Przejdź do zawartości

Warszawianka (Wyspiański, 1901)

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
>>> Dane tekstu >>>
Autor Stanisław Wyspiański
Tytuł Warszawianka
Podtytuł pieśń z roku 1831
Wydawca nakładem autora
Wydanie trzecie
Data wyd. 1901
Druk Drukarnia Uniwersytetu Jagiellońskiego
Miejsce wyd. Kraków
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Okładka lub karta tytułowa
Indeks stron
Artykuł w Wikipedii Artykuł w Wikipedii


WARSZAWIANKA
PIEŚŃ Z ROKV 1831
NAPISAŁ STANISŁAW WYSPIAŃSKI
ODBITO W DRUKARNI UNIW. JAG.
NAKŁADEM AUTORA • KRAKÓW 1901.
SKŁAD W KSIĘGARNI GEBETHNERA.







OSOBY:
MARYA
ANNA
CHŁOPICKI
MŁODY OFICER
STARY WIARUS

CHÓR
RZECZ DZIEJE SIĘ W ROKU 1831
25-EGO LUTEGO. W DNIU TRZECIM
BITWY POD GROCHOWEM.

DEKORACYA:

Na przedmieściu; w dworku; na parterze. Salon obszerny. Styl cesarstwa. Sala jasna biała; ściany dzielone pilastrami wysokimi; czasem szczegół jaki zazłocony. W głębi dwa szerokie okna, ledwo pilastrami rozdzielone, tak blizkie siebie, — zajmują całą prawie ścianę. Z prawej i lewej drzwi wysokie; nad drzwiami zczerniałe obrazy: portrety w strojach z roku 1810. Między oknami, na wysokim postumencie: popiersie Cesarza Napoleona, jako Augusta Imperatora, z opaską liści laurowych; popiersie marmurowe, białe. Posadzka ciemna, nieomal czarna. Stary garnitur mebli białych pierwszego cesarstwa; na oparciach krzeseł lutnie toczone w przeźroczach. Na środek sali wysunięty klawikord. Od stropu zwisa klinkiet brązowy.
Z poza białych tiulowych firanek w oknach, widać gościniec tuż popod oknami; w dali ogrody i miasto w śniegu i śnieg jak pruszy.
Poranek; blisko siódma —
Nieustanne dalekie huki strzałów armatnich, przyciszone, ledwo słyszalne, trwające przez cały czas sceny. Osób dużo: generałów, oficerów, obywateli w strojach z r. 1830: grupami chodzą i rozmawiają ożywienie półgłosem; wojskowych miny wyzywające; są starsi wysłużeni pod Napoleonem, są młodsi wolontaryusze.
Na przodzie, z lewej stoi Chłopicki w ubraniu cywilnem, ciemnem, w zarzuconym i udrapowanym bardzo szerokim płaszczu siwym; ręce założone na piersiach, głowa zadarta do góry; w całej staturze sztywnej, dumnej, pogardliwej widać energię, siłę, moc, nieprzystępność. Stoi sam jeden zamyślony, zniecierpliwiony myślami...
na Sali znajdują się: generał Jan Skrzynecki, generał Ludwik Michał hrabia Pac, generał Jan Nepomucen Umiński, Piotr Wysocki, Barzykowski, Kazimierz Małachowski, Rybiński, dwaj Niemojowscy, dwaj Mycielscy, Ledóchowscy, Wołowski, Błendowski, Borzewski, Zawisza, Plichta.
MARYA i ANNA, dorosłe panny, córki pani domu, obiedwie ubrane biało; u sukien spódnice szerokie; rękawy baniaste sztywne, nisko od ramion;
— tyłem do widza zwrócone, siedzą przy klawikordzie i grają, sposobiąc się do śpiewu; na sali głośna rozmowa, która w miarę gry ustępuje.



(— gdy się ucisza:)
MARYA (do Anny)

— — — — — — — — — —
Odbiegł, — mnie groza opadła i lęki; —
siadał na koń, — gdym właśnie ku oknu podeszła; —
świt był szary, — — snać dostrzegł sukienki
mojej białej,
bo zwrócił ku mnie głowę i rękę do piersi
przycisnął, — razem z tymi był, którzy najpiersi
odjeżdżali; wiedz, że sam generał
znaczył mu posterunek; wyznał mi, — to dowód
niezwykłego uznania,..

ANNA

Ale jakiż powód
mógł zajść, bieżyć tak szybko od nas,
gdy inni wszyscy są jeszcze tu razem

MARYA

Chciałam, by się odznaczył

ANNA

Twoim więc rozkazem?...

MARYA

Nie nazywaj rozkazem, czego pragnie dusza.
Pragnę dlań Sławy; — lęk mnie przed Losem zejmuje;
muzykę Szczęścia oddala i zgłusza.
Niepokój cienie swe nademną snuje.
— — — — — — — —

MŁODY OFICER (do Chłopickiego).

...........
Ja się kocham w młodszej,
w blondynce tej, panie generale

CHŁOPICKI (nagle głowę zwraca ku pannom, mierzy je wzrokiem i wraca głową od dawnej pozycyi)

Starsza mi się podoba więcej.
— to i ty rozkochany,
a pewno rozkochanyś na śmierć;
czemuż nie tamta — ?
Zazdrościłbym dumy, co jej rysuje czoło

OFICER MŁODY

Jej narzeczony właśnie jest w naszym pułku
i nawet blisko pana, generale

CHŁOPICKI

... Oczywiście młody, —
skoro szlify czuje u ramion,
tylko się kochać, — któż to?

ANNA (która posłyszała)

Powiemy, aż się czem odznaczy

CHŁOPICKI

Odznaczy się, — a niewątpliwie że się odznaczy,
bo za tem goni; —
jedno, że ci młodzi romantyzują;
oni poetyczni są, — udzielne króle
fantazyi; każdy z nich gra wielką rolę
komandorską;
patrzę po czołach, wszędy samowolę
bajrońską czytam:
jako żołnierz w portfelu układa poemat
własnego bohaterstwa; marszałkowskie laski
rozchwytaliby może na usługach Francyi;
w Polsce nie będzie z nich nic, jako zwykle. —
Tu potrzeba Cezara, tu wzajem się głuszą

PAC

Ktoś nieugięty, jako Kromwel, Bonaparte,
gdyby się nagle stał działania duszą

CHŁOPICKI

To my Bonapartowscy, — myśmy tu przynieśli
orły napolijońskie, pochwytane w lot.
Każdy z nas za Cyncynnata się ma, za źródło cnot; —
myśląc, że gdy obejmie godność, którą sobie
nałoży sam; — zdziwi pół świata

PAC

Naśmieszy pół świata

CHŁOPICKI

Orły padają z bólu; gną, łamią się im skrzydeł loty,
gdy je obsiadła zawiść stadem wroniem
a w orlich piersiach serca są bijące,
zbyt czułe, wzajemnymi zdradami krwawiące.
Rzuciłem już raz bułat, bo rózgi liktorskie
za moją togą siekły zbyt powolnie; —
widziałem, że nie zdzierżę, królów takie tłumy
znajdując codzień

SKRZYNECKI

Wydałeś sąd dumy;
że nikt prócz ciebie dziełu nie podoła.

