Strona:PL Wyspiański - Warszawianka.djvu/20

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

orzeł, Zewsowy-ptak, żołnierz hartowny,
jeśli sercowych żalów łzą chce być wymowny
i myślą goni za snu marą zwodną
i we Śmierć wierzy

SKRZYNECKI

Źle działa na ludzi.
Żymirski jakiś pęd śmiertelny budzi

CHŁOPICKI

Jak i ten młody, — a śliczny a strojny;
w oczach mu błękit się palił, jak niebo,
gdy się zwierciedli pod wileńskim zamkiem
w rzece, a rzeką płynie czar upojny — —
Jak on się gwałtownie dopominał i dopraszał;
widać chciał tego grobu ze Żymirskim razem. —
Przyzwoliłem, chciał lecieć tam, — wytrwał w uporze.
Odchodził, mogłem wstrzymać go jednym wyrazem;
patrzyłem w jego oczy, twarz, wyraz, postawę
i kamieniałem w ruchu, — — szedł za Sprawę, —
tam szedł, gdzieś dalej niżeli te szańce,
w Sen, we wieczność, w rabatach polskiego żołnierza
— już widzę, jako wzdęła się mogiła świeża.
I łzy w oczach, łzy w oczach, łez perłowe sznury
na mundurze; zachwytu łzy czy melankolji — ?
Ha! gdyby cesarz dostrzegł: żołnierz płacze!
— — — — — — — — — — —
Niepowróci, niewróci, — »Amen« napisano,
miał na czole, na sercu, głęboko; — dziś rano
będziem natychmiast wiedzieć. Znam jacy są gracze.
Niewątpliwie w raporcie przekaże mi swoją