Przejdź do zawartości

Akropolis/Akt trzeci

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Stanisław Wyspiański
Tytuł Akropolis
Podtytuł dramat w czterech aktach
Wydawca nakładem autora
Data wyd. 1904
Druk Drukarnia Uniwersytetu Jagiellońskiego
Miejsce wyd. Kraków
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


DRAMATIS PERSONAE:

IZAAK
REBEKA
EZAW
JAKÓB
LABAN
RACHELA
LIA
PASTERZE.



AKROPOLISAKT TRZECI


To pamiętacie, jak ściany kościoła,
w dalekiej Flandryi wydziergana zdobi
gobelinowa „HISTORIA JACOBI“.
Nasampierw scena, jako ojciec woła
syna starszego i rzekł: niech sposobi
koźlę, — a zanim ten z powrotem zdoła,
już brat go ubiegł. Więc indziej sen sługi
bożego w Bethel i orszak ów długi
aniołów, jako idą po drabinie.
Jak Bóg mu kazał na śnie, tak on w czynie
to spełnił, wstawszy. Zaś ówdzie spotkanie
z Rachelą, gdy się owce u źródeł poją.
Jak ją objął uściskiem i nazywał swoją
siostrą. Więc Laban go do dom przyjmuje
i starszą córkę dać mu obiecuje.

Ta się historya rozegra przed wami,
w wyblakłych, sutych strojach gobelinów,
na wielkich stopniach między kaplicami,
kędy bram dwoje. — Izaak się wlecze,
na długich kijach oparty barkami.
Wiedzie ze sobą starszego ze synów
Ezawa. — Oto teraz tak doń rzecze:


SCENA 1.

IZAAK

Synu mój.

EZAW

Owom ja.

IZAAK

Widzisz, żem się zstarzał, a nie wiem dnia śmierci mojej.
Weźmi broń twoją, sajdak i łuk a wynijdź na pole: a gdy polując co ugodzisz, uczyń mi stąd potrawę, jako wiesz wolę moją i przynieś, abym jadł i aby błogosławiła tobie dusza moja, niż umrę.

EZAW
(odchodzi)
IZAAK
(oddala się)
JAKÓB
(wchodzi)
JAKÓB
(idzie za matką)


SCENA 2.

REBEKA

Słyszałam ojca twego gadającego z Ezawem bratem twoim i mówiącego mu: przynieś mi z łowu twego a uczyń potrawę, abym jadł i błogosławił ci przed Panem, pierwej niźli umrę.
Teraz tedy, synu mój, przestań na radzie mojej: a szedłszy do trzody, przynieś mi dwoje koźląt, co lepszych, abym z nich uczyniła potrawy ojcu twemu, których rad pożywa.
Które, gdy mu przyniesiesz a naje się, abyć błogosławił pierwej niźli umrze.

JAKÓB

Wiesz, iż Ezaw brat mój jest człowiek kosmaty a ja goły.
Jeśli się mnie dotknie ojciec mój, a poczuje, boję się, aby nie mniemał, żem chciał z niego szydzić, i przywiodę na się przekleństwo miasto błogosławieństwa.

REBEKA

Na mnie niech będzie to przekleństwo, synu mój, i tylko słuchaj głosu mego a szedłszy przynieś, com rzekła.

JAKÓB
(oddala się)
EZAW
(wchodzi)
(ze sajdakiem i łukiem)
(zatrzymuje Jakóba)
REBEKA
(oddala się)


SCENA 3.

EZAW

Gdzie spieszysz bracie?

JAKÓB

Mać kazali.
Kędyż ty spieszysz?

EZAW

Ojciec każe.
Cóż się frasujesz?

JAKÓB

Wstyd mnie pali.
Czyli ty bracie mnie zgadujesz?

EZAW

Wiem, że cię mać nademnie chwali,
lecz ciebie za to nie winuję.

Żyjemy zgodnie, jako druhy
i miłość k’tobie we mnie trwałą.

JAKÓB

Toż i to pamiętanie trwale,
żeście za chleb i soczewicę
mnie pierworodztwo swe przedali.

EZAW

Cóż wam się wstydem łuni lice
i wspominacie, co się stało
a czemu wszelkiej przeczę siły — ?

JAKÓB

Głód i pragnienie cię zmusiły
a niebo siłę słowu dało.

EZAW

A teraz oto idę w pole,
bym upolował, co się zdarzy
a co ułowić łukiem zdolę,
z tego się ojcu karm uwarzy.

JAKÓB

Ojciec chce ciebie wyznać panem?

EZAW

Błogosławieństwo ma być danem
mnie przez rąk położenie.

JAKÓB

Idź, goń i spełniaj przeznaczenie.

(oddala się)


SCENA 4.

EZAW

W pole, hej w pole, — w lot — na łów!
Obłoki gońcie, — wichrze wiej,
do borów gnam, do kniej.
Rzeźki się czuję, silny, zdrów.
Ojcze, ułowię zwierza! Hej!
Gnaj wichrze, hej, obłoku leć!
Szczęśliwa gwiazdo, świeć mi, świeć.
Będę panem!
Hej, słudzy moi, ze mną w lot
na łów, na łów, na bór.
Zadmijcie w róg!

(zadął w róg)
(słychać granie rogów zewsząd)
(oddala się)
(za nim służba i domownicy)
(prowadzą psy gończe)
(zbrojni w łuki i oszczepy)
(przechodzą).


SCENA 5.

JAKÓB
(wchodzi)
REBEKA
(zbliża się ku niemu, niosąca stroje)

Oto szaty dla ciebie niosę.
Co najprzedniejsze wybierałam.
Nadziej to na się.