CHŁOPICKI

Niechaj kolejno rosną dyktatory; —
patrz po sali, jak nasi statyści się puszą;
co jeno który cień idei schwyci,
kruszynę inszej, niż myśl Chłopickiego,
już tworzy książkę, — kreśli pamiętniki;

Wzrasta wolumen, traitement polityki,
polowych działań, taktyka, brawura,
jaką kiedy w boju
stosować należało; — po szkodzie, jako zawsze;
będzie można rozmyślać nad nią w czas pokoju, —
już widzę: jak się księgą błędów przyszłość pieści,
gdy zasiędzie spłakana czytać, zdarta z cześci;
po wojnie — jutro.

SKRZYNECKI

Generał nas satyrą mierzy, godząc trafniej,
niż dyktatorską dłonią w myśl spraw narodowych

CHŁOPICKI

Satyrą trafnie kłóty, sok trucizn surowych
wszczepiłem sobie w krew i krew się burzy

SKRZYNECKI

Znam ją zdawna, — niech jeno dłoń krajowi służy

MARYA i ANNA (grają i śpiewają)

»Oto dziś dzień krwi i chwały,
oby dniem wskrzeszenia był;
w gwiazdę Polski orzeł biały
patrząc, lot swój w niebo wzbił
a nadzieją podniecany,
woła na nas ze wszech stron:
powstań Polsko........«
(ogólne poruszenie; przerywają wołaniami, nucą półgłosem; śpiew panien ginie w zamięszaniu wykrzyków; po chwili znów słychać:)

MARYA i ANNA (śpiewają)

»powstań Polsko, skrusz kajdany,
dziś twój tryumf, albo zgon.
— — — — — —

CHŁOPICKI (wśród ogólnej rozmowy)

Otóż to, otóż to: zgon! wtedy, gdy trzeba,
żeby Mars w pełnej zbroi gnał przez pola.
Tu jest ukryty miazm rozstroju i rozkładu
w malowniczości zgonu. To poemat
dla romantycznych głów —
kryjcież im czoła w czarne pióropusze
i dajcie im kir na ubiory;
niech się stroją, wojowniki romansów....
»Los mój mnie woła, — otom gotów, — zginę;
zaczem w nieśmiertelności po wieki zasłynę...«
Cesarz bił brawo Talmie i ja biłem brawo.
Teraz z parketu zszedłem do tragedyi,
otoczon sztabem tych, którzy się grobom
ślubują...
Maryjo!! myśmy szli wśród gradu kul,
przez deszcz kul, pod górę, pędem
a droga, jak skała wyschła od słońca;
kurzawę nam sypie w oczy i mgłą piasku obrzuca
a myśmy na wierch sam w galopie dopadli, —
tam! tam! skał to był wierch przepaścisty,...
Żadnemu nie ocieniła czoła myśl o zgonie.
Siła wojny, duch wojny, dzierżący sto grotów,
przemocą szedł z nami; za nami
dął nieprzeparty wichrowy huragan
potęg zwycięskich i krzyczał: Victoria!!!
Słońce nas swojem promieniem porwało
do wyżyn Sławy. Tak, byliśmy: chłopy,
pierwsi żołnierze sławni Europy.
Postrach szedł przed nami na mil tysiąc
i miast tysiącznych otwierał zawory;

a gdzie był opór, był mieczem Chrobrego
cięt i upadał w gruz. Ha, mógłbym przysiądz,
że wielki polski Duch stał się widomy.
Z wyżyn huczały nam armatnie gromy,
jako wulkany w skrach, w ogniach i dymie.
Było nam wtedy Zwycięztwo na imie
i tylko takie zaznaliśmy hasła.
A dziś... wy chcecie zgonu. — — Więc zagasła
Marsowa gwiazda; — wy młodzi, wy młodzi,
wy się stroicie w szlify, w pióropusze
a zagrobowy laur wabi wam duszę.
Czoła tak dumne, wyniosłe, senackie, —
serc czystość, nieprzystępne pychy lackie
mundurami spowite, zatknięte na szpadzie. —
Skąd ta żałość, skąd niemoc, skąd śmierci żądanie? —
Jakiż się smutku cień nad wami kładzie? —
Wasze śpiewy, rozmowy — ukazują groby.
Sztandary otulacie szarfami żałoby.
Wy rycerze, z rozkoszą goniący w podziemie. —
Wam tak śpieszno, wzywająż was duchy z Erebów;
Już to w Nocy wieczystej wam miło
utonąć, — uroczystych spragnieni pogrzebów, — ?
Już się wasze wołanie spełniło?

SKRZYNECKI

Wielka tajemnic chusta rozwieszona
ponad Olszyną, a główny generał,
jakby ze śmiercią przymierze zawierał,
żołnierzom pewny zgon rozgłasza w okół

CHŁOPICKI

I toż wojennik jest, rycerz a sokół,

orzeł, Zewsowy-ptak, żołnierz hartowny,
jeśli sercowych żalów łzą chce być wymowny
i myślą goni za snu marą zwodną
i we Śmierć wierzy

SKRZYNECKI

Źle działa na ludzi.
Żymirski jakiś pęd śmiertelny budzi

CHŁOPICKI

Jak i ten młody, — a śliczny a strojny;
w oczach mu błękit się palił, jak niebo,
gdy się zwierciedli pod wileńskim zamkiem
w rzece, a rzeką płynie czar upojny — —
Jak on się gwałtownie dopominał i dopraszał;
widać chciał tego grobu ze Żymirskim razem. —
Przyzwoliłem, chciał lecieć tam, — wytrwał w uporze.
Odchodził, mogłem wstrzymać go jednym wyrazem;
patrzyłem w jego oczy, twarz, wyraz, postawę
i kamieniałem w ruchu, — — szedł za Sprawę, —
tam szedł, gdzieś dalej niżeli te szańce,
w Sen, we wieczność, w rabatach polskiego żołnierza
— już widzę, jako wzdęła się mogiła świeża.
I łzy w oczach, łzy w oczach, łez perłowe sznury
na mundurze; zachwytu łzy czy melankolji — ?
Ha! gdyby cesarz dostrzegł: żołnierz płacze!
— — — — — — — — — — —
Niepowróci, niewróci, — »Amen« napisano,
miał na czole, na sercu, głęboko; — dziś rano
będziem natychmiast wiedzieć. Znam jacy są gracze.
Niewątpliwie w raporcie przekaże mi swoją

ostatnią prośbę: — wstążka, czy pamiątka,
że narzeczonej jego zwrócić muszę.

SKRZYNECKI

Rekonesansu nie ma do tej chwili

CHŁOPICKI

Czekam i kroku stąd wprzódy nie ruszę;
to ważny moment w walce, ta pozycya;
to punkt zwrotny.

SKRZYNECKI

Tam oni biją się za wolno

CHŁOPICKI

A trzeba właśnie tam, by tęgo bili.
Zdawnaś powinien mieć buławę polną; —
niedołęgi, co twego talentu nie znają

SKRZYNECKI

Wróżbici są, — przeczucia zwodzą złe potęgą wizyi;
nie ostoją się długo, krzyż nad nimi kreślę.

