Akropolis/Akt pierwszy

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Stanisław Wyspiański
Tytuł Akropolis
Podtytuł dramat w czterech aktach
Wydawca nakładem autora
Data wyd. 1904
Druk Drukarnia Uniwersytetu Jagiellońskiego
Miejsce wyd. Kraków
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


RZECZ DZIEJE SIĘ NA WAWELU
W NOC WIELKĄ ZMARTWYCHWSTANIA


AKROPOLISAKT PIERWSZY I CZWARTY.


Poszli i na kościele ostawili dymu
powłoczną chmarę; — oplotła kolumny.
Pieśniarze, co śpiewali pieśni Rzymu,
pokłony bijąc u ołtarza-trumny.
Wonne obłoki rozpletły się w mroku,
pajęczą chustą wiążąc w sieć filary.
Przychodzą tutaj na ten dzień Ofiary
raz tylko jeden do roku.
Przychodzą jeden raz tylko do roku,
Ofiarę pełniąc świętą, tajemnicę,
i płoną wszystkie na menzach gromnice.
Czytane są Słowa wyroku.
Jako rzeczono przed tysiącem laty,
tej nocy ma się duch przetworzyć;
przybyć ma Ten, co zbawiać wyrzekł światy
i powstać z martwych i ożyć.
Poszli, — i dymu snują się obręcze
i mrok coraz gęsty pada
i ciemność padła na głazów przełęcze,
aż pełna noc już włada.
Cichość się stała i weszło milczenie
i objęło owe mroki i cienie.
I stał się moment wielki czaru,
gdy zadrgały młoty zegaru
i północ ozwała się z wieży.
Wtedy ci, co w srebrnej odzieży,
na rąk wzniesionych podporze,
dźwigali straszydło-boże,
trumnę, — jarzmo z bark zdjęli
i unieśli nieco i dżwignęli
i umocnili samą na ołtarzu.

Słychać było: — opadł ciężar święty,
umocnion menzą kamienną
a oni się chwycili rączęty,
by odgonić precz larwę trumienną.
Ocknęli się ze snu i patrzą:
ciemno. —
Wtedy jeden młody śrebrzysty
ucałował stułę, którą związan,
podjął ręką strój szerokofałdzisty
i zestąpił.


SCENA 1.

ANIOŁ 1

Czyli sam jestem? O gdzież to bracia moi?
Ugięły się i drgają kamienie u mych stóp.
Cyt. Czyjeś łzy? Ktoś płacze. — Tam ktoś stoi?
O ręce! — Kędy stąpię grób.
Cyt! — Bracie, czy to ty? — To ty!

ANIOŁ 2
(wszedł)

O! Jakże ręce, ręce bolą,
dźwigać we wiecznej męce
trumnisko straszne. Dolo!!

ANIOŁ 1

O ręce, ach, jak bolą.
Ach, a, swobodo!
Siłę poznaję młodą.
Siła we mnie wstępuje.
Ach, a, ramiona! — —
Trumna?

ANIOŁ 2

Tam porzucona,
na ołtarzu ostała cicha.

ANIOŁ 1

Cyt! — Słyszysz? — Szemrze....

ANIOŁ 2

Wzdycha.

ANIOŁ 1

To tam wiatr biegł u wrót
i zaświsnął u progów bramy.

ANIOŁ 2

O bracie, jako my się kochamy.
Wiesz luby bracie? Myśl mą znasz.
Jak męka twoją zżarła twarz.
Wielki ten ciężar, wielki głaz.

ANIOŁ 1

Ramiona rozprzeć! — Jeszcze raz!
Ach, a, swobodo! — Idzie. Cyt.
To on?

ANIOŁ 2

Nasz brat.

ANIOŁ 3
(wszedł)

Pójdziem na spyt?

ANIOŁ 1

Pójdziemy.

ANIOŁ 2

Czy przyjdzie jeszcze
nasz inny brat?

ANIOŁ 3

Dążcie słuchem ot tam, za szelestem...
Pod kolumną przyklęknął. — Stąpił.

ANIOŁ 2

O! Jak strudzony!

ANIOŁ 4
(wszedł)

Jestem.

ANIOŁ 1

Oto my czterej wieszcze.
Ach, a, swobodo!
Postać my mamy młodą!
Ręce rozprzężcie się!
Rozpostrzeć skrzydła!!
— O! Jakże mi ta trumna obrzydła.

CHÓR

Ach! A! Swobodo!

ANIOŁ 4

Trudu nam nie poskąpił
nasz PAN.

ANIOŁ 3

Stwórca i kat.

ANIOŁ 2

Ach ileż bo to lat!
Dźwigamy całe dnie,

wstrzymując dech,
by nie poznał kto z ludzi
i tylko ledwo nocą,
co możem spocząć chwilę.

ANIOŁ 1

Lat tych ile?

ANIOŁ 4

Nie pomnę.
Przeznaczenie to nasze
i wyroki te nasze niezłomne.

ANIOŁ 3

O bracie! Ty, jak ptaszę
znękane, bólem drgasz.

