Archiwum Wróblewieckie/Zeszyt I/całość

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Jan Henryk Dąbrowski
Stanisław Górski
Urszula Tarnowska
Władysław Tarnowski
Kazimierz Ustrzycki
Tytuł Archiwum Wróblewieckie
Zeszyt I
Redaktor Władysław Tarnowski
Data wyd. 1869
Druk J. I. Kraszewski
Miejsce wyd. Poznań
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Okładka lub karta tytułowa
Indeks stron

ARCHIWUM
WRÓBLEWIECKIE.
ZESZYT I.
Z rękopismów wydał
W.  T.




POZNAŃ.
w komisie księgarni jana konst. żupańskiego.
Nakładem Wydawcy.
1869.



W drukarni J. I. Kraszewskiego w Dreźnie.







Rozpoczynamy wydawnictwo niniejszego Archiwum w przekonaniu, że zbiory prywatne są własnością ogólną, a ich właściciele wrzekomi, stróżami spuścizny narodowéj, z któréj winni sprawę krajowi; do czego tém wydawnictwem, jakiekolwiek ono będzie, pragnęlibyśmy innych posiadaczy zbiorów zachęcić, a wtedy już zachód nasz niebyłby daremnym. Rumienić się można nad statystyką mniejszych czy większych zbiorów, przez tyle lat butwiejących po strychach i kuchniach ofiarą wandalstwa, obojętności lub naiwnéj niewiadomości; co zrobić z tym niepoczesnym fantem, jeżeli się jaki kontrabandzista literat nad nim nie zmiłował. — Z tego stanowiska wychodząc rozpoczynamy druk piérwszego zeszytu. — Całość archiwum, z którego czerpiemy, nie jest ubogą, i wydawnictwo, poparte udziałem, mogłoby kilka, a może kilkanaście dostarczyć zeszytów. Rzeczone archiwum, jak każde prywatne, owoc zbiorów kilku pokoleń, jest wielką silva rerum, mieszczącą zwykle pamiątki rodzinne, z wartością historyczną — boć one są okruchami niepośledniemi nieraz życia społecznego, a piszący je, uczestnikami, lub ofiarami jego katastrof i wypełnień, a jeźli gdzie, to w arce przymierza naszéj przeszłości ziemiańsko-rycerskiéj, zlane z sobą w jeden zdźwięk nierozerwalny, tak idący w parze, jak zwykle sprawy nasze polityczne z kościelnémi, a tak zgodny, jak niezgodną nieubłaganie być zawsze musiała publika z prywatą. Pomniki te, jako takie, zachowane z pietyzmem gorącym, (acz nie niwelującym osobistych przekonań) z całą cechą publicznego czy prywatnego życia, nieosłaniając i nie drapując niczego, z zachowaniem nawet stylu i makaronizmów rococo epoki, nad którą podówczas jeszcze nie odnieśli zupełnego zwycięstwa wielki Konarski i zasłużony Kopczyński – takiémi, jak były dane, oddajemy publiczności.



Pamiętnik poniższy jest księgą wspomnień z osiemnastego wieku, jednostki na swój czas wykształconéj, Polki podzielającej gorącém sercem niewieściém każdy cios, każdą nadzieję, poryw i usiłowanie kraju, którego sprawy, w tym cichym monologu życia, nieprzewidując nawet, że go ktokolwiek prócz dzieci kiedyś czytać będzie, nieraz i męzką sądzi i roztrząsa głową. Żyjąc od ostatnich dni saskich, aż do chwil, kiedy naród oszukany przez dobroczynnego cara Aleksandra I. począł kipieć chęcią odwetu, a więc przez cały niemal najważniejszy czas i najboleśniejszy dziejów porozbiorowych, miała niestety o czém pisać — a pisać mogła pamiętnik, żyjąc w środku stosunków społecznych, a pisać go mogła użytecznie, bo zajęła użytecznie trzy stanowiska w hierarchii rodzinnéj, tak ważne i przeważne dla każdéj niewiasty polskiéj — jako córka — żona — matka.
Córka Bogusława Ustrzyckiego, kasztelana inowrocławskiego, gorącego stronnika Sasów, żona Rafała Tarnowskiego, marszałka konfederacyi barskiéj w Sandomierskiém a matka Władysława († 1844.) legionisty dni Napoleona, działała ś. p. Orszula rodowo i społecznie, widziała i wiedziała przez stosunki obywatelskie wiele, mogła więc księgę pełną wspomnień i faktów zostawić – bije téż z niéj balzamicznie woń przeszłości! Właściwie zostawiła trzy pamiętniki — jeden o tém, co za jéj życia działo się w całéj Europie z paralellą współczesnych spraw krajowych, — drugi osobisty i rodzinny, fragmentyczny, — trzeci dotyka wyłącznie prawie spraw krajowych, których była świadkiem i uczestniczką. — Ten ostatni, jako najważniejszy, wydajemy obecnie, nie uroniwszy nic z jego całości; — dwa drugie, nie mniéj charakterystyczne, ale o wiele mniéj ważne, zostawiamy na kiedyś.



Co do całości wydawnictwa, nie nam przesądzać o trafności środków i poglądów własnych. Co do dążności, jaką sobie wytknąć powinno, niechaj tendencyą naszą będzie: «prawda» bezwzględna i jak Nemeza nieubłagana. Pragnęlibyśmy być pszczołą — dać użyteczne i piękne, ale ani optymistycznie odsłaniać tylko piękne strony fatalnéj epoki, ani, jak dziś w modzie, delektować się samemi skandalami, ani, co także w fatalnéj modzie, rehabilitować par force. Przeciw tym rehabilitacyom zastrzedz się należy wszystkiemu, co dotyka téj czarnéj doby naszéj dziejów. Kierunek to nowy, którym, jak widmem fatalném przeraził się rozbolały ranami naszemi Bolesławita; jest to ni mniéj ni więcéj, dążność zwalenia winy upadku naszéj sprawy na nieśmiertelną konfederacyą barską, odarcia jéj z aureoli wiekowéj, z któréj drwił już Fryderyk, zwany wielkim, jak djabeł z blasku krzyżyka, co go razi, a obronienia Stanisława Augusta, i postawienia choćby znaku zapytania przed wrotami Targowicy, których zaiste nie przezwyciężą bramy niebieskie!.. I kogoż by się, choćby własnym kosztem, bronić nie chciało, i dla czyjegoż oczyszczenia nie powinien się badacz z niebezpieczeństwem życia spuścić aż w podziemia najczarniejszych otchłani, gdzie śpią przyczyny a wołają skutki?! ale na szczęście, sądzimy z radością, że darmo woła Bolesławita: że widmo idzie! że już jest! — Nie — to czcza mara, co się prędko przechoruje, to historyczna jemioła, co zmarnieje, bo niema korzenia; — o konfederacyi barskiéj nadto uświęcone zdanie narodu, by je nawet przypominać w życiu, czy literaturze — a szale z sumą jéj zasług i win, zważono dopiero co w Rapperswyll w oczach Europy. Satis! Bronić króla, co przysiągł na konstytucyą trzeciego Maja, a z kościoła poszedł — do Targowicy! — zaiste, rzecz trudna, bo zalety jego pośrednie niewątpliwe i wiekopomne, niedostają winom bezpośrednim, podobnym do patryotyzmu, jak petryfikacya do świętego Piotra! — nie podobna go bronić, bo chciał stać na czele, a jako rozumny człowiek, czuł, że stać nie umiał; i stał, dokąd mu ziemi «pod kapelusz» starczyło, a potém? – Co do konfederacyi targowickiéj, ta brzmi w duszy narodu po wieki, jak na basach Jankiela z Pana Tadeusza, sądy te więc przebrzmieć muszą w zdrowym zmyśle przeszłości ludowéj, a odziedziczyć po nich możemy ważne dokumenta, może i jaką godziwą rehabilitacyą (jak n. p. Ponińskiego z pod Maciejowic) a co główna wywalczone pewniki.



Przeszłość mistrzynią przyszłości – i jako taka, wiernie, bezwzględnie ma być przedstawioną, mało gdzie zaś żywiéj się odzwierciedla, jak w ubogiéj u nas literaturze pamiętnikowéj, którą świadkowie naoczni spisywali dla siebie, nieprzewidując, jak się tém zasłużą potomnym; szykując myśli swoje i zdania z prostotą, które pewnie układaliby inaczéj, względniéj, przeczuwając, że będą kiedyś rzuceni w męt czasu, o którym pisali. Mając ten wierny rapsod przeszłości pod ręką, czujemy się szczęśliwi z możności dorzucenia od czasu do czasu naszego grosza wdowiego do ogólnéj skarbnicy.

Lwów 1868.




Wspomnienia damy polskiéj
z XVIII. wieku.
Obejmuje zdarzenia
z lat 1789., 1790., 1791–92., 1794., 1796. i 1805.



Panu
Wincentemu Polowi
ten ustęp z przeszłości
poświęca
Wydawca


Rok 1789. w Polszcze.

Podróż króla do Kaniowa dla widzenia się tam z imperatorową, jadącą Dnieprem do Krymu i cesarzem Józefem II. przejeżdżającym za nią do Chersonu przez Ukrainę, gdzie w Korsuniu widział się z królem,[1] powinna była pociągnąć więcéj uwagi całéj publiczności.
To widzenie się z imperatorową stało się 6. Maja 1787. na Dnieprze[2], i że nie dla samych pięknych jéj oczu król tam pojechał, łatwo teraz to poznać. Już są wiadome układy, które się tam porobiły i punkta, które król imperatorowéj sam na sam oddał, obiecując wspierać Moskwę przeciw Turkowi w teraźniejszéj wojnie wojskiem R. P. ustanowić się mającym na przyszłym sejmie. Był tam w tych punktach zamówiony tron polski dla ks. Stanisława Poniatowskiego synowca króla[3], czego imperatorowa nie przyjęła, i zaraz ten punkt ręką swoją przemazała. Było téż i to, że po zakończonéj wojnie z Turkiem i zwycięztwie nieochybném Moskwy imperatorowa odstąpi Wołoszczyzny z Multanami, którą to ziemię miała Turkom odebrać, dla jednego z wielkich panów w Polszcze, aby go księciem panującym mołdawskim zrobić; co obiecane zostało, a król obowiązał się pomagać Moskwie i alians z nią na zawsze obiecał, zapomniawszy, że bez narodu tego obiecywać nie powinien. Nie długo potém dostano kopię tych punktów w Berlinie, te więc przyczyny i niechęci dworu austryackiego z berlińskim, które groziły poniekąd wojną między niemi i alians cesarza Józefa z Moskwą przeciwko Turkom; okoliczności połączone z polityczną kalkulacyą własnego swojego dobra, udeterminowały Berlin dla Polski przychylnym. Jeszcze przed sejmem słyszeć się dały niektóre wieści o tém i duchy berlińskie w osobie Bucholza, ministra pruskiego i niektórych familii polskich, poczęły wyrozumiewać myśli obywatelów względem króla pruskiego; nie jednemu to było dziwno słyszeć, że król pruski Wilhelm, wychowany przykładami poprzednika swego Fryderyka, który był początkiem i końcem nieszczęścia Polski, który sam projekt rozebrania jéj uczynił i uskutecznił, który osobiście narodu polskiego cierpieć nie mógł, fałszywe pieniądze do Polski wprowadził, na komorach okrutnie nas zdzierał, i chciał jeszcze Gdańsk odebrać, ostatek nadziei zyskownéj handlu naszego; że Wilhelm sukcesor jego chciał sprzyjać Polakom. Zaczęto o tem mocno gadać, że jedyny sposób jest dla Polski związać się z królem pruskim, z Szwecyą i z książęty imperyj, nie opuszczając Turków i Anglików przeciw Moskwie i Austryi; drudzy mówili: nie łączmy się z nikim, ale kiedy nas chce Prusak popierać, róbmy swoje, a jak będziemy mieli wojsko, to wtenczas powiemy z kim trzymamy — i ci najlepiéj mówili i byli najlepsi patryoci. Zaczęto rozumieć tę prawdę, i każdy powiadał: dobrzeby to było, byle nas Prusak nie zdradził. W tym stanie były rzeczy, kiedy sejm nadszedł i zaczął się dnia 3. Maja pod konfederacyą; marszałkiem sejmu został Małachowski, referendarz, a litewskim ks. Sapieha generał art.[4] Było i innych dwóch konkurentów — dwór chciał Zabiełłę, a patryoci Potockiego starostę szczérzeckiego. Przy podpisie aktu konfederacyi, że ścisk ludu był wielki, arbitrów pełno po wszystkich nawet oknach, stała się mała okoliczność ale śmieszna, któréj sama byłam przytomną: na górze w oknach między kobietami ciekawie patrzącemi minister austryacki Ducache, nie mogąc się docisnąć do miejsca, wlazł na bardzo wysoki stół, a w ciżbie potrącony w samą tę chwilę podpisu stanów sejmujących na konfederacyą, spadł z tego stołu na ziemię i głową o okno uderzył, co takiego narobiło śmiechu, że mówiono, iż na sam odgłos konfederacyi sejmowéj, już minister cesarski upadł na ziemię, cóż się z jego panem dziać będzie? Już się izby nie rozłączyły przez cały sejm, a na drugiéj lub trzeciéj sesyi uchwalono jednostajnym głosem, sto tysięcy wojska w Polszcze i rekrutować zaczęto z wielką radością i zachwyceniem. Król miał mowę i płakał z radości (bo to wojsko obiecał Moskwie!). W całéj izbie słychać było szelest rozchodzącéj się publicznéj radości; arbitrowie, kobiety nie posiadali się z ukontentowania i całe miasto napełnione było tym okrzykiem: sto tysięcy wojska! I starzy i młodzi z temi się spotkali słowy: Będziemy mężni, będziemy szczęśliwi! — Wszczął się wielki natychmiast zapał narodowy, poczęli robić składki pieniężne, fantowe na wojsko, do czego kobiety były pobudką. Wnet ta składka dowolna doszła do dwóch kroć sto tysięcy, które to pieniądze lub klejnoty złożyli u pana Małachowskiego.[5] Po wsiach kobiety robiły składkę koszul dla żołnierzów, same po domach tą robotą zatrudniając się, wskrzeszały czasy dawnych Rzymianek. Sejm postępował żółwim krokiem; nim co uradzili trzeba było wprzód naradzić się z posłem moskiewskim lub czekać sztafety z Petersburga. Król często chorował albo w rzeczy najlepszéj, najbardziéj żądanéj, sesye solwował. Gorliwi posłowie, bo do tego sejmu było ich bardzo wielu, krzyczeli na to mocno, a na koniec ułożyli, że jeżeli król będzie częściéj chorował, aby jak za Władysława IV. sejm się agitował a królowi donosili, co się robić będzie. Ustanowiono posłów extraordynaryjnych: do Berlina był wyznaczony książę stolnik Czartoryski[6], do Wiednia pan Wojna generał[7], do Moskwy Potocki[8], wojewoda ruski, który złożył województwo i kupił generalstwo artyleryi od Brühla, a to żeby był posłem i miał komendę nad wojskiem stojącym w Ukrainie, co téż i stało się; do Turcyi Piotr Potocki starosta szczerzecki; do Francyi Stanisław Potocki[9], do Anglii Bukaty[10], ten sam powtórzony z mocą wyższą, wysłany został, aby jadąc i w Holandyi pokłonił się. Do Szwecyi Potocki[11] starosta tłomacki, do Drezna Małachowski[12] starosta opoczyński[13]. Skasowano departament i radę nieustającą, która to sesya mocno była burzliwa. Dwór za nią mocno obstawał, bo była instrumentem Moskwy, naród jéj nie cierpiał i posłowie w instrukcyach mieli nakazane skasowanie jéj. Konała rada przez godzin 25 i w nocy o godz. 3. skasowaną przez turnowanie głośne i ciche została. Wiele było na to pism i paszkwilów. Senat za nią obstawał niewstydnie, wydając się być z strony moskiewskiéj obowiązani i płatni niektórzy. Kasztelan żarnowski Szydłowski śmiał radzić w mowie swojéj aby przed skasowaniem rady nieustającéj posłać do Stackelberga posła moskiewskiego, pytając się, czy można to uczynić? Na co cała izba w ogniu krzyczeć poczęła, powstało szemranie od arbitrów, nawet poczęto świstać i nogami stukać, nie dali mu zakończyć téj mowy, a tak kasztelan pieczeniarz, musiał pójść ze wstydem i podłą duszą swoją jeść pieczenie do Alexandrowicza. Potocki Stanisław powiedział: czego się mamy bać, jeżeli nas straszyć będzie za skasowanie rady; mamy i my broń przy boku na odpowiedź. Król mocno się gniewał za tę radę a prymas jeszcze więcéj; bo gdy w kilka dni przyszli kasztelany do niego i niektóre dworskie posły, zapytując się, co mają gadać na sesyi? odpowiedział: całujcie mnie...... kiedyście rady nie utrzymali. Tego sejmu wszystkich kasztelanów dworskich i posłów zwano pieczeniarzami, a to z téj przyczyny, że u dworu, u Alexandrowicza marszałka królewskiego jadali obiady i dworską téż trzymali, co im kazano to gadali, swego zdania nigdy nie mając. Podłe te dusze dały dowód, że z niczego powstawszy, w nic się obrócą, bo najwięcéj takich dwór wybierał senatorów, którzy nie czując w sobie krwi szlachetnéj przodków swoich, nie umieli téż szlachetnie myśleć, bez żadnego przyzwoitego wychowania, do takich urzędów wyniesieni z podłych kondycyi, podli, głupi, dumni i łakomi, za ukazem moskiewskim i pieczenią królewską ślepo szli. P. Niemcewicz poseł inflancki z p. Michałem Zabiełłą swoim kolegą, dobrzy obydwaj posłowie, gdy razu jednego po długiéj nader sesyi obiadu nie jedli: „pójdźmy,“ rzecze Niemcewicz, „do pieczeniarza Alexandrowicza, będzie myślał żeśmy się przerobili na jego stronę i da nam co jeść.“ Zabiełło, Francuz delikatny, nie chciał, jednak facecya polska wzięła górę. Poszli więc do Alexandrowicza; z zadziwieniem i ukontentowaniem ich przyjął, a sądząc, że się już przerobili, ściskał serdecznie i sam im pieczenie podawał. Najadłszy się dobrze odeszli śmiejąc się i wszystkim to powiadali.
Sejm potém komisyą wojskową ustanowił. Podczas téj sesyi jak już była komisya ustalona przez głosy, a że dwór jéj sobie nie życzył, nim ten projekt podpisany do konstytucyi został, król sesyą solwował, spodziewając się, że przez dzień to odmieni. Takiego to hałasu narobiło, że po wyjściu króla z izby, wypadło kilku posłów na środek do marszałków, protestując i prosząc, aby zaraz do kancelaryi ten projekt był zaniesiony i oblatowany, mówiąc: że nie wyjdą z izby, choćby im i nocować przyszło; drudzy dopraszali się, aby im izbę poselską otworzyć, że chcą się rozdzielić i sami radzić, kiedy król od nich odchodzi w najpotrzebniejszym razie; — już się do szabel porywano. Sapieha marszałek zabrał głos i uspokoił obiecując, że jeżeli jutro sesyi nie będzie, lub król ustanowienie komisyi zwalczać będzie, sam pierwszy z izby wyjdzie; musieli obydwaj marszałkowie pójść do kancelaryi, co się stało z wielkim hałasem i tę komisyę do grodu podali a nazajutrz była w konstytucyę wpisana, a król powiedział, że nic nie wiedział o tym rozruchu.
Nakazana była przysięga, jako nigdy nie brali pensyi cudzoziemskiéj i brać nie będą posłowie. Wielu bardzo krzywo przysięgli. Było publicznie mówiono w izbie, że to hańba brać pensyę. Gurowski marszałek, chcąc się wywinąć figlarnie z tego powiedział głośno: a ja nie wiedziałem, że to nie trzeba brać pensyi, teraz że wiem, to już jéj brać nie będę; jednak Rzecz Posp. powinna by na to pozwolić, abyśmy brali od Moskwy pensye wszyscy, bo skarb imperatorowéj zubożył by się znacznie.
Prymas[14] na jednéj sesyi miał mowę obrażającą niektóre osoby, wspomniał tam hetmana Ogińskiego, człeka poczciwego, który nigdy nic złego Polszcze nie zrobił; wspomniał i biskupa krakowskiego nieboszczyka Sołtyka, kończył swoją mowę zaleceniem publiczności: że ponieważ nieszczęście i niezgoda panuje w kraju, trzeba się nam udać do jakiego świętego; a że to było w wilię św. Karóla Boromeusza, w wilię dnia owéj pamiątki porwania króla z pośród Warszawy przez kilku ludzi od konfederacyi barskiéj nasadzonych, prymas kazał modlić się do św. Karóla Boromeusza. Wiele ta mowa śmiechu narobiła, że prymas chciał pogodzić złość z pokorą mnichowską. Książę generał Czartoryski nazajutrz odpowiedział mu tłomacząc czyny Ogińskiego hetmana, za którego ujmując się, usprawiedliwiał i żywe i umarłe osoby. Zakończył słowy św. Augustyna: Com mówił, nie na obelgę twoją mówiłem, lecz sam uznasz, gdyś o ludziach dobrych i przyjaźnych mówił, jako ludziom dobrym i przyjaźnym odpowiedzieć ci nakazałeś koniecznie. — Wiele z tego było różnych żartów i śmiechów. Hrabia Kr.... Franciszek powiedział: gdybym był posłem, tobym na żadnego z tych dwóch świętych nie pozwolił, ale swojego bym dał Franciszka Xawerego i o turnum bym prosił, do którego z tych mamy się modlić.
Tego Kr.... mającego 50 tysięcy intraty złapali byli i ożenili z córką generałowéj Grabowskiéj[15], kochanki króla, obiecując mu wiele rzeczy i rejment, a nie dając tylko trochę pieniędzy i wiele kłopotów: żonkę choć młodą i ładną, ale chorą i matkę jéj nieznośną, która wiele zeń wyciągała, nie oddawała mu żony długo, płakała, że córka męża kocha, to już ją kochać nie będzie. Zbałamuciła dziecko młode, a na koniec rozgadała, że ją mąż chorobą nabawił, przeto żyć z nim nie może. Kr.... zaświadczenie wziął że jest zdrów zupełnie.
Ktoś w tym czasie chciał od niego pieniędzy pożyczyć. Kr.... daje mu niby weksel do Blanka; ten nie uważał co to było, przynosi do Blanka, aż to zaświadczenie doktorskie. Tym sposobem oczyścił się Kr.... Pokazało się że żona miała chorobę, rozwód nastał, a matka ją do wód wywiozła, zkąd miała zdrową powrócić. Kr.... powiadał, że bardzo kontent, że chciałby tak z każdą panienką ożenić się na sześć miesięcy i potém rozwieść się.
Kiedy przyszło do podatków, oporem szły rzeczy. Bałamuctw więcéj jak czego, projektów mnóstwo. Ktoś podał, aby od orderów dubeltowo płacić na szpital. Książę generał Czartoryski powiedział: dajmy wieczne podatki, temi bzdurami nie trudźmy się, bo wszyscy zapewne pójdziemy do szpitalu.
Ustanowili zaraz małą opłatę za wszystkie urzędy, zacząwszy od biskupów, wojewodów, którzy będą dawać przy objęciu urzędu dukatów 300, a tak do najmniejszego urzędu ziemskiego, coraz mniejsza opłata. Postanowili tymczasem protunkowy podatek, to jest dubeltowe kominowe, nim do innych przystąpiono.
Słyszeć się dało, że Moskwa wkracza w kraj polski. Dopraszali się posłowie, aby żadnéj nie było w kraju. Podana była o to nota do posła, którą aż do Petersburga posyłał; odpowiedź była taka: że tylko wojsko potrzebne do pilnowania magazynów w Polszcze będących Moskwa mieć musi do zakończenia wojny z Turkiem, o czém imperatorowa z przyjazną sobie Rzecząpospolitą sąsiadując, nie sądzi wcale, aby jéj tego zabraniać miała. Na którą notę była znów odpowiedź, że tylko tyle wojska być może, ile do magazynów potrzeba, aby jego liczba wyrażona była i za pozwoleniem i raportowaniem do komisyi wojskowéj.
Wyszła także nota króla pruskiego, i nie jedna. Tam wyrażał, jak jest dla Rzeczypospol. przychylnym, jak ją chce widzieć mocną i szczęśliwą, i jéj obradom wcale przeszkadzać nie chce. Już się był rozszerzył duch króla pruskiego po Warszawie, mocnych miał przyjaciół. Przysłał on pana Lucchesini, który niby jadąc do Petersburga, w Warszawie został się i żonę sprowadził. Ten człowiek wielki, do takich interesów zdatny, faworytem był króla nieboszczyka. Umiał się podobać w Warszawie. Gadał o dobroci króla dzisiejszego, o jego moralnéj duszy myśleniu: że pewnie nie myśli zdradzać Polaków, bo ich chce widzieć mocnymi i sobie przyjaźnymi.
W téj chwili w jakiém była stanie cała Europa, nie podobna to było do uwierzenia. Że króla pruskiego własny interes ciągnie, aby z Polakami żył w zgodzie, aby ich widzieć mocnymi, by mu mogli potém być pomocą lub tron polski dla Prusaka zachować, wiele było intryg w Warszawie. Księżna generałowa Czartoryska, w któréj połączone były różne pasye i charaktery, czyniąc ją odmienną i niepospolitą kobietą, tak przez nienawiść do króla osobistą, jako i téż przez uczucie dobréj obywatelki, którą się zawsze głosiła, i przez złączenie z domem wirtembergskim, wydawszy córkę swą za księcia tegoż imienia, choć ubogiego i bardzo głupiego[16] i nic wcale nie znaczącego, poczęła już od dawnego czasu nakłaniać swoich
przyjaciół za dworem berlińskim. Mąż w służbie cesarza będący, posłem na sejm, w kompanii partyi pruskiéj żyje, układając się w pożyciu z jedną i drugą stroną, utrzymuje się w swoich obrębach, bawiąc się więcéj partykularną zabawką serca swego, jak publicznym interesem. Ten człek całe życie przepędziwszy w rozkoszy, nie zatrudniał się, tylko kobietami; miły, przyjemny w posiedzeniu, całéj społeczności stawał się ozdobą i kochaniem. Od trzech lat zakochał się w pannie dworskiéj pani hetmanowéj Ogińskiéj i całe te trzy lata w Sielcach przesiedział. Wydał ją za szambelana i u téj szambelanowéj całe życie trawi najszczęśliwszy z ludzi, jeżeli takie szczęście iść może w równości z chwałą nieśmiertelną wielkich mężów. W ten czas poseł cesarski widząc partyą pruską wzmagającą się w Warszawie, mówił księciu generałowi, którego sądził być przyjacielem Wiednia, bo był w służbie cesarskiéj, że trzebaby partyą cesarską w Warszawie ruszyć; a książę mu na to odpowiedział: a któż tu jest z partyi cesarskiéj? tylko Wać Pan, ja i mój pies.
Tu już kredyt Szczęsnego Potockiego, generała art. począł upadać. Przed sejmem jeszcze zaczęto szemrać, że będzie trzymać z Moskwą. Powiedzieć to narodowi jedno było, jak mu okazać nieprzyjaciela ojczyzny. Potocki, nie można pojąć z jakich powodów, za Moskwą w saméj rzeczy był, a na sesyi przy skasowaniu rady, gdy ją chciał popierać, oczywiście wydał się; w jednym momencie stracił u narodu miłość, wiarę i ufność, którą w niém wszyscy pokładali. Mówiono głośno: „Otóż zdrajca ojczyzny! pewnie to dla niego Multańska ziemia obiecana.“ Paszkwile różne pisali i do kieszeni mu kładli, mundury przyjacielskie jego zrzucali, a tak Potocki nadto uparty, aby zdania swego odstąpił i nader miłości własnéj mając wiele, aby mógł znieść tę publiczną na siebie nienawiść; zachorował, a potém wyjechał z Warszawy do Tulczyna, zkąd jako regimentarz partyi ukraińskiéj dając raport komisyi o uciskach moskiewskich, przysłał był kopią listu swego pisanego do generała moskiewskiego, który to list do ostatka go zgubił i potępił. Czytano go na sesyi i o sąd na Potockiego proszono; lecz król to złagodził. Ten list był tak napisany: na początku donosił Potocki, że ponieważ regiment moskiewski wkroczył w granicę polską, ma rozkaz od komisyi nowo ustanowionéj ruszyć polskie wojska i zabraniać wnijścia tego; na końcu były oświadczenia przyjaźni tak osobistéj dla generała, jako téż do imperatorowéj jmości i całego jéj państwa, które to państwo miało być obroną wolności naszéj Rzeczypospolitéj polskiéj.
Te wyrazy źle tłumaczono i Potocki ze wszystkiém w kredycie upadł, a jego kreatura, Mo......, poseł bracławski, nie cierpiany także, został posądzony, że mu dali od Moskwy 10 tysięcy dukatów.
Darmo Stanisław Potocki usiłował bronić Szczęsnego, generała art., na którego inni o sąd prosili. Za ten list pisany była wielka przeciwko niemu burza, przecież od sądu uwolnili go. Wkrótce potém z żoną i dziećmi do Włoch wyjechał; ten postępek bardziéj jeszcze obruszył naród, że będąc posłem, porzucał obrady i mając komendę nad partyą ukraińską, oddalał się od sprawowania czynnego urzędu w momencie najpożądańszym dla Polski. Potocki dla zdrowia swojego i pod tym pretekstem odjechał nawet bez ogłoszenia się na sejmie o swojém wyjeździe, regimentu swego, który sam kosztem swoim wystawił, odstępując Stanisławowi Potockiemu.
Kasztelanowa Kamińska, sławna przez dawne intrygi i dowcipne żarty, zapytała dnia jednego pana Stanisława: a Wać Pan za co zostałeś praczką? Zdziwiony Potocki spytał, coby to znaczyło? Praczką jesteś generała art., bo jego brudy wypierasz, odpowie mu kasztelanowa. — Taż sama dawniéj jeszcze będąc w Galicyi, sprzykrzywszy sobie niegodziwe rządy kraju tego z jednem dyrektorem cyrkułu, nieustaną prowadziła wojnę. Gdy na jakieś niedokładne posłuszeństwo rozkazom niemieckim nie była powolną, od dyrektora strofowaną została, który jéj powiedział: że jest równie jak on poddanką cesarza, kasztelanowa odpowiedziała mu: prawda, tylko z tą dyferencyą, że ja ciągła a Wać Pan pieszy. Taż sama króla nienawidzi i w Warszawie dla tego siedzieć nie może. Gdy razu jednego biskup kamieniecki Krasiński pisał do niéj, donosząc, jak wielką ma pracę delegacya do układania nowego rządu, mówiąc: tak wiele mamy barłogu w starym prawie, że choć wyrzucamy, zawsze się zostaje do wyrzucenia, odpisała mu: nie dziwcie się, że macie wiele barłogu, bo macie cielę; wypędźcie cielę, a barłogu nie będzie.
Tu znów inna scena odkryła się po tym odjeździe Potockiego. Branicki hetman prosto z pod Oczakowa, gdzie był z Potemkinem przez całą tę wojnę i przy dobyciu Oczakowa, do Warszawy przyjechał, a zaraz oświadczył się królowi, że chce się z nim na zawsze pogodzić, co już nie raz było. Król dobry, pamiętny na dawne związki z tym człowiekiem, pozwolił na to. Zawołano prymasa, który królem zupełnie rządzi, i gdyby się dobrze przekonywał prymas, z tą stałością umysłu którą posiada, mógłby być wielkim człowiekiem — ale złe serce, przebiegłość mnichowska złączona z chciwością wielką i rozumem, nie dozwala, aby był w narodzie kochanym. Prymas tedy nie pozwolił na to pogodzenie się i powiedział Branickiemu: znam ja Wać Pana dobrze Mości Panie Branicki, możesz mnie Wać Pan złamać ale nie nagniesz. Vous pouvez me casser mais vous ne me plierez pas.[17]
Branicki tedy stał się gorliwym patryotą, ktoby temu wierzył? Napisano na niego w te czasy te cztery wiersze:

Mina z polska kozacka —
Splamiła go krew bracka;
W ręku kielich, w ustach cnota,
Nie wiem za co patryota?

On wniósł projekt pospolitego ruszenia, projekt popularny, ale na zgubę kraju dążący, za któregoby uskutecznieniem sam pewnie mógł wojskiem na Ukrainie władać i te na usługę Moskwie dać. Wiele on dokazywał w Warszawie, gadał publicznie jak dobrym jest patryotą; kobiety mu wierzyły, ale prawdziwi patryoci i sobie i drugim taili go; po wsiach żadnéj nie miał wiary, ani jego synowiec, marszałek litewski sejmu. Każdy mówił: to rzecz nie pojęta, aby z pod Oczakowa przyjechawszy z Potemkinem żyjąc, siostrzenicę jego za żonę mając[18], można być przeciwko Moskwie?
Na jedném posiedzeniu u Grabowskiego[19], starosty wołkowyskiego, posła, gdzie był obiad patryotyczny, upiwszy się, przysięgał Branicki z drugiemi na szablę gołą, jako rąbać będą, bić i zabijać wszystkich partyzantów moskiewskich. Żonę swoję sprowadził, która téj roli grać niezwykła, oczywiście przywiązana do imperatorowéj, od niéj wszystko mając, szła drogą swoją.
Partya Pruska coraz wzmagała się, noty za notami grzeczne wychodziły, była i turecka i szwedzka. Radziwiłł wojewoda wileński powiedział: ponieważ to jest koniecznością, aby nas orły sąsiedzkie zdzierały, niechże nas drze orzeł o jednéj głowie, a tak czarny z naszym białym będzie pstry. Za to mu król pruski order czarnego orła przysłał.
Tymczasem książę Czartoryski stolnik wyjechał na poselstwo do Berlina,[20] gdzie był tak przyjmowany, jak żaden poseł nigdy nie był i nie masz tego zwyczaju. Król kazał go konwojować dwoma szwadronami od granicy, konie na poczcie, obiady i stancye królewskim były kosztem. Na pierwszéj audyencyi zaraz go spytał: jak sejm zostawił? Gdy mu powiedział książę, że radę skasowali, odpowiedział: dobrzeście zrobili, bo ta była instrumentem moskiewskim.
Stackelberg poseł moskiewski w tych czasach extra wygrzeczniał, stracił połowę téj miny dumnéj, z którą pierwéj na wszystkich społecznościach na najpiérwszém miejscu zasiadał krzesło. Dał był bal pierwszy raz w nowo kupnym pałacu, zwanym brühlowskim, który Rzeczpospolita dla ambasadorów kupiła, które to kupno i wymeblowanie jego kosztowało 60 tysięcy dukatów. Na tym balu byłam i słyszałam, jak wszyscy mówili, że ten pałac dymem śmierdzi, bo z podymnego suma na niego była złożona.
Zaczęto mocno gadać o buntach chłopskich na Ukrainie, lecz to konfirmacyi nie miało. Przyszedł nakoniec raport, że nasi z Moskalami pobili się, a to w ten sposób: ponieważ z moskiewskiego wojska na Wołoszczyznie stojącego zaczęli dezerterować do Polski żołnierze, wyprawiony był oficer moskiewski z 40 huzarami na odzyskanie dwóch dezerterów. Gdy się do słupów granicznych zbliżał, stanął naprzeciw niemu towarzysz narodowy z 10. pocztami na luce stojącymi i okazał mu ordynans komisyi wojskowéj, aby żaden żołnierz wpuszczony nie był, na co moskiewski oficer odpowiedział, aby mu więc przystawił zbiegłych żołnierzy. Tłumaczył się towarzysz, że nie był obligowany ścigać cudzych żołnierzy, ile w Polszcze gwałtem wziętych. Rozgniewany oficer z pistoletu do towarzysza strzelił i swym huzarom ognia dać kazał. Tymczasem towarzysz wypalił do oficera i z konia go zwalił. Porwały się do pałaszów obie strony, i tak silnie oparli się nasi huzarom moskiewskim, że ich za granicę z plejzerowanym ich komendantem odpędzili i trzech zabili.
Ten rapport wszystkich patryotów niezmiernie ukontentował. Zaraz wielu dopraszało się, aby ten towarzysz postąpił na oficera a jego pocztowi na towarzyszów. A jeżeliby któremu brakowało szlachectwa, to mu na tym sejmie ogłoszą nobilitacyą. Rzewuski, pisarz, poseł podolski oświadczył, że z pensyi pisarskiéj odstępuje dziesięć tysięcy w nagrodę waleczności tym żołnierzom.
Przyszedł nakoniec moment dawno pożądany, w którym podatki do decyzyi przyszły. Czytany był projekt, aby dobra królewskie za przywilejami dożywotnie dzierżone płaciły po dwie kwarty według nowéj lustracyi, a emfiteutyczne po trzy kwarty, ekspektatywy po półczwarty kwarty, dobra duchowne po 20 od sta rocznéj intraty, dobra ziemskie po 10 od sta. Lustratorów wyznaczono, którzy gdyby o niedokładne wyciągnienie intraty obwinieni i przekonani byli, zapłacą we trójnasób to, w czemby skarb przez ich winę uszkodzony został. I ten projekt o podatki przyjęty został na drugiéj sesyi, która się stała bardzo burzliwą: już bowiem były wspomniane czyny haniebne sejmu 75. i 76.
Mówił Potocki, poseł lubelski: że ile zbrodnie jego nagany wyciągają, tyle cnota lustru nabiera. Oddać więc należy winną sprawiedliwość księciu Jmci Antoniemu Czetwertyńskiemu[21] dzisiejszemu tu arbitrowi, a naówczas gorliwemu posłowi. On to bowiem najwięcéj, a prawie sam tylko sprzeciwiał się głośno podziałowi Polski. Miał on sobie dane w prawdziwéj zasłudze swojéj starostwo ułanowskie do 60,000 intraty czyniące; widząc jak inne starostwa idą, złożył swoje, chcąc przykładem swoim pociągnąć tych, którzy starostwa pobrali przez intrygę, a nie za dobre czyny. — Chciał więc Potocki Ignacy, aby ten sejm cnotliwy oddał to zacnemu mężowi temu, czego od sejmu 75. niegodziwego mieć nie chciał. Na drugiéj więc sesyi oburzenie wielkie powstało w izbie przeciw sejmowi 75. a Suchodolski, poseł chełmski[22], który sejmu tego najwięcéj mówi, którego najwięcéj narażają, który o sąd na Potockiego najpierwszy prosił, któremu gdy wymówiono, że sam dwa razy jeździł do Petersburga nie bez przyczyny i który na tę wymówkę sam pod sąd poddał się, z miejsca swego wyszedłszy, pod laskę marszałkowską poszedł, co potém zagodzone zostało. Suchodolski, kreatura Branickiego i Sapiehy, u niego mieszka, nie jego dotąd piosnkę śpiewa, nie masz mu co wyrzucić dotychczas, tylko że nadto gada; Suchodolski więc zaczął mówić o tym sejmie 75. w te słowa: widzę do czego rzecz zmierza, czego stany w obradzeniu powszechném przeciw czynnościom sejmu 75. żądają; ale widzę i tę delikatność, która zbrodni nienawidząc, zbrodni się dotknąć nie odważa. Trzeba już otworzyć oczy i usta, trzeba mówić bez ogródki, wytknąć najcelniejsze narzędzie nieszczęśliwości i ohydy krajowéj. Chcemy karać tych, co ekspektatywy, emfiteuzy i zamiany na sejmie 75. zyskali, a przywódzca tego wszystkiego bezkarnie wyjdzie. Na co nam się przydadzą prawa, jeżeli ten, kto je gwałci, co kraj i siebie zaprzedał, co intrygom obcych dworów, od wszystkich trzech płatny na zgubę kraju służył, nie stanie się przykładem dla potomnych, że w Polszcze łamać praw bezkarnie nie wolno. Późne wieki i obce narody, które się klęsk naszych litują a zbrodni gorszą, niech mają dowód, że byli Polacy, którzy podłymi i zdrajcami być się ważyli, ale téż że byli i tacy, co na nich słuszną okazali zemstę. O zemstę i karę wołam przeciwko temu, który sromotnego sejmu 75. ważył się być marszałkiem (Poniński), który przedawszy się ministrom obcych dworów i kraj im sprzedał; który pierwszy marnotrawstwa skarbu projekt ułożył i pierwszy z niego korzystał; który wśród liberyi laskę marszałkowską podnosił i sesyą solwował; który nakoniec plantę rozbioru kraju w domu posła przemocy pisał: na nim dajmy przykład, iż chociaż były zbrodnie i zdrajcy w Polszcze, ale były i kary.
Takie to były żwawe mowy tego sejmu. Nie jeden z posłów prawdę oczywiście gadał. — Nie było podłych, tylko mała liczba, a to najwięcéj w senacie. Zdawało się, że sama Opatrzność kierując okolicznościami całéj Europy, drogę pewną wybawienia Polaków z niewoli moskiewskiéj wyznaczyła.
Tę mowę Suchodolskiego popierał Suchorzewski[23], poseł kaliski (ci obydwaj moskiewskimi stali się, jak daléj pokazało się), mówiąc: że poda projekt, aby zdrajców ojczyzny, a najprzód jéj przewódzców żywych powieszać, a umarłych z grobu poruszać na większą hańbę, na co wszyscy zawołali jednostajnym głosem: zgoda! zgoda! — Wielka była wrzawa, ale marszałek Małachowski ją zaspokoił podając projekt o podatkach, który, jak wyżéj wspomniałam, był udecydowany.
Tego sejmu zaczęto się przebierać po polsku i to mocno naśladowaném zostało. Cała młodzież elegancka z Paryża powracająca fraczki pozrzucała i wojsko po polsku przebrać postanowiono. Marszałek litewski sejmowy zaraz na sesyi pokazał się w tym stroju, hetmanowie Ogiński i Branicki toż samo uczynili. Młodzież prawie wszystka, czego dawno w Polszcze nie widziano, pierwéj wyfryzowana, teraz zabiera miejsca pierwsze w społecznościach, i tańcach francuskich w żupanach i włosami trochę zapuszczonymi na głowie. Kobiety nasze gniewały się za to mówiąc, że jeżeli przysądzali więcéj miłości własnéj mężczyznom jak białogłowom, to źle mówili, gdyż mężczyźni dają teraz dowód, że jéj wcale nie mają, przebierając się w kontusze. Nie wszystkie jednak kobiety tak mówiły, bo były i takie, które nie ubiegając się za pierzchadłem elegancyi sądziły za rzecz bardzo słuszną, aby Polak po polsku chodził, i takie mężów, synów i kochanków swoich z chęcią w tym stroju widziały. Księżna generałowa[24] jeszcze dawniéj synów swoich dwóch po polsku ubrać kazała, a tak przykładem paniczów i panów fraczki porzucić będą musieli.[25][26]
Jak podatki księże nakładali, wiele było mowy przeciwko duchowieństwu. Jezierski, kasztelan łukowski, dzisiejszy orator z logiką dawnych ludzi, w osobliwym sensie gada wielkie prawdy; mówił wtedy, że wszystkiemu złemu księża zawsze byli i są przyczyną, że w roku 1717. Szaniawski biskup krakowski radził zwinąć wojsko, że Podoski prymas utworzył konfederacyą dysydentów i drogę do rozebrania kraju otworzył, a 75. r. Ostrowski i Młodziejowski, biskupi, najpiérwsi podpisali prawo rozebrania kraju. Że i teraz duchowni bronili skasowania rady (X. prymas Poniatowski i Kossakowski biskup inflantski) i wszystkiemu najwięcéj sprzeciwiają się.
Jakoż można przyznać, że prawdę ón mówił. Ten J...... kasztelan, jest człowiek ekstra śmieszny. Był ón najprzód pisarzem łukowskim: drwinkami i facyendami zrobił sobie substancyą. Powiada o nim tajna kronika, że żonę otruł i Bogusza, tego, co był w konfederacyi, i którego, choć bardzo brzydki, rozumiał być amantem swojéj żony. Ten człowiek był zawsze dworski, gadał co mu kazano, handle różne robił, łazienki wystawił, senatorem został a tego roku patryotą. Sam tak o sobie powiada: że jest najlepszym elegantem, bo kiedy moda była dworską trzymać, on był za dworem; kiedy damy lubiły kąpać się, on zaraz łazienki wystawił, teraz że moda nastała być patryotą, on téż stał się nim. Prze Bóg! czyż tacy ludzie powinni zasiadać krzesła senatu polskiego?
Wojna między Turkami, Moskwą i cesarzem kontynuowała się żwawie. Szwedzi także z Moskalami otwarcie zaczęli wojnę. — Nowa kampania na wiosnę zaczęła się po śmierci starego sułtana tureckiego, którego cesarz o pokój kusił i byłby go pewnie już nakłonił przez znaczne pieniądze, ale w ten moment, gdy się to traktuje, żyć przestał. Nowy następca nie chciał pokoju, ale z wszelką żwawością wziął się do roboty, i Oczaków, któren byli Moskale odebrali, w oblężeniu zaczął trzymać z mocnym rozkazem, aby był nazad odebrany.
Ta wojna chociaż Niemcom przyniosła kilka małych odebranych zamków na Wołoszczyznie i Multanach, a Moskalom Oczaków, z większym jednak dla Turków była awantażem, bo wszędzie prawie w polu na małych potyczkach bili okrutnie Niemców, tak że w nich ochota upadła z Turkiem potykać się; choroby jeszcze zniszczyły wojsko austryackie i wielu generałów im zginęło w téj wojnie. Książę młody Poniatowski Józef postrzelony był w nogę pod Szabaczem.
Turcy, innym wcale sposobem robiąc wojnę, z regularnym wojskiem w małych potyczkach zawsze mieli awantaż. Generalnéj téż batalii unikali, ale dziwnym sposobem bili Niemców napadając nań z krzykiem i psami nawet szczując.
Cesarz téż cały czas chorował, że i kampanią porzucić musiał. Doktorowie nakoniec uradzili, że nieuleczoną ma chorobę i że kapelusz jego musiał być trucizną zaprawny, która pomału takie czyniła skutki, że się ciało i kości psuły. W takim stanie będąc, żółwim krokiem postępował do śmierci. Będąc już prawie umarłym na siłach, na umyśle zdrowym, nie bez boleści serca widział, jak wojna źle poszła, jak wiele utracił dobrych generałów. Lascy oddalił się a Laudon stary musiał objąć komendę w Polszcze. Słuchano pilnie, kiedy umrze cesarz, a powszechna była nadzieja, że z jego śmiercią powrócą nam się zabrane kraje.
Już też i bunty, które się wszczynały na Wołyniu i Podolu, ustawać poczęły, do których markietani moskiewscy i popi schyzmatycy byli powodem. Ci chłopów naszych namawiali a nie mogąc tego na Ukrainie dokazać dla stojącego tam wojska polskiego, na Wołyniu i Podolu to uczynić ułożyli, aby w pośród Polski ten ogień wybuchnąwszy, łatwiéj wszystkie części onéj zabrał. Ale komendy połapały hersztów i do Warszawy przyprowadziły. Był także wzięty w areszt archimandryta schyzmatycki, Satkowski, któren gdy król był w Tulczynie jadąc z Kaniewa, czynił przysięgę na wierność Rzeczypospolitéj, a teraz sam namawiał chłopów na wierność imperatorowéj. Ten był do Warszawy przyprowadzony i w pałacu osadzony ściśle. Poseł moskiewski Stackelberg w téj materyi pisał bilet do marszałka sejmowego Małachowskiego, przekładając, jakie za sobą ciągnie konsekwencye wzięcie archimandryty. Małachowski nie odpisał mu, ale sam pojechał do niego; gdy toż samo od posła słyszy, odpowiedział mu: a pamiętasz Wać Pan, kiedy to naszych biskupów Moskwa brała z senatu bez żadnéj przyczyny? Poseł mu na to: O! cela est passé, monsieur. — Cela passera aussi[27], odpowiedział Małachowski.
W Berlinie poseł nasz, książę Czartoryski już zaczynał swoje roboty. Miał on jednak przepisaną sobie od delegacyi regułę nad rozkaz któréj nie powinien był więcéj gadać. Niektórzy już w Warszawie z niego nie byli kontenci, bo się był wyraźnie zapytał: czyli król pruski szczerze będzie nam dopomagał? czego nie miał od delegacyi zleconego. Powiedzieli na niego w Warszawie, że jest: un grand homme à Korzec, genereux à Łuck, simple à Varsovie, et sot à Berlin.[28]
Sejm postępował sobie zawsze dobrze, i w Polszcze jeszcze takiego nie było sejmu. Sesya, na któréj wzięty Poniński w areszt, bardzo była ciekawa i żwawa. Król za nim mówił, aby go nie brać, ale go sądzić, jednak do woli to stanom oddawał; — ale posłowie mocno upierali się. Suchodolski, Krasiński, Suchorzewski i wielu innych obstawali, aby zaraz był wzięty i sami się za delatorów oddali, to jest Suchodolski i Suchorzewski. Przeto tak się wielki wszczął entuzyazm w izbie, że wszyscy krzyczeli „zgoda” i tego momentu warta była do jego mieszkania posłana. To się stało dnia 8. Juni 1789. r.[29] Ścisk tedy był tak wielki, że połowa Warszawy była na sesyi, a połowa przeniosła się na ulicę przed okna Ponińskiego domu, patrząc ustawnie i łając go. Gdyby tak w Anglii, jużby wszystkie okna jego były potłuczone.
Wzięty tedy został Poniński w areszt za złe sprawowanie urzędu swego marszałkowskiego na sejmie r. 1776., za zdradę i zaprzedanie kraju swego, za pensyą, a będąc na czele czynności, bezwstydnie i haniebnie zdradził ojczyznę swoją. Cała Europa była świadkiem jego czynów, niechże będzie wiadoma jego kary.
Na téj sesyi mówiono o nagrodzie dla księcia Czetwertyńskiego Antoniego, który to podczas sejmu Ponińskiego obstawał przeciwko podziałowi; manifest jego w izbie czytano, a dobremu obywatelowi taż sama moc i zwierzchność karząca zdradę Ponińskiego, gotuje nagrodę. Wspominano owego dobrego posła Rejtana, który, gdy Poniński poniewolnie zrobił się marszałkiem i chciał wnijść do izby, on się w progu położył na ziemi, ale go Poniński deptał i wszedł gwałtem. Obiecywano taki portret powiesić w izbie senatorskiéj, który by tę czynność malując, wieczną zostawił pamięć cnoty i zdrady ojczyzny.[30]
Wkrótce potém chciano sejm zalimitować, obrawszy pierwéj sędziów sejmowych, którzyby sądzili Ponińskiego, przeciwko któremu było siedemnaście arkuszy delacyi napisanéj. Niejaki Turski, szambelan króla, podał się na delatora, ponieważ posłowie nie mogli być dla swojéj funkcyi; chłopiec dobry, ten Turski, i poczciwy, dał dowód, że przecież i szambelan na coś przydać się może.
W tym czasie, kiedy Warszawa była zatrudniona zdarzeniami niezwykłemi, t. j. wzięciem w niewolę archimandryty i Ponińskiego, inne dwa widoki pociągnęły oczy wszystkiéj publiczności. Zgromadzone Rzeczypospolitéj stany, chcąc się wywiązać wdzięcznością za tak dobre sprawowanie urzędu swego J. W. Małachowskiemu, w dzień jego imienin przygotowały widowisko wspaniałe w ogrodzie Rzeczypospolitéj.[31] Była to składka wszystkich posłów i senatorów na ten bal z iluminacyą, który mu dali. — Rzecz była bardzo piękna i ozdobna: na pięciu stołach wielkich kolacye dawane były; ołtarz z jego cyfrą ustawiono, na którym napis był w te słowa:

