowienie Maryi, poruszyło się niemowlę we wnętrznościach jéj, i napełniona była Elżbieta duchem św.
42. Zawołała głosem wielkim: Błogosławionaś między niewiastami, i błogosławion owoc żywota Twego.
43. Skądże mi ta łaska, że przychodzi do mnie matka Pana mojego.
44. Zaledwie doszedł głos, rozradowało się dziécię we wnętrznościach moich.
45. Błogosławiona, żeś uwierzyła, że się wypełni to, co jest od Pana wyrzeczoném.
46. Odrzekła Marya: Wielbi dusza moja Pana, i rozradował się duch w Bogu Zbawicielu moim.

Wejrzał na pokorę sługi swojéj, odtąd zwać mię będę błogosławioną między narodami.
Uczynił wielkie rzeczy, który jest możny i święte imię Jego.
Miłosierdzie Jego od pokolenia do pokolenia, od narodu do narodu, dla wszystkich bojących się Jego. Potężne jest ramię Jego, pysznych rozproszył, złożył mocarzów ze stolicy Ich, wyniósł pokornych, łaknących napełnił dobrami, bogacze z niczém odprawił.
Przyjął Izraela sługę swego, wspomniawszy na miłosierdzie swoje.
Jako mówił do ojców naszych Abrahama i nasienia Jego na wieki.“
W domu Zacharyasza N. M. Panna w uniesieniu Ducha wyrzekła słowa nieśmiertelnego hymnu Magnificat, który przez wszystkie wieki śpiéwa Kościół św. Przez trzy miesiące mieszkała w domu Elżbiéty; gdy się czas wypełnił, Elżbiéta zrodziła syna, któremu dano imię Jan; gdy spełniono obrzezanie, otworzyły się usta Zacharyasza, zaczął wielbić Pana, wyrzekłszy te słowa hymnu: „Benedictus Dominus Israel“, który po hymnie „Magnificat“ w czasie solennych nieszporów śpiéwa Kościół św.

Od groty na puszczy św. Jana o godzinę drogi jest źródło św. Filipa apostoła, o którym czytamy w apostolskich dziejach w rozdz. 8. Pewien mąż z Etyopii wiele znaczący u króla etyopskiego, przełożony nad wszystkiémi skarbami jego, był w Jerozolimie dla modlitwy; kiedy powracał, św. Filip z natchnienia Bożego zwrócił się, dognał go czytającego proroctwo Izajasza, którego zrozumiéć nie mógł. Św. Filip apostoł zaczął mu wykładać z Izajaszowego proroctwa przyjście Chrystusa Pana, ten mąż słuchając, uwierzył. A to było przy źródle, które jest na drodze do Betleem, był zaraz ochrzczony. Po chrzcie św. Filip znikł z oczu jego, już go nie widział ów mąż nawrócony, który w radości wielkiej wrócił swą drogą.

Betleem albo Efrata.

Czytamy naprzód w Genesis XLVIII: „Kiedy przybyłem z Mezopotamii, umarła mi Rachel w drodze, w porze wiosennéj, i wszedłem do Efraty, pogrzebałem ją na drodze do Efraty wiodącéj, która się zowie drugiém imieniem Betleem.“ Jozue rozdz. XIX. 15. przy rozdziele Ziemi św. Palestyny, wyliczając dwanaście miast większych, które zostały dziedzictwem Zabulon, umieszcza Betleem. W księdze sędziów czytamy w rozdz. 12. 8. 10: „Kiedy Izrael królów nié miał, rządzili sędziowie. Po śmierci Jeftego sądził w Izraelu lat siedm Abisan z Betleemu, który miał trzydziestu synów i tyleż córek, umarł i pogrzebany jest w Betleem.“ W księdze Ruth czytamy w rozdz. I i IV: „W czasie głodu rodem z Betleemu w Judei z żoną swoją i dwoma synami zawędrował do państwa Moabitów, nazwiskiem Elimelech, żona jego miała imię Noemi; w obcéj ziemi umarł, zostawiwszy żonę i dwóch synów, którzy zaślubili Moabitki: jedna się zwała Orpha, druga Ruth, potem i synowie pomarli, została świekra z dwoma synowémi, i zapragnęła wrócić do ojczyzny swojéj, poszły z nią dwie synowe, z których jedna wróciła się zaraz, a druga poszła do Betleem i była lepszą od rodzonych dzieci i własnych córek.“
Ks. Ruth rozdz. I. 16: „Gdziekolwiek pójdziesz, i ja tam pójdę; gdzie ty umrzesz, ja tam chcę umrzéć; lud twój jest ludem moim, a Bóg twój, Bogiem moim.“
17. „Która cię ziemia przyjmie umarłą, tam chcę umrzéć, tam miejsce dla mego wybiéram pogrzebu. Widząc Noemi, jak stałym umysłem synowa pragnie jéj towarzyszyć, nie namawiała jéj więcej do powrotu.“
19. „Przybyły więc do Betleem obydwie. Rozeszła się wieść o powrocie Noemi po tylu latach, zaczeły wołać niewiasty: Taż to jest Noemi? Która im rzekła: nie zowcie mię Noemi, to jest piękną, jakąm była, lecz Mara, to jest umarła, albowiem goryczą mię napełnił Pan Wszechmogący. Dla czegóż zowiecie mię Noemi, którą Bóg upokorzył i zasmucił?“
Przybyła po długiéj pielgrzymce Noemi, utraciwszy męża, synów i dzieci ich, ze synową Moabitką Ruth, do Betleem rodzinnego miasta.
Potem zaślubił Ruth Booz, i zrodził Obeda, który jest synem Ruth, zwano go wnukiem Noemi, bo miłował ją i więcéj jak synowie rodzeni. Obed ten był ojcem Izai, z którego się zrodził Dawid król, wiodący ród swój z Betleem, które jest miastem Dawidowém.
W księgach królewskich w ks. I czytamy, że Pan rzekł do Samuela: wybierz jednego z synów Izai i namaścisz go na króla, albowiem odrzuciłem Saula i postanowiłem, aby nie panował nad Izraelem. Izai stawił przed Samuelem wszystkich synów i żadnego z nich nie wybrał, dopiéro ostatniego najmłodszego, który pasł owce. Betleem było ojczyzną Dawida, którego Betleemitą zwano. Wiemy, jak to opowiadają księgi królewskie w 17 rozdziale, że Dawid kamykiem z procy zabił najsilniejszego z Filistynów, od którego oblicza uciekali mężowie izraelscy; zbliżywszy się potém, wyjął miecz z pochwy Goliatowéj i odciął mu głowę. Zobaczywszy Filistinowie, że najsilniejszy mąż ich zginął, zaczęli uciekać, a wtedy mężowie izraelscy, wołając głosem wielkim, gonili ich i zadali im zupełną klęskę. Dawid z głową Goliata wszedł do Jeruzalem, i broń jego całą zabrał do namiotu swego. Co widząc król Saul, rzekł do Abnera: kto jest ten młodzieniec, z jakiego pochodzi pokolenia? Rzekł mu Abner: królu, nie wiem. Vivit anima tua rex sic novi. Rzekł król: zapytaj czyim jest synem. Gdy powrócił Dawid po zupełnéj porażce Filistynów, przywiódł go Abner przed Saula, niosącego głowę Goliata. Rzekł do niego Saul: z jakiego jesteś rodu, młodzieńce? Dixitque David, filius servi tui Isai Bethleemita ego sum.
Liber primus regum c. XVII. 58.
W księdze drugiéj królewskiej czytamy w rozdz. XXIII. 15. „W czasie wojny z Filistynami zapragnął Dawid i rzekł: ktoby mi przyniósł wody z téj cysterny, która jest w Betleem przy bramie, i mężowie orężni przebiwszy się przez szeregi nieprzyjaciół, przynieśli mu wody, ale jéj Dawid pić nie chciał, jako ofiarę krwi Bogu ofiarował. Propitius sic mihi Deus ne faciam hoc, sanguinem hominum istorum, qui profecti sunt et animarum periculum bibam.“
Król Roboam wymurował, poprawił, podniósł miasto Betleem. Ezdrasz, w ks. I. rozdz. 11. 21 mówiąc o tych, którzy przybyli z niewoli babilońskiéj, wylicza ludzi z różnych miast, Betleemitów przybyło 120. Psalmista chwałę Bożą w namiocie Pańskim przy arce w Efracie głosił, to jest w Betleem. Ps. CXXXI. 6. Czytamy w Micheaszu cudowne słowa prorocze, które się wykonały. CV. 2. Et tu Bethleem Ephrata, parvulus es in millibus Juda ex te mihi egreditus, qui est dominator in Israel et egressus ejus ab initio a diebus aeternitatis.“ I ty Betleem Efrata, maluczka w Judei, a z ciebie wyjdzie, który panować będzie w Izraelu, a wyjście jego jest od początku, od dni wiekuistych. Nakoniec o Betleem w Ewangieli czytamy, naprzód u Mateusza w rozdz. 11.
„Gdy się narodził Jezus w Betleem Juda, za dni Heroda króla, magowie od Wschodu przyszli do Jerozolimy, mówiąc: Gdzie jest, który się urodził król Izraelski, widzieliśmy gwiazdę jego od Wschodu, i przyszliśmy pokłonić się jemu. Usłyszawszy Herod król, przeraził się i cała Jerozolima z nim, zwołał starszych duchownych kapłanów, nauczycieli, i żądał od nich, aby objaśnili mu, gdzie się miał Chrystus narodzić. Powiedzieli mu: w Betleem judzkiém, tak napisano jest w prorokach. Rzekł tedy Herod do magów przybyłych: Idźcie do Betleem, wypytujcie się pilnie o dziécięciu, i wrócicie tu, i mnie doniesiecie, abym i ja go uczcił. Wyszli magowie z Jeruzalem, i ujrzeli zaraz gwiazdę, która wiodła ich aż do miejsca urodzenia. Rozradowani wielce weszli do groty, w której znaleźli N. M. Pannę z niemowlęciem na ręku, i pokłonili się Jemu, i złożyli Mu dary: złoto, mirrę i kadzidło. Otrzymawszy objawienie we śnie, aby unikali Həroda, powrócili inną drogą do królestwa swego, a Herod zagniéwany, że od magów był zwiedzionym, rozkazał zamordować wszystkie w Betleem niemowlęta.“
W Betleem przeto narodził się Chrystus Pan Zbawiciel nasz, w Betleem uświęconém niewiniąt męczeństwem.
W Ewangielii Łukasza roz. 11 czytamy:
Kiedy wyszedł edykt cesarza Augusta, aby spisany był świat cały, wszyscy szli do miast swoich, aby się tam popisali.
„Józef z Galilei, z miasta Nazaret, przyszedł do Judei do miasta Dawidowego do Betleem, ponieważ był z domu i rodu Dawidowego, wraz z małżonką swoją Maryą! Stało się: gdy przyszli tam, spełniły się dnie, zrodziła syna, i złożyła go we żłobie w grocie, bo nie było w gospodzie miejsca.“
„Pastuszkowie w tej stronie czuwali, i strzegli trzód swoich. Oto Anioł Boży stanął przed nimi, i wielka okryła ich światłość, i przelękli się bojaźnią wielką. Rzekł im Anioł: Nie bójcie się, oto opowiadam wam radość wielką, która będzie wszemu ludowi. Oto urodził się dziś Zbawiciel Chrystus Pan, w mieście Dawidowém. Znak macie ten, dziécię owinięte leży w żłobie. A chóry Aniołów chwaliły Pana śpiéwając. Chwała Bogu na wysokościach! a na ziemi pokój ludziom dobréj woli. Gdy się to stało, i Aniołowie w niebiosach zniknęli, pastuszkowie do siebie rzekli: Idźmy do Bethleem, ujrzyjmy słowo które się stało, które nam Bóg objawił. Przyszli rozradowani i ujrzeli Maryę z Józefem, i dziécię w żłobie leżące.“
Tak Betleem maluczkie stało się najsławniejszém miastem w Izraelu, i na całej kuli ziemskiéj.
Mikołaj Krzysztof Radziwiłł w pielgrzymce swojéj do Ziemi św. r. 1583 odbytéj, o Betleem mówi, że kościół nad żłobkiem postawiony był najpiękniejszy w Palestynie, ale zupełnie otwarty. Turcy z końmi nie oglądając się na nabożeństwo tam wchodzili, i dla ochłodzenia się przesiadywali, stąd zawsze był zaśmiécony, tego dziś zupełnie już nié ma. Za czasów Radziwiłła, żłobek należał do katolików, Grecy tylko zawieszali tam swoję lampę, i wchodzili dla nabożeństwa w dzień Bożego Narodzenia. Dziś na miejscu żłobka zabranego do Rzymu umieszczonego w bazylice Maryi Majori, w grocie in Sanctuario, najświętsze miejsce urodzenia Chrystusa Pana należy do Greków, drugie, gdzie po urodzeniu był złożonym, należy do katolików. Nad miejscem urodzenia Zbawiciela na górze jest dziś grecka cerkiew. Wpływy szyzmatyków daleko się powiększyły, tylko zniewagi, jakich chrześcijanie doznawali od Turków ustały. Klasztor OO. Franciszkanów tak jak dawniéj jest za grobem Młodzianków, równie i cela św. Hieronima. Do niéj sa przywiązane odpusty tak, jak na górze Synai. Kto był w téj kaplicy dozna tych łask, jakichby doświadczył, gdyby na górę Synai pielgrzymował.
W ogrodzie Salomonowym in Horto concluso, powiada Radziwiłł, było wiele drzew balsamowych.
W miejscu, gdzie Anioł objawił pastérzom Narodzenie Zbawiciela, na którém pasł przedtém Jakób trzody swoje, stała wieża Eder, któréj ślady widział książe Radziwiłł, a my już znaku żadnego tėj wieży nie znaleźliśmy. Wieś, w któréj mieszkali pasterze, pasący trzody, dziś się zowie Beth-Saaour. Obok niéj była studnia, w której N. M. Panna czérpała wodę. W wielkiém uszanowaniu u chrześcijan i mahometanów, widział ją Radziwiłł i pił z niéj wodę, i była nakryta tablicą kamieana. Nam téj studni nie okazywano.
Koło téjże pastérzów wioski, był niegdyś klasztor św. Pauli, mieszkającéj w Betleem za czasów św. Hieronima, Rzymianki; rozwaliny książe Radziwiłł widział, dziś najzupełniej zniknęły. Nié ma śladu kaplicy murowanéj przez św. Helenę w miejscu, w którém objawił Anioł we śnie Józefowi św., aby uchodził z dziécięciem nowonarodzoném do Egiptu. Jeszcze istniała r. 1583 w czasie pielgrzymki księcia Radziwiłła. Ta kaplica postawioną była przy domu, w którym N. M. Panna z Józefem przed wyjściem do Egiptu mieszkała, z którego za czasów Radziwiłła, stały przy kaplicy ściany stare. Radziwiłł w Betleem na dach kościoła, z którego widział górę Engaddy, często w Piśmie świętém wspominaną, którą Loth mijał uchodząc z Sodomy, a po prawéj stronie ogród Salomonowy, jego najwyższe upodobanie, w którym były drzewa balsamowe. Nie nazywa go Hortus conclusus, jak o nim piszą księgi królewskie. Z dachu Betleemskiego kościoła widać o pięć mil odległą dolinę Hebron, gdzie są groby patryarchów, i gdzie Abraham widział trzech Aniołów, i obrzezano tam Izaaka.
Między Jeruzalem i Betleem są miejsca do zwiedzania następujące.
Naprzód około Jeruzalem gościnny dom żydowski fundowany przez Mojżesza Montefiore.
Sadzawka Betsabei żony Uryaszowej matki Salomonowéj, ujrzał ją Dawid w łaźni własnego jéj domu. Tę sadzawkę opisuje dokładnie książe Radziwiłł, miała długości łokci sto, głęboką była łokci ośm, kamieniem kwadratowym obłożona, do niej się wchodziło schodami, napełniała się na ośm kokci w górę wodą, już za czasów Radziwiłła wody w niej nie było, ale przeciekał mały strumyczek. Téj sadzawki nam nie okazywano.
Zaraz następuje miejsce, które się zowie Mont du mauvais Conseil. Książe Radziwiłł mówi, że to są rozwaliny pałacu przeklętéj rady, w którym uradzono, aby na śmierć wydać Zbawiciela. Ksiądz Drohojewski r. 1791 już śladów nawet nie widział.
Dolina Raphaim vel Gigantum (des Géants) w księgach królewskich jest wspominaną, gdy Dawid zawarł się w zamku, w twierdzy, in praesidio. Filistynowie byli rozłożeni w dolinie Raphaim, tam ich Dawid pokonał.
Lib. Reg. V. 18. Philistini autem venientes, diffusi sunt in valle Raphaim.
Modląc się Dawid rzekł: Czy mam zejść do Filistynów, czy dasz mi ich w ręce moje? Rzekł Pan do Dawida: Zejdź, albowiem oddam w ręce twoje Lib. Re. XXIII. 13. Namioty Filistynów były rozłożone w dolinie olbrzymów, castra Philistinorum erant posita in valle Gigantum. W ks. Paralipomenon Liber primus 1. VI. 15. CXIV to samo czytamy. Gdy Dawid został namaszczonym na króla, dowiedziawszy się o tém Filistynowie powstrzymali się, i rozłożyli się w dolinie Raphaim. Przez tę pamiętną dolinę, która przypomina wielkie Dawida zwycięstwo, przejeżdża się jadąc z Jeruzalem do Betleem.
Za doliną jest źródło cysterna, studnia trzech magów, w któréj wyszedłszy z Jeruzalem napoili dromadery swoje, i zaraz im się nanowo okazała gwiazda, która ich aż do samego żłóbka wiodła. Książe Radziwill o téj cysternie mówi „że pięknym murem obwiedziona, ale wodę ma szpetną, użyć jéj nie można.“ Ksiądz Drohojewski mówi: „Z téj studni, żywej wody ochłody wzięliśmy. Ta cysterna jest dość obszérna, żywą wodę mająca, i kilka skalistych naczyń do pojenia bydła.“ My karawaną francuską pospiesznie idąc nie zatrzymywaliśmy się tutaj. Jadąc do Betleem nie widzieliśmy innych drzew tylko oliwne dość mizerne koło Jeruzalem; zdrowsze i większe koło Betleem, gdzie téż jest wiele pięknych drzew figowych. Książe Radziwiłł widział wiele tam jałowców, i drzewo terebintowe, tak, je nazwał w pielgrzymce swojéj, którego śladu jeszcze r. 1788 w czasie pielgrzymki księdza Drohojewskiego nie było, pod którém spoczywała N. M. Panna idąc z nowo narodzoném Dziécięciem z Betleem do Jeruzalem do kościoła.
Za doliną Raphaim jest wzgórze na połowie drogi, z którego widać dwa miasta Jeruzalem, i Betleen. Przy wzgórzu jest opoka, na któréj uchodząc od Jezabelli Eliasz prorok spoczął, i zasnął. W kamieniu jakby w glinie została wyryta postać jego. Na pamiątkę Eliasza, jego ucieczki od okrutnėj Jezabelli, jest niedaleko drogi klasztorek grecki św. Eliasza, do którego karawana, jako do szyzmatyków należy, i jest na uboczu, nie wstępuje. Liber. Reg. XIX. „uciekając Eliasz od królowéj Jezabel, gdy przyszedł na pustynię, usiadł pod drzewem jałowcowem, umrzéć zapragnął, i rzekł: Dosyć już Panie, weź duszę moję, albowiem nie jestem lepszy od ojców moich. I zasnął pod cieniem jałowca. Zbulził go Anioł mówiąc: Idź, pożywaj. Ujrzał Eliasz przy głowie swojej położony chléb, i naczynie wody, pożywał, napił się, i zasnął znowu. Powrócił do niego powtórnie Anioł Boży, mówiąc: Wstań i pożywaj, albowiem wielką masz drogę.“
„Który gdy powstał, zjadł i wypił, pokarmem tym przetrwał dni 40, i nocy 40, a przyszedł do góry Horebu.“
Ten wielki prorok żalił się przed Panem w tych słowach: Zelo zelatus sum pro Domino Deo Nostro. „Synowie zerwali przynierze z Bogiem zawarte, obalili ołtarze Twoje, Panie, i zabili mieczem proroków!! Oto zostałem jeden tylko i szukają mię, aby zabić mogli!!!“ Ścigany, prześladowany kryjąc się w pustyni dla ocalenia życia wiarą uzbrojony i mocą Bożą, namaścił Hazaela na króla Syryi, a Jehu na króla Izraela, a Elizeusza na proroka następcę swego, i wskrzesił na nowo wiarę i cześć Boga w Izraelu. Taką mocą cudowną, obdarza Bóg sługi swoje, nadprzyrodzoną uzbraja ich siłą, potężniejszymi ich czyni od narodów i królów. Przez nie wskrzesza umarłe, i czyni cuda. Spuszcza dészcze na ziemię, i pioruny swoje oddaje im w ręce. Takiego wielkiego proroka niał zakon stary, poprzedził on świętych Panskich nowego zakonu, którzy jakoby bracia lub synowie poszli drogą jego. Wiara i miłość Boga wypalała im serca, gnała na pustynie. Tam w duszach ich ogień wielki gorzał, płomienił się, rozświecał pustynie, i świat daleki. Ciemności, którémi grzéchy okryły kulę ziemską, rozjaśniły się.
Tuż zaraz niedaleko kamienia Eliaszowego jest miejsce, gdzie był dom Habakuka, który niósł chleb dla żeńców w pole, a przez Anioła zaniesionym był do Chaldei do lwiéj jamy dla pożywienia Daniela.
Daniel. C. X. IV. 33. Rzekł Anioł Pański do Habakuka: Weź obiad który masz i zanieś do Babilonu, Danieowi. który jest w jamie lwiéj.
34. I rzekł Habakuk: Panie, Babilonu nie widziałem, jaskini nie znam. Uchwyciwszy go Anioł za włosy uniósł go jednym tchem ducha swego in impetu spiritui sui, i postawił go w Babilonie przy jamie saméj.
34. Zawołał Habakuk: Danielu, sługo Boży, przyjmij posiłek, który ci Pan przysyła.
37. I rzekł Daniel: Zmiłowałeś się nade mną Boże, i nie opuszczasz miłującego Ciebie! Spożył Daniel przysłany pokarm. Anioł zwrócił Habakuka do domu jego.
Przed samym Betleem spotykamy grób Racheli, który pielgrzymów we wszystkich wiekach zadziwiał. O nim Mojżesz jeszcze wspomina, i wszyscy po nim zawsze go całym i zachowanym znajdują. Książe Radziwiłł mówi: „Blisko domku, w którym Rachel Benjamina urodziła, jest dotąd cały jéj pomnik grobowy. Stoi na samym gościńcu, kształtem piramidy z kamienia wyciętéj“. Ksiądz Drohojewski pisze: „Budowla grobowca Racheli ma kształt piękny czworograniasty, na cztérech słupach kwadratowych wsparty, dźwiga Da sobie przykrycie i kape okrągła, z grotem w górę wyniesionym. To dzieło bez rzeźby, z kamienia jest wyrobione. Dawność pomnika jest widoczną dla nadzwyczajnéj twardości kamieni, których moc żelaza i stali przełamać nié może. Starożytność wielka, i poprawy tego grobowca zatarły na wielkich dwunastu kamieniach imiona dwunastu synów Izraela, i na osobnym kamieniu pochwały cnót Racheli, które Jakób patryarcha wyrył dla potomności.
Przed bramą Betleemską jest Cysterna Dawidową, zwana, na gruncie dziedzicznym Dawida, a druga na placu przed kościołem. Z niéj to chciał się napić wody spragniony Dawid, i przynieśli mu ją mężowie Izraelscy przedarłszy się przez obóz Filistynów, ale Dawid Bogu ją ofiarował.
Ksiądz Drohojewski mówi: za Jego czasu Arabi, Mahometanie, z téj Cysterny pili wodę, w niéj poili swe bydło, i myli bieliznę, dlatego chrześcijanie téj wody nie pili.
Między Jeruzalem, a klasztorem św. Sabas, jest odległości godzin 3 i minut 45. O 38 minut jest źródło Rogel, tak nazwane w księgach Jozuego i królewskich, dziś się zowie Bir-Eijoub, czyli źródłem Joba, zowie się studnią Nehemijasza. W tém miejscu był zachowany ogień święty, który wydobył Nehemijasz i wniósł do kościoła. Tu była granica między pokoleniem Judy i Benjamina. Ks. Mahabejczyków 2. c. 1. „Kiedy ojcowie nasi, gnani byli do Persyi, kapłani, którzy czcili Boga prawdziwego, ogień święty z ołtarza skryli w dolinie, w której była studnia sucha i głęboka, in valle, ubi erat potens siccus et altus, w miejscu mało znaném. Po wielu latach, gdy Nehemiasz powrócił, posłał do miejsca tego szukać ognia, nie znaleźli ognia, ale wodę gęstą. Kazał Nehemjasz tę wodę przynieść, pokropił nią ofiary, podłożono drzewo, i powstał, ze zdziwieniem wszystkich, ogień wielki, który spalił na ołtarzu złożone ofiary. Nehemjasz wtedy zawołał głosem wielkim: Panie Boże! Stwórco wszech rzeczy, potężny, silny, sprawiedliwy, który jesteś Sam jeden tylko dobrym! Panie sprawiedliwy, wszechmocny, wieczny, który ocaliłeś Izrael od wszystkiego złego, wybrałeś Ojców naszych, i poświęciłeś ich. Przyjm ofiarę za cały lud Izraela, strzeż dziedzictwa twego i poświęć je. Zbierz rozproszonych, uwolń będących w niewoli, aby poznały narody, że jesteś Panem, i Bogiem naszym!!!“

Klasztor św. Saby.

Książe Radziwiłł w pielgrzymce swojéj mówi, że w tym klasztorze mieszkali pustelnicy mnisi, oddani zupełnéj bogomyślności, obrządku greckiego; dawnych wieków, wedle tradycyi, którą zasłyszał albo wyczytał, było ich 4000 w jednym klasztorze. Za Sułtana Selima II, było ich jeszcze 100. Za przybyciem nowego Baszy, wszyscy mnisi w jednym i tymże samym mnisim ubiorze z ubogiemi darami poszli do Baszy złożyć mu cześć, i polecić klasztor Jego opiece. Ujrzawszy tak wielki ich orszak, przeląkł się i pomyślał, że ludzie tak licznie zebrani szkodliwymi i niebezpiecznymi być mogą. Odebrawszy przyniesione dary, wybrawszy tylko 20, wszystkich kazał natychmiast, w oczach swoich zamordować. Czyn ten nazwał Sultan Selim roztropnością, i pochwalił. Za czasu księcia Radziwiłła r. 1583 było mnichów 30. W ich liczbie był Dalmata, który w Litwie bywał, umiał po polsku, znał księcia Radziwiłła, za jego pomocą otrzymał paszport do Moskwy, ale go w pielgrzymiej sukni nie poznał, z czego się książe ucieszył, przypisywał to łasce Bożéj. Tych niebezpieczeństw, o których Radziwiłł pisze, nie widzieliśmy. Nie spotkaliśmy nigdzie koczujących arabów, którzyby napadali i zabijali pielgrzymów, których sami Turcy i Baszowie się obawiali. Żadnéj daniny i opłat z nas nie brano. Przedtém należało za wejście do Jerozolimy płacić 3 cekiny od osoby, 9 cekinow za wejście do grobu Pańskiego. Nie wiem jakie opłaty pobiérają Turcy od konwentu, ale pielgrzymi nic nie płacą. Dawniéj wypędzano z kościoła drzwi zamykając. Dziś zamykają nie wglądając w to, czy kto wychodzi, czy zostaje. W roku 1583 chrześcijanie mieszkający w Jeruzalem wejść do kościoła grobu Pańskiego nié mogli, tylko w uroczyste święta. Gdy pielgrzymi złożyli opłatę, z niémi wtedy razem wchodzili, im dziękowali, dotykali kraju ich sukni. Teraz w Jeruzalem, gdy otworzą kościół, nie zważają kto wchodzi, miejscowy, czy pielgrzym. Dawniéj bywały opłaty inne od chrześcijan Europejskich, inne od Azyatyckich. Nieraz Turcy czy Arabi zbili pielgrzymów na miazgę, dziś się to nigdy nie zdarza, szczególnie gdy się urządziły karawany francuska, i niemiecka św. Seweryna. Za czasów księcia Radziwiłła pielgrzymka Polka męczona była od chłopiąt arabskich, trudno było wydrzéć ją z rąk ich, miała żebra połamane. Ksiądz Drohojewski opowiada, że dwaj jego towarzysze księża Reformaci byli okrutnie wybici kijami, za to, że weszli do miejsca, na ktorém był meczet, bez szczególnego pozwolenia. Teraz wejść można do wieczernika Pauskiego na górę Syon, która w bardzo jest wielkiéj czci u Mahometanów, do kościoła Salomonowego za protekcyą konsulatu. Kilka z Polski pielgrzymek niewiast zastałem w Jeruzalem. Jedna przybyła z Warszawy, mieszkała już dwa lata, dwie przyszły pieszo z Mińska. Nie doznały żadnéj przykrości i prześladowania. Zaszły jednak teraz zmiany ku gorszemu. W 16 wieku, państwa katolickie przysyłały znaczne pomoce i fundusze. Paliło się daleko więcej lamp, każdy król miał swoją lampę. Za wpływem i silném zainteresowaniem się katolickich państw, najświętsze miejsca jako: grób Pański, Kalwarya, i miejsce żłobku, do katolików należały. Od czasów zobojętnienia religijnego, katolicy zostali bez opieki, Grecy szyzmatycy się wzmogli, zagarnęli miejsca święte, których przedtém nie mieli, i mają nad katolikami piérwszeństwo. Wsparci pomocą cesarzy rosyjskich, bogate wznieśli cerkwie w Betleem przy żłobku, w Jeruzalem przy samym grobie. W ostatnich czasach dopiéro katolicy doznali opieki rządu francuskiego, szczególnie za czasów Napoleona III. Ormijanie, szyzmatycy w Jeruzalem są pobożniejsi od Greków, i mniej zazdrośni i nienawistni. Mają jeden kościół wielki blisko Syonu św. Jakóba większego, któremu ścięto głowę w Jeruzalem. Drugi, w którym według tradycyi był grób N. M. Panny. Przy domu Annasza i Kaifasza nié mają kościołków, które w 16 wieku posiadali. Przy krzyżu Dyzmasa Gieorgijanów, Jakobitów przy grobie Józefa z Arymatei dziś nié ma, ani kaplicy Abisynów blisko kamienia namaszczenia. Książe Radziwiłł widział nagrobki w kościele grobu Pańskiego w Jerozolimie, Godfryda de Bouillon, i Baldwina, powypisywał je. Już wtedy napisy na nagrobku Godfryda starte były. Tyle tylko mógł wyczytać:

„Tu leży sławne książe Godefridus de Bouillon, który téj całej ziemi dostał..... Jego dusza niechaj króluje z Chrystusem.
„Król Baldwinus, drugi to był Judasz Machabejczyk.... Nadzieja ojczyzny, czerstwość Kościoła, moc i siła obojga. Bali się go, i dawali mu trybut.... Żydowska, Egipska, pokolenie Dan, Damaszek. Ach! w tym lichym grobie pochowany leży.“

Tych już nagrobków dziś śladu nié ma.

Książe Radziwiłł odbywał pielgrzymkę z niebezpieczeństwem, i niezrównanie większym kosztem, oprócz rozmaitych licznych nam już nieznanych opłat, dla kościoła Betleemskiego, i Jerozolimskiego uczynił ofiary jednorazowe, i stałe na lampę przed grobem Pańskim. Pielgrzymował w czasie wojny perskiej, przeto spotykał krążące na wojnę oddziały, które musiał opłacać. Pielgrzymom wtedy wolno było raz na rok świąt Wielkanocnych, morze Martwe i Jordan zwiedzać. W ciągu roku należało brać osobny firman to jest pozwolenie za opłatą. Książe Radziwiłł był w Jeruzalem na św. Piotra, dla widzenia Jordanu i morza Martwego; za osobne pozwolenie sto czerwonych złotych zapłacił. Pielgrzymka Jego wiele bardzo kosztowała, chociaż niewiedziano kto pielgrzymuje. Książe najsilniej się z tém taił dla bezpieczeństwa, i zmniejszenia opłat. Pielgrzymi dzisiejsi wylądowują w Jaffie, i zaczynają pielgrzymkę od Jerozolimy, jadą potém do Betleem do Jordanu i wracają do Jeruzalem, potém idą drogą, którą odbywała N. M. Panna do Nazaret przez Samaryą. Z Nazaret udają się do Bajrutu. Nakoniec stamtąd zwiedzają Cedry na Libanie, ruiny Balbeku. Książe Radziwiłł pielgrzymkę od ruin Balbeku i cedrów Libanu zaczynał, udał się potém do Damaszku, z Damaszku jechał do Galilei. Na drodze z Damaszku zwiedził mogiłę, którą niektórzy grobem Abla zowią. Opis Jego podróży jest zajmujący, dokładny, i wiele ma jego własnych uwag i poglądów; n. p. w ruinach Balbeku widzi pałac Salomonowy, co jest bardzo prawdopodobném. Około Damaszku oznacza miejsce pobytu piérwszych rodziców; myli się w tém, podanie zupełnie je gdzieindziéj wskazuje. Ale wróćmy do drogi naszéj opisując pokrótce pamiętne miejsca święte między Jeruzalem i Betleem.
Morze Martwe.

