Pod skejskim donżonem, na blankach, na murach
pancerni przysiedli stróżowie;
łby wsparli na szpadach, na srogich kosturach,
na czatach na zamku w Krakowie.
Śpią króle i dziewy i córy królewny,
posnęli wojewodowie;
wąsate swój odzew wołają wyśpiewny,
na czatach na zamku w Krakowie.
Noc w mieście głęboka; Skamander połyska,
wiślaną świetląc się falą
a stróże wąsale ściskają mieczyska
i hasłem zawodnem się żalą.
To pojrzą ku stołpom, to patrzą do dwora,
czy nuta dobiegnie wołania!wołana?
czekają wielkiego witezia Hektora,
czekają swojego hetmana.
SCENA 1.
STRAŻNIK 1
Czuwajcie.
STRAŻNIK 2
Czuwajcie.
GŁOS
Hola.
PAŹ
Echo płynie od pola,
od Skamandru echo przybiega
i ginie w murach miasta.
Pozazdrościł Pelidzie kobiety
i mówią, że ją odbierze.
STRAŻNIK 2
Cóż Achill?
PAŹ
Achill, jak zwierze,
Rzekł, że nie będzie się bił.
STRAŻNIK 1
To królewski najstarszy zły?
PAŹ
Zły. Kpił.
STRAŻNIK 2
Cyt. — Panicz idzie ze swoją.
STRAŻNIK 1
Tfy!
Ci ino wiecznie broją.
Dwa pieścidła.
PAŹ
Myślisz, że zbrzydła?
Ona jeszcze ponęty większe
przybrała; gesty i słowa miększe
i calutka go oczarowała;
i taka jest, co każdego zwycięża
i budzi w nim chuć męża.
Patrzcie....
Chciałbym mieć tę gładką kobietę.
Co mi tam lice.
Zazdrośne mi się zdają te błyskawice
Hektora, — jak on to tak ogromnie szeroko
broni naszego dwora
i wie, że nie ujdzie zgonu...
O ty jedyna moja chlubo,
o ty jedyna obrono,
rozstać chciałbyś się z żoną
kochającą i odbiedz dziatek
i nas u kresu latek
ostawić samych? — Zgubo!
Iljonu zguba twoja myśl!
HEKTOR
Moja wola!
Walczyć!
PRIAMUS
Za nas? Za miasto?
HEKTOR
A czemże wy jesteście?
Ten podły gach z niewiastą,
co się stroi w robrony
fircynela, — wam miły; —
to ja mam moje siły
dla was ważyć?
Ze swoją przeszli pono
tędy i tamtą stroną
wrócą. — Żegnajcie.
(poszedł ku pałacowi).
SCENA 4.
PRIAMUS
O jak pięknie nucą
zegary wież od miasta,
Hej, posłuchaj niewiasta.
Lubisz słuchać tych godzin.
Ocknij się.
HEKUBA
Spominam dzień urodzin
naszego pierworodnego, —
jak go wzięłam raz pierwszy na ręce
a dzisiaj on rycerzem!
PRIAMUS
W męce,
we wiecznej męce ducha.
Jakowejś władzy górnej słucha
i ognie ma w sobie i żądze
i serce zamknął na wrzeciądze,
do których się nikt nie dobierze.
Gwiazdy świecą nad ziemią.
My świecim drugie gwiazdy.
PARYS
Czas przystanął.
HELENA
Noc cicha.
PARYS
Słyszysz? — Starzec oddycha.
Starcem być się nie zgodzę.
Chcę mrzeć młody.
HELENA
Ja chcę moją zachować urodę.
PARYS
Ujmij, jeszcześ urodna.
HELENA
Ja twych uścisków głodna;
dla nich rzuciłam Spartę
okryłam dom żałobą;
żądze te nieprzeparte
porwały mnie ku tobie;
wiem że nieprawość czynię,
wiem że źle, że źle robię;
ale kocham, — pożądam
A ona to się jeszcze rumieni,
w swem oddaniu rumieńsza niż róże,
których wieniec nosi u skroni.
PRIAMUS
No a czy wy wiecie, że wasza głupota to jest nasze nieszczęście?
PARYS
A czy to nie jest właśnie wasza cnota,
że my możem być głupi dowoli
pod osłoną waszego majestatu woli
i majestatu siły.
HEKUBA
I ja tak myślę.
PARYS
Tacy, co na roli
pracują, są, — są i wojenni
są w rzemiośle, we wszelkiem najemnicy dzienni.
Wszystkich masz ojcze, wszelakich,
byś wzrok cieszył, — stać cię i na takich,
jak my: — zupełnie boskich,
spokojnych i beztroskich.