ANIOŁ 4

O bracie! Męką zżarta twarz.

ANIOŁ 1

— Pójdziemy je budzić śpiące?

ANIOŁ 2

Pójdziemy.

ANIOŁ 1

Podajcie dłonie!

(powiódł ich ku kropielnicy)

Wodą zmyjemy świętą skronie.

ANIOŁ 2

W Imię Ojca i Syna i Ducha.
Godzina nasza. Świat słucha!

ANIOŁ 3

Wodą zmyjemy świętą skronie.

ANIOŁ 1

Podawajcie wzajemnie dłonie.

ANIOŁ 4

W Imię Ojca i Syna i Ducha.

(przystanęli)
(przeżegnali się)
(milczą)
ANIOŁ 1

Widziałeś Go w ciernistej koronie,
jak głowę pochylił,
głowę w lokach czarnych, gdzie zasłona.

ANIOŁ 2

Nie śmiem tam pójść, — On kona.
Straszliwe Jego westchnienia
i krew ciecze z rąk i stóp i twarzy
na ołtarz, — gdzie zwisło strzemię.

ANIOŁ 3

Kiedyż się Jego męka skończy?
Jak piersią smutnie dyszy...
Czy On słyszy, — jak my mówimy,
czy On swoje tylko jęki słyszy?

ANIOŁ 4

Czujesz? — — jeszcze kadzideł dymy
ostały woniącą mgłą,
i snują się, jak pajęcza sieć — ?
Ach, świece! Sądziłem, że zaduszą.
Płonąłem w tym ogniu łuny,
słabnący pod ciężarem truny;
w twarz mi świecono.

ANIOŁ 2

Oczy ich twoje nie zmuszą
drgnąć?

ANIOŁ 4

Ha! Gdyby byli z duszą! — —
O słysz, — — znów Ten z koroną
jęczy. — — Te mgły ku Niemu
idą...

ANIOŁ 2

Nie chodźmy.

ANIOŁ 4

Czemu?

ANIOŁ 3

Nie, nie, nie mogę.
Pierś Jego czarna, sina,
twarz czarna, posiniała
i krew!, o we krwi cała.
Za czarną tą zasłoną
okrutnie dyszący, — — Nie!
Na śmierć Jego patrzeć co dnia.
O ta nad zbrodnie zbrodnia,
co dnia tu męką święcona!
Nie pójdę!! — On tam kona,
z koroną, mrze z koroną! —

ANIOŁ 4

Trwożysz się?

ANIOŁ 3

Wstręt mnie zrywa.

ANIOŁ 4

Drżysz. — — Zapomnij!!!

ANIOŁ 3

Ha.

ANIOŁ 4

To nasza jedyna żywa
godzina!!

ANIOŁ 2

Godzina nasza żywa!!!!

(przystanęli)
(milczą)
ANIOŁ 3

Cóż myśli nasze struło?

ANIOŁ 1

Żegnaliśmy się wodą święconą. — —
Znaczmy się raz drugi i trzeci
a złe i trwoga odleci.

(stąpił ku kropielnicy)

Jedna nasza żywa godzina.
W Imię Ojca i Syna...

ANIOŁ 2

Noc głucha.

ANIOŁ 3

W Imię Ojca i Syna i Ducha.

(przeżegnali się)
(przystanęli)
(milczą)
ANIOŁ 1

Czujesz już w rękach moc — — ?
Że w srebro ciała płynie krew — ?

ANIOŁ 2

Czuję, jak płynie — —

ANIOŁ 1

Mam wolę; — rosnę jako lew.

ANIOŁ 3

Wskrzeszę ducha w godzinie.
Krew płynie. — Siła, — siła!

ANIOŁ 4

Noc przyszła, — wyzwoliła.
Jestem jako spiż i żywy;
na lot, przez jednę noc
szczęśliwy.

ANIOŁ 1

Zbyliśmy jarzma, bracie,
ach, o swobodo, — — —
Wiecie, co czynić macie!?
Wyciągają wedłuż ramion skrzydła,
których pióra dźwięczą i szeleszczą;
w mchach rosną brzęczące straszydła
a pióra głaszczą i pieszczą.
Co ku sobie oczy jasne zwrócą,
jako gwiazdy mają te oczy,
to ku dawnym ruchom zwolna wrócą,
w skrzydeł kryjąc się dźwięcznej otoczy.
I znów naraz ku sobie stąpili,
strzęśli włosów uloczone grzywy,
znów się jeden przed drugim pochyli.

Złomy pomruk wydały straszliwy.
Przystanęli. — Słuchają. — Już idą,
kędy, skryty za złomów filarem,
grób przygasłej Ankwicza pamięci:
Amor ze zgaszonym ogarem
u stóp słupa, — w sen głazu ujęci. —
Przystanęli. — I rąk wzniesień czarem
napierśnic zatrzęśli egidą.
Kamień naraz oto stał się żywy.


SCENA 2.