Radziwiłł mówi, że w Józefie żydowskim historyku czytał, że morze to trzy razy na dzień się mieni, i sam się o tém przekonał, że to jest prawda. Kolor morza rano był czarny, w południe modry błękitnawy, wieczorem czerwony lub żółty. Chwilkę tylko byliśmy nad tém morzém, téj zmiany nie uważaliśmy. Książe Radziwiłł powiada, że czytał w Żydowinie, że nad morzem były drzewka, których owoce jakby pomarańcze zewnętrznie były piękne, wewnątrz spruchniałe. Za jego czasów tych drzewek już nie było, i tak jak dziś, żadnéj wegietacyi Radziwiłł już nie znalazł. Solnego słupa, w który się zmieniła żona Lotowa, który tak długo stał nad Martwem Jeziorem, dopytywał się szczególnie jednego księdza, który w tym czasie lat 50 w Palestynie mieszkał, słupa tego nikt już nie pamiętał. „Spotkaliśmy, mówi, na brzegu nagiego a bardzo czarnego murzyna, sól zbiérającego, straszną twarz miał, skok chyży. Sławny to był zbójca, wisiał na nim sajdak z łukiem, natenczas sam tu był, towarzyszów za Jordanem zostawiwszy“.
Ksiądz Drohojewski o morzu tém pisze, że jest najsłońsze ze wszystkich mórz, gęste i siarczyste, dlatego na niém żadnѐj fali nié ma. Z ptaków tylko jedne jaskółki nad niém latające widział, ale w bardzo znacznéj, niezwykłéj w locie tych ptaków wysokości. Dużo się soli jednak gorzkiej zbiéra, którą słońce krystalizuje. Mieszkańcy sieciami zbiérają płyn gęsty, klejowaty, rodzaj smoły, którą prowadzą handel, sprzedając ją do Egiptu. Ma moc zachowywania ciał od zepsucia. Jezioro to siarczyste, smolne, przykro i zaraźliwie wyziéwające, przeto dla wszystkich żyjących istot szkodliwe, jest mgłą okryte. W tém morzu Jordan się topi. Lib. Gen. C. XIV. 3. nazwane jest mare salis. C. XIX. 24. Wylał Pan na Sodomę i Gomorę siarkę z Nieba. Zniszczył miasta te, wszystkich mieszkańców, wszystkie żyjące rzeczy. Spojrzawszy Abraham na Sodomę i Gomorę, widział jakby popiół występujący z ziemi, jakby dym z pieca. In libro Numer. XXXIV. 3. 12. Mojżesz zowie mare aridum et salsissimum. Lib. Deuter. XXIX. 23. Sodomam, Gomoram, Adamam et seboim subvertit Dominus in ira et furore suo. W Piśmie świętém, w księgach Mojżeszowych, zburzenie to i zalanie wodą siarczystą, martwą, jest wskazanym przykładem kary Boskiej za zdradę i złamanie uczynionego z nim przymierza. Oto patrzcie! mówi Mojżesz do Izraela i Narodów wszystkich! co czeka, co jest zgotowaném zdradzie, odstępstwu, wiarołomstwu, obrzydłościom cielesnym, czci bożków pogańskich, i wyrzeczeniu się Boga. Tu wskazuje palec Boży, jak bezeceństwa ludzkie wtrącone są w przepaść. W początkach świata, ród ludzki już dopuszczał się najohydniejszych zbrodni. Bóg potopem i zalaniem miast ukarał. Dziś do większych jeszcze niegodziwości powraca. Cierpliwość boża jest oznaką kar jeszcze wyższych, w które wtrąci Pan ludzkość występną.
Jozue III. 16. nazwał morzem martwem, mare solitudinis, mare mortuum. To nazwanie po raz piérwszy w Jozuem czytamy, które do dziś dnia zostało. Prorocy Izajasz i Jeremijasz zawsze w słowach proroczych, w upomnieniach, przedstawiają Sodomę i Gomorę. Opowiadali Babilonowi toż samo zburzenie. Ezechiel XVI. 49. mówi do Jeruzalem, do Samaryi: Oto siostra wasza Sodoma, nie popełniła tych występków, jakie wy czynicie. Grzéchy wasze są to grzéchy Sodomy. Oto były nieprawości Sodomy siostry waszéj, które wzbudziły gniéw Pański. Pycha, przesycanie się, zbytki, próżnowanie, lenistwo, ubogiemu i potrzebnemu żadnej nie udzielając pomocy. Łukasz Ewan. mówi Cap. XXII. „Jako się stało za Noego, tak nastąpi, gdy przyjdzie Syn człowieczy. Ludzie jedli, pili, pojmowali żony, zapraszali na uczty, až do dnia tego, w którym Noe do Arki wstąpił. Toż samo się stało za dni Lota. Jedli, pili, kupowali, sprzedawali, sadzili, budowali do dnia, w którym wyszedł Lot z Sodomy, wylały się wtedy ogień, siarka z niebios, i zgubiły wszystkich“.
Patrząc na to morze umarłe, jak je Jozue nazwał, mare mortuum, wspomnijmy na wieżę Syloe, która zwaliwszy się za czasów Chrystusa Pana, ludzi wiele zgniotła. Myślicie, rzekł Chrystus Pan, że ci ludzie od was byli gorsi. Ci, na których w Sodomie spadł dészcz siarczysty, pewno nie byli gorsi od was wszystkich. Sodomskie grzéchy są dziś jeszcze większe, silniejsze, i bardziej obrażają Boga, bo ludzie przedpotopowi, mieszkańcy Sodomy, nie doznali tylu łask Bożych, ile ich ma ród ludzki w nowym zakonie, w nowém, droższém i cenniejszém przymierzu, przez mękę i krew Zbawiciela. Z przerażeniem mówi Pismo św. o wyparciu się łask doznanych, i o złamaniu starego zakonu. Dziś wyższa i doskonalsza łaska, bardziéj jeszcze jak zdeptana. Ludzie bluźnią, i Apostołów zabijają. Możemy przeto być pewni prawdy słów Ewangielisty Łukasza. Co było za Noego i za Lota, to samo i teraz nastąpi. Będziecie jedli, pili, sprzedawali, kupowali až do dnia, w którym wszyscy zginiecie.

Rzéka Jordan.

Rzéka Jordan przechodzi przez morze Galilejskie, a do Martwego wpada, dwa strumienie Jor i Dan, łączą się z sobą. W miejscu ich złączenia stał most, przez który Radziwiłł przejeżdżał. Jordan jest rzeka kamienista, skalista, żywi ślimaki znajdujące się tylko w morzu. Wedle Radziwilla, woda nie tylko zdrowa, ale się nie psuje nigdy, czego doświadczył, nabrawszy we flaszę, chował ją w Litwie bez zepsucia się. Po prawéj ręce rzeki, przy miejscu kędy Zbawiciela ochrzcił Jan św. jest lasek ciemny, mówi Radziwiłł, wzdłuż na pół milę, a wszérz na strzelenie łuku. Ten lasek był puszczą, w któréj św. Jan pokutę czynił, i znajdywał miód, i z Jordanu wyrzucane ślimaki. Jordan ma 30 łokci szerokości, szérszy przy ujściu do morza Martwego. Nad Jordanem, widać było ślady ruiny mostu św. Heleny, i wielkich dwóch fundowanych przez nią kościołów. Jeden w tém miejscu, w którém Chrystus Pan Chrzest św. przyjął, r. 1583 jeszcze był niemal cały. Drugi niżéj ku jeziorowi, a o półtory mili tam, gdzie Izraelici przez rzékę przeszli suchą noga, już był zburzony. Dwie są tak zwane puszcze św. Jana: jedna, w któréj mieszkał od urodzenia, a druga nad Jordanem, w któréj chrzcił. W niéj to były drzewa do wierzby podobne, których gałęzie przywiózł do Litwy Radziwiłł. Dziś puszczy nad Jordanem już nie ma, tylko zostały małe zarośla. Jordan odróżnia się od rzek innych większą, niezwyczajną szérokością, bystrym pędem i wodą orzeźwiającą. Śniégi z gór Libanu, ściekają do Jordanu; z tego powodu wznoszą się jego wody. O Jordanie w księgach Mojżeszowych Genesis, czytamy: Gen. XIII. 10. 11. Że oto Lot, rozdzieliwszy się z Abrahamem, osiadł nad Jordanem. Gdy Jakób umarł w Egipcie, Józef pogrzebał ciało jego w ziemi rodzinnéj, i pozyskał zezwolenie od Faraona. Przyszli do Arcam Alad, które jest za Jordanem; tam obchodzili pogrzéb z wielkim i silnym płaczem przez dni 7. Co ujrzawszy mieszkańcy ziemi Chanaan, rzekli: Oto nastąpił wielki płacz w Egipcie, i miejsce nad Jordanem nazwali Płaczem Egiptu, Planetus Egipti. Uczynili synowie Jakóba, jako przykazał im ojciec, zanieśli go do ziemi Chanaan, i pochowali go w grobie podwójnym, który był przez Abrahama założony. A pogrzebawszy ojca, Józef z braćmi wrócił do Egiptu. Mojżesz Lib. Numer XXVI. 3. 63. Izrael rozłożony był obozem około Jericho, nad Jordanem. Mojżesz z kapłanem Eleazarem do nich przemawiał. Rzekł Mojżesz: „Przejdziecie Jordan i posiędziecie ziemię, którą Bóg i Pan nasz dał wam, miéć ją i posiadać będziecie. Przejdziecie Jordan i mieszkać będziecie w ziemi, którą wam dał Bóg i Pan nasz, spoczniecie tam wolni od wszystkich nieprzyjaciół, i wszelkiéj bojaźni“. Lib. Deut. CXII. 10. Jordan jest granicą ziemi obiecanej. Z jednéj strony ta ziemia mlékiem, miodem płynąca, oddana bożemu ludowi, a z drugiéj pusta, pełna kamieni i piasków. Lib. Deuter. CXXVII. „Gdy przejdziecie Jordan, zbudujcie ołtarz Bogu i Panu swemu z kamieni nietkniętych żelazem, ze skały niepolérowanéj, i na tym ołtarzu spalisz ofiary Bogu i Panu twemu. I na kamieniu wyryjesz wszystkie słowa prawa twego. Scribes super lapides omnia verba legis hujus, jasno i zrozumiale, plane et lucide“.
Lib. Deut. CXXX. „Oto miłuj Izraelu (mówi Mojżesz) Boga i Pana swojego, i stój mocno na prawéj drodze, zachowaj wszystkie prawa, przykazania i obrzędy, żyć będziesz, rozmnoży cię i pobłogosławi tobie w ziemi, do któréj posiadania wszedłeś. Jeżeli będzie przewrotne serce twoje, uwiedziony błędem, uczcisz cudzych bogów i będziesz im służył, przepowiadam ci dziś, że zginiesz, i w krótkim czasie zginiesz w tej ziemi, do któréj, przeszedłszy Jordan, wstąpiłeś. Wzywam za świadka niebo i ziemię, że dałem wam do wyboru życie i śmierć, błogosławieństwo i przekleństwo. Wybierzcie więc życie, abyście żyli wy i potomkowie wasi“.
W Ks. XXXI. Deut. mówi Mojżesz: Mam 120 lat i daléj już pójść nié mogę, albowiem i Pan mi rzekł: Nie przejdziesz Jordanu. W ks. III. i IV. mamy opowiedziane cudowne przejście Jordanu suchą nogą. Wody rzéki ustapiły, a Jozue zalecił wziąć ze środka rzéki 12 wielkich kamieni, jako jest 12 pokoleń, i położyć na miejscu, gdzie obozował Izrael na wieczną pamiątkę, a drugich 12 położyć w środku rzéki na tém miejscu, gdzie stali z arką kapłani.
Jordan wsławili Elijasz i Elizeusz, prorocy, którzy rozścieliwszy na wodach rzéki płaszcz, przeszli go suchą nogą, a najbardziej chrzest Zbawiciela, i pobyt św. Jana o czém mówią Ewangieliści.
Ewang. Mateusza ks. III. Onego dnia, przybył Jan Chrzciciel do puszczy w Judei, mówiąc: „Czyńcie pokutę, albowiem się zbliżyło królestwo Niebieskie. Ten jest przepowiedziany przez Izajasza proroka: „Głos wołającego na puszczy, przygotowujcie drogi Pańskie, czyniąc prawémi drogi Jego“.
„Tenże Jan nosił odzienie ze skóry wielbłądziéj i pas rzemienny, pożywieniem jego była szarańcza (lucusta) i miód leśny. I wyszła doń Jerozolima, cała Judea, i wszystek kraj około Jordanu. I chrzest przyjmowali w Jordanie, wyznając grzéchy swoje“.
Ewangielia Marka C. 1. „Był Jan, który chrzcił w pustyni, przepowiadał chrzest pokuty, dla odpuszczenia grzechów. Przyszła doń cała okolica Judei, wszyscy Jerozolimitanie, i chrzest przyjmowali w rzéce Jordanie, wyznając grzéchy swoje. A on mówił: Przyjdzie ode mnie mocniejszy, którego niegodzien jestem rozwiązać rzemyka u obuwia. Ja ochrzciłem was wodą, On ochrzci Duchem św. Przyszedł Jezus z Nazaret Galilejskiego, i ochrzczony jest od Jana w Jordanie. Gdy wstąpił do wody, ujrzał Niebiosa otwarte, i Ducha św. zstępującego nań w postaci gołębicy, i dał się słyszéć głos: Ty jesteś Syn mój najmilszy, w którym sobie upodobałem.!!“
Ewangielija Łukasza Cap. III. „Za Annasza i Kaifasza kapłanów zstąpiło słowo Boże na Jana syna Zacharyasza, przyszedł do krainy Jordanu opowiadając chrzest, pokutę, dla odpuszczenia grzéchów. Jako napisano w księdze Izajasza proroka, głos wołającego na puszczy: Gotujcie drogi Pańskie. I wszelkie ciało ujrzy zbawienie Boże. Czyńcie przeto owoce godne pokuty, i nie mówcie: mamy ojca Abrahama. Mówię wam: mocen jest Bóg z tych kamieni wzbudzić syny Abrahamowe. Przyłożona jest siekiera do korzenia drzew, które nie daje owocu dobrego, będzie wycięte, i w ogień wrzucone. Zapytywały się go rzesze: co czynić mamy? Rzekł im Jan: kto ma dwie suknie, niech jedną odda temu, który jéj nié ma, i żywność mając dzielcie się nią. Wszystkim rzekł: czyńcie to, co wam jest rozkazane.“
Ewangielia św. Jana Cap. 1. Oto jest świadectwo Jana gdy do niego posłali kapłani Jerozolimscy i Lewici, zapytując kto jesteś? Wyznał że nie jestem Chrystusem, więc Elijaszem jesteś? Odpowiedział, nie. Czemże jesteś, powiédz, abyśmy dali odpowiedź tym, którzy nas posłali, co o sobie mówisz? rzekł: Jestem głos wołającego na puszczy. Prostujcie drogi Pańskie, jako mówił Izajasz prorok. A wysłani od Faryzeuszów rzekli doń: Dlaczegóż chrzcisz? jeśli nie jesteś ani Elijaszem, ani prorokiem. Rzekł im, ja chrzczę wodą, ale jest wśród was, którego nie znacie, który przyjdzie po mnie, a stał się przedemną, a którego nie godzien jestem rozwiązać rzemyka u obówia Jego. Innego dnia ujrzał Jan idącego Jezusa, i rzekł: Oto Baranek Boży, który gładzi grzéchy świata! Oto jest ten, o którym mówiłem, przyjdzie po mnie mąż, który się stał pierwej, i który był przedemną. Ja Go nie znałem, aby Go okazać w Izraelu, i świadczyć o Nim, przyszedłem chrzcić wodą. Dał świadectwo to Jan, mówiąc: Widziałem jako gołębica zlatująca z nieba, i siadła na Nim. Ten, który mię posłał chrzcić wodą rzekł: Na kim ujrzysz Ducha zstępującego, Ten jest, który chrzei Duchem. I widziałem, i daję świadectwo, że On jest Synem Bożym.
Tyle mamy wspomnień o Jordanie w księgach starego Zakonu, w Mojżeszu, Jozuem, a w nowym, we wszystkich 4 Ewangelistach.

Jericho.

Rozłożyliśmy namioty około Jericho, przy źródle Elizeusza, do samego miasta nie wchodząc. Nie wiem przeto czy się dotąd znajduje tam wieża czworograniasta, czyli jéj odłam, na tém miejscu, gdzie był dom Zacheusza. Jericho obalone od Jozuego, od tego czasu nigdy się nie podniosło. Jozue rzucił przekleństwo na tych, którzyby je odbudować chcieli. Przekleństwo to się wypełniło na Hielu z Bethelu, który miasto wskrzesił, i z całem potomstwém zginął. Radziwiłł widział ślady murów w wałach, w pagórkach, które były na miejscu wież, niegdyś wzniesionych w opasującym murze. Była to twierdza broniąca przystępu do Palestyny, cudownie przez Jozuego obalona, i lud Izraelski wszedł do Palestyny, jako zwycięzca do dziedzictwa mu oddanego ręką Boga, któremu nie dochował czci i wiary. Dziś gruzy Jericho, połączyły się z ruiną Izraela wygnanego z ziemi ojców. Z wielkiego kwitnącego królestwa pozostali przychodnie i pielgrzymi Izraela poświęceni łzom i modlitwie, kończąc tu życie wśród tych pamiątek. Około Jericho żyżniejsza okolica od Jerozolimskiej, słynęła dawniéj z urodzajów ziemi i owoców. Dziś cała Palestyna skamieniała. Ręka Pańska odjęła jej żyzność i wdzięk. Został olbrzymi szkielet. Stopy Zbawiciela gdzie na tym kamieniu stanęły, tam wytrysnęły źródła wiekuistej łaski Bożej, z których pielgrzymi mogą orzéźwić, uzdrowić i uszczęśliwić dusze swoje.
Księgi Jozue. Cap. VI. „Rzekł Pan do Jozuego: Oto oddam w ręce twoje Jericho, króla jego, i wszystkich meżów jego, okrążając miasto wszyscy rycerze ciągle przez dzień cały, tak czyniąc dni sześć. Siódmego dnia kapłani niech wezmą tręby w czasie jubileuszu używane, i poprzedzają arkę Przymierza, z którą obejdą razy 7 miasto, a kapłani niech trąbią. Gdy już silnie zagrzmią trạby, wtedy niech lud cały wołać zacznie wielkim głosem, mury miasta upadną. Jozue zawołał kapłanów, i rzekł im: weźcie arkę Przymierza, i siedmiu kapłanów z siedmiu trąbami Jubileuszowémi, niech idą z arką Pańską. A wszyscy którzy są uzbrojeni poprzedzać mają, a za arką iść będzie lud pospolity. I tak obchodźcie codzień miasto, grając na trąbach“. Ludowi zalecił, aby szedł za kapłanami i za głosem ich trąb milcząc, ust nie otwierając do dnia, w którym odbiorą, inny rozkaz. Tak procesya z trąbami, kapłani z rycerstwem i ludem codziennie obchodzili miasto Jericho, i wracali do obozu swego. Dnia 7go okrążyli je i obeszli siedm razy. Gdy już szli kapłani raz siódmy, grzmiąc na trąbach, rzekł Jozue do ludu: Wołajcie i krzyczcie, albowiem Bóg oddał wam miasto. Od głosu trąb jubileuszowych i od wołania ludu izraelskiego runęły mury miasta Jericho.
Lib. Numerum XXXVII. 3. „Dowiedziawszy się król Chanaan Arad, że do ziemi Chanaan przyszedł Izrael, wyszedł z wojskiem, i obozowali naprzód u Salomona, stamtąd do Phunon, z Phunon do Oboth na granicy Moabitów, aż do góry Abarem, nakoniec rozłożyli się nad Jordanem, przeciw Jericho.“
Liber Deuteronomii ÇXXXIV. „Wstąpił Mojżesz, z równiny i pól Moab na górę Nebo przeciw Jericho. I okazał mu Pan wszystką ziemię Galaad až do Danu, Nephtalin, Efraim, i Manasse, i całą Judeę aż do morza. I wschodnią część i szerokość pól Jericho. Rzekł Pan do niego: oto jest ziemia, którą Abrahamowi, Izaakowi, i Jakóbowi przyrzekłem dać dla Jego potomków. Widziałeś ją oczyma twémi, ale do niej nie wejdziesz. Umarł tu Mojżesz sługa Boży, z rozkazu Pańskiego. Pogrzebany w dolinie ziemi Moab naprzeciw Phogor. Nikt nie zna grobu jego.“
Jericho jest pamiętném z cudu, gdy trąby jubileuszowe niezdobyte mury obaliły, i tu nastąpił kres pielgrzymki doczesnéj Mojżesza. Tu się zakończyło jego wielkie powołanie. Tu złożył prochy swoje, i pełne chwały ustały dni jego. Na pamiątkę tu skończonych dni wielkiego męża kwitną sławne róże, zwane różami Jericho, dziko samorodnie tu rosnące, wszędzie je sprowadzają dla piękności i ozdoby, choroby léczą. Przy Jericho po raz się ostatni widzieli z sobą Eliasz z Elizeuszem. Elizeusz widział, jak Eliasz pochwyconym został na ognistym wozie. Ale daleko większe jeszcze tu cuda się stały.
Ewangielija Łukasza Cap. XVIII. 35. „Gdy się Chrystus Pan zbliżył do Jericho, siedział przy drodze ślepy człowiek żebrząc, a usłyszawszy, że się zbliżył tłum ludzi, zapytał coby to było. Rzekli mu: że przechodził Jezus Nazareński. Zaczął wołać: Jezu Nazareński zlituj się nademną! Przechodzący upominali go, aby milczał, a on jeszcze glośniéj wołał: Synu Dawidów zmiłuj się nade mną! Wtedy Jezus rozkazał mu przyjść do siebie. A gdy się zbliżył zapytał go: co chcesz, abym ci uczynił? Panie, rzekł, uczyń to, abym przejrzał. Rzekł mu Jezus: wejrzyj, wiara twoja cię uzdrowiła. Natychmiast przejrzał i szedł z ludem wielbiąc Pana, a wszystek lud, który to widział, chwalił Pana“.
Ewangielia Łukasza Cap. XIX. „Przechodząc Jezus wstąpił do Jericho. Oto mąż imieniem Zacheusz, który był naczelnikiem poborców, i sam bogaty pragnął widziéć Jezusa, a że był małego wzrostu, przeto wstąpił na drzewo płonnej figi, in arborem sycomorum, aby mógł widziéć. Gdy się zbliżył Jezus do tego miejsca, ujrzał Zacheusza i rzekł mu: Zacheuszu, zejdź spiesznie, albowiem dziś trzeba mi być w domu twoim. Zeszedł spiesznie i z wielką radością przyjął Jezusa, co widząc niektórzy sarkali, że wstępował do domu grzésznika. Rzekł Jezus, oto się stało zbawienie domowi twojemu. Przyszedł bowiem Syn człowieczy szukać i zbawić to, co zginęło“.
Źródło Elizeusza jest u stóp góry czterdziestodniowego postu, i koło Jericho. Jak wiemy woda tam była gorzka, niezdrowa, Elizeusz ją w najzdrowszą przemienił.
Liber Regum Cap. II. „Mieszkał Elizeusz w Jericho, przybyli do niego mężowie z miasta. Oto sam widzisz jak miasto nasze jest wielkie, ale najgorsza w niem woda. Rzekł, przynieście mi naczynie nowe, i włóżcie w nie sól. Gdy to uczynili, poszedł do źródła wody, które jest u stóp góry, i rzekł: oto mówi Pan, uzdrowiłem wodę tę, odjąłem od niéj śmierć i truciznę“. Od słowa Elizeusza uzdrowione wody zostały w jednej chwili, i aż do dnia dzisiejszego. Woda ze źródła Elizeuszowego różnémi kanałami do ogrodów była wprowadzaną, i do klasztoru św. Hieronima, którego ruiny widział Radziwiłł, a już ksiądz Drohojewski nic o nim nie wspomniał, zniszczał do szczętu. Zródło samo, wedle Radziwiłła, jest głębokości po ramię człowieka, i ma w sobie wiele rybek małych.

Góra Czterdziestodniowego postu.

Ewangielia Mateusza rozdz. IV. Pan Jezus był na puszczy i tam kuszony był od złego ducha (od djabła). Gdy pościł przez 40 dni i 40 nocy, potém łaknął. Przybliżywszy się do niego kusiciel, rzekł mu: jeżeli jesteś synem Bożym, rzeknij, aby te kamienie stały się chlebem. Odrzekł mu na tu Jezus: Napisano jest: nie samym chlebem żyje człowiek, lecz i słowem, które pochodzi z ust Bożych. Nakoniec rzekł mu Jezus: Idź precz, szatanie; napisano bowiem jest: Pana i Boga Twojego czcić będziesz i służyć Jemu tylko samemu. Wtedy opuścił go szatan, a przyszli aniołowie i służyli Mu.
Toż samo powiedziane jest w Ewangielii Łukasza i Marka.
Ta góra ze wszystkich miejsc w Palestynie jest jedném z najświętszych. Na górze Czterdziesto-dniowego postu najgoręcej się Chrystus Pan modlił. Na saméj modlitwie trwał bez pokarmu i bez wody dni i nocy 40, i jeszcze był kuszonym, jako człowiek łaknął i wiele cierpiał. Dał nam Zbawiciel przykład i naukę, że post udoskonala modlitwę, modlitwa przy poście jest świętszą i szczytniejszą. Post łatwo przetrwać można siłą przez modlitwę nadaną. Nie samym chlebem żyje człowiek. Modlitwa i rozmyślanie słowa Bożego, jest drugim wyborniejszym pokarmem człowieka. Wielkiego postu w starym Zakonie nie było, Chrystus Pan przykładem go wskazał. Kontemplacye, wzniesienie ducha, wstrzemięźliwość, przywiódł do szczytu. Kościół św. na pamiatkę na tej górze czterdziestodniowego pobytu Zbawiciela, ustanowił post 40-dniowy. Ścisłe jego zachowanie obdarza duckowną siłą, siłą Chrystusową, którą nasz Kościół św. jest uzbrojony i nią obdarza do zwyciężenia przeciwnika, który nie przestaje kusić i zawsze jest niebezpieczny. Rozmyślanie o poście Zbawiciela i ścisłe jego zachowanie, od pokus nas ubezpiecza, jest jako od nich tarczą, za jéj pomocą wierni tryumfują, zdolni są wytrwać; niedowiarstwo i bezbożność nie zmażą nigdy uświęconéj modlitwą i postem duszy wiernéj i niezachwianéj Pańskiéj służebnicy. Męka Pańska zbawiła ród ludzki, mocą Bożą, która jest nadana téj świętéj i wielkiéj ofierze. Męka Pańska wzbudziła męczenników świętych Pańskich. Rozmyślania o przenajświętszéj męce Pańskiéj utworzyły doktorów i mędrców. Każda chwila życia Chrystusowego była przedmiotem nauki i zachwytu. Rozmyślając, naśladując modlitwę Zbawiciela na téj górze i Jego post 40-dniowy, zapragnęli słudzy Chrystusowi najwyższéj świątobliwości. Przejmując się najżywszą wiarą i najgorętszą miłością, poświęcali pustelniczemu rozmyślaniu i modlitwie życie całe. Żywoty wszystkich całego świata pustelników w czasach pierwszych wieków chrześcijaństwa, są jakby ogniwa, lạczące się z główném początkowém pierwszém, z modlitwą, i 40-dniowym postem Zbawiciela. Tworzą jeden nieprzerwany łańcuch najgłębszéj kontemplacyi i najzupełniejszego uwielbienia Boga i Pana naszego. Modlitwa, jaką Chrystus Pan do Boga wznosił, uczucia, jakie wyléwał, nie dały się wypowiedziéć wśród ludzi. Dla tej niezrównanéj i nienaśladowanéj modlitwy Chrystus Pan szukał miejsc odludnych. W ogrodzie lub na górze sam zostawał i modlił się. Przez wszystkie wieki i dziś w pustyniach istnieją nieustające wybranych Pańskich pustelników modlitwy. Świat, który niszczy kościoły, zakonne zgromadzenia, nie wydarł duszom ludzkim pustyni.
O górze Czterdziestodniowego postu mówi Radziwiłł: „Przybyłem do krawędzi góry, którą zowią quadrantena, kędy Pana naszego szatan kusił, pieszo na pół mili szedłszy ścieszką ciasną, ścisłą i śliską, pod którą jest wielka przepaść. Ludzie dla zawrotu głowy iść nie chcieli. Do połowicy góry przyszliśmy, dalej iść nié można było. Święta Helena wymurowała ścianę ceglaną, przy któréj jest ołtarz niewielki, ma odpust zupełny. Bardzo tu wiele kamienia, o których szatan mówił, rzecz na te kamienie, by były chlebem. Widać z téj góry Martwe morze, Jordan i Jerycho. Na samym wiérzchu téj góry, od strony Jeruzalem, jest kapliczka, na miejscu, na którém szatan kusił Pana naszego Zbawiciela.“ Dziś tylko jest na tém miejscu ołtarz, kaplicy już nié ma, przy nim odprawiają ruscy popi swoje modlitwy, cerkiewne nabożeństwo, mszy św. jednak nié mają.
Od źródła Elizeusza o 40 minut drogi jest dziś zwane Qualdi et Kett. Badacze Ziemi św. nie zawsze są pewni, gdzie są miejsca znane w Piśmie świętém, które już dziś inne przybrały nazwisko, wiele jest przypuszczeń. Oualdi et Kett ma to być strumień, gdzie Eliasz był od kruka karmiony. Inni sądzą, że to jest miejsce doliny Achor.
Liber 3. Reg. XVII: „Rzekł Pan do Eliasza. Idź ku wschodowi do strumienia Careth, który jest koło Jordanu, ze strumienia pić będziesz, a krukom rozkazałem, aby cię karmili. I uczynił wedle słowa Pańskiego i usiadł przy strumieniu Careth, który jest naprzeciw Jordanu. Kruki przynosiły mu chléb i mięso rano i wieczorem, a pił ze strumienia. Potem wysechł strumień, dészczu bowiem nie było, i Eliasz stamtąd odszedł.“
Valles Acher w księgach Jozuego jest wspomniana, w tem miejscu leżał ranny mąż izraelski, którego opuścił kapłan i Lewita, a Samarytanin wziął go na ramiona i wyléczył. Łuk. 10. 30. 30.
Dążyliśmy od źródła Elizeuszowego do Jerozolimy przez Oualdi Kett i przez Betaniją. W Betanii pokazywano nam dom Marty, który dziś się znajduje jeszcze, i do głębokiego grobu Łazarza zstępowaliśmy, gdzie jest nadany odpust Stolicy św. W tym grobie już nié ma ołtarza, przy którym odprawiała się przedtém msza św. i nie widzieliśmy kamienia, na którym siedział Chrystus Pan, rozmawiając z Maryą Magdaleną, który był tak cudownym, że nigdy w swej objętości się nie zmniejszał, chociaż kawałki z niego pielgrzymi na pamiątkę zabiérali.

Betanija El-Azyrieh.

Ewangielia Mateusza r. XXI. 17. XXVI. 6. „Wyszedł Jezus za miasto do Betanii i tam nocował. Rano, wróciwszy do miasta, łaknął. Zbliżywszy się do figi nad drogą, znalazłszy tylko liście, rzekł: oby to drzewo nigdy więcej nie rodziło, i natychmiast figa uschła. Czemu gdy się dziwili apostołowie, rzekł im Jezus: gdybyście wiarę mieli, rzeklibyście górze, aby wpadła w morze, takby się stało.“
W Betanii, w domu Szymona trędowatego, niewiasta wylała z alabastrowego słoiku drogi bardzo olejek na głowę Zbawiciela, gdy siedział u stołu.
Kiedy Chrystus przybliżył się do Betanii, wysłał dwóch uczniów swoich, mówiąc im: „idźcie do miasteczka naprzeciwko i znajdziecie uwiązane oślę, na którém nikt nie siedział; przywiedli je, na ktorém Chrystus Pan wjechał do Jeruzalem.“ Łuk. XIX. 29. Po zmartwychwstaniu okazał się uczniom Chrystus Pan, jadł z nimi, otworzył im zmysł, żeby rozumieli Pismo.
Tak jest napisano i tak było potrzeba, aby Chrystus cierpiał i zmartwychwstał dnia trzeciego. Aby w imieniu Jego była opowiadana pokuta i odpuszczenie grzéchów wszystkim narodom, zacząwszy od Jeruzalem.
Wy jesteście tego świadkami.
Przyślę wam przyrzeczonego od Boga, wy tymczasem czekajcie w mieście, dopokąd nie będzieci obleczeni mocą z niebios.
Wywiódł ich do Betanii, wzniósłszy swe ręce, blogosławił im.
Stało się, gdy im błogosławił, zniknął z oczu ich i zaniesion jest do nieba. Ewangielia Łukasza rozdz. XXIV. 50.
W téjże Betanii wskrzesił Jezus Łazarza, jak to czytamy w Ewangielii św. Jana w rozdziale XI i XII.
Z Jeruzalem pielgrzymowaliśmy do Nazaretu, tą samą idąc drogą, którą N. M. Panna z św. Józefem i z P. Jezusem tylokrotnie odbywali, idąc z Nazaretu, w którym mieszkali, na uroczystości do kościoła jerozolimskiego. Droga ta trwała półczwarta dnia jazdy konnej. Drugiego dnia Świąt Wielkanocnych, po południu, wyjechaliśmy z Jeruzalem, i po czterech godzinach drogi nocowaliśmy w Diifna. Na drugi dzień zrobiliśmy drogi godzin ośm do Naplousy, trzeciego dnia także po ośmiu godzinach drogi stanęliśmy w Dijenin. Skąd czwartego dnia mieliśmy tylko godzin 6 i minut 20, i stanęliśmy wcześnie w Nazarecie. Nocowaliśmy zawsze w namiotach, na polu, wśrod drzew, za miastem, nigdzie do miasta nie wchodząc, gdyż klasztoru po téj drodze nie było. Zajeżdżaliśmy dość wcześnie, był czas do zwiedzenia bliskiego miasteczka przy namiocie. Oprócz małych namiotów, w których mieściliśmy się po cztérech i więcej, tylko prezes karawany miał dla siebie namiot osobny. Był namiot większy, jakoby salon, w którym obiad, nakształt uczty, trwał dość długo, i tam jeszcze dość czasu przepędzaliśmy na rozmowach, które się coraz bardziéj ożywiały, zaczęły się otwiérać usta Francuzom, którzy wracając ożywieni zbliżaniem się do Francyi, byli weselsi i przyjemniejsi. Przyłączył się do nas Anglik, który z nami obiadował, miał swój namiot osobny, i rozmaite kwestye polityczne do dyskusyi wprowadzał. Za namiotem, późnym wieczorem, przy roznieconém ognisku toczyliśmy rozmowę. Życie, jakby obozowe, było prawdziwie poetyczném i bardzo przyjemném. Ubogi lud z okolicy zbliżał się do naszego obozu. Szlachetni Francuzi hojnie obdarzali, i kapłanom, ubogim klasztorom rozdawali jałmużny. Pochód naszéj karawany wszędzie był uroczysty. Lud, kapłani, zgromadzenia zakonne płci obojej przeciw nam wychodziły. Imię Francyi na Wschodzie było wówczas hasłem tryumfu, zwycięstwa, opieki nad religią katolicką i cywilizacyą. Cześć oddawano Francyi na całym Wschodzie, szła z serca, nietylko zgromadzenia katolickie i Europejczycy, ale lud miejscowy Arabi okazywali najżywszą sympatyą, wiarę w jéj opiekę i siłę, czego dowodem upowszechnienie języka francuskiego daleko większe na Wschodzie, jak w innych, nawet europejskich krajach. Arabi tych, którzy nie mówią po francusku lekceważą, mają za barbarzyńców, il ne parle pas français, to znaczy, najwyższy prostak. W szkolach duchownych, bo innych nié ma w tym kraju, uczą się wszyscy i dobrze mówią po francusku. Dlatego bardzo jest bolesném dzisiejsze położenie Francyi, bo w tém jest klęska ludzkości. Turcya europejska i azyatycka w czasach zwycięstw i tryumfu francuskiego, zdawała się być kolonią francuską.
W drodze do Nazaretu, przechodziliśmy przez miejsca bardzo pamiętne w dziejach naszego Zbawiciela. Widzieliśmy miejsce, na którém opatrzywszy się N. M. Panna, że zgubiła P. Jezusa, do Jeruzalem powróciła, i to, na ktorém ścięty był Jan św. Chrzciciel, i gdzie długo Jego spoczywały zwłoki, i stał wspaniały i wielki kościół, przez Krzyżowców zbudowany. Jechaliśmy około źródła, przy którém Zbawiciel rozmawiał z Samarytanką, która go zapytywała, gdzie prawdziwsza jest chwała boska, czy w Jeruzalem, czy w Garizim? A Chrystus jéj rzekł: „Tam, gdzie go chwalą, w duchu i w prawdzie“. To żródło jest w dolinie, gdzie są złożone prochy Józefa. Żydzi, wychodząc z Egiptu, jako najdroższą, relikwią, mieli z sobą ciało Józefa, aby je w ojczyźnie, w ziemi obiecanéj pogrzebać. Złożyli je w pięknéj dolinie, u stóp góry Garizim. Jozue, kiedy wprowadził Izraela do ziemi obiecanéj, jeszcze Jeruzalem było w ręku Jebuzejczyków, zatrzymał się na górze Garizim. Góra Garizim wyższa, a zaraz przy niej niższa jest Hebal. Między témi górami, idzie droga do Naplouzy, a u spodu tych gór w dolinie ciało Józefa Patryarchy jest pogrzebaném. Jozue wstąpiwszy na górę Garizim, rozdzielił Palestynę między pokolenia i dał błogosławieństwo ludowi izraelskiemu, ich potomkom, jeśli będą zachowywać przykazania boskie i nieodstąpią od przymierza, które P. Bóg zawarł z Abrahamem, Izaakiem i Jakóbem. Na górze Hebal, rzucił przekleństwo na tych, którzy odstąpią Boga, Pana swego, i przykazań Jego. Dlatego te góry, szczególnie góra Garizim, w najwyzszéj czci była u ludu Izraelskiego. Gdy się pod Jeroboamem oddzieliło 10 pokoleń Izraelskich od Judy i Benjamina, na tém się głównie w rozdzieleniu opiérano, że Garizim jest świętszém miejscem od Jeruzalem, które dopiéro zdobył Dawid. Zawsze zostawała w tém wątpliwość, jak widzimy z zapytania Samarytanki: Gdzie jest prawdziwsza chwała Boża, w Garizim? czy w Jeruzalem? Bóg pobłogosławił swemu słudze Dawidowi; w Jeruzalem wyższa była chwała Boska, i zbudowany został kościół, jakiego nie było w Garizim, i w całéj Palestynie, i na całym świecie nawet. Kościół ten był tylko figurą prawdziwego Kościoła, jakim jest zbudowany na opoce Kościół czci prawdziwéj w duchu i w prawdzie.