CHŁOPICKI

Bierz ich czart; zbyt się długo trzymali ku szkodzie.
Niechby raz ich porwała w uścisk Śmierć przemożna

SKRZYNECKI

Pozycyi raz oddanej odbierać nie można;
ani komu innemu powierzyć dywizyi

CHŁOPICKI

Tak, to najpierwsza zasada karności

SKRZYNECKI

Żymirski, od dni kilku przedziwnie zmieniony,

każdego swoich przeczuć czynił spowiednikiem.
Żołnierzom stawiał widma przed oczy ogromne;
mówił o walkach dusz nad bojowiskiem,
gdzie jest wszechwładna Śmierć

CHŁOPICKI

Kagljostro, wróżby —?
Wojak! powinny jemu być wichry za drużby.
Sen takiej bitwy, Sen wielkiego boju
kołysze duszę mą, — ... zdaleka słyszę:
wielki bój, — ducha mego w Sen kołysze, —
lat tyle...

MŁODY OFICER (w rozmowie z Anną)

..... Na kwaterach część została w mieście
a my tu w pogotowiu

ANNA (w rozmowie z młodym oficerem)

Zatem wciąż jesteście
w połączeniu z Olszynką

MŁODY OFICER

Co chwila ktoś cwałem
dobiega do nas lub od nas powraca,
jak rekonesans, — a przyniósłszy raport,
stawa przed nami tu, przed generałem.
Być może, że właśnie Józef....

CHŁOPICKI (który posłyszał)

Otóż to imię mego bohatera

MŁODY OFICER

Nazwiska panie są ciekawe,

ANNA

Że tak bezwzględnie szedł po żywą Sławę

CHŁOPICKI

Młodym się główkom Sława ulubiona
śni; — bohaterom brałyby serduszka,
ja nazwisko przemilczę, bo by posmutnieli
krewni, co są może obecni w tym salonie —

(Do Maryi)

Jak słyszę, jak miarkuję, panna narzeczona

(Marya wstaje i kłania się, dygając poważnie)

a młodzieniec wasz pewno jest dla was, jak heros
śpiewów Homera.

ANNA

Herosa dobrze znasz pan, generale;
jeden z najbliższych, jeno nieobecny

CHŁOPICKI

Wśród moich adjutantów? — przy mnie?
wszyscy są ze mną, okrom — niepodobna —
jego nazwisko?

ANNA (żartobliwie)

A kto teraz ciekawy? — Pytanie powraca

MARYA

Niepokój wraca — siostro... więc pan generale,
nie daje wiary temu, co się w serce wkrada
tajemnie, półświadomie, jakaś ćma żałobna,
że uśmiech i pogodność z twarzy nam opada

CHŁOPICKI

A co? panienko godna, kestjoner nie lada
jest serce, które kocha

MARYA

Źle, że się w sercu mojem lęk panoszy
i w usta mi kamienne słowa tłoczy.
Mojej się duszy sen złoty pustoszy

CHŁOPICKI

Niechajno panna chwilę popatrzy mi w oczy.
Szkoda, że źrenic ognie, jakby łez mgła mroczy.
Ten włosów zaplot, głowy uczesanie
wysokie, rysy ostre, namiętne i dumne,
postawa smukła, gęsta, zachowanie,
niski tęmbr głosu,... brzęk o srebrną trumnę, — —
niezwyczajnie równają się dla mnie z obrazem,
gdym w Fonteneblo w parku, z Kniaziewiczem razem,
Józefinę, cesarza żonę ujrzał, — ach rumieńce!?
— — No, nie dla rumieńca, mówiłem,
panienko, jak wam ładnie; wcale się nie winię,
żem twarz bladą okrasił ponurej Korynie; —
Imperatorowa
twarz chętna smutków obłóczyła chmurą,
skwapliwie chłonąc, co żal w serce wiodło:
zwoływała nieszczęście drugim. — — —
— Komuż to panienka źle wróży — — ?

MARYA

Moje trwogi zna dotąd tylko moje serce;
niech w mem sercu zostaną dla mnie;
bodaj tylko mnie samej

(osuwa się ku siostrze na krzesło, powoli siadając; grupują się wkoło niej inne osoby).
CHŁOPICKI
(patrząc na nią chwilę, — poczem wołając)

Do mnie dyżurny

MŁODY OFICER (salutując)

Słucham, do rozkazu...

CHŁOPICKI (pół pewno)

Rekonesans powrócił? — idź patrz —

MŁODY OFICER

Żołnierz idzie

CHŁOPICKI

Sam jeden szeregowiec

MŁODY OFICER

Tak, — sam szeregowiec.
Mamże mu wyjść na przeciw, odebrać raporty.

CHŁOPICKI

Zostań, — przecz jestem snać śmiertelny łowiec:
Nieszczęście szybciej biegło niż myśl moja,

MARYA
(przyszedłszy do siebie, i śledząc Chłopickiego, do Anny)

On myślą snać połączył te tajemne znaki
któremi moje serce drga. —

ANNA

Siostro on taki
jest zawsze zagadkowy; to milczy do razu:
piorun wstrzymany w biegu, jak sfinx kuty z głazu;
raz znów do twarzy zbiegną się płomienie;
jakieś z myślami swemi stacza wojny;
te walki tylko jego zna sumienie

MARYA

Siostro nie...
Stało się, widzę to, przed czem się trwożę.

Myśl, co na jego czole tej chwili się pisze,
jest tworem Lęku, Grozy; Harpja się kołysze.
Ktoś okrótny, bezwzględny. Myśl ta sama we mnie
mieszka od rana,... nurtując tajemnie

ANNA

Co ty chcesz mówić,

MARYA (wstając)

Panie generale

ANNA

Maryo!

MARYA (badawczo patrzy, drżąca)

... Pan chciałeś znać jego nazwisko, —
mego narzeczonego. —
Mój narzeczony Józef Rudzki

CHŁOPICKI
(gdy usłyszał; nagle, krótko:)

Boże

ANNA

Maryniu!...

MARYA (wstając)

Siostro! Imię Boże
złączył z jego imieniem

(grupują się koło nich inne osoby i przesłaniają je przez chwilę)
CHŁOPICKI

Gdzie żołnierz? — wysłaniec?!

MŁODY OFICER

Wysłaniec Żymirskiego!?

CHŁOPICKI

Raport!

MŁODY OFICER

To się znaczy?

CHŁOPICKI (cicho, z trwogą)

Posterunek stracony, przestał istnieć szaniec;
niedołężnej komendy ofiara przeklęta.
Która godzina?

MŁODY OFICER

Siódma,

CHŁOPICKI

Przewidziałem,
że do tej pory w pień będzie wycięta
dywizya. — W pół godziny o tem wieść, bom żądał

MŁODY OFICER

Właśnie wchodzi w dziedziniec...

CHŁOPICKI
(nie obracając się; widząc, jakby wyobraźnią)

Tak, jakbym poglądał:
Sam jeden szeregowiec

MŁODY OFICER

Tak...

CHŁOPICKI

Nie mój

MŁODY OFICER

Już wchodzi

CHŁOPICKI

Zatrzymać go trza było, — daj znak, niech nie mówi

MŁODY OFICER

Zapóźno. On ze starych, sam ze się odgadnie;
sam przemilczy; zatrzymać nie można, spostrzegą

CHŁOPICKI

Kobiety na nas patrzą, —

(gdy się uwaga ku niemu zwraca, — on do całego towarzystwa) —

Tu sprawy wojskowe.
Proszę, śpiewajcie panie. Jakieś śpiewy nowe?

