tak ważnego urzędu, i dla tego go nigdy nie żądał i nigdy oń króla (w czém Boga i samego króla używał świadectwa) nie prosił, ale że mu nie należy odmawiać łaski pańskiéj i sprzeciwiać się woli Boskiéj, podającéj mu porę doświadczenia sił własnych, poświęca przeto pracę swoją Bogu i ludziom.
Inne także godności rozdano: województwo sandomierskie Janowi Tęczyńskiemu[1], po niém ruskie Janowi ze Sprowy wojewodzie bełzkiemu, a to, Stanisławowi z Sobieni Kmicie, bratu woj. krakowskiego.
Jakowy król gniew i pioruny od swojéj Junony o to kanclerstwo wycierpiał, zamilczeć wolę; długi czas przyjść do króla nie chciała. Gniewało się wielu senatorów i wszyscy prawie posłowie, król jednak nieporuszony skargami, prośbami i przedstawieniami, ażeby przeciwko prawu urzędów nie rozdawał, oddał je, jako się powiedziało, Choińskiemu, opatrzonemu już bogatém biskupstwem płockiem.
Nie dość było na téj podniecie gniewów na króla, znalazła się jeszcze inna ważniejsza. Królowa nierozważną przychylnością uniesiona, zajęła się wychowaniem i wyniesieniem Stanisława Odrowąża. Był to młodzieniec wysokiego rodu, sławnemi przodków swoich dziełami zaszczycony i powszechnie lubiony, trzymał zastawą od króla ojcu swojemu wypuszczone największe w kraju starostwo samborskie, królowa wyjednała mu u króla województwo podolskie i starostwo lwowskie, z dożywociem na obu tych starostwach. Ten i młodością swoją i łaską królowéj nadęty, umyślił pojąć żonę wysokiego rodu.
Znajdowała się księżniczka mazowiecka, Anna, córka Konrada księcia mazowieckiego, jedyna i ostatnia rodu tych książąt z pokolenia Piastów dziedziczka, któréj król Zygmunt (przyłączywszy księstwo mazowieckie do korony) po śmierci książąt Stanisława i Janusza, braci jéj, wyznaczył niektóre włości na Mazowszu do utrzymania się, póki za mąż nie pójdzie, z obowiązkiem wrócenia ich królowi po swojém zamęźciu.