Z Jeruzalem do Diifny.
Z Jeruzalem do Touleil-el-Foul 
 1 godz. — m.
Do El-Ram 
 — godz. 50  „ 
Do Bireh 
 110  „ 
Do Diifny 
 1—  „ 
Z Jeruzalem do Diifny jest godz. 4.

Touleil-el-Foul, jest to dawne Gabaa w pokoleniu Benjamina, ojczyźnie Saula, miejsce jego urodzenia Gabaath.
W dziale danym pokoleniom Jozue, w rozdziale 15 umieszcza miasta. Miasteczko to Gabaa było w pokoleniu Benjamina. Czytamy o niém: Gabaa w księdze sędziów XIX w cap. 12. 14. 16. Lewita pewien, pojął żonę w Betleem; ona go opuściła i wróciła do ojca swego. Z nią się pojednał, i wracał z żoną od świekra do domu swego i do Jebuz, późniejszego Jeruzalem, wchodzić nie chciał, jako do miasta cudzoziemskiego, zaszedł do Gabaa, nikt go przyjąć nie chciał, stał na ulicy. Zaprosił go starzec jeden, ale Gabaonici napadli na dom, wyrwali zeń żonę, czyniąc z nią rozpustę, aż do dnia na śmierć zamęczyli; ale gdy mąż ujrzał nie śpiącą, ale umarłą, rozciął jéj ciało na dwanaście części i rozrzucił w 12 pokoleniach Izraela. Od wyjścia z Egiptu takiego zgorszenia nie było w Izraelu, jakie się stało w mieście Gabaa. To zdarzenie wywołało walkę między wszystkiémi pokoleniami Izraela, a pokoleniem Benjamina. Chciał Izrael aby pokolenie Benjamina wydało wszystkich mieszkańców miasta Gabaa, ale synowie Benjamin tego nie chcieli i stanęli w obronie Gabaa.
Z pokolenia Benjamin, było 25.000 mieczem walczących, oprócz rycerzy z Gabaa, których było 700 ludzi najdzielniejszych, równie prawicą jak lewicą walczących, którzy tak z procy kamienie ciskali, że przebijały włosy, nic nie chybiając. Otoczyli miasto synowie Izraela w liczbie 400.000 i mieli wodza Judę. Wyszli z Gabaa synowie Benjamin, jednego dnia zabili 22.000 mężów. Drugiego dnia też wyszli z miasta i tak szalenie mordowali, że 18.000 mężów walczących zgładzili. Ale w trzeciéj wycieczce w zasadzki zostali pochwyceni, wpadli w paszczękę miecza, i z całego pokolenia Benjamin, zostało tylko 600 ludu. Z Gabaa pamiętnego wielkiém zgorszeniem i bratobójstwem, był rodem Saul, kiedy go wybrał Samuel, i okazał ludowi, a od wszystkich był wzrostem wyższy, powrócił do Gabaa, rodzinnego miasta. Wybrał Saul 3.000 ludzi zbrojnych, z których tysiąc było z Jonathanem, synem jego w Gabaa. Jonathan pobił straż filistyńską, która była w Gabaa. Ks. królew. XIII. 15. 16. Kiedy Saul widział się raz ostatni z Samuelem, poszedł do Gabaa, swego rodzinnego miasta. Saul gdy ścigał Dawida, i chciał go zabić, mieszkał w Gabaa. Usłyszawszy Saul, że się ukazał Dawid i mężowie, którzy z nim byli, Saul, który mieszkał w Gabaa, otoczyli go słudzy jego, a on wzią wszy włócznię, rzekł: Sprzysięgliście się wszyscy przeciwko mnie, i nié masz kogo, ktoby się mnie użalił i doniósł o tém, że syn mój sprzysięgł się z synem Izai, i podburzył sługę mego, który czyha na mnie po dziś dzień. Dowiedziawszy się, że Dawid był u kapłana i z nim się modlił, gdy kapłan zawezwany dał świadectwo, że Dawid jest najwierniejszym sługą Bożym, i sługą pana, króla swojego, rozkazał kapłana i cały dom jego zamordować, 85 kapłanów, ubranych w Ephod lniany, pobito z rozkazu Saula, a z ręki Idumejczyka w mieście Gabaa. Skrzynia Przymierza odebrana o Filistynów, była długo złożoną w Gabaa, w domu Abominadaba. Dawid, gdy odniósł wielkie nad Filistynami zwycięstwo, przyszedł do Gabaa, i włożywszy Arkę na wóz, wiódł ją tryumfalnie do Jeruzalem, a przed nią grali na wszystkich instrumentach. Gdy jednak ten, który się dotknął Arki, śmiercią nagłą umarł, Dawid nie ośmielił się jeszcze Arki do Jeruzalem wprowadzać. Zostawił ją w domu Obededoma Gethejczyka, przez trzy miesiące. Po ich upłynieniu wniósł Arkę do Jeruzalem, I było z nim 7 chórów, a co sześć kroków ofiarowali wołu i barana. Dawid przepasang Ephodem lnianym, skakał przed Panem ze wszystkiéj mocy. Ks. królew. Roz. 6. W témže Gabaa wygładzone zostało pokolenie Saula, po jego śmierci i upadku.
Gabaonici byli rodem Amorhejczycy, Izraelici im pokój i bezpieczeństwo zaprzysięgli, ale ich bardzo wielu, z religijnéj żarliwości, jako rodu cudzoziemskiego, król Saul wymordował. Za czasów króla Dawida, był głód wielki, który trwał całe trzy lata. Radził się Dawid oraculum, odebrał taką odpowiédź: Za zagładę Gabaonitów, za złamanie im przysięgi, Pan Bóg głodem Izrael skarał. Zawezwał król Dawid Gabaonitów, zapytując czego żądali na zgładzenie winy, jaką względnie nich popełniono. Rzekli, nie złota ani téż srébra, ale chcemy, aby potomkowie Saula byli wygładzeni, aby się ani jeden z nich nie został w Izraelu. Oddał ich im Dawid. Ukrzyżowani zostali dwaj synowie Saula, urodzeni z Resphy, i pięciu jego wnuków, synów Michol, Saulowéj córki. Siedmiu ukrzyżowano na górze w mieście Gabaa. Ocalił Dawid tylko syna Joeathy, Miphibozera, dla przyjaźni, jaką miał z Jonathanem, którą wzajemnie sobie zaprzysięgli. Potem Dawid kości Saula i syna jego Jonathana, jako i siedmiu ukrzyżowanych potomków zebrawszy razem, pogrzebał w grobie ojca Saulowego Cisa w Gabaa, w pokoleniu Benjamin. Ks. królewskie Roz. XXI. 6. Tak w Gabaa, w którém tak lubił Saul przebywać, spełniły się wyroki Boskie na nim, i widziano zmianę ludzkiego losu!! Saul pomazaniec Boski, z ludu wybrany na króla, uniósł się zapalczywością i zazdrością, nie oddał Panu serca swego zupełnie i szczérze, ale je jakby zachował dla pychy i wyniesienia się swego, przeto go Bóg opuścił, oddał koronę Izraela drugiemu, i dom jego zgładzonym został w Gabaa, w rodzinném mieście jego. Tak Pan jako przed wieki i dziś obraca w proch królów i panów świata tego, którzy są Jego dłużnikami, oddać obowiązani wszelką sprawiedliwość i miłość dla ludu im powierzonego. Gdy długu tego wypłacać nie chcą, palec Boży strąca ich i wniwecz obraca, by wszyscy drżeli przed Imieniem Pańskiém!!! Biada i ludowi, który zamiast cierpliwości i posłuszeństwa, obleka się zuchwale w moc Bożą, i wymierza sam sprawiedliwość, zastępuje karzący palec Boży! Lud ten zostanie sam przez się rozszarpany, zniweczony i niemal ukrzyżowany, jako niegdyś Saul i potomkowie jego. W ks. II. Paralipomenon, czytamy za czasów króla Jeroboama, panował Abija, król Judzki, który był synem Michai, wnukiem Uriel z Gabaa. Król Baaz izraelski, który budował Rama, niepokoił króla Judzkiego Azę. Ten wezwawszy Benadad króla syryjskiego, zwyciężył Baaza, materyały przygotowane zabrał, i zmurował Gabaa i Maspho. Holofernes zgromadził całą siłę swoją w mieście Gabaa, Gaboath było w dziale Aarona. Eleazar syn Aarona, pogrzebany został w Gabaoth. Ks. Jozue XXIV. 33.
El-Ram dawne Rama. Są w Palestynie dwa miasta Rama zwane. Jedno, dawniejsze Arymathya, miejsce urodzenia Samuela, w którem Saul na króla był namaszczony, i tam Samuel pogrzebany. Józef i Nikodem z Arymathei namaścili ciało Jezusowe. Arymathya potém Rama było miasto większe, którego ruiny długo stérczały. Rama drugie miasto kapłańskie w pokoleniu Benjamina między Gabaa i Bethel, o tém mówimy: Rama zwana dziś Er-Ram jest na drodze z Jeruzalem do Diifny. W księdze sędziów Roz. IV. 4. 5. czytamy: Prorokini Debora sądziła lud czasu onego. I siedziała pod palmą, którą zwano jej imieniem między Rama i Bethel. W księdze Ezdrasza czytamy, w spisie mężów, których Zorobabel przywiódł z niewoli Babilońskiej, że Rama liczy mężów 620, w ks. Ezdraszowych pisze się Ramath.
Bireh jest to miejsce, w którém N. Panna się opatrzyła, że nié ma Pana Jezusa, i stąd do Jerozolimy szukać Go powróciła. Tu są ruiny pięknego kościoła, zbudowanego przez Templaryuszów. Rycerze krzyżowi w Bireh widzieli biblijne Machmas, a Robinson badacz ziemi św. utrzymuje, że Bireh jest Beroth. Do Diifny z Bireh nie przechodzi się przez dawne Bethel, zostaje blisko po prawéj stronie.
Machmas. Wybrał Saul trzy tysiące z Izraela, dwa tysiące z Machmas, miał Saul przy sobie. Filistynowie zgromadzili się wielką siłą na Izraela, 30,000 wozów mieli, 600 jazdy, i rozłożyli się obozem w Machmas. Główne straże filistyńskie były w Machmas. W czasie tej wojny wsławił się Jonathas, wdarłszy się do ich straży, chociaż skały były wielkie, które broniły Machmas, a jednak przez nie się przedarł. Saul król poprzysięgł, że nikt do wieczora jeść i pić nie będzie do skończenia bitwy. Chociaż widzieli miód płynący, przecież się nikt nie dotknął okrom Jonathy, który o tej przysiędze nie wiedział, chciał go Saul ukarać śmiercią, ale go lud wybawił. Saul i Jonathas, Filistyńczyków zwyciężył, i pędził od Machmas do Ajalon, ale ich nie zniszczył zupełnie, dlatego, że Jonathas przed końcem bitwy pożywał, przeto chciał go Saul zabić, mówiąc: oto Jonathanie umrzesz. „Rzekł lud do Saula: Masz umrzéć Jonathan który wybawił Izraela, jako żyje Pan, tak włos z głowy nie spadnie mu, albowiem z Bogiem dziś działał. Lud uwolnił Jonathana i nie umarł. „Erat autem potens bellum adversus Philisthaeos“. Była wojna potężna przeciw Filistynom. Przez cały czas panowania Saulowego, kogo tylko widział Saul męża silnego i do boju zdolnego, tego do szeregów swoich wcielał. Księgi królewskie 1. Roz. 14. Z niewoli babilońskiej przyszło z Zorobabelem wedle ksiąg Ezdraszowych z Machmas mężów 122. Jonathas Machabejczyk po śmierci brata swego Judy, zniósł i zwyciężył Bachidesa, i mieszkał w Machmas i tam począł lud sądzić i wygładził niezbożne z Izraela. Ks. Machabejczyków. Roz. 10.
Beroth. Kiedy synowie Izraelscy wyszli obozem z Beroth do Mezery, umarł Aaron i tam jest pogrzebany. Jozue między miastami Amorejczyków wspomina Beroth. Baan i Rechal, którzy śpiącego zamordowali Izbozeta syna Saulowego, chcąc się tém Dawidowi przysłużyć, ale za to jako mordercy byli ukarani, pochodzili z miasta Beroth. Dawid odnosząc wszędzie zwycięstwa zgromadzał, zbiérał zapasy złota, srebra, i dla kościoła przeznaczał. Z miasta Beroth zabrał bardzo wiele miedzi. Ezdrasz w księgach swych wyliczając mężów wracających z niewoli Babilońskiej, z miast Carathijarim, Cephira, i Beroth 743 ludzi oznacza.
Diifna jest to dawna Gophna, w niej są ruiny starego zamku, i kościoła poświęconego św. Jerzemu.

Z Düifny do Naplouzy.
Do Aïn-Jebroud 
 0 godz. 30 m.
Do Aïn-el-Haramieh 
 118  „ 
Do Singel 
 –50  „ 
Do Ouadi Labban 
 150  „ 
Do Savieh 
 145  „ 
Do szczytu góry 
 —35  „ 
Do Hawary 
 130  „ 
Do Naplouzy 
 150  „ 
Z Diifny do Naplouzy jest godz. 8 minut 8.
Około Jebroud widzimy ruiny zamku.

W Ain-El-Haramieh piękną fontannę. Idąc od Singel do Labban po prawej stronie jest Scilun, dawniejsze Silo, o którém w księdze Sędziów, Liber XXI. Miasto Silo leży na północy miasta Bethel, na wschód drogi idącej z Bethel do Sichem, na południe miasteczka Lebona. Kiedy wybuchła domowa wojna, i wszystkie pokolenia zniszczyły pokolenie Benjamina, zostało 600 mężów, i wszystkie niewiasty z pokolenia tego zginęły. Ci mężowie usiedli na skale Remnon. Izrael wtedy zaczął utyskiwać, ubolewać, że wygubił jedno pokolenie, radzili jakby je zachować, i ocalić. Na żony własnych dziewic dać nie mogli, gdyż w boju zaprzysięgli nie dawać córek swoich do pokolenia Benjamin. Pobiwszy w Galaad mężów i niewiasty, za to, że nie należeli do wspólnej wojny i nie przyszli do obozu, zostawili tylko 400 dziewic, które oddali na żony mężom z Benjamin. Gdy brakowało jeszcze 200, poradzili mężom Benjaminowym aby poszli do miasta Silo na fest roczny, w którym wychodziły dziewice i tańcowały, i aby skrywszy się do winnic w czasie tańców porwali dziewice. I uchwycone zostały dziewice z miasta Silo na żony dla mężów z Benjamin, i pokolenie zostało ocalonem.
Wioska Savieh jest na lewo naszej drogi, na prawo ruiny domu gościnnego ze starym przy nim dębem, rozwija się potém dolina piękna i żyzna, w której dwie są wioski, i wstępujemy na szczyt wzgórza, i zbliżamy się do miejsc drogich i pamiętnych w Izraelu, do źródła Jakóbowego, do świętej doliny, gdzie Józef jest pogrzebany, które są u stóp góry Garizim. Pomiędzy dwoma górami droga idzie do dawnego Sichem. Dolina Jakóbowa znana w starym Zakonie jest pamiętna rozmową Zbawiciela z Samarytanką. Pielgrzymi zsiadają tu z koni, i z rzewnem wzruszeniem czyta kapłan wspomnienia o tém z Pisma Świętego. Kto z pielgrzymki duchownie korzystał, rozmiłował się w Piśmie świętém, w mądrości Pańskiej, posilał się wodą żywą, laską z nieba, i wiarą, która z niej płynie, która nigdy do kresu dni jego nie zgaśnie. W Gen. r. XXXIII. 19. czytamy że Jakób z pokoleniem, ze sługami swemi spotkał się z idącym Ezawem, pokłonił się mu i zyskał serce jego, a gdy się rozeszli kupił ziemię za sto jagniąt u Hemera. Na niej zbudował ołtarz. Na tejto ziemi u stór Garizim jest źródło Jakóbowe. Błogosławiąc przed samą śmiercią tę ziemię, przekazał ją Józefowi. Gdy Izraelici szli z ziemi Egipskiej, nieśli z sobą kości Józefowe, i pogrzebali je w ziemi przez ojca mu przekazanej, na tej części pola, którą kupił Jakób u synów Hemera, ojca, Sichem za sto młodych owiec. Ks. Jozue. R. XXIV. 32. W księgach Genezis R. 50, czytamy, rzekł Józef do braci swojej: „Po śmierci mojej Bóg was nawiedzi i uczyni, że wyjdziecie z ziemi tej, do ziemi, którą Bóg przysięgł Abrahamowi, Izaakowi, i Jakóbowi. Wynieścież z sobą kości moje, z miejsca tego. Wziął też Mojżesz kości Józefowe z sobą, albowiem Józef wziął przysięgę od synów Izraela, mówiąc: Bóg was nawiedzi, ale weźcie z sobą kości moje. O tém źródle Jakóbowem czytamy w Ewangielii św. Jana R. IV. Przyszedł Jezus do miasta Samaryi, które Sichar zowią, około roli, którą Jakob Józefowi dał synowi swemu. Było tam źródło Jakóbowe (Fons Jacobi). Znużony drogą usiadł przy źródle. Przyszła niewiasta Samarytanka; rzekł jej, daj mi się napić. (Uczniowie odeszli do miasta szukając żywności). Rzekła mu niewiasta: ty jesteś z Judei, a ja Samarytanka, a jakże możesz pić wodę, którąbym czerpała, wszak żydzi z Samarytanami nie mają żadnego społeczeństwa. Odrzekł jej: Gdybyś znała dar Boży, i wiedzieć mogła do ciebie kto mówi, daj mi się napić, tobyś prosiła, aby ci dał żywej wody. Rzekła, ani też nie ma w co zaczerpnąć i studnia jest głęboka, skądże masz żywą wodę. Alboż większy jesteś od ojca naszego Jakóba, który nam dał tę studnią, który z niej sam pił, i synowie i dobytek jego. Kto tę wodę pije, rzekł Chrystus, pragnąć będzie, kto pić będzie z tej, którą ja dam, nie zapragnie na wieki. Daj mi, Panie, rzekła niewiasta tej wody, po której już bym nie pragnęła i nie przychodziła tu czerpać. Ojcowie nasi na tej górze Boga wielbili, a wy mówicie, że Go czcić i chwalić należy w mieście Jeruzalem. Niewiasto, rzekł jej Jezus, wierz mi, że przyszła godzina, ani na téj górze, ani w Jeruzalem wielbić będą i czcić Pana. Przyszła godzina i teraz jest, kiedy prawdziwi czciciele chwalić będą Ojca w Duchu i w Prawdzie. Bóg jest Duch, i chwalić Go powinni w Duchu i w Prawdzie. Wiem, że przyjdzie Mesyasz, który nam wszystko oznajmi. Rzekł jej Jezus: Ja jestem, który z tobą mówię.
Jako nad Jordanem św. Jan Chrzciciel i Duch św. w postaci gołębicy dali swiadectwo Panu Jezusowi, że On jest Synem Bożym, przy źródle Jakóbowém które jest pamiątką Boskiego błogosławieństwa dla patryarchów i ojców Izraela, Zbawiciel jasne i wyraźne dał Sam o sobie świadectwo. Ego sum Messias qui loquor tecum. Ja jestem Mesyaszem, który mówię z Tobą.
Góra Garizim. „Mówił Mojżesz gdy cię wprowadzi Pan do ziemi tej, do której dążysz, i którą ci na mieszkanie przeznaczył, położysz błogosławieństwo na górze Garizim, przekleństwo na górze Hebal. Deut. XI. 29. I przykazał Mojżesz ludowi dnia onego mówiąc: Przeprawiwszy się przez Jordan, staną na górze Garizim dla błogosławienia ludowi Symeon-Lewi, Juda-Issachar, Józef i Benjamin. A na przeciw na górze Hebal staną dla przeklinania Ruben-Gad, Asser-Zabalon, Dan, i Nephtali. Deut. Roz. 27. 12. 13. 14. Gdy Izraelici weszli do Palestyny, zebranemu ludowi ogłoszone zostały błogosławieństwa, jeśli wykonywać będzie przykazania, które były poszczególnie każde wymieniane, i dochowa przymierza, które Bóg zawarł z Abrahamem, Izaakiem, Jakóbem. Ogłoszono i przekleństwa, na tych, którzyby budowali bałwany ze złota, miedzi, im się kłaniając przyjęli cześć bałwochwalczą innych narodów, lub popełnili zabójstwo, jakiekolwiek wszeteczeństwo, i na tych, którzyby nie czcili ojca i matki swojej. Przykazania dane ludowi Bożemu na górze Synai powtórnie wygłoszono najuroczyściéj z wyrokiem nagrody lub kary na górze Garizim i Hebal. Górę Garizim dla ogłoszonych błogosławieństw uznawano najświętszém miejscem w Palestynie. Mahometanie ją we czci mają jak górę Moria i górę Syon, stopa chrześcijańska nie mogła tam wstąpić. Mojżesz tego błogosławieństwa, które zalecil, nie dopełnił, wykonał Jozue.
„Wszystek lud miejscowy i przychodnie starsi, wodzowie i sędziowie stali z obu stron arki, wobec kapłanów, którzy ją nieśli. Połowa ich stała około góry Garizim, a druga około Hebal, jako rozkazał Mojżesz, sługa Boży. Jozue naprzód błogosławił ludowi Izraela, czytał słowa błogosławieństwa i przekleństwa i wszystko, co jest napisane w księdze praw. Nic nie opuścił z tego, co Mojżesz rozkazał, lecz wszystko wyłożył wobec całego ludu Izraela, nauczał dzieci, przychodniów i cudzoziemców, którzy w Izraelu zamieszkali.“ Ks. Jozue. roz. 8. 33. Antyoch, kiedy złupił w Jeruzalem kościół Boży, dumny zwycięstwem, powrócił do Antyochii, sądził, że już po ziemi żeglować będzie, a stąpać po morzu, zostawił dla uciśnienia w Jeruzalem Filipa z Frygii, okrutniejszego od siebie, a w Garizim Andronika i Menelausa, którzy jeszcze byli srożsi dla mieszkańców. W miejscach świętych wznieśli świątynie pogańskie: w Garizim dla Jowisza gościnnego Jovis Hospitalis, a w Jeruzalem dla Jowisza olimpijskiego, Jovis Olimpii. 11 Liber Machabaeor. roz. V. 23. VI. 2.

Góra Hebal.

„Gdy tedy przejdziecie Jordan, postawcie kamienie na górze Hebal.
„I zbudujesz tam ołtarz Panu Bogu Twojemu z kamienia, którego się żelazo nie tknęło. Z kamienia nieciosanego i niewygładzonego, i ofiarujesz na nim całopalenie Bogu Twojemu. I napiszesz na kamieniach słowa Zakonu wyraźnie i jasno. I rzekł Mojżesz: pilnuj a słuchaj Izraelu, zostałeś ludem Pana Boga Twego, będziesz słuchał głosu Jego, będziesz czynił rozkazania i sprawiedliwości, które przykazał tobie. Wzniósł Jozue ołtarz Panu Bogu Izraela na górze Hebal, jako rozkazał Mojżesz sługa Boży ludowi izraelskiemu, jako jest napisano w prawach jego. I na kamieniu prawa Mojżeszowe wyrył, na nowo całkowicie je powtórzył, potem do ogłoszenia błogosławieństwa i przekleństwa przystąpił. Ks. Jozue. rozdz. 8.
Za górami Garyzim i Hebal jest miasto Naplouse, dawniejsze Sichem, w ziemi, która się Chananejską zowie, albowiem w niéj mieszkali Chananejczycy. Przeszedł ją Abraham aż do miasta Sychem i okazał się mu Pan i rzekł: Ziemię tę dam następcom twoim, i Abraham postawił ołtarz Panu. Ziemia odtąd nazwana jest ziemią obiecaną, do któréj zdążyło pokolenie Abrahamowe i w niéj osiadło tam, gdzie był ołtarz postawiony dla prawdziwego Boga i gdzie się objawił Pan Bóg Abrahamowi. Sychem jest tego objawienia i ołtarza zbudowanego prawdziwemu Bogu pamiątką. Jakob patryarcha, gdy miał ołtarz w Bethel zbudować, zebrał wszystkie posągi, obrazki, zausznice, i zakopał około Sychem. W Sychem mieszkali synowie Jakóbowi i paśli trzody. Do Sychem wysłał Jakob Józefa, aby się dowiedział, co się z synami i z trzodami ich stało. Błądzącego w drodze do Sychem spotkał człowiek, który wskazał, gdzie bracia jego z Sychem odeszli. W Genesis o tém czytamy.
Sychem, czytamy w księgach Jozuego, było w pokoleniu Ephraim syna Józefowego, zwane miastem ucisku. Naleiało do liczby tych, w których niewinni, przypadkowo dopuściwszy się mężobójstwa, od zemsty się chronili, byli bezpieczni i niewydawani aż do śmierci arcy-kapłana, po któréj powrócić mogli do miejsca i rodziny swojéj. Zebrał Jozue wszystek lud aż do Sichem i przykazania Boże nanowo im powtórzył, i przyrzeczenia ich spełnienia otrzymał, na pamiątkę kamień wielki położył pod dębem. Kamienie o prawach Bożych, o lasce udzielonéj ludowi izraelskiemu świadczyły. Na dwóch tablicach kamiennych wyrył Mojżesz dziesięcioro przykazań Boskich. Kamienie, wyniesione z głębi Jordanu, świadczyły o cudowném wybawieniu z niewoli egipskiej Izraela, przejściu jego przez morze Czerwone i przez rzekę Jordan do ziemi obiecanéj. Kamień, położony przez Jozuego pod dębem w Sychem świadczył o solennie powtórzonem przyrzeczeniu Izraela spełnienia przykazań Boskich. W cudownem przymierzu Boga z Abrahamem i potomkami jego, widziéć należy figurę Nowego Zakonu. Zbudowanym został Kościół święty, w którym prawa najdoskonalszego życia objawiono całéj ludzkosci. Dziś wszysey są ludem wybraným, ludem wezwanym do czci prawdziwéj, jakiéj chce Bóg, jakiéj szuka, mówiąc słowy Pisma św.: quam quaerit, w duchu i w prawdzie, jako Bóg jest duchem i prawdą wiekuistą. Miejsca w Ziemi św., o których mówi Pismo święte, są jako głoski i wyrazy, z których się składa księga rozmyślań i nauki o zakonie Bożym, o przymierzu Boga i Zbawiciela, zawartém z Abrahamem przedtem i dziś ze wszystkimi synami ludzkimi przez Kościół mający Boskie słowo, niezmienną naukę, zapewnienie wiekuistego żywota i żywą wodę. Żywa woda, którą pijąc, nikt łaknąć nie będzie, jakby wytrysnęła z ust Zbawiciela, i dziś najobficiéj płynie w Kościele Bożym od Chrystusa Pana zbudowanym.
Sychem jest miejscem rodzinném Abimelecha. Giedeon, syn Joasa, wybawił Izrael od Madyanitów i zwyciężył ich, królem być nie chciał, mówiąc, że Pan Bóg jest i będzie królem waszym. Brat jego, Jeroboal, syn Jonasza, miał siedmdziesięciu synów, z wielu nałożnic, a w Sychem urodził mu się syn Abimelech, który siedmdziesięciu braci swoich zamordował na jednym kamieniu. Wybrali go Sychemici na króla i dopomogli do zamordowania braci jego. Najmłodszy tylko brat Jonatan uciekł od śmierci i z góry Garyzim rzucił na miasto Sychem przekleństwo. Kara Boska zawsze i oczywiście potwory takie zgniatała, tak się stało z Abimelechem. Morderca, który zwycięstwa odnosił, przed bramą, miasta, które zdobywał, z ręki niewiasty zginął, kamieniem rozbiła głowę jego. W dziejach obok potworów widzimy szlachetnych mężów, którzy duszę znękaną widokiem zbrodni tylu pocieszają i wzmacniają. W walce, która zawsze się toczy między zbrodnią i życiem cnotliwém, świętém, między fałszem i prawdą, Bóg i sprawiedliwość odniosą zwycięstwo. I tak widzimy, Abimelech morderca zaledwie trzy lata mógł się utrzymać. Stryj jego, Giedeon, który po odniesioném zwycięstwie władzy sobie ofiarowanej nie przyjął, i chwały Boskiéj pragnął, i ją na celu miał, lat 40 rządził i sądził w Izraelu. Spokojnie umarł w późnéj starości i pogrzebion jest w grobie ojca swojego.

Z Naplouzy do Dijennin.
Do Beit-Iba, która zostaje na lewéj stronie drogi 
 1 godz. — m.
Do Sebastieh (dawniéj Samaryi) 
 1  5  „ 
Do Bourki 
 —40  „ 
Do Fendenkumich 
 1—  „ 
Do Dieby 
 —25  „ 
Do Sanour, który się zostawia na prawo, a Merdi-el-Shourrouk na lewo 
 —50  „ 
Do Kubatich (na lewo jest starożytne Dothain) 
 125  „ 
Do Djennin (Engannim starożytne) 
 130  „ 
Z Naplouzy do Dijennina jest 8—9 godzin konnéj drogi, a ściśle licząc 7 godz. 55 m.
Z Dijennina do Nazaret.
Do Moukeibileh 
 120  „ 
Do El-Fouleh 
 215  „ 
Do Nazaretu 
 145  „ 
Z Dijennina do Nazaretu 6 godz. 20 m.
O każdém z tych miejsc powiedzmy, czytając o nich w Piśmie św. wspomnienia.