PANI DOMU

Nowy śpiew, co się zbudził na wieść o powstaniu.
Pan Delavigne, zapalny francuski poeta,
skomponował strof kilka

CHŁOPICKI

Francuz dał pomysły

PANI DOMU (prezentując literata)

Nasz rymopis, co w polski rytm je ujął ścisły,
mniej dźwięczny, ale bliższy naszemu kochaniu

LITERAT

Tłumaczyłem francuski zapał w polską mowę,
póki jeszcze goreją zapały chwilowe;
choć Francuz dał pomysły, — zdaleka się patrzy;
nie zgadłby, że pieśń bólem gra

MARYA
(od chwili wstała była raptownie; oczu nie odrywa od Chłopickiego)

Wraz stał się bladszy.

CHŁOPICKI
(czując jej wzrok; stoi nieruchomo, nieco odwrócony)

Trzebaż więc było, bym tę spotkał dzisiaj,
w której serce zmierzony cios najsilniej godzi!
cios, który sam jej bezwiednie zadałem.
Czemuż tak szybko, tak lekko zbywałem
jej amanta, — a dzisiaj poznaję ją samą,
tę, która śpiewa chwałę, dumę naszą
ustami, co niedługo przeklinać mię będą; —
O Śmierci! jak skwapliwie grabisz nam kwiat młodzi

ANNA
(równocześnie gra muzykę refrenu)
LITERAT
(zbliża się do klawikordu, opiera się z pozą, daje takty)
(rozmowa ogólna)
CHÓR

»Hej kto Polak na bagnety
żyj swobodo, Polsko żyj.
Takiem hasłem cnej podniety
trąbo nasza wrogom grzmij

(melodya)
(W czasie śpiewu wchodzi żołnierz, stary wiarus, prosty szeregowiec z dywizyi generała Żymirskiego, wchodzi zbłocony, schlapany, oprószony śniegiem; — rozstępują się;... on staje w odstępie dwu kroków od generała, salutuje...
Chłopicki nie patrząc wyciąga rękę; żołnierz podaje mu pismo; Chłopicki czyta w milczeniu i oddaje młodemu oficerowi, który pismo chowa w zanadrze; — Na klawikordzie grają teraz: melodyę pieśni. Chłopicki czując, że żołnierz jeszcze wciąż stoi, odwraca głowę;... żołnierz podaje mu zwitek, pakiecik maleńki, wstążeczkę, — Chłopicki odbiera szybko, w dłoni chowa. — żołnierz w milczeniu salutuje i odchodzi).
MARYA
(równocześnie śledząc ruchy generała.)

Blednie, — marszczy się, — zwitek, — żołnierz, jak być miało,
przynosi raport tylko... i to co się stało, —
już, — jakże straszny smutek w oczach niesie...
to ten pułk, gdzie on był; mundur, co on miał...
miał...? Co ja myślę, — to plamy, zbroczony, —
Ale zwitek różowy, — wstążka była biała.
Boże, — jest! — — ja okrutna cóżem pomyślała — —

CHŁOPICKI
(chowając za mundur na piersi zwitek, do oficera)

Wiesz co jest. — Ani słowa. — Uważaj na damy, —

ANNA (do Maryi)

Przestałaś śpiewać, Maryo, jesteś blada

MARYA (półgłosem)

Pieśń się rwie; mnie się słowo śpiewane nie składa;
czy to my wieńce złote i kwiaty targamy.

SKRZYNECKI (na środku sali)

Zda mi się, że nad nami w pełnym pieśni dźwięku
przelatują kolosy, bożyszcza bitewne,
ze krzyczą w głos: »na wojnę« — przyznaj generale,

trudno wystać i serce utrzymać spokojne.
Głos, co woła, porywa tam! do krwi rozlewu! —

CHŁOPICKI (półgłosem)

Nieszczęście nam wyśpiewa w wróżbnym szale

MARYA

— — Razem generał życzy mego śpiewu

CHŁOPICKI
(wahając się chwilę, zmienionym głosem)

— — — Proszę. W tej pieśni waszej brzęczą dziwa.
Pieśń ta muzyki ze mnie wydobywa
śpiące. — Jaw, prawda staje mi przed oczy; — — —
jeszcze chwila a pozna ze mnie i wyczyta,
jaka jest rozpacz straszna w duszy skryta

MARYA
(stojąc; oczy utkwione w Chłopickiego)

Anno, bierz najsilniejszy akord, uderz gromem

CHŁOPICKI

Jak wichr, akordy płyną ponad domem

MARYA (szeptem)

Wzruszony jest widocznie. W rytm muzyki pnie się
ku niemu Lęk, — już nad nim ton panuje

CHŁOPICKI (pod siłą jej oczu)

Śledzi mnie, patrzy za mną, czy zgaduje,
co w piersi wichrem, burzą rwie się

MARYA
(cała drżąca; oczy jej się mglą)

Więcej widzę, niż Szczęścia mego śmierć przygodną;
mój los, na wielkie losy cienie rzuca.

Muzyko, śpiewie płyń, niech się zasmuca
ton bohaterski, — Losów będę godną.

CHÓR

Droga Polsko — dzieci twoje
dziś szczęśliwszych doszły chwil,
od tych sławnych, gdy ich boje
wieńczył Kremlin, Tybr i Nil.
Lat dwadzieścia nasze męże
los po obcych grodach siał;
dziś, o matko, kto polęże,
na twem łonie będzie spał

MARYA
(powolna, jak w pół-śnie)

»dziś — o matko, kto polęże
na twem łonie będzie spał«

(słychać trąbę odmarszu wojska, zaczem wszyscy rzucają się ku oknom; parę osób wychodzi; — na swoich miejscach zostają nieporuszeni CHŁOPICKI i MARYA)
MARYA
(zmienionym, prawie męskim głosem)

Panie generale...

CHŁOPICKI

Co panienko

MARYA

Ktoś drogi mnie powróci, kiedy...?!

CHŁOPICKI

Ktoś wam drogi, panno, jest żołnierzem;
teraz wojna i bitwa dziś

MARYA

Żołnierza kraj po wojnie potrzebować będzie:
rolę siać zbożem,... na czas trudów inny, —
wrócić powinien i przyjść

CHŁOPICKI

Dalibóg panienko ja sam niespokojny
jestem o niego, — aleć jeszcze wierzem. —
Niepokoję się. —

MARYA

... Boś jest generale winny.
Przedemną skrywasz, milczysz, nie chcesz wyrzec.
On nie wróci już. — Boże, — nie możesz mi przyrzec,
generale, że wróci; najbłachszem się słowem
nie zbędziesz: — »może«, — że niepewna dola,
mów — czujesz panie, jak się twoja wola
nagiąć nie może, kłamać, gdy patrzysz na serce,
które się jako gołąb poraniony ciska.
Ja wiem to, jakby wiem, bo mnie się błyska
wiedza, co słucha tych trwożnych uderzeń. —
Próżno się silę nagiąć, przełamać do wierzeń,
że lęk próżny; — — a! tyś wiedział wprzódy!!
To okrutnie tak Śmierci wysełać go w ręce.
Ja widzę cały kraj we krwi, kraj cały w męce
w tej waszej wojnie; słuchaj generale,
wy ostaniecie wszyscy tam, we chwale,
wy piękni, wy boscy, — wy skarb, duma nasza...
... własnych mię moich słów klątwa przestrasza, —
już wam wrota podziemu otwarli...
wy ostaniecie wszyscy tam: umarli.

