Historyi Stefana Czarnieckiego Część I

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Michał Dymitr Krajewski
Tytuł Historya Stefana na Czarncy Czarnieckiego
Podtytuł wojewody kijowskiego, hetmana polnego koronnego
Wydawca Wydawnictwo Biblioteki Polskiej
Data wyd. 1859
Miejsce wyd. Kraków
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


HISTORYI
STEFANA CZARNIECKIEGO
CZĘŚĆ I.


Polska, jak wszystkie inne narody, winna sławę bohaterów swoich nieszczęśliwościom, w których się znajdowała. Panowanie Wazów pamiętne tylu klęskami, było oraz wiekiem sławnych mężów w ojczyznie, których chwałą naród nasz zajaśniał. Po Zamojskim, Chodkiewiczu, Żółkiewskim, Koniecpolskim, którzy jeden po drugim jakoby prawem spadku dziedziczyli chwałę, Stefan na Czarncy Czarniecki wojewoda kijowski, hetman polny koronny, tem znakomitszym widzieć się dał w dziejach naszych, im w większych nieszczęśliwościach zachował kraj, pod panowaniem ostatniego z Wazów. Mąż ten waleczny, dobry obywatel i stateczny w dotrzymaniu wiary swemu królowi, na ten czas, kiedy każdy przytłumiony potęgą nieprzyjaciela, opuszczał ręce, i wprzęgał się dobrowolnie w jarzmo, które nań sromotnie wkładała przemoc sąsiedzka, pierwszy się odważył dać odpór nieprzyjacielowi, i życiem swojem zasłonił ojczyznę. Takim był Stefan Czarniecki, którego opisując dzieje, za przyzwoitą rzecz sądzimy zacząć od jego urodzenia, nie opuszczając żadnej wiadomej nam okoliczności chwalebnego życia. Niemasz nic pospolitego w sprawach wielkich ludzi, coby nas jakokolwiek obchodzić nie miało.
Sławny starożytnością dom Łodziów, był gniazdem imienia Czarnieckich, które od dziedzictwa wsi Czarncy i Czarnieckiej Woli, w województwie sandomierskiem, powiecie chęcińskim, początek swój wzięło. Najpierwszy Busza, przodek tego imienia, pisać się zaczął na Czarncy, której część bratu swemu Dobkowi ustąpił w Żarnowcu roku 1663. Pominąwszy innych poźniejszych wiekiem następców, a poprzedników wielkiego imienia Czarnieckich, znaczniejszą epoką domu tego byli Tomko, Janusz, Sędziwój, Włodko i Pełka bracia rodzeni, którzy za panowania Władysława Jagiełły 1423 otrzymali przywilej prawa magdeburskiego na swoje dziedzictwo, i wieś zwaną Kąty nazwali Czarniecką Wolą, której część spadającą na siebie, Jachna małżonka Pawła z Chrząstowa, siostra rzeczonych pięciu braci, Tomkowi i Sędziwojowi zapisała w Wiślicy roku 1457[1]. Podzielone dziedzictwo między liczne rodzeństwo, zjednoczył poźniejszemi czasy Szczęsny czyli Felix, syn Hieronima z Czarncy i Doroty Przyłęckiej Srzeniawczanki, który z Elżbiety Tynieckiej herbu Poraj zostawił trzech synów, a z nich Jan, syn drugi Felixa z Katarzyny Moskorzewskiej herbu Pilawa, miał syna Krzysztofa starostę żywieckiego i dworzanina Zygmunta III. Ten mąż niemniej zasługami w ojczyznie jako i potomstwem sławny, z Krystyny Rzeszowskiej zostawił jednę córkę Katarzynę Masłowską, i dziecięciu synów: Piotra, Wojciecha, Pawła, Stanisława, Tomasza, Stefana, Dobrogosta, Franciszka, Marcina i Jana[1], z których Stefan szósty syn Krzysztofa, pracą wojskową, zasługami w ojczyznie, i sławą znakomitych czynów, zjednał imieniowi swemu nieśmiertelną chwałę. Ten to sam jest bohater, którego pamięć wielbimy z narodem, wyznając z wdzięcznością, iż jego waleczności winniśmy całość i swobody nasze.
Przyjście na świat wielkich ludzi, znakomite częstokroć bywa jakiem osobliwszem zdarzeniem; ale Stefan rodząc się wpośrzód tylu braci, nie sprawił w rodzicach tak żywej radości, jaka bywa skutkiem usilnie pożądanego potomstwa, i która uwodząc daleko serce, z każdej rzeczy czyni sobie jakowąś wróżbę nadzwyczajnego zdarzenia. Przyjście jego na świat było nakształt wschodzącego słońca, które nie poprzedzającemi znakami, ale własną światłością tem jaśniejszem się pokazuje, im wyżej się wznosi. Jeżeli jednak w stosowaniu czasu, chciałby kto uważać jakie zdarzenie, nad tem tylko mógłby się zastanowić, iż rok 1599, którego Stefan Czarniecki przyszedł na świat, kończył wiek XV, i był epoką nieszczęśliwych wojen szwedzkich, którym Karol książę Sudermanii dał początek przez przywłaszczenie sobie korony, co wsławić miało swego czasu waleczność bohatera naszego.
Wychowanie Stefana było według zwyczaju staroświeckiego szkołą cnoty i męstwa; dziedziczył po matce cnotę, a po ojcu waleczność i chęć do sławy rycerskiej. Skłonności wieku dziecinnego są nasiona wzrastające z laty, które się tem mocniej krzewią, im stosowniejsze do nich było wychowanie. Czarniecki od młodości swojej pokazując chęć osobliwszą do narzędzi rycerskich, oznaczał tą skłonnością, iż serce jego stworzone było do dzieł wojennych, a żywość której dochował aż do lat sędziwych, czyniła ojcu niezawodną nadzieję, iż w ślady jego wstępując, równie jak on wsławi się cnotą rycerską[2]. Mierność majątku i mała wziętość imienia chociaż starożytnego, są może przyczyną, iż nic szczególnego nie wiemy o edukacyi Stefana, który wtenczas dopiero obrócił na siebie oczy, gdy przez zasługi swoje w ojczyznie, i wojennemi czynami, i dostojeństwami w rzeczypospolitej wsławić się zaczął. Takim był sławny ów Du Guesclin, z prostego szlachcica wyniesiony w ojczyznie swojej do najpierwszych dostojeństw, z którym nasz Czarniecki równając się walecznością i sławą dzieł wojennych, w tem także był mu podobny, iż początkowego życia osobliwości po większej części zostały w niepamięci.
Po skończonej edukacyi w szkołach publicznych, udał się zaraz Czarniecki do wojska. Młodzież nasza wstępując w ślady ojców, zaczynała życie swoje od usług ojczyzny. Obóz był dla niej miejscem poloru, i stopniem do najwyższych godności. Stefan nasz zasięgając jeszcze tych czasów, kiedy Jan Karol Chodkiewicz słynął zwycięstwami, i z świeżej powieści stawiając sobie przed oczy wojenne okrzyki wielkiego męża Jana Zamojskiego, z zagrzanem sercem do podobnych czynów pod Stanisławem Koniecpolskim hetmanem w. koronnym, i Marcinem Kazanowskim hetmanem polnym, założył pierwsze początki swej chwały[3]. Umiejętność wojskowa aczkolwiek szczupła naówczas, zawsze jednak zasadzała się na długiem doświadczeniu. Stefan nasz mając to wszystko z natury, co czyni dobrym żołnierzem, tem lepiej się sposobił do przymiotów dobrego wodza, im dłużej się uczył pełnić rozkazy, które miał potem wydawać[4]. Żyjąc w owym wieku, kiedy młodzież długiem podleganiem uczyła się karności, nie prędzej aż w trzydziestym trzecim roku, u Marcina Kazanowskiego hetmana polnego, dosłużył się porucznikostwa[5]. Z tem wszystkiem spóźniona nadgroda zasług jego, nie odstręczyła go bynajmniej od przedsięwziętego stanu. Wielcy ludzie zdają się mieć dwoistą drogę do chwały: albo nagle wznosząc się nad innych, w krótkim czasie zostawują daleko od siebie ludzi pospolitych; albo statecznie trwając w przedsięwzięciu, stają nakoniec u kresu, który w pół drogi rzuca próżna duma niecierpliwa zwłoki. Tym drugim torem wielkich ludzi szedł nasz Stefan Czarniecki, bo dostojności których dostąpił, nie były owocem przypadkowego szczęścia, albo chyrchelów, ale długich prac i zasług w ojczyznie, na które całe życie swoje poświęcał.
Najpierwszy dowód męstwa swego dał Czarniecki na wojnie moskiewskiej, roku 1633. Powodem do tej wojny był car Michał Fiedorowicz, który nie czekając końca zawartego pokoju na lat czternaście, jak tylko powziął wiadomość o śmierci Zygmunta III, wysłał wojska swoje do Litwy, które obległszy Smoleńsk, pustoszyły całą okolicę, i coraz dalej szerzyły się po kraju. Częścią nieład i zamięszanie podczas bezkrólewia, częścią sejm i inne zatrudnienia nowo obranego króla Władysława IV, odwlekły do czasu wyprawę, tak dalece, iż dopiero w miesiącu maju 1633, zebrawszy król naprędce wojsko, ruszył z niem do Wilna, i przez dwa miesiące oczekując na większe posiłki, wsparty nakoniec ludem uciśnionym od nieprzyjaciela, udał się pod Smoleńsk pierwszych dni września. Trzymał to miasto w oblężeniu Michał Borysewicz Sehin, z Szymonem Wasylowiczem kniaziem Prozorowskim, którzy dając ustawicznie ognia do murów, znacznie już je byli nadwerężyli. Ale Stanisław Wojewódzki mąż waleczny i biegły w sztuce wojennej, przez ośm miesięcy wytrzymując oblężenie, bronił się nieprzyjacielowi dając mu mężny odpór. Z tem wszystkiem, nie tak potęgą Moskalów, jak raczej niedostatkiem żywności i potrzeb wojennych będąc przyciśniony, myślał nakoniec o poddaniu miasta, gdy tym czasem Władysław król idąc na odsiecz, wysłał przed sobą książęcia Krzysztofa Radziwiłła wojewodę wileńskiego który z drugiej strony rzeki Dniepru uderzywszy na nieprzyjaciela, pomięszał mu szyki, i odpędził od murów. Korzystając z tej pomyślności Władysław, wszedł z znaczną częścią wojska swego do miasta, i przymusił kniazia Prozorowskiego, stojącego jeszcze około murów, iż w nocy w wigilią świętego Michała odstąpił od oblężenia, i udał się do obozu Sehina. Król opatrzywszy miasto w żywność i potrzeby wojenne, zostawił je pod rządem Alexandra Gąsiewskiego wojewody smoleńskiego, sam zaś z całem wojskiem udał się ku obozowi nieprzyjacielskiemu. Przez całą zimę wojska nasze trzymały w oblężeniu Moskalów, a czegokolwiek odwaga i cierpliwość w znoszeniu największych przykrości i niewczasów dokazać mogą, wszystko to naówczas widzieć się dało w wojsku naszem. Niedostatek żywności i ciężkie mrozy nie odwiodły bynajmniej króla od przedsięwzięcia, który sam wszędzie przytomny, w mizernej chacie chłopskiej szukał na czas schronienia przed mrozem. Taką statecznością przełamany Sehin, gdy mu coraz większy niedostatek dokuczał, prosić zaczął króla o pokój. Był to najpierwszy widok dla Czarnieckiego, który w urzędzie porucznika dał naówczas znaczne dowody męstwa, iż patrzał na nieprzyjaciela mającego trzydzieści tysięcy jazdy, dziesięć tysięcy Kozaków, i sześć tysięcy dragonii, z pokorą proszącego o miłosierdzie zwycięzcy, i przyuczał oczy swoje od młodości do wojennej chwały[6].