Poświęcono ojczyźnie, wolności, królowi,
I temu, co ster trzyma, zacnemu mężowi. —
Niech brzemię kar i przekleństw na wyrodka pada,
Co obce kajdany na wolność nakłada.

Wyżéj wymalowany był obraz, na którym wolność upadającą wspierał Małachowski, a od ojczyzny koronę obywatelską odbierał.
Ludu było mnóstwo wielkie, a sześć młodych panienek ubranych w białe suknie, z gerlandami[32] tańcowały na około marszałka (!), wiele było inskrypcyi i geniuszów (!). — Cała ta feta bardzo wspaniała, piękna i kosztowna była.
Drugi widok ciekawy także temi czasy nastąpił. Francuz, imieniem Blanchard, naśladowca Pilastra de Rosier, w powietrznym balonie odprawiwszy 26 podróży, do Warszawy zjechał, chcąc i tu też same pokazać doświadczenie; poleciał więc w górę z jedną kobietą, która z nim wszędzie była, w łódce przywiązanéj pod balonem i szczęśliwie przez Wisłę przeleciawszy, niedaleko za Warszawą spuścił się. Wynalazek ten, nic nam więcéj nie obiecując dotąd, coby mogło dla powszechności przynieść jaki pożytek, nie wart, jak małego zastanowienia się nad umiejętnością, przebiegłością rozumu żartobliwych Francuzów, którzy nietylko lądem i morzem, ale i powietrzem latać umyślili. Ten Francuz wywiózł nie wiele pieniędzy z Warszawy, bo w tym czasie o sejmie i o podatkach myśleli; były nawet pisma i wiersze do niego, prosząc go, aby z sobą w balon zabrał Stackelberga i radę nieustającą — bo to się stało przed skasowaniem onéj, że Blanchard przyjechał do Warszawy.
Sejm więc zalimitowany został na niedziel sześć, ale nie bez wielkiego hałasu to się stało. Król mimo wiedzy stanów zasolwował sesyą z limitą na niedziel sześć i wstał z tronu, chociaż posłowie niektórzy nie pozwalali na żadną limitę. Stał się zatém wielki hałas w izbie, wybiegło kilku na środek z protestacyą, już manifestować chcieli, posłali marszałków królewskich do króla, aby nazad wrócił. Król przysłał ministrów z przeproszeniem, że nie wiedział, iż zgody na limitę nie było. A tak raz drugi limitowano sejm, ale za zgodą stanów Rzeczypospolitéj.
Już tedy dwóch więźniów, sprawców krajowéj nieszczęśliwości, Rzeczpospolita miała w swoich kajdanach: Ponińskiego, który kraj przedał i archimandrytę schyzmatyckiego, który chłopów do buntu pobudzał. W spokojności sejm zalimitowawszy, na odpoczynek po kraju rozbiegli się posłowie, każdy do domów swoich spiesząc się, i mile od sąsiadów obywatelów i braci witany został. Nie myśląc posłowie o zdradzie, zdrady się nie bali i Warszawa na moment zaczęła być spokojnie żyjącą. Król się przeniósł do łazienek: komedye, balety i kobiety na czas dały mu o troskach zapomnieć. Alić dnia jednego wiadomość od ust do ust biega, i w momencie na wieś z miasta przeniosła się: — Poniński uciekł, wybiwszy dziurę w murze do stancyi syna swego, który tam dom najął umyślnie, a tę dziurę z laufrem kuł po mału do garderoby, gdzie szafą zastawiona była. Oficerowie, którzy pilnowali Ponińskiego, sami oszukani zostali, bo on ubrał wałek od łóżka w szlafmycę i przykrył kołdrą, co tak uwiodło oficerów, że kilka razy zaglądając na łóżko, myśleli że śpi Poniński; tymczasem on już był na Wiśle z synem Adamem i laufrem swoim, chcąc się udać na pruską granicę. Co to był za hałas, jakie unoszenie, jakie konjunktury? — Wysłano za nim pogoń i lądem i wodą, i we dwóch dniach dognany w Toruniu i złapany został od Rudnickiego, oficera gwardyi. Bardzo sztucznie i przebiegle sprawił on się, zastawszy w Toruniu u lądu łódź Ponińskiego i laufra, zabrał broń na niéj będącą i laufra związał, a sam w miasto wpadłszy (sam jeden, bo dwóch żołnierzy przy łodzi zostawił, a reszta komendy nie była nadeszła), Ponińskiego gonił z ulicy do ulicy, który z jednego domu spostrzegłszy go, zaczął uciekać; a nie mogąc go dogonić z towarzyszem, którego sobie przybrał trafunkiem, gdy już w polu byli, z sił opadł Rudnicki, wrócił się do Torunia i pocztę wziął, a tak pędem za nim goniąc, od przechodniów i pastuchów ostrzeżony, dognał Ponińskiego pod jednym domkiem odpoczywającego sobie, tam go złapał i na folwark zaprowadził. Tam Poniński czynił wiele obietnic ekonomowi, i dawał 30 tysięcy dukatów, które mówił, ma w kuferku na łodzi, aby go chłopom we wsi odbić kazał. Ale Rudnicki wszystkiemu zapobiegł: poszedł do pana domu tego i mówił, że odpowie za to Rzeczypospolitéj, gdyby Poniński uciekł. Kazał więc wartę przydać z chłopów tamtejszych, nim komenda nadeszła. Zmordowany Rudnicki spać się położył, a towarzysz słysząc, że syn z ojcem zaczyna gadać po francuzku, prosił, aby po polsku gadali. Poniński dał mu tabakierkę i zegarek, on to schował i nic nie mówił. Tak przyprowadzono nazad Ponińskiego. Syn zaraz był wolny a ojciec w ściślejszym więzieniu osadzony został.
Syn jednak do innych wziął się czynności, bo widząc, że mu się uwolnienie ojca nie udało, pojechał do Lwowa uwalniać z więzów małżeńskich kobiety, lub sam w nie wpadać. Pannę jednę w dzień ślubu zbałamucił, że kawalerowi dawnemu odpowiedziała dla jego nowéj miłości. Pokłóciwszy się o coś z innym młodym człowiekiem, pojedynkować się musiał, ale wprzód z Galicyi wyjechać, bo u cesarza ktoby się pojedynkował, to by stał z tablicą na rynku za karę.
Ojca w ścisłym areszcie osadzono, którego sprawa postępując wolnym ale porządnym krokiem, powołuje do téj niegodziwéj społeczności wiele innych osób, w których liczbie Poniński hetmana Branickiego[33] nie przepomniał, dowodząc mu mocno, że jego tylko był narzędziem do wykonywania rozkazów moskiewskich. Decyzya téj sprawy jedna z najciekawszych, pociąga wszystkich oczy na siebie a Branickiego zupełnie odkrywając zdradę dla swojéj ojczyzny, czerni plamą niezmazaną jego i jego przyjaciół, z których Suchodolski już poniekąd odkryty, wiele na sławie u narodu utracił.




DOPISKI.




Konstytucya podatków ziemskich.

Tyle rodzajów klęsk i utrat, które ojczyzna nasza poniosła, wystarczają do przeświadczenia się naszego, iż oszczędzając na ogólną kraju obronę, siebie i wszystko nasze niebezpieczne zostawujemy, a przodków naszych wzbudzeni przykładem, miłość ojczyzny przekładając nad miłość siebie samych, jednomyślnie postanawiamy, iż wszystkie dobra ziemskie dziedziców część dziesiątą stałych i pewnych intrat do skarbu publicznego na utrzymanie kraju opłacać będą.




Kopia listu Kościuszki po odebraniu zegarka pisanego, który mamy w oryginale, brzmi:
„Teraz już doszedł do rąk moich zegarek, który długo błąkał się, przeznaczony na nagrodę dystyngwującym się żołnierzom. Przysyłam podziękowanie od kolegów, i całuję Jéj rączki.

Tadeusz Kościuszko.

Adres: Obywatelce hrabinie Tarnowskiéj. — W koło pieczęci ryte: wolność, równość, niepodległość.
List drugi Kościuszki do brygadyera Jana Potockiego ogłosimy późniéj.







Rok 1790. w Polszcze.

Czynności publiczne równie i mnie kobietę interesują. Bieg roku przeszłego, choć nie zupełnie dokładnie rzucony na papier przezemnie, gdy go przeglądam, pociągnął chęć moją być czynną i na ten nowy rok.
Zaczynam więc ten manualik od sejmików opatowskich, na których byłam przytomną. Odprawiły się one dnia 8. Lutego w porządku nowego prawa od obierania komisarzów na komisyą porządkową cywilno-wojskową. Marszałkiem był Stadnicki.
Partya moskiewska i tu nie zaniedbała czynić starania, aby burzyć i kłócić wszystko. Branicki hetman pod pozorem patryotyzmu, niecnotliwy przyjaciel moskiewski a nie swojéj ojczyzny, chciał burzyć szlachtę na sejmikach pod pozorem krzywdy im uczynionéj w punktach do stałego rządu ułożonych na sejmie, w których szlachtę nie posesyonatów od wolnego wotowania na sejmikach stany Rzeczypospolitéj oddaliły na zawsze, a to z ważnych przyczyn. Czuł dobrze Branicki, że nie mogąc tych ichmościów za złotówki swoje lub moskiewskie, wozami na sejmiki sprowadzać, nie będzie mógł mieć swoich posłów i swoich deputatów. Czuła dobrze Moskwa, że z tą odmianą jéj influencya wielką poniesie klęskę. Branicki tedy wszędzie ponasadzał swoje kreatury, aby wzruszali czułość w szlachcie. Był taki przysłany od Opatowa od kanclerza Małachowskiego[34], który bratem będąc dzisiejszego marszałka sejmowego, w niczem jemu nie podobny, staje się hańbą narodu całego. Pensyonowany od Moskwy, za jéj rozkazem całe życie postępował. Pan Jankowski tedy, szambelan J. K. Mości (bodaj się tacy Szambelani nigdy nie rodzili), przyjechał do Opatowa z ułożonymi punktami, przeciwnymi tym, które od rządu trwałego ustanowili; chciał on więc, aby to, co sejm zrobił, to święte i trwałe dzieło pod tytułem: Zasady do poprawy formy rządu trwałego — te, które nas narodem czynnym i poważnym zrobić obiecywały, za któremi aljans z innemi państwy ma być zawarty — te chciał, aby były skasowane, naganione sejmowi od obywatelów, chciał jedném słowem zawieruchy instynktem Moskwy, która na alians Polski z królem pruskim nie może spokojnym patrzeć okiem.
Bardzo sobie obligowaną byłam, że ciekawość widzenia obrad naszych zaprowadziła mnie na sejmiki. Okrutnie się tam ubawiłam nowością życia. Ukłoniłam się przez dwa dni 3,000 razy, a widziałam milionami czołobitności. Pierwszy raz byłam na sejmikach i tę w Polszcze scenę moskalo-tragiczną widziałam z ukontentowaniem. W wilią sejmiku Jankowski w stancyi swojéj kazał stół nakryć na osób sześćdziesiąt, spodziewając się, że znajdzie żarłoków sejmikowych, ale nawet i w tém omylił się. Była to wróżka czynności przyszłodniowéj, która także miała mu się nie udać. Do tego stołu nikt nie przyszedł prócz dwóch ubogich szlachty, których potém i tych mu zabrali na obiad do marszałka. U nas był stół nakryty przez cały dzień. Kto przyszedł, siadł bez przywitania, zjadł, wypił i poszedł bez pożegnania. Wizyty nie ustające, prezentacye, rekomendacye, przypominania się przyjaźni, kielichy, asekuracye, konferencye, zabrały całe dwa dni czasu. Już rozebraną byłam do spoczynku, bardzo mi potrzebnego po tylu ukłonach, a mąż mój w szlafroku, gdy podpili panowie orderu św. Stanisława z oświadczeniami przyjaźni wpadają do nas. Trzeba było jeszcze na podziękowanie duży kielich wina wypić i nasłuchać się nudnych bzdur, co wszystko mąż mój uczynił, byle tylko iść spać jak najprędzéj.
W czasie sejmiku zapakowali mnie na chór. Nigdy Jankowskiego nie znałam, lecz zaraz go poznałam, gdy pierwsze słowo powiedział. Po zaczęciu i wszystkich ceremoniach sejmikowych, gdy wojewoda Sołtyk odprawił mowę, Kochanowski chorąży i inni — zabrał głos Jankowski w te słowa: „Jaśnie Wiel., Wiel. Mości Panowie bracia i dobrodzieje! Już to podobno przychodzi raz ostatni nam tu sejmikować“ (i wziął się do punktów, które miał napisane) — a tu jak wrzasną wszyscy razem: Nie ostatni raz! nie ostatni raz!! Wojewoda z krzesła porwał się, zaczęto krzyczeć: nie strasz nas Wać Pan! nie boimy się! Krzyk trwał przez kwadrans dobry, że nic nie można było widzieć, jak tylko ręce w górę i gęby otwarte, a słyszeć wrzask i rum okruteczny. Jankowski na ławce stał trzymając za papier, i trochę zbladł, a profitując[35] z jakiegoś momentu wolniejszego, chciał o szlachcie nieposesyonatach punkt przeczytać, kładąc na tym wolność Polaków, którą mieli utracić, przy odebraniu im wolnego wotowania. Ale jak tylko usta otworzył i trzy słowa powiedział, jak wrzasną powtóre jeszcze głośniéj, jeszcze straszniéj krzycząc: nie strasz WPan, te punkta do stałego rządu są dobre, święte, znamy je tu wszyscy. — I tak tą razą okrutnie żwawo i z największą czułością krzyczeli przez pół godziny, że sama już widziałam kilka czapek na głowie; i gdyby był Jankowski, blady wtenczas jak trup, z ławki nie zlazł, byliby go pewnie rozsiekali; nie dali mu i słowa powiedzieć, porwali się z okrutnym hałasem wszyscy z ławek, i poszli, dzieląc się na powiaty, obierać komisarza. Jankowski sam jak dudek na kościele został w białym płaszczu przyodziany dla zimna, które go ze strachu porwało. W tém ktoś przyszedł do niego i mówił mu: zrzuć Wać Pan ten biały płaszcz i pokaż swoją czarną duszę. I tak czułość szlachetna obywatelów województwa sandomierskiego dała się poznać w najżywszych razach.
W téj okoliczności przy końcu sejmiku koledzy tego Jankowskiego, z jego powiatu, dopominali się, aby mu było wolno mowy swojéj dokończyć, mówiąc: że by to było z krzywdą obywatela, żeby mu głos na sejmiku tamowany był; ale wprzód mu nakiwali, aby się nie ważył tego powtarzać. Wylazł tedy powtórnie Jankowski na ławkę i wcale co innego krótko mówiąc, pytając się, jeżeliby kto co miał do niego, że mu osobiście odpowie. I na tém się zakończyło.
Tego dnia dało się widzieć w Opatowie pismo nowe hetmana Rzewuskiego[36], przeciwko sukcesyi tronu w Polszcze. Xięża, którzy się wszędzie wdadzą, rozdawali te książeczki.[37] Nie wiele uczyniła impresyi [38] na umysłach, ponieważ autor, którego reputacya w kwiecie młodości jego najpiękniejszą przyodziana była barwą (bo w niewolę był wzięty od Moskali dla miłości ojczyzny), dziś zupełnie u narodu poszanowanie, miłość i ufność utracił. Niewiedzieć co mu się stało, wcale odmienny człowiek; gdyż podczas sejmu dzisiejszego ani razu w izbie nie był — mówi, że wszystko źle, i albo złoto robi, albo urynę z szklanki do szklanki przelewa.
Do Paryża pojechał wtenczas, kiedy w Polsce rekrutują wojsko. Hetman chemią się bawi; z łóżka pisał tę książeczkę; ktoś mu odpisał na to mówiąc: że rzecz dziwna, aby jeden chory wszystkich zdrowych chciał nauczać. Poseł moskiewski jego pisma w Warszawie rozdawał.
Tenże sam Rzewuski Seweryn, hetman polny, był w Paryżu wtenczas, kiedy bunt Francuzi zrobili w r. 1789., bastylią zrujnowali i tyle panów zamordowali okrutnie. Przypadkiem wzięty z żoną i z dziećmi od tumultu i na plac śmierci zaprowadzony był; gdy się powiedział Polakiem, ministrem i hetmanem, Francuzi mu na to odpowiedzieli: musi to być nie prawda, alboś ty zły Polak, kiedy będąc ministrem nie jesteś na sejmie tym, gdzie radzą o szczęśliwości swego kraju Polacy. Ledwie Rzewuski uszedł temu nieszczęściu.
Sejm nasz postępując po mału, ale zawsze dobrze, cokolwiek zbałamucił czasu nad sprawą Ponińskiego. Wojna niemiecka z Turkami w powtórnéj kampanii, nie równie nieszczęśliwsza dla Turków jak roku przeszłego, zobowiązała podobno Polaków do czynności skwapliwszych. Moskale Oczaków, a cesarscy Chocim, Jassy, Belgrad i wiele kraju zabrali, kiedy śmierć cesarza Józefa II. innéj sceny na dzisiejszém teatrum Europy spodziewać nam się każe.
Umarł 20. Lutego 1790. r. od nikogo nie żałowany, mając to nieukontentowanie widzieć Niderlandy zbuntowane i od niego odpadłe zupełnie; wojsko swoje bardzo zmniejszone przez wojnę i choroby okrutne, wszystkie swoje państwa w jarzmie niewoli jęczące.
Śmierć jego miała być bardzo pobożna, gdyż dopiero w ostatnim zgonie poczuł się być człowiekiem, a zawsze monarchą złym.
Na sejmie zaczęto myśleć o aliansie z królem pruskim. Król nasz jak mógł tak się ociągał dla Moskwy, a partya moskiewska fakcye robiła, mówiąc, że trzeba było pierwéj ułożyć traktat handlu jak przymierza. Deputacya więc podała propozycyą, aby król pruski cło na Wiśle zupełnie darował nic za to nie dając. Na co odpowiedziano: że dobrze, ale w nagrodę Rzeczpospolita Gdańsk i Toruń odda. Ta nota partykularna była od posła Lucchesini podana, ale nie od sejmu. W tym momencie partyzanci moskiewscy, profitując z tak pomyślnego dla siebie momentu, porozpisywali po całym kraju tę nowinę, malując za zdrajcę króla pruskiego w umysłach obywatelów. Jakoż Polacy przyuczeni być zdradzanemi, mocno się byli pomięszali, co trwało ze trzy niedziele. Wkrótce poznano, że to były ostatnie konwulsye intryg moskiewskich a poczciwi ludzie wzięli sobie za powinność oświecać ślepych i nie zupełnie wiadomych rzeczy publicznych i wkrótce wiara publiczna była przywrócona Wilhelmowi a traktat przymierza został z nim zawarty.
Tymczasem zebrało się wielkopolskich posłów siedmiu i senatorów siedmiu; — nie pamiętam wszystkich imion, ale dla wiecznéj niesławy wyrażam ich tu. Z posłów pan Mikorski, Rożnowski i Lipski, a z senatu Kw.....[39], Ankwicz, Załuski, Ożarowski[40] kasztelanowie i Kossakowski, biskup inflantski[41]. Te więc duchy moskiewskie podpisali między sobą, aby nie dopuszczać traktatu przymierza wprzód, nim handlowy będzie, a to końcem bałamucenia i zwlekania rzeczy. Jednak nie udało się im, bo jak przyszło do ratyfikacyi traktatu, ten był jednomyślnie przyjęty i podpisany dnia 16. Marca 1790. r.
Dzień ten sławny będzie, który nas na stopniu postawił, że znaczyć mamy naród czynny i poważny jak dotąd. Polska jeszcze nie miała takiego przymierza, inną teraz bierze postać; niech Boska Opatrzność, któréj rządzeniem są losy nasze kierowane, ma o nas staranie, a nie zginiemy przy wierze i waleczności.
Wilię dnia tego, poseł pruski, markiz Lucchesini, był u króla naszego, chcąc zupełnie być uwiadomionym o jego intencyach w téj ważnéj materyi; król zwłóczył i chciał jeszcze przewlec. Gdy Lucchesini mocno nacierał, król mu powiedział: Enfin, mon cher Marquis, que feriez vaus a ma place?[42] Poseł na to: Sire, si j’etais a votre place, je ne dirais rien aujourd'hui au Marquis Lucchesini, mais demain je serais pour l’alliance.[43]
Miał król mowę na téj sesyi aliansowéj dość oziębłą, mówiąc: że jest z narodem, że jeżeli naród chce aliansu, i on go chce, a jeżeli nie chce, to i on nie chce; że jeżeli będą szczęśliwe skutki tego aliansu, sam sobie naród wdzięcznym będzie; a jeżeli nieszczęśliwe, sam także na siebie narzekać ma.
Poseł moskiewski, Stackelberg, wpadł w pasyą na odgłos téj nowiny, a wieczorem na assamblach u pana Małachowskiego marszałka spotkawszy kilku senatorów pieczeniarzy, wywarł na nich swoją furyę, mówiąc: Vous avez fait une sotise que cette alliance.[44] Był to Ankwicz[45], kasztelan sandecki, do którego się z mową swoją obrócił. Ktoś to usłyszał z posłów i ledwo wielkiéj historyi nie było.
Nazajutrz wyszła zapowiedź w Warszawie, którą na bramie pałacu posła moskiewskiego przybito w tych słowach: Podaje się do wiadomości, iż po zupełnym rozwodzie Rzeczypospolitéj Polskiéj z cesarstwem moskiewskim, wstępuje w śluby małżeńskie z królem Jegomością pruskim Guillelmem z zacnym i podściwym sąsiadem. Ktoby wiedział jaką przeszkodę, niechaj daje znać do konsystorza inflantskiego (to jest do biskupa inflantskiego Kossakowskiego). — Ta facecya arcy wszystkich zabawiła, ale i nie jedna taka była; mamy temi czasy arcy śmieszne, dowcipne, rozumne, a czasami głupie pisma. Moc tego wielka zarzuca drukarnie nasze. Jedno z najdowcipniejszych żartobliwości, jest pismo pod tytułem: Wypis z kroniki Witykinda, z biblioteki na łyséj górze znajdującéj się, przetłumaczone przez Grzegorza ze Słupia, który żył w r. 1376. To pismo opiewa panowanie Leszka ósmego i historye zdarzone Drapiwora,[46] Wichropęda,[47] Krzyczysława[48] i Odrwimierza[49]. — Arcyładnie to napisane, kończy się tém, że dobry Leszek wziąwszy się za brodę, kazał powiesić Drapiwora i Wichropęda.
Nowe podatki uchwalono na sejmie, czując nagłą potrzebę zasilenia skarbu Rzeczypospolitéj, ponieważ wojsko nowe nie było płatne. Chcieli pożyczyć tych sum u króla pruskiego (co jeszcze działo się przed aliansem). Król na téj sesyi darował swoje klejnoty wartujące pięć kroć sto tysięcy, a Małachowski milion zabezpieczył na dobrach swoich. Uchwalono na téj sesyi całoroczne podymne na raz jeden zapłacić. Dwory zastępować były powinny poddaństwo, co 12 milionów uczyniło. A tak Rzeczpospolita obeszła się bez pożyczania pieniędzy. Donatywy téż były pociągnione, to jest ci, którzy tak wielkie starostwa dziedzictwem od króla dostali: Branicki hetman, Białocerkiew; książę Stanisław Poniatowski i Józef, pierwszy kaniowskie i bogusławskie a drugi Chmielnickie starostwa; ustanowili, aby 30 od sta płacili. Wtenczas hetman Branicki w proźby do króla udał się. Od dawna niewdzięczny mu, na kolanach czołgając się o wdzięczności swojéj zapewniał, byle mu tylko Białocerkwi nie odebrali. Król mu obiecał pomoc — A co do wdzięczności, o któréj mię Wać Pan zapewniasz, to jéj nie wierzę.
Nastąpiła w tym czasie śmierć Krasińskiego, posła podolskiego, najlepszego z posłów posła i obywatela. Ten cnotliwy patryota i w najmniejszym kroku nie uchybił drogi poczciwości. Gorliwy o miłość ojczyzny, gdy pilny w urzędowaniu swoim będąc, słabemu zdrowiu nie dał wczasu, ten cały poświęcił na usługę publiczną, a częstą i długą w izbie mową dopomagał sobie wiele do śmierci i na suchoty umarł. Żałowany od całéj publiczności, a ciało jego do grobu od posłów kolegów było zaniesione.
Komisye cywilno wojskowe, nowo ustanowione, zaczęły roboty swoje po województwach z jak największą pilnością. Ta juryzdykcya chwalebna będzie miała dobre skutki, i mąż mój w Stężycy w téj komisyi zasiada.
Po uchwalonym aliansie, na któréj sesyi Suchodolski nie chciał się znajdować i już był wcale utracił w narodzie wiarę, mieli go wszyscy za przyjaciela Branickiego, wzięły się stany sejmujące do Ponińskiego. Ten za kaucyą od brata daną księcia Kaliksta Ponińskiego,[50] został z aresztu uwolniony i sprawa jego na inkwizycyą poszła, do których wyznaczone osoby przez kałkuły, od dziecięcia ciągnione, były. Archimandryta zaś w więzieniu pozostał, a papiery przy nim znalezione, gdy zostały tłumaczone, pokazała się oczywiście zdrada moskiewska. Miał on tam opis, od poprzednika swego zostawiony, jakim sposobem ma pomału chłopów naszych namawiać na posłuszeństwo carowéj i na odmianę wiary, a potém bunt raptowny z tego podnieść. Sejm na to struchlał, i o zemstę cały zapalony został. Uradzili, aby ten punkt konstytucyi zagwarantowany, by nasi schyzmatycy od moskiewskiego archimandryty dependowali, jako szkodliwy Rzeczpospolitéj, za medyacyą króla pruskiego był skasowany; a nasi schyzmatycy od konstantynopolitańskiego biskupa mają dependować.[51] Co było zalecone posłowi naszemu do Turek wysłanemu, Potockiemu, staroście szczyrzeckiemu, któremu order orła białego król posłał.
Tymczasem w Niemczech nowe światło, nowe nadzieje przynosiło: Leopold, brat Józefa II., sukcesor, książę toskański, jako król węgierski do Wiednia przyjechawszy, najprzód Węgrom wolności wiele i stare prawa przywraca, korony im oddaje zabrane przez Józefa i u nich koronacyę swoją ogłasza. Niderlandczykom wszystko pozwala i dawne im prawa obiecuje, aby się powrócili. Ci jednak politycznemu, ale chytremu Austryakowi nie dowierzają. Galicyańskich wysłanych posłów łaskawie przyjmuje. Urbarium kasuje, i wiele podatków, obiecując wszystko, o co tylko prosić będą. Tak sama polityka, dyktując mu prawa, światłem nowém i nadzieją napełniła kraje jego, a niewolniki, obywatele Galicyi, współbracia nasi, od lat kilkunastu uciemiężani, przymuszeni ciężarem tyrana, rozumieją się być szczęśliwszymi w ten moment, a profitując[52] niby z powolności nowego rządu, z natchnienia Polaków zgromadzenie narodowe uczynili we Lwowie. Rzewuski, pisarz kor. i poseł podolski, oraz obywatel Galicyi był i do tego wielką pomocą. Pojechał do Lwowa, namawiał i przekładał obywatelom potrzebę myślenia o sobie, nie w sposobie buntu, lecz czułości szlachetnéj. Ten odważny człowiek azardował[53] się na nienawiść niemiecką, i tyle dokazał, że się zjechali obywatelowie do Lwowa, na czele których był sam arcybiskup lwowski i najpierwsi panowie, uczynili akt tego związku, w przyzwoitych wyrazach z podpisanych blizko 200 obywatelów, propozycye podali Leopoldowi w 49. punktach; komitet lwowski ułożyli i po cyrkułach korespondencye ustanowili; sesye swoje odprawili i delegatom do Wiednia posłanym: Potockiemu Mikołajowi, Ossolińskiemu, Batowskiemu i księciu Jabłonowskiemu Stanisławowi, instrukcye swoje posłali. — Niemcy na to oczy wytrzeszczali, a cały naród upatrywał w tém nowonarodzoném dziecięciu wzrost i siłę na dalszy wiek przyzwoitą. Trwało to wszystko ze trzy miesiące, póki niemieckie mózgownice w Wiedniu dobrze na uwagę wziąwszy, surowy uniwersał wydać rozkazali, aby się zaraz obywatele rozjechali, bo by to za bunt w Wiedniu uznane zostało. I tak cała ta robota chwalebna w jednym dniu zakończyła się pogrozem[54] surowym dyrektora jednego.
Tymczasem na sejmie ogłosili wyjazd Stackelberga za nieuchronny. Ten, chociaż zawsze powiadał, że wszystko co się dzieje na sejmie jest tylko tymczasem, musiał jednak odjechać, co się stało w miesiącu Czerwcu. Miał audyencyą w krześle z pożegnaniem i dał mu król prezent na 4000 dukatów wartujący. Wizyt z pożegnaniem nie oddawał. Ale Polska od dawnego czasu pilnie strzeżona od posłów moskiewskich, widzi się teraz być wolną od ich napaści, a ci nie mając już sposobności mszczenia się nad nami, chwytają się wszystkiego. Przysłali tu wiele ludzi pokryjomych, aby miasto podpalili, i takich już kilku komisye cywilno-wojskowe schwytały.
Sejm był zalimitowany i do 11. Lipca nagocyacye trwające między Leopoldem a Wilhelmem, wszystkie wojska zostawiały nieczynne. Polacy w gotowości utrzymywali zbrojną neutralność, po nad granicą Galicyi rozciągnionego wojska 36 tysięcy było.
Chociaż król pruski miał wszelką gotowość do wojny z Leopoldem, nie chciał on się bić; jednak po długim bardzo negocyowaniu, mając zawarty z Turczynem alians, ułożyli punkta przedugodne z sobą. Leopold miał oddać Turkom wszystko, co zabrał téj wojny Józef II., a król pruski obiecywał Węgrów i Niderlandczyków uspokoić. Że punkta do Turków były posłane, w tém cała publiczność obruszona została na Wilhelma pruskiego. Zdawało się, że przez te ułożenia z Leopoldem zdradzał on Niderlandczyków, których, pewną im pomoc obiecując, do buntu pobudził; Węgrów do rozruchu zachęcał, a Polaków w nadziei otrzymania Galicyi od Leopolda utrzymując, nic o Galicyi w preliminaryjnych punktach nie wspomina.
W tymże samym czasie Rzeczpospolita zawarła traktat z Turczynem ofensywe i defensywe. Wszyscy więc głębiéj myślący upatrywali misterną w tych robotach czynność, a chociaż zaufanie w królu pruskim nadwerężone trochę zostało, w Turkach odzywać się zaczęło.
W tym to czasie sejm nasz wziął się do ustaw rządowych, a decyzya o sukcesyi lub elekcyi króla w Polszcze wszystkim głowy zawracała. Wiele już było za sukcesyą, ale Moskale, nie chcąc jéj nigdy w Polszcze, fakcye jak mogli tak robili przez swoich przyjaciół. Polacy mieli jakiego księcia z elektorów na tron sobie posadzić a najwięcéj saskiemu sprzyjali. Anglia, gdyby którego z królewiczów wzięli, ofiarowała zabezpieczyć Gdańsk i Toruń i handel po wszystkich morzach dla Polski otworzyć. Moskwa nawet prowincye litewskie i kraj zabrany oddać obiecuje, byleby Polska Moskala na tron sukcesyjny przyjęła i wieczne z nią przymierze zawarła. Leopold, otoczony liczną familią dzieci, obiecuje oddać Galicyą, i króla pruskiego przywieść do oddania kordonu zabranego, kontentując go Szląskiem niższym i wyższym, gdyby Polacy syna którego za króla sukcesyjnego obrali. – Wszyscy patrzą ciekawie, jak się ta ważna ułoży materya w Polszcze, i nic pewniejszego, że się wszyscy o nas pokłócą, gdy stanie sukcesya w Polszcze.
Gdy więc tém się na sejmie zatrudniać zaczęto, chcąc aby były uniwersały po województwach porozsyłane, zapraszające obywatelów, aby sejmiki złożyli, i na ten jeden tylko punkt sukcesyi swoje zdanie przysłali posłom. Była wielka wrzawa w izbie i posłowie wołyńscy[55] nie pozwalali na uniwersał, chcieli manifestować się i wyszli z izby senatorskiéj.
W tym to samym czasie, sąd sejmowy od dawna pracujący nad sprawą Ponińskiego, wydał dekret kasujący go z urzędu i honoru, z szlachectwa, ordery zdjęte zostały i aby z Warszawy był wygnany przez wartę marszałkowską, a z kraju za niedziel cztery wydalił się; a gdyby kiedy wrócił, łeb mu ucięty być miał.[56] Przed wydaniem dekretu tego ostrzeżony Poniński potrafił jeszcze raz uciec. Ale złapany powtórnie od oficera Napiérkowskiego, tego samego, który był na straży, gdy pierwszy raz uciekał, od Rudnickiego złapany, siedział za to w łańcuszkach Napiérkowski. Wyrzekł Poniński te słowa, Rzeczpospolita ma już tyle wojska, a przecież nie mogę się z nikim spotkać, tylko z Rudnickim albo z Napiérkowskim. Gdy czytano ten dekret 1790. r. d. 1 Septembra[57], w przytomności Ponińskiego, było przytomnych arbitrów w izbie senatorskiéj do 3000. Po przeczytaniu zaczęli wołać arbitrowie: brawo! brawo! i w ręce klaskać, wołając: poczciwy sąd sejmowy. Ten zapał w izbie senatorskiéj arbitrów, nie był jeszcze praktykowany. Wyprowadzili tego Adama do innego pokoju, a, dla uniknienia tumultu, nie można go było zaraz za okopy wyprowadzić, wszystkie ulice Warszawskie napełnione były pospólstwem, a to krzyczało: Niech go powieszą! przeto trzymano go w zamku do godz. dziewiątéj w noc, [58] o którym to czasie chorąży od warty marszałkowskiéj i 24. żołnierzów wyprowadzili go za okopy do Powązek.[59] Syn Ponińskiego, Aleksander, był z nim w karecie, bo nazajutrz dawał obiad dla przyjaciół swoich i tam miał mówić: Rzeczpospolita nie wiele mi złego zrobiła, wypędzając mnie z kraju, bom go sam dwa razy chciał porzucić; w tém tylko niesprawiedliwy sąd, że mnie od szlachectwa odsądzają, a ja tyle szlachty porobiłem.[60]
Tym to dekretem cała publiczność ukontentowaną została; boją się drudzy współkompanij Adama, a cnotliwi, którzy po śmierci nawet chwałę odnoszą, z imienia Rejtana[61] za życia spodziewać się będą mogli nagrody. Ojczyzna już więcéj zdrajców nie będzie miała.
W tym czasie, w miejsce Stackelberga, przyjechał do Warszawy Bułhaków: nie był on już ambasadorem, ale posłem tylko, nieprzyjemny dla niego widok radującéj się publiczności z dekretu na Ponińskim wykonanego, był pierwszym objektem, którym Warszawa przywitała oczy jego.




PRZYPISEK.



Jak cesarz[62] nie lubił Polaków, łatwo można poznać z jego mowy, gdy na początku r. 1789. król pruski zaczął żądać przyjaźni Rzeczypospolitéj polskiéj i posła swojego Lucchesini przysłał, te słowa powiedział: Le Roi de Prusse coquette la Republique polonaise — mais c’est une Catin, qui ne lui donnera rien, que la vérole.[63][64]








Rok 1791. i 1792. w Polszcze.