CHŁOPICKI

Przez miłość Boga, panno, — ha, i do mnie
garną się twoje złe, straszne obłędy
i moję stal, hart mój rycerski łamią,

MARYA

Zwycięstwo gram,
a słowa moje kłamią!
Ginąć będą, padać od kul
szeregi za szeregami;
przed oczyma je widzę pokotem:
otom je rękami zakryła.
Tajemniczych mocy siła
gałęzie suche łamie nad rotami;
wicher dmie, świstają kule,
ryk dział tętni łoskotem
a żołnierzy łany całe się kładą,
Przeznaczeń walone młotem. —
Poznałeś serdeczny ból:
zanim dzisiejsze słońce przejdzie ponad lasem,
po bruzdach śniegu spłynie krew...

CHŁOPICKI (przejęty)

To nasza pozycya, — dziewczyno!

(groźnie, głośniej wołając na Maryę, by oprzytomniała)

dziewczyno!

MARYA
(groźnie, prostując się, wzkazuje na niego)

Wierzysz mej Trwodze; — ty, ty byłeś nasz Lew!
Znaj czyją Zbrodnia winą.
Znaj, czyim głosem wołam. —
Lament mną szarpie i targa

bólem przeczuć, lęków grozą; —
zali tej bolu przemocy,
tej wielkiej żałości podołam, —
zali nie zmoże mię Skarga. —
Stróny harfowe przez pierś moją grają
i dźwięczą jęk i rozpacze.
Piorunie! o mą pierś twe groty skrusz i połam!
Ja wam wróżka wydarzenia znaczę,
jako jeszcze dziś spełnić się mają.
Byłam wolną,
buntowna przemocy,
oto mię w kajdany zakuto.
Byłam panią, oto mam być sługą;
bom dłoń wzniosła,
skowaną dłoń nieudolną. —
Zagojone mi rany rozpruto.
Otom w niemocy,
żelazną spowita kolczugą.

CHŁOPICKI

Wróżka ty nieszczęśliwa.
Tam wojsko idzie w bój —
tam bitwa, z dali, naseła nam głuchy
pogłos huczących dział.

MARYA

Ze mną są Duchy!! —
Stos trupów, stos poległych ciał!!
Tam bojowisko znasz!!!

CHŁOPICKI

Dzisiejsza walka waży Los nasz;
dziś jestem, jako w noc błądzący ciemną:

u szczytu rycerskich chwał,
głos nieszczęścia twój stawa przedemną

(wszyscy zabierają się do wyjścia; generałowie czekają, na Chłopickiego się oglądając; zewnątrz pobudki odmarszu)
PAC

Generale czekamy, czemuż to odwlekasz? —

CHŁOPICKI

Albożem wodzem, ty mnie tam iść nie każ. —
Kto wódz naczelny? Książe! — to idźcie do niego.

PAC

Zwlekaniem dosyć już czyniłeś złego.
Wszekżeż, po prawdzie, tyś jest wódz jedyny;
niechże nie będzie klęski z twojej winy; —
skoroś raz objął władzę, — czemuś składał — —?

CHŁOPICKI

Czart mi odebrał ją i czart ją nadał.

PAC

Przeklęty kto, jak mieczem, berłem władał

CHŁOPICKI (nagle)

Znajcież wy, kto ów wódz,
jak nagły piorun, jak błysk;
półbogi wojenne go wiodą,
przed nim i za nim gromy.
On Mars, on Duch widomy,
leci zwalać i zmódz.
Gdzie ręką skinie, — tłum,
szczęków, tententu szum.

Przez pola, jak sięgnąć wzrokiem,
gest jego Śmierci wyrokiem.

(powolej)

Ja prosty żołnierz jestem, ja ochotnik;
ja nie chcę być w debatach psotnik;
dokażę cudów, jeno mnie rozkażcie.
Jako był wielki On, na to się ważcie.
On w sobie miał potęgę wielkoluda.
On wskrzesał cud a dziś śpią we mnie cuda.

(zwracając się ku popiersiu Napoleona)

O Cesarzu!!
Myśmy dla ciebie w oczach Europy
działali cuda dla Gloryi a Sławy.
Myśmy dla ciebie szli i zwyciężali
a dziś, gdy losy ważą się na szali,
serca nam niemoc rwie i dusze łamie,
że całą ziemię kir żałobny słoni. —
O Cesarzu, — przecz wielkie twe wołanie kłamie — ?
Myśmy dla ciebie, za szczęściem w pogoni,
setne legjony stawiali żołnierza,
chwytali wawrzyn z twych rąk, z ust pochwały;
Dziś z naszej wielkiej europejskiej dumy,
z wielkiego Duchów i orłów przymierza
rozbitki tylko i strzępy zostały.
Kraj, kraj, ojczyzna w upadek się kłoni, — —
O Cesarzu, — w nas piorun przekleństwa uderza.
Skazańcom Losów nikt nie poda dłoni.
Tę rękę, choćby moję, nieraz w dłoń twą brałeś
i prawicą na Grodno, Wilno wskazywałeś;
rozumiałem, że państwo nasze chcesz wskrzeszone
pokazać światu, — świat zadziwić mocą.

O Cesarzu! Dziś Francya piosnkę nam przyseła,
harmonją dźwięków wyrazy kraszone.
— Idźcie sami w drogę.
Moją duszą przeczucia szarpią i szamocą,
ja z wami pójść nie mogę. —
Tu trzeba wiary, wiary w powodzenie.
Wiary, potęgi tej, co serce spiera
na granitowy gmach, co święta jest, szczera;
co archaniołem jest modlącym duszy.
Niech inny wiedzie was, może szczęśliwy

PAC

Niepodobna. — Ty musisz. Uszanuj porywy
tej młodzi, co się garnie ku nam świeża, czysta
a nie dręcz nas skargami, ty — statysta

SKRZYNECKI

Ty jeden jeszcze potrafisz ratować
pozycyę, — choć jest zła; — rzecz twojej głowy.
Jestem pewien, że skryty plan masz, wiesz gotowy. —
Zjaw się tylko na polu, a armja żołnierzy
na twój jedyny widok w Zwycięstwo uwierzy

CHŁOPICKI

Zwycięstwo, zapał, ogień, uniesienie
wiódł nas pod Saragossę, tam! tam! przez płomienie.
Dla Francyi nasza młodość i zapał spłonęły

SKRZYNECKI

Żymirski zginął. Już swego dopięły:
upór, zła wola. — Cały post stracony.
Już wieść złowróżbna po pułkach się szerzy.
Zginął....

CHŁOPICKI

Wiem, słyszcie, to nieszczęście całe,
że o godzinę nie był zginął wcześniej

SKRZYNECKI

Generale, przecz coraz ranisz nas boleśniej

CHŁOPICKI

Tam należało postawić innego.
Wiedziałem od początku bitwy, że stracony.
Książe ich tam postawił, książe był szalony.
Ja tu nie rządzę. — Radziwiłł niech rządzi.

PAC

Radziwiłł? myślisz? znać ich dobrze trzeba; —
ale gdy jest u steru, nic ten nie pobłądzi
kto powie, że już gwiazda książęca upada; —
słuchają Radziwiłła, dopóki nie rządzi.

