Dzieła poetyckie Tom 1/Najpierwsze poezye. Z rękopisu

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Jan Kasprowicz
Tytuł Dzieła poetyckie Tom 1
Podtytuł Najpierwsze poezye. Z rękopisu
Wydawca Towarzystwo Wydawnicze E. Wende i Sp. (T. Hiż. i A, Turkuł)
Data wyd. 1912
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło skany na commons
Okładka lub karta tytułowa
Indeks stron



III

NAJPIERWSZE POEZYE

(Z RĘKOPISU)



ŚWIT WIOSNY.

Z poza sinych chmur,
Z poza śnieżnych gór
Lazurowe lśnią się błonie
Tak pieszczone w wiosny łonie,
Kwiecie wiosny cór.

Nikną śniegi już,
Lubo, świeżo wzdłuż,
Ścięte lodem Gopło taje,
Nadgoplańskie szumią gaje
Pieśń wiosenną tuż ... i t. d.


WESTCHNIENIE.

Widział-ja różę w rozkwicie.
Śród wiosnym widział ją błoni,
I nowe we mnie tchnął życie
Czarowny nektar jej woni. i t. d.


DUMKA.
Pamiątce zmarłego brata.

W kalinowym gaju,
Przy cichym ruczaju
Siadał chłopczyna

Na fujarce grywał,
Rzewnie sobie śpiéwał:
Wiosno jedyna!...
Dum jego odgłosy
Płynęły w niebiosy
Po drzew konarach,
Lecz gdy przyszła zima,
Już i piosnek niéma:
Antoś na marach!...




WIECZÓR NAD GOPŁEM.


Już spadła lampa światów w oceanu piany,
Baldachim nad jej grobem zdobią zórz rubiny,
Już w gronie gwiazd-kochanek księżyc srebrno-siny
Przegląda się w kryształach pałacu Goplany.

Ty depcesz nad kaszmirskie piękniejsze dywany,
Lub zmysły poisz wonią majowej rośliny,
Kochance nuci piosnkę słowik śród krzewiny,
Wietrzyk czasem po fali włosów muśnie łany.

Cudny wieczór! Śród takich uroków marzenia
Zdaje ci się, że jesteś na błoniach Edenu,
Że piłeś słodki nektar z zdroju zapomnienia.

Rozkoszne te uczucia boleść ci uśpiły,
Lecz większe ci się rodzą boleści w ocknieniu,
Przebudzisz się — przed tobą szarzeją mogiły!...


DUMKA.

Rozbujała szumi trzcina
Na Gopła ostrowach,

Szemrze, mruczy woda sina
Po bagien parowach.

Szumiej trzcino! szumiej głośniej,
Żałosne graj dumy,
Jeszcze smutniej i żałośniej
Niech płyną twe szumy.

Szumiej trzcino i ty rzeko!
Nikt tu cię nie trzyma,
Fale twoje wartko cieką,
Nie skuła ich zima!...




ELEGIA.

Tyś jeszcze młody!... Czemu w chwili wiosny
Nie tobie świeża uśmiecha się zorza
Ni czarodziejki wabi wdzięk miłosny,
Uroczy, złudny? Czy-ć przyszłości morza
Strach, jak wędrowcu, co wszedł na bezdroża?

Pożółkły pola, wiatr jesienny wieje
I tarza wpyloe zwiędłe kwiecie róży,
Rolnik yK wieżej skibie ziarno sieje,
Lecz czże mu słota zasiewu nie zburzy,
Czy przyszła wiosna szczęście mu wywróży?...

Wszystko rzucone na losów igrzysko!
Korabiem życia miota wiatr i gromy,
Gdy świeci jutrznia, to i port już blizko,
Lecz gdy przygaśnie, wnet błądzi ku stroméj
Skale śród nocy, by strzaskać się w złomy...

O gdy popłynę po spienionej fali,
Gdy grom po gromie żagle mi popruje
I tor czarnymi obłoki zawali,
Nie wiem, czy jutrznia blaskiem pokołuje
I po tej nocy słońce mi zwiastuje! i t. d.



DUMKA WYGNAŃCA.


Gdzie domek mój,
Gdzie naród mój?
Gdzie przejrzyste Wisły wody
I gdzie Tatrów szkliste lody,
Gdzie pszenicy bujny zwój,
Tam ojczyzna, domek mój!...[1].

By mogło być,
Śród braci żyć,
W swoim domku, w lubem gronie,
Na ojczyzny spocząć łonie
I o szczęściu błogo śnić,
Razem z bracią swoją żyć!

Któż da mi znać,
Gdzie moja brać?
Może kości jej już zgniły,
Śród zielonej gdzieś mogiły
Może wiecznie legła spać,
Może w grobie moja brać!...

Nie wabi świat,
I młodych lat:
Legli bracia, pusta chata,
Nad ojczyzną ręka kata,
Choć rozkwita bujnie kwiat,
Nie przywabi młodych lat!...




ELEGIA.


O piewco młody! spojrzyj okiem ducha
Na twej przeszłości starosławne chwile,
Dawnej Bojana pieśni nakłoń ucha:
Duma-ż to jego przy wspomnień mogile
Z dźwiękiem słowiańskiej gęśli odśpiewana,
Wskrzesi tę przeszłość, bo zaczarowana.