NIEWIASTA Z POMNIKA ANKWICZA

O strato!
O strzaskana kolumno!
O trumno,
czyliżeś wszystko szczęście skryła?
O lato!
O skoszone zboże;
któż to cię wiąże w snopy
i rzuca snopy na wicher?
Skąd ten wicher dmie — co porywa?
O burzo — zawiejo straszliwa,
zabijasz; Na śmiertelne łoże
rzuciłaś pełń młodzieńczych lat!
O śmierci, — gdzieżeśkolwiek przeszła,
pustość ostawiasz chat.
O łzy wy moje — ukropy.
O żalu, żalu,...

ANIOŁ 1

Cicho — — ..,
Czego ty płaczesz?

(do Aniołów)

Cyt.

(ku niewieście)

Zbudź się, — ty śnisz —

NIEWIASTA

Kto wy?

ANIOŁ 1

Idziem na spyt. —
Czego ty płaczesz? — Kogo?

NIEWIASTA

Płacz ten we mnie zaklęto
i uznano mnie świętą
w płaczu i moim żalu.

ANIOŁ 1

Rozdziej się z tego szalu.
Odchyl włosów, rozpogódź lico.

NIEWIASTA

Oczy twoje się świecą.

ANIOŁ 1

Oczy me błyskawicą.
Poznaj we mnie zwiastuna:
Wstań!

NIEWIASTA

Tu podemną truna.

ANIOŁ 1

Zejdź, zestąp, — zapominaj.

NIEWIASTA

Co? — Skąd ten głos? — Ta mowa?

ANIOŁ 1

Nie płacz i nie przeklinaj.

NIEWIASTA

O słyszę, sierpy dźwięczą.
To koszą pszeniczny łan?

ANIOŁ 1

Nie, to włosy me brzęczą
srebrzystych splotów zwojem,
z moim się plącząc strojem,
co naszyty srebrną liliją,
mieniącą połysku tęczą.

NIEWIASTA

Ja mam zapomnieć trun?

ANIOŁ 1

Zapomnieć. —

NIEWIASTA

Zapominać?! — —

ANIOŁ 1

Nie łkać i nie przeklinać.

NIEWIASTA

Nie płakać? Nie narzekać?

ANIOŁ 1

Nie wyrzekać, — nie szlochać.

NIEWIASTA

Nie wspominać nic — ?

ANIOŁ 1

Kochać!

NIEWIASTA

Kochać? — Kochać —

ANIOŁ 1

Miłować.

NIEWIASTA

Miłować —

ANIOŁ 1

Sercem rość.
Na przyjęcie się Jego gotować.

NIEWIASTA

On przyjdzie?

ANIOŁ 1

Świątyni gość.

NIEWIASTA

Przyjdzie?! On miły, luby!!

ANIOŁ 1

Przybędzie oblubieniec.

NIEWIASTA

Dla Niego miłość serca,
dla Niego młodość, wieniec.

ANIOŁ 1

Młoda, w krasie rumieńca,
ty Jemu podasz wieniec.

NIEWIASTA

Przybędzie Oblubieniec!!!

ANIOŁ 1

O jak ty piękna, zrumieniona,
ty się uśmiechasz, czulisz.

NIEWIASTA

Raduję się. —

ANIOŁ 1

Stęskniona
ty za wesołością.

NIEWIASTA

Miłością, będę żyć miłością.

ANIOŁ 1

Kochaj, — daj ust.

NIEWIASTA

Bierz usta.
Przytul, — osłoni nas chusta,
całun osłoni biały;
Ty mój, ty mój, mój cały.
Daj ust.

ANIOŁ 1

Kochanko, dziewo.

NIEWIASTA

Promienny!

ANIOŁ 1

Białobrewo!
Czujesz ty płynącą krew?

NIEWIASTA

Czy to noc — ?

ANIOŁ 1

Noc!

NIEWIASTA

Noc. — — Mój oddechu śpiew —

oddecham — żyję, żyję.
Kocham —..... niech całun skryje.

ANIOŁ 1

Pójdź — za mną, ze mną, w blask.

NIEWIASTA

To światło — —

ANIOŁ 1

Gwiazdy świecą!

NIEWIASTA

Upadają i lecą,

ANIOŁ 1

Potok łask.

NIEWIASTA

Strumienie na mnie biją?
Czyją żem to jest? — Czyją?!
Kto ty — ?

ANIOŁ 1

Nie pytaj nic.

NIEWIASTA

Nie — ?

ANIOŁ 1

Żyję jednę noc
i ty na jedną chwilę
ockniona, — masz tej chwili moc.

NIEWIASTA

Ja żyję!!

ANIOŁ 1

Pójdź w ramiona!

NIEWIASTA

Ktoś szepce — — ?

ANIOŁ 1

Inne duchy.

NIEWIASTA

Duchy? —

ANIOŁ 1

To inni żywi.

NIEWIASTA

Szczęśliwi. — Czy szczęśliwi?
Cóżem to przepomniała?
Ktoś był ze mną.

ANIOŁ 1

Ja z tobą.

NIEWIASTA

Był ktoś, co przed moją żałobą,
gdym jeszcze była smutna,
pochylił pochodnię gasnącą
i dłoń podnosił z pociechą.
Ktoś mówi — ? Kto to mówi — ?