SKRZYNECKI

Wy pierwsi: Mości hrabio, byliście u steru,
Ster z rąk do rąk się chwieje, jak piłka Nauzyki

PAC

Gra polskich amuletów pod godłem Fortuny

SKRZYNECKI

A za nami, przed nami wszérz pożarów łuny.
Tu potrzeba...

PAC

Tu niepotrzeba nic. Rzesze gawronie,
serca czułe, łby orle, okręt bez maszt tonie.

CHŁOPICKI

Ha! To książęca troska, niech książe rwie struny,

PAC

Niewątpliwie, że książe chętnie ci ustąpi

CHŁOPICKI

Nie powinien, — niech sobie szyderstwa nie skąpi

SKRZYNECKI

Pójdź z nami generale

MAŁACHOWSKI

Z nami, ze starymi.
Patrz dokoła, jak oto zgliszcz w ruinach dymi;
chwila święta, — bierz władzę — skoroć ją podają, —
rozkazuj, słowo święte, — skoroć chcą, — wołają!
Książe miejsca ustąpi —, książe się usunie;
nie cofaj się — ty, jeden ty, — bo Sława runie.

SKRZYNECKI

Ty zmuś księcia. Zbyt zwleka, — a chwile nam drogie

CHŁOPICKI

A ty, cobyś uczynił, gdybyś ty sam władał;
gdyby się w oczach twych pałac rozpadał.
Pomnij, przyjdziesz do władzy, — a przyjdziesz koleją; —
na pióropusz ci gwiazdę narodu zawdzieją;
wspomnij, — że będzie człowiek, — co ciebie podkopie.
Że to jest wszystko czar, to, co ja robię

SKRZYNECKI

Zapomnę. Straszne rzeczy, przedsię, co są w tobie.
Bóg odemnie nie żąda. Gdy Bóg bułat poda,
zobaczę jak popłynie w mym strumieniu woda; —

mącić nie daj mi Boże — ale ty jedyny
ty geniusz walk, — ty zwołuj swe marsowe syny

CHŁOPICKI

Nie pochlebiaj, czas przyjdzie, sam los dzieło wskaże;
duch się we mnie rozmoże, jako są mocarze
ducha wielcy, — i są im podległe narody.
Nie wiem, czy u nas kiedy zawładnie duch zgody —,
jedno wiem, że mi poledz, jeśli nie zwyciężę;
żem nie na śmiech dobywał rdzewiące oręże.
Wszakżeż nie to mnie dzieło,
kto z nas wrychlej zginie;
lecz żeby się pokazać dzielnym w żywym czynie

SKRZYNECKI

To się krzep wodzu-orle, do chwały, do sławy,
do wojny; — na naradach, ty jeden milczący,
czekasz, aż każdy inny zdanie swe objawi,
gdy my twojego sądu jedynie ciekawi.
Czujesz, jak w błahość idą plany, które snujem;
rozkaz, raz już wydany, — sami znów rujnujem.
Potem ty się natrząsasz, ty wiesz wszystko wprzódzi,
twoje pomysły lepsze, w obłęd wodzisz ludzi. —
Przecz już lepiej, brać wszystko w swe ręce samemu.

CHŁOPICKI

To uszanujcie wodza, i posłuszni jemu,
milczcie jak ja. Nam trzeba powiązać języki,
dopiero rekrutować; — język to nam szyki
mięsza, a tu potrzeba ręki, nie języków, —
serc żelaznych, nie szlifów lśniących i stroików

SKRZYNECKI

Płyń przed nami; jak orzeł, tocz nad nami skrzydła,
skoroć Bóg orlą duszę dał i loty

CHŁOPICKI

Tu trzeba wiary

SKRZYNECKI

Więc wierz bohaterze!
W gwiazdę narodu wierz, zawierzaj szczerze
a przeznaczeniu zostaw losów wagę, —
 — Odwagi!...

CHŁOPICKI (zmieniony)

Odwagi wołasz, oto mam odwagę
tysiącokrotną.... Wstępuję w zawroty

WSZYSCY (porwani ostatniemi słowami)

Prowadź nas, dyktatorze prowadź, prowadź wodzu,
z tobą wiara, dla ciebie, niech Chłopicki żyje!!
Niech żyje, z tobą wiara!!

CHŁOPICKI (ciszej)

... Z wami pójść, jak młody,
na ten bój; tam was powieść na ognie, na działa,
w zamęt, — słyszcie...

(nagle urywa; — ucisza się, nasłuchują)
MARYA
(głośno, dziwnie spokojnie)

Wam oto wiara się rozwiała.
Przeznaczeń twoich gwiazda leci mimo,...
więc rycerze i boje stracone —

(niektórzy patrzą na nią ze zdumieniem)
CHŁOPICKI
(trzymając wzrok w jej wzroku)

W twych słowach słyszę rzeczy niezgadnione,
co budzą we mnie rycerza z uśpienia.
W oczach twych widzę ócz moich odbicie;
na rzęsach długich chwieje się łzy perła,
nim spadnie płaczem na stracone życie,
za zmarnowane genjuszowe skrzydła,
włóczące w śniegu mogiłach piór loty;
miasto roztoczyć je na bieg rozpędny,
wśród gromów dział, wojny straszydła
gonić....
Tylu już padło od kul, tam w tym boju;
moc dziwna mnie ochrania w walk zamęcie.
Mnie oto zginąć! Mnie zejść w grób spokoju,
com przeżył moich idei tragedye
i patrzę błędno na spełnione dzieła,
jak na spaczone wielkości obrazy,
którymi pycha moja mię przeklęła.
— — — — — — — — — — —
Duch wielki zadrżał we mnie znów na głos wojenny.
Drżę, drżę, to radość, ton, — Sen, Los niezmienny.
Z założonemi na piersiach rękami,
czekam, aż sen się stanie prawdą żywą
a rzeczywistość zasunie się mgłami
... i widzę gwiazdę mą szczęśliwą,... leci,
jak meteoru błysk ogniowy, —
upadła w otchłań,.. na dnach otchłani
jeszcze zwodniczym błyskiem gwiazdy świeci...
— Los niech dopełni się..; Fatum mnie mami.
Dobrze i dobrze, z wami idę, z wami!

Konia! mój biały sam w pierwsze szeregi
pogoni. — Konia! Żołnierstwo za nami!
Dowodzę!
(poruszenie między oficerami. Anna stojąc, wygrywa jedną ręką nutę i śpiewa; inni półgłosem jej wtórują, ucząc się od niej słów pieśni)

CHŁOPICKI

(do Maryi, korzystając z ogólnego zamięszania; poważnie, przygnębiony)
Panno Maryo, panienkę żegnam
(do oficerów, generałów)
Panowie w drogę! Ha! wojsko, już widzę,
w rotach przechodzi. — Dowództwo obejmę!

(ciszej)

Przykuwa mnie oczyma,

SKRZYNECKI (półgłosem)

Czy zapał ze słomy — ?
on zwleka, a w dziewczynę patrzy nieruchomy...

CHŁOPICKI (do Maryi)

Nie życzysz, bym się zbliżył, — słów się twoich boję;
Przebaczcie, — jedno jeno to zdaleka proszę.
Snać przeznaczeniem dzisiaj u wrót stoję:
które są wrota Śmierci; — już żegnam od proga.

