Historya Nowego Sącza/Tom I/Rozdział VI

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Jan Sygański
Tytuł Ostatnie lata panowania Jana Kazimierza.
Podtytuł Klęski miasta (1656—1668).
Pochodzenie Historya Nowego Sącza
Tom I. Obraz dziejów wewnętrznych miasta
Wydawca Nakładem autora
Data wyd. 1901
Druk Drukarnia Wł. Łozińskiego
Miejsce wyd. Lwów
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tom I
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
Rozdział  VI.
Ostatnie lata panowania Jana Kazimierza. — Klęski miasta.
(1656—1668).

Po porażce i wypędzeniu Szwedów nie wesoło rozpoczął się Rok Nowy. Wielebny ksiądz Jan Fabrowicz, komendarz w Podegrodziu, zanotował na czele księgi chrztu: Annus millesimus sexcentesimus quinquagesimus sextus et sucticus! Sed Tu Domine libera noc a malo![1] — jak gdyby przewidywał dalsze nieszczęścia wojenne Nowego Sącza i całej Sandeczyzny.
Król Jan Kazimierz dowiedziawszy się, jak już wspomniałem powyżej, o dzielności Nowosandeczan i ruchach wojsk hetmańskich, usłuchał rady Maryi Ludwiki, próśb hetmanów i głosu narodu, i powrócił ze Śląska do kraju. Naprzeciwko niego wyjechał Jerzy Lubomirski, marszałek wielki koronny, a 13 chorągwi Piotra Potockiego, wojewody bracławskiego, pod wodzą pułkownika Gabryela Wojniłowicza, posuwało się pod Nowy Sącz[2]. Miasto przyjmowało ich, jak mogło: w post rybami i winem, a w dzień zwykły: mięsem, chlebem i winem; dla koni zaś dostarczano owsa. Pułkownik Jan Gerlichowski, który, od chwili porażki Szwedów, objął komendę nad zamkiem i miastem, miewał częstych gości, więc miasto dawało: pół wołu za 6 złp. i wina 2 garnce za 4 złp.; to znowu ćwierć wołu za 3 złp. 10 gr. i cielę za 1 złp. 15 gr.; piwa beczkę za 4 złp. i wina 2 garnce za 4 złp.[3].
Tymczasem obaj hetmani koronni: Stanisław Potocki i Stanisław Lanckoroński, zawiązali konfederacyę „w obronie wiary i ojczyzny“ w Tyszowcach 29. grudnia 1655 r.[4], a dzielny Stefan Czarniecki poszedł w jasielskie Podgórze, podczas kiedy Wojniłowicz pod Wiśnicz i Kraków postąpił, goniąc z 3-tysięcznym korpusem za Szwedami, którzy w tym czasie spalili Wiśnicz[5]. Jan Kazimierz zjechał przez Węgry do Krosna 4. stycznia 1656 r., skąd niebawem (8. stycznia) wystosował do Sącza następujące pismo:
„Powróciwszy w państwa Nasze, lubo już siła takowych mamy, którzy uznawszy oppressyą szwedzką nad sobą, do Nas się znowu garną, więc i wojsko do powinnego przyszło posłuszeństwa, a nawet i Kozacy statecznej Nam wiary i poddaństwa swego dotrzymać poprzysięgli. Jednakże chcąc jako najprędzej nieprzyjaciela tego, który nie tylko w majętnościach Naszych i szlacheckich niepowetowane poczynił szkody, ale też i kościoły Bogu poświęcone połupiwszy do ostatniej prawie zguby poddanych Naszych przywiódł, pokonać i z państw Naszych wypędzić. Rozkazujemy Wiernościom Waszym, abyście się nieomieszkanie podług obwieszczenia od panów swoich na dzień 15. miesiąca stycznia pod władzę urodzonego Gabryela Wojniłowicza, pułkownika Naszego, pod Sącz skupili i onego we wszystkiem, cokolwiek Wiernościom Waszym czynić rozkaże, jako starszego swego słuchali, a zatem we wszelakich zamysłach jego wojennych na danie odporu nieprzyjacielowi swemu, na zaszczycenie Kościoła katolickiego i Rzpltej nadwerężonych ozdób, jemu pomocni i posłuszni byli“[6].
Z początkiem roku 1656 wałęsali się znów Szwedzi po Podgórzu karpackiem. Paweł Würtz, gubernator szwedzki, wysłał z Krakowa 1000 piechoty ku Sączowi, aby rozpędzili kupiących się tamże chłopów, lecz tych tak znaczna była liczba, że anie jeden Szwed nie wrócił donieść, co się tam dzieje[7] — wojska polskie wytępiły ich do szczętu! Sam więc zdrowy rozsądek radził obywatelom sandeckiej ziemi korzystać z tak pomyślnych okoliczności i gotować się do odparcia ponownego napadu Szwedów. Dlatego też na sejmiku szlacheckim w Grybowie 3. lutego 1656 r. „uchwalono czopowe w podgórskich miastach na praesidium miastu Sądczowi, jako fortecy pogranicznej“[8].
Zanim jednak uchwalone pieniądze może jeszcze zbierać zaczęto, gdy oto wszystkie powyższe zaszłe wypadki wyczerpały do ostatka wszelkie dochody miasta i wywołały zupełną kryzys finansową. Wskutek bowiem łupiestwa Szwedów i różnych częstych poborów, ściąganych od mieszkańców, znacznie wyludniło się miasto. Dlatego 16. lutego 1656 r. stanąwszy przed urzędem grodzkim sławetni: Wojciech Bogdałowicz, burmistrz, Ludwik Sławiński i Wawrzyniec Gadowicz, rajcy, zeznali pod przysięgą, „iż w mieście naszem Nowym Sądczu i na przedmieściach jego istnieje 89 domów rozebranych, tak dawnych jako i teraźniejszych, także placów pustych, na których stały dawniej domy; z nich więc poborów i innych podatków publicznych nie płaca według spisanego regestru“[9].
Oprócz kłopotów pieniężnych dla załogi, w mieście stojącej, mieli też panowie rajcy nie mało innych kłopotliwych spraw. Generosus Jan Wielogłowski zapozwał Wawrzyńca Gadowicza, iż mu z zbrojowni jego własnej wybrał strzelby, uganiając (sic) po mieście za Szwedami[10]. To znowu sławetny Marcin Pijanowski zaniósł żal na Stanisława Jamińskiego, jako w czasie wybicia się miasta gwałtu od niego doznał. Nakoniec Stanisław Rolka żalił się na sławetnego Andrzeja Babskiego, iż mu zabrał był ołów[11].
O tę starą miedź z wieży kollegiackiej, sprzedaną na zapłacenie poborów Szwedom, dopominała się również natarczywie a wcale niespodzianie kollegiata[12]. Podczas kapituły zawezwano burmistrza Jana Marcowicza i rajców: Wojciecha Bogdałowicza, Stan. Kopcia, Marcina Frankowicza, Stan. Olszyńskiego i Jana Czechowicza. Stawili się w pokorze, a ksiądz Jan Grabowski[13], proboszcz kollegiaty, gromił ich, jak śmieli naruszyć własność kościelną bez zezwolenia biskupa i kapituły. Mieszczanie składali się w pokorze, że to uczynili dla dobra publicznego, tem bardziej, kiedy i tak wielkie ciężary budownicze do miasta należą, więc i wieża, da Bóg, w lepszym czasie pokryje się nową miedzią. Wkońcu zeznawali, który kotlarz i za wiele ją kupił. Ksiądz Grabowski jeszcze raz ich zgromił, że się to nie godziło proprio ausu et privata auctoritate bez pozwolenia biskupiego czynić, a wreszcie uroczyście zastrzegł nietykalność dobra kościelnego[14].
Były także kłopoty i dopominania się sławetnego Marcina Wojciechowskiego o folwarczek za rzeką Kamienicą, niedaleko od drogi tarnowskiej na dzisiejszej Przetakówce, od księży wikarych temuż darowany, z którego Szwedzi po powrocie swoim nowy na miasto rozpoczęli napad. Rzecz tak się miała. Konstanty Lubomirski, starosta grodowy sandecki, czuwał nad dalszą obroną miasta. Nie było prochu, a dotychczasowe sprowadzanie z Biecza, gdzie go wyrabiano, było utrudzającem. Pamiętając, jak Szwedzi, szturmując na miasto, umieli korzystać z położenia owego folwarczku, dlatego kazał go zupełnie rozburzyć, a z materyałów budowlanych wystawił prochownię (officina pulvearia) i browar na użytek i wygodę miasta, gdzie brak prochu i piwa czuć się dawał. Wojciechowski stawiał nowy folwark i zastrzegł sobie naprzód, żeby mu go starostowie nie burzyli[15].
Najgorzej jednak było z tym łupem Steina, który jego żona przed rozpoczęciem walki ze Szwedami w Sączu w kollegiacie schować kazała[16]. Ten skarb chciano obrócić na potrzeby publiczne w ciężkich czasach wojennych, lecz sprzeciwiała się temu kapituła kollegiaty, uważając go jako dobro kościelne. Trzeba się było chwycić ostateczności, i za pozwoleniem Ojca św. Alexandra VII. żądać pomocy od kościołów.
Zaraz pierwszych dni maja zjechał ksiądz komisarz królewski z jurystą, w asystencyi kapitana, oficerów i wojska, po srebro kościelne[17] i udali się na zamek. Niebawem przyszedł pan Jędrzej Werbski, dworzanin starosty Lubomirskiego, i zawezwał księdza kustosza, Jana Witaliszowskiego, aby otworzył kościół i wydał skrzynie Steinowej, żony podpułkownika szwedzkiego. Ksiądz kustosz zawahał się z początku, lecz przeczytawszy zezwolenie legata papieskiego i biskupa krakowskiego, otworzył zakrystyę i wydał skrzynie. Było ich kilka a wszystkie pełne srebra, klejnotów i bogatych materyi. Sławetni Frankowicz i Kopeć, którym owa Szwedka powierzyła swój skarb i pamiętać o nim kazała, zdziwili się nad wielkością bogactwa i łupu, zabranego po dworach a najwięcej po kościołach, który niebawem obróconym został na publiczne Rzpltej potrzeby.