ANIOŁ 1

Echo.

NIEWIASTA

Zapomnieć? — Zapomniałam. —
A przecie byłam z kimś, gdy stałam
na onym piedestale
i teraz nie pomnę wcale.
Drasnąłeś mnie miłości grotem.

ANIOŁ 1
(przesuwa jej rękę po czole)

Nie myśl o tem.

(przechodzą po za kolumny)


SCENA 3.

ANIOŁ 2
(do Amora na pomniku Ankwicza)

Rzuć ten gasnący żar.
Wstań — powstań.

AMOR Z POMNIKA ANKWICZA

Czar?

ANIOŁ 2

Wstaj. Czar!
Pochodnię rzuć — młodzieńcze.
Chłopcze! Zeskocz, a żywo.

AMOR

Ktoś ty? — Kim jesteś ty?

ANIOŁ 2

Jestem duszą szczęśliwą!
Szczęśliwą jestem duszą,
duszą szczęśliwą, wolną.

AMOR

Wolną?

ANIOŁ 2

I ty stań się wyzwolon!

AMOR

Wolny! — Zaklął mnie tu Apollon.
Czyli Apollon każe?

ANIOŁ 2

Powstań, chwila szczęśliwa.

AMOR

Czyjże rozkaz mnie wzywa?

ANIOŁ 2

To nie rozkaz.

AMOR

Wołanie!
Słyszę.

ANIOŁ 2

Kto słyszy, wstanie.

AMOR
(wstaje)
ANIOŁ 2

Zestąp.

AMOR
(zstępuje)

Dotknąłem ziemi.
Ach. — Co to jest?

ANIOŁ 2

Ocknienie.

AMOR

Chcę lotami orlemi
latać, biedz — polatywać.
Czem ten dreszcz?

ANIOŁ 2

To jest życie.

AMOR

Czy to noc — ?

ANIOŁ 2

Noc. — O świcie
swobodzie naszej koniec.

AMOR

Żyję!!

ANIOŁ 2

Teraz ty goniec!

AMOR

Żyję!!! — Czuję, napływa siła!

(ogląda się na pomnik)

Gdzie ta, co ze mną była?

ANIOŁ 2

Zapomnij, — pięknolicy.
Mnie się przypatrz, orlicy.
Widzisz, widzisz mnie żywą?
Serce bije, — a twoje?

AMOR

Larwę miałem straszliwą.
Tak, — tak, — serce mi bije;
bije serce, pierś dycha,
o żyję!! — Tyżeś piękną!

ANIOŁ 2

Zbliż się, przytul —

AMOR

Zadźwiękną...
Zabrząkłeś twoją szatą.

ANIOŁ 2

Strojną jestem, bogatą!
Obejmij ty mnie w pół.
Chcę, bym twe ręce czuł
około mojej piersi
i lice przy mej twarzy.

AMOR

Ogień w oczach się twoich pali.
Żar w oczach twych się żarzy.

ANIOŁ 2

Kocham. —

AMOR

Piękna, lilijo!
Cóż te szaty cię kryją?
Szaty srebrne te płachty brzęczące.

ANIOŁ 2

Pierś twoja obnażona;
przytulasz mnie do łona;
o radości, w oczach twoich słońce.

AMOR

Promień, dar Apollina.
Łaską uznał mnie syna
i udzielił mi daru promienia.
Ty mię budzisz z kamienia.

ANIOŁ 2

Ty uczynisz, że rajem godzina.

AMOR

Kto są tamci — ?

ANIOŁ 2

Za tamtą kolumną?

AMOR

Ci, co idą, — kto ona?

ANIOŁ 2

Kochanka wywiedziona.

AMOR

Znałem.

ANIOŁ 2

Znałeś? Zapomnij!

AMOR

Idą, jak nieprzytomni.

ANIOŁ 2

Kochanka, oblubieniec;
jako my zakochani.

AMOR

Jako my?! — Jego pani?!

ANIOŁ 2

Jako ty mój młodzieniec.
O pójdź, — nie patrz, — pójdź ze mną.

AMOR

Kochasz. —

ANIOŁ 2

Kocham, w noc ciemną
dam ci miłość tajemną.
Ty mój.

AMOR

Ja twój, ty moja.
Odchyl tych szat.

ANIOŁ 2

To zbroja.
Luby, jestem dziewicą.

AMOR

Zapłoniło się lico.

ANIOŁ 2

Kochaj.

AMOR

Kocham.

ANIOŁ 2

Ja twoja.

(przechodzą za kolumnami).


SCENA 4.

PANI Z POMNIKA SKOTNICKIEGO
(do aniołów, którzy ją wiodą)

Gdzie mnie wiedziesz?

ANIOŁ 3

W blask.

PANI

Gdzie mnie wiedziecie?

ANIOŁ 3

W świt.

PANI

Kto wy?

ANIOŁ 4

Idziem na spyt.

ANIOŁ 3

Idziem budzić.

PANI

Nie warto.
Grób przedemną zawarto
i kamieniem ten grób przyłożono.