ANNA (w domysłach)

Siostro, drżysz, ty się chwiejesz, kochana ty, droga
(staje obok siostry, podtrzymując ją; wszyscy wychodzą, prócz obu panien)

ANNA
(przy oknie, patrzy w ulicę)
MARYA
(na środku, koło klawikordu, — półgłosem)

— — Po cóż pytam, — badać po cóż;
wiem, już niemal wiem...
... cóż to ze mną: w oczach ciemno....
Z pola walki jęk dział głuchy.
Wichr kryje w śnieżyste puchy
pola,.... olszynę, bój. —
Z pól skostniałe wstają duchy;
lecą wirem, gonią tłumne
w szumiącej śnieżycy;
sztywne, trupie ich postawy,
pierś im znaczy stygmat krwawy;
czoła dumne...
Oni jego drużbowie-orlicy
— a on, mój.
... Cóż to ze mną, — — —
jakto, więc-em klęskę odgadła — ?
To może być nieprawda.
Nie! — to nie!! — ach —
czy to już Noc duszę moją opadła

(patrzy przed siebie nieruchomie)
ANNA (w oknie z lewej)

Maryniu, jadą, — chodźże patrzeć, — — —
aha, teraz Chłopicki sam,...
wiodą mu konia, dosiada, — ha! to koń się zrywa,
... zatrzymali, — — bohatyr wspaniały, —
co za marsowy wzrok, bo prawie nie odrywa
oczu od naszych okien, — że aż mi to dziwno;
może poznał, że to z nas która. —

Podejdźże ku mnie. —
Patrzy się tu, lecz wzrokiem, co w dal jakąś goni....

MARYA

Nieszczęścia czarnych skrzydeł widzi dwoje,
rozwieszonych nad armią

ANNA

Małachowski! — Skrzynecki! — ha dosiedli koni.
Zniknęli jak dwa wichry. — Boże mój! Ułany!
Oni muszą zwyciężyć Maryo!

MARYA

Idą w dal, kędy losy nad nimi się spełnią

(postępuje zwolna ku oknu)
ANNA

Patrz! jacy piękni, młodzi, jak dorodni;
cały gościniec pełnią, tak sutym szeregiem
płyną na koniach...
Siostro ja nawet pomyśleć nie mogę,
żeby z nich który padł, zginął od kuli.
A oni płyną tam, gdzie grad kul leci; —
mnieby siostro z żalu
moje zamarło serce. O nasi!, o nasi!

MARYA

Serce we mnie omdlewa. Piękność ich tak krasi
na ostatnich chwil kilka.

(drgnęła patrząc; nagle pochyla się ku oknu)

To ten jest Chłopicki, co zwraca koniem — —
patrzy tu, przyzywa kogoś, laską skinął,

ANNA

A pan Jan już przy generale znowu;
widzisz, to jego wołał. — — —
Coś z nim mówi, oddaje mu jakiś zwitek

MARYA (drżąca)

Ten sam zwitek, co żołnierz przyniósł

ANNA

Mój młodzik salutuje.
Co? tutaj biegnie? — widocznie tu! — do nas?

MARYA
(szybko w domysłach)

Do mnie...
Nie śmiał mi powiedzieć sam;
przyseła adjutanta,... gońca. —
I ten zwiastun ulęknie się mego oblicza
i łzy mu w gardło wtłoczą wieść straszliwą.

(głośno)

Zatrzymać go. — Stój gończe! ty mnie nieszczęśliwą
nie czyń!! — Ty żywem słowem reszty mego życia
mnie nie wydzieraj...

(szybko zamyka drzwi z boku, z lewej)

On jeszcze we mnie żyw,
jeszcze go widzę, — przed sobą, przy sobie, —
jak się żegna, żyw jeszcze, żyw jeszcze...

ANNA
(przestraszona, mówiąc do kogoś za drzwiami)

To pan panie Janie! —

(do Maryi)

Co ci jest —

MARYA (gwałtownie)

Nie zwołuj, nie zwołuj!!

ANNA (ciszej; — zawstydzona)

Bo moja ty droga, — my się także chcemy
pożegnać ładnie —

(odsuwa ją lekko ode drzwi)

... Zezwolisz siostro; — zrozumiesz, ty kochasz
(wpada MŁODY OFICER i przystaje przy drzwiach na widok Maryi; ANNA podbiega ku niemu; MARYA, cała drżąca, siada sztywna przy klawikordzie niespokojnie śledząc za każdym ruchem oficera; ten całuje Annę w rękę; Anna ręką lewą odpląta wstążkę od ubioru uczesania głowy i podaje mu).

ANNA

Weź pan tę szarfę

MŁODY OFICER (tknięty tem)

Panno Anno!...

ANNA

Jakto, pan tej mojej wstęgi
nie pragnął może?
Pan prawie przyjąć nie chce — — ?

MARYA (w myślach)

Widział wstęgę krwawą; —
może przyniósł, przynosi....

ANNA (do oficera)

Weź szczęście i sławę

MARYA (głośno)

Dzisiaj świtem, ja mego stroiłam rycerza
moją szarfą, mem szczęściem i żądaniem sławy;
pan niechce być memu bohatyrowi bratem

MŁODY OFICER
(biorąc wstążkę poważnie, patrząc w Maryę)

Niech kraj mój życie weźmie; to Szczęście, szczyt Sławy

MARYA
(patrzy w niego, w oczy — i wychodzi do pokoju bocznego, w drzwi pierwsze z prawej)
ANNA

Pan blednie, panie Janie, co panu jest? Czemu pan nagle pobladł?

MŁODY OFICER

(po odejściu Maryi, mówi szybko, oglądając się na drzwi, któremi wyszła)
Na miłość boską, panno Anno, przyjm pani to spokojnie; — — Józef zginął, godzinę temu; — dzisiaj to, o świcie, generał sam wysłał go na posterunek, który sam oddawna uważał za stracony a tylko przez opór, żeby wykazać niedołęztwo księcia, trwał w posłuszeństwie raz wydanym rozkazom; — a Józef się domagał, prosił; że zaś jeden z nas musiał pójść, dobrze to wiedział, — — Tam z całej dywizyi nikt nie został; ów żołnierz, który tu przed chwilą wszedł na salę, ów stary wiarus, jak się pokazało był ciężko ranny, jeno wszystko skrywał w sobie; — w sieniach go złożono; — ten żołnierz przyniósł raport, że dywizyi całej już nie ma.

ANNA

Moja siostra!

MŁODY OFICER

Wczoraj wieczorem, Józef w żartach, gdy już raz uzyskał zezwolenie od generała, by na ów post jechał, prosił, a śmiał się, ażeby generał wstążkę z jego piersi, gdy polegnie, sam zwrócił jego narzeczonej...
Generał przyrzekł. Było śmiechu wiele i żartów. Żaden z nas nie myślał wtedy, że pozycya tak groźna była i że Chłopicki miał ją za straconą nieodwołalnie....
A teraz tam leci sam, goni
tę Śmierć, co mu jego rycerze wykradła.
Pierwszy na przedzie, w lot o kilka koni
wyprzedził nasze szwadrony.
Widzieć go teraz, jaki weń szalony
duch wojny wstąpił...