Przy odbieraniu zaś tych skarbów dało miasto kapitanowi i ludziom królewskim 2 beczki piwa za 8 złp.; dla oficerów Króla Jegomości i ludzi jego ćwierć mięsa za 4 złp. 15 gr., i achtel piwa za 4 złp.; dla księdza komisarza, który po srebro kościelne przyjechał, półtora garnca wina za 3 złp., a za owies i siano 4 złp.; juryście królewskiemu garniec wina za 2 złp. i wiertel owsa za 1 złp.; i znów ryczałtem owsa wierteli 6 za 6 złp., 3 garnce wina młodego za 4 złp.; wreszcie komendantowi Gerlichowskiemu garniec starego wina za 2 złp. i chleba za 1 złp. 10 gr.[18].
Tymczasem, kiedy prawie dzień każdy nowe przynosił kłopoty i miasto w tak przykrem znajdowało się położeniu finansowem, na sejmiku zaś grybowskim dla Nowego Sącza uchwalone „czopowe“ nie wpływało należycie, w pięć tygodni po owej uchwale na podobnym sejmiku w Nowym Sączu poruszono ponownie sprawę poboru czopowego:
„My dygnitarze i obywatel czchowskiego i sandeckiego powiatu, za Uniwersałem Króla Jegomości pana naszego miłościwego w pospolitem ruszeniu zostający. Lubośmy na praesidium fortecy sandeckiej, z rąk nieprzyjacielskich za osobliwą łaską Bożą odzyskanej, na której dotrzymaniu nie tylko województwu naszemu, ale całej Rzpltej wiele zależy, dwa pobory na zjeździe naszym w Grybowie niedawnego czasu pozwolili. Iż jednak wiele Ichmościów panów braciej naszej, także i z miasteczek niektórych, tych poborów dotąd nie oddali, a piechocie praesidio zaciągnionej, także Ichmościom panom oficerom pieniędzy widzimy potrzebę wielką. Przyszło nam inszego sposobu nabycia pieniędzy w tak gwałtownej potrzebie zażyć: a do zwyczajnego podatku w województwie naszem uchwalenia czopowego z miast i miasteczek w powiatach naszych będących udać się. Jakoż de facto chcąc tej fortecy Jego Królewskiej Mości naszemu panu miłościwemu dotrzymać, odtąd na ćwierć roku, t. j. od 13. marca do 5. czerwca czopowe stanowimy. Do tego wybierania uprosiliśmy Jegomości pana Jana Proszkowskiego, podstarościego sandeckiego, i Jegomości pana Stefana Wielogłowskiego, poborcy naszego, którzy wydać mają do wszystkich miast i miasteczek swoje uniwersały, aby to czopowe, przez osoby w Konstytucyi opisane, trybem zwyczajnym wybierane i regestrowane było; a potem jak najprędzej tym ludziom in praesidio będącym, za assygnacyą Jegomości pana Krzysztofa Krupki, pułkownika naszego, i za kwitami Jegomości pana komendanta i panów rotmistrzów, płacić i oddawać będą powinni. Ichmościom zaś panom administratorom naszym tego czopowego salarium od złotego po groszu naznaczamy. A to nasze zgodne braterskie, propter bonum publicum postanowienie, imieniem nas wszystkich podpisać i do grodu podać zlecamy.“
„Działo się w Nowym Sądczu 10. marca 1656. Krzysztof z Mojkowic Krupka, pułkownik powiatu czchowskiego. Jerzy z Potoka Potocki, rotmistrz powiatu czchowskiego. Krzysztof Skrzetuski, pisarz grodzki sandecki“[19].
W przeciągu tych wszystkich opowiedzianych spraw i sporów od lutego do maja, był Nowy Sącz świadkiem ciągłych przejazdów ważnych poselstw królewskich. I tak w połowie lutego przejechał z Głogowa przez Nowy Sącz komornik królowej Maryi Ludwiki z pilnymi listami do króla Jana Kazimierza, który w tym czasie w Samborze a później we Lwowie przebywał; niebawem popędził za nim poseł cesarski[20]. We dwa tygodnie znowu komornik królowej z pilnymi listami. Miasto podejmowało ich gościnnie i dawało „strawne“ a przewodnikom stosowne honoraryum, wpisując wszystko do księgi wydatków[21]. Trwoga przed Szwedami nie ustała jeszcze. Królowa jeszcze w marcu, jak się zdaje, chciała wracać do Polski, gdyż między wydatkami miasta z końca marca czytam: „Posłowi, który jeździł po rzeczy królowej Jejmości, z końmi 2 złp. 20 gr.“ Ale królowa nie zaraz zjechała. Kilku jeszcze komorników, wioząc pocztę królowej, wracało tam i sam, nawet poseł od króla Jegomości (zdaje się do cesarza) przejechał, prowadzony przez dwóch przewodników, na początku kwietnia. Dopiero w maju zapisana podwoda pod posłańca do królowej Jejmości do Krosna[22]. Wkońcu sierpnia zapisano: „Posłowi, który się powracał z rzeczami królowej Jejmości, 3 złp. 10 gr.“ — Królowa już wróciła do Polski i z Warszawy do Łańcuta uciekać musiała na początku sierpnia. Ale poseł ów widać nie wiedział o tem. — Pierwszych dni września przejechał poseł turecki przez Nowy Sącz, dążąc pod Kraków do marszałka Jerzego Lubomirskiego.
W lipcu piechota spiska odeszła z Gerlichowskim pod Wiśnicz, a komendantem Nowego Sącza został pułkownik Mikołaj Giza. Nie zaniedbywał on żadnej ostrożności i wcześnie pomyślał o naprawie murów miejskich. A ponieważ miasto żywiło ciągle więźniów szwedzkich, więc żeby darmo nie jedli chleba, użył ich do robót około murów miejskich do pomocy Gryglowi, murarzowi miejskiemu, bo oprócz dziury w kącie nad Dunajcem trzeba było niejedno naprawić. Dalej sprawiło miasto 8 beczułek do windowania prochu z ratusza na wieżę. Na baszcie rzeźniczej i kuśnierskiej kazano zrobić nowe wiązanie pod strzelbę i nowy żelazny klin do działka; także pewny kunszt na municyę miasta, do czego trzeba było pięć fur buczyny. Kanał ów przy bramie krakowskiej niebezpieczny, do którego poprzednio szturmowali Szwedzi, już dawniej zamurowano. Kiścieni[23] pod żelazo do murów narobił stolarz już poprzednio. A musiało coś wiele tego być, kiedy zato dostał aż 10 złp. Kołowrot u bramy krakowskiej naprawiono i tarcicami obito; zwód także sporządzono. Przykopę, t. j. głęboki rów obronny, wybrali i wyczyścili pracowici Piątkowianie, poddani miejscy. Odbyło się i strzelanie do tarczy na generalnej monstrze, podczas której zapłacili panowie rajcy 3 achtele piwa za 12 złp. — jeden dla mieszczan, drugi dla przedmieszczan, trzeci do wsianów (sic), „aby accedente aliquo casu ochotniej szli do murów i obrony.“ Sami zaś panowie, którzy prezydowali na tej monstrze, wypili wina 3 garnce za 6 złp. Regimentarze wojska tego miejskiego dostali półgarnca wina za 1 złp., dobosz 12 gr.; a na piwo dla różnych osób znaczniejszych, którzy byli praesents przy tej monstrze, dali panowie rajcy 18 gr.[24].
Już w czerwcu 1656 r. nadciągnęły w Sandeckie wojska koronne Stefana Czarnieckiego, kasztelana kijowskiego, które rozłożywszy się po wsiach i folwarkach starosandeckich Klarysek, nie mało wyrządziły szkody w pobliżu obu Sączów. Nie dość bowiem na tem, że tych żołnierzy musiano suto podejmować, sami jeszcze dobijali się do komór włościańskich, ludzi nielitościwie bili, po lasach pochowane rzeczy przywłaszczali sobie, pola, ogrody i łąki wypasali końmi i pustoszyli, a przytem wszystkiem dopuszczali się różnych gwałtów i nadużyć, jakby w nieprzyjacielskim kraju. Wskutek tego ksieni Zofia Stanówna wniosła zażalenie do sandeckiego grodu, w imieniu całego zgromadzenia i pokrzywdzonych poddanych swoich, załączając szczegółowy spis oszacowanej szkody na 11.732 złp. 19 gr.[25].
Jakie zaś szkody wojsko koronne w tymże czasie wyrządziło w Nowym Sączu, świadczy urzędowe sprawozdanie, podane do grodu przez rajców miejskich: „We wtorek po Nawiedzeniu Matki Boskiej 4. lipca, przyszedłszy oblicznie do urzędu i akt grodzkich: sławetny Wawrzyniec Szydłowski, burmistrz, Wojciech Bogdałowicz i Stanisław Kopeć, rajce, Stanisław Wilkowski, wójt miasta Nowego Sądcza, w imieniu pospólstwa zeznawali pod przysięgą i protestowali przeciwko Krzysztofowi Wąsowiczowi, pułkownikowi Stefana Czarnieckiego. Iż on z tymi swoimi oficerami i wszystkiem żołnierstwem, nie uważając prawa o wybieraniu chleba stacyj żołnierskich w konstytucyi opisanego, i owszem assygnacyi od tego Imci pana kijowskiego na ten chleb dany przekazania zaniechawszy, śmiał i poważył się pułk wszystek na przedmieściu zwiodłszy i tamże z gruntu wszystko częścią wytrawiwszy, częścią do wozów zabrawszy, na złotych dwanaście set lekko rachując, szkody naczynił. Tenże pan pułkownik ludzi na wioski miejskie rozesławszy, w miasto w kilkadziesiąt koni i tyleż osób wjechał, przez dwie niedziele sumptuose żyjąc, za wino, korzenie i insze necessaria do vivendi nad zwyczaj 841. cum summo protestantium gravamine natrawił pieniędzy. Z samego miasta pieniędzy 2.000 złp. i z wiosek także po 30 złp. z każdego łanu niemiłosiernie wycisnął. Tem się nie kontentując, znowu na te wioski odchodząc tenże lud swój swawolny prowadzić kazał, gdzie lud utrapiony do ostatka uciskał, koni i bydła nabrał i jeszcze zmyślony jakiś chleb przychodni i odchodni pieniądzmi wybrał. W Żeleźnikowej 3 dni stali, gdzie nas w niwecz obrócili i komory otwierali; wzięli 300 złp. z tej wioski i 4 konie, które kosztowały 100 złp.; i znowu wzięli talarów 12 i 56.; na chleb łanowy wydaliśmy 165 złp.; ogólna szkoda uczyniona w Żeleźnikowej z półszosta łanu wynosi 657 złp. 15 gr. W Piątkowej z 3 łanów wzięli parę koni i 90 złp.; rabowali po komorach i oborach; najprzód wołu zabili i wieprza i parę wołów z sobą wzięli; także wozy, pługi, brony, cieląt 10 zabili; wszystka szkoda z 3 łanów w Piątkowej czyni 497 złp.“[26].