W pośrzód niepomyślnych dla siebie okoliczności, w których się znajdował naówczas Sehin, ta jedna jeszcze nadzieja utrzymywała go, iż się spodziewał posiłków od cara; ale król uwiadomiony o tem, wysłał Marcina Kazanowskiego hetmana polnego, który napadając po różnych miejscach na posiłkowe wojska, podzielone na kilka części, wprzód niż doszły do Drohobuza, gdzie się złączyć miały z sobą, wszystkie szczęśliwie rozpędził[7]. Był w tej wyprawie z Kazanowskim Stefan Czarniecki, i dał tyle dowodów męstwa, iż król nadgradzając jego zasługi, dał mu przywilej w obozie pod Szemptowem na pięćset łanów przy Popowej górze, w powiecie starodubowskim[8].
Ta wojna zakończyła się chwalebnie, i z wielką korzyścią dla Polski. Władysław wziąwszy cały obóz nieprzyjacielski, posunął zwycięstwa swoje aż pod Moskwę stolicę naówczas państwa, ale dla przypadającego sejmu, na którym chciał się znajdować, aby ustanowić podatki na wyprawę przeciw Turkowi, przymuszony był pośpieszyć do Warszawy, i uczynić pokój dnia 15 Lipca, nad brzegiem rzeki Polanówka, między Wiazmą i Drohobuzem. Król zrzedłszy się pretensyi do tronu moskiewskiego, do którego był wezwany przez elekcyą przedniejszych panów, i uznawszy za cara Michała Fiedorowicza, otrzymał krainę czernichowską z powiatami i miastami Czernichów, Siewier, i Nowogródek; tudzież krainę smoleńską z miastem Smoleńskiem, powiatami i zamkami: Drohobuz, Biała, Rozstawia, Starodub, Trapiesko, Poczopów, Newela, Sobieszcza, Krasnybrot, Moroszkończa, i Popowa góra. Oprócz tego Michał Fiedorowicz zrzekł się wszelkiego prawa do Inflant, Estonii, Kurlandyi, przyrzekł powrócić koszta wojenne, i wiele futer sobolowych obowiązał się dać w podarunku Władysławowi.
Tym sposobem odzyskawszy król dawniej utracone włości, nietylko zjednał sobie chwałę u swoich, ale oraz poważanie u postronnych, tak dalece, iż Turek dawszy już zaczepki do wojny, wysłał do Warszawy Sehina agę, który składając winę zaczepek wojennych na baszę Abazy, dopraszał się podczas sejmu, aby rzeczpospolita umocniła pokój dawniej uczyniony z Portą, obiecując imieniem sułtana ukarać baszę za zgwałcenie przymierza, i utrzymywać przyjaźń sąsiedzką. Przyjęły stany tę wymówkę ogromnego sąsiada, i przestając na ukaraniu obwinionego baszy, zgodziły się na potwierdzenie dawniej zawartego pokoju.
Ugoda także z królem szwedzkim, dnia 26 Września na lat sześć uczyniona, a kończąca się 1633, przedłużona była na lat dwadzieścia i sześć, we wsi Sztumdorf, dnia dwudziestego czwartego maja. Ale gdy trwał pokój z pogranicznemi państwami, Kozacy roku 1635 wszczęli kłótnią na Ukrainie, z przyczyny zamku Kudak nazwanego, który za zgodą stanów Stanisław Koniecpolski kasztelan krakowski wystawił kosztem publicznym między rzekami Samarą i Dnieprem. Rzeczpospolita tym końcem mieć chciała w tamtych stronach twierdzę, aby poskramiać mogła Kozaków, którym znaczne włości nabyte od panów naszych w województwie kijowskiem, a w nich powiększające się podatki i uciemiężenia, były częstym powodem do buntu, jako ludowi nieznającemu dotąd podległości i jarzma, które nań wkładano. Ale jak tylko zamysł ten przyszedł do skutku, Kozacy obawiając się aby nie postradali przez to dawnych swobód swoich, dobywszy mocą twierdzy osadzonej strażą polską, wycięli w pień naszych, i zburzyli mury, które im groziły niewolą. Przeciw tym buntownikom wysłany był Mikołaj Potocki strażnik polny koronny, i za Korsuniem około miasteczka Kumejki, gdy jeszcze nie nadeszły wozy kozackie aby z nich zrobiono tabor, niespodziewanie napadłszy, poraził znaczną klęską. Znajdował się także w tej wyprawie Stefan Czarniecki, w urzędzie już rotmistrza usarskiego, i dał waleczności swojej kilkakrotne dowody[9]. Po odniesionej klęsce uchodząc z placu Kozacy, udali się do Borowicy, gdzie Potocki trzymając ich w oblężeniu, przymusił głodem, aby wydali wodza swego Pauluka z innemi czterema hersztami, za upewnieniem Adama Kisiela, iż otrzyma dla nich u króla darowanie winy. Ale następującego roku 1638, mimo usilnych próśb Adama Kisiela, Pauluk podczas sejmu skazany był na śmierć, a niedotrzymanie danego słowa Kozakom, było przyczyną częstego ich wiarołomstwa, i tych wszystkich klęsk, których poźniej, jak obaczymy, doznała Ukraina.
Oswobodzony naród do czasu od domowych kłótni, przez sześć lat używał słodkiego pokoju. Odwiedził na ów czas siedlisko przodków i dziedzictwo swoje Czarncę Stefan Czarniecki, podobny do owych Rzymian, którzy w spokojnym czasie rzeczypospolitej ukryte życie prowadzili w swej chatce, a wezwani w potrzebie, szli przepisywać prawa obcym narodom. Z pozostałych dotąd zabytków, których dziś Czarnca zachowuje smutną pamiątkę, można wnosić sobie, iż to siedlisko razem z sławą dziedzica pomnażało się w ozdoby. Cokolwiek wspaniałem czyniło naówczas to miejsce, a dziś w smutnych rozwalinach przywodzi na pamięć, iż było mieszkaniem wielkiego męża, wszystko to jest zabytkiem rąk jeńców zdobytych na nieprzyjaciołach ojczyzny[10].
Spokojność życia, której na czas zakosztował Czarniecki, nie odwiodła go od chwalebnej chęci służenia ojczyznie. Gościem tylko był w domu, mimo swobody którą zabezpieczał pokój. Obóz, miejsce prac i różnych niewygód, był jego najmilszem mieszkaniem. Tam szukał chwały, nie jak wojownik zapalony do boju, ale jak dobry obywatel czuwający około dobra ojczyzny, i dbały żołnierz będący w pogotowiu na każdą jej potrzebę. Pokazał to rok 1644, w którym Tatarowie, naród rozbójniczym sposobem często plądrujący granice polskie, rozumiejąc iż pod zimową porę nie było żadnej straży, a rozłożone wojska po stanowiskach były w odległości od siebie, tak iż te trudnoby było zgromadzić: przeciw zwyczajowi swemu, bo przy końcu miesiąca stycznia gdy dokuczały największe mrozy, w trzydzieści tysięcy jazdy zgromadzili się na pola Oczakowskie, ażeby ztamtąd dla łupu wtargnęli do kraju. Uwiadomiony o tem przez szpiegów Stanisław Koniecpolski hetman wielki koronny, ściągnął jak najprędzej pułki pod Winnicę, i wysłał Szemberga setnika jazdy swojej, aby powziął wiadomość w którą stronę udać się miał nieprzyjaciel. Powiodła się ta wyprawa Szembergowi podjazd znaczny mającemu z sobą; złapawszy bowiem szpiega tatarskiego, uwiadomił hetmana, iż barbarzyńcy mają się ku Ochmatowi. Więc natychmiast wojska nasze zasłonione taborem udały się w tę stronę, a częścią niespodziewanym przybyciem, częścią żwawym odporem, odniosły zwycięstwo nad barbarzyńcami. Najpierwszy Stefan Czarniecki, pułkownik naówczas Stanisława Lubomirskiego wojewody krakowskiego, tak mężnie i pomyślnie uderzył na Tatarów, iż w pierwszem spotkaniu się pięćset ich położył na pobojowisku, i przymusił resztę, iż puściwszy wolne cugle koniom, nazad uciekali[11]. Szła w pogoń jazda nasza rażąc nieprzyjaciela, któremu sami nawet tamtejsi mieszkańcy z różnych stron wypadając bronili przeprawy, i częścią żywo chwytali, częścią zabijali uciekających. Osobliwie jednak w przeprawie na rzece Sinawoda porażenie byli Tatarowie, których Piotr Łaszcz oprócz jeńcow, tysiąc trupem położył; aż nakoniec gdy na polach Oczakowskich, niczego się już nie lękając, bezpiecznie spoczywali, za nagłem wypadnieniem Kozaków zaporowskich zbici na głowę, z małą cząstką swoich powrócili do kraju.
W pośród pokoju w którym zostawała Polska, domowe rozruchy z Kozakami przytłumione w roku 1648, nakształt ognia wybuchnęły tak mocno, iż pożar ten całą Ukrainę ogarnął. Przyczyną tych nieszczęśliwości było uciemiężenie Kozaków, którzy utraciwszy swobody swoje, i po kilka razy oszukani w przyrzeczeniu danem, cierpliwość odmienili w rozpacz, którą bardziej jeszcze pomnożyła niesprawiedliwość uczyniona Bohdanowi Chmielnickiemu, dobrze położonemu u znaczniejszych panów i u samego nawet króla. Miał on folwark niedaleko Czechryna, który chcąc przywłaszczyć sobie Czapliński żołnierz Alexandra Koniecpolskiego chorążego wielkiego koronnego, oskarżył go przed hetmanem Stanisławem Koniecpolskim, jakoby zamyślał o buncie. Przyzwany do sądu Chmielnicki, stanął chcąc się usprawiedliwić, ale mimo niewinności swojej skazany na więzienie i okuty w kajdany, czekał sposobności, aby odzyskawszy wolność, zemścił się krzywdy uczynionej sobie. Jakoż uwolniony za prośbą Sobieskiego wojewody ruskiego, i innych panów którzy się za nim wstawiali, knuł zemstę przeciw Czaplińskiemu, dając się czasem słyszeć, iż chciwość jego była przyczyną niesprawiedliwości, którą mu uczyniono; że zaś nie widział dosyć bezpieczeństwa dla siebie, nosił przyłbicę pod czapką, i pancerz ukryty pod suknią, aby tak uzbrojony oszukał przeciwnika spiknionego także na zgubę swoję. Przypadek zdarzył, iż obydwa zeszli się z sobą niespodziewanie. Pierwszy Czapliński dobywszy pałasza chciał ranić w głowę Bohdana, ale cios zadany był nadaremny, dla przyłbicy która go broniła. Chmielnicki z swojej strony stawiąc się nieprzyjacielowi, natarł na niego z taką odwagą, iż najprzód trzech sług, których miał z sobą Czapliński przymusił do ucieczki, a potem i pana ich odpędził. Uwiadomiony o tem hetman od Czaplińskiego zanoszącego skargę, kazał się powtórnie stawić Bohdanowi, ale ten nie wiele dobrego obiecując sobie po sprawiedliwości hetmana, uszedł skrycie do Krymu, i rzuciwszy się do nóg hana tatarskiego Islan Gerej, prosił go o miłosierdzie nad całym narodem kozackiem jęczącym w niewoli Polaków. Wysłuchał żebrzącego o miłosierdzie Tatarzyn i obiecał mu dać pomoc, zwłaszcza gdy ta okoliczność była pożądaną porą dla dziczy chcącej korzystać z najazdu. Chmielnicki otrzymawszy pewną nadzieję posiłków od hana, powrócił nazad do swoich, a zachęcając ich do obrony wolności, i odzyskania utraconych swobód, najprzód trzysta, a wkrótce sześćset rybaków kozackich przybrał do swojej sprawy. Nigdy z mniejszych początków nie wzrosła tak prędko wielka potęga, jak za przewodnictwem i poduszczaniem Chmielnickiego, który prócz krzywdy uczynionej sobie od Czaplińskiego, tem jeszcze miał rozjątrzone serce, iż syn jego zbity kijami z rozkazu hetmana, umarł z tej przyczyny. Ta niewinna ofiara poświęcona skargom nienasyconego chciwością i zemstą Czaplińskiego, takim gniewem zapaliła serce ojcowskie, iż stawiając przed oczy pospólstwa pozór wiary i wolności uciśnionych pod rządem polskim, wzruszał się każdy zrażony już po kilka razy próżnemi obietnicami naszych, i lgnął z ochotą do ogłaszającego się za obrońcę uciśnionego narodu. W krótkim czasie cała Ukraina zbuntowana przy Dnieprze ogłosiła za wodza swego Bohdana, który jak tylko widział siły swe znacznie powiększone, wydał natychmiast rozkaz, aby w pień wycięto wszystkich Polaków osiadłych w tamtych stronach, a czekając na posiłki Tatarów, z zebraną zgrają ludzi wszystko pustoszył i niszczył. Niedługo potem cały naród kozacki pociągniony częścią powodami wiary i wolności, częścią chytrą łagodnością Bohdana, ogłosił go za ojca ojczyzny, i wybawiciela swego[12].