Pióro z ręki wypada, zamyślając pisać, co się z nami dzieje. Przedwieczne zrządzenie Opatrzności, losami kraju kierującéj, nie dozwoliło Polakom dotąd być szczęśliwymi.
Boże, z którego ręki te dzieła na nas spadają, zmiłuj się nad krajem już upadającym a pozwól Polakom wybić się z niewoli tyranów swoich.
Sejm w roku przeszłym 1790. gdy zdawał się śmiałym krokiem postępować, a raczéj, gdy się odkryło, że ci posłowie, którzy najwięcéj na Moskali gadali, byli moskiewskiemi duchami, że Suchodolski, Suchorzewski, Potocki Szczęsny, Rzewuski Seweryn, a prawie cały senat intrygi robili, i król téż z nimi trzymał; uradzono, nie bez wielkiéj pracy, że ponieważ prawa nie są zakończone, nie można sejmu kończyć, ale raczéj skład zwołać posłów dla decydowania ważnéj rzeczy, to jest elekcyi lub sukcesyi tronu w Polszcze. Co gdy się stało, ożywiło to nowe przybycie posłów, już obumierający sejm nasz, a młodzież światła i dowcipna, miłością ojczyzny zapalona, pokonała stare przesądy. Zaczęto więc żywo robotę swoją, ustanowiono wiele praw dobrych, wojsko, podatki, przedaż starostw przez licytacyą na skarb publiczny, poprawę trybunałów, sądów, sejmików, komisyów ustanowienie, a nakoniec tę najgłówniejszą osnowę rządu trwałego, o któréj Kazimierz wielki zamyślał, to jest: sukcesyą tronu.
Już téż byli inni powyjeżdżali z Warszawy, a król widząc, że kraj cały jedno myślał, przychylił się do woli narodu, i na dniu 3. Maja 1791. r. była okrzyknięta sukcesya w Polszcze na dom saski i cała konstytucya w kościele zaprzysiężona przed Bogiem.
Ten dzień nazwany rewolucyą szczęśliwą, bo bez żadnego przymusu odprawił się; stał się obcych potencyi zadziwieniem i zazdrością. Jeżeli przeto dla ambicyi braci i złości naszych sąsiadów nie uszczęśliwił się kraj nasz, tę przynajmniéj poda pamięć w potomności, że byli Polacy światli i odważni, którzy chcieli ojczyznę mocną i rządną przy wolności zostawić.
Dzień ten pamięci godny odprawił się z wszelką należytością; było wielu posłów sprzysięgłych sobie, aby tę rzecz w tym dniu zrobić bez gwałtu, ale z determinacyą zupełną. Dla tego Branicki hetman przyszedłszy do izby, poznał to, i powiedział: widzę tu na twarzach jakieś ustalenie, a mnie głowa boli. I wnet wyszedł z izby.
Wiadomość ta wkrótce rozniosła się; gońce w chwili byli wysłani do wszystkich dworów, ale dworom wszystkim to nie było dogodnie; odkąd król z narodem a naród z królem najchwalebniejsze prawa ustanowili, które, jeżeli się teraz nie utrzymają, będą zawsze w sercach Polaków na dalsze czasy odpoczywać. Ja byłam wtenczas we Lwowie, gdy się to stało, a wiadomość ta wszystkim Niemcom głowy pozawracała; mówili głośno, że tak być nie może, aby potencye inne dozwoliły na tę konstytucyą Polakom. Najsławniejsi ludzie wygadali się z tém: że jest nazbyt dobrą dla nas a straszną dla innych; w jedném posiedzeniu słyszeć się potém dali, że nie pozwolą Polakom na to; odpowiedziałam Niemcom: że chyba po naszych trupach pójdą zniszczyć konstytucyą 3. Maja, zaprzysiężoną przed Bogiem i całemu światu wiadomą.
Tymczasem Potocki Szczęsny, Rzewuski hetman polny, Branicki hetman koronny, Suchorzewski poseł kaliski i kilku innych służalców tych panów, bo, wprawdzie mówiąc, nie było tylko tyle przeciwnych, pojechawszy za granicę, nie uważali na rozkazy wychodzące, łagodne najprzód namowy, aby powracali do obrad publicznych, nakoniec surowe nakazy powracania odebrawszy pod konfiskacyą dóbr, za nieprzyjaciół ojczyzny byli uznani. Siedzieli sobie w Petersburgu, odpisawszy zuchwale na wszystkie ordynanse wojskowe. Sejm téż znudzony, skasował hetmana Rzewuskiego i ten tytuł na zawsze, a Potockiemu generalstwo artyleryi odebrał i Stanisławowi Potockiemu oddał go, a sejm był zalimitowany dla nadchodzących kontraktów.
W tym czasie wyszła na widok komedya przez posła inflantskiego, Niemcewicza, napisana pod tytułem: Powrót posła. Ta, jako do okoliczności przystosowana, wielki dostała oklask; po wszystkich miastach ją grali, bo wszędzie patryoci byli i wszędzie krzyk i radość z widoku tego była. To znów emigrantom nie podobało się, bo ich tam malował dowodnie upór i obłąkanie.
Tym czasem skutki praw postanowionych na sejmie okazywać się zaczęły. Sądy, trybunały, komisye naszym sposobem rozpoczynały dzieło swoje. Miasta nasze przywilejów używać poczęły. Wojsko wzrastające, którego postać wzruszała serce z radości i nadziei, że kiedyś kraj nasz przy dobréj konstytucyi i dzielnym wojsku przyjdzie do rządu i znaczenia swego. Wszyscy się cieszyli, wszyscy z ochotą podatki dawali; nie było, tylko kilka osób w kraju, którzy za granicą siedząc, jako Szczęsny Potocki i Rzewuski Seweryn, pisali książeczki, listy niegodziwe, nazywając te czyny sejmowe utratą wolności w Polszcze. Nikt tego nie wyrozumiał i nie wymyślił, aby upór i ambicya tych panów tak dalece rozciągnąć miała zemstę swoję. Branicki gniewał się, że na sejmikach nie będzie mógł przewodniczyć, na trybunałach nie będzie mógł rozkazywać; Rzewuski, że hetmańskiéj władzy nigdy nie pozyska, co u niego wolność Rzeczypospolitéj; — że sukcesya ustanowiona, już mu drogę do korony odejmowała, nie wiem o co się gniewał, bo ten często ni biało, ni czarno nie umiał.
W miesiącu Septembrze wojsko nasze już do 60,000 skompletowane pokazało się na widok obywatelom. Było trzy obozy onego: na Ukrainie pod komendą księcia Józefa Poniatowskiego, w Lubelskiém pod Gołębiem pod komendą księcia Wirtembergskiego,[65] a w Litwie pod komendą gener. Judyckiego.[66] Ten widok kraj cały zatrudnił; nie można było widzieć nic piękniejszego nad tę młodzież pałającą żywością i ochotą do boju, w najpiękniejszéj postaci, przy dobréj sprawie, wszystko nam wróżyło pomyślność, wszystko szczęście i niepodległość Rzeczypospolitéj. Gdyby nie zazdrość sąsiadów Niemców i Moskali naszych nieprzyjaciół, którzy chcą mieć Polskę nierządną i sobie podległą, jak dawnych czasów, i nie chcą, abyśmy byli szczęśliwym narodem.
Obóz pod Gołębiem, który sama widziałam po kilka razy, był widokiem przedziwnym. Kilka ceremonii tam odprawionych, manewrów wyśmienitych, radośne łzy z oczu przytomnych wyciskało. — Obóz w Ukrainie, do którego wstęp był wpław przez rzékę, okazywał waleczność, którą w dalszym czasie miał się wsławić.
Tak więc przeszedł rok 1791. — w robocie najważniejszéj sejmowéj, w ćwiczeniu się wojska nowo wzrastającego w Polszcze, w administrowaniu naszych ustaw jak najlepszych i najświetniejszych; ale Opatrzność nie pozwoliła daléj narodowi polskiemu wolnym oddychać powietrzem. Już burza gotująca się na głowy nasze zbliżać się poczęła, a niemoc Polaków przy najlepszych intencyach, najlepszéj w świecie konstytucyi utrzymać się nie potrafi, kiedy ją wszyscy zdradzają sąsiedzi.
Wyprawiony był książę Czartoryski generał do Drezna w interesach korony sukcesyonalnéj, którą elektorowi ofiarowano, ale tam, darmo siedząc, nie przywiózł, tylko oziębłą odpowiedź. — Elektor nie odmawiał korony, ale jéj przyjąć nie mógł bez wiedzy cesarza i Moskwy. Cesarz niby pozwalał, ale Moskwa wcale nic dotąd nie odpowiadała, bo téż już się przeciwną zupełnie okazać usiłowała. Elektor podał niektóre kondycye, z których ta najważniejsza, aby król miał moc podczas wojny skarbem i wojskiem rozporządzać.
Nadszedł dzień rocznicy 3. Maja 1792. ustanowionéj konstytucyi naszéj; umyśliły uroczyście obchodzić stany sejmujące. Jakoż odprawił się z jak największą wspaniałością i okazałością. Warszawa napełniona była przybyłym ludem i cudzoziemcami. Sesya była złożona nie dla interesów, lecz tylko dla ceremonij w kościele, u księży Misyonarzów, gdzie król przyjmował od trzech prowincyi delegowanych, uznających imieniem całego kraju konstytucyą 3. Maja. Widok to był najpiękniejszy w świecie: amfiteatra porobione na około kościoła, napełnione były ludźmi. Król w całéj okazałości pokazał się dnia tego, jak żaden król polski w téj paradzie nie znajdował się. Cudzoziemcy przyznawali, że co się działo tego dnia w Warszawie, było wspanialsze i okazalsze nad koronacyą Józefa II. i Leopolda w Wiedniu.
Ze świetną paradą król jechał do kościoła. — Co było w kościele, jaką procesyą odprawił król piechotą do założenia kościoła Opatrzności, to wszystko będzie materyą pisarzom do najpiękniejszych opisów w potomne czasy. Widzów po ulicy ze dwa kroć sto tysięcy ludu było, a wszystko z jak największą okazałością i porządkiem odprawiło się.
Tego dnia był wiatr nadzwyczajny, a podczas mowy, którą król miał w kościele, okno jakieś stłukł; wróżyli zaraz ludzie, że ten wiatr nadzwyczajny, nie dobrym jest znakiem i że coś gwałtownego wywieje na ziemię naszą. — W miejscu tém, gdzie kościół Opatrzności zakładać miano, pozrywał dachy, z umysłu z płótna dla dam przytomnych tam porobione. Król powiedział, że choćby po kolana w deszczu miał iść, to jednakże uczyni procesyą, a kto łaskaw, to z nim pójdzie.
Przeto wszystko się szczęśliwie zakończyło a stałość przemogła burzę, która trwając dzień cały, nie dozwalała okazującemu się słońcu na horyzont przyjść, ale przez chmury momentalnie widzieć się dawało jakby, walcząc z firmamentem, miejsce to uroczystości ogrzéwać i oświecać chciało.
Wkrótce potém doniesienia ministra naszego w Petersburgu opowiadały ułożoną wojnę z Polakami; na ten odgłos wojska wszystkie ruszyły na granicę: jedne na Ukrainę do Mohilewa, drugie na Litwę. Ale nie dosyć czasu było do przygotowania się na tę okropną scenę. Wtenczas poseł pruski Lucchesini, mówił marszałkowi sejmowemu wystawując mu złe konsekwencye dla Polski, jeżeliby Moskwa przeciwną była konstytucyi. Odpowiedział: — zostaje nam bronić się; mamy 60, 000 wojska, jeźli to mało, sto mieć będziemy, jeźli i to mało, miasta dadzą nam dwakroć; jeźli i to mało, to damy wolność chłopom,[67] a jeżeli w tym trzęsieniu zginiemy to i ktoś przy nas zginąć musi. Ten poczciwy człowiek mówił jak myślał i czuł, nie wiedząc, że i ten który aliantem zrobił się Polski, zdradzi Polaków: to jest król pruski. — Ledwie w Polszcze czas mieli wojsko na granicę posłać aż deklaracya moskiewska wojny się ukazała; konfederacya naszych panów uczyniona w Targowicy przy pomocy Moskwy i wnet wnijście wojska moskiewskiego w kraj razem. To było dziełem jednego miesiąca Maja 1792. Czytana deklaracya na sejmie w terminach zuchwałych, umysły wszystkich do obrony zapaliła; tu się zaczęły składki dobrowolne i hojne w całym kraju; dawali wszyscy a dawali z ochotą, co kto miał: sprzęty, broń, klejnoty, pieniądze, ochotników. Wszystko to jak woda płynęło do skarbu publicznego. Brali kantonistów, podatki potrójne dawali, wszystko to z miłą chęcią i z miłą ochotą; czuł każdy, że bronić konstytucyi jest to bronić swobód naszych i wolności niepodległéj. Każdy się łzami oblewał z chęci ratowania ojczyzny przez ofiarę osoby lub majątku swego. Nie masz w dziejach nic podobnego nad ten moment zapału szlachetnego kraju całego i chyba nieczułe serca ambitu pełne, jakie są naszych konfederatów Targowickich mogli, nie tylko przeciwienia się, ale jeszcze nieprzyjacielską wojnę na kraj swój własny sprowadzić. Boże! co za wyrodne syny! nie odwlekaj kary swojéj na osoby i domy ich na którą sobie tak haniebnie zasłużyli... Nim wiec opiszę co się stało, nie zawadzi te osoby, sposób ich życia i charaktery opisać.
Branicki hetman, Potocki Szczęsny i Rzewuski Seweryn pojechawszy do Petersburga złączyli się, z ułożeniem imperatorowéj, wydać wojnę Polakom. Tak téż w deklaracyi wyraziła: że na ich pokorne prośby wojsko swoje posyła do Polski aby znieść konstytucyą 3. Maja. Ci jegomoście skonfederowani w Targowicy, na granicy Moskwy, nazywają sejm spiskiem warszawskim na zdradę ojczyzny utworzonym. Sami niegodziwi ludzie otoczeni takiemi którzy albo z ich łaski żyją, albo pensyę moskiewską biorą, nie wiedzą co czynią i zdrajcami ojczyzny na wiekopomne czasy zostaną. Branicki, którego już Polska doznała charakteru, niewiary, który od króla wszystko ma i króla tyle razy zdradza, którego duma niepozwala cierpieć praw nad sobą, gniéwa się że na sejmikach nie będzie mógł przewodzić, szlachtę czynszową sprowadzać, pić i hulać aby swoje dokazać, z instynktów moskiewskich; że w trybunale nie może rozkazywać aby, za gwarancyą Moskwy, najniegodziwsze sprawy wygrywał; gniewa się że wojskiem rządzić nie może, aby go dla Moskali oddał. — Rzewuski hetman oddawna strawić nie może odjętéj władzy hetmanom; mówi, że na tém szczęście kraju zawisło. Sukcesyi tronu przeciwny, bo sam królem być pragnie, dla tego że będąc w Paryżu wróżka mu to jakaś przepowiedziała. Człowiek ambitny i zły, króla nienawidził, na sejmie ani razu w izbie nie był, funkcyi swojéj nie sprawował, chemią się bawi i chimerami swojemi. Ten to jest który, wszystko doradzając Potockiemu Szczęsnemu, jego za marszałka konfederacyi wystawił. Potocki zaś, wcale do takich robót niezdolny, więcéj uparty niż zły, więcéj głupi jak mądry, cały w dystrakcyach osobliwszych, zapomniał kiedy się żenił, że trzeba do ślubu pójść; aż panna młoda już ubrana i czekając na niego, sama do jego pokoju przyszła i zastała go że grał na gitarze w koszuli, jedna noga goła w pantoflu, druga obuta. — Ojciec tego Potockiego, Salezy, wojewoda kijowski, człowiek zły i wiele mogący w Polszcze, na początku panowania króla teraźniejszego, zrobił był konfederacyą radomską; co jest wiadome ludziom na jaki koniec i jak Moskwa zwiodła go. Sam chciał być królem; wiele złego ten człowiek uczynił; w publiczném życiu burzliwy, w prywatném niespokojny, tyranem bardziéj jak łagodnym przez całe życie był człowiekiem. Syn jego, teraźniejszy marszałek konfederacyi targowickiéj, ożenił się był sekretnie z panną Komorowską starościanką, w sąsiedztwie z rodzicami jego żyjącą, co gdy się wydało, kazał wojewoda tę pannę z domu rodziców porwać w nocy przez osoby umaskowane i utopić ją, a syna w więzieniu trzymał. Komorowscy proces o to prowadzili już z żyjącym jako i umarłym wojewodą, a syn zapłacił dwakroć sto tysięcy za ten ojca swego postępek. Więcéj takich okrucieństw ten człowiek narobił, iż się zdaje, że Bóg karze dzieci jego za przestępek rodziców. Syn jego Szczęsny dziś jest na czele konfederacyi targowickiéj. Obłąkany poniekąd przez radę ludzi złych i niecnotliwych, jako to: Mo............ i T............., których radą żyje, a Rzewuskiego stylem pisze. Oni to nieszczęśliwego, acz upartego Potockiego na hańbę i niesławę wieczną namówili. — Przybył do nich Suchorzewski poseł kaliski, którego głowa wpół zwaryowana najświętsze rzeczy za djabelskie poczytuje; on to pozywał pana Niemcewicza do sądów sejmowych, za napisaną komedyą: Powrót posła; on marszałka sejmowego na pojedynek wyzywał o jakieś uraźliwe słowo lub nieuwagę tego szanownego i poczciwego człowieka. „Będę się bił z WaćPanem, ale po skończonéj powinności mojéj,“ odpowiedział Małachowski. — Ten Suchorzewski[68] syna swego, lat siedem mającego, chciał zabić, aby nie dożył niewoli, którą konstytucya 3. Maja dla Polski gotuje. Taki więc człowiek pomnaża węzeł konfederowanych. Złotnicki do tego, który rozdaje dobra posłów uczciwych sejmu tego; Pułaski, (?) który pił zdrowie Potemkina na ostatnich sejmikach; Mi......, który w karty szalbierzując, za takiego miany, ostatni człowiek w postępkach swoich, dał się mianować. Ci więc niegodziwi ludzie z wojskiem moskiewskiém w kraj nasz wkroczyli. Nie zapominam jeszcze Kossakowskiego, który w Litwie najniegodziwsze rzeczy z wojskiem moskiewskiém wyrabiał, którego brat biskupem inflantskim.
Na odgłos więc wojny, którą Moskwa wydawała Polakom, wkroczywszy w kraj z 19. na 20. Maja r. 1792., a to w nocy, przeprawiwszy się przez Dniepr do dóbr Potockiego Szczęsnego, wszyscy ogólnie (bo cały kraj Polski szlachetnym zapałem był pobudzony) rzucili się do obrony publicznéj, i każdy był gotów wszystko oddać i życie, aby Moskalów wypędzić. Sejm więc napisawszy deklaracyą do wszystkich dworów, jako jest zaczepiony i bronić się tylko będzie, wydał do wojska, do obywatelów uniwersały zachęcające do obrony. Królowi władzę nad skarbem i nad wojskiem oddawszy, dla czynniejszego sprawowania interesów wojennych zalimitowany został, jako według nowéj konstytucyi ciągłym będąc, do zwołania zawsze gotowym był, lecz od króla samego, nie od narodu lub marszałka; w czém wielki błąd stał się.
Zaczęły się więc niektóre utarczki z nieprzyjaciołmi, których nasi nigdy nie zaczepiając, bronić się tylko mieli ordynans. Najpiérwsi byli pułkownik Grocholski i Obertyński porucznik, oba równie odważni. Pierwszy szczęśliwie odbywszy swoje, żyje, drugi walcząc późniéj, w potyczce od nieprzyjaciół zabity został, nie chcąc się poddać wielkiéj liczbie otaczających go Moskali.
W tych czasach Rzewuski, mianując się zawsze hetmanem polnym, a hetmanem z władzą, wydał ordynans księciu Poniatowskiemu Józefowi, komenderującemu wojskiem ukraińskiém, aby zaraz z całém wojskiem złączył się z konfederacyą i z Moskalami bronić wolności upadającéj. Ten ordynans jakiego śmiechu narobił w całym kraju, można łatwo rozumieć. Książę Józef odpisał tak, jak należało na zuchwalstwo jego: na którym odpisie całe wojsko podpisało się, wyraziwszy, że on sam jako zdrajca ojczyzny, ściganym będzie wraz z nieprzyjacielem.
Wojsko litewskie pod dowództwem księcia wirtembergskiego nierównie przykrzejszego doznało losu, kiedy na odgłos wojny od swego komendanta opuszczoném zostało. Ten głuchy i głupi Niemiec, czyli przez tchórzostwo lub namowę siostry swojéj a krewnéj wielkiego księcia moskiewskiego, lub zdradziecką przyjaźń króla pruskiego dla Polski, opuścił w ten moment służbę i prosił króla o urlop do jechania do wód dla zdrowia swego. Ta nagła odmiana (którą on już podobno od dawna knował) cały kraj przeciwko niemu obruszyła, a żona jego, córka księcia generała Czartoryskiego, osoba piękna i cnotliwa, czuła od dawna, w cichości zachowując, nieukontentowanie z złączenia tego. Charakter niestosowny, grubiaństwem niemieckiém przeplatał słodycze życia u rodziców, i truł jéj zabawy. Korzystając więc z takiéj okazyi, jako żona nie bardzo szczęśliwa, dobra patryotka, na odgłos czynności męża swojego, pojechała do klasztoru i o rozwód z nim zaczęła sprawę, napisawszy w ten sens bilet do męża: — że ponieważ połączenie nasze było w tym celu, abyś WPan służył ojczyźnie i bronił jéj w potrzebie, nie dotrzymując tego, zrywasz tém wszystkie i moje dla niego obowiązki. A tak piękna ta kobieta piękniejszą jeszcze w oczach publiczności pokazała duszę.
Utarczki Moskali z naszymi tu i ówdzie trwające, szły dotąd pomyślnie, tak, że wkrótce od niecnego króla książę Józef miał rozkaz surowy: nigdy nie atakować, ale pobiwszy, rejterować się. Co téż wykonywał i ze smutkiem komenderował ks. Józef. A tak najwaleczniejsza odwaga, którą ci rycerze okazywali, nic nie pomogła przy nieustannéj rejteradzie naszych. Tuż byli Moskale; kijowskie i bracławskie województwo opanowali a wszędzie obchodzili się niegodziwie z naszymi konfederatami, przymuszali obywatelów do podpisów.
Już téż czas było zapytać alianta naszego Wilhelma, za co według obietnicy posiłków nie daje? Był na to wysłany Potocki Ignacy, marszałek litewski, do Berlina, człowiek wielkiego rozumu i wagi, który w robotach dzisiejszego sejmu wiele znaczył i prawie na czele wszystkich był czynności; człek stały, odważny i poczciwy. Tam go wodzili tylko, nic mu stałego nie odpowiedziawszy nad to, że jeśli król pruski obiecał przez alians dać Polakom wojsko, gdyby w wojnie byli, to tylko w wojnie ościennéj; tę bowiem wojnę nazywał wojną domową, bo od Polaków zrobioną była.
A tak Polska, widząc się zdradzoną ze wszech stron, już w męztwie własném upatrywała tylko obronę.
Nasi téż coraz głębiéj Moskwie usuwali się małe odbywając potyczki, tak, że gdzie obóz polski nocował, drugiego dnia moskiewski przychodził, aż téż pod Zasławiem Moskale byli, a tam potyczka główna odprawiła się; gdzie książę Józef sam komenderując, musiał przebijać się z obozem swoim przez trzy kolumny moskiewskie, otaczające go ze wszech stron: tak to szczęśliwie uczynił, że nie straciwszy tylko 800 ludzi, ubił nieprzyjaciół 4000. — Wtenczas dali widzieć Polacy, jak się bić umieją, a gdyby nie Czapski generał i książę Lubomirski Michał, którzy i w innéj akcyi pod Ostrogiem nieposłuszni byli ordynansom, byliby nasi znieśli cały obóz moskiewski, chociaż zawsze trzech Moskali było na jednego Polaka.
Generał Kościuszko, Wielhórski brygadyer, Mokronowski, Krasicki major, kapitan Bronikowski, książę Eustachy Sanguszko i prawie całe wojsko cuda robiło — tak będzie pamiętna ta walka na potomne wieki. — Ale nierównie jeszcze i ta pod Dubienką, gdzie generał Kościuszko w 14,000 wojska od 60,000 moskiewskiego był atakowany, nietylko że się obronił, ale jeszcze pobił ich okrutnie. Tam to Moskale przeszedłszy przez kraj zabrany przez Austryaków, Małopolskę, (nazwaną teraz przez Niemców Galicyą), obtoczyli zewsząd generała Kościuszkę, który w swoich bateryach tak jeszcze ich poraził, że po trupach swoich atak czyniąc, utracili 4000 ludzi, 20 oficerów, 4 pułkowników, między którymi zabity był Palenbach[69], wielki rycerz, młody, bogaty pan, który najpiérwszy na mury oczakowskie wpadł, najpiérwszy i teraz z koniem na bateryą wjechał i zabity został. Moskale go płakali, a poznali teraz oręż polski i męztwo, nie zwyciężywszy Polaków, w kraj polski wchodząc, rujnując i zabierając żywność wszędzie, po polach potratowane zboża zostawili. Z téj potyczki pod Dubienką z zabitych moskiewskich oficerów czyli pułkowników pozdéjmowane ordery, były zawiezione do króla, a już wtenczas okazał król nieukontentowanie z wygranéj tak walecznéj generała Kościuszki.
Ten człowiek wsławił się tak w teraźniejszéj wojnie, że nigdzie tak jak o nim gadają. Moskale go się okrutnie boją: rządny, spokojny, w ogniu jak na przejażdżce jakiéj, waleczny, odważny, republikant, w Ameryce wojować nauczył się. Te ma przymioty generał Kościuszko, które go na wielkiego wojownika przeznaczyły; poczciwy, skromny, spokojny i stały, ma obywatela szacownego cnotę. Ten w młodym jeszcze wieku czuł szlachetny zapał bronienia ojczyzny swojéj; związał się był do konfederacyi cnotliwéj ale nieszczęśliwéj barskiéj, któréj pamięć zostaje tylko w sercach poczciwych ludzi i w dziejach polskich nie zaginie późniéj; potém prowadzony skłonnościami serca swojego, pokochawszy córkę Sosnowskiego hetmana[70], (dziś wydaną za Józefa ks. Lubomirskiego), uwiózł ją z domu ojca. Dognany przez ludzi tegoż, gdy mu córka odebraną została, frasunek miłośnego serca umarzając, szukał sławy na wojnie Amerykanów przeciw Anglikom, na wojnie téj, która ten naród uszczęśliwiła i o wolność przyprawiła. Tam więc Kościuszko walcząc jako Polak wolny za wolność, choć cudzą, dał dowody męztwa swojego i nauczył się wojować, aby był zdatny krajowi swemu; otrzymał order militarny amerykański nazwany Cincinata; a teraz polski złoty medal; które to dwa znaki więcéj mu honoru czynią, jak wszystkie zaszczyty orderów. Nie można nie przyznać waleczności wojsku naszemu: bili się jako lwy, bo każdy czuł i wiedział, że się za wolność i swobodę i dobry rząd bije. W Litwie miał komendę Zabiełło[71], który dawniéj w Paryżu pięknym Polakiem nazywany był, ten robił co mógł, ale zawsze przymuszany ordynansami króla do rejterady, Moskwę w kraj litewski puszczał. Cały świat jest świadkiem że nie zwyciężeni, Polacy widzą kraj swój pełen nieprzyjaciół. Wszyscy jednym duchem pałając, wołali aby im wolno było bić i wypędzić Moskali, nie było i jednego zbiegłego; znalazł się przecież zmiennik i zdrajca, a to: Rudnicki vice-brygadyer, który z saméj akcyi pod Zasławiem uciekł do Moskalów. Tam przysięgając na konfederacyą miał z sobą towarzysza jednego, któremu nic nie mówiąc, kazał za sobą jechać i wnet tam przysięgać rozkazał w przytomności generał-komenderującego Kochowskiego i całéj konfederacyi. Towarzysz nie chciał przysięgać, mówiąc: „Nie zdradzę mojéj ojczyzny, jużem raz przysiągł na konstytucyą 3. Maja i królowi.“ Zdziwiony Kochowski pogłaskał go pod brodę i dał mu suwerena. Rudnicki zaś w obozie polskim za zbiega uznany i imie jego na szubienicy przybite zostało.
Zdarzyło się w tym czasie w ogrodzie Saskim widowisko patryotyczne i ledwo nie przyszło do wielkiéj biedy dla pana Miera[72] starosty buskiego. Ten sowizdrzał tam przyszedłszy powiedział publicznie: Bonne nouvelle![73] naszych pobili Moskale! Wnet skupiony lud chciał go ukarać za tę mowę, jeden człowiek już się rozpasywał aby go na pasie swoim powiesić na drzewie, ale się skończyło na wyświstaniu onego i kułakowaniu; przez cały ogród Saski mocno uciekał. Ten Mier, mocno złego rozumu, jest człowiek niecierpiany od wszystkich, sam się tylko kocha.
Gdy tak wojsko nasze zawsze rejterując się, nie zwyciężeni ale znużeni, obdarci i głodni zostali, przyszedłszy już z Dubienki do Kurowa a Moskale za niemi do Markuszewa, o pół mili obozy te dwa stały od siebie; a że to było przed żniwami, wszystkie więc zboża stratowane zostały i zabrane na przybycie wojska nieprzyjacielskiego. Wszyscy domy swoje porzucali, uciekając gdzie kto mógł przed napaścią tych ludzi, a bardziéj złośliwą zemstą konfederatów. Co za smutny widok obił się o oczy moje, gdy pojechawszy dnia jednego do Puław, do ks. generałowéj, zastałam wszystkie rzeczy rozrzucone i upakowane najdroższe sprzęty. Te podziwienia i zacności godne miejsca, już przed orężem nieprzyjacielskim w obawie. Były to pogłoski podobne do wiary, a bardziéj doniesienia samychże generałów komenderujących: Poniatowskiego i Kościuszki, że w Puławach nasi mieli bronić przeprawy Moskalom przez Wisłę; na ten koniec już był zrobiony most na Wiśle, a z drugiéj strony bateryę robić poczęto. W takim razie każdy o obronie osobistéj myśleć począł, już téż i my w domu naszym, w blizkości miejsca tego mieszkający, wszystkie sprzęty zdejmować i układać zaczęliśmy. Nie mogę tu wyrazić dosyć dobrze tego pomieszania i uczucia żałosnego, którym serca nasze były przejęte, zalewałam się łzami przez czas niejaki patrząc na domek nasz tak nam miły, który ogołocony stał a my, w bojaźni nieprzyjaciela momentalnie będąc, do wyjazdu mieli gotowość. Cała téż ta okolica w takiéj była niespokojności, przywodziło na pamięć całego kraju już w tyle zostawionego nędzę i upadek. Gdy obóz nasz stał w Kurowie, mieliśmy chęć szczerą widzieć to wojsko które walecznie bijąc się za siebie i nas, poniewolnie nas oddało nieprzyjacielowi, to wojsko, na które skarby i majątki nasze z ochotą oddawaliśmy; te, gdzie braci, krewnych, przyjaciół każdy lub witał lub opłakiwał straty. Pojechałam z moim mężem do obozu o dwie mile leżącego od Drążkowa[74], z jak największą ochotą i radością, zapominając w ten moment o nieprzyjacielu. Przyjechałam tam w téj wesołości, która wnet w żal odmienioną została. Nie mogę tu wyrazić tych wrażeń które doznałam na widok wojska naszego, którego postać w przeszłym roku świetną, zamieniona w mizerną, znużoną, została mu tylko jego waleczność, a tę na twarzy każdego żołnierza widać było. Widziałam kupy żołnierzy śmiejąc się szable swoje szlifujących, mówiąc nam że na nieprzyjaciela (pod bokiem nam stoi, może dziś, może teraz na nas napadnie). Wszystko było do bitwy gotowe, każdy na swoim miejscu, choć w mundurze obdartym ale z odwagą nieopuszczającą go (mówili znów że tak będzie jak pod Dubienką). Ogarnione żalem serca mając, objechaliśmy cały obóz od pierwszéj do ostatniéj pikiety. Karetę naszą obstępywali rycerze nasi opowiadając czyny wojenne, i głód, biedę, którą ucierpieli w rejteradzie nieustannéj, mówiąc: nigdzie nas nie pobili, a zawsze, my się rejterowali.
Odmiana w tych dwóch obozach, które widziałam pierwszy raz pod Gołębiem w 5000 ludzi i w całéj swojéj okazałości i świetności podczas pokoju i ten pod Kurowem z 25,000 złożony znużonych w wojnie żołnierzy, jest rzecz do widzenia i zadziwienia, a do opisania trudna. Tyle mogę wyrazić, co mnie saméj najwięcéj w oczy podpadło, że obóz z 5000 zdawał się być większym nierównie, jak ten z 25,000 w czynnym sposobie ułożony, gdyż wszystko umaskowane było. Ściśle i spokojnie w oczekiwaniu nieprzyjaciela trochę za daleko zapędziliśmy się dnia tego, bo pod same ostatnie rogatki, które od dońskich pikiet nie daleko były. Jakoż nazajutrz była tam mała utarczka z dońcami, w któréj kilku kozaków zginęło, a z naszych zabity został Iliński, generał-inspektor.
Ten młody człowiek losem przeznaczenia swego prowadzony, nie będąc nawet na wojnie, dnia tego, niewiem z jakim interesem, do księcia Józefa przyjechał, z jakąś ekspedycyą podobno; a chcąc być przytomny jak książę na konia siadał, za daniem znaku do potyczki zaczynającéj się, nie mógł pewnie ani chciał zostać, i tak razem pojechawszy stanął na polu, a wnet na cel wzięty od kozaka, na miejscu ubity został. Człowiek młody i piękny i dobrze poselską funkcyę na sejmie konstytucyjnym odprawujący; bo któż nie wie, że pracuje cały skład posłów, że jeżeli byli niektórzy niegodziwi, to ich cnota patryotyczna naszych prawodawców zawstydziła i poniżyła.
Już tego dnia jak byliśmy w obozie, była wiadomość sekretnego armisticium[75], co jednak nie było ogłoszoném; alić nazajutrz po téj małéj pod Markuszowem potyczce, przybiegł kuryer do wojska z nowiną okrutną, która cały kraj o desperacyą przyprawiła, a ta była: że król Jegomość dnia 22. Juli[76] złożywszy dawnym sposobem radę, nie w straży podług nowéj konstytucyi ale w radzie podług staréj formy udecydował przychylić się i akces uczynił do konfederacyi... Targowickiéj.
Niech sobie każdy wystawi, co za skutek sprawiła ta nowość. Zdrada! zdrada! — z ust do ust to słowo latało. Nie wiedzieć co myśleć i co czynić; nikt nie był w stanie zebrać do kupy myśli i siły swoje. Płacz i narzekania wszędzie słyszeć się dały. Wojsko przyjąć nie chciało, w Warszawie gmin ludu po ulicach biegał — cały kraj w odmęcie. Król się nie pokazywał, a warty i roty były podwojone. Wojsko wysłało dwóch generałów do króla: Wielhorskiego[77] i Mokronowskiego[78]. W radzie było wielkie wzburzenie. Marszałkowie Małachowski, Sapieha, Potocki, marszałek litewski, nie chcieli się podpisać. Król z prymasem, Mniszkiem marszałkiem, Małachowskim kanclerzem, Chreptowiczem podkanclerzem[79] i innymi udecydowali przez większość głosów ten krok tak haniebny. Marszałek Potocki mdlał, Małachowski sejmowy marszałek powiedział: i król szwedzki musiał podpisywać prawa uciążliwe, ale w obozie! — i wyszedł z rady manifestować się: który to manifest czytając, każdy co czuje i ma serce, łzami się zalać musi. Przynajmniéj ja go inaczéj czytać nie mogłam; a trawiąc dni i nocy w żałości, ubolewaliśmy z mężem, jak poczciwi i prawi obywatele.
Zebrała się wielka liczba obywateli i poszła do marszałka sejmowego, a przechodząc przez ogród saski, Sapiehę marszałka litewskiego napotkali i porwali go na ręce i tak do Małachowskiego poszli na pożegnanie tego cnotliwego i sławnego męża, którego czynność wiekopomne wieki w pamięci Polaków i sercach odpoczywać będzie.
Ten tłum ludu zastraszył Warszawę. Poszli oni do pałacu kanclerza Małachowskiego, i okna powybijali, przypominając mu dawniejsze przysługi podczas sejmu nie dawno zdarzone, kiedy w dzień czytanéj deklaracyi moskiewskiéj wojnę wypowiadającéj, kanclerz zaprosił ministra moskiewskiego na wielki obiad, pospólstwo powybijało kamieniami okna, a kartkę przybito na drzwiach domu jego w te słowa: Za obiad kamienie a za zdradę stryczek.
Tandem stało się jednak i król przystąpił do konfederacyi targowickiéj. W kilka dni uczynił akces do niéj z całą ziemią warszawską, któréj marszałkiem Kicki[80], starosta rycki i koniuszy koronny został.
Tu trzeba uważać, że akces króla w ten moment może był potrzebny dla wstrzymania zamachów wojny już pod jego bokiem rozpierającéj się. Do tego stopnia przyszła bojaźń i zdrada króla, że silnym odporem Moskwę na granicy jeszcze będącą nie chciał wypędzać a sam do obozu nie pojechał, wziąwszy na ten ekspens od Rzeczypospolitéj 2,000,000; już teraz rzeczy łagodząc, kiedy ani w skarbie pieniędzy, ani zadosyć amunicyi nie było, a wojsko znużone i obdarte, odpoczynku bardzo potrzebowało, choć tylko po trzymiesięcznéj wojnie: kiedy pod Warszawą obóz ulokowany prawie z najpiękniejszego wojska, bo z gwardyów i pułku złożony do 6000, ale dowodzony przez komendantów głupich: Gurzyńskiego[81] i Byszewskiego[82], nie obiecywał wielkiéj obrony Warszawie, choć tam wszyscy jednym duchem pałali i do obrony Rzeczypospolitéj byli gotowi.
Był moment i taki, że chciano króla porwać i do obozu księcia Józefa przystawić. Akces więc króla w ten moment wszystkich obrażający, w ośm dni stał się niby jakąś nadzieją słodką dla Polaków, gdy widzieli, że wcale w innych terminach i nie kasujący konstytucji 3. Maja był napisany. Tu zaczęto tę rzecz brać na uwagę: że król mądry, mówiono, musi téż coś mądrego wymyślić; kiedy nie był wojownikiem, niechże będzie politykiem.
Król też jednego dnia tak się mocno zamyślił, że mu łyżka z ręki wypadła. Gdy rozumiano że zasłabł, odpowiedział: „Robiłem dotąd węzełki, które mi się zawsze rwały, teraz taki zrobię węzeł, że go wszyscy djabli nie rozerwą;“ — a w tém wojska poczęły postępować ku Warszawie.
Każdy w tym razie według swego zdania uczynił, w domu został lub wyjechał; my zaś w naszej partykularności nie zbyt oddaleni od Puław, którędy obóz moskiewski miał się rozlokować, obawiając się kozaków, których zwyczaj grasować około obozu, a bardziéj jeszcze jakiego przymusu memu mężowi podpisywania się za konfederacyą, z domu wyjechaliśmy na kilkanaście dni, nie bez żalu zostawiając domek nasz na dyskrecyą dońców; nie mogę zataić, jak wiele ta myśl łez kosztowała: uciekać przed nieprzyjacielem było dla mnie nową rzeczą, lecz nie pierwszą, bo w dziecinnym wieku będąc, przypominam sobie, jak rodzice moi podczas barskiéj konfederacyi Moskala unikali. Tak kraj polski w bezustannéj rewolucyi, żadnemu bezpieczeństwu obywatela nie poddaje.
Wyjechaliśmy więc z domu z dziećmi 26. Lipca, co się téż dobrze stało: bo obóz moskiewski dni piętnaście w Puławach odpoczywając, nietylko temu miejscu zadał wielką klęskę, ale i wszędzie w okolicach dał się we znaki.
Księżna generałowa przez cały czas w Puławach siedziała, i gdyby nie jéj bytność, na którą wiele mieli względów, to miejsce ostatniéj ruinie byłoby podpadło, a i tak sześć kroć sto tysięcy rachowała szkody. Książę sam od dawna w Wiedniu siedział, gdzie był posłany w interesach sejmowych, ale nic takoż nie wskórawszy nad tę nadzieję, że cesarz nie pozwoli Moskalom przejść na Sandomierz w województwo sandomierskie, o co od dawna oni starali się, a późniéj bez pozwolenia to uczynili, pod Dubienką i Klinem przez Galicyą nad wszystkie mniemania na Polaków wpadli, i tam odpór waleczny generała Kościuszki znaleźli. Za swoje zuchwalstwo klęskę haniebną otrzymali, o czém wszystkie dzieje pisać będą.
Na uczyniony akces do konfederacyi przez króla Jegomości, Naruszewicz, biskup inflantski, miał mówić królowi: „Jakże będę kończył historyą Polską? WKMość przez czynność z dnia 3. Maja zmazałeś wszystkie złe postępki panowania swego, ale teraz ten akces wszystko zaczernił i zrujnował.“ Sołtyk, poseł krakowski, jeden z dobrych patryotów, w oczy królowi powiedział, gdy zawsze rejteradę wojsku naszemu rozkazywał: „WKMość nas zdradzasz.“ Na co król Jegomość: „Ale mój kochany, masz głowę zapaloną!“ Sołtyk z Warszawy odjechał a król akces zrobił.
Nasi téż sejmowi patryoci najpiérwsi na czele robót, to jest: Małachowski i Sapieha marszałkowie Sejmu, Potocki marszałek litewski[83], Sołtan marszałek litewski[84], (wprzód urzędy swoje dobrowolnie złożyli) Sołtyk poseł krakowski[85], Stanisław Potocki poseł lubelski, Wejsenhof poseł inflantski[86], Matuszewicz poseł trocki[87], Zakrzewski poseł mazowiecki, Kochanowski poseł sandomiérski[88], Rzewuski poseł podolski i wielu bardzo, jedni do Lipska pojechali, unikając napaści, drudzy do domów swoich.
Alić konfederacya targowicka zapozwała osobiście niektórych, mówiąc za zdradę ojczyzny, i Małachowskiego samego; a Szczęsny Potocki, marszałek konfederacyi targowickiéj, napisał list zuchwały do króla Jegomości, nakazując mu poprawić akces do konfederacyi, aby do ich złéj woli stosowny był, jako i o oddanie komendy nad wojskiem; co téż król uczynił i komisyi wojskowéj oddał. Ale targowiccy nie kontentując się z tego, kiedy już Moskale wleźli byli do Warszawy, a generał Kochowski w Wilanowie stanął obozem, przysłali czterech delegatów do króla Jegomości, którzy byli: Ożarowski, kasztelan wojnicki, od dawna Moskalów przyjaciel, Świętosławski, sędzia krzemieniecki, któremu to Potocki Szczęsny obiecywał od potomności ołtarze za to, że się sukcesyi w Polszcze sprzeciwił na sejmie, Kamieniecki, kreatura Potockiego, i Chołoniewski, starosta dubieniecki; ci delegaci prosili króla, aby akces poprawił i oddał komendę gwardyów swoich; na co król odpowiedział: że gwardyów nie odda i nikt mu tego wydrzeć nie potrafi, a co do akcesu, za kilka dni obiecywał dać im poznać wolę swoją. Ci więc skasowali komisyę wojskową i sami na siebie rządy téj magistratury włożywszy, mówili, że wojsko od hetmanów będzie dependować.
Wielu téż panów dobrowolnie urzędy swoje złożyli; a tak w Warszawie zamięszanie, a w całym kraju płacz i smutek widać było.
Mówili niektórzy, że poseł pruski oświadczywszy wtenczas, gdy czasu nie było, pomoc Polakom, odjechał z Warszawy czynić stosownie i podżegać panów polskich, aby protekcyi u króla pruskiego szukali,[89] ale ci nadto światli i nadto poczciwi, przeglądali w tém większą zgubę i ruinę kraju, gdyby Prusaka sprowadzić na nasz chleb; a ten nic nie zrobiwszy, za fatygę i koszta kazałby sobie Gdańsk i Toruń oddać. Inni mówili: lepiéj złączyć się krolowi z Moskwą, tron sukcesyonalny Konstantynowi, wnukowi imperatorowéj oddać i na Prusaka uderzyć, zdrajcę, który nietylko Polaków, ale i Moskali i Szwedów zdradził, a który teraz wojska swoje na pomoc Austryakowi przeciw francuzkiéj ziemi posłał zwyciężać nieszczęśliwych, ale mężnych Francuzów.
Jak téż Moskale do Warszawy przyszli, Kossakowski, generał moskiewski, brat biskupa inflantskiego, który go sam hetmanem zrobił, pojechał z Bułhakowem, ministrem moskiewskim, na zamek do króla. Król mu się pokazał markotny i nic do niego nie gadał. Rozgniewał się ten zuchwały człowiek i powiedział na pokojach głośno: „Niech król pamięta, że ta sama monarchini, która go królem uczyniła, i mnie hetmanem zrobiła.“
Co to za nieszczęście królować tak, jak Stanisław August! Lepiéj jest nigdy nie być królem, lepiéj oddać i złożyć koronę, jak ją tak haniebnie nosić.
Generał Kochowski z wielką téż assystencyą na zamek pojechał, a ofiarowany sobie do mieszkania przez Kossakowskiego pałac marszałka sejmowego Małachowskiego przyjąć nie chciał.
Po dwuniedzielnéj naszéj niebytności w Drążkowie i bawienia u brata Joachima Tarnowskiego w Sandomierskiém, gdzie spokojny smutek panował i Moskalów jeszcze nie było, po odejściu obozu moskiewskiego z Puław, powróciliśmy do domu, z niemałym smutkiem i nieukontentowaniem widząc wszędzie po drodze znaki obozowania moskiewskiego; poddaństwo zniszczone, karczmy puste, porujnowane, zboże przeszłoroczne zabrane, tegoroczne potratowane; konie, woły, owce pozabijane, poprzepadane w podwodach zabranych pod furaże. Owo zgoła nędza i powszechne nieszczęście — nie spisałby tego na wołowéj skórze, co się tylko w partykularności, w domu naszym działo przez czas obozowania Moskalów w Puławach. Było tu w Drążkowie trzydzieści dziewięć komend, to jest po trzy i po cztery na dzień. Najpiérwsza z nich, to jest od huzarów rotmistrz, kazał sobie gwałtem śpichlerz otworzyć i zabrał 50 korcy owsa, lub mniéj trochę przez ukaresowanie onego przez naszych ludzi. — Bóg téż nam zdarzył człowieka, który komisarzem podówczas był, zwał się Łochowski, poczciwy i wybrany do takich okoliczności.
Moskali traktował, jak można było karmił, odziéwał i napajał. A tak to sprawnie czynił, że przez ekspensy piwnicy i niektórych rzeczy, jak chustek do nosa (które bardzo kozaków tentowały) ten dobry człowiek ochronił nas od wielkiéj ruiny dóbr i tyle dokazał, że nawet wpadł w wielkie łaski u pułkownika kozaków dońskich, któremu na moście w Drążkowie bal dawał. Kozaków i kompanią popoił tak, że i sam i wszyscy na moście powywracali się. Takich bankietów było bardzo wiele w Drążkowie, a choć kozaki z coraz inną komendą wpadając, prosto do stogu po siano zajeżdżali i brali; Łochowski nasz, mając dobry rozum, jak mógł tak się bronił, że tylko małe szkody poczynili nam kozaki. Często śmiać się musiałam z opowiadania różnych historyi, które się tu działy.
A tak powróciwszy, widziałam się nie bez smutku w kompanii dońców, któremi pułkownik Serebranków dowodził, jak na dońca, manierny, grzeczny i wielki elegant (piżmował się, jak przyjeżdżał do mnie). Stał z komendą w Baranowie i często dość u nas bywał.
Widzieliśmy kozaków momentalnie, a przypomnienie samo, że na okół jesteśmy przez nich otoczeni, truło tę słodycz, któréj doznawałam pierwéj mieszkając w Drążkowie.
Nikt nigdzie nie jechał przez załogi dońskie, bo te po lasach chowały się, rabowały i kradły jak mogły, choć komenda surowa była i kara.
W Warszawie po ulicach jeździli kupami i karety dam jadących tamowali.
Stał się téż przypadek na mieście, że kozak, kupując chleb, gdy nie chciał zapłacić, co przekupka żądała, ta mu powiedziała, że król tę taksę na chleb włożył; kozak na to zaczął lżyć króla: ten durak niebawem naszéj carycy będzie trzewiki kładł na nogi i obuwał ją. Przekupka nie wiele myśląc, porwała za siekierę i na miejscu ubiła Moskala. Wzięta do sądu; ale gdy inkwizycye pokazywały, że kozak tak mówił, wypuszczona zaraz została.
Gdy województwa kijowskie, wołyńskie, podolskie i lubelskie, i w Litwie, którędy tylko przechodzili Moskale z konfederatami, poniewolnie do téj konfederacyi akces uczynili, w Lubelskiém był sprowadzony umyślnie Mi...... (który tam oszukiwał w karty, w Polsce już nie mając kogo oszukać, bo się wszyscy na nim znali) był więc sprowadzony, aby był marszałkiem lubelskim, nie mając i piędzi ziemi w tém województwie. Tam więc widziałam po domach rozczytywane uniwersały zapraszajace do akcesów.
Dłuski, podkomorzy lubelski, którego stare przysądy nieopuszczały i na moment, chciał być marszałkiem i miał mowę wyborną do generała Kochowskiego[90], z któréj to podłości sam generał poczciwy naśmiewał się; a jako pełen honoru i dobréj duszy, w Zasławiu będąc, gdzie Branicki hetman bal dawał, powiedział: „Gdybym był panem Branickim, to bym płakał, a balu bym nie dawał!“.
W Lublinie więc, jak i wszędzie po miastach, konfederacya gdzie przybyła, akcesy czynić kazała.
Moskale bale dawali i kobiety kradli lub gwałcili. Żubów[91], brat tego, który jest teraz faworytem[92], wykradł w Lublinie pannę Trz....., sędziankę lubelską, piękną i wielką kokietkę, ale i głupią. Matka jéj, jeszcze głupsza, zaprowadziła ją na teatr; gdzie Moskale zobaczywszy tę pannę, za kilka dni u siebie ją mieli. Rodzice, gdy u generała Kochowskiego szukali satysfakcyi i oddania córki, generał jak mógł, tak pomoc obiecywał. Ale jak tylko Trz..... wyszedł z pokoju, Kochowski powiedział: „Ot durak, on nie wié, że Żubow może więcéj jak ja.“ Sam wkrótce potém Żubow tą panną wzgardził i powiedział, że w nocy ryby łowi, przeto żenić się z nią nie może; ale 5000 dukatów obiecuje w posagu temu, któryby ją wziął za żonę. Tymczasowo wziął ją z sobą do obozu pod Warszawę.
Tymczasem delegowani od konfederacyi w Warszawie czynności sprawiali, wszystkie pokasowawszy magistratury ustanowiono nową konstytucyę jak dawniéj było; wszystko wprowadzili odbierając przysięgi przymusowe, i klasztorom nawet kazali ją wykonywać. Król Jegomość musiał powtórny akces uczynić, który z kancelaryi wydać nie chciano, a konfederacya do Brześcia litewskiego udała się dla złączenia się z litewską, któréj marszałkiem kanclerz Sapieha obrany został, człek nie wiele znaczący. Król téż ministrów swoich do Brześcia posłał: Małachowskiego kanclerza, Chreptowicza i Mniszka marszałka; tam to miało się odkryć całe ułożenie a bardziéj jeszcze ukazy imperatorowéj moskiewskiéj, które dawała narodowi polskiemu. Panując sama nad dzikim, wypolerowanemu i oświeconemu ludowi rozkazuje!
O Boże! kiedyż pozwolisz zemsty Polakom nieszczęśliwym!
W ten moment, kiedy Polska niezwyciężona a odbiera prawa od nieprzyjaciela swego, którego kraj nasz jest pełen, kiedy król Jegomość, zdradziwszy oczywiście naród, spokojnie w Warszawie mieszka, Francuzi waleczni, ale nieszczęśliwi, za wolność swoją giną. Siedm mocarstw, namówiwszy się, wojska swoje w kraj francuzki posyłają dla przerobienia nowéj konstytucyi i przywrócenia absolutyzmu.
Król, który zaprzysięgnąwszy konstytucyę na polu federacyi, uciekał z Paryża, złapany, więziony, strzeżony, wypuszczony, gdy zawsze chciał zdradzać ojczyznę, a tylko o swoją dbał władzę, Francuzi, już przez wojska austryackie i pruskie atakowani, gdy o królu swoim powzięli pewne dowody zdrady, dnia 9. na 10. Augusta 1792. zamek czyli pałac Tuilleries, ze wszystkiém zrujnowali i spalili. Król z królową i familią do sali zgromadzenia narodowego wszedł, zkąd nazajutrz przeprowadzony na inne miejsce, strzeżonym, sądzonym i suspendowanym został.
Cóż jednak konfederacya targowicka znaczyła? tylko przemoc. Nikt się nie łączy, tylko że musi, a akcesa czynione po województwach mają za scenę, przysięgę za żarty. Konfederacya cudaki robi, wszyscy się śmieją, robią z musu, bo sto tysięcy Moskali nad głową stoi. Kasuje jednych, drugich wywyższa; nie chce, aby wojskowi ordery nosili, te, które w téj wojnie ze sławą sobie zyskali, małe medale srebrne z napisem: w nagrodę męztwa.
Generał Kościuszko o tém dowiedziawszy się, napisał list do Szczęsnego Potockiego, prosząc, aby ten wyrok odmienił. Wyrazy listu tego są: „Jeżeli zaś wyrok takowy ma wziąść swoją ekzekucyą, dopraszam się, aby był tylko na mnie jednym uskutecznionym. Równy z moim jest sposób myślenia Mokronowskiego i Eustachego Sanguszki tu przytomnych. Z ochotą przyjmę karę za wszystkich bez narzekania i, zlawszy tylko łzami ziemię wychowania mego, pójdę do drugiéj ojczyzny, gdzie mam prawo, bijąc się od przemocy za nią. Tam stanąwszy, równie prosić będę Opatrzności o stały, dobry i wolny rząd w Polszcze, o niepodległość onéj żadnéj potencyi, o cnotliwych i zawsze oświeconych w niéj mieszkańców.“
Taki to list poczciwy Kościuszko napisał czekając odpowiedzi. Wszędzie tylko o nim słychać, jego portrety malują na tabakierkach i w medalionach noszą. Pisma na pochwałę i wiersze piszą, z których niedawno do rąk moich wpadły następujące, śpiewane wtedy po kraju:

A gdy ojczyzna zbudzona
W bój krwawy z tyranem stawa,
Przybył uczeń Waszyngtona,
A za nim męstwo i sława…

Co do tych medalów orderowych, konfederacya zabroniła je nosić i list Kościuszki nic nie pomógł; wszyscy więc składać je muszą, a kobiety wstążki rozbierają, na których ten znak waleczności rycerzów ukazany był.
Jest jeszcze ten sam zapał w Warszawie i po wsiach, ale przytłumiony. Damy nie chcą przyjmować Moskali do domów swoich. Generał Kościuszko orderu nie chce oddać, powiada sprawiedliwie, że pierwéj wziął abszyt swój ze służby wojskowéj, niż ten rozkaz przyszedł.
Tymczasem Moskale Warszawę napełniają i prowincyę pustoszą. Jednego dnia przyszło ich do nas tu do Drążkowa 8000 a koni 6000; stanęli obozem, trzy dni tu bawili; łąki z potrawem wypaśli wszystkie, owsa nabrali i wiele kradzieży narobili. Komendant ich zwał się Bachmanow, brygadyer; ten przysłał oficera, że tu chce stać z obozem trzy dni i o kwaterę prosi we dworze. Oficer ten, nie kontent że mu w oficynach stancyę dali i chciał ją mieć dla niego w pałacu. Z czegośmy się uwolnili niby nie rozumiejąc, lecz moskiewska duma nie strawiła tego; mruczał oficer, że tylko sześć pokoi naznaczone były; musiałam więc moje dzieci wyprowadzić, aby całą oficynę oddać dla brygadyera.
O Boże! co mi się natenczas działo, wyrazić nie potrafię.
Ten tedy brygadyer przysłał najpiérw pięć pojazdów, a najpierwsza, która na dziedzińce zajechała i stanęła przed oknami, była to kareta z kurami. To jest wielka prawda, że w złości, którą czułam, widząc wszystkie te aparencye moskiewskie na dziedzińcu, śmiać się trzeba było z tych kur i gęsi, które z kojcem w karecie przez okna wyglądając, ustawicznie swoją muzykę krzyczącą robiły. Nadeszła wkrótce warta i obwach zrobili. Sam też brygadyer przyjechał i obozem stanął w 3000 ludzi. — Ledwie ci się roztaszowali z jednéj strony, alić z drugiéj pokazały się na łąkach namioty. Była to druga komenda, która o téj nie wiedząc, przyszła do Drążkowa z 5000 ludzi złożona. A tak w tém oblężeniu, przy ustawicznéj muzyce, oficerów pełne pokoje (którzy tu obiadowali), strawiliśmy trzy dni, w momentalnéj niespokojności, aby ta zgraja ludzi wiele nam szkody nie narobiła. Jako téż w sianie tylko najwięcéj straty mieliśmy, bo 200 wozów wypaśli, inne kradzieże były, którym, choć komenda surowa, zabieżeć nie mogła. Pokradli świnie, bydło, popalili płoty, drzewa połamali, drogi popsuli, ogrody gospodarskie napadali: ogórki i kapusta w wielkiém strachu były. Przyszli tu 9. Septembra 1792. To dość długa zabawa w tak wielkiéj kompanii.
Ten brygadyer Bachmanow był grzeczny człowiek. Dla rozweselenia kazał nam śpiewać swoim śpiewakom, którzy nic nie rozumiejąc, wszystkiemi językami pieśni śpiewali. Sam z tego najpierw drwił, mówiąc: „Moskale są machiny, muszą wszystko czynić; jak ich nakręcą, tak stoją, bo batogi poprawią.“ Kapela jego grała nam cały dzień, ale bardzo brzydko; a nakoniec tak się Moskale rozweselili naszym miodem, że wyprawili nam operę w swoim języku. Aktorowie byli to sołdaty same, jednemu więc, który grał rolę pasterki, sukien nie stawało kobiecych. Kazałam mu je dać i dawałam całą tę garderobę na aktorów. — Trzeba przyznać, że ta scena zabawna była, widząc figury niezgrabne, które śpiewały i grymasy robiły teatralne; naśmialiśmy się przy téj biedzie, i gdyby można zapomnieć, że są Moskale, ta bufonada i we Włoszech by uszła.
Moskale mają w tém wielką politykę, że gdzie przyjdą, tam zaraz wesołości swoje rozpościerają. Muzyka, tańce, są u nich sposobem dla pospólstwa i gminu, ale słuszni ludzie nie poddadzą się tym rozrywkom, chyba z musu, mając zawsze głęboką w sercu ranę, która ich boli. Chcieli i tu tańcować, ale jam seryo odpowiedziała: że nie można, że nie umiem tańcować i że czas teraźniejszy smutku nie jest dla nas do wesołości.
Brygadyer światły człowiek, ale dumny, mogłam to poznać. Wiele nas zaczepiał o konstytucyi, mówiąc: „My wiemy, że tu nas damy wszystkie cierpieć nie mogą, ale to trzeba już zapomnieć o tém, co było 3. Maja.“ Na co ja odpowiedziałam: że to się nigdy nie zapomni. Ale, powiedział, w Warszawie jeszcze o tém żywo gadają, zapominając, że konfederacya jest protegowana, bo nie dobrze robią. Na co ja żartobliwie odezwałam się: konstytucya jest to kobieta, dla tego wszyscy mężczyzni za nią latali. „La constitution est une femme, tous le hommes, ont courus apres elle et en ont la tête montée. Et comme c’etait une femme douce, aimable et prudente, les femmes l’amaient aussi jusqu’a en devenir folles pour ainsi dire.“
O potyczkach kilka razy wspomniał, mówiąc, że to nie była wojna, bo Polacy ciągle uciekali. Że to śmiejąc się mówił i jak grzeczny człowiek w kompanii a nie żołnierz w obozie, ale nieco z drwinkami; na dowód, że nie uciekali, pokazałam mu kawałek sztandaru, który pod Zielińcami brygada Mokronowskiego wzięła. Na ten widok Moskal poznał, jak daleko zapał unosił mnie i zaklinał mi się, że to nie od sztandaru, mówiąc: damy to są największe nasze nieprzyjaciółki; już my o tém w obozie słyszeli, że damy noszą kawałki mniemanego sztandaru, ale to nie jest tak. Mówił inną razą, że Polacy nie mogli nas pobić, kiedy nas cztery razy więcéj było. Ja znów mu na to: To nie wiele honoru posyłać 100,000 wojska na 30,000 i to dopiero nowo narodzonego. Kiedy Polska będzie miała 100,000, to trzeba będzie przysłać trzykroć, a jeżeli król nie każe się rejterować tak jak teraz, to i to mało będzie. Na końcu Moskal, widząc że nic nie wskóra z nami, był bardzo grzeczny; a jam téż nie chciała więcéj im odpowiadać, mówiąc: brisons ladeçu; cette conversation est sensible, triste, humiliante pour nous, mais on m’a repodu par ces peu des mots. Comment Madame? elle vous fait honneur.
A tak sami Moskale znają, jak dobrą mamy sprawę, a wyrodni Polacy zdrajcami są.
Zjechali się do Brześcia litewskiego i tam związek polskiéj z litewską konfederacyi stanął, przy asystencyi wojska moskiewskiego. Potocki wielki obiad dawał, na którém zdrowie imperatorowéj wypijano. Tam tedy uradzono najpiérw posłów wysłać do Petersburga z podziękowaniem za przywrócenie wolności, któremi są: Potocki woj. kijowski, Branicki, Rzewuski, Sapieha kanclerzyc, Radziwiłł i młody Mier, ten sam, którego w ogrodzie saskim wyświstano i wykułakowano. Tam wydali ogłoszenie przywracające do sławy i honoru Rudnickiego, który uciekł od księcia Józefa w akcyi i portret jego na szubienicy był przybity. Tego ogłoszenia nikt nie uważa, choć je kto czyta; zdaje się że to sen lub żarty, chcieć wyperswadować całemu światu z Brześcia litewskiego to, co jest hańbą u wszystkich narodów. Uradzili także, aby mundur przyjacielski nosić i podobne głupstwa. Tamto rezydent moskiewski podał ukaz imperatorowéj, w którym było zalecenie, aby króla i obywatelów przejednać, jako téż słychać, że będą płacić poczynione szkody wszystkie, na co są pieniądze u Kochowskiego.
Tymczasem od trzech miesięcy nie masz sądów i trybunałów; jedna tylko grodzka kancelarya jest otwarta do przyjmowania akcesów od obywateli, nakazanych uniwersałami pod konfiskacyą dóbr.
Jakim to sposobem się dzieje po innych województwach, nie wiem dokładnie, tylko że z przymusu to, co się tu stało w naszéj ziemi Stężyckiéj.
A jak mi jest miło chwalić dobre postępki, tak téż i nagannych pióro moje i pamięć nie może zapomnieć. Na wyszły rozkaz przez uniwersał konfederacyi, aby akces obywatele czynili, a to pod konfiskacyą dóbr, zdawało się, aby stałością obdarzonym obywatelom i przywiązaniem do nowéj konstytucyi, bez bojaźni kary téj sumy, czekać nakazu drugiego, lub téż gwałtownego przymusu. Takie były przykłady niektórych, którzy na czele robót sejmu stali, późniéj poodjeżdżali za granicę i chyba nakazem powtórnym musieli akcesa uczynić.
Onufry Morski, kasztelan kamieniecki, gdy był zapozwany przez konfederacyą jak inni, i listem pana Szczęsnego (którego bardziéj nieszczęsnym zwać trzeba), zawołany aby się stawił przed generalnością, odpisał: że nie znam marszałka, bo się sam nim zrobił; że gdy cały naród bez przemocy go przyzna, wtenczas i on nie będzie wzbraniał od tego akcesu.
U nas w ziemi Stężyckiéj inaczéj się stało. Pan P......, starosta lenarcicki, którego żona Ożarowska z domu, siostra kasztelana wojnickiego, co jest w robocie aktualnéj, i był delegowany do króla i od króla do konfederacyi — ten tedy począł namawiać obywateli, posyłając zięcia swego Rostworowskiego, wielkiego bzdurę, aby do akcesów się zjechać, do miasta Stężycy na termin przeznaczony od konfederacyi. Dotąd prócz Radomia w Sandomirskim nigdzie jeszcze tego nie robili. Bojaźń wiele może na słabych umysłach: usłuchali go zaraz kilku, a potém kilkunastu. Krajewski, instygator moskiewski, dusza podła, w innych już znajomy czynnościach, P...... i syn, Rostworowski, Boski, Karski, Bętkowski ojciec, Dymiński i inni zjechali się do Stężycy i akcesa porobili, dając o tém wiedzieć memu mężowi, aby na też zawołanie przyjechał. Ale pan Rafał daleko od nich trzymał się, nie chciał pojechać, mówiąc, że należy do akcesu kijowskiego (nie przyjęła kancelarya téj zmyślonéj wymówki) i zrobił się chorym.
Syn Bętkowski nie chciał także razem być w téj kompanii, ale późniéj osobny akces uczynił wyrażając, że to za przykładem króla Jegomości uczynił. To wszystko dało się dnia 27. Augusta, a w krótce potém, bo na 24. Septembra nakazała konfederacya musem moskiewskim i drugim uniwersałem surowym przysięgać obywatelom; to już najokropniejsza rzecz z przemocą i gwałtem bagnetów zrobiona a w żadnym jeszcze niepraktykowana jak w absolutnym kraju. W téj to okazyi cały kraj krzywo przysięga, nie mając żadnego na sumieniu ciężaru, i że z téj przysięgi wszyscy drwią, nic pewniejszego: bo wszyscy zjechawszy się razem, przysięgę wykonali, ale każdy co innego gadał z śmiechem i drwinami. Byłabym była najszczęśliwszą, aby od téj czynności mąż mój mógł się odłączyć; co jednak być nie mogło, bo musiał jechać na tę scenę do Stężycy dnia ostatniego terminu z synem Bętkowskim. Ta przysięga warta jest, aby o niéj obszerniéj opisać; będzie pamiątką w długie czasy przemocy moskiewskiéj. Wykonali ją każdy co innego wymawiając; a tak zamiast mówić: Ja, Rafał, mówił mój mąż: Ja napchał, a Bętkowski mówił, zamiast; Ja, Jacek; Ja, placek, nie przysięgamy, i tak daléj. — słowa tylko: „Św. wiara katolicka“ wymawiane były. Tak zakończyli tę scenę. Pan Leszczyński, który słuchał przysięgi, chciał, aby podpisać się na tém, bo i inni to zrobili; tu więc pan Rafał stale odpowiedział, że tego nie uczyni, że nie masz w uniwersale, aby przysięgi podpisywać; a że się tak podobało innym obywatelom, to nie dość prawem dla niego. Była zatém sprzeczka: susceptant powiedział, że konfederacya pozwie JWPana o to; na co pan Rafał: „bardzo dobrze, czekać będę tego.“ Susceptant znów: „A ja nie wydam ekstraktem przysięgi WPana.“ Pan Rafał: „Bardzo dobrze, a ja jéj nie potrzebuję. Mam świadków przytomnych i kolegę mego.“ Na tém więc stanęło, że nie podpisał mój mąż akcesu; a co najlepszego zrobił, że do Stężycy na przysięgę pojechał z załogą moskiewską, jak tu teraz nikt inaczéj nie jeździ. Doniec przed pojazdem do przysięgi na wolną konfederacyą jest dowodem najlepszym niepodległości i szczęśliwości krajowéj. A tak temi okolicznościami różnił się od innych obywatelów ziemi Stężyckiéj, co mnie niezmiernie ukontentowało.[93]
Konfederacya tedy targowicka przez przemoc 86,000 Moskwy wprowadzonéj w Polskę, która uciemięża obywateli przez bojaźń przystępujących do akcesów i przysięgi, ma śmiałość nazwać się generalną i wolną konfederacyą, a marszałek jéj Szczęsny Potocki obrońcą wolności upadającéj. O! co to za hańba! Gdy się to w Polsce dzieje, gdy same rodaki cudze wprowadzili wojska i zdradzają kraj swój najlepszą konstytucyą 3. Maja, wywracając obcą przemocą i orężem! Francuzi nie zwyciężeni przez jedność i duch republikański dwom strasznym oparli się potencyom i znieśli wojska pruskie i cesarskie, do rejterady z kraju swego przymuszając. Król Pruski sam osobiście był na téj wojnie, ale w jednéj wsi strzelono do niego z okna i konia pod nim zabito. Wzięły pruskie wojska nad granicą kilka małych miasteczek, jakoto: Longois, Verdun i coś jeszcze, ale wszystko w niedziel sześć oddali i odeszli z kraju, nie mogąc nic zrobić Francuzom. Z chwałą wieczną te dwa miasta oparły się. A wojsko pruskie schorzałe, znużone i głodne wyjść musiało; co téż i cesarskie uczyniło, a to spiesznym krokiem, ponieważ Francuzi pod komendą generała Custine do Niemiec wpadli we 40,000, inni do Sabaudyi pod komendą generała Montesquieu. Ta im się poddała. Król musiał uciekać do Szwajcaryi. Do Francuzów przystali. W Niemczech już nie daleko Lipska wojska francuzkie opierają się kiedy to ja piszę 24. Novembra 1792., w Frankfurcie, Moguncyi, w Kolonii, wszędzie ich pełno, wszędzie książęta imperyi uciekają, a Francuzi kontrybucyą biorą.
Nie są to ci Francuzi, którzy rozpustą i okrucieństwem wspierają pierwsze kroki tak wielkiéj rewolucyi, dali się we znaki w Paryżu przez okrucieństwa swoje; owszem, można mówić na ich pochwałę; ten naród, który nadto cenię, nie mógł się wybić dobrocią samą z niewoli.
Od tego momentu jak króla swego i żonę jego wzięli w niewolą, osadzili au temple, jak go z tronu zrzucili, jak berło i koronę pokruszyli, a pałac tuleryjski spalili, wszystkie rozruchy, tumulty, wszystkie zabójstwa i okrucieństwa ustały, a razem jednym spojeni duchem, nie myślą, tylko o obronie kraju i praw swoich, przez które stają się nową i potężną rzecząpospolitą. Podzieliwszy państwo na 85 departamentów, uformowali przez deputacyą konferencyą narodową, która się z kilkuset osób składa i ciągle w Paryżu prezyduje.
Już tam dziś króla osadzili na śmierć, na co dekret stanie i ma być darowany śmiercią, ale w wieczném więzieniu trzymany zostanie.
Francuzi do Hiszpanii i do Włoch wtargnąć usiłują i tam idą, gdzie przeciwko nim oświadczyły się potencye. A w Polszcze zaś panuje niezmierna radość z tego zwycięstwa Francuzów, jakby sobie obiecywać mogli Polacy pomocy od nich do uwolnienia nas od niewoli moskiewskiéj. — Jakoż i są do tego niektóre powody i słówka, a nadzieja, wyobrażenie podwaja dzieła tego.
Konfederacya targowicka odwołała wszystkich posłów naszych z krajów cudzoziemskich a francuzkiemu posłowi rozkazała surowie odjechać z Warszawy, dając przyczynę, że król jego w więzieniu, przeto i urząd posła ustaje.
Poseł wyjechał, ale oświadczenie zażalenia swego uczynił zaraz przez notę do króla podaną, a potém przez manifest w Poznaniu uczyniony przeciwko gwałtowi konfederacyi targowickiéj. Różne wiadomości głoszą, że ten poseł przyjechawszy do Paryża, zdając sprawę z swego poselstwa i powrotu nagłego, miał odebrać honory sesyi a lud ubrawszy posąg króla polskiego, po ulicach długo nosząc pod napisem „zdrajca ojczyzny,“ spalił go nakoniec.
Sytuacya króla naszego jest dziś najlichsza, a panowanie najnieszczęśliwsze. Już on teraz niczém nie rządzi, bo mu konfederacya targowicka, czyli Moskwa pod tym imieniem, wszystko odebrała. Komenda nad wojskiem należy dziś do Potockiego. Komisyów nie masz, trybunałów ani żadnych sądów, tylko konfederacya. Nic nie robią — bez rządu, bez praw, bez egzekucyi, Polska zostaje dziś pod opieką i panowaniem Moskali. Ten stan gnuśny i smutnéj niewoli, bez żadnych nadziei stałych i możnych codziennie daje się uczuć obywatelom.
Już tu i owdzie sarkania i narzekania głośne dały się słyszeć; niektóre odgrażania się pospólstwa: „Niech nam tylko pozwolą, a wszystkich wyrzniemy po kwaterach.“ Czujna niecnota w każdym kroku bojąca się upadku swego. Straszą się dzień i noc, i już teraz Moskale nie po kwaterach, ale razem ściągają się do domu jakiego, a broń nabitą mając i przez całą noc strzegąc się. A to po całym kraju taki mają rozkaz. Boją się czegoś, jak ten nieszczęśliwy, który całe życie rabując i kradnąc, sumienia swego nie będąc panem, uczuwa poniewolnie w ostatniéj godzinie zgubę swoję. Oby ta dla nich prędko nadeszła!






Dnia 3. Maja 1794. w Drążkowie.

Kiedy, po najsroższéj niewoli w któréj Polska przez Moskalów pognębiona jarzmo ciężkie i kajdany dźwigać musiała, kiedy w stolicy saméj poseł moskiewski prawa haniebne nam dawał, a Polak nieszczęśliwy w upadku swoim głowy podnieść nie śmiał, w rospaczy zanurzony, czarną myślą serce i oczy zaćmione mając, czuł się tylko na mocy rąk swoich, nie mogąc oręża z pochwy dobyć; Bóg, którego skryte wyroki, który wszystkiem włada światem, do którego modły nasze zapewne doszły, który karze zbrodnie a nagradza cnotę; zmiłował się nad upadłą już ojczyzną naszą, wybrał i ukazał narodowi człowieka — a naród powstał. Dzień który sławny będzie pamiętną epoką na zawsze przez ustanowienie nowéj konstytucyi w roku 1791. na dniu 3. Maja nie różni się od dnia dzisiejszego, tylko tém, że w r. 91. Polak wesoło go ogłaszał, dziś się wesoło bije i wypędza nieprzyjaciela z kraju, aby ten dzień na zawsze sławnym utrzymał. Co się teraz stało w Polszcze każdy zna i czuje, mnie jest miłą pamięć tego dla siebie na papier rzucić; abym, jak będę starą przypomnieć sobie mogła, żem to czuła i znała nie jak pospolita białogłowa. Już Polska w ostatniéj jęczała niewoli pod tyranią Moskalów i rozumiała tylko że nie było sposobu do powstania, kiedy skryte wyroki Boskie inaczéj wszystko obrócić zdawały się, stawiając nas w takiéj porze, w któréj cała Europa zatrudniona będąc potęgą francuzką, a Moskwa uzbrajając się przeciwko Turkowi, nie zostawiła w Polsce nad 20,000 żołnierza swojego pod przewodnictwem Igelströma posła, tego samego człeka, który dawniéj brał naszych biskupów i senatorów z senatu w niewolę do Kazania, za to że nie chcieli ulegać przemocy moskiewskiéj. Wszystko działo się w Polszcze jak najgorzéj, zdawał się przecie pod popiołem ukryty pożar, który miał prędko wybuchnąć.
Znajomy z czynów swoich poczciwy, pobożny i waleczny Kościuszko ukazał się światu polskiemu a wnet cały kraj powstał. 1794 dnia 24. Marca w Krakowie, z pomiędzy samych Moskali w mieście i w okolicy będących pokazał się raptem Kościuszko, w mieście stanąwszy tam już z ułożeniem swojém. Wojsko tam stojące Polskie i wszyscy obywatele miasta, tegoż samego dnia wykonało przysięgę i akt powstania narodowego uczyniło. Widok ten przymusił komendę moskiewską do wyjścia z miasta za którą zaraz wojsko polskie poszedłszy, tém najpierwszém dziełem uczyniło się straszném Moskalom całą komendę ich zabrawszy, a imię samo Kościuszki w bojaźń ich wprawiało. Odgłos zdarzenia tego w moment jeden rozszedł się po całym kraju i utwierdził wrażenie czynności Madalińskiego brygadyera, który kilka dni przedtém w wielkiéj Polszcze na granicy będących Prusaków zbił i orły czarne powycinał, a poszedłszy zaraz pod Kraków złączył się tam z wojskiem polskiem. Moskale w Warszawie będący, czyli Igelström, sam, miał sobie to za żart tylko i ważył się w gazetach publicznych kazać ogłosić Kościuszkę i Madalińskiego za buntowników. — Jak tylko wyrzekł słowo Kościuszko do wojska, jak tylko wydał rozkaz zgromadzania się do niego, w jednym prawie momencie wojsko polskie ruszyło się do niego z największym zapałem, ogłosiwszy: obywatele, wojskowi, miasto Kraków i lud cały Kościuszkę za naczelnika siły zbrojnéj. W ten sam raz po kilku okolicach były potyczki z Moskalami a 4. Kwietnia pod Działoszycami zniósł Kościuszko trzy kolumny moskiewskie, położywszy na placu 4000; zabrał im harmat 14, cały obóz i dwóch generałów Moskiewskich zginęło i wielu oficerów. To sławne zwycięztwo tak mocno przeraziło Moskwę, że Igelström zaczął myśleć o sposobach okrutnych które oddawna knowała tyrania moskiewska; aby w Warszawie wszystkich w pień wyciąć. Nie zdołał acz tego uczynić; ręka Najwyższego przemogła tę okrutną nad nami wisząca plagę i męztwo Polaków i obywatelów miasta Warszawy. Uprzedzając myśl nawet samego naczelnika na dniu 17. Kwietnia, w sam wielki czwartek, o piątéj z rana rzuciło się do broni na Moskalów i wszystkich w pień wycięli, których tam było 6000. Walka była krwawa; wszystkich prawie generałów pozabijano lub wzięto w niewolę, kasę, bagaże, harmaty, amunicyą zabrano; sam tylko Igelström uciekł z Żubowem, dwa razy będąc ranny. Dom, w którym mieszkał, ze wszystkiém zrabowany został; bitwa trwała przez trzydzieści sześć godzin, przez Czwartek i Piątek, a reszta Moskwy w pole wyszedłszy, około Kozienic i Karczewa stanęła. Król był w zamku otoczony strażą bezpieczną, dowodził tém Stanisław Mokronowski; a pospólstwo uspokojone, porwawszy Zakrzewskiego na ręce, zaniosło go na ratusz. Ten był dawniéj prezydentem podczas sejmu konstytucyjnego, i teraz nim ogłoszony został.
Zrobili zaraz akt powstania do aktu krakowskiego pod naczelnictwem Tadeusza Kościuszki, ustanowili radę tymczasową i sąd kryminalny. Obrali Mokronowskiego za komendanta miasta Warszawy, wysłali delegacyą do króla: Działyńskiego i Horaina, donosząc, co się stało; wzięli w areszt Ożarowskiego hetmana koronnego, Zabiełłę hetmana litewskiego, Ankwicza rady nieustającéj prezesa, i kilku innych, którzy wchodzili do robót moskiewskich i im przyjaźni byli. W kilku dniach tyle dobrego zrobili i więcéj daleko, jak przez cały czas sejm targowicki i grodzieński.
Przed tą rewolucyą, trzeba wiedzieć, że Prusacy weszli już w kraj polski, pod pretekstem znieważenia granic swoich przez Madalińskiego, i pod samą Warszawą stanąwszy, w czasie akcyi zaczęli już strzelać do naszych. Ale porażeni cofnęli się bardzo daleko, do których i Igelström uciekł z małą bardzo garstką ludzi.
Tymczasem Moskale, zewsząd prawie zebrawszy się, bez komendanta prawie, w okrutnéj trwodze, zrobili obóz około Kozienic, wszędzie paląc i rabując wsie i miasta.
Co za okropna wiadomość odbiła się o uszy moje tu na wsi mieszkając od Kozienic, gdy dowiedzieliśmy się, że dońcy, przeprawiając się zawsze za Wisłę, rabują prawie całą tę tu okolicę, w któréj i jednego żołnierza polskiego w ten moment nie było. Już blisko dwadzieścia domów znajomych i sąsiadów zrabowali byli, okrucieństwa wyrządzając; wszyscy z domów pouciekali, nie wiedząc, co czynić w tym razie zamięszania powszechnego. Aż téż obywatele odważniejsi przedsięwzięli w domach swoich wziąć się do obrony. Mój mąż dał im do tego najlepszy powód nie chcąc z domu odjechać; w zapale czynności przytomność obywatela w domu jest potrzebną: gdyby wszyscy odjechali, nie byłby zrobiony tak prędko w Stężyckiém akt powstania.
Przeto mąż mój tu u siebie uzbroił się w siły domowe od rabusiów, co téż i inni nadwieprzni[94] mieszkańcy uczynili. Byłam tedy jak w obozie: pikiety, piki, kosy, pistolety, szable, wszystko to widzieć się dało w kilkudniowym czasie.
Co do mnie, miałam wiele do przezwyciężenia; trwoga pospolitych kobiet nie była jednak moim udziałem. — Mąż mój chciał, abym do Galicyi odjechała; to oddalenie się było bezpieczne, lecz nierównie dla mnie trwożliwsze. W niewiadomości zostawać, co się tu dzieje, byłoby dla mnie nierównie okropniéj, jak razem z mężem nieodstępnie czekać losu naszego. To więc wzięłam przedsięwzięcie razem odjechać lub razem z mężem zostać. Widok uciekających znajomych naszych, ich zrujnowanie, codziennie miałam przed oczyma; a przez niedziel trzy w ciągłéj żyjąc niespokojności, doświadczyłam, co może w sercu białogłowy miłość ojczyzny i miłość męża i dzieci. Dońcy dnia jednego wpadli już byli do Dęblina, Mniszka, marszałka przeszłego, dóbr o dwie mile od Drążkowa leżących; tam na pałac uderzyć chcieli. Dworscy ludzie i kilku chłopów na pikiecie stojąc, strzelali do nich i postrzelili im komendanta i zaraz oni nazad uciekli.
Ten był ostatni postrach okolicy naszéj, ponieważ komendy polskie téj nocy nadciągnęły i wszędzie brzegi Wisły opanowały. Z Warszawy zaś wysłany korpus z 6000 ludzi posuwał coraz daléj Moskwę, która za Pilicę poszła, a w tym razie okolica nasza zabezpieczoną została.
Mój mąż profitując z czasu, z innymi obywatelami zrobili jak najprędzéj akt (co się stało 7. Maja w Stężycy) powstania narodowego pod naczelnictwem Tadeusza Kościuszki, na którym i ja przytomną byłam z sąsiadką moją Bętkowską, któréj mąż tamże w komisyi zasiadł. Wszędzie téż województwa i ziemie poczyniły takież akty, jak tylko można było najprędzéj.
Muszę tu wyrazić partykularność, która, że mnie interesuje, powinna mieć tu miejsce.
W akcie krakowskim ustanowiono z piątego dymu rekruta: dla nagłéj potrzeby ratowania ojczyzny, nagłe musi być uzbrojenie. Województwo lubelskie zawsze sławne przez nieporządne swoje ustawy, przez prawnictwo, które tam duchem obywatelów rządzi, przez skępstwo, małości, drobności swoje i prywatę partykularnych: ustanowiło u siebie tylko z dziesiątego komina rekruta. Nie wiem dla czego ziemia Stężycka w tém naśladować go umyśliła i, mimo gorliwego obstawania męża mojego, z dziesiątego komina ustanowiła rekruta. Wtedy mój mąż sam jeden oponował się temu, a idąc za przykładem krakowskiego, opozycyą swoją zapisawszy, z dóbr tutejszych z piątego komina dał rekruta.
Litwa téż długo cicho nie była; a ponieważ najgłówniejszych patryotów Moskwa pod różnemi pozorami w areszt wzięła, w których liczbie był: pan Sołtan marszałek litewski, Brzostowski, Wawrzecki, Radziszewski, nie czekało wojsko i obywatele miasta Wilna jak niedziel cztéry od powstania krakowskiego i dnia 22. Kwietnia w nocy o godzinie 1. pułkownik Jasiński, z małą dosyć mocą wojska polskiego, uderzył na garnizon moskiewski, który się składał z 3000.
Zabrał harmat dwanaście, generała Arseniewa komendanta i oficerów w areszt. Reszta Moskwy uciekła do Grodna złączyć się z drugą tam stojącą armią, paląc i rabując wszystko na swoim przechodzie. A że był przytomny wtenczas Kossakowski hetman, z targowickiego szelmostwa znany od całéj Polski za zdrajcę ojczyzny i w służbie nawet moskiewskiéj będący, który hetmanem polskim Księstwa Litewskiego ważył się nazywać, ten w momencie od naszych wzięty i powieszonym został.
Tu się człek nie posiada z radości nad zdarzeniem raptowném, które całą Polskę ogarnia od dwóch dopiero miesięcy, i w którém oczywiście rękę Najwyższego widać nad nami.
Boże, błogosław orężowi polskiemu, niech gromią nieprzyjaciół swoich! W Twojéj jedynie dufamy opiece.
Dnia 10. Maja kurjery, których często tu miewamy, od naczelnika do Warszawy wysyłanych, doniosły nam tę wiadomość, że sam naczelnik postępując z wojskiem, jest już w Sandomierzu, w samém mieście, gdzie w przytomności jego akt powstania w województwie sandomierskiém już stanął. Moskwa przed nim ucieka, którą nasi, mając ze trzech stron na oku, za Wisłę nie puszczają i w tych dniach staną się ofiarą okrucieństw swoich.
Tu jest już słyszany huk harmat. — Boże dopomóż! a Polska powstanie na ruinach nieprzyjaciół swoich.
Tymczasem wczoraj stał się widok niepamiętny w Polszcze, widok przerażający zdrajców ojczyzny naszéj, a Moskalom odejmujący sposób intrygowania, pozbawiając ich pierwszych osób sobie przyjaznych. Wzięci w areszt w dzień 17. Kwietnia: Ożarowski i Zabiełło hetmani, Kosakowski biskup i Ankwicz, pierwsi w Polsce zdrajcy ojczyzny, moskiewską wolę wypełniający, którzy kraj swój zaprzedając, pensyi nie wzdragali się brać od imperatorowéj; gdy w papierach, zabranych u Igelströma znaleziono dowody oczywistéj ich zbrodni, lud nieczekając ustanowienia rady najwyższéj, zebrawszy się gromadnie, przymusił prawie sąd kryminalny do wyroku. Sąd kryminalny na te osoby dekret śmierci dał, a to natychmiast. Co się i wykonało dnia wczorajszego, to jest dnia 9. Maja 1794. Ci ludzie byli powieszeni za dekretem sądu przez pospólstwo. Hetmani i Ankwicz w rynku przed ratuszem, a biskup przed kościołem OO. Bernardynów na krakowskiém przedmieściu. Z biskupa audytor zdejmował sakrę, a to w krótkości, bo lud czekać nie chciał na długie ceremonie.
Widok ten straszny głębokie wrażenie zdrajcom uczynił. Pan Ankwicz, człowiek wymowny, z postaci piękny, rozumny, ambitny, nie sądził i nie wierzył, aby go to miało spotkać; knowając intrygę z metresą swoją, która obiecywała mu wszystkich użyć sposobów, aby go z niewoli wybawić. Jakoż koniuszy jego, podmówiony od niéj, uczynił był alarm fałszywy w mieście, rozgłaszając, że Prusaki idą, i tém miał w momencie panu swojemu porę do ucieczki nastręczyć. To wszystko gdy się wydało, i koniuszy i metresa wzięci do więzienia zostali, a u Ankwicza znaleziono bilet pod koszulą przyszyty od jego metresy, która mu przyrzekała staranie czynić o uwolnienie go.
Ten miał mowę przed śmiercią w izbie sądowéj, któréj nawet i słuchać nie chciano; i ten talent piękny wymowny, który tyle razy łudził słuchających, na nic mu się nie przydał przy sercu nieprawém. Poszedł na śmierć z wielką odwagą. Ożarowski zaś był tak pomięszany, że w krześle go do izby sądowéj przynieśli; dla słabości nie mógł mówić, bo mowa jego niebyła zrozumiana z wielkiego pomięszania. Zabiełło płakał; — Kossakowski powoływał wielu w złości; chciał, aby mu pozwolili do kościoła wnijść, aby tam uczepiwszy się ołtarza, oderwany gwałtem został. Lecz to się nie stało — a tak ci ludzie zakończyli życie haniebne śmiercią także haniebną, lecz nie tak haniebną, jak życie zdrajcy ojczyzny.
Nigdy zbrodnia nie jest bez kary, wyroki Boga są skryte; pozwalał długo w polskim kraju być zdrajcami, lecz już zakończone ich dzieło — niech się boją zdrajcy! a potomność będzie obszernie o tém decydować.
Przy dekrecie tym prezydował w sądach kryminalnych Stanisław Tarnowski, synowiec mego męża, człowiek młody, pierwszy raz prawie na czynności tak znacznéj, musiał ściągnąć rękę swoją na podpis śmierci zdrajcy ojczyzny.
Dnia 3. Augusta. Ciąg wojny teraźniejszéj spiesznym idzie krokiem, a skutki jéj są okropne i niepewne. Już był naczelnik przygotował umysły narodu mówiąc do niego: „Nie tryumfuj ze zwycięztwa, nie rozpaczaj w klęskach.“ Widok wojny jednak jest straszny a skutki okropne.
Jeszcze Polska nie była w takim zapale. „Lepiéj jest nam zginąć z bronią w rękach, jak patrzeć na niewolę naszą!“ — to jest hasło wszystkich ludzi w Polszcze; i w ten moment, kiedy Moskwa chciała dezarmować wojsko polskie i rozpuścić je, w tenże moment wzięli się wszyscy do broni.
Gdy w Warszawie stanęła insurekcya, wojsko pruskie, stojące około Powązek, przysłało było trębacza do króla z zapytaniem: czyli chce posiłku z Prusaków i jak trzyma w téj rewolucyi, czyli z miastem, czyli nie? Król w ten moment odpowiedział: że nie chce posiłków, że trzyma z miastem i narodem, że tak trzymał i że tak zawsze trzymać będzie.
Ten królik moskiewski nie mógł już inaczéj mówić w ten czas, bo się bał pospólstwa, które go mocno na oku miało. Darmo jednak było naród upewniać w ten moment, bo naród nie mógł wierzyć, tyle mając dowodów nietrwałości i słabości króla swego; naród dobry jednak pilnował całości i życia króla.
Prusacy wiec w tym dniu nie mogli dać posiłku Moskalom, nim od swego króla w téj mierze odebrali rozkazy. Moskale wybici i wypędzeni z Warszawy zostali.
Wrócił się porządek: rada, sądy, ofiary gorliwe i wszystko w jak najlepszym było porządku. Naczelnik tymczasem Moskwę zabraną pędził z pod Krakowa przed sobą do saméj granicy pruskiéj, nie mogąc nigdzie wydać batalii, bo ta nie rejterowała się, ale wszędzie uciekała z obozem. Tymczasem inna z kraju zabranego, z kijowskiego i wołyńskiego województwa nadciągnęła i w Dubience nad Bugiem stanęła.
Tu więc był wysłany generał Zajączek dla bronienia im przejścia w Lubelskie; ale wojska nie mając, ani tyle mocy ni sposobu do dostatecznéj obrony, z nowych dopiero pobranych kantonistów i chłopów z pikami i kosami zgromadzonych z pospolitego ruszenia, nie wytrzymały potyczki i gwałtowna rejterada naszych z pod Dubienki do Lublina nastąpiła. Cały ten kraj o trwogę przyprawiła; — acz mężnie niektórzy ucierali się, niewprawa jednak noworekrutowanych włościan przeciwko 10,000 Moskali, ustąpić musiała przemocy.
Wtedy ja byłam jeszcze w domu, o mil sześć od Lublina, a mąż mój na komisyi w Stężycy. Przymuszona raptowną tą klęską, gdy już i komisya o swojém bezpieczeństwie myśleć zaczęła, trzeba było umykać się z domu jak najprędzéj. Zabrawszy więc dzieci, wyjechałam do Lwowa, z wielkim żalem porzucając dom, jakby na łup nieprzyjaciół. Mąż mój jeszcze tydzień mógł się przytrzymać dłużéj, bo po jego odjeździe dopiero kozaki wpadli do domu naszego i przez cztery dni rabowali. A tak ów domek najmilejszy stał się wnet ruiną i zemstą dla nieprzyjaciół. Cały kraj w jednym był stanie, wszystkie domy, pałace w okolicy naszéj zrabowane były. Wiadomość o stracie i szkodzie, któreśmy ponieśli, nie miała miejsca w sercu mojém, w ten moment, kiedy miasto całe żałością było zajęte nad utratą żołnierzy i przegranéj batalii przez wojska nasze.
Bóg, który wszystkiém rządzi, chciał jeszcze Polaków ukarać, pozwalając klęski z dwóch stron, a to, w jednymże czasie naczelnik, przed którym Moskale uciekając szybkim krokiem, stanąwszy pod Szczekocinami, już się byli z Prusakami złączyli, miał tam znaczną z nimi bitwę i pewnie byłby zniósł Moskali, gdyby nie Prusacy, którzy raptem zaczęli swoją kanonadę z wielkich bardzo harmat 24 funtowych, a tém, naszych poraziwszy, przymusili do rejterady. Przyczyna jednak największa téj przegranej była, że gdy koń pod naczelnikiem zabity został, rozgłosiło się miedzy wojskiem polskiém, iż naczelnik zabity: to trwogi narobiło; nasi już wzięli cztery harmaty Prusakom, a te nazad utracili. Król pruski sam był przytomny téj akcyi. Stracili nasi około 2000, ale i nieprzyjaciół tyleż legło. Zabici są generałowie Grochowski[95] i Wodzicki[96], a tych największa była szkoda.
Pomięszanie gwałtowne i trwoga, z przyczyny z dwóch razem zdarzonych klęsk, głowy prawie wszystkim zawróciła; zdawało nam się, że już koniec wojny, z nią nadziei naszéj — bo tyle, ileby siłom dwóch nieprzyjaciół wytrzymać mogło, nie mieliśmy. Trzeba było jeszcze i trzecią wytrzymać klęskę: miasto Kraków, ufortyfikowane i obsadzone garnizonem, którego Wieniawski[97] był komendantem, do powstania narodowego pierwsze stało się, w przeciągu trzechmiesięcznym dało scenę nową dla publiczności. Austryacy, sąsiedzi nasi, oświadczyli się neutralnymi w téj robocie. Polska zatrudniona została, widząc Prusaków pod Krakowem. Upewniali nas we Lwowie, że gdyby Prusaki chcieli wziąć miasto, tedy oni wnijdą pierwéj, ale to tylko, aby tymczasem od rąk pruskich uwolnione było; a potém Polakom oddane będzie. Garnizon w Krakowie dość mocny mógł się bronić, ale nie długo; naczelnik zdawał się być powolnym obietnicom austryackim; rozsądek tylko sam dyktował, aby trzeciego niemieć nieprzyjaciela na siły dość słabe. Trzeba było neutralności przyjąć sposoby; dał był rozkaz komendantowi Wieniawskiemu z Orelim, pułkownikiem cesarskim, stojącym na Ludwinowie, traktować.
Więc były ułożone punkta do oddania miasta Austryakom tymczasowego, i generał Harnancour ze Lwowa sam na to objęcie wyjeżdżał, ale czyli przez głupstwo, czyli przez zdradę, Orelli, który punkta z Wieniawskim podpisał, posłał je do pruskiego generała z zapytaniem: czyli mu się to podoba? A tak Prusak odpowiedział, że wcale na to nie pozwala, że będzie strzelał do Austryaków, równie jak i do Polaków. Wieniawski wtedy głowę stracił, mając już przeciętą komunikacyą z wojskiem naczelnika, nie miał dalszego ordynansu i miasto Prusakom poddał. Nie sądzę, że przekupiony, jak mówi publiczność, bo Polak nadto jest szlachetny w téj mierze; jednakże stało się tak, że tenże Wieniawski wszystkim oświadczywszy, że nieprzyjaciel jest mocny, kazał uciekać, gdzie kto może, i sam najpierwszy niewiadomo gdzie się podział.
A tak nasi niebożęta, rozumiejąc, że będą mieli przytulenie w Ludwinowie, na stronę cesarską wyszli i tam na moście od Austryaków niedyskretnie byli przyjęci.
Te trzy wkrótce po sobie następujące zdarzenia, wszystkich o rozpacz gwałtowną przywiodły; zdawało się, że obłoki już spadły i przywaliły dźwigającą się potęgę Polaków, którzy bez sił, bez pomocy, dwoma nieprzyjaciołmi i trzecim neutralistą — a w duszy nieprzyjaźnym, obarczeni, już się dźwigać nie będą mogli. Dał nam Bóg cios, a nadzieję przy stałości: — oświadczył naród, że póty nie spocznie, póki wszyscy nie wyginą.
Naczelnik, acz zmartwiony, umiał znieść ręki Najwyższego karę, bo po bitwie pod Szczekocinami miał mowę do wojska, mówiąc: „Nie bójmy się nieprzyjaciół naszych, ale bójmy się nas samych.“ — Wojsko jego téż, coraz większe, pomnażało się przez przybyłe regimenta i kawaleryą z zabranego kraju przez Moskali, którzy zbrojną ręką robiąc sobie przejście przez moskiewskie komendy, przedarli się do naczelnika obozu. Nowe téż regimenta poformowane z kantonistów, posiłek z pikinierów i kosynierów, składały może 27,000 wojska. To było podzielone na różne komendy: Zajączek, Mokronowski, Madaliński, Sierakowski, generałowie, mieli swoje wydziały w komendzie. Litewskie wojsko było na Litwie i do téj liczby nie kładnę go, nad którém Jasiński i Wielhórski Michał mieli komendę. Moskwę zupełnie z Litwy wypędzili byli, aż ta z pod Dubienki tam się udając, obległa była miasto Wilno w 10,000 i przez 36 godzin w oblężeniu trzymała. Garnizon tamtejszy, mały lecz odważny, obronił się mężnie, a Wielhorski gdy przyszedł na pomoc miastu, 10, 000 Moskali uciekło zaraz. Ta okoliczność ukontentowała publiczność stroskaną, a wiadomość o powstaniu i uczynieniu akcesu Kurlandyi do aktu krakowskiego pod naczelnictwem Tadeusza Kościuszki, uspokoiła umysły i radością napełniła Polaków. A tak los wojny niepewny, nieustannie wahając ludem unoszącym się z nadziei do rozpaczy, z rozpaczy do ukontentowania prowadzić zwykł. W téj to chwili, w téj to pozycyi cały naród zostaje trwale i stale do powstania przywiązany, żyć wolny i niepodległy, albo umrzeć pragnie.[98]