Nieszczęśliwy Kraków, zajęty od Szwedów, już od 9 miesięcy jęczał ciągle pod ich nieznośnem jarzmem. Król Jan Kazimierz, lubo na różnych punktach otoczony od wrogów, przemyśliwał jednak nad wyswobodzeniem swego stołecznego miasta. Z tego powodu wydał Uniwersał w obozie pod Warszawą 31. maja 1656 r. do wszytkiego rycerstwa w sandeckim i czchowskim powiecie o pospolitem ruszeniu pod Kraków[27]. Podobny Uniwersał rozesłał później Michał na Zebrzydowicach Zebrzydowski, miecznik koronny[28], z obozu pod Tyńcem 9. lipca 1656 r.:
„Ponieważ Jego Królewska Mość, pan nasz miłościwy, urząd pospolitego ruszenia województwa krakowskiego zlecić mi raczył, a z opisu prawa pospolitego miasta i miasteczka Jego Królewskiej Mości aparamenta bellica do obozu sposobić i dawać powinne, tedy władzą urzędu mego wszystkim miastom i miasteczkom powiatu czchowskiego i sandeckiego rozkazuję, aby od daty rachując tego Uniwersału za tydzień, do obozu pod Kraków z potrzebami do wojny należącemi: z armatą, prochami, kulami, piechotą, żywnością, rydlami, motykami i inszym orężem przybywali, a to pod winami o pospolitem ruszeniu uchwalonemi. Co aby wszystkich wiadomości doszło, Uniwersał mój według zwyczaju od miasta do miasta jeden drugiemu przesyłać, nie zatrzymując go, powinniście, a to pod surowem karaniem, które zarz na nieposłusznych, przez chorągwie kwarciane[29] przy nad będące, egzekwowane i wykonane będzie“[30].
Wśród tych zbrojeń i przygotowań wojennych nie zasypiali swej sprawy chciwi łupu Szwedowie. Bystrem okiem śledzili oni wszystkie ruchy wojska koronnego, a nie mogąc powetować swej ciężkiej porażki pod murami Nowego Sącza, z rozkazu Pawła Würtza rabowali i w perzynę obracali podgórskie miasteczka: Żywiec, Zakliczyn[31] i Nowy Targ, gdzie spalili farę — a wreszcie 23. sierpnia 1656 r. wpadli do bezbronnego Starego Sącza, gdzie nie tylko kościoły obrali ze wszystkich ozdób i kosztowności, ale i od mieszkańców znacznego zażądali okupu[32]. Od spalenia ocalił miasto wójt miejscowy, Marcin Szablik, który oddał cały swój majątek Szwedom, prosząc, aby nie palili miasta i kościołów. Ale w Nowym Sączu była wszelka gotowość do odparcia wroga. Wojciech Bedliński, starosta muszyński, przybył na pomoc powtórnie zagrożonemu Nowemu Sączowi z załogą muszyńską, złożoną z samych przeważnie chłopów, i stanął obozem pod wsią Jamnicą. Wdzięczne zato miasto posłało mu do obozu 6 garncy wina za 12 złp., pieczeni za 2 złp., a chłopom, którzy z nim przyszli, dano na piwo 7 złp. Rozesłano też czem prędzej gońców na wszystkie strony: pod Wiśnicz i Tarnów, do Pilzna, Tuchowa, Krościenka, Muszyny i Czchowa, którzy mieli pilnie dowiadywać się o ruchach wojsk koronnych i szwedzkich, tudzież zwoływać chłopów na praesidium do Sącza[33].
Po ogłoszeniu Uniwersałów ciągnęły różne chorągwie, z odległych nawet stron ruskich, przez Nowy Sącz pod Kraków — każdy zaś pochód wojskowy stawał się nowym ciężarem miastu. Uzbrojenie wojenne wymagało coraz to nowych pieniężnych ofiar — miasto nie mogło płacić, sam więc król musiał nawoływać do tego osobnym listem, pisanym w Lublinie 5. września 1656 r.:
„Naznaczył wielmożny Stanisław z Potoka Potocki, wojewoda kijowski, hetman koronny, na chorągiew kozacką urodzonego Kazimierza Piaseczyńskiego[34], pułkownika Naszego, chleb osobliwą assygnacyą swoją w obudwu Sandeczach. Za którą assygnacyą Wierności Wasze deputatom pomienionej chorągwi tego nie chcieli wydać chleba, dajemy ten Nasz do Wierności Waszych Uniwersał, surowo przykazując, abyście pomieniony chleb podług assygnasyi hetmańskiej deputatom przerzeczonej chorągwi bez wszelkiej odwłoki i wymówki wydali, i jako najprędzej wydaniem tego chleba pomienionych deputatów odprawili“[35].
Wkrótce potem, w drugiej połowie września, i pułkownik Giza musiał opuścić Sącz, gdyż odebrał rozkaz pochodu pod Kraków. Przedmieszczanie odwieźli rzeczy jego aż na miejsce i dostali za ten trud 4 złp., chłopi zaś z Piątkowej odnieśli armatę do obozu, zaco im dano 2 złp. 24 gr.[36].
Uniwersał powyższy jednak nie odniósł pożądanego skutku. Wprawdzie 20. paźdz. panowie rajcy oświadczyli gotowość wypłacenia pułkownikowi Piaseczyńskiemu 900 złp.[37], oświadczenie to jednak, jak się pokazało później, było tylko pozornem. Dnia 20. listopada stanąwszy przed urzędem grodzkim deputaci[38] z pod chorągwi Piaseczyńskiego, starosty mławskiego, żałobliwie skarżyli:
„Iż sławetny Marcin Frankowicz, burmistrz, zapomniawszy bojaźni Bożej i na surowe karania, przybrawszy sobie Wojciecha Bogdałowicza, rajcę, i Jana Cyrusa, ławnika, gdyśmy z assygnacyą hetmańską na wybieranie chleba przyjechali, odważyli się w poniedziałek przed św. Jadwigą na dom i gospodę pomienionych deputatów najść riolenter z rusznicami i inszymi do wojny należącymi orężami. Gospodę wszystką dokoła ludźmi ze strzelbą obtoczywszy, drzwi do izby, gdzie deputaci pacifice siedzieli, siekierami wyrąbali, okna kamieniami potłukli. Przybrawszy sobie in subsidium rotmistrza piechotnego Miklusa[39] w zamku ze wszystką piechotą, na gwałt w ratuszu we dzwonek bijąc, dobywali przez godzin trzy. Jakoż tych pomienionych deputatów dobywszy, w izbie okrutnie poranili i pokaleczyli. I nie dosyć na tem. Zabrawszy ich już zranionych, na co tak wiele szlachty i księży żałośnie patrzyli, że nie jako żołnierzów Jego Królewskiej Mości, ale nieprzyjaciół z krwawego pobojowiska do zamku po błocie, bez czapek, bez oręża prowadzą, gdzie całą noc pod wartą byli. Pospólstwo zaś dobijało się do zamku, mówiąc: Pozabijajmy takich żołnierzów, którzy darmo chleb u nas jedzą. Jakoż byliby pewnie pozabijali, gdyby niektóre osoby, patrząc na tak okrutne krwi szlacheckiej rozlanie, nie obronili“[40].
Prócz tego skarżyli deputaci, że im zabrano rzeczy kosztowne wartości 343 złp., a mianowicie: kontusz nowy purpurowy ze złotemi pętlicami, których par 12 — żupan atłasowy — łubie[41] oprawne srebrem — łuk malowany turecki — strzał lwowskich 30 — bandoletów[42] toruńskich parę — strzał birkutowych[43] 12 — pas bandoletowy z ładownicą[44] — nahajkę tatarską — taftuj musułbasowy[45] — nóż podoliński z nożenkami[46] — czapkę czerwoną karmazynową sobolczykiem opuszoną — obuch srebrem nabijany — kilimek z pod wojłoka[47]...
Niewiadomo jednak, jaki był rezultat tej skargi i jaki skutek tego niesłychanego gwałtu, rzucającego tak jaskrawe światło na obyczaje ówczesnego mieszczaństwa, gdyż według zapisku w księdze ławniczej: Hoc anno Marte impediente causae forenses, praesertim graviores, silebant[48].
W dwa miesiące potem 1657 r. książę Jerzy Rakoczy, sojusznik Szwedów, ze swymi Siedmiogrodzianami, Wołochami i Kozakami niszczy całe, niestety, bezbronne Podkarpacie, począwszy ode Lwowa aż do samego Krakowa[49]. Zajmuje w ostatnich dniach stycznia w swym pochodzie bez oporu Stryj — odparty ogniem działowym od Lwowa (23. lut.), posuwa się pod Przemyśl i oblega go przez 5 dni — ściąga znaczny okup od Jarosławia — przypuszcza szturm do zamku Lubomirskiego w Łańcucie, lecz zmuszony odstąpić, straciwszy tamże 800 ludzi[50]. Po spaleniu Rzeszowa w dniu 6. marca[51], wyrusza w Jasielskie, gdzie 19. marca niszczy ogniem Brzostek wraz z kościołem, następnie przedmieścia Krosna, tudzież Brzozów z kościołem, wkońcu zdobywa i burzy zamek w Odrzykoniu i Szymbarku koło Gorlic. Nareszcie 28. marca zajmuje Kraków i w okolicach Opatowa łączy się (14. kwietnia) z nadciągającym z Prus Karolem Gustawem. O ile Nowy Sącz lub jego najbliższa okolica mogły ucierpieć od wojsk Rakoczego, nie da się szczegółowo powiedzieć z istniejących źródeł.
Już w styczniu tego roku panował w Nowym Sączu niezwykły popłoch i ruch wojenny. Burmistrz Bogdałowicz nie mało miał kłopotu z różnymi gońcami, których ustawicznie posyłać musiał z listami Konstantego Lubomirskiego, krajczego koronnego[52] i starosty grodowego, jużto do Lubowli, Starego Sącza, Grybowa, Bochni, Wiśnicza, Tarnowa, jużto do oficerów do Barcic, Nawojowej i Krosna, a nawet do obozu pod Kraków, chcąc zasięgnąć języka o Szwedach i posuwaniu się wzdłuż Podkarpacia wojsk Rakoczego. Prócz tego trzeba było zasyłać skargi do kancelaryi grodzkiej przeciwko żołnierzom, którzy poranili niektórych mieszczan. Przytem wszystkiem nie zapominano o naprawie baszty kramarskiej, dwóch okien na organki w baszcie węgierskiej i o poręczach, które 6 chłopów robiło na murach przez cały tydzień[53].