Przeciw tej zgrai rozjadłego ludu, Mikołaj Potocki hetman wielki koronny wysłał syna swego Stefana, starostę niżyńskiego, przydając mu Stefana Czarnieckiego pułkownika naówczas swego[13], aby był wodzem szczupłego wojska dwóch tysięcy dragonii zwerbowanej na prędce, z Stanisławem Szembergiem komisarzem kozackim, mającym trzy tysiące Kozaków[14], przepisując im jak sobie postąpić mieli. Pierwsze to było pole dla syna hetmańskiego okazania męstwa i waleczności, dziedzicznych zaszczytów imienia swego. Ale jeżeli każdy zagrzany był chwałą, nierównie bardziej Czarniecki, widząc się pierwszy raz na czele wojska. Z tem wszystkiem niebaczność hetmana dzielącego wojsko na dwie części, i tak małą garstkę ludu wysyłającego przeciw licznemu i w rozpaczy zostającemu nieprzyjacielowi, była przyczyną nieodżałowanej straty. Ileż przykładów czytamy w dziejach ludzkich, że zaufanie wodza i wzgarda ku słabszemu nieprzyjacielowi, była zgubą liczniejszego wojska, i że to, co dla okazalszej chwały, częścią tylko sił chciano pokonać, z większą potem niesławą wzrosło w nieprzełamaną potęgę. Chmielnicki złączony z Tatarami których było szesnaście tysięcy, i porozumiawszy się z Kozakami będącemi pod komendą Szemberga, stanął obozem pod jeziorem zwanem Żółte wody. Przeciwko niemu młodzież nasza żywa, i mniej jeszcze niż hetman przewidująca złego, pośpieszyła z taką odwagą, jaką pospolicie zapala w sercach młodych nieunoszona żywość, i chęć popisania się z męstwem[15] Zaraz za zbliżeniem się naszych, Kozacy królewscy przeciągnieni od Chmielnickiego, przeszli na jego stronę. Uwiadomiony o tem Czarniecki od Gandzy, który się odłączył od wiarołomnych kolegów, nie tracił serca do bitwy, chociaż nie widział nadziei zwycięstwa. Że zaś dla małej liczby i błotnistego miejsca ujść nie mógł ze swemi, stanął obozem z lewej strony jeziora, i jak można było naprędce w koło się opatrzył, a udając wszelką gotowość do boju, wysłał do hetmana z doniesieniem o złym stanie rzeczy, prosząc o posiłki. Tym czasem Tatarzy coraz mocniej nacierać zaczęli, a gdy Czarniecki z dragonią żwawy daje odpór, ta złożona z Rusinów, najprzód udaje trwogę, i cofać się zaczyna, a potem w samym zapale bitwy przechodzi na stronę Kozaków.
Zdradzeni powtórnie wodzowie cofnęli się do taboru oczekując na posiłki, ale wysłany do hetmana Jaśko Rajski, gdy wpadł w ręce Tatarów, z przejętych listów które przy nim były, dowiedział się Chmielnicki, iż wojsko nasze było w ostatniem niebezpieczeństwie, tak dla niedostatku prochu, jako i żywności. Nie trzeba było dla nieprzyjaciela lepszej sposobności korzystania z tylu nieszczęść pozostałej garstki wojska naszego. Potocki za pierwszem natarciem Tatarów dwa razy raniony, dnia piętnastego kwietnia padł na bojowisku, życiem przypłacając błąd ojca[16], a Czarniecki, Sapieha i Szemberg dostali się w niewolą. „Tento sam jest Stefan Czarniecki (słowa są Kochowskiego)[17], „który pokonany i wzięty w niewolą, staje się teraz igrzyskiem losu i urągowiskiem nieprzyjaciela, ale przyjdzie ten czas, kiedy upokarzającą obelgę niewoli, zmyje krwią nieprzyjaciół“.
Na odgłos klęski pod Żółtemi wodami przybył hetman Mikołaj Potocki z Marcinem Kalinowskim hetmanem polnym, ale nierówny co do liczby wojska, stanął pod Korsuniem w okopanym obozie, oczekując przez trzy dni na posiłki od Jeremiasza książęcia Wiśniowieckiego, których gdy nadaremnie wygląda, wstrzymawszy po kilka razy atak nieprzyjacielski, a obawiając się niedostatku żywności, dla pożaru który znaczną część miasta Korsunia pochłonął, umyślił nakoniec zasłaniając się taborem, uchodzić z miejsca. Chmielnicki porozumiawszy zamysł hetmana, wysłał znaczną część wojska swego, aby w lesie przez który się miał przeprawiać, ściętemi drzewami i porobionemi rowami zatamował mu drogę, a gdy hetman mając rozwinione chorągwie, i przy odgłosie tarabanów ruszył się z miejsca, Kozacy razem z Tatarami rozstawieni w lesie, tem mocniej razić zaczęli naszych, im trudniej im było bronić się przebywając z wielką pracą zasadzki. Tym sposobem cztery tysiące lekkiej jazdy, a dwa tysiące piechoty, oprócz wozów, czeladzi wojskowej i wszelkich sprzętów wojennych, dnia dwudziestego szóstego maja utracili nasi. Z całego wojska ci tylko pozostali, którym posłużyła ucieczka; ale rozproszeni będąc w różne strony, i częścią na Wołoszczyznie, częścią w Mołdawii, Bulgaryi, albo gdzie kogo uniosła bojaźń szukając schronienia, nikt się nawet nie znalazł, aby uwiadomił naród o tak wielkiej klęsce. Hetman z kolegą Marcinem Kalinowskim, tudzież z Sieniawskim i innymi panami dostał się w haniebną niewolą, wystawiwszy kraj cały na niebezpieczeństwo, ponieważ Kozacy zachęceni pomyślnem zwycięstwem, trzema stronami wkroczyli w granice, z których jedni posiedli włości panów naszych przy Dnieprze, inni wpadli do Litwy, inni nakoniec pustoszyli Podole, przybrawszy sobie za wodza złoczyńcę zwanego Krzywonos. Sam zaś Chmielnicki opanowawszy wiele miast na Rusi, i cały prawie ten kraj złupiwszy, udał się pod Białącerkiew, aby tam stanął obozem.
Na sześć dni przed klęską hetmana, to jest dwudziestego maja, Władysław IV z tym się światem pożegnał. Obrany po nim król Jan Kazimierz dnia siedmnastego listopada, wszelkie starania swoje obrócił do tego, aby zgromadzone stany na sejm koronacyjny, uchwaliły powiększenie wojska dla dania skutecznego odporu tak potężnemu nieprzyjacielowi; i chociaż widział, iż ten sejm zszedł po większej części na próżnych sporach nie obmyśliwszy wojska w tak wielkiej potrzebie, sam jednak iść na tę wyprawę przedsięwziął. Przez całą więc zimę czyniąc wielkie przygotowania do wojny, gdy się dowiedział, iż Chmielnicki pobudzał Tatarów i Moskwę przeciw Polsce, użył wszelkich sposobów, aby zapobiegł straszliwym na kraj nasz zamachom. Wysłani posłowie tak do Moskwy, jako i Rakocego, odciągnęli ich od związku z Kozakami, a tym czasem król oczekując końca ugody trwać mającej do Zielonych Świątek, którą hetmani uczynili z Chmielnickim pod Barem, wydał im rozkazy, aby złączonemi siłami uderzyli na nieprzyjaciela. Więcej zaufania niż sił mając nasi podchlebiali sobie, iż garstką ludu pokonają potęgę, której się dotąd oprzeć nie mogli; ale Chmielnicki wsparty wielką siłą swoich i sprzymierzonych Tatarów[18] podstąpiwszy pod Konstantynów, gdzie było wojsko nasze, strwożył hetmanów, tak iż ustąpić musieli pod Zbaraż, oczekując na przybycie królewskie i większe siły przeciw nierównemu sobie nieprzyjacielowi. Przyśpieszył Jan Kazimierz na dzień dwudziesty drugi czerwca wyjazd z Warszawy, a gdy w Lublinie oczekuje na nowe pułki, doszła go wiadomość, iż nieprzyjaciel obległ wojska nasze pod Zbarażem. Idąc więc na odsiecz hetmanom, od których odebrał uwiadomienie iż zostają w wielkim niedostatku żywności i rzeczy wojennych, przybył jak najspieszniej pod Białykamień, i dnia trzynastego sierpnia stanął obozem pod Zborowem, o sześć mil od nieprzyjaciela. Tam gdy piętnastego sierpnia przeprawuje się z wojskiem przez błotniste miejsce, Chmielnicki uwiadomiony o przybyciu króla, uszedłszy pięć mil nocą, w sto tysięcy Tatarów a pięćdziesiąt tysięcy najbitniejszych Kozaków zaszedł mu drogę. Dzień ten pamiętny męstwem naszych, przyniósł zwycięstwo królowi. Odpędzony nieprzyjaciel mimo znacznej liczby, ustąpić musiał do obozu, zostawiwszy trupem na bojowisku pięć tysięcy swoich.