Bytność moja w Grodnie r. 1796.

Do mego męża.

Dnia 22. Czerwca, we Środę, przyjechałam do Grodna z Drążkowa w interesie zleconym od ciebie, mój mężu, o 9. z rana, zajechawszy prosto do domu, który mi naraił Potocki, kasztelan lubelski, na spotkaniu ze mną w Białymstoku; ale że dom ten był duży i bardzo drogi, dwa dukaty za dobę chciano, kazałam sobie innego szukać; tak przez menaż pieniędzy, jako, aby złośliwe publikum nie powiedziało, że najdroższy dom wybrałam w moment nieszczęśliwy naszéj sytuacyi. Wymówiłam sobie dobę jednę, a mając myśl zajętą interesem i Moskalami, z którymi trzeba było żyć bardzo grzecznie, ledwie zważałam; w ten moment, gdy już mieszkanką byłam tego domu, dowiedziałam się, że oficer moskiewski z hałasem obchodził wszystkie pokoje z gospodarzem, mówiąc, że chce dom mieć dla kniazia Łabanowa, i nic na mnie siedzącą w kąciku nie uważał. Przecież złapałam go na przelocie z pokoju, i mówię, ukłoniwszy się pięknie: — „Monsieur, j’ai dejà prise cette maison.“[99] — „Non, madame, le prince Łabanow est premier içi que vous, car il est quasi-maitre.“[100] A to co innego — „peutêtre, disje, mais le prince ne ferait surement pas une impolitesse.“[101] — On na to coś gadał długo, już był w drugim pokoju, a mnie serce biło ze złości. Ukłoniłam mu się jeszcze raz i kazałam szukać innéj stancyi. To pierwsze spotkanie z Moskalem, bardzo mnie obruszyło i zmięszało.
Te bałamuctwa, rozlokowanie się, kupienie drew w nieznajomém mieście, sprawiło, żem aż o 4. godzinie obiad jadła, a mój katar z mocną chrypką i fatyga z drogi, nie pozwoliła więcéj zrobić, jak widzieć się z Byszewskim, który mi pomału różne rzeczy o Grodnie powiadał i kazał mi szukać innéj stancyi.
We Czwartek znaleźli mi stancyą małą i nie drogą; tymczasem ubrałam się o wpół do dwunastéj i pojechałam do pani Mniszchowéj, do zamku, dawszy jéj wprzód o sobie wiadomość. Tam wszystkie te damy, to jest familią, zastałam razem; nie mogę wyrazić ukontentowania mego, jak byłam dobrze i przyjacielsko od nich przyjętą. Co mi zaraz osłodziło niegrzeczność Moskala, trudy podróży i bojaźń sprawienia interesu zamieniła się na moment w miłe omamienie. Pani Krakowska[102] i Tyszkiewiczowa[103] kazały mi się zupełnie na panią Mniszchową[104] spuścić.
Z księciem Repninem[105] widziałam się, i takoż doznałam dnia tego wiele grzeczności, z obyczajnością i znajomością wielkiego świata. Ułatwiły mi ten trudny krok, który miałam przebywać w poznaniu się z osobami temi, osobliwie z księciem Repninem, któregom się okrutnie bała. Uradziły te damy, aby mnie tam zaraz zawieść z rana, to jest w pół do drugiéj, do saméj księżnéj. A choć nie byłam jeszcze w sukni czarnéj i wpół tylko ubrana, nie można było odwlekać, bo to był dzień czwartkowy, dzień, w którym Repnin bywa na obiedzie u króla i daje u siebie assamblé. Mniszchowa mnie do męża na radę zaprowadziła który u gotowalni[106] był jeszcze. Wszystko się tam ułożyło; tymczasem z panią Krakowską taką miałam rozmowę sam na sam w jéj gabinecie. Pytała mnie o różne rzeczy: najprzód o moją matkę, o Lewickiego, o Starzyńską, o lwowskie komeraże a na koniec — „A księdza Morskiego, widziałaś JMć Pani? Już kilka lat, jak go nie widziałam. A pana Tadeusza?“[107] I nie czekając odpowiedzi, mówi: „Oj, pan Tadeusz! nie do rzeczy porobił; lepiéj byłby zrobił, żeby nie przyjeżdżał do Warszawy, jak takie trzpiotostwa wyrabiał, bez konsekwencyi et quelle conduite!“[108]
A ja na to: „Właśnie, mogę upewnić od pana Tadeusza Panią Dobrodziéjkę, że zawsze dla niéj jest z równém uszanowaniem, że jéj wdzięczen za wszystkie łaski, i że zawsze jéj przyjaźń poważa sobie niezmiernie i że będzie mógł wytłumaczyć się przed nią z tych bajek pokomponowanych na niego; że nigdy nie uchybił winnego uszanowania dla W. Pani Dobr. i zawsze jest do niéj przywiązany.“ — A ona: „Oj nie bajki, nie bajki to są; ja temu chcę wierzyć, że to nie jego złe serce, ale zły rozum, który temu winien i który go zawsze prowadzi. Co do mojéj osoby, nic ja nie mam: mais les propos qu’il a dit et ecrit contre le roi, m’intéressent beaucoup plus que ma personne.“[109] — A ja znów: „Właśnie mam zlecenie od niego powiedzieć, że nic nie pisał na króla w téj książce, którą kilka osób pisało, a na niego tylko dwa artykuły przypadły, i te były o dyplomacyi. To zapewnie jest prawda i proszę temu wierzyć.“ — A ona: „To niegodziwa ta książka on à écrit de horreurs, des infamies.“[110] — Tu milczenie krótkie; a potém: „Cóż robi? Siedzi w Galicyi cicho, znudzony tém wszystkiém, i nie myśli, tylko o szczęściu domowém. Czy nie żeni się? — najlepiéjby zrobił.“ — A ja na to: „Może się jeszcze i ożeni.“ — „A z kim?“ — „Tego nie wiem wcale.“ — Milczenie. — Ja zaczynam: „Cóż mogę mu powiedzieć od W. Pani Dobr., i czy jesteś przekonaną o jego dla siebie przyjaźni i uszanowaniu?“ — A ona: „Powiedz mu W. Pani to, coś tu odemnie słyszała;“ — potém mówi: le temps doit ensevelir toutes les folies qu’on a faites[111]; teraźniejsze nasze nieszczęście jest dowodem, że to wszystko niepotrzebnie i nieroztropnie było.“(!) — Pytała mnie potém, jeźli w Galicyi było jakie podobieństwo do rozruchów? Wtedy powiedziałam, że był taki moment, gdy się bardzo we Lwowie burzyło, ale że tam bardzo rostropnie postępowano. — „A teraz, jeśliby Francuzi duchy swoje, a może i wojsko przez Węgry do Galicyi przysłali, czy nie ciągałaby się ich zaraza?“ — Byłaby dłużéj konwersacya ta trwała, ale Mniszchowa przysłała po mnie.
Ledwiem przyszła do siebie z téj rozmowy, gdy przypomnienie, że na drugą jadę, nie mniéj trudną, nabawiło mnie nowéj bojaźni.
Zapomniałam powiedzieć, że jak tylko przywitały mnie te panie, tak pierwsza kwestya: „Vous avez une lettre de votre voisine pour le prince Repnin?“[112][113] pani Krakowska zapytała. — „Oui, madame, je ne veut pas vous nier cela.“[114] — „O, bądź pewna o nas; ale kiedy tak — vous serez fort bien reçue[115] — o nic się nie turbuj, kiedy ten list masz. Le prince vous vérra avec plaisir, il vous dira tout lui meme, vous n’aurez pas besoin de le lui expliquer, d’ailleurs, c’est l’homme le plus juste du monde ayant des qualités rares[116], i bez niego byłoby nieszczęście nasze nieznośne; il faut seulement lui parler avec beaucoup de simplicité et de confiance. Il m’a facilité lui mème son entrevue, que je craignais tant, en me parlant avec beaucoup de douceur, il a été prévenu de mon arrivée par la princesse, et il savait très bien toute ce que j’avois a lui dire. Je dois beaucoup a ma Voisine, car la manière dont elle s’est servie a me procurer cette connaissance a été flatteuse pour moi.“[117]
Wychodząc od Tyszkiewiczowéj do Mniszchowéj spotkałam króla na korytarzu, il m’a dit: „Je savois deja que vous etes arrivée, je sui content de vous voir — mais moi je ne suis pas content.“[118] — I przez Mniszchową kazał mi powiedzieć, abym była na obiedzie, bo książę Repnin będzie tego dnia.
Tymczasem zajeżdżamy na Horodnicę, a mnie serce bije z żalu i bojaźni tego Repnina — a Mniszchowa: „A list masz? Nie bój się, wszystko będzie dobrze.“
Wchodzimy — stół brudno przykryty; Repninowa tłusta, wysoka, twarz płaska, pudru naklepano na włosach, podobna do staréj Szatkowskiéj, cicho gada, powolnie i słodkawo. Córka jéj, księżna Wołkońska, która przy niéj mieszka, podobniuteńka do starościny Łukowskiéj lub do Puzyninéj, żywa i od ojca bardzo kochana. Romancow i jakiś oficer moskiewski; te osoby zastałam. Mniszchowa nieoszacowana dla mnie była, gadała za mnie wiele rzeczy; unosili się wszyscy nad mojém nieszczęściem. Chciała Repninowa zaraz posłać po męża, ale woleliśmy go u króla widzieć. Pytano mnie: „Si j’ai deja un bon quartier?“ — powiedziałam: „qu’il est trop bon, trop grand pour moi; que d’ailleurs, ayant appris que le prince Łabanow voulait l’avoir, je le lui cedais avec beaucoup (!) de plaisir, que je connais le prince par la reputation du bien, qu’il a fait a la terre de Kurow, et que l’abbé Piramowicz lui envoyait ses compliments.“[119] Szmer się zaraz zrobił; posłano po niego, a Wołkońska tymczasem upewniała, qu’il serait très faché de vous deranger, madame[120] i t. d. Przyszedł Łabanow; poznanie z tych przyczyn bardzo łatwe: grzeczny, mały, ruchawy, ale brzydki. Wyjeżdżamy. Repninowa zaprosiła mnie na assamblé czwartkowe i niedzielne, mówiąc, że prócz tego prosi mnie, abym przyjeżdżała, kiedy mnie się podoba. Idziemy do króla: w pokoju woj. podolskiéj wszystkie damy przed obiadem się schodzą; król z niemi, Repnin i Mniszech. Król mnie bardzo słodko i łaskawie witał, o cały interes dopytywał mi się cierpliwie, potém list mu oddałam od Debolego[121], i ukłony od Byszewskiego, sąsiada mego. O Debolim dopytywał się, czy jest od żony kochanym? że jest poczciwy, ale nie ładny i sapie; byłaby dłużéj ta konwersacya poszła i nagotowałam się z różnemi zabawnemi anegdotkami, aż Repnin wszedł.
Król był słaby tego dnia i dużo smutny; sam mnie prezentował Repninowi, a Mniszchowa zaraz wypaliła: „Madame n’a pas un moment à perdre, vous aurez la bonté, mon prince, de l’écouter favorablement.“[122] I poszli wszyscy odemnie w drugi róg pokoju. On mnie wziął pod rękę i do okna poprowadził, w miejsce wszystkich konferencyi zaraz mówiąc: „Je sui deja prévenu de votre arrivée, je ferai mon possibile pour vous étre utile.“[123] — Ledwie miałam czas mu odpowiedzieć jakie piękne rzeczy: „que c’etait le but mon voyage — que j’avais une lèttre de ma voisine pour lui — si l’ou peut la lui remettre?“[124] i oddałam.
A w tém obiad dali. Nie miał więcéj czasu, jak trochę zapytać mnie o Puławy, prosząc, abym o siódméj przyjechała do niego przed assamblami, i tam ze mną dokładnie rozmówi się. Ale tak nie stało się, bo król po obiedzie i Mniszech rozpowiedzieli mu cały interes, a ja zresztą z wachlarza mego, na którym ponotowałam sobie, o co go spytać miałam, i znowu przy oknie rozgadaliśmy się długo, i na wszystko z łatwością i powolnością największą dał mi odpowiedź: — en me prevenant de tout.[125]
1mo. Że żadnéj nadziei mieć nie możemy, aby Wasylowszczyznę oddano; que l’imperatrice ne s’est jamais retractée sur le don quelle fait, mais que sans doute on vous rendra l’equivalent de le terre.[126]
2do. Że listy tamte dobrze były na Drezno posłane, que c’etoit la voie la plus sure[127], ale źle, że do Żubowa nie pisaliśmy i rezolucyi mieć nie można.
3io. Że trzeba, abym zaraz ztąd do imperatorowéj i Żubowa pisała i kopię dokumentów posłała.
4to. Że za odebraniem rezolucyi dopiero będzie mógł miarkować, jeśli podróż do Petersburga będzie potrzebną; że jeśli by tak było, qu’il faut deja sacrifier la depense, qu’il faut faire l’impossible là, et ne pas douter que nous obtiendrons justice.[128]
Cytował mnie Prozorową, mówiąc:
„Voyez, il a surement merité la punition, mais dès que se femme est arrivée à Petersbourg on lui a tout de suite rendu ses terres à elle.“[129]
Powiedział, że są dwa rodzaje występków i kar: że ci co po przysiędze podnieśli się przeciw imperatorowéj, tym dobra konfiskują; tym zaś, którzy nie zjechali na czas oznaczony, dobra sekwestrują.(!)
5to. Że kto ma jechać do Petersburga, mój mąż czy ja? Na to się śmiał trochę, et s’il m’aurait mieux connue il aurait plaisanté ladeçus.[130]
Powiedział, że mi w tém rady dać nie może:
„Je vous vois madame, et je sais ce que je dois penser, mais je n’ai pas l’honneur de connaitre monsieur votre mari.“[131]
Potemkina nie lubi — nie cierpi.
Ja żądałam do księcia Stanisława Poniatowskiego napisać[132], lub do Adama Czartoryskiego, prosząc, aby przypomniał Żubowi[133][134] nasz interes. Na pierwszego przystał, a potém mówi mi: „mais je crois que le roi s’interesse a vous extremment, dites lui un mot et il vons fera ecrire ces lettres, vous me les donnerez, les copies d’abord et je verrai, tout ce qu’il y aura a changer on à ajouter, et les lèttres ouvertes que je ferais cacheter. Puisque nous avons içi notre conference, vous n’avez plus besoin de venir chez moi a sept heures, mais je vous prie de venir a l’assamblée.“[135] — Odetchnęłam, a te damy zaraz obtoczyły mnie, pytając, jak się udała konferencya, i że uważali, jak czytałam z wachlarza. Król się przysunął, pytając: jak jestem kontenta? — „J’ai saisie d’abord ce moment pout le prier de me faire écrire les lèttres que que le prince me conseillait d’ecrire.“[136]
„Dobrze, dobrze, ja ci to wszystko zrobię.“
I tak się mną zatrudnił łaskawie i z największém staraniem, że mi dał śliczną stancyę, obiad codzień, listy napisał i Fryza dodał, który latał od króla do mnie, odemnie do Repnina, od Repnina do króla.
Przy obiedzie familia, Grabowska, Repnin, adjutanci, poeta szambelan, major pruski i ja przybyła.
Rozmowa była zabawna. Z początku król był smutny i nic nie gadał, Repnin wiele: to o Puławach, to o ogrodzie, z ogrodu do ogrodnika, z ogrodnika do Siedlec, do Narbutównéj, od Narbutównéj raptem o strachach zaczął przez stół rozpowiadać jakąś historyą do doktora pani Krakowskiéj o Szwedenborgu[137], który w Szwecyi umarł: że jednéj wdowie, która po śmierci męża z kredytorami mając do czynienia, turbowała się o jakąś kartę zgubioną, na jakąś znaczną sumę, Szwedenborg pokazał męża nieboszczyka, który jéj powiedział: że w tym stoliku, w téj a w téj szufladzie jest ta karta; i tak wszystko znalazła ta wdowa. Repnin dosyć gada, ale rozpowiada nie bardzo przyjemnie. Król się odezwał do strachów, że w Szwecyi za Karóla II. w sali jednéj sejmowéj widziano zawsze sejm i świece zapalone w nocy i króla małego na tronie i ministrów: wszyscy bez głów siedzieli; nierównie to lepiéj rozpowiadał. Grabowska przypomniała Elźbietę carową, że sama siebie na tronie obaczyła i wniosła z tego śmierć swoją. Ja coś o kobiecie białéj w Berlinie w oknie ukazującéj się, dość niezgrabnie przypomniałam, jako z parafii dama i strachów się bojąca.
O Elźbiecie długa była materya do konwersacyi. Repnin mówił, że ją nazywali Chlebnaja Imperatryca[138], że były czasy urodzajne za jéj panowania, że ona była czynna, przytomna i śmiała. A jak się dowiedziała o przegranéj batalii, napisała, aby Repnin, który będąc jeszcze młodym, był wówczas w obozie, i którym się ona opiekowała jak matka, aby powracał jak najprędzéj, bo się boi aby nie nauczył się uciekać, patrząc na uciekających; że z téj nowiny konwulsyi dostała, które trwały aż do śmierci. Król ją znał i opowiadał jéj postać: że cała cyrcumferencya jéj twarzy, avec le bas de son menton etoit comme un grand soleil, au milieux du quel on voyait un petit visage comme une petite pomme[139]; że była wysoką, tłustą bardzo i miała coś wielkiego z tyłu, jakby garb: que cependant sa demarche était noble (?!) et qu’on voyait quelque chose de grand en elle. C’est assurement cette bosse, dis’je en moi mème.[140]
Od Elźbiety poszła rozmowa na Francuzów, co gazety opisują; krótko o tém gadali, a potém, nie wiem jak, przyznano, że Moskiewka była na tronie francuzkim. Repnin ciekawą anegdotę z téj okazyi opowiadał, że w Rheims ta książka, na któréj przysięgali królowie francuzcy, po moskiewsku jest napisana.(!!) Voys ne le croirez peut être pas, mais c’est reellement vrai ce que je vous rapporte.[141] Król przyznał, że to być może, że w te czasy wiele na grecki język i charakterem greckim we Francyi przepisywano pism różnych. Potém o piorunie, który teraz uderzył w Kronsztadzie i spalił 200 galerów, Repnin opowiadał. Na ostatek ta konwersacya raptem spadła na generała moskiewskiego Kamińskiego, o jego żywocie. Król już był się rozgadał, i zakończył to wszystko żartobliwym rozpowiadaniem, trzpiotowatéj omyłki tego generała z grafem Brühlem, który gdzieś grał komedyą w jakiéjś kompanii, et s’étoit barbouillé le visage avec du chocolat pour rendre la figure plus comique. Kamiński qui ne le connaissait pas trop bien, qui voulait lui dire une honêtété, et le complimenter sur ce qu’il avait bien joué la la comédie, recontra le lendemain le médecin Marelli qui etait mulâtre, noir et prèsque nègre.[142] Zaczyna do niego komplement, i chwali, że mu się przedziwnie udało grać wczoraj swoją rolę w komedyi. Ten się dziwuje, wymawia: a ten chwali, a tego wszystkiego narobiła czekolada. La manière plaisante dont le roi a raconté cela à fait rire tous les convives.[143]
I na tém się stół zakończył — lecz i kawę tam pili. Szambelan wstał od stołu i podał królowi filiżankę; reszta etiquety dworskiéj źle się wydaje w Grodnie, choć króla tu trzymają z okałością.(!) 180 ludzi zaciąga do niego na wartę; od Horodnicy przez całe miasto idą z chorągwiami i muzyką. Ma czterech szambelanów, czterech sekretarzy, czterech paziów, czterech koniuszych, dwóch marszałków dworskich, doktora, poetę Trembeckiego szambelanem, dużo liberyi; ma pensyi jedenaście set dukatów na miesiąc, i tę regularnie mu wypłacają. Egzaminują jego długi; Fryze, który do tego należy, powiadał mi, że większa część niesprawiedliwych; że jeden bilet królewski na 160 czerwonych złotych, nie wart był, jak tylko 30 i że tak spadł, a drugi na 60 dukatów nic wcale nie wart.
Szanują go jak króla, ale dwa obozy moskiewskie około miasta stoją i nic mu nie wolno bez wiadomości Repnina zrobić w swoich interesach.
Myślałby kto, że w niewoli go trzymają z tą okazałością — ale o tém nie wolno tu myśleć, a dopieroż mówić.
To nieznośne przypomnienie naszego nieszczęścia, smutkiem mnie przeraziło; zadrżałam cała, jak warta szła koło moich okien.
Po obiedzie moja konferencya, potém muzyką te damy bawiły Repnina; Mniszchowa grała, Grabowska śpiewała, a ja tym czasem bawiłam króla u małego stolika. Tyszkiewiczowa tak dobrze wygląda, jak ją tak dawno nie widziałam, plus élégante dans sa parure et plus évelliée[144]; córka jéj dość piękna, wyplotła, że ja umiem grać dumy ładnie, a Repnin to lubi. Wyciągnęły mnie te damy do klawikortu, który kalikował ładny chłopiec, syn Grabowskiéj, podobniuteńki do księcia Józefa, co tylko grałam. J’avois l’esprit de dire[145], że z Puław, że tam skomponowano, że tam było lub będzie; on à trouvé la musique charmante et, ce qui plus est, joliment exécutée.[146]
Król się oparł na klawicymbale i w oczy mi patrzał, et a prié une dame Russe de lui chanter un air de Figaro.[147]
Dość to długo trwało, i że do siódméj Repnin bawił u króla, mocno się żona temu dziwowała, która lubi, aby prędko do domu powracał.
On jeszcze nie bardzo staro wygląda, figura trochę schylona, powierzchowność człowieka ordynaryjnego, bardzo simple; bardzo mu wielkie oddają pochwały, a jego obyczaje wskazują człowieka nie bardzo moralnego. Od niejakiego czasu nabożnym się zrobił i żonie wiernym. Zawsze mnie pytał o Puławach, jak żyją i kto tam bywa? Ja zawsze powiadałam: że cicho żyją, że mało kto tam bywa, że nie mają gdzie postawić gościa, bo sama księżna i wszyscy mieszkają w oficynach, że pałac zrabowany i że się tylko ogrodem zatrudnia.
Wieczorem byłam na assamblach u Repnina. Pełno ludu, ale sami Moskale; prócz pana Mniszcha i starego Dziekońskiego, ani jednego Polaka w Grodnie nie widziałam. Dam było ze trzy przystojnych, reszta matuszki; nie wiem jak się zowią; ale dam co się zowie, dam orderowych, były cztery: ministrowa, księżna Repninowa, grafowa Panin, Mniszchowa i ja.
Nous avions precisement l’air des dames de cartes; la Repnin celle de trefle, car elle en à la forme, la Panin de coeur car c’est la plus belle, la pique c’etait moi, car j’étais vetue de noir, et forcée d’y rester pour notre affaire, le carreau pour la Mniszech[148], oznaczało wstęgę czerwoną.
Śmiałam się sama z mojéj pustéj myśli, jakem się dziś obaczyła z temi damami i moim orderem; prawie tu sypiam z nim w niebytności męża.
Jedna Polka młoda, ładna, Morawska, jest tu. On a proposé le whist, et malgré que j’ai protestée, que je joue très mal que mes meilleurs amis l’ont trouvé, on m’a contraint d’y prendre part avec les dames et un genéral Tullier, figure très froide et ne disant rien[149]; — ale mnie to trzy dukaty kosztowało, bom przegrała sześć robrów i znudziłam się śmiertelnie. Jednak — bodaj to żyć z tymi ludźmi, co się na moich znają talentach; mówią, że pięknie gram na klawikorcie i wista wybornie.
Kolacya była nie dobra, zimna. Gospodarz nie siedział u stołu, mówiąc, że już od 20 lat kolacyi nie jada, ale uważałam, że jest z tych ludzi, których lada kotlecik tentuje. Zjadał sobie po trosze, stojąc zawsze między Mniszchową a mną, a czasem do żony chodził; zawsze gadał bardzo wiele.
Powiadał, że ks. Kons. Czartoryski swoją pustotą mocno się podoba w Petersburgu, że imperatorowa chciała coś właśnie wiedzieć o Anglii i zapytała księcia Adama; właśnie w téj chwili zapomniał nasz piękny Seneka to, co ona chciała wiedzieć i odpowiedział: qu’il avait oublié. — L’imperatrice se tournaut vers le prince Constantin dit: c’est étonnant que votre frère a oublié ce qu’il a vu il n’y a pas longtemps; et moi je me souviens des choses que j’ai vue depuis vingt ans.[150] — A Kostuś na to: C’est que madame, mon frère a la mémoire d’un lièvre.[151]
Dnia 24. Czerwca, w Piątek. Dziś pan Fryze przyszedł do mnie z rana, zabrał moje papiery, to jest zaświadczenia te oryginalne, które król kazał przepisać dla posłania ich Żubowi; czytał moje długie zapisy, aby wiedział, co mam na tych dobrach i pokazywał, które sam król napisał dla mnie; ale Repnin poprawił, dodawszy wiele wyrazów, które mi się nie podobały, bo były podłe i Polce nieprzyzwoite do wyrażenia. Prosiłam Fryza, aby oto z księciem traktował, żebym mogła poopuszczać, a ponieważ wyraziliśmy kwotę mego posagu z zapisami w liście, przyszła mi na pamięć sprawiedliwa reflexya, aby i cenę dóbr i intratę Wasylewszczyzny wyrazić. Napisałam więc walor dóbr milion dwa kroć, a intraty 80 tysięcy złotych; a choćby wypadło według intraty milion sześćkroć, trzymałam się skromności i tego waloru, mówiąc tylko, iż temu blisko lat trzydzieści, jak działem przypadło milion dwa kroć, i że teraz dobra w górę poszły, prosząc Fryza, aby to wszystko księciu Repninowi opowiedział, iżby pozwolił na to wszystko, abym nie zasłużyła na jaką wymówkę, że swój posag kładąc, zapomniałam o cenie dóbr męża, jako téż, abym nie pisała niektórych terminów zbyt mocnych o insurekcyi, które sam Repnin podokładał; aby o długach na tych dobrach i remanentach nadmienić, że to mam w instrukcyach danych mi od ciebie i że się boję co opuścić, pierwszy raz mając zlecony tak ważny interes.
Fryze mi powiedział, że król mnie na obiad prosi.
Poszłam sobie piechotą do zamku, bo moja stancya jest blizko; mam kilka woskowanych pokoi, których wcale nie używam. Pani Krakowska dziś wyjeżdżała z Tyszkiewiczową do Białegostoku; król był smutny, a co większa, w takiéj dystrakcyi, że nie czuł się, że miał fartuszek odpięty i w tym stroju stanął przedemną i coś mi gadał; ale ja nie pamiętam, co on mi gadał, bom się zmięszała z téj awantury; język plątałam, a oczami w bok byłam.
Pożegnanie nie miłe nikomu, odnowiło mi przypomnienie rozjazdu w Drążkowie dosyć świeżéj pamięci; chodziły z kąta w kąt te damy pomięszane: Grabowska uciekła, król w oknie płakał, Tyszkiewiczowa chrząkała, pani Krakowska łzy w oczach miała, wojewodzina podolska wzdychała, pani Mniszchowa wszystkiemi zdawała się równie zatrudniać. A jakże ja byłam smutną między smutnemi!
Król potém rozkazał mnie wołać do swego gabinetu (ale NB. już był porządniéj ubrany), czytał mi sam listy, które napisał i okrutnie się gniewał, że Repnin poprzydawał: Horrible insurection. Mówił mi z gniewem: Nie pisz tego, to się nie należy! — J’ai remarquée qu’il a horriblement soupiré en rappelant Kaniow dans la lettre a l’imperatrice. Le roi est très triste[152] i jedną nogą powleka, mais du reste il a bonne mine et conserve son embonpoint médiocre, qui le rend encore beau. C’est toujours lui que l’on ecoute avec plaisir, il m’a invité de venir diner chez lui le temps que je resterai içi. Sur ces entrefaites j’ai trouvé le moment de parler au poète Trembecki qu’on avait dit tant original[153] — i pytam go, czy nie napisał co nowego? A on mi na to grubym głosem: — „A cóż? chyba treny Jeremiasza!“ —
Z orderem poeta rozgadał się ze mną, rozumiejąc, żem w polityce tęga głowa; ja jego, a on mnie chciał wymacać, powiedział mi jednak, że on ma nadzieję, że Polska tak nie zostanie, że Pitta systema nie utrzyma się i że Anglia pokój zawrze, za którym i generalny nastąpi a przy nim coś dla nas będzie. — „Tak WPan rozumiesz?“ ja mu mówię. — A on: „Ja spodziewam się, że i pani tak trzyma.“ — „O, co ja, to nie tęga jestem w polityce, nic nie rozumiem.“
Z Fryzem znów inaczéj gadałam; ten powiada, że nie masz nadziei dla kraju naszego, że koniec już Polski; o dalszym losie tylko mają nadzieję, że tu w Grodnie nie będzie siedział, że podobno w Wiedniu zamieszka. Z największym moim smutkiem dowiedziałam się z tego, com mogła z Fryza wyrozumieć, że nasi trzymani w Petersburgu, nigdy nie będą wypuszczeni i do Polski wróceni; że Kościuszko siedzi już w Schlüsselburgu. Pytał mnie Fryz, czy nie sądzę, że w inkwizycyach, które czynili Potocki, Zakrzewski i Kościuszko, i mój mąż przez nich mógł być oskarżony? Upewniałam, że to być nie może i że chyba o Stanisławie mogli co powiadać. Pytał mnie także, czyli w Sieniawie nie byłam wtenczas, kiedy Kościuszko był namawiany? (to właśnie termin jego, którym mnie tę kwestyą uczynił.)
Oddałam dziś wizytę pani Grabowskiéj, już dobrze podstarzałą wygląda; zastałam ją czytającą: Les lettres à Emilie sur la Mythologie.[154] Wypadało jéj grzeczność z téj okazyi powiedzieć, że jednego jestem gustu z nią i nie dawno skończyłam tę księgę przed przybyciem do Grodna.
Byłam z nią u grafiny Paninowéj, z którą ona poufale żyje i która w tych dniach jedzie do Petersburga; życzyli mi, aby z nią jechać, lub aby Ciesielski mógł ze mną jechać, jeźliby już koniecznie wypadła ta podróż.[155]
Dnia 25. w Sobotę. Szymanowski młody był u mnie rano, ten, co się z Potocką ożenił; dwa kroć sto tysięcy intraty będzie kiedyś miał. Tymczasem ojciec mu nie chce dać posagu. Powiedział mi, że córkę miłością a matkę spazmami potrafił sobie zjednać.
Fryz przyniósł mi listy do pisania, powiedział mi, że książę Repnin pytał się go: czy to król nie kazał mi pisać tych wyrazów, czy ja sama nie chcę tego; że jeżeli król jest mi w stanie wynagrodzić stratę majątku, to może mi dawać takie rady; umyśliłam sobie sam na sam z Repninem traktować tę sprawę, bo mnie tak pani Krakowska radziła, mówiąc: Vous pouvez lui dire tout et il ne vous trahira pas.[156]
Taki to człowiek: aprobował cenę dóbr, o remanentach nie kazał wspominać.
Mniszchowie oboje byli u mnie: więcéj jak kiedykolwiek żona go pilnuje.
Fryz zabawił, że już zastałam króla u obiadu siedzącego; wlazłam jak trusia; miejsce zastałam zostawione dla mnie. Król był smutny, bo Bèkler dziś powrócił z Warszawy, dokąd swoje rzeczy pakować jeździł. Cały czas nowiny prywatne opowiadał. Nie rozumiałam nic z tego i nie znam osób.
Król w mundurze kawaleryi pięknie dziś wyglądał. Po obiedzie te damy starają się, aby mu coś gadać; nic śmieszniejszego, jak wojewodzina podolska w swoim robronie. Jak ona się dusi, aby królowi coś nowego powiedzieć.
Ja sobie w drodze znalazłam książki holenderskie i psalmy Dawida po łacinie i po grecku, pięknéj edycyi, które kozak po zrabowaniu biblioteki Załuskich, przedał na jednéj poczcie do Grodna pocztmistrzowi; te książki zdawały mi się coś dobrego, wzięłam je z sobą do Grodna, aby się poradzić kogo, czy można je kupić. Naśmiali się ze mnie, że łacińskie książki kupuję, a tém bardziéj holenderskie. Była to materya do długiéj konwersacyi. Król mnie egzaminował, dla kogo ja to kupuję i jak mogłam się na tém poznać? Zabawiło to całą kompanią. Kazał król abym po nie posłała, że on sam obaczy i poradzi mi.
Przynieśli książki, które król długo oglądał: i choć Mniszech, Trębecki i Bekler patrzyli, nikt szczerze nie powiedział – a król: „Nie kupuj tego, bo nie wiele warte; są to tylko do kolekcyi księgi i dla amatorów. Książki holenderskie były o rewolucyi w Holandyi; odmiany wiary; jak katolicy lutrów męczyli: co wszystko na kopersztychach wyrażone było. Czwarta była poezye łacińskie, ale nic nie warte.
Potém król w lepszym był humorze i oglądał moje ubranie. Chwalił mój kaftanik czarny mówiąc: „Je na sais pas ce que vous avez là, mais ça me plait extremment — c’est fort joli.“[157] — Właśnie jakby wiedział, że przed godziną Mniszchowa z Grabowską ganiły go.
Konwersacya u małego stolika zaczęła się coś bardzo a propos: wypadło mi powiedzieć, żem widziała w Puławach le voyage de Macartney en Chine.[158] Tu wojewodzina przerwała swoje haftowanie obicia, które od dwudziestu lat haftuje, jakby Penelopa, czekając napowrót tego, co się nie powróci dla niéj; przerwała, aby mnie upewnić z miną tryumfującą, że księżna generałowa pewnie nic nie umie po angielsku. Ale król mnie poparł w tym niebezpiecznym razie, że wiele rozumie, i tyle, żeby mogła tę książkę czytać. Mówił, że wątpi, aby co nowego w niéj było, nad to, co już czytał w gazetach; nie mają jéj jeszcze w Grodnie. Obiecałam się postarać, a w tém wchodzi ładny chłopiec do pokoju (jak potém dowiedziałam się, był to młody Chreptowicz, prosto z Warszawy przyjechał); wszystkie oczy na niego zwróciły się. Ładnie gada, a co większa, qu’il est gracieux.[159] Powiadał nowiny publiczne: że wirtembergskiego armię Francuzi zupełnie znieśli, że już są w Frankfurcie, że Hoim bardzo jest grzeczny, że dobre daje obiady i — upija się co dzień w swojéj stancyi, i że każe grać bufonom włoskim na różnych instrumentach.
Wcale mi się podobał ten nowy gość.
Jak się król ukłonił, tak każdy do siebie, a ja zaczęłam pisać te nieszczęśliwe listy, aż tu wchodzi Repnin i sam na sam byliśmy ze sobą. Rozmowa była ucieszna, przeplatana: interes z kokieteryą, i znów interes i znów kokieterya. Oglądał twój portret, mężu, pytał się, wiele lat masz, i dla czego ja cię się tak boję w interesach, że Polki nie zwykły się bać mężów. Na tę facecyą ja téż nawzajem facecyą odpowiedziałam: que j’avois des griefs contre lui[160], że nie słuchał dość z uwagą aryi, która skomponowana jest przez księżnę generałową, że nadto kokietował z panią Tyszkiewiczową. Il m’a dit qu’il n’est pas agréable de se rappeler les choses qui sont passées et qui ne peuvent plus revenir.[161]
Bardzo to wszystko zabawne było, cośmy gadali. Obiecałam mu, że jak będzie w Sielcach, to do niego przyjadę. Nie zapomina on, że jest stary, zawsze o tém gada, ale to zręcznie i figlarnie.
Wyrobiłam sobie nareszcie opuścić ten brzydki termin horrible insurection(!), który on sam włożył do Żubowa, ale to wszystko gładko i wesoło poszło — et il n’a pas desavoué, qu’on fesait des bassesses à Petersbourg.[162] A tém najbardziéj go złapałam że powiedział: „Que si je croyais que s’en etait une, il me dispensait de se mot „horrible“ mais voulut absolument me prouver l’invalabilité de notre insurection. Après il m’a soutenu, qu’en Pologne les femmes ont un sentiment sur les affaires du pays, et que cela nous fesait honneur, aprés je repetais que je ne mettrai jamais le mot „horrible.“[163]
I tak przeplatana ta konferencya trwała dość długo; brał swój kapelusz i znów zostawał i śmieszne rzeczy gadał; mówił: „Que je suis toujours à la cour, a diner, qu’il m’invite a passer la soirée chez eux.“[164] Powiedziałam, że po tych listach, chce sobie odpocząć. Il plaisantait beaucoup que je n’avais pas l’air de vouloir me réposer.[165]
W godzinę potém przyjechały do mnie damy: księżna Wołkońska, Paninowa i młoda Morawska; ciągnęłam im kabałę z kart hieroglificznych, które na stole zastały, — bardzo się tém ubawiły. Wołkońska się śmiała, Paninowa płakała, ma smutek jakiś; pierwsza okrutnie wesoła ale brzydka, druga smutna ale ładna i pełna talentów; te damy bardzo mnie pokochały za tę kabałę: Paninowa mi oświadczyła, że będzie mi użyteczną w Petersburgu, jak tam przybędzie. Ona z domu Orłowa, wnuczka sławnego łotra Orłowa.[166]
Kolacyą zjadłam u siebie, aby mieć czas to napisać.
Fryze często mnie nawiedza i czasem wpada do mnie niespodzianie; raz zastał mnie, żem moją książkę z kabałą trzymała; w momencie porwał mi ją z rąk. — „Z przeproszeniem pani, czy nie mowę pani czyta?“ — „Jaką mowę? to kabała moja.“ — Dowiedziałam się od niego, że jest jakaś mowa, która się po kraju rozchodzi, patryotycznie-rewolucyjna, i któréj kilka set egzemplarzów ma już być w Galicyi. W Grodnie wiedzą, kto jest jéj autorem, ale mi tego nie chciał powiedzieć, prosił mnie tylko, abym téj mowy nigdy nie czytała. Mówi mi, że od tego czasu, jak kamerdyner Dziekońskiego wydany został o spisek na życie wielu osób i rewolucyą w mieście, są wielkie ostrożności i szpiegi od Moskalów, że ta robota bez fundamentu, ale zdawały się być w jednym czasie w Warszawie, Toruniu i Sielcach knowane spiski tego roku, które łudzą kraj i rozlewem krwi grożą. Powiedział mi, że we Lwowie i Galicyi same kobiety intrygują, osobliwie kasztelanowa Kamińska. Ledwiem mu wyperswadowała, że to, co mi cytował o niéj, było wielką bajką i czego nawet tu nie chcę wyrazić.
Dnia 26. Czerwca, w Niedzielę. Na nabożeństwo miałam jechać z Morawską, na mszę, ale wolałam pójść piechotą i przy téj okazyi obaczyć trochę miasto, które jest mocno do Lublina podobne, ale porządniejsze i więcéj murowanych ma kamienic. Ranek mi zbiegł na rozmowie z Fryzem. Napisałam jeszcze list do księcia Stanisława i o wyjeździe myśleć zaczęło się; aż mi mówią, że trzeba pasportu od samego Repnina, — wziął to Fryze na siebie.
Godzina obiadowa. Pojechałam do zamku; Paninowa żegnała króla, który ją na obiad zatrzymał. Mąż jéj wysoki, młody, chudy, klucz ma złoty na fałdach: — bardzo się z sobą kochają. Repnin z Bezborodką późno na obiad przyjechał; nie gadali wiele ciekawych rzeczy, w niedostatku czego Repnin powiadał, że mu się śniło téj nocy, że miał le cauchemar au dos, que le major W. W. est venu chez lui avec une bande de masques noirs, qui l’ont terriblement préssées, qu’il roulait sur du verre brisé, mais ne pouvait se léver a cause du cauchemar. Peut être avez vous pensé au major, dit le roi, mais moi j’ai révé au maréchal Villars, que je n’ai jamais connu, j’etais comme petit garçon, qu’il caressait beaucoup, et qui disait-il, prométtait beaucoup pour son avenir.[167]
A mnie się właśnie śniło, że Puzyna dawał mi paszteciki, w których było siano, alem cicho siedziała z tym snem parafialnym. Repnin mnie pytał przez stół: czy dobrze zakończyłam listy, czy jakiego nieszczęścia nie było lub inkaustu nalanego zamiast piasku? Potém o księciu de Nassau zaczęła się mowa, jak on lata po świecie — że sam o sobie powiedział: że nim flota wszystka z morza Bałtyckiego na morze Północne pod Anglię podeszła, on tymczasem na koniu tę drogę obleciał i stanął równie z flotą; potém o jego żonie, że z Wenecyi ucieknie przed Francuzami, jeżeliby tam mieli zbliżać się, qu’elle est trop decidée, dans ses opinions pour les y attendre.[168]
Król powiedział o jéj ubraniu różne rzeczy śmieszne, qu’une fois elle avait mis tant de tafetas plié sur sa tête que son mari lui dit: Ah! je sais deja, c’est une facétie — vous avez mis votre pavillon sur le tête.[169]
Po obiedzie przyszedł Francuz emigrant, piękny chłopiec, le comte de Broglie[170], syn tego, co był w Polszcze ambassadorem, oczy spuścił, raka upiekł; jest majorem w służbie moskiewskiéj. Król z nim rozmawiał i z Paninem; Mniszchowa Repnina bawiła, dość sobie zadaje pracy, aby był wesoły.
Znów mnie do klawicymbału wypromowano; kazali piosnkę z Puław grać: znalazł ją śliczną, ale że wesoła dla niego nadto, a on lubi same dumy.
Król Jegomość: „Czy nie umiesz WPani téj?“ — i zaczyna mi śpiewać nad uchem bardzo blizko; znalazłam szczęśliwie coś podobnego. Potém kazał mi grać menueta starego jak świat, i tego nie umiałam. Mniszchowa go musiała grać, potém Gilotynę, któréj autora gilotynując, grali mu ją przy śmierci. Król tymczasem wziął mój wachlarz i wszystko przeczytał, co tam było zanotowane. Ze mnie wytoczyła się sprawa do księcia Repnina, musiałam się przyznać, żem go się bała okrutnie, wojewodzina podolska z Grabowską tymczasem grały tryktraka, Chreptowicz z niemi gadał i uważał moją muzykę, Mniszech się nudził, wzdychał, że ma jechać do Galicyi na homagium. Sam nie wie, co ma robić: kwaśny zawsze i Hussarzewskiego żałuje.
Repnin poszedł — poufałość większa; u małego stolika król trochę pogadał o Suwarowie. Powiadał wiadome anegdoty jego bufonadów, rozpowiadał, jak musiał któś biegać za nim po zagonach na rewii.
Król powiadał, że raz przed Repninem Suwarów chwalił się, jak mu się wszystko udaje i powodzi. — Prawda, odpowie Repnin, że ci się wszystko udaje, tylko jednéj rzeczy nie możesz dokazać: że chcesz udawać duraka, a nikt cię nie ma za niego.
Potém odszedł król, którego pożegnałam; powiedział mi jeszcze wiele pięknych rzeczy, które to są tak znajome światu w ustach jego: że uczynił co mógł dla mnie, że chce mi być użytecznym, że ci się kłania (co po dwa razy mi powtarzał); pożegnałam się z temi damami, żywo przejęta losem nieszczęśliwym, który otaczał tę całą familią i króla, a na który on sobie zasłużył słabością swoją, lub z przeznaczenia niefortunnego jest jego igrzyskiem.
Powróciłam do siebie o szóstéj; — oddał mi wizytę Romanzów, pił u mnie kawę, dawał mi dobre rady względem drogi petersburskiéj, i że to wielka bajka, aby ta podróż tak wiele kosztować miała; że wszędzie być mogę w sukni czarnéj, prócz dworu, a że tam wcale drogich sukien nie mam sprawiać; że w białéj gładkiéj mogę się prezentować imperatorowéj; że mam się udać do pana Wielhorskiego, on powie dworskiéj pannie która będzie na służbie, i ta będzie mnie prezentować imperatorowéj, że to najkrótsza droga.
Wiele mi ten człowiek zrobił nadziei; znał mnie jeszcze małą panienką we Lwowie i miło mu jest spotykać się ze mną; wiele mi uczynił grzeczności.
Grabowska oddała mi wizytę, pojechałyśmy o ósméj razem do Repnina, w mojéj remizie, na assamble i kolacyą. Zaczęli się wcześnie zchodzić, czas był piękny, Repnin na dziedzińcu Horodnicy chodził, namówił mnie łatwo do ogrodu. Repninowa na kanapie z Dziekońską, tymczasem gości przyjmowała. Ja z Grabowską poszłyśmy, przybyła Paninowa i Morawska; wielka czereda orderowych generałów i oficerów szła za nami. Ogród na Horodnicy, publicznym nazwany. Ja sama z księciem odważyłam się chodzić i gadać, a wszyscy szli w tyle, bo tu taki zwyczaj, że najpierwszy pan i generał nie zagada piérwszy do Repnina i obok niego nie pójdzie.
Cella faisait spectacle[171], ta czereda za nami: Je n’avais pas besoin de le ménager, étant étrangére et restant si peu de temps je voulois profiter des tous les momens pour parler avec Repnin.[172]
Mniszchowéj nie było dziś na assamblach, les egards etaient pour moi; partout aileurs qu’en Russie Repnin passerait pour un homme distingué, mais içi on l’egale à Dieu. Nous causions sur différentes choses, sur Puławy, sur le baptéme de Władyś; il m’a présenté les enfants de la psse. Wołkońska, m’a montré tout son jardin, on il a cherché des conconbres pour moi, mais n’en a trouvé qu’un seul. Enfin il fallait rentrer, car personne, ni mème aucune femme ne voulait se prèter à cette conversation[173], a ja sobie przypomniałam księżnę na swéj kanapie zazdrośną o męża, jak mówią, że mu nawet zbyt grzecznym dla mężczyzn być nie dopuszcza. Prosta bardzo baba, powiadają, że zła, że spokoju mężowi i dzieciom nie daje. We wszystkich względach niżéj daleko stoi od męża, ale go się nie boi i o niego bardzo zazdrośna. On ma dla niéj dość uszanowania, usposobiony do religijności. Repnin w tonie swym nie ma téj elegancyi ani téż tej dumy Stackelberga, lub jakiego dworaka; w obejściu się prosty, twarz dosyć otwarta; mówi dobrze po francuzku, ale bez zwykłéj Francuzom wytworności i elegancyi, i bez téj nadzwyczajnéj łatwości, którą wielu Polaków posiada. Wesoły jest, włosy ma zupełnie białe, figura trochę pochylona, twarz dość przyjemna. Mówi zawsze, że czas już przeszedł dla niego, aby się damom podobał, la Grabowska m’a pourtant assurée que c’etait un homme d’une belle figure[174], bardzo miły, qu’il avait les jambes fort bien tournées[175] i że tańcuje bardzo ładnie. Mówiła mi także, że dobra, które mu niedawno cesarzowa podarowała, oddał synowi, którego miał z M....., a że syn ten był w Grodnie. Że to dla mnie była nowina wielka o tym romansie M.....skiéj, bardzom chciała widzieć tego syna, ale właśnie tego dnia się absentował. Niewiem dla czego zawsze ciekawość bierze widzieć takie dziecię miłości.
Dziś zrobiłam intrygę przez Grabowską, abym nie grała wista i księżna Czetwertyńska zabrała moje miejsce. Repninowa jednak upewniała mnie jeszcze raz ostatni, że ja bardzo dobrze gram i lepiéj daleko, jak stary Dziekoński, qui lui fait toujours gagner de l’argent disait elle.[176]
Tańczono w drugiéj sali, alem się z tego wyprosiła: z Grabowską i z Wołkońską zostałam; Repnin chciał i sam prosił mnie w taniec, ale miałam przyczynę wymówić się, obiecałam, że przyjadę tańcować, gdy odbiorę respons pomyślny.
Same oficery kręcili się dość zręcznie. Szymanowski jeden Polak i Matuszewicza brat w moskiewskiéj służbie, oficer pruski wysoki jak kolumna egipska z długim bardzo akselbantem faisaient les pilliers du bal[177]. Jeszcze Prusaka nigdy tak wiele tańcującego nie widziałam.
W środku balu pomieszanie nastało, dano znać, że księżniczka Repninowa zemdlała w kąpieli. Jest to panienka dorosła i mająca słabość nerwów osobliwszą, z którą się urodziła; nogi się jéj plątają, gęba konwulsye miewa, żadnéj władzy nie ma ani w języku, ani w nogach. Chodzi jednak sama skrzywiona, ale w bok zawsze, i mówi źle czasem. Powiadano mi, że matka, będąc z nią w ciąży, była na polowaniu i zapatrzyła się na sarnę dobitą, któréj niemoc i konwulsye w twarzy, podobne nawet do tego zwierzęcia, córka doznaje. Pobiegli tam, i ojciec, który się zdaje bardzo przywiązany do dzieci.
Dziś poznałam się dobrze z Łabanowem: wcale brzydki, nieprzyjemny, trochę głuchy, wiele o sobie rozumie, grzecznie mówi i prędko po francuzku, ale często na pochwałach o sobie samym kończy.
Powiadał mi z pewnością i utrzymywał, że rozwód księżny wirtembergskiéj jest nieważny, co mi tu i familia królewska powiadała; że ani w Wiedniu ani w Berlinie nieważny rozwód, bo przez księdza katolickiego. Ale ta wiadomość z ich strony, nie utwierdziła téj mowy, bo tu w Puławach nie na powietrzu rzeczy robią.
Łabanow gadał o Eustachym, że księżna źle robi, jeśli za niego pójdzie, że on jest bardzo źle widziany w Moskwie, i że go prawie z regimentu wygnano, że się sam ofiarował w służbę a potém zdradził. Ja zawsze utrzymywałam, że go nasi gwałtem na drodze wzięli, że to w mojém sąsiedztwie się stało; ale Łabanow powiedział mi na to, że to nie jest jego ekskuza, ale równie nic nie wartą, iż miłość dla pani Julii przymusiła go służbę moskiewską porzucić, i do Polaków przejść; a o Edziatowiczowéj wiele mi gadał Łabanow, z wielkiemi pochwałami, i jak mu winni wiele w Kurowie. Jako i sam Edziatowicz, który złapany w lesie od kozaków, i do drzewa już przywiązany, doznał od niego grzeczności.
Chreptowicz był na balu i na obiedzie u króla, grzeczny i przystojny chłopiec, gada po francusku jak jaki Angielczyk, nie życzył pewnie poznać się ze mną i nie szukał tego; jam téż do niego nic nie gadała. Mężczyźni są nadto poufali dla tego, że kobiety nie są dość harde. Uważałam téż, że na tym dworskim świecie wybornym, trzeba kobiecie przez etiquetę zapomnieć gadać do osób, które się zna dobrze; a dopieroż, co się wcale nie zna...
Aussi malgré que j’étais tentée de faire la connaisance de Chr..... je me suis retirée à l’autre bout du salon.[178]
Kolacya lepsza trochę jak we Czwartek. Repnin chodząc, bawił damy; tu i owdzie jednak zawsze powracał na miejsce między żoną i mną; mówił mi, abym księżnie generałowéj przypomniała wino stare; które pił u niéj. O lipcu mowa była, uważał, żem pomyślała o nim i że chcę dostać go w Grodnie; kazał mi przynieść butelkę, i tę już od kolacyi wstawszy, musiałam z nim kosztować. Pochwaliłam, i darował mi dwadzieścia butelek na drogę; alem się wstydziła tak wiele od Moskwicina przyjąć i wymawiałam się bardzo, o dwie tylko prosiłam. Jednak nazajutrz rano te wszystkie butelki były już u mnie; wzięłam cztery, choć ludzie moi namawiali mnie na wszystkie, i Moskal nie chciał odnosić. Cela à fait évenement à Grodno[179]; ale napisałam potém bilet do księcia i cztery butelki lipcu wzięłam.
Dnia 27. Czerwca w Poniedziałek. Pan Fryze przyniósł mi paszporta i moja ekspedycya skończoną była zupełnie; nie mogłam temu sprawnemu i grzecznemu człeku niczém inném, jak wzajemną grzecznością zapłacić za jego pilność około mego interesu. Tyszkiewiczowa mi powiedziała, że pieniędzy nie przyjmie, kiedy od króla jest komu przydatny. Byłam więc z wizytą u jego żony; król przysłał, abym jeszcze na obiad do niego przyszła, ale mi się nie chciało ubierać i bałamucić z wyjazdem, do którego już miałam wszystkie przygotowania. Przysłał mi więc różnych prowiantów na drogę, tak z mięsa, jak z wina i chleba, jak by wiedział, jak to żonkę mąż w drogę wyprawia. Wyjechałam więc dziś z Grodna o siódméj wieczór w Poniedziałek; ale przyjechawszy do Niemna nad przewóz, droga była zapchana pojazdami i żołnierzami moskiewskiemi; powiedzieli mi, że Repnin jest nad brzegiem i ogląda most nowy, jako i statki nowo zbudowane, w których z pruskiemi i z innemi oficerami płynąć ma do demarkacyi wodnéj. Ledwiem się przecisnęła przez ten tłok paradny, któren i na moment Repnina nie opuszcza, a chcąc jeszcze profitować z momentu, któren samo zdarzenie mi nastręczało, prosiłam najbliższego oficera, a ten był brygadyer z krzyżykiem, którego już znałam trochę i zdawał mi się z najładniejszych Moskalów w Grodnie. Prosiłam go więc, aby powiedział Repninowi, że ja tu jestem i chcę się jeszcze pożegnać. Poleciał brygadyer piorunem, książę przyszedł do karety, cała ta czereda orderowych stała; wysiadłam z karety. Pokazywał mi statki, pożegnaliśmy się wzajemnie, wsadził mnie do karety, zamknął drzwiczki i Dobrusię pogłaskał mówiąc „C’est étonnant, que les dames en Pologne ne peuvent jamais voyager sans chiens, et me priait de demander à la Psse. Czartoryska, si elle avait encore son chien Mufty?”[180]
Je partis ladeçu, et peutêtre pour retourner encore à ce triste Grodno[181], gdzie tyle smutnych wrażeń i nieprzyjemnych spotkań z Moskalami znieść musiałam. — Voilà, cher ami, le rapport fidel, que je vous fait de mon voyage et du succés de l’affaire, que vous m‘avez confiée. Je serais heureuse, si ça vous pouvait prouver mon zèle et mon exactitude, pour vous servir — et que nous ayons de bonnes nouvelles de Pétersbourg, que le prince a promis de renvoyer par un courrier à Drążków.[182]
Cała ta podróż tam i nazad zabrała mi dni trzynaście, wyjechałam z Drążkowa 18. Czerwca w sobotę, powróciłam 30. Czerwca w nocy w czwartek; kosztowało 74 dukaty.
Że nie była daremną ta podróż, skutek okazał. Książę Repnin, który był z partyi Piotra, uprzedził go w tym całym interesie; bo gdy imperatorowa wprędce potém umarła nagle, Paweł oddał dobra te memu mężowi w trzechletniéj już posesyi będące pani Branickiéj, jako jéj darowane od imperatorowéj. Intrata zaś trzechletnia, któraby się nam wrócić była powinna, nie była oddana. — Mój mąż sprzedał te dobra i kupił Markuszew.