ANIOŁ 3

Byłaś mu żoną?

PANI

Nie pomnę. Nie, nie byłam.

ANIOŁ 4

Czy znałaś?

PANI

Nie wiem. — Ja się modliłam
i lutnię ze sobą wzięłam
i lutnią się bawiłam
i miałam ręce załamane,
jak teraz.

ANIOŁ 3

Rozplącz ręce.

PANI

Rozplątać....

ANIOŁ 4

Rozpleć dłonie.

PANI

A ból, który mam w łonie — ?

ANIOŁ 3

Zapomnij, — potrzej czoło.
Czy jeszcze co pamiętasz?

ANIOŁ 4

Byłaś kiedy wesołą?

PANI

Czy ja byłam kiedy wesołą?
Niewiem. — Ja się smuciłam.

ANIOŁ 3

Czego?

PANI

Stałam na grobie.

ANIOŁ 4

Zeszłaś z grobu.

PANI

Na chwilę?
Czyli tylko na chwilę jedyną?

ANIOŁ 3

Tak, tą jedną godziną
budzisz się, —

PANI

Czuję, płyną
strumienie krwi do rąk.
Byłam w męce, — ty budzisz — ?

ANIOŁ 4

Budzę, zapomnij mąk.

PANI

Czyli ty mnie nie łudzisz?

ANIOŁ 3

Nie łudzę, — żyjesz.

PANI

Żyję!!

ANIOŁ 4

Zasłonę odrzuć z głowy
a ujrzysz w koło siebie
nas żywych i świątynię, —
bo dotąd ją dla ciebie
zasłony rąbek kryje.
Podnieś rękę do czoła.

PANI

Ty masz postać Anioła.

ANIOŁ 3

Mocen jestem, młodzieniec.
Pójdziesz ze mną!

PANI

Pójść z tobą!

ANIOŁ 3

Rozbrat weźmiesz z żałobą.

PANI

Gdzie wiedziesz?

ANIOŁ 3

Na wesele!

PANI

Ty gwiazdy masz na czele.

ANIOŁ 3

Gwiazdy. — Mam światło ducha!

PANI

Słyszę. —

ANIOŁ 3

Pójdzie, kto słucha!
Kto słucha, pójdzie za mną!
We świt, w blaski, het w łuny.
My jesteśmy zwiastuny.

PANI

Czyli słowa twe nie złudą kłamną?
Czyli słowa twe prawdą?

ANIOŁ 3

Są siłą!
Słowa moje niezłomne.
Śpiż i krew moje ciało;
na tę noc żywe wstało,
jako ty wstałaś żywa.
Zapomnij, — bądź szczęśliwa.
Zapomnij!!

PANI

Ja szczęśliwa?!! —
Gdzie lutnia moja, co śpiewa?

ANIOŁ 3

Nie trzeba lutni już.
Gdy chcesz, — echo wyśpiewa,
co chcesz. Tylko się wsłuchaj.
Słyszysz, tam, ptak trzepoce.
Słyszysz, — łopocą drzewa
we wichrze tam od pola — ?

PANI

Ach ten blask, — tam migoce....
Kto są tamci? —

ANIOŁ 3

Są żywi..

PANI

Kochankowie? —

ANIOŁ 3

Szczęśliwi.

PANI
(wskazuje sarkofag króla Władysława Jagiełły)

A kto jest ten?

ANIOŁ 3

Monarcha.
Głazem legł, mnie nie znany.

PANI

Jakiś legł patryarcha,
tu ze czcią pochowany.
Znałam.

ANIOŁ 3

Znałaś?

PANI

Nimeś ty, pięknolicy,
serce me przeszył grotem
miłości, pożądania.
Znałam jego, — z podania.....

ANIOŁ 3

Znałaś go? — Nie myśl o tem.

(przechodzą za kolumnami)


SCENA 5.

ANIOŁ 1

Idź pobudź te, co w tamtej są kaplicy,
zadumane.

ANIOŁ 4

Ty sam?

ANIOŁ 1

Ja sam. —

ANIOŁ 4

Czyli twe ciało czyste?

ANIOŁ 1

Czyste. — Spojrzyj mi w oczy.
Patrzaj po moim stroju,
poznaj, lilje przejrzyste.

ANIOŁ 4

Daj rękę.

ANIOŁ 1

Idź w pokoju!


SCENA 6.

ANIOŁ 1

Jakoż się wyrzec tej miłości?
Uciekłem z objęć krasnolicy.
Przysiągłem. — Jak dochować śluby,
gdy żądza ciągnie do zguby — ?
Kocham, — uciekłem, — kocham, żądam,
daremno ogień w piersi tłumię;
żądam a żądzy nierozumię
i ze wstydem po niej poglądam.
Idzie. —


SCENA 7.

AMOR i NIEWIASTA
(wchodzą)
NIEWIASTA

Gdzie mój kochanek?

AMOR

Odbiegł od cię kochanek?
Cóż szukasz za nim smętna?
Czemuż jesteś na niego
i na miłość jego pamiętna?
Czy pamiętasz jego całunek?