W pierwszej połowie lutego nadciągnął z piechotą hetmańską Jan Wąsowicz, z rozkazu marszałka wielkiego koronnego Jerzego Lubomirskiego, w celu wzmocnienia załogi fortecy sandeckiej, dla której z każdego łanu dóbr szlacheckich i duchownych, z miast i miasteczek, uchwalono po złotemu w obozie pod Krakowem 2. lutego 1657 r.[54]. Wdzięczne miasto Jego Królewskiej Mości ofiarowało na przyjęcie nowego komendanta parę szczuk za 1 złp. 20 gr. Do dział zaś miejskich kupiono półtora kamienia prochu za 22 złp. To nagłe zbrojenie się wśród zimy pociągało za sobą różne nadzwyczajne wydatki, przewyższające znacznie dochody. Od stycznia bowiem do końca marca dochody miejskie wynosiły zaledwie 189 złp. 15 gr., a wydatki 250 złp. 4 gr.
Najdobrotliwszem zrządzeniem Opatrzności Bożej wojska Rakoczego nie dotarły do Nowego Sącza[55]. O ich jednak pochodzie przez sandecką ziemię, z jaką tam dzikością gospodarowały, jakich strasznych dopuszczały się okrucieństw, jak w powszechnem niebezpieczeństwie duchowieństwo i ludność okoliczna chroniła się w murach Nowego Sącza, wspomina wyraźnie uchwała sejmiku szlacheckiego, odbytego w Nowym Sączu pod laską Konstantego Lubomirskiego 1. maja 1657 r.:
„My dygnitarze, urzędnicy, rycerstwo województwa krakowskiego a powiatu czchowskiego i sandeckiego, którzyśmy się in vim pospolitego ruszenia na praesidium fortecy sandeckiej w miesiącu marcu zgromadzili i do tego czasu w niej zostajemy. Lubośmy za Uniwersałem pierwszym Króla Jegomości, pana naszego miłościwego, gotowi byli z wielmożnym marszałkiem wielkim i hetmanem polnym koronnym pod Krakowem się łączyć[56] i teraźniejszej usługi ojczyzny przeciwko nieprzyjacielowi dopomagać. Upatrując jednak, jak wiele zależy wszystkiej koronie polskiej na fortecy sandeckiej, niedawnego czasu za łaską Bożą i odwagą naszą z rąk nieprzyjacielskich odzyskanej. Iż znowu w wielkiem niebezpieczeństwie zostawała i coraz większem zostaje, gdy książe siedmiogrodzki w państwa koronne nieopowiednie wpadłszy, podjazdy potężne Kozaków, Wołochów i Węgrów w powiat nasz posłał, które obelżywość kościołom Bożym przez rabowanie i siła kapłanów zamordowanie poczyniły, wsi niektóre i miasteczka ogniem i mieczem znosiły, i okrucieństwa przedtem rzadko słyszane czyniły i czynią. Przyszło nam dla zatrzymania tejże fortecy całości in vim pospolitego ruszenia w praesidium jej zostawić aż do powtórnego Uniwersału Jego Królewskiej Mości, dnia wczorajszego do nas przyniesionego, którym Jego Królewska Mość chce to mieć po nas, abyśmy pospolitem ruszeniem pod Sandecz zgromadziwszy się, obronę onego między sobą namówili[57]. Konformując się do woli Jego Królewskiej Mości i bezpieczeństwo Sądczowi opatrując, iż świeżo wielka część wojska tak szwedzkiego, jako i księcia siedmiogrodzkiego pod Kraków przyszedłszy, gromadne partye z działąmi i inszą armatą po naszym powiecie rozpuszcza i z Węgier inszych posiłków zaciągać intendit. Obowiązujemy się, braterskiemi słowy poprzysięgając jeden drugiego, jakośmy się obowiązali w przyszłych związkach i konfederacyach: iż wszyscy do utraty zdrowia naszego tej fortecy sandeckiej praesidium trzymać mamy, abyśmy świątnic Bożych i tak wielu ludzi kapłańskich, zakonnic i różnej kondycyi ludzi tu zgromadzonych, w okrutne ręce nieprzyjacielskie nie podali“[58].
Po tym sejmiku zabrała się szlachta rączo do dzieła. Uchwalono pobory w powiecie, które Ichmościowie: Stefan Wielogłowski, Jan Lipski i Jerzy Marcinkowski, mieli wybierać jako subsidium charitativum dla załogi fortecy sandeckiej pomiędzy duchowieństwem i szlachtą. W celu porządniejszego odprawowania straży, tak placowej, jako i murowej, obrano kwatermistrzami Ichmość panów: Piotra Jaklińskiego, Andrzeja Lipskiego, Zygmunta Święcickiego i Kaspra Stockiego, ogólną zaś komendę nad całem miastem objął pułkownik Krzysztof Krupka. Obostrzono też niektóre przepisy miejskie: trunków jakichbądź żaden szynkarz nie mógł sprzedawać po pierwszej godzinie w nocy (po 9 wieczór); nie wolno też było z ogniem, a osobliwie ze świecami, chodzić po strychach i stajniach pod karą 5 grzywien, które na piechotę miały być obracane. Wydano też ordynans do miasteczek w powiecie, ażeby jak najprędzej wysłano do fortecy sposobnych ludzi, którzyby dobrze władać umieli rusznicami i innym orężem ręcznym[59].
Ponieważ jednak pobór, wybierany na utrzymanie załogi, okazał się niedostatecznym, a piechocie i oficerom in praesidio będącym żołd się należał, przeto według uchwały, zapadłej w zamku sandeckim 17. maja 1657 r., pożyczono 3.000 złp. u Stefana Wielogłowskiego, poborcy województwa krakowskiego, którą to sumę szlachetny wierzyciel miał siebie potrącić z czopowego po roku[60]. Uchwalono też jednozgodnie, aby z każdego łanu dóbr szlacheckich w przeciągu 14 dni, od 8. czerwca począwszy, wybierano jednorazowo za kwitem Wojciecha Żmijewskiego, na utrzymanie piechoty in praesidio fortecy sandedckiej: żyta miary sandeckiej wiertel 1, grochu tegoż wiertela macę[61] 1, krup tatarczanych albo jęczmiennych macę 1, mąki pszennej na kluski miarek 2, masła kwart 4, serów 6, soli miareczkę 1 albo zamiast niej 6 gr., oleju kwart 2, słoniny funtów 6[62].
Tymczasem ważne wypadki skierowały umysły Sandeczan w inne strony Polski. Wiadomo, że już 18. października 1655 roku zajęty od Szwedów Kraków, po ustąpieniu zeń Stefana Czarnieckiego z wojskiem koronnem, w ustawicznej pozostawał niewoli[63]. Uprzykrzyło się wreszcie to ciężkie jarzmo szwedzkie, narzucone stołecznemu miastu, a król Jan Kazimierz zapragnął je odzyskać napowrót z przemocy wrogów. Dlatego to 23. maja 1657 r. rozesłał z Dankowa przez swego pokojowca, Stanisława Wojszę, Uniwersały do wszystkich starostw grodowych, do miast i miasteczek w krakowskim, oświecimskim, zatorskim i sandeckim powiecie, z tem oznajmieniem, że za zgodną naradą senatu zamierza wyrugować Szwedów z Krakowa, przy pomocy węgierskiego wojska[64]. Żądał też zarazem, ażeby dla tychże posiłkujących wojsk sposobiono czem prędzej prowianty, jako to: mąkę żytnią i pytlowaną, barany i woły, cielęta i jałowice[65]. W innym znów Uniwersale, wydanym w Dankowie 15. czerwca 1657 r., oznajmia król: „Iż wziąwszy Pana Boga na pomoc, ruszamy się z wojskiem króla Jegomości węgierskiego[66] i inszymi wojskami Naszemi pod Kraków, chcąc najpierw to miasto stołeczne w Koronie Naszej z rąk nieprzyjacielskich wyswobodzić. Żądamy przeto, abyście poddanych swoich do oblokowania i oszancowania prędszego tego miasta z rusznicami, rydlami, motykami, oszkardami[67] i siekierami, tak jakoście rok temu uczynili byli[68], na dzień 25. czerwca pod Kraków z żywnością na tydzień albo dwa wyprawili, gdzie Nas już z wojskami Naszemi zastaną. Co im ochotniej i prędzej uczynicie, tem możecie bydź pewniejsi prędszego tego miasta odzyskania, na którem acz wszystkiej Rzpltej, ale najbardziej Wiernościom Waszym zależy“[69].
Pomimo tego tak naglącego Uniwersału, szlachta niebardzo kwapiła się pod Kraków, co spowodowało króla do wydania ponownego Uniwersału w Częstochowie 19. czerwca 1657 r., z przymówką i ostrą naganą:
„Daliśmy przedtem do Wierności Waszych gorące Uniwersały Nasze, pilnie po nich żądając, abyście dla całości samychże siebie i ojczyzny, która o ostatni szwank przychodzi, do kupy się gromadzili, i pod zwierzchnością marszałka koronnego zostawali. W czam, że taki słuszny i potrzebny ordynans Nasz do skutku nie przyszedł, jakoby to Wierności Wasze najmniej nie obchodziło, co nad karkami ich wisi, po staremu w domach swoich, gdzie bezpiecznie bydź nie możecie, zostajecie. Dlatego, jeżeli cokolwiek miłości ku ojczyźnie i respektu na zdrowie swoje urodzeni i wiernie mili macie, pilnie onychże napominamy, abyście te ostatnie Uniwersały Nasze w uwagę wziąwszy, tudzież też strasznymi przykładami zguby braciej swojej poczuwając się, nieomieszkanie za ręce się wzięli, a w przynależnym wojennym rynsztunku z naczelnikami powiatów swoich pod Krakowem na dzień 30. czerwca stawali i tam przy wojsku Naszem koronnem zostawali“[70].