Rok 1805.

Życie prywatne imperatora rosyjs. Aleksandra I.

w Puławach i różne anegdoty o bytności

jego tamże.

Kiedy wszystko zdawało się być w spokojności około nas i tylko nudne rządy austryackie Polaka gnębiły, raptem pokazało się wojsko moskiewskie w kraju naszym, które z wielu traktów do Galicyi wkroczyło. Było tego 150 tysięcy.
Ledwie miał czas obywatel pomyśleć, co się dzieje, dla czego i gdzie idą, alić kraj, którędy przechodzili, zostaje zniszczony. Nie ma czasu zebrać zboża, nie ma do zwiezienia momentu.
Niemieccy komisarze przeprowadzają wojsko. Paletują, furażują, i nic za to nie płacą. – Moment przykry, okropny, przypominający rewolucyjne czasy. Widziałam całą kolumnę moim gruntem na Ułęż przechodzącą pod komendą generała Langeron a w Drążkowie miałam i Markuszewie po dwa regimenta. Całą tą armią generał Michelson komenderował.
Nikomu nie przeszło przez głowę, aby imperatora widział, gdy dnia jednego rano wchodzi do mnie Kamiński z paletem w ręku, którym komisarz donosi, że imperator jedzie z Brześcia i aby dla niego koni cugowych dawać. Już tedy rzecz nieomylna.
Dnia 29. Septembra przyjechał imperator do Puław z Brześcia w nocy o czwartéj; lecz nie zajechał, ale przyszedł piechotą w deszcz największy. Uprzedził przyjazd jego dziewięciu godzinami książę Adam Czartoryski, minister interesów zagranicznych i faworyt jego, dla doniesienia rodzicom i poczynienia niektórych dyspozycyi potrzebnych dla bytności cara.
Przyszedł piechotą imperator w wielki deszcz o czwartéj w nocy, każdego to dziwi, nic jednak prawdziwszego. Niemcy, którzy go prowadzili, jeden zbłądził, drugi się upił. A tak imperator wysiadł i szedł długo piechotą z milę dobrą z swoim adjutantem, potem jechał trochę — ale konie cugowe pana Kickiego, tłuste, angielskie, które mu na stacyi dali, ustały nie daleko Puław i waga w karecie złamała się.
Wtenczas wyskoczył młody monarcha i zdybawszy żołnierza moskiewskiego na drodze, kazał się do Puław jemu prowadzić. Żołnierz go poznał; temu żołnierzowi dał 50 rubli.
A tak w tym ekwipażu do pałacu przybył, gdzie wszystko zastał oświecone i w pogotowości. Generał Michelson czekał na niego na sali, pan Dębowski i Orłowski zarządzający dworem księstwa. Śmiał się bardzo mówiąc: „Voyez comme les allemands m’ont conduit.”[183]
Michelson chciał zaraz w nocy obwach postawić na dziedzińcu. Imperator odmówił, mówiąc: „ne suis’ je pas dans une maison d’ami?”[184]
Spał téj nocy na poduszce pana Orłowskiego i w jego pantoflach chodził, i zwoszczyk z brodą fryzował go, bo nikt z dworu jego nie przyjechał był jeszcze.
Nazajutrz 300 ludzi na obwach zaciągnęło i dom księstwa stał się dworem monarchy. Nie było żadnéj stancyi wolnéj w Puławach; — domownicy nawet dawni musieli powyjeżdżać. Wszystko i wszędzie było zajęte, tak wojskiem, jako i generałami, kancelaryami, harmatami, karetami: owo zgoła, czy to sen był czy istota, nie można było zmiarkować.
Chciał imperator nazajutrz pójść sam do księżnéj i przywitać ją, ale książę i księżna uprzedzili go: była albowiem w obawie, aby do niéj nie przyszedł, bo w niedostatku stancyi damy, jako to: pani Stanisławowa Potocka spała na kanapie w pokoju kompanii, a inne w garderobie u księżnéj. Był tedy wielki strach, aby car te wszystkie bety nie zastał po kanapach rozłożone. Pobiegła tedy księżna na górę, przywitać imperatora, który jak ją obaczył, tak wziąwszy ją za obie ręce, te jéj powiedział słowa: „Il y à longtems, madame, qu’il m’a été necessaire de vous dire, quel precieux présent vous m’avez fait en me donnant votre fils, c’est un ami sur, un guide parfait”[185] i w tém przytomnego ks. Adama zaczął całować tak serdecznie, że matce łzy z oczu puściły się.
Gdy księżna przepraszała, że brudno stoi, i że nie miała czasu kazać zdjąć adamaszków z pokoju, odpowiedział: „Vous auriez tort des les faire oter, il est bien de garder quelque choses d’anciens meubles, dans les chambres, qui prouvent l’encienneté d’une si illustre famille.”[186] Mówił, że nigdy tak dobrze i w Petersburgu nie stoi, i świadczył się księciem Adamem, którego nazywa: mój staruszek.
Ten młody człowiek od lat ośmnastn na dworze petersburgskim razem z Aleksandrem chowany, pozyskał jego przyjaźń i zupełne zaufanie.
W ciągu téj konwersacyi księżna oświadczyła, że tych pokoi nigdy odtąd nie odmieni, dla tego, że imperator w nich mieszka. A on jéj powiedział: „Je n’oublierai jamais le jour ou je vous ay connu.” [187] Potém prosił jéj o pozwolenie, aby mógł bywać u niéj na dole bez żadnéj ceremonii. Mówił, że żałuje, że ciotki swojéj, księżnéj wirtembergskiéj, w Puławach nie zastaje.
Odtąd sposób życia imperatora był taki: że o piątéj rano wstawał, sam pisał, o wpół do dwunastéj na paradę wychodził, która odbywała się przed oknami księżnéj dolnych pokoji. Zaciąg warty piękny jest widok: moc wielka generałów, oficerów, panów, pospólstwa cały dziedziniec napełnia. Szedł potém do siebie lub na konia wsiadał. Jadł drugie śniadanie, które się składało z mięsiwa i rozmaitych fruktów. Po tém co dzień na dół do księżnéj przychodził i tam jakie zastał damy, te poznawał. Mówiąc, że on się damom chce prezentować, a nie damy jemu; że i w Petersburgu, kiedy chce poznać jakie damy, idzie do matki lub do żony, prosił więc księżnéj, jako gospodyni, aby kogo chce, do siebie zaprosiła, tam tedy na dole u księżnéj widziałam go i z innemi damami, jako Stanisławową Potocką Sewerynową i panią Zamojską. Byłam mu przez księżnę prezentowaną 4. Oktobra, a potém obiad jadłam z nim na górze. A bawiąc kilka dni w Puławach, napatrzyłam się dowoli.
Imperator jest piękny z twarzy i figury, wysoki, biały, żółto zarasta, głuchy na jedno ucho, wdzięczną ma twarz. Grzeczny niezmiernie i w posiedzeniu bez żadnéj chęci imponowania, elegant i z damami jest jak jaki kawaler obyczajny, żywy w poruszeniu. Sprawiedliwy w rządach, dobry, ale skąpy niesłychanie; nie lubi pochlebnych komplementów, dowodem czego jest, że gdy W. Kr......, młody i przysadny trochę, powiedział mu: „Qu’il vient voir celui qui est l’Idole de son peuple.”[188] – „Vous etez bien poli, Monsieur[189] – odpowiedział i poszedł od niego. Imperator nie lubi orderów; nie lubi tańcować od czasu, jak mu umarła siostra. Stracił bowiem trzy siostry i ojca w jednym czasie. Mówił: „J’aimais autre fois beaucoup la danse mais depuis une certaine epoque je ne l’aime plus,”[190] dołożył „ma famille à été bien malheureuse.”[191] Po niemiecku nie umie, ale po angielsku dobrze.
A tak gdy gubernator Lwowa, Urmeni, Węgrzyn, przyjechał do Puław z urzędu swego przywitać go i po niemiecku zaczął gadać. „Je ne parle pas l’allemand!”[192] odpowiedział mu. Urmeni, który żadnego podobno języka dobrze nie umie, musiał męczyć francuzczyznę.
Imperator zdziwił się, jak go obaczył, powiedział: „Est–ce qu’il y a deux gouverneurs; je croyais voir à Brześć, dans Monsieur Baum le gouverneur de ce pays, j’arrive à Puławy je trouve un autre gouverneur et on me dit que Baum n’est que le fils du valét de chambre du prince Sułkowski.”[193] To próbuje, że wie imperator wszystko.
Zaiste, Baum jest synem kochanki księcia Sułkowskiego, którą za swego wydał kamerdynera; teraz komisarzem do przeprowadzenia imperatora i furażowania wojska został najstarszym. Śmieje się z gubernatora, mówiąc, że nie ma on głowy na ten chaos; — bo w istocie wielki nieład.
Pewnie każdy ciekawy jest wiedzieć, co powiedział panu Ignacemu Potockiemu, którego niewola od Katarzyny II. dobrze znana i który wolność od Pawła w najgrzeczniejszy sposób odzyskał.
Gdy ten był imperatorowi przedstawiony, mówił mu, jak jest kontent widzieć go. Zapytał go: „Comment va votre santé actuellement?”[194] — Marszałek odpowiedział: „Qu’il n’etoit pas bien retabli.[195] Je ne m’en étonne pas.” — „Après avoir tant souffert”[196] powiedział imperator i wpatrując się w niego przyjemnie — obrócił w tém oczy na Tolstoja, marszałka swego, i mówił: „Vous prenez toujours votre tabac abominable, je vous jetterais un jour votre tabatière par la fenêtre.”[197] — Tolstoj na to: „Je suis incorrigible V. Majesté sur cet article, et si vous me jettez ma tabatière par la fenêtre j’en acheterai une autre, c’est pour cela qu’elle n’est pas de grand prix.”[198] Tolstoj dodał, że imperator ma zwyczaj cukier tłuczony zażywać zamiast tabaczki. Imperator: ce que, quand il est avec moi en voiture il m’enpeste de son tabac.”[199] I obróciwszy się do marszałka Potockiego zapytał: „Vous Mr. le Comte prenez vous et aimez vous le tabac?”[200] Marszałek: „Sire, je suis sincere, j’avoue que je l’aime bien.”[201] We dwa dni potém pytał się o marszałka, gdzie się podział i okazał chęć widzenia go. Przyjechał pan Potocki z Klementowic, i był w pończochach ubrany. Imperator skoro go tylko obaczył, powiedział mu: „Mr. la Comte, vous venez chez moi comme à un bal. Je scais que vous avez la goutte, je vous prie de vous mettre en bottes fourrèes.”[202]
Czackiemu młodemu, siostrzeńcowi Tadeusza Czackiego, który się szkołami na Wołyniu zatrudnia, imperator powiedział grzeczny komplement: „Charges vous, je vous prie, de me remerciments pour votre oncle, pour la peine qu’il se donne a arranger le gimnase.”[203]
Darował szkła wielkie, czyli tafle do okien, jak jest duże okno księżnej generałowéj, i do kościołka Sybilli okno całkowite, które kopułę nakrywa. Podpisał książkę potomności, która będzie w Sybilli, i on ją pierwszy zaczął.
O czasy! o okoliczności, jakże zmienne jesteście.
Puławy doznały od nienawiści Katarzyny II. wiele złego, a nawet do szczętu z jéj rozkazu tylko co nie był pałac spalony i drzewa wycięte. Bibików miał już na to rozkaz, który był wstrzymany w moment saméj prawie zacząć się mającéj eksekucyi, dziś wnuk jéj grzeczności gada, książkę w Sybilli podpisuje, w miejscu tém, gdzie dla wiekopomnéj pamięci będą złożone, zaszczyty i oznaki szacowne królów polskich.
Imperator często gada o Bonaparcie, wypytuje się tych, co go widzieli i byli teraz we Francyi, o jego zwyczajach, życiu prywatném. Słyszałam sama mówiącego o nim: „Que cest un homme rare singulier, heureux, qu’il a fait des grandes choses, qui l’auraient immortalisé dans la posterité, s’il auroit voulu rester premier consul; mais il a poussé trop loin son ambition.”[204]
Moskale, chociaż idą na Francuza, jak w ten moment wszyscy mówią, jednak nie chętnie idą; a chociaż są w aliansie z Austryakami, cierpieć jednak Niemców nie mogą: śmieją się z ich niezgrabności, narzekają na złe rozrządzenie przy prowadzeniu wojska. A tu i tak bieda w kraju i ruina ludzi.
Imperator ma z sobą śpiewaków czterdziestu, którzy śpiewają mszę bez żadnego instrumentu. Kazał czterem z nich spiewać w księżnéj pokoju. Lubi muzykę, a najwięcéj piosnki polskie.
Raz gdy przyszedł do księżnéj, zastał dzieci pani Zamojskiéj bawiące się jakowąś zabawką, którą książę generał z Bardyowa przywiózł, była to bańka szklanna pełna wody, a na dole któréj djabełek skakał za poruszeniem jakiéjś sprężyny. — Zaczął się tém bawić i niechcący tę banię zgniótł, oblał damy i posadzkę; okrutnie się zmięszał, nie wiedział, co mówić. Ale w ten moment książę, jako zawsze przytomny, odezwał się: „C’est une bonne augure. — Sire, vous avez dompté le petit diable, vous dompterois bien-tôt le grand.”[205] Imperator w tém z swego pomięszania obudzony, mówi: „Ha! mais je crains que de tout cela il ne reste, que de l’eau claire.”[206] A książę: „Il ne tiendra qu’a Votre Majesté de la troubler.”[207] „Mais vous me dites toujours des choses si obligentes.”[208] mówił car. A książę: „Vous pouvez les réaliser.”[209]
I tak ten djabełek dał powód do rozmowy tak interesownéj, gdyż nigdy żadne słowo u dworu z ust niczyich, któreby miało jaki pozór politycznych dzisiejszych okoliczności nie wyszło, i słowa niewiem w największéj modzie w Puławach pod bytność imperatora było.
Ogród puławski bardzo podobał się carowi; unosił się nad topolami włoskiemi, które w tym kraju wszędzie widział i nad ciepłemi dniami i czasem słodkim; w Petersburgu w pierwsze dni Septembra, już żadnego liścia na drzewie nie ma. A topól włoskich, których tylko sama imperatorowa ma kilkanaście, tak muszą doglądać, że stawiają około nich rusztowania jak szopy, i przykrywają słomą lub matami. Ciepła u nich nie masz, jak niedziel ośm. Newa w Maju puszcza dopiero. Ogródki małe są około Petersburga pięknie utrzymane, w których niektóre krajowe tylko drzewa są posadzone, i takiego ogrodu, jak jest puławski, nigdy jeszcze imperator nie widział, bo nigdy jeszcze z kraju swego nie wyjeżdżał.
U koniuszego księcia generała był portret Pawła I. imperatora. Dnia jednego zginął ze ściany ten portret. Ale gdy Moskale wyszli z Puław na drugą stronę Wisły, szukać zaczął tego portretu gospodarz domu i znalazł go za piecem: cały był gliną zamazany od Moskali.
Z generałów moskiewskich, których było wielu, najpierwsi są: Michelson, przy nim książę Wołkoński, Bukszweden z dwoma synami, Langeron emigrant, dwóch Kamińskich i Myczkow. Tak ich wielu, że ich pamiętać nie można. Przy imperatorze dwóch adjutantów: jeden Uwarow, drugi Vintzingrode, oba żonaci z Polkami; pierwszy ma księżnę Lubomirską, która była za Protem Potockim, z którym rozwiodłszy się, poszła za Żubowa[210], po śmierci którego obrała sobie brzydkiego z figury i postępków Uwarowa. Mówią bowiem wszyscy, że on był z liczby, którzy do konspiracyi Pawła należeli i dusił swojemi rękami tego nieszczęśliwego monarchę. — Vintzingrode ma za sobą Rostworowską.
Z dyplomacyi był z carem Nowosilcow i książę Adam, minister interesów zagranicznych, Strogonow i kancelarya — Dubry Francuz.
Dnia jednego przy obiedzie, przyjechał kuryer z Petersburga. Marszałek Tołstoj wstał od stołu, ale kuryer nie chciał mu oddać ekspedycyi, mówiąc, że ma rozkaz do rąk imperatora ekspedycyę oddać. Zmięszał się okrutnie imperator i porwał się od stołu. Wszyscy wstali i czekali z obiadem na powrót jego. Był to kuryer od matki, od któréj co dzień prawie listy odbierał, jako téż i od swojéj kochanki, pani Naryszkin, z domu księżnéj Czetwertyńskiéj.
Gdy powrócił do stołu i wszyscy siedli, książę, który miał stołek złamany, wywrócił się z nim; hałasu się narobiło. Ale żadnego nie miał szwanku, bo go ktoś lecącego złapał.
Jednego dnia książę przechodząc około żołnierza, który stał na warcie w sali, zapytał go, jakiéjby był nacyi? i dowiedziawszy się, że jest Polak, że służy lat kilka i nazywa się Dąbrowski, z dobréj familii z Litwy, którą książę znał, mówił o nim przed imperatorem, wspomniał, że jest, dobrego urodzenia. Imperator zrobił go oficerem tego dnia.
Między przyjeżdżającemi do Puław pod bytność imperatora, przybyła tam księżna Radziwiłłowa [211], wojewodzina wileńska, która w Petersburgu dobrze znana. Jeździła tam za sprawą opieki młodego Radziwiłła Dominika, od jéj męża utrzymywanego i którą to opiekę książę jéj mąż nad wymiar chciał sobie przywłaszczyć z krzywdą młodego Radziwiłła. Jako zawsze był obrotny we wszystkich okolicznościach ten książę i figlarny, bez honoru i sławy u swego narodu, swą żonkę wymowną i pełną facecyi dowcipnie wymownych, wysłał do Petersburga; ale ta pani jednak wszystką swą wybiegłością, grzecznością i wesołością nic nie wskórała, bo imperator sprawiedliwość przekładał, a trzymając się téj, odsądził od opieki wojewodę wileńskiego. Ta sprawa wielka dobrze jest wiadoma wszystkim w Polszcze.
Dowiedziawszy się imperator od księcia, że Radziwiłłowa przyjedzie do Puław, mówi do księcia: „Cette femme ne sera pas contente moi.”[212] A książę na to: „Mais cette autre est tres contente, c’est la justice.”[213]
Książę generał, któremu dziś równego nie masz w sposobie rozumnym i grzecznym mówienia, którego słuchać, jest to nauczać się, który tyle posiada wiadomości tak użytecznych, i który tak miło i przyjemnie, jako i dowcipnie umie je okazywać, zawsze znaleźć się potrafił w rozmowie z imperatorem, który jako młody człowiek, dobry i grzeczny, ale nie wielkiego rozumu i nie wyjeżdzający z swego kraju, nie posiada jeszcze tego łatwego sposobu wymowy: cette conversation brillante et en même tems instructive[214], jaką miał król nasz Stanisław, i jaka ma książę generał.
Oczekiwany książę Dołhoruki, do Berlina posłany, gdy powrócił z dobrą nowiną o nakłanianiu się króla pruskiego do koalicyi przeciwko Francyi, w czém królowa pruska dopomagała carowi — udeterminował się odjazd imperatora z Puław.
Imperator negocyując z Berlinem przez te dni bawienia swego w Puławach szczęśliwie zakończył, ofiarując pruskiemu dworowi subsidium, które Anglia Moskwie daje na tę wojnę.
Sam swoim kosztem oświadczył się król pruski prowadzić ją, przystał do koalicyi, i 150 tysięcy wojska dać obiecał, fortece szląskie Moskalom oddać i przejścia przez kraj swój polski i szlązki pozwolił. Wszyscy na to patrzeli z podziwieniem i niewiarą.
Tymczasem imperator jedzie do Berlina widzieć się z królem, a ztamtąd do Wiednia.[215]
Wyjechał imperator z Puław dnia 15. Oktobra po obiedzie o godzinie 5 do Kozienic, gdzie wojsko całe na niego czekało – bawiąc dni ośmnaście na miejscu. Zachował ciągle regularny swój sposób życia, jak by był w Petersburgu, zatrudniony tak ważnemi interesami, o piątéj wstawał, o dziewiątéj spać chodził. Równie zawsze grzeczny dla wszystkich, dobroć charakteru i moralny sposób myślenia okazywał.
Cały ten czas ekspens księstwa był — i choć był oświadczył, że chce swoje dawać obiady, nie przyszło do tego.
Fetów ani balów żadnych nie było przez ten czas w Puławach, bo tego nie żądał i czasu na to nie miał. Wszystko jednak, co tam widział, bardzo i szczerze podobało mu się. Drzewa kasztanowe admirował a nic piękniejszego nad Parchatkę[216] i ogród puławski nie widział nigdy.
Wyjechał koczem końmi swojemi, które w Puławach kupił od pana Edziatowicza. Marszalek Tołstoj z nim wsiadł do pojazdu. Prosił pani Zamojskiéj i księżnéj Konstantowéj, aby sprobowali pojazd jego, jak dobrze zwoszczyk jego wozi, co téż i uczyniły. I pożegnawszy czule księstwo i przytomnych, odjechał — a książę Adam nazajutrz za nim.





Prezenta, które imperator rozdał przy odjeździe swoim w Puławach.

Księciu generałowi dał tabakierkę bardzo piękną z swoim portretem cudnie pięknie malowanym, z wielkiemi brylantami. Forma téj tabakierki i robota nie szczególna; na złocie wyrabiane są en relief arabeski. Ten prezent jest piękny, wartujący ze 3000 dukatów.
Księżnie pięć sznurków pereł drobnych na szyję, na których wisi topaz duży oryentalny żółty, brylantami pięknemi osadzony. Ten prezent 1500 dukatów może być wart, nie tak był dany dla wartości jak na pamiątkę. Księżna go téż w kościołku Sybilli złożyła, z zapisaniem bytności imperatora w Puławach.
Panu Dąbrowskiemu zawiadującemu interesami księcia i Orłowskiemu zarządzającemu dworem podczas bytności imperatora w Puławach dał pierścionki jednakowe nie wielkiego waloru.
Marszałkowi księstwa tabakierkę, koniuszemu zegarek.
Kamerdynerowi, który mu służył cały czas i który dawniéj był u księcia Adama i znał go w Petersburgu, 50 dukatów.
Froterowi jednemu, który mu na kominie przez ten czas palił 10 dukatów.
Na ludzi dworskich księstwa 1000 dukatów złotem.
Dwom kozakom, którzy go odprowadzali po 3 dukaty każdemu. — A co najwięcéj księżnę ujęło, że małéj Zosi Matuszewiczównie, którą księżna wychowuje i którą kocha jak bóstwo jakie, darował na szyję colie z kamieniami i łańcuszkiem, te wszystkie dary razem, osądzono że nie są bardzo wspaniałe.

19. Oktobra 1805. w Markuszewie.







Hymn
na
stuletnią obronę Wiednia.


Hymn na stuletnią obronę Wiednia
przez
Kazimierza Ustrzyckiego
Kasztelanica Inowrocławskiego.[217]

Stwórco przedwieczny! którego skinienie
Światow bez liczby czyni przeznaczenie,
Proźby, co niesiem w tym dniu naszéj sławy,
Słuchaj łaskawy!


Obroty niebios spełniwszy wiek cały,
Setny raz dzisiaj ten nam dzień oddały,
W którym wiedeńskie chcieli zburzyć szańce
Dumni pohańce.

Już tron cesarzów u gruntu zachwiany,
Zachód ze Wschodem miał dzielić kajdany;
Twój lud, o Panie! już w ostatniéj toni
Twéj wzywał dłoni!...


Przyszedł Sobieski. A jako gdy Tatry
Śniegiem okryte, szlą nam mroźne wiatry —
Żaden na drzewie listek nie zostanie —
Pierzchli poganie.....

Boże zastępów! Ty dajesz zwycięztwo:
Twéj ręki darem i rada i męztwo;
A gdzie nie sprzyjasz, wszelkie ludzkie siły
Jakby nie były!....

Niepozwoliłeś, by wiek, który nastał,
Chwałę tamtego dochowaną zastał:
Aby spłynęły chrobre przodków czyny,
Na szczęsne syny.....

Znikła Polaków starodawna sława,
Zgwałcili ojców zwyczaje i prawa:
Z cnotą, potęgą i świetność i mienie
Pierzchły jak cienie!

O Ty! w którego ręku ludzkie losy!!
Podźwignij naród, co upadł pod ciosy:
Odejm ślepotę, daj miłość swobody
I ducha zgody....

Niechaj zbawieni orężem Polaków
Będą pamiętni przyjacielskich znaków,
Lub niech niewdzięcznych, ta poniży siła
Co ich zbawiła.....

Niechaj narody, których liczne straty
Imię rycerzów sławiły przed laty
Szanują Polskę, jak ją szanowały,
Za dni swéj chwały!


Boże, daj młodzi dobre obyczaje!
Niechaj jéj starość wzór cnoty podaje;
Niech nam do rady ani do oręża
Nie braknie męża!

Niech sama w sądach sprawiedliwość siędzie!
Niech równo każdy swego pewien będzie:
A za twą łaską gdy staniem cnotliwi,
Wstaniem — szczęśliwi!






Proklamacya
Generała Dąbrowskiego.


Proklamacya Generała Dąbrowskiego
do
Rzeczypospolitéj Polskiéj.


Wierny mojéj ojczyznie, do ostatniego momentu potykałem się za jéj wolność. Nieszczęściem i przemocą padła ukochana ojczyzna ofiarą despotów, i to jest, co ich zbrodnię w obliczu wolnych ludów powiększa.
Polacy! Naród Francuzów udziela nam schronienia, byśmy czekając świetniejszych przeznaczeń dla naszego kraju, zgromadzili się pod chorągwie Rzeczypospolitéj, – przy tych albowiem jest zawsze nieodstępna sława i zwycięztwo. – Kochani współziomkowie i koledzy! Wy, co w jarzmie zaciętych nieprzyjaciół jęczycie! Wy, co okrutnym przyciśnieni losem, poniewolnie musicie sprawę tyranów popierać, któréj mężnie przeciw nim samym broniliście, przybywajcie, łączcie się z nami, niech miłość ojczyzny, niepodległość zapali wszystkich Polaków serca. —
Pokażmy całéj Europie, co może męstwo narodu nieszczęśliwego wprawdzie, lecz zawsze swoim zasadom i swoim powinnościom wiernego. Upoważnił rząd francuzki wystawienie legiów polskich we Włoszech, na téj to ziemi, która niegdyś wolności zostawała świątynią. Już wiele oficerów, waszych braci i waszego męztwa współtowarzyszów dawnych są tu wraz ze mną; już pułki zaczynają być organizowanemi.
W słusznéj sprawie powszechnéj narodów, bijmy się za wolność pod niespracowanym Buonaparte, Włoch zwycięzcą. Chorągwie Rzeczypospolitéj francuzkiéj są jedyną naszą nadzieją — przez nią i jéj aliantów możem być pewnemi odzyskania naszéj ojczyzny i przywrócenia nam praw wydartych.