JAKÓB

Płonę, pałam.
Chcesz matko, abym kłamał?

REBEKA

Dawno już brat twój cześć swą złamał,
gdy tobie przedał swoją miarę.

JAKÓB

Jeno czy ojciec da nam wiarę?
Jeno czy ojciec nam uwierzy?

REBEKA

Te skórki przydam do odzieży,
wtedy nie pozna.

JAKÓB

Kłamać każesz?

REBEKA

Czy myślisz, że się winą zmażesz?
Rób, co ci każę; zyskasz zasię
to, co na zawsze możesz stracić.

JAKÓB

Przekleństwo brata biorę na się;
jegoż się krzywdą mam bogacić?

REBEKA

Chwyć, co los daje ci do ręki.

JAKÓB

Matko, za wieczną pamięć męki?

REBEKA

Z przekleństwa ciebie Bóg rozwiąże.
Przebłagasz Boga twym żywotem.

JAKÓB

Czynię, co każesz.

REBEKA

Czyń, co każę.
Zejdziesz ku ojcu — z twemi dary,
nim brat twój zdąży z powrotem.
Oto twój ojciec idzie stary.

IZAAK
(wchodzi)
(usiada)


SCENA 6.

REBEKA
(do syna)

Uklęknij.

JAKÓB
(zbliża się ku ojcu i uklęka)

Ojcze!

IZAAK

Głos Jakóbów. —
Ezaw-eś jest, mój pierworodny?

JAKÓB

Jam jest i czuję się niegodny.

IZAAK

Te ręce godnym ciebie czynią.
Będziesz nad inne wszystkie stawion.

JAKÓB

Ojcze mój!

REBEKA
(do syna)

Milcz!

IZAAK

Bądź błogosławion.

(kładzie dłonie na głowę Jakóba)

A teraz idźmy strawy pożyć.

(obejmując syna)
(dźwiga się)
(wiedzie ku głębi syna)
(na którym się opiera)

Jakoś tak szybko złowić zdążył?

REBEKA

Bóg mu poszczęścił.

JAKÓB

Bóg zaciążył
straszliwą dłonią nad mym bratem.

IZAAK

Będziesz rozrastać się i mnożyć.
Będziesz wywyższon i postawion
nad wszystkie inne panem.

JAKÓB

Katem!

IZAAK

Bądź ręką starca błogosławion
na żywot długi.

JAKÓB

W kłamstwa wstydzie.

REBEKA
(do syna)

Oddal się!

JAKÓB

Matko! Ezaw idzie!

EZAW
(wchodzi)
REBEKA
(oddala się)
JAKÓB
(idzie za matką)


SCENA 7.

EZAW

Wstań ojcze, a raduj się z łowu syna twojego, aby mi błogosławiła dusza twoja.

IZAAK

Któżeś ty jest?

EZAW

Jam jest syn twój pierworodny Ezaw.

IZAAK

Któż tedy ono jest, który mi dawno łów ugoniony przyniósł i cieszyłem się ze wszystkiego pierwej, niźliś ty przyszedł i błogosławiłem mu i będzie błogosławionym.

EZAW

Mój brat oszustem, was okłamał!

IZAAK

Przyszedł rodzony twój zdradliwie
i sprawił, żem twą prawdę złamał,

gdy on w błogosławieństwie żywie.
EZAW

Błogosław i mnie ojcze mój.

IZAAK

Przyszedł rodzony twój zdradliwie i wziął błogosławieństwo twoje.

EZAW

Podszedł mię już oto drugi raz; pierworodztwo moje przedtem wziął a teraz powtóre podchwycił błogosławieństwo moje.
Izali niezostawiłeś i mnie błogosławieństwa?

IZAAK

Panem-em go twoim postanowił, i wszystkę bracią jego poddałem mu w niewolę; zbożem i winem umocniłem go a tobie potem, synu mój, co dalej czynić mam?

EZAW

Izali jedno tylko masz błogosławieństwo ojcze?

IZAAK

W tłustości ziemie a w rosie niebieskiej z wierzchu będzie błogosławieństwo twoje. Z miecza żyć będziesz a będziesz służył bratu twemu. Ale przyjdzie czas, kiedy zrzucisz i rozwiążesz jarzmo jego z szyje twojej.

(odchodzi)
(wyprowadzony przez sługi)
EZAW

Przyjdąć dni żałoby ojca mego i zabiję Jakóba brata mego.

(odchodzi)


SCENA 8.

REBEKA
(wchodzi)
JAKÓB
(wchodzi za matką)
REBEKA

Oto Ezaw, brat twój, grozi, aby cię zabił.

JAKÓB
(opuścił głowę)
REBEKA

Przeto teraz, synu mój, słuchaj głosu mego a wstawszy uciecz do Labana brata mego, do Haran.
I pomieszkasz z nim przez mały czas, aż się uspokoi zapalczywość brata twego i przestanie rozgniewanie jego i zapomni tego, coś mu uczynił. Potym poślę i przyprowadzę cię tu ztamtąd. Przecz obydwu synów dnia jednego mam postradać?

IZAAK
(wchodzi wprowadzony przez sługi)
JAKÓB
(usuwa się w bok)
REBEKA

Tęskno mnie żyć dla córek Hetejskich; jeśliże nie pojmie Jakób żonę z narodu tej ziemie, żyć niechcę.

IZAAK
(każe przywołać Jakóba)
JAKÓB
(podchodzi i staje przed ojcami)


SCENA 9.