Ulitował się wreszcie Pan Bóg nad nieszczęśliwą stolicą Polski! Dnia 30. sierpnia Paweł Würtz z załogą szwedzką ustąpił z Krakowa, a już 4. września wjechał Jan Kazimierz do oswobodzonego miasta, ażeby w wawelskiej katedrze zanucić z uczuciem wdzięczności: Te Deum laudamus![71]
Wśród tych ogólnych nieszczęść i klęsk wojennych, przyczyniał się niestety do tem większej ruiny i upadku Nowego Sącza sam starosta grodowy, Konstanty Lubomirski. Instygator królewski, rajcy i ławnicy wnieśli przeciwko niemu różne skargi do króla, który z tego powodu zapozwał go przed swój trybunał warszawski:
„Szlachetnie urodzony starosto, pozywają cię przed Nasz trybunał rajcy i ławnicy miasta Naszego Nowego Sącza, ponieważ zamiast popierać i bronić ich spraw w imieniu Naszem, uciskasz ich róźnemi podwodami i ciężarami, bez względu na obecną klęskę. Owszem wdzierasz się w ich jurysdykcyę cywilną, w sprawach zaś zawiłych nie pozwalasz im apelować do Nas. W niektórych razach wyroki i apellacye ich kasujesz i unieważniasz, przez co prawa Nasze obalasz; radę miejską na termin do zamku wzywasz, a nawet gwałtownie przez dragonów sprowadzasz. Sprowadzonych na zamek obelżywie traktujesz, i nie kontentując się tem, jeszcze wielu z nich każesz zamykać do brudnego więzienia lub do wieży, bez wszelkiego sądowego śledztwa. Gdy uwięzionym żywność przyjaciele przynoszą, to im przystępu wzbraniasz. W więzieniach zaś tak długo ich trzymasz, dopókiby się nie wykupili pewną kwotą pieniężną i dopókiby nie ukontentowali Żydów, którzy jedynie za nimi do ciebie przyczyniać się mogą[72]. Ogrody i łąki przedmieszczan końmi wypasasz, zboże ich zabierać pozwalasz, a kiedy się żalą, sprawiedliwości nie chcesz wykonać. W stawach i sadzawkach miejskich ryby łowisz; drzewo do spławu, przez tychże mieszczan przysposobione, każesz bez przyczyny do zamku zwozić i na swój własny obracać pożytek. Poddanych miejskich do podwód, polowania i innych swych posług zniewalasz: także ich łąki i ogrody końmi cugowymi, a nawet wołmi żydowskimi wypasać pozwalasz. Rzemieślników zmuszasz przemocą do rozmaitych swych robót, a zato im nie płacisz, owszem, zamiast wynagrodzenia, do więzienia ich wtrącasz. Jest domów w mieście 80 po części spustoszałych, inne znów całkowicie każesz burzyć i browar z nich dla Żydów budować, z niezmierną szkodą miasta i skarbu królewskiego. Prócz tego wielu Żydów wbrew prawom i dawnym przywilejom w mieście trzymasz, którzy pod twoją opieką i protekcyą trudnią się handlem, z pogwałceniem praw i krzywdą chrześcijan; a tym, co ich donoszą, różnemi intrygami szkodzą. Radę miejską, nie czekając wyborów, samowolnie i po kilka razy do roku zmieniasz. Dochody miejskie, od dawien dawna do miasta należące, odbierasz i do zamku przydzielasz — wreszcie rozmaite inne wyrządzasz im krzywdy, które sobie szacują na 30.000 złp. Wzywam cię więc i pozywam na termin, abyś się przed Nami wytłómaczył i wynagrodził mieszczanom wyrządzone krzywdy“[73].
Wierny obraz spustoszenia Nowego Sącza przedstawia nam urzędowe sprawozdanie gminy miejskiej. Stanisław Olszyński, burmistrz, i Wawrzyniec Szydłowski, wójt, zeznali pod przysięgą w styczniu 1658 r. i oświadczyli przed starostą grodowym w imieniu miasta niemożebność płacenia podatków Rzpltej z następujących powodów: 1) że w Nowym Sączu znajduje się placów pustych i domów spustoszałych 85, z których przedtem płacono czynsze; 2) że na przedmieściach istnieje ogrodów 6, folwarków 17 i zagród 48, częścią przez załogę polską zniesionych, częścią przez wojska szwedzkie spalonych, częścią zaś dla obrony fortecy rozebranych; 3) że dwa łany i jedną zagrodę zniszczyła powódź Dunajca, Kamienicy i Łubinki[74]. — Niewiele jednak widocznie poskutkowało powyższe przedstawienie. Zaraz bowiem następnego roku (1659) czytam, że miasto zapłaciło czynszu z gruntów, folwarków, zagród, kamienic i domów, tak duchownych jako i szlacheckich, universim 489 złp. 9 gr.[75].
Różne grabieże i nadużycia, jakich dopuszczało się wojsko polskie w ziemi sandeckiej i wogóle w całem województwie krakowskiem, spowodowały Stanisława z Potoka na Podhajcach Potockiego, wojewodę krakowskiego[76], hetmana wielkiego koronnego, do wydania w Warszawie 17. maja 1659 r. osobnego Uniwersału, który ogłoszono po wszystkich miastach i miasteczkach w województwie krakowskiem:
„Ichmościom panom pułkownikom, majorom, rotmistrzom, kapitanom i porucznikom do wiadomości donoszę: Iż wielkie spustoszenie ojczyzny naszej i ciężkie podatki, które ubodzy ludzie do skarbu Rzpltej na zapłatę wojsku wypłacać muszą, nie pozwalają tego, aby nowymi werbunkami i przy nich niezmierną ludzi płochych bawiących się swawolą[77], włości w niwecz obracać się miały, jak mnie o tem codzinnie dochodzą skargi. Przeto z władzy mojej hetmańskiej chcąc pohamować wszystkich oficerów swawolę, upominam i rozkazuję, ażeby zaraz po ogłoszeniu tego Uniwersału do regimentów swoich gdziekolwiek będących pospieszyli, skromność wszelaką w wybieraniu zapłaty zachowali i ludzi nie obciążali. Gdyż za najmniejszą skargą będę zmuszony zesłać na was chorągwie, aby was jako nieposłusznych i mojej woli przeciwnych łapali, i do mnie dla ukarania przywodzili“[78].
Niedługo potem wydał w Warszawie 24. maja 1659 r. drugi podobny Uniwersał Jerzy hrabia na Wiśniczu i Jarosławiu Lubomirski, marszałek wielki, hetman polny koronny[79]:
„Wszystkim w obec i każdemu z osobna, mianowicie jednak Ichmościom panom kapitanom, porucznikom i wszelakim oficerom Jego Królewskiej Mości i cudzoziemskiego autoramentu[80] (zaciągu), w województwie krakowskiem supplementy do regimentów zbierającym, do wiadomości donoszę. Ustawiczne i ciężkie bardzo przychodzą skargi na pomienionych ludzi supplementowych, że krzywdy nieznośne obywatelom w tem województwie czynią, od wsi do wsi chodzą, nie mijając żadnej, pieniądze składać sobie każą, dwory szlacheckie z naruszeniem praw napadają, i co im się podoba biorą, i inne różne uciążenia tak we wsiach, jako i w miasteczkach, czynią. Zaczem lubo w Koronie od nieprzyjaciela i od wojny niespokojnej wyciąga tego potrzeba, aby świeżymi regimentami i werbunkami utwierdzone i kompletowane były zaciągi, jednakże nie mają bydź z uciskiem, żeby przez nie ludzie ubodzy niszczeć i ruinę ponosić mieli. Zabiegając tedy krzywdom, które się dzieją, tudzież aby Ichmościowie szlachta i wszyscy jakiegokolwiek stanu w tem województwie obywatele tej niesprawiedliwości nie ulegali, władzą hetmańską panom oficerom któregokolwiek regimentu będącym, którzy takich ludzi pod swoją dyrekcyą mają, surowie rozkazuję i na to Uniwersał wydaję: aby po doniesienu onegoż wszyscy zaraz do kwater swoich ze wsi poschodzili i z ludźmi takimi przechodów odprawować, a tem więcej takimi gwałtami uprzykrzać nie poważyli się. A którzyby przeciwko temu rozporządzeniu bydź mieli i wyż wymienione gwałty powtarzać chcieli, deklaruję, aby oficerowie, którzy tej dopuszczają się swawoli, imani i do mnie dla przykładnego skarania odesłani byli“[81].
Po tych wypadkach miasto podupadło znacznie; lustratorowie królewscy w 1660 r. zastali wiele domów spalonych i wiele pustych. Na lat 23 przed wojną szwedzką pisał o Nowym Sączu uczony Szymon Starowolski, kanonik krakowski, że „jest miastem dobrze obwarowanem, celuje oświatą ponad inne okoliczne miasta i kwitnie niepoślednim handlem“[82]. Tymczasem w 1661 r. było w tem mieście zaledwie szewców 11, krawców 4 i balwierz, domów zaś pustką stojących i zrujnowanych 84, z których nie opłacano Rzpltej podatków[83]. Na domiar złego dopuszczali się żołnierze ciągłych gwałtów i nadużyć w mieście, pomimo surowego zakazu, wydanego przez obydwóch hetmanów w 1659 r.; wskutek czego nie ustawały przeciwko nim różne skargi i zażalenia w grodzie sandeckim, które zwracały się niekiedy także przeciwko władzy miejskiej. I tak w październiku 1661 r. stanąwszy przed starostą grodowym Adryan Świeczański, przeor Norbertanów, wniósł zażalenie w imieniu ks. Andrzeja Żychowskiego[84], administratora opactwa, przeciwko sławetnemu burmistrzowi, Janowi Marcowiczowi: 1) że nie lękając się żadnych kar, nałożonych na tych, co znieważają miejsca święte i uprzywilejowane, odważył się z poduszczenia mieszczan wprowadzić żołnierzy do budynków klasztornych przy kościele św. Ducha, w których przedtem żaden żołnierz ani kwatery zimowej nie miał, ani żadnego nie pobierał żołdu; 2) że narzuceni żołnierze nie tylko podatkami uciskają klasztor, lecz nawet miejsca święte znieważają obelżywemi słowami i kijami (sic)[85].
Podobne zażalenie wnieśli również do grodu rajcy sandeccy, załączając szczegółowy rachunek czynszu łanowego na wojsko koronne. I tak pułkownik Giza, werbując w Nowym Sączu piechotę hetmańską, wycisnął samowolnie z miasta od 1. września do 1. listopada 1661 r. 3.125 złp.[86]. A cóż dopiero mówić o wydatkach na jazdę koronną? — Na różne chorągwie pancerne wydano od 28. paźdz. 1661 do 4. paźdz. 1662 r. w pieniądzach gotowych, w żywności i trunkach 6.404 złp.; a od 18. listopada 1662 do 27. kwietnia 1663 r. 8.658 złp.[87]. Zeznawali też w grodzie pod przysięgą poddani wsi norbertańskich: Dąbrówki, Januszowej, Boguszowej, Kwieciszowej i Librantowej, że w 1662 r. wydali na wojsko przechodnie i załogą stojące 4.945 złp.[88].
