Strona:PL Wyspiański - Akropolis.djvu/97

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
ANDROMAKA

Gdy syn dojrzeje, cóż mu powiem?

HEKTOR

By szedł, jak ojciec, moim śladem.
Nie zginę, nie, — rozpogódź lice,
z pierwszem świtaniem wrócę bladem.
Iść muszę. Znasz mą tajemnicę.

ANDROMAKA

Jedno wiem tylko, że mię rzucasz,
samotną w opuszczeniu wdowiem.

HEKTOR

Na drogę próżną skargę wołasz.
Wróg się raduje smętkiem twoim.
Ani mię łzami strzymać zdołasz.
Jakoż tajemne słowo powiem?

ANDROMAKA

Idź i powracaj mężem moim!

HEKTOR

Gdy mnie pochłonie walka krwawa,
każ iść synowi za mną!

ANDROMAKA

Sława!

HEKTOR
(zstępuje po schodach w niższe zatoczę barbakanu zamkowego)
PRIAMUS
(pogląda ku niemu, chyląc się przez krenelaże muru)

Synu miły, złóż oręż siekący.