IZAAK
(do syna)

Nie pojmuj żony z narodu Chananejskiego, ale idź i udaj się do Mezopotamii Syryjskiej, do domu Bathuela, ojca matki twojej i weźmij sobie ztamtąd żonę z córek Labana wuja twego. A Bóg wszechmogący niech ci błogosławi i niech cię rozrodzi i rozmnoży, abyś był na mnóstwo ludzi.
A niech ci da błogosławieństwa Abrahamowe i nasieniu twemu po tobie, abyś osiadł ziemię pielgrzymowania twego, którą obiecał dziadowi twemu.

(oddala się)
(wyprowadzony przez sługi)
REBEKA
(uściskała syna)
(oddaliła się za domownikami)
JAKÓB
(został sam)
(zstępuje ze schodów.)
(U najpierwszego stopnia przysiadł),
(głowę złożył wspartą o węgar pierwszej bramy)
(zasnął)

Na zegarze wybija godzina,
na zegarze godzina uderza,
czas się świętych przejawów poczyna,
czas Niebios i Ziemi przymierza.

Rozwierajcie się podwoje Syonu!
Na ściężaj stają wrota.


Idą posty od Boga, od Tronu.
Idzie wieszczów bożych długa rota.

I przystają na stopniach i idą,
dalmatyk wstrząsając egidą.

I przystają i zstępują ku bronie,
w szat długich strojnym robronie.

I przystają i zstępują ku bramie
i nad śpiącym każdy wznosi ramię.



AKROPOLISAKT TRZECI.




SCENA 10.

ANIOŁOWIE SNU JAKÓBOWEGO

1.  Witaj promieniu życia.
2.  Żegnaj mi słońce dnia.
1.  Zawitaj jutrznio, zorzo.
2.  Zanika krasa twa.

3.  Promieniu żywy wschodzisz.
4.  Zamierasz świetny dniu.
3.  Po świateł morzu brodzisz.
4.  Głowę kładziesz na pniu.
Skazańcze, śmierć cię goni.
3.  Ku życiu wnijdź nowemu.
Tysiąc cię potęg broni.

5.  Przed tobą sława, mienie,
przed tobą żywot boży.
6.  Za tobą pokolenie
zamarłych, klątwą trwoży.

5.  Przed tobą złości, żądze;
nasycisz twoje usta.
6.  Za tobą zawarto wrzeciądze
i noc przed tobą pusta.
5.  Łask źródło dla cię spłynie;
ty łaską żyjesz chwili.
6.  Szczęście twe mrze w godzinie.
Proch są ci, co wierzyli.
5.  Co zechcesz, zyskasz prośbą
i wnijdziesz w chwałę siły.
6.  Zagrodzęć Raju groźbą,
by węże cię strwożyły.

7.  Przemożesz siły wrogie,
ramieniem męża złamiesz.
8.  Twe władze za ubogie;
potęgę twoją skłamiesz.
7.  Gdy k’tobie twarzy schylę,
niebo ukażę z proga.
8.  Pod stopy rzucę dyle,
goździem zakrwawi noga;
byś znał, że idąc w trudzie,
nie sięgniesz drogi szczytu.
7.  Uczynięć pierwszym w ludzie;
dam poznać sytość bytu.

2.  Szczodrą Twą łaską Panie
przywrócisz mnie do łona
i dasz Twe królowanie,
gdy ciało w trwodze skona.


1.  A gdy już mnie wyżeniesz
ze szczytów Twego domu,
choć pozwól kęs mi przysiąść
u bram Twych, tu u złomu.

4.  Gdy zechcesz, wszystko może
żywototwórcza władza.
Porzucam nędzy łoże,
gdy moc mię Twa odradza.
3.  Gdy moc mię Twoja strąca,
za przeznaczeniem muszę,
w przepaść dusza idąca
Ulituj mojej dusze.

6.  Tak nowe co dnia budzisz.
5.  Tak co dnia męką trudzisz.
6.  Tak z nocy Twe wywodzisz.
5.  Tak szczęściem zwodnem łudzisz.

8.  Tak czynisz mnie potęgą,
którym był marnym pyłem.
7.  Tak wijesz żywot wstęgą,
żem pył, gdy siłą byłem;
na nicość obrócony,
ku szczytom gdy dążyłem.
8.  Świetność mi wracasz znowu,
na Twe zwołujesz trony,
bym z Tobą w królowaniu
zapomniał, co przebyłem.

I znów świątyni wrota zwarte
na żelaznych wrzeciądzów zapory.

Jakób powstał i oczy otwarte
dłońmi przetarł i podniósł się skory
i dzban, gdzie oliwy zawarte,
ujął w dłonie, napełnił zeń czarę.
Na wezgłowie wylał na ofiarę,
na ów kamień, gdzie czas prześnił spory,
owo miejsce Bethel, gdzie miał leże.
A już przyszli ku miejscu pasterze.

PASTERZE
(się gromadzą)
(wsparli głowy na kijach, wyczekujący)
JAKÓB

Owoż co pod kamieniem tym wielkim?

PASTERZE

Źródło czyste.

JAKÓB

Bracia, a skąd-eście?

PASTERZE

Z Haran.

JAKÓB

Znacieli Labana, syna Nachorowego?

PASTERZE

Znamy.

JAKÓB

Zdrówli?

PASTERZE
Zdrów. A oto Rachel, córka jego, idzie ze stadem swojem.
JAKÓB

Jeszcze nie czas gnać stada do owczarniej; napójcie pierwej owce a tak je zasię na paszą żeńcie.