Rozżaleni tem „przebraniem chleba, wzięciem różnej kontentacyi i sustentamentu“ panowie rajcy, wysłali do Lwowa na komisyę sławetnego Walentego Baryckiego, który w imieniu miasta wniósł skargę przed sąd hetmana wielkiego koronnego przeciwko deputatom roty pancernej i Imci panu Kowalewskiemu, chorążemu tejże roty. Sąd hetmański, wysłuchawszy kontrowersyi obydwóch stron i przychylając się do orzeczenia izby komisarskiej i prawa koronnego, przysądził wprawdzie Sączowi zwrot 8.658 złp. Jednakowoż respektując na szczupłość zapłaty wojska względem chleba przez pomienioną chorągiew przebranego, nakazał dekretem, aby Ichmość panowie deputaci z zasług wszystkiej kompanii oddali pod karą i zapłacili 1.800 złp. na teraźniejszej komisyi. Co się zaś tyczy Imci pana Kowalewskiego, który sobie wziął 3.800 złp., sąd hetmański nakazał, aby Ichmość panowie deputaci z zasług tegoż pana chrążego oddali pod karą i zapłacili 1.800 złp. na teraźniejszej komisyi, mocą obecnego dekretu. Dan we Lwowie 11. września 1663. Adam Izdebski, sędzia wojska polskiego[89].
Z tego ogólnego nieładu i bezprawia, jakie powtarzało się ustawicznie w wojsku koronnem, korzystały najwięcej nieprzyjazne Polsce państwa ościenne: Moskwa i Turcya. Moskale najechali jeszcze w r. 1658 wielkie księstwo litewskie[90] i Ukrainę. Turcy zaś w r. 1661 założyli dwa zamku na obszarze Polski, a w roku 1662 dwie nowe fortece przy ujściu Bohu budowali spiesznie przy pomocy multańskiego i wołoskiego wojska[91]. Wiedział o tem dobrze król Jan Kazimierz, przeto ostrzegając przed grożącem niebezpieczeństwem obywateli polskich, wydał w Warszawie 9. czerwca 1662 r. Uniwersał o pogotowiu na pospolite ruszenie, w którym zachęca poddanych swoich, „aby się z staropolską cnotą i ochotą brali do obrony ojczyzny, piersiami ją własnemi zasłaniali i jako prawdziwi synowie matce swojej zaszczyt przynosili — gdyż tę ojczyznę miłą przodkowie nie tylko żołdem wojskowym, lecz także krwi rozlewem bronili i rozprzestrzeniali“[92].
Przygotowania na pospolite ruszenie pociągnęły za sobą nowe wydatki, a zubożałemu Sączowi przysporzyły nowych kłopotów. Stan ówczesny miasta przedstawia dobitnie lustracya z r. 1664:
— Jest jatek rzeźniczych 20, kutlofa[93] od lat blisko 30 nie masz.
— Rzeźnicy, oprócz 9 kamieni łoju szmelcowanego, dają na zamek pół wołu, cieląt dwoje i przez niedziel 25, t. j. od Świątek aż do św. Marcina, płacą na tydzień flakowego po 1 złp. 10 gr.
— Bywało 4 hamry, lecz zaginęły, a grunta woda zabrała.
— Piekarze płacą na ratusz pewne grosze i 2 strucle do zamku na Boże Narodzenie.
— Krojowników[94] bywało 2, obecnie nie masz żadnego.
— Szewcy na ratusz płacą po 15 grzywien, a do zamku 2 pary skórzni alias butów wielkich dawać powinni, które bromny bierze.
— Jest kuśnierzów 4, krawców 4, kotlarzów 2, kowalów 2 i rymarz, którzy żadnego czynszu ani powinności do zamku nie odprawują.
— Tkaczów ma bydź takowa powinność, jaka i po inszych miasteczkach, t. j. powinni odrobić do zamku lnianego płótna półsetek[95] darmo, a od inszych, jako od lnianego ma im zamek płacić od łokcia po półtoraku, od konopnego po 1 gr., od paczesnego po 2 szel., od zbrzebnego[96] po pół groszu, i dawać im ma omastę: żyta wierteli 2, jęczmienia 2.
— Jest jatek kramarskich 4.
— Bywał niegdyś blech, ten woda całkowicie zniosła.
— Tych, którzy gorzałkę palają, jest 18.
— Targowie dni czwartkowe i sobotnie; jarmarki trzykroć do roku odprawiają.
— Dostawało się niegdyś leśnego względem najmu lasów i wrębu wolnego; ten prowent od lat kilkadziesiąt ochraniając lasów, aby ne niszczały, ustał.
— Żerowe[97] teraz świnie nie pasają się i lasów znacznie ubyło.
— Powinni mieszczanie płacić pieniędzy podwodnych na symple[98] 120 fl.
— W czasie pospolitego ruszenia powinni mieszczanie wyprawić 2 wozy z 4 końmi, hajdukami, armatą, żywnością i inszemi potrzebami dobrze opatrzone.
— Pieniądze coronationis[99] płacić powinni, jednak kwitów nie pokazali[100].
Niepomyślne też zachodziły stosunki w okolicy Nowego Sącza, jak świadczy uchwała sejmiku sandeckiego przy rozpoczęciu urzędowania nowego starosty:
„My dygnitarze i urzędnicy powiatu sandeckiego, którzyśmy na szczęśliwy wjazd Jaśnie wielmożnego pana Jana hrabi na Ruszczy Branickiego, marszałka nadwornego koronnego i starosty sandeckiego, oraz na sądzenie roków grodzkich zjechali. Uważając, jako powiat tutejszy expositus niebezpieczeństwu od swawoli chłopskiej, którzy niepomni poddaństwa swego, na wszystką swawolę rozpuściwszy się i w gromadzie zebrawszy się, domy Boże ważyli się złupić, także na ludzi różnego stanu i na domy szlacheckie bezpiecznie nachodzą. Zapobiegając tedy imminenti malo, z miłości bratniej zgodnie pozwolilismy po złotemu z łanu, tu w Sądczu na dzień 28. lipca roku teraźniejszego, do rąk Jegomości pana Jana z Lipia Lipskiego, rotmistrza powiatu naszego oddawać. Jegomościa pana Walentego Włockiego, regenta kancelaryi grodzkiej sandeckiej, poborcą do tej egzekucyi obieramy, Jegomość zaś pan Lipski powinien będzie podać personam idoneam do zaciągnienia harników z rynsztunkiem i orężem dobrym na uskromienie tej swawoli, aby za te pieniądze aż do św. Marcina w dobrym porządku utrzymani byli. A że w tak ścisłym czasie nie podobna tej sumy zebrać, uprosiliśmy Jegomości pana Filipa Kuczkowskiego, poborcy sandeckiego, do Jegomościów panów deputatów skarbowych expostulując, aby nas Jegomość tysiącem złotych z pieniędzy skarbowych publicznych zratowali. A my teraźniejszą uchwałą naszą na przyszłym sejmiku obligujemy się Ichmościom panom deputatom obmyślić, i ten tysiąc złotych realiter zapłacić. Przy położeniu złotego z łanu, osobno po groszu jednemu salarium temuż Imci panu Włockiemu oddać powinniśmy. Czego fraterne dotrzymać sobie universaliter obiecujemy, a dla powagi tego postanowienia rękami własnemi podpisaliśmy i do ksiąg grodzkich sandeckich podajemy.“
„Działo się w Sądczu w poniedziałek przed św. Maryą Magdaleną 21. lipca R. P. 1664.“
„Jan Branicki, marszałek nadworny. Jan Lipski, rotmistrz. Jan Proszkowski, podstarości. Walenty Włocki, regent kancelaryi. Krzysztof Skrzetuski, pisarz grodzki sandecki“[101].
Po napadach Szwedów i Siedmiogrodzian z Kozakami, przyszła zaraza morowa, grasująca od kwietnia aż do drugiej połowy listopada 1665 r., tak iż Nowy Sącz, zniszczony wojną i zarazą, liczył w r. 1665 mieszkańców 1.320[102]. Domy zapowietrzonych zabijano skoblami i wrzeciądzami i żywiono w nich chorych, podobnie jak w r. 1652. Grubarzom od chowania umarłych płacono po kilkanaście groszy, prócz chleba, mięsa i gorzałki. Od 31. maja aż do 25. grudnia zawieszono wszelkie sprawy urzędowe w mieście, tak w grodzie jako i na ratuszu. Z pomiędzy mieszczan padł w tym czasie ofiarą zarazy sławetny Stanisław Wilkowski, długoletni i zasłużony rajca[103].
Morowe powietrze rozbudziło uczucia religijne mieszkańców Sącza, objawiające się w różnych fundacyach pobożnych na korzyść kościołów. Dnia 5. lipca 1665 r. uczciwy Maciej Jaworski, z małżonką swoją Zuzanną, będąc w wielkiem niebezpieczeństwie podczas morowego powietrza, przekazuje w swym testamencie między innemi: „Do kościoła farnego na kapę 200 złp. — księdzu Marcinowi, seniorowi wikarych, 20 złp., aby mszę św. za ich dusze odprawił — obrączkę złocistą na ozdobę do małego ołtarza N. Maryi Panny — drugą obrączkę złocistą zastawną, wartości 30 złp. na msze św. — korale z krzyżykiem i 6 pierścionków srebrnych do obrazu Najśw. Panny w małym chórze — łyżkę srebrną większą jako votum do Ukrzyżowanego w kościele farnym — łyżkę srebrną mniejszą jako votum do obrazu Matki Boskiej Szkaplerznej u Franciszkanów“[104].
Podług urzędowej relacyi, spisanej w styczniu 1666 r., znajdowało się w mieście placów i domów pustką stojących 125, na przedmieściach 63, z których przedtem płacono na jeden pobór 113 złp. 23 gr. Z pomiędzy rzemieślników było w tymże czasie: szewców 6, kuśnierzy 2, kowali 2, ślusarzy 3, krawców 3, garncarzy 3, siodlarz, rymarz, czapnik, kotlarz, konwisarz, złotnik, bednarz, stelmach. Aptekarza po morowem powietrzu nie było żadnego; inni rzemieślnicy częścią wymarli, częścią opuścili miasto[105].