Tymczasem król złożywszy radę, gdy widzi iż nietylko dać nie może posiłków zostającym w oblężeniu pod Zbarażem, ale nawet słusznie się obawia, aby sam nie był ściśniony wielką liczbą nieprzyjaciela, przystał na zdania tych, którzy sądzili, aby przez listy i obietnice nakłonić hana do pokoju. Powiódł się ten zamysł naszym; następującego bowiem dnia, gdy nieprzyjaciel nadaremnie kusił się o dobycie Zborowa, i z wielką stratą był odpędzony, han tatarski odpisując na list, który imieniem królewskiem napisał był do niego Jerzy Ossoliński kanclerz w. koronny, wyraził królowi, iż pamiętny na dobrodziejstwa wyświadczone sobie od Władysława IV, gotów jest przystąpić do pokoju, byleby król wysłał kogo z ramienia swego do ułożenia punktów, i zapewnienia go o przyjaźni swojej. Przyłączył także Chmielnicki list swój do króla z wyrażeniem poddaństwa i oświadczeniem, iż widząc odebraną sobie władzę nad wojskiem kozackiem przez uniwersał króla, przymuszony był szukać pomocy u Tatarów. Przybył pod wieczór wezyr hana tatarskiego, z którym Ossoliński rozpocząwszy umowę, dnia siedmnastego sierpnia uczynił pokój, obiecując imieniem króla zwykłą daninę kożuchów; wzajemnie han tatarski przyrzekł dawać posiłki królowi w wszelkiej potrzebie. Tym pokojem oblężeni pod Zbarażem wypuszczeni byli na wolność, Kozakom oprócz amnestyi przywrócone dawne swobody i nowe pozwolone, Chmielnicki wykonawszy przed królem przysięgę wierności, wziął ziemię czechryńską prawem hołdowniczem, a król najprzód do Glinian, ztamtąd do Lwowa, a potem rozstawiwszy wojsko na stanowiska zimowe, powrócił do Warszawy.
Takim sposobem rzeczpospolita zakończyła domowe rozruchy, nie mając dosyć sił na poskromienie buntowników, i nadgrodzenie krzywdy przez obelgę zadaną sobie i majestatowi. Niechcąc dla sławy imienia swego i bezpieczeństwa kraju stanowić podatków na powiększenie wojska, opłacić się musiała haniebnym haraczem barbarzyńcowi, a czyniąc zuchwalszymi Kozaków wymagających większych coraz swobód, do czasu tylko tłumiła ten ogień, który miał wkrótce wybuchnąć. Zaraz bowiem następującego roku 1650, Chmielnicki doświadczywszy już słabych sił naszych, tudzież wystawując sobie korzyści tego szczęścia, które mu dotąd sprzyjało, zaufany w przyjaźni i związku z Tatarami, rozpoczął nowe kłótnie, pobudzając Moskwę i Turków, z którymi złączyć się obiecywał, jak tylko wojska ich wkroczą w granice.
Uwiadomiony Jan Kazimierz o tych zamysłach Bohdana, wysłał Mikołaja Potockiego hetmana w. koronnego, który z Kalinowskim hetmanem polnym i Stefanem Czarnieckim po dwuletniej niewoli wykupiony, powrócił pod tenże sam czas do kraju, aby z wojskiem stanął na pograniczu około Kamieńca. Wstyd było hetmanom, iż zostawali w haniebnej niewoli, przeto chcąc zatrzeć tę plamę niesławy, poprzysięgli zemstę, szukając wszelkich sposobów, aby rzeczpospolita nakłoniła do nowej wojny. Z przykrością także patrzał na to Chmielnicki, iż hetmani mieli oko na jego obroty, i że dla tej przyczyny, jak się domyślał, stali z obozem w bliskości. A gdy Potocki hetman dawał odpór hajdamakom robiącym wycieczki, i herszta ich nazwanego Mudreńko z kilku opryszkami złapał, a po dobrowolnem ich wyznaniu, iż zamyślali uderzyć na obóz, śmiercią ukarał, żalił się Chmielnicki przed Tatarami, jakoby hetman gwałcił uczyniony pokój. Gdy więc tym sposobem większe coraz zachodziły kłótnie, Jan Kazimierz zabiegając zawczasu skutkom, które ztąd wypłynąć miały, złożył sejm extraordynaryjny przy końcu roku 1650, na którym za naleganiem przyjaciół hetmana, uchwalono pospolite ruszenie. Wprzód jednak wysłano posłów do Chmielnickiego, którzyby mu przekładali dotrzymanie ustaw Zborowskich. Ale gdy on szukał tylko zwłoki, tem się wymawiając, iż powstrzymać nie może pospólstwa nieznającego żadnej karności, rzeczpospolita widząc próżną nadzieję pokoju, myśleć zaczęła o wyprawie wojennej. Najprzód więc Marcin Kalinowski hetman polny z rozkazu królewskiego przybywszy na Ukrainę, Nieczaja herszta kozackiej zgrai plądrującego granice dognawszy pod Krasnym zbił, i jego samego trupem położył, a po tem zwycięstwie posuwając się dalej i dobywszy Morachwy, Szarogrodu, tudzież innych miast pobliższych, poraził powtórnie Kozaków pod Winnicą. Przybył mu sam król na pomoc dnia dwudziestego czwartego maja 1651, i zrobiwszy poczet wojska, którego na sto tysięcy rachowano, stanął pod Beresteczkiem, mając się dalej udać. Wprzód jednak wysłany był na podjazd Stefan Czarniecki[19], a po nim Koniecpolski, którzy gdy przynieśli wiadomość, iż Kozacy złączyli się już z Tatarami, i szli ku Beresteczkowi, stanął król w gotowości do boju, tym sposobem ustanowiwszy wojsko. Sam Jan Kazimierz był na czele i rządził środkiem wojska, hetman w. trzymał prawe skrzydło, a Marcin Kalinowski hetman polny władał lewą stroną. Że zaś Potocki niemógł się znajdować w każdem miejscu z tą szybkością jakiej potrzeba w podobnej okoliczności, używał do pomocy Stefana Czarnieckiego, który dzielnością swoją wiele mu pomógł do wygranej. Był już naówczas Czarniecki chorążym sandomirskim, i pułkownikiem hetmańskim, a co większa, tyle w nim hetman miał zaufania, iż częstokroć jak doświadczonemu żołnierzowi zlecał rządy wojska całego[20]. Bitwa pod Beresteczkiem zaczęła się od lekkich utarczek, które trwały przez dni dziesięć. Nakoniec trzydziesty czerwca przyniósł naszym zupełne zwycięstwo. Obóz cały nieprzyjacielski, ośmnaście harmat, i wielka zdobycz dostała się zwycięzcy.
Król po tem zwycięstwie postąpiwszy dalej, gdy widział, że szlachta wzbraniała się iść za nim ku Kijowu, dnia ośmnastego lipca puścił się w drogę do Warszawy, zostawując hetmanów z ośmnastą tysiącami wojska, na zakończenie pomyślnie zaczętej wyprawy. Ta była cała korzyść zwycięstwa pod Beresteczkiem. Naród nasz mało mając wojska płatnego, na czas tylko umiał się ratować pospolitem ruszeniem, które jak nagła potrzeba kojarzyła, tak jakakolwiek pomyślność rozstrychała bez skutku. Z tem wszystkiem, jeżeli nasi wczesnym powrotem do domu tracili wszelkie korzyści odniesionego zwycięstwa, równie także i nieprzyjaciel nie umiał pożytkować z tak pomyślnej okoliczności, która mu się wydarzała. Chmielnicki, mimo wielkich nadziei które czynił Tatarom, iż za osłabieniem sił naszych, nadgrodzą sobie poniesioną stratę pod Beresteczkiem, nie mógł ich dłużej utrzymać przy sobie, a przymuszony zezwolić na to, aby powrócili do domu, ułagodził podarunkami znaczniejszych Tatarów, sam zaś pobudzając całą Ukrainę do buntu, zgromadzał do siebie rozproszonych pod Beresteczkiem.
Po odjeździe królewskim, Potocki hetman dobywszy kilka miasteczek pobliższych, udał się ku Kijowu, aby się złączył z wojskiem litewskiem, które prowadził książę Janusz Radziwił, hetman polny litewski, a gdy coraz niepomyślniej powodziło się Chmielnickiemu, wysłał nakoniec do hetmana, prosząc go o pokój. Zuchwałe wprawdzie były domagania się jego, i bardziej rozkaz niż prośbę wyrażały, ale niedostatek żywności, coraz bardziej dokuczający wojsku, był powodem hetmanowi, iż wysłał Adama Kisiela wojewodę bracławskiego i Jerzego Chlebowicza wojewodę smoleńskiego, aby z nim uczynili ugodę w Białej-Cerkwi. Za przybyciem tych komisarzy, Chmielnicki rozsiawszy wieść o znacznych posiłkach, które sułtan Gałga, brat hana, prowadził w liczbie sześćdziesiąt tysięcy, tak strwożył obudwóch, iż już rozpaczać zaczęli o powrocie swoim. Gdy bowiem pod wieczór i bramy miasta, i dom ten w którym stanęli, mocną strażą opatrzone były, a coraz bardziej rozruch się powiększał, i dały się słyszeć głosy pospólstwa stojącego na straży, iż się z nich urągało i groziło śmiercią, strwożeni komisarze wysłali sekretnie do hetmana z doniesieniem o niebezpieczeństwie swojem. Posłał natychmiast hetman kilka pułków, pod komendą Kalinowskiego, a za odebraniem powtórnej wiadomości, iż komisarze powracający nazad, wpadli w ręce Tatarów, rozkazał swoim, aby jak kto mógł najprędzej szedł im na ratunek. Blisko dziesięć tysięcy naszych udało się jak najspieszniej ku Białejcerkwi, ale w drodze spotkali się z powracającymi nazad komisarzami, których Chmielnicki, Wychowski, Bohun i inni rotmistrze kozaccy wyrwali z rąk Tatarów, ocalić nie mogąc sprzętów, naczyń srebrnych, sukien, koni, namiotów i pieniędzy, które komisarzom porwali Tatarowie, a co wszystko wynosiło do miliona szkody.
Gdy się to dzieje, wojsko nasze ustawione do boju, szło w porządku przeciw Tatarom. Na lewem skrzydle był hetman polny Kalinowski, na prawem książę Radziwił z wojskiem litewskiem, a hetman w. prowadził przodek wojska. Po sześciogodzinnej podróży, gdy się zbliżyli nasi ku nieprzyjacielowi, pierwszy książę Janusz Radziwił uderzył na skrzydło złożone z Kozaków. Chmielnicki, aby swoim dodał ochoty, poił ich gorzałką, która zawracając im głowę, wielu nakształt szalonych rzucała wpośrzód ognia, gdzie albo ich chwytali nasi, albo ranili, albo słali trupem. Tymczasem Tatarowie zwyczajem swoim, krzyk wielki czyniąc, uderzyli na pierwszą straż naszą; a gdy Litwa i Piotr Potocki starosta kamieniecki rozpoczęli bitwę, hetman pogroziwszy trębaczowi śmiercią, iż ważył się dać znak do potyczki, kazał się cofnąć nazad wojsku. Natenczas Czarniecki przybiegłszy do hetmana: Oto (rzecze) wodzu, pierzchliwa zgraja, po beresteckiej klęsce podnosząca głowę. Ale gdy hetman kazał powtórnie aby się cofnęło wojsko: Jeżeli (rzecze dalej) o to rzecz idzie, aby wiedzieć czyli tak każe publiczny interes, przynajmniej prywatny oczywiście radzi, aby dać odpór nieprzyjacielowi, gdy zacny obywatel, generał ziem podolskich, mężnie się potykając, zostaje w niebezpieczeństwie[21].
