Biblia Wujka (1923)/Księga Rodzaju 31
Potem gdy usłyszał słowa synów Labanowych, mówiących: Pobrał Jakób wszystko, co miał ojciec nasz, a z jego majętności zbogaciwszy się, stał się zacnym:
2 K temu obaczył twarz Labanową, że nie była przeciw niemu, jako wczoraj i dziś trzeci dzień,
3 A najwięcéj, że mu Pan mówił: Wróć się do ziemie ojców twoich, i do rodziny twojéj, a będę z tobą:
4 Posłał i wyzwał Rachelę i Lią na pole, gdzie pasł trzody,
5 I rzekł im: Widzę twarz ojca waszego, że nie jest przeciw mnie, jako wczoraj i dziś trzeci dzień; lecz Bóg ojca mego był zemną:
6 I same wiecie, iżem ze wszystkich sił moich służył ojcu waszemu.
7 Ale i ojciec wasz oszukał mię, i odmienił zapłatę moję po dziesięćkroć: a przecie nie dopuścił mu Bóg, aby mi szkodził.
8 Jeźli kiedy rzekł: Pstre będą zapłatą twoją, wszystkie owce rodziły pstre przypłodki: kiedy zaś przeciwnym obyczajem mówił: Białe wszystkie weźmiesz za myto: wszystkie trzody rodziły białe.
9 I odjął Bóg wszystek dobytek ojca waszego, a dał mi.
10 Gdy bowiem czas poczynania owiec przyszedł, podniosłem oczy swe: i widziałem przez sen wstępujące samce na samice pstre, i blachowane, i rozmaitéj barwy.
11 I rzekł Anioł Boży we śnie do mnie: Jakóbie! A jam odpowiedział: Owom ja.
12 Który rzekł: Podnieś oczy twoje, a obacz wszystkie samce wstępujące na samice, pstre, blachowane, i nakrapiane; bom widział wszystko, coć Laban uczynił.
13 Jamci jest Bóg Bethel, gdzieś namazał kamień, i ślubiłes mi ślub. Teraz tedy wstań, a wynidź z téj ziemie, wracając się do ziemie narodzenia twego.[1]
14 I odpowiedziały Rachel i Lia: Izaż jeszcze mamy jaką cząstkę w majętności i w dziedzictwie domu ojca naszego?
15 Izaż nas za obce nie poczytał, i przedał, i zjadł zapłatę naszę?
16 Ale Bóg odjął majętności ojca naszego, i podał je nam i synom naszym: a tak wszystko uczyń, coć Bóg przykazał.
17 Wstał tedy Jakób, a wsadziwszy dzieci i żony swe na wielbłądy, poszedł.
18 I zabrał wszystkę majętność swoję, i trzody, i czego jedno w Mezopotamii nabył, idąc do Izaaka, ojca swego, do ziemie Chananejskiéj.
19 Na ten czas poszedł był Laban strzydz owce, a Rachel ukradła bałwany ojca swego.
20 A Jakób nie chciał oznajmić świekrowi swemu, że uciekał.
21 A gdy poszedł tak sam, jako wszystko, do czego miał prawo, i przeprawiwszy się przez rzekę, ciągnął ku górze Galaad,
22 Dano znać Labanowi dnia trzeciego, że uciekał Jakób.
23 Który wziąwszy bracią swoję, gonił go przez siedm dni: i poścignął go na górze Galaad.
24 I widział we śnie Boga mówiącego do siebie: Strzeż, abyś nic przykro nie mówił przeciw Jakóbowi.
25 I już był Jakób rozbił namiot na górze: i gdy go on dogonił z bracią swą, na téjże górze Galaad rozbił namiot.
26 I rzekł do Jakóba: Czemuś tak uczynił, żeś krom wiedzenia mego zabrał córki moje, jakoby mieczem poimane?
27 Przeczżeś bez wiadomości mojéj chciał uciec, ani dać mi znać, żebym cię był odprowadził z weselem i z pieśniami, i z bębny, i z cytrami?
28 Nie dopuściłeś, abym pocałował syny moje i córki: głupieś uczynił: a teraz wprawdzie
29 Możeć ręka moja złem oddać: ale Bóg ojca waszego wczoraj mi rzekł: Strzeż, abyś nie mówił przeciw Jakóbowi nic przykrego.