PASTERZE

Niemożemy, aż się wszystkie stada zgromadzą. I odwalimy kamień z wierzchu studnie, abyśmy napoili stada.

RACHEL
(wchodzi)
JAKÓB
(odwala kamień)
(ukazuje się źródło czyste)
RACHEL
(się płoni)
JAKÓB
(całuje ją)



AKROPOLISAKT TRZECI




SCENA 11.

JAKÓB

Dziewczę, twe usta.

RACHEL

Usta twoje.

JAKÓB

Chylisz się ku mnie pełny kwiecie.

RACHEL

Pij słodycz kwiatu, mężu miły.
Zdaleka ku nam snać idziecie?

JAKÓB

Skrzepiłem źródłem moje siły.
Przyszłaś ku źródłu, kędy stoję.

RACHEL

Ramieniem dajesz mi osłonę.

JAKÓB

Już wędrowanie me skończone.

RACHEL

Tęsknotę sycisz serca mego
i słowem pieścisz uszy miłem.

JAKÓB

Słowem mi dźwięczysz rajski ptaku.
Z rozkazu idę tu Bożego.

RACHEL

Wyrozumiałem twe wołanie.
Ze mną do ojca pójdź mojego.

JAKÓB

Wola się twoja niechaj stanie.
Długom Bożego czekał znaku;
w wołaniu twojem go zgaduję.

RACHEL

Rzec chciałam: ino was miłuję.

JAKÓB

Rachelo.

RACHEL

Miłośny panie.
Bywało śniłam przybysza,

że wichry go przygonią,
że jego przyniosą wołanie.

JAKÓB

Rachelo!

RACHEL

Gdy gnałam stada,
w wodę krynic patrzę ustaloną,
czyli ujrzę krasej mojej twarzy
i człowiek, co za mną się schyli,
z głębin wody pojrzy ku mnie zjawion,
mój będzie mąż.

JAKÓB

Od ojców jestem wyprawion,
bym szedł przed dom Bathuela,
macierzy ojca i pana.

RACHEL

Gdy dzisiaj nadeszłam zrana,
oto studnię zakryli
kamienia ciężką przywałą,
a moje tam skryte oblicze
pod głazem żywe ostało.
Tyś kamień odwalił strumienia,
tyś mnie zawołał z imienia;
patrz, jako obraz mój znika
pod wody szklącą topielą,
jak kręgi się farbią i dzielą
od świateł mdłego promyka.

JAKÓB

Rachelo, — Rachelo, — Rachelo.

RACHEL

Gdy patrzyłam ku polom i skałom,
ku słońcu przez kierz topoli,
gdzie ptacy trzęśli śpiewem gałęzie,
cale rannym oddani chorałom, —
a pasterze stada wodzą po roli,
flety wiążąc w rzemienne uwięzie,
pieśń wodzą ku bożym chwałom,
upatrywałam, czyli
przybysz się zjawi z tej strony
i wołaniem zawoła mnie żony,
gdy się słońcu gałązki rozdzielą.

JAKÓB

Rachelo!

RACHEL

Panie mój z woli.

JAKÓB

Rachelo, — Rachelo, — Rachelo.

LABAN
(w otoczeniu niewiast i mężów wyszedł z podwojów katedry i przystanął na progu).
JAKÓB
(podchodzi i chyta jego bioder)
LABAN
(ujmuje jego bioder)
JAKÓB
(powstaje)


SCENA 12.

LABAN

Jesteś kość moja i ciało moje.
Służ mnie.

JAKÓB

Rzekłeś. Pójdę na służbę twoją.

LABAN

Izaż, żeś mi brat, darmo mi służyć będziesz?
Powiedz, co za wysługę chcesz wziąć?

JAKÓB

Będęć służył za Rachelę córkę twoją młodszą.

LABAN

Lepiejci żeć ją tobie dam, niż inszemu mężowi.
Mieszkaj u mnie.

Wtem sługowie otoczą ich kołem
i do bram gontyny wewodzą
a wtórują im śpiewem wesołem
i choroły weselne wywodzą.

Taneczne wodzą się pary
a śpiewy zawodzą weselne;
już płoną kadzidła ofiary;
organy wtórują kościelne.

Taneczne pary przechodzą
i milkną w kościoła głębi:
śpiewy chóralne zawodzą
a organ im dziewośłębi.

Z weselnych godów gospody
naprzód oto idzie mąż młody

i wiedzie swą poślubioną,
owitą ślubną zasłoną.


SCENA 13.

JAKÓB

Któż to w ujęciu mojem nocy tej spoczął?

LIA
(rozchyla się ze ślubnych osłon)

Mnie oto pieściłeś z daru ojca mojego.

JAKÓB

Nie twoje były weselne gody, które mi ojciec twój sprawiał, ani miłowanie twoje dla mnie miłe.

LIA

Odpychasz mię, nasyciwszy żądzę twoję; jakbym już w niwczem miłowania twego godną być nie miała. Krzywdę mnie czynisz.

JAKÓB

Dla siostry twojej służę i onej tylko miłości pragnę. Oszukałaś mnie, wiedząc, iż li z ojcowej woli weszłaś ku mnie a nie z pożądania mego.

LIA

Krzywdę mnie czynisz i siostrze mojej; bowiem nienawiść rzucasz pomiędzy mnie i siostrę moję.

LABAN
(wchodzi)


SCENA 14.

JAKÓB

Cóż jest, coś chciał uczynić?
Izali nie za Rachelę tobie służę?