Mimo przeciwnej woli hetmana, dla przyczyn jemu samemu najlepiej wiadomych, nie można jednak było wstrzymać w zapale wojska i odwołać je od bitwy. Trwała żwawa utarczka przez kilka godzin, której skutek byłby nierównie znaczniejszy, gdyby hetman całą siłą uderzył był na nieprzyjaciela; ale gdy on czyni zwłokę, i wzbrania się dać pomocy naszym[22], Kozacy oprzeć się nie mogąc tej nawet cząstce wojska, która się potykała, a widząc porę sposobną dla siebie iż ujść mogą bezpiecznie, udali się do obozu. Z tem wszystkiem można się domyślić z dalszych czynności hetmana, jakie miał powody do tego, iż nietylko niechciał dać posiłków potykającym się kolegom, ale nawet kazał odwoływać wojsko w samym zapale bitwy z nieprzyjacielem. Próżna chluba jest częstokroć tak mocnym bodźcem dla ludzi wyniosłego umysłu, jak chwała jest zapałem serc mężnych. Uczynić jakikolwiek koniec tej wojnie, która kłóciła rzeczpospolitą i była przyczyną prac wojennych lubiącym spoczynek, szczycić się do czasu czczem imieniem pokoju, dla próżnej okazałości okrzyków, to było pewnie zamiarem hetmana, którego skutek wkrótce się okazał; dnia bowiem dwudziestego ósmego września 1651 po długiem oczekiwaniu przyrzeczonych posłów od Chmielnickiego, stanęła z nim nakoniec ugoda, przez którą pozwolono mu: „Aby wojsko kozackie obowiązane do służby królewskiej było w liczbie trzydziestu tysięcy. Aby toż wojsko miało stanowiska swoje około Winnicy, Peryasławia, Czernichowa, Białejcerkwi, i po całej Ukrainie. Aby dawna wolność greckiego obrządku zabezpieczona została na zawsze. Aby Kozacy wykonali przysięgę, iż zerwawszy przymierze z Tatarami, nigdy więcej przeciw Polsce nie obrócą oręża, i aby Chmielnicki wysłał posłów na sejm przypadający, którzyby podziękowali królowi i rzeczypospolitej za darowanie winy“.
Tym sposobem zakończyła się wyprawa, którą z tak wielkiem staraniem przedsięwziął był Jan Kazimierz, a całą korzyścią pospolitego ruszenia było poselstwo do króla i rzeczypospolitej z przeproszeniem za winę, gdy tym czasem wolno zostawione ręce wzmagającemu się codzień nieprzyjacielowi, i zwyczajem swoim łamiącemu wiarę, groziły większem nieszczęściem, którego wkrótce, jak obaczymy, doznała Polska.
Zaraz bowiem następującego roku 1652, Chmielnicki dawniej już ułożywszy sobie syna swego Tymoteusza ożenić z Rossandą córką wojewody wołoskiego, wysłał do niego posłów, domagając się z groźbą, aby zadosyć uczynił jego żądaniu. Przyjął tę zuchwałą odezwę z gniewem i pogardą hospodar wołoski, pokrywając jednak nieukontentowanie swoje, odesłał posłów z obojętną nadzieją, składając się młodym wiekiem córki, dla którego życzył sobie jeszcze odwlec do czasu jej postanowienie. Chmielnicki domyślając się, iż ta odpowiedź była tylko pozorem którym go chciano łudzić, rozkazał natychmiast synowi, aby wkroczył z wojskiem na Wołoszczyznę, któremu także dwadzieścia tysięcy Tatarów przybyło na pomoc. Strwożony hospodar tak nagłą wyprawą Chmielnickiego, doniósł Kalinowskiemu hetmanowi polnemu o niebezpieczeństwie w którem się znajdował, i napisał list do króla, dopraszając się aby rzeczpospolita nie dozwoliła wnijścia Kozakom i Tatarom na Wołoszczyznę; ale gdy odpis królewski wpadł w ręce Chmielnickiego, ten uwiadomiony o wszystkiem, wysłał do Kalinowskiego przestrzegając go, aby rozkazał wojsku swemu cofnąć się nazad, i nie przeszkadzał zamysłom jego, dodając te słowa, iż syn uniesiony żywością wieku, założyć zechce pierwsze początki chwały wojennej na klęsce hetmana.
Wzgardził Kalinowski tą groźbą Chmielnickiego, i stanąwszy pod Batowem w liczbie dwudziestu tysięcy swoich, rozkazał Samuelowi synowi swemu oboźnemu koronnemu, aby okopał obszerne równiny rozciągające się na milę, na których wojsko nasze stanęło obozem. Przeciwny był zdaniu temu Zygmunt Przyjemski pisarz polny, który w zagranicznem wojsku wyćwiczony w sztuce wojennej, przewidywał niebezpieczeństwo na które się wystawiał hetman przez zły wybór miejsca do boju. Toż zdanie było Marka Sobieskiego starosty krasnostawskiego, Odrzywolskiego kasztelana czerniechowskiego, i całego nawet wojska, które żaliło się między sobą, iż obszerność miejsca będzie dla niego zgubą. Ale hetman zacięty w zdaniu swojem, gdy daremnie morduje ludzi około okopów, odbiera wieść nagłą o Kozakach i Tatarach, iż w wielkiej liczbie spieszą ku niemu. Pierwsze spotkanie się naszych było dosyć pomyślne, ale gdy następującego dnia syn Chmielnickiego przybył z dwomakroć stotysięcy Kozaków, i dwudziestą tysięcy Tatarów, wojsko nasze strwożone tak licznym nieprzyjacielem, wyjść nawet nie śmiało za okopy. Nadaremnie hetman dodawał serca strwożonym, zewsząd bowiem dały się słyszeć głosy, iż nierostropność jego w obraniu miejsca, będzie przyczyną nieuchronnej zguby. Gdy więc każdy myśli o ucieczce, a hetman chce wstrzymać uciekających, i każe dragonii aby dawała ognia do uchodzących z miejsca; zaczęła się bitwa między uciekającymi i dragonią chcącą ich wstrzymać, z podziwieniem patrzącego na to nieprzyjaciela. W takim stanie będących dnia drugiego lipca Kozacy i Tatarowie w pień wycinają. Całe wojsko z dwudziestu tysięcy złożone, w dniu jednym wyrznięte. Hetman kilka razy raniony uszedłszy z pobojowiska, gdy o trzy mile od Batowa błąka się po lesie, strzałą zabity od Tatara[23]. Przyjemski, Sobieski, Kosakowski, i Samuel Kalinowski syn hetmana, wzięci w niewolę, dzikim sposobem zamordowani; z których pierwszy gdy śmiało wyrzuca okrucieństwo i dzikość Chmielnickiemu, iż się pasł krwią niewinną patrząc z ukontentowaniem jak dzicz jego wyprowadzając jeńców rznęła po jednemu bezbronnych, na drobne cząstki okrutnie siekany, po długich zadanych sobie mękach, oddał nakoniec duszę stworzoną do dzieł chwalebnych. Głowa hetmana przyniesiona była nazajutrz do Chmielnickiego, który za nią dał z urągowiskiem czerwony złoty Tatarowi zabójcy. Reszta zaś zabranych nie jak przedtem szła w niewolę, aby przez okup dostać się mogła do ojczyzny, ale niezwyczajnym dotąd sposobem była uciechą barbarzyńców okrutne męki zadających, i krwią niewinną pasących dzikość serc swoich. Tento sam rok 1652 pamiętny wielą nieszczęśliwościami, był początkiem chwały i zasług znakomitszych w ojczyznie Stefana Czarnieckiego, który po Samuelu Kalinowskim zostawszy oboźnym koronnym, dał poznać, iż każdy wyższy stopień godności który go potykał, nie był zamiarem próżnej wyniosłości, ale sposobniejszem polem do okazania męstwa i większych coraz zasług w ojczyznie.
Uwiadomiony naród o klęsce pod Batowem, tak wielką bojaźnią był przejęty, iż niektórzy z przedniejszych panów zostających naówczas w Warszawie, zamiast wspólnej obrony, myśląc o własnem tylko ocaleniu, opuścić chcieli ojczyznę i szukać za granicą bezpieczeństwa dla siebie. Nadaremnie surowsze obwieszczenie króla zakazujące uchodzić z kraju odciągało strwożonych od przedsięwziętej ucieczki. Gotowano z wielkim pospiechem łodzie i inne statki na Wiśle, na które zabierać się miały osoby lękliwszego serca za pierwszym pogłosem o nieprzyjacielu. Po całym zaś kraju strwożeni obywatele, i rozpaczający o ocaleniu rzeczypospolitej, skoroby nieprzyjaciel wkroczył w granice, zamiast odporu mieli już napięte góry i skały do chronienia się, częścią na pograniczu węgierskiem, częścią na Szląsku, albo po innych krajach[24]. Żal powszechny w narodzie powiększył się bardziej jeszcze wydanemi od króla wiciami na pospolite ruszenie, któremi wzywał szlachtę rozproszoną po polach dla zarazy morowej, aby przez miłość ginącej ojczyzny przybywała do Piotrawina, i tam się z nim łączyła, idąc na ratunek swój i tego co każdy mógł mieć najmilszego dla siebie. Ale gdy Chmielnicki wysłał do Warszawy posłów, którzy wycieńczali winę syna jego, oświadczając iż sam hetman był przyczyną klęski pod Batowem, wzgardziwszy przestrogą dawaną sobie, oraz gdy wydał listy do różnych miast na Ukrainie będących, aby się nie trwożyły przypadkiem hetmana i wojska polskiego, król odwołując wydane wici na zjazd do Piotrawina, wezwał powtórnem obwieszczeniem szlachtę na sejm do Warszawy, zwłaszcza gdy Chmielnicki lękać się począł, uwiadomiony będąc od szpiegów, iż wojsko litewskie pod wodzem książęciem Januszem Radziwiłem miało się złączyć z wojskiem polskiem stojącem około Dniepru, które razem wynosiło do dwudziestu pięciu tysięcy. Obawiał się także Chmielnicki wyprawy króla na Ukrainę z wywołaną szlachtą mszcząc się śmierci hetmana na ten czas, kiedy Tymoteusz był z najbitniejszem wojskiem na Wołoszczyznie. Dla tej przyczyny odwołał nazad syna swego, odkładając do dalszego czasu swój zamysł. Ale gdy sejm odprawiony w Ujazdowie dla słabości króla, nic skutecznego nie ustanowił na ratunek ojczyzny, i cały rok schodził na próżnych tylko przygotowaniach do wojny, Chmielnicki pogroziwszy wzięciem Kamieńca Podolskiego, o którą twierdzę próżno dobijał się wszystkiemi siłami, dnia dwudziestego pierwszego czerwca przeprawiwszy się na Wołoszczyznę, zaślubił synowi swemu Tymoteuszowi Rossandę.
Tymczasem gdy król czyni wszelkie starania, aby nakłonił rzeczpospolitą do wojny przeciw Kozakom, częste wieści Ukrainy (iż Chmielnicki uniesiony pomyślnością, obruszył na siebie przyjaźnią, której szukał u Turków, lud cały i duchowieństwo) były powodem do tego, aby wojska nasze udały się na Ukrainę. Zlecił hetman polny Stanisław Potocki tę trudną wyprawę dla ciężkich mrozów, Stefanowi Czarnieckiemu, dając mu dziesięć tysięcy wojska znaku pancernego, i tysiąc dwieście dragonii. Wiadomość sztuki wojennej przez długie doświadczenie, zjednała już naówczas Czarnieckiemu miłość i szacunek w wojsku. Najbardziej jednak pomogła mu do sławy szybkość w wykonaniu najtrudniejszych rzeczy, i zaufanie które w nim miało wojsko[25]. Ta wyprawa Czarnieckiego, ponieważ przypadła jak powiedzieliśmy w pośród najsroższych mrozów, znalazł dla tego wszędzie przejście z wojskiem, i pospieszył kilką dniami prędzej na Ukrainę.