HEKUBA
I ja tak myślę.
PARYS
Gdybym walczył, to mógłby mnie kto zranić,
mimo mojej biegłości, ot przypadek.
Niech więc Hektor, gdy zechce mnie ganić,
pamięta, — żem zrównoważony więcej, niż on. — [88]
HELENA
Chodźmy już.
PRIAMUS
Idźcie już dzieci.
HEKUBA
Niech was strzegą Bogi, pieścidła moje.
PARYS
(do Heleny)
Czy pójdziesz na pokoje?
HELENA
Nie, wprost do łóżka.
PARYS
Myślę to samo.
HELENA
Pa — a!
PARYS
Pa -- a mamo!
PRIAMUS
Ostań zdrów.
HELENA
Służka.
SCENA 5.
PRIAMUS
Ty, która żyjesz wspomnieniami, powiedz mi, jakże ci się lepiej wydaję; czyli ten, co jestem dziś, czyli ten, jaki byłem ongi?
Wiek zmiany swoje przynosi a te drudzy widzą wyraźniej; więc i ty widzieć możesz.
HEKUBA
Nie dbam nic na to, co widzę.
PRIAMUS
Patrzysz ino w przeszłość; ja ino ku temu patrzę, co przyjdzie, im dalej, im dalsze, tem mnie milsze i duszy mojej. I jakoż zbliżymy się k’sobie, we dwie rozbieżne myślą idąc strony?
HEKUBA
Podaj mi rękę.
PRIAMUS
Był to most ku naszemu zrozumieniu wzajemnemu.
HEKUBA
Cieszą cię dzieci moje?
PRIAMUS
Nie, — to już minęło.
HEKUBA
Radują cię dzieci dzieci moich?
PRIAMUS
Nie, — to już minęło.
Świat ich się zamknął,
mój stoi otworem.
Ja widzę dalej, het po za ich żywot,
który się zdaje krótki.
Tej nocy żyjem, ocknieni, marzący
i wieczność ciągnie nas oboje;
ciebie ku wiekom, co były, —
mnie ku wiekom, wiekom, które będą.
A oni, ci żyjący
oni swoje moce i siły
tej jednej zużyją nocy
i w naszych oczach poginą.
HEKUBA
Rzekłeś. — Czas znaczy się godziną.
Na wieży, — słyszysz — — — biją.
(Biją zegary wież z różnych epok) (na dalekich kościołach Krakowa:)
(I. Od strony Wisły:)
Dzwoń dzwoneczku dzwoń
srebrem w srebrny głos,
niesiesz się nad toń
nad wiślany wrzos.
Graj dzwoneczku graj.
Fiołeczku woń,
niesiesz się nad toń,
we wiślany maj.
Toń dzwoneczku toń
we wiślaną toń;
fijołeczku woń.
Idzie maj nad błoń.
(II. Z wieży zegarowej; Kowale:)
Czas już czas:
Młotem bijem cztery razy
metalowy dzban.
Tęcze Ciebie owiją
zanim zapłoną jutrznie.
Ty weźmiesz w piersi włócznie.
(Od wieży niższej maryjackiej; dzwon:)
Maryjo!
(Od wieży wyższej maryjackiej:)
CHÓR
Biała czysta lilijo,
o przenajświętsza Panno,
zaświeć gwiazdę poranną.
(Od wieży niższej maryjackiej; dzwon:)
Maryjo!
(IV. Z wieży wyższej maryjackiej, hejnał:)
Hej aż po skłon
nad kwietną ruń, na pole
skrzydlaty leć sokole,
skrzydła zatocz w półkole,
nad śpiące bramy polatuj.
Pani z gwiazdą na czole,
w błękitów drogiem odzieniu,
na złocistym wieży pierścieniu,
na złocistej u wieży koronie
przystanęła gdzie grają.
Chorągwie na przestrzeni
iskrzą łuną promieni.
Pani tuli gołębie przy łonie;
Anioły ma w orszaku.
Hej polatuj, złocisty ptaku,
hej polatuj, za tobą śpiewają.
Hej ponad las,
na pole, błonie, na błoń,
na kwietną, kwiecistą darń
ptaku przemocny fruń
na strojną ruń
i wołaj zagrodnikowi
i wołaj zagrodnice
niech sierpy ostrzą na świt.
Pani cała w promieniach
nastąpiła na rogi-księżyce.
Żegnaj mi mężu i kochanku,
olbrzymie w złocie dźwięcznych zbrój.
Powrócisz mi ty o poranku?