Sebastieh jest to Samarya. Sanour Bethulia Judyty. Starożytny Dothain i Engannim są to miejsca téż znane i wspominane w Piśmie św.
Za czasów panowania króla Azy w Jeruzalem, królem izraelskim był Amry, który złość czynił przed oczyma Pańskiemi. Kupił górę u Semera i zbudował miasto, które nazwał po imieniu Semera Samaryą i ta była stolicą królów izraelskich. Syn Amry Achab królował 22 lata w Samaryi, pojął za żonę niegodziwą Jezabel, córkę króla sydońskiego, złością i niegodziwością przewyższył wszystkich królów izraelskich, którzy go poprzedzili. Samarya została stolicą występnych, wsławioną przez niegodziwą Jezabel. Ks. królewskie 3, roz. XVI. 24. 32.
Za czasów Achaba był głód gwałtowny w Samaryi. Pan posłał Eliasza do Achaba. 3. Lib. Reg. roz. 18. 2. Benadad, król syryjski, walczył przeciwko Samaryi, Achab go zwyciężył, ale że go wolnym z rąk swych wypuścił, wtedy z ust proroka usłyszał: iżeś puścił męża godnego śmierci z ręki swéj, będzie dusza twoja za duszę jego, a lud twój za lud jego. W Samaryi, obok pałacu Achabowego, miał Naboth małą winnicę swoję, którą miéć Achab zapragnął, i wydarł winnicę Nabothowi i życie. Eliasz prorok przepowiedział Achabowi karę strasznéj śmierci, i żonie jego Jezabel, jako psy na ulicy lizać będą krew ich. Za ową winnicę i niewinną krew Nabotha ukarał Pan Bóg Achaba; będąc razem z Jozafatem, królem judzkim na wojnie, śmiertelnie ranionym został. Król Achab był obrzydłym, bo go do wszystkiego poduszczała niegodziwa żona Jezabel. Słysząc proroctwo, jeśli zginie w mieście, psy krew jego będą lizały, a jeśli w polu, rozszarpią go ptaki, nawrócił się i pokutował; klęski przeto, które miały spotkać królestwo, Bóg do późniejszego czasu oddalił. Kiedy się zeszli ze sobą przeciw królowi syryjskiemu na wojnę Achab z Jozafatem, obaj królowie w królewskich szatach siedzieli przed bramami miasta. Micheasz i inni prorokowali, azali się powiedzie wojna, którą rozpoczął Achab dla odebrania z rąk Syryi Ramoth Galaad. Stoczono bitwę, w któréj ugodzony strzałą Achab, śmiertelnie ranny, wkrótce umarł. Krew jego na wóz ściekała, przywieziony do Samaryi, tam był pogrzebany, omyto jego wóz w sadzawce Samaryi, psylizały krew jego, i spełniło się proroctwo. Ochoziasz, Achaba syn, królował w Samaryi dwa lata. 3. Księgi królewskie, roz. XXII. 10. 38. 52.
Samarya, nowo założone miasto, wzniosło się prędko, będąc stolicą pysznych, rozkosznych królów, którzy w niém postawili świątynię dla Baala, a dla siebie król Achab dom z kości słoniowéj. Była nad nim wyraźna już kara Boża, król syryjski, walcząc, mówił: Nie chcę nikogo zgładzić i zabijać nie pragnę, tylko jednego króla izraelskiego. Kiedy z całéj siły uderzono na obóz Jozafata, gdy poznali Syryjczycy omyłkę, że to król judzki, natychmiast odwrócili swój atak. Z niechcenia rzucona strzała śmiertelnie ugodziła Achaba. Występki zawsze i na téj ziemi są ukarane, szczególnie życie w rozkoszach trawione przez tych, którzy są na czele władzy. Zbytki, rozkosze cielesne, zwykle się łączą z okrucieństwem. Duszą rozpusty, okrucieństwa jest zła niewiasta, która panuje nad słabym mężem, który jest ohydném jéj zbrodni narzędziem. Taka była Jezabel okrutna, dzika, jak nigdy żadna niewiasta. W téj epoce powstał prorok Eliasz, którego potęga, siła, tém olbrzymiéj się wyrażała, że tak ohydnym był wówczas dom królewski. Potęga ducha, słowo proroka zgniotły, zwyciężyły władzę królów. Eliasz prorok w ręku miał kary Boże, odejmował deszcze ziemi i uspokajał głód gwałtowny. Był figurą Namiestnika apostolskiego, jakby jego poprzednikiem, który siłę Bożą, moc Jego, ma w ręku swojém, i walczy z władzą królów tego świata, która go zniszczyć pragnie i wszelkimi uciskami trapi. Władza ta, wobec niezwalczonéj ducha Bożego siły, w proch się obróci, i ile wstrętu, dzikością, barbarzyństwem obudza, tyle upadkiém swym zdziwi, jako niegdyś królestwo Achaba i Jezabeli, jako śnieg przed promieniem słońca, od siły ducha Bożego, który w najwyższej swej mocy uosobił się w człowieku nędzarzu, żyjącym z jałmużny. Gromy Niebios miał w ręku swojem i trony ziemskie kruszył. Eliaszem nowego zakonu jest namiestnik apostolski, zastępca Zbawiciela.
Ochozyasz syn Achaba w Samaryi upadł w sali swego domu, nie powstał i umarł. 4. ks. królewskie. Roz. 1. 2. Elizeusz prorok z góry Karmelu poszedł do Samaryi po ukaraniu dzieci, które się najgrawały z niego. 4. ks. królew. Roz. 11. 25.
Joram, brat Ochozyasza, syn Achaba, królował nad Izraelem w Samaryi lat 12. Z Samaryi wyszedł na wojnę przeciw Moabitom, którzy zerwali z królami Izraelskimi przymierze, po śmierci Achaba. Dla króla Jozafata który razem wiódł wojnę, nad Moabitami odnieśli zwycięstwo. 4. ks. król. Roz. III. 1. 6. Elizeusz mąż wielki, prorok mieszkał w Samaryi, uleczył Naamana wodza syryjskiego z trądu, zalecając mu się omyć w Jordanie razy siedm. a sługa jego, że wziął dary od Naamana, okryty został trądem 4. ks. królew. Roz. 11.
Elizeusz prorok, ostrzegł króla Izraelskiego o zasadzkach wojsk Syryjskich, tak dalece, że się królowi Syryjskiemu wydawało, że miał zdrajcę, który donosił, a gdy powiedziano, że w Izraelu jest prorok, który od Boga wié wszystko, wysłał męże zbrojne, aby Elizeusza zamordowali. Elizeusz się modlił, a ci, którzy go zabić mieli, oślepli; ociemnialych Elizeusz wprowadził do Samaryi, i oddał ich w ręce króla Izraelskiego, który, wedle słów Elizeusza, przyjąwszy ich, gościnnie nakarmił, i bez krzywdy odesłał. Powrócili do króla swego opowiadając cud, który widzieli. 4. ks. królewskie Roz. IV.
W Samaryi, w czasie oblężenia przez Benedada, króla Syryjskiego, był głód wielki, jakiego w wojnach nie pamiętano, jaki się potém powtórzył przy zburzeniu Jerozolimy gdy była przez Tytusa oblężoną. Gnój gołębi za wielką cenę sprzedawano, i głowy ośle. Król rozdarł szaty, pod któremi nosił włosiennicę, gdy się skarżyła niewiasta na towarzyszkę, z którą zjadła syna swego, a potém gdy miała zjeść syna drugiej niewiasty, ta ukryła i zabić do zjedzenia nie dała. Gdy się straszne rzeczy działy, Elizeusz prorok przepowiedział, że nazajutrz o téj porze za małą monetkę jeden stater, sprzedawać będą korzec białéj mąki pszennéj. Tak się stało, postrach padł na obóz Syryjski, w nocy zdawało się jakoby słyszeli trąby i huk broni, myśląc, że drudzy królowie przyszli na pomoc królowi Izraelskiemu, z wielkim popłochem z obozu uciekli, zostawując wielkie zapasy chleba, wszelkiéj żywnosci, i niezliczone bogactwa. O tém nie wiedzieli mieszkańcy Samaryi, i w głodzie by dłużéj marli mając już tylko pięć koni w mieście, bo wszystkie były zjedzone. Ubodzy trędowaci widząc, że ich śmierć z głodu w mieście czeka, postanowili wyjść do obozu Syryjskiego, pewni będąc, że nic ich tam gorszego spotkać nie może. Znalazłszy obóz opuszczony, wiedzieć dali królowi. Nie wierzono im, myśląc że jest w tém zasadzka; gdy się potém przekonano, że za Jordan Syryjczykowie uciekli, cały obóz rozebrano i żywność wszelką, i korzec mąki białéj, jak przepowiedział Elizeusz, za jeden stater sprzedawano. Mąż od króla wysyłany, który słysząc proroctwo Elizeusza nie uwierzył, został zgniecionym w tłumie. To się stało w Samaryi, czytamy W 4. ks. królew. Roz. VII. 1. 18.
Bóg karze brak wiary, który nie uwierzył, życie w bramie utracił, kiedy cały lud był wybawionym. W starym zakonie nie było jeszcze tyle cudów ile ich doznano, widziano, gdy Bóg sam stał się człowiekiem, i dla zbawienia rodu ludzkiego ofiarował się na najokrutniejszą mękę. Brak wiary, że się to stać nie może, co przechodzi pojęcie, co się zdaje być niepodobném, jest grzechem nieodpuszczonym przeciw Duchowi świętemu. Przykłady kary Boskiéj, za brak wiary, jak przy oblężeniu Samaryi, nieraz były widziane. Grzechem ściągającym karę Bożą jest zły uczynek, jako: zabójstwo, wszeteczeństwo, i inne, i równy jemu brak wiary. Obrazą Boga jest, za doznane laski, niewdzięcznością. Występkiem jest, ubliżeniem, nie uwierzyć mężowi Božemu, a cóż dopiero Bogu samemu, który jakby zniecierpliwiony nieustającém zuchwalstwem, zaślepieniem człowieka, sam własnémi usty przemówił, i prawdę, która jest tylko w Bogu, objawił. Brak wiary słowu Bożemu, objawieniu dotykalnemu, widzialnemu, żywemu, i osobistemu wcieleniu Boga-człowieka, w tych, którzy w wierze świętéj są zrodzeni, i naukę prawdy otrzymali, jest najwyższym stopniem nędzy, i upadku duchowego.
Eliasz, Elizeusz, i inni starego zakonu prorocy, co do potęgi, siły ducha, mocy czynienia cudów najszczytniéj się wznieśli, przewyższyli niemal świętych Pańskich. Na tle najohydniejszéj bezbożności pogańskich wieków, wśród powszechnego uzwierzęcenia i barbarzyństwa, gdy sumienie narodów uśpiono, wolno się było dopuszczać zbrodni, wszeteczeństw, bez zdziwienia oburzenia ludzkiego, bez żadnego hamulca w prawie! Gdy nie było władzy duchownéj, któraby czuwała nad wypełnieniem praw Boskich. Na tle tak czarném, potrzeba było, aby zaświecili jak tęcza na chmurach mężowie nadprzyrodzeni, mężowie nieporównani, olbrzymi duchowi, prorocy, którzy byli iż tak rzekę zarodkiem i początkiem, i wegielnym kamieniem władzy duchownéj, którą Bóg ustanowił nad światem w Kościele Bożym.
Joachas syn Jehu królował w Samaryi lat 17. Nie odstąpili królowie od grzechów Jeroboama, któremi siebie i królestwo skazili. Joachas pogrzebany jest w Samargi z ojcy swemi. Po nim królował Joas syn Joachasa lat 16. Joas był grzesznym i złym królem, i wojnę wiódł z królem Judzkim Amazyaszem. Zasnąwszy pogrzeban jest z Ojcy swemi królmi Izraelskimi w Samaryi, a Jeroboam siadł na stolicy jego. 4. ks. królew. Roz. 13. 1. 13. Elizeusz tu zachorzał, i od niemocy swojéj umarł. Przyszedł do umiérającego Joas król Izraelski i płakał mówiąc: Ojcze mój, ojcze mój, wodzu i stérniku Izraela. Pobłogosławił wtedy strzały króla, któremi trzykroć Syryjczyków zwyciężył. Umarł Elizeusz i pogrzebali go. 4. ks. królew. Roz. XIII. 20. Joas, król Izraelski zwyciężył Amazyasza króla Judy, przełamał mur jerozolimski od bramy Ephraim na 400 łokci, aż do bramy narożnéj. Pobrał wszystkie złoto, i srebro, i wszystkie naczynia, które były w domu Pańskim i w skarbcach królewskich, ludzi w zakład, i wrócił się do Samaryi. Zasnął Joas, i pogrzebany jest w Samaryi z królami Izraelskimi, i na jego miejscu królował Jeroboam syn jego. Królował lat 41 i czynił źle, jak poprzednicy jego. Zasnął Jeroboam, na jego miejscu królował syn jego. 4. księgi królewskie. Rozdział 14. Zacharyasz syn Jeroboama królował sześć miesięcy, nie odstąpił od grzechów Jeroboama syna Nabat. Zamordowany został od Salum syna Jabes który na jego miejscu panował. Potomkowie Jehu panowali w Samaryi do czwartego pokolenia. Ten tylko panował jeden miesiąc, wpadł w zasadzkę, którą uczynił dla króla swego, i zabitym został przez Manahema. Ten królował w Sam lat 10, wykupił Izrael od Phula króla Asyryjskiego, który okup wziąwszy powrócił do ziemi swojéj. Po nim dwa lata panował w Samaryi Phacee. Syn Manahema ustąpił mu tronu i przezeń zamordowany został. Czynili źle przed obliczem Pańskiém, nie odstępując grzechów Jeroboama. Phocee syn Romelijana panował lat 20. Za jego czasów wszedł do królestwa Izraelskiego król Asyryjski Theglatphalazar, zabrał siedm miast wielkich, Galilee, i ziemię Nephtali.
Wszyscy królowie Izraelscy wiedli życie występne, wpadali w bałwochwalstwo, z poganami się łączyli. Królowie Judzcy z małym wyjątkiem byli pobożni, cnotliwi, i bojący się Boga. Co się działo w królestwach Izraela i Judy, to samo i dziś widzimy. Królowie Judzcy potomkowie prawych królów legalnie panujących, odziedziczyli cnoty, przymioty królewskie. Samarytańscy Izraelscy przywłaszczyli tron oderwaniem się od swych królów, rozpustni gwałtownicy wdzierali się do władzy morderstwem i sami przez swych hetmanów byli zabijani. Charakter prawych królów i władców jest jasny, wyraźny, i różny od uzurpatorów. Ci zwycięstwem lub szczęśliwym trafem choć ogarną władzę, nie tracą cechy ludzi bez zasad, nie szanujących prawa. Chociażby powodzeniem byli uwieńczeni,“ nigdy dostojnymi i szlachetnymi być nie umieją. Nikczemni, namiętni, i małej duszy, oparci na przekupionych stronnikach, po krótkiem powodzeniu wracają do nicestwa, z którego się nielegalnie dźwignęli.
Ci uzurpatorowie mordercy, którzy się dziś, jakby jakiem prawem, rewolucyą osłaniają, i sądzą być prawymi naczelnikami narodų, umieją naród tylko do grzechu i do upadku moralnego przywieść. Jeroboam po śmierci Salomona, zuchwałym oporem królowi swojemu, został naczelnikiem i królem. On i następcy szli najgorszą drogą, i cały naród do zgorszenia, wielkich grzechów, i upadku przywiedli. Przyszło do takiego wyuzdania, nadużyć w królestwie Izraelskiem, że je sobie Pan obrzydził, chociaż się składało z pokoleń wybranego narodu. Stało się to, co się zawsze dzieje, na co się ciągle patrzymy, gdy wpadli nieprzyjaciele, naród nie zdołał wśród siebie utworzyć dzielnej obrony. Zwyciężony, pobity, pogański Izrael został ofiarą najezdnika Salmanazara, króla Asyryjskiego, który dobył Samaryi, i mieszkańców zagnał do Babilonu. Nowym ludem kraj zdobyty osiedlił. Przywiódł ludzi z Babilonu z Kuthy, i innych dalekich miejsc, i osadził ich w miastach Samarytańskich na miejscu synów Izraelskich, którzy z ojczyzny niegdyś kwitnącej, w ciężką, poszli niewolę. Cudzoziemcy jednak chociaż mogą zniszczyć kraj zabrany, ale osiedlić innym ludem, ożywić go, nie są w mocy, zostawują po sobie gruzy, zniszczenie, ale nic zbudować nie mogąc sami ustępują nakoniec. Nowo osiedleni mieszkańce Asyryjscy ginęli od lwów, którzy się rzucając na ludzi wielu ich wymordowało. Król Asyryjski przywiódł na powrót kapłanów Izraelskich, którzy dawną religiją utrzymując i cześć prawego jednego Boga, tę klęskę wielką uspokoili. 4. ks. królewskie Roz. XVII. 1. 28. W ks. Paralip. 11. roz. 28 czytamy ten szczegół. Mężowie Izraelscy, odnieśli wielkie nad Judzkiem królestwem zwycięstwo, i szli do Samaryi napowrót z bogatym lupem i z wielu niewolnikami, zaszedł im droge prorok Oded, tyle umiał ich skruszyć, że więźniów wszystkich okrywszy, ich obuwszy, a starych wsadziwszy na bydlęta, do ojczyzny odesłali. Słowa proroków, mężów Bożych miały znaczenie w dawnych wiekach; w czasie wojny, w sprawach większej wagi, radzono się ich, słuchali ich głosu królowie, i mężowie zbrojni. Niecnym i nikczemnym był król, który nie słuchał proroka, lekce go ważył. W społeczeństwach dzisiejszych nie uznają mężów Bożych, nie wierzą, aby mąż Boży sprawami ludzkiemi mógł kierować. Niegdyś prorocy jedném słowem szeregi zbrojne zwracali w inną stronę, i postanowienie królów zmieniali, i wolę ich jako trzcinę kruszyli. Tę moc proroków, Bóg Ojciec nasz Zbawiciel, który świat oświecił, odrodził, wybawił, oddał Namiestnikowi Apostolskiemu, Biskupowi Rzymskiemu. Papieże jako Elijasz, Elizeusz, kruszyli wolę cesarzów, uspokajali wojny, duchem swym, sprawami świata całego kierowali, w wiekach gorliwości chrześcijańskiej. Kiedy dziś świat zostawiwszy sobie tylko miano chrześcijańskie zupełnie na nowo pogańskim został, oderwał się od władzy Namiestników Apostolskich, wydarł się z opieki Bożych mężów nowego Zakonu proroków. Ale odtąd ugodził weń miecz Boży, nastąpiło zupełne zburzenie zasad, i porządku moralnego. Wre i kipi wewnątrz narodów, domowa wojna, straszniejsza od napadu najdzikszych najezdników pochodzi z własnego ludu, który już chrześcijańskim być poprzestał.
Q Samaryi w proroctwie Izajasza czytamy: Jakom uczynił Samaryi i bałwanom jej, także uczynię Jeruzalem i balwanom jego. Roz. 10. 9. 10. Prorok i kapłan są, splugawieni. W domu moim znalazłem złość ich, mówi Pan. Przeto droga ich będzie jako ślizgawica w ciemności, bo się poślizną i powalą na niej, bo przywiodę na nie złe, mówi Pan. I w prorokach Samaryi widziałem nierozum, prorocy czcili Baala i zwodzili lud mój Izraelski. Jeremiasz 23. 13. Ezechiel prorok, gdy wyrzucą grzechy Jerozolimie, mówi o Samaryi jakoby o mieście najgorszém, najwystępniejszém, które kładzie obok Sodomy. „Siostra twoja Samarya ona i córki jej, które mieszkają po lewicy twojej, a siostra twoja mniejsza niż ty, która mieszka po prawicy twojej, Sodoma i córki jej. Niemal gorsze czyniłaś rzeczy niźli one we wszech drogach twoich. Oto ta była nieprawość Sodomy, siostry twej, pycha, sytość chleba, dostatek, i próżnowanie; ręki niedostatecznemu i ubogiemu nie podawała. Sodoma i Gomora połowicą grzechów twoich Samaryo nie zgrzeszyły. Tyś zwyciężyła złościami swemi, i usprawiedliwiłaś siostry twe wszemi obrzydłościami twemi, któreś czyniła. Ezechiel Roz. 16, Ezechiel Jeruzalem, i Samaryą zowie siostrami, Jeruzalem zowie Oliba, a Samaryą Oella. Olibę upomina, gromi, przeraża przykładem elli, która w nieprawościach była starszą, doświadczenszą. Drogą siostry chodziłaś, dam ci jej kielich w rękę twoję. Kielich siostry twej pić będziesz głęboki, będziesz pośmiewiskiem, natrząsaniem, boleścią, o Jeruzalem napełnioną, będziesz załością i smutkiem, kielichem siostry swej Samaryi. Wypijesz go aż do dna, skorupy pozresz, podrzesz swe piersi. Rzekł Pan do mnie, mówi Ezechiel: Synu człowieczy, będziesz sądził Oellę i Olibe, i oznajmisz im niecnoty ich. Ezechiel XXIII. 33. Słowo Pańskie, które się stało do Micheasza, Achaza, i Ezechijasza królów Judzkich. Słuchajcie narodowie! i niech słucha ziemia, a niech Pan Bóg będzie świadkiem, Pan z kościoła swego świętego, Pan wynijdzie z miejsca swego i deptać będzie po wysokościach ziemie. I zniszczeją góry pod nim, a doliny roztopnieją jak wosk od oblicza ognia, jako wody, które spadają z góry. I położę Samaryą jako gromadę kamienia na polu, gdy sadzą winnicę, ściągną kamienie Jej w dolinę, fundamenta jej odkryję.“ Ezechiel Roz. 1.
Samarya odszczepiwszy się od prawego królestwa, od kościoła swego, była figurą, obrazem dzisiejszych królestw świata tego, które się od Kościoła oderwały. Do nich się stosuje to, cośmy czytali w prorokach. Państwa świata tego, które się spiknęły na Kościół święty, i kamienując go, prześladując, wyprzedziły swą siostrę Samaryę we wszystkich nieprawościach jej, i przeszyły boleśnie serce męża Bożego, Głowę naszego Kościoła, który opowiadając złości ich ku Bogu, ku prawdziwej czci prowadzi je, i skłania, chcąc uratować od gromu Pańskiego, który im z sprawiedliwości Bożej jako siostrze ich Samaryi jest przygotowany.
Sanour jest to dawna Bethulija, o której w ks. Judyt czytamy, Holofernes proroka Acheora, który mu powiadał, że Bóg Izrael zasłoni mocą swoją, rozkazał prowadzić do Bethulii. Uwiązawszy go słudzy do drzewa, przed Bethuliją, zostawili, a wrócili do Pana swego. Procnicy znalazłszy uwiązanego przy drzewie rozwiązali, i odprowadzili do Bethulii. Holofernes chcąc przekonać proroka, że nie masz Boga tylko Nabuchodonozor, kazał go odprowadzić do ludu Izraelskiego, aby razem z nim zginął. Ks. Judyth. Roz. 6. Oblegając Bethuliją Holofernes, straże około źródeł postawił, i przywiódł do tego, że w mieście oblężoném zupełnie już wody zabrakło. Roz. 7. 1. 11. W Bethulii umarł Manasses w czasie żniwa jęczmiennego od upalenia słonecznego i tam pogrzebany. Roz. 8. 3. Kiedy Judyth już była w obozie Holofernesa, miała pozwolenie wchodzić i wychodzić. Przez trzy dni wychodziła na dolinę Bethulii i omywała się w źródle wody. Roz. XII. 7. Po zabiciu Holofernesa, kiedy wszyscy przerażeni uciekać zaczęli, wszyscy ci, którzy byli w Bethulii weszli do obozu asyryjskiego, i znaleźli tyle rzeczy, że je zabrawszy zbogacili się od najstarszego do najmniejszego. Najwyższy kapłan z Jeruzalem przybył do Bethulii, aby mógł Judyth oglądać. Roz. 15. 9. 10. Judyth stała się wielką w Bethulii, była najsławniejszą w całej ziemi Izraelskiej. Była przykładem dla ludu, do cnót przyłożyła czystość, nie zaślubiła innego męża, w domu męża swego żyła lat 105, w grobie męża swego w Bethulii pochowana.
Dothan czyli Dothain na lewo drogi będący jest miejscem, gdzie Józef wysłany od Ojca znalazł swych braci. Kiedy nastąpił postrach wielki w Izraelu po wejściu Holofernesa, pisał Arcykłapłan, aby osadzono wstępy na góry, i broniono przejść między górami. Pisał do wszystkich, którzy byli przeciw Ezdrelon, która leży koło Dothain. Żołnierze Holofernesa, całe wojsko idące dla zniszczenia Izraela przechodziło Dothain. Idący na walkę z Izraelem szli brzegiem góry aż na szczyt jej, skąd był widok na Dothain, od miejsca, które się zowie Belma aż do Chelmon, które jest naprzeciw Ezdrelon. Ks. Judyth. Roz. VII. Elizeusz prorok, kiedy go pojmać chciano i wysłano ludzi, był wtedy w Dothain, oślepił ich i zawiódł do Samarii.
Dijennin-Engannim w księgach Jozuego. Na dzieci Issachara naznacza Jaramoth i Engannim z przedmieściami ich, cztéry miasta. Na granicy Zabulon w dziale Issachara była dolina Ezdrelon, dawna dolina Megiddo Meri Ibn-Amer. Tu Barak i Debora odnieśli wielkie zwycięstwo. Gedeon zniósł Madianitów, a Saul i Jonathan byli tu zwyciężeni. Laeture Zabalon in exitu suo et Issachar in tabernaculis teus. Obok tej doliny jest góra Gelboe, na którą zgromadził Saul mężów Izraelskich i został zabitym wśród nieszczęśliwej walki, w której Pan Bóg dał zupełne zwycięstwo Filistynom. Zapytał Dawid młodzieńca, ktory uciekł z obozu Izraelskiego, zkąd wiesz, że umarł Saul i Jonathas syn jego? Trafem przyszedłem na górę Gelboe, a Saul tkwił na oszczepie swoim, i rzekł mi, zabij, albowiem cierpię męki wielkie. Zabiłem go, wiedząc, że już żyć nie mógł, wziąłem koronę z głowy jego, i płaszcz z ramion, i przyniosłem do ciebie Pana mojego. 2 ks. królew. Roz. 1. Wziął Dawid kosci Saulowe i kości Jonathy syna jego od mężów Jabes Galaad, którzy je byli ukradli z Bethsan gdzie je zawiesili Filistynowie, gdy zabili Saula w Gilboe 2. ks. królewsk. Roz. XXI. 12. Co do śmierci Saula inaczej mówią księgi królewskie, inaczej księgi Paralipomenon. W pierwszych czytamy że sam Saul padł na miecz swój i nim się przeszył, i żył jeszcze w mękach. Amalekita go spotkał i dobił na prośbę jego, bo wielce cierpiał. W księgach Paralipomenon czytamy, gdy wojsko jego zostało porażone, i synowie, między którymi był Jonathan, byli zabici, wtedy Saul prosił giermka aby go zabił mieczem, aby nieprzyjaciele, gdy nadejdą, z niego się nie uragali. Giermek tego uczynić nie chciał. Saul porwał miecz swój i padł naú. Giermek obaczywszy, że Saul nie żyje, padł téż na swój miecz i umarł. Ks. 1. Paralipom. Roz. 10. Jakkolwiek bądź umarł Saul w Gelboe. W tej księdze Roz. 10. czytamy: Filistynowie zwyciężyli Izraela, uciekli mężowie Izraelscy przed Filistyny i polegli na górze Gelboe. Drugiego dnia zwłócząc Filistynowie łupy z pobitych, znaleźli Saula i synów jego leżących na górze Gelboe. 1. ks. Paralipomenon. Roz. 10. 8.
Naprzeciw Gelboe jest Sulem albo Sunam, Sulem-Sumem. Kiedy Saul zebrał mężów Izraelskich na górze Gelboe, w Sunam zebrali się Filistynowie. Sunam jest zaraz około El-Fouleh pamiętne bitwą i zwycięstwem generała Bonapartego. Issachara dziedzictwem były Kassoloth Sunam ks. Jozue XIX. 18. Przez te Sunam przechodził często Elizeusz, z wielką go czcią przyjmowała niewiasta Sunamitka. Chcąc odwdzięczyć jej uprzejmość, gdy jedyny syn jej umarł, modląc się nad nim, kładąc usta swe na usta jego, oczy swe na oczy jego, ręce na ręce jego, dziecię umarłe ożywił. Bóg przez proroków wskrzeszał umarłe. Gdybyście, mówi Pan, rzekli górze: idź z miejsca, toby się poruszyła. Wszystko uczynić może Pan tym, którzy weń wierzą, którzy Go szczerze proszą. Wiara zawsze cuda czyniła i czynić będzie. Prośmy Boga o najgorętszą, o najżywszą wiarę, i o mężów Bożych, abyśmy przez nie cuda Boże widzieć, oglądać mogli w czasach naszych, które do takiego już przyszły upadku, że mężów Bożych nie oglądamy, i niegodni jesteśmy mieć już ludzi świętych. W narodzie gdy jest mąż święty, będzie tarczą jego, zasłoni od gniewu Bożego, i cuda wielkie uczyni.
Gdy się król Dawid zestarzał, szukali mu młodej panienki w ziemi Izraelskiej, i znaleźli Abizag Sunamitkę i przywiedli ją do króla. Ks. III. królewskie. Roz. 1. Około Sunam jest Endor, dokąd się udawał Saul radzić się wieszczki czém Boga obraził. Między Endor i Sunam jest miasto Naim nad rzeką Cison w bliskości góry Tabor. Miasto było ludne i ozdobne. Ruiny jego widać z góry Tabor. W Naim syna jedynego wdowy, niesionego do pogrzebania, Zbawiciel wrócił do życia. W społeczeństwie, w któremby najbardziej były rozpasane obyczaje i życie, jak widzieliśmy w starożytnych wiekach, a żyli w niém święci Pańscy, i mężowie olbrzymi duchowi, prorocy; ci przeważali szalę wszelkich nieprawości. Społeczność téż acz zepsuta wydawała owoce. Widzieliśmy to w czasach pogańskich. Gdy nie tak jest zepsucie wydatne, gdy jest pewna og/ada obyczajowa jak to dziś widzimy, a nie ma świętych Pańskich, Społeczność ta jest w gorszym stanie, i czasy dzisiejsze postępowemi zwane stoją niżej od starożytnych wieków.
Ku Nazaretowi się zbliżając, przedstawia się nam Galilea najpowabniejsza i najżyźniejsza prowincya w Palestynie. Jeden z towarzyszów naszej pielgrzymki, zapytał księdza kapelana (Aumonier), czy jesteśmy już w Galilei? Alboż nie odgadło jej serce twoje. Galilea w której przebył Chrystus Pan swą młodość jest chrześcijańskich serc ojczyzną. Zupełnie inny jest jej widok, więcej już zieloności, równin, ziemi uprawnej, i żyznej, nie ma tych kamienistych gór Judei, znaczne tu są lasy dębowe. Dąb jest od zwyczajnych odmienny, bardziej krzaczysty. Jakby wieńcem Galilei jest góra Tabor oddzielna, szczytna, przytyka do gór Libanu, jest ich odłamkiem, ale odosobnionyn. Nacieszywszy się widokiem zielonych równin Galilei, i oglądając zdala panującą nad całą przestrzenią, górę Tabor, przybyliśmy do Nazaret do miejsca pobytu Chrystusa w Jego dzieciństwie i młodości, który, jak wiemy, mianował się Jezusem Nazarenskim. Zajechaliśmy do klasztoru, gdzie już nas oczekiwał miły i uprzejmy ksiądz gwardyan. Po nieprzerwanej 4rodniowej konnej drodze miły był spoczynek w Nazarecie, który przypomina ustroń wiejską. Nie ma tu zaciśnienia miast wschodnich, wiele świeżego powietrza, i barwnej zieleni, strumień miły, w którym N. M. Panna czerpała wodę, i nad którym spotykamy dziś niewiasty, w tym samym stroju, i tym sposobem na głowie w dzbanach noszące wodę. Dom dla pielgrzymów obszerny z refektarzem, korytarzami, galeryą i dziedzińcem. Używaliśmy tu przechadzki i ożywionej rozmowy. Przylgnęliśmy całem sercem do Nazaretu, dlatego, że kościół katolicki zupełnie jest tu oddzielny od greckiej cerkwi. Miejsce święte, w którem mieszkała N. M. Panna, gdzie Anioł Jej zwiastował porodzenie Zbawiciela, to jest miejsce Zwiastowania, wyłącznie należy do katolików. W Jeruzalemie, w Betleem, pod jednym dachem się mieszcząKatolicy, Grecy, Ormianie, z sobą nie zjednoczeni, rozdzieleni wiarą i duchem, są przeto z sobą w niejedności i niechęci, która serce przeszywa, na duszy cięży i jest przeszkodą do modlitwy. W Nazaret wyłącznie miejsce święte jest pod opieką zakonników św. Franciszka. Panuje tu cisza i najsłodszy pokój w Panu naszym Jezusie Chrystusie. W grocie, w której nastąpiło Zwiastowanie, gdzie był domek N. M. Panny cudownie do Loretu przeniesiony, odprawiają się codziennie Msze św. i szyzmatycy tam nie wchodzą. Gdzie Anioł zwiastował N. M. Pannie łaskę Bożą, i pierwszy wyrzekł: Zdrowaś Maryo, te słowa, które za Nim powtarzają przez 19 wieków niezliczone miliony chrześcijan, jest kolumna, zawieszona na sklepieniu. Przy pamiątce anielskiego pozdrowienia, Pan Bóg pozwolił mi najrzewniejszą modlitwą, jakby rosą niebieską odrodzić serce, i duszę moje. Ci, którzy pielgrzymują li-tylko dla miłości Pana Boga, a przez rozmyślanie i modlitwę, ku zrozumieniu lepszemu Pisma św., do doskonałości życia dążą, znajdą w grocie N. M. Panny źródło najobfitsze łaski Bożej, żywą wodę, słodkość niewymowną, przedsmak szcześcia wiekuistego, przygotowanego dla wiernych Bogu i wybranych. W Nazarecie jest codzienna procesya po nieszporach, przez cały kościół idąca do groty. Zwiedza się też domek, miejsce, w którym Chrystus Pan pracował z Józefem, jako rzemieślnik, który do katolików należy, i ma dotąd cechę ubóstwa, w jakiem żył Zbawiciel. Odtąd ubóstwo zostało ubłogosławione, wśród tryumfów, zwycięstw, panowania nad światem, które tak długo Kościoła Bożego udziałem było, ubóstwo w nim stale obserwowano. Zakon św. Franciszka wielki w Kościele Bożym, zupełnie jest ubóstwu poświęcony. Dlatego temu li tylko Zakonowi wyłącznie oddano miejsca święte. Tu dotąd przez wszystkie wieki najostrzejsze prawa zakonne św. Franciszka się dochowują tak, jak były w początku przy utworzeniu Zakonu wprowadzone. Žarliwość, nieustanna modlitwa i najostrzejsza pokuta. Ksiądz Drohujewski, reformat w Pielgrzymce swojej mówi: „Miejsce, gdzie Gabryel archanioł zwiastował N. M. Pannie, od św. Heleny dwoma porfirowemi kolumnami było ozdobione. Na dole położony okrąg z wyrytemi literami: „Et Verbum hic caro factum est.“ Te kolumny równej są wysokości i grubości w skale postawione, wpuszczone w sklepienie, przez wiele wieków trwale stały. Basza Ptolemaidy, uwiedziony łakomstwem, spodziewając się pod kolumną N. M. Panny wynaleźć skarby, rozkazał rozwalić, od połowy Arabowie wskroś ją przekuli, skarbów nie znaleźli. Rzecz podziwienia godna, ogromna kolumna na niczem u dołu nie wsparta, w cienkiem u góry sklepieniu utkwiona, dotąd wisi, każdego swym widokiem zadziwia. Druga kolumna Gabryela w swem miejscu nienaruszona stoi. Źródło, z którego N. M. Panna czerpała wodę, do domu nosząc, należy dziś do Greków. Tam, gdzie był domek ubogi, w którym Chrystus Pan pracował jak rzemieślnik, za czasów królestwa chrześcijańskiego był wspaniały kościół, z którego już śladu dziś nie ma. Chrystus Pan nauczał w synagodze żydowskiej i wymawiając obłudę i nieprawości, tak dalece kapłanów i starszych żydowskich oburzył, że go ze synagogi wynieśli na górę, aby go strącić w przepaść; odtąd ta góra zowie się górą Przepaści. Chrystus Pan jednak wpośród nich bezpiecznie przeszedł. Wybiegła ku tej górze N. M. Panna, chcąc się dowiedzieć, co się z Jezusem stało, serce Jej jakby mieczem było przeszyte. Spotkała zdrowego i bezpiecznego, wracając do Nazaret. Między świętem miejscem Zwiastowania a górą Przepaści, stał niegdyś wspaniały kościół i klasztor panien zakonnych za czasów tryumfującego chrześcijaństwa pod tytułem N. M. Panny, którego dziś śladów już nie ma.
Tradycya nieprzeżyta, niezniszczona, wskazuje miejsca wspaniałych gmachów, kościołów i klasztorów, któremi była zasiana, iż tak rzekę, Palestyna po zwycięstwie rycerzy wieków średnich i zaprowadzeniu chrześcijańskiego królestwa. Jaka była gorliwość, poświęcenie się, szczéra wiara i miłość Boga ludzi w piérwszych wiekach chrześcijańskich, możemy powziąć miarę, gdy tyle uczyniono oiar dla zdobycia Ziemi świętėj, i ozdobiono ją wspaniałymi gmachami, w których najokazalėj, najświetniėj, nieprzerwana we dnie i w nocy jaśniała chwała Boża. Po dwakroć widzieliśmy chrześcijaństwo w Ziemi św. tryumfujące: za czasów cesarzowéj Heleny i królestwa chrześcijańskiego, za Godfreda de Bouillon. Oczekujemy jeszcze raz trzeci równego tryumfu, który je przewyższy i nigdy się nie ukończy.
W Nazarecie jest okrąg, 47 piędzi trzymający wedle księdza Drohojewskiego; jest-to stół, na ktorym Chrystus Pan z apostołami przed śmiercią i po zmartwychwstaniu wieczerzał. Stół w Jeruzalem, na którym ustanowił Pan Nasz Przenajświętszy Sakrament, jest przeniesiony do Rzymu i najdroższą jest relikwią, kościoła Lateraneńskiego. Stół w Nazarecie zostaje dotąd na miejscu. W dawnéj synagodze żydowskiej, w której Chrystus Pan nauczał, był ołtarz, przed chą i złością ludzką zwycięstwa. Protestantyzm, reformacya, dawniej się tylko wydzierały od zwierzchności i nauki Kościoła, dziś już depczą Kościół św., znieważają św. apostolską stolicę. Niedowiarstwo zaparło się już i Boga, ubrane w cesarską koronę stało się straszniejszem od islamu. Ten cios nowy, Kościołowi i chrześcijaństwu zadany, odwrócić mogą modlitwa, kontemplacya i życie zakonne.
Wstępując duchownie na górę Karmelu, podnieśmy serca nasze, pamiętajmy, że królestwo Boże nastąpić musi, przywiodą je wierni Pańscy, mężowie, jak mówi Pismo św., walecznicy; potężnych zwalczą, będą od nich mocniejsi ci, którzy się przeciw Panu spiknęli i zebrali się społem na zagładę Kościoła Pańskiego, odpadną kopyta od koni ich, gdy uciekać będą pędem wielkim. Gonić je będziesz nawałnością Twoją i zatrwożysz je w gniewie Twoim. Niechaj się zawstydzą i zatrwożą na wieki wieków. Psalm 82.
Kiedy była susza wielka, lud ginął z upragnienia i zagrożony był głodem. Król Achab sądzil, że Elijasz niepokoił, że się to stało z jego przyczyny, ale Elijasz żądał, aby się zebrali wszyscy kapłani Baala na górę Karmelu i czynili ofiary, prosząc Boga, aby ogień zesłał na pobite woły. Wołali, krzyczeli napróżno. Na głos Elijasza dwa stały się cuda. Ogień z nieba zapalił ofiary, potem spadł deszcz. Wziął dwanaście kamieni według liczby pokoleń synow Jakóba, i zbudował z kamienia ołtarz w imię Pańskie. A gdy już czas był, żeby było ofiarowane całopalenie, przystąpiwszy prorok Elijasz rzekł: „Panie Boże Abrahamów, Izaaków i Izraelów, pokaż dziś, żeś Ty jest Bóg Izraelów, a ja sługa Twój. Wysłuchaj mię, Panie, wysłuchaj mię, żeby poznał ten lud, żeś Ty jest Pan Bóg, i nawrócił serce ich. I spadł ogień Pański i pożarł całopalenie, i drwa, i kamienie, i proch też i wodę. Co gdy ujrzał wszystek lud, padł na oblicze swoje i rzekł: Pan On jest Bogiem. Elijasz wszedł na wierzch Karmelu i nachylił się ku ziemi i rzekł do sługi swego: Idź, pojrzyj ku morzu i wracaj się po siedmkroć. Niebo się zamienia na wzór cegieł obrabianego, i z cegieł pomjeszanych, bo takim sposobem domy podówczas w Palestynie murowano, na wewnątrz długości piędzi 42, szerokości 18, wysokości 19. Nim został marmurami ozdobiony, miał dach z kominem i sufit drewniany, teraz jest okrągło zasklepiony. Przedtem jedno tylko było do niego wejście, dziś dwoje naprzeciw sobie, a trzecie do wyjścia wyrobione. W przedniej ścianie znajduje się okno, przed którem stoi ołtarz. Z obu stron ściany domku pokrywają białe marmury. Wszystkie cztery ściany mają naokoło ozdobne facyaty, które otaczają szesnaście kolumn, pomiędzy tymi w wyższych i niższych framugach są posągi Sybilli i proroków, a na tablaturach rznięte tajemnice życia Maryi. Wewnątrz domek jest przedzielony srebrną kratą, za którą w wykutej framudze jest statua N. M. Panny, piastującej Zbawiciela. Na boku dwie szafki, w jednej są miseczki, z których jadała N. M. Panna, w drugiej Jej sukienki czerwonego koloru, z materyi teraz nieznanej, przez tyle wieków zachowanej od zepsucia. Ściany za kratą są okryte srebrnemi blachami, a we framudze złotemi, w których osadzone kamienie drogie. Sukienka N. M. Panny jest szczero-złota, brylantami okryta, korony na obu głowach i świat w ręku są szczerozłote, dyamentami okryte. Okrąg złoty nad statuą ma gwiazdy z pereł i dyamentów. Framuga ze statuą jest za kratą przy ołtarzu, przy którym odprawiają się codziennie msze święte. Około framugi jest dwunastu apostołów szczero-złotych, z tych dwóch znaczniejszej wielkości trzymają lichtarze, w których palą się zawsze świece. Przed samą statuą nieustannie 23 lamp się pali szczero-złotych, z których jedna od Zygmunta III, a druga od książąt Jabłonowskich jest ofiarowaną. Znajdują się rozliczne vota złote i srebrne. Jedno z nich jest od Władysława Warneńczyka zawieszone.“
Z Nazaretu powędrowaliśmy na górę Tabor do Tyberyady, tamże z powrotem. Zapowiedział, jakto był zwyczaj, wieczorem prezes (le président de la caravane), że o szóstej zrana siadamy na koń, abyśmy mogli słuchać mszy św. na górze Tabor. Jeden z członków głośno zaprotestował i sprzeczać się począł, mówiąc: bardzo jest dobrze słuchać mszy św. w niedzielę, ale nie codzień. Widziałem jak się uniósł kapelan, ale nic nie odrzekł; pomimo opozycyi wyjechaliśmy rano o szóstej, i za dwie godziny byliśmy już na górze Tabor, gdzie kapelan karawany miał mszę św. W Nazarecie zostali Duhamel, profesor, dość stary człowiek, którego znużyła konna jazda, i Mr. de la Bérangérie, bardzo niezgrabny, który się tak zmęczył, że nie mógł bez pomocy na konia wsiadać; zawsze się z niego naśmiewano, najpóźniej przyjeżdżał, kiedy się zbliżał krzyczano: de la Bérangérie, de la Bérangérie.