Czemuś mnie oszukał?
LABAN

Nie jest to we zwyczaju u nas, abyśmy pierwej młodsze za mąż wydawali.
Wypełni czas twego złączenia; a dam ci drugą za pracą, którą mi będziesz służył.

RACHEL
(wchodzi)
JAKÓB
(się oddala)
LABAN
(się oddala)


SCENA 15.

RACHEL

Tobie mąż, mnie kochanek,
bom ja jego wybrana,
gdy u źródła usta me całował,
u przeczystej krynice
a to wyrzekł, jako umiłował
mnie niewiastę jedyną.

LIA

Dzieci mu dałam.
Chocia byłam kochana nierównie
cześć ci zachował dla mnie samej,
bom mać jego narodu.

RACHEL

Równie, jak ty, go miałam
i nie stanie się, by mnie poniechał
dla dzieci płodu twojego.
Koral na ustach moich

i gwiazda z ócz mi zaświeci
a mąż do ulubionej powróci
dla miłosnego głodu
i ja go napoję i nasycę, bom jest jego.
Wesele w dom mój wnidzie,
radość zagości ubłagana,
jestem umiłowana,
dzieci mu dam w miłości,
z łaski i wolej Pana.
Dom mój w naród urośnie
w kwiatów wiosennej pysze,
w słońca promiennem lecie,
w żywotów słonecznej wiośnie.
Ja mać pierwsza w narodzie.

LIA

Słowo nad tobą Pana.
Skoroś umiłowana,
siostro przysięgnij zgodzie.

JAKÓB
(wchodzi)
(niewiastom dał znak, by odeszły)
LABAN
(podąża za Jakóbem)


SCENA 16.

JAKÓB

Puść mię, abym się wrócił do ojczyzny i do ziemie mojej.

Daj mi żony i dzieci moje za któremci służył, że pójdę; ty wiesz posługę moję, którąmci służył.
LABAN

Niechaj najdę łaskę przed obliczem twojem.
Skutkiemem doznał tego, iż mi błogosławił Bóg dla ciebie.
Postanów zapłatę twoję, którą dać mam.

JAKÓB

To wiesz, jakomci służył, a jako wielka była w rękach moich majętność twoja. Małoś miał pierwej, niżem przyszedł do ciebie, a teraz stałeś się bogatym i błogosławił ci Pan na przyjście moje. Słuszna tedy rzecz jest, abym też kiedy swój dom opatrzył.

LABAN

Cóż ci mam dać?

JAKÓB

Nie chcę nic! ale jeśli uczynisz, czego żądam, będę jeszcze pasł bydła twego; A cokolwiek płowego, blachowanego i pstrego będzie, tak między owcami jako i między kozami, będzie zapłata moja.
I odpowie mi jutro sprawiedliwość moja, kiedy umowy czas przyjdzie przed tobą. A wszystko, co nie będzie pstre, ani blachowane, ani płowe, tak między owcami jako i kozami, złodziejstwo mi zadadzą.

LABAN

Wdzięcznie przyjmuję czego żądasz.

(oddala się)
LIA i RACHELA
(wchodzą)


SCENA 17.

JAKÓB
(do obu niewiast mówi:)

Widzę twarz ojca waszego, że nie jest przeciw mnie, jako wczora i dziś trzeci dzień; lecz Bóg ojca mego był ze mną.
I same wiecie, iżem ze wszystkich sił moich służył ojcu waszemu.
Ale i ojciec wasz oszukał mnie i odmienił zapłatę moję po dziesięćkroć; a przedsię niedopuścił mu Bóg, aby mi szkodził.
I odjął Bóg wszystek dobytek ojca waszego, a dał mnie.
I rzekł Anioł Boży we śnie do mnie:
Jakóbie!
A jam odpowiedział: owom ja.
Który rzekł:
Jamci jest Bóg Bethel, gdzieś namazał kamień i ślubiłeś mi ślub.
Teraz tedy wstań a wynijdź z tej ziemie, wracając się do ziemie narodzenia twego.

RACHEL

Izaż jeszcze mamy jaką cząstkę w majętności i w dziedzictwie domu ojca naszego?

LIA

Izaż nas za obce nie poczytał i przedał i zjadł zapłatę naszę.
Ale Bóg odjął majętności ojca naszego i podał je nam i synom naszym.

A tak wszystko uczyń, coć Bóg przykazał.
(Słudzy i domownicy Jakóbowi niosą skrzynie ładowne i toboły, i przechodzą w kierunku od strony kaplicy królowej Zofii ku stronie kaplicy Jagiellońskiej).
(Za nimi podąża Jakób i dzieci Jakóbowe).
(W ślad za niemi pojawia się Laban. Z przeciwnej strony biegnie ku niemu sługa).


SCENA 18.

SŁUGA

Człowiek, któremu zawierzyłeś mienie twoje i dobytek twój i córki twoje za żony dałeś, opuścił twój dom kryjomie, pobrawszy z majętności twej i oto ucieka przed tobą, jako zbrodzień i winowajca.

LABAN

Co mówisz, jest-że tym człowiekiem Jakób, któremu najbardziej zawierzyłem, i którego za syna przyjąłem, córki moje jemu ostawując?

SŁUGA

Ten ci jest Jakób. Przez rzekę się przeprawił i ku górze podąża.

LABAN

W pościg za nimi!

(zwraca się ku głębi)
(stuka do wrót)


SCENA 19.