30 Niech tak będzie: chciałoć się jechać do swoich, i pragnąłeś domu ojca twego: czemużeś pokradł bogi moje?
31 Odpowiedział Jakób: Żem odjechał bez wiadomości twojéj, bałem się, byś mi mocą nie pobrał córek twoich.
32 A cóż mię w złodziejstwie pomawiasz: u kogokolwiek najdziesz bogi twoje, niech zabit będzie przed bracią naszą. Szukaj, cokolwiek twego u mnie najdziesz, to weźmij. To mówiąc, nie wiedział, żeby Rachel ukradła bałwany.
33 Wszedłszy tedy Laban do namiotu Jakóba, i Lii, i obu służebnic, nie nalazł. A gdy wchodził do namiotu Rachele,
34 Ona śpieszno bałwany skryła pod mierzwę wielbłądowę, i siadła na niéj: a gdy wszystek namiot zmacał, a nic nie nalazł,
35 Rzekła mu: Niech się nie gniewa Pan mój, żeć przed tobą powstać nie mogę; bo według obyczaju niewieściego teraz na mię przypadło: i tak oszukana jest pilność szukającego.
36 A nadąwszy się Jakób z fukiem rzekł: Przez którą winę moję, i który grzech mój, takieś się zapalił za mną:
37 I wymacałeś wszystek sprzęt mój? Cóżeś nalazł ze wszystkiéj majętności domu twego? połóż tu przed bracią moją, i przed bracią twoją, a niech rozsądzą między mną a tobą.
38 I przetóżem przez dwadzieścia lat był z tobą? owce twoje i kozy były niepłodne, nie jadłem baranów trzody twojéj:
39 Anim ci porwanego od zwierza pokazował, jam wszystkę szkodę nagradzał: cokolwiek kradzieżą ginęło, na mnieś ścigał.
40 Wednie i w nocy cierpiałem gorąco i zimno: i nie postawał sen na oczach moich.
41 I takem ci przez dwadzieścia lat w domu twym służył: czternaście za córki, a sześć za trzody twoje: Odmieniałeś téż po dziesięćkroć zapłatę moję.
42 By był Bóg ojca mego Abrahama, a bojaźń Izaaka nie była przy mnie, snadźbyś mię był teraz puścił nagiego: na utrapienie moje, i na prace rąk moich wejrzał Bóg, i strofował cię wczoraj.
43 Odpowiedział mu Laban: Córki moje i synowie, i trzody twoje, i wszystko to co widzisz, moje jest: Cóż mam czynić synom i wnukom moim?
44 Pójdźże tedy, a uczyńmy przymierze, aby było na świadectwo między mną a tobą.
45 Wziął tedy Jakób kamień, i postawił go na znak:
46 I rzekł braciéj swojéj: Nanoście kamienia: którzy nanosiwszy uczynili kupę, i jedli na niéj:
47 Którą nazwał Laban kupą Świadka: a Jakób kupą Świadectwa, obaj według własności języka swego.
48 I rzekł Laban: Kupa ta będzie świadkiem między mną a tobą dzisiaj, i dlatego nazwano jest imię jéj Galaad, to jest, kupa świadka.
49 Niechaj widzi i sądzi Pan między nami, gdy odejdziemy od siebie.
50 Jeźli będziesz trapił córki moje, i jeźli pójmiesz insze żony nad nie: niemasz tu inszego świadka mowy naszéj oprócz Boga, który obecnie patrzy.
51 I rzekł zasię do Jakóba: Oto kupa ta i kamień, którym postawił miedzy mną a tobą,
52 Świadkiem będzie kupa ta, mówię, i kamień niech będzie na świadectwo, jeźlibym albo ja przeszedł ją, idąc do ciebie, albo ty przeszedłbyś ją, myśląc mi co złego.
53 Bóg Abrahamów, i Bóg Nachorów, niech rozsądzi między nami, Bóg ojca ich. Przysiągł tedy Jakób przez bojaźń ojca swego Izaaka.
54 I ofiarowawszy ofiary na górze, wezwał braciéj swéj, aby jedli chleb. Którzy najadłszy się zostali tam.
55 A Laban w nocy wstawszy, pocałował syny i córki swe, i błogosławił im: i wrócił się na miejsce swoje.