Opozycya w Nazarecie obraziła prezesa i kapelana, odtąd zaprzestano przy każdem świętem miejscu czytać głośno ustępy z Pisma św., co było zwyczajem i nadawało pielgrzymce cechę duchowną. Przybyliśmy wieczorem do Tyberyady nad jeziorem, które zowią morzem Galilejskiem, gdzie jest przyjemny widok, pełen wdzięku. Przybywszy dość wcześnie, mieliśmy rano o szóstej wyjeżdżać dla słuchania mszy św. na górze Błogosławieństw, potem zwiedzić Kanę Galilejską, wedle zwyczaju naszej pielgrzymki wspólnie się modlić i słuchać Pisma św., które ksiądz czytał. Gdy czterech towarzyszów oświadczyło głośno, w sposób protestacyi, życzenie, aby rano nie wyjeżdżać, nie jechać na mszę św., ale w Tyberyadzie zostać do dwunastej na śniadanie, prezes się temu nie sprzeciwił, zostaliśmy jak oponenci chcieli, ale odtąd pielgrzymka była już tylko podróżą. Nie modlono się wspólnie, nie czytano z Pisma św., pospiesznym bardzo krokiem z Tyberyady, marszem nagłym jechaliśmy do Nazaretu napowrót, nigdzie nie wchodząc na miejsca święte, na górę Błogosławieństw i do Kany Galilejskiej. Pan Rohan (président de la caravane) i ksiądz (aumonier) byli obrażeni, nastąpił stanowczy rozdział, ciągłe milczenie, niechęć. Gdy karawana zdążyła na górę Karmel, zwykle tam się kończyła duchowna pielgrzymka. Udzielając błogosławieństwa, ma ksiądz (aumonier) mszę dziękczynną i słowo do braci. Tego już nic nie było i z Karmelu rozłączyliśmy się. Prezes M. Rohan z synem i wiele osób zostało na Karmelu, oczekując przybycia okrętu do portu bliskiego, koło miasteczka Kaiffa, do którego nie wchodzą statki francuskie, tylko austryackie karawany. Inni pojechali konno do Bejrutu z księdzem (aumonier), który był naczelnikiem o połowę zmniejszonej powracającej pielgrzymki. Pod samym Bejrutem, pielgrzymi nasi znużeni, zniweczeni, poróżnieni ze sobą, przedstawiali obraz rozbitków, który w tem małem kółku wyjaśniał oczywiście to, co się stało przedtem r. 1812 i potem r. 1870. Amerykanie i Arabi z nami będący, nie byli tak znużeni, a co smutniejsze, w pielgrzymiem naszem kółku znacznie zmniejszonem nastąpiło silne poróżnienie, rozdzieliło się na dwa nieprzejednane odłamy. W innych krajach ludzie, różniący się z sobą w opinijach politycznych, mogą żyć ze sobą, na tym punkcie się sprzeczają nieprzejednanie, zawzięcie, ale po ukończonej dyskusyi zachowują dobrą harmoniję. We Francyi, gdy się różnią politycznie, nigdy się nie pojednają, żyć wtedy ze sobą nie chcą, najsilniej siebie unikają. Nigdy nikt o tem nie myśli, aby się pojednać; poróżnienie, gdy nastąpi, jest stanowczem. W naszem kółku przecie była jedna opinija polityczna, wszyscy bowiem byli legitymiści. Niektórzy wyznawali religiję katolicką jako pryncypium swej partyi, swej opinii, którą radzi byli publicznie manifestować; w tym celu odbywali pielgrzymkę nawet, ale nie mieli pobożności, praktyki religijne ich nudziły, niecierpliwiły, pobudziły do protestacyi, do przykrego słowa, które tak obraziło prezesa, że natychmiast stosunki bez pojednania się zerwał. W połowie tylko wracając, jeszcze się na dwie partye rozdzielili; z prawdziwą boleścią na to się patrzałem.
Góra Tabor.

Przybyliśmy dość rano na tę górę i słuchaliśmy z rozrzewnieniem mszy św. Na tej to górze wybrani apostołowie pragnęli wznieść trzy wielkie świątynie: jednę dla Chrystusa Pana, drugą dla Mojżesza, trzecią dla Eliasza. Tu się spełniło przemienienie Pańskie. Człowiek okryty został jasnością niebieską, której, oprócz wybranych apostołów Piotra, Jakóba, Jana, nikt jeszcze na tej ziemi nie widział. Trzej mężowie zgodnie zaświadczyli, że jasność Boska, okrywająca Zbawiciela, była najprawdziwszem zjawiskiem, faktem istotnym. Dobrze nam tu być, rzekli apostołowie na górze Tabor, i zapragnęli zbudowania tam kościołów. Toż samo uczuwa pielgrzym, gdy jest tak szczęśliwym, że stanąć może na tej górze. Wybranych Pańskich, apostołów uczucie przejmowało serce cesarzowej Heleny. Pragnienie, przepełniające jej duszę, spełnionem zostało, wzniesionym był na górze Tabor wielki kościół. Czas, który nic nie oszczędza, tę zburzył świątynię, jak gdyby ludzie nie byli jej godni. Trzy dziś stojące małe i puste nawet kapliczki, są jakoby oznaką chrześcijańskiej nadziei, że przed końcem wieków pragnienie apostolskie spełnionem zostanie.
Pamiątka przemienienia Pańskiego najszczególniej w Polsce jest obserwowaną i zachowaną w pamięci i sercu wiernych, w modlitwach zwanych koronką do Przemienienia Pańskiego. Ta koronka jest w ustach niemal każdego Polaka, wcieloną jest do codziennego nabożeństwa. Z tym cudem jesteśmy codzienną modlitwą złączeni. W imię tego cudu na górze Tabor przemienienia Zbawiciela naszego, proszą, ze łzami Polacy o przemienienie nieszczęsnego losu ich ojczyzny, wielkiego, nowego cudu z wiarą i ufnością, wyglądają.
Góra Tabor nie jest kamienistą, albo niedostępną, na sam szczyt jej nie tylko wejść, ale konno wjechać można, rozlicznych ziół i kwiatów jest pełną, najprzyjemniejszą ma wegetacyę. Zbieraliśmy tam bukiety rozlicznych i pięknych kwiatów. Po wysłuchaniu mszy św. na górze Tabor, tego samego dnia wcześnie stanęliśmy nad jeziorem Genezaret, które morzem Galilejskiem mianują. Jezioro i jego brzegi są prawdziwym powabem Galilei, jakby jej ogrodem. Chrystus Pan swoją wędrówkę, w której nauczał i cuda czynił, kierował ku temu jezioru, jako do miejsca, w którem ludzie zwykli się zbierać. Tak z Nazaretu, z całej okolicy zbierali się ludzie jakby w ogrodzie nad tem przyjemnem i powabnem jeziorem. Tu się skupiały rzesze, które Pan cudownem rozmnożeniem chleba nakarmił. Nad tą wodą przeczystą wznosi się góra, na której Chrystus Pan opowiadał Ewangelię, z której nowemu Zakonowi udzielone zostało błogosławieństwo, jak niegdyś staremu z góry Garizim. Wypowiedzianych było ośm błogosławieństw usty Zbawiciela na tej górze, nazwanej górą Błogosławieństw, i niemal cała Ewangelija. Nad tem jeziorem wybrał Chrystus Pan Piotra na ucznia apostolskiego i głowę Kościoła. Tu stoi mały kościołek, pamiątka wezwania Piotrowego, tu położona opoka, na której stanął Kościół święty. W Ewangelii nie tylko jest moc Boża, słowo Boga, mające Jego potęgę i siłę, ale i niewymowna słodycz, która napełnia serce ludzkie. Żadna nauka ludzka i wszelka wiedza, umiejętność, niezdolną jest, nie może napełnić serca człowieka, tak zachwycającą, rzewną słodyczą, tak doskonadym pokojem, dlatego tak szczególnie czcimy miejsca, na których była opowiadaną. Miejsca Galilei, góra Błogosławieństw i doliny otaczające jezioro Genezaret, napełniają serce słodyczą Ewangelii. Widząc te święta miejsca, rzec możemy: Panie napełniłeś słodkością serca nasze! Z rozrzewnieniem oglądałem kościółek św. Piotra, na miejscu, w którem na apostoła był wybrany. Był ubogim rybakiem, prostaczkiem, na jakich świat nie patrzy. Chrystus Pan wybrał go na głowę Kościoła, męża bez nauki, bez majątku, żyjącego z pracy rąk swoich. Wszędzie był Piotr najbliższym Zbawiciela, najsilniej weń uwierzył. Przejrzał, że Chrystus był Bogiem. W Ziemi Świętej, w miejscach, na których była opowiadaną, Ewangelija, on jeden, Piotr, głowa Kościoła, Jego opoka, ma kościół swój. Kiedy tyle najokazalszych gmachów, które wzniosła cesarzowa Helena i królowie jerozolimscy, runęło, w proch się rozsypało, ubogi kościołek św. Piotra stoi nieporuszony, jakoby na świadectwo słów Zbawiciela: „Piotrze, ty jesteś opoką, na niej zbuduję Kościół mój.“
Namioty nasze rozłożone były nad samem jeziorem, pożywaliśmy na wieczerzę wyborne ryby, których połowem zajmowali się apostołowie. W nocy powstała burza na Genezaret bardzo silna. Błyskawice z najczarniejszych chmur wiszących rozjaśniały chwilowo wielką ciemność. Burza miotała silnie i fale uderzały jedne o drugie z takim rykiem, zdawało się, że woda wystąpi z brzegów, nadal się nie utrzyma w granicach swoich. Tak wielkiej burzy na morzach, po których płynąłem, nigdy nie spotkałem. Zdaje się jakby umyślnie była przysłaną, aby pielgrzymi ujrzeli oczyma swemi, co czytamy w Ewangelii. Było to około północy, drżały od wichru namioty, ryk burzy wszystkich przerażał, nikt nie spał. Pragnąłem wyjść z namiotu, aby widzieć tę samą burzę, która tak przeraziła Piotra i wywołała słowa: „ratuj, Panie, giniemy.“ Nikt nie wychodził, patrząc na drugich, też nie wyszedłem. Nie mogłem potem uspokoić utęsknienia mego i żalu z opuszczonej zręczności widzenia tej burzy, wśród której Chrystus Pan rzekł: „Człowieku małej wiary, czemużeś wątpił?“ Ku temu morzu i dziś się przygarnęli pielgrzymi izraelscy. Z całego świata dążą żydzi na koniec dni swoich do Ziemi obiecanej. Nie w innem miejscu, tylko nad jeziorem Genezaret się osiedlają. Tyberyada jest dziś miastem żydowskiem, zupełnie się różni od miast wschodnich. Podobną jest do miasteczek polskich, ulice dość szerokie, kilka ma synagog, wieczorem w piątek były otwarte. Z ulicy można było widzieć je oświecone i zapełnione żydami. Wszedłszy, podziwiony byłem modlitwą tak głęboką, gwałtowną, i namiętną. Tak się modlạc, jak się modlą żydzi w Tyberyadzie, niepodobna już do zwyczajnego wracać życia, jest-to modlitwa wygnańców i żydów, którzy opuścili doczesne interesa i zostali prawdziwymi żydami, jakimi byli ich przodkowie. Spotkałem tam wielu z Polski, z których jedni np. ze Starokonstantynowa mówili po polsku, a drudzy z głębszej Ukrainy z powiatu czehryńskiego, po rusku. Żydzi wszędzie obudzają wstręt, którego największe usiłowania uhamować nie mogą. Powodem tego jest ich nieprawość, nieuczciwość, nieszlachetność w każdym kroku życia i łakomstwo do ostateczności posunięte. W Ziemi św. tylko spotkałem żydów, którzy tego wstrętu nie obudzają, żydów wyzutych z chciwości, Bogu tylko i czci swej ziemi, pamiątek narodowych, poświęconych. Żydzi w Jerozolimie w dzień szabatu, zachowując majestatyczną powagę i postać, i w Tyberyadzie, okazują nam, czem żydzi byli i czemby być mogli, gdyby to prawo, które w literze zachować umieli przez tyle wieków, zastosowali do życia swego.
W Tyberyadzie jest łazienka przez Ibrahima baszę urządzona, gorącej kąpieli mineralnej, która w wielu chorobach uzdrawia. Kąpali sie w niej pielgrzymi dla przyjemności. Ja byłem wtedy trochę chory, po raz pierwszy uczułem znużenie długiej wędrówki, po tej gorącej kąpieli wskoczyłem zaraz do zimnej w jeziorze Genezaret, i to mię zupełnie uzdrowiło. Mogłem długo jeszcze konno odbywać podróż do Bejrutu, a potem na górę Liban, jakbym nanowo ją rozpoczynał. Wracaliśmy z Tyberyady do Nazaretu spiesznym marszem, rzucając tylko wejrzenia na górę Błogosławieństw, nie wchodziliśmy na nią, nie mieliśmy udziału w odpuście, który tam jest przywiązany przez Stolice apostolską, bo siedm godzin drogi, całodzienną podróż, w czterech tylko godzinach odbyliśmy. Pragnąłem na tę górę wskoczyć, jednym tchem ujrzeć to miejsce, na którem stały stopy naszego Zbawiciela, gdzie słowa Ewangelii były z ust Jego wyrzeczone, oblać łzami. Ale nikt nie chciał mi towarzyszyć, lękałem się rozstawać z karawaną, aby się nie zbłąkać ku wieczorowi. Byłem niegodnym wstąpić na tę górę. Za szczęśliwych mam pielgrzymów, którzy na nią weszli, na niej się modlili, czytali Ewangeliją, i zapisali ją żywemi głoskami w swem sercu, i odpust udzielony przez Stolicę apostolską ofiarować mogli za rodziców zmarłych.
Za górą błogosławieństw przed Nazaretem samym, jest Kana Galilejska. Widzieliśmy tylko z daleka podwórko małego domku, nade drogą, w którym odprawiły się gody. Ksiądz Drohojewski mówi, że w Kanie też był wspaniały kościół przez cesarzowę Holenę postawiony, a potem po jego zrujnowaniu był mały kościołek, w którym zachowaną była jedna z sześciu stągwi, w której woda w wino przemienioną została. Ta stągiew służyła za chrzcielnicę. Tej stągwi, i kościołka, nam nikt nie wskazywał. Stanęliśmy w Nazarecie napowrót w uprzejmym, gościnnym, serdecznie nas przyjmującym klasztorku. Pamiętny dla mnie wieczór w Nazarecie, po powrocie z góry Tabor i z Tyberyady. Wzmocniony na duchu, uzdrowiony zupełnie, podniosłem głos mój do Francuzów. Bóg dał moc słowu memu, sam przez się nie ośmieliłbym się cudzoziemiec, tak śmiało przemawiać. Wyłożyłem błędy ich edukacyi, literatury, w których ciągle i wyłącznie rozwijają miłość własną, i oddają wyłącznie cześć sobie samym, tak dalece, že i w Ziemi Świętej od tego chwalenia się i wynoszenia się nad innych, uwolnić się nie mogą. Mowy kapłanów przy grobie Pańskim są wyłącznie miłością siebie samych przejęte. Ta miłość własna tak zaślepia, tak oczy zasłania, že jasno prawdy poznać nie mogą, ani zrobić postępu prawdziwego do udoskonalenia, które, każdego narodu, a szczególnie francuskiego, jest powinnością. Nie mając w swem sercu miłości bliźniego, lekceważą inne narody. Nienawidzą, jeśli są równie potężne i ukształcone jak Anglija, albo pogardzają prostemi, niewykształconemi, jakiemi są n. p. Arabi, albo są najzupełniej dla innych obojętni. To, co ich odosobnia tak dalece, że pomimo świetności nieraz doznanej w dziejach, zawsze dla odosobnienia swego, ponosili klęski, i nieustannie upadali. Ce qui va du coeur va au coeur, nie mając miłości ku innym, wzajemnie wzbudzić nie możecie uczucia, jakie mieć naród francuski powinien, którego powołanie jest być chlubą, wieńcem Kościoła, ludzkości ozdobą. Złą drogą idąc, coraz, zamiast się wznosić, upadacie; zneutralizować możecie sławne swe męstwo i przejść do haniebnej rozsypki, do upadku, którego uniknąć potrafiły inne narody mniej znaczące, dla zbytniego rozmiłowania się w wygodach, przyjemnościach i rozkoszy życia. Rzecz dziwna i cudowna niemal, Francuzów gadatliwych i draźliwych zniewoliłem do milczenia, i słuchania. Mówiąc najgorzej po francusku, w téj chwili długo płynnie, jak najlepiej mówiłem, zrozumiałem ten dar języków, którym Bóg obdarzył sług swoich w Jerozolimie.
Z Nazaretu, piękną, przyjemną drogą dążyliśmy do Karmelu. Na Karmel wjechaliśmy konno. Góra jest przystępną, okryta najpiękniejszą roślinnością, drzewami owocowemi. Salomon uwieńczoną głowę oblubienicy porównywa do Karmelu, mówiąc: caput tuum est Carmelus. Nic nad nią już piękniejszego nie ma, szczególnie stanąwszy na jej szczycie, przed klasztorem, okazały na morze jest widok. To miejsce jest Eliasza proroka godnym jego pomnikiem. Dziś na Karmelu jest kościół nowo postawiony dość mały, i nie jest starożytną świątynią, bazyliką, któraby tak stosowną była w tém miejscu. Ksiądz Hołowiński dokładnie dzieje góry Karmelu opisal. Przedtem tu była mała kapliczka nim dzisiejszy kościół z ofiar postawiono, w której tylko trzech zakonników za czasów jeszcze księdza Drohojewskiego przebywało, i ci dla najazdów i rozbojów chronili się do klasztoru O.O. Franciszkanów w S. Jean d’Acre. Dziś są już duże gmachy około kościoła dla pomieszczenia podróżnych, którzy tam zwykle dłuższy czas przebywają, i zakonników, których dziś jest liczba daleko większa.
Za czasu panowania królów w Jerozolimie, w czasie wojen krzyżowych, na górze Karmelu bardzo wielu mieszkało anachoretów, pustelników, zakonników. Jako kwiatami tak świątobliwemi ludźmi cały Karmel był okryty. Napady zbójców po powrocie władzy Saraceńskiej, pustelników, mężów Bożych wytępiły. Z Karmelu weszliśmy do Fenicyi, kraju, który w starożytności handlem i bogactwem słynął. W cieniu drzew pomarańczowych i cytrynowych, mieliśmy nocleg w namiotach. Nazajutrz byliśmy w dawnéj Ptolomaidzie, którą rycerze krzyżowi nazwali S. Jean d’Acre. Ostatni to był punkt ich władzy i zwycięstw. Tu przy kościele św. Jana S. Giovanni d’Acri, był konwent O.O. Franciszkanów, i tu kolebka kawalerów Ś-to Jańskich, którzy naprzód rezydowali w S. Jean d’Acre, potem na wyspie Rhodos. Po jej straceniu zamieszkali w odstąpionéj od królów hiszpańskich Malcie, i nazwali się odtąd kawalerami Maltańskiemi. Zwiedzaliśmy w S. Jean d’Acre twierdzę turecką pierwszorzędną. Od tak dawna mówią o upadku Turcyi, o jej rozbiorze, zupełnej dezorganizacyi, jednak jej artylerya w najlepszym jest stanie, ciągle się udoskonala i kształci, równa się nawet, przewyższa, artyleryą państw innych. Twierdze tureckie są silne, dobrze uorganizowane, i pięknie artystycznie zbudowane. Są to jakby dawne zamki razem i ozdobne rezydencye baszów. Na spotkanie karawany francuskiej wychodził w S. Jean d’Acre basza.

Miasta Tyr—Sydon.

Wielkość ich zupełnie przeminęła, ślady dawnego Tyru są tak starożytne, z nich już nic rozpoznać nie można. Są to gruzowiska murów, które przed utworzeniem się Grecyi istniały. Dawny Tyr zniszczył naprzód Nabuchodonozor, potem Aleksander Wielki, nakoniec Saraceni, i nie powstał już nigdy. W Sydonie się urodziła Dydona, fundatorka Kartageny, Jezabel tyranka proroków, królowa izraelska. Tu Aleksander Wielki zwyciężył Daryusza. Tu Piotr św. wyznał Chrystusa Pana być Bogiem. Na pamiątkę tego wyznania król Balduin założył katedrę i Biskupstwo. Tyr i Sydon dziś są tylko wielkich miast ruiny. Po ich zniszczeniu, dopiero wzniosła się Kartaga, a ileż wieków, już od upadku jej minęło. Potęga Tyru i Sydonu przeto do najdawniejszej starożytności zupełnie już zamierzchłej należy. Gdzie chwała, bogactwo, i potęga świata zaległa w gruzach, tam się wznosi chwała Boża. Księża Jezuici pobudowali w tych czasach kościoły, i klasztory mocne, i piękne, a w nich zbawienne, i użyteczne zakłady. Księża Jezuici nie mają dotąd swych kolegijów w Konstantynopolu, w Turcyi Europejskiej, w Palestynie. W Tyrze i w Syonie są pierwsze ich posterunki, jakoby przednie straże, od tych miejsc wszedzie są ich domy, w Syryi całej, szczególnie na górze Libanu są duchownemi panami tej ziemi. Gdzie tylko są, w każdem miejscu, a szczególnie na Wschodzie, odznaczają, się i celują poświęceniem dla rozszerzenia chwały Boskiéj, tryumfu katolickiego Kościoła, pracą użyteczną, zbawienną, i wielostronnem ukształceniem. Ludzi wychowują religijnie i moralnie, w rzemiosłach, sztukach, i najrozmaitszych naukach, najgruntowniejszym wykładem doskonalą. Przed pierwszą kasatą najświetniej stali na Wschodzie, mieli najokazalsze kolegija. Po wielu latach wróciwszy, zupełnie nie dbając o dawne swe gmachy, nie upominając się o nie, na nowych miejscach z gruntu najpiękniejsze zbudowali, i najużyteczniejsze instytucye wprowadzili. Znałem dotąd Jezuitów europejskich, w sukni księży świeckich z pasem jedwabnym, i w szerokich płaszczach, z kwadratowemi biretami, jak widzimy portrety księdza Skargi, albo św. Stanisława Kostki. W Tyrze, po raz pierwszy ujrzałem księży Jezuitów wschodnich, w ryzach popów ruskich, z ogromnemi rekawami, z brodą, z kołpakiem na głowie, z różnicą jedną tylko we włosach, mają głowy z tyłu ostrzyżone; popi ruscy włosy we dwie kosy splatają, albo noszą je rozpuszczone. Będąć z polskiej Rusi, gdzie obrzydzenie i wstręt katolicy mają do szyzmatyckich popów, jako pełnych zawziętości, i grubijaństwa, wierzyć własnym oczom nie mogłem widząc w ubiorze popa szyzmatyckiego najżarliwszych katolików łacińskich, księży Jezuitów. Na Wschodzie jest dotąd niechęć do łacinników, pochodzi od czasów greckich, gdy Grecya w Rzymianach nieprzyjaciół miała i zwycięzców. Ludy wschodnie mając gorącą miłość do swego rytu, obrządków, zwyczajów, lękają się utracić je przez łacińskie wpływy, przez rzymskich księży, a szczególnie Jezuitów. Jezuici przebrali się w popów wschodnich, w formie od nich się niczém nie różnią. Dobrodziejstwami, darami hojnemi, opieką, księży wschodnich do swoich kościołów wprowadzili, ci z ochotą, z przyjemnością odprawiają solenne msze św. w jezuickich kościołach. Kościoły jezuickie gromadzą tłumy ludzi wschodniego obrządku; dyzunitów, szyzmatyków na Wschodzie, zjednoczyli z Kościołem rzymsko-katolickim Jezuici. Unija tam coraz się powiększa i szerzy.
Przybyliśmy nakoniec do Bejrutu. Jest to miasto portowe, z jednéj strony dotyka morza Śródziemnego, a z drugiéj góry Libanu. Tu się skończyła podróż wspólna karawany naszéj. Tęż samą drogę z Nazaretu do Bejrutu, o której w ogólnych rysach mówiłem, przebieżny raz jeszcze w sposób wyżej wskazany to jest cytując z Pisma Świętego ustępy zastosowane do każdego z miejsc na tej drodze będących. Z Nazaretu jechaliśmy jedną drogą do Tyberyady, a wracaliśmy inną. O siedm godzin i pół oddalony jest Nazaret od Tyberyady.

Z Nazaret do Tyberyady.
Do Debourieh 
 2 godz. — m.
Do wierzchołka góry Tabor 
 1—  „ 
Do Kefr-Sabt 
 130  „ 
Wzdłuż Ouadi-Besoum 
 —40  „ 
Do szczytu góry, która panuje nad Tyberyadą 
 130  „ 
Zejście do Tyberyady 
 —45  „ 
Z Nazaretu do Tyberyady 7 godzin 25 minut.
Na powrót z Tyberyady do Nazaretu.
Z Tyberyady do Hittin 
 1 godz. 40 m.
Do Pola rozmnożenia chleba
Do góry błogosławieństw, (Kurn-Hittin) 
 450  „ 
Do Galilejskiej Kany (Kefr-Kenna)
Do E4-Reiheh 
 —40  „ 
Do Nazaretu 
 —45  „ 
Na powrót z Tyberyady do Nazaretu 7 godzin 55 minut.
Nazaret.

I stało się: przyszedł Jezus od Nazaret galilejskiego, i ochrzczony od Jana w Jordanie. Marka Ewangelija rozdział 1. 9.
A miesiąca szóstego posłan jest Anioł Gabryel od Boga do miasta galilejskiego, któremu imię Nazaret. Łukasza Ewangelija Rozdział 1. 20. Szedl Józef z Galilei z miasta Nazaret do miasta Dawidowego Bethleem, dlatego, że był z domu Dawidowego, aby był popisan z Maryą, poslubioną sobie małżonką, która była brzemienną. Ewangelija Łuk. Roz. 2. 4. Po narodzeniu Chrystusa Pana i spełnieniu wszystkich przepisów zakonu, powrócili do Nazaret. Gdy będąc na świętach w Jeruzalem, powracali i nie znaleźli Chrystusa Pana, z wielkim niepokojem, troską powrócili do Jeruzalem, szukając Go znaleźli w kościele rozprawiającego z doktory. Gdy wymawiali że tyle im przyniósł fracunku, rzekł im: na coście mnie szukali. Nie wiecież, że ja tam być powinienem, gdzie są sprawy ojca mojego. In his quae sunt Patris mei oportet me esse. Wyszedł z niemi, poszedł do Nazaret, i był im podległy, rósł w mądrości, w latach, w lasce u Boga i u ludzi. Ewang. Łuk. Roz. 2. 52.
Gdy Józef wracał z Egiptu, lękał się wejść do ziemi Judzkiej, w której panował syn Heroda, ostrzeżony we śnie ustąpił w strony galilejskie i mieszkał w mieście, które zowią Nazareth, aby się wypełniło, co jest rzeczono przez proroków, iż Nazarejskim będzie nazwany. Ewangelija Mateusza. Rozdział 11. 23.
Usłyszawszy Jezus, że Jan był pojman, odszedł do Galilei. I opuściwszy miasto Nazareth mieszkał w Kapharnaum. Ewangelija Mateusza. Rozdz. IV. 13.
Przyszedłszy do ojczyzny swojéj nauczał w bożnicach ich. Zdumieli się i mówili: Skąd ta mądrość i cuda. Ażali to nie jest syn cieśli w Nazaret. I gorszyli się z Niego. A Jezus rzekł im: Prorok ma cześć, wyjąwszy ojczyzny i domu swego. Ewangelija Mateusza XIII. 54. 58.
Gdy wjechał do Jeruzalem wzruszyło się całe miasto zapytując się kto to jest? Rzesze mówiły: jest to Jezus prorok z Nazaretu Galilejskiego. Ewan. Mat. Rozdz. 21. 11.
Jezus wrócił się w mocy Ducha do Galilei i była o nim sława po wszytkiej krainie. I przyszedł do Nazaretu, gdzie był wychowany. Wedle zwyczaju swego wszedł w szabat do bóżnicy, otworzył księge i zaczął czytać. Ewangelija Łukasza. Roz. 4. 13. 15. Znalazłszy Filip Nathanela rzekł mu: Naleźliśmy tego, o którym pisał Mojżesz w zakonie i prorocy, Jezusa syna Józefowego z Nazaretu. I rzekł mu Nathanael: Możeż co być z Nazaretu. Rzekł mu Filip: Pójdź a oglądaj. Ewan. św. Jana. Roz. I. 45. 45.
W każdym narodzie, rzekł Piotr, kto się Boga boi, a czyni sprawiedliwość, jest Mu przyjemny. Jużem tego doznał, że się Bóg nie ogląda na osoby. Słowo Bóg posłał synom izraelskim, opowiadając pokój przez Jezusa Chrystusa, który jest panem wszystkich.

Wy wiecie Jezusa Chrystusa z Nazareth Bóg pomazał Duchem świętym i mocą, który chodził czyniąc dobrze, uzdrawiając wszystkie opanowane od djabła, albowiem z nim był Bóg. Dzieje apostolskie. Roz. 10. 38.
Góra Thabor.