JAKÓB
(przed wrota wychodzi i wrota za sobą zawiera)
LABAN

Czemuś tak uczynił, żeś krom wiedzenia mego zabrał córki moje, jakoby mieczem poimane?
Przecześ bez wiadomości mojej chciał uciec, ani dać mi znać, żebym cię był odprowadził z weselem i z pieśniami i z bębny i z cytrami?
Nie dopuściłeś, abym pocałował syny moje i córki.
Głupieś uczynił.
A teraz wprawdzie możeć ręka moja złem oddać; ale Bóg ojca waszego wczora mi rzekł: Strzeż, abyś nie mówił przeciw Jakóbowi nic przykrego.
Niech tak będzie. Chciałoć się jechać do swoich i pragnąłeś domu ojca twego. Czemużeś pokradł Bogi moje?

JAKÓB

Żem odjechał bez wiadomości twojej, bałem się, byś mi mocą nie pobrał córek twoich. A co mię w złodziejstwie pomawiasz: u kogokolwiek najdziesz Bogi twoje, szukaj; cokolwiek twego u mnie najdziesz, to weźmi.

LABAN
(staje przed wrotami katedry)
(wrota się otwierają)


SCENA 20.

RACHEL
(po za wrotami, siedząca na ziemi,)
(skrzynie ze skarbami przykryła skórami zwierząt, na tych tobołach przysiadłszy)

Niech się nie gniewa pan mój, żeć przed tobą powstać nie mogę, bo według obyczaju niewieściego teraz na mię przypadło.

JAKÓB
(staje za Rachelą)

Prze którą winę moję i który grzech mój takieś się zapalił za mną i wymacałeś wszystek sprzęt mój?
Cóżeś nalazł ze wszystkiej majętności domu twego? Połóż tu przed bracią moją i przed bracią twoją a niech rozsądzą między mną a tobą.
I potożem przez dwadzieścia lat był z tobą?
Owce twoje i kozy twoje były niepłodne; nie jadłem baranów trzody twojej.
Anim ci porwanego od zwierza pokazował, jam wszytkę szkodę nagradzał. Cokolwiek kradzieżą ginęło, na mnieś ścigał.
We dnie i w nocy cierpiałem gorąco i zimno i niepostawał sen na oczach moich. I takem ci przez dwadzieścia lat w domu twym służył; czternaście za córki a sześć za trzody twoje. Odmieniałeś też po dziesięćkroć zapłatę moję.
By był Bóg ojca mego Abrahama a bojaźń Izaaka nie była przyszła, snaćbyś mię był teraz puścił nagiego. Na utrapienie moje i na pracę rąk moich wejrzał Bóg i strofował cię wczora.

LABAN

Córki moje i synowie i trzody twoje i wszystko to, co widzisz, moje jest. Cóż mam czynić synom i wnukom moim?
Pójdź-że tedy a uczyńmy przymierze, aby było na świadectwo między mną a tobą.

JAKÓB
(do sług)

Nanoście kamienie.

SŁUDZY
(znoszą kamienie)
LABAN

Niechaj widzi i sądzi Pan między nami, gdy odejdziemy od siebie.
Jeźli będziesz trapił córki moje i jeśli pojmiesz insze żony nad nie, niemasz tu inszego świadka mowy naszej oprócz Boga, który obecnie patrzy.
Kamień niech będzie na świadectwo, jeślibym abo ja przeszedł ten idąc do ciebie, abo ty przeszedłbyś, myśląc mi co złego. Bóg Abrahamów i Bóg Nachorów niech rozsądzi między nami.

(wstąpił kędy leżą i śpią syny i córki Jakóbowe)

Nie zajrzę szczęściu waszemu, niech rośnie;
jak wielkie drzewo niech się rozrasta,
jako kwiat niech się w pełni rozwija
i słonecznym cieszy się pokojem.
A ty bądź onemu żona i niewiasta,
stróżka wierna i wierniejsza służebna,
niźli ojcu twemu byłaś kiedy.
Żyj z nim społu przyjęta miłośnie
a mnie wspomnij, którym we starości
gonił cię, twojej spragniony wierności.
Bóg Abrahamów niechaj nas rozsądzi,
czy dziecko czyli ojciec twój starzec tu błądzi.
Niemasz cię w sercu mojem.
Przyjm me ostatnie dziś pocałowanie.
Ty łzy te moje jeden widzisz, Panie!

(pocałował syny i córki)
(błogosławił im)
(odszedł)


SCENA 21.

JAKÓB
(wychodzi na przeciw sług swoich)

Tak rzeczecie panu memu Ezawowi.
To mówi brat twój Jakób:
U Labana byłem gościem i mieszkałem aż do dnia dzisiejszego.
Mam woły i osły i owce i sługi i służebnice i ślę teraz poselstwo do pana mego, abym nalazł łaskę przed obliczem twojem.

SŁUGA

Rozdzielcie lud we dwa hufce, który ze mną jest.
Także trzody i owce i woły i wielbłądy na dwa hufca.
Jeźli przyjdzie Ezaw do jednego hufca a porazi, — tedy hufiec drugi, który zostanie, będzie zachowany.

SŁUDZY
(odeszli)


SCENA 22.

JAKÓB
(uklęka)

Boże ojca mego Abrahama i Boże ojca mego Izaaka. Panie, któryś mi rzekł: wróć się do ziemie twojej i na miejsce narodzenia twego, a uczynięć dobrze. Mniejszy jestem, niż wszytki zmiłowania Twoje i prawda Twoja, którąś wypełnił słudze Twemu.
O lasce mojej przeszedłem ten Jordan, a teraz ze dwiema hufcami się wracam.
Wyrwi mię z ręki brata mego Ezawa, bo się go bardzo boję, by snać przyszedszy nie pobił matki ze synami.
Tyś rzekł, żeś mi miał dobrze czynić i rozmnożyć nasienie moje jako piasek morski, który przez mnóstwo zliczon być nie może.