Natchniony duchem wieszczego guślarza
Idź, siądź przy zgniłej twoich ojców trunie,
Dumaj na grobach wielkiego cmentarza
I powiedź dłonią po przeszłości strunie,
A jako prorok pośród martwych ludzi,
Gęśl-czarodziejka ze snu ich przebudzi.

Tęskno! och smutno! gdzie spojrzeć — mogiły,
A przy nich wieńcem stoi brać rodzona,
Skarży się pieśnią na los swój zawiły,
A śród żałosnej skargi prawie kona...
Daremne żale! wicher je rozwieje,
A człowiek — podły, człowiek się rozśmieje.

Słuchaj! tam wieśniak dawne orząc zgliszcze,
Na smętną nutę tworzy jakieś pieśni,
Lemiesz się zarył w praojców grodziszcze
I ów z odwiecznej otarł urnę pleśni,
Zajrzał, a widząc proch i ludzkie kości,
Podumał ze łzą nad grobem przeszłości!... i t. d.



POEZYA.

Rzuciłem się w objęcia przecudnej dziewicy,
Co ducha mego wiąże czarodziejską siłą
I dumać nad przeszłości mi każe mogiłą
I łzy i jakiś ogień wyciska z źrenicy.

Och! dziwnym spostrzegł obraz śród mgły tajemnicy:
Po zwiędłych grobach kwiecie wiosenne się wiło

I rajski plotło wieniec nad trumną przegniłą,
A cudem się przebudził ród sennej ziemicy.

Poezyo! ty nadziemskiej rozkoszy mnie czarem
Wciąż nęcisz, anielskiemi urocza powaby,
I ducha mego poisz niebieskim nektarem.

A tchnieniem twórczej siły zrywasz dawne truny,
Gdzie w całun wieków skryta leży przeszłość, aby
Przebudzić się na odgłos twej Poezyo! struny.


ZDROWIE NIEWIERNYCH KOCHANEK.

Bracia! spełnijmy puhary,
Płyn boski pieni się tuż,
Któż z nas w tem życiu i czary
Trucizny nie wypił już.

Nie jeden serca lubicy
Dotknął się: zimne jak głaz,
I od serc znalazł w szklennicy
Cieplejszy winny kwas!

Hej! dalej bracia do szklanek,
Bo na cóż dłużej nam pleść,
Zdrowie niewiernych kochanek
Pospieszmy wszyscy wznieść!


W SZARLEJU.

Przedemną tajemniczo szumią drzwn[2] konary,
Czy żalą się, że w więzach lodu Gopło tonie,
Że lice niebios wiosny urokiem nie płonie,
Że ziemię obumarłą kryje całun szary?

Wokoło mnie pamiątki z przeszłości prastaréj,
Co z dawnych ludów życiem legły w ziemi łonie,
Jam czytał, ale książkę wypuściły dłonie
I dusza ma przed sobą widzi jakieś mary...

Och! lubię zawsze patrzeć na takie obrazy
I ducha oko puszczać na przeszłości błonie,
Och! lubię łzami rosić namogilne głazy.

I dziwnie mi z tem bywa, to smutno, to błogo,
To serce czuje żałość, ogień jakiś skronie,
To żyję raz z radością, to znów z jakąś trwogą!...


TĘSKNOTA.

Powiedz-że mi moja miła,
Co z nas robi niebios dzieci,
Co nam ogień w sercu nieci,
Jaka-ż duchy spaja siła? i t. d.


GOPŁO.

I.

Pomiędzy gaje, między wzgórza grodziszczowe
Oparło się przecudne zwierciadło natury,
Gdzie z objęć wiosny patrzą niebieskie lazury,
W powabny zdobiąc uśmiech lica kryształowe.

Tu blasków drga tysiącem słońce południowe,
Gdy złotem chce odnowić stare zwalisk mury,
I księżyc, znużon drogą napowietrznej góry,
Uchyla tu senliwie rozmarzoną głowę.

Wszak dziwnym tu urokiem tchną dzieła przyrody,
I czar ten dziwnie ducha twego ci owieje —
Och! mocniej, gdy się z nimi twoje splotły dzieje!

Wtenczas, gdy pieśni twej strumień popłynie,
To źródłem jego bóstwo, ty szermierz swobody,
A wieniec na grób wieszcza potomność uwinie!

II.

Pociemniał wiosennego koloryt pejzażu,
Na jego tle rozliczne gromadzą się plamy,
Jedynie błyszczą w fali złotem jego ramy:
To zorza tak ognistą promienieje twarzą!...

Nad brzegiem gaje szumią, że zda się coś gwarzą,
Wiatr lekko draperuje kraj srebrzystej lamy,
Po której chyżo suną rybackie się pramy,
Tam zaś świetność minioną szczątki zamku marzą.

Gopło moje! u twego łożyska krawędzi
Niech każdy zrzuca z siebie powszednie odzienie,
A niechaj z myślą czystą, jak pierze łabędzi,
Ze czcią wstępuje w lasów i grodziszcz twych cienie,

Tyś bowiem jest świątnicą dla synów tej piędzi,
Powstałą przez boskiego mistrza twórcze tchnienie.


MAJTEK.