Wyznaczajac dział Issaharowi powiada Jozue, granica jego aż do Thabor, a kończyny Jordan, miast sześnaście. Ks. Jozue. Roz. XIX. 22.
Debora, która siadywała pod palmą swego imienia sądziła lud, przyzwała Baraka synem Abinoem z Nephtali i rzekła: przykazał ci Pan Bóg. Idź, wiedź wojsko na górę Thabor, weźmiesz z sobą 10, 000 rycerzów z synów Nephtali i z synów Zabulon. Oznajmiono Sisarze hetmanowi nieprzyjacielskich wojsk, że Barak wstąpił na górę Thabor. Rzekła Debora do Baraka: Oto jest dzień, w którym ci Pan Bóg dał Sisarę w ręce twoje, sam jest wodzem twoim. Zstąpił Barak z góry Thabor i 10, 000 rycerzy z nim, odnieśli najpełniejsze zwycięstwo. Sisara zskoczywszy z wozu pieszo uciekał, w domu, w którym się schronił, we śnie umarł. Ks. Sędz. Roz. 4. 21.
Gedeon, jak wiemy, gdy miasta nieprzyjaciół zabrał, mieszkańców pozabijał, rzekł do Zebee i Salomona: Jacy byli mężowie, któreście pomordowali na Thabor. Odpowiedzieli: Tobie podobni, jeden z nich jako syn królewski. Bracia moi! byli to synowie matki mojej, rzekł Gedeon, gdybyście je byli żywo zachowali, byłbym was nie zabił. Ks. Sędziow. Roz. 7. 18.
Gdy Samuel namaścił Saula, na króla Izraela, dał mu znak ten, któryby mu dowodził, że on jest pomazańcem Boskim, z woli Boskiej na księcia Izraela wybranym. Oto naprzód u grobu Rachel znajdziesz dwu mężów, którzy powiedzą, że się oślice znalazły, ale ojciec twój wielce o ciebie się troska. Gdy przyjdziesz do dębu Tabor spotkasz trzech mężów idących do Bethel, jeden nieść będzie troje koźląt, drugi trzy bochny chleba, trzeci flaszę wina. I. Ks. królewska. Rozdział X. 3.
Twoje są Niebiosa i Twoja też jest ziemia. Tyś stworzył północną stronę i morze Thabor i Hermon, w Imieniu Twojem radować się będą. Psalm 88. 12. 13.
Mówi król Pan zastępów, jako Thabor między górami, a jako Karmel nad morzem przyjdzie. Jeremijasz XLVI. 18.
Izrael nle skrył się przedemną, nierząd płodził Ephraim, splugawił się Izrael. Nie nawróciliście się do Boga swego, Duch wszeteczeństwa w pośrodku was, Pana nie poznali. Słuchajcie tego kapłani, a pilnujcie domie Izraelski i domie królewski, słuchajcie, bo wam sąd jest, iżeście się stali sidłem a siecią roztoczoną na Thabor. Ozeusz. Roz. V. 1.
Przemienienie Pańskie. Wziąwszy z sobą Pan Jezus Piotra, Jakóba, Jana brata jego, na górę wysoką. I w obecności ich się przemienił. Zajaśniało oblicze jego jako słońce! wybielały szaty jak śnieg. Mojżesz i Elijasz się okazali i rozmawiali z Nim. Rzekł tedy Piotr: Panie, dobrze nam tu być, uczyúmy trzy przybytki: jeden Tobie, drugi Mojżeszowi, trzeci Elijaszowi. Gdy jeszcze mówił światły obłok ich okrył. Z tego światłego obłoku głos do nich przemówił: Oto jest syn mój najmilszy, w którym Mi się upodobało, Jego słuchajcie. Usłyszawszy to uczniowie upadli na twarz i przelękli się bardzo. Przystąpiwszy Jezus dotknął się ich i rzekł: wstańcie i nie bójcie się! Podniósłszy oczy, nie widzieli nikogo, tylko samego Jezusa. Zstępującym z góry rzekł Jezus: nie opowiadajcie widzenia nikomu, dopiero jak syn człowieczy zmartwychwstanie. Ewang. Mateusza. Roz. 17. 1. 9.
W Ewangelii św. Marka zupełnie to samo co do słowa jest opowiedziane, z tym dodatkiem, że Apostołowie nie zrozumieli tego, jak zmartwychwstanie syn człowieczy, ale to słowo siluie w pamięci zachowali i pytali się wspólnie, coby to było, kiedy zmartwychwstanie. Ewangelia Marka. Roz. IX. 1. 12.
Łukasz w swojej Ewangelii Roz. IX. o Przemienieniu Pańskiem najpiękniéj, najjaśniej mówi. Stało się po tych mowach jakoby w dni ośm, Jezus wziąwszy Piotra, Jakóba, Jana, wstąpił na górę, aby się modlić. Gdy się modlilł stała się inna postać jego oblicza, a odzienie jego białe i bardzo świetne. Dwaj mężowie Mojżesz i Elijasz rozmawiali z nim, którzy pokazali się w majestacie, Apostołowie zasnęli. Obudziwszy się ujrzeli majestat Jezusa i dwóch mężów Mojżesza i Elijasza, którzy z nim stali. Gdy Piotr mówił do Pana, uczyi}my tu trzy przybytki, wtedy stał się obłok i okrył je. Oni widząc, że jakoby weszli w obłok, przelękli się bardzo i z obłoku był głos mówiący: Oto jest syn mój kochany: jego słuchajcie. Gdy ten głos przemówił, potcm Jezus tylko sam był widziany. Nikomu w tych dniach nie mówili co na górze widzieli. Ewang. Łuk. Roz. IX. 36.
To Przemienienie jestnieomylnem Bóstwa Chrystusowego świadectwem i dowodem byłoby dostatecznym, gdyby i innycl} nie było. Przemienienie Pańskie na górze Tabor serca Chrześcijan wzruszało zachwytem i uwielbniem, jakiem byli przejęci obecni Apostołowie. Przemienienie Pańskie natchnęło Rafaela do utworzenia obrazu, który jest nrcydziełem i wiekumną cudu pomiątką. W Ewangelijach czytamy, że Clu-ystus Pan poszedł na górę się modlić. Zawiązały się przeto pewne wątpliwości na jaką górę j niektórzy badacze ziemi świętéj sądzili, ze Przemienienie nastąpiło na górze Hermon, ale tradycya zawsze wskazuje Thabor. Tę tradycyą uznawać należy za pewniejszego i lepszego od zdań uczonych i badaczy przewodnika.

Tyberyada.

U Jana w Rozdziale 6. Pan Jezus odszedł na morze galilejskie, które jest Tyberyadzkie i tam cud ucynił: z pięciorga chleba jęczmiennego, nakarmił 5000 ludzi i zebrali ułomków koszów dwanaście. Przyszedł do łodzi, w której siedzieli Aniołowie, idąc po powierzchni wody. U morza Tyberyadzkiego ukazał się Jezus po raz trzeci po zmartwychwstaniu, i Piotr wyciągnął sieć pełną ryb, i sieć się nie porwała, obiadował z niémi. Gdy obiadowali zapytywał Pan Jezus po trzykroć Piotra: „Czy mnie miłujesz? i po trzykroć mu rzekł: Paś owce, paś baranki moje.“ W Tyberyadzie Chrystus Pan ustanowił Piotra pasterzem owczarni Swojej. Ewangelija Jana. Roz. XXI. 24.

Jezioro Genezareth.

Gdy Jezus chodził nad morzem Galilejskiem, ujrzał dwóch braci: Symona, którego zowią Piotrem, i Andrzeja brata jego, zapuszczające sieci, albowiem byli rybitwi. Pójdżcie ze mną, rzekł im Jezus, a uczynię, że będziecie rybitwami ludzi. A oni natychmiast opuściwszy sieci, poszli za Nim. Ujrzał zaraz drugich dwóch braci, oprawiające sieci swoje Jakóba Zebedeuszowego, i Jana brata jego, w łodzi z Zebedeuszem ojcem ich, i wezwał ich. Oni natychmiast opuściwszy sieci i ojca, szli za Nim. Ewang. Mateusza Roz. IV. 18. 22.
Gdy wstąpił Jezus w łódź, weszli za Nim uczniowie Jego, i stało się wielkie wzruszenie na morzu, tak iż wały łódź okrywały, a On spał. Obudzili Go uczniowie Jego mówiąc: Panie, ratuj, giniemy. Czemużeście bojaźliwi i małowierni? rzekł im Jezus. Wstawszy, rozkazał wiatrom i morzu. I stało się uciszenie wielkie. Ludzie się dziwowali mówiąc: „któż to jest ten, że Mu wiatry i morze są posłuszne. Ewang. Mat. Roz. VIII. 23 27. Wstąpił Jezus do łodzi i przewiózł się do miasta swego, a przynieśli Mu powietrzem ruszonego, któremu odpuścił grzechy, a potem uzdrowił. Ew. Mat. Roz. 9.
Zebrały się wielkie rzesze, stały nad brzegiem, a Pan Jezus siedział w łodzi nauczając w przypowieściach, mówiąc o siewaczu, którego ziarno spadło na ziemię opoczystą przy drodze, między ciernie, i na ziemię dobrą. Dlatego przez podobieństwo im mówię, że widząc nie widzą, słysząc nie słyszą. Ewangelija Mateusza. Pw. 13.
Uczniom swoim rozkazał, wstąpcie w łódź popłynąć do drugiego brzegu, i czekać ażby nie rozpuścił rzesze, a rozpusciwszy rzesze był sam, i wszedł na górę się modlić. A łodzią wały na środku morza, jak najsilniej miotały. Chrystus Pan poszedł do uczniów swoich, idąc po morzu. Ujrzawszy Go idącego po morzu, przelękli się i z przerażenia wielkiego krzyknęli! Mówił im Jezus: miejcie ufność, jam jest, nie bójcie się. Panie rzekł Piotr: jeźliś Ty jest, każ mi przyjść po wodach. Chrystus rzekł, chodź. Wystąpiwszy Piotr z łodzi, szedł do Jezusa po wodzie. Ale widząc gwałtowny wiatr zląkł się, i zaczął tonąć, zawołał mówiąc: Panie zachowaj mię. Jezus uchwyciwszy go za rękę, rzekł mu: Małowierny czemużeś wątpił? Weszli w łódź, i wiatr ucichł. Ci, którzy byli w łodzi, przypadłszy pokłonili się Mu: mówiąc, zaprawdę Ty jesteś Syn Boży. Ewangelija Mat. Roz. XIV. 33. 34.
O wezwaniu Piotra i Andrzeja, Jakóba Jana Zebedeuszowych, nad morzem Genezaret mówi to samo Marek u Mat. Roz. 1. 16. 20.
Przy morzu Galilejskiem, to jest przy jeziorze Genezaret, po uzdrowieniu paralityka, Lewiego syna Alfeuszowego siedzącego na cle wezwał na Apostoła. Marek. 11. 13.
Gdy Faryzeuszowie rozmyślali i radzili aby Jezusa stracić, uszedł ku morzu, a wielkie rzesze szły za Nim z Judzkiej ziemi, z Galilei, z Idumei, z stron około Tyru, i Jordanu. Ewangelija Marka. Roz. III. 7. 9.
Tak były wielkie rzesze, taki nacisk, a każdy pragnał się Go dotknąć; nie mógł inaczej nauczać, tylko wchodził na łódź, był na morzu, a wszystkie rzesze na brzegu. Z łodzi nauczał w przypowieściach, porównywając królestwo Boże do ziarna gorczycnego, do kwasu w dziéży. Ewang. Marka. Roz. IV.
Pan Jezus przeprawił się przez jezioro Genezaret w łodzi po burzy. Na drugiej stronie jeziora, zaraz Mu zabieżał człek opętany, który rwał na sobie łańcuchy, i mieszkał w grobach. Chrystus Pan wojsko czartów zeń wygnał, i wpędził w stado wieprzów, które natychmiast wpadły do morza i potonęły, a pastuszkowie przelekli się, i pouciekali. Ów opętany człowiek uleczony prosił, aby został Apostołem, i nie odstępował Jezusa, ale go Pan nie przyjął i odesłał do domu, aby sławił dzieła, cuda Pańskie. Mieszkańce widząc ten cud, przelękli się tak dalece, że prosili Pana Jezusa, aby odszedł od nich. Wszedłszy na łódź, przeprawił się przez jezioro Genezaret, na stronę, z której przybył, i znalazł tam wielkie rzesze Go czekające, które Mu bardziej wierzyły, więcej były oswojone z cudami, których tyle już widzieli. Natychmiast Pan Jezus wyszedłszy z łodzi, dzieweczkę konającą powrócił do życia, i uzdrowił niewiastę z wieloletniego krwotoku. Ewang. Mat. Roz. V. 1. 21
Toż samo Marek opowiada, co Mateusz o tém, że gdy Pan Jezus się modlił a uczniowie Go uprzedzili na tamtą, stronę Jeziora, mordowali się robiąc wiosłami wśród burzy, a Jezus szedł do nich po powierzchni wody. Ewang. Mar. Roz. VI. 45. 54.
Gdy rzesze nalegały chcąc słuchać słowa Bożego, On stał około jeziora Genezareth. Ujrzał dwie łodzie stojące przy jeziorze. Rybitwi wyszedłszy z nich płókali sieci. Wszedłszy w jedną łódź która była Symonową, prosił Jezus, aby odjechał od ziemi maluczko. A siadłszy uczył rzesze z łodzi. Gdy przestał mówić, rzekł do Symona. Zajedź na głębią, zapuścisz sieci na połów. Symon odpowiedziawszy rzekł Mu: Nauczycielu! przez całą noc pracując, nic nie ułowiliśmy, wszakże na słowo Twe zapuszczę sieci. Zapuścił, i było tyle ryb, że drugie łodzie przybyły i przepełnione w wodzie się zanurzały. Zdumienie Symona ogarnęło, upadł u kolan Jezusowych, mówiąc: „wynijdź, bom człowiek grzeszny. Rzekł mu Jezus: nie bój się, odtąd ludzi łowić będziesz. Ewang. Łukasza. Roz. V. 1. 11.
Jan Ewangelista niemal w tychże samych słowach opowiada burzę, wśród której szedł po morzu P. Jezus do uczniów swoich, i okazanie się po raz trzeci u morza Galilejskiego po Zmartwychwstaniu. Pan Jezus po trzykroć zapytawszy Piotra, czy Go miłuje? rozkazał mu paść baranki swoje. Dusze ludzkie pieczy Apostolskiej Piotra powierzył. Opiekę, władzę pasterską, oddał mu po zmartwychwstaniu, uczyniwszy go jeszcze przed swą męką: opoką, skałą, fundamentem Kościoła.
Bóstwo Chrystusa Pana w każdej chwili życia Jego, na ziemi było z Nim połą, czone, ale po zmartwychwstaniu było jawniejszém. Każde wtedy Jego słowo zdaje się, że jeszcze świętszém było. Powierzenie pasterskiej najwyższej zwierzchności w kościele Piotrowi, było widoczną: wolą Boską, nieodmiennem prawem Kościoła, kiedy po zmartwychwstaniu to potwierdził. Ustanowienie Piotra i jego następców głową Kościoła, jest prawem kardynalnem głównem, na którem się Kościół głównie opiera i niem najsilniej żyje. To prawo wynika z wyraźnej woli Boskiej, opiera się na tych słowach Zbawiciela: Ty jesteś opoka, i paś baranki moje, które po trzykroć wymówił. O tem świadczą 4 Ewangeliści. „Chrześcijanin bez bluźnierstwa i Boskiej obrazy sprzeciwiać się temu nie może.“
Pole, na którem Chrystus Pan wziąwszy pięcioro chleba i dwie ryby pobłogosławił, nakarmił rzesze łaknące słowa i nauki, i z ułamków zostało koszów dwanaście, blizko jest morza Galilejskiego, to jest jeziora Genezaret. „Jezus przyszedł nad morze Galilejskie, i wstąpił na górę. Przyszły do do Niego wielkie rzesze, mając z sobą nieme, ślepe, ułomne, rzucali je u nóg Jego i uzdrawiał je. Rzesze się dziwowały widząc niemych mówiących, ślepych widzących, chromych chodzących, wielbili Boga Izraelskiego. Chrystus Pan widząc, że trwali przy Nim trzy dni, chciał ich nakarmić, a było tam 4,000 ludzi, oprócz dziatek i niewiast, a było 7ro chleba i trochę ryby. Jezus pobłogosławił, jedli i najedli się, i zostalo ułomków siedm koszów pełnych. Ewang, Mat. Roz. XV. 25. 39. Marek w swej Ewangelii Roz. VI. 34. 44 mówi o pięciu tysiącach mężów, którzy zostali pięciorgiem chleba i dwoma rybami nakarmieni, i zostało ułomków 12 koszów pełnych. Toż samo mówi Łukasz Roz. IX. 12. 17. O tych 5gu chleba, i dwóch rybach, które nakarmiły 5,000 mężów, mówi także i Jan św. Ewang. Jana VI. 5. 15.

Góra błogosławieństw.

Blizko jest morza Galilejskiego. Stojąc na górze miły się obraz jeziora przedstawia. Miejsce powabne, piękne, na którem miło było ludowi się zbierać, wzniesione tu serca ku Bogu chętniej słuchały Bożego słowa. Chrystus Pan ku temu pięknemu miejscu dążył, na górę wchodził, lud zebrany nauczał. Stąd jakby ze źródła na całą kulę ziemską wytrysnęło słowo Boże „Ewangelija święta“. W Betleem Chrystus Pan się narodził, w Jeruzalem był umęczony, nad jeziorem Genezaret na górze zlał błogosławieństwo, wyrzekł Boskie słowa, które cały ród ludzki nauczać i zachwycać będą. Równej nauki nikt nie wypowiedział, podobnej nikt nie usłyszał, — jest Boską, zachwycającą, i tyle prostą i łatwą, że ją dziecina i prostaczek zrozumieć i do serca przyjąć może. Boże, który słowem, mową ludzką przemówiłeś! O jak drogim jesteś dla serca człowieka! które za rolę wybrałeś, siejąc w niem Boże słowo. O jak wielki przez tyle wieków i obfity jest urodzaj zasiewu, który na górze błogosławieństw, przy Galilejskiem morzu dokonałeś. Kto się zbliży do góry tej! aczby spojrzał na nią! Serce mu się otworzy do przyjęcia Ewangelii świętej aż do głębi swej duszy, jakby ją z ust Chrystusa Pana usłyszał.
W trzech rozdziałach V. VI. VII. Ewangelii Mateusza jest opowiedzianą nauka Zbawiciela, jaką opowiedział na górze tej. Gdy skończył dziwowały się rzesze, nauczał jako władzę mający, a nie jako Doktorowie lub Faryzeusze. Ewang. Mateusza Roz. 7.
Chrystus Pan objawił Boskie błogosławieństwo dla tych, którzy są cisi i czystego serca, i pokój czynią, i dla miłosiernych. Zalecił miłość nieprzyjaciół, oddawać dobrem za złe, 77 razy bliźniemu przebaczyć, nakoniec rzekł: bądźcie doskonałymi, jak Ojciec Niebieski doskonałym jest.
Około góry błogosławieństw przechodziliśmy przez pole, na którém w szabat rwali kłosy Apostołowie, z czego zgorszyli się Faryzeuszowie. Chrystus Pan rzekł im: „Nie człowiek dla szabatu, ale szabat dla człowieka jest uczyniony. Syn człowieczy jest Panem też i szabatu.“ Marka. Roz. 11. 23. 28.
W Ewangelii Marek w Roz. 11. 23. 28. mówi o tém polu, na którém w sabat rwali kłosy Apostołowie, a Chrystus Pan zgromił gorszących się Faryzeuszów, nauczając, że Syn człowieczy jest Panem sabatu, že sabat dla człowieka jest uczyniony, a nie człowiek dla sabatu, i że w dzień święty godzi się czynić dobrze. W sabat uzdrowił człowieka, któremu uschła prawa ręka. Ewang. Łuk. Roz. VI.

Kefr-Kenna.

Kana Galilejska leży między Tyberyadą i Nazaretem, bliżej Nazaretu. Wedle tradycyi, dzisiejsza Kefr-Kenna, jest Kaną Galilejską, w której Chrystus Pan był z matką na godach weselnych. Robinson wskazuje inne miejsce bardziej na północy. Cana-el-Jelil mówi, że jest Kaną Galilejską. Pielgrzymi, miejscowi zakonnicy, wedle tradycyi Kefr-Kenna bedącą na drodze z Tyberyady, uznają być Kana Galilejską. Jozue Kanę wyznaczał w dziale synów Aser. Początek cudów Pana Jezusa był w Kanie Galilejskiej, okazał chwałę swą, i uwierzyli weń uczniowie Jego. Ewang. św. Jana. Roz. 11. 1. 11.
Przemienił na prośbę swej matki wodę w wino, gdy wina nie mieli, napełnione zostały winem stągwie kamienne, z których każda miała po trzy wiadra. Jedna z tych stągwi bardzo długo była zachowaną, służyła za chrzcielnicę, widział ją jeszcze 1783 r. ksiądz Drohojewski reformat.
Jan ewangelista wspomina dwa razy Kanę Galilejską, w Roz. IV. 46. mówiąc o Jezusie, że z Jeruzalem powrócił do Galilei, przyszedł do Kany Galilejskiej gdzie był wodę winem uczynił. Po Zmartwychwstaniu gdy się Jezus ukazał uczniom nad morzem Tyberyadzkiem, i uczynili wtedy wielki połów ryby, i Zbawiciel jadł z nimi. Między Apostołami był Nathanael z Kany-Galilejskiej. Ewangelija św. Jana. Roz. XXI. 2.

Droga z Nazaretu do góry Karmelu.
Do Sephoris 
 1 godz. 20 m.
Schefa-Amar 
 310  „ 
Do Kaiffy przechodzi się przez strumień Cison 
 310  „ 
Do Karmelu 
 1—  „ 
Z Nazaretu do góry Karmelu jest godzin 8 minut 40.
Z Karmelu do St. Jean d’Acre 
 godzin 4 m. 30
Z Karmelu do Kaiffy 
 1  „
Do Nabr-Naman 
 2  „45
Do St. Sean d’Acre (dawnej Ptolemaidy) 
 –  „22
Do ogrodu Abdallah-Pacha 
 –  „22
 
Razem godzin 9 m. —

Séphoris Dijocesarea Sefourich. Wedle tradycyi tu mieszkali rodzice N. M. Panny, święty Joachim, i święta Anna. Za czasów rzymskich było tu miasto najsilniej w całej Galilei ufortyfikowane. Cison strumień, na którym odniesione sławne zwycięstwo Debory i Baraka. Torrens Cison Fons Cadumin, to jest strumień Przodków nazwano. Są też wody Mageddo, aquae Mageddo Nahr-el Mokatta Maketta.
Rzekła Debora do Baraka: „Przywiodę do ciebie na miejsce potoku Cison Sisarę, hetmana wojska Jabin, i wozy jego, i wszystek lud, a dam je w rękę twoje. Barak, zebrawszy 10.000 walczących, mając Deborę w swem towarzystwie, wstąpił na górę Tabor; gdy znać dano Sysarze, zebrał, 900 kosistych wozów i wszystko wojsko z Haroseth pogańskiego do potoku Cison.“ Ks. sędziów, roz. IV. 7. 13. Po odniesionem zwycięstwie, w dziękczynnej pieśni Debory i Baraka czytamy: „Przyjechali królowie i walczyli przy wodach Mageddo, a przecie nic nie odnieśli. Niebo przeciwko Sysarze walczyło. Potok Cison niósł trupy ich, potok Kadumin, potok Cison. Potężnych zdeptała dusza nasza. Kopyta koniom spadały, gdy pędem uciekali i gdy mocniejsi spadali na szyję ich.
„Boże, któż będzie podobnym Tobie. Nieprzyjaciele Twoi uczynili okrzyk, wynieśli głowę i spiknęli się przeciw ludowi Twemu, przeciw Świętym Twoim. Uczyń im jako Sysarze u potoku Cison. Psalm 82.“ Na brzegu tego strumienia prorok Eljasz pozabijał fałszywych kapłanów Baala. Euxit eas Elias ad torrentem Cison et interfecit eos ibi.

Góra Karmel.

Karmel jest wieńcem Palestyny, największą jej ozdoba, nad okazałem wznosi się morzem. Tu Eljasz, prorok największy w Izraelu, mąż cudowny, nadludzki, z piorunem w ręku, który dotąd nie zna śmierci, a ma umrzeć i śmiercią przyłoży się do tryumfu królestwa Bożego. Mocarz duchowny i żebrak z jałmużny żyjący, który otwierał niebo, albo zamykał, ukochał Karmel, jakoby miejsce wybrane i przeznaczone dla siebie. Oznaczył je imieniem swojem, cudami wsławił i na modlitwę dla pustelników poświęcił. Przed Chrystusem Panem położył na Karmelu kamień węgielny zakonów pustelniczych, które w chrześcijailstwie się rozwinęły, w Nim mają swego prawodawcę, patryarchę. Nieprzerwanym ciągiem przez tyle wieków, od Eljasza aż dotąd, zakonnicy, mnisi, pustelnicy, ludzie Bogu poświęceni, wielbią Pana zastępów na górze Karmel. Karmel, góra święta starego Zakonu, nadała miano zakonowi chrześcijailskiemu, który się w Kościele Bożym rozkwitł i jaśniał, OO. Karmelitów, których przyozdobiła Teresa św. Za czasów starego Zakonu znajdowali się ludzie, dla których było niedostateczne prawo Zakonu, którzy nie mogli żyć wśród kapłanów, pragnęli wyższej doskonatości, ją przeczuwali, i opuszczając kapłanów świątynie, w górach, w czystości żyjąc, w samotności najwyższej, w zupetnem oddaniu się modlitwie, oczekiwali Mesyasza. Życiem swojem dowiedli putrzebę i prawdę objawionego w Chrystusie nowegu, zupełnego, doskonatego Zakonu. Ci pustelnicy stałego Zakonu, na górze Karmelu żyjący, byli synami Elijasza proroka, ojcami nowych zakonników, Karmelitami nazwanych. Góra Karmel jest miejscem świętem w Palestynie, jest pamiątką wielkich cudów i pomnikiem wiekopomnym życia zakonnego. Zakony, które się rozkwitły w Kościele rzymsko-katolickim i wyniosły go do światła, potęgi, jaką nad wszystkie wyznania religijne jaśnieje, mają w Karmelu kolebkę swoję. Nigdy ani chwili nie było wśród tylu wieków, aby zabrakło na Karmelu zakonników, ludzi Bogu puświęconych i oddanych. Błogosławieństwo temu świętemu miejscu udzielone, siła idąca z miłości Bożej, zwyciężyła najstraszniejsze prześladowania islamu, który darmo się kusił wytępić, zniszczyć chwatę Bożą. Wymordowanych kapłanów zastąpili zaraz inni. Na miejscu wygnanych przybyli drodzy żarliwsi i świętsi. Niedawno z jałmużny wzniósł się kościół, jaki dziś widzimy, uczynił to ubogi braciszek, któregu jedynem bogactwem była miłość Boska. Kto wejdzie z pielgrzy. mów na Karmel, ujrzy ten szczyt góry uroczy, nad rozległem wznoszący się morzem, całą tajemnicę życia na górze tej pojmie, przejmie się duchem Elijaszowym, ukocha pokutne życie i stan kontemplacyi, którym zasłynęła św. Teresa, najgorliwsza i najświętsza w całym zakonie Karmelitów. Kto kocha Boga, kogo ta miłość pobudziła na pielgrzymkę do Ziemi św., kto ze czcią i wiarą zwiedza miejsca uświęcone stopą Zbawiciela, na których upłynęło jego życie i wykonała się męka; gdy wejdzie na górę Karmel, z całej duszy i serca zawoła: tubym zostać na zawsze pragnął, tu umierać. Tu w modlitwie i w kontemplacyi najłatwiej można poznać i ukochać Boga. Będąc na Karmelu, sen ucieka, porywa duszę zapał i wyższe uniesienie, pragnienie modlitwy nieprzerwanej, od ludzi oddalonej. Na progu kościoła całe noce we łzach przepędzać, oto modlitwa godna Karmelu!!! Daj Panie, abyśmy doświadczyć mogli uczuć, któremi doskonała modlitwa i w Bogu kontemplacya, duszę ludzką napełnia i wlewa promień wiekuistej prawdy, która oświeca i uszczęśliwia tych, którzy się Bogu oddali na wieki.
Nieprzyjaciel dusz ludzkich, duch świata tego, zwany postępem, wolnością, duch pogański, który się dziś odrodził i umocnił, szczególniej w ludach, które tak oszalały, straszniejszym jest od fanatycznego islamu, zniszczyć pragnie modlitwę, św. kontemplacye i zakony najzupełniej Bogu poświęcone. Napróżno się sili, wstępując w ślady pogan, gotuje dla siebie upadek, a wielki, zupełny tryumf dla Kościoła. Wiekopomny Karmel wskazywać będzie drogę, którą postępować należy dla odniesienia zwycięstwa, dla utrzymania na wieki wyłącznego Bogu poświęcenia się, które w starym Zakonie mężowie Boży wykonać zdołali, cóż dopiero uczynić powinni ludzie uzbrojeni daleko wyższą siłą i świętością, mężowie zakonu nowego, Zakonu doskonałego, odkupieni krwią Zbawiciela, którzy mają nieocenione skarby przenajświętszej krwi Chrystusa i krwi wszystkich męczenników. Te skarby posiada Kościół św. i wiernym udziela, są one tarczą od nieprzyjaciół, i nadają siłę do zupełnego nad pychą i złością ludzką zwycięstwa. Protestantyzm, reformacya, dawniej się tylko wydzierały od zwierzchności i nauki Kościoła, dziś już depczą Kościół św., znieważają św. apostolską stolicę. Niedowiarstwo zaparło się już i Boga, ubrane w cesarską koronę stało się straszniejszem od islamu. Ten cios nowy, Kościołowi i chrześcijaństwu zadany, odwrócić mogą modlitwa, kontemplacya i życie zakonne.
Wstępując duchownie na górę Karmelu, podnieśmy serca nasze, pamiętajmy, że królestwo Boże nastąpić musi, przywiodą je wierni Pańscy, mężowie, jak mówi Pismo św., walecznicy; potężnych zwalczą, będą od nich mocniejsi ci, którzy się przeciw Panu spiknęli i zebrali się społem na zagładę Kościoła Pańskiego, odpadną kopyta od koni ich, gdy uciekać będą pędem wielkim. Gonić je będziesz nawałnością Twoją i zatrwożysz je w gniewie Twoim. Niechaj się zawstydzą i zatrwożą na wieki wieków. Psalm 82.
Kiedy była susza wielka, lud ginął z upragnienia i zagrożony był głodem. Król Achab sądził, że Elijasz niepokoił, że się to stało z jego przyczyny, ale Elijasz żądał, aby się zebrali wszyscy kapłani Baala na górę Karmelu i czynili ofiary, prosząc Boga, aby ogień zesłał na pobite woły. Wolali, krzyczeli napróżno. Na głos Elijasza dwa stały się cuda. Ogień z nieba zapalił ofiary, potem spadł deszoz. Wziął dwanaście kamieni według liczby pokoleń synow Jakóba, i zbudował z kamienia ołtarz w imię Pańskie. A gdy już czas był, żeby było ofiarowane całopalenie, przystąpiwszy prorok Elijasz rzekł: „Panie Boże Abrahamów, Izaaków i Izraelów, pokaż dziś, żeś Ty jest Bóg Izraelów, a ja sługa Twój. Wysłuchaj mię, Panie, wysłuchaj mię, żeby poznał ten lud, żeś Ty jest Pan Bóg, i nawrócił serce ich. I spadł ogień Pański i pożarł całopalenie, i drwa, i kamienie, i proch też i wodę. Co gdy ujrzał wszystek lud, padł na oblicze swoje i rzekł: Pan On jest Bogiem. Elijasz wszedł na wierzch Karmelu i nachylił się ku ziemi i rzekł do sługi swego: Idź, pojrzyj ku morzu i wracaj się po siedmkroć. Niebo się zaćmiło, wszczął się wiatr i stał się deszcz wielki.“ III. Ks. królewskie roz. 18.
Elizeusz prorok mieszkał na górze Karmelu, tam się modlił i nabył siły proroczej, którą zlał nań poprzednik i duchowny ojciec jego Elijasz. Obaj są ojcami Karmelu, to jest świętego Zakonu, który się od nich rozpoczął, istniał w starym Zakonie przed Chrystusem Panem, podziśdzień żyje i rozlewa błogosławieństwa boże i żywą wodę, deszcz łaski Bożej na dusze ludzkie, i ogniem miłości Bożej wypala namiętności natury ludzkiej. Ogień z nieba Eljasza spalił kamienie, proch, zwierzęta, ogień nigdy niegasnący, którym jest ofiara życia zakonników dla Boga i Kościoła, wypala krewkości ludzkie. Ludzka natura, pomimo oporu, wypala się i ginie, ustępuje naturze Boskiej, w której dusza ludzka przez szczególną łaskę ma udział i z nią złączoną być może. Św. Tomasz z Akwinu podniesienie duszy ludzkiej do wyższego stanu czyli łaskę nam udzieloną, objaśnia temi słowy: Intuatio gloriae in nobis semen Dei, participatio naturae Divinae.
Jozue, mówiąc o królach, których porazili Mojżesz i Jozue, mówi: króla Jachanan Karmelu. Ks. Jozue. roz. 12. 22.
Między miastami, które się dostały pokoleniu Juda, Umieszcza Jozue Karmel. Ks. Joz. roz. XV. 35.
Działem dla pokolenia Aser oznacza aż do góry Karmelu. Roz. XIX. 26.
Nabal, mąż Abigail, miał własność swoję na górze Karmelu, był, jak mówią ks. królewskie, vir durus, pessimus, malitiosus, a żona jego, Abigael, prudentissima et speciosa. Nabal miał wielkie trzody owiec, które się około góry Karmelu pasły, wtedy Dawid chronił się od Saula, który go chciał zabić, i z ludźmi swymi żył na puszczy, blisko Karmelu. Ludzie jego nie czynili żadnej szkody Nabalowi, byli jakoby murem, który bronił Nabala własność, a gdy strzyżono owce, było wiele przygotowanego chleba, mięsa dla robotników, przysłał ludzi swych Dawid, prosząc o pomoc, o udział. A kto to jest Dawid, rzekł Nabal; namnożyło się dużo sług, którzy uciekają od pana. Ja nagotowałem chleb, mięso postrzyżnikom moim, a będę dawał ludziom, którzy nie wiem skąd są. Z niczem posłów Dawidowych odprawił. Rozgniewany Dawid chciał Nabala ukarać, ale żona jego wyszła naprzeciw Dawida, upadła mu do nóg. Błogosławiła mu, przepowiadając, że będzie królem Izraela, i że będzie dusza jego strzeżona od nieprzyjaciół. Przyniosła mu w ofierze dwie beczułki wina, dwieście sztuk chleba, pięć dużych miar mąki, sto wiązek rodzynków, dwieście wiązek fig. To od niej przyjął Dawid i wdzięcznym jej był, że uśmierzyła gniew jego i usunęła go od zemsty, że się krwią nie zmazał.
Szlachetna, dobra, roztropna i pobożna żona odwraca kary Boże, które złość męża lub marnotrawstwo jego sprowadza, dom buduje i ocala. Błogosławieństwo Boże zlane jest na cnotliwą niewiastę. Przykłady i wzory tego mamy w Piśmie św. Ród ludzki wybawionym został przez niewiastę.
Po śmierci Saulowéj, jechał Dawid do Hebron, a z nim dwie żony jego, druga Abigail żona Nabala. Z ks. królew. rozdz. 1.
Drugi syn Dawida był Cheleab z Abigail, żony Nabala z Karmelu. 2. ks. król. roz. 3. Między znakomitymi ludźmi, którzy byli wierni i nieodstępni Dawida króla, był Hezrai z Karmelu. 2. ks. król. roz. XXIII. 35.
Dawid król drugiego miał syna z Abigael z Karmelu, Daniela. Ks. 1. Paralip. roz. 3.
Król Ozyasz pobudował wieże na puszczy, wykopał bardzo wiele studzien, miał bardzo wiele bydła, w polach i w pustyni miał winnice i winiarzy na górze Karmelu, bo się bardzo kochał w rolnictwie i jemu był oddany. 11. ks. Paralipomenon. roz. XXVI. 10.
W pieśniach swoich Salomon o oblubienicy przedstawiając jej piękność, mówi: Jakożeś piękna najmilsza i jako wdzięczna. Twój wzrost podobny palmie, a piersi gronom winnym. Głowa twoja jako Karmel. Pieśni Salomonowe, rozdz. 7.
Izajasz prorok, gdy się naga pustynia w urodzajną, kwitnącą zmieniła równinę, zowie ją ozdobną jako Karmel. Karmel, gdzie odniósł Dawid nad sobą zwycięstwo, w starym Zakonie znany z piękności i ozdoby, w nowym został drzewem chwały Bożej, które z dwóch ziarn, ze świętych mężów Eljasza i Elizeusza wyrosło. Odjęte będzie radość, Izajasz mówi, i wesele z Karmelu, w winnicach się nie będzie weselił. Płakała i zemdlała ziemia, zawstydzon Liban, zatrząsnął się Karmel. XXXIII. 9. Proroków ks.
Wzmocnijcie się a nie bójcie się, Bóg sam przyjdzie i zbawi was. Tedy się otworzą oczy ślepych i uszy głuchych. Tedy wyskoczy chromy jako jeleń i otworzony będzie język niemych. W legowiskach, w których pierwej przebywali smokowie, wnijdzie zieloność. I będzie tam ścieszka i droga, i nazwą ją drogą świętą. I wykupieni od Pana nawrócą się, wesele wieczne na głowie ich, radość otrzymają, a uciecze boleść i wzdychanie. Nie będzie tam lwa i złego zwierzęcia, rozweseli się pustynia, zakwitnie jak lilija, rodzić będzie, rozraduje się weseląc i chwaląc, i ozdobi się jako Karmel. Pror. Izajasza 1. 35.
Proroctwa Izajasza w rozdz. 33 i 35 czytając, widzimy upadek Izraela i Karmelu, gdyż uschły jego winnice, a potem radość i życie nowe wzbudzone przez Tego, który wracał wzrok ślepym, słuch głuchym. Za jego przyjściem ludzie, jak mówi prorok, znaleźli drogę świętą, to jest drogę prawdy. Zostali wykupieni, nawrócili się do Pana, przyszli doń z wychwalaniem. Pustynia wtedy się zaludniła, wyginęły smoki, lwy, srogie zwierzęta. Ta przepowiednia proroka wykonała się we wszystkich państwach chrześcijańskich, z których uciekły dzikie zwierzęta, a pustynie się zaludniły i zazieleniały. Świat, przedtem dziki i pusty, został pięknym i ozdobnym, mówiąc słowy proroka, jakby Karmel!
Jeremijasz prorok mówi: Wprowadziłem was do ziemi Karmelu, abyście jedli owoc jej i co ma najlepszego, a wszedłszy splamiliście ziemię moję i uczyniliście ją obrzydzeniem. Jeremijasz, roz. 11. 7.
Patrząc na grzechy Izraela i na kary Boskie, które lud ten zniszczyły, zgniotły, obróciły w proch, w perzynę, ten mąż wielki pełen jest żalu, boleści. Pieśni jego załośne Kościół św. powtarza w modlitwach swoich we wszystkich hymnach. Zastosował je do całego ludu bożego, do wszystkich wiernych chrześcijan, którzy na wzór Izraela zburzyli się i podnieśli rokosz przeciw twórcy i dobroczyńcy swemu. Pan Bóg lud izraelski obdarzył dobrami ziemskiemi, urodzajną ziemią, bogatemi winnicami, pięknemi, żyznemi dolinami, obfitemi trzodami, bogatemi miastami. Żądał od nich wierności i posłuszeństwa prawu. Gdy nie chcieli tego wykonać, odjął im dobra ich, ziemię zamienił w pustynię. Wybrany lud chrześcijański, Bóg innymi darami obdarzył, łaską, światłemi i ukształceniem. Piękny, ozdobny i wzbogacony był świat chrześcijaúski. Naród wybrany złamał przykazania, zerwał przymierze, zamiast pokory wybrał pychę, zamiast miłości pienawiść i zemstę, zamiast miłosierdzia łakomstwu się oddał. Ukarał Bóg swój lud wybrany nowego Przymierza, spustoszały dusze i serca ludzkie, ściemniła się nauka, wyginęła moc ducha, wszelka siła jego. Zniknęła we wszystkiem piękność i harmonija. Barbarzyństwo nanowo wylęgłe dąży do tego szczególnie, aby mogło zniszczyć wielkie dzieło Zbawienia i odrodzenia rodu ludzkiego. W cóż się to już obróciła piękność chrześcijańskiego narodu i to nowo zbudowane chrześcijańskie społeczeństwo, w którem święta miłość Boga wysychać zupełnie zaczyna.
Mówi Jeremijasz: „Głupi lud mój nie poznał mię, mądrzy są, aby złe czynili, ale dobrze czynić nie umieją. Patrzyłem na ziemię, a oto była czcza i nikczemna; na niebo, a nie było światłości. Góry się chwiały, pagórki są zatrwożone. Patrzyłem, a nie było człowieka, a wszystko ptactwo odleciało. Oto Karmel spustoszony i wszystkie miasta są, zburzone od oblicza Pańskiego i od oblicza gniewu Jego.
Prorok Amos, upewniając, że Bóg złych wszędzie znajdzie i skarze, mówi: „Choćby zstąpili do piekła, stamtąd wywiedzie je ręka moja; choćby wstąpili do nieba, stamtąd, ich ściągnę; choćby się skryli na wierzch Karmelu, stamtąd ich wezmę.“ Pr. Am, roz. IX. 3.
Zemdlał Karmel przed obliczem Pańskim. Prorok Nahum. 1. 4.
W Micheaszu czytamy: „Paś lud Twój łaską Twoją, trzodę dziedzictwa Twego, mieszkające wpośród Karmelu. Któryż Bóg podobny Tobie, który oddalasz nieprawość i mijasz grzech. Nie rozpuści więcej gniewu swego, bo w miłosierdziu jest. Zlituje się nad nami, złoży nieprawości nasze i wrzuci w głębokości morskie wszystkie grzechy nasze.“ Micheasz, rozdz. 7.
Prorocy, opowiadając zniszczenie doczesnego królestwa, jasno okazują miłosierdzie Boże, które odrodzić miało ród ludzki w Zbawicielu, który przyszedł, prawdę wieczną objawił, odkupił, wybawił na wieki, którego miłosierdzie wyższe nad grzechy całego świata. „Utonęły grzechy ludzkie w przepaściach głębokości morskiej. Gdyby ludzie zrozumieć chcieli miłosierdzie niezmierzone, nieskończone, jakie nam przez wcielenie Chrystusa Pana Bóg udzielił, rozwinęłaby się ufność i wiara, i dałaby żywot wieczny. Miłosierdzie Boskie, którego dowody tak wielkie widzimy w każdem słowie, w każdym czynie Chrystusa Pana, gdybyśmy je pojąć i niem się przejąć chcieli, wzbudziłoby w nas wstręt do grzechu. Wdzięczność sama wrodzona szlachetnym ludziom, pobudzaćby powinna do odpłacenia się choć maluczko za nieograniczoną miłość, za tak wielkie miłosierdzie. Niczem się Bogu, który jest i bliźnim naszym, albowiem się stał człowiekiem, wypłacić, wywdzięczyć nie możemy, tylko tem, czego od nas pragnie, wstrętem do grzechu. Od niego się oderwać, nigdy go nie popełniać, jest zadaniem ludzkiem, najwyższym obowiązkiem. Raz się tylko człowiek od grzechu oddali, usunie, odwyknie, będzie dobrze czynił, pójdzie drogą święta, jak ją nazwali prorocy, drogą prawdy, bo człowiek nie może działać tylko źle, albo dobrze; jeśli przestanie źle czynić, będzie czynił dobrze, potem coraz doskonalej i lepiej. Wczytawszy się w proroków, obyśmy usłyszeć mogli w duszach ten jęk ich wołający o oderwanie się od złego. Prorocy w starym Zakonie odstraszali od grzechu bożemi karami.Jakby je w ręku od Boga mając, rzucali nimi na ludzi. My dziś wyższą mamy pobudkę, doskonalszą od bojazni i kary. Miłość dla nas tak wielka i zupełna, ofiara, którą Bóg dla nas wykonał, święta krew Jego wytoczona do ostatniej kropelki, męka, której równej nikt nie znalazł, gdy jako wiązanka mirry wysoko wisiał rozpięty, nas wzruszyć, oderwać od złego, wprowadzić na drogę prawdy, doskonałości powinny.