SCENA 23.

SŁUDZY
(zewsząd zeszli się i otoczyli Jakóba)
JAKÓB

Oddzielcie z tego, co mam, dary Ezawowi bratu memu.
Kóz dwieście, kozłów dwadzieścia, i owiec dwieście i baranów dwadzieścia; wielbłądzic źrebnych ze źrebięty ich trzydzieści, krów czterdzieści i byków dwadzieścia i ośląt ich dziesięć.
Idźcie przedemną.
A niech będzie plac między stadem i stadem.

(do jednego ze sług)

Jeźli potkasz brata mego Ezawa a zapyta cię: Czyjeś ty? albo gdzie idziesz? abo czyje to, co żeniesz?, odpowiesz: sługi twego Jakóba, dary te posłał panu memu Ezawowi. Sam też za nimi idzie.

(do innego sługi)

Temi słowy mówcie do Ezawa, gdy go znajdziecie.

(do innego sługi)

I przydacie:
Sam też sługa twój Jakób idzie za nami, mówił bowiem:
Ubłagam go darami, które uprzedzają, a potem go ujrzę, owo się zmiłuje nademną.

SŁUDZY
(odeszli)
ANIOŁ
(stanął we drzwiach katedry)

Stąpił, — — gną mu się płyty,
w głazy się wrył koturnem.
Krok każdy śladem wyryty.
Czoło rysem pochmurnym
zasępił.

Ręką skinął, żegnaniem wypisał
krzyż na powietrznym szlaku.
I w gwiazdy krzyżowym znaku
drogi za sobą przebyte
potępił.

Skrzydeł czarnych dwoje rozszerzył,
szat czarnych ramieniem ujął, —
postąpił.
Idzie naprzód ku bronie,
gdy mąż mu drogę zastąpił.

Spojrzeniem z mężem się zmierzył,
zaćmił go ócz błyskawicą.
Mąż ułapił onego prawicą
i z dłońmi sprzęgł jego dłonie,
siłą się wsparł i uderzył.
W zapasach z onym się wije.
Tegoż czasu na zegaru dzwonie
młot bije.


SCENA 24.

ANIOŁ

Puszczaj, ustąp z przedemnie.

JAKÓB

Przystań, — wołasz daremnie.

ANIOŁ

Puszczaj, mnie nie wyzywaj.
Niech idę w bród znaczony.

JAKÓB

Rzekłem: tu się zatrzymaj.
I rzec: błogosławiony.

ANIOŁ

Nie rzekę słów zbawienia,
ty kłamca, ty przeklinany.

JAKÓB

Siłą cię pojmę ramienia,
otrokiem będziesz spętany.

ANIOŁ

Moc moja nad siły twoje;
Boża znaczyła mię ręka.

JAKÓB

Bogu przemocą dostoję,
chociażby wieczysta męka.

ANIOŁ
(pod naporem dłoni Jakóbowych)
(klęka)

W męce wieczystej upadam,
gdy słabych gnę w ucisku.
Gną się pod memi stopami
na plemion cmentarzysku.

JAKÓB

Władczą człowieka potęgą,
pan nad stworzeniem żywem,

z tobą się zmierzę straszliwym,
twego uroku potłumię.
Ty co nie znasz litości
i chadzasz w anielskiej dumie
lotów wielkiemi skrzydłami....

ANIOŁ

Gdy skrzydeł loty mych sięgą
twej żywej u bioder kości,
zapoznasz, ślepiec w rozumie,
mej mocy; w żywe kamienie
zaryjesz się kolanami.
Świadom się staniesz mądrości:
kto panem nad stworzeniami.

JAKÓB

Wyznałeś gończe skrzydlaty,
że idziesz z Bożemi dary.
Nie zwolnię choć zorze płyną,
i farbią niebiosa różami,
aż twemi uświęcisz mię czary
i ręce złożysz modlące
nad moich ziem plemionami.

ANIOŁ

Puszczaj, — za różą słońce
skrzydła me pali purpurą.

JAKÓB

Przewalczę godzinę wtórą.

ANIOŁ

Puszczaj, zmażę cię karą,
Poczujesz dłoń twoją schnącą.

JAKÓB

Nie igraj z człowieka wiarą;
w bolu ją znaj żyjącą.
Chociaż powalisz i zmożesz,
zaryjesz do ziemi kolanem,
z gleby powstanie kwitnącą
i poznasz kto ziemi panem:
na czyjem najemstwie stoję.

ANIOŁ

Weźmij część twoję.

(dotknął bioder Jakóba)
JAKÓB
(uklęknął)

Ktoś jest, żeś mię wziął poły
ramieniem nad mężów ramię.

ANIOŁ

Łamię.

JAKÓB

Skąd idziesz, żeś mnie poimał.
Czyli ty zjawisko boże,
żeś mnie na drodze zatrzymał?

ANIOŁ

Trwożę.

JAKÓB

Silisz przeokrutną dłonią,
darmo w ujęciu się zwijam,
twe słowa piorunem dzwonią, —
słabi próżno się bronią.

ANIOŁ

Zabijam.

JAKÓB

Sąd ten wyrzekasz.
Za jakie każesz mnie winy?