Majtek w przeróżnej kole drużyny
Chwycił za wiosło okrętu,
Rozwinął żagle ponad głębiny,
Nad wir morskiego odmętu.

Rozwinął żagle i wiosłem trąca
Błękitnej wody oblicze,
A w przestwór leci dusza gorąca
Och! jak na łono dziewicze.

Majtka, choć młody — w wiosennej porze
Nie straszy morska ta jazda,
Przed nim koralem błyszczą się zorze
I ranna świeci mu gwiazda.

Miał on sąsiadów — radzą sąsiedzi:
»Porzuć to majtku rzemiosło,
Namiętna żądza duszę ci zbiedzi
I grób wygrzebie ci wiosło.

W drodze, śród której płyniesz w tym szale,
Żywiołów walka się toczy,
Złamią cię wichry, pochłoną fale
I nikt cię z twoich nie zoczy!«

Taki los jemu nie jeden wróży,
A on nie słucha tych wieści,
Wabi go fala do tej podróży
I myśl, co w łonie swem pieści.

W fali niebieskie widzi lazury,
Tam jutrzni lice powabne
Osłania warkocz ciemnawej chmury,
Jak dziewczę sploty jedwabne.

A z pod tych chmurek lekkiego włosa
Błyszczy źrenica zapału,
W złotą powleka przędzę niebiosa
I złoci perły kryształu.

Gdy anioł burzy skrzydły czarnemi
Skruszy to cudne zwierciadło,

Majtek spostrzeże oczy błędnemi
Przepaści straszne widziadło.

I myśl, co gwiazdą była majtkowi,
Skróci mu śmierci godzinę,
Utonie z słowem: »Bądźcie mi zdrowi,
Dla was ja żyłem i ginę!«


DZISIEJSZA PIEŚŃ.

Na swych zgliszczy czarne dymy
Patrzy naród z trwogą,
Myśmy wieszcze, a wieszczymy
Pieśnią zemstę wrogom.

Ponad sioła, ponad miasta
Płoną wrogów łuny,
Myśmy wieszcze: im wyrasta
Zemsta z naszej struny.

Śród pożarów smętny ludu
Nawykłeś popiołu,
My powiedziem w pyle trudu
Do zemsty cię stołu, i t. d.


DO NASZYCH WROGÓW

Dzika pieśń moja! i t. d.


NA DZIEŃ 3 MAJA.

Dawno-ż znikły chwile maja,
Kiedy naród w nieszczęść słocie

Drgnął, jak orzeł w swoim locie,
Patrząc, że mu sępów zgraja
Otoczyła skalne gniazdo?!...

Świeć się, orle, twe zachody
Pośród czarnych chmur nawału
Rozdmuchana skra zapału,
Choć ją tłumią wraże rody,
Błyśnie tobie życia gwiazdą!...

Naród z śmiercią walkę toczy
I wtem słowa wielkiej myśli
W księgę życia swego kryśli:
Brać się z bracią swą jednoczy,
Dusza z duszą, z sercem serce,

By na wspólnym spocząć grobie
I po długim dniu skonania
Czekać wspólnie zmartwychwstania
I wesela po żałobie
I zwycięztwa po szermierce!...

Och! przeminął dzień ten wiosny,
Wicher rozwiał kwiat różany,
A nad groby nad kurhany
W ryk rozszalał się radosny
I połamał kwiat bezlistny. i t. d.


MYSZA WIEŻA.
GENIUSZ — PRZEWODNIK I POETA.

GENIUSZ:


Tam!... widzisz tę kolumnę na krańcu obłoku?
Zczerniały władzca!... patrzaj przez kryształ błękitu:

Srebrzysty dywan u stóp, szafiry u szczytu,
A niebo przędzie z zorzy płaszcz dla jego boku.

Natura tron mu zdobi u jeziora stoku,
Nań olbrzym drzemie w ciszy sennego zachwytu:
Uklęknij, z czcią ucałuj te stopy błękitu,
Modlitwy upleć wianek w uroczystość zmroku!...

POETA:

Ah! gdym spojrzał na czarną ruinę zamczyska,
Wnet smutna myśl z potoku duchowego trysła,
Co ciężkim zwątpień kołem me serce przyciska!...

GENIUSZ:

Lecz patrzaj! u niebieskich stróp gwiazda zabłysła,
Na skronie Myszej-Wieży tysiąc pereł sieje —

POETA:

Och! lekko mi! jam teraz odzyskał nadzieję!...


DO .......

O gdybym wiecznie przy twojem łonie
Luba! miłości nektar mógł pić,
Iść z tobą razem przez szczęścia błonie,
Marzyć przy tobie i słodko żyć!
Pierwsza czaruje twa mnie źrenica
I pierwszy serce bije mi raz,
Jednak nie zawsze słońce przyświéca:
O luba! zdejmij z piersi ten głaz!


DO BOGARODZICY.

Bogarodzico! z tronu niebiosów
Ku nam swoje zwróć źrenice,
Łzy się mieszają do naszych głosów —
Patrzaj! zwiędłe nasze lice!
Nam żałoba czoło radli,
Troska we dnie, troska w nocy,
Byśmy w boju nie upadli,
Byśmy mieli dosyć mocy!...