W Medyolanie, 14. Decembra 1796.

Dąbrowski,
Generał Rzeczypospolitéj Polskiéj.

Tomicyanów Ustęp.
Rok 1536—1537.


Tomicyanów[218] ustęp, r. 1536—1537.[219]

Tłumaczenie z łacińskiego.


Sejm walny Królestwa Polskiego w Krakowie roku 1536. na św. Marcina[220] spokojnie zaczęty, potém przewrotnymi spiskami zakłócony, który nakoniec w dzień Oczyszczenia Panny Maryi 7. Marca 1536., burzliwie, nic nie postanowiwszy, rozszedł się po dniach ośmdziesiąt siedmiu — podług rękopismów księdza Stanisława Górskiego.
Posłowie koronni na ten sejm od stanu rycerskiego wysłani, od niespokojnych doradzców pobudzeni, wymagali od króla wiele rzeczy, co do zakłócenia spokojnego stanu królestwa i ograniczenia władzy królewskiéj zmierzać zdawały się, wypisali z przywilejów i statutów królestwa wiele artykułów, których gwałcenie, a przeto niedotrzymanie przysięgi królowi zadawali, szczególniéj w rozdawnictwie urzędów publicznych królestwa bezprawia wymawiano, wyliczając senatorów i urzędników, co po dwa lub trzy, a nawet i cztery urzędy niezgodnie posiadali, z uszczerbkiem obrony kraju, liczby senatu i powagi królewskiéj. Gdyby każdy urząd (mówili oni) osobnego miał posiadacza, pomnożyła by się liczba urzędników użytecznych krajowi, czy do rady w senacie, czy do obrony i służby wojennéj, gdy żaden z posiadających wiele urzędów nie wywiedzie w potrzebie więcéj zbrojnych ludzi, nad to, co od jednego urzędnika należy.
Wymawiali także, że cudzoziemcom, to jest Włochom i Niemcom do bogatych urzędów świeckich i duchownych z ujmą rodowitych, godnych i zasłużonych Polaków dopuszczano.
Obraziło i to nietylko posłów ziemskich, ale i wiele możnych, że godności i urzędy publiczne niegodnym, nikczemnym, niezasłużonym w kraju ludziom rozdawano, i właśnie takim tylko, co się ich pieniędzmi, albo uległością woli króla i królowéj w senacie dokupywali.
Po długiém i sporném roztrzęsieniu między królem a większością senatu, gdy wszystkie artykuły, o które się na piśmie uskarzano z obojéj strony, umówione i ugodzone ostatecznie ukończone być miały, i gdy samiż posłowie upraszali króla, aby im osobnym przywilejem zawarował, iż wszystko, w czém się zdawało, jakoby przeciwko prawu pospolitemu przekroczył, do dawnych karbów przyprowadzone zostanie, nagle całe to dzieło tak szczęśliwie dokonane, wstrząśnioném zostało.
Niektórzy bowiem z możnowładzców podmówili cichaczem posłów, aby ugodę ułożoną zniweczyli, na podatki i na nic nie zezwolili i bez żadnego postanowienia sejmu rozjechali się, jeżeli król przed końcem sejmu kanclerstwa i podkanclerstwa nie odda osobom, które oni pomiędzy sobą przeznaczyli.
Wielu posłów z pomiędzy mniejszych senatorów spodziewali się tych urzędów, a nawet mając prawo po sobie, zuchwaléj się ich domagali.
Królowa Bona, źródło i początek tych wszystkich zamieszek, zmówiszy się z Krzyckim arcybiskupem i z Kmitą marszałkiem koronnym, którego dopiero na województwo i starostwo krakowskie wyniosła, usilnie pracowała, aby Gamrata biskupa Kamienieckiego na kanclerstwo wykierować, nie przeto, aby tego nieudolnego nieuka sądziła być sposobnym do piastowania z godnością króla i królestwa tak wysokie dostojności, ale znając go, jako człowieka skażonego sumienia, znajdowała go do swoich zamiarów dogodnym, i wyborném narzędziem do wywyższenia złych ludzi pieniężnych, bo był chytry obłudnik, nieostróżnych zręcznie podchodzić umiejący.
Za takim to człowiekiem królowa natrętnemi prośbami i zmyślonemi płaczami u króla obstawała, ale że jéj się król nie zwierzał, kogo mianować miał w myśli, rozgniewana na króla, piekło poruszyć przedsięwzięła. Przez Krzyckiego[221] i przez Kmitę[222], posłów i niektórych burzliwych senatorów (nie przewidując, jaki z tego może wyniknąć skutek) pobudzała, ażeby umówionéj ugody nie dokonywali, póki król kanclerstwa i podkanclerstwa podług prawa nie rozda; i te nie owym, co już takowe wysokie dostojeństwa posiadają, ale mniejszego znaczenia ludziom, do których by był łatwiejszy przystęp, którzyby się karcić, poprawiać, poniżać bez obrazy dozwalali, a królowéj do jéj niegodziwych czynów powolnie posługiwali, szczególniéj zaś usiłowała zacnego Choińskiego[223], nad którego godniejszego nie było, od kanclerstwa odłączyć. Znakomite albowiem zdolności swojéj dał dowody Choiński, gdy zalecony i przydany od Tomickiego królowi w Litwie mieszkającemu zastępował urząd podkanclerzego, aż do sejmu teraźniejszego, z wielką dla siebie sławą, z zadowoleniem królewskiém i z godnością korony; lecz królowa nienawidziła go, bo był mąż prawy, sprawiedliwy, dobry i gorliwy stróż swobód narodowych. — Przez owych więc możnowładzców, szczególniéj przez Kmitę, życzących sobie władzy kanclerskiéj, do któréj ich prawa nie dopuszczały, poniżać a nad nią swoje wynieść, pobudzano posłów ziemskich, mianowicie Piotra i Macieja[224] Zborowskich, Mikołaja Taszyckiego, Mikołaja Krzyckiego, Jerzego Konarskiego i wielu innych wymownych i burzliwych, co podobnież tych urzędów pragnęli, żeby uporczywie przy tém obstawali, iż jeżeli król podług prawa kanclerstwa i podkanclerstwa nie rozda, umówioną zgodę zniweczą, przysięgi króla młodego nie przyjmą[225], i nic nie postanowiwszy, z sejmu rozjadą się.
Z drugiéj zaś strony nie przestawała królowa, jak się wyżéj powiedziało, nalegać na króla z Krzyckim i Kmitą, aby Gamrata[226] kanclerzem mianował, którego sam Krzycki, odtąd przy dworze mieszkać mający, nauczać, prowadzić, w dyktowaniu i pisaniu expedycyi zastępować podejmował się, i wcale o skutku starania swego nie wątpił. Sam nawet, piszą, Gamrat, przed siecią ryby łowiąc, wezwał już Choińskiego, aby mu formularze, akta, sekretarzów i pisarzów sposobnych oddał, co chętnie Choiński przyobiecał, nie podchlebiając sobie, ażeby mógł ten urząd osiąść, pomimo przeszkód i przemocy królowéj z jéj stronnikami, który jednak król sam sobie skrycie jemu przeznaczył.
Lecz gdy król w téj mierze ani posłom, ani możnowładzcom nie zwierzył się, a rozdawanie urzędów z wrodzoną sobie opieszałością zwłóczył, i gdy przy tém sprawę o starostwo samborskie (o którém niżéj) swarliwie wprowadzono, piorunem okropna między królem z stronnikami swemi, a posłami królowéj spiskowemi, wybuchnęła walka: ci gwałtownościami przezwyciężyć usiłowali, król z stronnikami ulegnąć zuchwałości burzliwych nie chciał; przez co poprzedzająca zgoda zniweczoną została.
Nauczeni i pobudzeni od naczelników swoich spiskowych posłowie, iż król ojciec nie dotrzymuje im zaprzysiężonych praw i swobód, oni téż elekcyą Zygmunta, syna jego, za niedoszłą poczytują, przysięgi jego nie przyjmują, i na tém samém publiczném posiedzeniu napominali senatorów, aby należącéj przysięgi nie przyjmowali z bojaźni, ażeby przykładem ojca podobnież ich praw i swobód nie łamał; — i na tém sejm nic nie postanowiwszy, z wielkiém umysłów rozjątrzeniem rozszedł się.
Pomimo tego, na rozkaz starego króla, wykonał król młody zwykłą przysięgę w kościele katedralnym krakowskim w obecności samych tylko senatorów, pomiędzy którymi znajdowali się i owi, co pod ręką posłów podżegali, bo posłowie z gniewem ustąpili. Wszelako król młody z królem ojcem listem własną ręką podpisanym przyrzekł wszystkim stanom prawa, przywileje i swobody od króla ojca i innych poprzedników królów nadane niewzruszenie zachowywać, a w przypadku niedotrzymania, poddani i mieszkańcy królestwa nie mieli być obowiązani do posłuszeństwa jemu, gdyby po śmierci króla chciał panować. — Rozdał potém król stary urzędy wakujące: kanclerstwo koronne Janowi Choińskiemu, biskupowi płockiemu; podkanclerstwo Pawłowi Wolskiemu z Rawskiego[227], burgrabiemu krakowskiemu, oraz kasztelanowi sochaczewskiemu, który na rozkaz króla, lubo niechętnie, kasztelanią złożył, bo podług statutu nie mógł dwóch urzędów niezgodnych posiadać.
Tym sposobem podkanclerzy prawnie, a kanclerz bezprawnie mianowani zostali. Lecz gdy godniejszy, doświadczeńszy, wprawniejszy do piastowania z godnością tego urzędu między biskupami nie znajdował się; wybór królewski słusznie rozsądni ludzie pochwalili, i tacy nawet, co byli Choińskiemu przeciwni. I w tém roztropności króla oddać sprawiedliwość należy, że dla ugłaskania cokolwiek rozjątrzonéj szlachty, człowieka tego stanu, Pawła Wolskiego, biegłego wprawdzie w prawach krajowych i poczciwego, lecz nie uczonego po łacinie, źle mówiącego, do odpowiedzenia od tronu niesposobnego podkanclerza mianując, stawił się w potrzebie dobrać kanclerza uczonego, wymownego i znakomitego, z powagą króla i królestwa zgodnego, jakowym był Choiński.
Pycha i nieznośna otucha Gamrata na jaw wyszła w czasie rozdawania pieczęci. Dnia naznaczonego do rozdawania pieczęci i urzędów, zebrał się liczny senat. Kmita, wojewoda krakowski z rozkazu króla jako marszałek koronny mówił: „JKMość Pan miłościwy znając obyczaj królów przodków swoich, że znakomite w królestwie urzędy, jako to kanclerzów, podkanclerzów, hetmanów, marszałków, na sejmach tylko walnych koronnych rozdawali, nie raczył JKMość w niniejszym rozdawaniu kanclerstwa temu starodawnemu zwyczajowi ubliżyć, do którego stosując się i teraz, kanclerstwo koronne radzcom swoim, których godnymi tego sądził, oddać postanowił: przeto znając JKM. roztropność, wielkie doświadczenie, wymowę, wierność i cnotę Waszéj Wielebnéj Mości...“ Na te słowa Gamrat, mniemając, że do niego mowa, podniósł się, lecz król rzekł: siedźcie księże biskupie, nie do was mowa; zawstydzony usiadł, a marszałek obróciwszy się do Choińskiego mówił daléj: „Najprzewielebniejszy M. księże Biskupie Płocki, mianuję was kanclerzem królestwa swojego i pieczęć wam oddaję. Nie wątpi JKMość, iż WM. urząd ten publiczny sprawować tak będziesz, jako znana cnota i wierność jego, tudzież godność wymagają, — w czém i ja życzę Wasz. Mości szczęśliwego powodu.“ Podobnież do podkanclerza, oddając mu mniejszą pieczęć, przemówił.
Rozmaite poruszenia umysłów ciekawy sprawiły widok: jedni z senatorów cieszyli się, inni gniewali; z dwóch biskupów jednego nadzieje zawiedzione, drugiego nad spodziewany honor wywyższył; zaufany Gamrat za prędko powstawszy, zawstydzony i w nadziei zawiedziony, stał się pośmiewiskiem ludzi, a Choiński nad spodziewanie mianowany, wybladły, takowém zdarzeniem odurzony i prawie osłupiały, uwieńczonym został, uznając w tém wyrok Boski, w którego ręku są serca królów. Mimo się puściwszy zawiść królowéj i innych, wręcz do króla gruntownie i wymownie przemówił: — dziękując, że mu tak wysoki urząd oddał, że go godnym kanclerskiéj dostojności osądził, że go z pomiędzy wielu wybrał i wszystkie tajemnice swoje i królestwa powierzył; — daléj oświadczył, że zna się być niezdolnym do tak ważnego urzędu, i dla tego go nigdy nie żądał i nigdy oń króla (w czém Boga i samego króla używał świadectwa) nie prosił, ale że mu nie należy odmawiać łaski pańskiéj i sprzeciwiać się woli Boskiéj, podającéj mu porę doświadczenia sił własnych, poświęca przeto pracę swoją Bogu i ludziom.
Inne także godności rozdano: województwo sandomierskie Janowi Tęczyńskiemu[228], po niém ruskie Janowi ze Sprowy wojewodzie bełzkiemu, a to, Stanisławowi z Sobieni Kmicie, bratu woj. krakowskiego.
Jakowy król gniew i pioruny od swojéj Junony o to kanclerstwo wycierpiał, zamilczeć wolę; długi czas przyjść do króla nie chciała. Gniewało się wielu senatorów i wszyscy prawie posłowie, król jednak nieporuszony skargami, prośbami i przedstawieniami, ażeby przeciwko prawu urzędów nie rozdawał, oddał je, jako się powiedziało, Choińskiemu, opatrzonemu już bogatém biskupstwem płockiem.
Nie dość było na téj podniecie gniewów na króla, znalazła się jeszcze inna ważniejsza. Królowa nierozważną przychylnością uniesiona, zajęła się wychowaniem i wyniesieniem Stanisława Odrowąża. Był to młodzieniec wysokiego rodu, sławnemi przodków swoich dziełami zaszczycony i powszechnie lubiony, trzymał zastawą od króla ojcu swojemu wypuszczone największe w kraju starostwo samborskie, królowa wyjednała mu u króla województwo podolskie i starostwo lwowskie, z dożywociem na obu tych starostwach. Ten i młodością swoją i łaską królowéj nadęty, umyślił pojąć żonę wysokiego rodu.
Znajdowała się księżniczka mazowiecka, Anna, córka Konrada księcia mazowieckiego, jedyna i ostatnia rodu tych książąt z pokolenia Piastów dziedziczka, któréj król Zygmunt (przyłączywszy księstwo mazowieckie do korony) po śmierci książąt Stanisława i Janusza, braci jéj, wyznaczył niektóre włości na Mazowszu do utrzymania się, póki za mąż nie pójdzie, z obowiązkiem wrócenia ich królowi po swojém zamęźciu.
Z tą księżniczką ożeniwszy się Odrowąż, uwiedziony nieroztropnemi radami niektórych panów, co mu w tém pomagać obiecywali, zbraniał się ustąpić tych włości, pókiby król żonie jego dziesięć tysięcy złotych posagu i pewnéj sumy za dziedzictwa nie wypłacił. Postępek ten Odrowąża wziąwszy królowa za uchybienie królowi i sobie, nienawidzić go i prześladować poczęła, zarzucając mu na pozór, że z dóbr natychmiast nie ustąpił (co tak nagle nie mogło być uskutecznione), lecz w rzeczy saméj inną przyczynę tego prześladowania ukrytą upatrywano: bo Odrowąż pojął księżniczkę, któréj bezpotomnego zejścia królowa żądała, ażeby jéj posagu nie płacić i całe Mazowsze, złoto, srebro, klejnoty i skarbiec, który nader wysoko ceniono, zagarnąć mogła; albowiem królowa wszystkich umierających rozumiała się być dziedziczką.
Pod hasłem więc obrażonego majestatu, przez nieposłuszeństwo poddanego, opiekunka ta gnębiła wychowańca swojego. Mimo zapewnionego podpisem ręki królewskiéj dożywocia, utracił Odrowąż starostwo, — znaleźli się bowiem tacy, co wykrętném tłomaczeniem podpisy za nieważne dowiedli.
W pośród tego walnego całego królestwa zjazdu, Odrowąż i księżniczka rzucali się z płaczem do nóg króla i królowéj, żebrząc łaskawości; — i senatorowie niektórzy wstawiali się za nieszczęśliwymi małżonkami: król może byłby się ułagodził, ale królowa, pospieszająca już do Mazowsza, ani proźbami ani łzami zmiękczyć się nie dała.
Spłacono Odrowążowi sumę zastawną, któréj znaczną część wierzyciele jego, na rozkaz królowéj, rozebrali, reszta zatrzymana jakoby na wynagrodzenie włościanom samborskim szkód, nadużyciów przedaży gruntów, wójtostw, karczm, przez Odrowąża lub jego następców poczynionych, które wysoko ocenione były, co jednak nigdy oddane nie było. — Nie długo swoje nieszczęście przeżył Odrowąż, zostawiwszy wdowę i córkę jedynaczkę.
Tak okrutne z Odrowążem i księżniczką obejście się i surowość sądu rozgłoszone, nietylko posłów i cały stan szlachecki, ale i wielu panów, tyle przeciw królowi i królowéj zwaśniły, iż odtąd srogie zamachy przeciwko nim knować zaczęto. Lud wszelkiego stanu narzekał, że król prawa i konstytucye przestępuje, że dożywocie i przywileje przez siebie samego dane łamie, że wolności, swobody królestwa gwałci, przysięgi własnéj nie dotrzymuje, i że prawa i wolności królestwa zniszczone. Szlachta zaś wyglądała tylko chwili, ażeby przy najpiérwszéj potrzebie, będąc od króla na wyprawę wezwani, prawa swoje odzyskać mogli. Zatém tajemne rady, niebezpieczne spiski po wszystkich województwach z podniecenia panów knowały się. Nieszczęsném przeznaczeniem do wspólnéj zguby wszystkich pędzącém, król z porady stronników swoich nie chciał ulegnąć zapalczywości rozżalonego narodu, nie przewidując nieszczęśliwych skutków; a ponieważ na sejmie żadnego podatku,[229] prócz czopowego, nie uchwalono, król wyprawę wojenną całemu królestwu, przeznaczywszy miejsce pode Lwowem, zapowiedział, w zamiarze i nadziei, ażeby tym postrachem skłonić szlachtę do pozwolenia podatku na żywienie i utrzymywanie żołnierza służebnego przeciw Wołochom; lecz szlachta nietylko pozwolić, ale i słuchać o nim nie chciała.
Zerwali się tedy wszyscy na wojnę, i w takiéj wielkiéj liczbie, że i Turka nawet zwojować znajdowali się dosyć silni; lecz wszystko wspak poszło. Pospolite ruszenie, które Ruś od nieprzyjaciół bronić miało, niezliczone jéj szkody zrządziło. Króla samego w burzliwych i szalonych schadzkach najniegodziwiéj poterało, i do wołoskiéj ziemi, dla pomszczenia się krzywd królestwu zadanych, użyć się nie dało.
Opisał Orzechowski ten rokosz w szóstéj księdze swojéj kroniki, którą ksiądz Włyński przetłomaczył, gdzie następujący piękny czyn Odrowąża, w rękopiśmie wilanowskim znajdujący się, Orzechowski opuścił.
Gdy mówcy (na pierwszym zjeździe pod Boiskami) skończyli, Odrowąż, widząc szlachtę nieszczęściem swojém wzruszoną, napominał ich, ażeby dla sprawy jego, wyprawy wojennéj niezwłoczyli.
„Lubo nie wątpię (mówił), że nie z osobistych powodów, lecz roztrząsając tylko stan Rzeczypospolitéj, i w nim prywatnych dolegliwości, i moją zaś sprawę wtrąciliście, i przekonany jestem, że nie zawziętością lub stronnictwem powodowani, lecz od przyjaciół litujących się nad mojém losem, albo od saméjże Rzeczypospolitéj ostrzeżeni, sprawę moją pod szanowną wzięliście opiekę, nie mniéj przeto wdzięczen jestem téj łaski waszéj, — i gdybym był przekonanym, że mi to pomódz może, upraszałbym, abyście nie ustawali. — Lecz gdy was Rzeczpospolita gdzieindziéj wzywa, chciéjcie mnie wypuścić z swojéj opieki: — zapomnijcie mnie, a radźcie o sobie samych, czyli (co jedno jest) Rzeczypospolitéj. Co do mnie, los mój na wolą Boską porzucam.“


Wtóry wypis przełożony z rękopismu X. Stanisława Górskiego, kanonika krakowskiego, który długo był domownikiem sekretarzem Piotra Tomickiego, biskupa krakowskiego, podkanclerza koronnego, od którego do najważniejszych spraw tak duchownych jako i świeckich był używanym:
„Bona Sforcia Arragońska, królowa polska, księżna udzielna Baru, księżna Rossanu, wielka księżna litewska: Samuelowi Maciewskiemu[230], kanonikowi i sekretarzowi wielkiemu. (Znajdował się wtenczas przy królu we Lwowie.)

„Z Krakowa, dnia 8. Października 1537.

„Wielebny uprzejmie Nam miły! Na dwa listy Wasze, jeden z ostatniego Sierpnia, drugi w tym miesiącu do Nas pisany, niniejszém odpowiadamy; które lubo nie mogą Nam być przyjemne, przysługa jednak Wasza w donoszeniu Nam, co się tam dzieje, jest Nam miła.
„Odpowiedź Jana Tarnowskiego, kasztelana krakowskiego, szlachcie dana[231], wcale Nam się podoba. Użył on téj wymowy, roztropności i wierności, jakowa mądremu, statecznemu i wiernemu senatorowi przystoi, czego mu zawsze będziemy pamiętni, a Król Jego Mość i Najjaśniejszy syn Nasz, starać się będą odwdzięczyć.
„Czytaliśmy téż i pilnie rozważali replicationes szlachty na tę odpowiedź, i przekonaliśmy się, jak wiele namiętności i chciwości ukrywa się w nich pod pozorem dobra publicznego, którego źli ludzie na swój własny zysk nadużywają. Lubo nie wyrażacie, kto to napisał i mówił te replicationes, jednak z osnowy i wyrazów domyślamy się, że Tęczyński, sędzia krakowski; a jeżeli się w tém nie mylimy, bardzo Nam żałosno, że człowiek, co tyle łask i przychylności naszéj doznał, któregośmy nawet dwóch synów wychowali i w domu Naszym utrzymywali, ważył się tego przeciw JKMości i mnie saméj. Niechaj ten poczciwiec, jako sędzia, sam się osądzi, jakiéj wart pochwały, za takową dla Nas wdzięczność. Da Bóg i dla Nas porę, że tego nie prześpiemy. Wiele jest drog, podług przysłowia, do Rzymu: jeżeli Nam jedna zarośnie, drugą dojdziemy; jednakże chcemy być od Was zapewnieni listownie, — czyli on sam, nie kto inny, pisał to i mówił.
„Żądamy także, żebyście podług obiecania nadesłali Nam skargi szlachty wszystkich województw, bo z tych, co już nas doszły, wyczytujemy, że się i na Nas skarzą, jako dobra królewskie wykupujemy, w czém niepomału znajdujemy się być pokrzywdzonymi: albowiem nowe prawo, podług upodobania swego przepisać dla Nas chcą, sobie samym więcéj, aniżeli Nam, wolności dozwalają, mniemając Nas być niższemi od siebie. Mówią, że statut króla Jagiełły wzbrania Nam posiadać dóbr królewskich, dla tego, że jesteśmy rodu książęcego; tęż samą przyczynę moglibyśmy przeciwko nim samym obrócić: oni to nie mają prawa posiadać królewszczyzn, bo radzi nazywają się książętami, hrabiami i tém podobnie, w listach, pomnikach i innych okolicznościach sami się podpisują, albo się zapisać każą; tego od innych wymagają, i nie miło im, kiedy im kto ubliży. Skrupulatni ci przywilejów i praw stróże, zdaje się, że Naszego stanu i urodzenia nie widzą, rozumiejąc Nas być książęcego rodu, gdy My z krwi i rodu najznakomitszych królów pochodzim. Statut ten Władysława rozumie się o książętach pochodzących z książąt, czy to podległych, czy nie podległych królestwa, ale nie o królowych. My nie jesteśmy księżną podobną królestwa, ale królową Królestwa Polskiego, księżną i panią jego poddanych, przeto statut ten Nas tyczyć się nie może. Gdyby to było myślą prawodawcy, wyłączyć królową od posiadania królewszczyzn, wyraźnie by to w statucie ostrzegł. Jeżeli wolno poddanym naszym posiadać królewszczyzny, czemuż Nam nie, co jesteśmy ich królową i panią? Nam, co rozszarpane i rozproszone dobra dla króla Jegomości i Najjaśniejszego syna naszego odzyskujemy od tych, co je po części zniszczyli, po części sobie przywłaszczyli? Obwiniają Mikołaja Wolskiego, kasztelana sandomierskiego, marszałka dworu, jakoby Nam doradzał i pomagał do wykupienia dóbr królewskich. Niesprawiedliwie, gdyż my nie jesteśmy tyle z rozsądku i znajomości rzeczy obrani, żebyśmy sami przez się nie umieli poznawać, co może być królowi JMci i Rzeczypospolitéj pożytecznego. Przywiązanie nawet nasze ku JKMości, ku Najjaśniejszemu synowi Naszemu i ku poddanym Naszym, zmusza nas, abyśmy dobra królewskie wykupili i zamki dla bezpieczeństwa poddanych Naszych budowali, na co postanowiliśmy łożyć nasze pieniądze i dostatki, i wolimy je na to obrócić, niż na próżne wydatki, albo niżeli je wysyłać i wywozić z kraju. Lecz głupi ludzie nie chcą znać dobrodziejstwa Naszego; — pokarze ich Bóg za tę niewdzięczność! My zaś poddajemy się wyrokowi JKMci, jakowy względem Nas i dóbr od Nas posiadanych postanowić raczy: jest on królem, mężem i panem Naszym, jego samego woli posłusznemi i powolnemi będziemy.
„Mówią, że żadna królowa polska nie posiadała tak wielkich dóbr, dostatków i włości, jak My. Odpowiadamy im na to: że żadna królowa tak wielkiego posagu, tyle pieniędzy, tyle kosztownych sprzętów i tak wielkiego państwa i księstwa do Polski nie wniosła, a zatém nie ma się czemu dziwować, że inne królowe tak bogate, jak My, nie były.
„Mylą się bardzo mniemani ci opiekunowie Nasi, rozumiejąc, że My te włości za polskie pieniądze wykupujemy. Nie dopuści Bóg złości ich téj pociechy, ażeby Nas w podobném ubóstwie, nędzy, niedostatku, nieochędostwie, jak oni żony, synów i córki swoje utrzymują, widzieli; godność i dostojeństwo Nasze królewskie z nikczemnością swoją porównać wszystkiemi sposoby usiłują; lubo My nie jesteśmy z jakiegokolwiek szlacheckiego domu, ale z najznakomitszego (co wszystkim wiadomo) królewskiego rodu. Kolą ich w oczy i chcieliby Nam wydrzeć włości sprawiedliwe i dobrze nabyte w Polszcze; może ich łakomstwo i o te, co we Włoszech posiadamy, pokusi? Ale cóż oni mogą? Bóg Nas nie opuścił i nie braknie Nam chleba do śmierci.
„Niechaj szlachta, co Nas nowemi prawami krępować usiłują, ażebyśmy się do żadnych praw nie mięszali, niechaj Nam dozwoli pozostać przy królu pośrednikami za nieszczęśliwymi i w ciężkiéj jakowéj znajdującymi się niedoli! Wiadomo światu, ileśmy się stawili, nietylko za możnymi, ale i za mniejszymi, i jak najmniejszymi ludźmi; ile im to mogło być pomocą. A w tych nawet okolicznościach wychodzi na jaw, ile Nam są wdzięcznymi ci sami, za którymiśmy się wstawili, i jak Nam się wypłacają, kiedy ich pomocy potrzebujemy.
„We wszystkich dobrach Naszych, postanowiliśmy szlachtę osiadłą starostami; a gdzieby się nieosiadły znalazł, przez nieostrożność Naszę trafić się to mogło, co łatwo w każdym czasie poprawić można: lubo takowi nieosiedli starostowie sprawiedliwiéj, przyzwoiciéj, z większą ludzkością zachowują się z sąsiadami, niż owi, co ich o niesprawiedliwości oskarzają. Wiele Nam i starostom Naszym uwłaczają takowi, co nie wstydzą się zmyślać i obmawiać ich, jakoby bezprawia, gwałty i krzywdy sąsiedzkiéj szlachcie wyrządzać mieli, owszem w przypadku, kiedy się któremu sąsiad o szkodę sobie uczynioną poskarzył, zawsześmy tego zakazywali i zalecali, ażeby się sprawiedliwie z sąsiadami i z każdym zachowano: i pewni jesteśmy, że gdyby wszystkich sąsiadów Naszych zgromadzono, żaden by się słusznie na Nas, albo urzędników Naszych uskarzać nie mógł i nie więcéj daliby się bojaźnią do milczenia lub ulegania odstraszyć, jak sami odważający się na takowe obwinienia dowódzcy.
„Nie szkodzi nic szlachta w sąsiedztwie naszém osiedli,[232] które owszém może im być przyjemne, i z większą ludzkością i sprawiedliwością obchodzimy się z nimi, niż owi, co te niegodziwe fałsze na Nas zmyślają i hałasy niebacznych podniecają. Oni to sami sąsiadów swoich szlachtę tak gnębili,[233] że przed ich tyranią i okrucieństwem z kraju się wynieść musieli, porzuciwszy z żalem dobra i majątki swoje, które im ci tyrani podgarnęli. Nie przemilczemy tego w swojém miejscu. Lecz kto temu winien, jeźli nie My sami? bośmy burzliwych i niewdzięcznych, nie poznawszy się na nich, łaskami i dobrodziejstwami obdarzyli; tak dalece niekiedy, że bogactwa ich i potęgę hojnością Naszą przeciwko sobie samym (czego teraz doświadczamy) podsycaliśmy i gruntowali. Zaczynamy się przecież, lubo z udręczeniem serca Naszego, poznawać już na tych farbowanych lisach. Niech ich Bóg ciężko pokarze za tę obłudę i płochość. Kiedy pomocy naszéj proszą i potrzebują, wtedy usługi swoje, staranie, powolność, wierność, stateczność i Bóg wie co obiecują i przyrzekają; a skoro czego żądali otrzymują: jakby się letyckiéj wody napili, dobrodziejstw naszych na wieki zapominają — nietylko nam żadnéj wdzięczności nie mają, ale nawet niezliczone niegodziwości i potwarze na Nas wymyślają, które niech Bóg na nich samych odwraca.
„Odebraliśmy dawno list JKMości, ręką Waszą pisany z wyrażeniem, że pan Piotr Kmita, wojewoda krakowski, skarzył się, jakoby od Nas i poddanych Naszych wielkie krzywdy ponosił. Nie mogliśmy wraz i dowodnie odpowiedzieć JKMości więcéj nad to, że o zaskarzonych krzywdach wcale nie wiemy; — jakoż nie wiedzieliśmy, bośmy ich nie rozkazali i nie mogliśmy się inaczéj tłomaczyć, pókiśmy kogo z ludzi Naszych na miejsce do zeznania tych szkód nie zesłali. Posłaliśmy więc Piotra Lubińskiego, sługę Naszego, który roztrząsnąwszy to wszystko na miejscu, doniósł Nam za powrotem swoim, że poddani Nasi żadnéj wcale szkody nie uczynili, wyjąwszy, że niekiedy na polach i pastwiskach wojewody krakowskiego, owce swoje pasają, które to pastwiska, będąc za prawem dobrego sąsiedztwa, powinny być wspólne Naszym i jego poddanym, jako to sąsiadujący dla dobrego zachowania czynić zwykli. Gdyby nawet te pastwiska nie były wspólne, mógł by téż mniéj ważyć te drobne rzeczy, gdyby był wdzięcznym.
„Znajcież bezczelność i niegodziwość tego człowieka, który Nam zarzuca, co sam niegodziwie przeciwko Nam zbroił. Wszak to on więcéj niż trzysta chłopów swoich z końmi i bydłem na grunt Nasz wpędził, zboża i wszystkie urodzaje częścią zabrał, częścią wytrawił, wreszcie zdeptał, sterał i zniszczał, najmniejszego ziarna nie zostawiwszy. Pobiegł prosto do króla JMci z fałszywemi na Nas plotkami; spodziewając się, że król JMść jego potwarzom, jak wyroczni Apolina, natychmiast uwierzy, a przeto sprawa jego polepszy się, poprzedza Nas przed JKMością swą skargą, którą słuszniéj i sprawiedliwiéj Nam trzeba było zanieść. Widzicie więc bezczelne i niegodziwe kłamstwo, tego niesprawiedliwego i niegodziwego człowieka! widzicie jaką Nam się wdzięcznością odwzajemnia! Moglibyśmy i mamy jeszcze wiele o tém powiedzieć, ale nie chcemy tego listowi powierzać, zachowując sobie ustnie Wam w swoim czasie opowiedzieć.
„Pewien obywatel krakowski, powracający ze Lwowa, powiadał Nam toż samo, coście pisali, że gdy w senacie (wiemy z Waszego listu w jakim celu) umówiono i postanowiono, ażeby szlachta wszystkich województw z kasztelanami i wodzami swojemi, zbrojno do nieprzyjacielskiéj ziemi (dla pomszczenia się ich zmiennictwa) wkraczali, pewien z senatorów, wychodzący z senatu zaraz ostrzegł szlachtę, że ta wyprawa na nieprzyjaciela, dla postrachu tylko szlachty umówiona, żeby ich przeto powolniejszymi i łatwiejszymi uczynić do zezwolenia podatku na zaciąg służebnego żołnierza do powodowania się we wszystkiém woli królewskiéj. Napominał ich, żeby się wyprawy wołoskiéj, jako wymyślonego postrachu, nie obawiali; że król w osobie swojéj do Wołoszczyzny nie ruszy, bez którego szlachta iść nie obowiązani. Jak prędko tajemną radę senatu wyjawiono, szlachta, co wychodzić mieli na zniszczenie ziemi nieprzyjacielskiéj, wstrzymali się i niezmiernie się oburzyli; w zuchwałości zacięci, wszystko mięszają, i żadném przedstawieniem do słusznych i spokojnych obrad zwrócić się nie dają.
„Popularny ten senator, niegodziwym postępkiem swoim całą nadzieję szczęśliwego rzeczy ukończenia z rąk JKMci wytrącił. Radziliśmy JKMci, i napominali szczerze i wiernie, kiedy ztąd odjeżdżał, ażeby nie każdemu tajemnic powierzał, ale z niektórymi tylko zaufańszemi naradzał się. Ubolewamy mocno, że tak popularnych, lekkomyślnych senatorów mamy, co tajemne rady wyjawiają, a nawet podszeptują gminowi lekkiemu i burzliwemu rady bardzo szkodliwe i niebezpieczne JKMci i Rzeczypospolitéj. Niech każdy sądzi, jakiéj kary takowe zdrady są godne! U wszystkich królów, książąt, w każdéj rządnéj Rzeczypospolitéj, na gardło są karane. Lecz cóż dziwnego? gdy w małéj nawet liczbie senatu Chrystusowego, bo pomiędzy dwunastu apostołami, znalazł się takowy, co Pana zdradził.
„Nie należy nigdy zupełnie zawierzać, powinienby to jednakże król JMość, łącznie z całym senatem, sprawiedliwie i przykładnie ukarać. Zakazać i zabronić tych schadzek i spisków, które szlachta sami sobie przeciwko powszechnemu prawu zbierają. Dostojność królewską od podobnych niegodziwych obelg, jakowych teraz przeciwko niéj się dopuszczają, zabezpieczoną być nie może. W takowych schadzkach, straszna ta o wielu łbach bestya, to jest gmin, wiele włada i nadto sobie pozwala. Trzeba wszystkiemi siłami pomyśleć o powściągnienie jéj na przyszłość. Jeżeli temu złemu wcześnie się nie zapobieży, nie widzimy, jakim sposobem dostojność Najjaśniejszego syna Naszego, pomiędzy tak burzliwymi i zuchwałymi poddanymi, z przyzwoitą powagą utrzymywać się będzie mogła. — Ostrzegajcie przeto JKMość, ażeby pilnie roztrząsał i rozważał, ile ma natrętnym proźbom szlachty pozwalać lub odmawiać; bo gdy im cokolwiek raz pozwoli (choćby téż dostojności stanu królewskiego a saméj Rzeczypospolitéj szkodliwe być mogło) uparcie się tego trzymać będą i za kardynalne prawo biorąc, odwrócić się żadną miarą nie dadzą. Niech czuwa JKMość, ażeby dostojności swojéj i Najjaśn. syna swojego na takie trudności i uciski z gminem nierozsądnym nie naraził, z którychby ani sam król JMość ani Najjaśniejszy syn Nasz wydobyć się nie mógł. Niech raczéj będzie Najjaśniejszy król młody małym punktem i prywatnym polskim obywatelem, niżeliby miał w takich uciskach (czego Boże zachowaj) koronę i rządy królestwa dźwigać: bo cóż może być nędzniejszego i smutniejszego nad takowe panowanie? Naszém zdaniem (jeżeli już teraz nic lepszego zdziałać się nie da) trzeba pokój zawrzeć z Wołochami, którego oni sami, jakeśmy słyszeli, żądają; a zatém zgromadzenie nieposłusznéj szlachty lepiéj rozpuścić, niżeli na jaką nieprzyzwoitość domową króla JMości, Najjaśniejszego syna Naszego i Nas samych wystawiać.
„Na zarzuty zaś szlachty, jakoby JKMość prawa i statuta przestępował i wiele rzeczy przeciw nim czynił, mógłby wzajemnie król JMość zadać szlachcie, że więcéj daleko przeciw prawom wykroczyli i wykraczają z takowemi występkami; gdyby chciał król JMość surowo, podług ostrości praw i statutów (jakośmy tu radzili) postąpić, niemniéjby szlachcie dokuczył. Ale nie należało królowi JMości zniżać się do sporów prawnych z poddanymi swoimi; w niniejszych okolicznościach i na takiém miejscu takowe rozprawy w czasie pokoju i w zaciszu domowém mogą mieć miejsce: ale trzeba było od razu ruszyć przeciwko nieprzyjacielowi, i popierać wojnę, na którą szlachtę publiczną uchwałą wezwano. — Nie na sejm, nie na zwody ani sądy król JMość ztąd wyjechał, nie powinien był, popuszczając cuglów téj rozhukanéj drużynie, a raczéj dowódzcom jéj niespokojnym. Dawno należało ich powściągnąć a uniknęlibyśmy teraz tak srogiego zamieszania; lecz zuchwałość zrodziła się z bezkarności która z zbytniéj powolności JKMości pochodzi, nie mają żadnego względu na wiek, prace wojny, zwycięztwa jego, chwalebne, sprawiedliwe i umiarkowane panowanie. Poznają kiedyśkolwiek ci Herkulesowie, ci stróże zazdrośni praw, jako się sobie samym Rzeczypospolitéj stawić i honorowi swojemu przystoi.
„W okoliczności metryk i ksiąg kanclerskich, największe upatrujemy nieumiarkowanie i żądzę zagarnienia dóbr królewskich. Ubliżają oni tym księgom wiary, i uchylają je, kiedy idzie o dobra królewskie, które sobie poddani nasi przywłaszczyli, zostawując im zupełną powagę w rzeczach obojętnych sobie, zkąd nie upatrują dla siebie żadnego zysku. Ufamy kronikom i historyom, zawierzamy prawom i statutom, księgom grodzkim, konskrypcyom, miejskim księgom kupieckim i towarzystw dobrze urządzonych dajemy wiarę; wypisom nawet sądowym, choć się niekiedy sfałszowane znajdują (jako się w sprawie Masińskiego trafiło) wierzyć musimy, bo Nas do tego prawa i statuta obowięzują, — a księgom królewskim, pod najwyższą powagą i dozorem kanclerzów przez przysięgłych ludzi pisanym dowierzać nie możemy? Księgom metryki, które są powszechnym i zwyczajnym wszystkich mieszkańców skarbcem, spraw i rzeczy ludzkich najwierniejszym świadkiem, tym tylko wiary dać nie mamy? Dla niespokojności jednego wichrzyciela, nie rozumiemy, ażeby inni tak byli zaślepieni, ażeby jednego zagorzałego łakomca niegodziwe wymagania, z własną swoją i całego królestwa szkodą popierali. Wszyscy rozsądni powinniby odrzucić tak bezczelne i szkodliwe wymagania pozorem dobra publicznego powleczone. Do tych to uprawnionych ksiąg uciekają się wszyscy w przypadku zatracenia przywilejów, od których prawość i bezpieczeństwo majątków i fortun ich zależy. Nie potrzeba rozsądnych tém przekonywać, sama rzecz za sobą mówi.
„Dlategośmy to wyrazili, ażebyście w potrzebie JKMości przedstawić i na zarzuty nieuważnego ludu, jeżeli król JMość pozwoli, odpowiedzieć umieli; ale zachowajcie to sobie samemu i nie zwierzajcie się nikomu: ani nawet przyjaciołom i krewnym swoim. Dochodźcie tego, jeżeli w tak liczném nagromadzeniu ludzi znajdują się téż i stronnicy nasi, co przy nas, przy dostojności i prawach obstają, mianowicie z pomiędzy tych, co dobrodziejstw naszych doznali.“

Dnia 8. Września 1537. w Krakowie.