Pomimo tych klęsk i nieszczęść publicznych, dawało przecież miasto znaki życia po sobie. Po nieszczęśliwej bitwie pod Mątwami (nad Notecią blizko Gopła) 13 lipca 1666 r., w której Jerzy Lubomirski odniósł zupełne zwycięstwo nad wojskiem króla Jana Kazimierza[106], stał obozem pod Krupą nad Horyniem na Wołyniu i zaciągał nowe chorągwie Ludwik Alexander Niezabitowski, regimentarz i kasztelan sandecki. Widząc jednak żołnierzy nieposłusznych, niepłatnych i rozpuszczonych w bezkarnej komendzie Stanisława Potockiego, hetmana wielkiego koronnego, zrzekł się regimentarstwa[107].
Straszny ucisk, jakiego dopuszczało się ustawicznie w Sandeckiem wojsko koronne, nie zmniejszał się bynajmniej, ani ustawał. Uwiadomiony o tem Jan Kazimierz, czyni gorzkie wyrzuty wszystkim pułkownikom, rotmistrzom, kapitanom i porucznikom chorągwi pancernej, w Uniwersale wydanym w Warszawie 16. marca 1667 r., gdzie czytamy między innymi: „Przychodzi do Nas skarga, że żołnierze, wbrew rozkazowi Naszemu, nie tylko niszczą starostwo sandeckie, ale i dobra klasztorne starosandeckich Klarysek nieznośnymi ciężarami trapią. Nie zważając bowiem na to, żeście tak wielką sumę 20.000 złp. z dóbr klasztornych, już dosyć zniszczonych, wycisnęli, ale z nową zawziętością zakonnicom w klasztorze zostającym pożywienie odejmujecie i przeciwko prawu utrapienie im czynicie. Przeto surowo napominamy, abyście wszystko, cokolwiekeście nad 20.000 złp. z wiosek klasztornych wzięli, zaraz po ukazaniu się niniejszego pisma napowrót zwrócili, krzywd żadnych nie czynili i ztamtąd zaraz ustąpili“[108].
Podobnej treści Uniwersał wydał Jan na Złoczowie i Żółkwi Sobieski, marszałek wielki i hetman polny koronny[109]: „Pragnąc osobliwą protekcyą moją zaszczycić dobra klasztoru panieńskiego w Starym Sączu, władzą hetmańską rozkazuję, ażeby od wszelkich żołnierskich stacyj, stanowisk, popasów, noclegów, odpoczynków, chlebów, podwód i innych rozmaitych ciężarów wolne zostawały. A ktoby się temu rozkazowi sprzeciwiał, ten, jako nieposłuszny i gwałciciel powagi hetmańskiej, za najmniejszą skargą bez wszelkiego względu pod nieodwłoczny sąd wojskowy i ostrość artykułów podpadać będzie. Dan w Jaworowie 18. marca 1667“[110].
Te jednak surowe królewskie i hetmańskie rozkazy chwilowy tylko odniosły skutek. Dnia 10. czerwca 1667 r. stanąwszy w grodzie sandeckim Wawrzyniec Delfinowski, burmistrz, z Wojciechem Bogdałowiczem, starszym rajcą i wójtem, zeznał pod przysięgą, że od Bożego Narodzenia 1666 r. do Bożego Ciała 1667 r. zapłacono Janowi Wronowskiemu, pułkownikowi chorągwi Jana Sobieskiego, na dwa zawody z miasta i wsi grodowych 17.251 złp.[111]. W tymże czasie wniosła zażalenie do grodu Zofia Stanówna, ksieni starosandecka, przeciwko temuż Wronowskiemu, który niedawno wycisnął z dóbr klasztornych 21.400 złp., a teraz wbrew rozporządzeniu króla i hetmana polnego wybrał ponownie łanowego 5.377 złp.[112]. Nie dziw przeto, że w Nowym Sączu coraz więcej przybywało pustek, tak że w r. 1667 wszystkich domów mieszkalnych w mieście i na przedmieściach istniało zaledwie 188; z innych bowiem podupadłych lub pustką stojących nie płacono wcale Rzpltej podatków.
Niesprawiedliwe pobory i srogie grabieże wojskowe powtarzały się też bezustannie w r. 1668, a w miarę wyrządzonych krzywd sypały się ustawiczne skargi do grodowego starosty. Sławetny Wawrzyniec Delfinowski wniósł 1. marca t. r. protest i zażalenie do grodu przeciwko Samuelowi Hołowińskiemu, namiestnikowi chorągwi Jana Zamojskiego, „iż nie mając żadnego upoważnienia od hetmana polnego Jana Sobieskiego, odważył się wbrew konstytucyi sejmowej z swoją kompanią do Sącza przybić i ściągnąć z miasta i wiosek jego 5.921 złp. 27 gr.“[113]. Daleko jeszcze bardziej uciskał klasztor starosandecki: oboźny Michał Zbrożek, który, zamiast 7.191 złp. 25 gr., wybrał od mieszczan starosandeckich i z wsi klasztornych na dwa zawody 23.421 złp. 8 gr.[114]. Wobec tego wszystkiego zachodzi pytanie, co tu właściwie bardziej podziwiać, czy bezkarność i nienasycone zdzierstwa żołnierskie, czy możność i niewyczerpalną cierpliwość w opłacaniu tych poborów, tak ze strony Nowego Sącza, jak i starosandeckiego klasztoru!
Urzędowe relacye z 18. i 25. maja 1668 r. wymieniają placów i domów pustką stojących 225, tak w obrębie murów fortecznych, jako i na przedmieściach. Z pomiędzy rzemieślników utrzymało się zaledwie 40, t. j. szewców 9, rzeźników 4, kuśnierzy 2, płócienników 6, kowali 2, garncarzy 3, krawców 3, rymarz, siodlarz, czapnik, kotlarz, miecznik, ślusarz, sukiennik, cyrulik, balwierz, bednarz i stelmach[115]. A jeśli zważymy, że w r. 1650 było ogółem w mieście domów mieszkalnych 224, na przedmieściach 143, a rzemieślników 123[116], to nam się przedstawi smutny obraz ogólnego upadku, niegdyś kwitnącego Nowego Sącza, w roku abdykacyi Jana Kazimierza, ostatniego potomka z dynastyi Wazów.







  1. Metric. baptis. ecclesiae in Podegrodzie A. D. 1656.
  2. Listy Piotra des Noyers, sekretarza Maryi Ludwiki. List z Głogowa z d. 17. stycznia 1656 do p. Bouilland w Paryżu. Portofolio T. I. str. 238.
  3. Distributa f. 208—209.
  4. Akt konfederacyi tyszowieckiej podaje Jakób Michałowski: Księga pamiętnicza str. 784—791.
  5. Portofolio T. I. str. 245—249.
  6. Act. Castr. Rel. T. 127. p. 599. — Na tym Uniwersale, obok króla, podpisany Andrzej Morsztyn, stolnik sandomierski.
  7. Portofolio T. I. str. 234.
  8. Act. Castr. Rel. T. 127. p. 855.
  9. Act. Castr. Rel. T. 127. p. 610—615.
  10. Porówn. rozdz. V. str. 104.
  11. Act. Scab. T. 65. p. 246—248.
  12. Porówn. rozdz. V. str. 101.
  13. Dr. filozofii, proboszcz kollegiaty sandeckiej od r. 1653 i protonotaryusz apostolski, † 19. lutego 1665 r., pochowany w kościele Wszystkich Świętych w Krakowie. Żebrawski: O pieczęciach dawn. Polski.
  14. Według wszelkiego prawdopodobieństwa nigdy nie zwrócono owej miedzi kollegiacie, skoro w r. 1764 i ponownie w r.1776 dopominała się o nią kapituła sandecka.
  15. Act. Scabin. T. 65. p. 313.
  16. Porówn. rozdz. V. str. 102.
  17. Distributa f. 215.
  18. Distributa f. 215.
  19. Oblata Laudi Distrietus Sandecensis. Acta Castr. Rel. T. 127. p. 636.
  20. Ferdynanda III., cesarza niemieckiego, króla węgierskiego.
  21. Distributa f. 210—211.
  22. Distributa f. 215. — Jest tu mowa o Krośnie nie galicyjskiem, lecz śląskiem. Wszak królowa 28. czerwca 1656 r. wyjechała z Głogowa do Polski, 3. lipca widzimy ją w Częstochowie, 13. lipca w Warszawie, a od 4. do 31. sierpnia w Łańcucie. Portofolio II.
  23. Kiścień — drążek okowany na końcu, bijak do cep obronnych.
  24. Distributa f. 217—219.
  25. Act. Castr. Rel. T. 127. p. 661.
  26. Act. Castr. Rel. T. 127. p. 690—693.
  27. Act. Castr. Rel. T. 127. p. 655.
  28. Równocześnie lackoroński i śniatyński starosta, pospolitego ruszenia województwa krakowskiego naczelny regimentarz.
  29. Zygmunt August na sejmie piotrkowskim 1652 r. odstąpił czwartą część (quarta) swoich dochodów królewskich na utrzymanie stałego wojska i stałej obrony granic. Utrzymywane z kwarty wojsko, nazwane stąd kwarcianem, składało się przeważnie z jazdy i małej ilości piechoty, stojącej na załodze po zamkach kresowych.
  30. Act. Castr. Rel. T. 127. p. 700.
  31. Act. Castr. Rel. T. 127. p. 827. Kochowski: Annal. Polon. Climact. II. p. 125.
  32. Zapiski współczesne w księdze bractwa św. Anny w Starym Sączu.
  33. Distributa f. 221—222.
  34. Starosta ostrołęcki i mławski, jeden z najsławniejszych wojowników za czasów Jana Kazimierza, poległ śmiercią bohaterską pod Nydborgiem w Danii w 1659 r.
  35. Act. Castr. Rel. T. 127. p. 745.
  36. Distributa f. 224.
  37. Act. Castr. Rel. T. 127, p. 759.
  38. Jan Sokołowski, Tomasz Ratowski, Jan Korycki, Jerzy Rociński.
  39. Miklusz (Mikołaj) Podoliński, rotmistrz Konstantego Lubomirskiego.
  40. Act. Castr. Rel. T. 127. p. 796—800.
  41. Łubie — sajdak do strzał, torba skórzana.
  42. Bandolet — muszkiet o rurce na 4 piędzi długi, noszony na rzemieniu przez plecy, a później wiszący u prawego boku, używany u konnicy polskiej.