Bogarodzico! wrogi nam każą
Żyć i działać w myśli wrogów,
A my walczymy z wybladłą twarzą,
Bo nie chcemy innych bogów.
My cmentarnych się kamieni
Ujęliśmy siłą ducha,
A naokół nas się mieni
Doba z dobą, smutna, głucha!...

Bogarodzico! wieniec twej skroni
Wiją gwiazdy, wiją tęcze,
Niechaj on z siebie ognia uroni
I przepali nam obręcze:
Stopy wiążą nam kajdany,
Ślady krwawe na nich ryją,
Krwią nie jeden brat zalany,
Ledwie nasze łzy ją zmyją!...

Bogarodzico! świątyń kolumny
Obwinęły węże zdradą,
I w prochy ojców pomiędzy trumny,
W twarz nam sycząc, płód swój kładą,
Nad grobami ptacy czarni,
Dziko skrzydłem bijąc, kraczą,
A my ludzie, my cmentarni,
Żyjem zemstą i rozpaczą!... i t. d.


DO .........

Niepewny, czy odpowiesz memu serca biciu,
Czy zapał mój wzajemność w duszy twojej budzi,
Nie troszczę się o sądy i mniemania ludzi,
Co śmieją się z zachwytu tego w ziemskiem życiu.

Zbudziła się namiętność, co dotąd w ukryciu
Drzemała, nim ją popiół rachunku ostudzi,
Dziś walczę z sobą, czy się myśl moja nie łudzi,
Czy z wiosną razem ujrzę nadzieję w rozkwiciu.

Nadzieja! żywię w sobie to święte ognisko,
By myśli z myślą sprzeczne w rozdwojeniu z duchem
Spoiły tu się w całość, nie padły okruchem,

By w boju, gdzie nam wieńczy skroń wieniec cierpienia,
Gdzie żywot taki trudny, a wieczność tak blizko,
Zaczerpnąć z twego łona siły i natchnienia!...


WIOSNA.

GENIUSZ — PRZEWODNIK DO POETY:

Znużone stopy złóż tu śród wiosny dywanów,
Orzeźwij mdłego ducha napojem z jej łona,
By pieśń twa czarodziejska jej siłą stworzona,
Zagrała w sercach braci potęgą organów.

Twe gaje te i wody i kwiaty tych łanów,
Miłością ku nim dusza twoja wykarmiona,
Dla ciebie i ptaszyny piosenka natchniona,
Ty w głosie jej poznajesz melodyę niebianów.

Przelały się w ten urok twe myśli i czucia,
Bo krasa ta, poeto! jest i lat twych krasą,
Strojną w skromne fiołki, lilie i róże.

Gdy wszystko, co się wdzięczy, nie chybi zepsucia,
Gdy zima zniszczy czysty liść zielonym lasom,
Czy wieńca twego wtenczas będą jacy stróże?... i t. d.


DO ......

Uroczy wieczór maja. W przyjacieli gronie
Usiadłem między krzewy wiosennego sadu,
Słuchając szumu liści i szmeru owadu,
Lub pełną czerpiąc piersią polnych kwiatów wonie.

W objęciach chmurek księżyc nad nami wnet tonie,
Wnet szuka pieszczotliwie gwiazd-kochanek śladu,
Rozpierzchłych och! i drżących jak liść winogradu,
Gdy wietrzyk z stron ojczystych pogładzi mu skronie.

Dumając tak i patrząc na wdzięki przyrody,
Niechętnie słucham, co mi prawią rówieśnicy,
Niechętnie w ich codzienną mięszam się rozmowę,

Lecz zawsze mam przed sobą obraz twej urody,
W gwiazdeczce każdej widzę zapał twej źrenicy,
Co sieje na mą duszę ziarna brylantowe...


PTASZĘ.
Żałośnie, głucho wiatr wieje,
Nad Gopłem szeleszczą drzewa,
Nad grobem brzoza się chwieje,
A na niej ptaszę coś śpiewa:

»Wiosenne słońce odziało
W świeży kwiat lasy i łany,
Grono mej braci zagrało,
Zewsząd brzmi głos jej dobrany,

A moje gniazdo zburzone,
Nademną obłok gradowy,
Przedemną fale spienione
A nie mam skłonić gdzie głowy!

Matko! tyś wielką mogiłą,
W twem łonie braci tysiące,
Nieszczęście pieśń mi uśpiło,
Spaliło piersi gorące!«...

Żałośnie, głucho wiatr wieje,
Nad Gopłem szeleszczą drzewa,
Nad grobem brzoza się chwieje,
A ptaszę więcej nie śpiewa!...


TOPIELNIK.

»Pójdź ze mną dziewczyno,
Pójdź łanów drożyną,
Pójdź szczęścia wieniec wić,
Rozkoszy my zdroje
Pić będziem oboje,
Będziemy słodko żyć.

Przecudne masz lice,
Ogniste źrenice
Tajemny kryją czar,
Urocze spojrzenie
Wylewa strumienie
Z krainy złud i mar.

Usteczek korale
By w Gopła krysztale
Poranny uśmiech zórz,

Tak nęcą niezbycie
Jak pszczółkę w rozkwicie
Wiosenny pączek róż.