(trąby odmarszu)

— — Oto wstążka jest jej; —
generał nie śmiał sam doręczyć

ANNA (biorąc wstążkę)

Boże cała we krwi

MŁODY OFICER

Bądź mi zdrowa —

ANNA

(żegnając się, zarzuca mu ręce na szyję, przyczem porzuca wstążkę zbroczoną na klawisze klawikordu)
Panie Janie, — mój drogi..., mój Jasiu

MŁODY OFICER

(przytula ją do siebie, okręca, trzymając w pół; sadza na krześle i wybiega: a jeszcze we drzwiach zawoła, wskazując okno)

Pułk czwarty, Anno!

ANNA
(która się zerwała natychmiast)

Czwartacy! chcę widzieć....

(wybiega za nim)

(trąba odmarszu odzywa się kilka razy mocno, w różnych odległościach z gościńca;
za oknami przejeżdża i przechodzi wojsko w szyku; widać ich do pół na koniach, końskie łby i tentent nieustanny i stukanie i brzęk słychać)

MARYA

(wychodzi z bocznych drzwi z prawej; włosy w nieładzie; idzie jak posąg, — oczy duże, rozświetlone; idzie przed siebie we śnie zapamiętania, ręce nieco naprzód wyciągnięte)
Wiem, wiem.
Oni nie śmią wymówić przedemną. —
— Milczycie; ja wyczytam, zgadnę, zgadnę wiele z oblicza; patrzcie w oczy mnie, odgadnę wszystko...
Szum, łoskot, tylu mężów orężnych się zbiera,...
(otwiera okna obydwa machinalnie; oficerowie przejeżdżający i wojsko widzi ją)

CHÓR
(wojsko, popod oknami przejeżdżające)

»Leć nasz orle w górnym pędzie,
Sławie, Polsce, Światu służ«....

MARYA

(idzie do klawikordu i gdy bierze klawisze, plącze palce we wstążkę porzuconą, swoją własną, zakrwawioną; — opada z płaczem na ręce i na klawisze. Jękiem ponurym zatrząsł się i zahuczał instrument cały. — Słychać jej szlochanie. — — — Podnosi głowę, zdobywa się na siłę niezwykłą, promienieje cała tą siłą; — gra z mocą i śpiewa:)
»Leć nasz orle w górnym pędzie,
Sławie, Polsce, Światu służ.
Kto przeżyje, wolnym będzie;
kto umiera, wolnym już«
(wstawszy od klawikordu, idzie ku oknu wołająca:)
Orlej sławie, Sławie służ.
Piersi szarp i dziobem rań.
Skrzydła białe we krwie włócz;
leć, polatuj krwawy wróż,
bierz orężną dań: —
oto twoi, oto twoi
na koniach, w rynsztunku zbroi,
za tobą, za tobą wszędzie.
Leć, polatuj w górnym pędzie;
Sławie, Sławie, Sławie służ
(drży, trzęsie się, przy oknie otwartem stojąc, z ręką wyciągniętą za odjeżdżającymi; wbiega Anna).

ANNA
(zamknąwszy okno z lewej)

Zamknąć okna, jak zimno, ty masz ręce z lodu.
Maryo! tyś nieprzytomna....

MARYA
(z ręką wyciągniętą za odjeżdżającymi).

Tam się krwią narodu
ubroczy całe pole; krwią się błonie zrosi.
Jakaż Was siła zrywa i ponosi
na bój, na krwawy bój —
po śmierć, jak mój.
Patrz, jadą na mogiły.
Krzyże tam będą tkwiły,
gdzie krzewów gęsty rój
wyschnięty zimą.

ANNA
(usuwając się ze zgrozą, przed jej wołaniem)

Maryo, na miłość Boga, co ty mówisz Maryo!
oni idą się bić za ojczyznę,
a ty tak wołasz straszno,
Maryo, tak straszno — —

(MARYA bezprzytomna)

Widzisz, za nimi, nad nimi, kto — — — !
Przez słońce świecące, patrz, pruszy śnieg
a oni zaczęli ku kresom swój bieg
a oni zaczęli swój pęd.
A! widzisz, ta orłów chmura, —
będzie ich siwych ze sto!
O patrzaj, na piersiach krew!

ANNA

Siostro!?

MARYA

Przekleństwo! gniew!!
Łamie i gnie mnie ból;
daremno ty mnie tul. — —
O słyszysz, słyszysz śpiew.
Ten obłok orłów śpiewa;

ta chmura w śpiewie płynąca. — —
O patrz, przez śnieżną sieć,
w górze, w promieniach słońca! — — —
Leć orle, orle leć — !!

CHÓR
(Wojsko, popod oknami przejeżdżające)

»Leć nasz orle w górnym pędzie,
Sławie, Polsce, Światu służ«

MARYA

Serce moje martwieje,
zbudź moje serce, —
siostro.... serca nie czuję. — —
Daj rękę — oto martwota. —
Wołaj, krzycz,...
przywróć mi czucie. — —
Ręce moje sztywnieją.
Myśl, myśl skrzepła się w lody
— — — — — — — — — — —
Co widzę? Czego chciałam, — ? —
Szłam z Nią w zawody;
przeklętej nie strzymałam:
moje serce w dłoń zimną ujęła,
jako kwiat mię zwarzyła i zgięła.

(siostra ją wiedzie ku pokojom z prawej)
CHÓR
(Wojsko popod oknami przejeżdżające)

Leć nasz orle w górnym pędzie,
Sławie, Polsce światu służ
— — — — — — — — — — —







MUZYKA KAROLA KURPIŃSKIEGO WYKONANA PIERWSZY RAZ W TEATRZE NARODOWYM W WARSZAWIE DNIA 5-EGO KWIETNIA 1831 ROKU.
Strona 1Strona 2






PO RAZ PIERWSZY ODEGRANO
W TEATRZE KRAKOWSKIM WE WTO-
REK DNIA 29 LISTOPADA ROKU 1898
W OBSADZIE RÓL JAK NASTĘPUJE:
Chłopicki
PP. Zawadzki
Młody oficer
 »   Sobiesław
Marya
 »   Siemaszkowa
Anna
 »   Przybyłko
Matka panien
 »   Wolska
Skrzynecki
 »   Kotarbiński
Pac
 »   Siemaszko
Literat
 »   Jednowski
Stary wiarus
 »   Solski


GRANO W TEATRZE LWOWSKIM
PIERWSZY RAZ 2-EGO LIPCA 1901
W OBSADZIE RÓL JAK NASTĘPUJE:
Chłopicki
PP. Chmieliński
Młody oficer
 »   Adwentowicz
Marya
 »   Helena Modrzejewska
Anna
 »   Stachowicz
Matka panien
 »   Cichocka
Skrzynecki
 »   Kwiatkiewicz
Pac
 »   Jaworski
Małachowski
 »   Bednarczyk
Literat
 »   Stanisławski
Stary wiarus
 »   Solski


DRUKIEM OGŁOSZONE PO RAZ PIERWSZY
W KRAKOWIE W CZASOPIŚMIE »ŻYCI
ROKU 1898 I W OSOBNEJ ODBITCE NAKŁA-
DEM AUTORA. DRUGIE WYDANIE WYSZŁO
W KRAKOWIE W TEJŻE DRUKARNI R. 1901


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Stanisław Wyspiański.