  43. Birkut — gatunek strzał z orlemi piórkami.
  44. Ładownica — puszka, torebka na ładunki.
  45. Tawtun, tawtuj — przykrycie na strzały; musułbasowy — turecki.
  46. Nożenki — pochwa na nóż.
  47. Kilimek — kobierzec mały; wojłok — materya wełniana pod kulbakę, pokład pod siodło.
  48. Act. Scabin. T. 63. p. 740.
  49. Jemiołowski: Pamiętnik współczesny od 1648—1679. str. 118—119.
  50. Portofolio T. II. str. 116.
  51. Acta. Scabinalia Rzeszov. Lib. III. p. 646.
  52. Obowiązkiem krajczego (incisor) było podczas uczty krajać i podawać potrawy cześnikowi (pincerna), który je stawiał przed biesiadującym królem.
  53. Distributa f. 228—230.
  54. Act. Castr. Rel. T. 127. p. 879, 853—856.
  55. Wojsko Rakoczego, Kozacy i Siedmiogrodzianie byli najbliżej Nowego Sącza: w Gnojniku i Wojakowej (obydwie miejscowości dziś w pow. brzeskim).
  56. Uniwersał Jerzego Lubomirskiego, wydany w obozie pod Krakowem 27. stycznia 1657. Act. Castr. Rel. T. 127. p. 828.
  57. W Uniwersale, wydanym w Dankowie 18. kwietnia 1657 do rycerstwa i urzędników w Sandeckiem, król Jan Kazimierz usprawiedliwia postępowanie szlachty ziemi sandeckiej, którzy na pospolite ruszenie pod Kraków dlatego przybyć nie mogli, że przeciwko Rakoczemu wyruszyli pod sandecką fortecę. Następnie zachęca ich, aby zgromadziwszy się pod Sandecz, obronę jego między sobą umówili i za przykładem województwa łęczyckiego praesidium, t. j. piechotę, jako też i prowianty uchwalili do pomienionej fortecy. Act. Castr. Rel. T. 127. p. 932.
  58. Act. Castr. Rel. T. 127. p. 933.
  59. Act. Castr. Rel. T. 127. p. 938.
  60. Act. Castr. Rel. T. 127, p. 955.
  61. Maca z niem. Metze — mierzyca, miarka.
  62. Act. Castr. Rel. T. 127. p. 976.
  63. Wtargnienie Szwedów do Krakowa pod królem Karolem Gustawem w r. 1655—1657. Grabowski: Starożytnicze Wiadomości o Krakowie.
  64. Dnia 20. czerwca 1657 r. nadciągnęły pod Kraków sprzymierzone z Janem Kazimierzem wojska austryackie i pozostały w tem mieście aż do lipca 1659 r. Za tę pomoc zostawały żupy wielickie w zastawie austryackim od r. 1658 aż do końca 1660 r. Łabęcki: Spisy chronol. dawn. żupników w Polsce Bibliot. Warszaw. z r. 1859. T. I. str. 820.
  65. Act. Castr. Rel. T. 127. p. 973.
  66. Leopolda I., cesarza niemieckiego, króla węgierskiego.
  67. Oskard, oszkard — narzędzie żelazne do rozwalania murów, rozkopywania ziemi, z rodzaju siekiery i topora.
  68. Uniwer. z 31. maja 1656, cytowany powyżej.
  69. Act. Castr. Rel. T. 127. p. 974.
  70. Act. Castr. Rel. T. 127. p. 978.
  71. Kochowski: Historya panowania Jana Kazimierza. T. I. str. 302.
  72. Co właściwie spowodowało Lubomirskiego do sprzyjania Żydom, trudno dziś odgadnąć. To pewna, że za jego starościńskich rządów mnóstwo napotykam zapisków o Żydach w Sączu. I tak w r. 1651 żydówka, Anna Bienkowicowa, arenduje młyny miejskie. U jej zięcia, Marka Brandysa, znaleziono w r.1657 wota, zdarte z obrazu u Franciszkanów. Jonasz Jakubowicz, żyd, arenduje młyny grodzkie w r. 1655. Żyd Jakób Wolfowicz podczas jarmarku (1657) składa towary w domu Bartosza Skowronka, rymarza, a gdy mu je tamże skradziono, przysięga w tej sprawie w obecności delegowanych: Cyrusa i Delfinowskiego atque sui Rhabbim in foribus synagogae suae in castro sandecensi existentis. Act. Consul. T. 61. p. 19, 498, 539, 542. Act. Castr. Rel. T. 127. p. 1179.
  73. Oryginał łaciński z pieczęcią majestatyczną, przechowywany w archiwum miejskiem. Datum Cracoviae fer. II. post fest. Exaltationis S. Crucis. A. D. 1657.
  74. Act. Castr. Rel. T. 127. p. 1290.
  75. Act. Castr. Rel. T. 128. p. 29.
  76. Równocześnie krasnostawski i doliński starosta.
  77. Powodem tych grabieży i nadużyć były konfederacye wojsk w latach 1659—1663, skarżących się na zatrzymanie „krwawie zaharowanych zasług“, na niedostatek „chlebów“, na brak „prochów, kul, armat i innej wojsku należącej municyi“, na absentowanie się starszyzny wojskowej — jednem słowem na wady zarządu wojskowego. (Tadeusz Korzon: Dola i niedola Jana Sobieskiego 1629—1674. T. I. str. 113, Kraków 1898). Z polecenia biskupa krakowskiego, Andrzeja Trzebieckiego, wyszły nawet osobne przepisy względem rozgrzeszania lub zatrzymania absolucyi żołnierzom skonfederowanym: Judicium theologicum de sacramentali absolutione et peccatis militum in Regno Poloniae colligatorum seu confoederatorum ab an. 1661. Casimiriae 1663.
  78. Act. Castr. Rel. T. 128. p. 322.
  79. Równocześnie generał małopolski, starosta krakowski, spiski, chmielnicki, niziński, kazimierski, perejasławski i olsztyński.
  80. Dwa główne były rodzaje wojaka polskiego: 1) narodowe, czyli autoramentu polskiego. 2) zagraniczne, czyli autoramentu cudzoziemskiego. Do pierwszego należeli: kopijnicy (husarze), strzelcy (muszkietery), półkopijnicy (pancerne chorągwie w Koronie czemeryssami, na Litwie petyhorcami zwane), i lekki chorągwie (Kozacy, Tatarowie, Litwini). Do drugiego należała: dragonia, rajtarya, piechota i artylerya. Józef Głębocki: Rys dziejów wojennych, str. 203—213. Kraków 1848.
  81. Act. Castr. Rel. T. 128. p. 324.
  82. Polonia sive status regni Poloniae descriptio. Coloniae 1632.
  83. Act. Castr. Rel. T. 128. p. 1769.
  84. Rządził opactwem sandeckiem w latach 1660—1669.
  85. Act. Castr. Rel. T. 128. p. 2047.
  86. Actum in castr. sandec. f. IV. ante fest. s. Cathar. Virg. et Mart. proxima A. D. 1661.
  87. Act. Castr. Rel. T. 129, p. 1100.
  88. Act. Castr. Rel. T. 129. p. 42, 870.
  89. Oblata decreti leopoliensis pro parte civium Sandecensium. Actum in castr. sandec. f. III. ante fest. s. Michael. Archang. proxima. A. D. 1663.
  90. Ang. Podgórski: Pomniki dziejów Polski w XVII. w. T. I. str. 162. Wrocław 1840.
  91. Nazwy tych zamków i fortec nie wymienia Uniwersał królewski przytoczony poniżej.
  92. Act. Castr. Rel. T. 129. p. 394.
  93. Kutlof, Kuttelhof — rzeźnia, rzeźnica.
  94. Krojownik — kupczący towarami łokciowymi.
  95. W półsetek płótna lnianego cienkiego wchodziło sztuk 8, sztuka po 12 łokci.
  96. Płótno zgrzebne — grube; płótno paczesne — cienkie.
  97. Żerowe — karmione żołędziami w lesie dębowym.
  98. Sympla — pojedyncza płata.
  99. Tyle co pierścienne, pierścionkowe, jak wyjaśniono w roz. IV. str. 71 nota 3.
  100. Baliński i Lipiński: Starożytna Polska, wyd. Martynowski. T. II. str. 248—249. Warszawa 1885.
  101. Act. Castr. Rel. T. 129. p. 1279.
  102. Pawiński: Źródła dziejowe. T. XIV. Małopolska T. III. str. 50. Nieludne też były podówczas inne miasteczka w Sandeczyźnie: Stary Sącz 947, Bobowa 491, Ciężkowice 347, Grybów 274, Krościenko 399, Muszyna 541, Nowy Targ 448, Piwniczna 272, Tylicz 352, Tymbark 326 głów. Jak zaś powoli i nieznacznie podnosiły się powyższe miasteczka od wojen szwedzkich do rozbioru Polski, świadczy spis statystyczny z r. 1785, przechowany w archiwum rządowem. Nowy Sącz miał mieszkańców w mieście i na przedmieściach 2.496, Stary Sącz 2.450, Bobowa 643, Ciężkowice 1.221, Grybów 1.137, Krościenko 1.031, Muszyna 962, Nowy Targ 1.980, Piwniczna 867, Tylicz 1.378, Tymbark 430.
  103. Distributa an. 1665.
  104. Act. Castr. Rel. T. 130. p. 1219.
  105. Act. Castr. Rel. T. 130. p. 425.
  106. Jan Kazimierz, nakłoniony przez Maryę Ludwikę, chciał, żeby Polacy obrali po nim następcę Ludwika Kondeusza, księcia francuskiego. Sejm sprzeciwiał się temu, a najbardziej Jerzy Lubomirski. Przyszło do wojny domowej. Stoczono utarczkę pod Częstochową 4 września 1665, a następnego roku walną bitwę pod Mątwami.
  107. Kochowski: Historya panowania Jana Kazimierza. T. III. str. 81.
  108. Act. Castr. Rel. T. 130. p. 1336.
  109. Równocześnie jaworowski, stryjski i kałuski starosta.
  110. Act. Castr. Rel. T. 130. p. 1314.
  111. Act. Castr. Rel. T. 130. p. 1642.
  112. Act. Castr. Rel. T. 130. p. 1494.
  113. Act. Castr. Rel. T. 131. p. 405.
  114. Act. Castr. Rel. T. 131. p. 493.
  115. Act. Castr. Rel. T. 131. p. 622.
  116. Por. rozdz. IV. str. 75.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Jan Sygański.