Pójdź ze mną dziewczyno,
Śród łanów drożyną,
Pójdź szczęścia wieniec wić,
Rozkoszy my zdroje
Pić będziem oboje,
Będziemy słodko żyć!«

I poszła i znikła —
I cicho — ni krzykła,
Gdy wody porwał ją prąd,
A w chatce zdaleka
Mateńka nań czeka,
Czy córa nie wraca skąd? i t. d.


DO JASKÓŁKI.

Jaskółeczko moja mała,
Co tak lotem krążysz,
Jak powiewny wiatr lub strzała,
Co tak za mną dążysz?

Och! tyś może czarna główko
Pod jej oknem była,
Poszepnęłać może słówko
Dla mnie moja miła?

Jaskółeczko lotna, stójże,
Strzepnij rosę z piórek,
Może perłę łzy jej ujrzę
Śród tęczowych chmurek? i t. d.


NASZ WIEK.

Gdy rozwiane skrzydeł pióra
W lot spoiła dłoń Dedala,
Wnet myśl moja, dumań córa,
Strząsła popiół, co nas kala
I poranną zmyta rosą,
Uleciała ku niebiosom. i t. d.


DO ......

Namiętni, mówią ludzie, są wszyscy poeci,
Dla ducha by na słońcu przystań znaleźć chcieli,
Promieniem wieńczyć skronie, jak boscy anieli,
Piorunem pieśni kruszyć serca ziemskich dzieci.

Gdy w piersi ich kto iskrę miłości roznieci,
Wnet patrzą na swój obraz, jak patrzał Anhelli,
A urok tylko widzą w liliowej bieli,
Nie wierząc, że i proch jest śród najczystszych kwieci.

Tak sądzą ludzie, nie wiem czy mylą się sądem.
Nie sławy nam doganiać, choć w myśli polocie
Sięgamy gwiazd i często gromy w naszem słowie.

A idąc wciąż za prawdy i piękności prądem —
Czyż mamy szukać czarnych żużli w jasnem złocie:
O luba dusza Twoja na to mi odpowie!


WIDZIAŁEM.

Widziałem — och! widziałem;
Śród kościoła klęczał lud,
Śród ołtarza legł swem ciałem,
A na cielem widział trud:
Och ty piewco! i ty klęcz,
I ty z ludem tak się męcz! i t. d.


MYŚMY DZIECI JEDNEJ MATKI!

Nasza ziemia wielkim stołem,
Nie weselnym, lecz ofiarnym,
Więc tuż siądźmy wszyscy społem,
A ucztujmy chlebem czarnym,
Bo my, dzieci jednej Matki,
Nie zrodzeni na dostatki!

Wasze ojce, syny Wschodu,
W swej świątnicy stali progu,
A święcili bez zachodu
Złotą czaszę ofiar Bogu.
Dziś pod strzechą naszej chatki
Klęczmy dzieci jednej Matki! i t. d.


OFIARA.

Czy słyszysz, jak wicher burzliwie wciąż wieje?
Jak strumień twych myśli się pieni?
Czy wiesz ty — czy czujesz, jak w piersi ci tleje,
Co życie twe w popiół zamieni?

Poeto grobowy! Śród mogił ty wzrosłeś,
Z omszałej czerpałeś zdrój czaszki,
Nim ducha poiłeś i braci go niosłeś,
A czyś ty to czynił z igraszki?

Wysączasz uczucia krople jak rosa,
Wieszają na włosach się liści,
Gdy wietrzyk zaszumi, wnet strąci je z włosa,
Nadzieja się twoja nie ziści! i t. d.


PRZESZŁOŚĆ I PRZYSZŁOŚĆ.
ELEGIA.

Ledwie śród mogił błękitnego smugu
Gwiazd milionów zabłysły źrenice,
Wnet światy, pomne winnego Mu długu,
Drżały, gdy Stwórca wzniósł Swoją prawicę,
Krople ognistych łez z oczu roniły,
To meteorów spadły odrobiną,
Lub się na zgliszcza i popiół zmieniły —
I dziś się mienią i dzisiaj tak giną,
Bowiem i dzisiaj pośród jestestw pola
Zawsze władczynią ta sama jest wola. i t. d.


POECI A GROBY.

Mająż piewcy, jak upiory,
Na mogiłach szukać chłodu,
By zrodzone tam ich twory
Już znużeniem tchły za młodu?

Mająż błądzić pośród czaszek
I dotykać zimnych kości,
Aby wzdychać jak ów gaszek,
Osłabiony tłokiem gości?

Inny cel ich! wiotkość ducha
Nie nastroi piór do lotu,
A rozmyślnie duma krucha
Nie popłynie siłą grotu.

Inny cel ich! zawikłane
Na cmentarzu rozprząść struny,
Mdłą bławatków wonią zlane
Karmić dusze prochem truny.

Bo tam części są żywotne,
Tam pierwiastki są żelaza,
Których rdzawa tysiąckrotnie
Nie imała się zaraza!...


DO POEZYI.

Poezyo, najcudniejsza bogini Parnasu!
Ty przędzą rannej zorzy zdobisz duchów światy,
Brylanty rosy siejesz między uczuć kwiaty;
Do tęsknych dum nastrajasz wiosenną gęśl lasu...

Ty płoniesz kolorami tęczowego pasu,
Anielskie twoje stopy depcą gwiazd makaty;
Odziana w płaszcz niebiański, krajem srebrnej szaty,
Osłaniasz czyste lilie przed wyziewem czasu...