ANIOŁ

Godzinę twoją odwlekasz
na zbrodnie, na nowe czyny.
Przez wieki pójdziesz walczący,
jakoś się zmagał ze mną
w bola na byt nieśmiertelny,
w pracy i rąk ciągłym trudzie
i w twoim rozpoznasz ludzie
twój trud i oręż daremny.

JAKÓB

Błogosławieństwo to twoje?

ANIOŁ

Pan stoję.

JAKÓB

Zabijasz duszy słoneczność
Kędy idziesz, odchodzisz — — ?

ANIOŁ

We wieczność.

JAKÓB

Za tobą gnie się fundament;
ostawiasz za sobą runy.
Stóp ślady ryte w kamieniu,
krwią zaszłe płynącą....

ANIOŁ

Lament.

JAKÓB

Krew płynie szeroką rzeką,
nad bożym zlituj się sługą,
rzec słowo, — idziesz daleko — ?
Skrzydła za tobą się wleką,...
we wieczność — idziesz we wieczność...
Rzec słowo, — ktoś jest — ?

ANIOŁ

Konieczność.

(Od strony prawej wchodzą na proscenium domownicy i słudzy Jakóbowi).
(Od strony lewej teatru wchodzą na proscenium domownicy i słudzy Ezawowi).
(Przoduje rycerzom swoim:)


SCENA 25.

EZAW
(do Jakóba)

A ci, co zacz są? A jeśli do ciebie należą?

JAKÓB

Drobióżdżek jest, który darował Bóg mnie, słudze twemu.

SŁUŻEBNICE i SYNOWIE JAKÓBOWI
(skłaniają się przed Ezawem)
LIA
(z dziećmi)
(przystępuje i skłania się przed Ezawem)
RACHEL
(z dziećmi)
(przystępuje i skłania się przed Ezawem)
EZAW

Cóż za hufy, którem potkał?

JAKÓB

Abym znalazł łaskę przed panem moim.

EZAW

Mam dosyć bracie mój, miej ty swoje.

JAKÓB

Niechciej tak, proszę. Ale jeślim znalazł łaskę w oczach twoich, przyjmij mały dar z ręku moich.
Bom tak widział oblicze twoje, jakobym widział Boże.
A przyjmi błogosławieństwo, którem-ci przyniósł i które mi darował Bóg, dający wszystko.

EZAW

Jedźmy pospołu, a będę towarzyszem drogi twojej.

JAKÓB

Wiem, panie mój, że drobióżdżek młodziusieńki, owce też i krowy cielne mam ze sobą i którym, jeśli gwałt uczynię w chodzeniu, odejdą mi jednego dnia wszystkie stada.
Niech wprzód jedzie pan mój przed sługą swoim; a ja pójdę z lekka za nim w tropy jego, jako obaczę, że należy mój drobióżdżek, aż przyjdę do pana mego do Seir.

EZAW
Proszę cię, niechaj wżdy z ludu, który jest ze mną, zostaną towarzysze drogi twojej.
JAKÓB

Nie trzeba tego; tylko mi tego trzeba, abym nalazł łaskę przed obliczem twojem, panie mój.

EZAW

Tak, widzę bracie, wiodłeś bronie
i dary wiodłeś mi zdradliwe;
z rycerzmi memi szedłem po nie,
bym je uczynił nieszkodliwe
i bym przebaczył, miasto karać,
bo mi za tobą bracie tęskno,
bo widzieć chciałem to przed zgonem,
jako się wielkim cieszysz plonem
lat twojej pracy i wysługi,
jako jest poczet juczny, długi.
Chciałem nasycić me wejrzenie
i rzec ci bracie przebaczenie.

JAKÓB
(klęka)
EZAW

Bracie, ku duszy twojej pragnę.

JAKÓB

Bracie, jakże nędzna jest dusza moja.

EZAW

Poznaję błogosławieństwa dłoń i władzę nad tobą.
Wyznaniem czyści się dusza twoja.

JAKÓB
Bierz ją bracie i ukój.
EZAW

Podejmę cię i ukoję.

(obłapia Jakóba, ściskając szyję jego i całując płacze)
JAKÓB

Tylam przemyślał na cię złego,
nienawiść w sercu żywiąc;
bojaźń to gnała mnie do tego,
trwogą mnie nieszczęśliwiąc.

Postrachem byłeś dla mnie, biczem,
co smagał mnie w snach lękiem.
Klękam przed twojem dziś obliczem
z błagalnej prośby jękiem.

Ulituj duszy mojej trwożnej,
ulituj lat przeżytych;
dla jednej chwili życia zbożnej
i dziatek nierozwitych.

Nie sięgaj na mnie, na nich, miecza,
nie karaj, jakom godny;
niech zadrga sercem pierś człowiecza,
choć byłem brat wyrodny.

Ty nie bądź, jakom ja był dla cię,
gdym skradł błogosławieństwo
i nie bierz siłą dzisiaj, bracie,
mnie i mych dziatek w jeństwo.

Niech żywiem spolnie pobok ojca,
byś był błogosławiony;

do twego lud mój zawiedź grojca
i mnie i moje żony.

Niech żywiem spolnie po bożemu,
gdy dasz twe przyzwolenie
i jedno słowo wyrzec k’temu;
rzec bracie:

EZAW

Przebaczenie.

JAKÓB

O bracie, grzech to Kaina,
co z ojca idzie na syna
i pokolenia niewinne
w tej jednej zbrodni przeklina.

EZAW

W niepamięć zbrodnia się grąży,
uściskiem zmaże się wina.
Będę ja owo zgody chorąży,
co wielkich krzywd zapomina.

(obejmuje brata i całuje)





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Stanisław Wyspiański.