Strona:PL Wyspiański - Akropolis.djvu/54

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

oddychać, chwilę żyć,
Nie smucić się! — być!!! być!!!!

KLIO

Precz księgo, — myśli katownio,
zabijałaś moje porywy,
trułaś serca —

PANNA

Zapomnij!

KLIO

Obłok się nad widownią
unosi, — oczy mgleją,
znikają myśli z oczu
Światło w źrenic przeźroczu!
Oczy mam nieprzytomne.
Zapominam —

PANNA

Nie pomnę.

(chwilę milczą)
(patrzące ku kaplicy na grobowiec Sołtyka)
KLIO

A ona?

PANNA

Ani drgnęła.
Wieko oburącz dzierży, skrzydlata,
odwrócona od nas i od świata;
w świat inny patrzy: w oczy orła,
z tych oczu orlich oczyma
czyta i orła duchem trzyma
w zaklętym ruchu.