Więc nie dziw też, że siłą tych wdzięków natchnieni,
Strząsamy pieśnią prochy z liści świętych gai,
Bo godny ci zgotować przybytek w ich cieni.

Świątynię tę oczyścim z pasożytnej zgrai,
A tylko chmurą smutku na duchu przyćmieni
Przy tobie tutaj spoczną śród edeńskich krai...


TOPOLE.

Nad omdlałe ziem powierzchnie
Szare wstają mgły,
A wiośniany urok pierzchnie,
Jak młodzieńcze sny.

Fantastyczne nimf piosenki
W gajach wietrzyk grał,

Dziś te tony, dziś te dźwięki
W dziki akord zlał:

»O, źrenice wnet przymruży,
Kto o szczęściu śnił,
Bom nadobnej wdzięki róży
W siny rozniósł pył.

Z eterycznej kwiatów woni
Przędłem cuda w mgłach
I perliłem rzęsy błoni
W brylantowych łzach.

Jesiennymi dziś wyziewy
Poję cały świat,
Dziś mi obce rzewne śpiewy,
Obcy lilii kwiat!«

I pieśń szumiał sobie długą
Śród konarów drzeń
Rozproszywszy żółtym smugom
Blady słońca cień. i t. d.


NIEZABUDKI.

Pośród trawy na bagnistéj
Ziemi rosły niezabudki,
Płaszcz ich ciałka był przeczysty,
Kolor oczu niebieściutki,
Wietrzyk tulił je do łona
Dziewiczego wodnych lilii,
Z których każda, wypieszczona
Pośród czarów wonnej chwili,
Kryła bielą swej obwódki
Wiotkie kształty niezabudki.

Właśnie szedłem Gopła brzegiem,
Nucąc dumy z szumem trzciny,
A spokojnym fala biegiem
Mój pieściła sen jedyny —
Oh! pieściła — nie pieściła,
Bowiem w myśli zawierusze
Żadna radość nie koiła
Zamroczoną, tęskną duszę,
Kiedym ujrzał niebieściutki,
Luby kwiatek niezabudki. i t. d.


POKUSA.

Cisza wkoło, senność wkoło,
Życie światem płonnych mar,
Wiosna gajom wieńczy czoło,
Jesień niszczy wiosny czar.

Byłoż gorzej, jest-że gorzéj
Ideami poić świat,
Czyli czekać, aż się złoży
W grób ostatni lilii kwiat? i t. d.


ZIMA.

Jeszczem się łudził wiarą w wieczną trwałość
Młodzieńczych wrażeń i wiosennej woni,
Gdy, miasto widzieć kwiat na świata skroni,
Ujrzałem śniegu całunową białość.

I rozżaliła mnie bóstwa niestałość,
Co wdzięk dziś szczepi, a jutro go trwoni,
Chciałem narzekać, lecz nim się wyłoni
Skarga, przemówi geniusz:

»Jaka śmiałość
W ludzkiem się sercu, w ludzkiej gnieździ duszy,
By nieustannie pragnąć świeżych lilii,
By chcieć dla świata wciąż rumianej tuszy.

Zresztą Natury potężna jest władza
Co dzisiaj zniszczy, to w stosownej chwili
Silniejszem wskrzesza i cudniej odmładza!«


ŻYCZENIE.

Gdybyś ty mnie orle siwy
Swoich skrzydeł dał,
Tobym ja się lotu chciwy,
Wzniósł nad szczyty skał.

Tobym ja się w ciemne włosy
Chmur dziewiczych krył,
A kroplami wonnej rosy
Prochbym z siebie zmył.

W nadświatowej gdzieśbym stronie
Rajski żywot wiódł,
W eterycznych duchów gronie
Plótłbym wieńce — plótł. — i t. d.


DO BOGARODZICY.

Bogarodzico! o ja czczę Ciebie,
Bo mi przychylasz miłości czarę
I z aniołami równasz mnie w niebie
Wtenczas, gdy Twoją spełniam ofiarę!

Dla mnie ta chwila sennym zachwytem,
Co snuje duszy cudne obrazy,
Wonne ogrody z świeżym rozkwitem,
Śnieżyste lilie bez czarnej skazy,
A nad tem wszystkiem promień słoneczny,
Taki powabny, taki serdeczny! i t. d.


SŁOWIAŃSKA PIEŚŃ.

Słowianie my,
Słowianie myśmy wszyscy,
Wspólnemi łzy,
Krwią wspólną sobie blizcy!

Nad nami kat
Śmiertelny stryczek wije,
W kajdanach brat
Trucizny puhar pije:

Na ciele znać
Żelaznej ślady pięści
A jego Mać
Wróg na trzy rozdarł części.

Nasza dziś rzecz
W niej życia skrę zapalić,
Trującą ciecz
Od bratnich ust oddalić. — i t. d.


DO RUSAŁKI.

O Rusałko! wychyl głowę
Z namogilnej twojej cieni

I daj gęśl mi Bojanowę,
Strojną w jasny zwój promieni,
A miłości skrę zapalę
I rozczulę i rozżalę
Wszechsłowiańską brać!