NIEWIASTA

Całunku nie pamiętam.
Całował.

AMOR

Jak całował?
Czy tak? —

(całuje)

Ot pochyl usta.

NIEWIASTA

Tak całował.

AMOR

Pocałuj.

NIEWIASTA

O tak, o tak, — o dłużej,
ty ze mną, — pójdź ty ze mną.
Miłość zakryje chusta.
W ustroń pójdziemy ciemną.
Kochaj.

AMOR

Kocham.

ANIOŁ 1
(patrzy z po za kolumny)

Zwodnica!

AMOR

Czy pamiętasz?

NIEWIASTA

Nie pomnę.

AMOR

Gdzie spoczniem ulubiona?

NIEWIASTA

Jesteśmy, jako te bezdomne
istoty. —

AMOR

Weź w ramiona.
O przytul, przytul, pieść.

NIEWIASTA

Daj ust. —

AMOR

Nad nami dom.

NIEWIASTA

Pamiętaj na mój srom.

AMOR

Ty moja.

NIEWIASTA

Ty mój luby
Chłopczyku, — ulubieńcze.

AMOR

Kochaj, — ja cię w róże uwieńczę;
oderwę róże z trumny
zdejmę róże z ołtarza,
i tobie dam uplot różany.
Pani moja.

NIEWIASTA

Mój chłopcze ukochany.

(przechodzą)


SCENA 8.

ANIOŁ 4
(z kaplicy Jagiellonów wiedzie Czas)

Cóż stary? Oddaj kosę.

ANIOŁ 1
(który wystąpił)

Niech trzyma.

TEMPUS

Jest kto?

ANIOŁ 4

Nikogo niema.
Przeszli podal w świątynię.

TEMPUS

Cóż mam czynić?

ANIOŁ 4

Rzuć kosę!

TEMPUS

Jakoż ja to uczynię?
Dzierżyć mi ją kazano.
Dzierżyć muszę.

ANIOŁ 4

Złóż chwilę.

TEMPUS

Bieg się rzeczy zatrzyma.

ANIOŁ 4

Zatrzyma się.

TEMPUS

Co słyszę?

ANIOŁ 4

Zatrzyma się bieg rzeczy.

TEMPUS

Będzie chwila spokoju.

ANIOŁ 4

Chwila wiele uleczy.
Noc jedna, — noc jedyna.
Pierwsza płynie godzina.
Wstań i żyj. — Kosę złóż.
Zatrzymaj rzeczy bieg.
Spokojność — lek.

TEMPUS
(kładzie kosę)

Upływa wiek, przelata wiek,
tysiące lat, tysiące lat.
Patrz, zatrzymałem świat.

ANIOŁ 4

Żyj. —

TEMPUS

Zbyłem trwogi, trudu.

Och, zbyłem z głowy lęku;
tak nuży, kosę dzierżyć w ręku,
wieczyście, wiecznie w dłoni, —
a krew bije do skroni.
Ach, — spokój w myśl wstępuje.
Ach lubość, lubość czuję.
Jeszczem rzeźki, — pogonię!
Pogonię, jeszczem jary;
zmogę starość, — żem stary.
Krew do ciała napływa,
żyw jestem, — krew porywa!
Słysz! — siądziemy na konie
i pogonim lotami na błonie
ku górom, — ponad rzeki.

ANIOŁ 4

Przed świtem trza tu być.

TEMPUS

Czas jest i świt daleki.
Noc jasna, jasna noc.
Polecim het, — het — w lot.

ANIOŁ 4

Jak wyjdziesz ztąd?

TEMPUS

Jak? — Kto ma klucze wrot?

ANIOŁ 4

Żaden z nas.

TEMPUS

Więc gdzie są!?

ANIOŁ 4

Zewnątrz zamknięte bramy
a my kluczów nie mamy.
Pozostaniesz tu —

TEMPUS

Nie chcę!
Przełamię wrót tych siłę.

ANIOŁ 4

Czemże?

TEMPUS

Kosą.

ANIOŁ 4

Nie ruszaj!

TEMPUS

Ostać mnie nie przymuszaj.

ANIOŁ 1

Idę.

TEMPUS

Na świat.

ANIOŁ 1

Na koń.
Ja z tobą.

TEMPUS

Pierwszy goń!
Noc jasna, jasna noc
O patrz, rozwieram wrota.

(rozciął wrota kosą)
(wpływa światło księżyca)

Na świat! w mem ręku moc.
Teraz tę kosę rzucę. —
Żegnajcie mury! Wrócę!!!

(rzuca kosę)
(wybiega z Aniołem 1.)
ANIOŁ 4
(ustępuje za kolumny)


SCENA 9.

KLIO Z MONUMENTU SOŁTYKA.

Nad księgą czuwam lat dziesiątki.

PANNA Z MONUMENTU SOŁTYKA

I cóż ci księga daje?
Czy daje księga wiarę?

KLIO

Wspomina biegi dziejów stare,
pamiątki
i coraz starsze, dalsze dzieje.

PANNA

A wiara?

KLIO

Ta się raczej chwieje.

PANNA

Rzuć księgę.