HEKTOR
Iść muszę, kędy sztandar mój,
kędy proporzec załopoce;
przeznaczeń wicher go podrywa;
tam wiem, że Bóg Hektora wzywa,
bym szedł i walcząc przetrwał noce.
Żegnaj kochanko, żono miła.
Wiem, jaka moja moc i siła
wiem, jaka wola, ostań doma.
ANDROMAKA
Godzina żadna niewiadoma.
HEKTOR
Wracałem zawdy, jutro wrócę
o szarym, bladym pierwszym świcie,
ciało na pastwę sępom rzucę,
na pastwę krukom moje życie
a duchem k’tobie lgnę jedyna.
Pozostań — ty, — wychowaj syna.
Synu, żalę się twojej stałości,
już zdala oszczepy mi widne,
i ramiona co łamią twe kości
i wydzierców bezprawia ohydne.
HEKTOR
Widzieć, ojcze, ten tasak, co siecze,
co ku mojej chyli się zbroi.
Ostań, patrzaj, żałosny człowiecze,
jak za ciebie męże giną twoi.
Za ojczyznę, za dworzec i żonę,
za me dzieci i bratów i syny.
Bądźcie zdrowe miłoście stracone,
wstańcie w oczach waszych moje czyny.
Bądźcie zdrowi za murów ostoją,
bądźcie zdrowi ukryci w komnatach.
Wasz ja rycerz ostałem przed Troją
waszym bogiem powrócę po latach.
PRIAMUS
Bywaj zdrowy mój synu przemiły,
w tobie całą pokładam nadzieję,
wszystkie losy złożyłem w twe siły,
wielkie serce w twej piersi goreje.
HEKTOR
Ojcze, głos twój, idący z wysoka,
siły mi tęgie odbiera.
Ojcze, patrzaj, oto noc głęboka.
Ojcze, patrzaj, jak Hektor umiera.
O urodziwa płaczko,
dziewo Apollinowa,
urągliwa biadaczko,
szczęśliwa, nieszczęśliwa.
Padnij przy mem kolenie,
utul się przy mem łonie,
o mym szepnij mi zgonie,
co rzekło przeznaczenie?
KASSANDRA
Apollo, matko moja,
mateńko moja stara,
pytać mi jego wara;
patrz, jeszcze stoi Troja,
jeszcze mocne jej mury,
jeszcze męże we zbroi,
jeszcze tańczą twe córy,
przez dwadzieścia pokoi.
Jeszcze grają lutnisty,
jeszcze gędzą harfiarze,
jeszcze płoną ołtarze,
a dym się wije czysty.
HEKUBA
Córko, masz mi powiadać,
o mym stosie, o doli;
skoro będę w niewoli,
nademną będziesz biadać.
KASSANDRA
Matko, budzisz mię w słowie,
w niewoli byłam w wieży
w tej starganej odzieży,
gdzie mnie więżą królowie.
Królów złamię niewolę,
pęta moje rozkuję,
matko, ogień mam w czole,
Apollina moc czuję.
Hej, Apollu, grot pali,
grot w mej piersi wrażony,
krucy będą krakali
ponad zamek zburzony.
(wstała)
Nie będzie już dla was dnia,
ani słońca, ni zorzy;
ni tej zorzy rumiennej promieniem,
ni tego słońca z ramieniem
złotem.
(do Andromaki)
Nie wyglądaj męża z powrotem!
(w zapamiętaniu)
Hej krucy! lećcie wielkim zawrotem,
rozwińcie mroczne skrzydła,
posiadajcie na blanki, na fosy;
widzowie zaciekawieni,
jak tam w ogniowej czerwieni
Ilijonu ważą się losy;
jak rycerze z pancernem odzieniem
kruszą na tarczach młoty!
(goni Andromakę)
Chwytajcie tę szaloną,
co wyszła patrzeć na obroty
walczących. — Komuś ty żoną?
a bracia twoi chórem
posiedli, jak czarne mrowie
przypory zamczyska.
Na księżycowej mietle
roją się w świetle.
A ty, kochanku, krakaj
a gdy ujrzysz rycerzy, to zapłakaj.
Pancerz pod mieczem gra.
KRUK
Kra-a, kra-a, kra-a.
HEKTOR i AJAS
(występują na dolnem okolu) (cali srebrni, złociści w księżycu) (łyskają mieczem i tarczą) (sieczą)
KASSANDRA
Hej, Wisłą płynie kra,
Kochanku patrzaj, krakaj.
KRUK
Kra-a, kra-a, kra-a.
KASSANDRA
Hej spływa wodą kra.
Wiosna, — kto jej doczeka — ?
Drzewa a kierz się w liście
postroją na jej przyście...