St. Jean d’Acre, Ptolemais, Ptolemaida.

Znana w historyi Machabeuszów, wojen krzyżowych i w czasach najnowszych.
Przybyli posłowie z Galilei i dali znać, że się nieprzyjaciele zebrali przeciw nim od Galilei, Tyru, Sydonu, i napełniona jest cudzoziemcami Galilea, którzy ją chcą zagubić. Odtąd rozpoczęły się bitwy zwycięskie Machabejczyków. Symon, brat Judy i Jonaty, walczył przeciw tym, którzy się zebrali w Ptolemaidzie. Mach. V.
Do Ptolemaidy przybył król egipski, Ptolomeus, z córką, swoją, Kleopatrą. Do Ptolemaidy przybył wezwany od Aleksandra, Jonathas Machabejczyk. W Ptolemaidzie spotkał dwu królów: króla egipskiego i króla antyochejskiego, dał im wiele srebra, złota, upominków, i znalazł łaskę przed oczyma ich. W Ptolemaidzie Jonathas zdradziecko został uchwycony, a potem zamordowany, i zabici zostali ludzie, którzy z nim byli. 1. ks. Machabeuszów. Rozdział X. XI. XII. XIII.
W dwóch księgach machabejczyków są zwycięstwa opisane Judy Machabejczyka około Ptolemaidy.
Święty Paweł w drodze do Tyru przypłynął do Ptolemaidy. Przypłynęliśmy do Ptolemaidy, a przywitawszy się z bracią mieszkaliśmy u nich dzień jeden. Listy św. Pawła.
Z śt. Jean d’Acre do Tyru, jest godzin 9 konnej drogi. Wszędzie widać po drodze ruiny wielkich Tyru budowli, jako n. p. około Nar-el-Ain, ruiny wielkiego mostu.
W Nakoura dobra jest woda i piękne ogrody. W Ain Iskanderouna są bardzo znaczące ruiny, w Ras-el-Ain są kamienne rezerwoary raczej sadzawki, Salomonowi je przypisują, ale zdaje się, że to są roboty dawne tyryjskie, znakomite, niezrujnowane pamiątki kraju, który tak wielką miał sławę. W Bar-El-Abijad są ruiny wieży, i schody tyryjczyków. W drodze z śt. Jean d’Acre widzieć można znakomite ruiny tyryjskie. Po tej drodze jest Achziba, o której jest mowa w księgach sędziów, i w księgach Jozuego.
Wówiąc o Tyrze załączmy wspomnienia o nim, jakie znujdujemy w Piśmie świętem.
Z Tyrem się spotykamy w starym i nowym zakonie. W księgach Jozue, gdy mówi o granicach ziemi świętej dla pokolenia Aser danéj, wspomina o Tyrze, jako o bardzo obronnem nieście, i od dawna istniejącem. Królowie Tyru z państwem izraelskiem byli w przymierzu, w dobrych stosunkach, złota, miedzi, drzewa, na budowę kościoła i pałaców dostarczali, brali pszenicę i oliwę. Hiram król Tyru, wysłał do Dawida drzewa cedrowe i rzemieślników do drzewa i do kamienia, i zbudowali dom Dawidowi. Ks. 11. królewskie. Roz. V. 11.
W księgach królewskich, czytamy, że królestwo Dawidowę rozciągało się do samego Tyru. Hiram król jego, w przyjaźni i stosunkach dobrych żył z Dawidem. Kiedy Salomon zostawszy królem zażądał od Hirama drzewa cedrowego i jodłowego. To drzewo tylko sydończycy poddani króla tyryjskiego najlepiej wyprawiać, rąbać, wkładać na tratwy, i spuszczać na morze umieli, przeto tém się wyłącznie zajmowali. Salomon brał z Libanu tyle drzewa cedrowego i jodłowego ile tylko potrzebował, miał rocznych 30,000 robotników, 10,000 co miesiąc tam wysyłał, drudzy po skończonym miesiącu ich przemieniali, cztery miesiące pracowali, a ośm byli w domu w ciągu całego roku. Salomon królowi Tyru dostarczał na żywność corocznie wielką ilość pszenicy i najczystszej oliwy. 3. ks. królewskie V.1.
Król Salomon wziął z Tyru syna niewiasty Izraelskiej z pokolenia Nephtali z ojca tyryjczyka, rzemieślnika doskonałego we wszystkich z miedzi robotach. Podziwiające słupy, kapitele, i morze miedziane, były jego roboty, niezrównanej doskonałości. Wszystkie naczynia miedziane i co tylko przez tego tyryjczyka było wykonane spisały III ks. królewskie w Roz. VII. Oprócz drzewa dał Hiram król tyryjski Salomonowi wiele złota, za to otrzymał 20 miast w Galilei.
Gdy żydzi po niewoli babilońskiej powrócili, dali pieniądze kamiennikom i murarzom, żywność, oliwę sydoúczykom, tyryjczykom, aby sprowadzili drzewo cedrowe z Libanu do Joppe jako przykazał Cyrus król perski. Ks. 1. Ezdrasz. Roz. 3. 7.
W Jeruzalem mieszkało wielu tyryjczyków, w dzień szabatni żydom ryby i inne rzeczy sprzedawali. Wielkość i upadek Tyru opowiadali prorocy. ks. Ezdrasz. 11. Roz. 13.
Izajasz prorok Roz. 23. przepowiada spustoszenie Tyru jako karę za pychę jego, „Kto to myślił o Tyrze niegdy ukoronowanym, którego kupce, książęta, kramarze jego, sławni na ziemi. Pan zastępów to umyślił, aby zniósł pychę wszelkiej sławy, i przywiódł ku zelżywości potężnych na ziemi.“ Izajasz XXII.
Ezechiel prorok opłakuje upadek Tyru. „Teraz z startyś z morza, w głębokosci wód bogactwa twoje, i bogactwo twoje upadło. Wyliczając potęge Tyru, i piękności jego mówi: O Tyrze, byłeś doskonałej piękności w sercu morza położony! Zbudowali cię z drzewa cedrowego, dęby z Basan ciosali na wiosła twoje, a okrętowe ławki były z słoniowej kości indyjskiej. Bisior z Egiptu utkano ci na żagle, purpura była okryciem twojem. Obywatele Sydonu twoimi żeglarzami, mędrcy Tyru, twojemi sternikami byli. Persowie, Lidijanie, Libijanie byli w wojsku twojem, tarcze i przyłbice zawieszali dla ozdoby twojej. Kartagińczycy srebrem, żelazem, cyną, ołowiem napełniali jarmarki twoje. Grecka ziemia przywoziła miedź i niewolniki ludowi twojemu. Wszystkie ziemie, i wszyscy książęta przychodzili jako kupcy twoi. Zbogacałaś króle ziemskie, napełniałaś narodów wiele mnóstwem bogactw. Słynęłaś wspaniałością w sercu morza. Na wielkie wody wprowadzili cię żeglarze twoi. Bogactwa, skarby, żeglarze i mężowie waleczni twoi ze wszystkim gminem, ze wszystkim ludem polegną w sercu morza w dzień upadku twego. Będą narzekać nad tobą głosem wielkim, będą wołać gorzko, nasypią prochu na głowy swe, a popiołem się posypią. Opasą się włosiennicą i będą płakać dusze w płaczu bardzo gorzkim.“
W wymownych słowach proroka Ezechijel przedstawił żywy obraz Tyru, którego ruiny nawet dziś zniszczone już zostały.
Dla czterech złości Tyru nie nawrócę go. I puszczę ogień na mur tyrski i pożre mury jego Amos. 1. 9. 10. O Tyrze prorok Zacharijasz mówi: miał tyle srebra jak ziemi, a złota jak błota w ulicach, przecież to wszystko ogień pożarł gniewu Bożego. W Tyrze, czytamy w ks. królewskich, bywały igrzyska, na których czyniono ofiary Herkulesowi. Niektórzy kapłani zdrajcy z kościołów Bożych naczynia wykradzione w Tyrze sprzedawali. Tyr nie mającymiary w bogactwach, najpotężniejszy ze wszystkich miast świata, którego Kartaga i Grecya jakoby córki i sługi były, stał się miastem największej nieprawości, poszedł drogami Sodomy i Gomory, we własnem morzu na wieki utonął.
Jako prochem posypał Pan głowę potężnego bogacza, aby się na wieki uczyły narody cnót i bojaźni Bożej.
W Ewangelistach też czytamy o Tyrze: „Biada tobie Korazaim, biada tobie Betsaido, bo gdyby się były w Tyrze i w Sydonie stały cuda te, które się spełniły między wami, dawnoby we włosiennicy i w popiele pokutowały! „Powiadam wam, Tyrowi i Sydonowi lżej będzie w dzień „sądny niźli wam.“ Ewang. Mateusza. XI. 21. 22.
Jezus odchodził w stronę Tyru i tam uzdrowił córkę niewiasty. Mateusz. 22.
W okolicach tyryjskich Chrystus Pan często bywał, i dla słuchania Ewangelii z tyryjskiej ziemi zbierało się wiele ludu do Galilei, po nad morze galilejskie, aby słuchać słowa Bożego z ust Chrystusa Pana. Marek. III. 8. VII. 24. 31.
Paweł w swoich apostolskich pielgrzymkach bywał często w Tyrze, jak o tem mowią dzieje apostolskie.

Drogi z Tyru do Sydonu.
Do Fontanny El-Babouk 
 — godz. 35 m.
Do Nahr-Abou-el Asouad 
  25  „ 
Do Ruin Mokatra 
  –35  „ 
Do Ruin Adloun 
  –30  „ 
Do Nahr-el Haisaram 
  1–   „ 
Do El-Kantarah. Blisko jest stąd Sarepta 
  –45  „ 
Do Tell-el Bourak-Barouk. Tu są ogrody
piękne i resztki rzymskiego mostu 
  –42  „ 
Do Nahr-el Zaharany 
  –18  „ 
Do Nahr-Sanik 
  1 10  „ 
Do Sydonu 
  –30  „ 

Z Tyru do Sydonu 
  810  „ 
Droga z Sydonu do Bejrutu.
Do Nahr-el Auwly (Bostrenus) 
 — godz. 45 m.
Do Ras-Roumeileh (tu są ruiny wieży) 
  –25  „ 
Do Ras-Jedrah 
  1–   „ 
Do Nabi Jounas 
  –35  „ 
Do źródła u stóp Ras-Damour 
  –37  „ 
Do Nahr-el-Damour (Tamyras) 
  –50  „ 
Do Naimeh 
  1 15  „ 
Do El Khoulda (Heldua) 
  –25  „ 
Do Bejrutu 
  2 45  „ 

Z Sydonu do Bejrutu 
  827  „ 

Między Mokatra i Adloun są sławne groby.

Sarepta.

„Stała się mowa Pańska do Elijasza: Wstań idź do Sarepty sydończyków, będziesz mieszkał, rozkazałem wdowie aby cię żywiła. Spotkał Elijasz niewiastę przed bramami Sarepty, przyszła szukać drewek, aby ugotowała trochę mąki i uczyniła chleb dla siebie i syna, potem już umrzeć mieli. Inaczej się stało, tej garści mąki i oliwy nie zabrakło nigdy, żywili się nią Elijasz, wdowa i syn jej dopókąd deszcz nie upadł. 3. ks. król. Roz. XVII.
Na miejscu domu tej wdowy była kaplica, której już w wieku trzynastym stały ruiny. Potem na miejscu tych ruin, wzniesiono świątynię muzułmańską nazwaną El-Khodr. W temże miejscu spotkał Zbawiciel niewiaste chananejską. A wyszedłszy Jezus, odszedł w strony Tyru i Sydonu, wyszedłszy niewiasta wołała: zmiłuj się nademną Panie! Panie ratuj mię! Chrystus rzekł: wielka jest wiara twoja i ozdrowiała córka jej. Ewangelija Mateusza. Roz. XV.
Kiedy Chrystus powrócił do Nazareth, żądali odeń, aby to uczynił w ojczyźnie swojej, co słyszeli, że uczynił w Kafarnaum. Ale rzekł im Chrystus: zaprawdę powiadam wam, żaden prorok nie jest przyjemny w ojczyźnie swojej. Jak było zamknięte Niebo trzy lata i sześć miesięcy, wielki był głód we wszystkiej ziemi. Wiele było wdów za dni Elijaszowych w Izraelu, do żadnej z nich posłanym nie był Elijasz tylko do miasta Sarepty, do wdowy, niewiasty sydońskiej. Ewangelija Łukasza. Roz. IV.
Koło Nahr-El-Zaharany są ślady dawnej drogi rzymskiej z kolumnami oznaczającemi mile, z czasów Septima Severa, i syna jego Karakalli.

Sydon.

I były granice Chananejskie idąc od Sydonu aż do Gazy X. 19.
Jozue poraził Jabina i wielu królów, i dał je Pan w ręce Izraelowi, którzy porazili je i gonili až do Sydonu wielkiego. Jozue. Roz. 11. 8.
Za czasów Jozuego, Sydon był zwany Sydonem wielkim. Kiedy przyszedł Jozue z wybranym ludem, ziemia Chanaan była rozdzieloną między pięciu królików. Mieszkali tam gazejczycy, azotezyci, askalonity, gelthejczyki, i akkaronity; a ku południu hewejczycy.
Krainę też Libanu Pan dla Izraela przeznaczył. Wszystkich, którzy mieszkają na górze od Libanu aż do wód Maserephot, i wszyscy sydończycy. Niechaj to wnijdzie w dział dziedzictwa Izrael, jakom przykazał. Jozue XIII. 4. 6. Wydzielając synom Asor oznacza ich granicę do wielkiego Sydonu. Jozue. XIX. 28.
Zabalon na brzegu morskim mieszkać będzie dosięgając aż do Sydonu. Mojżesz. Gen. 13. 49. 13.
Aser nie wygładził obywateli Sydonu. Księgi sędziów. Rozdział 1. 31.
Aby Izraelici nauczyli się potykać z nieprzyjacioły, i mieć zwyczaj walczenia, Pan zostawił narody, przez które ćwiczył Izraela, pięciu książąt filistyńskich, Sydoóczyka, i Hewejczyka, którzy mieszkali na górze Libanu. Księgi sędziów. Rozdział III.
Synowie izraelscy przyczyniając do grzechów dawnych nowe, służyli bałwanom, bogom syryjskim i sydońskim. Księgi sędziów. Rozdział 10. 6.
Sydon słynął z bogactw i życia rozwiązłego. Miasta pogańskie zepsute, porównywano je do Sydonu. Synowie Dan zdobyli miasto Lais, które wiodło życie wedle obyczaju sydońskiego. Księgi sędziów. Rozdział XVIII.
Sławna Jezabel żona Achaba była z Sydonu, córka Ethbaala, króla sydońskiego.
W czasie swego strasznego upadku Salomon zbudował na wyżynach gór świątynię bałwanowi sydońskiemu, którą Jozyasz król prawowiemy zniszczył zupełnie. 4. księgi królewskie. Roz. 23. 13.
Drzewa, które sydończycy przywieźli do Dawida nie mogły być oszacowane. Cedrowe drzewo doskonałem było, nigdzie mu równego znaleźć nie można było, i robota sydończyków najlepszych cieśli była wyborna. Sam materyał drewniany przeto wielkiej był wartości, ceny nie miał. Ks. Paralipom. XXII. 4.
Izajasz przepowiadając upadek Tyru, załącza do tego losu i Sydon, mówi: Milczcie kupcy sydońscy, zawstydź się Sydonie. Proroctwo Izajasza. Rozdział 23.
W proroctwach Jeremijasza czytamy: Za królestwa Joakima syna Jozyaszowego stało się słowo do Jeremijasza proroka. Uczyú sobie okowy i łańcuchy, i włóż je na szyję twoje, i poszlesz je do królestwa Moab-Edom, do królów Tyru, i Sydonu. Łańcuchy i okowy oznaczały niewolę, w którą wpadły narody podbite przez Nabuchodonozora. Jego mieczem Bóg ukarał Sydon i Tyr, i innych pogan, zanurzonych w zbytku i rozpuście.
„Wody wstępują z północy i będą jako potok wylewający, okryją ziemią miasta i obywateli ich. Będą wołać ludzie i zawyją wszyscy obywatele ziemi. Będą zburzeni wszyscy filistynowie, będzie rozproszony Tyr i Sydon ze wszystkiemi pomocami swemi. O mieczu Pański! kiedyż się już uspokoisz, wnijdź w pochwy twoje, ochłódź się a umilknij.“ Proroctwo Jeremijasza 47. 4.
I stała się mowa Pańska do mnie: „Synu człowieczy, postaw oblicze twoje przeciw Sydonowi, a będziesz prorokował o nim. Oto ja na ciebie, Sydonie, wsławię się wśród Sydonu, poznają, żem Pan, gdy uczynię w nim sąd mój, i poświęcon w nim będę. Puszczę mor, krew, na ulice jego, i będą w około padać zabici mieczem, i poznają žem ja Pan. Ezechiela proroctwo XXVIII. 21. 22.
W Ewangelistach czytamy, że gdy się rzesze zbierały, aby słuchać Zbawiciela, wiele zbierało się z Sydonu.
Kiedy Piotr Apostoł uwięziony był w Jeruzalem, wyprowadził go cudowie Anioł Pański, poszedł do Cezarei, bo się na tyryjczyki i sydończyki gniewał. Ci przysłali prosząc, aby do nich wstąpił. Dzieje Apostolskie. Roz. XII. 20.
Kiedy Paweł jako obywatel rzymski zaapelował do cesarza, odesłany był do Rzymu i oddany Julijanowi Rotmistrzowi. Ten się ludzko z nim obchodził. Gdy przypłynęli do Sydonu dozwolił Pawłowi pójść do przyjaciół, i dostać opatrzenie. Dzieje Apostołów. Roz. XXVII. 3.
Wychodząc z Sydonu, na prawo, w ruinach dawnego klasztoru Mar-Eljas mieszkała Lady Estera Stanhop. Na prawo dalej w górach był klasztor Zbawiciela, w którym się zgromadzało wielu zakonników, i pobożnych. Nazywano go twierdzą katolickiego Kościoła, strażą i obroną Deir Moukhalles. W czasie ostatniej domowej wojny z Druzami r. 1860 zupełnie przez nich zburzony i zniszczony.

Nabi-Jounas jest to miejsce, w którem Jonasz z wnętrzności wieloryba został wyrzucony.
Bejruth. Beroth Berothah.