KLIO

Księgę rzucić?

PANNA

To się przestaniesz smucić!
Rzuć księgę, ujmij mnie w pół,

uściskiem weź siostrzanym.
Bądź ty duchem kochanym,
z którym ja noc tę żyję!
Cóż tobie trudy cudze?
I cóż tobie łzy czyje?
Cóż tobie, ta co była, męka?
Próżno się dusza nęka.
Nie siostro, nie myśl o tem.
Ja sama, zadumana
byłam nademną i nad tobą:
i myślę: pocóż my żałobą
kajamy się, zadumą — ?
Pójdź siostro, kumo,
rzuć księgę, księgę rzuć;
zobaczysz, — co będziem same czuć
za siebie, przez się, — żywe,
nie pamiętne, szczęśliwe! —

KLIO

Mogęż ja być szczęśliwą?

PANNA

Będziesz, tę jedną noc.
Rzuć księgę, zyskasz moc,
moc świętą zapomnienia.

KLIO

Siostro, jesteś z kamienia.

PANNA

Krew płynie, będę żywa!!
Ty ze mną chodź — w świątynię;
jako druchny, boginie

oddychać, chwilę żyć,
Nie smucić się! — być!!! być!!!!

KLIO

Precz księgo, — myśli katownio,
zabijałaś moje porywy,
trułaś serca —

PANNA

Zapomnij!

KLIO

Obłok się nad widownią
unosi, — oczy mgleją,
znikają myśli z oczu
Światło w źrenic przeźroczu!
Oczy mam nieprzytomne.
Zapominam —

PANNA

Nie pomnę.

(chwilę milczą)
(patrzące ku kaplicy na grobowiec Sołtyka)
KLIO

A ona?

PANNA

Ani drgnęła.
Wieko oburącz dzierży, skrzydlata,
odwrócona od nas i od świata;
w świat inny patrzy: w oczy orła,
z tych oczu orlich oczyma
czyta i orła duchem trzyma
w zaklętym ruchu.

Dłoń ptaka z mieczem wzniesiona. —
Trzeba ją zbudzić. —

KLIO

Nie trzeba.
Wieko by nad ptakiem zapadło.

PANNA

Cóż ty smutna! Do lic znów się zakradło
coś jakby cień dawnej tęsknoty.
Ty znów dumasz?

KLIO

Dumać będę poty,
dopóki mojego życia.

PANNA

Zgoń myśli.

KLIO

Ty sama w zadumie.
Jeno przedemną się pogodzisz.
Ty mnie zwodzisz.

PANNA

Nie zwodzę.
Smutkom, żalom przeszkodzę.
Śmiej się, uśmiechnij ino.
Słuchaj, jestem dziewczyną!
Chcę się kochać.

KLIO

Pustoto!

PANNA

Miłość jest szczerozłotą.
Czy to prawda?

KLIO

Jak dusza,
prawda inna każdemu.
Są, co kłamią.

PANNA

Są? — Czemu?

KLIO

Opętani przez żądze.

PANNA
(pochyla głowę w zadumie)
KLIO

Patrz, rozwarli wrzeciądze.

PANNA

Powietrza świeży wiew,
gdy wionie na grobowce,
na trupy, czyli wstaną?

KLIO

Nie powstają umarli.
Gdy ginie jedno życie,
już drugie nowe zakwita;
upada, ziarna sieje;
tak z życiem ich się dzieje.
Umarli, — nie powstaną.
Ciała się skruszą w prochy.
Pełne tych ciał te lochy.
Dziś z ciał tych mnogich pył,
żadnych już nie ma sił,
by wstał i znowu był.

My jedno nieśmiertelne
duchem. —

PANNA

Ich dusze żyją?

KLIO

Żyją

PANNA

Gdzież są?

KLIO

Te z win się myją,
zanim wstąpią do Raju,

PANNA

Cóż dla nich Rajem jest?

KLIO

Rajem powrót do kraju.
gdy na wyższe się duchy przetworzą.
Inne wśród żywych idą
odrodzone, ród mnożą,
skazane w powrót służby
i te są, jako drużby,
które naród prowadzą człowieczy.
Dusza taka się leczy.

PANNA

A te które zwolone?

KLIO

Te świecą wywyższone
tam, hen na innych światach.

PANNA

Wrócą kiedy?

KLIO

Po latach.
Po mnogich, mnogich latach.
Gdy się wszystko odmieni
i z tych silnych kamieni
będą gruzy.

PANNA

My w gruzach!

KLIO

Wtedy, siostro, nad gruzy
straszne przyjdą Meduzy.

PANNA

Drżę. Nie mów o Meduzach.

KLIO

Upłyną jeszcze wieki,
jeszcze czas ten daleki,
wrócą duchy z powrotem.

PANNA

Wiem. — Nie mów więcej o tem.

KLIO

Wiesz?! — Złączmy dłoń w uścisku
i idźmy w blasku
przypatrzyć się zjawisku.

PANNA

Jakiemuż to zjawieniu?

KLIO

Gdy Bóg przyjdzie w odzieniu
króla.