Mimo żywości która go unosiła, aby mocą oręża szukał rozprawy z nieprzyjacielem, miał Czarniecki rzadki przymiot dobrego wodza, iż użył naprzód łagodnych sposobów, trzymając wojsko w jak największej karności, aby przez słodkie obchodzenie się z mieszkańcami, utrzymywał ich dłużej w niezgodzie. Łagodność wodza sprawuje częstokroć pomyślniejsze skutki niż postrach miecza i ognia. Ten sposób posłużył niemało naszym, oprócz bowiem wielu miasteczek osadzonych strażą nieprzyjacielską, które otworzyły bramy wojsku naszemu; sami nawet znaczniejsi mieszkańcy zdawali się patrzyć z obojętnością na upokorzenie wodza, ku któremu mieli skrytą niechęć, częścią dla związków z nieprzyjaznym sobie narodem, częścią dla zazdrości, która się pospolicie wiąże do szczęścia. Z czasem jednak znaczniejsze miasteczka, zastanawiając się czyli nad losem który ich czekał, czyli że drapieżny żołnierz porywał im majątek, zamykać zaczęły bramy i dawać wszędzie odpór wojsku naszemu. Odmienił na ów czas Czarniecki sposób obchodzenia się z buntownikami, Jakubek, Lipowiec, Pohrebiszcza, i inne miasteczka mocą dobyte, stały się łupem wojska naszego, a żołnierz zachęcony zdobyczą nabrał serca i ochoty do dalszej wyprawy.
Zabiegając temu Chmielnicki, wydał obwieszczenie do ludu, którem go pobudzał aby się z nim łączył w spólnej potrzebie. W krótkim czasie cała Ukraina porwała się do broni. Tymczasem Stefan Czarniecki w szybkości zakładając pomyślność swoją, nie dawał czasu Kozakom aby się kupili, ale rozpędzając po różnych miejscach gdzie się zbiegało pospólstwo, rozpraszał buntownicze kupy[26]. A gdy niespracowany w obrotach swoich dniem i nocą ściga Kozaków, Bohun rotmistrz Chmielnickiego uwiadomiony o jego zamyśle, tudzież z doświadczenia mając, iż wojsko polskie bitniejszem jest w polu, wszedł z kilku pułkami swemi do Monasterzysk, obronnego miasteczka wałem i fosami. Męstwo wodza i ochota naszych nie wiele zakładały sobie czasu do dobycia tego miasteczka. Przystąpił pod Monasterzyska Czarniecki, i z wielką siłą uderzył na oblężeńców. Już pułki nasze, po zabiciu Drozdeńka setnika kozackiego, stanęły były na wałach rozrywając parkany, gdy nieszczęśliwy przypadek wyrwał im z rąk zwycięstwo, i napełnił ich trwogą. Czarniecki nieustraszony na największy ogień, nie mając na sobie żadnej zbroi którąby się zasłaniał według zwyczaju wojowania w tym wieku, gdy pierwszy za swemi wpada na wały dodając im ochoty[27], kulą w twarz na wylot raniony został. Ciężki postrzał wyrwawszy mu podniebienie, zalał krwią usta i zatrzymał oddech; zdjęty z konia i położony na ziemi, gdy krew spiekłą wyrzucił, czyli wzięte miasto? spytał się stojących około siebie przyszedłszy do zmysłów; a gdy mu powiedziano, iż trwoga o życie jego przymusiła naszych do odstąpienia, wzruszony gwałtownie żywością żalu i gniewu, tak wielką czułość okazał, iż krew powtórnie z równą gwałtownością dobyła się z rany. Tymczasem Bohun zwyczajem Tatarów z krzykiem wypadając z miasta, aby bardziej przeraził strwożonych o życie wodza, przymusił naszych do ucieczki. Czarniecki uwieziony ztamtąd, często potem przed swemi dawał się słyszeć, iż nierównie bardziej bolał na to, że z rąk prawie wydarte miał zwycięstwo, aniżeli z przyczyny bólu który poniósł z tak ciężkiego postrzału[28].
Ten nieszczęśliwy przypadek nietylko zatamował dalsze czynności wojska naszego, ale nawet trwożył je długą niepewnością o życiu wodza, nie czyniąc nadziei najbieglejszym nawet lekarzom. Wpośród powszechnej trwogi zamyślającego już wojska o powrocie swoim, błysnęła nakoniec pomyślniejsza nadzieja. Czarniecki nie tak umiejętnością leczących, jako wyrokiem opatrzności, która go przeznaczyła do znakomitszych czynów, przyszedł szczęśliwie do zdrowia, a blizna została w twarzy, i blaszka którą zatykał podniebienie zepsute postrzałem, aby mógł zrozumiale wymawiać, były na całe życie zabytkiem męstwa, i znamieniem chwały[29].
Po odebranej wiadomości z Ukrainy, Jan Kazimierz odprawił sejm w Brześciu litewskim, i udał się do Lwowa, oczekując na dzień szesnasty czerwca, którego według ustawy sejmowej miano wypłacić żołd zaległy wojsku; ale gdy czas naznaczony minął, a wojsko zostało bez płacy, całe lato upłynęło na próżnych sporach; ułagodziwszy jednak król zażalenia wojskowych, wyjechał do obozu będącego pod Glinianami, i w miesiącu październiku posunął się pod Żwaniec, gdzie po różnych mniejszych utarczkach stanęła nakoniec ugoda z Tatarami dnia szesnastego grudnia, przez którą obowiązała się rzeczpospolita dawać im co rok obiecaną dawniej daninę kożuchów. Nic jednak pomyślnego nie nastąpiło z tego pokoju, ponieważ Chmielnicki wsparty przymierzem mocniejszego sąsiada, zamyślał o nowej wojnie, i w krótce ją rozpoczął. Jeszcze bowiem król był w drodze, gdy odebrał wiadomość iż car Alexy Michałowicz wysłał czterdzieści tysięcy Moskwy, pod komendą Serebrnego i Chowańskiego do Litwy, a tyleż z Antymem i Buturlinem na Ukrainę, dla złączenia się z Chmielnickim, który aby nakłonił do tej wyprawy cara, ogłosił się hołdownikiem jego.
Jak tylko król przybył do Warszawy, zwołał natychmiast stany dla zaradzenia nieszczęśliwościom, które groziły rzeczypospolitej; ale po czterdziestu sześciu dniach kłótni i próżno straconego czasu, dnia dwudziestego ósmego marca 1654, w pośród burzy która miotała narodem, sejm ten zerwany, był epoką zbytkującej wolności, która nie poznając prawdziwych swoich korzyści, bywała częstokroć narzędziem możniejszych, a przez nierząd i zamięszanie słała drogę do upadku ojczyzny. Po zerwanym sejmie rozjechały się zgromadzone stany, właśnie jak gdyby rzeczpospolita zostawała w pośrzód największej spokojności, i nie potrzebowała żadnego ratunku. W krótce jednak nieprzyjaciel siedzący na karku wyciskać zaczął narzekania dostających się pod jego jarzmo. Wydał król obwieszczenie na sejm extraordynaryjny, naznaczając dzień dziewiąty lipca; ale i ten sejm zaczęty od sporów tyle tylko dobrego ustanowił, iż wyznaczono Lwów i Wilno do wypłacenia żołdu zaległego wojsku, nie obmyśliwszy jednak sposobu do uskutecznienia tej ustawy sejmowej; właśnie jak gdyby rzeczpospolita do czasu tylko karmić chciała nadzieją wojsko domagające się swojej własności. Ponieważ zaś i to wojsko było dosyć szczupłe na obronę przeciw tak potężnemu nieprzyjacielowi, uchwalone było pospolite ruszenie, ostatni sposób ratowania ojczyzny. Gdy więc rzeczpospolita tak opieszale myśli o sobie, nieprzyjaciel korzystając z nieładu naszego, coraz posuwał zwycięstwa swoje. Na Ukrainie znaczniejsze miasta: Peryesław, Bracław, Humań, Kijów, dostały się Moskalom, które jak tylko opanował nieprzyjaciel, dniem i nocą pracował, aby je umocnił. W Litwie dnia dziewiątego lipca oblężony Smoleńsk dostał się zwycięzcy, a za nim Witepsk, Połock, Bychów, Szkłów, Mścisław, Mohylów, Newel, Rzeczyca, Mozyr, Homel, i inne. Chciał prawda dać odpór szerzącej się potędze nieprzyjacielskiej książe Janusz Radziwił hetman wielki litewski, ale szczupłe wojsko jego, ściśnione stem tysięcy, które miał Trubecki, dnia dwudziestego siódmego sierpnia rozproszone zostało, i sam wódz ledwie ucieczką mógł ocalić życie.
Gdy w tak smutnym stanie zostaje ojczyzna, król obiecując sobie iż przytomność jego w Litwie pobudzi naród do obrony własnej, i pogodzi rozróżnionych między sobą hetmanów, wyjechał do Grodna, wydawszy wici na pospolite ruszenie. Ale gdy kilku tylko obywatelów przybyło na ratunek ojczyzny, Jan Kazimierz nie mając więcej jak siedm chorągwi konnych, dwa tysiące zwerbowanego wojska przez Pawła Sapiehę wojewodę witepskiego, odbieżoną od synów ojczyznę zostawić musiał losowi, i ostatnich dni listopada powrócić z niczem do Warszawy. Tą drogą szła rzeczpospolita do upadku swego. Niezgoda i prywatny interes, dwie najmocniejsze tamy uszczęśliwienia i potęgi narodów, były od dawnego czasu w Polsce zasadą nieszczęść, których pasmo snując się przez wiek cały, doszło do końca za czasów naszych.
Nie było już innego sposobu ratowania ojczyzny w tak nieszczęśliwym stanie, jako uciec się do Tatarów, szukając pomocy u tych, którym drogo opłaciwszy wiarołomną przyjaźń, widział z żalem naród, jako zaraz po uczynionym pokoju dnia szesnastego grudnia splądrowali Wołyń i Podole, trzydzieści tysięcy obywatelów zagarnąwszy w niewolę[30]. Wysłany do Krymu Maryan Jaskólski strażnik polny koronny, uczynił przymierze z Mechmetem Gerej następcą Islau Gerej, przyrzekając mu imieniem króla i rzeczypospolitej płacić corocznie nakształt żołdu dziewięćdziesiąt tysięcy złotych, tudzież szlachtę będącą w niewoli kosztem rzeczypospolitej wykupić[31]. Tym sposobem jak mniemano, odciągniony był han od przyjaźni i związku z Chmielnickim; z tem wszystkiem nie tak przyjaźń naszą, jako raczej zemsta nad Chmielnickim za wzgardę, którą mu okazał, iż mniej poważał sobie przymierze jego, znalazłszy wsparcie od Moskwy, była powodem hanowi, aby się oświadczył na stronę naszą, obiecując trzydzieści tysięcy Tatarów przeciw wspólnemu nieprzyjacielowi.
Jak tylko hetmani odebrali wiadomość o posiłkach Tatarów, natychmiast dwudziestego siódmego października udali się do Baru. Wojsko nasze składało się z jazdy dwudziestu tysięcy, i ośmiu tysięcy piechoty, a tymczasem czyniono nowe zaciągi. Czarniecki, ponieważ każda chorągiew miała swego wodza, prowadził pułk królewski. Do tego wojska przydać także należy tysiąc dwieście muszkieterów, których Fryderyk Wilhelm elektor brandenburski z obowiązku hołdu przysłał pod komendą Hieronima Kalstejna pułkownika swego. Wszystkie te wojska zgromadziły się pod Szarogród, częścią iż to miasto było na pograniczu zbuntowanej Ukrainy, częścią iż tam hetmani spodziewali się posiłków, które przybyć miały od hana.