Wróg grobowy pył nam prószy
I urąga naszej wierze,
A nam dziwno jakoś w duszy
I nie ufno i nie szczerze
I w bezmyślnej swojej dumie
Brat czy nie chce czy nie umie
Kwiatu idej siać! i t. d.


PRZECHADZKA NAD GOPŁEM.
29 marca 1880 r.

O jakie cudne dzisiaj to rano!
Noc już pierzchnęła, a tam rozsiano
Wraz rubinowe perły na wschodzie,
Byś większe hołdy oddał Przyrodzie.
Ona dziś mroźną dłonią rozdziela
Śnieżne całuny na wonne ziela
Och i wiośnianą radość ci skłóci,
A jutro znowu ze snu ocuci
Zamglone niebo, zamarłą ziemię
I znowu zdejmie z piersi twej brzemię,
Które ci wylew pieśni tłumiło!
Twórcza Przyrodo! z jakąż to siłą
Pragnąłbym wdzięki twoje opieśnić,
I tak mą wiosnę — me życie prześnić!...

O jakie cudne dzisiaj to rano!
Patrzcie z rubinów siatkę utkaną
Przecina słońca promień złocisty
I blask przelewa w ten eter czysty!

Blaskiem już rozwiał sine mgieł duchy,
Blaskiem roztopił szronu okruchy —
Aniołów wiosny nic dziś nie spłoszy,
Toż więc zażyjmy razem rozkoszy,
Razem wychylmy czaszę nektaru,
Jaką nam poda wśród tego czaru
Postać urokiem pieśni owiana,
Pani goplańskiej fali — Goplana.

I wnet w tę stronę brać nasza bieży
I wnet się zjawia skroń »Myszej-Wieży«
Na przeźroczystej niebios przestrzeni,
A przy jej łonie w olbrzymiej cieni —
Spoczęły dawne ojców cmentarze —
Niby w bojaźni, bo dłonie wraże
I namogilną ziemię naruszą
I proch ten święty w twarz nam rozprószą!
Niech-że kalają tak nasze groby,
A my odziani kirem żałoby,
Będziemy czaszką bawić się trupią
I wciąż patrzając, jak ci nas łupią,
Będziemy ssać z niej posilne płyny,
By myśli nasze zamienić w czyny.
Niechże kalają!... a w polskiej pieśni
Znajdą dziś tyle jadu rówieśni,
Że gdy uchwycą gęśl dłonią rączą,
Wnet z niej trucizny wrogom nasączą!...

I szliśmy brzegiem blizko a blizko,
A tuż przed nami sterczy grodzisko:
Kurhan niezwykły, kopiec wyniosły,
Zewsząd cmentarną trawą porosły,
A w krąg objęty ramieniem wody!
Nas on nie wabi wdziękiem urody,
Bo dziś mu zwiędły polnych ziół wieńce
I dzikich róż mu zgasły rumieńce,

A nowa szata jeszcze nie zsnuta,
Bo wiosna, ledwie z więzów wyzuta,
Nie zaczerpnęła tyle och! siły,
Aby odmłodzić stare mogiły!...
Więc nas urodą swoją nie nęci,
A jednak było w naszej pamięci,
Wypocząć sobie na jego łonie:
Myśl przebiegała przeszłości błonie,
I wnet spostrzegło duchowe oko
Gdzieś poza mglistą, mroczną powłoką
Żywe obrazy. Jakoweś tłumy
Przy Bojanowej odgłosie dumy
Niosą śród grodziszcz ofiarne znicze
I stroją w kwiecie bóstwa oblicze.
Zewsząd brzmi raźno: »Łado och! Łado!
Ty nas dziś chronisz przed tą zagładą,
Przed tymi więzy, w jakie lustrzany
Zimą ujęty pałac Goplany,
Dłonie twe świeże wianki rozpięły,
Gdzie prochy ojców w urnach spoczęły!«...

Więc to grodziszcze! więc przodki stare
Czynili tutaj bogom ofiarę
I prochy przodków w urnach grzebali!
My z namaszczeniem będziem patrzali
Na te omszałe naczyń ostatki
I będziem łzami wilżyć te kwiatki,
Które więdnieją śród dawnych zgliszczy!
Czy nam kto wtenczas skarby te zniszczy?
Czy nam kto wtenczas rzec się ośmieli,
Że już w bezdennej giniem topieli
I że nam wszystko poświęcić trzeba,
Aby uzyskać chociaż kęs chleba?...
My nie poświęcim uczuć dla zysku,
Lecz przy miłości świętem ognisku
Rozgrzejem dusze i serca nasze,
I do biodr swoich każdy przypasze

Miecz taki silny a taki płytki,
Że obronimy nasze zabytki!

I tak chcieliśmy na grobu szczycie
Wziąść za wyrocznię ubiegłe życie
I spytać urn się, czy nam klucz boży
Żelaznych kajdan zamki otworzy...
Tymczasem niebios modre namioty
Wnet się zmieniły w baldachim złoty,
Osłaniający słońca łożnicę,
A na powierzchnię wód topielice
Z liliowego wstały powstania,
Kryjąc się w srebrne fałdy ubrania,
Wabiącej pieśni zanucą zwrotki,
Aż oczarują umysł nasz wiotki.