Tu poraził Dawid 22,000 mężów z Syryi przybyłych dla dania pomocy Adarazerowi królowi. Pan Dawidowi błogosławił we wszystkiem, syryjczycy zwyciężeni zostali. „Pobrał Dawid zbroje złote, które mieli słudzy Adarezerowi z Beroth, wziął król Dawid miedzi bardzo wiele.“ Ks. 2. królew. Roz. VIII. 8.
Beroth był granicą ziemi świętej. „A tu jest granica ziemi, ku stronie północnej od morza wielkiego, Emoth-Berotha Sabarem.“ Ezechiel. 47. 16.
Bejruth jest jednemi z większych miast wschodnich, u stóp samego Libanu, tak dalece, że Liban niemal rozpoczyna się w tem mieście. W Bejrucie są dachy w formie posadzki, po dachach jest zwykła przechadzka. Z jednego domu przestąpić można na drugi, z tych dachów jest widok bardzo przyjemny na miasto wielkie, murowane, zielonością drzew rozmaitych ozdobione. Jak w każdem wschodniem mieście, jest pełno po ulicach osłów, wielblądów, i zwykle gwar wielki. Ludzie kupuja, handlują, wrzaskliwie, namiętnie, jak u nas żydzi, którzy zupełnie naturę ludów wschodnich zachowali. W Bejrucie był kres naszej pielgrzymki i wspólnej podróży. Rozeszliśmy się wszyscy. Jedni powrócili do Francyi, korzystając z okrętu Messagerie Impériale, który odchodził do Aleksandryi, stamtąd do Marsylii. Drudzy zostali w Bejrucie, oczekując innego okrętu, który miał odpłynąć do Konstantynopola przez Smyrnę. Tymczasem mając dni koło 10, korzystano dla zrobienia wycieczek i zwiedzenia głównie cedrów Libanu i ruin Balbeku. Pragnąłem poznać górę Liban, i widzieć Damaszek, miasto tylekroć wspominane w czarodziejskich powieściach Wschodu, i udałem się w tę stronę.
Liban rozpoczyna się u stóp morza w Bejrucie, coraz wznosi się wyżej, napełniony drzewami morwowemi. Morwy libańskie zupełnie są inne od europejskich, liść mają delikatniejszy, większy i nie zębowaty. Na Libanie chowają, pielęgnują na wielką skalę jedwabniki. Wyroby jedwabne są bardzo cienkie, i piękne. Góra Liban wyższą jest i szczytniejszą od Alp i Pirenców. Oddziela ją od Antylibanu zupełna równina. Na tej równinie są ruiny Balbeku, i miasto Zahleh. Za równiną jest góra niższa, niemal naga, bez żadnej prawie wegetacyi, Anti-Liban. Za Anty-Libanem dopiero miasto Damaszek. Tu już nie spotykamy fig, pomarańcz, tylko morwy. Za Anti-Libanem orzechy włoskie, brzoskwinie, morele, śliwki, jabłka, w drzewach tej wielkości, jak są u nas drzewa leśne, jasiony, graby. Liban ma piękną, wegetacyą, widok najprzyjemniejszy, jest zaludniony i żyjący od stóp do głowy. Na szczycie gór, gdzie oko zaledwie dosięgnąć może, są cerkwie i klasztory. W środku góry wsie, miasteczka, w miasteczkach są szkoły liczne. Mieszkańce Libanu w daleko większej części są to Maronici, chrześcijanie wschodniego rytu, z Kościołem katolickim zjednoczeni od dawnych wieków. Zaledwie w czwartej części Druzowie, którzy nie są chrześcijanami, ani mahometanami. Wspólnie w Libanie z Maronitami mieszkają, ale ich nienawidzą, i nie są do nich podobni, mają zupełnie inne rysy twarzy, i inną postać, są to jakby zaporozcy Libanu, waleczni, odważni, dzielni, ale do cywilizacyi i do chrześcijan Maronitów mają wstręt i nienawiść. W jednej wsi lub miasteczku mieszkają razem, różnią się religiją, językiem, i zwyczajami życia. Na Libanie mieszka trzech patryarchów, wszyscy katolicy, Grecko-Unicki, Ormjański i Maronicki.Mają tam patryarchalne cerkwie i główne seminarya dla swego kleru. Liban ma wielką ilość klasztorów wschodniego rytu, ale zjednoczonych z Kościołem rzymskim, szczególnie maronickich. Nieustające jest przeto we dnie i w nocy na Libanie nabożeństwo. Zwyczajem wschodnim jutrznie w nocy się odprawiają. Ciągłe dzwonienie nadaje miły urok wspaniałym i majestatycznym górom. Oprócz klasztorów wschodniego obrządku, jest wiele rzymsko-katolickich, jako to Jezuitów, missyonarzy zwanych Lazarystami, i żeńskich, poświęconych wychowaniu sierót i Miłosierdzia siostry św. Józefa, św. Wincentego a Paulo. Zakonnicy klasztorów rzymsko-katolickich są włosi, hiszpanie. Po kasatach wygnani ze swoich w Europie klasztorów, szczególnie z Hiszpanii, osiedli na Wschodzie. Dziś się klasztory napełniły Arabami, którzy innym językiem nie mówią, tylko arabskim. Liban napełniony katolickiemi zakonnikami wschodniego i zachodniego Kościoła, mając trzy patryarchalne stolice, jest domem Bożym, i jakby portem, do którego weszły zgromadzenia religijne, powszechnie prześladowane. Tu bezpieczeństwo, rozwój i nowe życie znalazły. Na Libanie jest wiele w górach pałaców, zamków, domów obronnych emirów, którzy na własnym koszcie utrzymują ludzi zbrojnych, wojska nadworne. W swym domu nieskończenie są uprzejmi i gościnni, ciągle się kłaniają, nieustannie gościa pozdrawiają wyrazami największej czci i uprzejmości. Podają najrozmaitsze napoje, pokarmy. Taż sama gościnność jest zachowaną w klasztorach, najbardziej w tych, które już mają mnichów lub mniszki arabskiej ludności. Miałem tej gościnności wyobrażenie w Palestynie, ale się nie może porównać z tą, jaką na Libanie spotkałem. Liban, chociaż zaludniony, ale wśród gór mniej uczęszczany, bardziej ustronny, rzadziej zwiedzany, przeto i gościnność w nim daleko jest wyższą. Przełożona schyla głowę ku ziemi mówiąc: „O szczęśliwy dom nasz, że może uczcić takiego gościa. Bądź szczęśliwy ubłogosławiony, żyj długo. Niech Bóg wszelkiem błogosławieństwem wynagradza trud twój, o gościu najmilszy, i uszczęśliwi cię na ziemi i w niebie. Wszystkie zakonnice pozdrawiają i błogosławią, dla większej czci śpiewają długie pieśni.
Liban, przedtém nie był baszalikiem, miał swego osobnego naczelnika, którym ostatni był Karan-Bej. W Libanie, Maronitów głównym narodowym celem jest dążność do zupełnej niepodległości. Karan-Bej człowiek rycerski, odważny, waleczny, szlachetny, żarliwy katolik, przywiązany do Św. Apostolskiej Stolicy, pełen miłości ojczyzny, jest perłą Libanu, jego chlubą i nadzieją. Rząd Turecki przeciwny niepodległości Libanu, dążył do obalenia i uciśnienia Karan-Beja. Podburzył skrycie, i rozniecił sławną rzeź 1861 roku, wojnę domową między Druzami i Maronitami. Był nieczynnym świadkiem najstraszniejszego mordu. Byłem w Libanie świeżo po rzezi, stąpałem po śladach krwi okrutnie wylanej, i słyszałem opowiadających jej szczegóły. W Turcyi nie ma tego systematu rządów europejskich tępienia religii katolickiej ciągłem, stałem prześladowaniem, hamowaniem na każdym kroku czynności Kościoła, stawianiem mu najrozmaitszych przeszkód, zasadzek. Rząd zdaje się nie postrzega, nie patrzy na działania wyznań innych, religijne uczucia szanuje. Są jednak pewne chwile, w których dopuszcza fanatyzmowi mahometanów wybuchnąć, i działać z nienawiścią, z szałem tém straszniejszym, im się dłużej hamował. W dziejach przeto widziemy straszne pożogi, zniszczenia ogniem i mieczem, katusze, śmierć, spalenie, a potém następuje cisza, spokój, a nawet życie i działanie Kościoła jest wolne, swobodniejsze jak w wielu państwach chrześcijańskich. Taka osobista i Kościoła w Turcyi jest dola. Druzowie zostawali pod rządem Karan-Beja, jako naczelnika całego Libanu. Nienawidząc Maronitów pragnęli go obalić, jako Maronitę. Ich chęci jednoczyły się z widokami rządu. W mahometanach i Druzach choć ukryta, ale płonie nadzieja i żądza wygładzenia chrześcijan. Dogmat ich wiary jakby do tego zniewala, odwieczne wiodą ku temu tradycye, wspomnienia ich zakonu i ich dziejów, i chciwość zagarnienia wszystkich zysków. Chrześcijanie cudzoziemcy mieli w swém ręku handel wschodni, pod opieką konsulów osiedli bezpiecznie w większych miastach wschodnich, wnieśli swoje kapitały i przemysł. Nienawiść ku nim tlejąca wybuchła w pożar, zamieniła się w morderstwo roku 1861 w całym niemal Libanie i w Damaszku. W dzień św. na jarmarku w jedném miasteczku Druzowie napadli na bezbronnych niespodzianie i wymordowali. Ten mord był hasłem. Wszyscy Druzowie jakby jeden człowiek powstali, jacy tylko tam byli mahometanie, niespodzianie na chrześcijan napadali i mordowali starców, niewiasty, dzieci, z wściekłością, zwyczajną we wszystkich rzeziach. Maronici rzucili się z najwigkszym zapałem do broni. Emirowie stanęli na czele swych zbrojnych ludzi przeciw zajadłym i morderczym Druzom, wrogom ich ojczyzny. Karan-Bej pragnął urati>wać drogi, najmilszy Liban, który w nim miał obrońcę i tarczę swoję. Ale nie zawsze szlachetni odnoszą zwycięstwo. Maronici ponieśli klęskę od Druzów. Dla uspokojenia tak strasznego mordu, na który rząd Turecki zezwalać się zdawał, weszli Francuzi. Wtedy dopiero rząd Turecki uspokoił wzburzonych mieszkańców, i winnych ukarał. Sprawiedliwość ustąpiła dyplomatycznym względom. Rząd francuski wziął wprawdzie w swą opiekę chrześcijan, na przyszłość zabezpieczył wolność i rozwój nawet religii katolickiej, ale dogodził rządowi Tureckiemu, nadając mu nad Libanem większą od dawnej władzę. Wysłano na wygnanie Karan-Beja. Nadzieja niepodległości Libanu znowu na długo się oddaliła. Liban zamieniono w baszalik. Baszą naznaczony został chrześcijanin, ale jakby renegat jaki, człowiek ohydny, moralnie zepsuty, Daud-Basza.
Na Libanie słynęli przed kasatą roku 1772, i dziś kwitną Jezuici. Przejęli się duchem, zwyczajami ludów Libańskich, są ich opiekunami, duchownymi ojcami, tem samem panami tej krainy. Mają tu kilka znakomitszych kolegijów, i największe wywierają tu wpływy. Rząd turecki ich nie prześladuje, nie widzi w nich nieprzyjaciół i przeciwników, a wszystek lud ma najzupełniejszą w nich ufność i wiarę. Przed kasatą mieli główną rezydencyą w Anturze, gdzie było największe z ich kolegiów. Po kasacie r. 1772 Anturę i mury jezuickie zajęli misyonarze, to jest Lazaryści synowie św. Wincentego a Paulo, ale nie zastąpili Jezuitów, działania ich nie miały nigdy tego życia i wpływu. Księża Jezuici powróciwszy na Wschód po wieloletniej przerwie, nie myśleli o powrocie do Antury, zbudowali nowy gmach w Gazyr, wznieśli mury, założyli ogrody, rozwinęli rolnictwo, mają nową już Anturę. Księża Jezuici nie mają kolegijów w Palestynie, w Konstantynopolu i europejskiej Turcyi, ale znakomite bardzo mają w Libanie. Tu mają zupełną ufność, wiarę i wdzięczność ludów syryjskich, Maronitów. Cudzoziemcy anglicy zwiedzając Liban, składają im cześć i świadectwo dla ich pracy i zasług. W Bejrucie mają szkołę świecką na Wschodzie najznakomitszą scholam externam, w której młodzież świecka cywilna różnych stanów pobiera nauki wyższe, bardzo jest uczęszczaną. Widziałem z jaką pobożnością, skruchą, młodzież przyjmowała N. Sakrament, i przygotowywali się do téj uczty św., szczególnie ci, którzy przystępowali po raz pierwszy do komunii. Kościół jest pełen ludu codziennie przystępującego do Najśw. Sakramentu. Nauki duchowne wykładane są z największą gorliwością ludowi i uczniom. W Zahleh za Libanem, około ruin Balbeku mają księża Jezuici szkołę rzemiosł, li tylko miejscowych, dla tego kraju potrzebnych. Zebrali same sieroty synów tych, którzy w rzezi 1861 r. pomordowani byli. Rzemieślników moralnie kształcą, są sumienni przeto, i w rzemiośle udoskonaleni. Ze specyalną znajomością rzemiosł uczą i kształcą. Egzamina uczniów i ich postępy podziwiają znawców, podróżujących cudzoziemców. W Gazyr, gdzie najgłówniejsze ich jest collegium, mają akademią, szkołę wyższą dla kleru. Tam się uczą i przygotowują do kapłaństwa księża wszystkich rytów, Ormijanie, Maronici i Grecy-Unici. Wszyscy księża Libańscy, są uczniami księży Jezuitów w Gazyr; co do nauki wykształcenia młodzieży, doboru profesorów, zupełnie jest równe akademii rzymskiéj. W tej szkole kształcąc się, coraz jest doskonalszym kler wschodniego rytu, dlatego jedność z Kościołem, Unija, coraz się rozwija, powiększa na Wschodzie zbawiennym wpływem, pracą księży Jezuitów. Zajęci różnorodnemi pracami około misyi, szkół, wydawania ksiąg licznych; dla odprawowania solennych mszy św., śpiewanych wotyw, sumy, mają zamówionych księży wschodniego obrządku. W kościołach księży Jezuitów przeto nieustannie się odprawia liturgija wschodnia, która zgromadza ludzi tego obrządku. Dla okazalszego nabożeństwa wszyscy nawet liczniej się zbierają jak do własnych cerkwi. Księża Jezuici gościnnie i wspaniale przyjmują patryarchów, którzy na celebry wezwani świąt uroczystych, jeżdżą ochotnie do ich kościorów. Patryarchowie: Maronicki, Ormiański, Grecki, święcą kapłanów u Jezuitów, czego bardzo pragną księża młodzi, bo tu usposobili się do kapłaństwa. Święcenie księży jest wielką uroczystością na Libanie. Zbiera się bardzo wiele księży i ludu, których najgościnniej podejmują księża Jezuici. Gościnność jest głównym przymiotem, i koniecznym życia warunkiem na Wschodzie. Często drogi są niebezpieczne, zdarzają się napady, takich hotelów jak są w Europie dotąd nie ma; przy upałach, ciągłych epidemijach potrzebne są orzeźwiające napoje. Klasztor miejsce domu gościnnego zastępuje. Klasztory księży Jezuitów są otwarte we dnie i w nocy dla przechodniów i pielgrzymów, i dla miejscowej ludności. Karmią wszystkich przychodniów, u siebie ich mieszczą, rozdają chorym bezpłatnie lekarstwa, a w dnie uroczyste, we święta zgromadzają się do kościoła, a potém dla zabawy. Księża Jezuici noszą ubiór księży wschodnich, mówią wybornie po arabsku, są istotnymi dobroczyńcami, opiekupami duchownymi, ojcami całego Libanu. Nie mieszają się, jak ich niesłusznie oskarzają, do interesów i spraw politycznych. Dowodem tego, że nowy naczelnik Libanu Daud-Basza pełen był dla nich uprzejmości, zwiedzał ich klasztory i świetnie był przyjmowanym. Tu dopiero w Syryi, w Libanie, gdzie księża Jezuici są zupełnie wolni od najrozliczniejszych prześladowań, którym ulegają w Europie, widzieć można do jakich przychodzą rezultatów i wpływów niezrównane ich prace i najzupełniejsze apostolskie poświęcenie się.
Z Bejrutu pojechałem razem z przełożonym do Gazyru, który do domu powracał. W Bejrucie przełożonym był włoch, a francuz w Gazyr, jechał dzielnie konno w zawoju, bardziej do Emira jak do księdza podobny. Podziwiałem jego zręczność i szybkość. Na drodze mnie zostawił, sam biegł w góry dla załatwiania interesów, dla odwiedzenia znajomych, powracał, i jechaliśmy razem. Gdyśmy do Gazyr do klasztoru przybyli, wyszli księża Jezuici i witali się z sobą w sposób, jak się czyni we mszy św. przy końcu, gdy księża kładą ręce na ramiona. Znalazłem miłe przyjęcie, spoczynek po trudzie podróży. Miałem książki, dzienniki, papier, ogród piękny, galeryą do przechadzki. Dzienniki prac misyjnych Jezuickich, i prace ich pisarskie są w każdym klasztorze. Z tych pism, mało tu znanych, przekonać się można, jak się codziennie rozwija misya Kościoła katolickiego, jak wiele i nieustannie mu dusz przybywa, pochwyconych apostolską pracą sług Bożych. Zgromadzenie księży Jezuitów walczy gruntowną, najgłębszą nauką ze wszystkiemi niezliczonemi błędami filozofii i nauki świeckiej. Wiele wybornych odpowiedzi i replik na każdy sofizmat i herezyą, pism prawdziwie gruntownych wychodzi corocznie w każdym języku. Ludzie specyalni wyłącznie się poświęcają pisarstwu, obronie katolickiej prawdy. Spełniają tę misyą mężowie uczeni z prawdziwym talentem i wybornym skutkiem. W Gazyr poznałem rosyanina księdza Gagaryna, Jezuitę znanego z wielu pism, i z polemiki, jaką, miał z księżmi polskiemi. Spotkaliśmy się z tém uczuciem, jakbyśmy byli ziomkami. Będąc z dwóch najprzeciwniejszych sobie narodów, jeszcze w czasie wojny roku 1863, jednak na Wschodzie, w Turcyi, na Libanie witaliśmy się jakby ziomkowie. Ksiądz Gagaryn jest doskonałym katolikiem, prawdziwym jezuitą, pełen rozumu, wyższej inteligencyi, pisarskiego talentu. Co do Polski, jak wszyscy Rosyanie, jest niesprawiedliwym, nie przypuszcza, aby Polska kiedy oderwać się od Rosyi, i niepodległą być mogła. Ruś polską uważa za rosyjską ojczyznę, uznaje sprawę polską na zawsze skończoną i zgładzoną. Poświęciwszy się Bogu, nie oderwał się od ziemskiej ojczyzny swojej, od jej pychy i wielkości. Nie przypuszcza, nie chce tego, aby który z ludów słowiańskich, szczególnie Polacy, Rosyi równymi być mogli. Dla Rosyi powinno być pierwszeństwo, panowanie i nad wszystkiemi władza. Najszczerzej, najsumienniej pragnie nawrócenia Rosyi, ale zawsze we wschodnim obrządku, w Unii. W Polsce widzi przeszkodę i tamę do nawrócenia się Rosyi. Radby, aby Polska umilkła i zapomniała o ojczyźnie, i stała się cząstką Rosyi najzupełniej wcieloną. Wtedy nastąpiłoby rosyjskie nawrócenie. Wiemy, jak jest wzorowa żarliwość katolicka nawróconych Rosyan; ksiądz Gagaryn jest najdoskonalszym kapłanem, nieporównanym katolikiem.
Z Gazyru zwiedziłem klasztor Jezuicki w Bekfai. Z Gazyru do Bekfai idzie droga wśród samego Libanu. Widziałem zdala Anturę wspaniałą, dawniejszą rezydencyą księży Jezuitów, spotykałem snujących się mnichów. Słyszałem dzwonienia z ukrytych lub stojących na szczycie gór klasztorów. W kwietniu taki był upał, dwoma zawojami okrywaliśmy głowę. Memu towarzyszowi zdawało mi się, że krew z twarzy wytryśnie. Ścieżki po górach wązkie, kamieniste, po śliskim idące kamieniu na około przepaści. Towarzysz mój zsiadł z konia, wtedy od upału więcej się męczył. Nie zsiadałem, ufając zręcznemu i wprawnemu arabskiemu koniowi, który za lekkiem powstrzymywaniem zwolna zstępował, i śmiało wstępował na śliskie góry. Nazajutrz był tak silny wicher, zdawało się, że porwie jezdca z siodła. Zmuszony byłem przeczekać dzień cały w Bekfai w klasztorze. W powrocie moim z Bekfai do Bejrutu nieznaną drogą jadąc, młody przewodnik drogoman, spostrzegłszy u mnie w kiesce złoto francuskie, na które rzucił chciwem okiem, wprowadził mię niespodzianie do miejsca, w którem biesiadowało kilku zbrojnych ludzi. Nad dróżyną była jakby grota, w której zwykle ochładzające sprzedają napoje. Jadąc przede mną zaczął spieszniej jechać, przed grotą zsiadł z konia. Zaciekawiony coby to było, zdążywszy za nįm wszedłem do groty, nie znalazłem tam nic dla ochłodzenia się, ale ośmiu ludzi zbrojnych. Wziąłem ich za Maronitów, uprzejmie ich pozdrowiłem. Nie widząc żadnego celu wejścia do groty zapytałem drogomana czego by wszedł, i żądałem, aby zaraz jechał. Nieruchomie siedział, fizyonomija się jego zmieniła, rozmawiał z tymi ludźmi, widocznie jakby się z nimi umawiał. Już innym tonem do mnie mówił, i proponował, abym się nie spieszył, a razem z temi ludźmi pojechał. Spiesznie wtedy wyszedłem, nie znalazłem już konia, uwiązanym był w stajence. Dosiadłszy go, spiesznie bez przewodnika sam pojechałem. Ludzie ci, jak się dowiedziałem potem, byli to Druzowie, mieli zapewne zamiar uprowadzić mię w stronę, błądzić do wieczora i dopiero zrabować lub zabić. Nie poszli w pogoń, był to bowiem dzień jeszcze, szczęśliwie trafiłem na publiczną droge idącą do Bejrutu. Spotkałem karawanę ludzi. Z radości wielkiej wypuściłem konia, dziękując Bogu, że mię z niebezpieczeństwa ratował.
Z Bejrutu udałem się do Damaszku, dokąd zajechać można dniem jednym, dyliżansem, który na nowo był urządzony przez kompaniją francuską. Na Wschodzie zwykle konno jeżdżą. Innej podróży dotąd nie znano. Tak jeżdżą nawet kobiety. Taka podróż jest przyjemną i praktyczną. Po raz pierwszy r. 1863 zaczęły krążyć ciężkie dyliżanse z Bejrutu do Damaszku, zwykle siedm koni albo mułów zaprzęgają. Szose nie były zrobione dla tego, że z gór piasek drogę zasypuje, zatem dylizans w piasku grzęźnie. Po cztery godzin stał na miejscu, konie, muły, się narowiły, nie ruszały. Trzeba było czekać innych koni z drugiej stacyi. Zamiast wieczorem, drugiego dnia przededniem przyjechaliśmy. Damaszek jest to wielkie miasto, ale się go nie widzi. Nie ma otwartych ulic i placów, ale uliczki są wąziutkie, między ścianami bez okien. Okna domów wychodzą na dziedzińce, a nie na ulice. Ulice są to kręte ciemne labirynty, w których nawet sami mieszkańce damasceńscy zabłąkać się mogą. Damaszek jest w głębi kraju daleki od morza, nie ma żadnej większej rzeki, handel jednak ma wielki. Tak zwany Bazar jest rzadkiej wielkości, i mało w jakiem go wschodniem mieście podobny widzimy. Jest to jakby ulica szeroka i nieskończenie długa, sklepiona, z dachem. Po obu stronach są sklepy najrozmaitszych towarów. Na Wschodzie w sklepach nie ma zwyczaju, aby bezczynnie siedziano oczekując kupującego. Zawsze w nich właściciele, agenci pracują. Słychać nietylko gwar ludzi kupujących i sprzedających, ale i różne odbywają się roboty. Trą, piłują, heblują, toczą, mosiężnicy, ślusarze, rozmaisi rzemieślnicy w sklepach swoich pracują. Bazar podobny jest do tunelu, ciemny, i konno jego środkiem jeżdżą, wielbłądy, muły idą obarczone ciężarami. Z uliczek ciemnych przez drzwi boczne wchodzi się wewnątrz domów prywatnych. Wtedy widzieć można czarodziejską piękność Damaszku. Domy mają dziedzińce z pięknemi drzewami, i fontanny z szmerem wytryskują. Na każdym dziedzińcu jest tak zwany divan, rodzaj galeryi pod dachem, z bocznemi ścianami, a na przedzie otwarty, okryty najkosztowniejszemi kobiercami; sufity, ściany, są ozdobione perłową macicą, i drogiemi kamieniami. Te mieszkania prawdziwie oczarowują, ozdobione najpiękniejszemi drzewami, są jakby oranżerye z pięknemi kaskadami. Domy te są rozkosznym ziemskim rajem, upajają słodyczą, są kołyską rozkoszy, zbytku. Hotele europejskie w ten sposób są urządzone. Najbogatsze, najpiękniej ubrane, z ślicznemi wewnątrz ogrodami, są domy konsulatu francuskiego, i bogatych kupców żydowskich, które podróżni dla osobliwości zwiedzają. W tych domach przychodzą na myśl „czarodziejskie powieści wschodnie, których Damaszek kolebką był. Domy te jednak nie są zbudowane z dobrego i trwałego materyału, zdaje się, że są zrobione z gliny albo z tego, co my zowiemy pruskim murem. Część miasta Damaszku, w którem mieszkali chrześcijanie, r. 1861 najzupełniej zburzoną została, roku 1863 była ruiną. W Damaszku silniejszą jak gdzieindziej nienawiść mahometanie do chrześcijan mieli, uważając Damaszek jako najgłówniejsze z miast swoich, i nawet kolebkę ludzkiego rodu, oddawna pragnęli usunąć wszystkich chrześcijan. Dla tego chrześcijanie tam oddzielnie, dla większego bezpieczeństwa, mieszkali. Kiedy nastąpiła rzeź roku 1861, cały kwartał, domy wszystkich chrześcijan spalono. Domy były zbudowane z materyału, że się jeden od drugiego nie zapaliły. Osobno, oddzielnie, każdy dom podpalano.
Jak tylko rzeź w Libanie wybuchła, mieszkańcy z gór, chrześcijanie wielką masą do większego miasta, do Damaszku uciekli, i schronili się do tej części, w której zamieszkiwali chrześcijanie. Zamek wtedy, w którym rezyduje władza turecka, pełen był wojska. Te same namiętności w całym Damaszku jak i w Libanie jednocześnie zawrzały. Od jednej tylko iskry mógł pożar największy wybuchnąć. Tak się stało. Chłopak turecki narysował krzyż i na nim się zelżywości dopuścił. Władze ukarały tego chłopaka, okuto go w kajdany i wzięto do publicznej roboty. Jak ujrzano chłopaka w kajdanach, jakby za danem hasłem, rzucono się piorunem na chrześcijan, na ich domy, zapalono je, i okrutnie mordowano. Chrześcijanie zaczęli uciekać do zamku, który był otwarty i dawał schronienie. Ci, którzy z okolic przybyli, nie mogli trafić w labiryncie ulic różnych, i wszyscy zginęli, zostali dognani, pochwyceni, wymordowani. Miejscowi tylko do zamku zdążyli, ale i tam lud rozwścieklony wpadł i zabijał, tak dalece, że krew wyżej kolan po salach zamkowych płynęła. Rząd najspokojniej się patrzył, nic nie działał dla uratowania miasta, i obrony chrześcijan. Jeden tylko Abdel-Kader ile mógł ratował, dał dowody zacnego serca, i szlachetnej duszy. Wszystkie kościoły zostały spalone, księża pomordowani. Za wpływem rządu francuskiego, rząd turecki pałace tych, którzy pobudzali do rzezi, oddał na kościoły, klasztory i kościoły pomieściły się w najpiękniejszych pałacach, wśród drzew, wśród fontann. W Damaszku są Franciszkanie, Kapucyni, i kilka cerkwi wschodniego rytu zjednoczonych. W Damaszku ani jednego nie ma kościoła szyzmatyckiego. Trudno wypowiedzieć pociechę doznaną, słuchając mszy św. i kazania kapucyna w Damaszku, i widząc tyle tam katolickich kościołów.
Wydaje się świetnie dopiero Damaszek w pogodny wieczór, przy zachodzie słońca. Za miastem jest szeroka droga murowana, po bokach jej obszerne place, na których się musztry wojskowe i rewije odbywają. Wtedy spodziewano się przybycia nowego baszy, wojska wystąpiły, muzyki grały, a cała szeroka za miastem ulica ludźmi napelnioną była. Jak się zbliża wieczór wychodzą, wyjeżdżają z miasta, jedni pieszo, drudzy konno. Bogate i piękne żydówki w perłach, w kosztownych na głowie ubiorach, z twarzą odkrytą, słynne z piękności, przejeżdżały się, rozłożywszy się jakby na kanapie, na mułach, które je wiozły. Najpiękniejsza jakby kolorów wstęga przedstawiała się w przepełnionej ulicy ludźmi rozmaitego, kolorowego, bogatego stroju. Jeden człowiek wpół obłąkany dziwnie ustrojony, na głowie miał czapkę wysoką bardzo w formie głowy cukru z rozmaitemi brzękadłami, podskakiwał. Obraz to piękny i prawdziwie wschodni, w którym ozdobny jaśnieje Damaszek. Damaszek leży w dolinie, w jarze, otoczony jest wzgórzami, na których są ogrody. W nich szmerzą źródła najczystszej, najzdrowszej wody, która jest stąd wprowadzoną niemal do każdego domu. Po tych ogrodach jest przyjemna konna przejażdżka. Z tych ogrodów patrząc na Damaszek, jest podobnym do Jerozolimy. Jerozolima tylko jest większa i na górze. Damaszek w dolinie, pełno w nim bań, okrągłych 1meczetów i wież minaretów, zdaje się, że całe miasto tylko z meczetów jest złożone, a banie jakby były z gliny ulepione. W ogrodach są tylko morele, brzoskwinie i orzechy. Pomarańcz, cytryn, fig, daktylów tu nie ma. W Damaszku są piękne kolorowe jedwabne wyroby i szable krzywe, zwane damascenki. W Damaszku, około zamku, jest bardzo stare drzewo, kasztan jak mi się zdaje, należy do najstarszych drzew w świecie. Niepodobna wierzyć, aby tyle wieków drzewo żyć mogło.
W Damaszku, mamy dwie chrześcijańskie pamiątki św. Pawła, miejsce jego nawrócenia i okno, przez które w koszu został z miasta wyniesionym. W Damaszku był wielki Święty, św. Jan zwany Damasceński, którego kościół w meczet zamieniony. W damasceńskich meczetach nie mogłem być dla wielu trudności. Przechodząc bazarem przeze drzwi boczne, widziałem marmurowe posadzki przedsieni i na nich schylonych, w głębokiej ciszy modlących się. W Damaszku spotkałem oficera tureckiego i Greka, który powracał z wyprawy na koczujących Arabów i opowiadał mi szczegóły. Za czasów księcia Radziwiłła, Arabi po całej Turcyi krążyli, zabierając wszystko, co mogli wziąć od podróżnych, toczyli boje z Tureckiem wojskiem, napadali wsie i miasta. Ze strzałami w jednych tylko białych byli długich koszulach, temi często obwijali głowy, nadzy jeździli, byli przestrachem kraju. Basza jerozolimski wybrał się do Betleem ze stu zbrojnymi ludźmi, ośmiu tylko spotkawszy Arabów, musiał do Jeruzalem powrócić. Dziś takich już nie ma, ale są hordy koczujące, szukające dobrych pastwisk, przenoszą się z miejsca na miejsce, zbliżają się do Genezaret, do morza Galilejskiego. Z tej strony jeziora już nie bywają, mają stada arabskich koni czystej krwi, owce i wielbłądy. Wielbłądy z ich trzód daleko są silniejsze, zdrowsze, od wielbłądów domowych. Jako poddani Turcyi, obowiązani są do składania rocznej daniny, któréj nie chcą płacić. Co kilka lat wysyłają wojska, kawaleryą z asekuracyą armat. Wyszukawszy te hordy z łatwością je zwyciężają i zabierają im znaczną ilość pięknych koni i wielbłądów. Zdobycz ta zastępuje kilkoletni podatek. Chcąc sprowadzić piękne konie, prawdziwie arabskie, udać się potrzeba do Damaszku, ztamtąd przez drogomanów wejść w stosunki z koczującemi hordami i u nich konie z pierwszej ręki i najlepszej rasy kupować. W Damaszku spotkałem ziomka p. Wróblewskiego aptekarza. Na drodze też między Damaszkiem i Bejrutem, naczelnika pocztowej stacyi Dobrowolskiego, który mi mówił: dobrze mi tu jest, tylko Polski brakuje. Brat jego mieszka w Bejrucie doktor Dobrowolski ożeniony z Angielką, był lekarzem u Ibrahima baszy, dorobił się majątku, bardzo jest uprzejmym dla ziomków.
Z Bejrutu, już dążylismy brzegami Syryi okrętem Mésagérie Impériale, zatrzymując się w portach Trypoli, Latakija, Aleksandryi, w których zabierał towary idące z Alepu, Damaszku. Na okręt nasz, w jednym z tych portów weszli Polacy, było ośmiu, wszyscy polscy emigranci ze stron różnych: z Krakowskiego, z Lubelskiego, i jeden między nimi z Ukrainy, Krzeczkowski. Przechodząc przez różne nędze utrapienia emigracyjnego życia, weszli do służby rządowej tureckiej, zastąpili Francuzów, urządzali telegrafy. Służba rządowa zapewniła im niezależne utrzymanie. Mieszkając w Turcyi, przejeżdżając z miejsca na miejsce konno, wiele bardzo polując, zachowali cechę, charakter szlachecki, polski. W roku 1863, polska wojna i imię Langiewicza, miały wielki urok. Spodziewano się zwycięstwa i szczęśliwszéj doli, cudzoziemcy przejęci byli współczuciem; i zapałem stęschnieni tyloletniem tułactwem wygnańce.
Stanęliśmy potem w Smyrnie, mieście dość obszernem, w którem kilka katolickich jest klasztorów. Most, przez który przechodzą karawany, jest zajmujący wśród lasków cyprysowych. Poznałem w Smyrnię biskupa, jednego z znajżarliwszych misyonarzy, który sam kazał bardzo często z największym zapałem. W mieście Syrze, zwiedziłem klasztor księży Jezuitów, miasto to należy do królestwa greckiego, spotkałem tam już ubiory europejskie, księży bez brody, jezuitów w ubraniu, którego w Europie używają. Wielka jest różnica i zupełnie inny już byt zgromadzeń religijnych w królestwie greckiem, jak w Turcyi. Doświadczają w Grecyi biskupi zakonni przeszkód, prześladowań, trudności, ucisków w Turcyi nieznanych. Frères des Ecoles Chrétiennes, braciszkowie szkół chrześcijańskich, którzy tyle domów swoich mają w Turcyi Azyatyckiej, zmuszeni byli wracać do Francyi. Syra była ostatnim punktem wschodniej podróży mojej. Odpłynąłem stamtąd do Włoch.
Chciałbym tu kilka słów powiedzieć o rządzie tureckim. Ciągle i tak dawno mówią o rozbiorze Turcyi. Nie zdaje mi się, aby rząd ten był tak słabym, tak prędko upaść mógł. Trzymają go naprzód oburącz Francya i Anglija, bezwzględnie na krzywdę, jakiéj doznają ludy słowiańskie Turcyi uległe, które pragną żyć własnem życiem. Nie oglądając się na to, najsilniej te dwa mocarstwa pragną zachowania Turcyi i ją dotąd wspierały. Turcya jest jakby koloniją tych obu państw, szczególnie po wojnie krymskiej, za czasów potęgi francuskiej. Imię cesarza francuskiego było w większej czci jak cesarza tureckiego, modlono się zań publicznie w kościołach. Wszystkie przedsiębierstwa dróg, komunikacyi, przynoszące znaczne dochody były francuskie. Język francuski zupełnie był jakby językiem narodowym wszystkich szkół w całej Turcyi. Francuskie okręta krążyły po wszystkich morzach, sięgając Chin i Japonii. Turcya francusko-angielskim jest przedmurzem. Konsul francuski największe miał znaczenie, jego wola była prawem. Oprócz pomocy angielsko-francuskiej, tego sojuszu silnego i trwałego dla jej utrzymania, Turcya ma siłę własną w twierdzach i w artyleryi. Artylerya jest jakby upodobanem tureckiem rzemiosłem, doprowadzono ją do doskonałości, do rzeczywistej siły. Można to poznać w każdem większem mieście, przez dzień cały słychać strzelanie z armat. Nieustanne są ćwiczenia w tej broni; artyleryi tureckiej lekceważyć nie można, ma ona znaczenie i prawdziwą siłę. Twierdze są to zamki rzeczywiście obronne i doskonale zbudowane. Kawalerya turecka jest nędzna, piechota liczna, podobna do tej, jaka była dawniej w Rosyi. Żołnierz wyzuty z wszelkiej godności, do zupełnego zbydlęcenia przywiedziony.
Rząd turecki odpowiada usposobieniom miejscowym ludności. W Azyi największem pragnieniem ludu jest wolność, którą inaczej na Wschodzie pojmują. W Europie wolność, jest to niczem nieshamowane drukowanie, pisanie, mówienie i mieszanie się do spraw publicznych. Im człowiek więcej mówi, niedorzeczniej pisze, wrzaśliwiej krzyczy, tem się zdaje być wolniejszym. W Azyi, gdy każdy może być uzbrojony, z tą bronią jedzie, idzie gdzie chce, rząd na to pozwala i w tem go nie ogranicza, ta osobista swoboda jest u nich wolnością. Nie ma wtedy niebezpieczeństwa w kraju, bez eskorty zbrojnej z miasta do miasta przejechać niepodobna. Ale mieszkańce będąc uzbrojeni, używają przyjemnej dla siebie wolności. To wiąże ich z obecnym rządem tureckim. W takiej organizacyi, przy ubóstwie mieszkańców uzbrojonych i ciągłej ich włóczędze nie ma bezpieczeństwa życia i własności. Rolnictwo, przemysł nie rozwijają się, nie kwitną. Najżyzniejsze ziemie są nieurodzajne, zdziczały. Rząd w tak ujemnym stanie, pomimo warunków dłuższego nadal bytu jest tymczasowy, nastąpić powinna zmiana jego, której jedni pragną, drudzy najsilniejby chcieli uniknąć. Rząd turecki pomimo nieograniczonego samowładztwa i znacznej zbrojnej siły, jest jakby odrętwiony, zapobiedz bezprawiom nie może, uorganizować nie jest w stanie bezpieczeństwa własności i osób, bez którego nie ma bytu ani indywidualnego, ani publicznego. Co jest najohydniejszem w rządzie tureckim, to baszowie, rozpustni, samowolni, chciwi, przedajni, wzbudzają pogardę, zmieniają się nieustannie. Nic dobrego dla kraju, któremi rządzą, uczynić niechcą i nie mogą. Rząd, który tacy ludzie przedstawiają, smutne czyni wrażenie. Gdy złe tak istnieć może swobodnie, dobre także w tym rządzie najpełniej z całą wolnością się rozwija. Nigdzie ile w Turcyi nie widziemy tyle szkół chrześcijańskich niższych i wyższych, tyle seminaryów, zgromadzeń zakonnych, stowarzyszeń miłosierdzia, szpitalów, któremi rządzą zakonnicy bezpośrednio. Kościół Boży rozrasta się, kwitnie, dojrzewa, jakby aniołowie stróże go strzegli. Chociaż Islam znacznie został reformami podkopany, zachowała się w nim jednak bojaźń boża, nie przyszedł do ostatecznej pogańskiej bezbożności, przeto drugich wiarę i pobożność szanuje. Kościołowi katolickiemu pozwala działać bez przeszkody, Islam błędny, daleki od prawdy, jakby łańcuchem wiąże umysły wyznawców swoich, ale nie pozwala im wpadać w zuchwałość, w pychę i w to zniszczenie siebie samych, do czego dziś ostatecznie doszły umysły ludzkie, wyzuwszy się zupełnie z wszelkiej wiary. Turcya jest schronieniem prześladowanych i miejscem bezpiecznem, w którem istnieje chwała Boża. Turcya z Rosyą mają stosunki, wpływy sobie najzupełniej przeciwne. Rosya jest opiekunką wschodnich Słowian, Serbów, Czarnogórów, Bułgarów, jest z niemi jednego wyznania, ma jednak niemal i tęż samą organizacyą polityczną, straszną dla katolickigo Kościoła, dla Polski. Tureya przeciwnie wstrętną jest dla państw słowiańskich wschodniego wyznania, bardzo użyteczną i dziś niemal konieczną dla Kościoła katolickiego, dla cywilizacyi zachodniej, dla niezależności Polski.
Jak się walka, która się na Wschodzie gotuje wyjawi? jakie będą jej skutki? czy odzyskają ludy słowiańskie swą niepodległość, czy Polska swą niezależność, Kościół katolicki i cywilizacya zachodnia tryumf? Ufać i wierzyć należy, że sprawiedliwość zwycięży. Jeśli ludy od lat tylu ujarzmione i nienawidzące Turcyi ocalone zostaną, czego pragną, do czego dążą i Polska również się uratuje. Bóg zostanie uwielbionym! jak nauczał Chrystus Pan w duchu, to jest w zwyciężeniu dziś panującego niedowiarstwa, bezbożności, cielesności pogańskiej i siły gniotącej prawa, i w prawdzie; to jest w katolickim Kościele, który jeden tylko arka jest prawdy.





  1. Ksiądz Drohojewski mówi o prawéj ręce św. Katarzyny, znajdującéj się w Krakowie, a z ks. greckimi utrzymuje, że ciało jest w kościele synajskim, ale, jak to późniéj obaczymy, i to ciało przeniesioném na Zachód zostało.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Eustachy Iwanowski.