Pierwszym wstępem do wojny było wkroczenie wojsk naszych na Ukrainę. Postrach rzucony na nieprzyjaciół naszych przymuszał pobliższe miasteczka, iż bez odporu otwierały bramy. Ale gdy część wojska naszego podstąpiła pod Buszę miasto podobne nieco do Kamieńca dla skały, która je zewsząd czyniła obronnem, mieszkańcy, których rachowano do dwunastu tysięcy, dufając w straż i obronę miejsca, pierwsi się oparli. Skoro bowiem pułk królewski podstąpił pod skały, najprzód gęstemi pociskami razić go począł nieprzyjaciel, a potem wypadając z miasta przymusił do tego, iż się nazad cofnął od wałów. Przypadek ten zapalił gniewem żywego z natury Stefana Czarnieckiego, zwłaszcza gdy Kozacy patrząc jak uchodzili nasi, kazali po wszystkich cerkwiach uderzyć w dzwony, czyli na urągowisko, czyli też ogłaszając zwycięstwo; czekał więc z niecierpliwością posiłków, aby wsparty większą siłą skuteczniej mógł uderzyć na miasto, a skoro tylko kilka pułków przybyło mu na pomoc, ruszył się z wojskiem i uderzył na niższą bramę, gdzie widział lepszy przystęp dla siebie. Tam dawszy kilkakrotnie dowody męstwa, po żwawej i długiej utarczce wpadł nakoniec do miasta. Ale gdy wojsko swoje wprowadza, i ściga orężem nieprzyjaciół, wszczął się pożar w mieście, który broniąc przystępu nacierającym, a zasłaniając mieszkańców, iż bezpiecznie stawić się mogli, przymusił nakoniec naszych iż ustąpili z miasta. W tem pomięszaniu Czarniecki zasłaniając swoich, w nogę był postrzelony. Wilczkowski rotmistrz strzałą raniony w głowę, i trzydziestu z towarzystwa zostało na bojowisku.
Z tem wszystkiem przypadek ten nie odwiódł bynajmniej Czarnieckiego od przedsięwzięcia. Niechcąc jednak aby go drogo kosztowało wzięcie tego miasta, wysłał trębacza z oznajmieniem mieszkańcom aby się poddali; ale widząc iż go nawet nie przypuszczono do bramy, kazał dać znak do boju, za którym wojsko nasze uderzyło na nieprzyjaciela z tak wielką natarczywością, iż podstąpiło pod wały mimo gęstych pocisków, nie mogąc jednak wpaść do miasta dla skał, które je otaczały, odstąpiło powtórnie z znaczną stratą swoich. Patrzał na to z żalem Czarniecki, który chociaż ranny, nie zsiadł jednak z konia, będąc na czele pułków straży, którą prowadził; a gdy objeżdża miasto przypatrując się zkądby pomyślniej mógł uderzyć na oblężeńców, postrzegł iż z tej strony, którą staw oblewał, najmniej było obrony, przeto kazawszy rozkopać groblą, i upuścić wody, osuszonem miejscem wprowadził straż swoją na wały. Najpierw Balent chorąży pułku koryckiego, młodzieniec pięknego serca, wdarłszy się na sam wierzchołek, i mając w ręku chorągiew świętego Michała przywoływał swoich ogłaszając zwycięstwo. Zbiegli się natychmiast mieszkańcy, dając odpór wpadającym na wały, a gdy jeden z szeregowych podpalił dom najbliższy, i pożar wszczęty coraz się bardziej szerzył, oblężeńcy częścią strwożeni tym nagłym przypadkiem, częścią zdjęci rozpaczą, sami domy swoje podpalać zaczęli i wspólnie się żegnając, jedni drugim śmierć zadawali. Ta dzikość widzieć się dała w samych nawet kobietach, które przez wściekłą jakąś nienawiść, czyli też przez rozpacz, w ogień albo w studnie wrzucały siebie i dzieci, tak dalece, iż żona setnika nazwanego Zawistny, zabiwszy ręką swoją męża, usiadła na baryłce prochu i podpaliła go pod sobą, aby nie wpadła żywo w ręce zwycięzcy. Przez całą noc paliło się miasto, a srogość, którą pokazali nasi w wycięciu mieszkańców, ściągnęła plamę na samego wodza, nie usprawiedliwiając go, iż w owych wiekach nie znał zwycięzca praw ludzkości, i okrucieństwo poczytał za tryumf, a dzikość za potrzebę wojenną. Przeszło szesnaście tysięcy obojej płci zginęło w mieście[32]. Największe jednak okrucieństwo, które wojsko nasze popełniło naówczas, dało się widzieć po dobyciu Buszy. Obok tego miasta była jaskinia w skale, do której wiele oblężeńców obojej płci schroniło się uciekając przed srogością zwycięzcy. Już odpoczął był żołnierz otarłszy oręż zbroczony krwią mieszkańców, gdy pacholicy szukając wszędzie łupu, po śladach kobiet uciekających, tudzież i zostawionych po drodze chustkach, które im bojaźń z rąk wyrywała, doszli do owej jaskini, i w niej siedmdziesiąt osób schronionych z rozkazu Celarego rotmistrza niemiłosiernie wycięli. Nadaremnie wycieńcza to okrucieństwo dziejopis owych czasów Kochowski, składając na upór i zaciętość niechcących się poddać, chociaż im czyniono (jak mówi) nadzieję darowania życiem. Bojaźń, która ich nagnała w to miejsce, i z drżących rąk w ucieczce wyrywała chusty, odmienić się nie mogła tak nagle w rozpacz widząc się bezbronnemi.
Po wycięciu Buszy wodzowie nasi udali się do Bracławia, obiecując sobie, iż za dobyciem tego miasta, którego bronili Bohun, Zelenecki, i Puszkareńko pułkownikowie kozaccy z dwunastu tysiącami swoich, wszystkie inne miasteczka poddadzą się zwycięzcy. Najprzód wysłani byli od hetmana Czarniecki i Jędrzej Potocki, aby przebrawszy się przez najgęstsze lasy podstąpili pod Bracław, i powzięli wiadomość o stanie i liczbie nieprzyjaciela. Czarniecki wypełniając jednak jak najpilniej rozkaz hetmana przybył manowcami pod miasto, i wysławszy szpiegów powziął od nich wiadomość, iż nie było nigdzie ani pikiety rozstawionej po polu, ani żadnej obrony na wałach; co większa, bramy miasta otwarte i opuszczone od straży czyniły wolny przystęp każdemu. Wnosząc więc sobie, i nienadaremnie, iż Bohun uczynił jakieś zasadzki, wyprowadził straż swoją w dobrym porządku, i stanął na równinach w takiej odległości od miasta, iż mu nic szkodzić nie mógł nieprzyjaciel. Natychmiast postrzegł na wałach zbiegających się do obrony, i dających ognia, jakoby niespodziewanie napadło na nich wojsko. Czarniecki oszukawszy chytrość Bohuna, czekał na przybycie hetmana, do którego wysłał z uwiadomieniem o stanie nieprzyjaciela, okazując wszelką gotowość do dania odporu. Widząc naówczas Bohun iż zamysł jego był nadaremny, i że hetmani szli w porządku z wojskiem, wyszedł ze swemi w pole, udając, jakoby chciał zajść naszym drogę, i spotkać się skoro tylko obydwa wojska zbliżą się ku sobie, ale spostrzegłszy większą siłę naszych, i wielką ostrożność, którą mieli hetmani przestrzeżeni od Czarnieckiego zdradliwych jego zamysłach, udał się w prawą stronę, i stanął obozem nad brzegiem rzeki Bog zwanej. Tymczasem pułki nasze ścigając w porządku nieprzyjaciela, za danym znakiem do bitwy pod rotmistrzami: Kossakowskim, Borowskim, i Gołuchowskim ucierać się zaczęły, którym dając pomoc z strażą swoją Czarniecki, uderzył z boku na nieprzyjaciela, i pomięszał mu szyki[33]. Zebrał jednak swoich Bohun, i dając żwawy odpór rozpoczął bitwę, która z początku dosyć niepomyślna była dla Polaków, ale nakoniec zmięszany nieprzyjaciel męstwem i statecznością naszych, a osobliwie trzema pułkami, które prowadził Kaliński, rozumiejąc iż były nowemi posiłkami, ustąpił z bojowiska, zostawiwszy trzech pułkowników swoich, i blisko dwóch tysięcy Kozaków zabitych. Z naszej strony między znaczniejszemi Balent, który podczas oblężenia Buszy dał wielkie dowody męstwa, gdy jednego z pułkowników kozackich pojmanego chciał żywo przyprowadzić do hetmana obskoczony od nieprzyjaciół poległ broniąc się mężnie.
Jeszcze wojsko nasze uganiało się za nieprzyjacielem, gdy hetmani odebrali wiadomość od zbiegłego Bulgara, iż Kozacy spaliwszy większą część Bracławia, popsowawszy fosy i wały, potopiwszy harmaty, wyszli z miasta, i zrzucili most z Bogu trudniąc przeprawę naszym, aby tym sposobem mieli czas do ucieczki. W takim stanie dostał się Bracław naszym, który, nie mając czasu umocnić, a bardziej nie przewidując jak wiele na tem zależy, aby mieć twierdzę w pośrzód nieprzyjaciół, opuścili hetmani, posuwając się z wojskiem w głębszą Ukrainę. W tej drodze wszystkie pomniejsze miasteczka, przez które wojska nasze przechodziły, oprzeć się nie mogąc zwycięzcy, otwierały bramy, a gdy Melin Gerej syn zmarłego hana przybył z ośmnastu tysiącami Tatarów, hetman w. koronny Stanisław Potocki złączył się z nim, i dnia dwudziestego stycznia 1655 przystąpiwszy pod Humań, kazał dobywać miasta. Dosyć pomyślnie powodziło się naszym z początku. Rzucone bomby spaliły kilka domów, a wojsko nasze coraz bliżej podsuwając się pod wały, ściskało zewsząd oblężeńców broniąc przystępu z żywnością. W pośród nadziei, iż w krótkim czasie podda się Humań, odebrał hetman wiadomość, iż znaczne wojsko idzie na odsiecz w oblężeniu będącym; to doniesienie o niespodziewanem przybyciu nieprzyjaciela strwożyło cały obóz, zwłaszcza gdy liczba naszych była nierównie mniejsza; jednakże złożywszy radę hetman, postanowił uprzedzić nieprzyjaciela, i zajść mu drogę; a gdy tym końcem rozrządza swemi, odebrał powtórną wiadomość, iż Tatarowie spotkawszy się z podjazdem kozackim, po krótkiej ale żwawej utarczce, spędzili z miejsca Puszkareńka, i przymusili go, iż uciekając schronił się do Ochmatowa. Zaraz więc kilka pułków naszych z hetmanem polnym Stanisławem Lanckorońskim, i oboźnym koronnym Stefanem Czarnieckim udały się ku temu miastu. Radził Czarniecki, aby nie czekając na piechotę, która za niemi nadciągnąć miała, pułki nasze uderzyły na miasto[34], ale hetman czyniąc zwłokę przez dzień cały, gdy dopiero nazajutrz nadciągnęła piechota z dwoma harmatami, kazał dać ognia do miasta, czem ostrzeżony Chmielnicki iż wojska nasze były w bliskości, miał czas ujść z niebezpieczeństwa w którem się znajdował. Jechał on naówczas sankami z Buturlinem po rannem śniadaniu, i byłby niechybnie wpadł w ręce Roszczyca wysłanego z lekkim podjazdem, gdyby huk z harmat nie ostrzegł go, iż był w niebezpieczeństwie, i nie dał mu dosyć czasu, aby pułki po które posłał przybyły mu na pomoc. Ścigał go jednak Roszczyc mimo odporu Kozaków, aż nakoniec z obydwóch stron ustawione wojska do boju nadciągnęły ku sobie, i krwawą bitwę rozpoczęły pod wieczór. Sześćdziesiąt tysięcy piechoty moskiewskiej, ośmdziesiąt harmat większych, i przeszło trzydzieści tysięcy Kozaków składało liczbę i siły wojska nieprzyjacielskiego[35], gdy z naszej strony prócz mniejszej nierównie liczby, nie było żadnych harmat, a co większa szczupła bardzo piechota; całą więc nadzieję pokładał szczególnie hetman w męstwie i ochocie swoich. Ogień z przeciwnej strony był tak gęsty, iż w pośród ciemnej nocy widzieć można było nietylko porządek wojska, ale każdego z osobna w miejscu swojem rozeznać. Przez pięć godzin trwała krwawa bitwa, aż nakoniec gdy jazda nasza przełamała nieprzyjacielską jazdę, piechota także spędziła z miejsca moskiewską, i przymusiła ją aby ustąpiła do obozu, zostawując szesnaście mniejszych harmat, które się dostały naszym. Chmielnicki przez resztę nocy z całem wojskiem obóz swój umacniał, niechcąc uchodzić z miejsca, dla zasadzek, których się obawiał, i w takiem był pomięszaniu, jakoby śmierć sobie miał zadać. Przeszło dziewięć tysięcy Moskalów znaleziono zabitych, dwadzieścia harmat dostało się naszym, oprócz rzeczonych wyżej czternastu. Z tem wszystkiem żałosne także było to zwycięstwo dla naszych. Polegli na bojowisku Łabęcki, Grodecki, Siemiaszko, Wierzchliński pułkownikowie, czterech rotmistrzów, trzynastu chorążych, dwunastu towarzystwa, oprócz piechoty, która znaczną klęskę poniosła.