  1. Z jego poznania, Józef cesarz, mówiąc długo z królem naszym, przekonał się o istotnéj grzeczności i wysokich przymiotach, naukach i rozumie króla, i wyszedłszy do swoich generałów powiedział: „le Roi gagne a être connu.“
  2. Przypis własny Wikiźródeł Jak pisze Krasicki, a za nim podaje „Herbarz polski Kaspra Niesieckiego S.J. powiększony dodatkami z późniejszych autorów, rękopisów, dowodów urzędowych, wydany przez Jana Nepomucena Bobrowicza.”, tom 9, wydany w Lipsku nakładem i drukiem Breitkopfa i Hoertela, 1842.: „W roku 1788 Jan [Tarnowski] hr. Kasztelan konarsko-łęczycki ∞ Ustrzycka kasztelanka inowłodzka (z Siemianowskiej urodzona) z tej syn Stanisław Paweł, którego na Galerze Cesarskiej wśród Dniepru w r. 1788 trzymali do chrztu caryca Katarzyna i król Stanisław August.” Zwraca uwagę różnica w datach 1787 i 1788 podawana w obu źródłach, ale to jednak było to zapewne za tym samym razem. A, że jako małe dziecko nie mógł tam być sam, możemy wydedukować obecność także innych osób z rodu Tarnowskich.
  3. Przypis własny Wikiźródeł Synowiec oznacza tu syna księcia Kazimierza Poniatowskiego, brata króla Stanisława Augusta Poniatowskiego, zatem królewskiego bratanka – Ks. Stanisława Poniatowskiego – patrz artykuł w Wikipedii.
  4. Przypis własny Wikiźródeł Ks. Kazimierz Nestor Sapieha – patrz artykuł w Wikipedii
  5. Nie dla chluby ale dla prawdy powiem, że pani Krasińska z domu Czacka i ja byłyśmy najpierwsze w Warszawie przykładem do takowych ofiar. Mnie się bardzo powiódł sposób, którego użyłam do oddania tego daru; bo gdy niechcący przyjechałam dnia jednego z mężem moim do marszałka sejmowego Małachowskiego, gdy się u niego prywatne obrady sejmowe ukończyły i gdy mi Małachowski ukazał książkę, gdzie wpisywano ofiary; natychmiast wyjęłam kólczyki brylantowe wartości 300 dukatów z uszu moich i te do ręki Małachowskiego złożyłam, co się tak przytomnym podobało, że posłowie porwali mnie na ręce i nosili po pokoju; i zegarek na ten cel Kościuszce do obozu posłałam.
  6. Przypis własny Wikiźródeł Ks. Józef Klemens Czartoryski – patrz artykuł w Wikipedii, bez zapłaty dla siebie, a tylko dla sekretarza, kurierów i „sekretne ekspensa”.
  7. Przypis własny Wikiźródeł Franciszek K. Woyna – patrz artykuł w Wikipedii
  8. Przypis własny Wikiźródeł Stanisław Szczęsny Potocki z Tulczyna – patrz artykuł w Wikipedii
  9. Przypis własny Wikiźródeł Stanisław Kostka Potocki – patrz artykuł w Wikipedii, w chwili mianowania eks-podstoli, pojechał do Paryża na swój koszt, za ewentualne wydatki na miejscu zgodziła się płacić księżna marszałkowa Lubomirska.
  10. Przypis własny Wikiźródeł Franciszek Bukaty – patrz artykuł w Wikipedii. Wymieniona nominacja nastąpiła wskutek wsparcia partii radziwiłłowskiej i rezygnacji Kazimierza Rzewuskiego, pisarza.
  11. Przypis własny Wikiźródeł Jerzy Michał Potocki, jeden z czterech braci Ignacego Potockiego, przeciwnik Rosji, patrz artykuł w Wikipedii.
  12. Przypis własny Wikiźródeł Jan Nepomucen Małachowski, syn Mikołaja, wojewody sieradzkiego – patrz artykul w Wikipedii.
  13. Przypis własny Wikiźródeł Nadto do Kopenhagi został wysłany Adam Wawrzyniec Rzewuski – patrz artykuł w Wikipedii
  14. Przypis własny Wikiźródeł Prymas – Ks. Michał Jerzy Poniatowski, brat króla – patrz artykuł w Wikipedii
  15. Przypis własny Wikiźródeł Elżbieta z Szydłowskich, od 1769 z męża Jana Jerzego – Grabowska (1748?-1810)
  16. Ten książę niemiecki nazywał żonę swoją: „meine kleine Löfelchen,“ to jest: moja mała łyżeczko. Kares niemiecki.
  17. Przypis własny Wikiźródeł W wolnym przekładzie: Możesz mnie tłuc ale grosza nie wyciśniesz.
  18. Przypis własny Wikiźródeł Wg licznych opinii żona Franciszka K. Branickiego miała być nieślubną córką Katarzyny II, dowodów bezpośrednich brak, pośrednimi są niezwykle kosztowne prezenty dawane jej przez Katarzynę II z różnych okazji, kiedy była jeszcze oddana na wychowanie państwu Engelhardtom i już po wyjściu za mąż za F.K. Branickiego. Jeżeli nie była córką Katarzyny II powstaje zagadka dowodów przywiązania.
  19. Przypis własny Wikiźródeł Paweł Grabowski – patrz artykuł w Wikipedii.
  20. Przed swoim wyjazdem książę będąc u króla i z nim w konwersacyi o wojnie tureckiéj, jak wiele utracili Niemcy, iż trzeba się obawiać, że jeżeli daléj szczęście Turkom posłuży, aby i pod Wiedeń nie przyszli. Król na to miał mówić: alboż w tym razie nie umiałbym być Janem Sobieskim? Na co książę odpowiedział: Mości królu, gdyby tak było, aby Turcy pod Wiedeń poszli, Wasza Królewska Mość powinieneś być wtenczas pod Lwowem.
  21. Przypis własny Wikiźródeł Ks. Antoni Stanisław Światopełk-Czetwertyński – patrz artykuł w Wikipedii
  22. Przypis własny Wikiźródeł Wojciech Suchodolski - patrz artykuł w Wikipedii.
  23. Przypis własny Wikiźródeł Jan Suchorzewski – patrz artykuł w Wikipedii.
  24. Czartoryska Izabela z Flemmingów.
  25. Gdy w tym czasie wszyscy po polsku ubierali się i włosy sobie obstrzygali na czupryny, książę Sapieha, marszałek litewski, wytworniś, toż samo uczynił. To ostrzyżenie włosów stało się na śniadaniu u księżnéj generałowéj Czartoryskiéj, która mu sama ostrzygła głowę, przy huku kotłów i bębnów.
  26. Przypis własny Wikiźródeł zob. Ks. Kazimierz Nestor Sapieha, już po postrzyżynach i przebrany w strój polski, na portrecie pędzla J. Peszka
  27. Przypis własny Wikiźródeł O! to jest przeszłość, panie. — To właśnie przechodzi.
  28. Przypis własny Wikiźródeł Wielki człowiek w Korcu, człek szlachetny w Łucku, prostak w Warszawie, i głupiec w Berlinie.
  29. Przypis własny Wikiźródeł 8 czerwca 1789
  30. Spełnił to, tyle nagabywany o to, nasz Jan Matejko. P. W.
  31. Przypis własny Wikiźródeł W ogrodzie za pałacem Rzeczypospolitej, podarowanym jej przez Jana Dobrogosta Krasińskiego, dziś zwanym Ogrodem Krasińskich
  32. Przypis własny Wikiźródeł girlandami.
  33. Przypis własny Wikiźródeł Franciszek Ksawery Branicki w Wikipedii
  34. Przypis własny Wikiźródeł Jacek Małachowski, kanclerz wielki koronny w latach 1786-1793 – patrz artykuł w Wikipedii.
  35. Przypis własny Wikiźródeł Profit – korzyść, więc profitując – korzystając.
  36. Przypis własny Wikiźródeł Seweryn Rzewuski – patrz artykuł w Wikipedii.
  37. Przypis własny Wikiźródeł „O sukcesji tronu w Polsce”, której był hetman polny koronny Seweryn Rzewuski, wyszła w roku 1789 r.,
  38. Przypis własny Wikiźródeł Impresyi – wrażeń.
  39. Przypis własny Wikiźródeł Zapewne Franciszek Kwilecki.
  40. Przypis własny Wikiźródeł Piotr Ożarowski, naówczas kasztelan wojnicki, w r. 1790 kandydat na podskarbiego, któremu w zamian za niemianowanie król Stanisław August zobowiązał się wypłacać po 1000 dukatów przez 4 lata (i nie był w tym wyjątkiem); późniejszy hetman.
  41. Przypis własny Wikiźródeł Józef Kazimierz Kossakowski.
  42. Przypis własny Wikiźródeł Sens po poprawieniu zdania byłby następujący: Wreszcie, mój Drogi Markizie, co byś zrobił na moim miejscu?
  43. Przypis własny Wikiźródeł Sens po poprawieniu zdania mógłby brzmieć: Panie, jeśli byłbym na waszym miejscu, nie mówiłbym nic dziś Markizowi Lucchesini, ale Berlin słał mnie za przymierzem.
  44. Przypis własny Wikiźródeł Zrobiliście głupotę z tym przymierzem.
  45. Przypis własny Wikiźródeł Józef Ankwicz.
  46. Poniński.
  47. Branicki hetman.
  48. Suchodolski.
  49. Nieboszczyk Młodziejewski.
  50. Przypis własny Wikiźródeł Po niepowodzeniu: utrudnienia wydania wyroku przez wymienianie współwinnych na urzędach, stosowania kruczków prawnych i prośby o amnestię. Pozwolono mu tylko odpowiadać z wolnej stopy. Najpierw ręczącym był Kalikst Poniński, później poseł Dezydery Leszczyński.
  51. Przypis własny Wikiźródeł Dependować – zależeć.
  52. Przypis własny Wikiźródeł Korzystając.
  53. Przypis własny Wikiźródeł Azardował – hazardował – ryzykował wystawienie się.
  54. Przypis własny Wikiźródeł Groźbą.
  55. Książę Sanguszko Eustachy, Strojnowski, Świętosławski, książę Czartoryski, stolnik litewski.
  56. Przypis własny Wikiźródeł Sentencja wyroku: „Sąd sejmowy Adama Łodzia ks. Ponińskiego, podskarbiego wielkiego koronnego za nieprzyjaciela ojczyzny ogłasza, od czci, od klejnotu szlachectwa, od tytułu księstwa i od imienia odsądza, sprawowania urzędów podskarbiego oraz przeorstwa maltańskiego w Polsce, tudzież orderów i wszelkich zgoła zaszczytów ojczystych niegodnym uznaje i na wieczne wygnanie skazuje. I aby nieodwłocznie w przeciągu 24 godzin z Warszawy na okopy przez wartę marszałkowską publicznie był odprowadzony, poleca, z granic Rzeczypospolitej ustąpić w ciągu czterech tygodni temuż Adamowi nakazuje i również powrotu do krajów Rzeczypospolitej na zawsze zakazuje, a to pod wolnym przez kogokolwiek go schwytaniem i pod ucięciem jego głowy w którymkolwiek sądzie przez mistrza sprawiedliwości.”
  57. Przypis własny Wikiźródeł 1 września 1790.
  58. Przypis własny Wikiźródeł Na usilne prośby rodziny byłego marszałka.
  59. Przypis własny Wikiźródeł Z braku pewnych szczegółów można sądzić, że autorka jest co do tego wydarzenia słabiej poinformowana niż np. ks. Jędrzej Kitowicz, który w „Pamiętniki, czyli historia polska”, (wyd. 1972) relacjonuje, że po odstąpieniu żołnierzy otoczyli go liczni przyjaciele i: „W asystencji wielu karet i przyjaciół w nich siedzących, udał się do Chrzanowa, wsi syna swego, leżącej o pół mili od rogatki, formując w tej drodze nie tak smutne wygnanie, jak bardziej wjazd paradny. W Chrzanowie ubrał się w mundur moskiewski, pobrał na siebie takież ordery, cieszył się i hulał z przyjaciółmi całą noc. Nazajutrz w Powązkach, w pałacu księżnej Lubomirskiej wdowy, w cudzych krajach bawiącej, dawał obiad na czterdzieści osób i assemblé przez kilka dni, na które co dzień po kilkanaście karet z Warszawy przybywało. Nahulawszy się do woli, odjechał do Lwowa.” Można podejrzewać, że autorka relacjonuje w części za którymś z przyjaciół Aleksandra Ponińskiego, (bo skąd inąd informacja co do syna powiedział w karecie) wiedzącego że do zwolenniczki jego ojca nie mówi, więc wypowiadającego się oględnie.
  60. Przypis własny Wikiźródeł Czy wzmianka o porobieniu tyle szlachty wiąże się z podniesieniem podatków, czy „umorzeniem” jakiś należności podatkowych obciążających męża autorki w związku z udziałem w konfederacji barskiej trudno dziś dociec.
  61. Rejtan, poseł nowogrodzki na sejmie 1773. r., kiedy sam obstawał przeciwko czynnościom Ponińskiego, nie dopuszczając go do marszałkostwa, a niemogąc przemocy pokonać, nie puszczając do izby senatorskiéj, we drzwiach się położył, protestując się gwałtowi, przez który Poniński obrał się marszałkiem, aby potém podział kraju podpisał. Poniński deptał go nogami wtenczas, i wydał na niego dekret zaoczny, który teraz skasowany został, a sława Rejtanowi przywrócona. Bustum jego w izbie poselskiéj ma być wystawione.
  62. Przypis własny Wikiźródeł Cesarz austriacki, raczej Józef II, niż jego następca Leopold, skoro chodzi o rok 1789.
  63. Przypis własny Wikiźródeł Król Prus kokietuje Republikę polską – ale to jest ladacznica, która nie da mu niczego, prócz syfilisu.
  64. Przypis własny Wikiźródeł Czy cytowana wypowiedź wynikała z pogardy czy miała na celu zniechęcenie Prus do sojuszu z Polską w sytuacji pojawiania się już opinii takich jak ta, późniejsza hr. J. Brigido, gubernatora Galicji z 1790 r.: „… Dopóki przymierze na które zanosi się między Prusami a Polską, nie jest zawarte, dopóty mogę zaręczyć że otwartego wybuchu nie będzie. Gdy jednak przymierze to dojdzie do skutku i pociągnie za sobą wojnę WCMości z obiema stronami, natenczas możesz WCMość być zapewniony, że będziesz miał w Galicji trzeciego wroga do zwalczenia. …”
  65. Przypis własny Wikiźródeł Ks. Ludwik Wirtemberski, mąż Marii, córki ks. Adama Jerzego Czartoryskiego.
  66. Przypis własny Wikiźródeł Józef Judycki
  67. Niestety najgodniejsi ludzie, jak on, uważali ten środek który powinien był być pierwszym, za ostateczny! Wieszczym to duchem jeszcze Jan Sobieski o to na sejmie wołał!...
  68. Przypis własny Wikiźródeł Jan Suchorzewski
  69. Przypis własny Wikiźródeł Fiodor Stefanowicz Palembach vel Palmenbach, pułkownik rosyjski
  70. Przypis własny Wikiźródeł Józef Sylwester Sosnowski, hetman polny litewski w latach 1775-1780.
  71. Przypis własny Wikiźródeł Szymon Zabiełło, kasztelan miński, generał lejtnant.
  72. Przypis własny Wikiźródeł Józef Mier (ok. 1730-1808), wówczas starosta już nie buski, ale sokalski i od 1790 r. wojewoda pomorski.
  73. Przypis własny Wikiźródeł Bonne nouvelle! – Dobra nowina!
  74. Przypis własny Wikiźródeł Drążków – to dzisiejszy Drążgów, w roku 1780 osiadł tu mąż autorki – hr. Rafał Tarnowski.
  75. Przypis własny Wikiźródeł Armisticium – wstrzymanie broni
  76. Przypis własny Wikiźródeł Juli – lipca, tj. 22 lipca 1792.
  77. Przypis własny Wikiźródeł Michał Wielhorski
  78. Przypis własny Wikiźródeł Stanisław Mokronowski
  79. Przypis własny Wikiźródeł Joachim Litawor Chreptowicz, 1773-1793 podkanclerzy litewski, 1793-1795 kanclerz litewski
  80. Przypis własny Wikiźródeł Onufry Kicki
  81. Przypis własny Wikiźródeł być może Augustyn Gorzeński (-1816) – generał lejtnant, podkomorzy poznański, szef kancelarii wojskowej króla.
  82. Przypis własny Wikiźródeł Arnold Atanazy Byszewski, generał major, dowodził jazdą, w czasie tych wydarzeń człowiek starej już daty.
  83. Przypis własny Wikiźródeł Ignacy Potocki
  84. Przypis własny Wikiźródeł Stanisław Sołtan
  85. Przypis własny Wikiźródeł Stanisław Sołtyk
  86. Przypis własny Wikiźródeł Józef Weyssenhof
  87. Przypis własny Wikiźródeł Tadeusz Matuszewicz
  88. Przypis własny Wikiźródeł Michał Kochanowski
  89. Mowa tu o Lucchesinim, pośle pruskim, znanym z przebiegłości agencie, który obałamuciwszy nadziejami pomocy i aliansu pruskiego głów tyle, tak haniebnie potém sprawy naszéj odstąpił. — W owéj to epoce kazał on wybić duży srébrny medal, z którego jednéj strony w płaskorzeźbie przedstawiona alegorycznie postać Polski z napisem: Proprio marte tuta — z drugiej zaś Jan III. konno tratujący Muzułmanów, z napisem: Prisca virtute felix. — O medalu tym wspomina Gołembiowski w IV. tomie dzieła swego: Gabinet medalów polskich za Stan. Augusta. Oryginał zaś, unikat prawie dla swéj rzadkości, oglądaliśmy w pewnym prywatnym, znakomitym zbiorze w Krakowie.Przyp. Wydawcy.
  90. Przypis własny Wikiźródeł Michaił Nikitycz Kochowski
  91. Przypis własny Wikiźródeł Walerij Aleksandrowicz Zubow
  92. Przypis własny Wikiźródeł Płaton Aleksandrowicz Zubow
  93. Tegoż Rafała bratu Janowi Jackowi skonfiskowała Moskwa bezpowrotnie starostwo kohorlickie (sławne stadem koni czysto polskiéj rasy) za to, że również akcesu i homagium nie podpisał, i synom swym Janowi i Michałowi podpisać wzbronił. Dla odzyskania dóbr zabranych autorka tego Pamiętnika różne daremne czyniła zabiegi. — I tak wspomina w drugiéj niewydanéj części Pamiętnika, że w czasie podróży do Kaniowa chrzcił biskup Naruszewicz jéj synka, którego do chrztu trzymał Stanisław August z imperatorową. Ta czyniła nadzieję, że odda dobra, jeźli jéj dziecię oddadzą. Temu stanowczo oparła się matka, i w końcu pisze: By czytelnik „nie mniemał, że te chrzciny były dla jakiéjkolwiek adoracyi moskiewskiéj, wyznaję, że były dla odzyskania dóbr, których że Moskale nie oddali, ufam że je sobie kiedyś może syn mój sam odbierze: na co mu daję moje błogosławieństwo!“ dodaje zacna matrona.Przyp. Wyd.
  94. Przypis własny Wikiźródeł Nadwieprzni mieszkańcy, czyli mieszkańcy miejscowości położonych nad Wieprzem, bo na tą rzeką leży Drążgów.
  95. Przypis własny Wikiźródeł Jan Grochowski
  96. Przypis własny Wikiźródeł Józef Wodzicki
  97. Przypis własny Wikiźródeł Ignacy Wieniawski
  98. Przypis własny Wikiźródeł Na tym urywa się relacja z Insurekcji Kościuszkowskiej
  99. Przypis własny Wikiźródeł Panie, wzięłam już ten dom.
  100. Przypis własny Wikiźródeł Nie, pani, książę Łabanow jest pierwszy tutaj niż ty, ponieważ on jest prawie-właścicielem.
  101. Przypis własny Wikiźródeł może, zlecenie, ale Książę nie robiłby niezawodnie ani jednej niegrzeczności.
  102. Przypis własny Wikiźródeł Izabela z Poniatowskich Branicka, (starsza siostra Stanisława Augusta), wdowa po J. K. Branickim h. Gryf, het. w. kor. i wojewodzie krakowskim, Pani Krakowska to skrót od pani wojewodzina krakowska.
  103. Przypis własny Wikiźródeł Konstancja z Poniatowskich Tyszkiewiczowa, córka ks. Kazimierza (zatem bratanica Stanisława Augusta) i Apolonii Ustrzyckiej (krewnej autorki), żona Ludwika Tyszkiewicza.
  104. Przypis własny Wikiźródeł Urszula z Zamoyskich Mniszchowa, (córka siostry Stanisława Augusta), żona Michała Jerzego Wandalina Mniszcha.
  105. Przypis własny Wikiźródeł Nikołaj Wasiliewicz Repnin
  106. Przypis własny Wikiźródeł Gotowalnia – w tym przypadku garderoba, na pewno nie kuchnia.
  107. Przypis własny Wikiźródeł Tadeusza Kościuszkę
  108. Przypis własny Wikiźródeł i jak się prowadził!
  109. Przypis własny Wikiźródeł ale powiedzenia które jej mówił i pisze przeciwko królowi, interesują mnie więcej niż moja osoba.
  110. Przypis własny Wikiźródeł mówią w piśmie okropności, hańba.
  111. Przypis własny Wikiźródeł czas musi pogrzebać wszystkie szaleństwa które zrobiliśmy
  112. Przypis własny Wikiźródeł Macie list waszej sąsiadki dla księcia Repnina.
  113. Przypis własny Wikiźródeł  Wzmiankowana sąsiadka to zapewne Izabela z Flemingów Czartoryska, którą autorka znała i u której w Puławach bywała, a w której książę Repnin był zakochany i wiele jej obiecywał i na sentyment do której autorka w swojej wyprawie najwyraźniej liczy.
  114. Przypis własny Wikiźródeł Tak, pani, nie chce dalej wypierać się tego.
  115. Przypis własny Wikiźródeł będziesz silną pomyślnością moją
  116. Przypis własny Wikiźródeł Książę zobaczy was z przyjemnością, on wam będzie mówił wszystko sam, nie będziecie potrzebowali wyjaśniać mu, zresztą, to mężczyzną najrozsądniejszy w świecie posiadający rzadkie zalety.
  117. Przypis własny Wikiźródeł trzeba tylko z nim rozmawiać z dużą prostotą i z zaufaniem. On mi ułatwi samo spotkanie, którego obawiałem się tyle, [będzie] do mnie mówił z dużą łagodnością, on był uprzedzony o moim przyjeździe przez księżniczkę, i wiedział bardzo dobrze o tym wszystkim co mam mu powiedzieć. Muszę złożyć uszanowanie mojej sąsiadce, ponieważ sposób w który ona przysłużyła się mi organizując tę znajomość była dla mnie pochlebna.
  118. Przypis własny Wikiźródeł on mówił mi: „Wiedziałem że już przyjechałaś, i jestem rad że cię widzę - ale ja nie jestem rad [widziany].”
  119. Przypis własny Wikiźródeł Czy mam już dobrą kwaterę? – powiedziałam: że jest ona zbyt dobra, zbyt duża dla mnie; że zresztą, oznajmił książę Łabanow że chce ten majątek, jemu go odstąpiłam, gdyż on ma [w] istocie rzeczy ziemię Kurowa, i że opat Piramowicz przesyła pozdrowienie.
  120. Przypis własny Wikiźródeł że on byłby bardzo zmartwiony, że ci przeszkodził, pani
  121. Przypis własny Wikiźródeł Antoni Augustyn Deboli, minister pełnomocny RP w Petersburgu do 1792 r.
  122. Przypis własny Wikiźródeł Pani nie traćmy nawet jednej chwili, bądź łaskawy, mój Książę, wysłuchać jej przychylnie.
  123. Przypis własny Wikiźródeł Zostałem już zawiadomiony o waszym przybyciu, zrobię co możliwe dla ciebie, by być pożytecznym.
  124. Przypis własny Wikiźródeł Że to był cel mojej podróży – że miałem list mojej sąsiadki dla niego – jeśli mogę mu go położyć?
  125. Przypis własny Wikiźródeł do mnie przybywającego z wszystkim.
  126. Przypis własny Wikiźródeł że Imperatorowa nigdy nie zabiera darowizn które uczyniła, ale że niewątpliwie oddamy ci ekwiwalent ziemi.
  127. Przypis własny Wikiźródeł że to była droga najbardziej cierpka.
  128. Przypis własny Wikiźródeł że trzeba już poświęcać nakłady, że trzeba czynić tam niemożliwe, i nie przesadzać że osiągniemy sprawiedliwość.
  129. Przypis własny Wikiźródeł Widzicie, on zasługiwał na pewno na karę, ale kiedy tylko kobieta przyjechała do Petersburga oddaliśmy natychmiast jego ziemie dla niej.
  130. Przypis własny Wikiźródeł i jeśli on znałby mnie lepiej on żartowałby rozczarowany.
  131. Przypis własny Wikiźródeł Z państwa widzę panią, i wiem co powinienem myśleć, ale nie mam honoru znać pana waszego męża.
  132. Przypis własny Wikiźródeł syna księcia Kazimierza Poniatowskiego, (brata króla Stanisława Augusta Poniatowskiego) i Apolonii z Ustrzyckich, (zatem krewny autorki)
  133. Przypis własny Wikiźródeł Błąd w druku; powinno być – Żubowowi.
  134. Przypis własny Wikiźródeł Płaton Aleksandrowicz Zubow
  135. Przypis własny Wikiźródeł ale sprawiłem, że król zainteresował się tobą niezmiernie, powiedzcie mu słowo i on w tym zakresie będzie pisać te listy, nim wyjedziecie; przepiszę je najpierw i będę widział, wszystko to co zmienił, w tym nam dodał, a list niezapieczętowany będę miał w zwyczaju chować. Ponieważ mamy tutaj naszą naradę, nie potrzebujecie więcej przybywać do mnie na godzinę siódmą, ale proszę was [o] przybycie na przyjęcie.
  136. Przypis własny Wikiźródeł Wykorzystałam najpierw chwilę mogąc się pomodlić [i] zajęłam się pisaniem listów który książę radził mi napisać.
  137. Przypis własny Wikiźródeł Emanuel Swedenborg
  138. Przypis własny Wikiźródeł Chlebowa caryca
  139. Przypis własny Wikiźródeł w dole jej broda była jakby dużym słońcem, w środku którego widzieliśmy małą fizjonomię jakby drobne jabłko
  140. Przypis własny Wikiźródeł który to podczas jej pochodu był imponujący (?!) i że widzieliśmy coś dużego na niej. To był niewątpliwie ten garb, mówiłem sobie.
  141. Przypis własny Wikiźródeł Państwo w to nie uwierzycie może, ale to jest rzeczywiście prawdziwe o czym wam donoszę.
  142. Przypis własny Wikiźródeł i miał swoje oblicze wysmarowane czekoladą żeby oddać śmieszniejszy charakter. Kamiński który nie znał go zbyt dobrze, który chciał jemu powiedzieć prawdę, i go komplementować w tym że dobrze grał komedię, ponownie powiadał następnego dnia lekarz Marelli któremu był mulatem, ciemnym i prawie murzynem.
  143. Przypis własny Wikiźródeł Zabawny był sposób w który król opowiedział ten fakt i śmiał się z wszystkimi gośćmi.
  144. Przypis własny Wikiźródeł elegantsza w swoim stroju i bystrzejsza
  145. Przypis własny Wikiźródeł Mam zmysł wymowy.
  146. Przypis własny Wikiźródeł znajdowana urzekająca muzyka, która bardzo jest ładnie wykonywana.
  147. Przypis własny Wikiźródeł i ma prośbę Panią Rosji jemu śpiewać na melodię Figara.
  148. Przypis własny Wikiźródeł Wyglądałyśmy dokładnie jak damy karciane; Repninowa trefl, ponieważ z kształtu [podobna]; Paninowa kier ponieważ jest najpiękniejsza, pik to ja, ponieważ byłam ubrana na czarno, i przymuszona trwać w tym dla naszej sprawy, karo Mniszchowej
  149. Przypis własny Wikiźródeł Proponowano wista, i mimo że protestowałam, iż gram bardzo źle, o czym wiedzą [już] moi najlepsi przyjaciele, przymusili mnie do wzięcia w nim udziału z paniami i generałem Tullier, bardzo zimna osobistość i nie mówiąca nic.
  150. Przypis własny Wikiźródeł – że on zapomniał. – Imperatorowa zwróciła się do księcia Konstantego mówiąc: to jest dziwne że wasz brat zapomniał to co zobaczył nie tak dawno; a ja pamiętam rzeczy które widziałem przed dwudziestu laty.
  151. Przypis własny Wikiźródeł Tak jest pani, że mój brat ma pamięć zająca.
  152. Przypis własny Wikiźródeł Spostrzegłam że westchnął okropnie na przywołanie Kaniowa w liście do imperatorowej. Król jest bardzo smutny
  153. Przypis własny Wikiźródeł ale poza tym wygląda dobrze i zachowuje mierną tuszę, która dodaje mu jeszcze piękna. Zaprosił mnie też, bym cały czas przychodziła do niego na kolację przez czas kiedy będę tutaj. Tymczasem znalazłem moment na rozmowę z poetą Trembecki z którym mówiliśmy tak bardzo niezwykle.
  154. Przypis własny Wikiźródeł Listy do Emilii o Mitologii.
  155. Zastałam bilety u siebie Repninowéj, Łabanowa i Wołkońskiéj.
  156. Przypis własny Wikiźródeł Możecie mu mówić wszystko i on was nie zdradzi.
  157. Przypis własny Wikiźródeł Nie wiem co to tam macie, ale to mocno plisowane – to jest bardzo ładne.
  158. Przypis własny Wikiźródeł podróż Macartney do Chin
  159. Przypis własny Wikiźródeł że on jest wdzięczny.
  160. Przypis własny Wikiźródeł że i ja mam zarzuty przeciw niemu
  161. Przypis własny Wikiźródeł On mi mówił że nie jest mu przyjemnie przywoływać sprawy minione, i które nie mogą powrócić.
  162. Przypis własny Wikiźródeł i że nie ma odwołania, że my [musimy się] nisko ukorzyć w Petersburgu.
  163. Przypis własny Wikiźródeł Że jeśli uważałam się za co w państwie, on mi dodał od siebie słowo „straszny” ale chciał absolutnie mi dowieść niesłuszności naszego powstania. Po nim podtrzymałam, że w Polsce kobiety mają pogląd na sprawy kraju, i że to ujmuje nam honoru, później powtórzyłam że nigdy nie napiszę słowa „straszny”.
  164. Przypis własny Wikiźródeł Żeby wstępować zawsze do pałacu, na obiad, że mnie zaprasza [do] przychodzenia na wieczór do nich.
  165. Przypis własny Wikiźródeł On żartował dużo że, nie miałam nastroju do odpoczynku.
  166. Przypis własny Wikiźródeł Aleksiej G. Orłow
  167. Przypis własny Wikiźródeł zmora oparta [na tym] że major W.W. przybył do niego z gromadą czarnych masek, które go strasznie popychały, że posuwał się na stłuczonej szklance, ale nie mógł wstać z łóżka przez zmorę. Być może was na myśli o majorze, mówił królowi, ale miał sen o marszałku Villars, którego nigdy nie poznał, był jakby małym chłopcem, którego on dużo głaskał, i który mu mówił, i obiecywał dużo dla jego przyszłości.
  168. Przypis własny Wikiźródeł że ona jest zbyt zdecydowana, w swoich poglądach by tam czekać.
  169. Przypis własny Wikiźródeł że raz nałożyła tyle złożonej tafty na swoją głowę że jej mąż powiedział: Ach! wiem już, to jest żart – założyliście swój namiot na głowę.
  170. Przypis własny Wikiźródeł hrabia de Broglie
  171. Przypis własny Wikiźródeł To tworzyło przedstawienie
  172. Przypis własny Wikiźródeł Nie potrzebowałem go przygotowywać, [że] jestem cudzoziemką i będę tak krótko [i] chcę korzystać z każdej chwili, żeby rozmawiać z Repninem.
  173. Przypis własny Wikiźródeł zeszli za mną z drogi; wszędzie indziej niż w Rosji Repnin uchodziłby za mężczyznę wyróżniajacego się, ale tutaj równego bogu. Przywoływaliśmy różne rzeczy, Puławy, chrzest Władysia; przedstawił mi dzieci ks. Wołkońskiej, pokazał mi cały swój ogród, szukał ogórków dla mnie, ale którego nie znalazł. Wreszcie chciał wracać, ponieważ nikt, nawet żadna kobieta nie chciał słuchać tej rozmowy.
  174. Przypis własny Wikiźródeł Grabowska mnie zapewniła tymczasem że on był mężczyzną pięknej figury
  175. Przypis własny Wikiźródeł że on miał silne nogi, dobre [do] podróży
  176. Przypis własny Wikiźródeł który przyzwyczaił się zawsze wygrywać pieniądze, [jak] mówił jej.
  177. Przypis własny Wikiźródeł stał się stałym gościem na balu
  178. Przypis własny Wikiźródeł Także mimo że byłam kuszona by zapoznać się z Chr..... wycofałam się w inny koniec salonu.
  179. Przypis własny Wikiźródeł Tyle o zdarzeniach dokonanych w Grodnie.
  180. Przypis własny Wikiźródeł  to jest dziwne, że panie w Polsce nigdy nie mogą podróżować bez psów, i proszę pytać ks. Czartoryską, czy ona ma jeszcze mego psa Mufty?”
  181. Przypis własny Wikiźródeł Wyjechałam rozczarowana, i być może by wrócić jeszcze do tego smutnego Grodna.
  182. Przypis własny Wikiźródeł Oto, drogi przyjacielu, wierne sprawozdanie, które z wydarzeń mojej podróży i z sukcesu sprawy, którą mi powierzyliście. Byłabym szczęśliwa, jeśli to może wam dowieść mojej gorliwość i dokładności, aby wam służyć – a mając dobre wieści z Petersburga, książę obiecał odsyłać pocztą do Drążkowa [Drążgowa].
  183. Przypis własny Wikiźródeł Widzicie jak niemieckie [wojska] mnie prowadziły.
  184. Przypis własny Wikiźródeł Nie idźcie za mną, nie do domu przyjaciela. [W oryginale, znak zapytania chyba omyłkowo.]
  185. Przypis własny Wikiźródeł On tam długo, pani, był mi niezbędny, o mówię ci, jak obecnie drogim mi stał się w swojej szczodrości wasz syn, jest przyjacielem poza [tym], znakomitym doradcą.
  186. Przypis własny Wikiźródeł Nie macie racji chcąc je usuwać, dobrze jest pielęgnować jakieś przedmioty, stare meble, w pokojach, które dowodzą dawności tak znakomitej rodziny.
  187. Przypis własny Wikiźródeł Nigdy nie zapomnę dnia gdy tu Państwa poznałem.
  188. Przypis własny Wikiźródeł Że on przybywa widzieć tego który jest bożyszczem swego narodu.
  189. Przypis własny Wikiźródeł  Jesteście bardzo grzeczni, Panie
  190. Przypis własny Wikiźródeł Kochałem kiedyś wiele różnych tańców ale od jakiegoś okresu nie kocham ich więcej
  191. Przypis własny Wikiźródeł moja rodzina jest bardzo nieszczęśliwa.
  192. Przypis własny Wikiźródeł Nie mówię po niemiecku.
  193. Przypis własny Wikiźródeł Czy to dwaj namiestnicy są; wierzyłem że widzę w Brześciu, w panu Baumie namiestnika tego kraju, przyjeżdżam do Puław i znajduję innego namiestnika i mówiono mi, że Baum jest tylko synem kamerdynera księcia Sułkowskiego.
  194. Przypis własny Wikiźródeł Jak wasze zdrowie obecnie.
  195. Przypis własny Wikiźródeł Że on nie bardzo przyszedł do zdrowia.
  196. Przypis własny Wikiźródeł  Nie dziwię się. – Gdy cierpiał tyle
  197. Przypis własny Wikiźródeł Wy ozdabiacie nos bez końca waszą okropną tabaką, wyrzucę wam pewnego dnia waszą tabakierkę przez okno.
  198. Przypis własny Wikiźródeł Jestem niepoprawnym Wasza Mość w tym przedmiocie, i jeśli wy mi wyrzucicie moją tabakierkę przez okno ja nabędę inną, ta nie jest dużo warta.
  199. Przypis własny Wikiźródeł że, kiedy on jest z nim w powozie, on wścieka się na niego za jego tabakę.
  200. Przypis własny Wikiźródeł Czy Wy Panie Hrabio zażywacie sobie i lubicie swą tabakę?
  201. Przypis własny Wikiźródeł Najjaśniejszy Pan, będę szczery, przyznam że lubię ją bardzo.
  202. Przypis własny Wikiźródeł Panie Hrabio, wy przybywacie do mnie jak na bal. Wiem, że mają ci kieliszek wódki, [i] proszę was byście włożyli buty podszyte futrem.
  203. Przypis własny Wikiźródeł Zlecam ci, proszę cię, o podziękowanie ode mnie dla waszego wuja, dla trudu który on wnosi w urządzenie gimnazjum.
  204. Przypis własny Wikiźródeł Że to jest mężczyzna osobliwie rzadki, szczęśliwie, że czynił wielkie rzeczy, które go unieśmiertelnią u potomnych, jeśli on chciałby pozostać pierwszym konsulem; ale zbyt daleko popchnęła go ambicja.
  205. Przypis własny Wikiźródeł To dobra wróżba. Najjaśniejszy Panie, poskromiłeś małego diabła, poskromisz wkrótce dużego.
  206. Przypis własny Wikiźródeł Ha! ale ja obawiam się czy z całości to on nie zostaje, który ze spokojnej wody.
  207. Przypis własny Wikiźródeł Tylko od Waszej Mości zależy jej wzburzenie.
  208. Przypis własny Wikiźródeł Ależ wy mi mówicie zawsze rzeczy tak uprzejme.
  209. Przypis własny Wikiźródeł Możecie je realizować.
  210. Przypis własny Wikiźródeł Zubowa
  211. Przypis własny Wikiźródeł Helena z Przeździeckich Radziwiłłowa - patrz artykuł w Wikipedii, żona Michała Hieronima Radziwiłła - patrz artykuł w Wikipedii, ostatniego wojewody wileńskiego; jednego ze skłóconych ze sobą opiekunów prawnych małoletniego Dominika - patrz artykuł w Wikipedii, syna Karola Stanisława Radziwiłła „Panie Kochanku”, przedostatniego wojewody wileńskiego.
  212. Przypis własny Wikiźródeł Ta kobieta nie będzie zadowolona ze mnie.
  213. Przypis własny Wikiźródeł Ale inna jest bardzo zadowolona, to sprawiedliwość.
  214. Przypis własny Wikiźródeł tej rozmowy błyskotliwej i jednocześnie pouczającej
  215. Jakie były skutki téj wojny, miło jest wspomnieć Polakowi, gdyż od téj chwili powstało Księstwo Warszawskie, a z nim nadzieja dalszéj egzystencyi Polaków wspartych potęgą Napoleona.
  216. Parchatka, wieś księstwa, gdzie dla pięknéj natury położenia księżna przyozdobiła to miejsce kaplicą gotycką i mieszkaniem pustelnika. Jest tam kamień położony z napisem: Rozkosznéj Naturze.
  217. Kazimierz Ustrzycki, kasztelanic inowrocławski, brat autorki powyższego pamiętnika, był osobistością charakterystyczną i słynną swego czasu. Pełen wiadomości i dowcipu, uczestnik obiadów czwartkowych, towarzysz Trembeckiego i przyjaciel Węgierskiego, wsławił się ulotnemi satyrami, których jad i gorycz nieraz dostoją Naruszewiczowi, a polot nie ustąpi Krasickiemu. — Późniéj pragniemy wydać jego listy z podróży po Europie do rodziców pisane.
    Przejęty tradycyą Wolterowską, równoważący ją w sobie z wrażeniami z Russa odniesionemi, wielki bywalec, a członek lóż wolnomularskich, — stracił on wcześnie majątek, te same Wróblewice, które siostra jego swym posagiem odkupiła od tych, co go nielitościwie ogrywali. — Pełen ambicyi i widoków na przyszłość, nie przeniósł tego ciosu młody kasztelanic, złamany w kwiecie wieku, w szczęściu i powodzeniu wzrosły jedynak, zmarł w kilku dniach po gwałtownéj, krótkiéj chorobie; a siostra, jak mało sióstr, doń przywiązana, pisząca w pełnym żalu ustępie, że: prawie wszystko w nim straciła, od niego powzięła piérwsze głębsze wiadomości i kształcenie myśli, że od niego nauczyła się, iż człowiek im więcéj umie, tém jaśniéj poznaje, że nic nie wié, — pamięci jego postawiła piękną kolumnę, do dziś dnia stojącą w kole prastarych lip przy drodze, na sąsiednim cmętarzu w Rychcicach. Późniéj, będąc sąsiadką Puław, oddała bruliony brata wygładzenia potrzebujące, Fr. D. Kniaźninowi. Ten zaś w liście, który posiadamy, hymn ten, zowie najlepszym z jego utworów, pełnym wielkich piękności, nad któremi się unosi. — W istocie — każda strofa zdaje się płaskorzeźbą do koła ojczystego sławy pomnika. W utworze tym nie znać lekkoducha, satyryka, wolnego dowcipnisia — miał on widać pauzy życia poważne i głębokie, w których czuł, co się z krajem i jego osobistością dzieje; i miał snać wiarę żywą, którą jednak pod pudrem mody wiekowéj równie starannie ukrywał, jak sam król jegomość. Utwór ten, jako taki, oddajemy czytelnikom. Tradycya dworska na wsi o kasztelanicu dotąd została. Jeden, ostatni, już siwobrody syn dworzanina domu Ustrzyckich, żyjący dotąd starzec Jan Lesio, opowiadał ostatnie chwile kasztelanica w sposób przypominający inną już, a jednak podobną postać w młodości, owego kasztelanica w „Interesach familijnych“ Kraszewskiego. — „Pan kasztelanic,“ mówił stary sługa, „zgrawszy się za granicą i we Lwowie, przyjechał do Wróblewic, a za nim karciarze. Ś. pamięci kasztelan już nie żył. Pani kasztelanowa schorzała nie chciała widzieć jedynaka, który jéj spotkania czekał w sali konterfektowéj. Wtedy padł kasztelanic na znak bez zmysłów; — zbladła matka przybiegła wołając: „Kazimierzu, co tobie! Kazimierzu, opamiętaj się!“ Ale już bezprzytomnego do oficyny odnieśli dworzanie, między niemi i ojciec mój, który był ogrodnikiem. Rozlecieli się za doktorami, ale w kilka dni pan kasztelanic umarł — a należał on do farmazonów, (!) bo gdy ksiądz się doń zbliżył, odwrócił się do ściany i tak skończył; to téż trumna jego była tak ciężka, że sześciu kozaków i mój ojciec (przybrany w lity pas od panny Zofii) ledwie ją dźwignąć mogli.“... Taka tradycya starca. — Portret jego będący u króla, ktoś z innemi rzeczami od Ryxa nabył, a siostra odkupiła w jakimś magazynie warszawskim; portret jego moralny, to jest jego myśli, pragnęła zapewne kiedyś wydać, ale nie nie przyszło do tego, bo w strasznéj epoce, którą przeżyła, burza polityczna, miotająca nawą kraju, kołatała téż przywiązaną do niéj i łódką jéj rodzinną.
  218. Przypis własny Wikiźródeł Akta Tomiciana – zbiór dokumentów zebranych przez ówczesnego sekretarza kancelarii królewskiej księdza Stanisława Górskiego, został on wydany przez Bibliotekę Kórnicką sumptem Działyńskich.
  219. Przypis własny Wikiźródeł Ustęp ten dotyczy wydarzeń które zdarzyły się już po śmierci (1535) bp. Piotra Tomickiego, więc redaktorem i komentatorem był zapewne wspomniany już ksiądz Stanisław Górski.
  220. Przypis własny Wikiźródeł Sejm zaczął się według tego zapisu 87 dni przed 7 marca, to jest w dzień św. Marcina przypadający 7 XII, ale oczywiście roku poprzedniego. Istnieje rozbieżność wymienionego zapisu z: Władysław Konopczyński „Chronologia Sejmów polskich 1493-1793.”, (Kraków, 1948.), gdyż Sejmy były:
    • 46 w Piotrkowie – 30 XI 1534-I 1535;
    • 47 w Piotrkowie – 25 XI 1535-XII 1535 (Asiana Diaeta), wobec niedojścia uchwał o obr. król. zwołano powszechne ruszenie;
    • 48 w Krakowie – 11 XI 1536-2 II 1537.
    Być może błędny jest 7 marca, wówczas mógłby być to dzień św. Marcina przypadający 11 listopada. Wskazuje na to powołanie w tym samym roku na urząd kanclerza wielkiego Jana Chojeńskiego i Wojna Kokosza, które miały miejsce w roku 1537.
  221. Przypis własny Wikiźródeł Andrzej Krzycki
  222. Przypis własny Wikiźródeł Piotr Kmita
  223. Przypis własny Wikiźródeł Jan Chojeński, a nie Jan Choiński, jak jest w tekście Archiwum Wróblewieckiego, wskutek tłumaczenia dostępnego wydawcy rękopisu łacińskiego
  224. Przypis własny Wikiźródeł Prawdopodobnie jednak Marcin Zborowski
  225. Roku 1529. w Piotrkowie na sejmie Zygmunt August małoletni, narodzony 1520., obrany królem polskim i na początku następującego roku w Krakowie koronowany, gdzie król i królowa obowiązali się stanom koronnym, że nie będą winni posłuszeństwa młodemu królowi, ażby do lat przyszedłszy, onym prawa poprzysiągł. (Kronika Marcina Bielskiego, str. 508, edycyi warszawskiéj.) O dopełnienie więc téj przysięgi, gdy już król młody lat piętnaście skończył, chodziło.
  226. Przypis własny Wikiźródeł Marcin Zborowski
  227. Przypis własny Wikiźródeł Paweł Dunin-Wolski
  228. Przypis własny Wikiźródeł Jan Tęczyński
  229. Podatek czopowego postanowiono za zezwoleniem króla i senatorów, który poddani królewscy, biskupów, wojewodzińscy i kasztelańscy za rok jeden zapłacić mieli. Lecz posłowie wszyscy nań nie zezwolili (rękopis na 72. karcie), i dowód tego jest w tymże rękopiśmie, znajdującym się w Wilanowie, w mowie Tarnowskiego, kasztelana krakowskiego, przy rozpoczęciu pospolitego ruszenia, od tronu przed zamkiem mianéj, gdzie mówi: — „Nie wiele można rachować na ten podatek czopowego na miasta i miasteczka nałożony, dla trzy tysiąca pięć set ludzi zbrojnych na obronę Rzeczypospolitéj zaciągnionych, na dziewięć miesięcy nie wystarcza, do których król Jegomość swoich trzydzieści tysięcy złotych dołożyć musiał.“ Zdaje się, że ten podatek poddani królewscy senatorowie, w skutku wspomnionego zezwolenia opłacali, i to mogło być powodem Herburtowi do mówienia, że niektóre uchwały na tym sejmie doszły.
  230. Przypis własny Wikiźródeł Literówka, gdyż chodzi o Samuela Maciejowskiego
  231. Odpowiedź ta, jako i wszystkie mowy, znajdują się w kronice Orzechowskiego tłomaczonéj. — Odpowiedział Tarnowski dla tego, że kanclerz Choiński nie mógł się przymówić, bo go szlachta nie lubiła.
  232. Przymówka do Piotra Kmity.
  233. W życiu Kmity, rozdział V., znajduje się to obszernie.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Władysław Tarnowski.