Wzięliśmy czółno, by wszyscy razem
Za tym uroczym płynąć obrazem:
Nie trzeba było pracować wiosły,
Bo lekką łódkę Goplanki niosły,
A tak sunęły ją po krysztale,
Że ledwie z lekka trącone fale
Och! koralowej nie tknęły tkanki:
Niebiosa miały lice kochanki,
Co za wybranym tęskniąc młodzieńcem,
Płonie czystego żaru rumieńcem,
A chcąc zachwycić swemi go wdzięki,
Zrywa ku temu na łące miękkiéj
Wonne fiołki, białe lilije
I już weselne zwoje z nich wije.
Wiośnianych uczuć wraz ją iskierka
Do zdrojowego wiedzie lusterka,
A te wstydliwych licu korale
Nawet nie gasną w zimnym krysztale,
A ten ognisty zapał źrenicy
Nawet nie stygnie w mroźnej krynicy!

W Gopła zwierciedle gładkiem, szerokiem,
Niebo gwiaździstym patrzało wzrokiem,
A spiąwszy namiot nad grobem słońca,
Roniło krople pereł bez końca,
I ognia, którym chciało nas złudzić,
Nie mogło zimno wody ostudzić!

Staryśmy kopiec już pożegnali
I popłynęli dalej a daléj,
Przyroda wonną wabi nas ciszą
I łódź Goplanki z lekka kołyszą,
A gdzieś na świeżo zerwanej błoni
Dumka pasterki za wiosną goni!
Błogo nam — lubo! śród tego tchnienia
Zapomnieć można wszystkie cierpienia!
Lecz kiedy duch nasz tonie w uroku,
Tośmy ujrzeli w szarym obłoku
Znów dawien kurhan i nasze serce
Znów się tarzało w strasznej rozterce...
Och! kiedy nic nas więcej nie pieści,
Może zanucim wskutek boleści
»Boże coś Polskę!« — jednym oddechem.
I nam wtórzyły brzegi swem echem,
I wnet się w eter pieśń rozpłynęła,
Ale czy-ż władcę świata przejęła?!...


PRZYJŚCIE WIOSNY.
FANTAZYA.

ANIOŁ ZIMY:

Chcieli spoczywać wiecznie pod namiotem,
Jaki im wiosna z jedwabiu rozpięła,
Chcieli kołysać ducha w czółnie złotem:
Ich łódź po gładkiem zwierciedle płynęła,

A ci nie znając, co wichry i burze,
Pełne podziwu dla rannych korali,
Rączo się kładli na jasnych wód łoże
I z ust dziewiczych rozkosze czerpali.
Jam na to patrzał z chmurnego siedliska,
A jedno śnieżnych piór moich wzruszenie
Z eteru mroźne kropelki wyciska
I wraz gorące wystudza marzenie...
Jam na to patrzał, a świeże błękity,
Co ich wabiły młodzieńczym uśmiechem,
Przyćmiłem cienią lodowatej płyty
I wnet zmroziłem świat jednym oddechem. i t. d.

ANIOŁ WIOSNY:

Nie łudź się, śmierci aniele,
Że i dziś tę dzierżysz władzę,
Dziś ja w przyrody kościele
Nowe święto zaprowadzę,
Dziś ja nową stworzę dobę —
Jaka była przeszłej wiosny:
Z uśpionych zdejmę żałobę
I wleje płyn im miłosny,
A ten nektar — te słodycze
Wystygłe piersi rozgrzeją,
Ducha nakarmią nadzieją
I wskrzeszą życie dziewicze!... i t. d.

PIEŚŃ.

»Wstańcie uśpieni berłem niszczyciela,
Ożywcie w sercach młodzieńczą nadzieję,
Bo oto przyszła godzina wesela,
Bo oto szczęście znów do was się śmieje!

Cudowną szatę uprzędła mi Matka,
Och! cudowniejszej nikt w świecie nie stworzy,

Jedwab nań brała z liliowego kwiatka,
A nici snuła z włosów złotej zorzy.

Dzisiaj rozpinam kraj tego odzienia
I nad wybladłym unoszę się światem,
Lice mu grzeję iskierką płomienia,
Skronie mu wieńczę liliowym kwiatem! i t. d.

Przebudzeni
Z mogił cieni
Radośnie powstali,
W zwój dla skroni
Z wonnej błoni
Fiołki zrywali.

Wszyscy prawie
Na murawie
Zielonej zasiedli
I nie smutni
Wraz po lutni
Palcami powiedli.

Dźwięki piosnki
Na pierwiosnki
Jak rosa spłynęły,
Za ich tchnieniem
Z zórz promieniem
Ku niebu się pięły!

Anioł mroźny
Już nie groźny
Już berła nie dzierży,
Zwyciężony,
Zaśnieżony
Gdzieś bezwładnie leży!«


OBRAZKI.

Nad światem, nad sennym zabłysła
Urocza poranku dziewica,
Z jej oczu skier fala wytrysła,
Skrasiła wybladłe ziem lica. i t. d.[3]

Zobacz też





  1. 1. zwrotka obca!
  2. Przypis własny Wikiźródeł Błąd w druku; powinno być – drzew.
  3. Wiersz ten, umieszczony w »Poezyach« (1889 r.) kończy zeszycik najpierwszych poezyi.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Jan Kasprowicz.