Hetman postrzegłszy iż Chmielnicki dobrze był opatrzony, nie śmiał go atakować, ale otoczył obóz, i przez pięć dni trzymał go w oblężeniu. Tymczasem Chmielnicki widząc się w ostatniem niebezpieczeństwie, przyzwał do siebie w nocy Karachmeta Murzę wodza tatarskiego, którego przekupiwszy dziesięciu tysiącami czerwonych złotych, uszedł przez zdradę Tatarów. Poszedł za nim w pogoń hetman ku Humaniowi, ale widząc iż mu przybyły posiłki, cofnąć się musiał nazad, a dla ciężkich mrozów, które dokuczały wojsku, udał się w przeciwną stronę, i rozstawił swoich w bliskości na stanowiska zimowe. Wyszedłszy z niebezpieczeństwa wysłał Bohuna i Zeleneckiego, aby napadali na naszych, i spędzali ich ze stanowisk zimowych, ale hetman polny uwiadomiony o tem od zbiegłego Kozaka, zebrawszy jak najspieszniej pułki, i złączywszy się z Wojciechowskim wodzem dwudziestu siedmiu chorągwi posiłkowego wojska Wołochów, udał się przeciw nieprzyjacielowi, a uprzedzając zamysł jego, gdy nań niespodziewanie napada, najprzód mięsza mu szyki, a potem za pośpiechem Stefana Czarnieckiego tak pomyślnie zwraca, iż oba hersztowie kozaccy przymuszeni byli ucieczką ocalić życie.[36].
Po tem zwycięstwie Kiesieńce, Krystynipole, Kiryówka, Leczczynówka, Berestki, i wiele innych miasteczek poddało się naszym. Wkrótce jednak niedostatek żywności przymusił hetmana, iż udał się ku Dniestrowi, i w tamtych stronach rozstawił wojsko na stanowiska zimowe.
Z tem wszystkiem, chociaż dobre miejsce obrał był hetman na stanowisko, w któremby wojsko nasze odpoczęło po pracy, niedługo jednak używał tam spokojności. Jak tylko bowiem pierwsze ciepło uczuć się dało, Kozacy nakształt zjadliwego robactwa, które zima umarza, a ożywia wiosna, z domów się ruszyli, i częścią na Tatarów, częścią na naszych po różnych miejscach napadając, urywali potrochu. Wojsko nasze zwątlone na siłach, skaleczała piechota i przemrożone konie nie wiele czyniły nadziei pomyślnego zakończenia tej wojny, zwłaszcza gdy niepłatny żołnierz próżno oczekując wyznaczonego dnia na wypłacenie zaległego żołdu, nie chciał nakoniec odbywać powinności swoich. Oprócz tego zaraźliwe choroby, częścią z odmian nagłych powietrza, częścią z niedostatku żywności, tak częste widzieć się dały, iż można było przyrównać tę klęskę do zarazy morowej. Jednakże hetmani mimo tylu nieszczęść nie tracili serca do pracy, i przykładem swoim dodawali ochoty wojsku całemu. Lanckoroński, chociaż bezskutecznie, długo jednak pracował około dobycia Mankówki miasta mocną strażą kozacką osadzonego. Uście, Bersady, Kamienica, mocą były dobyte, a Polacy nakształt owego społeczeństwa w bajce, którego lew całą zdobycz przywłaszczał sobie, bili się szczególnie dla korzyści Tatarów, którzy i jeńców, i zdobycz zabraną przesyłali do kraju swego.
Gdy w większej coraz pracy zostawało wojsko, i mniej miało nadziei odebrania własności swojej, a tem bardziej jakiej nagrody, zaczęło opuszczać obóz; osobliwie gdy znaczniejsze osoby pod różnym pozorem powracały do domu. Mimo jednak zmniejszonych sił przez to uchodzenie wojska, wielu było takich, którzy trwali w chwalebnem przedsięwzięciu, a których imiona godne są, aby przeszły do potomności. Takiemi byli, oprócz obydwóch hetmanów, oboźny koronny Stefan Czarniecki[37], Jan Sobieski starosta jawornicki, którego imie kroniki nasze mieszczą w liczbie nam panujących, Potocki starosta winnicki, Cetner kasztelan halicki, Suchodolski, Sokolnicki, Korycki i innych wielu gorliwych o dobro ojczyzny. Z tem wszystkiem chęć dobra kilku nie mogła odwrócić nieszczęść które się zewsząd zlewały. Oprócz nieprzyjaciół domowych i Moskwy plądrujących granice, nowa burza wszczęła się od północy. Najprzód więc Stefan Czarniecki odebrał rozkaz od króla, aby część wojska ukraińskiego powróciła z nim do kraju, ale ten rozkaz tak był tajemny, iż nikt domyślić się nie mógł, dlaczegoby umniejszano sił hetmanowi, które i tak szczupłe były, aby się mógł oprzeć skutecznie potężnemu nieprzyjacielowi.
Odjazd Czarnieckiego był przyczyną wielkiego zażalenia Tatarów, którzy się użalali, iż im odbierano męża nieustraszonego serca, i walecznego w dobywaniu miast obronniejszych[38]. Wkrótce potem i hetman polny, z pułkami swemi wezwany od króla, zostawił samego tylko Stanisława Potockiego hetmana w. koronnego, który (jak powiedzieliśmy) postradawszy znacznej części piechoty i najlepszych w boju mężów, taki koniec obiecywał dalszej wyprawy, jakiego każdy mógł się spodziewać przy słabych siłach, w pośród największych rozruchów.







  1. 1,0 1,1 Niesiecki.
  2. Niesiecki.
  3. Potocki Centuria Virorum na karcie 91.
  4. Potocki na karcie jak wyżej.
  5. Niesiecki.
  6. Centuria Virorum na karcie 91.
  7. Piasecki na karcie 462.
  8. Niesiecki.
  9. Niesiecki.
  10. Napis nad zakrystyą w kościele wsi Czarncy jest w następujące słowa:
    D.T.O.M.

    Beatissimae Virgini Mariae, et S. Floriano hujus Ecclesiae Patronis, Generosus Stephanus in Czarnca Czarniecki, Miles et Aulicus S. R. Majestatis, die 20 Junii Anno Domini 1640, sumptu proprio extrui curavit. Na marmurze zaś wmurowanym w ścianę kościoła, który musiał być dawniej nad domem, widzieć się daje następujący napis: Generosus Stephanus in Czarnca Czarniecki, Vexillifer Palatinatus Sandomiriensis, Ductor Chilarchiae Regiae, dum in campo Bellonae hostem sternit, hic sibi suisque reparat avitam Domum....

  11. Piasecki pod rokiem 1648, na karcie 505.
  12. Rudawski na karcie 7.
  13. Rudawski, na karcie 8.
  14. Kochowski Climactere I. na karcie 30, twierdzi, że ich było 4000.
  15. Ferebatur animose in hostem, juventa nondum sex supra viginti annos attingente, Potoccius, neque mora primae laudi in hianten juvenem intra palustria barbari agrediuntur loca. Rudawski na karcie 8.
  16. Rudawski na karcie 8.
  17. Climactere I. na karcie 34.
  18. Pismo pod tytułem: Relatio Gloriosissimae Expeditionis Serenissimi Regis Joannis Casimiri... 1649, znajdujące się w bibliotece publicznej twierdzi, iż Chmielnicki liczył samych Kozaków, oprócz sprzymierzonych Tatarów, do trzech kroć sto tysięcy.
  19. Kochowski Climact. I. na karcie 245.
  20. Niesiecki i Kochowski Climactere I. na karcie 254.
  21. Kochowski Climactere I. na karcie 292.
  22. Sed ille, nescio quas allegans rationes, ille die à pugna abstinuit. Rudawski na karcie 88.
  23. Kochowski Climactere I. na karcie 326 twierdzi to o Samuelu Kalinowskim oboźnym koronnym, co Rudawski na karcie 104 pisze o hetmanie.
  24. Alii non bellum, sed montes, specus, et antra vicinae Hungariae, alii Austriam volentes animo. Rudawski na karcie 105.
  25. Multa is militari arte valuit ac experientia, sed nihil aeque famam extulit, quam indefessa agendi celeritas, unde occasionum non segnis, secunda post haec belli fortuna et quae hanc sequitur aura populari usus. Kochowski Climactere I. na karcie 361.
  26. Kochowski Climactere I. na karcie 362.
  27. Kochowski Climactere I. na karcie 362.
  28. Kochowski Climactere I. na karcie 363.
  29. Kochowski Climactere I. na karcie 363.
  30. Rudawski na karcie 140.
  31. Tenże na karcie 146.
  32. Kochowski Climactere I. na karcie 144, 145 146.
  33. Kochowski Climactere I. na karcie 448.
  34. Kochowski Climactere I. na karcie 452.
  35. Kochowski Climactere I. nie zgadza się z Rudawskim na karcie 147, w liczbie wojska nieprzyjacielskiego.
  36. Kochowski Climactere I. na karcie 459.
  37. Kochowski na karcie 463.
  38. Primus metator regni cum legione regia jussus excessit, multa Scytharum incusatione, quod virum fortem, et in oppugnatione castellorum fervidum aegre ferrent abire. Kochowski Clima. I. na karcie 463.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Michał Dymitr Krajewski.