Złota Jego koszula,
chorągiew w Jego dłoni.
Ten dusze w odkupieniu
przez swą koronę u skroni
sprowadzi wybawione
w tę świątynię!

PANNA

Wskrzeszone!?!

KLIO

Duchy wskrzeszone!

PANNA

Wiem. — Duchy pośle żywe!
Między żywe; —

KLIO

Wskrzeszenie!
On pośle je na walkę!
Podejmie złotą szalkę
i każdemu odważy
osobne przeznaczenie.
U tych stanie ołtarzy.

PANNA

Cyt, siostro, — kto to?

KLIO

Cienie!
To wiatr pędzi obłoki,
po za któremi gwiazda.
Wstąp ze mną na promienie
ukąpiemy się w blasku

PANNA

Któż to ten piękny w kasku?

KLIO

Rycerz —

PANNA

Zbudź mi rycerza!
Pokocham — zakochana.

KLIO

Zastukaj do pancerza.
Żegnaj, siostro, — odchodzę.

PANNA

Ja ostanę z rycerzem.
Tak tem powietrzem świeżem
jestem oprzytomniona,
że czuję, jak mi bije
krew i serce u łona
i kocham, — kocham jego.
Któż oni?

KLIO

Oni strzegą
skarbów wielkiego ducha.

PANNA

Siostro, widzisz, — on słucha!

KLIO

Zastukaj do pancerza,
aż się ocknie, — poruszy.

PANNA

Kocham, o kocham z duszy.

KLIO
(odchodzi poza wrota)


SCENA 10.

PANNA
(puka w pancerz, złożony u stóp posągu)

Kochanku.

POSĄG WŁODZIMIERZA POTOCKIEGO

Sławo!

PANNA

Ja nie sława.
Ja rozkosz, lubość, ja zabawa.
Ku tobiem przyszła rycerzu,
jak dziewka, — i staję przy żołnierzu
krewka. — Kochanku chodź.

(puka)
WŁODZIMIERZ

Na bój!?!

PANNA

Miecz ten odpaszesz twój
ciężki i złóż przy zbroi.
Zestąp.

WŁODZIMIERZ

Gdzie moi? Gdzie są moi!!?

PANNA

Jacy twoi? — Ja k’tobie
zeszłam, bom zakochana.
A ty? —

WŁODZIMIERZ

Mam odeprzeć tyrana!!

PANNA

Jakiego? Kogo? — Niema.

Nikogo niema. — Ty się mylisz.
Pochyl się, — gdy się pochylisz,
ujrzysz, żem jest tu sama
przy tobie, w ciebie patrząca.
Zestąp.

WŁODZIMIERZ

Ty miłująca?

PANNA

Zestąp.

WŁODZIMIERZ
(zeskakuje)

Otom przy tobie.

PANNA

Co, — Widzisz to, żem ładna?

WŁODZIMIERZ

Tulisz się, — w pochyleniu
słaniasz się lubo-składna.

PANNA

Bo cię kocham, — rycerzu.

WŁODZIMIERZ

Przypomniałaś — !

PANNA

Miecz odejm.

WŁODZIMIERZ

Bitwa tutaj być miała?!

PANNA
(z uśmiechem)

O nie, — teraz jest rozejm.

WŁODZIMIERZ

Ty śmiejąca, — w uśmiechu?

PANNA

Ja pragnę, — ja bez grzechu
Ty piękny.

WŁODZIMIERZ

A ty ładna.

PANNA

To miłość nami władna.
Pocałuj. — Ujmij ramieniem.
Krew we mnie jest; — pragnieniem
przejęta, — k’tobie się garnę.
Kochaj, — a wszystko inne marne.
Kochaj.

WŁODZIMIERZ

Muszę zapomnieć.

PANNA

Zapominaj.

WŁODZIMIERZ

Kochanko!
Cyt, — muszę oprzytomnieć.

PANNA

Miecz ten złóż pod pancerzem.

WŁODZIMIERZ

Miecza pozbyć?

PANNA

W kochaniu,
my ślub miłośny bierzem.
Czy mnie żądasz?

WŁODZIMIERZ

Całuję.

PANNA

Kocham! —

WŁODZIMIERZ

Krew żywą czuję!
Ze mną! ze mną dziewczyno.

PANNA

Tą jedyną godziną
żyjemy. — Krew w nas krąży.

WŁODZIMIERZ

Jestem w armii chorąży.

PANNA

O ty mój bohatyrze!

WŁODZIMIERZ

Czyli grają na lirze?
Skąd te dźwięki?

PANNA

Patrz we mnie.
Cicho. — — Kochaj tajemnie.
Zejdźmy w cienie, — w ubocze.
Ramieniem cię otoczę, —
o luby, — o kochany.

WŁODZIMIERZ

Cyt, — to szemrzą organy.
Ktoś pośrodkiem hal krąży.

PANNA

Zakryję twoje oczy
rękoma, — uchodź ze mną.

WŁODZIMIERZ

Tam?

PANNA

Tam, — w kaplicę ciemną....

(przechodzą)





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Stanisław Wyspiański.